Misje w Chile i w argentyńskiej Pampie

Transkrypt

Misje w Chile i w argentyńskiej Pampie
ISSN 1642 – 9672
Pismo do Przyjaciół i Sympatyków Misji
Misje
S alezjańskie
5/2015 (168)
wrzesień - październik
Misj
e
w Chile i w argentyńskiej Pampie
strona 6
Spis treści
Misje
S alezjańskie
Salezjański Ośrodek Misyjny
ul. Korowodu 20
02-829 Warszawa
tel.: 22 644-86-78
fax: 22 644-86-79
[email protected]
[email protected]
[email protected]
www.misje.salezjanie.pl
www.facebook.com/SOMwarszawa
Konto złotówkowe:
PKO BP O/XVI Warszawa
50 1020 1169 0000 8702 0009 6032
Konto w euro:
PKO BP O/XVI Warszawa
PL69 1020 1169 0000 8502 0018 8714
swift code: BPKOPLPW
Konto w USD:
PKO BP O/XVI Warszawa
PL53 1020 1169 0000 8602 0089 7926
swift code: BPKOPLPW
Redaktor naczelny:
Ks. Maciej Makuła SDB
spis treści
3
Słowo Dyrektora
Ośrodka Misyjnego
Ks. Maciej Makuła SDB
4-5
List Przełożonego Generalnego
Jak Maryja, wspólnicy Ducha
Ks. Ángel Fernández Artime SDB
6-13
Prosto z misji
Misje w Chile i w argentyńskiej
Pampie
Ks. Czesław Nenikowski SDB
14-15
Adopcja na odległość
Warto pomagać – echo ze Lwowa
S. Jolanta Lisak FMA
16-19
Międzynarodowy Wolontariat
Don Bosco
Wakacyjny wolontariat misyjny –
Bułgaria, Etiopia, Peru, Uganda
20-21
Korespondencja
Sudan Południowy:
ks. Jan Marciniak SDB
Wybrzeże Kości Słoniowej:
s. Małgorzata Tomasiak FMA
Zastępca redaktora naczelnego:
S. Grażyna Sikora FMA
22-25
Redaktor techniczny:
Krzysztof Karpiński
26-27
Współpracują:
Renata Piotrowska
Izabela Paszke
Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania
zmian w nadesłanych tekstach.
Projekty misyjne
Wydarzenie
Ks. Michał Moskwa.
Setne urodziny Patriarchy
salezjanów w Japonii
S. Grażyna Sikora FMA
28-29
Z misji salezjańskich i nie tylko
30-31
Ogłoszenia
Misje
Salezjańskie
2
Słowo Dyrektora Ośrodka Misyjnego
Sny o potędze
Sny o potędze
Sny o potędze
Sny o potędze
Drodzy Przyjaciele
misji salezjańskich,
i
Sympatycy
Ksiądz Bosko w 1862 roku miał barwny
sen. Widział na morzu statek, a wokół
okręty nieprzyjaciela.
Ich dzioby wyglądały
jak włócznie, a na pokładach leżały ciężkie
armaty, karabiny i materiały wybuchowe.
Statkiem dowodził
papież, który próbował
odeprzeć flotę nieprzyjaciela. Na wodzie rozszalała się burza. Nagle,
papież zobaczył dwie
smukłe białe kolumny
wystające z morza. Na
jednej stała ogromna
biała Hostia, a na drugiej Dziewica Niepokalana, Wspomożycielka Wiernych.
Po długiej walce papież i pomocnicy
przywiązali statek grubymi łańcuchami
do obydwu kolumn. Na morzu zapanował
wielki spokój, jak cichy sen małego dziecka.
Ksiądz Bosko wyjaśnił sen: okręt to Kościół. Walka na morzu to prześladowania
Kościoła. Dwie kolumny to nabożeństwo
do Najświętszego Sakramentu i Wspomożycielki Wiernych.
Jezus Chrystus jest obecny w Najświętszym Sakramencie. Kiedy będziecie w okolicach Ursynowa w Warszawie,
zapraszam do naszej kaplicy. W naszym
domu salezjanie, siostry salezjanki, pracownicy świeccy i wolontariusze misyjni
często klękają przed Jezusem.
Maryja Wspomożycielka Wiernych
przechadza się po naszym domu. Zagląda do biur Adopcji na odległość,
multimediów, Międzynarodowego
Wolontariatu Don Bosco, redakcji
„Misji Salezjańskich”, księgowości,
ekonoma, grafika, do pomieszczeń
kuchennych, pralni, jadalni, a także
do biura dyrektora.
Trzy tygodnie temu prosiłem Niepokalaną Maryję podczas porannej
Eucharystii: Maryjo, daj mi znak.
Chciałbym, aby sen księdza Bosko
o dwóch kolumnach był wyznacznikiem pracy w Salezjańskim Ośrodku
Misyjnym. Tego samego dnia przyszedł list od jednego z dobrodziejów.
Przysłał projekt witrażu dokładnie tego
snu księdza Bosko i poprosił o pomoc
w przygotowaniu graficznym ulotek
o księdzu Bosko i o tym śnie.
Kochani, pomóżmy Duchowi Świętemu zrealizować w XXI wieku Boże sny
o potędze, szczególnie na misjach salezjańskich.
Księże Romanie, dziękuję Tobie za
6 lat pracy na stanowisku dyrektora Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego. Powierzam Ciebie, cały nasz dom, wszystkich
misjonarzy, misjonarki i wolontariuszy
Niepokalanej Wspomożycielce.
3
Misje
Salezjańskie
List Przełożonego Generalnego
JAK MARYJA,
WSPÓLNICY DUCHA
W czasie, gdy w wielu częściach
świata horyzont i przyszłość wydają
się zaciemniać, my możemy być
jak ta młoda kobieta, która była
w stanie zmienić świat, i która będąc
wspólniczką Ducha pomogła także
uczniom stać się Jego wspólnikami.
Przykładem tego jest ks. Bosko.
Piszę do Was te słowa z kolebki ducha
salezjańskiego, z miejsca, w którym my
wszyscy narodziliśmy się do życia salezjańskiego: z Valdocco. Tutaj, w tym
miejscu fizycznym, historycznym i teologicznym, wszystko mówi nam o księdzu
Bosko i o Maryi Wspomożycielce. Na tych
samych podwórzach, które dzisiaj pokryte są blokami porfiru, grał z chłopcami
i przechadzał się nie tylko ksiądz Bosko,
ale także Mama Małgorzata, Dominik
Savio, Michał Rua, biskup Cagliero i niezliczona liczba chłopców, przyszłych salezjanów, którzy wierzyli w dokonujący
się sen i byli jego „wspólnikami” i interpretatorami.
Celebrując Eucharystię w tej pięknej
Bazylice, którą podarował nam ksiądz
Bosko jako dziedzictwo swojej wiary
i swojego charyzmatu, czułem jak ten
kościół zamienia się w wieczernik, gdzie
Maryja obecna wśród nas gwarantuje obecność Ducha Świętego, modli się
z nami i zachęca do otwarcia się na Jego
dary. Ona jest najlepszym gwarantem
spotkania z Duchem Bożym!
Maryja jest młodą dziewicą Zwiastowania i dziewicą-matką, która była z apostołami w dniu Pięćdziesiątnicy. Była
Misje
Salezjańskie
4
List Przełożonego Generalnego
znaczącą osobą w tych dwóch bezprecedensowych momentach w historii człowieka i całego stworzenia. Zwiastowanie i Pięćdziesiątnica to dwie wyjątkowe
i uroczyste chwile, gdzie najważniejszy
jest Duch Boży. To dwa momenty, które
podkreślają wyjątkową bliskość pomiędzy Duchem Świętym i Maryją, Matką
Jezusa. Dobrze o tym wiedział ksiądz
Bosko i żył głęboko przekonany, aż do
absolutnej pewności, że „wszystko uczyniła Maryja”.
Jest to fascynująca rzeczywistość nas wierzących i naszej
pobożności maryjnej: Maryja,
młoda kobieta, dziewczyna,
pozwoliła się nie tylko prowadzić, ale zamieszkać Duchowi
Świętemu i radykalnie zmieniła
historię świata. Stała się wspólniczką Ducha i tak przeżyła
całe swoje życie.
Kontemplujmy,
jak potężne może
być „Tak”, „Niech
mi się stanie” i nie
bójmy się powiedzieć „Tak” Panu
życia i stać się,
także my, wspólnikami
Ducha
Świętego. Wtedy
zobaczymy,
że
nasze życie, nie pozbawione trudności, stanie się życiem
bardziej wartościowym niż dotychczasowe.
Kolejnym wydarzeniem, w którym
Maryja jest obecna w sposób znaczący
jest Pięćdziesiątnica. Tu Pismo Święte
nie przekazuje nam słów Maryi, ale Jej
obecność i zachętę do modlitwy. Ona jest
tam z apostołami, wciąż zrozpaczonymi,
smutnymi i zniechęconymi, przerażonymi i zamkniętymi ze strachu. Jest tam,
aby dać im siłę, jak robi to matka wobec
cierpiącego dziecka. I modli się. Ale apostołowie jeszcze nie wiedzą, że Ona jest
Jego wspólniczką i Jego gwarantem.
Kiedyś podczas modlitwy „Królowo
Nieba” papież Benedykt XVI powiedział
z wielkim przekonaniem: „Wszędzie
tam, gdzie chrześcijanie gromadzą się
na modlitwie z Maryją, Pan daje swojego Ducha”.
Drodzy, żyjemy w czasie,
gdy w wielu częściach świata
horyzont i przyszłość wydają
się zaciemniać, i w wielu
rodzinach i wspólnotach
wszystko wydaje się być zagmatwane
i
pozbawione
uśmiechu i radości życia
przeżywanego razem,
z czułością i miłością.
W tym czasie,
który nie różni się
zbytnio od tamtych z przeszłości,
możemy być jak
ta młoda kobieta,
dziewczyna, która
była w stanie zmienić świat, i która
stając się wspólniczką Ducha pomogła także uczniom stać
się Jego wspólnikami.
Dlatego Ona jest Matką i Mistrzynią.
Ksiądz Bosko bardzo dobrze zrozumiał jak Matka Boża pomaga nam być
otwartymi na Ducha, który przemienia
nas w odważnych uczniów misjonarzy
Jezusa, naszego Pana.
Ks. Ángel Fernández Artime SDB
5
Misje
Salezjańskie
Prosto z misji
Misj
e
w Chile i w argentyńskiej Pampie
Misje, dlaczego nie?
Urodziłem się w Pile i tam wzrastałem
aż do ukończenia ogólniaka. Moje kontakty z salezjanami zaczęły się od katechezy przedszkolnej, na którą prowadziła
mnie moja mama. Katechizowali mnie
wspaniali salezjanie. Zostałem ministrantem i zachwycał mnie ksiądz Bosko.
Będąc w liceum myślałem czasem
o pójściu do seminarium, ale przed
maturą jakoś nie chciałem się za bardzo
w to angażować. Na maturze w 1972
roku nie zdałem ostatniego egzaminu
ustnego z matematyki. Aby uchronić się
od poboru do wojska, poszedłem do nowicjatu. Za rok zdałem maturę i podjąłem studia w seminarium salezjańskim
w Lądzie.
Misje
Salezjańskie
6
O swoim niezwykłym
powołaniu misyjnym,
poczuciu humoru Pana Boga
i trudnym posługiwaniu
w Chile i Argentynie –
opowiada
ks. Czesław Nenikowski.
To był początek mojej przygody z misjami. Był rok 1975, setna rocznica pierwszej salezjańskiej wyprawy misyjnej. Z tej
okazji miała wyruszyć wyprawa jubileuszowa. Ówczesny Przełożony Generalny
ks. Luigi Ricceri pozwolił seminarzystom
wziąć w niej udział i dlatego odwiedził
nas jego delegat na Polskę - ks. Stanisław
Rokita.
„
Prosto z misji
Naszą misyjną ojczyzną
było Chile.
Pierwsze wrażenie
to gorąco
nie do wytrzymania
dokumentów otrzymaliśmy wizy włoskie
i wezwanie po odbiór paszportów. To
było dla nas jak wiadro lodowatej wody
na głowę.
Pojechaliśmy do Rzymu. Tam uczestniczyliśmy w kursie dla misjonarzy
i w Turynie otrzymaliśmy krzyże misyjne.
Tyfus i bakcyl misyjny
Naszą misyjną ojczyzną było Chile. Do
Santiago przylecieliśmy 27 grudnia 1975,
po 25 godzinach lotu z międzylądowaniami w Dakarze, Montevideo i Buenos
Aires.
Pierwsze wrażenie to gorąco nie do
wytrzymania. Byliśmy ubrani na zimowo,
a tu środek lata. Bardzo serdecznie nas
przyjęto. Czekali na nas klerycy z Włoch,
salezjanin Hiszpan i misjonarze seniorzy
z Polski: ks. Szymon Wójcicki, ks. Brunon
Rychłowski i ks. Medard Grzebień.
Kilku z nas zgłosiło się na ten wyjazd
na misje wiedząc, że nasze polskie władze
nie wypuszczą nas z kraju bez podpisania
tzw. „lojalki”, a tego nie myśleliśmy robić.
Ale Pan Bóg ma niezwykłe poczucie
humoru. Po 2 miesiącach od złożenia
Do Nowego Roku czuliśmy się jak
goście, a potem zaczęła się intensywna
nauka języka hiszpańskiego na koloniach
z dziećmi. W połowie lutego musieliśmy
się rozstać, jadąc na wyznaczone placówki. Ja zamiast do Linares, gdzie byłem
przeznaczony, trafiłem do szpitala chorób
zakaźnych – tyfus. Do Linares dotarłem
po 3 miesiącach rekonwalescencji.
7
Misje
Salezjańskie
Prosto z misji
Moim zadaniem było asystowanie
uczniów szkoły podstawowej i rolniczej
oraz pomoc w duszpasterstwie parafialnym. Problemem był jeszcze język.
Nie miałem ani słownika ani samouczka. Tutaj po raz pierwszy zetknąłem się
ze skautingiem.
W następnym roku pojechałem do
miejscowości Talca, 50 km od Linares.
Byłem wychowawcą klasy, uczyłem też
matematyki i wychowania fizycznego.
I założyłem drużynę skautów.
W następnym roku, kiedy miałem rozpocząć studia teologiczne, pojawił się
problem. Okazało się, że moje studia filozoficzne nie będą uznane bez potwierdzenia przez konsulat chilijski w Polsce
lub konsulat polski w Chile. A ponieważ
stosunki dyplomatyczne między Polską
i Chile zostały w tym czasie zawieszone,
miałem dwa wyjścia: zostać i powtarzać
filozofię, lub wrócić do Polski na teologię.
Wybrałem drugą opcję.
Szwecja i polskie wioski to też misje
Przez całe 4 lata teologii utrzymywałem kontakt z inspektorią chilijską
Misje
Salezjańskie
8
i corocznie przedłużałem chilijską wizę
pobytową. Wtedy w Zgromadzeniu Salezjańskim pojawił się „Projekt Afryka”.
Kiedy po święceniach (1982) przedstawiłem przełożonym pragnienie powrotu do Chile usłyszałem, że mogę jechać
do Zambii. Ale ja tęskniłem za Ameryką Południową. W 1988 roku otrzymałem wreszcie upragnione pozwolenie na
wyjazd do Chile.
Ale Pan Bóg ma poczucie humoru.
W lipcu 1988 roku, kiedy byłem na wakacjach u mamy, zjawił się u nas w domu
nasz przełożony. Czułem, że coś się kręci.
I oczywiście instynkt mnie nie mylił. Po
części oficjalnej ks. inspektor powiedział,
że otrzymał list od biskupa ze Sztokholmu z prośbą o podesłanie kogoś do
pomocy w Misji Polskiej, która w ostatnich latach bardzo się rozrosła. No i znalazłem się w Sztokholmie.
Kiedy bp Hubertus Brandenburg zorientował się, że posługuję się językiem
hiszpańskim, mianował mnie diecezjalnym duszpasterzem młodzieży polskiej
i hiszpańskojęzycznej. Wcześniej upewnił
się, że mu nie ucieknę po roku do Chile.
„
Prosto z misji
Pracowałem w Szwecji przez 5 lat.
Potem znowu wróciłem do Polski i przez
10 lat posługiwałem w małych parafiach
wiejskich z dużą ilością kościołów filialnych: Różańsko, Kaława, Lubrza, Sycewice, Główczyce i Sarbinowo k. Dębna
Lubuskiego. Wszędzie starałem się mieć
drużyny zuchów i harcerzy. Nie zapomniałem jednak o misjach, chociaż odnośnie wyjazdu do Chile ciągle słyszałem
negatywną odpowiedź.
Za pan brat z Indianami Mapuches
W 2002 roku zaproponowano mi
wyjazd na misje. Nie do Chile, ale do
Na początku ludzie
z tego terenu przyjmowali
mnie bardzo grzecznie,
ale chłodno.
Oni są z natury nieufni
wobec obcych
Patagonii w Argentynie. I w maju 2003
roku stanąłem na ziemi argentyńskiej,
w Esquel, u stóp Andów.
Było nas czterech we wspólnocie:
dwóch Hiszpanów, Włoch i ja. Mieliśmy
wiele pracy: szkoła podstawowa, gimnazjum, duża parafia w Esquel i obszerny
teren misyjny.
Na początku posługiwałem w kaplicy
św. Kajetana, na peryferiach zamieszkałych przez Indian Mapuches, wyrzuconych 30 lat wcześniej ze swoich ziem.
Potem zostałem duszpasterzem w kaplicy
Matki Bożej Anielskiej.
Największym problemem było wprowadzenie
jakichkolwiek
wymagań,
zmian czy ulepszeń. Koronny argument,
by nic nie zmieniać, brzmiał: tutaj zawsze
tak się robiło.
W Boże Narodzenie 2004 przyszło
mi zastąpić na krótki czas misjonarza
Włocha. To krótkie zastępstwo trwało aż
do marca 2008.
Na początku ludzie z tego terenu misyjnego przyjmowali mnie bardzo grzecznie, ale chłodno. Oni są z natury nieufni wobec obcych i nie ma się co dziwić.
Pomocą był mi Javier, chłopak z młodzieżowej grupy misyjnej, zatrudniony
9
Misje
Salezjańskie
„
Prosto z misji
Nieznajomość przykazań
Bożych jest tu powszechna.
A o kościelnych
to w większości ludzie
w ogóle nie słyszeli
ce jadłem kotlety ze strusia. Palce lizać.
Nawet ugościłem nimi biskupa, bo akurat
miał u nas wizytację. A że ja lubię gotować, ale nie lubię zmywać, to ks. biskupowi trafiło się zmywanie garów i talerzy.
Po drugiej stronie Andów
Po 5-letnim pobycie w Esquel przeprowadziłem się na drugą stronę Andów, do
Puerto Montt w Chile. To miasto położo-
na pół etatu przez szkołę do pomocy misjonarzowi. To on wprowadzał mnie we
wszystko. Stał się częścią mojego życia.
Ludzie stopniowo przyzwyczajali się do
mnie. Najbardziej wdzięczna była wspólnota Mapuches z Campanario, bo do tej
pory ksiądz przyjeżdżał do nich tylko raz
na rok. Wybudowali tam coś w rodzaju dużego garażu z przeznaczeniem dla
misji. Zacząłem im tam odprawiać Mszę
św. co 2 tygodnie. Ilekroć ich odwiedzałem, zawsze po Mszy św. skwierczała
tam podpiekana połówka barana. To była
prawdziwa uczta.
Każdego tygodnia, dwa lub trzy dni,
byłem w objeździe. To było tylko ok. 400
km. W następnym tygodniu jechałem
na dłuższy objazd, czyli ponad 800 km.
Wciąż byłem w drodze. Nawet nie odczuwałem, że coś mi doskwiera.
Radość ze spotkania i wdzięczność
tych ludzi wynagradzała wszystkie trudy.
Zawsze coś dla nich miałem: żywność,
odzież, obuwie. Cieszyli się z tego, ale
podkreślali, że dla nich najważniejsze
jest spotkanie i przywiezione błogosławieństwo Boże. Często ofiarowali mi jakiegoś baranka lub koźlę.
Co jakiś czas udawało się złapać też
jakiegoś pancernika. Raz potrąciłem na
drodze strusia i przez prawie dwa miesiąMisje
Salezjańskie
10
ne na pięciu tarasach, nad samym brzegiem zatoki, wygląda bardzo malowniczo. Nasz zespół szkół w Puerto Montt to
największa szkoła w całym Chile. Liczy
2,8 tys. uczniów!
Wspólnotę
salezjańską
tworzyło
6 współbraci. Ja ze swoimi 55 latami
Prosto z misji
życia należałem do staruszków. Tylko
jeden współbrat był starszy ode mnie. My
dwaj „dziadkowie” otrzymaliśmy zadanie
opiekunów duchowych szkoły. Nauczyciele podsyłali nam tzw. trudne przypadki. Młodzi powoli zaczynali się otwierać,
mówili o swoich problemach. Połowa
wiązała je z rozpadem małżeństwa rodziców.
święcie Trzech Króli natomiast rozpoczynał się czas misji letnich w Andach. Mnie
przypadło towarzyszenie młodzieżowej
grupie misyjnej w wiosce Rollisos, na terenie parafii Cochamo.
Bardzo lubiłem na przerwach lekcyjnych grać w piłkę z dziećmi z podstawówki. Gdy odchodziłem z Puerto Montt
dzieci mówiły: byłeś jedynym księdzem,
który się z nami bawił.
Proboszcz tej parafii odwiedzał
21 wiosek. Do większości docierał ze
Mszą św. raz w miesiącu. A do niektórych, bardziej zagubionych w górach,
dwa razy do roku. Pomagałem mu. Tam
też spotkałem „młodzieńca”, który tydzień przed naszym przyjazdem skończył
110 lat. I dziadek jeszcze zatańczył na
swoich urodzinach.
Wakacje również mieliśmy wypełnione
różnymi zajęciami z dziećmi i młodzieżą.
Po Bożym Narodzeniu rozpoczynały się
półkolonie dla ponad tysiąca dzieci. Po
Zamiana Pacyfiku na Atlantyk
Kiedy wszystko szło jak najlepiej i zbliżała się Wielkanoc 2010, dostałem od
nowego inspektora z Argentyny wiado11
Misje
Salezjańskie
Prosto z misji
mość, że w La Plata potrzebna jest pomoc
duszpasterska w trzech wspólnotach na
obrzeżach miasta. Pojechałem więc na
drugi kraniec kontynentu, zamieniając
Pacyfik na Atlantyk.
I tu od razu wróciła radość: znów
byłem najmłodszy! Średnia wieku wspólnoty w La Plata przekraczała 73 lata i ja
ją znacząco obniżałem.
Większość ludzi tam to byli imigranci
z Boliwii i z Paragwaju. Prawie wszyscy
nie mieli dokumentów legalizujących ich
pobyt w Argentynie. Dzieliłem ich niepokoje.
Ci ludzie są bardzo przywiązani do
swoich tradycji i z całą pompą obchodzą
święta Matki Bożej. Kiedyś przyszli zapytać, czy mogą w niedzielę przywieźć
figurkę swojej Matki Bożej, żeby ją po
Mszy św. poświęcić. Omówiliśmy szczegóły. Oczywiście przyszli, ale przed końcowym błogosławieństwem. Tak wygląda tutaj punktualność.
Pośród ubogich Pampy
Od 4 lat jestem w General Acha, w prowincji La Pampa. Kiedyś porastały ją lasy
caldenów, świętych drzew Mapuches.
Później, kiedy Anglicy zaczęli budować
linię kolejową, wycinali drzewa na podkłady. Pampa stała się pustynią z mnóstwem piaszczystych wydm, które wiatr
ciągle przemieszczał, modelując teren.
Kiedy pada dużo deszczu, pampa odżywa.
Miasto General Acha liczy ok. 13 tys.
mieszkańców. Był to pierwszy fort wojskowy na tych terenach. Później wybudowano kościół i powierzono salezjanom
parafię misyjną.
Cztery lata temu było nas tu pięciu,
z czego jeden mieszkał na stałe w Santa
Rosa, stolicy prowincji odległej o 104 km.
Misje
Salezjańskie
12
Po roku zostało nas trzech na miejscu
i współbrat w Santa Rosa. Ale ten w zeszłym roku zmarł i teraz my, z General
Acha, dojeżdżamy do szkoły salezjańskiej
i kaplic półpublicznych w Santa Rosa. Ja
oczywiście jestem najmłodszy.
W General Acha mamy szkołę
z 400 uczniami i parafię z 4 kościołami,
tzn. kościół parafialny i trzy kaplice filialne. Oprócz tego posługujemy na terenie
misyjnym sięgającym aż do granic prowincji La Pampa.
„
Ludzie są tu bardzo zróżnicowani, zarówno pod względem intelektualnym,
duchowym, jak i materialnym. W samym
mieście nie ma wiele źródeł pracy. Jest
tylko ubojnia bydła i wytwórnia płyt gipsowych. Niektórzy pracują w Santa Rosa,
gdzie codziennie dojeżdżają autobusem.
Inni najmują się do prac dorywczych
u tych, którzy mają pola i bydło. Większość żyje z programów socjalnych, które
proponuje rząd i którymi trzyma w garści
tych ludzi i ich głosy w wyborach. Jest też
kilkadziesiąt rodzin żandarmerii wojskowej i drugie tyle rodzin policjantów.
Niestety, jest też cała armia ludzi,
którzy nigdy nie zhańbili się pracą, a żyją
bardzo dobrze tylko dlatego, że tworzą
frakcję bojowników partii rządzącej.
Potrzeba wielu misjonarzy,
ale misjonarzy z silnym
kręgosłupem, którzy
nie ugną się wobec
czekających ich wyzwań
i trudności
Prosto z misji
Odwiedzam też tutaj wielu chorych
i starszych, zarówno po domach, jak
i w szpitalu. Gdy udzielam sakramentu
namaszczenia chorych z komunią św., to
najczęściej jest to dopiero ich druga spowiedź w życiu, a nierzadko nawet pierwsza. Wielu jest zdziwionych, że można
znowu się spowiadać - przecież już byli
u I Komunii… Nieznajomość przykazań
Bożych jest tu powszechna. A o kościelnych to w większości ludzie w ogóle nie
słyszeli.
*****
Wybór kardynała Bergoglio na papieża
był szokiem dla całej partii rządzącej, ale
za to cały kraj oszalał z radości.
Jednak nie wszędzie ten entuzjazm
przekłada się na odnowę życia chrześcijańskiego. Nie widać też znaczącego
wzrostu liczby powołań kapłańskich i zakonnych. Diecezja Santa Rosa ma kilku
seminarzystów. Diecezje na północy
kraju mają trochę lepszą sytuację powołaniową. Salezjanów jest coraz mniej.
Dziękuję Wam, drodzy Przyjaciele
misji, za pamięć o nas, którzy jesteśmy na
pierwszej linii frontu. Dziękuję za Wasze
modlitwy, które sprawiają, że Pan Bóg
rozwiązuje tyle trudnych sytuacji i spraw
w codziennym funkcjonowaniu naszych
dzieł.
Jak widzicie, cały czas brakuje nam
następców. Ot, choćby teraz, kiedy
bardzo poważnie zachorowała moja
mama i przyspieszyłem mój przyjazd
do Polski. Zostawiłem stacje misyjne
bez opieki duszpasterskiej na czas mego
pobytu w ojczyźnie.
Potrzeba wielu misjonarzy, ale misjonarzy z silnym kręgosłupem, którzy nie
ugną się wobec czekających ich wyzwań
i trudności, tylko będą w stanie realizować dzieło powierzone im przez Ducha
Bożego. Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam.
Ks. Czesław Nenikowski SDB
13
Misje
Salezjańskie
Adopcja na odległość
WARTO POMAGAĆ – ECHO ZE LWOWA
Drodzy Opiekunowie Adopcyjni,
pozdrawiamy Was serdecznie z Ukrainy. U nas dobiegł końca kolejny rok
akademicki. Trudny dla wszystkich, bo
trwa bezsensowna wojna. Nadal niesie
za sobą wiele ofiar, a w dodatku niestabilność, przerażające ceny za gaz, żywność i wszystko inne. A do tego straszna
korupcja. Ludzie są rozgoryczeni niespełnionymi oczekiwaniami, bo jak mówią:
„Jest jeszcze gorzej, niż było”. Ale nawet
w tej trudnej sytuacji jest nadzieja. My
widzimy ją w Bożej Opatrzności, która
nigdy nie zawodzi. Widzimy ją w ludziach
dobrych i uczciwych, których też nie brakuje. Widzimy ją w młodzieży, która ma
odwagę mieć wielkie marzenia i do nich
usilnie i uczciwie dąży. Widzimy ją
w naszych dziewczętach. Zaproponowałam, aby napisały, jakie
znaczenie
ma
dla nich życie
pod naszym
dachem.
Misje
Salezjańskie
14
J
Oto dwa listy:
„ estem Ola i kończę III rok Kolegium Medycznego we Lwowie. Wszystkie
trzy lata podczas mojej nauki przeżyłam
w domu sióstr salezjanek. O takiej możliwości dowiedziałam się od mojej krewnej.
Razem z nią i z moją mamą przyjechałam do Lwowa, aby poznać siostry i obejrzeć dom. Siostra przyjęła nas gościnnie, pokazała wszystkie pomieszczenia
Adopcja na odległość
dla dziewcząt, zapoznała z warunkami
i zasadami życia w tym domu. Pierwsze
wrażenia były miłe, dlatego zostałam.
Na początku wiele rzeczy było dla mnie
nowych, ale szybko się zaadoptowałam
i zrozumiałam, że nieprzypadkowo tutaj
jestem. W ciągu tych trzech lat dużo się
u sióstr nauczyłam, przede wszystkim
prawdziwej i szczerej modlitwy, zbliżyłam się do Jezusa i Maryi, i zrozumiałam wartość Komunii św. Choć
wcześniej chodziłam do cerkwi,
to żyjąc w tym domu ubogaci-
łam się duchowo i moralnie. Ten czas był
też dla mnie szkołą życia i przygotowaniem do dorosłego podejmowania decyzji. Nauczyłam się dobrze organizować
czas, utrzymywać porządek, żyć przyjaźnie z dziewczętami, pomagać sobie wzajemnie, cenić każdy dzień i ludzi, którzy
mnie otaczają. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam przeżyć ten czas w domu
sióstr salezjanek”.
M
am na imię Maria. Speł„
niły się moje marzenia. Już od
roku jestem studentką Uniwersytetu Lwowskiego. Ten rok
był zupełnie niepodobny do
innych. Było w nim wiele historii i przygód. I to, że obecnie
mieszkam w domu sióstr salezjanek to też jedna z nich. Zaczęła się ona 29 sierpnia 2014,
kiedy ja i setki takich szczęściarzy zamieszkało w akademiku.
Najpierw porozdzielano nas po pokojach. Mój był na 7 piętrze 12 piętrowego
budynku. Ledwie mieściły się w nim 4
łóżka i maleńki stolik, ale i tak wydawał
się zaciszny. Razem ze mną zamieszkały
trzy dziewczyny, miłe i dobre. I zaczęła
się nauka. Cała romantyka studenckiego
życia gdzieś znikła. Zaczęły się niedospane noce. Było ciężko. Moje koleżanki nie
wytrzymały takiego rytmu życia i weszły
w złe towarzystwo. I było jeszcze ciężej.
Dym papierosów i butelki po alkoholu to
był stały obraz naszego pokoju. Punktem
kulminacyjnym był dzień, w którym całe
to towarzystwo miało zostać u nas na
noc. I wtedy już nie wytrzymałam. Wyszłam i zostawiłam wszystko. Nie wiedziałam dokąd pójść, ale wiedziałam, że
tam nie wrócę. Udałam się do koleżanki, która mieszkała u sióstr salezjanek.
Kiedy weszłam do tego domu powiało
ciepłem i spokojem, jakich już dawno nie
odczuwałam. Koleżanka nie pozwoliła mi
odejść. Poprosiła siostrę, abym mogła tam
przenocować. Następnego dnia stałam
się cząstką tej rodziny, tego domu”.
Nie ma potrzeby komentować tego, co napisały Ola i Maria, ani tym bardziej przekonywać, że warto pomagać i że dobro powraca jak bumerang. Drodzy Opiekunowie
Adopcyjni, razem się trudzimy: my siejemy, Wy swoją modlitwą i pomocą materialną
podlewacie, a Pan błogosławi i wszyscy wzrastamy. Niech Pan Wam hojnie wynagrodzi!
S. Jolanta Lisak FMA
Lwów, lipiec 2015
15
Misje
Salezjańskie
Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco
WAKACYJNY WOLONTARIAT MISYJNY
Bułgaria
Wiele ludzi kojarzy Bułgarię z wakacyjnym kurortem i plażami pełnymi turystów z grubymi portfelami, a mało kto
poznał jej prawdziwe oblicze. Poza strefą
turystyczną widzę biedę, wszechobecne
bloki z szarej płyty i małe dzieci, które
w postrzępionych ubraniach palą papierosy. Państwo europejskie, a jednak
znacznie odbiegające od znanej nam rzeczywistości. Bije tam wielkie, potrzebujące serce najbiedniejszych z biednych.
Wzorem Matki Teresy z Kalkuty – Misjonarki Miłości niosą tam uśmiech, pomoc,
a przede wszystkim nadzieję. I tak my,
wolontariusze pracujący tam na wakacjach, zapamiętamy ten kraj.
Dla nas Bułgaria to dociekliwe pytania 10-letniego Angela, małe sprężynki na głowie uroczej Stanimiry, szeroki
uśmiech rodzeństwa – Lily i Oktawiana,
duże brązowe oczy Stanislawa, a także
rozbiegana Iwanka, nad której żywiołowością ciężko nadążyć. Niewiele potrzeba, by dać dziecku trochę radości.
Przytulenie, wspólna zabawa są zawsze
lekiem na smutek goszczący na ich twarzyczkach. Nawet mieszkańcom domu
starców prościej podarować odrobinę
szczęścia, wystarczy po prostu być, nic
więcej. Miejsce ich zamieszkania nie ma
nic wspólnego z domem spokojnej starości, pełnym troski i miłości. Przypomina
raczej ponurą poczekalnię, gdzie ludzie
wyglądają śmierci.
Na każdym kroku spotykamy ubóstwo
i głód wiary. Odwiedziłyśmy mieszkanie Stanislawa, naszego podopiecznego.
Jedna z sióstr w odpowiedzi na rozgoryczenie mamy chłopca z powodu marności życia, pokazuje krzyż na którym jest
Jezus. Pyta, kim jest ten Człowiek. Kobieta milczy, jednak bystre dziecko szybko
reaguje: „Bóg”. Na twarzy matki maluje
się wyraźne zdziwienie. Żywiołowa kobieta, która wydaje się wszystko wiedzieć, teraz już tylko słucha, odzywając
się od czasu do czasu.
To nie Złote Piaski, a takie zdarzenia
jak te, uśmiech bułgarskiego dziecka,
drobne gesty ludzi potrzebujących, ciepłe
spojrzenia samotnych staruszków uczyniły naszą misję wyjątkową, złotą i bezcenną.
Bułgaria
Misje
Salezjańskie
16
Justyna Szpyruk MWDB
Honorata Antosik MWDB
Agata Wilińska MWDB
10 sierpnia 2015
Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco
Etiopia
Etiopia
Kraj, w którym cofnął się czas. Obecnie mamy tu 2008 rok, bo ludzie posługują się kalendarzem juliańskim. Różnica pomiędzy ich kalendarzem a naszym
wynosi siedem lat.
Etiopia to kraj kawy, w którym piękną
zieleń wzgórz podkreśla czerwony kolor
rozgrzanego piasku. Kraj, w którym stare
i wygłodniałe osły chodzą wzdłuż ulic,
bo właściciele nie mają pieniędzy, by je
uśpić. Jeśli rozjedzie je samochód, sępy
dokonują reszty. Jeśli uda im się przeżyć,
wracają do właścicieli, którzy znów wyganiają je na ulicę.
Jestem w Dilla. Codziennie o 6 rano
budzi mnie Ave Maria – melodia z kościelnej wieży. Odmawiam jutrznię w pobliskim kościele i uczestniczę w Eucharystii.
Na sześć tygodni dołączyłam do siedmioosobowej wspólnoty sióstr salezjanek.
Siostry prowadzą przedszkole, szkołę
zawodową, klinikę i oratorium – świetlicę przy kościele. W szkole zawodowej
dziewczęta uczą się obsługi komputerów
oraz zdobywają zawód sekretarki i krawcowej. Siostry realizują również program
„Adopcji na odległość”.
Do południa pomagam na misji: zbieram kawę, tnę skrawki materiałów na poduszki i przygotowuję się do zajęć z języka
angielskiego dla moich podopiecznych.
O godz. 13.30 dzieci schodzą się do oratorium. Po wspólnych zabawach, tańcach
i modlitwie idziemy do klas. Do oratorium przychodzą dziewczyny w wieku
od 5 do 20 lat. W jednej klasie są dzieci
w różnym wieku, w zależności od poziomu wiedzy. W ramach oratorium dzieci
nadrabiają zaległości z trzech wybranych
przedmiotów. Głównie tych, które są wymagane, aby zdać egzaminy końcowe. Zajęcia w oratorium odbywają się od poniedziałku do piątku. Sobotę mamy wolną,
a w niedzielę spotykamy się z dziećmi i liderami, aby poznać lepiej ks. Bosko, który
w tym roku obchodzi 200 urodziny. Misja
w Etiopii uczy mnie cierpliwości, szacunku i miłości do drugiego człowieka.
Wioletta Kummer MWDB
6 sierpnia 2015
17
Misje
Salezjańskie
Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco
Peru
Niech Cię Bóg błogosławi i Maryja
strzeże! – powiedziała niemal poprawnie
po polsku 11-letnia Klaudia. Nakreśliła mi
znak krzyża na czole, pocałowała w policzek i uściskała. Już zza bramy Bosconi
krzyknęła: Do jutra! Trzy tygodnie temu
nie chciała ze mną rozmawiać. Klaudia
to bardzo zdolna i pilna dziewczynka.
Drobna i niziutka. Uwagę przyciągają jej
duże brązowe oczy. Przyszła do oratorium, usiadła w ławce i wyciągnęła książki. Próbowała odrobić pracę domową, ale
była zbyt niespokojna, co chwilę wstawała, coś krzyczała. Powoli dzieci kończące
naukę wychodziły z auli, a ona wciąż
walczyła. Najbardziej ze sobą. Nie mogła
się skupić. Zostałyśmy same. Próbowałam jej pomóc, ale byłam bezsilna. Klaudia płakała, krzyczała, tupała, uderzała
pięściami w zniszczoną ławkę. A ja byłam
przy niej i patrzyłam. Zastanawiałam
się, co wydarzyło się w jej życiu. Nic nie
mogłam zrobić, przytuliłam ją, trochę na
siłę. Uspokoiła się i wróciła do odrabia-
Misje
Salezjańskie
18
nia lekcji. Nie opowiedziała mi o swoim
problemie. Nie dałam jej mądrej rady. Ale
byłam przy niej, towarzyszyłam, a resztę
zrobił Jezus Chrystus. Ten Chrystus,
który podczas mojej misji w Piura jest
bliżej mnie niż kiedykolwiek. Ten Chrystus towarzyszy mi, kiedy wychodzimy
na slumsy, kiedy gramy w piłkę na piachu
i kiedy drugi tydzień powtarzamy z nastolatkami tabliczkę mnożenia. Ten Chrystus siada razem z nami w kaplicy, uzdrawia i przemienia. I to On nadaje sens
naszej misji i pracy, która często wydaje
się bezowocna. Bo za krótka, żeby coś
zmienić.
Nasza misja w pustynnym Peru powoli
dobiega końca. Dzieci wciąż mają problemy. Nie tylko z nauką, ale i z tworzeniem
zdrowych relacji. Ale wiem, że Chrystus
posiał swoje Słowo i nigdzie nie wzrośnie
Ono tak owocnie, jak w spragnionych miłości sercach dzieci.
Agata Erkiert MWDB
31 lipca 2015
Peru
Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco
Uganda
Uganda
Na porannej Mszy niedzielnej w salezjańskim Namugongo najbliżej ołtarza,
tak jak w Polsce, siedzą dzieci. Kiedy
jedno z nich nagle zaczyna płakać, 10letni Jean Marie bierze malucha na ręce
i wynosi z kościoła, żeby go uspokoić.
Jestem zaskoczona tym odruchem troski
i odpowiedzialności. Jean Marie to chłopiec, który został przyprowadzony tu po
5 latach życia na ulicy. Tyle czasu wystarczyło, aby nauczył się kraść i bić. Jean
Marie to jeszcze dziecko, ale przejawia
zachowania dorosłych. Potrafi być agresywny. Gdy kiedyś pokłócił się z kolegą
o piłkę, chwycił kamień. Powstrzymaliśmy go. Ktoś powiedział, że Jean Marie
w łóżku pod poduszką trzyma nóż. Ale
chłopiec tak samo jak inni cieszy się,
uśmiecha, maluje kolorowanki i ogląda
bajki. Tak samo potrzebuje uwagi, bliskości i troski. Każdego dnia odkrywam
w nim kolejne talenty. Choć nie potrafi
dobrze liczyć i pisać, ma zdolności plastyczne i jest kreatywny. Jest też muzykalny, umie grać na bębnach. Może
sprawimy, że będzie się cieszył swoim
dzieciństwem, w którym nie ma przemocy, nienawiści i zła.
Nasza misja to wyjazdy z chorymi
chłopcami do szpitala, konkursy kolorowania, wspólne wyszywanie inicjałów na
ubraniach, nauka gry w koszykówkę, codzienna modlitwa. Poprzez to wszystko
wychwalamy Boga w każdym z naszych
chłopaków. I w Jean Marie, który bywa
agresywny, i w Johnie, który nie chce
przyjmować leków, i w Joshule, który
robi świetne zdjęcia, i w Brucie, któremu buzia prawie nigdy się nie zamyka,
tak jakby miał radio w brzuchu, i w jego
przeciwieństwie – w Paulu, który potrafi się tylko przywitać po angielsku,
i w Innocentie, który zawsze ma dla
swych przyjaciół promienny uśmiech,
i w Peterze, który przychodzi na lekcje
w jednym klapku i z koszulką na głowie,
i w Danielu, który jest królem piłki
nożnej, a w szczególności w Sulaimanie,
który trzyma się z daleka od wolontariuszy i chce robić wszystko po swojemu.
Bądź pochwalony Panie!
Aleksandra Wojtkowska MWDB
Gabriela Rejak MWDB
Katarzyna Witkowska MWDB
11 sierpnia 2015
19
Misje
Salezjańskie
Korespondencja
KORESPONDENCJA Z SUDANU POŁUDNIOWEGO
Ks. Jan Marciniak SDB
Serdecznie pozdrawiam z mojej nowej
misji w Maridi, gdzie dotarłem 30 lipca.
Podróż była trudna, niebezpieczna
i trwała ponad 14 godzin. W niektórych
miejscach droga była w tak bardzo złym
stanie, z wielkimi dziurami wypełnionymi wodą, że wydawało się, że nie przejedziemy i ugrzęźniemy. Szczęśliwe dotarcie do mojej nowej misji było dla mnie
kolejnym dowodem Bożej opieki i życzliwości wielu ludzi, którzy modlą się za
mnie. Im wszystkim w tym miejscu serdecznie dziękuję.
Obecnie intensywnie uczę się nowego
języka zande, który nie jest łatwy i powoli
zadomawiam się w nowej rzeczywistości.
Tutejsi ludzie są dobrzy, życzliwi i tak jak
potrafią kochają Boga. Główne problemy,
z którymi się borykają, to brak stabilności, pokoju, walki plemienne, choroby,
brak edukacji no i bieda, którą widać tu
na każdym kroku.
Miesiąc temu trwały tutaj krwawe
walki i kilkanaście osób straciło życie.
Ludzie, chcąc się ratować, uciekli do
Misje
Salezjańskie
20
buszu, gdzie jednak nie jest bezpiecznie ze względu na węże, których tu jest
bardzo dużo, komary, wielkie mrówki
i inne zwierzęta. Faktycznie, życie nie
jest tu łatwe. Mnie też zaraz po przyjeździe ostrzeżono, bym niepotrzebnie nie
wchodził do buszu ze względu na niebezpieczne węże. Trzeba po prostu uważać,
a reszta w ręku Boga.
My, salezjanie, prowadzimy tu szkołę
średnią i cztery szkoły podstawowe,
jedną w centrum przy misji i trzy mniejsze na filiach. Jednym z wielu naszych
problemów jest brak nauczycieli fizyki
i chemii w szkole średniej. Może w przyszłości znajdą się wolontariusze, którzy
zechcą nam pomóc ucząc tych przedmiotów i pomagając w pracy z młodzieżą
w oratorium.
Ufam, że z Bożym błogosławieństwem
oraz z pomocą życzliwych mi ludzi i różnych organizacji będę mógł uczynić tu
wiele dobra. By tak się stało, proszę
o dalszą modlitwę.
Maridi, 2 sierpnia 2015
Korespondencja
KORESPONDENCJA Z WYBRZEŻA KOŚCI SŁONIOWEJ
S. Małgorzata Tomasiak FMA
Zmęczona, ale szczęśliwa, tak mogłabym podsumować zakończony 27 czerwca rok szkolny. Uroczystość rozdania dyplomów i świadectw była prawdziwym
świętem. Młodzież kończąca naukę przygotowała przedstawienie przekazując
młodszym wiele rad na przyszłość. Na
uroczystości przybywają tutaj całe rodziny, by wspólnie cieszyć się i świętować.
Nasze dziewczęta z ciastkarstwa przygotowały poczęstunek dla wszystkich.
Absolwentki z krawiectwa zaprezentowały piękne stroje, bo każda kończąca
szkołę uszyła trzy różne komplety. Był
więc pokaz mody a przy tym niekończące
się oklaski, bo to również nasze uczennice były modelkami. Fryzjerki też pokazały co potrafią – wspaniałe fryzury na
wielkie okazje. Rodzice byli dumni ze
swoich pociech.
I tak się złożyło, że dziewczęta, które
zdawały egzamin państwowy, już otrzymały wyniki. Mogliśmy zatem świętować podwójnie, bo oto kolejny rok to
100% sukcesu naszej szkoły. Wszystkie
uczennice otrzymały dyplom państwowy
i mogą starać się o pracę.
Przedtem jednak muszą odbyć praktykę zawodową. Szukam im miejsca na
praktyki, gdzie się da. Pewna osoba, która
zna osobiście dyrektorów większych restauracji i hoteli, zaproponowała że poprosi ich o przyjęcie naszych dziewcząt.
Po absolwentki z krawiectwa „praktyka
przyszła do szkoły”. Właścicielka salonu
krawieckiego poprosiła o nie i zapewniła, że jak będą dobrze pracować, to mogą
tam znaleźć zatrudnienie.
Kiedy tak chodziłam od restauracji do
restauracji, od ciastkarni do ciastkarni,
i pytałam o możliwości odbycia praktyki,
czułam się jak ks. Bosko. On też przemierzał Turyn i odwiedzał swoich chłopców
w miejscach ich pracy. Poznawał warunki, w jakich pracowali i obserwował jak
są traktowani.
I dziękowałam Bogu za to, że jestem
cząstką Rodziny Salezjańskiej, w której
wszyscy patrzą w jednym kierunku,
w kierunku młodzieży, która jest przyszłością świata i Kościoła.
Abidżan, 14 sierpnia 2015
21
Misje
Salezjańskie
Projekty misyjne – podziękowanie
PODZIĘKOWANIE z Malawi
Drodzy Dobrodzieje!
Centrum młodzieżowe w Nkhotakota
jest projektem międzyreligijnym. Staramy się w duchu Księdza Bosko przygarniać wszelką młodzież, aby postępowała
według zasad ludzkich i chrześcijańskich.
Do centrum uczęszcza regularnie ok. 200
dzieci. W czasie wakacji jest ich o wiele
więcej. W centrum nie ma dyskryminacji,
jest tylko nauka, wychowanie i godziwa
zabawa. We wtorek, czwartek, sobotę i niedzielę
mamy wspólną modlitwę oraz słówko.
Uczestniczą w niej
wszystkie dzieci,
także muzułmańskie.
Z
pieniędzy
otrzymanych
na projekt 412
(3.500 euro) zakupiliśmy sprzęt sportowy – piłki nożne,
siatkowe i koszykowe,
rękawice bramkarskie, kilkanaście par butów sportowych, stroje
sportowe, piłeczki do tenisa oraz kule
Misje
Salezjańskie
22
bilardowe, a także różne gry planszowe
do użycia w pomieszczeniach. Ponadto
naprawiliśmy stół tenisowy i bilardowy
oraz wzmacniacz, a także ukończyliśmy
boiska dla dziewcząt i małych dzieci. Tak
więc mamy obecnie dwa duże i wykończone boiska do koszykówki oraz jedno
z małymi bramkami dla małych dzieci.
Dzięki temu nasi podopieczni mają teraz
dobre warunki oraz miejsce do zabaw
i uprawiania sportu.
Z pozostałych pieniędzy mogliśmy wysłać sporą grupę
młodzieży (25 osób) na międzynarodowy zlot młodzieży salezjańskiej do Lusaki
(tysiąc kilometrów od nas),
zorganizowany z okazji 200.
urodzin Księdza Bosko.
Wszystkim dobrodziejom
oraz ludziom dobrej woli,
którzy ten projekt wspierali,
składam serdeczne Bóg zapłać.
Niech dobry Bóg wynagrodzi
stokrotnie Waszą ofiarność. My obiecujemy naszą wdzięczną modlitwę.
Ks. Józef Czerwiński SDB
Nkhotakota, 7 czerwca 2015
)
2
1
4
t
k
e
j
o
(pr
Projekty misyjne
Projekty misyjne 2015
UGANDA – Budowa szkoły dla chłopców ulicy w Namugongo (projekt 209)
(ks. Jean Marie Mushibwe)
PERU – Pomoc w ewangelizacji Indian, San Lorenzo (projekt 319)
Kwota: 15.000 EURO (ks. Roman Olesiński)
UGANDA – Pomoc chłopcom ulicy w ośrodku CALM w Namugongo (projekt 320)
(ks. Jean Marie Mushibwe)
ZAMBIA – Kształcenie kleryków inspektorii zambijskiej ZMB (projekt 323)
(ks. George Chalissery)
TIMOR WSCHODNI – Wymiana komputerów w szkole w Venilale (projekt 361)
Kwota: 12.000 EURO (s. Joanna Goik)
TANZANIA – Pracownia komputerowa w szkole podstawowej sióstr salezjanek
w Dar es Salam (projekt 367)
Kwota: 22.000 EURO (s. Katarzyna Urbańska)
BRAZYLIA – Budowa kaplicy dla Indian w wiosce
Nostra Senhora dos Gracas (projekt 378)
(ks. Klemens Deja)
ETIOPIA – Remont klas w szkole sióstr salezjanek w Dilla (projekt 384)
Kwota: 15.000 EURO (s. Helena Kamińska)
PERU – Dofinansowanie ośrodka dla dzieci Don Bosco House w Calce (projekt 395)
Kwota: 15.000 EURO (ks. Stefan Górecki)
SUDAN – Pomoc uchodźcom w Chartumie (projekt 399)
(s. Teresa Roszkowska)
ZAMBIA – Budowa sali konferencyjnej dla Centrum Młodzieżowego
w Kabwe (projekt 407)
Kwota: 15.000 EURO (ks. Michał Wziętek)
)
23
Misje
Salezjańskie
Projekty misyjne
CZAD – Budowa kaplicy w wiosce Gydwolo (projekt 409)
Kwota: 12.000 EURO (ks. Artur Bartol)
CZAD – Odprowadzenie wody deszczowej z boisk w Sarh (projekt 410)
Kwota: 16.000 EURO (ks. Artur Bartol)
WYBRZEŻE KOŚCI SŁONIOWEJ – Remont domu dla zagrożonych dziewcząt
w Abidżanie (projekt 411)
Kwota: 8.000 EURO (s. Małgorzata Tomasiak)
MALAWI – Zakup książek do biblioteki i wyposażenie biura szkolnego
w Nkhotakota (projekt 413)
Kwota: 5.000 EURO (ks. Józef Czerwiński)
MADAGASKAR – Wyposażenie placu zabaw w przedszkolu
w Mahajandze (projekt 415)
Kwota: 10.500 EURO (s. Krystyna Soszyńska)
MADAGASKAR – Dożywianie 200 ubogich dzieci z Mahajangi (projekt 416)
Kwota: 12.700 EURO (s. Krystyna Soszyńska)
MADAGASKAR – Alfabetyzacja 150 opuszczonych dzieci z Mahajangi (projekt 417)
Kwota: 9.700 EURO (s. Krystyna Soszyńska)
MADAGASKAR – Ławki do szkoły podstawowej w Betafo (projekt 418)
Kwota: 5.800 EURO (s. Teresa Leonik)
MADAGASKAR – Wyposażenie przedszkola w Betafo (projekt 419)
Kwota: 4.500 EURO (s. Teresa Leonik)
BANGLADESZ – Dofinansowanie internatu w JoypurHat (projekt 421)
Kwota: 4.000 USD (ks. Paweł Kociołek)
BANGLADESZ – Dofinansowanie oratorium w Lokhikul (projekt 422)
Kwota: 6.000 USD (ks. Paweł Kociołek)
Dziękujemy!
Misje
Salezjańskie
24
Dzięku
Projekty misyjne
BANGLADESZ – Dofinansowanie prenowicjatu salezjańskiego w Utrail (projekt 423)
Kwota: 4.000 USD (ks. Paweł Kociołek)
ZAMBIA – Remont domku dla wolontariuszek w Chingoli (projekt 424)
Kwota: 6.000 EURO (ks. Leszek Aksamit)
MADAGASKAR – Dożywianie 300 dzieci z najbiedniejszych rodzin
w Betafo (projekt 425)
Kwota: 4.500 EURO (s. Teresa Leonik)
UGANDA – Budowa bloku administracyjnego w Kampali (projekt 426)
Kwota: 20.000 EURO (ks. Ryszard Józwiak)
UGANDA – Zakup narzędzi do szkoły zawodowej w Kampali (projekt 427)
Kwota: 5.000 EURO (ks. Ryszard Józwiak)
UGANDA – Materace i koce dla internatu w Kampali (projekt 428)
Kwota: 4.500 EURO (ks. Ryszard Józwiak)
MADAGASKAR – Dokształcanie dzieci i młodzieży w Fianarantsoa (projekt 430)
Kwota: 8.000 EURO (ks. Tomasz Łukaszuk)
MADAGASKAR – Dożywianie dzieci i młodzieży z misji w Ivato (projekt 432)
Kwota: 10.000 EURO (ks. Ryszard Szczygielski)
RWANDA – Budowa studni w Kabgayi (projekt 442)
Kwota: 7.000 EURO (ks. Ryszard Józwiak)
BURUNDI – Narzędzia i pomoce dla szkoły zawodowej w Rukago (projekt 443)
Kwota: 7.000 EURO (ks. Ryszard Józwiak)
BURUNDI – Nagłośnienie dla kościoła w Rukago (projekt 444)
Kwota: 4.500 EURO (ks. Ryszard Józwiak)
Dziękujemy!
ujemy!
Wspierajmy misjonarzy!
Wybierz projekt i prześlij ofiarę z dopiskiem: Projekt Nr…
Dziękujemy!
25
Misje
Salezjańskie
Wydarzenie
KS. MICHAŁ MOSKWA
100. URODZINY PATRIARCHY SALEZJANÓW W JAPONII
Dzień 22 sierpnia był we wspólnocie
w Jokohamie i w całej salezjańskiej Japonii
dniem szczególnym. 100. urodziny obchodził polski misjonarz – ks. Michał Moskwa.
Ks. Michał urodził się 22 sierpnia 1915
w Zaborowie na Podkarpaciu jako najmłodszy z sześciorga rodzeństwa. Jego
ojciec, szukając środków do życia, wyjechał do pracy za granicę. Z odłożonym
zarobkiem wracał do kraju. Dokupował
kolejne kawałki ziemi, na której ciężko
pracował. Swoją pracą zyskał taki szacunek, że został wójtem i naczelnikiem
gminy. W domu Michał i jego rodzeństwo uczyli się poszanowania człowieka,
miłości do Ojczyzny i do Boga. Jego trzy
starsze siostry wybrały życie zakonne.
On wstąpił do salezjańskiego nowicjatu
w Czerwińsku nad Wisłą, gdzie 3 sierpMisje
Salezjańskie
26
nia 1937 złożył śluby zakonne i wyjechał
na misje do Japonii. 21 grudnia 1946
w Tokio otrzymał święcenia kapłańskie.
Kształcił i wychowywał młodzież w salezjańskich szkołach i sierocińcach. Był
magistrem nowicjatu i ojcem duchownym wielu salezjanów. Muzyk, humanista, patriota.
Po 22 latach pracy po raz pierwszy odwiedził Polskę. W ciągu 78 lat
pobytu w Japonii był w Ojczyźnie zaledwie siedem razy. Zapytany kiedyś, czy
tęskni za Polską, odpowiedział z prostotą: „Staram się nie tęsknić”. Przyznał
jednak: „Będąc kiedyś w Polsce, jechałem samochodem z Lublina do Rzeszowa
pośród pól okrytych kwieciem. Wtedy się
wzruszyłem. Tylko w Polsce można zobaczyć tak pięknie ukwiecone łąki. W Japonii tego nie ma”.
Wydarzenie
Ks. Michał nadal pięknie mówi i pisze
po polsku. Jadąc na misje, by nie zapomnieć języka, zabrał ze sobą polskie
książki (Sienkiewicza i Mickiewicza)
i nigdy się z nimi nie rozstawał. Oprócz
pięknych listów, które wciąż pisze do
przyjaciół misji z okazji świąt, jest auto-
rzem w Japonii, ks. Nikodemem Pisarskim, odebrał z rąk Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyż Komandorski Orderu
Odrodzenia Polski.
Osobiście nie znam ks. Michała. Czytałam jedynie jego „Odblaski” i oglądałam film o nim pt. „Samuraj Chrystusa”
rem książki pt. „Odblaski. Wspomnienia
misjonarza”. To ciekawa lektura o jego
życiu, kapłaństwie i posłudze misyjnej.
3 grudnia 2008 w Tokio, ks. Michał
wraz z innym salezjaninem – misjona-
oraz kilka krótkich filmików-wywiadów
na YouTube. Z książki i oglądanych obrazów jawi mi się postać niezwykłego
człowieka, człowieka wiary i ogromnego
hartu ducha, wielkiej kultury osobistej
i niezłomnego optymisty, wielce wymagającego od siebie i serdecznie wrażliwego wobec drugich. Autentycznego Syna
Księdza Bosko, wielkiego Polaka i świętego Misjonarza. Od tego stuletniego Kapłana, zachwycającego bystrością umysłu
i elokwencją, bije wielki Boży pokój. Jego
mocno przygarbiona sylwetka, ciepły
głos i dobrotliwe spojrzenie spontanicznie przywodzą mi na pamięć osobę św.
Jana Pawła II. I coś jest chyba na rzeczy,
bo święci mają to do siebie, że choć każdy
jest inny i niepowtarzalny, to jednak jest
w nich coś wspólnego, czym promieniują,
zostawiając w sercu ślad.
Drogi Księże Michale, Czcigodny Jubilacie! Niech Pan Cię nadal błogosławi
i niech Cię strzeże. Niech codziennie rozpromienia nad Tobą swoje Oblicze!
Niech daje Ci siły, byś wciąż siał na Jego niwie i „chwalił Go całą gębą” – jak
lubisz mówić. Otaczamy Cię naszą modlitwą.
S. Grażyna Sikora FMA
27
Misje
Salezjańskie
Z misji salezjańskich i nie tylko
Myanmar – Salezjanie pomagają powodzianom
Gwałtowne powodzie w Myanmarze,
które dotknęły ponad milion osób, pozostawiły po sobie zniszczenia, błoto i rozpacz ludności. Teraz ofiarom powodzi
grozi także niebezpieczeństwo epidemii
i gorączki denge. Kilkaset tysięcy ludzi
musiało opuścić swoje domy. Rząd ogłosił
stan klęski żywiołowej.
Salezjanie z Myanmaru, którym pomagają byli wychowankowie i wolontariusze, niosą pomoc poszkodowanym.
Czyszczą ulice, domy i szkoły. Naprawiają drogi. Rozprowadzają żywność, wodę
pitną, maty i moskitiery. Dostarczają
środki czystości i lekarstwa.
Kardynał Charles Maung Bo, salezjanin, arcybiskup Yangon, stwierdził: „Rozmiary zniszczenia są ogromne. W tym re-
Nepal - Wychowywać wśród ruin
Po trzęsieniu ziemi, jakie nawiedziło Nepal, Córki Maryi Wspomożycielki
włączyły się w akcję pomocy miejscowej
ludności. Wielu ludzi straciło wszystko.
Nie mają domu i nie mają czym wyżywić dzieci. Potrzebują schronienia, jedzenia i rehabilitacji. Dzieci nie mają
szkół, do których mogłyby uczęszczać.
Sytuacja jest tragiczna. Siostry salezjanki przybyły do Nepalu w 1997 roku.
Szybko stwierdziły, że brak wykształcenia utrudnia życie wielu dziewczętom.
Dlatego zakupiły teren w Thecho, blisko
stolicy, gdzie w 2001 wybudowały schronisko, w którym przebywa 28 dziewcząt,
głównie chrześcijanek. Obok otworzyły
warsztaty krawieckie dla kobiet i młodych matek, które nie ukończyły szkoły.
Misje
Salezjańskie
28
gionie, który już był ubogi, ludzie stracili
wszystko i stali się uchodźcami. W wielu
wioskach pilnie potrzebna jest pomoc,
aby mogli przeżyć”.
Wiele z nich dzisiaj prowadzi samodzielną działalność. Wieczorem odbywają się
również zajęcia szkolne dla najuboższych
dzieci. Obecność sióstr i tych, którzy starają się polepszyć warunki życia kobiet
w tym kraju jest tu konieczna. Pokazała
to także ostatnia akcja policji, która wtrąciła do więzienia dużą grupę handlarzy,
wysyłających kobiety nepalskie do krajów
zachodnich.
Z misji salezjańskich i nie tylko
Peru – Projekt „Ołowiane dzieci”
W lipcu ponad 80 dzieci i młodzieży
z Puerto Nuevo rozpoczęło kampanię
pod nazwą „Rozprowadzaj tlen”, zorganizowaną przez wspólnotę salezjańską na
rzecz ograniczenia zanieczyszczenia środowiska naturalnego. Dzieci i nastolatkowie objęci projektem „Ołowiane dzieci”
przemierzali ulice miasta, sadząc drzewka na terenach pozbawionych zieleni.
Celem tej inicjatywy jest uwrażliwienie
mieszkańców na troskę o środowisko
i włączenie się w walkę z zanieczyszczeniem okolicy. Projekt „Ołowiane dzieci”
powstał dlatego, że miasto znajduje się
w prowincji Callao, gdzie społeczność
jest zatruwana ołowiem, który na tym
terenie jest składowany i przewożony
w kierunku morza. Większość dzieci,
które uczestniczą w projekcie, ma we
krwi od 10 do 19,9 mikrogramów ołowiu
na decylitr, co przez władze sanitarne jest
uważane za miarę szkodliwą. Jednym ze
skutków takiej obecności ołowiu w organizmie może być opóźnienie na poziomie
zdolności poznawczych u nieletnich.
Filipiny - Ośrodek dla młodych ubogich imigrantów
W kompleksie parafii
św. Jana Bosko w Makati
City znajduje się ośrodek
„PUGAD” (Łobuzy Parafialne Księdza Bosko).
Jest to dom dla młodych
imigrantów w wieku
od 17 do 24 lat, wcześniej karanych, ubogich
i potrzebujących. Są
oni najczęściej ofiarami ostatnich tajfunów,
które dotknęły Filipiny,
lub skierowały ich tutaj
organizacje
religijne
i cywilne, które zajmują
się młodymi zagrożonymi, ubogimi i potrzebującymi. Są to młodzi,
którzy mniej interesują
sponsorów i dobroczyńców, ale najbardziej po-
trzebują wsparcia i uwagi, ponieważ
łatwo padają ofiarami przestępczości
zorganizowanej, handlu narkotykami i ludźmi, wykorzystania seksualnego, pracy nieletnich i komórek
zbrojnych, poszukujących młodych
wojowników. „Don Bosco Pugad”
wziął ich w obronę i zaofiarował wychowanie integralne. Projekt zakłada: katolickie wychowanie duchowe,
wychowanie do wartości, kursy i seminaria zawodowe, zajęcia sportowe,
wycieczki edukacyjne, działania społeczne. „Pugad” w ciągu 4 lat otworzy
pierwszą szkołę rolniczą i szkołę dla
piekarzy i restauratorów, w której administratorami i nauczycielami będą
w przyszłości jej absolwenci. Poprzez
ten program młodzi będą w stanie
wyjść z sytuacji ubóstwa i stać się
rzecznikami zmian w swoich rodzinach i społeczeństwie.
29
Misje
Salezjańskie
Ogłoszenia
89. TYDZIEŃ MISYJNY
Rozpocznie się w Niedzielę Misyjną
– 18 października 2015.
Będzie trwał do soboty
24 października 2015.
Papież Franciszek w Orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Misyjny
przypomina wszystkim wierzącym w Chrystusa, że
„powołanie misyjne wypływa z chrztu i dotyczy wszystkich”.
Dzielmy się zatem naszą miłością do Chrystusa, człowieka i Ewangelii.
Co Ty możesz ofiarować na rzecz misji?
•
•
•
•
•
Modlitwę za misjonarzy. Zgłoś się do naszego Misyjnego Banku Ducha Świętego.
Radosne świadectwo swojej wiary. Wobec każdego i wszędzie. Z odwagą.
Dar materialny. Jeśli Cię stać – wyślij ofiarę na misje.
Pomoc dzieciom z krajów misyjnych. Zadzwoń do nas i zapytaj o projekt „Adopcji
na odległość”.
Swój czas i kawałek życia. Zainteresuj się Międzynarodowym Wolontariatem Don Bosco.
Misje
Salezjańskie
„Kto naprawdę idzie za Jezusem,
musi stać się misjonarzem”.
30
Papież Franciszek w Orędziu na Światowy Dzień Misyjny 2015
Odeszli do Pana...
Ogłoszenia
KS. STANISŁAW WARSZEWSKI SDB
zmarł 4 lipca w Niemczech,
w 70 roku życia, 53 ślubów zakonnych i 43 kapłaństwa
S. MARIA PYTEL FMA
zmarła 22 lipca we Wrocławiu,
w 87 roku życia i 63 ślubów zakonnych
S. JANINA BURCHACKA FMA
zmarła 5 sierpnia w Dobieszczyźnie,
w 87 roku życia i 63 ślubów zakonnych
KS. JÓZEF NAWARA SDB
zmarł 13 sierpnia w Lubinie,
w 82 roku życia, 64 ślubów zakonnych i 56 kapłaństwa
MSZA ŚW.
– DAREM NA MISJE
Zamawiając Msze św. u nas,
także wspierasz misje.
Przyjmujemy Msze św. zwykłe,
nowenny (9 Mszy św.)
oraz gregorianki
(30 Mszy św. za zmarłych).
DZIĘKUJEMY
za wywoływanie naszych zdjęć.
znajdź nas na facebooku
REKL AMA
www.facebook.com/SOMwarszawa
salezjanie.pl
Salezjanie w Polsce
31
Misje
Salezjańskie
Jak latorośl
nie może przynosić owocu
sama z siebie
- jeśli nie trwa
w winnym krzewie –
tak samo i wy,
jeżeli we Mnie trwać
nie będziecie.
J 15,4

Podobne dokumenty

Salezjanki w Gabonie - Salezjański Ośrodek Misyjny

Salezjanki w Gabonie - Salezjański Ośrodek Misyjny Adopcja na odległość Każde z tych dzieci ma swoją historię

Bardziej szczegółowo

Read More - Salezjański Ośrodek Misyjny

Read More - Salezjański Ośrodek Misyjny Przyjedzie do Polski ksiądz Muselela, proboszcz parafii niedaleko Kasamy w Zambii. Wybudował szkołę podstawową dla dzieci – Bakhita School. Dzieci w tej szkole uczą

Bardziej szczegółowo

Misje alezjańskie - Salezjański Ośrodek Misyjny

Misje alezjańskie - Salezjański Ośrodek Misyjny [email protected] [email protected] [email protected] www.misje.salezjanie.pl www.facebook.com/SOMwarszawa Konto złotówkowe: PKO BP O/XVI Warszawa

Bardziej szczegółowo

Read More - Salezjański Ośrodek Misyjny

Read More - Salezjański Ośrodek Misyjny Ks. Roman Wortolec SDB Zastępca redaktora naczelnego: S. Grażyna Sikora FMA

Bardziej szczegółowo