SILA BEZSILNYCH.indd

Transkrypt

SILA BEZSILNYCH.indd
KARTA PRAW
405
Dyskusje i podziały
Podczas gdy ruch korowski na polu robotniczym nabierał wiatru w żagle, w łonie Komitetu narastał spór wewnętrzny. Jego głównymi protagonistami była
z jednej strony grupa „Głosu” pod wodzą Antoniego Macierewicza, a z drugiej
skupiony wokół Jacka Kuronia krąg dawnych komandosów wydający „Biuletyn
Informacyjny” i „Krytykę”. Znaczna część członków Komitetu nie wpisywała
się ani do jednej, ani do drugiej grupy, odnosząc się do poszczególnych kwestii według własnego rozeznania. Zdaniem Bogdana Borusewicza podziały nie
stanowiły na co dzień istotnego problemu. „Spałem u Antka Macierewicza, jadłem obiady u Kuronia” – wspomina77. Henryk Wujec mówi o uformowaniu
się czegoś w rodzaju większości i mniejszości w toku spotkań KOR: „Podziały
te nie przebiegały ściśle, były dość płynne, ale w pewnym sensie był to taki parlament, gdzie prowadzono autentyczną dyskusję, rywalizację. Liderem większości był Jacek Kuroń, a mniejszości Antek Macierewicz, ale podziały przebiegały różnie”. Bez tej dyskusji korowskie oświadczenia i decyzje byłyby dużo
gorsze78. – Kilka razy postawa Antka i Piotrka uchroniła nas przed ewidentnymi pomyłkami – twierdzi Wujec, wspominając w tym kontekście sprawę listu
do członków PZPR i zaproszenia do Międzynarodówki79. To, że opór Macierewicza wobec niektórych pomysłów Kuronia odgrywał rolę pożyteczną, podkreśla także Lityński80. Kłótnie dotyczyły jednak często rzeczy błahych, a na
dłuższą metę oddziaływały destrukcyjnie na funkcjonowanie KOR, pochłaniając czas i energię, budząc złe emocje.
Ów spór, który omal nie rozsadził Komitetu, miał kilka wymiarów. Wymiar
polityczny dotyczył różnicy zdań w kwestii taktyki i strategii ruchu. Dla lidera
„Głosu” najważniejsza była kontynuacja programu budowy niezależnych instytucji, wychowywanie społeczeństwa do suwerenności, tak w wymiarze wewnętrznym, jak zewnętrznym. Macierewicz odrzucał kompromisy i sojusze
z częścią aparatu partyjnego, stawiał raczej na wymuszanie ustępstw niż ich
uzgadnianie. Nie obawiał się demonstracji ulicznych i strajków, widział w nich
ważny instrument walki politycznej. Był otwarty na współpracę z innymi odłamami opozycji, zwłaszcza z grupą Andrzeja Czumy w ROPCiO. Kryzys społeczno-gospodarczy uważał bardziej za szansę niż zagrożenie. Kuroń przeciwnie – obawiając się powtórki Grudnia ’70, sądził, że zadaniem opozycji jest
niedopuszczenie do wybuchu otwartego buntu, który rodził groźbę interwencji
sowieckiej. Toteż w parze ze strategią tworzenia społecznej reprezentacji w postaci komitetów robotniczych, chłopskich i studenckich miało iść poszukiwanie ewentualnych partnerów w obozie władzy, którzy byliby zdolni do podjęcia
406
SIŁA BEZSILNYCH. HISTORIA KOR
reform liberalizujących system – dopóki nie będzie za późno. W tej wizji rolą
KOR było bardziej tworzenie warunków do negocjacji między zrewoltowanym
społeczeństwem a rządem niż przewodzenie walce o wolność na barykadach,
choć nie oznaczało to porzucenia żmudnej organizacji samoobrony społecznej.
Umiarkowane i konstruktywne nastawienie Kuronia oddawało najlepiej hasło:
„Zamiast palić komitety – zakładaj własne!”, które zresztą „Głos” popierał.
Natomiast stosunek grupy Kuronia do ROPCiO obciążony był negatywnymi
emocjami i podejrzliwością, zwłaszcza wobec śladów myślenia endeckiego.
Odwołania do tradycji były ważne dla ideowego wymiaru sporu. Kuroń budował swoje zasady ideowe, opierając się przede wszystkim na doświadczeniach – dobrych i złych – lewicy, której czuł się przedstawicielem. Dla niego
i jego przyjaciół oczekiwaną perspektywę tworzył socjalizm demokratyczny
w ramach pluralistycznej demokracji81. Zagranicznym dziennikarzom powtarzał, że gdyby KOR miał tworzyć partię polityczną, to byłoby to ugrupowanie
socjaldemokratyczne. Wyraźnie też określał przeciwnika. „Jestem przekonany,
że ideologia narodowo-totalitarna odrodzi się w naszym kraju tak w opozycji,
jak i w aparacie władzy. Komunizm jako ideologia w Polsce nie istnieje. Za
głównego przeciwnika ideowego opozycji demokratycznej uważam więc narodowców” – pisał w pierwszym numerze „Krytyki”. „Głos”, jak widzieliśmy,
także chętnie przywoływał tradycję Polskiej Partii Socjalistycznej. Za istotne
uważał też jednak dokonania obozu narodowego sprzed 1918 roku i jego przywódcy Romana Dmowskiego. W publicystyce pisma obecne były również wątki tradycji liberalnej. Krytycznie oceniano natomiast rewizjonizm i inne próby
reformowania socjalizmu realnego, ważne dla grupy „Krytyki”.
Trzecim wymiarem sporu była walka o przywództwo w ruchu korowskim,
które w powszechnej opinii sprawował Kuroń, a do którego aspirował także
Macierewicz. Kuroń wybijał się na czoło niezmordowaną aktywnością i polityczną inwencją, miał także za sobą legendę więźnia politycznego i głównego wroga reżimu. Większość członków Komitetu wywodziła się z tradycji
lewicowej – łatwo znajdował wspólny język ze „Starszym Państwem”, nie mówiąc już o dawnych komandosach, na których lojalność zawsze mógł liczyć.
Macierewicz przewodził kręgowi „Czarnej Jedynki”, jednak spośród członków
KOR stale wspierał go jedynie Piotr Naimski. Toteż sprzeciwiał się wszelkim
działaniom, które oceniał jako próbę przekształcenia KSS w grupę o charakterze politycznym – jego poglądy znalazłyby się wtedy na marginesie. Redaktor
„Głosu” podkreślał więc, że Komitet powstał jako ciało ponadpolityczne, grupujące ludzi z różnych opcji ideowych. Źródłem jego sukcesu było odsunięcie
na bok różnic i podporządkowanie doraźnych działań politycznych celom nad-
KARTA PRAW
407
rzędnym. Tylko tak KOR mógł mobilizować społeczeństwo do walki o prawa
obywatelskie i zyskiwać szerokie poparcie. Przekreślenie tej zasady musi doprowadzić do rozbicia wewnętrznej umowy, na której jest zbudowany Komitet,
i do utraty autorytetu społecznego.
Początek podziałów, o których tu mowa, można datować na moment wyjścia grupy Kuronia i Michnika z pierwotnej redakcji „Głosu”, co pół roku później zaowocowało założeniem „Krytyki”. Analizując coraz wyraźniej rysujące
się w następnych latach różnice, warto pamiętać, że choć zespoły „Głosu”
i „Krytyki” wiele dzieliło, to wiele też łączyło. Dla obu grup wspólny był katalog liberalno-demokratycznych wartości jako podstawy przyszłego systemu
ustrojowego Rzeczypospolitej. Obie traktowały Kościół jako fundament narodowej tożsamości i niezależności, ale nie sprowadzały go do roli politycznego
sojusznika opozycji, dbając o odrębność i samodzielność KOR. Jednym głosem
mówiono w takich sprawach, jak solidarność z ruchem dysydenckim w krajach
ościennych, konieczność uznania aspiracji niepodległościowych Ukrainy, Litwy i Białorusi oraz istniejących granic, pojednanie z sąsiadami – Rosji nie wyłączając – i wyrzeczenie się rachunku wzajemnych krzywd. Wreszcie zarówno
Kuroń, jak Macierewicz odrzucali politykę irredenty.
Jednym z punktów zapalnych był sposób publikowania „Komunikatu”,
prezentującego stanowisko KSS „KOR”. Wydawanie go razem z „Biuletynem Informacyjnym” w jednym zeszycie sprawiało, według redaktorów „Głosu”, fałszywe wrażenie, że „Biuletyn” jest organem Komitetu. Na zebraniu
12 października 1979 roku Macierewicz i Naimski zażądali oddzielenia „Komunikatu” od „Biuletynu”. „Przeciwnicy zmian wysuwali argumenty natury
technicznej, chyba urojone – pisze Lipski. – Spór stawał się coraz głębszy,
coraz bardziej bezsensowny, przy czym nie był wolny od wypowiadania różnych bzdur i wzajemnych uszczypliwości. Zarazem obie strony miały racjonalne argumenty”82. Macierewicz i Naimski zapowiedzieli rezygnację z udziału
w komisji redakcyjnej. Było to radykalne posunięcie, gdyż komisja stanowiła
najważniejszy organ KOR – wycofanie się ludzi „Głosu” z udziału w jej pracach stawiało pod znakiem zapytania jej reprezentatywność. Rodziło to obawy
o utrzymanie jedności Komitetu, tym bardziej że Macierewicz i Naimski nie
byli całkowicie osamotnieni. W sporze z Kuroniem i Michnikiem po ich stronie stawali często Romaszewski i Rybicki, a także Chojecki.
Rozdzielenie „Komunikatów” i „Biuletynu Informacyjnego” postanowiono
przedyskutować na spotkaniu w szerszym gronie współpracowników Komitetu. Takie spotkanie organizować wiosną 1977 roku, ale pod presją okoliczności
zrezygnowano z nich. Dwa lata później comiesięcznych, otwartych zebrań za-
408
SIŁA BEZSILNYCH. HISTORIA KOR
żądali przedstawiciele najmłodszej generacji. „Decyzje KOR dotyczą szerszego środowiska i są podejmowane w jego imieniu – pisali Jan Ajzner, Ludwik
Dorn, Jan Hibner i Sergiusz Kowalski w liście do członków Komitetu. – Dlatego uważamy, że środowisko to powinno mieć na nie wpływ, choćby w formie
wyrażenia opinii”83. Narada korowskiego „aktywu”84 odbyła się 28 października u Jacka Kuronia. Stawiło się blisko 50 osób. Byłoby więcej, gdyby milicja
w przeddzień nie zatrzymała działaczy z Krakowa, Wrocławia i Łodzi. Gospodarz wysunął projekt utworzenia federacji Klubów Samoobrony Społecznej,
SKS i redakcji pism korowskich. Na jej czele miała stać wybierana przez poszczególne grupy rada seniorów z ograniczonymi uprawnieniami. Dyskusja
dotyczyła jednak przede wszystkim kondycji KOR. Według SB dominował ton
krytyczny. Młodzież oceniała, że Komitet działa bez planu, reaguje jedynie na
ruchy władz. Romaszewski krytykował skupienie się na inteligencji ze szkodą
dla działalności w środowiskach robotniczych i chłopskich. Inni wskazywali na
elitarność KOR, zamykanie się we własnym kręgu, nieprzejrzyste zasady podejmowania decyzji i przyjmowania nowych członków. Narzekano też na niejasne reguły działania komisji redakcyjnej85. Zebranie było ważne dla integracji
ruchu korowskiego, pokazywało, że do odpowiedzialności za jego przyszłość
poczuwają się także najmłodsi uczestnicy. „Młody KOR” formalnie nie brał
udziału w podejmowaniu decyzji, ale współtworzył linię Komitetu w praktyce,
narzucając większą aktywność i ostrzejszą opozycję wobec systemu.
Sprawę „Komunikatu” KSS „KOR” przesądzono 9 listopada. Miał być
odtąd wydawany osobno, udostępniany zainteresowanym czasopismom, ale
z adnotacją, że stanowiska i opinie KOR prezentuje jedynie „Komunikat” .
Redakcja „Biuletynu Informacyjnego” zadeklarowała, że będzie przedrukowywać „Komunikat” w całości, ale z winiety pisma zniknie nazwa KSS „KOR”.
Ustalono także nową formułę działania komisji redakcyjnej. Miała być szersza, by w razie potrzeby móc zastąpić zebrania plenarne i wydawać oświadczenia w imieniu całego Komitetu. Każdy członek KOR miał prawo wziąć udział
w zebraniu komisji. Jej podstawowe zadanie stanowiło redagowanie oświadczeń i „Komunikatu”; komisja mogła też delegować przedstawicieli do rozmów z innymi grupami opozycyjnymi. Macierewicz chciał, by decyzje podejmowano jednomyślnie, ale sprzeciwili się temu Lipiński, Kuroń i Michnik.
Większość wniosków Macierewicza przyjęto – mimo to, ku ogólnemu zaskoczeniu, nie zgodził się wejść do komisji. Według zapisu z podsłuchu oznajmił,
że dopóki ośrodek decyzyjny znajduje się poza KSS „KOR” i komisją, nie jest
w stanie podołać odpowiedzialności, jaka się z tym łączy. Była to zdumiewająca supozycja. Nic dziwnego, że – jak zanotował funkcjonariusz SB – „zebrani
KARTA PRAW
409
poczuli się urażeni tym sformułowaniem”. Najbardziej oburzony był Lipski,
który wraz z Rybickim prowadził mediacje w sprawie „Komunikatu”. Jednym
z punktów zawartej umowy było wejście Macierewicza i Naimskiego do nowej
komisji redakcyjnej. Szalenie zdenerwowany Jan Józef oskarżył obydwu o złą
wolę, zasłabł i wylądował na pogotowiu. Nie zmieniło to stanowiska redaktorów „Głosu”. Do dwunastoosobowej komisji zostali jednomyślnie wybrani:
Celiński, Cohn, Kowalska, Kuroń, Michnik, Mikołajska, Lipiński, Lipski, Lityński, Rybicki, Wosiek i Wujec86. Komisja w takim składzie, z szerokimi kompetencjami, stała się czymś w rodzaju roboczego prezydium KSS „KOR”. Tym
bardziej dotkliwa i dla jedności Komitetu niszcząca była nieobecność Macierewicza i związanych z nim osób.
Postawa ludzi „Głosu” na listopadowym zebraniu spotkała się z negatywną
oceną nawet tych, którzy często stawali po ich stronie. Nader krytyczni wobec Macierewicza i Naimskiego byli Romaszewscy. Mówili wręcz o wykluczeniu ich z KOR. Lipiński postulował, by sami zrezygnowali z przynależności do
Komitetu, bo są zbyt często źródłem niesnasek. Aniela Steinsbergowa uważała
wszakże, że trzeba ten problem rozwiązać polubownie. Rybicki namawiał obu
wewnątrzkorowskich dysydentów, by weszli do komisji redakcyjnej. Takie rozwiązanie popierał też Kuroń87. Jednak do tego nie doszło. Macierewicz i Naimski woleli nie uczestniczyć w gremium, w którym nie mieli szans na uzyskanie większości.
Nową propozycję Jacka Kuronia – i następny punkt sporu – stanowiło wydanie specjalnej deklaracji przed wyborami sejmowymi na wiosnę 1980 roku.
Celem było zakwestionowanie fikcyjnego głosowania w PRL, wskazanie na
brak reprezentacji społecznej, dramatyczną sytuację gospodarczą i niedopuszczalny stosunek administracji państwowej do obywatela. Przedstawiony 25 listopada 1979 roku na zebraniu „młodego KOR” projekt mówił także o powołaniu komisji społecznych z udziałem przedstawicieli opozycji i niezależnych
ekspertów do zbadania problemów nurtujących społeczeństwo. Kuroń uważał,
że można będzie zebrać pod tekstem 100 tys. podpisów88. Kontrpropozycję
wysunęli Mirosław Chojecki, Piotr Naimski i Antoni Macierewicz – wezwanie
do zmiany ordynacji i bojkot wyborów. Kwestię rozpatrywano na zebraniu KOR
7 grudnia. Kuroń sprzeciwiał się bojkotowi, ale uzupełnił swój plan o masowy
kolportaż „Robotnika” i „Placówki”. Po wyborach opozycja winna zakwestionować reprezentatywność Sejmu i zażądać ustąpienia rządu, postawić wniosek
o powołanie trzech komisji: do spraw wyżywienia narodu, sytuacji na wsi i stosunku władz do obywateli (nadużycia prawa przez MO itp.) i zbierać pod nim
masowo podpisy. Naimski proponował akcję z podpisami skupić na żądaniu
410
SIŁA BEZSILNYCH. HISTORIA KOR
zmiany ordynacji wyborczej. Większość uzyskał projekt Kuronia89, który jednak ostatecznie przybrał inną postać (piszę o tym w rozdziale 14).
Rocznica grudniowa
Zanim doszło do akcji przedwyborczej, nastąpiło wydarzenie, które bodaj
najmocniej podzieliło KOR. Cała opozycja zamierzała godnie uczcić rocznicę Grudnia ’70. W wielu miastach 17 grudnia miały zostać zamówione msze,
a ludzie wezwani do noszenia oznak żałoby. Tydzień wcześniej miano rozwiesić klepsydry i rozdawać ulotki. Projekt połączył różne ugrupowania. Propozycję przedstawiło kilkadziesiąt osób z Wrocławia, Kalisza i Poznania z kręgu
KOR, ROPCiO, SKS i TKN90. 27 listopada KSS wezwał do uczczenia pamięci ofiar wydarzeń z 1970 roku. Rocznicowe nabożeństwa planowano odprawić
w Gdańsku, gdzie szykowano się też do złożenia wieńców pod drugą bramą
stoczni, Wrocławiu, Poznaniu, Krakowie i Kaliszu91.
W Warszawie zamówiono mszę w kościele oo. kapucynów na Miodowej.
Rzecz była przygotowana z rozmachem. Na mieście pojawiło się 15 tys. wydrukowanych przez Konrada Bielińskiego klepsydr i wydanych nakładem „Robotnika” plakatów informujących o rocznicy92. Część opozycji uznała jednak, że to
nie wystarczy. Zachęcona powodzeniem demonstracji 11 listopada 1978 roku,
zorganizowanej przez ROPCiO, planowała po zakończeniu nabożeństwa poprowadzenie manifestacji pod położony nieopodal pomnik Kilińskiego – symbol insurekcyjnych tradycji Warszawy. Rzecz przygotowywała grupa „Głosu”
wraz z działaczami ROPCiO, ale w tajemnicy przed innymi członkami KOR.
Dzięki donosowi jednego z uczestników znamy przebieg narady, jaką odbyli
w tej sprawie 8 grudnia Antoni Macierewicz, Andrzej Czuma, Marian Piłka
i Adam Wojciechowski. Wiec miał się odbyć pod hasłem solidarności z robotnikami. Przygotowywano kilkadziesiąt flag narodowych i pochodni. Z Lublina
oczekiwano większej grupy Piłki, miała być także służba porządkowa. Specjalną odezwę zamierzały podpisać redakcje „Głosu”, „Opinii” oraz wydawnictwa
Biblioteka Historyczna i Literacka (prowadzonego przez Jana Dworaka i Bronisława Komorowskiego). Mowy pod pomnikiem zamierzali wygłosić Komorowski, Macierewicz i Wojciechowski, a gdyby ich zatrzymano – wyznaczeni
zastępcy. Czuma i Wojciechowski proponowali, by po wiecu powołać Centrum
Demokratyczne, nową siłę opozycyjną, która wyeliminowałaby „wszelkie grupy
ekstremalne z lewa i prawa”, czyli Kuronia i Moczulskiego. Toteż o akcji grudniowej nie powinien był wiedzieć ani KOR, ani KPN93.
KARTA PRAW
411
We wspólnym rocznicowym oświadczeniu napisano, że robotniczy bunt na
Wybrzeżu należy do polskiej tradycji niepodległościowej i przypomina o obowiązku rewindykacji należnych społeczeństwu praw. „Testament poległych to
także lekcja, iż wobec przemocy w walce o wolność obowiązuje przede wszystkim solidarność”. Tworzenie niezależnych instytucji to droga do odzyskania
niepodległości i sprawiedliwego ładu społecznego. Narzędziami, które to
umożliwią, są wolne związki zawodowe, nieocenzurowana prasa, zrzeszenia
i partie polityczne, „wreszcie Sejm wybrany w wolnych wyborach”94. Opublikowany w „Opinii” tekst podpisało dziesięć osób ze środowiska KSS „KOR”
i ROPCiO, w tym Czuma i Macierewicz.
Scenariusz warszawskiej manifestacji był więc przygotowany precyzyjnie,
a jej polityczną konsekwencją miała być nowa grupa opozycyjna. Przedstawione w oświadczeniu postulaty mogły stanowić zarys jej programu politycznego.
Wśród nich wybijało się hasło wolnych wyborów. Było to zdecydowane wyjście
poza krąg spraw, którymi zajmował się KOR. Macierewicz, który zarzucał Kuroniowi próby upolitycznienia Komitetu, sam szukał politycznej formuły poza
nim. Do realizacji tych projektów nie doszło, ale gdyby się udały, oznaczałoby to najprawdopodobniej wyjście grupy „Głosu” z KOR i utworzenie wraz ze
środowiskiem Czumy ruchu politycznego. Środkiem do tego była uliczna manifestacja. Jeśli wierzyć donosowi TW „Grzelaka”, organizatorzy spodziewali
się interwencji milicji, nie wykluczali nawet użycia przez nią broni. Uważali
jednak, że strzały wstrząsną ekipą Gierka, zmuszając go do zmian personalnych i programowych. Ta informacja, z której wynika, że spokojnie przyjmowano ewentualność starć i strzelania do ludzi, budzi jednak poważne wątpliwości. Trudno przyjąć, by Czuma i Macierewicz z zimną krwią planowali
wyprowadzenie tłumu pod lufy milicji. Ale taki obraz opozycji, w połączeniu
z rachubami na zmiany na szczycie aparatu władzy, mógł posłużyć bezpiece do
wytoczenia najcięższych zarzutów.
Tak czy inaczej manifestacji nie zdołano przeprowadzić, gdyż 11 grudnia
SB rozpoczęła zakrojoną na dużą skalę akcję prewencyjną. W ciągu tygodnia
w wielu miastach osadzono w areszcie około 200 opozycjonistów, zrobiono 75
rewizji95. Rozpoczęto od Bogdana Borusewicza, słusznie widząc w nim głównego organizatora obchodów grudniowych w Gdańsku. Zatrzymany 11 grudnia „Borsuk” po dwóch dobach został przewieziony do Warszawy, gdzie otrzymał sankcję prokuratorską. W Trójmieście do aresztu trafiło w następnych
dniach wielu innych, w tym działacze Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża – Andrzej Kołodziej, Alina Pieńkowska, Anna Walentynowicz i Błażej
Wyszkowski. Akcja policji objęła też założycieli WZZ Pomorza Zachodniego –
412
SIŁA BEZSILNYCH. HISTORIA KOR
Danutę Grajek, Stefana Kozłowskiego, Jana Paprockiego, braci Witkowskich
i innych. 13 grudnia w Warszawie aresztowano Antoniego Macierewicza, Piotra
Naimskiego, Henryka Wujca, zatrzymano Urszulę Doroszewską i Wojciecha
Arkuszewskiego. Następnego dnia policja wkroczyła do mieszkań Mirosława
Chojeckiego, Sergiusza Kowalskiego, Dariusza Kupieckiego i Jana Lityńskiego – wszystkich aresztowano. Sankcje prokuratorskie otrzymali także przygotowujący warszawską manifestację działacze ROPCiO – Andrzej Czuma,
Bronisław Komorowski, Marian Piłka i Adam Wojciechowski. W późniejszych
dniach zatrzymano Seweryna Blumsztajna, Andrzeja Celińskiego, Wiesława
Kęcika, Zbigniewa Romaszewskiego, Pawła Bąkowskiego, Grzegorza Bogutę,
Jacka Czaputowicza, Wojciecha Fałkowskiego, Marka Kozłowskiego, Witolda
Łuczywo, Wojciecha Ostrowskiego, Janusza Przewłockiego, Macieja Rayzachera i innych. We Wrocławiu rewizje i zatrzymania dotknęły współpracowników KOR Aleksandra Gleichgewichta, Zenona Pałkę, Piotra Starzyńskiego,
Krzysztofa Turkowskiego i Mariusza Wilka, oraz działaczy SKS Leszka Budrewicza, Wiktora Grotowicza i Danutę Stołecką. W Poznaniu – członka KOR
Jerzego Nowackiego, Lecha Dymarskiego oraz Jacka Kubiaka i Włodzimierza
Fenrycha z SKS. W Krakowie zatrzymano członków SKS – Andrzeja Mietkowskiego, Wojciecha Sikorę, Bronisława Wildsteina i innych; w Wałbrzychu Jacka
Pilchowskiego z redakcji „Robotnika”96.
Mimo policyjnej ofensywy rocznica została godnie uczczona. 16 grudnia
mszę w intencji ofiar Grudnia ’70 odprawiono w Poznaniu. Było blisko tysiąc
osób, wśród nich Stanisław Barańczak. Nabożeństwa rocznicowe odbyły się
także w Krakowie, Kaliszu, Wrocławiu i Szczecinie97. Największą manifestację
udało się zorganizować w Gdańsku, gdzie – jak oceniła bezpieka – „działania
elementów antysocjalistycznych, mimo stosowanych przez resort intensywnych
środków, nacechowane były szczególną determinacją”98. 18 grudnia pod drugą bramę stoczni im. Lenina przyszło kilka tysięcy ludzi. Pod murem złożono
wiązanki kwiatów i wieńce – jeden od zespołu redakcyjnego „Robotnika”. Na
bramie zawieszono transparent Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków
Zawodowych. Był hymn narodowy, Boże, coś Polskę… i przemówienia. Dariusz
Kobzdej z Ruchu Młodej Polski mówił o perspektywie niepodległości i o aresztowaniach działaczy opozycji. Maryla Płońska w imieniu WZZ apelowała, aby
z wydarzeń grudniowych – zbrodni władz, ale i błędów popełnionych przez
przywódców strajku – wyciągnąć wnioski: „nauczyć organizowania się, solidarnej obrony przywódców robotniczych, wysuwania i wywalczania takich żądań,
które dadzą nie tylko chwilową poprawę, ale zabezpieczą nasze prawa na przyszłość”99. Prawem takim jest legalne zrzeszanie się w wolne związki zawo-
KARTA PRAW
413
dowe. Przemawiał też Lech Wałęsa, który wezwał, aby za rok wznieść pomnik
ofiar Grudnia100. Wałęsa, członek komitetu strajkowego Stoczni Gdańskiej
w 1970 roku, pytał, czy władze zawsze muszą rozmawiać ze społeczeństwem
„w dramatycznych okolicznościach, w płonących komitetach”. „W gorącej atmosferze wiecowej słyszymy okrzyki: «Precz z komunizmem», «Precz z SB»,
«Domagamy się prawdy o Katyniu», «Żądamy swobód demokratycznych i religijnych»” – relacjonował „Robotnik”101. Wieńce na grobach poległych w Grudniu złożono także w Szczecinie. Obchody na Wybrzeżu zorganizowane wspólnie przez KOR, RMP i WZZ pokazały integrację i siłę opozycji w Trójmieście.
W stolicy były raczej demonstracją podziałów.
W Warszawie 17 grudnia po godzinie 18 w kościele kapucynów zebrało się
blisko 900 osób. Połowę stanowili studenci i licealiści. SB odnotowała obecność Ludwika Cohna, Jerzego Ficowskiego, Haliny Mikołajskiej, Jana Józefa Lipskiego z żoną, Jana Lityńskiego i Anieli Steinsbergowej. Wielu innych
członków KOR było już aresztowanych. Jacka Kuronia i Adama Michnika zatrzymano tuż przed nabożeństwem. Po mszy zebrani odśpiewali Boże, coś Polskę, ale służba kościelna wygasiła świece na ołtarzu. „O godz. 19.05 z bocznej
nawy kościoła rozległ się przez megafon głos Wojciecha Ciszewskiego – ucznia
IV klasy Liceum Ogólnokształcącego im. Sempołowskiej – czytamy w meldunku SB. – Powiedział on, że msza święta miała być wstępem do patriotycznej
manifestacji dla uczczenia poległych na Wybrzeżu 1970 roku. Jednakże Służba
Bezpieczeństwa zrobiła wszystko, żeby ją uniemożliwić, jak również uniemożliwić złożenie wieńca pod pomnikiem Kilińskiego. Poinformował, że aresztowani zostali Andrzej Czuma, Antoni Macierewicz, Piotr Naimski, Urszula
Doroszewska, Wojciech Ziembiński i wielu innych. Następnie odczytał treść
oświadczenia (które wcześniej ukazało się w formie zatytułowanej 17 grudnia 1970 roku – 17 grudnia 1979 roku), nadmieniając, że ludzie, którzy zostali aresztowani, zdążyli wcześniej je zredagować”102. Potem wszyscy spokojnie
opuścili kościół.
Manifestacja nie odbyła się nie tylko z powodu aresztowania jej liderów.
Większość członków KOR, którzy zresztą dowiedzieli się o tym planie w ostatniej chwili, była jej przeciwna. Wobec widocznej mobilizacji sił bezpieczeństwa na Starym Mieście można było się spodziewać wszystkiego – z atakiem
milicji na tłum włącznie. Nieopodal kościoła kapucynów pojawiły się także grupy aktywu partyjnego. Kuroń obawiał się powtórzenia scenariusza Marca ’68
z prowokacją części aparatu władzy i MSW zmierzającą do zmiany ekipy
rządzącej103. Zamieszki mogły posłużyć do oskarżenia aresztowanych o ich
wywołanie i otworzyć drogę do likwidacji KOR. Obawiano się, że aresztowa-
414
SIŁA BEZSILNYCH. HISTORIA KOR
nia oznaczają początek rozprawy z opozycją. Byliśmy wówczas przekonani, że
uwięzienie może potrwać dwa, trzy lata – wspomina Konrad Bieliński, który zmienił wygląd i postanowił się ukryć. „Adam na wiadomość, że schodzę
w podziemie, powiedział mi: «I tak się nie utrzymasz, ale jak wyjdziemy, to się
napijemy dobrej whisky». Taka była wtedy aura”104.
Wiadomość o planowanej potajemnie manifestacji wywołała oburzenie
większości korowców – w ulotkach i plakatach zawiadamiających o nabożeństwie nie było o tym mowy. Nie wolno, wzywając ludzi na mszę, fundować im
zarazem demonstracji ulicznej, która różnie może się skończyć – uważał Jan
Józef Lipski105. Zamierzano jeszcze tego dnia powiadomić o wszystkim Wyszyńskiego, ale Halina Mikołajska i Jan Kielanowski nie dostali się do prymasa106. Presja na dwóch pozostałych na wolności organizatorów, Ludwika Dorna
i Wojciecha Ziembińskiego, odniosła skutek – tuż przed rozpoczęciem mszy
zrezygnowali z pochodu pod pomnik Kilińskiego.
Sprawa się na tym nie zakończyła, najpierw jednak KSS „KOR” musiał
podjąć obronę aresztowanych. Podczas spotkania komisji redakcyjnej 18 grudnia postanowiono zorganizować malowanie na murach napisów: „KSS «KOR» –
ROPCiO”. Zgłoszony przez Kuronia projekt dwutygodniowej głodówki solidarnościowej z aresztowanymi, którzy rozpoczęli taki protest w więzieniu, został
odrzucony. Zamierzano napisać list do prymasa Wyszyńskiego z wyjaśnieniem,
że KOR nie ma nic wspólnego z incydentem w kościele kapucynów. Hierarchia
mogła go potraktować jako próbę wykorzystania Kościoła i wiernych do celów
politycznych107. W specjalnym oświadczeniu Komitet malował dramatyczny
stan kraju. „Drastyczny brak żywności, brak lekarstw, brak mieszkań, nieustanne podwyżki cen, stałe wyłączanie prądu, rozkład transportu i komunikacji, niszczenie rodzinnej gospodarki chłopskiej, degeneracja aparatu władzy
i sprawiedliwości – oto niektóre objawy katastrofy. Odpowiedzialność za ten
stan rzeczy ponoszą władze PRL, które zamiast szukania środków zaradczych
prześladują ludzi podejmujących dzieło naprawy Rzeczpospolitej”108. Domagano się uwolnienia piętnastu opozycjonistów. Osobny list piętnujący represje
wobec uczestników obchodów rocznicy Grudnia skierowano do sejmowej komisji spraw wewnętrznych i wymiaru sprawiedliwości109.
Wszyscy aresztowani zostali wypuszczeni 19 grudnia. Już następnego dnia
omówiono sprawę manifestacji grudniowej podczas zebrania komisji redakcyjnej, które miało w istocie charakter spotkania KOR. Atak na Macierewicza
i Naimskiego rozpoczął Kuroń, zarzucając im organizowanie bez uzgodnienia
z resztą Komitetu pochodu pod pomnik Kilińskiego. Również inni uważali, że
grupa „Głosu” postąpiła nielojalnie i nieodpowiedzialnie, mogła bowiem do-
KARTA PRAW
415
prowadzić do konfrontacji. Podkreślano, że polityczne wystąpienie w kościele
kapucynów odbyło się wbrew woli Episkopatu. Najdalej posunął się Michnik,
proponując, by Macierewicz i Naimski zrezygnowali z członkostwa w KOR.
Sprzeciwił się temu Lipiński, ale zażądał wyjaśnień. Kuroń domagał się od
nich deklaracji lojalności wobec Komitetu i tę propozycję poparła większość.
Macierewicz oświadczył jednak, że nie czuje się winny naruszenia lojalności.
Akcję grudniową utrzymywali w tajemnicy, bo nie chcieli, aby się o niej dowiedziała policja. Swoim adwersarzom zarzucił dążenie do przekształcenia Komitetu w partię polityczną110. Żadnych decyzji nie podjęto, ale większość korowców miała pretensje do redaktorów „Głosu” o przygotowywanie wystąpienia
w tajemnicy przed kolegami. Okazało się w dodatku, że ktoś, kto zamawiał
mszę, nie poinformował księży o jej rocznicowej intencji, co skłoniło jednego
z hierarchów do ostrych słów pod adresem dysydentów, którzy „nie mają żadnych skrupułów” i są marksistami, tak jak rządzący, tylko gorszymi (przytoczył
je korespondent „Le Figaro”)111. W oświadczeniu z 31 grudnia KSS „KOR”
określił jako incydenty godne ubolewania fakt, że władze kościelne nie zostały
poinformowane o intencjach mszy 17 grudnia i że w kościele odczytano dokument o treści politycznej nieznany Komitetowi112.
Do sprawy manifestacji grudniowej powrócono jeszcze raz na zebraniu
„młodego KOR” 6 stycznia u Jacka Kuronia. Gwałtowna dyskusja w gronie
około 35 osób nie doprowadziła do zgody – stanowiska obu stron raczej się
usztywniły. Kuroń oskarżył grupę „Głosu” o nielojalność, ale Macierewicz
oświadczył, że akcja nie była sprzeczna z celami KSS „KOR” i nie czuje się zobowiązany do informowania o wszystkich swoich projektach113. Większość korowców uważała jednak, że to nie było w porządku, zwłaszcza wobec policyjnej
ofensywy przeciwko opozycji. Na zebraniu KOR 11 stycznia postawę redaktorów „Głosu” krytykowali Cohn, Kowalska, Mikołajska i Steinsbergowa. Kuroń
sugerował, że od dłuższego czasu działają oni na rzecz ROPCiO, więc może
nie chcą już pracować w KSS „KOR”. Lipski i Wujec starali się łagodzić spór.
Macierewicz twierdził, że nie chcieli uprzedzać o planowanej demonstracji,
gdyż obawiali się prowokacji. Naimski zapewnił, że w liście, jaki napisali do
władz kościelnych, wyjaśnili, że KOR nie przygotowywał manifestacji. W głosowaniu zdecydowano nie wydawać na ten temat oświadczenia114.
Komitet nie chciał demonstrować różnic wewnętrznych w swoich dokumentach, ale dyskusja przeniosła się na łamy korowskiej prasy. Niedoszłą manifestację ostro skrytykował „Biuletyn Informacyjny” w komentarzu redakcyjnym napisanym przez Adama Michnika. Napięta sytuacja w kraju wymaga
szczególnej odpowiedzialności zarówno od władzy, jak opozycji. Przykładem
416
SIŁA BEZSILNYCH. HISTORIA KOR
nieodpowiedzialności ze strony rządu było nasyłanie bojówek na wykłady TKN,
brak odpowiedzialności ze strony środowisk niezależnych stanowiła próba warszawskiej manifestacji. Po pierwsze dlatego, że wzmaganie napięcia za wszelką cenę może społeczeństwo wiele kosztować; po drugie – bo „zaskakiwanie
demonstracją uliczną ludzi, którzy udali się np. na mszę św. do kościoła, jest
postępowaniem nieuczciwym”. Przestrzegał przed „działaniami desperackimi
i nieprzemyślanymi”, przed postawą, w której „frazesy o demokracji, niepodległości czy sprawiedliwości społecznej przesłonią ludziom opozycji codzienny, konkretny wymiar potrzeb i niedoli polskiego społeczeństwa”115. Organizatorom demonstracji „BI” postawił też zarzut narażenia na szwank dobrych
relacji opozycji z Kościołem. Z tekstem Michnika polemizował w następnym
numerze „Biuletynu” Ludwik Dorn, kwestionując antynomię pomiędzy hasłami niepodległości i demokracji a codziennymi potrzebami społeczeństwa.
Zwracał też uwagę, że trudno oskarżać o wzmaganie napięcia ludzi, którzy odwołali manifestację wobec możliwości prowokacji116.
Redakcja „Głosu” odpowiedziała na swoich łamach, podkreślając rolę demonstracji jako publicznego wyrażania poglądów w sposób zrozumiały dla
wszystkich. Przypomniała, że samo założenie KOR wiele osób uważało za
groźną i nieodpowiedzialną inicjatywę. „Podobnie było, gdy zaczynano drukować teksty na powielaczach i wtedy gdy robotnicy różnych miast zakładali wolne związki zawodowe. Zawsze spotykało się to z obawami. A były to kroki na
drodze przywrócenia wolności w Polsce. Swobodę demonstracji publicznych
też należy wywalczyć i będzie to kolejny krok w kierunku wolności”. Odrzucono także zarzut nieodpowiedzialności, wskazując, że manifestację odwołano.
Ten argument jest zresztą nadużywany w polemikach politycznych. „Wszyscy
boimy się prowokacji, rozpętania wydarzeń, nad którymi nikt nie będzie mógł
zapanować, wydarzeń, które mogłyby doprowadzić do wojny domowej lub nawet do interwencji radzieckiej” – stwierdzał „Głos”. W dotychczasowej historii opozycji jednak nie było żadnych akcji, które „usprawiedliwiałyby zarzut
braku odpowiedzialności wobec kogokolwiek”. Opozycja podejmuje działania
na dwóch płaszczyznach. Jedne nastawione są na rozwój elit, czemu służą czasopisma i książki bez cenzury, wykłady i prace intelektualne; powstaje w ten
sposób „mała oaza wolności” dla nielicznych. Drugi rodzaj aktywności zmierza do oddziaływania na szersze grupy społeczne i ogół obywateli za pomocą
„Robotnika”, komitetów chłopskich czy rocznicowych manifestacji. „Oba typy
działań są potrzebne społecznie i konieczne dla dalszego istnienia opozycji.
Przypuszczamy jednak, że przypisujemy większą wagę niż redakcja «BI» działaniom skierowanym do ogółu obywateli”117.