Migoczące światła dla wolności

Transkrypt

Migoczące światła dla wolności
Migoczące światła dla wolności
Autor: Lawrence W. Reed
Źródło: fee.org
Tłumaczenie: Przemysław Rapka
Artykuł z 26 lutego 2016 r.
Czytelnicy tej serii artykułów prawdopodobnie zdają sobie sprawę z mojego
zamiłowania do Polski i Polaków. Poprzednie eseje poświęcone były takim wybitnym
Polakom jak dwukrotna laureatka nagrody Nobla, Maria Skłodowska (Marie Curie),
antykomunistyczny męczennik ksiądz Jerzy Popiełuszko, dzielny wojownik podziemia
Witold Pilecki oraz twórca science fiction Stanisław Lem.
Chociaż sam nie mam polskiej krwi — mój ojciec był pochodzenia irlandzko szkockiego, a moja mama była Niemką — to byłbym niezwykle dumny, gdybym
posiadał polską krew. Polska waleczność w obliczu inwazji, okupacji i tyranii jest
godna naśladowania. W niedawnych czasach Polacy odegrali kluczową rolę w tym
niezwykle ważnym wydarzeniu, jakim było rozwiązanie Imperium Sowieckiego w
latach 80. XX wieku. Świat jest winien niespłacalny dług wdzięczności polskim
wojownikom o wolność, którzy wyrzucili komunizm na śmietnik historii 30 lat temu.
Moja pierwsza z kilku wizyt w Polsce odbyła się w 1986 roku. To doświadczenie
pozostało dla mnie niezapomnianym przeżyciem. W ciągu siedmiu listopadowych dni
tego roku ujrzałem pewną część natury i możliwości tych, którzy sprzeciwiali się
reżimowi komunistycznemu. Eskortowany w Polsce przez aktywistów nielegalnego
Ruchu Wolność i Pokój, spędziłem mnóstwo godzin, przeprowadzając wywiady w
Warszawie i Krakowie. To, co odkryłem, przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania.
Historia Polski, od wprowadzenia stanu wojennego i zniszczenia Solidarności w
1981 r. do chwalebnych wyborów w 1989 r., to nie jest saga o defetystycznych,
pesymistycznych czy uległych ludziach. Jest to raczej niezwykłe świadectwo woli bycia
wolnym. Chociaż w procesie dezintegracji komunizmu niezwykle pomocna była
obecność silnych przywódców w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych czy
Watykanie (Thatcher, Reagan, Jan Paweł II), to ci przywódcy słusznie i wielokrotnie
przyznawali wiodącą rolę w tym procesie sile ducha Polaków. „Mieszkańcy Polski″,
powiedział prezydent Reagan, „świecą nieprzemijającym przykładem odwagi i oddania
wartości wolności w obliczu nieustępliwej opozycji... Pochodnia wolności jest gorąca.
Ogrzewa tych, którzy ją niosą. Parzy tych, którzy próbują ją ugasić″.
Intelektualny tytan polskiej wolności, Leszek Kołakowski (1927-2009) określił
marksizm „największą fantazją naszych czasów″ i odniósł się do brutalnego
totalitaryzmu jako nieuniknionego efektu koncentracji władzy. W 2004 roku w
wywiadzie dla New York Timesa powiedział, że „ta ideologia miała uformować
myślenie ludzkie, ale w pewnym momencie stała się tak słaba i niedorzeczna, że nikt
w nią nie wierzył, ani rządzący, ani rządzeni”.
W latach 80 XX wieku komunistyczne obietnice lepszego życia w socjalizmie
ulotniły się, a zastąpiły je realia zatrważających warunków pracy, smolistego
powietrza, stanowiącego poważne zagrożenie dla zdrowia, powszechnych braków
wszelkich towarów, od benzyny do papieru toaletowego i luksusowego życie dla oficjeli
partyjnych, gdy większość żyła za dwie trzecie tego, co stanowiło standard na świecie
w 1980 roku. Krajowy niedobór mieszkań był tak dotkliwy, że okres oczekiwania na
mieszkanie wynosił 15 do 20 lat. W niektórych częściach Warszawy czekano nawet 25
lat, dopóki nie zmarł ktoś, kto posiadał dom.
Podczas mojej wizyty w 1986 r. przekonałem się, że od pięciu lat po
dokonaniu przez reżim surowej pacyfikacji Polacy unikali ograniczeń i wymyślali
metody ich obchodzenia, które przekraczały wszelkie wyobrażenia. Niedobory
podstawowych produktów spożywczych, dwucyfrowa inflacja i potężna tajna policja
nie powstrzymały ludzi od stworzenia prosperujących czarnych rynków oraz
prywatnych instytucji, od radiostacji, poprzez teatry, aż do wydawnictw i szkół.
Wiktor Kulerski, członek Solidarności, zarysował plan dla polskiego ruchu
oporu kilka wcześniej, gdy pisał:
Ruch powinien dążyć do sytuacji, w której władza będzie
kontrolować
puste
sklepy, ale
nie rynek; zatrudnienie
pracowników, ale nie ich utrzymanie; oficjalne media, ale nie
obieg informacji; drukarnie, ale nie ruch wydawniczy; pocztę
i telefonię, ale nie komunikację; i system szkolnictwa, ale nie
edukację.
Trzydzieści osiem milionów Polaków grało na nosie państwu. Wiedzieli ze
swoich bolesnych doświadczeń, że, jak to ujął dysydent Stefan Kisielewski (z a co był
aresztowany i bity), „socjalizm to idiotyzm″.
Na przyjęciu sekretnie zorganizowanym przez kilku podziemnych wydawców w
Krakowie oczarował mnie zakres tego, co określili jako „niezależne przedsięwzięcia
wydawnicze″.
Przetłumaczyli
i
wydrukowali
„wywrotowe″
prace
Aleksandra
Sołżenicyna, George'a Orwella, a nawet Murray'a Rothbarda i Ayn Rand.
„Skąd bierzecie papier, by to wszystko wydrukować?″ — dopytywałem się.
Młody Polak o imieniu Paweł odpowiedział, „Zdobywamy to na dwa sposoby: albo
przemycamy to z Zachodu, albo kradniemy komunistom″. Paweł wyjaśnił, że
pracownicy w rządowych drukarniach, którzy sympatyzują z ruchem oporu często
niepostrzeżenie wynosili papier dla podziemia. Czasami nawet drukowali nielegalne
materiały na państwowych prasach drukarskich. Kiedy rząd rozpoczął kampanię
konfiskowania samochodów ich dystrybutorów, podziemni wydawcy założyli własny
zakład ubezpieczeniowy (nazwali go „Warszawskim Lloydem″), aby pokryć koszty
związane z konfiskatą ich samochodów, papieru i materiałów.
Spytałem wydawców, którzy gościli mnie tego wieczoru, jak mogę im pomóc.
Od razu mieli konkretną prośbę. Gdybym był w stanie zebrać 5000 dolarów i przesłać
je do ich sojuszników na emigracji we Francji, powiedzieli, to w końcu dostaliby te
pieniądze i mogliby przetłumaczyć na język polski i wydrukować kilka tysięcy
egzemplarzy klasycznego dzieła Miltona i Rose Friedmanów Wolny wybór. Pośród
moich najcenniejszych przedmiotów dziś znajduje się kopia tej książki, podpisanej
przez działacza Wojciecha Modelskiego tymi słowami: „Wielkie dzięki Larry! Bez twojej
pomocy było [sic] niemożliwe opublikowanie tej książki″.
Siedem nielegalnych wydawnictw w kraju razem wydawało 200 książek rocznie
w nakładach liczących aż do 10 000 według New York Timesa (31 grudnia, 1986).
Nigdzie w całym Bloku Wschodnim opór nie był tak zażarty i rozległy.
Całe podziemie uniwersyteckie rozkwitało w większych miastach w Polsce,
organizując wykłady i prowadząc badania w najmniej spodziewanych miejscach:
magazynach, piwnicach, kościołach a nawet po godzinach w państwowych budynkach
uniwersyteckich.
Na czarnym rynku Polacy produkowali i handlowali wszystkim, od wódki do
samochodów.
Na spotkaniach z
dziesiątkami Polaków, w wieku od nastolatków do
trzydziestolatków, byłem onieśmielony ich oddaniem sprawie i wyrafinowaniem. Byli
inteligencją
polskiego
ruchu wolnościowego, niezwykle obeznani z
globalnymi
sprawami. Nie mogli się doczekać zmiany i byli gotowi nawet wytrzymać pobyt w
więzieniu lub nawet gorsze rzeczy, byle tylko ta zmiana nastąpiła.
Do 1988 roku tysiące ich rówieśników odmawiało złożenia przysięgi podczas
przymusowego poboru do wojska. Poprzez strajki głodowe, okupacyjne, petycje i akty
obywatelskiego nieposłuszeństwa działacze wymusili na rządzie wypuszczenie z
więzień tych, którzy zostali uwięzieni za odmowę złożenia przysięgi. Nielegalne grupy,
takie jak Wolność i Pokój potępiły „socjalistyczne zanieczyszczenia″ za skażenie
powietrza i wody w Polsce. Opowiadali się za równością praw dla kobiet i
demokratycznymi ideałami wolnej prasy i wolnych wyborów.
Leszek, jeden z działaczy, powiedział mi, że wielokrotnie odmawiano mu wizy
na wyjazd zagraniczny z powodu podejrzenia o podziemną działalność. Urzędnik, który
w ostatnim czasie odmówił udzielenia mu wizy, spytał się go grzecznie, „Czemu chcesz
pojechać do Ameryki? Nie słyszałeś, że tam bezdomni śpią w śpiworach na ulicy?″.
Leszek chciał, żebym wiedział, jak mu odpowiedział. Mówił, że spojrzał urzędnikowi w
oczy i krzyknął, „Z przyjemnością w każdej chwili zamieniłbym moje mieszkanie tutaj
na śpiwór na ulicy Nowego Jorku!″.
Moja ulubiona historia z 1986 roku dotyczy odważnego małżeństwa, Zbigniewa
i Zofii Romaszewskich, którzy kilka miesięcy wcześniej zostali zwolnieni z więzienia,
gdzie przetrzymywano ich za prowadzenie podziemnej stacji radiowej. Zapytałem:
„Skąd wiedzieliście w trakcie nadawania, że ludzie was słuchają″. Zofia odpowiedziała
„Mogliśmy nadawać tylko przez 8 do 10 minut, zanim musieliśmy się przenieść w inne
miejsce, aby uniknąć policji. Jednego wieczoru poprosiliśmy ludzi, by migali światłami,
jeśli wierzą w wolność dla Polski. Potem podeszliśmy do okna i godzinami cała
Warszawa migotała″.
Kilka tygodni później napisałem, „To, co się dzieje w Polsce, stanowi tak
dogłębny sprzeciw marksistowskiemu dogmatowi, że wydaje się pewne, iż rząd znowu
wejdzie na kurs kolizyjny z obywatelami″. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że
punkt kulminacyjny, niczym oszałamiający grom, nastąpi już 30 miesięcy później.
Polski przywódca komunistyczny, Wojciech Jaruzelski, na początku 1989 roku
zawarł porozumienie ze zdelegalizowaną Solidarnością Lecha Wałęsy w sprawie
legalizacji prześladowanych grup politycz nych i ustalił wybory na czwartego czerwca.
Nie miał dużego wyboru. Polska, zadeklarował, stała się „niemożliwa do rządzenia″.
Wiedziałem dokładnie, co miał na myśli, ponieważ byłem tego świadkiem w listopadzie
1986 roku.
Czwartego czerwca 1989 roku, w momencie gdy czołgi wysłane przez chiński
rząd miażdżyły protestantów na pekińskim Placu Tiananmen, Polska zelektryzowała
świat
pierwszymi
wolnymi wyborami w
komunistycznej Europie. Przeciwnicy
komunizmu i jego kuzyna, socjalizmu, zaskoczyli rodaków ich wynikami. Opozycja
uzyskała 99 ze 100 mandatów w senacie oraz wszystkie 161 mandatów w niższej izbie
parlamentu (Sejmie), na które reżim pozwolił wybierać kandydatów w wyborach
powszechnych. Wyniki te pokazywały, że pęd do wolności w całym imperium
Sowieckim będzie rósł dalej, aż do przewyższenia siły dyktatorów i partii — od Berlina
Wschodniego po Ułan Bator.
Zbigniew Romaszewski zdobył mandat do Sejmu w tych wyborach. Później,
został wybrany do Senatu, gdzie zasiadał aż do śmierci w 2014 roku. Jan Rokita,
przywódca ruchu Wolność i Pokój oraz mój główny przewodnik w 1986 roku, został
wybrany do niższej izby w 1989 roku, w którym zasiadał aż do odejścia na emeryturę
w 2007 roku.
Mój dwutygodniowy pobyt zakończył się w Warszawie. Zostałem aresztowany,
internowany, przeszukany i wydalony. Moje filmy i kasety zatrzymano, a moje
wielokrotne prośby o ich zwrot oraz wizę na powrót do Polski odrzucano. W ciągu
miesiąca od wyborów w 1989 roku, które zakończyły rządy komunistyczne, moje
zatrzymane materiały przyszły do mnie pocztą. W listopadzie 1989 roku kolejne kostki
domina Bloku Wschodniego zaczęły się przewracać. Ponownie odwiedziłem Warszawę,
gdzie świętowałem odrodzenie wolności wraz z moimi przyjaciółmi z Polski. Wróciłem
do Polski jeszcze w 2003 roku i nawet odwiedziłem Zbigniewa i Zofię Romaszewskich
w ich domku w Tatrach niedaleko Zakopanego.
Pośród
kochających
wolność
organizacji w
Polsce
jest
dziś
Polsko-
Amerykańska Fundacja Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego . 9 marca 2016 roku
wygłoszę referat w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, współsponsorowany przez
PAFERE i FEE. Powiem polskiej publiczności, że ich kraj zajmuje wyjątkowe miejsce w
moim sercu i w sercach miłośników wolności na całym świecie.