Owsiak za drążkami kombajnu

Transkrypt

Owsiak za drążkami kombajnu
Owsiak za drążkami kombajnu
Utworzono: czwartek, 06 listopada 2008
Owsiak za drążkami kombajnu
Węgiel drożeje. Ale teraz przynajmniej rozumiem, dlaczego... – westchnął Jerzy Owsiak na nadszybiu kopalni
„Knurów-Szczygłowice” Ruch „Knurów”, gdy w niedzielę winda wywiozła go z poziomu 850 m, gdzie z bliska przyglądał się pracy
górników.
Lider Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy gościł w Knurowie razem z Michałem Pacem z Siedlec – darczyńcą, który wylicytował
na aukcji WOŚP-u zaproszenie do zwiedzenia kopalni.
Wyprawę w głąb ziemi wymyślił knurowianin Bogdan Leśniowski, który od siedmiu lat współpracuje ze sztabem WOŚP-u. W
pomysłach przebija konkurencję, promując przy okazji kopalnię i górnicze miasto.
W styczniu tego roku z Knurowa na warszawski finał WOŚP-u, jak co roku, przybiegł do Warszawy ze sztafetą biegową. Kilkunastu
maratończyków, wśród których nie brakuje górników dwóch miejscowych kopalń – biegających też z Knurowa na letnie Przystanki
Woodstock – dotarło do stolicy z atrakcjami do zlicytowania na rzecz WOŚP-u: medalem ze słynnego maratonu w Bostonie i
dwuosobową „wejściówką” do wyrobisk w kopalni „Knurów”.
Goście przeszli przed zjazdem szkolenie ucieczkowe, a dyrektor ds. pracy Roman Noga opowiedział krótko o zatrudnieniu, płacy,
szczegółach wydobycia i o tym, jak zmienia się dzisiaj polskie górnictwo. W lampowni Owsiak pobrał aparat ucieczkowy i markę z
numerem „1”.
– Dla mnie to niesamowite, że jeszcze istnieją u nas w kraju takie potężne zakłady z prawdziwego zdarzenia, dające robotę
tysięcom ludzi w okolicy. To jak powrót do dzieciństwa – wyznał. – Możemy dyskutować o wyższości innych paliw nad węglem, o
przywileju wczesnej emerytury, ale tu, w regionie węgiel jest śląską bajką i trudno wyobrazić sobie jakąś inną do opowiedzenia.
Opiekę nad Owsiakiem na dole roztaczali Grzegorz Michalik – dyrektor techniczny, Tomasz Śledź – główny inżynier kopalni, i
Jarosław Twardokęs – kierownik robót.
– Zakład był w ruchu, pracował przenośnik i inne urządzenia, dlatego dbaliśmy, żeby nikt się nie odłączył, nie zbłądził w
wyrobiskach – mówi Tomasz Śledź.
Niedzielną szychtę „Antek” (tak koledzy nazywają 41-letniego Tomasza Antkiewicza, przodowego z GRP-1) zapamięta na całe
życie. Pracuje w kopalni już 18 lat, ale coś podobnego przydarzyło mu się po raz pierwszy. W przodku pochylni II jak zwykle
pogłębiał kombajnem tunel, gdy nagle spostrzegł za plecami dziwne zgromadzenie. Prawdziwa świta. Białe kaski dyrektorów i
dozoru, kamera telewizyjna a na końcu jasne światło, z którego wyłania się facet o znajomej twarzy. Podchodzi wystraszony i
widać, że najwyraźniej chce zastąpić „Antka” za sterami kombajnu...
To Owsiak zapragnął sprawdzić się w nowej roli, ujął drążki i przez chwilę sterował maszyną, urabiając skałę.
– Niesamowite wrażenie! Porównywalne z... lotem F16! – dzielił się na gorąco wrażeniami. – Zjeżdżałem już do kopalni złota w
Afryce, ale w takiej prawdziwej, węglowej jestem pierwszy raz. Upał, temperatura, huk, drgania. To nie to samo, co „Wieliczka”! –
mówił spocony i umorusany, wchodząc po wyjeździe pod prysznic w górniczej łaźni.
Dla Jerzego Owsiaka i Wielkiej Orkiesty Świątecznej Pomocy niedzielny zjazd do wyrobisk górniczych w Knurowie miał
symboliczne znaczenie. Przypomnijmy, że w tym roku ogólnopolski Wielki Finał WOŚP-u miał się rozpocząć właśnie na Śląsku, w
katowickiej kopalni. Ku powszechnemu zdziwieniu pomysł nie spodobał się władzom Katowic, które uznały, że nie chcą być
kojarzone z węglem i górnictwem, ale z zielenią miejską i jako „Stolica Kultury”.
– Jurek był wtedy zawiedziony. Tłumaczył, że obecność Orkiestry pod ziemią miała być hołdem dla ciężkiej i niebezpiecznej pracy
górników – wspominają współpracownicy Owsiaka ze sztabu WOŚP-u i dodają: – Obiecał wtedy, że i tak pojawi się na Śląsku, i
dotrzymał słowa.
Okazuje się, że nic straconego, a wizyta w Knurowie może mieć swój ciąg dalszy. Bardzo możliwe, że kolejny finał WOŚP-u
wystartuje właśnie z knurowskiej kopalni. Pomysłowi przyklasnęła też natychmiast, zlokalizowana po sąsiedzku, zabytkowa
kopalnia „Guido” w Zabrzu. Śląscy górnicy mieliby więc swoje chwile sławy w transmisjach na cały kraj.
W Knurowie ekipa orkiestry pieczołowicie filmowała szczegóły na dole. A Owsiak zaczął już kreślić scenariusz telewizyjny: –
Odrywam się od kombajnu i rzucam do widzów, że teraz pora na finał. W przyspieszonym tempie pokonujemy chodniki,
wyjeżdżamy windą spod ziemi w górę, błyskawicznie przenoszę się na estradę i witam wszystkich z powierzchni...
Przy roladzie z kluskami i modrą kapustą w klubie NOT Owsiak i Leśniowski żywo naradzali się nad detalami, odległością od
lotniska i czasem dojazdu na nie autostradą.
– Kilka lat temu Jurek nie dowierzał, że w środku zimy dobiegniemy w sztafecie kilkaset kilometrów, ale teraz już wie, że może nam
ufać, że tu się nie rzuca słów na wiatr – wspomina Bogdan Leśniowski. Zaznacza, że do nowego pomysłu potrzeba jeszcze
przychylności władz miasta i zgody Kompanii Węglowej.
Jurek Owsiak już wie, że ten pomysł wypali i w Knurowie obiecał: – Zrobimy wszystko, żeby finał Orkiestry wystartował z kopalni!
Witold Gałązka
[email protected]