Data : nieznana Lokalizacja : nienazwana świątynia Angkor, Indie

Transkrypt

Data : nieznana Lokalizacja : nienazwana świątynia Angkor, Indie
Data : nieznana
Lokalizacja : nienazwana świątynia Angkor, Indie
Piszę tą wiadomość ku przestrodze, do każdego kto ją znajdzie – trzymajcie się z dala od Angkor
Incognita. Kusząca nazwa nieprawdaż? Niezbadany skrawek dziejów, historia ukryta po środku
nieprzebytej dżungli, raj dla odkrywców i poszukiwaczy przygód... i my też tak myśleliśmy.
Nasza ekspedycja liczyła ponad 50 osób, a na celu miała znalezienie nieznanych ruin, które w
tajemniczy sposób dopiero co pojawiły się na mapie satelitarnej, myśleliśmy że jako pierwsi to
zauważyliśmy... a teraz zostałem tylko ja, ranny i choć wiem że nie pozostało mi wiele czasu,
opowiem naszą historię, aby ustrzec wszystkich przed tym przeklętym miejscem!
Wprost nie mogliśmy wyjść z podziwu i fascynacji gdy po raz pierwszy ją ujrzeliśmy, w całej
okazałości, zupełnie jakby niemożliwe zaistniało na naszych oczach – w dzisiejszych czasach nie
odkrywa się już pradawnych świątyń, wszystko zostało w świecie znalezione, a tu proszę! Te
wszystkie wieże strażnicze, budynki i wielki dziedziniec, prowadzący do głównej budowli, wszędzie
tyle rycin, tyle wiedzy i to wszystko niezbadane. Pierwszą ofiarą naszej ekspedycji były samochody,
które ugrzęzły w bagnach na tyłach głównego gmachu świątyni, kierowcy nie zauważyli przejezdnej
drogi i w ten sposób straciliśmy 4 jeepy, ale powtarzaliśmy sobie że jeszcze je wydobędziemy,
wyholujemy pozostałymi autami później, jak dokonamy jakichś wstępnych oględzin.
Główny budynek miał kształt zigguratu, co jest niezwykle fascynujące biorąc pod uwagę okresy i
odległość... mniejsza o to; gigantyczny gmach, pełen wejść do środka z każdej strony i na każdej
wysokości, a przez jego środek przebiegały wielkie schody, wydające się zmierzać do głównego
wejścia. Podzieliliśmy się więc na 5 sześcioosobowych grup i każda weszła do ruin innym wejściem,
pozostali zostali pilnować obozu i zajęli się badaniem oraz zabezpieczaniem zewnętrznych budowli.
Każdy był taki podekscytowany, ja sam, profesor archeologii i kulturoznawstwa, doctor honoris causa
4 renomowanych na cały świat uniwersytetów czułem się jakbym znajdował się w jednym z filmów z
Indianą Jones gdy prowadziłem swój zespół głównym wejściem, jeszcze nieświadomych co nas czeka.
I po pierwszym korytarzu czekała nas pierwsza pułapka – rozwidlenie dróg, które prowadziło do
kolejnego rozwidlenia, co sprawiło że się rozdzielaliśmy i konsekwentnie spotykaliśmy w tych
ścieżkach kolegów z innych zespołów, jak widać prowadziły do wyjść lub prostszych pomieszczeń,
może mieszkalnych?
Część korytarzy jednak prowadziła w głąb ruin, do ogromnej hali pełnej kolumn i filarów, na ścianach
znajdowały się podobizny ludzi, czyżby to jakaś komnata honorująca bohaterów ludu? A może
władców dawnej cywilizacji? Dam sobie rękę uciąć że kilka podobizn wyglądało jak Omnicy! I wtem
jeden z nas uaktywnił pułapkę, z popiersi zaczęły wylatywać zatrute strzałki które niestety od razu
uśmierciły nieszczęśnika i raniły kolejnego... ale cóż za fascynujący mechanizm, nie do pomyślenia jak
pradawni byli w stanie stworzyć konstrukcję która przetrwała działająca przez wieki...
Za kolejnym rozwidleniem dróg, po zejściu na niższy poziom trafiliśmy na korytarz i dobry Boże!
Pułapkę żywcem z filmu o Indianie Jones, toczący się za nami tunelem głaz który zgniótł kolejnych 3
nieostrożnych i nie dość szybkich towarzyszy... czy wspomniałem jak bardzo uwielbiałem te filmy jako
dziecko? Co ciekawe gdy kolejni weszli za nami by odzyskać ciała poległych, toczyć zaczął się kolejny
kamień. Ile ich tam jest? Niektórzy zaczęli zastanawiać się jak wrócimy, ale kto by się przejmował,
szliśmy dalej aż trafiliśmy do podziemnej hali przypominającej salę tronową, czy może bardziej salę
obrad jakiejś rady jako że tronów w niej było 7, każdy wielki na 3 metry wzwyż, ustawione dookoła
tejże Sali a po środku studnia wydająca się być bez dna, oraz pojedyncza ścieżka z początku
tajemnicza za 3 tronem po lewej. Co zauważyliśmy po chwili, pod środkowym tronem znajdował się
wielki sarkofag wyglądający zupełnie jak... bo ja wiem, robotyczny sarkofag! To fascynujące
znalezisko które tak bardzo chciałem zbadać... I na tym powinienem skończyć swoją opowieść, aby
zaoszczędzić wam koszmarów! Ale być może te koszmary będą skutecznym sposobem na
zniechęcenie wszystkich od szukania tego miejsca.
Pojawili się za nami znikąd, zupełnie jakby wyszli z cieni, nieświadomie pokazaliśmy im jak ominąć
wszystkie pułapki i wtedy zaczęła się rzeź. Kim byli? Czego chcieli? Śmierci, to jedyne co przychodzi mi
na myśl, byli żądni mordu i bezlitośnie pozbawiali życia wszystkich w zasięgu wzroku; powietrze aż
zawrzało od ostrzału ich karabinów, osłoniłem się ciałem znajdującego się obok mnie Omnica i
pobiegłem ku tajemniczej ścieżce, w ostatniej chwili pocisk trafił mnie w bok, nie znam się na
medycynie ale wiem że nie wyliżę się z tego, krwawię zbyt poważnie.... ostatkiem sił... dokończę
jednak opowieść... tak opowieść...
Nie podążali za mną, czegokolwiek chcieli znaleźli to w środku, a tajemnicza droga zaprowadziła mnie
na bagna znajdujące się ... znajdujące się za świątynią, a jedyne co było za wyjściem z piekła...
wszyscy nie żyli, każda pojedyncza osoba która nie weszła z nami do środka, leżeli martwi... wszyscy...
a ja bez szans, na ratunek czy ucieczkę przez dżunglę... piszę tą wiadomość i mam nadzieję że dotrze
ona do świata...
To miejsce wyzbyło nas z człowieczeństwa... sprawiło że robiliśmy rzeczy jakich normalnie bysmy nie
zrobili... zachowywaliśmy się w sposób w jaki nigdy byśmy się nie zachowali.... Ale prawdziwe zło tego
miejsca... prawdziwe zło sprowadziliśmy tu my... strzeżcie się śmierci... strzeżcie się pułapek...
strzeżcie się tych demonów... a przede wszystkim samych siebie!
Profesor Uniwersyanheh...
Kamhbnq nqn
<Koniec przekazu, wysyłanie z automatyczną synchronizacją danych/
/Czas do kolejnej synchronizacji...>