Pisanki pana Witolda
Transkrypt
Pisanki pana Witolda
6 Czego nie wiemy o Mirosławie Graf Mieszkanka Krzemieniewa, od 24 lat nauczycielka, matka jednej córki, dyrektor Zespołu Szkół w Pawłowicach, zodiakalny Baran. - Nauczyciel to zawód czy powołanie? - Oczywiście powołanie. Ciągle pamiętam wpojoną mi dewizę, że w świecie dorosłych i dzieci nie ma tak mocnego człowieka, który nie oczekiwałby pomocy i nie ma tak słabego człowieka, który nie pomógłby drugiemu. Do nauczyciela świetnie ona pasuje. - Czym dla pani jest rodzina? - Szczęściem. A najważniejszym człowiekiem w moim życiu jest córka, studentka pierwszego roku terapii psychologicznej. - Gdzie nigdy nie chciałaby się pani znaleźć? - Na bezludnej wyspie. Lubię ludzi, staram się w nich widzieć tylko dobre strony. Z natury jestem optymistką. - Czego żałuje pani w życiu? - Że kiedy chodziłam do szkoły podstawowej i średniej, nie kładziono nacisku na naukę języków obcych. To ogromnie ogranicza możliwości komunikowania się ze światem. - A co ma sobie do zarzucenia? - Czasem bywam zbyt łatwowierna, wręcz naiwna. - Najmilsze wspomnienie? - Wiąże się ze szkołą podstawową i średnią. Miałam wspaniałych nauczycieli i wychowawców. Ciągle pamiętam moją wychowawczynię, nauczycielkę języka polskiego. - Lektura, która wywarła na pani największe wrażenie? - Bardzo lubię książki historyczne. Często wracam do Trylogii H. Sienkiewicza. - Jak wypełnia pani czas wolny? - Czasu wolnego mam bardzo mało, jednak kiedy uda mi się znaleźć chwilę dla siebie, spędzam ją z moją najbliższą rodziną i małym gronem niezawodnych przyjaciół. Najczęściej jeździmy na wycieczki rowerowe. - Czego pani nie wybacza? - Nieuczciwości. - Jeśli podróż, to dokąd? - Moim marzeniem jest pojechać do Kazimierza nad Wisłą. Mam nadzieję, że uda się to w najbliższe wakacje. - Ulubione danie? - Wszystko mi smakuje, jeśli sama nie muszę dań przygotowywać. Najbardziej lubię rosół. - Życiowe motto? - Chociaż w życiu zmartwień tyle, to nie jest ono pustą kartą, bo są w nim takie jeszcze chwile, dla których żyć i cierpieć warto. MIĘDZY NAMI Pisanki pana Witolda Życzenia W domu Witolda Musika w Krzemieniewie zobaczyć można mnóstwo obrazów. Te najstarsze przed laty malował ojciec pana Witolda. To po nim zostały pędzle, farby i zamiłowanie do kolorów, muzyki, do rysunku. Nic dziwnego, że mały Witek już w szkole podstawowej ładnie rysował. Jego pierwsze prace zatrzymał nauczyciel w Rudzie Śląskiej, skąd pochodzi. I tam, razem z tatą, Witek co roku robił pisanki. Te wspomnienia pan Witold bardzo sobie ceni. Wiążą się przecież z rodziną i tradycją świętowania. Nie sposób zapomnieć przedświątecznej krzątaniny, wydmuchiwania jajek czy malowania wzorków na skorupkach. Takie obrazy zatrzymuje się w pamięci na całe życie. A potem przenosi do swojej dorosłości i do swojej rodziny. Pan Witold robi pisanki właściwie od zawsze. I te tradycyjne, barwione cebulą czy skrobane w wosku, ale i wymyślone przez siebie. A pisanki pana Witka są szczególnej urody. Najpierw wybiera duże jajka i okleja je papierem toaletowym. Potem z cieniutkich drucików wygina wzorki, które introligatorskim klejem przytwierdza do wydmuszek. Dopiero na końcu maluje papier między drucikami i wyczarowuje kwiatki, szlaczki, kółeczka. Wszystko to jest precyzyjne, kolorowe, wręcz bajkowe. - Wiele z tych pisanek wydałem znajomym, rodzinie, niektóre trafiły na wystawy - mówi pan Witold. Część z nich jest rzeźbiona w drewnie, więc trwała, ale były i takie, które zwyczajnie porozbijały się. Ale i tak robię następne, i następne. Najczęściej tuż przed Wielkanocą, czasem w pierwszy dzień świąt. Ale nie tylko pisanki zdobią dom państwa Musików. Mówiliśmy już, że na ścianach ich pokoi wiszą obrazy. Wśród tych wykonanych ręką taty ostatnio znajdują się też obrazy pana Witolda. Za pędzel złapał osiem lat temu. Rozpoczął od malowania kwiatów na płótnie, ale są też pejzaże, a ostatnio portrety. Właśnie teraz na sztaludze stoi obraz trójki dzieci. To odwzorowane zdjęcie rodzinne pana Witolda i jego rodzeństwa. Wkrótce przez SMS Wszystkiego najlepszego dla Krzysztofa z okazji 35. Urodzin składa żona oraz synowie. Z okazji Imienin wspaniałej koleżance Bożenie Scholtz z Luboni dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności życzą koleżanki Teresa i Ela. Z okazji Imienin Krystynie Piątek wszystkiego najlepszego zdrowia, szczęścia, pomyślności życzy koleżanka Teresa Mikołajczak. Patrykowi Smektała z okazji Imienin dużo zdrowia oraz wszystkiego, co najlepsze życzą babcia i dziadek Mikołajczakowie. Wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, uśmiechu na twarzy z okazji Imienin dla Klaudii Kaźmierczak życzy rodzinka. Aby zamieścić życzenia, wystarczy nadać SMS. Zrobić to można wysyłając pod numer 7168 SMS o treści: TC.ZYCIE. treść życzeń. Koszt: 1,22 zł. obraz będzie gotowy. A potem zapewne powstaną kolejne prace, bo pan Witold mówi, że malowanie sprawia mu radość. To taka przyjemność, która wypełnia mu czas. A tego na emeryturze jest dużo. Przed laty dojeżdżał do pracy w hucie, potem był elektrykiem w drobnińskiej suszarni, wychował z żoną dwójkę dzieci, nie było kiedy myśleć o artystycznych pasjach. Ale teraz można oddawać im się do woli. A i tak jest jeszcze czas na czytanie, na robienie obrazów na kanwie, na pisanki. O tych nie zapomina żadnego roku. Rafał znów w telewizji Nie po raz pierwszy Rafał Kamiński w Krzemieniewa zagości w programie telewizyjnym. Pamiętamy, że dwukrotnie brał udział w „Randce w ciemno”, a teraz pojawi się w teleturnieju Polsatu, który prowadzi Krzysztof Ibisz. Nagranie programu odbyło się w środę, 22 marca, jednak jego emisja zapowiadana jest najwcześniej na czerwiec. Nie możemy zdradzić wyników teleturnieju, ale Rafał zapewnił nas, że jest zadowolony, a w czasie programu zaśpiewał nawet piosenkę. Dziś w tej rubryce zamieszczamy zdjęcia z Górzna. Przed kilkoma dniami złożyliśmy wizytę w tej wsi i od sołtysa otrzymaliśmy mnóstwo starych fotografii. Niestety, nie zmieściły się one na ostatniej stronie gazety, dlatego pokazujemy je w rodzinnym albumie. Mamy nadzieję, że będą uzupełnieniem naszej relacji, którą zatytułowaliśmy „Wczoraj i dziś wsi Górzno”. To zdjęcie zrobiono na tle pałacu w połowie ubiegłego wieku. Dokładnie widać, jak wyglądała bryła budowli i porównując z dzisiejszą, jak zmieniała się przez lata. A jednym z panów na fotografii jest Lucjan Stawiński. Tego komina już dziś w Górznie nie ma. Tak jak i stojącej przy nim kiedyś fabryki mączki ziemniaczanej. Taki obrazek pamiętają tylko starsi mieszkańcy wsi.