Zakładnicy stabilności
Transkrypt
Zakładnicy stabilności
Mimo, że kampania pro-brexitowa posługiwała się tanią, populistyczną retoryką i skupiała na imigracji, kontroli granic i suwerenności wobec Brukseli, gdzieś głębiej funkcjonowały też argumenty bardziej racjonalne i pewna grupa ekonomistów potrafiła wykazać, że opcja wyjścia nikoniecznie musi być fanaberią. Argumenty te z grubsza opierały się na obserwacji długoterminowych globalnych trendów, zastanawianiu się czy w perspektywie kilku dekad UE wyjdzie ze stagnacji, czy będzie ciągnąć wszystkich w dół, dostrzeganiu globalnego ‚zlewania się’ kapitału z bogatej północy na szybko rozwijające się ‚południe’. Te argumenty mają sens, ale są mało przydatne w kampanii, bo w perspektywie kilkuletniej nie obiecują niczego, a nawet sugerują możliwość recesji, już nie mówiąc o tym, że ludzie którzy argumentują w ten sposób, często popierają model norweski lub szwajcarski, czyli wolny przepływ pracowników. Argumenty te są też bardzo optymistyczne, bo zakładają wiele drobnych i większych rzeczy, które musiały by się po prostu ‚udać’. Po drugiej stronie w UE też można by sobie wyobrazić ambitny projekt reformatorski, który idzie zupełnie pod włos i na przykład sprawdza jak UE działałaby bez euro, z konkurencją podatkową ale z silniejszą integracją polityczną – czyli luzujemy ekonomię, a integrujemy systemy polityczne – wspólna waluta dopiero wtedy gdyby udało się stworzyć prawdziwą federację. Oba te projekty stają jednak przed problemem czasów, których żyjemy. Są zbyt sejsmiczne, generują łańcuch trudno przewidywalnych wydarzeń i mikrokryzysów, które w każdej chwili mogą przerodzić się w globalny kryzys i ugotować nas na kolejne 7-10 lat. Nie możemy nic zrobić, jesteśmy zakładnikami stabilności, globalnego systemu finansowego i giełd. Otwarte i liberalne gospodarki zachodnie są niestety bardziej narażone na turbulencje, niż państowo-kapitalistyczne sterowane odgórnie molochy. Na tym polega właśnie największy paradoks naszych czasów – że jako liberalna cywilizacja zachodnia stworzyliśmy globalny system, w którym na dzień dzisiejszy lepiej wydają sobie radzić państwa nieliberalne, które z naszego punktu widzenia uprawiają nieuczciwą, brudną formę kapitalizmu. Wszelkie chwyty dozwolone – protekcjonizm, bezpośrednie wsparcie państwa dla pewnych firm, ostra interwencja walutowa i giełdowa. Zostajemy trochę na lodzie, jak romantycy kapitalizmu ze swoim 2-3 procentowym wzrostem. Wielka Brytania doświadcza dziś kryzysu władzy, rozpadu opozycji, zapaści giełdowej i wstrzymania a i wycofywania inwestycji. I to nie tylko przemysłowych – wiele prywatnych transakcji takich jak kupno domu zostało wstrzymanych. Zupełnie poza dyskusją czy brexit jest dobry czy zły – taki efekt domina świadczy być może o tym, że nasz głęboko spleciony globalny system finansowy i ekonomiczny, nad którym nikt nie panuje, którego większość nie rozumie i który cały czas rośnie i to bardzo, jest chorym człowiekiem – psychopatą, który zamknął nas w klatce bardzo ograniczonych możliwości. Psychopatą, który co roku rosnąc zdobywa nad nami większą władzę.