KOnfliKT KASmAn
Transkrypt
KOnfliKT KASmAn
www.gwir.pl G³os Weterana i Rezerwisty weterani a świat Konflikt Kasman – Moczar w partyzantce Od pana Stanisława Supruniuka otrzymałem komputerowy zapis jego książki pt. „Od Polesia do Warszawy – Rozmowa dziadka z wnukiem Marcinem”. Jest to prawdziwa epopeja o jego życiu, z której - przyznaję, że egoistycznie – wybrałem jego wspomnienia ze spotkań z Leonem Kasmanem i Mieczysławem Moczarem w partyzanckich walkach w czasie wojny. Wszystkim osobom zainteresowanym tamtym okresem znany jest podziemny konflikt między Leonem Kasmanem, a Mieczysławem Moczarem, a faktycznie między Stalinem a Gomułką. Od razu powiem, że oczywiście w czasie trwania tego konfliktu, który rozwinął się na przełomie 1943 i 1944 roku, nie miałem o nim najmniejszego pojęcia. Byłem w okupowanej Warszawie i czekałem na koniec wojny. Po wojnie, kiedy w latach 1950-1990 pracowałem w „Trybunie Ludu”, dowiadywałem się o niektórych wydarzeniach z przeszłości Kasmana, który dwukrotnie był redaktorem naczelnym organu KC PZPR. Ale dopiero z książki Supruniuka dowiedziałem się szczegółów, będących dla mnie rewelacją. Na przykład takiego, że w pewnym momencie Kasman „przekonał Moskwę, iż grozi mu niebezpieczeństwo ze strony Moczara. W rezultacie Moskwa wydała polecenie majorowi Biełowowi – dowódcy oddziału partyzanckiego – by ochraniał Kasmana przed ewentualnym napadem ze strony Moczara”. Piszę o tym dlatego, że dotychczas nie mogłem zrozumieć pewnego wydarzenia z historii „Trybuny Ludu”. Zacząłem pracę w tym piśmie w 1950 roku, kiedy jej naczelnym redaktorem był właśnie Kasman. Zaliczał się on do ludzi związanych blisko z Jakubem Bermanem, czołowym polskim stalinowcem. Po śmierci Stalina, Kasman, w 1954 roku został odwołany ze stanowiska naczelnego redaktora „Trybuny Ludu” i przeszedł na stanowisko podsekretarza stanu w ministerstwie przemysłu lekkiego. Z punktu widzenia prawdziwej władzy była to degradacja, ponieważ prawdziwą władzę sprawowała partia a nie rząd. Nadchodzi Październik 1956 roku. Władzę obejmuje Gomułka. A jednym z jego pierwszych posunięć jest przywrócenie Kasmana na stanowisko redaktora naczelnego „Trybuny Ludu”. Dlaczego? Dlatego, że w „Trybunie Ludu” wybucha bunt grupy „liberałów” a Gomułka chce mieć „porządek” w organie partii i uznaje, że Kasman, choć w przeszłości, w partyzantce, jego przeciwnik, a niekiedy wróg, może mu ów „porządek” w organie partii zapewnić. Myślę, że Kasman musiał złożyć Gomułce „szczerą samokrytykę”; w każdym razie, nieco później, Kasman, bardzo wzruszony, powiedział mi: „Gomułka – to wielki człowiek. Wrócił bez uczucia zemsty”. Jak doszło do tego zwierzenia? Tłumaczenie znalazłem w fakcie następującym. Po Październiku 1956 roku, Chruszczow postanowił udzielić redaktorom naczelnym organów partyjnych krajów bloku socjalistycznego serii bardziej „ludzkich” wywiadów. Zaczęli więc zjeżdżać do Moskwy ci redaktorzy i te wywiady przeprowadzać. Taką propozycję otrzymał też Kasman. Ku mojemu jednak ogromnemu zdziwieniu, postanowił sam do Moskwy nie jechać, natomiast wysłać tam mnie. Powiedziałem mu: „To dla mnie wielkie wyróżnienie, ale dlaczego właśnie ja mam tam jechać? Przecież nie pełnię żadnych funkcji partyjnych, jestem zwykłym reporterem...” Tu Kasman mi przerwał: „O to właśnie chodzi. Ja nie jestem tylko redaktorem naczelnym, ja jestem również członkiem KC. Wiecie, jakie panują teraz trudności w stosunkach między nami a Związkiem Radzieckim. Jeżeli ja pojadę do Moskwy, to Chruszczow może mi w wywiadzie powiedzieć coś takiego, przeciwko czemu będę musiał protestować. Skomplikowałoby to stosunki między Polską a ZSRR, a tego chcemy uniknąć. Właśnie dlatego wysyłam do Polski was. Bo wy jesteście zwykłym dziennikarzem, od którego nie oczekuje się polemiki z sekretarzem generalnym KC KPZR”. Tak więc do Moskwy pojechałem i wywiad przeprowadziłem. A Kasman był redaktorem naczelnym „Trybuny Ludu” do 1967 roku czyli jeszcze przez 11 lat. Zygmunt BRONIAREK Świat dowcipów Broniarka Do seksuologa przychodzi jego pacjent i skarży się na jakąś dolegliwość. Lekarz pyta: „A kiedy miał pan ostatni stosunek z żoną?” Pacjent: „Nie pamiętam, ale zaraz do żony zadzwonię i się dowiem”. Wyjmuje komórkę, wyciska numer i pyta: „Krysiu, kiedy mieliśmy ostatni stosunek?” I słyszy: „A kto mówi?”. (Dowcip Tadeusza Myślika, publicysty, byłego konsula generalnego RP na Białorusi). O JUNAKACH I WETERANACH O Płocku usłyszeliśmy kilka zdań, (na więcej nie było już czasu) podczas dyskusji na Zjeździe w Ryni. Prezes płockiego Zarządu Rejonowego, st. chorąży Ryszard Kowalski opowiadał m. in., że potrafi się dogadać z emerytalnym biurem w Siedlcach, że Zarządowi nie brak pieniędzy na podstawową działalność organizacyjną itp. Słowem, nie narzekał, krótkie wystąpienie było raczej optymistyczne, co nawet nie wszystkim na sali się podobało. Tak się złożyło, że po tygodniu byłem w Płocku, dokąd redakcję „Głosu...” zaproszono na uroczyste ślubowanie uczniów klas pierwszych szkół ogólnokształcących o profilu wojskowym. Impreza stanowiła część obchodów tzw. „Płockiego Września 1939-2009”. Do nastroju przyczyniła się w tym dniu wymarzona pogoda, prawdziwa polska, słoneczna jesień. Na urokliwym Starym Rynku w tle zabytkowego ratusza, gdzie po upadku Powstania Listopadowego po raz ostatni obradował rząd polski. Teraz ustawiły się tu umundurowane oddziały młodzieży. Jest Liceum Ogólnokształcące im. 4 Pułku Strzelców Konnych w Płocku, LO im. Bohaterów Gostynina, LO w Kutnie im. 37 Łęczyckiego Pułku Piechoty i Gimnazjum im. Emilii Plater w Płocku. Są przedstawiciele władz, organizacji paramilitarnych, weterani i kombatanci. Zgromadzili się też licznie mieszkańcy Płocka oraz rodzice, którzy mogą być naprawdę dumni ze swych córek i synów, zwanych tu najczęściej Junakami. Po ślubowaniu urozmaicona część artystyczna, młodzież śpiewała piosenki wojskowe i patriotyczne. Następnie zespoły z poszczególnych szkół prezentowały pokazy walk wschodnich i obronnych. Wszystkim popisom, jak i defiladzie kończącej uroczystość, towarzyszyły spontaniczne okrzyki podziwu, oklaski. Te cztery szkoły ogólnokształcące o profilu wojskowym, to pomysł sprzed kilku laty kierownictwa Płockiego Uniwersytetu Ludowego, który jest ich założycielem. Do szkół uczęszcza obecnie prawie 400 uczniów. Około 70% absolwentów zdaje po maturze egzaminy do wyższych szkół i akademii wojskowych. I jak się o nich mówi (np. o płockim liceum) – nie produkują bezrobotnych. Wszyscy, którzy nie idą do szkół wyższych dostają pracę np. w policji lub służbach ochroniarskich. Tak się złożyło, że akurat w czasie wspomnianego ślubowania, w dwóch miejscowych kołach ZBŻZiORWP odbywały się już dawno zaplanowane zebrania organizacyjne. Stąd też nie wszyscy ~ Listopad 2009 ~ 19