Zygmunt Laube, najstarszy Meloman
Transkrypt
Zygmunt Laube, najstarszy Meloman
Gdańsk, 24 listopada 2010 r. Do Dyrektora Naczelnego i Dyrektora artystycznego Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku Na jubileusz 50-tego sezonu artystycznego Filharmonii przesyłam wyrazy uznania oraz życzenia dalszych sukcesów w następnym 50-cio leciu. Życzenia składam tak Dyrekcji jak i członkom Orkiestry. Ośmielam się przesłać niniejszy list jako najstarszy meloman Gdańskiej Filharmonii. Życie melomana rozpoczynałem listopadzie 1946 roku na recitalach pianistów profesora Drzewieckiego i profesora Raula Koczalskiego (może Szpinalskiego). Pierwsze koncerty odbywały się w Gdyni, gdyż w Gdańsku nie było żadnej Sali. W Gdańsku koncerty zaczęli organizować studenci Politechniki Gdańskiej w sali stołówki „Bratniaka”. Tam słyszałem prof. Grażynę Bacewiczównę, Henryka Jabłońskiego oraz innych muzyków. Prawdziwe życie melomana rozpoczęło sie z chwilą objęcia przez Filharmonię Bałtycką Sali w budynku przy Alei Zwycięstwa. Następny, wyższy stopień, to nowa, obecna siedziba w budynku na Ołowiance. Życzę Filharmonii: Dyrekcji i całemu Zespołowi następnych 50 lat sukcesów równie wielkich jak dotychczas. Sobie następnych lat (szkoda , że nie też 50-ciu) towarzyszenia tak wspaniałej orkiestrze: dumny z naszego grodu. Zygmunt Laube P.S. W związku z wczorajszym koncertem Leszka Możdżera [przyp.: koncert 23/11/2010 w ramach Gdańskiej Jesieni Pianistycznej] r. wspomnę jeszcze jedną „przygodę” melomana. Przed 15-20 laty idę na koncert do „Sali kameralnej” na Ołowiance. Obiekt świeżo uzyskany przez Filharmonię, gra pianista student (może absolwent) gdańskiej szkoły muzycznej. Sala dość ponura, fortepian stoi na posadzce, wokół kilkanaście krzeseł i kilkunastu słuchaczy. Prawdopodobnie koledzy pianisty. Pianista krąży wokół instrumentu. Coś układa bezpośrednio na strunach, jakieś klucze, patyki, wszelki złom. Koncert chyba się artyście udał. Nie został wygwizdany. W taki sposób rozpoczynałem moje wizyty we wspaniałym dziś obiekcie na Ołowiance.