17 - boczny tor - pismo nie (p)o kolei

Transkrypt

17 - boczny tor - pismo nie (p)o kolei
t o r
o c z
pismo nizinne nr 17
c z a s
[..I
n a j w y Z s z y
p r z y z n a t
Wtedy trzy godziny to bylo strasznie
duio, dlatego ilauczylem sic pisad tak szybko,
jui panu mcjwilem, i e czasem piszc jednq
strone w osiern minut, no a kiedy pracowalem w Kladnie, to przez cztery lata co drug
tydzieri chodzikem na drugq zmianc. To byl
dar nad dary, moglcm pisaC do poludnia,
bylem wniebowzicty, bylem krhlem czasu.
A dzii? Przypomina mi sic, co mawid Frantiiek Hrubin: ,,Skuchaj no, Bohouiku, czy i ty
tak idiociejesz?Ja, kiedy mam wypelnid p a e -
kaz i zanieid na pocztc, to nie doid, i e ten
dzieri, ale i nastcpny mam do dupy. A ty?".
Powiadaiem w6wczas: ,,No nie, Frantiiku,
tak ile jeszcze nic jest". A dzisiaj wiem, l e jest
ze mnq calkem tak, jak wtedy z Frantibkiem.
Zapisalem kiedyi tc anegdotq, a w ostamim
zdaniu przytoczylem lament Oskara Kokoschki: ,,Kiedy bylem mlody, kaidy tydzieri
by$jak caly miesiqc. DaiP rok znaczy dla mnie
mniej nil tydzieri". No tak, tyle i e kiedy bylem mtody, to nie pisdem, tylko czytalem.
I rozgl%dalems i wok64
~
sicbie.
p i e r w s z e n s t w o
p r z e d r n i o t o r n
r e a l n y r n
n a d
i d e a l n y r n i
Nie ma jak wrzesien
Wrzesien, jesieh i te sprawy. Chcialoby sic westchnqd i zapornnied,
jakoi sic zbawid, zabawiC, dodad coi sensownego od siebie. Jak sobie
radzc? Pomalu. Liczc na samowystarczalnoi~i brak koniecznoici.
Jak sic czujc? Cytujc: c z u j ~sic jak autor sztuki, ktcirej kajde zdanie
gdziei juz zostalo napisane, jeden z wielu poircid rozrnaitych falszerzy na niewyczuwalnej granicy rnkdzy iwiatem a i l u z j ~jak mloda
poetka, ktcira powtarza slogan, ze wiersz powinien po prostu byd,
a nie znaczyd, bo nie istnieje iaden sens czysto wewnctrzny, w odenvaniu od aeczywistoici, sens niezaleiny, do ktcirego mimo wszystko mciglby da,zyd umysl. Koniec cytatu. Jak sic mam? Standardowo.
Lecz z tendencja, do niechlujnoici iyciowej, o czym dowiadujc sic
ostatnio. Wlaiciwie juz dawno powinienem zostad zjedzony. Ratuje
mnie chyba tylko gorzki smak. Bo przeciei nie kultura.
Nie ma jak jesieh - zatruta uroda zeschlr~chliici. W calym kraju
choruja, kasztanowce, dzieci w szkolach dwicza, pienvsze wybory.
Staram sic i nie staram zrozumied, kto jest kim w moim iyciu, jaki
jestem, czego chcied, etcetera. Ale ten wrzesieh jest inny. Bez placzu,
depresji, samob6jstw i zagubienia. Bez przykrego wyrazu twaay.
W ladnie wybielonym mieszkaniu z dobrze wyposaionym bufetem.
To uczucie pus& minqlo, przepadlo w domowych czeluiciach. C6i,
nie porozmawiamy. Wszystko przegadane.
A w irodc o dwunastej pied czat z pania, psycholog, twcirczynia,
programu ,,prohlaktyka dysleksji rozwojowej", ktcira odpowie na
pytania dotycza,ce dysleksji, dysgrafii, dysortografii oraz dyskalkulii.
Obawiam sic, i e mimo to nie zdam egzaminu gimnazjalnego, nawet
c z ~ i c humanistycznej,
i
pt. Poprzednie rnilenium tyshcleciem ksk@ek,
a obecne? Wybi(: sic zapewne pvzy zadaniu nr 19: ,,Magazyn Life
uznal za Czlowieka Tysia,clecia kogoi, kto: a) dorobil sic naj+kszego
maja,tku; b) by2 najszcz~iliwszymz ludzi, c) uzyskal najwkksza,
wladze i slaws; d) najbardziej odmienil iwiat w tyrn ty~cleciu".
Kannk siCf 24%lektuq i wpatruje w telewizor. W gazetach szare robaki,
na wizji przystojni, pewni siebie faceci i mgla w oczach nieprzystcpnych kobiet. Jakie to latwe: gap2 sk w naglciwki i nie wierzyd reklamom, przepierdolid popoludnie, wieczcir, nie mied czasu. Po prostu
liga mistrzciw.
Mam nadzie;~,i e bedc dostatecznie sumiemy i w koncu uda mi sic
nabrad dystansu, by nadad wszystkim naszym ziemskim sprawom
lekkoici ujecia i i e zdolnoid do ironii sptynie na mnie i objawi sic jako
prawda wlasna: w myileniq dzialaniy wzajernnoiciach; i e ta lekkoid,
ta ironia w y m nie przeszkodzi a pomoie kochad, wzmocni potaebe
czutoici, bcdzie znamieniem najglcbszej rozpaczy nad nieuchronnoicia,...
Z niedzieli na poniedzialek, po p c i h q , tak schodzi - nie moge zastqd.
Czenvony sekundnik obiega nieruchome wskazciwki. Nie wiem,
czy przedmiotem moich trosk sa, przyczyny moich trosk? W snach
nie jestem lepszy. Niedobrze ipic, nie wysypiam sic, chodze niewyspany, przez co wysypuje sie co chwila w najprostszych sprawach.
Z latwoicia,zapominam, co jest waine.
Znowu obiecalem rzucid palenie. Obietnica zwiqana jest z poczeciem
dziecka. Z poczcciem dziecka m a n e jest oczekiwanie zrnian. Czas
liczy sic teraz do narodzin. Liczenie zwiqane jest z kupnem mieszkania, zakup mieszkania wi&e sic z kredytem, zaci+ccie kredytu wi&e
z bankiem, bank wymaga spelnienia wymagan. Taeba tez pomyiled
o przyszlym remoncie, uprza,tnieciu papierbw, balaganu w glowie,
o zapasach na z i q , o cieplej odzieiy, zdrowym odzyunaniu i spokoju
matki, rozwia;r:aniu szczqsliwym, dalszym c i w histoG, o wpisaniu
w kalendarz najwainiejszych dat. Paed ruszeniem w horyzont nowego
slownictwa, poprzez ipioszki, ipiworki, kojce i lciieczka, wanienki
i myjki, w6& nosideh - byd cierpliwym i czulym Czuwad, myiled,
budowad - spelniad obietnice, kiedy z kioskciw znikaja,camele.
s
k
a
n
u
j
&
c
z
y
Tradycje gorniczego rodu Stawowskich
t
a
j
-
c
z
y
u m y s t u
j e s t
i
k
o
r
z
e
n
i
e
f
a
b
u
l
y
Zuzanna Pierskala
R&na Stawowskich nviqana jest z kopalnia,,,Pok6j7,j"
w Rudzie ~1a;skiqod taech
pokoleri. G6rnicze tradycje splatajq sic w tej rodzinie z patriotyzmem, z umilowaniem Slilska i rodzinnego miasta. 'I'nuaj~cwiernie w swoim zawodzie i w swojej
kopalni zdawaloby sic, i e tkwiq w miejscu, a przeciet i w pracy, i w iyciu prywatnym przeszli ogromny szmat drogi,
najlatwiej zmierzyd, krei1;~ckc6tk;r sage:
od dziadka Teodora do czw6rki syn6w-g6mik6w. Opowiada jq ojdec, emerytowany g6mik - Edward Stawowski.
Dziadek Teodor. Dziadek, czyli m6j ojdec, Teodor Stawowski byl od 1906 roku
gornikiem w kopalni ,,Wanda-Lech", dzisiaj 11982, red.] ,,Pok6jn. Dumnie sic
nosil, bo na g6rnika patrzono zawszc z podziwem: slaby albo tch6rz na d61 nie
zjechal. Dziadek rohil pod ziemiq 12 godzin na dobe i dostawal za to prawie sto
zlotych miesiccznie, a w domu bylo nas siedmioro. Czasy to byly podobno dohre,
jak dla kogo. Zwainiany okresowo z kopalni imal sic formierstwa w prywatnej
firmie. Tam harowal od rana do nocy za jeszcze mniejszq stawkc. Mnie bral do
pomocy, chod mialem 12 lat i zamiast d o szkoly chodzilem nosid odlewy. Mlody
to glupi, nawct mi sie to wtedy podobalo. Mieszkaliimy w Rudzie Slqskiej przy
dzisiejszej ulicy I Maja Pok6j mial z siedem metr6w kwadratowych, a krtchnia byla jeszcze mniejsza. Wode bralo sic z pompy na podw6rzu, za to z opdem nie
bylo klopotu, bo zbieraliimy go a hald. Urlopy czy jakiei wyjazdy nie byly dziadkowi w glowie, jeden mial problem: wyiyund nas, bo jak bywdo bdo
ile,
ratowala nas tylko iywnoid woiona ze wsi Poniszowice, od roddny matki. Bywaly i lepsze lata, ale o takich zbytkach jak rower c q radio nawet sic nie inilo. Jak
mialei dach nad glow% chleb i robot€ w kopalni, to bytei pan. Wiedzialei, czego
sic trzymad. Grunt, i e w naszym domu panowala zgoda.
Ojciec Edward. Ja zaczqlem zwyczajnie, na kopalnianym placu z drewnem. Po
wybuchu gazu w 1929 roku potrzebni byli ludzie, to wzieli i mnie, chod midem
dopiero 17 lat. Poszediem na filar, do zaladunku, 600 metr6w pod diemi4 Zostdem gbrnikiem jak sic patrzy. W 1938 roku midem jut ions, syna i mieszkanie,
jeden pok6j z ,,koz$ do gotowania i wodq w korytarzu. Potem przyszla wojna.
Mnie, jako nrodzonego na ~ l ~ kokupant
u ,
m i J silqdo Wehrrnachtu. Skierowano
mnie do Francji, ale po usilnych staraniach uzyskalem przeniesienie na front
wschodni. Tam przy pierwszej okazji zbieglem do swoich. Jako iolnierz 1 Dywizji
Koiciuszkowskiej zostalem cieiko ranny podczas forsowania Wisly pod Warszawq. Po wojnie w kopalni czekdo na mnie miejsce, ale dlugo goila sir noga. Wyslano mnie wicc razem z kolegq Augustynem P u c k w Polske z wagonami wegla,
by wymienid je z rolnikami na zboie, kartofle i kapustc dla g6miczej brad. Trzeba
bylo jakoi przeiyd trudny okres. T m l a jeszczc strzelanina i bywalo gorqco.
Kiedy wydobrzalem, uprosilem dyrektora, keby dal mnie zn6w pod ziemie, gdzie
praca byla lepiej pkatna Dorabialem sie powoli. W piqtkc z ionq i trzema synami
dostatlimy dwa pokoje z kuchni% jeszcze bee gazu i lazienki, ale z wodg Do
mieszkania ze wszystkimi wygodami doszedlem w 1972 roku, jui po przejiciu na
emeryture. Nie ialuje, i e nie jeidzilem za granice, ani i e nie mialem samochedu,
dzialki czy domku letniskowego. Smutk6w i radoia bylo w moim iydu pewnie tyle
samo, co u tych, kt6rzy midi wsqstko. Dumny jestem z czterdziestu lat w kopalni,
dumny jestem 1: rodziny, cztered~syn6w, kt6rzy poszli Qlademmoim i dziadka.
Synowie. J6zef, Henryk i Jerzy pracujp w kopalni ,,l'ok6jM, Jan w kopalni ,,Lenin". Oni znajq przedwojenne czasy bezrobocia, kiedy pracy starczalo dla g6mika
r e f l e k s j a
l
d e s t r u k t y w n a
W t t o l d
W o ) t k l e w l c z
T r z y
p o k o l e n i a
na 13 dni w miesi&cu,tylko a naszych opowiadad. ChoC w dziecidstwie przeiyli
niejedno, szczeg6lnie kiedy mnie wzieto na wojnc, a iona Eleonora przez cale
cztery lata musiala pracowad po 12 godzin na dobe w firmie remontnjqcej piece
martenowskie. Na noc chodzila do roboty, a w dzieri gotowala, sprzqtala, prowadzila dom i dala rade dobrze wychowad czterech syn6w. To przy niej najbardziej
nauczyli sic szacunku do pracy. Zaczeli jak dziadek i ja od placu z kopalniakami,
ale im jui dane bylo skodczenie zasadniczej szkoly g6rniczej. Potem, gdy byli jui
na dorobku, ieniqc sic, zakladajqc rodziny, niejednq niedziele przepracowali na
dole, bo dostawalo sic za to sto zlotych. Im nie wystarcza jednak, jak dziadkowi
i mnie, praca i dom. Wolny czas spcdzajq czesto w Mubach sportowych. Jan
skoriczyl nawet AWF w Katowicach i zostd trenerem w KS ,,Sila3' w Myslowicach, Henryk i Jerzy przeszli do ratownictwa i tylko J6zef dalej pracuje na
Bcianie. Wyjeidtali na wczasy do Buigarii, a Jan byl nawet w Stanach Zjednoczonych. A i imiesznie przypominad, i e wszyscy majq mieszkania, rnniejsze czy witksze, ale z pelnym komfortem. Ilziadek Teodor obyl sic c d e iyde bez roweru, bo
miai blisko do kopalni, a synowie... to jui inna sprawa: IIenryk ma syrene, Jerzy
warthurga, Jan volkswagena, a J6zef, co to do dzii pracuje na Qcianie- poloneza,
kt6rego dostal przy pomocy kopalni. Oboje z ionq jesteimy dumni z syn6w.
Udalo nam sic wychowad ich na porzqdnych ludzi i wzorowych g6rnik6w. To
najwigksza nagroda za lata ciekiej pracy i wyrzeczeii.
Wnukowie. Na urodziny ojca przychodzp wszyscy synowie z ionami i dziec'mi.
Siada ich p r ~ ystole pictnastka Brak tylko Jerzego, ma tego popoludnia slukbe
w pogotowiu g6rniczym. Pytam, o czym rozmawiajq w rodzinnym gronie?
Edward Stawowski imieje sic: - &by pani wiedzida, caly czas o kopalni i samochodach. A najbardziej zapalczywie rozprawiajq najmlodsi, moi wnukowie. Oni
sic chyba w nic innego nie potrafiq bawid, jak w r6ine kopalniane historie
i w samochody. 'Eh pewne, i e kt6ryi z czwartego pokolenia Stawowskich podtrzyma tradycje rodzinn*.
-
p r z y n o s i
z w q t p i e n i e
w
m o c
m y S I i
M A t Y KATALOG Z t Y C H T Y P ~ W(cz. 1)
Gatunelc ludzki jest podzielony. % gruhsza biorqc na typy. 'Spy sq mniej lub
bardziej typowe i nie kakdy jest w naszym typie. Aby pom6c w rozpoznaniu
i wlaSciwym typowaniu przedstawiamy ku przestrodze cztery z 0 k a z 6 ~zaliczanych przez nas do doid nieprzyjemnych.
Cztowiek-atrapa. Okaz na pokaz. WlaSciwie bez wlaiciwo8ci, co jednak trudno
dostrzec poir6d dekoracji. Uczuciowo rozciericzony, emocjonalnie jdowy, chod
umie dawad poczucic obecnoici kogoi jeszcze. Nie od razu odmawia poproszony.
Moie iyd pozomie przej~ty,gl6wnie pozomie. Duio m6wi, zapewnia, aapomina
Nie w i e e sic i nie wywiqzuje. Zwodd i zawodzi. Ma o sohie zdanie raczej dobre
i zazwyczaj cudze. Garnie sie do lud~i,ieby znaleid atrakcyjna, forme. Co podslucha, to powie od siebie. Mofna go polubid, bo jest Qmiesany. Moina go nawet
pokochad, gdy udaje, i e nie udaje i udaje mu sic w to uwierzyd.
Cztowiek-dupa.Niczego nie osis~ga,bo po nic nie siega. Og6lnie: typ ugotowany
na mi&ko. Taki, co zasiedzid sic, gdy inni poszli do przodu. Daje sic co rusz od
tylu podejit i nie reaguje, sam nie kopnie. Wjrmagari sobie iadnych nie stawia, raz
w miesiqcu pomarzy o zmianie, lecz nie daje po sobie poznad. Niby myili, ale nie
wymyila. Robi co musi, ale nie musi, gdy nie t n e b a Niezaradny, wycofany,
zadnmany, roztltliwony nad sob% Po jego stronie wcig zwqtpicnie, dzialanie na
nie, czyli nied~ialanie:co ma byd, to bedzie. Kapcie przy 16iku i na plecach pled.
Czlowiek-plan. Typ tylko do uiytku zewnytrznego. WymySlony przez siebie
i dopracowywany kosztem innych. Wspanialy organizator co&riennych zajed, potra&cy z wyprzedzeniem zadbad o kakdy szczeg6l. W czym jest szczeg6lnie o h t n y .
Cztowiek-Bwieczka. Sam sic nie zapali, lecz zapalony plonie caiym sob&.Latwy
do zdmuchniccia.
B O C Z N Y
i
o d
r o z u
T O R
g o r z e i