To nie jest to prywatna sprawa. Świadczą o tym argumenty

Transkrypt

To nie jest to prywatna sprawa. Świadczą o tym argumenty
Jeżeli ktoś podejmuje decyzję o współżyciu przed zawarciem małżeństwa, to jego prywatna sprawa.
Po co tyle hałasu?
Marcin i Kasia
To nie jest to prywatna sprawa. Świadczą o tym argumenty społeczne, przemawiające
za czystością przedmałżeńską; to znaczy wzgląd na kogoś więcej niż na samego partnera tego
działania. Podstawowe zagadnienie, to oczywiście los dziecka. Nie wolno zapominać, że akt seksualny
służy życiu i może dać w następstwie owoc, którym jest sam człowiek. Dlatego ktoś odpowiedzialny
nie będzie podejmował takiego działania, by nie stwarzać sytuacji zagrażającej dziecku, nie tylko
w tym sensie, że mogłoby ono zostać zabite. Dziecko, które nawet zostanie przyjęte i urodzone, jeśli
zostało poczęte przed małżeństwem, nie zamierzone jest dzieckiem pokrzywdzonym. Dziecko powinno
stanowić upragniony owoc miłości rodziców. Jest jeszcze dalsza odpowiedzialność za dzieci,
które partnerzy będą mieć w małżeństwie. Dziecko ma prawo do przeszłości rodziców. Każdy, kto
by się dowiedział, że matka przed ślubem była prostytutką, byłby dotknięty w swoich najgłębszych
uczuciach. Albo, gdyby się dowiedział, że ojciec był złodziejem, to go to zaboli. Nasza teraźniejszość
należy do dzieci, które kiedyś się urodzą. Powinna ona być taka, aby dziecko zagłębiając się
w informacje o przeszłości rodziców mogło nabierać do nich coraz większego podziwu i mogło się
czuć dumne: „miałam takiego wspaniałego ojca, taką dobrą matkę”. Nie potrzeba tłumaczyć, że nie jest
żadnym podziwu godnym faktem wiadomość: „ moja matka, zanim wyszła za mąż, należała do paru
mężczyzn”, „ojciec miał parę kobiet, zanim ożenił się z matką”. To nie jest heroiczna przeszłość.
Oczywiście, można to usprawiedliwić: ojciec miał taki temperament, był taki biedny, a mama – miała
takie nieszczęście, że była porzucona; ale to się nie da poczytać za wartość. Taka przeszłość to ból
zadany dziecku. Następny argument, to wzgląd na przyszłość partnera. Jeżeli mąż dowiaduje się,
że kobieta, którą on pokochał, ma dziecko nieślubne, to wiadomość ta sprawi mu cierpienie; dowiaduje
się, że jego ukochana należała do innego- nawet jeśli sama wyzna w dowód głębokiego zaufania, to
i tak jest to ból. Miłość zdradzona cierpi. Jest jeszcze trzecia osoba, która może być pokrzywdzona; to
jest przyszła żona czy przyszły mąż partnera, z którym dzisiaj decyduję się współżyć seksualnie; jeśli
nie on sam, to partnerka jego prawdziwej miłości też będzie kiedyś cierpiała, jeśli się o tym dowie.
Powiecie:” może się nie dowie”. Może tak, ale kłamstwo nie zwiększa potencjału miłości. Można nie
powiedzieć prawdy kochanemu człowiekowi, ale to nie będzie dowód miłości tylko jej brak. Dlatego
pełnią miłości będzie to, że potrafię zachować siebie, abym naprawdę miał co dać; dać siebie samego.
Im więcej siebie posiadam, tym więcej mogę siebie dać. To „samoposiadanie” jest pełne tylko przy
integralności, po prostu przy zachowaniu czystości. Jak widzicie, argumenty społeczne dotyczą dobra
dzieci, samej osoby oraz jej partnera i osoby partnera mojego partnera. Ileż tu osób można skrzywdzić?
Dlatego nie jest prawdą, że współżycie przedmałżeńskie jest tylko osobistą sprawą. Nic podobnego!
Pamiętajcie, nie da się przeprowadzić działania seksualnego w oderwaniu od tych wszystkich
zainteresowanych ludzi. Ono służy większym wartościom niż jeden człowiek i dotyczy wielu ludzi.
s. Maryla Sieczka.