Nr 2 (30) do pobrania

Transkrypt

Nr 2 (30) do pobrania
biuletyn
niepokalanej
✶
Być kobietą…
i nie dać się
zmanipulować!
✶
„W sierpniu
każdy kwiat
woła…”
✶
Madonna
wśród kwiatów
Nr 2 (30)
CZERWIEC
2016
Spis
treści
Frances Alice Forbes
Św. Atanazy.
Strażnik wiary
Będąc chłopcem, podczas zabawy niechcący… chrzci
swoich przyjaciół. Jako diakon bierze udział w obradach Soboru Nicejskiego potępiającego arianizm.
Zostaje patriarchą egipskiej Aleksandrii, by wojować z pogaństwem i herezją. Fałszywie oskarżony,
broni wiary przed cesarzem. Wygnany... powraca
i walczy o prawdę. Napadnięty zbrojnie, ratuje się
ucieczką na pustynię.
Heretycy palą, torturują i zabijają.Wraca i przeciwstawia się Julianowi Apostacie. Wspierają go papieże,
cesarze prześladują. Ostatecznie triumfuje... ratując
Kościół powszechny przed upadkiem.
4 | Wstęp
Wydawnictwo
Diecezjalne Sandomierz,
2012
ss. 176, format 125x195,
miękka oprawa
Książka do nabycia
tedeum.pl
☛
duchowość
8 | Być kobietą… i nie dać się
zmanipulować!
13 | Przez uchylone drzwi
16 | „W sierpniu każdy kwiat woła…”
wędrówki gońca
18 | Miasto cudownego obrazu
kultura
Ale to jeszcze nie wszystko. To tylko kilka epizodów
życia jednego człowieka…
20 | Madonna wśród kwiatów
Poznaj św. Atanazego – Strażnika wiary.
22 | Promień
czerwiec – sierpień 2016
3
goniec niepokalanej
x. Raivo Kokis fsspx
Wstęp
Drogie Czytelniczki!
Spośród wielu świątyń rzymskich starożytnością i godnością wyróżniają się cztery
bazyliki patriarchalne zwane bazylikami
większymi, w odróżnieniu od wielu kościołów w różnych krajach, którym decyzją Stolicy Apostolskiej nadano tytuł bazyliki mniejszej. Rzymskie bazyliki większe
to: Bazylika św. Piotra, Bazylika św. Jana
na Lateranie, Bazylika Matki Boskiej
Większej i Bazylika św. Pawła za Murami.
Bazylika Matki Boskiej Większej (Santa
Maria Maggiore) jest głównym sanktuarium maryjnym Rzymu. Podanie przypisuje wzniesienie tej świątyni papieżowi
Liberiuszowi. W czasie jego panowania,
w roku 352, bogaty patrycjusz rzymski
Jan otrzymał we śnie polecenie budowy
kościoła poświęconego Matce Boskiej –
w miejscu, w którym spadnie śnieg. Kiedy
udał się z tą wiadomością do papieża, dowiedział się, że i on miał identyczny sen.
Nazajutrz całe wzgórze eskwilińskie pokryło się świeżym śniegiem, mimo że był
to 5 sierpnia i we Włoszech panowały
wielkie upały. Udali się więc razem na
wzgórze, gdzie papież na śniegu narysował plan kościoła. Natychmiast rozpoczęto budowę. Takie są początki tej świątyni.
Do dziś zachował się w Wiecznym Mieście
piękny zwyczaj, że 5 sierpnia, w uroczystość Matki Bożej Śnieżnej (podczas
4
Nieszporów,
w czasie śpiewania Magnificat)
z kopuły nad ołtarzem głównym zrzuca
się płatki białych róż, przypominające płatki śniegu.
Obecnie istniejąca bazylika na
Eskwilinie jest niewiele młodsza, bowiem została zbudowana przez papieża Sykstusa III na pamiątkę ogłoszenia na soborze efeskim w 431 roku dogmatu o Bożym Macierzyństwie Maryi.
Świątynia ta była w ciągu wieków wielokrotnie przebudowywana, jednak zachowała w dużej mierze pierwotny kształt typowy dla stylu wczesnochrześcijańskich
budowli sakralnych. Stopniowo obrosła
ona wieńcem kaplic.
Spośród nich wyróżnia się kaplica dobudowana do bazyliki na początku XVII
wieku z fundacji papieża Pawła V, zwana od jego imienia paulińską. Znajduje
się w niej słynna ikona Matki Boskiej
z Dzieciątkiem, zwana Salus Populi
Romani, czyli Ocalenie Ludu Rzymskiego;
jej inne miano to Matka Boska Śnieżna.
Podanie przypisuje autorstwo ikony
wstęp
świętemu Łukaszowi. Niegdyś obraz był
większy i przedstawiał Matkę Boską w całej postaci, siedzącą na tronie. W czasie pożaru w XIII wieku obraz został nadpalony
i wtedy obcięto go do obecnej wielkości.
Podczas epidemii dżumy w 590 roku
papież Grzegorz Wielki niósł go w uroczystej procesji z kościoła Santa Maria
Antiqua do bazyliki św. Piotra. Wtedy to,
według tradycji, ukazał się anioł chowający miecz do pochwy, co zrozumiano jako
znak zakończenia kary Bożej. Po ustąpieniu zarazy papież nazwał Miłosierną
Pannę Salus Populi Romani.
Matka Boska ma cechy Hodegetrii,
czyli Przewodniczki prowadzącej nas do
Chrystusa. Taką formę nadano obrazowi
po obcięciu spalonego fragmentu i przemalowaniu. Jednak układ rąk Maryi jest
inny niż w typowych Hodegetriach i bardziej odpowiada obrazowi Matki Boskiej
Tronującej; typowa Hodegetria prawą ręką
wskazuje na Dzieciątko, jak na znanym
nam obrazie częstochowskim. Twarze
Matki i Syna są przedstawione w sposób
typowy do ikony, podobnie jak linearnie
namalowane szaty – ta cecha jest szczególnie widoczna na okryciu Dzieciątka.
Obraz ten, podobnie jak wiele innych
obrazów kultowych, był wielokrotnie kopiowany. Jego kopie znajdują się w wielu
krajach. Może najwięcej jest ich w Polsce.
To zrozumiałe, gdyż wizerunek ten, obok
częstochowskiego, przez długie lata był
przez synody biskupów polskich polecany jako wzór dla obrazów Matki Boskiej,
malowanych dla kościołów. Wzór ten, zdaniem hierarchów, bardziej odpowiadał
wymaganiom sztuki sakralnej niż dzieła
ówczesnych artystów tworzone w konwencji renesansowej lub barokowej. Są
one niestety zbyt świeckie, nie sprzyjają
więc kontemplacji i modlitwie.
W II połowie XVI stulecia nad chrześcijańską Europą zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo tureckie. W tej sytuacji
papież Pius V wezwał wszystkich do nieustającej modlitwy różańcowej, powierzając Matce Boskiej opiekę nad Kościołem.
Bractwa różańcowe obnosiły w procesjach ulicami Rzymu obraz Matki Bożej
Śnieżnej, prosząc Ją o pomoc; Maryja pomogła pokonać Turków pod Lepanto
u wybrzeży Grecji 7 października 1571 roku.
Po tych wydarzeniach na prośbę znanych
czerwiec – sierpień 2016
5
goniec niepokalanej
świętych, Karola Boromeusza i ówczesnego generała jezuitów, Franciszka
Borgiasza, wykonano w Rzymie pięć kopii obrazu Matki Bożej Śnieżnej. Jedna
z nich trafiła do Polski.
Podążając za ikoną, wyruszamy ze
wzgórz Wiecznego Miasta i przemierzamy całą Europę, niegdyś katolicką, na
same jej wschodnie rubieże. Obraz przesłany został jarosławskim jezuitom, ci
zaś pod koniec XVI wieku ofiarowali go
nowo powstałej placówce tych zakonników we Lwowie. Początkowo wizerunek
znajdował się w użytkowanej wówczas
przez jezuitów drewnianej kaplicy, dopiero w 1630 roku uroczyście przeniesiono
go do nowo wybudowanego kościoła św.
Piotra i Pawła, wzorowanego na rzymskiej
świątyni Il Gesù. We Lwowie obraz pod
nazwą Matki Bożej Pocieszenia cieszył się
ustawicznie wzrastającą czcią. Ozdobiono
go srebrną pozłacaną sukienką; z czasem
wizerunek otoczyły liczne złote wota,
zaś na szyjach Matki Bożej i Dzieciątka
Jezus zawieszono perły. W każdą sobotę po Mszy św. przed obrazem śpiewano Litanię loretańską i Bogurodzicę.
Modlili się przed nim wybitni Polacy: Jan
Kazimierz, Stefan Czarniecki, Zygmunt
III Waza, Władysław IV, kanclerz Jerzy
Ossoliński, Jan III Sobieski i inni. Tam też
po raz pierwszy użyto w Litanii loretańskiej wezwania: „Królowo Korony Polskiej,
módl się za nami!”.
28 maja 1905 roku obraz został ukoronowany papieskimi koronami.
Uroczystość odbyła się na wolnym powietrzu w obecności stutysięcznego tłumu przybyłego z różnych stron Polski.
Przedstawiciele duchowieństwa, szlachty,
mieszczaństwa i włościan nieśli na swych
6
barkach wspaniały, przybrany kwietnymi girlandami tron, na którym spoczywał
obraz. Arcybiskup Józef Bilczewski włożył
na skronie Dzieciątka Jezus koronę wzorowaną na jagiellońskiej, na głowę Matki
zaś – wzorowaną na koronie Kazimierza
Wielkiego.
Lwowski obraz jest w proporcjach dość
wierny oryginałowi. Różni się jednak wieloma szczegółami. Przede wszystkim nie
przypomina ikony bizantyńskiej, bowiem
twarze i szaty zostały namalowane w sposób charakterystyczny dla ówczesnego
malarstwa renesansowego. Złote tło obrazu ozdobiono trybowanym ornamentem o motywach kwiatowych, co jest typowe dla dzieł powstałych w tym czasie.
Po tak zwanym „wyzwoleniu” Lwowa
przez wojska sowieckie lwowska rezydencja jezuitów została zamknięta, a kościół – przeznaczony na składnicę książek
(dopiero w 2011 r. przekazano go grekokatolikom z przeznaczeniem na świątynię
garnizonową). Wyjeżdżając, jezuici zabrali ze sobą cudowny obraz, dzięki czemu
udało się go ocalić. Obecnie znajduje się
on w jednym z wrocławskich kościołów.
Lwowski kościół jezuitów z łaskami
słynącym wizerunkiem – kopią rzymskiego obrazu Matki Boskiej Śnieżnej – nie należy mylić z również lwowskim kościołem
pod wezwaniem Matki Boskiej Śnieżnej.
W tym drugim przypadku chodzi o jedną z najstarszych – pamiętających jeszcze
czasy książąt ruskich – świątyń Lwiego
Grodu. Wielokrotnie ulegała ona pożarom do fundamentów i tyleż razy była
natychmiast odbudowywana.
Kościół Matki Boskiej Śnieżnej, jedyny
w stylu romańskim, jest najstarszym kościołem parafialnym we Lwowie. Trudno
wstęp
Kościół Matki Boskiej
Śnieżnej we Lwowie
ustalić dokładną datę powstania świątyni. W 1340 roku stał tu kościół drewniany,
w 1450 wybudowano kościół murowany,
a ponieważ znajdował się poza murami
miejskimi, posiadał własne umocnienia
fortyfikacyjne. Mimo to wiele razy był
palony przez Tatarów, a następnie odbudowywany. Początkowo służył głównie Niemcom – rzemieślnikom sprowadzanym do Lwowa jeszcze przez książąt
ruskich. W XVI wieku był tu wikarym
wspaniały kaznodzieja Piotr Skarga. Pod
koniec XIX wieku kościół zrekonstruowano w stylu neoromańskim. Przed świątynią stała figura Matki Boskiej z XVIII wieku; władze sowieckie zamknęły kościół
w 1949 roku, a statua uległa likwidacji.
Pomieszczenie z zapleczem było użytkowane jako Muzeum Fotografiki.
Obecnie świątynia czynna jest jako
greckokatolicka cerkiew p.w. Matki
Boskiej Nieustającej Pomocy; należy do
zgromadzenia ojców redemptorystów.
Podczas renowacji umieszczono nad
jej wejściem płaskorzeźbę ikony Matki
Boskiej Nieustającej Pomocy. Wnętrz
nie przebudowano, ale pozbawiono
neogotyckich polichromii
z XIX w., ściany pomalowano „na gładko”. Zachowały
się ołtarze – główny i dwa
boczne, balkoniki w prezbiterium, wystrój rzeźbiarski oraz piękne okazy
kowalstwa artystycznego:
kraty i kandelabry. Ołtarze przystosowano do liturgii wschodniej, przed głównym ustawiono niski ikonostas wykonany w stylu neogotyckim, nawiązujący do
dawnego ołtarza.
Drogie Czytelniczki, podziwiajmy sposób, w jaki drogi Bożej Opatrzności i mądrości wiodą przez Rzym; jak Matka Boska
Śnieżna łączy stolicę św. Piotra – centrum promieniowania Ewangelii, z Lwim
Grodem, Urbs Catholicissima – ostoją katolickości na Wschodzie. Wsłuchajmy się
w słowa J. E. Arcybiskupa Lefebvre’a, założyciela naszego Bractwa Kapłańskiego:
„Bóg chciał, by Christianitas, odlane w pewien sposób w rzymskiej formie, otrzymało przez to zdolność żywotnej i wyjątkowej ekspansji. W Bożym planie wszystko jest łaską i nasz Zbawiciel radził każdemu działać tak, jak Rzymianie, cum
consilio et patientia, suaviter et fortiter
– z radą i cierpliwością, łagodnie i stanowczo (Mdr 8:1).
Jest naszym obowiązkiem strzec tej
rzymskiej tradycji, której pragnął dla nas
sam nasz Pan, tak jak chciał On, byśmy
Maryję mieli za Matkę”.
czerwiec – sierpień 2016
7
goniec niepokalanej
duchowość
Anna Mandrela
Być kobietą… i nie dać się
zmanipulować!
Królową i Matką
Kościoła jest Kobieta
wolna od grzechu,
która jest zarazem
Matką Boga i której
nawet aniołowie
oddają cześć.
Chyba jeszcze nigdy kobiety nie były tak zagubione jak dzisiaj, choć
dotyczy to również mężczyzn. Zdaje się, że współcześnie nikt już nie
wie, jak powinien się zachować, bo to, co dla naszych babć i dziadków
było normą, dla dzisiejszego ,,postępowego” społeczeństwa stało się
dziwactwem.
Najbardziej znany przykład: jeszcze sto lat
temu widok kobiety w spodniach na ulicach polskich miast należał do rzadkości,
a dziś podobną rzadkością jest widok kobiety w spódnicy. Chyba każda dziewczyna, związana z naszym małym kręgiem
Tradycji, doświadczyła tego specyficznego
uczucia ,,bycia inną” od większości kobiet,
które mija na dworcu, w sklepie, w autobusie itp. Powinnyśmy się z tego cieszyć – przynajmniej jesteśmy oryginalne
i nie ulegamy modzie, która bardzo często
zmusza kobiety do noszenia naprawdę
brzydkich ubrań.
W obronie normalności
Może jednak się zdarzyć, że pewnego dnia
na naszej drodze pojawią się kobiety nazywające siebie feministkami, które zaczną
głośno krzyczeć, że jesteśmy ,niewolnicami przestarzałych norm społecznych,
religia katolicka zniewala kobietę i ogranicza jej potencjał, a zatem powinnyśmy
się wyzwolić ze stereotypów i przyłączyć
się do ich szeregów”. Co zrobić w takiej
sytuacji? Często te osoby są tak agresywne i zaślepione, że lepiej wcale z nimi nie
dyskutować, tylko spokojnie oddalić się
i odmówić różaniec w intencji ich nawrócenia. Warto jednak wiedzieć, co się kryje
pod hasłem ,,feminizm”, aby nie dać się
zwariować i mieć w zapasie argumenty
służące do obrony wiary, kobiecości oraz
zwyczajnej normalności.
Prawdziwa wolność
Rozważmy ze spokojem argumenty feministek: chcą one walczyć z ,,przestarzałymi normami”, ale dlaczego mamy walczyć
z tym, co jest stare? Czy nie lepiej korzystać z życiowych mądrości i doświadczenia naszych przodków, niż opierać się na
nowych i niesprawdzonych dziwactwach?
8
Mozaika z wnętrza bazyliki
Santa Maria Maggiore
Czy Kościół naprawdę zniewala kobiety? Jak to możliwe, skoro Królową
i Matką Kościoła jest Kobieta wolna
od grzechu, która jest zarazem Matką
Boga i której nawet aniołowie oddają cześć? Czy feministki, które tak głośno krytykują Kościół, słyszały kiedyś
o św. Ludwiku Grignion de Montfort,
o św. Maksymilianie i o wielu innych
kapłanach, którzy oddali się w niewolę
Kobiecie – Maryi Niepokalanej? Kapłani
oddają się w niewolę Kobiecie, a w tym
samym czasie feministki krzyczą, że
Kościół zniewala kobiety. Czyż nie jest
to absurd? Od razu widać, jak mało te
buntowniczki wiedzą na temat naszej
religii, która mówi, że zarówno kobiety,
jak i mężczyźni otrzymują prawdziwą
wolność jako dzieci Maryi: ,,Przeto bracia, nie jesteśmy synami niewolnicy, ale
wolnej. Którą to wolnością Chrystus nas
obdarował!” (Gal. 4, 22-31). Wolności, jaką
daje Kościół rzymskokatolicki, płeć żeńska nie znajdzie w żadnej innej religii:
w judaizmie kobieta nie ma prawa wejść
do świątyni razem z mężczyzną, islam
pozwala mężczyźnie poślubić cztery kobiety, wyznawcy hinduizmu wierzą, że
kobieta nie osiągnie stanu wyzwolenia
(mokszy), dopóki najpierw nie odrodzi
się ponownie pod postacią mężczyzny.
Na tym tle nasza sytuacja w religii katolickiej jest wyjątkowo korzystna.
Mechanizmy manipulacji
Czy Kościół naprawdę ogranicza potencjał kobiety? Czy św. Teresa z Avila,
św. Hildegarda z Bingen, św. Katarzyna
ze Sieny, św. Jadwiga i inne gorliwe chrześcijanki nie rozwinęły doskonale swoich
talentów właśnie dzięki religii katolickiej?
Dlaczego więc feministki tak zawzięcie
walczą akurat z Kościołem? O co tak naprawdę im chodzi?
Musimy zdać sobie sprawę z tego, że
feminizm jest ideologią, a każda ideologia
opiera się na pewnej manipulacji. Z kolei każda manipulacja jest zbudowana
czerwiec – sierpień 2016
9
goniec niepokalanej
duchowość
na kłamstwie. Jak działa manipulacja? „ograniczające, dyskryminujące, mało warSpróbujmy to zrozumieć za pomocą przy- tościowe, zniewalające i niesatysfakcjonukładu. Wyobraź sobie następującą sytu- jące”. Natomiast każde inne zajęcie: bycie
ację: bierzesz udział w konkursie radio- biznesmenką, policjantką, astronautką,
wym i dowiadujesz się, że wygrałaś na- górnikiem, mechanikiem samochodogrodę pieniężną. Dziennikarz dzwoni do wym lub bokserem ma być dla kobiety
ciebie i mówi ci, że jedyne, co teraz mu- „czymś fascynującym, okazją do realizacji
sisz zrobić, to wybrać jedną z dwóch opcji: twórczego potencjału”. Im bardziej męskie
– opcja nr 1: dostaniesz tylko marne, zajęcie wymyślimy, tym dla feministki
skromne i niewiele znaczące sto tysięcy okaże się lepsze, bo tym bardziej „wyzwazłotych, które na pewno nie wniesie ni- la ono kobietę spod władzy patriarchatu
czego ciekawego do twojego życia,
i niesprawiedliwych społecznych norm”.
– opcja nr 2: otrzymasz wspaniałą,
fantastyczną kwotę aż stu złotych, która Szczęście?…
spełni wszystkie twoje marzenia. Masz Przyjmowanie bez głębszej refleksji fedziesięć sekund na dokonanie wyboru!
ministycznych sloganów doprowadziło
Którą opcję wybrałabyś w pierwszej do tego, że wiele kobiet dało się oszukać,
chwili?… Czy widzisz, na czym polega ma- podobnie jak dałaby się oszukać nasza
nipulacja dziennikarza? Obiektywnie słuchaczka – zwiedziona słowami prezensto tysięcy złotych będzie zawsze więk- tera radiowego w pośpiechu wybrałaby
szą kwotą niż sto złotych, a zatem okre- sto zamiast stu tysięcy złotych.
W Związku Radzieckim w imię ,,rówślenia użyte przez radiowca okazały się
narzędziem manipulacji.
ności płci” wiele kobiet musiało porzuPodobna manipulacja słowna jest cić rolę matki i gospodyni na rzecz ciężstosowana w ideologii feministycz- kiej pracy w kopalni lub na traktorze.
nej, gdzie macierzyństwo i zajmowa- Wmówiono im, że w ten sposób będą
nie się domem jest określane jako szczęśliwsze. Do początku XX wieku
kobiety zwyczajowo nie paliły papiero- w której potężny mężczyzna nie pomoże
sów. Właściciele przemysłu tytoniowego swojej drobnej koleżance wnieść walizki
zauważyli, że tracą przez to sporą liczbę na trzecie piętro, gdyż nie chce, aby poklientów. W 1928 roku pewna firma za- czuła się ,,dyskryminowana”.
trudniła Edwarda Bernaysa, siostrzeńca
znanego psychologa Zygmunta Freuda, Od głupoty do zbrodni
aby wymyślił sposób na złamanie spo- Oszustwo twórców myśli feministycznej
łecznego tabu i namówienie kobiet do jest jednak znacznie większe, ponieważ ta
palenia. Bernays wykorzystał w tym celu ideologia doprowadziła do śmierci wieamerykańskie feministki. Zaproponował lu nienarodzonych dzieci. W tym ruchu
im, aby pojawiły się na świątecznej pa- – kojarzonym głównie z kobietami – od
radzie z papierosami w ręku i nazwały samego początku ważną rolę odgrywaje swoimi ,,pochodniami wolności”. Po li mężczyźni, którzy głosili socjalistycztym wydarzeniu wiele kobiet zaczęło pa- ne hasła o radykalnie antyrodzinnym
lić, ale zamiast obiecanej wolności wpa- charakterze.
dły one w przykrą niewolę nałogu. Inny
Patrząc na program współczesnych feznany przykład: często w imię ,,równości ministek, widzimy, że głównym postulapłci” mamy dziś do czynienia z sytuacją, tem jest prawo do nieograniczonej aborcji.
Dziecko traktowane jest jako przeszkoda w realizacji ,,potencjału” kobiety. Na
jednej ze stron internetowych, związanych z ruchem feministycznym, przeczytałam, że ,,aborcja jest piękna” oraz, że
,,zakaz swobodnego dostępu dla aborcji
jest dla kobiety terrorem”. Jednak o tym,
że aborcja jest terrorem dla nienarodzonego dziecka, feministki nie wspomniały
już ani słowem…
Pierwsze feministki w USA…
Śmiejemy się dziś z tych
starych reklam, ale nie
łudźmy się – nawet jeśli
we współczesnych nie
widać manipulacji od
razu, prawdopodobnie
oznacza to, że została ona
sprytniej przeprowadzona
10
11
goniec niepokalanej
duchowość
Hasło przyciąga uwagę
żywymi barwami i…
niespójnością logiczną
Fragmenty książki
s. M. Stanisława Niemczek csfn,
Nazaretańskie fiat.
Mała opowieść o Matce
Marii Franciszce Siedliskiej
wybór i oprac.:
Marta Żydek
…i nasze rodzime w czasie manifestacji w 2016 roku
Tajemnica macierzyństwa
Promując aborcję, feministki postępują
jednak o wiele gorzej niż ktoś, kto wybrałby sto zamiast stu tysięcy złotych. Od
zwykłej głupoty czasem niedaleko do ciężkiej zbrodni. Żądanie nieograniczonego
prawa do aborcji jest żądaniem prawa
do nieograniczonej zbrodni, a to już jest
nie tylko głupota, ale wielkie niebezpieczeństwo. Kobiety, które głoszą takie postulaty, postępują jak ktoś, kto chce zniszczyć cenny skarb, wybierając w zamian
kupę błota. Przecież każde dziecko jest
prawdziwym skarbem. Nienarodzone
dziecko to mały człowiek, który posiada nieśmiertelną duszę. Kariera, pieniądze, wynalazki techniki i wszechświat
to marności, które przeminą, ale ludzka
dusza będzie żyła wiecznie. Czy nie jest to
wielki zaszczyt dla kobiety stać się matką
nieśmiertelnej duszy, nosić w swoim ciele i wydać na świat dziecko, które może
przyjąć chrzest, a następnie poprzez łaskę
uświęcającą stać się żywą świątynią Boga
w Trójcy? Czy nie jest to fascynujące? Jak
12
wielkiego oszustwa dokonują zatem feministki, opisując macierzyństwo jako
coś nudnego i bezwartościowego, a do
tego jeszcze twierdzą, że religia katolicka
zmusza je do bycia matkami oraz ogranicza ich wolność.
Duchowość katolicka nieustannie podkreśla wielką rolę matki, jednak nigdy nie
zmusza do macierzyństwa. Kobieta nie
powinna działać pochopnie, ale dokładnie rozważyć, do jakiego życia powołuje
ją Bóg oraz jaki kandydat okaże się odpowiedzialnym mężem i ojcem. Czasami katoliczka rezygnuje z roli matki, wybierając życie poświęcone służbie Bogu, jednak
zawsze pamięta, że macierzyństwo jest
wielkim skarbem, a aborcja wielką zbrodnią. Niepokalana jest ideałem dla kobiet
wszystkich stanów. Słuchajmy zatem tej
Matki Dobrej Rady, nie
dajmy się zwieść zgubnym ideologiom i módlmy się o nawrócenie
wszystkich zagubionych kobiet.
Przez uchylone drzwi
– Kim ja będę? – myślała z zadumą Frania, córka Adolfa Siedliskiego
i Cecylii z Morawskich, urodzona 12 listopada 1842 roku w Roszkowej Woli
(…). Chorowita i słaba fizycznie, jedyna córka zamożnych rodziców, uczyła
się prywatnie przy starannym doborze nauczycielek.
– Kim będę? – wracało pytanie. Wokół
niej jakże często tętniło barwne życie dworu jej ojca, które wnosiło w dom muzykę,
wesołość, taniec. Ojciec był towarzyski,
nad wyraz gościnny, ceniony wśród ziemian, zaangażowany w sprawy narodowe.
Otwierał przy tym swój dom na huczne
spotkania, nastawiony na to „nowe”, co
silną falą przypływało z zachodu Europy,
porywając w swój nurt wiarę przodków, za
słabą już do stawiania oporu porywistym
prądom bezbożnych filozofów.
– Bóg nie jest Panem w naszym domu
– stwierdziło ze smutkiem dziecko.
Serce Frani nie znajdowało upodobania w życiu dworu. Niewypowiedziana
tęsknota za czymś innym, nieznanym
a wielkim, wyprowadzała dziewczynkę
na rozległe pola, w ciszę przerywaną szumem starych drzew rodzinnego parku. (…)
Mijały dni i miesiące. Kończył się kolejny rok nauki szkolnej w domu. Frania
miała już blisko 12 lat. Rodzice zdecydowali rozpocząć naukę katechizmu i przygotować córkę do I Komunii Świętej. Nie
czynili tego ze szczególnej pobożności ani
z przywiązania do wiary świętej, ani też
z potrzeby wewnętrznej pogłębienia wiedzy dziecka o Bogu. Decydowali o tym
raczej z przyjętego ówcześnie zwyczaju,
ze względu na opinię rodziny i sąsiadów.
Poprosili więc na prywatnego katechetę dla córki kapucyna z niedalekiej parafii w Nowym Mieście – ojca Leandra
Lendziana, cenionego konferencjonistę
w kościołach Warszawy, gwardiana ojców kapucynów.
– Czy chcesz, żebym cię nauczył kochać Pana Jezusa? – zapytał przy pierwszym spotkaniu. Pytanie było tak
czerwiec – sierpień 2016
13
goniec niepokalanej
niespodziewane, że Frania nie wiedziała zrazu, co odpowiedzieć. Lecz po chwili
zrozumiała, że zapala się przed nią jakieś
nowe światło, otwiera inny świat.
– Czy chcę kochać Pana Jezusa? – całym sercem odpowiedziała: – Tak!
I oto nagle pojęła, że istnieje coś więcej nad rzeczywistość, w której wzrastała,
a która jakimś murem dzieliła ją od tej
przedziwnej tajemnicy łaski, przeczuwalnej zaledwie sercem. Więc teraz przejdzie
jak przez uchylone drzwi w tę nieznaną przestrzeń Bożych prawd i będzie poznawać Boga, Jego Miłość, Jego odwieczny
plan nad światem. Z natężoną uwagą słuchała, łowiła każde słowo Ojca Kapucyna:
– Bóg jest Miłością – mówił – i tak
umiłował świat, że Syna Swojego
Jednorodzonego dał, aby każdy, kto
w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. I oto właśnie Syn, druga
Osoba Trójcy Świętej, stał się Człowiekiem
i wszedł w zwyczajne ludzkie życie. Był
dzieckiem, jak tysiące innych, i wzrastał w Nazarecie pod opieką Swej Matki
i Świętego Józefa. I założył na ziemi
Królestwo Boże.
– Co to jest Królestwo Boże? – zapytała
Frania. Znała z lekcji historii królestwa
ziemskie, znała tragiczne dzieje Królestwa
Polskiego, ale Królestwo Boże?
– Królestwo Boże jest w nas – mówił
kapłan. – To życie Łaski w życiu, w sercu
człowieka, to panowanie Boga w ludzkiej duszy. Bo Bóg tę miłość, którą wypełnione jest niebo, przyniósł na ziemię
i w Najświętszej Rodzinie zapalił jak ognisko, by każdy, kto Boga pragnie, kto za
Nim tęskni, kto Go szuka, mógł przyjść
i ogrzać się przy tym ogniu i stać się lepszym człowiekiem. (…)
14
– A gdy Jezus dorósł – usłyszała na kolejnej katechezie Ojca – pożegnał Matkę
i wyszedł z Nazaretu ze swym Boskim
Słowem, by nauczać i uzdrawiać, by czynić dobrze i zbawiać.
– To właśnie MIŁOŚĆ wyszła
z Nazaretu na cały świat, by ludzie mogli się kochać, ale ludzie Jej nie poznali….
– Ja pójdę za tą MIŁOŚCIĄ – pomyślała Frania – będę Jej szukać, odnajdę, przywrę do Niej – i już Jej nigdy nie odstąpię.
Ktoś mówił – przypomniała sobie – że
MIŁOŚĆ nie jest kochana. Kto to powiedział? Prawda, przecież słyszała na kazaniu, że to słowa św. Franciszka. Więc
pójdę kochać MIŁOŚĆ – postanowiła. (…)
Powtarzające się lekcje katechizmu
uwrażliwiały coraz bardziej serce
Franciszki. Nowymi oczyma patrzyła
teraz na otoczenie i głębiej odczuwała
obojętność religijną rodziców i bliskich.
I było jej żal. Radością jednak napawała ją myśl o I Komunii Świętej i zjednoczeniu z Panem Jezusem w Sakramencie
Miłości, w którym ogarnie wszystkich
drogich i powie o nich Bogu.
Spoważniała, przycichła. Więcej czasu niż dotąd poświęcała modlitwie i grze
na fortepianie. Muzyka zawsze była jej
ulubionym zajęciem, teraz jednak mogła w niej wypowiedzieć wszystkie uczucia, które jak rwąca rzeka wzbierały w jej
sercu i niosły ją w pragnieniach ku samemu niebu.
– O Panie mój – modliła się, wspominając ten dzień – cóż powiedzieć mogę
i jak wyrazić, co czułam w mym sercu.
Wszystko zniknęło z moich oczu, z myśli, uczuć, tylko jedna myśl, jedno pozostało: Pan Jezus przychodzi do mnie, mój
Bóg i mój Pan.
duchowość
Uroczystość I Komunii Świętej odbyła
się w Warszawie, dnia 1 maja 1855 roku
w kościele Ojców Kapucynów, przy ulicy Miodowej. Frania przygotowała się do
niej tak intensywnie, że do końca życia
wspominała ją i obchodziła jej rocznicę
jako najpiękniejsze wydarzenie lat dzieciństwa. Rodzice prześcigali się niemal
w staraniach, by dzień ten pozostał dla
Frani pamiętny (…) lecz wszystkie te zamierzenia nie zdołały zakłócić skupienia Frani. Pamiętała wciąż jeszcze, jak
klękała na stopniach ołtarza i jak wszystko zniknęło jej z oczu, gdy na wpół przytomna z przejęcia po Komunii Świętej,
rozradowana i szczęśliwa, pochyliła się
w kornym hołdzie przed Bogiem utajonym w Eucharystii. (…) Po I Komunii
Świętej rozpoczęła świadomie nowe życie.
Dotąd lubiła piękne ubrania, przejażdżki powozem, teraz rezygnowała chętnie
ze wszystkiego, by podobać się Bogu. (…)
Owocem I Komunii Świętej było również
rozbudzenie w sercu Frani silniejszego
poczucia skromności i umiłowanie cnoty,
a także gotowość rezygnacji z próżności
dziewczęcej, właściwej jej wiekowi. (…)
8 czerwca 1855 roku otrzymała od spowiednika pozwolenie przyjęcia raz jeszcze Pana Jezusa i tegoż dnia po południu
otrzymała Sakrament Bierzmowania.
Udzielił go arcybiskup Antoni Fijałkowski
w kościele Sióstr Sakramentek. Frani zdawało się, że posiadać będzie całe niebo:
rano Pana Jezusa przez Komunię Świętą,
po południu Ducha Świętego i nowe imię:
Maria, które obrała sama na cześć Matki
Bożej. Czuła się u szczytu szczęścia.
Franciszka Siedliska (imię zakonne Maria od Pana
Jezusa Dobrego Pasterza) urodziła się 12 listopada 1842 r. w Roszkowej Woli (woj. łódzkie), zmarła 21 listopada 1902 roku w Rzymie. Była założycielką Zgromadzenia Najświętszej Rodziny z Nazaretu,
inaczej Zgromadzenia Sióstr Nazaretanek lub potocznie
nazaretanek (1873 r.), i tercjarką franciszkańską. Została
beatyfikowana 23 kwietnia 1989 roku. Wspomnieniem
liturgicznym bł. Franciszki Siedliskiej jest 25 listopada.
Jest patronką Polskiej Misji Katolickiej w Anglii i Walii.
Piękny przykład małej Frani, późniejszej Matki Marii Franciszki Siedliskiej, niech stanie się inspiracją do przypomnienia sobie daty swojej I Komunii Świętej i przyjęcia
Sakramentu Bierzmowania. Niech te dni staną się dla nas nie tylko zwykłymi rocznicami, ale ważnym świętem i okazją do ich celebrowania.
czerwiec – sierpień 2016
15
goniec niepokalanej
„W sierpniu
duchowość
Sabina Bańka
każdy kwiat woła…
… zanieś mnie do kościoła” – mówi ludowe przysłowie. Legendy
opowiadają, że gdy apostołowie otworzyli grób Matki Bożej, nie
znaleźli w nim ciała, a jedynie piękne, pachnące róże i lilie. W innej
historii czytamy o śpiącej, obsypanej różami Maryi, wziętej do nieba
przez zstępujących z nieba aniołów. Opowieści te stanowią jedno z wielu
symbolicznych wyjaśnień, dlaczego w Święto Wniebowzięcia Najświętszej
Maryi Panny święcimy kwiaty, zioła i zboża.
Cudowne zakończenie ziemskiego życia
Maryi potwierdził uroczyście papież Pius
XII, ogłaszając 1 listopada 1950 r. dogmat,
że Maryja „otrzymała jako najwspanialsze zwieńczenie swych przywilejów dar
wolności od zepsucia cielesnego, i podobnie jak Syn, po zwycięstwie nad śmiercią,
została z ciałem i duszą wzięta do chwały
niebios, by tam zajaśnieć jako Królowa
zasiadająca po prawicy swego Syna, nieśmiertelnego Króla wieków”. W mszalnej
prefacji dziękujemy za to, że „dzisiaj została wzięta do nieba Bogurodzica Dziewica.
Ona pierwsza osiągnęła zbawienie i stała się wizerunkiem Kościoła w chwale,
a dla pielgrzymującego ludu źródłem pociechy i znakiem nadziei. Nie chciałeś
bowiem, aby skażenia w grobie doznała
Dziewica, która wydała na świat Twojego
Syna, Dawcę wszelkiego życia”.
Sierpniowe święto Wniebowzięcia
NMP, które tę prawdę przypomina, nosi
różne potoczne nazwy: Matki Boskiej
Zielnej lub Matki Bożej Dożynkowej;
Czesi mówią o Matce Bożej Korzennej,
Estończycy – o Matce Bożej Żytniej. W starszych źródłach czytamy o Święcie Śmierci,
16
Odpocznienia, Zaśnienia. Nazwy odzwierciedlają symbolikę tego dnia, splecioną
ściśle z prawdami teologicznymi, narosłymi na ich gruncie legendami, prawami przyrody oraz funkcją dziękczynną
i błagalną.
Matka Boża Uzdrowicielka
W święcone bukiety wplatamy zioła,
ponieważ chcemy być zdrowi – zdrowi
fizycznie, w czym pomagają nam właśnie zioła, ale i duchowo: człowiek powinien mieć piękną duszę, a w wieczności niebiańskie, pozbawione wszelkich
wad ciało. Uosobieniem tego ideału jest
Maryja. To pragnienie doskonałości zachęca nas do przygotowywania symbolicznych wiązanek. Według starej tradycji, w bukiet wiązano siedem – a jest
to liczba symbolizująca doskonałość już
w Starym Testamencie – lub siedemdziesiąt siedem (!) różnych ziół i zbóż, później
także kwiatów. „Żelazny zestaw” stanowiły rumianek, mięta, melisa, bazylia, rozmaryn, lubczyk i nasturcja.
Zioła kojarzone są także z Matką
Bożą poprzez swą zieloność, symbolizującą w średniowieczu dziewictwo – „pełna zieloności w swym dziewictwie” Maryja stawała się naturalną
opiekunką zielonych ziół. Niepokalana
jest również Uzdrowieniem Chorych
(Salus Infirmorum), wielka uroczystość
Uzdrowicielki jest więc najlepszym
dniem dla święcenia uzdrawiających
roślin.
Patronka Plonów
Nie bez powodu w wiązance znajdziemy również zboża. Sierpień to wyjątkowa
pora; jest to błogosławiony czas żniw. „Na
Wniebowzięcie pokończone żęcie” – mówi
przysłowie. Tego dnia przynoszono wiązanki zbóż, owoców i roślin, dziękując
Matce Bożej za pomoc w ciężkiej pracy
na roli, bogactwo plonów oraz opiekę nad
ludźmi. W trakcie całej oktawy przedświątecznej zbierano najdorodniejsze kłosy,
warzywa i owoce. Przyniesione do kościoła snopy były tak okazałe, że tego najważniejszego dnia zajmowały całą świątynię.
Żniwa połączone były z pięknymi tradycjami, stanowiącymi przygotowanie
do święta Matki Bożej Zielnej, nazywanej także Patronką Plonów. Przed rozpoczęciem prac żeńcy żegnali pole i odmawiali modlitwę: „Panie, dziękuję za ten
dar, modlę się za tych, którzy przy tych
plonach się trudzili. Będziemy to ziarno
zbierać z modlitwą i dzielić się nim całym
sercem. Dzięki Ci, Panie, za to cudowne
rozmnożenie chleba, jak kiedyś uczynił
Chrystus, bo z jednego ziarna wyrosło
dwadzieścia, a czasem trzydzieści ziaren”.
Gdy związano już ostatni snop zboża, znowu się modlono: „Kiedyś, w końcu życia, przyjdziemy do Ciebie, Panie,
z naręczem kłosów, kwiatów i owoców
stokrotnych. Zboże i kwiaty złóż na ręce
Swojej Matki, a nas, zmęczonych żniwiarzy, przyjmij do Siebie”. Tymi słowami wyrażano nadzieję, że jako zbawieni znajdziemy się wszyscy w domu
Ojca w niebie. Wdzięczni Bogu
i Najświętszej Matce, przynosząc do poświęcenia wiązanki kwiatów, zbóż, roślin i warzyw, proszono, by w wieczności Maryja przedstawiła
Stwórcy Swoje dzieci nie
z pustymi rękami, ale z naręczem dobrych uczynków.
czerwiec – sierpień 2016
17
goniec niepokalanej
Wilno to miasto szczególne pod wieloma względami, związane historycznie
z dwoma ważnymi obrazami. Pierwszym z nim jest wizerunek Matki Bożej
Ostrobramskiej, o którym była mowa w poprzednim numerze Gońca; drugim
jest obraz „Jezu, ufam Tobie” powstały z inicjatywy św. Faustyny Kowalskiej.
Siostra Faustyna
Helena Kowalska znana jest nam dziś
ze swego zakonnego imienia – Faustyna.
Wstąpiła ona do Zgromadzenia Sióstr
Matki Bożej Miłosierdzia. Dostąpiła
zaszczytu wizji, podczas których widziała Pana Jezusa i słyszała Jego głos.
Przekazywał jej swoje orędzie, które pobożna siostra natychmiast chciała wcielać w swoje życie oraz zaszczepiać innym. Za namową swojego spowiednika,
ks. Michała Sopoćki, zaczęła w formie
dziennika zapisywać przeżycia związane z tymi wyjątkowymi spotkaniami. Dziś
ten Dzienniczek uznawany jest za dowód
jej głębokiej duchowości. Ona sama została kanonizowana w 2000 roku, a jej
wspomnienie liturgiczne przypada na
5 października.
Obraz Jezusa Miłosiernego
W powtarzających się wizjach Pan Jezus
prosił, aby powstał obraz przedstawiający Jego wizerunek. Będzie on symbolem
Jego miłosierdzia.
Pierwszy z obrazów nie do końca
spodobał się siostrze Faustynie, gdyż
twierdziła, że Jezus na nim przedstawiony nie jest tak piękny jak ten, który widziała w swej wizji.
18
Wspomniany wizerunek można zobaczyć w jednym z wileńskich kościołów.
Kilka lat później zlecono namalowanie
drugiej wersji – tej, którą każdy z nas zapewne widział w jakimś kościele lub na
świętym obrazku. Jego oryginał znajduje
się w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia
w Krakowie-Łagiewnikach.
Symbolika obrazu jest bardzo wymowna – czerwień i biel oznaczają krew
i wodę, które wypłynęły z boku
Jezusa na krzyżu, a dziś są znakiem łask. Biel szaty Chrystusa
oznacza oczywiście czystość,
a Jego uniesiona dłoń to znak
błogosławieństwa.
Z obrazem związany
jest szczególny kult, gdyż
s. Faustyna zapisała też słowa wyjątkowej modlitwy,
podyktowanej jej przez Pana Jezusa.
Modlitwa ta znana jest dziś jako Koronka
do Bożego Miłosierdzia. Za jej przyczyną
można dostąpić wielu łask, zwłaszcza
wtedy, gdy będzie się ją odmawiało o godzinie 15.00, czyli na pamiątkę godziny
śmieci Pana Jezusa.
Uroki miasta
Wilno jest pięknym miastem, w którym
znajduje się wiele zabytków wartych odwiedzenia. Spacerując po nim, możemy
mieć wrażenie, że to miasto kościołów – na każdym kroku znajdują
się przepiękne świątynie, w tym
klasycystyczna katedra z relikwiami św. Kazimierza. Godnym
odwiedzenia miejscem jest też
niewątpliwie Cmentarz na
Rossie, gdzie możemy nawiedzić
groby pochowanych tam Polaków.
Ołtarz z relikwiarzem
św. Kazimierza
Miłosierdzie Boże, tajemnico niepojęta – ufamy tobie!
Miłosierdzie Boże, które wypłynęło z otwartej rany Serca Jezusowego
Miłosierdzie Boże, chroniące nas od ognia piekielnego
Miłosierdzie Boże, słodkie ukojenie dla serc udręczonych
Miłosierdzie Boże, rozkoszy i zachwycie dusz świętych
B
ufamy tobie!
Miasto
cudownego obrazu
Ewa Żydek
wędrówki gońca
Módlmy się:
oże, którego Miłosierdzie jest niezgłębione, a skarby litości nieprzebrane,
wejrzyj na nas łaskawie i pomnóż w nas ufność w Miłosierdzie Swoje,
byśmy nigdy w największych nawet trudnościach nie poddawali się
rozpaczy, lecz zawsze ufnie zgadzali się z Wolą Twoją, która jest samym
Miłosierdziem. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Króla Miłosierdzia, który
z Tobą i Duchem Św. okazuje nam Miłosierdzie na wieki wieków. Amen.
marzec – kwiecień 2016
19
goniec niepokalanej
Madonna
wśród kwiatów
Marta Żydek
Projekt witrażu można zobaczyć
w Muzeum Narodowym w Poznaniu
Maj nie bez przyczyny nazywany jest najpiękniejszym
miesiącem w roku. Zakwitają rośliny, wszystko dookoła
się zieleni i mieni wieloma barwami o najróżniejszych
odcieniach. Otwierają się małe pączki na gałęziach drzew,
robi się coraz cieplej. Wokół unoszą się piękne zapachy
wzrastających roślin. Zapewne nieprzypadkowo maj,
właśnie ze względu na to dostrzegalne piękno, nazwany
jest miesiącem maryjnym, bo przecież wszystko, co
najpiękniejsze, chcemy oddać Matce Bożej.
20
Najcenniejsze są dobre uczynki, czyste
serce, miłość bliźniego,
ale chcemy ofiarować też coś z tych ziemskich, marnych rzeczy. Dajemy to, co uważamy za wyjątkowe, co sprawia nam przyjemność, co jest symbolem wdzięczności.
Niewątpliwie te role spełniają kwiaty.
W wielu miejscach istnieje zwyczaj, że
w czasie nabożeństw majowych ludzie
zbierają się przy najbliższych figurach
Matki Bożej i tam wspólnie się modlą.
Figury te czy też kapliczki, często przydrożne, ozdabiane są wtedy sezonowymi
kwiatami, aby zaznaczyć w ten sposób wyjątkowy, maryjny czas. Zwyczaj taki był
i na szczęście nadal jest – choć coraz rzadziej – praktykowany głównie na wsiach.
Wiejska Madonna
Stanisław Wyspiański, malarz, poeta, architekt, dramaturg, wielki miłośnik wsi
polskiej, tak też przedstawił swoją wizję
Maryi. Wiejska Madonna lub po prostu
Madonna z Dzieciątkiem jest to polichromia (wielobarwny obraz namalowany na
ścianach, sufitach, sklepieniach czy rzeźbach), wykonana do kościoła oo. franciszkanów w Krakowie za pomocą pastelu –
techniki malarskiej, do której używa się
specjalnych kolorowych kredek. Madonna
narysowana jest na specjalnym, dość dużym kartonie – 485 na 100 cm. Artysta zaprojektował całą dekorację wnętrza tegoż kościoła.
Ukoronowanie
Matka Boża jest tu przedstawiona
z Dzieciątkiem Jezus, którego trzyma na
prawej ręce. Jezus opiera główkę o policzek Swojej Matki. Nie patrzy na nas,
oczy ma zwrócone w górę, a my widzimy
tylko lekko uniesioną główkę z profilu.
Cały otulony jest długim, jasnoróżowym
płaszczem Matki, który spowija także niemal całą Jej sylwetkę. Dzieciątko ubrane
jest w szatkę w podobnym odcieniu. Pod
płaszczem widzimy piękną suknię Maryi,
kultura
zdobną w kwiaty i wyszywaną w ludowe
wzory. Madonna nosi naszyjnik, zapewne zwyczajem ówczesnych kobiet są to
korale. Matka Boża z czułością podtrzymuje Dzieciątko Jezus, patrząc na nas, na
widzów, z taką samą czułością.
To zwyczajna scena – Matka z Synem
wśród pięknych kwiatów. U stóp Maryi
ścielą się polne kwiatki, w oddali widzimy błękitny bratek, wiją się piękne zielone liście. Podniosły nastrój tworzy jednak złocista łuna i gwiazdy otaczające
Najświętszą Panienkę – dodają one majestatu i boskości. Także dwie postaci unoszące się nad Maryją i Dzieciątkiem sprawiają, że odczuwamy wyjątkowość tej sceny. Ubrane w błękitne stroje, wynurzają
się niejako z zarośli, trzymając piękną,
bogato zdobioną koronę, którą wkładają na głowę Matki Bożej. Co prawda nie
widzimy tu skrzydeł, możemy się jednak
domyśleć, że są to aniołowie koronujący
swoją Panią.
To, co najpiękniejsze
Znamy też inną wersję tego motywu, gdyż
Stanisław Wyspiański często powtarzał
tworzone przez siebie elementy z dekoracji kościołów. Drugi obraz wykonany tą samą techniką różni się jednak od
poprzedniego kolorystyką. Matka Boża
ma tutaj jasnoszary płaszcz, a sukienka
Dzieciątka jest w odcieniach błękitu. Nie
znajdziemy tu też dwóch unoszących się
postaci z koroną, ale za to jest więcej kwiatów otaczających postacie. Widzimy szeroko rozłożone korzenie i wysokie pnącza,
z których wyrastają białe kwiaty.
Niewątpliwie obie wersje tego obrazu
mają identyczny przekaz: ukazać piękno
Matki Bożej w otoczeniu tego, co najpiękniejsze na ziemi, czyli kwiatów.
Pastel na kartonie znajdujący się
w Muzeum Mazowieckim w Płocku
czerwiec – sierpień 2016
21
goniec niepokalanej
Promień
Marie Reynes-Monlaur: powieść
z czasów chrystusa (fragment)
Głos był bardzo silny, dał się słyszeć w całej olbrzymiej świątyni od końca do końca, a mimo to był niewypowiedzianie łagodny. Zuzanna drgnęła z radości. Głos
ten przeniknął ją na wskroś jak promień
słońca, przenikający przez chmury. To
był On!
To był On, Jezus z Nazaretu – znajdował się blisko niej, gdyż stał obok skarbca,
On tak oczekiwany i upragniony, że już
Go nawet nie śmiała przywoływać myślą po tylu zawodach. Przyszedł, mówił
w świątyni, a mówił z powagą najwyższego Mistrza! Słuchała Go, pogrążona
w radości. Teraz słuchaczami Jezusa nie
byli już rybacy i ciemni prostaczkowie
z Galilei. To Jeruzalem uczone i potężne, to
sama świątynia i jej kapłani, to sanhedryn
cały słyszał Jego słowa… Mówił jak władca! Czyż nie miał zostać królem? Ach, jak
ona Mu pod stopy słała majestat, godność,
cześć, tłumy wielbiące Go i tryumfalne
hymny! Cała jej dusza Żydówki śpiewała
pieśń radości Chrystusowi – Królowi i pragnęła, by Go triumfalnie witano!
Przychodzi dla wszystkich, więc wzywał wszystkich: tych, którzy pragną i tych,
co upadają znużeni wśród drogi, wzywał wszystkich zgłodniałych, wszystkich nędzarzy życia! Bez wątpienia marzyła o Nim jako o „panującym”, tak jak
każdy prawy Żyd marzył o Mesjaszu;
ale przyzywała przede wszystkim, ach!
przede wszystkim wielkiego uzdrowiciela dusz. Szła do Niego, naglona świętym
pragnieniem rzeczy boskich. Taką była,
przypomnijmy sobie, pierwsza niema jej
22
prośba za pierwszym na Niego spojrzeniem. Urzeczywistniła w sobie, o ile mogła, owo błogosławieństwo dusz czystych,
jakie jej Jezus wtedy oznajmił. A odtąd
modliła się, cierpiała i horyzont jej się rozszerzył. Najpierw z postępowania Jezusa
z Nazaretu względem Marii z Magdali
nauczyła się nikim nie gardzić: i po trochu ta czystość materialna, zewnętrzna
niejako, wydała się jej niewystarczającą. Starała się wyzuć z pragnień drobnych, z myśli samolubnych i ziemskich.
Przeczuwała, że dusza powinna zachować
lub nabyć przedziwną przejrzystość, aby
stać się godną oglądania Boga. Ale jakże oglądać będzie Boga, skoro nie można
Go widzieć i żyć dalej? Nie wiedziała. Co
krok napotykała nowe ciemności; ale nic
już jej nie trwożyło. On tu był. Pójdzie do
Niego w godzinie przez Niego wybranej,
skoro sam rzekł: „Jeśli kto pragnie, niech
do mnie przyjdzie, a pije.”
Wzruszenie ludu było nadzwyczajne.
Gromadzono się, tłoczono, szukając Go
wszędzie. Nazywano Go prorokiem, nazywano Mesjaszem, i zaraz wybuchały spory.
„Czyż nie wiemy, iż Chrystus przyjdzie z nasienia Dawidowego?” – mówili
jedni. „Czyż Chrystus, gdy przyjdzie, czynić będzie większe niż ten cuda?” – wołali drudzy. „Mesjasz zjawi się od razu –
mówił jakiś uczony – nie wiadomo będzie, skąd przychodzi. Ale ten, czyż nie
wiemy, że jest synem cieśli?” I odszedł,
wzruszając pogardliwie ramionami.
Dyskutowano hałaśliwie, poczęto sobie
złorzeczyć. Dowódca straży przy świątyni,
kultura
przecisnąwszy się przez tłum, zbliżył się
do Jezusa. Słuchał Go w milczeniu i odszedł zamyślony. Zuzanna słyszała, jak
rozwścieczony Annasz wołał, czemu nie
schwytają Galilejczyka. Usłyszała też odpowiedź łuczników i setników: „Nigdy tak
człowiek nie mówił, jako ten człowiek!”
– i wybuch strasznej złości faryzeuszów
krzyczących: „Alboście i wy zwiedzeni?
Izaliż który z książąt albo faryzeuszów
uwierzył weń? Ale ten gmin, który nie
umie zakonu, przeklęty jest!”
Lekki dźwięk złotych dzwoneczków
u szaty arcykapłana mieszał się z wrzaskami i złorzeczeniami. W upokarzającej służbistości szedł teraz wielki kapłan
oddać święty ubiór pod straż Rzymian,
a jakkolwiek przyzwyczajony był i obojętny na wstyd tego służalstwa, to jednak
niekiedy dziwną mu ono goryczą było
zaprawione. Nie ten to syn cieśli, nie ten
łagodny, jasnowidzący mocen będzie zburzyć znienawidzony fort Antonia! Ale pod
wpływem swym pociągnie lud do jakiegoś
rozruchu; a wówczas Rzymianie zburzyliby może bogate miasto… Usta Kajfasza
wykrzywił wstrętny uśmiech.
Dzwonki, brzmiąc czysto za każdym
krokiem kapłana, dodawały jakiejś wesołości wzmagającemu się zgiełkowi…
Zuzanna oglądała się za znajomym
obliczem. Gamaliel odszedł przed końcem ceremonii. Faryzeusze i starsi w zakonie zgromadzili się w Gazith, sali zebrań; a Jezusa otaczał tłum tak wielki,
że nie śmiała doń się zbliżyć. Po chwili
zasłona, zakrywająca wejście do Gazith,
uniosła się. Wyszli pyszni i pogardliwi
członkowie sanhedrynu, rozmawiając
bardzo głośno. Z kolei Nikodem ukazał
się w świetlanym przejściu; był przygnębiony i jakby zawstydzony.
Zuzanna przyłączyła się do niego pod
kolumną, otaczającą dziedziniec niewiast,
i promieniejąca wskazała mu podnieconą ludność:
– Jezus z Nazaretu jest tam – rzekła. – Nazywają Go wielkim Prorokiem,
Mesjaszem. Wszyscy biegną do Niego.
Patrz, jak Go miłują!
– Patrz, jak Go nienawidzą – odrzekł
Nikodem, wskazując bojaźliwym ruchem
gromadę oddalających się książąt kapłańskich i starszyznę. – Niedobrze dla Niego,
by tu pozostawał! Gdyby ich znał, gdyby
wiedział, z jaką zawziętością pragną Go
zgubić! Ale jak Go ostrzec, by uciekł?
– Uciekać? Po co uciekać? – spokojnie zapytała Zuzanna. – Oni nic przeciw
Niemu nie mogą! I cóż znaczy ich nienawiść? Czyż Bóg nie powiedział o swoim
Chrystusie: „Będę z Nim, pobiję nieprzyjaciół Jego; zetrę ich głowy i uczynię z nich
czerwiec – sierpień 2016
23
goniec niepokalanej
podnóżkiem nóg Jego?” Jezus z Nazaretu
zna wiele rzeczy. Jeżeli tak długo Nań
oczekiwaliśmy, to dlatego, że On sam czekał godziny swojej. Uzbrajał się w milczeniu do walki. Teraz zna Swoją moc.
Przyszedł, aby zwyciężyć…
Nikodem zaś, jakby mówiąc do siebie, dodał:
– Przyszedł może, aby umrzeć.
VIII
Zgasła radość Zuzanny. Słowa
Nikodema dźwięczały jej odtąd w uszach
jak dzwon żałobny, choć im tylko na pół
wierzyła. Jeżeli Jezus jest Mesjaszem, jak
to wyznawała cała jej dusza, to nie może
umrzeć, nie może być potępiony przez
radę kapłanów. Gdy już ugruntuje Swoje
dzieło pokoju, gdy umocni Swoje królestwo i rozpocznie nareszcie ową błogosławioną erę, opiewaną przez proroków, wtedy okryty chwałą będzie mógł
zasnąć snem wielkim, ukołysany dziękczynieniami ludu swojego. Może nawet
jak Eliasz wzniesie się w niebo na ognistym wozie, nie przechodząc przez ciemną godzinę śmierci. Czy wszystkie obietnice pisma, dane przyjaciołom Boga, nie
miałyby się spełnić na osobie wysłańca
Pańskiego, Świętego, Jedynego Chrystusa?
Przewrotna wola ludzi nic nie zdoła przeciwko Bogu samemu. „Pan szydzić będzie z rad bezbożników, rozproszy ich
jako dym nikły.” A więc czegóż się lękać?
Niestety! Miłość sama czyniła jej wiarę
tak bojaźliwą.
Chrystusa postać była tak tajemnicza. Jezus nie odrzucał co prawda okrzyków uniesienia, jakimi tłumy Go przyjmowały: „To Chrystus! To Mesjasz!” Ale
nie żądał wcale czci i nie zabiegał o godności: a cóż jest bliższym błędu niż ślepy
24
entuzjazm? Wierzono Mu z powodu cudów, jakie działał. Ależ tylu innych czyniło cudowne dzieła! Tylu innych prowokowało, oswobadzało lud wybrany i tylu
umiłowanych od Boga umarło śmiercią
okrutną! Cała krwawa historia rozwijała się przed jej oczyma w przerażającym
wspomnieniu: bohaterscy Machabeusze,
upadający w obronie ojczyzny jeden po
drugim pod mieczem wroga; prorocy, ginący śmiercią boleśniejszą, bo zgotowaną
nienawiścią współbraci – od niewinnego
Abla aż do Zachariasza, zamordowanego między progiem świątyni a ołtarzem!
A całe mnóstwo tych bezimiennych, którzy otwierali przed światem głąb swej duszy i pod mieczem lub gradem kamieni
odpokutowali zbrodnię niepodobania się
potężnym. Ileż krwi wsiąkło od wieków
w te ulice i place! Iluż świętych i proroków
wymordował ten lud o sercu kamiennym!
Dreszcz trwogi ją ogarniał i wyciągała
tylko ręce do Boga, błagając, aby choćby
Jezus był tylko prorokiem, Bóg się nad
Nim ulitował i nie pozwolił Mu umrzeć,
jak tylu innym we łzach i hańbie!
Dni następne pełne dla niej były niepokoju. Jezus co rano bywał w świątyni,
chodziła Go słuchać trwożna, lecz zachwycona zarazem. Były to godziny wielkich
walk, pytań podstępnych, trudu bez wytchnienia. To pojedynczo, to gromadnie faryzeusze i saduceusze zbliżali się do Jezusa,
podnosząc kwestie wciąż się odnawiające,
starali się podchwycić Go czy w błędnym
jakimś słowie, czy w nie dość dokładnie
przytoczonym tekście Pisma, i zawsze odchodzili zawstydzeni i zdumieni. „Jakoż
Ten umie Pismo, gdy się nie uczył?”
Do duszy Zuzanny niektóre słowa
Jezusa padały jak proroctwa, rozszerzając
kultura
krąg jej trwogi. On mówił: „Szukacie, jakby
mnie zabić, iż mowa moja nie ma u was
miejsca… Być był Bóg ojcem waszym, wtedy byście mnie miłowali; lecz teraz szukacie, jakby mię zabić. Ja idę… dokąd ja
idę, wy przyjść nie możecie.” Zaprzeczenia
się podnosiły, spory bardziej gorzkie ponawiały się i potęgowały. I wraz z przerażeniem Zuzanna ujrzała, jak najzacieklejsi porwali kamienie, by ukamienować Mistrza.
Jednego z tych dni niepokój doszedł
do szczytu. Opowiadano, że Nazarejczyk
przywrócił wzrok ślepemu od urodzenia, znanemu przez całe miasto, któremu
i Zuzanna, idąc do świątyni, często dawała jałmużnę. Ów człowiek rozprawiał teraz z otwartymi oczyma. Bez wytchnienia
powtarzał swoje świadectwo, któremu
zaprzeczano. „Byłem ślepy, teraz widzę.”
Rodzice jego to samo mówili kapłanom
i ludowi. Zgiełk powstał nie do opisania;
wszyscy tłoczyli się koło uzdrowionego,
aby go widzieć, aby go badać. Gamaliel
był w świątyni; co dzień tam chodził.
Godzinami stał pod królewskim portykiem lub w dziedzińcu niewiast, wpatrując się w młodego Mistrza, słuchając
Go uważnie. Bywał tam to z Nikodemem,
to z nowym swym uczniem, Łazarzem
z Betanii, ale najczęściej sam, i nikt się
temu nie dziwił, tak zwykłe było u niego
dumne odosabnianie się. Poważny i spokojny przywołał teraz tego, który dotąd
był ślepy.
– Jakoż ci się oczy otworzyły? – zapytał.
A ten odpowiedział:
– Człowiek ów, którego zowią Jezusem,
uczynił błoto i pomazał oczy me i rzekł
mi: „Idź do sadzawki Siloe, a obmyj się.” I
szedłem, umyłem się i przejrzałem.
Wszyscy zapytali:
– Gdzie jest Jezus?
A uzdrowiony odrzekł:
– Nie wiem.
Wtedy faryzeusze, nie mogąc zaprzeczyć cudu, którego rzeczywistość z każdą
chwilą się stwierdzała, znaleźli nowy argument. Ślepy został uzdrowiony w dzień
sabatu: było to dosyć, by podniecić ich złą
wolę. „Ten człowiek nie jest od Boga, skoro
nie chowa sabatu.” Gamaliel oburzył się.
Jak to! Uzdrowić, uleczyć człowieka, uwolnić go od strasznego kalectwa, uczynić
na dalsze życie swobodnym i zdrowym,
to nie był uczynek dobry, nie z Boga pochodził?… „Jakoż może człowiek grzeszny takowe cuda czynić?” – zapytał zimno.
Wszyscy zamilkli, a Gamaliel się oddalił.
I on tak samo jak Nikodem smutne
mówił rzeczy, i on miał okrutne przeczucia. Czuł, że ostateczna walka rozstrzyga
się między całym judaizmem takim, jakim go podawała starszyzna, a cichym
reformatorem, tak pewnym swego posłannictwa, tak wspieranym przez Boga,
ale też tak gardzącym wszelkimi ludzkimi środkami, tak śmiałym w gorących
zarzutach! I doprawdy walka wydała mu
się zbyt nierówna! Z jednej strony potęga, władza nad ludem, prawo do życia
i śmierci, siła na usługach niezwalczonych przesądów i sumień, szczelnie zamkniętych, z drugiej zaś ten młodzieniec,
gorący entuzjasta, z serca wołający: „Oni
was oszukują… ten suchy formalizm zabija wszelką religię i duszę każdą. Bóg jest
Duchem. Zbliżycie się do Boga, w miarę jak będziecie dobrymi, prawymi, miłosiernymi i czystymi, ale nie powierzchownie tylko, lecz w głębi serc waszych.
Bo Duch ożywia, ciało nic nie pomaga.
czerwiec – sierpień 2016
25
goniec niepokalanej
Ojciec mnie przysłał: On i ja – jedno je- – słowem jeżeli jest tylko człowiekiem, nie
steśmy. Patrzcie, jam jest droga, jam jest Bogiem, to Go trzeba ratować. Trzeba Go
prawda, jam jest żywot.”
bronić od Jego własnej nieroztropności
Gamaliel z namiętnym zajęciem śle- i od wściekłości wrogów. I Gamaliel obiedził tę walkę na śmierć. Przez cały ty- cywał sobie, że ostrzeże Jezusa, jeżeli niedzień uroczystości Przybytków i w dni bezpieczeństwo stanie się groźniejszym,
następne nie opuszczał prawie świątyni. a nawet dom swój uczyni Jego schronieDusza Chrystusa pociągała go i podbi- niem. Umiłował Go.
Wieczorem, znalazłszy się z Zuzanną
jała. Za każdą odpowiedzią, którą Jezus
z Nazaretu zawstydzał swoich przeciwni- i kilku przyjaciółmi: Nikodemem,
ków, jednym słowem niwecząc ich prze- Łazarzem z Betanii i Józefem z Arymatei,
wrotne wybiegi i subtelności, Gamaliel szlachetny mistrz wyjawił im swoją myśl.
uśmiechał się z zadowoleniem doświad- Nigdy wcześniej nie był bardziej wymowczonego mistrza wobec młodej i pięknej ny, bardziej wspaniały. Jego wielka dusza
inteligencji. Znajdował Go tak wielkim, dobrowolnie zwyciężyła pierwotny ból;
gdy sam jeden walcząc z tą falą nienawi- już nie usuwał od siostry swojej – swości, rozpraszał ją i wniwecz obracał bez jego dziecka – obcego wpływu; a choć
gniewu, ruchem i słowem spokojnym. I w jego sercu tkwił jeszcze bolesny cierń,
po trochu dziwne żywe przywiązanie po- mimo to jednak, z ręką opartą na ciemwstawało w sercu Gamaliela ku Jezusowi, nowłosej główce Zuzanny, przysiągł, że
mimo powątpiewania o tym posłannic- uratuje Jezusa z Nazaretu, o ile to będzie
twie. Pokochał Jezusa i Jego gniew święty, w jego mocy. Dziewczę do ust przycisnęło
pokochał słodkie Jego przypowieści – tę ukochaną rękę brata. Ona już była prao Dobrym Pasterzu, którą w owych dniach wie zupełnie pewna, on jeszcze wątpił;
mówił – pokochał głębokość dziwnych ale choć tak różni uczuciami, oboje mieJego słów, nad którymi długie rozmyślał li jedno pragnienie – uratować Proroka.
godziny… Nigdy jednakowoż Gamaliel nie Nikodem wierzył, lecz był bojaźliwy; Józef
zwrócił się z mową wprost do Niego; nie z Arymatei czekał tylko skinienia, by pod
pytał Go, ale słuchał uważnie i wkrótce rozkazy Jezusa oddać oddział uzbrojonych
nabył zupełnej wiary w prawość i pięk- gorących patriotów. Łazarz miłował i wieność tej duszy.
rzył z gorliwością neofity, z wdzięcznością
I wtedy ścisły dylemat nasunął się nie dającą się wysłowić. Zachęcony przez
mistrzowi przed oczy. Jeśli Jezus jest Gamaliela opowiedział, jak im Jezus oddał
Chrystusem, to jakkolwiek nierówne są przemienioną i czystą siostrę, którą już
szanse, Bóg wyswobodzi Go z rąk nieprzy- mieli za straconą. Teraz między Jezusem
jaciół. Jeżeli jednak – co było prawdopo- z Nazaretu a rodziną z Betanii zawiązadobniejsze – młody Nazarejczyk jest tylko ła się tkliwa przyjaźń. Zdumienie wielprorokiem, umiłowanym przez Boga dla kie ogarnęło Gamaliela i jego siostrę, gdy
czystości myśli i życia, ale poświęcającym przypominając sobie ucztę u Szymona
się urojonemu posłannictwu, łudzącym faryzeusza, dowiadując się wszystkich
samego siebie w uniesieniu gorliwym szczegółów, poznali, że siostrą Łazarza
26
była Maria z Magdali!… Długo Zuzanna
pozostawała w głębokim milczeniu, podziwiając zbieg okoliczności i rozważając, jakimi drogami Bóg ich wszystkich
prowadzi.
Tygodnie mijały, a Jezus nie ukazywał
się w świątyni. Dla Zuzanny było to pewną
ulgą; czuła, że na tę chwilę przynajmniej
jest wolny od zemsty kapłanów; miała nadzieję, że z czasem imię Jego przestanie
być kamieniem obrazy i zgorszenia. Ale
tłumy wciąż jednakowo były rozdzielone
i wzburzone, a gdy w środku zimy Jezus
zjawił się na uroczystość Poświęcenia
świątyni, walka znów się rozpoczęła z tegoż punktu, w jakim ją przed kilku miesiącami zostawił. Pierwsze pytanie, jakie
Mu zadano, zawierało w sobie wyraz stanu duszy całej Jerozolimy:
– Dokądże dusze nasze w zawieszeniu
trzymasz? Jeśli Tyś jest Chrystus, powiedz
nam jawnie.
A smętna odpowiedź piętnowała dobrowolne zaślepienie:
– „Powiadam wam, a nie wierzycie.
Sprawy, które ja czynię w Imię Ojca mego,
toć o mnie świadczą.”
I jakby pragnąc zdobyć serca tych, których umysłów nie mógł przekonać, mówił dalej:
– „Owce moje słuchają głosu mego,
a ja je znam i idą za mną. Ja im też żywot wieczny daję i nie giną na wieki; ani
nich żaden nie wydrze z ręki mojej.”
Ukryta za filarem Zuzanna słuchała Mistrza. Chodził tam i nazad pod kolumnami obok skarbca. Wymawiając
ostatnie słowa, znalazł się tuż koło
niej; pierwszy raz od śmierci Jojadaha
spotkała wejrzenie Chrystusa; wydało się jej tkliwsze, słodsze jeszcze, ale
i smutniejsze, niewypowiedzianie smutniejsze! Przeszedł… Nagłą intuicją uczuła,
że On dla zachowania w Swej ręce biednych, chwiejnych dusz, oddałby nawet życie Swoje – i oczy jej napełniły się łzami.
Gdy oprzytomniała, gdy chciała zbliżyć
się do Niego, aby Go błagać, by liczył na
nich, ujrzała, że już wychodzi ze świątyni,
że już się oddala, a dookoła rozbrzmiewają
groźby, krzyki i słowa oskarżające: „Ty, będąc człowiekiem, czynisz się sam Bogiem!”
Wtedy jasno stanęła jej przed oczami symboliczna ceremonia w dniu
Zadośćuczynienia. Ujrzała w najdrobniejszych szczegółach rozgrywającą się scenę:
lewitów, kapłanów, arcykapłana Kajfasza
w długich, białych szatach, wszystkich wypędzających na pustynię kozła ofiarnego.
Ujrzała przeklinane zwierzę z kawałkiem
purpury zarzuconej na rogi, uciekające,
strwożone ścigającymi je krzykami tych,
których występki unosiło…
I Galilejczyk zstępował także z góry,
uwieńczonej świątynią, pod ciosami złorzeczenia wszystkich. Nie był na zewnątrz
naznaczony purpurą, ale głąb Jego serca krwawiła się od głębokiej rany, „zadanej Mu w mieszkaniu tych, których
umiłował.”
A teraz w posępnym, czerwonym świetle zachodu, wśród wichru zrywającej się
burzy, szli tym samym szybkim krokiem,
wypędzeni – i ten, co był proroczym symbolem i Ten, który był tego symbolu wcieleniem… Przez jakąś okrutną halucynację wydało się Zuzannie, że się stapiają
w przejmującą rzeczywistość tak bolesną,
że mimo woli z trwogą głośno powtórzyła słowa Izajasza:
„Pan włożył nań nieprawość nas
wszystkich!”
czerwiec – sierpień 2016
27
Drogie Czytelniczki!
To ostatni numer Gońca Niepokalanej w tym kształcie. Wkrótce nasze
pismo nieco zmieni profil – ma służyć Krucjacie Eucharystycznej, czyli
Rycerstwu Jezusowemu. Skierowane będzie zarówno do dziewcząt, jak
i chłopców. Mamy nadzieję, że grono naszych czytelników znacznie się
powiększy, jednocześnie zasilając szeregi Krucjaty. Szczegóły niebawem!
Redakcja
Biuletyn Krucjaty Niepokalanej
adres redakcji:
Goniec Niepokalanej, ul. Garncarska 32, 04-886 Warszawa
E-mail: [email protected]
http://www.krucjataniepokalanej.pl/Goniec-Niepokalanej
redakcja: Sabina Bańka, Joanna Kaczmarska, Anna Mandrela,
Ewa Żydek, Marta Żydek
fotografie znajdujące się na stronach 12–14 wykonali Ewa Rywolt
i Paweł Rywolt.
fotografie na pozostałych stronach pochodzą z archiwum redakcji
Gońca Niepokalanej.
Drodzy Czytelnicy!
Aby dobrowolnie wspomóc działalność Krucjaty Niepokalanej
oraz wydawanie niniejszego biuletynu, można wpłacać ofiary
na konto Fundacji im. O. Damiana de Veuster:
Fundacja im. O. Damiana de Veuster
ul. Garncarska 32 04-886 Warszawa
BRE Bank: 07 1140 1977 0000 3015 3900 1001

Podobne dokumenty