Misje w Chile i w argentyńskiej Pampie
Transkrypt
Misje w Chile i w argentyńskiej Pampie
ISSN 1642 – 9672 Pismo do Przyjaciół i Sympatyków Misji Misje S alezjańskie 5/2015 (168) wrzesień - październik Misj e w Chile i w argentyńskiej Pampie strona 6 Spis treści Misje S alezjańskie Salezjański Ośrodek Misyjny ul. Korowodu 20 02-829 Warszawa tel.: 22 644-86-78 fax: 22 644-86-79 [email protected] [email protected] [email protected] www.misje.salezjanie.pl www.facebook.com/SOMwarszawa Konto złotówkowe: PKO BP O/XVI Warszawa 50 1020 1169 0000 8702 0009 6032 Konto w euro: PKO BP O/XVI Warszawa PL69 1020 1169 0000 8502 0018 8714 swift code: BPKOPLPW Konto w USD: PKO BP O/XVI Warszawa PL53 1020 1169 0000 8602 0089 7926 swift code: BPKOPLPW Redaktor naczelny: Ks. Maciej Makuła SDB spis treści 3 Słowo Dyrektora Ośrodka Misyjnego Ks. Maciej Makuła SDB 4-5 List Przełożonego Generalnego Jak Maryja, wspólnicy Ducha Ks. Ángel Fernández Artime SDB 6-13 Prosto z misji Misje w Chile i w argentyńskiej Pampie Ks. Czesław Nenikowski SDB 14-15 Adopcja na odległość Warto pomagać – echo ze Lwowa S. Jolanta Lisak FMA 16-19 Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco Wakacyjny wolontariat misyjny – Bułgaria, Etiopia, Peru, Uganda 20-21 Korespondencja Sudan Południowy: ks. Jan Marciniak SDB Wybrzeże Kości Słoniowej: s. Małgorzata Tomasiak FMA Zastępca redaktora naczelnego: S. Grażyna Sikora FMA 22-25 Redaktor techniczny: Krzysztof Karpiński 26-27 Współpracują: Renata Piotrowska Izabela Paszke Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania zmian w nadesłanych tekstach. Projekty misyjne Wydarzenie Ks. Michał Moskwa. Setne urodziny Patriarchy salezjanów w Japonii S. Grażyna Sikora FMA 28-29 Z misji salezjańskich i nie tylko 30-31 Ogłoszenia Misje Salezjańskie 2 Słowo Dyrektora Ośrodka Misyjnego Sny o potędze Sny o potędze Sny o potędze Sny o potędze Drodzy Przyjaciele misji salezjańskich, i Sympatycy Ksiądz Bosko w 1862 roku miał barwny sen. Widział na morzu statek, a wokół okręty nieprzyjaciela. Ich dzioby wyglądały jak włócznie, a na pokładach leżały ciężkie armaty, karabiny i materiały wybuchowe. Statkiem dowodził papież, który próbował odeprzeć flotę nieprzyjaciela. Na wodzie rozszalała się burza. Nagle, papież zobaczył dwie smukłe białe kolumny wystające z morza. Na jednej stała ogromna biała Hostia, a na drugiej Dziewica Niepokalana, Wspomożycielka Wiernych. Po długiej walce papież i pomocnicy przywiązali statek grubymi łańcuchami do obydwu kolumn. Na morzu zapanował wielki spokój, jak cichy sen małego dziecka. Ksiądz Bosko wyjaśnił sen: okręt to Kościół. Walka na morzu to prześladowania Kościoła. Dwie kolumny to nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i Wspomożycielki Wiernych. Jezus Chrystus jest obecny w Najświętszym Sakramencie. Kiedy będziecie w okolicach Ursynowa w Warszawie, zapraszam do naszej kaplicy. W naszym domu salezjanie, siostry salezjanki, pracownicy świeccy i wolontariusze misyjni często klękają przed Jezusem. Maryja Wspomożycielka Wiernych przechadza się po naszym domu. Zagląda do biur Adopcji na odległość, multimediów, Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco, redakcji „Misji Salezjańskich”, księgowości, ekonoma, grafika, do pomieszczeń kuchennych, pralni, jadalni, a także do biura dyrektora. Trzy tygodnie temu prosiłem Niepokalaną Maryję podczas porannej Eucharystii: Maryjo, daj mi znak. Chciałbym, aby sen księdza Bosko o dwóch kolumnach był wyznacznikiem pracy w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym. Tego samego dnia przyszedł list od jednego z dobrodziejów. Przysłał projekt witrażu dokładnie tego snu księdza Bosko i poprosił o pomoc w przygotowaniu graficznym ulotek o księdzu Bosko i o tym śnie. Kochani, pomóżmy Duchowi Świętemu zrealizować w XXI wieku Boże sny o potędze, szczególnie na misjach salezjańskich. Księże Romanie, dziękuję Tobie za 6 lat pracy na stanowisku dyrektora Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego. Powierzam Ciebie, cały nasz dom, wszystkich misjonarzy, misjonarki i wolontariuszy Niepokalanej Wspomożycielce. 3 Misje Salezjańskie List Przełożonego Generalnego JAK MARYJA, WSPÓLNICY DUCHA W czasie, gdy w wielu częściach świata horyzont i przyszłość wydają się zaciemniać, my możemy być jak ta młoda kobieta, która była w stanie zmienić świat, i która będąc wspólniczką Ducha pomogła także uczniom stać się Jego wspólnikami. Przykładem tego jest ks. Bosko. Piszę do Was te słowa z kolebki ducha salezjańskiego, z miejsca, w którym my wszyscy narodziliśmy się do życia salezjańskiego: z Valdocco. Tutaj, w tym miejscu fizycznym, historycznym i teologicznym, wszystko mówi nam o księdzu Bosko i o Maryi Wspomożycielce. Na tych samych podwórzach, które dzisiaj pokryte są blokami porfiru, grał z chłopcami i przechadzał się nie tylko ksiądz Bosko, ale także Mama Małgorzata, Dominik Savio, Michał Rua, biskup Cagliero i niezliczona liczba chłopców, przyszłych salezjanów, którzy wierzyli w dokonujący się sen i byli jego „wspólnikami” i interpretatorami. Celebrując Eucharystię w tej pięknej Bazylice, którą podarował nam ksiądz Bosko jako dziedzictwo swojej wiary i swojego charyzmatu, czułem jak ten kościół zamienia się w wieczernik, gdzie Maryja obecna wśród nas gwarantuje obecność Ducha Świętego, modli się z nami i zachęca do otwarcia się na Jego dary. Ona jest najlepszym gwarantem spotkania z Duchem Bożym! Maryja jest młodą dziewicą Zwiastowania i dziewicą-matką, która była z apostołami w dniu Pięćdziesiątnicy. Była Misje Salezjańskie 4 List Przełożonego Generalnego znaczącą osobą w tych dwóch bezprecedensowych momentach w historii człowieka i całego stworzenia. Zwiastowanie i Pięćdziesiątnica to dwie wyjątkowe i uroczyste chwile, gdzie najważniejszy jest Duch Boży. To dwa momenty, które podkreślają wyjątkową bliskość pomiędzy Duchem Świętym i Maryją, Matką Jezusa. Dobrze o tym wiedział ksiądz Bosko i żył głęboko przekonany, aż do absolutnej pewności, że „wszystko uczyniła Maryja”. Jest to fascynująca rzeczywistość nas wierzących i naszej pobożności maryjnej: Maryja, młoda kobieta, dziewczyna, pozwoliła się nie tylko prowadzić, ale zamieszkać Duchowi Świętemu i radykalnie zmieniła historię świata. Stała się wspólniczką Ducha i tak przeżyła całe swoje życie. Kontemplujmy, jak potężne może być „Tak”, „Niech mi się stanie” i nie bójmy się powiedzieć „Tak” Panu życia i stać się, także my, wspólnikami Ducha Świętego. Wtedy zobaczymy, że nasze życie, nie pozbawione trudności, stanie się życiem bardziej wartościowym niż dotychczasowe. Kolejnym wydarzeniem, w którym Maryja jest obecna w sposób znaczący jest Pięćdziesiątnica. Tu Pismo Święte nie przekazuje nam słów Maryi, ale Jej obecność i zachętę do modlitwy. Ona jest tam z apostołami, wciąż zrozpaczonymi, smutnymi i zniechęconymi, przerażonymi i zamkniętymi ze strachu. Jest tam, aby dać im siłę, jak robi to matka wobec cierpiącego dziecka. I modli się. Ale apostołowie jeszcze nie wiedzą, że Ona jest Jego wspólniczką i Jego gwarantem. Kiedyś podczas modlitwy „Królowo Nieba” papież Benedykt XVI powiedział z wielkim przekonaniem: „Wszędzie tam, gdzie chrześcijanie gromadzą się na modlitwie z Maryją, Pan daje swojego Ducha”. Drodzy, żyjemy w czasie, gdy w wielu częściach świata horyzont i przyszłość wydają się zaciemniać, i w wielu rodzinach i wspólnotach wszystko wydaje się być zagmatwane i pozbawione uśmiechu i radości życia przeżywanego razem, z czułością i miłością. W tym czasie, który nie różni się zbytnio od tamtych z przeszłości, możemy być jak ta młoda kobieta, dziewczyna, która była w stanie zmienić świat, i która stając się wspólniczką Ducha pomogła także uczniom stać się Jego wspólnikami. Dlatego Ona jest Matką i Mistrzynią. Ksiądz Bosko bardzo dobrze zrozumiał jak Matka Boża pomaga nam być otwartymi na Ducha, który przemienia nas w odważnych uczniów misjonarzy Jezusa, naszego Pana. Ks. Ángel Fernández Artime SDB 5 Misje Salezjańskie Prosto z misji Misj e w Chile i w argentyńskiej Pampie Misje, dlaczego nie? Urodziłem się w Pile i tam wzrastałem aż do ukończenia ogólniaka. Moje kontakty z salezjanami zaczęły się od katechezy przedszkolnej, na którą prowadziła mnie moja mama. Katechizowali mnie wspaniali salezjanie. Zostałem ministrantem i zachwycał mnie ksiądz Bosko. Będąc w liceum myślałem czasem o pójściu do seminarium, ale przed maturą jakoś nie chciałem się za bardzo w to angażować. Na maturze w 1972 roku nie zdałem ostatniego egzaminu ustnego z matematyki. Aby uchronić się od poboru do wojska, poszedłem do nowicjatu. Za rok zdałem maturę i podjąłem studia w seminarium salezjańskim w Lądzie. Misje Salezjańskie 6 O swoim niezwykłym powołaniu misyjnym, poczuciu humoru Pana Boga i trudnym posługiwaniu w Chile i Argentynie – opowiada ks. Czesław Nenikowski. To był początek mojej przygody z misjami. Był rok 1975, setna rocznica pierwszej salezjańskiej wyprawy misyjnej. Z tej okazji miała wyruszyć wyprawa jubileuszowa. Ówczesny Przełożony Generalny ks. Luigi Ricceri pozwolił seminarzystom wziąć w niej udział i dlatego odwiedził nas jego delegat na Polskę - ks. Stanisław Rokita. „ Prosto z misji Naszą misyjną ojczyzną było Chile. Pierwsze wrażenie to gorąco nie do wytrzymania dokumentów otrzymaliśmy wizy włoskie i wezwanie po odbiór paszportów. To było dla nas jak wiadro lodowatej wody na głowę. Pojechaliśmy do Rzymu. Tam uczestniczyliśmy w kursie dla misjonarzy i w Turynie otrzymaliśmy krzyże misyjne. Tyfus i bakcyl misyjny Naszą misyjną ojczyzną było Chile. Do Santiago przylecieliśmy 27 grudnia 1975, po 25 godzinach lotu z międzylądowaniami w Dakarze, Montevideo i Buenos Aires. Pierwsze wrażenie to gorąco nie do wytrzymania. Byliśmy ubrani na zimowo, a tu środek lata. Bardzo serdecznie nas przyjęto. Czekali na nas klerycy z Włoch, salezjanin Hiszpan i misjonarze seniorzy z Polski: ks. Szymon Wójcicki, ks. Brunon Rychłowski i ks. Medard Grzebień. Kilku z nas zgłosiło się na ten wyjazd na misje wiedząc, że nasze polskie władze nie wypuszczą nas z kraju bez podpisania tzw. „lojalki”, a tego nie myśleliśmy robić. Ale Pan Bóg ma niezwykłe poczucie humoru. Po 2 miesiącach od złożenia Do Nowego Roku czuliśmy się jak goście, a potem zaczęła się intensywna nauka języka hiszpańskiego na koloniach z dziećmi. W połowie lutego musieliśmy się rozstać, jadąc na wyznaczone placówki. Ja zamiast do Linares, gdzie byłem przeznaczony, trafiłem do szpitala chorób zakaźnych – tyfus. Do Linares dotarłem po 3 miesiącach rekonwalescencji. 7 Misje Salezjańskie Prosto z misji Moim zadaniem było asystowanie uczniów szkoły podstawowej i rolniczej oraz pomoc w duszpasterstwie parafialnym. Problemem był jeszcze język. Nie miałem ani słownika ani samouczka. Tutaj po raz pierwszy zetknąłem się ze skautingiem. W następnym roku pojechałem do miejscowości Talca, 50 km od Linares. Byłem wychowawcą klasy, uczyłem też matematyki i wychowania fizycznego. I założyłem drużynę skautów. W następnym roku, kiedy miałem rozpocząć studia teologiczne, pojawił się problem. Okazało się, że moje studia filozoficzne nie będą uznane bez potwierdzenia przez konsulat chilijski w Polsce lub konsulat polski w Chile. A ponieważ stosunki dyplomatyczne między Polską i Chile zostały w tym czasie zawieszone, miałem dwa wyjścia: zostać i powtarzać filozofię, lub wrócić do Polski na teologię. Wybrałem drugą opcję. Szwecja i polskie wioski to też misje Przez całe 4 lata teologii utrzymywałem kontakt z inspektorią chilijską Misje Salezjańskie 8 i corocznie przedłużałem chilijską wizę pobytową. Wtedy w Zgromadzeniu Salezjańskim pojawił się „Projekt Afryka”. Kiedy po święceniach (1982) przedstawiłem przełożonym pragnienie powrotu do Chile usłyszałem, że mogę jechać do Zambii. Ale ja tęskniłem za Ameryką Południową. W 1988 roku otrzymałem wreszcie upragnione pozwolenie na wyjazd do Chile. Ale Pan Bóg ma poczucie humoru. W lipcu 1988 roku, kiedy byłem na wakacjach u mamy, zjawił się u nas w domu nasz przełożony. Czułem, że coś się kręci. I oczywiście instynkt mnie nie mylił. Po części oficjalnej ks. inspektor powiedział, że otrzymał list od biskupa ze Sztokholmu z prośbą o podesłanie kogoś do pomocy w Misji Polskiej, która w ostatnich latach bardzo się rozrosła. No i znalazłem się w Sztokholmie. Kiedy bp Hubertus Brandenburg zorientował się, że posługuję się językiem hiszpańskim, mianował mnie diecezjalnym duszpasterzem młodzieży polskiej i hiszpańskojęzycznej. Wcześniej upewnił się, że mu nie ucieknę po roku do Chile. „ Prosto z misji Pracowałem w Szwecji przez 5 lat. Potem znowu wróciłem do Polski i przez 10 lat posługiwałem w małych parafiach wiejskich z dużą ilością kościołów filialnych: Różańsko, Kaława, Lubrza, Sycewice, Główczyce i Sarbinowo k. Dębna Lubuskiego. Wszędzie starałem się mieć drużyny zuchów i harcerzy. Nie zapomniałem jednak o misjach, chociaż odnośnie wyjazdu do Chile ciągle słyszałem negatywną odpowiedź. Za pan brat z Indianami Mapuches W 2002 roku zaproponowano mi wyjazd na misje. Nie do Chile, ale do Na początku ludzie z tego terenu przyjmowali mnie bardzo grzecznie, ale chłodno. Oni są z natury nieufni wobec obcych Patagonii w Argentynie. I w maju 2003 roku stanąłem na ziemi argentyńskiej, w Esquel, u stóp Andów. Było nas czterech we wspólnocie: dwóch Hiszpanów, Włoch i ja. Mieliśmy wiele pracy: szkoła podstawowa, gimnazjum, duża parafia w Esquel i obszerny teren misyjny. Na początku posługiwałem w kaplicy św. Kajetana, na peryferiach zamieszkałych przez Indian Mapuches, wyrzuconych 30 lat wcześniej ze swoich ziem. Potem zostałem duszpasterzem w kaplicy Matki Bożej Anielskiej. Największym problemem było wprowadzenie jakichkolwiek wymagań, zmian czy ulepszeń. Koronny argument, by nic nie zmieniać, brzmiał: tutaj zawsze tak się robiło. W Boże Narodzenie 2004 przyszło mi zastąpić na krótki czas misjonarza Włocha. To krótkie zastępstwo trwało aż do marca 2008. Na początku ludzie z tego terenu misyjnego przyjmowali mnie bardzo grzecznie, ale chłodno. Oni są z natury nieufni wobec obcych i nie ma się co dziwić. Pomocą był mi Javier, chłopak z młodzieżowej grupy misyjnej, zatrudniony 9 Misje Salezjańskie „ Prosto z misji Nieznajomość przykazań Bożych jest tu powszechna. A o kościelnych to w większości ludzie w ogóle nie słyszeli ce jadłem kotlety ze strusia. Palce lizać. Nawet ugościłem nimi biskupa, bo akurat miał u nas wizytację. A że ja lubię gotować, ale nie lubię zmywać, to ks. biskupowi trafiło się zmywanie garów i talerzy. Po drugiej stronie Andów Po 5-letnim pobycie w Esquel przeprowadziłem się na drugą stronę Andów, do Puerto Montt w Chile. To miasto położo- na pół etatu przez szkołę do pomocy misjonarzowi. To on wprowadzał mnie we wszystko. Stał się częścią mojego życia. Ludzie stopniowo przyzwyczajali się do mnie. Najbardziej wdzięczna była wspólnota Mapuches z Campanario, bo do tej pory ksiądz przyjeżdżał do nich tylko raz na rok. Wybudowali tam coś w rodzaju dużego garażu z przeznaczeniem dla misji. Zacząłem im tam odprawiać Mszę św. co 2 tygodnie. Ilekroć ich odwiedzałem, zawsze po Mszy św. skwierczała tam podpiekana połówka barana. To była prawdziwa uczta. Każdego tygodnia, dwa lub trzy dni, byłem w objeździe. To było tylko ok. 400 km. W następnym tygodniu jechałem na dłuższy objazd, czyli ponad 800 km. Wciąż byłem w drodze. Nawet nie odczuwałem, że coś mi doskwiera. Radość ze spotkania i wdzięczność tych ludzi wynagradzała wszystkie trudy. Zawsze coś dla nich miałem: żywność, odzież, obuwie. Cieszyli się z tego, ale podkreślali, że dla nich najważniejsze jest spotkanie i przywiezione błogosławieństwo Boże. Często ofiarowali mi jakiegoś baranka lub koźlę. Co jakiś czas udawało się złapać też jakiegoś pancernika. Raz potrąciłem na drodze strusia i przez prawie dwa miesiąMisje Salezjańskie 10 ne na pięciu tarasach, nad samym brzegiem zatoki, wygląda bardzo malowniczo. Nasz zespół szkół w Puerto Montt to największa szkoła w całym Chile. Liczy 2,8 tys. uczniów! Wspólnotę salezjańską tworzyło 6 współbraci. Ja ze swoimi 55 latami Prosto z misji życia należałem do staruszków. Tylko jeden współbrat był starszy ode mnie. My dwaj „dziadkowie” otrzymaliśmy zadanie opiekunów duchowych szkoły. Nauczyciele podsyłali nam tzw. trudne przypadki. Młodzi powoli zaczynali się otwierać, mówili o swoich problemach. Połowa wiązała je z rozpadem małżeństwa rodziców. święcie Trzech Króli natomiast rozpoczynał się czas misji letnich w Andach. Mnie przypadło towarzyszenie młodzieżowej grupie misyjnej w wiosce Rollisos, na terenie parafii Cochamo. Bardzo lubiłem na przerwach lekcyjnych grać w piłkę z dziećmi z podstawówki. Gdy odchodziłem z Puerto Montt dzieci mówiły: byłeś jedynym księdzem, który się z nami bawił. Proboszcz tej parafii odwiedzał 21 wiosek. Do większości docierał ze Mszą św. raz w miesiącu. A do niektórych, bardziej zagubionych w górach, dwa razy do roku. Pomagałem mu. Tam też spotkałem „młodzieńca”, który tydzień przed naszym przyjazdem skończył 110 lat. I dziadek jeszcze zatańczył na swoich urodzinach. Wakacje również mieliśmy wypełnione różnymi zajęciami z dziećmi i młodzieżą. Po Bożym Narodzeniu rozpoczynały się półkolonie dla ponad tysiąca dzieci. Po Zamiana Pacyfiku na Atlantyk Kiedy wszystko szło jak najlepiej i zbliżała się Wielkanoc 2010, dostałem od nowego inspektora z Argentyny wiado11 Misje Salezjańskie Prosto z misji mość, że w La Plata potrzebna jest pomoc duszpasterska w trzech wspólnotach na obrzeżach miasta. Pojechałem więc na drugi kraniec kontynentu, zamieniając Pacyfik na Atlantyk. I tu od razu wróciła radość: znów byłem najmłodszy! Średnia wieku wspólnoty w La Plata przekraczała 73 lata i ja ją znacząco obniżałem. Większość ludzi tam to byli imigranci z Boliwii i z Paragwaju. Prawie wszyscy nie mieli dokumentów legalizujących ich pobyt w Argentynie. Dzieliłem ich niepokoje. Ci ludzie są bardzo przywiązani do swoich tradycji i z całą pompą obchodzą święta Matki Bożej. Kiedyś przyszli zapytać, czy mogą w niedzielę przywieźć figurkę swojej Matki Bożej, żeby ją po Mszy św. poświęcić. Omówiliśmy szczegóły. Oczywiście przyszli, ale przed końcowym błogosławieństwem. Tak wygląda tutaj punktualność. Pośród ubogich Pampy Od 4 lat jestem w General Acha, w prowincji La Pampa. Kiedyś porastały ją lasy caldenów, świętych drzew Mapuches. Później, kiedy Anglicy zaczęli budować linię kolejową, wycinali drzewa na podkłady. Pampa stała się pustynią z mnóstwem piaszczystych wydm, które wiatr ciągle przemieszczał, modelując teren. Kiedy pada dużo deszczu, pampa odżywa. Miasto General Acha liczy ok. 13 tys. mieszkańców. Był to pierwszy fort wojskowy na tych terenach. Później wybudowano kościół i powierzono salezjanom parafię misyjną. Cztery lata temu było nas tu pięciu, z czego jeden mieszkał na stałe w Santa Rosa, stolicy prowincji odległej o 104 km. Misje Salezjańskie 12 Po roku zostało nas trzech na miejscu i współbrat w Santa Rosa. Ale ten w zeszłym roku zmarł i teraz my, z General Acha, dojeżdżamy do szkoły salezjańskiej i kaplic półpublicznych w Santa Rosa. Ja oczywiście jestem najmłodszy. W General Acha mamy szkołę z 400 uczniami i parafię z 4 kościołami, tzn. kościół parafialny i trzy kaplice filialne. Oprócz tego posługujemy na terenie misyjnym sięgającym aż do granic prowincji La Pampa. „ Ludzie są tu bardzo zróżnicowani, zarówno pod względem intelektualnym, duchowym, jak i materialnym. W samym mieście nie ma wiele źródeł pracy. Jest tylko ubojnia bydła i wytwórnia płyt gipsowych. Niektórzy pracują w Santa Rosa, gdzie codziennie dojeżdżają autobusem. Inni najmują się do prac dorywczych u tych, którzy mają pola i bydło. Większość żyje z programów socjalnych, które proponuje rząd i którymi trzyma w garści tych ludzi i ich głosy w wyborach. Jest też kilkadziesiąt rodzin żandarmerii wojskowej i drugie tyle rodzin policjantów. Niestety, jest też cała armia ludzi, którzy nigdy nie zhańbili się pracą, a żyją bardzo dobrze tylko dlatego, że tworzą frakcję bojowników partii rządzącej. Potrzeba wielu misjonarzy, ale misjonarzy z silnym kręgosłupem, którzy nie ugną się wobec czekających ich wyzwań i trudności Prosto z misji Odwiedzam też tutaj wielu chorych i starszych, zarówno po domach, jak i w szpitalu. Gdy udzielam sakramentu namaszczenia chorych z komunią św., to najczęściej jest to dopiero ich druga spowiedź w życiu, a nierzadko nawet pierwsza. Wielu jest zdziwionych, że można znowu się spowiadać - przecież już byli u I Komunii… Nieznajomość przykazań Bożych jest tu powszechna. A o kościelnych to w większości ludzie w ogóle nie słyszeli. ***** Wybór kardynała Bergoglio na papieża był szokiem dla całej partii rządzącej, ale za to cały kraj oszalał z radości. Jednak nie wszędzie ten entuzjazm przekłada się na odnowę życia chrześcijańskiego. Nie widać też znaczącego wzrostu liczby powołań kapłańskich i zakonnych. Diecezja Santa Rosa ma kilku seminarzystów. Diecezje na północy kraju mają trochę lepszą sytuację powołaniową. Salezjanów jest coraz mniej. Dziękuję Wam, drodzy Przyjaciele misji, za pamięć o nas, którzy jesteśmy na pierwszej linii frontu. Dziękuję za Wasze modlitwy, które sprawiają, że Pan Bóg rozwiązuje tyle trudnych sytuacji i spraw w codziennym funkcjonowaniu naszych dzieł. Jak widzicie, cały czas brakuje nam następców. Ot, choćby teraz, kiedy bardzo poważnie zachorowała moja mama i przyspieszyłem mój przyjazd do Polski. Zostawiłem stacje misyjne bez opieki duszpasterskiej na czas mego pobytu w ojczyźnie. Potrzeba wielu misjonarzy, ale misjonarzy z silnym kręgosłupem, którzy nie ugną się wobec czekających ich wyzwań i trudności, tylko będą w stanie realizować dzieło powierzone im przez Ducha Bożego. Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam. Ks. Czesław Nenikowski SDB 13 Misje Salezjańskie Adopcja na odległość WARTO POMAGAĆ – ECHO ZE LWOWA Drodzy Opiekunowie Adopcyjni, pozdrawiamy Was serdecznie z Ukrainy. U nas dobiegł końca kolejny rok akademicki. Trudny dla wszystkich, bo trwa bezsensowna wojna. Nadal niesie za sobą wiele ofiar, a w dodatku niestabilność, przerażające ceny za gaz, żywność i wszystko inne. A do tego straszna korupcja. Ludzie są rozgoryczeni niespełnionymi oczekiwaniami, bo jak mówią: „Jest jeszcze gorzej, niż było”. Ale nawet w tej trudnej sytuacji jest nadzieja. My widzimy ją w Bożej Opatrzności, która nigdy nie zawodzi. Widzimy ją w ludziach dobrych i uczciwych, których też nie brakuje. Widzimy ją w młodzieży, która ma odwagę mieć wielkie marzenia i do nich usilnie i uczciwie dąży. Widzimy ją w naszych dziewczętach. Zaproponowałam, aby napisały, jakie znaczenie ma dla nich życie pod naszym dachem. Misje Salezjańskie 14 J Oto dwa listy: „ estem Ola i kończę III rok Kolegium Medycznego we Lwowie. Wszystkie trzy lata podczas mojej nauki przeżyłam w domu sióstr salezjanek. O takiej możliwości dowiedziałam się od mojej krewnej. Razem z nią i z moją mamą przyjechałam do Lwowa, aby poznać siostry i obejrzeć dom. Siostra przyjęła nas gościnnie, pokazała wszystkie pomieszczenia Adopcja na odległość dla dziewcząt, zapoznała z warunkami i zasadami życia w tym domu. Pierwsze wrażenia były miłe, dlatego zostałam. Na początku wiele rzeczy było dla mnie nowych, ale szybko się zaadoptowałam i zrozumiałam, że nieprzypadkowo tutaj jestem. W ciągu tych trzech lat dużo się u sióstr nauczyłam, przede wszystkim prawdziwej i szczerej modlitwy, zbliżyłam się do Jezusa i Maryi, i zrozumiałam wartość Komunii św. Choć wcześniej chodziłam do cerkwi, to żyjąc w tym domu ubogaci- łam się duchowo i moralnie. Ten czas był też dla mnie szkołą życia i przygotowaniem do dorosłego podejmowania decyzji. Nauczyłam się dobrze organizować czas, utrzymywać porządek, żyć przyjaźnie z dziewczętami, pomagać sobie wzajemnie, cenić każdy dzień i ludzi, którzy mnie otaczają. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam przeżyć ten czas w domu sióstr salezjanek”. M am na imię Maria. Speł„ niły się moje marzenia. Już od roku jestem studentką Uniwersytetu Lwowskiego. Ten rok był zupełnie niepodobny do innych. Było w nim wiele historii i przygód. I to, że obecnie mieszkam w domu sióstr salezjanek to też jedna z nich. Zaczęła się ona 29 sierpnia 2014, kiedy ja i setki takich szczęściarzy zamieszkało w akademiku. Najpierw porozdzielano nas po pokojach. Mój był na 7 piętrze 12 piętrowego budynku. Ledwie mieściły się w nim 4 łóżka i maleńki stolik, ale i tak wydawał się zaciszny. Razem ze mną zamieszkały trzy dziewczyny, miłe i dobre. I zaczęła się nauka. Cała romantyka studenckiego życia gdzieś znikła. Zaczęły się niedospane noce. Było ciężko. Moje koleżanki nie wytrzymały takiego rytmu życia i weszły w złe towarzystwo. I było jeszcze ciężej. Dym papierosów i butelki po alkoholu to był stały obraz naszego pokoju. Punktem kulminacyjnym był dzień, w którym całe to towarzystwo miało zostać u nas na noc. I wtedy już nie wytrzymałam. Wyszłam i zostawiłam wszystko. Nie wiedziałam dokąd pójść, ale wiedziałam, że tam nie wrócę. Udałam się do koleżanki, która mieszkała u sióstr salezjanek. Kiedy weszłam do tego domu powiało ciepłem i spokojem, jakich już dawno nie odczuwałam. Koleżanka nie pozwoliła mi odejść. Poprosiła siostrę, abym mogła tam przenocować. Następnego dnia stałam się cząstką tej rodziny, tego domu”. Nie ma potrzeby komentować tego, co napisały Ola i Maria, ani tym bardziej przekonywać, że warto pomagać i że dobro powraca jak bumerang. Drodzy Opiekunowie Adopcyjni, razem się trudzimy: my siejemy, Wy swoją modlitwą i pomocą materialną podlewacie, a Pan błogosławi i wszyscy wzrastamy. Niech Pan Wam hojnie wynagrodzi! S. Jolanta Lisak FMA Lwów, lipiec 2015 15 Misje Salezjańskie Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco WAKACYJNY WOLONTARIAT MISYJNY Bułgaria Wiele ludzi kojarzy Bułgarię z wakacyjnym kurortem i plażami pełnymi turystów z grubymi portfelami, a mało kto poznał jej prawdziwe oblicze. Poza strefą turystyczną widzę biedę, wszechobecne bloki z szarej płyty i małe dzieci, które w postrzępionych ubraniach palą papierosy. Państwo europejskie, a jednak znacznie odbiegające od znanej nam rzeczywistości. Bije tam wielkie, potrzebujące serce najbiedniejszych z biednych. Wzorem Matki Teresy z Kalkuty – Misjonarki Miłości niosą tam uśmiech, pomoc, a przede wszystkim nadzieję. I tak my, wolontariusze pracujący tam na wakacjach, zapamiętamy ten kraj. Dla nas Bułgaria to dociekliwe pytania 10-letniego Angela, małe sprężynki na głowie uroczej Stanimiry, szeroki uśmiech rodzeństwa – Lily i Oktawiana, duże brązowe oczy Stanislawa, a także rozbiegana Iwanka, nad której żywiołowością ciężko nadążyć. Niewiele potrzeba, by dać dziecku trochę radości. Przytulenie, wspólna zabawa są zawsze lekiem na smutek goszczący na ich twarzyczkach. Nawet mieszkańcom domu starców prościej podarować odrobinę szczęścia, wystarczy po prostu być, nic więcej. Miejsce ich zamieszkania nie ma nic wspólnego z domem spokojnej starości, pełnym troski i miłości. Przypomina raczej ponurą poczekalnię, gdzie ludzie wyglądają śmierci. Na każdym kroku spotykamy ubóstwo i głód wiary. Odwiedziłyśmy mieszkanie Stanislawa, naszego podopiecznego. Jedna z sióstr w odpowiedzi na rozgoryczenie mamy chłopca z powodu marności życia, pokazuje krzyż na którym jest Jezus. Pyta, kim jest ten Człowiek. Kobieta milczy, jednak bystre dziecko szybko reaguje: „Bóg”. Na twarzy matki maluje się wyraźne zdziwienie. Żywiołowa kobieta, która wydaje się wszystko wiedzieć, teraz już tylko słucha, odzywając się od czasu do czasu. To nie Złote Piaski, a takie zdarzenia jak te, uśmiech bułgarskiego dziecka, drobne gesty ludzi potrzebujących, ciepłe spojrzenia samotnych staruszków uczyniły naszą misję wyjątkową, złotą i bezcenną. Bułgaria Misje Salezjańskie 16 Justyna Szpyruk MWDB Honorata Antosik MWDB Agata Wilińska MWDB 10 sierpnia 2015 Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco Etiopia Etiopia Kraj, w którym cofnął się czas. Obecnie mamy tu 2008 rok, bo ludzie posługują się kalendarzem juliańskim. Różnica pomiędzy ich kalendarzem a naszym wynosi siedem lat. Etiopia to kraj kawy, w którym piękną zieleń wzgórz podkreśla czerwony kolor rozgrzanego piasku. Kraj, w którym stare i wygłodniałe osły chodzą wzdłuż ulic, bo właściciele nie mają pieniędzy, by je uśpić. Jeśli rozjedzie je samochód, sępy dokonują reszty. Jeśli uda im się przeżyć, wracają do właścicieli, którzy znów wyganiają je na ulicę. Jestem w Dilla. Codziennie o 6 rano budzi mnie Ave Maria – melodia z kościelnej wieży. Odmawiam jutrznię w pobliskim kościele i uczestniczę w Eucharystii. Na sześć tygodni dołączyłam do siedmioosobowej wspólnoty sióstr salezjanek. Siostry prowadzą przedszkole, szkołę zawodową, klinikę i oratorium – świetlicę przy kościele. W szkole zawodowej dziewczęta uczą się obsługi komputerów oraz zdobywają zawód sekretarki i krawcowej. Siostry realizują również program „Adopcji na odległość”. Do południa pomagam na misji: zbieram kawę, tnę skrawki materiałów na poduszki i przygotowuję się do zajęć z języka angielskiego dla moich podopiecznych. O godz. 13.30 dzieci schodzą się do oratorium. Po wspólnych zabawach, tańcach i modlitwie idziemy do klas. Do oratorium przychodzą dziewczyny w wieku od 5 do 20 lat. W jednej klasie są dzieci w różnym wieku, w zależności od poziomu wiedzy. W ramach oratorium dzieci nadrabiają zaległości z trzech wybranych przedmiotów. Głównie tych, które są wymagane, aby zdać egzaminy końcowe. Zajęcia w oratorium odbywają się od poniedziałku do piątku. Sobotę mamy wolną, a w niedzielę spotykamy się z dziećmi i liderami, aby poznać lepiej ks. Bosko, który w tym roku obchodzi 200 urodziny. Misja w Etiopii uczy mnie cierpliwości, szacunku i miłości do drugiego człowieka. Wioletta Kummer MWDB 6 sierpnia 2015 17 Misje Salezjańskie Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco Peru Niech Cię Bóg błogosławi i Maryja strzeże! – powiedziała niemal poprawnie po polsku 11-letnia Klaudia. Nakreśliła mi znak krzyża na czole, pocałowała w policzek i uściskała. Już zza bramy Bosconi krzyknęła: Do jutra! Trzy tygodnie temu nie chciała ze mną rozmawiać. Klaudia to bardzo zdolna i pilna dziewczynka. Drobna i niziutka. Uwagę przyciągają jej duże brązowe oczy. Przyszła do oratorium, usiadła w ławce i wyciągnęła książki. Próbowała odrobić pracę domową, ale była zbyt niespokojna, co chwilę wstawała, coś krzyczała. Powoli dzieci kończące naukę wychodziły z auli, a ona wciąż walczyła. Najbardziej ze sobą. Nie mogła się skupić. Zostałyśmy same. Próbowałam jej pomóc, ale byłam bezsilna. Klaudia płakała, krzyczała, tupała, uderzała pięściami w zniszczoną ławkę. A ja byłam przy niej i patrzyłam. Zastanawiałam się, co wydarzyło się w jej życiu. Nic nie mogłam zrobić, przytuliłam ją, trochę na siłę. Uspokoiła się i wróciła do odrabia- Misje Salezjańskie 18 nia lekcji. Nie opowiedziała mi o swoim problemie. Nie dałam jej mądrej rady. Ale byłam przy niej, towarzyszyłam, a resztę zrobił Jezus Chrystus. Ten Chrystus, który podczas mojej misji w Piura jest bliżej mnie niż kiedykolwiek. Ten Chrystus towarzyszy mi, kiedy wychodzimy na slumsy, kiedy gramy w piłkę na piachu i kiedy drugi tydzień powtarzamy z nastolatkami tabliczkę mnożenia. Ten Chrystus siada razem z nami w kaplicy, uzdrawia i przemienia. I to On nadaje sens naszej misji i pracy, która często wydaje się bezowocna. Bo za krótka, żeby coś zmienić. Nasza misja w pustynnym Peru powoli dobiega końca. Dzieci wciąż mają problemy. Nie tylko z nauką, ale i z tworzeniem zdrowych relacji. Ale wiem, że Chrystus posiał swoje Słowo i nigdzie nie wzrośnie Ono tak owocnie, jak w spragnionych miłości sercach dzieci. Agata Erkiert MWDB 31 lipca 2015 Peru Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco Uganda Uganda Na porannej Mszy niedzielnej w salezjańskim Namugongo najbliżej ołtarza, tak jak w Polsce, siedzą dzieci. Kiedy jedno z nich nagle zaczyna płakać, 10letni Jean Marie bierze malucha na ręce i wynosi z kościoła, żeby go uspokoić. Jestem zaskoczona tym odruchem troski i odpowiedzialności. Jean Marie to chłopiec, który został przyprowadzony tu po 5 latach życia na ulicy. Tyle czasu wystarczyło, aby nauczył się kraść i bić. Jean Marie to jeszcze dziecko, ale przejawia zachowania dorosłych. Potrafi być agresywny. Gdy kiedyś pokłócił się z kolegą o piłkę, chwycił kamień. Powstrzymaliśmy go. Ktoś powiedział, że Jean Marie w łóżku pod poduszką trzyma nóż. Ale chłopiec tak samo jak inni cieszy się, uśmiecha, maluje kolorowanki i ogląda bajki. Tak samo potrzebuje uwagi, bliskości i troski. Każdego dnia odkrywam w nim kolejne talenty. Choć nie potrafi dobrze liczyć i pisać, ma zdolności plastyczne i jest kreatywny. Jest też muzykalny, umie grać na bębnach. Może sprawimy, że będzie się cieszył swoim dzieciństwem, w którym nie ma przemocy, nienawiści i zła. Nasza misja to wyjazdy z chorymi chłopcami do szpitala, konkursy kolorowania, wspólne wyszywanie inicjałów na ubraniach, nauka gry w koszykówkę, codzienna modlitwa. Poprzez to wszystko wychwalamy Boga w każdym z naszych chłopaków. I w Jean Marie, który bywa agresywny, i w Johnie, który nie chce przyjmować leków, i w Joshule, który robi świetne zdjęcia, i w Brucie, któremu buzia prawie nigdy się nie zamyka, tak jakby miał radio w brzuchu, i w jego przeciwieństwie – w Paulu, który potrafi się tylko przywitać po angielsku, i w Innocentie, który zawsze ma dla swych przyjaciół promienny uśmiech, i w Peterze, który przychodzi na lekcje w jednym klapku i z koszulką na głowie, i w Danielu, który jest królem piłki nożnej, a w szczególności w Sulaimanie, który trzyma się z daleka od wolontariuszy i chce robić wszystko po swojemu. Bądź pochwalony Panie! Aleksandra Wojtkowska MWDB Gabriela Rejak MWDB Katarzyna Witkowska MWDB 11 sierpnia 2015 19 Misje Salezjańskie Korespondencja KORESPONDENCJA Z SUDANU POŁUDNIOWEGO Ks. Jan Marciniak SDB Serdecznie pozdrawiam z mojej nowej misji w Maridi, gdzie dotarłem 30 lipca. Podróż była trudna, niebezpieczna i trwała ponad 14 godzin. W niektórych miejscach droga była w tak bardzo złym stanie, z wielkimi dziurami wypełnionymi wodą, że wydawało się, że nie przejedziemy i ugrzęźniemy. Szczęśliwe dotarcie do mojej nowej misji było dla mnie kolejnym dowodem Bożej opieki i życzliwości wielu ludzi, którzy modlą się za mnie. Im wszystkim w tym miejscu serdecznie dziękuję. Obecnie intensywnie uczę się nowego języka zande, który nie jest łatwy i powoli zadomawiam się w nowej rzeczywistości. Tutejsi ludzie są dobrzy, życzliwi i tak jak potrafią kochają Boga. Główne problemy, z którymi się borykają, to brak stabilności, pokoju, walki plemienne, choroby, brak edukacji no i bieda, którą widać tu na każdym kroku. Miesiąc temu trwały tutaj krwawe walki i kilkanaście osób straciło życie. Ludzie, chcąc się ratować, uciekli do Misje Salezjańskie 20 buszu, gdzie jednak nie jest bezpiecznie ze względu na węże, których tu jest bardzo dużo, komary, wielkie mrówki i inne zwierzęta. Faktycznie, życie nie jest tu łatwe. Mnie też zaraz po przyjeździe ostrzeżono, bym niepotrzebnie nie wchodził do buszu ze względu na niebezpieczne węże. Trzeba po prostu uważać, a reszta w ręku Boga. My, salezjanie, prowadzimy tu szkołę średnią i cztery szkoły podstawowe, jedną w centrum przy misji i trzy mniejsze na filiach. Jednym z wielu naszych problemów jest brak nauczycieli fizyki i chemii w szkole średniej. Może w przyszłości znajdą się wolontariusze, którzy zechcą nam pomóc ucząc tych przedmiotów i pomagając w pracy z młodzieżą w oratorium. Ufam, że z Bożym błogosławieństwem oraz z pomocą życzliwych mi ludzi i różnych organizacji będę mógł uczynić tu wiele dobra. By tak się stało, proszę o dalszą modlitwę. Maridi, 2 sierpnia 2015 Korespondencja KORESPONDENCJA Z WYBRZEŻA KOŚCI SŁONIOWEJ S. Małgorzata Tomasiak FMA Zmęczona, ale szczęśliwa, tak mogłabym podsumować zakończony 27 czerwca rok szkolny. Uroczystość rozdania dyplomów i świadectw była prawdziwym świętem. Młodzież kończąca naukę przygotowała przedstawienie przekazując młodszym wiele rad na przyszłość. Na uroczystości przybywają tutaj całe rodziny, by wspólnie cieszyć się i świętować. Nasze dziewczęta z ciastkarstwa przygotowały poczęstunek dla wszystkich. Absolwentki z krawiectwa zaprezentowały piękne stroje, bo każda kończąca szkołę uszyła trzy różne komplety. Był więc pokaz mody a przy tym niekończące się oklaski, bo to również nasze uczennice były modelkami. Fryzjerki też pokazały co potrafią – wspaniałe fryzury na wielkie okazje. Rodzice byli dumni ze swoich pociech. I tak się złożyło, że dziewczęta, które zdawały egzamin państwowy, już otrzymały wyniki. Mogliśmy zatem świętować podwójnie, bo oto kolejny rok to 100% sukcesu naszej szkoły. Wszystkie uczennice otrzymały dyplom państwowy i mogą starać się o pracę. Przedtem jednak muszą odbyć praktykę zawodową. Szukam im miejsca na praktyki, gdzie się da. Pewna osoba, która zna osobiście dyrektorów większych restauracji i hoteli, zaproponowała że poprosi ich o przyjęcie naszych dziewcząt. Po absolwentki z krawiectwa „praktyka przyszła do szkoły”. Właścicielka salonu krawieckiego poprosiła o nie i zapewniła, że jak będą dobrze pracować, to mogą tam znaleźć zatrudnienie. Kiedy tak chodziłam od restauracji do restauracji, od ciastkarni do ciastkarni, i pytałam o możliwości odbycia praktyki, czułam się jak ks. Bosko. On też przemierzał Turyn i odwiedzał swoich chłopców w miejscach ich pracy. Poznawał warunki, w jakich pracowali i obserwował jak są traktowani. I dziękowałam Bogu za to, że jestem cząstką Rodziny Salezjańskiej, w której wszyscy patrzą w jednym kierunku, w kierunku młodzieży, która jest przyszłością świata i Kościoła. Abidżan, 14 sierpnia 2015 21 Misje Salezjańskie Projekty misyjne – podziękowanie PODZIĘKOWANIE z Malawi Drodzy Dobrodzieje! Centrum młodzieżowe w Nkhotakota jest projektem międzyreligijnym. Staramy się w duchu Księdza Bosko przygarniać wszelką młodzież, aby postępowała według zasad ludzkich i chrześcijańskich. Do centrum uczęszcza regularnie ok. 200 dzieci. W czasie wakacji jest ich o wiele więcej. W centrum nie ma dyskryminacji, jest tylko nauka, wychowanie i godziwa zabawa. We wtorek, czwartek, sobotę i niedzielę mamy wspólną modlitwę oraz słówko. Uczestniczą w niej wszystkie dzieci, także muzułmańskie. Z pieniędzy otrzymanych na projekt 412 (3.500 euro) zakupiliśmy sprzęt sportowy – piłki nożne, siatkowe i koszykowe, rękawice bramkarskie, kilkanaście par butów sportowych, stroje sportowe, piłeczki do tenisa oraz kule Misje Salezjańskie 22 bilardowe, a także różne gry planszowe do użycia w pomieszczeniach. Ponadto naprawiliśmy stół tenisowy i bilardowy oraz wzmacniacz, a także ukończyliśmy boiska dla dziewcząt i małych dzieci. Tak więc mamy obecnie dwa duże i wykończone boiska do koszykówki oraz jedno z małymi bramkami dla małych dzieci. Dzięki temu nasi podopieczni mają teraz dobre warunki oraz miejsce do zabaw i uprawiania sportu. Z pozostałych pieniędzy mogliśmy wysłać sporą grupę młodzieży (25 osób) na międzynarodowy zlot młodzieży salezjańskiej do Lusaki (tysiąc kilometrów od nas), zorganizowany z okazji 200. urodzin Księdza Bosko. Wszystkim dobrodziejom oraz ludziom dobrej woli, którzy ten projekt wspierali, składam serdeczne Bóg zapłać. Niech dobry Bóg wynagrodzi stokrotnie Waszą ofiarność. My obiecujemy naszą wdzięczną modlitwę. Ks. Józef Czerwiński SDB Nkhotakota, 7 czerwca 2015 ) 2 1 4 t k e j o (pr Projekty misyjne Projekty misyjne 2015 UGANDA – Budowa szkoły dla chłopców ulicy w Namugongo (projekt 209) (ks. Jean Marie Mushibwe) PERU – Pomoc w ewangelizacji Indian, San Lorenzo (projekt 319) Kwota: 15.000 EURO (ks. Roman Olesiński) UGANDA – Pomoc chłopcom ulicy w ośrodku CALM w Namugongo (projekt 320) (ks. Jean Marie Mushibwe) ZAMBIA – Kształcenie kleryków inspektorii zambijskiej ZMB (projekt 323) (ks. George Chalissery) TIMOR WSCHODNI – Wymiana komputerów w szkole w Venilale (projekt 361) Kwota: 12.000 EURO (s. Joanna Goik) TANZANIA – Pracownia komputerowa w szkole podstawowej sióstr salezjanek w Dar es Salam (projekt 367) Kwota: 22.000 EURO (s. Katarzyna Urbańska) BRAZYLIA – Budowa kaplicy dla Indian w wiosce Nostra Senhora dos Gracas (projekt 378) (ks. Klemens Deja) ETIOPIA – Remont klas w szkole sióstr salezjanek w Dilla (projekt 384) Kwota: 15.000 EURO (s. Helena Kamińska) PERU – Dofinansowanie ośrodka dla dzieci Don Bosco House w Calce (projekt 395) Kwota: 15.000 EURO (ks. Stefan Górecki) SUDAN – Pomoc uchodźcom w Chartumie (projekt 399) (s. Teresa Roszkowska) ZAMBIA – Budowa sali konferencyjnej dla Centrum Młodzieżowego w Kabwe (projekt 407) Kwota: 15.000 EURO (ks. Michał Wziętek) ) 23 Misje Salezjańskie Projekty misyjne CZAD – Budowa kaplicy w wiosce Gydwolo (projekt 409) Kwota: 12.000 EURO (ks. Artur Bartol) CZAD – Odprowadzenie wody deszczowej z boisk w Sarh (projekt 410) Kwota: 16.000 EURO (ks. Artur Bartol) WYBRZEŻE KOŚCI SŁONIOWEJ – Remont domu dla zagrożonych dziewcząt w Abidżanie (projekt 411) Kwota: 8.000 EURO (s. Małgorzata Tomasiak) MALAWI – Zakup książek do biblioteki i wyposażenie biura szkolnego w Nkhotakota (projekt 413) Kwota: 5.000 EURO (ks. Józef Czerwiński) MADAGASKAR – Wyposażenie placu zabaw w przedszkolu w Mahajandze (projekt 415) Kwota: 10.500 EURO (s. Krystyna Soszyńska) MADAGASKAR – Dożywianie 200 ubogich dzieci z Mahajangi (projekt 416) Kwota: 12.700 EURO (s. Krystyna Soszyńska) MADAGASKAR – Alfabetyzacja 150 opuszczonych dzieci z Mahajangi (projekt 417) Kwota: 9.700 EURO (s. Krystyna Soszyńska) MADAGASKAR – Ławki do szkoły podstawowej w Betafo (projekt 418) Kwota: 5.800 EURO (s. Teresa Leonik) MADAGASKAR – Wyposażenie przedszkola w Betafo (projekt 419) Kwota: 4.500 EURO (s. Teresa Leonik) BANGLADESZ – Dofinansowanie internatu w JoypurHat (projekt 421) Kwota: 4.000 USD (ks. Paweł Kociołek) BANGLADESZ – Dofinansowanie oratorium w Lokhikul (projekt 422) Kwota: 6.000 USD (ks. Paweł Kociołek) Dziękujemy! Misje Salezjańskie 24 Dzięku Projekty misyjne BANGLADESZ – Dofinansowanie prenowicjatu salezjańskiego w Utrail (projekt 423) Kwota: 4.000 USD (ks. Paweł Kociołek) ZAMBIA – Remont domku dla wolontariuszek w Chingoli (projekt 424) Kwota: 6.000 EURO (ks. Leszek Aksamit) MADAGASKAR – Dożywianie 300 dzieci z najbiedniejszych rodzin w Betafo (projekt 425) Kwota: 4.500 EURO (s. Teresa Leonik) UGANDA – Budowa bloku administracyjnego w Kampali (projekt 426) Kwota: 20.000 EURO (ks. Ryszard Józwiak) UGANDA – Zakup narzędzi do szkoły zawodowej w Kampali (projekt 427) Kwota: 5.000 EURO (ks. Ryszard Józwiak) UGANDA – Materace i koce dla internatu w Kampali (projekt 428) Kwota: 4.500 EURO (ks. Ryszard Józwiak) MADAGASKAR – Dokształcanie dzieci i młodzieży w Fianarantsoa (projekt 430) Kwota: 8.000 EURO (ks. Tomasz Łukaszuk) MADAGASKAR – Dożywianie dzieci i młodzieży z misji w Ivato (projekt 432) Kwota: 10.000 EURO (ks. Ryszard Szczygielski) RWANDA – Budowa studni w Kabgayi (projekt 442) Kwota: 7.000 EURO (ks. Ryszard Józwiak) BURUNDI – Narzędzia i pomoce dla szkoły zawodowej w Rukago (projekt 443) Kwota: 7.000 EURO (ks. Ryszard Józwiak) BURUNDI – Nagłośnienie dla kościoła w Rukago (projekt 444) Kwota: 4.500 EURO (ks. Ryszard Józwiak) Dziękujemy! ujemy! Wspierajmy misjonarzy! Wybierz projekt i prześlij ofiarę z dopiskiem: Projekt Nr… Dziękujemy! 25 Misje Salezjańskie Wydarzenie KS. MICHAŁ MOSKWA 100. URODZINY PATRIARCHY SALEZJANÓW W JAPONII Dzień 22 sierpnia był we wspólnocie w Jokohamie i w całej salezjańskiej Japonii dniem szczególnym. 100. urodziny obchodził polski misjonarz – ks. Michał Moskwa. Ks. Michał urodził się 22 sierpnia 1915 w Zaborowie na Podkarpaciu jako najmłodszy z sześciorga rodzeństwa. Jego ojciec, szukając środków do życia, wyjechał do pracy za granicę. Z odłożonym zarobkiem wracał do kraju. Dokupował kolejne kawałki ziemi, na której ciężko pracował. Swoją pracą zyskał taki szacunek, że został wójtem i naczelnikiem gminy. W domu Michał i jego rodzeństwo uczyli się poszanowania człowieka, miłości do Ojczyzny i do Boga. Jego trzy starsze siostry wybrały życie zakonne. On wstąpił do salezjańskiego nowicjatu w Czerwińsku nad Wisłą, gdzie 3 sierpMisje Salezjańskie 26 nia 1937 złożył śluby zakonne i wyjechał na misje do Japonii. 21 grudnia 1946 w Tokio otrzymał święcenia kapłańskie. Kształcił i wychowywał młodzież w salezjańskich szkołach i sierocińcach. Był magistrem nowicjatu i ojcem duchownym wielu salezjanów. Muzyk, humanista, patriota. Po 22 latach pracy po raz pierwszy odwiedził Polskę. W ciągu 78 lat pobytu w Japonii był w Ojczyźnie zaledwie siedem razy. Zapytany kiedyś, czy tęskni za Polską, odpowiedział z prostotą: „Staram się nie tęsknić”. Przyznał jednak: „Będąc kiedyś w Polsce, jechałem samochodem z Lublina do Rzeszowa pośród pól okrytych kwieciem. Wtedy się wzruszyłem. Tylko w Polsce można zobaczyć tak pięknie ukwiecone łąki. W Japonii tego nie ma”. Wydarzenie Ks. Michał nadal pięknie mówi i pisze po polsku. Jadąc na misje, by nie zapomnieć języka, zabrał ze sobą polskie książki (Sienkiewicza i Mickiewicza) i nigdy się z nimi nie rozstawał. Oprócz pięknych listów, które wciąż pisze do przyjaciół misji z okazji świąt, jest auto- rzem w Japonii, ks. Nikodemem Pisarskim, odebrał z rąk Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Osobiście nie znam ks. Michała. Czytałam jedynie jego „Odblaski” i oglądałam film o nim pt. „Samuraj Chrystusa” rem książki pt. „Odblaski. Wspomnienia misjonarza”. To ciekawa lektura o jego życiu, kapłaństwie i posłudze misyjnej. 3 grudnia 2008 w Tokio, ks. Michał wraz z innym salezjaninem – misjona- oraz kilka krótkich filmików-wywiadów na YouTube. Z książki i oglądanych obrazów jawi mi się postać niezwykłego człowieka, człowieka wiary i ogromnego hartu ducha, wielkiej kultury osobistej i niezłomnego optymisty, wielce wymagającego od siebie i serdecznie wrażliwego wobec drugich. Autentycznego Syna Księdza Bosko, wielkiego Polaka i świętego Misjonarza. Od tego stuletniego Kapłana, zachwycającego bystrością umysłu i elokwencją, bije wielki Boży pokój. Jego mocno przygarbiona sylwetka, ciepły głos i dobrotliwe spojrzenie spontanicznie przywodzą mi na pamięć osobę św. Jana Pawła II. I coś jest chyba na rzeczy, bo święci mają to do siebie, że choć każdy jest inny i niepowtarzalny, to jednak jest w nich coś wspólnego, czym promieniują, zostawiając w sercu ślad. Drogi Księże Michale, Czcigodny Jubilacie! Niech Pan Cię nadal błogosławi i niech Cię strzeże. Niech codziennie rozpromienia nad Tobą swoje Oblicze! Niech daje Ci siły, byś wciąż siał na Jego niwie i „chwalił Go całą gębą” – jak lubisz mówić. Otaczamy Cię naszą modlitwą. S. Grażyna Sikora FMA 27 Misje Salezjańskie Z misji salezjańskich i nie tylko Myanmar – Salezjanie pomagają powodzianom Gwałtowne powodzie w Myanmarze, które dotknęły ponad milion osób, pozostawiły po sobie zniszczenia, błoto i rozpacz ludności. Teraz ofiarom powodzi grozi także niebezpieczeństwo epidemii i gorączki denge. Kilkaset tysięcy ludzi musiało opuścić swoje domy. Rząd ogłosił stan klęski żywiołowej. Salezjanie z Myanmaru, którym pomagają byli wychowankowie i wolontariusze, niosą pomoc poszkodowanym. Czyszczą ulice, domy i szkoły. Naprawiają drogi. Rozprowadzają żywność, wodę pitną, maty i moskitiery. Dostarczają środki czystości i lekarstwa. Kardynał Charles Maung Bo, salezjanin, arcybiskup Yangon, stwierdził: „Rozmiary zniszczenia są ogromne. W tym re- Nepal - Wychowywać wśród ruin Po trzęsieniu ziemi, jakie nawiedziło Nepal, Córki Maryi Wspomożycielki włączyły się w akcję pomocy miejscowej ludności. Wielu ludzi straciło wszystko. Nie mają domu i nie mają czym wyżywić dzieci. Potrzebują schronienia, jedzenia i rehabilitacji. Dzieci nie mają szkół, do których mogłyby uczęszczać. Sytuacja jest tragiczna. Siostry salezjanki przybyły do Nepalu w 1997 roku. Szybko stwierdziły, że brak wykształcenia utrudnia życie wielu dziewczętom. Dlatego zakupiły teren w Thecho, blisko stolicy, gdzie w 2001 wybudowały schronisko, w którym przebywa 28 dziewcząt, głównie chrześcijanek. Obok otworzyły warsztaty krawieckie dla kobiet i młodych matek, które nie ukończyły szkoły. Misje Salezjańskie 28 gionie, który już był ubogi, ludzie stracili wszystko i stali się uchodźcami. W wielu wioskach pilnie potrzebna jest pomoc, aby mogli przeżyć”. Wiele z nich dzisiaj prowadzi samodzielną działalność. Wieczorem odbywają się również zajęcia szkolne dla najuboższych dzieci. Obecność sióstr i tych, którzy starają się polepszyć warunki życia kobiet w tym kraju jest tu konieczna. Pokazała to także ostatnia akcja policji, która wtrąciła do więzienia dużą grupę handlarzy, wysyłających kobiety nepalskie do krajów zachodnich. Z misji salezjańskich i nie tylko Peru – Projekt „Ołowiane dzieci” W lipcu ponad 80 dzieci i młodzieży z Puerto Nuevo rozpoczęło kampanię pod nazwą „Rozprowadzaj tlen”, zorganizowaną przez wspólnotę salezjańską na rzecz ograniczenia zanieczyszczenia środowiska naturalnego. Dzieci i nastolatkowie objęci projektem „Ołowiane dzieci” przemierzali ulice miasta, sadząc drzewka na terenach pozbawionych zieleni. Celem tej inicjatywy jest uwrażliwienie mieszkańców na troskę o środowisko i włączenie się w walkę z zanieczyszczeniem okolicy. Projekt „Ołowiane dzieci” powstał dlatego, że miasto znajduje się w prowincji Callao, gdzie społeczność jest zatruwana ołowiem, który na tym terenie jest składowany i przewożony w kierunku morza. Większość dzieci, które uczestniczą w projekcie, ma we krwi od 10 do 19,9 mikrogramów ołowiu na decylitr, co przez władze sanitarne jest uważane za miarę szkodliwą. Jednym ze skutków takiej obecności ołowiu w organizmie może być opóźnienie na poziomie zdolności poznawczych u nieletnich. Filipiny - Ośrodek dla młodych ubogich imigrantów W kompleksie parafii św. Jana Bosko w Makati City znajduje się ośrodek „PUGAD” (Łobuzy Parafialne Księdza Bosko). Jest to dom dla młodych imigrantów w wieku od 17 do 24 lat, wcześniej karanych, ubogich i potrzebujących. Są oni najczęściej ofiarami ostatnich tajfunów, które dotknęły Filipiny, lub skierowały ich tutaj organizacje religijne i cywilne, które zajmują się młodymi zagrożonymi, ubogimi i potrzebującymi. Są to młodzi, którzy mniej interesują sponsorów i dobroczyńców, ale najbardziej po- trzebują wsparcia i uwagi, ponieważ łatwo padają ofiarami przestępczości zorganizowanej, handlu narkotykami i ludźmi, wykorzystania seksualnego, pracy nieletnich i komórek zbrojnych, poszukujących młodych wojowników. „Don Bosco Pugad” wziął ich w obronę i zaofiarował wychowanie integralne. Projekt zakłada: katolickie wychowanie duchowe, wychowanie do wartości, kursy i seminaria zawodowe, zajęcia sportowe, wycieczki edukacyjne, działania społeczne. „Pugad” w ciągu 4 lat otworzy pierwszą szkołę rolniczą i szkołę dla piekarzy i restauratorów, w której administratorami i nauczycielami będą w przyszłości jej absolwenci. Poprzez ten program młodzi będą w stanie wyjść z sytuacji ubóstwa i stać się rzecznikami zmian w swoich rodzinach i społeczeństwie. 29 Misje Salezjańskie Ogłoszenia 89. TYDZIEŃ MISYJNY Rozpocznie się w Niedzielę Misyjną – 18 października 2015. Będzie trwał do soboty 24 października 2015. Papież Franciszek w Orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Misyjny przypomina wszystkim wierzącym w Chrystusa, że „powołanie misyjne wypływa z chrztu i dotyczy wszystkich”. Dzielmy się zatem naszą miłością do Chrystusa, człowieka i Ewangelii. Co Ty możesz ofiarować na rzecz misji? • • • • • Modlitwę za misjonarzy. Zgłoś się do naszego Misyjnego Banku Ducha Świętego. Radosne świadectwo swojej wiary. Wobec każdego i wszędzie. Z odwagą. Dar materialny. Jeśli Cię stać – wyślij ofiarę na misje. Pomoc dzieciom z krajów misyjnych. Zadzwoń do nas i zapytaj o projekt „Adopcji na odległość”. Swój czas i kawałek życia. Zainteresuj się Międzynarodowym Wolontariatem Don Bosco. Misje Salezjańskie „Kto naprawdę idzie za Jezusem, musi stać się misjonarzem”. 30 Papież Franciszek w Orędziu na Światowy Dzień Misyjny 2015 Odeszli do Pana... Ogłoszenia KS. STANISŁAW WARSZEWSKI SDB zmarł 4 lipca w Niemczech, w 70 roku życia, 53 ślubów zakonnych i 43 kapłaństwa S. MARIA PYTEL FMA zmarła 22 lipca we Wrocławiu, w 87 roku życia i 63 ślubów zakonnych S. JANINA BURCHACKA FMA zmarła 5 sierpnia w Dobieszczyźnie, w 87 roku życia i 63 ślubów zakonnych KS. JÓZEF NAWARA SDB zmarł 13 sierpnia w Lubinie, w 82 roku życia, 64 ślubów zakonnych i 56 kapłaństwa MSZA ŚW. – DAREM NA MISJE Zamawiając Msze św. u nas, także wspierasz misje. Przyjmujemy Msze św. zwykłe, nowenny (9 Mszy św.) oraz gregorianki (30 Mszy św. za zmarłych). DZIĘKUJEMY za wywoływanie naszych zdjęć. znajdź nas na facebooku REKL AMA www.facebook.com/SOMwarszawa salezjanie.pl Salezjanie w Polsce 31 Misje Salezjańskie Jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. J 15,4
Podobne dokumenty
Salezjanki w Gabonie - Salezjański Ośrodek Misyjny
Adopcja na odległość Każde z tych dzieci ma swoją historię
Bardziej szczegółowoRead More - Salezjański Ośrodek Misyjny
Przyjedzie do Polski ksiądz Muselela, proboszcz parafii niedaleko Kasamy w Zambii. Wybudował szkołę podstawową dla dzieci – Bakhita School. Dzieci w tej szkole uczą
Bardziej szczegółowoMisje alezjańskie - Salezjański Ośrodek Misyjny
[email protected] [email protected] [email protected] www.misje.salezjanie.pl www.facebook.com/SOMwarszawa Konto złotówkowe: PKO BP O/XVI Warszawa
Bardziej szczegółowoRead More - Salezjański Ośrodek Misyjny
Ks. Roman Wortolec SDB Zastępca redaktora naczelnego: S. Grażyna Sikora FMA
Bardziej szczegółowo