portalowi bojownicy

Transkrypt

portalowi bojownicy
PORTALOWI BOJOWNICY
2014-10-27
O losach wojny z Państwem Islamskim zdecyduje nie liczba żołnierzy czy nawet nie ich
morale, lecz nośność idei, za którą się walczy i umiera, żywotność haseł, które się głosi,
oraz jakość propagandy, którą się uprawia. W tym sensie przegrywamy tę wojnę z
kretesem.
Pod względem skuteczności militarnej i strategicznej członkowie Państwa Islamskiego (Islamic State – IS) – nowej generacji dżihadu – wyraźnie
deklasują już swych rywali z Al-Kaidy, należących do starej gwardii bojowników radykalnego islamu. W coraz większym stopniu to właśnie kalifat i
jego armia zyskują także pierwszeństwo w kategorii największego zagrożenia dla wolnego świata. Co jednak sprawia, że IS cieszy się taką opinią
Zachodu? Czy wynika to jedynie z faktu, że Państwo Islamskie jest podmiotem niezwykle sprawnym organizacyjnie i skutecznym militarnie? A
może przyczyną jest masowy zaciąg w jego szeregi obywateli państw zachodnich?
Nie ma, niestety, prostych i jednoznacznych odpowiedzi na te pytania. Fenomen Państwa Islamskiego i utworzonego przezeń kalifatu wymyka się
wszelkim kryteriom, które dotychczas stosowano i w których poruszano się, analizując sytuację i perspektywy jej rozwoju w regionie
bliskowschodnim oraz w kontekście tak zwanej wojny z terroryzmem islamskim. A wydaje się, że wkroczyła ona właśnie na całkiem nowe tory i
minie sporo czasu, zanim zdołamy w pełni uświadomić sobie wszystkie konsekwencje istnienia kalifatu i jego wpływu na zjawisko muzułmańskiego
ekstremizmu sunnickiego. Jedno nie ulega już jednak wątpliwości – dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek do tej pory, ta wojna toczy się także w
wymiarze propagandowo-medialnym i psychologicznym. Wiele wskazuje na to, że właśnie na tym polu dojdzie do kluczowego rozstrzygnięcia walki
z kalifatem. Już nie liczba żołnierzy, jakość czy nowoczesność ich uzbrojenia ani nawet nie ich morale zdecydują o losach wojny z Państwem
Islamskim. Najważniejsze okażą się zapewne nośność idei i wartości, za które się walczy i umiera, popularność i żywotność haseł, które się głosi,
oraz jakość propagandy, którą się uprawia. W tym sensie, jak dotychczas, tę wojnę niestety przegrywamy z kretesem.
Media w służbie islamistów
Organizacja o nazwie Państwo Islamskie już u zarania swego istnienia (jeszcze jako Islamskie Państwo Iraku – ISI) przykładała dużą wagę do
kwestii walki informacyjnej, propagandy, własnego PR, a nawet elementów profesjonalnie prowadzonej wojny psychologicznej. Ale ekstremiści z
ISI, a obecnie z IS, nie odkrywali w ten sposób dziewiczych terenów. Szlaki zostały przetarte już wcześniej przez samą Al-Kaidę, której liderzy –
zwłaszcza główny ideolog tego ugrupowania i dzisiejszy jego przywódca Ajman az-Zawahiri – doskonale zdawali sobie sprawę ze znaczenia
telewizji, internetu czy nawet telefonii komórkowej w szerzeniu własnej propagandy i informowaniu o sprawie, za którą walczą. „Reklamowe” spoty,
zachęcające współwyznawców do podjęcia dżihadu, reportaże z walk z „krzyżowcami” w Iraku czy Afganistanie, a także odezwy, oświadczenia i
komunikaty mniej lub bardziej prominentnych islamistycznych komendantów – wszystko to zaczęło masowo wręcz zalewać internet już ponad
półtorej dekady temu, jeszcze przed atakami z 11 września. Większość z tych „dzieł” zamieszczała sama Al-Kaida lub powiązane z nią
ugrupowania, działające od Afryki po Azję Wschodnią. Nie brakowało wśród nich materiałów o skrajnym wręcz poziomie okrucieństwa, w tym
sfilmowanych egzekucji dokonywanych w brutalny sposób (poprzez dekapitację) na „wrogach islamu”. Warto pamiętać, że amerykański dziennikarz
James Foley, któremu terrorysta z IS poderżnął kilka tygodni temu gardło przed obiektywem kamery, a więc niemalże na oczach milionów widzów,
nie był pierwszym „bohaterem” takiej operacji medialnej. Wcześniej ofiarami podobnej – publicznej w istocie – egzekucji padli między innymi
Amerykanin Daniel Pearl (Pakistan, 2002 rok) czy polski inżynier Piotr Stańczak (również zamordowany w Pakistanie w 2009 roku).
Początkowo publikacje islamskich ekstremistów zamieszczane w internecie (głównie na zamkniętych forach internetowych, rzadziej na
ogólnodostępnych portalach czy na przykład w serwisie YouTube) były w przeważającej większości siermiężne pod względem treści i przekazu.
Przez długie lata dominował też w nich język arabski – wyjątkami były „lokalne” produkcje odgałęzień Al-Kaidy w regionie afgańsko-pakistańskim
Autor: Tomasz Otłowski
Strona: 1
(język paszto lub urdu) czy w Czeczenii (dialekty kaukaskie, język rosyjski). Dla pokolenia sunnickich ekstremistów islamskich sprzed 10–15 lat było
czymś naturalnym, że adresatami ich propagandy i oświadczeń (komunikatów) mieli być głównie mieszkańcy Dar al-Isla’am (świata islamu):
własnego uniwersum dżihadystów, w którym mogli liczyć na zrozumienie i mieli najwięcej szans, jeśli nie na aplauz, to co najmniej na akceptację ze
strony współbraci.
Gdy w 2010 roku Al-Kaida Półwyspu Arabskiego (AQAP) – najbardziej zaawansowana technologicznie i organizacyjnie grupa siatki Osamy bin
Ladena – stworzyła internetowy anglojęzyczny magazyn „Inspire”, wydawało się to przełomem na miarę rewolucji kopernikańskiej w astronomii. Oto
po raz pierwszy w dziejach sunnickiego dżihadu stworzono periodyk o islamistycznych, radykalnych treściach, skierowany bezpośrednio do
mieszkańców wrogiego Zachodu, bo sporządzony w ich języku. Do tego w atrakcyjnej szacie graficznej i według najlepszych wzorców edytorskich,
których mógłby pozazdrościć niejeden zachodni wydawca. I co najważniejsze – publikowany w internecie, a więc dostępny dosłownie dla każdego,
kto tylko ma ochotę się z nim zapoznać.
Różnice pokoleniowe
Eksplozja popularności takich platform, jak Facebook (FB) czy Twitter (TT) została od razu dostrzeżona przez islamskich ekstremistów. Ich uwadze
nie uszedł zwłaszcza fakt, że rewolty Arabskiej Wiosny – od Tunezji i Egiptu po Syrię – w dużym stopniu wybuchały i rozwijały się w 2011 roku
właśnie dzięki komunikacji i łączności z użyciem tych portali. Radykałowie, zamiast odsądzać od czci i wiary muzułmańską młodzież za hołdowanie
niemoralnym nowinkom zachodnim, szybko wykorzystali je do swoich celów.
Dzisiaj oba te media społecznościowe to podstawowe narzędzia w arsenale propagandowym islamistów, zarówno tych z Al-Kaidy, jak i z Państwa
Islamskiego. Ale i tutaj widać wyraźnie różnice pokoleniowe między „starymi” islamistami a ich nową generacją, uosabianą przez IS. O ile bowiem
Al-Kaida wciąż korzysta z FB i TT w sposób umiarkowany i z pewną rezerwą, o tyle aktywność bojowników i zwolenników kalifatu w tych mediach
przybiera już charakter masowy oraz w pełni zorganizowany i zinstytucjonalizowany. Państwo Islamskie wie, że dzięki temu ma szansę trafić do
szerokiego audytorium. Szczególnym celem tych wysiłków propagandowych są młodzi muzułmanie żyjący na Zachodzie. To do nich są
adresowane „reklamy” i odezwy, nawołujące do powrotu do korzeni wiary i „moralnej odnowy”. Jak na razie, ta propaganda jest zaskakująco
skuteczna.
Nowe oblicze terroru
Islamiści od samego początku wykorzystywali nowoczesne środki komunikacji i łączności przede wszystkim w celu szerzenia własnej propagandy
ideologiczno-politycznej i religijnej, a także swoiście pojętej autoreklamy: informowania świata (w tym również potencjalnych ochotników dżihadu)
o swoich dokonaniach, celach i dążeniach. Szybko znaczenia nabierać jednak zaczął również inny aspekt islamistycznych publikacji, zwłaszcza
tych zamieszczanych w internecie – czysty, klasyczny terror, choć ubrany w nową, medialną szatę. Do działań tego typu można zaliczyć owe
brutalne materiały, którymi zwłaszcza ostatnio epatuje propaganda Państwa Islamskiego – a więc wszelkie sceny masowych egzekucji, odcięte
głowy, stosy trupów itd. Wszystko to ma zaszokować, przerazić i załamać potencjalnego odbiorcę – będącego w dużej części ideologicznym i
religijnym przeciwnikiem islamistów. Celem jest tutaj, jak w każdym działaniu o charakterze terrorystycznym, sparaliżowanie danej społeczności
(grupy odbiorców danych treści) strachem, odebranie im woli dalszej walki i chęci stawiania jakiegokolwiek oporu.
W tym nowym, medialnym obliczu terroru środkiem działania terrorystycznego nie jest już wyłącznie przemoc fizyczna (atak, zamach
terrorystyczny), lecz sam przekaz medialny – obraz, dźwięk, słowo. Takie wykorzystywanie mediów jako narzędzia bezpośredniego oddziaływania
terrorystycznego jest czymś relatywnie nowym. Dotychczas terroryści używali mediów raczej jako pośredniego środka realizacji swych celów –
głównie jako propagandowej tuby, która nagłaśniała (z reguły „niechcący”, po prostu relacjonując dane wydarzenia) ich akcje, cele i hasła. Teraz
media – szczególnie elektroniczne – stają się bezpośrednim narzędziem walki terrorystycznej. To właśnie między innymi dzięki stosowaniu takich
mechanizmów Państwo
Islamskie powszechnie cieszy się dzisiaj – choć zupełnie niesłusznie! – ponurą sławą ugrupowania znacznie bardziej brutalnego niż sama Al-Kaida.
W rzeczywistości jedyna różnica między „starą” Al-Kaidą a IS polega na tym, że kalifat znacznie skuteczniej wykorzystuje możliwości tkwiące we
Autor: Tomasz Otłowski
Strona: 2
współczesnych środkach masowej komunikacji i łączności. Ten krwawy image IS okazał się zresztą sam w sobie doskonałym orężem w wojnie
psychologicznej i propagandowej, toczonej równolegle z tą realną. Letnia ofensywa Państwa Islamskiego w Iraku pokazała w pełni efekty takiej
zmasowanej kampanii „terroru medialnego” – w najbardziej spektakularnych przypadkach (np. zdobycie Mosulu w czerwcu 2014 roku). Pozwoliło to
nawet islamistom wygrywać całe bitwy niemalże bez walki.
Wojna psychologiczna
Terroryzm od zawsze opierał swe istnienie i skuteczność na elementach walki psychologicznej. Pod tym względem Państwo Islamskie jawi się jako
niekwestionowany mistrz nad mistrzami, który przerósł skutecznością nawet swych poprzedników i nauczycieli: Braci Muzułmanów czy Al-Kaidę.
Żadna sunnicka organizacja islamistyczna nigdy nie osiągnęła swą działalnością tak wiele jak dzisiaj IS i jego kalifat. I nie chodzi tu wyłącznie o
samą taktykę działań czy ich brutalność. Wszak AQAP w Jemenie, krzyżująca publicznie swych wrogów, nigeryjski Boko Haram, uprowadzający i
gwałcący masowo setki nieletnich uczennic z katolickiej szkoły, czy talibowie afgańscy, mordujący hazarskie dzieci na oczach rodziców – w niczym
nie ustępują brutalnością siepaczom dzisiejszego kalifatu. Ci ostatni potrafią jednak tę brutalność niezwykle skutecznie „sprzedać” medialnie, czym
zyskują dodatkowy efekt psychologiczny. Dzięki temu „zwykła”, codzienna działalność bojowników IS nie dotyczy już tylko bezpośrednich ofiar
kalifatu – a więc ludzi mordowanych czy gnębionych w Syrii i Iraku – ale każdego z nas, jako że grupa ta nie ukrywa swych globalnych aspiracji i
celów strategicznych.
Aktywność Państwa Islamskiego w ramach szeroko zakrojonej wojny psychologicznej prowadzonej z Zachodem i wszystkimi, którzy są uznani
przez islamistów za wrogów, to nie tylko samo epatowanie brutalnością. To także umiejętne wykorzystywanie powszechnych i popularnych na
Zachodzie środków przekazu, między innymi wspomnianych wcześniej Facebooka czy Twittera. To właśnie tam pojawiają się takie „hity”, jak
zdjęcie oficjalnej flagi Państwa Islamskiego wyświetlonej na ekranie czyjegoś smartfona na tle Białego Domu. Albo fotografia tego samego
charakterystycznego banneru wywieszonego publicznie w centrum Brukseli czy też filmik prezentujący „pracę” samozwańczej policji szariackiej
z Wuppertalu, działającej „w imieniu i z upoważnienia kalifa”. Takich wrzutek w internecie jest kilkadziesiąt.
To właśnie na FB i TT są rozpowszechniane także niezwykle umiejętnie sfabrykowane przez Państwo Islamskie informacje – podawane jako
autentyczne – które mają na przykład oczernić administrację USA. Te wymyślne „miny propagandowe”, będące elementem zawansowanych
technik walki psychologicznej (PSYOPS), są powielane później w tysiącach „retwittów”, odsłon i e-maili, żyją własnym życiem. Sztandarowym
przykładem jest stworzona przez IS „informacja”, jakoby w wydanych niedawno wspomnieniach Hilary Clinton przyznawała, że Islamskie Państwo
Iraku i Lewantu (ISIL, bezpośredni protoplasta IS) zostało powołane do życia w lipcu 2013 roku na mocy poufnego porozumienia Waszyngtonu i
jego kluczowych europejskich sojuszników. „News” ten, choć dla większości ludzi Zachodu ewidentnie bezsensowny, szybko stał się tak bardzo
popularny w arabskojęzycznej wersji Twittera i Facebooka, że przeniknął nawet do „mainstreamowych” mediów na Bliskim Wschodzie, które na
poważnie omawiały go i analizowały przez wiele tygodni. Do dzisiaj plotka o tym, jakoby Państwo Islamskie było rezultatem spiskowej działalności
Zachodu, wciąż jest żywa wśród irackich szyitów, w Iranie, Syrii czy Libanie.
IS, jako wysoce efektywna organizacja o charakterze militarnym, oraz jej „państwo”, niepodzielnie kontrolujące terytorium równe dwóm trzecim
powierzchni Polski – są dodatkowo niezwykle skuteczne w walce psychologicznej i propagandowej. Decydenci, dyplomaci i eksperci zachodni
w większości wciąż jednak nie pojmują, że idea wskrzeszenia kalifatu przez Państwo Islamskie nie jest działaniem pozorowanym, sztuką dla sztuki.
To krok głęboko oddziałujący na psychikę i duchowość sunnickich muzułmanów; działanie nawiązujące do mistyki i mitologii dawnych czasów, gdy
przed niezwyciężonym islamem korzył się cały ówcześnie znany świat; odpowiedź na upokorzenie muzułmanów, którego w ich przekonaniu
doznawali w minionych 100 latach od „krzyżowców” (najpierw mocarstw europejskich, potem także Amerykanów) oraz Izraelczyków.
Z tego też względu idea „państwa islamskiego” będzie coraz bardziej nośna i żywa w muzułmańskich masach na całym świecie. Skuteczna polityka
medialna i propagandowa kalifatu tylko umacnia i przyspiesza ten proces. Zachód, w swej większości już dawno oderwany od własnych
chrześcijańskich korzeni, nie jest w stanie przeciwstawić temu islamskiemu żywiołowi żadnej własnej ideologii i systemu wartości, równie żywych i
nośnych. Z pewnością nie są nimi dla muzułmanów demokracja, prawa człowieka czy multikulturalizm. Dopóki więc nie wymyślimy idei będącej
Autor: Tomasz Otłowski
Strona: 3
autentyczną alternatywą dla islamizmu w świecie muzułmańskim, dopóty będziemy przegrywać tę wojnę, i to nie tylko w wymiarze psychologicznomedialnym.
Autor: Tomasz Otłowski
Strona: 4

Podobne dokumenty