Urszula Niziołek-Janiak: Jaka Piotrkowska?

Transkrypt

Urszula Niziołek-Janiak: Jaka Piotrkowska?
Urszula Niziołek-Janiak: Jaka Piotrkowska?
Od lat trwają utarczki i rozważania co do losu dla wielu najważniejszej, a
niezaprzeczalnie głównej ulicy Łodzi. Kolejne władze podejmują mniej lub
bardziej konsekwentne próby jej ratowania. Wyznawcy wolnego rynku,
wierzący, iż potrzeby konsumentów i chęć zarobienia na realizacji tych
potrzeb w końcu doprowadzą do stworzenia atrakcyjnej dla mieszkańców
miasta i przyjezdnych oferty ścierają się ze zwolennikami nadzoru nad
funkcjonowaniem lokali przy Piotrkowskiej. Czy są to poglądy nie do
pogodzenia?
Musiałam zmierzyć się z tym problemem, gdy Rada Miejska miała zdecydować o umożliwieniu sprzedaży
lokali gminnych na rzecz dotychczasowych najemców oraz, być może, części w przetargach. Mając
świadomość, iż wymarzonym najemcą lokalu według każdego właściciela kamienicy czy wspólnoty jest
niekłopotliwy i solidnie płacący bank, salon telefonii komórkowej, należało zadać sobie pytanie czy zależy
nam na ulicy, na którą nie ma sensu wyruszać z przyjaciółmi po 18.00, w soboty czy niedziele, za to będącej
cichym, wygodnym miejscem zamieszkania i w dużej mierze parokilometrową wystawą – może po latach
ekskluzywną, lecz nudną. Odpowiedź dla mnie jest oczywista – nie wolno nam zamieniać miejsca najsilniej
kojarzonego z Łodzią w banner reklamowy!
Jest jednak i druga strona medalu – straszy nas ona tandetnymi witrynami sklepów z używaną odzieżą i
nikomu nie potrzebnymi towarami za 5 zł, różniącymi się od tych ze Wschodniej czy Wólczańskiej jedynie
brakiem możliwości legalnego zaparkowania przed drzwiami sklepu... To też przejaw działania wolnego
rynku w mieście ludzi o niskich dochodach.
Często padają też pytania czego łodzianie potrzebują, może wystarcza im kebab i piwo w stylizowanym na
wiejski, jakże swojsko kojarzonym ogródku piwnym na wytartym drewnianym podeście? Jeśli tak miałoby
być, to czemu większość z nas szuka „cywilizacji” w centrach handlowych? I czy jest szansa konkurować z
tymi, bardzo dochodowymi miejscami?
Tak, właśnie w nastawieniu głównie na dochodowość i masowość Portu czy Manufaktury można upatrywać
według mnie szansy dla Piotrkowskiej – spróbujmy przekonać do niej indywidualistów, ludzi wybierających
w czasie wakacji szwendanie się po uliczkach starówek, antykwariatach i muzeach Europy, uciekających od
hałaśliwych kurortów, ludzi szukających miejsc i towarów wyjątkowych. Jest to trudniejsze? Z pewnością.
Niemożliwe? W to nie uwierzę, potrzeba tylko woli i konsekwencji.
Mamy w mieście ogromny, niewykorzystany potencjał wyższych uczelni, nie tylko artystycznych, i ogromną
Regionalny Kongres Kultury 2011, STRONA:1
rzeszę ich absolwentów, zbyt często opuszczających Łódź z braku możliwości rozwoju zawodowego. Mamy
pracownie architektoniczne, fotograficzne, agencje reklamowe, firmy designerskie czy fantastycznych
muzyków. Dlaczego dotąd na głównej ulicy miasta nie mają oni możliwości pochwalenia się swoimi
umiejętnościami, dokonaniami, nagrodami w konkursach, wynalazkami, patentami czy choćby
wizjonerskimi pomysłami? Może czas udostępnić im przestrzeń wystawienniczą – w lokalach gminnych, w
podwórkach czy na samej ulicy? Warto spróbować?
Śmiem twierdzić, że Łódź jest miastem inicjatyw oddolnych – organizacji pozarządowych i ruchów
nieformalnych, rzesz pasjonatów miasta. Zbyt mało widać je, rozproszone i niedofinansowane, na
Piotrkowskiej, zbyt mało dajemy im możliwości pokazania tego, czym się zajmują, co robią dla łodzian.
Przecież poza niepozornymi słupami CIK-u na głównej ulicy miasta nie ma żadnej możliwości zaproszenia
na bezpłatny koncert, wystawę, otwarcie muralu czy do udziału w grze miejskiej!
Nie ma oczywiście niezawodnej recepty jak i co należy zrobić. Ale można zaproponować jak wprowadzić
szeroko rozumianą kulturę na Piotrkowską, jak połączyć „potrzeby wyższego rzędu” (nie lubię tego
określenia) z komercyjną działalnością handlową, gastronomiczną. Nie odkryjemy Ameryki, korzystajmy z
doświadczeń innych, nie tylko polskich miast i w maksymalnym stopniu z tego, co jest siłą Łodzi.
Otwórzmy gminne podwórka i miejskie lokale w bramach na pracownie artystów i twórczych rzemieślników,
zobowiązując ich do wystawiania prac, tworzenia galerii autorskich np. łączonych z mini kawiarniami.
Zapewnijmy pierwszeństwo najmu i preferencyjne warunki w wyznaczonych lokalach frontowych
należących do gminy firmom projektującym i sprzedającym designerskie produkty – odzież, meble, dodatki,
niespotykane w sieciówkach, bo nie przeznaczone dla masowego odbiorcy, zobowiązując najemców do
promowania łódzkich twórców. Część lokali „poświęćmy” na z założenia niedochodową działalność
organizacji społecznych, zapraszających na aktywizujące mieszkańców debaty, pokazy trudnych filmów i
dyskusje.
Udostępnijmy pasaże na bezpłatne koncerty, pokazy i wystawy, zapewniając możliwość bezpłatnego
wydrukowania grafiki czy fotografii. Stwórzmy generator designu, mody, filmu, muzyki – miejsca
wspierające początkujących twórców, projektantów czy kreatywne firmy, udostępniając im miejsce do
pracy, narzędzia, doradztwo i, co bardzo ważne, poszukujące dla nich możliwości rozwoju poprzez kontakt
z producentami czy agentami.
Zaoferujmy estetyczne, regularnie czyszczone tablice na bezpłatne plakaty imprez i reklamy wydarzeń zw.
z działalnością tych miejsc, tak, by każdy łodzianin czy turysta właśnie na Piotrkowskiej szukał informacji
co w mieście się dzieje konkretnego dnia czy weekendu. Niech wszystkie te wydarzenia trafią na specjalną
stronę internetową i do użytkowników telefonów komórkowych.
Zachęćmy lokale gastronomiczne w lokalach prywatnych do organizowania wystaw, nauki tańca czy
wieczorów z muzyką na żywo np. za pomocą obniżenia opłat za ogródek letni, a „zwykłe” sklepy z odzieżą
czy nawet szmateksom zaoferujmy w określone dni lekcje stylizacji, modelingu w ramach współpracy z
uczelniami kształcącymi przyszłych projektantów mody, fotografików czy fryzjerów.
To naprawdę jest wykonalne i nie wykracza poza możliwości finansowe miasta. Wpisuje się w strategię
promocji marki Łodzi, wymaga tylko solidnego przygotowania. Od paru miesięcy grupka wierzących w taką
możliwość osób, w tym troje radnych pracuje nad takim programem. Wyznaczyliśmy już lokale, które
chcielibyśmy zarezerwować „na kreatywność” - frontowe, w podwórkach i pasażach, w większości w
nieruchomościach w 100% należących do miasta. Podzieliliśmy Piotrkowską na tematyczne odcinki, na
których byłyby ulokowane generatory wspierające konkretny rodzaj działalności kreatywnej, a lokale
frontowe i miejsca w pasażach miałyby wspierać tę funkcję. Chcemy zaproponować władzom miasta różne
możliwości zachęcania twórczych firm do lokowania działalności w nieruchomościach gminnych na
"Pietrynie", a najemców lokali, będących własnością prywatną, do włączenia się w proces zmiany
wizerunku i charakteru tej wyjątkowej ulicy. Zapraszamy do współpracy, każda uwaga jest cenna.
Regionalny Kongres Kultury 2011, STRONA:2
Urszula Niziołek-Janiak - artysta plastyk, absolwentka Wydziału Wzornictwa Przemysłowego łódzkiej ASP,
projektant wnętrz i designer. Bibliotekarz na UŁ. Zwariowana na punkcie łódzkich zabytków i klimatu
śródmiejskich podwórek. Obecnie radna Rady Miejskiej w Łodzi z ramienia PO. Ciągle ma zbyt mało czasu,
by uczestniczyć w choćby cząstce wydarzeń kulturalnych w Alternatywnej Stolicy Kultury i marzy o wielkim
lofcie w XIX-wiecznej fabryce.
TAGI
partycypacja
prawo do miasta
przemysły kreatywne
polityka kulturalna
Regionalny Kongres Kultury 2011, STRONA:3
przestrzeń publiczna

Podobne dokumenty