Im trudniej, tym lepiej

Transkrypt

Im trudniej, tym lepiej
Im trudniej, tym lepiej
Utworzono: czwartek, 15 kwietnia 2010
Na niedawnych Mistrzostwach Polski Górników w Narciarstwie Biegowym zajął Pan wśród 50-latków 13. miejsce. Jednak w
największe osłupienie wprawił Pan rywali na mecie, unosząc nogawkę kostiumu. Przedtem nikt nie przypuszczał, że biegnie Pan z
protezą nogi. Górnicza przeszłość?
Przed kilkunastu laty miałem ciężki wypadek w wałbrzyskiej kopalni Thorez.
Sport pomógł się Panu otrząsnąć po nieszczęściu?
Na pewno. Niedługo po wypadku wpadł mi w ręce artykuł o sporcie niepełnosprawnych. Po tej lekturze trafiłem na grupę ludzi
związanych z tą dziedziną. Namawiali mnie, abym nie poddał się kalectwu. Później sam ściągałem do sportu wielu ludzi, w tym
również całkowicie zdrowych. Zachęcałem ich przede wszystkim własnym przykładem, tym, że nie załamałem się po wypadku, że
moje życie wcale się po nim nie rozsypało. Dziś cieszę się, że kilku z nich rozwija się sportowo i ma wiele sukcesów. Mogę więc
powiedzieć, że sport stał się całym moim życiem.
Zaczął Pan od narciarstwa?
Z początku była to koszykówka na wózkach. 18 lat grałem w kosza: najpierw w Starcie Wałbrzych, później w Impelu-Starcie
Wrocław. Dwukrotnie zdobyłem mistrzostwo Polski, grywałem w europejskich pucharach. Ścigałem się również w maratonach na
wózkach.
Sądząc po tym, jak porusza się Pan na nartach, to wózek raczej się nie przyda...
Toteż z niego zsiadłem. Kiedy wypaliłem się w koszykówce, przesiadłem się na rower, choć biegałem również maratony w kategorii
open. Na rowerze dwukrotnie objechałem Polskę. Przemierzyłem też Europę, aż po Lizbonę. Dwukrotnie pokonałem też najdłuższy
rowerowy maraton w Polsce i jeden z najdłuższych w Europie, czyli Bałtyk-Bieszczady. Dystans 1000 km zajął mi 55 godzin.
Nie za dużo tego wszystkiego?
Narty traktuję właściwie jako uzupełniający trening do roweru, który jest moją koronną dyscypliną. Zaliczyłem wszystkie Biegi
Gwarków w Wałbrzychu. Od pięciu lat uczestniczę w Biegu Piastów. Dotąd mój najlepszy czas w tych zawodach wynosi 4 godz. 16
min., ale wierzę, że zdołam przełamać barierę 4 godzin. Mam silną górę, toteż w klasyku sporo nadrabiam rękoma. Na górnicze
mistrzostwa na Kubalonkę przyjechałem pierwszy raz. Myślę, że nie ostatni. Spodobała mi się tutejsza trasa, z kilkoma
wymagającymi podejściami, i fajny klimat.
Po tym, co usłyszałem, był to spacerek.
Taki już mam charakter, jak Justyna Kowalczyk lubię dawać sobie w kość. Im trudniej było, tym lepiej się czuję.
Satysfakcja ze zwycięstw nad samym sobą?
Na pewno. Ale zgromadziłem też sporą kolekcję medali w rozmaitych dyscyplinach. W Wałbrzychu ośmiokrotnie wybierano mnie
najpopularniejszym sportowcem wśród niepełnosprawnych.
Rozmawiał: Jerzy Chromik