trochę refleksji i zadumy…

Transkrypt

trochę refleksji i zadumy…
http://www.zbzzorwp.wp.mil.pl/gwir.html
Czerwiec 2008
G³os Weterana i Rezerwisty
TROCHĘ REFLEKSJI I ZADUMY…
Dziesiąty, jubileuszowy Sejmik był, jak
wszyscy uczestnicy zgodnie stwierdzali nadzwyczaj udany. Ciekawie pomyślanemu programowi towarzyszyła przez cały
tydzień wyjątkowo piękna pogoda. Co
przy urokliwym miejscu naszej kwatery
sprzyjało obradom, dyskusji koleżeńskim
pogwarkom, refleksji i zadumie. Na co
zwrócił też uwagę prezes związku.
Moje dumania zacznę od ostatniego,
berlińskiego dnia sejmiku. W Poczdamie
pierwszy raz byłem, chyba wkrótce po
otwarciu muzeum w pałacu Cecilienhof.
Ale za każdym razem trudno nie kroczyć
w tym miejscu bez nasuwających się
wspomnień i przemyśleń. To przecież tu,
w tym budynku, w tych pomieszczeniach,
zapadały najważniejsze decyzje trzech
mężów zwycięskiej koalicji, dotyczące
porządku i urządzenia powojennej Europy
a szczególnie granic Polski. I również teraz
przypomnieliśmy sobie, że na wniosek
„wielkiej trójki” tylko Polska mogła tu
przysłać swoją delegację i przedstawić
stanowisko. Podobno generał de Gaulle
poczuł się tym dotknięty (bo Francuzów w
Poczdamie nie było), no ale później Francja
dostała w Niemczech strefę okupacyjną.
Niestety, dziś nazwę tego miejsca Poczdam, przedstawia się jakże często,
również młodzieży w szkołach, jako symbol tragedii powojennej Polski. I krytycy
Poczdamu nie zastanawiają się, że bez
tych decyzji mogło być jeszcze gorzej. I
także dzięki ówczesnym decyzjom poczdamskim mamy już ponad 60 lat pokoju
w tej części Europy, czego dotychczas
nie było nam dane. Podkreślił to również
niemiecki pracownik muzeum, który prowadził naszą grupę, a ja z przyjemnością
jego słowa tłumaczyłem.
Następnie gościły nas władze niemieckiego Stowarzyszenia Rezerwistów
Bundeswehry. Przyjmowano nas w
koszarach Bundeswehry w miłej, niemal
serdecznej atmosferze. Jeden z naszych
weteranów, który był tu świadkiem końca II Wojny, szepnął mi do ucha, że w
tamtych dniach nawet nie marzył, iż
dożyje takiej chwili. Wtedy – opowiadał
mi – gdy ucichły strzały, mrok rozświetlały
ogniska pod rozgwieżdżonym niebem
koszmarnie zburzonego miasta, wszędzie
słychać było radosne okrzyki, dźwięczne
czastuszki i nasze kujawiaki wydobywane
z harmoszek.
No tak, ale od tamtych dni minęło
już pół wieku z okładem. Nasuwają się
teraz inne refleksje. O tym mówiono i w
naszej ambasadzie, gdzie przyjął nas pan
ambasador dr Marek Prawda wraz z polskim atasze obronnym. Porównywaliśmy
warunki działania ZBŻZiORWP naszego
sąsiada. Co prawda Niemiecka Republika ma od nas ponad dwa razy więcej
ludności, ale do ich związku należy aż pięć
razy więcej członków. A i dotacje rządowe
są znacznie wysokie. I czyżby wyłącznie
dlatego, że kraj naszego
sąsiada jest zamożniejszy. Nie można oddalić
myśli, czy do pewnych
spraw nie przywiązują
większej wagi i nie rozwiązują ich lepiej?
W informacyjnym folderze tamtejszego związku rezerwistów zwróciłem uwagę
na kilka hasłowych stwierdzeń z 12 podstaw (powodów) istnienia obowiązkowej służby wojskowej. Ot, na przykład:
Obowiązkowa służba wojskowa to
słuszne i najbardziej ekonomiczne
rozwiązanie. Jej szczególna korzyść to
wykorzystanie cywilnych umiejętności
i wiedzy poborowych oraz rezerwistów.
Dalej, obowiązkowa służba i profesjonalizacja nie są sprzeczne. A wiele
doświadczeń wyniesionych z różnych
akcji świadczy, że pewne zadania mogą
wykonywać tylko żołnierze z poboru.
I wreszcie: Negatywne doświadczenia
naszych sojuszniczych partnerów,
którzy pożegnali się z obowiązkowa
służbą wojskową, uzasadniają utrzymanie obowiązkowej służby wojskowej
w Niemczech itd.
I jak tu nie zadumać się trochę, kiedy
właśnie teraz słyszymy wokół radosne
prognozy w mediach, jak to już nasze
wojsko stanie się wkrótce wyłącznie
armią zawodową…
Cezariusz PAPIERNIK
Jan NIKIFOROW
MÓJ PRZYJACIEL
– SZPIEG I ZDRAJCA(?) – (4)
Fakt sprowadzenia rodziny do Rembertowa dawał podstawy do przypuszczenia, że Ryszard dalszą swoją karierę
wiązał z jakąś centralną instytucją MON.
Nie krył, że jego pragnieniem była praca
w Sztabie Generalnym WP. Zamiary
te nie były pozbawione podstaw. Jak
twierdził, miał takie zapewnienia od mjr.
Mariana Zwierzchowskiego i płk. Kazimierza Musiała (o spotkaniu w kasynie
pisałem).
Przypadkowo będąc w Warszawie
spotkałem mjr. Zwierzchowskiego. Wyjaśnił mi, że względem Ryszarda miał
swego rodzaju zobowiązania. Właśnie
Ryszardowi zawdzięczał, że pozwolono
mu ukończyć podchorążówkę, a dotyczyło to zebrania partyjnego, na którym
decydowały się jego losy i nikt nie stanął
w jego obronie. Uczynił to jedynie Ryszard i za to jest mu wdzięczny. Od mjr.
Zwierzchowskiego dowiedziałem się też,
że Ryszard w szkole oficerskiej cieszył
się dobrą opinią, w tym i partyjną, a do
Szkoły Oficerskiej został skierowany z
Milicji Obywatelskiej.
Sprzedaż jachtu sprawiała Ryszardowi trochę kłopotów, a wiązało się to z wymianą dolarów na naszą walutę. W końcu
ustalono kurs wymiany, zadowalający zarówno Ryszarda, jak i pośrednika Centromor. Za część pieniędzy kupił samochód
Wartburg. Na kupno tego samochodu w
krótkim czasie otrzymał talon.
W roku tym (1963) zmarła po długiej
i ciężkiej chorobie matka Ryszarda.
Została pochowana na cmentarzu w
Rembertowie.
W 1964 r., latem, odwiedziła go jakaś
kobieta. Dla niej zarezerwował zakwaterowanie, bodaj na tydzień, w hotelu
akademickim. Według jego wyjaśnień
była z zawodu meteorologiem. Poznali
się podobno przypadkowo. Wydało mi
się to dziwne, że mając pod bokiem żonę
i rodzinę, sprowadzał sobie kobietę, z
którą spotykał się, zarówno w dzień, jak
i w nocy (był to okres pisania prac dy-
plomowych, w tym czasie nie było zajęć
akademickich). Odnosiłem wrażenie, że
nie łączą ich sprawy męsko-damskie,
a przyczyna przypuszczalnie była inna.
Ryszard prowokacyjnie proponował i
mnie spędzenie czasu z tą panią. Uznałem to za nieprzyzwoite, kategorycznie
odmówiłem. Wydaje się, że właśnie na
to liczył.
Spędzanie czasu z tą panią wpłynęło
na opóźnienie w opracowaniu pracy
dyplomowej przez, prosił więc mnie,
abym mu dopomógł. Przypadło mi w
udziale wykonanie napisów tytułowych
na mapach. Zapamiętałem też, czego
dotyczyła praca dyplomowa Ryszarda,
a mianowicie, było to ćwiczenie dowódczo-sztabowe z zakresu planowania i
wykonania operacji desantowo-morskiej
na wyspy duńskie.
Z pozostałego okresu studiów, w
pamięci mojej utrwaliło się filozoficzne
zapytanie mnie przez Ryszarda: „Co
byś zrobił, gdybyś znajdował się w
21