N_SANDVIK02_zima_2012_2013a

Transkrypt

N_SANDVIK02_zima_2012_2013a
e-mail: [email protected]
nr albumu: 46227
kierunek: MIESI
wyjazd po II semestrze studiów magisterskich
1. Nazwa uczelni zagranicznej oraz termin przebywania na wymianie
BI Norwegian Business School (Oslo)
semestr zimowy: 14.08.2012 – 18.12.2012
2. Miejsce pobytu
Dojazd do Oslo nie jest ani drogi, ani skomplikowany. Tanie linie lotnicze, tj. Ryanair
i Wizzair mają tam kursy niemalże codziennie, a jeśli bilet zostanie zarezerwowany
odpowiednio wcześnie, to może kosztować nawet 1 zł (plus bagaż – pod tym względem
polecam Wizzair, bo ograniczenie to aż 32 kg). Jedynym utrudnieniem jest dojazd na trasie
lotnisko – miasto. Wizzair ląduje w Oslo – Torp (ok. 120 km od Oslo), Ryanair w Oslo –
Rygge (ok.60 km od Oslo). Na tych trasach kursuje jednak wiele busów i autokarów, zarówno
transportu publicznego, jak i firm prywatnych prowadzonych przez Polaków, którzy dowożą
nas do miasta za kwotę do 100zł (160-200 koron). Dodatkowym atutem firm prywatnych jest
to, że dowożą nas pod wskazany adres, a nie do centrum, dzięki czemu nie trzeba męczyć się
z bagażem (trzeba jednak wcześniej zarezerwować miejsce).
Oslo jest miastem średniej wielkości (do 600 tys. mieszkańców; w całej Norwegii mieszka
zaledwie 5 mln ludności) i w mojej ocenie nie wyglądało jak „standardowa” stolica bogatego
państwa: bardzo mało wieżowców, niewiele osiedli, bloków; gdy poruszamy się przez miasto
metrem (które jeździ również na ziemi), widać wszędzie domki jednorodzinne, wiele zieleni,
raczej jak na przedmieściach. Miasto jest dzięki temu bardzo ładne, przyjemnie się tam
mieszka, jest czyste, zadbane. Oslo jest miastem zbudowanym „na skale”, jest więc
zróżnicowane pod względem wysokości i z wielu miejsc rozciąga się przepiękny widok na
fiord, lasy, centrum.
Szkoła jest zlokalizowana przy samym wyjściu z metra (tak, jak SGH - stacja Nydalen).
Komunikacja w mieście jest bardzo dobrze zorganizowana, więc i dojazd do uczelni jest
bardzo łatwy.
3. Uniwersytet
BI jest uczelnią prywatną. Opłaty za studia są tu bardzo wysokie, ale wiąże się z tym również
wysoki standard zarówno zajęć, jak i wyposażenia. W ocenie wielu studentów szkoła wygląda
jak centrum handlowe, jest bardzo wygodna, oprócz ogromnej biblioteki (podzielonej na
część cichą i głośną, posiadającej różne sale, w których studenci mogą się spotykać, by
wykonywać grupowe projekty, wyposażonej w komputery, a nawet fotele i leżanki do
czytania) jest na uczelni wiele miejsc, w których studenci mogą uczyć się lub po prostu
posiedzieć w czasie „okienka” (polecam obejrzeć reklamy BI na YT).
Uczelnia wielkością przypomina SGH. Jest tu jednak o wiele więcej studentów z zagranicy,
którzy często przyjeżdżają tam na całe studia magisterskie. Z samego programu wymiany
międzyuczelnianej było w tym semestrze ponad 300 studentów z całego świata (nie tylko
Europa, ale również wszystkie inne kontynenty).
4. Kursy
W BI jest szeroki wybór przedmiotów, ponieważ uczelnia oferuje studia w jęz. angielskim na
wielu kierunkach. Pomimo moich obaw związanych z językiem nie miałam trudności
z rozumieniem treści zajęć, wykłady były prowadzone zrozumiałym językiem (w razie
wątpliwości wspomagałam się słownikiem w telefonie). W zasadzie na wszystkich zajęciach
podlegaliśmy ciągłej ewaluacji, w związku z czym ocena końcowa była częściowo oceną
aktywności i pracy na zajęciach, a częściowo wynikiem egzaminu. Na studiach magisterskich
przedmioty punktowane są po 6 ECTS, na licencjacie 7,5 ECTS; w związku z wymogiem
minimum 25 punktów wybrałam również 1 przedmiot z poziomu studiów licencjackich:
Persuasion & Dialogue for Leaders (7,5): bardzo ciekawy warsztat umiejętności miękkich;
przez cały semestr przygotowywaliśmy swoją przemowę na dowolnie wybrany
kontrowersyjny temat, którą mieliśmy wygłosić jako egzamin końcowy; prowadzący byli w
tym bardzo pomocni, zapraszali na zajęcia również osoby z „praktyki”, np. aktorów,
z którymi ćwiczyliśmy język ciała, postawę, głos;
Development Studies: Aid, Trade & Microfinance (6): przedmiot skupiał się na
problemach krajów najuboższych; w ramach zajęć zastanawialiśmy się (również
z zaproszonymi gośćmi, pracownikami biznesu lub instytucji międzynarodowych) jaka forma
pomocy jest najbardziej skuteczna w przypadku krajów najmniej rozwiniętych; byliśmy
zobligowani do czytania i prezentowania treści artykułów naukowych udostępnianych na
specjalnej platformie; zaliczeniem był term-paper na wybrany temat związany z omawianą
problematyką;
Understanding the Consumer: Current Limitations and Future Directions of Theory
and Method (6): na każde zajęcia należało przeczytać średnio 4 artykuły naukowe
(udostępnione na platformie); zajęcia polegały wyłącznie na analizie każdego artykułu oraz
dyskusji związanej z przedstawionymi problemami; zaliczenie w grupach w formie termpaperu, w którym mieliśmy przedstawić koncepcję i metodologię badania z zakresu
marketingu, które chcielibyśmy przeprowadzić;
Organizational Behaviour (6): jedynie zajęcia, które odbywały się na zasadzie wykładu;
zaliczenie grupowe: prezentacja artykułu naukowego + term-paper, który miał był
rozwiązaniem prostego case study; był to zdecydowanie najłatwiejszy i najmniej wymagający
z moich przedmiotów.
5. Warunki studiowania
Jak już wcześniej zaznaczyłam, uczelnia jest znakomicie wyposażona i stwarza warunki
sprzyjające nauce. Choć należy również zauważyć fakt, że w bibliotece często niemożliwe
było wypożyczenie książek, ponieważ były jedynie 2 egzemplarze (wiele osób musiało
kupować książki, które są bardzo drogie). Norwegowie bardzo wiele czasu spędzają na
uczelni, więc w okresie listopad – grudzień należało przyjść na uczelnię dość wcześnie, by
znaleźć dobre miejsce do nauki.
Ksero jest ogólnodostępne, ale jest płatne (ok.15 gr za stronę). Z każdego komputera na
uczelni można wysłać pliki do drukarki, a korzystając ze swojej legitymacji można te
dokumenty wydrukować (legitymację doładowuje się pieniędzmi w specjalnych automatach).
6. Warunki mieszkaniowe
W związku z tym, że początkowo zrezygnowałam z akademika (miałam zamiar w ogóle nie
wyjeżdżać) ostatecznie zmuszona byłam wynająć pokój prywatnie. O ile moi znajomi płacili
w akademiku ok.3 tys. koron (choć są również pokoje znacznie droższe), mój pokój
kosztował 5 tys. W związku z cenami i trudnością znalezienia mieszkania, zdecydowanie
polecam zaakceptowania akademika, który przydziela uczelnia. Kiedy w lipcu po raz drugi
aplikowałam o akademik, dostałam do na początku października, ale było już za późno, aby
wymówić wynajęte mieszkanie.
Ponadto warto wspomnieć, że w Oslo komunikacja nocna funkcjonuje jedynie w weekendy,
w związku z tym zdarzało się często, że osoby z Kringsja musiały wracać 1,5 h na piechotę
lub płacić 250 koron za taksówkę (za cenę tego, że pokoje w Kringsja są najtańsze). Są jednak
wyjątki: akademiki Bjolsen oraz BSN posiadają autobus nocny cały tydzień, a poza tym są
bardzo blisko szkoły (kilka do kilkunastu minut na piechotę).
7. Recepcja
W dzień przyjazdu na dworcu centralnym czekali na nas studenci z International Student
Assistance, którzy udzielali pierwszych koniecznych wskazówek oraz odwozili do
konkretnych akademików (było to też dobre miejsce na zawarcie pierwszych znajomości).
Poza tym na uczelni funkcjonuje International Office (również zamiast dziekanatu), w którym
pracują głównie studenci, więc z każdym pytaniem można się do nich zgłosić, pomoc
uzyskuje się szybko i bez nerwów. W zorganizowanym Integration Week mieliśmy również
wiele spotkań z osobami odpowiedzialnymi za nas na uczelni, którzy wiele wtedy wyjaśnili.
8. Koszty utrzymania
W związku z tym, że mieszkania w Oslo są bardzo drogie, wydawałam w czasie pobytu ok.
4 razy więcej niż w Warszawie. Na pierwszy rzut oka, również ceny żywności w sklepach są
znacząco droższe, jednak po rozeznaniu w sklepach, da się żyć za ok. 2-3 razy drożej niż
w Warszawie (najtańsze sklepy to REMA 1000 i KIWI; warto kupować produkty na
promocjach). Ceny chleba przerażają (od 26 koron), ale można znaleźć inne produkty
w cenach zbliżonych do polskich (ryże, makarony, sosy, owoce i warzywa) lub tańszych
(ryby!). Stypendium pokryło do 30% moich wydatków.
Możliwe jest znalezienie pracy w Oslo. Funkcjonują biura rekrutacyjne (np. Grata Personel,
Adecco), które zatrudniają pracowników do różnych prac (ja szukałam jako kelnerka, pomoc
w kuchni). Wynagrodzenie, które mi oferowano to 120 koron za godzinę. Po rozpoczęciu
pracy należy złożyć wniosek o tymczasowy numer personalny, który umożliwi nam
późniejsze rozliczenie z US i założenie konta w banku norweskim (tylko w ten sposób
wypłacane jest wynagrodzenie).
9. Życie studenckie
Jeżeli mieszka się w akademiku nie sposób uciec od życia studenckiego (chociażby dzięki
dzielonej z 7 osobami kuchni). Jeśli ktoś lubi sport, szczególnie „outdoor”, to polecam
zakrekrutowanie się do organizacji BI OUTDOOR (należy wysłać w określonym czasie list
motywacyjny!). Organizują oni wiele wspólnych, stosunkowo niedrogich wyjazdów, ale
i wycieczek po pięknych okolicach Oslo (mnóstwo lasów i jezior wokół miasta, wystarczy
wyjechać kilka stacji metra poza centrum).
Poza tym w zimie istnieje oczywiście możliwość jazdy na nartach. W Oslo jest kompleks
narciarski z kilkoma trasami różnej trudności oraz snowparkiem (Oslo Vinterpark, również
dojazd metrem). Karnet dla studentów to 200 koron za cały dzień. Wypożyczenie nart
w studenckim centrum (Blindern Athletica) to bardzo niski koszt (400 koron za cały miesiąc;
600 za 3 miesiące).
W BI organizowanych jest oczywiście wiele imprez studenckich; w tygodniu integracyjnym
codziennie coś organizowano; często jednak trzeba było za to drogo płacić. W trakcie
semestru najczęściej sami organizowaliśmy imprezy lub chodziliśmy do klubów, w których
było darmowe wejście (w czwartki w LAWO dla studentów BI).
10. Sugestie
W związku z tym, że założenie konta w Norwegii wymaga nr personalnego (możliwego
jedynie, gdy się pracuje), polecam założenie konta w Polsce w banku norweskim (np. DNB
Nord); daje on możliwość zakupienia koron w Polsce i przechowywania ich na koncie
bankowym, i wypłaty w Norwegii ze znacząco mniejszą prowizją.
11. Adaptacja kulturowa
Nie zauważyłam szokujących różnic kulturowych. Norwegowie byli bardzo pomocni
i uprzejmi. Ponadto wszyscy znakomicie znają język angielski, więc porozumiewanie się
z nimi jest bardzo ułatwione.
W Oslo mieszka bardzo wielu Polaków, którzy tam pracują lub wyjechali na stałe całymi
rodzinami. W związku z tym język polski słychać wszędzie, na ulicy, w autobusach,
w sklepach; nie czuje się więc aż takiej różnicy. Są również polskie parafie, a przy nich
kawiarnie i biblioteki, w których spotyka się Polonia.
Gdy wyjeżdżałam do Oslo, wiele osób „straszyło” mnie zimnem i brakiem światła
w Norwegii. W rzeczywistości klimat był bardzo zbliżony do polskiego; jedyną różnicą były
jednak niższe temperatury, więc należało się ciepło ubierać. Uwaga: chodniki nie są
odśnieżane, jedynie posypywane żwirkiem, więc dobre, antypoślizgowe buty się przydają.
12. Ocena: 5

Podobne dokumenty