Roczniku Chojeńskim

Transkrypt

Roczniku Chojeńskim
ROCZNIK CHOJEŃSKI
Pismo historyczno-społeczne
TOM III
Chojna 2011
1
KOMITET REDAKCYJNY:
Marek Bednarz, Dorota Dobak-Hadrzyńska, Saba Keller,
Przemek Lewandowski, Paweł Migdalski (sekretarz redakcji), Robert Ryss, Radosław Skrycki
(redaktor naczelny)
KONTAKT Z REDAKCJĄ:
www.rocznikchojenski.pl
[email protected]
Tłumaczenia na jęz. niemiecki:
Saba Keller
Na okładce fotografie Artura Żurawskiego (1998)
DRUK I SKŁAD:
Drukarnia KaDruk
Szczecin
WYDAWCA:
Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita” w Chojnie
ul. Żółkiewskiego 20, 74-500 Chojna
Nakład: 300 egzemplarzy
ISSN: 2080-9565
2
SPIS TREŚCI
Słowo od redakcji.....................................................................................................7
Artykuły
Antoni Porzeziński
Nowe stanowiska archeologiczne w Cedyni,
Osinowie Dolnym i Steklnie....................................................................................
11
Edward Rymar
Rola i znaczenie miasta Königsberg / Chojna w średniowiecznych
21
dziejach Nowej Marchii...........................................................................................
Edward Rymar
Podchojeńska rodzina rycerska von Sack (Saccus, Sak, Secken)
w średniowieczu.......................................................................................................
49
Kinga Krasnodębska
Zespół malowideł gotyckich kościoła parafialnego w Czachowie..........................
61
Grzegorz Graliński
71
Średniowieczne mury obronne Chojny...................................................................
Małgorzata Dąbrowska
Nowa Ameryka nad Wartą. Kolonizacja Łęgu Krzeszyckiego w okresie
fryderycjańskim (II połowa XVIII wieku)................................................................
91
Andrzej Talarczyk
Literatura piękna Ziemi Chojeńskiej na obszarze (dawnej) Nowej
105
Marchii – projekt badawczy dla polskich germanistów? Uwagi wstępne...............
3
Robert Michalak
Strategiczna zapasowa przeprawa kolejowa na Odrze koło Siekierek....................
121
Emilia Szczygieł-Lembicz
Jednostka wojskowa w Chojnie na tle przeobrażeń w strukturze
149
organizacyjnej Pomorskiej Brygady WOP w latach 1960–1980...........................
Marek Schiller
165
Długogóry..................................................................................................................
Teresa Łopuska
Projekt adaptacji wnętrza kościoła Mariackiego w Chojnie
179
na cele muzealne......................................................................................................
Lech Łukasiuk
Zbiór archiwaliów po Burkhardzie Regenbergu i Reimundzie Franzu
w zasobach działu regionalnego Biblioteki Publicznej
Miasta i Gminy w Dębnie........................................................................................
189
WYWIADY, WSPOMNIENIA
Andrzej Kordylasiński, Bożena Mertens
Gdy nadszedł front. Rozmowa z Martą Marią Schulz,
dawną mieszkanką Grzybna.....................................................................................
217
Hubert Simiński
Grudzień ’70 w Szczecinie. Historia jednej śmierci...............................................
223
Tomasz Zgoda
„Walczyłem pod Schwedt”.
Wspominają weterani Kampfgruppe Schwedt.......................................................
227
Maria Jarosz-Kujawiak
Może ich pan powiesić… . ......................................................................................
243
4
Małgorzata Mikołajczyk
Siostra znajdzie Cię wszędzie............................................................................247
MOJE KORZENIE.
HISTORIA MOJEJ RODZINY A HISTORIA REGIONU
253
Emil Chróściak
Bo nikt nie wiedział, że tu jest Polska................................................................ 254
Paulina Olechnowska
Mała ojczyzna mojej babci................................................................................. 261
Anna Tomczyk
Szukaliśmy pracy, a znaleźliśmy siebie.............................................................. 264
Łukasz Pawłowski
I otrze Bóg z ich oczu wszelką łzę...................................................................... 267
MISCELLANEA
Edward Rymar
Zaginione miejscowości ziemi chojeńskiej i mieszkowickiej.
Cz. 2. „Krzymowo”, „Brewce”, „Sarbiewo”....................................................... 271
Paweł Migdalski
Pieśń o śmierci księcia szczecińskiego Kazimierza III
pod murami Chojny (1372)............................................................................... 277
Ewa Gwiazdowska
Friedrich Augusta Stülera rysunki architektoniczne z Chojny
– owoc podróży studyjnej z 1831 roku.............................................................. 283
5
Urszula Markiewicz
Źródła archiwalne dotyczące Chojny do 1945 roku w zasobie
Archiwum Państwowego w Szczecinie.............................................................. 295
Magdalena Dźwigał
Dokumenty organów bezpieczeństwa byłego powiatu chojeńskiego
w zasobie Instytutu Pamięci Narodowej w Szczecinie..................................... 299
SPRAWOZDANIA, RECENZJE
Jerzy Ostrowski
Chojeńskie spotkanie historyków kartografii.................................................... 305
Robert Ryss
Obozy pełne krwi i białych plam....................................................................... 309
Paweł Migdalski
Sprawozdanie z działalności Stowarzyszenia Historyczno-Kulturalnego
„Terra Incognita” (IV kwartał 2010 r. i I półrocze 2011 r.)................................ 325
TERRA ARTIFICUM
Jerzy Grodek....................................................................................................... 333
Anastazja Lepak................................................................................................. 338
Artur Żurawski................................................................................................... 341
DoDoHa............................................................................................................. 350
Chojna i gminy ościenne – kronika wydarzeń za rok 2010
(Przemek Lewandowski, Paweł Migdalski)....................................................... 353
6
Od redakcji
Dwa lata to w historii pisma popularnonaukowego niewiele. Chcielibyśmy
jednak podzielić się z Czytelnikami pewnymi wydarzeniami, które od czasu
wydania I tomu „Rocznika Chojeńskiego” w grudniu 2009 roku w jakiś sposób
pokazały, że nasza praca została zauważona i – co najważniejsze – doceniona.
W 17. numerze wydawanego w Gorzowie „Nadwarciańskiego Rocznika Historyczno-Archiwalnego” został opublikowany artykuł pt. Na powitanie
„Rocznika Chojeńskiego”. Jest to tym bardziej ważny tekst, że jego autorem
jest niezwykle ceniony przez nas regionalista Zbigniew Czarnuch. Na jego
zaproszenie II tom „Rocznika” został zaprezentowany przedpremierowo 20 listopada 2010 r. w Witnicy Gorzowskiej na spotkaniu autorów i wydawców publikacji regionalnych.
Gdy mówimy o obecności „Rocznika” w periodykach naukowych,
należy odnotować omówienie I tomu w „Przeglądzie Zachodniopomorskim”.
Autor, profesor Radosław Gaziński, którego tekst o potrzebie syntezy dziejów
Nowej Marchii ukazał się drukiem w II tomie „Rocznika”, jest historykiem i
dyrektorem Biblioteki Głównej Uniwersytetu Szczecińskiego, a także prezesem
Polskiego Towarzystwa Historycznego (oddział szczeciński).
7
W tym samym tomie została opublikowana rozmowa Roberta Ryssa z
Eckehartem Ruthenbergiem pt. Dużych cmentarzy nie kocham. Jak się okazało,
wywiad ten, z racji na podwójnie trudną tematykę (zniszczonych po wojnie
żydowskich cmentarzy i bardzo osobistego charakteru wypowiedzi E. Ruthenberga), okazał się wielkim sukcesem: „Rocznik” został zauważony w Polsce i Niemczech. Tekst nominowano do Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej 2011.
Spośród 173 zgłoszonych prac znalazł się w finałowej trójce w kategorii „prasa”
– obok takich tytułów, jak „Polityka” i „Dziennik Gazeta Prawna” (w kategorii
prasy niemieckojęzycznej: „Frankfurter Allgemeine Zeitung” i „Neue Zürcher
Zeitung”). Choć głównej nagrody nie zdobył, to trafił do szerokiej publiczności,
także przy okazji uroczystej gali, która odbyła się w Zielonej Górze 31 maja
2011 r. podczas IV Polsko-Niemieckich Dni Mediów. Brali w niej udział: autor
wywiadu – Robert Ryss i redaktor naczelny „Rocznika” – Radosław Skrycki.
Niestety, radość z wyróżnienia została wkrótce zmącona. Zmarł Eckehart
Ruthenberg. Niestrudzony poszukiwacz i odkrywca zapomnianych cmentarzy
żydowskich na wschodzie Niemiec i na zachodzie Polski – znalazł swój ostatni cmentarz przy Greifswalder Straße w Berlinie, w dzielnicy Prenzlauer Berg,
w której mieszkał. Spoczął na nim w październiku 2011 r. – blisko miesiąc po
swej nagłej śmierci. Zmarł 8 września przy ul. Schliemanna w swoim sklepiku
„Galerie Süßholz”, który był jednocześnie jego pracownią i mieszkaniem. Na
początku roku przeszedł zawał i operację serca, ale po rehabilitacji wrócił do
swej niezwykłej aktywności. Znów zaczął jeździć do Polski na poszukiwania,
snuł wieloletnie plany, także wydawnicze.
Ecki – bo tak nazywali go znajomi i przyjaciele – urodził się w 1943 roku
w Greifswaldzie. Był artystą plastykiem, rzeźbiarzem i grafikiem, absolwentem
w 1970 r. wzornictwa przemysłowego w Akademii Sztuk Pięknych w Berlinie
Wschodnim (Weißensee). Przez blisko 10 lat tworzył w Dreźnie, a potem 4
lata w Wismarze. Jego dziełem były m.in. drewniane konstrukcje na dziecięce
place zabaw. Próbował wyjechać na Zachód, ale bezskutecznie. Za to w 1984 r.
władze NRD zakazały mu wystawiania i sprzedawania swych dzieł. Bez dowodu
tożsamości, bez konta w banku w zasadzie oficjalnie przestał istnieć. I właśnie
wtedy – bez najmniejszych doświadczeń w tej dziedzinie – zaczął badać historię
cmentarzy żydowskich w NRD. Swe sześcioletnie poszukiwania zakończył
już po zjednoczeniu Niemiec, w 1991 roku. Udokumentował 300 kirkutów, z
których większość była nieznana nawet gminom żydowskim. Efekty opublikował
w 1994 roku wraz z prof. Michaelem Brockem w pokaźnym leksykonie pt. Stein
und Name. Die jüdischen Friedhöfe in Ostdeutschland (Neue Bundesländer/
DDR und Berlin). W 2006 roku rozpoczął podobne poszukiwania w zachodniej
Polsce. Tu też owoce były obfite, mimo nieznajomości języka polskiego. Oprócz
8
dokładnych pomiarów każdego odnalezionego cmentarza, Ecki utrwalał odkopane nagrobki za pomocą opracowanej przez siebie metody: pokrywał macewę
dużym arkuszem białego, błyszczącego papieru i wcierał w niego ziemię. Na
papierze powstawało dokładne odbicie kamienia w skali 1:1. Wystawę części
takich odbitek i spotkanie z Ruthenbergiem zorganizowało Stowarzyszenie Terra Incognita we wrześniu 2010 r. w Chojnie, a miesiąc później w Szczecinie.
Wszystko to Ecki robił przez całe lata bez żadnych dotacji. Na wyjazdy i badania
zarabiał, sprzedając swe rzeźby – duże, małe i całkiem malutkie, jak np. urocze
drewniane aniołki. Pracował głównie w drewnie, ale był też autorem kolaży i
grafik. Prezentował je na wystawach w Berlinie i Jesteburgu koło Hamburga,
gdzie w 2006 r. otrzymał nagrodę Tygodnia Artystycznego.
Dla historii żydowskich cmentarzy w Niemczech i w Polsce samotnie zrobił więcej niż całe zastępy badaczy i naukowców. Potrafił też barwnie i
ciekawie opowiadać o swych odkryciach. Był niezwykłą postacią. Dotkliwa jest
teraz jego nieobecność na polsko-niemieckim pograniczu.
9
10
*
Antoni
Porzeziński
Antoni Porzeziński
1
Szczecin
Nowe stanowiska
archeologiczne
w Cedyni,
Osinowie Dolnym
i Steklnie
Liczne inwestycje budowlane w latach 1997–2001 na terenie powiatu
gryfińskiego pozwoliły na odkrycie kilkunastu nowych stanowisk archeologicznych, nieodnotowanych podczas prospekcji terenowej (badań powierzchniowych) Archeologicznego Zdjęcia Polski (AZP), prowadzonej na tym obszarze w
okresie ostatniego ćwierćwiecza XX wieku. Nowo odkryte stanowiska archeologiczne stanowią cenne uzupełnienie dotychczasowego stanu źródeł, jakimi dysponowaliśmy do chwili obecnej. Pod względem podziału kulturowego reprezentują osadnictwo pradziejowe, wczesnośredniowieczne i późnośredniowieczne.
Pozyskane podczas prac badawczych zabytki wzbogaciły zbiory Działu Archeologii Muzeum Narodowego w Szczecinie. Terenowe prace badawcze prowadził
Antoni Porzeziński z Muzeum Narodowego w Szczecinie (na terenie Cedyni
przy współudziale Czesława Kroczaka z Muzeum Regionalnego w Cedyni). Na
szczególną uwagę zasługują stanowiska zlokalizowane na powierzchni pierwszej
terasy nadzalewowej, usytuowanej po wschodniej stronie szerokiej pradoliny
rzeki Odry, świadczące pośrednio o ważnej roli, jaką pełniła rzeka w poszczególnych okresach rozwoju osadnictwa na tym terenie, pomimo nie najlepszych
warunków glebowych (obszar piaszczysto-żwirowato-gliniastej moreny czołowej
ostatniego zlodowacenia bałtyckiego).
*
Emerytowany archeolog, były pracownik Działu Archeologii Muzeum Narodowego w Szczecinie,
specjalizuje się w archeologii średniowiecznej.
11
Antoni Porzeziński
Cedynia, stanowisko 2b
Podczas prac budowlanych związanych z konserwacją i przebudową kanału ulgi w Cedyni (2000–2001), prowadzono prace ziemne na zapleczu ul.
Skorupki i ul. Puławskiej, wzdłuż dolnej partii stoku wysokiej skarpy, rozciągającej się pomiędzy ul. Kościuszki a kanałem (ryc. 1). Pod warstwą humusu
współczesnego o miąższości od 20 do 25 cm zalegało dość jednolite podłoże glebowe w postaci intensywnie szarosiwego, drobnoziarnistego piasku. W
warstwie humusu, odsłoniętej w skarpie rowu, występowały luźno zalegające
artefakty archeologiczne w postaci ceramiki późnośredniowiecznej z XIII–XV
w. i ceramiki nowożytnej z XVI wieku. Materiał zabytkowy zalegał na odcinku
o długości ok. 100 m. Pozyskane materiały zabytkowe potwierdzają penetrację
osadniczą tego miejsca (zaplecze ul. Skorupki) w okresie od XIII do przełomu XV/XVI wieku. Układ konfiguracji powierzchni terenu (lekko wypłaszczona
powierzchnia stoku tuż powyżej kanału ulgi o szerokości od 10 do 30 m) pozwala wnioskować o intensywnym wykorzystaniu tego miejsca pod lokalizację
późnośredniowiecznej zabudowy, związanej najprawdopodobniej funkcjonalnie z osiedlem rybackim. Relikty naziemnej konstrukcji budynków ulec mogły
zniszczeniu podczas intensywnej, ogrodowo-rolnej uprawy stoku w okresie od
XVIII do końca XX wieku. Materiał zabytkowy znajduje się w zbiorach Działu
Archeologii Muzeum Narodowego w Szczecinie, nr inw. Kw/510.
Cedynia – stanowisko 9a
Podczas nadzoru archeologiczno-konserwatorskiego prac ziemnych,
prowadzonych w ramach realizacji inwestycji „Polder cedyński – kanał ulgi,
zadanie 3, etap III”, w 2001 r. odkryto nowe stanowisko archeologiczne 100
m na północny wschód od stanowiska nr 9 (powyżej cieku kanału ulgi) na niewielkim, trójkątnego kształtu polu uprawnym, usytuowanym w dolnej partii
łagodnie opadającego stoku wzniesienia poniżej ul. Kościuszki (ryc. 1). Na powierzchni pola zalegały luźno artefakty archeologiczne, reprezentowane przez
zbiór 18 fragmentów ceramiki pradziejowej z okresu wpływów rzymskich, 1
fragment ceramiki wczesnośredniowiecznej z VIII–IX wieku, 3 fragmenty ceramiki późnośredniowiecznej z XIV–XV wieku oraz 5 fragmentów kości zwierzęcych. Wszystkie artefakty wystąpiły w rozrzucie przestrzennym o wymiarach
90 × 15/20 m. W świeżo profilowanej skarpie kanału nie stwierdzono występowania wychodnej warstwy kulturowej. Nowo odkryte stanowisko obejmuje
swym zasięgiem skraj wysokiej, płaskiej terasy nadzalewowej – ograniczonej
od strony ul. Kościuszki wysoko wypiętrzonym stokiem wzniesienia. Łączna
12
Nowe stanowiska archeologiczne w Cedyni, Osinowie Dolnym i Steklnie
powierzchnia stanowiska wynosi ok. 15 arów. Materiał zabytkowy znajduje
się w zbiorach Działu Archeologii Muzeum Narodowego w Szczecinie, nr inw.
Kw/511.
Cedynia – stanowisko 15c
W odległości ok. 150 m na południowy zachód od stanowiska 15b
(wzdłuż osi wału) odkryto po wschodniej stronie kanału ulgi, w trakcie prowadzonego nadzoru archeologiczno-konserwatorskiego w 2001 r., nowe stanowisko archeologiczne, usytuowane na pierwszej terasie nadzalewowej u
podnóża stromego stoku mocno wypiętrzonej kulminacji nad łagodnym łukiem kanału (ryc. 1). We wschodniej, profilowanej skarpie kanału wystąpiły
w warstwie humusu luźno zalegające fragmenty ceramiki pradziejowej (8 –
należące do kultury łużyckiej z wczesnej epoki żelaza – halsztatu). Materiał zabytkowy zalegał na odcinku o długości ok. 70 m. Analiza konfiguracji
miejsca odkrycia materiału zabytkowego pozwala wnioskować o istnieniu w
tym miejscu niewielkiej osady pradziejowej kultury ludności łużyckiej, ulokowanej na niewielkiej terasie nadzalewowej o powierzchni nieprzekraczającej
30 arów. Materiał zabytkowy znajduje się w zbiorach Działu Archeologii MN
w Szczecinie, nr inw. Kw/514.
Cedynia – stanowisko 47a
Przy końcowym odcinku kanału ulgi, ok. 150 m przed stanowiskiem 47,
bezpośrednio na północny wschód od niego, odkryto podczas prowadzonego
nadzoru archeologiczno-konserwatorskiego w 2001 r. nowe stanowisko archeologiczne, reprezentowane przez osadę wielokulturową (ryc. 1). Osada położona jest
na pierwszej terasie nadzalewowej, w bezpośrednim sąsiedztwie stromego stoku
cyplowatego wzniesienia. Po obu stronach kanału odkryto fragmenty ceramiki,
zalegającej w warstwie humusu i na powierzchni piaszczystego podglebia (do
głębokości 20-25 cm poniżej poziomu powierzchni współczesnej) na odcinku o
długości ok. 60 m. W odsłoniętych nawarstwieniach glebowych nie stwierdzono
występowania wypełniska warstwy kulturowej lub pozostałości wypełniska obiektów osadniczych. Łącznie zebrano 10 fragmentów ceramiki kultury łużyckiej z
wczesnej epoki żelaza (Ha), 6 fragmentów ceramiki wczesnośredniowiecznej
ręcznie lepionej (w tym jeden fragment krawędzi wylewu naczynia), dość charakterystycznej dla starszej fazy wczesnego średniowiecza z VII/VIII–IX wieku.
Łączna powierzchnia stanowiska nie przekraczała 20 arów. Materiał zabytkowy
znajduje się w zbiorach Działu Archeologii MN w Szczecinie, nr inw. Kw/515.
13
Antoni Porzeziński
Osinów Dolny – stanowisko 12
Podczas nadzoru archeologiczno-konserwatorskiego prac ziemnych prowadzonych w 1997 r., a związanych z realizacją przebudowy węzła drogowego na
przejściu granicznym w Osinowie Dolnym wraz z przebudową całej infrastruktury mediów w obrębie miejscowości, odkryto nowe stanowisko archeologiczne,
usytuowane w północno-zachodnim skraju wsi, pomiędzy ostatnią zabudową gospodarczą a małym ciekiem wodnym i drogą gruntową, prowadzącą do wału przeciwpowodziowego nad rzeką Odrą (ryc. 2). Na stoku niewielkiej kulminacji terenowej i przylegającego do niego lekko podmokłego terenu odkryto w 1997 r. liczny
materiał zabytkowy, zalegający w warstwie humusu współczesnego (ziemi ornej)
na powierzchni ok. 20 arów. Łącznie z powierzchni nowo odkrytego stanowiska
zebrano 22 fragmenty ceramiki, reprezentujące 5 ułamków naczyń glinianych z
okresu wczesnego średniowiecza (w tym 4 fragmenty grubościenne, ręcznie lepione – datowane na VII–IX wiek), 9 fragmentów ceramiki późnośredniowiecznej z
drugiej poł. XIII–XIV w. i 8 fragmentów ceramiki nowożytnej z XVI–XVIII wieku.
Materiał zabytkowy znajduje się w zbiorach Działu Archeologii MN w Szczecinie,
nr inw. A/21.803
Osinów Dolny – stanowisko 13
Podczas kontynuacji nadzoru archeologiczno-konserwatorskiego prac
ziemnych związanych z przebudową węzła drogowego w Osinowie Dolnym, odkryte zostało nowe stanowisko archeologiczne, położone ok. 90 m na północ
od skraju drogi Osinów Dolny – Cedynia, na niewielkim polu ornym nad małym rowem melioracyjnym i ciekiem strumienia (ryc. 2). Łączna powierzchnia
stanowiska nie przekraczała 20 arów. Materiał zabytkowy zalegał na powierzchni pola w dość regularnym rozrzucie przestrzennym, nietworzącym wyraźnego
skupiska. Łącznie zebrano 8 fragmentów naczyń glinianych reprezentowanych
przez 3 fragmenty ceramiki wczesnośredniowicznej z IX–X w., 2 fragmenty ceramiki późnośredniowiecznej z 2 poł. XIII-XIV w. i 3 ułamki naczyń nowożytnych
z XVIII wieku. Materiał zabytkowy znajduje się w zbiorach Działu Archeologii
MN w Szczecinie, nr inw. A/21.802
Steklno – stanowisko 12
Podczas nadzoru archeologiczno-konserwatorskiego nad pracami ziemnymi związanymi z budową infrastruktury technicznej (mediów sanitarnych i
kolektora ściekowego) w obrębie miejscowości Steklno – odkryto w 1999 r. nie-
14
Nowe stanowiska archeologiczne w Cedyni, Osinowie Dolnym i Steklnie
znane dotychczas stanowisko archeologiczne, położone ok. 380 m na południowy zachód od południowego skraju wsi Steklno, na mocno opadającym stoku
wysokiego wzniesienia po zachodniej stronie Jez. Steklno (ryc. 3). W głębokim
wykopie liniowym odsłonięta została na odcinku o długości 46 m wychodna warstwy kulturowej wraz z wypełniskem 2 obiektów osadniczych (jam). Przeprowadzono archeologiczne badania ratownicze, poszerzając powierzchnię odkrywek
Łącznie odkryto 5 wczesnośredniowiecznych obiektów osadniczych i wychodną
warstwy kulturowej z licznym materiałem zabytkowym (fragmenty ceramiki,
osełki kamienne). Wypełniska stropów obiektów zalegały na głębokości 50 cm
poniżej poziomu powierzchni współczesnej (pola ornego). Miąższość wypełniska warstwy kulturowej zróżnicowana, od 5 do 20–23 cm grubości. Wypełnisko
warstwy koloru ciemnoszarego i czarnego z dużą ilością silnie przepalonych i
rozdrobnionych kamieni, popiołu i drobnych ułamków ceramiki. Maksymalny
zasięg przestrzenny osady nie przekracza powierzchni ok. 25 arów. Krawędź stanowiska stanowi wysoka skarpa (od 1,5 do 3,5 m wysokości), przecięta drogą
gruntową wzdłuż zachodniego brzegu jeziora. Materiał zabytkowy, pozyskany
z wypełniska obiektów i wychodnej warstwy kulturowej, pozwala odkrytą osadę
datować na VIII–IX wiek. Dokumentacja naukowa i materiały zabytkowe z prowadzonych badań ratunkowych znajduje się w Dziale Archeologii MN w Szczecinie, nr inw. Kw/517.
Steklno – stanowisko 13
Podczas dalszej kontynuacji prac ziemnych w 1999 r. (wykopu liniowego
pod media sanitarne) nad południowo-zachodnim brzegiem Jez. Steklno, odkryto nowe stanowisko archeologiczne – osadę pradziejową, reprezentowaną przez
2 obiekty osadnicze (paleniska) i wychodną warstwy kulturowej, ciągnącej się na
odcinku 34 m. Stanowisko położone jest w dolnej partii dość mocno wypiętrzonego wzniesienia, opadającego w kierunku cypla jeziornego (ryc. 3). Krawędź stanowiska stanowi aktualnie skarpa o wysokości od 1,8 do 1 m, przecięta na całej
długości drogą gruntową do ośrodka letniskowego nad południowym brzegiem jeziora. Strop wypełniska odkrytych obiektów (palenisk) zalegał na głębokości 76-80
cm poniżej poziomu powierzchni współczesnej. Przeprowadzono archeologiczne
badania ratownicze. Wypełnisko wychodnej warstwy kulturowej charakteryzowało
się ciemnoszarym wypełniskiem i niewielką ilością bardzo drobnych fragmentów
ceramiki. Niewielka ilość materiału ceramicznego zalegała też w wypełnisku palenisk. Słabo zachowany materiał zabytkowy nie pozwala na precyzyjne datowanie
stanowiska (okres wpływów rzymskich?). Dokumentację z badań i materiał zabytkowy zdeponowano w Dziale Archeologii MN w Szczecinie, nr inw. Kw/518.
15
Antoni Porzeziński
Steklno – stanowisko 14
Podczas kontynuacji nadzoru archeologiczno-konserwatorskiego w 1999
r. prowadzono badania powierzchniowe najbliższego otoczenia końcowego odcinka wykopu liniowego nad południowo-zachodnim skrajem Jez. Steklno. Na
rozległym stoku wysokiego wzniesienia, opadającego w kierunku południowym,
znaleziono dwa krzemaki (fragment wióra i odłupek krzemienny), które ogólnie
datować należy na epokę kamienia (neolit). Trudne warunki terenowe nie pozwoliły na dokładniejsze przeszukanie powierzchni stanowiska (ryc. 3). Materiał
zabytkowy złożono w Dziale Archeologii MN w Szczecinie, nr inw. Kw/519.
Steklno – stanowisko 15
Podczas prac ziemnych związanych z budową kolektora ściekowego instalacji sanitarnej w północno-wschodniej części miejscowości Steklno (prowadzonych w pierwszej połowie marca 1999 r.), w bezpośrednim sąsiedztwie wykopu liniowego, prowadzonego północnym skrajem pobocza drogi asfaltowej,
odkryto nowe stanowisko archeologiczne, usytuowane na polu ornym i ogrodzie
przyzagrodowym pierwszego, skrajnego zabudowania gospodarczego (posesja nr
2 w Steklnie). Stanowisko usytuowane jest na kulminacji i stoku wzniesienia,
położonego ok. 180–200 m na północ od Jez. Steklno (ryc. 3). Na powierzchni
pola ornego o wymiarach 150 × 50 m wystąpił liczny materiał zabytkowy w
postaci krzemaków i fragmentów ceramiki. Pod względem przynależności kulturowo-chronologicznej wydzielono: 7 krzemaków (w tym 3 odłupki retuszowane),
które ogólnie datować należy na epokę kamienia - neolit, 11 fragmentów ceramiki pradziejowej (zaliczonych do okresu halsztackiego i lateńskiego), 133 fragmenty ceramiki późnonowożytnej z 2 poł. XIII–XV w. i 5 ułamków naczyń nowożytnych z XVI wieku. Największe fragmenty naczyń średniowiecznych odkryte
zostały w warstwie humusu w ścianie wykopu liniowego na wysokości ogrodu i
posesji gospodarstwa nr 2. Grubość warstwy humusu wynosiła tu od 30 do 38
cm, a pozyskany materiał ceramiczny reprezentował późną fazę średniowiecza
z XV w. i jest niewątpliwie związany z kierunkiem rozwoju przestrzennego wsi.
Materiał zabytkowy znajduje się w zbiorach Działu Archeologii MN w Szczecinie, nr inw. Kw/520.
Steklno – stanowisko 16
Podczas prowadzenia nadzoru nad wykopami liniowymi w obrębie wsi
Steklno odkryto w 1999 r. na poboczu placu sportowego (usytuowanego przy
16
Nowe stanowiska archeologiczne w Cedyni, Osinowie Dolnym i Steklnie
szosie do Czarnówka), bezpośrednio na wschód od niego - nowe stanowisko
archeologiczne, reprezentowane przez osadę pradziejową, położoną nad niewielkim oczkiem zastoiskowym na powierzchni pola ornego o wymiarach 50 x
20 m. Łącznie z powierzchni pola zebrano 16 fragmentów ceramiki pradziejowej, reprezentującej kulturę łużycką z okresu halsztackiego i lateńskiego. Materiał zabytkowy znajduje się w zbiorach Działu Archeologii MN w Szczecinie,
nr inw. Kw/521
Nowo odkryte stanowiska z okresu wczesnego średniowiecza uwzględnione zostaną w nowym (zbiorczym) opracowaniu osadnictwa Ziemi Cedyńskiej, planowanego na rok 2011/2012.
17
Neue archäologische
Stätten in Cedynia
(Zehden), Osinów Dolny
(Niederwutzen)
und Steklno (Steklin)
Zahlreiche Bauvorhaben im Landkreis Gryfino in den Jahren 1997–2001
ermöglichten, mehrere archäologische Stätten zu entdecken, die in der während
der letzten 25 Jahren des 20. Jahrhunderts durchgeführten archäologischen Prospektion nicht festgestellt wurden. Diese neuen archäologischen Stätten bilden
eine wertvolle Ergänzung zu den bisher bekannten Quellen. Sie repräsentieren
die prähistorische Kultur, das frühe und späte Mittelalter. Die neu entdeckten
Denkmäler bereichern jetzt die Sammlung der archäologischen Abteilung des
Nationalmuseums in Szczecin.
Ryc. 1. Cedynia, pow. gryfiński. Plan sytuacyjny stanowisk: 2b, 9a, 15c, 47a
(mapa w skali 1 : 25 000)
18
Ryc. 2. Osinów Dolny, pow. gryfiński. Plan sytuacyjny stanowisk: 12, 13
(mapa w skali 1 : 25 000)
Ryc. 3. Steklno, pow. gryfiński. Plan sytuacyjny stanowisk: 12, 13,
14, 15, 16 (mapa w skali 1 : 25 000)
19
20
Edward Rymar*
Pyrzyce
Rola
i znaczenie miasta
Königsberg/Chojna
w średniowiecznych
dziejach Nowej Marchii
Chojna, obok Gorzowa i Myśliborza, należała do trzech głównych miast
Nowej Marchii. Wyprzedzała Choszczno, Strzelce, Drawsko, Świdwin i inne
mniejsze miasta. Pozycji tej dorabiała się w ciągu XIV–XV wieku. Wpierw była
głównym miastem przyodrzańskiej części tego kraju. Jej prawo miejskie stało
się zapewne wzorcem dla miast regionu: Trzcińska, Morynia, Cedyni, dla nich
Chojna była miastem macierzystym. Funkcję ośrodka regionalnego przejęła zapewne wraz z przejściem pod panowanie margrabiów brandenburskich. Najpóźniej z tą chwilą zdegradowany został dawny pomorski gród w Cedyni, ośrodek
kasztelański w XII–XIII wieku.
Dla wyeksponowania roli miasta w dziejach Nowej Marchii, składowej
części Marchii Brandenburskiej, a okresowo (1402–1454) państwa zakonu krzyżackiego w Prusach, należałoby prześledzić jego dzieje w różnych aspektach, za
punkt wyjścia biorąc potencjał gospodarczy. Wymaga to szerszego opracowania. Tutaj zajmiemy się częścią tego obszerniejszego zagadnienia: znaczeniem
miasta w administracji i politycznych losach kraju, także kontaktami z innymi
miastami i okolicznym rycerstwem.
Prof. dr hab. Edward Rymar jest emerytowanym pracownikiem Instytutu Historii i Stosunków
Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego, wieloletnim dyrektorem Pyrzyckiej Biblioteki
Publicznej, autorem kilkuset publikacji głównie dotyczących średniowiecznych dziejów Pomorza
i Nowej Marchii.
*
21
Edward Rymar
Chojna z okolicami weszła w latach 1267/1270 w skład Ziemi Zaodrzańskiej (łac. Terra Transoderana, potem Nowa Marchia) margrabiów. Margrabiowie
z dynastii askańskiej potwierdzili prawa miejskie, urządzili tu wójtostwo krajowe
(ziemskie), zbudowali zamek. Chojna odgrywała coraz większą rolę z racji rosnącego potencjału gospodarczego i ludnościowego, także chociażby z powodu
swego przygranicznego położenia. Bo tuż za północnymi rogatkami przez stulecia przebiegała granica Brandenburgii z Księstwem Pomorskim. Już 13 VIII 1284
jako jedyne nowomarchijskie miasto, obok wkrzańskich miast: Prenzlau, Angermünde i Schwedt, Chojna była gwarantem dotrzymania warunków układu pokojowego brandenbursko-pomorskiego. Widocznie wynikło to z teatru działań
wojennych w latach 1283–1284: w ziemi wkrzańskiej i wzdłuż prawobrzeżnej
dolnej Odry. Podobnie 14 II 1302 obok Trzcińska, Lipian i Choszczna rajcy chojeńscy byli gwarantami dotrzymania warunków układu margrabiów z księciem
szczecińskim Ottonem I, pacyfikującym stosunki na pograniczu1. Przebywali tu
margrabiowie: Jan II, Otto IV, Konrad (13 II 1281), Otto IV i Konrad (25 IV
1282, 11 VI 1296, 13 X 1298 roku)2; reprezentujący margrabiego Waldemara
w Nowej Marchii namiestnik Gunter Młodszy, hrabia z Käfernburga, wystawiający przywilej dla Chojny 14 VIII 1313 roku3. Sam Waldemar w dniach 31 X–1
XI 1313 zawierał w Chojnie układ z książętami saskimi: Janem i Erykiem4.
Interesujący blok źródeł pochodzi z przełomu 1316 i 1317 roku. Był to
czas prowadzonej przez Waldemara wojny z antybrandenburską koalicją, zmontowaną przez Danię i księcia polskiego Władysława Łokietka, który tego roku
odbył bliżej nieznaną wyprawę zbrojną do Brandenburgii. Margrabina Agnieszka, żona Waldemara (zresztą córka również margrabiego, Hermana z linii młodszej) przez Cedynię, Lubiechów – zatem przez przejście na Odrze koło Oderbergu – przybyła 7 X 1316 do Chojny i przebywała tu z mężem z przerwami aż 12
tygodni i 5 dni (do 3 I 1317). 25 listopada udała się do męża do Oderbergu i była
tam do 1 grudnia. Stamtąd powróciła następnego dnia po posiłku, podczas gdy
część dworu pozostawała w Chojnie, zajmując się zaopatrzeniem. W tygodniu
2–8 XII Agnieszka podróżowała do Schwedt i powróciła do Chojny. Zachowane
są koszty utrzymania dworu, wydatki m.in. na drób, słoninę, młode wino, miód,
węgiel, buty dla panien dworu i margrabiny, sukno piękne dla margrabiny, płótPommersche Urkundenbuch (dalej: PUB), II, nr 1312, IV, nr 2018.
Codex Diplomaticus Brandenburgensis, Hrsg. A. Riedel, (dalej: CDB), XIX, s. 66, PUB II, nr 1232,
Urkunden und Regesten zur Geschichte des Templerordens im Bereich des Bistums Cammin und der
Kirchenprovinz Gnesen, bearbeitet v. W. Irgang, Köln/Wien 1987, nr 76, CDB XIX, s. 177 n.
3
CDB XIX, s. 190.
4
CDB B I, s. 349, Regesten der Markgrafen von Brandenburg aus askanischem Hause, bearb. v. H.
Krabbo, G. Winter, Leipzig/Berlin 1910–1933, nr 2318, PUB V, nr 2863.
1
2
22
Rola i znaczenie miasta Königsberg/ Chojna w średniowiecznych dziejach...
no dane biednym, dla krawców, za tunikę ciepłą letnią, specjalnie w okresie tu
spędzonych świąt Bożego Narodzenia (jak: na nabożeństwo 5 talentów, za węgiel i drzewo 4 talenty, za sukna na odzież, na konie), koszty polowania margrabiego, za drzewo dla kuchni, za ogrzewanie mieszkania, 4 talenty za 60 beczek
miodu, za przejazd margrabiny i dam dworu do Schwedt i z powrotem. Wyspecyfikowano nawet 8 talentów i 3 szylingi za przewozy kuchni i latryny, koszty
sukna na liberię dla woźnicy Arnolda, za sukno szare dla familii margrabiny, za
buty i półbuty służby, dziewcząt dworskich, dla psiarzy myśliwskich. W sumie
kuchnia wydała na żywienie 353,5 talentów, zakupiła i przerobiła 308 baranków,
26 kop kur, 14 wieprzów, 6 krów. Mąż, margrabia Waldemar, przybył do Chojny 9
października, po dwóch dniach po posiłku udał się przez Czachów – gdzie nocował – za Odrę do Freienwalde. Rachunki Chojny notują zaprowiantowanie ludzi
wójta chojeńskiego Alberta von Fiddichowa i przybyłego w połowie października
oddziału Hassona von Wedla z Krępcewa. Margrabia 4 listopada połączył się
z wójtem Albertem. Jego zbrojni chojnianie udali się z armią 19 listopada do
Hassona von Wedla pod oblegane Wronki w Wielkopolsce. Z Chojny na wyprawę do Wielkopolski 8 grudnia ruszyło wojsko z 65 rycerzami pod wodzą wójta chojeńskiego Ebela (Albrechta) von Fiddichowa. Margrabia w dniach 21–24
grudnia był w Rowie na polowaniu, potem Boże Narodzenie spędzał w Chojnie
z dworem i Krzysztofem duńskim, księciem Hallandu i Samsø, bratem króla
Eryka VI duńskiego5.
Miasto w tych dniach uczestniczyło aktywnie w wojnie północnej margrabiego Waldemara. Zestawione w 1316 roku koszty miasta opiewały na 833,5
talentów brandenburskich, w tym m.in.: za słód dla margrabiego, 39 talentów
grzywien srebra za służbę w 13 koni pociągowych; 3 talenty za trzy świnie; 18
talentów za śledzie i dorsze; 6 talentów dla woźniców transportujących powyższe towary; 4 talenty za służbę wysłanych knechtów z 4 wozami przy oblężeniu
zamku Zwanow (Schwan w Meklemburgii?), za stracone konie w tej potrzebie
wojennej 4 talenty; 180 talentów wypłaconych wójtowi chojeńskiemu Ebelinowi von Fiddichowowi podczas oblężenia zamku Woldegk (w Meklemburgii
w styczniu 1316) na zakup 40 wispli żyta i 50 wozów piwa; 40 talentów za podstawione po 25 stycznia fury; 6 talentów wypłaconych w zapusty (ok. 21 III)
dla podkomendnych wojennych Wendelkinowi; 292 talentów wypłaconych 24
czerwca dziekanowi kapituły kolegiackiej ze Stendalu za żyto i piwo; 4 talentów za konia straconego w połowie sierpnia pod Torgelowem – czyli w okresie
bitwy pod Gransee z Henrykiem II meklemburskim – 60 talentów za 30 wispli
słodu, dostarczone do Prenzlau 11 listopada rycerzom Henrykowi von Stegelit5
Regesten, nr 2503–2510.
23
Edward Rymar
zowi i Henningowi von Blankenburgowi; 40 grzywien srebra wypłaconych 6 XII
wójtowi Cruskinowi; 5,5 talenta wydanych podczas oblegania Wronek w Wielkopolsce i wiele innych detalicznie spisanych6. Dla umorzenia długu w wysokości aż 700 talentów denarów brandenburskich, margrabia w 1317 przekazał
Chojnie jeziora: Mętno, Jelenińskie, Objezierze i Ostrów i obniżył orbedę do
50 grzywien brandenburskich srebra7. W tych burzliwych latach 1316–1317
Chojna jawi się wręcz jako stołeczny ośrodek miejski Brandenburgii!
Po śmierci margrabiego Waldemara (14 VIII 1319 w Mieszkowicach)
jego powinowaty, książę wołogoski Warcisław IV, aspirujący do roli kuratora
ostatniego żyjącego przedstawiciela brandenburskich Askańczykow, margrabica Henryka II, mógł wejść w tę rolę dopiero po pozyskaniu Chojny. Najpierw
przebywał w Lipianach, potem w Choszcznie, gdzie pozyskał stany miejskie
Ziemi Lubuskiej. Dopiero potem przyszła kolej na Chojnę. Rada miejska
i gmina oświadczała 4 X 1319 roku, że wraz z rycerstwem i miastami über
Oder (tj. na wschód od Odry, w Nowej Marchii) wybiera Warcisława IV na
kuratora małoletniego margrabica. W tym charakterze Warcisław IV przebywał w Chojnie również 26 X 1319 roku8. Chojna 23 IV 1320 roku zawarła
„konfederację” (związek) z Mieszkowicami, Trzcińskiem i Moryniem – sądzę,
że te dwa ostatnie miasta to „córki” rządzące się prawem miejskim zapożyczonym z Chojny – do wspólnej obrony, widocznie szczególnie narażone na
ataki w okresie walk Warcisława IV i książąt szczecińskich z Rudolfem saskim
i Henrykiem II meklemburskim o ziemię wkrzańską. Konfederacja została zawarta może przeciw Warcisławowi IV i jego chęci opanowania Nowej Marchii,
albo do walki z rozbojem, któremu sprzyjał brak stabilizacji politycznej w kraju. Chojna zobowiązała się dla obrony pozostałych. Miasta się opodatkowały:
Chojna 10 denarów, a pozostałe po 6 denarów. Chojna miała wystawiać 10
zbrojnych, pozostałe po 6 zbrojnych9.
Po śmierci Henryka już latem 1320 roku, w okresie rywalizacji o ziemie Marchii na wschodzie z Polską Władysława Łokietka, na zachód od Odry
z księciem saskim Rudolfem i księciem meklemburskim Henrykiem II oraz
w oczekiwaniu na decyzje Rzeszy w sprawie losów Brandenburgii, Warcisław
dopuścił do współrządów w Nowej Marchii stryja Ottona ze Szczecina. Przebywał w Chojnie 16 VIII 1320 wraz z książętami szczecińskimi: Ottonem I i jego
CDB XIX, s. 181, Regesten, nr 2152. Omawia ten rachunek J. Walachowicz, Geneza i ustrój polityczny Nowej Marchii do początków XIV wieku, Warszawa-Poznań 1980, s. 125–126.
7
CDB XIX, s. 183.
8
PUB V, nr 3298, 3300.
9
CDB XIX, s. 184.
6
24
Rola i znaczenie miasta Königsberg/ Chojna w średniowiecznych dziejach...
dorosłym synem Barnimem III10. W rejestrze kosztów wojennych marszałka
książąt pomorskich Wedegona von Wedla z 1321 roku, także w wyliczeniu
szkód wasali Warcisława IV z 1322 roku, mowa o walkach k. Chojny, Angermünde, Freienwalde i Gardźca (Gartzu) n. Odrą11.
W czasach Wittelsbachów (1324–1373)
W 1323 r. zwycięski nad konkurentem król Ludwik IV (bawarski) na sejmie Rzeszy przekazał opóźnione lenno, Marchię Brandenburską, swemu nieletniemu synowi Ludwikowi (Starszemu). Ten po przybyciu do Marchii w 1324
roku wraz z wyznaczonymi kuratorami stopniowo opanowywał sytuację, wypierając zewnętrznych interwentów. W tym też celu wraz z wyznaczonym przez
ojca kuratorem, Bertoldem hrabią henneberskim, przybył do Nowej Marchii
najpierw właśnie do Chojny, gdzie w dniach 9–12 października przyjmował
hołd mieszczan i rycerstwa z okolicy, potwierdzał miastu przywileje, zyskując
poparcie i uzyskując ważny przyczółek w dalszym opanowywaniu kraju, trwającym kilka następnych lat (do ok. 1330 roku). Wierne miasto stało się głównym
oparciem margrabiego. W dniach 24–30 VI 1335 roku to tu wynegocjowano
polsko-brandenburski układ w sprawie małżeństwa Elżbiety, córki króla polskiego Kazimierza, z bratem margrabiego, Ludwikiem Rzymskim. Stronę polską reprezentowali: Mikołaj z Biechowa, wojewoda poznański i Jarosław z Iwna,
kasztelan poznański12.
Rozliczne interesy handlowe i majątkowe doprowadziły do nawiązania
stosunków Chojny z miastami, najpierw bliskimi, potem coraz bardziej odległymi. Rada Schwedt nad Odrą 6 IV 1337 roku zawiadamiała radę Chojny
o uregulowaniu spadku po swym mieszczaninie de Nyendorpie i jego dzieciach:
Henningu, Ebelinie i Małgorzacie. Rada Beeskowa na Łużycach wstawiała się
16 XII 1341 roku u rady Chojny w sprawie nabycia spadku swego mieszczanina Mikołaja Quentina. 21 VI 1344 roku zawarto układ Chojny ze Stargardem
w sprawie małżeństwa mieszczanina stargardzkiego Hermana z Katarzyną, córką
Rathenowa z Chojny. Późniejszy spór tych małżonków z radą Stargardu załagadzał 2 IV 1347 roku w swym Mielnie (łobeskim) rycerz Wedego von Wedel13.
Rajcy Cedyni zwracali się 15 I 1346 roku do rady, prefekta (sołtysa) i ławników
Chojny w sprawie mienia mieszczanina Mikołaja Linificusa (lniarza), który się
PUB V, nr 3300, 3391–3392.
PUB VI, nr 3560, 3660.
12
CDB XIX, s. 185, XXI, s. 133, B II, s. 100.
13
CDB XIX, s. 199, 203, 207, 208.
10
11
25
Edward Rymar
do Chojny przeniósł14. 2 XII 1347 roku książę szczeciński Barnim III wystawił
glejt bezpieczeństwa rajcom chojeńskim na jakieś rokowania w Szczecinie15. 2 V
1348 roku Herman, opat cystersów z Zinny, polecał radzie miejskiej swego poddanego Mikołaja Kraza w sprawach spadkowych w związku ze śmiercią Konrada
de Allenkerkena, syna siostry żony tego Mikołaja. Rada uczestniczyła w majuczerwcu 1348 roku w sporze Gryfina z franciszkanami szczecińskimi i miastem
Angermünde16.
Latem 1348, skutkiem intrygi Askańczyków (hrabiów Anhaltu, książąt
saskich), w Marchii pojawił się osobnik podający się za zmarłego w 1319 roku
margrabiego Waldemara. Oznacza to wejście Wittelsbachów w kilkuletnią wojnę ze zwolennikami Samozwańca. Miasta: Chojna, Myślibórz, Trzcińsko i Lipiany odstąpiły zrazu też od margrabiego Ludwika. Ulryk hrabia Lindów, który
wtedy pozyskiwał Nową Marchię dla Pseudo-Waldemara, w jego imieniu 1 X
1348 wystawiał tym miastom gwarancję odszkodowania kosztów wojennych. Ale
już 29 XI 1348 roku miasta te i rycerstwo tych okręgów zawarły rozejm z miastami i rycerstwem wiernymi Ludwikowi17. Już latem miasto stało się ostoją walki
Ludwika Starszego i jego młodszego brata, Ludwika Rzymskiego, z Samozwańcem, ale uzyskało kolejne przywileje. Ludwik Rzymski jako namiestnik starszego
brata, przebywającego wówczas w Tyrolu, w jego i własnym imieniu w dokumencie wystawionym w Chojnie 30 VII 1349 przebaczał miastu, co przeciw
bratu uczyniło, zwłaszcza zburzenie zamku, wypędzenie czy wybicie przy tej
okazji załogi, przebaczał bezprawne zagarnięcie dochodów skarbu, pobieranie
renty w zbożu, pieniądzu i innych rzeczach. Obydwaj margrabiowie obiecali nie
budować w mieście domu i umocnień (Veste = zamku?), zagwarantowali przestrzeganie praw i przywilejów. Zapewnili o obronie przed księciem szczecińskim,
że nie będą sprowadzać do kraju obcych, którzy by uciskali mieszczan; nie będą
obsadzać urzędów bez zgody stanów krajowych18.
Czy odbyło się to po oblężeniu i kapitulacji miasta19? Brak na to dotąd
dowodu. Świadkami przywileju byli liczni Wedlowie, Henning von UchtenhaCDB XIX, s. 208.
CDB XIX, s. 210. S. Nowogrodzki widział w tym zbliżenie Barnima do Wittelsbachów, a efektem tych rokowań miało być przystąpienie w marcu 1348 roku do ligi antyluksemburskiej (Pomorze Zachodnie a Polska w latach 1323–1370 (Między Luksemburgami, Wittelsbachami a Polską),
„Rocznik Gdański” t. 9–10, 1935–1936, s. 37).
16
CDB XIX, s. 211 H. Bütow, Ein Erbschaftstreit vom Jahre 1348, „Die Neumark” 1938, nr 2, s. 356.
17
CDB XIX, s. 212–213, A. Kehrberg, Erläuterter historiach-chronologischer Abriß der Stadt Königsberg in der Neumark, 2 Aufl., Berlin 1724, II, s. 28. Legendę z tych czasów przytacza tenże, I, 32.
18
CDB XIX, s. 215 n.
19
Tak K. F. Klöden, Diplomatische Geschichte des für falsch erklärten Markgrafen Waldemar von
Brandenburg vom Jahre 1345–1356, Berlin 1845, Th. I, s. 329. Dokument pochodzi z XIV wieku.
14
15
26
Rola i znaczenie miasta Königsberg/ Chojna w średniowiecznych dziejach...
gen i Otton Morner – wójtowie, w 1349 roku wyznaczeni do rokowań ze zbuntowanymi miastami20. Czynność prawna powstała podczas kampanii wojskowej.
Wittelsbachowi towarzyszył wtedy król duński Waldemar IV. Podczas pobytu
w mieście, połączonym widocznie z biesiadowaniem i zakupami, Duńczyk miał
okazję zastawić rajcom Chojny swe klejnoty koronne, które dopiero po wielu
latach wykupiono, o czym w 1370 roku zaświadczał margrabia Otton21. Ludwik
Rzymski 6 VIII 1349 roku stwierdzał w Myśliborzu, że miasto Gorzów poręcza
dotrzymanie przez niego układu z Chojną o treści jak wyżej, a rajcy Choszczna,
Gorzowa, Strzelec i Barlinka poręczają Chojnie dotrzymanie układu wynegocjowanego przez Hassona von Wedla ze Świdwina, rycerza Hasso Wedla ze Złocieńca, Henninga Wedla Starszego, Henninga von Uchtenhagena i Otto Mornera22. Być może to oznacza, iż to oni doprowadzili do tego układu.
Przywilej ten odegrał dużą rolę w procesie osłabiania władzy centralnej
i uzyskiwania przez stan miejski coraz większego wpływu na państwo. Sukcesem
było przy tej okazji pozbycie się cytadeli miejskiej w postaci zamku, w którym
stale urzędowali dotąd wójtowie ziemscy. Optując początkowo za Samozwańcem, mieszczanie widocznie, podobnie jak w Myśliborzu, zburzyli znienawidzony zamek, a zmianę orientacji wykorzystali do uzyskania amnestii i kilku dalszych przywilejów.
W latach następnych, wraz z Myśliborzem, Barlinkiem, Dankowem
i Strzelcami, Chojna była głównym oparciem dla Wittelsbachów. Rada miejska
15 V 1352 roku była arbitrem w sporze klasztoru w Reczu z sołtysem z Zieleniewa; przed 14 VI 1353 roku wraz z wójtami Nowej Marchii, rajcami Choszczna
i Myśliborza jako negocjatorzy rajcy chojeńscy doprowadzili do zawarcia pokoju
Ludwika Rzymskiego z księciem szczecińskim. Jeden z rajców 7 X 1354 roku
wszedł do ośmioosobowej rady regencyjnej na czele ze starostą Hassonem ze
Złocieńca, z upoważnienia margrabiego zarządzającej Nową Marchią23. Ludwik
Rzymski umawiał się 6 I 1359 roku z księciem Barnimem III, że obaj upoważniają radę Chojny, by w mieście Eberswalde załagodziła sprawę sporów granicznych
Nowej Marchii z Pomorzem. Rajcy Chojny i Choszczna 18 III 1358 roku doprowadzili do zakupu przez opata cystersów z Bierzwnika 8 łanów w Laskowie (k.
Barlinka, dziś w gm. Przelewice) od Piotra Schultebolte24.
20
Tak A. Czacharowski, Społeczne i polityczne siły w walce o Nową Marchię w latach 1319–1373, ze
szczególnym uwzględnieniem roli możnowładztwa nowomarchijskiego, Toruń 1968, s. 148.
21
CDB XIX, s, 251.
22
CDB XIX, s. 216,
23
P. v. Niessen, Regesten zur Geschichte des Cisterzienser-Nonnenkloster Reetz, „Schriften d. Vereins f. Gesch. d. Neumark” 11, 1901, nr 33; CDB XIX, s. 229; XVIII, s. 133.
24
CDB B II, s. 414; XIX, s. 465.
27
Edward Rymar
Margrabia Otton panował jako współrządca z Ludwikiem Rzymskim od
1360 roku, po jego śmierci od 1365 roku – samodzielnie. Rajcy Chojny udzielili
mu w 1370 roku pożyczki dla podjęcia walk o zamek w Santoku, zdobyty na Polakach przez wójta Hassona von Wedla z Krzywnicy. Margrabia Otton, bawiąc 12
IV 1371 w mieście, stwierdził, że dłużny był rajcom 338 grzywien „oczek zięby”
(Finkenaugen), dlatego że wójtowi Hassonowi pomogli obsadzić Santok. Polecił
zwrócić tę sumę z najbliższych dochodów skarbowych z Nowej Marchii25.
Karol IV Luksemburski przez wiele lat uzależniał od siebie margrabiego
Ottona, najmłodszego z synów króla Ludwika bawarskiego. W sojuszu z książętami szczecińskimi wyrugował go z Brandenburgii ostatecznie w toku wojny
w latach 1372–1373. W trakcie wojny książę szczeciński Kazimierz III obległ
Chojnę. W dniu św. Bartłomieja 24 VIII 1372 został śmiertelnie zraniony, zmarł
wkrótce przewieziony do Szczecina26.
W początkach 1373 roku mieszczanie Chojny wraz z Wedlami, kierowanymi przez wójta Hassona z Krzywnicy, z ich klientelą oraz ze swymi chłopami
z Barnkowa, dokonali najazdu na dwór joannitów w Rurce na terenie już księstwa szczecińskiego, paląc go, rabując owce, krowy, konie, drewno i inne dobra
o wartości 8000 złotych guldenów. Zabrali z kaplicy chrzcielnice i inne sprzęty.
Pastwili się nad komturem Holstenem. Zostali obłożeni klątwą papieską po złożeniu skargi przez komtura z Rurki27.
W czasach Luksemburgów (1373–1402)
Karol IV Luksemburski, król Czech, Niemiec i cesarz rzymski, w 1373
roku w drodze wojny skłonił margrabiego Ottona do ustąpienia z Brandenburgii. Krajem zarządzał przez starostów i wójtów. Przybył po kilku latach też na
teren Nowej Marchii. Ciągnąc na spotkanie z książętami pomorskimi w Dobrej
Nowogardzkiej, zatrzymał się 13 VII 1377 r. na polach pod Chojną (zu Felde vor
Kunigsberg)28. Zastanawia, dlaczego nie w mieście, lecz pod namiotem. Jego
Wysokość dokonywała czynności prawnych, bo na tych polach Karol wystawiał
dokumenty. Nieprawdopodobne jest, by poddani ośmielili się nie wpuścić go do
H. v. Wedel, Geschichte des schlossgesessenen Geschlechts der Grafen und Herren von Wedel
1212–1402, Leipzig 1894, s. 175; CDB XIX, s. 254.
26
J. Bugenhagen, Pomerania, ed. O. Heinemann, Stettin 1900, s. 132. O datacji i przebiegu wojny
M. Wehrmann, Der Tod Herzog Kasimir IV von Pommern-Stettin (1372), „Monatsblätter (Stettin)” 10, 1896, z. 163 n.
27
O awanturze tej trwającej jeszcze kilka lat (do 1376) więcej w rozprawce: E. Rymar, Zatarg joannitów z miastem Chojna i rycerstwem Nowej Marchii, „Mówią Wieki” 1981, nr 2, s. 9–13.
28
CDB XIII, s. 258.
25
28
Rola i znaczenie miasta Königsberg/ Chojna w średniowiecznych dziejach...
miasta? W dalszą drogę na Pomorze zresztą udał się z cesarzem burmistrz, który
22 VII 1377 reprezentował miasta Nowej Marchii w układzie Karola IV z książętami pomorskimi i biskupem kamieńskim w sprawie pacyfikacji wzajemnych
waśni, zawierania tzw. „pokoju ziemskiego” (Landfryd). Wraz ze starostą Nowej
Marchii i Hansem von Wedlem ze Świdwina burmistrzowie chojeńscy podpisali
20 VIII 1377 układ cesarza z Wedlami w sprawie zamku w Retzowioe29. Chyba
w związku z tymi przejawami pacyfikacji anarchii w Nowej Marchii po czasach
Wittelsbachów, pozostaje też ponowienie przez Karola 8 IX 1377 roku pewnego
rozkazu podczas powrotu z Nowej Marchii za Odrę. Mianowicie nikt w Marchii
bez jego wiedzy i zezwolenia nie może budować umocnień lub zamków. Dlatego
pozwala burmistrzom, rajcom i mieszczanom Chojny i innych głównych miast
Nowej Marchii, zbudowane bez zezwolenia margrabiego zamki burzyć i schwytanych rycerzy za rabunki sądzić30.
Rangę miasta tej doby wśród 13 innych (nie licząc prywatnych, jak
Drawno, Recz, Ińsko, Złocieniec) po części pozwala określić wysokość płaconego podatku, orbedy (od działek miejskich) i landbedy (łac. stura, niem. Landschoss po 2 szylingi z łanu uprawnego). W 1375 roku najwyższy wymiar miał
Gorzów: orbeda 52 grzywien srebra, landbeda 250 grzywien. Chojna z 40 grzywnami orbedy plasowała się wprawdzie za Myśliborzem (73) i Strzelcami (43), ale
wraz z Choszcznem płaciła po 200 grzywien landbedy (następne były: Strzelce
i Myślibórz po 120, Dobiegniew i Trzcińsko po 100). Dowiadujemy się jednak,
że w tym czasie mieszczanie korzystali z ulgi w opłacie orbedy w wysokości 60
grzywien31. Będący ciągle w kłopotach finansowych Wittelsbachowie zastawiali
i rezygnowali ze swych dochodów w miastach. Korzystała też z obniżek Chojna,
zwłaszcza od 1348 roku, z powodu udziału w walkach z Pseudo-Waldemarem.
Syn Karola – margrabia Zygmunt, czyniąc w 1381 Jana von Wedla ze Świdwina wójtem Nowej Marchii, zezwolił mu też prowadzić wojnę w jego imieniu,
ale za wiedzą i wolą starosty całej Marchii Reinharda von Strelego oraz miast:
Choszczno, Drawsko i Chojna32. Wymienienie tych miast przemawiać się zdaje za
tym, że miał władca na względzie ewentualność wojny z księstwami pomorskimi.
Pominięto wszak Gorzów, nie mniej ważne miasto, ale położone na flance południowej, na pograniczu z Polską.
Zygmunt przebywał w Chojnie 12–16 X 1381 roku, podczas swego krótkiego pobytu w Brandenburgii wraz z polskimi panami, szykując się do objęcia tronu
CDB Suplementband, s. 44, XIX, s. 268.
CDB XXIV, s. 86.
31
Das Landbuch der Mark Brandenburg von 1375, hrsg. v. J. Schultze, Berlin 1940, s. 19, 21, 57.
32
CDB XVIII, s 284.
29
30
29
Edward Rymar
w Polsce po teściu, królu Węgier i Polski Ludwiku Węgierskim33. Zapewne
pobyt wiązał się z przygotowywaniem kraju do zbrojnego udziału w tych staraniach. Closse, bezimienny rajca chojeński (zapewne jednak to burmistrz),
wraz z rajcami Gorzowa i Choszczna był 31 VIII 1382 roku przy czynności
margrabiego Zygmunta w sprawie Ostenów z Drezdenka, podjętej na terenie
Polski w Brześciu Kujawskim34. Wtedy, po śmierci króla Ludwika, Zygmunt
bezskutecznie zabiegał o uzyskanie poparcia w Polsce. Nowomarchijscy burmistrzowie głównych miast być może byli obecni na Kujawach wraz z pocztami zbrojnych.
Chojna swą pozycję w zachodniej Nowej Marchii umacniała przez
ograniczanie roli rycerstwa, w tym regionie rodu Sydowów, Wedlów, Fiddichowów i kilku innych. Landwójt Arnt von der Osten, Hans i Kuno von Brederlow oraz Franciszek Trampe rozstrzygali 10 V 1394 roku spór Wernera,
Helprechta, Henryka i Dideryka (Tile) von Sydowów z Chojną i Hermanem
Wittem o to, co leży między rzekami: Mątnicą i Rurzycą i co nowy rów i Jez.
Krzymowskie oblewa. Według wyroku wycinka trzciny miała należeć tylko
do Chojny, ale za to rajcy potoku Krzymówki (Crymow) mieli nie spiętrzać,
Sydowowie zaś zobowiązali się groblę tak wysoko wykonać, jak rada zechce,
co zatwierdził następny landwójt Kaspar von Donyn 1 III 1396 roku. Około
tego czasu i w 1399 roku trwała otwarta wojna chojnian z trudniącymi się
rozbojami Sydowami, Ostenami, Brederlowami35.
Miasto Szczecin 11 V 1389 r. wstawiało się u rady, sołtysa i ławników w sprawie roszczeń spadkowych swego mieszczanina Hansa Sassego, jego
żony Alfe (Elżbiety) wobec chojeńskiego mieszczanina Wawrzyńca Bastowera36. Jakub Prutze z żoną Zofią i siostrą Katarzyną oraz Hans Mathizeschen
(Mathneschen), będący w sporze z mieszczaninem Hansem Rostinem, kończyli 1 V 1401 r. spór z Chojną w obecności gwarantów stanu rycerskiego,
sołtysów z Mętna, Dolska, rybaka z Mętna Małego, proboszcza z Golic. Jakub
zobowiązał się pod przysięgą nie czynić niczego złego miastu, nic złego już
nie knuć, a jeśli przysięgę złamie, poręczyciele wstępu do miasta nie będą
mieli, dopóki Prutze nie wynagrodzi szkód37.
33
CDB XIX, s. 274 i n.; Regesta historiae Neomarchicae, hrsg. v. K. Kletke, „Märkische Forschungen”, X, 1867, s. 274.
34
Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski, Poznań 1879, t. III, nr 1602, CDB XVIII, s. 312.
35
CDB XIX, s. 285; H. v. Bütow, Neu aufgefundene Urkunden des Königsberger Stadtarchivs, „Die
Neumark” 1938, nr 3, s. 46.
36
CDB XIX, s 281 n.
37
CDB XIX, s. 290.
30
Rola i znaczenie miasta Königsberg/ Chojna w średniowiecznych dziejach...
Pod panowaniem zakonu krzyżackiego (1402–1454)
W lipcu 1402 roku dobiegły końca przewlekłe rokowania Zygmunta
Luksemburskiego z zakonem krzyżackim w sprawie zastawu Nowej Marchii.
Wnet, bo 2 sierpnia i Chojna składała hołd zakonowi38. Delegacja Chojny na
zjeździe stanów w Gorzowie w 1403 roku wraz z Choszcznem i Gorzowem pieczętowała list stanów Nowej Marchii do króla Zygmunta w sprawie odsunięcia
polskich roszczeń do zamku w Drezdenku39. Wtedy miasto zachowywało się lojalnie wobec nowych władców kraju. Z czasem rosło jednak i tu niezadowolenie
z Krzyżaków, gdyż ci z wielką konsekwencją rewindykowali utracone poprzednio
za Wittelsbachów dochody domenalne, w tym utracone na rzecz miast (jak młyny), a nie zdołali zagwarantować poddanym bezpieczeństwa, chronić ich przed
wrogami zewnętrznymi i wewnętrznym rozbojem. Chojna, w przeciwieństwie
do innych miast, oparła się wykupowi młynów, ochroniła swój stan posiadania
i długo nie dopuszczała nawet do powstania w mieście krzyżackiego folwarku.
W pochodzącym ze schyłkowego okresu panowania krzyżackiego rejestrze dochodów krzyżackiego wójta z miast centralnej i zachodniej połaci Nowej
Marchii, wynoszącym 575 florenów, z miast pochodziło: z Chojny 132 (30%),
Gorzowa i Myśliborza po 88 (po 15,3 %) Mieszkowic 70 (12,2%), Trzcińska 66
(11,4%) Morynia 44 (7,6%), podczas gdy z Lipian 26 (4,5 %)40. Niech chociaż to
zaświadcza o ówczesnym potencjale ekonomicznym i demograficznym Chojny.
Myślibórz natomiast zachowywał „stołeczny” charakter, gdyż tu, jak za Wittelsbachów i Luksemburgów, była siedziba organów stanów krajowych, Gorzów zaś
zaledwie był na drodze do zdystansowania obydwóch oraz Choszczna.
Walka z rozbojem rycerskim. Spory z miastami
Już początki panowania krzyżackiego oznaczały dla Chojny i okolic dramatyczne chwile w związku z roszczeniami granicznymi księcia szczecińskiego
Świętobora. Okolice zostały poszkodowane o czym wójt Nowej Marchii pisał do
wielkiego mistrza 26 II 1403 roku. W okresie zaostrzenia sporu, wiosną 1405
roku, doszło do najazdu pomorskiego w okolicy Chojny pod wodzą rycerzy: Wedego von Bugenhagena, Henryka von Rehberga, Albrechta von Blankenburga41.
R. Eckert, Geschichte von Landsberg a. d. Warthe, Stadt u. Kreis, Landsbeerg 1890, s. 79; CDB
B III, s. 153.
39
CDB XVIII, s. 322.
40
Repertorium der im Kgln. Staatsarchive zu Königsberg i. Pr. befindlichen Urkunden zur Geschichte der
Neumark, hrsg. v. P. v. Niessen, „Schriften d. Vereins f. Gesch. d. Neumark” Heft 3, 1895, nr 1520.
41
Tamże, nr 96, 159, więcej o tym w rozprawce: E. Rymar, Spór graniczny księstwa zachodniopo38
31
Edward Rymar
Chojna stała się też obiektem bezkarnej agresji zza Odry, gdzie pod panowaniem
ostatnich Luksemburgów doszło do niebywałej anarchii. W początkach 1407
roku Dytryk, prowodyr rycerskiego klanu Quitzowów, mających w Brandenburgii 24 zamki, dokonał najazdu na Chojnę, dwóch mieszczan uwięził i zwolnił
za okupem: jednego za 100, drugiego za 50 kop groszy czeskich. Mieszczanie
dla wyrównania szkód w odwecie położyli jednak areszt na pewne statki ze śledziami, zdążające po Odrze ze Szczecina do Berlina, co spowodowało skargę
berlinian u margrabiego Jobsta, następnie interwencję tegoż u wielkiego mistrza krzyżackiego Konrada von Jungingena, co tenże, po zbadaniu sprawy 25
marca, pięć dni przed swą śmiercią, usprawiedliwiał. Nie chcąc doprowadzać do
dalszej destabilizacji stosunków z Brandenburgią nad Odrą i eskalacji konfliktu,
mistrz proponował mediacje. Gdy tylko Quitzow zrekompensuje chojnianom
szkody, gotów był powierzyć rozjemstwo w konflikcie mieszczanom Frankfurtu
i Berlina, a chojnian zobowiązał, by do ich wyroku się zastosowali. Domagał
się jednak ukarania Quitzowa, w przeciwnym razie groził akcją zbrojną, która
może spowodować wiele nowych szkód, czego jednak pragnie uniknąć42.
W dzień św. Jana, 24 czerwca 1407 roku wójt Baldwin Stal pisał z Myśliborza do Malborka o zawarciu pokoju pewnej liczby rycerzy, wśród których
byli przedstawiciele rodu Güstebiese (z nadodrzańskich Gozdowic i Golic),
z wkrzańskim Raubritterem Dietrichem von Quitzowem przy pośrednictwie
rycerzy podchojeńskich: Michała von Sydowa i Wedego von Wedla, a także
o zawarciu układu Frankfurtu i łużyckich von Bibersteinów z Quitzowem
i o wysłaniu w tej sprawie Henryka von Güntersberga z Kalisza do margrabiego Jobsta. Wójt stacjonował z wojskami nad Odrą, gotów do akcji zbrojnej przeciwko Wedegonowi von Bugenhagenowi i pytał, jaki jest stan rozmów
z księciem pomorskim43. Widzimy, że to zarzewie konfliktu nakładało się na
ten drugi, graniczny, z księciem Świętoborem szczecińskim. Latem tego roku
władze zakonu krzyżackiego próbowały nadal zażegnać konflikt, ale bez wyraźnego rezultatu, skoro 29 października nowy wielki mistrz, już wybrany tego
roku po śmierci brata Konrada, wojowniczy Ulryk von Jungingen, w liście do
margrabiego Jobsta w ostrym tonie domagał się odszkodowania dla Chojny za
wyczyny Quitzowa44.
morskiego z Nową Marchią nad dolną Rurzycą (XIII–XVII wiek), „Przegląd Zachodniopomorski”
15 (44), 2000, nr 2, s. 27–38.
42
J. Voigt, Die Erwerbung der Neumark. Ziel und Erfolg der brandenburgischen Politik unter den
Kurfürsten Friedrich I u. II. von 1402–1457, Berlin 1863, s. 76; Regesta…, s. 32.
43
Repertorium…, nr 200; C. Gahlbeck, Zisterzienser und Zisterzienserinnen in Neumark, Berlin
2002, s. 300.
44
J. Voigt, dz. cyt., s. 77.
32
Rola i znaczenie miasta Königsberg/ Chojna w średniowiecznych dziejach...
Arnold von Baden, następny – od kwietnia 1408 roku – wójt Nowej
Marchii, pisał 20 VIII tego roku z Chojny do wielkiego mistrza o skardze
Chojny, dotyczącej uwięzienia przez Quitzowa Piotra Bleysego i Bredereykego. Tenże donosił 3 IX 1408 roku o rokowaniach Chojny z Quitzowem przy
pośrednictwie Henryka von Güntersberga (z Kalisza) i Henninga von Wedla.
W 1409 roku ów Piotr Bleyse, już zwolniony, wnosił skargę do wielkiego mistrza z powodu uwięzienia przez Quitzowa, który prowadził prywatną wojnę
z Hermanem Güstebiesem z powodu zajęcia ogiera bojowego wraz z uzbrojeniem45.
Kwestii tych dotyczy pismo rajców Frankfurtu, powstałe przed 1411
rokiem, w którym zawiadamiali radę Berlina o odbytym zjeździe w Szczecinie
z książętami meklemburskimi i innymi nadmorskimi władcami oraz wójtem
Nowej Marchii w sprawie pokoju ziemskiego, stosunków Berlina i Chojny z rycerzem Dietrichem von Quitzowem, postanowionym nowym zjeździe berlińczyków z Quitzowem, w którym i Chojna powinna brać udział46. Dietrich von
Quitzow anarchizował przed 1411 rokiem sytuację wewnętrzną w kraju, przenikając, jak z tego wynika, także na wschód od Odry. Wnet rozpoczął tam swe rządy Fryderyk von Zollern – burgrabia Norymbergii, jako namiestnik margrabiego
Zygmunta Luksemburga, od 1415 roku elektor i dziedziczny margrabia.
Podczas drugiej, pogrunwaldzkiej fazy wojny polsko-krzyżackiej (1409–
1411), po stronie polskiej stali Pomorzanie. Chojna dlatego znalazła się w rejestrze poszkodowanych przez nich miejscowości47. Burmistrzowie i rada Gryfina
z księstwa szczecińskiego interweniowali 22 IV 1411 roku u rady miejskiej Chojny w sprawie 32 grzywien ze spadku po mistrzu cechowym Marcinie, należnych
od dzieci Marcina ich współmieszkańcowi Seledornowi48. Rychło doszło też do
nowego konfliktu z poddanymi joannitów swobnickich. Godeke Schulze, komtur joannitów w Swobnicy, joannita Wulf, ochmistrz dworu w Rurce, rycerze
lennicy joannitów: Hans von Plötz z Kamiennego Jazu i Kurt von Elsholtz ze
Strzeszowa, uroczyście przyrzekali Chojnie w Nowy Rok 1413 roku, że Arnt
Reppelmann, Henryk Mews i Hans Rinnsche, chłopi z Rurki i ich przyjaciele, po
zwolnieniu z chojeńskiego więzienia za wcześniej wyrządzone szkody i krzywdy,
przenigdy chojniak – Wicholta, sołtysa z Rudnicy lub ich poddanych nie będą
napastować49. Latem tego roku słyszymy o sporze Chojny i rycerstwa okolicznego (Claus Sack, Michel von Sydow) z von Uchtenhagenami, Holtzendorfami,
Repertorium…, nr 216, 217, 239.
Regesta…, I, s. 407.
47
Repertorium…, nr 282, 359.
48
CDB XIX, s. 309.
49
CDB XIX, s. 313 i n.
45
46
33
Edward Rymar
poddanymi byłego margrabiego brandenburskiego Zygmunta (wtedy już jego
namiestnika Fryderyka von Zollerna)50.
Duchowny Ewald Hagen ze Szczecina 22 VIII 1414 roku pisał do rady
Chojny o swym byłym procesie o dziedzictwo po ojcu i matce, bo burmistrz
Bertkow klejnoty zmarłej matki sprzedał kurtyzanom, czego on zrozumieć nie
może, przeto chce się z radą ułożyć, prosi ją by układu przestrzegała51.
Rada miejska Chojny, rycerze Jaspar von Ellingen i Otto Schack (z Przelewic
w księstwie szczecińskim) ustalali 15 III 1422 roku pokutę dla Hermana Kankelwitza za zamordowanie brata Kurtowi von Rungemu. Kankelwitz został zobowiązany do urządzenia na swój koszt w Chojnie pochówku swej ofiary, mszy żałobnych, tabliczki nagrobnej, ustawienia krzyża pokutnego w swym Jesionowie
(ob. gm. Przelewice), odbycia pielgrzymek pokutnych, stawiania się w kościele
chojeńskim każdej niedzieli po św. Walpurdze (1 V) przy zakrytym katafalku
z tarczą Rungego52.
Mieszczanie Schwedt zawarli 26 II 1423 roku układ z Chojną w sprawie
wykupienia braci Hansa i Piotra Coppinów; 16 maja tego roku Gewerd von Buk,
dziedzic ze Stolpu (w brandenburskiej ziemi wkrzańskiej) i Otto von Ramin, starosta Schwedt, godzili radę Chojny i Erazma Mornera z jednej, a Jeckela z bratem z drugiej strony, 10 lipca tego roku rajcy i starsi cechów Magdeburga prosili
radę Chojny, by wypłacili 48 grzywien „oczek zięby” Henrykowi Notzelinghowi
i Gertrudzie Gentzen z tytułu czynszu, należnego im od miasta. Podobnie 18
VI 1425 roku rajcy Gryfina prosili radę Chojny o wydanie spuścizny ich rajców:
Zachera Zoldyna i Clausa – brata Wawrzyńca Nygenberghego53.
Już wyżej napomknięto o sporach miasta z wielkim rodem rycerskim
Uchtenhagenów z nadodrzańskiego Insel Neuenhagen k. Cedyni. Odnowiły
się one w 1423 roku. Bracia Maciej i Hans Uchtenhagenowie (z Neuenhagen) wraz z miastem Freienwalde wystawili chojnianom 29 III 1424 roku glejt
na następny jarmark we Freienwalde z gwarancją ochrony. Szlachcic Baltzer
Bruker w obecności Michela von Sydowa z Boleszkowic, Fryderyka von Sacka
z Przyjezierza, Bernda i Ludeka Brukerów z Góralic poręczał 15 XII 1426 roku
wobec rady za swego brata Jaspera wystrzegania się rozbojów w kraju, szczególnie wobec Chojny. Gereke Schulte z Ulemstorpu (?), powołując na świadków
osoby z ziemi wkrzańskiej, oświadczał 10 XI 1428 roku, że Kurtowi von SydoRegesta…, II, s. 65; Repertorium…, nr 329.
CDB XIX, s. 315.
52
CDB XIX, s. 319. Więcej zob. R. Simiński, „…fures, latrones, criminosi et alii malefactores” .
Miscellanea źródłowe do dziejów przestępczości w Chojnie i okolicach w XIX–XV wieku, w: Chojna
i okolice na przestrzeni wieków (2), red. R. Skrycki, Chojna-Zielona Góra 2008, s. 43.
53
CDB XIX, s. 322 i n.
50
51
34
Rola i znaczenie miasta Königsberg/ Chojna w średniowiecznych dziejach...
wowi (zapewne z Krzymowa) dłużny jest 10 grzywien renty od kapitału stu
grzywien i zobowiązuje się do 11 listopada zwrócić je w Chojnie54.
Szlachcic podchojeński Werner von Ellingen, po zwolnieniu z miejskiego więzienia, w obecności rycerstwa okolicznego przysięgał 15 VIII 1434 roku,
że powstrzyma się od udziału w rabunkach wobec Chojny i Frankfurtu, jak również od toczenia nadal walki z Niklasem Cziesem i Niklasem Weidemannem55.
Spraw tego rodzaju w tych czasach źródła przyniosły więcej56. Chojna występuje
zwykle w roli arbitra w sporach okolicznego rycerstwa oraz jako tropiciel rycerskiego rozbójnictwa.
Husyci ante portas
W latach 1431–1435 trwała kolejna wojna polsko-krzyżacka, spowodowana niszczycielskim najazdem krzyżackim. Polska dla ukarania zakonu zawarła sojusz z „sierotkami”, radykalnym odłamem czeskich husytów. Wiosną 1433
roku, w pierwszych dniach czerwca, kilkutysięczny korpus czeski, wsparty przez
Wielkopolan, wkroczył przez Santok do Nowej Marchii. Zajęto Strzelce i Dobiegniew57. Komtur Człuchowa 12 VI 1433 roku meldował z Choszczna, że komtur gdański Henryk Reuss von Plauen ze zwerbowanymi w Niemczech najemnikami (tzw. „gośćmi”) dotarł do Chojny. Nocą dołączył tam wójt Nowej Marchii Henryk Rabenstein. Wywiadowca krzyżacki Piotr Czan 13 czerwca donosił
z Chojny o obawach miasta, ponieważ wojska brandenburskie (sic!) i księcia
szczecińskiego Kazimierza leżą w dużej liczbie pod Pyrzycami. Tego dnia wójt
pisał z Chojny do Malborka o zagrożeniu Kostrzyna i Chojny przez Czechów
i Polaków, wzmocnieniu załogi miasta przez panów Henryka von Plauena i jego
kuzyna Reuss na Gera. Następnego dnia komtur Gdańska donosił komturowi
Elbląga, że Gorzów i Chojna są dobrze zabezpieczone, bo zgromadzono tam
większą część przybyłych z Niemiec „gości”, w sile 200058.
Interwenci 15 czerwca odstąpili od oblegania Gorzowa i pociągnęli na
Myślibórz. Następnego dnia wójt meldował z Choszczna, że wróg skierował się
na Chojnę i do Cedyńskiego Winkla59 W sobotę 20 VI 1433 roku Chojna została zaatakowana przez połączony znów korpus polsko-husycki, który z powodu
CDB XIX, s. 323, 326, 329.
CDB XIX, s. 335.
56
Zob. np. CDB XIX, s. 436.
57
E. Rymar, Polsko-czeska wyprawa zbrojna do Nowej Marchii w 1433 r., „Przegląd Zachodniopomorski” R. VIII (XXXVII), 1993, z.1.
58
Regesta…, s. 112; Repertorium.., nr 739, 740.
59
Regesta…, II, s. 112 n.
54
55
35
Edward Rymar
konieczności długiego oblężenia odstąpił jednak następnego dnia, by pociągnąć
na główny front wojny na Pomorzu Wschodnim w związku z zakończeniem 24
czerwca rozejmu z Krzyżakami. Dla upamiętnienia szczęśliwego ocalenia odbywano potem w Chojnie corocznie procesję w niedzielę przed św. Janem60.
Dalsze spory z sąsiadami
„Pokój ziemski” (Landfryd) między Nową Marchią a księstwem szczecińskim, zawarty 2 VII 1435 do walki z rozbojem, przewidywał posiedzenia
co kwartał komisji mieszanej do pacyfikacji spraw, na przemian w Pyrzycach,
Pełczycach oraz w Myśliborzu i Chojnie. Układ podpisali w imieniu stanów
krajowych burmistrzowie nowomarchijscy z Chojny i Gorzowa. Nickel von
Thierbach, baliw joannitów na Marchię i Pomorze i komtur ze Swobnicy 9 III
1436 roku prosił radę miejską Chojny, by zechciała pośredniczyć i doprowadziła do układu w sprawie między Marcinem von Schöningiem a poddanymi
joannitów: Hansem i Duserem von Wreechami, bowiem pierwszy odmówił
stawienia się przed sądem byłego krzyżackiego wójta Henryka Rabensteina61.
Wkrótce bo 3 (10) V 1436 szlachcic Marek Blümeke z Lubicza k. Strzelec
zawierał układ z Chojną po tym, jak on ze swymi towarzyszami, Clausem von
der Borne z Gilowa i swym knechtem Henrykiem Bülowem dokonał rabunku
na targu w Chojnie, jednak potem zostali ujęci przez ludzi rady miejskiej.
Bülowa zwolnili na prośbę jego, jego przyjaciół i kuzynów, Ottona i Clausa von
Raminów ze Schwedt i Anselma Blocka z Przyjezierza, Marcina von Schöninga
z Krajnika, Clausa i jego syna Betekina von Borna z Kamiennego Jazu. Teraz
oni gwarantują wystrzegania się zemsty62.
Bracia Ludeke i Paweł von Ellingen ze Stołecznej wystawili 21 IV 1441
skrypt dłużny radzie Chojny na 600 grzywien „oczek zięby”, z których co roku
spłacać będą po 48 grzywien w dniu 11 listopada. Burmistrzowie, rajcy i ławnicy Pyrzyc 6 III 1440 prosili rajców, burmistrzów, sędziów i ławników Chojny
w sprawie swej współmieszkanki, wdowy Thymesche, o wydanie spuścizny jej
ciotki (siostry matki), zwanej starą Swertsefegersche, zmarłej w Chojnie. Busso von Sydow, syn Henninga z Blumbergu (w ziemi wkrzańskiej) 24 VIII 1442,
opuszczając więzienie w Chojnie, przysięgał w Mieszkowicach wobec wójta
Nowej Marchii Jerzego von Eglofsteina i zakonu krzyżackiego, że wystrzegać
SRP III, s. 501, Regesta historico-diplomatica Ordinis S. Mariae Theutonicorum (dalej: RHD),
hrsg. W. Hubatsch, Göttingen 1948, Pars I, Vol. I, nr 6505, list wójta z 16 VI, CDB XIX, s. 334,
jakoby z 20 VI, chyba jednak z 6 XI, C. Gahlbeck, dz. cyt., s. 302.
61
CDB XXIV, s. 144; XIX, s. 336.
62
CDB XIX, s. 339.
60
36
Rola i znaczenie miasta Königsberg/ Chojna w średniowiecznych dziejach...
się będzie napaści i wrogości wobec Chojny. Świadkami byli szlachcice: jego
ojciec, Eghard von Sydow z Mirowa, Erazm Trampe z Lubicza, Piotr Steinwehr z Żelechowa (obaj z ziemi widuchowskiej w księstwie szczecińskim),
Baltes Bruker ze Stoków, Marcin von Schöning z Grabowa, Michał Gustebiese
i Henning Schwartzenholtz63.
Najazd meklemburski (1443)
Elektor Fryderyk II, obejmując w Brandenburgii władzę po ojcu, który
ustąpił w 1440 r., dążył do odbudowy Marchii w dawnych granicach. W ślad
za ojcem wystąpił w drugiej połowie 1442 roku wobec zakonu krzyżackiego
z roszczeniem do Nowej Marchii, uznając że nabył ją pod zastaw od Zygmunta Luksemburga w 1402 roku i na własność w 1429 za zbyt małą sumę. Podjął stosowne starania na dworze cesarskim, u elektorów Rzeszy oraz u mistrza
niemieckiego Krzyżaków w celu unieważnienia tamtych umów. Otwarcie nie
wystąpił, zwłaszcza że książę słupski Bogusław IX dawał mu do zrozumienia,
że kraj ten do Polski ma należeć, co zbliżało go do zakonu. W ramach nacisku
na zakon Fryderyk prowokował napady na Nową Marchię64.
Na przełomie 1442/1443 roku północno-zachodnia połać krzyżackiego
kraju (ziemia chojeńska) stała się obiektem najazdu Henryka IV, od 1436 roku
księcia meklemburskiego na Schwerinie, ożenionego z Dorotą, córką elektora Fryderyka I, a więc szwagra Fryderyka II65. Wójt Egloffstein donosił 2
I 1443 roku z Chojny o spustoszeniu przez niego kilku wsi w Nowej Marchii
siłą 120 konnych; 4 stycznia ponadto o wyrządzonych straszliwych szkodach
oraz związanych z tym najazdem planach oderwania Choszczna od Zakonu,
o groźbach rycerstwa odmowy posłuszeństwa, skoro zakon nie potrafi poddanych ochronić. Potem dowiadujemy się, że najazd objął okolice Krajnika.
O najeździe w okolice Chojny, rabunkach i pożarach doniosła też Starsza kronika wielkich mistrzów, gdzie czytamy o wyprawie pościgowej czy represyjnej
wójta Egloffsteina na ziemie księcia i odebraniu koło Prenzlau 74 koni. Gdy
wójt stamtąd powracał i był jeszcze po drugiej stronie Odry, niedaleko miejscowości Sichow dopadli go ludzie księcia i zajęli mu wszystkie zdobycze, tak
że powrócił tylko z 24 końmi. Książę oszacował jednak swych jeńców na 4000
guldenów66.
CDB XIX, s. 340, 343–346.
J. Voigt, dz. cyt., s. 245 i n.; Repertorium…, nr 914.
65
Ale F.W. Barthold (Geschichte v. Rügen und Pommern, Hamburg 1843, Bd IV/1) twierdzi, że to
Henryk, książę na Stargardzie.
66
Scriptores rerum Prussicarum, Leipzig 1866, t. III, s. 646; J. Voigt, dz. cyt., s. 252.
63
64
37
Edward Rymar
Pierwsze rokowania Henryka Rabensteina, byłego wójta Nowej Marchii, teraz komtura Elbląga, plebana Gdańska i wójta Nowej Marchii z radcami
elektora w sprawie przeciwdziałania najazdom Henryka, odbyto już 13 i 14
stycznia w Berlinie67. Potem do jesieni toczyły się rozmowy z ludźmi elektora.
W międzyczasie okazało się, że miasta, w tym zwłaszcza Choszczno i Gorzów,
zawiązały sprzysiężenie, zmierzając do zrzucenia panowania krzyżackiego
i poddania się elektorowi. Nic nie wiadomo o udziale w tym spisku Chojny.
Po zaspokojeniu żądań elektora i uiszczeniu dopłaty, Krzyżacy wzięli krwawy
odwet na mieszczanach Choszczna (ścięcie i banicja przywódców). Tam oraz
w Gorzowie przystąpili jeszcze tego roku do budowy nowych zamków – gwarantów posłuszeństwa mieszczan68. W początkach listopada przez szereg dni
w Chojnie przebywali komtur Elbląga Rabenstein, zajmujący się wraz z innymi dostojnikami krzyżackimi rokowaniami z księciem meklemburskim i elektorem oraz pacyfikacją kraju69.
W międzyczasie mistrz joannitów Nickel von Thierbach wystawił 5 IX
1443 roku Chojnie pokwitowanie za wydanego Mateusza Tornowa, winnego
rabunku dóbr klasztornych komandorii w Swobnicy, m. in. domu zakonnego
w Ostrowie (?), gdzie zagrabił kielich, krzyż i inne wartościowe przedmioty. To
kolejny przykład skutecznej walki miasta z rozbojem rycerskim. Rada miejska
dziękowała 30 IX 1443 roku radzie Prenzlau za doprowadzenie do zawarcia układu w sprawie zwolnienia z więzienia po wpłaceniu 300 reńskich guldenów do 25
grudnia za Hansa von Arnima, rycerza z ziemi wkrzańskiej, widocznie również
uwięzionego za rozbój70. Wójt Nowej Marchii 11 I 1446 roku godził się z Chojną
w sprawie uwięzienia i zgonu posiadającego jego glejt Jana Witzena, ponieważ
chojnianie wykazali niewinność w postępowaniu sądowym w obecności prepozyta myśliborskiego, oficjała Nowej Marchii, Henryka Berkowa. Tenże 6 II 1447
roku wysyłał z Gorzowa swego pisarza Jana von Paghenkopa na rokowania z rajcami w podobnej sprawie71.
To znowu kupców wrocławskich i pomorskich wędrujących z towarami
ze Szczecina i przekraczających Odrę, obrabowano opodal Krzymowa na wartość 1600 guldenów, a ludzi pobito i uwięziono w Chojnie. W napadzie udział
brali rycerze: Hans von Sydow z Krzymowa, Marcin von Schöning z Grabowa,
Nickel von Ellingen, Tyde Strauss, Henning i Jakub Schwarzenholzowie, Henryk
Repertorium…, nr 926.
Repertorium…, nr 926–931; E. Rymar, Konflikt społeczeństwa Nowej Marchii z zakonem krzyżackim w 1443 r. „Przegląd Zachodniopomorski” 1990, nr 3, s. 91–114.
69
Repertorium…, nr 959, 960; J. Voigt, dz. cyt., s. 166.
70
CDB XIX, s. 349, 350.
71
CDB XIX, s. 356, 358.
67
68
38
Rola i znaczenie miasta Königsberg/ Chojna w średniowiecznych dziejach...
i Hans Sydowowie z Dobropola. Uwięziony był m. in. Henning Brüssow
ze Stargardu, Jakub Oderberg, Tewes Buthemann z Trzcińska, Hans Fone
z Angermünde, Merten Peitzold z Międzyrzecza. Sprawcami czy uczestnikami w tym ekscesie byli i chojnianie, o czym świadczą pisemne oświadczenia rożnych więzionych. Henning Brussow, opuszczając 15 V 1447 roku więzienie chojeńskie, w obecności swego brata Niclasa, plebana z Wierzbna,
mieszczan Kerstena i Tide Brokmana, Clausa Tousa ze Stargardu, przysięgą
zobowiązał się wyrzec zemsty na mieście. Podobnie uczynił, opuszczając
więzienie w Chojnie, Jakub Oderberg w obecności Mikołaja Goldschmieda
– plebana z Schönfeld (gdzie?), Pawła Polena z Damm (Dąbia?), Henninga
Falkenberga z Chlebowa (Klebaw). Hans Fone, opuszczając więzienie, 12
XII 1447 roku przysięgą wyrzekł się wrogości wobec miasta w obecności Piotra Branta, Hardebeka, Cune Arnta, rajców z Neu-Angermünde. Identyczną
przysięgę złożył 13 V 1448 roku również Marcin Pritzold (Peitoyt) z Międzyrzecza, wyrzekając się wobec Chojny, ale i Szczecina pomsty w obecności poręczycieli: Hansa Peitzolta z Hogewaltu (zatem Hohenwalde, może
dziś Wysoka k. Gorzowa?), brata swego Hansa, Stefana Jachgena z Busze
(?), Pawła Krügera z Luggoa (?), Piotra Zedelera z Gorzowa72.
Sale obszernego ratusza chojeńskiego stwarzały wyśmienite warunki
do odbywania spotkań na wysokim szczeblu. 30 VIII 1446 r. były roku miejscem pertraktacji niedawnego antagonisty krzyżackiego, elektora brandenburskiego Fryderyka II z księciem wołogoskim Barnimem VIII. Postanowiono przysłać do Chojny swych radców na dalsze rokowania73.
Pod koniec panowania krzyżackiego, mimo represji z 1443 roku,
znów podnosiła głowę opozycja. Krzyżacy w 1445–1446 r. tworzą w Chojnie
nowy, kolejny w Nowej Marchii dwór, zarazem siedzibę wójtów, budując
dom mieszkalny na terenie gruntu augustianów, w miejscu dawnego grodu.
Powodowało to nowy spór z klasztorem augustianów i wielki mistrz 9 X
1447 roku zwracał się do kapituły prowincji o ułożenie się z wójtem Egloffsteinem74.
Tenże wielki mistrz 1 XII 1448 r. donosił wójtowi o otrzymanych
informacjach, że w Gorzowie i Chojnie działają rebelianci, mający za protektorów dostojnych panów (książąt?)75 . Rada Gardźca, znajdującego się
przecież w księstwie szczecińskim, prosiła 15 VII 1453 roku Chojnę o pomoc przeciwko obydwu książętom meklemburskim – Henrykom (ze SchweCDB XIX, s. 358–366, 368, 386.
CDB B IV, s. 358–361.
74
Repertorium…, nr 1190.
75
J. Voigt, dz. cyt., s. 315.
72
73
39
Edward Rymar
rina i Stargardu), którzy najechali księstwo szczecińskie i Gardziec. Rajcy
pragnęli 20–30 mężów z kuszami i strzelbami, 15 dobrych kusz, 1–2 armaty76.
W tym czasie doszło w Chojnie do zabójstwa duchownego, które spowodowało aż interwencję króla polskiego. Król Kazimierz Jagiellończyk pisał 22 IV
1452 roku z Wilna do wielkiego mistrza Ludwika von Erlichshausena w sprawie
wydania spadku po zabitym w Nowej Marchii duchownym Janie Reycu jego
bratu Benedyktowi z Poznania. Toczyło się postępowanie, aż 16 VIII 1453 roku
w Poznaniu, w mieszkaniu lekarza, magistra Benedykta Springindearkego, przed
Klemensem de Dyzewitzem, kanonikiem poznańskim jako sędzią, w obecności
notariusza i świadków, wymienionych lekarzy i duchownych Mikołaja Schramme ze Szczecina i Gerarda Velowa z Chojny, jako posłańców rady Chojny i jej
prokuratorów – spisano układ końcowy: Benedykt dobrowolnie odstępuje od
dalszego ścigania swymi procesami wspomnianych miasta z powodu zabójstwa
swego brata, duchownego i altarzysty z Chojny Jana Reytzego, ale za wyjątkiem
samych morderców (occisaribus), duchownego Jakuba Vromolta i świeckiego
Henryka Berbusa. Rada już 23 sierpnia ratyfikowała ten układ przed jej prokuratorami: Schrammem i Velowem77.
Za pierwszych Hohenzollernów (1454–1535)
W obliczu buntu stanów krajowych Pomorza i nieuchronnej wojny
z Polską w lutym/marcu 1454 roku zakon sprzedał Nową Marchię elektorowi
brandenburskiemu Fryderykowi II. Ten w dniach 18–24 IV 1454 roku przebywał w Chojnie dla odebrania hołdu i pozyskania miasta i okolic78, bowiem nie
był jeszcze przesądzony rozwój wypadków, jako że region wschodni i południowo-wschodni kraju optował za Polską, która właśnie rozpoczęła z zakonem krzyżackim wojnę trzynastoletnią i podjęła zabiegi o pozyskanie stanów krajowych
Nowej Marchii. Ostatecznie przeważył punkt widzenia m.in. Chojny, ciążącej
z przyczyn ekonomicznych ku Brandenburgii. Elektor 18 IV 1454 roku nadał
ostatniemu krzyżackiemu wójtowi Krzysztofowi Eglingerowi i jego kompanowi
Szymonowi Sleghelowi w dożywocie dochody z Golic (to byłe dobra Gustebiesów), Morynia i dworu w Chojnie, w którym mogą mieszkanie urządzić79. Elektor był tu znów 13 X 1454 roku80. Wielki mistrz polecił 2 X 1455 Eglingerowi
Repertorium,. nr 1451.
CDB XIX, s. 379, 380, RHD I, nr 11166.
78
CDB XIX, s. 93, 382, XXI, s. 313 i n.
79
CDB XIX, s. 93, z fałszywą datą 1453.
80
CDB XXI, s. 313.
76
77
40
Rola i znaczenie miasta Königsberg/ Chojna w średniowiecznych dziejach...
zwrócić elektorowi dwory w Golicach i Chojnie wraz z miasteczkiem Moryń81,
jednak Eglinger dwór ten miał jeszcze 1456 roku.
Chojna stała się miejscem dyplomatycznych mediacji i konferencji.
Mistrz niemiecki i wielki mistrz zakonu krzyżackiego planowali tu zjazd z najemnikami krzyżackimi 24 IV 1456 roku82; w końcu 1460 roku planowano
zjazd z książętami pomorskimi, w styczniu 1461 z Ottonem III, księciem
szczecińskim, w związku niepokojami pogranicznymi wobec zakusów Chojny
na wieś Nawodna. 27 VI 1463 roku odbyto zjazd z elektorem w sprawie podziału schedy słupskiej (księstwa po bezpotomnej śmierci Eryka I) pomiędzy
książętami pomorskimi (słupskim, wołogoskim i szczecińskim), z udziałem
Henryka meklemburskiego i elektora brandenburskiego, wtedy kuratora młodego księcia szczecińskiego Ottona III83. Kiedy ten ostatni zmarł we wrześniu
1464 roku, rozpoczęły się wieloletnie spory elektorów z Gryfitami o sukcesję
szczecińską. I wtedy w toku rokowań właśnie w Chojnie odbywały się zjazdy
posłów stron: 1, 7, 25 I, 10 IX, potem „do 29 IX 1465 roku miał odbyć się zjazd
w sprawie hołdu stanów pomorskich i Eryka II, który nie doszedł do skutku”84.
Prowadząc rokowania z książętami pomorskimi, elektor Fryderyk II określił
kolejny termin chojeński na 21 X 1466 roku. Książę Warcisław X wołogoski 21
grudnia tłumaczył swą nieobecność w Chojnie. Elektor tu 31 XII 1466 r. zawierał układ z polskimi najemnikami, wracającymi po wojnie trzynastoletniej
na zachód85; miał się tu 1 I 1467 odbyć zjazd z książętami pomorskimi w sprawie ich hołdu, ale 20 III 1467 książę wołogoski Eryk II tłumaczył się, dlaczego
nie może przybyć do Chojny, zapewniał jednak o wysłaniu tam swych posłów
na rokowania. Elektor znów proponował zjazd 5 IV 1467 radców obydwóch
stron w sprawie hołdu lennego według postanowień myśliborskich z 1466; 2
XII 1468 roku planowano zjazd z radcami pomorskimi w styczniu 1469 roku,
przeniesiony jednak do Prenzlau86.
Burmistrzowie i rajcy Chojny jako jedyni z Nowej Marchii powołani
zostali 27 VIII 1469 roku na świadków i w Mescherinie pieczętowali, obok
książąt pomorskich po stronie brandenburskiej wraz z Frankfurtem, Berlinem
i Prenzlau rozejm pomorsko-brandenburski, zapośredniczony przez posła pol-
CDB XIX, s. 94.
RHD I, nr 14262, 14297.
83
P. Gäthgens, Die Beziehungen zwischen Brandenburg und Pommern unter Kurfürst Friedrich II.
(1437) 1440–1470, Altenburg 1890 s. 53; CDB XIX, s. 439: 1461 r., XII, s. 372.
84
CDB XIX, s. 396; XXI, s. 335; XXIV, s. 192; P. Gäthgens, dz. cyt., s. 110 i n.
85
CDB XIX, s. 98; B V, s. 104; C I, s. 399.
86
CDB B V, s. 103, 107; XIX, s. 385; P. Gäthgens, dz. cyt., s. 114, 127.
81
82
41
Edward Rymar
skiego87. Nowy od 1470 roku elektor Albrecht Achilles (1470–1486) przygotowywał następne starcie zbrojne z Pomorzem. Chojna miała odegrać w nim
ważną rolę. Zarządzający Marchią do 1480 syn elektora, margrabia Jan Cycero,
12 V 1470 żądał od Chojny zbrojeń, gotowości bojowej i obrony granicy przed
Pomorzem88. I słusznie, bo w maju – czerwcu tego roku książę wołogoski Eryk
II najechał okolice Chojny89. Znów tutaj miały się odbyć rokowania 21 grudnia
1471. Nie doszło do nich z winy Pomorzan. Na kolejne elektor przybył do Chojny 1 III 1472, dla uzgodnienia warunków pokojowych następnego dnia w kaplicy
joannitów w pobliskiej Rurce. Przebywał w Chojnie 7 marca, jego radcy też 8
i 14 marca90. Pokój zawarto jeszcze w czerwcu, ale w Prenzlau.
Elektor pisał 13 września tego roku do książąt saskich, że 22 września ma
uzgodniony zjazd w Chojnie z „nadmorskimi panami” (Niederländischen Herren),
zapewne więc z pomorskimi, 2 i 4 XI 1472 r. odbierał hołd poddanych i potwierdzał przywileje91. W toku I wojny o sukcesję szczecińską elektor brandenburski
zajął połać księstwa, sąsiadującą z Nową Marchią na wschód od Odry. Odegrała
w tym jakąś rolę Chojna. Bo w grudniu 1476 roku przed podkomorzym Jorgiem
von Wallenfelsem z Plauen i radcami margrabiego Jana, jako elektorskimi sędziami stawał w Kölln szlachcic Bartłomiej von Steinwehr z Widuchowej, oskarżający
Chojnę z powodu splądrowania podczas minionej wojny (w 1468 roku, gdy wojska brandenburskie zajęły ziemię widuchowską?), swej wsi Żelechowo (w ziemi
widuchowskiej w księstwie szczecińskim). Sąd ustalił, że Chojna nic nie jest mu
dłużna92. Margrabia Jan uzgadniał 28 lutego zjazd w Chojnie z delegacją pomorską na 6 V 1477 w sprawie rokowań posagowych Małgorzaty, córki byłego elektora
Fryderyka II, poślubionej z księciem Bogusławem X (21 IX tego roku)93.
W początkach kwietnia 1478 roku doszło do następnej wojny o sukcesję
szczecińską. Po zajęciu podstępem Gardźca n. Odrą (6 IV), nocą 23/ 24 IV 1478
wojska Warcisława X, który tym rozpoczął działania wojenne z Brandenburgią,
wkroczyły w okolice Chojny do Nowej Marchii, szturmują miasto, i kierując się
następnie przez Mieszkowice na Kostrzyn, by uchwycić tam most na Odrze94.
Codex diplomaticus Brandenburgensis continuatus, hrsg. v. G.W. v. Raumer, (dalej: CDBC), Berlin 1833, Bd II, s. 284.
88
CDB XIX, s.440.
89
CDB IX, s. 202.
90
CDB XIX, s. 494, XIII, s. 289; F. Priebatsch, Politische Correspondenz des Kurfürsten Albrecht
Achilles, Leipzig 1894, Bd I, s. 301, 330 i n.; P. Rachfahl, Der Stettiner Erbfolgestreit (1464–1472),
Berlin 1890, s. 283.
91
CDB B V, s. 196 , 206 i n.; XIII, s. 281; XVIII, s. 427; F. Priebatsch, dz. cyt., s. 330, 332.
92
O. Grotefend, Die Familie v. Trampe, „ Baltische Studien” N.F. 27, 1925, s. 79; CDB XIX, s. 408.
93
CDB B V, s. 260.
94
O czym tego dnia powiadamiał biskupa lubuskiego Fryderyka Jerzy von Schlabrendorff, kom87
42
Rola i znaczenie miasta Königsberg/ Chojna w średniowiecznych dziejach...
Elektor Albrecht po wiosennych niepowodzeniach, przygotowaniach dyplomatycznych i militarnych, z synami Fryderykiem i Janem rozpoczął wyprawę
pomorską, koncentrując wojska 22–23 VII 1478 właśnie w Chojnie. Już 24
lipca Banie stanęły w płomieniach95. Po tej wojnie, do której dołączył bratanek Warcisława Bogusław X słupsko-szczeciński, od grudnia tego roku jedynowładca w księstwie, toczyły się znowu przewlekle rokowania delegacji
pomorskich i brandenburskich, początkowo w Chojnie: 1 grudnia 1478 r., 6
stycznia, 16 marca (z obecnością elektora Albrechta Achillesa). 25–26 kwietnia 1479 roku. Elektor proponował nowy termin: 9 maja z udziałem księcia
meklemburskiego Magnusa. Bogusław X zaproponował 23 V 1479 roku, elektor zgodził się na przesunięcie terminu na 30 maja, z tym że Bogusław miał
do Chojny przybyć już nie na rokowania, ale celem złożenia hołdu lennego96.
Pokój zawarto w czerwcu znowu w Prenzlau.
Bogusław X w wyniku przegranej konfrontacji wojennej, zakończonej II pokojem w Prenzlau z 1479 roku, złożył hołd lenny elektorowi. Ale odmówił go już
jego synowi elektorowi Janowi Cyceronowi. Miał odbyć się właśnie w Chojnie 6 V
1486 roku97. Ponieważ nie nastąpił, toczyły się znów przewlekłe rokowania w sprawie lennego zwierzchnictwa elektora nad księstwem pomorskim, w toku których
pograniczna Chojna odgrywa nadal ważną rolę. Elektor prosił 15 VII 1490 roku Bogusława X w sprawie rokowań na granicy, by posłał swych radców do Gardźca, gdy
on swych wyśle do Chojny. Zjazd taki z delegacją pomorską odbył się w Chojnie
w dniach 13–16 II 1492 (z udziałem m.in. kanclerza, biskupa lubuskiego Fryderyka,
nowego baliwa joannitów Jerzego von Schlabrendorffa, Jana hrabiego Lindau-Ruppin). Nowy termin ustalono na 22 maja, ale nie doszedł do skutku, co spowodowało
stan niemal wojenny. Delegacje stron, radcy elektora i Bogusława X 26 maja i potem 26 lipca ustaliły nowy termin zjazdu chojeńskiego na 1 V 1493 roku. Elektor
przebywał w Chojnie 25 III 1493 w związku z rokowaniami z księciem Bogusławem
X. Stąd udał się na kongres, odbyty następnego dnia w Pyrzycach, kończący ten
etap konfliktu98. W sprawie ratyfikacji sławetnego układu pyrzyckiego i sojuszu odbył w Chojnie spotkanie z Bogusławem X w dniach 28–30 III 1493 roku99.
tur joannitów z Chwarszczan. F. Priebatsch, dz. cyt., II, s. 376; Geschichtsquellen des burg- und
schlossgesessenen Geschlechts von Borcke, Hrsg. v. G. Sello, Bd II, Berlin 1903, nr 541.
95
F. Priebatsch, dz. cyt., II, s.413.
96
CDBC II, s. 29, 30–34; CDB XI, s. 418; F. Priebatsch, dz. cyt., II, s. 496, 500, 503, 504, 505.
97
CDB XIII, s. 412.
98
CDB C II, s. 357: 1490 r., s. 368: 1492, s. 95, 98; B V, s. 478 i n.; R. Wolf, Polityk des Hauses Brandenburg im engehenden fünfzehenden Jahrhundert (1486–1499), w: Veröffentlichungen des Vereins
f. Geschichte der Mark Brandenburg, München-Leipzig 1919, s. 155.
99
CDB B Borcie, s. 453, 488, 492.
43
Edward Rymar
Układem w Chojnie z 10 XII 1496 roku po posiedzeniu sądu zakończono
kryzys pomorsko-brandenburski, spowodowany napadem k. Nowogardu 5 V 1496
licznych szlachciców Nowej Marchii, mieszczan z Choszczna i Drawska na kupców gdańskich100. To pozwoliło pomorskiemu księciu wyruszyć trzy dni później
ze Szczecina z doborowym wojskiem na dwór cesarski, a potem do Ziemi Świętej i do Rzymu.
Następny elektor Joachim I (1499–1535) przebywał w Chojnie 7–8 III
1499 r. dla odbierania hołdu mieszczan i okolicznego rycerstwa. W sobotę po
św. Michale (we wrześniu) 1518 roku miały się, według uzgodnień Bogusława X
z Joachimem I, odbyć pomorsko-brandenburskie rokowania w sprawie żeglugi
na Odrze101. Widzimy więc, że pod rządami elektorów od 1454 roku Chojna stała się głównym miastem administracyjnym i rezydencjalnym w Nowej Marchii.
Z tych czasów wiele o potencjale ekonomicznym i demograficznym
mówią obciążenia wojskowe miasta. W 1471 Chojna, podobnie jak Choszczno,
Myślibórz, Gorzów i Kostrzyn, zobowiązana była do wystawienia 50 lub 60 pieszych; w 1479 w trakcie zbrojeń na wojnę z Pomorzem na Landtagu w Berlinie
Chojnę zobowiązano do wystawienia 100 jezdnych, podobnie jak Choszczno
i Świdwin102. Chodziło zatem o cały region, skoro matrykuła wojskowa z 6 I 1529
zobowiązywała 14 miast Nowej Marchii do wystawiania 250 konnych knechtów.
Najwięcej obciążało to Chojnę i Choszczno (po 38), Gorzów do 28, Strzelce do
27, Myślibórz do 23, Drawsko do 20, Trzcińsko do 16, Świdwin do 15, Mieszkowice do 13, Kostrzyn do 9, Dobiegniew do 8, Moryń, Barlinek i Lipiany po 5103.
Stosunki z miastami i rycerstwem 1454–1535/1537
12 I 1460 rada Wolina pokwitowała radzie miejskiej Chojny otrzymanie
16 reńskich guldenów grzywny za zabicie cieśli Henryka Langhehansa; w 1462
roku zaprzysiężono ugodę Hansa Rauego ze Złotowa z radą miejską104. Miasto Puck wystawiło w 1476 roku dla mieszczanina Chojny pewne oświadczeM. Wehrmann, Ein neumärkisch-pommerscher Streit aus dem Jahre 1496, „Schriften d. Vereins f. Gesch.
der Neumark” XII, 1901, s. 68. E. Rymar, Wielka podróż wielkiego księcia, Szczecin 2004, s. 44 i n.
100
CDB XIX, s. 57, 420; Źródła do kaszubsko- polskich aspektów dziejów Pomorza Zachodniego do roku 1945, red. B. Wachowiak, t 1: Pomorze Zachodnie pod rządami książąt plemiennych i władców z dynastii Gryfitow (990-1121-1637-1648/1653), wydał Z. Szultka,
Poznań- Gdańsk 2006, nr 160.
101
F. Priebatsch, dz. cyt., I, s. 203; CDXC II, s. 38.
Regesta…, II, s. 433.
104
CDB XIX, s. 388; H. Bütow, Märkische Bürger -und Zunftsiegel, w: Brandenburgische Siegel und
Wappen, hrsg. v. E. Kittel, Berlin 1937, s. 157.
102
103
44
Rola i znaczenie miasta Königsberg/ Chojna w średniowiecznych dziejach...
nie105; w 1477 rada Neustadt–Eberswalde w porozumieniu z Hansem Schultem, burmistrzem z Kölln, zapośredniczyła układ rady Chojny z Boresem Platem106; w 1481 mieszczanin Frankfurtu Jakub Grote zobowiązał się wobec rady
miasta Chojny, że zabezpieczy należny majątek 400 guldenów swego pasierba
Melchiora Schonefeldta na swej połowie wsi Sachsendorf; w 1482 rada miejska
Stargardu pozostawała w sporze sądowym z radą Chojny, zwłaszcza z Jakubem
Smydtem z Belitze, Maciejem Smydtem z Wardenberge (Chełmu?) i ich bratem
Piotrem o spadek stargardczanina Szymona Fredericka107. Ansem, Hannes i Fryderyk Grütze, synowie Ansema, w obecności okolicznych szlachciców Clausa
von Sacka, Bernda von Straussa, Janeke Blocka i Piotra von Bellinga przyrzekali
15 I 1500, że z powodu zatargu z miastem ich brata Coppekego i Jakuba, brata
Hansena, nie będą czynić Chojnie dalszych szkód108. Rada Norymbergi 22 I 1537
r. prosiła radę miejską Chojny o spadek Hansa Hürlivesa dla jego brata Eberleina
z Norymbergi, wdowy i jej trójki dzieci109. To tylko sygnalizacja zachowanego
materiału źródłowego.
Pod rządami Jana kostrzyńskiego (1535–1571)
Brandenburskie średniowiecze w Nowej Marchii wypada zakończyć na
roku 1535. Tego roku po śmierci elektora Joachima I Brandenburgia została podzielona. Kraj na wschód od Odry (Nowa Marchia, ziemia torzymska, północne skrawki Śląska) otrzymał młodszy syn elektora, Jan. Początkowo Jan wybrał
Chojnę na stolicę księstwa i przewidział tu budowę twierdzy i siedziby pałacowej. Tu 19 i 20 I 1536 przebywał podczas zjazdu krajowego dla odebrania hołdu
stanów krajowych. Rezydencja władcza ostatecznie została urządzona jednak
w Kostrzynie110.
Po trwających od 1521 r. rokowaniach, w Chojnie podpisano w początkach 1543 roku m. in. przez kanclerza margrabiego Jana, Franza von Naumanna,
marszałka dworu elektorskiego Clausa von Schönebecka układ graniczny pomorsko-brandenburski, ratyfikowany dopiero w 1564 roku przez elektora Joachima II i margrabiego Jana111.
Regesta…, II, s. 295.
CDBC II, s. 130; CDB XIX, s. 403.
107
CDB XIX, s. 441, 410.
108
CDB XIX, s. 288.
109
CDB XIX, s. 433.
110
Za J. Beckmanem G. Berg, Beitrage zur Geschichte des Markgrafen Johann von Cüstrin, „Schtriften des Vereins f. Geschichte der Neumark”, Heft XIV, 1903, s. 101; Regesta…, III, s. 4.
111
CDB XXIV, s. 310.
105
106
45
Die Rolle und die Bedeutung
Königsberg i. d. N./Chojna in der
mittelalterlichen Neumark
Königsberg neben Landsberg an der Warthe (Gorzów Wielkopolski) und
Soldin (Myślibórz) war einer der drei Hauptstädte in der Neumark. Es hat Arnswalde (Choszczno), Friedeberg (Strzelce), Dramburg (Drawsko), Schivelbein
(Świdwin) und andere kleinere Städte in den Schatten gestellt. Diese Stellung
sicherte es sich im 14. und 15 Jahrhundert. Am Anfang war es eine bedeutende
Stadt in dem Teil des Landes, das mit der Oder zusammen hing. Ihr Stadtrecht kopierten andere Städte in der Region: Schönfliess/ Trzcińsko, Mohrin/
Moryn, Zehden/ Cedynia. Für sie war Königsberg die Mutterstadt. Die Rolle
des regionalen Zentrums übernahm es wahrscheinlich in dem Moment, als es
der Herrschaft der Markgrafen aus Brandenburg unterstellt wurde (1267/1270).
Spätestens dann, im 12.-13. Jh, hat die alte pommersche Burg in Zehden (Cedynia) ihre Bedeutung als der Kastellansitz verloren.
Um die Rolle der Stadt in der Geschichte der Neumark, die ein Teil
der Mark Brandenburg und zeitweise auch des Deutschordenstaates in Preußen (1402-1454) war, zu betonen, sollte man die Entwicklung der Stadt unter
unterschiedlichen Aspekten betrachten. Den Ausganspunkt dieser Darstellung
müsste die wirtschaftliche Lage der Stadt bilden. Dieses Thema verlangt nach
einer detaillierten Abhandlung. Hier wurde ein Teilaspekt untersucht: es wurde
versucht die Bedeutung der Stadt in der Administration, der gesellschaftlichen
und politischen Entwicklung des Landes bis zu dem 16. Jh. und den Kontakten
mir den anderen Städten und der Ritterfamilien der Region einzuschätzen.
Zwei Zusammenstellungen sagen vieles über das wirtschaftliche, demografische und politische Potenzial von Königsberg im Vergleich zu anderen
Städten der Neumark aus:
1) In dem Register der Einnahmen des Deutschen Ordens um 1450, der
sich auf 575 Florine aus dem zentralen und westlichen Teil der Neumark belief,
stammen: 132 (30%) aus Königsberg (Chojna), je 88 (je 15,3 %) aus Landsberg
(Gorzów) und Soldin (Myślibórz), 70 (12,2%) aus Bärwalde (Mieszkowice), 66
(11,4%) aus Schönfließ (Trzcińsko), 44 (7,6%) aus Mohrin (Moryń) und 26 (4,5
%) aus Lippehne (Lipiany).
2) Die Mutterrolle aus 1529 verpflichtete 14 Städte aus der Neumark
250 berittene Knechte bereitzustellen, Königsberg (Chojna) und Arnswalde
46
(Choszczno) die meisten- je 38, Landsberg (Gorzów) 28, Friedeberg (Strzelce)
27, Soldin (Myślibórz) 23, Dramburg (Drawsko) 20, Schönfließ (Trzcińsko) 16,
(Schivelbein) Świdwin 15, Bärwalde (Mieszkowice) 13, Küstrin (Kostrzyn) 9,
Woldenberg (Dobiegniew) 8, Mohrin (Moryń), Berlinchen (Barlinek) und Lippehne (Lipiany) je 5.
47
48
Edward Rymar*
Pyrzyce
Podchojeńska rodzina
rycerska von Sack
(Saccus, Sak, Secken)
w średniowieczu
Najstarsza rodzina tego miana wysługiwała się najpierw książętom Andechs-Meran (Eberhard Sacculus 1232, 1248), potem wójtom Weidy, Gery
i Plauen w Vogtlandzie (Ulryk I i Konrad 1297, 1308, Henryk, Mikołaj 1308). To
z tego rodu, z Vogtlandu, pochodził Konrad Saccus (Sagk, Sack, Zak), krzyżak
przy wielkim mistrzu Meinhardzie von Querfurt od 1283 roku, komtur Dzierzgonia (1296), ziemi chełmińskiej (1296–1298), w Toruniu (1299–1302), zastępca mistrza krajowego w Prusach (1299), mistrz krajowy w Prusach (1302–1306),
zmarły przed 22 I 1308. Była też rodzina Sac, Sacco, Sacke, Sagk na Śląsku,
znana od 1290 roku i w ziemi torzymskiej od 1315 roku1.
Nas tu jednak będzie interesować rodzina rycerska przybyła do ziemi
chojeńskiej ze Starej Marchii (Altmark, w okolicy Magdeburga w XIV wieku
miała zamek Rogätz) i której nie należy mylić z rodem Schack2, osiadłym w ziemi pyrzyckiej od XIII wieku (we wsi Przelewice do końca XVIII wieku), a pomyłka usprawiedliwiona jest podobnym sposobem zapisywania nazwiska w najstarszych źródłach. W Starej Marchii (gdzie Sackowie wymarli w XVIII wieku)
w 1212 roku wśród panów brandenburskich wystąpił Arnold (I) Sac i ten będzie
* Prof. dr hab. Edward Rymar jest emerytowanym pracownikiem Instytutu Historii i Stosunków
Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego, wieloletnim dyrektorem Pyrzyckiej Biblioteki
Publicznej, autorem kilkuset publikacji głównie dotyczących średniowiecznych dziejów Pomorza
i Nowej Marchii.
1
Zob. S. Kozierowski, Obce rycerstwo w Wielkopolsce w XIII–XVI wieku, Poznań 1929, s. 89; M.
Dorna, Bracia Zakonu Krzyżackiego w Prusach w latach 1228–1309, Poznań 2004, s. 293; T. Jurek,
Obce rycerstwo na Śląsku do połowy XIV wieku, Poznań 1996, s. 278.
2
Tak czynił G. Brzustowicz, Wyprawa wojenna marszałka książąt pomorskich Wedegona von Wedel
w latach 1329–1321 na tle rywalizacji o władzę w Brandenburgii, cz. II, „Stargardia” V, 2010, s. 214.
49
Edward Rymar
pierwszym pewnym przedstawicielem tej rodziny. Zapewne jego wnukiem był
również Arnold (II) obecny 10 III 1284 roku przy zawieraniu układu klasztoru
cystersów w Choryniu z właścicielem wsi Pinnow k. Angermünde. On to lub już
jego syn Arnold (III) w latach 1311–1317 był obecny przy czynnościach margrabiego Waldemara3 i wspomniany jeszcze w 1321 roku również na terytorium
ziemi wkrzańskiej4. Może jego braćmi byli Henning i Sander uposażeni k. Prenzlau (1317).
Najpóźniej od początku XIV wieku rodzina miała posiadłość k. Chojny
(wieś Stoki?). Kuno 25 XI 1308 roku sprzedał rajcy Chojny Jakubowi, synowi Rulofa, 8 łanów w podmiejskim Barnkowie wraz z zagrodnikami i dochodem z młyna5. Przemawia ten fakt za pobytem Sacków w Chojnie od dłuższego już czasu
oraz za posiadaniem znacznego majątku, skoro jeden z nich zbywał lenno stanowiące zwykle uposażenie rodziny rycerskiej. Może nawet należeli do współorganizatorów miasta, a co najmniej do załogi zamkowej margrabiów po 1270 roku
i dlatego posiedli lenna w okolicy. W 1316 Hen(ning) Sach jako podkomendny
wójta chojeńskiego Ebela von Videchowa (Fiddichowa) uczestniczył w brandenburskiej wyprawie odwetowej do Wielkopolski, która dotarła pod Wronki.
Za straconego konia o wartości 6 grzywien w toku tych działań wojskowych, na
polecenie margrabiego Waldemara, otrzymał w Chojnie odszkodowanie6. Wraz
z bratem Sanderem miał lenno we wsi Dedelow k. Prenzlau7. Obydwaj otrzymali
27 I 1317 roku od margrabiego Waldemara wioski Herzleben i Trele k. Boitzenburga8. Arnold, chyba wyżej wspomniany Arnold III, 14 IX 1317 roku wystąpił
przy czynności Henninga Blume dotyczącej młyna w Radęcinie k. Dobiegniewa,
wymieniony jako świadek obok Jana von Dosse z tej okolicy9, a wiadomo że rodziCodex Diplomaticus Brandenburgensis (dalej: CDB), hrsg. K. Riedel, Hauptteil I, Bd I- XXV (cytowano podając tom, stronę), Hauptteil II, Bd I–VI (cytowano: litera B, tom, strona), Hauptteil
III, Bd I–III (cytowano: litera C, tom, strona), Hauptteil IV, Bd I (cyt. litera D, strona); B I, s. 5:
1212 r.; XIII, s. 223: 1284 r.; B I, s. 308: 1311 r.; s. 349: 1313 r.; w Chojnie, s. 362: 1314 r.; w Templin,
s. 395: 1316 r.; w Tangermünde, XIII, s. 18: 1317 r. Czy do rodu tego zaliczyć Konrada de Zachowa,
który 18 I 1280 r. wystąpił w przywileju dla rycerstwa wśród rycerzy Nowej Marchii (CDB, C I ,
s. 10)? Zdaniem Niessena (Geschichte der Neumark im Zeitalter ihrer Entstehung u. Besiedlung,
Landsberg 1895, s. 182) ród ten wiódł nazwisko od Czachowa w ziemi chojeńskiej.
4
CDB X,. s 236.
5
CDB XXI, s. 16: 1317 r., XIX, s. 179.
6
Spangenberg, Hof- und Zentralverwaltung der Mark Brandenburg im Mittelalter, Exkurs II, s.
522.
7
Pommersches Urkundenbuch (dalej: PUB), Bd I–XI, Stettin 1868–1934, Köln 1998, VI, nr 3561.
Nie oznacza to jednak że był wójtem we wsi Dedelow, jak chce G. Brzustowicz, dz. cyt., s. 213.
8
CDB XI, s. 209.
9
CDB XIX, s. 455.
3
50
Podchojeńska rodzina rycerska von Sack (Saccus, Sak, Secken) w średniowieczu
na Dosse pełniła wpierw funkcje wójtowskie w ziemi chojeńskiej. Arnold w 1321
roku był też uposażony k. Berlina, ale 11 XI 1323 roku z braćmi nadaje mieszczanom Chojny Henrykowi i Bollonowi von Stendal 4 łany w Barnkowie z zagrodnikami, prawem do owczarni, tak jak kupił ich ojciec Henryk od jego ojca, Kunona.
Świadkami byli znani nam już Henning i Sander10, zatem zapewne właśnie jego
bracia, również synowie Kunona. W sporządzonym w 1321 roku przez marszałka
pomorskiego Wedego von Wedel rejestrze kosztów wojennych w walce książąt pomorskich o ziemię wkrzańską w latach 1320–1321, są też: Iakaz de Saghen, Thilo
Sagh, Lu(dolf? dwik?) Scacken, bracia Henning i Sander Sagh z lennem we wsi
Dedelow k. Prenzlau otrzymanym od Warcisława IV11. Trzej pierwsi, zwłaszcza
ostatni, to może przedstawiciele rodu Schack (z Przelewic k. Pyrzyc), dwaj pozostali to znani nam już Sackowie. Henning został wtedy określony wójtem (advocatus), i urząd ten pełnił w ziemi wkrzańskiej lub chojeńskiej.
Fryderyk von Sack wraz z Michelem von Sydow, panem Boleszkowic w dominium biskupa lubuskiego, pozostawał 22 IV 1325 roku w sporze z Mieszkowicami o wypas, wyrąb i pobór owsa puszczańskiego12 w Boleszkowickim Lesie
na południe od Mieszkowic. Boleszkowice stanowiły dobro biskupów lubuskich.
Widocznie miasteczko zajęło okoliczne rycerstwo po 1319, korzystając z konfliktu Wittelsbachów rządzących od 1324 roku Marchią z biskupem Stefanem II,
pozostającym zresztą poza diecezją w Polsce. Ten Fryderyk to może kolejny syn
Kunona I13 albo już jego wnuk.
Bracia Kuno II i Sander oraz ich kuzyni (bracia?) Mikołaj i Bertold 11 VIII
1333 roku otrzymali od margrabiego do wspólnej ręki wieś Prunsveld i Rohrbeck,
pół wsi Bertold i pół wsi Raduń (w ziemi chojeńskiej, nie mylić z analogiczną k.
Choszczna) z pełnymi prawami14. Przyjmuje się, że Prunsveld to Braunsfelde,
dziś Bronowice w ziemi strzeleckiej, co jest dopuszczalne, skoro na posiadanie
lenna w tej ziemi wskazuje obecność Arnolda przy czynności w 1317 roku tych
okolic tyczącej (zapewne więc już wtedy w Bronowicach?). Rohrbeck to Rosnowo
k. Chojny. Gdzie była wieś Bertold (od Bertolda Sack?) jeszcze nie wiadomo, ale
chyba też w ziemi chojeńskiej. Wszyscy wymienieni to już chyba przedstawiciele następnej generacji rodu Sacków.
W 1337 roku rodzina miała lenno w Stokach, w Brunsfelde w ziemi strze-
CDB X, s. 236: 1321 r.; XIX, s. 185: 1323 r.
CDB XIX, s.455:1317 r.; PUB VI, nr 3560 s. 82, 83, nr 3561.
12
CDB XIX, s. 187.
13
G. Brzustowicz czyni go bratem Arnolda, Henryka i Henninga, co udokumentowane w 1339 (dz.
cyt., s. 214).
14
CDB XXIV, s. 15.
10
11
51
Edward Rymar
leckiej. Lennik, rycerz „Kün”, słusznie identyfikowany z Kunonem von Sack15,
miał tam 10 łanów. Identyfikacja jest tym bardziej usprawiedliwiona, że 17 III
1337 roku vesten Knechte Kuno wystąpił wśród dziesięciu gwarantów dotrzymania przez Henryka von Wedla obowiązków lenniczych wobec margrabiego
Ludwika ze swego nowego zamku k. Jaworza nad Drawą, na północ od Drawna16.
Przez wieki główna siedziba rodu Sack była w Rosnowie k. Trzcińska. Bracia Arnold Sak, Vritzo (więc Fryderyk), Henryk I i Jan (a więc tyle co Henning) Sackowie w 1339 roku sprzedawali dochód dla klasztoru w Damlake, więc poza Nową
Marchią, ale wśród świadków wystąpił (pleban?) Ghiso z Chojny, Jan Pinnowe,
Heyne de Stendal17, zatem też z Chojny lub okolic, bo Stendalowie należeli do
rodzin prominenckich w tym mieście od początku.
Gutzk et Ni, rycerze de Sack byli świadkami margrabiego Ludwika
Rzymskiego w Barlinku w 1352 roku. Ów „Ni” to będzie Mikołaj Sack, obecny przy czynnościach margrabiego w 1350 (w Chojnie) i 17 XII 1352 roku18.
Otrzymał od niego 12 IV 1353 roku ekspektatywę na lenno Henninga Elsholta
w Sitnie (Schönfeld) k. Mieszkowic; wysługiwał się Wittelsbachom w latach
1348–1355 w okresie walk z Samozwańcem i był głównym przywódcą rycerstwa ziemi chojeńskiej. Już 29 XI 1348 roku wraz z wójtem zawierał układ
rozejmowy ze zbuntowanymi miastami (Myśliborzem, Lipianami, Chojną,
Trzcińskiem) do 6 I 1349 roku, zatem byłby wójtem okręgu Morynia wiernego margrabiemu Ludwikowi. To on (bezimienny „Sack”) był świadkiem
czynności władcy 16 VII 1353 roku podczas oblężenia Strausbergu, 25 VII
1353 roku w Münchebergu lubuskim19. Za służby wojenne w ciągu 5 lat wojny
w Marchii otrzymał 16 II i 17 IX 1354 roku potwierdzenie po Elsholtach lenna
w Sitnie, ale już wolne od świadczeń lennych; 14 marca był świadkiem odstąpienia Chojnie przez Videchowów praw do Barnkowa; 4 czerwca otrzymał
ekspektatywę na lenna Henninga von Dosse po jego śmierci; 9 października
w Barlinku towarzyszył margrabiemu. Jego funkcję marszałka dworu margrabiego poznajemy 6 X 1355 roku20.
Konrad i Sander z kuzynem (patrui) Betekinem nadali 9 VI 1361
Das Neumärkisches Landbuch Markgraf Ludwigs des Älteren vom Jahre 1337, hrsg. v. L. Gollmert, „Mitteilungen d. Histor.-Statistist. Vereins zu Frankfurt a.O.”, Heft 2, 1862, s. 16, 24.
16
CDB XVIII, s. 108.
17
CDB, I, s. 484.
18
O. Grotefend, Geschichte des Geschlechts von der Osten. Urkundenbuch (dalej: UBO) Bd I, Stettin 1914, nr 669 1352 r.; CDB XIX, s. 221, XII, s. 297.
19
K.F. Klöden, Diplomatische Geschichte des für falsch erklärten Markgrafen Waldemar von Brandenburg vom Jahre 1345–1356, Berlin 1845, Teil II, s. 153, 165; CDB XX, s. 60; CDB XIX, s. 215: 1348 r.
20
CDB XIX, s. 230; XII, s. 354: 1355 r.; XXIV, s. 63: 1354 r.; K. F. Klöden dz,. cyt., s. 204: 1354
r.; UBO I, nr 729.
15
52
Podchojeńska rodzina rycerska von Sack (Saccus, Sak, Secken) w średniowieczu
w lenno chojnianinowi Janowi Blumen 4 łany w Barnkowie wraz z prawem
założenia owczarni21. Byli też uposażeni w ziemi to rzymskiej, bo bracia
Fryderyk i Otto Sack wraz z Henrykiem, kustoszem głogowskim i rycerzem
Jenikenem, sprzedali biskupowi lubuskiemu w 1367 roku wieś Frauendorf
(Vrouwendorff prope Oderam, dziś Pamięcin w pow. rzepińskim?) i Pomezyn
posiadane po przodkach. W 1368 roku, po śmierci Elżbiety żony Mikołaja
Sacka, wdowy Splinter, Racław k. Gorzowa miał przejść na Wedlów z Krzywnicy22. Kuzyni Henning, Arnd i Mikołaj 23 II 1381 roku odstąpili w Chojnie
swe posiadłości w Barnkowie i tego dnia wójt Nowej Marchii Kaspar von
Donyn przyjął zrzeczenie się praw do tej wsi Fryderyka i Mikołaja z Kamiennego Jazu (już w księstwie szczecińskim przy granicy k. Trzcińska). Tego
roku wystąpili kuzyni Henning i Mikołaj z Brwic (Blankenfelde); w 1383
roku Henning był obecny w Gorzowie przy czynności nowomarchijskiego
wójta von der Ostena; Mikołaj (Claus) wystąpił w 1391, 1393, 1395 roku przy
czynnościach prawnych dotyczących okolic Chojny23. Sander jako „Mann”
(tj. osoba stanu rycerskiego) margrabiego Zygmunta Luksemburskiego był
(jakoby 1 I 1376 roku) przy jego czynności dla Chojny. Czynność ta możliwa
była jednak dopiero w 1381 roku lub latach 1396–140224. Ród ufundował
w 1389 roku rodowe miejsce grzebalne w kościele dominikanów myśliborskich z komemoracjami m.in. w dzień św. Bernarda25.
Margrabia Zygmunt 25 VII 1399 roku potwierdził Mikołajowi, przedtem z Rosnowa teraz z Przyjezierza (k. Morynia), otrzymane dobra pod zastaw
214 kop czeskich groszy od jego brata, Jana, księcia zgorzeleckiego, margrabiego
Nowej Marchii (1385–1396), teraz do wspólnej ręki wraz jego bratem Tylonem
z Retzow, ich kuzynami Fryderykiem, Janem, Sanderem i Mikołajem z Freiberg:
miejsce zamku w Stolzenburg (k. Morynia), miejsce wsi (widocznie teraz odbudowywanej jako siedziba rodowa) Przyjezierze i wieś Błeszyn. Retzow to zamek
na północ od Drawska, Freiberg – niezidentyfikowana (wieś Grodzisk w pow. Sulęcin lub k. Słońska w pow. rzepińskim, obie k. Torzymia?)26.
CDB XIX, s. 239.
CDB XIX, s. 239; CDB XX, s. 236; S. W. Wohlbrück, Geschichte des ehemaligen Bithums Lebus
und des Landes Deutschlands in Schlesien und in Land Lebus, Leipzig 1838, Bd I, s. 627: 23 II 1367
r.; CDB XVIII, s. 140; UBO I nr 708: 4 VI 1354 r.
23
CDB XIX, s. 273, 275; UBO I, nr 903: 1383 r.; CDB XIX, s. 282: 1391 r., s. 284: 1393 r.; XIII, s. 272.
24
Zob. E. Rymar, Studia i materiały z dziejów Nowej Marchii i Gorzowa. Szkice historyczne, Gorzów Wlkp.
1999, s. 75. Zygmunt nieletni za życia ojca Karola IV nie mógł tego dokumentu wystawić w 1376 r.
25
CDB XX, s. 8; F. Bunger, Zur Mystik und Geschichte der märkischen Dominikaner, „Veröff. d. Vereins f. Gesch. d. Mark Branmdenburg”, 23, Berlin 1926, s. 93 za E. Lockelem, Marchia illustrata
ab initio mundi ad annum Chriusti 1680, s. 314.
26
CDB XIX, s.87; H.F.P. v. Wedel, Beiträge zur älteren Geschichte der neumärkischen Ritterschaft,
21
22
53
Edward Rymar
Mikołaj (Claus) z Przyjezierza (1400) w 1401 roku fundował tamże
ołtarz, czynił mu też nadanie w Klępiczu. Głównym przedstawicielem rodu
w 1402 roku był Fryderyk, składający wraz z synem Mikołajem hołd zakonowi
krzyżackiemu27. Mikołaj (1404), na zamku Stolzenburg i Przyjezierzu odgrywał ważną rolę jako reprezentant stanu rycerskiego i radca krzyżackiego wójta
krajowego28, ale w 1405 stał na czele opozycji „podatkowej”. Wobec zamiaru wójta odebrania mu miejsca zamku w Stolzenburgu, by go odbudować,
w latach 1407–1409 Mikołaj (Claus) był kilkakrotnie w Malborku i otrzymał
znaczne sumy widocznie z tytułu odszkodowań29. Wiosną 1409 roku został
uhonorowany przez wielkiego mistrza srebrną plakietą zakonu o wartości 15
skojców30. Tego roku fundował ołtarz w Przyjezierzu także z dochodem z hal
targowych (theatro) w Trzcińsku, dochodem ze Smolnicy nabytym od Marwitzów, połowem ryb w jeziorze (Morzycko) i wyrębem w Puszczy Błeszyńskiej. Może to on, jako współwłaściciel wkrzańskiego zamku Stolpe za Odrą,
wystąpił kiedyś w latach 1415/142031. W 1411 roku był świadkiem w Chojnie
czynności tamtejszego wikarego w sprawie dochodów w Mętnie i w rejestrze
poszkodowanych w Nowej Marchii w toku wojny polsko-krzyżackiej32.
Fryderyk Młodszy z Przyjezierza (1406), był w 1407 roku świadkiem
układu Ulryka von der Ostena z Drezdenka z Krzyżakami, w 1409 roku obok
Mikołaja Sacka obecny przy sprzedaży przez Wedlów i Bornstedta dochodów
w Chojnie, w 1411 roku świadkiem pewnego układu z radą Chojny; w 1416
roku wspierał zbrojnie Ulryk II von der Ostena w walce z Henrykiem von
Güntersbergiem i w 1418 roku był świadkiem sprzedaży przez tegoż Ostena Rowu joannitom; w 1433 roku towarzyszył krzyżackiemu wójtowi w BarLeipzig 1886–1887, Bd II, s. 18; o położeniu zamku Retzow zob. E. Rymar, dz. cyt., s. 77; G. Brzustowicz, Zamek „Ratczaw”, „Nadwarciański Rocznik Historyczno- Archiwalny” 4, 1997, s. 23 i n.
27
CDB XIX, s. 289: 1400 r.; R. Eckert, Geschichte von Landsberg an der Warthe, Stadt und Kreis,
Landsberg 1890, s. 79: 1402 r.
28
Repertorium der im Kgln. Staatsarchive zu Königsberg i. Pr. befindlichen Urkunden zu Geschichte
der Neumark, bearb. v. E. Joachim, hrsg. v. P. v. Niessen, „Schriften d. Vereins f. Gesch. d. Neumark” Heft 3, 1895, nr 140, 166: 1404–1405 r.; CDB XIX, s. 309: 1411 r.; XXIV, s. 322: 1406 r.;
Repertorium…, nr 218: 1408 r., s. 359: 1411/1414 r., nr 393: 1417 r.; K. Heidenreich, Der Deutsche
Orden in der Neumark (1402–1455), Berlin 1932, s. 70: 1413 r.
Repertorium…, nr 166, Das Marienburger Tresslerbuch der Jahre 1399–1409, hrsg. E.
Joachim, Königsberg i. Pr. 1896, s. 440, 461–463, 466, 500.
29
Das Marienburger…, s. 544; A. Czacharowski, Struktury organizacyjne rycerstwa Nowej Marchii
w późnym średniowieczu, w: Europa środkowa i wschodnia w polityce Piastów, Toruń 1997, s. 340.
31
CDB XIX, s. 89; Regesta historico-diplomatica Ordinis S. Mariae Theutonicorum..., hrsg. v. W.
Hubatsch, Pars I, Vol. I, nr 3309: 1415/1420 r.; Repertorium…, nr 372 (1415).
32
CDB XIX, s. 309; Repertorium…, nr 359.
30
54
Podchojeńska rodzina rycerska von Sack (Saccus, Sak, Secken) w średniowieczu
linku33. Mikołaj był oskarżony w kurii rzymskiej przez Henninga Heghera,
duchownego z Prenzlau, za protekcję dla sprawców napadu i obrabowania
go w okolicy Cedyni w 1430 roku34. Otto z Przyjezierza (1432) w 1433 roku
podpisywał akt konfederacji rycerstwa nowomarchijskiego w obliczu zamętu
w kraju po najeździe polsko-husyckim; Jurge (Gorigen) uwięziony w Polsce
(1434), Sander z Brwic znany jest z lat 1444–144935. W 1450 roku Henning,
kurator bratanków, synów Sandera (zu den gezeiten ein Vormund Czander
Sacks seligen Bruder kinder), wraz ze Straussami załagadzał spór Blocków
z cystersami z Chorynia o granice między jeziorem Witnica i polami cysterskiego Godkowa. Pewien Sack, siostrzeniec Ottona von der Marwitza z Santoka, w 1451 roku uwięził poddanego księcia głogowskiego36. Klemencja 24
XI 1458 wychodziła za mąż za Krzysztofa von Schönebecka z Dolska i Kamienia Wielkiego37.
W 1454 roku hołd elektorowi brandenburskiemu Fryderykowi II, nabywcy Nowej Marchii od zakonu krzyżackiego, składali Henning i Mikołaj. To tenże
więc Claus z Brwic (1458), wystąpił w 1472 roku z bratem Ottonem na połowie
Brwic38. W 1486 roku niepełnoletnim synom Ottona, tytułem zadośćuczynienia
za zabójstwo ich ojca przez ich kuzyna Mikołaja, elektor nadał wraz z ich stryjem
Clausem do wspólnej ręki ekspektatywę w Nowej Marchii o wartości 300 reńskich guldenów. Zapewniony dochód zabezpieczono na Lubiechowie Górnym.
Ten Claus był bratem Ottona. W 1487 roku elektor potwierdził braciom Mikołajowi i Ottonowi lenno po ojcu w Stokach, Brwicach i nabyte od Blocka Przyjezierze, 3/4 Klępicza, pobór od chłopów bedy w Mirowie i Godkowie (wsiach
cysterskich)39.
W 1499 roku w Chojnie hołdowali nowemu elektorowi: Sander, Claus,
Otto, dzieci Fryderyka, nieletni bracia Zygmunt i Jorg z Przyjezierza i Witnicy,
Claus z Błeszyna (Blesimcken); dwa dni później w Myśliborzu hołd składali bracia Zygmunt i nieletni Jorg. W 1500 roku bracia i kuzyni Otto Klaus, Zygmunt,
CDB XVIII, s. 327; XIX, s. 42, 303, 310: 1411 r., s. 326: 1426 r.; UBO II, nr 1054, 1065: 1416 r.
Repertorium Germanicum, t. IV/1, Berlin 1957, s. 977.
35
CDB XIX, s. 41: 1432 r.; R. Eckert, dz. cyt., Teil II, s. 43: 1433 r.; Repertorium…, nr 797: 1434 r.;
CDB XIX, s. 354, 369. Błędnie w 1450 zapisano nazwisko Seck braci Hansa, Dietricha i Fryderyka
będących w sporze z Sackami i Straussami o granice między Witnicą i Godkowem, CDB XXIV, s.
157, bo to bracia Block .
36
CDB XXIV, s. 157; Regesta…, I, nr 11012.
37
Regesta historiae Neomarchicae. Die Urkunden zur Geschichte der Neumark und des Landes
Sternberg, (dalej: RHN) Abteilung III, „Märkische Forschungen”, Bd XII, 1869 s. 414.
38
CDB XXIV, s.161: 1454 r., s.198: 1472 r.; RHN, II, „Märkische Forschungen” Bd XI, 1868, s.
242: 1458 r..
39
CDB XIX, s.100, 101.
33
34
55
Edward Rymar
Jerzy oraz synowie zmarłego Fryderyka Claus i Zygmunt, otrzymali potwierdzenie Przyjezierza, Błeszyna, Stok, Brwic, Witnicy, 1/3 Klępicza, bedy i innych dochodów z Mirowa i Godkowa40. W 1506 roku Klaus, Zygmunt Starszy i Jerzy
z Przyjezierza; Zygmunt Młodszy z Przyjezierza (1511) w 1512 roku otrzymał
od elektora prawo połowu i wycinki trzciny w jeziorach Witnica Mała, Witnica
Duża i Narost41. Wraz z kuzynem Klausem w 1513–1514 toczył spór z cystersami z Chorynia o dochód z Brwic, Stok, Godkowa, Witnicy, o sołectwo w Mirowie
i Godkowie42. Kaspar Sak był radcą dworskim elektora, potem starostą, zarządcą (Hauptmann) domeny Mironice margrabiego Jana kostrzyńskiego w latach
1544–147143. W testamencie margrabiego z 1560 roku wraz z Hipolitem Hildesheim otrzymał lenno w Mętnie Małym44. Fryderyk z Przyjezierza wspomniany
w 1553 roku45, w 1565 roku w matrykule wojskowej brandenburskiej z braćmi
i kuzynem Clausem z Przyjezierza zobowiązany był do wystawiania w wojennej
potrzebie 7 zbrojnych konnych, podczas gdy Sackowie „którzy k. Trzcińska siedzą” – do 1 konnego46.
List lenny elektorski z 1571 roku wystawiono dla Baltazara syna Zygmunta z Brwic, Zygmunta syna Fryderyka z Przyjezierza, Antoniego i Krzysztofa synow Clausa z Przyjezierza i Stoków47.
Przegląd majątków (siedzib) rodu otrzymujemy w sporządzonych na z l e cenie elektora inwentarzach lenników stanu szlacheckiego:
– w Stokach w 1572 roku Antoni miał 12 łanów, Baltzer 11; w 1588 roku stwierdzono komisyjnie, że Antoni z Przyjezierza miał od 1574 roku dokupione 4
i od 1574 – 3 bez konsensu władcy;
– w Brwicach w 1572 Baltzer miał 13 łanów; w 1588 roku stwierdzono że tenże, już zmarły, nabył bez konsensu w 1575 roku zagrodę zagrodniczą, w 1584
roku 4 łany bez konsensu;
– chłopi z Witnicy zeznali w 1572 roku, że uprawiają 11 łanów i 6 łanów na
folwarku mleczarskim Zygmunta, w 1588 roku stwierdzono, że przed 24 laty
tenże dołączył do folwarku 3 łany chłopskie, przed 12 laty dalsze 3 łany;
CDB C II, s. 439, 440; XXIV, s. 220.
CDB XIII, s. 201: 1506 r.; XIX, s. 114, 115.
42
H. Bütow, Jädickendorf Nm., „Königsberger Kreiskalender” 1931, s. 110 i n.; G. Abb, Geschichte des
Klosters Chorin, „Jahrbuch f. Brandenburgische Kirchengeschichte”, 7/8, 1911, s. 93, 139, 145–150.
43
C. Gahlbeck, Zistetrzienser und Zisterzienserinnen in der Neumark, Berlin 2002, s. 434, 439; RHN
III, s. 205. Więcej o nim, jego żonach pochowanych w 1565 i 1566, o co najmniej jednym synu, też
Kasparze, J. Zysnarski, Encyklopedia Gorzowa, Gorzów 2007, s. 531.
44
CDB XXIV, s. 279.
45
RHN III, s. 301.
46
C. Eickstedt, Beitrage zu einem neueren Landbuch der Marken Brandenburg, Magdeburg 1840, s. 46.
47
Tamże, s. 66.
40
41
56
Podchojeńska rodzina rycerska von Sack (Saccus, Sak, Secken) w średniowieczu
– w Klępiczu w 1588 roku Zygmunt miał (od 1582) 5,5 łana chłopskiego
bez konsensu władcy;
– w Mirowie w 1588 roku Zygmunt miał 5 łanów kupionych w 1576 roku,
6 łanów kupionych tego roku bez konsensu, Krzysztof miał 5 łanów
od 1576 roku i Antoni na nich owczarnię założył, tenże 4 łany zakupił
w 1576 roku, a razem dokupili 20 łanów;
– w Orzechowie Zygmunt w 1578 kupił 5 łanów i bez konsensu 2 łany;
– w Przyjezierzu w 1572 Krzysztof oświadczył elektorskiej komisji inwentaryzacyjnej, że nie ma regularnych łanów lecz nie pomierzone
„kampy”; także że jego kuzyn Zygmunt wykupił 2 gospodarstwa;
w 1588 roku Zygmunt miał 3 łany nabyte od chłopów w 1573 roku, 3,5
w 1586; Krzysztof w 1572 miał nie pomierzone na łany pola w Przyjezierzu, chory kuzyn Zygmunt podobnie i 4 łany wykupione od chłopa
w 1573 oraz 3,5 kupione bez konsensu w 1586 roku. Miał tez 4,5 łana
kupionego w 1582 roku;
– Antoni z Przyjezierza w 1572 miał w Rosnowie 12 łanów, Baltazar 11
łanów; W 1574 dokupił bez konsensu 7 łanów.48.
W tarczy herbowej Sacków kobieta trzymająca w rozpostartych rę-
kach dzidy 49.
48
H.-G. Ost, Die zweite deutsche Ostsiedlung im Drage – und Küddowgebiet. 1 Teil: Wandlungen
im Siedlungsbild eines Abwanderungsgebietes (=Deutschland und der Osten), Bd XIV, Leipzig
1939, s. 64 i n., 68, 72 i n., 76 i n.
49
G.A. Mülverstedt, Abgestorbene Adel der Mark Brandenburg, Nürnberg 1880, s. 78, tab. 46.
57
Die Königsberger Ritterfamilie
von Sack (Saccus, Sak, Secken)
im Mittelalter
Die Ritterfamilie von Sack kam in das Land Königsberg im 13. Jh. über
die Uckermark aus der Altmark, wo sie seit 1212 bekannt ist. Es ist denkbar,
dass sie eine Rolle in der Stadtgründung des Königsbergs (Chojna) nach dem
Magdeburger Recht spielte. Das erste bekannte Anwesen (Lehen) gab es in Bernickow/ Barnkowo unweit der Stadt Königsberg, später auch in Rehdorf/ Stoki,
Rohrbeck/ Rosnowo, Blankenfelde/ Brwice und in Braunsfelde/ Bronowice im
Land Friedeberg/ Strzelce. Im 15. Jh. hatte die Familie ihre Lehnen im Butterfelde/Przyjezierze, Alt Blessin/Stary Błeszyn, Fürstenfelde/ Boleszkowice,
Wietnitz/ Witnica, Woltersdorf/ Mirowo, Klemzow/ Klępicz. Viele Vertreter der
Familie bekleideten Beamtenposten in der Verwaltung der Neumark. Henning
(I.) war sicherlich vor 1319 der Vogt des Markgrafen Waldemar in der Neumark,
Bertold war der Vogt des Markgrafen Ludwig den Älteren im Gebiet Mohrin/
Moryń (1361), sein Bruder Claus wurde sogar der Hofmarschall des nächsten
Markgrafen Ludwig dem Römer (1355).
Den Überblick über die Familie im Mittelalter und am Anfang der Neuzeit geben die genealogischen Tafeln am Ende des Textes.
58
Tablice genealogiczne
59
60
Kinga Krasnodębska*
Szczecin
Zespół malowideł
gotyckich kościoła
parafialnego
w Czachowie1
W Czachowie, w okolicach Chojny, znajduje się średniowieczny granitowy kościółek salowy, kryjący w swym wnętrzu niezwykłe malowidła ścienne, jedne
z najstarszych na Pomorzu Zachodnim i w Polsce2. Freski, datowane na I połowę
XIV wieku, powstały prawdopodobnie tuż po ukończeniu budowy kościoła, który przetrwał w swej zasadniczej formie do dziś3. Wielokrotnie wzmiankowane w
literaturze naukowej, wciąż pozostają zagadkowe i zmuszają do stawiania pytań,
dotyczących podstawowych kategorii – okresu powstania, okoliczności fundacji, programu ikonograficznego. Formalnie i stylistycznie malowidła reprezenKinga Krasnodębska – ur. 1983 r. w Lublinie. Historyk sztuki o zainteresowaniach mediewistycznych. Studia rozpoczęła na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, ukończyła na
Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Obecnie pracuje w Dziale Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego w Szczecinie.
1
Poniższy artykuł ma charakter popularyzatorski. Stanowi próbę zestawienia aktualnego stanu
wiedzy o czachowskich malowidłach i wytyczenia kierunków dalszych badań.
2
Kościół jest orientowany.
3
Z. Świechowski, Architektura granitowa Pomorza Zachodniego w XIII wieku, Poznań 1950, s. 13–14.
Autor datuje kościół na 2 poł. XIII w. Absydę, ze względu na niespotykany w tym okresie prawidłowy
zarys oraz nietypowy rzut krótkiego prezbiterium, uznaje za późniejszą, prawdopodobnie z XVI w.,
wzniesioną z wtórnie użytych ciosów pochodzących z rozbiórki pierwotnego prostokątnego prezbiterium. Wstępna analiza porównawcza przedstawień figuralnych z absydy z pozostałymi wizerunkami
w nieprzebudowanej partii chóru i łuku tęczowego, wykazuje jednorodność stylistyczną i formalną
przedstawień postaci. Na tym etapie badań tezę o późniejszym powstaniu prezbiterium należy odrzucić; B. Rymkiewicz, Dokumentacja naukowo-historyczna polichromii kościoła parafialnego w Czachowie, Archiwum Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Szczecinie, Szczecin 1987, maszynopis [niepublikowany], s. 6. Autorka datuje kościół na lata 30. XIV w.
*
61
Kinga Krasnodębska
tują nurt lokalny wczesnogotyckiego malarstwa, które - docierając do ośrodków
prowincjonalnych, ulegało swoistym przeobrażeniom, świadcząc o potrzebach
i wyobraźni małych społeczności wiejskich, przez to o niezwykle oryginalnym
charakterze, często trudnym do identyfikacji ze względu na brak analogii. Pod
względem treści przedstawienia oscylują na pograniczu ikonografii chrześcijańskiej (głównie z zakresu tematyki eschatologicznej) i ludowych wierzeń. Obecne są również przedstawienia z kręgu kultury rycerskiej, które pozwalają snuć
przypuszczenia dotyczące wątku fundacji dzieła. Charakterystyczne dla kościoła
czachowskiego są także liczne krzyże konsekracyjne, tzw. zacheuszki, występujące niemal w całej przestrzeni kościoła, ukazujące bogaty repertuar wzorów,
funkcjonujących dla tych przedstawień w średniowieczu.
Pierwsza wzmianka dotycząca omawianych fresków pochodzi z inwentarza zabytków terenu Brandenburgii z 1928 roku. Autor notatki dotyczącej
kościoła wspomina o widocznych śladach malowideł ściennych w chórze kościoła4. Freski ówcześnie były zamalowane5. Po wojnie opracowaniem malarstwa gotyckiego na terenie Pomorza Zachodniego zajmował się Jerzy Domasłowski w ramach ogólnopolskich badań, prowadzonych pod kierunkiem Alicji
Karłowskiej-Kamzowej6. Badacz zidentyfikował wciąż zamalowane freski również w nawie kościoła. Ogólnie określił tematykę, czas powstania i wymienił
analogie. Wnioski autora powtarzane były wielokrotnie w późniejszych jego
opracowaniach oraz w publikacjach innych autorów7. Gruntowny opis malowideł wraz z próbą szczegółowej interpretacji zawiera niepublikowana dokumentacja naukowo-historyczna, opracowana przez Beatę Rymkiewicz8, która
nadal pozostawia wiele kwestii nierozwiązanych. Dokumentacja powstała tuż
po konserwacji kościoła i odsłonięciu malowideł pod kierunkiem konserwatora
Stefana Wójcika9. Późniejsze wzmianki opierają się na hipotezach wspomnianych badaczy, nie wnosząc istotnych zmian w badaniach nad zespołem czachowskich polichromii.
Die Kunstdenkmäler der Provinz Brandenburg, Bd. VII, T.1, Kreis Königsberg Neumark, Hrsg. G.
Voss, s. 287–288. W chórze – jak podaje autor – ustawiony był w 1837 wysoki ołtarz, zasłaniający
freski, być może dzięki temu uniknęły one zamalowania, jak pozostałe dekoracje w kościele.
5
Freski zakryto prawdopodobnie na pocz. XVI w., po wprowadzeniu reformacji; patrz. B. Rymkiewicz, dz. cyt., s. 6.
6
Serdecznie dziękuję Jerzemu Domasłowskiemu za udostępnienie prywatnych notatek z wieloletnich badań.
7
Malarstwo gotyckie w Polsce, red. A. Labuda, K. Secomska, t. 1: Synteza, Warszawa 2004, s. 146.
Opracowanie zawiera szczegółową bibliografię.
8
B. Rymkiewicz, dz. cyt.
9
Wg pieczęci widocznej na ścianie tęczowej od strony prezbiterium, po stronie północnej konserwacja kościoła odbyła się w latach 1979–1982.
4
62
Zespół malowideł gotyckich kościoła parafialnego w Czachowie
Malowidła, wykonane w technice mokrego fresku, zdobią ściany prezbiterium zamkniętego absydą, łuk tęczowy i nawę kościoła10. Wśród motywów wymienić można liczne przedstawienia figuralne, heraldyczne i geometryczne, swobodnie rozmieszczone na płaszczyznach ścian, pozbawione scenerii. Przedstawienia figuralne skupione są w części wschodniej, do pierwszych
okien nawy. Zróżnicowane pod względem wielkości i niezwiązane kompozycyjnie wizerunki utrudniają identyfikację programu ikonograficznego malowideł. Jedynie trzy fragmenty dekoracji kościoła, złożone z kilku motywów,
możemy hipotetycznie określić jako sceny o charakterze narracyjnym. Scena
obcinania ucha ukazana jest wewnątrz łuku tęczowego po stronie północnej.
Kompozycja z dwoma rycerzami na koniach na wschodniej ścianie nawy i obok
przedstawienie z diabłem na południowej ścianie nawy. Pozostałe elementy
dekoracji figuralnej stanowią pojedyncze motywy symboliczne.
Przedstawienia wykonane są na białym tle ściany za pomocą dość głęboko rytego konturu, zazwyczaj ciemno malowanego, wypełnionego jednolitą
plamą barwną. Pozbawione modelunku płaszczyzny barwne różnicują linearnie zaznaczone elementy twarzy (miejscami również ryte). Schematycznie
zarysowane kształty figur, często o nieprawidłowych proporcjach, budowane
są z płaskich, niemal geometrycznych form, odpowiadających poszczególnym częściom ciała. Charakterystyczne są okrągłe lub kwadratowe głowy,
trapezowate, cylindryczne lub prostokątne korpusy, patykowate kończyny i
trójkątnie zarysowane stopy. Efekt dwuwymiarowości przedstawień wzmaga
brak konsekwencji w ukierunkowaniu poszczególnych elementów ciała. Korpusom ukazanym en face towarzyszy profilowy rysunek stóp. Poszczególne
postaci zróżnicowane są przede wszystkim kolorem sukni lub jej brakiem i
ułożeniem rąk. Rzadko występują atrybuty w postaci korony, dzwoneczka,
kielicha, czy elementów uzbrojenia, które umożliwiają hipotetyczną identyfikację postaci. Ułożenie nóg i rąk sugeruje ruch i dynamizuje przedstawienia. Gama kolorystyczna jest oszczędna, ograniczona do podstawowych
kolorów: bieli, czerni, czerwieni, brązu, żółci i błękitu11.
Treść malowideł, ze względu na schematyczną formę, trudna jest do jednoznacznej identyfikacji. Wątek eschatologiczny zauważył Domasłowski. Element o kształcie nożyc, ze sceny obcinania ucha, zakończony szponami oraz
10
Warto wspomnieć, że obecne prostokątne okna, przeprute w 1837 r., są znacznie szersze niż pierwotne ostrołukowe otwory okienne. Patrz. Die Kunstdenkmäler…, s. 287; Rymkiewicz, dz. cyt., s. 7.
Zakres zniszczeń spowodowanych wtórną artykulacją ścian jest dziś niemożliwy do oceny.
11
Trudno jest właściwie ocenić kolorystykę malowideł, dziś w dużym stopniu będącą wynikiem rekonstrukcji konserwatorskiej. Charakterystyczne horyzontalne kreskowanie, wypełniające kontur,
jest naniesione przez konserwatora.
63
Kinga Krasnodębska
analogiczny – ponad diabłem na południowej ścianie nawy, interpretuje jako
fragmentarycznie zachowane wizerunki diabłów. W zespole przedstawień – zdaniem autora – uczestniczą obok groteskowych diabłów, zbawieni i potępieni.
Całość uzupełnia przedstawienie konnych rycerzy12.
Rymkiewicz treść związaną z Sądem Ostatecznym odnosi jedynie do
przedstawienia z południowej ściany nawy. Ponad diabłem przedstawiona jest
tam postać zbawionej, ukazana w białej sukni, co charakterystyczne, zdaniem
autorki, dla czachowskich przedstawień postaci pozytywnych. Pozostałe figury, z
wyjątkiem rycerzy, interpretuje jako personifikacje Cnót i Występków. Pijaństwo
symbolizuje naga postać z wydętym brzuchem i kielichem w ręku, ukazana w
górnej partii ściany tęczowej po stronie północnej. Dalej, wewnątrz łuku tęczowego, od góry Złodziejstwo – karane w średniowieczu obcięciem ucha, niżej
Bałwochwalstwo o cylindrycznym tułowiu, któremu towarzyszy napis minuskułą
gotycką „Ch.Katherina”13 i rycerz unoszący miecz i tarczę do góry w roli Zabójstwa. Na północnej ścianie prezbiterium u góry przedstawiono figurę w pasiastej
sukience o znacznie wydętym brzuchu, symbolizującą – zdaniem autorki – obżarstwo. Poniżej wizerunek niezidentyfikowanej Cnoty w białej sukni. W absydzie kobiece personifikacje Pobożności – postać w białej sukni i z liliami na głowie – oraz Próżności ukazanej w czarnej sukni, z rękoma opartymi na biodrach14.
Dalej, na południowej ścianie chóru, dwie postaci ustawione jedna nad drugą,
ukazane w gwałtownym ruchu, symbolizujące gniew, oraz obok na ścianie łuku
tęczowego Pycha lub Swawola z dzwonkiem w ręku. Dwie postaci na ścianie
wschodniej nawy po stronie północnej oraz dużą postać męską w berecie w łuku
tęczowym po stronie południowej, autorka pozostawia niezidentyfikowane15.
Istotne dla historii czachowskich malowideł wydają się przedstawienia
o charakterze świeckim: dwóch rycerzy na koniach, którym towarzyszą: symbol
krzyża maltańskiego z inicjałem „B” w gotyckiej majuskule, szachownica oraz –
w górnej partii ściany – herb z gryfem (?) i podwójny wizerunek orła. Zdaniem
Rymkiewicz herb należy do właścicieli wsi i patronów kościoła. Wzmianki źródłowe podają, że właścicielami wsi w 1336 roku, z książęcego nadania, zostali
12
J. Domasłowski, Gotyckie malarstwo ścienne na Pomorzu Zachodnim, „Materiały Zachodniopomorskie”, t. 23, 1977, s. 227; Malarstwo gotyckie...
13
M. Słomiński, Katalog malarskich dekoracji ściennych woj. szczecińskiego, t. 1, z. 7: Czachów,
Narodowy Instytut Dziedzictwa w Szczecinie, Szczecin 1989, maszynopis [niepublikowany], s. 1.
Zdaniem autora inskrypcja nie pozwala na przyjęcie interpretacji Rymkiewicz. Figura jest raczej
związana z przedstawieniem świętej Katarzyny.
14
J. Domasłowski, Pomorze Zachodnie i Ziemia Lubuska, w: Gotyckie malarstwo ścienne w Polsce,
red. A. Karłowska-Kamzowa, Poznań 1984, tab. na s. 240. Autor uznaje postaci jako przedstawienie panien mądrych i głupich; G. Voss jako karykatury, patrz. Die Kunsdenkmäler…, s. 288.
15
B. Rymkiewicz, dz. cyt., s. 17–18.
64
Zespół malowideł gotyckich kościoła parafialnego w Czachowie
Bollo i Heinrich16. Ze względu na lakoniczny zapis kwestia właściciela herbu
pozostaje nierozstrzygnięta. Przedstawienie orłów – mniejszego pod skrzydłami
większego – Rymkiewicz odnosi do symboliki heraldycznej Cesarstwa Niemieckiego i Marchii Brandenburskiej. Scena symbolizuje zwierzchność władzy cesarskiej nad obszarem Brandenburgii, do którego ówcześnie włączono Czachów.
Ilustruje więc aktualne procesy historyczne17. Trafnie identyfikuje rycerzy, dzięki
obecności szachownicy i krzyża maltańskiego, jako przedstawicieli zakonu joannitów, którzy prawdopodobnie sprawowali jakąś formę opieki na kościołem w
Czachowie18. Kwestię, z powodu braku odpowiednich dokumentów, pozostawia
nierozstrzygniętą.
Do elementów heraldycznych Rymkiewicz zalicza również lilie malowane w nawie kościoła i cztery pojedyncze analogiczne wizerunki orłów w prezbiterium. Orły różnią się, od wyżej wspomnianych ze ściany wschodniej nawy, większym skomplikowaniem formy i precyzją wykonania, co przemawia za ich późniejszym powstaniem19. Wśród pozostałych elementów dekoracyjnych na uwagę zasługują przede wszystkim liczne zacheuszki w różnorodnych wariantach,
z przewagą formy krzyża, rozety i koła, których precyzyjnie rysowane kształty
świadczą o możliwości korzystania z szablonu20. Ciekawe jest przedstawienie na
północnej ścianie nawy, w partii wschodniej, określone przez Rymkiewicz jako
stylizowany motyw trzech ryb wpisanych w kwadratowe pole, zakryte trójkątnym
daszkiem21. Stylizowana wić roślinna w formie ulistnionej łodygi dekoruje górną
partię absydy. Zagadkowe okręgi na ścianach nawy, wzajemnie przenikające się,
Domasłowski interpretuje jako symbol Trójcy Świętej22.
Niezwykle rozbudowany program czachowskich malowideł, pod względem ikonograficznym nie posiada bezpośrednich analogii w sztuce. Tym samym
wpisuje się w tendencje malarstwa ściennego Europy Środkowej początku XIV
wieku, reprezentowanego przez szereg lokalnych szkół, odchodzących od tradycyjnych schematów ikonograficznych. Przedstawienia z elementami fantastyki, groteski i ironii, w tym przerysowane wizerunki diabłów i personifikacje
Die Kunstdenkmäler…, s. 286.
B. Rymkiewicz, dz. cyt., s. 20, 21.
18
Tamże, s. 5. Autorka podaje informację za H. Hoogeweg o nadaniu przez księcia Barnima w 1
połowie XIII w. wsi Czachów w ręce zakonu templariuszy. Po kasacji zakonu na pocz. XIV w. dobra
przejęli joannici. Patrz. H. Hoogeweg , Die Stifter und Klöster der Provinz Pommern, Stettin 1925,
s. 857–860.
19
Die Kunstdenkmäler, s. 288. G. Voss datował przedstawienie orła na osi absydy na XV lub pocz.
XVI w.
20
B. Rymkiewicz, dz. cyt., s. 17.
21
Tamże, s. 11.
22
Malarstwo gotyckie…
16
17
65
Kinga Krasnodębska
występków, często związane z tematyką Sądu Ostatecznego, zwane „drôlerie”,
najczęściej spotykane są w kościołach wiejskich. Stanowią ludową interpretację
nauk Kościoła, dostosowaną do aktualnych potrzeb i problemów społecznych23.
Rymkiewicz podobnie wskazuje na dydaktyczno-moralizatorski charakter przedstawień, będących cennym dokumentem kryzysu katolickiej Europy początku
XIV wieku24.
Analogie formalne dla czachowskich malowideł dość ogólnie wymienił
Jerzy Domasłowski. Podobny linearyzm, dwuwymiarowość przedstawień i schematyzm ludowych form zauważa w dekoracji kościoła w Marwicach koło Gorzowa Wielkopolskiego (ok. 1350), w małopolskich kościołach w Mieronicach
(ok. 1360), Bejscach i Skotnikach, na terenie Meklemburgii w Gross-Gievitz
(ok. 1300) i Görmin (ok. 1350) oraz na terenie Skandynawii25. Literatura nie
zawiera jednak analizy porównawczej, pozwalającej na formułowanie precyzyjnych wniosków. Wstępnie możemy określić, że wśród wymienionych przez
badacza przykładów, najwięcej analogii dostarcza dekoracja kościoła w GrossGievitz, zwłaszcza scena na ścianie zachodniej, ukazująca łucznika jadącego na
rybie, celującego w dwa potwory o ludzkich głowach, symbolizujące Lewiatana
i Behemota z Księgi Hioba26. Podobna jest również lokalizacja przedstawień i
stylizowana wić roślinna, biegnąca wzdłuż żeber sklepiennych kościoła w GrossGievitz.
Malowidła ścienne w Czachowie, ze względu na stan zachowania i zakres tematyki przedstawień, zasługują na miano unikatowych pod względem
historycznym, artystycznym i kulturoznawczym. Tematyka świecka, na ścianie
wschodniej nawy po stronie północnej, odnosi do aspektów historycznych okresu
przynależności Czachowa do obszaru wpływów brandenburskich. Obecne tam
również motywy z zakresu kultury rycerskiej kręgu joannitów, stanowią istotny dowód na zakres oddziaływania zakonu na terenie Pomorza Zachodniego.
Możliwość fundacji malowideł przez joannitów wymaga jednak dalszych badań.
Prosta forma przedstawień, niesprawiedliwie oceniana dziś jako „prymitywna”
i „śmieszna”27, jest typowa dla malarstwa ściennego Europy Środkowej, stanowiąc ciekawy przykład sztuki warsztatu prowincjonalnego. Należy przypomnieć,
23
H.L. Nickel, Herleitung und Deutung der gotische Drolerie in der Wandmalerei, w: Gotyckie malarstwo ścienne w Europie Środkowo-Wschodniej. Materiały Konferencji Naukowej Instytutu Historii Sztuki, Poznań 20-23.10.1975, red. A. Karłowska-Kamzowa, Poznań 1977, s. 151–158.
24
B. Rymkiewicz, dz. cyt., s. 20, 22.
25
J. Domasłowski, Gotyckie malarstwo ścienne na Pomorzu Zachodnim, s. 227; Malarstwo gotyckie...
26
H.L. Nickel, dz. cyt., s. 153, il. 4.
27
M. Rembas, Czachów. Gdzie diabełek straszny i śmieszny, 2008, http://www.wyborcza.pl/
1,90887,5110699.html (28.07.2011).
66
Zespół malowideł gotyckich kościoła parafialnego w Czachowie
że przedstawienia średniowieczne funkcjonowały przede wszystkim jako nośnik
treści doktrynalnych i teologicznych, często w ujęciu moralizatorsko-propagandowym, które były nadrzędne wobec materialnej formy. Wiele aspektów dotyczących malowideł w Czachowie wymaga dalszych badań z zakresu historii regionu oraz działalności artystycznej zwłaszcza sąsiedniej Meklemburgii.
Niezwykłe malowidła ścienne czachowskiego kościoła, mimo odsłonięcia
spod wtórnych warstw przemalowań, niestety wciąż pozostają częściowo niedostępne. Dzisiejsza aranżacja wnętrza, dostosowanego do aktualnych potrzeb
liturgicznych, uniemożliwia swobodny ogląd zachowanych fragmentów. Zwłaszcza dwie wysokie nastawy ołtarzowe, ustawione w narożnikach nawy po stronie
wschodniej, skutecznie zasłaniają jedne z ciekawszych fragmentów malowideł,
w tym scenę rycerską i wizerunek rogatego diabła, rozpoznawalny symbol czachowskich polichromii.
67
Gotische Fresken in der Kirche
in Czachów (Zachow)
In Czachów (Zachow), in der Nähe von Chojna (Königsberg i. d. N.),
befindet sich eine mittelalterliche Saalkirche, die aus Granitquadern gebaut ist
und die außergewöhnliche Wandmalereien beherbergt. Sie gehören nicht nur
zu den ältesten Wandmalereien in Westpommern sondern auch zu den ältesten
dieser Art in ganz Polen. Die Fresken, die auf die erste Hälfte des 14. Jh. datiert
wurden, entstanden höchst wahrscheinlisch gleich nach dem Erbau der Kirsche.
Bis in unsere Zeit hat sich dieses Gotteshaus seine ursprüngliche Form erhalten.
Über die Malereien kann man in vielen wissenschaftlichen Abhandlungen lesen,
dennoch bleiben sie nach wie vor rätselhaft und werfen viele Fragen auf: Wann
genau sind sie entstanden? Wer und unter welchen Umständen hat sie gestiftet? Wie ist ihre Ikonografie einzuordnen? Formell und vom Stil her repräsentieren die Fresken die frühgotische Malerei, die - von weit entfernten Gegenden
kommend - in der Provinz einen spezifischen Charakter angenommen hat. Sie
zeugen von den Bedürfnissen und der Fantasie kleiner dörflichen Gemeinden
und somit sind sie zum einen einzigartig, zum anderen aber schwer zu deuten,
da die Parallelen fehlen. Die Abbildungen schwanken zwischen der christlichen
Ikonografie (vor Allem eschatologische Thematik) und einem volkstümlichen
Glauben. Andere Bilder sind der Ritterkultur gewidmet.
68
Ryc.1. Postać diabła, południowa ściana nawy
kościoła w Czachowie (fot. autorka, 2011)
Ryc. 2. Fragment łuku tęczowego i absydy kościoła w Czachowie
(fot. autorka, 2011)
69
70
Grzegorz Graliński*
Chojna / Strzelce Krajeńskie
Średniowieczne mury
obronne Chojny
Wstęp
Miejskie fortyfikacje obronne Chojny (niem. Königsberg in der Neumark)
już od dziesięcioleci są w kręgu zainteresowań historyków, malarzy i regionalistów.
Skala i bogata forma architektoniczna głównych elementów systemu obronnego
miasta, w postaci dwóch bram miejskich, baszt i murów, jak też osadzenie ich
w wyjątkowym, o zróżnicowanej rzeźbie terenu krajobrazie, czyni je wyjątkowymi na terenie dawnej Nowej Marchii. Miejskimi umocnieniami zainteresowali
się jako pierwsi dwaj znani rysownicy, którzy wykonali niezwykle cenne dla nauki
widoki miasta, widziane od strony południowo-zachodniej: w roku 1652 Caspar
Merian, syn Mattaheusa Meriana Starszego, a około 1710 roku Daniel Petzold.
Obydwaj twórcy dość precyzyjnie przedstawili stan najbardziej spektakularnego
fragmentu istniejących wówczas średniowiecznych fortyfikacji obronnych Chojny,
z linią murów i baszt oraz zarysem fos i nawadniających je strumieni1. Z punktu
*
Grzegorz Graliński – ur. 1950 r. w Strzelcach Krajeńskich, historyk-regionalista, dziennikarz, poeta. Autor monografii Strzelce Krajeńskie – Friedeberg (Neumark). Historia jednego
miasta. W latach 70. i 80. XX w. pracował w Dziale Etnograficznym Muzeum Okręgowego w Gorzowie Wlkp. oraz w Gorzowskim Biurze Wystaw Artystycznych. Od roku 1990
do 1991 pełnił funkcję dyrektora Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy w Strzelcach Krajeńskich. Współtwórca i wydawca trzech gazet lokalnych: „Echa Strzelec” (1988–1990),
„Ziemi Strzeleckiej” (1992–2010) i „Strze­l ecko-Drezdeneckiego Kuriera Powiatowego”
(1999–2000). Interesuje się historią i architekturą Nowej Marchii, w tym sztuką gotycką
oraz średniowiecznym budownictwem obronnym miast nowomarchijskich. Z Chojną związany od 1975 r., kiedy to podjął próbę renowacji gotyckiej Basz­ty Piekarskiej (Nagroda Specjalna Ministra Kultury w I Konkursie na Najlepszego Użytkowni­ka Obiektu Zabytkowego
w Polsce). Mieszka w Strzelcach Krajeńskich, pracuje w Strzeleckim Ośrodku Kultury.
R. Skrycki, Źródła ikonograficzne do dziejów Chojny (do 1945 r.). Przegląd chronologiczny, w: Chojna i okolice na przestrzeni wieków, red. R. Skrycki, Zielona Góra 2007, s. 88–100.
71
Grzegorz Graliński
widzenia historyka sztuki lepiej z tego zadania wywiązał się C. Merian, który
po mistrzowsku przekazał wygląd najważniejszych budowli miejskich, w tym
obronnych. Jednakże w tym doskonałym pod względem artystycznym dziele dostrzegamy pewną nadinterpretację przedstawionego obrazu. Mający tendencje
do upiększania swoich dzieł Merian umieścił w widocznym na pierwszym planie
murze kurtynowym niezgodną ze stanem faktycznym ilość baszt. Nieznaczny
błąd popełnił również D. Petzold, który dość wiernie odtworzył na swojej weducie miasta ciąg obwarowań z bramami i basztami, dodając niestety drugą, nigdy
nieistniejącą basztę, założoną na planie koła, w pobliżu Bramy Barnkowskiej.
Jednakże najistotniejszą rzeczą dla badacza tego tematu jest wyraziste przedstawienie przez wyżej wymienionych rozbudowanych form dwóch budowli bramnych: Bramy Świeckiej (Schwedter Tor) i Bramy Barnkowskiej (Bernikower Tor),
z barbakanami, przedbramiami i szyjami oraz zaznaczenie trzeciej chojeńskiej
bramy miejskiej – Bramy Czworokolnej (Vierradener Tor). Ten sam fragment
miejskich obwarowań, ale w zgoła innej stylistyce, utrwalili na swych rycinach
dwaj inni sztycharze: Georg Paul Busch w 1724 roku i Johann David Schleuen
w roku 1750, wzorujący się prawdopodobnie na panoramie Chojny C. Meriana2.
Element malowniczości chojeńskich budowli obronnych, szczególnie zaś Bramy Świeckiej, zauważył także przebywający w Chojnie w 1835 roku szczeciński
malarz August Ludwig Most3, utrwalając je w swoim szkicowniku. Widok wspomnianego fragmentu murów obronnych miasta wraz z bramami, eksponowany
był ponadto w różnych wersjach na emitowanych przez Chojnę w latach 20. XX
w. pieniądzach zastępczych - tzw. „notgeldach” (bony o nominale 50 fenigów,
1 i 2 marek) oraz na XIX- i XX-wiecznych kartach pocztowych. Tu prym wiodła
fotografowana w różnych ujęciach Brama Świecka, urastająca do symbolicznej
i rozpoznawalnej budowli miejskiej. Na wielu pocztówkach prezentowano również Bramę Barnkowską, rzadziej Basztę Więzienną (Gefangenenturm), zwaną
także Basztą Prochową (Pulverturm), Basztę Bocianią (Storchenturm) i fragmenty obwarowań.
Początki budowy umocnień obronnych Chojny giną w mrokach jej zagadkowych dziejów. I dotyczy to zarówno okresu przedlokacyjnego, kiedy na
terenie dzisiejszego miasta funkcjonowała słowiańska osada targowa lub przygrodowa z grodem(?)4, jak też powstała na ich miejscu, wymieniona w źródłach
2
Dzieła tych sztycharzy także zawierają błędy w przekazie ikonograficznym, a dotyczą one liczby
baszt istniejących w przedstawionym fragmencie miejskich fortyfikacji.
3
E. Gwiazdowska, Szczeciński malarz August Most pośród murów Chojny w roku 1835, w: „Rocznik Chojeński”, t. II, 2010, s. 144–150.
4
O funkcjonowaniu takiej osady świadczy czytelny jeszcze dzisiaj, nieregularny układ ulic na chojeńskiej starówce, a nade wszystko przedlokacyjna owalnica, po której przebiegają obecnie ulice
72
Średniowieczne mury obronne Chojny
z roku 1244 miejscowość (zapewne jeszcze oppidum) Konigkesberg. Ową datę
przyjęto umownie (gdyż dokument lokacyjny nie zachował się) jako początkową
w rozwoju ośrodka miejskiego w Chojnie, lokowanego - zdaniem wielu historyków - przez księcia pomorskiego Barnima I. Jednakże miasto istniało zapewne już wcześniej. Założono je prawdopodobnie tuż po 1235 roku, przy pomocy
sprowadzonego przez tegoż władcę rycerskiego zakonu templariuszy5. Chojna
zbudowana została przez chętnie osiedlających się na terytorium ówczesnego
Pomorza kolonistów niemieckich, w miejscu o naturalnych warunkach obronnych, którym było niewielkich rozmiarów podłużne wyniesieniu terenu, o cyrkulacji południowo-zachodniej. Teren ten zajęty był uprzednio przez owalnicową osadę słowiańską. Jeden z krańców ówczesnej Chojny umiejscowiony był
na styku dzisiejszych ulic Bolesława Chrobrego i Władysława Jagiełły, drugi zaś
kraniec znajdował się na złączeniu tychże dróg przy obecnej ulicy Bałtyckiej.
Całość tego niewielkiego w skali założenia miejskiego otaczały bagna, mokradła
i rozlewiska przepływającej obok miasta rzeki Rurzycy oraz strumieni – Sarbicy
i Wrzośnicy. Ten prosty układ przestrzenny, wyznaczony przez dwie, obiegające
lekkim łukiem główny plac miejski ulice, obwarowany był zapewne wałem i drewnianą palisadą. Na wschód od założenia miejskiego (w bliskim jego sąsiedztwie)
usytuowano nową osadę tzw. chyżę (niem. Kietz), do której przesiedlono tubylczą ludność słowiańską. W roku 1267 była już Chojna w pełni ukształtowanym
organizmem miejskim, zapisanym w źródłach jako civitas Königksberg.
Mury obronne
Mury obronne Chojny w okresie ich świetności znakomicie pełniły swoją
funkcję, chroniąc mieszkańców miasta przed atakiem nieprzyjacielskich wojsk6,
tudzież rycerzy rozbójników. Do utrzymania fortyfikacji w należytym stanie oraz
do obrony miasta zobowiązani byli przedstawiciele poszczególnych rzemiosł,
skupionych w cechach rzemieślniczych, którzy przechodzili odpowiednie przeBolesława Chrobrego i Władysława Jagiełły. Odnośnie chojeńskiego grodu, to o jego istnieniu
(prawdopodobnie w miejscu zespołu poklasztornego augustianów – eremitów lub najbliższej okolicy) zaświadcza zlokalizowana tuż obok słowiańska chyża.
5
E. Rymar, Początki Chojny (1235–1244) w ramach miejskiej reformy w księstwie Barnima I zachodniopomorskiego, w: „Materiały Zachodniopomorskie”, XXXIII, 1987, s. 194–198. W całości
zgadzam się z tezą E. Rymara, że „kolonizację niemiecką nad Rurzycą mogli rozpocząć templariusze od 1235 r.”, jak też, że Chojna (Königsberg) lokowana została w latach 1235–1240.
6
W 1372 roku miasto oparło się przy pomocy wojsk margrabiego brandenburskiego Ottona najazdowi księcia szczecińskiego Kazimierza III, który poległ w ataku na mury miejskie, a w 1433
roku przetrzymało jednodniowe oblężenie oddziałów czeskich husytów, wspomagających Polskę
w wojnie z zakonem krzyżackim.
73
Grzegorz Graliński
szkolenie wojskowe. Nie oznacza to, że w razie silnego zagrożenia nie wspomagała ich pozostała ludność miasta oraz zbrojni ze sprzymierzonych z Chojną
(od roku 1320) miast: Mieszkowic, Morynia i Trzcińska oraz brandenburskie
(a w latach 1402–1454 krzyżackie) oddziały wojskowe panujących.
Do budowy murowanych obwarowań miejskich przystąpiono w Chojnie w drugiej połowie XIII wieku, a dowiadujemy się o tym z pierwszej
wzmianki pisanej o murach, pochodzącej z 1271 roku. Obwarowania ziemno–drewniane zastępowano stopniowo murem z zalegającego okolicę budulca, jakim były głazy narzutowe i kamienie polne. W okresie tym powiększono
także znacznie obszar Chojny, lokalizując fundowany w 1290 roku klasztor
żebraczego zakonu augustianów-eremitów we wschodniej jego części, przy
murach miejskich (w bliskim sąsiedztwie wspomnianej chyży)7. Wiemy, że
wspierany przez margrabiów brandenburskich i templariuszy rozwój Chojny
przyczynił się znacznie do gruntownej modernizacji dotychczasowego rozplanowania przestrzennego, w tym pozyskania nowych terenów miejskich oraz
rozbudowy i unowocześnienia umocnień obronnych. Jest więc raczej pewne,
że granice powiększonego wówczas civitas pokrywają się w całości z obecnym
przebiegiem miejskich fortyfikacji, gdyż w dokumentach z 1310 i 1313 roku
mówi się o fosach i bramach przy Nowym Mieście, czyli elementach obronnych nowego terenu (północnej i wschodniej części obecnej chojeńskiej starówki), przyłączonego do przyciasnego już wtedy Starego Miasta.
Obwód nowych chojeńskich fortyfikacji był znaczny, gdyż liczył blisko
2000 metrów. Składał się on z fos, nawadnianych wodami wspomnianej rzeki
Rurzycy i jej dopływów, wałów ziemnych, muru kurtynowego, w który wkomponowano sześćdziesiąt baszt łupinowych (zredukowanych w późniejszym okresie
do czterdziestu dziewięciu), w tym baszt podwieszanych (otwartych od strony
miejskiej) oraz trzy budynki bram miejskich: Barnkowskiej, Świeckiej i Czworokolnej. Całość systemu obronnego miasta otaczały nieprzebyte rozlewiska, moczary i trzęsawiska, w tym rozciągające się przy południowo-zachodnim odcinku
murów, a zaznaczone na planie Chojny z 1724 r. Wronie Błota (Krähenbruch).
Wraz z postępującym rozwojem i bogaceniem się miasta, w 1316 roku rozpoczęto modernizację miejskiego systemu obronnego, zastępując mury kamienne, murami z cegły ceramicznej, co miało podnieść znaczenie i rangę Chojny.
Proces ten (z pewnymi przerwami) trwał od pierwszej poł. XIV w. do pierwszej
ćwierci wieku XVI. Nowe obwarowania zbudowano z wykonanych ręcznie cegieł
gotyckich (tzw. palcówek) koloru złotawego o wymiarach 28 x 13 x 10 cm, z wa7
Część badaczy dziejów Chojny uważa, że przekształcanie układu przestrzennego miasta rozpoczęto na początku XIV w., zaś z moich badań wynika, że zapoczątkowano je wraz z budową fortyfikacji murowanych, tj. około 1270 roku.
74
Średniowieczne mury obronne Chojny
haniami wynoszącymi 1 cm. Przy wykonaniu muru kurtynowego, baszt łupinowych, baszt zamkniętych i bram miejskich zastosowano kilka rodzajów wiązania
cegieł. W licu murów dopatrzeć się możemy wiązań: wendyjskiego, gotyckiego
(polskiego) oraz krzyżowego i holenderskiego. Zauważalne jeszcze dzisiaj dekoracje lica muru i baszt w formie rombów, wykonane są z cegły „zendrówki”.
Zbudowane w podmokłym terenie mury oraz poszczególne ich elementy obronne, posadowione zostały na kamiennym fundamencie, wspartym na wbitych
w grunt, zagęszczonych palach dębowych8. Grubość chojeńskich murów obronnych wynosi 1,5–1,2 m w miejscach najbardziej zagrożonych na działanie wroga
(fragmenty przylegające do bram miejskich), a w miejscach o mniejszym zagrożeniu, chronionych wodą i bagnistym terenem 0,5–0,6 m (północny odcinek
fortyfikacji). Podane wymiary dotyczą dolnych partii murów, gdyż zwężając się
stopniowo ku górze, miały szerokość długości jednej cegły, tj. 28–29 cm. Pierwotna wysokość muru kurtynowego chojeńskich obwarowań oscylowała w granicach 9,5–9,7 m. Cały obwód murów uzupełniał system dodatkowych urządzeń
obronnych w postaci bram, baszt, fos, hurdycji i machikuł. Strona miejska fortyfikacji wyposażona była ponadto w zachowaną na znacznej długości uliczkę
podmurną, służącą obrońcom miasta do szybkiego przemieszczania się z odcinków o mniejszym zagrożeniu do miejsc szczególnie narażonych na działalność
wroga. Chojeńskie mury obronne zwieńczone były prawdopodobnie krenelażem
(blankami). Chociaż w zachowanych obecnie najwyższych partiach murów brak
jest śladów tego ważnego elementu architektonicznego, to możemy go dostrzec
na przekazie graficznym C. Meriana. Krenelaż jest tam widoczny we fragmencie
muru szyi Bramy Świeckiej.
Gdy w wiekach XV i XVI rozpowszechniła się broń palna, potężne fortyfikacje Chojny zaczęły tracić z wolna na znaczeniu, a ich stan ulegał ciągłemu
pogorszeniu. Negatywny w skutkach wpływ na umocnienia obronne miasta miały wojny przetaczające się przez tereny Nowej Marchii: wojna trzydziestoletnia
(1618–1648) i wojna siedmioletnia (1756–1763). W wieku XVII wieku zaczęto
podwyższać i usypywać nowe wały, w 1718 roku rozebrano przedbramie Bramy
Barnkowskiej, a od 1767 roku zaczęto rozbiórkę górnych partii murów. W tym
samym czasie rozebrano przedbramia Bramy Świeckiej, zasypano częściowo fosy
i zniwelowano obwałowania ziemne. W drugiej połowie XIX wieku miejsce po
wałach zamieniono na ogrody miejskie, wokół których wytyczono aleje spacerowe. Także w tym stuleciu zaczęto zagospodarowywać wnętrza bezużytecznych
już baszt łupinowych. Głównie celowała w tym miejscowa biedota, która do
E. Małachowicz, Elementy budowli zabytkowych, w: Ochrona środowiska kulturowego, t. II, Warszawa 1988, s. 13–17.
8
75
Grzegorz Graliński
trzech gotowych ścian baszt dobudowywała czwartą, uzyskując w ten sposób
tani obiekt do zamieszkania.
Budynki te wykonane były zazwyczaj z nietrwałego materiału – drewna
rozbiórkowego i gliny.
Baszty
Szczególną rolę w systemie obronnym Chojny odgrywały baszty (łupinowe i zamknięte9), sprzężone z obwodem murów kurtynowych oraz z podwójnym pierścieniem nawodnionych fos. Chociaż wiele z nich znajduje się dzisiaj
w stanie szczątkowym, to i tak dają wyobrażenie o dawnych walorach obronnych
i estetycznych. Do najciekawszych tego typu budowli należą tzw. baszty zamknięte. Najefektowniejszą z nich była zbudowana na początku XVI w. Baszta
Pietruszkowa (Petersilienturm)10, (podstawa o wymiarach 8,2 × 5,8 m), zbliżona
kształtem do późnogotyckich dzieł obronnych – baszty Morze Czerwone i Baszty Tkaczy w Stargardzie Szczecińskim. Z wielokondygnacyjnego, trzystopniowego niegdyś założenia zachował się dziś jedynie fragment (stopień dolny – dwie
kondygnacje) o wysokości 4,9 metra. W południowej ścianie bocznej znajduje
się prowadząca na drugą kondygnację gotycka klatka schodowa. Obecnie obiekt
pełni funkcje magazynowe.
Kolejnym znaczącym punktem obrony była usytuowana w północnej
części obwarowań, zachowana w całości Baszta Więzienna, zwana także Billerbeckturm i Basztą Prochową. Ta oryginalna w formie i założeniu budowla obronna, usytuowana w północnym odcinku murów, zbudowana została od podstaw
(w miejscu wcześniejszego założenia) w drugiej połowie XV wieku. Baszta składa
się z trzech kondygnacji. W pierwszej znajdowało się niegdyś więzienie (loch)
dla pospolitych przestępców, zaś druga i trzecia (wyposażone w rozglifione od
wewnątrz szczelinowe otwory strzelnicze) pełniły funkcje typowo obronne. Strona polna budowli zbudowana została na planie półkola o promieniu 2,5 m, natomiast strona miejska (ozdobiona dwoma rzędami ostrołukowych blend) na
planie prostokąta o wymiarach 7,3 × 3,9 m. Na zewnętrznej stronie baszty (na
wysokości trzeciej kondygnacji) znajduje się wykusz11, pełniący w przeszłości
E. Lukas. Miejskie budownictwo obronne w Księstwie Zachodniopomorskim, w: Sztuka Pomorza
Zachodniego, Warszawa 1973, s. 190–212.
10
Baszta typu zamkniętego, nazwana od biegnącej prostopadle w jej kierunku uliczki Petersiliengasse.
11
Autorzy zajmujący się problematyką średniowiecznych murów obronnych często popełniają podstawowy błąd, nazywając tego typu elementy architektoniczne danskerami. Typowy dansker to dużo
większe dzieło architektoniczne, którego typowe przykłady znajdują się w pozostałościach zamku
krzyżackiego w Toruniu oraz w zamku biskupów kapituły pomezańskiej w Kwidzyniu.
9
76
Średniowieczne mury obronne Chojny
funkcje militarne i sanitarne (latryna). Baszta nakryta jest platformą widokową
(pełniącą dawniej funkcje obronne i strażnicze) i zwieńczona ceglanym stożkiem. Całkowita wysokość obiektu wynosi 16,8 m. Od 1773 roku pełniła funkcję
składu prochu dla miejscowego garnizonu dragonów. Do 1945 r. użytkowana
jako magazyn. Po II wojnie światowej opuszczona. Remontowana w 1999 roku.
Wtedy to stożek wieńczący górną część budowli pokryto blachą, a na jego wierzchołku umieszczono chorągiewkę (wiatrowskaz) z datą odbudowy.
W południowym odcinku murów znajduje się zbudowana na początku
XV wieku, (z wykorzystaniem murów XIV-wiecznej prostokątnej baszty łupinowej) Baszta Piekarska (Bäcker Turm), nazwana tak od opiekującego się nią cechu
piekarzy (taką samą nazwę nosi prostopadła do baszty ulica Piekarska, przy której prawdopodobnie zamieszkiwali kiedyś przedstawiciele tego zawodu). Baszta
dwukondygnacyjna, założona na planie kwadratu o wymiarach 5,2 × 5,4 m. Mury
grubości 0,8 m wykonano z cegły gotyckiej, o wątkach: wendyjskim, gotyckim
i krzyżowym, fundament z licowanego kamienia. Elewacja główna strony miejskiej zdobiona jest na wysokości drugiej kondygnacji trzema ostrołukowymi blendami, natomiast ściany boczne ozdobiono pojedynczymi, bliźniaczymi blendami12. W elewacji drugiej kondygnacji strony polnej widoczne są trzy szczelinowe
otwory strzelnicze. W zachodniej ścianie bocznej strony polnej umieszczony jest
dobrze zachowany wykusz. Do ściany wschodniej strony miejskiej dobudowana jest natomiast XIX-wieczna klatka schodowa, której ściana tylna jest częścią
XIV-wiecznej baszty łupinowej. Obie lokalności nakryte są wspólnym dachem
dwuspadowym. Obiekt był remontowany w XIX wieku z przeznaczeniem na cele
mieszkalne. Użytkowany również po II wojnie światowej, następnie opuszczony.
W roku 1975 baszta remontowana była przez osobę prywatną, która wprowadziła
doświetlenie górnej kondygnacji budowli (poprzez przebicie w blendzie bocznej
otworu okiennego od strony Bramy Barnkowskiej), zrekonstruowała dawny wygląd
środkowych blend elewacji frontowej, zniszczonych uprzednio poprzez przebicie
dużego otworu okiennego, wymieniła przeciekające pokrycie dachu, doprowadziła
energię elektryczną oraz wyremontowała pomieszczenie górnej kondygnacji baszty. Remont obiektu dokończony został w latach 1976–1977 przez Urząd Miasta
i Gminy w Chojnie, który przeznaczył zabytkową budowlę na siedzibę Związku
Emerytów i Rencistów. Obecnie basztę użytkuje miejscowe koło wędkarskie.
W bliskim sąsiedztwie Baszty Piekarskiej (na wschód od niej, w pobliżu zespołu dawnego klasztoru augustianów-eremitów) położone są zrujnowane
pozostałości Baszty Mniszej. Nieznana z ikonografii baszta założona została na
12
W wieku XV górna część elewacji frontowej Baszty Piekarskiej była prawdopodobnie zakończona powszechnie występującym w późnym średniowieczu gotyckim szczytem schodkowym.
77
Grzegorz Graliński
planie kwadratu o wymiarach 4,9 × 4,95 m. Wysokość ruiny wynosi w chwili
obecnej około 3,2 m. Zrujnowana baszta posiada zagruzowane wnętrze w kształcie okrągłej studni. Czas powstania obiektu to XV–XVI wiek (?). Prawdopodobnie budowla miała wygląd podobny do baszty o takie samej nazwie, zlokalizowanej we wschodnim odcinku murów obronnych w Pyrzycach. Podstawę baszty
pyrzyckiej (tak jak w Chojnie) stanowił równoboczny sześcian, na którym ustawiono drugi stopień w kształcie pionowego walca, nakrytego stożkowym dachem
namiotowym.
Formę baszty zamkniętej posiada również usytuowana w pobliżu południowo-zachodniego narożnika chojeńskich fortyfikacji Baszta Mała Prochowa
(Klein Pulverturm). Powstała w końcu XV wieku z przeznaczeniem na magazyn prochu. Zbudowana na planie koła, pierwotnie dwu- lub trzykondygnacyjna, nakryta stożkowym dachem namiotowym. W wieku XIX przebudowana na
romantyczną altanę ogrodową (parkową?), o czym świadczą przebite w dolnej
kondygnacji strony polnej otwory – okienny i drzwiowy (dziś nieczytelny) oraz
prowadzące do niego schody. Po wschodniej stronie baszty widoczne są fragmenty XIX-wiecznej przybudówki. Grubość ścian baszty wynosi 0,6 m. Obecnie
budowla jest trwałą, zabezpieczoną ruiną. Tuż obok wspomnianej baszty wkomponowano w mur miejski basztę przy Bramie Barnkowskiej (Turm bei Bernikower
Tor). Jest to pierwotna baszta łupinowa, przekształcona w późniejszym okresie
w basztę zamkniętą. Zbudowano ją w XIV w. na rzucie prostokąta o wymiarach
6,7 × 3,4 m. Jest to obiekt trzykondygnacyjny, posadowiony na kamiennym fundamencie. W wieku XV dokonano nadbudowy trzeciej kondygnacji, a w następnym stuleciu dokonano zamknięcia baszty, poprzez zamurowanie otwartej strony
miejskiej (z tego okresu pochodzi znajdujący się wewnątrz drugiej kondygnacji
późnogotycki kominek). W części czternastowiecznej obiektu umieszczono od
strony polnej cztery szczelinowe otwory strzelnicze, zaś w części piętnastowiecznej usytuowano trzy otwory okienne, zakończone łukiem odcinkowym. Wejście
do baszty prowadzi przez współcześnie dobudowaną przybudówkę, która powstała w miejscu rozebranego budynku z XIX wieku.
Niemniej ważne zadania pełniły usytuowane w murze obronnym, a połączone niegdyś ze sobą gankiem obronnym baszty łupinowe, które w Chojnie
zbudowano na rzucie prostokąta. Obecnie możemy się doliczyć (zachowanych
w lepszym lub gorszym stanie) zaledwie jedenastu takich obiektów. Do bardziej
interesujących i okazałych należy zaliczyć Basztę Bocianią13. Ta budowla obronBaszta Bociania jest jedyną, zachowaną w całości basztą łupinową w chojeńskich murach,
a znaczne odchylenie od pionu stawia ją w rzędzie trzech oryginalnych „krzywych wież” (baszt)
w Polsce, po tak znanych obiektach zabytkowych, jak Krzywa Wieża w Toruniu oraz Krzywa Wieża w Ząbkowicach Śląskich.
13
78
Średniowieczne mury obronne Chojny
na, która swoją nazwę zawdzięcza istniejącemu jeszcze w latach 70. XX w. na
jej dachu bocianiemu gniazdu, położona jest w północno-wschodnim fragmencie obwarowań, w pobliżu zespołu poklasztornego augustianów. Pierwsze dwie
kondygnacje powstały w XIV wieku. Kolejną, trzecią, nadbudowano w wieku
XVI. Basztę zbudowano na rzucie prostokąta o wymiarach 4,95 × 2,8 m. W elewacji drugiej kondygnacji strony polnej umieszczono dwa szczelinowe otwory
strzelnicze. Po jednym takim otworze usytuowano na obu ścianach bocznych
tej kondygnacji. W trzeciej kondygnacji ściany frontowej części nadbudowanej,
umieszczono dwa otwory, zakończone łukiem odcinkowym, a po dwu bokach tej
kondygnacji dwa otwory prostokątne. Strona miejska baszty jest otwarta, zakończona na wysokości drugiej kondygnacji arkadą. Wskutek XIX-wiecznych prac
niwelacyjnych, polegających na likwidacji fos miejskich i odwodnieniu przyległego do baszty terenu, czyli ingerencji w ukształtowany w ciągu stuleci system
hydrogeologiczny, uległy rozkładowi (zmurszeniu) dębowe pale, na których posadowiona jest budowla. W wyniku tych zmian baszta i przylegający do niej
fragment muru obronnego uległy znacznemu odchyleniu od pionu.
Bramy miejskie
Najsłabszymi ogniwami średniowiecznych umocnień obronnych, w tym
także chojeńskich (z reguły najbardziej narażonymi na atak wroga), były w średniowieczu bramy miejskie, pilnujące dostępu do miasta od strony ważnych
dróg wlotowych i szlaków handlowych. W przypadku Chojny były nimi: Brama
Świecka, strzegąca dostępu do miasta od strony Przęcławia (Prenzlau) i Świecia
(Schwedt), Brama Barnkowska, zwana również Myśliborską (Soldiner Tor), zabezpieczająca wjazd z kierunku Poznania i Myśliborza oraz Brama Czworokolna
na Nowym Mieście, nazywana także Bramą Młyńską (Mühlen Tor) i Szczecińską
(Stettiner Tor), pilnująca dostępu od Gryfina, Pyrzyc i Szczecina. Dlatego też,
aby wzmocnić ich obronność, wyposażono je na początku XVI wieku w dodatkowe urządzenia obronne: szyje, przedbramia (także podwójne), barbakany, basteje oraz zapadnie i zwodzone mosty.
Najokazalszą i najbardziej ufortyfikowaną chojeńską budowlą bramną,
była w przeszłości Brama Świecka, usytuowana w południowo-zachodnim krańcu obwarowań miejskich, a nazwana od traktu, prowadzącego do miasta od strony Świecia (niem. Schwedt). Pierwszą bramę kamienną wzniesiono wraz z budowanymi wówczas umocnieniami murowanymi w drugiej połowie XIII wieku.
W wyniku modernizacji chojeńskich murów obronnych, przeprowadzonej na
początku XIV w. i zastąpienia dotychczasowych umocnień kamiennych ceglanymi, zrealizowano nowy obiekt Bramy Świeckiej. Zbudowany z cegły budynek
79
Grzegorz Graliński
bramny (wzorowany prawdopodobnie na bramie Uenlinger Tor w Stendalu) wyposażony został w dodatkowe urządzenia obronne: szyję (z dwiema basztami łupinowymi po bokach) i kalenicowo ustawione przedbramie. W drugiej połowie
XV wieku bramę podwyższono o jedną kondygnację, dodając ganek z krenelażem. Kolejna rozbudowa miała miejsce na początku wieku XVI, kiedy to nadbudowano ośmioboczny tambur z narożnymi wieżyczkami oraz dobudowano do
przedbramia dwie ośmioboczne baszty zamknięte. W okresie tym dobudowano
również drugą szyję, zakończoną bramą przednią, z dwiema okrągłymi bastejami
(barbakanami?), przystosowanymi do broni palnej.
Zachowana do naszych czasów budowla to brama typu wieżowego, dwustopniowa i ośmiokondygnacyjna. Zbudowana jest na planie kwadratu o wymiarach 9,8 × 9,5 m. Stopień dolny, o wysokości 12,95 m i grubości ścian 2,2 m,
posiada pięć kondygnacji. Elewacje frontowe są bogato zdobione otynkowanymi
blendami ostrołukowymi, trójlistnymi i prostymi, o łuku odcinkowym oraz fryzami z cegieł i ażurowych kształtek ceramicznych. Umieszczony na osi obiektu otwór bramny ujęty jest od strony polnej dwiema uskokowymi przyporami.
W elewacji bocznej (wschodniej), na linii dawnego ganku bojowego w murach
obronnych, usytuowany jest otwór wejściowy, z którego prowadzą schody do
trzeciej, czwartej i piątej kondygnacji budowli. Te trzy kondygnacje (na jednej
z nich umieszczony jest ceglany kominek z czasów budowy fortalicji), z umieszczonymi w ich ścianach rozglifionymi otworami strzelniczymi, stanowią pierwszy, drugi i trzeci poziom obronny bramy. Pierwszy stopień budowli zwieńczony
jest gankiem obronnym z zachowanym krenelażem.
Na podstawie ganku postawiony jest drugi, górny stopień bramy, w formie
ośmiobocznego tamburu o średnicy 6,2 m oraz wysokości 9,7 m (grubość muru
1,2 m). Tambur otaczają (połączone z nim) cztery dwukondygnacyjne, okrągłe
wieżyczki o wysokości 4,4 m, zwieńczone ceramicznymi maswerkami i ceglanymi hełmami stożkowymi. Wszystkie wymienione elementy stopnia drugiego wyposażone są w szczelinowe otwory strzelnicze. Stopień górny bramy zwieńczony
jest krenelażem oraz wielobocznym ceglanym stożkiem. Jego wysokość wynosi
6,1 m. Godnym uwagi elementem architektonicznym jest umieszczony na elewacji wschodniej piątej kondygnacji wykusz latrynowy (o takiej funkcji wykusza
świadczą ślady żrącej uryny, widoczne poniżej na murze).
Nieco skromniejszą formę posiada druga brama miejska Chojny – Brama Barnkowska, zamykająca drogę z kierunku wschodniego, od wsi Barnkowo
(dziś przedmieścia) i Myśliborza. Powstanie tej bramy również określane jest na
początek XIV wieku. Tak jak opisana wyżej, zbudowana była prawdopodobnie
z kamienia. Drugi, już ceglany obiekt (stopień dolny), zbudowano od podstaw
na początku wieku XV. W drugiej połowie tegoż stulecia bramę podwyższono
80
Średniowieczne mury obronne Chojny
i nadbudowano stopień górny, w postaci ośmiobocznego tamburu, nakrytego
wielobocznym, ceglanym hełmem stożkowym. Dalsza rozbudowa miała miejsce
w pierwszej ćwierci wieku XVI. Dobudowano wówczas szyję, budynek przedbramia oraz kolejną, drugą szyję, zakończoną barbakanem z podwójnym rzędem
strzelnic.
Jest to brama typu wieżowego, sześciokondygnacyjna, zbudowana na
planie kwadratu o wymiarach 9,6 m × 9,2 m. Stopień dolny budowli posiada
formę czterokondygnacyjnego prostopadłościanu o wysokości 15 m. Elewacja
polna i miejska bramy jest bogato zdobiona otynkowanymi blendami ostrołukowymi i zakończonymi łukiem odcinkowym (po trzy rzędy z każdej strony).
Umieszczony na osi otwór bramny, flankowany jest dwoma wysokimi, uskokowymi przyporami z widoczną prowadnicą na opuszczaną niegdyś kratę. Na
ścianach wewnętrznych otworu bramnego widoczne dwa wgłębienia, służące do
umocowania kłody zabezpieczającej bronę lub wrota. W górnej części stopnia
dolnego (w ścianie południowej strony polnej) znajduje się dobrze zachowany
wykusz latrynowy. Masyw stopnia dolnego zwieńczony jest platformą widokową, okoloną krenelażem. Drugi stopień budowli stanowi ośmioboczny tambur,
zakończony gzymsem, wielobocznym krenelażem i ceramicznym stożkowym
hełmem. W dobrze zachowanym i odrestaurowanym obiekcie widoczne liczne
szczelinowe otwory strzelnicze. Całkowita wysokość bramy wynosi 29 m.
Trzecią bramą w systemie średniowiecznych umocnień Chojny była brama Czworokolna14. Brama umiejscowiona była w północnej części miasta i strzegła wjazdu z kierunku Pyrzyc i Szczecina. O tej budowli wiemy niewiele. Powstała zapewne na początku XIV, gdyż źródła pisane z tego okresu mówią o fosach,
bramach i młynie przy Nowym Mieście, a takowy młyn przed Bramą Czworokolną w wiekach średnich funkcjonował. Kolejna informacja, mówiąca o rozbiórce
starej bramy i budowie na jej miejscu nowej budowli, pochodzi z roku 1430.
Z ujęcia fragmentu bramy, przedstawionego na weducie C. Meriana, wynika,
że była to brama typu szczytowego, nakryta ceramicznym dachem dwuspadowym. W początkach osiemnastego stulecia budowla była zapewne w złym stanie
technicznym, gdyż w 1725 roku przeprowadzono przebudowę obiektu, a w roku
1764 rozebrano jej górne partie ze względu na ich częściowe zawalenie się. Całkowita rozbiórka bramy miała miejsce w roku 1830. Pozostawiono wówczas jedynie fragment jej ściany, z ostrołukowym przejazdem.
14
Nazwa pochodzi najprawdopodobniej od młyna napędzanego tzw. czworokołem, który był tu założony w końcu XIII w. Należy wykluczyć, by nazwa nawiązywała do zaodrzańskiej miejscowości
Vierraden, z którą Chojna nie miała bezpośredniego połączenia [przyp. red.].
81
Grzegorz Graliński
Zakończenie
Z dawnych średniowiecznych obwarowań Chojny, niegdyś najpotężniejszych i najbardziej okazałych w całej Nowej Marchii, przetrwały do naszych
czasów duże, lecz bardzo zniszczone fragmenty. Największe spustoszenia w zabytkowej substancji umocnień, przyniosły lata powojenne (tuż po 1945 roku
i później), kiedy to „poniemieckie mury” nikogo (za wyjątkiem służb konserwatorskich w „dalekim” Szczecinie oraz miłośników średniowiecznych fortyfikacji)
tak naprawdę nie obchodziły. Wraz z odgruzowywaniem zniszczonej w okresie
powojennym chojeńskiej starówki znikały również kolejne fragmenty fortyfikacji (szczególnie na odcinku północno-zachodnim). Mimo to jeszcze w latach
sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku, stan zabytków (choć poważnie
uszczuplony) był w miarę zadawalający. Pełny zarys chojeńskich murów (o zróżnicowanych wysokościach) zachowany był na odcinkach: południowym, południowo-zachodnim, wschodnim i północno-wschodnim. Szczególnie wyróżniały się na tym tle dwie monumentalne budowle obronne: Brama Świecka, uważana przez znawców zabytkowej architektury za jeden z najlepiej zachowanych
i najładniejszych tego typu obiektów w Polsce oraz odrestaurowana w 1970 roku
Brama Barnkowska. Lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku zapisały się dalszą degradacją umocnień. W szczególności dotyczy to odcinka północno-wschodniego, gdzie mniej wyedukowani mieszkańcy Chojny zniszczyli
(rozebrali?) znaczne fragmenty obwarowań. Sporych rozmiarów wyrwy w murach pojawiły się również ostatnio na odcinku południowo-wschodnim i w najbardziej eksponowanym w dziejach miasta odcinku południowo-zachodnim.
Na złą kondycje chojeńskich fortyfikacji ma także wpływ materiał, z którego są
zbudowane, a mianowicie cegła. W wiekach średnich chluba obywateli miasta,
dzisiaj problem, przerastający nie tylko miejski budżet. Mało odporna, zarówno
na niesprzyjające w naszym klimacie warunki atmosferyczne, jak i na niezrozumiałe, szkodliwe działania człowieka.
Słownik terminów architektonicznych
Barbakan – element średniowiecznego budownictwa obronnego, ważny składnik fortyfikacji miejskich, zazwyczaj w formie okrągłej, murowanej
budowli, wysuniętej przed linię murów obronnych i połączonej z bramą miejską. Barbakan składał się z osłoniętego przejścia (tzw. szyi), która łączyła mur
obronny z basztą, wieżą i basteją. Barbakan rozpowszechnił się w średniowieczu i w różnych formach przetrwał do połowy XVIII wieku. Najstarszy zacho-
82
Średniowieczne mury obronne Chojny
wany barbakan w Europie pochodzi z pierwszej połowy XIII wieku i znajduje się
w Carcassonne we Francji.
Basteja – rodzaj baszty obronnej, wprowadzony w XV w. wraz z rozwojem
broni palnej. Basteja miała grube mury i kilka kondygnacji z otworami strzelniczymi, z których rażono wroga. Znanym teoretykiem fortyfikacji bastejowej był
malarz niemiecki Albrecht Dürer.
Baszta – budowla obronna, stanowiąca element starożytnego i średniowiecznego muru obronnego, w postaci wysunięcia jej fragmentu przed lico muru
i wzniesienia ponad jego poziom. Baszty były budowane na planie koła, kwadratu, prostokąta lub wieloboku. Stanowiły miejsce, skąd możliwa była obrona
odcinków muru między nimi. Wznoszono je początkowo z drewna, a następnie
z kamienia i cegły. Zazwyczaj były zwieńczone blankami z hurdycjami lub machikułami. Wnętrze baszty podzielone było na kilka kondygnacji, połączonych
ze sobą schodami lub drabinami. Na poszczególnych kondygnacjach umieszczano otwory strzelnicze. Najniższa, podziemna kondygnacja była zazwyczaj przeznaczona na więzienie. Baszty jako element obronny straciły rolę po wynalezieniu broni palnej i zostały zastąpione bastejami i bastionami. Wyróżniamy dwa
typy baszt: łupinowe (z trzema ścianami, otwarte od strony miasta) i zamknięte
(z czterema pełnymi ścianami).
Brama miejska – element miejskich murów obronnych. Budowla strzegąca wjazdu na teren miasta, posiadająca otwór, najczęściej zamykany, ujęty
w obudowę konstrukcyjno-architektoniczną. Bramy stosowane były od starożytności do XIX wieku. Zwykle miały formę warownej wieży, o przejściu chronionym broną, szyją i zwodzonym mostem. Bramy chronione były dodatkowo
przedbramiem, z którego w późniejszym okresie wykształcił się barbakan. Wyróżniamy dwa typy bram miejskich: 1) szczytowe – strona miejska posiadała wygląd średniowiecznej, szczytowej kamienicy mieszczańskiej, 2) wieżowe jednoi dwustopniowe, w formie prostopadłościanu z nadbudowanym wielościennym
tamburem, zakończonym stożkowym hełmem.
Brona – w budownictwie obronnym drewniana krata, najczęściej okuta żelazem, zamykająca wejście przez otwór bramy miejskiej. Brona stosowana
była w okresie średniowiecza. Zawieszona na łańcuchach i unoszona w górę lub
opuszczana do dołu. Później zastąpiona „organami” – zespołem pionowych belek, opuszczanych i podnoszonych oddzielnie.
Blanki (krenelaż) – element architektoniczny w postaci zwieńczenia
murów obronnych i baszt tzw. „zębami”, pomiędzy którymi znajduje się wolna
przestrzeń, co miało ułatwić obronę w czasie oblężenia – w prześwitach pomiędzy „zębami” byli rozlokowani łucznicy i kusznicy. Blanki wykorzystywano w budownictwie obronnym, głównie w średniowieczu, bądź w stylach nawiązujących
83
Grzegorz Graliński
do średniowiecza, jako element dekoracyjny, wieńczący budowle nieobronne.
W miarę rozpowszechniania się broni palnej przebijano w blankach wąskie
strzelnice, likwidując z czasem prześwity pomiędzy „zębami”.
Blenda – płytka wnęka w ścianie, o wykroju arkady lub okna, stosowana
przede wszystkim w celach estetycznych, rzadziej do odciążenia ściany. Blendy
charakterystyczne były dla architektury gotyckiej, często stosowane jako dekoracja ścian i szczytów budynków. Mogły być tynkowane na biało lub wypełnione
malowanym maswerkiem, imitującym laskowania okien.
Fosa (rów forteczny) – w fortyfikacji zapora w postaci rowu, otaczającego całość lub część umocnienia. Rowy (fosy) mogły być wypełnione wodą (f.
mokre) bądź nie (f. suche).
Ganek bojowy – element budowli, występujący w murach obronnych
jako pomost łączący rozmieszczone w murze baszty oraz jako miejsce, z którego
można było swobodnie ostrzeliwać wroga przez umieszczone w murze otwory
strzelnicze. Przeważnie zadaszony, ze ścianą lub odsłonięty od strony miejskiej.
Umieszczony zazwyczaj tuż przy zwieńczeniem murów.
Glif – ukośne ścięcie krawędzi. Dla elementu budynku, np. słupa, filaru,
belki – tzw. fazowanie. Przy otworze okiennym (czasem drzwiowym) ukośne poprowadzenie ościeży – glifowanie. Glifowanie przy otworach okiennych pozwala
na lepsze oświetlenie wnętrza.
Gzyms – element architektoniczny w postaci poziomej, zwykle profilowanej listwy wystającej przed lico muru, która chroni elewację budynku przed
ściekającą wodą deszczową. Nierzadko pełni też funkcję ozdobną. W tym ostatnim przypadku gzyms tworzyć może kilka profilowanych listew z dodatkowymi
ozdobami umieszczonymi nad lub pod listwami.
Hurdycja – drewniany ganek w średniowiecznym budownictwie obronnym, znajdujący się w górnej części murów obronnych. Hurdycja wystawała przed
lico zewnętrzne muru i dawała osłonę obrońcom. Była zaopatrzona w otwory
strzelnicze w czołowej ścianie i otwory w podłodze, przez które można było lać
np. gorącą smołę i wodę na szturmujących lub razić ich kamieniami i innymi
pociskami. W XIV w. hurdycje zastąpione zostały przez murowane machikuły.
Krenelaż – zob. blanki.
Kroksztyn – architektoniczny element podtrzymujący (np. balkon wykusz, ganek, gzyms), osadzony w ścianie i wydatnie z niej wystający.
Machikuły – elementy obronne, budowane w górnej części średniowiecznych murów obronnych. Stosowano je od XIV do XVI wieku. Rodzaj
ganku, wspartego na kroksztynach (drewnianych, ceglanych lub kamiennych
podporach), wystającego przed lico zewnętrzne muru, zaopatrzonego w otwory
strzelnicze. W podłodze umieszczano otwory, przez które można było lać np.
84
Średniowieczne mury obronne Chojny
gorącą smołę na przeciwnika szturmującego mury. Machikuły były czasem wieńczone blankami. Bywały budowane wzdłuż całej długości murów i na wieżach
obronnych. Poszerzały powierzchnię obronną i pozwalały na skupienie większej
liczby obrońców na murach. Były prototypem balkonów. Machikuły zastąpiły
drewniane hurdycje.
Mur obronny – ciągła konstrukcja warowna, w postaci muru, wykonanego z kamienia lub cegły. Podstawowa część każdej murowanej fortyfikacji.
Obronność muru zwiększały usytuowane w jego linii baszty i wieże oraz poprzedzające go od zewnątrz przedmurze z fosą oraz bramy, zwodzone mosty
i barbakany. Mury obronne zaczęły powstawać w starożytności, lecz szczególnie
rozpowszechniły się w średniowieczu (były zwieńczone blankami oraz wyposażone w ganek dla obrońców).
Palisada – element dawnego budownictwa obronnego w postaci ogrodzenia, składającego się z drewnianych, zazwyczaj ostro zakończonych pali, wbitych jeden przy drugim, prosto lub ukośnie w ziemię, spełniający rolę struktury
zaporowej. Palisada to prymitywna konstrukcja obronna, wykorzystywana nieprzerwanie do XIX wieku. W średniowieczu stosowana była w obronie grodów
i małych miasteczek (oppidum).
Przedbramie (brama przednia) – element obronny w postaci budynku
z otworem bramnym, usytuowany przed fosą, będący pierwszą zaporą w systemie ufortyfikowanej bramy miejskiej. Połączone z głównym budynkiem bramnym szyją.
Szyja – element przedbramia w formie ufortyfikowanego ciągu komunikacyjnego, przystosowany do obrony z zewnątrz i wewnątrz, łączący bramę
obwodu warownego z wysuniętym na przedpole elementem lub dziełem obronnym, wzniesionym dla umocnienia bramy. Stanowił pułapkę dla napastników.
Tambur (bęben) – w architekturze wieloboczna, eliptyczna lub cylindryczna część budynku stanowiąca podbudowę pod kopułę, hełm lub latarnię.
Wykusz – forma architektoniczna, wzorowana na budownictwie Bliskiego Wschodu, stanowiąca wystający z lica elewacji fragment budynku, poszerzający przylegające wnętrze. Nadwieszony powyżej pierwszego piętra, na wysokości jednej lub kilku kondygnacji. Wykusz wsparty jest zazwyczaj na wspornikach,
z oknami lub otworami strzelniczymi, nakryty osobnym daszkiem. Początkowo był stosowany w budownictwie obronnym, z czasem (od średniowiecza do
baroku) zatracił pierwotne zastosowanie i stał się elementem wzbogacającym
ukształtowanie bryły budynku i dającym lepsze doświetlenie wnętrza w budownictwie mieszczańskim.
85
Mittelalterliche Stadtmauern
in Königsberg in der Neumark
Königsberg in der Neumark (Chojna) wurden ihre Stadtrechte kurz
nach 1235 durch den Herzog Barnim I. verliehen. Die Entwicklung der Stadt
begleitete das Vollwollen der Brandenburger Bischöfe und der Templerritter, die
der Herzog in das Land kommen ließ. Die Stadt (oppidium) „Königkesberg”
(1244) erbauten deutsche Kolonisten an der Stelle früheren Wendischen Dorfes, dessen Einwohner in den nah gelegenen Kietz umgesiedelt wurden. Den
ersten kleinen Stadtkern umschloss man mit einem Erdwall und einer Palisade.
1267 war Königsberg i. d. N. schon eine vollständig geformte Stadt, die in den
Quellen „civitas Königksberg” genannt wurde. Die Entwicklung der Stadt, die
etwa 1271 begann, brachte Wehranlagen, die mit Stein gebaut wurden. Auch
das Stadtareal vergrößerte sich. 1290 wurde ein Kloster des Bettelordens der
Augustiner-Eremiten gestiftet, der in dem östlichen Teil der Stadt, dicht an der
Stadtmauer lokalisiert wurde. Eine weitere Erweiterung der Stadtgrenzen gab es
im 14. Jh, als nördlich des bisherigen Zentrums die Neue Stadt errichtet (1310).
Zu diesem Zeitpunkt sowohl die alte als auch die neue Stadt umrandete eine
gemeinsame Stadtmauer aus gebrannten Ziegeln. Die Modernisierung und der
Ausbau der Königsberger Festungen reichten bis die zweite Hälfte des 16. Jh.
In dieser Zeit wehrte die Stadt den Ansturm des Stettiner Herzogs Kazimir III.
ab, der an der Königsberger Stadtmauer seinen Tod fand (1372) und auch die
Belagerung der böhmischen Hussiten, die Polen in dem Krieg mit den Kreuzrittern unterstützten, wurde erfolgreich durchgehalten (1433). Große Schäden an
den Befestigungen in der Königsberg i. d. N. brachte mit sich der Dreißigjährige
(1618 - 1648) und der Siebenjähriger (1756 - 1763) Krieg. Der Zerstörungen
folgten im 19. und 20. Jh. die fortschreitenden Abrissarbeiten. Trotz dieser ungünstigen Ereignisse große Abschnitte der Stadtmauer blieben bis in unsere
Zeit erhalten: Schwedter Tor, Bernikower Tor (beide aus dem 15. Jh.), elf mittelalterliche Wehrtürme: Pulverturm, Bäckerturm, Kleiner Pulverturm und der
Turm an dem Bernikower Tor. Auch der große Teil der Stadtmauer (XIV / XV w.)
ist heute noch zu sehen.
86
Ryc. 1 Fragment murów miejskich w pobliżu klasztoru (karta pocztowa sprzed 1920 r., ze zbiorów autora)
Ryc. 2 Fragment muru miejskiego w północno-wschodnim odcinku obwarowań (stan z 2011 r., fot. autora)
87
Ryc. 3 Jedna z baszt (stan z 2011 r.,
fot. autora)
Ryc. 4 Baszta Więzienna vel Prochowa (pocztówka z początku XX w., ze zbiorów autora)
88
Ryc. 5 Zespół fortyfikacji Bramy świeckiej wg C. Meriana (ze zbiorów autora)
Ryc. 6 Brama Świecka – strona polna (stan
z 2011 r., fot. autora)
89
Ryc. 7 Brama Barnkowska – strona miejska (pocztówka, przed 1945 r., ze zbiorów autora)
90
Małgorzata Dąbrowska*
Krzeszyce
Nowa Ameryka
nad Wartą. Kolonizacja
Łęgu Krzeszyckiego
w okresie
fryderycjańskim
(II połowa XVIII wieku)
Według legendy, przekazywanej przez kolejne pokolenia mieszkańców
nadwarciańskich błot, do Fryderyka II – ówczesnego króla Prus (1740–1786) –
zgłosić się miała grupa poddanych, prosząc o pozwolenie na wyjazd do Ameryki.
Zaradny i przedsiębiorczy król, troszcząc się o gospodarkę własnego państwa,
postanowił ich zatrzymać i obiecać miał im „Amerykę i wolność” nad Wartą.
O ile prośbę moglibyśmy uznać za prawdopodobną (wszak w XVIII w. emigracja za ocean była „podróżą życia” dość popularną, stanowiącą krok ostateczny
dla ludzi niemających przyszłości na starym kontynencie), to mało wiarygodnie
brzmi w tej legendzie odpowiedź króla, znanego przecież z porywczości i nieznoszącego sprzeciwu wobec władzy. Do tej pory nikt jeszcze nie przedstawił
przekonujących dowodów, które pozwoliłyby przyjąć tę opowieść za prawdziwą,
co nie zmienia faktu, iż na terenach dzisiejszych Łęgów nad Wartą istniały miejscowości „amerykańskie”1 (ryc. 1).
Studentka historii oraz kulturoznawstwa na Uniwersytecie Szczecińskim. Rodowita krzeszyczanka z zamiłowaniem zgłębiająca wiedzę o swoim regionie. Interesuje się
historią Nowej Marchii oraz propagandą, ze szczególnym uwzględnieniem tzw. ziem odzyskanych w PRL.
*
Na potrzeby artykułu, zgodnie z funkcjonującą wśród mieszkańców tradycją, opisywane miejscowości określać będziemy jako amerykańskie, mimo iż nie wszystkie z wymienionych nazw zostały
zaczerpnięte z terenu Stanów Zjednoczonych.
1
91
Małgorzata Dąbrowska
Otóż w trakcie prac melioracyjnych nad Wartą, podjętych przez Fryderyka II, powstały na osuszanym terenie nowe miejscowości, w których osadzano
kolonistów głównie z zagranicy, przez co król Prus chciał zwiększyć liczbę ludność swojego państwa. Specyfiką terenu nadwarciańskiego, między Słońskiem
na zachodzie i Kołczynem na wschodzie, są egzotyczne nazwy budowanych na
osuszonych terenach osad, jak na przykład Yorkstown, Sumatra, Ceylon, Jamaika czy Malta, które w publicystyce regionalnej nazywane są Ameryką nad
Wartą, za sprawą powstałej w 1833 r. ostatniej z miejscowości, nazwanej właśnie Neu Amerika (dzisiejszy Żabczyn) 2. Czy rzeczywiście była to „Ameryka”
dla kolonistów, którzy przybyli w te strony? Jak się okazuje – nie zawsze, bo za
mieszkanie w tak egzotycznej wiosce i przyznane im z tego tytułu ulgi musieli
zapłacić wysoką cenę. Koszty te były oczywiście rozłożone na lata, a spłacane
przez kolejne pokolenia, opiekujące się wałami przeciwpowodziowymi, których
stan decydował o życiu mieszkańców.
Niniejszy artykuł obejmuje zasięgiem fragment XVIII-wiecznego Warthebruchu, czyli rozlewisk Warty, obecnie urzędowo nazwanych Łęgami nad
Wartą, a zwyczajowo występującymi jako nadwarciańskie błota. W XVIII w.
omawiane tereny były częścią powiatu wschodniotorzymskiego (Kreis Oststernberg), należącego do Nowej Marchii. Problemy, z jakimi spotkać się może badacz zainteresowany dziejami tego regionu, to na przykład brak szczegółowego
polskiego opracowania historii zakonu joannitów ze Słońska, szczególnie z tą
ziemią związanych. W pracy nieoceniona okazała się monografia Zbigniewa
Czarnucha Ujarzmianie rzeki, która - czerpiąc z historii i hydrografii - opisuje
nie tylko dzieje samej Warty, ale także terenów z nią bezpośrednio związanych3.
Równie cenne dla zapoznania się z ogólnym wymiarem kolonizacji i stosunków
panujących w państwie pruskim, są prace S. Salmonowicza4. Dla szczegółowego
zapoznania się z tematem bardzo pomocne stały się publikacje regionalistów o
joannitach w Słońsku5 i o osobie wielkiego budowniczego związanego z kolonizacją – Franza Balthasara von Brenckenhoffa6.
Obszar naszych zainteresowań mieści się na terenie gmin Krzeszyce i
Słońsk w powiecie sulęcińskim i gminy Górzyca w powiecie słubickim. Celem
Np. K. Kamińska, I.K. Szmidt, Słońsk, Gorzów Wlkp. 2005, s. 59.
Z. Czarnuch, Ujarzmianie rzeki, Gorzów Wielkopolski 2008.
4
S. Salmonowicz, Fryderyk II, Wrocław 1981 i tegoż, Prusy. Dzieje państwa i społeczeństwa,
Poznań 1987.
5
Joannici i ich mistrz Maurycy von Nassau, red. E. Jaworski, Gorzów Wielkopolski 2006, tu szczególnie artykuł W. Stribrnyego.
6
Franz Balthasar Schönberg von Brenckenhoff i jego dokonania w odbudowie Nowej Marchii, red.
E. Jaworski, G. Kostkiewicz-Górska, B. Skaziński, Drezdenko 2010.
2
3
92
Nowa Ameryka nad Wartą. Kolonizacja Łęgu Krzeszyckiego w okresie ...
jest przedstawienie jedynie fragmentu z jakże ciekawych dziejów Warthebruchu, które w polskiej historiografii nie są poruszane zbyt często.
Aby rozwinąć główne zagadnienie artykułu, trzeba cofnąć się do początków powstania nadwarciańskiej Ameryki i uzmysłowić sobie strategiczne znaczenie tych terenów. Nie bez wpływu na akcję osadniczą wydaje się być niedobór
ludności, jaki odczuwała Brandenburgia już od zakończenia wojny trzydziestoletniej (1618–1648), któremu to starał się zaradzić elektor Fryderyk Wilhelm
(Wielki Elektor, 1640–1688). Według raportu przywołanego przez K. Zimmermanna, ludność uległa zadłużeniu, opuszczała majątki, a na dawnych polach
uprawnych wyrastały lasy7. Podobnie zaniedbywane tamy przemieniały łąki w
błota, a wsie wyglądały jak wymarłe8. Według danych statystycznych, w 1718
r. powiat Torzym posiadał mniejszą ilość łanów uprawnych niż w roku 16029.
Oprócz strat poniesionych podczas wojny i kolejnych najazdów szwedzkich
(1674, 1679), przez kraj w latach 1709–1711 przeszła epidemia cholery, która
pochłonęłą więcej niż 1/3 ludności. Ówczesne Prusy, a właściwie pruscy królowie postrzegali demografię kraju jako rację stanu, według zasady, że im więcej
ludności w wieku produkcyjnym, tym większa armia, tym silniejsze państwo.
Ustawodawstwo króla Fryderyka Wilhelma I (1713–1740), oferujące udogodnienia i ulgi dla nowych osadników, miało przyciągnąć obcokrajowców do Prus10.
Bezpośrednio zainicjował on prace osadnicze w dolinie Warty, który to temat
pozyskania nowych ziem podjął już 21 marca 1721 r. podczas swej wizyty w
siedzibie joannitów w Słońsku11. Od lat 1426–1427 właścicielem Łęgów Warciańskich między Słońskiem a Gorzowem Wielkopolskim był zakon joannitów,
i od tej pory zwano je Łęgami Zakonnymi. Podczas wspomnianej wizyty Fryderyk Wilhelm I apelował do zakonników o wsparcie, szczególnie finansowe,
w procesie osuszania i zaludniania ziem do nich należących. Mimo niechęci
wobec planów królewskich, joannici założyli w 1722 r. kolonię Albrechtabruch
(Studzionka), początkowo pod nazwą Krieschte Hollander, później nazwaną
na cześć mistrza Albrechta Fryderyka von Brandenburg-Schwedt12, jednak na
tym kolonizacja zakonna tego terenu się zakończyła13. Fryderyk Wilhelm I, zaK. Zimmermann Fryderyk Wielki i jego kolonizacja rolna na ziemiach polskich, Poznań 1915, t. 1, s. 61.
Tamże.
9
P. Schwartz, cyt. za: H. Kosiorek, Ludność wiejska Nowej Marchii na początku XVIII wieku w
świetle klasyfikacji, „Rocznik Lubuski”, t. 27, cz. 1, 2001, s. 113.
10
Nie bez znaczenia była szeroko głoszona wolność religijna, przyciągająca protestantów. Zob. S.
Salmonowicz, Prusy..., s. 151.
11
W. Stribrny Zakon Joannitów i Nowa Marchia, w: Joannici i ich mistrz…, s. 17.
12
Był on w latach 1695–1731 baliwem zakonu w Słońsku.
13
Zob. G. Juhr Geschichte des Dorfes Albrechtsbruch (1722–1922), Albrechtsbruch 1922.
Obecnie na terenie Studzionki działa fundacja Nowa Ameryka, której celem jest rozwój kul7
8
93
Małgorzata Dąbrowska
jęty pracami nad budową obwałowań wzdłuż Odry14, nakazał również opracować pojekt prac nad Wartą i Notecią, co miał opatrzyć adnotacją: „Dla mojego
najstarszego syna”15. Fryderyk II, podobnie jak jego ojciec, wyznawał zasadę, iż
głównym czynnikiem decydującym o sile państwa są jego mieszkańcy. Więcej
rąk do pracy oznacza większą produkcję, większy dochód, wzrost popytu, a także
zaplecze militarne w postaci rekrutów. Zgodnie z wolą ojca, Fryderyk II w latach
1747–1753 przeprowadził prace melioracyjne i kolonizacyjne na łęgach nadodrzańskich16 i dostrzegł korzyści, które mogło przynieść osuszenie bagiennych
terenów swego państwa (słynne pozyskiwanie nowej prowincji drogą pokojową).
Z tego powodu podjął później działania, aby w ten sam sposób skolonizować tereny nad Wartą (nie mógł rozpocząć od razu, gdyż kontynuacji takiej przeszkodził wybuch wojny siedmioletniej), jednocześnie potwierdzając przywileje dla
imigrantów, przyznane przez jego poprzedników17. Rozpoczęte prace miały być
jednocześnie sposobem na odbudowanie zniszczeń wojennych (część pruskiego
Retablissementu) i zwiększenie zaludnienia kraju, który w toku dopiero co zakończonej w 1763 r. wojny siedmioletniej stracił ok. 400 tys. ludzi18. Fryderyk II
posłużył się wypróbowanym wcześniej podczas kolonizacji Śląska sposobem, aby
propagandowo wspierać kościoły protestanckie, co miało osłabić obce (austriackie lub polskie) wpływy kościołów katolickich i przyciągnąć protestantów19 (np.
z Polski, pogrążonej ówcześnie w konfliktach wewnętrznych, głównie za sprawą
zawiązania w 1768 r. konfederacji barskiej). Już od 1762 r. rozpoczęto prace kartograficzne20, a w 1771 joannici założyli we wschodniej części interesującego nas
obszaru kolonię Beaulieu (Krasnołęg). Pierwotnie plany, sporządzone w latach
1765–1766 przez inżyniera i kartografa Isaaca Jacoba von Petriego, były jednakże
inne. Petri, który był odpowiedzialny za pomiary i przygotowanie planów melioracyjnych, zakładał rozpoczęcie prac od Kostrzyna w kierunku Gorzowa (czyli z
zachodu na wschód) oraz przeniesienie ujścia Warty na trzy kanały, w których
poziom wody regulowany miał być za pomocą śluz21. Osadzenie kolonistów na
tury na terenach byłej Ameryki Nadwarciańskiej.
14
Już w 1717 r. zalożono w Kostrzynie Inspektorat do spraw Melioracji Łęgów Odrzańskich, który
kierował osuszaniem i kolonizacją tzw. Oderbruchu. Zob. Kostrzyn. Dzieje dawne i nowe, red. J.
Marczewski, Poznań 1991, s. 161.
15
Z. Czarnuch, dz. cyt., s. 73
16
Z. Czarnuch, dz. cyt., s. 80
17
Z. Szultka, Próby reform wsi i ożywienie gospodarcze domen w pierwszej połowie XVIII wieku,
w: Historia Pomorza, red. G. Labuda, t. II, cz. 3, s. 541.
18
S. Salomonowicz, Prusy..., s. 151.
19
S. Salomonowicz, Fryderyk…, s. 155.
20
Zob. R. Skrycki Dzieje kartografii Nowej Marchii do końca XVIII wieku, Warszawa 2008, s. 119–121.
21
Kostrzyn... s. 192.
94
Nowa Ameryka nad Wartą. Kolonizacja Łęgu Krzeszyckiego w okresie ...
osuszonym terenie miało się odbyć dopiero po zakończeniu prac. Plany te zostały jednak zmienione przez pełnomocnika króla, Tajnego Radcę Franza Balthasara von Brenckenhoffa, jak przypuszcza Z. Czarnuch - ze względów ekonomicznych22. Możliwe również, że między Petrim i Brenckenhoffem już wcześniej
doszło do nieporozumienia – Petri prowadził prace przy odbudowie Kostrzyna,
kiedy niezadowolony z powolnych postępów król skierował tam Brenckenhoffa,
aby czuwał nad sprawniejszą organizacją prac. Jednak relacja służbowa w świetle
przekazów wydaje się być prawidłowa, oficjalnie nienaznaczona otwartą wrogością23. Mimo wcześniejszych planów, meliorację rozpoczęto od strony Gorzowa
w kierunku Kostrzyna, osiedlając kolonistów wzdłuż koryta rzeki w miarę posuwania się prac, co było przyczyną olbrzymich niedogodności w pierwszych latach
po osadzeniu mieszkańców, którzy z tego względu narażeni byli na powodzie i
podtopienia. Już od 1770 r. Warta zalewała tereny prac melioracyjnych, gdzie
później osiadali koloniści24. Patrząc na wygląd dolnego biegu Warty, ukazany na
mapie Brandenburgii J.P. Gundlinga (1724 r.), ciężko wyobrazić sobie warunki,
w jakich musieli zamieszkać osadnicy, którzy tu przybyli25. Według raportu duńskiego obserwatora – Friedericha Buchwalda, który przyglądał się pracom melioracyjnym w 1784–1785 roku, „wyłonione z wody bagna przedstawiały widok
odrażający, o wiele gorszy niż bagna w stanie naturalnym. W pierwszym roku
nie rośnie tu nawet trawa. Gdzieniegdzie tylko na wzniesieniu widać kępy olch.
Bagno między nimi jest czarne, miękkie, a gdy się na nie wejdzie lub nakłuje laską, okropnie cuchnie. (...) Wokół kłębiły się ogromne ilości jadowitych węży. W
tym stanie rzeczy zagospodarowanie tych gruntów, w zależności od położenia,
trzeba odkładać na rok następny, a tam, gdzie woda z trudem odpływa, na dwa
a nawet trzy lata, by bagno wyschło, a ziemia stwardniała”26. Sprowadzani na te
tereny osadnicy musieli zagospodarować teren praktycznie w pierwszych latach
niezdatny do życia, co jednak nie odstraszało śmiałków, którym w zamian oferowano zwrot kosztów podróży, wolność osobistą i religijną, zwolnienie ze służby
wojskowej, określony umową okres wolnizny, ziemię, a czasem nawet drewno
do budowy zabudowań27. Wojciech Sadowski wymienia jako grupy osadnicze
Z. Czarnuch, dz. cyt., s. 87–89.
Szerzej o relacji Petri – Brenckenhoff zob. Ch. Koutschil Franz Balthasar Schönberg von Brenckenhoff i jego dokonania w Nowej Marchii pod panowaniem Fryderyka II, w: Franz Balthasar…, s. 27.
24
Z. Czarnuch, dz. cyt., s. 20.
25
Ciekawe światło na to zagadnienie rzuca zbiór kartograficzny dawnej Plannkammer z Frankfurtu
nad Odrą, obecnie w zasobach Geheimes Staatsarchiv w Berlinie – Dahlem.
26
Cyt. za: Reportaż sprzed dwustu laty – fragmenty raportu Friedricha von Buchwalda, tłum. T. Mika
„Trakt Warta Odra 6. Pismo społeczno – kulturalne”, Gorzów Wielkopolski, listopad 1994, s. 12–14.
27
Z. Czarnuch, dz. cyt., s. 92.
22
23
95
Małgorzata Dąbrowska
nad Wartą i Notecią przybyszów z Saksonii i Holandii, których zadaniem było
nauczenie kolonistów przystosowania osuszonych ziem pod uprawę28. Według
E. Neuhausa na terenie Błot Warciańskich najwięcej było Niemców z Polski (potomków niemieckich emigrantów, którzy po interwencji gen. Daniela Friedricha
von Lossowa i „czarnych huzarów” nie mieli innego wyjścia niż powrót do Prus)
oraz Saksonii, Holendrów mniej, poniżej 1%29. Mimo to powstające osady (kolonie i przedsięwzięcia) zwane były olęderskimi (niem. holländer) i czerpały z
osadnictwa holenderskiego, przyswojonego przez Niemców. Olęderskie wsie, ze
względu na specyfikę gruntów, były przeznaczone głównie na miejsca hodowli i
produkcji przetworów mlecznych. W większości stanowiły zabudowę zwartą, tak
zwane ulicówki, rzędówki, biegnące wzdłuż drogi i rowu melioracyjnego30, gdzie
zabudowania w gospodarstwach ustawione są zazwyczaj w formie prostokąta,
tworzącego podwórze, a dojście do zabudowań czy gruntów możliwe jest dzięki
sieci mostów i kładek.
Gdy już uświadomimy sobie warunki, w jakich nowym osadnikom dane
było zamieszkać w „Ameryce”, warto przyjrzeć się nazwom miejscowym, wzbudzającym zaineresowanie tym tematem. Na potrzeby tego artykułu zostały one
podzielone na trzy grupy. Grupę pierwszą stanowią nazwy miejscowości pochodzące od postaci: Brenkenhofsfleiβ (Dzierżązna), Groβ Friedrich (Karkoszów),
St. Johannes (Świętojańsko), Schartowstal (Czartów) i Louisa (Przemysław). Do
drugiej grupy będą należały miejscowości, których nazwy mogą sugerować miejsce pochodzenia osadników: Neu Dresden (Krępiny) i Stuttgardt (Piskorzno).
Trzecią, a zarazem najliczniejszą grupę, stanowią nazwy egzotyczne, powiązane
z bardzo odległymi terenami, do których należą: Annapolis (Kuczyno), Charlestown, Ceylon (Czaplin), Florida, Hampschire (Budzigniew), Havanna/Savana,
Jamaica (Jamno), Corsica (Przemysław – Kosarzewo), Malta (Malta), Maryland
(Marianki), Neu America (Żabczyn), New York, Quebeck, Pensylwanien, Philadelphia, Saratoga (Zaszczytowo), Yorkstown. Oczywiście z powodu rozległości
zagadnienia nie wszystkie nazwy zostaną szczegółowo opisane.
Należałoby jeszcze wspomnieć o charakterze zakładanych osad. Nie
wszystkie były typowymi wsiami (dorf) czy majątkami. W terminologii niemieckiej występują „enterprissen” (przedsięwzięcia), a także kolonie, które po czasie
przekształcały się we wsie. Były to miejscowości niejednokrotnie zakładane przez
osoby prywatne bądź instytucje niezwiązane bezpośrednio z władzą królewską.
Większość wyżej wymienionych miejscowości to właśnie przedsięwzięcia i kolonie, zakładane przez zakon joannitów lub osoby majętne, często związane z
W. Sadowski Budownictwo wiejskie u zbiegu Noteci i Warty, Santok-Gorzów Wlkp. 1997, s. 6
Cyt. za.: Z. Czarnuch, dz. cyt., s. 91
30
W. Sadowski, dz. cyt., s. 13–14, 18.
28
29
96
Nowa Ameryka nad Wartą. Kolonizacja Łęgu Krzeszyckiego w okresie ...
pracami przy obwałowaniach.
Wracając do głównego zagadnienia, z łatwością możemy wskazać pochodzenie nazw pierwszej grupy miejscowości. W 1773 r. powstała kolonia Groß
Fredrich, której nazwa miała uczcić inicjatora akcji osadniczej, króla Fryderyka
II. Wiadomo, że monarcha osobiście wizytował prowadzone nad Wartą prace,
jednak mało prawdopodobne jest to, żeby odwiedził tę miejscowość nazwaną
jego imieniem. Należy sądzić, iż jest to chęć przypodobania się władcy, który
osobiście kontrolował raporty i doniesienia z prowadzonych prac. Według Bratriga, piszącego w 1804 r., w kolonii znajdowały się 22 zabudowania i 146 ludzi,
w tym 20 chłopów, 10 komorników i jeden leśniczy31.
W tym samym roku, co Groß Fredrich, została założona kolonia St. Johannes, która bez wątpienia swoją nazwę zaczerpnęła z tradycji zakonu, gdyż
jego patronem jest św. Jan. Być może nadanie takiej nazwy miało uczcić opiekuna zakonu lub zapewnić mieszkańcom tej miejscowości przychylność św. Jana
Chrzciciela, opiekuna pasterzy i stad oraz rzemieślników: kowali, krawców, kuśnierzy i. in., wszak wieś, jak wszystkie pozostałe, miała pozytywnie wpływać na
rozwój gospodarczy prowincji i niewątpliwie przynosić zyski „inwestorom”. Poza
Maltą, która zachowała swoją pierwotną nazwę, St. Johannes to jedyna miejscowość, której polski odpowiednik (Świętojańsko) brutalnie nie zerwał z historią i
tradycją tych ziem, jak to się stało w innych przypadkach.
Kolejna kolonia – Schartowsthal została założona przez bliskiego współpracownika Brenckenhoffa – Paula Gottlieba Schartowa i od jego nazwiska wzięła swą nazwę. Schartow był radcą wojennym i domenalnym, jednym z najbliższych współpracowników Brenckenhoffa. W trakcie prac był odpowiedzialny za
zakładanie kolonii. Oprócz kolonii Schartowsthal, w której znajdowały się 23
domy kolonistów, Bratrig odnotowuje jeszcze istnienie folwarku/majątku, przy
którym kolonia powstała.
Podobnie jak w przypadku Schartowsthal, było z nazwą kolonii Brenckenhofsfleiß, która swą nazwę zawdzięcza wielkiemu budowniczemu Franzowi von Brenckenhoffowi. Mimo iż uczynił wiele dobrego dla regionu, w
trakcie prac zdefraudował część pieniędzy i popadł w niełaskę króla, który
przeniósł go do nadzorowania prac na Pomorzu32. Pewnym usprawiedliwieF.W.A. Bratring, Statistisch-topographische Beschreibung der gesammten Mark Brandenburg, Berlin 1804–1809, s. 279.
31
Charakter jego przeniesienia jest kwestią sporną. Krytycy Brenckenhoffa uznają to nagłe przeniesienie za sposób ukarania za nieprawidłowości – dopuszczane są teorie o malwersacjach i zbyt dużych
kosztach melioracji, zwolennicy natomiast próbują dostrzec w tym przeniesieniu formę odpoczynku,
zaoferowaną Brenckenhoffowi. Z. Czarnuch poddaje w wątpliwość przeniesienie z powodu niekompetencji, sugerowane przez Stubenraucha, co Ch. Koutschil zdaje się potwierdzać, ukazując pozytyw-
32
97
Małgorzata Dąbrowska
niem „bałaganu” w rachunkach Brenkenhoffa może być fakt, iż na kolonizację kraju Fryderyk II wydał ogółem 50 mln talarów33, z czego aż 1 028 000 na
kolonizację nadwarciańską34.
Powstała w 1774 r. wieś Louisa wyprzedziła swój odpowiednik amerykański, gdyż pierwsza miejscowość Louisa w USA (obecnie są tam 3 miasta i hrabstwo o tej nazwie) powstała dopiero w 1822 roku. Nazwa ta w Łęgu Krzeszyckim
pochodziła od imienia żony właściciela, a nie miejscowości w USA, jak mogłoby
się wydawać. Louisa należała do jednej z większych wsi regionu. Bratring wymienia Groß i Klein Louisa, które po czasie połączyły się. Do Groß Louisy należało
1399 mórg ziemi, ogród, kuźnia, dwa młyny oraz szpital35.
Wyjaśnienie nazw miejscowości z drugiej grupy nie wymaga większego
wysiłku. Najprawdopodobniej nazwy Stuttgardt i Neu Dresden miały wskazywać
na pochodzenie grup osadników, możliwe także, że jednostek wywierających
znaczący wpływ na organizowanie się lokalnej społeczności. Podobne przypadki
nie są rzadkością, a tradycja ta realizowana była na ziemiach polskich już w średniowieczu (w okresie kolonizacji na prawie niemieckim).
Onomastyka trzeciej grupy miejscowości budzi najwięcej polemiki wśród
regionalistów, ponieważ o ile nazwy poprzedniego miejsca zamieszkania czy nazwiska urzędników pojawiają się w nazewnictwie kolonizacyjnym, o tyle nazwy
miejscowości zupełnie niezwiązanych z danym terenem, i to występujące w tak
dużym nasileniu, nie zdarzają się często. Pojawiają się hipotezy zakładające, że
nazwy te miały stanowić cele podróży realnych lub wymyślonych, nazwy mające
upamiętnić ważne wydarzenia lub wsparcie dla walczącej o niepodległość Ameryki czy choćby stanowić zachętę do osadnictwa w tych okolicach. Werner Vogel
przypuszcza nawet, że osadnicy mogli brać udział w walkach o niepodległość
Ameryki36. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, skąd pochodzą te egzotyczne określenia; niewątpliwie każda hipoteza ma logiczne uzasadnienie, któremu należy
się przyjrzeć. Większość z nich pochodzi z terenów Stanów Zjednoczonych, toczących w latach 1775–1783 wojnę o niepodległość, ze słynną bitwą pod Saratogą (1777) czy równie znanym oblężeniem Savannah (1779). W łęgu krzeszyckim
Saratoga powstała w latach 1778/1779, czyli krótko po bitwie, co może wskazywać na pewne związki z miejscowością amerykańską, z drugiej strony tak krótki
czas poddaje w wątpliwość udział osadników bezpośrednio w walce. Do kolonii
ną ocenę króla względem Brenckenhoffa. Z. Czarnuch, dz. cyt., s. 97, Ch. Koutschil, dz. cyt., s. 29.
33
S. Salmonowicz, Prusy..., s. 163.
34
Kostrzyn. Dzieje..., s. 192.
35
F.W.A. Bratring, dz. cyt., s. 285.
36
W. Vogel, Terytorium Nowej Marchii na przestrzeni wieków, w: „Nowa Marchia – prowincja
zapomniana – wspólne korzenie”, nr 6, Gorzów Wielkopolski 2006, s. 87.
98
Nowa Ameryka nad Wartą. Kolonizacja Łęgu Krzeszyckiego w okresie ...
Saratoga należało także przedsięwzięcie (enterprise) Havannah lub Savannah37.
Według opisu z 1804 r. Havannah i Savannah to dwa różne przedsięwzięcia, oba
należące do parafii w Louise (Przemysławiu), jednakże w Havannah odnotowuje
się brak zabudowań38.
Jedyną miejscowością, która zachowała swą przedwojenną nazwę, jest
Malta – wieś założona w latach 1774–1775, początkowo jako Klein Malta. Mając na uwadze historię zakonu joannitów, możemy dosyć pewnie stwierdzić, iż
nazwa ta jest związana z siedzibą Wielkiego Mistrza Zakonu na wyspie Malcie.
Nadwarciańska Malta była miejscowością również dosyć dużą – wg spisu Bratriga obejmowała 938 mórg ziemi, a zamieszkiwało ją 220 kolonistów39.
Miejscowością, której mieszkańcy niejako nie pozwolili odciąć się od
przedwojennych korzeni, jest Maryland, założone w 1779 r. (obecnie Marianki).
W 1948 r. Komisja Nazewnicza zmieniła niemiecką nazwę Maryland – pochodzącą od stanu w USA – na Żyrosławice40, która to nazwa zupełnie nie przyjęła się wśród miejscowych ludzi, żyjących w przeświadczeniu, że przyznane im
ziemie niedługo wrócą do Niemiec i nie ma potrzeby zmieniania nazw. W ten
sposób Żyrosławice zostały spontanicznie zastąpione spolszczonym odpowiednikiem nazwy niemieckiej. W historii Stanów Zjednoczonych Maryland i Pensylwania były stanami, w których zakorzeniona głęboko była wolność religijna41,
co może tłumaczyć fakt występowania obu tych nazw w Łęgu Krzeszyckim.
Jak już wspomniano na początku, na mieszkańców nowo założonych
kolonii czekało wiele udogodnień, które miały ich zachęcić do osiedlania się w
„Ameryce”. Jednak osiedlenie się na nadwarciańskich błotach nie wiązało się
tylko z ulgami podatkowymi, ale również ze szczególnymi obowiązkami, które
wynikają ze specyfiki tego terenu. Przede wszystkim do obowiązków kolonistów
należała opieka nad wałami, szczegółowo określona przy zawieraniu umowy. Gospodarze musieli dbać o konkretny fragment wałów, przypisany danym gruntom,
naprawiać je, oczyszczać i pogłębiać42. Jednocześnie sprowadzanie kolonistów
na tereny częściowo już zasiedlone wywoływało sprzeciwy ludności. Dochodziło
do tego niezadowolenie z ziemi czy z niewywiązania się z umowy i na terenach
kolonizacji pojawiał się opór społeczny wobec władzy43.
37
Według informacji Urzędu Gminy Krzeszyce była to jedna miejscowość. Zob. www.krzeszyce.
pl/ content.php?mod=sub&cms_id=34&lang=pl&p=pl&s=s2 (20.10.2010).
38
F.W.A. Bratring, dz. cyt., s. 282 i 290.
39
Tamże, s. 286.
40
„Monitor Polski” nr 59 z 1.06.1948, poz. 363.
41
P. Zaremba, Historia Stanów Zjednoczonych, Londyn 1968, s. 22–23.
42
Z. Czarnuch, dz. cyt., s. 128.
43
Oczywiście bezwzględnie łamany przez władcę. Ch. Koutschil, dz. cyt., s. 30.
99
Małgorzata Dąbrowska
Ukazując dwie strony kolonizacji nadwarciańskiej, trudno podjąć decyzję, czy Ameryka nad Wartą stanowiła ziemię obiecaną dla osadników szukających lepszego losu. Była próbą przystosowania idei wolności do realiów pruskich,
co mogą sugerować nazwy miejscowości „amerykańskich”. Na pewno stwierdzić
możemy, że osiedlenie nad Wartą nowych mieszkańców przyniosło korzystne
skutki dla państwa pruskiego, które sukcesywnie zwiększało swoją liczbę ludności. Osadzeni koloniści z jednej strony uzyskiwali przywileje, z drugiej godzili się
na ciężką pracę, która - według Buchwalda - polegała na „kopaniu brakujących
rowów, karczowaniu olch i wypalaniu zarośli, sianiu owsa i koszeniu trawy na
gruntach”44. Nie są to wartości porównywalne, ale szczególnie ważne jest przedstawienie faktu, iż mieszkanie w Nowej Ameryce nad Wartą przynosiło, owszem,
swoiste korzyści ekonomiczne i społeczne, ale z drugiej strony naznaczone było
nieustanną walką z żywiołem wody i próbami jego okiełznania45. Dziś samo istnienie Ameryki w Łęgu Krzeszyckim, ze względu na egzotyczne nazewnictwo
przedwojenne, stanowi ciekawostkę historyczną na marginesach przewodników
turystycznych po okolicy. Warto byłoby w przyszłości sięgnąć do historii tych
małych miejscowości i stworzyć prawdziwą turystyczną atrakcję, ukazującą trud
przekształcenia bagien w jakże malownicze obecnie miejscowości
44
45
Cyt. za: Reportaż sprzed dwustu laty...
Buchwald zaraz później pisze, że „owies rzadko dojrzewał”, tamże.
100
101
Ryc. 1 Wycinek mapy południowej części Nowej Marchii F.L. Güssefelda z okresu kolonizacji
Warthebruchu (ze zbiorów R. Skryckiego)
Die Neue Amerika an der Warthe.
Kolonialisierung der Aue
bei Kriescht (Krzeszyce)
in der Zeit des Friderichs
der Grosse
(II Hälfte des 18. Jh.)
– Zusammenfassung
In 18. Jh. die großen preußischen Könige – Friedrich Wilhelm I und Friedrich II – führten in ihrem Reich eine interne Kolonialisierung durch. Durch die
Siedler aus anderen Ländern strebten sie, die Verluste in der Bevölkerung zu tilgen,
die der Dreißigjährige Krieg, die schwedische Besatzung und die Choleraepidemie
1709 – 1711 verursacht hatten. In der Zeit des Friedrichs des Großen die Kolonisierung war auch ein Teil des Rétablissements, also des Wiederaubaus des Landes
nach dem Siebenjährigen Krieg. An dem Wiederaufbau beteiligte sich auch der
Johanniterorden, dessen Sitz sich in Sonnenburg (Słońsk) befand. Der Artikel befasst sich, am Beispiel der Ortschaften, die in der Aue bei Kriescht (Krzeszyce)
entstanden (Teil des Kreises Oststernberg, heute Gemeinden Krzeszyce, Słońsk,
Górzyca), mit dem Prozess der Kolonisation und verdeutlicht die gesellschaftswirtschaftlichen Verhältnisse der entstehenden Siedlungen.
Die Kolonialisierung an sich war ein kompliziertes Unterfangen. Bevor
man die Siedler holte, mussten die Gebiete für die Ansiedlung vorbereitet werden, den Auftakt bildeten daher die Regulierung der Oder und die Trockenlegung der dortigen Sümpfe. Trotz der Widrigkeiten, die sich während der durch
Franz Balthasar durchgeführten Maßnahmen zeigten, konnten die Kolonisten
angesiedelt werden und die auf diese Art und Weise entstandene Ortschaften
entwickelten sich später und wurden größer. Die Kolonisten hatten die Pflicht, die
Dämme instand zu halten. Damit sie für die damit verbunden Arbeit und für die
wenig komfortablen Lebensbedingungen entschädigt werden, hat der Herrscher
die Siedler mit einer Reihe von Privilegien ausgestattet (z.B. Land, Reisekosten
und vor allem persönliche Freiheit), die ihnen die Pionierarbeit auf den trockengelegten Gebieten schmackhaft machen sollten.
Kolonien, die um Kriescht und Sonnenburg entstanden, waren Teil eines
größeren Plans. Sie hoben sich durch ihre Ortsnamen hervor, was bewirkte, dass
102
das Gebiet unter der örtlichen Bevölkerung die „Warthauer Amerika“ genannt
wurde. Die Ortsnamen leiten sich vom den Nachnamen der Bauarbeiter, die
die Trockenlegungsarbeiten oder die Besiedlung leiteten (z.B. Schartowstal),
von den schon vorhandenen Ortsnamen (was mit großer Wahrscheinlichkeit
den Ursprungsort der Siedler zeigte) und von weit entfernten Orten wie Malta
oder Savannah in Amerika. Die Ursachen für die Namensgebung bilden für die
Regionalisten bis heute ein Rätzel und für die Touristen sind sie ein Grund
zum Staunen bei ihrer Reise durch das mittlere Oderland. Eine Analyse der
Ortsnamen ermöglicht, zum einen die friedliche Landgewinnung anhand eines
konkreten Beispiels zu zeigen, zum anderen das Schicksal dieser interessanten
Gesellschaft nach der Übernahme dieser Gebiete durch die polnische Administration aufzuzeichnen.
Insgesamt investierte Preußen in die Trockenlegung und die Kolonialisierung der Sümpfe 50 Millionen Taler. Nach vielen Jahren wurde sichtbar, wie
gelungen diese Investition tatsächlich war. Der Bevölkerungszuwachs bedeutete
langfristig eine Stärkung des Wehrpotentials des Landes und eine Erhöhung
der staatlichen Einnahmen. Die Tatsache, dass die Siedler zu der Pflege der
Dämme verpflichtet waren (und vom Zustand der Dämme hing de facto ihr
Schicksal ab), sicherte die regelmäßige Wartung der Schleusen und der Deiche.
Heute, nachdem die Kanäle in die staatliche Obhut gelangten und die Ortschaften umbenannt wurden (von den „amerikanischen“ blieb nur Malta), von
der Amerika an der Warthe – mit den kleinen und entvölkerten Dörfern – blieb
nur eine malerische Moorlandschaft und die Erinnerung an Amerika, die die
ältesten Bewohner in ihren Erzählungen heraufbeschwören.
103
104
Andrzej Talarczyk*
Szczecin
Literatura piękna
Ziemi Chojeńskiej
na obszarze (dawnej)
Nowej Marchii
– projekt badawczy
dla polskich
germanistów?
Uwagi wstępne
W roku 2002 poczdamskie muzeum Haus der Brandenburgisch-Preußischen Geschichte zorganizowało wystawę poświęconą historii literatury brandenburskiej, zatytułowaną „Musen und Grazien in der Mark”. Wydarzeniu temu
towarzyszyła edycja dwóch katalogów o takiej samej nazwie. Pierwszym z nich
jest zbiór tekstów literackich, ilustrujących przekrój i rozwój literatury na tym
obszarze od wczesnego średniowiecza aż po czasy nam współczesne, ukazujący
poprzez to dzieje polityczne, społeczne i kulturowe tego regionu1. Drugim jest
historyczny leksykon encyklopedyczny pisarzy2.
Te dwie książki mają również dla obecnych polskich mieszkańców terenów byłej Brandenburgii Wschodniej bardzo duże znaczenie poznawcze. Wspo*
Dr Andrzej Talarczyk jest prezesem Nadnoteckiego Towarzystwa Kultury w Drezdenku i jego
Sekcji Badań Regionalnych oraz pracownikiem Uniwersytetu Szczecińskiego.
1
P. Walther (Hrsg.), Musen und Grazien in der Mark. 750 Jahre Literatur in Brandenburg, Ein
Lesebuch. Berlin 2002.
2
Wydany został w tym samym roku w tej samej berlińskiej oficynie Lukas Verlag przez tego samego autora – Petera Walthera.
105
Andrzej Talarczyk
magają one proces tworzenia tożsamości regionalnej, będącej syntezą własnej
kultury, również tej historycznej słowiańskiej3, z kulturą niemiecką i żydowską,
powstałą tam na przestrzeni dziejów4. Rozszerzając perspektywę postrzegania
kompleksowości tych zagadnień, możemy stwierdzić, że takie opracowania
i analizy, ukazujące się w polskich i niemieckich centrach akademickich,5 torują drogę do powstawania klimatu dla podejmowania prób przyswojenia sobie
również schedy kulturowo-literackiej minionych czasów w miejscach dziania
się tej historii. Są one elementem towarzyszącym już istniejącym monografiom
historycznym tych regonów. Czasami powstają one równolegle, a czasami je nawet wyprzedzają6. Wyrażająca się w edycjach utworów literackich, zbiorów tekstów wspomnieniowych, opisujących życie na tych terenach chęć poznania ich
przeszłości również w aspekcie tzw. „ducha czasu“, czyli epoki z jej systemem
wartości i obyczajowości, świadczy o nowym, ogólnoeuropejskim spojrzeniu na
wspólne dziedzictwo kulturowe7. Największa wartość tych zabiegów edycyjnych
i badawczych, patrząc z polskiej perspektywy, polega na tym, że zawierają one
elementy pionierskości w kompleksowym usystematyzowaniu po 1945 r. wiedzy
na temat literatury powstałej na tych ziemiach8. Tym bardziej, jeżeli zauwaPor. J. Olczak, Baśnie lubuskie, Zielona Góra 1988.
Por. J.J. Lipski, Powiedzieć sobie wszystko ... Eseje o sąsiedztwie polsko-niemieckim, teksty wybrał
i wstępem opatrzył Georg Ziegler, Gliwice-Warszawa 1996; M. Eckert, Przeszłość i teraźniejszość
pogranicza lubuskiego, „Rocznik Lubuski”, 25, 1999; H.M. Woźniak, Lubuska tożsamość, „Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny”, z. 6/2, 1999, s. 189 n.; M. Dudziak, Od oswajania
krajobrazu kulturowego do kreowania nowej tożsamości kulturowej, w: „Nowa Marchia – Prowincja
Zapomniana – Wspólne Korzenie”, z. 1, Gorzów Wlkp. 2004, s. 113–135; J. Iwaszkiewicz, Literatura na Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 1968; M. Rutowska, M. Tomczak, Ziemia Lubuska jako
region kulturowy. Poznań 2003; Ziemia Lubuska. Studia nad tożsamością regionu, red. A. Toczewski, Zielona Góra 2004; Polacy na ziemiach odzyskanych. Regiony w poszukiwaniu tożsamości: przed
i po akcesji, red. A. Makowski, Szczecin 2008.
5
Por. dla przykładu: Wokół niemieckiego dziedzictwa kulturowego na Ziemiach Zachodnich i Północnych, red. Z. Mazur, Poznań 1997.
6
Tutaj na szczególne wyróżnienie i postawienie za wzór zasługuje działalność stowarzyszenia
Wspólnota Kulturowa „Borussia” w Olsztynie z bardzo bogatym programem badawczym. Odnośnie obszaru historycznej Nowej Marchii por.: W krainie Choszczna: legendy i podania do dziejów
Choszczna i okolic, red. B. Brzustowicz, Choszczno 1999; Zaklęty młyn: baśnie i legendy lubuskie,
red. Z. Czarnecki, Żary 1999; G.J. Brzustowicz, Z przeszłości domeny państwowej w Bierzwniku:
od XVI do połowy XX wieku, Choszczno 2001; Legendy Ziemi Kostrzyńskiej, red. B. Mykietów,
Kostrzyn-Zielona Góra 2002; Legendy i historie ziemi torzymskiej i okolic, red. R. Pankow, przekł.
J. Dreczka i A. Żwirkowski. Sulęcin 2002.
7
Por. dla przykładu: H. von Laer, We dworze Charlottenhof. Obrazki z życia ostatniego pokolenia
nowomarchijskiej szlachty z Sosen, Gorzów Wlkp. 1995.
8
Instytucjonalnie i na bazie metodologii naukowej zadania tego podjął się Europejski Uniwersytet
Viadrina. Działające tam placówki badawcze: Instytut Historii Stosowanej i Instytut Literatury
3
4
106
Literatura piękna Ziemi Chojeńskiej na obszarze (dawnej) Nowej Marchii ...
żymy, że tereny na wschód od Odry w niemieckich i polskich badaniach były
w aspekcie kultury niemieckiej, choć z różnych przyczyn, systematycznie pomijanej lub marginalizowane, i to zarówno w opracowaniach historyczno-literackich, jak i historycznych, pozostawiając to pole badawcze regionalistom i badaczom-amatorom spod znaku ziomkostw pomorskich, brandenburskich, śląskich
i wschodniopruskich, z wszystkimi tego konsekwencjami. Dopiero przełom roku
1989 zmienił tę sytuację znacznie, choć nie do końca9. W kontekście istnienia
takiej sytuacji postawiona została nawet teza, że opracowanie historii kultury
i literatury tych ziem, leżących po polskiej stronie Odry, w tym historycznej Nowej Marchii, to zadanie dla polskich germanistów10.
i Polityki im. Heinricha Kleista, pracując interdyscyplinarnie, badają formy życia i wiedzę o życiu
w poszczególnych okresach historycznych przez pryzmat różnych form przekazu, m.in. literatury
pięknej. Mogłem się o tym przekonać osobiście, uczestnicząc w dniach 7 i 8 lipca 2011 w konferencji poświęconej pisarzowi H. von Kleistowi, gdzie były wygłoszone referaty ujmujące omawiane
fenomeny z perspektyw rożnych dyscyplin naukowych.
9
Pierwszą próbę napisania historii literatury w Brandenburgii po przełomie 1989 r. jest tekst Petera
Walthera: Literatur in Brandenburg. Ein Überblick, w: tenże, Märkische Dichterlandschaft. Ein
illustrierter Literaturführer durch die Mark Brandenburg, Stuttgart 1998, s. 239–317. Natomiast
pierwszą próbą stworzenia antologii tekstów literackich poświęconej literaturze w byłej Nowej
Marchii jest następujący tom: Neumärkisches Lesebuch. Literatur und Menschen im östlichen
Brandenburg, Hrsg. J. Lüderitz, Berlin 2004. Odnośnie edytora tego tomu por. jego autobiografię
przetłumaczoną na język polski: J. Lüderitz, Z Nowej Marchii do Nowej Marchii, Poznań 2009. Jest
on wnukiem regionalisty Paula Biensa, autora historii miasta Lipiany napisanej w 1908 r. i legend
powiatu myśliborskiego (Sagenschatz des Kreises Soldin), wydanych w 1940 roku.
10
Por. M. Völker, Das geistig-literarische Kulturerbe der Neumark als deutsch-polnisches Forschungsprojekt (w druku). W tym samym tomie ukaże się też artykuł wymienionego wyżej Jörga
Lüderitza o swoim dziadku, regionaliście: Paul Biens – einer der bedeutendsten Sagensammler und
– herausgeber der Neumark. Oba teksty zostały złożone do tomu pokonferencyjnego, mającego
ukazać się w tym roku w Wydawnictwie Naukowym Uniwersytetu Szczecińskiego. Przedmiotowa
konferencja polsko-niemiecka, zorganizowana 7 maja 2010 r. w Drezdenku i Mierzęcinie przez US
we współpracy z Nadnoteckim Towarzystwem Kultury miała tytuł: Obszar Dolnej Noteci w historycznej Nowej Marchii (Neumark) jako przedmiot badań naukowych: wczoraj, dzisiaj i jutro. Polskoniemiecka konferencja in memoriam dra Stanisława Talarczyka (1922–2002). Drezdenko i Mierzęcin 7 maja 2010. Zadania opracowania historii literatury tego obszaru kulturowego podjąć musi
się przede wszystkim powstająca obecnie na Europejskim Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie
nad Odrą interdyscyplinarnie pracująca germanistyka. Częściowo zadanie to już wykonują dwa
inne instytuty tego uniwersytetu. Od 1994 r. ukazuje się poświęcone tej problematyce czasopismo „Orbis linguarum. Deutsch-Polnische Philologische Zeitschrift für deutsche Sprache und
Literatur”, wydawanie wspólnie przez Instytut Filologii Germańskiej Uniwersytetu Wrocławskiego i Nauczycielskie Kolegium Języków Obcych w Legnicy. Tematyczny punkt ciężkości dotyczy
problematyki śląskiej i polsko-niemieckich relacji kulturowych. Na nowomarchijskim obszarze
Ziemi Lubuskiej pierwszym krokiem w tym kierunku jest następujące zestawienie encyklopedyczne: Słownik Landsberskich i Gorzowskich twórców kultury, red. E. Jaworski, Gorzów Wielkopolski
107
Andrzej Talarczyk
Wzmiankowany na początku tego wywodu leksykon literacki, będący
rozszerzoną wersją pracy opublikowanej w 1998 r.11, zawiera, jak informuje słowo wstępne, ponad 2800 wpisów dotyczących 2059 pisarzy, których biografie
związane są z 690 miejscowościami całej Marchii Brandenburskiej w jej przedwojennych granicach. Metodologiczne zastosowano w nim zabieg nieuwzględnienia pisarzy żyjących, do których należy m.in. znana nam wszystkim z wielu
tłumaczeń na język polski, urodzona w Landsbergu (obecnym Gorzowie Wlkp.)
Christa Wolf, wracająca w swojej twórczości w wielu aspektach, nie tylko w opisie krajobrazu, do swojego nowomarchijskiego dzieciństwa12. Drugim (ułatwiającym zwłaszcza penetrację problematyki literatury w byłej Brandenburgii
Wschodniej) zabiegiem natury metodologicznej jest dokonanie zestawienia
materiałów faktograficznych wg kryteriów administracyjno-geograficznych, to
znaczy wg struktury historycznych jednostek administracyjnych i miejscowości.
Pozwala to na natychmiastową orientację i dokonanie pierwszego wstępnego
oglądu całokształtu „topografii literatury” tego terenu. Bardzo ważnym kolejnym
metodologicznym krokiem w tym opracowaniu jest zastosowanie bardzo szerokiego rozumienia kategorii „literatury”, która to kategoria ulegała przez wieki
zmianom semantycznym. W ten sposób zostali uwzględnieni, jak informuje
słowo wstępne, „autorzy literatury okolicznościowej i literatury pisanej przez
uczonych, retorycznych pomocy dydaktycznych, literatury użytkowej, jak zbiór
szablonów listowych, lub leksykonów, ale również literatura fachowa o aspiracjach literackich, tak samo jak teolodzy, historycy i filozofowie, których dzieła
promieniowały poza granicę dyscypliny i ich małą ojczyznę”13. Oznaczało to na
przykład, że w kontekście poezji okolicznościowej okresu XVI i XVII wieku musiał być dokonany wybór zawężający. Dominują, jak można się domyślać, pisarze
XIX i XX wieku. Berlin, gdzie literatura brandenburska ma swoje początki, jest
w tych rozważaniach o literaturze brandenburskiej i nowomarchijskiej z wielu
powodów wyłączone jako kategoria porządkująca. Najważniejszym z tych wyróż2007. Po tej edycji przeprowadzono w Gorzowie 30 stycznia 2009 r. polsko-niemiecką konferencję
Znamienitości Landsbergu, której materiały opublikowano w tomie pokonferencyjnym: Znamienitości Landsbergu - Joseph E. i Woldemar Nürnbergerowie = Lansberger Berühmtheiten - Joseph
E. und Woldemar Nürnberger, red. R. Piotrowski, Gorzów Wlkp. 2009. W środowisku germanistycznym Zielonej Góry, przynależącej historycznie do Śląska, punktem ciężkości badań literaturoznawczych jest tamten region. Por.: P. Zimniak, Niederschlesien als Erinnerungsraum nach 1945
:literarische Fallstudien. Wrocław 2007.
11
P. Walther, Märkische Dichterlandschaft. Ein illustrierter Literaturführer durch die Mark Brandenburg. Stuttgart 1998.
12
Por. na przykład: Ch. Wolf, Rozmyślania nad Christą T., Poznań 1974 i tejże, Wzorce dzieciństwa,
Warszawa 1981.
13
Musen und Grazien…, s. 7.
108
Literatura piękna Ziemi Chojeńskiej na obszarze (dawnej) Nowej Marchii ...
ników wykluczających Berlin jest fakt, że od XVI wieku rozwój literatury w tym
mieście idzie swoją, odrębną drogą, referowanie której uwarunkowań wychodzi
również poza ramy tematyczne niniejszego wywodu.
Dla naszych rozważań szczególne znaczenia ma okres od XVI do XVIII
wieku. Jest to czas, kiedy cała wschodnia Brandenburgia za przyczyną Jana Kostrzyńskiego14 uzyskała (w 1535 r.) określoną samodzielność, a nawet własną
państwowość, trwającą de jure do końca jego życia, a de facto znacznie dłużej, bo w zredukowanych formach przez następne 200 lat, wytwarzając poprzez
to odrębny klimat polityczny, gospodarczy i kulturalny tego regionu15. Nawet
w aspekcie terytorialnym fenomenu Nowej Marchii nie można zdefiniować jednoznacznie. Z biegiem czasu termin ten został rozciągnięty również na Ziemię Torzymską (Land Sternberg), znajdującą się na południe od rzeki Warty.
Po śmierci Jana Kostrzyńskiego w 1571 r. samodzielne państwo Nowa Marchia
przestało istnieć i zostało ponownie wcielone do Brandenburgii, chociaż, jak już
nadmieniliśmy, przez ponad dwa stulecia ta jednostka administracyjna posiadała specjalny status, który straciła dopiero w przebiegu pruskiej reformy terytorialnej w czasie wojen napoleońskich. Po Kongresie Wiedeńskim w1815 roku
Nowa Marchia została częścią składową nowo powstałego okręgu administracyjnego – rejencji (Regierungsbezirk) we Frankfurcie nad Odrą. Ostatnie zmiany
terytorialne nastąpiły w 1938 r., kiedy dwa historyczne powiaty nowomarchijskie
zostały przyłączone do prowincji Pomorze.
W roku 1548 przeniesiona została również siedziba rządu nowomarchijskiego z Myśliborza do Kostrzyna nad Odrą. Ważnym wcześniejszym kamieniem milowym na tej drodze ku odrębności jest utworzenie w 1516 r. uniwersytetu Viadrina we Frankfurcie nad Odrą przez elektora Joachima I. Akt ten miał
decydujące znaczenie dla całej Brandenburgii. Jak szczególną rolę odegrało to
dla tego regionu, udokumentowuje stwierdzenie Petera Waltera, wydawcy omawianego leksykonu pisarzy, w artykule wstępnym: „Prawie wszyscy pisarze, którzy
w XVI i XVII wieku mieli znaczenie dla Marchii Brandenburskiej i poza nią,
przez jakiś czas studiowali i nauczali we Frankfurcie”16. Nawet rozpoczynająca
się w XVII wieku dominacja w całych Niemczech barokowej literatury Śląska
ma również korzenie na Viadrinie. Najbardziej wpływowy teoretyk literacki tego
Por. P. van Niessen, Geschichte der Neumark im Zeitalter ihrer Entstehung und Besiedlung, Landsberg a.W. 1905, H. Wittlinger, Untersuchungen zur Entstehung und Frühgeschichte der neumärkischen Städte, „Neumark” Bd. 8, 1932; A. Czacharowski, Die Neumark-Gestaltung einer regionalen
Einheit hinter der polnischen Nordgrenze im Mittelalter und Neuzeit, Toruń 1994, s. 15–159.
15
Ostatnio ukazało się w Kostrzynie opracowanie na ten temat. Por. J. Piątkowski, Reformator i budowniczy margrabia Jan z Kostrzyna. Kronika życia. Daty – liczby – fakty, Kostrzyn 2010.
16
P. Walther, Literatur in Brandenburg …., s. 247.
14
109
Andrzej Talarczyk
czasu, Martin Opitz (1597–1639), studiował w 1618 roku w tej Alma Mater.
Również śląski poeta baroku Friedrich von Logau (1604–1655) był tam w 1625
r. widziany jako student.
Uczelnia ta, chociaż pomyślana jako zapora przeciw reformacji, nie mogła powstrzymać jej ofensywy. W wyniku takiego rozwoju zdarzeń w 1535 roku
Brandenburgia Wschodnia pod panowaniem Joachima II staje się ewangelicka,
a uniwersytet jako centrum duchowe doprowadza do rozkwitu na tym terenie
literatury nowołacińskiej17, która ma duże oddziaływanie na życie umysłowe elit
na terenach po prawej stronie Odry. Stąd też miasto Kostrzyn mogło ze względu
na bliskość uniwersytetu frankfurckiego, przeniesionego nawet częściowo do tej
nowej regionalnej stolicy, wykazać się plejadą poetów. Caspar von Barth, syn
kanclerza Nowej Marchii, urodzony 22.06.1587 r. w tym mieście, filolog i tłumacz z wykształcenia, uważany jest za najbardziej płodnego i utalentowanego
niemieckiego poetę pierwszej dekady XVII wieku18, tworzącego wiersze łacińskie
i niemieckie19. Pisząc w latach szkolnych swoje pierwsze prace z teorii języka,
uważany był za cudowne dziecko. Studiował w 1607 r. w Wittenberdze. Jego teksty pokazują, wprawdzie treściowo bez znaczenia, budzącą zdumienie zdolność
do kopiowania wersów antycznych. Zmarł w 1658 roku.
Innym ważnym poetą tego okresu jest Joachim Frisich (Frisius), urodzony 3.04.1638 r. również w Kostrzynie. Jest on autorem wierszy nowołacińskich
i niemieckich. Posiadał wykształcenie teologiczne i filologiczne. W swojej karierze zawodowej był nawet profesorem prawa i matematyki w Rydze. Jego teksty
literackie zostały wydane w roku 1672 w tomie Poetisches Blumenfeld (Poetyckie
pole kwiatów)20. Zmarł 7.08.1684 roku.
Promieniowanie ośrodka akademickiego we Frankfurcie sięgało aż do
Chojny. Wiersze Christopha Josepha Sucro (4.12.1718–8.06.1756), poety i bajkopisarza, zatytułowane Natur (Przyroda) i Herbst (Jesień) z opublikowanego
17
Literatura ta została zainspirowania przez humanistów czasów nowożytnych. Jej cechą charakterystyczną jest forma językowa wzorująca się na klasycznej łacinie okresu starożytności, która
we Włoszech w XIV i XV wieku była celem i środkiem w dystansowaniu się od średniowiecznej
tradycji językowej. Rozpowszechniła się ona na fali rozszerzonego oddziaływania prądu umysłowego humanistów na inne kraje europejskie. Jej teksty są przekazane w formie rękopisów i druków.
Reprezentują one wszystkie gatunki literackie – od liryki do literatury naukowej, wszystkie formy
tekstów – od poetyckich do prozatorskich czasów nowożytnych. Okres największego rozkwitu literatury nowołacińskiej sięga do około 1800 roku.
18
Por. M. Melchow, Kleine Literaturgeschichte des Kreises Königsberg, „Die Neumark. Mitteilungen des Vereins für Geschichte der Neumark”, Nr 1–4, 1931, s. 2.
19
C. von Barth, Deutscher Phoenix, Frankfurt /Main 1626.
20
Internetowa kwerenda bibliograficzna nie doprowadziła do ustalenie miejsca wydania.
110
Literatura piękna Ziemi Chojeńskiej na obszarze (dawnej) Nowej Marchii ...
w 1747 r. zbioru Versuche in Lehrgedichten und Fabeln21 (Wiersze dydaktyczne
i bajki) miały nawet wywrzeć wpływ na wiersz Heinricha von Kleista (1777–
1811), dramaturga, prozaika, liryka i publicysty, jednego z czołowych pisarzy
niemieckich tego okresu. Sucro urodził się w Chojnie, studiował w 1738 r.
w Halle, którego uniwersytet należał wówczas ze swoją teologią i filozofią do
najlepszych w całych Niemczech. Od 1745 r. był nauczycielem greki, mądrości
i retoryki w Coburgu.
Jego bajki pisane wierszem nie dorównywały jednak poziomem utworom
Friedricha von Hagedorna (1708–1796), najbardziej znanego wówczas w Niemczech bajkopisarza. Powstałe w Chojnie wg angielskiego wzoru czasopismo „Der
Druide. Eine moralische Wochenschrift” („Druid. Czasopismo moralizujące”22)
jest również dziełem Christopha Josepha Sucro. Inny niemiecki poeta Johann
Peter Uz (1720–1796), należący do szkoły anakreontyków23, uznał ten periodyk
za najlepszy w całych Niemczech24. Sucro miał młodszego brata Johanna Josiaka, żyjącego w latach 1724–1760, który również pisał wiersze.
Przed braćmi Sucro w Chojnie tworzył Andreas Müller, urodzony w 1630
roku. Był on teologiem, orientalistą, sinologiem. Opublikował pod pseudononimem Barnimus zbiór Ojcze nasz w 100 językach. Sam miał znać język arabski, armeński, koptyjski, turecki, perski i syryjski. Wydał w 1671 r. sprawozdania
z podróży do Chin wenecjańskiego kupca Marco Polo25. Jest ponadto autorem
wielu rozpraw językoznawczych, geograficznych i kulturowo-historycznych na
temat tego kraju. W 1653 roku był rektorem chojeńskiej szkoły łacińskiej (Lateinschule)26. W latach 1664–1667 sprawował urząd proboszcza w Bernau pod Berlinem. Zmarł 26.10.1694 roku.
21
W roku 2008 Yvonne Wübben doprowadziła do ponownej edycji tego tomu. Wydawcą było
hanowerskie wydawnictwie Wehrhahn .
22
Druid to celtycki kapłan. Berlińska Saatsbibliothek Preußischer Kulturbesitz wykazuje w swoich
zbiorach tylko dwa numery tego periodyku – z 1749 i 1750.
23
Szkoła ta, powstała w połowie XVIII w., naśladowała poezję żyjącego w VI wieku przed naszą
erą greckiego artystę Anakreonta. Problematyka utworów tego kierunku w poezji dotyczyła przede
wszystkim tematów miłości, przyjaźni, przyrody, wina i życia towarzyskiego.
24
Por. Mechow, Max: Kleine Literaturgeschichte … .
25
Marco Marci Pauli Polo Veneti, Historici fidelissimi iuxta ac praestantissimi, De Regionibus
Orientalibus Libri III. : Cum Codice Manuscripto Bibliothecae Electoralis Brandenburgicae collati, exq[ue] eo adiectis Notis plurimum tum suppleti tum illustrati ; Accedit, propter cognationem
materiae, Haithoni Armeni Historia Orientalis: quae & De Tartaris inscribitur; Itemque Andreae
Mulleri, Greiffenhagii, de Chataja, cuius praedictorum Auctorum uterque mentionem facit, Disquisitio; inque ipsum Marcum Paulum Venetum Praefatio, &locupletissimi, Hrsg. Andreas Müller,
Berlin 1671.
26
Jej kontynuatorką jest od XVIII w. Latein- und Gelehrtenschule.
111
Andrzej Talarczyk
Na przełom wieków XVII i XVIII przypada działalność pedagogiczna
i literacka Augustyna Kehrberga, urodzonego 24 sierpnia 1709 r. w Cedyni. Po
ukończeniu chojeńskiej szkoły łacińskiej i studiach uniwersyteckich w Jenie,
przerwanych ze względów zdrowotnych, wraca on do swojej małej ojczyzny,
gdzie od roku 1693 do końca swojego życia w 1731 r. sprawuje funkcję konrektora tej szkoły, będącej jego matecznikiem27. Pracując tam, uprawiał obok działalności dziejopisarskiej również działalność literacką, którą na trwałe zapisał się
w historii nie tylko swojego miasta28.
Rektorem tej samej szkoły był w latach 1736–1742 Joachim Böldicke (pseudonim Sincerus), pisarz filozoficzny żyjący od 3.05.1704 do 15.05.1757 roku. Po
okresie chojeńskim przeniósł się do Spandau pod Berlinem, gdzie pracował jako teolog. Ponowne wydanie jego rozpraw historiozoficznych o problemie teodycei w odniesieniu do sytuacji politycznej jego epoki nastąpiło w Niemczech w 2008 roku29.
W Chojnie przyszedł na świat 24.04.1727 r. także aktor i dramatopisarz Karl
Theophilus Döbbelin, odgrywający później w życiu teatralnym Prus ważną rolę, wystawiając m.in. sztuki Ephraima Gottholda Lessinga, niemieckiego estetyka, pisarza, krytyka i teoretyka literatury (np. Emilia Galotti, 1783 i Natan mędrzec, 1783).
Również pałace regionu nie stroniły w tamtych czasach od życia literackiego.
W przynależnym wówczas do powiatu chojeńskiego rodowym majątku ziemskim
Ringenwalde (Dyszno) żył urodzony 24.12.1769 r. w Poczdamie Franz Alexander
von Kleist, oficer, radca poselstwa i pisarz. Od urodzenia mieszkał w swoich posiadłościach w Ringenwalde, gdzie zmarł 8.08.1796 roku. Mimo że żył tylko 27 lat,
pozostawił po sobie dość bogaty dorobek literacki. W 1996 r. ukazał się reprint jego
dziennika z podróży do Pragi w 1791 roku30, a rok później biografia tego pisarza31.
Literatura przedmiotu podaje, że z perspektywy czasowej ostał się jedynie dramat
Sappo z 1793 r., który został również ponownie wydany w formie mikrofilmowej32.
Ze względu na poziom artystyczny porównywany jest do twórczości wiedeńskiego
dramatopisarza Franza Grillparzera (1791–1872), nazwanego, z powodu funkcji
Por. W. Fenrych, Dzieje Ziemi Chojeńskiej od XIII–XX wieku, w: Z dziejów Ziemi Chojeńskiej, red.
T. Białecki, Szczecin 1969, s. 68.
28
Por. Augustin Kehrberg: Prophetisch-Poetische Lieder und Gesänge/Oder Acht und zwantzig Psalmen Davids … nach des Seel. Lutheri Dolmetschung in deutsche Verse übersetztet, Königsberg
[Neumark] 1712.
29
Por. J. Böldicke, Versuch, die wahre Absicht des Nic. Machiavels zu entdecken, Hrsg. von M.A. Völker, Hannover 2008.
30
F.A. von Kleist, Fantasien auf einer Reise nach Prag, Hrsg. A. Tanzer und G. Emig, Heilbronn
1996.
31
A. Tanzer, „Mein theurer zweiter Kleist”: Franz Alexander von Kleist (1769–1797) – Leben und
Werk, Oldenburg 1998.
32
F.A. von Kleist, Sappho: Ein dramatisches Gedicht, Erlangen 2003.
27
112
Literatura piękna Ziemi Chojeńskiej na obszarze (dawnej) Nowej Marchii ...
tożsamościowej jego twórczości, narodowym pisarzem austriackim. Zauważalne
ma być również podobieństwo wierszy z wierszami Fryderyka Schillera (1759–
1805), co udokumentowuje szczególnie wiersz Taucher (Nurek). Utwór ten ukazał
się w formie mikrofilmowej w 1994 roku33.
W niezbyt odległym Dąbroszynie (Tamsel) piękna Luisa Eleonora
von Wreech, przyjaciółka adorującego ją następcy tronu - młodego Fryderyka
(1712–1786), stworzyła coś na wzór salonu literackiego, w którym przebywała
często poetka Anna Luisa Karsch, z domu Dürbach, nazwana Karschin, żyjąca od 1.12.1722 do 12.10.1791. Pochodziła z majątku Hammer, położonego
między Sulechowem a Krosnem Odrzańskim. Krytyka literacka nadała jej drugi pseudonim – „niemiecka Safona”34. Reprezentowała ona swoją twórczością
szkołę anakreontyków.
Dąbroszyn stał się szerzej znany jednak dzięki opisom innego pisarza,
Theodora Fontanego (1819–1898), przedstawiciela poetyckiego realizmu i kronikarza historii Prus, który w swoich Wanderungen durch die Mark Brandenburg (Wędrówkach przez Marchię Brandenburską), nieprzetłumaczonych jeszcze w całości
na język polski. Tylko fragmenty specjalnego tomu poświęconego prawobrzeżnym
ziemiom nadodrzańskim, dotyczące m.in. Dąbroszyna i Kostrzyna ukazały się
w języku polskim w Gorzowie Wielkopolskim35.
Kiedy w okresie dominacji Francji na przełomie XVIII i XIX wieku leżąca na obrzeżach historii Nowa Marchia coraz bardziej przesuwała się do centrum
wydarzeń, również Chojna zaakcentowała wyraźniej swoją obecność w literaturze.
W tym kontekście należy wymienić pisarza, ale przede wszystkim satyryka Theodora Heinricha Friedricha, syna aptekarza, urodzonego 30.10.1776 w tym mieście.
Tutaj uczęszczał do szkoły, a po studiach prawniczych we Frankfurcie nad Odrą
został sędzią. Po wojnach napoleońskich mieszkał w Berlinie, Wiedniu i na sam koniec w Hamburgu, gdzie popełnił 12.12.1819 samobójstwo, tonąc w Łabie. Poprzez
to stał się już samym swoim życiem późnym romantykiem. Jego wiersze (jako zbiór
ukazały się dopiero w 1816 r.) znajdują się pod mocnym wpływem Fryderyka Schillera, Heinricha von Kleista i Ernsta Moritza Arndta (1769–1860), pisarza służącego
F.A. von Kleist, Das Gluck der Liebe, Monachium 1994; tenże, Das Gluck der Ehe, Monachium
1994.
34
Safona urodziła się między 630 a 612, a zmarła około 570 roku przed nasza erą. Była poetką grecką. Uważana jest za najważniejszą poetkę klasycznej starożytności. Żyła w Mythilene na wyspie
Lesbos, centrum kulturalnym VII wieku przed Chrystusem. W jej twórczości, należącej do liryki
eolskiej, odgrywa ważną rolę miłość erotyczna. W starożytności chwalono szczególnie jej jasny
i pełen wyrazu język, poprzez co stała się wzorcem m.in. dla rzymskiego poety Horacego. Dwieście
lat po jej śmierci cenił Platon tak bardzo jej lirykę, że nazwał ją dziesiąta muzą.
35
T. Fontane, Po tamtej stronie Odry, Gorzów Wlkp. 2000.
33
113
Andrzej Talarczyk
swoją twórczością idei narodowej. Pokazują one własne odczucia patriotyczne. Jego
dramat Julius von Medici, wzorowany na przykładzie Schillera i Kleista, pokazujący
walkę między szlachta florencką a dumnym domem książęcym, jest jednak mniej
znany niż jego satyry. Z tych ostatnich rzucają się w oczy osobliwe tytuły, jak na
przykład: Satyrische Feldzüge (Wyprawy satyra), Sardellen für sathrische Näscher
(Sardele dla wyjadaczy). Chciał po wojnie swojej „epoce chętniej natrzeć nosa, niż
posypywać cukrem poetyckim“36. Tak jak w przeszłości występował ostro przeciwko
Napoleonowi, tak teraz bronił szyderczo kołtuńską część szlachty przeciwko plebejskim szczekaczom i polemizował z nadwornymi pochlebcami, upolitycznionymi
kobietami, przeciwko sojuszowi z Moskalami. Friedricha łagodne drwiny przeciwko poetyckim klakierom mogły dotyczyć chojeńskiego dyrektora poczty J. von der
Hehdena. Pierwszy tom jego twórczości pt. Liebeskränze (Wieńce miłości) z 1823
r. zawiera tony fryderycjańskiego ducha pruskiego. Ilustruje to na przykład wiersz
Elegie bei der Verteidigung von Graudenz (Pieśń o obronie Grudziądza). Wszystkie
inne utwory są naśladownictwem i wczuwaniem się.
W tym samy czasie żył w Chojnie Theodor H. Heinsius, językoznawca
i leksykograf. Urodził się 6.09.1770 r., uczęszczał do miejscowej szkoły łacińskiej.
Pracując później w Berlinie w gimnazjum o nazwie Berlinisches Gymnasium zum
Grauen Kloster37, napisał w 1797 r. podręcznik szkolny o historii języka niemieckiego38. W latach 1807–1812 wydał 5 tomów praktycznego podręcznika do nauki
językoznawstwa niemieckiego. Szósty tom wyszedł oddzielnie w 1837 roku39. Następną ważną publikacją tego autora był czterotomowy słownik języka niemieckiego, który ukazał się w latach 1818–182240.
Kolejnym chojeńskim (z pochodzenia) pisarzem jest Johann Heinrich
Friedrich Fischer, ur. 15.08.1791. Był synem kapitana na usługach miasta (Stadthauptmann). W Chojnie uczęszczał do miejscowego gimnazjum łacińskiego.
M. Mechow, dz. cyt., s. 3.
Jest to najstarsze gimnazjum Berlina, które istniej do dzisiaj pod nazwą Evangelisches Gymnasium zum Grauen Kloster. Powstało 13 lipca 1574 r.
38
Podręcznik w wersji tytułowej: [Kleine] Theoretisch-praktische deutsche Sprachlehre nebst zehn
sprachlichen Anhängen zum Schul- und Selbstgebrauch miał w Berlinie do 1846 r. czternaście
wydań.
39
T. Heinsius, Teut oder theoretisch-praktisches Lehrbuch der gesamten Deutschen Sprachwissenschaft. Berlin 1807–1812. T. 1: Sprachlehre der Deutschen, t. 2: Vorschule der Sprach- und Redekunst,
t. 3: Der Redner und Dichter oder Anleitung zur Rede- und Dichtkunst, t. 4: Geschichte der Deutschen
Litteratur, oder der Sprach-, Dicht- und Redekunst der Deutschen bis auf die neusten Zeiten, t. 5: Stoff
zu Ausarbeitungen, Besprechungen, freien Beiträgen und Reden, in einer Menge wissenschaftlich-geordneter Aufgaben, Dispositionen und Stylproben: ein Ideen-Magazin für Lehrer.
40
T. Heinsius, Volksthümliches Wörterbuch der Deutschen Sprache: mit Bezeichnung der Aussprache und Betonung für die Geschäfts- und Lesewelt, Hannover 1818–1822.
36
37
114
Literatura piękna Ziemi Chojeńskiej na obszarze (dawnej) Nowej Marchii ...
Z wykształcenia był teologiem. Pracował jako nauczyciel domowy. Jako pisarz
wydał w 1819 r. wiersze w tomie zatytułowanym Maiblumen (Kwiaty majowe).
W 1823 r. ukazały się jego utwory sceniczne41.
Również rodowitym chojnianinem był Julius von der Heyden. Dokładna
data jego urodzin nie jest w świetle dostępnych materiałów źródłowych znana.
Wiemy tylko, że był to rok 1788, że był urzędnikiem pocztowym, pisarzem i że
sprawował w tym mieście funkcję dyrektora poczty. W latach 1822–1825 wydał
pięć tomów wierszy zatytułowanych Liederkränze (Wiązanki pieśni) oraz dramat
Die Königskinder (Dzieci króla)42. Dane odnośnie śmierci też nie są w literaturze
przedmiotu ustalone.
Jako romantyka należy również uznać Adalberta Kuhna, ur. 19.11.1812
w Chojnie, językoznawcę, ważnego kolekcjonera podań i legend43. Nauki pobierał
w Berlinie, gdzie uczęszczał do gimnazjum o nazwie Joachimsthalsches Gymnasium44, a następnie sam po studiach i promocji doktorskiej nauczał w innym gimnazjum tego miasta, którego nazwa własna brzmiała Köllnisches Gymnasium45. Stał
się wprawdzie sławny jako twórca mitologii porównawczej i czasopisma „Zeitschrift
für vergleichbare Sprachforschung” („Porównawcze badania językoznawcze”), tutaj
należy go jednak wymienić jako pierwszego marchijskiego artystę ludowego. Swoimi
zbiorami legend i podań wydanych w 1843 roku46 wskazał nowe drogi do małej ojczyzny i do głębszego zrozumienia swojego narodu. Zmarł 5.05.1881 roku.
Po 1945 r. nastąpiło ich ponowne wydanie w formie dokumentu mikrofilmowego. Por.: J. Fischer,
Nachtstücke aus dem Gebiet des wirklichen Lebens, Wildberg 1989–1990.
42
Ponowne wydanie wierszy w formie dokumentu mikrofilmowego: Heyden, Julius von der: Liederkränze. München 1994. Bliższych danych bibliograficznych drugiego utworu nie udało sie ustalić.
43
Por. A. Kuhn, Märkische Sagen und Märchen, Berlin 1843.
44
Było to gimnazjum humanistyczne. Jako szkoła książęcego rodu Hohenzollernów była elitarną
placówką kształceniową. Należała do najlepszych w całych Prusach i Niemczech. Zostało założone
24 sierpnia 1607 r. w Joachimsthal w Marchii Wkrzańskiej (Uckermark), niedaleko Angermünde,
przez elektora Joachima Fryderyka. Wniosła wspaniały wkład do tworzenia elit we wszystkich obszarach życia społecznego. Wzorem dla jego utworzenia były saksońskie szkoły dla książąt w Grimmie i Miśni. Po zniszczeniu miasta i szkoły w wojnie trzydziestoletniej przeniesione zostało przez
Wielkiego Elektora do Berlina. Z przeniesieniem do tego miasta związana była konfesyjna zmiana
orientacji. W 1912 r. jej siedzibą stało się miasto Templin w Marchii Wkrzańskiej, gdzie istniała
do momentu jej rozwiązania w 1953 r.
45
To gimnazjum powstało w połowie XIX wieku i było pierwszym tzw. Realgymnasium, gimnazjum nowego typu, które nauczało przedmiotów przyrodniczych i języków nowożytnych w przeciwieństwie do gimnazjów humanistycznych, gdzie punktem ciężkości nauczania były języki starogrecki i łacina, a więc filologia klasyczna.
46
Reprint: A. Kühn, Märkische Sagen und Märchen. Nebst einem Anhange von Gebräuchen und
Aberglauben. Hildesheim 1973.
41
115
Andrzej Talarczyk
Podobną rangę jak Theodor Heinrich Friedrich w literaturze swojego
okresu posiadał młody kostrzynianin Maximilian Leopold Moltke, ur. 18.09.1819
roku. Był poetą i wydawcą. Tutaj mamy do czynienia również z burzliwym życiorysem. W Kostrzynie ukończył naukę księgarza. Uczestniczył następnie w powstaniu węgierskim 1848/1849 r. przeciwko Austrii. W 1851 r. został nauczycielem w Trewirze. Napisał tam hymn narodowy Siedmiogóry Siebenbürgen, Land
des Regens, Land der Fülle und der Kraft (Siedmiogóra, kraj deszczu, kraj dobrobytu i siły) i bardzo znaną piosenkę ludową Siebenbürgen, Land des Segens (Siedmiogóra, kraina błogosławieństwa). Następnie wrócił do Kostrzyna, po czym był
księgarzem w Kronstadcie, później w Berlinie, gdzie został współpracownikiem
ważnej reprezentantki literatury romantycznej Bettiny von Arnim (1785–1859)
i wydał antologię dzieł Szekspira. Od 1864 r. przebywał w Lipsku, gdzie utworzył
w 1892 r. czasopismo „Deutscher Sprachwart u. Bücherfreund. Zeitschrift für
Sprach- und Bücherkunde” („Niemiecki strażnik języka i przyjaciel książki. Czasopismo dla znawców języka i książek”). Zmarł 19.01.1894 roku.
Spóźnionym epigonem romantyzmu jest Fritz Löwe z Morynia, teolog
i pisarz, ur. 16.04.1865 roku. Uczęszczał w latach 1881–1885 do chojeńskiego
gimnazjum łacińskiego. Z jego twórczości próbę czasu przetrwała pieśń Renatus, märkisches Reiterlied (Renatus, marchijska pieśń kawalerzysty) z 1894 r.,
traktująca o wojnie trzydziestoletniej. Zmarł 24.12.1915 roku.
Urodzony 25.11.1854 r. w Chojnie Adolf Meyer zasługuje na nadmienienie przede wszystkim ze względu na wydanie w 1896 r. zbioru bajek47. Wydał ponadto tom wierszy w 1907 roku. Był urzędnikiem i żył od 1854 r. w Nauen, gdzie
później został pracownikiem urzędu miasta, a od 1901 r. skarbnikiem w kasie
miejskiej. Data śmierci nie jest w dostępnej literaturze przedmiotu podana.
W Chojnie przyszła na świat również Rudolfina Haupt. Było to w 1826
roku. Dokładna data nie jest do zweryfikowania w dostępnej literaturze przedmiotu. To samo dotyczy śmierci, która nastąpiła po 1901 roku. Była nauczycielką
i pisarką. Spod jej pióra wyszła m.in. w 1864 r. nowela Das Ehrenwort (Słowo
honoru). Jest siostrą Otto Haupta, nauczyciela i pisarza.
Otto Haupt urodził się 17.09.1824 roku. Pisał wiersze patriotyczne oraz
dramaty48. W centrum jego literackiej uwagi znalazł się inny pisarz niemiecki
z Norymbergii Hans Sachs (1494–1576), który był poetą przypowieściowym,
meistersingerem i dramaturgiem. Haupt napisał jego biografię49, jemu też
poświęcił także jeden ze swoich utworów dramatycznych50.
A. Meyer, Neuester Märchenschatz: Original-Märchen, Berlin 1896.
Na przykład sztukę Die Malteser: dramatisches Gedicht in fünf Aufzügen, Posen 1864.
49
Por. O. Haupt, Leben und dichterische Wirksamkeit des Hans Sachs, Posen 1868.
50
Por. O. Haupt, Hans Sachs: vaterländisches Schauspiel in fünf Aufzügen, Posen 1890.
47
48
116
Literatura piękna Ziemi Chojeńskiej na obszarze (dawnej) Nowej Marchii ...
Z literatów tego regionu z przełomu XIX i XX wieku należy wymienić
Paula Matzdorfa, urodzonego 7.03.1864 w Starej Rudnicy (Alt Rüdnitz). Był
prozaikiem, poetą, dramaturgiem, autorem książek dla młodzieży, pedagogiem
i plastykiem. W latach 1885–1890 pracował jako nauczyciel w Myśliborzu,
później w Cöthen (obecnie przyłączonym do Falkenbergu), gdzie znajduje się
sporządzona przez niego tablica pamiątkowa poświęcona Theodorowi Fontane. O tym pisarzu napisał również w 1928 r. książkę biograficzną51. Zmarł
3.01.1930 roku.
Kolejnym pisarzem tego okresu na Ziemi Chojeńskiej jest poeta regionalny Gustav Schüler, urodzony 27.01.1868 roku. Był także nauczycielem,
absolwentem miejscowego seminarium nauczycielskiego. Pisał i publikował
bardzo dużo, przeważnie wiersze i zasługuje na osobne szersze omówienie.
Zmarł 20.08.1938 roku.
O ostatnim z przedstawionych tutaj pisarzy Kurcie Michaelisu historyczny leksykon pisarzy Brandenburgii podaje również nadzwyczaj mało informacji, chociaż w zasadzie jest to pisarz przełomu stuleci i pierwszej połowy
XX wieku. Dowiadujemy się tylko, że urodził się 9.02.1871 r., a data śmierci
nie jest znana. Podana jest przy tym autorze tylko wiadomość, że po 1890 r.
uczęszczał do chojeńskiego gimnazjum i podane są nazwy trzech jego utworów dramatycznych i to w dodatku z błędami gramatycznymi52.
Podsumowując ten skomentowany przegląd literatury z i o Ziemi
Chojeńskiej, należy stwierdzić, że badania nad literaturą byłej wschodniej
Brandenburgii, a Nowej Marchii w szczególności, powinny być kontynuowane.
Należy przy tym zacząć od uporządkowania faktów podstawowych, takich jak
biografie pisarzy. Jest to chyba zadanie dla nowej generacji badaczy – germanistów. Ale czy tylko polskich, jak sugeruje cytowany na wstępie tekst Martina
A. Völkera, kulturoznawcy z Berlina?
Zamieszczone w odsyłaczach bibliograficznych tego artykułu informacje
o stanie badań, wskazywanie na ponowną edycję wielu utworów oraz zaakcentowanie szerszego, wychodzącego poza determinację ideologiczną minionych
epok, spojrzenia na problematykę treści tych tekstów, powinno być punktem wyjścia również do lokalnych inicjatyw w kierunku postrzegania schedy kultury tych
regionów, nazywanej coraz częściej ogólnoeuropejską, a więc pozbawioną jakichkolwiek naleciałości i zaszłości, jako własnej, co umożliwi jej recepcję u nowych
mieszkańców tych ziem, zwanymi u nas zachodnimi. Być może potrzebny jest
też do tej recepcji leksykon kultury i literatury byłej Nowej Marchii?
P. Matzdorf, Theodor Fontane, der märkische Dichter und Wanderer, Leipzig 1928.
Um eine Königskrone. Tragödie in fünf Aufzügen, Dresen und Leipzig 1899; Euphorion. Eine
Liebestragödie, Erlangen 1899; Theodora. Tragödie in fünf Aufzügen, Dresden u. Leipzig 1899.
51
52
117
Andrzej Talarczyk
Powstająca nowa tożsamość lubuska i zachodniopomorska na terenach
podzielonej byłej Nowej Marchii potrzebuje z pewnością takich inicjatyw, bo
podejmująca ten kompleks problemów reportażowa literatura faktu, niezależnie
od tego, na jakim poziomie artystyczno-merytorycznym będzie tworzona, nie
wystarczy.
118
Königsberger Land
(Ziemia Chojeńska)
in der Literatur aus der alten
Neumark - ein Forschungsprojekt
für polnische Germanisten?
Anmerkungen
Eine Durchsicht der Literatur über das Königsberger Land (Ziemia
Chojeńska) zeigt, dass Literaturforschung des damaligen Ostbrandenburgs und
insbesondere der Neumark betrieben wurde. Es ist aber auch sichtbar, dass sie
einer Weiterführung bedarf. Man sollte mit der Systematisierung der grundlegenden Daten anfangen, z. B. mit den Biografien der Schriftsteller. Wie es
scheint, wäre das eine Aufgabe für die jungen Wissenschaftler – die jungen
Germanisten.
Der Autor berichtet über den Istzustand der Forschung und spricht
einige Empfehlungen darüber aus, welche Werke wieder verlegt werden sollten.
Betont wird auch die Notwendigkeit, diese Literatur ohne die ideologische Vorurteile aus der vergangenen Zeit zu betrachten. Das Kulturerbe der Region, die
in Polen das Westliche Land genannt wird, wird immer öfter als europäisches
Erbe bezeichnet. Es müsste viele lokale Initiativen geben, die den heutigen
Einwohnern den Weg zeigen würden, die „fremde” Vergangenheit ihrer Region
ohne Voreingenommenheit für sich und die eigene Kultur zu gewinnen. Hilfreich wäre hier ein Lexikon der Kultur und der Literatur der Neumark.
119
120
Robert Michalak
Konin / Poznań
Strategiczna
zapasowa przeprawa
kolejowa na Odrze
koło Siekierek
Na początku 1945 roku uległy zniszczeniu wszystkie mosty kolejowe
i drogowe na rzece Odrze. Zniszczeń tych dokonali Niemcy w obawie przed
nacierającymi na zachód wojskami Armii Czerwonej. Jak wiele to przysporzyło
problemów wojskom radzieckim można się było przekonać już wczesną wiosną
1945 roku. Kiedy 16 kwietnia 1945 roku ruszyła na Berlin gigantyczna ofensywa
Armii Czerwonej, jednym z priorytetowych zadań stało się przywrócenie połączeń kolejowych w rejonie zerwanych przepraw. Ciągłość zaopatrzenia oddziałów
frontowych miała bowiem kluczowe znaczenie dla powodzenia całej operacji.
Gdy trzydzieści lat później wojska Układu Warszawskiego zdominowane przez
ZSRR zbroiły się do nowej wojny na zachodzie Europy, na Odrze i Nysie Łużyckiej postanowiono zawczasu przygotować alternatywne kolejowe przeprawy
tymczasowe w rejonach istniejących kolejowych mostów stałych. Jedną z takich
przepraw tymczasowych przygotowano w pobliżu stałego mostu kolejowego na
rzece Odrze koło Siekierek.
Podpisany 14 maja 1955 roku z inicjatywy I sekretarza Komunistycznej
Partii Związku Radzieckiego Nikity Siergiejewicza Chruszczowa tzw. Układ
Warszawski (UW)1, był paktem polityczno – militarnym, w którym uczestniczyły prawie wszystkie państwa socjalistyczne ówczesnej Europy. Pomimo oficjalnie
głoszonej doktryny obronnej, UW faktycznie był ukierunkowany na ofensywę na
zachodzie Europy. Doktryna wojenna Układu zakładała zmasowane uderzenie
wojsk pancernych oraz użycie broni nuklearnej. Wojsko Polskie (WP) działając w ramach UW było, po Armii Radzieckiej, jego drugą siłą liczącą w latach
siedemdziesiątych XX wieku około 400 000 żołnierzy. W planach operacyjnych
1
Oficjalna nazwa: Układ o Przyjaźni, Współpracy i Pomocy Wzajemnej.
121
Robert Michalak
UW, podczas przewidywanej przyszłej wojny na zachodzie Europy, Wojsko Polskie miało nacierać przez północne Niemcy, na Hamburg i dalej przez Schleswig
– Holstein w kierunku cieśnin duńskich. Podczas planowanego konfliktu, przez
terytorium Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej i Niemieckiej Republiki Demokratycznej (NRD) miały przebiegać główne szlaki transportu wojsk oraz zaopatrzenia dla WP i Armii Radzieckiej walczącej na zachodzie. W tamtym czasie
wyrażenie „wojna” było konsekwentnie określane zgrabnym eufemizmem „W”.
Według założeń radzieckich strategów wojskowych, przyszła „W”
na obszarze Europy miała być wojną atomową. Zarówno państwa UW, jak i
NATO2 w razie ataku przeciwnika przewidywały użycie broni jądrowej. Atakujące na zachód pierwszorzutowe wojska państw UW powinny były zatem
osiągnąć rubież rzeki Renu jeszcze przed wystąpieniem u żołnierzy objawów
choroby popromiennej. Zakładane tempo działań wojennych nie było dotąd
znane ludzkości. W ślad za prącymi błyskawicznie na zachód jednostkami
wojskowymi miało podążać ze wschodu różnorodne zaopatrzenie, które przy
ówczesnych technologiach transportu na takie odległości mogło być przewożone w zasadzie tylko kolejami żelaznymi. Stratedzy UW przewidywali, że już
w pierwszej fazie konfliktu bombardowania konwencjonalne lub nuklearne
NATO zniszczą najważniejsze przeprawy kolejowe na Wiśle i na linii Odry
i Nysy Łużyckiej. Mając na względzie szereg problemów transportowych powstałych w ostatniej fazie II wojny światowej na skutek zniszczeń przepraw
kolejowych na największych rzekach, radzieccy wojskowi postanowili zawczasu
podjąć przygotowania.
Konkretne prace w tym celu powzięto pod koniec lat sześćdziesiątych
XX wieku. Na obszarze Polski i NRD największymi przeszkodami wodnymi
były Wisła, Odra (niem. Oder) i Nysa Łużycka (niem. Lausitzer Neiße), Hawela, (niem. Havel) Łaba (niem. Elbe), Mulda (niem. Mulde) i Soława (niem.
Saale). Na tych właśnie rzekach, na szlakach o przebiegu równoleżnikowym
postanowiono jeszcze w czasie pokoju przygotować strategiczne zapasowe
przeprawy kolejowe w pewnym oddaleniu od istniejących mostów stałych.
Wzdłuż linii rzek Nysy Łużyckiej i Odry wyznaczających jednocześnie granicę
PRL i NRD zaplanowano do realizacji strategiczne zapasowe przeprawy kolejowe: Lasów – Charlottenhof, Sanice – Lodenau, Gubinek – Guben Süd, Urad
– Wiesenau, Ługi Górzyckie – Neu Manschow oraz Siekierki – Neurüdnitz.
Wszystkie zapasowe przeprawy dublujące stałe mosty kolejowe były własnością wojskową i jako takie były tajne.
2
North Atlantic Treaty Organization, pol.: Organizacja Paktu Północnoatlantyckiego, powstała w
1949 r.
122
Strategiczna zapasowa przeprawa kolejowa na Odrze koło Siekierek
Na Odrze i Nysie Łużyckiej, będących w większości odcinków granicznych
rzekami nizinnymi, przewidziano zastosowanie konstrukcji przepraw składanych
zaprojektowanych specjalnie dla szerokich, ale stosunkowo płytkich przeszkód wodnych. Były one konstrukcjami składanymi, gdzie przęsła i podpory przystosowano do
wielokrotnego szybkiego montażu i demontażu w różnych układach montażowych
i statycznych. Budowano je ze znormalizowanych powtarzalnych elementów,
których wymiary i ciężar umożliwiały stosunkowo łatwy transport kolejowy lub
drogowy. Konstrukcje tego typu musiały się charakteryzować dużą szybkością
montażu, zdolnością adaptacji do miejscowych warunków, ograniczoną liczbą
elementów z prostymi złączami, możliwością montażu i demontażu bez podpór
pomocniczych i bez uszkodzeń, wzajemną wymiennością jednakowych elementów, prostą eksploatacją, etc. Podczas eksploatacji powinny wytrzymać ciężar
własny, ciężar przejeżdżającego pociągu, parcie wiatru, parcie wody, hamowanie i przyspieszanie pociągu, siłę odśrodkową pociągu na odcinkach biegnących
po łuku. Według szczegółowych instrukcji przeprawy zapasowe powinny być
wznoszone zawsze w górę rzeki od konstrukcji stałej i w takiej odległości, aby
nie utrudniać jej ewentualnej odbudowy. Poziom mostu objazdowego powinien
uwzględniać miejscowe stosunki wodne i skrajnię żeglugi, co było bardzo trudne
w przypadku zastosowania pontonowych mostów pływających. Na strategicznych zapasowych przeprawach kolejowych na Odrze i Nysie Łużyckiej zaplanowano użycie konstrukcji składanych systemu REM – 500, SEK – 500, NŻM – 56
i ESB – 163.
Budowa drugorzędnej linii kolejowej Wriezen – Godków
Pierwsze starania o budowę linii kolejowej mającej połączyć obszary Nowej Marchii ze stołecznym Berlinem podjęto jeszcze w latach sześćdziesiątych
XIX wieku. Miała to być normalnotorowa kolej prywatna, zbudowana w oparciu o przepisy pruskiej ustawy o przedsiębiorstwach kolejowych (Gesetz über die
Eisenbahn – Unternehmungen) z 3 listopada 1838 roku. Komitet założycielski
planował, że będzie ona biegła z Berlina przez Bad Freienwalde, Cedynię, Chojnę do węzła w Stargardzie. Plany te jednak nigdy nie zostały zrealizowane. Do
Wriezen kolej żelazna dotarła po raz pierwszy w dniu 15 grudnia 1866 roku, kiedy Towarzystwo Kolei Berlińsko-Szczecińskiej (Berlin-Stettiner Eisenbahn Gesellschaft) oddało do użytku linię Neustadt–Eberswalde (obecnie Eberswalde Hbf)
Szczegółowo o ww. konstrukcjach, patrz: Odbudowa mostów kolejowych, cz. II, Stalowe konstrukcje składane, Warszawa 1968, s. 72–126, 228–230; G. Kerber, Militärischer Eisenbahnbrückenbau,
Berlin 1988, s. 14–25; P. Bley, DDR – Reichsbahn und „Vorbereitung”. Von GRN (E) – Strecken,
Eisenbahnbautruppen und Brückendublierungen, Berlin 2005, s. 54–75.
3
123
Robert Michalak
– Bad Freienwalde – Wriezen. Do Godkowa kolej po raz pierwszy dotarła 16
listopada 1876 roku, kiedy Towarzystwo Kolei Wrocławsko-Świdnicko-Świebodzickiej (Breslau-Schweidnitz-Freiburger Eisenbahn Gesellschaft) oddało do
użytku odcinek Kostrzyn nad Odrą (Küstrin – Neustadt Hbf)-Chojna, stanowiący fragment budowanego połączenia kolejowego z Legnicy do Szczecina.
Decyzja o budowie drugorzędnej (Nebenbahn), normalnotorowej linii kolejowej Wriezen – Godków została podjęta mocą ustawy pruskiego parlamentu z dnia
19 kwietnia 1886 roku4. Na całość inwestycji przewidziano wydatkowanie z budżetu
państwa łącznie 4.000.000 marek. Z tej kwoty 299.000 marek przeznaczono na zakup gruntów pod budowę torowisk, budowę stacji i innych niezbędnych urządzeń.
Z początku długość nowej linii określano na 36 km. W ten sposób średni
koszt budowy jednego kilometra linii, włączając w to zakup gruntów, budowę
toru, urządzenie poszczególnych stacji i częściową przebudowę stacji już istniejących, miał wynieść około 111.100 marek. Było to znacznie więcej od średniej kwoty budowy 1 km innych ówczesnych drugorzędnych linii kolejowych w
Prusach. Koszty te na linii Wriezen – Godków zostały znacznie podwyższone
przez planowaną budowę dużej przeprawy mostowej przez rzekę Odrę, na którą
przewidziano 1.215.000 marek5.
W projekcie ustawy zapisano, że jednotorowa linia kolejowa Wriezen – Godków ma przebiegać przez urodzajne obszary łęgów odrzańskich (Oderbruch) wspomagając w ten sposób miejscowe drobne i wielkoobszarowe rolnictwo, hodowlę zwierząt,
rzemiosło i drobny przemysł. Jednym z podstawowych założeń było, aby przeprawa
przez rzekę Odrę mogła służyć dla ruchu szynowego, ale również dla ruchu kołowego
i pieszego6. Na miejsce budowy przeprawy drogowo – kolejowej przez Odrę wybrano
dogodnie ukształtowaną okolicę pomiędzy wsiami Stara Rudnica a Siekierki. Od samego początku nowa linia stanowiła ważny element w planach pruskiego Ministerstwa Wojny (Kriegsministerium), które już na wstępnym etapie projektowym zażądało, aby w każdym kierunku linii, przynajmniej co dwie godziny istniała możliwość
przejechania jednego pociągu wojskowego – tzw. eszelonu. Ponadto w filarach nurtowych mostu na Odrze polecono wykonać komory minowe (Sprengkammern)7.
4
Erweiterung und Vervollständigung des preussischen Staatseisenbahnnetzes, „Archiv für Eisenbahnwesen” 1886, s. 332, 337; Die Deutschen Eisenbahnen in Ihrer Entwicklung 1835–1935, Berlin 1935,
s. 204–205; H. Regling, Die Wriezener Bahn. Von Berlin ins Oderbruch, Stuttgart 1998, s. 30.
5
Erweiterung und Vervollständigung des preussischen Staatseisenbahnnetzes, „Archiv für Eisenbahnwesen” 1886, s. 337.
6
Tamże. Kolej ta przez swoje znaczenie dla miejscowej gospodarki była określana również jako „Meliorationsbahn”, czyli kolej mająca na celu trwałe polepszenie potencjału
produkcyjnego miejscowego rolnictwa, hodowli i rzemiosła.
7
H. Regling, dz. cyt., s. 32–34.
124
Strategiczna zapasowa przeprawa kolejowa na Odrze koło Siekierek
Przez pierwsze trzy lata po uchwaleniu ustawy państwowej o budowie
drugorzędnego połączenia Wriezen – Godków trwały intensywne prace przygotowawcze techniczne i administracyjne. Roboty w terenie rozpoczęto w 1889
roku. W maju 1890 roku przystąpiono zaś do budowy jednotorowego mostu
na Odrze. Przeprawa przez Odrę składała się w zasadzie z dwóch niezależnych
mostów. Jednego, zachodniego nad nurtem rzeki, drugiego, wschodniego nad
terenami zalewowymi oraz łączącej je obszernej ziemnej grobli długości 113 m.
Patrząc od zachodu most nurtowy składał się z przęseł rozpiętości w świetle: 34
m, 61 m, 61 m, 61 m, 34 m, 34 m, 34 m, łącznej długości 335,5 m. Most wschodni natomiast składał się z dziewięciu przęseł rozpiętości w świetle 34 m o łącznej
długości 325 m8. Wszystkie szesnaście przęseł obu mostów zostało wykonanych
jako stalowe nitowane kratownice półparaboliczne z jezdnią dolną. Za budowę stalowej konstrukcji nośnej mostu była odpowiedzialna znana firma August
Klönne z Dortmundu9. Szyny kolejowe na obu mostach zostały ułożone w taki
sposób, aby nie utrudniać ruchu kołowego i pieszego. 31 m metrów od mostu,
w górę i w dół nurtu Odry, na oddzielnych filarach (Segelpfeiler, Kranpfeiler)
zbudowano po dwa specjalne żurawie do podnoszenia i opuszczania masztów
statków kursujących po rzece.
Uroczyste otwarcie ruchu pociągów osobowych i towarowych na nowej
drugorzędnej linii kolejowej Wriezen – Godków długości 33,93 km nastąpiło w
dniu 20 grudnia 1892 roku. Oczywiście wraz z linią kolejową oddano do użytku
nową przeprawę kolejowo – drogową przez Odrę koło Siekierek10. Parametry linii,
jak i jej wyposażenie techniczne na całym odcinku od Wriezen do Godkowa były
charakterystyczne dla pruskich kolei drugorzędnych. W tym przypadku największe pochylenia podłużne osiągały wartość 10‰ (1:100), a najmniejsze promienie
łuków wynosiły 300 m. Łącznie ułożono 42,9 km torów stacyjnych i szlakowych
na podkładach sosnowych na podsypce z piasku. Podrozjezdnice wykonano z
8
Szerzej o budowie mostu kolejowo – drogowego, patrz m.in.: Schaper, Die über die großen
deutschen Ströme führenden Eisenbahnbrücken. Oderbrücken in Deutschland, „Die Reichsbahn”
22/1931, s. 531; H.-W. Scharf, Eisenbahnen zwischen Oder und Weichsel. Die Reichsbahn im Osten
bis 1945, Freiburg 1981, s. 221; D. Walczik, Militär und Eisenbahn zwischen Wriezen und Neurüdnitz, „Verkehrsgeschichtliche Blätter” 2/1993, s. 36–37; H. Regling, dz. cyt., s. 33–36; B. Kuhlmann, Eisenbahnen über die Oder – Neiße – Grenze, Pürgen 2004, s. 73–79; M. Braun, Die Brücke
über die Oder bei Zäckerick, „Bautechnik” 1/2007, s. 61–62.
9
H. Regling, dz. cyt., s. 34; M. Braun, dz. cyt., s. 62.
10
Erweiterung, Vervollständigung und bessere Ausrüstung des preussischen Staatseisenbahnnetzes im Jahre 1893, „Archiv für Eisenbahnwesen” 1893, s. 506; Die Deutschen Eisenbahnen…, s.
204–205; H.-W. Scharf, dz. cyt., s. 554; D. Walczik, dz. cyt., s. 36; H. Regling, dz. cyt., s. 34–35; B.
Kuhlmann, dz. cyt., s. 75; M. Braun, dz. cyt., s. 61. Więcej informacji, patrz: Bundesarchiv Berlin –
Lichterfelde (dalej BA – BL), zespół akt: R 5 Reichsverkehrsministerium (dalej R 5), sygn. 6371.
125
Robert Michalak
dębiny. Parowozy kursujące na linii mogły być obrządzane w parowozowniach
we Wriezen i w Godkowie. Przy obu tych parowozowniach znajdowała się stacja
wodna z wieżą ciśnień. W pobliżu mostu, na wschodnim brzegu Odry urządzono stację Siekierki (niem. oficjalnie Zäckerick-Alt Rüdnitz), gdzie wzniesiono przestronny nowoczesny, murowany budynek dworcowy, przyległy magazyn
ekspedycyjny, wielorodzinny budynek mieszkalny i stację wodną z ośmiokątną
wieżą ciśnień. Uzupełnieniem były tory ładowni i dodatkowy tor do krzyżowania
pociągów wojskowych długości 550 m, wygodne perony oraz obszerny plac dworcowy. Dostępność mostu na Odrze dla pojazdów kołowych, pieszych i zwierząt
od początku była ograniczona do kilku godzin w ciągu dnia z obowiązkowymi
przerwami na czas przejazdu pociągu i w dodatku tylko po uiszczeniu myta11.
Całe połączenie Wriezen-Godków zostało podporządkowane Królewskiej Dyrekcji Kolei (niem. Königliche Eisenbahndirektion, w skrócie KED) w Berlinie. Most
kolejowo-drogowy na Odrze koło Siekierek w całości znajdował się w prowincji
brandenburskiej (niem. Provinz Brandenburg), na obszarze powiatu ziemskiego
chojeńskiego (niem. Landkreis Königsberg Neumark).
W kolejnych latach eksploatacji następowały dalsze zmiany. W dniu
1 kwietnia 1895 roku weszła w życie reforma struktury administracyjnej Królewsko-Pruskiego Zarządu Kolei (niem. Königlich-Preusissche Eisenbahnverwaltung, w skrócie KPEV). Wówczas to drugorzędna linia kolejowa Wriezen – Godków została włączona w granice zreorganizowanej Królewskiej Dyrekcji Kolei w
Szczecinie (niem. KED Stettin)12. 1 kwietnia 1897 roku po zachodniej stronie
Odry otwarto przystanek osobowy Neu Rüdnitz13. W dniu 1 maja 1898 roku
oddano do użytku odcinek drugorzędnej linii kolejowej (Berlin) Lichtenberg –
Werneuchen, a 15 października tego samego roku oddano do użytku odcinek
linii kolejowej Werneuchen – Wriezen14. W dniu 8 stycznia 1899 roku uruchomiono odcinek drugorzędnej linii kolejowej z Godkowa do Pyrzyc (niem. Pyritz).
Koehler, Kober, Der Neubau der Oderbrücke bei Zäckerick – Alt-Rüdnitz, „Die Bautechnik” 44/1931,
s. 643; H. Regling, dz. cyt., s. 53–54; B. Kuhlmann, dz. cyt., s. 75; M. Braun, dz. cyt., s. 62.
12
R. Buchweitz, R. Dobbert, W. Noack, Eisenbahndirektionen Stettin, Pasewalk und Greifswald
1851–1990, Berlin 2007, s. 14–15; P. Bley, Eisenbahnknoten Stettin / Szczecin. 170 Jahre Eisenbahngeschichte an der unteren Oder, Berlin 2009, s. 78–80.
13
H. Regling, dz. cyt., s. 36; B. Kuhlmann, dz. cyt., s. 75.
14
Szerzej o ww. inwestycjach, patrz m.in.: P. Bley, Die Wriezener Bahn, „Berliner Verkehrsblätter”
10–11/1983, s. 182–225; H. Regling, dz. cyt., s. 46–40; G. Zeitz, Über den Barnim ins Oderbruch. 150
Jahre Eisenbahnstrecke Berlin – Wriezen, „Verkehrsgeschichtliche Blätter” 4/1998, s. 91–99; BA – BL,
R 5, sygn. 16189. W dniu 1 X 1903 r. tory biegnące z Wriezen do dworca Lichtenberg przedłużono
do dworca Śląskiego (Berlin Schlesischer Bahnhof), gdzie specjalnie dla tej linii urządzono oddzielny
peron (Wriezener Bahnsteig). W 1924 r. peron ten wraz z urządzeniami towarzyszącymi przemianowano na Berlin Wriezener Bahnhof.
11
126
Strategiczna zapasowa przeprawa kolejowa na Odrze koło Siekierek
Dzięki poczynionym w ten sposób przez państwo pruskie inwestycjom, stało się
możliwe stworzenie nowego połączenia kolejowego ze Stargardu Szczecińskiego
przez Siekierki do stołecznego Berlina.
Około 1910 roku dokonano poważnej przebudowy mostu kolejowo-drogowego na Odrze koło Siekierek, podwyższając jego filary o 1,6 m oraz wzmacniając konstrukcję wszystkich przęseł nad nurtem rzeki i nad obszarami zalewowymi15. Operacja ta miała na celu umożliwienie przejazdu cięższych pociągów
po samym moście, a także swobodny przepływ większych statków i barek pod
mostem. Mimo przeprowadzonych prac modernizacyjnych, most ten nadal stanowił „wąskie gardło”, przede wszystkim dla dynamicznie zwiększającego się
ruchu kołowego. Taka sytuacja w połączeniu z niewystarczającą wytrzymałością
konstrukcji przęseł przez wiele następnych lat powodowała poważne ograniczenia w ruchu kołowym i szynowym. Dodatkowo zaczęły się uwidaczniać uszkodzenia filarów powstałe na skutek sił hamowania pociągów dojeżdżających do stacji
w Siekierkach. Rozwiązaniem tego palącego problemu była decyzja o budowie
całkowicie nowego mostu równolegle do istniejącej przeprawy. Wówczas to drugorzędna linia kolejowa Wriezen – Godków leżąca w całości w granicach Dyrekcji Kolei Rzeszy w Szczecinie, podporządkowana była Urzędowi Eksploatacyjnemu w Chojnie (niem. Betriebsamt Königsberg Neumark)16.
Postanowiono, że nowa konstrukcja mostowa służąca tylko dla ruchu pojazdów szynowych i tylko po jednym torze, zostanie wzniesiona nieco w górę
rzeki od istniejącego mostu. Prace budowlane w terenie rozpoczęto w lipcu
1929 roku. Roboty fundamentowe w trudnym gruncie pod dnem rzeki prowadził m.in. berliński oddział robót betoniarskich i głębinowych (niem. Abttlg.
Beton– und Tiefbau Berlin) zielonogórskiej firmy Beuchelt & Co., przy użyciu
własnej opatentowanej technologii kesonów i sprężonego powietrza. Most nad
właściwym nurtem Odry, patrząc od zachodu otrzymał przęsła o rozpiętości w
świetle: 36,5 m, 128 m, 62 m, 36,5 m, 36,5 m, 36,5 m. Wszystkie z nich pomalowano farbą w charakterystycznym intensywnym czerwonym kolorze. Most nad
terenami zalewowymi otrzymał dziewięć przęseł o rozpiętości w świetle 35,5 m
każde. Wszystkie przęsła wykonano ze stali konstrukcyjnej St52 w formie kratownic prostych z jezdnią dolną. Spojenia wykonano za pomocą śrub i nitów
zgodnie z DIN 407. Przęsła zależnie od rozpiętości różniły się między sobą wysokością. Za budowę stalowej konstrukcji przęseł mostu odpowiedzialne były dwie
firmy. Firma Beuchelt & Co. z Zielonej Góry zaprojektowała i wykonała przęsło
Koehler, Kober, dz. cyt., s. 643; H. Regling, dz. cyt., s. 59, 60; B. Kuhlmann, dz. cyt., s. 75.
Übersichtskarte des Reichsbahndirektionsbezirk Stettin. Zustand 1928, Maßstab 1:600 000, Stettin [1928]. Taka sytuacja utrzymywana była w ciągu nastepnych lat, patrz np.: Übersichtskarte des
Reichsbahndirektionsbezirk Stettin. Ausgabe 1937, Maßstab 1:600 000, Stettin [1937].
15
16
127
Robert Michalak
nurtowe o rozpiętości 64 m oraz dwa skrajne przęsła nurtowe o rozpiętości
36,5 m. Za projekt i wykonania pozostałych przęseł nurtowych i wszystkich
przęseł nad obszarami zalewowymi było odpowiedzialne konsorcjum firm na
czele ze specjalistyczną firmą J. Gollnow und Sohn ze Szczecina17. Zasadniczo
układ filarów nowego mostu odzwierciedlał układ filarów starej przeprawy. Jedyna różnica dotyczyła przęsła nurtowego, gdzie w nowym moście zastosowano
jedno przęsło rozpiętości w świetle 128 m zamiast dwóch przęseł rozpiętości
w świetle 61 m w starej konstrukcji. Najdłuższe przęsło podczas budowy było
wsparte na pływającej barce o wyporności 790 ton. Po zakończeniu budowy
przęseł, na moście ułożono tor z szyn długości 30 m, standardu 4918. Pierwotny
kosztorys inwestycji z sierpnia 1929 roku zakładał 2 410 000 marek. Ostatecznie
jednak koszt budowy wyniósł 2 900 000 marek. Nowo wybudowany most został
przekazany do użytku 22 grudnia 1930 roku19. Wkrótce, na podstawie porozumień z czerwca 1929 roku, stara konstrukcja mostowa z lat 1890–1892 została
przekazana władzom powiatu chojeńskiego z przeznaczeniem tylko dla ruchu
kołowego i pieszego.
W ciągu następnych lat drugorzędna linia kolejowa Wriezen – Siekierki – Godków nie zmieniła swojego lokalnego znaczenia. W ruchu pasażerskim
istniały tylko połączenia osobowe obsługiwane wagonami klasy 2 i 3 w relacji
Berlin – Wriezen – Godków z ewentualnym przedłużeniem do Chojny. Część
pociągów kursujących pomiędzy Wriezen a Godkowem była pociągami mieszanymi towarowo – osobowymi. W przewozach towarowych również dominował
ruch lokalny. Na co dzień koleją tą przewożono drewno, płody rolne, produkty
zwierzęce, żywe zwierzęta, węgiel kamienny, materiały budowlane, maszyny rolnicze, nawozy, naftę, sól kamienną, pasze dla zwierząt, etc. Jesienią szczególnie
nasilały się przewozy buraków cukrowych do licznych cukrowni położonych na
obszarze łęgów odrzańskich. Według stanu z 1938 roku, linia kolejowa Berlin
Wriezener Bahnhof – Wriezen – Siekierki – Godków na całej długości miała
dość słabą nawierzchnię, typową dla linii drugorzędnych, przystosowaną do
nacisku 16 ton (160 kN) na oś20. Latem 1939 roku przez most na Odrze koło
Koehler, Kober, dz. cyt., 46/1931, s. 670–673; H. Regling, dz. cyt., s. 59–60; M. Braun, dz. cyt., s. 63–65.
Szczegółowo o konstrukcji nowego mostu, patrz: BA – BL, R 5, sygn. 20847.
19
Koehler, Kober, dz. cyt., 46/1931, s. 670–673; Schaper, dz. cyt., s. 531; H.-W. Scharf, dz. cyt.,
s. 221; D. Walczik, dz. cyt., s. 36–37; H. Regling, dz. cyt., s. 58; B. Kuhlmann, dz. cyt., s. 75; M.
Braun, dz. cyt., s. 63–65.
20
Achsdruckverzeichnis (V Achs V). Verzeichnis der für Wagen zulässigen Achsdrücke, Metergewichte, Achsstände, und der zulässigen Lademaße, gültig für Vollspurstrecken und für Schmalspurstrecken mit Übergang von Vollspurwagen, Berlin 1938, s. 130. Taka sama nawierzchnia znajdowała się
na tej linii również w 1942 r.
17
18
128
Strategiczna zapasowa przeprawa kolejowa na Odrze koło Siekierek
Siekierek przejeżdżało planowo sześć par pociągów osobowych na dobę21. W
latach II wojny światowej ruch pociągów na linii został ograniczony. Według
ostatniego rozkładu jazdy pociągów Niemieckich Kolei Rzeszy (niem. Deutsche
Reichsbahn) obowiązującego w latach 1944–1945, gdzie linia kolejowa Berlin
– Wriezen – Siekierki – Godków – Chojna istniała jeszcze jako jedna całość,
przez most na Odrze koło Siekierek kursowały cztery pary pociągów osobowych
na dobę22. W lipcu 1944 roku w ramach przygotowań do obrony postanowiono
wzmocnić nawierzchnię drogową na starym moście23.
Zniszczenia II wojny światowej
O poranku, dnia 31 stycznia 1945 roku, wojska 1 Frontu Białoruskiego
Armii Czerwonej po brawurowym, forsownym marszu dotarły do Odry na północ od Kostrzyna i uchwyciły przyczółki na lewym brzegu rzeki. Wieczorem tego
samego dnia radzieckie czołgi pojawiły się w okolicach Siekierek. Wkrótce później most kolejowy na Odrze koło Siekierek został przez Niemców wysadzony w
powietrze. Zniszczenia dotknęły część nurtową przeprawy, natomiast część nad
obszarami zalewowymi pozostała prawie nieuszkodzona. Powodem zniszczenia
mostu była obawa, że może on wpaść w ręce Rosjan i ułatwić im masz w kierunku
serca Niemiec, Berlina. Od tego czasu do kwietnia 1945 roku, pomiędzy Wriezen
a Neurüdnitz, działając tylko w warunkach nocnego zaciemnienia, prowadzono przewóz amunicji dla przygotowujących się do obrony wojsk Wehrmachtu i
Waffen SS, a w ruchu powrotnym ewakuowano ludność cywilną wraz z dobytkiem i żywym inwentarzem24. Jeszcze w kwietniu tego roku wysadzono w powietrze dawny most kolejowo – drogowy, zlokalizowany obok mostu kolejowego na
Odrze koło Siekierek25. Szczęśliwie bez większych zniszczeń z pożogi wojennej,
wyszły stacje kolejowe Neurüdnitz i Siekierki, położone najbliżej dawnej przeprawy na Odrze oraz odcinek od Odry do Godkowa. Dalszy rozwój wypadków na
arenie międzynarodowej spowodował wytyczenie granicy państwowej pomiędzy
Rzeczpospolitą Polską a radziecką strefą okupacyjną Niemiec26 na rzece Odrze
21
Deutsches Kursbuch. Gesamtausgabe der Reichsbahn – Kursbücher. Sommer 1939 15. mai bis 7.
Oktober 1939, Berlin 1939.
22
Deutsches Kursbuch. Gesamtausgabe der Reichsbahn – Kursbücher. Jahresfahrplan 1944/45. Gültig vom 3. Juli 1944 an bis auf weiteres, Berlin 1944.
23
BA – BL, R 5, sygn. 2392.
24
H. Regling, dz. cyt., s. 76; D. Walczik, dz. cyt., s. 37.
25
B. Kuhlmann, dz. cyt., s. 76.
26
Radziecka strefa okupacyjna Niemiec (niem. Sowjetische Besatzungszone in Deutschland, w
skrócie SBZ). Od 7.10.1949 r. Niemiecka Republika Demokratyczna (DDR).
129
Robert Michalak
i Nysie Łużyckiej. Latem 1945 roku radzieckie wojska inżynieryjne częściowo
usunęły pozostałości po zniszczonych przęsłach obu mostów na Odrze koło Siekierek27. Do końca 1945 roku wojska radzieckie w ramach reparacji wojennych
dokonały również demontażu nawierzchni kolejowej i urządzeń zabezpieczenia
ruchu pomiędzy Wriezen a Neurüdnitz. W ten sposób ostatecznie przestało
istnieć dawne drugorzędne połączenie kolejowe Berlin – Wriezen – Godków.
Jeszcze podczas trwania II wojny światowej, przybywający na tzw. ziemie
odzyskane pierwsi polscy osadnicy zaczęli w sposób żywiołowy nadawać polskie
nazwy zasiedlanym miejscowościom. Bardzo często pierwszymi polskimi osadnikami na tych terenach byli oddelegowani tu służbowo polscy kolejarze. W ten
sposób stacja w Godkowie od razu otrzymała swoją obecną nazwę, ale np. stacja kolejowa w Siekierkach z początku została nazwana Rudenko Nowe28. Jeszcze na samym początku przyszłego roku, oficjalna nazwa stacji w Siekierkach
brzmiała Rudnica Nowa. Od marca 1946 roku używano już nazwy Siekierki29.
Cały znajdujący się w granicach Polski odcinek linii kolejowej pomiędzy Ordą
a Godkowem w 1945 roku został włączony w granice Dyrekcji Okręgowej Kolei
Państwowych w Szczecinie30. W zasadzie niezwłocznie po zakończeniu działań
wojennych oraz usunięciu lokalnych uszkodzeń, Polskie Koleje Państwowe uruchomiły na tej linii planowy ruch pociągów towarowych i osobowych. Po stronie
niemieckiej, pomiędzy Wriezen a Odrą, pozbawiona nawierzchni i wyposażenia
linia kolejowa pozostała własnością Kolei Niemieckich (niem. Deutsche Reichsbahn, w skrócie DR), a w ich strukturach została włączona w granice Dyrekcji
Kolei Niemieckich w Greifswaldzie (niem. Reichsbahndirektion Greifswald)31.
Jakby mało było hekatomby II wojny światowej, w marcu 1947 roku cały obszar
łęgów odrzańskich, aż po Wriezen i Bad Freienwalde nawiedziła najtragiczniejsza w XX wieku powódź. Przez 10 lat po zakończeniu II wojny światowej, Koleje
Niemieckie nie poczyniły żadnych inwestycji i nie przywróciły ruchu pociągów
na linii Wriezen – granica państwa.
H. Regling, dz. cyt., s. 84; B. Kuhlmann, dz. cyt., s. 76.
Koleje Pomorza Przyodrzańskiego. Dyr. Okręg. Kolei Państw. w Szczecinie, skala 1:1.100.100, marzec 1946 (kopia w zbiorach autora). Na innych wersjach tej samej mapy datowanej również na
03.1946 r., nazwa stacji brzmi Rudnica Nowa.
29
Wykaz odległości taryfowych Polskich Kolei Państwowych. Część I. Zawiera spis stacji i przystanków Polskich Kolei Państwowych z oznaczeniem odległości do najbliższych stacji węzłowych (Linie
normalnotorowe, szerokotorowe i wąskotorowe). Obowiązuje od dnia 1 marca 1946 r., Warszawa
1946, s. 222.
30
Szerzej o początkach DOKP Szczecin, patrz: Kolej na Pomorzu Zachodnim 1945–2001, red. J.
Kosacki, J. Baranowski, Szczecin 2001, s. 15–24.
31
Übersichtskarte des Reichsbahndirektionsbezirk Greifswald, Maßstab 1:300 000, Greifswald
1951.
27
28
130
Strategiczna zapasowa przeprawa kolejowa na Odrze koło Siekierek
Odbudowa przeprawy kolejowej na Odrze koło Siekierek
Wszystkie niezbędne prace projektowe, organizacyjne, przygotowawcze
oraz uzgodnienia międzyresortowe i międzynarodowe związane z odbudową
mostu kolejowego na Odrze koło Siekierek, zostały przeprowadzone w latach
1952–1953. Zasadnicze roboty w terenie podjęto na wiosnę 1954 roku, zaraz po
spłynięciu lodów. Za inwestycję była odpowiedzialna strona niemiecka. Prace
związane z odbudową zniszczonych filarów i montażu siedmiu stalowych przęseł, były wykonywane przez Koleje Niemieckie przy współpracy m.in. ze specjalistyczną państwową firmą Stahlbau Niesky. W międzyczasie, w dniu 1 stycznia
1955 roku, dawna linia kolejowa pomiędzy Wriezen a Odrą została włączona w
granice Dyrekcji Kolei Niemieckich w Berlinie (Reichsbahndirektion Berlin)32.
Nową konstrukcję mieszczącą jeden tor postanowiono wznieść na miejscu dawnego mostu kolejowego z 1930 roku. Niektóre przęsła, z których zaczęto wówczas odbudowę przeprawy koło Siekierek, pochodziły z innych, często nawet
dość odległych zniszczonych podczas wojny mostów kolejowych33. Były to przęsła stalowe o różnych konstrukcjach, różnych wysokościach i różnych technologiach wykonania spoin. Cechą wspólną wszystkich przęseł był kształt kratownicy prostej z jezdnią dolną. Odbudowany most oddano do użytku w dniu 28
czerwca 1955 roku. Próbne obciążenie mostu wykonano polskimi parowozami.
Wschodnia, znajdująca się w całości po stronie polskiej nad terenami zalewowymi część przeprawy, pozostała w kształcie sprzed 1945 roku. Wraz z mostem
na Odrze podjęto odbudowę zlikwidowanego odcinka od Wriezen do mostu.
Całość uzyskała przejezdność w dniu 15 października 1957 roku34. Na odbudowanej linii ułożono nawierzchnię z szyn S 49, a dopuszczalny nacisk osiowy wynosił 20 ton na oś (200 kN). Po podjęciu planowego ruchu pociągów osobowych
i towarowych na odcinku z Wriezen do Neurüdnitz, nie uruchomiono pociągów
pomiędzy Polską a NRD. Odbudowany most kolejowy stał bezużytecznie jako
przeprawa rezerwowa na czas „W”. Nie podjęto żadnych prac mających na celu
odbudowę dawnego równoległego mostu drogowego.
R. Buchweitz, R. Dobbert, W. Noack, dz. cyt., s. 74.
H. Regling, dz. cyt., s. 84; B. Kuhlmann, dz. cyt., s. 76; M. Braun, dz. cyt., s. 67; Szczegółowo,
patrz: BA – BL, zespół akt: DM 1 Ministerium für Verkehrswesen (dalej DM 1), sygn. 3126, 3211.
Przęsła te pochodziły m.in. z Frankfurtu nad Odrą i z Berlina.
34 D. Walczik, dz. cyt., s. 37–38; H. Regling, dz. cyt., s. 86; P. Bley, Brücken und Kurven für den
Warschauer Pakt. Strategische Strecken der Deutschen Reichsbahn zur Sicherung der Transportaufgaben des früheren Militärbündnisses, „Eisenbahn – Magazin” 11/1994, s. 76–77; B. Kuhlmann,
dz. cyt., s. 76–78; P. Bley, DDR – Reichsbahn…, s. 80–81; M. Braun, dz. cyt., s. 68. Według założeń
z 1953 r., inwestycję tę planowano zakończyć w 1956 r.
32
33
131
Robert Michalak
Pamiętać należy, że odbudowa powyższej linii kolejowej wraz z dużą
przeprawą przez Odrę nie miała żadnego uzasadnienia gospodarczego, ani dla
strony polskiej, ani dla strony niemieckiej. Istnienie wspomnianego połączenia
było podyktowane jedynie radzieckimi potrzebami militarnymi. Przeznaczenie
tego przejścia granicznego, tylko i wyłącznie jako połączenie rezerwowe dla ruchu pociągów wojskowych, było skrzętnie ukrywane przed obywatelami NRD i
PRL. Dla eszelonów mających perspektywicznie w czasie „W” przemierzać linię
kolejową Wriezen – Godków, jako stację graniczną po stronie NRD wyznaczono
położoną najbliżej Odry stację Neurüdnitz, a po stronie polskiej wyznaczoną
stacją graniczną nie były Siekierki, lecz następna stacja Klępicz. W związku z
powyższym zbudowano bezpośrednie kolejowe połączenie telefoniczne pomiędzy Klępiczem a Neurüdnitz oraz pomiędzy węzłami Godków i Wriezen35. Od
czasu odbudowy jedynym ruchem kolejowym na moście koło Siekierek były dokonywane regularnie przez PKP i DR coroczne dwa przejazdy próbne36. W dniu
1 lutego 1965 roku zawieszono ruch towarowy na odcinku Wriezen – Neurüdnitz.
Budowa strategicznej zapasowej przeprawy kolejowej
na Odrze koło Siekierek
W dniu 18 lutego 1975 roku Prezydent Dyrekcji Kolei Niemieckich w
Berlinie po raz pierwszy wydał polecenie opracowania kosztorysu budowy torów
dojazdowych do planowanej zapasowej przeprawy kolejowej na rzece Odrze koło
Siekierek37. Nowa tymczasowa przeprawa miała powstać w czasie „W”, w razie
zniszczenia bronią konwencjonalną istniejącego mostu stałego na linii Wriezen
– Godków. Przewidywano, że nowa przeprawa, którą zlokalizowano około 1100
m w górę rzeki, będzie miała konstrukcję mieszaną. Nad terenami zalewowymi po stronie niemieckiej i po stronie polskiej zaplanowano montaż konstrukcji składanej posadowionej na regulowanych podporach, a sam nurt rzeki miał
być pokonany mostem pływającym. Według wykonanych przez władze NRD w
1976 roku planów zakładano, że nowe odgałęzienie po ich stronie będzie miało
około 1300 m długości. Po około 900 m tor miał się dodatkowo rozwidlać na
dwa warianty, jeden na niską wodę, drugi na wysoką wodę na Odrze. Niemcy
nadali przedsięwzięciu kryptonim „Objekt 83”. Do prac w terenie przystąpiono
D. Walczik, dz. cyt., s. 38; B. Kuhlmann, dz. cyt., s. 80.
Tamże.
37
P. Bley, DDR – Reichsbahn…, s. 83. Koszty tej inwestycji oszacowano wówczas na 9,7 mln.
wschodnioniemieckich marek. Następny kosztorys z grudnia 1976 r. przewidywał wydatkowanie
na ten cel 12,3 mln marek.
35
36
132
Strategiczna zapasowa przeprawa kolejowa na Odrze koło Siekierek
w 1977 roku. Specjalnie w tym celu, na odcinku położonym pomiędzy stacją
Neurüdnitz a mostem na Odrze, w km 10,895 zbudowano posterunek odgałęźny Nra (niem. Abzweig Nra). W pierwszym etapie przystąpiono do realizacji
wariantu „niskowodnego”. Budowa toru dojazdowego w trudnym podmokłym
terenie wymusiła konieczność wykonania obszernych nasypów i znacznie podrożyła inwestycję. Kruszywo do budowy nasypu w ilości około 220 000 m3, było
transportowane koleją z okolic Wriezen. Ostatecznie władze NRD z uwagi na
przewidywane ogromne koszty zmodyfikowały projekt i obniżyły o 4 m przebieg
wariantu „niskowodnego”, a także zrezygnowały z budowy wariantu „wysokowodnego”. Na nasypie ułożono tor z szyn S 49 na podkładach drewnianych, na
podsypce z tłucznia. Na tak krótkim odcinku wykonano jeden przepust i jeden
most, oba nad kanałami melioracyjnymi. Nowy tor dojazdowy po około 1290 m
przecinał wał przeciwpowodziowy (szer. u podst. 25 m, wys. 9,58 m), około 2,7
m poniżej jego korony. W miejscu tym wykonano przejazd przez wał szerokości
4,5 m i łącznej długości 19,67 m, który w następnych latach został zabezpieczony wielkimi stalowymi wrotami. Nowe odgałęzienie prowadzące od p.o. Nra
do lewego brzegu Odry, wraz ze wszystkimi urządzeniami towarzyszącymi było
gotowe w 1978 roku38.
Na prawym brzegu Odry po stronie polskiej, również należało wykonać
odpowiedni dojazd do planowanej przeprawy. Miało to związek z przygotowywanymi w tym miejscu ćwiczeniami praktycznymi wojsk Układu Warszawskiego, podczas których planowano budowę zapasowej przeprawy kolejowej.
Projekt odcinka dojazdowego sporządzony został przez PKP. Prace w terenie
rozpoczęto jesienią 1977 roku. Za całość inwestycji po stronie polskiej były
odpowiedzialne pododdziały 2 pułku kolejowego (dalej 2 pk) z Inowrocławia
(JW 1523) pod dowództwem kpt. mgr. inż. Józefa Szwajki39. Ze stacji kolejowej Siekierki wyprowadzono groblę długości ponad 900 m. Jej budowa była
prowadzona w bardzo trudnym, podmokłym i niestabilnym terenie, co znacznie komplikowało i podrażało inwestycję. Do budowy użyto przede wszystkim
żwiru ze żwirowni w Chojnie, który transportowano dwoma specjalnymi wahadłami wagonów samowyładowczych Dumpcar, każde prowadzone lokomotywą ST 44. Dodatkowo żwir dowożono ciężarówkami ze żwirowni w Starej
Szczegółowo o tej inwestycji, patrz: D. Walczik, dz. cyt., s. 39–40; P. Bley, Brücken und Kurven…,
s. 76–77; H. Regling, dz. cyt., s. 86–90; B. Kuhlmann, dz. cyt., s. 76–78; P. Bley, DDR – Reichsbahn…, s. 80–81; BA – BL, DM 1, sygn. 18287.
39
J. Szwajka, Ćwiczenia wojskowe „Bariera 79” w Siekierkach n. Odrą (niepublikowane wspomnienia b. dowódcy batalionu mostów kolejowych 2 pk w Inowrocławiu, spisane w 2010 r., mps w
posiadaniu autora). Płk J. Szwajka był absolwentem Wojskowej Akademii Tyłów i Transportu w
Leningradzie.
38
133
Robert Michalak
Rudnicy. Na miejscu budowy nasyp kształtowano zgarniarkami i wywrotkami
ze żwirowni w Starej Rudnicy, w łącznej sile pięciu maszyn. Prace ziemne gwałtownie przerwała powódź na wiosnę 1978 roku. W dniu 1 kwietnia 1978 roku,
na budowany nasyp wjechało ciężkie wahadło ze żwirem pchane „gagarinem” i
wówczas nastąpiła katastrofa. Nasiąknięty wodą nasyp usunął się spod torowiska, przez co pierwszych dziesięć wagonów runęło w dół. Podmokły teren wokół
miejsca katastrofy uniemożliwiał użycie ciężkich żurawi kolejowych lub drogowych. Zapadnięte w błocie wagony wydobyto spycharkami gąsienicowymi (tzw.
stalińcami) na pobliską drogę z utwardzoną nawierzchnią. Holując wagony bezpośrednio po drodze, wstawiono je na szyny na przejeździe obok stacji w Siekierkach. Z dziesięciu wagonów uczestniczących w wypadku tylko jeden musiano
przekazać na złom. Podczas powodzi uległo rozmyciu około 200 m bieżących
nasypu wysokości 4 m. Po wznowieniu prac, nasyp od strony rzeki umacniano
podkładami strunobetonowymi. Ze stacji w Siekierkach wyprowadzono jeden
tor, który na końcu grobli rozwidlał się na dwa tory, każdy zakończony solidnym
żelbetowym przyczółkiem ze stalowymi klamrami do konstrukcji składanej SEK
– 50040. Budowa dwóch przyczółków po stronie polskiej wynikała z zaplanowanej
technologii montażu estakady. Patrząc od strony stacji Siekierki, lewy przyczółek
był głównym przyczółkiem, a prawy służył do zbudowania ślepego toru odstawczego długości 25 m (dwa przęsła estakady), na której podczas montażu miał się
zatrzymywać żuraw kolejowy z następnym przęsłem i podporą, przepuszczając
„pusty” żuraw zjeżdżający z estakady41.
Oba przyczółki zostały zlokalizowane na tym samym poziomie, około 4
m powyżej otaczających terenów zalewowych. Zaraz za przyczółkami przewidziano budowę konstrukcji składanej, która z uwagi na ukształtowanie terenu,
na początkowym odcinku długości około 330 m miała biec po łuku o promieniu
400 m. Dalej do Odry estakada miała biec na wprost. Tory biegnące na grobli
zbudowano z szyn S 49 na podkładach strunobetonowych i ułożono na podsypce tłucznia. Przed przyczółkami wykonano rozjazd zwykły prawostronny. Na
całej długości grobli nie wykonano żadnych mostów ani przepustów. PododSEK – 500 (Składana Estakada Kolejowa) była polskim odpowiednikiem radzieckiej konstrukcji
REM – 500 (ros. Разборный Эстакадный Mост). SEK – 500, podobnie jak REM – 500 składała
się z kompletu 40 przęseł i 39 podpór. Każde przęsło o rozpiętości teoretycznej 12,51 m, co łącznie dawało długość parku mostowego 500 m. Główna różnica pomiędzy REM – 500 a SEK – 500
polegała na tym, że polska konstrukcja, dzięki zastosowaniu dodatkowych mocowań szyn miała
możliwość budowy toru po łuku o stałym promieniu 400 m oraz zwiększone profile z uwagi na
gorszą jakość użytej stali. Dopuszczalna prędkość ruchu na odcinku prostym 30 km/h, na łuku
15km/h. Całkowita masa kompletu SEK – 500 wynosiła 825,5 t, co stanowiło 1,63 t/mb.
41
J. Szwajka, dz. cyt.
40
134
Strategiczna zapasowa przeprawa kolejowa na Odrze koło Siekierek
działy 2. pk z Inowrocławia, oprócz odcinka dojazdowego, przygotowały teren
przyszłej bazy montażowej na stacji w Siekierkach i dokonały niezbędnych prac
projektowych i geodezyjnych. Ważną częścią pracy było przygotowanie w bazie
w Siekierkach dwóch kompletów konstrukcji SEK – 500 (łącznie 1651 ton różnej
wielkości elementów stalowych), co trwało około 6 miesięcy. Oba zgromadzone
w Siekierkach komplety SEK – 500, były fabrycznie nowe i przed ich użyciem w
planowanych ćwiczeniach bezwzględnie należało dokonać próbnego montażu
każdego elementu, ze szczególnym wskazaniem na właściwe pasowanie połączeń śrubowych42. Budowę dojazdów do zapasowej przeprawy kolejowej na Odrze koło Siekierek po stronie polskiej zakończono we wrześniu 1979 roku.
Sprawdzian praktyczny funkcjonalności nowej zapasowej przeprawy nastąpił jesienią 1979 roku. W dniach 18–24 października 1979 roku zostały zorganizowane międzynarodowe ćwiczenia wojsk Układu Warszawskiego „Bariera
79” (niem. Barriere 79). W ćwiczeniach uczestniczyły jednostki Wojska Polskiego, Armii Radzieckiej i enerdowskiej Narodowej Armii Ludowej (Nationale
Volksarmee, w skrócie NVA). Podczas ćwiczeń jednostki wojskowe tych armii,
w oparciu o wcześniej przygotowane odcinki torów dojazdowych na prawym i
lewym brzegu Odry koło Siekierek, wspólnie wykonały jeden z zaplanowanych
praktycznych epizodów ćwiczeń, jakim była budowa strategicznej zapasowej
przeprawy kolejowej. Ze strony polskiej, w ćwiczeniach uczestniczył batalion
mostów kolejowych 2. pk z Inowrocławia (JW 1523), pod dowództwem kpt.
Józefa Szwajki43. Na czas ćwiczeń batalion ten został rozwinięty do stanu etatowego czasu „W”, wynoszącego około 600 osób. Podczas ćwiczeń żołnierzy
obowiązywał pełny ekwipunek bojowy z hełmem, maską p. gaz, bronią, etc. JW
1523 posiadała na stanie jeden żuraw kolejowy konstrukcji radzieckiej SRK – 20
o udźwigu 20 ton44 z lokomotywą SM 30. Zakładane tempo budowy estakady
po stronie polskiej, ok. 290 mb/dobę metodą grawitacyjną od czoła, wymagało zastosowania trzech takich żurawi. W związku z powyższym, uczestniczący
w ćwiczeniach batalion mostów kolejowych 2. pk został czasowo wzmocniony
kompanią żurawi kolejowych Armii Radzieckiej w sile dwóch żurawi SRK – 20
i trzech przystosowanych do poruszania się po torach kolejowych samochodów
ciężarowych KrAZ 256 wraz z obsługą, na co dzień stacjonującą w Kęszycy Leśnej koło Międzyrzecza. Na czas ćwiczeń, na potrzeby dowódcy batalionu moTamże.
Tamże.
44
SRK – 20 (ros. Зборно – розборный Консолный Кран) był wykonaną z lekkich stopów konstrukcją radziecką przeznaczoną do transportu i montażu elementów konstrukcji REM – 500 i
SEK – 500. Ruch żurawia po torach odbywał się za pomocą lokomotywy lub samochodu ciężarowego z podwoziem dwutrakcyjnym.
42
43
135
Robert Michalak
stów kolejowych 2. pk, z DOKP Szczecin przekazano wagon salonowy z lat 20. XX
wieku, o którym mówiło się, że jest to salonka Józefa Piłsudskiego. Etatowi żołnierze batalionu w czasie ćwiczeń zostali zakwaterowani w wagonach na stacji w Siekierkach, a zmobilizowani rezerwiści zamieszkali w namiotach w pobliskim lesie.
Wagony mieszkalne, kuchnia i łaźnia żołnierska były ogrzewane parowozem Ty 2.
Nad terenami zalewowymi na prawym brzegu rzeki zaplanowano budowę estakady SEK – 500, na lewym brzegu rzeki przewidziano budowę estakady
REM – 500, a w nurcie zaplanowano budowę pływającego mostu kolejowego
NŻM – 5645. Odległość pomiędzy przyczółkami na końcu torów dojazdowych
po stronie polskiej a przejazdem w koronie wału przeciwpowodziowego po stronie niemieckiej, wynosiła około 1200 m. Za wzniesienie estakady na zachodnim
brzegu długości około 150 m, była odpowiedzialna jednostka wojsk kolejowych
NVA z Walddrehna. Część nurtową długości około 255 m zbudowała jednostka
wojsk kolejowych Armii Radzieckiej z Annaburga w NRD. Montaż wschodniej
części przeprawy długości około 820 m należał do wspomnianego wyżej batalionu mostów kolejowych 2. pk z Inowrocławia. W części nurtowej mostu, wzdłuż
toru kolejowego przewidziano budowę jezdni dla pojazdów drogowych. Całość
prac po stronie Polskiej miała być nadzorowana przez ówczesnego podpułkownika mgr. inż. Jerzego Roberta Jarzynę z Wojskowej Akademii Technicznej. Był on
kierownikiem zespołu badawczego WAT, którego zadaniem było programowanie
badań poligonowych oraz opracowanie wyników w celu doskonaleniu struktur i
działań realizatorów46.
Po stronie zachodniej, oddziały NVA zbudowały estakadę przy pomocy
jednego żurawia kolejowego SRK – 50 oraz samojezdnych żurawi drogowych.
Oddziały Armii Radzieckiej montowały elementy przeprawy pływającej w tymczasowej bazie w Gozdowicach i stamtąd przy pomocy kutrów spławiały je w
dół rzeki do Siekierek. Na wschodnim brzegu batalion mostów kolejowych 2. pk
zbudował estakadę SEK – 500 łącznej długości 820,43 m, złożonej z 65 przęseł
wspartych na 64 podporach o regulowanej wysokości i ustawionych bezpośrednio na gruncie. Początkowy odcinek od podpory nr 2 do podpory nr 27 o długości
334,72 m poprowadzono na łuku o promieniu 400 m. Był to pierwszy raz, kiedy
zmontowano SEK – 500 w łuku47. Na całej długości estakady, której pochylenie
miarodajne wynosiło 2‰, co pięć przęseł zamontowano stężenia hamowne. Na
NŻM – 56 również był składaną konstrukcją radziecką (ros. Наплавной Железнодорожный
Mост) o łącznej długości parku mostowego do 500 m. W skład parku mostowego wchodziły
podpory mostowe (pontony) i konstrukcja przęsłowa. Na moście istniała możliwość budowy nawierzchni drogowej.
46
Relacja płk J.R. Jarzyny z Wojskowej Akademii Technicznej spisana przez autora w 2010 r.
47
Tamże.
45
136
Strategiczna zapasowa przeprawa kolejowa na Odrze koło Siekierek
styku estakady REM – 500 na zachodnim brzegu, SEK – 500 na wschodnim brzegu i znajdującego się między nimi mostu pływającego NŻM – 56, zastosowano
podpory regulowane mostu pływającego z możliwością regulacji wysokości w zależności od wahań poziomu wód Odry. Połączenie dwóch konstrukcji składanych
po stronie polskiej wykonano przęsłem z dwuteowników wysokości 550 mm i długości 3,38 cm. Tolerancja odstępstwa od projektu, liczona wzdłuż całej estakady
po stronie polskiej, wynosiła zaledwie 4 cm. Było to wymuszone koniecznością
właściwego połączenia estakady i mostu pływającego. Cała zapasowa przeprawa
na odcinku Neurüdnitz – Siekierki miała nawierzchnię z szyn S 49, a dopuszczalny nacisk osiowy wynosił 21 ton na oś (210 kN). Najmniejszy promień miał 250 m,
a pochylenie miarodajne 12,5‰. Podczas trwania ćwiczeń „Bariera 79” dokonano
symulacji nieprzyjacielskiego konwencjonalnego ataku bombowego, w związku z
czym dowództwo ćwiczeń poleciło „zniszczyć” jedno przęsło montowanej konstrukcji SEK – 500. Polegało to na wyciągnięciu przęsła żurawiem SRK – 20 ze
zmontowanego fragmentu estakady i odwiezieniu na stację Siekierki. Zadaniem
ekipy montażowej było niezwłoczne usunięcie „zniszczeń”.
Operację budowy estakady na wschodnim brzegu Odry wykonano w ciągu 68 godzin. Tempo prac wynosiło około 12,5 mb/h, tj. około 290 mb/dobę,
czym ustanowiono rekord budowy estakady kolejowej48. Montaż estakady wykonano przy użyciu trzech żurawi kolejowych SRK – 20 z zespołami budowlanymi,
pracując nieprzerwanie systemem trzyzmianowym. System pracy żurawi polegał
na powtarzalnym cyklu, w którym jeden żuraw w wytyczonej osi geodezyjnej
montował przęsło z podporą, drugi żuraw czekał z przęsłem na torze odstawczym na odcinku dojazdowym, a trzeci pobierał przęsło w bazie montażowej.
Dostarczanie przęseł z podporami w oś estakady przy znacznej odległości od
bazy montażowej (stacja Siekierki – przyczółek), a także wzrost tej odległości
podczas budowy powodowałoby zmniejszanie jednostkowego tempa robót.
Prędkość żurawia SRK – 20 pod obciążeniem wynosiła 5 km/h. Według obliczeń,
na czas cyklu montażowego miał się składać czas przejazdu żurawia (długość
torów stacyjnych – długość odcinka dojazdowego – średnia długość estakady),
czyli około 3 km, tj. 40 min; czas manewrów na stacji związanych z załadunkiem
przęsła z podporą, czyli około 30 min; czas montażu przęsła z podporą w osi
przeprawy, czyli około 30 min oraz około 10% zapasu czasu na nieprzewidziane
prace. W sumie średnio na jeden cykl pracy żurawia przewidziano średnio 2
h. W takiej sytuacji przy zastosowaniu np. dwóch żurawi, montaż 65 przęseł
estakady SEK – 500 trwałby ponad 130 h. Dzięki zastosowaniu ślepego toru
odstawczego, możliwe było użycie trzech żurawi, co skróciło czas robót o około
48
J. Szwajka, dz. cyt.
137
Robert Michalak
połowę. Podczas prac montażowych głównym zadaniem dowódcy było, aby w oś
przeprawy trafiały właściwe komplety przęseł z podporami, ponieważ każda z 65
podpór miała inną wysokość49. W trakcie budowy estakady maszynista lokomotywy lub kierowca ciężarówki poruszającej żuraw kolejowy, musiał wykazywać
się wyjątkowym kunsztem. Każde nagłe ruszenie lub zatrzymanie składu z żurawiem mogło spowodować rozbujanie przęsła wiszącego na wysięgniku, a nawet
uszkodzenie konstrukcji estakady.
Przy założonym tempie budowy estakady SEK – 500 około 290 mb/dobę
użyto następującego sprzętu: 3 żurawie kolejowe SRK – 20; lokomotywa SM
30; 3 samochody KrAZ 256 z podwoziem dwutrakcyjnym; 5 żurawi drogowych
typu K – 164 i K – 104 do prac w bazie montażowej; 2 zespoły prądotwórcze
IES 16; agregaty prądotwórcze EO 1, PAB 4, PAB 8, PAD 16 do prac inżynieryjnych, montażowych i oświetlenia terenu; 3 spycharki do przygotowania miejsc
posadowienia podpór; 2 koparki (zastosowanie jw.); 4 wywrotki (zastosowanie
jw.); 1 ładowarka (zastosowanie jw.); 20 ciężarówek z różną zabudową; 5 przyczep samochodowych; 4 samochody terenowe; 2 wozy sanitarne; 3 cysterny samochodowe z dystrybutorami; zestaw przyrządów geodezyjnych; radiostacja R
118 na samochodzie; radiostacje przenośne; wóz sztabowy dowódcy batalionu,
rozwinięty i przemieszczający się równolegle wzdłuż montowanej estakady, wyposażony w łączność oraz dokumentację projektową i harmonogram budowy;
narzędzia do montażu konstrukcji stalowych w postaci kluczy zwykłych, kluczy
sztorcowych, kluczy dynamometrycznych, przebijaków montażowych, podnośników hydraulicznych, podnośników korbowych, młotów, wciągarek łańcuchowych ręcznych, przeciągarek linowych ręcznych, łomów montażowych, etc.; pasy
bezpieczeństwa oraz 2 elektryczne zakrętarki torowe do przestawienia szyn na
części łukowej estakady50.
Całą zapasową przeprawę kolejową na Odrze koło Siekierek zbudowano w warunkach realnych w ciągu trzech dni, w średnim tempie 11,71 mb/h,
czyli 227 mb/dobę51. Na cześć ówczesnego dowódcy 2. pk z Inowrocławia płk.
Tadeusza Hanowskiego, nową przeprawę nazwano mostem „Tadeusza”52. Zakładana przepustowość wynosiła 24 pary pociągów o wadze 1200 t i długości
600 m na dobę. Nieoficjalny próbny przejazd obciążeniowy estakady po stronie polskiej wykonano parowozami Ty 2 i Pt 47 z MD Godków53. Podczas prób
Tamże.
Tamże.
51
Relacja płk J.R. Jarzyny.
52
Tamże. Płk T. Hanowski dowodził 2. pk w Inowrocławiu w latach 1978–1983.
53
J. Szwajka, dz. cyt. P. Bley w pracy DDR – Reichsbahn…, s. 87, podaje, że mostem prawdopodobnie przejechał także pociąg specjalny wiozący oficerów armii państw UW biorących udział w
49
50
138
Strategiczna zapasowa przeprawa kolejowa na Odrze koło Siekierek
wykonano kilka przejazdów w różnych konfiguracjach z hamowaniem. Według
ustnej relacji mieszkańców Siekierek, mechanicy na obu parowozach, podczas
jazd po moście jechali przy otwartych drzwiach, w ciągłej gotowości do skoku.
Oficjalnego próbnego obciążenia przeprawy dokonano polską lokomotywą SP
45 – 188. Wkrótce po dokonaniu próby obciążenia, od zachodu na most wjechał
enerdowski eszelon załadowany kompanią czołgów średnich na platformach z
doczepionymi wagonami krytymi do przewozu żołnierzy, prowadzony lokomotywą DR serii 118, z wielkim portretem uśmiechniętego Włodzimierza Lenina
na przedzie. Po przejechaniu przez most i zmianie czoła na stacji w Siekierkach,
eszelon powrócił tą samą drogą na terytorium NRD. Podczas przejazdu ciężkiego eszelonu, odpowiedzialny za budowę polskiej części przeprawy kpt. mgr inż.
Józef Szwajka, jak nakazywał zwyczaj, stał pod jednym z przęseł estakady. Był to
pierwszy i zarazem jedyny raz, kiedy strategiczna zapasowa przeprawa kolejowa
na Odrze koło Siekierek została zmontowana i użyta w praktyce54. Dowództwo
ćwiczeń „Bariera 79” oceniło budowę mostu „Tadeusza” na „ponad dobrze”55.
Podczas ćwiczeń nie korzystano z istniejącego pobliskiego stałego mostu na Odrze koło Siekierek.
Po zakończeniu ćwiczeń „Bariera 79” całą przeprawę zdemontowano w
ciągu kilku dni. Dotyczyło to części zachodniej – niemieckiej, nurtowej – radzieckiej i wschodniej – polskiej. Demontaż na prawym brzegu prowadziły różne jednostki wojsk kolejowych WP, w tym JW 1523. Po zakończeniu ćwiczeń,
na stacji w Siekierkach na stałe pozostawiono około 60 przęseł z podporami
konstrukcji SEK – 500, jako zapas mobilizacyjny, który w czasie „W” miał zostać
zmontowany nad obszarami zalewowymi po stronie polskiej. Część estakady
przez pewien czas była składowana również na stacji w Przyjezierze – Moryń. W
1985 roku specjalistyczna firma państwowa Serwis Mostów oraz Kominów (w
skrócie SMoK) z Gdańska, dokonała konserwacji wszystkich elementów estakady SEK – 500 składowanych na stacji w Siekierkach. Prace, które prowadzono od
wiosny do października 1985 roku polegały na piaskowaniu i malowaniu emalią
chlorokauczukową wszystkich elementów stalowych. Po zakończeniu robót, odnowiona i w pełni sprawna konstrukcja, została formalnie odebrana przez przedstawicieli WP i PKP. Niemiecka instrukcja z 1988 roku zakładała, że w czasie
„W” strategiczna zapasowa przeprawa kolejowa przez Odrę koło Siekierek ma
ćwiczeniach „Bariera 79”.
54
O budowie mostu zapasowego koło Siekierek podczas ćwiczeń „Bariera 79”, patrz także: B.
Kuhlmann, dz. cyt., s. 82; P. Bley, DDR – Reichsbahn…, s. 85–88; Z. Tucholski, Polskie Koleje
Państwowe jako środek transportu wojsk Układu Warszawskiego. Technika w służbie doktryny, Warszawa 2009, s. 84–85, 185–190. Opis techniczny, patrz: BA – BL, DM 1, sygn. 18342, 30668.
55
Relacja płk J.R. Jarzyny…
139
Robert Michalak
osiągnąć przepustowość 24 par eszelonów o ciężarze 1500 ton brutto i długości
600 m na dobę56. Według zestawień władz NRD z 1989 roku, czyli prawie w
przededniu rozpadu tzw. bloku wschodniego, linia kolejowa Godków – Wriezen
– Eberswalde i dalej na zachód, wciąż stanowiła element jednego z najważniejszych korytarzy transportu szynowego Układu Warszawskiego57.
Przeprawa kolejowa na Odrze koło Siekierek po 1989 roku
Istnienie stałej przeprawy kolejowej na Odrze koło Siekierek po 1955
roku nigdy nie miało uzasadnienia ekonomicznego. Podobnie było z całą linią
kolejową Godków – granica – Wriezen. Jeszcze w lutym 1982 roku zawieszono
ruch osobowy na odcinku Wriezen – Neurüdnitz. Po zmianach geopolitycznych 1989 roku, przeprawa na Odrze koło Siekierek całkowicie straciła rację
bytu. W dniu 31 lipca 1991 roku zawieszono ruch pociągów osobowych na
nierentownym odcinku Siekierki – Godków. 22 kwietnia 1993 roku oficjalnie
skreślono z ewidencji tor dojazdowy do przeprawy zapasowej od posterunku
Nra do wału przeciwpowodziowego, a w dniu 31 grudnia 1993 roku skreślono
całą linię Wriezen – granica58. W 1999 roku oficjalnie zawieszono ruch pociągów towarowych na odcinku Godków – Siekierki i jednocześnie skreślono z
inwentarza PKP całą linię. W latach 2000–2001 nastąpiła fizyczna likwidacja
torowiska z Wriezen do Neurüdnitz wraz z dojazdami do mostu stałego i
przeprawy zapasowej. W miejsce zlikwidowanych torów, do mostu stałego
zbudowano wygodną ścieżkę rowerową. Po likwidacji wszystkich odcinków
dawnej linii kolejowej Wriezen – Godków, prawie w niezmienionym kształcie
pozostała przeprawa mostowa na Odrze koło Siekierek. Do 2004 roku w części
nurtowej przeprawy w dwóch miejscach nawierzchnia kolejowa na całej szerokości była pokryta matami z rozsypanym żwirem, dzięki czemu można było
kontrolować ruch nielegalnych emigrantów i przemytników.
W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku, ze stacji w Siekierkach usunięto wszystkie elementy składowanej tam od 1979 roku estakady SEK – 500. Operację tę przeprowadziło przedsiębiorstwo PKP. Elementy
estakady zostały przetransportowane wagonami węglarkami w okolice stacji
Stargard Szczeciński Kluczewo. W Kluczewie elementy te były składowane
do 2008 roku, kiedy to ostatecznie sprzedano je na złom.
P. Bley, DDR – Reichsbahn…, s. 87.
B. Kuhlmann, Deutsche Reichsbahn geheim. Giftzüge, Militärtransporte, Geheimprojekte, München 2007, s. 120.
58
B. Kuhlmann, Eisenbahnen über…, s. 82; P. Bley DDR – Reichsbahn…, s. 87.
56
57
140
Strategiczna zapasowa przeprawa kolejowa na Odrze koło Siekierek
Od 2004 roku polskie i niemieckie władze lokalne czynią starania o budowę ogólnodostępnej ścieżki rowerowej i pieszej na moście na Odrze koło Siekierek. Na podstawie decyzji Rady Unii Europejskiej z dnia 22 stycznia 2008
roku za utrzymanie mostu granicznego na Odrze między miejscowościami Neurüdnitz i Siekierki w punkcie 653,903 odpowiada Republika Federalna Niemiec.
Oczywiście dotyczy to części nurtowej przeprawy. Część przeprawy nad terenami zalewowymi znajduje się w całości w granicach RP i za jej utrzymanie odpowiedzialna jest strona polska. W 2010 roku torowisko na odcinku Godków –
Siekierki i na całej długości stałej przeprawy mostowej, choć bardzo zniszczone
i zdekompletowane to nadal istnieje. Fizycznej likwidacji uległa za to większość
nawierzchni na dojeździe ze stacji w Siekierkach do przeprawy zapasowej.
Podsumowanie
Pierwszy most kolejowy na Odrze koło Siekierek zbudowano w 1892 roku.
Przeprawa ta, aż do stycznia 1945 roku, oprócz dużego znaczenia gospodarczego,
stanowiła ważny korytarz transportu wojsk. W zmienionych warunkach geopolitycznych po 1945 roku istnienie mostu w Siekierkach nie miało uzasadnienia ekonomicznego. Odbudowa przeprawy w tym miejscu w 1955 roku była podyktowana
wyłącznie potrzebami militarnymi Układu Warszawskiego. Podobnie było podczas ćwiczeń wojsk UW „Bariera 79” w 1979 roku, kiedy na Odrze koło Siekierek
zbudowano zapasową składaną przeprawę kolejową obok mostu stałego. Pomijając
zagadnienia związane z przeznaczeniem nowej konstrukcji do transportu wojsk na
wypadek ataku na zachód Europy, należy podkreślić, że budowa tak dużej przeprawy zapasowej na Odrze w ciągu zaledwie 3 dni była wyjątkowym i spektakularnym
osiągnięciem polskich, niemieckich i radzieckich inżynierów wojskowych.
* * *
Tekst ten powstał dzięki życzliwej pomocy b. dowódcy batalionu mostów
kolejowych 2. pk, płk. mgr. inż. Józefa Szwajki, a także płk. mgr. inż. Jerzego Roberta Jarzyny z Wojskowej Akademii Technicznej. Korzystając z okazji pragnę im
obu złożyć serdeczne podziękowania za informacje dotyczące kolejowych mostów
składanych, przebiegu ćwiczeń wojskowych „Bariera 79” oraz wiele rzeczowych
uwag podczas pisania tego tekstu.
141
Die strategische Ersatzbahnüberquerung
über die Oder bei Siekierki
Die erste Eisenbahnbrücke über die Oder bei Siekierki wurde im Jahr
1892 erbaut.
Die Überquerung bis Januar 1945 Jahr, außer wirtschaftlichen Bedeutung bildete den gültigen Korridor für Militärtransporten.
In den veränderten geopolitischen Umständen nach 1945, hatte die
Existenz einer Brücke in Siekierki keine wirtschaftliche Berechtigung. Der
Wiederaufbau der Überquerung an dieser Stelle im Jahre 1955 wurde ausschließlich durch militärische Bedürfnisse des Warschauer Paktes verursacht.
Ähnlich war während der Militärübungen „die Barriere 79 ” im Jahr 1979 des
Warschauer Paktes, wo an der Oder bei Siekierki eine Ersatzbahnüberquerung neben der festen Brücke gebaut wurde.
Abgesehen von zweckentsprechender Neubaukonstruktion für den
Militärtransport auf den Fall eines Angriffes auf Westeuropa, soll man betonen, dass so große Bau einer Erzsatzbahnüberquerung an der Oder dauerte
nur drei Tage und war sie als eine ungewöhnliche und spektakuläre Leistung
von polnischen, deutschen und sowjetischen Militäringenieuren.
Ryc. 1. Dworzec kolejowy w Siekierkach ok. 1930 r.; ze zbioru R. Michalaka
142
Ryc. 2. Most kolejowo – drogowy na Odrze koło Siekierek; widoczne żurawie do podnoszenia żagli;
ze zbioru R. Michalaka
Ryc. 3. Most kolejowy i most kolejowo – drogowy na Odrze koło Siekierek; ze zbioru R. Michalaka
143
Ryc. 4. Linia kolejowaWriezen – Godków w 1928 roku; Übersichtskarte des Reichsbahndirektionsbezirk Stettin. Zustand 1928, Maßstab 1:600 000, Stettin [1928]
Ryc. 5. Most kolejowy na Odrze koło Siekierek podczas powodzi; fot. R. Michalak
06.2010
144
Ryc. 6. Przejazd przez wał przeciwpowodziowy po stronie niemieckiej zbudowany w latach
1977 – 78; fot. Peter Bley 04.1991
Ryc. 7. Plan torów dojazdowych do
zapasowej przeprawy kolejowej na
Odrze koło Siekierek, na tle mapy z
1946 roku (aktualizacja 1925 r.) w
skali 1:25.000; opr. własne autora
145
Ryc. 8. Siekierki, ćwiczenia „Bariera 79”, żeberko postojowe dla żurawi na początku estakady;
fot. płk J.R. Jarzyna
Ryc. 9. Siekierki, ćwiczenia „Bariera 79”, żuraw SRK – 20 z podwieszonym przęsłem i podporą
SEK – 500 pchany lokomotywą SM 30, poniżej żołnierze batalionu mostów kolejowych 2 pk z
dowódcą; ze zbioru płk J. Szwajki
146
Ryc. 10. Siekierki, ćwiczenia „Bariera 79”, próbny przejazd parowozu PKP PT 47; fot.
płk J.R. Szwajka
Ryc. 11. Siekierki, ćwiczenia „Bariera 79”, przejazd eszelonu z kompanią czołgów
średnich enerdowskiej NVA prowadzony lokomotywą DR serii 118, z prawej widoczna
nawierzchnia drogowa; ze zbioru płk J. Szwajki
147
148
Emilia Szczygieł-Lembicz*
Mierzyn
Jednostka wojskowa
w Chojnie na tle
przeobrażeń
w strukturze
organizacyjnej
Pomorskiej
Brygad WOP
w latach 1960–1980
Podstawy prawne, na których później opierał się rozwinięty system
współdziałania w ochronie granic z naszymi sąsiadami, tworzono stopniowo.
Do czasu zawarcia oficjalnych umów w tej kwestii Wojska Ochrony Pogranicza
oparły współpracę z organami ochrony granic państw sąsiadujących na ogólnych zasadach, korzystając także z niektórych przedwojennych uregulowań
prawnych. Do tradycyjnych i najczęściej stosowanych form już w pierwszych
latach powojennych należały spotkania przedstawicieli organów granicznych
obu stron, podczas których załatwiano różne sprawy. Między innymi przekazywano sobie ujętych przestępców i inwentarz żywy, który przekroczył granicę, informowano się o miejscu nasilenia przestępstw i metodach przestępców,
Emilia Szczygieł-Lembicz - urodzona w Chojnie, obecnie mieszka w Mierzynie. Ukończyła Liceum Ogólnokształcące w Chojnie i studia magisterskie na Uniwersytecie Szczecińskim, kierunek
historia, specjalność stosunki międzynarodowe. Ukończyła również dwa kierunki studiów podyplomowych: Fundusze Strukturalne UE oraz Akademia Trenera w Zachodniopomorskiej Szkole
Biznesu. Prezentowany tekst stanowi kontynuację opublikowanego w II tomie „Rocznika Chojeńskiego” (Jednostka wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP
w latach 1945–1960, RCh II, 2010, s. 177–201).
*
149
Emilia Szczygieł-Lembicz
wyjaśniano zajścia graniczne, omawiano sposoby bardziej skutecznego zabezpieczania granicy.
21 maja 1957 r. podpisana została w Berlinie pierwsza między rządami Polski a NRD umowa o współpracy i pomocy wzajemnej w ochronie
granicy oraz protokół dodatkowy do tej umowy. Podpisanie dokumentów
znacznie ożywiło współpracę organów granicznych obu państw. Rok później,
tj. 24 października 1958 r., miało miejsce spotkanie graniczne między NRD
a Polską, na którym „strona niemiecka podała, że odcinek Batalionu Oderberg
posiada 4 kompanie:
1. Kompania Gestebize
2. Kompania Hohensaaten
3. Kompania Stolpe
4. Kompania Schwedt
Obie strony ustaliły, że w nadchodzącym okresie jesienno-zimowym
będą zagrożone następujące kierunki przestępcze:
– Lewy styk Batalionu - rejon słupów granicznych
– Rejon m. Czelin
– Rejon m. Gozdowice
– Mosty w m. Siekierki, w m. Osinów Dolny, w m. Krajnik Dolny, m.
Widuchowa i most Mescherin
– Rejon m. Gartz”1.
Patrole na łodziach, kontrolujące zarówno wodę, jak i tereny przybrzeżne, odegrały istotną rolę w zabezpieczaniu i ochronie granicy, o czym świadczy fragment: „Doświadczenie lat ubiegłych wykazało, że szereg przestępstw
granicznych dokonywane było z jednostek pływających po Odrze lub przy ich
pomocy oraz notowano wypadki, że przestępcy usiłowali zaciągnąć się do pracy na barkach lub holownikach z zamiarem przekroczenia granicy. W związku
z powyższym w celu ściślejszej kontroli ruchu jednostek pływających na Odrze
rozkazuję:
1. Zorganizować stałe punkty obserwacyjne z jednostkami
pływającymi zlokalizowane na:
a) wieży obserwacyjnej przy kanale Nowej Żwirowni – org. Dowódca
GPK Bielinek,
b) moście w Krajniku Dolnym – org. Dowódca 56 Strażnicy,
c) wieży obserwacyjnej GPK Widuchowa – org. Dowódca GPK
Widuchowa,
Archiwum Straży Granicznej (dalej: ASG), Zarządzenia i rozkazy Dowódcy Brygady WOP od
1.01.1958 do 31.12.1958 r., sygn. II 809/20/61.
1
150
Jednostka wojskowa w Chojnie na tle przeobrażeń w strukturze organizacyjnej...
d) wieży obserwacyjnej w rejonie Mescherin – org. Dowódca 58
Strażnicy”2.
Wraz z omawianymi zmianami 22 lutego 1968 roku 12. Pomorska Brygada WOP została przeniesiona na nowy etat. Wkrótce pojawiają się zamierzenia
na rok 1968, wydane przez dowódcę Pomorskiej Brygady WOP, skierowane do
dowódcy Batalionu w Chojnie, który zwraca uwagę na zagadnienie szczelnego
zabezpieczenia granicy państwowej, gdzie działalność służbową kieruje na:
– „podniesienie gotowości bojowej pododdziałów,
– podniesienie stanu dyscypliny i porządków
– zlikwidowanie wypadków nadzwyczajnych i przestępstw
do minimum,
– ulepszenie pracy sztabów Batalionu i sztabów Brygady,
– dalsze usprawnienia w zabezpieczaniu granicy, prowadzenie i rozbudowa urządzeń technicznych.
Rozpatrując powyższe, główne zadania stojące przed Pomorską Brygadą
WOP w roku
1968 planuje się następujące czynności do wykonania. Doskonalenie systemu ochrony granicy przez wykorzystanie łodzi patrolowych na odcinku Batalionu Chojna poprzez:
– stworzenie w strażnicach i sztabie Batalionu baz materialno-technicznych celem prowadzenia bieżących remontów i konserwacji,
– wybudowanie w każdej strażnicy Batalionu Chojna magazynów na
przechowywanie silników,
– wprowadzenie do służby nowych łodzi typu ‘jaskółki’ wraz z silnikami
‘sznajder’,
– doskonalenie łączności radiowej między elementami służby na łodziach a strażnicami”3.
Raport o stanie przestępczości na okres wiosenno-letni na odcinku Batalionu WOP w Chojnie zwraca uwagę na wzmożony ruch jednostek pływających
taboru rzecznego po Odrze, który z uwagi na rozszerzenie się kontaktów gospodarczych z ZSRR i NRD szczególnie wzrósł. Część tego ruchu, a zwłaszcza barki
NRD, mogą stanowić wyjątkowo dogodny grunt dla przestępczości granicznej
i zagadnienia te wymagać będą szczególnej uwagi. Bardzo ważny problem stanowią mosty graniczne na Odrze jako obiekty specjalnego znaczenia, zarówno
z punktu widzenia ich ochrony i obrony przed dywersją, jak i od strony wykorzystania ich przez przestępców do nielegalnych przekroczeń granicy. Przykładem
2
3
ASG, Zarządzenia Dowódcy 122 Batalionu WOP 1956 r., sygn. 811/167.
ASG, Rozkazy i zarządzenia Dowódcy Pomorskiej Brygady 1968 r., sygn. 20064.
151
Emilia Szczygieł-Lembicz
może być analiza bezkarnego przerwania granicy, ujawnionego w Pomorskiej
Brygadzie WOP w październiku 1967 r.: „Obywatel Piesik Franciszek mieszkaniec powiatu Tuchola woj. bydgoskie dokonał bezkarnego przekroczenia granicy
na kierunku z Polski do NRD przepływając Odrę przy pomocy łodzi wiosłowej
bandery polskiej, przebywającej w rejonie m. Bielinek. Piesik Franciszek w dniu
14 października 1967 r. przyjechał do m. Bielinek w celu odwiedzenia swoich
dwóch braci pracujących na pogłębiarce ‘Neptun’. Następnie wykorzystał to,
że jedna łódź wiosłowa pogłębiarki nie była zabezpieczona przed kradzieżą postanowił nielegalnie przekroczyć granicę do NRD przepływając Odrę tą łodzią.
W dniu 20 października 1967 r. władze graniczne NRD przekazały stronie PRL
niektóre przedmioty części ubioru, zdjęcia fotograficzne Piesika. Jednocześnie
władze NRD wyjaśniły, że przedmioty te zostały pozostawione przez ściganego
osobnika, który usiłował przepłynąć łodzią wiosłową przez kanał ‘Hafel’ i przedostać się do Berlina Zachodniego. Po wezwaniu do zatrzymania się ścigany Piesik wyskoczył z łodzi do wody, a element służby granicznej NRD użył do niego
broni, jednak nie wyjaśnił czy został zabity czy też zbiegł”4.
Szczecin był jednym z czterech kierunków, stanowiących na granicy zachodniej dogodne kanały przerzutowe towarów, nielegalnych przekroczeń granicy, zwłaszcza poprzez przejścia graniczne. Za najniebezpieczniejsze uchodziły
kierunki Szczecin – Berlin i Poznań – Berlin w ramach samochodowego i kolejowego ruchu zarówno osobowego, jak i towarowego. O atrakcyjności przemycanych towarów stanowiły nie tylko różnice cen na poszczególnych rynkach,
ale łatwość wchodzenia w jego posiadanie przez przemytników i gwarancja bezpiecznego jego ukrycia na czas przerzutu przez granicę. Stąd też najdogodniejszymi środkami transportu były barki w żegludze śródlądowej, które znane były
z ukrywania przemytu pod ładunkiem węgla, zboża czy żwiru oraz tradycyjne
schowki w wagonach kolejowych, samochodach osobowych i towarowych.
Z Polski w różnych okresach wywożono: dzieła sztuki, srebro, lisie skóry,
rtęć, walutę (nawet polską), dywany, sztuczną biżuterię, futra, swetry, lepsze gatunki wędlin, alkohol. Do Polski zaś sprowadzano: złoto, zegarki elektroniczne,
kamienie szlachetne, dolary USA, biżuterię, narzędzia precyzyjne, maszyny do
szycia, radioodbiorniki, magnetofony, magnetowidy, aparaty fotograficzne, obuwie, cytrusy, pomarańcze.
Lata siedemdziesiąte przyniosły zmianę sytuacji na granicy polsko-niemieckiej. Po długich i żmudnych debatach wewnątrzniemieckich doszło do
podpisania układu z Polską w Warszawie 7 grudnia 1970 roku. Po gwałtownych
polemikach w niższej izbie niemieckiego parlamentu – Bundestagu, doszło do
4
ASG, Sprawozdania operacyjne Pomorskiej Brygady WOP 1967 r., sygn. 1942/10.
152
Jednostka wojskowa w Chojnie na tle przeobrażeń w strukturze organizacyjnej...
ratyfikowania go przez stronę niemiecką17 maja 1972 roku. Z polskiego punktu widzenia najważniejszą sprawą było uznanie przez RFN granicy na Odrze
i Nysie Łużyckiej jako zachodniej granicy Polski (mówił o tym art. pierwszy tego
układu). Ratyfikując umowę, Bundestag uchwalił rezolucję (Polska odrzuciła ten
dokument jako uzupełniający do traktatu), w której mówiono o zawarciu układu w imieniu RFN a nie w imieniu ogólnoniemieckiego państwa, co dawałoby
Niemcom prawne możliwości podważania zachodniej granicy Polski w przyszłości. Rząd niemiecki wielokrotnie podkreślał, że układ normalizacyjny z Polską
nie będzie obowiązywał z chwilą zjednoczenia Niemiec. Ogólnie układ ten był
niewątpliwie dla Polski sukcesem. Od chwili jego zawarcia już żadne państwo
nie miało prawa kwestionować ważności zachodniej granicy. Bardzo istotna była
dla Polski Konferencja Bezpieczeństwa i Współpracy Europejskiej w Helsinkach
w 1975 roku. Końcowy akt tej konferencji, podpisany przez wszystkie państwa
Europy (oprócz Albanii), Stany Zjednoczone i Kanadę, stanowił o nienaruszalności powojennych granic na starym kontynencie. Układ mówił, że ewentualna
zmiana granicy może być przeprowadzona tylko metodami pokojowymi, co było
interpretowane w Niemczech, jako furtka do zmiany granic w przyszłości.
Sytuacja społeczno-polityczna w kraju, zapoczątkowana wypadkami grudniowymi na Wybrzeżu w 1970 r. oraz wzrost zagrożenia granic, spowodowany
wprowadzeniem dalszych udogodnień w ruchu granicznym, leży u podstaw dalszych zmian organizacyjnych w strukturze Wojsk Ochrony Pogranicza. Decyzją
Prezydium Rządu nr 104 z dnia 30 lipca 1971 r. Wojska Ochrony Pogranicza
z dniem 1 października 1971 r. pod względem dowodzenia, a z dniem 1 stycznia
1972 r. pod względem gospodarczym przeszły znowu pod kompetencje Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Nastąpiły wówczas zmiany na wielu stanowiskach.
Rozkazem Ministra Obrony Narodowej z 30 września 1971 r. dowódcą WOP
mianowany został gen. bryg. Czesław Stopiński, a jego zastępcami płk Feliks
Stramik, płk Izydor Koper, płk Edward Tarała i płk dypl. Henryk Chmielak5.
W miejsce Szefostwa WOP utworzono Dowództwo Wojsk Ochrony Pogranicza. Nastąpił znaczny wzrost etatów. Z dniem 1 stycznia 1972 r. kompetencje Głównego Kwatermistrza Wojska Polskiego i szefów departamentów MON
w zakresie zaopatrzenia przejęło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, a kompetencje dowództw okręgów wojskowych w dziedzinie zaopatrzenia przejęło w całości dowództwo WOP.
Zarządzeniem ministra spraw wewnętrznych z dniem 1 stycznia 1972 r.
przechodziły do WOP wraz z obsadą wszystkie przejścia graniczne, które funkcjonowały w ramach wojewódzkich komend Milicji Obywatelskiej. W sumie
5
H. Dominiczak, Zarys historii Wojsk Ochrony Pogranicza, Warszawa 1985, s. 84.
153
Emilia Szczygieł-Lembicz
przejęto 52 graniczne punkty kontrolne, a wraz z nimi żołnierzy i funkcjonariuszy milicji oraz pracowników cywilnych. Tym samym przywrócono systemowi
ochrony granic jednolitość, powierzając Wojskom Ochrony Pogranicza zarówno
strzeżenie granicy „zielonej”, jak też przejścia graniczne. W roku 1974 w Dowództwie WOP powołano specjalną komisję do przygotowania zmian organizacyjnych i wytyczenia zadań dla potrzeb wzmożonego ruchu granicznego.
W roku 1975 przeprowadzona została w kraju szeroka reforma administracji państwowej i nowy podział terytorialny. Zlikwidowano urzędy powiatowe
jako pośrednie ogniwo między urzędami wojewódzkimi a gminami. Kraj podzielono na 49 województw w miejsce dotychczasowych 17. Utworzono nowe, większe gminy, podporządkowane bezpośrednio urzędom wojewódzkim. Podział kraju na nowe jednostki administracyjne spowodował zaburzenie dotychczasowego
układu struktur organizacyjnych WOP. Wprowadzono tzw. dwuszczeblowy system dowodzenia, przywracając jednocześnie oddziałom status brygad, a w miejsce placówek powołano strażnice. Dotychczasowe odcinki brygad, batalionów
i strażnic w nowym podziale administracyjnym znalazły się w zupełnie innych,
niedostosowanych do potrzeb służby układach. Trzeba było bardzo szybko dostosować się do potrzeb, zreformować system tak, by odcinki brygad mogły objąć
na granicy teren całych województw, a nie ich części. Podobnie odcinki strażnic
postanowiono dostosować do granic administracyjnych gmin.
Reorganizacja ta przeprowadzona została zarządzeniem dowódcy Wojsk
Ochrony Pogranicza z dnia 17 lutego i 25 lipca 1976 r. i objęła całą formację,
wprowadzając głębokie przemiany w jej strukturze. Reorganizacja ta była dalszym ogniwem procesu doskonalenia ochrony granic państwa. Poszczególnym
brygadom i strażnicom przydzielono bardzo zróżnicowane odcinki graniczne.
Odcinki przydzielone strażnicom miały długość od kilku do kilkudziesięciu kilometrów. Przechodząc na dwuszczeblowy system dowodzenia, rozformowano
122. Batalion WOP w Chojnie, podporządkowując strażnice bezpośrednio brygadzie. W miejsce postoju rozformowanego batalionu sformowano placówkę
zwiadu i kompanię odwodową do wzmacniania strażnic i szkolenia ich załóg.
Jednocześnie brygada przyjęła nową nazwę na podstawie zarządzenia dowódcy
Wojsk Ochrony Pogranicza: Pomorska Brygada Wojsk Ochrony Pogranicza6.
W związku z otwarciem Polski na świat w czasach Gierka i później,
ciągle zwiększał się ruch graniczny. Coraz więcej osób wyjeżdżało z kraju i coraz
więcej przyjeżdżało obcokrajowców, w różnych celach. Żołnierze WOP nie tylko
więc strzegli nienaruszalności granicy, ale także w przejściach granicznych byli
Z. Jackiewicz, Krótki informator historyczny Wojska Ochrony Pogranicza 1945–1991, Kętrzyn
1998, s. 62.
6
154
Jednostka wojskowa w Chojnie na tle przeobrażeń w strukturze organizacyjnej...
pierwszymi przedstawicielami państwa dla przyjeżdżających i ostatnimi dla Polaków wyjeżdżających za granicę. W propagandzie wytwarzano przez powojenne
dziesięciolecia mity upowszechniające przekonanie, że obywatele socjalistycznej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej żyją w wolnym kraju i są wolnymi ludźmi.
Tymczasem formacja graniczna WOP wypełniała zgoła inne zadania niż te, do
których powołane są organa graniczne w rzeczywiście demokratycznych krajach.
Problem w tym, że żołnierze WOP – i zawodowi, i młodzieńcy z obowiązkowego
poboru, kształtowani zaraz po wojnie lub wychowani już dawno po jej zakończeniu w oparach ideologii socjalistycznej i pod wpływem propagandy gloryfikującej ten ustrój – nawet nie zdawali sobie sprawy, jakiej idei tak naprawdę służą.
Ginęli bowiem w powojennych latach w bratobójczych walkach z „reakcyjnym
podziemiem”, które dzisiaj często oceniane są jako bohaterskie, desperackie,
ostatnie próby ocalenia Polski przed podporządkowaniem socjalistycznemu imperium radzieckiemu7.
Jednostki WOP, jak wszystkie jednostki Ludowego Wojska Polskiego,
oplecione były
mackami aparatu partyjno-politycznego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Zastępca dowódcy jednostki do spraw politycznych miał szczególnie
uprzywilejowaną pozycję służbową i decydował o sprawach najważniejszych dla
zwykłych ludzi, pełniących służbę wojskową: o awansie, o przydziale mieszkania
służbowego, o nagrodach i dodatkach pieniężnych, a w końcu o „być albo nie
być” zwykłego człowieka. Przynależność do partii była traktowana jako nigdzie
niezapisany, ale oczywisty obowiązek dla kadry, zwłaszcza oficerskiej, uczęszczanie na zebrania partyjne było obowiązkowe i odbywały się one po prostu w godzinach służby. Kto się „wychylił”, kto spróbował się przeciwstawiać aparatowi
partyjnemu, choćby tylko na swoim, nawet niskim szczeblu służbowym, ten
przepadał – nie awansował, nie korzystał z niektórych uprawnień, przysługujących żołnierzom zawodowym i często musiał się w końcu zwolnić ze służby
zawodowej w wojsku, a w cywilu był nikim. Wykluczone były praktyki religijne
kadry zawodowej, krzywo patrzono na rodziny kadry w nich uczestniczące, zniechęcano też do nich nawet szeregowych żołnierzy z poboru. Tropieniem osób
wierzących i praktykujących zajmowały się wydziały wewnętrzne i organizacje
partyjne w jednostkach wojskowych, a także w pewnym stopniu, w jaskrawych
przypadkach, Służba Bezpieczeństwa współpracująca z Wojskami Ochrony
Pogranicza. W działaniach okresu stanu wojennego, ogłoszonego 13 grudnia,
a ściślej w nocy 12/13 grudnia 1981 roku, również zobowiązane były uczestni7
M. Jarosiński, Rys historyczny beskidzko-karpackiego pogranicza polsko-słowackiego od
Mieszka I do współczesnej Straży Granicznej, „Problemy ochrony granic” 1, 2000, s. 15.
155
Emilia Szczygieł-Lembicz
czyć Wojska Ochrony Pogranicza, w tym także żołnierze Batalionu w Chojnie.
W tym bowiem miejscu należy wspomnieć iż ogłoszenie stanu wojennego spowodowało odtworzenie batalionu w Chojnie8.
Żołnierze realizowali wówczas zalecenia architektów stanu wojennego, na podstawie których bez przeszkód wpuszczano przez przejścia graniczne
wszystkich obywateli polskich, którzy wracali do kraju, natomiast nie było
poleceń zakazujących wyjazdów. Rzecz w tym, że w pierwszych dniach bodaj
nikt nie zgłaszał chęci wyjazdu, bo po pierwsze - potrzebny byłby do tego
paszport, a ten wydawany był pod ścisłą kontrolą władz, a po drugie - obowiązywał system udzielania przepustek, nawet przy przejeździe z miasta do miasta. Żołnierze WOP wyznaczani byli do blokad dróg dojazdowych do granicy
i kontrolowali wszystkie osoby poruszające się tymi drogami. Uczestniczyli
też, tak jak żołnierze innych jednostek wojskowych w głębi kraju, w patrolach milicyjno-wojskowych, a właściwe służby wywiadowcze WOP zajmowały się rozpracowaniem opozycji antysocjalistycznej na pograniczu. Okres
po 1981 r. wraz z wprowadzeniem stanu wojennego zdecydowanie przyczynił
się do zmniejszenia działalności przemytniczej. Nie trwało to jednak długo,
a uszczelnienie ochrony wzmogło stosowanie przez gangi przemytnicze bardziej przemyślanych form i sposobów przerzutów. Przerzut ludzi odbywał się
poprzez przejścia graniczne na podstawie sfałszowanych dokumentów. W odróżnieniu od innych polskich granic, przemyt na granicy szczecińskiej z zasady odbywał się przez przejścia graniczne samochodami osobowymi, a także
ciężarowymi. W dokumentacji Pomorskiej Brygady WOP zachowały się bardzo liczne materiały, dotyczące pomocy udzielanej żołnierzom tej formacji
przez miejscową ludność, głównie mieszkańców pogranicza. Godne odnotowania jest, iż ludność ta, mimo że i wobec niej obowiązywały uciążliwe przepisy w strefie przygranicznej, pomagała żołnierzom WOP w zatrzymywaniu
osób nielegalnie przekraczających granicę. Wydaje się, że powody tej pomocy
w różnych okresach były różne, m.in. wielu z zatrzymanych stanowili kryminalni przestępcy, zostawiając po sobie makabryczne ślady, dając się w ten
sposób we znaki cywilnej ludności w tym niespokojnym pod względem bezpieczeństwa regionie.
Lata 80. XX w. to również rozkwit życia kulturalnego na terenach
przygranicznych. Przykładem takich działalności mogą być sztafety. W 40.
rocznicę powołania Wojsk Ochrony Pogranicza zorganizowaną taką sztafetę
w Czelinie. Miasteczko zlotowe dla żołnierzy WOP, jak podaje pismo „Granica”, składało się z 85 namiotów, w których mieściło się: kasyno, stołówka,
8
Tamże, s. 62.
156
Jednostka wojskowa w Chojnie na tle przeobrażeń w strukturze organizacyjnej...
świetlica, klub polowy, łaźnie z gorącą wodą, izba chorych, magazyny żywnościowe. W części artystycznej czelińskiej sztafety wystąpiły WOP-owskie
zespoły artystyczne9.
Już do końca lat 80., w latach tak zwanej normalizacji politycznej, Wojska Ochrony Pogranicza, jako przynależne do struktury MSW, utrzymywane
były w okresach niepokojów społecznych (podczas dużych strajków i demonstracji ulicznych) w różnych stopniach gotowości bojowej. Wymagane były
dyżury kadry zawodowej, regularne składanie w aparacie partyjno-politycznym
meldunków o nastrojach politycznych wśród kadry zawodowej, szeregowych
żołnierzy i ludności cywilnej pogranicza. Wojska Ochrony Pogranicza nie były
jednak wyspą na politycznej mapie Polski Ludowej. Wpisywały się w ramy totalitarnego ustroju państwa komunistycznego, działały wśród innych elementów
utrzymywania społeczeństwa w ryzach – we współpracy z Milicją Obywatelską,
Ochotniczymi Rezerwami Milicji Obywatelskiej, Służbą Bezpieczeństwa, całą
strukturą Ludowego Wojska Polskiego, a nad wszystkim czuwała cenzura publikacji i monopol ideologiczny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Po przełomie roku 1989 zaczęto publicznie krytykować z różnych pozycji służby mundurowe, co wcześniej ze względu na cenzurę publikacji było nie
do pomyślenia. Krytyka dotykała także Wojska Ochrony Pogranicza. Mówiło się
o tym, że granice powinna ochraniać formacja nie wojskowa, a policyjna. Współgrało to z oceną znacznej części kadry zawodowej WOP, która zdawała sobie
sprawę z niedoskonałości funkcjonowania struktur wojskowych brygad WOP
i ich niedopasowania do współczesnych warunków ochrony granicy. O chęci
zrzucenia gorsetu ideologicznego wyraziście świadczy fakt, iż na szczeblu Dowództwa WOP w Warszawie, w trakcie kampanii wyborczej delegatów na - jak
się okazało - ostatni zjazd PZPR – najwięcej głosów zebrał i nagrodzony został
aplauzem kandydat organizacji partyjnej WOP, który zamiast wygłaszania kolejnego programu uzdrawiania rozsypującego się aparatu państwa totalitarnego,
złożył krótkie, dobitne oświadczenie, że z trybuny zjazdu zażąda usunięcia organizacji partyjnych z jednostek wojskowych. Przy czym nie posunął się dalej, nie
myślał o likwidacji tych organizacji partyjnych, bo wtedy, pod koniec 1989 roku
niemal nikomu w wojsku nie śniło się nawet, że „za chwilę” przestanie istnieć
Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, a za dwa lata zniknie z politycznej mapy
świata mocarstwo socjalistyczne – Związek Radziecki, w którego cieniu działał
aparat przymusu socjalistycznej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
9
J. Brandyt, Pozostali w cieniu, „Granica – Pismo żołnierza Wojsk Ochrony Pogranicza” 7, 1985, s. 13.
157
Der militärische Verband
in Chojna vor dem Hintergrund
des Strukturwandels
der Pommerschen Brigade
des Grenzschutzes
in den Jahren 1960-1980
Die rechtlichen Grundlagen, auf denen sich später das System der Zusammenarbeit mit dem Grenzschutz unserer Nachbarstaaten stützte, entwickelten
sich nach und nach. Im Jahre 1968 lagen die Hauptziele der Pommerschen Brigade des Grenzschutzes (WOP) in der Vervollkommnung des Schutzes der Grenze
an dem Oderabschnitt des Bataillons Chojna mittels der Patrouillboote. Szczecin
war einer der vier günstigen Punkte der Westgrenze, wo Waren und Menschen
geschmuggelt wurden, besonders an den Grenzübergängen. Zu den gefährlichsten zählten die Richtungen Szczecin – Berlin und Poznań - Berlin, sowohl die
Personen als auch die Waren betreffend. Die Attraktivität der Schmuggelware
bestimmte nicht nur der Preisunterschied. Hier spielte auch die Tatsache eine
Rolle, dass die Schmuggler erst leicht in den Besitz der Ware gelangen konnten
und sie später ohne beträchtliche Probleme für die Zeit des Grenzübergangs gut
verstecken konnten. Die geeignetsten Transportmittel waren die Lastkähne der
Binnengewässer, wo man das Schmuggelgut unter der Kohl-, Getreide- oder Kiesladung geschickt verstauen konnte. Nicht weniger oft nutzte man die Verstecke
in den Eisenbahnwaggons und den LKWs und den PKWs.
Die siebzieger Jahre brachten eine Veränderung der Lage an der deutsch-polnischen Grenze. Nach langen und langwierigen Debatten am 7 Dezember
1970 in Warschau wurde der Warschauer Vertrag unterschrieben. In der Epoche
von Edward Gierek und später öffnete sich Polen nach außen und der Grenzverkehr stieg. Immer mehr Menschen reisten aus Polen ab und immer mehr Ausländer reisten an. Sie verfolgten dabei unterschiedliche Ziele. Die Grenzschützer
waren also nicht nur die Hütter der Unantastbarkeit der Staatsgrenze, sie waren
die Ersten, den die Ankömmlinge begegneten und die Letzten Vertreter des Staates für die ins Ausland reisenden Polen.
Nach der Wende 1989 hob sich die breite öffentliche Kritik gegen die
uniformierten Kräfte, was früher aufgrund der Zensur nicht denkbar war. Die
Kritik betraf auch die Streitkräfte des Grenzschutzes (WOP). Es wurde darauf
158
hingewiesen, dass die Polizei und nicht die Armee die Grenze zu schützen habe.
Das entsprach auch der Meinung des Großteils der Berufsoffiziere des WOP,
die sich bewusst waren, dass die militärischen Strukturen den neuen Anforderungen des Grenzschutzes nicht entsprechen. Den Wunsch das ideologische
Korsett zu verwerfen zeigt folgende Tatsache: In der Wahlkampagne für den
(wie sich später herausstellte, letzten) Parteitag der PZPR auf der Kommandoebene WOP in Warschau wurden die meisten Stimmen und Applaus einem
Delegierten der WOP gegeben. Statt ein weiteres Program zu der Erhaltung des
zerbröckelnden Apparates des totalitären Staates zu präsentieren, deklarierte
er, dass er auf dem Parteitag die Entfernung der Parteigruppen aus den militärischen Einheiten entschieden fordern wird. Jedoch ging er nicht so weit, die
Strukturen der Partei gänzlich aufzulösen zu wollen. Am Ende des Jahres1989
konnte keinem in der Armee der Gedanke kommen, dass schon „im nächsten
Augenblick” die Polnische Vereinigte Volkspartei Geschichte sein würde, dass
zwei Jahre später die sozialistische Großmacht – die Sowjetunion von der Weltkarte verschwinden würde, in dessen Schatten der Zwangsapparat der Volksrepublik Polen funktionierte.
159
Ryc. 1. Rocznica bitwy pod Cedynią (czerwiec 1980 r.; wszystkie fotografie ze zbiorów autorki)
Ryc. 2. Pochód pierwszomajowy (1 maja 1981 r.)
160
Ryc. 3. Uroczystości w Siekierkach (16 kwietnia 1980 r.)
161
Ryc. 4. Szkolenie strzeleckie (maj 1979 r.)
Ryc. 5. Żołnierze podczas rajdu granicznego (1978 r.)
162
Ryc. 6. Patol graniczny zimą (1979 r.)
Ryc. 7. Żołnierze WOP podczas ćwiczeń w lesie (jesień 1980 r.)
163
164
Marek Schiller*
Dębno
Długogóry1
Wstęp
Wyosobniony kompleks leśny, dziś podzielony między powiaty Myślibórz i Gryfino, przed końcem drugiej wojny światowej też był podzielony między Kreis Soldin i Kreis Königsberg (powiaty: Myślibórz i Chojna). Mniejsza
część to Las Stołeczniański, większa Las Czernikowski.
Szczególnym miejscem jest rozdroże „Dziadek” (Grossvater), skąd wiodą drogi do Piaseczna, Stołecznej, Czernikowa, Pniowa i Chłopowa. Jest tam
kamień graniczny z napisami bodaj Kreis Soldin z jednej i Kreis Königsberg
z drugiej strony. W każdym razie był w 2009 roku.
Lasy pokrywają polodowcowe wzgórza moreny czołowej, niezbyt wysokie, za to gęsto urzeźbione – tak, że skutecznie zniechęcają do prac rolniczych. Nad poziom morza najwyżej wznosi się kulminacja grzbietu rozciągniętego na przestrzeni kilkuset metrów. Osiąga ona wysokość około 115,3 m npm.
(na współczesnych mapach 114,6 m npm.), a powierzchnia pobliskiego Jeziora
Czernikowskiego leży na wysokości 62 metrów. Deniwelacja przekracza 50 metrów i jest typowa dla terenów podgórskich. Nazwa Długogóry jest zatem uzasadniona, a urzeźbienie terenu potwierdza jej trafność. Wrażenie przebywania
w górach potęguje duża ilość głazów narzutowych. Nie znajdziemy tutaj jednak
poszarpanych turni. Głazy wleczone przez lodowiec są ogładzone, zaokrąglone,
niektóre noszą wyraźne ślady tego wleczenia.
Odległe od większych miast, omijane przez większe drogi, leżą Długogóry na uboczu uczęszczanych szlaków. Co mnie podkusiło, żeby pod koniec lat
siedemdziesiątych tam zajrzeć? Natura włóczęgowska, wędrowanie z młodzieżą licealną po najbliższej okolicy – w myśl zasady: „cudze chwalicie, swego
*
Urodzony w Poznaniu w 1947. Tam uczęszczał do szkół i studiował fizykę na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. W 1973 roku wraz z żoną sprowadził się do Dębna, gdzie pracował jako nauczyciel.
Wszystko, co wokół spotykał, było nieznane i ciekawe. Niedziele (wtedy w soboty w szkole się pracowało) poświęcał wędrówkom po okolicy, sam i z młodzieżą licealną. Tak odkrył wiele miejsc, nowych,
urzekających swoją urodą, niezbadanymi dziejami i tajemniczością. Jednym z nich są Długogóry.
1
Langer Berg, Dołgohora, pogranicze dawnej Ziemi Chojeńskiej i Myśliborskiej.
165
Marek Schiller
nie znacie”. Opiekunem szkolnego klubu PTTK był wtedy Arkadiusz Janowicz,
obecny burmistrz Myśliborza. W tygodniu w liceum dębnowskim uczył angielskiego, ja fizyki, a w soboty i niedziele wyciągaliśmy chętnych licealistów na
wędrówki po naszej ziemi. Jeden z nich, zwany Gutek, przytaszczył do szkoły
sporą mapę, wtedy nieprawomyślną, na której zobaczyłem Dołgohory. Już nazwa
nieco egzotycznie brzmiąca, kazała mi tam iść. Skąd taka wersja nazwy? Być
może stąd, że w drugiej połowie lat czterdziestych minionego stulecia w okolicach Długogór osiedlano ludność z akcji „Wisła”?
Wywiodłem szkolny klub PTTK na pieszą wędrówkę z Myśliborza do
Gogolic, żeby nad Jeziorem Głębokim na rożnie opiekać szpikowanego barana.
Po drodze odwiedziliśmy wczesnośredniowieczne grodzisko w Golenicach, kościółek granitowy w Czernikowie i tamże pałac nad jeziorem, a potem, idąc ciągle pod górę, dotarliśmy do Lasu Czernikowskiego. Przecięliśmy go na azymut,
idąc ciągle na południowy zachód, żwawo, bo w Gogolicach już czekał rzeczony
baran.
Tam zmierzały myśli wszystkich, tylko w mojej pamięci tkwiły zupełnie
inne wrażenia. Nie powiem, że zapomniałem o baranie, ale przede wszystkim
już planowałem, kiedy wrócę do Długogór. To pagórki, bez niebotycznych grani,
ale jednak.
Od tamtego dnia wracałem do Długogór wielokrotnie, kilka lat przemierzałem je we wszystkie strony, rejestrowałem zjawiska, fotografowałem i gromadziłem notatki. Potem przyszła pora na opracowanie, a wreszcie złożenie dokumentacji projektowej utworzenia Rezerwatu „Długogóry” we właściwym wtedy
Urzędzie Wojewódzkim w Gorzowie Wielkopolskim. Z kolei doszło do lustracji
nowoprojektowanego rezerwatu z udziałem wojewódzkiego konserwatora przyrody oraz członków ówczesnego Komitetu Ochrony Przyrody przy wojewodzie
gorzowskim. Projekt oceniono pozytywnie i dokumentacja trafiła do ostatecznego rozpatrzenia. Rezerwat o powierzchni 120,36 ha otrzymał status prawny 8
lipca 1991 roku.
Rezerwat utworzono w celu ochrony naturalnego krajobrazu moreny
czołowej fazy pomorskiej zlodowacenia północnopolskiego, z mnogością głazów
narzutowych i naturalnych lasów, głównie Melicofagetum i Galio odoratofagetum, nazwane tak od buka zwyczajnego (Fagus sylvatica L.) oraz towarzyszących
w mu w runie perłówki jednokwiatowej (Melica uniflora L.) i marzanki wonnej
(Galium odoratum L.). W rezerwacie spotyka się także inne rośliny rzadkie
i rzadkie – zwierzęta. Od czasu utworzenia rezerwatu informacja o nim zaczęła
się pojawiać w publikacjach, a naukowcy różnych dziedzin zaczęli interesować
się nowym obiektem.
166
Długogóry
Składowe przyrody ożywionej i nieożywionej Długogór.
Drzewa
Poza rezerwatem, na północnym krańcu kompleksu leśnego stał do
niedawna najgrubszy w polskich lasach świerk (Picea alba L.), o średnicy około 1,5 metra (obwód 4,8 metra). Jednak na terenie Lasu Czernikowskiego
istnieją dobre warunki, sporo młodych drzew rośnie mocno, okazale i można oczekiwać, że kolejne staną się za jakiś czas pomnikami przyrody. Współcześnie gospodarze lasu wykorzystują dużo lepiej swoją wiedzę o zasadach
uprawy. Dawniej bywało, że zasady uprawy podporządkowywano potrzebom
ideologii politycznej a nie potrzebom drzew. Na gliniasto-kamienistej glebie
i pochyłym zboczu sosny (wieku 25 lat) prawie wszystkie połamał wiatr. Dzisiaj gospodaruje się mądrzej.
Głazy
Zwracają uwagę liczne głazy narzutowe. Na ryc. 5 ukazano zgrupowanie kilkunastu głazów, wszystkie przekraczają rozmiarami 1 m, a największe
osiągają 2 metry. Budulec tych kamieni jest dość zróżnicowany, najczęściej
różne odmiany gnejsów i granitów skandynawskich, ale są też piaskowce, bazalty, wapienie, melafiry itd.
W innym miejscu znajdziemy mamy przykład zróżnicowania materiału skalnego przywleczonego przez lodowiec, tym razem jest to blok piaskowca
z doskonale widocznym uwarstwieniem, jakby pozaplatany w warkocz. Piasek
w tej bryle jest produktem całkiem innej epoki lodowcowej, miliony lat wcześniejszej, niż ta ostania, która do nas kamień przyniosła. Był zatem czas na
spojenie piasku w skałę.
Niedaleko wielki głaz narzutowy, inaczej eratyk. Jego długość przekracza 1,6 m. Budulcem jest jasny granit skandynawski. Ale najbardziej interesującą cechą tego kamienia są szlify polodowcowe, żłobiące wyraźnie jego
powierzchnię, dając tym samym świadectwo wleczenia głazu przez lodowiec
przez tysiące kilometrów. Przy okazji obtoczyły się ostre krawędzie.
Na terenie rezerwatu i poza nim, w całym Lesie Czernikowskim są
setki pagórków, między nimi zagłębień, często wypełnionych wodą lub torfowiskiem. Na zboczach zagłębień spotyka się skupienia setek głazów, które
tworzą swoiste gołoborza, bowiem drzewa nie potrafią dojść korzeniami do
ziemi. Rosną na nich jedynie mchy, porosty, drobne roślinki.
167
Marek Schiller
Rośliny
Tutejsze drzewostany są głównie bukowe, z udziałem dębu i sosny,
a w otoczeniu zagłębień pojawiają się olchy oraz brzozy. Najstarsze fragmenty buczyny zbliżają się wiekiem do 170 lat.
Pośród roślin typowych dla zespołu żyznej buczyny (Melico fagetum) nie spotkano żywca bulwkowego, za to jest piękna perłówka jednokwiatowa. Występuje też licznie inna roślina, tak charakterystyczna dla
tego zespołu, że niekiedy określa się go jako Galio odorati Fagetum. Oto
ona – marzanka wonna (Galium odoratum), roślina chroniona o własnościach leczniczych, kosmetycznych i kulinarnych. Pięknie pachnie kumaryną, już 1200 lat temu robiono na niej nalewkę majową.
Nisko położone fragmenty lasu tworzy olsza czarna (Alnus glutinosa
L.), która świetnie się czuje w wilgotnym, a nawet podmokłym środowisku i w płytkich wodach. Za to kiedy wody ubywa, korzenie olch szukają
wody gdzieś głęboko. Dają one jednocześnie świadectwo, jak wysoko sięgała woda, kiedy było jej pod dostatkiem. Las olchowy nazywa się oles.
Występuje tu także rdestowiec ostrokończysty (Reynoutria japonica). To niepożądany, obcy element flory rezerwatu, roślina wieloletnia,
inwazyjny przybłęda z Azji. W rozporządzeniu wojewody szczecińskiego
znalazł się zapis o koniecznym zwalczeniu intruza, ponieważ wypiera nasze
rodzime gatunki roślinności, w rezerwacie i na jego obrzeżach.
Wody
Oprócz lasów i nagromadzeń głazów, trzecim ważnym elementem tworzącym krajobraz Długogór są liczne, niewielkie zagłębienia, wiele wypełnionych wodą.
Głębokość na ogół mała, do 2 m, w różnych stadiach zarastania, często z wysepką
torfowców pośrodku, bywa, że opanowaną przez wierzby uszate i niewielkie brzozy.
Staw Górny po zachodniej stronie Grzędy. Otoczony wysokimi bukami od
wiatru, w spokojniejsze dni jego powierzchnia jest gładka jak lustro, w którym przeglądają się wierzby uszate. Wodę tylko czasem marszczą żaby, może ważki traszki
i owady wodne. Stawki są malutkie, wyjątkowo do pięćdziesięciu metrów, dlatego
z trudem lądują tu np. kaczki.
Z wody wystaje spory kamień. Głowa dinozaura, miejscowy potwór z Loch
Narok wynurzył się na chwilę i tak zastygł. Całkiem pokryty kożuchem rzęsy dolny
stawek, trudno uwierzyć, że od wyższego, zwierciadlanego oddziela go tylko wąska
Grzęda. W bezpośrednim sąsiedztwie Grzędy Naroku siedem stawków łączy się
czasem w jeden system.
168
Długogóry
W środku Długogór „Morskie Oko” (ryc. 4). Staw, jeden z największych i najpiękniejszych w rezerwacie, połączony w system z kilkoma innymi. Można spotkać rdestnicę pływającą oraz pływacz drobny, rzadką roślinę
wodną, wyposażoną w pułapki. Wpadają do nich drobne żyjątka, pływacz
tak uzupełnia zapotrzebowanie na azot. Wiosną gody odbywają traszki.
W stawkach na niedużych głębokościach i blisko brzegu pojawia
się czermień błotna (Calla palustris L.), calla (z greckiego „piękność”)
i palustris (z łaciny „bagienna”). Roślina w podobnych warunkach dość
rozpowszechniona na niżu polskim, rzadsza w górach, w wielu krajach jest
chroniona. Jest zaliczana do roślin trujących, chociaż wysuszone owoce
były jadane.
Jeszcze jedno urokliwe widowisko, grane przez roślinę wodną. Zdjęcie przetworzone w grafikę czarno-białą, a na nim w słońcu lśnią jak złote dukaty okrągłe listki żabiścieku pływającego (Hydrocharis morsus-ranae
L.). Kwiaty żabiścieka, białe, wielkości połowy listka, mają tylko trzy płatki.
Wśród liści średnicy około 6 cm świetnie maskują się żaby.
Grzyby
W tak starym lesie naturalne jest, że stare drzewa, przez wiele lat
poddane wpływom różnych czynników, suszy, mrozu, szkodników, słabną,
tracą odporność, wreszcie giną, lecz nadal stoją, dając schronienie w swoich dziuplach ptakom, nietoperzom czy owadom. Materia drewna zamienia
się w próchno i wraca do gleby, na której drzewo rosło.
Bardzo ważną rolę w łańcuchu przemian materii odgrywają te organizmy, które potrafią rozłożyć obumarłą tkankę tak, by jako próchnica, na
powrót uczestniczyła w nowym cyklu życia. Do takich należy wiele gatunków grzybów, niekiedy okazałych, jak flagowiec olbrzymi (Meripilus giganteus), objęty ochroną gatunkową.
Okaz z Czerwonej Listy roślin i grzybów Polski, szyszkowiec łuskowaty (Strobilomyces strobilaceus) jest zaliczony do kategorii grzybów rzadkich (R), objęty ścisłą ochroną gatunkową, trochę częściej można go spotkać w górach (piszący spotkał go w Górach Sowich), ale też na nizinach.
Znaczy się w Długogórach, w rezerwacie i poza rezerwatem.
Piękny grzyb, o gładkim bladooliwkowozielonym kapeluszu, ciemniejącym ku środkowi, nie powinien nikogo mylić. Choć nie ma kropek
i nie jest czerwony, to jest muchomor. Sromotnikowy. Najniebezpieczniejszy truciciel wśród grzybów, co roku zbiera śmiertelne żniwo. Ponoć ma
smak łagodny, ale nie wolno go nawet próbować.
169
Marek Schiller
Inny interesujący grzyb, sromotnik bezwstydny, też przypomina fallus,
stąd jego nazwa łacińska (Phallus impudicus L.). Główka młodego owocnika jest
pokryta lepką ciemnooliwkową mazią o odrażającej woni padliny, przyciągającej
chmary much, które roznoszą ją wokoło razem z zarodnikami grzyba i przyczyniają się do jego rozmnażania.
Autor nie chciałby być posądzonym o mnożenie obscenicznych skojarzeń, dlatego dla odmiany będzie przedstawione tzw. czarcie jajo. Biała, skórzasta powłoka skrywa wewnątrz jadalną, nieśmierdzącą wcale masę. Tak jest
na początku, wkrótce powłoka pęka, a z niej wyrasta sromotnik. Dość częsty
w Długogórach, chroniony.
Niestety, mimo dobrych chęci ucieczka od obscenicznych skojarzeń się
nie udała, ale może przynajmniej nikt nie posądzi autora o męski szowinizm.
Oto całkiem bez odniesień do grzybów narośl na pniu bukowym. W taki lub
podobny sposób drzewa zabliźniają miejsca uszkodzeń, odsłaniających żywą
tkankę drzewotwórczą, kambium.
Fauna
Fauna Długogór jest zróżnicowana, tak, jak zróżnicowane są środowiska,
naziemne, podziemne, wodne, nadrzewne i inne. Występują tutaj ptaki, ssaki,
gady, płazy, liczne rodzaje bezkręgowców. Na razie niczego nie wiemy o rybach,
może są gdzieś karasie. Mrowisko mrówki rudnicy, przypomina wulkan.
Nawet, jeśli zwierzyny nie uda się bezpośrednio zaobserwować, bardzo
często trafia się na jej ślady. Na przyprószonym śniegiem lodzie widać figurę
jakiegoś zamaszystego hołubca, wyciętego na powierzchni sadzawki przez przerażoną sarenkę, której jednak udało się wyjść z tej opresji bez wywrotki.
Kiedy indziej udaje się bezpośrednio spotkać przedstawiciela fauny – ma
jasne plamy za skroniami, to zaskroniec zwyczajny (Natrix natrix), gad częsty
w Długogórach. Niejadowity, za to zaatakowany syczy i może opryskać nieprzyjemnie cuchnącą wydzieliną. W dawnej Litwie uważano, go za zwierzę święte,
przynoszące pomyślność otoczeniu. Obecnie jest objęty ochroną.
Obecność człowieka
Nie znam publikacji o obecności człowieka w Długogórach, dlatego
przedstawiam tu swoje domniemania. Na razie przesłanki są niepotwierdzone
i wymagają opinii rzeczoznawcy archeologa. W każdym razie znaleziony tu krzemień mógł swój kształt otrzymać od natury albo od człowieka z epoki kamienia.
Czy ktoś rozwiąże tę zagadkę?
170
Długogóry
Kopiec z kamieni. Jaka może być przyczyna jego zaistnienia? Czy wnętrze kopca kryje jeszcze coś oprócz kamieni? W każdym razie ludzie z epoki
kamienia nie znali metalu, dlatego wykrywacze metalu niczego nie wykrywają.
Bo co? Skorupy, kości? Gdyby założyć, że możliwe są tu jakieś pochówki z czasów
wędrówek Gotów, wyposażenie zapewne też byłoby skromne.
Więcej można byłoby zapewne dowiedzieć się o czasach bliższych
współczesności, ale trzeba by było zapewne poświęcić wiele godzin szperania
w różnych archiwach. Na skraju Długogór ruiny Naroku (ryc. 2), przed rokiem
1945 Jarelsberg. Oprócz ruin budowli gospodarczych, są tam również ruiny zabudowań mieszkalnych.
Wspomniany Narok leży na północno-wschodnim skraju szeroko pojmowanych Długogór, zaś na południowo-zachodnim był nieistniejący dziś folwark
Lubomyśl, przed 1945 r. Karlshöhe. Pozostały po nim tylko fragmenty fundamentów oraz spora sterta kamieni po zburzonych budynkach. Na zdjęciu fragment ściany czy może kawałek muru.
Śnieżyczkę przebiśnieg (Galanthus nivalis L.) spotkałem w połowie lutego wśród ruin Lubomyśla i wszędzie na majdanie oraz w całym otoczeniu.
Powierzchnia zajęta przez tę księżniczkę wiosny zajmuje około 0,5 hektara. Była
również w Naroku. Tam, oprócz śnieżyczki, spotkałem barwinek pospolity (Vinca minor L.). Obydwa gatunki chronione.
Presja turystyczna
Nic dziwnego, że wielce interesujący obiekt „Długogóry” zyskał rozgłos i stał się chętnie odwiedzanym zakątkiem Pojezierza Myśliborskiego. Kilka
pierwszych wycieczek, na przykład Zakładu Energetycznego Gorzów w latach
1989–1991, oprowadzałem sam; dzisiaj tylko kameralne grupy rzeczywiście zainteresowanych gruntownym poznaniem.
ZPOW „Szkuner” z Myśliborza włączył wycieczki w Długogóry już na
stałe do swojego repertuaru, a oprowadzającym jest Jan Grzejszczyk z Leśnictwa
Chłopowo. Dzieci ze Szczecina w ramach programu Zielona Szkoła odwiedziły
Długogóry 27 kwietnia 2011 r. wraz z nauczycielami ze szkół macierzystych.
Z Dębna do Długogór jest niedaleko. Klub Rowerowy „Jedźmy Razem”
zorganizował 10 października 2010 r. rajd rowerowy na trasie Dębno – Rezerwat
Długogóry – Dębno.
Najbardziej pożądane jest, aby rezerwaty odwiedzali ci, którzy w przyszłości będą się zajmowali zawodowo naszym środowiskiem życia. Na wycieczce
w Dniu Dziecka 1 czerwca 2006 r. byli np. studenci ochrony środowiska Akademii Rolniczej ze Szczecina.
171
Marek Schiller
Obecność „Długogór” w programach i publikacjach
1. Przykładem pracy badawczej w rezerwacie „Długogóry” jest artykuł
zamieszczony w Rocznikach Akademii Rolniczej w Poznaniu w 2003 roku. Sławomir Janyszek i Magdalena Szczepanik-Janyszek z Katedry Botaniki Akademii
Rolniczej im. Augusta Cieszkowskiego w Poznaniu opublikowali tekst Roślinność rezerwatu przyrody „Długogóry”. Autorzy przeprowadzili badania inwentaryzacyjne, a w oparciu o wyniki tych badań uzasadnili wartości florystyczno-geologiczno-krajobrazowe rezerwatu. Inwentaryzacja potwierdziła występowanie
na jego terenie wszystkich gatunków podanych przez M. Schillera (1979) w dokumentacji projektowej dla tego obiektu.
2. Istnienie rezerwatu uwzględnia się w zlecanych przez Urząd Wojewódzki opracowaniach. Jako przykład można wskazać wykonane przez Biuro
Projektów Ochrony Środowiska opracowanie: Szczecin, prognoza oddziaływania
na środowisko do strategii rozwoju gospodarki morskiej w województwie zachodniopomorskim do 2015 .
3. W opracowaniu Program ochrony środowiska dla gminy Trzcińsko-Zdrój
wymienia się ZPK II – Zespół Przyrodniczo-Krajobrazowy „Czereśniowe Kociołki”, obejmujący zespoły kociołków wytopiskowych na terenie użytków zielonych
oraz zadrzewień leśnych na południowy-wschód od Stołecznej. Obszar o dużej
wartości przyrodniczej, który swoją kontynuację posiada na terenie gminy Myślibórz w ramach rezerwatu przyrody „Długogóry”. Rzeczywiście, „Czereśniowe
Kociołki” sąsiadują z Długogórami, ale sądy o ich pochodzeniu znalazłem różne.
Pomijam w tej chwili moje osobiste przekonania, natomiast zacytuję urywek Przewodnika dla dociekliwych, zatytułowany Tajemnice krajobrazów Pomorza Zachodniego, pracę zbiorową pod redakcją Zbigniewa Głąbińskiego: „W odległości około
2 km (od Rościna Krajeńskiego) na zachód znajdują się liczne drobne zagłębienia. Geneza tych zagłębień terenu, zwanych też kociołkami, nie jest do końca
wyjaśniona, nie można wykluczyć, że są efektem uderzenia roju meteorytów. Badania geologiczne dla potwierdzenia tej hipotezy trwają. Prawdopodobne pole
meteorytowe znajduje się w okolicy Chełma Górnego, na południe od Stołecznej, w okolicy Babina. W rzeźbie pagórków moren czołowych, a także wysoczyzny
morenowej występują drobne zagłębienia o głębokości do 6 m, okrągłe lub owalne o średnicy 10-30 m. Wiele z nich wypełnionych jest wodą lub są zakrzaczone.
Oryginalne formy terenu mają zostać objęte ochroną w postaci projektowanego
Zespołu Przyrodniczo-Krajobrazowego <Czereśniowe Kociołki>”.
Wybrałem ten cytat nie przypadkiem. W „Roczniku Chojeńskim” (t. II,
Chojna 2010) znajdujemy artykuł Wiesława Czajki, poświęcony herbom
miejscowości i związku tych herbów z domniemanym upadkiem meteorytu na ziemie
172
Długogóry
Europy Środkowej bez wyraźnego określenia miejsca upadku. Z analizy tych przesłanek mógłby się wyłonić nieuwzględniony wcześniej związek.
Uwarunkowania prawne
Wspólny kompleks leśny, tworzony przez Las Stołeczniański i Las Czernikowski, jest tym cenniejszy, że otoczony dość rozległymi wielkoskalowymi uprawami
i stanowi wyspę zieleni, ostoję dla wielu rzadkich gatunków roślin, zwierząt i grzybów.
Część tego cennego obszaru objęto prawną ochroną rezerwatową. Jednak oprócz tej
formy ochrony przedmiot powyżej przedstawiany, a szczególnie Rezerwat Długogóry,
wchodzi w skład obszaru specjalnej ochrony ptaków (Dyrektywa Ptasia), znanej jako
Ostoja Witnicko-Dębniańska Obszaru Natura 2000. Prócz tego jest on z urzędu objęty ochroną z racji obecności wielu różnych gatunków płazów i gadów, wymienionych
w załącznikach II i IV Dyrektywy Siedliskowej Unii Europejskiej (Dyrektywa 92/43/
EWG).
Zgodnie z tymi dwoma dyrektywami zostało wydane rozporządzenie nr 4/2008
wojewody zachodniopomorskiego z 24 stycznia 2008 r. w sprawie ustanowienia planu
ochrony dla rezerwatu przyrody „Długogóry”, Według niego rezerwat jest przedmiotem ochrony czynnej. Nadto będzie on udostępniany społeczeństwu w celach naukowych, edukacyjnych i turystycznych na zasadach określonych w tym rozporządzeniu.
Zawiera ono mapę z zaprojektowanymi ścieżkami turystycznymi, po których mogą
poruszać się zwiedzający rezerwat. Szczegółowe wdrożenie jego zaleceń jest realizowane przez Nadleśnictwo Różańsko.
Na zakończenie wypada zauważyć, że tutaj poruszona została ledwie niewielka drobina z wielości spraw związanych z Długogórami, tak jak drobiną w zetknięciu
z potęgą przyrody jest autor projektu i pierwszego opracowania przyrodniczego, stanowiącego podstawę do utworzenia rezerwatu. Żeby w natłoku wrażeń nie przeoczyć
tego, co jest najcenniejsze, autor zaleca, aby podczas zwiedzania nie korzystać z kogoś
przypadkowego, tylko z przewodnictwa osoby znającej dobrze walory Długogór.
173
Lange Berge
Długogóry (Lange Berge) ist ein Waldgebiet, der heute zum Teil in der
Gemeinde Myślibórz (Soldin) und der Gemeinde Gryfino (Greifenhagen) liegt.
Vor dem 2. Weltkrieg war es auch unterteilt – damals zwischen Kreis Soldin
(Myślibórz) und Kreis Königsberg (Chojna). Einen besonderen Ort stellt die
Weggabelung Grossvater dar, von wo aus Wege nach Piaseczno (Neuendorf),
Stołeczna, Czernikowo, Pniowo i Chłopowo (Herrendorf) führten. Man findet
dort einen Grenzstein, auf dem auf einer Seite Kreis Soldin und auf der anderen
Kreis Königsberg eingraviert ist. Die Wälder bedecken die Erhebungen der eiszeitlichen Endmoräne. Sie sind nicht besonders hoch, aber so geformt, dass
sie jeden Landwirt vor dem Urbarmachen des Bodens abschrecken. Über den
Meeresspiegel am höchsten ragt ein Hügelkamm, der sich auf mehrere hundert
Meter austreckt (mittig im Bild 1 als Langer B. gekennzeichnet). Er erreicht die
Höhe von etwa 115,3 m ü.d.M. (auf den modernen Karten 114,6 m ü.d.M.). Die
Oberfläche des Sees Jezioro Czernikowskiego aus der Nähe liegt auf der Höhe
von 62 Metern. Am 8 Juli 1991 wurde hier 120,36 ha großes Naturschutzgebiet
ausgewiesen.
174
Ryc. 1 Rezerwat Długogóry
Ryc. 2 Ruiny Naroku, w otoczeniu spotyka się rośliny i drzewa towarzyszące człowiekowi
(wszystkie fot. autora)
175
Ryc. 3 Grzęda pod Narokiem oddziela „stawki” górne od dolnych (poza rezerwatem)
Ryc.4 W
Niezmącone
lustro wody, bliżej
trawy na brzegu
Grzędy (poza
rezerwatem)
176
Ryc. 5 Zgrupowanie wielkich głazów w sąsiedztwie rezerwatu (po drugiej stronie drogi)
177
178
Teresa Łopuska*
Toruń
Projekt adaptacji
wnętrza kościoła
Mariackiego
w Chojnie
na cele muzealne1
Kościół jako świątynia sztuki
Zjawisko desakralizacji kościołów i ich adaptacji do nowych funkcji
świeckich jest, jak wskazuje na to wiele przykładów, powszechne na całym świecie. Niewątpliwie jego przyczyną są postępujące zmiany kulturowe oraz laicyzacja życia społecznego. W celu ochrony zwalnianych z funkcji sakralnych zabytkowych budynków kościołów przed rozbiórką, zawiązane specjalnie w tym celu
stowarzyszenia sprawują pieczę nad tymi budynkami, szukając dla nich odpowiednich zastosowań. „Powszechnie wiadomo, że podstawową drogą utrzymania
możliwie wielu zabytków przy życiu jest zmiana ich funkcji, przystosowanie do
innych zadań, adaptacja. (…) Świadomi tego, poszukujemy takiej nowej funkcji,
która w niewielkim tylko stopniu zmieni pierwotne układy, zasady użytkowania
i formy”2. W zwalnianych kościołach powstają muzea, centra kultury, w których
odbywają się różne wydarzenia kulturalne, koncerty muzyczne. Takiego rodzaju
*
Teresa Łopuska – absolwentka Wydziału Architektury i Wzornictwa Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Projekt pod tytułem Adaptacja ruin Kościoła Mariackiego do
funkcji kulturalnych został napisany pod kierunkiem profesora Janusza Stankowskiego
i obroniony jako praca dyplomowa w 2011 r.
1
Projekt T. Łopuskiej został zaprezentowany mieszkańcom Chojny podczas Dni Integracji i Ekumenizmu 28 sierpnia 2011.
2
O. Czerner, Architektury istnienie i zachowanie. Z szuflady Profesora, Wrocław 2004,
s. 99.
179
Teresa Łopuska
zastosowania nie wymagają wprowadzania zasadniczych zmian w oryginalnym
układzie wnętrza dawnego kościoła. Przystosowanie na przykład do funkcji sali
koncertowej wykorzystuje w pełni walory układu architektonicznego wnętrza
oraz zazwyczaj bardzo dobrą akustykę. Dobrą stroną takiego rodzaju zastosowania zwalnianego budynku sakralnego jest również fakt, że służy on, podobnie jak
w duchu pierwotnego założenia, gromadzeniu się większej grupy ludzi w jakimś
wspólnym celu. Dalej pełni swoją funkcję społeczną. Funkcje kulturalne zdają
się być najbardziej odpowiednie dla budynków dawnych kościołów, gdyż dotyczą tworzenia i kontemplowania sztuki, która kieruje ku wyższym duchowym
aspiracjom. Ciekawym przykładem wykorzystania wnętrza odbudowanej ruiny
zabytkowego kościoła gotyckiego do funkcji kulturalnej jest zrealizowany w roku
2001 projekt sali koncertowej w kościele NMP w Neubrandenburgu autorstwa
fińskiego architekta Pekko Salminena. Jest to imponujący wariant adaptacji zabytkowego obiektu do nowej funkcji z wykorzystaniem aranżacji w czysto modernistycznym charakterze. Mocne zestawienie starej gotyckiej struktury murów
kościoła z wprowadzonymi nowoczesnymi formami na zasadzie antytezy, silnie
podkreśla autentyczny charakter zabytkowego obiektu.
Założenia koncepcji adaptacji
W myśl podobnej idei została opracowana koncepcja zagospodarowania
wnętrza kościoła Mariackiego w Chojnie, którą uznać można za kontynuację
dotychczasowo podjętych prac związanych z jego odbudową. Pracę projektową
poprzedzało dokładne zapoznanie się z historią obiektu: jego budową, przeobrażeniami architektonicznymi, historią zniszczenia oraz pracami konserwatorskoarchitektonicznymi, mającymi na celu trwałe zabezpieczenie jego ruin. Podjęte
zostało zadanie stworzenia koncepcji adaptacji jego wnętrza do funkcji kulturalnych, z założeniami podyktowanymi przez aktualne potrzeby społeczno-kulturowe dla miasta Chojna. W mieście brakuje muzeum regionalnego, stąd zrodził
się pomysł, aby obiekt przystosować do funkcji miejsca promującego historię
ziemi chojeńskiej. Ze względu na odbywające się w ruinach kościoła koncerty
muzyki klasycznej, wystawy tymczasowe oraz inne wydarzenia kulturalne, część
obiektu miałaby docelowo pełnić także funkcję sali koncertowej. Ośrodek kultury z muzeum regionalnym oraz salą koncertową w tak ważnym historycznie dla
regionu obiekcie byłby niewątpliwie odpowiednim rozwiązaniem. Nie uwłacza
godności dawnego miejsca kultu religijnego, a sama budowla jest najlepszym
przykładem pomnika wielowiekowej historii w całym regionie dawnego Neumarku. Zachowany charakter ruiny we wnętrzu kościoła mówi o tragicznych
wydarzeniach z wojny XX wieku, a podjęty wysiłek Niemców i Polaków w celu
180
Projekt adaptacji wnętrza kościoła Mariackiego w Chojnie na cele muzealne
„przywrócenia życia” zniszczonej budowli jest znakiem wspólnego dążenia do
budowania przyjaźni obu sąsiednich narodów. W przystosowanym do nowych
funkcji obiekcie nadal miałyby się odbywać co roku organizowane pod koniec
sierpnia Dni Integracji, Przyjaźni i Ekumenizmu, w których udział biorą dawni
i obecni mieszkańcy regionu.
Założenia projektowe w pracy przyjmuje się za zgodne z założeniami
autorów projektu odbudowy kościoła Mariackiego w Chojnie, którzy odrzucają
koncepcję rekonstrukcji wnętrza w stylu nawiązującym do oryginalnego, tłumacząc, iż to groziłoby nadaniem mu charakteru makiety. Mogłoby także wywoływać mylne skojarzenia i uniemożliwić zwiedzającym identyfikację oryginalnej
substancji. W konsekwencji „wprowadzony w błąd” obserwator mógłby nieświadomie zrównać rangę średniowiecznych elementów architektonicznych z tymi
wykonanymi współcześnie. Autorzy przywołują wypowiedź Ludwika Pugeta,
który krytykował restaurację katedry wawelskiej w 1901 roku tymi słowami: „(…)
restauracja powinna być jedynie konserwatorską, żadnej stylowości nie wprowadzać, a w tym co dodaje nowego być szczerze modernistyczną”3. Dodatkowym
argumentem przemawiającym za zachowaniem takiego stanu wnętrza kościoła
jest fakt, że długo jawił się mieszkańcom Chojny jako ruina. Jej widok zdążył się
utrwalić w ich pamięci właśnie w takim charakterze4.
Wszystkie zabiegi skupiać się będą na dążeniu do uzyskania efektu, w którym nie zatraci się autentyzmu zabytkowego obiektu. Innymi słowy, najważniejszym założeniem pracy jest przystosowanie obiektu do funkcji muzeum i sali
koncertowej przy jednoczesnym zachowaniu autentycznego charakteru wnętrza
zabytkowego obiektu. W zakres opracowania koncepcji adaptacji kościoła do
tych funkcji nie wchodzi projekt samej wystawy dla muzeum, gdyż jej scenariusz jest w trakcie tworzenia. Historyczno-architektoniczna substancja kościoła
uznana została jako najważniejszy eksponat dla stałej wystawy muzeum. Stąd
wynika kolejne bardzo ważne założenie nieingerencji w strukturę architektoniczną zabytkowych murów i zachowanie ich autentycznego charakteru, śladów
zniszczenia po pożarze czy też w wyniku długotrwałego wystawienia na czynniki atmosferyczne. Jakakolwiek niewynikająca z potrzeb konstrukcyjnych replika
jest niepożądana. „Autentyzm jako wartość determinowany jest przez charakter obiektu. Równocześnie, jeżeli zdefiniowany zostanie jako wartość dodatnia,
nadaje obiektowi określoną godność, która wynosi go ponad wszelkie obiekty
3
S. Kwilecki, M. Płotkowiak, Odbudowa Kościoła NMP w Chojnie jako przykład koncepcji konserwacji monumentalnej architektury ceglanej, w: Cegła w architekturze środkowej Europy – historia,
metody badań, konserwacja. Materiały z sesji zorganizowanej w dniach 4–11 września 1996 w Muzeum Zamkowym w Malborku, red. M. Arszyński, M. Mierzwiński, Malbork 2002, s. 144.
4
Tamże, s. 134–146.
181
Teresa Łopuska
pozbawione autentyzmu. Stąd nie jest możliwe zestawienie na jednej płaszczyźnie zabytku z rekonstrukcją czy kopią”5. Zjawisko rekonstrukcji zabytkowej
architektury w myśl idei naśladowania jej oryginalnego stylu bywa obserwowane
nader często i często też spotyka się z ogólną akceptacją. „Znamy również zafałszowanie polegające na sztucznym i szybkim wytworzeniu śladów długotrwałego użytkowania”6. Metody te, może postrzegane jako korzystne z estetycznego
punktu widzenia, są jednak częstym powodem wprowadzania odbiorcy w błąd.
Bez możliwości odróżnienia czasu powstania elementów nowych od starych, nie
jest możliwe czerpanie prawdziwej nauki z obcowania z zabytkową formą, nawet gdy jest nią ruina. „Obiekt zrekonstruowany może tylko w większym lub
mniejszym stopniu coś lub o czymś przypominać, natomiast obrazować coś,
mówić o czymś, uczyć może wyłącznie zabytek”7. Wnętrze kościoła Mariackiego
w Chojnie zachowuje charakter ruiny z jej nieskończoną odbudową. Jako dzieło
samo w sobie zawiera w swej definicji pewne luki, miejsca niedookreślone. „Aby
dookreślenie mogło nastąpić, potrzebny jest odbiorca, który dzieło konkretyzuje. Konkretyzacja przez odbiorcę może nastąpić na płaszczyźnie artystycznej,
estetycznej, naukowej, historycznej, uczuciowej i jest uzależniona od jego zdolności współtwórczych”8.
Nowe elementy: funkcjonalne, bez ingerencji w strukturę
Odbiorca zadający sobie na wstępie pytanie: „dlaczego tak to wygląda?”,
może natychmiast odnaleźć odpowiedź w historii zniszczenia kościoła w 1945
roku. Przyjętym rozwiązaniem jest wprowadzenie takich zmian, które nie wywoływałyby wśród odbiorców fałszywych skojarzeń, a podkreślony autentyzm
zabytkowego obiektu mógłby silnie na nich oddziaływać. Proponowaną zmianą jest dodanie nowych form, które umożliwiłyby przystosowanie wnętrza do
nowych funkcji. Charakteryzowałyby się strukturą o samonośnej konstrukcji,
niewymagającej kotwiczenia w murach ani filarach. W związku z przyjętym
założeniem, iż kościół ma pełnić podwójną funkcję muzeum oraz sali koncertowej z miejscem na wystawy tymczasowe, proponuje się taki układ, aby umożliwić wykorzystanie całej przestrzeni kościoła do tych celów. Propozycja nowego
rozplanowania przestrzeni do tych funkcji ma wprowadzać jak najmniej zmian
w oryginalny układ kościoła. Przestrzeń nadal ma pozostać otwarta w układzie,
O. Czerner, dz. cyt., s. 101.
Tamże, s. 100.
7
Tamże, s. 102.
8
Tamże, s.102.
5
6
182
Projekt adaptacji wnętrza kościoła Mariackiego w Chojnie na cele muzealne
co miałoby pozwolić z większości miejsc ogarnąć spojrzeniem całe wnętrze. Poza
zachodnią strefą wejścia, oddzieloną od reszty nawy środkowej ścianą akustyczną, nigdzie nie przewiduje się stałych przesłon. Nowa forma, wykonana w lekkiej
konstrukcji stalowej, niebezpośrednio nawiązująca, ale poniekąd mogąca nasuwać skojarzenia z rusztowaniami, ma wywoływać wrażenie tymczasowości. Tym
samym ma ukazywać silny kontrast ze stałą, mocno osadzoną w historii i w świadomości mieszkańców, monumentalną formą kościoła. Przewidziana konstrukcja ze stalowych profili ma być w możliwie łatwy sposób demontowana, aby
umożliwić w razie potrzeby jej wyniesienie, pozostawiając zabytkową strukturę
wnętrza kościoła w stanie nienaruszonym. Zgodnie z myślą, że „szukać trzeba
nowej wartości pokornie podporządkowanej ruinie, (…) wszędzie tam, gdzie
jest ona częścią polskiej historii i europejskiej kultury”9, współcześnie wstawione elementy mają stanowić właśnie tę „nową wartość” dla ruin kościoła. Chcąc
określić relację ruina a „nowa wartość”, ta druga jest bez wątpienia podporządkowana pierwszej. Sprowadzona jedynie do funkcji umożliwiającej zmianę przeznaczenia obiektu, ma mieć formę prostą, nie monumentalną. Wpisywać ma
się harmonijnie w układ wnętrza, śledząc rytm jego zachowanych elementów
architektonicznych jak filary i przypory ze służkami łączącymi się pierwotnie
z żebrami sklepienia, okien itd.
Wprowadzona „nowa wartość”, czytana jako monolit na poziomie II
kondygnacji, wsunięta między filary niczym „klin”, ustanawia nową funkcję
dla wnętrza poprzez poprowadzenie w nim nowej komunikacji. Na tę formę
składa się antresola z okrążającym cały kościół „ambitem” przylegającym do
krużganków oraz na nieco wyższym poziomie antresola z wysuniętym balkonem. Dawniej istniała tam empora z pięknym barokowym prospektem organowym. Na wyższe kondygnacje z poziomu zero prowadzą schody oraz windy,
umieszczone symetrycznie w południowo- i północno-zachodnim narożniku
kościoła. Tu warto wspomnieć o istniejących tam dawniej schodach, prowadzących na chór. Na poziomie zero nowe elementy pojawiają się na osi nawy
głównej kościoła kolejno od strony wschodniej: scena na miejscu dawnego ołtarza w prezbiterium, podesty dla widowni między filarami półkoliście zakończone i po formie oddzielone od strefy wejścia ścianką akustyczną, w zachodniej części korpusu kościoła strefa przyjęcia gości z szatnią vis a vis głównego
wejścia od strony wieży. W strefie tej wchodzące osoby mogą zostać dokładnie
poinformowane o bieżących wydarzeniach kulturalnych oraz mogą zakupić bilet do muzeum.
K. Kucza-Kuczyński, Piękno dodawania. Dialog nowego i starego we współczesnej teorii i praktyce architektonicznej, w: Ruiny żywe. Adaptacja zabytków architektury do celów muzealnych. Nowe
inspiracje i funkcje dla zamku w Janowcu, red. M. Brykowska, Kazimierz Dolny 2007, s. 87.
9
183
Teresa Łopuska
W poprzedzającym wejście przedsionku wieży mogłyby znajdować się
gabloty z plakatami z zapowiedziami oraz programem wydarzeń kulturalnych.
Zakres pracy projektowej okrojony jest do wnętrza korpusu kościoła; wygospodarowane po odbudowie pomieszczenia w wieży proponuje się przeznaczyć na
biura muzealne oraz salki konferencyjno-seminaryjne.
Otwarta struktura
Obie strefy sali koncertowej oraz muzeum przenikają się w otwartym układzie wnętrza kościoła. Na przestrzeń muzeum składa się wieniec kaplic okalających kościół oraz górne krużganki udostępnione do zwiedzania z przylegającego
do nich dostawionego ambitu. Sens budowania „ambitu” biegnącego wzdłuż
krużganków ma dwojakie uzasadnienie. Po pierwsze, otwory w murze krużganków są zbyt wąskie (miejscami do 70 cm w świetle), aby można było nimi wygodnie obejść kościół dookoła na poziomie II kondygnacji. Tworząc nowe, wygodne
obejście o odpowiedniej szerokości, możliwe jest wprowadzenie dwóch kierunków
zwiedzania oraz przejazd dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich.
Zastępując stare obejście przez krużganki nowym, dostawionym do nich, zyskuje
się przestrzeń wystawową w ich wnękach. Znajdujące się w zachodnich narożnikach kościoła piony komunikacyjne umożliwiają obejście kościoła bez konieczności cofania się. Umożliwia to szybką ewakuację, lepszą przepustowość, jak również
wprowadza porządek zwiedzania w jednym kierunku.
W południowej, jak i wschodniej części kościoła (szczególnie w apsydzie), zachowały się pozostałości średniowiecznych malowideł ściennych, które
jako bezcenna materia zabytkowa wymagają zabezpieczenia i wyeksponowania.
Odtworzenie malowideł na bazie tego, co się zachowało w wersji graficznej, mogłoby, podobnie jak dokumentacja fotograficzna oraz ikonograficzna ukazująca
dawny wygląd kościoła, być wykorzystane do ekspozycji stałej dla muzeum. Istnieją slajdy pozwalające odtworzyć wygląd witraży. To również, jako cenny materiał historyczny, mogłoby stanowić element stałej wystawy. Jak widać istnieje
wiele materiałów, na bazie których możliwe byłoby odtworzenie dawnego wyglądu wnętrza kościoła. Wciąż jednak w duchu założeń, aby zachować je w oryginalnym charakterze ruiny, żadna rekonstrukcja, której nie wymaga obiekt ze
względów konstrukcyjnych, nie jest wskazana. Materiały te zaś warto dołączyć
do zbiorów dokumentujących historię obiektu i włączyć w scenariusz wystawy
stałej dla muzeum.
Miejsce na sanitariaty przewiduje się w wygospodarowanej do tych
celów przestrzeni w podziemiach kościoła. Jest to konieczna i jedyna ingerencja w strukturę kościoła, wymagająca przeprowadzenia badań archeologicz-
184
Projekt adaptacji wnętrza kościoła Mariackiego w Chojnie na cele muzealne
nych. Z różnych źródeł wiadome jest istnienie pochówków pod kościołem.
W trakcie robót budowlanych wymagających wykonania wykopów we wnętrzu
obiektu, wydobyto znaczne ilości kości oraz reliktów trumien10. W przekazach
historycznych, dowiadujemy się z opisu kościoła z XVIII wieku autorstwa Augustina Kehrberga o 18 naściennych epitafiach i 26 kamiennych nagrobkach
we wnętrzu świątyni11. Jednak brak jest danych o ich ewentualnej lokalizacji,
gdyż nigdy nie prowadzono systematycznych badań. Działania związane z wygospodarowaniem potrzebnej przestrzeni na sanitariaty w podziemiach kościoła, musiałyby być poprzedzone badaniami archeologicznymi, a znalezione
ewentualnie pochówki ekshumowane i przeniesione w inne godne miejsce.
W niniejszej pracy przyjmuje się założenie o możliwości wygospodarowania
potrzebnej przestrzeni dla pomieszczeń na toalety poniżej poziomu „0” w południowo-zachodniej części kościoła12. Zejście do toalet poprowadzone byłoby
jednym z dwóch proponowanych w zachodnich narożnikach pionów komunikacyjnych ze schodami oraz windą dla osób niepełnosprawnych.
Funkcje użytkowe i nowa wartość
Południowa strona kościoła jest nieco wysunięta, zamiast ciągnącego się
wieńca kaplic tak jak po przeciwległej stronie północnej, istnieją przylegające do
siebie pomieszczenia o większej powierzchni. Są to kolejno od strony prezbiterium: dawna kaplica NMP, następnie do niej przylegająca zakrystia połączona
z kruchtą kościoła i z osobnym wejściem od strony południowej. Analogicznie
krużganki ponad nimi są szersze w tym miejscu. W związku z koniecznością
zaplanowania miejsca na zaplecze artystyczne na potrzeby różnych wydarzeń
kulturalnych w obrębie sali koncertowej, odpowiednim pomieszczeniem do tego
celu byłaby dawna kaplica. Z kolei sąsiednie pomieszczenia dawnej zakrystii
i kruchty nadawałyby się do funkcji handlowej – niewielkiej księgarni z pamiątkami muzealnymi, do której możliwe byłoby osobno wejście z zewnątrz.
Widownia dla sali koncertowej składająca się z czterech szerokich podestów, gdzie każdy jest wyższy o jeden poziom schodka, czyni formę niemonumentalną. Wstawiona między filary, ma ułatwioną komunikację przez dostawione
Informacja przekazana korespondencyjnie od pana dr. inż. arch. Macieja Płotkowiaka, kierownika
zespołu architektonicznego od projektu odbudowy kościoła Mariackiego w Chojnie, 04.05.2011.
11
Źródłem informacji o wyglądzie kościoła z XVIII wieku są zachowane ryciny z tego okresu oraz
dzieło Augustina Kehrberga: Erläuterterhistorisch-chronologischer Abriss der Stadt Königsberg in
der Neumark... Berlin 1724.
12
Brak dokładnych informacji o tym na jakiej głębokości znajduje się poziom posadowienia fundamentów filarów międzynawowych w tej części kościoła.
10
185
Teresa Łopuska
z boku biegi schodów do każdego z podestów. Zarówno scena, jak i widownia,
miałyby być wyłożone płytami drewnianymi. Posadzka na całej powierzchni
pierwszej kondygnacji byłaby wykonana ze szlachetnego betonu, zaś wykończeniowym materiałem posadzki drugiej kondygnacji byłaby wykładzina podłogowa. Jej zastosowanie skutecznie wpłynęłoby na tłumienie hałasu i pogłosu w kościele, a wygodny system modułowy (płyty wykładzinowe o rozmiarze 50 × 50
cm) umożliwiałby łatwą wymianę zniszczonych płyt na nowe bez konieczności
wymiany całej powierzchni materiału.
Wprowadzona „nowa wartość” miałaby być jednorodna pod względem
konstrukcji, materiału, jak i kolorystyki. Stąd proponowana jest jednolita gama
barw: odmiany szarości, brązy, biel i czerń. Żaden element nie byłby w szczególny sposób wyróżniony ani wyodrębniony z całości. Przeciwnie, wszystkie elementy
miałyby wspólnie tworzyć zwartą całość, która harmonijnie wpisywałaby się w zabytkowe otoczenie kościoła. Nowe materiały o współczesnym charakterze, jak stal
ocynkowana i beton, wraz ze starą średniowieczną cegłą kościoła, tworzą dwa elementy znaczeniowo ze sobą przeciwstawne. Wprowadzona „nowa wartość” stanowi antytezę dla otaczających ją ruin kościoła i poprzez mocny kontrast uwydatnia
i podkreśla jeszcze bardziej walory autentycznego charakteru. Dominantą we wnętrzu pozostaje stara cegła o ciepłej brunatno-czerwonej barwie.
Akustyka
Kwestia akustyki wnętrza nie leży w kompetencji architekta wnętrz, ale
dopiero z pomocą akustyka i we współpracy z nim można ostatecznie opracować
najbardziej odpowiednie rozwiązanie. W niniejszym opracowaniu podjęto pewne
kroki, mające na celu polepszenie efektów akustycznych bądź zminimalizowanie
ich wad we wnętrzu, wynikających chociażby z braku sklepień. Proponowane rozwiązania wynikają z osobistych obserwacji oraz porad uzyskanych podczas przeprowadzonych konsultacji z akustykiem na Uniwersytecie Adama Mickiewicza
w Poznaniu13. Wiadomo jednak, że próby te jedynie przypuszczalnie mogą być
pomocne w uzyskaniu lepszej akustyki, a prawdziwie odpowiednie działania w tym
kierunku powinny być poprzedzone dokładnymi pomiarami wnętrza pod kątem
badań jego właściwości akustycznych. W przedstawianej koncepcji stosuje się
podwieszany strop akustyczny w nawie głównej w postaci przylegających do siebie
prostokątnych modułów, łamanych w formy trójkątów niczym gięte płaszczyzny
techniką origami. Podziały wynikają z istniejących rytmów filarów. Mogą w związ13
Rozmowa przeprowadzona na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu na Wydziale Fizyki w Instytucie Akustyki z panem dr. Jędrzejem Kocińskim 16.03.2011 r.
186
Projekt adaptacji wnętrza kościoła Mariackiego w Chojnie na cele muzealne
ku z tym nasuwać skojarzenia z istniejącymi niegdyś sklepieniami krzyżowo-gwiaździstymi. Wykonane w lekkiej stalowej konstrukcji z napiętą białą folią o właściwościach na wpół przepuszczających światło, oprócz właściwości akustycznych
miałyby pełnić również rolę oświetleniową. Specjalny rodzaj folii z gęstą, prawie
niewidoczną perforacją, który stosuje się przy napinanych sufitach akustycznych,
znanych pod nazwą „mikroperforowane powłoki absorpcji akustycznej”, znacząco
redukowałby czas pogłosu i poziom hałasu. Innym z kolei rozwiązaniem poprawy
akustyki we wnętrzu jest zastosowanie przesłony rozpraszającej i tłumiącej dźwięki
na tyłach widowni, oddzielającej strefę sali koncertowej od szatni w strefie wejścia. Przesłona w formie półokrągłej ściany działowej, od strony widowni wyłożona
byłaby panelami z formowanych włókien poliestrowych, powleczonych barwioną
wełną. Ogromny wpływ na akustykę wnętrza mają także wnęki kaplic w bocznych
nawach kościoła. W czasie koncertu mogą one działać jak rezonatory. Wówczas
ulegają wzmocnieniu drgania docierających do nich fal dźwiękowych, co daje efekt
mocniejszego brzmienia. Taki efekt może być korzystny dla jednego rodzaju koncertu a dla innego wręcz przeciwnie. Stąd praktycznym rozwiązaniem byłby system
zsuwanych kotar, za pomocą których możliwe byłoby przesłanianie wnęk kaplic.
W czasie koncertu miękki materiał przesłon korzystnie tłumiłby dźwięki.
Szczegółowe rozwiązania określa projekt dyplomowy autorki.
Wiadomo powszechnie, że zmiana funkcji jest często jedyną możliwością
utrzymania zabytkowych budowli kościołów, także ich ruin. Ważne, by przypisywane
im nowe zadania oraz projekty adaptacyjne respektowały ich autentyczny charakter
i poprzez wprowadzenie nowych wartości, ożywiały i nadawały im godne znaczenie
w dzisiejszym współczesnym świecie. „Współczesny użytkownik przestrzeni, w tym
również i ruin-pamiątek i dowodów kultury, coraz częściej nie zadowala się emocją,
a szuka nowej, użytecznej funkcji, i to nawet w ramach ruiny. To nowe zadanie dla
twórców i szansa nowego życia obiektów o zdezaktualizowanych funkcjach, może
i szansa dla samych ruin. O ile zrobi się to mądrze, czyli z szacunkiem i równocześnie aktywnie”14. Mając na uwadze szybkie przemiany dokonujące się w naszej
kulturze, wynikające z podążania za duchem nowoczesności, prawdopodobne jest,
że proponowane nowe funkcje dla takiego obiektu mogą w przyszłości ulec dezaktualizacji. Obiekt może zostać readaptowany do nowych funkcji wielokrotnie. Stąd
idea wprowadzenia formy o charakterze tymczasowości, której łatwo demontowalną konstrukcję samonośną można wynieść, zachowując zabytkowe mury obiektu
w stanie nienaruszonym, jest jedną z odpowiedzi na postawione zadanie stworzenia koncepcji adaptacji wnętrza kościoła Mariackiego w Chojnie.
K. Kucza-Kuczyński, dz. cyt., s. 83.
14
187
Projekt der Inneneinrichtung
der Marienkirche in Chojna
für die museale Zwecke
Das vorliegende Konzept der Inneneinrichtung der Marienkirche in
Chojna soll man als die Fortsetzung der bisherigen Wiederaufbaumaßnahmen
verstehen.
In Chojna fehlt ein Regionalmuseum. Die neue Inneneinrichtung wurde so konzipiert, dass die Kirche gleichzeitig als das Museum der Neumark, ein
Konzertsaal und ein Ausstellungssaal funktionieren kann.
Es ist eine europäische Erfahrung, dass die Änderung der Nutzung der
alten Kirchen meistens die einzige Möglichkeit ist, die Baudenkmäler zu unterhalten. Es ist dabei wichtig, dass die neuen Aufgaben und Einrichtungsprojekte
den authentischen Charakter der Kirchen respektieren und ihnen ein neues,
würdiges Leben ermöglichen.
Bei der Planung der Inneneinrichtung hat man angenommen, dass in
der Marienkirche weiterhin jedes Jahr die Freundschafts-, Integrations- und
Ökumenetage mit der Teilnahme der ehemaligen und heutigen Bewohnern der
Stadt Chojna / Königsberg in der Neumark organisiert werden.
Das Hauptziel des Konzeptes für die Inneneinrichtung der Marienkirche ist solche Anpassung des Gebäudes zur neuen Funktionen, die alle Werte
und den Charakter des Baudenkmals bewahren lässt.
In dem Projekt hat die Autorin vorgeschlagen, die Spuren des Brandes,
der Zerstörung der Kirche sichtbar zu belassen. Auf diese Weise wird das Gebäude, das jetzt ein neues Leben erhält, gleichzeitig ein Zeugnis des Lebens,
des Sterbens und der Wiedergeburt der Marienkirche sein.
Übersetzung Przemysław Konopka
188
Lech Łukasiuk*
Dębno
Zbiór archiwaliów
po Burkhardzie
Regenbergu
i Reimundzie Franzu
w zasobach działu
regionalnego
Biblioteki Publicznej
Miasta i Gminy w Dębnie
W ciągu ostatnich pięciu lat dział regionalny Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy w Dębnie wzbogacił swoje zbiory o dwa legaty przekazane przez
rodziny po zmarłych: dr. Burkhardzie Regenbergu z Hanoweru i Reimundzie
Franzu z Berlina, zgodnie z ich wolą.
Burkhard Regenberg (1931–2005) urodził się w Oborzanach (Nabern) k.
Dębna, w dzieciństwie mieszkał w Smolnicy (Bärfelde). Od 1941 roku uczył się
w gimnazjum w Dębnie. Po wysiedleniu zamieszkał z rodzicami w Bielefeld,
tam ukończył szkołę handlową. Studiował ekonomię produkcji w Kolonii, doktoryzował się w Wiedniu. Pracował w przemyśle papierniczym. Od 1995 roku
* Lech Łukasiuk – dębnowski historyk-regionalista, emerytowany ochmistrz okrętowy. Gromadzi
pamiątki z przeszłości Dębna i okolic, stale współpracuje z działem regionalnym dębnowskiej
biblioteki. Poprzez liczne publikacje, m.in. w miesięczniku samorządowym „Merkuriusz Dębnowski” przybliża historię Dębna i dawnego powiatu chojeńskiego. Jest członkiem niemiecko-polskiego stowarzyszenia Educatio Pro Europa Viadrina, prowadzi wykłady z historii regionalnej dla
młodzieży szkolnej oraz w dębnowskiej filii Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
189
Lech Łukasiuk
na emeryturze. Jeszcze przed emeryturą zajmował się czynnym wydawaniem
rocznika „Heimatkalender des Kreises Königsberg in der Neumark” ( późniejsza
nazwa „Königsberger Kreiskalender”) – jako redaktor naczelny i autor wielu
interesujących artykułów. Do śmierci w 2005 roku mieszkał w Hanowerze.
Zbiór archiwaliów po mężu przekazała dębnowskiej bibliotece żona – Elizabeth Regenberg.
Reimund Franz (1927–2010) urodził się w Berlinie. Od 1932 roku przez
11 lat był mieszkańcem ówczesnego Neudamm/Dębna, tu chodził do szkoły.
Ojciec jego był starszym radcą i poborcą sądowym w Dębnie. Po śmierci matki
w 1943 roku z pozostałą rodziną wyjechał do Berlina, gdzie mieszkał do śmierci
w 2010 roku. Z wykształcenia był energetykiem, a z hobby historykiem – członkiem Towarzystwa Historycznego w Berlinie-Spandau, kolekcjonerem pamiątek
przeszłości i zapalonym fotografem. Zbiór archiwaliów po ojcu przekazała dębnowskiej bibliotece córka zmarłego – Christiane Olyerhoek.
Jeszcze przed formalną normalizacją stosunków między Polską a Niemcami dochodziło do wizyt mniejszych lub większych grup niemieckich w ich
dawnej ojczyźnie, które z czasem przerodziły się w dwustronne kontakty. Ze
strony niemieckiej kontakty te animowały organizacje ziomkowskie poszczególnych miejscowości, powiatów czy ziem, nie wspominając o wcześniejszych wizytach i przyjaźniach osób prywatnych po obu stronach Odry. Ze strony polskiej
pierwszy rękę do porozumienia i kontaktów wzajemnych wyciągnął Kościół Katolicki, proboszczowie i duchowieństwo odwiedzanych przez niemieckie grupy
miejscowości.
Do Chojny, a szerzej, do byłego powiatu chojeńskiego pierwsza taka zorganizowana grupa niemiecka, która nawiązała oficjalne kontakty z miejscowym
samorządem, przyjechała w sierpniu 1987 roku. Była to grupa 48 osób z Getyngi
i Brunszwiku, która w czasie śniadania w Chojnie dostała zaproszenie od ówczesnego burmistrza Chojny Gerharda Lemkego do ratusza, który, jak piszą sami
Niemcy, powitał ich perfekcyjnym niemieckim, oprowadził po odbudowanym
z ruin budynku i zapoznał ze znajdującą się tam biblioteką. Mówił też o swoich planach dla miasta: kanalizacji, wodociągach, budowie elewatora zbożowego
oraz budynków mieszkalnych wokół ratusza. Zostali wówczas zaproszeni na spotkanie przez proboszcza ks. Antoniego Chodakowskiego do kościoła klasztornego i pomieszczeń klasztornych, które były wówczas w renowacji. Obejrzeli także
film video o zniszczonym kościele Mariackim i planach jego odbudowy.
Po czterech latach, pod koniec sierpnia 1991 roku odbyła się, jak to
określono w materiałach niemieckich – podróż studyjna do dawnego powiatu
Königsberg/Neumark. Uczestnikami tej podróży byli członkowie rady i urzędnicy partnerskiego dla byłych mieszkańców powiatu Königsberg miasta Brunszwi-
190
Zbiór archiwaliów po Burkhardzie Regenbergu i Reimundzie Franzu...
ku, a także przedstawiciele władz tego powiatu oraz organizacji ziomkowskich
byłych mieszkańców miast i wsi powiatu Königsberg. Wśród nich byli Gottfried
Blum, Kurt Speer, Siegbert Dittmann – przewodniczący koła königsberczyków,
Burkhard Regenberg – redaktor naczelny rocznika „Königsberger Kreiskalender”,
Harald Hoese, Gerhard Kunze, Wolfgang Palm z koła choszczeńskiego, Steinach, Andree oraz przewodniczący komitetu odbudowy kościoła Mariackiego
w Chojnie Günter Kumkar. Zatrzymali się w pokojach gościnnych w klasztorze,
podejmowani przez ks. prałata Antoniego Chodakowskiego, gdzie mieli wykład
Haralda Hoese na temat dziejów Chojny i obejrzeli film o kościele Mariackim.
Odbyli podróż po terenie dawnego powiatu chojeńskiego. Byli także podejmowani przez burmistrza Stanisława Gralaka oraz radnych. Prowadzone były rozmowy z burmistrzem i członkami zarządu miasta oraz prałatem Chodakowskim
o możliwościach przyszłej partnerskiej współpracy. Niemiecka strona uznała
„podróż studyjną” za bardzo owocną, jako zapowiedź dalszych kontaktów.
Od tego czasu wzajemne kontakty obu stron nabrały intensywności.
W Mieszkowicach dość wcześnie animował je ówczesny proboszcz ks. Augustyn
Nowotarski, a nieco później kontakty te utrzymywał z kołem byłych mieszkańców
Bärwalde/Mieszkowic tamtejszy Zespół Szkół, który mieści się do dziś w wybudowanej w 1913 roku pod patronatem Związku Królowej Luizy (żona króla Prus
Fryderyka Wilhelma III), dawnej niemieckiej szkole gospodarstwa wiejskiego
dla dziewcząt (Luisenhof). Gościły tam w końcu sierpnia 1998 roku niemieckie
absolwentki tej szkoły. Podobnie było w Zespole Szkół Rolniczych w Smolnicy,
gdzie kontakty między byłymi mieszkańcami Bärfelde/ Smolnicy, a obecnymi,
podtrzymywali: ówczesny dyrektor szkoły Henryk Marchlewicz oraz dr Burkhard
Regenberg, który w dzieciństwie i w latach szkolnych mieszkał w Smolnicy.
W Dębnie natomiast pierwsze bardziej oficjalne kontakty z byłymi mieszkańcami Neudamm nawiązały się w 1995 roku dzięki prywatnym kontaktom ks.
Romana Jachimowicza1 SDB i dr. Burkharda Regenberga. Z kolei dr Regenberg
urodzony 1,5 km od Dębna, w młodości, do 1945 roku mieszkał z rodzicami
w Smolnicy. Z Dębnem związany rodzinnie i od 1941 roku poprzez naukęmw
ówczesnym gimnazjum – od 1993 roku był redaktorem i wydawcą prowadzonego na wysokim poziomie edytorskim i merytorycznym rocznika „Königsberger
Kreiskalender” oraz współautorem obszernej monografii o dawnym powiecie
chojeńskim Kreis Königsberg/Neumark – Erinnerungen an einen ostbrandenburgischen Landkreis, wydanej przez Westkreuz Verlag w Bad Münsereifel w 1996
roku. Był również po Margarete Schulz przewodniczącym koła środowiskowego
1
Ks. Roman Jachimowicz, dębnianin z urodzenia, obecnie rektor Liceum Salezjańskiego w Aleksandrowie Kujawskim, autor kilku publikacji o historii Dębna.
191
Lech Łukasiuk
byłych mieszkańców Neudamm/Dębna, rzecznikiem zbliżenia i pojednania polsko–niemieckiego.
W 1994 roku ks. Roman Jachimowicz w dębnowskiej parafii p.w. Św.
Apostołów Piotra i Pawła zorganizował wystawę z eksponatów z własnych zbiorów, przedstawiającą Dębno na starej fotografii i pocztówkach. Dwa lata później
podobną wystawę, także w oparciu o zbiory ks. Romana Jachimowicza, wzbogaconą o niewielkie wówczas zbiory własne tj. książki, rękopisy, obrazy, ryciny,
litografie, zorganizowała Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Dębnie. Wystawa cieszyła się dużym zainteresowaniem społeczeństwa Dębna. W 1998 roku
z udziałem władz miejskich i powiatowych, mieszkańców Dębna oraz przybyłych
z różnych stron Niemiec około 120 dawnych mieszkańców Neudamm, pod przewodnictwem Burkharda Regenberga, odbyło się w Urzędzie Miasta w Dębnie
pierwsze oficjalne spotkanie dawnych mieszkańców miasta z obecnymi. Tym razem biblioteka dębnowska przygotowała dużą ekspozycję pamiątek z przeszłości
miasta i okolicy we współpracy z miejscowymi regionalistami. Wystawę, która
miała trwać dwa tygodnie, przedłużono do jesieni 1998 roku, cieszyła się znów
dużym zainteresowaniem mieszkańców Dębna i gości.
Od tego czasu takie spotkania odbywają się co roku w każdą pierwszą
sobotę czerwca, zawsze poprzedzane wspólnym nabożeństwem ekumenicznym
w kościele parafialnym, w którym większość niemieckich gości była chrzczona
i konfirmowana. Tym wspólnym spotkaniom towarzyszą zawsze wystawy tematyczne w bibliotece: pamiątek przeszłości, malarstwa, książek, dokumentów itp.,
także koncerty muzyczne i występy chóralne. Relacje z tych spotkań zamieszczane były w „Königsberger Kreiskalender” oraz „Heimatzeitung Kreis Königsberg
Neumark”. Ze strony polskiej taki opis z fotografiami publikowany był każdorazowo w redagowanym przez bibliotekę „Merkuriuszu Dębowskim”, w którym
także przez pewien czas ukazywała się wkładka w języku niemieckim, adresowana
do czytelnika niemieckiego za Odrą, w tym byłych mieszkańców Neudamm. Był
to ewenement na skalę regionalną. Przyczyną zawieszenia edycji były trudności
finansowe i redakcyjne. Dzięki tym corocznym spotkaniom z byłymi mieszkańcami Neudamm/Dębna nawiązały się między ludźmi przyjazne kontakty, kilka
osób uzyskało z ocalałych resztek akt stanu cywilnego odpisy skrócone aktów
urodzenia, a zbiory działu regionalnego dębnowskiej biblioteki wzbogacały się
co roku o pamiątki z przeszłości miasta: książki, pocztówki, fotografie, mapy,
dokumenty rodzinne itp. Jednak największym benefaktorem działu regionalnego biblioteki był dr Burkhard Regenberg. W Dębnie, Smolnicy, Chojnie bywali
z małżonką Elizabeth kilka razy w roku i każdorazowo przywozili ze sobą coś nowego do zbiorów. B. Regenberg doceniał i wspierał pracę regionalistów w Dębnie
i byłym powiecie chojeńskim, publikując ich prace w redagowanym przez siebie
192
Zbiór archiwaliów po Burkhardzie Regenbergu i Reimundzie Franzu...
roczniku „Königsberger Kreiskalender”. Dzięki niemu w dębnowskiej bibliotece są
komplety roczników powojennych wydań „Königsberger Kreiskalender” oraz „Heimatzeitung Kreis Königsberg Neumark”, zbiory pocztówek, fotografii, książek, rycin itp. Burkhard Regenberg zmarł po ciężkiej chorobie 28.06.2005 roku. W pogrzebie w Hanowerze uczestniczyła delegacja z Dębna, biblioteki, regionaliści z Dębna
i Witnicy. Był człowiekiem dobrym, przeżywającym swoje przywiązanie do dawnej
ojczyzny bez ideologicznych klapek na oczach, bez pustych marzeń, bez zacietrzewienia. Był człowiekiem porozumienia o renesansowych zainteresowaniach o czym
świadczą jego publikacje w „Königsberger Kreiskalender” i cała działalność w kole
środowiskowym byłych mieszkańców powiatu Königsberg/Chojna.
Po śmierci B. Regenberga wdowa po nim, Elizabeth Regenberg, przekazała
archiwum związane z jego pracą redakcyjną dębnowskiej bibliotece, ponadto duży
zbiór pocztówek wiosek powiatu chojeńskiego, ryciny, mapy, filatelia, fotografie,
zbiór pocztówek miast niemieckich i tematycznych od końca XIX do połowy lat
30. XX wieku i inne. Docenili w ten sposób środowisko dębnowskich historyków
i regionalistów, uznając, że dział regionalny tutejszej biblioteki jest ośrodkiem poważnym, i że dzieje się tu coś sensownego, co warto wspierać.
Elizabeth Regenberg wydała jeszcze dwa roczniki „Königsberger Kreiskalender” (2006 i 2007). Z powodu pogarszającego się stanu zdrowia nie mogła dalej prowadzić działalności po mężu. Zmarła 18 października 2008 roku
i została pochowana obok męża na cmentarzu blisko kościoła św. Mikołaja w Hanowerze. Zdążyła jeszcze przed śmiercią postawić na jego grobie pomnik – głaz
narzutowy, przywieziony do Hanoweru ze Smolnicy.
Organizacje dorocznych spotkań w Dębnie przejął ze strony niemieckiej
Eberhard Kunst z Frankfurtu n/M. i Günter Engel z Kilonii, ale już bez poprzedniego rozmachu – zbyt się chyba wybijała osobowość Burkharda Regenberga.
Przez pewien czas nie było wiadomo, kto będzie redagował rocznik
„Königsberger Kreiskalender”. Podjęli się tego zadania dr Reinhard Schmook
i Hartmut Otto oraz fundacji Heimatkreis Archiv Königsberg–Neumark, której
siedziba mieści się w Oderlandmuseum w Bad Freienwalde. Wydano tam cztery
kolejne roczniki tj. 2008–2011.
W październiku 2009 roku rada parafialna kościoła św. Andrzeja w Teltow zwróciła się do rady miasta Dębna z propozycją zwrotu zabytkowych dębnowskich dzwonów: ratuszowego z 1794 roku i kościelnego z 1669 roku, które
trafiły tam po wojnie ze składowiska dzwonów w Oranienburgu, a przeznaczonych na przetopienie na cele wojenne. Dla Dębna była to wiadomość wręcz sensacyjna. Prowadzone są rozmowy o warunkach i sposobie przekazania. Tak oto
procentuje dla przyszłości porozumienie polsko-niemieckie, osiągnięte przez
pełne dobrej woli kontakty międzyludzkie.
193
Lech Łukasiuk
Spis archiwaliów po dr. Burkhardzie Regenbergu
z Hanoweru:
1. Zbiór 284 pocztówek wsi byłego powiatu Königsberg/Chojna wraz
z jego częścią zaodrzańską. Obejmuje 72 wioski w tym 64 po polskiej stronie
Odry. Niektóre są reprezentowane przez większą ilość pocztówek tam, gdzie wydano ich więcej dla poszczególnych miejscowości ze względu na ich ówczesną,
a i dziś także, atrakcyjność turystyczną. Najstarsze z nich to piękne, kolorowe,
wieloobrazkowe litografie, opracowane z dbałością o detal i liternictwo, wydawane od końca XIX wieku do ok. 1905 roku. Potem mamy już wszystkie typy
odwzorowania i technik drukarskich od światłodruku do oryginalnych fotografii
jeszcze dziś matowo połyskujących srebrem. Pocztówki od 1898 do 1945 roku.
Zbiór ten jest przebogatym źródłem wiedzy o zmianach w krajobrazie
dawnej wsi nowomarchijskiej w przeciągu kilkudziesięciu lat, o nie istniejącej
już historycznej zabudowie i późniejszych przebudowach (pałace, dwory, stare
ryglowe domy z podcieniami, kościoły), o zmianach w krajobrazie wsi wywołanych działaniami wojennymi i powojennymi wyburzeniami (kościoły, wiatraki,
młyny wodne, kuźnie, sklepy, gospody, browary wiejskie, gorzelnie, zabudowania
folwarczne majątków, gospodarstwa, małe wiejskie fabryczki, cegielnie, mosty
i urządzenia wodne itd.). Osobną kwestią jest treść korespondencji na pocztówkach, która wymagałaby kiedyś opracowania. Zbiór jest opisany, każda pocztówka zarejestrowana. Osobno sporządzono listę miejscowości z podaniem ilości
zachowanych pocztówek i strony w albumie, ułatwiającej odszukanie pocztówki
w zbiorze.
L/p
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
194
Nazwa polska
Stary Błeszyn
Stary Kostrzynek
Stare Drzewice
Łukowice
Stare Łysogórski
Stara Rudnica
Szumiłowo
Smolnica
Bogusław
Nazwa niemiecka
Alt Reetz
Alt Blessin
Alt Cüstrinchen
Alt Drewitz
Altenkirchen
Alt Glietzen
Alt-Lietzegöricke
Alt-Rüdnitz
Alt-Schaumburg
Bärfelde
Batzlow
Ilość pocztówek
5
8
2
9
1
5
11
4
2
1
3
Zbiór archiwaliów po Burkhardzie Regenbergu i Reimundzie Franzu...
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.
27.
28.
29.
30.
31.
32.
33.
34.
35.
36.
37.
38.
39.
40.
41.
42.
43.
44.
45.
46.
47.
48.
49.
Białegi
Bielinek
Bielin
Barnkowo
Brwice
Majątek k. Cedyni
Chlewice
Dargomyśl
Dobropole
Żelichów
Reczyce
Gabowo
Jelenin
Goszków
Góralice
Golice
Grzymieradz
Gozdowie
Krajnik Górny
Lubiechow Górny
Godków
Kaleńsko
Mostno
Stare Objezierze
Klępicz
Kłosów
Mętno (M. i D.)
Oborzany
Nawodna
Namyślin
Krajnik Dolny
Zatoń Dolna
Piaseczno
Piasek
Belgen
Bellinchen
Bellin
Bernikow
Blankenfelde
Braalitz
Karlstein
Klewitz
Darrmietzel
Dobberphul
Dürrenselchow
Eisenhammer
Gabow
Göllen
Gossow
Görlsdorf
Grüneberg
Grünrade
Güstebiese
Hohenkränig
Hohenlübbichow
Hohenwutzen
Jädickendorf
Kalenzig
Kerstenbrügge
Klein Wubiser
Klemzow
Klossow
Gross u. Klein Mantel
Nabern
Nahausen
Neuküstrinchen
Neuenhagen
Neumühl
Niederkränig
Niedersaathen
Pätzig
Peetzig
2
11
1
1
2
3
1
1
7
2
2
2
1
2
10
1
1
6
26
3
4
5
2
1
2
2
2
5
5
2
6
1
9
10
8
2
2
2
195
Lech Łukasiuk
50.
51.
52.
53.
54.
55.
56.
57.
58.
59.
60.
61.
62.
63.
64.
65.
67.
68.
69.
70.
71.
Chwarszczany
Stoki
Garnowo
Rosnowo
Gogolice
Zielin
Stołeczno
Troszyn
Witnica
Chełm Dolny
Krześnica
Wysoka
Siekierki
Czelin
Cychry
Sarbinowo
Warnice
Wierzchlas
Krzymów
Quartschen
Rehdorf
Reichenfelde
Rohrbeck
Schmarfendorf
Sellin
Stolzenfelde
Trossin
Vierraden
Vietnitz
Wartenberg
Wilkersdorf
Wittstock
Zäckerick
Zellin
Zicher
Zorndorf
Warnitz
Neu Lietzegöricke
Falkenwalde
Hanseberg
3
1
1
4
1
2
2
2
1
3
2
1
3
6
15
9
5
5
2
1
2
2. Album z 99 pocztówkami dawnego Neudamm/Dębna, w tym kilka
fotografii.
3. Niewielki zbiór prefilateliów, kart pocztowych i kopert. Jest to głównie korespondencja wysyłana z terenu b. powiatu Königsberg/Chojna z lat
1833,1854,1861–1865, 1900 i późniejsze.
4. Zbiór 732 pocztówek w trzech albumach, z małymi wyjątkami
wyłącznie miast niemieckich, w różnym stanie zachowania. Zbiór ten nosi
umowną nazwę „Kolekcja Bräske” i dotyczy wyłącznie jednej rodziny ze
Smolnicy, ówczesnego Bärfelde, nazwiskiem Bräske. Całość zbioru została
usystematyzowana datami wysyłki od najstarszych z 1898 roku do najmłodszych z połowy lat 30-tych.
Ten sposób usystematyzowania kolekcji przejrzyście pokrywa się z datami wędrówek czeladniczych i miejscami pracy jednego z członków rodziny
Bräske – Bernharda, którego korespondencja do rodziców w Smolnicy jest dominującą w zbiorze. Bernhard Bräske był z zawodu młynarzem i jako czelad-
196
Zbiór archiwaliów po Burkhardzie Regenbergu i Reimundzie Franzu...
nik odbywał obowiązkowe wędrówki po Niemczech pracując w młynach wodnych, parowych i wiatrakach – przed wyzwoleniem się na mistrza młynarskiego.
Z tych wędrówek wysyłał do rodziców do Smolnicy dziesiątki kartek pocztowych
z miejsc w których pracował, albo zwiedzał. Jest to korespondencja z kilkuletniej
wędrówki w latach 1898–1909, szczególnie obfita z lat 1905–1909. W tym czasie
jest też epizod marynarski na statkach pocztowych. W treści korespondencji są
opisane wrażenia ze zwiedzanych miejsc, opisy warunków pracy w młynach, warunków życia (ceny w schroniskach, hotelach restauracjach, pogodzie, stanach
wody przy młynach, uwagi techniczne o młynach, spotkaniach z bratem, niekiedy prośba do ojca o niewielkie pożyczki, itp.). Zwiedzał także targi i przemysłowe wystawy ogólnoniemieckie, wystawy światowe (np. w Liege), także miejsca historyczne, pola bitew, zamki nad Renem, pomniki narodowe itd. Stąd też
pocztówki układają się w ciągi tematyczne. Około 1914 roku ożenił się i osiadł
w młynie w Eickenkrug w księstwie Lippe-Detmold. Zapewne kupił młyn na
spłatę lub wżenił się w interes teścia.
Pewna część pocztówek jest związana z bratem Bernharda – Paulem. Ten
również wędrował po Niemczech w ramach praktyki zawodowej. Paul Bräske
był w 1898 roku praktykantem ogrodniczym w Sitnie koło Mieszkowic. Później
praktykował w różnych miejscach w Niemczech: Saksonii, Nadrenii, Turyngii,
Brandenburgii i Pomorzu. W czasie swoich wędrówek spotykali się z Bernhardem w różnych miejscach, co wnika z korespondencji do rodziców w Smolnicy.
Paul nawet w czasie służby wojskowej bywał u Bernharda, gdyż ten pisze do rodziców, że Paul na urlopie z wojska „baluje” – jak to żołnierz, zerwany ze smyczy
dyscypliny wojskowej. Wydaje się, że był między nimi bardzo dobry kontakt.
Trzecia część pocztówek to korespondencja Ottona Bräske – trzeciego
z braci, do rodziców w Smolnicy i brata Bernharda. Otto Bräske w 1904 lub
1905 roku zaciągnął się do wojsk ochrony kolonii w Niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej (obecna Namibia). Był kawalerzystą i wyjechał z ekspedycją
do Afryki na początku marca 1906 roku. Przypuszczalnie uczestniczył w opanowaniu utopionego we krwi przez cesarskie Niemcy powstania miejscowej ludności z plemienia Herero i Hotentotów (1904–1907), ale w korespondencji nie
ma o tym ani słowa. Stamtąd (Windhuk, Karibib i Gibon) wysłał kilkanaście
pocztówek z motywami i stemplami kolonialnymi do rodziny i brata Bernharda. Jest także korespondencja z początku 1907 roku, kiedy zawiadamia rodzinę
o powrocie z Afryki i podróży powrotnej (Monrowia, Madera, Gran Canaria).
Prawdopodobnie wracał ranny lub chory, gdyż brat Bernhard po jego powrocie
z niepokojem dopytuje się o stan jego zdrowia. Przez jakiś czas mieszkał z żoną
i synkiem w Chwarszczanach. Wśród pocztówek z motywami kolonialnymi jest
jedna – jeźdźca na koniu w mundurze i oporządzeniu kawalerzysty wojsk kolonial-
197
Lech Łukasiuk
nych. Jest to najpewniej fotografia pochodzącego z Mieszkowic późniejszego podróżnika i myśliwego Heinricha Otto (1876–1947), który podobnie jak
i Otto Bräske i kilku innych z tego terenu, służył między 1903 a 1905 rokiem
w wojskach ochrony kolonii i wsławił się w Niemczech marszem przez pustynię Kalahari, za co został odznaczony, a także otrzymał list gratulacyjny od
cesarzowej Augusty-Wiktorii.
Tylko dwie pocztówki wskazują na dwóch pozostałych braci Bräske Bertholda (pocztówka z 1901 roku z Prenzlau) i Alfreda, który pozostał z ojcem
Johannesem i rodziną na gospodarstwie w Smolnicy (pocztówka ze Smolnicy
z 27.10.1907 r. do Bernharda na jego urodziny) .
W pozostałych albumach „Kolekcji Bräske” pocztówki skatalogowano
tematycznie, wyodrębniając zasadnicze tematy:
- pocztówki z motywami kolonialnymi,
- marynistyczne (niemiecka flota pasażerska
i wojenna z przełomu XIX i XX wieku),
- militarno-patriotyczne,
- władcy, dowódcy, osobistości,
- pozostałe (bez obiegu pocztowego, bez treści, nie datowane, reprodukcje malarstwa, fotosy ówczesnych artystek i aktorek, frywolne, świąteczne itp.).
Do pierwszej, ikonograficznej części zbioru po dr. Burkhardzie Regenbergu, oprócz zbioru pocztówek, należą także zbiory audiowizualne – albumy
z fotografiami zabytków i miejscowości byłego powiatu chojeńskiego, robionych
przez Burkharda Regenberga i jego żonę Elizabeth na przestrzeni ostatnich 20
lat, a także nadesłanych do niego przez inne osoby, które odwiedzały nasze tereny w tym czasie, również wcześniej.
Do drugiej części zbioru należy zaliczyć liczne dokumenty życia społecznego i materiały redakcyjne „Königsberger Kreiskalender”, będące ogromnym
źródłem wiedzy na temat historii naszych terenów, ze szczególnym uwzględnieniem byłego powiatu Königsberg/Chojna, do którego należało Dębno. Materiały
te są zebrane w 47 segregatorach ponumerowanych kolejno. Każdy dokument
w segregatorze jest oznaczony numerem. Segregator zawiera spis dokumentów
z krótkim omówieniem treści dokumentu. Krótki spis tematyki ciekawszych dokumentów po polsku jest umieszczony na grzbiecie segregatora.
Poniżej krótkie omówienie zawartości segregatorów z zachowaniem kolejnej numeracji:
1. Materiały poświęcone margrabiemu Johanowi Hohenzollernowi (Jan
z Kostrzyna) i jego żonie Katarzynie, księżnej Brunszwiku i Lünenburga – założycielce miasta Dębna.
198
Zbiór archiwaliów po Burkhardzie Regenbergu i Reimundzie Franzu...
2. Kserokopie wyodrębnionych z „Heimat Zeitung Kreis Königsberg/
Neumark” list żyjących, a także zmarłych po wojnie w różnych miejscach
Niemiec byłych obywateli tych terenów. Podane są: nazwisko i imię, nazwisko panieńskie, wiek, poprzednie miejsce zamieszkania, ostatnie miejsce
zamieszkania. Kserokopie obejmują również wycinki z listami osób, dla
których redakcja składała życzenia urodzinowe, również z podaniem starego, przedwojennego adresu. Na tej podstawie można było już pokusić się
na odtworzenie list mieszkańców poszczególnymi ulicami, co też próbował zrobić dr Regenberg. Sporządzenie takiej listy ulicami było możliwe,
ale bardzo pracochłonne. Dla Dębna sporządził na tej podstawie osobny,
ale niekompletny spis. Była także prowadzona kartoteka dla byłych mieszkańców Neudamm/Dębna z zaznaczeniem losów danej osoby (zaginiony,
zmarły, zastrzelony, zamordowany, samobójstwo), ale kartoteka ta nie trafiła do biblioteki, prawdopodobnie trafiła do jakiejś fundacji lub archiwum
niemieckiego.
3. Wycinki z różnych publikacji niemieckich o mostach i przeprawach
promowych przez Odrę na terenie powiatu chojeńskiego.
4. Materiały dotyczące niemieckiej organizacji kobiecej „Königin Luisenbund” – Związek Królowej Luizy na terenie powiatu chojeńskiego. Są także obszerniejsze materiały o wybudowanej w 1913 roku mieszkowickiej szkole
gospodarstwa domowego dla dziewcząt (Luisenhof), nieco o królowej Luizie
i Mieszkowicach.
5. Materiały poświęcone ochronie przyrody i wilkom na terenie pow. chojeńskiego, Nowej Marchii i Brandenburgii.
6. Materiały z różnych źródeł niemieckich o rzeźbiarzu z Morynia Heinrichu Bernhardzie Hattenkerellu – mistrzu ołtarzy ambonowych, ambon i aniołów
chrzcielnych (Taufengel), który był czynny na terenie powiatów: chojeńskiego, myśliborskiego, na Pomorzu i za Odrą od końca XVII w. do około 1735 roku.
7. Materiały dotyczące tematyki (m in.):
- obóz przejściowy w Kostrzynie 1945–1948 r.
- gospodarka w dobrach rycerskich w 1812 r.
- templariusze i joannici w średniowieczu,
- chłopstwo na terenie powiatu Koenigsberg,
- wspomnienia dębnowskiego pastora o bitwie pod
Sarbinowem w 1758 roku,
- Nowa Marchia w niemieckiej historii,
- baron v. Oelsen z Witnicy,
- Pupillen Collegium w Smolnicy
- tekst o Góralicach,
199
Lech Łukasiuk
- Kostrzyn – miasto powiatowe w latach 1816–1836,
- historia i historie krajobrazu,
- nowomarchijskie wielkie posiadłości ziemskie,
- spis posiadłości w 1850 roku,
- inne, razem 46 pozycji tematycznych.
8. Korespondencja Burcharda Regenberga z różnymi osobami po stronie
polskiej i niemieckiej: Zbigniewem Czarnuchem z Witnicy, Robertem Piotrowskim z Gorzowa – regionalistami, Dariuszem Rymarem z Archiwum w Gorzowie,
z Janiną Tylman – dyrektor dębnowskiej biblioteki, korespondencja przeważnie
w sprawie archiwalnych numerów „Königsberger Kreiskalender” jak i wymiany
interesujących obie strony materiałów.
9. Spis mieszkańców Neudamm/Dębna z ich przedwojennymi adresami,
datami urodzin, śmierci, zawodami oraz przyczynami śmierci. Jest to (niekompletny) wyciąg z kartoteki osobowej oraz wielu innych źródeł o losach niektórych
spośród byłych mieszkańców Neudamm. Jest także nieco wspomnień różnych
osób z ich przeżyć (prawdopodobnie kserokopie z archiwum Fundacji Powiatu
Königsberg/Chojna).
10. Kartoteka alfabetyczna mieszkańców Neudamm, niekompletne listy
mieszkańców.
11. Materiały dotyczące wioski Piaseczno k. Trzcińska Zdroju (Pätzig).
12. Kartoteki osobowe byłych mieszkańców Neudamm/Dębna z informacjami o ich losach, zebrane z różnych źródeł, w przeważającej części
z publikacji okolicznościowych (życzenia z okazji urodzin w „Heimatzeitung…”), nekrologi, listy poszukiwań publikowane w „Heimatzeitung…”.
Do niektórych kartotek doklejono późniejsze nekrologi.
13. Materiały dotyczące stowarzyszenia historyków papieru, a także
różne wycinki prasowe i kserokopie artykułów dotyczących historii produkcji
papieru.
14. Osobiste wspomnienia (kserokopia maszynopisu z adnotacją autora
„nie do publikacji”) ostatniego (1933–1945), narodowo-socjalistycznego landrata (starosty) powiatu Königsberg Joachima Reuschera. Wspomnienia były
pisane w latach 1946–1949 i uzupełnione w 1967 roku. Oparte na osobistych
obserwacjach i wielu relacjach zebranych przez niego po wojnie, o sytuacji w powiecie pod koniec 1944 i na początku 1945 roku. Przybrał w tych wspomnieniach
manierę relacji solidnego urzędnika, bez słowa refleksji o przyczynach. Polemiki
z oponentami. Do końca nazista. Ciekawy poznawczo materiał.
15. Kserokopie wspomnień Ruth v. Wedemeyer Historia domu v. Wedemeyer z Pätzig (Piaseczno k. Trzcińska Zdroju), powiat Kӧnigsberg i Marii v. Gerlach z lat 1860–1907 (Rosnowo i Narost), spokrewnionej z połową szlachty no-
200
Zbiór archiwaliów po Burkhardzie Regenbergu i Reimundzie Franzu...
womarchijskiej. Są informacje o ziemiaństwie z: Gogolic, Białęgów, Goszkowa,
Rosnowa, Brwic, Wierzchlasu, majątku Karlstein k. Cedyni, Witnicy, Smolnicy,
Czernikowa (myśliborskie), Golenic i Warnic.
16. Negatywy filmów.
17. Dokumentacja związana z ufundowaniem kamienia pamiątkowego
na cmentarzu w Moryniu, ku pamięci niemieckich zmarłych tam spoczywającym, poświęconego uroczyście 28.05. 2000 roku. Korespondencja z burmistrzem
Morynia w tej sprawie.
18. Materiały dotyczące nieistniejących obecnie folwarków Schlibethal,
Demmlershof, Schwannenhof, położonych niedaleko Morynia, a także samego
Morynia, Objezierza Nowego, Klępicza, Żelichowa.
19. Zbiór kopii map i fragmentów map powiatu Königsberg/Chojna.
20. Materiały redakcyjne, plany składu poszczególnych roczników
„Königsberger Kreiskalender”, w większej mierze dotyczące części kalendarzowej roczników, tj. rysunki, fotografie, pocztówki, przysłowia na każdą porę roku,
w układzie tematycznym: dwory i pałace w powiecie, wiatraki, szkoły, gospody
itd. Wszystko w kserokopiach.
21. Korespondencja z relacjami i wspomnieniami różnych osób i okolic,
z ich wizyt w rodzinnych stronach. Są także skany i kserokopie fotografii dawnego Dębna, a także dawnych mieszkańców Neudamm/ Dębna.
22. Kserokopie kazań pogrzebowych z XVII wieku wygłaszane przez pastorów na pogrzebach szlachty nowomarchijskiej.
23. Materiały różne: mapy z płd. Małopolski z zaznaczeniem osadnictwa
średniowiecznego ok. 1300–1370 r.
- mapa granic Kościoła Ewangelickiego ,
- kserokopia spisu władców dynastii askańskiej,
- kserokopia spisu książąt śląskich,
- plan Kostrzyna z 1900 r.,
- plan Szczecina z ok. 1720 r.,
- plan Szczecina z 1914 r. z podziałem na dzielnice,
- artykuł hist. Alberta Kiekebuscha,
- mapa szlaków handlowych,
- mapa osadnictwa handlowego Celtów,
- mapa szlaków handlowych Europy Wschodniej,
- spis biblioteki po zmarłym Helmucie Grünebergu.
24.-25. Materiały ilustracyjne miejsc i obiektów w byłym powiecie
Königsberg/Chojna, będące ilustracjami do części kalendarzowej „Königsberger
Kreiskalender”. Pochodzą z rożnych przedwojennych publikacji niemieckich.
Także kserokopie fotografii i pocztówek.
201
Lech Łukasiuk
26. Artykuły i wycinki prasowe dotyczące Chwarszczan oraz kserokopie
tekstów z opisem wizyt grupy byłych mieszkańców Neudamm/Dębna, publikowanych w „Merkuriuszu Dębnowskim”, „Heimatzeitung…” i innych czasopismach lokalnych.
27. Korespondencja Burkharda Regenberga ze stroną Polską (burmistrz
Dębna Ryszard Święcicki, biblioteka), w sprawie organizowanych wspólnych,
corocznych spotkań w Dębnie. Korespondencja w sprawie ufundowania i odsłonięcia w dniu 6.06.2000 roku pamiątkowego kamienia na byłym niemieckim cmentarzu w Dębnie, rozliczenia finansowe itp. Kserokopie notatek prasowych o spotkaniach w Dębnie, Berlinie, Smolnicy. Korespondencja prywatna
B. Regenberga, dotycząca różnych aspektów historycznych artykułów skierowanych do publikacji w roczniku „Königsberger Kreiskalender”.
28. Dokumentacja związana z ufundowaniem przez stronę niemiecką
kamienia pamiątkowego na cmentarzu w Dębnie. Korespondencja w sprawie
dorocznych spotkań, lista darczyńców, fotografie i inna korespondencja z lat
1995–2001.
29. Kserokopie artykułów o Neudamm/Dębnie opublikowanych
w „Kӧnigsberger Kreiskalender” w latach 1926–2005. Niekompletny, wymaga
uzupełnień.
30. Materiały dotyczące wiosek byłego powiatu Königsberg/Chojna po
obu stronach Odry tj.: Narostu, Zatoni Dolnej, Osinowa Dolnego, Krajnika Dolnego, Neu Wustrow, Neu Trebbin, Neu Rüdnitz, Neu Küstrinchen, Neureetz,
Namyślina, Neulevin, Neulietzegöricke, Neuenhagen i Siekierek.
31. Przedruki z polskiej prasy lokalnej i ich niemieckie tłumaczenia m in. z „Merkuriusza Dębnowskiego”, „Gazety Chojeńskiej”,
„Ziemi Gorzowskiej”, prasy szczecińskiej na różne tematy dotyczące Dębna (np. bitwa pod Sarbinowem w 1758 roku) i miejscowości
w b. powiecie chojeńskim. Ponadto kserokopie fotografii Dębna z lat 60. i 70. XX
w., robione podczas prywatnych pobytów byłych neudammerów w Dębnie. Niektóre bardzo ciekawe. Dość dużo materiałów w sprawie ustalenia, kto spoczywał
w sarkofagu obecnie eksponowanym w kaplicy pogrzebowej kościoła w Dębnie
(właściciel fabryki sukna Jerike). Inne materiały.
32. Kserokopie materiałów pomocniczych w redagowaniu rocznika. Tematyka różna.
33. Materiały z dorocznych spotkań byłych mieszkańców tych ziem
i ich związku ziomkowskiego, połączonego z wycieczkami do dawnego powiatu Königsberg/Chojna w latach 1988–2001. Ponadto: różne wycinki prasowe
i kserokopie publikacji, dotyczące miast, wiosek w powiecie chojeńskim (Dębna, Morynia, Siekierek, Gozdowic). Przeważnie są to krótkie opisy z informacją
202
Zbiór archiwaliów po Burkhardzie Regenbergu i Reimundzie Franzu...
o tych miejscowościach, także nieco fragmentów map topograficznych (Messtischblatt) tych terenów w skali 1:25 000, 1:100 000.
34. Materiały ikonograficzne (przeważnie kserokopie) dotyczące dawnego Neudamm/Dębna oraz Dargomyśla, inne materiały dotyczące Dargomyśla,
relacje z wysiedleń w 1945 r.
35. Materiały dotyczące historii wioski Oborzany (Nabern), w tym skan
dokumentu uwłaszczeniowego z 1804 roku zagrodnika z Oborzan.
36. Zbiór ilustracji, przeważnie kserokopii rysunków, fotografii oraz skanów fotografii i pocztówek, będących ilustracjami do „Königsberger Kreiskalender”, będących jednocześnie swoistym archiwum ikonograficznym z tematyki
ogólnie dotyczącej powiatu Königsberg/Chojna.
37.-38. Kserokopie map lub fragmentów map pow. Königsberg/Chojna,
Brandenburgii, Nowej Marchii, fragmenty map topograficznych okolic Dębna,
doliny Odry i Warty oraz przełomu odrzańskiego po obu stronach rzeki. Skala
1:25 000, 1:100 000.
39. Materiały stanowiące kronikę osobową mieszkańców dawnego Bärfelde/Smolnicy, prowadzonej i sukcesywnie uzupełnianej przez Burkharda Regenberga.
40. Materiały dotyczące kraju Brandenburgia, w większości poświęcony
budowie siedziby fundacji „Haus Brandenburg” – Dom Brandenburski w Fürstenwalde i jego zbiorów.
41. Widoki dawnego Neudamm/Dębna sprzed 1945 r. z różnych publikacji m in. z „Neudamm die Industrie und Handelstadt der nordwestlichen
Neumark” z 1927 roku, reprodukcje przedwojennych fotografii i pocztówek, także powojennych fotografii z lat 70., robionych z okazji pobytów byłych mieszkańców Dębna, ponadto kopie widoków Dębna w/g Meriana (1652) i Petzolda
(1715).
42.
- Kserokopie i wycinki z polskiej prasy regionalnej z niemieckimi tłumaczeniami z tematyki dot. Dębna,
- zbiór tekstów i materiałów z niemieckich zasobów archiwalnych dotyczących historii młyna papierniczego w Dębnie,
- zbiór tekstów dotyczących drukarni i wydawnictwa Juliusz Neumann/
Neudamm (historia wydawnictwa, wspomnienia J. Neumanna, relacja prasowa
z pogrzebu J. Neumanna z 1929 roku, fotografie),
- kserokopie fragmentów „Chronik der Stadt Neudamm…” – kroniki
Dębna z 1896 r., Gustafa Ehricha, emerytowanego burmistrza miasta,
- kserokopie znaków wodnych dębnowskiego młyna papierniczego,
- kserokopia wydanej przez magistrat Neudamm w 1927 roku publikacji
203
Lech Łukasiuk
„Neudamm die Industrie und Handelstadt der nordwestlichen Neumark”,
- kserokopie historycznych map Dębna oraz rycin.
43. Materiały różnych autorów publikowane w „Königsberger Kreiskalender”, a także różnorodne tematycznie wycinki prasowe, kserokopie
artykułów prasowych i materiałów historycznych z różnych publikacji, dotyczących byłego powiatu Königsberg/Chojna.
44. Różnorodne teksty poświęcone byłym niemieckim terenom
wschodnim: Prusom Wschodnim, Marchii Środkowo-Wschodniej, Marchii
Granicznej itd. Są to publikacje tzw. Ostbund z 1927 roku, w cyklu „Deutschlands Städtebau”.
45. Kserokopie różnych materiałów.
46. Kserokopie zbioru pocztówek z zasobów fundacji „Haus Brandenburg” w Fürstenwalde (przeglądowe – tylko orientacyjnie).
47. Materiały zebrane przez Burkharda Regenberga dotyczące pałaców, dworów, parków i ich właścicieli z terenu powiatu Königsberg/Chojna
wraz z jego częścią zaodrzańską.
Do spuścizny po Burkhardzie Regenbergu zaliczyć należy także kompletne powojenne wydania roczników „Königsberger Kreiskalender”, w które
sukcesywnie zaopatrywał dębnowską bibliotekę. Roczniki od 1953 do 2011
(z przerwami na lata w których nie był wydawany).
Dzięki dr. Burkhardowi Regenbergowi z darów byłych mieszkańców
Neudamm/Dębna mamy także kompletne roczniki ziomkowskiego czasopisma (miesięcznik) „Heimatezeitung Kreis Koenigsberg Neumark” od 1950
do 2006 roku włącznie. Ponadto w kserokopii kronikę Chojny Augustina
Kehrberga, wydanie z 1724 roku oraz kilka innych książek.
Spis archiwaliów po Reimundzie Franzu z Berlina
Zbiór ten jest obecnie w trakcie opracowywania2. Podajemy ważniejsze do tej pory opracowane materiały. Numeracja w niniejszym spisie jest
numeracją porządkową i nie odpowiada numeracji teczek czy segregatorów.
1. Zbiór 257 pocztówek dawnego Neudamm/Dębna z lat 1897–1945.
2. Zbiór 54 pocztówek Kostrzyna. Banknoty (tzw. Notgeldy) zastępcze miasta Kostrzyna, emisja z 1.02.1921 r., o wartości 50 fenigów – 3 szt.
3. Oryginalny, składany, 4-częściowy prospekt turystyczno-reklamowy
miasta Königsberg/ Chojna z mapą miasta i zaznaczonymi na niej interesu2
Stan na sierpień 2011.
204
Zbiór archiwaliów po Burkhardzie Regenbergu i Reimundzie Franzu...
jącymi, historycznymi budynkami miasta. Do tego szereg reklam firm chojeńskich. Wydany po 1933 roku w drukarni Bartel & Meier , Frankfurt n/O.
4. Zestaw kryzysowych banknotów zastępczych (tzw. Notgeld) miasta
Chojny, bez daty emisji i numerów serii (prawdopodobnie 1923 rok). Druk: H.
Madrasch Königsberg. Prawdopodobnie kopie – zbyt dobre stany.
5. Zestaw pocztówek miasta Köwnigsberg/Chojny – 11 szt.
6. Zestaw pocztówek wiosek z okolic Dębna:
- Dargomyśl 4 szt. + 3 fotografie.
- Cychry 2 szt.
- Sarbinowo 1 szt.
- Smolnica 2 szt.
- Krześnica 2 szt. + fotografia z maja 1927 r.
- Oborzany 1 szt. + fotografia.
- Wysoka 1 szt.
- Barnówko 1 szt.
- Mostno 1 szt. + fotografia sprzed 1910 r.
- Chwarszczany 1 szt.
- Dąbroszyn 1.szt.
- Mosina 1 szt.
- Czelin 1 szt.
- Barlinek 1 szt.
- Mieszkowice 2 szt.
- Trzcińsko Zdrój 3 szt.
7. Trzcińsko Zdrój. Składany, 5- częściowy prospekt turystyczny z 1938
roku. Wydany dla domu kuracyjnego uzdrowiska z opisem uzdrowiska i usług.
Druk: Oder-Blatt, Kostrzyn n/O.
8. Myślibórz: znaczek reklamowy z herbem miasta oraz plakieta reklamowa z powiatowego przeglądu zwierząt hodowlanych, połączonego z wystawą
maszyn i urządzeń rolniczych w Myśliborzu w dniach 4–6 czerwca 1909 roku.
9. Myślibórz: pocztówki dawnego Soldin/Myśliborza szt. 6, w tym jedna
panoramiczna (plaża).
10. Gorzów: pocztówki dawnego Landsberga/Gorzowa szt. 4.
11. Frankfurt n/O: pocztówki szt. 6.
12. Bad Buckow: pocztówki szt. 3.
13. Koblencja n/ Renem: pocztówki szt. 9.
14. Lipsk: pocztówki szt. 3.
15. Fotografie prywatne oraz inna tematyka: szt. 10.
205
Lech Łukasiuk
Książki
1. Ehrich Gustav ( Bürgemeister a.d.), Chronik der Stadt Neudamm nebst
Mitteilungen aus alten Schöppen, und Grundbüchern der Dorfschaften Wittstock,
Nabern, Darrmietzel, Zicher, Damm, ( früher Dorf) und Batzlow, Neudamm 1896,
wyd. J. Neumann/Neudamm, str. 244. Jest to kronika Dębna wraz z wyciągami
ze starych akt i ksiąg gruntowych dla okolicznych wiosek: Wysokiej, Oborzan,
Dargomyśla, Cychr, Damm (gminy wiejskiej Dębna) i Bogusławia, sięgających
wstecz końca XVII wieku do 1894 roku. W publikacji brak jest kopii mapy fragmentu Dębna J. Hornburga z 1752 r. Gustav Ehrich był burmistrzem Dębna w latach1869–1893.
2. Praca zbiorowa. Neudamm die Industrie und Handelstadt der norwestlichen Neumark. Wydana przez magistrat Neudamm w 1927 roku, wydawnictwo
Julius Neumann/Neudamm, str. 160. Podtytuł: Przewodnik przez przeszłość i teraźniejszość gminy miejskiej z wieloma ilustracjami i planem miasta. Zawiera opis
miasta wg stanu na 1927 rok. Na końcu dużo reklam z krótką historią fabryk i firm.
Dwa egzemplarze tej publikacji. Drugi egzemplarz miał wyciętą część ze statystyką miejską, którą uzupełniono przez wklejenie nieco mniejszego formatu kopii
brakującej części.
3. Die Kunstdenkmäler der Provinz Brandenburg, tom VII, część 1, zeszyt
II i V. Wydana w Berlinie w 1928 roku pod redakcją prof. Ericha Bluncka. Zeszyt
II zawiera opis zabytków Chojny. Zeszyt V zawiera opis zabytków miejscowości
południowej części powiatu chojeńskiego.
4. Zestaw najwcześniejszych, powojennych roczników „Kreis-Kalender für
den Kreis Königsberg-Neumark” od 1953 do 1969 włącznie i 1982 r. Razem 17
tomów.
5. Praca zbiorowa. Neudammmer Förster Lehrbuch, Neudamm 1922. Jest
to 7 wydanie (pierwsze w 1899 r.) bardzo popularnego w służbach leśnych Niemiec
podręcznik leśniczego, 878 stron, liczne ilustracje i kolorowe tablice. Wydawany
w wydawnictwie J. Neumann/Neudamm .
6. Prof. dr Bünger, Neudammer Landwirt Lehrbuch, wyd. J. Neumann/
Neudamm,1927, 365 str. Na końcu tablice fotograficzne.
7. Paul Biens, Heimatklänge Sagen und Bilder aus der Geschichte der Neumark. Paul Biens – nauczyciel i badacz historii Nowej Marchii z Lipian. Przedruk
z wydania z 1910 roku, wydana przez jego wnuka ze strony matki Jörga Lüderitza.
Wyd. Bock & Kubler 1994, Berlin-Fürstenwalde-Woltersdorf.
8. Ralf Juon, Küstrin 1232–1932. Obszernie ilustrowany album wydany
z okazji 700 lat Kostrzyna n/O. Zebrany przez Ralfa Juona, podoficera w komendanturze twierdzy kostrzyńskiej. 96 stron, liczne ilustracje i fotografie.
206
Zbiór archiwaliów po Burkhardzie Regenbergu i Reimundzie Franzu...
9. Rudolf Kunstmann, Küstrin, die Altstadt an Oder und Warthe 1232\–
1982. Publikacja wydana z okazji 750-lecia miasta przez Stadtbezirk Küstrin in
der Landsmanschaft Berlin - Mark Brandenburg Landesverband Berlin. 98 stron,
ilustracje i fotografie.
10. Fritz R. Barran, Städte-Atlas Ostbrandenburg, Leer 1990. Zawiera plany miast, krótką historię miejscowości, także po polskiej stronie Odry z fotografiami oraz spis miast i gmin poszczególnych powiatów z podaną liczbą mieszkań
i ludności wg stanu na dzień 17.05.1939 rok. Po polskiej stronie obejmuje m in.:
Choszczno, Mieszkowice, Barlinek, Pełczyce, Strzelce, Boleszkowice, Górzycę,
Gubin, Chojnę, Kostrzyn, Gorzów Wlkp., Lipiany, Międzyrzecz, Moryń, Dębno,
Rzepin, Skwierzynę, Myślibórz, Słońsk, Witnicę Gorzowską, Dobiegniew, Cedynię Sulęcin, Sulechów. 143 strony.
11. Werner Melzheimer, Die Festung und Garnizon Küstrin, Berlin 1989.
208 stron. Historia miasta i twierdzy na tle historii Brandenburgii. Liczne plany,
mapy, ilustracje i fotografie.
12. Volkmar Braun, Frank Gosch, Martin Rogge, „Die Festung”, Heft 8,
Küstrin: Fort Gorgast (1883-89) und der Fortgürtel, Unna 1997. Wydany przez
Verein für die Geschichte Küstrin e.V. 45 stron. Zawiera krótkie omówienie historii twierdzy kostrzyńskiej (1537–1890), krótko omówiono forty: Sarbinowski,
Czarnów, Żabice, Gorgast, fort pierścieniowy. Plany fortów i rysunki aksonometryczne.
13. Karin Bader, Ostbrandenburg, Neumark und Niederläusitz in 144 Bildern, wyd. Gehard Rautenberg, Leer 1993. Wydanie II, 80 stron. Liczne fotografie
tematycznie różnorodne. Z terenu b. powiatu chojeńskiego: Kostrzyn, Chojna,
Trzcińsko, Krajnik Górny, Mieszkowice, Lubiechów Górny.
14. Praca zbiorowa pod redakcją Hansa Gottfrieda Bluma, Kreis Königsberg/Neumark, Erinnerungen an einen ostbrandenburgischen Landkreis, WestkreuzVerlag, Bad Münstereifel 1996. 400 stron, wydanie drugie poszerzone. Bogato ilustrowana monografia powiatu Königsberg/Chojna.
15. Wanja W. Ronge, Und dann müssten wir raus. I wtedy nas wywieźli.
1939–1949 Wędrówki po obszarze pamięci. O wypędzeniach Polaków i Niemców,
Berlin 2000. 136 stron, liczne fotografie. Tekst polski i niemiecki.
Czasopisma
Pojedyncze numery wydawanej w Neudamm/Dębnie w wydawnictwie J.
Neumann /Neudamm und Berlin, ogólnoniemieckiej gazety myśliwskiej „Deutsche
Jäger-Zeitung” z lat 1923, 1929, 1932,1933 oraz kompletne roczniki miesięcznika
„Heimatzeitung Kreis Königsberg Neumark” od 2000 do 2006 roku włącznie.
207
Lech Łukasiuk
Zbiór map
(podano tylko ciekawsze pozycje)
1. Mapa Pomorza i Brandenburgii rytowana przez Rizzi-Zannoniego, wydana w Paryżu w 1760 roku, 370 × 475 mm. Miedzioryt, podklejona na płótnie,
składana 2 × 4 pola. Kontury krajów obwiedzione kolorami. Brak skali.
2.Mapa powiatu Königsberg/Chojna, 830 × 870 mm. „Dr. Max Limprichts
Karte des Kreises Königsberg, n/M”. 5-kolorowa, składana (7 × 5 pól) mapa litograficzna w skali 1:75 000, podklejona na płótnie. Twarda tekturowa okładka. Drukowana w wydawnictwie J. Neumann/Neudamm. Brak daty wydania (ok. 1910 r. ?).
3.Plan der Umgegend von Cüstrin. Mapa rytowana przez Boehma w 1854
roku. Skala 1:200 000. Monochromatyczna. Wym. 199 × 173 mm.
4.Einheits Blatt nr 66 Cüstrin-Landsberg a.d.W.-Zielenzig”. Mapa 5-kolorowa, składana – 6 × 4 pola, o wymiarach 678 × 565 mm, 1921 rok, wydana przez
Reichsamt für Landesaufnahme, Berlin. Skala 1:100 000.
5. Mapa stolikowa (Messtischblatt) nr 3254 Neudamm/Dębno. Składana,
4 × 3 pola, wymiary: 470 × 460 mm., monochromatyczna, skala 1:25 000 z 1934
roku.
6. Mapa stolikowa (Messtischblatt) nr 3254 Neudamm/Dębno. Składana,
4 × 3 pola, wersja kolorowa z 1936 roku, podklejona na płótnie.
7. Mapa stolikowa. Opis j/w. Wersja kolorowa z 1936 r. Nie podklejona.
8. Orientacyjny plan Neudamm/Dębna z nazwami ulic. Pochodzi z publikacji dębnowskiego magistratu z 1927 roku pt. Neudamm die Industrie und Handelstadt der nordwestlichen Neumark. Skala 1:4000. Zaznaczono budynki użyteczności
publicznej. Sporządzona w październiku 1927 roku.
9. Mapa stolikowa (Messtischblatt) nr 3253 Fürstenfelde/Boleszkowice
(stary numer 1700), monochromatyczna, Skala 1:25 000, 1934 rok, wymiary 470
× 460 mm.
10., Reichskarte, Grossblatt 66, Frankfurt (Oder)-Küstrin-Landsberg (Warte)-Zielenzig. Monochromatyczna, 1940 rok, skala 1:100 000, wymiary: 700 × 570
mm Składana: 7 × 4 pola.
11. Deutsche Karte, Soldin nr 247. Mapa powiatu myśliborskiego. 1939 rok.
Skala: 1: 50 000, 3-kolorowa, składana: 3 × 5 pól, wymiary: 700 × 575 mm.
12. Verkehrskarte von der Provinz Brandenburg. Mapa drogowa Brandenburgii wydana przez Verlag für heimatliche Kultur, Willy Holz, Berlin. Kolorowa, skala
1:650 000, składana: 6 × 3 pola, wymiary: 518 × 410 mm.
13. Mapa stolikowa ( Messtischblatt) nr 271 (stara numeracja) z 1895 roku.
Cüstrin. Obejmuje Kostrzyn i okolice: Seelow, Czarnów, Słońsk, Czelin, Kłosów,
Boleszkowice, Dębno. Skala 1: 100 000, monochromatyczna, składana: 4 × 2 pola.
208
Zbiór archiwaliów po Burkhardzie Regenbergu i Reimundzie Franzu...
Wymiary: 360 × 295 mm.
14. Karte des Deutschen Reiches Sect. 15 Frankfurt a/O, 1900 rok. Skala
1:500 000. Wyd. Gotha: Justus Perthes. Wymiary: 405 × 330 mm, składana: 3 × 2
pola, monochromatyczna, podklejona na płótnie.
15. Grossblatt 66 Frankfurt (Oder)-Küstrin- Landsberg (Warte)-Zielenzig.
Wydana przez Institut für angewandte Geodäsie, 1940 r. Skala 1: 100 000, monochromatyczna, wymiary: 700 × 570 mm.
16. Pharus Karte der Neumark. 1931 r. (?). Kolorowa, litograficzna, składana: 4 × 3 pola. Skala 1:180 000.
17. Beckmann Special-Post u. Eisenbahnkarte des Deutschen Reiches Section 2. Brak skali, brak legendy. Obejmuje tereny: od Cottbus do Bornholmu, Wielkopolskę, Pomorze i całe Prusy Wschodnie aż za Tylżę. Osobno okolice Kłajpedy,
Wielkiego Berlina i Poczdamu. Składana: 6 × 3 pola, podklejona na płótnie. Wymiary: 860 × 700 mm.
18. Silva Karte des Kreises Soldin. Mapa powiatu myśliborskiego z wykazem miejscowości, 6-kolorowa litografia, składana 5 × 3 pola. Skala 1:150 000,
wydawca: Verlag für heimatliche Kultur Willy Holz, Berlin. Mapa turystyczna.
19. Dwa egz. kolorowych, współczesnych reprintów map Brandenburgii
z 1902 roku.
20. Dwa egz. drogowych map Brandenburgii nr 8 i 9, wydane przez koncern Shella dla jego stacji benzynowych. Skala 1: 470 000. Numer 8 obejmuje
tereny Wielkiego Berlina oraz tereny od Dessau po Pritzwalk na zachodzie, po
Kottbus, Gubin, Frankfurt, Kostrzyn, Gryfino na wschodzie. Mapa kolorowa, składana: 4 × 2 pola. Tabele odległości, spis map, krótki tekst o Shellu. Wydana przed
1945 r.
21. Mapa nr 9. Opis j/w. Obejmuje tereny od Senftenberg po Bad Freienwalde na zachodzie po Lubań, Głogów aż za Wronki po polskiej stronie przedwojennej granicy.
22. Silva Übersichtskarte von hauptsächtlichsten Teil der Provinz Brandenburg. Wydana przez: Verlag für heimatliche Kultur, Willy Holz, Berlin, 5-kolorowa, składana: 9 × 4 pola, wymiary: 580 × 600 mm. Skala 1:300 000.
23. Straubes Reiseführer durch die Provinz Brandenburg, Märkisches Wanderbuch mit angrenzenden Gebieten von Mecklenburg und Anhalt: Band I. Obejmuje: część tekstową przewodnika, ilustrowaną 20 kolorowymi mapkami szczegółowymi w skali 1:60 000. Wykaz miejscowości.
24. Silva Wanderkarte der Umgegend von Berlin. 6-kolorowa,litograficzna
mapa z wykazem miejscowości okolic Berlina. Składana: 8 × 5 pól. Skala 1:100
000, wymiary: 855 × 650 mm. Wydawca: Verlag für heimatliche Kultur, Willy
Holz, Berlin, przed 1939 r.
209
Lech Łukasiuk
25. Silva- Wanderkarte Straussberg- Buckow- Ekner- Woltersdorf- Rüdersdorf. 5- kolorowa, litograficzna, składana: 7 × 3 pola, mapa w skali 1:100 000, wymiary: 610 × 460 mm. Wydawca: Verlag für die heimatliche Kultur, Willy Holz,
Berlin. Wydana przed 1939 r.
26. Blatt VIII.Straussberg. Wydana przez R. Eisenschmidt, Verlagsbuchhandlung im Preussischen Offizierverein Berlin, Hauprtvertriebes d. Karten d. Kgl.
Landesaufnahme. Mapa litograficzna, 6-kolorowa, podklejona na płótnie, składana:
4 × 3 pola. Skala 1:50 000, wymiary: 460 × 470 mm. Obejmuje tereny: od Rüdersdorf do Straussberga na zachodzie, i od Steinhöfel przez Müncheberg, Buckow po
Pritzhagen w tzw. „Szwajcarii Marchijskiej” na wschodzie. Wydana przed 1914 r.
27. Silva Wanderkarte von Buckow. 6-kolorowa, litograficzna mapa okolic
Buckow w tzw. „Szwajcarii Marchijskiej”. Składana: 6 × 4 pola, wymiary: 485 ×
560 mm. Skala 1:15 000. Wydawca: Carl Fleming und C.T. Wiskott A.-G. Berlin,
przed 1934 r.
28. Kiesslings Specialkarte von Buckow und Umgegend (sogen. Märkische
Schweiz).MapaokolicBuckoww tzw.„SzwajcariiMarchijskiej”.Około1900r.Litografia
6-kolorowa, składana: 4 × 2 pola. Skala 1:12 500, wymiary: 610 × 460 mm.
29.Silva Wanderkarte von Straussberg. Mapa okolic Straussberga. Litografia 6-kolorowa. Skala 1:50 000, składana: 6 × 3 pola, wymiary 610 ×
4600 mm. Wydawca Willy Holz, Berlin (przed 1939 r.).
30.Übersichtskarte zum amtlichen Kursbuch in der Sowjetischen Basatzungzone. Monochromatyczna mapa tras kolejowych w Radzieckiej Strefie Okupacyjnej. Obejmuje tereny od Hanau przez Bremę po Flensburg na
zachodzie, i od Żytawy (Zittau) przez Żary, Gorzów, Szczecin, Trzebiatów
na wschodzie. Brak skali. Mapa z 1947 roku. Wymiary: 340 × 390 mm.
31. Übersichtskarte zum amtlichen Kursbuch der Deutschen Bundesbahn. 6-kolorowa mapa tras kolejowych RFN wraz z terytorium NRD, zachodniej Czechosłowacji i ziem zachodniej Polski (wszystkie dawne nazwy
niemieckie). Skala 1: 1 450 000, wydana przez: Bundesdirektion, Karlsruhe,
1959. Po polskiej stronie mapy uwaga: tereny wschodnie Rzeszy Niemieckiej (stan: 31 grudzień 1937) czasowo pod obcym zarządem. Wymiary: 575
× 730 mm, składana 4 × 4 pola. Na odwrocie mapa szlaków kolejowych aż
po Kazań oraz Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki. Osobno wkomponowana mapka z liniami Dalekiego Wschodu po Chabarowsk, Władywostok
i Pekin.
32. Übersichtskarte zum Kursbuch der Deutschen Reichsbahn, Deutsche
Demokratische Republik. Brak skali, wydana w 1976 roku, składana: 4 × 2 pola.
Wymiary: 410 × 550 mm. Na odwrocie trzy mapy szlaków kolejowych: Wielkiego Berlina, Lipska i Drezdna.
210
Zbiór archiwaliów po Burkhardzie Regenbergu i Reimundzie Franzu...
Do schedy po Reimundzie Franzu zaliczyć należy także dwie podarowane przez niego wcześniej kopie historycznych map okolic Dębna pozyskane
z niemieckich archiwów:
1. Carte von der Feldmark Damm (wyodrębniona po 1716 roku od miasta gmina wiejska Dębna- L.Ł.) worinen nach denen unterschiedenen Farben
ersehen was zum Königlichen Vorwerck, dem Lehn Schultzen, dennen Bauern,
dennen Cossaten, zur Pfarre, zur Kirche, dennen Bürgern und dem Unterförster
gehöret und wie solches melit unter einander Liege; Angefertiget ins Mense Martius 1774 durch Oth. G. Schulze. Skala w prętach reńskich. Wymiary 580 × 385
mm. Mapa odręczna, kolorowana, zawiera pochodzący jeszcze ze średniowiecza podział na trzy pola: pole nad rzeczką Darr (Dargawa, obecnie Sienica),
pole środkowe, i pole młyńskie. W obrębie każdego z nich wytyczone poszczególne wąskie zagony z oznaczeniem właścicieli, ówczesne drogi, granice obwiedzionego wałami Dębna, zabudowania gminy wiejskiej Damm za bramami
miejskimi3.
2. Poprzedniczka map stolikowych tzw. Urmesstischblatt Bande VIII.
Blatt 3, sporządzona w 1833 roku przez kartografów 25 Pułku Piechoty. Kolorowa litografia o wymiarach: 447 × 447 mm. Brak skali i legendy. Obejmuje
tereny wokół Dębna, Grzmiradza, Barnówka i Mostna.
Dokumentacja archiwalna
Materiały z archiwum po Reimundzie Franzu to z małymi wyjątkami skany i kserokopie materiałów archiwalnych pozyskanych przez niego z niemieckich archiwów państwowych
i kościelnych, wycinki prasowe z interesującej go tematyki, materiały do
projektowanych przez niego artykułów. Nie wszystkie segregatory i teczki
zostały do tej pory opisane. Poniżej podano tylko opracowane materiały.
Numery kolejne są tylko numeracją porządkową niniejszego spisu.
1. Segregator zawierający materiały archiwalne i ilustracyjne, dotyczące gminy ewangelickiej Neudamm/Dębna z lat od 1694 do 1945. Spis
dokumentów liczy 6 stron i 189 pozycji, m in. :
- matrykuła kościołów w Dębnie i Oborzanach, sporządzona przez
komisarzy spisowych 21 sierpnia 1694 roku. Kserokopia dokumentu liczącego 36 stron. Bardzo ciekawy poznawczo materiał,
- plik dokumentów parafialnych dotyczących: posiedzeń rady parafialnej, pisma proboszczów do konsystorza, superintendentury, przysięgi wierności
3
Oryginał mapy znajduje się w Geheimes Staatsarchiv w Berlinie-Dahlem (przyp. red.).
211
Lech Łukasiuk
państwu proboszczów i pastorów pomocniczych, korespondencja różna z lat od
1840 do 1940. Korespondencja dotycząca introdukcji proboszczów i pastorów
pomocniczych, nominowania duchownych na rektorów szkół, protokoły kontroli
kasy kościelnej dokonywanej przez superintendenturę z Kostrzyna, korespondencja z magistratem i burmistrzem Neudamm i szereg innych,
- kserokopie kilku numerów wydawanego od 1895 roku przez parafię
ewangelicką Neudamm/Dębna kwartalnika pt. „Kirchlicher Anzeiger für die
Evagelische Gemeinde Neudamm”, drukowanego w drukarni wydawnictwa J.
Neumann/Neudamm,
- kserokopie artykułów z różnych niemieckich źródeł sprzed 1945 roku,
dotyczących spraw gminy ewangelickiej Neudamm,
- kserokopie artykułów z prasy po 1945 roku w sprawie j/w,
- skany fotografii i starych pocztówek z widokami kościoła w Dębnie do
1945 roku, także wnętrza.
2. Segregator zawierający artykuły, wycinki prasowe, mapy, ilustracje,
skany fotografii i pocztówek dotyczących Kostrzyna n/O. Spis liczy 6 stron i 47
pozycji.
3. Segregator z zebranymi przez R. Franza z różnych źródeł niemieckich wspomnieniami i relacjami b. mieszkańców tych terenów z ich przeżyć
w 1945 roku, a także relacje z lat powojennych z ich pobytów w Dębnie i okolicy :
- wspomnienia Christy Schmidt,
- relacja z Dębna z 1961 roku,
- interesująca relacja b. sołtysa z Mosiny (Massin) A. Strunka; są to
wspomnienia z lat 1932–1946,
- wspomnienia Karla-Heinza Knöschke z Neudamm/Dębna od stycznia 1945 do maja 1946,
- relacja (81 stron) w formie krótkich opowiadań o życiu w dawnym
Neudamm/Dębnie, napisana przez Gerharda Otto, zakończona w czerwcu
1963 roku. Nieco także o byłym powiecie Königsberg/Chojna. Interesujący
poznawczo materiał, (Dębno od str. 24),
- relacja Wilhelma Kramera z Białęgów i Chełma Dolnego pt. Dramatyczne styczniowe dni 1945.
4. Duży segregator z materiałami ikonograficznymi (oryginały i skany)
oraz kserokopiami różnych tekstów dotyczących Dębna przed i po 1945 roku.
Niektóre do tej pory nieznane. Segregator jeszcze nieopracowany.
5. Segregator zawierający materiały statystyczne miejscowości Rzeszy
Niemieckiej w/g spisu powszechnego z 1939 roku,
- książki telefoniczne Neudamm/Dębna,
212
Zbiór archiwaliów po Burkhardzie Regenbergu i Reimundzie Franzu...
- fotografie i reprodukcje ze starych pocztówek o tematyce dotyczącej
linii kolejowej Stargard-Kostrzyn oraz linii kolejowych w byłym powiecie chojeńskim. Spis liczy 3 strony i 60 pozycji.
6. Segregator z kopiami i fragmentami różnych map okolic Dębna i Nadodrza. Spis liczy 4 strony, 41 pozycji.
7. Segregator z materiałami dotyczącymi przemysłu w dawnym Neudamm/Dębnie: fabryki, warsztaty, sklepy. Do każdego w miarę możliwości jest
zebrany materiał tekstowy o właścicielu i firmie oraz ikonograficzny, w tym oryginalne dokumenty, fotografie, druki, akcje itp. Część zbioru to osobiste dokumenty Reimunda Franza. Segregator nie jest jeszcze opracowany.
8. Segregator ze współczesnymi prospektami turystycznymi, informacjami polskimi i niemieckimi z Nadodrza. Spis liczy 2 strony, 19 pozycji.
9. Segregator zawierający m.in. kserokopie różnych tekstów z „Heimatzeitung Kreis Königsberg /Neumark” z listami nazwisk osób z Dębna i b. powiatu chojeńskiego. Spis podano miejscowościami dawniej zamieszkiwanymi.
Ponadto kserokopie tekstów z różnych spotkań oraz tłumaczenia na j. niemiecki
tekstów z „Merkuriusza Dębnowskiego”, dotyczących przeszłości miasta. Segregator nie jest jeszcze opracowany.
10. Segregator zawierający korespondencję R. Franza z niemieckimi archiwami, bibliotekami, antykwariatami. Różne informacje o zasobach, katalogi,
cenniki usług, oferty. Nieco kopii dokumentów osobistych R. Franza z lat szkolnych w Neudamm oraz krótka chronologiczna nota biograficzna do 1943 roku.
Korespondencja z Burkhardem Regenbergiem w różnych sprawach. Segregator
nie jest jeszcze opracowany.
11. Segregator z materiałami dotyczącymi działalności R. Franza w różnych towarzystwach, m.in. historycznych: Berlin-Spandau i Küstrin Kietz.
12. Około 190 slajdów z reprodukcjami pocztówek i fotografii dawnego
Neudamm/Dębna oraz współczesnych i 50 slajdów z Kostrzyna i Seelow. Jeszcze
nieopracowane.
Grafiki
1.Miedzioryt Dębna rytowany przez Mateusza Meriana Starszego, pochodzący
ze znanego dzieła Martina Zeillera z 1652 roku pt. Topographia Electoratus Brandenburgici
et Ducatus Pomeraniae. Oryginalny. Rysunek Dębna do rytowanego miedziorytu był wykonany zapewne w latach dwudziestch XVII wieku, kiedy Dębno nie było jeszcze zniszczone
przez działania wojny trzydziestoletniej.
2.Miedzioryt Kostrzyna (plan twierdzy) rytowany przez Mateusza Meriana Starszego. Pochodzenie j/w. 1652 rok. Oryginalny.
213
Lech Łukasiuk
3.Miedzioryt Myśliborza rytowany przez Mateusza Meriana Starszego.
Pochodzi z faksymile na podstawie drugiego wydania Topografii… z około 1680
roku, które ukazało się w 1965 roku w Bärenreiter Verlag w Kassel i Bazylei z posłowiem Lucasa Heinricha Wütricha.
* * *
Dębnowska biblioteka jest jedynym na terenie miasta i gminy centrum
informacji o regionie, dzięki czemu skupia regionalistów, pasjonatów wiedzy
o przeszłości i czasach współczesnych. W ramach tej współpracy powstają m.in.
prace, które są publikowane na łamach wydawanego przez bibliotekę dwumiesięcznika „Merkuriusz Dębnowski”, prace drukowane w ramach serii „Dębnowska Biblioteczka” (19 pozycji), także inne. Organizowane są wystawy o tematyce
regionalnej, spotkania z twórcami i regionalistami. Dział zbiorów regionalnych
służy zarówno ludziom nauki jak i młodym czytelnikom, studentom, a także
pasjonatom zajmującym się regionem lub piszącym o nim.
Zbiory regionalne tworzą głównie wydawnictwa zwarte tj. książki i broszury związane z tematyką regionu, miasta i okolic, to jest z historyczną Nową
Marchią, usytuowaną obecnie w części województw: zachodniopomorskiego i lubuskiego. Biblioteka gromadzi także inne zbiory i archiwalia, niezależnie od ich
formy, postaci i języka. Sporą część zasobów stanowią zbiory niemieckojęzyczne, głównie dotyczące byłego powiatu Königsberg/Chojna i oczywiście dawnego
Neudamm/Dębna. Cennymi materiałami zawierającymi elementy regionalizmu
są niepublikowane prace magisterskie, licencjackie i dyplomowe. Autorami tych
prac są głównie mieszkańcy Dębna. Opracowano w nich ważne zagadnienia dotyczące: historii, kultury, sportu, turystyki, administracji, przyrody i ochrony środowiska, rozwoju i działalności instytucji w regionie itp.
W dziale regionalnym gromadzone i przechowywane są także zbiory kartograficzne. Dotyczą one przede wszystkim terenu Dębna, a także byłego powiatu chojeńskiego, dawnej Nowej Marchii i Brandenburgii. Zbiory ikonograficzne,
a w szczególności: stare pocztówki, fotografie dawne i współczesne, slajdy, ryciny
itp. Zbiory te pochodzą zarówno z zakupów własnych biblioteki, jak i z darów.
Od początku, tj. od 1946 roku biblioteka i wyodrębniony znacznie później dział regionalny, gromadzi i udostępnia kroniki miasta i gminy Dębno, powiatu chojeńskiego, dębnowskich przedsiębiorstw i instytucji, w większości już
nieistniejących. Gromadzi także dokumenty życia społecznego, wydawnictwa
ciągłe – czasopisma archiwalne, w tym niemieckojęzyczne, prasę dębnowską
i regionalną, biuletyny informacyjne wydawane przez urząd miejski i starostwo
powiatowe itp.
Pełniejsze omówienie „Zasobów Działu Regionalnego Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy w Dębnie” zainteresowani czytelnicy znajdą w pracy dyplo-
214
Zbiór archiwaliów po Burkhardzie Regenbergu i Reimundzie Franzu...
mowej (pod tytułem j/w), bibliotekarki działu regionalnego – Karoliny Sielickiej,
napisanej w 2010 roku pod kierunkiem dr Małgorzaty Lipińskiej w Państwowej
Wyższej Szkole Zawodowej – Instytut Humanistyczny w Gorzowie Wlkp., na
studiach podyplomowych Bibliotekoznawstwo z Informacją Naukową.
Zbiory działu regionalnego dębnowskiej biblioteki stoją do dyspozycji
wszystkich zainteresowanych historią Dębna i naszego regionu.
215
216
Rozmowa
z Martą Marią Schulz1
Rozmowa z Martą Marią Schulz , dawną mieszkanką Grzybna
1
dawną mieszkanką Grzybna
Gdy nadszedł front
Wywiad porusza drażliwy temat gwałtów na niemieckich kobietach podczas przejścia frontu w końcowej fazie II wojny światowej, jak również osobistą
ocenę wydarzeń wojennych. Poruszony też został temat rozstrzelanych mieszkańców w Strzelczynie jako zbiorowej kary za śmierć zamroczonego alkoholem
sowieckiego oficera. W polskiej literaturze przedmiotu znany jest krótki opis
tego wydarzenia, opublikowany przez prof. Edwarda Rymara w książce Banie
nad Tywą. Pisze on: „11 lutego doszło do dramatycznych wydarzeń w Strzelczynie. Chyba z powodu zatrucia alkoholem z gorzelni w Grzybnie, zmarł oficer radziecki. Oskarżono usługujące w kuchni Niemki. Mieszkańcy wykopali grób. Zanim trumnę w grobie złożono, zgromadzono przy grobie kobiety, otoczone przez
żołnierzy z pepeszami. Na komendę 10 czy 12 kobiet zastrzelono. Tego dnia
zastrzelono we wsi 42 mężczyzn, w tym stolarza, który trumnę wykonał. Zwłoki
wiele dni leżały wokół radzieckiego grobu”2. Nasza rozmówczyni pokazała grób
owych osób w Strzelczynie. Znajduje się on po prawej stronie przy wyjeździe ze
Strzelczyna w kierunku Bań. Podaje też inną liczbę ofiar. M.M. Schulz opiera
swoje wspomnienia na relacjach naocznego świadka – Gerti Schulz3.
Ówczesną militarną klęskę kraju Niemcy traktują dziś jako wyzwolenie
spod nazistowskiej tyranii. Historia pani Schulz pokazuje, że to bardziej skomplikowane.
Front był już wprawdzie niedaleko, w Grzybnie panowała jednak jeszcze
atmosfera idylli. Region, jak reszta kraju, zainfekowany był ideologią nazistowską. Mimo propagandy ludzie coraz mniej wierzyli w swoją armię i zdawali się
czekać na cud. Coraz mniej wierzyli w zwycięstwo Trzeciej Rzeszy. Takie wspo1
Marta Maria Schulz, z d. Vogler, ur. 1930 w Thänsdorf (Grzybnie). Rodzinną wieś opuściła 12 października 1945 (do tego momentu na rozkaz Rosjan musieli uprawiać pola). Tydzień spędziła z matką
i ciotką w Cedyni, potem pojechała do Angermünde, gdzie przebywała do swojego ślubu w 1950 r. Od
października 1950 do dzisiaj mieszka w Finowfurt. Ma 2 synów, 6 wnuków i 5 prawnuków.
2
Edward Rymar, Banie nad Tywą, Pyrzyce 1999, s. 196.
3
Mieszkanka Strzelczyna, ranna podczas masakry.
217
Rozmowa z Martą Marią Schulz
mnienia zdają się nadawać wiarygodność procesowi rozliczenia z historią. Wszyscy musieli zapłacić za to, co zrobili Niemcy pod rządami Hitlera. Najbardziej
wycierpiała ludność cywilna. Nie ma w tym próby relatywizacji historii.
- Czy słyszała Pani o wydarzeniach w Strzelczynie, podczas których żołnierze rosyjscy zabili wielu mieszkańców wsi?
- Tak. Za jednego zabitego Rosjanina zginęło 49 osób. Nie wiemy, w jaki
sposób on zginął.
- W jakich okolicznościach dowiedziała się Pani o tym?
- Opowiedziała mi o tej tragedii moja znajoma, kiedy byłam u mojej babci w Kamiennym Jazie. Wspominała, że została postrzelona w płuco i z dzieckiem na ręku przywlokła się do Kamiennego Jazu. Opowiadała, jak strzelano
do niej aż trzy razy. Miała jednak wielkie szczęście, że jej nie zabito. Dwa razy
zdążyła się uchylić, ale za trzecim razem kula trafiła ją w płuco. Ona jako jedyna
ocalała wtedy z masakry.
- Czy podała jakieś szczegóły tego wydarzenia?
- Opowiadała nam, że kobiety musiały wykopać grób. Dzieci odesłano do
domu. Wszystkie pozostałe kobiety zastrzelono. Z jednej rodziny zginęło aż 7 kobiet. W sumie zabito 49 osób. Nawet stolarza, który zrobił trumnę i jego syna.
Najpierw zabili syna na oczach ojca, a potem ojca. Taka to była tzw. odpowiedzialność zbiorowa.
- Która z nich była świadkiem?
- To właśnie Gerti Schulz opowiadała o tym wydarzeniu, a po paru dniach
umarła.
- Kiedy doszło do zdarzenia?
- W lutym 1945 roku. Najgorszy okres przeżyliśmy od lutego do zakończenia wojny w 1945 roku. Jak Rosjanie wkroczyli do Grzybna, to zajęli
wszystkie domy. Mój budynek stał na końcu wsi i ściągnięto do niego 21 mieszkańców. Musieliśmy leżeć na słomie, tak, w moim rodzinnym domu! Przed
moim domem w ogrodzie stały 2 czołgi. Kwiaty zostały stratowane. Natomiast
3 działa były w stodole. Na podwórzu ustawiono motocykle z przyczepkami.
Naszą pościel zabrali do tych czołgów. Wszyscy ludzie ze wsi – 21 osób – byli
zebrani w jednym pomieszczeniu, natomiast pozostałe zajmowali Rosjanie.
Cały dom był wypełniony ludźmi.
- I co pani jeszcze pamięta?
- Moja mama musiała gotować dla wszystkich. Kury i kaczki wyłapywali
z obejść. Wszystko, co się ruszało, było wrzucone do garnka. My natomiast nie
mieliśmy nic do jedzenia!
- To jak udało się wam przeżyć?
218
Gdy nadszedł front
- Mama po cichu wykradała pożywienie i nas karmiła. Z tym był wielki
problem, gdyż dla małych dzieci nie było odpowiedniego jedzenia i dlatego
maja siostrzyczka po pewnym czasie umarła z głodu. Miała tylko 4 lata...
- Kto jeszcze był u was w domu?
-Przebywali również uciekinierzy z Prus Wschodnich. Oni u nas mieszkali i pracowali. Były tam też osoby z Duisburga i z zachodniej części Niemiec.
Uciekli od działań wojennych, aby u nas spokojnie przeżyć wojnę, a przeżyli
piekło. Rzeczywistość była inna. Nie tylko ta ludność zaznała piekła, ale ja osobiście doświadczyłam go w tragiczniejszy sposób. Zostałam zgwałcona.
- To straszne.
- Przez wiele lat nie wspominałam o tym. To było bardzo bolesne, ale
tyle już lat upłynęło od tego wydarzenia, że mogę o nim opowiedzieć. Gwałty
na niemieckich kobietach należały do porządku dziennego. Miała to być zemsta za okrutną wojnę w Rosji. Ale zemsta jest straszna, gdyż w tym samym
momencie stajemy się takimi samymi złymi ludźmi. Rosyjscy żołnierze długo
nie mieli kontaktu z kobietami. Poza tym mówiono nam, że również wypuszczano więźniów. Wszyscy byli potrzebni na froncie.
- Na pewno chce pani o tym opowiedzieć?
- Tak. Pewnego dnia przyszedł rosyjski oficer z adiutantem. I znalazł
w domu niemieckie naboje. My nie wchodziliśmy do pomieszczeń zajmowanych
przez żołnierzy, którzy opuścili nasz dom, gdyż obawialiśmy się ich powrotu. Nie
wiedzieliśmy o żadnych niemieckich nabojach. A te przecież mogli wcześniej
zostawić Rosjanie, którzy tu byli. Oficer oczywiście zapytał, gdzie jest karabin.
I przeszukano cały dom... Mój ojciec był w tym czasie w domu. Ukrywał się na
strychu w sianie, kiedy ci rosyjscy żołnierze okupowali dom. Matka potajemnie
donosiła mu jedzenie. Wyszedł z ukrycia, jak Rosjanie odeszli.
- Udało mu się przeżyć?
- Jak oficer przyszedł do domu z tym adiutantem, mój ojciec właśnie
siedział z nami przy stole podczas posiłku. Oficer sądził, że te naboje należą
do niego. Gdzie masz karabin? Gdzie go ukryłeś? – pytał. Nie tylko krzyczał na
mojego ojca, ale również go bił.
- Czy ten oficer zgwałcił panią na oczach rodziny?
- W jednym pomieszczeniu były 3 młode dziewczęta i 2 kobiety z dziećmi oraz ja, 14-letnia dziewczyna. Oficer usiadł na biurku. Mnie wzięto na bok
i musiałam stać w drzwiach z tym nabojem. Oficer, siedząc, skierował na mnie
pistolet, mówiąc, że jeśli nie wyda mu się broni, to mnie zabije. Moja 4-letnia
siostra potrafiła ocenić już sytuację zagrożenia. Podbiegła do oficera i prosiła:
„Wujku, wujku nie strzelaj!”. Chwyciła go za nogę. On się przestraszył i broń
wyleciała mu z ręki. Podszedł do mnie, chwycił za ramię i poszliśmy do sy-
219
Rozmowa z Martą Marią Schulz
pialni moich rodziców. Byliśmy sami. Rodzice pozostali w drugim pomieszczeniu. Rzucił mnie na łóżko i zgwałcił. Czułam się jak zwierzę...
- Czy zdarzały się potem podobne sytuacje?
- Wiele razy wcześniej byłam w podobnych sytuacjach. Ale udawało mi
się uniknąć gwałtu. Na szczęście przeżyłam to tylko raz. To było wielkim szokiem również dla mojej rodziny, a przede wszystkim dla ojca, który umarł w Rosji... Wczoraj [wywiad został przeprowadzony 18 czerwca 2011 – przyp. red.],
jak zbierałam materiały do dzisiejszego spotkania, ponownie przeczytałam list
od ojca. Pisał, jak bardzo załamał się tym wydarzeniem. Myślał tylko o Marcie
Marii – co ci Rosjanie jej zrobili i co jeszcze mogą uczynić.
- A czy była pani świadkiem innej przemocy?
- Inne przeżycie zakończyło się dla mnie szczęśliwie. Pewnego dnia przyjechał do nas na koniu rosyjski żołnierz. Konia przywiązał do płotu. Jedliśmy posiłek, a jak on wszedł, kobiety rozpierzchły się zaraz trzema różnymi wyjściami.
Ja pobiegłam do piwnicy i ukryłam się pod kartoflami. Jak wszedł do piwnicy, to
ze strachu nie mogłam z siebie wydobyć głosu. I to mnie uratowało. On jednak
znalazł 11-letnią dziewczynę i ją zgwałcił.
- Czy wiadomo pani o innych sytuacjach?
- Dużo było gwałtów. Ciągle o nich słyszeliśmy. Nieraz 10 Rosjan gwałciło jedną kobietę. To był ich odwet za zło uczynione kobietom rosyjskim.
- Tak pani uważa?
- Sam zapach tych żołnierzy był nieprzyjemny. Śmierdzieli benzyną, ropą
i byli brudni. Pod koniec wojny cała ofensywa rosyjska znad Odry przeszła pod
Berlin. Przeżyliśmy wiele zła, bo niemieccy żołnierze pozostawili nas, obywateli,
na pastwę Rosjan.
- Czy nie żałuje pani, że nie uciekliście przed frontem?
- Brat mojego ojca był sołtysem wsi i dowiedział się ze starostwa w Gryfinie, że zadaniem ludności cywilnej jest zatrzymanie naporu Rosjan. Żołnierzom
niemieckim chodziło głównie o to, żeby ludność cywilna została i żeby Rosjanie
mogli się nią zająć, a oni mieliby więcej czasu na ucieczkę, na przejście przez
Odrę. Nikomu nie wolno było opuścić wsi. Ludzie chcieli uciekać przed Rosjanami, ale otrzymali nakaz, że ucieczki są zabronione i jeśli kogoś się złapie, to
od razu zostanie rozstrzelany.
- A zatem musieliście zostać i czekać, aż front przejdzie przez Grzybno?
- Tak. Trzeba pamiętać, że we wsi byli tylko starzy mężczyźni i kobiety
z dziećmi oraz młode dziewczęta, więc jak mogliśmy się przed nimi bronić?
Wszyscy zdrowi mężczyźni przebywali na froncie. My mieliśmy pozwolić armii
niemieckiej na opuszczenie tych terenów.
- Wojna wyzwala w ludziach najgorsze instynkty...
220
Gdy nadszedł front
- Ale zemsta jest straszna, gdyż stajemy się takimi samymi złymi ludźmi.
O tym się jednak na wojnie nie myśli. Zemsta jest zemstą.
- Czy gdy przyszedł front, byli w Grzybnie polscy żołnierze?
- U nas nie było żadnych polskich żołnierzy. Natomiast mieliśmy polskich przymusowych robotników. Z Antonim wytworzyła się przyjacielska znajomość, która trwała do jego śmierci. On mnie odnalazł po wojnie w 1996 r. przez
Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Po wojnie z rodziną zamieszkał w Łobzie. 12
lipca 2011 r. miałby 90 lat, ale umarł w tym roku i nie doczekał urodzin.
W domu mojej babki była komendantura. Pewnego razu wybuchła tam
bomba i wszystko zostało zniszczone. Pozostało tylko parę kamieni. A to nasza
ziemia. Mój ojciec miał 20 ha swojej, ale dużo też dzierżawił. Brat mojego ojca,
wujek Fritz był nauczycielem i zginął na wojnie.
- Jak dziś ocenia pani wydarzenia z tamtych lat?
- Uważam, że nigdy nie powinno dochodzić do żadnej wojny. Dominuje
w niej brutalność, człowiek człowiekowi wyrządza zło, którego nie można wymazać z pamięci do końca życia.
- Dziękujemy, że zechciała pani podzielić się z nami tymi bolesnymi
wspomnieniami.
Rozmawiali Andrzej Kordylasiński, Bożena Mertens
Ryc. 1 M.M. Schultz, Thänsdorf, 1937 (ze zbiorów rodzinnych)
221
Rozmowa z Martą Marią Schulz
Ryc. 2 Thänsdorf, M.M. Schultz
w środku (ze zbiorów rodzinnych)
Ryc. 3 M.M. Schultz w Grzybnie, 2011
(fot. A. Kordylasiński)
222
Hubert Simiński*
Czelin
Grudzień ‘70
w Szczecinie.
Historia jednej
śmierci
28 listopada 2010 r. przeprowadziłem wywiad z rodziną (siostrą1 i jej mężem2) Edwarda Prysaka (18.06.1928–18.12.1970), robotnika zmarłego od pięciu
ran postrzałowych klatki piersiowej, szyi i głowy, które zostały mu zadane 17
grudnia 1970 roku podczas wystąpień robotniczych w Szczecinie3. Zmarł następnego dnia w jednym ze szczecińskich szpitali, miał 42 lata. Jest to jedna z 17
ofiar Grudnia ’70, które zginęły wtedy w Szczecinie. Zajścia te nazywane były
przez propagandę komunistyczną „wydarzeniami” lub „wypadkami grudniowymi”4. Jednak najwłaściwszym pojęciem jest rewolta lub bunt robotniczy – taki
jest pogląd na to zjawisko prof. Jerzego Eislera i wielu innych historyków, zajmujących się tym okresem naszej historii. Trzeba zaznaczyć, że Edward Prysak jest
jedyną osobą z okolic Chojny, która wtedy straciła życie.
Historia Edwarda Prysaka i jego rodziny nie jest powszechnie znana, dlatego wydaje się właściwym przybliżyć ją mieszkańcom ziemi chojeńskiej.
Student II roku historii w Instytucie Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu
Szczecińskiego.
1
Marianna Dudek, z d. Prysak.
2
Zbigniew Dudek.
3
A. Strokowski, Lista ofiar. Grudzień 1970 r. w Szczecinie, Szczecin 2009, s. 52.
4
Kiedy w grudniu 1970 roku podniesiono między innymi ceny żywności, głównie na Wybrzeżu
(Szczecin i Trójmiasto) doszło do strajków i gwałtownych wystąpień robotniczych. Władze stłumiły
je krwawo, w samym Szczecinie było 17 ofiar śmiertelnych. Strajki zostały przerwane przed świętami
Bożego Narodzenia, zaś Władysława Gomułkę na stanowisku I sekretarza KC PZPR zastąpił Edward
Gierek. W styczniu 1971 wybuchły kolejne protesty, głównie w Szczecinie, które z czasem przeniosły
się na inne części kraju (m.in. do Łodzi), po czym władze cofnęły grudniowe podwyżki.
*
223
Hubert Simiński
- Hubert Simiński: Skąd pochodzi Pani rodzina?
- Marianna Dudek: Nasza rodzina pochodzi z Biskupic, miejscowości niedaleko
Częstochowy. Tam najprawdopodobniej mój brat Edward przyuczał się do
zawodu cieśli.
- Kiedy Pani rodzice zmienili miejsce zamieszkania?
- Moi rodzice i wraz z nimi Edward udali się do miejscowości Kłodzino niedaleko Kołobrzegu, gdzie brat odbywał służbę wojskową (był kapralem) tuż po
zakończeniu działań wojennych.
- Czy rodzice na stałe pozostali w Kłodzinie?
- Nie. Bodajże w 1948 roku przybyli do Starej Rudnicy w gminie Cedynia, w której pozostali już na stałe i gdzie do dzisiaj mieszkam wraz z mężem.
- Czy miała Pani jeszcze jakieś rodzeństwo?
- Tak. W domu było nas ośmioro, razem z najstarszym bratem Edwardem, mną
i sześciorgiem braci. Edward był ode mnie starszy o 11 lat.
- Czym zajmował się Edward po odbyciu służby wojskowej?
- Po wyjściu z wojska pracował dorywczo tam, gdzie była jakaś praca. Sama dokładnie nie wiem. Na początku pracował w Starej Rudnicy, był uważany za
tzw. ,,złotą rączkę”.
- Zbigniew Dudek: Tak jak mówiła moja żona, imał się każdej pracy, ale z tego,
co mi wiadomo, kiedy nie było już pracy na miejscu, wyjechał do jakiegoś
gospodarza w Poznaniu i zatrudnił się w jego gospodarstwie jako cieśla. Pewności jednak nie mam.
- A więc nie pracował już w okolicy tylko wyjeżdżał poza Rudnicę?
- M.D. i Z.D.: Tak, wyjeżdżał, ale nie jesteśmy pewni, czy akurat jeździł do Poznania. Zawsze mówił, że jedzie w kraj za poszukiwaniem pracy.
- Jak często brat wracał do domu?
- M.D.: Bardzo rzadko przyjeżdżał do domu, średnio od trzech do pięciu razy
w roku.
- Czy w czasie nieobecności przysyłał listy do rodziców?
- M.D.: Nie. Nie wysyłał żadnych listów – nie dawał znaku życia.
- Kiedy wracał do domu opowiadał, jak mu się żyje, czym się dokładnie zajmuje, czy założył rodzinę? Jak długo przebywał w rodzinnym domu?
- M.D.: Brat był osobą małomówną i skrytą. Nigdy nie opowiadał, czym dokładnie się zajmuje, gdzie mieszka, dokąd tym razem pojedzie w ,,świat za pracą”. Był kawalerem. Zazwyczaj jego pobyt w domu był krótkotrwały.
- Kiedy i jak dowiedzieli się Państwo o śmierci Edwarda i czy byli Państwo na
pogrzebie?
- M.D.: O śmierci Edwarda dowiedzieliśmy się dopiero z ,,Kuriera Szczeciń-
224
Grudzień ‘70 w Szczecinie. Historia jednej śmierci
skiego”, który przyniósł nam ktoś ze wsi5. W nim była przedstawiona lista
zabitych wtedy6 w Szczecinie osób (do dziś mam ten fragment). Po mniej
więcej dwóch dniach po śmierci brata, o której wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, przyjechali do nas dwaj funkcjonariusze MO, którzy wypytywali mnie,
moją matkę i męża, gdzie się znajduje Edward, co robi. Odpowiedzieliśmy,
że nie wiemy. Po usłyszeniu odpowiedzi zabrali się i odjechali, nic nie mówiąc. Przez cały czas do otrzymania gazety nie wiedzieliśmy, w jakim celu
obaj ci funkcjonariusze przyjechali.
Rzeczą niemożliwą było dla nas być na pogrzebie mojego brata. Do dziś
nie wiemy, gdzie dokładnie zginął. Jak wyglądał pogrzeb? Czy przy ceremonii
pogrzebowej był kapłan? Jak został ubrany do trumny?
- Czy przypominają sobie Państwo jeszcze jakieś inne wydarzenia związane ze
śmiercią brata?
- Z.D.: Wraz z mamą mojej małżonki (teraz nie pamiętam dokładnie, kiedy to
było) pojechałem do Szczecina po odbiór rzeczy osobistych szwagra. Powiedziano nam, że przyczyną zgonu był strzał w serce. Z rzeczy osobistych
wydano nam tylko portfel, który był we krwi i na wylot przeszyty przez kulę.
Wypytywano mnie także, jakiej firmy nosił zegarek i jakiej firmy było radio
w jego walizce – nie wiedziałem, bo i skąd miałem wiedzieć. Z tego powodu
rzeczy te nie zostały nam wydane.
- Czy mieli Państwo nieprzyjemności związane ze śmiercią Edwarda, który zginął, jak wtedy się mówiło, przez to, że podniósł rękę na władzę?
- M.D.: Nie, nie mieliśmy żadnych nieprzyjemności, ale słyszeliśmy, że dobre
imię Edwarda było szkalowane na spotkaniach Komitetu Gminnego PZPR.
Mówiono o nim, że był chamem, prostakiem, buntownikiem, warchołem
i że był zdrajcą ustroju PRL.
- Czy została wpłacona jakaś zapomoga w związku ze śmiercią Pani brata, którą
obiecały wtedy ówczesne władze?
- M.D.: Tak, zostały wypłacone pieniądze, które otrzymała moja mama, ,,odszkodowanie” w wysokości 10 tys. złotych. Był to chyba tzw. zasiłek pogrzebowy.
* * *
Edward Prysak został pośmiertnie odznaczony:
- Przez Prezydenta Miasta i Radę Miasta Szczecin (28 sierpnia 2005) i Stowarzyszenie Społeczne Grudzień 70 (17 grudnia 2005) – medalem ,,POMNIK
OFIAR GRUDNIA 70”.
5
6
„Kurier Szczeciński” listę opublikował dopiero w 14 numerze z 18 stycznia 1971 roku.
Tj. 17 grudnia 1970.
225
- Przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego Złotym Krzyżem Zasługi (17 grudnia 2008).
- Przez Zarząd Województwa Zachodniopomorskiego złotą Odznaką Honorową Gryfa Zachodniopomorskiego (26 maja 2009).
226
Tomasz Zgoda*
Trzcińsko Zdrój
,,Walczyłem
pod Schwedt”.
Wspominają weterani
Kampfgruppe Schwedt1
„Zaatakowały T-34, za nimi piechota. Ich ,,Urrra” przeniknęło nas do
szpiku kości. Na rozkaz żołnierzy SS, którzy leżeli na stanowiskach przed nami,
mieliśmy strzelać dopiero, gdy otworzą oni ogień. Ulżyło mi, gdy zaczęli strzelać.
W krótkim odstępie czasu strach minął. 3 czołgi zostały zniszczone a reszta Rosjan próbowała uciekać. Krążyło powiedzenie: <Stąd nie wyjdzie nikt żywy>”2.
Manfred Blochwitz
Artykuł ten opowiada o Niemcach, żołnierzach Kampfgruppe Schwedt
biorących udział w walkach na przyczółku mostowym Schwedt3. Chciałem
w nim ukazać przede wszystkim ich odczucia, przeżycia i wygląd życia codziennego na froncie, czyli elementy, które często pomija się w opisie zmagań wojennych. Dlatego też starałem się zamieścić w jego treści możliwie jak najwięcej
Tomasz Zgoda – student Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Adama Mickiewicza
w Poznaniu. Autor prosi o kontakt osoby dysponujące informacjami o walkach w okolicy Chojny
w 1945 r. Nr tel. 600315353, email: [email protected].
Kampfgruppe – grupa bojowa. Formacja złożona z żołnierzy różnych rodzajów broni, np. piechoty,
artylerii i broni pancernej. Kampfgruppe tworzone były w celu wykonania określonych zadań, po
zrealizowaniu których były rozwiązywane. Zasada ta dotyczyła również Kampfgruppe Schwedt.
2
Wir wollten eigentlich nicht fliehen ... Schwedt im Frühjahr 1945, red. A. Vogel, A. Grodon,
K. Herms, H. Müller, Schwedt, Schwedt/Oder 2007, s. 20. 3
Przyczółek mostowy – obszar rozciągający się wokół mostu na terenie zajętym przez przeciwnika. Jego
zadaniem jest m.in. utrzymanie przeprawy w celu umożliwienia ofensywy własnych wojsk. Stanowi również gwarancję zapewnienia możliwości przeprawy jednostek wycofujących się przed przeciwnikiem.
*
227
Tomasz Zgoda
cytatów ze wspomnień żołnierzy. Uznałem, że żaden opis nie zdoła tak wiernie oddać ich przemyśleń i odczuć oraz, co najważniejsze, wydarzeń, których
byli świadkami, jak ich własne wypowiedzi.
Tak szczegółowy opis walk nie byłby możliwy, gdyby bohaterowie
niniejszego artykułu nie przelali swoich wspomnień na papier, i to zarówno
już w trakcie walk jak i w okresie powojennym. Niezwykle pomocne okazały
się również wskazówki i uwagi przekazywane przez nich w prywatnej korespondencji.
Bohaterowie niniejszego artykułu w wieku 17 – 18 lat zostali rzuceni
w wir bezlitosnych walk na froncie wschodnim. Stanowili oni ostatnią nadzieję III Rzeszy na obronę przed zbliżającą się Armią Czerwoną. Prześledźmy razem z nimi ich szlak bojowy na przyczółku mostowym Schwedt.
Arno Kallweit
,,Spadochroniarze Waffen SS umieścili w pasach amunicyjnych znalezioną już wcześniej na lotnisku amunicję lotniczą różnego rodzaju. Przy
wystrzale ich karabinów maszynowych normalna amunicja była przemieszana
z amunicją świetlną różnych kolorów. Dawało to w rezultacie różnokolorowe
magiczne ognie”4.
Arno Kallweit należał do oddziału stacjonującego w siedzibie Reischmarschalla Hermanna Göringa. Z chwilą gdy sowieckie oddziały dotarły nad
Odrę, skierowano go do koszar Berlin-Reinickendorf. Scenerię, w której znaleźli się żołnierze, stanowiły opustoszałe hale i pas lotniczy. III Rzeszy brakowało już paliwa i pilotów do dalszej walki.
Oddział Arno Kallweita został tam rozwiązany. Z jego żołnierzy oraz
dawnego personelu naziemnego lotniska utworzono nowy oddział – FallschirmPanzer-Jagd-Bataillon 54. Liczył on 7 oficerów oraz 210 podoficerów i żołnierzy5. Zadaniem jego członków było niszczenie nieprzyjacielskich czołgów przy
pomocy broni ppanc. bliskiego zasięgu Panzerfaust i Panzerschreck6. Również
Arno Kallweit został strzelcem Panzerschrecka.
Po kilku dniach oddział dotarł transportem kolejowym do Schwedt.
Jeśli inaczej nie zaznaczono wszystkie cytaty pochodzą z korespondencji A. Kallweita do autora
z dnia 1.04.2011 r.
5
H.-M. Stimpel, Widersinn 1945. Aufstellung, Einsatz und Untergang eines militärischen Verbandes, Göttingen 1998/2000, s. 38.
6
Panzerfaust – bezodrzutowy granatnik przeciwpancerny jednorazowego użytku. Panzerschreck –
rakietowy granatnik przeciwpancerny.
4
228
,,Walczyłem pod Schwedt”. Wspominają weterani Kampfgruppe Schwedt
Znajdował się tam przyczółek mostowy na wschód od Odry, broniony przez
mieszankę żołnierzy Waffen SS, Wehrmachtu i Luftwaffe. Arno Kallweit zauważył ciekawe szczegóły wyposażenia żołnierzy Waffen SS: ,,Ich wyposażenie
składało się ze zdobyczy na Amerykanach. Pojazdy nosiły jeszcze amerykańskie emblematy na maskach. Pierwotnie elitarni żołnierze byli przewidziani do
operacji na tyłach rejonu walk za amerykańskim frontem we Francji7”.
W Schwedt oddział Arno Kallweita ponownie został rozwiązany, a poszczególne grupki żołnierzy podporządkowane doświadczonym żołnierzom
Waffen SS8.
Stanowisko Arno Kallweita znajdowało się na wzgórzach na wschód
od Krajnika Dolnego. Gdy osiągnął on już swoje pozycje znajdowali się tam
jeszcze polscy robotnicy przymusowi kończący wykonywanie okopów. W tej
chwili na horyzoncie nagle pojawiły się sowieckie czołgi wraz z piechotą. Arno
Kallweit wspomina: ,,Roland błagał, by te kolosy i potwory jechały dalej i rozpoczęły swój atak gdzie indziej. Przypomniał sobie, że przed południem tego
dnia mały rosyjski samolot rozpoznawczy stale przelatywał nad jego stanowiskiem na niewielkiej wysokości i dokładnie je rozpoznał. Gdy przemknęło mu
to przez głowę, pozbył się wszelkiej nadziei. Wiedział on, że próba przebicia
się będzie miała miejsce na jego odcinku frontu i tak też się stało”9.
Sowieckie czołgi wraz z piechotą ruszyły w kierunku niemieckich stanowisk. Zbliżała się nierówna walka pomiędzy niemieckimi żołnierzami wyposażonymi jedynie w broń lekką a sowietami wspartymi czołgami. W międzyczasie zapadł zmierzch. Wystrzeliwana ze strony niemieckiej amunicja
smugowa sprawiała wrażenie różnokolorowych ogni kierujących się w stronę
nacierających sowietów. Jednakże nie wszyscy żołnierze strzelali: ,,Roland po
raz pierwszy przeżył paniczny lęk. Jego strach był tak wielki, że odczuwał go
jako ból fizyczny. Pytał siebie czy również on powinien strzelać?”.
7
Część żołnierzy SS Fallschirmjäger-Bataillon 600 oraz SS Jagdverband Mitte weszła w skład Panzer Brigade 150 biorącej udział w walkach w Ardenach w grudniu 1944 r. R. Michaelis, Das SS
– Fallschirmjäger – Bataillon 500/600, Berlin 2004, s. 73; Kunzmann-Milius, Fallschirmjäger der
Waffen SS, Riesa 2007, s. 13.
8
Z relacji kilku żołnierzy Fallschirm-Panzer-Jagd-Bataillon 54 wyłania się dwojaki sposób ich wykorzystania w walce na przyczółku mostowym Schwedt. Część żołnierzy, jak np. Arno Kallweit czy
Horst Lauenstein, zostaje przydzielona do jednostek Waffen SS. Natomiast pozostali żołnierze,
jak Günther Prütz, nadal należą do zwartych pododdziałów Fallschirm-Panzer-Jagd-Bataillon 54
i w takim charakterze walczą na przyczółku.
9
W 2008 r. ukazała się książka napisana przez A. Kallweita Kindersoldat Roland und die bewahrende Hand. Autor opisał w niej wojenne przeżycia żołnierza o imieniu Roland, którym był oczywiście
Arno Kallweit.
229
Tomasz Zgoda
W trakcie walki jeden czołg został trafiony przy pomocy Panzerschrecka.
Jeden z żołnierzy SS Fallschirmjäger-Bataillon 600 zniszczył sowiecki czołg posługując się bronią Arno Kallweita. Wprawdzie to dla niego w tym celu został
przygotowany półokrągły okop wysunięty przed linię transzei w kształcie zygzaka, jednak w chwili ataku nie był w stanie tam się dostać.
Po odparciu pierwszego ataku, został on powtórzony. Mimo, iż wszyscy
żołnierze na prawo i lewo od Arno Kallweita strzelali, on nie mógł się zdobyć
na skierowanie broni w stronę wroga. Za jego stanowiskiem przebiegała droga,
przy której rosły drzewa. Trafienie pociskiem sowieckiego czołgu zapaliło jedno z drzew. Płonące drzewo rozświetliło plac walki.
Ostatecznie oddziały sowieckie nie zdołały się przebić przez niemieckie stanowiska i wycofały się w nocy, przystępując do okopywania się10.
Gdy nastał świt Arno Kallweit zauważył po drugiej stronie żołnierzy
wroga co chwilę wychylających się z powstającego okopu. Zawahał się on jednak przed oddaniem strzału i chciał do tego skłonić towarzyszy. Gdy ci odmówili, starał się zarepetować karabin, jednakże wykonał to źle a sowieci na
odgłos ładowanego karabinu zdążyli schować się.
Okazja do oddania pierwszego strzału w stronę wroga nadarzyła się
niedługo później. Jednakże tym razem Arno Kallweit źle wymierzył i pocisk
przeleciał wysoko nad głowami sowietów. Zatem jedynym skutkiem jego
pierwszego strzału było wystraszenie wroga.
Strach towarzyszył także Arno Kallweitowi. Jednakże nie wszyscy żołnierze potrafili panować nad swoimi reakcjami tak jak on. Żołnierz wspomina:
,,Towarzysz na lewo od Rolanda popadł w panikę. Zaczął wygłaszać tyrady,
niekontrolowanie gestykulował przy pomocy ramion. Wydobywały się z niego
ciche okrzyki strachu. Jego oczy były szeroko otwarte z powodu panicznego
strachu. Trząsł się na całym ciele”. Przez głowę Arno Kallweita przebiegła myśl
o konieczności zatrzymania żołnierza za wszelką cenę w transzei, gdyż w przeciwnym razie wróg pomyślałby, że niemieccy żołnierze uciekają. Ledwie o tym
pomyślał, żołnierz Waffen SS wybiegł z okopu w stronę pobliskiego lasu. Na
szczęście jedyną konsekwencją tego zachowania dla młodego żołnierza Luftwaffe była ostra reprymenda od dowódcy plutonu: ,,Dlaczego go nie zastrzeliłeś!”.
10
Fallschirm-Panzer-Jagd-Bataillon 54 przybył na przyczółek mostowy Schwedt 5 lutego 1945 r.,
i tego samego dnia musiała mieć miejsce opisana powyżej walka, gdyż 6 lutego 1945 r. nie miały
miejsca tak intensywne ataki sowieckich oddziałów. Email A. Kallweita do autora z dnia 1.04.2011
r.; G. Ballenthin, Die Zerstörung der Stadt Schwedt/Oder, 2006, s. 88 – 103; NARA, Captured German Records Micorfilmed at Alexandria, T 311 Rolle 167.
230
,,Walczyłem pod Schwedt”. Wspominają weterani Kampfgruppe Schwedt
Niebawem na lewo od stanowiska żołnierza pojawiła się para snajperów
Waffen SS11. Opisuje on ich wygląd: ,,Byli ubrani w charakterystyczne mundury
maskujące, ich hełmy były podobnie otoczone maskującym materiałem. Przed
ich twarzami, z hełmów wisiały maskujące paski. Snajperzy odsłaniali od czasu
do czasu kamuflujące paski by móc lepiej zlokalizować przeciwnika”.
Ich pojawienie się ucieszyło Arno Kallweita. Pomyślał, że swoimi precyzyjnymi strzałami są oni z pewnością zdolni do wystraszenia wroga i zniechęcenia go do dalszych ataków. Tymczasem powoli obserwowali oni przedpole wyszukując celów. Przez dłuższy okres czasu nic się nie działo. Stracił on już
nadzieję na to, że ich obecność przyniesie jakieś pozytywne skutki. Wreszcie,
po upływie dłuższego czasu porozumieli się co do właściwego celu. ,,Ten tam
na lewo, koło trzeciego czołgu” powiedział obserwator do strzelca ,,ten, który
dowodzi przy tamtym oddziale” – relacjonuje Arno Kallweit. Strzelec upewnił się przy pomocy lornetki obserwatora o słuszności ,,celu”. Później położył
się. Jeden strzał zabrzmiał nieproporcjonalnie głośno przez zamglony poranek a u przeciwnika dało się usłyszeć głośne zamieszanie. Słyszane były dzikie
rozkazy i hałas. Rolandowi spadł kamień z serca. A więc udało się zastraszyć
wroga. Później oddział rozpoznawczy ustalił, że w przypadku ofiary chodziło
o rosyjskiego podporucznika. ,,W każdym razie strzał prosto w serce”, ogłosił
jeden z tych, którzy powrócili z rozpoznania. ,,W każdym razie” był wówczas
bardzo nadużywanym powiedzeniem.
Żołnierze na pierwszej linii zostali w tym czasie również wsparci przez
artylerię. Wprawdzie Arno Kallweit tego nie widział ale jego towarzysze stwierdzili: „Za nami przyjechały 88!”12. Najwidoczniej dowiedział się o nich również
wróg. Zaraz po rozpoczęciu ostrzału przez niemiecką artylerię czołgi włączyły
silniki i zniknęły z pola widzenia. Żołnierzy niemieckich ogarnęła fala radości.
Dowództwo niemieckie zorganizowało wypad rozpoznawczy. Wrócił on
z dwoma żołnierzami, których sowieci pozostawili na wysuniętym stanowisku
przy karabinie maszynowym. Sytuację tą wspomina Arno Kallweit: ,,Roland nie
widział tego sam, ale zrelacjonowano mu, że SS Untersturmführer zabił jednego
po drugim w rowie przy szosie strzałem w tył głowy. Później głodni zdobyczy SSmani przeszukali poległych żołnierzy na rosyjskich stanowiskach. Nie wzdrygali
się nawet przed wybiciem złotych zębów zabitych, przy pomocy należących do
Do pododdziałów sprowadzonych na przyczółek mostowy Schwedt przez SS-Obersturmbannführera
O. Skorzenego należała również SS Jagdverbände Scharfschützen Kompanie pod dowództwem SS
Untersturmführera Odo Wilschera. Skupiała ona strzelców wyborowych. Zostali rozmieszczeni na
obszarze całego przyczółka mostowego Schwedt i przyczynili się do zadania oddziałom sowieckim
znacznych strat. B. Jocher, Scharfschützen in der Waffen – SS, Munin 2003, s. 193.
12
Działa wchodziły w skład 27. Flak Division, NARA, dz. cyt., T 311 Rolle 170.
11
231
Tomasz Zgoda
ich wyposażenia saperek. Tak wojna zbestializowała człowieka. Tego wszystkiego nie pokazują w Deutsche Wochenschauen13 w kinach. Są tam tylko heroiczni
i rycerscy bohaterowie”.
Mijały kolejne dni na przyczółku mostowym. Jedyną stratą poniesioną
na tym odcinku frontu był zbiegły żołnierz Waffen SS. Arno Kallweit odziedziczył po nim czapkę tej formacji. Pomimo zbrodni popełnionych niedawno przez
żołnierzy Waffen SS nosił ją nie bez dumy.
Wkrótce dotarł rozkaz wycofania się z głównej linii walki. Żołnierze,
którzy nie zostali do tej pory odznaczeni mieli otrzymać Krzyż żelazny II klasy.
Miał go również otrzymać Arno Kallweit. Do wręczenia odznaczeń jednakże
nigdy nie doszło.
Przed opuszczeniem przyczółka mostowego Schwedt, zgodnie z rozkazami, Arno Kallweit pozostawił na miejscu Panzerschreck. Ze wszystkich kierunków napływali żołnierze Fallschirm-Panzer-Jagdbataillon 54.
Wśród rozmawiających żołnierzy pojawił się temat żołnierzy ukaranych
za tchórzostwo. Na drzewach przy szosie mieli być powieszeni niemieccy żołnierze. Arno Kallweit zastanawiał się, czy znajdował się wśród nich również żołnierz
z Waffen SS, który uciekł z okopu?
Wkrótce żołnierze załadowali się na ciężarówki i wyjechali z rejonu
przyczółka mostowego Schwedt. Ostatnią chwilę w Krajniku Dolnym wspomina
Arno Kallweit: ,,Ludzie jechali bez słowa. Rzadko się odzywali. Wyglądali jakby
czegoś dociekali. Krótka walka na froncie zmieniła wszystkich. Obecnie nic im
nie groziło. Mogli cieszyć się podarowanym czasem życia jadąc ciężarówkami.
Ale gdzieś w głębi czuli, że są na trasie do stacji końcowej ,,bohaterska śmierć”14.
Hans-Jürgen Stein
,,Przed południem dowódca naszego batalionu wizytował nasz odcinek.
Nasze stanowisko karabinu maszynowego zostało określone przez niego jako
wzorowe. Leutnant strzelców wyborowych powiedział: ,,To jest najlepsze stanowisko karabinu maszynowego na całym przyczółku mostowym Schwedt”15.
Hans-Jürgen Stein swoją drogę bojową rozpoczął w Panzer-GrenadierAusbildungs-Bataillon 5. W styczniu 1945 r. jego oddział usiłował zatrzymać
13
Die Deutsche Wochenschau – niemieckie kroniki wojenne ukazujące walkę niemieckich żołnierzy na froncie oraz życie codzienne ludności cywilnej.
14
Oddział został wycofany z przyczółka już 8 lutego 1945 r. G. Ballenthin, dz. cyt., s. 88–103.
15
Jeśli inaczej nie zaznaczono wszystkie cytaty pochodzą ze wspomnień Hansa-Jürgena Steina,
Mein Tagebuch Ostfront 1945, wydanie prywatne, 1985 r., s. 8–14.
232
,,Walczyłem pod Schwedt”. Wspominają weterani Kampfgruppe Schwedt
sowiecką ofensywę pod Łodzią. Jednakże po krótkiej walce został rozbity a żołnierze znaleźli się w odwrocie. Przedzierając się przez rejony zajęte już przez
Rosjan, nielicznym żołnierzom, wśród nich Hansowi-Jürgenowi Steinowi, udało
się dotrzeć do Odry w rejonie Głogowa. Po odpoczynku, usiłował on dostać się
do swojego macierzystego oddziału, tj. Panzer-Grenadier-Regiment 5, stacjonującego w Szczecinie.
W rejonie Vierraden żołnierz został jednakże skontrolowany przez
żołnierzy Waffen SS i wysłany do koszar w Schwedt. Ta, wcielono go do
Kampfgruppe Jacobs16 i został celowniczym karabinu maszynowego MG 42.
Trasa przemarszu jego oddziału na stanowiska bojowe prowadziła
przez Krajnik Dolny i biegła dalej na północ od tej miejscowości. Następnie
zagłębił się w las, zajmując stanowiska na jego skraju nad Rurzycą. Tam czekało na niego gotowe stanowisko karabinu maszynowego. Żołnierz wspomina
pracę przy jego ulepszeniu: ,,My, strzelcy MG ulepszamy nasze stanowisko.
Z tyłu wykopujemy dziurę do spania dla jednego z nas. Przy pomocy drewna
pociętego na kawałki, które znaleźliśmy w lesie, wykonujemy pokrycie o podwójnej warstwie. Na górę idą jeszcze ziemia i gałęzie świerku. Siano z małej
kupy z polany zabieramy do środka jako wyściółkę. Moje okrycie zostaje zawieszone przed wejściem a Hirsch swoje zabiera do środka”.
Myśli Hansa-Jürgena Steina zaprzątało nie tylko przygotowanie się
do przyszłych walk. W pobliskim Żarczynie znajdowała się jego rodzina:
,,Dowódca plutonu Unteroffizier Kirchner wyciąga mapę – wspomina H.-J.
Stein – po tym jak się dowiedział, że jestem z powiatu Gryfino. Pokazuje
mi, że według ostatnich meldunków Rosjanie dotarli do Baniewic. A więc
tylko 4 km od Żarczyna”. Niebawem w ten rejon miała nadciągnąć Armia
Czerwona…
Okres bezczynności na pierwszej linii walk przerywały wypady rozpoznawcze prowadzone w lasach po drugiej stronie rzeki. Celem jednego
z nich było rozpoznanie terenu wokół wsi Rynica. Po stwierdzeniu w niej
obecności sowieckiej broni pancernej żołnierze wycofali się.
Bataillon Jakobs (nazwa utworzona od nazwiska dowódcy) był oddziałem pośpiesznie sformowanym na początku lutego 1945 r. Podobne do niego oddziały alarmowe powstawały również w innych
rejonach zagrożonych szybkim zajęciem przez wojska sowieckie. Tworzyły je m.in. szkieletowe kadry
jednostek, które wysłano wcześniej na front. Brakujące stany uzupełniano żołnierzami napływającymi z rozbitych oddziałów, ozdrowieńcami itp. Na przyczółku mostowym Schwedt utworzono kilka
takich oddziałów w sile batalionu bądź kompanii. W ich skład wchodzili zarówno żołnierze pełniący
służbę szkoleniową w Schwedt jak i żołnierze z oddziałów rozbitych w centralnej Polsce, czy oddziałów, które wyłamały się z okrążonego Poznania 27 lutego 1945 r. Bataillon Jakobs liczy 863 oficerów,
podoficerów i żołnierzy. BAMA, Bundesarchiv – Militärarchiv Freiburg, RH 19 XV.
16
233
Tomasz Zgoda
Dnia 13 lutego 1945 r. Hans-Jürgen Stein zapisuje w dzienniku:
,,Nocą Iwan włamał się oddziałem rozpoznawczym na stanowiska u sąsiedniej grupy na prawym skrzydle od nas. Został ponownie odrzucony. Trwają
również prace przy ulepszaniu stanowiska karabinu maszynowego: Wykopujemy zapasowy okop 8 m na lewo od naszego stanowiska MG. Nad naszym
stanowiskiem MG wznosimy, uwieszony na drzewach, gęsty dach z dużych
gałęzi. Chroni on nas od deszczu i śniegu, wyłapuje również odłamki eksplodujące na drzewach”.
Te ulepszenia miały stać się niezwykle przydatne już następnego dnia,
gdy skraj lasu, na którym znajdowało się stanowisko Hansa-Jürgena Steina został ostrzelany przez sowiecką broń maszynową i artylerię. Ukryty w ziemiance żołnierz wspomina najbliższych: ,,Myślę często o matce, Ehrchen i Dieterze. Gdzie są teraz? Jak wygląda sytuacja w Żarczynie? Do ojca napisałem
w ostatnich dniach. Mam nadzieję, że Feldpostnummer zgadza się jeszcze17.
Gdzie jest teraz Günther?”
Następnego dnia odbył się kolejny wypad rozpoznawczy. Tym razem
jego celem było odnalezienie niemieckiego żołnierza, który zaginął dzień
wcześniej po walce z nieprzyjacielem w lesie koło Rynicy. To rozpoznanie nie
zakończyło się jednak sukcesem i zaginiony żołnierzy nie został odnaleziony.
Ze względu na przenikliwe zimno, będące nieodłącznym towarzyszem
żołnierzy w trakcie walk pod Schwedt, Hans-Jürgen Stein wraz z towarzyszem z obsługi karabinu maszynowego codziennie starał się rozpalić ognisko.
Umożliwiało ono podgrzanie jedzenia, które jak zauważa żołnierz, najczęściej
trafiało do niego zimne. Na racje polowe składało się również czerwone wino
i papierosy.
Przewaga artyleryjska wroga daje się we znaki Bataillonowi Jacobs.
Jednakże żołnierzy zebranych w celu ataku na stanowiska nieprzyjacielskich
dział szybko rozproszył ogień sowieckiej artylerii.
Brak ataków na stanowisko Hansa-Jürgena Steina tłumaczy niezwykle
niekorzystny dla atakujących obszar rozciągający się przed jego okopem. Tworzą go pagórki, które stopniowo się obniżają, dochodząc do doliny Rurzycy.
Dalej przebiegają podmokłe tereny i lekko zamarznięta rzeka. Taka lokalizacja dawała znakomity wgląd w każde posunięcie wroga oraz złudzenie bezpieczeństwa. Umożliwiała również zakosztowanie niezbędnego odpoczynku:
,,Front przed nami jest spokojny – Wspomina Hans-Jürgen Stein. W południe siedzę w słońcu na małej kupce siana (polana leśna) i pozwalam moim
stopom wygrzewać się”.
17
Feldpostnummer – numer poczty polowej.
234
,,Walczyłem pod Schwedt”. Wspominają weterani Kampfgruppe Schwedt
Również nad Rurzycą nie zabrakło snajperów Waffen SS. Jednakże reakcja na ich przybycie przedstawiona przez Hansa-Jürgena Steina jest diametralnie odmienna od tej opisanej przez Arno Kallweita. Oddajmy głos autorowi
wspomnień: ,,Leutnant snajperów powiedział: ,,To jest najlepsze stanowisko
MG na całym przyczółku mostowym Schwedt”. Spojrzał przez swoją lornetkę
na rosyjskie stanowiska i powiedział, że może przysłać ludzi, by od nas ustrzelili
kilku Iwanów. Po tym Hirsch powiedział mi, że ma nadzieję, że nie pojawią się
oni u nas, gdyż w zamian otrzymamy od Iwana solidnie w skórę”.
26 lutego 1945 r. Hans-Jürgen Stein zapisuje w prowadzonym przez niego dzienniku: ,,Mój karabin maszynowy do tej pory nie oddał żadnego strzału.
Nie chcemy mieć celnego ognia na nasze stanowisko. Będziemy strzelać jedynie
wtedy, gdy Iwan będzie atakował i będzie bezpośrednio przed naszymi stanowiskami”.
Karabin maszynowy otwiera ogień po raz pierwszy dopiero dnia 1 marca
1945 r. Jednakże zaskakuje prozaiczna przyczyna tego stanu rzeczy – wystrzelenie amunicji jest niezbędne aby nie było konieczności niesienia jej z powrotem
na zachodni brzeg Odry.
Stopniowo żołnierze wyznaczeni do przygotowania stanowisk opuszczają zajmowane pozycje i udają się na zachodni brzeg Odry. Ostatecznie na
stanowiskach pozostają pojedynczy żołnierze, którzy mają sprawiać wrażenie,
iż linie są nadal obsadzone. Hans-Jürgen Stein wspomina: ,,Gdy maszerujemy
przez most na Odrze, stoją tam pojazdy opancerzone Waffen SS Skorzennego,
gotowe do wymarszu na zachód. Żołnierze SS podczas tych 23 dni istnienia
przyczółka mostowego znieśli ataki Rosjan. My wszyscy opuszczamy przyczółek mostowy niepokonani. Szkoda. Myślę wtedy, że oddajemy ostatni obszar na
wschód od Odry”.
Hans Post
,,Wycelowałem moją rakietą ppanc. i wystrzeliłem, trafiając czołg dokładnie pod krawędzią wieży od tyłu, dokładnie tam gdzie znajdował się silnik.
Czołg eksplodował w płomieniach. Nikt nie uciekł z niego”18.
Hans Post w chwili dotarcia do przyczółku mostowego Schwedt był już
doświadczonym żołnierzem. W 1944 r. odbył przeszkolenie w SS Pz.-Gren.-Ers.Btl. 11 a następnie zgłosił się ochotniczo do służby w SS Jagdverband, gdzie
18
Jeśli inaczej nie zaznaczono wszystkie cytaty pochodzą z książki Hansa Posta One man in his
time, Otford 2002, s. 174–185.
235
Tomasz Zgoda
został skierowany do SS Jagdverband Mitte. Oddział ten wchodził w skład elitarnych oddziałów podległych SS – Obersturmbannführerowi O. Skorzenemu. Jako
członek tego oddziału brał udział m.in. w aresztowaniu węgierskiego regenta
Miklósa Horthyego i walkach w Ardenach w grudniu 1944 r., za które został odznaczony Krzyżem Żelaznym II klasy.
Po rozpoczęciu sowieckiej ofensywy w styczniu 1945 r. wraz z macierzystym oddziałem znalazł się w Schwedt. Po przekroczeniu mostu na Odrze zajął
stanowiska na wzgórzach nad Krajnikiem Dolnym. Na początku lutego 1945 r.
przyczółek ograniczał się tylko do tego obszaru.
Pierwsze dni upłynęły na przygotowywaniu okopów i wypadach rozpoznawczych. Przyniosły one ze sobą również pierwsze straty. Podczas jednego
z wypadów poległ bliski przyjaciel Hansa Posta. Wspomina: ,,Rosjanie prowadzili akcję rozpoznawczą, zobaczyli zbliżającego się Rupiego i urządzili na niego
zasadzkę. Zauważył dwóch z nich i zastrzelił ich. Pozostali zaskoczyli go i obezwładnili gdy udał się obejrzeć tych, których zabił. Później zabrali szpadel z jego
samochodu i rozcięli mu nim czaszkę, zabrali mu mundur i buty i pozostawili
go leżącego tam w bieliźnie, a obok niego szpadel”.
Według wspomnień Hansa Posta, w pierwszych dniach lutego kwatera
dowodzenia SS Jagdverband Mitte znajdowała się przy samotnie stojącym gospodarstwie, które według opisu przedstawionego przez Hansa Posta, należałoby
umieścić w zabudowaniach stojących przy skrzyżowaniu dróg Krajnik Dolny –
Grabowo – Krajnik Górny. Znajdująca się tam grupa żołnierzy, wśród nich Hans
Post, została ostrzelana przez sowiecki czołg. W rezultacie ostrzału Hans Post
odniósł swoje pierwsze rany na przyczółku mostowym Schwedt. ,,Lewa strona
mojej twarzy – opisuje Hans Post – była trafiona małymi odpryskami szkła. Musiałem zamknąć oczy, ponieważ nie miałem w nich szkła, ale krew była wszędzie.
Moi towarzysze wtarli krew i starali się wyjąć tyle odłamków ile było możliwe, ale
właściwie zajęło to trzy tygodnie zanim ostatnie kawałki wypłynęły z ropą”.
Podobnie jak Arno Kallweit i Hans-Jürgen Stein, również Hans Post był
świadkiem działalności strzelców wyborowych. Jednakże tym razem byli to żołnierze wroga. Ze względu na odbyte przez niego przeszkolenie w tym zakresie wiedział on, jakie niebezpieczeństwo grozi z ich strony i wolał nie wychylać
głowy z okopu. Jednakże Siegfried, żołnierz z którym dzielił okop, nie miał takich obaw: ,,Pewnego ranka wystawił swój hełm na karabinie i otrzymał trafienie
w hełm. Odłożył karabin, wyjrzał ponad brzeg okopu i został trafiony dokładnie
w środek czoła. Dwóch snajperów czekało na niego, pierwszy strzelający w hełm,
drugi czekający aż wyjrzy ponad okop. Musiałem siedzieć w okopie przez 12
godzin do zmroku, z nim martwym obok mnie. Jedyne co mogłem zrobić to
zdrapać kawałki jego mózgu z mojego munduru”.
236
,,Walczyłem pod Schwedt”. Wspominają weterani Kampfgruppe Schwedt
Wspomnienia Hansa Posta potwierdzają również relację Arno Kallweita
o praktyce rozstrzeliwania sowieckich jeńców. W trakcie walk w lutym jeden
z pododdziałów SS Jagdverband Mitte zajął sowieckie okopy. Znaleziono w nich
rannego żołnierza, który został zabrany na stanowisko dowodzenia kompanii.
Dowódca kompanii, w odpowiedzi na informację Hansa Posta o dostarczeniu
jeńca, stwierdził, że jeniec nie powinien tu dotrzeć, gdyż ma on ważniejsze
sprawy do załatwienia niż zajmowanie się nim. Ostatecznie okazało się, że rany
jeńca są tak poważne, że zmarł on niedługo po tym jak został zaniesiony do
dowódcy kompanii.
Jakiś czas po tym wydarzeniu, Hans Post miał kolejne spotkanie z sowieckimi czołgami. Tym razem miało ono miejsce w południowej części przyczółka mostowego. Niedaleko od Krajnika Dolnego przebiegała droga wykopana
w stoku jednego z pagórków. Wprawdzie w jej pobliżu znajdowały się dwa działa
plot. kal. 8,8 cm, jednakże miejsce to nie było należycie osłonięte przed atakiem
wroga. Na szczytach obu skarp wykonane zostały zatem dwa okopy dla Panzerknackera19.
Pewnego dnia, pod koniec lutego 1945 r., w jednym z nich znajdował się
Hans Post. Drugi okop był pusty. Na froncie panowała cisza. Nagle z pobliskich
zarośli wynurzył się radziecki czołg T–34 i skierował w stronę drogi biegnącej
w wykopie. Hans Post sięgnął po Panzerfausta i wycelował w czołg znajdujący się
już pośrodku przekopu. Pocisk trafił czołg pod wieżą powodując jego eksplozję.
Nikt z załogi nie uratował się.
W tym czasie pojawił się drugi czołg T–34. Zgodnie z oczekiwaniami
Hansa Posta czołg skierował się w stronę łagodniejszego stoku, na szczycie którego znajdowało się jego stanowisko. Jednakże zatrzymał się ok. 20 m przed jego
okopem. Oddajmy głos Hansowi Postowi: ,,Wszyscy wiedzieliśmy, że jeśli dowódca czołgu zobaczy okop, przetoczy się on nad nim, zawróci w tą i z powrotem i pogrzebie żywcem każdego w środku. Czołg zbliżył się, dosięgnął mojego
okopu i zatrzymał się nad nim. Modliłem się, będąc przekonanym, że pogrzebie
mnie, ale on pojechał dalej. Światło ponownie pojawiło się nade mną. Pozwoliłem czołgowi oddalić się na kilka metrów i odpaliłem moją rakietę z odległości 15 m w jego podbrzusze. Jeszcze raz paliwo i amunicja składowane z tyłu
pojazdu doprowadziły do dużej eksplozji”. Za zniszczenie tych czołgów został
odznaczony Krzyżem Żelaznym I klasy.
Poza walką w okopach, Hans Post brał również udział w wypadach rozpoznawczych. Szczególnie interesujący jest opis przygotowań do wypadu roz19
Panzerknacker – niemieckim żargonie wojskowym żołnierz wyposażony w broń ppanc. bliskiego
zasięgu, którego celem było niszczenie wozów bojowych przeciwnika.
237
Tomasz Zgoda
poznawczego: ,,Zostawiliśmy za sobą wszystkie przedmioty, które pomogłyby
w naszej identyfikacji, włączając w to nasze nieśmiertelniki i Soldbuch20, przebierając się w spodnie Wehrmachtu i kurtkę lotniczą. Zabraliśmy ze sobą rakietnicę
z dwoma czerwonymi i jedną zieloną racą, ustalając powrót za trzy dni, w miarę
możliwości na nasz odcinek”.
Po powrocie z rozpoznania i zdaniu raportu z poczynionych obserwacji
Hans Post został skierowany na trzydniowy wypoczynek do Schwedt. W jego trakcie wykonał zdjęcie z uzyskanym odznaczeniem. Szczęśliwie przetrwało ono wojnę i prezentowane jest w niniejszym artykule.
Powrót na pierwszą linię walki nie był prosty. Okazało się, że przewaga
sowietów w broni ciężkiej jest jeszcze większa niż wcześniej21. Oddziały Waffen SS
ponosiły straty, których nie można było już uzupełnić22. W tym czasie do Hansa
Posta dotarło odznaczenie Panzervernichtungabzeichen, przyznane za zniszczenie
dwóch czołgów. Była to jednakże ostatnia chwila na przyczółku, którą pamięta
żołnierz. W stanie skrajnego wyczerpania fizycznego został odesłany na tyły. Tak
wspomina ten okres: ,,Nie pamiętam jak się stamtąd wydostałem, gdzie mnie zabrano i co mi się przytrafiło w następnych dniach. Obudziłem się trzy dni później w pociągu szpitalnym w drodze do Berggieshübel, uzdrowiska na południe
od Drezna, niedaleko od granicy czechosłowackiej. W szpitalu zdiagnozowano
u mnie ostrą żółtaczkę”.
Posłowie
Bohaterowie powyższego artykułu nosili mundur z różnych powodów. Dla
Hansa Posta wojna była normalną kontynuacją szkolenia, które odbywał w Hitlerjugend. Udział w nietypowych akcjach prowadzonych przez jego jednostkę niewątpliwe utożsamiał w jego ówczesnej ocenie wojnę z niesamowitą przygodą. Dla
większości jego towarzyszy zakończyła się ona jednakże tragicznie. Hans Post należy do nielicznych żołnierzy SS Jagdverband Mitte, którzy przeżyli wojnę.
Walki na froncie wschodnim, w których brali udział Hans-Jürgen Stein oraz Arno Kallweit, z pewnością nie miały tyle wspólnego z młodzieńczą
przygodą co śmiałe akcje oddziału Hansa Posta. Dla nich była to jedynie bezSoldbuch – książeczka wojskowa.
Działania Kampfgruppe Schwedt od 7 lutego 1945 r. wspierała 210. Sturmgeschütz Brigade. Od
13–14 lutego 1945 r. po wschodniej stronie Odry pozostała jedynie 1. bateria tego oddziału. G.
Lindenberg, Die Abwehrkämpfe 1945 an der Oder und in Mecklenburg unter Berücksichtigung der
Sturmgeschütz-Brigade 210, Stuttgart 1986, s. 11–15; NARA, dz. cyt., T311 Rolle 167.
22
Łącznie oddziały SS Jagdverbände straciły w walkach na przyczółku mostowym Schwedt 392
oficerów, podoficerów i żołnierzy., tj. ok. 30 % wyjściowego stanu. BAMA, dz. cyt., RH 19 XV.
20
21
238
,,Walczyłem pod Schwedt”. Wspominają weterani Kampfgruppe Schwedt
litosne zmagania z przeważającymi siłami przeciwnika w walce o życie własne
i swoich najbliższych. Tak samo jak odmienne było nastawienie bohaterów
niniejszego artykułu do toczącej się wojny, tak samo odmiennie potoczyły się
ich późniejsze losy.
Arno Kallweit, po wycofaniu jego jednostki walczył m.in. pod Reczem
i Choszcznem, gdzie został dwukrotnie ranny. Po wojnie studiował budownictwo
i pracował przy budowie dróg. Zajmował również honorowe stanowisko w kościele baptystów miasta Schleswig oraz pełnił rozmaite funkcje w związkach zawodowych. W 1958 r. ożenił się. Ma dwie córki. Po odejściu na emeryturę zajął
się pisarstwem. Napisał m.in. książkę Kindersoldat Roland und die bewahrende
Hand, która stała się podstawą do ukazania jego losów na przyczółku mostowym
Schwedt. Arno Kallweit mieszka obecnie pod Hamburgiem23.
Hans Post pod koniec wojny zdołał oddać się w ręce Amerykanów. Mimo
to, przeszedł przez szereg obozów jenieckich we Francji. Po wyjściu na wolność
w 1946 r. znalazł się w Niemczech wschodnich. Ze względu na zainteresowanie
nim ze strony Rosjan uciekł na drugą stronę granicy. Tu został jednak umieszczony w amerykańskim więzieniu przez 3 lata, ze względu na członkostwo w SS.
Po wypuszczeniu z więzienia zajmował się górnictwem. Działał w związkach zawodowych. Ze względu na problemy z zatrudnieniem, w 1959 r. emigrował do
Australii wraz z żoną i 3 córkami. Pracował tam w przemyśle metalurgicznym
i ponownie zaangażował się w działalność związkową. Brał udział w licznych protestach przeciw wojnie w Wietnamie. Ponownie ożenił się w 1977 roku. W 2002
r. ukazała się książka One man in his time, przedstawiająca życie bohatera niniejszego artykułu. Hans Post mieszka niedaleko Sydney24.
Hans-Jürgen Stein od opuszczeniu przyczółka mostowego Schwedt kontynuował walkę z Armią Czerwoną w ramach 547. Volksgrenadier Division. Pod
naporem sił sowieckich jego oddział wycofywał się od obszaru wokół Schwedt
na zachód. Ostatecznie H.-J. Stein dotarł do okolic wsi Lüblow, gdzie poddał się
Amerykanom. Jego rodzinie udało się ujść przed nadciągającą Armią Czerwoną.
W oparciu o notatki wykonane w trakcie walk w 1945 r. spisał on swoje wspomnienia pt.: Mein Tagebuch Ostfront 1945. Hans-Jürgen Stein mieszka obecnie
na przedmieściach Schleswigu25.
Email A. Kallweita do autora z dnia 1.04.2011 r.
H. Post, dz. cyt., s. 185–389.
25
H.-J. Stein, dz. cyt., s. 14–34.
23
24
239
Ryc. 1. A. Kallweit (zdjęcie w zbiorach autora)
Ryc. 2. H. Post (zdjęcie w zbiorach autora)
240
Ryc. 3. H.J. Stein (zdjęcie zamieszczone
w książce G. Ballenthina, Die Zerstörung
der Stadt Schwedt-Oder)
241
242
Maria Jarosz-Kujawiak*
Maria Jarosz-Kujawiak1*
Chojna
Może ich pan
powiesić…
Początek tradycyjny… Nie ma teleranka… Z duszą na ramieniu udaję się
na niedzielną mszę, aby zasięgnąć informacji. Jest dobrze, z naszych nikogo nie
internowano. Rozmawiam za pomocą kolejowego telefonu z mężem, dyżurującym w szpitalu w Szczecinie. Też spokój. Przepisują ulotki i rozprowadzają po
zakładach. W użyciu wszystkie maszyny do pisania. Władza zapomniała o istnieniu kolejowej linii telefonicznej. Więc poszło w Polskę ze Stoczni Gdańskiej!
W poniedziałek otrzymuję od męża trzy ulotki z poleceniem dostarczenia do
naszej lokalnej delegatury. Jedna z nich zawierała ogólnopolską listę internowanych, na drugiej były nazwiska internowanych ze Szczecina i okolic. Trzecia była
zwykłą odezwą, nawołującą do strajku generalnego. Widok znajomych nazwisk
na obu listach zmartwił mnie. Oczywiście potraktowałam to jako ostatni rozkaz
i natychmiast przystąpiłam do realizacji polecenia. Wybrałam drogę pośrednią.
Wręczyłam to jednemu z członków z prośbą, aby przekazał przewodniczącemu
Solidarności największego lokalnego zakładu pracy. W kilka dni potem rozeszła
się wiadomość, że osoba, do której te dokumenty skierowałam, została aresztowana. Wśród znajomych krążyć zaczęły różne niesamowite wieści o powodach aresztowania. Dla mnie też wydawało się wręcz nieprawdopodobne, aby
przyczyną aresztowania było posiadanie tych trzech ulotek. Ale po kilku dniach
aresztowano pośrednika tego przekazu. Na ucho szeptano sobie, że mieli broń,
Maria Jarosz- Kujawiak – pediatra, lekarz medycyny pracy i medycyny sportowej. Ur. w 1951r.
w Dębnie. Przez cztery lata mieszkała w Brwicach, potem w Chojnie. Tu ukończyła szkołę podstawową i liceum . W latach 1969–1975 studiowała na Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie.
Potem pracowała w poradni dziecięcej w Chojnie, następnie jako kierownik Przychodni Kolejowej.
Po reformie w służbie zdrowia, prowadziła prywatną praktykę w Poradni Medycyny Pracy i Sportu
w Chojnie. Swoje doświadczenia zawodowe, prezentowane w „Gazecie Chojeńskiej” i „Vox Medici”, wydała Redakcja „Medicina Sportiva” w formie zbioru Z doświadczeń lekarza praktyka. Główne
zainteresowania to literatura piękna i książki podróżnicze, a od kilku lat podróże do ciekawych
miejsc na świecie. Zafascynowana przyrodą, wolny czas spędza na działce bądź w lesie.
*
243
Maria Jarosz-Kujawiak
że posiadali listy z osobami, które należało powiesić. W domu ustaliliśmy, że
całość sprawy biorę na siebie, czyli wykradłam te ulotki mężowi, który zamierzał
je przekazać do lokalnego komitetu partii. No i przyszli do nas. Z nakazem rewizji. Pozwolili mi zatelefonować do męża, aby pozostawił naszą dziewięcioletnią
córkę u dziadków. Zapytali mnie, czy mam coś nielegalnego.
– W myśl aktualnie obowiązujących przepisów, chodzi chyba o literaturę
zakupioną w delegaturze? – powiedziałam.
– Też – potwierdzili.
– To może ja od razu wydam to, co posiadam.
Zależało mi bardzo na spokojnym załatwieniu sprawy, bo w jednej z szaf
była myśliwska broń męża bez wymaganego zamknięcia. Udało się. Nie wszystko kontrolowali, do szafki z bronią nie doszli. Uff, odetchnęłam. Nie, to nie
koniec... Po pewnym czasie otrzymałam wezwanie do prokuratury. Wojskowy
prokurator powiedział, że moi koledzy siedzą z powodu tych ulotek.
– Dlaczego? Tam przecież nie było nic groźnego – powiedziałam zdumiona niepomiernie. – A nie za posiadanie nielegalnej broni i za jakieś listy
z osobami do…? – tu zaczęłam się jąkać.
– Nie – tym razem zdębiał prokurator – nie, głównie to ta ulotka wzywająca do strajku generalnego!
– Taki powód? Ale to przecież zupełny absurd. Ten tekst jest w naszym
statucie. To przecież nic nowego! – zawzięcie perorowałam.
Prokurator wojskowy wyszedł, pozostała pani prokurator. Wezwała milicjantów. Weszło dwóch takich wielkich, że patrząc im w twarze, widziałam sufit.
Prokurator odczytała, że w imieniu… obligatoryjnie… z artykułu 46, punkt 1
dekretu o stanie wojennym… jestem aresztowana.
A ja, wyglądająca jak mysikrólik przy mastodontach, nastroszyłam piórka, zaczerpnęłam powietrza i powiedziałam głośno i dostojnie hasło, które widniało na wychodzącym w tamtym czasie piśmie Kwadrat: „Niech prawo – prawo
znaczy, a sprawiedliwość – sprawiedliwość”. Do chwili obecnej, gdy przypominam sobie ten groteskowy obrazek, ogarnia mnie niesamowite rozbawienie. Te
dwa olbrzymy pewnie wtedy myślały to, co ja teraz. Nie zakuli mnie w kajdanki, nie trzymali za ręce. Tylko powiedzieli: „Idziemy na komendę”. No i poszliśmy… W areszcie komendy powiatowej było bardzo zimno. Ciągle przyjmowali
aresztantów. Czekanie na pozwolenie skorzystania z toalety trwało naprawdę
długo. Na tyle, że w końcu zirytowana powiedziałam: nie życzę panu tak długiego oczekiwania na kaczkę w szpitalu. Późnym wieczorem dotarł do mnie jakiś
wdzięczny za leczenie milicjant. Dostarczył mi ciepłej herbaty i paczkę papierosów (wtedy jeszcze paliłam). Rano transport milicyjną suką do Aresztu Śledczego w Szczecinie. Również bez kajdanek, a nawet umieszczona zostałam w części
244
Może ich pan powiesić…
dla konwojentów i kierowców. – W tej tylnej okratowanej części mogłaby pani
zamarznąć – powiedział konwojujący. Dał mi „Głos Szczeciński” ze słowami:
„Przyda się”. Do dzisiaj pamiętam wielkie zdjęcie Breżniewa i informację o jego
urodzinach. W areszcie na Małopolskiej było przyjemnie ciepło. Zamarzyła mi
się kąpiel w ciepłej wodzie, czułam się skostniała po pobycie w powiatowym
areszcie. Poprosiłam o to klawisza, w końcu nie myłam się już całą dobę. Odpowiedział, że regulaminowo w dzisiejszym dniu nie jest przewidziana kąpiel, ale
zapyta przełożonych. Po otrzymaniu zgody polecił udać mi się do kąpieli razem
z towarzyszką. – Dlaczego razem? Odpowiedział żartobliwie: – Woli pani ze
mną?
Po kąpieli już prawie z uśmiechem poprosiłam go o lusterko: – Chcę
zobaczyć jak wygląda twarz człowieka w więzieniu.
Odsunął szufladę w poszukiwaniu lusterka. Zauważyłam znaną mi
z dzieciństwa książkę Kornela Makuszyńskiego Bezgrzeszne lata. Ciekawe połączenie! Taki tytuł i to więzienie! Specyficzny zestaw. Poprosiłam go o pożyczenie
książki. Pożyczył.
Ale nie wiedziałam, co w domu. To, po momentach wesołości, powodowało taki samoistny bezgłośny wyciek łez, że po kilku godzinach czułam ogromne pragnienie. Odwadniałam się w tempie przyspieszonym. Poprosiłam o herbatę. Bez problemu otrzymałam duży kubek. Współlokatorka z celi zaczęła mi
opowiadać, jak odbywały się pierwsze aresztowania. Były to nauczycielki, pluły
na obsługę więzienia i wyzywały od najgorszych. Nikt ich nie bił, ale gdy prosiły
o dodatkową herbatę odpowiadano, że otrzymały już przewidzianą regulaminem
ilość. Strugi cieknących bezgłośnie łez uśpiły czujność mojej towarzyszki z celi.
- Proszę napisać list do domu – radziła. Nie mogłam jej powiedzieć, że być może
domu już nie mam. Szepnęłam tylko: - Ale to taki wstyd, list z aresztu.
Moja współlokatorka powiedziała: - Nie mogę pomóc, ja tu tylko sprzątam. Udałam, że nie usłyszałam jej słów. Była to dobra lekcja życia.
Po 48 godzinach wypuszczono mnie z aresztu, otrzymałam zarzut, ale
odpowiadałam już z wolnej stopy. Po roku proces naszej trójki zakończył się
uniewinnieniem.
Pamiętam jeszcze inny epizod. Gdy już wróciłam do pracy po zwiedzeniu okolicznych aresztów, poradnię dziecięcą odwiedził komisarz. Na drugi
dzień otrzymałam wezwanie do urzędu. Pan komisarz siedział za biurkiem, na
stole demonstracyjnie leżał wyjęty z kabury duży pistolet. Na mnie nie zrobiło
to żadnego wrażenia. Być może pomagał mi tu medyczny sposób rozumowania.
Pomyślałam, że on też nie czuje się pewnie. Komisarz powiedział, że zauważył
święty obraz w gabinecie poradni dziecięcej. - Naprawdę? Ten malutki obraz
matki z dzieciątkiem wiszący tak nisko obok biurka? – byłam zdumiona spo-
245
Maria Jarosz-Kujawiak
strzegawczością mego rozmówcy. - Proszę go zdjąć – powiedział. - Nie zdejmę,
to symbol macierzyństwa, oddający atmosferę tego miejsca. - Ale nie ma w gabinecie godła - odpowiedział. - Dobrze, powiadomię moje władze i powiesimy.
W końcu, przy mojej stanowczej odmowie wykonania jego polecenia,
powiedział:
- A gdyby w kościele powieszono portrety Marksa, Lenina i Engelsa, to
co pani na to?
- Ależ proszę bardzo, może ich pan wszystkich powiesić – ugodowo i z uśmiechem odparłam.
Fot. 1 Święto Stronnictwa
Demokratycznego, 3.05.1981.
Od lewej: NN, Jan Jarosz,
Jan Litwiniuk, Maria JaroszKujawiak.
246
Małgorzata Mikołajczyk*
Chojna
Siostra znajdzie
Cię wszędzie1
Na przełomie roku 1918 i 1919 trwały walki o polskość Lwowa. Po 16
latach służby zawodowej w armii austriackiej Bazyli Renarzewski przeszedł na
stronę polską wraz ze swoim dowódcą Romanem Abrahamem, późniejszym generałem Wojska Polskiego. W walkach o miasto przynależał do sztabu dowodzenia obrony Lwowa, który mieścił się w jednej z części miasta, przy dawnej ulicy
Sienkiewicza – niedaleko Uniwersytetu Lwowskiego. Jako zawodowy żołnierz
Armii Polskiej uczestniczył w kampanii przeciwko bolszewikom. Po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej zrezygnował z przyczyn osobistych z armii.
Wrócił do starej polskiej wsi na Kresach Wschodnich o nazwie Turady, oddalonej o 60 km od Lwowa, gdzie jako stary kawaler poślubia Olenę Zwierzyńską i
skończył z dotychczasowym zabawowym trybem życia, który zwykł prowadzić
tuż przed wojną. W historii rodzinnej do dziś powtarza się, że Bazyli Renarzewski był najbardziej „rozrywkowym” mężczyzną w rodzinie, bowiem był 46
razy drużbą na innych weselach, co w okresie jego młodości było największym
zaszczytem dla kawalera.
W roku 1925 Olena Renarzewska urodziła swoją pierwszą córkę, Marię.
Córeczka była owocem związku z Bazylim Renarzewskim. Kiedy dziewczynka
podrosła, pomagała matce w codziennych obowiązkach. Osiem lat później, w
roku 1933, Olena urodziła drugą córkę, którą nazwała Helena. Kilka miesięcy po
porodzie, matka nowo narodzonej Heleny – Olena – zmarła. Bazyli został zdany
sam na siebie. Wiosną 1939 roku, przed wybuchem wojny, oddał małą Helenę
do sierocińca na czas nieokreślony. Helena trafiła wówczas do ochronki w KochiMałgorzata Mikołajczyk – absolwentka ZSP nr 1 w Chojnie, studentka II roku polonistyki na
Uniwersytecie Szczecińskim.
1
Praca wyróżniona w etapie wojewódzkim konkursu „Ocal okruchy historii – młodzież buduje
muzea”, zorganizowanym przez Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku i Europejskie Centrum
Solidarności przy wsparciu MEN i kuratoriów oświaty pod patronatem marszałka Sejmu RP. Opiekun: Marek Bednarz.
*
247
Małgorzata Mikołajczyk
wanie (gdzie pozostała aż do września), oddalonej o 90 km od Lwowa, która była
prowadzona przez Zgromadzenie Sióstr Służebniczek NMP. Jej siostra Maria
była świadoma tego, gdzie trafiła Helena. Różnica wieku między nimi wynosiła
8 lat. Za każdym razem, kiedy pojawiła się możliwość odwiedzenia Kochiwany,
Maria przyjeżdżała tam nie tylko po to, by zobaczyć siostrę, ale także pomodlić
się do cudownego obrazu Maryi oraz pobrać wodę ze świętej studni. W opowiadaniach Maria wspomina, że często ukrywała się przed siostrą i obserwowała ją
zza drzew, ponieważ nie chciała budzić w niej nadziei na powrót do domu. Bazyli Renarzewski, ojciec dziewcząt, część majątku zapisał Zgromadzeniu Sióstr
Służebniczek w podzięce za opiekę nad Heleną. Zgromadzenie nie tylko uczyło
dziewczęta życia, ale także obcowania z Bogiem. Do dziś siostry mają ogromny
sentyment do kaplicy, która znajduje się kilka metrów od budynku ochronki,
ponieważ Helena często modliła się tam jako mała dziewczynka, natomiast
Maria, pod ostrzałem spadających bomb, wzięła katolicki ślub z Ukraińcem
Mikołajem. W czasach przedwojennych cudowny obraz Maryi, który umieszczony został w tej kaplicy, stanowił miejsce kultu Polaków. Po wojnie, kiedy na
tereny te wkroczyło prawosławie, Matce Boskiej „zdjęto” koronę. Obecnie, nawet podczas zwykłego dnia roboczego dla Ukraińców, zjeżdżają się tam rzesze
nie tylko grekokatolików czy prawosławnych, ale również katolików, zamieszkałych na terenie Ukrainy oraz liczne wycieczki z Polski, co pozwala po dziś dzień
wspólnie pielęgnować kult obrazu.
Po wkroczeniu na tereny wschodnie Armii Czerwonej wszystkie dzieci
z ochronki trafiły do transportu na Daleki Wschód. Serdeczny kolega Bazylego,
Jan Dereń, wykupił z transportu kilkoro dzieci, między innymi Helenę Renarzewską. Całą okupację sowiecko-niemiecką spędziła u rodziny Dereniów, uprzednio
przybierając ich nazwisko. Opiekowała się tam dziewczynką o imieniu Stefania,
która była nieuleczalnie chora na chorobę Heinego-Medina. Między dziewczynkami była niewielka różnica wieku. Zaprzyjaźniły się, traktując siebie jak siostry.
Helena wykorzystała swoje umiejętności, które nabyła w ochronce – między innymi szyła Stefanii lalki. Po rozpoczęciu wojny niemiecko-rosyjskiej nastąpiła
wielka eksterminacja Żydów. Derenie, przebywając we wsi Chodaczków Wielki, ukrywali żydowską rodzinę o nazwisku zbliżonym do Szmiłko. Ze względu
na to, że Helena była sierotą, nie chcąc narażać rodziny Dereniów, donosiła im
jedzenie do „koszary” (zespołu budynków przeznaczonych dla żołnierzy). Los
tej żydowskiej rodziny jest nieznany. W okresie pogromu wołyńskiego rodzina
ukrywała się w schronie wykonanym w gnoju. Miejscem wejścia była buda dla
psa. Derenie wraz z rodziną Zająców ukrywali się tam przed bandami UPA. Po
przejściu fali mordów wioska Chodaczków Wielki, licząca około 500 numerów,
248
Siostra znajdzie Cię wszędzie
w połowie została zniszczona podczas jednej nocy2. W okresie największego głodu i wkroczenia Armii Czerwonej Hela żywiła rodzinę Dereniów, przynosząc w
kociołkach zupę w zamian za mycie i czyszczenie katiuszy rosyjskich. Wyżywienie rodziny przez same kobiety było wówczas ciężkie, ponieważ mężczyźni zdolni do noszenia broni zostali wcieleni do Armii Polskiej lub Samoobrony Wsi, a
zapasy żywności zostały zrabowane lub zniszczone.
Zbliżał się koniec wojny. Wojska polskie i rosyjskie doszły do Odry.
Następuje przesiedlenie całych wiosek na nowe tereny Polski. Helena, wraz z
rodziną Dereniów, pod ich nazwiskiem po siedmiu tygodniach dojechała do
wsi Klasztorne, oddalonej o 3 km od Trzcińska-Zdroju. W sąsiedztwie poznała
Olgę, która w przyszłości okaże się być teściową jej syna. Cała wieś, choć nie
jest spokrewniona, do dnia dzisiejszego zwraca się do siebie per „ciociu”, „wujku”. Po objęciu władz w gminie Trzcińsko-Zdrój przez pierwszego powojennego burmistrza, Helena Dereń zwróciła się do niego o wyrobienie dokumentów, wpisując w nich swoje prawdziwe nazwisko. Napotkała szereg problemów,
ponieważ wyrabiając jej dokumenty, ówczesny pisarz gminny (pan Zięciak)
wpisał nazwisko panieńskie matki z błędem ortograficznym, bowiem napisał
on Renarzewski przez „ż”3.
Po kilku latach Helena poznała w kuźni Tadeusza Mikołajczyka, byłego
robotnika przymusowego z Niemiec. Za jakiś czas pobrali się. Ich majątkiem
była walizka frontowa Tadeusza. Na powiększenie się majątku młodzi pracowali sami, bez niczyjej pomocy. Dostali przydział na mieszkanie w Trzcińsku-Zdroju. Było puste, bez okien, nieumeblowane, z niesprawnym piecem.
Helena wówczas cały czas miała świadomość, że jej ojciec i siostra mogą żyć
na Wschodzie, ale i być pomordowani. Pogodziła się jednak z myślą, że po
wojennej zawierusze mogą się nie odnaleźć. Urodziła pierwszego syna, Stanisława. W późniejszym okresie rodzina powiększyła się – Mikołajczykowie mają
bowiem pięcioro dzieci. W tym samym czasie we Lwowie jej siostra Maria
urodziła córkę Roksanę i syna Bogdana.
Dzieci dorastały. Zarówno dzieci Heleny, jak i Marii uczęszczały do szkół
średnich. Pewnego dnia we lwowskiej szkole została ogłoszona akcja Polskiego
Czerwonego Krzyża, dzięki której można było odnaleźć zaginioną podczas II
wojny światowej rodzinę. Nastoletnia wówczas Oksana postanowiła odnaleźć zaginioną siostrę matki, którą znała tylko z opowiadań. Po wypełnieniu odpowiedW kwietniu 1944 r. wieś została spalona przez 4. pułk policji, złożony z ukraińskich ochotników
pod dowództwem niemieckim. Zamordowano 862 osoby (przyp. red.).
3
W późniejszych czasach, po odnalezieniu się sióstr, Helena chciała jechać do Lwowa, jednak błąd
ortograficzny w nazwisku uniemożliwiał jej wyrobienie paszportu. Odwiedziny siostry przesunęły
się niemalże o rok. Sprostowanie wymagało czasochłonnej procedury i świadków.
2
249
Małgorzata Mikołajczyk
nich formularzy zajęła się dalszą nauką, raz na jakiś czas przypominając sobie
o podjętych działaniach. Po paru miesiącach milczenia nadeszła odpowiedź z
PCK. Tak! Siostra Marii nie była postacią fikcyjną, istniała naprawdę. Z danych,
które otrzymała, wynikało, że Helena Mikołajczyk z domu Renarzewska mieszkała na zachodzie Polski, w małym miasteczku o nazwie Trzcińsko-Zdrój.
PCK wysłało również wiadomość do Heleny o istnieniu jej siostry. Nieopisana radość sióstr przyczyniła się do jak najszybszych odwiedzin w 1970 roku. Po
załatwieniu stosu potrzebnych dokumentów Maria wybrała się w długą, męczącą
podróż, by kilkadziesiąt godzin później stanąć w progu mieszkania przy ulicy Kościuszki i sprawić swojej jedynej siostrze niezwykłą niespodziankę. Maria, jadąc
do siostry autobusem ze Szczecina, kazała kierowcy stanąć tuż obok domu siostry.
Zauważyła Helenę, która wrzucała wraz z dziećmi ziemniaki do piwnicy. Spontaniczna reakcja Heleny wywołała łzy u obu sióstr. Od tej pory wszystko przestało
być ważne, bowiem rozdzielone kiedyś siostry znów mogły być razem. Po powrocie
Marii do Lwowa siostry zaczęły utrzymywać stały kontakt listowny. W międzyczasie dowiedziały się, że Bazyli miał syna Andrzeja z inną kobietą. Był o wiele lat
starszy od dziewczyn. Urodził się w Żydaczowie, miasteczku powiatowym obecnej Ukrainy. W 1939 roku Andrzej poszedł na front, potem został wywieziony
na Daleki Wschód, gdzie osadzono go w łagrze. Był człowiekiem inteligentnym i
wykształconym, znającym nie tylko rosyjski, ale również niemiecki, dzięki czemu
przymusowe roboty w łagrach zamieniono mu na służbę w Armii Czerwonej. Ze
względu na dobrą znajomość języka niemieckiego posądzono go o szpiegostwo.
Będącego przed plutonem egzekucyjnym NKWD, gdzie miał zostać rozstrzelany,
uratowała niejaka Rosjanka Wala, która pomogła mu oczyścić się z zarzutów. Po
wojnie pobrali się i założyli rodzinę. Mieszkali w Kursku, 500 km od Moskwy. W
latach osiemdziesiątych Andrzej zmarł, zostawiając Walę wraz z dwójką dzieci.
Andrzej do końca swoich dni powtarzał, że Wali zawdzięcza swoje życie. Siostrom
nigdy nie chciał wyjawić większych szczegółów, dlatego też nie są dziś pewne, czy
cały przebieg wydarzeń jest rzeczywiście zgodny z prawdą. Siostry odwiedziły kilkakrotnie Andrzeja, jednak on sam nie mógł zjawić się zarówno w Polsce, jak i na
Ukrainie. Odmawiano mu wydania odpowiednich dokumentów. Podejrzewa się
dziś, że wynikało to z problemów zaistniałych w przeszłości.
Kilka lat później, Maria przywiozła Helenie zdjęcie wykonane już w czasach powojennych (dokładna data nie jest znana), na którym widnieje Bazyli, Maria i jej mąż Mikołaj wraz z dziećmi – Oksaną oraz Bogdanem. Zdjęcie to stało
się relikwią rodziny Mikołajczyków, ponieważ jest to jedno z dwóch posiadanych
zdjęć, na których znajduje się Bazyli Renarzewski, który zmarł w 1977 roku.
250
Siostra znajdzie Cię wszędzie
* * *
Siostry oraz ich rodziny utrzymują kontakt do dnia dzisiejszego. W sierpniu 2009 r. byłam z wizytą na Ukrainie, która pomogła mi wzbogacić moją wiedzę
o punkt widzenia cioci Marii. Wraz z tatą odwiedziliśmy nie tylko ochronkę, w
której babcia Helena przebywała, ale także miejsce ich urodzenia. Odwiedzając
Cmentarz Orląt, dowiedzieliśmy się także, że leżą tu koledzy dziadka, z którymi
bronił dawnej ulicy Kościuszki – był jednym z obrońców Lwowa. Pracował w
sztabie, posiadając ówczesny stopień austriacki podoficera sztabowego. Po 16 latach służby w wojsku austriackim dziadek nie służył już w Armii Polskiej. Osiadł
na majątku w Turadach. Podczas wizyty we Lwowie, dowiedziałyśmy się, że ciocia Maria ukrywała się przed wszystkimi bandami UPA u dalszej rodziny. Po wojnie poznała Ukraińca Mikołaja, kierownika wielkich młynów, za którego wyszła
za mąż. Dzięki temu dzieci z ich małżeństwa ukończyły renomowane uczelnie
lwowskie, tym samym zajmując poważane stanowiska: Oksana została dyrektorem szkoły w latach siedemdziesiątych, natomiast Bogdan po dzień dzisiejszy
wykonuje funkcję prokuratora wojskowego w stopniu generała. Stosunki dzieci
Heleny i Marii nie ulegają zatarciu, bowiem nieustannie utrzymują kontakty,
wysyłają zdjęcia i listy. I mają nadzieję, że w następnym roku ponownie się spotkają. Dzięki rodzinie o polskich tradycjach poznaliśmy także historię Lwowa,
okolic, tradycje oraz obyczaje. Mimo dużych różnic zdań pomiędzy nami na temat historii i polityki, zawsze znajdujemy kompromis. Kolejne wizyty pomagają
nam nie tylko poznać samych siebie i historię rodzinną, ale także odnajdujemy
dalszych krewnych, którzy okazują się pięknie mówić zarówno po polsku, jak i
ukraińsku, czego przykładem jest ostatnia wizyta, kiedy poznaliśmy dalszych kuzynów – Andrzeja i Wołodię, którzy przyczynili się do poszerzenia naszej wiedzy
na temat Lwowa i okolic.
Rodzina Mikołajczyków i Renarzewskich ponownie planuje spotkanie
rodzinne, podczas którego kolejny raz usłyszymy o wspomnianych wyżej faktach
oraz o naszej dalszej, zakarpackiej rodzinie.
Powyższe fakty zostały spisane na podstawie opowiadań Heleny, Marii,
Oksany, Bogdana oraz mojego taty – Stanisława.
251
Ryc. 1 Bazyli Renarzewski, córka Maria i jej mąż Mikołaj wraz z dziećmi – Oksaną oraz Bogdanem
252
Prace laureatów konkursu
dziennikarskiego
Moje korzenie.
Historia mojej
rodziny a historia
regionu
Poniżej przedstawiamy prace laureatów konkursu dziennikarskiego
„Moje Korzenie. Historia mojej rodziny a historia regionu” realizowanego
przez Stowarzyszenie „Terra Incognita” dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych i trzecich klas gimnazjum z terenu powiatu gryfińskiego.
Celem projektu było poznanie i utrwalenie w formie relacji dziennikarskich powojennej historii regionu poprzez pryzmat losów własnych
dziadków, rodziców, sąsiadów. Konkurs poprzedzony był dwoma edycjami
warsztatów dziennikarskich przeprowadzonych w listopadzie 2010 w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych w Chojnie oraz w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Gryfinie przez członków Stowarzyszenia „Terra Incognita”
Magdalenę Ziętkiewicz i Przemysława Konopkę. W obu edycjach warsztatów uczestniczyło łącznie ponad 40 uczniów ze szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych powiatu gryfińskiego. Projekt został sfinansowany przez
Starostwo powiatowe w Gryfinie.
W całości zamieszczono prace Emila Chróściaka (I miejsce) i Doroty Olechnowskiej (II miejsce), natomiast we fragmentach Anny Tomczyk
i Łukasza Pawłowskiego (III miejsce ex equo).
253
Prace laureatów konkursu dziennikarskiego
* * *
Emil Chróściak
Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych Nr 1 w Gryfinie
Bo nikt nie wiedział, że tu jest Polska…
21 listopada 2010 r., wieczór. Całe Lubanowo pogrążone we mgle. Widoczność na drodze z Gryfina do Bań jest wyjątkowo utrudniona, dlatego na
miejsce docieram dopiero po czterdziestu minutach. Dom mojej prababci nie
zmienił się, od kiedy pamiętam. No może za wyjątkiem kasztana, po którym został już tylko pień. Poniemiecki dworek, wciąż prezentuje się niezwykle okazale.
Jest wyjątkowo zimno. Pukam do drzwi, ale nikt przez długi czas nie otwiera.
Po dłuższej chwili słyszę przez drzwi – Kto tam? – To ja babciu, Emil – odpowiadam. – A! Emilek! Wejdź, nie marznij na dworze! W domu jest bardzo ciepło. Siadam przy stole, wyciągam notatnik, długopis i dyktafon. Babcia przynosi
gorącą herbatę i ciasto. Jak zwykle zachęca mnie do jedzenia. Doskonale zna
powód mojej wizyty. Ciepłym, choć lekko smutnym uśmiechem, zaczyna swoją
opowieść…
Wyjazd „na szwarc”
Moja babcia, Józefa Kostecka urodziła się 8 marca 1927 r. w Malanowie
w Wielkopolsce. Losy jej rodziny były niezwykłe. Była córką Ignacego Pietrowa,
białogwardzisty, wziętego do niemieckiej niewoli podczas pierwszej wojny światowej oraz Marianny Janickiej. Tych dwoje ludzi połączyła wojna. Marianna jako
panienka wyjechała pracować do Niemiec. Pracując w majątku Hof–Gischow
poznała Ignacego, szarmanckiego, rosyjskiego jeńca wojennego. Chodzili ze
sobą, aż do zakończenia wojny, lecz nie mogli się pobrać. – Jej ukochany nie
był katolikiem, a do tego był jeszcze niewolnikiem – opowiada babcia. Marianna mogła wrócić do domu w przeciwieństwie do Ignacego, którego zwolniono
z obozu dopiero miesiąc później. Wróciła do Polski, do rodzinnego Malanowa. Wtedy okazało się, że jest w ciąży. Jej matka wpadła w szał. – Wyrzuciła ją
z domu widłami jako niegodną rodziny – mówi babcia. Marianna postanowiła
wrócić do Niemiec. Wtedy na nielegalny wyjazd do Niemiec mówiło się „na
szwarc”. Przeszła pieszo przez granicę w mniej pilnowanym miejscu. Schronienie znalazła u pewnej niemieckiej rodziny. Przygarnęli ją, a po dwóch tygodniach
urodziła syna Bolesława. Mariannie udało się odszukać ukochanego! Okazało
się, że Ignacy nie mógł wrócić do domu. Pochodził z bardzo bogatej rodziny
z Tobolska. Podczas gdy on był w Niemczech, w Rosji wybuchła rewolucja. Jego
254
Emil Chróściak
matkę zamordowano, a ojciec, bracia i siostra musieli uciekać z kraju. Otrzymał
list od jednego z braci, w którym sokiem z cytryny napisano: „Jeśli możesz nie
wracaj!”. Tak oto rosyjski magnat stał się zwykłym robotnikiem. Ignacy i Marianna postanowili wrócić do majątku Hof–Gischow. Niestety dotknęła ich kolejna
tragedia. Po drodze umarł ich synek Bolesław. Niedługo potem Marianna powiła
kolejnego syna Władysława. W 1921 r. udało im się wreszcie wyjechać razem
do Malanowa, gdzie Ignacy przeszedł na katolicyzm by wziąć ślub z Marianną.
W Polsce urodziły im się kolejne dzieci: Janina, która umarła rok po urodzeniu
oraz Józefa – moja babcia. Niestety zarówno Ignacy jak i Marianna nie znaleźli
pracy w Malanowie. Postanowili, że wrócą do Niemiec, lecz nie mogli wyjechać
razem z dziećmi z obawy przed tym, iż Niemcy nie przyjmą ich do pracy. Wyjechali na wyspę Rugię. Dziećmi opiekowała się ich matka Marianny, która z czasem zaakceptowała małżeństwo swej córki. Marianna jednak bardzo tęskniła
za swymi dziećmi. Przez kilka lat wracała do domu tylko na zimę. Mimo starań
Ignacego Niemcy nie pozwolili mu przywieźć dzieci ze sobą. Wiosną 1928 r.
Marianna postanowiła przewieźć dzieci nielegalnie.
– Wszystko się nam udało – wspomina babcia. Niemiecki właściciel majątku nas zaakceptował, a nawet ucieszył się z tego, że mama przewiozła dzieci.
Jednak nasza radość nie trwała długo. Pewna polska kobieta poinformowała niemieckie władze o nielegalnym wywiezieniu dzieci z Polski. Rodzice musieli zapłacić ogromną karę pieniężną. Jednak i tym razem nasz chlebodawca przyszedł
nam z pomocą, dając mamie pracę w kuchni. Zarabiała więcej i jednocześnie
mogła opiekować się nami – ciągnie swą opowieść babcia. Wszystkie dzieci musiały pójść do szkoły. – Widziałam na własne oczy Hitlera. Przyjechał kiedyś na
Rugię. To było święto dla całej naszej szkoły. Wręczaliśmy mu kwiaty, recytowaliśmy wiersze i śpiewaliśmy piosenki. Głaskał dzieci po głowach – opowiada babcia. – W 1942 r. rodzice pracowali już 20 lat w Niemczech, więc musieli przyjąć
obywatelstwo, bo przez wszystkie te lata byliśmy „bezpaństwowi”. Od 1939 r. do
majątku, w którym mieszkaliśmy Niemcy zaczęli przywozić polskich jeńców wojennych. Wśród jeńców znalazł się Zygmunt Kostecki, polski ułan pochodzący
z okolic Lublina. Do niewoli dostał się jeszcze podczas Kampanii Wrześniowej.
– Z czasem Zygmuś przebywał u nas coraz częściej – opowiada babcia. W 1944
r. zaszła z nim w ciążę, a w marcu 1945 roku urodziła syna, Ryszarda.
„On wraca do Polski!”
Dla rodziny Pietrowów już w 1944 r. oczywistym było, że Niemcy przegrają wojnę. Nikt jednak nie sądził, jak tragicznie potoczą się ich losy. – Na Rugii
zapanował potworny chaos. Wojna się kończyła, a wszystkich nas przerażała po-
255
Prace laureatów konkursu dziennikarskiego
stępująca Armia Czerwona. 9 maja 1945 r. ogłoszono, że wojna się zakończyła.
Sowieci postawili sprawę jasno. Jesteśmy Polakami i mamy wracać do Polski.
Żadne z nas, przywiezionych do Niemiec jako dzieci nawet nie znało polskiego
języka! – opowiada babcia ze łzami w oczach. 11 maja 1945 r. rodzina Pietrowów
wraz z Zygmuntem Kosteckim i pozostałymi polskimi jeńcami wojennymi wyjechała z Rugii.
– Załadowaliśmy nasz dobytek na dwie duże platformy. Pozwolono nam
wziąć jedynie rzeczy osobiste, trochę prowiantu, wózek i łóżeczko dla dziecka oraz dwa łóżka i kilka krzeseł – wspomina babcia. – Pierwszą noc spędziliśmy w lesie niedaleko Stralsundu. Codziennie dołączało do nas więcej wozów.
Z czasem było ich już 15. Przez całą drogę Sowieci rabowali co tylko się dało
i brutalnie gwałcili wszystkie kobiety. Aby uniknąć losu innych kobiet musiałam
udawać staruszkę. Nie mogłam się kąpać, nosiłam na głowie chustę i chodziłam
zgarbiona. Przed Sowietami bronili nas także Zygmuś i mój ojciec – wraca do
tragicznych wspomnień babcia. Podróż przebiegała w okropnych warunkach. Jedzenia było bardzo niewiele, a na każdym przystanku Rosjanie jeszcze uszczuplali zapasy podróżnych. Twierdzili, że kontrolują czy wśród bagażu nie ma broni. – Zygmuś się wściekł i zażądał, aby sowiecki oficer wydał mu zaświadczenie
o tym, że byliśmy już wielokrotnie kontrolowani. Zawsze był taki narwany. Miał
szczęście, że go nie zastrzelili – wspomina babcia.
Ostatnią noc 23 maja rodzina Pietrowów spędziła na przedmieściach
Szczecina. Ignacy spotkał tam sowieckiego oficera, z którym bardzo długo rozmawiał. – Rano ojciec zachowywał się bardzo dziwnie – przypomina sobie babcia. Ucałował nas wszystkich, a wcześniej nie okazywał nam żadnych czułości.
Powiedział, że nie przekroczymy Odry bez przepustki. Chciał sam pójść sam na
komendę na Wały Chrobrego, ale Zygmuś i wszyscy pozostali mężczyźni poszli
razem z nim. Nie wiedzieli jeszcze, co się stanie. Gdy tylko dotarli na miejsce,
zauważyli oddział NKWD wraz z sowieckim oficerem, z którym rozmawiał ojciec. Oficer spojrzał na niego i tylko kiwną głową. Wtem wyskoczyło pięciu enkawudzistów, złapali go pod pachy i wyprowadzili nie wiadomo dokąd. Zygmuś
zaczął wrzeszczeć: „On jest z nami! Puśćcie go! On wraca do Polski!”, Rosjanin
odpowiedział: „Zamknij się, bo i ciebie zabierzemy!”. Sowieci nie chcieli ich
stamtąd wypuścić, ale Zygmuś wpadł na genialny pomysł! – śmieje się babcia.
– Wyciągnął z kieszeni zaświadczenie o tym, że byliśmy już kontrolowali i zaczął się wydzierać, że ten oficer dał mu pozwolenie na wyjście stąd. Rosjanin,
który pilnował drzwi prawdopodobnie był analfabetą, bo załapał dokument do
góry nogami i pozwolił im wyjść – mówi ze śmiechem babcia. Dopiero później
zrozumieli, co wydarzyło się na Wałach Chrobrego. Ignacy był białogwardzistą,
który nie wrócił do kraju po pierwszej wojnie światowej. W oczach Sowietów, był
256
Emil Chróściak
zdrajcą i dezerterem. Gdyby nie zgłosił się sam, NKWD aresztowałoby nie tylko
jego, ale i całą jego rodzinę. Ignacy musiał ocalić żonę i dzieci. – To była rozpacz. Cały czas liczyliśmy na to, że ojciec nas dogoni, że Sowieci go puszczą. Nie
mieliśmy pojęcia, co mamy robić dalej! – wspomina ze łzami w oczach babcia.
Przez wiele lat rodzina próbowała go odszukać, lecz wszelki słuch o nim zaginął.
Dopiero w latach 50. otrzymali list, który zawierał informację o tym, że Ignacy
Pietrow umarł ze starości na dalekiej Syberii.
„Dom z kasztanem”
– Nie mieliśmy pojęcia o tym, że jesteśmy już w Polsce! Nikt z nas nie
wiedział, że to jest Polska. Dla nas to był Stettin, nie Szczecin! – opowiada babcia. – Zygmuś powiedział, że nie możemy dłużej czekać, bo idzie noc i musimy jechać. Dojechaliśmy do Mescherin. Most na Odrze był zerwany i obok
wybudowano most pontonowy. Nie mogliśmy się przedostać na drugą stronę, bo
Rosjanie przeprawiali czołgi. Czekaliśmy tam bardzo długo, aż w końcu nam się
udało. Potem sytuacja się powtórzyła, bo Odra ma tam dwie odnogi. Na drugą
stronę przeprawiliśmy się dopiero o piątej nad ranem – opowiada babcia. – Dotarliśmy do Gryfina na dzisiejszą ulicę Łużycką. Pamiętam wyraźnie dom z okrągłym balkonem. Nie mieliśmy pojęcia, dokąd mamy jechać. Zdecydowaliśmy,
że pojedziemy w kierunku wschodzącego słońca. Około osiemnastej dotarliśmy
do Lubanowa. Wszystkie wozy stanęły koło kościoła i szukały miejsca na dłuższy postój. Mama chciała, żebyśmy jechali dalej, do jej rodzinnej Wielkopolski.
Trzeba jednak było odpocząć. Znaleźliśmy miejsce dla naszych koni i wszyscy
poszliśmy do świetlicy – wspomina babcia. Prawie zupełnie obcy ludzi spali razem w jednym pomieszczeniu. Myśleli, że Lubanowo to ich chwilowy postój
i wkrótce wyruszą w dalszą podróż. W nocy usłyszeliśmy rżenie koni. Zygmuś
poszedł zobaczyć, co się stało. Okazało się, że pewien Rosjanin zabrał sobie naszego konia. Zygmuś zaczął wrzeszczeć, ale żołnierz wyjął pistolet i powiedział,
że go zastrzeli, jeśli się nie uspokoi. Tak oto zostaliśmy tylko z jednym koniem
– opowiada babcia. – Tej nocy była straszliwa burza. Widzieliśmy, jak pali się
stodoła, ale nikt jej nie gasił. Czekaliśmy do rana i nie wiedzieliśmy, co mamy
robić dalej. Rano zaświeciło słońce. Była przepiękna pogoda, jakby zupełnie nic
się nie stało.
Marianna zabrała z Rugii kilka butelek bimbru. Jedną z butelek dała
Zygmuntowi, aby kupił za nią konia. W owym czasie w Baniach urzędował już
wójt. Tego dnia przebywał akurat w Lubanowie. Zygmunt poszedł do niego
i opowiedział, co spotkało jego bliskich. – Wójt powiedział: „Nigdzie nie pojedziesz, bo tu jest Polska i tu macie się osiedlić. Tu są wolne domy, wybierz sobie
257
Prace laureatów konkursu dziennikarskiego
jeden i powieś na drzwiach kartkę, że jest zajęty przez Polaka”. Zygmuś upierał
się, że rano chcemy jechać dalej, ale wójt oświadczył mu, że rano koło cmentarza
będzie stała już warta i nikt nie przejedzie.
Zobaczyliśmy, że po drugiej stronie drogi stoi dom, przed którym rośnie ogromny kasztan. Jak tu było pięknie… – babcia coraz bardziej pogrąża się
we wspomnieniach. Rozmawialiśmy z bratem po niemiecku o tym, jak bardzo
chcielibyśmy zostać w tym domu. Zygmuś wrócił i powiedział nam, że nie możemy jechać dalej – opowiada babcia. Postanowiliśmy zostać tu przez kilka dni,
a potem ruszyć w dalszą drogę. Zamieszkaliśmy w „domu z kasztanem”. Podczas
wojny dom służył za lazaret. W dużym pokoju stało dziesięć szpitalnych łóżek.
Pościel była zakrwawiona, a na każdym łóżku znajdowały się fekalia. Zaczęliśmy
robić porządki. – Udało nam się znaleźć cynkową wannę. W domu nie było
prądu, ale mama podgrzała na kuchni wodę do kąpieli. Miałam na sobie pięć
sukienek, spódnicę mamy i chustę na głowie, bo bardzo bałam się, że Rosjanie
mogą mnie zgwałcić. Teraz wreszcie mogłam się rozebrać i wykąpać. To było najprzyjemniejsze uczucie w moim życiu – wspomina babcia. Miałam walizeczkę
z Czerwonego Krzyża z zestawem do pierwszej pomocy. Zygmunt urwał od niej
wieko, napisał na niej swoje nazwisko i przybił ją do drzewa. Nie zwrócił jednak
uwagi na to, że znajduje się na nim czerwony krzyż. – Rosyjscy żołnierze myśleli,
że mieszka tu lekarz i z czasem zaczęli do nas przychodzić po pomoc – wspomina babcia. Zygmuntowi w końcu udało się kupić konia. Zygmunt musiał podjąć
decyzję. Po aresztowaniu Ignacego to on stał się głową rodziny i musiał podjąć
decyzję dotyczącą dalszych losów rodziny. Zdecydował, że nie będą czekać na
możliwość wyjazdu do Wielkopolski. Zostają tutaj.
„Był kiedyś krwiopijcą, ale się nawrócił i jest członkiem
partii”
Wkrótce okazało się, że dom posiadał bardzo wiele zalet. Przede
wszystkim był doskonale wyposażony. – W piwnicy znajdowały się kartofle
i buraki. Udało nam się je nawet zasadzić. Jednak nie było łatwo – śmieje
się babcia. – Gdy tylko troszkę wyrosły, Rosjanie zaczęli nam je wykopywać.
Zygmuś znalazł na strychu pistolet i zaczął do nich strzelać. Chciał ich przepędzić, ale gdzie tam! Wyciągnęli broń i zaczęli strzelać do niego. Innym
razem Sowieci próbowali nam kraść czereśnie, więc znowu wywiązała się
strzelanina. Czasami bywało tu jak w jakimś filmie – wspomina ze śmiechem
babcia. Zygmuntowi udało się załatwić pozwolenie na broń niedługo po przyjeździe. Wtedy wszystko można było załatwić za bimber. Żadne pieniądze nie
miały tu wartości – dodaje babcia. Żołnierze wielokrotnie próbowali odebrać
258
Emil Chróściak
Zygmuntowi broń. Raz chcieli nawet podrzeć jego zezwolenie, ale Zygmunt
sprytnie zdążył je ukryć.
– Tak zaczęło się nasze życie w Lubanowie – wspomina babcia. Niedługo
potem do Lubanowa przyjechali pracownicy gminy. Okazało się, że do gospodarstwa zajętego przez Zygmunta i jego rodzinę należy pięćdziesiąt sześć hektarów ziemi. Nowi gospodarze zasadzili owies i jęczmień. Zygmunt sprowadził
do domu Niemców, którzy pozostali na tych ziemiach. Pozwolił im mieszkać
w domu w zamian za pomoc przy uprawie ziemi. – Pracowała u nas rodzina Ziemannów. Bardzo dobrze nam się z nimi mieszkało. Niemcy znaleźli gdzieś kozę
i dzięki temu mieliśmy jako pierwsi kozie mleko. Ktoś przyprowadził nam także
krowę, którą znalazł w lesie. Miałam małe dziecko do wykarmienia i mleko było
nam bardzo potrzebne – opowiada babcia. Krowa była w fatalnym stanie. Bardzo
długo nikt o nią nie dbał i jej nie doił. Z jej wymion leciała krew. Jednak i z tym
rodzina sobie poradziła. – Rosjanie pędzili bardzo wiele krów zza Odry. Pewnej
nocy Zygmuś poszedł do nich z naszą krową i butelką bimbru. Ku naszemu
zdziwieniu rano wrócił z nową, całkiem zdrową krową – śmieje się babcia. Mieliśmy już własne mleko i masło. Pierwsze pieniądze Zygmunt zarobił dopiero we
wrześniu, kiedy już wymłócili zboże.
W 1946 r. odbyły się pierwsze wybory. – Wszędzie wisiały ogromne tablice z napisem: „Głosuj trzy razy tak!”. Nie mogłam głosować, bo miałam dopiero 19 lat, więc Zygmuś i mama pojechali na głosowanie sami – opowiada
babcia. We wsi nie funkcjonował kościół ani sklep. Kościół nie został jednak
zdewastowany podczas wojny, lecz dopiero po jej zakończeniu. – Sowieci strzelali do kościoła. Nie wiem dlaczego, oni zachowywali się jak zwierzęta. Wytłukli wszystkie szyby, zniszczyli zegar i wyrzucili ławki – babcia do dziś nie może
tego zrozumieć. Kościół odbudowano dopiero w latach 60. W roku 1948 do
gospodarstwa przybyli geodeci z Warszawy. Według nowego zarządzenia każde gospodarstwo mogło mieć tylko dziesięć hektarów ziemi. Naszej rodzinie
przypadło tylko osiem. W Lubanowie w 1950 r. podłączono prąd, więc konie
nie musiały już chodzić w kieracie. Babcia urodziła kolejnego syna Zenona. –
W Lubanowie zaczął się tworzyć kołchoz. Początkowo nikt nie chciał się zapisać. Zygmuś również nie chciał. Panowie z powiatu zaprosili go do siebie. Wypili
trochę wódki, a potem zaczęli go zachęcać do zapisania się. Kiedy się nie zgodził, kłamali, że jeden nasz sąsiad już się zapisał. Zygmuś w końcu się zgodził,
czego potem żałował – opowiada babcia. Do kołchozu zapisała się tylko połowa
wsi – W Lubanowie mieszkali głównie ludzie wracający z niewoli z Niemiec. Ci
ludzie nie ufali komunistom i nie chcieli mieć z nimi nic wspólnego. Komuniści
rozpoczęli szykanowanie gospodarzy, którzy nie należeli do wspólnoty. – Na ich
domach pisano kredą „Kułaki! Krwiopijcy!”. Na całe szczęście w latach 50. koł-
259
Prace laureatów konkursu dziennikarskiego
choz został rozwiązany – wspomina babcia. Po rozwiązaniu kołchozu cały jego
dobytek został rozkradziony. Przez wiele lat pracy Zygmunt nie zarobił prawie
nic. W roku 1952 Józefa urodziła kolejną córkę Elżbietę. W Lubanowie otwarto
sklep. – W roku 1959 zaczęłam pracować w sklepie – mówi babcia. Jedną z wiejskich atrakcji było objazdowe kino. Raz w miesiącu w świetlicy wyświetlano dwa
filmy, najczęściej radzieckie komedie. Zygmunt postanowił zapisać się do partii.
Jednak szybko przekonał się o tym, że popełnił wielki błąd. – Kazali mu jeździć
po wsiach i opowiadać, że był kiedyś krwiopijcą, ale się nawrócił i jest wzorowym członkiem partii. Postanowił zrezygnować. Zygmuś był społecznikiem. Nie
popierał komunizmu, chciał po prostu pomagać ludziom – wspomina babcia.
Zabroniono mu ogłosić publicznie, że nie jest już członkiem partii.
Mała stabilizacja
W 1946 roku umiałam już mówić po polsku. We wsi ogłoszono, że
powstaje Koło Gospodyń Wiejskich. Poszłam na zebranie. Pamiętam, że zadawano nam różne pytania. Zapytano czym powinno się karmić niemowlę. Żadna z kobiet się nie odezwała, więc ja się zgłosiłam i odpowiedziałam. W taki
sposób wybrano mnie na przewodniczącą – śmieje się babcia. – Organizowałyśmy kursy gotowania, pieczenia, szycia czy haftowania, a także zabawy, na
których zarabiałyśmy najwięcej pieniędzy. Pieniądze przeznaczałyśmy na przykład na paczki dla dzieci z okazji Dnia Dziecka. Prowadziłam też skup ślimaków i porzeczek – zdradza babcia. W Lubanowie powstała także Ochotnicza
Straż Pożarna. Z czasem Zygmunt został wybrany na jej naczelnika. Udało mu
się załatwić wóz strażacki – Żuka, który służył im przez wiele lat. Zygmunt
organizował także czyny społeczne. Zwoływał gospodarzy i razem pracowali
na przykład przy odśnieżaniu dróg. – We wsi zapanowała wielka radość, gdy
w roku 1968 r. popłynęła woda z kranów. Wcześniej musieliśmy dowozić ją
beczkowozami z jeziora – wspomina babcia. Rodzina prowadziła stosunkowo
normalne życie. Jednak spokój i stabilizacja nie trwały długo. W latach 80.
Zygmunt Kostecki postanowił dołączyć do Solidarności. Dostarczał jedzenie
strajkującym w stoczni. Kiedy ogłoszono stan wojenny bardzo się bałam, że zostanie aresztowany. Działał zbyt otwarcie. Wiele osób wiedziało, że jest w Solidarności – wspomina babcia. Na szczęście dla Zygmunta i jego rodziny udało
mu się uniknąć internowania. – I tak oto toczyło się nasze życie na tych ziemiach – opowiada babcia. Więcej szczegółów o życiu Józefy Kosteckiej można
odnaleźć w książce jej autorstwa „Flucht ins Ungewisse”1.
1
J. Kostecka, K. Model, Flucht ins Ungewisse, Gryfino 2007.
260
Paulina Olechnowska
Jest już zupełnie ciemno. Babcia dokłada do pieca, a ja wyłączam dyktafon. Pakuję swoje rzeczy i zakładam kurtkę. – Dobranoc babciu. Bardzo Ci
dziękuję – żegnamy się. – Nie ma za co Emilku. Przyjedź, jeśli będziesz potrzebował więcej materiałów – odpowiada babcia. Wychodzę. Mgła stała się jeszcze
gęstsza. Do domu powinienem wrócić za jakieś 40 minut. Jedno jest pewne.
Dzisiaj już nie zasnę.
* * *
Paulina Olechnowska
Gimnazjum im. Janusza Korczaka w Chojnie
Mała ojczyzna mojej babci
Na lekcjach historii uczymy się o II wojnie światowej. Poznajemy daty,
wydarzenia, przyczyny i skutki. Jednakże to wszystko jest takie zimne. Czytając podręcznik do historii, czujemy się, jakbyśmy czytali najwyżej jakieś opowiadanie. Rzadko kiedy poznajemy historię szarych jednostek. Uczymy się
ogólnikowo, nie skupiamy się na życiu pojedynczych osób. O powojennych
przesiedleniach w Polsce nie znajdziemy w naszych podręcznikach żadnych
informacji. Nauczyciele realizują program i idą dalej. A przecież ta historia
dotyczy nas samych, naszego miejsca zamieszkania, naszej tożsamości i nawet języka, którym się posługujemy.
Wielu z nas ma źródła tej historii zaraz obok siebie, na wyciągnięcie
ręki. Najlepszymi nauczycielami historii są nasi dziadkowie. Od wczesnego
dzieciństwa słuchałam historyjek, które opowiadała mi moja babcia. Uważam je za istny skarbiec historycznych ciekawostek i faktów wartościowych
zarówno w wymiarze osobistym, jak i ogólnym.
Moja babcia pochodzi z terenów obecnej Ukrainy, z małej wsi Milczyce, położonej w okręgu lwowskim. Często słyszałam, że była to mała, jednak zadbana wioska, nad którą górował piękny i duży kościół. Znajdowały
się tam łąki, rzeczki, powietrze było czyste. Zdawałoby się, idylliczne miejsce do życia. Jednakże, gdy trochę podrosłam, babcia ukazała mi to miejsce
z tej gorszej strony. Milczyce były zamieszkiwane przez Polaków, którzy byli
znienawidzeni przez Ukraińców. Dowiedziałam się od babci o ludziach, którzy wyszli na pole i już z niego nie wrócili. Sposoby mordów były naprawdę
brutalne, niczym wyciągnięte ze scen makabrycznego horroru. Ginęły setki
Polaków. Gdy patrzę na to teraz, z perspektywy własnego szczęśliwego i bezpiecznego życia, stwierdzam, że musiało się tam żyć strasznie. Wieczna nie-
261
Prace laureatów konkursu dziennikarskiego
pewność i strach. A moja babcia była wówczas bezbronną, jedenastoletnią
dziewczynką.
Mieszkańcy wsi o przesiedleniu na zachód dowiedzieli się niecałe pół
roku wcześniej. Wyjechać mieli wszyscy Polacy albo chociaż ci, którzy czuli się
Polakami i chcieli opuścić miejsce prześladowań. Mówiono im, że nie pojadą
daleko, tylko za polską granicę. Mogli wziąć ze sobą wszystko, jednak najczęściej
zabierali zwierzęta, jedzenie, osobiste rzeczy, zboże czy siano. Warunki transportu były przerażające. Zamiast w wagonach, ludzie podróżowali na „platformach”. Bez dachu ani ścian. Robili sobie prowizoryczne zabezpieczenia z desek,
snopków siana i wszystkiego, co było pod ręką. Natomiast zwierzęta były przewożone w wagonach, w których obecnie zazwyczaj transportuje się węgiel. Osobiście, nie wyobrażam sobie podróży w takich warunkach, a co dopiero podróży
trwającej ponad miesiąc!
Wędrówka rozpoczęła się w Rudkach, przez Lwów, Medykę, Kraków,
Śląsk… W okolicach Bytomia pasażerowie musieli opuścić pociąg, ponieważ nie
było gotowych torów. Przez dwa tygodnie koczowali na kompletnym pustkowiu.
Dopiero gdy przyjechał pociąg wiozący żołnierzy z frontu, powróciła nadzieja.
Był to już pojazd z dachem, w którym było o wiele bezpieczniej. Dopiero wtedy
spadł pierwszy deszcz. Podróżujący dziękowali Bogu, że nie padało, gdy nie mieli
żadnej ochrony nad głową. Może to był zwykły fart, ale dla tych ludzi to była
łaska Boga. Jednak wszędzie widzieli tylko gruzy, zniszczenie i cierpienie. Babcia
do tej pory z drżeniem w głosie mówi, że bała się na to wszystko patrzeć. Pociąg
raz jechał, raz stał, czekając na naprawę torów.
Pewnego poranka w końcu dotarli do Chojny. Ludzie nie wiedzieli nawet,
gdzie się znajdują, wysiedli z pociągu i zobaczyli miasteczko całe w gruzach. Ale
nie załamali się. Postanowili poszukać jakiegoś miejsca do zamieszkania. Ktoś
udał się na poszukiwanie schronienia, ale nic konkretnego nie znalazł. Pojawiło
się zwątpienie i pytania: „Co my tutaj robimy?”, „Co teraz?”. Na szczęście po
niedługim czasie przyjechało polskie wojsko i zaczęło rozwozić ludzi do okolicznych wsi.
Moja rodzina trafiła do Krajnika Dolnego. Krajobraz, jaki zastali, można
zdefiniować w dwóch słowach: gruzy i zarośla. Żal i strach w ich sercach osiągnęły apogeum, gdy dowiedzieli się, że pobliska rzeka to Odra. Pisali o niej w swoich
listach żołnierze, którzy walczyli o Polskę. Definiowali ją jako wielką, niemiecką rzekę, usianą polskimi trupami, w której zamiast wody płynie polska krew.
Wśród przybyłych wybuchł płacz. Byli przeświadczeni, że znajdują się w Niemczech. Z przerażeniem myśleli o tragicznej ironii losu. Dopiero co uciekli od
Ukraińców, a już są w rękach Niemców. Niezrozumienie sytuacji wywoływało
niepewność i strach. Jakby na potwierdzenie obaw w Krajniku było jeszcze kil-
262
Paulina Olechnowska
ku Niemców, którzy utrzymywali się, dostarczając polskiemu wojsku pożywienia
w postaci ryb. Jednak po pewnym czasie wyjechali na zachód.
Mimo że po drugiej stronie rzeki mieszkał największy wróg, społeczeństwo musiało zacząć jakoś funkcjonować. Ludzie zasiedlali opuszczone gospodarstwa. Nad każdym zajętym domem powiewała biało-czerwona chorągiewka.
Tu babcia zawsze wspomina pewną ciekawą historię, jaka spotkała moją
rodzinę. Mój pradziadek wjechał ze swoimi bagażami na czyjeś podwórko. Za
chwilę przyszedł pewien mężczyzna i zapytał pradziadka, co ten robi. Zapytany
odparł, że chce tylko przechować swoje rzeczy, bo widzi, że podwórko jest zamknięte i będą tu bezpieczne. Wywiązała się między nimi taka rozmowa:
– Skąd wy jesteście?
– A z daleka – odpowiedział pradziadek.
– Ja wiem, że z daleka, słyszę po głosie. Pytam dokładnie, o miejscowość!
– Jesteśmy z Milczyc.
Gdy mężczyzna to usłyszał, przytulił mojego pradziadka, szepcząc
wzruszony: – My jesteśmy rodakami!
Okazało się, że mieszkał wcześniej około 8 km od Milczyc. Był bardzo
dobrym człowiekiem, ponieważ zgodził się, by moja rodzina zamieszkała w jego
domu, a sam wyprowadził się do narzeczonej.
Zawsze budzi się we mnie refleksja, gdy o tym myślę. Wtedy, gdy
rządziły strach i cierpienie, ludzie potrafili sobie bezinteresownie pomagać.
Podziwiam tamtych ludzi za odwagę i motywację do życia. Zdawałoby się,
że ich dola będzie tragiczna. A jednak wzięli się do pracy. Zaczęli uprawiać
pola, wypasać zwierzęta i powoli tworzyć pierwsze gospodarstwa. Mimo że
wiele plonów swej pracy musieli oddać wojsku, robili to z chęcią. Dzięki
obecności polskich patroli czuli się bezpieczniej. Każdy pomagał każdemu.
I tak żyli, powolutku, malutkimi kroczkami posuwając się do przodu. Z nadzieją patrząc w przyszłość.
Miałam okazję odwiedzić te słynne Milczyce, o których słuchałam
od mojej babci od dzieciństwa. Było to dla mnie niezwykłe, fascynujące doświadczenie. Wiele się tam zmieniło. Przede wszystkim nie są to już Milczyce, tylko Zielony Gaj. Dużo budynków, o których pamiętała moja babcia, legło w gruzach lub jest w bardzo złym stanie. Tylko kościół, który zapamiętała
jako górujący nad całą wsią, stoi, jak stał. Wiedziałam z jej opowiadań, że
kościół jest trzynawowy, a jego sklepienie skąpane jest w złotych gwiazdkach.
Rzeczywiście, tak było. Kościół jednak nie jest już katolicki, tylko prawosławny. Zwiedziliśmy tę miejscowość w zadumie. Pytaliśmy przypadkowych ludzi
o różne ślady przeszłości. O dziwo, wielu z nich dobrze mówiło po polsku.
263
Prace laureatów konkursu dziennikarskiego
Gdy szukaliśmy rodzinnego domu babci, zadzwoniliśmy do niej. Bardzo żałowała, że nie może być tam z nami, jednak stan zdrowia jej na to nie
pozwolił. Ale ja ciągle mam nadzieję, że babcia kiedyś będzie mogła odwiedzić
swą rodzinną miejscowość. Wiem, że bardzo często tam wraca w swoich rozmyślaniach.
Zadziwia mnie jej doskonała pamięć, to że potrafi odtworzyć zdarzenia
sprzed kilkudziesięciu lat z każdym szczegółem. Często żartujemy, że mogłaby
napisać o tym książkę. Czasami myślę, że to nie byłby to taki głupi pomysł,
bo historie dziadków są czasem o wiele ciekawsze niż fabuła najlepszego filmu
sensacyjnego. Dobrze jest poznawać dzieje bliskich nam osób, bo wtedy historia
regionu, czy kraju wydaje się nam bliższa i bardziej realna.
Mówi się, że poniemieckie tereny to region bez historii. A przecież takich historii jak ta, opowiedziana przeze mnie, są setki! Setki niesamowitych
opowieści i uczuć. Niestety, gdy moja babcia powiedziała, że w Krajniku jest już
tylko kilka osób, które pamiętają czasy przesiedleń, zrobiło mi się bardzo żal.
Nie wstydźmy się! Poznawajmy dzieje naszej rodziny i regionu poprzez opowieści naszych przodków, dopóki mamy taką możliwość. Może my zachowamy je
dla naszych potomków i będziemy o nich pamiętać, tworząc tę nową historię
naszego regionu!
* * *
Anna Tomczyk
Liceum Ogólnokształcące nr 1 w ZSO Gryfino
Szukaliśmy pracy, a znaleźliśmy siebie…
W czasach powojennych na „ziemie odzyskane” przyjechało wielu ludzi, głównie w poszukiwaniu pracy. Nie mieli oni łatwego życia, jednak większość z nich poradziła sobie, głównie dzięki pozytywnemu nastawieniu do życia
i dobremu kontaktowi z innymi ludźmi. Poznajmy historię państwa Adamków,
którzy przybyli tu w celu znalezienia zarobku, a znaleźli o wiele więcej – prawdziwą miłość i ciepło domowego ogniska.
– Był rok 1957 – mówi pani Stasia Adamek (z domu Twaróg) – W moich rodzinnych Gieraszowicach zdałam „małą maturę” i zastanawiałam się, co
mam zrobić z dalszym życiem. Ludzie zajmowali się rolnictwem na własny użytek, nie znalazłabym tam pracy zarobkowej. Kiedy Stanisława Stefańska – córka siostry mojej mamy wróciła po wojnie z Niemiec, gdzie została wywieziona,
otrzymałam od niej zaproszenie do Szczecina w celu rozpoczęcia pracy. Nie
264
Anna Tomczyk
wahałam się ani chwili – spakowałam skromny dobytek i pojechałam. Miałam
wtedy 18 lat. Mieszkałam z ciocią Stasią i jej synem w maleńkim mieszkaniu.
W latach 1957–1961, zatrudniona byłam w prywatnej piekarni, która mieściła
się przy ul. Gen. Świerczewskiego. Niestety, jej właściciele zginęli w wypadku
samochodowym, przez co pracownicy nie uzyskali ani zaświadczenia o pracy,
ani wypłaty. Postanowiłam sama zająć się własnym losem. Zatrudniłam się jako
magazynier w Towarzystwie Rozwoju Ziem Zachodnich, którego siedziba mieściła się w Urzędzie Wojewódzkim. Pracę dał mi przewodniczący Wojewódzkiej
Rady Narodowej. Zajmowaliśmy się renowacją północnej strony Zamku Książąt
Pomorskich. Po oddawaniu do użytku poszczególnych części budynku, pomagaliśmy przy organizowaniu wystaw zbrodni oświęcimskiej – jeździliśmy do Auschwitz i zabieraliśmy stamtąd dowody na istnienie obozu koncentracyjnego:
dziecięce buciki, bicze, naczynia i ubrania… Przywiezione przedmioty stanowiły
podstawowy element owych wystaw. Po roku od rozpoczęcia pracy w Towarzystwie wyprowadziłam się od cioci, gdyż mogłam sobie pozwolić na wynajem
własnego mieszkania. Płaciłam za nie 1000 zł, 80 zł kosztował bilet autobusowy
(tramwajów wtedy nie było), a zarabiałam 1480 zł. Żyłam za 400 zł miesięcznie. Towarzystwo organizowało wieczorowe lekcje dla pracowników, aby pomóc
im zdobyć średnie wykształcenie. Moja „mała matura” nie przedstawiała żadnej
wartości. Wykłady prowadziła pani, która miała dwa fakultety – była lekarzem
i psychologiem. Bardzo mi imponowała i od samego początku pilnie się uczyłam. Pewnego dnia poprosiła mnie, abym została po zajęciach i zaproponowała
mi nową pracę, po skończeniu wystaw na Zamku. Okazało się, że remontuje ona
powojenny wojskowy szpital polowy w leżącym nieopodal Nowym Czarnowie
i pragnie stworzyć na jego terenie sanatorium. Kiedy zobaczyłam, że warunki
pracy są o wiele korzystniejsze, zgodziłam się bez wahania. Przyjechałam do Nowego Czarnowa. Zamieszkałam w pawilonie numer 19, w szesnastometrowym
pokoju, który dzieliłam z czterema koleżankami oraz synem jednej z nich. Poznana tam dziewczyna – „ciocia Dana” – stała się moją przyjaciółką i do dzisiaj
jesteśmy w bardzo bliskich stosunkach. Spałyśmy na ustawionych wzdłuż ścian
sprężynach na cegłach, a Jacek, syn Danusi, noce spędzał na szafie, ponieważ
zabrakło dla niego miejsca na podłodze. Za wynajem płaciłam 200 zł, miałam
zapewnione posiłki w stołówce pracowniczej i nie musiałam dojeżdżać do pracy. Budynek prezentował się nieciekawie – nieotynkowany, z cegłami na wierzchu, jednak sanatorium było położone w pięknym lesie sosnowym, nieopodal
pomnika przyrody – „Krzywego lasu”, więc życie tam stanowiło dla mnie mimo
wszystko niezwykłą rozkosz. Pacjentów zdobywaliśmy na wszelkie możliwe sposoby. Byli to na początku chorzy psychicznie dorośli, a po oddaniu do użytku
wyremontowanych oddziałów – dzieci. Czasem trzeba było ich szukać. Jechali-
265
Prace laureatów konkursu dziennikarskiego
śmy do domu, w którym mieszkało chore dziecko i musieliśmy sami je znaleźć
– w komórkach, piwnicach i ciemnych pokojach. Rodzice wstydzili się upośledzonego potomstwa, nie przyznawali się do chorych maluchów. Zabieraliśmy
je i przywoziliśmy do sanatorium, gdzie zapewniona była opieka medyczna pod
okiem najlepszych profesorów, rehabilitantów i psychologów. Na terenie sanatorium był nawet basen! (…).
W sanatorium zajmowałam stanowisko kadrowej – wypisywałam dokumenty i angaże przy zatrudnieniu, dbałam też o stronę socjalną pracowników
– załatwiałam wczasy oraz kolonie dla ich dzieci. W PRL–u wydawałam kartki
żywnościowe na podstawie wykazu Rady Powiatowej. Ich ilość i rodzaj zależały
od tego, kto gdzie pracował, a w przypadku dzieci, decydowały lata życia. Odbiór
kartek należało pokwitować. Mogłam zacząć wspierać finansowo mamę – wysyłałam jej pieniądze i prezenty. Wydawać by się mogło, że mam wszystko, czego potrzeba mi do szczęścia, jednak ciągle brakowało mi jednego – mężczyzny,
z którym spędzę resztę życia. Jako miłośniczka literatury, naczytałam się wielu
historii miłosnych. Pewnego dnia siedziałam w swoim biurze w kadrach i marzyłam o tym, w jaki sposób w moim życiu pojawi się ten Jedyny… Wtedy to
usłyszałam pukanie do drzwi i pojawił się On. Od razu wiedziałam, że jesteśmy
sobie przeznaczeni (…).
– Był rok 1964. Pewnego dnia, to było sześć miesięcy przed maturą,
do sali lekcyjnej wszedł pan Edward Krzysztoń, dyrektor do spraw administracyjnych sanatorium w Nowym Czarnowie – mówi Stasiu. – Stanął na środku
i wskazał palcem na mnie ze słowami: „Tego pana proszę skierować do mnie do
pracy, na staż”. Ucieszyłem się, ponieważ chciałem poznać trochę świata. Dzień
po maturze przyjechałem do Nowego Czarnowa. Po rozmowie z dyrektorem
dostałem pawilon służbowy i własne łóżko sanatoryjne. Pan Henryk Osmolak
zaprowadził mnie do kadr, gdzie siedziała pewna piękna, rozmarzona kobieta.
Spojrzała na mnie ślicznymi brązowymi oczami… Nie mogłem wydusić z siebie
słowa, a i ona dopiero po chwili się odezwała: „Proszę napisać podanie i życiorys,
a jutro wypiszę panu umowę o pracę”. Na drugi dzień zaniosłem wszystkie dokumenty i znowu ujrzałem moją piękność, która wypisała mi angaż. Zostałem
instruktorem terapii zajęciowej. To był wrzesień… W grudniu 1965 r. Stasia
została moją żoną (…).
– Tak… Spełniło się moje największe marzenie – mówi Stasia. – Wyprowadziłam się od koleżanek i dostaliśmy własny pawilon mieszkalny, a w 1966
r. urodził się nasz synek – Rafał.
266
Łukasz Pawłowski
* * *
Łukasz Pawłowski
Gesamtschule TALSAND w Schwedt/Oder
LO przy Zespole Szkół Ogólnokształcących w Gryfinie
I otrze Bóg z ich oczu wszelką łzę…
Pan Marian, szczery, lubiący żartować i otwarty na świat człowiek urodził
się drugiego czerwca 1931 roku w szlacheckiej rodzinie w Potaszni, nieistniejącej
obecnie wsi na południowych krańcach Polski. Był siódmym z dziewięciorga dzieci
Agnieszki i Józefa Pawłowskich i siódmym męskim potomkiem rodu. Gdyby w 1938
roku ktoś mu powiedział, że odbędzie podróż swojego życia i osiądzie na stałe na
ziemiach Pomorza Zachodniego, nie uwierzyłby.
– Był wrzesień 1939 roku, tak, to był początek szkoły, a ja sam miałem
rozpocząć naukę w trzeciej klasie – opowiada Pan Marian. – Niemcy zaatakowali Polskę. Potasznia leżała przy granicy z Ukrainą. Wojna nadeszła tu późno (... ). Nie pamiętam dokładnie, kiedy stało się to najgorsze. Pracowałem
u brata. Z nim też mieszkałem. On był żonaty. Marcel… Niedaleko domu,
w którym przyszedłem na świat, znajdowało się jego gospodarstwo. Wieś zaatakowali Niemcy. Wjechał czołg lub chyba nawet kilka, już nie pamiętam za
dobrze, to tyle lat… Nic nie mówili, abyśmy cokolwiek zabrali ze sobą lub coś
takiego. Po prostu załadowali naszą rodzinę do samochodu. Mamusi to nawet
nie widziałem. Tato był w tym czasie w polu. Weszło dwóch mundurowych
do domu mego brata. Ryczeli jak zwierzęta: „Raus, raus!”. Nie trzeba było
rozumieć ich języka, samo grożenie bronią i gesty mówiły wszystko. Rodziców
nie widziałem już później. Mój brat, jego żona i ja. Razem zabrali nas na wóz.
Odjechaliśmy tylko z walizką, szybko chwyconą przez brata. Nawet nie wiem,
co w niej było. Oprócz nas w ciężarówce byli inni mieszkańcy wsi. Wszyscy
mieli strach w oczach. Rozmawiać nie mogliśmy, bo co się kto odezwał, był
bity strzelbą w twarz. Toteż jechaliśmy i jechaliśmy w milczeniu (…).
Cała noc zeszła i jeszcze dzień zanim się zatrzymaliśmy. Ustawiono
nas w nieregularnym szeregu. Rozdzielili mnie i moich opiekunów. Wszystkie
dzieci zabrano razem. Szliśmy, płacząc i myśląc, czy kiedyś zobaczymy jeszcze
naszych bliskich. Były jakieś budynki w tym lesie, do którego nas zabrano.
Nie pamiętam, jak się to stało, ale ktoś złapał mnie za nogi i zanurzył w kadzi
pełnej wody. Zresztą nie tylko mnie. Wszystkie dzieci były topione. Chyba
sprawdzali naszą wytrzymałość. Nie mam pojęcia. Po którymś razie zemdlałem
(…).
267
Prace laureatów konkursu dziennikarskiego
Obcięto mi wszystkie włosy, ubrano w paskowy strój. Mieszkałem w baraku pełnym dzieci w moim wieku, ale też starszych i młodszych. Spałem na
drewnianej pryczy na górnym poziomie z pięcioma innymi chłopakami. Co
noc słyszałem szlochy i co noc sam łkałem. Modliłem się z całego serca i prosiłem Stwórcę, by miał mnie w swej opiece.
Pewnego razu, a była cholernie mroźna zima, około godziny piątej zrobiono nam pobudkę. Ustawiliśmy się w rzędzie. Coś szwargotano. Chyba mało
kto rozumiał. Było tak zimno, że stopy przymarzały mi do ziemi. Nie czułem
własnych myśli. Oddano trzy strzały. Jeden chłopak nie wytrzymał. Zaczął biec.
Padł. Podobnie dwóch innych. Wyczytano moje nazwisko. Ja stałem. Stałem
w tej śnieżycy. A prószyło diabelsko mocno. Nie ruszyłem się z miejsca. Drugi
raz echem poniosło się moje nazwisko. Podszedł do mnie jakiś mundurowy. Dostałem w twarz. Nic nie poczułem. Złapał mnie za rękę i pociągnął. Upadłem
na ziemię i czułem tylko ciepło. To krew. Krew z moich stóp i złamanego nosa.
Zabrano mnie z innymi. Wrzucono do wagonu. Jak psa. Choć ich psy były traktowane jak książęta. Przez zamarznięte rzęsy widziałem niewiele. Tylko czarny
dym unoszący się nad krematorium. Ktoś złapał mnie za rękę i przytulił. Nie
wiedziałem, kto. Szyny ugięły się pod ciężarem pociągu. Zaskrzypiało i gwizdek
dał znak do odjazdu. Ostatnie co widziałem to spadające białe płatki śniegu
i drwiący uśmieszek Monsieur SS.
Jechaliśmy ze dwa lub trzy dni. Poznałem dziewczynkę, która była nieco
ode mnie starsza. To ona mnie wtedy wzięła za rękę do siebie. W wagonie były
same dzieci. Jechaliśmy bez końca. Swoje potrzeby załatwialiśmy w wagonie.
Nie było postoju. W kuszetce panował mróz straszny. A podmuchy wiatru przez
nieszczelne deski powodowały, że większość zmarła. Ja sam myślałem, że odejdę.
Płakałem, kiedy zamarzła moja dopiero co poznana koleżanka. Lecz łzy zamarzały, więc opanowałem emocje. Kiedy wreszcie się zatrzymaliśmy, zobaczyłem
napis „Gross Rosen”.
Nie spędziłem tu zbyt wiele czasu. Nawet nie wiem dokładnie ile. Lecz
spotkałem brata. Moje serce rozpromieniło się ogromnie. Płakałem, padając
w jego objęcia. Następnym transportem jechałem już z Marcelem i jego żoną.
Bóg wysłuchiwał moich próśb.
Kiedy nasz pociąg zatrzymał się w Bergen Belsen, wysiadłem wraz z bratem i jego żoną. Przyjechał po nas jakiś bogato wyglądający pan. Nosił kapelusz,
lecz w butach miał słomę. Była to rzecz, która mnie nieco rozbawiła, chyba pierwsza podczas wojny. Nie pytając nas o nic, rzekł, abyśmy udali się za nim. Odprowadzało nas dwóch policjantów. Wsiedliśmy na wóz i pojechaliśmy. W sumie
nie było strasznie. Przez ten okres pracowałem u tego niemieckiego gospodarza
na roli. Pasłem owce, czyli robiłem to, co dobrze umiałem, gdyż od małego tatuś
268
Łukasz Pawłowski
uczył mnie bycia pasterzem. Sami mieliśmy zresztą niemałe stadko owiec. Mój
brat zajmował się rolą i pomagał od świtu do nocy w dojeniu krów, obrządkach,
rąbaniu drewna na opał. Jego żona zajmowała się sprzątaniem, ogrodem. Inne
kobiety z transportu musiały wykonywać ciężkie prace, nosić worki ze zbożem
do spichrza czy wywalać obornik od kur, świń. Nasz gospodarz był miły. Uśmiechał się, uczył mnie niemieckiego. W sumie to na początku się go bałem, ale
nawet brat i bratowa go polubili. Czasem nawet zjedliśmy z nim wspólny obiad.
Był to guter Mann.
Wojna dobiegała końca. Z końcem wiosny 1945 roku alianci zajmowali
Rzeszę. Bombardowali wioski, a ich głównym celem był Berlin. Wojska alianckie zawitały do obozu Bergen Belsen. W miasteczku Amerykanie rzucali cukierkami. Rozdawali ubrania, prowianty, konserwy. Dostaliśmy wybór. Szansę na
nowe życie. Z Amsterdamu mogliśmy płynąć do Nowego Świata albo wracać
do domu. Miałem czternaście lat. Mój brat z żoną postanowili powrócić. Cóż
mogłem zrobić? Udałem się razem z nimi. Zresztą mój brat obiecał, że jeszcze
zobaczę mamusię.
Rzeczywistość okazała się inna. Wprawdzie zostaliśmy odwiezieni na
granicę, jednak to, co nas tam spotkało, różniło się od tego, cośmy sobie wyobrażali. Nie mieliśmy szansy na odwrót. Rosjanie zabrali nam wszystko. „Wy
nie wojowali, tylko my” – powtarzali. Cały prowiant, wszystkie ubrania i rzeczy,
jakeśmy dostali od Aliantów. Z Legnicy udaliśmy się do Wrocławia. Tu przebywał nasz brat Czesław. Obwieścił nam, że nasza mama znajduje się w jakiejś wsi
pod Szczecinem. Wsiedliśmy w pociąg i razem udaliśmy się do Gryfina. Miasto
było zniszczone. Kiedy wysiedliśmy, powiedziano nam tylko: „Idźcie i szukajcie
sobie domu”. Aż do Gardna maszerowaliśmy pieszo. Tu jakiś gospodarz jechał
do Drzenina i zaoferował, że nas podrzuci. Stąd podążaliśmy pieszo do Babina.
Byłem totalnie oniemiały z wrażenia. Nasza mama była niedaleko! Nie mogłem
się doczekać spotkania. Biegłem przodem i podskakiwałem. Doszliśmy do Parsowa. Znajdowało się tu wiele pustych domów i każdy mógłby wybrać coś dla
siebie. Po około kilometrze drogi dotarliśmy do Babina. Tu odnaleźliśmy naszą
kochaną mamusię i rodzeństwo. Powiedziała nam, że ciągle się za nas modliła
i była bona fide, że powrócimy. Płakała cały wieczór, kiedyśmy jej opowiadali,
co się nam przytrafiło. Jednak nasze serca czekała jeszcze przykra wiadomość.
Nasz tato zmarł podczas wojny na ciężką chorobę, prawdopodobnie zawał serca,
a jeden z moich braci zginął na froncie wschodnim.
Tu, w Babinie, rozpoczęło się dla nas nowe życie. Dom był wielki, obora mogła pomieścić z pięćset sztuk owiec. Nawet jezioro było widoczne z okna
kuchni od strony podwórza. Moja mamusia zmarła w 1954 roku. Moi bracia
zaczęli się powoli wyprowadzać, a póki mieszkaliśmy razem, to musiałem we
269
Prace laureatów konkursu dziennikarskiego
wszystkim pomagać. W 1952 ożeniłem się. W Polsce zaczął się czas komunizmu, a życie podczas niego to już zupełnie inna historia…
Siedziałem słuchając w skupieniu. Łzy mi płynęły. Zdawałem sobie sprawę, iż wojna była straszna, ale nigdy nie dowiedziałbym się, że aż tak dotknęła
moją rodzinę, gdyby nie opowieść Pana Mariana. Co było dla mnie ciekawe, nigdy
nie powiedział niczego złego o naszych zachodnich sąsiadach, nie miał nic przeciwko małżeństwu swojej córki z Niemcem. Pan Marian to mój dziadek. Z nim
pierwszy raz pojechałem do Niemiec na wakacje. To on mi opowiedział tę historię,
którą pamiętam i której nigdy nie zapomnę...
270
Edward Rymar
Pyrzyce
Zaginione
miejscowości ziemi
chojeńskiej
i mieszkowickiej.
Cz. 2. „Krzymowo”,
„Brewce”, „Sarbiewo”
„Krzymowo”
Wśród wsi w ziemi chojeńskiej, przekazanych przez biskupa brandenburskiego 2 X 1270 roku margrabiom brandenburskim, znalazła się Crimowe
(Crymowe)1. Później zaginęła, a właściwie została opuszczona, gdy obok, 7 km
na północny zachód od Chojny, powstała kolonizacyjna ulicówka o nazwie
Hanseberg, którą w źródłach spotykamy w 1337 roku. To po 1945 roku wieś
Krzymów, z nazwą obecną, utworzoną rzecz jasna od tej opuszczonej. Ale jej
areał nie wszedł w obręb wsi „Góra Hansa”. Pola opuszczonej wsi pojawiają się
wiele razy w źródłach z XV–XVI wieku. Podzielone były między miasto Chojna i rodziny rycerskie z okolicy. Prześledźmy te ślady, bo być może mogą być
pomocne w lokalizacji wsi.
Tak więc 17 X 1456 r. elektor brandenburski Fryderyk II zatwierdził
Chojnie posiadłość kupioną od braci Sydowów z Hansebergu/Krzymowa, w tym
24 łany na Grinowschen Felde i 1/8 przynależnych doń łąk2. Pola Grinowskie
pojawiają się tu skutkiem błędnego zapisu lub odczytu w dokumencie. WystarCodex Diplomaticus Brandenburgensis (dalej: CDB), hrsg. A. F. R i e d e l, Berlin 1838 – 1869, Bd.
XIII, s. 214, VII, s. 243.
2
CDB XIX, s. 385.
1
271
Edward Rymar
czy literę G zamienić w C. W 1492 roku do rycerskiej rodziny Straussów należało „miejsce po opuszczonej wsi” (wuste dorfstett) Cromow i część Hansebergu/
Krzymowa3. Chojna wykupiła od Piotra von Sydowa 11 łanów na polu Cromow,
z wypasem, wyrębem drzew, co elektor zatwierdził miastu 7 III 1499 r., ale 20
marca tego roku wśród dóbr Straussów z Wojcieszyc, Janczewa, Różanek (wsie
k. Gorzowa) i Czernikowa (k. Myśliborza) spotykamy ¾ opuszczonego veltmarck
Cremo z wyrębem, łąkami4. Nadal do Straussów i rady Chojny należały pola Kremow w 1572 roku i liczyły 85 mórg, które dzierżawili chłopi za ¼ plonów. Daniel
von Strauss z Czernikowa miał tam 44 morgi, Krzysztof i Piotr z Krajnika Górnego
44 morgi, Baltazar Strauss miał 305. Morgi te po zsumowaniu dawały 11 łanów.
Ślady wsi pozostały też w przekazach o pobliskim Jeziorze Krzymowskim
(Krimo See 1944). Stagnum Crymo zostało sprzedane 26 I 1332 r. przez rycerza
Henninga von Sydowa z Hansebergu/Krzymowa mieszczaninowi chojeńskiemu
Mikołajowi Culebarsowi i jego żonie Krystynie z zastrzeżeniem prawa do dalszego połowu ryb i wycinki połowy trzciny co roku. Sydowowie 30 III 1348 r. sprzedali jez. Crymo radzie miejskiej Chojny wraz ze stawem młyńskim (Molendick);
Chojna nabyła w 1364 roku prawo budowy drogi z młyna - iacens supra stagnum
Crymow do Garnowa6. 10 V 1394 r. zażegnano spór Sydowów z Krzymowa z Chojną i Hermanem Witte na tej zasadzie, że wszystko, co między rzekami Mętnica i Rurzyca i co nowy rów z jez. Crymow oblewa, w tym grodzisko (Borchwall),
zwłaszcza wyrąb i wypas, ma nadal należeć do Chojny, z prawem spiętrzania wody
w jeziorze, ale miasto nie będzie spiętrzać rowu, a Sydowowie groble tak wysoko
będą wykonywać, jak rada miejska zechce (zgodzi się?)7. Wspomniany rów zapewne odprowadzał wody z Jez. Krzymowskiego do rzeki Mętnicy.
Bracia Maciej i Wilke von Sydowowie z Krzymowa wystąpili 30 IV 1413
roku w sądzie przeciw Chojnie o połów ryb w Cremoln, tj. Jez. Krzymowskim,
o paści na węgorze, o miejsce młyna i o teren grodziska. Powodem sporu była
tama zbudowana przez Sydowów8. Granica pól folwarku augustianów chojeńskich
w Garnowie z polami Chojny biegła w 1418 roku – z południa na północ – od
Mętnicy poprzez „Winną Górę” do Crimowe (pola, jez.)9.
CDB XVIII, s. 429.
CDB XVIII, s, 423, 430.
5
H.-G. Ost, Die zweite deutsche Ostsiedlung im Drage – und Küddowgebiet, 1 Teil: Wandlungen im Siedlungsbild eines Abwanderungsgebietes, (=Deutschland und der Osten, Bd XIV), Leipzig 1939, s. 69.
6
CDB XIX, s. 192, 210, 240.
7
CDB XIX, s. 285.
8
CDB XIX, s. 314.
9
CDB XIX, s. 318 z datą roczną 1318, ale sprostował ją H. Bütow, Reichenfelde. Dorf, Kirche,
wundertätiges Marienbild, „Die Neumark” 9, 1932, s. 9 i n.
3
4
272
Zaginione miejscowości ziemi chojeńskiej i mieszkowickiej...
Jeszcze w 1681 roku magistrat Chojny w odnowionym sporze o prawa do
Crimo powoływał się na regulacje granicy z 1418 roku10. Ryby, w tym szczupaki
z Kriemen, w 1578 roku spowodowały zgon rajcy chojeńskiego Nebela11.
Opuszczona wieś musiała być położona nad Jez. Krzymowskim gdzie jeszcze w XIX wieku stwierdzano jej ślady, w tym resztki domostw, wypaloną cegłę12.
Z jej poprzedniczki, osady wczesnośredniowiecznej (z drugiej połowy IX i X wieku) pochodzą narzędzia i inne materialne ślady, zwłaszcza owe grodzisko (dawniej: Burgwall) 1 km na południe od (nowego) Krzymowa13.
„Brewce”
Zaginionej wsi o nazwie Brewitz nie należy kojarzyć z dzisiejszą wsią Brwice, bo ta dawniej nosiła nazwę Blankenfelde i tylko słowiańska (pomorska) nazwą
nawiązuje do zaginionej.
Wieś Breuis w 1337 roku położona była w ziemi trzcińskiej. Posiadała 26
łanów, z których 4 należało do parafii, a aż 16 trzymał na prawie lennym rycerz
Ulryk de Slun14. Sporządzający na życzenie margrabiego Ludwika Księgę ziemską
(Landbuch) pisarze przybyli z Bawarii, będąc w obcym sobie kraju często przekręcali nazwy i nazwiska. Nazwiska de Slun poza tym nie spotykamy w materiale źródłowym, zostało więc przekręcone. Dotąd nie udało się jeszcze zidentyfikować owego
Ulryka.
Jerzy czy Grzegorz (Georgius) de Brewitz wystąpił jako świadek margrabiów
askańskich 13 II 1281 r. przy nadaniu dla Trzcińska i przy ich czynności w Chojnie
25 IV 1282 roku15. To on zapewne był „ojcem chrzestnym” nazwy i posiadaczem
tamże lenna. Wieś istniała jeszcze długo. W 1514 r. wspomniano o wsi Brewsch.
Zygmunt von Sack miał posiadłość w Brewitz (1524)16. W 1541, 1571, 1572 roku
na opuszczonych polach Breweitz rycerska rodzina Dossowów z Piaseczna miała
60 mórg i jez. Gelmart, a Claus Dosse miał jeszcze 2 łany dawniej chłopskie, naH. Bütow, dz. cyt., s. 10.
CDB Suplementband, s. 134 za Microcronicon Marchionum.
12
A. v. Quertzen, Hanseberg, „Königsberger Kreiskalender” 1, 1926, s. 107.
13
Matag, Von untergegangener Dörfern im Königsberger Kreise, „Die Neumark. Mitteilungen d.
Vereins f. Geschichte d. Neumark”, 7, 1930, s. 48; W. Łosiński, Osadnictwo plemienne Pomorza
(VI–X wiek), Wrocław 1982, s. 205.
14
Das Neumärkisches Landbuch…, Heft 2, 1862, s. 16.
15
CDB XIX, s. 66, Pommersches Urkundenbuch, Bd I–XI, Stettin 1868–1934, Köln 1998- (dalej:
PUB): II, nr 1232.
16
G. Abb, Geschichte des Klosters Chorin, „Jahrbuch f. Brandenburgische Kirchengeschichte”,
7/8, 1911, s. 149.
10
11
273
Edward Rymar
byte bez konsensu władcy17. W 1599 i jeszcze w 1719 roku w obszarze Piaseczna
wspomniano opuszczone pola Bredtwitz z jeziorem Gelmart. Pozostałością wsi były
nazwy terenowe „Kościelna Góra” (Kirchberg) i Kirchhof 1,8 km na południowy
zachód od Piaseczna, przy drodze zwanej Heerstrasse, prowadzącej z Trzcińska do
Chełmu18. To widome ślady kościoła i cmentarza zaginionej wsi. Tam, na południowy zachód od Piaseczna, przy jez. Gelmer w 1785 toku powstał przysiółek majątku
w Piasecznie z dawną nazwą; w końcu wieku zaledwie z dwoma mieszkańcami19.
Jez. Gellmer (1944), dziś Ilmie (Jelenia) na zachód od miejscowości Babin, między
wsiami Chełm i Piaseczno, też przybliża nas do lokalizacji wsi.
„Sarbiewo”
We wspominanej już wyżej Księdze ziemskiej margrabiego Ludwika z 1337
roku wymieniona została w ziemi mieszkowickiej opuszczona wieś Czorbensdorp20.
Ze względu na nazwę identyfikowano ją dotąd zwykle z dzisiejszym Sarbinowem (villa Zorbamsdorp czy raczej Torbamstorp 1262, Tzorbensdorpe 1335, Czorbindorff 1401,
1405, Tzornendorff 1451, Czornnendorff 1460, Zorndorf 1944), przecież wtedy wsią
joannitów w komandorii chwarszczańskiej (i kiedyś ziemi kostrzyńskiej), nieobjętej
Księgą Ziemską, żadną miarą niemogącą być zaliczoną do ziemi mieszkowickiej.
Dopiero niedawno zwrócono uwagę na „Sarbinowe”21 jezioro: Zorbenow
w tym rejonie. W 1505 roku jego połowa została potwierdzona Bussonowi von Sydowowi z Sitna i Białęgów wraz z potokiem płynący do jez. Narost22. Podobnie wystąpiło ono w potwierdzeniu dóbr Sydowów z 1536 roku23. Jeziora wypadnie poszukiwać
gdzieś koło Białęgów i jeziora Narost. Widomy to ślad opuszczonej wsi – nazwijmy ją
„Sarbiewem”, by odróżniała się od Zorndorfu/Sarbinowa w innej okolicy (ale w dawnym powiecie Königsberg Nm.) – gdzieś w rejonie Białęgów, których areał kosztem jej
widocznie poszerzył się z 40 łanów w 1248 r. do 59 w 1337. Może śladem osady jest
nazwa terenowa Balkenfenn24.
H.-G. Ost., dz. cyt., s. 64 i n.
C. Gahlbeck, Zistetrzienser und Zisterzienserinnen in der Neumark, Berlin 2002, s. 1006; Patzig, Ein von
Sümpfen umgebenes Dorf, „Heimatzeitung Kreis Königsberg“, Jg 6, 1955, nr 8, s. 2 i n.
19
F.W. Brätring, Statistisch-topographisch Beschreibung der gesamten Mark Brandenburg, Bd III,
Berlin 1804-1809 s. 1212.
20
Das Neumärkisches Landbuch…, s. 13.
21
Zdaniem E. Mucke to jez. „Czerwonowe” (Wüstungen, Gewässer und Holzungen der Neumark mit
slavischen Benennungen. Ein Nachtrag zu den „Slavischen Ortsnamen der Neumark“, „Schriften d. Vereins f. Geschichte d. Neumark“ Heft 22, 1909, s.85) bez bliższej lokalizacji.
22
CDB XXIV, s. 225.
23
H. v. Sydow, Genealogie der Familie von Sydow, Dobberphul 1877, s. 19.
24
Na co niedawno zwrócił uwagę C. Gahlbeck, op. cit., s. 531.
17
18
274
275
276
Paweł Migdalski
Szczecin
Pieśń o śmierci
księcia szczecińskiego
Kazimierza III
pod murami Chojny
(1372)
W ramach rywalizacji w Rzeszy między Luksemburgami a Wittelsbachami, władającymi między innymi Brandenburgią, w lecie 1372 r. doszło do
walk na pograniczu pomorsko-brandenburskim. Książęta szczecińscy związani
sojuszem z ich krewniakiem – księciem słupskim Bogusławem V, którego córka
– Elżbieta była żoną cesarza Karola IV, znaleźli się z obozie Luksemburgów. Zainicjowana przez Karola IV wojna miała zmusić Wittelsbachów (w tym przypadku margrabiego brandenburskiego Ottona) do ustąpienia z Brandenburgii.
Cel ten udał się ostatecznie osiągnąć w sierpniu 1373 r., kiedy Karol przejął ten
kraj, a w październiku przekazał go w lenno swoim synom. W kampanii prowadzonej latem 1372 r. udział wzięli książęta szczecińscy, którzy zaatakowali
i oblegli Chojnę – jedno z głównych miast wschodniej, zaodrzańskiej części
Brandenburgii, zwanej ówcześnie Marchią Zaodrzańską (Terra Transoderana),
a później Nową Marchią. Oblężenie miasta, według Edwarda Rymara, miało
miejsce między 17 lipca a 21 września. W jego trakcie – 24 sierpnia – śmiertelnie
ranny został książę szczeciński Kazimierz III, który umarł najprawdopodobniej
po przewiezieniu do Szczecina i został pochowany, co zanotował Jan Bugenhagen, w kolegiacie pod wezwaniem św. Ottona. Wiadomo, że Kazimierz nie
żył już na pewno 29 października 1372 roku. Datę dzienną śmierci księcia, lub
raczej feralnego dla niego szturmu na mury – 24 sierpnia – uprawdopodobnia
przekaz chojeńskiego kronikarza z początku XVIII w. – Augustyna Kehrberga,
który zapisał, że rada miejska w dzień św. Bartłomieja (24 sierpnia),
277
Paweł Migdalski
aby uczcić pamięć poległych podczas obrony, przekazywała corocznie
kościołowi NMP w Chojnie 4 funty wosku na świece (tzw. światła św. Bartłomieja)1.
Śmierć szczecińskiego władcy pod murami Chojny znalazła odbicie
w historiografii, zwłaszcza pomorskiej2, ale też brandenburskiej3 oraz tradycji ludowej, której najbardziej znanym przykładem jest prezentowana poniżej pieśń.
Zdania na temat czasu jej powstania są podzielone. Hermann Pieper uważał, że
napisano ją w języku dolnoniemieckim w XVI w., Alfred Haas, że już w końcu
XIV w., natomiast ostatni badacz pieśni Volker Honemann na podstawie analizy
filologicznej wskazał, że konstrukcyjnie odpowiada ona innym pieśniom z XV
i XVI wieku4. Według mnie znajomość tego utworu przez brandenburskich dziejopisów już w połowie XVI w., jego polityczna wymowa, a zwłaszcza wzmianka
o wierności władców pomorskich należnej margrabiom brandenburskim wydaje się wskazywać, że powstał on, a przynajmniej ta zachowana jego redakcja,
w drugiej połowie XV w., czyli w latach eskalacji konfliktu pomorsko-brandenJ. Bugenhagen, Pomerania, hg. O. Heinemann, Köln-Wien 1986, s. 132; A. Kehrberg, Erleuterter
historisch-chronologischer Abriss der Stadt Königsberg in der Neumark..., Berlin 1724, Abt. I, s. 72,
Abt. II, s. 10 (jednak z datą roczną 1373); M. Wehrmann, Der Tod Herzog Kaszmir IV, von PommernStettin (1372), „Monatsblätter der Gesellschaft für Pommersche Geschichte und Altertumskunde”
10, 1896, s. 161 i n.; J. Zdrenka, Polityka zagraniczna książąt szczecińskich w latach 1295–1411, Słupsk
1985, s. 183–187, E. Rymar, Zatarg joannitów z Chojną i rycerstwem Nowej Marchii (1373), w: tenże,
Z dawnych dziejów przyodrzańskiej Nowej Marchii (w druku).
2
Informację o tym wydarzeniu zanotowali między innymi J. Bugenhagen, dz. cyt., s. 132; T. Kantzow, Pomerania. Eine pommersche Chronik aus dem sechzehnten Jahrhundert, hrsg. G. Gaebel, Bd.
1, Stettin 1908, s. 456; tłumaczenie polskie – tenże, Pomerania. Kronika Pomorska z XVI w., tłum.
K. Gołda, opr. T. Białecki, E. Rymar, t. 1, Szczecin 2005, s. 456–457, który podkreślił, że miasto
prawie znalazło się w rękach pomorskich, a Kazimierz został ranny w gardło podczas wspinania
się na mury miasta. Analizę przekazów J. Bugenhagena i T. Kantzowa przeprowadził na ten temat
już W. Fenrych, Kroniki Jana Bugenhagena i Tomasza Kantzowa o dziejach Pomorza Zachodniego
w latach 1370–1464. Studium z zakresu ideologii politycznej, Szczecin 1965, s. 28–30, ale warto je
dziś uzupełnić zacytowanymi wyżej pracami J. Zdrenki i E. Rymara.
3
Wspomnieli o tym szesnastowieczni kronikarze: Zachariasz Gartz, który powołał się na przytoczoną poniżej pieśń w języku niemieckim, zwierającą między innymi informację postrzelaniu
w gardło przez szewczyka oraz Andreas Engel, powołujący się na Walentyna von Eickstedta; A.
Engel, Annales Marchiae Brandenbvrgicae…, Franckurt an der Oder 1598, s. 152. Por. H. Pieper,
Historische Volkslieder der Neumark aus den Zeiten des Mittelalter, „Schriften des Vereins für
Geschichte der Neumark” 19, 1906, s. 80–81, 87–90.
4
H. Pieper, dz. cyt., s. 81–83; A. Haas, Das pommersche Herzogshaus in Volksliede, „Baltische
Studien”, NF 39, 1937, s. 45; V. Honemann, Herzog Casimir von Pommern und Busse von Erxleben: Zwei politische Lieder des deutschen Spätmittelalters im Vergleich, w: Gattungen und Formen
des europäischen Liedes vom 14. bis zum 16. Jahrhundert, hrsg. v. M. Zywietz, V. Honemann, Ch.
Bettels, Münster 2005, s. 88.
1
278
Pieśń o śmierci księcia szczecińskiego Kazimierza III pod murami Chojny (1372)
burskiego o księstwo szczecińskie, która nastąpiła po wymarciu miejscowej linii
Gryfitów (1464). W tym samym czasie po stronie pomorskiej powstały pisma
historiograficzne o silnym podtekście politycznym, jak Genealogia książąt szczecińskich – szersza z 1469 r. autorstwa cystersa z Kołbacza Macieja von Ghoren,
kronika autorstwa Jana Perleberga opisująca konflikt pomorsko-brandenburski
oraz memoriały prawnicze5. Antybrandenburską wymowę miał też wprowadzony w końcu XV w. nowy dziewięciopolowy herb księstwa pomorskiego, symbolizujący integralność państwa Gryfitów i zwierający między innymi herby dwóch
ziem Wendów-Słowian i Kaszubów, które wcześniej oznaczały ziemię dołęską
i wołogoską. Zmiana ich znaczenia dokonała się właśnie pod wpływem roszeń
brandenburskich6.
Tradycja bohaterskiej obrony miasta przed księciem Kazimierzem kultywowana była także w Chojnie, o czym świadczy przytoczony wyżej przekaz A.
Kehrberga o corocznym ofiarowaniu wosku na świece. Ten osiemnastowieczny
miejski historyk zebrał wszystkie dostępne mu wiadomości o tym wydarzeniu,
także z nieistniejących już ksiąg miejskich, czym przyczynił się do utrwalenia
jego pamięci. Obecna była ona jeszcze w XX w., kiedy, krótko po pierwszej wojnie światowej, fragment pieśni wraz z obrazkiem wyobrażającym leżącego pod
murami miasta księcia ze strzałą w gardle umieszczono na chojeńskim pieniądzu zastępczym o nominale 2 marek (zob. ilustrację poniżej).
Praca Perleberga, wraz z dwoma towarzyszącymi jej memoriałami prawniczymi, została wręczona
na sejmie w Piotrkowie w 1469 r. Kazimierzowi Jagiellończykowi, wyznaczonemu na arbitra w sporze Gryfitów z margrabiami. Zob. E. Rymar, Dziedzictwo piśmiennicze księstwa Gryfitów ze szczególnym uwzględnieniem obszaru państwa polskiego, „Bibliotekarz Zachodniopomorski” 41, 2000,
nr 4, s. 16; J. Deutsch, Pommersche Geschichtschreibung bis zum Dreizigjährigen Krieg, „Pommersche Jahrbücher” 23, 1926, s. 15–16; R. Walczak, Odnaleziony autograf – Cronica de ducatu Steteinensi et Pomeranie Jana Parleberga, „Studia Źródłoznawcze” 19, 1974, s. 117 nn.; D. Alvermann,
Der Stettiner Liber Sancti Jacobi. Politische Historiographie Und Traditionskritik im Stettiner Erbfolgstreit (1464–1472), w: Turbata per aequorum mundi. Dankesgabe an Eckhard Müller-Mertens,
hrsg. O.B. Rader, Hannover 2001, s. 131–149; L. Babiński, Wstęp, w: Pomorski memoriał prawniczy
przed królem polskim w roku 1469-1470, wyd. L. Babiński, Szczecin 1961, s. 7 nn.
6
R.-G. Werlich, Das neunfeldrige Wappen Herzog Bogislaws X. von Pommern, w: Land am Meer.
Pommern im Spiegel seiner Geschichte. Roderich Schmidt zum 70. Geburtstag, hrsg. von W. Buchholz, Köln-Wien 1995, s. 328; tenże, Ein neunfeldriges pommersches Herzogswappen im Jahre
1518, w: Pommern. Geschichte•Kultur•Wissenschaft. 3. Kolloquium zur Pommerschen Geschichte
13.-14. Oktober 1993, hg. H. Wernicke, R.-G. Werlich, Greifswald 1996, s. 460–461, 464; tenże,
Die Umgestaltung der pommerschen Herzogswappen um 1500 und ihre Zusammenstellung in einem
neunfeldigen Schild, w: Najnowsze badania nad numizmatyką i sfragistyką Pomorza Zachodniego,
red. G. Horoszko, Szczecin 2004, s. 230 nn.; R. Gaziński, G. Horoszko, Herby i motywy heraldyczne
na monetach zachodniopomorskich, Szczecin 2005, s. 29–33.
5
279
Paweł Migdalski
Pieśń o śmierci księcia Kazimierza7
Hertoch Casimir in den rad stul sat
He dachte nie mere,
als wue he vor Königsberge wollte tehn
wol vor die hohe veste.
Und als he vor Königsberge quam
Wol vor die hohe veste
Ein frier schuknecht was he genant,
he dede dat allerbeste.
He hadde en armborst, det was gud,
det was so stark von schoten,
dermide ward de hertoch Casimir
dorch einen hals geschoten.
Sie leden den hern up enen sageblock
Und kerten en wol gegen die sunne,
da was ok jo sin fine blanke harnisch
met dem roden blude berunnen.
Se leden den hern up enen halven wagen,
und forden en wol gegen Garze,
von Garze to Stettin in de werde stad
to enen kloken arzte.
„O arzte, leve arzte min,
kanstu wol wunden helen?
Ik hebbe der borge und stede so vel,
sie scholen di werden to dele!“
Und als he to dem arzte quam,
sin lewen nam en ende.
Pieśń ta była wielokrotnie przedrukowywana, między innymi w: F.W. Barthold, Geschichte von
Rügen und Pommern, Bd. 3, Hamburg 1842, s. 470, p. 1; Die historischen Volkslieder der Deutschen
vom 13. bis 16. Jahrhundert, Gesammelt und erläutert v. R. von Liliencron, Bd. 1, Leipzig 1865, s.
83; H. Pieper, dz. cyt., s. 81–83; A. Haas, dz. cyt., s. 45–46; V. Honemann, dz. cyt., s. 75–76, skąd
tekst oryginału. W ostatniej cytowanej pracy znajduje się także rozbiór literacki wiersza.
7
280
Pieśń o śmierci księcia szczecińskiego Kazimierza III pod murami Chojny (1372)
Wo balde de hertoch Casimir
Nach sinem broder sende!
„O broder, levste broder min,
nu folgt du miner lere,
und holt du den marggraven
vor enen truwen landesheren.
Und hedde ik armer also gedan,
so dorft ik nu nich truren!
Nu mot ik in die erde so junk,
darin mot ik verfulen!“
Pieśń o śmierci księcia szczecińskiego Kazimierza III pod Chojną8
Książę Kazimierz na tronie siedział,
i się nad nowymi działaniami zastanawiał,
jak wyprawić się pod Chojnę,
pod tak mocną twierdzę.
I kiedy przybył pod Chojnę,
pod tak mocną twierdzę,
[ten, którego] wolnym czeladnikiem szewskim nazywano,
uczynił dobrze bardzo.
Miał on kuszę, która była dobra
w strzałach była tak silna,
aby księcia Kazimierza
przez szyję zastrzelić.
Tłumaczenie utworu ma na celu przybliżenie dzisiejszym mieszkańcom jego treści, którą starałem się oddać możliwie najdokładniej i najbliżej oryginałowi dolnoniemieckiemu, tak, aby zgodnie
z wcześniejszym postulatem (P. Migdalski, Moja mała ojczyzna przykładowe scenariusze lekcji oraz
uwagi nad nauczaniem historii regionalnej na przykładzie powiatu Gryfino, Chojna 2010, s. 22)
mógł stanowić źródło, które można wykorzystać na lekcjach historii. Nie będąc specjalistą w dziedzinie literatury ani przekładów poetyckich, nie starałem się oddać wiernie średniowiecznego
artyzmu utworu (rytmu i rymów), którego budowa jest bardzo regularna. Występują w nim rymy
żeńskie, ab,ab, lub ab,cb, przy czym zawsze występuje łączność wersu 2 z 4. Widoczna jest też
zasada wers długi, krótszy, długi, krótszy, przy czym krótszy ma około 7 dźwięcznych jednostek, zaś
dłuższy około 10. Za uwagi dotyczące budowy wiersza dziękuje tu Dorocie Dobak-Hadrzyńskiej.
8
281
Paweł Migdalski
Pana na tram9 położyli,
naprzeciw słońca obrócili,
był tam także jego pancerz piękny, lśniący,
czerwoną krwią ociekający.
Pana na krótki wóz położyli
i go do Gardźca10 poprowadzili,
z Gardźca do Szczecina, do miasta potężnego,
do lekarza doświadczonego.
„Och lekarzu, mój lekarzu kochany,
umiesz dobrze leczyć rany?
Mam ja zamków i miast tak wiele,
które Tobie powinny przypaść w udziale!”
I kiedy do lekarza przybył,
żywot jego się kończył.
Książę Kazimierz szybko,
posłał po brata swego!
„Och bracie, najukochańszy bracie mój,
za moją nauką postępuj,
i uznawaj margrabiego,
jako [swego] władcę wiernego!
I kiedy tak ja biedny postąpiłbym,
smucić się teraz nie musiałbym.
Do ziemi teraz tak młody ruszę,
W niej zbutwieć muszę!”
Tram – belka drewniana, używana często w konstrukcji dachu.
Gardziec, niem. Gartz – jedno z najstarszych miast pomorskich, położone na lewym brzegu
Odry, dziś w Niemczech.
9
10
282
Ewa Gwiazdowska
Szczecin
Friedricha Augusta
Stülera rysunki
architektoniczne
z Chojny – owoc
podróży studyjnej
z 1831 roku1
Podróże, zakorzenione w tradycji rzemieślniczej, należały do stałego
repertuaru kształcenia zawodowego artystów2. W średniowieczu i czasach nowożytnych były niezbędnym elementem przygotowań do zdobycia dyplomu
mistrza. Służyły także zdobywaniu doświadczeń i wzorców do przyszłej pracy.
Podczas takich podróży szkicowano dzieła sztuki dawnej i współczesnej. Zbierano również przedstawienia dzieł sztuki, szczególnie w formie stosunkowo tanich
rycin. Nawiązywano kontakty ze znaczącymi twórcami miejscowymi. Architekci
okresu nowożytnego odbywali podróże przede wszystkim do Rzymu, aby tam
poznawać dzieła twórców antycznych, a także budowle renesansowe. Często
związane były one ze zleceniami władców i mecenasów3. W XVIII w. zasięg ich
Dr. Radosławowi Skryckiemu serdecznie dziękuję za okazaną pomoc przy przygotowaniu niniejszego artykułu: pozyskanie z niemieckich zbiorów reprodukcji badanych przeze mnie rysunków
Stülera do zilustrowania tekstu oraz użyczenie reprodukcji kart pocztowych do przeprowadzenia
analizy porównawczej.
2
A. Mączak, Podróże artystyczne, w: tegoż, Odkrywanie Europy. Podróże w czasach renesansu i baroku, Gdańsk 1998, s. 68–73.
3
V. Plagemann, Von Der Pilgerfahrt zur „Reise ins Licht”. Künstlerreisen nach Italien, w: Orte der
Sehnsucht. Mit Künstlern auf Reisen, Hrsg. H. Arnhold, Münster 2008, s. 36–44; G. Dethlefs,
Italien, Teil 3: Architektenreisen, w: H. Arnold, dz. cyt., s. 165–168 [165–177].
1
283
Ewa Gwiazdowska
podróży rozszerzył się o kierunki, które w wieku następnym stały się trwałym elementem repertuaru podróży artystycznej4. Doceniono wtedy Grecję jako kolebkę
cywilizacji antycznej, zwiedzano Francję i Anglię. Budząca się w ostatnich dziesięcioleciach XVIII w. wrażliwość romantyczna przejawiła się między innymi w zainteresowaniu własnym krajem. „Odkryta” została jako ideał piękna średniowieczna
sztuka gotycka, początkowo jako malowniczy temat. W wieku XIX dostrzeżono
w niej rodzime tradycje budowlane i nawiązywanie do tej estetyki uznano za przejaw patriotyzmu5. Myśl ta wywarła silny wpływ na ideologię państw niemieckich,
w szczególności Prus. Królowie pruscy zaczęli prowadzić systematyczną politykę
budowlaną, realizowaną poprzez państwowy urząd do spraw budowlanych6. Kolejne generacje urzędników-budowniczych i architektów, pracujących w tym urzędzie, nadawały kierunek i realizowały politykę ciągłości tradycji budowlanej, opartej
na charakterystycznych dla poszczególnych regionów formach i sposobach budowy
oraz materiałach. Realizacja takiej polityki wymagała także podróżowania po rodzimych ziemiach celem odkrywania i poznawania dawnego budownictwa regionalnego oraz gromadzenia i upowszechniania wiedzy z tego zakresu.
Pionierem w tej dziedzinie był David Gilly, który wraz z synem, Friedrichem, odbył wyprawę do Malborka (Marienburga), udokumentowaną przez Friedricha Gilly’ego w cyklu rysunków7. Następcą Gilly’ego był jego uczeń Karl Friedrich
Schinkel, podróżujący po terenach państwa pruskiego nie tylko jako architekt, ale
przede wszystkim wysoki urzędnik Wyższej Deputacji Budowlanej, ukierunkowujący i nadzorujący realizację polityki państwa w zakresie budownictwa8. Jego dzieło
4
Por. G. Dethlefs, Der Traum von Klassik und Freiheit, w: H. Arnold, dz. cyt., s. 178–182 [178–191]; W.
Nerdinger (Hrsg.) Leo von Klenze. Architekt zwischen Kunst und Hof 1784–1864, München-LondonNew York 2000, s. 10–14; M.A. Zadow, Karl Friedrich Schinkel. Leben und Werke, Berlin 2003, s. 9–17
(Jugend und erste Reisen, s. 7–17); Karl Friedrich Schinkel, Reise nach England, Schottland und Paris im
Jahre 1826, G. Riemann [opr. i komentarze], D. Bindman [opr.], Leipzig 2006, s. 6–39.
5
Por. Kraków i Norymberga w cywilizacji europejskiej. Materiały międzynarodowej konferencji
zorganizowanej w dniach 6-7 grudnia 2004, red. J. Purchla, Kraków 2005, s. 76; J.W. Goethe,
O niemieckiej architekturze, w: Teoretycy, artyści i krytycy o sztuce 1700–1870, wybór, przedmowa
i komentarze Elżbieta Grabska, Maria Poprzęcka, Warszawa 1974, s. 214–221.
6
M. Arszyński, Działalność Schinkla na Pomorzu i w Wielkopolsce, „Zapiski Historyczne”, t. XLIX
(1984), z. 3, s. 60–62, 74–79.
7
A. Teut, David Gilly 1748–1808. Ein preußischer Landbaumeister. Leben-Werk-Wirkung, kat. wyst.
Schloss Freienwalde, Landesmuseum Braunschweig, Städtisches Museum Schwedt, ArchitekturMuseum Der Technischen Universität Berlin und Architektur-Museum der Brandenburgischen
Technischen Universität Cottbus, Berlin 2008, tabl. 42.
8
O wpływie F. Gilly’ego na K.F. Schinkla i działalności tego ostatniego, m.in. M. Arszyński, dz. cyt.,
s. 59–62. 74; H.-J. Kunst, Gotikrezeption bei Caspar David Friedrich und Karl Friedrich Schinkel,
w:, Schinkel und seine Schüler. Auf den Spuren Grossen Architekten in Mecklenburg und Pommern,
Hrsg. M. Ehler, M. Müller, Schwerin 2004, s. 25–34; E. Börsch-Supan, Die Werke der Architektur
284
Friedricha Augusta Stülera rysunki architektoniczne z Chojny...
z kolei kontynuował krąg uczniów i współpracowników, do których należał Friedrich August Stüler (1800–1865).
F.A. Stüler po studiach w latach 1818–1822 na berlińskich uczelniach:
Akademii Budowlanej (Bauakademie), Uniwersytetcie i Akademii Sztuki
(Kunstakademie), rozpoczął praktykę architektoniczną jako kierownik budowlany w Naumburgu i Schulpforcie. Wiedza teoretyczna zdobyta na studiach
i doświadczenie praktyczne umożliwiły mu zdanie egzaminu mistrzowskiego
i uzyskanie pracy u boku K.F. Schinkla przy państwowych i rezydencjonalnych
budowach berlińskich, trwającej w latach 1827–1829. Osiągnięcia zawodowe
zaowocowały nadaniem w 1829 r. tytułu dworskiego inspektora budowlanego
(Hofbauinspektor), a w 1831 awansem na dyrektora Zamkowej Komisji Budowlanej (Schloßbaukomission)9.
Stüler stał się drugim po Schinklu najważniejszym urzędnikiem budowlanym w państwie. Z jego stanowiskiem wiązała się także konieczność, a i potrzeba, odbywania podróży studyjnych i zapewne nadzorczych po terenach państwa pruskiego celem poznania lokalnej architektury i budownictwa, doglądania
jej stanu, późniejszego wykorzystywania w pracy projektowej. Na początku nowego etapu pracy zawodowej Stülera na trasie jego podróży studyjnej znalazła
się Nowa Marchia. Jego pobyt na tym terenie w 1831 r. udokumentowany został
m.in. rysunkami przedstawiającymi pomniki architektury z czasów średniowiecza, znajdujące się w Chojnie (Königsberg in der Neumark). Pięć studiów z tej
podróży zachowało się w berlińskich kolekcjach: Plansammlung der Universitätsbibliothek der Technischen Universität Berlin i Kunstbibliothek Staatliche
Museen zu Berlin Preußischer Kulturbesitz (dalej: SMB PK)10. Mimo iż przypuszczalnie nie są to wszystkie rysunki wykonane przez Stülera w Chojnie, stanowią one zwarty zespół11. Wprawdzie brak widoków ogólnych budowli, jednak
studia dokumentują istotne fragmenty i detale najważniejszych chojeńskich
monumentów gotyckich: kościoła Mariackiego, klasztoru augustianów, kaplicy
aber bilden zum großen Teil die Physionomie des Landes. Schinkels Dienstreisen durch Pommern
1834-und 1835, w: Schinkel und seine Schüler…, s. 47–56.
9
Biogram F.A. Stülera w: Schinkel und seine Schüler…, s. 325. Szeroko omówiona sylwetka architekta
w: E. Börsch-Supan, D. Müller-Stüler, Friedrich August Stüler. 1800 bis 1865, München-Berlin 1997.
10
Opublikowane zostały w katalogu wystawy Reiseskizzen des Architekten Friedrich August Stüler
1800–1865, bearbeitet von B. Evers, mit einem Beitrag von E. Börsch-Supan, Kunstbibliothek
Staatliche Museen zu Berlin Preußischer Kulturbesitz 3.02.–3.03. 1995, Berlin 1995, poz. kat.
181–185, il. do poz. kat. 182, 183. Wystawę zorganizowano po opracowaniu przekazanej do Kunstbibliothek spuścizny po architekcie D. Müller-Stülerze, prawnuku F.A. Stülera. Znajdowały się
w niej m.in. dwa z zespołu rysunków z Chojny (poz. kat. 181 i 182).
11
Architekt wykonał ogółem około 1800 rysunków, B. Evers, Vorwort, w: Reiseskizzen des Architekten…, s. 7.
285
Ewa Gwiazdowska
św. Gertrudy, ratusza i Bramy Świeckiej, przez którą droga prowadziła do miasta Świecie (Schwedt). Jeden ze szkiców jest panoramicznym widokiem miasta,
ujętym z opłotków przedmieścia. Wszystkie rysunki pierwotnie były opisane
ołówkiem (obecnie napisy te są raczej nieczytelne). Następnie autor uzupełnił
i rozbudował objaśnienia dodając oznaczenia i opisy piórem. Obejmowały one
ogólną lokalizację i datowanie: Königsberg 17.5.[18]31 (Chojna 17 maja 1831
roku), krótkie określenia przedmiotu, a na jednym szkicu – rozbudowany opis.
Fragmenty kościoła Mariackiego są przedmiotem dwu studiów. Jedno
rysowane ołówkiem i lawowane (podmalowane) akwarelą, wykonane na karcie
o wymiarach 225 × 164 mm, zatytułowane w dolnym prawym rogu piórem:
Hauptkirche/ zu Königsberg/ in d. Neumark/ 17/5 31 i ołówkiem: Königsberg d.
17 May (ryc. 1)12. Przedstawia fragment północnej elewacji nawy, złożony z jednej osi okiennej i sąsiadującej z nią przypory oraz kilka rzutów profili. Architekt
udokumentował wysokie ostrołukowe okno dzielone potrójnym laskowaniem
oraz położone poniżej niego i oddzielone łamanym gzymsem okapnikowym dwa
niskie, ostrołukowe okna dzielone podwójnym laskowaniem. Powyżej ostrołuku
wysokiego okna widoczny jest fragment maswerkowego fryzu z motywem wieloliści zdobiący koronę murów korpusu nawowego. Przedstawiona przypora od
części cokołowej po koronę murów składa się z rozdzielonych uskokami: gładkiej
części cokołowej i trzech wyższych kondygnacji, pokrytych laskowaniem i parami
tynkowanych nisz. Podziały przypory zaakcentowane są wieńczącymi laskowania wimpergami, zdobionymi maswerkami z motywami czworoliści i wieloliści.
U góry karty, po prawej stronie znajduje się rozbudowany opis architektury kościoła: „Die Architektur in wechselnden/ Schickstand worfen aus grün glasierten/
Steinen ausgesuchet, die Fialen/ Spitzen und Dachsteinen man gla/ siert, die
Nischen der Pfeiler/ geputzt, die durchbrochenen/ der zierungen stehen wie/ am
Rathaus frei vor der geputzten Flache; sie/ treten 4” vor, die Pfeiler/ streifen aber
8”13. W dolnym lewym rogu karty rysownik umieścił profil wspornika (a): „Aus
Kragens a”, pośrodku przy lewej krawędzi – profil filara: „Pfeifer” z objaśnieniem,
że blenda filara jest tynkowana: „geputzt”. Pośrodku prawej strony karty znajduje się inny profil filara: „Pfeifer” oraz profil obramienia okiennego: „Fenstergewand”. Objaśnienie poniżej informuje o podanej w calach wielkości cegieł i fug
między nimi: „Die Mauersteine/ messen 3 ½ ”, 5” und 10 ½”/ die Fugen 1”.
12
SMB PK, Kunstbibliothek, Sammlung der Handzeichnungen und Druckgraphik, nr inw. Hdz
8741,116, „Główny kościół w Chojnie w Nowej Marchii 17.05. [18]31// Chojna 17 maja”; E. Börsch-Supan, D. Müller-Stüler, dz. cyt., s. 635.
13
„Architektura popadająca w stan rozpadu, wyszukana, z zielono glazurowanych cegieł, fiale, sterczyny i dachówki glazurowane, nisze w przyporach tynkowane, ażurowe dekoracje nakładane, podobnie
jak na ratuszu znajdują się 4 cale przed tynkowanymi powierzchniami, uskoki przypór mają 8 cali”.
286
Friedricha Augusta Stülera rysunki architektoniczne z Chojny...
Drugie studium, wykonane ołówkiem i akwarelą na arkuszu o wymiarach
165 × 225 mm, podpisane w dolnym prawym rogu arkusza: Hauptkirche zu
Königsberg/ in d. Neumark 1234,/ d. erste Bau, der jetzige/ a 1400 (?) 17/5 31 (ryc.
2)14, przedstawia inne fragmenty bogatej kamieniarki, zdobiącej kościół Mariacki. Głównym motywem tego rysunku jest bogato dekorowany portal boczny, prowadzący do kościoła od północy: „Seitenthür”. Ponad otworem wejściowym, zamkniętym nadprożem, znajduje się tympanon, wypełniony pobieżnie zarysowanym reliefem o nieokreślonej tematyce. Ostrołukowe, schodkowe odrzwia ujęte
są w prostokątne obramienie, mieszczące wimpergę ze świętą figurą w edikuli.
Pole powyżej wimpergi wypełnia dywanowy maswerk z wieloliści, a ponad nim
znajduje się fryz z motywem wimperg. Portal ten zachował się do czasów obecnych. Na prawo od portalu, pośrodku odrysowany został fragment bogato zakomponowanego fryzu z wieloliści, zdobiącego prezbiterium: „Fries am Chor”.
Po lewej stronie karty u góry Stüler udokumentował fragment filara nawowego
– odcinek w którym łuki sklepienne spływają na wielooczną, profilowaną plintę nakrywającą trzon filara: „innere Pfeifer” z datą obok: 1234. Niżej umieścił
trzy przekroje profili: filara podtrzymującego sklepienie nawy: „Pfeifer”, portalu:
„Thürprofil” oraz bazy filara: „Base”.
Trzeci arkusz, rysunek ołówkiem podmalowany akwarelą, na karcie o wymiarach 225 × 164 mm, podpisany w dolnym prawym rogu: Rathhaus zu Konigsberg / Neu// 17/ 31 (data miesięczna obcięta), zawiera studia form architektonicznych chojeńskiego ratusza (ryc. 3)15. Zasadniczą partię karty zajmuje widok silnie rozczłonkowanej i dekorowanej z przepychem gotyckiej fasady. Wieloboczne przypory, zdobione wimpergami akcentującymi podział na kondygnacje
i zakończone sterczynami, flankują trzy osie fasady. Wąski gzyms oddziela piętro
od parteru, w którego osiach bocznych, poniżej okien znajdują się dwa wejścia
do piwnic. Ostrołukowe otwory parteru zaakcentowano wimpergami zdobionymi czołgankami. Prostokątne okna piętra ujęte są w skromnie profilowane
opaski. Trójkondygnacyjny szczyt fasady, dzielony maswerkowymi gzymsami,
wypełniają zwieńczone wimpergami szeregi blend, a od zewnętrz przeźrocza.
Obok przedstawienia fasady ratusza umieszczone są studia fragmentów zdobiących ją licznych detali architektonicznych. Rysunki te, począwszy od dolnego,
lewego rogu, to profil węgara portalu: „Thürgewände”, profil dolnego wspornika
wimpergi (określony strzałką), profil gzymsu biegnącego u podstawy szczytu,
fragment maswerkowej wimpergi z motywem wieloliści wspartej na półkolu14
Universitätsbibliothek der Technischen Universität Berlin, Plansammlung, nr inw. 17214, „Główny
kościół w Chojnie w Nowej Marchii 1234 pierwsza budowla, obecna 1400 (?) 17.05. [18]31”.
15
Universitätsbibliothek der Technischen Universität Berlin, Plansammlung, nr inw. 17212, „Ratusz
w Chojnie 17 [maja] [18]31”; E. Börsch-Supan, D. Müller-Stüler, dz. cyt., s. 941, poz. kat. P 79, il.
287
Ewa Gwiazdowska
mience z kapitelem w formie odcinka belkowania, jedna z szeregu trójlistnych
czołganek zdobiących krawędź wimpergi, zdwojona czołganka złożona z gałązki
jednolistnej i trójlistnej. U góry karty znajdują się rysunki: kwiatonu w formie
korony, a także dzielącego kondygnacje szczytu odcinka fryzu z motywów krzyży
równoramiennych o ramionach zakończonych trójlistnie oraz fragmentu attyki
z drzwi bramnych: „Fries und Attica am Thor Thüren”. Wzdłuż prawego brzegu
karty, licząc od dołu, architekt umieścił rysunki kwiatonu z dwu pąków, odcinka
fryzu koronującego ścianę fasady z motywami wieloliści i czworoliści oraz widoku i profilu okna zamkniętego łukiem odcinkowym zastosowanego w bocznych
elewacjach ratusza. Omawiane studium pozwala na dokładne zapoznanie się
z ogólnym wyglądem fasady reprezentacyjnego budynku municypalnego, jego
dyspozycją i szczegółowym wyglądem ornamentów zdobiących tę fasadę.
Czwarty arkusz, rysunek ołówkiem podmalowany akwarelą, mający wymiary 165 × 225 mm, podpisany w dolnym prawym rogu piórem: Königsberg i.
d. N./ 17/5 31 (ryc. 4), zawiera studia fragmentów klasztoru augustianów i jego
detali architektonicznych oraz widok tak zwanej Baszty Piekarskiej – czatowni
wzniesionej w odcinku murów między klasztorem i Bramą Barnkowską, u wylotu Nonnengasse, obecnej ul. Piekarskiej. Czatownia ta w czasach nowożytnych
została przebudowana na budynek mieszkalny16. Szkice zostały rozmieszczone
w dwu rzędach. U góry, pośrodku arkusza, znajduje się studium szczytowej ściany kaplicy, dobudowanej od południa do kościoła klasztornego, zaopatrzonej
w dostawioną do niej smukłą wieżyczkę na planie kwadratu, nakrytą dachem
namiotowym, mieszczącą sygnaturkę. Po lewej stronie rysownik przedstawił
w zbliżeniu samą sygnaturkę, a obok upamiętnił wyszukaną formę sterczyny,
zakończonej podwójnym wieńcem z fleuronów i wimpergą – jednej z szeregu
fial zdobiących krawędź szczytu fasady kościoła klasztornego. Po lewej stronie,
pośrodku brzegu arkusza widać dwuelementowy, złożony z czteroliścia i gwiaździstego wieloliścia, odcinek maswerkowego fryzu, wieńczącego koronę murów
fasady kościoła. W dolnej partii karty umieszczony jest szkic szczytu kościoła klasztornego, przypuszczalnie w formie sprzed regotycyzacji, gdyż nie widać
dwu wysokich ostrołukowych blend, widocznych po bokach dwudzielnej blendy,
16
Universitätsbibliothek der Technischen Universität Berlin, Plansammlung, nr inw. 17213,
„Chojna 17. 5. [18]31”. Czatownię tę pod nazwą Baszty Piekarskiej wymienia i przedstawia na
planie miasta W. Stanisławski, Wzdłuż dolnej Odry. Szczecin – Gryfino – Chojna – Dębno - Kostrzyn. Przewodnik, Poznań 1970, s. 134 (plan), 138. Obecnie w tym budynku mieści się siedziba
miejscowego koła wędkarzy. Niestety, najnowszy folder Chojna - miasto gotyckich budowli, opracowany przez P. Konopkę, niedatowany, pomija tę gotycką budowlę, a nazwę Baszty Piekarskiej
błędnie nadaje czatowni znajdującej się obok Bramy Barnkowskiej, patrząc od strony miasta – na
prawo od tej bramy.
288
Friedricha Augusta Stülera rysunki architektoniczne z Chojny...
znajdującej się na osi szczytu. Obok udokumentowane zostały detale, których
obecnie nie udało się zlokalizować: odcinek i profil ościeża oraz odcinek uskokowo sfazowanej formy, przypuszczalnie kapitelu, co sugeruje oparty na tym
elemencie zarys żebra. Pośrodku prawej strony karty widać wymienioną wyżej
czatownię, malowniczo ukazaną na stoku terenu pokrytego roślinnością. Piętrowy budynek, nakryty dachem siodłowym o niskiej strzałce i proporcjach typowych dla budownictwa włoskiego, charakteryzuje szereg wąskich, ostrołukowych
blend, rozczłonkowujących ścianę na wysokości piętra. Forma i układ wnęk przypomina dyspozycję elewacji innej baszty, zwanej Billerbeckturm, obecnej Baszty
Więziennej, na co zwrócił uwagę niemiecki inwentaryzator w okresie międzywojennym17.
Piąty szkic, rysunek ołówkiem na arkuszu o wymiarach 171 × 234 mm,
podpisany u dołu po prawej: Königsberg d. 17 May 1831. (ryc. 5), to panorama
miasta ujęta od zachodu, zza zagrody rolniczej, położonej na przedmieściu przed
Bramą Świecką18. Miasto otoczone jest zielenią drzew, ponad którą wznosi się
od lewej: górna kondygnacja gotyckiej Bramy Świeckiej, ośmioboczna, z cylindrycznymi dobudówkami na węgłach, zwieńczona krenelażową attyką i ostrosłupowym hełmem, następnie – barokowy, trójkondygnacyjny hełm kościoła Mariackiego, wybudowany w 1686–169219 oraz dzielony lizenami szczyt gotyckiej
kaplicy cmentarnej św. Gertrudy. Widoczna na bliskim planie zagroda ukazana
została od tyłu, zza towarzyszącej jej działki przyzagrodowej, ogrodzonej sztachetami. Zabudowę zagrody tworzą: stodoła z charakterystycznymi szczelinowymi
wywietrznikami oraz ryglowe konstrukcje budynku inwentarskiego i chałupy.
Szkice Friedricha Augusta Stülera stanowią cenne źródło ikonograficzne
do dziejów Chojny w okresie biedermeieru, informujące o ogólnym wyglądzie
miasta i szczegółach kształtu jego historycznej zabudowy. Ich wartość jest tym
większa, że w okresie późniejszym budowle, które są na nich przedstawione,
dotykały zmienne losy. Jeszcze w XIX w. poddane były renowacji i przekształceniom stylistycznym, w czasie II wojny światowej zostały zrujnowane, a po
wojnie odbudowano je, zapewne nie w pełni mogąc przywrócić dawny kształt.
Porównując rysunki Stülera z fotograficznymi kartami pocztowymi z pierwszych
dziesięcioleci XX w. zaobserwować można pewne różnice. Profil portalu bocznego fary, pokazany na drugim arkuszu, nie odpowiada profilom ani głównego,
17
Die Kunstdenkmäler der Provinz Brandenburg, Band VII, Teil 1, Kreis Königsberg Nm., bearbeitet
G. Voss, Berlin 1928, s. 86, poz. 3.
18
SMB PK, Kunstbibliothek, Sammlung der Handzeichnungen und Druckgraphik, nr inw. Hdz
8741,115.
19
G. Wohler, Die Verwandlung des höchsten Kirchturmes der Neumark, „Königsberger Kreiskalender”, 1937, s. 24, il. 2.
289
Ewa Gwiazdowska
ani bocznego portalu, widocznym na fotograficznych pocztówkach Königsberg
N.-M. Hauptportal der St. Marienkirche i Königsberg N.-M. Seitenportal der St.
Marienkirche z początku XX w. Porównanie widoku fasady ratusza na rysunku
Stülera i na propagandowej karcie pocztowej Königsberg N./M. Blick auf Rathaus z 1914 r. uwidacznia zmiany, jakie wprowadzono w trakcie restauracji
ratusza w 1883 r. w duchu neogotyckim. Wówczas prostokątne okna na piętrze (z klinem w nadprożu, nieuwzględnionym na szkicu Stülera20) zastąpiono
oknami ostrołukowymi w redakcji wczesnogotyckiej. Ponadto przebito kilka dodatkowych okien w blendach dolnej i środkowej kondygnacji szczytu. Podział
szczytu kościoła klasztornego, nieco odmienny od obecnego, posiadającego trzy
dodatkowe ostrołukowe blendy, świadczy być może o pewnych zmianach formy
kościoła po 1831 r. Zdaje się to potwierdzać również fakt, że nie można obecnie zidentyfikować kilku detali architektonicznych, przedstawionych na rysunku
klasztoru. Mogą to być przykłady form już nieistniejących, podobnie jak bogaty
kształt zwieńczenia sterczyny, zdobiącej krawędź szczytu kościoła. Szkic panoramy miasta umożliwia poznanie wyglądu barokowego hełmu kościoła farnego przed jego zastąpieniem w latach pięćdziesiątych XIX w. neogotycką iglicą,
a także zabudowy rolniczego przedmieścia przed Bramą Świecką.
Rysunki Stülera nie tylko umożliwiają zaznajomienie się z detalami formy najstarszych chojeńskich budowli monumentalnych, zarówno sakralnych jak
i świeckich: kościoła farnego, klasztoru, kaplicy, ratusza, czy bramy miejskiej.
Służą także bliższemu poznaniu zainteresowań wybitnego architekta, wniknięciu w sposób jego pracy i szczegóły warsztatu zawodowego. W tym względzie
warto porównać je z omówionymi w drugim tomie „Rocznika Chojeńskiego”
rysunkami szczecińskiego malarza Augusta Ludwiga Mosta21. Spojrzenie malarza szuka malowniczości, syntetyzuje motywy, tworząc ogólny obraz miasta,
w którym zaakcentowana jest wyróżniająca się budowla, taka jak Brama Świecka. Innym razem stara się osiągnąć efekt estetyczny, przedstawiając budowlę
w określony sposób. W przypadku ratusza zastosowanie silnego skrótu perspektywicznego wydobywa rytm i przepych podziałów fasady. Architekt – odwrotnie
– traktuje obserwowaną budowlę rzeczowo i analitycznie. Wykonuje studium
obiektu, stojąc na wprost niego, aby uniknąć zniekształceń perspektywicznych.
Posługuje się rysunkiem dokumentującym szczegóły. Zamiast tworzyć pewną
całość kompozycyjną, szkicuje na arkuszu różnorodne fragmenty niepowiązane
ze sobą, wręcz heterogeniczne. Jedne studia wszak ukazują widoczne fragmenty
20
Klin ten widoczny jest na rysunku inwentaryzacyjnym sporządzonym przed restauracją ratusza
w 1883, Die Kunstdenkmäler…, reprodukcja: Tafel 9.
21
E. Gwiazdowska, Szczeciński malarz August Ludwig Most pośród murów Chojny w roku 1835,
„Rocznik Chojeński”, t. II, 2010, s. 144–152.
290
Friedricha Augusta Stülera rysunki architektoniczne z Chojny...
i detale budowli, przedstawione jednocześnie z różnych dystansów i punktów
widzenia. Inne szkice natomiast, umieszczone na tej samej planszy, pokazują
formy, których bezpośrednio wcale nie widać – profile architektoniczne, są więc
rysunkami rozumowanymi. Architektoniczne studia Stülera dokumentują wygląd murów, proporcje poszczególnych form, dyspozycje, czyli podziały ścian,
proporcje blend, otworów okiennych czy wejściowych, formy wieżyczek, dachów
i daszków, detali, takich jak: ościeża, obramienia okienne, gzymsy, kształtki ceglane, z których budowano dekoracyjne fryzy, sterczyny czy maswerki. Różnorodność i bogactwo upamiętnionych historycznych form budowlanych posiada
też wartość jako materiał porównawczy do badań podobieństwa pierwotnych gotyckich form kościoła czy ratusza z formami podobnych budowli zachowanych
w innych miastach pruskich.
Zespół budowli przedstawionych przez Stülera na rysunkach zgodny
był z tradycyjnym kanonem wyboru godnych uwagi budowli miejskich. Jednak
obecność wśród nich widoku skromnej Baszty Piekarskiej przy jednoczesnym
braku szkiców innych baszt, a przede wszystkim okazałych bram miejskich zdaje się świadczyć, że zachowany zespół rysunków nie jest pełny. Wiadomo, że
spośród około 1800 rysunków wykonanych przez architekta, zachowała się tylko
część. Zatem można przypuszczać, że wśród zaginionych prac były związane
z pobytem w Chojnie. Może przyszli badacze zdołają jeszcze odnaleźć inne szkice Stülera dotyczące tego terenu.
291
Ryc. 1. F.A. Stüler, Kościół Mariacki, fragment
elewacji północnej i detale architektoniczne,
17.05.1831, ołówek, akwarela, zbiory Kunstbibliothek, Sammlung der Handzeichnungen und
Druckgraphik, Staatliche Museen Berlin Preussischer Kulturbesitz
Ryc. 2. F.A. Stüler, Kościół Mariacki, północny portal boczny i detale architektoniczne, 17.05.1831,
ołówek, akwarela, zbiory Plansammlung, Universitätsbibliothek der Technischen Universität Berlin
292
Ryc. 3. F.A. Stüler, Ratusz, fasada i detale architektoniczne, 17.05.1831, ołówek, akwarela, zbiory
Plansammlung, Universitätsbibliothek der Technischen Universität Berlin
293
Ryc. 4. F.A. Stüler, Klasztor augustianów: szczyt fasady kościoła, szczytowa ściana kaplicy z sygnaturką i detale architektoniczne oraz fragment
obwarowań miejskich: Baszta Piekarska, 17.05.1831, ołówek, akwarela, zbiory Kunstbibliothek, Sammlung der Handzeichnungen und Druckgraphik,
Staatliche Museen Berlin Preussischer Kulturbesitz
Ryc. 5 F.A. Stüler, Widok Chojny z przedmieścia za Bramą Świecką, 17.05.1831, ołówek, zbiory
Kunstbibliothek, Sammlung der Handzeichnungen und Druckgraphik, Staatliche Museen Berlin
Preussischer Kulturbesitz
294
Urszula Markiewicz
Szczecin
Źródła archiwalne
dotyczące Chojny
do 1945 roku
w zasobie Archiwum
Państwowego
w Szczecinie
Badania źródłowe, dotyczące historii Chojny sprzed 1945 roku, stanowią pewne utrudnienie ze względu na fragmentaryczny stan zachowania
archiwaliów. Stan ten spowodowany jest stratami wojennymi z okresu II wojny światowej, a przede wszystkim utratą w niewyjaśnionych okolicznościach
archiwum miejskiego1. Ocalałe materiały przechowywane są w Brandenburgisches Landeshauptarchiv Potsdam, Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz Berlin-Dahlem oraz w niewielkim zakresie w Archiwum Państwowym
w Szczecinie.
Szczecińska placówka archiwalna, działająca do 1945 roku, ze względu
na pertynencję terytorialną nie była właściwą dla gromadzenia i przechowywania dokumentacji archiwalnej, dotyczącej omawianego miasta, które znajdowało się na terytorium Brandenburgii, posiadającej własne archiwum prowincjonalne2.
1
E. Syska, Dokumenty Gorzowa Wielkopolskiego (Landsbergu) z lat 1257–1373, Gorzów Wielkopolski-Poznań 2006, s. 7.
2
Podziały administracyjne Pomorza Zachodniego w latach 1800–1970, red. T. Białecki, Szczecin
1970, s. 3–10. Do 1945 roku właściwym archiwum dla Brandenburgii była placówka w Berlinie.
Więcej zob. L. Turek-Kwiatkowska, Z dziejów służby archiwalnej, Warszawa 1968, s. 53.
295
Urszula Markiewicz
Po ukonstytuowaniu się władz polskich na Pomorzu Zachodnim i dokonaniu w 1945 roku nowego podziału administracyjnego Chojna weszła
w skład województwa szczecińskiego3. Tym samym miasto weszło w obszar
działania utworzonego 1 sierpnia 1945 roku polskiego Archiwum Państwowego
w Szczecinie. Polscy archiwiści, zabezpieczając ocalałe po wojnie materiały archiwalne, nie odnaleźli archiwum miejskiego Chojny, a jedynie księgi metrykalne miejscowej parafii.
W zasobie Archiwum Państwowego w Szczecinie akta wytworzone do
1945 roku, dotyczące tego miasta, znajdują się w kilku zespołach:
• 65/44 Zbiór ewangelickich ksiąg metrykalnych z Pomorza i Nowej
Marchii;
• 65/73 Naczelne Prezydium Prowincji Pomorskiej w Szczecinie;
• 65/92 Rejencja Szczecińska, Wydział Prezydialny;
• 65/310 Niemiecki Związek Pracowników Gazowni i Wodociągów;
• 65/1599 Urząd Katastralny w Chojnie.
Najcenniejszym materiałem dotyczącym Chojny, przechowywanym
w archiwum, są księgi metrykalne ewangelickiej parafii. Znajdują się one
w Zbiorze ewangelickich ksiąg metrykalnych z Pomorza i Nowej Marchii.
Jest to zbiór 15 ksiąg, które dotyczą kolejno:
• Sygn. 173, wpisy dotyczące chrztów i zgonów z lat 1581–1600. Dodatkowo zawiera kalendarz świąt i niedziel ze statystyką komunikujących. Jest to
najstarsza zachowana księga metrykalna w zasobie szczecińskiego archiwum.
• Sygn. 174, wpisy dotyczące chrztów, zgonów i zawartych związków
małżeńskich z lat 1600–1631. Dodatkowo zawiera kalendarz świąt i niedziel ze
statystyką komunikujących.
• Sygn. 175, wpisy dotyczące chrztów, zgonów i zawartych związków
małżeńskich z lat 1631–1669. Dodatkowo załączony wycinek z Königsberger
Zeitung z 1881 roku, zawierający kalendarium wydarzeń z historii tego miasta
w XVI i XVII wieku.
• Sygn. 176, wpisy dotyczące chrztów, zgonów i zawartych związków
małżeńskich z lat 1670–1712. Dodatkowo załączony wycinek z Königsberger Zeitung z 1881 roku. Jest to artykuł pt. Aus den alten Rathsprotokollen der Stadt
Königsberg, zawierający wypisy z ksiąg rady miejskiej z lat 1680–1685 oraz historię miasta w XVII i XVIII wieku, sporządzone na podstawie kroniki Kehrberga4.
Podziały administracyjne…, s. 126; Pomorze Zachodnie w sześćdziesięcioleciu (1945–2005). Społeczeństwo – władza – gospodarka - kultura, red. K. Kozłowski, Szczecin 2007, s. 24–32.
4
Egzemplarz jego kroniki znajduje się z zbiorze bibliotecznym Archiwum Państwowego w Szczecinie. A. Kehrberg, Erleuterter Historiach-Chronologischer Abriß, der Stadt Königsberg In der NeuMarck…, Berlin 1724, sygn. I/679.
3
296
Źródła archiwalne dotyczące Chojnydo 1945 roku w zasobie...
Ponadto zawiera statystykę komunikujących wg niedziel roku kościelnego.
• Sygn. 177, wpisy dotyczące chrztów, zgonów i zawartych związków
małżeńskich z lat 1713–1750. Dodatkowo zawiera wycinek z Königsberger Zeitung z 1881 roku. Jest to artykuł pt. Aus Königsbergs Vergangenheit, dotyczący
historii miasta w XVII i XVIII wieku.
• Sygn. 178, wpisy dotyczące chrztów, zgonów i zawartych związków
małżeńskich z lat 1751–1776. Dodatkowo zawiera kalendarz świąt i niedziel ze
statystyką komunikujących. Od 1771 roku wpisy dokonywano według ustalonego formularza. Ponadto księga zawiera rękopiśmienny indeks zmarłych oraz
maszynopis indeksu ochrzczonych.
• Sygn. 179, wpisy dotyczące chrztów, zgonów i zawartych związków
małżeńskich z lat 1798–1809, w tym zapowiedzi z lat 1804–1806, 1809. Zamieszczono również indeks nazwisk panieńskich mężatek.
• Sygn. 180, wpisy dotyczące chrztów, zgonów i zawartych związków
małżeńskich z lat 1776–1796. Zawiera również spis komunikujących.
• Sygn. 181, wpisy dotyczące zawartych związków małżeńskich z lat
1796–1813. Dodatkowo zawiera wycinek z Königsberger Zeitung z 1881 roku,
dotyczący wojny siedmioletniej. W księdze tej po raz pierwszy pojawiła się również nazwa parafii St. Marien Gemeinde.
• Sygn. 182, wpisy dotyczące chrztów i zgonów z lat 1810–1816. Zawiera
również indeks ochrzczonych sporządzony przez zakrystiana Mahlowa w 1892
roku.
• Sygn. 183, wpisy dotyczące chrztów i zgonów z lat 1814–1823. Księga
zawiera również rękopiśmienny indeks ochrzczonych z lat 1814–1823 sporządzony przez Mahlowa oraz indeks maszynowy zmarłych z lat 1814–1818. Na
stronie 81 widnieje dobrze zachowana pieczęć obcej parafii.
• Sygn. 184, wpisy dotyczące chrztów, zgonów i zawartych związków
małżeńskich z lat 1891–1899, sporządzone na typowym formularzu, który był
wówczas stosowany.
• Sygn. 185, wpisy dotyczące chrztów, zgonów i zawartych związków
małżeńskich z lat 1898–1912.
• Sygn. 186, wpisy dotyczące zgonów, komunikujących i zawartych
związków małżeńskich z lat 1796–1813. Dodatkowo zawiera indeks zmarłych,
również odnoszący się do ksiąg wcześniejszych. Indeks ten sporządzony jest pismem kaligraficznym.
• Sygn. 187, wpisy dotyczące zgonów i zawartych związków małżeńskich
z lat 1814–1827. Zawiera również indeks nazwisk osób zawierających związki
małżeńskie, sporządzony przez Mahlowa w 1891 roku oraz indeks maszynowy
osób zmarłych w latach 1817–1827.
297
Urszula Markiewicz
Kolejne materiały znajdują się w zespołach archiwalnych administracji
XIX i XX wieku. Dwa poszyty zespołu Naczelne Prezydium Prowincji Pomorskiej
w Szczecinie sygn. 2088 oraz 2128 dotyczą projektu linii kolejowej Angermünde
– Schwedt – Chojna – Pyrzyce – Stargard Szczeciński w latach 1863–1871. Ostatecznie powstała linia kolejowa na podobnej trasie, ale z pominięciem Chojny.
Kolejny poszyt dotyczy również projektu linii kolejowej na trasie Myślibórz Chojna w latach 1905–1913, która również nie doszła do skutku.
W zespole Niemiecki Związek Pracowników Gazowni i Wodociągów
możemy odnaleźć dwie jednostki aktowe, które dotyczą Chojny, a mianowicie
sygn. 11 i 12. Zawierają one informacje dotyczące geologicznych danych statystycznych, przekroje oraz profile gleby terenu powiatu chojeńskiego (sygn.
12). W aktach tych odnajdujemy mapę topograficzną (Meßtischblatt) w skali
1:25 000 (sygn. 11) terenu powiatu chojeńskiego z 1938 roku. Zachowały się
ponadto profile odwiertów oraz nazwy firm, które te odwierty przeprowadziły.
W zespole Urząd Katastralny w Chojnie znajduje się jedna mapa składająca się z czterech sekcji (światłokopia), wykonanych w skali 1:4000.
Na zakończenie wspomnieć należy o dwóch mapach w Zbiorze Kartograficznym Archiwum Państwowego w Szczecinie (65/46 sygn. 9 i sygn. 630). Powstały one w 1946 roku. Pierwsza z nich prezentuje teren powiatu chojeńskiego
pod względem zniszczeń wojennych, druga z kolei to mapa poglądowa podziału
administracyjno-katastralnego tego powiatu.
298
Magdalena Dźwigał
Szczecin
Dokumenty organów
bezpieczeństwa byłego
powiatu chojeńskiego
w zasobie INSTYTUTU
Pamięci Narodowej
w Szczecinie
Na podstawie ustawy z dnia z dnia 18 grudnia 1998 r. Instytut Pamięci
Narodowej zobligowany został do przejęcia i zgromadzenia w swoim zasobie
dokumentów, jak również zbiorów danych, rejestrów i kartotek wytworzonych
przez komunistyczne organa bezpieczeństwa państwa w okresie od 1944 do 1990
roku1. Materiały te stanowią interesujący zbiór źródeł dla szerokiego spektrum
badaczy, w tym również dla historyków zajmujących się historią regionalną.
Po zakończeniu wojny powiat chojeński stanowił obszar tzw. Ziem Odzyskanych, na których równocześnie z organizacją polskiej administracji swoją
działalność rozwinął aparat bezpieczeństwa państwa. Działania policji politycznej były na bieżąco dokumentowane, a powstały w ten sposób materiał aktowy
archiwizowany. Różnorodność dokumentacji dotyczącej powiatu chojeńskiego,
zgromadzonej w zasobie szczecińskiego Oddziału IPN, jest naprawdę duża. Należy do niej m.in. dokumentacja Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej,
dokumentacja paszportowa, Rejestry Śledztw i Dochodzeń, akta Zwiadu WOP
Na mocy ustawy w zasobie IPN gromadzone są również dokumenty organów więziennictwa,
sądów i prokuratur, mówiące o represjach, jakich dopuścili się ich funkcjonariusze z pobudek politycznych, a także organów bezpieczeństwa III Rzeszy Niemieckiej i Związku Socjalistycznych
Republik Radzieckich. Ustawa precyzuje również, jakie jednostki należy traktować jako organa
bezpieczeństwa państwa. Zob.: DzU 1998 r., nr 155, poz. 1016.
1
299
Magdalena Dźwigał
czy akta wymiaru sprawiedliwości. Jednak najciekawszą cześć zbioru stanowią
akta administracyjne, agenturalne, operacyjne oraz śledcze wytworzone przez
jednostki UB i SB, działające na terenie powiatu w latach 1945–19902.
Niniejszy artykuł prezentuje wyniki wstępnej kwerendy przeprowadzonej w tych materiałach. Z uwagi na fakt, iż struktura organów bezpieczeństwa
państwa ulegała licznym organizacyjnym i administracyjnym przeobrażeniom,
autorka zdecydowała się również na krótkie przedstawienie dziejów aktotwórcy.
Ponieważ rok 1975 stanowi wyraźną cezurę zarówno dla historii obszaru powiatu
chojeńskiego, jak i sposobu powstawania i archiwizacji dokumentacji SB na tym
terenie, wyniki kwerendy zostały przedstawione w dwóch częściach, obejmujących okresy: 1945–1975 i 1975–1990.
Na terenie powiatu chojeńskiego jednostki komunistycznego aparatu
represji zorganizowano w 1945 roku3. Ich siedzibą od początku było Dębno.
Jednostce powiatowej podlegały posterunki Milicji Obywatelskiej4, których liczba ulegała zmianie w zależności od okresu i zapewne stopnia zaawansowania
osadnictwa. Zlokalizowane były w Chojnie, Dębnie, Trzcińsku Zdroju, Mieszkowicach, Boleszkowicach, Moryniu, Cedyni, Warnicach5, Brwicach, Nawodnej,
Kostrzynie6.
W latach 1945–1954 w Dębnie funkcjonował Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP), przemianowany w 1954 r. na Powiatowy Urząd
ds. Bezpieczeństwa Publicznego. Przeprowadzona w 1956 r. reorganizacja, mająca na celu zmianę wizerunku skompromitowanego resortu, doprowadziła do
powstania Służby Bezpieczeństwa (SB). Jej jednostki podlegały komendantom
wojewódzkim MO, a więc zostały niejako ukryte w ich organach. W rzeczywistości kierowane były przez zastępców komendantów ds. SB. Na szczeblu powiatu
działała Powiatowa Komenda Milicji Obywatelskiej z Referatem ds. SB.
Ważne zmiany przyniosła przeprowadzona w 1975 r. reforma administracyjna kraju. Likwidacji uległ powiat chojeński. Jego terytorium podzielone zoCzęść kwerendy dotyczącej materiałów wytworzonych po 1975 r. obejmuje administracyjny obszar byłego powiatu chojeńskiego.
3
Najstarsze zachowane sprawozdanie szefa PUBP w miejscowości Dąb Nowy opatrzone jest datą
6 listopada 1945 r. i dotyczy okresu od 27 października do 17 grudnia 1945 r. Archiwum Instytutu
Pamięci Narodowej w Szczecinie, (dalej AIPN Sz), 008/238, t. 1, k. 1.
4
Warto podkreślić, że do 1954 r. w skład resortu Ministerstwa Publicznego wchodziły takie jednostki, jak: Urząd Bezpieczeństwa Publicznego (UB), Milicja Obywatelska (MO), Ochotnicza
Rezerwa Milicji Obywatelskiej (ORMO), Straż Przemysłowa, Straż Więzienna, Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) oraz Wojska Ochrony Pogranicza (WOP).
5
Gmina Warnice do 1954 r., kiedy wprowadzono administracyjny podział na gromady, podlegała
powiatowi chojeńskiemu.
6
W 1946 r. Kostrzyn wyłączono z obszaru powiatu chojeńskiego.
2
300
Dokumenty organów bezpieczeństwa byłego powiatu chojeńskiego...
stało pomiędzy dwa województwa. Gminy Boleszkowice i Dębno weszły w skład
województwa gorzowskiego, natomiast gminy Cedynia, Chojna, Mieszkowice,
Moryń i Trzcińsko-Zdrój pozostały w województwie szczecińskim. Zmiany te
wymusiły kolejną reorganizację SB. Zlikwidowano jej jednostki terenowe. Oznaczało to, że strukturalne organy SB funkcjonowały jedynie na szczeblu ministerialnym (MSW) i wojewódzkim wewnątrz komend wojewódzkich MO. Dopiero
wraz z reformą gen. Czesława Kiszczaka z 1983 r. odbudowano jej struktury
w terenie. Odbyło się to poprzez podział województwa na rejony, w których następnie utworzono Rejonowe Urzędy Spraw Wewnętrznych (RUSW). Posterunki MO gmin byłego powiatu chojeńskiego podlegały odtąd RUSW w Gryfinie
(woj. szczecińskie) oraz RUSW w Myśliborzu (woj. gorzowskie). W lutym 1990
r. zlikwidowano terenowe jednostki SB7.
Dokumentacja wytworzona w latach 1945–1975
Kwerenda w dokumentach wytworzonych w latach 1945-1975 przez
PUBP, PUds.BP, Referat ds. SB Komendy Powiatowej w Dębnie nie przysparza
większych trudności. Podejmowane przez powiatowe organy UB/SB w Dębnie
sprawy wymagały rejestracji operacyjnej, dokonywanej na szczeblu wojewódzkim. Również akta spraw zakończonych przekazywane były do archiwum SB/
UB w Szczecinie. Analiza dzienników rejestracyjnych, jak i dzienników archiwalnych, pozwala w zadowalający sposób zbadać stan zachowania dokumentacji
powstałej w tym czasie8.
Materiały aktowe wytworzone przez UB/SB archiwizowane były w ścisłym związku z ich kategorią, wynikającą z instrukcji pracy operacyjnej9. W ten
7
Więcej na temat organizacji i struktury UB/SB zob. Twarze szczecińskiej bezpieki. Obsada stanowisk kierowniczych Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa województwa szczecińskiego,
red. P. Knap, M. Ozga, M. Stefaniak, Szczecin 2008; Twarze gorzowskiej bezpieki. Obsada stanowisk kierowniczych Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w Gorzowie Wielkopolskim,
oprac. P. Skubisz, Szczecin 2008.
8
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, że specyfika pracy aparatu bezpieczeństwa, polegająca
w główniej mierze na kontroli społeczeństwa, wymusiła utworzenie rozbudowanego systemu ewidencji operacyjnej. Stworzono system rejestrujący osoby i sprawy będące w zainteresowaniu UB/SB.
Do podstawowych form ewidencji zaliczyć można: kartoteki, dzienniki rejestracyjne, archiwalne czy
korespondencyjne. Analiza pozostałych tam często lakonicznych zapisów jest dziś o tyle istotna, że
dokumentacja aktowa, przechowywana w archiwum, była regularnie brakowana (niszczona).
9
,,Praca operacyjna – działania funkcjonariuszy SB polegające na zdobywaniu informacji o osobach, zdarzeniach i zagadnieniach celem zapobiegania, wykrywania i zwalczania wrogiej działalności”. Ł. Kamiński, Lingua securitatis, w: Wokół teczek bezpieki – zagadnienia metodologicznoźródłoznawcze, red. F. Musiał, Kraków 2006, s. 396.
301
Magdalena Dźwigał
sposób doprowadzono do merytorycznego podziału dokumentacji. Dzięki
temu sygnatura akt, a dokładnie jej cześć oznaczona cyfrą rzymską, informuje o charakterze znajdującej się w niej dokumentacji. Oto podział na cztery
podstawowe serie akt: I - akta osobowych źródeł informacji, II - akta operacyjne, III - akta śledcze, IV - akta spraw obiektowych. Jednakże w przypadku
archiwum w Szczecinie pod znakiem IV archiwizowano dokumentację administracyjną, a akta spraw obiektowych otrzymywały oznaczenie II.
Jest to przejrzysty podział, który ułatwił selekcję i typowanie dokumentów poddanych następnie kwerendzie. Na podstawie posiadanych przez
Oddziałowe Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów (OBUiAD)
IPN w Szczecinie dzienników archiwalnych ustalono, że w latach 1945–1975
działające na terenie powiatu chojeńskiego organa UB/SB przekazały do archiwum 304 sprawy oznaczone symbolem I, czyli akta osobowych źródeł
informacji (informatorów, agentów) czy dysponentów lokali kontaktowych.
Wszystkie oznaczone tym symbolem akta zostały następnie wybrakowane10.
Analiza dzienników archiwalnych akt II byłego Wydziału „C” KW
MO/WUSW11 w Szczecinie wykazała 235 zapisów ewidencyjnych, mówiących o archiwizacji akt spraw operacyjnych (w tym czasie były to m.in.: sprawa
agenturalna na osobę, sprawa obiektowa, sprawa poszukiwawcza na osobę).
Z tej liczby jedynie 43 sprawy, wytworzone przez UB/SB w Dębnie, znalazły
się w zasobie archiwalnym IPN w Szczecinie. Są to sprawy dotyczące rozpracowania operacyjnego mieszkańców powiatu. Tematyka ich jest w zasadzie
kilkuwątkowa i dotyczy m.in.: podejrzeń o szpiegostwo i współpracę z wywiadami obcych państw, działalności w organizacjach niepodległościowych (AK,
WiN), przynależności do UPA, rewizjonizmu niemieckiego czy członkostwa
w związku wyznaniowym Świadków Jehowy.
Z kolei według zapisów ewidencyjnych w dziennikach archiwalnych
akt III b. Wydziału „C” KW MO/ WUSW w Szczecinie do archiwum złożono 197 spraw śledczych. Uściślając, akta kontrolno-śledcze stanowiły
pierwotnie akta operacyjne. W momencie gdy rozpracowanie kończyło się
skierowaniem sprawy do prokuratury, do akt II dołączano dokumentację ze
śledztwa i w ten sposób powstawały akta śledcze (III). Jedynie trzy takie
sprawy, liczące w sumie 9 jednostek aktowych, znajdują się obecnie w za10
Mowa tutaj o procesie niszczenia akt, którym upłynął okres przechowywania w archiwum i które
nie przedstawiały już żadnej wartości operacyjne i historycznej.
11
,,C” był to pion administracyjno-archiwalny SB. W komendach wojewódzkich MO, później
w WUSW, działał w randze wydziału. Pion ten zajmował się gromadzeniem, przechowywaniem
i obsługą dokumentacji archiwalnej oraz prowadzeniem kartotek i ewidencji operacyjnej. Ł. Kamiński, dz. cyt.., s. 395.
302
Dokumenty organów bezpieczeństwa byłego powiatu chojeńskiego...
sobie archiwalnym szczecińskiego IPN. Są to akta dotyczące działających
na terenie powiatu chojeńskiego młodzieżowych organizacji o charakterze
niepodległościowym.
Akta administracyjne (IV) – pod tym określeniem odnaleźć można
zróżnicowany materiał źródłowy, poczynając od akt normatywnych poprzez
materiały analityczne, statystyczne, sprawozdania protokoły raporty, meldunki, rozkazy, notatki służbowe itd. Cytując Filipa Musiała: ,,Akta administracyjne powinny (…) stanowić dla każdego badacza <<akta pierwszego
kontaktu>>. To dzięki nim można uzyskać podstawowe informacje dotyczące struktury, charakteru i sposobu działania, a nawet obsady personalnej
danej instytucji czy komórki”12.
Zgromadzona w zasobie szczecińskiego Oddziału IPN dokumentacja
administracyjna, wytworzona przez jednostki UB/SB w Dębnie, obejmuje 18
pozycji liczących 34 jednostki aktowe. Są to m.in.: sprawozdania i raporty,
meldunki, protokoły z odpraw. W aspekcie przedstawionego powyżej bardzo
szczupłego stanu zachowania materiałów archiwalnych jest to nieocenione
kompendium wiedzy nie tylko na temat funkcjonowania aparatu bezpieczeństwa, ale również wielu innych dziedzin życia powiatu chojeńskiego.
Przesyłane na szczebel wojewódzki sprawozdania i raporty zawierają charakterystykę prowadzonych spraw i osób będących w zainteresowaniu
organów bezpieczeństwa. Dopiero analiza tych materiałów pozwala zauważyć, jak ogromna ilość informacji została zniszczona. Szczególnie ciekawe są
opracowywane przez funkcjonariuszy tzw. charakterystyki kontrwywiadowcze
powiatu. Dotyczyły one różnych zagadnień, m.in. zabezpieczenia operacyjnego lotniska radzieckiego w Chojnie, zabezpieczenia kontrwywiadowczego
powiatu czy sytuacji panującej w środowisku kleru.
Na uwagę zasługują również źródła pochodzące z pierwszego powojennego okresu. Można w nich znaleźć co prawda szczątkowe, ale bardzo
ciekawe informacje dotyczące organizacji służby bezpieczeństwa, jak również procesu osadnictwa polskiego, wysiedlenia ludności niemieckiej, zwalczania legalnej (PSL) i nielegalnej opozycji politycznej. Stosunkowo dobrze
zachowany jest stan akt dotyczący zabezpieczenia operacyjnego przebiegu
referendum w 1946 roku.
12
F. Musiał, Zamiast wprowadzenia: archiwalia komunistycznego aparatu represji, w: Wokół teczek…, s. 39.
303
Magdalena Dźwigał
Dokumentacja wytworzona w latach 1975–1990.
Po zlikwidowaniu terenowych jednostek SB ich zadania przejęły jednostki szczebla wojewódzkiego. W związku z powyższym rejestracja spraw, jak i ich
archiwizacja, odbywały się w oparciu o wydziały KWMO w Szczecinie i Gorzowie
Wlkp. Oznacza to, że w dziennikach rejestracyjnych i archiwalnych umieszczono informację, który wydział prowadził daną sprawę. Rejestracja spraw i archiwizacja dokumentacji RUSW również odbywała się na szczeblu wojewódzkim.
Stąd też w dziennikach archiwalnych byłego Biura ,,C” WUSW w Szczecinie
i Gorzowie Wlkp. odnaleźć można zapisy mówiące o prowadzeniu spraw przez
RUSW w Gryfinie czy odpowiednio RUSW w Myśliborzu. Utrudnia to znacznie
,,wyłuskanie” spraw dotyczących terenu byłego powiatu chojeńskiego i powoduje, że ustalenie na podstawie pomocy ewidencyjnych stanu zachowania tych
dokumentów zarchiwizowanych w Wydziale ,,C” SB w Szczecinie i Gorzowie
Wlkp. jest praktycznie niemożliwe. Oczywiście można dotrzeć do pojedynczych
akt, chociażby na podstawie danych personalnych.
W zbiorze dokumentów zarchiwizowanych przez Wydział ,,C” KWMO/
WUSW odnaleziono szczególnie interesującą jednostkę aktową. Jest to ,,Wykaz materiałów archiwalnych w rozbiciu na zagadnienia”13, zwierający podzielony tematycznie spis mieszkańców powiatu chojeńskiego, którzy znaleźli się
w zainteresowaniu aparatu bezpieczeństwa. Poszczególne działy dotyczą m.in.:
szpiegostwa, przynależności do nielegalnych organizacji po zakończeniu wojny,
szkodnictwa i sabotażu, zdrady ojczyzny czy listę osób zbiegłych za granicę.
* * *
Jak już wcześniej wspomniano, wyniki przeprowadzonej kwerendy w żaden sposób nie wyczerpują tematu. Powyższe ustalenia mogą stanowić jedynie
punkt wyjścia do dalszych badań archiwalnych lub posłużyć jako materiał orientacyjny dla osób zajmujących się powojenną historią ziemi chojeńskiej. Warto również zaznaczyć, iż dokumenty dotyczące obszaru powiatu chojeńskiego,
wytworzone przez organa bezpieczeństwa państwa znajdują się również w warszawskim zasobie IPN.
13
AIPN Sz, 008/0159/8, t. 6.
304
Jerzy Ostrowski*
Jerzy
Ostrowski*
Warszawa
Warszawa
Chojeńskie
spotkanie
historyków
kartografii
W dniach 23–25 września 2010 roku przebywali i intensywnie obradowali w Chojnie i pobliskiej Cedyni dość nietypowi goście z całego kraju, a nawet z zagranicy – formalnie nauczyciele akademiccy, bibliotekarze, archiwiści,
redaktorzy, a z zainteresowania i zamiłowania badacze dawnych map oraz rozwoju wyspecjalizowanej dziedziny ludzkiej działalności (naukowej, produkcyjnej, wydawniczej, kolekcjonerskiej itp.), jaką jest szeroko rozumiana kartografia. Zjechali się oni tu, aby uczestniczyć w XXIV Ogólnopolskiej Konferencji
Historyków Kartografii, zorganizowanej – tak jak wszystkie poprzednie – przez
Zespół Historii Kartografii przy Instytucie Historii Nauki Polskiej Akademii
Nauk, tym razem we współpracy z Archiwum Państwowym w Szczecinie oraz
Instytutem Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego, którego wicedyrektor i jednocześnie od dwóch lat członek tego zespołu
dr Radosław Skrycki był inicjatorem i głównym animatorem chojeńsko-cedyńskiego spotkania1.
Krótką relację z ubiegłorocznej konferencji warto poprzedzić przypomnieniem dotychczasowych imprez z tego cyklu, mających już 36-letnią tradycję. Organizujący je wymieniony wyżej Zespół Historii Kartografii działa od
Jerzy Ostrowski – emerytowany pracownik Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN, współredaktor „Polskiego Przeglądu Kartograficznego”, członek Zespołu Historii Kartografii przy Instytucie Historii Nauki PAN, wieloletni jego wiceprzewodniczący, współredaktor
sześciu tomów serii „Z Dziejów Kartografii”.
1
Materiały z konferencji, wzbogacone dodatkowymi tekstami, ukazały się drukiem, zob. Od atlasu
do kolekcji. W 440. rocznicę I wydania atlasu Abrahama Orteliusa, „Z Dziejów Kartografii”, t. XIV,
red. J. Ostrowski, R. Skrycki, Szczecin 2011 (przyp. red.).
*
305
Jerzy Ostrowski
września 1975 roku, początkowo przy Zakładzie Historii Nauki, Oświaty i Techniki PAN, przekształconym w 1977 r. w Instytut o takiej samej nazwie, a w 1994 r.
przemianowanym na Instytut Historii Nauki PAN. Jest przy tym Instytucie, mającym siedzibę w Pałacu Staszica w Warszawie, jednym ze społecznych zespołów naukowych, uzupełniających i wspomagających badania prowadzone w jego
zakładach i pracowniach, ale przede wszystkim inspirujących i koordynujących
prace badawcze w skali całego kraju. Głównymi formami działań zespołu, liczącego obecnie czternastu członków zwyczajnych i trzech honorowych, są ogólnopolskie konferencje, organizowane na ogół corocznie (z kilkoma przerwami)
przy współpracy różnych lokalnych ośrodków badawczych, a ponadto spotkania
naukowe z referatami i dyskusjami oraz publikowanie materiałów konferencyjnych w specjalnej serii pt. „Z dziejów kartografii”.
Ogólnopolskie konferencje historyków kartografii odbywają się w różnych miejscowościach, przy czym wiodące w tej dziedzinie ośrodki – Warszawa,
Wrocław, Kraków, Toruń, a ostatnio także Szczecin zorganizowały po kilka takich
spotkań. Zdarzało się przy tym, że uczestnicy niektórych konferencji nie obradowali w dużych miastach – siedzibach organizatorów, lecz w pobliskich małych,
ale atrakcyjnych miejscowościach. Tak np. V Konferencja w 1979 r. odbyła się
w kopalni soli w Wieliczce, XXI w 2001 r. w zabytkowym zamku w Krasiczynie koło Przemyśla, a XXII w nadmorskim Pobierowie, no i wreszcie ta ostatnia
w „podszczecińskiej” Chojnie.
Jeśli chodzi o współorganizatorów, biorących na siebie główny ciężar prac
przygotowawczych, to są nimi głównie instytuty historii lub geografii uniwersytetów, biblioteki naukowe lub archiwa państwowe; trzykrotnie były to muzea
(Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce w 1979, Muzeum Ziemi w Warszawie
w 1982 i Muzeum Medalierstwa we Wrocławiu w 1993 r.), a raz wydawnictwo
(Polskie Przedsiębiorstwo Wydawnictw Kartograficznych w 1986 r.).
Tematyka dotychczasowych konferencji była bardzo zróżnicowana,
a w pierwszym okresie działania zespołu (do 1982 r.) dość eklektyczna. Po prostu referowano wyniki różnych badań, omawiano nowe publikacje i zwiedzano
zabytkowe zbiory kartograficzne. Większość jednak miała z góry uzgodniony
i sformułowany temat wiodący, który albo całkowicie wypełniał program spotkania, albo zdecydowanie dominował wśród wygłoszonych referatów. Takim
wiodącym tematem była np. dawna kartografia wybranego regionu (naturalnego
lub historycznego) – kolejno: polskiej części Karpat (Kraków 1981), Sudetów
(Jelenia Góra 1989), dawnych Prus Wschodnich (Olsztyn 1995), południowego
Bałtyku i obszarów przyległych (Szczecin 1996), pokongresowego Królestwa Polskiego (Warszawa 1997), wreszcie Galicji w okresie zaborów (Krasiczyn 2001).
Innym częstym tematem była wybrana kategoria map, a więc mapy górnictwa
306
Chojeńskie spotkanie historyków kartografii
solnego (Wieliczka 1979), plany miast (Poznań 1980 i Warszawa 2009), mapy
leśne (Warszawa 1984) oraz mapy i plany twierdz (Toruń 1987). Na trzech konferencjach – w 1984 r. w Lublinie, w 1990 r. we Wrocławiu i w 2007 r. w Pobierowie zostały podsumowane badania nad dziejami polskiej kartografii oraz zajęto
się rolą dawnej mapy jako narzędzia pracy historyków i źródła wiedzy o świecie.
Specyficzna była tematyka dwóch konferencji – toruńskiej w 1978 r. o mapach
w archiwach i wrocławskiej w 1993 r. o motywach kartograficznych na pamiątkowych medalach.
Do ostatniej, co nie znaczy że najmniej ważnej grupy tematycznej można
zaliczyć cztery konferencje, które zorganizowano z okazji okrągłych rocznic różnych instytucji, osób lub dzieł oraz poświęcano ocenie i podsumowaniu ich zasług,
dorobku i znaczenia. Taki charakter miały konferencje: we Wrocławiu w 1986 r.
poświęcona wybitnemu polskiemu geografowi i kartografowi Eugeniuszowi Romerowi (1871–1954) oraz stworzonemu przez niego lwowskiemu wydawnictwu
Książnica-Atlas, następnie także wrocławska konferencja w 1994 r. o dorobku oficyny wydawniczej Karola Flemminga w Głogowie, konferencja w Polanicy-Zdroju
w 2000 r. poświęcona dorobkowi zasłużonego historyka geografii i kartografii prof.
Bolesława Olszewicza (1893–1972), w szczególności jego wydanej dwa lata wcześniej dwutomowej pracy o kartografii polskiej XIX wieku, wreszcie najbardziej nas
tu interesująca ostatnia konferencja w Chojnie i Cedyni.
Pretekstem do wyboru i sformułowaniu tematu XXV Ogólnopolskiej
Konferencji Historyków Kartografii była przypadająca w 2010 roku 440. rocznica
ukazania się w Antwerpii (w 1570 r.) pierwszego wydania słynnego atlasu świata
pt. Theatrum Orbis Terrarum flamandzkiego kartografa Abrahama Orteliusa.
Ta pierwsza nowożytna kolekcja map zebranych i oprawionych w formie wielkiej księgi, dla której za sprawą innego ówczesnego wielkiego kartografa Gerarda
Mercatora przyjęło się wkrótce dobrze nam dziś znane określenie atlas, zapoczątkowała całą serię podobnych opracowań, najpierw w ówczesnych Niderlandach, a wkrótce i w innych krajach Europy. Równocześnie pojawiła się wówczas,
trwająca do dziś moda na tworzenie kolekcji luźnych map i atlasów – zarówno
przez biblioteki, archiwa jak i liczne osoby prywatne. Powyższe fakty zostały lapidarnie ujęte w zaproponowanym przez dr. Radosława Skryckiego tytule konferencji, który został sformułowany następująco: „Od atlasu do kolekcji. W 440.
rocznicę wydania atlasu Abrahama Orteliusa”.
Do Chojny przybyło 27 osób z dziesięciu krajowych ośrodków badań
nad historią kartografii, a także gość z zagranicy – dr Rostysław Sossa z Kijowa,
znawca dawnej kartografii Ukrainy, w tym jej kilkuwiekowego polskiego wątku.
Obrady zostały podzielone na cztery sesje, z których pierwsza i ostatnia oraz
podsumowanie całości odbyły się w dawnym zabytkowym ratuszu w Chojnie,
307
Jerzy Ostrowski
a druga i trzecia w również zabytkowym hotelu Klasztor w Cedyni, w którym
mieszkali uczestnicy konferencji.
W wygłoszonych w czasie tych sesji osiemnastu referatach i dwóch prezentacjach posterowych najwięcej uwagi poświęcono, rzecz jasna, atlasowi Abrahama Orteliusa oraz innym niewiele od niego młodszym wielkim atlasom niderlandzkim – Gerarda de Jode i przede wszystkim wspomnianego już Gerarda
Mercatora. Sporo czasu zajęły także referaty o wybranych atlasach późniejszych,
m.in. o wielkim niemieckim sztucznym atlasie świata z 1663 roku, pierwszym
szkolnym atlasie Polski Eugeniusza Romera z 1924 roku i jego powojennej kontynuacji oraz o ewolucji szkolnych atlasów historycznych. W pięciu referatach
zaprezentowano interesujące kolekcje map i atlasów w konkretnych zbiorach
kartograficznych – Uniwersytetu Wrocławskiego, Uniwersytetu Łódzkiego oraz
bibliotek i archiwów Szczecina i Lwowa. W programie znalazła się także informacja o unikatowych rękopiśmiennych mapach i planach, odkrytych niedawno
w warszawskim klasztorze wizytek oraz pokaz możliwości udostępniania zabytków dawnej kartografii na portalu internetowym.
Dodatkową atrakcją dla uczestników konferencji była półdniowa wycieczka krajoznawcza do pomnika bitwy pod Cedynią na Górze Czcibora i na cmentarz wojenny koło Siekierek, a także zwiedzanie zabytkowych budowli w samej
Chojnie z podziwianiem urokliwej panoramy miasta z wieży monumentalnego
kościoła farnego Najświętszej Marii Panny.
W zgodnej opinii wszystkich uczestników chojeńskiej konferencji było
to jedno z najciekawszych i najlepiej zorganizowanych ogólnopolskich spotkań
historyków kartografii. Mogli tu oni w doskonałych warunkach dzielić się wynikami swoich badań i dyskutować o różnych fachowych problemach, a także
mieli okazję bliżej poznać ten dla większości nieznany, lecz jakże fascynujący
fragment naszego kraju. Duża w tym zasługa gościnnych gospodarzy oraz aktywnego ośrodka szczecińskiego, który już po raz trzeci znakomicie wywiązał się
z zadania przygotowania i przeprowadzenia ogólnopolskiego spotkania historyków kartografii. Była to także okazja do promocji Chojny, jako że sprawozdania
z konferencji ukazały się w kilku ogólnopolskich czasopismach naukowych, a nawet w jednym z fachowych periodyków ukraińskich.
308
Robert Ryss
Robert
Ryss
Chojna
Chojna
Obozy pełne
krwi i białych
plam
Działające od 2004 roku szczecińskie Stowarzyszenie Czas Przestrzeń
Tożsamość wydało właśnie trzecią książkę w swej serii „Na pograniczu”. Nosi
tytuł Złodzieje wiary i nadziei1, a autorem jest Remigiusz Rzepczak – nauczyciel
z Mieszkowic, dziennikarz współpracujący w latach 2002–2007 z „Gazetą Wyborczą”, a obecnie z „Kurierem Szczecińskim”. Wcześniej jego wybrane reportaże ukazały się w książkach: Ślady2 i Z archiwum Sz. Śladem szczecińskich historii
niezwykłych3 (część II, 2008). Nowa książka jest owocem rozmów z mieszkającymi w regionie szczecińskim piętnastoma byłymi więźniami hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Powstała przy współpracy Landeszentrale für politische
Bildung Mecklenburg-Vorpommern. Dobrą tradycją stowarzyszenia jest wydawanie książek w dwujęzycznej wersji polsko-niemieckiej, a także staranne opracowanie graficzne i wielość ilustracji, którymi są fotografie autorstwa Andrzeja
Łazowskiego – prezesa CPT. Tym razem to portrety rozmówców. Stowarzyszenie
konsekwentnie zachowuje otwartość na region (z reguły słabo znany w samym
Szczecinie), co uwidacznia się także w najnowszej książce, gdyż jej bohaterowie
mieszkają nie tylko w stolicy województwa, lecz także w małych miastach: Gryficach, Dębnie, Mieszkowicach, Cedyni.
Autorem słowa wstępnego do Złodziei wiary i nadziei jest wybitna postać:
Władysław Bartoszewski – także były więzień kacetu (KL Auschwitz nr 4427),
w czasie II wojny uczestnik ruchu oporu, powstaniec warszawski, po 1989 roku
dwukrotnie minister spraw zagranicznych. Napisał m.in., że „dwaj doświadczeni autorzy – dziennikarz i artysta fotograf (...) wśród ludności polskiej dzisiejszego Pomorza Zachodniego odnaleźli byłych więźniów Auschwitz, Majdanka,
R. Rzepczak, Złodzieje wiary i nadziei, Szczecin 2011.
B. Woźniak, R. Rzepczak, Ślady, Mieszkowice 2008.
3
Z archiwum Sz. Śladem szczecińskich historii niezwykłych, część II, Szczecin 2008.
1
2
309
Robert Ryss
Stutthofu, Mauthausen i Ravensbrück i zachęcili ich do podzielenia się wspomnieniami, będącymi dzisiaj już częścią najnowszych dziejów, ale także nauką
płynącą z doświadczeń historii, która w różnych punktach świata powtarza się
mimo wielu wysiłków i zaangażowania ludzi dobrej woli. Refleksja historyczna
w duchu prawdy o faktach może mieć znaczenie oczyszczające, a nie jątrzące,
pod warunkiem, że dokonywana jest w słusznym przeświadczeniu, iż zło nie
powinno być zapomniane ani nieznane, jeśli poczynić mamy postępy na wspólnej drodze innego, lepszego współistnienia narodów, szczególnie zaś narodów ze
sobą sąsiadujących i skazanych na jakąś formę stałego kontaktu. Oby ta refleksja
skłaniała nas do poszukiwania drogi współżycia, a nie tylko życia obok siebie czy
też przeciw sobie”.
Tragiczne losy
Anna Andres z Gryfic. W 1939 roku miała 16 lat i mieszkała pod Przemyślem. Wpadła w niemiecką łapankę. 16 lutego 1943 r. została uwięziona w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Musiała ciężko pracować. Walczyła ze strachem przed śmiercią i z głodem. – W obozie nie dawało się skupić myśli. Jeśli
to się udało, to marzyło się o tym, żeby się najeść. Zrobił mi się duży guz pod
lewą pachą. Bolało mnie to, nie mogłam kopać. Bałam się jednak iść do szpitala,
bo stamtąd gorączkujących zabierali na spalenie – opowiada w książce. Po półtora roku znalazła się w innym obozie: Mauthausen. Wyzwolili ją Amerykanie
i wróciła pod Przemyśl. Ale wkrótce, w 1947 r. jej wieś opustoszała wskutek akcji
„Wisła”. Ona też przeniosła się – pod Gryfice. – Nie była to taka dobrowolna
przeprowadzka – mówi. Do dziś, gdy słyszy niemiecki język, paraliżuje ją strach.
I są sny. – Śni mi się, że jestem w obozie. Mam dziecko na ręku. Stoję w kolejce do krematorium. Mama krzyczy do mnie: Aniu! Uciekaj! Uciekaj! Budzę
się. Obejmuję męża za szyję i proszę: Mów do mnie! Mów do mnie, że jestem
w domu! Dziękuję Bogu, że żyję.
Antoni Dobrowolski – rocznik 1904, Dębno. Dziś ma 107 lat. Był nauczycielem w Rzeczycy koło Tomaszowa Mazowieckiego. Podczas okupacji
wstąpił do Tajnej Organizacji Nauczycielskiej, która prowadziła konspiracyjne
lekcje polskiego i historii. W 1942 r. aresztowany przez gestapo i wywieziony
do Auschwitz-Birkenau. Gdy leżał z tyfusem na bloku dla chorych, był wyznaczony jako rezerwowy do gazu. Ale ci wyznaczeni w pierwszej kolejności zgłosili się w komplecie... Potem przeniesiono go do Gross-Rosen, a następnie do
Sachsenhausen. Wyzwolili go Rosjanie. Po wojnie zamieszkał w Dębnie. Przez
całe dziesięciolecia nawet najbliższym nie opowiadał o obozie. Zdecydował
się na to, gdy był już stulatkiem... Bramę obozu przekroczył ponownie dopiero
310
Obozy pełne krwi i białych plam
w 1995 roku. Przeżył to tak, że musiał zażyć nitroglicerynę. Rzepczak pyta sam
siebie: „Czy mam prawo pytać? Czy mogę zadawać pytania komuś, kto przez
lata wyciszał wspomnienia, rzucając się w wir pracy i osobistych obowiązków?
Czy mogę prosić o powrót do bolesnych przeżyć?”. To zasadne pytania, wrócimy do nich później...
Zygmunt Gronowski z Mieszkowic urodził się w 1930 r. w Warszawie.
Wpadł w łapance, Niemcy wywieźli go na roboty u bauera. Uciekł, ale został
złapany. Na gestapo w Gdańsku przykuli go do stołu i kazali wybrać sobie
bicz. Zapamiętał tylko kilka uderzeń. W celi przeżył załamanie i chciał sobie
odebrać życie, ale współwięźniowie zaopiekowali się nim. Potem zamknięto
go w obozie w Stutthofie. I stały element wszystkich wspomnień: z głodu
cały czas myślało się o jedzeniu. No i strach. Na przykład gdy zobaczył pusty
plac, na którym jeszcze kilka godzin wcześniej tłoczyły się młode, ładne Żydówki. Ale on przeżył. Nie doczekał jednak tej książki. Zmarł 31 maja 2010
roku.
Józef Gumowski ze Szczecina. W 1939 roku miał zaledwie 5 lat, ale
wojna nie oszczędziła mu cierpień. Niemcy namawiali ojca, by podpisał
volkslistę. Nie zgodził się, więc wysiedlono ich z domu w Biskupicach. Jako
dziecko w obozie w Potulicach napatrzył się na okrucieństwo i śmierć. Niemcy zamordowali tam jego niepełnosprawną siostrę. Nawet nie wie, gdzie zapalić jej świeczkę. W lecie 1944 roku wypuszczano dzieci poniżej 13 lat, jeśli
miał się kto nimi zaopiekować. Na szczęście była ciotka.
Stanisław Idzikowski w 1944 roku w Warszawie jako 17-letni konspiracyjny łącznik został aresztowany i wysłany do Mauthausen. Do pracy
chodzili obok szubienicy, na której wisieli współwięźniowie. Nie kryje, że
bał się. 5 maja 1945 roku obóz wyzwolili Amerykanie. W pasiaku wrócił do
Warszawy, ale nie znalazł tam dla siebie miejsca. W latach 50. osiedlił się
w Mieszkowicach. Autor książki zapytał go, czy ma żal do Niemców za obozowe cierpienia. – Człowiek jest tylko człowiekiem – odpowiedział.
Katarzyna Kruszyńska z Cedyni – pochodzi z Lubelszczyzny. W 1943
r. miała 11 lat, gdy Niemcy wysiedlili jej wieś. Zawieźli ich na Majdanek: ją,
rodziców i sześcioro rodzeństwa. Stamtąd do Niemiec na roboty, gdzie ojciec
zachorował i zmarł. Po wyzwoleniu wracali furmanką. 10 maja 1945 roku zatrzymali się w Cedyni i już zostali, choć jeszcze mieszkali tu Niemcy. – Nikt
nie myślał, że tu zostanie się aż do tej pory. Myślało się: „Przyjdą Niemcy
i wygonią”. Mieliśmy taki odruch, że posiedzimy parę tygodni i pojedziemy
dalej – opowiada w książce. Teraz już przywykła, że tylu Niemców codziennie
przyjeżdża do Cedyni na zakupy, a niektórzy mówią sprzedawcy po polsku
„Dzień dobry”. Gdy wspomina przeszłość, żal jej utraconego dzieciństwa.
311
Robert Ryss
Andrzej Krzynówek ze Szczecina. Jako dziecko mieszkał z rodziną pod
Dąbrową Górniczą. Ojciec zaangażował się w konspirację i całą rodzinę na początku 1943 roku aresztowało gestapo. Mały Andrzej miał zaledwie 4 lata. Trafił z bratem do obozu w Kietrzu, a rodzice do Auschwitz. Nigdy ich już nie
zobaczył: ojciec został zabity jeszcze w tym roku, a matka w następnym. Jego
i brata po sześciu miesiącach zwolniono. Wychowywały go ciotki. – Nie potrafię
w stosunku do Niemców być na luzie. Mój uraz do nich jest silny – mówi Rzepczakowi.
Bronisława Krzyżanowska z Mieszkowic w 1943 roku mieszkała pod Biłgorajem, gdy w wieku 10 lat znalazła się z matką i trzema siostrami na Majdanku. Był to odwet Niemców za to, że wieś pomagała partyzantom. Ojca obóz
ominął, bo schował się w zbożu. – Naszedł na niego Niemiec. Tato zaczął się
podnosić, a on go nogą przycisnął do ziemi i poszedł dalej. Takie szczęście miał.
To był jakiś dobry Niemiec – wspomina w książce pani Bronisława. Rok później Majdanek wyzwoliła Armia Czerwona. Wrócili do swej wsi, ale była bieda,
więc w latach 50. wyjechali na Ziemie Zachodnie. Bronisława Krzyżanowska po
wojnie na Majdanku była tylko raz, żeby w archiwum potwierdzić swój pobyt
w obozie.
Czesław Nadolny (Szczecin, rocznik 1923). Podczas wojny w Chojnicach
rozpowszechniał nielegalne ulotki. Gestapo aresztowało go. Siedział sześć tygodni w celi śmierci. Jednak wywieźli go do Gross-Rosen. Pracował w kamieniołomie. – To był najgorszy z obozów, w których byłem. Na przykład raz esesman
wybrał sobie więźnia. Zerwał mu czapkę z głowy i rzucił ją przed siebie. Kazał
mu po nią biec i wtedy go zastrzelił. Poza tym przez dwa, trzy tygodnie pracowałem w krematorium. To było okropne. Ciała wrzucano tam jak jakieś paczki. Nie
można jednak było filozofować. Myślało się o tym, żeby przeżyć – wspomina. Tu
jego opowieść o pracy w krematorium szybko się urywa. A może dopiero powinna się zacząć?... Jak przetrwał? – Gdy trafiłem do obozu, powiedziałem sobie:
Zapomnij o wszystkim. Zapomnij, że się nazywasz Czesław Nadolny. Jesteś numerem 27479. Musisz przeżyć – zwierza się w książce. Po wojnie chciał wymazać
obóz z pamięci. – Starałem się o tym nie myśleć. Byłem młody i było mi łatwiej
to zrobić. Teraz jest mi trudniej. Wspomnienia nachodzą mnie najczęściej wieczorem. Powracają w nich rzeczy makabryczne i świadomość tego, że to wręcz
niemożliwe, że ja to przeżyłem. Widziałem w obozie poniżenie i śmierć. Przez
to trudno czasem zasnąć.
Po maturze wyjechał do Szczecina. Na zaproszenie Fundacji im. Maksymiliana Kolbego zaczął wyjeżdżać do Kolonii i Monachium. W wypełnionych
szczelnie salach opowiadał niemieckim gimnazjalistom i studentom o pobycie
w obozach. – Przez trudne przeżycia z przeszłości doceniam to, co jest teraz –
312
Obozy pełne krwi i białych plam
podkreśla. – Poza tym trzeba mieć trochę poczucia humoru i nie dyszeć nienawiścią. Warto również być łagodnie usposobionym do ludzi.
Lucjan Olczyk (Szczecin). Trafił do Niemiec na przymusowe roboty.
Aresztowano go tam za potajemne roznoszenie listów wśród jeńców. W czerwcu
1944 r. zamknięty został najpierw w obozie koncentracyjnym Mittelbau-Dora,
a potem w Mauthausen. Miał 19 lat. – Schodami śmierci, liczącymi sto osiemdziesiąt sześć stopni, nosiłem kamienie ze słynnego kamieniołomu Wiener
Graben. Więźniowie padali z wyczerpania albo byli spychani w przepaść przez
esesmanów i kapo – opowiada. Potem był w podobozie Floridsdorf w Wiedniu.
Pamięta widok więźniów powieszonych w toaletach i utopionych w beczkach
z wodą. – Każde komando schodzące z pracy przynosiło też trupy, nawet nie
na noszach, a na zwykłych kijach – wspomina. Komendant obozu Anton Streitwieser zabijał więźniów, strzelając znienacka w podstawę czaszki. Gdy zbliżał
się front, w szpitalu obozowym ok. 70 chorych uśmiercono zastrzykami. Zdrowych pędzono ponad 180 km w marszu śmierci. – Gdy ktoś przykucnął, chciał
odpocząć, to już nie wstał. Strzelali w tył głowy – pamięta pan Olczyk. Po wojnie wrócił do rodzinnej wsi w Świętokrzyskiem, ale po studiach na AWF dostał
nakaz pracy w Szczecinie. Powtarza, że trzeba przebaczać, żeby budować lepszą
przyszłość. – Wolność, demokracja, humanitaryzm nie są dane raz na zawsze,
trzeba tego pilnować, dbać i walczyć, musimy to robić wszyscy razem – mówi.
Zbigniew Peć ze Szczecina miał 16 lat, gdy walczył w powstaniu warszawskim. Niemcy wygarnęli go z piwnicy. Dzięki temu, że zdążył zdjąć panterkę
i założyć cywilne ubranie, uniknął ulicznej egzekucji. Ale jako „polski bandyta” trafił do Oświęcimia. – Niektórzy funkcyjni byli pozbawieni wszelkich zasad
i godności. W bloku byli tacy, którzy próbowali innych wykorzystywać. Jeden
drugiemu ukradł kawałek chleba. Głód to coś okropnego. Przynosili nam zupę
w drewnianej beczce. Niektórzy byli gotowi zeskrobać i zjeść osad z nasiąkniętych
nią desek - mówi. Katorżnicza praca – wbrew napisowi na bramie obozu – nie
czyniła wolnym, lecz pogłębiała ogromne upokorzenie. Musieli nosić kamienie:
– Szliśmy z nimi jakieś pięć kilometrów za obóz. Następnego dnia wracaliśmy
po nie i odnosiliśmy je w to samo miejsce. Poniżano nas przez tę bezsensowną
pracę. Niektórzy tego nie wytrzymywali. Rzucali się na druty – wspomina. Przeniesiono go do Buchenwaldu, gdzie w kopalni soli potasowej kilkaset metrów
pod ziemią więźniowie budowali halę do produkcji części samolotowych. Umierali głównie z wycieńczenia. Po wojnie wyjechał do Wrocławia. Został oficerem
wojsk zmechanizowanych, ale cały czas ukrywał, że w czasie wojny był w AK. Od
1971 r. mieszka w Szczecinie. On także na zaproszenie Fundacji im. Maksymiliana Kolbego opowiadał młodym Niemcom o obozie. – Mało wiedzieli na ten
temat, bo np. ktoś zapytał, czy z obozu można było dzwonić do domu – mówi.
313
Robert Ryss
Klementyna Przygocka ze Szczecina mieszkała w Sztabinie koło Augustowa. Ojciec był kiedyś wojskowym, więc aresztowało go najpierw NKWD,
a potem gestapo. Uciekł, ale gdy ukrywał się w domu, wsypał go kolega. Niemcy
aresztowali całą rodzinę i wywieźli na roboty koło Tylży. Uciekli i poszli do partyzantów w augustowskich lasach. Znów nakryli ich Niemcy i bili, żeby powiedzieli, kto zabił na drodze folksdojcza. Klementyna wytrzymała i nikogo nie wydała,
choć przecież była jeszcze dzieckiem. Tak jak ojciec, dostała wyrok śmierci. Ale
zabili tylko ojca, a ona trafiła do Ravensbrück. – To było okropne, nie do opowiedzenia. Piekło – wspomina. – Ciągle byłyśmy głodne. Do pracy szło się na czczo,
tylko po kawie zbożowej. Potem dostawałyśmy zupę z buraków pastewnych, razem z liśćmi. Wieczorem ćwierć bochenka małego chleba, kosteczkę margaryny
i łyżkę marmolady. Zjadałam to na jeden raz. Nieraz chciałam coś zostawić na
następny dzień. Rano myślałam, że mi to ukradli, a ja sama zjadłam, przez sen
– opowiada. Pod koniec wojny pędzono je w ucieczce przed zbliżającym się frontem. Jadły korzonki traw. Jak któraś zasłabła i upadła, to ją zastrzelili i spychali
do rowu na poboczu. Uratowała jedną towarzyszkę niedoli: zdjęła z szyi różaniec
z chleba, zamoczyła w wodzie i podała osłabłej współwięźniarce, która dzięki
temu doszła do siebie. Wojna się kończyła. Wróciła do babci w Sztabinie. Gdy
odzyskała siły, wyjechała na „Ziemie Odzyskane”. Szczecin widziała już wcześniej przez okienko w wagonie, gdy wieźli ją do obozu. – Pomyślałam, że tak bym
chciała tu wrócić, jak przeżyję. I wróciłam.
Irena Stachecka ze Szczecina mieszkała w czasie wojny w Warszawie na
Krakowskim Przedmieściu. W powstaniu Niemcy weszli do mieszkania i spalili
cały ich dobytek. Razem z matką i siostrą znalazła się w obozie w Pruszkowie,
potem był Bergen-Belsen i Ravensbrück. Witał je identyczny napis na bramie,
jak w Auschwitz: „Arbeit macht Frei”. Tam je rozdzielono: siostrę wywieźli do
Sachsenhausen, a ją z matką do podobozu w Neubrandenburgu. Ewakuowano
je w ucieczce przed frontem. Przeżyły marsz śmierci i doczekały wyzwolenia
przez Amerykanów. Odnalazły też siostrę. Zakochała się w niedawnym więźniu z Sachsenhausen. Wrócili razem do Polski. Ale z ich domu w Warszawie
nie zostało nic. W styczniu 1946 r. przyjechała z narzeczonym do Szczecina.
O wojennych przeżyciach mówi: - Można przebaczyć. Nigdy jednak nie da się
zapomnieć.
Janina Tyszkiewicz (Szczecin). Mieszkała w Poznaniu. Już miesiąc po
wybuchu wojny wstąpiła do konspiracyjnego Związku Walki Zbrojnej. Za ulotki
gestapo aresztowało ją i rodzinę. Podczas przesłuchań odbito jej nerki. Przed sądem specjalnym w Berlinie dostała dożywocie. Wyrok miała odbywać w Ravensbrück, wraz z mamą i siostrą. Mama zachorowała i umarła, a w zasadzie Niemcy
ją zamordowali, bo dali zastrzyk z fenolu. W Bergen-Belsen widziała, jak eses-
314
Obozy pełne krwi i białych plam
man złapał za nóżki urodzonego przez więźniarkę noworodka i zabił, uderzając
o futrynę. 17 kwietnia 1945 r. wyzwolenie przynieśli Anglicy. Miała 25 lat. Ale
zaraz potem o włos nie umarła, bo pomagając w lazarecie, zaraziła się tyfusem.
Wróciła z siostrą do Poznania. W styczniu 1946 r. przyjechała z jedną walizką
do Szczecina. I została. Za pośrednictwem stowarzyszenia Maximilian-KolbeWerk (niosącego pomoc byłym więźniom obozów koncentracyjnych) jeździła
do Niemiec na wypoczynek i kwaterowała u niemieckich rodzin. Jej gospodarze
czuli się winni za wojnę. – Kajali się, a mnie to denerwowało. Może jednak to
im przynosiło jakąś ulgę. Ja natomiast myślałam, że takie były czasy. Był Hitler,
nazizm, wojna, ból i cierpienie. Mimo to trzeba żyć dalej – mówi.
Jadwiga Wiktorczyk ze Szczecina miała w 1939 roku 17 lat. W rodzinnych Suwałkach jej narzeczony wciągnął ją w konspirację. Gestapo aresztowało
ich w 1944 roku. Ona została wywieziona do Ravensbrück. Pracowała przy budowie drogi. I stały obozowy element: dotkliwy głód. Rano dostawała herbatę
z żołędzi, w południe pół litra zupy z brukwi, a wieczorem bochenek chleba na
osiem osób. Pod koniec obozu niemal cudem wyzdrowiała z tyfusu. Czerwony
Krzyż zawiózł ją do Danii i Szwecji, gdzie podreperowała zdrowie. W listopadzie 1945 wróciła statkiem do Polski. Potem podróż z Gdyni przez Warszawę
i Białystok do Suwałk zajęła jej kilka tygodni. W sierpniu 1946 przeniosła się do
Szczecina, gdzie jeszcze mieszkali Niemcy. Tu sprowadziła rodzinę, a w 1957
roku także ojca, którego odnalazła w Wielkiej Brytanii.
Co wiemy o obozach?
Przy lekturze Złodziei wiary i nadziei nasuwa się spostrzeżenie, że największym zmartwieniem autora i wydawcy było znalezienie byłych więźniów
i skłonienie ich do wspomnień. To zrozumiałe, bo żyjących świadków tamtej
historii jest coraz mniej i mają z reguły 80-90 lat. Nie zawsze pamiętają, nie
zawsze chcą pamiętać... Ale gdyby selekcjonować rozmówców, to wyszłaby bardzo cienka książka. Jest gruba, ale odbija się to nieraz na narracji i dramaturgii.
Brzmi to paradoksalnie, bo przecież każde, nawet krótkie uwięzienie w obozie
koncentracyjnym, to był dla więźnia wielki dramat. To oczywiste. Ale nie jest już
tak oczywiste, gdy próbuje się to po wielu dziesięcioleciach ubrać w słowa. Dlatego czytelnik nieraz pozostaje sam z własną wyobraźnią, stymulowaną jedynie
strzępami wspomnień i obrazów.
Dzisiejsze młode pokolenie, wchodzące w dorosłość 70 lat po tamtym,
jednym z najciemniejszych rozdziałów w dziejach, może mieć spore kłopoty ze
zrozumieniem tego, co się wtedy działo (tak jak ten młodzieniec z opowieści
Zbigniewa Pecia, pytający go, czy mógł z obozu dzwonić do domu). Dlatego
315
Robert Ryss
dobrym zabiegiem redakcyjnym jest umieszczenie na marginesach encyklopedycznych objaśnień, np. co to była łapanka, eksperymenty medyczne, getto.
Ale czy starsze i „mądrzejsze” pokolenia wiedzą o obozach wystarczająco dużo?
W pierwszym odruchu odpowiadamy twierdząco, zwłaszcza że ci, którzy wychowali się w PRL, byli tematyką wojenną i obozową bombardowani przez szkołę,
telewizję, kino, literaturę, prasę. Jednak po chwili namysłu odpowiedź musi być
sceptyczna. Bo – wbrew obiegowym opiniom – jesteśmy narodem zrośniętym
mocno nie tyle z historią, ile z historycznymi i narodowymi mitami, które nadal
troskliwie pielęgnujemy.
Może powinniśmy się uderzyć w piersi, że za słabo wykorzystaliśmy to,
iż tyle lat żyliśmy u boku naocznych świadków historii, często w jednym domu
i rodzinie. Ale to nie takie proste...
Hermann Langbein – austriacki więzień polityczny siedział w Oświęcimiu od 1942 do 1944 roku. Tak napisał w swej książce Ludzie w Auschwitz:
„Każdy z nas nosi w sobie pamięć o Auschwitz naznaczoną osobistym piętnem,
każdy miał »swój« Auschwitz. Punkt widzenia wiecznie głodnego więźnia istotnie różnił się od perspektywy więźnia funkcyjnego, Auschwitz z roku 1942 był
znacznie inny niż Auschwitz roku 1944. Każdy pojedynczy obóz tego wielkiego
kompleksu obozowego stanowił odrębny świat. Dlatego też niejeden z byłych
więźniów może poddać w wątpliwość tę czy inną relację: »Ja czegoś takiego nie
przeżyłem – pierwszy raz o tym słyszę!«”4.
Pamięć etniczna
To dużej wagi stwierdzenie Langbeina ustawia perspektywę poszukiwań
prawdy o obozach, czyniąc nasze wysiłki znacznie trudniejszymi. Pisze on tylko
o jednym obozie (czy raczej kompleksie obozów), a przecież było dużo innych
i miały jeszcze podobozy. Nie wolno też zapominać o budowanych w celu masowego mordowania europejskich Żydów obozach zagłady (Vernichtungslager,
nazywanych też obozami śmierci – Todeslager), przez wielu do dziś mylonych
z obozami koncentracyjnymi. Wypada je nazywać raczej ośrodkami zagłady, i to
zagłady natychmiastowej, bo poza małą grupką więźniów funkcyjnych, nikt tam
nie był więziony, lecz prosto z pociągu szedł do gazu. Siłą rzeczy relacji tych,
którzy to przeżyli, jest zdecydowanie mniej. Ich nieliczne opowieści są na wagę
złota także dlatego, że widzieli to, czego nie chcieli oglądać zbyt „wrażliwi” esesmani, bo opróżniające komory gazowe i obsługujące krematoria sonderkommanda składały się wyłącznie z więźniów. Co jakiś czas Niemcy ich zmieniali
4
H. Langbein, Ludzie w Auschwitz, Oświęcim-Brzezinka 1994.
316
Obozy pełne krwi i białych plam
i zabijali, by nie pozostawiać świadków. Jedną z takich bezcennych i skrajnie poruszających relacji jest wypowiedź Filipa Müllera – słowackiego Żyda z sonderkommanda w Auschwitz, wykorzystana w filmie Shoah Claude’a Lanzmanna:
„Umieranie od gazu trwało od około dziesięciu do piętnastu minut. Najstraszniejsze w tym wszystkim było, jak człowiek otworzył komorę gazową i musiał patrzeć na tę potworną scenerię. Jak stłoczeni ludzie stali jak bazalt, jak kamienie.
Jak wypadali z komór gazowych! Kilka razy sam to widziałem. I to było w ogóle
najstraszniejsze, do tego człowiek nie mógł się przyzwyczaić, było to niemożliwe. Niemożliwe. Tak. Trzeba to widzieć tak, że gaz, kiedy go wrzucili, zaczynał
działać, ale tak, że się... od dołu wznosił się w górę. I teraz w tej strasznej walce,
która tam wybuchła – bo była to walka, która tam wybuchła – w… w… w… światła nie było, to znaczy było wyłączone w komorach gazowych, było tam ciemno,
nikt nic nie widział. I ci silniejsi chcieli coraz wyżej. Bo prawdopodobnie czuli,
że jak są wyżej, to wtedy więcej, mają więcej powietrza. I mogą łatwiej oddychać,
tak? I tak wybuchła ta walka. A po drugie, większość tłoczyła się do drzwi. Tak,
psychologicznie, bo wiedzieli, że tu są drzwi, może wyłamać drzwi. A więc instynktownie… w tej walce o ży… więc w tej walce na śmierć, która się tam odbywała. I to też było widać, że właśnie dzieci i ludzie słabsi, starsi ludzie, oni leżeli
pod spodem. A najsilniejsi, ci byli u góry. Bo w życiu... bo w życiu... to znaczy
w tej walce na śmierć nie rozpoznawał już, moim zdaniem, ojciec, że jego dziecko leży za nim, pod nim. I jak człowiek otwierał drzwi... ludzie wypadali. Ale...
wypadali jak kawałek kamienia, duże kamienie, powiedzmy, jak z ciężarówki, jak
balast. I tam, tam, gdzie był cyklon, było pusto. Gdzie leżały wsypane kryształy cyklonu, było pusto. Tak. Tam było całkiem puste miejsce. Prawdopodobnie
ofiary czuły, że tutaj... cyklon działa najsilniej. Tak. Ludzie byli więc... ludzie byli
poranieni, bo w tym zamieszaniu w ciemnościach powpadali na siebie, jeden
wpadał na drugiego, zabrudzeni, od kału, krew z uszu, z nosa. Można też było
zobaczyć, w niektórych przypadkach, że ludzie leżący na ziemi tak, powiedziałbym, przez napór innych tak nie do rozpoznania... nie byli nawet... można było
ich... powiedzmy, dzieci miały porozbijane czaszki”5.
Ocaleńców z tych ośrodków zagłady było bardzo niewielu i zapewne
między innymi dlatego w Złodziejach wiary i nadziei tak niewiele jest o Żydach –
największych i najtragiczniejszych ofiarach hitlerowskich obozów. Tyle że w zamierzeniu twórców książki miała być ona o Polakach. Ale co to znaczy? Zapewne
daje tu o sobie znać polska przypadłość patrzenia na mieszkańców dawnej II RP
przez pryzmat kryteriów etnicznych, a nie obywatelskich. Kryteria takie funkcjonowały także w obozach: dla więźnia-Polaka towarzysz niedoli będący Polakiem
Shoah - blisko 10-godzinny film dokumentalny, reżyseria Claude Lanzmann, Francja 1985.
5
317
Robert Ryss
pochodzenia żydowskiego (nawet całkowicie zasymilowanym) nie był traktowany jako współobywatel i Polak. W ten sposób do grona Polaków nie zaliczono by
np. Tuwima, Leśmiana, Brzechwy, Lema, Baczyńskiego, a nawet Mickiewicza,
gdyby przyszło mu żyć w XX wieku.
Jednym ze skutków tego etnicznego podejścia była powojenna i trwająca do dziś rywalizacja na męczeństwo: nie dopuszczamy myśli, że ktoś
mógł w czasie wojny cierpieć bardziej niż my – Polacy. Oczywiście „prawdziwi” Polacy. Subtelnie komentuje taką postawę Lech M. Nijakowski: „Choć
zatem można mówić o planach częściowego ludobójstwa oraz mordach na
ludobójczą skalę wymierzonych w narody słowiańskie, w tym Polaków, to
jednak przyrównywanie się do cierpienia Żydów, którzy mieli się stać ofiarą
totalnego ludobójstwa, jest społeczną nadinterpretacją”6. Jak napisał Feliks
Tych, „niemal wszystkie badania opinii publicznej w Polsce mające bezpośredni lub pośredni związek z Zagładą i potocznie wypowiadane sądy na ten
temat, wydają się wskazywać na nieświadomość znacznej części dzisiejszego społeczeństwa polskiego tego, co się naprawdę na tych ziemiach między
1939 a 1945 rokiem stało”7.
Po II wojnie, w czasach komunistycznych, z jednej strony polska sfera
publiczna pełna była wojennej martyrologii i wspomnień, z drugiej zaś tematy te były przedmiotem ciągłych manipulacji i fałszerstw. Warto przypomnieć,
jak w 1966 roku w ósmym tomie wydawanej przez PWN Wielkiej Encyklopedii
Powszechnej pod hasłem „obozy koncentracyjne hitlerowskie” napisano o obozach zagłady – zupełnie prawdziwie: że były przeznaczone praktyczne wyłącznie dla Żydów, którzy stanowili 99% ich ofiar. Reakcja była gwałtowna. Władze,
w których dominowały już środowiska narodowych komunistów (z Mieczysławem Moczarem na czele), rozpędziły redakcję encyklopedii, a do ósmego tomu
dodrukowano wkładkę z „erratą” i przeprosinami (sic!), zalecając subskrybentom, by wyrwali „złą” stronę i wkleili nową. A w „poprawionym” haśle napisano:
„obozy zagłady służyły realizacji biologicznego wyniszczenia narodu polskiego”
i łaskawie dodano, że „były TAKŻE [podkreślenie moje – R.R.] narzędziem planowej eksterminacji ludności żydowskiej”
Pojawiały się również duże rozbieżności w liczbie ofiar nazistowskich
obozów. Co do Auschwitz-Birkenau była ona przez kilka dziesięcioleci mocno
zawyżona. Po ostatnich weryfikacjach ustalono, że zginęło tam nie 5 ani 3 mln,
ale 1,1 mln ludzi, w tym 1 mln Żydów (90%), 70–75 tys. Polaków (blisko 7%), 21
L. M. Nijakowski, Pamięć o II wojnie światowej a relacje Polaków z innymi narodami, w: Między
codziennością a wielką historią. Druga wojna światowa w pamięci zbiorowej społeczeństwa polskiego, Warszawa 2010.
7
F. Tych, Obraz Zagłady Żydów w potocznej świadomości historycznej w Polsce, „Znak” 541, 2000.
6
318
Obozy pełne krwi i białych plam
tys. Romów, 15 tys. jeńców radzieckich i 10–15 tys. innych narodowości8.
Ktoś może zapytać, dlaczego w tej statystyce również stosuje się kryteria
etniczne, choć przecież duża część zamordowanych tu Żydów była obywatelami
polskimi. Podział taki wynika z istoty Holokaustu: osoby pochodzenia żydowskiego były mordowane przez hitlerowców planowo, systematycznie i masowo
TYLKO za to, że były Żydami czy też za Żydów zostały uznane (sięgając trzy
pokolenia wstecz). Ich szanse na przeżycie – w obozie czy poza nim były niemal
żadne. Podczas II wojny Niemcy sprawowali władzę nad 7,8 mln europejskich
Żydów, z których wymordowano 6 mln, w tym 3 mln Żydów polskich (blisko
90%).
Czy naprawdę chcemy wiedzieć?
Jednak to nie rozbieżności statystyczne, zawodna pamięć więźniów,
upływ czasu ani zakusy ideologiczne są największymi przeszkodami w ustaleniu,
czym były obozy koncentracyjne. Najważniejsze przeszkody leżą w sferze psychicznej. Stajemy tu przed kilkoma dylematami:
1. O czym chcą/są w stanie/potrafią mówić byli więźniowie?
2. O co mamy prawo ich pytać?
3. Co chcemy od nich usłyszeć i co jesteśmy gotowi usłyszeć?
Do powszechnej świadomości dotarły już takie codzienne obozowe realia, jak nieustający ogromny głód (choć jest opinia, że nie zrozumie go ten, kto
sam głodu nie doświadczył). Wiemy też, że doskwierało przejmujące zimno, nie
tylko zimą. Wiemy, że więźniowie byli zmuszani do morderczo ciężkiej pracy.
I że byli bici, a na każdym kroku groziła śmierć. Ale wcale nie to było istotą ich
cierpienia. Istotą było skrajne upodlenie i upokorzenie. Każdy z nas doświadczył
kiedyś mniejszego lub większego upokorzenia. Powszechną reakcją jest niechęć
do mówienia o tym i pragnienie jak najszybszego zapomnienia. A nasze zwyczajne upokorzenia są niczym w porównaniu z przeżyciami obozowymi. Czy
mamy więc moralne prawo namawiać byłych więźniów, by o tym opowiadali?
To tak, jakby brutalnie zgwałconą kobietę prosić, by nam o tym opowiadała,
i to wiele razy... Więc nie dziwmy się, że i bohaterowie książki Złodzieje wiary
i nadziei często przez całe dekady nie chcieli nic opowiadać o obozie. A gdy już
zdecydowali się mówić, powinno nas dziwić nie to, że mówią tak mało, ale że
w ogóle mówią.
8
www.auschwitz.org.pl – oficjalna strona internetowa Miejsca Pamięci i Muzeum AuschwitzBirkenau.
319
Robert Ryss
Lubimy proste schematy i hollywoodzkie scenariusze, zgodnie z którymi
w obozach cierpieli szlachetni i bohaterscy więźniowie, a dręczyli ich źli esesmani, bestie, których nie uznajemy nawet za ludzi. Ten manichejski podział nie
przystaje do obozowych realiów. A przy okazji umyka nam słynne, ale do dziś
słabo przez nas przetrawione motto z Medalionów Zofii Nałkowskiej: „Ludzie
ludziom zgotowali ten los”. Ludzie, nie bestie...
Sednem szatańskiego systemu upokarzania było to, że w roli upokarzających byli w obozie nie tylko esesmani, ale także sami więźniowie, i to nie tylko
funkcyjni, tacy jak kapo. Mało tego, na co dzień największym wrogiem więźnia
byli nie Niemcy, ale inni zwykli więźniowie, często z tej samej pryczy. A więc
upokarzani byli jednocześnie upokarzającymi. Upodlenie polegało na tym, że
obozowe realia zmuszały do krzywdzenia współtowarzyszy, bo inaczej nie dało
się przeżyć. Przykład: żeby żyć, trzeba jeść – choćby tę wodnistą zupę z brukwi.
Żeby jeść, trzeba mieć łyżkę. Ale często nowy więzień łyżki w ogóle nie dostawał.
Z reguły miał tylko jeden sposób, żeby się w nią zaopatrzyć: ukraść innemu. Podobnie z czapką: regulamin wymagał, by więzień ją miał. Jeśli nie miał, groziła
mu śmierć. Więc gdy ją zgubił albo mu skradziono, musiał ją ukraść innemu
więźniowi, skazując go w ten sposób być może na śmierć.
Na niemieckie rygory nakładała się nieformalna struktura obozowa, którą
wytwarzali sami więźniowie. Jej istotą była hierarchizacja. Nie było w niej miejsca na współczucie i solidarność. Najsłabszymi pogardzano i funkcjonowali oni
z etykietką „muzułmana” – człowieka, który już nie walczy, poddał się i „dojrzał
do komina”. Ich dni były policzone. Na samym dnie tej nieformalnej hierarchii
byli Żydzi, którymi inni więźniowie pogardzali nawet w obozie.
Wysoka cena szczerości
W świetle powyższych faktów trudno się dziwić, że bardzo niewielu byłych więźniów odważyło się otwarcie zmierzyć ze swymi obozowymi przeżyciami.
Jedne z najważniejszych świadectw dali: Tadeusz Borowski w swych oświęcimskich opowiadaniach oraz Primo Levi – Włoch, który przeżył Auschwitz i swe
doświadczenia zawarł w kilku przejmujących książkach. „Moralność, solidarność
narodowa, miłość ojczyzny, poczucie wolności, sprawiedliwości i godności ludzkiej opadły w tej wojnie z człowieka jak przegniły łach. Nie ma zbrodni, której
by człowiek nie popełnił, aby siebie ocalić”9 – pisał Borowski. Zarzucono mu
cynizm i nihilizm, bo w oficjalnej narracji więźniowie musieli być niezłomnymi
9
T. Borowski, Ofensywa styczniowa, w: Pożegnanie z Marią, Warszawa 1947.
320
Obozy pełne krwi i białych plam
bojownikami i nieskalanymi męczennikami. Borowski w 1951 roku odebrał sobie
życie. Pośmiertna recepcja jego twórczości była dziwna. Opowiadania te stanowiły przez wiele lat w Polsce szkolną lekturę, ale gdy uczniowie dorośli, to obraz
kreślony przez Borowskiego z kretesem przegrał z heroiczno-martyrologicznym
mitem, który do dziś ma się znakomicie. Dlatego teraz robimy wielkie oczy ze
zdziwienia, gdy w nowych publikacjach czytamy np. o domach publicznych dla
więźniów w obozie w Oświęcimiu. Po chwili przychodzi refleksja: zaraz zaraz,
przecież Borowski pisał o tym tuż po wojnie!
Primo Levi napisał w 1947 roku wstrząsającą książkę Czy to jest człowiek
– jedno z pierwszych i uznane potem za jedno z najważniejszych świadectw z Auschwitz. Na tytułowe, dotyczące więźniów pytanie, autor odpowiada przecząco:
„Osoby opisane na tych stronach nie są ludźmi. Ich ludzkość została pogrzebana
lub oni sami ją pogrzebali na skutek zniewag doznanych lub wyrządzonych innym”10. Levi tak opisywał tworzenie się podziałów wśród więźniów: „Automatyczne,
nieuchronne powstawanie hierarchii wewnętrznej w społeczności ofiar jest faktem, nad którym zbyt mało się zastanawiano, nad faktem, że wszędzie znajdzie się
więzień, który wypływa na plecach swoich współbraci. [To jest warunek] potrzebny
do funkcjonowania obozu. Był wykorzystywany przez hitlerowców. Ale nawet nie
inspirowany przez Niemców, sam się wytwarzał. (...) Wśród tak nieszczęśliwych
ludzi nie mogło być solidarności, nie było; i to był pierwszy szok, szok najstraszniejszy. W drodze do obozu ja i inni skazańcy jak ja myśleliśmy: »Skazani na cierpienia, będziemy jednak wśród towarzyszy niedoli«. Nie okazało się to prawdziwe.
Znaleźliśmy się wśród wrogów, nie wśród towarzyszy”11.
Leviego w obozie prześladował koszmarny sen: po wyjściu na wolność
i powrocie do Włoch opowiada o swych przeżyciach przyjaciołom i najbliższym,
ale nikt go nie słucha. Był to proroczy sen, bo taka właśnie była reakcja, gdy
w 1947 roku ukazała się jego pierwsza książka. Spotkała się z obojętnością, nie
została zauważona, co jest niesamowitym ewenementem, bo nie sposób przejść
obojętnie obok tego, co opisuje Levi. Ponadto przez lata dręczyła go obsesja
świadka i borykał się z paradoksalnym wstydem przeżycia. Zmarł w niejasnych
okolicznościach i do dziś nie ma pewności, czy nie było to samobójstwo.
Notabene Polacy jako zbiorowość do tej pory nie poradzili sobie dojrzale
z syndromem świadka. Na naszej ziemi i na naszych oczach lub na oczach naszych rodziców i dziadków popełniono największą zbrodnię w dziejach świata.
W sposobach radzenia sobie z tą traumą dominował mechanizm typu „to nas
nie dotyczy”. A przecież dotyczy, nawet bardzo... Dotyczy także tych, którzy
P. Levi, Czy to jest człowiek, Kraków 2008.
F. Camon, Rozmowa z Primo Levim, Oświęcim-Brzezinka 1997.
10
11
321
Robert Ryss
nie przyłożyli ręki do Zagłady i byli jedynie jej biernymi świadkami. Jasne, że
obozy były niemieckie. Dziwi jednak widoczny ostatnio nieco histeryczny polski
nacisk, by mówić „Auschwitz” zamiast „Oświęcim”. To jak w takim razie mamy
mówić na mazowiecką Treblinkę, lubelski Sobibór czy Bełżec? Mają wyłącznie
polskie nazwy. A były to obozy zagłady straszniejsze niż Auschwitz, o czym nie
chcemy pamiętać. Dla nas były dużo mniej ważne, bo nie ginęli w nich Polacy.
Co z tego, że wiele ofiar czuło się Polakami, skoro dla nas nie byli to „prawdziwi”
Polacy. Dlatego mało który warszawiak wie, jaki obóz śmierci stał się ostatnią
stacją mieszkańców warszawskiego getta. To Treblinka – „miejsce, w którym zginęło 300 tys. warszawiaków, polskich obywateli, plus co najmniej 300 tys. Żydów
polskich z innych miejscowości. Czy jest do pomyślenia, aby przeciętny polski
inteligent nie potrafił wymienić nazwy miejsca, w którym zamordowano 300 tys.
polskich mieszkańców stolicy, a ogółem 600 tys. Polaków?” – pyta F. Tych12.
Od siebie dodam: czy jest do pomyślenia, by gospodarz zachował obojętność i powiedział, że go to nie dotyczy, gdyby do jego domu wpadli bandyci
i okrutnie zamordowali współlokatorów z sąsiedniego pokoju? Pytanie retoryczne, bo wiadomo, że to nie do pomyślenia. Obojętność może być jedynie wyrazem wyparcia problemu, który cały czas czeka na głębokie przepracowanie.
Auschwitz przeżył także Szymon Lachs – pisarz, publicysta i kompozytor,
który jako więzień przez ponad dwa lata grał w obozowej orkiestrze w Birkenau,
był też jej dyrygentem. Jego wspomnienia są co najmniej tak gorzkie i wstrząsające jak Leviego: „Każdy z nas miał przed sobą jedną z dwu możliwości: albo
bić i katować bliźnich, albo być przez bliźnich bity i katowany. Nasze poczucie
godności i człowieczeństwa uważane było za występek; rozumowanie logiczne jako objaw obłędu; miłosierdzie jako oznaka chorobliwej słabości fizycznej
i moralnej. Natomiast najpodlejsze instynkty ludzkie, tępione przez odebrane
wychowanie i nabytą kulturę, przemieniły się w autentyczne cnoty obozowe,
stając się jednocześnie jednym z warunków koniecznych – acz niedostatecznych
– przetrwania”13. Lachs dobrze pamięta obozową hierarchię: „Żyło się w świecie,
w którym geniusz niemiecki wynalazł, obwieścił i wprowadził w życie unowocześnioną teorię Darwina. Rodzaj, który zazwyczaj nazywamy »ludzkim«, obejmował tutaj z grubsza cztery kategorie:
1. Nadludzie - czyli Niemcy-Aryjczycy, miłujący Führera i posłuszni jego
hasłom i rozkazom.
2. Ludzie - czyli Niemcy-Aryjczycy, myślący i działający inaczej niż Führer przykazał.
F. Tych, dz. cyt.
S. Lachs, Gry oświęcimskie, Oświęcim-Brzezinka 1998.
12
13
322
Obozy pełne krwi i białych plam
3. Podludzie - czyli wszyscy pozostali Aryjczycy. I wreszcie:
4. Robactwo - czyli Żydzi, Cyganie i inne szumowiny dwunogiego społeczeństwa.
Podział ten nie jest żadną rewelacją, ale rewelacją będzie może znamienny fakt, że został on przyjęty jako wyznanie wiary przez samych więźniów. Nie
tylko przyjęty, ale i stosowany w praktyce. A więc pierwsza kategoria uważała za
»coś gorszego« pozostałe trzy, druga – pozostałe dwie, trzecia – czwartą, a sami
Żydzi uważali się za coś gorszego od Cyganów, za coś najgorszego od wszystkich.
Nie było chyba w żadnym obozie Żyda, który ośmieliłby się pomyśleć, że jest
takim samym człowiekiem jak każdy inny. Byłaby to czysta herezja”14.
Wraca więc pytanie: czy my w ogóle chcemy o tym słuchać? Czy jesteśmy gotowi to przyjąć? To bardzo trudne. Wymaga od nas ostrej weryfikacji nie
tylko własnych wyobrażeń o obozach i więźniach, ale przede wszystkim o ludziach, o człowieku jako takim, a więc też wyobrażenia o sobie samym.
Pan Bóg nie miał czasu być nad Auschwitz
Motto Złodziei wiary i nadziei zaczerpnięto ze słynnego biblijnego psalmu 23: „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze
mną”. Kilku bohaterów książki podkreśla, że wiara i modlitwa pomogły im przetrwać. Jednak wielu więźniów nie miało tego szczęścia: albo Bóg nie uchronił
ich przed śmiercią, albo stracili wiarę. Klasyczne jest już pytanie: gdzie był Bóg
w Oświęcimiu? Szczególnie przenikliwie rozbrzmiewało ono w obozach zagłady
(jeden z nich wchodził w skład kompleksu oświęcimskiego), gdzie do gazu albo
żywcem do krematorium pakowano malutkie żydowskie dzieci. Emmanuel Levinas twierdził, że Auschwitz był dziurą w dziejach i wtedy Bóg powrócił do swej
nieobjawialności. Jeszcze inni, próbując rozpaczliwie znaleźć odpowiedź, doszli
do wniosku, że Bóg umierał razem z więźniami w komorze gazowej. Primo Levi
w cytowanej tu już rozmowie z Ferdinandem Camonem powiedział: „Skoro jest
Oświęcim, to nie może być Boga”. A na maszynopisie dopisał ołówkiem: „Nie
znajduję rozwiązania dla tego dylematu. Szukam go, ale nie znajduję”.
Dylemat ten znał też inny więzień Auschwitz – Marian Pankowski. To
zmarły w tym roku znakomity, choć mało znany pisarz. W obozie stracił wiarę.
Tak opowiada o kluczowym momencie: „Kiedy rano szliśmy do pracy, czysto
ubrani, ze śpiewem na ustach, widziałem za ogrodzeniem ponad setkę Żydów –
kobiety, dzieci z walizkami – którzy na nasz widok delikatnie się uśmiechali. Wyobrażali sobie pewnie, że tak będzie wyglądał ich pobyt w obozie. Wieczorem,
S. Lachs, dz. cyt.
14
323
Robert Ryss
kiedy wróciłem do obozu, leżały już tylko walizki. Po zjedzeniu zupy wyszedłem
z baraku spotkać się z kolegami i zobaczyłem nad krematorium czerwone jęzory
ognia. I wtedy pomyślałem: Żydzi z porannym uśmiechem lecą teraz do Pana
Boga, a jego tam nie ma. (...) Pan Bóg był wtedy w Castel Gandolfo i układał
sobie pasjanse. Nie miał czasu być nad Auschwitz”15
* * *
Złodzieje wiary i nadziei to książka potrzebna, zwłaszcza że bezpośrednich świadków tamtej strasznej historii pozostało już niewielu. Po 1989 roku odzyskana przez Polskę wolność paradoksalnie utrudniła – zwłaszcza młodszemu
pokoleniu – dowiadywanie się, czym były hitlerowskie obozy, albowiem nastąpił
zalew relacji z innych obozów: z sowieckich łagrów na Sybirze, o których wcześniej nie wolno było głośno mówić (teraz wolno, ale sposób narracji jest – nazwijmy to – tradycyjny, więc jego owocem są kolejne mity). Mimowolnie więc
losy więźniów kacetów zepchnięte zostały w cień. Dochodziła jeszcze – zbyt
pochopna – reakcja, że przecież o hitlerowskiej okupacji mówiono w PRL aż do
znudzenia i przesytu, więc już wystarczy i zajmijmy się białymi plamami, jak
np. losami Polaków na Wschodzie. Reakcja była zbyt pochopna, gdyż życie pod
niemiecką okupacją i rzeczywistość nazistowskich obozów do tej pory aż roi się
w polskiej pamięci zbiorowej od białych plam. Mamy ich pod dostatkiem, ale
nie może być inaczej w kraju, gdzie zbyt często zamiast rzetelnej historii uprawia się narodową mitologię.
Doceńmy tę książkę. Ale przy jej lekturze miejmy świadomość, że z zebranych tu relacji wyłania się tylko mały wycinek obozowej rzeczywistości. I choć
wieje z nich niewyobrażalna groza, to wcale nie jest to wycinek najstraszniejszy.
Najważniejsze, byśmy z tragicznej historii wyciągnęli naprawdę sensowne wnioski i nie poprzestawali na zaklęciach typu „oby to się nigdy nie powtórzyło”. W domyśle takich formułek pobrzmiewa: „oby nikt nam już nigdy czegoś
takiego nie zrobił”. To fałszywy trop. Baczmy nie na to, by los uchronił nas przed
„urodzonymi mordercami”, bo żaden człowiek ani żaden naród nie rodzi się
jako zbrodniarz i oprawca. Przy splocie okoliczności może się nim szybko stać
niemal każdy z nas, czego dowiodły najsłynniejsze eksperymenty psychologiczne
Philipa Zimbardo i Stanleya Milgrama. Są one ostrzegawczym memento i puentą okrucieństw, które znamy nie tylko z II wojny, lecz także z całkiem współczesnego świata, a nawet Europy (choćby z Jugosławii). Czyńmy więc wysiłki
duchowe, psychiczne, społeczne, edukacyjne, wychowawcze – byśmy sami nie
stali się oprawcami. A zacznijmy od starań, byśmy nie byli obojętni na nietoleW literaturze jestem Żydem, rozmowa z Marianem Pankowskim, „Gazeta Wyborcza” 21.12.2007.
15
324
Paweł Migdalski
Migdalski
Paweł
Szczecin
Szczecin
Sprawozdanie
z działalności
Stowarzyszenia
Historyczno-Kulturalnego „Terra Incognita”
(IV kwartał 2010 r.
i I półrocze 2011 r.)1
W kolejnym okresie (IV kwartał 2010 r. i I półrocze 2011 r.) Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita” w Chojnie kontynuowało oraz
rozwijało swoją działalność. Współpraca z Samorządową Instytucją Kultury
„Szczecin 2016” przyniosła, oprócz wspomnianej już w poprzednim sprawozdaniu wystawy prac Eckeharta Ruthenberga w Miejskiej Biblioteki Publicznej
w Chojnie, otwarcie 16 października 2010 r. drugiej wystawy w Szczecnie we
wnętrzach zabytkowej Willi Lentza. W trakcie spotkania E. Ruthenberg przedstawił publiczności szczecińskiej swoje badania, prezes stowarzyszenia Paweł
Migdalski działalność organizacji, a Radosław Skrycki „Rocznik Chojeński”. Na
otwarciu gościło wielu przedstawicieli prasy szczecińskiej oraz członkowie gminy
żydowskiej i Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów ze Szczecina – m.in.
Mikołaj Rozen i Róża Król. Obie wystawy zostały sfinansowane ze środków Miasta Szczecin – kandydata do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku.
Dodać należy, że nawiązana współpraca z E. Ruthenbergiem oraz StowarzyszeSprawozdanie z działalności stowarzyszenia do końca września 2010 r. zostało opublikowane w
„Roczniku Chojeńskim” t. II, s. 324–348. Sprawozdanie za drugie półrocze 2011 r. zostanie opublikowane w „Roczniku Chojeńskim” t. IV. Od tej pory będą publikowane sprawozdania za cały
rok kalendarzowy.
1
325
Paweł Migdalski
niem Przyjaciół Grabowa zaowocowała wspólną inicjatywą obu stowarzyszeń –
przygotowania leksykonu poświęconemu dawnym cmentarzom żydowskim naszych powiatów: gryfińskiego i stargardzkiego, którego jednym z autorów jest E.
Ruthenberg. Obecnie trwają prace redakcyjne nad książką.
24 września rozpoczęliśmy organizację, również wspomnianych w ostatnim sprawozdaniu, cyklu imprez pt. „Korzenie. Mała ojczyzna a tożsamość”,
sfinansowanych ze środków Starostwa Powiatowego w Gryfinie. W ramach tego
projektu zaplanowano podprojekt: „Moje korzenie. Historia regionu a historia
mojej rodziny”. Polegał on na przeprowadzeniu przez Magdalenę Ziętkiewicz
i Przemysława Konopkę warsztatów dziennikarskich 5–6 listopada 2010 r. dla
młodzieży z powiatu w ZSP w Chojnie i ZSO w Gryfinie, w których udział wzięło 47 osób oraz konkursu na teksty dziennikarskie, dotyczące losów własnych
rodzin w powiązaniu z historią regionu.
Ponadto w ramach „Korzeni” stowarzyszenie zorganizowało, dzięki
uprzejmości Centrum Kultury w Chojnie, przedstawienie uznanego i wielokrotnie wyróżnianego spektaklu pt. Pierogi gryfińskiego teatru Uhuru 8 października 2010 roku. Przedstawienie, na które wstęp był wolny, spotkało się z dużym
zainteresowaniem chojnian i zgromadziło 200-osobową publiczność. Po spektaklu odbyła się rozmowa z aktorami i reżyserem przedstawienia, Januszem Janiszewskim, którą poprowadziła Dorota Dobak-Hadrzyńska. Kolejną inicjatywą
w ramach tego projektu było spotkanie z regionalistą, historykiem i pedagogiem
Zbigniewem Czarnuchem z Witnicy k. Gorzowa 5 listopada 2010 r. w sali Miejskiej Biblioteki Publicznej w Chojnie. Rozmowę z twórcą Parku Drogowskazów
prowadził redaktor naczelny „Gazety Chojeńskiej” R. Ryss, a przysłuchiwało się
jej ponad 50 osób.
Ostatnią inicjatywą „Korzeni” były warsztaty pt. „Moje miejsce na ziemi.
Poznajemy własne miejsce zamieszkania” dla nauczycieli chcących wzbogacić
swą wiedzę na temat możliwości wykorzystania wiedzy regionalnej do nauczania historii. Projekt ten zakładał też przygotowanie scenariuszy przykładowych
lekcji. Szkolenia, prowadzone przez P. Migdalskiego, dla nauczycieli z Chojny,
Cedyni, Mieszkowic, Morynia i Góralic, miały się odbyć w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Chojnie, a dla nauczycieli z Gryfina, Widuchowej i Bań 2
grudnia w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Gryfinie. Informacje o warsztatach zostały rozesłane do dyrektorów wszystkich szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych w powiecie oraz bezpośrednio do nauczycieli. Ponieważ, mimo
akcji promocyjnej, nie wpłynęły zgłoszenia z samego Gryfina i Bań, a nauczyciele
z Widuchowej zgłosili się na spotkanie w Chojnie, zdecydowano zorganizować
tylko jedną edycję warsztatów 25 listopada w Chojnie, w których uczestniczyło
12 nauczycieli z Cedyni, Chojny, Mieszkowic, Widuchowej i Krzywina. Zapre-
326
Sprawozdanie z działalności Stowarzyszenia Historyczno-Kulturalnego...
zentowane scenariusze lekcji, omówione podczas szkolenia, zostały w połowie
grudnia wydane w postaci książki. Praca P. Migdalskiego pt. Moja mała ojczyzna.
Przykładowe scenariusze lekcji oraz uwagi nad nauczaniem historii regionalnej na
przykładzie powiatu Gryfino, która została rozesłana do uczestników warsztatów,
zapoczątkowała pierwszą serię wydawniczą stowarzyszenia pt. „Terra Incognita,
w której będą się ukazywały prace naukowe i popularnonaukowe, dotyczące regionu i pogranicza polsko-niemieckiego oraz utwory miejscowych twórców. Redaktorem serii jest P. Migdalski.
Dzięki nawiązaniu współpracy ze Z. Czarnuchem 20 listopada 2010 r.
członkowie stowarzyszenia i redakcji „Rocznika Chojeńskiego” (P. Migdalski, R.
Ryss, R. Skrycki) zostali zaproszeni na spotkanie autorów i wydawców regionaliów polskich i niemieckich, zorganizowane w Witnicy, podczas którego zaprezentowane zostało stowarzyszenie i odbyła się prezentacja II tomu „Rocznika
Chojeńskiego”.
Oficjalna prezentacja „Rocznika” miała miejsce 26 listopada 2010 r. w
Chojnie w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Podczas prezentacji wykłady wygłosili: prof. Radosław Gaziński z Uniwersytetu Szczecińskiego na temat przyszłej
syntezy dziejów Nowej Marchii oraz Wiesław Czajka z Warszawy o meteorycie,
który był widoczny nad Nową Marchią w XIV wieku. Wystąpienia te wzbudziły
kilka polemik, między innymi głos zabrali: Z. Czarnuch i prof. Edward Rymar.
Po części naukowej, na zakończenie części oficjalnej spotkania, odbył się krótki
recital Elżbiety Bogusz, studentki Akademii Sztuki w Szczecinie, która zagrała
kilka utworów na cymbałach pochodzących z 1843 roku. Należy podkreślić, że
spotkanie to miało bardzo liczną publikę, która nie mieściła się w dużej sali biblioteki i liczyła ponad 120 osób. Zawitali do nas goście m.in. z Gorzowa, Szczecina, Dębna, Witnicy, Drezdenka, Stargardu Szczecińskiego, a także z Niemiec
– ze Schwedt i Bad Freienwalde.
17 grudnia 2010 uroczyście ogłosiliśmy wyniki i wręczyliśmy nagrody
laureatom dwóch konkursów młodzieżowych, zorganizowanych przez stowarzyszenia w 2010 r.: „Moje korzenie. Historia regionu a historia mojej rodziny” oraz
„Zapomniane kamienie milowe, kamienie pamiątkowe i pomniki”. W pierwszym konkursie, na który wpłynęło siedem prac, pierwszą nagrodę otrzymał
Emil Chróściak z Zespołu Szkól Ogólnokształcących w Gryfinie, drugą Dorota
Olechnowska z Gimnazjum im. Janusza Korczaka w Chojnie, a trzecią Anna
Tomczyk z ZSO w Gryfinie i Łukasz Pawłowski ze szkoły „Talsand” w Schwedt
nad Odrą i ZSO w Gryfinie. Nagrody dla zwycięzców i laureatów w tym konkursie ufundowało starostwo. Fragmenty najlepszych prac zimą 2011 r. ukazały się
327
Paweł Migdalski
na łamach „Gazety Chojeńskiej”2. Na konkurs poświęcony pomnikom wpłynęła
jedna praca, dlatego też organizatorzy zdecydowali, że przyznają tylko wyróżnienie. Otrzymał je zespół Odkrywcy Tajemnic „Szperacze” z Zespołu Szkół w Widuchowej. Nagrody książkowe ufundował powiat Gryfino i Biuro Dokumentacji
Zabytków w Szczecinie.
Ważnym dniem dla naszego stowarzyszenia był 4 lutego 2011 roku. Po
pierwsze, był to dzień naszego dorocznego spotkania noworocznego, a po drugie
– tego dnia odbyły się zebrania zarządu, komisji rewizyjnej oraz walne zebranie
członków stowarzyszenia, które zatwierdziły sprawozdania finansowe i merytoryczne z działalności stowarzyszenia za 2010 rok. Zatwierdzono też zmiany w
składzie zarządu i komisji rewizyjnej. Drogą kooptacji zarząd na miejsce wiceprezesa Mariana Anklewicza powołał Teresę Błońską, zaś komisja rewizyjna na
miejsce Krzysztofa Pośniaka – Danutę Perz. Przewodniczącą komisji w następstwie zmiany została M. Ziętkiewicz.
W drugiej połowie 23 lutego 2011 r. prezes stowarzyszenia wraz z czterema innymi członkami wziął udział w zebraniu organizacyjnym, powołującym
do życia sieć przygranicznej współpracy kulturalnej pod nazwą Transkultura.
Zgłosiliśmy tym samym akces naszego stowarzyszenia do pracy w tej sieci. W
spotkaniu, które odbyło się w teatrze UBS w Schwedt, wzięli udział przedstawiciele organizacji i stowarzyszeń kulturalnych rozmieszczonych wzdłuż Odry,
działających na terenie Polski i Niemiec.
Członkowie naszego stowarzyszenia wzięli udział w podróży studyjnej
do Stargardu Szczecińskiego w ramach festiwalu turystycznego „Włóczykij”.
8 kwietnia 2011 r. gościł w Chojnie na zaproszenie Miejskiej Biblioteki
Publicznej oraz stowarzyszenia prof. Jan M. Piskorski, który przedstawił bogato
ilustrowany zdjęciami wykład pt. „Wygnańcy. Przesiedlenia i uchodźcy w dwudziestowiecznej Europie. Wspólnota doświadczeń uchodźczych” oraz podpisywał swoją ostatnio wydaną książkę poświęconą tej tematyce. Spotkanie wzbudziło bardzo duże zainteresowanie, gdyż do biblioteki ściągnęło ponad sześćdziesiąt osób nie tylko z samej z Chojny, ale też Cedyni, Mieszkowic, Dębna,
Gryfina i okolicznych miejscowości. Po wykładzie odbyła się dyskusja, w której
podkreślono wagę tematu podjętego przez profesora i wspaniały, literacki styl
jego książki. Profesor podkreślił, że zainteresowanie jego pracą w siedmiotysięcznej w Chojnie przekroczyło jego oczekiwania i wypadło znacznie lepiej niż w
prawie dwumilionowej Warszawie.
Kolejnych gości powitaliśmy zaledwie po tygodniu – 15 kwietnia 2011 r.
– zawitali do gościnnych progów Miejskiej Biblioteki Publicznej: dyrektor Mu2
Wyróżnione teksty w oprac. P. Konopki i M. Ziętkiewicz w niniejszym tomie (przyp. red.).
328
Sprawozdanie z działalności Stowarzyszenia Historyczno-Kulturalnego...
zeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu Paweł Pawłowski (niegdyś związany z Cedynią) i Robert Michalak3, którzy zaprezentowali wyniki badań nad niemieckimi
przyczółkami mostowymi nad Odrą oraz nad niemiecką przeprawą przez Odrę w
Siekierkach. W spotkaniu uczestniczyła duża grupa słuchaczy, w tym weteranów
z Kołobrzegu, zmierzających na pole bitwy pod Siekierkami w związku z rocznicą forsowania Odry.
Stowarzyszenie rozwijało kontakty z teatrem UBS w Schwedt. Pozwoliły
one nam zorganizować tańsze wejścia na przedstawienie ID w styczniu 2011 r.
oraz wziąć udział w ciekawym przedstawieniu na motywach Snu nocy letniej W.
Szekspira 30 kwietnia 2011 roku.
14–15 maja 2011 r. udało nam się zrealizować dawno zamierzony pomysł
organizacji wyprawy szlakiem waldensów – średniowiecznej sekty, której siedziby
znajdowały się wioskach wokół Morynia, Cedyni i Chojny4. Dwudniowy wyjazd
przygotował Andrzej Kordylasiński, pełnił on też rolę przewodnika na trasie wraz
z P. Migdalskim. Celem wycieczki było rozpropagowanie wiedzy o waldensach i
próba wytyczenia szlaku dla przyszłych turystów. Trasa podróży wiodła z Chojny
przez Moryń, Bielin, Mieszkowice, Siekierki, Starą Rudnicę, Cedynię do Piasku,
gdzie zapewniony mieliśmy nocleg w „Leśniczówce” – Turystyka Wiejska, grill oraz
możliwość zapoznania się z eksponatami niezwykle ciekawego, prywatnego muzeum. Drugiego dnia przejechaliśmy przez Lubiechów Górny, Czachów, Łukowice,
Orzechów, Golice, Żelichów, Klępicz oraz Stare i Nowe Objezierze, które stanowiły
centrum herezji w końcu XIV w., po czym zakończyliśmy naszą podróż w Chojnie.
Dzięki współpracy zainicjowanej rok wcześniej stowarzyszenie nasze i jego
nazwa (Terra Incognia) stały się synonimem jednego ze stanów Nowej Ameriki,
wykreowanej przez Michaela Kurzwellego ze Słubfurtu (Frankfurtu n.O. i Słubic).
Współpraca ta polega też na udziale w różnych przedsięwzięciach animowanych
przez M. Kurzwellego, jak na przykład Nowa Amerika Tour, czyli podróży przez
stany składające się na Nową Amerikę: Szczettinstan, Terra Incognita, Lebuser
Ziemia i Schlonsk (trasa obejmowała między innymi Szczettin – Słubfurt – Bad
Łęknau – Zgörzelitz – Szczettin) w dniach 19–23 maja 2011 roku. Kooperacja
z M. Kurzwellim pozwoliła też nam ściągnąć do Chojny do Miejskiej Biblioteki
Publicznej Mediatekę Pogranicza, która została uroczyście otwarta 1 lipca 2011 r.
przez Krystynę Leddin i M. Kurzwellego.
W kolejną wędrówkę członkowie stowarzyszenia oraz ich goście ruszyli 4 czerwca. Celem jej były tajemnice byłego niemieckiego i radzieckiego lotniska wojskowego w Chojnie. Spod pomnika na cmentarzu wojennym Armii
3
Tekst R. Michalaka w niniejszym tomie „Rocznika” (przyp. red.).
4
Obszerny artykuł E. Rymara o sekcie w I tomie „Rocznika” (przyp. red.).
329
Paweł Migdalski
Radzieckiej grupa licząca kilkanaście osób wyruszyła w kierunku lotniska przez
domniemane miejsce dawnego koncentracyjnego obozu kobiecego5 w kierunku centrum dawnych niemieckich i radzieckich koszar. Następie obejrzeliśmy
elementy związane już z bezpośrednią infrastrukturą lotniska: hangary, wieżę
oraz pas startowy. Rolę przewodnika przyjął Ryszard Mizgier, którego erudycja i
wiedza o lotnisku oraz przytoczone wiadomości, zwłaszcza o radzieckim okresie
funkcjonowania, jest niespotykana. Wyjście zakończyło się wspólnym grillem u
Wiesławy Koladyńskiej.
Największym cyklem imprez, zainicjowanym przez stowarzyszenie w
2011 r., miał być projekt „Terra Incognita – wspólna polsko-niemiecka historia
i teraźniejszość we wspólnym regionie”, przygotowany z niemieckim partnerem – Stowarzyszeniem Wspierania Teatru UBS w Schwedt (Förderverein der
Uckermärkischen Bühnen Schwedt). Składać się miał z czterech imprez, skierowanych do mieszkańców pogranicza polsko-niemieckiego. Projekt, zainicjowany
przez P. Konopkę i M. Ziętkiewicz, dofinansowany został przez Unię Europejską
ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, budżet państwa
(Fundusz Małych Projektów INTERREG IV A Euroregionu Pomerania) oraz
Polsko-Niemiecką Fundację Współpracy Młodzieży. Do początku lipca 2011 r.
udało się zrealizować trzy działania. Pierwszym były polsko-niemieckie warsztaty fotograficzne „Chojna/Königsberg w latach trzydziestych i dzisiaj”, który
odbyły się w Chojne w dniach od 17 do 19 czerwca 2011 r., w który uczestniczyło dwudziestu amatorów fotografii z Polski i Niemiec w wieku od 20 do 70 lat.
Ich zadaniem było porównanie obrazów ze starych widokówek z obecnym wizerunkiem miasta, który należało zinterpretować za pomocą własnego zdjęcia. W
trakcie warsztatów uczestnicy zwiedzili dokładnie Chojnę pod przewodnictwem
R. Skryckiego (który rozpoczął warsztaty opowieścią o historii chojeńskiej karty
pocztowej), zaś w tajniki fotografii wprowadzał ich szczeciński fotografik Andrzej Łazowski.
Drugim wydarzeniem były polsko-niemieckie warsztaty dziennikarskie
dla młodzieży „Bez granic” w dniach 23–27 czerwca 2011 r. w Chojnie. Uczestniczyło w nich 17 uczniów i tegorocznych maturzystów z Brandenburgii i województwa zachodniopomorskiego. Uczestników podzielono na cztery dwunarodowe grupy, którymi opiekowali się dwujęzyczni „teamerzy” – polscy absolwenci
szkoły „Talsand” ze Schwedt. Ich zadaniem było poszukiwanie interesujących
tematów, zebranie materiałów oraz napisanie tekstu publicystycznego. Materiały młodzież opracowywała w użyczonych nam salach komputerowych chojeńskiego gimnazjum. Uczestnicy wzięli udział między innymi w międzynarodo5
Artykuł T. Zgody o obozie w II tomie „Rocznika” (przyp. red.).
330
Sprawozdanie z działalności Stowarzyszenia Historyczno-Kulturalnego...
wym festiwalu muzyki bluesowej „WetWater Blues Connection Moryń 2011”
na plaży nad jeziorem Morzycko i ognisku nad jeziorem w Jeleninie. Warsztaty
dziennikarskie prowadzili P. Konopka i M. Ziętkiewicz. Powstałe w ich wyniku
prace zostały zamieszczone na stronie internetowej stowarzyszenia.
Ostatnim zrealizowanym działaniem była debata w teatrze UBS w
Schwedt pt. „Teatr – historia – polityka” 30 czerwca 2011 roku. Uczestniczyli w niej członkowie i przyjaciele naszego stowarzyszenia oraz Stowarzyszenie
Wspierania Teatru UBS. W dyskusji panelowej o związkach teatru z historią
uczestniczyli prezes stowarzyszenia Terra Incognita – historyk P. Migdalski i
twórcy przedstawienia pt. „Klątwa bogini” – główny dramaturg teatru Heike
Schmidt i autor scenariusza Max Beinemann. Po tym spotkaniu wszyscy mogli
naocznie przekonać się o możliwości połączenia historii i fantazji w spektaklu
pt. „Klątwa bogini”, mówiącym o miłości, pogańskich bogach Słowian, smoku – w momencie rozszerzania władzy brandenburskiej na terenach Marchii
Wkrzańskiej. Sztukę zrealizowano, wykorzystując możliwości naturalne nowej
sceny letniej z kanałem w tle, na którym pojawiała się autentyczna drewniana
łódź – replika łodzi słowiańskiej.
W trakcie ostatniego kwartału 2010 i pierwszego półrocza 2011 r. członkowie stowarzyszenia nie zapomnieli także o sobie i integracji własnej grupy,
czemu służyć miało spotkanie noworoczne, biwak integracyjny w Stokach 18–19
września 2010 r. oraz grille zorganizowane po zwiedzaniu lotniska i w trakcie
zwiedzania szlaku waldensów. Liczba członków w międzyczasie wzrosła do 32.
W tym okresie stowarzyszenie nawiązało lub kontynuowało współpracę
z szeregiem organizacji i instytucji w regionie, którym serdecznie dziękujemy za
wszelką pomoc i życzliwość. Spośród nich wymienię tu: Gminę Chojna, Starostwo Powiatowe w Gryfinie, Miejską Bibliotekę Publiczną w Chojnie, Centrum
Kultury w Chojnie, „Gazetę Chojeńską”, Teatr UBS w Schwedt, Stowarzyszeniem Wspierania Teatru UBS w Schwedt, Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych w
Chojnie i Zespół Szkół Ogólnokształcących w Gryfinie, gimnazjum w Chojnie,
stowarzyszenia: Czas – Przestrzeń – Tożsamość ze Szczecina oraz Słubfurt.
331
332
Terra Artificum
prezentuje DoDoHa
Jerzy Grodek
„Aforyzm (łac. aphorismus, gr. aphorismós) – zwięzła, lapidarna, przeważnie jednozdaniowa wypowiedź, wyrażająca ogólną prawdę filozoficzną lub
moralną, w sposób zaskakujący i błyskotliwy”.
Tak encyklopedia podaje definicję tej krótkiej formy literackiej, będącej doskonałym zwierciadłem rzeczywistości, a właściwie okruchem tego zwierciadła. Niczym ziarnka pieprzu pełne esencji smaku, ostre ale zarazem niezbędne, by wydobyć pełny smak potrawy jaką jest życie społeczności. A pośród nas
kuchmistrz najlepszy owych aforyzmów, znany na terenie Terra Incognita po
obu stronach Odry – Jerzy Grodek.
Jerzy Grodek urodził się 11.10.1959 r. w Gorzowie Wielkopolskim. Początkowo pracował w Wojewódzkim Domu Kultury. Przez kilka lat pracował
333
Terra Artificum
w Międzynarodowym Centrum Kultury w Bad Freienwalde, gdzie prowadził
„Grodi-Galery”, sekcję szachową, warsztaty teatralne i inne formy działań młodzieżowych, do których zawsze włączał młodzież z Gorzowa. W latach 1999–
2001 zaangażowany w Biurze Literackim we Frankfurcie. Od 1985 r. na stałe
zamieszkały w Niemczech. Laureat konkursu pt. Fraszka uśmiechem codzienności (1994). Stały współpracownik polskich i polonijnych gazet i czasopism. Animator polsko-niemieckiego życia kulturalnego, organizator imprez dążących do
zbliżenia tradycji i kultury obu narodów. Autor wielokrotnie goszczący w Chojnie, szczególnie na łamach Gazety Chojeńskiej. Satyryk, instruktor szachowy,
działacz na rzecz szachów, szachista oraz członek Światowej Federacji Klubów
Fajczarskich, prezydent DAN-PIPE-CLUB Wriezen. Inicjator i organizator
międzynarodowych turniejów szachowych w Bad Freienwalde oraz turniejów
w wolnym paleniu fajki we Wriezen. Mistrz Niemiec (2010) oraz dwukrotny
mistrz Wschodnich Niemiec w wolnym paleniu fajki (2005 i 2006). Członek
Związku Literatów Polskich oraz Polskiego Stowarzyszenia Autorów, Dziennikarzy i Tłumaczy w Europie (Association Polonaise des Auteurs, Journalistes et
Traducteurs en Europe – APAJTE).
„Moje pierwsze próby literackie powstawały na marginesie pamiętnika,
który prowadziłem aż do szkoły średniej… Jeśli chodzi o formę literacką, jaką się
param, to, nie wytykając jej wieku, który sięga czasu pierwszych papirusów, porównałbym ją do kobiety. Jednak to nie ja ją wybrałem, to ona mną zawładnęła...”.
Dotychczas opublikował:
Aferyzmy (Gorzów Wlkp. 1995);
Imponderabilia (Oderbruch-Gorzów Wlkp. 1999; 2005);
Pyk i przytyk (Oderbruch-Gorzów Wlkp. 2004);
Jerzy który się jeży (Zielona Góra 2005);
Myśli dymkiem przeplatane (Chojna 2006);
Mit Rauchwölkchen durchflochtene Gedanken – (Chojna 2007).
Wiele jego aforyzmów przełożonych na język niemiecki ukazało się
w wydaniach zbiorowych: Silber-diestel 4 (Potsdam 2000) i Gedankenflug (Hattingen 2005).
334
Jerzy Grodek
* * *
Od Annasza do Kajfasza:
biurokracja taka nasza.
Nie tylko w szachach...
Niepewna dama.
Kiedy tak sama...
* * *
Ciągłe karmienie złą przeszłością,
może przyszłości stanąć kością.
* * *
Pierwsza kariery lekcja
to pewna protekcja.
Do wyborczych kandydatów
Oj, nie wystarczy bracie
porządnym być tylko na plakacie!
Na politycznej scenie
Szczęściem słodkiej idiotki
do czasu... cieszą się płotki!
* * *
Szczytne hura-plany
i naród już nabrany!
Niedoceniony
Piekielnie się złości,
bo zamknięta lista gości!
* * *
Czas nam się tak bardzo zmienia,
że nawet cień wychodzi z cienia.
Dialogi
Siła porozumienia
na rzut kamienia.
Bezrobocie w statystykach
Już tak w oczy mocno nie kłuje,
gdy się liczby przypudruje.
335
Terra Artificum
Jubileusze
Zasługi tego jubilata:
to nasze bardzo chude lata.
Uczczenie Człowieka z żelaza
Nie stawiajcie mu pomnika,
bo żelazo szybko znika...
Dziś
Takie to jest polskie prawo,
tylko cwaniak żyje klawo.
Na powodzenie
Gdy zawodzi dobra mina
- niezawodna wazelina.
IPN
Utworzyli polityczną aptekę
Z miksturami na każdą tekę.
* * *
Smutne te nasze dzieje,
ten kto może wieje!
Na pedagogikę
Lanie na kolanie
to wychowanie.
Uzależniony
Spozierał tak chytrze
dopiero po... pół litrze
Raz w miesiącu
Szczęście w chacie,
bo renta po tacie.
Człowiek
Ofiara
zegara!
Odważny
336
Jerzy Grodek
Słysząc krzyk
znikał w mig.
* * *
(Retoryczne pytanie)
Czy to od piwnej reklamy
tak „pachną” u nas bramy?
* * *
Od kiedy wpadła mu w oko,
w kieszeni siedzi głęboko!
Babskie pułapki
Wielu już wpadło
na... dobre jadło.
Domowa Minister Finansów
Zawsze głośniej burczy,
gdy budżet się kurczy.
Nie tylko do pań…
Rozrasta się w pasie,
gdy apetyt ma się.
Skacowany
W domu się zamyka,
udaje męczennika.
Droga do domu
Od poręczy do poręczy
i tak człowiek się namęczy.
Witaminy
Wiedziała już o nich Ewa,
zrywając jabłko z drzewa.
337
Terra Artificum
Anastazja Lepak
Mistrzyni rękodzieła artystycznego. Instruktor rękodzieła w dawnej szkole
w Gorzkowie. Pochodzi z województwa lubuskiego. W gminie Chojna zamieszkała w 1984 r., we wsi Białęgi. Przyjechała tu za pracą. W 2000 r. przeprowadziła
się do Chojny, by stworzyć możliwości edukacji i lepszej egzystencji swojej niepełnosprawnej córce Basi. Rękodziełem artystycznym zajmuje się od dzieciństwa.
Rozpoczęła od wyklejanek ze słomki, następnie pojawiły się wycinanki, haft oraz
pisanki. Już tabliczka z nazwiskiem lokatora, otoczona wycinanką informuje nas,
że wchodzimy do domu osoby wrażliwej artystycznie. Nawet meble kuchenne ożywione są wzorami misternie wyciętymi z czarnej okleiny.
Pierwsze prace artystyczne pojawiły się w szkole podstawowej w formie obrazów i rysunków tworzonych ołówkiem. Następnym etapem było tworzenie wyklejanek ze słomy owsianej na czarnym tle. Ta żmudna technika wymaga najpierw moczenia, następnie prasowania źdźbeł, wycinania elementów z preparowanej słomki,
a na koniec przypalania żelazkiem, by wprowadzić barwy i odcienie oraz charakterystyczne przebarwienia mocowanych elementów. Prace te wystawiane były przez
klub ZMW, którego pani Anastazja była członkiem. Nagradzano je wielokrotnie
pucharami i dyplomami. Już pracując, nasza mistrzyni tworzyła w jedynych wolnych chwilach na działalność artystyczną, czyli nocami. W tym czasie powstała
kolekcja interesujących budowli, zamków, dworków i pałacyków słomkowych.
338
Anastazja Lepak
Następnym etapem było tworzenie wielokolorowych wycinanek, wykonywanych według własnych, niepowtarzalnych projektów. Prace te były prezentowane w Bibliotece Miejskiej w Chojnie po raz pierwszy w roku 2002 roku.
Wzbogaciły one także tomik poezji DoDoHy Rymami z miejscami, wydany
przez Gazetę Chojeńską w 2002 roku. Praca z wycinanką wymaga ogromnej
cierpliwości i skrupulatności. Wiele drobnych elementów, wycinanych z kolorowych papierów i okładziny meblowej, wymagających po wycięciu podklejenia na
podkładzie, sprawia niemałą trudność. Niezbędne są do tej pracy malutkie ostre
nożyczki z zaokrąglonymi końcami i skalpel. Wzory wymyślane przez panią Anastazję są stylizowanymi kogutkami, kwiatami, liśćmi. „To przychodzi samo” – jak
mówi nam autorka tych cudeniek – „Najpierw rysuję całość, a następnie decyduję, jakie dodać detale w innych kolorach. Tu dołożę ptaszka, tam kwiatek, tu kurkę i wychodzi coś, na co miło popatrzeć”. A powstają rzeczywiście fascynujące
dzieła sztuki. Są wielokolorowe i wielowarstwowe. Najbardziej czasochłonne jest
opracowanie wzoru, ten proces szkicowania trwa kilka dni, podczas których podstawowy wzór ulega zmianom. Wycinanie trwa jedno popołudnie w zależności
od wielkości wycinanki. A największe potrafią mieć pół metra średnicy.
Pisanki są przez nią wykonywane tradycyjną techniką z prawdziwego
wosku i wielokrotnie barwione.
„To jest moja pasja, oderwanie od życia, ukojenie nerwów. Bardzo mnie
to uspokaja. Odreagowuję stresy podczas tej pracy. By móc haftować lub wycinać drobne elementy muszę się uspokoić, inaczej precyzja wykonania nie będzie możliwa. Jeśli nie jestem wyciszona, to podczas wyszywania nitka się plącze
i efektu nie ma. Najtrudniej jest wycinać drobniutkie elementy do wycinanek,
gdyż czasem są tak małe, że ciężko je złapać w palce. Obrazy nitką malowane to
pejzaże, wizerunki zwierząt i kwiatów oraz ciekawe obiekty architektury. Każdy
złożony z kilku do kilkunastu tysięcy wielobarwnych krzyżyków. Na stworzenie
niektórych z nich potrzeba było pół roku wytężonej pracy z igłą”.
339
Terra Artificum
340
Artur Żurawski
Artur Żurawski
z planu filmu Head to love, reż. Van Kassabian 2008
Poeta obiektywu. Urodzony w Szczecinie 3 kwietnia 1972 roku. Dzieciństwo i młodość spędził w Chojnie uczęszczając kolejno do Szkoły Podstawowej
im. J. Korczaka, a następnie do tutejszego liceum. Kolejne etapy to Studium
Handlu Zagranicznego w Policach, Akademia Sztuk Wizualnych w Poznaniu
oraz Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna w Łodzi.
W 2000 roku osiadł w Warszawie i pracował jako operator obrazu realizując
filmy fabularne, dokumentalne, seriale, reklamy i inne formy telewizyjne.
Pierwsze swoje fotografie publicznie prezentował na gazetkach ściennych w Szkole Podstawowej. Pierwszym osiągnięciem był wynalazek techniczny
– opatentowane urządzenie do naświetlania napisów na papierze fotograficznym
(Warszawa 1987). Czarno białe fotografie zostały opublikowane po raz pierwszy
w miesięczniku „Foto” w 1986. Koloru zaczął używać realizując diaporamy –
wieloekranowe pokazy slajdów z towarzyszącą muzyką. Kolejnym etapem były
wystawy w Chojeńskim Centrum Kultury pod skrzydłami Koła Fotograficznego, którego instruktorem był Andrzej Stelmach. Po latach swoje fotografie prezentował w konkursach i trafiały one na różne pokonkursowe wystawy. Oprócz
tego realizował indywidualne wystawy, m.in. w Chojnie, Szczecinie, Poznaniu,
Schwedt. Był współorganizatorem kilku wystaw, w tym jednej swojej, w chojeńskiej Czatowni, kierowanej przez Andrzeja Rajfura. Portrety czarno-białe wysta-
341
Terra Artificum
wione w BWA w Poznaniu w roku 1996 w dużej mierze stały się przepustką na
egzaminach do Szkoły Filmowej w Łodzi.
Studia w łódzkiej filmówce poprzedził roczną pracą przy filmie animowanym jako asystent reżysera, animator i współautor zdjęć trickowych (Piet
Mondrian, 1995, reż. Jacek Kasprzycki, Studio Filmów Animowanych w Poznaniu).
Prace publikował w prasie takiej jak : „Foto”, „Czas Kultury”, „Wprost”
oraz wiele lat współpracował z „Gazetą Chojeńską”.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności mało jeszcze znany duński reżyser
o imieniu Lars znalazł sobie w Chojnie… lokalizację do realizacji kilku scen
do filmu Europa (1991) i tam w ruinach wielkiego gotyckiego kościoła Artur
Żurawski wykonał swoje pierwsze fotosy z planu. Od 2001 roku realizuje nowatorski projekt pod roboczą nazwą Projekt Z., którego efekt będzie przedstawiony
w tym roku, po 10 latach wytrwałego powtarzania tej samej fotografii w ściśle
określonych warunkach.
DoDoHa: Jakie wydarzenie z okresu młodości było pierwszą jaskółką zainteresowań szeroko pojętym obrazem?
Artur Żurawski: Lubiłem patrzeć. Wychowywałem się w domu z niezamieszkałym strychem, gdzie światło na starych meblach tworzyło niesamowite
obrazy, które mnie zatrzymywały. W Szczecinie oglądałem wystawy, performance. Klimat zamku Książąt Pomorskich był pierwszym miejscem doświadczania
sztuki. Pierwszy raz do ciemni fotograficznej wszedłem w siódmej klasie podstawówki. Zainspirował mnie do tego sprzęt mojego ojca znajdujący się w zamkniętej szafie. Często tam zaglądałem, wdychałem zapach czegoś tajemniczego i w końcu poprosiłem ojca, aby pokazał mi, jak to wszystko działa. Fotografia
była wtedy czynnością magiczną. Stworzenie papierowej fotografii wymagało
pracy, przygotowań, czasu.
DoDoHa: Pana emocjonalne związki z Terra Incognita (znaczy Ziemią
Chojeńską)…
A.Ż.: Jednym z pierwszych miejsc, do których się zapuściłem, był dom
mojego najbliższego przyjaciela Maćka Kościńskiego na ulicy Willowej. Jego rodzice pracowali w kinie Jutrzenka. Mama była kasjerką-bileterką, a ojciec kinooperatorem. Dzięki temu już jako kilkuletni chłopak zostałem wpuszczony do
kabiny projekcyjnej. Nigdy potem żadna aparatura nie zrobiła na mnie większego
wrażenia. Kiedy ktoś mnie pyta o mój najważniejszy obejrzany film, odpowiadam
Cinema Paradiso (reż. Giuseppe Tornatore). Wspaniałość tego filmu w połączeniu
z moimi marzeniami i tym pierwszym chojeńskim zetknięciu z kinem, powodują
wielkie wzruszenie. Za każdym razem kiedy oglądam ten film, lecą mi łzy. Kilka
342
Artur Żurawski
lat temu miałem taki sen: Noc. Wszedłem do pustego foyer (nie pamiętam jak
wtedy się mówiło na tą przestrzeń) i powoli otworzyłem drzwi do sali kinowej. Nic
nie mogłem dostrzec. Było kompletnie ciemno. Czułem jednak ten gigantyczny
potencjał ekranu, na którym za chwilę mógłby rozbłysnąć film. Niestety sen nagle
się skończył. Obudziłem się w strasznej pustce... Było to tak realne.
Kilka lat temu u kogoś na podwórku w Chojnie sfotografowałem drewniane krzesła. Musiały pochodzić z Jutrzenki.
Moja typowa aktywność fotograficzna zmieniła się wraz z wyjazdem z Chojny. Moimi przestrzeniami były stare poniemieckie domy, okołochojeńskie krajobrazy
i zamglone nocne ulice. Warszawy jako takiej, czyli miejsca w którym żyję już jedenasty rok, właściwie nie fotografowałem. Za każdym razem kiedy przyjeżdżam do
Chojny odwiedzam miejsca z moich fotografii i próbuję je zapisać na nowo. Coraz
trudniej jest mi tam chwytać te kształty. Coraz mniej dzikich, niedotkniętych, czy
rozpadających się miejsc. Zawsze fascynowały mnie ruiny katedry. Wiem, że z jej
odbudowania cieszy się wiele osób i ten fakt pomógł ogólnemu rozwojowi Chojny.
Lecz moim zdaniem, to miejsce miałoby większą moc, jeśliby zostało nietknięte
w postaci ruiny (oczywiście zabezpieczonej przed dalszym rozkładem).
DoDoHa: Jaka część tych ziem robi na Panu największe wrażenie i co Pan
robi z tym wrażeniem?
A.Ż.: Nieustannie trasa z Chojny do Jeziora Ostrów (potocznie jezioro Stoki) jest dla mnie wielkim przeżyciem. Już w podstawówce uwielbiałem ją przemierzać rowerem wraz z Maćkiem Kościńskim. Po latach na końcu tej drogi w domu nad
jeziorem odkryłem przyszłą matkę moich dzieci. Droga, las, jezioro to wszystko ma
w sobie niegasnącą siłę. Podczas wizyt ciągle fotografuję te miejsca.
DoDoHa: Jak znajduje Pan plenery?
A.Ż.: Niczego nie szukam. Nie planuję raczej wypraw, na których wykonam
fotografie. Przemierzam nowe lub te same okolice po raz kolejny i niespodziewanie
światło układa się w sposób, który porządkuje widok przede mną. Wtedy zatrzymuję
się i czując jedność z tym wszystkim, z radością zamieniam tą przestrzeń w obraz.
DoDoHa: Jakie jeszcze dzieła powstały na Pomorzu Zachodnim?
A.Ż.: Wszystkie chojeńskie krótkie filmy powstały w czasie studiów:
Rozkosze Niedzielne – inspirowany prozą Andrzeja Stasiuka. Jeden dzień
z życia młodego małżeństwa z dwójką dzieci. Ktoś troszczy się o nich i pomaga im
przetrwać.
Przejazdem – czarno-biała historia o człowieku, który na chwilę odwiedził to
miejsce (Chojnę) i wypłoszyła go tajemnicza siła tkwiąca w ruinach starych murów.
Krzywy Las – dokumentalna rzecz o dziwnych ludziach i dziwnym
miejscu. Mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej w Nowym Czarnowie podczas
spaceru do Krzywego Lasu.
343
Terra Artificum
Romek – dokument o poecie i kontestatorze Romanie Soroko. W tle jego
rodzinne miasteczko Trzcińsko Zdrój i ludzie enigmatycznie wypowiadający się
na jego temat.
DoDoHa: Co było pierwsze zdjęcia, czy filmy?
A.Ż.: Pierwsze były jednak filmy. W zerówce próbowałem robić filmy
animowane. Robiłem rysunki na paskach papieru i przeciągałem je przez wycięte okienko. Nie wiedziałem jednak, że potrzebna jest jakaś forma migawki,
dzięki której obrazy zaczęłyby się poruszać.
DoDoHa: Z jakich swoich osiągnięć jest Pan najbardziej dumny?
A.Ż.: Najbardziej cieszą mnie stare fotografie, które są efektem wielogodzinnego przesiadywania w ciemni. Wymagały wielu prób, starań, a teraz widzę,
że są nieświadomym jeszcze wtedy planem przyszłych działań. Poprzez nie czerpię energię do kolejnych projektów, głównie filmowych.
DoDoHa: Ulubiona forma artystyczna to film, etiuda, czy fotografie?
A.Ż.: Moją ulubioną formą jest wiersz. Kiedyś pisałem dzienniki i zdarzało mi się moje obserwacje, przeżycia, odczucia utrwalać w kilkuwersowym
tekście. Chyba czułem się z nimi nawet lepiej niż z fotografiami i filmami, gdyż
były najczystsze. Nieobarczone technologią. Proste i przejrzyste.
zwinięci w kłębek
ja w tobie
ty we mnie
10.1994
codziennie
każdego dnia
przygotowuję się
do śmierci
kiedyś
któregoś dnia
przygotowania znudzą mnie
i umrę
01.1993
lodowaty księżyc
gorące palce twych stóp
zaczyna się podróż do następnego dnia
12.1995
344
Artur Żurawski
zielone gumowce
igliwie we włosach
a ja nie umiem zbierać grzybów
09.1994
zima
w pościeli znalazłem biedronkę
pachniała groszkiem
życie
01.1991
motyl trzepocze
na strychu duszno
otwieram okno
03.1991
czekanie na list
od ciebie
to jak czekanie
na ciebie
otwieram kopertę
rozchylają się twoje usta
01.1994
zamykam oczy
by ciebie ocalić
07.1995
ciemna zieleń cienia
językiem przeciągam
po ostrzu trzciny
07.1995
zobaczyłem cień – światło
zatrzymałem się nagle
nie chcąc go spłoszyć
p.n.e.
345
Terra Artificum
nie wracam
nie wyjeżdżam
jadę
01.1996
święty czas
bez zegarów
śpię
pilnowany
przez ciebie
Wybrana filmografia:
Azaan (second unit), 2011, reż. Prashant Chadha (Indie);
Do dzwonka, 2010, reż. Tomasz Szafrański, prod. Disney Channel;
Orzeł i chryzantema. Ostatni z rodu (dokument), 2010, reż. Jacek Wan;
Gry i zabawy dziecięce, 2010, reż. Maciej Adamek;
Nowa, 2010, reż. Tomasz Szafrański;
Tylko miłość, 2009, reż. Tomasz Szafrański;
Od pełni do pełni, 2009, reż. Tomasz Szafrański;
Hwead to love, 2008, reż. Van Kassabian (USA);
Trzy po trzy. Numery z kwatery, 2007, reż. Jolanta Kozok, Krzysztof Świetlik;
Dzieci piramidy, 2007, reż. Anna Więckowska;
Dwie strony medalu, 2007, reż. Maciej Migas, Mikołaj Haremski;
Wrzesień 1939, 2007, reż. Tomasz Matuszczak;
Fabryka, 2006, reż. Maciej Adamek;
Warto kochać, 2006, reż. Jacek Sarnacki;
Zgoda-miejsce niezgody, 2006, reż. Stefan Skrzypczak;
Samo życie, 2006, reż. Ryszard Bugajski, Jacek Sołtysiak;
Ósmy dzień teatru, 2005, reż. Monika Górska;
W drodze, 2005, reż. Maciej Adamek;
Banished: Refugees of Americas First Civil War, 2004, reż. Naomi Vanderwolk;
Kat, 2004 reż. Yann Becker (Szwajcaria);
Jestem, 2004, reż. Maciej Adamek;
Powrót, 2003, reż. Maciej Adamek;
Życie przed Tobą, 2003, reż. Maciej Adamek;
Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, 2003, reż. Irena i Jerzy 346
Artur Żurawski
Morawscy;
Eutanazja, 2002, reż. Ewa Świecińska;
Konkurs, 2002, reż. Maciej Adamek;
U Danusi, 2002, reż. Ewa Borzęcka;
Mama, look, 2001, reż. Grant Thoburn;
Między sąsiadami-pośrednik. Film o Karlu Dedeciusie, 2000, reż. Peter Vogt;
Snowflake, 2000, reż. David Turner;
Rozkosze Niedzielne, 1999, reż. Artur Żurawski;
„4235476335”, 1997, reż. Artur Żurawski;
Przejazdem, 1996, reż. Artur Żurawski;
Piet Mondrian, 1995, asystent reżysera i animator reż. Jacek Kasprzycki;
Ikona, 1998, reż. Emilia Sadowska;
Słodki Ciężar, 1998, reż. David Turner;
Krzywy Las, 1998, reż. Artur Żurawski;
Niebo, 1998, reż. Krzysztof Rzączyński;
Romek, 1997, reż. Artur Żurawski.
Bracia, 1991
347
Zobaczyłem cień-światło,
1991
Kanapka, 1996
348
Piramida I, 1998
Osada Masiphumulele w pobliżu Cape Town, maj 2011
349
prezentuje DoDoHa
DoDoHa
Terra Artificum
Żeby Ziemia nie była tylko grudą na grudzie,
żeby nie był to tylko jakiś fragment na mapie,
to potrzeba kultury, więc niezbędni są ludzie,
życiorysy mieszkańców oraz ich fotografie.
Zanurzają swe serca w dzienny rytm owej ziemi,
aby potem rękami oddać wszystko co czują
i na nowo przez region , w którym byli stworzeni,
tworzą wizje i piszą, rzeźbią, tną lub malują.
Tak przestaje być Terra pusta i Incognita,
gdy powstają kolekcje materialnych wybryków,
których magią wrażenia oraz uczuć spowita,
pełną piersią oddycha Terra już Artificum.
DoDoHa*27.06.2011*Chojna*9.15-10.05
Trzeba?
Trzeba mieć serce, żeby serca nie mieć,
by cię przymusić do drobin działania,
tłumić najmniejsze nawet przyzwolenie,
na ludzką skłonność do politowania.
Trzeba tak kochać, by chłód okazywać,
żeby się słowem zbyt czułym nie zdradzić
i tak głęboko miłość swą ukrywać,
by wątły bliski mógł sam sobie radzić.
Trzeba tak wierzyć, aby szczerze wątpić,
w celu wzbudzenia aktywnej przekory,
żeby ten słaby, nieświadom i chory
chciał z nienawiści poprawnie postąpić.
350
DoDoHa
Trzeba twarz stracić, by ją widzieć w lustrze.
Nawet, gdy maska ma zbyt srogie rysy
w reakcji nagłej na dziwne kaprysy,
przed skutkiem których, musi wszystkich ustrzec.
DoDoHa*4.07.2011*Szczecin*20.10-20.22
351
352
Przemek Lewandowski
Paweł Migdalski
Chojna i gminy
ościenne – kronika
wydarzeń za rok 2010
Styczeń. Ukazały się dwie regionalne publikacje: Tajemnice gryfińskiej
historii Mariana Anklewicza oraz Wędrówki po najstarszych zabytkach Chojny
Małgorzaty Mateckiej.
8 stycznia. W Chojnie przy gimnazjum otworzono kolejny obiekt z rządowego programu „Moje boisko – Orlik 2012”.
13 stycznia. Podobnie jak w całej Polsce, na terenie powiatu gryfińskiego, odbył się 28. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Publiczne licytacje przedmiotów na rzecz leczenia dzieci chorych na raka zorganizowano m.in.
w Cedyni, Chojnie i Gryfinie.
25-30 stycznia. Chojeńscy gimnazjaliści: Ewa Michalczyszyn i Dawid
Elmer pod kierunkiem Joanny Mieszko-Nity zostali laureatami ogólnopolskiego
konkursu w Kaliszu „Twórczość plastyczna inspirowana muzyką dawną”.
5-9 lutego. Kino Gryf w Gryfinie. Replika Międzynarodowego Festiwalu
Filmowego Era Nowe Horyzonty.
20 lutego. Gryfiński Dom Kultury. Seria hardcorowych koncertów. Zagrali: Tonedown (Berlin), Respect (Wrocław), Final Strike (Gryfino), Eyesore
(Gorzów), i NOT (Gryfino).
25 lutego - 6 marca. Gryfino. Odbyła się jedna z największych imprez
podróżniczych na świecie - IV Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży „Włóczykij”.
353
Przemek Lewandowski
Paweł Migdalski
Swoje prezentacje z podróży pokazało ponad 70 podróżników i reporterów. Gryfino odwiedzili m.in. Aleksander Doba, Jacek Hugo-Bader, Romuald Koperski,
Natasza Caban i wielu innych. W części muzycznej wystąpili Bajzel, Happysad,
Vavamuffin, Tymon Tymański i Małe Instrumenty. W ramach imprezy po raz
trzeci odbył się ekstremalny rajd na orientację Włóczykij Trip Extreme, który zaliczony został po raz pierwszy do Pucharu Polski. W wydarzeniach wzięło udział
kilka tysięcy osób.
4 marca. Na konferencji prasowej w Schwedt poinformowano, że Dolina
Miłości w Zatoni Dolnej otrzymała milion euro na drugi etap rewitalizacji. Projekt realizuje Federacja Zielonych Gaja razem z miastem Schwedt.
7 marca. Teatr 6 i Pół z GDK ze spektaklem Zabawozwieracze zajął
drugie miejsce w Ogólnopolskich Spotkaniach Młodego Teatru „Krzykowisko”
w Maszewie.
12 marca. W przygranicznym Mescherinie odbyły się protestacje przeciwko planom powstania koło Gryfina elektrowni atomowej.
14 marca. Po 38 latach pracy w Gryfinie na emeryturę odszedł 77-letni
proboszcz – ks. kanonik Bronisław Kozłowski – honorowy obywatel tego miasta.
25 marca. 20-lecie „Gazety Chojeńskiej”.
2 kwietnia. W Miejskiej Bibliotece Publicznej w Chojnie odbyło się
wręczenie członkostwa honorowego Stowarzyszenia Historyczno-Kulturlanego
„Terra Incognita” w Chojnie prof. T. Białeckiemu.
8-11 kwietnia. W Gryfinie odbyła się VI. edycja festiwalu teatralnego
FIFART. Hasłem przewodnim spotkań było „Między sensem a absurdem”. Wystąpili m.in. Ewa Błaszczyk (recital) oraz Irena Jun (monodramy Becketa). Festiwal został przerwany ze względu na katastrofę smoleńską.
15 kwietnia. W kościele w Moryniu zabrzmiało Requiem Mozarta. Wykonanie utworu było pracą dyplomową studenta szczecińskiej filii Akademii
Muzycznej w Poznaniu – morynianina Marka Siwki. Dyrygował on orkiestrą
i chórem. Koncert dedykowano Janowi Pawłowi II (w piątą rocznicę śmierci)
oraz 96 ofiarom katastrofy pod Smoleńskiem.
354
Chojna i gminy ościenne – kronika wydarzeń za rok 2010
24 kwietnia. Uroczystości w 65. rocznicę forsowania Odry w Siekierkach.
Otwarto nowy szlak - Drogę Różańcową z sanktuarium w Siekierkach do cmentarza wojennego.
26 kwietnia. Na gryfińskim Międzyodrzu otworzono stanicę, na której
można nocować i wypożyczać kajaki. To pierwsze takie miejsce na terenie Parku
Krajobrazowego Doliny Dolnej Odry.
27 kwietnia. Gościem Dyskusyjnego Klubu Książki działającego przy Bibliotece Publicznej w Gryfinie była znana pisarka Monika Szwaja.
30 kwietnia. Oficjalne otwarcie boiska Orlik w Trzcińsku-Zdroju.
Koniec kwietnia. W wieku 85 lat umiera Edward Mojsak – nauczyciel,
muzyk, budowniczy instrumentów, animator kultury ludowej w gminie Gryfino.
Maj. Ukazuje się pierwsza część przewodnika Gryfińskie Trasy Rowerowe
autorstwa Mariana Anklewicza i Andrzeja Urbańskiego.
1 maja. Janusz Cezary Salamończyk z Chojny został wybrany na nowego
przewodniczącego europejskiego stowarzyszenia Douzelage, zrzeszającego po
jednym miasteczku z każdego kraju Unii Europejskiej. Zastąpił Eda Webera
z Luksemburga, który pełnił tę funkcję przez dwie kadencje.
1-3 maja. Odbyła się największa impreza plenerowa w regionie – Dni
Gryfina. Wystąpili m.in.: M. Maleńczuk, Łzy, Voo Voo, Dżem, Zakopower,
T.Love.
2 maja. Justyna Wójcikowska z Hermesa Gryfino zostaje mistrzynią
Polski na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży w Gimnastyce Artystycznej
w Warszawie.
7 maja. W Klubie Nauczyciela w Gryfinie odbyła się konferencja historyczna z okazji obchodów 65-lecia polskości Gryfina. Wykłady wygłosili: Marian
Anklewicz, dr. Eryk Krasucki, Katarzyna Rembacka, oraz dr Tomasz Ślepowroński. Spotkaniu towarzyszyła promocja książki Mariana Anklewicza Gryfino
1945.
355
Przemek Lewandowski
Paweł Migdalski
14 maja. W Moryniu otwarto setnego Orlika w województwie zachodniopomorskim.
16 maja. Trzcińskie Bractwo Przygody Turystycznej PTTK „Kon-Tiki”
wygrało w kategorii szkół ponadgimnazjalnych wojewódzkie eliminacje XXXVIII
Ogólnopolskiego Młodzieżowego Turnieju Turystyczno-Krajoznawczego.
18 maja. Gościem gryfińskiej Biblioteki Publicznej był autor opowiadań,
powieści oraz wierszy dla dzieci Paweł Beręsowicz.
21 maja. Dębno. Promocja nowej książki Dębno w latach 1945-1948,
opisującej wiele realiów z ówczesnej epoki m.in. z okolic Chojny, która była nominalną stolicą powiatu.
22 maja. Na Regalicy w Gryfinie odbyła się kolejna edycja regat „smoczych łodzi”. Udział wzięło 14 ekip.
24 maja. Wojewoda ogłosił pogotowie przeciwpowodziowe w powiecie
gryfińskim. Wysoka woda w Odrze podtopiła kilkanaście gospodarstw w gminach Cedynia i Chojna.
26 maja. Otwarto pierwszy odcinek ekspresowej drogi S3 ze Szczecina
w stronę Gorzowa. Przebiega ona przez gminy Gryfino i Banie. Jesienią uruchomiono drugi odcinek do Myśliborza, a pod koniec roku czynna była już cała
droga do Gorzowa.
26 maja. Odział Dziecięcy Biblioteki Publicznej w Gryfinie. Spotkanie
z bajkopisarką Wiolettą Piasecką.
28 maja. Burmistrz Chojny odwołał wieloletniego dyrektora Centrum
Kultury Tadeusza Mazura. Zastąpiła go Barbara Andrzejczyk.
28-30 maja. Dni Trzcińska-Zdroju. Wystąpiły m.in. Czerwone Gitary.
1 czerwca. Otwarcie Orlika w Gardnie (gm. Gryfino).
4 czerwca. Chojnę odwiedziła delegacja łotewskiego miasteczka Sigulda
z burmistrzem Ugisem Mitrevicsem na czele. Omawiano kolejne unijne projekty z udziałem uczniów w ramach przynależności do stowarzyszenia Douzelage.
356
Chojna i gminy ościenne – kronika wydarzeń za rok 2010
4-6 czerwca. Justyna Paluszyńska z Gryfińskiego Domu Kultury laureatką ogólnopolskiego finału Turnieju Teatrów Jednego Aktora „Sam na scenie”
w Słupsku.
8 czerwca. W Dreźnie wręczono kolejną Polsko-Niemiecką Nagrodę
Dziennikarską. W kategorii prasowej w trójce nominowanych był tekst Thomasa Gerlacha In der Erde Polens (W polskiej ziemi) z 15 lutego 2009 r. z „Welt
am Sonntag”. Poświęcony jest on „Gazecie Chojeńskiej” i publikowaniu wspomnień ostatnich niemieckich mieszkańców Königsbergu/Chojny.
12 czerwca. W Moryniu nad jez. Morzycko zorganizowano Wetwater
Festiwal – pierwszą edycję imprezy promującej muzykę bluesową. Wystąpili
m.in. Los Grandes Rudeboys, S.O.U.L. Free Blues Band i chojeńskie Jaw Raw.
12 czerwca. Druga edycja „Hydrozagadki w Szuwarach” – oryginalnego
pieszo-kajakowego rajdu na orientację. Tym razem impreza odbyła się w malowniczej dolinie Tywy w okolicach Gryfina.
14-15 czerwca. Gryfino. Teatr Tańca Vogue organizuje dwudniowe
warsztaty ze znakomitym duńskim choreografem i tancerzem Henrikiem Kaalundem.
17 czerwca. W Miejskiej Bibliotece Publicznej w Chojnie Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita” zorganizowało spotkanie z pasjonatem przeszłości Grabowa pod Stargardem Szczecińskim, studentem historii
na Uniwersytecie Szczecińskim – Hubertem Lisem.
18-20 czerwca. Na Dniach Cedyni wystąpili m.in. Lady Pank i Don Wasyl. Pod Górą Czcibora odbył się również Festiwal Kultury Średniowiecznej.
19 czerwca. Piłkarze Energetyka Gryfino zakończyli rozgrywki III ligi na
10. miejscu. Odra Chojna awansowała do IV ligi.
20 czerwca. Odbyła się pierwsza tura wyborów na urząd prezydenta RP.
We wszystkich gminach powiatu gryfińskiego Komorowski zdecydowanie wygrał z Kaczyńskim. Podobnie było w II turze 4 lipca.
26 czerwca. W Widuchowej odbył się doroczny jarmark na którym wystąpił m.in. Ivan Komarenko.
357
Przemek Lewandowski
Paweł Migdalski
26 czerwca. W Chojnie odbyła się gala boksu.
27 maja. Szósta runda motocrossowych Mistrzostw Polski strefy zachodniej na torze w Chojnie.
30 czerwca. W Joachimstahl, odbyło się spotkanie inaugurujące polsko-niemiecki projekt dotyczący organizacji centrów informacyjnych i rozbudowy obiektów geoparku „Kraina Lodowca nad Odrą”. Projekt zlokalizowany
jest po obu stronach Odry z centrami w Gross-Ziethen (koło Angermünde)
i Moryniu.
Lipiec-sierpień. W Galerii Cysterskiej w Kołbaczu można oglądać wystawę „Berlin w otworku”. Jej autorem jest Witold Maćków. Artysta od kilku
lat rejestruje obrazy za pomocą własnoręcznie konstruowanych i przekształcanych kamer otworkowych i prostych aparatów „zabawkowych”.
8 czerwca. W Chojnie zakończył się realizowany przez ZSP unijny projekt „Przyszłość na pierwszym planie” z udziałem także młodzieży z węgierskiego Köszegu, czeskich Sušic i łotewskiej Siguldy.
3 lipca. Stowarzyszeinie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita”
z Chojny wraz ze Stowarzyszeniem Czas-Przestrzeń-Tożsamość ze Szczecina
zorganizowały wyjazd studyjny do Słubfurtu (Słubic i Frankfurtu nad Odrą)
– wyimaginowanego przez Michaela Kurzwellego miasta obejmującego dwie
dzielnice Słub i Furt na obu brzegach Odry. Stowarzyszenie Terra Incognita
zostało przedstawione publiczności w ramach Targów Aktywności Społecznej.
8 lipca. W kościele w Rynicy zamontowano rzeźbę ukrzyżowanego
Chrystusa, autorstwa krzywińskiego artysty Aleksandra Fotygi.
9-10 lipca. W Chojnie odbyły się Dni Chojny. Na scenie wystąpili
twórcy działający przy Centrum Kultury, a także zespoły pop i disco polo m.in.
Andrzej Piasek Piaseczny, Sasha oraz Milano. Program uzupełniały imprezy
towarzyszące: wystawy malarstwa, rękodzieła ludowego i zdobniczej sztuki
użytkowej, degustacje potraw kół gospodyń wiejskich i inne.
9-10 lipca. W Baniach odbył się I Polsko – Niemiecki Festyn na Ziemi
Bańskiej. Połączony był on z otwarciem Międzynarodowego Centrum Turystyki,
358
Chojna i gminy ościenne – kronika wydarzeń za rok 2010
Kultury i Sportu w Baniach. W ramach festynu zorganizowano Festiwal Filmu
Amatorskiego. Autorami filmów byli głównie uczniowie gminnych szkół. W kategorii do lat 16 najlepszym filmem okazał się Konie, miłość, pasja, marzenie Mileny Kopanajko i Agnieszki Pulwer. W kategorii powyżej 16 lat pierwsze miejsce
zajął Łukasz Snopek za film Swobnickie krajobrazy-ruiny zamku.
10–11 lipca. Plaża w Wirowie (koło Gryfina) – 5. edycja Gryfińskiego
Festiwalu Rowerowego „Jazzbike”. Oprócz atrakcji kierowanych do miłośników
„dwóch kółek”, takich jak skoki rowerowe do wody czy nocny rajd na orientację,
odbyły się koncerty zespołów Final Strike, Oposy znad Fosy i legendy polskiego
punk rocka Zielonych Żabek.
12 lipca. Rozpoczęły się polsko-niemieckie warsztaty muzyki dawnej.
Prowadził je znany w Polsce animator tego gatunku sztuki – Ryszard Dominik
Dembiński ze Świeradowa. Uczestniczyły dzieci z Centrum Kultury, które od
roku muzykują na dawnych instrumentach, a także niemiecka młodzież z ośrodka EJF (partnera projektu) w Gartzu. Warsztaty zakończyły się wspólnym koncertem.
11–18 lipca. W niemieckiej wiosce ekologicznej Stolzenhagen koło Angermünde (na wysokości Bielinka) trwała kolejna edycja Ponderosa Tanz Festival. Uczestnicy i instruktorzy przyjechali z różnych krajów, w tym z USA i Hiszpanii. W projekcie uczestniczyli aktorzy Teatru Uhuru z Gryfina.
13 lipca. W Filii Naukowej Biblioteki Publicznej w Gryfinie miało miejsce otwarcie wystawy gryfińskiej artystki Elżbiety Olszewskiej p.t. „Moje przemyślenie”.
30-31 lipca. Na corocznym Jarmarku Moryńskim bawiono się przy muzyce dyskotekowej oraz disco-polo. Wystąpił także zespół Świadomość (reggae),
oraz lokalna formacja Herbata (blues). W programie imprezy znalazły się również wystawy, prezentacje młodych muzyków z MOK, oraz występy dla dzieci.
Wydarzeniu towarzyszyły liczne wydarzenia sportowe.
6-8 sierpnia. W Mieszkowicach odbyły się Dni Kultury i Przyjaźni. Wystąpili m.in. Carl von Breydin (Niemcy), The Beatles Revival (Czechy), Oderdammis (Niemcy), R. Pluciński & Herbata, The Pokerss oraz Belfast – Sound
od Boney M. Program koncertowy uzupełniały wystawy prac plastycznych i fotografii a także imprezy sportowe.
359
Przemek Lewandowski
Paweł Migdalski
6-8 sierpnia. Podczas Dni Kwatery na chojeńskim Lotnisku wystąpili
m.in.: Vespa, Fat Belly Family, Jaw Raw, Czerwone Gitary oraz Olek Grotowski
i Małgorzata Zwierzchowska.
7 sierpnia. Do kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa w Kołbaczu
zawędrował festiwal „Na gotyckim szlaku – muzyka w zabytkach Pomorza Zachodniego”. Wykonano Polonaise w wykonaniu Piotra Pałaca (gitara) i Urszuli
Stawickiej (klawesyn)
15 sierpnia. Wojciech Strelczuk z Chojny zdobył w Niemczech mistrzostwo Europy w rzutach nietypowych. W marcu i czerwcu wywalczył trzy brązowe medale Mistrzostw Polski Weteranów w pchnięciu kulą i rzucie ciężarkiem.
21 sierpnia. Dzięki współpracy Stowarzyszenia Historyczno-Kulturalnego „Terra Incognita” z Chojny z Fundacją Akademia Muzyki Dawnej
ze Szczecina w kościele Mariackim w Chojnie odbył się jeden z koncertów
wędrującego festiwalu „Na gotyckim szlaku – muzyka w zabytkach Pomorza
Zachodniego”. W programie można było usłyszeć Sturm und Drang w wykonaniu Pawła Książkiewicza (flet Traverso) oraz orkiestry FAMD.PL pod dyr.
Pawła Osuchowskiego.
2-5 września. W Gryfinie odbyła się czwarta edycja festiwalu „Sztukowanie”. W programie imprezy znalazło się 27 wydarzeń artystycznych z dziedziny
muzyki, tańca, filmu, teatru i działań parateatralnych oraz literatury. Wystąpili
m.in. Mary No Wane, Kapela ze Wsi Warszawa, Kościeński Teatr Kabaretowy,
Un Mimo Teatro, Arti Grabowski oraz grupa Tamtamitu. Najbardziej oryginalnym punktem programu był organizowany po raz pierwszy konkurs „bodypaintingu”, czyli sztuki makijażu ciała.
4 września. Mariusz Strelczuk z Chojny w ekipie Dan Pipe Wriezen zdobył wicemistrzostwo Niemiec w paleniu fajki na czas. Indywidualnie najlepszy
był Jerzy Grodek z Wriezen.
4-5 września. Dni Brandenburgii w Schwedt – ogromny festyn landu
Brandenburgii organizowany po raz dwunasty.
8 września. W Muzeum Narodowym w Szczecinie otwarto wystawę
Współczesne medalierstwo na Pomorzu Zachodnim. Wśród eksponatów medale
i rzeźby autorstwa Joanny Mieszko-Nity z Chojny.
360
Chojna i gminy ościenne – kronika wydarzeń za rok 2010
11 września. Z okazji Europejskiego Dnia Dziedzictwa Kulturowego
w Gartz otworzono wystawę Gryfino i Gartz na historycznych mapach. Wydarzeniu towarzyszyły polsko-niemieckie warsztaty oraz wykłady, których celem było
przypomnienie o historycznej trasie pielgrzymkowej między miastami GdańskSzczecin-Berlin.
17 września. Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita”
z Chojny przygotowało w Bibliotece Publicznej w Chojnie spotkanie z Eckehartem Ruthenbergiem., który od lat 80. zajmuje się dokumentacją cmentarzy
żydowskich na terenie Polski i Niemiec. Spotkanie otwierało wystawę artysty
z oryginalnymi odbitkami macew powstającymi za pomocą techniki frotażu.
18 września. W Bartkowie odbył się po raz pierwszy Festiwal Twórczości
Ludowej. Główną atrakcją imprezy był koncert folkowego zespołu Dikanda.
23-25 września. W 440. rocznicę pierwszego wydania atlasu Abrahama
Orteliusa, w Chojnie i Cedyni zorganizowano XXIV Ogólnopolską Konferencję
Historyków Kartografii. organizatorami byli: Zespół Historii Kartografii PAN,
Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych US i Archiwum Państwowe
w Szczecinie. Koordynatorem i sekretarzem konferencji był dr Radosław Skrycki.
25 września. Teatr UBS w Schwedt. Premiera sztuki Pommerland ist abgebrannt w reż. Cezarego Morawskiego. 27 września Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita” zorganizowało wyjazd autokarowy mieszkańców
Chojny i okolic do Teatru UBS na przedstawienie.
26 września. Paweł Pankratow z Mieszkowic zdobył mistrzostwo Polski
młodzików w biegu na 2000 m.
29 września - 3 października. Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne
„Terra Incognita” wraz z Deutsche Vereinigung für politische Bildung – Landesverband Hessen zorganizowało polsko-niemiecką konferencję pt. „Współpraca
transgraniczna nad Odrą” w Bielinie.
Październik. W ramach muzycznego festiwalu „Hulaj dusza”, organizowanego z inicjatywy muzyka Jakuba Stankiewicza (muzyka zespołu Braty z Rakemna), w pubie „Wrota do Sławy” w każdą sobotę miesiąca odbywały się koncerty
muzycznych grup artystycznych. Wystąpili m.in.: CarPets, Silo, Przemek Thiele,
Turyzm, Final Strike, Pomorzanie, Sohor.
361
Przemek Lewandowski
Paweł Migdalski
2 października. W teatrze w Schwedt odbyła się premiera musicalu
Świr w świecie elfów, w którym wystąpili aktorzy gryfińskiego Teatru Tańca
Vogue (wcielili się w rolę elfów oraz faunów).
2 października. W Marwicach rozpoczęła się piąta edycja „Tygodnia
z Żurawiami” – ekologicznego święta organizowanego w celu obserwacji żurawi. Imprezie towarzyszył cykl wykładów m.in. o formach ochrony przyrody
w Polsce.
7 października. W Gryfińskim Domu Kultury odbyła się po raz 11.
Powiatowa Prezentacja Życia Twórczego Osób Niepełnosprawnych. Swoje
talenty prezentowali pensjonariusze Domów Pomocy Społecznej z Nowego
Czarnowa, Chojny, Dębców, Trzcińska-Zdroju, Morynia oraz wychowankowie
szkół specjalnych z Gryfina i Nowego Czarnowa.
8 października. Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita” z Chojny przygotowało w Chojnie w Sali Centrum Kultury przedstawienie spektaklu pt. Pierogi gryfińskiego teatru „Uhuru”.
9 października. W Krzywinie odbyło się po raz siódmy „Święto Kapusty”.
9 października. Kołbacz. Kolejna impreza z cyklu „Cienie zapomnianych
kultur”: wystawa fotografii wiejskich muzykantów oraz koncert Motion Trio.
16 października. Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita” z Chojny przygotowało drugą wystawę prac i spotkanie z E. Ruthenbergiem, która miała miejsce w Szczecnie we wnętrzach zabytkowej Willi Lentza.
23 października. W Gryfinie na sali GDK odbyła się uroczysta inauguracja roku akademickiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
29 października. W Widuchowej IX Festiwal Piosenki Angielskiej EYE
wygrała Julia Jaszczyk z Ostrowa Wielkopolskiego. Z recitalem wystąpili Alicja
Majewska i Włodzimierz Korcz.
31 października. W Gryfińskim Domu Kultury w Gryfinie odbyła się
trzynasta edycja „Nocy Grozy”. W programie znalazły się koncerty zespołów
Dumpster Saints, Dead Pony i Oposy znad Fosy, a także pokaz horrorów. Pokazy
odbywały się przy pełnych salach.
362
Chojna i gminy ościenne – kronika wydarzeń za rok 2010
Listopad. Gryfinianin Marian Anklewicz został wyróżniony przez Ministra Sporu i Turystyki odznaką honorową „Za Zasługi dla Turystyki”, za całokształt działań na rzecz rozwoju turystyki regionu gryfińskiego.
5 listopada. Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita”
z Chojny przygotowało spotkanie z regionalistą, historykiem, pedagogiem Zbigniewem Czarnuchem z Witnicy koło Gorzowa w sali Miejskiej Biblioteki Publicznej w Chojnie.
5-6 listopada. Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita” z Chojny przeprowadziło w ZSP w Chojnie i ZSO w Gryfinie warsztaty
dziennikarskie pt. „Moje korzenie. Historia regionu a historia mojej rodziny”,
przygotowane przez Magdalenę Ziętkiewicz i Przemysława Konopkę.
5-7 listopada. W Gryfinie odbyła się druga edycja Jesiennej Sceny
Tańca – Festiwalu Małych Form Ruchowych.
10 listopada. Wręczenie Bocianów – corocznych nagród starosty gryfińskiego. Wyróżnienia otrzymali: Stowarzyszenie Spichlerz Sztuki z Kołbacza, Tomasz Grąbczewski z Gryfina, oraz koła gospodyń wiejskich i piekarnia
MAXX w Chojnie.
11 listopada. W siedzibie Towarzystwa Miłośników Historii Ziemi
Gryfińskiej ma miejsce otwarcie wystawy z okazji Narodowego Święta Niepodległości „Droga do wolności”.
12 listopada. W Żabnicy oraz Gryfinie gościł chór „Emmanuel”
z ukraińskiego Kałusza. W 1945 roku mieszkańcy Kałusza byli pierwszą, większą grupą repatriantów, która pojawiła się w Gryfinie
14 listopada. Kino Gryf w Gryfinie. Premiera gryfińskiej „superprodukcji gangsterskiej” w reżyserii Piotrka Ostrowskiego – Chłopaki z...Ferajny. Film bije rekord oglądalności. Na wiele pokazów brakuje biletów. Łącznie
ogląda go ponad 1500 osób.
20 listopada. Członkowie Stowarzyszenia Historyczno-Kulturalnego
„Terra Incognita” w Chojnie i redakcji „Rocznika Chojeńskiego” (P. Migdalski, R. Ryss, R. Skrycki) zostali zaproszeni na spotkanie regionalistów polskich i niemieckich zorganizowane w Witnicy, podczas którego zaprezento-
363
Przemek Lewandowski
Paweł Migdalski
wane zostało stowarzyszenie i odbyła się prapremiera drugiego tomu „Rocznika
Chojeńskiego”.
21 listopada. Wybory samorządowe. W Chojnie poprzedziła je pierwsza w historii miasta publiczna debata wszystkich kandydatów na burmistrza
(współorganizowana przez „Gazetę Chojeńską”). Burmistrzami i wójtami zostali: Banie – Teresa Sadowska, Cedynia – Adam Zarzycki, Chojna – Adam Fedorowicz, Gryfino – Henryk Piłat, Mieszkowice – Andrzej Salwa, Moryń – Jan
Maranda, Stare Czarnowo – Marek Woś, Trzcińsko-Zdrój – Zbigniew Kitlas,
Widuchowa – Michał Lidwin. Starostą został ponownie Wojciech Konarski.
24 listopada. Oddział Dziecięcy Biblioteki Publicznej w Gryfinie. Spotkanie autorskie z autorką książek dla dzieci Roksaną Jędrzejewską-Wróbel.
25 listopada. Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita”
z Chojny przygotowało warsztaty pt. „Moje miejsce na ziemi. Poznajemy własne miejsce zamieszkania” dla nauczycieli chcących wzbogacić własną wiedze
na temat możliwości wykorzystania wiedzy regionalnej do nauczania historii.
Przeprowadził je Paweł Migdalski w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych Nr 1
w Chojnie.
26 listopada. Ukazał się II tom „Rocznika Chojeńskiego” z wieloma tekstami zarówno naukowców, jak i mieszkańców okolicy. Na promocyjnym wystąpili prof. dr hab. Radosław Gaziński (prezes szczecińskiego oddziału Polskiego
Towarzystwa Historycznego i Szczecińskiego Towarzystwa Naukowego), a także
Wiesław Czajka z Warszawy – geolog, hydrograf morski i kartograf. Czajka opowiadał o symbolach astronomicznych w heraldyce miejskiej Nowej Marchii.
28 listopada. W Pit Pubie w Chojnie wystąpił australijski zespół rockowy The Sunpilots.
29 listopada – 3 grudnia. Grupa młodzieży z Międzynarodowego Centrum Turystyki, Kultury i Sportu w Baniach uczestniczyła w niemiecko-polskim
projekcie „Erleben statt reden – Przeżyć zamiast mówić”. Były to pięciodniowe
warsztaty, które odbywały się od 29 listopada do 3 grudnia na zamku Trebnitz
w Niemczech (koło Wriezen).
Grudzień. Ukazuje się trzecia część przewodnika Gryfińskie Trasy Rowerowe Andrzeja Urbańskiego i Mariana Anklewicza. Znajdziemy w nim opis
364
Chojna i gminy ościenne – kronika wydarzeń za rok 2010
dwóch niemieckich tras: „Pagórkami gminy Mescherin” przez Staffelde, Rosow,
Radekow, Tantow oraz „Wokół doliny Salwy” przez Mescherin, Geesow, Hohenreinkendorf i Gartz.
4 grudnia. W gryfińskim kinie odbył się specjalny pokaz filmu Skrzydlate
świnie. Towarzyszyło mu spotkanie z reżyserką – Anią Kazejak-Dawid.
8 grudnia. W siedzibie Gryfińskiego Towarzystwa Historycznego ma
miejsce otwarcie wystawy Legenda gryfińskiego folkloru – Edward Mojsak.
17 grudnia. Rozstrzygnięcie konkursu „Moje korzenie. Historia mojej
rodziny a historia regionu”. Pierwszą nagrodę otrzymuje Emil Chróściak z I klasy LO w Zespole Szkól Ogólnokształcących w Gryfinie za pracę Bo nikt nie wiedział, że tu jest Polska. Ogłoszono też wyniki konkursu dla młodzieży szkolnej pt.
„Zapomniane kamienie milowe, kamienie pamiątkowe i pomniki”. Wyróżnienie
zdobył zespół Odkrywcy Tajemnic „Szperacze” z Zespołu Szkół w Widuchowej.
Oba konkursy zorganizowało Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita” z Chojny.
18 grudnia. Gryfiński chór Res Musica świętował w kościele p.w. NMP
dziesięciolecie artystycznej działalności.
365