Non omnis… jan Palach – pochodnia sprzeciwu

Transkrypt

Non omnis… jan Palach – pochodnia sprzeciwu
sąsiedzi
Wojciech Miśko
Non omnis…
Jan Palach – pochodnia sprzeciwu
W 1967 i 1968 r. dzięki wewnętrznemu fermen­
towi w Komunistycznej Partii Czechosłowacji,
uporowi robotników, literatów i studentów oraz
odwadze osób, którym zależało na „uczłowiecze­
niu” socjalizmu, podjęto historyczną próbę grun­
townego zreformowania socjalizmu w Czechosło­
wacji. Praska Wiosna doprowadziła do zniesienia
cenzury, praktycznego ogłoszenia neutralności
kraju oraz niebywałego rozwoju niezależnych
inicjatyw obywatelskich i pobudzenia społeczeń­
stwa. Podobnie jak w Polsce rok 1980, tak w Cze­
chosłowacji rok 1968 można nazwać Karnawa­
łem Wolności. Oczywiście, z pełną świadomością
ogromnych różnic. W Polsce zmiany wprowadza­
no na mocy porozumień społecznych, przy pew­
nej i bezwładności PZPR, i ogólnym osłabieniu
bloku socjalistycznego, a w Czechosłowacji właś­
nie aparat partyjny konsekwentnie rozluźniał
sztywny gorset komunistycznej doktryny.
Pod koniec czerwca 1968 r. ukazał się słynny
manifest „2000 słów”, stanowiący apel do wszyst­
kich Czechów, Słowaków i Morawian o czynne
włączenie się w proces demokratyzacji państwa.
Apel pisarza Ludvika Vaculika podpisany został
przez wielu znanych Czechów. Podpisy złożyli
m.in. olimpijczycy Jiři Raška, Dana i Emil Zatop­
kowie, reżyser Jiři Menzel, poeta Jaroslav Seifert.
Jednak już po dwóch miesiącach, 20 sierpnia
1968 r., armie państw Układu Warszawskiego
położyły kres temu „niebezpiecznemu” ekspery­
mentowi. Nic zatem dziwnego, że wielu starszych
Czechów do dziś z trwogą wspomina całkowite
zaskoczenie i zupełną bezsilność wobec wkra­
czających kolumn wojskowych. Ich zaskoczenie
wynikało też z faktu, że przecież nie chcieli zro­
bić „nic złego”. Alexander Dubček i inni refor­
matorzy ani na chwilę nie chcieli bowiem zerwać
z socjalizmem.
Polacy w Czechosłowacji
Niestety, w agresji na Czechosłowację wzięły
udział również oddziały Wojska Polskiego. To
jedna z historycznych zadr, której kulisy można
było wyjaśnić dopiero po 1989 r. Nie ma przy tym
wątpliwości, że to aparat partyjno-rządowy, a nie
przeciętny Kowalski, decydował o marszu na
„pomoc” Czechosłowacji. Co ciekawe, w 1981 r.
nasi południowi sąsiedzi w ramach swoistego
rewanżu szykowali się do pomocy i „obrony” Pol­
ski przed kontrrewolucją. Najbardziej chętni do
internacjonalistycznej pomocy komunistycznej
Polsce „zmagającej” się z „Solidarnością” byli
niezawodny Gustáw Husák i Erich Honecker.
W grudniu 1980 r. odbywały się wielkie manewry
53
wojskowe kilku państw Układu Warszawskiego.
Czeski historyk Petr Blažek twierdzi, że właśnie
wtedy było najbliżej do interwencji w Polsce.
A we wrześniu 1981 r. rozpoczęto tajną akcję
Sever. Choć dzisiaj wydaje się to surrealistycz­
ne, to w Czechosłowacji postanowiono utworzyć
oddziały ochotników, które w razie interwencji
miały być przerzucone do Polski i wykonywać tam
po cywilnemu krecią robotę. Zwerbowano około
stu „ochotników” spośród pracowników i agen­
tów StB. Dokładne dane na temat zakresu opera­
cji wojskowej w 1968 r. oraz działań partyjnych
przywódców (Gomułki, Honeckera i Breżniewa)
możemy poznać dzięki ogólnie dostępnym opra­
cowaniom historycznym.
Pochodnia nr 1
Dużo mniej znana jest historia pojedynczych ludzi,
którzy współtworzyli historię ówczesnej Czecho­
słowacji. Jednym z nich był Jan Palach. 19 stycznia
2011 r. minęła 42. rocznica jego śmierci.
Jan Palach, urodzony 11 sierpnia 1948 r. we Vše­
tatach, był studentem filozofii praskiego Uniwer­
sytetu Karola. 16 stycznia 1969 r. rano wyruszył
pociągiem do Pragi. Miał ze sobą przygotowane
wcześniej listy do przedstawicieli Związku Stu­
dentów oraz Związku Literatów. Po południu na
schodach Muzeum Narodowego oblał się łatwo­
palnym płynem i podpalił. Gdy upadł na ziemię,
przechodnie ugasili płomienie. Jednak popa­
rzenia były bardzo rozległe. Karetka przewiozła
Palacha do szpitala. Był przytomny, w rozmowach
z lekarzami i kolegami przekonywał, by nikt inny
nie szedł w jego ślady. Dwudziestojednoletni stu­
dent Uniwersytetu Karola zmarł po trzech dniach
straszliwych cierpień w wyniku poparzeń trze­
ciego stopnia, które objęły 85% powierzchni jego
ciała. W dramatycznym i tragicznym, samotnym
proteście dokonał samospalenia. Chciał wyrazić
w ten sposób swój sprzeciw wobec dławienia ide­
ałów Praskiej Wiosny, sprzeciw wobec obecności
wojsk radzieckich w Czechosłowacji i wreszcie
sprzeciw wobec gwałtownego kurczenia się ram
wolności w ramach konsekwentnie realizowanej
polityki „normalizacji”.
W jednym z ostatnich listów napisał: „Chcemy
przebudzić lud tej ziemi. Nasza grupa składa się
54
z ochotników, którzy gotowi są umrzeć za naszą
sprawę. Wylosowałem liczbę jeden. Umrę zatem
jako »żywa pochodnia nr 1«. Jeśli do 21 stycznia nie
zostaną spełnione nasze postulaty [m.in. natych­
miastowe zniesienie cenzury – W.M.] i naród
nie przystąpi do strajku generalnego, zapalą się
następne »żywe pochodnie«”.
Zryw i apatia
Po śmierci Jana Palacha komunistyczne władze
opublikowały – paradoksalnie – bardzo prawdzi­
wy komunikat: „Jan Palach zmarł w spokoju. Naj­
wyżsi przedstawiciele państwa przesłali rodzinie
kondolencje. Wierzymy, że Jan Palach oddał swo­
je życie z prawdziwej i głębokiej miłości do kraju
i za jego szczęśliwą przyszłość”. Tuż po śmierci
Jana Palacha rzeźbiarz Olbram Zoubek zdjął jego
pośmiertną maskę. Nazajutrz umieścił ją na coko­
le pomnika św. Wacława przed Muzeum Narodo­
wym. Przed pomnikiem patrona Czech zebrali
się młodzi ludzie, którzy pełnili wartę honorową
dla uczczenia pamięci swojego kolegi. Czarne,
żałobne flagi, świece i kwiaty ozdobiły postument
pomnika św. Wacława. Studenci zaciągnęli wartę
honorową. Był wśród nich Jan Zajíc, także student,
pochodnia numer dwa. Trwał strajk głodowy stu­
dentów. A w odpowiedzi 20 stycznia w telewizji
wystąpił prezydent Svoboda. Przestrzegał przed
następcami Jana Palacha oraz apelował o spokój.
Ten spokój, który już niedługo na 20 lat pogrążył
Czechosłowację w totalnym marazmie i stagnacji
zwanej „normalizacją”.
Prześladowany po śmierci
Pogrzeb Jana Palacha stał się przedostatnią tak
powszechną i ogromną manifestacją Czechów
(ostatnią był masowy wybuch radości po zwy­
cięstwie czeskich hokeistów nad drużyną ZSRR
w marcu 1969 r.). Setki tysięcy ludzi zablokowa­
ło ulice Pragi, by oddać cześć Janowi Palachowi.
Trumna z jego ciałem była wystawiona w uni­
wersyteckiej auli Karolinum. Dzień pogrzebu,
25 stycznia 1969 r., stał się wyjątkową okazją do
zamanifestowania woli oporu przeciw radziec­
kiemu okupantowi i poparcia dla idei wolnej,
neutralnej Czechosłowacji. Jan Palach spoczął na
cmentarzu na Olšanach. Ksiądz Tomáš Halik tak
Fot. W. Miśko.
wspomina swój udział w uroczystościach pogrze­
bowych: „Przeżywałem jego czyn jako ostatecz­
ny, czyli jako protest przeciwko temu, że naród
zaczyna upadać na duchu i godzić się z okupa­
cją, że zaczynają roić się kolaboranci i szpiedzy”.
Pół miliona ludzi żegnało studenta Praskiego
Uniwersytetu.
W czasie pogrzebu działała Służba Bezpie­
czeństwa. Uczestników fotografowano, a zdjęcia
i informacje wykorzystywano w trakcie powszech­
nych czystek przeprowadzanych w ramach
„normalizacji”.
Jak widać, także po śmierci Jan Palach był
groźny dla reżimu. I dlatego w 1973 r. dokonano
czegoś niebywałego, nawet jak na socjalistyczne
porządki. Dokonano potajemnej ekshumacji ciała
Palacha, następnie jego kremacji, a urnę z pro­
chami pochowano w jego rodzinnej miejscowo­
ści Všetaty. Wszystko dlatego, że komunistom
nie w smak były milczące zebrania i manifestacje
przeciw radzieckiej okupacji i normalizacji orga­
nizowane spontanicznie przy jego grobie. Dodaj­
my przy tym, zebrania nieliczne, ze względu na
strach przed wszechobecną tajną policją. „Norma­
lizacja” sięgnęła życia pozagrobowego.
Samospaleni
Sam czyn Palacha spowodował tylko chwilo­
we pobudzenie społeczeństwa i jego mobiliza­
cję. Protest w płomieniach podjęli i inni młodzi
ludzie, łącznie prawie 30 osób. W niebywałej
w światowej historii serii protestacyjnych samo­
bójstw śmierć ponieśli m.in. dziewiętnastoletni
student Jan Zajíc, który spłonął w Pradze 25 lute­
go 1969 r., w 21. rocznicę przejęcia władzy przez
komunistów (tzw. Zwycięski Luty), zostawiwszy
list, w którym pisał: „strajkujcie, walczcie, kto nie
walczy, ten nie zwycięży, nie mam na myśli tyl­
ko walki zbrojnej, niech moja pochodnia zapali
wasze serca i oświetli wasz rozum, niech moja
pochodnia oświetla drogę do wolnej i szczęśliwej
Czechosłowacji”; w Jihlavie 40-letni Evžen Plo­
cek spłonął 4 kwietnia 1969 r. przed budynkiem
Partii Komunistycznej. W płomieniach zginęli
także Josef Hlavatý, Miroslav Malinka i Blanka
Nacházelová.
Trzeba dodać, że samospalenie jako rodzaj
demonstracyjnego samobójstwa i radykalne­
go protestu postrzegane jest niejednoznacznie.
W niektórych religiach jednak możliwe i dopusz­
czalne. Znane są serie samospaleń mnichów
buddyjskich w proteście przeciw wojnie lub
w obronie prześladowanych. Skrajny radykalizm
tej formy protestu pozwalał jednak łatwo formu­
łować sugestie o niezrównoważeniu lub chorobie
psychicznej samobójcy. I tę możliwość komuniści
wykorzystywali w pełni.
Przeciw własnemu narodowi
W przeciwieństwie do sytuacji po wprowadzeniu
stanu wojennego w Polsce, w Czechosłowacji po
inwazji z sierpnia 1968 r. nie było już żadnych
organizacji i grup, które mogłyby stanowić zalą­
żek społeczeństwa alternatywnego lub choćby
zaczątek opozycji. Nie było nikogo gotowego do
spełnienia tej roli, którą w Polsce stanu wojen­
nego pełniły opozycja, podziemna „Solidarność”
i Kościół. Trzeba przy tym dodać, że komuniści
w 1968 r. mieli to, o co zabiegali od zawsze – rząd
dusz, jak nigdy wcześniej ani później. To swoisty
paradoks – jak łatwo społeczeństwo wybaczyło
prześladowanie milionów osób przez komuni­
stów między 1948 a 1966 r., jak pogodzono się
55
z krzywdą ofiar procesów politycznych, strzałami
na granicach, jak łatwo zapomniano zmarłych
w więzieniach i obozach pracy oraz setki tysięcy
osób, którym złamano życie.
Jednak kropką nad „i” w prześladowaniu włas­
nego społeczeństwa był tzw. pendrekovy zakon,
czyli „ustawa pałkowa”, podpisana przez Prze­
wodniczącego Parlamentu Federalnego CSRS,
czyli… Alexandra Dubčeka, bohatera Praskiej
Wiosny. Ustawę uchwalono 22 sierpnia 1969 r.
Umożliwiała ona m.in. wyrzucanie niepokornych
z pracy i ze studiów, wprowadzała sądy doraźne
oraz możliwość zatrzymania przez SNB nawet
na 3 tygodnie, zamiast 48 godzin. Choć uchwa­
lona została jako tymczasowa, to obowiązywała
aż do 1989 r. A przyjęto ją zapewne jako odpo­
wiedź państwa na zamieszki w Pradze w pierwszą
rocznicę radzieckiej inwazji. Spalono wtedy m.in.
biuro radzieckiego Aerofłotu (dziś uważa się, że
mogli tego dokonać prowokatorzy ze służby bez­
pieczeństwa). Z rąk czeskich milicjantów zginęło
5 osób, było kilkudziesięciu rannych, prawie trzy
tysiące zatrzymanych. Dość częsta jest w Cze­
chach opinia, którą usłyszałem przed dwoma
laty, gdy w Pradze odsłonięto tablicę poświęconą
Dubčekovi: „W 1968 r. uwierzyły mu miliony, gdy­
by szczerze wierzył w to, co wtedy mówił, nigdy
nie podpisałby ustawy pałkowej. Był zatem zdraj­
cą. Nie ma powodu, by go gloryfikować”.
Normalizacja
Bilans rozprawy z Praską Wiosną był tragiczny.
Ofiarami wojsk okupacyjnych było 82 Czechów
i Słowaków, kilkaset osób odniosło rany. Jednak
największymi prześladowcami okazali się komu­
niści z Husakiem na czele. Gdy już spacyfiko­
wano mieszkańców Czechosłowacji, wdrożono
surowe reguły powrotu do „normalności”. Około
100 tysięcy osób wyemigrowało. Dokonano prze­
glądu kadr we wszystkich instytucjach i partii.
Wyrzucono z partii prawie pół miliona osób. Kil­
kuset naukowców straciło pracę. Czechosłowacki
system był konsekwentny i bezwzględny. Prześla­
dowane były nawet dzieci osób „nieprawomyśl­
nych”, uniemożliwiano im np. studiowanie. Do
pracy w browarze w Trutnovie został skierowany
między innymi Vaclav Havel, a księża i naukowcy
56
czyścili wystawy okienne, zamiatali ulice i praco­
wali w kotłowniach. Bo zgodnie z socjalistyczną
zasadą każdy musiał mieć pracę. Ogromny aparat
bezpieczeństwa śledził wszystko i wszystkich. To
dlatego też opozycja w tym kraju, w przeciwień­
stwie do polskiej, była bardzo nieliczna.
Różniła nas też tradycja: tam Szwejk, mądry
i zaradny na swój czeski sposób, a u nas Woło­
dyjowski – bardzo prawy i bardzo szlachetny. Jak
pisał Antoni Pawlak, po Wołodyjowskim, „posia­
daczu cnót wszelkich”, pozostanie słup ognia,
wspomnienie i wybuch, który na chwilę ogłuszy
Europę, a Józef Szwejk, „który przygląda się temu
zza rogu, uśmiechnie się tylko ironicznie. I będzie
miał rację, albowiem myśleć jest o wiele trudniej”.
Dodam – myśleć tak, by przeżyć. Wystarczy lek­
tura Losów dobrego żołnierza Szwejka czasu wojny
światowej, by przekonać się, że Josef Szwejk był­
by gotów zapłacić prawie każdą cenę za realizację
imperatywu „przede wszystkim muszę żyć”. Tą
ceną był swego czasu swoisty kompromis między
społeczeństwem a komunistyczną władzą: wy,
obywatele, zajmijcie się swoim domkiem, ogród­
kiem i skodiczką i nie wtrącajcie się do komuni­
stycznych władców. Wtedy będziecie mieć spokój.
Co dalej?
Gdy w czasie Aksamitnej Rewolucji, w listopadzie
1989 r., na balkonie domu przy placu Wacława
wystąpili wspólnie opozycjonista Václav Havel
i symbol Praskiej Wiosny Alexander Dubček,
jasne było, że tylko kwestią czasu jest należyte
uhonorowanie Jana Palacha i oficjalne uznanie
jego zasług w walce o wolną Czechosłowację.
Pośmiertnie otrzymał najwyższe czeskie odzna­
czenie, order Tomáša Garrigue Masaryka I klasy.
Jego ciało spoczęło ponownie na cmentarzu na
Olšanach. Co ciekawe, w tym samym 1990 r. cał­
kiem niedaleko grobu Jana Palacha pogrzebano
w jednej mogile prochy wielu dygnitarzy komuni­
stycznych z Gottwaldem, wiernym uczniem Sta­
lina, na czele. A dawny plac Czerwonoarmistów
przemianowano na plac Jana Palacha.
Samobójstwo Jana Palacha do dziś wzbudza
sprzeczne uczucia. Niemała grupa Czechów,
ale także i Polaków, nie znajduje zrozumienia
dla takiej formy protestu. Pamiętajmy jednak
o strasznych czasach, w których przyszło żyć
młodemu Janowi. Agresja wojsk państw Układu
Warszawskiego, bezwzględna rozprawa z rodzą­
cym się społeczeństwem obywatelskim i – co naj­
dziwniejsze tuż po agresji – powszechna, milczą­
ca zgoda na reaktywację socjalizmu pod kontrolą
wojsk radzieckich. Wszystko to było zapewne dla
młodego i wrażliwego studenta zbyt głębokim
i bolesnym przeżyciem. I nie godząc się na „życie
na kolanach”, wybrał „śmierć na stojąco”.
Zmarła w 2006 r. lekarka i posłanka Jaroslava
Moserová, która w 1969 r. opatrywała umierają­
cego Jana Palacha, mówiła: „Martwi mnie to, że
ludzie zapominają. O Janie Palachu więcej wie­
dzą za granicą niż w Czechach. Może tam lepiej
wiedzą, o co mu chodziło, że chciał wstrząsnąć
sumieniem narodu i przypomnieć ludziom, że
nie można wyzbywać się swoich ideałów, bez
względu na to, co się dzieje”.
Dziś przed Muzeum Narodowym w ulicznym
bruku tkwi wygięty krzyż. Podziwiając Złotą Pra­
gę, zajrzyjmy także tutaj. Oddajmy cześć praskie­
mu studentowi, który w mroku komunistycznej
nocy oddał swe życie, by wstrząsnąć sumienia­
mi współczesnych. Wspomnijmy przy tym także
krzyk rozpaczy i gniewu, który rozległ się nieco
wcześniej, 8 września 1968 r., na Stadionie Dzie­
sięciolecia w Warszawie. Wtedy to dożynkowi
goście zobaczyli płonącego Ryszarda Siwca, któ­
ry kilka godzin wcześniej napisał w pożegnal­
nym liście: „Ludzie, w których może jeszcze tkwi
iskierka ludzkości, uczuć ludzkich, opamiętajcie
się! Usłyszcie mój krzyk, krzyk szarego, zwyczaj­
nego człowieka, syna narodu, który własną i cudzą
wolność ukochał ponad wszystko, ponad własne
życie, opamiętajcie się! Jeszcze nie jest za póź­
no!”. Także Ryszard Siwiec był po śmierci prze­
śladowany przez komunistów. Rozpaczliwy gest
Siwca, żołnierza AK, przemilczano, a pożegnalny
list dotarł do jego żony dopiero po wielu latach.
Ryszard Siwiec został uhonorowany w Cze­
chach (orderem Tomáša Garrique Masaryka I kla­
sy, pomnikiem i „swoją” ulicą w Pradze) i w Pol­
sce (tablicą pamiątkową i uchwałą sejmową).
Palach natomiast jest w Polsce prawie nieznany.
Choć zapewne nigdy o sobie nie słyszeli, to łączyła
ich niezgoda na życie w kłamstwie oraz tragicz­
ny los. Pamiętajmy o obu. Czas najwyższy, by w
Polsce powstał pomnik prześladowanych nawet
po śmierci Czecha Jana Palacha i Polaka Ryszarda
Siwca. Być może np. we Wrocławiu, mieście wie­
lokulturowym, po trosze niemieckim, polskim,
czeskich, żydowskim i kresowym.
Na koniec warto jeszcze przypomnieć kuriozal­
ną, ale charakterystyczną dla reżimu Husaka reak­
cję na list polskiego, już w dużej części demokra­
tycznego Sejmu, który 17 sierpnia 1989 r. uchwalił
oświadczenie „W 21. rocznicę interwencji wojsk
Układu Warszawskiego w Czechosłowacji”. Czy­
tamy w nim m.in.: „Sejm uważa za słuszne wyra­
żenie żalu i ubolewania, a równocześnie potępia
zbrojną interwencję” [w Czechosłowacji w 1968
r. – W.M.]”. Prawie natychmiast Prezydium Izby
Ludowej Czechosłowacji odrzuciło oświadcze­
nie polskiego Sejmu, argumentując znanymi
z socjalistycznej retoryki słowami. Czeskie władze
uważały, że polskie oświadczenie zawiera: „nie­
kompetentną opinię na temat wydarzeń w Cze­
chosłowacji w 1968 r. i wypacza ich znaczenie dla
dalszego rozwoju CSRS” oraz dodatkowo stano­
wi „brutalną interwencję w wewnętrzne sprawy
Czechosłowacji” (sic!). Cieszyć się wypada z tego,
że to wyjątkowe stanowisko było aktualne tylko
przez kilka miesięcy, do czasu Aksamitnej Rewo­
lucji w listopadzie 1989 r.
W związku z 40. rocznicą Praskiej Wiosny
Instytut Historii Współczesnej Czeskiej Akade­
mii Nauk opracował bogatą w różnorodne mate­
riały stronę. Jej adres: http://www.68.usd.cas.cz.
Strona jest czynna nadal. Przy pisaniu korzysta­
łem z następujących książek: Praska wiosna 1968
Andrzeja Krawczyka, Czechosłowacja Jerzego
Tomaszewskiego, Praska wiosna 1968 Gustawa
Herlinga-Grudzińskiego, Kryptonim Dunaj Lecha
Kowalskiego, Sedm pražskych dnu – dokumentace
oraz artykułów Mariusza Szczygła zamieszcza­
nych w „Gazecie Wyborczej”. Swego czasu prze­
prowadziłem też kilka rozmów z uczestnikami
i obserwatorami wydarzeń, zarówno Czechami,
Słowakami, jak i polskimi żołnierzami.
57

Podobne dokumenty