A miał zostać księdzem

Transkrypt

A miał zostać księdzem
A miał zostać księdzem
Tomek — trzydziestoparolatek z Sosnowca, niepełnosprawny, który urodził się z porażeniem
mózgowym i do dziś porusza się na wózku inwalidzkim, a mimo to aktywnie i skutecznie działa na rzecz
innych ludzi. Angażuje się charytatywnie, choć nie tylko nie chodzi, ale również z trudem mówi i z trudem
porusza rękoma. Ze światem kontaktuje się głównie przez telefon i internet. W działalności pomagają mu
członkowie jego Kościoła. Znany jest przede wszystkim z pomocy potrzebującym. Między innymi
zorganizował dostawę do sosnowieckich szpitali wózków inwalidzkich i innego sprzętu rehabilitacyjnego z
Danii. Promuje krwiodawstwo. Jest również znany jako współorganizator międzywyznaniowych
nabożeństw z okazji Święta Biblii. Pomysłów i chęci do działania ma więcej niż niejeden zdrowy człowiek.
— Tomku, jesteś człowiekiem wierzącym, a jednocześnie niepełnosprawnym. Czy mimo to
dostrzegasz w swoim życiu Boże prowadzenie? — Na pewno. Gdyby go nie było, nie byłbym tym,
kim jestem, ani tu, gdzie jestem. — Urodziłeś się jako wcześniak. Podobno twoja mama
skierowała do Boga szczególną modlitwę w związku z tymi narodzinami. O co chodziło? — Mama
rodziła mnie 48 godzin i to z różnymi komplikacjami. Lekarze nie dawali mi szans przeżycia i dotąd mi ich
nie dają. Ale ja się uparłem i żyję. Choć w zasadzie to nie ja się uparłem, ale Pan Bóg. Mama zawarła z
Nim można powiedzieć, że za moimi plecami pewien układ: ponieważ jest katoliczką, prosiła, rodząc
mnie, abym, jeśli przeżyję ten poród, został księdzem. Zapomniała dodać, żebym urodził się zdrowy
(śmiech). A Pan Bóg, ze swoim poczuciem humoru, rzeczywiście po latach wziął mnie na służbę, ale na
swoich warunkach. — Jestem poruszony tym, co mówisz, a także twoim poczuciem humoru.
Mama oddała cię Bogu, ale przecież księdzem nie zostałeś. — No nie, choć było bardzo blisko, bo
szkołę kończyłem w Częstochowie, a była to szkoła z internatem — co prawda świecka, ale opiekę
nad internatem sprawowali zakonnicy i zakonnice. Opieka była bardzo dobra. Dzięki temu mogłem bardzo
dobrze poznać religię rzymskokatolicką i w ogóle zacząłem się interesować religioznawstwem. Już wtedy
rozpocząłem działalność społeczną i charytatywną. Miałem też okazję osobiście poznać obecnego biskupa
Rzymu [chodzi o Jana Pawła II, który żył w czasie przeprowadzania tego wywiadu — nasz dop.].
Okazało się jednak, że żaden Kościół nie przewiduje, aby duchownym mogła zostać osoba
niepełnosprawna, więc zostałem tylko świeckim członkiem Towarzystwa Apostolstwa Chorych
prowadzonego przez zakon franciszkanów. — Jaki był najtragiczniejszy moment twego życia?
— Tragicznych epizodów było wiele, ale ten najtragiczniejszy miał miejsce z chwilą, gdy doszedłem
do pełnoletności. Po wielu badaniach i konsultacjach znalazłem grupę lekarzy, którzy zdecydowali się
poddać mnie sześciu operacjom w ciągu dwóch lat celem miało być doprowadzenie mnie do stanu
samodzielnego chodzenia. Niestety, to się nie udało. Byłem tym bardzo zmęczony. Stwierdziłem, że nie
chcę się dalej męczyć: nałykałem się różnych proszków, podciąłem sobie żyły, zjadłem cztery żyletki. Ale
chyba jestem twardy, bo to wszystko wytrzymałem. Dziękuję przy okazji człowiekowi z sali, na której
leżałem obudził się na czas i zdążono mnie jeszcze odratować. Jeszcze 15 minut i byłoby już po mnie.
Po tym wszystkim stwierdziłem, że trzeba coś z tym zrobić. Ponownie zagłębiłem się w studiowanie Pisma
Świętego i badanie różnych religii. Po trzech latach przyjąłem chrzest. — Do jakiego należysz
zboru? — Jestem członkiem zboru w Sosnowcu. (Duszący kaszel, który wielokrotnie utrudnia
Tomkowi rozmowę). Nie przejmujcie się, że tak co chwilę kaszlę, ale to efekt porażenia górnych dróg
oddechowych u mnie to normalne. — Zbór w Sosnowcu to prężnie działająca wspólnota na
południu kraju. Czy pełnisz w nim jakąś funkcję? — Tak. Zawsze w miarę moich możliwości
udzielałem się, więc zbór zdecydował się na szalony eksperyment i uczynił mnie kierownikiem
ewangelizacji. — Myślę, że powinno to dać wiele do myślenia ludziom zdrowym, którzy często
boją się podjąć różnych funkcji, uważając, że się do tego nie nadają. Co robisz jako kierownik
ewangelizacji? — Zbór w Sosnowcu zawsze był nastawiony na ewangelizację, tyle że każdy działał
na własną rękę i wszystko rozłaziło się po kościach. Postanowiłem więc skoordynować te pojedyncze
wysiłki, opracowałem plan i wspólnie wprowadzamy go w życie. Efekty podobno są niezłe. —
Słyszałem, że jesteś bardzo wymagający. Czy członkowie zboru cię słuchają? — Skoro są efekty,
to pewnie tak, choć czasami jest im na pewno ze mną ciężko. Ale skoro sami tego chcieli, to mają
(śmiech). Najważniejsze jednak, że są efekty na chwałę Bożą i pożytek ludzi. — Czym
konkretnie się zajmujecie? Jakie są wasze pomysły? — Po moich wszystkich doświadczeniach
ewangelizacyjnych w różnych Kościołach zauważyłem, że ludzie dość mają głoszenia ewangelii, a
chcieliby doświadczyć praktycznego chrześcijaństwa. Jezus był lekarzem nie tylko dusz, ale i ciał. Przede
wszystkim karmił, uzdrawiał, a dopiero potem głosił ewangelię. Robił tak, bo tylko człowiek syty i w miarę
zdrowy jest w stanie słuchać ewangelii, coś z niej zrozumieć i ją przyjąć. A jak jest głodny, to myśli o
brzuchu; jak bolą go zęby, to myśli tylko o dentyście. Dlatego dwa razy w miesiącu organizujemy
wydawanie zup dla biednych. Na razie tylko na tyle nas stać. Raz w tygodniu prowadzimy też stoisko
wydające używaną odzież. Co ciekawe, w to też zaangażowana jest osoba niepełnosprawna, poruszająca
się o protezach, a czasem na wózku inwalidzkim. To jeszcze jeden dowód, że „nie matura, a chęć
szczera robi z ciebie oficera”. Ponadto co tydzień kolportujemy chrześcijańską literaturę. —
Zajmowaliście się też promowaniem krwiodawstwa. — Oprócz działań standardowych
http://solafide.dei.pl - SolaFide - Jedna Wiara | przykazania Boże, prawdziwy
Powered
kościół
by Mambo
Jezusa, powrót Jezusa, Boża łaska, sens życia
Generated: 8 March, 2017, 17:09
postanowiłem organizować takie szczególne dni, w których przybliżalibyśmy ludziom siebie to, kim
jesteśmy i co robimy. Jedną z takich inicjatyw było zorganizowanie Dnia Krwi, aby młodzi chrześcijanie, i
nie tylko, mogli oddać krew na potrzeby naszych szpitali. Chodziło mi zwłaszcza o krew adwentystów, bo
z uwagi na styl życia — niepalenie papierosów i niepicie alkoholu — jest to krew zdrowa, a
o taką najtrudniej. — Czym dla ciebie jest wiara w Chrystusa i Jego dzieło? — Chrystus to
przede wszystkim Jego ofiara na Golgocie. Jest ona tak wielka, że nie można pozwolić, aby się
zmarnowała. Wszyscy ludzie powinni o niej usłyszeć, by zrozumieć, co się tam wydarzyło i móc z niej
skorzystać. To ważne, bo świadomie czy nie wszyscy dziś cierpią i jedynie Jezus może pomóc.
Naszym zadaniem jest powiedzieć o tym innym, aby Chrystus mógł jak najszybciej powrócić, aby góra
Golgoty zmieniła się w górę Pana, na której wszyscy już będziemy bezpieczni i szczęśliwi. Oby to się stało
jak najszybciej.
Rozmawiał Marek Rakowski
http://solafide.dei.pl - SolaFide - Jedna Wiara | przykazania Boże, prawdziwy
Powered
kościół
by Mambo
Jezusa, powrót Jezusa, Boża łaska, sens życia
Generated: 8 March, 2017, 17:09