Będzie rygor w pracy - wg. nowego kodeksu

Transkrypt

Będzie rygor w pracy - wg. nowego kodeksu
KZ NSZZ Solidarność przy IC we Wrocławiu
Będzie rygor w pracy - wg. nowego kodeksu
03.08.2008.
Pięć tysięcy złotych kary dla osoby, która z dnia na dzień bez powodu porzuci pracę, a z drugiej strony
- odszkodowanie w wysokości trzymiesięcznej pensji dla niesłusznie wyrzuconego pracownika - pisze
dziennik "Polska".
Takie są najważniejsze zapisy w projektach nowelizujących kodeks pracy, nad którymi pracują komisja
"Przyjazne państwo" i Senacka Komisja Ustawodawcza. Projekty ustaw wprowadzających te zmiany trafią
do Sejmu jesienią. Według nowych zasad będzie_my pracowali prawdopodobnie od początku 2009 r., bo
projekty mają już poparcie i pracodawców, i związkowców. - Zgadzamy się na karanie osób
porzucających pracę, pod warunkiem że kara spotka też tych, którzy bez skrupułów wyrzucają
pracowników _- deklaruje Maciej Jankowski, wiceprzewodniczący Solidarności. Obie strony chcą bardziej
rygorystycznego prawa, chociaż każda z innych powodów. Projekt "Przyjaznego państwa" dyscyplinuje
nieodpowiedzialnych pracowników. Dla przedsiębiorców samowolne porzucanie pracy stało się plagą. Kiedy w 2004 r. Polacy masowo zaczęli emigrować, codziennie dostawaliśmy po kilka sygnałów od
pracodawców, że nagle zniknęła część załogi i grozi im bankructwo - mówi Jacek Męcina z PKPP Lewiatan.
W Stoczni Szczecińskiej na 5 tys. zatrudnionych pracowników w 2006 r. pracę porzuciło aż 1,3 tys. osób.
Jednak większa dyscyplina w pracy ma obowiązywać także szefów i pracodawców. Zajęła się tym
Senacka Komisja Ustawodawcza. Pracuje ona nad zapisami, które pozwolą niesłusznie zwolnionemu
pracownikowi uzyskać od pracodawcy odszkodowanie sięgające nawet trzymiesięcznej pensji. Jeśli
odszkodowanie nie pokryje szkód wynikających z nagłego wyrzucenia z pracy, pokrzywdzony będzie mógł
się ubiegać o dodatkową rekompensatę przed sądem cywilnym. Posłowie i senatorowie planują
radykalnie zmienić kodeks pracy. Z jednej strony chcą karać pracowników, którzy z dnia na dzień
porzucają miejsce pracy. Z drugiej - dają im możliwość walki o odszkodowanie, gdy ich szefowie
bezpodstawnie pozbawią ich etatu. Zmian w przepisach możemy spodziewać się na początku 2009 roku.
Porzucanie pracy to dziś prawdziwa plaga w polskich firmach. - Ludzie odchodzą z dnia na dzień, gdy
tylko dostaną lepszą propozycję - mówi Witold Polkowski z Konfederacji Pracodawców Polskich. Szczególnie dotyczy to fachowców, na których popyt wciąż rośnie. Dla małych i średnich firm taka
dezercja pracowników oznacza problemy z realizacją zawartych wcześniej kontraktów, a często wręcz
bankructwo. Krzysztof Włodek, szef firmy budowlanej KMK z Tarnowa twierdzi, że w 2004 r., gdy zaczęła
się masowa emigracja robotników do Wielkiej Brytanii, fachowcy odchodzili niemal każdego tygodnia.
Wiele małopolskich firm budowlanych upadło. - Ludzie popracowali chwilę i znikali. Albo werbowały ich
zagraniczne firmy, albo miejscowi przedsiębiorcy zarządzający dużymi i prężnymi konsorcjami
budowlanymi - opowiada Włodek. On sam przetrwał, bo płacił wysokie pensje. Ani Ministerstwo Pracy,
ani GUS nie potrafią dziś oszacować, ilu pracowników bez uprzedzenia porzuca swoje miejsca pracy.
Wiadomo tylko, że najwięcej ich jest w firmach z branży budowlanej, meblarskiej, a także w handlu.
Dziś pracodawca może nielojalnemu fachowcowi wytoczyć sprawę w sądzie i zażądać odszkodowania.
Nikt jednak tego nie robi, bo szkoda na to czasu i pieniędzy. Przy niewydolności polskich sądów sprawy
toczyłyby się latami. Co więcej, pracodawca musi wystawić takiemu pracownikowi wypowiedzenie,
dostarczając je do rąk własnych zatrudnionego wraz ze świadectwem pracy. Jeśli tego nie zrobi, nadal
będzie musiał opłacać za niego składki na ubezpieczenia społeczne. Ale to i tak nie wszystkie koszty. Jeśli
pracownika nie będzie w firmie do 30 dni, należy mu się ekwiwalent za urlop, a jeżeli w tym czasie
umrze, jego rodzinie przysługuje pośmiertna odprawa. W dodatku okres nieobecności wlicza się do stażu,
od którego zależą uprawnienia pracownicze. - To jest chora sytuacja, bo pracownik jest za bardzo
uprzywilejowany, a pracodawca dostaje baty. Chodzi nam o zrównanie ich pozycji w kodeksie pracy mówi Hanna Zdanowska, posłanka_PO i członkini komisji. Dlatego komisja proponuje, by wszyscy,
którzy porzucają pracę, płacili do 5 tys. zł odszkodowania. Decyzje w takich sprawach podejmowałyby
sądy. Dla pracodawcy najważniejsze byłoby jednak to, że jeśli pracownik zniknie i nie może podpisać
wypowiedzenia, stosunek pracy ustałby samoistnie. Skończyłoby się więc wypłacanie ekwiwalentów
i odpraw. Senatorowie z komisji ustawodawczej dla równowagi chcą jednak wprowadzić też przepis,
który nakaże pracodawcom wypłacać dodatkowe rekompensaty dla zwalnianych bezpodstawnie
pracowników. Chodzi np. o mobbing albo o fikcyjną likwidację stanowiska pracy. Dziś firmy mają płacić
zatrudnionym odszkodowania w wysokości trzech miesięcznych pensji. Jeśli nowe przepisy wejdą w życie,
to zwolniony pracownik będzie mógł domagać się rekompensaty np. za utratę prawa do wcześniejszej
emerytury albo utracone nagrody jubileuszowe. Eksperci szacują, że w niektórych przypadkach
odszkodowania mogą sięgnąć nawet 500-600 tys. zł. Jednak aby uzyskać taką rekompensatę, zwolniony
pracownik będzie musiał wnieść sprawę do sądu cywilnego. Istnieje jednak ryzyko, że przepis ten
z czasem obróci się przeciwko zatrudnionym. - Wysokie kary mogą sprawić, że małe firmy po zapłaceniu
rekompensat zbankrutują - mówi Maciej Jankowski, wiceprzewodniczący NSZZ Solidarność. - A to
oznacza, że pozostali pracownicy tej spółki stracą pracę. Nowe przepisy mogą w tym przypadku uderzyć
głównie w małych przedsiębiorców, bo duża firma odszkodowanie w wysokości trzech pensji zapłaci bez
problemu. Związkowcy obawiają się też, że pracodawcy, nie chcąc płacić kar, będą woleli podpisywać
umowy na czas określony. Zwłaszcza że prawo nie precyzuje, na jak długo mogą być one zawarte. http://solid.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 8 March, 2017, 15:33
KZ NSZZ Solidarność przy IC we Wrocławiu
Proponowane w kodeksie pracy zmiany wprowadzają pewną równowagę w prawach przełożonego
i podwładnego - przyznaje prof. Jerzy Wratny, ekspert prawa pracy. Obecnie jest ona mocno zachwiana na korzyść pracownika. W 2009 roku pracownik, który porzuci pracę, zapłaci do 5 tys. zł kary i nie
będzie mu przysługiwał ekwiwalent za zaległy urlop, a czas jego nieobecności nie będzie wliczany do
czasu pracy. Jeśli umrze w tym czasie, jego rodzina nie dostanie pośmiertnej odprawy. Dziś bezprawnie
zwolniony pracownik może domagać się przywrócenia do pracy lub odszkodowania w wysokości 3
miesięcznych pensji.W przyszłym roku będzie mógł domagać się pokrycia przez pracodawcę szkód, jakie
poniósł w wyniku zwolnienia. Po nowym roku pracownicy będą bardziej przywiązani do swojego szefa.
Jeśli porzucą pracę, zapłacą dotkliwą karę INTERIA.PL
http://solid.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 8 March, 2017, 15:33