Milczenie nie jest złotem

Transkrypt

Milczenie nie jest złotem
Milczenie nie jest złotem
Długo nie mówią, a kiedy zaczynają, mają kłopoty ze słownictwem, z gramatyką. Są przy tym
bystre, inteligentne, zdrowe, ale w szkole będą mieć problemy. Takich dzieci może być w
Polsce około 300 tysięcy
Olga Woźniak: Słyszała pani, że Albert Einstein jako małe dziecko miał problemy z
nauką mówienia? W jednym z listów napisał: „Moi rodzice martwili się, bo zacząłem
mówić za późno, i zwrócili się z prośbą o pomoc do lekarza z tego powodu. Nie
potrafię powiedzieć, ile wtedy miałem lat, ale na pewno nie mniej niż trzy”. Co mu
dolegało?
Prof. Magdalena Smoczyńska*: Dziś trudno stwierdzić. Sądzę, że był jednym z dzieci, o
których mówi się "late bloomers", czyli późno rozkwitającym. Długo, długo nic - aż nagle
zaczynają mówić i nie mają więcej problemów z językiem. Niestety, bardzo często tak właśnie
patrzą na dzieci, których rodzice się niepokoją, że one długo nie mówią, rozmaici specjaliści pediatrzy, psychologowie, logopedzi. W ten sposób przegapiają problemy, na które można
wcześnie zareagować.
To kiedy i czym powinnam się zacząć martwić?
- Jeśli mając dwa lata, dziecko używa mniej niż 50 wyrazów. Dziewczynki z reguły rozwijają
się językowo trochę wcześniej niż chłopcy, ale różnica między nimi wynosi około dwóch
miesięcy, a nie dwa lata, więc nie można uspokajać matki, że czterolatek nie mówi, bo jest
chłopcem.
Jeśli dwulatek nie łączy wyrazów. Te wyrazy mogą być bardzo proste i zredukowane, mogą
być dziecinne. "Tu hau hau" to bardzo dobre dwuskładnikowe dziecięce zdanie.
Kiedy trzy-, czteroletnie dziecko mówi tak jak dwulatek, przy czym zdaje się wszystko
rozumieć i intelektualnie rozwija się bez zarzutu.
Bardzo niepokojący jest także regres - dziecko zaczęło mówić i nagle przestało, uwsteczniło
się.
Do kogo wtedy pójść?
- Przy regresie? Należy wykluczyć autyzm, więc warto zgłosić się do psychologa, a jeszcze
lepiej do zespołu lekarzy, który specjalizuje się w tej dziedzinie. Zawsze warto też sprawdzić
dziecku słuch.
A kiedy dziecko bardzo powoli rozwija się językowo?
- To, prawdę mówiąc, nie wiadomo, gdzie pójść.
Ale jak to - pani nie wie?
- W Polsce to jest poważny kłopot. Pójdzie pani do pediatry, a on odeśle do psychologa.
Psycholog powie, że na języku się nie zna, i wyśle do logopedy. A logopeda może pani
powiedzieć: „Proszę przyjść, kiedy dziecko już zacznie mówić, to popracujemy nad jego
wymową”.
To kto się zajmie takim dzieckiem?
- To jest właśnie problem. Wciąż w naszym kraju nie ma wykształconych specjalistów, którzy
umieliby się zająć dzieckiem, które jest w intelektualnej normie, nie ma kłopotów ze słuchem,
z jego aparatem mowy wszystko jest w porządku, nie ma uszkodzonego mózgu i społecznie
rozwija się prawidłowo. Z którym wszystko jest dobrze poza tym, że nie umie powiedzieć tego,
co by chciało.
Ta przypadłość jakoś się nazywa?
- To SLI, specific language impairment, specyficzne zaburzenie językowe. Niestety, w naszym
kraju jest niewielka wiedza na jego temat, więc rozpoznanie, jakie może pani otrzymać, to
będzie często afazja rozwojowa, niedokształcenie mowy o typie afazji albo po łacinie alalia
prolongata. To niby to samo, ale te nazwy są bardzo mylące. Na świecie już się z nich
wycofano, a u nas ciągle funkcjonują.
Może po prostu SLI zdarza się tak rzadko, że umyka specjalistom?
- Zgodnie z wynikami badań przeprowadzonych przez ostatnie dwie dekady w wielu krajach
może dotyczyć ok. 7,5 proc. dzieci przedszkolnych. Dla porównania - dzieci z zespołem
Downa czy z autyzmem w grupie pięciolatków jest mniej niż 1 proc. Dzieci z SLI często
przemykają się przez system traktowane jako ci „late bloomerzy”. „Proszę się nie
denerwować - usłyszy pani - nie mówi, ale zacznie. Taka widać jego uroda”.
- Wśród dzieci, które w wieku dwóch-trzech lat miały zaburzenia rozwoju języka, tylko 20
proc. to te późno rozkwitające. Reszta ma poważne problemy. I wloką się one za nimi przez
całą szkołę, a często i dłużej. Mają kłopoty z pisaniem i czytaniem, często dysleksję, kłopoty z
nauką, bo przecież mowa jest w edukacji podstawowym medium. A jak mam się nauczyć
przyrody czy matematyki, jeśli nie potrafię składnie opowiedzieć historii i gubię się przy
bardziej skomplikowanych zdaniach?
Czy te dzieci rozumieją, co się do nich mówi?
- Oczywiście. Choć często trzeba mówić prostszymi zdaniami, bo wykazują się gorszym
rozumieniem zdań złożonych. Mają też uboższy słownik, problemy z gramatyką, opuszczają
niektóre wyrazy w zdaniu lub zmieniają je, gorzej zapamiętują dłuższe wypowiedzi.
Skąd to się bierze?
- Uważa się, że SLI ma podłoże genetyczne. Częściej dotyczy chłopców niż dziewczynek,
częściej pojawia się u dzieci z rodzin, w których występowały podobne problemy z mową.
Co dzieje się w mózgu dziecka z SLI?
- Dokładnie tego wciąż nie wiemy. Hipotez jest kilka. Niektórzy badacze sądzą, że SLI to
wynik ograniczonej ogólnej zdolności przetwarzania informacji przez te dzieci. Inni skupiają
się na deficytach pamięci fonologicznej, jeszcze inni mówią o opóźnionym dojrzewaniu
neurofizjologicznym. Być może SLI to taki „termin parasol” - przyczyny mogą być różne, ale
skutek podobny: kłopoty z rozwojem językowym.
Czy z tego się wyrasta?
- Czasem. Częściej nie. Większość tych dzieci także w późniejszym wieku wciąż wykazuje
deficyty językowe. To bardzo wpływa na ich życie społeczne - są bardziej wycofane, mają
mniej przyjaciół, nie zdobywają dobrego wykształcenia.
No dobrze, wiem już, że trudno w Polsce znaleźć specjalistę, który pomoże takiemu
dziecku. A w innych krajach?
- Bardzo dobrze radzą sobie z tym problemem w Wielkiej Brytanii, Holandii, Kanadzie, USA.
Powstają tam przedszkola logopedyczne, warsztaty dla rodziców.
Dla rodziców! A więc mogę jakoś sama pomóc swojemu dziecku?
- Jest taka metoda. Nazywa się Hanen. Opiera się na założeniu, że dzieci uczą się
komunikować poprzez naturalne codzienne konwersacje i że to rodzice i nauczyciele w
przedszkolu czy żłobku mogą najlepiej wspomagać rozwój językowy dziecka, jeśli wiedzą, jak
robić to efektywnie. Poprzez programy Hanen rodzice uczą się, jak reagować na zachowania
dziecka oraz jak dostarczać mu odpowiedniej stymulacji językowej w zależności od jego etapu
rozwoju.
A jakaś konkretna rada?
- Jeśli widzimy, że nasze dziecko rozwija się językowo gorzej od innych i nikt nie umie nam
podać przyczyny, przestańmy je edukować, odpytywać, tresować. W naszych badaniach często
trafiamy na dzieci z SLI, które na widok książeczki czy obrazka strasznie się denerwują, bo są
tym przetrenowane w domu, a ich mamy zamieniają się z matek w nauczycielki. Dajmy spokój.
Raczej podążajmy za dzieckiem, wychodźmy mu naprzeciw. Nie mówmy do niego zbyt
trudnymi zdaniami, nie używajmy skomplikowanych wyrazów.
Przynajmniej do czasu, aż będą mogły je przetworzyć.
Nie uwstecznimy ich?
- Dzieci nie uczą się języka przez proste naśladowanie dorosłych. Mózg dziecka uczy się
złożonego systemu reguł, które rządzą językiem, a nie po prostu wielu sekwencji słów.
Wyławia je z zasłyszanych od dorosłych wypowiedzi. W pierwszym okresie przyswaja materiał
leksykalny, a potem aktywuje się mechanizm analizy gramatycznej. Mózg dzieci z SLI działa
tu wolniej, mniej sprawnie. Jeśli nie damy mu prostszego „wsadu”, z którym jest w stanie
sobie poradzić, na skomplikowanych zdaniach i wyrafinowanych wyrazach polegnie. Jeśli
więc widzimy, że nasz dwu-, trzylatek gorzej rozwija się językowo, pomóżmy mu, zwolnijmy.
Ale nie izolujmy od rówieśników, myśląc, że sobie nie poradzi. Dzieci z SLI powinny
przebywać w grupie dzieci z prawidłowym rozwojem mowy, by korzystać z prawidłowych
wzorców językowych na poziomie ich rówieśników.
Dopóki w Polsce brakować będzie placówek o profilu odpowiadającym trudnościom tych
dzieci, rodzice pozostaną ich najlepszymi terapeutami.
*Prof. dr hab. Magdalena Smoczyńska jest psychologiem, językoznawcą. Pracuje w Instytucie Badań
Edukacyjnych w Warszawie oraz na Uniwersytecie Jagiellońskim
Specjaliści z całego świata w dziedzinie rozwoju językowego dzieci debatowali nad specyficznym
zaburzeniem językowym podczas pierwszej w Polsce naukowej konferencji poświęconej tej tematyce.
Odbyła się ona w Warszawie 5-8 lipca 2012 r. Zorganizował ją Instytut Badań Edukacyjnych w
Warszawie
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl - http://wyborcza.pl/0,0.html © Agora SA
Cały tekst:
http://wyborcza.pl/1,76842,12137130,Milczenie_nie_jest_zlotem.html#ixzz2DLH0kWmI

Podobne dokumenty