Krytycy o mnie

Transkrypt

Krytycy o mnie
Krytycy o mnie
Dziękuję Piotrowi Markowi Stańskiemu za zgodę na publikację
jego tekstów w Strefie blogeratury.
Piotr Marek Stański
WARIACJE BULANOWSKIE na TEMAT BŁĘKITU
Wariacje w muzyce to forma, w której wyjściowy temat podlega
daleko idącym przekształceniom. Najsłynniejszymi są
prawdopodobnie Goldbergowskie Johanna Sebastiana Bacha.
W przypadku ostatniego tomiku Oktawiana Marka Syriusza
Bulanowskiego „Nazywam się Niebieski” temat stanowi odmiana
tytułowej barwy, a mianowicie
b ł ę k i t , na przykład nieba „sprzedanego na Allegro.pl”,
do „fruwania myślami” dla marzycieli, a którego inni ludzie
„wstydzą się”, ale także „życia”, studiowany zapamiętale,
„skóry” jak krzyk dziki, „rany”, którą pozostawia czas,
„muzyki”, z którym podmiot liryczny obcuje w samotności, czy
też przywołany w ulubionej dla tego poety formie
oksymoronicznej jako „płomień”, mimo że kolor ten klasyfikuje
się zdecydowanie jako chłodny, aliści taką barwę przybiera
właśnie palący się gaz.
Oktawian Marek Bulanowski uprawia poezję maski, ustanawiając
postać Niebieskiego (dzielącego z nim barwę tęczówki, choć to
„w układzie tęczy kolor raczej niezauważalny”), jako porte
parole podmiotu lirycznego (w poprzednim tomiku były to
hipostazowane litery łacińskie). Nie dziwi zatem, iż kolor ten
przybierają zarówno jego spojrzenie, jak i myśli, a nawet
wycie. I niczym Ż ze wspomnianych „Olśnień alfabetycznych”
rzyga także w tytule jednego z wierszy „niebieską fantazją o
szczęściu”.
O ile tęczówka i jej barwa jest wyrazem indywidualności i
posiada znamiona niepowtarzalności, identyfikując jeszcze
dokładniej niż linie papilarne, to inne kolory posiadają dla
Niebieskiego jedynie fizykalny charakter, składając się na
zjawisko tęczy, będącej symbolem nadrzędnego prawa, świata
norm, którym podlega jednostka, skoro można zostać „skazanym
przez tęczę myśli”, albo odczuwać wyrzuty sumienia, wynikające
ze świadomości „popełnienia zbrodni” na jej kolorach,
oznaczających w tym przypadku wartości. Ale może się też
zdarzyć, iż nie istnieje już żaden obiektywny porządek, do
którego można by się odwołać, a wspomniane wartości zostały
zesłane do „zaułku zapomnianych kolorów tęczy”.
Niebieski pełni podobną funkcję, co Herbertowski Pan Cogito,
choć stanowi personifikację nie tyle rozumu, co
emocjonalności, wszelako odczuwa z nim powinowactwo, czemu
daje wprost wyraz, składając mu hołd w oddzielnym wierszu.
Niebieski bowiem nie potrafi odnaleźć się w świecie
uporządkowanych ról oraz w czasach, których przejawem jest
bezwzględna i okrutna walka o byt: „napełnić żołądek/Po
polowaniu na bliźnich”, w której orężem bywają raniące słowa,
służące do zadawania innym ciosów i cierpienia, a ich źródłem
jest „gardło” jako „narząd zdolny tylko/Do zadawania bólu”.
Ale „krzyczące wewnętrznym rytmem” może też wyrażać bezsilność
i daremność sprzeciwu. Ta dwoistość rzeczy i pojęć nie od tego
tomiku cechuje świat poetycki Bulanowskiego. Czas to „błękitna
rana”, a więc zmysłowe odczucie, ale zarazem „to tylko
gramatyka,/To tylko forma czasownika”. Ta związana z
przeszłością odnosi się do rodziców („Tam gdzie słychać tylko
szorstkie spojrzenia/Ojca i Matki”) i niespełnionych wobec
nich oczekiwań („I widzi /Jak odwracają się od niego/Bo
zdradził nakaz genów”), poświęciwszy się sztuce. Ta związana z
przyszłością zamyka się w czynności „kopania grobu” jako
metafory życia w cieniu śmierci, zdążającego ku niej jako
jedynemu w tym świecie pewnikowi (Heideggerowskie Sein zum
Tode), skoro Bóg może okazać się „tylko żartownisiem”. Jedynym
sposobem doświadczenia obecności tego ostatniego zdaje się być
odczuwanie synestetyczne, albowiem jedną z form epifanii jest
„dźwięk obrazów”. Pozwala ono transcendować poza zmysły, na
wzór apofatycznej teologii Wschodu wznieść się ponad
dyskursywny porządek antynomii w stronę niepojętego. Powracają
zatem ulubione przez tego autora formy poetyckiego obrazowania
oparte na efektach s y n e s t e z j i : „zapach ulatniający
się ze słów”,
„kolor przemyśleń”, , czy przywołane już
„słyszenie spojrzeń”.
Charakterystyczne dla twórczości Bulanowskiego jest powracanie
motywów z poprzednich tomików. A więc znany z „Koncertu na
wiersze solo” świat elektroniki („Niebieski żyje już w
absolutnym wymiarze/Klawiatury”), dla którego sieci
światłowodów odpowiednikiem na poziomie osobniczej egzystencji
wydaje się być system nerwowy (wielokrotnie powracający motyw
neuronów). Zderza ponadto sferę techniki i jej akcesoriów z
biologią („kliknięcia serca”, „którego drgania zapisuje na
twardym dysku”, a także próbuje je resetować), często u tego
poety sprowadzaną do czystej
f i z j o l o g i i
(krąg
krwi, posiadającej „znaczenia”, której metonimicznym wariantem
pozostaje rana, np. „nie do zagojenia/nie do zapomnienia”),
niewolnej jednak od estetyzacji, skoro „Niebieski
krwawi/Wszystkimi kolorami tęczy”. Wszelako piękno okazuje się
jedynie złudzeniem zmysłów („zdziwieniem neuronów”) i cechuje
je narcystyczny solipsyzm skoro jest własną metaforą, podobnie
jak są nią arcydzieła sztuki, a przynajmniej uznawane za
takowe, na przykład Mona Liza i „sidła jej metafory”, a te,
jako igraszki umysłu „nie zbawią nikogo”. Powracają
charakterystyczne dla tego poety h i p o s t a z y , np.
piękna, które „żywi się/ Coca-colą/Hamburgerem/
I napadem greckiego szaleństwa”, z którym sąsiaduje
„ćwierkanie sensu” i „szept miłości”, a wspomnienia
oksymoronicznie „milczą dźwiękiem”. Towarzyszy temu animizacja
przedmiotów („szum ścian/mówiących jeszcze nocą”) oraz swoisty
panpsychizm („myśli rzeczy są piękniejsze od ludzkich”).
Konsekwencją technicyzacji życia jest też automatyzm
egzystencji, czego przejawem stają się „kliknięcia dnia”,
prowadzące do „stępienia/diamentu zmęczonych dni”, a który
zdolna jest przełamać jedynie poezja („Przebijać sztyletem
słów/Zatkane/Codziennością/Serca/Żywych”), ale tylko taka, za
którą płaci się wysoką cenę, pisana poniekąd własną krwią,
skoro „ jest życiem/Krwawiących słów”.
Z tradycji judaistycznej Niebieski przejmuje „grzech
czystości”, gdyż bezżenność nie jest w niej przymiotem, lecz
ułomnością. A zatem, aby go nie popełnić, „kiedy geny każą
działać”, idzie tym razem za radą Platona i poszukuje „drugiej
połówki”, która jawi mu się, a jakże, w „niebieskiej
poświacie”. Paralelność Niebieskiej wobec Niebieskiego
przywodzi ponadto równie bliźniacze imiona par z
kryptomasońskiego „Czarodziejskiego feltu” SchikanederaMozarta: Tamino i Pamina, Papageno i Papagena.
Tomik rozpada się na dwie, nieprzystające do siebie części:
oznaczoną jako „A”, a więc autorską, posiadającą wybitnie
osobisty ton i utrzymaną w lirycznym rejestrze, oraz „B”,
eksperymentalną i tekstualną, w której autor nie tyle
unicestwia się, jak tego chciał Roland Barthes w swym słynnym
eseju o jego śmierci, co zatraca się jako podmiot w natłoku
cudzych przekazów, krążących w sieci, gdzie odbija się od
strony Noblistki z zastrzeżonymi prawem autorskim, a więc
niedostępnymi utworami. Zachodzą w tej części różne, dziwne
zdarzenia. Idąc w ślady Marcela Duchampa, domalowującego wąsy
Monie Lizie (występującej zresztą właśnie z nimi w wierszu z
pierwszej części), przepisuje różne „znalezione” teksty.
Wzorem Georgesa Pereca i jego powieści „la Disparation”, z
której zniknęła tak ważna we francuszczyźnie litera „e” (w
przypadku Bulanowskiego jest to „o” w odniesieniu do
Mickiewiczowskiej Inwokacji z „Pana Tadeusza”, „a” w
zacytowanym wywiadzie z „Gazety Wyborczej”), dokonuje
najrozmaitszych manipulacji korektorskich. W „Ojcze nasz” –
na wzór alfabetów semickich – ogranicza się do zapisu samego
kośćca spółgłoskowego, kiedy indziej, w pięćdziesięciu
początkowych wersach „Iliady” Homera polskie znaki
diakrytyczne zastępuje symbolami, pojawiającymi się w ich
miejsce w przypadku niedostosowanych do polszczyzny programów
edytorskich. W charakterze „gotowych przedmiotów” występują
zarówno uznane utwory literackie („Makbet” Williama
Shakespeare’a, „W pamiętniku Zofii Bobrówny” Juliusza
Słowackiego, „Ziemia jałowa” Eliota), jak i znalezione w sieci
teksty publicystyczne (kazanie arcybiskupa Henryka
Muszyńskiego na pogrzebie arcybiskupa Maria Przykuckiego,
zaczerpnięte z „Naszego Dziennika” ). Ze słów „Mazurka
Dąbrowskiego”Józefa Wybickiego usuwa wszystkie inicjalne
głoski, w innym przypadku podrzuca Norwidowskiemu „Pióru”
„natrętną” spółgłoskę „n” – prawdopodobnie związaną z
tytułowym „Niebieskim” – doklejającą się do wszystkich
początków i zakończeń wersów, a w „Dusiołku” Bolesława
Leśmiana do występujących
w tekście wyrazów. Zgodnie z
zasadami hipertekstualnosci dokonuje też eksperymentów z
zapisem graficznym, na przykład w przytoczonym fragmencie
„Ziemi jałowej” Eliota białą czcionkę, imitującą odręczne
pismo, umieszcza na czarnej tincie, a na szarej przekreślony
tekst urywka z „Ulissesa” Jamesa Joyce’a,
mając w tym
względzie w gronie swych antenatów między innymi Laurence’a
Sterna i jego powieść „Życie i myśli Tristrama Shandy”.
Niczym Gombrowicz „Ferdydurke”, Bulanowski puentuje swój
tomik naiwnie rymowanym dwuwierszem: „Niebieski Twierdzi, Że
Koniec Świata Nastąpi,
Kiedy Mu Muza
Natchnienia Poskąpi”.
Oktawian Marek Syriusz Bulanowski „Nazywam się niebieski”.
Prof.-Net , Kraków 2011
PIOTR MAREK STAŃSKI
IMIONA LITER, czyli od OMEGI DO ALFY i z POWROTEM
Motyw wyliczanki jest znanym nie tylko z baśni, ale i na
przykład filmu – „Zet i dwa zera” Petera Greenawaya. Marek
Oktawian Bulanowski w swym najnowszym, czwartym tomiku
poetyckim „Olśnienia alfabetyczne”, dokonuje tego na osi
odwróconej kolejności liter łacińskich, uzupełnionych o polską
diakrytykę, zataczając okrąg, kiedy w ostatnim wierszu,
poświęconym literze „A”, przywołuje na powrót „Ż”, od której
zaczął swą wędrówkę, a z którą „A” może pójść na piwo.
Przyznam się, że nieco zabrakło mi elementu gry, czy też
formalnego eksperymentu, które zdawałaby się podpowiadać
przyjęta przez autora literacka strategia, a więc na przykład
zaczynania kolejnych wersów od monologizującej właśnie litery
– podmiotu lirycznego – czy też dominacji oznaczanej przez nią
wartości fonetycznej (w „H” w ogóle ona nie występuje, a w
każdym razie odpowiadająca jej głoska). Co prawda na ogół
tytuły w ten sposób się rozpoczynają, a i niektóre bohaterki
wierszy np. „Ż” emblematycznie żądli, „Z” ziębi, a „C”
ćwierka. Aliści w przypadku tych ostatnich oraz „N” należało
odwołać się do zapisu fonetycznego zmiękczanych przez nią
głosek: np. „ńe”, a nie hybrydy w postaci „ńie”.
Autor hipostazuje kolejne ogniwa alfabetu (np. siostrzane
pary: „E” i „Ę” oraz „N” i „N”), przydając im myśli, uczucia i
uczynki, acz nie wszystkie bynajmniej są podmiotami lirycznymi
poświęconych im wierszy. Czynnością, jakiej się najczęściej i
z upodobaniem oddają litery Bulanowskiego jest śnienie (m.in.
Z, Ż), choć niektórym odmówiono tego daru (np. B i C). Inne
filozofują (np. Ł i S), choć I „Nie wierzy/W pociechę
filozofii”.
Pierre Guiraud wprowadził do badań literackich frekwencyjność
znaczących słów, przez Kazimierza Wykę nazywanych słowamikluczami. Możemy wyróżnić takie słowa, charakterystyczne
zarówno dla tego zbioru, jak i szerzej twórczości
Bulanowskiego. Do takich motywów werbalnych, znanych z
poprzednich tomików, należą „trzmiele” i ich uroki w („Ż”)
oraz „charkot” („Nie dałam ci wyboru pomiędzy charkotem
Pieśni/A szeptem zadumy – „U”, lub „Przekształca się/W charkot
myśli -„Ł”), którego wariantem brzmieniowym jest „rzężenie”
(„Bebechami które by ożywiły martwe już rzężenie” z „T” czy
„Rzężących świstem białym/Od kul” z „S”). Dochodzą do nich
nowe słowa-klucze jak na przykład przywołany już „rechot” („w
zakątkach mózgu” w „H”), będący akustycznym analogonem
charkotu i rzężenia. Ważne miejsce zajmują „ukąszenia”
(„liter” w „U”, czy „snu” w „B”), ze względów brzmieniowych
przekształcające się w „Ż” w „użądlenie” („W oczekiwaniu na
kolejne/Użądlenie”), z którym spokrewnione jest „Żądło nocy” w
„B”, oraz „przekłuwanie” („oczu blaskiem słów” w „S”, źrenicy
w „Z”, by uzyskać wewnętrzne widzenie, wejrzenie w głąb swej
jaźni). Z tą kategorią spowinowacony jest motyw „zarzynania”:
„liści” („W”), „liter bez ustanku przerzynających” („U”), by
kulminować w „zarżnięciu arabskiego dziecka” z „A”. To także
pojęcia odnoszące się do komputerowych akcesoriów z „Koncertu
na wiersze solo” („recnot klawiatury na pożegnanie” z „R”, czy
„Co nie było wymysłem/klawiatury” z „N”, jej czerń z „Ą”,
klikniecie myszki z „R”, wreszcie autoironiczne „A tobie
pozostanie tylko/(…)/Klikanie wierszy” z „N”).
Wreszcie natrafiamy na emblematyczne właśnie „słowa”: „I
szloch słowiańskich/Słów” („N”), „Ona jak tykanie
podejrzanych/Słów” („M”), „Wrzeszczy bebechami słów” („Ł”),
„Nie wierzy słowom/Pachnącym czerwienią” („J”). Odróżnia te,
przynależne do dziedzictwa i porządku łacińskiego, od
słowiańskich (Ł „Pozostanie na skrzyżowaniu/Łaciny i
słowiańskiego/Bełkotu”, N „brzęczy łaciną/W cieple swojskiej
mowy), pomiędzy którymi zdaje się panować nieprzezwyciężalna,
dialektyczna sprzeczność („Przecież dzieli ich/Przepaść
łaciny” w „Ł”).
Uprzywilejowanymi barwami w świecie poetyckim Bulanowskiego
pozostają: purpura a. czerwień „mych spojrzeń” z „R”, do
której zmierza ślimak z „Ś”, pachnące nią słowa z „J”, podczas
gdy „O” się nimi stała, a także czerń: klawiatury („Ą”),
wątpliwości („B”), wyprostowana, z której naddatkiem nie chce
się pogodzić „N”, wreszcie „dźwięk czarny” z „J”. Jego pejzaż
poetycki uzupełniają kolorystycznie: zieleń („marzeń strun” z
„U”, natomiast „K” „nie przeklina zielenią”, lecz „chce być
czystą zielenią uczuć”), fiolet („zmyślonych uczuć” w „T” oraz
„O”, która stała się fioletem”), błękit (twarzy, „co rósł jak
garb wyniośle” w „O”, oczu, rozżarzony od ironii w „D”) i
biel, w której zapaleniu „poległa milcząc” Y, czy też zapachów
w „N”. Atoli, niczym u Hoffmanna cień, bądź odbicie w lustrze,
można też utracić barwę, co staje się udziałem „Blondyna z
niewyspania” w „D”. Stąd też ważną rolę w poezji Bulanowskiego
odgrywa szarość jako znak starzenia i traumatycznych przeżyć:
„Dlatego jest ślepa/(…)/Na życie posiwiałe” („Z”), „Jak osa
posiwiała po stracie/Pieśni” („R”), „Nadmiarem siwych już
kształtów” („N”), „Dlatego obca jej jest siwizna/Tradycji”
(„Ł”).
Warto by za twórcami, odznaczającymi się zdolnościami do
postrzegania synestezyjnego, jak kompozytorzy: Aleksandr
Skriabin czy Olivier Messiaen, zbadać współzależność pomiędzy
oznaczanymi przez litery dźwiękami a przywoływanymi przez nie
barwami (na co wskazywali już Charles Baudelaire w wierszu
„Oddźwięki” oraz Arthur Rimbaud w barwnym sonecie
„Samogłoski”). Również badania komparatystyczne w odniesieniu
do akustyki i optyki usiłowały ustalić doświadczalne relacje
pomiędzy tymi jakościami. U Bulanowskiego napotykamy na „las
białych zapachów” („N”) i „słowa pachnące czerwienią” („J”), a
także „dźwięk czarny jak życie” („J”).
Wydawałoby się mało poetyckie neurony i mózg, jako organ,
splatają się z siecią „przewodzonych przez siebie rozpalonych
metafor” („I”), na które, niczym na chorobę, może „zapaść
spojrzenie” („C”), a którym Y okazuje lekceważenie. Z kolei na
„szubienicy
metaforycznej”
zawiśnie
osiem
istnień
poszczególnych z „O”. Tym sposobem przenośnie wyznaczają pole
semantyczne śmierci, albowiem słowa-klucze układają się i
wyznaczają kręgi znaczeniowe. I tak sferę fizjologii
współtworzą: krew („liter”, którą pluje Ż), pot, wydzieliny
(„plwociny serca” w „H”, „gówno przebrane w diament” z „L”),
żyły (nabrzmiałe „nadzieją na przetrwanie” w „G”) i bebechy,
oraz przywoływane już: charkot, rzężenie i kaszel, do których
dochodzi smród („życia” w „G”, a więc, podobnie jak odchody,
rozumiany zarazem przenośnie). Świat przyrody przywołują
głównie owady: wspomniane trzmiele, a obok nich muchy, które
zadają pytania („R”), osy i pszczoły. Z kolei na dziedzinę
technologii wskazują następujące rekwizyty i związane z nimi
czynności: klawiatura i klikanie.
Litery, jako każdorazowo wynajmowane od nowa i zatrudniane
znaki graficzne, nie posiadają początku: Ę „nie wie kiedy się
urodziła”, Ł „nie zna swego rodowodu”.
Obydwie recenzje były publikowane w Akancie.
Bibliografia:
Piotr Marek Stański, Opus pierwsze (recenzja
tomiku Liczba 1), „Akant” nr 5, 2003.
Piotr Marek Stański, Wiersze z myszą i klawiaturą w
tle (recenzja tomiku Koncert na wiersze solo), „Akant”
nr 2, 2005.
Piotr Marek Stański, Elektroniczne epigramaty (recenzja
tomiku Esemesy z dnia na dzień. Książka dla wszystkich i
dla nikogo), „Akant” nr 11, 2008.
Piotr Marek Stański, Imiona liter, czyli od omegi do
alfy i z powrotem (recenzja tomiku poetyckiego Olśnienia
alfabetyczne), „Akant” nr 5, 2011.
Piotr Marek Stański , Wariacje Bulanowskie na temat
błękitu (recenzja z tomiku poetyckiego Nazywam się
niebieski), „Akant” nr 7, 2012.

Podobne dokumenty