cerkiew w Strzelcach

Transkrypt

cerkiew w Strzelcach
cerkwią,
O TYM, JAK PRZESTAŁA ISTNIEĆ
CERKIEW W STRZELCACH
Był
ciepły,
letni
lipcowy
poranek. Wszystko
jak zwykle latem
tętniło
Ŝyciem.
Mieszkańcy
Strzelec-
katolicy,
prawosławni i unici
przygotowywali się
do
Ŝniw, bo czas
juŜ był najwyŜszy.
Właśnie wracali z pola, gdy nagle doszły ich od wsi lamenty i okrzyki:
-Cerkiew
nicką burzą! Ludzie ratujcie ją!
Gdy byli juŜ przy cerkwi, spostrzegli, Ŝe policjanci otoczyli szczelnie świątynię.
Ze wsi przybywało coraz więcej ludzi. Wśród nich byli Ukraińcy i Polacy – prawosławni
i katolicy. Niektórzy tylko patrzyli na to, co się dzieje, zakrywając oczy rękoma, inni płakali.
Jeszcze inni nieśli widły i grabie, by bronić cerkwi. Jednak w obliczu kordonu policji
odstąpili. Zrozumieli swoją bezbronność i czekali w napięciu, co będzie się działo dalej.
Po pewnym czasie nadjechał samochód. To utwierdziło ich w przekonaniu, Ŝe dzieje
się coś niezwykłego i bardzo waŜnego. Kto by bez waŜnego powodu przyjeŜdŜał pojazdem,
którego nie miał nawet dziedzic z Raciborowic, czy pan Kiciński?
Z lśniącego samochodu wysiadł uniacki pop. Otworzył drzwi i przekroczył próg
cerkwi. Po chwili oczekiwania wyszedł, wsiadł do auta i razem z kierowcą odjechał.
Minęło kilka chwil i robotnicy, którzy przybyli do wsi, przystąpili do pracy. Znowu
rozległ się szloch i lament. Chłopi prosili:
- Nie burzcie cerkwi. Oddajcie ją katolikom.Na nic się to zdało. W oka mgnieniu znikł dach z charakterystycznymi kopułami.
Potem ściany cerkwi. Wynoszono obrazy i sprzęty. Kto mógł, ratował je. Cerkiew,
w której mogło się modlić jednocześnie około tysiąca osób, przestała istnieć. Ludzie stali,
przyglądali się tej zagładzie, inni odchodzili. Młodzi chłopcy z drzew obserwowali całe
wydarzenie.
Mieszkańcom Strzelec do dziś trudno pogodzić się z tą startą. Miejsce, w którym stała
cerkiew, przez wiele lat pozostało niezabudowane, przypominając minione dzieje. Drewno
z rozbiórki kupił tanio pewien człowiek i wywiózł ze wsi, by z niego zbudować dom.
W domu tym, jednak nie zamieszkał, bo „duch świątyni” nie pozwolił na to.
Niemym świadkiem tych wydarzeń był kamienny krzyŜ, stojący obok cerkwi
od niepamiętnych czasów. Nikt nie wie, kto go tutaj postawił. Być moŜe jakiś grzesznik jako
ukojenie dla wyrzutów sumienia wkopał go tutaj. Kiedy nie było juŜ unickiej świątyni,
mieszkańcy uradzili, Ŝe miejsce krzyŜa jest na pobliskim cmentarzu. Wykopano
go, załadowano na wóz, ale konie nie mogły pociągnąć wozu. Ci, którzy mieli go wywieźć,
uznali, to za znak z nieba, Ŝe krzyŜ ma pozostać na miejscu jako świadek historii.
Gdyby ów krzyŜ umiał przemówić, z pewnością opowiedziałby swoją historię, dzieje
tutejszej społeczności oraz to, co działo się dnia 30 lipca 1938 roku, kiedy piękna zabytkowa
cerkiew wzniesiona jeszcze przez unitów powoli zamienia się w stertę drewna. Powiedziałby
teŜ o tym, co Ukraińcy potem przy nim zakopali i co mieli na myśli mówiąc, Ŝe zakopują
tu Polskę.
Dziś krzyŜ stoi nadal na swoim miejscu. Otaczają go strzeleckie pola. Niemy,
majestatyczny, okolony gałązkami tarniny i kłosami zboŜa kołyszącego się na wietrze.
Świadek minionych dni i wspomnienie.
Katarzyna Augustynek,
Michalina Lewandowska,
Małgorzata Rusak

Podobne dokumenty