Przeczytaj fragment

Transkrypt

Przeczytaj fragment
WOJNA Z BLISKA I Z DALEKA
„Chcą czytać „wojnę” tak,
jak się czyta książkę”.
(Bolesław Miciński, O nienawiści,
okrucieństwie i abstrakcji)
Antologia, jaką czytelnik otrzymuje dziś do rąk, gromadzi teksty powstałe
i funkcjonujące w latach drugiej wojny światowej, a więc dawno, dla wielu z pewnością bardzo dawno temu. Ukazuje się w siedemdziesiątą rocznicę zakończenia
wojny, przeto można by sądzić na tej podstawie, iż czytelnik ów, jeśli się taki znajdzie, będzie miał do czynienia z publikacją o charakterze jubileuszowym. Wszelako
nie taki cel przyświecał jej autorom. Mówiąc najkrócej, jest nim potrzeba upowszechnienia wiedzy na temat jednego z najmniej znanych epizodów tamtej wojny,
jakim wciąż jest działalność krytycznoliteracka i eseistyczna owego czasu1. Ze
względu na okoliczności, w jakich teksty umieszczone w niniejszym wyborze były
pisane, publikowane i czytane, można je podzielić na trzy względnie samodzielne grupy. Pierwszą stanowią druki konspiracyjne. Czytelnik młody, a liczymy, że
i taki się znajdzie pośród przyszłych odbiorców tej książki, z pewnością nie w pełni
zdaje sobie sprawę z tego, że chodzi o publikacje w języku polskim wydawane na
terenach okupowanych przez Niemcy hitlerowskie, które prawnie, czyli z punktu
widzenia organów władzy przemocą narzuconej społeczeństwu, traktowane były
jako druki nielegalne. Groziło za nie więzienie, obóz, a nawet śmierć, i to zarówno
autorom, jak i wydawcom, drukarzom i kolporterom, a także czytelnikom. Niezwykłe warunki znajdują, jak zobaczymy, odzwierciedlenie w charakterze tych tekstów,
które podawane z rąk do rąk, pożądane przez ogół Polaków, stały się artykułem
pierwszej potrzeby. Stąd wrażenie, jakie może czasem odnieść dzisiejszy czytelnik,
iż ma do czynienia nie tyle z normalnymi tekstami, do jakich przywykł, ile z jakimiś
ich substytutami, na których wyglądzie cieniem położyły się warunki ówczesnego
życia, w jakich też rozwijała się twórczość literacka. Drugim obszarem, którego
dotyczy nasza antologia, były tereny bezprawnie zaanektowane przez Związek So1
Pod tym względem, jak wolno sądzić, niewiele się zmieniło od czasu, gdy wyszedł podręcznik akademicki piszącego te słowa Literatura w latach II wojny światowej (PWN, Warszawa
1997, VI wyd. 2002), pierwszy dający ogólny zarys tego działu twórczości.
10
Wojna z bliska i z daleka
wiecki 17 września 1939 roku, gdzie wprawdzie już bez ryzyka konspiracji, ale za
to przy ogromnym udziale cenzury, rozwijała się na stosunkowo niewielką skalę
twórczość literacka poddana silnej indoktrynacji komunistycznej przez propagandę sowiecką. Udział krytyki literackiej i eseistyki był tutaj niewielki, w ogólnym
bilansie nie można jednak tego obszaru pominąć. Trzeci dział dotyczy autorów,
którzy opuścili kraj we wrześniu 1939 roku, tworząc zręby przyszłej emigracji,
a wtedy była to ogromna fala wojennego uchodźctwa, obejmująca także krytyków
i eseistów. W antologii naszej pragniemy zaoferować na wybranych przykładach
całościowy obraz tego pisarstwa. Taki jest jej cel zasadniczy.
Po co krytyka? Pytanie takie ciśnie się na usta, kiedy mowa o czasach, które
bynajmniej nie faworyzowały tego gatunku twórczości. Nieznany autor artykułu Literatura przyszłości, ogłoszonego w konspiracyjnym piśmie „Młoda Polska”
w roku 1943, narzekał na „brak jakiejkolwiek krytyki literackiej”, co wtedy mogło
oznaczać, że taka, z jaką miał do czynienia, nie zasługiwała w pełni na miano krytyki
literackiej, krytyki w pełni jej dotychczasowych uposażeń. Twierdząc, że prawdziwej
krytyki wówczas nie było, nie zaliczał do niej publicystyki, a z taką przecież spotykał się na co dzień. Liczba pism i czasopism konspiracyjnych, a także nielegalnych
wydawnictw, jakie ukazywały się w latach wojny w Polsce, jest fenomenem na skalę europejską. Publicystyka z pewnością lepiej niż krytyka odpowiadała potrzebom
ówczesnej publiczności spragnionej nade wszystko słowa drukowanego, cieszącego
się, jak już mówiliśmy, powszechną estymą żądnych szybkiej, a przede wszystkim
prawdziwej informacji, odpowiedzi na pytania, które interesowały ogół społeczeństwa,
a nie tylko inteligenckie elity. Na prawdziwą krytykę literacką nie było więc miejsca
ani wyraźnie odczuwanej potrzeby. Wracając do naszego artykułu, zacytujmy dalej, że
„zamilkli znani pisarze, ustał ruch wydawniczy, w handlu księgarskim coraz trudniej
o dobrą książkę”. Wynika z nich, że autor tych słów wciąż przerzucał jakby na stan ówczesnej krytyki warunki i standardy, jakie panowały w dwudziestoleciu, kiedy trudno
było sobie wyobrazić życie literackie bez profesjonalnej krytyki, kiedy handel książką
stał się dochodowym przemysłem, zaś książka towarem, a nie artykułem pierwszej
potrzeby, tym cenniejszym, że zabronionym. Warto wszelako zauważyć, że w takim
rozpoznaniu sytuacji, zasadniczo słusznym, zawierała się jednocześnie pewna sprzeczność. Oto narzekając na brak krytyki, sam autor korzystał z prerogatyw i tradycyjnych
uprawnień krytyka. Kiedy surowo osądzał „dzisiejszą poezję liryczną” jako przejaw
grafomanii (!), dowodząc, że „tu najłatwiej o wpadnięcie w puste frazesy i konwencjonalną deklamację”, wypowiadał się na temat stanu bieżącej twórczości literackiej, jak
to czyni każdy krytyk, dosadnie wyrażając swoją opinię, by nie było wątpliwości, za
jaką formą twórczości się opowiada. Można sobie wyobrazić, że za taką, która wbrew
czasom przestrzegałaby jednak pewnych standardów artystycznych. Wszak literatura
ówczesna, jak czytamy dalej, cierpiała „na aktualność, na reportaż”, przeżywała głęboki kryzys, co w tamtych czasach było opinią niepopularną, podtrzymywaną tylko
w kręgu znawców. Krytyka cierpiała zatem na pewien paradoks, oto przyznając
Wojna z bliska i z daleka
11
sobie prawo do istnienia i jednocześnie temu prawu przeczyła, aspirując bardziej do
miana publicystyki niż krytyki, nie chcąc jednocześnie wyrzec się prerogatyw drugiej2.
Było zatem tak, jakby ten gatunek pisarstwa, ceniony w normalnych, pokojowych czasach, nie miał większego znaczenia w warunkach, gdy zmianie uległy funkcje literatury. Uprawianie krytyki mogło się wydawać zajęciem zbędnym, skoro w najważniejszych dla czytelnika sprawach zdanie krytyka wyręczała
opinia publiczna. Pisarz ceniony na konspiracyjnym rynku i bez krytyki dobrze
wiedział, co do niego należy. Ale przykład poprzedni pokazuje, że nie brakło też
i takich, którzy wobec zalewu twórczości okolicznościowej krytykami w normalnym tego słowa znaczeniu stawali się niejako z potrzeby, by w miarę swoich
uzdolnień i możliwości przeciwstawić się fali grafomaństwa. Znaczny był w tym
udział krytyków nieźle znanych już przed wojną, a także młodszych, przynależnych do generacji wojennej, i to właśnie tych drugich będziemy mieli głównie
na myśli, mówiąc o „nowych piórach” i „nowych stylach”. Pod pseudonimami
„Jana Marca”, „Stanisława Łomienia”, „Karola Topornickiego” ukrywali się debiutanci, uprawiający twórczość literacką, ale próbujący też z różnym skutkiem,
bywało, że całkiem niezłym, sił na polu krytyki. Stała się dla nich okazją do
bardziej bezpośredniego, a nie metaforycznego wyrażania poglądów na obecny
i niedawny stan literatury, zachętą do formułowania programów i manifestów,
bez czego, jak dobrze wiemy, nie może się obejść żadna nowa twórczość literacka, a co dopiero pisarze wstępujący na scenę w czasach prawdziwie niezwykłych, rozpoczynający swój marsz ku gwiazdom, dla wielu tragicznie przerwany
w pół drogi. Jest to jedna z większych zdobyczy tego pokolenia, że poddane naciskom różnych ideologii traktowało literaturę jednocześnie jako miejsce w pełni
samodzielnej twórczości, realizującej własne zadania i mającej własne środki do
urzeczywistnienia swoich celów. Ich ocena wymaga zastosowania kryteriów innych
od tych, jakie narzucała polityka czy ideologia, i żeby dowieść prawa do takich
opinii, krytyk musi być do swego zadania odpowiednio przygotowany. Musi być
krytykiem literackim w pełnym tego słowa znaczeniu, a nie pierwszym lepszym
publicystą. To prawda, że role te często na siebie zachodzą i trudno je rozdzielić, ale
funkcja krytyka śmiało toruje sobie drogę wśród wielu przeciwności.
O tym, że problem: krytyka vs publicystyka istniał, a i po wojnie wciąż był
ważny, świadczy pierwszy wybór krytyki literackiej z lat wojny, wprawdzie ograniczony do konspiracji, ale w tym zakresie niewątpliwie pionierski. Książka, będąca dziełem zasłużonego badacza, dokumentalisty i edytora literatury tego okresu,
Zdzisława Jastrzębskiego, ma w tytule publicystykę, a nie krytykę, i choć, jak to
autor zaznaczył, jest to publicystyka literacka, a nie jakaś inna, to określenie takie
nie jest tym samym co krytyka literacka3. Co się dzieje z publicystą, kiedy pretenduje do roli krytyka? Kiedy Ksawery Pruszyński w tytule swego wystąpienia
użył określenia „literatura emigracji walczącej”, to łatwo się było spodziewać, że
(87), Literatura przyszłości, „Młoda Polska” 1943, nr 4.
Konspiracyjna publicystyka literacka 1940–1944. Antologia, opracował i wstępem poprzedził Z. Jastrzębski, Wydawnictwo Literackie, Kraków (1973).
2
3
12
Wojna z bliska i z daleka
będzie miał na myśli sprawy i interesy odległe od samej literatury, dla których jest
ona tylko wygodnym narzędziem, lepszym lub gorszym jak każda inna forma i narzędzie działania w latach, kiedy trwała walka. Akcentował dobitnie, że to, co jest
literaturą dla żołnierzy formującej się w grudniu 1939 armii we Francji, nie ma być
rozrywką lecz środkiem wychowawczym, ma kształtować ideały moralne nowego
wojska, o jakim z entuzjazmem i nadzieją pisał, że składa się z ludzi „młodych
i bardzo młodych”, którzy są „jeszcze nieskrystalizowani, jeszcze nieurobieni intelektualnie”. Ten narybek przyszłej inteligencji trzeba było dopiero wyedukować
i takie było właśnie zadanie pisarzy, a zadaniem krytyka było ich o tym przekonać,
by stali w tym samym szeregu co żołnierze, identyfikowali się z tą samą służbą
co oni4. Niebawem każda formacja wojskowa będzie mieć swoich poetów i „dyżurnych” krytyków. Żywioł publicystyki wciskał się dosłownie wszędzie, nie był
od niego wtedy wolny żaden dyskurs o literaturze, nawet ten, który programowo
bronił jej suwerennych praw. Teoretycznie rzecz biorąc, każda wypowiedź krytycznoliteracka zawiera pewien procent publicystyki, wszak podobnie jak krytyka jest
ona jedną z form społecznego dyskursu, niekiedy uprzywilejowaną, która wśród
innych ma prawo do samoistnego istnienia, a przez to do ekspandowania na inne
tereny, jawnie lub po cichu. Nie dziwi przeto, że na terenie słabo strzeżonym przez
arbitrów smaku literatura stawała się często jedynie pretekstem do dyskusji na temat
bieżących wydarzeń i tak było od samego początku wojny, zarówno w kraju, jak
i na emigracji.
Krytyka jako dokument. Zajmując się sytuacją krytyki literackiej okresu wojny, wypada chwilę zastanowić się nad jej wartością jako historycznego dokumentu.
Nie czeka nas bynajmniej problem „niechcianych źródeł”, jak to jest chociażby ze
świadectwami dotyczącymi eksterminacji Żydów, tekstów cenzurowanych i zatajanych, spychanych na margines5. Antologia niniejsza odsyła wprawdzie do źródeł powszechnie mało znanych lub w ogóle nieznanych, uzupełnia materiał o wiele nowych
tekstów, i taki jest jej cel, ale nie odkrywa też niczego, co mogłoby bardziej podważyć zasób dotychczasowej wiedzy i opinii na ten temat. Poza jednym, że pierwsza
w tym stopniu upomina się o uznanie dla ówczesnej krytyki z uwagi na jej znaczenie dla twórczości o ambicjach większych niż literatura okolicznościowa,
a taka wtedy dominowała. Teksty, jakie zamieszczono w tym wyborze, mają dlatego niezaprzeczalną wartość źródeł. Ale status źródeł historycznych bywa dzisiaj coraz częściej, częściej niż kiedykolwiek wcześniej, poddawany rewizji,
a nawet pewnej kontestacji. Trudno przeto także i w tym przypadku ten ważny
problem ominąć. Co nam dzisiaj mówi źródło utrwalone w swojej materialnej postaci? Czy to, co mówi, miało ten sam sens co wtedy, kiedy źródłem nie było?
Przyznając wypowiedzi krytycznej z tamtych czasów status źródeł, dokonujemy
4
K. Pruszyński, Literatura emigracji walczącej, „Wiadomości Polskie” (Paryż) 1940, nr 1
(w tym tomie).
5
Zob. D. Libionka, Polacy wobec eksterminacji Żydów, [w:] Wojna. Doświadczenie i zapis.
Nowe źródła, problemy, metody badawcze, red. S. Buryła i P. Rodak, Kraków 2006, s. 73–90.
Wojna z bliska i z daleka
13
interpretacji tekstów z punktu widzenia i celów, jakie nam dzisiaj przyświecają.
Dokonujemy rekonstrukcji pierwotnej sytuacji, w jakiej te teksty kiedyś funkcjonowały i coś, ale do końca nie wiadomo co dla tamtych odbiorców znaczyły, ale
sytuacji, do której nie mamy przecież bezpośredniego dostępu, innego, jak tylko
przez te teksty w odpowiedni sposób zinterpretowane. Tekst pisany jako dokument
staje się znaczący łącznie z sytuacją wykonawczą, jaka towarzyszy jego lekturze. Tekst krytycznoliteracki staje się dokumentem dla historyka literatury wraz
z całym obciążeniem interpretacyjnym, jakie spoczywa na każdym źródle.
Sposób, w jaki wydarzenia zachodzące w przeszłości są odkrywane w przeszłych doświadczeniach, jest determinowany przez różne punkty widzenia,
różne postawy i wizje tych, którzy w tych doświadczeniach uczestniczyli6. Nie mamy, powtórzmy, bezpośredniego dostępu do okoliczności, w jakich
teksty tu zebrane funkcjonowały, staramy się po swojemu, tak jak to tylko jest
możliwe, owe okoliczności interpretować, by lepiej zrozumieć, co nam dzisiaj teksty mają do powiedzenia. Uprawiamy każdy na swój sposób semantykę
historyczną, starając się dotrzeć do treści pojęć, które niewątpliwie znaczą dziś coś
innego, niż znaczyły kiedyś7.
Oto pierwszy, elementarny przykład rozchodzenia się tej semantyki wraz
z postępem czasu. Książka, jaką czytelnik bierze do ręki, będąc zbiorem tekstów
„z epoki”, mówi o czasach wojny i okupacji, ale każde z tych słów, wojna i okupacja, pozornie neutralnych, budziło i budzi różne skojarzenia, które bynajmniej
nie przystają do siebie. Wojna jest pojęciem szerokim, zawłaszczonym przez ekspertów z różnych dziedzin, dlatego pojęcie to, z chwilą gdy tylko zacznie się
o nim mówić, wyzwala masę niekontrolowanych skojarzeń, z czym też musi się
liczyć historyk. Komplikacje związane z posługiwaniem się jedną i tą samą nazwą wynikają z niemożności uzgodnienia różnych punktów widzenia danego zjawiska. Dla historyka literatury, w szczególności dla historyka krytyki literackiej
tamtego okresu wojna istnieje jako segment czasu, co do którego nie było i nadal
nie ma pewności, gdzie naprawdę jest jego początek, a gdzie koniec. Wprawdzie
wrzesień 1939 roku był i jest dla wszystkich niekwestionowaną cezurą historyczną
(gdzie indziej bywa inaczej), ale w przypadku problematyki, jaka nas tu zajmuje, odcinek ten w obydwu przypadkach wymaga przesunięcia – początku do tyłu,
czyli do dwudziestolecia, końca zaś do przodu, czyli do lat powojennych. Przez
kolejne dekady słowo „okupacja” jednoznacznie kojarzyło się z okupacją niemiecką, zaś to, co działo się na terenach dawnego ZSRR, nie miało swojej jednej,
obowiązującej nazwy. Chcemy powiedzieć, że za każdą decyzją terminologiczną
kłębi się morze skojarzeń, sympatii i animozji, starych i nowych nawyków. Prasa
konspiracyjna, mówiąc o terenach leżących na wschodzie, najchętniej bodaj ucieA. van den Braembusche, Historia i pamięć: kilka uwag na temat ostatnich dyskusji, [w:]
Historia: o jeden świat za daleko? wstęp, przekład i opracowanie E. Domańska, Poznań 1997,
s. 111.
7
R. Koselleck, Semantyka historyczna, wybór i opracowanie H. Orłowski, tłumaczenie
W. Kunicki, Poznań 2012.
6
14
Wojna z bliska i z daleka
kała się do stwierdzenia zaboru ziem leżących na wschód od Bugu i Sanu. „Zaborczość komunistycznej Rosji sięgnęła nie tylko po nasze ziemie […]”, czytamy w jednym z czasopism, jakie się na tych terenach ukazywały, ale równolegle
z określeniem „zabór” pojawia się też i „okupacja”8. W lwowskim druku konspiracyjnym z roku 1942, Wielkanocna pisanka, czyli wydanym już po napaści Niemiec na Rosję, mowa jest o poniżonych i ciemiężcach, o walce z najeźdźcą, co
w równym stopniu mogło odnosić się do jednych i drugich, Niemców i Rosjan, ale
w sytuacji gdy niedawny agresor stał się na jakiś czas sojusznikiem, nie wypadało
o tym wprost mówić. Należało mówić trochę inaczej, wbrew sobie. Potem nie było
wahań, że był to zabór i okupacja zarazem, bolszewicka taka sama jak niemiecka.
Otóż dla historyka literatury kłopoty z podstawową i zdaje się neutralną terminologią historyczną nie miałyby znaczenia, gdyby nie to, że w społecznym obiegu te
same nazwy przybierały różne sensy i dopiero kontekst, nie zawsze w porę uchwycony, przywraca im właściwe znaczenie. Trudno w tych sprawach odejść od polityki.
Krytyka i polityka. Niepodobna sobie wyobrazić, by w czasach tak przełomowych jak wojna krytyka literacka jeśli nie cała, to przynajmniej w jakimś swym
reprezentatywnym odłamie nie była uwikłana w spory polityczne. Walki już nie
tylko z wrogiem, ale bezkrwawe między swymi toczyły się przez cały okres wojny i okupacji. Klerkizm, cieszący się powodzeniem przed wojną, jako postawa
nieangażowania się intelektualisty w bieżącą problematykę i politykę, był w odwrocie. Należy bowiem powiedzieć, że krytyka literacka, realizując swoje cele,
czyniła to z przekonaniem, że broni nie tylko własnych interesów, nawet kiedy
uważała je za ważne, ale także bierze pod uwagę dążenia określonych środowisk i
ugrupowań, z którymi krytyk się utożsamiał. Im lepiej spełniał się jako krytyk, tym
większe miał szanse powodzenia na innym odcinku. To także należy do definicji
„nowego stylu”, o jakim mówi tytuł tej antologii, że treści polityczne przechodziły przez medium języka obciążonego równocześnie inną intencją niż polityczna.
Apele o czyn adresowane do biorących udział w walce z okupantem odbierane
były przez krytyków jako bezwzględny obowiązek służby ważny dla całego społeczeństwa, w istocie jednak chodziło zwykle o coś o wiele bardziej konkretnego,
o „czyn” jawnie polityczny, wybór postawy zgodnej z oczekiwaniami politycznej „góry”, decydentów. Rozprawa z Polską sanacyjną uczyniła aktualnym spór
o rolę pisarza w państwie, ale przecież także i rolę krytyka, czy mianowicie wobec
upadku państwa, choć nadal istniały jego legalne władze, ma ona nadal pozostać
„państwowotwórcza”. Określenie takie z uporem powtarza się dyskusjach o tym,
czy stoi przed literaturą obowiązek nowego przemyślenia jej powinności wobec
państwa, by nie powielać błędów poprzedników. Co znaczy być pisarzem (i krytykiem) przychylnie lub krytycznie usposobionym do państwa wówczas, gdy co
prawda rząd Rzeczypospolitej miał swoich legalnych przedstawicieli, nie istniały
jednak organy przedstawicielskie, z parlamentem na czele, i instytucje państwowe,
8
[an], Polska literatura i historia w ujęciu doktryny komunistycznej (Na marginesie okupacji
bolszewickiej 1939–41. Cz.I), „Kultura Jutra” 1944, nr 1–3.
Wojna z bliska i z daleka
15
które by narzucały swój punkt widzenia. Sprawy te komuś mogą wydać się odległe
od suwerennego dominium literatury, ale nie w czasach, o jakich mówimy, naładowanych emocjami, które domagały się wyrazu. Obowiązek krytyka nierzadko
sprowadzał się do kontroli tzw. wymowy dzieła, czy mianowicie odpowiada ono
pożądanej linii, a jeśli nie, to do upomnienia, co powinien zrobić, by „obiektywne” przesłanie jego dzieła było z tą linią zgodne. Wymóg „obiektywnej wymowy dzieła” w sytuacji ostrej walki politycznej był traktowany nie jako zgodność
z prawdą, lecz z sugerowaną przez pisarza tendencją. Celem krytyki w pewnych
przypadkach bywało wręcz przywołanie pisarza do porządku, jeśli zaniedbał opowiedzenia się po jednej, jedynie słusznej stronie.
Geografia polityczna krytyki była szeroka i nad wyraz zróżnicowana, gdyby nie
podtytuł, o pewnych czasopismach trudno byłoby orzec, czy miały istotnie charakter pism literacko-kulturalnych, tak wielki był w nich udział materii politycznej,
a sama literatura była traktowana jako pretekst do dyskusji na zupełnie inne tematy. Niniejszy tom, jak każdy wybór, może dać jedynie tylko pewne wyobrażenie
o tym, jakie było polityczne oblicze poszczególnych czasopism i skupionych wokół
nich środowisk, z których każde angażowało do swych celów grupę własnych krytyków.
Jedne z nich w sprawach literatury i sztuki wyrażały oficjalne stanowisko podziemia,
akcentując rolę literatury w kształtowaniu opinii publicznej, tym samym odbierając jej
przywileje, jakimi cieszyła się ona w normalnych czasach. Czas wojny ma swoje prawa, którym literatura musi się bezwzględnie podporządkować. Gdzie indziej znów rolę
literatury wyznaczały deklaracje poszczególnych stronnictw i ugrupowań politycznych,
ją samą traktując w sposób czysto instrumentalny. Wśród krytyków byli zadeklarowani
endecy, spadkobiercy radykalno-narodowych ugrupowań spod znaku ONR-u i Falangi,
socjaliści i socjaldemokraci różnych barw i odcieni, komuniści, wszyscy mający ambicje uczynienia z literatury faktycznie środka i narzędzia partyjnej propagandy. Nie
jest naszym zadaniem wchodzenie w cały ów polityczny labirynt i nie takim kryterium
kierowaliśmy się w wyborze tekstów do tej antologii. Dość powiedzieć, że w krytyce,
która w zamierzeniu aspirowała do miana literackiej, funkcjonował język, jaki odzwierciedlał pewien system pojęć dający słabe wyobrażenie o literaturze i jej suwerennych
prawach. Język tamtej krytyki był jakby rozpięty na siatce pojęć i haseł politycznych,
niektóre z nich robiły zawrotną karierę, jak zawsze w czasach, gdy trzeźwe kalkulacje
ustępują pod naporem emocji. Semantyka „narodu”, któremu w tym słowniku należy się bezwzględne pierwszeństwo, obok ojczyzny i pokrewnych pojęć, wydobywała
z tego słowa całe złoża treści dawnych i stereotypów, przyznając mu często rolę mało
znaczącej ozdoby bądź konkretnego programu politycznego. Krytyk szermował nimi
stosownie do potrzeb i okoliczności, jakie skłaniały go do wyrażenia stanowiska
w sprawach, od których rozwiązania zależał los narodu i ojczyzny. Wszelki apel
o zaangażowanie pisarza bez rozpatrzenia się w zasobie podobnych pojęć tracił
w ogóle sens i znaczenie. Wielkomocarstwowe ambicje sprzed wojny domagały się
literatury „zdrowej”, „która zdolna by była wyzwolić z narodu zapas jego moralnych
16
Wojna z bliska i z daleka
sił i zapał pracy konieczny w budowie WIELKIEJ POLSKI”9. W innym duchu, ale
z tą samą tendencją do obrony pryncypiów ideowych występowali rzecznicy „ojczyzny
proletariatu” etc.
Residua przedwojennej myśli radykalnonarodowej w wystąpieniach młodych
krytyków ze „Sztuki i Narodu” są w świetle ich wystąpień dobrze znane, a było
to przecież jedno z najbardziej ambitnych pism literackich owego czasu, organ
pisarzy, o których skądinąd wiemy, ze wysoko cenili autonomiczne walory dzieł
literackich. Przykładem tego była ich własna twórczość o wyraźnie awangardowych korzeniach. Nie widzieli więc sprzeczności między deklaracjami ogłaszanymi
na łamach SiN-u, które przeciwnikom Konfederacji Narodu, sprawującej ideową
„opiekę” nad pismem, kazały upatrywać w tym ugrupowaniu neofaszystów, a własnymi ambicjami, dla jakich sprawdzianem miała być literatura, a nie polityka.
Jeden z nich, apelując do „silnego człowieka” i wieszcząc nadejście epoki „akcentowanej mocnym, radosnym rytmem kroków żołnierskich i upartą wolą działania”,
dawał wyraz satysfakcji, że oto „[p]rzyszedł wreszcie czas trudny, gdy historia pod
lufami armat kazała nam wybierać między imperialną wielkością a gubernialnym
unicestwieniem”10. Czy młody autor zdawał sobie dostatecznie sprawę z tego, że
występuje nie tyle jako krytyk, suwerenny w opiniach na temat dzieł literackich,
którym zarzucał, że zbyt naśladują mody sprzed wojny, ile przedstawiciel i rzecznik
określonego obozu politycznego, do którego, mniej lub bardziej świadomy konsekwencji swojego wyboru, zgłosił akces.
Cokolwiek by powiedzieć na temat twórców związanych z SiN-em, to gdy chodzi o krytykę mamy do czynienia z jej indoktrynacją w nader określonym duchu. Innym przykładem, choć trudno porównywalnym z poprzednim, jest zjawisko krytyki
politycznie sterowanej przez koła mające swoją siedzibę na terenie Rosji, gdzie jawnie już przestała ona dbać o swoją godność, o co przed wojną prowadził kampanię
Irzykowski. Krytyka stoczyła się do poziomu nachalnej propagandy, agitki politycznej. Nie cofała się przed żadną insynuacją i oszczerstwem pod adresem Polski „powersalskiej”, legalnych władz Rzeczypospolitej i pisarzy, którzy ją wspierali. Miała
ambicje wyjścia poza opłotki bieżącej twórczości, czynnie ingerować w obszar tradycyjnie zawładnięty przez historię literatury, dając pierwsze próbki przewartościowania literatury przeszłości wedle marksistowskich kryteriów, co twórczo miało się
rozwijać po wojnie. Pisma takie jak „Nowe Widnokręgi”, „Czerwony Sztandar” czy
„Prawda Wileńska” odegrały w tym czasie rolę niejako poligonu doświadczalnego
krytyki, wypracowującej w niemałym trudzie nowe kryteria oceny dzieł literackich
ze względu na ich wymowę ideową, zaangażowanie pisarza w konflikty społeczne
i klasowe epoki, czyniąc zeń rzecznika interesów proletariatu, nawiązanie do postępowych i ludowych tradycji itd. Była to pierwsza szkoła pisarzy jako „inżynierów dusz”, którzy mieli się kierować przykładem towarzyszy radzieckich, najlepiej
wiedzących, czego potrzeba literaturze, by godnie pełniła swe zadania w budowie
[an], Słowo walczące, „Naród i Kultura” 1941, nr 1, cyt. za KPL 42.
Cytaty ze znanego manifestu „Jana Marca”, czyli Wacława Bojarskiego, O nową postawę
człowieka tworzącego, „Sztuka i Naród” 1942, nr 1.
9
10
Wojna z bliska i z daleka
17
przodującego ustroju. Mówimy o sprawie już dość dobrze znanej na podstawie
licznych dokumentów i świadectw, których coraz więcej od chwili, gdy złamano
zakazy utrudniające dostęp do archiwów, niewiele więcej mówi o tym antologia,
w której czytelnik znajdzie stosunkowo mało przykładów tego gatunku.
Warto też zauważyć, że na terenach, gdzie wraz z postępem działań na froncie
przyszło się Polakom układać nie z jedną, lecz kolejno z kilkoma władzami, jak to
miało na przykład miejsce na Litwie, temperatura dyskusji także na tematy literackie była inna niż w Generalnej Guberni. Ponieważ, gdy chodzi o Litwę, sprawa
jest mało znana, czytelnik będzie miał możność poznać ją nieco bliżej na kilku
wybranych tekstach. Krytyka musiała, zresztą nie tylko tutaj, lawirować między
ciągłą zmianą kursu politycznego a pryncypiami, za jakimi stała polska racja stanu
i racja polskiej literatury reprezentowana przez Rząd RP, jego wojskowe i cywilne
agendy, czyli szukać kompromisu między różnymi językami. Zbiór tekstów, jakie
zawiera i ta książka, pokazuje, jak trudne było to zadanie i często jak odległe od powinności właściwych krytyce literackiej. Przyjmując jej punkt widzenia, czytelnik
znajdzie na przykład nieco materiału do rozważań na temat realizmu, jednego ze
słów kluczowych w dyskusjach literackich, gdzie mieni się ono ogromną, pozbawioną konsekwencji liczbą znaczeń.
Warto też przy tej okazji powiedzieć parę słów o cenzurze, gdyż wciąż panuje
w tej sprawie wiele niejasności czy zwykłej niewiedzy. Słowo, które chlubiło się
w podziemiu tym, że jest wolne, prawdziwe, niepodległe itp., za czym stała cała
mitologia sięgająca czasów romantyzmu (tu też wybór nasz dostarcza niemało
przykładów), tak naprawdę to całkowicie wolne nie było. W kraju, zepchnięte do
konspiracji, podlegało przecież pewnej cenzurze sprawowanej przez organy walki
podziemnej, czyli podobnej do cenzury prewencyjnej, której zakazy, nigdzie jasno
niesformułowane, sprowadzały się właściwie do kilku dobrze znanych i powszechnie honorowanych zaleceń, by nie powiedzieć czegoś, czego mówić dla dobra
Sprawy nie należało, czegoś, co miałoby niepożądane skutki dla społeczeństwa.
Własną kontrolę nad drukami spełniały także partie i ugrupowania polityczne istniejące w kraju i poza krajem, każące krytykowi trzymać się określonej „linii”.
Teksty zawarte w tej antologii dają też pewną okazję do prześledzenia, jak na przykład działała cenzura w przypadku pism i czasopism adresowanych do oddziałów wojskowych. W każdym z tych przykładów chodziło o rolę pełnioną przez
krytyka, który uprawiał swój proceder z jednoczesnym przekonaniem, że strzeże pewnego kodeksu, jaki nie może być przez pisarza przekroczony, nawet pod
groźbą wykluczenia z grona piszących. Jeśli pisarz ma prawo do twórczości, to
z mandatu społecznego, i zadaniem krytyka było mu o tym przypominać.
Tam, gdzie konceptualizacja zjawisk, do których zrozumienia czytelnik nie jest
odpowiednio przygotowany, a na tym też przecież polega zadanie krytyki, by wciągać czytelnika w niebezpieczną grę, nie dając mu jednocześnie gotowych instrukcji,
jak winien postępować w ryzykownych momentach takich jak wojna czy okupacja,
tam pozostaje sięgać po środki bezpieczne, choćby miały się okazać w danej sytuacji niewystarczające. Zwykły repertuar słów-kluczy używanych przez krytykę