Strzeżmy się „korpoludków” w firmie, czyli

Transkrypt

Strzeżmy się „korpoludków” w firmie, czyli
instytut studiów podatkowych
Strzeżmy się "korpoludków" w firmie, czyli życzliwy
adres dla obecnej większości parlamentarnej
Czwartek, 2 lutego (06:00)
Z racji zainteresowań zawodowych od dość dawna mam do czynienia z realną gospodarką w tym
prywatną, która istniała również nawet w głębokim, "gierkowskim socjalizmie". W sektorze tym płaci
się gigantycznie pieniądze na "doradztwo" i "opinie" korpoludków: pełnymi garściami wydaje się
pieniądze na zbędne usługi.
Oczywiście burzliwy rozwój postsocjalistycznej gospodarki prywatnej nastąpił od 1988 roku, mimo
szkodnictwa niektórych polityków, a zwłaszcza cenionego przez liberałów i postkomunistów autora szokującej
"terapii", której ofiarą był nie tylko sektor państwowy i spółdzielczy.
Po latach "transformacji" ukształtował się tu charakterystyczny podział na:
Strzeżmy się „korpoludków” w
surowym korzeniu", czyli bez przejmowania byłych państwowych przedsiębiorstw,
firmie, czyli życzliwy adres dla
sektor sprywatyzowany, czyli socjalistycznie firmy przejęte (często za psie pieniądze) przez zagraniczne
większości
parlamentarnej
korporacje lub obecnej
nielicznych krajowych
oligarchów,
1) sektor prawdziwie prywatny, czyli stworzony od podstaw przez rodzimy lub przyjezdny biznes "na
2)
3) sektor państwowy, czyli należące do Skarbu Państwa (czyli do nikogo) socjalistyczne przedsiębiorstwa
będące w rękach politycznych nominatów.
Pierwszy sektor bardzo różni się od drugiego i trzeciego.
Nie spotkasz tam wścibskich "korpoludków" z międzynarodowych firm doradczych, bo nikt o zdrowych
zmysłach nie wpuściłby takiego "szczura" do swojej firmy. Zresztą po co?
Aby poznali nasze poufne informacje?
Opowiadał szef jednej ze spółek zajmujących się handlem stalą jak korpoludki z jednej z tychże firm chciały
mu wcisnąć za kilkaset tysięcy złotych (!) "audyt podatkowy", czyli miał im ujawnić m.in. swoje ceny oraz listę
kontrahentów.
Rozmowa była krótka: to mamy jeszcze płacić za udostępnienie poufnych informacji? Nigdy. Kopa w dupę i za
drzwi. Inny właściciel jednej z największych firm zajmujących się nieruchomościami opowiada publicznie, że
jego progu nie przekroczy żaden "andersen", bo on chce uczciwie płacić podatki, a żadne "doradztwo
biznesowe" jest mu niepotrzebne; zresztą czego może go nauczyć zgraja lemingów myszkująca po jego
firmie?
Dzięki tym postawom mamy tam do czynienia z realną gospodarką, nie ma tam żadnego fałszywego
PKB, fikcyjnych transakcji i agresywnych "optymalizacji podatkowych".
W sektorze drugim płaci się gigantycznie pieniądze na "doradztwo" i "opinie" korpoludków: pełnymi garściami
wydaje się pieniądze na zbędne usługi, wiadomo - łatwo przyszły, łatwo poszły. Właściciele i zarządy tych firm,
którym często nie chce się pracować, żyją w ułudzie, że dzięki usługom tychże "andersenów" nie będą musieli
się tyrać od rana do nocy i wygospodarują czas koncentrując swoją uwagę na turystyce biznesowej i drogich
samochodach.
Materia³y prasowe
instytut studiów podatkowych
W sektorze trzecim czyli państwowym jest inaczej, ale bywa dużo gorzej: nawet w zarządach spółek pojawiają
się byli pracownicy zagranicznego biznesu doradczego, którzy raczej nie zapominają o byłych pracodawcach.
Pilnują aby wszystkie istotne sprawy były przedmiotem "raportów", "opinii" opracowanych przez
"renomowane" firmy doradcze, bo wiedza gremiów decydujących na ten temat jest niedostateczna (co
czasami jest prawdą). Wyciekają z tych firm szerokim strumieniem pieniądze na usługi oraz informacje często
o głęboko poufnym charakterze.
To prawda, że zastrzega się tu przestrzeganie tajemnicy zawodowej przez zleceniobiorcę, ale czy ktoś jest
w stanie sprawdzić jej zachowanie w międzynarodowej strukturze składającej się z wielu powiązanych
podmiotów? Mało prawdopodobne - zresztą nikt tego nie pilnuje.
Każdy obecny i były szef spółki Skarbu Państwa może opowiedzieć dowolną liczbę przykładów, jak
"przekonano go" go do potrzeby wydania pieniędzy na jakiś "raport", którego praktyczna a nawet poznawcza
przydatność jest bliska zeru.
Wokół tych spółek a także wewnątrz nich pojawiło się coś, co określa się jako "wartość ujemną", czyli firmy
żyjące dzięki zbędnym wydatkom tych podmiotów. W firmie prawdziwie prywatnej jest to rzeczą nie do
pomyślenia, ale to są dwa całkowicie odmienne światy.
Sądzę, że można sformułować aż trzy generalne postulaty pod adresem rządzących, a przede wszystkim
ustawodawcy i przedstawicieli władzy wykonawczej, mające na celu eliminację liberalnej spuścizny w trzecim
sektorze Spółki Skarbu Państwa i z udziałem Skarbu Państwa muszą mieć twardy i bezwarunkowy zakaz:
1) korzystania z usług doradczych podmiotów, które mogą pozostawać w konflikcie interesów, czyli doradzać
jednocześnie ich konkurencji,
2) wydawania pieniędzy na usługi świadczone przez podmioty, które nie gwarantują zachowania tajemnicy
zawodowej,
3) korzystania z usług firm zajmujących się unikaniem opodatkowania.
To powinien być katechizm zarządzania tymi podmiotami. Dzięki tym zakazom również my, zwykli ludzie
staniemy się bogatsi.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
http://biznes.interia.pl/szukaj/news/strzezmy-sie-korpoludkow-w-firmie-czyli-zyczliwy-adres,2468786?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome
Materia³y prasowe