Inspiruje mnie

Transkrypt

Inspiruje mnie
TwojeMIEJSCE
nr 15/2014 (IV kwartał)
ODKRYWAMY REGIONY
W SIÓDMYM NIEBIE
Mazury
Morskie
dobrodziejstwa
– znacznie więcej
niż woda i słońce!
– talasoterapia
WYWIAD Z MARIĄ
SADOWSKĄ
Inspiruje mnie
kultura
ABOUT EACH OTHER
franca Maria kobenter:
Wszędzie czuję się
znakomicie
Prestige Club
to same korzyści:
· Specjalne, NIŻSZE CENY
na usługi noclegowe
oraz gastronomiczne
realizowane w Grupie hoteli
Polish Prestige Hotels & Resorts
· Punkty, którymi każdy uczestnik
może płacić za wybrane usługi
Szczegóły na stronie
www.hotelepph.pl
edyToRial
Drodzy Czytelnicy
Przed Państwem 15. wydanie magazynu
„Twoje Miejsce”. Jesteśmy na początku jesieni
– jednej z najbardziej kolorowych pór roku.
W magazynie również nie zabraknie „kolorów”, czyli tematów, które, mamy nadzieję,
będą dla Państwa ciekawą i inspirującą lekturą.
Gwiazdą numeru jest Maria Sadowska, wokalistka, reżyserka, jurorka kilku edycji programu
„The Voice of Poland”. W rozmowie z nami
opowiada m.in. o tym, co stanowi dla niej
inspirację, a także o swej najnowszej płycie.
Jesień to czas organizacji targów. Wiele
z nich odbywa się w hotelach. Jak zatem
zorganizować targi w hotelu? Odpowiedzi
w artykule w dziale „Oblicza biznesu”.
Zabieramy Państwa także w podróż do
jednego z najpiękniejszych regionów naszego
kraju – na Mazury. Na przykładzie kilku hoteli
i obiektów PPH&R pokazujemy, jakie oryginalne atrakcje hotele z tego regionu przygotowały specjalnie dla swoich Gości.
W numerze również kolejny z cyklu artykułów,
których celem jest zaprezentowanie oryginalnych sposobów inwestowania w sztukę.
Tegoroczne wakacje już za nami. Wiele osób
spędziło je nad morzem, korzystając z wielu
dobrodziejstw nadmorskiego klimatu. W artykule w dziale „W siódmym niebie” udowadniamy, że oferty hotelowych salonów spa
pozwalają korzystać z tych dobrodziejstw
nie tylko w sezonie letnim, ale przez cały rok.
W ramach cyklu „About each other”,
prezentujemy sylwetkę Franki Marii Kobenter,
prezesa Austria.info – organizacji, której celem
jest szeroko rozumiana promocja austriackiej
turystyki w Polsce.
Wszystkim tym, którzy niezależnie od pory
roku uprawiają fizyczne aktywności, przybliżamy tematykę i zasady gry w squasha.
Dyscyplina ta cieszy się bowiem w naszym
kraju coraz większą popularnością.
Po takim wysiłku warto spróbować czegoś
pysznego, dlatego też, tradycyjnie. szefowie
kuchni hoteli zrzeszonych w PPH&R przygotowali dla Państwa przepisy na smakowite
potrawy.
Życzymy ciekawej lektury.
Co w NuMeRze?
04. WYWIAD
Inspiruje mnie kultura:
Rozmowa z Marią Sadowską
14. OBLICZA SZTUKI
Inwestycja w stolik
w kształcie nerki
22. OD KUCHNI
Przepisy szefów kuchni
10. ODKRYWAMY REGIONY
Mazury: Znacznie więcej
niż woda i słońce!
20. ROZMAITOŚCI
Good Life: Nowa �ilozo�ia
Hotelu Krasicki
26. AKTYWNIE
Rakietowe ćwiczenia
08. OBLICZA BIZNESU
Targi branżowe w hotelu:
Jak je zorganizować?
16. W SIÓDMYM NIEBIE
Morskie dobrodziejstwa:
Talasoterapia
WYDAWCA:
Feniks Media Group W. Ślaga, D. Wajs spółka jawna
ul. Na Wierzchowinach 1D, 30-222 Kraków,
fax: 12 263 06 22, tel. 12 257 01 51
STUDIO DTP:
Kierownik studia: Jerzy Gorczyca
Graficy: Wojciech Kleszcz, Krzysztof Kusiak
REDAKCJA:
Redaktor naczelny: Krzysztof Jędrocha
Redaktor prowadzący: Michał Durbas
Korekta: Jolanta Witkowska
Współpraca: Grzegorz Chmielewski, Grażyna Jancik,
Aneta Szymczyk-Miraś, Paweł Kawałek, Beata Pałac,
Radosław Urban
DZIAŁ PRODUKCJI I KOLPORTAŻU:
Krzysztof Chachlowski, e-mail: [email protected]
MARKETING I REKLAMA:
Marek Czaja, tel. 12 263 06 62, [email protected]
DRUK:
ALNUS Sp. z o.o., ul. Wróblowicka 63, 30-698 Kraków;
3
24. ABOUT EACH OTHER
Franca Maria Kobenter:
Wszędzie czuję się
znakomicie
W magazynie wykorzystano zdjęcia z biblioteki Shutterstock.com.
Zastrzegamy sobie prawo skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany
tytułów. Materiałów niezamówionych nie zwracamy. Przedruki
z magazynu „Polish Prestige Hotels & Resorts Twoje Miejsce“ dozwolone
są wyłącznie za uprzednią pisemną zgodą wydawcy. Redakcja nie
odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Wydawca ma prawo odmówić
zamieszczenia ogłoszenia i reklamy, jeżeli ich treść lub forma są
sprzeczne z linią programową lub charakterem pisma oraz wydawcy
(art. 36 pkt 4 Prawa prasowego).
Foto na okładce: Michał Pańszczyk/Sony Music
wywiad
Maria sadowska:
Inspiruje mnie
kultura
Rozmawiał: Paweł Kawałek; Foto: Michał Pańszczyk/Sony Music
Niegdyś znana jako Marysia – dziś jest dorosłą Marią. Dojrzała jako kobieta i artystka.
Człowiek renesansu – wokalistka, scenarzystka, reżyser – Maria Sadowska.
Niedawno wydałaś kolejną płytę „Jazz na
ulicach”. Zastanawiam się, jak wygląda
Twoja praca, gdy tworzysz materiał na
kolejny krążek?
To ciekawe, bo proces twórczy jest taką machiną, która, gdy się ją raz uruchomi, nie zatrzymuje się – bez względu na to, co w danej chwili robisz. Możesz robić zupełnie inne rzeczy, ale
twoja głowa cały czas pracuje, drążąc temat.
Fajnie jest, gdy pozna się i zrozumie swój
rytm tworzenia. Kiedy już się w niego wejdzie,
wszystko idzie gładko. W przypadku najnowszej płyty było tak, że kilka utworów – między
innymi tytułowy „Jazz na ulicach” skomponowałam znacznie wcześniej. Leżały na półce
i czekały na swój moment. Cały czas miałam
wrażenie niedokończonej sprawy. Czasem
tak bywa, aż nagle przychodzi dzień, gdy
zapada decyzja: „Ok. Zaczynam robić tę płytę
i ją skończę!”. Ustalam konkretny deadline
i ukierunkowuję całą moją energię w tę stronę.
Wtedy spotykamy się z zespołem, jammujemy, wymyślamy różne riffy. Podczas tworzenia
materiału do „Jazzu na ulicach”, na każdej
próbie rodziło się kilka pomysłów na utwory,
z których potem wybieraliśmy to, co najlepsze
i co należy rozwijać. Miejsce w zasadzie nie ma
znaczenia, bo nagrania z prób często mam
w telefonie. Mogę słuchać ich kiedy i gdzie
chcę, choćby wtedy, gdy jadę samochodem.
Pomysł rodzi się nagle. Dla przykładu, utwór
„Life is a beat” powstał w drodze powrotnej
z koncertu sylwestrowego we Wrocławiu. Miałam nagrany tylko podkład muzyczny z próby,
słuchaliśmy go cały czas i pisaliśmy na bieżąco
teksty, a ja notowałam melodię. Natomiast
numer „Klikam” powstawał odwrotnie. Sam
tekst był gotowy dużo, dużo wcześniej, i to do
niego próbowaliśmy dopasowywać różnego
rodzaju muzykę. W ostatniej chwili, już w studiu nagraniowym, zarejestrowałam trzy różne
wersje melodii i podziałów. Wybraliśmy tę,
która brzmiała najlepiej. Często jest to czysto
rzemieślnicza robota. Zaczynasz pracę i po
prostu, trzeba wykonać ją jak najlepiej. Proces
twórczy to kręta droga. Nigdy nie wiesz, co
może spotkać cię za zakrętem.
Na początku każdego projektu musi być
jakaś idea, koncepcja. Skąd się bierze?
To prawda, że najważniejszy jest pomysł.
Wspólny mianownik. Coś, co będzie scalać
4
płytę. Poszukuję tego, inspirując się innymi
rodzajami sztuki. Oglądam filmy, czytam książki, uwielbiam wystawy sztuki współczesnej
i współczesną muzykę, mogłoby się wydawać
– odległą od tego, co sama tworzę. Często pojawia się w niej ciekawe instrumentarium albo
motyw, który zapada mi w pamięć i stanowi
punkt wyjścia do dalszej pracy. Inspiruje mnie
szeroko pojęta kultura.
A propos kultury. Kilkanaście dni temu
premierę miał teledysk do utworu „Jazz
na ulicach”, który zrealizowałaś z młodymi aktorami, studentami Łódzkiej
Szkoły Filmowej, której sama jesteś
absolwentką. Mimo bardzo ciekawego
efektu, póki co, klip można zobaczyć
wyłącznie w Internecie. Chyba nie jesteś
ulubienicą telewizji?
To jeszcze wciąż świeża sprawa, więc nie
mam rozeznania, jak obecnie wygląda jego
sytuacja, ale zdaję sobie sprawę, że w ramach
telewizji publicznej klipy nie istnieją. Kiedyś
wyglądało to zupełnie inaczej. Dziś każda sekunda jest cenna i przeznaczana na zarabianie pieniędzy z reklam. Nie ma programów,
wywiad
Mam wiele fajnych
pomysłów na płyty
– w tym także na
moją kolejną, solową.
będzie to płyta z tej
samej serii co „Jazz
na ulicach”, oparta
na przenikaniu się
gatunków.
typowo muzycznych, gdzie można byłoby
zaprezentować klip, takich jak „Muzyczna
jedynka” czy „Lista Przebojów 30 TON”. Jedyna możliwość to pojawienie się w programie
telewizji śniadaniowej albo w „Teleexpressie”,
gdzie puszczą 15-20 sekund klipu. Telewizja
nie wzięła żadnego z moich teledysków
przez ostatnich 6 czy 7 lat, więc od dawna
jestem ponad to. Nie analizuję tego zbytnio,
choć przez te lata słyszałam różne wersje,
że jestem za stara, że to „zbyt jazzowe”.
Że dzisiejsze telewizje muzyczne oglądają
głównie dzieci, a moja muzyka nie jest dla
nich. Na szczęście, nie przeżywam tego traumatycznie. Po prostu – robię swoje i idę dalej.
Oczywiście, chciałabym, żeby jak najwięcej
ludzi mogło go zobaczyć, i mam nadzieję,
że tak się stanie, ale wiem, że u mnie rzeczy
dzieją się powoli. Zrobiłam swoje, reszta jest
w rękach moich fanów i ludzi, którzy zechcą
przekazać klip dalej.
Skoro jesteśmy przy telewizji – nie zobaczymy Cię w nowej edycji „The Voice of
Poland”. Uzasadniając swoją rezygnację,
powiedziałaś, że robisz to, bo musiałabyś
poświęcić zbyt wiele dla tego programu,
a w zanadrzu masz nowe projekty.
Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy?
Przede wszystkim chodzi o filmy, nad którymi
właśnie pracuję. Program wyjął mi rok z życia,
w związku z tym musiałam odstawić wszystko,
co z nimi związane, na boczny tor. W tej chwili
nie mogę powiedzieć niczego konkretnego.
Mam kilka pomysłów, ale ciężko powiedzieć,
który z nich wypali jako pierwszy. Dopóki nie
ma pewności, że film powstanie, wolę nie
zapeszać. Na razie pracujemy scenariuszowo.
Oprócz tego od października rozpoczynamy
drugą część trasy koncertowej „Jazz na ulicach
Live Tour”.
Udaje Ci się godzić dwie różne dziedziny
sztuki. Z jednej strony, wokalistka, z drugiej – scenarzystka i reżyser.
Dbam, by w moim życiu zawodowym panował
płodozmian, który daje mi ogromny komfort.
Kiedy jestem zmęczona show-biznesem,
film daje mi wytchnienie i dystans. Na jakiś
czas wycofuję się wtedy z życia publicznego,
związanego głównie z muzyką, i poświęcam
w całości zupełnie innemu rodzajowi sztuki.
6
Uważam zresztą, że działa to świetnie na kreatywność. Praca przy filmie ma zupełnie inną
specyfikę. Potrzebne jest wyciszenie i ogromne
skupienie. To daje mi możliwość odcięcia się od
wszelkich spraw showbiznesowo-wizerunkowych i spojrzenia na to, co się robi, z innej perspektywy. Nie oznacza to, że znikam ze świata
muzyki. Mam wiele fajnych pomysłów na płyty
– w tym także na moją kolejną, solową. Będzie
to płyta z tej samej serii, co „Jazz na ulicach”,
oparta na przenikaniu się gatunków. Marzy
mi się płyta z kołysankami świata, dla dzieci,
tak jak i jazzowa płyta z moim tatą – „Jazz łączy
pokolenia”. Mam sporo mniejszych projektów,
które są tworzone z mniejszym rozmachem, ale
dużym sercem. Staram się jednak zachowywać
równowagę i realizować obie pasje w takim
samym stopniu. Wydałam płytę, zamknęłam
pewien etap – teraz jest czas dla filmu.
Czy zamierzasz iść podobnym torem, jak
w przypadku „Dnia Kobiet”?
Zdecydowanie tak. Najważniejszy film, nad
którym teraz pracuję, także dotyczy praw
kobiet. Chcę mówić o ważnych i trudnych
sprawach, a jednocześnie podawać je w formie nieartystowskiej, takiej, którą się dobrze
ogląda. To dla mnie bardzo ważne, żeby ludzie
mogli identyfikować się z bohaterem i przeżywać historię razem z nim. Nie jest to zadanie
łatwe do zrealizowania, ale wierzę, że się uda.
Trzymajcie kciuki!
Hotel Krynica**** Przyjazny Rodzinie
Hotel Krynica**** znajdujący się w Krynicy-Zdroju
to obiekt, który z całą pewnością określić możemy
mianem „przyjaznego rodzinie”. O wyjątkowej
dbałości o każdego Gościa, a szczególnie o Gości
najmłodszych, świadczy m.in. fakt, że po raz
kolejny hotel bierze udział w ogólnopolskiej
akcji pt. Hotel Przyjazny Rodzinie.
Hotel Krynica**** jest miejscem, które zapewnia
spokój, komfort oraz bezpieczeństwo rodzinom
z dziećmi oraz przyszłym mamom.
www.hotelkrynica.eu
Hotel Krynica****
ul. Park Sportowy 3
33–380 Krynica-Zdrój
tel. +48 18 473 71 00
Oferta Hotelu tworzona jest z myślą o wygodzie
rodzin z dziećmi, dlatego na ich życzenie Hotel
udostępnia: łóżeczko dla małego dziecka,
podgrzewacz do butelek, nawilżacz powietrza,
plastikowe naczynia i sztućce dla dzieci, przewijak,
zestaw do monitoringu snu dziecka, zabezpieczenia
okien i mebli przed otwarciem przez dzieci,
wanienkę do kąpieli dziecka, krzesełko do jedzenia
dla maluchów, jednorazowe śliniaczki.
W karcie znajduje się także specjalnie przygotowane
dla dzieci menu. Posiłki podane są w tak fantazyjny
sposób, że skusi się na nie nawet największy
niejadek.
W hotelu wyznaczone są także specjalne miejsca,
w których każda mama może w komfortowych
warunkach przewinąć swoje dziecko. Przez cały dzień
wszystkie dzieci mogą spędzać czas w Sali Zabaw,
w której znajdują się: kredki, kolorowanki, zabawki,
gry planszowe oraz książeczki edukacyjne.
Hotel organizuje również programy animacyjne dla dzieci
w różnym wieku. W ustalonych wcześniej godzinach
opiekę nad dziećmi sprawuje niania hotelowa.
Na terenie obiektu znajdują się także piaskownica oraz
zjeżdżalnia dla dzieci.
Sieć Elbest Hotels bardzo chętnie gości rodziny z dziećmi.
W kolejnej edycji programu Hotel Przyjazny Rodzinie wzięły
także udział inne obiekty z grupy: Hotel Wolin***, Hotel
Solina***, Ośrodek Złoty Sen oraz Ośrodek Wawrzkowizna.
„Hotel bardzo zaangażował się w przygotowanie dla
rodzin z dziećmi, i to na wszystkich poziomach. Hotel umie
wyeksponować swoje atuty i jest to dobre miejsce na
pobyty rodzin z dziećmi. Oferta jest kompleksowa,
a zespół hotelu profesjonalny i serdeczny. Duży plus za
bogaty wybór książek i gier do wypożyczenia do pokoju
oraz możliwość kupienia w hotelu słoiczków z jedzeniem
dla maluchów, pampersów, chusteczek czy kaszki. To są
rzeczy, które często się kończą w najmniej spodziewanym
momencie i wiemy, że rodzice doceniają takie możliwości”.
Violetta Hamerska – Przewodnicząca Kapituły Hotel
Przyjazny Rodzinie
Fragment opinii pochodzi z recenzji po audycie w Hotelu Krynica.
Całość opinii na stronie www.rodzinawhotelu.pl.
oblicza biznesu
Targi branżowe
w hotelu
Jak je zorganizować?
Tekst: Grażyna Jancik
Jesień to czas, kiedy wiele firm decyduje się na organizację targów. I wiele boryka się
z wyborem odpowiedniego miejsca. Centrum konferencyjne, hala wystawiennicza, a może
ciekawe wnętrza prestiżowego hotelu?
Podpowiadamy, w jaki sposób wybrać odpowiednie miejsce i na co zwrócić szczególną
uwagę podczas przygotowań. Pokazujemy,
dlaczego organizacja targów w hotelu to dobre rozwiązanie, zwłaszcza wydarzeń branżowych, podczas których jest obecna określona
ilość wystawców i odwiedzających, a także
liczy się prestiż takiego przedsięwzięcia. Decydując się na hotel, jako miejsce targów, warto
wybrać taki, który jest kojarzony z elegancją,
posiada luksusowe, przestronne wnętrza i odpowiednie zaplecze. Musi być także w dobrej
lokalizacji, z dobrym dojazdem.
Konieczna sala
wystawiennicza
Na początku naszych działań musimy
określić, jak duże będzie to wydarzenie,
ilu planujemy wystawców i uczestników.
Wybierzmy taki hotel, który posiada dużą
przestrzeń, którą można zaaranżować targowo. Ważne jest, aby zmieściły się boksy
wystawiennicze, ścianki firmowe, rollupy
i inne materiały reklamowe oraz produkty,
które będą prezentowane – zwłaszcza,
jeżeli zajmują dużo miejsca (maszyny,
urządzenia). Po rozstawieniu koniecznej
zabudowy i pozostałych materiałów,
także odwiedzający powinni mieć dużo
miejsca na swobodne przejście pomiędzy
stoiskami. Ważne jest również odpowiednie wyposażenie przestrzeni targowych:
dostęp do prądu, możliwość podłączenia
oświetlenia, telewizora, komputera itp., odpowiednie oświetlenie stoisk i nagłośnienie
sali wystawienniczej. Warto sprawdzić, czy
hotel dysponuje zabudową targową, organizuje ją we własnym zakresie, czy musimy
wynająć firmę zewnętrzną. Niezbędna
jest również możliwość zorganizowania
w widocznym miejscu stoiska dla sponsora
8
targów / głównego wystawcy. Tak, aby
prezentacja była widoczna dla wszystkich
odwiedzających.
Niezbędne miejsca
dodatkowe
Aby zorganizować targi, potrzebne są
dodatkowe pomieszczenia, które będą
spełniać wiele różnych funkcji. Konieczna
będzie szatnia dla uczestników wydarzenia
oraz miejsce przeznaczone do rejestracji
uczestników konferencji. Ważne, aby było
widoczne, z łatwym dostępem – najlepiej
w holu. Ważnym elementem każdych
targów jest także katalog. Może on zostać
rozdany podczas rejestracji, albo znajdować
się w przeznaczonym do tego miejscu
– widocznym, tak, aby każdy z uczestników
miał do niego dostęp jeszcze przed wej-
oblicza biznesu
ściem na imprezę. To umożliwi zapoznanie
się z prezentacjami wystawców, mapą
rozmieszczenia stoisk. Podczas targów
musi zostać zapewnione pomieszczenie,
w którym wystawcy będą mogli zostawić
swoje dodatkowe materiały promocyjne,
opakowania z materiałów reklamowych,
itp. Targi to także specjalne pokazy czy też
towarzyszące im konferencje lub szkolenia.
W zależności od zaplanowanych wydarzeń
konieczne będą dodatkowe, odpowiednio
wyposażone pomieszczenia – np. sala
konferencyjna, w której znajduje się ekran,
rzutnik, nagłośnienie. Warto sprawdzić, czy
wybrany hotel dysponuje takim zapleczem.
Czas na posiłek
Miejsce na wypicie kawy, zjedzenie obiadu
w budynku, w którym odbywają się targi,
wydaje się niezbędne. Kawiarnia i restauracja hotelowa będą idealnym rozwiązaniem.
Konieczna będzie także sala na wieczorny
bankiet, imprezę branżową – ważne, aby
była bardzo elegancka i pomieściła przewidzianą liczbę gości. Obecność na targach
często wiąże się, zwłaszcza, gdy targi są
2-3-dniowe, z noclegiem. Zakwaterowanie
w miejscu odbywania się targów jest bardzo
wygodnym rozwiązaniem dla wystawców
i gości. Znając liczbę uczestników warto
wcześniej zarezerwować noclegi. Także pod
tym kątem powinniśmy analizować odpowiedni obiekt na organizację targów.
Komfort jest
niezbędny
W czasie targów bardzo ważny jest komfort
pracy wystawców – zarówno na etapie
przygotowania stoiska, jak i prezentacji
podczas wydarzenia. Konieczny jest
zatem parking z wolnymi miejscami dla
wystawców i w miarę możliwości dla
odwiedzających. Ważne, aby była możliwość sprawnego przetransportowania
materiałów promocyjnych, eksponatów
wystawienniczych. Konieczne będzie
bliskie zaparkowanie obok drzwi hotelu,
windy czy też możliwość skorzystania ze
specjalnych wózków do przewożenia np.
bagażu. Warto także zadbać, aby organizacja targów nie kolidowała z wypoczynkiem
pozostałych gości hotelowych poprzez
np. korzystanie z wyznaczonych wind
czy wydzielenie i oznaczenie przestrzeni
targowej. Sprawdźmy też, czy miejsce przeznaczone na przestrzeń wystawienniczą
ma odpowiedni system wietrzenia lub klimatyzację – aby podczas kilkugodzinnego
wydarzenia uczestnikom nie było duszno.
Profesjonalna
obsługa
Organizując targi w hotelu możemy bazować na doświadczeniu personelu w obsłudze tego typu imprez. Profesjonalny,
9
doświadczony personel podczas organizacji targów jest niezbędny. Dowiedzmy
się, jaki personel będzie nam pomagał
podczas organizacji targów, czy otrzymamy wsparcie przy przygotowywaniu
przestrzeni wystawienniczej, odpowiedni
rozkład firm, pomoc w aranżacji, a także
opiekę nad wystawcami podczas targów.
Ważna jest osoba odpowiadająca za
całość wydarzenia – menedżer targów,
koordynujący całość wydarzenia po
stronie hotelu, osoba, która interweniuje
i pomaga w momencie wystąpienia problemów, deleguje personel hotelowy do
wyznaczonych zadań.
Organizacja targów w prestiżowym
hotelu zapewne podniesie rangę organizowanego wydarzenia, a eleganckie wnętrza, dające komfort pracy i wypoczynku,
sprawią, iż zarówno wystawcy, jak i goście chętnie przyjadą na targi i wyniosą
miłe wrażenia.
odkrywamy regiony
Mazury
znacznie więcej
niż woda i słońce!
Tekst: Beata Pałac, Foto: archiwum hoteli – Anders i Zamek Ryn
Mazury to jeden z najbardziej atrakcyjnych turystycznie regionów naszego kraju
– wakacyjny kierunek tysięcy Polaków, miejsce weekendowych wypadów oraz
podróży biznesowych. Region ten kojarzy się przede wszystkim z wypoczynkiem
na łonie natury. O ile więcej, poza wodą i słońcem, rejon ten ma do zaoferowania
turystom, najlepiej widać na przykładzie oferty hoteli i obiektów, zrzeszonych
w ramach sieci Polish Prestige Hotels & Resorts.
Mazury, z racji wieloletniej tradycji turystycznej,
dysponują bogatym zapleczem hotelowo-rekreacyjnym. Obiekty turystyczne, będące
członkami sieci PPH&R, starają się wychodzić
poza klasyczne „menu” oferty hotelowej
i tworzą interesującą propozycję dodatkowych
atrakcji, kierowaną do osób wypoczywających
w Krainie Wielkich Jezior. Poniżej przedstawiamy kilka przykładów na to, w jaki sposób
można aktywnie i ciekawie spędzić czas na Mazurach. By w pełni zapoznać się z repertuarem
możliwości rekreacyjnych, oferowanych przez
hotele, zrzeszone w sieci PPH&R, zachęcamy
do przeglądnięcia stron internetowych tych
obiektów.
W ciągłym ruchu
Podczas wypoczynku w Hotelu Warszawa
w Augustowie goście mają możliwość
skorzystać z niecodziennej atrakcji, jaką jest
przejażdżka zabytkowym samochodem
marki „Warszawa”. Komfortowo wyposażonym modelem M20 z 1963 roku można
wybrać się na wycieczkę na Rynek Zygmunta
Augusta w Augustowie, do śluzy w Przewięzi
lub sanktuarium w Studzienicznej. – Nazwa
Hotelu Warszawa nawiązuje do modelu
produkowanego na warszawskim Żeraniu
przez Fabrykę Samochodów Osobowych,
która była pierwszym właścicielem obiektu
hotelowego. Również wnętrza hotelu nawiązują do polskiej marki samochodu Warszawa
poprzez liczne motywy graficzne w pokojach
i lobby – wyjaśnia Krzysztof Kunicki, dyrektor
Działu Sprzedaży i Marketingu obiektu.
Wszyscy goście, którzy zdecydują się na
pobyt w hotelu, mogą podziwiać jeden
z modeli tego pięknego auta tuż po przybyciu na miejsce wypoczynku – prezentowany
jest on na dziedzińcu obiektu.
10
W zakresie motoryzacji specjalną ofertę ma
też Hotel Amax w Mikołajkach. – W ostatnim
okresie dużym powodzeniem cieszy się nasz
autorski event Subaru Impreza Training Day.
Z uwagi na to, że Mikołajki stały się stolicą
polskich rajdów samochodowych (odbywają
się tu Eliminacje Rajdowych Mistrzostw
Świata WRC), proponujemy gościom rajdowy
event, w czasie którego mogą pod okiem
instruktora (kierowcy rajdowego) podszkolić
swoje umiejętności za kierownicą, a następnie
doświadczyć wielu emocji, zasiadając na
miejscu pilota w rajdowym aucie. Bezpieczeństwo gwarantuje szofer – kierowca rajdowy
oraz pełne zabezpieczenie trasy odpowiednimi służbami. Całość odbywa się na torze
rajdowym Mikołajki bądź torze rajdowym
w Mrągowie – mówi Tomasz Olbryś, kierownik
Działu Marketingu i Sprzedaży obiektu.
Ciekawą formą zapoznania się z dziedzictwem
przyrodniczym oraz historycznym Mazur są
odkrywamy regiony
rejsy statkiem. Hotel Anders w Starych Jabłonkach, wspólnie z Żeglugą Ostródzko-Elbląską,
oferuje swoim gościom rejs na trasie Stare
Jabłonki – Ostróda, na szlaku którego można
podziwiać przepiękną mazurską przyrodę.
– Rejs „Szlak Szeląga” prowadzi przez Obszar
Chronionego Krajobrazu Kanału Elbląskiego.
18-kilometrowa trasa wiedzie przez jeziora
Szeląg Mały, Szeląg Wielki, Jezioro Pauzeńskie
i Drwęckie, aż do Ostródy. Podczas wycieczki
można podziwiać chronione gatunki ptaków,
np. majestatycznego bielika, ale również żurawie, czaple czy perkozy – mówi Magdalena
Malinowska, specjalista ds. marketingu Hotelu
Anders w Starych Jabłonkach.
Spotkanie z historią
Niezwykła i skomplikowana historia tego
regionu Polski sprawia, że podczas urlopu
na Mazurach nie sposób się nudzić. Goście
mogą skorzystać na przykład z proponowanej
przez Hotel Anders wycieczki do Skansenu
Fortyfikacji w Starych Jabłonkach. – „Spotkania z wojskiem i historią” to lekcja historii na
żywo w zrewitalizowanym schronie bojowym
w Starych Jabłonkach. Schron bojowy to małe
muzeum, wyposażone w eksponaty: repliki
broni, oryginalne hełmy, bagnety oraz mundury z czasów II wojny. Przewodnik z Koła nr 5
Związku Żołnierzy Wojska Polskiego oprowadza po pomieszczeniach bunkra, opowiadając
o historii obiektu, żołnierzach, wyposażeniu
– mówi Magdalena Malinowska.
W Hotelu Zamek Ryn szczególnym powodzeniem cieszą się natomiast jedyne w swoim
rodzaju Biesiady Rycerskie, przenoszące gości
do niezwykłych czasów średniowiecza. – Piękne stroje z epoki, widowiskowe pokazy walk
i wspólna zabawa z niesamowitą opowieścią
w tle, pozwolą poczuć się ówczesnym Rycerzem, Damą lub Paziem, zaś tradycyjne trunki
i smakowite jadło na zawsze zapadają w pamięć – zachęca Łukasz Kundzicz, dyrektor ds.
marketingu i sprzedaży Hotelu Zamek Ryn.
Turyści, niebojący się wyzwań, tajemniczą
historię Mazur poznać mogą również podczas
pobytu w Hotelu Amax w Mikołajkach. Specjalny program nocnego zwiedzania Wilczego
Szańca w Gierłoży pozwala pokonać leśną
trasę o długości ok. 1 km z doświadczonym
przewodnikiem. – W czasie zwiedzania
uczestnicy wycieczki mogą dowiedzieć się
wielu ciekawostek na temat pobytu Adolfa
Hitlera w Wilczym Szańcu, wejść do ruin niektórych bunkrów oraz poznać szczegóły ostatniego zamachu na Hitlera, dokonanego przez
płk. Stauffenberga. Zapewniamy gościom
latarki i dreszczyk emocji w czasie zwiedzania
– zachęca Tomasz Olbryś, kierownik Działu
Marketingu i Sprzedaży obiektu.
Ahoj, przygodo!
Coraz więcej gości pragnie w czasie wakacji
aktywnie spędzać czas. Hotele i obiekty,
zrzeszone w ramach sieci PPH&R, wychodzą
naprzeciw tym oczekiwaniom. Popularność
kulinarnych show powoduje, że wielu
turystów cieszy możliwość wzięcia udziału
w animacjach, związanych z nauką gotowania. Rodzinna Akademia Kulinarna, warsztaty
dla dzieci MiniMasterChef, zabawy kulinarne
czy wspólne gotowanie z uznanymi posta-
11
ciami polskiej gastronomii, a także Pieczenie
Jaszczurów nad ogniskiem to tylko niektóre
z propozycji, jakie przygotował Hotel Anders
w Starych Jabłonkach.
Inną aktywnością, pozwalającą na rodzinne
spędzanie wolnego czasu, jest, polecana
przez Hotel Warszawa w Augustowie, wyprawa do Parku Linowego „Twierdza Jaćwingów”.
Znajduje się on w samym sercu Suwalskiego
Parku Krajobrazowego, tuż nad brzegiem
jeziora Jeglówek, w bliskim sąsiedztwie Góry
Cisowej. Goście mogą wybierać z czterech tras
o różnym stopniu trudności, dostępna jest
również trasa dla dzieci oraz trasa tyrolkowa.
Mazury to nie tylko wypoczynek na lądzie
i w wodzie. Szczególną okazją do podziwiania
piękna tego regionu są rejsy balonem. Oferuje
je między innymi Hotel Zamek Ryn: – Lot balonem jest outdoorową formą aktywności, na
którą składa się również element współpracy
z załogą balonu. Goście mogą brać udział
w przygotowaniu balonu do startu oraz pakowaniu sprzętu po locie. Zachęcamy zawsze do
współpracy z nami, dzięki czemu goście mogą
lepiej poznać sport balonowy – mówi Łukasz
Kundzicz. Na rosnące zainteresowanie gości
odkrywamy regiony
grami terenowymi odpowiada m.in. Hotel
Głęboczek, proponując geocaching. – Jest to
gra terenowa, polegająca na szukaniu skarbów przy pomocy urządzeń GPS. Uczestnicy
zabawy podążają do miejsca, określonego
przez współrzędne geograficzne, i tam starają
się odnaleźć skrytkę geocache (pojemnik),
ukryty w tym miejscu. Jest to idealna rozrywka dla wszystkich wielbicieli poszukiwania
skarbów, a także świetny sposób na rodzinne
i aktywne spędzanie wolnego czasu – wyjaśnia Maja Lubomańska-Palarczyk, dyrektor ds.
marketingu i PR obiektu.
Hotele, zrzeszone w sieci PPH&R, czynnie promują zdrowy styl życia. Dowodem jest udział
Hotelu Mazurskie Siedlisko Kruklin w programie „Biegam, bo lubię”, którego patronem
medialnym jest Polskie Radio Program Trzeci.
Obiekt włącza się w akcję poprzez organizację
Mazurskiego Biegu Sylwestrowego. – Bieg
pod koniec 2014 r. będzie wyjątkową okazją
dla wszystkich tych, którzy zdecydują się
w niepowtarzalny sposób zakończyć stary,
i przywitać nowy rok. To świetny powód do
tego, żeby zimową porą wyruszyć do Krainy
Tysiąca Jezior i w świąteczno-sylwestrowej
atmosferze pokonać dystans 10 kilometrów.
Uczestnicy oraz wszyscy kibice będą mieli
przy okazji szansę na żywo usłyszeć radiowe
głosy Krzysztofa Łoniewskiego i Pawła Januszewskiego – dziennikarzy radiowej Trójki,
którzy poprowadzą imprezę – mówi Martyna
Pisowłocka z obiektu.
Zasmakuj Krainy
Wielkich Jezior
In vino veritas – mówi łacińskie przysłowie,
lecz aby tę prawdę zgłębić, warto dowiedzieć się więcej o tym szlachetnym trunku.
Wszystkim osobom, które szukają pomysłu
na niebanalny wypoczynek, Głęboczek Vine
Resort & SPA proponuje udział w Akademii
Wina. – Udział w zajęciach pozwala gościom
zapoznać się z podstawową charakterystyką
szczepów, dowiedzieć się więcej na temat ro-
12
dzajów wina oraz regionów, a także nauczyć
się odpowiednio czytać etykiety. Dzięki temu
każdy uczestnik Akademii będzie potrafił
umiejętnie dobrać wino do potraw oraz
ocenić klasę trunku – mówi Maja Lubomańska-Palarczyk.
Nic nie komponuje się tak dobrze z dobrym
winem jak znakomity jakościowo ser. Do
wspaniałych polskich tradycji serowarskich
nawiązuje Ogólnopolski Festiwal Serów
Farmerskich i Tradycyjnych w Lidzbarku
Warmińskim, którego partnerem jest Hotel
Krasicki. Podczas pobytu w Hotelu Krasicki
każdego roku w czerwcu można wziąć udział
w tej imprezie. Jest to jedyne w Polsce wydarzenie, służące przede wszystkim odbudowie
i rozwojowi tradycji serowarskiej, odzyskaniu
„utraconych smaków”, i od pierwszej
edycji stanowi miejsce spotkań i wzajemnej
edukacji małych tradycyjnych producentów
i entuzjastów serowych smaków, jak również
miejsce integracji całego środowiska miłośników tradycyjnych serów. – Na festiwalowym
jarmarku można degustować i zakupić sery,
robione własnoręcznie przez producentów
z całej Polski, wytwarzane przede wszystkim
z własnego, świeżego i surowego mleka
krowiego, koziego i owczego, dojrzewające
w naturalny sposób. Istnieje też możliwość
kupienia kilku farmerskich serów z Francji
oraz tradycyjnego chleba. Na warsztatach
smaku i pogadankach kulinarnych natomiast
można poznać i skosztować serów szwajcarskich i francuskich lub dowiedzieć się, jak wykorzystać ser w kuchni, czy zrobić w domu
smaczny, naturalny jogurt – czytamy na
stronie Hotelu Krasicki.
Biorąc pod uwagę Mazury jako jeden
z kierunków wypoczynku lub planując tam
pobyt, warto spojrzeć na tę krainę z szerszej
perspektywy, nie tylko jako miejsce do
kąpania, opalania, pływania na jachtach czy
żaglówkach. Naturalne walory Mazur są nie
do przecenienia. Wszyscy wiemy, że to „cud
natury”, jednak oferta atrakcji jest tak szeroka, iż można zorganizować urozmaicony
pobyt nie tylko latem, ale w ciągu całego
roku. Warto być świadomym turystą, bo taka
postawa to gwarancja satysfakcji z wyjazdu.
oblicza sztuki
Inwestycja w stolik
w kształcie nerki
Tekst: Weronika Aleksandra Kosmala
Zapraszamy do lektury kolejnego artykułu w cyklu „Oblicza sztuki”,
prezentującego ciekawe i oryginalne pomysły na inwestowanie w sztukę.
Jeśli w jakimś przepastnym apartamencie
miałby zostać przeprowadzony eksperyment,
w którym jedną część wytapetowano by
starannie, wyłożono starymi dywanami,
zawieszono w niej kilimy, wstawione zostałyby
epokowe meble, a serwantki wypełniłyby rodowe serwisy, a w drugiej pozostałyby surowe
ściany z betonu, a na białej wylewce stanęłoby
kilka poliuretanowych wywrotnych krzesełek,
przy czym wszystkiemu przyświecałoby sine
światło, sączące się z jakiegoś metalowego
otworka – większości badanych trudno byłoby
stwierdzić, na które z tych wnętrz więcej wydano. Co więcej, niełatwo byłoby też do końca
określić, który z kosztownych elementów
miałby w przyszłości dla inwestora wyższą
wartość: barokowa szafa, nowoczesna projektancka lampa czy może niepozorny, wiszący
na ścianie kawałek bladej tkaniny z lat 20. Cały
wachlarz możliwych niepewności znalazłby
dla siebie w takim apartamencie uzasadnienie,
rynek rzemiosła artystycznego jest bowiem
bogaty zarówno w obiekty wysokiej klasy, jak
i w ustrojone tandetnymi złotkami współczesne kopie staroci.
Żeby jednak ująć ten temat z perspektywy
bardziej inwestycyjnej niż estetyczno-wnętrzarskiej, należy zwrócić uwagę na
kilka czynników, które przesądzają o wartości
tego rodzaju aktywów. Jako stosunkowo
bezpieczną lokatę kapitału określić możemy
mianowicie wyłącznie przedmioty niepowtarzalne bądź będące z różnych względów
rzadkością, w przypadku antyków byłyby to
sprzęty o precyzyjnym artystycznym wykończeniu, często też wykonane ze szlachetnych
materiałów. Rzadziej traktowane jako inwestycja rzemiosło współczesne również cechować
powinna pewna unikatowość, jednak większe
znaczenie od użytych surowców miałoby na
przykład bycie elementem jakiejś limitowanej
serii. Istotne wśród tych charakterystyk są więc
często ranga samego projektanta czy, raczej
w przypadku mebli z epoki, pochodzenie ze
znanej kolekcji. Do podstawowych formalności, których nie można wobec tego zaniedbać,
zalicza się upewnienie się o autentyczności
obiektu. Dokonując więc długoterminowej
inwestycji poprzez spontaniczny zakup
choćby niewielkiego sekretarzyka albo
jakiejś niesygnowanej patery na pchlim
targu, zwiększamy znacząco ryzyko nabycia
postarzonej kopii dawnego przedmiotu. Poza
falsyfikatami, które powstać mogły nawet
wczoraj, w obiegu dostępnych jest mnóstwo
dziewiętnastowiecznych, mniej lub bardziej
wiernych imitacji rzemiosła poprzednich
epok. Mając zamiar przeznaczyć na taki zakup
wysoką kwotę, na targach staroci i bazarach,
14
podobnie jak na popularnych internetowych
aukcjach, trzeba zachowywać ostrożność. Dla
niemających w temacie głębokiego rozeznania, pomocne mogą się okazać informacje
z portali, które rejestrują obiekty z wielu galerii
i aukcyjnych katalogów, ułatwiając znacznie
porównywanie tych konkurencyjnych ofert.
Mogłoby się wydawać, że poszukiwanie
wystawionych okazyjnie antyków i oferowanie ich drożej mniej zorientowanej
klienteli stanowiłoby znakomity sposób na
prosperujący biznes. Koncepcję wdrożyć
może jednak niewielkie grono branżowych
znawców, co więcej nawet, wśród części z nich
panuje przeświadczenie, że nie jest to rynek,
po którym poruszać się jest prosto. Już samo
kalkulowanie kosztów czy niezupełnie nominalne porównywanie cen stanowić może,
chociaż nie zawsze tak jest, jakąś trudność.
Z jednej strony, można bowiem przyjąć, że
im rzadziej przedmiot był odnawiany czy też
przerabiany, tym więcej powinien być wart.
Tych ingerencji konserwatorskich, które są
konieczne dla zachowania właściwego stanu
obiektu, też jednak lepiej nie unikać – przy
uwzględnieniu wysokich kosztów renowacji,
tanie, ale jednocześnie uszkodzone meble
nie stanowią żadnej korzystnej okazji. Jeśli
z kolei natrafimy w swoich zbiorach na kilka
oblicza sztuki
Hanna Orthwein
Porcelanowe Pingwiny z Ćmielowa
Wzór z 1958 roku
wyglądających cennie filiżanek, średnio
będą one o wiele mniej warte niż takie same
filiżanki, stanowiące cały komplet – wynika to
z faktu, że dużo rzadsze na rynku, kompletne
zestawy z reguły ceni się wyżej od sumy cen
pojedynczych obiektów, będących często
w różnym stanie. Rachunków zdecydowanie
nie ułatwia też rozpatrywanie wiekowych
obiektów w szerokim kontekście zmian kolekcjonerskich preferencji. Mody na tym rynku
szczęśliwie nie zmieniają się tak radykalnie,
jak sezonowe nowości w innych branżach,
poszczególne trendy udaje się jednak czasami
wyodrębnić. Dużo bardziej problematyczne
w tym temacie okazać się mogą próby dalekosiężnego prognozowania, niekoniecznie więc
warto zawsze je podejmować.
Zdecydowanie przydatna może się z kolei
okazać orientacja w bieżących tendencjach,
zwłaszcza że niektóre z nurtów utrzymują się
relatywnie długo, jak na przykład zainteresowanie wytworami okresu międzywojnia.
Zaledwie dwie dekady temu przedmiotom
w cenionej dzisiaj stylistyce art déco
udawało się przeleżeć w nieposzanowaniu
na zakurzonych strychach, skąd najłatwiej
trafić mogły nie do galeryjnej gabloty, a na
śmietnisko. Datowane na lata 20. i 30. meble,
jak również zegary, biżuteria i naczynia, takie
jak cukiernice czy karafki, znajdują zainteresowanego nabywcę relatywnie częściej
niż obiekty innych stylistyk. Pojawia się więc
pytanie, czy jakieś ewentualne ciążące naszym
mieszkaniom relikty dawnych czasów, których
najchętniej planowalibyśmy się niebawem
pozbyć, nie powinny z nami pozostać, przynajmniej do momentu, w którym będziemy
mogli na nich zarobić. Jako odpowiedź, choć
może niespecjalnie jednoznaczną, przywołać
można mające od jakiegoś czasu miejsce
próby zainteresowania kolekcjonerów pro-
15
jektanckimi meblami z lat 50. i 60. XX wieku.
Również drobniejsze obiekty, wiązane z tzw.
polskim stylem New Look, zaczęły pojawiać
się na aukcjach i w galeriach, zaczęto nawet
wznawiać produkcję wycofanych już modeli,
a niektóre z modnych lokali przejmowały
typowe dla PRL-u elementy wystroju. Terminem rodzimego New Look określa się polską
recepcję międzynarodowego stylu, który
ukształtował się w zachodnim wzornictwie,
a jego niewątpliwie wysoka artystyczna wartość zaczęła być przez nas powszechnie doceniana dopiero niedawno, po ponad dwóch
dekadach od ustrojowej transformacji. Można
wręcz mówić o jakimś abstrakcyjnym podziale
społeczeństwa na część skłonną licytować
znajome pewnie wszystkim modele krzeseł,
i jej opozycję, dla której te same opatrzone
już fotele przywoływać mogą na myśl wyłącznie niewygody minionego politycznego
systemu. Nie do końca można jednoznacznie
stwierdzić, że opisywany trend się jeszcze
bardziej rozwinie – stolikom pod telewizor na
zwężających się nogach i smukłym ćmielowskim figurkom warto więc dać jeszcze trochę
czasu, chociażby ze względu na łatwość, z jaką
można ten styl zestawiać ze współczesną nam,
najbardziej dzisiejszą nowoczesnością. Trudne
z kolei do zestawienia niemalże z czymkolwiek
są eklektyczne meble mieszczańskie. Prawdopodobnie sporo czasu upłynie, zanim znów
zagustują w nich kolekcjonerzy.
Powracając do śmiałej propozycji meblowego
eksperymentu, można odnieść wrażenie, że
połączenie wyłącznie biznesowej perspektywy z rynkiem rzemiosła artystycznego przeważnie nie jest trafione. Tak samo, jak niełatwo
jest prognozować przyszłość całego obrotu
antykami, najróżniejsze przeszkody możemy
napotkać zbyt mocno w tej branży spekulując. Z pewnością, najbardziej wskazanym
kryterium powinny być osobiste preferencje
estetyczne – w długim horyzoncie, jeśli już nie
zyska się na komplecie dębowych czy nawet
plastikowych krzeseł, raczej się na nich dramatycznie nie straci. Niepasujące do nas meble,
pomimo prognozowanej stopy zwrotu, narażą
nas za to na długotrwałe wyrzuty i udręki
w sferze wizualnej.
w siódmym niebie
Morskie dobrodziejstwa
talasoterapia
Tekst: Jolanta Witkowska
Wakacje co prawda są już tylko wspomnieniem, ale żeby skorzystać z dobroczynnego
wpływu na organizm pochodzących z morza substancji, wcale nie musimy planować
eskapady do ciepłych krajów. Pod nieco tajemniczo brzmiącą nazwą talasoterapia
kryją się zabiegi z wykorzystaniem morskich produktów, którym możemy się
poddawać przez cały rok.
Greckie słowo thalassa oznacza morze,
a talasoterapia to kuracja, wykorzystująca
morskie dobrodziejstwa w leczeniu m.in.
reumatyzmu, chorób układu oddechowego czy problemów dermatologicznych.
Talasoterapia wcale nie jest wynalazkiem
ostatnich lat. Leczniczą moc morza odkrył
już ok. 400 r. p.n.e. ojciec nowoczesnej
medycyny – Hipokrates, a metodę leczniczą, określaną obecnie jako talasoterapia
opracował w 1867 roku francuski lekarz
La Bonnardière.
Wysoko przyswajalne mikroelementy,
minerały, witaminy i inne substancje aktywne, mogące poprawić jakość ludzkiego
życia, ukryte w morskiej toni, są obecnie
powszechnie wykorzystywane nie tylko
w wielu lekach i kosmetykach, ale także
podczas zabiegów rehabilitacyjnych czy
kosmetycznych. Nieoceniony jest korzystny wpływ talasoterapii na samopoczucie
i likwidację stresu. W talasoterapii stosuje
się m.in. algi, morską wodę i błoto.
– Gabinety oferują unikalną kombinację
naturalnych składników – wodę bogatą
w minerały i sól Morza Martwego, suche
powietrze oraz najlepsze zabiegi z wyko-
rzystaniem błota i glinek – mówi Marcin
Betliński, menedżer odnowy biologicznej
i spa Hotelu Unitral w Mielnie. – W każdym
miejscu można cieszyć się zaletami
poszczególnych elementów talasoterapii,
które zostały umiejętnie wyeksponowane
– podkreśla, zaznaczając, że służą one, by
relaksować, leczyć i odmładzać. – Zabiegi
„morskie” są bezpieczne, ponieważ rzadko
się zdarza, aby ktoś był na te substancje
uczulony. Zawierają duże ilości substancji
aktywnych, które dają doskonały efekt
pozabiegowy. Produkty „morskie” są
naturalne, stworzone i przebadane
dermatologicznie do profesjonalnych zabiegów w spa – dodaje Emilia Gutowska,
kierownik spa w Hotelu Krasicki w Lidzbarku Warmińskim.
Morska woda
Pierwsze skojarzenie z morzem to oczywiście woda. Woda morska znajduje zastosowanie w talasoterapii. Zawiera m.in. sód,
magnez i wiele mikroelementów, potrzebnych organizmowi. Długie kąpiele w mor-
16
w siódmym niebie
skiej wodzie działają odprężająco, a kąpiel
z bąbelkami przeciwdziała zmorze kobiet
– cellulitowi. – Kąpiel w basenie solankowym, o zasoleniu naturalną solą z Morza
Martwego sięgającym 15%, pobudza krążenie krwi i wyraźnie poprawia kondycję
skóry, która doskonale absorbuje zawarte
w wodzie minerały. Solanka jednocześnie
usuwa toksyny z organizmu, aktywnie
wpływając na jego regenerację. Ciało po
takich kąpielach zauważalnie młodnieje,
staje się gładsze i bardziej sprężyste. Błogi
relaks w stanie nieważkości (dzięki wysokiemu zasoleniu) sprzyja odchudzaniu,
redukuje tkankę tłuszczową i cellulit. To
jednak nie wszystkie zalety tej wyjątkowej
formy kąpieli. Solanka aktywnie likwiduje
obrzęki, poprawia krążenie, pomaga osobom z problemami narządu ruchu, łagodzi
bóle reumatyczne, mięśniowe i nerwobóle.
Jest również idealnym wypoczynkiem po
wysiłku fizycznym. Ta forma hydroterapii
podnosi odporność organizmu na infekcje
oraz uspokaja i zmniejsza napięcie psychiczne – mówi Marcin Betliński.
Algi
Zwane też glonami, zbudowane z minerałów morskie gąbki są niezwykle bogate
w cenne dla ludzkiej skóry substancje.
Dzięki temu zajmują w talasoterapii wyjątkowe miejsce. Zawierają dużo węglowodanów (szczególnie polisacharydów),
protein, lipidów, cennych mikroelementów i witamin. Stąd ich niezwykłe
i wszechstronne właściwości: nawilżające,
odmładzające, oczyszczające, regenerujące, przeciwcellulitowe, wyszczuplające
oraz wzmacniające system odpornościowy. Algi dostarczają skórze witamin,
aminokwasów, protein i składników mineralnych, dzięki czemu regenerują tkanki
i komórki oraz zapewniają prawidłowe
nawilżenie. Wyciąg z alg chroni skórę
przed działaniem wolnych rodników, tym
samym opóźniając procesy starzenia.
– Algi są wykorzystywane w kosmetyce
ze względu na swój bardzo bogaty skład.
Najpopularniejszymi produktami są maseczki kosmetyczne z alg – po zabiegach
kosmetycznych w celu regeneracji, wyciszenia, wspomagania procesów odnowy
skóry. Są stosowane również w kremach
do twarzy, balsamach do ciała, okładach
na ciało – stymulują przemianę materii,
usuwają złogi tłuszczów, wyszczuplając,
ujędrniając, odżywiając i regenerując skórę. Można je stosować również w postaci
płynów, żeli do kąpieli oraz preparatów do
masażu ciała – mówi Emilia Gutowska.
Błoto – dla
efektu piękna
Mimo że nazwa nie brzmi zachęcająco,
błoto, czyli namuł, to niezwykle bogaty
w wapń i magnez szlam morski, który
17
oczyszcza i regeneruje skórę, a także poprawia przemianę materii. – Lecznicze
błota i glinki mineralne z Morza Martwego są wyjątkowo ważnym składnikiem
terapeutycznym. To jeden z największych skarbów Morza Martwego, który,
dzięki zawartości cennych minerałów
oraz składników organicznych, jest
systematycznie stosowany do różnorodnych zabiegów i rytuałów piękna.
Peelingi, kojące maski, aromatyczne
masaże to tylko niektóre z zabiegów
indywidualnie dobieranych do każdego
rodzaju skóry. Właściwości błota i glinek,
dzięki zabiegom zawijania, okładów
i kąpieli, pozwalają zmniejszyć napięcie
mięśniowe i nerwowe, poprawić krążenie krwi oraz złagodzić bóle reumatyczne. Z powodzeniem są więc stosowane
w terapiach leczniczych – poleca Marcin
Betliński.
w siódmym niebie
Komu można
polecić
talasoterapię?
Zabiegi talasoterapii można
polecić każdej dorosłej
osobie. Woda, błoto, słońce
i powietrze – wszystkie te
terapeutycznie unikalne
dobra, określane jako
talasoterapia, w wyjątkowy
sposób przenikają się, tworząc
idealne warunki dla regeneracji
zdrowia i urody. Wszystko
to jest niewyczerpanym
źródłem zdrowia, dobrego
samopoczucia i regeneracji.
Oczywiście, zawsze
uwzględniamy indywidualne
uwarunkowania zdrowotne gości.
Marcin Betliński
menedżer odnowy biologicznej
i spa Hotelu Unitral w Mielnie
Nadzwyczajne
powietrze
O zaletach i właściwościach nadmorskiej
bryzy chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Powietrze nad morzem jest czystsze,
świeższe, i zawiera więcej soli, której korzystny wpływ doceniają osoby z chorobami
skóry i dróg oddechowych. Zawierające
mniej pyłków i kurzu, pomaga również
alergikom. – Wszechobecna sól, wykorzy-
stywana do leczniczych inhalacji, odbywających się w łaźni solankowej, biosaunie oraz
grocie solnej, podkreśla wyjątkowość tego
mikroklimatu. Suchy i łagodny klimat aktywnie pomaga osobom z chorobami układu
oddechowego i krążeniowego – mówi
Marcin Betliński.
Ekspert zaznacza, że przy wyborze ośrodka,
w którym zamierzamy się zregenerować
i zrelaksować, warto zachować rozwagę.
– Pobytowi w spa powinna towarzyszyć
gwarancja skuteczności efektów oferowanych terapii. Produkty powinny być
18
wyłącznie najwyższej jakości, i posiadać
wszystkie wymagane prawem atesty
i certyfikaty, przebadane pod kątem składu
– przestrzega Marcin Betliński i dodaje:
Odczuwalne i w krótkim czasie widoczne
efekty talasoterapii, poparte wysoką oceną
gości, to najlepsza rekomendacja dla spa.
Wcale nie trzeba zatem być chorym, by skorzystać z talasoterapii. Poddając się tego rodzaju zabiegom można doskonale wypocząć
i nabrać sił, zwłaszcza jeśli żyjemy na wysokich
obrotach, jesteśmy zestresowani i wyczerpani.
rozmaitości
Good Life
nowa filozofia
Hotelu Krasicki
Foto: archiwum Hotelu Krasicki
Hotel Krasicki w Lidzbarku Warmińskim, należący do Grupy Polish Prestige Hotels & Resorts,
wprowadza do swej oferty nową filozofię, która sprawia, że w to wyjątkowe miejsce zawsze
chce się wracać. Nowa koncepcja określana jest mianem Good Life.
Good Life to nowa filozofia, wprowadzona w Hotelu Krasicki. To powód, by
wyjechać, powód, by być, i powód, by
wracać do Hotelu Krasicki, jak również,
by wracać wspomnieniami i pamięcią
do przeżytych tutaj chwil. Good Life to
swoiste połączenie filozofii wellness,
lifestyle’owego nurtu „Slow” oraz
pięknego otoczenia i warunków, jakie
hotel stwarza gościom. Good Life to
inaczej degustacja życia, smakowanie
chwil, przeżywanie ich w sposób dojrzały – przy pomocy wielu zmysłów. To
przyjemność, do jakiej dorastamy, idąc
przez życie.
Te cudowne, wykwintne chwile każdy
z Gości odnajduje oczywiście indywidualnie, gdyż każdy ma inną wrażliwość
i inne wyobrażenie „leniwej beztroski”.
Dla jednych są to kawy w bibliotece Hotelu Krasicki, gdzie, przy lekturze dobrej
książki czy prasy, czas płynie wolno, jak
w fabułach ksiąg. Książka jest siostrą
czasu, a czas jest DNA Hotelu Krasicki.
W tym wszystkim zanurzony jest Gość,
który doświadcza Good Life.
Innym miejscem, w którym Goście Hotelu
Krasicki doświadczają filozofii Good Life,
jest drewniany most nad fosą, na którym
rozłożone zostały stoliki i leżaki. Tutaj, ze
szklaneczką ulubionego napoju, można
delektować się słońcem i leniwie obser-
20
wować toczące się obok życie. Rozgrzane
deski mostu zachęcają do spacerów na
boso. Czas na moście płynie kilka razy
wolniej, niż tuż za nim, a przyjemność
czerpana z obserwacji i doświadczania
tej różnicy jest nie do przecenienia.
rozmaitości
Kolejnym punktem na drodze doświadczania filozofii Good Life w Hotelu
Krasicki jest ogródek na dziedzińcu
przedzamcza, z którego roztacza się niezapomniany widok na Zamek Biskupów
Warmińskich. Leniwe chwile w słońcu,
przechadzający się turyści i wyjątkowy
obraz dumnego zamku, zwanego
Wawelem Północy, to coś absolutnie
wyjątkowego.
Filozofia Good Life to również wrażenia
dotykowe – w strefie SPA Hotelu Krasicki przygotowane zostały dla Gości
wyszukane zabiegi i rytuały z troską
o to, by korzystający z ich dobrodziejstw
„wpadli” w cudowny stan wellness
i dosłownie stracili poczucie czasu. Nie
jest o to trudno, zwłaszcza że strefa SPA
ulokowana jest w podziemiach, które
służą ludziom już od kilkuset lat. Leniwe
chwile w cierpliwych murach – takie jest
SPA w nurcie filozofii Good Life.
Szczególne miejsce w filozofii GoodLife
Hotelu Krasicki zajmuje także zmysł smaku. Przyjemność leniwego wypoczynku,
połączona z wyrafinowanymi, zachęcającymi do celebracji czasu potrawami,
powoduje, że Goście wstają od stołu
później niż zazwyczaj. Autorska kuchnia
Krzysztofa Mazurka to ukłon w stronę
tych, dla których jedzenie jest czasem
wyjątkowym. W Hotelu Krasicki popularne
są w szczególności desery oraz potrawy
z kaczki. Nieodłącznymi towarzyszami filozofii Good Life są także trunki – znakomite
wina i wspaniałe kawy.
21
Podczas seansów astronomicznych na
wieży zegarowej, które na życzenie mogą
też być organizowane indywidualnie,
Goście Hotelu Krasicki czują się naprawdę blisko gwiazd – to również element
doświadczania filozofii Good Life.
Good Life to także przyjemność leniwych
chwil podczas rejsu gondolą po rzece Łynie,
to chwile i możliwości, którymi „inkrustowany” jest Hotel Krasicki, to przyjemność,
która rozgrzewa jak ciepłe słońce, smakuje
jak zacne wino lub wykwintny deser, chłodzi
jak wiatr owiewający twarz podczas rejsu
gondolami, dotyka jak wyrafinowany masaż
w hotelowym SPA, oczarowuje jak cytat
z bajki Krasickiego. To dojrzałe szczęście,
smakowane wszystkimi zmysłami w cierpliwych jak czas murach Hotelu Krasicki.
Od kuchni
Pieczony dorsz bałtycki
z grillowaną cukinią
podany na puszystym
purÉe z borowików
Składniki:
dorsz
(filet ze skórą)
200 g
cukinia
1 sztuka
por
100 g
cebula szalotka
50 g
ziemniaki
150 g
borowiki świeże
100 g
wino białe
wytrawne
50 ml
korzeń świeżego
chrzanu
1 sztuka
masło klarowane ½ kostki
słodka śmietana do smaku
oliwa do smażenia
przyprawy: sól morska,
pieprz ziołowy, rozmaryn,
trawa cytrynowa
W y konan i e :
Mateusz
Potocznik
Szef Kuchni
restauracji w Hotelu
Unitral**** w Mielnie
22
Cukinię kroimy w cienkie paski, skrapiamy
oliwą i nacieramy rozmarynem oraz
pieprzem ziołowym. Odstawiamy na około
0,5 godz. W tym czasie gotujemy ziemniaki.
zaś dorsza doprawiamy solą morską.
Posiekaną szalotkę i pora blanszujemy na
klarowanym maśle, podlewamy białym,
wytrawnym winem i dusimy do miękkości.
Gdy wino się zredukuje, dodajemy odrobinę
startego chrzanu i miksujemy całość
na gładki mus. Delikatnie rozgniatamy
łodygi trawy cytrynowej i wrzucamy je na
rozgrzaną patelnię z kroplą oliwy. Na tak
przygotowanej bazie smażymy dorsza
(maks. przez 1 min, skórą do dna patelni).
Następnie przekładamy go na blaszkę
i wkładamy do piekarnika, nagrzanego do
180°C. Zapiekamy przez ok. 5 min. Cukinię
grillujemy przez kilka minut z każdej
strony, smarujemy przygotowanym
musem z warzyw i delikatnie zwijamy.
Do ugotowanych ziemniaków dodajemy
odrobinę słodkiej śmietanki i podsmażone
na maśle borowiki. Całość ucieramy na
puszyste purée. Doprawiamy do smaku solą
i pieprzem ziołowym. Na talerzu układamy
zgrabne roladki z cukinii, dorsza zaś na
purée borowikowym.
Od kuchni
Blin gryczany
z czerwonym kawiorem
Składniki:
mąka gryczana
300 g
mąka pszenna
100 g
świeże drożdże
3 dag
żółtka3
roztopione masło
lub olej roślinny
50 ml
starty na tarce
czosnek
2 ząbki
sól
1 łyżeczka
świeżo mielony
pieprz
½ łyżeczki
cukier
1 łyżeczka
ciepłe mleko
250 ml
gazowana woda 250 ml
olej rzepakowy do smażenia
dodatki: czerwony kawior,
gęsta śmietana (22%),
jajko ugotowane na twardo
(oddzielamy żółtko i białko,
drobno je siekając), cebula
pokrojona w drobną kostkę
W y konan i e :
Michał
Zając
Szef Kuchni
w Pałacu Żaków
w Siennicy
23
Sporządzamy zaczyn: drożdże
łączymy z cukrem, 50 g mąki
pszennej i 100 ml ciepłego
mleka. Tak sporządzony zaczyn
przykrywamy ściereczką
i odstawiamy w ciepłe miejsce
do wyrośnięcia na około
30 minut. Pozostałe składniki
mieszamy w jednym naczyniu,
następnie wlewamy zaczyn,
dokładnie wszystko mieszamy
i odstawiamy w ciepłe miejsce
na około 1 godzinę.
Bliny smażymy na rozgrzanej
patelni na oleju roślinnym
z obu stron na złoty kolor.
Podajemy jeszcze ciepłe
w towarzystwie czerwonego
kawioru, kwaśnej śmietany,
cebuli, żółtka i białka jaja,
dekorując cytryną i koprem.
Tekst: Jolanta Witkowska; Foto: Archiwum F.M. Kobenter
Franca Maria Kobenter:
Wszędzie czuję się
znakomicie
about each other
– Gdy jestem w rodzinnym Klagenfurcie czy Wiedniu, i mówię, że jadę do domu, moi bliscy
są zdezorientowani. Moim domem jest zarówno Warszawa, jak i właśnie Klagenfurt – mówi
prezes Franca Maria Kobenter. 1 września minęło 16 lat jej pobytu w Polsce i szefowania
Austria.info – oficjalnemu przedstawicielstwu Österreich Werbung w naszym kraju.
Austria.info w Warszawie powstała jako
pierwsze biuro promocji turystyki zachodniego
państwa na terenie Polski. Można zatem
powiedzieć, że Franca Maria Kobenter jest
pionierką w reklamowaniu swojej ojczyzny na
terenie byłego państwa postkomunistycznego.
Przyznaje, że to zadanie było dla niej dużym
wyzwaniem, ale decyzję o przyjeździe do
Polski uznała za dobry krok. – Nauczenie się
nowego języka, poznanie nowej kultury, zamieszkanie w nowym kraju, z dopiero raczkującym wolnym rynkiem i otwierającym się na
świat było niezwykle inspirujące – mówi. Choć
polski rynek nie był dla niej zupełnie nowy
– znała go z wcześniejszej pracy w marketingu
biura promocji turystycznej austriackich landów – Karyntii, a później Salzburga. – O wiele
lepiej jest pracować na nowym, tworzącym
się rynku, mieć udział w jego kształtowaniu,
niż na starym, można powiedzieć skamieniałym (a za takie uważa zachodnioeuropejskie
– red.), z zastanymi strukturami i zwyczajami,
gdzie wprowadzanie zmian może napotkać
na opór – uważa. – Tworzenie czegoś od podstaw jest oczywiście trudne, ale tym większa
satysfakcja – dodaje.
Druga ojczyzna
Pytana, czy po tylu latach pobytu w Polsce
może powiedzieć, że to jej druga ojczyzna,
potwierdza: – Naturalnie, że zawarłam wiele
znajomości, przyjaźni, zresztą, jeśli mam
tu chrześniaka, byłam na kilku pogrzebach
i kilku weselach, to skłamałabym, mówiąc,
że nie mam emocjonalnego związku z Polską, że się nie zakorzeniłam. Za potwierdzenie zakorzenienia w Polsce niech posłużą
kulinarne upodobania Franki Kobenter – nie
wyobraża sobie lata bez tradycyjnej polskiej
potrawy – chłodnika, natomiast kaszę
gryczaną jada nawet codziennie.
Wspomina, że kiedyś częściej odwiedzała
Kraków, gdzie ma przyjaciół, ale, jak mówi,
jest otwarta na nowych ludzi. Kraków ma też
dla Franki Kobenter znaczenie sentymentalne
– przywodzi na myśl architekturę miast austriackich. W swojej drugiej ojczyźnie ma wiele
ulubionych miejsc, do których lubi wracać,
gdzie odpoczywa i regeneruje siły. – Takim
magicznym regionem jest dla mnie Polska
wschodnia, tereny nad Bugiem, Podlasie
– małe miasteczka, jak Tykocin, Włodawa,
z zachowaną dawną architekturą, klimatem
i naturalną prostotą, spokojną atmosferą, bez
tłumów, z serdecznymi, otwartymi ludźmi
– mówi. Akumulatory ładuje zarówno pływając
kajakiem po Biebrzy, skrywając się na Mazurach, ale i spacerując nad Bałtykiem, z Gdyni do
Sopotu brzegiem morza, bo bardzo polubiła
nasze morze, jego zapach zimą. – Relatywnie
niedawnym odkryciem jest dla mnie wspinaczka wysokogórska. Zdobyłam Mnicha, Świnicę,
Mięguszowiecki Szczyt i Rysy w Tatrach. Może
to poniekąd rekompensata za brak na co
dzień w Warszawie bliskości wysokich gór
– zastanawia się. – Ta forma rekreacji daje dużo
energii, ułatwia powrót do aktywnego życia
i doskonale relaksuje – stwierdza.
Bardzo lubi Warszawę. Uważa, że jest dynamiczna, dużo się w niej dzieje w dziedzinie
kultury, sztuki. Franca Maria Kobenter jest
miłośniczką muzyki poważnej, uczestniczy
w życiu kulturalnym stolicy. Wg niej, Warszawa
jest europejską stolicą, jak inne metropolie.
– Ale nie wolno patrzeć tylko na to, co mocno
rzuca się w oczy i po tym oceniać, bowiem często więcej piękna i bardziej prawdziwy obraz
otrzymamy zaglądając na podwórka, w miejsca ukryte przed turystami, nie wyrabiając
sobie poglądu tylko na podstawie oglądania
25
fasad. Warto zaglądać w drugi rząd – mówi.
Nie jest jednak wobec Polski i Polaków
bezkrytyczna. Porównuje nasze ciągle za mało
otwarte społeczeństwo z otwartością Austriaków i wielokulturowością i kospomolityzmem
Wiednia, w którym w l. 20. XX w. tylko 50%
mieszkańców mówiło po niemiecku. Stolica
Austrii obecnie również stanowi wielokulturowy tygiel, ale tę właściwość uważa za bardzo
pozytywną. – Przepływ narodów jest zjawiskiem niezwykle pozytywnym, ze wszech miar
korzystnym, ponieważ każdy naród zostawia
swoją kreatywność, odciska swoje piętno –
mówi. – Warszawa w ciągu ostatnich 16 lat
stała się miastem bardziej otwartym, mimo
że w polskim społeczeństwie zauważalne są
zmiany na gorsze: stało się bardziej spolaryzowane, podzielone na 2 niemal wrogie obozy
– ubolewa. Ma świadomość, że nie jest to
wyłącznie polska specyfika, jednak, jak mówi,
taka konstatacja nie napawa optymizmem, bo
ekstremizmy są groźne. Z uznaniem jednak
wypowiada się o polskiej młodzieży – tolerancyjnej, wykształconej i otwartej na świat.
Obywatelka świata
Często jeździ do Klagenfurtu, gdzie mieszka
jej mama, odwiedza też rodzinę w Wiedniu
i wszędzie czuje się bardzo dobrze. – Gdy 16 lat
temu poinformowałam najbliższych o decyzji
wyjazdu do Polski, patrzyliśmy na mapę, ile
czasu potrzebujemy na podróż, by móc się
spotkać – wspomina. Podróżowała od zawsze:
jako dziecko od północnych Włoch i Słowenii,
skąd pochodzi jej mama. Karyntię i Klagenfurt,
swoją małą ojczyznę, ceni za położenie geograficzne. – Godzina drogi do Lublany, 2,5 godziny
do Wenecji. W ciągu 3 godzin można się
znaleźć w innej kulturze, strefie językowej.
aktywnie
Rakietowe ćwiczenia
Tekst: Paweł Kawałek
Squash uchodzi za sport elitarny. Przez wiele lat kojarzony był głównie
z aktywnością przypisaną do świata ludzi kultury, sztuki i biznesu. Z roku
na rok po rakietę coraz chętniej sięgają także osoby o nieco mniejszej
zasobności portfela.
W Polsce squash jest stosunkowo nową
i wciąż jeszcze dość nieśmiało promowaną
formą aktywności. Znamy go i praktykujemy dopiero od nieco ponad dekady, za to
na świecie jego historia sięga XIX wieku.
Korzenie squasha wiodą do Anglii, gdzie
odnotowano pierwszą oficjalną wzmiankę
na temat tej dyscypliny. O jej istnieniu
w roku 1890 napisał w swojej książce sam
książę Beaufort („The Badminton Library of
Sports and Pastimes”). Pierwsza publikacja
w pełni dotycząca squasha została wydana
11 lat później, a jej autorem był mistrz
tenisa – Eustace Miles.
Z celi na salony
Śmiało można stwierdzić, że squash jest
praprawnukiem tenisa. Porównania nasuwają
się co chwila, bo zarówno sprzęt, jak i ubiór,
w obydwu dyscyplinach są bardzo podobne.
Różnice widać natomiast choćby w rozmiarach
kortów. Tenisowy ma 23,77 m długości oraz
8,23 m (w przypadku gry pojedynczej) lub
10,97 m szerokości (w przypadku debla i miksta). Wymiary kortu do squasha to zaledwie
9,75 m długości i 6,40 m szerokości. Ponadto
jest on kortem zamkniętym z każdej strony.
Ściana przednia i ściany boczne są elementami niezbędnymi do gry. Ciekawostką może
być fakt, że ściana, którą zawodnicy mają za
plecami, zazwyczaj jest szklana. Jeszcze bardziej interesująco robi się, gdy zagłębimy się
w genezę powstania tej dyscypliny. Okazuje
się bowiem, że zamknięta forma kortu nie
została zaprojektowana z rozmysłem, lecz była
inspirowana warunkami, w których narodził
się squash – ścianami celi więziennej.
Nie mogąc pozwolić sobie na grę w klasycznego tenisa, więźniowie, osadzeni
w zakładach karnych, wymyślili własną odmianę gry, polegającą na odbijaniu piłeczki
od ścian swoich cel. Coś, co narodziło się
w takim właśnie środowisku, szybko znalazło uznanie w oczach wyższych sfer i stało
się sportem elitarnym do tego stopnia, że
było elementem codziennej aktywności
fizycznej wśród uczniów renomowanych
szkół męskich. Właśnie w jednej z takich
szkół powstała nazwa dyscypliny. Wzięła
się ona od dźwięku, który wydaje przekłuta
uprzednio piłeczka w zetknięciu ze ścianą.
Dostrzeżono, że dzięki tej małej modyfikacji
piłeczkę odbija się trudniej, przez co gra
wymaga więcej wysiłku i staje się bardziej
atrakcyjna. Z czasem zmieniono także
twardą piłeczkę na nieco bardziej elastyczną
i bezpieczną przy odbijaniu.
Squash rozprzestrzeniał się po świecie
w dość szybkim tempie, w dużej mierze
dzięki armii brytyjskiej, która grała w niego
wszędzie, gdzie tylko zdarzało jej się stacjonować przez dłuższy czas, między innymi
aktywnie
w Afryce, Egipcie, Australii czy Pakistanie,
który, notabene, wychował wielu mistrzów
tej dyscypliny.
Zasady gry
Mimo ogromnej popularności, jasne zasady
gry w squasha zostały ustalone dopiero po zakończeniu I wojny światowej. Pierwotnie każdy set był rozgrywany do 15 punktów, jednak
po latach zdecydowano, że ich liczba zostanie
obniżona do 9, przez wzgląd na długi czas
trwania rozgrywek. Aktualnie gra toczy się do
2 lub 3 wygranych setów, a najczęstszym sposobem punktowania jest system do 11 ( każda
wymiana to zdobycie punktu – niezależnie
od tego, kto serwuje). O tym, kto rozpoczyna
grę, decyduje losowanie, podobne do rzutu
monetą – w squashu gracze przewidują, czy
oznaczenie na rączce bądź w innej części
rakiety (np. logo firmy, nazwa modelu etc.)
będzie skierowane ku górze czy ku dołowi.
Na pierwszy rzut oka gra w squasha polega na
banalnym odbijaniu piłeczki od ścian kortu,
jednak to tylko pozory. Aby grać prawidłowo,
należy poznać kilka podstawowych zasad:
w squashu, inaczej niż w tenisie, piłkę
możemy zaserwować tylko raz,
w trakcie serwowania co najmniej jedna
z nóg zagrywającego musi mieć styczność z polem serwisu,
podczas serwowania piłka musi odbić
się od przedniej ściany kortu nad linią
serwisu (pozioma linia, umieszczona
na środku ściany) i trafić w pole gracza
odbierającego (odbierający może także
próbować przechwycić ją w locie),
nim piłka odbije się od którejś ze ścian,
musi uprzednio dotknąć ściany przedniej,
serw nie będzie uznany, jeżeli piłka
w pierwszej kolejności uderzy w podłogę
(bądź inną ścianę niż przednia) lub trafi
na out (górna linia na przedniej ścianie).
Mecz opiera się na serwisie i wymianie piłki
między graczami do momentu, aż któryś
z nich popełni błąd (są to np. zły serwis,
odbicie od podłogi etc.). Wtedy piłka jest
po stronie przeciwnika i zyskuje on punkt.
Gdzie grać?
Kluby umożliwiające grę w squasha są
w całej Polsce. Jeśli chcemy sprawdzić, który
z nich jest w naszym mieście lub w najbliższej okolicy, dobrym pomysłem będzie
skorzystanie z wyszukiwarki klubów, na
stronie Polskiej Federacji Squasha (www.pfs.
com.pl). Odwiedzając tę stronę, warto też
zwrócić uwagę na wykaz szkółek squasha,
które trenują wszystkich chętnych do uprawiania tej dyscypliny. Jeśli chcemy najpierw
zapoznać się ze squashem w warunkach
domowych, ciekawą alternatywą mogą być
lekcje internetowe.
Sprzęt
Jak w każdym sporcie, najważniejszym
elementem jest sprzęt do gry – w tym
przypadku rakieta. Tym, którzy dopiero
zaczynają przygodę ze squashem i nie chcą
od razu inwestować we własną rakietę,
większość klubów oferuje możliwość jej
wypożyczenia. Właśnie wypożyczanie jest
świetnym sprawdzianem tego, który model
rakiety, spośród dostępnych na rynku, jest
dla nas najwygodniejszy. Kiedy już zyskamy tę wiedzę, a przy okazji utwierdzimy
się w przekonaniu, że squash zagości w naszym grafiku na stałe, możemy z czystym
sumieniem kupić przetestowany przez nas
w praktyce model.
27
Strój
Ważne jest także to, co wkładamy na siebie
na czas gry w squasha. O ile kwestia samego ubrania nie jest szczególnie istotna
(byle było ono wygodne i nie krępowało
ruchów), o tyle dobre, sportowe buty,
(najlepiej z niepozostawiającą śladów
podeszwą) i okulary, chroniące nas przed
niefortunnym odbiciem piłki, są absolutną
koniecznością. Rozbieżności cenowe
w przypadku tego ekwipunku sportowego
bywają spore, jednak są to rzeczy niezbędne do bezpiecznego uprawiania squasha.
Należy pamiętać, że squash jest sportem
kontaktowym. W związku z wysiłkiem fizycznym, który towarzyszy zawodnikom w trakcie
rozgrywek, może okazać się bardzo wyczerpujący, a czasem także kontuzyjny. Zanim
więc przystąpimy do gry, warto przyzwyczaić
mięśnie do wzmożonej aktywności, by po
wygranym meczu, gdy opadną zwycięskie
emocje, a wraz z nimi poziom adrenaliny, nie
odczuwać dyskomfortu, spowodowanego
zakwasami.

Podobne dokumenty