Nowoczesność i cień

Transkrypt

Nowoczesność i cień
aleksandra robakowska
jarosław trybuś
nowoczesność
i cień
miejski system informacji w warszawie
4
Miasto jest komunikatem – sumą danych
umieszczonych w ramach jednego, choć niejednorodnego zbioru. Dane te to wszystkie materialne
składniki miejskiego życia, ich potencjał symboliczny,
emocjonalny i historyczny.
Współczesne metropolie są nieustannie ewoluującymi organizmami – ich tkanka rozrasta się,
gęstnieje, wypracowuje nowe funkcje i znaczenia.
Wraz z tym rozwojem zmienia się sposób postrzegania miasta, określania jego charakteru, określania
swojego w nim miejsca. Każdy złożony byt zachowuje jednak swoistą tożsamość, definiuje siebie przez
przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Kłopot w tym,
że zespół owych zjawisk staje się wraz z rozwojem
miejskich organizmów coraz trudniejszy do objęcia
jako spójna całość. Mieszkańcy tracą świadomość
przynależności do wieloaspektowego zjawiska, jakim
jest miasto. Wśród szybko zmieniającej się przestrzeni tracą orientację i pamięć. Tak rozrywa się siatka
spajająca ich z miejscem. Takie może mieć źródła
ich rosnąca niechęć wobec otoczenia. To początek
kryzysu miasta. W najnowszych czasach dochodzi
jeszcze niebłahy problem migracji. Coraz większa
grupa ludzi odbywa coraz więcej coraz krótszych
podróży. Już nie tylko turystycznych eskapad, ale
podejmowanych w konkretnych celach wyjazdów.
Liczy się czas, dokładność i komfort.
Trwamy w nieustannym ruchu, przemieszczamy się
między centrami, czasem krążymy po peryferiach.
Nic nie jest obce, ale nie wszystko ma czas, by stać
się znajomym.
Z tych właśnie powodów współczesne polis
wypracowało system miejskiej informacji wizualnej,
ułatwiającej orientację w przestrzeni i przedstawiającej pobieżny schemat funkcjonowania miasta.
Poszczególne systemy są wypadkową administra-
cyjnych podziałów, regulacji prawnych, miejscowych
tradycji i zwyczajów.
Warszawa długo pozostawała w tyle. Podczas
gdy wszystkie europejskie stolice i inne ważne
ośrodki miejskie na przestrzeni XX w. stawały się
coraz jaśniejsze, spójniejsze, a przez to i bardziej
przyjazne, Warszawa ulegała postępującej fragmentacji. W rezultacie, po roku '89, zza „żelaznej
kurtyny” wyłonił się obraz miasta poranionego,
rozbitego, zakompleksionego, a przede wszystkim niezrozumiałego. Wylizywanie się z wciąż
jątrzących ran trwa.
Koniec lat 90. ubiegłego wieku przyniósł jednak
obiecujące rozwiązanie. W 1996 r., za sprawą ówczesnego Zastępcy Prezydenta Miasta Stołecznego
Warszawy w gminie Warszawa-Centrum, Pawła Bujalskiego, zainicjowano powstanie Miejskiego Systemu
Informacji (MSI) – signum temporis Warszawy przełomu XX i XXI w. Miał on stać się jedną z kluczowych
miejskich inwestycji, obok budowy nowych mostów,
Portu Praskiego, metra itd., których zadaniem było
uczynienie z Warszawy nowoczesnej europejskiej
metropolii na miarę XXI w. Zadziałało, a nam przypadła w udziale niepowtarzalna szansa, by obserwować
proces rozkwitu miasta, jego dojrzewania, a przy tym
odnajdywania zagubionej tożsamości. Miasto przygląda się sobie, a wraz z nim jego mieszkańcy. Przekopuje przeszłość, by znaleźć się w teraźniejszości.
MSI wciąż aktywnie mu w tym pomaga.
Twórcy Miejskiego Systemu Informacji – Towarzystwo Projektowe Grzegorz Niwiński, Jerzy Porębski, Michał Stefanowski – ujęli w swym projekcie
wszystkie składniki informacji miejskiej: nazwy ulic,
adresy, kierunkowskazy dla ruchu samochodowego i pieszego, informację turystyczną i historyczną.
Atrakcyjne, przejrzyście opracowane tablice w szybkim tempie rozpleniły się po całym mieście. Mimo
że wprowadzały nowe podziały na obszary mniejsze niż dzielnice, a ich koncepcja graficzna była
w oczach mieszkańców czymś zupełnie nowym,
szybko wtopiły się w pejzaż warszawskich ulic.
Niewątpliwie pomógł im w tym fakt, że klucz do ich
opracowania leżał w rękach samych warszawian.
Przed przystąpieniem do projektowania
przeprowadzono szczegółowe ankiety mające na celu odkrycie przyzwyczajeń,
dzięki którym mieszkańcy definiują otaczającą
ich przestrzeń. Badania te posłużyły tak przy
wytyczaniu nowych podziałów i wprowadzaniu
odpowiadającego im nazewnictwa, jak i przy
ustalaniu punktów odniesienia, mających dookreślić informację kierunkową. W toku prac okazało
się, że ponowne zdefiniowanie granic podziałów
miejskich wymaga szczególnej ostrożności. Powojenne rozplanowanie miasta i dzisiejsze rozbudowy
w wielu punktach nie pokrywają się z historycznym
5
z wymogów projektu było zapewnienie w najbliższym
sąsiedztwie nośników MSI tzw.
strefy ciszy
– przestrzeni wolnej od reklam i innych wizualnych
elementów miejskiej infrastruktury. Usiane dotąd
rozmaitymi szyldami ściany budynków przejrzały,
przynosząc ulgę zmęczonym oczom pieszych
i kierowców.
Ulżyło też wszystkim tym, którzy dotąd przemierzali kolejne ulice, bezskutecznie szukając nieznanego adresu. Zaproponowany system, poza czytelnymi
nazwami ulic, numerami domów czy oznaczeniami
kierunku wzrastania numeracji, przyniósł również
wszystkie fot. w artykule: jarosław trybuś
nazewnictwem, silnie utrwalonym w świadomości
współczesnych, teraz jednak pustym, pozbawionym dawnego znaczenia.
Przed MSI stanęło trudne i raczej niezwykłe wyzwanie stworzenia nowych miejskich jednostek, które
nie tylko nie wprowadzałyby sztucznych podziałów,
ale wręcz przeciwnie – sprzyjałyby rozwojowi lokalnych społeczności i wytwarzaniu nowej, regionalnej
tożsamości. Dziś, z perspektywy ośmiu lat, można
już stwierdzić bez żadnych wątpliwości: udało się,
nowe nazewnictwo się przyjęło.
Równie dobrze wtopiły się w miejski pejzaż niebieskie, brązowe i przezroczyste tablice. Choć same
są neutralne, zdołały wprowadzić bardzo pozytywne zmiany w swoim najbliższym otoczeniu. Jednym
6
informacje o odległości dzielącej nas od znanych
wszystkim, miejskich obiektów, takich jak Pałac
Kultury, Park Saski, Łazienki, Zachęta itd., oraz
o miejscu ich położenia. Tabliczki z nazwami ulic
i numeracją budynków opatrzono dodatkowo u dołu
wąskim, czerwonym paskiem, zawierającym nazwę
strefy, w której aktualnie się znajdujemy.
Głębiej w charakter miasta pozwalają wniknąć
przezroczyste tablice, które streszczają historię dzielnicy, budynku, pomnika, a czasem przedstawiają
wybitne jednostki: polityków, historyków, literatów,
artystów... Zorientowani w miejskiej topografii, krok
po kroku sami stajemy się częścią złożonej miejskiej
struktury. Tworzenie lokalnych wspólnot, ich rozwój
i trwałość muszą zasadzać się na świadomości
i poczuciu więzi wynikającej nie tylko z zamieszkiwania danego obszaru (byłby to najniższy i najmniej
trwały poziom), ale również ze znajomości historii
i tradycji danego miejsca. Wszak miłość jest córką
wiedzy – jak mawiał Leonardo da Vinci. Na te
krótkie i wyraziste notatki natykamy się nawet nie
będąc żądnymi wiedzy turystami: dostrzegamy je
stojąc przed sklepem czy czekając na autobus.
To ich umiejscowienie, a nie nachalność ich form,
czyni je widocznymi już na pierwszy rzut oka. I tak
powoli, chcąc nie chcąc, dowiadujemy się, czemu
nasza ulica zawdzięcza swą nazwę, jak wyglądała
i dokąd wiodła, kim był patron ulicy sąsiedniej. A jest
się o czym dowiadywać. Niewiele jest w Warszawie
ulic, które nie zmieniły biegu, niewiele wygląda dziś
tak samo, jak niegdyś.
Miasto rozwija się w błyskawicznym tempie, jego
tkanka ewoluuje, a brak świadomości minionego zawsze grozi pogrążeniem się w urbanistycznym, a co
gorsza i mentalnym chaosie. Dzięki minimalistycznie
potraktowanym tablicom, dzień po dniu Warszawa
zyskuje nowy wymiar, metafizyczny kształt, odkrywa
w sobie obecność cienia świetnej przeszłości – historii, która jest fundamentem przyszłości.
Aż dziw bierze, że tak skromne i dyskretne tablice zdołały unieść tak wiele. Prawdopodobnie swą siłę
zawdzięczają nadanej im przez zespół specjalistów,
oszczędnej formie. Nie ma w niej tak kuszących stylizacji, nie ma groteskowych zawijasów,
nie ma udawania.
Są nowe, nowoczesne – w nowym, nowoczesnym
mieście. Dostarczają chłodnej, rzetelnej, zwięzłej
informacji. Fakty mówią same za siebie, a ich głosu
nikt nie zechciał tu zakłócać – trudno natrafić na tablice zniszczone, zdewastowane, niechciane. To fenomen, wynikający zapewne nie tylko ze szczególnej
dbałości służb miejskich, ale również z szacunku,
który tablice wzbudzają. Może nadszedł już czas,
w którym ukształtowana jest lokalna tożsamość,
nakazująca dbać o to, co własne?
Dotąd zazdrościliśmy Londynowi niebieskich,
Paryżowi niebiesko-zielonych, Florencji kamiennych tablic. Teraz mamy swoje – nowoczesne,
czytelne, skuteczne. Sprawdzone, stały się wzorem
dla innych.
7