Pierwsze minuty rozmowy są często jakby wymianą wizy
Transkrypt
Pierwsze minuty rozmowy są często jakby wymianą wizy
176 Helga i Stani – zastosowanie koncepcji koluzji w terapii pary Pierwsze minuty rozmowy są często jakby wymianą wizytówek. Jak się para przedstawia terapeucie? Prezentuje język i sposób myślenia podobne do języka i myślenia terapeutycznego, a więc bliskie i znane. Sposób i forma opisywania motywacji do terapii pozwalają wnioskować, że pacjenci mają pewną wiedzę psychologiczną. Widać też, że nie formułują nierealnych oczekiwań wobec terapii, lecz pragną przede wszystkim zrozumieć swój związek oraz własne błędy w zachowaniu wobec siebie. Wydaje mi się, że zależy im bardzo, być może za bardzo, aby zrobić na mnie dobre wrażenie. Można zauważyć, jak mało konkretnie rozmawiają o swoich trudnościach i z jakim dystansem opisują swoje konflikty. To z nich, które do mnie mówi, jest uważnie, a nawet nieco lękliwie i nieufnie obserwowane przez partnera. Najprawdopodobniej obojgu zależy na tym, aby jedno nie powiedziało czegoś, co mogłoby drugie przedstawić w niekorzystnym świetle. Atmosfera rozmowy jest przyjemna. Para robi na mnie sympatyczne wrażenie. Wydaje mi się, że między partnerami rozwija się pozytywna więź. H: Tak, to jest tylko wtedy, gdy chodzi o sprawy osobiste. S: Ale przecież najczęściej chodzi o sprawy osobiste. H: Staję się wówczas bardzo agresywna. A twoja reakcja to po prostu wycofanie. I tak było zawsze. A ja to zawsze idealizowałam. T: To, że mąż się tak spokojnie zachowuje? H: Tak. Stani odrzucał mnie razem z moim sposobem bycia, dlatego czułam się bardzo niepewna siebie. Czasem się po prostu wycofywał albo nie mówił nic. Jeżeli głośno mówię, bardzo mu to przeszkadza. Wówczas jednak nic nie mówił. Uważałam, że on jest tym dobrym tatusiem, spokojnym i życzliwym. Reaguję bardzo gwałtownie, jeżeli mam coś na wątrobie, i otwarcie to wyrażam. Zawsze myślałam, że Pierwsza sesja terapeutyczna z 13 maja: pierwszy wywiad 177 on to toleruje, że mnie daleko przerasta pod Helga protym względem. Zawsze to podziwiałam i ide- jektowała alizowałam, ale w gruncie rzeczy on niczego na Staniego nie tolerował, on tylko nic nie mówił. W ten obraz idealnesposób nasze drogi rozchodziły się coraz go ojca. Stani uchylał się bardziej. od spełniania T: „Idealizowałam” – tak, że mogła się pani jej oczekiwań uspokoić, gdy on pozostawał spokojny? w taki sposób, H: Tak, właściwie tak. że stawał się T: (do Staniego) I wówczas po prostu pan się niedostępny. wycofuje? S: Teraz już rzadziej. Kłótnie zdarzają się właściwie rzadko, chyba że dyskutujemy, wówczas często do tego dochodzi. Przeważnie ona staje się przy tym agresywna, ale wówczas przerywamy dyskusję. Zwykle kończy się to łzami albo waleniem filiżankami o podłogę. T: Także z pańskiej czy tylko z pani strony? S: Nie, tylko z jej strony. Zdarzało się jednak czasem, że i ja wrzasnąłem. T: (do Helgi) A pani jak to odbiera? H: A mnie to cieszy! To się zdarza właściwie dopiero od lata, czuję się przy tym znacznie lepiej, mam wówczas coś, co mogę pojąć. Przedtem to się nigdy nie zdarzało. T: Wcześniej mąż był tak niedostępny? H: Tak, myślałam często, że właściwie zupełnie nie znam Staniego. Problem się pojawił, ponieważ Stani się zawsze wycofywał, a ja, wytrącona tym z równowagi, stawałam się coraz bardziej agresywna. On nigdy nic nie mówił, natomiast ja stawiałam często sprawę na ostrzu noża, żeby wywołać jakąś reakcję z jego strony, ponieważ traciłam orientację, gdzie są moje granice, co właściwie go rani, a potem jeszcze bardziej ode mnie odpycha. T: To panią dezorientowało?