Wakacyjne dywagacje
Transkrypt
Wakacyjne dywagacje
FELIETON Zielonym do góry Inżynieria Bezwykopowa Wakacyjne dywagacje W sierpniu wakacje w pełni, a w mediach – oprócz olimpiady – ewidentny sezon ogórkowy. W gospodarce także, choć chyba zaczynają się nad nami zbierać czarne chmury. Seria spektakularnych „sukcesów” firm budowlanych wstrząsnęła naszą branżą. Jak bardzo, to się dopiero okaże. Wiele firm, które straciły pieniądze na skutek bankructwa liderów branży, jeszcze sobie radzi, jeszcze ma nadzieję, że coś wywalczą od syndyków. Tak naprawdę fala niewypłacalności i upadłości dopiero nadejdzie. Na pogorszenie sytuacji wpłynie również ogólny kryzys, brak dużych inwestycji infrastrukturalnych, a także kończące się w tej perspektywie budżetowej fundusze unijne. Należy więc wzmóc czujność i z dużą uwagą przyglądać się zarówno nowym, jak i dotychczasowym kontrahentom. Przecież nikt z nas nie chce powiększyć rzeszy tych firm, którym nie udało się przetrwać. Warto spojrzeć także trochę za siebie, sprawdzić czy nie „wiszą” nam jakieś zobowiązania, czy w przeszłości nie udzieliliśmy na przykład gwarancji firmie, która właśnie upadła? Bo może ni stąd, ni zowąd pojawić się bezwzględny syndyk czy komornik i obedrzeć nas ze skóry (nie, żebym miał coś przeciwko syndykom i komornikom, ale powszechnie wiadomo, że zajmują się egzekwowaniem należności, i w tym z reguły są dobrzy!). Sprawdźmy więc nasze szafy, czy nie ma w nich jakiegoś trupa!!! Swoją drogą, nie mogę jednego mechanizmu zrozumieć! Jak dobrze prosperująca firma, pracująca dla państwowego zleceniodawcy, za wynagrodzenie sporo wyższe niż gdzie indziej w Europie, nie płaci swoim podwykonawcom i na koniec bankrutuje? Gdzie są więc te pieniądze??? Ktoś pewnie to wie – i popijając właśnie zimnego drinka pod palmą gdzieś na Hawajach śmieje się z nas w kułak!!! Podobnie jak właściciele firm, którzy oferują niebotycznie wysoko oprocentowane lokaty, a potem z „różnych względów” nie wypłacają ani odsetek, ani kapitału. I tu kolejne moje zdziwienie. Skąd tylu chętnych wpłacających pieniądze do interesu, który z daleka „śmierdzi trupem”. Przecież już od czasów pana Grobelnego i jego „Bezpiecznej Kasy Oszczędności” wiadomo, że w takich firmach można tylko stracić. Widocznie wizja łatwego i szybkiego zysku odbiera ludziom rozum i instynkt samozachowawczy. Należy więc, jak już wcześniej nadmieniłem, wzmóc czujność. Dość łatwe do pozyskania wydają się także być pieniądze z różnego rodzaju funduszy unijnych. Jednak wielu z nas miało i ma okazję przekonać się, że tu również nie jest wcale lekko! Nawet w tak wydawałoby się prostej sprawie jak dotacja do uczestnictwa w targach, pojawia się wiele problemów. Bez większych kłopotów udaje się zakwalifikować do dofinansowania, schody zaczynają się jednak przy rozliczaniu lipiec - sierpień projektu. Bo na przykład wcześniejszy o jeden dzień, niż zaplanowano, powrót z delegacji wymaga aneksu do umowy o dotację. Rozliczenie zagranicznych faktur to po prostu bajka. Szczególnie, że problemem w pewnym momencie okazuje się „brak potwierdzenia za zgodność z oryginałem” na tabeli kursów NBP. Przecież to jest ogólnie dostępny dokument!!! W ogóle to pomysłowość w wymyślaniu przepisów i konsekwencja w ich egzekwowaniu przez pracowników Instytucji Zarządzających jest po prostu porażająca. W jej wyniku rozliczenie dotacji na kilka, kilkanaście tysięcy złotych trwa już nie tylko miesiące, ale wręcz lata. A przecież fundusze są po to, aby nam pomóc! Ostatnio słuchałem wypowiedzi Ważnej Osoby odpowiedzialnej za nadzór nad realizacją projektów dofinansowywanych z funduszy unijnych. Osoba żaliła się, że fatalnie wygląda właśnie rozliczanie projektów. Beneficjenci (czyli my) nie dają sobie rady z przygotowaniem dokumentacji, popełniają mnóstwo błędów (na przykład brak 148 parafek na kilkudziesięciu załącznikach w rodzaju wyciągu z rejestru – też wszak ogólnodostępny dokument). Beneficjenci mają kłopoty z interpretacją wytycznych i zaleceń, nie zwracają też często uwagi na to, że pojawiły się nowe wersje dokumentów. Krótko mówiąc, ręce biednym urzędnikom opadają i nie mogą zrozumieć, jak my możemy prowadzić swoje biznesy, reprezentując tak niski poziom wiedzy czy wręcz inteligencji. W konsekwencji wiele firm nie otrzymuje dofinansowania albo jeszcze gorzej – musi zwrócić już otrzymane dotacje. Dlatego powtarzam, trzeba być czujnym! Szczególnie, że często zdarza się, że urzędnicy wydający decyzje przestają pracować w danej instytucji i dochodzenie prawdy jest silnie utrudnione, a często jedynym wyjściem jest sąd. A właśnie à propos sądu! W związku z narastającymi zatorami płatniczymi i rosnącą ilością niewypłacalnych firm, chciałbym zwrócić uwagę na pozytywnie (według mnie) rozwijającą się instytucję, a mianowicie sąd elektroniczny. Tak naprawdę jest to VI Wydział Cywilny Sądu Rejonowego Lublin–Zachód w Lublinie, a postępowanie to Elektroniczne Postępowanie Upominawcze. W sprawach o bezsporne należności udokumentowane fakturami wszystko można załatwić przez internet, począwszy od złożenia pozwu, poprzez uzyskanie wyroku i klauzuli wykonalności, po zlecenie egzekucji komornikowi. Sprawdziliśmy, działa – i to coraz lepiej. W pierwszym przypadku od złożenia pozwu do egzekucji minęło dziewięć miesięcy. W tej chwili na wyrok czeka się około miesiąca. Obyśmy nie musieli z tej instytucji korzystać. Niech nasze drzewa rosną zielonym do góry i niech nasi kontrahenci mają pieniądze, aby nam zapłacić za otrzymane towary czy wykonane usługi. Michał Andrzejewski 4 / 2012 [46] 29