Artykuł Równie i nierówne

Transkrypt

Artykuł Równie i nierówne
Równi i nierówne
Kilka wieków temu Alexis de Tocqueville, przestrzegał przed atakiem w ostoję najsłabszych,
gdyż ta spowoduje ich konsolidację wokół tejże opoki, nawet gdyby ta realnie działała na ich
niekorzyść. Szkoda, że czas i postęp cywilizacyjny nie wyrugował tego prawa z naszej rzeczywistości.
Ostatnio żal ten staje się coraz bardziej uzasadniony. Po rzekomym ataku na Kościół Rzymskokatolicki, poprzez ujawnianie rażącej patologii, jaką jest pedofilia wśród jego funkcjonariuszy,
nastąpiło realne kontrnatarcie instytucji i jej interesariuszy. Uderzono w stary dzwon, którego dźwięk,
zdaniem uderzających, powinien zagłuszyć delikatne brzmienie instrumentów w rękach
przeciwników. Dzwon ten nazywa się walką z koncepcją gender, w praktyce natomiast jest to walka o
utrzymanie wielowiekowej struktury polskiej plebejskiej i proletariackiej rodziny, w której wszystko
co najpodlejsze to oczywiście pochodna grzechu Ewy, a wszystko co nosi w spodniach penisa jest
wartościowe i choćby tylko z tego powodu jest godne uwielbienia i bezwzględnego posłuchu.
Melodia grana przez wieki, zapadła głęboko w umysły stwarzając model transmitowany między
pokoleniami. Jego trwałość, przerażająca zresztą, opiera się głównie na tworzeniu ofiar przez ofiary,
które uwierzyły w tzw. porządek świata. Ofiary, przekazują swoim córkom, a często później również
małżonkom swoich ukochanych synów, postawę służebnicy pańskiej, której ma się stać wola jego –
ojca, męża lub kierownika. Córki, w dzieciństwie i wczesnej młodości pozbawione ojcowskiej miłości,
szukając swojej drogi życiowej, swej eudajmonii, trafiają na złoczyńców. Milczą jednak, często trwając
przy nich, bo znikąd pomocy nie doświadczą. W konfesjonale jedynie usłyszą, że jest to pewnie ich
wina, gdyż wyzywająco, diabełkami w oczach, kuszą swój los. Skutki nierzadko gwałtów, sadyzmu i
dowodzenia przemożnej roli mężczyzn; córki-matki, kochają i cieszą się zwłaszcza wtedy, gdy ich
dzieci są mężczyznami. Mówią często: mężczyźni mają łatwiej w życiu… Swe córki natomiast strojąc w
różowe sukienki, mniej lub bardziej świadomie, wprowadzają w kulturowy kierat. Zanim dzieci odejdą
i wejdą w role córek-matek lub mężów-hierarchów, matki często samodzielnie troszczą się o ich
utrzymanie, nierzadko harując ponad siły. Wszak, jak ich matki mawiały, utrzymanie dzieci to święty
obowiązek, zwłaszcza kobiet.
Dobrze, że to tylko część naszej rzeczywistości. Dobrze, że są centra kulturowe, wolne od modelu
polskiej katolickiej rodziny. Te centra też często wierzą w tego samego boga. Szanują ten sam
dekalog, jednak do jego codziennego urzeczywistniania nie potrzebują instytucjonalnego wsparcia.
Siła ich opiera się na wolności i szacunku jednego do drugiego. Z poczucia szacunku dla istoty ludzkiej
głośno opowiadają się za ideą równości kobiet i mężczyzn. Niestety będąc oddalonymi od
bezpośrednich przejawów patologii, często ich oręż jest chybiony i deprecjonowany przez rywali.
Obśmiewani nierzadko rubasznymi dowcipami, niedoszli reformatorzy odstępują od wskazywania
optymalnych rozwiązań. I tym samym wzmacniają jeszcze bardziej opokę zła i utrzymanie
istniejącego skostniałego porządku.
Błażej Balewski
19. kwietnia 2014r.

Podobne dokumenty