Poidełka w warszawskich szkołach KTO ZA NIE ZAPŁACI

Transkrypt

Poidełka w warszawskich szkołach KTO ZA NIE ZAPŁACI
Poidełka w warszawskich szkołach
KTO ZA NIE ZAPŁACI? ZDROWIEM…
W Gazecie Wyborczej – Stołecznej z 27 kwietnia br. ukazał się artykuł pt. Źródełka z jednego
źródła, autorstwa Małgorzaty Zubik, którego treść budzi niepokój, tym bardziej, iż od jesieni woda
kranowa ma być oferowana dzieciom i młodzieży szkolnej w całej Polsce.
Stwierdzenie, jakoby serwowanie młodemu pokoleniu kranówki służyć miało zdrowiu, mija
się z prawdą. Nieprawdą jest również, jakoby woda z wodociągów była darmowa, gdyż
dostarczające ją firmy nie prowadzą działalności charytatywnej. Montowane masowo w
placówkach oświatowych „poidełka” kosztowały będą miliony, które wyłożyć będą musieli ze
swoich kieszeni podatnicy, identycznie jak należność za kranówkę.
Szczęściem, ekologiczna świadomość społeczna jest coraz wyższa, dlatego też konsumenci
posiadający wiedzę o profilaktyczno-zdrowotnych właściwościach wód butelkowanych, kupują je
także swoim dzieciom.
Przytaczane w artykule argumenty przekonujące do picia kranówki to socjotechnika w
czystej postaci, nie mająca z rzeczywistością nic wspólnego. Zacytujmy: „Dzięki bezpłatnemu
dostępowi do źródełek skończy się pakowanie do i tak już ciężkich tornistrów plastikowych butelek.
Zaoszczędzą rodzice. Picie wody pomoże też walce z otyłością czy próchnicą.”
Dzieci, otóż, noszą ciężkie tornistry nie dlatego, że wkładają do nich butelkę napoju o
pojemności, a więc o wadze 0,5 kg, ale z tego powodu, iż polski, zabytkowy wręcz system szkolny,
nakłada na nie obowiązek dźwigania wielu kilogramów podręczników i zeszytów. Poza tym, wody
butelkowane niekoniecznie trzeba nosić, gdyż sprzedają je szkolne sklepiki.
A wracając do kwestii zdrowia: Ludzie słusznie obawiają się wody wodociągowej, gdyż ze względu
na jej zanieczyszczenie chemiczne, potęgowane dodatkowo w procesie „uzdatniania”, a także
bakteriologiczne – to akurat wynikające z brudu zalegającego w rurach oraz z awarii sieci
wodociągowych, powodują, że jest to ciecz podejrzanej jakości. Dlaczego więc namawia się do jej
spożywania, i to w postaci nieprzegotowanej, dzieci i młodzież? Młodzi ludzie bardziej niż osoby
dorosłe narażone są na zaburzenia żołądkowo-jelitowe i, kiedy już dojdzie do zatruć w szkołach,
będą one miały charakter masowy. Absurdalny jest następujący wymóg stawiany kranówce: „(...)
Aby zgłosić się do programu, szkoła musi mieć pozytywny wynik badania wody (nie starszy niż rok).
Do niej też należy przygotowanie instalacji wodociągowej i kanalizacyjnej do montażu poidełka (to
wydatek ok. 1 tys . zł) i koszty codziennego użytkowania.”
Obowiązek badania wody wodociągowej – jej parametrów fizykochemicznych, bakteriologicznych,
a także częstotliwość ich wykonywania są ściśle określone w Rozporządzeniu Ministra Zdrowia z
29 marca 2007 r. w sprawie jakości wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi (znowelizowanym z
20 kwietnia 2010 r.). Pozytywny wynik badania wody sprzed roku nie stanowi odzwierciedlenia
aktualnej jakości wody wodociągowej, która po tak długim czasie, z różnych powodów, może
zmienić parametry na zagrażające zdrowiu.
Na dodatek szkoła (czyli podatnicy) ma zainwestować w przygotowanie instalacji wodociągowej i
kanalizacyjnej - 1 tys. zł i płacić za codzienne użytkowanie poidełek. Czy nie logiczniej byłoby te
pieniądze wydać na cele edukacyjne?
Zadziwiające, że na tę kontrowersyjną „prokranówkową” kampanię przedsiębiorstw
wodociągowych nie reagują resorty zdrowia i edukacji. Może zaczną, kiedy dojdzie do pierwszych
zatruć i poidełka z polskich szkół trzeba będzie wyrzucić?