strony_161-320 - Instytut Kaszubski

Transkrypt

strony_161-320 - Instytut Kaszubski
PRASA GDAÑSKA W STANIE WOJENNYM (1981–1983)...
161
charakter prasy legalnej. Rozwi¹zanie Solidarnoœci zepchnê³o je do podziemia,
pozbawiaj¹c mo¿liwoœci korzystania z odpowiedniego sprzêtu drukarskiego, farb,
papieru oraz legalnych sposobów kolporta¿u. Pisma „podziemne” œledzone by³y
przez s³u¿by specjalne PRL, a ich dziennikarzom w ka¿dej chwili grozi³o aresztowanie. Tote¿ wa¿nym dla wydawców i redakcji opozycyjnych gazet by³o obecnie
zachowanie maksimum bezpieczeñstwa, które rozumiano jako rozdzielenie redakcji, drukarni i kolporta¿u. Trudne warunki, w jakich przysz³o pracowaæ tajnym wydawnictwom i dziennikarzom prasy drugiego obiegu, decydowa³y te¿
o jej efemerycznoœci i wieloœci edycji. Utrudnienia zwi¹zane z brakiem odpowiedniego sprzêtu drukarskiego mia³y te¿ bezpoœredni wp³yw na skromn¹ szatê
graficzn¹ tajnych gazet.
Wa¿nym jest fakt, ¿e dziennikarze prasy opozycyjnej pe³nili swe funkcje
z pobudek ideowych, patriotycznych, traktuj¹c swoj¹ pracê jako misjê, a poniewa¿ redagowaniem tej¿e prasy zajmowali siê niejednokrotnie ludzie przypadkowi,
st¹d zawartoœæ treœciowa zamieszczanych w niej artyku³ów by³a bardzo zró¿nicowana. Jeœli chodzi o gatunki prasowych publikacji, to w gdañskich pismach podziemnych przewa¿a³a czêsto zabarwiona emocj¹ publicystyka oraz komentarze
dyskredytuj¹ce wronowsk¹ politykê. Natomiast w pismach oficjalnych, rz¹dowych
siêgano do metod autorytarnej propagandy i indoktrynalnej manipulacji faktami,
a tak¿e zamieszczania odpowiednio spreparowanych, nieprawdziwych informacji
maj¹cych dezawuowaæ ruch solidarnoœciowy.
Ukazuj¹ca siê w samym Gdañsku i w Trójmieœcie, a funkcjonuj¹ca w dwu
systemach prasa jest te¿ dowodem zró¿nicowania spo³ecznej opinii oraz przyk³adem walki politycznej z totalitarnym obrazem rzeczywistoœci.
Maria Olga Sikorra
Offizielle und oppositionelle Presse in Gdañsk
während des Kriegsrechts 1981–1983
ZUSAMMENFASSUNG
Der vorliegende Beitrag schildert die wichtigsten Probleme der Presse in Gdañsk
(Danzig) während des Kriegsrechts in den Jahren 1981–1983. Die Verfasserin befasst sich
mit den Aufgaben und Funktionen beider Pressesysteme – der offiziellen Regierungspresse
des herrschenden Armeerates der Nationalen Errettung (WRON) und der oppositionellen
Presse der Gewerkschaft SolidarnoϾ. Es werden folgende Fragen charakterisiert: Redaktion, Druck, technischer Hintergrund und Vertrieb der Presse; Arbeitsbedingungen der
Redakteure und Journalisten, sowie auch ihre Einstellung zur Einführung des Kriegsrechts
acta_2010.p65
161
11-01-19, 01:22
MARIA OLGA SIKORRA (GDAÑSK)
162
in Polen. Schließlich werden die wichtigsten thematischen Tendenzen beider Pressesysteme
besprochen.
Aufgrund der Analyse des gesammelten Pressematerials stellt die Verfasserin fest,
dass beide ideologisch unterschiedliche Systeme doch auf gleiche Leserschaft gerichtet
wurden und gleiche Aufgaben ausfüllten – sie versuchten nämlich, ihre Empfänger zu einer
von den Konfliktseiten zu überzeugen. Sowohl die Regierungs-, als auch die Oppositionsseite bedienten sich ähnlicher Methoden der Überredung und Propaganda.
Die wichtigste Aufgabe der Regierungspresse bestand darin, die Zustimmung der
Bürgerschaft für die Politik des Armeerates der Nationalen Errettung zu erhalten. Die
politische Linie der offiziellen Presse bestimmten und beaufsichtigten die Propagandaabteilung der Polnischen Vereinigten Arbeiterpartei und mehrere Zensureinheiten des Armeerates. Die „geprüften“ Journalisten, die in den Redaktionen der Regierungszeitungen
blieben, waren völlig abhängig von kontrollierenden Instanzen der herrschenden Partei
und der Militärregierung. So wurde in der legalistischen Presse ein Versuch unternommen,
die Bevölkerung von der Notwendigkeit der Einführung des Kriegsrechts zu überzeugen.
Laut der Propaganda von WRON sollte das Kriegsrecht zur Normalisierung der bisher
akuten Lage Polens beitragen, wobei man die Schuld am politischen und wirtschaftlichen
Kollaps im Lande der Opposition zugeschoben hatte.
Inzwischen verlor nach 13.12.1981 die Oppositionspresse ihren bisher legalen Status
und wurde vom kommunistischen Geheimdienst der Volksrepublik überwacht. Die oppositionellen Journalisten befanden sich in steter Gefahr möglicher Verhaftung. Die Untergrundpresse hatte mit vielen Beschränkungen und Schwierigkeiten zu rechnen, und zwar
in allen Bereichen – vom Druck und Vertrieb bis zum Inhalt der veröffentlichten Publikationen. So überwogen in der illegalen Presse emotionell gefärbte Publizistik und abfällige
Kommentare zur Politik des Armeerates. Die offizielle Regierungspresse bediente sich
dagegen der Methoden von autoritärer Propaganda und Tatsachenmanipulation, die die
Bewegung der Solidarnoœæ vor der Öffentlichkeit desavouieren sollten.
Die Presse in Gdañsk, Gdynia und Sopot, die in zwei Systeme geteilt wurde, zeigt
nicht nur die Vielfalt der Meinungen in der damaligen Gesellschaft Polens, sondern auch
beweist den Willen zum politischen Kampf gegen das totalitäre Bild der Realität.
acta_2010.p65
162
11-01-19, 01:22
NORMALIZACJA JÊZYKA W REEDYCJACH DZIE£ LITERATURY KASZUBSKIEJ... 163
Jerzy Treder
(Gdañsk)
Normalizacja jêzyka
w reedycjach dzie³ literatury kaszubskiej
(na marginesie nowego wydania dramatów B. Sychty)
1. Zacznê od nieplanowanej dygresji, ale bardzo aktualnej, wi¹¿¹cej siê
w pe³ni z poruszanym tutaj tematem. Otó¿ dwa miesi¹ce temu ukaza³o siê nowe
wydanie, w obecnej ortografii, utworu-debiutu A. Majkowskiego z 1899 r. Jak
w Kòscérznie kòscelnégò òbrelë abò Piãc kawalerów a jedna jedinô brutka 1. Na
odwrocie karty tytu³owej czytamy: „Przek³ad tekstu: Iwona Makurat, Roman
Drze¿d¿on. Korekta: Felicja Borzyszkowska”. Najpierw mo¿na zapytaæ, na czym
polega ów „przek³ad”, z czego i na co, gdy przecie¿ orygina³ napisany zosta³ po
kaszubsku, wrêcz – jak oœwiadczono w 1899 r.: „odzwierciedla narzecze kaszubskie z okolic Koœcierzyny”? Ze wstêpu wydania z 2008 r. dowiadujemy siê, ¿e:
1. „Aktualné wëdanié chce tej jak nôwierni òddac pierwòtny charakter ti pòwiôstczi,
(…) z zachòwanim bòkadoscë cechów kòscérsczi gwar녔; 2. „Hewòtny tekst je
przeznaczony dlô nych, co chc¹ lepi pòznac pô³niow¹ kaszëbiznã kùñca XIX stalata”. Takie stwierdzenia raczej wyklucza³yby nawet jak¹œ modernizacjê, oczywiœcie, poza sam¹ pisowni¹.
Jeœli za³o¿ono sobie takie cele – inna sprawa, czy s³uszne i logiczne – to dlaczego wyeliminowano np. æ dŸ (za pierwotne k’ g’), tak¿e odrzucono typowo po³udniowe mñ i ¹m (np. n¹mnilszo, wym.: nómnilszo) oraz u (np. kaszubœcich), nie ë,
podczas gdy wbrew temu wydrukowano: „ Nômilszô mnie z tich wszëtczich miast
kaszëbsczich ma³ich”. (za: „N¹mnilszo mnie z tych wszetczich mniast kaszubœcich ma³ych). Czy¿by to nie by³y istotne znanczi gwary koœcierskiej k. XIX w.,
jak te¿ pozostawione w nowej edycji np. ma³ich, starich (nie: mô³ëch, stôrëch)?
Analiza przyjêtych i we wstêpie przedstawionych – nieporadnie i niejasno – rozwi¹zañ dowodzi, ¿e przygotowuj¹cy to wydanie nie zdawali sobie sprawy z wagi
1
acta_2010.p65
A. Majkowski, Jak w Kòscérznie kòscelnégò òbrelë abò Piãc kawalerów a jedna jedinô brutka.
W òsem spiéwach napisô³…, Gduñsk – Kòscérzna 2008.
163
11-01-19, 01:22
JERZY TREDER (GDAÑSK)
164
i sensu wprowadzanych zmian, tj. nie znali zró¿nicowania jêzykowego kaszubszczyzny, nie zadali sobie trudu „odczytania” cech gwary koœcierskiej, dziœ i w przesz³oœci.
S³usznoœci takiej oceny dowodzi informacja I. Makurat: „Nôbar¿i westrzód
ù¿iwónych bez Majkòwsczégò pô³niowich znanków wëprzédniwaj¹ sã zjinaczi
w czasnikach. W pierszi rédze s¹ nima fòrmë rozkaznikòwé z kùnôszkã -ej, jak
w s³owach witej, szukej, s³uchej, ùcekej ”. Jeszcze pe³niej potwierdza to jej ogólny
s¹d o tym utworze: „Baro wczasné stadium rozwiju lëteracczégò taleñtu aùtora
sprawi, ¿e nie je to wiôlgô strata”. Sposób napisania wstêpu, zw³aszcza jego jêzyk,
niezgodny z dzisiejsz¹ norm¹, tym bardziej dyskwalifikuje tê pracê. Radoœæ wielu
mi³oœników kaszubskiej literatury2 z wydania tego utworu po ponad stu latach
natychmiast zostaje „zgaszona” jakoœci¹ wydania, ukazuj¹c zarazem m.in. brak
szacunku dla dokonañ przodków; to tak¿e zmarnowany pieni¹dz. Jak mo¿na by³o
a¿ tak „zepsuæ” Kòscelnégò? Pominê przeoczenia czy b³êdy korekty. Notabene,
wiadomo, ¿e Majkowski „poprawi³ siê” przeróbk¹ tego utworu na dramat pt.
Strachë i zrêkovjinë (1936)3. Trzeba by tu zapytaæ, gdzie byli opiniodawcy tej
publikacji? Oczywiœcie, m³odzie¿ jest siebie pewna, to tylko ci bardziej wprawieni
poddaj¹ swe prace ocenie innych…; dowodzi tego seria wydawnicza Biblioteka
Pisarzy Kaszubskich (BPK).
2. Dygresja druga – planowana jako wstêp – dotyczy kontekstu historycznego
poruszanego zagadnienia. Normalizacji tekstów kaszubskich dokonywa³ sam F. Ceynowa, twórca literackiej kaszubszczyzny i pionier literatury kaszubskiej. Podejrzewaæ mo¿na, ¿e postêpowa³ tak ju¿ w tekstach folklorystycznych wydanych
w 1843 r., mianowicie: Wilëjô Nowégò Rokù i Szczodrôczi 4, a tym bardziej w drukowanych póŸniej bajkach5. Bez w¹tpienia i dowodnie w znormalizowanej w³asnej
odmianie kaszubszczyzny literackiej przedrukowa³ s³owiñskie i kabackie teksty
folklorystyczno-literackie zapisane przez A. Hilferdinga6. Ceynowa modernizowa³
2
3
4
5
6
acta_2010.p65
Por. t¹ radoœci¹ rozpoczêt¹ krytyczn¹ ocenê E. Brezy w „Pomeranii”, 2009, nr 1, s. 47-48,
na któr¹ wymijaj¹co odpowiedzia³o „karno redachtorów i wëdôwców” Kòscelnégò w „Pomeranii”, 2009, nr 2, s. 41.
W wydaniu z 1976 r. zachodz¹ opuszczenia i liczne b³êdy. Nawiasem mówi¹c, MPiMK-P
w Wejherowie w 2000 r. zamierza³o wydaæ razem oba utwory w opracowaniu J. Sampa; napisa³em pozytywn¹ recenzjê tej publikacji.
Por. F. Ceynowa, Êaíóíü íoâaão ãoäa. Wilia Nowego Roku. Wiléjá Noweho Roku. Ùåäpoâêè.
Szczodrówki. Szczodráki, red. D.V. Paždjerski, Gdynia 2006. Nie s¹ to teksty dialektologiczne; s¹ jêzykowo zbyt jednolite.
Zob. X¹¿eczka dlo Kaszebov, 1850; tu pòwiôstczi: £akómi pies, £gôrz; K.J. Erben, Sto prostonárodních pohádek a povìsti slovanských v náøeèích pùvodních. Èítanka…, Praha 1865;
tu kilka pòwiôstk.
Por. J. Treder, Autentyzm tekstów Hilferdinga, [w:] A. Hilferding, Resztki S³owian na po³udniowym wybrze¿u Morza Ba³tyckiego, Gdañsk 1989, s. 246-250.
164
11-01-19, 01:22
NORMALIZACJA JÊZYKA W REEDYCJACH DZIE£ LITERATURY KASZUBSKIEJ... 165
nie tylko zapis, ale na pewno fleksjê, s³ownictwo i sk³adniê. Kiedy pozna³ opiniê
K.C. Mrongowiusza – mo¿e ze sprawozdania I. Prejsa, który napisa³: „ten katechizm pisany jest w polskim jêzyku” – o modernizacji jêzyka Ma³ego katechizmu
M. Pontanusa (1643) w nowym wydaniu z 1758 r., Kaszuba podj¹³ siê jego t³umaczenia na kaszubski (z kolejnego wznowienia w 1828 r.)7.
W reedycji Czôrliñsczégò przez A. Majkowskiego (1911) uszanowana zosta³a
w pe³ni pisownia autora, zapewne dlatego, ¿e Derdowski j¹ z takim naciskiem
uzasadnia³, ale ponadto – poza pope³nieniem w nowym wydaniu niejednego b³êdu,
np. wëkpia³e za wekpa³e, nawet w przys³owiu Krew nie woda, rêka (za: rêkow)
nie cholewa – przeprowadzono znacz¹c¹ modernizacjê jêzyka, np. biñdle za piñdle,
³ganim za ³ganiem, cezozemca za: cedzozemca, przesyga : ksyga za: przes¹ga :
ks¹ga; braceszk za: bracyszk; jak widaæ, redukowano znamiona po³udniowokaszubskie, wzmacniaj¹c cechy œrodkowokaszubskie.
L. Roppel, wydaj¹c Czôrliñsczégò w 1960 r.8, narzuci³ mu swoj¹ pisowniê,
co mo¿na uznaæ za wrêcz sprzeczne z intencjami Derdowskiego, który przecie¿
œwiadomie ograniczy³ siê do liter alfabetu polskiego. Jednak dla Roppla jako edytora i autora okreœlonej koncepcji pisowni Derdowski nie móg³ ju¿ pozostaæ „niezale¿ny” od kaszubskiej pisowni? Poza tym wszak¿e Roppel stara³ siê zachowaæ
jak najwiêcej cech orygina³u, ca³kowicie leksykalnych, ale te¿ fleksyjnych, np.
Bodziem, o³tôrzem, nie: Bogê, o³torzê (za: Bodziem, o³torzem), potém (za: potym),
secami (nie: secama), wzêna (nie: wzê³a), jisc (nie: jic), ukochany (nie: ukochóny),
msz¹ (nie: mszê), j¹ (nie: jã). Niedawna nowa edycja tego utworu, przygotowana
przez E. Go³¹bka i J. Tredera9, poza pisowni¹ wprowadza doœæ daleko id¹c¹ modernizacjê jêzyka, postêpuj¹c wszak¿e w tym wzglêdzie ogólnie, jak w nowym
wydaniu F. Ceynowy Rozmów 10, a zatem nie zmieniaj¹c istoty i swoistego klimatu jêzyka Ceynowy, a tutaj Derdowskiego. Oczywiœcie, zupe³nie nie dotyka siê
warstwy leksykalnej, ale por. zmiany odpowiednio do wymienionych: Bògã, wô³torzã, sécama, wzã³a, jic, ùkòchóny, jã, ale zostawiono np. pòtim, msz¹, wë drudzy
itd.
Czy zabiegów normalizacyjnych – oczywiœcie poza pisowni¹ – nie by³o
w przesz³oœci w antologiach, np. Modra struna (1973), Remusowa kara T. Lipskiego (1990), Domôcé s³owo zwêczné J. i J. Treder (1994), Dzëczé gãsë G. Schramkego (2004)? Intuicyjnie stwierdziæ trzeba, ¿e by³y, a szczegó³y nale¿a³oby zba7
8
9
10
acta_2010.p65
Zob. J. Treder, Krytycznie o wydaniu „Ma³ego katechizmu” Ceynowy, „Acta Cassubiana”,
2005, t. VII, s. 324-333.
H.J. Derdowski, O panu Czôrliñscim co do Pucka po sece jachô³. Ze³gô³ dlô swojëch druchów kaszubsciech…
H.J. Derdowski, Ò panu Czôrliñsczim co do Pùcka pò sécë jachô³. Ze³gô³ dlô swòjich druchów kaszubsczich…, oprac. J. Samp, J. Treder, E. Go³¹bek, seria BPK, t. 2, Gdañsk 2007.
F.S. Ceynowa, Rozmòwa Pòlôcha z Kaszëb¹. Rozmòwa Kaszëbë z Pòlôchã, oprac., wstêp
i przypisy J. Treder, BPK, t. 1, Gdañsk 2007.
165
11-01-19, 01:22
JERZY TREDER (GDAÑSK)
166
daæ; wyniki przydaæ by siê mog³y w pracach normalizacyjnych. Niew¹tpliwie
normalizowano ju¿ równie¿ w procesie przygotowywania wydania pierwszego
wielu tekstów, wydaj¹c je z rêkopisu, co tak¿e wymaga zbadania przez porównanie z rêkopisami11.
3. Reedycje jêzykowo modernizowane kaszubskich dzie³ literackich nie s¹
zatem znamienne dla ostatnich lat, ale dzisiejsze od dawnych wyraŸnie ró¿ni motywacja, za któr¹ nastêpuje te¿ zakres, g³êbokoœæ i jakoœæ zmian. Obecnie istota
owych zmian w reedycjach sprowadza siê do budowy w miarê jednolitej, bardziej
jednolitej – ni¿ to wynika z obserwacji i analizy doœæ bogatej i ró¿norodnej –
rzeczywistoœci literackiej, zw³aszcza w odniesieniu do przesz³oœci. Dzisiejsze
dokonania w dziedzinie literackiej jakoœci w wiêkszym stopniu s¹ ju¿ jednolite
w momencie pierwodruku, co jest niew¹tpliwie efektem: a) przygotowywania
wydañ konkretnego tekstu przez „weryfikatorów pisowni (jêzyka)”, b) wielu ró¿nych przemyœleñ, dyskusji i ustaleñ po 1956 r., a tak¿e z pocz¹tku lat siedemdziesi¹tych w zakresie ortografii, a ostatnio przede wszystkim w efekcie przemian po
1980 i 1989 r.12, do których dostosowuj¹ siê pisz¹cy ju¿ w trakcie pisania i tzw.
pierwopisie.
Generalnie w owych wznowieniach chodzi o relatywnie ³atwe i spójne przekazywanie m³odemu pokoleniu, zw³aszcza w edukacji i na potrzeby edukacji szkolnej, mo¿liwie jednolitego jêzyka, zgodnego ju¿ z (jak¹œ) ogóln¹ norm¹ wspó³czesn¹, zarazem jêzyka niezbyt odleg³ego od mówionej kaszubszczyzny. Zanim
koncepcja ta w ogóle dojrza³a w œrodowisku specjalistów filologów, w ¿ycie tê
ideê wprowadzali praktycy, mianowicie najpierw aktor Z. Jankowski, nagrywaj¹c
sw¹ wersjê mówion¹ na taœmie i czytaj¹c Remùsa w radiu. Oto wybrane przyk³ady zmian jêzykowych: a) leksykalnych: chatë na chëczë (czasem pozostaj¹ chatë),
sê na so, du¿i na wiôld¿i, wuzdrzo³ na widzô³, nen na ten, ni na ti, naszi na naji,
zniknê³a na zd¿inã³a; b) fleksyjnych: typ p³ugami na p³ëgama, nierzadko typ rêkoma na rãkama, przë woraniu na: przë òranim, typ redowa³a, p³aka³a na: redowa,
p³aka, polc na palec; zostaje zwykle koñcówka -em, np. piesnikem, typ litanij¹,
bezokolicznik jisc… Widaæ w tym dostosowywanie ogólnej kaszubszczyzny literackiej Majkowskiego do „domowego” jêzyka czytaj¹cego13.
11
12
13
acta_2010.p65
Obserwujê to, porównuj¹c tekst powieœci ¯ëcé i przigòdë Remùsa (1938) A. Majkowskiego
z rêkopisem i maszynopisem, w którym m.in. autor rêk¹ uzupe³nia³ kaszubskie diakrytyki.
Jednak nie wszystkie dokonania w pe³ni satysfakcjonuj¹, np. poziomem normalizacji jêzyka,
m.in. w t³umaczeniu przez J. Mamelskiego J. Kochanowskiego Trenë (Jiscënczi) (2008) czy
w podrêczniku J. Labuddy, Zôrno mòwë. Dzél I, Gdañsk 2007; o ostatnim zob. E. Gò³¹bk
w „Acta Cassubiana”, t. X, 2008, s. 19-28.
Porównywa³em wersjê czytan¹ utrwalon¹ na taœmie Z. Jankowskiego i odtwarzan¹ z Wirtualnej biblioteki literatury polskiej, oprac. M. Adamiec (2001). Nie sprawdza³em, czy wersja na
taœmie jest identyczna z czytan¹ w radiu. Pomijam oczywiœcie fakt dokonywania skrótów
tekstu i trzymania siê domowej fonetyki. Mo¿na zauwa¿yæ, ¿e podobnie D. Stenka w cyklu
166
11-01-19, 01:22
NORMALIZACJA JÊZYKA W REEDYCJACH DZIE£ LITERATURY KASZUBSKIEJ... 167
W jego œlady poszed³ E. Pryczkowski, opracowuj¹c nowe wydanie tej powieœci dla Oficyny Czec14. Na odwrocie karty tytu³owej widnieje informacja: „Uwspó³czeœnienie pisowni kaszubskiej E. Pryczkowski”, ale sam Pryczkowski wyjaœni³
tê kwestiê dok³adniej, a z analizy zmian wynika, ¿e zmierza³ do redukcji w³aœciwoœci po³udniowokaszubskich, wykraczaj¹c wyraŸnie poza „uwspó³czeœnienie
pisowni” – i poœrednio wymowy, jak ogólna wymiana, np. sz³om za szo³m, wiérzch
za wiéchrz – dokonanymi zmianami fleksji, np. wsy na wsów; dbajã na dbóm;
sadni na sadnij; òbjacha³asma na òbjachelë; s³owotwórstwa, np. piesniczi na piesniôczi, ùdérzô³ na ùderziwô³; zapôlaj¹ na pôl¹; zrobiã na zarobiã; sk³adni, np.
zachòdzy nóm w drogã na zachòdzy nóm drogã. Ca³kowicie niedopuszczalne s¹
liczne zmiany leksykalne, np. ch³opk na knôp; kòmôr na mëga; mówi¹cë na gôdaj¹cë; wòrk na miech itp.; w tym deformuj¹ce tekst, np. pô³c (sôrena) na pó³;
zarwónô bògù na Bóg zap³ac; zôtk na szërtuch; ¿adny na straszny; ¿ót na rzëc itp.
Odpowiedzi¹ na tê nierzeteln¹ edycjê15 – bo z ukrywanymi zmianami – jest
nowe wydanie w tej¿e oficynie Remùsa z 2005 r., przygotowane przez J. Tredera.
W nim – podobnie jak i w innych z jego udzia³em – absolutnie nie ingeruje siê
w s³ownictwo, a z du¿ym rozwag¹ i powœci¹gliwoœci¹ wprowadza siê wszelkie
inne zmiany, zawsze ujawniane.
Jakie ingerencje w tym zakresie proponuje siê w kolejnym tomie BPK, czyli
w Dramatach Bernarda Sychty, t. I Dramaty obyczajowe (oprac. J. Treder i J. Walkusz), obejmuj¹cy 3 dramaty kaszubskie: Hanka sã ¿eni. Wieselé kaszëbsczé…;
Dzéwczã i miedza. Dramat kaszubski… Gwiôzdka ze Gduñska. Dwa pierwsze
dramaty zosta³y napisane przed wojn¹, wydane w 1937 i 1938 r. w ca³kowicie
odrêbnej i autorskiej pisowni Sychty; trzeci dramat wyszed³ ju¿ po œmierci autora
w pisowni z 1984 r.16
14
15
16
acta_2010.p65
Verba Sacra. Modlitwy katedr polskich. Biblia Kaszubska zapisany literack¹ kaszubszczyzn¹
tekst biblijny czyta we w³asnym, m.in. gowidliñskim brzmieniu, poza edycj¹ z 2005 r., gdy
czyta³a „najstarsze kaszubskie teksty biblijne (1586–1850)”, do czytania których artystka otrzyma³a wydruk tekstu w rekonstruowanej przybli¿onej wymowie.
Oficyna Czec 1998 r. Por. E. Pryczkowski, Nieco o nowym „Remusie”, „Norda”, 6.02.1998,
nr 5, s. 9.
Proceder ów, niestety, trwa, jak dowodzi nowe wydanie opowiadañ J. Drze¿d¿ona pt. Zwónnik, red. E. Go³¹bk, A. Jab³oñski, E. Pryczkowski, „wyd. II poprawione”, Szos 1998; w innej
grafii, ortografii i interpunkcji, a tak¿e ze zmianami leksykalnymi! Na jakiej podstawie, kiedy
autor ju¿ nie ¿y³! Nie wynikaj¹ one z porównania z rêkopisem czy maszynopisem. Poza normalizowaniem jêzyka (np. swiôdcë na czêstsze swiôdkòwie, stale so na sã) bior¹ siê z przekonania: Ja wiem, jak jest lepiej! Nawet a¿ do zmiany tekstu, np. przez nê mojê szpérê na: przez
te mòje szpérë! Przyk³ady: ró¿i na ró¿ów, tim dwojga na tim dwòje, jem wô¿n¹ figur¹ na: jem
wô¿nô figura, piãknie na piãkno, czêsto typ sedza, usnê, wara na: sedzala, ùsnãlo, waralo;
s³ownikowe: jakbë na czejbë, przece na doch, r¿e na ¿grze, wszelejaciëch na wszelaczich,
zmiknie na zd¿inie. Itp.
Ostatnô gwiôzdka Mestwina, czyli S³onecznicié pomorscié (Gdañsk 1985); pisowniê „ujednolici³” E. Breza.
167
11-01-19, 01:22
JERZY TREDER (GDAÑSK)
168
W dyskusji – przynajmniej od odczytu z maja 2005 r.17, jeszcze przed ukazaniem siê powieœci Majkowskiego – sygnalizowano postêpowanie analogiczne,
jak przy wydaniach „szkolnych” fragmentów (wypisów) z literatury staropolskiej,
a wiêc druk oryginalny, ewentualnie ze znowelizowan¹ grafi¹ (np. bez diakrytyków dla samog³osek œcieœnionych i w typie Ÿiemia oraz bez niemego h w th czy f
itp.), ale z opatrywaniem komentarzem (w przypisach) form fleksyjnych itp. Gdyby chodzi³o na przyk³ad tylko o objaœnianie wystêpuj¹cych w tekstach F. Ceynowy
(regularnie), H. Derdowskiego i A. Majkowskiego (niekonsekwentnie) czy B. Sychty
(sporadycznie) form liczby podwójnej, to mo¿na by ostatecznie na takie rozwi¹zanie przystaæ, mo¿e zw³aszcza w formach czasownika18. Ogólnie jednak by³oby
to niepraktyczne – i ma³o porêczne w procesie edukacji jêzykowej – m.in. z tego
powodu, ¿e w kaszubszczyŸnie dosz³o – ju¿ przed II wojn¹ œwiatow¹ – do zaniku
kategorii dualu (liczby podwójnej) i na przyk³ad w ca³ej fleksji imiennej (rzeczowniki, przymiotniki, zaimki, imies³owy przymiotnikowe, liczebniki) nast¹pi³o
systemowe, a wiêc regularne zast¹pienie pluralnych koñcówek -ami, -imi/-ëmi
(np. najimi dobrimi dzecami) przez dualne -ama, -ima/-ëma (np. najima dobrima
dzecama), co ca³kowicie rozró¿nianie tych form zatar³o. Poza tym zasz³y bardzo
liczne zmiany w funkcjonowaniu i zapisie form rozkaŸnikowych czy czasu przesz³ego. Objaœnieñ (przypisów) w takich „szkolnych” wydaniach by³oby zdecydowanie za du¿o.
4. W reedycji dramatów Sychty – w serii BPK – zmianom samej ortografii
towarzysz¹ spore zabiegi normalizacyjne, gdzie to tylko by³o mo¿liwe, tj. nie
zagra¿a³o poetyce i artyzmowi utworów. I choæ widoczne s¹ one go³ym okiem, to
wcale nie narzucaj¹ innej wymowy, a tym bardziej innych form odmiany wyrazów. Ogólnie w tym tomie s¹ one podobne do zmian wprowadzonych w wydaniu
Remùsa A. Majkowskiego (2005) – i w tej¿e serii BPK – Rozmów F. Ceynowy
(2007) i Czôrliñsczégò H. Derdowskiego (2008). Wprowadzone zmiany powinny
sprzyjaæ odbiorowi tak jêzykowo znormalizowanych dzie³, zw³aszcza wœród czytelników znaj¹cych przede wszystkim lub wy³¹cznie kaszubszczyznê literack¹.
Dokonuj¹c normalizacji, pamiêtano o mo¿liwoœci stosowania przez pisarzy tzw.
stylizacji jêzykowej, np. na mowê bylack¹ czy niemieck¹, a tak¿e na ¿ydowsk¹
17
18
acta_2010.p65
Zob. J. Treder, Normalizacja jêzyka nowego wydania „Remusa” A. Majkowskiego (teoria
i praktyka), [w:] Sprawozdanie z dzia³alnoœci Towarzystwa Mi³oœników Jêzyka Polskiego
w 2005 roku, „Jêzyk Polski”, 86, 2006, s. 153.
Por. E. Gò³¹bk, Wskôzë kaszëbsczégò pisënkù: „Tip ma sedzyma / niesema itp. pòchòdzy
z dôwny lëczbë pòdwójny. Jô pòlécóm do lëteracczi kaszëbiznë fòrmë pisóné tu pòchilonym
drëkã. Ewentualnie »ma sedzyma« bédëjã stosowac w kònkretnëch przëpôdkach, czej mómë
do ùczinkù z lëczb¹ pòdwójn¹, tzn. czej je mòwa le ò dwùch òsobach (jô i chtos drëd¿i)”.
Oczywiœcie, dotyczy to te¿ trybu rozkazuj¹cego (np. róbmë/ róbma) i warunkowego (më bë
piselë/ ma bë pisa³a), a tak¿e form czasu przesz³ego: jesmë/ më piselë obok jesma/ ma pisa³a.
168
11-01-19, 01:22
NORMALIZACJA JÊZYKA W REEDYCJACH DZIE£ LITERATURY KASZUBSKIEJ... 169
(H. Derdowski), z u¿yciem elementów jêzyka polskiego i niemieckiego, jak równie¿ kaszubskiego w didaskaliach (B. Sychta).
Oto najwa¿niejsze uwagi o normalizacji jêzyka uwspó³czeœnionych wersji
dramatów kaszubskich Sychty. Dotyczy³y one przede wszystkim pisowni, ³¹cz¹c
siê jednak czasem poœrednio z wymow¹ i likwidacj¹ niektórych wariantów koñcówek fleksyjnych. Opisany przy tej okazji kszta³t jêzyka Sychty pokazuje, ¿e
zakres koniecznych zmian – poza ortografi¹ – jest tu relatywnie mniejszy ni¿
w przypadku Ceynowy i Derdowskiego, co wynika przede wszystkim z czasu
powstania utworów, a w konsekwencji normalizacja ta powa¿niej nie narusza istoty
osobniczego jêzyka Sychty, narzucaj¹c mu jednak nieco wiêksz¹ formaln¹ jednolitoœæ i – co oczywiste i zamierzone – znaczn¹ zgodnoœæ z jêzykiem utworów
innych pisarzy, prezentowanych w serii BPK. Zupe³nie niewielkie s¹ zmiany –
nawet ortograficzne – w Gwiôzdce, ju¿ wczeœniej dostosowanej do norm pisowni
z 1984 r.
Najbardziej zewnêtrznie widoczne s¹ mimo wszystko zmiany w sferze pisowni,
poniewa¿ pisownia Sychty w du¿ym stopniu by³a fonetyczna; oczywiœcie, mniej
ni¿ Derdowskiego, kiedy Ceynowa stosowa³ pisowniê etymologiczn¹. Dostosowanie tekstu do bardziej etymologicznej pisowni z 1975 r. – z nowelizacj¹ w 1984
i ostatni¹ z 1996 r. – le¿y u podstaw oczywistych i powszechnych zmian, mianowicie: „ö” na „ô”, „ue” na „ò” (wraz z szerszym stosowaniem liter „ô”, „ò”),
nadto wprowadzenia litery „ù”, zast¹pienia „ê” przez „ã”, a tak¿e zwiêkszenia
czêstoœci u¿ycia liter „ó” „é” i „ë” oraz konsekwentnej zmiany „y” na „i”, rzecz
jasna poza po³¹czeniami „sy” „zy” „cy” „dzy” „ny”, które zastêpuj¹ tutaj te¿ pierwotne u Sychty po³¹czenia „si” „zi” „ci” „dzi” „ni”. Ponadto stosowanie tej pisowni spowodowa³o drobniejsze zmiany, m.in. a o przed spó³g³oskami nosowymi
na ó, np. znany, mom itp. na znóny, móm. Ujednolicono zapis miêkkoœci przez „i”,
równie¿ w typie swiat, a pierwotnych k’ g’ przez cz d¿, gdy Sychta stosowa³ te¿
zapis „bj”, „pj”, „mj”, „wj” i „kj” „gj” (regularnie tak przed „i”, ale nie po „n”).
Wprowadzono równie¿ -³ w typie pas³, krôd³, a wiêc zamiast pas, krôd.
Warto zauwa¿yæ, ¿e w szerszym lub wê¿szym zakresie wiêkszoœæ wprowadzonych rozwi¹zañ istnia³a ju¿ w pierwodrukach utworów Sychty. Na pograniczu
wymowy i odmiany stoj¹ formy mianownika i biernika lm. typu czopcie, wilcie,
nodzie (rozszerzenie wymowy -i po æ dŸ z pierwotnych k’ g’), w³aœciwe dla po³udnia Kaszub, w pe³ni zatem uzasadnione u Derdowskiego; zmienione tu na formy
czôpczi, wilczi, nod¿i.
Ca³ej fleksji dotyczy zast¹pienie form dualnych pluralnymi, a wiêc np. bë³a
przësz³a na: bëlë przëszlë; ma z tatinkê jidzemë na: më z tatinkã jidzemë itp.;
szerzej by³a o tym mowa wy¿ej. Rozszerzaj¹c obecne w tekstach czêœciowe rozstrzygniêcia samego Sychty, w deklinacji uogólniono:
a) w narzêdniku lp. -ã za -em, np. z Panê Buegê;
b) w narzêdniku lm. -ama za -ami/-amë, np. Zelónkama, zãbama, lëdzama – lub
za œrodkowokasz. -oma, np. czasama, dzecama, prosãtama, wrëjama, sécama;
acta_2010.p65
169
11-01-19, 01:22
JERZY TREDER (GDAÑSK)
170
c)
w dope³niaczu i miejscowniku lm. deklinacji zaimkowo-przymiotnikowej zasadniczo -ëch, np. dobrëch szkólnëch, gdy wariant -ich tylko po sz ¿ cz d¿ j,
np. taczich, jich;
d) w bier. lp. zaimków rodzaju ¿eñskiego formy jã, naszã itd. w miejsce j¹,
nasz¹...
Liczba koniecznych zmian w nieco liczniejszych i bardziej zró¿nicowanych
formach koniugacyjnych równie¿ okaza³a siê niezbyt du¿a, a wprowadzono m.in.:
a) formy rozkaŸnika: a) z -ôj, np. biôj, dôj, pamiãtôj za fonetyczny zapis z -ej,
np. biej, dej, s³uchejta itd.; b) typu òdemkni za òdemknij, tj. bez nieetymologicznego -j;
b) formy czasu przesz³ego typu ja¿em na: ja¿ jem, a typ ¿em przëniós zast¹piono
przez jem przëniós³, r¿nêlesme przez r¿nãlë jesmë itd.; ta zmiana wydaje siê
najbardziej znacz¹ca, ale formy typu cobësta mësla w tekstach Sychty nie
nale¿¹ do czêstych;
c) zakoñczenie -elë, np. przespelë za: przespalë, a tak¿e typ kredlë za: kradlë;
d) zakoñczenie -¹cë dla rzadkich imies³owów na -¹c, np. p³acz¹cë.
Pozostawiono niektóre mniej znacz¹ce i indywidualne w³aœciwoœci, traktuj¹c je jako elementy stylizacji jêzykowej, w³aœciwoœci osobniczego jêzyka pisarza, realizuj¹ce jednak ogólne intencje dzie³a, tutaj zw³aszcza jako dokumentu
autentyzmu jêzyka w œcis³ym powi¹zaniu z treœci¹ i wymow¹, jak np. skrócenia
typu niechc, nioczim, piosna, czy typu gôda za gôda³a…, tak¿e ró¿ne postaci
s³owa posi³kowego: bãdã/ mdã, bãdze/ mdze…, eliminuj¹c z nich jednak typ bdê,
bdze (SyDz) jako rzadki i raczej przypadkowy.
5. Nowe wydania w serii BPK nie doczeka³y siê – poza recenzjami wewnêtrznymi – ¿adnej krytyki, której oczekiwali i oczekuj¹ Instytut Kaszubski jako wydawca i osoby opracowuj¹ce poszczególne tomy. Warto, aby IK zorganizowa³
seminarium na ten temat.
Rozmowy Ceynowy zosta³y docenione na targach w Koœcierzynie (2007).
Mo¿e na to wydanie zwróci³ uwagê E. Breza, który jednak bardzo powœci¹gliwie
czy nawet negatywnie reagowa³ na Czôrliñsczégò w tym cyklu. Z jego ustnej relacji wynika, ¿e w tym wydaniu to ju¿ nie ten poemat, który zna³ i od lat zna
w d³ugich fragmentach na pamiêæ. Nawet wiersze siê teraz ponoæ tak dok³adnie
nie rymuj¹! Takie ogólne „wra¿enie” mo¿e byæ trafne, jeœli siê zauwa¿y, ¿e fonetyczna pisownia (polska) Derdowskiego lepiej pasuje do po³udniowej kaszubszczyzny poety, która jest te¿ bliska domowej mowie E. Brezy, kiedy po znormalizowaniu przesta³a ona byæ tak dobitnie po³udniow¹, mimo i¿ czêœæ cech po³udniowokaszubskich trzeba by³o pozostawiæ, np. cerpliwi, szczesliwi, ¿ij¹; Krzi¿ôk;
druchë, drudzy (nie: drëdzë), ma³i, palc, stari itp., co zw³aszcza powodowane jest
rymami, np. sziji : Mariji, bierz¹ : wieczerz¹, jezerze : bierze, czy rytmik¹ (d³ugoœci¹ wersów), np. zostawienie zaborskich -ek -ec, np. kùñc obok kùniec, òmóniec;
czeliszk obok dëtek, ks¹¿k obok ks¹¿ek ‘ksiê¿yk’, Jónek, Smãtek, sto³ek, wiónek.
acta_2010.p65
170
11-01-19, 01:22
NORMALIZACJA JÊZYKA W REEDYCJACH DZIE£ LITERATURY KASZUBSKIEJ... 171
Niemo¿liwe by³o bez negatywnych konsekwencji wprowadzenie wszêdzie kasz.
ë w miejsce zaborskiego i (szczególnie po l, a zatem czêste -li obok rzadszego -lë),
a jeszcze bardziej za u, zbyt czêsto bowiem dotyczy³oby to rymów, które przesta³yby byæ dok³adne, np. probowali : dali ‘dalej’, rebelij¹ : rewolucyj¹, w szczice :
okolicê; mudzy : drudzy, frasuje : weczekuje, zgube : Kaszube. One to zapewne
w wymowie E. Brezy „naturalnie” siê rymuj¹, kiedy dla innych, np. dla mnie,
stanowi¹ „zak³ócenie” rymu.
Potencjaln¹ poœredni¹ reakcj¹ S. Jankego na tego rodzaju zabiegi wokó³ jêzyka pisarzy mog³aby byæ jego wypowiedŸ: „Jô pòchôdóm z pô³niowëch Kaszëb,
z lëpùsczich strón, ale jem sã wprowadzy³ na nordã i przej¹³ jem jãzëk, chtërnym
tak w wikszim dzélu lëdze gôdaj¹. Na pòtrzebë pòezji stwòrzi³ jem jesz jinszi
jãzëk. Ale jô té¿ ùwô¿óm, ¿e tu nôle¿i dac czas lëteraturze kaszëbsczi i z jedny
stronë przëj¹c tã wòlnotã pisôrza. ¯elë chtos chce pisac w jãzëkù swòji wsë, to
niech pisze, ale pisënk jednak ¿ebë zachòwac òglowi, lëteracczi. Chòc té¿ to nie
je pòwiedzóné, bò wezmë chòc prozã Anë £ajming. Jô ùwô¿óm, ¿e jã përzinkã
skrziwdzëlë niejedny ti redaktorzë19 – tã ca³¹ lëteraturã, chtërnã òna stwòrzë³a,
bò òna pisa³a foneticzno i to tak mòg³o òstac. Té¿ niejedne dokôzë naszich klasyków më przedstôwiómë w nowim pisënkù i gùbimë przë ti le¿noscë jich kaszëbiznã.
Derdowsczi przekôzóny w tim pisënkù znormalizowónym, to je czësto jiny Derdowsczi, ni¿ ten, chtërnégò czëtómë w originale. To nie jidze ò to, ¿e tam ni ma
tëch znaków diakriticznëch nad tima lëterkama, bò òn nie ù¿iwô³ tegò, ale té¿ ta
ca³ô jegò fleksja, te kùnôszczi s¹ czësto jiné, ni¿ dzysôdnia to zamieniaj¹ redaktorzë. Wôrt bë bë³o cos taczégò stwòrzëc, ¿ebë z jedny stronë wëdôwac w nowim
pisënkù, bò to je baro pòtrzébné dlô m³odëch lëdzy, dlô ùczbë szkò³owi, a z drëd¿i
stronë òstawic niejedne dokôzë w tim sztô³ce, w jaczim òne pòwsta³ë…”20
WypowiedŸ ta nasuwa m.in. nastêpuj¹ce uwagi: 1. Wolnoœæ pisarza mo¿e
byæ i jest ograniczana tylko przez wymagania normy jêzykowej, jeœli takowa istnieje. 2. Rzekoma „krzywda” A. £ajming polega w³aœciwie tylko na tym, ¿e wprowadzenie pisowni etymologicznej (ze specjalnymi literami) mog³o w jakimœ zakresie wp³yn¹æ na ograniczenie grona czytelników i ewentualnie na zrozumienie
przez nich tekstu z racji owych „tajemnych” diakrytyków. Dla lingwistów tekst
normalizowany ma oczywiœcie mniejsz¹ wartoœæ dokumentacyjn¹ w sferze jêzyka,
ale to akurat w tym przypadku wczeœniej zapisa³ i opisa³ ju¿ dialektolog, a zreszt¹
cechy oryginalne zachowane s¹ w rêkopisach i w drukowanych wspomnieniach
pisarki. Najmocniej wszak¿e „cierpi”, moim zdaniem, sama sztuka, tj. dzie³o literackie, mianowicie przez wprowadzenie do podstawowego tekstu polskiego tekstu
w obcym temu jêzykowi alfabecie! 3. Notabene, nowy zapis, jeœli jest dobrze
19
20
acta_2010.p65
S. Janke powtarza opiniê J. Tredera, Uwagi o jêzyku utworów Anny £ajming, [w:] Dom s³owa
Anny £ajming, pod red. Jowity Kêciñskiej, Gdañsk-Wejherowo 1999, s. 70-71.
A. Cupa, D. Majkòwsczi, Kôrbiónka ze Stanis³awã Janke, „Stegna”, 2006, nr 1, s. 9.
171
11-01-19, 01:22
JERZY TREDER (GDAÑSK)
172
przemyœlany i profesjonalnie przeprowadzony, nie musi czegokolwiek z orygina³u
„gubiæ”, ale zapewne niektóre cechy wyraŸniej zapisuje, choæ nie zawsze zachodzi pewnoœæ, czy jest to ogólnie i w szczególe zgodne z zamys³em pisz¹cego.
Oczywiœcie daleko id¹ca normalizacja coœ tam „gubi”, mo¿e stosunkowo niewiele przy kùnôszkù -ã za -em, ale ju¿ tak jest przy -ama za -ami, czasie przesz³ym
jesmë piselë za: pisalësmë czy ¿esmë piselë itp. 4. Wydaje siê wreszcie, ¿e
S. Janke zna³ ju¿ w tym momencie ogólne za³o¿enia serii BPK?
6. Wniosek p³ynie st¹d podstawowy i oczywisty, ¿e jêzyk wznawianych dawnych dzie³, poddawanych takim zabiegom normalizacyjnym, bêdzie bliski jêzykowi utworów wspó³czeœnie powsta³ych i wydawanych21, tworz¹c nieco fa³szywe wyobra¿enie wielkiej jednolitoœci – w czasie i przestrzeni (zró¿nicowanie
gwarowe jêzyka pisarzy) – odmiany literackiej kaszubszczyzny. Dlatego jako
swoista rekompensata tego¿ w serii BPK owemu znormalizowanemu tekstowi
towarzyszy – i ma zawsze towarzyszyæ – tekst oryginalny (z komentarzem filologicznym), aby ka¿dy czytelnik, nawet uczeñ, a tym bardziej student i badacz natychmiast – w wê¿szym czy szerszym zakresie – móg³ konfrontowaæ choæby wybrane fragmenty i okreœlone zjawiska… Takie podejœcie sugeruj¹ i u³atwiaj¹ obfite komentarze towarzysz¹ce edycjom tego cyklu, które mog¹ dodatkowo inspirowaæ
krytyczn¹ ocenê samego zabiegu jako takiego i konkretnych w nim szczegó³ów.
Wszystkie problemy ³¹cz¹ce siê z normalizacj¹ jêzyka kaszubskiego siêgaj¹
okolicznoœci samego pocz¹tku narodzin odmiany pisanej jako mo¿liwego, uniwersalnego œrodka komunikacji Kaszubów miêdzy sob¹ i ze œwiatem. Có¿ bowiem
z tego, ¿e Ceynowa – jako jedyny Kaszuba po³owy XIX w.! – g³oœno kaszubski
wyartyku³owa³ i jednoczeœnie tworzy³ jego podstawy w postaci gramatyki, s³owniczków i tekstów, kiedy nie towarzyszy³o temu szersze zapotrzebowanie (spo³eczne), a zatem nie by³o równie¿ wystarczaj¹co silnej motywacji do jego uprawiania, a nie istnia³a – istnieæ bowiem nie mog³a w pañstwie pruskim! – poza tym
¿adna instytucja, która podjê³aby to zadanie i mog³a je realizowaæ. Mo¿e Ceynowa
nawet zdawa³ sobie z tego sprawê i m.in. dlatego „podpowiada³” (w swym Skarbie) utworzenie choæby Towarzëstwa Rzemiãsniczo-Przemës³owégò?
Na dodatek m³odszy krajan z po³udnia, H. Derdowski z Wiela, idei Ceynowy
nie wspar³, zawê¿aj¹c u¿ywanie kaszubskiego tylko do sfery literatury piêknej,
do której wniós³ licz¹ce siê do dziœ dzie³a, ale nie wierzy³ w ogóle w mo¿liwoœæ
kiedykolwiek nauki jêzyka kaszubskiego w szkole i m.in. dlatego œwiadomie przyj¹³
pisowniê fonetyczn¹, pozostaj¹c wy³¹cznie przy znakach pisowni polskiej. On
nawet wcale nie przecenia³ dialektalnego zró¿nicowania Kaszub, czynnika istotnie
21
acta_2010.p65
Podkreœlam celowo „wydawanych” wedle obowi¹zuj¹cych standardów, gdy¿ w wykonaniu
samego pisz¹cego, czyli w rêkopisie (pierwopisie) nierzadko bardziej indywidualne, osobnicze.
172
11-01-19, 01:22
NORMALIZACJA JÊZYKA W REEDYCJACH DZIE£ LITERATURY KASZUBSKIEJ... 173
utrudniaj¹cego zw³aszcza ujednolicenia sfery wymowy, gdy¿ koncentrowa³ siê
tylko na odmianie pisanej.
Wielce niechêtni czy wrêcz wrodzy krzewieniu kaszubskiego byli duchowni,
a wiêc zarówno pastorzy Koœcio³a luterañskiego na zachodzie (np. G.L. Lorek
w Cecenowie) i ksiê¿a Koœcio³a katolickiego na wschodzie (jaskrawe dwa przyk³ady z XIX w.: ks. G. Pob³ocki i ks. S. Keller); pierwszym wystarcza³ jêzyk
niemiecki, drugim jêzyk polski, a poœrednio ³¹czyli z tym „swoj¹” racjê stanu:
niemieck¹ b¹dŸ polsk¹. Nawet m³odokaszubi z A. Majkowskim na tej p³aszczyŸnie nie podjêli wyraŸniejszych wysi³ków, dopiero w koñcu miêdzywojnia uczynili
to zrzeszeñcy z A. Labud¹ i J. Trepczykiem, przeciwstawiaj¹c siê dzia³aniom endecji na Pomorzu.
Mo¿na by wiele spekulowaæ, czy mog³oby siê na tej niwie dziaæ inaczej,
gdyby w XVI w. przyj¹³ siê w liturgii jêzyk Krofeja i kiedy Koœció³ by³by ju¿
zainteresowany standaryzacj¹ kaszubszczyzny. Niew¹tpliwie powsta³yby wówczas instytucje „dogl¹daj¹ce” samego jêzyka owej liturgii, a zatem równie¿ instytucje ucz¹ce jêzyka…; jak dziœ kaszubski w szkole i Rada Jêzyka Kaszubskiego.
acta_2010.p65
173
11-01-19, 01:22
JERZY TREDER (GDAÑSK)
174
Jerzy Treder
Standardisierung der Sprachnorm in neuen Auflagen
kaschubischsprachiger Werke (am Beispiel von der neuen
Ausgabe von Bernard Sychtas Dramen)
ZUSAMMENFASSUNG
Der vorliegende Artikel befasst sich mit der Frage der Modernisierung der kaschubischen Sprache in den neu bearbeiteten Ausgaben älterer kaschubischer Literatur – ist es
möglich, notwendig und relevant, die Sprache literarischer Werke zu modernisieren, die
vor vielen Jahren in verschiedenen lokalen Sprachvarianten des Kaschubischen niedergeschrieben wurden? Der Verfasser bedient sich als Beispiel neuester Ausgabe von Bernard
Sychtas Dramen [Dramaty Bernarda Sychty, Bd. I Dramaty obyczajowe (Hrsg. J. Treder,
J. Walkusz), Serie: Biblioteka Pisarzy Kaszubskich 3, Instytut Kaszubski (2008)].
Der Prozess der Sprachmodernisierung ist bereits in den Texten von F. Ceynowa, dem
Pionier der kaschubischen Literatur, sichtbar. Später schlägt sich der Modernisierungsprozess auch in den Neuauflagen nieder, die vor dem 2. Weltkrieg von A. Majkowski und
heute von E. Go³¹bk und E. Pryczkowski neu bearbeitet wurden. Die aktuellen Ausgaben
älterer kaschubischer Literatur unterscheiden sich von den früheren Veröffentlichungen
durch die Motivation, den Umfang und die Qualität lexikalischer Änderungen. Ihr Wesen
läuft auf die Konsolidierung einer einigermaßen einheitlichen kaschubischer Literatursprache hinaus, im Gegensatz zu der Vielfältigkeit sprachlicher Phänomene im kaschubischen
Schrifttum seit 1850. Heutzutage geht es um die Anpassung älterer kaschubischsprachiger
Werke an aktuelle Sprachnorm und – auf diese Weise – um ihre Popularisierung unter
breiterem Lesepublikum, sowie auch den Anteil an der Entwicklung der standardisierten
kaschubischen Sprache. Von der Bedeutung ist vor allem die Einführung dieser Werke in
das Schulsystem auf allen Ebenen, besonders wegen bestehender Probleme mit der immer
noch flexiblen allgemeinen Sprachnorm.
acta_2010.p65
174
11-01-19, 01:22
NORMALIZACJA JÊZYKA W REEDYCJACH DZIE£ LITERATURY KASZUBSKIEJ... 175
Lechos³aw Jocz
(Lipsk)
O wybranych aspektach badañ nad fonetyk¹
jêzyków mniejszoœciowych
Zebranie odpowiednich nagrañ jest podstawowym zadaniem badacza chc¹cego przeprowadziæ akustyczn¹ analizê g³osek jakiegokolwiek jêzyka. Materia³
badawczy powinien odzwierciedlaæ neutraln¹, reprezentatywn¹ dla spo³ecznoœci
pos³uguj¹cej siê danym jêzykiem wymowê (chyba ¿e obiektem badañ ma byæ
w³aœnie jakaœ nieneutralna i niereprezentatywna wymowa). Osi¹gniêcie tego celu
jest tylko pozornie ³atwe; w rzeczywistoœci napotykamy tu na wiele problemów, od
których rozwi¹zania zale¿y jakoœæ badawcza otrzymanego materia³u, a co za tym
idzie, równie¿ wiarygodnoœæ wyników naszych badañ. Szczególnie skomplikowane
okazuje siê zebranie odpowiedniego materia³u w przypadku badañ nad jêzykiem
mniejszoœciowym. W niniejszym artykule chcia³bym przedstawiæ wybrane wnioski
metodologiczne, które musia³em sformu³owaæ i uwzglêdniaæ w trakcie swoich
badañ nad fonetyk¹ jêzyka górno³u¿yckiego, a które mog¹ okazaæ siê przydatne
równie¿ dla przysz³ych badañ nad kaszubszczyzn¹. G³ównym aspektem, który chcê
tu poruszyæ, jest kwestia tekstów badawczych, w marginalnym stopniu zajmê siê
kwesti¹ doboru informatorów oraz warunków przeprowadzania nagrañ.
U pocz¹tków fonetyki akustycznej okreœlano doœæ surowe warunki, które
musz¹ zostaæ spe³nione, aby materia³ stanowi³ odpowiedni¹ podstawê do badañ
akustyczno-fonetycznych. Uwa¿ano miêdzy innymi, ¿e nagrania powinny byæ
przeprowadzane w laboratorium, poniewa¿ dok³adnoœæ i jednoznacznoœæ wymowy
jest mo¿liwa wy³¹cznie w warunkach laboratoryjnych. Informatorem powinna byæ
osoba zajmuj¹ca siê zawodowo mówieniem, która jest choæby ogólnie wykszta³cona fonetycznie. Przyk³adowo aktor teatralny przedstawiany by³ jako informator
idealny. Materia³ badawczy powinien sk³adaæ siê z list s³ów, po³¹czeñ dŸwiêków,
fragmentów literatury piêknej albo naukowej. Powinien on zostaæ napisany na
maszynie, a informator powinien czytaæ go z kartki1.
1
acta_2010.p65
Â.A. Apòeìoâ, Ýêcïepèìeíòaëüíaÿ ôoíeòèêa, Ìocêâa 1956, s. 138-143.
175
11-01-19, 01:22
LECHOS£AW JOCZ (LIPSK)
176
Motywacja takiej metodologii jest zrozumia³a. Ówczesny sprzêt by³ bowiem
nieprzenoœny i zale¿ny od sieci elektrycznej. Jakoœæ nagrañ by³a niska, a same
urz¹dzenia rejestruj¹ce – poprzez drgania w³asne elementów mechanicznych –
wprowadza³y do nagrañ zak³ócenia utrudniaj¹ce analizê, w zwi¹zku z czym by³a
ona skomplikowana i czasoch³onna. Wszystko to uniemo¿liwia³o badania nad
¿ywym jêzykiem2.
Rozwój techniki przyniós³ tu wiele zmian. Gdy rozpoczêto badania nad ma³ymi i egzotycznymi jêzykami, nagrywanie materia³u badawczego w studio przesta³o
byæ mo¿liwe. Pewne elementy przyjêtej metodologii nie uleg³y jednak zmianie.
Jeden z najbardziej znanych wspó³czesnych badaczy-fonetyków, Peter Ladefoged,
w swojej pracy Phonetic Data Analysis. An Introduction to Fieldwork and Instrumental Techniques twierdzi, ¿e wstêpnym etapem badañ akustyczno-fonetycznych
powinno byæ stworzenie list s³ów, w których interesuj¹ce nas fonemy wystêpuj¹
w takim samym kontekœcie fonetycznym. W tym celu badacz powinien u¿ywaæ
s³owników, lub – w przypadku ich braku – wszelkich dostêpnych tekstów. Takie
s³owa powinny byæ nastêpnie umieszczone w zdaniach ramowych3. Podsumowuj¹c
swoje przemyœlenia, Ladefoged pisze: „(...) almost nothing in the study of the
phonetic characteristics of a language is more important than this initial work on
a word list”4. Wed³ug tego badacza nagrania swobodnych rozmów s¹ równie¿
wa¿ne, ale nie nadaj¹ siê do opisu fonemicznej struktury jêzyka:
„In normal conversation we don’t use the precise pronunciations that are used when
repeating lists of words. A full description of a language will try to account for all the
elided forms and the vagaries of casual speech. Making suitable recordings for this
kind of analysis involves catching people when they are bound up with what they are
saying and have forgotten that they are being recorded. Such recordings are valuable
for many tasks, such as building speech recognition systems. Make them, and, most
importantly, annotate them while you can still remember what they are about. But
they are not a good basis for a description of the phonemic structures of a language.
You need to know the contrastive sounds that occur before you can describe conversational utterances”5 .
Nale¿y tu jednak zwróciæ uwagê na pewien niezwykle istotny fakt. Mianowicie
Ladefoged opisuje badania nad jêzykiem, którego sam badacz nie rozumie.
W takim przypadku ciê¿ko jest sobie wyobraziæ jak¹kolwiek inn¹ metodê przeprowadzania badañ.
2
3
4
5
acta_2010.p65
Â.A. Apòeìoâ, Ýêcïepèìeíòaëüíaÿ…, s. 104-109, 128, 183-185.
P. Ladefoged, Phonetic Data Analysis. An Introduction to Fieldwork and Instrumental Techniques, Malden 2003, s. 2-11.
P. Ladefoged, Phonetic..., s. 11.
Tam¿e, s. 11-12.
176
11-01-19, 01:22
O WYBRANYCH ASPEKTACH BADAÑ NAD FONETYK¥ JÊZYKÓW...
177
Metodologia postulowana przez Ladefogeda ma oczywiste zalety. W opisany
powy¿ej sposób otrzymujemy materia³ gotowy do analiz i porównania, a w razie
potrzeby mo¿emy zawsze powtórzyæ nagranie interesuj¹cych nas jednostek fonetycznych. Metodologia taka jest jednak obarczona równie¿ powa¿nymi wadami.
Niektóre z nich maj¹ charakter ogólnojêzykowy, inne przejawiaj¹ siê g³ównie
w przypadku badañ nad jêzykami mniejszoœciowymi.
W pierwszym rzêdzie nale¿y zauwa¿yæ, ¿e czytanie g³oœne jest nienaturaln¹
czynnoœci¹ jêzykow¹, wzbudzaj¹c¹ w przeciêtnym u¿ytkowniku pewien stres.
Z kolei u¿ytkownicy przyzwyczajeni do g³oœnego czytania nie prezentuj¹ zazwyczaj neutralnej wymowy (kwestia ta nastrêcza jeszcze innych problemów, które
przedstawiê szerzej w dalszej czêœci artyku³u). Nale¿y równie¿ zwróciæ uwagê na
fakt, ¿e czytanie g³oœne koncentruje uwagê na obiekcie badañ, tj. jêzyku, co jest
wysoce niepo¿¹dane (w przypadku s³ów w zdaniach ramowych ukrycie celu
badañ przed spostrzegawczym informatorem mo¿e okazaæ siê doœæ trudne).
b³udŸiæ
Nale¿y zwróciæ równie¿ uwagê na fakt, i¿ korzystaj¹c z list s³ów, nigdy nie
mamy pewnoœci, czy wybrane leksemy s¹ znane u¿ytkownikom i nale¿¹ do ich
aktywnego s³ownictwa. W trakcie eksperymentu mo¿emy nie zauwa¿yæ, ¿e s³owo
jest danemu informatorowi nieznane, a sam informator mo¿e tego nie zasygnalizowaæ7. Otrzymany w taki sposób materia³ mo¿e prowadziæ do b³êdnych wniosków
6
7
acta_2010.p65
Nawet w zasadach pisowni jêzyka górno³u¿yckiego, do³¹czonej do wydania Prawopisneho
s³ownika hornjoserbskeje rìèe P. Völkla z roku 1981 autor ulega podobnemu przekonaniu,
twierdz¹c: „Zwykle piszemy tak, jak s³yszymy” (przek³ad – LJ), a nastêpnie podaj¹c jako
przyk³ad m.in. formê dróha, która wymawiana jest wbrew pisowni
lub s³owo wóñ, które równie dobrze mog³oby zostaæ zapisane *wójn (s. 571).
Ciekawy przyk³ad podobnego zjawiska odnalaz³em na stronie archiwum fonetycznego UCLA
Phonetics Lab Language Archive, a dok³adnie w liœcie s³ów znajduj¹cej siê pod adresem
http://archive.phonetics.ucla.edu/Language/POL/pol_word-list_1990_01.html i w odpowiednim nagraniu. Jako forma trybu rozkazuj¹cego czasownika byæ podana jest tam forma byj
(sic!). Informatorka, bêd¹ca rodzimym u¿ytkownikiem jêzyka polskiego, bez zaj¹kniêcia siê
czyta nieistniej¹ce w jej jêzyku ojczystym s³owo.
177
11-01-19, 01:22
LECHOS£AW JOCZ (LIPSK)
178
(konkretna wymowa w przypadku wieloznacznoœci œrodków graficznych mo¿e
byæ zupe³nie przypadkowa).
W przypadku jêzyka mniejszoœciowego omówione problemy zaznaczaj¹ siê
jeszcze wyraŸniej. Nale¿y tu zak³adaæ nieznajomoœæ ka¿dego s³owa, wychodz¹cego poza leksykê podstawow¹ w w¹skim ujêciu, np. podczas jednego z przeprowadzonych przeze mnie eksperymentów dwaj m³odzi Górno³u¿yczanie nie znali
s³owa róg, a wymowa jednej z form w³aœnie tego s³owa by³a dla mnie istotna.
Problem ten zidentyfikowa³em wy³¹cznie dziêki temu, ¿e badanie polega³o na
t³umaczeniu zdañ z jêzyka niemieckiego. Sonda przeprowadzona z innymi u¿ytkownikami jêzyka, maj¹ca na celu ustalenie rozpowszechnienia danego s³owa,
mo¿e okazaæ siê wysoce niemiarodajna. Zasób leksykalny poszczególnych osób
ró¿ni siê bowiem bardzo wyraŸnie zarówno pod wzglêdem ogólnego rozmiaru,
jak i znajomoœci poszczególnych pól semantycznych.
Opisana powy¿ej metodologia wywo³uje w przypadku jêzyków mniejszoœciowych szereg dalszych problemów8. W trakcie ich rozpatrywania nale¿y mieæ nieustannie na uwadze, ¿e u¿ytkownicy takich jêzyków to osoby (co najmniej) dwujêzyczne i w wielu dziedzinach ¿ycia (jak administracja, edukacja) s¹ zmuszeni do
pos³ugiwania siê jêzykiem wiêkszoœci.
W przeciwieñstwie do jêzyka wiêkszoœciowego jêzyk mniejszoœciowy nie
ma zwykle w pe³ni skodyfikowanej normy. Bywa ona p³ynna, a na niektórych
poziomach systemu jêzykowego brakuje jej zupe³nie. Nawet jeœli skodyfikowana
norma istnieje, to czêsto nie jest ona w wystarczaj¹cej mierze znana u¿ytkownikom jêzyka. Media, szkolnictwo itp. w jêzyku mniejszoœciowym – jeœli w ogóle
istniej¹ – maj¹ bowiem zazwyczaj mocno ograniczony zasiêg. Norma jêzyka wiêkszoœciowego jest natomiast znana znacznie lepiej, nawet je¿eli nie teoretycznie
(w postaci sformu³owanych zasad), to praktycznie (ze szko³y, z mediów). Jêzyk
górno³u¿ycki nie ma skodyfikowanej ortoepii, w zwi¹zku z czym jego u¿ytkownicy
nie mog¹ siê w razie potrzeby odwo³aæ do ¿adnej sformu³owanej normy wymawianiowej.
WyraŸniejszym problemem mo¿e byæ t³o dialektalne u¿ytkowników. Otó¿
w jêzyku wiêkszoœciowym mamy zazwyczaj spor¹ grupê osób, które mo¿emy
okreœliæ jako rodzimych u¿ytkowników formy potocznej jêzyka literackiego.
W przypadku jêzyka mniejszoœciowego czêsto zaœ taka grupa nie istnieje. Sytuacja
taka nie musi wywo³ywaæ jakichkolwiek problemów; istotna jest tu podstawa dialektalna danego jêzyka literackiego. Wiêkszoœæ aktywnych u¿ytkowników jêzyka
górno³u¿yckiego pos³uguje siê dialektem katolickim. Literacka górno³u¿ycczyzna bazuje zaœ na mieszance dawnej normy katolickiej i ewangelickiej, z dominuj¹cym elementem tej ostatniej; Zdzis³aw Stieber okreœli³ j¹ w jednej ze swoich
8
acta_2010.p65
Problematykê tê pokrótce poruszy³ E. Wornar, por. tego¿, Jêzyk ³u¿ycki, [w:] Komparacja
wspó³czesnych jêzyków s³owiañskich. Fonetyka. Fonologia, Opole 2007, s. 321-322.
178
11-01-19, 01:22
O WYBRANYCH ASPEKTACH BADAÑ NAD FONETYK¥ JÊZYKÓW...
179
publikacji sorabistycznych jako „twór doœæ sztuczny”9. W jêzyku literackim panowa³ i nadal panuje wyraŸny puryzm. Miêdzy innymi z tego powodu przeciêtni
u¿ytkownicy jêzyka górno³u¿yckiego przejawiaj¹ g³êboko zakorzenione przeœwiadczenie, ¿e nie w³adaj¹ swoim jêzykiem na odpowiednim poziomie. Taka sytuacja
prowadzi przy czytaniu g³oœnym lub w trakcie wyst¹pieñ publicznych do ró¿nego
ro¿nego rodzaju hiperpoprawnoœci w wymowie (do takich nale¿y m.in. rozpodobnienie grupy
w wyrazach jak hišæe «jeszcze» z powodu dialektalnej wymowy etymologicznej grupy spóg³oskowej sæ jako
Czynny i bierny kontakt z jêzykiem wiêkszoœciowym w formie pisanej jest o
wiele bardziej intensywny ni¿ z jêzykiem mniejszoœciowym. Nierzadko sama nauka alfabetu odbywa siê w jêzyku dominuj¹cym. Znaczenie tego samego grafemu
w obu tych jêzykach mo¿e siê przy tym ró¿niæ doœæ znacznie. Prowadzi to do
czysto ortograficznej interferencji (w du¿ej mierze niezale¿nej od interferencji
fonetycznej/fonologicznej) przy czytaniu. Przyk³adowo grafemowi w odpowiada
w jêzyku niemieckim dŸwiêk [v], w górno³u¿yckim natomiast dwuwargowe [w].
W przypadku czytania g³oœnego lub wyst¹pieñ publicznych u¿ytkownicy jêzyka
górno³u¿yckiego bardzo czêsto przejawiaj¹ tendencjê do czytania [v] na miejscu
grafemu w zamiast wymawianego w swobodnej rozmowie [w]. Wreszcie wspomnieæ nale¿y, ¿e u¿ytkownicy jêzyka mniejszoœciowego nierzadko pozostaj¹ czêœciowymi lub zupe³nymi analfabetami w swoim jêzyku ojczystym, co w³aœciwie
uniemo¿liwia jakiekolwiek badania polegaj¹ce na czytaniu.
Jêzyk wiêkszoœciowy jest jêzykiem polityki, administracji i szkolnictwa. Jêzyk
mniejszoœciowy jest zaœ zazwyczaj ograniczony do codziennej komunikacji; nierzadko obserwujemy tu równie¿ przeciwstawienie „jêzyk miasta” – „jêzyk wsi”.
W zwi¹zku z tym jêzyk wiêkszoœciowy ma zwykle wy¿szy status w oczach u¿ytkowników jêzyka mniejszoœciowego ni¿ ich mowa ojczysta. To przeœwiadczenie
przenosiæ siê mo¿e równie¿ na kwestie wymowy, tj. wymowa jêzyka wiêkszoœciowego mo¿e wydawaæ siê lepiej odpowiadaj¹c¹ sytuacji oficjalnej. Zjawisko
to obserwowane jest niezwykle czêsto w jêzyku górno³u¿yckim10.
Na koñcu chcia³bym poruszyæ kwestiê wykszta³cenia fachowego (dziennikarskiego, aktorskiego, œpiewackiego), które to pobierane jest zazwyczaj wy³¹cznie w jêzyku wiêkszoœciowym. U¿ytkownicy jêzyka górno³u¿yckiego posiadaj¹cy
takie wykszta³cenie zaznajamiaj¹ siê dog³êbnie z zasadami niemieckiej wymowy
literackiej, musz¹ j¹ æwiczyæ, zdawaæ zaliczenia itd. Zasady ortoepii niemieckiej
staj¹ siê przy tym jedyn¹ sformu³owan¹ norm¹ wymawianiow¹, do której mog¹
siê oni odwo³ywaæ w trakcie swojej pracy. Dyskwalifikuje to praktycznie zupe³nie
przedstawicieli wymienionych grup zawodowych jako informatorów. U¿ytkownicy
jêzyka mniejszoœciowego s¹ czasem wprost zmuszani do b³êdnej wymowy w swojej
9
10
acta_2010.p65
Z. Stieber, Fonetyka górno³u¿yckiej wsi Radworja, Kraków 1937, s. A2.
Por. H. Rychtaø, Je najwyši èas za purizm, http://www.uni-leipzig.de/~sorb/seiten/hsb/05/
wedomostne/purizm.html (dostêp: 15.08.2010)
179
11-01-19, 01:22
LECHOS£AW JOCZ (LIPSK)
180
mowie ojczystej; znany jest mi przypadek, gdy szef górno³u¿yckiego chóru nakaza³ chórzystom aspirowaæ bezdŸwiêczne spó³g³oski /p, t, k/, poniewa¿ w innym
przypadku „nie s³ychaæ ró¿nicy pomiêdzy p, t, k a b, d, g”. Twierdzenie to jest
prawdziwe dla jêzyka niemieckiego, wymowa z przydechem brzmi zaœ w jêzyku
górno³u¿yckim nienaturalnie, afektowanie.
Wszystkie wymienione czynniki nale¿y rozpatrywaæ we wzajemnych zwi¹zkach.
Ich skutki mog¹ siê bowiem kumulowaæ i wzajemnie wzmacniaæ. W konkretnym
przypadku trudno jest czasem rozstrzygn¹æ, z dzia³aniem którego z nich mamy
akurat do czynienia. Przyk³adowo wymowa zaokr¹glonej samog³oski szeregu
przedniego [Y] zamiast rodzimego [i] oznaczanego w ortografii górno³u¿yckiej
liter¹ y (jest to samog³oska identyczna polskiemu y) mo¿e byæ zarówno wynikiem
wp³ywu ortografii niemieckiej (litera y oznacza w pisowni niemieckiej zaokr¹glon¹ samog³oskê szeregu przedniego w wyrazach pochodzenia greckiego), jak
i wynikiem przeniesienia na jêzyk górno³u¿ycki niemieckich nawyków artykulacyjnych (wybierana jest niemiecka samog³oska najbli¿sza górno³u¿yckiemu [i]).
Jak zosta³o ju¿ wielokrotnie wspomniane, wynikiem opisywanych czynników
jest wymowa ortograficzna, hiperpoprawna czy te¿ wynikaj¹ca z interferencji ortograficznej jêzyka wiêkszoœciowego, lub bezpoœrednie przeniesienie odruchów
artykulacyjnych i zasad ortoepicznych jêzyka wiêkszoœciowego na jêzyk mniejszoœciowy. W przypadku jêzyka górno³u¿yckiego ró¿nica w wymowie jednej i tej
samej osoby bywa w zale¿noœci od sytuacji czêsto wrêcz szokuj¹ca. Z tego te¿
powodu podczas gromadzenia materia³u badacz powinien unikaæ jakiejkolwiek
(pó³)oficjalnej atmosfery badawczej (chyba ¿e obiektem badañ s¹ w³aœnie omawiane w niniejszym artykule zjawiska). Nagrania – podobnie jak w przypadku
badañ dialektologicznych – musz¹ byæ bliskie swobodnej rozmowie i powinny
byæ przeprowadzone w miejscu dobrze znanym informatorowi. Metodologiê tak¹
precyzyjnie opisuje Stojko Stojkov w swojej ksi¹¿ce Áúëãapcêa äèaëeêòoëoãèÿ:
11
acta_2010.p65
C. Còoéêoâ, Áúëãapcêa äèaëeêòoëoãèÿ, Coôèÿ 2002, s. 398, wersja elektroniczna: http://
kroraina.com/knigi/jchorb/st/index.htm (dostêp: 15.08.2010).
180
11-01-19, 01:22
O WYBRANYCH ASPEKTACH BADAÑ NAD FONETYK¥ JÊZYKÓW...
181
W przypadku zastosowania metodologii zbierania materia³u badawczego,
opartej na czytaniu przygotowanych tekstów znacz¹co wzrasta prawdopodobieñstwo otrzymania danych nieodpowiadaj¹cych rzeczywistoœci, na podstawie których si³¹ rzeczy wyci¹gniemy b³êdne wnioski.
Oczywiœcie przy zastosowaniu metody swobodnych rozmów musimy byæ
œwiadomi mo¿liwoœci wyst¹pienia doœæ kuriozalnych przeszkód, których nie napotkamy nigdy w profesjonalnym studiu, lub których ³atwo jest unikn¹æ w przypadku oficjalnego procesu badawczego, jakim jest czytanie list s³ów. Mam tu na
myœli ró¿nego rodzaju zak³ócenia akustyczne, jak np. pianie koguta czy odpalony
traktor zaparkowany pod oknem (autentyczne sytuacje z moich nagrañ, które zdyskwalifikowa³y dla celów badawczych oko³o piêtnaœcie minut materia³u). Oprócz
tego nie mamy w takim przypadku mo¿liwoœci kontroli czêstotliwoœci wystêpowania interesuj¹cych nas g³osek czy ich po³¹czeñ. Niedogodnoœci te mo¿emy jednak
zniwelowaæ za pomoc¹ zwiêkszenia objêtoœci czasowej nagrañ oraz przeprowadzenia bardziej rozleg³ych analiz, tzn. nie zbieramy piêciu minut materia³u, ale na
przyk³ad godzinê, jak równie¿ nie analizujemy jednego czy kilku fonów, ale kilkadziesi¹t. Jest to z ca³¹ pewnoœci¹ bardziej czasoch³onne, ale wyniki staj¹ siê wówczas nieporównywalnie wiarygodniejsze.
acta_2010.p65
181
11-01-19, 01:22
LECHOS£AW JOCZ (LIPSK)
182
Lechos³aw Jocz
Ausgewählte Forschungsaspekte der Phonetik
der Minderheitensprachen
ZUSAMMENFASSUNG
Der vorliegende Artikel befasst sich mit der Frage der Forschungsmethodik im Bezug
auf phonetische Eigenschaften der Minderheitensprachen am Beispiel von Obersorbisch.
In der Einleitung stellt der Verfasser die traditionellen methodischen Postulate phonetischer Forschung dar und übt seine Kritik an der bis jetzt verbreiteten Forschungsmethodik,
die sich auf Aufnahmen von laut vorgelesenen, früher durch den Forscher vorbereiteten
Vokabellisten stützt. Der Verfasser des Artikels weist auf problematische Aspekte solches
Verfahrens hin. Generell handelt es sich um allgemein sprachliche Phänomene: zum Beispiel ist lautes Vorlesen kein natürliches Sprachverhalten. Es lenkt die Aufmerksamkeit
des Vorlesenden auf die Sprache als Forschungsobjekt selbst. Darüber hinaus werden Sprachbenutzter mit einem schriftlichen Text konfrontiert, was häufig zu einem zu engen Zusammenhang zwischen Sprache und Schrift führen und die Informanten zu einer orthographischen Aussprache zwingen könnte. Ein weiteres Problem besteht in der Kenntnis / Unkenntnis von konkreten Lexemen. Im Falle einer Minderheitensprache tritt dieses Problem
deutlicher auf.
Im zweiten Teil bespricht der Verfasser spezifische Probleme der Minderheitensprachen. Hier sind folgende Fragen zu nennen: häufige Abwesenheit einer kodifizierten Sprachnorm oder deren Unkenntnis; die Einschätzung eigener Aussprache durch den Informanten
im Vergleich zur dialektalen Basis literarischer Sprache; höherer Status der Mehrheitssprache und die daraus resultierende Überzeugung, dass die Mehrheitsaussprache in offiziellen Situationen besser geeignet wäre als eigener Dialekt. Darüber hinaus kann ein
wesentlich intensiverer Kontakt mit der Sprache der Mehrheit in Form offizieller Rechtschreibung zu Störungen beim Vorlesen dialektaler Lexeme führen. Zum Problem kann
auch berufliche Ausbildung der Informanten werden (Journalismus, Schauspiel, Gesang).
Diese Faktoren führen zu einer unnatürlichen Aussprache beim Vorlesen. Für den Forscher
wäre also daher ausschlaggebend, eine möglichst lockere und unoffizielle Atmosphäre zu
schaffen, damit die Informanten auf ihre ihnen natürliche Weise reden könnten.
acta_2010.p65
182
11-01-19, 01:22
O TYPOLOGICZNYCH PODOBIEÑSTWACH NAJWIÊKSZYCH UTWORÓW...
183
Tomasz Derlatka
(Lipsk)
O typologicznych podobieñstwach
najwiêkszych utworów prozatorskich
Kaszubów i Serbo³u¿yczan (tezy)
Na pocz¹tku przed³o¿onego artyku³u chcia³bym sformu³owaæ kilka s³ów wprowadzaj¹cych, które, jak mniemam, pozwol¹ ulokowaæ poni¿sze przemyœlenia we
w³aœciwym kontekœcie. Przede wszystkim tytu³ artyku³u, O typologicznych podobieñstwach najwiêkszych utworów prozatorskich Kaszubów i Serbo³u¿yczan,
wymaga doprecyzowania w piêciu najistotniejszych aspektach.
Po pierwsze, pod wprowadzonym do tytu³u sformu³owaniem „typologiczne
podobieñstwa”1 rozumiem ogólne analogie, jakie uda³o mi siê odnaleŸæ dla najwiêkszych utworów prozatorskich Kaszubów i Serbo³u¿yczan. Owe zgodnoœci,
z uwagi na ontologiê utworu literackiego, podzieliæ jednak nale¿y na podobieñstwa zaistnia³e na p³aszczyŸnie zewn¹trztekstowej oraz takie, które zachodz¹
w sferze „wewnêtrznej” tekstu. Te pierwsze, jak wskazuje samo okreœlenie, odnosz¹ siê zasadniczo do rzeczywistoœci pozatekstowej; interesowaæ mnie zatem
bêdzie proces powstawania dzie³a literackiego, czas jego powstania, wp³ywy oddzia³uj¹ce na ten¿e proces, recepcja tekstu itp. W zakresie konwergencji wewn¹trztekstowych – przede wszystkim problemy zogniskowane wokó³ p³aszczyzny œwiata
przedstawionego, kompozycji oraz struktury tekstu itp.
Po drugie, aplikowany w tytulaturze artyku³u zwrot „utwory prozatorskie
Kaszubów/ Serbo³u¿yczan” ma na celu unikniêcie, przynajmniej na stronach
niniejszego artyku³u, dyskusji nad denotatami definicji „literatura kaszubska”
i „literatura serbo³u¿ycka”. Tymi terminami, jak wiadomo, literaturoznawstwo
powszechne, sorabistyczne oraz kaszubistyczne pos³uguje siê nader chêtnie,
1
acta_2010.p65
Pod sformu³owaniem „typologicznego podobieñstwa” ujête zosta³y w artykule równie¿ przypadki odmiennych realizacji danego problemu. Takie sytuacje moglibyœmy okreœliæ jako przyk³ady (typologicznego) niepodobieñstwa, przy dok³adniejszym rzeczy ca³ej rozpatrzeniu oka¿e siê jednak, i¿ chodzi tu o kwestie, które w istocie swej s¹ jednak przyk³adem typologicznej
zbie¿noœci.
183
11-01-19, 01:22
TOMASZ DERLATKA (LIPSK)
184
jednakowo¿ ich status po dziœ dzieñ nie zosta³, w moim przekonaniu2, wystarczaj¹co doprecyzowany, powoduj¹c znamienne ró¿nice pogl¹dów. (Nie upieram siê
przy tym, ¿e aplikowane przeze mnie sformu³owania „literatura Kaszubów”, „literatura Serbo³u¿yczan” s¹ lepsze, wzglêdnie bardziej precyzyjne od okreœleñ „literatura kaszubska”, „literatura serbo³u¿ycka”).
Po trzecie, w odniesieniu do wyra¿enia „najlepsze utwory prozatorskie Serbo³u¿yczan i Kaszubów” wyjaœniæ chcia³bym, i¿ proces wyboru owych arcydzie³
z ca³oœci dokonañ prozatorskich pisarzy obu diaspor nast¹pi³ dwutorowo. Zarówno
w przypadku utworów pisarzy kaszubskich (O Panu Czorliñscim co do Pucka po
sece jacho³ Hieronima Derdowskiego, ¯ëcé i przigodë Remusa Aleksandra Majkowskiego), jak i dzie³ prozatorskich Serbo³u¿yczan (Kupa zabytych Jakuba Lorenca-Zalìskiego, Krabat oraz Krabat. Druha kniha Jurija Brìzana) ich selekcja
nast¹pi³a na podstawie lektury oraz przekonania w³asnego, wspar³em siê jednak
przy tym autorytetem badaczy, którzy, zw³aszcza w kwestii utworów autorów kaszubskich, mieli do powiedzenia zdecydowanie wiêcej i bardziej wartoœciowego,
ani¿eli moja osoba.
Jako ¿e w niniejszym zarysie mowa ma byæ o utworach prozatorskich, tj.
o tekstach literackich w mowie niewi¹zanej, dlatego te¿ wielki utwór Kaszubów,
O Panu Czorliñscim, co do Pucka po sece jacho³, znakomity notabene przyk³ad
epiki wierszowanej, uwzglêdniony bêdzie w niniejszych rozwa¿aniach jedynie
w funkcji augmentatywnej, jako przyk³ad wzmacniaj¹cy wymowê kolejnych z przedstawianych zbie¿noœci.
Po czwarte, niektóre z dostrze¿onych w procesie lektury i omawianych w artykule podobieñstw typologicznych nie zawsze dotycz¹ wszystkich rozpatrywanych
tu utworów, lecz jedynie niektórych z nich. Okreœlone zbie¿noœci wi¹¿¹ na przyk³ad Remusa z Kup¹ zabytych (Ostrowem zapomnianych J. Lorenca-Zalìskiego),
z kolei inne nakazuj¹ rozpatrywaæ utwór Majkowskiego w odniesieniu do Brìzanowego Krabata. Odpowiednio i Pan Czorliñsci Kaszuby H. Derdowskiego konwerguje raz z utworem J. Lorenca-Zalìskiego, innym razem z utworami J. Brìzana.
Oczywiœcie, na potrzeby przed³o¿onego opracowania stara³em siê wyizolowaæ
przede wszystkim te zbie¿noœci, które s¹ w³aœciwe dla wszystkich z rozpatrywanych tu utworów. Jednakowo¿ nale¿y mieæ na uwadze, ¿e zw³aszcza w obrêbie
analogii zewn¹trztekstowych (dotyczy to ze zrozumia³ych wzglêdów przede
wszystkim okresu ¿ycia i twórczoœci konkretnych pisarzy) nie mog¹ one korelowaæ ze sob¹ w sposób idealny.
Po pi¹te wreszcie, w przypadku rozwa¿añ zawartych na kolejnych stronach
artyku³u, mamy do czynienia z tezami jedynie, jako ¿e przedstawiona tematyka
2
acta_2010.p65
Zastrze¿enia, odnosz¹ce siê do niefrasobliwego pos³ugiwania siê terminami „literatura serbo³u¿ycka”, „literatura ³u¿ycka” itp., sformu³owa³em w artykule Jedna, dwie, a mo¿e kilka „literatur (serbo-)³u¿yckich”? Raz jeszcze o podstawowym problemie literaturoznawstwa sorabistycznego, w druku.
184
11-01-19, 01:22
O TYPOLOGICZNYCH PODOBIEÑSTWACH NAJWIÊKSZYCH UTWORÓW...
185
oczekuje na znacznie bardziej pog³êbione badania porównawcze. W szczególnoœci
zaœ przebadanie podobieñstw, jakie zachodz¹ pomiêdzy poszczególnymi utworami,
by³oby zadaniem badawczym ze wszech miar interesuj¹cym i po¿ytecznym – dla
kaszubistyki, sorabistyki, ale równie¿ i dla slawistyki.
* * *
W zakresie analogii zewn¹trztekstowych wystêpuj¹cych pomiêdzy arcydzie³ami sztuki narracyjnej Kaszubów i Serbo³u¿yczan, tzn. takich, które nie dotycz¹
struktury wewnêtrznej utworów literackich (sformu³owanie Juliana Krzy¿anowskiego), za podobieñstwo najwa¿niejsze uwa¿am okres, w którym ¿yæ oraz tworzyæ
przysz³o Serbo³u¿yczaninowi J. Lorencowi-Zalìskiemu oraz Kaszubie A. Majkowskiemu. Zauwa¿yæ bowiem nale¿y, i¿ daty urodzin J. Lorenca-Zalìskiego
(1874) oraz A. Majkowskiego (1876) s¹ zbli¿one: rejestrujemy tu jedynie dwa
lata ró¿nicy. Zbie¿na jest równie¿ data zgonu obu pisarzy – Lorenc-Zalìski zmar³
niemal dok³adnie rok póŸniej (18.02.1939) ni¿ autor powieœci o Remusie (10.02.
1938). Nale¿y zauwa¿yæ, i¿ podobieñstwa tego nie zarejestrowa³y jak dot¹d literaturoznawcza kaszubistyka i sorabistyka.
Z uwagi na podobny okres ¿ycia jest rzecz¹ oczywist¹, ¿e na twórczoœæ obu
literatów wp³yw wywieraæ musia³y podobne, o ile nie identyczne czynniki. (Wœród
nich wymieniæ by trzeba jako najistotniejsze te, które wychodzi³y z niemieckiego
krêgu kulturowego3). Rozwijaj¹c myœl o oddzia³ywaniu najwa¿niejszych czynników oraz najwybitniejszych osobowoœci kultury/literatury tego okresu na wszystkie niemal z literatur europejskich, nie dziwi, ¿e wiele myœli, przekonañ, koncepcji dostrze¿emy bez trudu równie¿ i w utworach Lorenca-Zalìskiego oraz Majkowskiego4. Jest takich wyraŸnych fascynacji w utworach obu pisarzy kilka.
Wskazaæ chcia³bym jednak przede wszystkim na bezpoœrednie oddzia³ywanie
wielkich filozofów Artura Schopenhauera, Fryderyka Nietzschego oraz Arnolda
Böcklina, wybitnego szwajcarskiego malarza-symbolisty5, z fascynacji ponadczasowych na influencjê pierwiastków biblijnych, fantastycznych oraz tendencji neoromatycznych.
3
4
5
acta_2010.p65
Uprzedzaj¹c ewentualne zarzuty: nie przecenia³bym tu znaczenia odmiennego miejsca urodzenia obu pisarzy (odpowiednio Slepo/Œlepo i Koœcierzyna), poniewa¿ zarówno na kulturê
Serbo³u¿yczan, jak i Kaszubów oddzia³ywanie niemieckiego krêgu kulturowego by³o w tym
czasie przemo¿ne. Poza tym Lorenc-Zalìski urodzi³ siê i przebywa³ ca³e ¿ycie w Niemczech,
Majkowski zaœ spêdzi³ w Niemczech i Szwajcarii kilka lat.
Z uwagi na brak tego rodzaju opracowania ze strony kaszubistów-literaturoznawców, do dokonania przegl¹du Ÿróde³ literackich inspiracji A. Majkowskiego poczu³ siê zmuszony J. Borzyszkowski, bynajmniej nie historyk, ani teoretyk literacki, w monografii historycznej
A. Majkowskiego swojego autorstwa, por. J. Borzyszkowski, Aleksander Majkowski (1876–
–1938). Biografia historyczna, Gdañsk-Wejherowo 2002, s. 708-711.
Aczkolwiek oddzia³ywanie tego malarza na ca³oœæ twórczoœci literackiej lub przynajmniej na
185
11-01-19, 01:22
TOMASZ DERLATKA (LIPSK)
186
Kolejn¹ „pozatekstualn¹” analogiê kaszubskich i serbo³u¿yckich utworów
stanowi czas powstawania oraz mnogoœæ edycji niektórych z rozpatrywanych tu
tekstów. W zakresie pierwszego z wymienionych zagadnieñ, do pary Ostrów zapomnianych i Remusa dodaæ nale¿y tak¿e Krabata J. Brìzana. J. Lorenc-Zalìski
pisa³ swój utwór ponad szeœæ lat, powstawa³ on bowiem w latach 1918–1924,
A. Majkowski komponowa³ utwór ¯ëcé i przigodë Remusa, podobnie jak Historiê Kaszubów, przez lat kilkanaœcie. Z kolei póŸniejszy od obu wspomnianych
tekstów, Brìzanowy Krabat, zapowiedziany zosta³ przez autora ju¿ w roku 1965 6,
ukaza³ siê zaœ dopiero jedenaœcie lat póŸniej, tj. w 1976 r. Dostrzegamy go³ym
okiem, i¿ najwa¿niejsze teksty prozatorskie Serbo³u¿yczan i Kaszubów powstawa³y przez wiele, wiele lat, a jako utwory wartoœciowe doczeka³y siê równie¿
wielu edycji.
Kolejnym niezaprzeczalnym podobieñstwem zewn¹trztekstowym pomiêdzy,
znowu¿ Ostrowem zapomnianych J. Lorenca-Zalìskiego i Remusem A. Majkowskiego, jest fakt, i¿ oba utwory s¹ pierwszymi powieœciami w obu literaturach7.
Proza Serbo³u¿yczan, pomimo wielu usilnych prób8, nie posiada³a do czasu roz-
6
7
8
acta_2010.p65
okreœlone elementy utworów A. Majkowskiego nale¿y jeszcze dok³adniej zbadaæ, nie ulega
jednak w¹tpliwoœci, i¿ autor Remusa siê z jego obrazami zetkn¹³. O fakcie tym wspomina
choæby we Wspomnieniach moich (A. Majkowski, Wspomnienia moje, „Teka Pomorska”,
1938, nr 5-6; t.s., „Pomorze”, 1988, nr 1, s. 155), precyzuj¹c, i¿ sta³o siê to w czasie jego
pobytu w Monachium. Jeœli zaœ rozpatrywaæ wp³yw A. Böcklina na twórczoœæ J. Lorenca-Zalìskiego, w pierwszym rzêdzie jednak w³aœnie na genezê Ostrowu zapomnianych, powiedzieæ przyjdzie, ¿e jest on niezaprzeczalny.
J. Brìzan, Krabat abo so prašeæ je èas, [w:] Wo swojim tworjenju. Šesæ eseistiskich pøinoškow serbskich spisowaæelow, Budyšin 1970, s. 73-85.
Rozpatrywanie Kupy zabytych jako powieœci jest postêpowaniem dozwolonym jedynie przy
uwzglêdnieniu kilku zastrze¿eñ. Po pierwsze, jeden z wa¿niejszych pierwiastków rozstrzygaj¹cym o tym, czy w przypadku danego tekstu literackiego mamy do czynienia z epik¹/proz¹
czy te¿ liryk¹, stanowi opozycja wewnêtrznoœæ-zewnêtrznoœæ (relacjonowanie w³asnych odczuæ ja-lirycznego wobec relacjonowania przez opowiadacza wydarzeñ odbywaj¹cych siê
„na zewn¹trz”). W tym zakresie utwór Lorenca-Zalìskiego zdaje siê wykazywaæ dominacjê
pierwiastka lirycznego, zdarzenia odbywaj¹ siê bowiem w podœwiadomoœci ja-narratora. Utwór
posiada jednak i wyraŸny, nawet jeœli zredukowany, przebieg fabularny (jest nim wêdrówka
protagonisty po tytu³owym ostrowie), który to element w³aœciwy jest epice/prozie. Po drugie,
w zakresie kompozycji Ostrów zapomnianych jest bardziej dziennikiem ani¿eli powieœci¹
(powieœæ-dziennik?). Z licznych czynników nie wszystkie zosta³y tu wymienione, które „powieœciowoœæ” Ostrowu zapomnianych podwa¿aj¹, zdajê sobie sprawê, jednakowo¿ kolejnym,
to po trzecie, z istotnych czynników, które decyduj¹ o ostatecznym zakwalifikowaniu (i ujmowaniu) danego tekstu literackiego jako konkretnego gatunku literackiego, jest rodzima tradycja literaturoznawcza oraz pogl¹d samego twórcy dzie³a. A nie doœæ, ¿e rodzime literaturoznawstwo sorabistyczne kwalifikuje Ostrów zapomnianych jako powieœæ, to bezpoœredni identyfikator gatunkowy („powieœæ duszy poszukuj¹cej”) nada³ przecie¿ utworowi sam Lorenc-Zalìski.
M.in. J. Bart-Æišinski, Narodowc a wotrodŸenc (1879); J. Winger, Hronow (1892); R. Domaška,
Chodojty (1926); ten¿e, Napoleon a serbski wojak (1931); ten¿e, Kasandra (1932/33).
186
11-01-19, 01:22
O TYPOLOGICZNYCH PODOBIEÑSTWACH NAJWIÊKSZYCH UTWORÓW...
187
poczêcia i zakoñczenia prac nad Kup¹ zabytych ¿adnej powieœci, podobnie jak
nie dysponowa³a tym w³aœnie gatunkiem literackim proza Kaszubów9. Utwory
Lorenca-Zalìskiego i Majkowskiego posiadaj¹ zatem ogromne znaczenie dla rozwoju rodzimej powieœci, a przez to – dla ca³ej literatury. Wspomnieæ bowiem
w tym miejscu nale¿y, i¿ nie jest powieœæ w literaturach „ma³ych” gatunkiem
dominuj¹cym, wrêcz przeciwnie, zaryzykowa³bym tezê, i¿ jest ona w nich cia³em
wtr¹conym, obcym10. Dodam jedynie, i¿ powieœci serbo³u¿yckich mamy nie wiêcej ni¿ czterdzieœci sztuk (w tym dwie trylogie i dwie dylogie), kaszubskich
z kolei jedynie cztery b¹dŸ piêæ (zale¿nie jak traktowaæ Pomorzan Majkowskiego,
powieœæ niedokoñczon¹). Oba utwory, Ostrów zapomnianych i Remus, jako odpowiednio: pierwsza dojrzalsza próba powieœciowa (J. Lorenc-Zalìski) oraz dojrza³a powieœæ (A. Majkowski), stanowi¹ zatem utwory prze³omowe dla procesu
rozwojowego obu próz, a przez to dla procesu historycznoliterackiego ca³ej literatury Serbo³u¿yczan i Kaszubów.
Zarówno Ostrów zapomnianych, jak i Remus posiada³y w wersji prymarnej
podtytu³y. W przypadku utworu Lorenca-Zalìskiego brzmia³ on roman jedneje
pytaceje duše, w przypadku Remusa: zwjercad³o kaszubskji. O czwartym podobieñstwie zewn¹trztekstowym pomiêdzy obydwoma utworami nie œwiadczy jednak sama okolicznoœæ opatrzenia obu utworów przez autorów podtytu³em (fakt
ten przynale¿a³by przecie¿ do sfery wewnêtrznej tekstu literackiego, precyzyjniej: do problemów architektoniki czy te¿ tekstologii). Podobieñstwo pomiêdzy
obydwoma tekstami, które dostrzegam przy rozpatrywaniu problemu podtytu³ów,
zawiera siê bowiem w ich losach. Otó¿ Lech B¹dkowski, t³umacz Remusa na
jêzyk polski (1964, 21966), w przek³adzie swym zrezygnowa³ z podania oryginalnego podtytu³u „zwierciad³o kaszubskie”, którym opatrzy³ swój utwór wielki kaszubski pisarz. Uwa¿a³ bowiem B¹dkowski, i¿ arcydzie³o Majkowskiego posiada
9
10
acta_2010.p65
Warto tu przypomnieæ s³owa wypowiedziane przez Lewiathana (tj. K. Kantaka): „Piœmiennictwo kaszubskie zaczyna siê od poezyi. Objaw zupe³nie przyrodzony, powszechnie spotykany
u wszelkich narodów. Ale na poezji nie powinno siê skoñczyæ w dziejach, ostatnim rozb³yskiem konaj¹cego narodu. Nale¿y przejœæ do prozy [w artykule mylnie: pracy, T.D.] kaszubskiej. Nie znaczy to, byœmy chcieli zaniedbywaæ mowê wi¹zan¹, owszem ta praca nie mo¿e
ulec przerwie (…) Tymczasem historya cywilizacyi uczy, ¿e jest to [=poezja] dopiero ostatni
stopieñ jêzyka; poprzednio zaœ po mowie wi¹zanej, proza literatury piêknej przychodzi: powieœæ i nowela. Stopnia tego opuœciæ nie mo¿na”, Lewiathan (tj. K. Kantak), Kaszubszczyzna
jako jêzyk literacki, „Gryf”, 1912, s. 182-186.
Genotyp literatur mniejszoœci narodowych, wymieñmy tu tak¿e np. literaturê ³emkowsk¹, bazuje bowiem na dominacji liryki oraz podrzêdnoœci dramatu, w prozie dominuj¹ z kolei krótkie
formy: opowiadania, nowele, szkice, felietony, humoreski. Niepoœledni¹ rolê odgrywaj¹ tu
rzecz jasna czynniki ekonomiczne, np. rozwój powieœci serbo³u¿yckiej nast¹piæ móg³ w pe³ni
dopiero po roku 1945. Inn¹ spraw¹, o której nale¿y tu wspomnieæ, jest fakt, ¿e rozwój powieœci
serbo³u¿yckiej po drugiej wojnie œwiatowej w odró¿nieniu np. od rozwoju powieœci kaszubskiej determinowany by³ czynnikami ideologicznymi, wzmocnionymi jeszcze przez wysokie
subwencje ze strony pañstwa, których strona kaszubska by³a pozbawiona.
187
11-01-19, 01:22
TOMASZ DERLATKA (LIPSK)
188
przede wszystkim wymiar uniwersalny, ogólnoludzki, st¹d te¿ pozostawienie wspomnianego paratekstu w translacji na jêzyk polski obni¿y³oby – jak mniema³ –
ca³oœciowe znaczenie utworu. Jako podtytu³ Ostrowu zapomnianych figuruje
w manuskrypcie z kolei sformu³owanie „roman jedneje pytaceje duše”, co przet³umaczyæ siê da na jêzyk polski jako „powieœæ duszy poszukuj¹cej”. Jednak ta
w³aœnie forma podtytu³u powieœci, która potwierdzona jest w rêkopisie Lorenca-Zalìskiego, pojawia siê w drukowanej edycji po raz pierwszy dopiero w niemieckojêzycznym wydaniu tego utworu, tj. w edycji z roku 2000 (Insel der Vergessennen: Roman einer suchenden Seele, Bautzen), nastêpnie w czwartym górno³u¿yckim wydaniu z roku 2002 (Kupa zabytych: roman jedneje pytaceje duše, Budyšin).
W trzech pierwszych, górno³u¿yckich edycjach (Budyšin 1931, Berlin 1955, Budyšin 1983) podtytu³ ten mia³ formê „roman serbskeje pytaceje duše”, tzn. „powieœæ serbo³u¿yckiej duszy poszukuj¹cej”, nast¹pi³a tu zatem zmiana przymiotnika „jedneje” na „serbskeje”. Zauwa¿my, i¿ w ten w³aœnie sposób dokona³a siê
w przypadku oryginalnego podtytu³u utworu serbo³u¿yckiego pisarza zmiana
dok³adnie odwrotna ani¿eli w przypadku paratekstu z tekstu Majkowskiego: uniwersalny w istocie swej wydŸwiêk utworu Lorenca-Zalìskiego zredukowa³
redaktor i wydawca pierwszej wersji Kupy zabytych, czeski sorabista Vladimír
Zmeškal do formatu narodowego, serbo³u¿yckiego jedynie. Ró¿nica semantyczna, jaka zachodzi pomiêdzy sformu³owaniami „dusza poszukuj¹ca”, tj. „dusza
nieokreœlona”, „dusza jedna z wielu”, a „serbo³u¿ycka dusza poszukuj¹ca” jest
zasadnicza, uderzaj¹ca i nie wymaga wnikliwszego komentarza11.
W akapicie, którego zadaniem jest podsumowanie problemów konwergencji
zewn¹trztekstowych, w³aœciwych dla arcydzie³ prozy Serbo³u¿yczan i Kaszubów,
nale¿y powtórzyæ, i¿ wykazane w powy¿szej czêœci artyku³u podobieñstwa dotyczy³y w pierwszym rzêdzie dwu utworów, Ostrowu zapomnianych J. Lorenca-Zalìskiego oraz ¯ycia i przygód Remusa A. Majkowskiego12. Jak dot¹d analogie
11
12
acta_2010.p65
Dodam jedynie, ¿e zmiana w podtytule, wprowadzona do pierwszego wydania Ostrowu zapomnianych, determinowa³a b³êdne interpretacje tego utworu przez bez ma³a trzy æwierci wieku. Badacze-sorabiœci skupiali bowiem sw¹ uwagê na aspekcie narodowym, serbo³u¿yckim,
pomijaj¹c ca³kowicie aspekt uniwersalny, humanistyczny tego utworu. Dopiero wydawca ostatniej jak dot¹d edycji tego utworu, Christian Prunitsch, zwróci³ uwagê na ten problem.
Przy rozwa¿aniu kwestii podobieñstw wystêpuj¹cych pomiêdzy utworami Ostrów zapomnianych i Remus nale¿y zwróciæ uwagê na jeszcze jeden szczegó³, który stanowiæ móg³by kolejn¹ analogiê miêdzy obydwoma utworami. Mowa jest o wp³ywie „mowy wi¹zanej” na genezê
oraz ostateczn¹ postaæ obu dzie³. Na podstawie lektury ksi¹¿ki T. Linknera (Heroiczna biografia Remusa: w zwierciadle mitu i kaszubskich wierzeñ, Gdañsk 1996), wynikaæ mo¿e, i¿
Remusa postaci¹ prymarn¹ by³a forma wierszowana, dopiero nieco póŸniej (wg badacza sta³o
siê to oko³o 1911/12 r.) Majkowski zdecydowa³ siê na formê prozatorsk¹ jako najw³aœciwsz¹
dla swego utworu (s. 8). Z kolei – udokumentowany – przypadek Kupy zabytych Lorenca-Zalìskiego poœwiadcza sytuacjê dok³adnie odmienn¹: utwór wydano najpierw proz¹, dopiero po pierwszym wydaniu utworu w roku 1931 zdecydowa³ siê autor na pracê nad wersj¹
wierszowan¹, której jednak¿e po ukoñczeniu kilku zaledwie fragmentów zaniecha³ (wersja ta
188
11-01-19, 01:22
O TYPOLOGICZNYCH PODOBIEÑSTWACH NAJWIÊKSZYCH UTWORÓW...
189
te, uderzaj¹ce przecie¿, nie zosta³y dostrze¿one ani na gruncie sorabistycznym,
ani na gruncie kaszubistycznym. Aczkolwiek nie bez racji przyrównuje siê Remusa
Majkowskiego do innego arcydzie³a prozy Serbo³u¿yczan, tj. do Krabata J. Brìzana13 – oba utwory wykazuj¹ bowiem, co zaraz zobaczymy, szereg cech wspólnych – jestem jednak zdania, i¿ w³aœciwym odpowiednikiem powieœci kaszubskiej o Remusie jest na gruncie serbo³u¿yckim w³aœnie Kupa zabytych Lorenca-Zalìskiego14.
13
14
acta_2010.p65
pozosta³a w manuskrypcie). Okazuje siê jednak, i¿ w przypadku informacji podawanych przez
Linknera mamy do czynienia z kilkoma nieœcis³oœciami. Po pierwsze, tezê jakoby Remusa
pisa³ Majkowski pocz¹tkowo wierszem, wzmacnia Linkner autorytetem A. Bukowskiego, do
którego artyku³u (A. Bukowski, Pierwsza wersja powieœci Aleksandra Majkowskiego o Remusie, „Gdañskie Zeszyty Humanistyczne”, 1966, nr 14, s. 157-182) siê odwo³uje. Bukowski
mia³ rzekomo wspomnieæ o tym fakcie na s. 163 i 165 wspomnianego artyku³u. Na podanych
przez Linknera stronach, podobnie jak i w ca³ym rzeczonym artykule znanego kaszubologa,
jakakolwiek wzmianka o wierszowanej postaci Remusa nie wystêpuje. Poniewa¿ jednak
w bezpoœrednim s¹siedztwie odwo³ania do Bukowskiego figuruje w ksi¹¿ce Linknera równie¿
odniesienie do artyku³u Damroki Majkowskiej (D. Majkowska, Zarys powstania „Remusa”
Aleksandra Majkowskiego, „Gdañski Rocznik Kulturalny”, 1966, nr 3, s. 109-128), nie wykluczy³em sytuacji, ¿e Linkner najzwyczajniej pomyli³ Ÿród³a. Córka autora Remusa w swoim
artykule faktycznie wspomina o postaci wierszowanej wczesnego utworu Majkowskiego, jednak informacja dotyczy planowanego oraz rozpoczêtego przezeñ utworu pt. Jak Smêtk poe
swiece wêdrowô³. Poewiöstka (dalej: Smêtk). Ten zaœ stanowiæ mia³ w jej przekonaniu pierwsz¹
wersjê Remusa. Co wynika z przytoczonych informacji? Naturalnie, spieraæ siê mo¿na o to,
co jest, a co nie jest pierwsz¹ wersj¹ Remusa. Zauwa¿my jednak, ¿e A. Bukowski w swych
licznych pracach o literaturze kaszubskiej Smêtka praktycznie nie uwzglêdnia, F. Neureiter
w swej Historii literatury kaszubskiej (Gdañsk 1982, s. 97) uwa¿a go za „pierwsz¹ próbê
przed napisaniem [Remusa]”, wreszcie zdanie wybitnego fachowca w zakresie kaszubistyki
oraz Remusa, prof. Jerzego Tredera, jest w tej kwestii jednoznaczne – oba utwory, tj. Smêtk
i Remus, nie maj¹ ze sob¹ praktycznie nic wspólnego. Zdanie w tym temacie wyrobi³ sobie
Pan Profesor na podstawie zapoznania siê z rêkopisem Smêtka, który przechowywany jest
w Muzeum Piœmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie. Dziêki uprzejmoœci badacza, który przes³a³ mi swoje akrybiczne notatki, jak równie¿ po osobistej wizycie
w Muzeum podzielam aktualny pogl¹d znakomitego badacza. Smêtk nie jest pierwsz¹ wersj¹
Remusa, Remus nie mia³ zatem postaci wierszowanej, nie mo¿e byæ tedy mowy o kolejnym
podobieñstwie miêdzy najwiêkszymi utworami Serbo³u¿yczan i Kaszubów. Inna sprawa, i¿
jedno niedopatrzenie, omy³kowa lub niesprawdzona informacja poci¹gn¹æ mo¿e za sob¹ ca³¹
lawinê mylnych os¹dów.
Por. M. Zió³kowska-Sobecka, Krabat a Remus – dwaj mytosaj, jedna ideja, „Rozhlad”, 1989,
nr 9, s. 267-268, 288.
Tezê tê podkreœla i inny aspekt. Oto obaj pisarze podjêli trud napisania kolejnej powieœci,
jednak zamiaru tego nie uda³o siê obydwu autorom zrealizowaæ, z zaczêtych utworów pozosta³y bowiem jedynie fragmenty. Chodzi tu o urywki powieœci W putach wosuda J. Lorenca-Zalìskiego (utwór powstawa³ w latach 1932-33) oraz Pomorzanie A. Majkowskiego (powieœæ
pisa³ Majkowski miêdzy 1916–1918, o problemach z jednoznacznym datowaniem powstania
utworu por. D. Majkowska, Wstêp, [do:] A. Majkowski, Pomorzanie: powieœæ, z rêkopisu do
druku przygotowa³a i wstêpem opatrzy³a Damroka Majkowska, Gdañsk 1973, s. 24). Urywek
W putach wosuda ukaza³ siê ju¿ w roku 1936, Pomorzanie, w postaci ksi¹¿kowej, w 1973 r.
189
11-01-19, 01:22
TOMASZ DERLATKA (LIPSK)
190
Fabu³y Remusa i Krabata wyzyskuj¹ w szerokiej mierze motywy zaczerpniête
z bajek, podañ, tj. z gatunków literatury ludowej. Ta w³aœnie analogia nie powinna
byæ jednak czymœ szczególnie zdumiewaj¹cym, bowiem obie literatury, serbo³u¿ycka i kaszubska (oraz i inne „ma³e” literatury), bazowa³y na twórczoœci ludowej.
Bazuj¹ zreszt¹ i na dniu dzisiejszym, choæ oczywiœcie w znacznie mniejszym stopniu, bowiem warstwa literatury „wysokiej” w piœmiennictwie obu diaspor pozostaje w stanie permanentnego uzale¿nienia od ga³êzi folklorystycznej: wyzyskuje
ona najwa¿niejsze tematy przewodnie, gatunki, pojedyncze motywy twórczoœci
ludowej oraz transformuje je do postaci „wysokoliterackiej”15. Przyk³adów takich
transformacji dostarczaj¹ obie literatury bez liku.
Co interesuj¹ce, dla potrzeb zawartoœci tematycznej swych utworów wyzyskali autorzy obu powieœci materia³ autentyczny, protagoniœci obu utworów mieli
bowiem swoje pierwowzory w osobach rzeczywistych (Krabat w osobie osiad³ego
na £u¿ycach chorwackiego oficera Johanna von Schadowitza, Remus – w postaci,
która – jak wspomina³ przecie¿ sam Majkowski – czêsto przebywa³a w jego
rodzinnym domu16).
* * *
Konwergencji wewn¹trztekstowych, zachodz¹cych pomiêdzy najwybitniejszymi osi¹gniêciami Kaszubów i Serbo³u¿yczan na polu twórczoœci prozatorskiej,
jest znacz¹co wiêcej, ani¿eli przedstawionych przed chwil¹ zbie¿noœci zewn¹trztekstowych. Co wiêcej, podobieñstwa w zakresie takich kategorii jak spatium (przestrzeñ), bohater, sensy naddane dotycz¹ wszystkich rozpatrywanych tu utworów,
w niektórych przypadkach pokrywaj¹ siê tak¿e z Panem Czorliñscim.
Najwa¿niejszy determinant typologiczny, który w warstwie wewn¹trztekstowej,
dok³adniej: na p³aszczyŸnie œwiata przedstawionego, zbli¿a wszystkie analizowane
teksty, stanowi ich zasadniczy motyw fabularny. Nie ma potrzeby nazywaæ go po
imieniu, rzuci siê on bowiem w oczy samoistnie po krótkim przedstawieniu fabu³y
utworów.
15
16
acta_2010.p65
Podajê pe³n¹ notê bibliograficzn¹ niedokoñczonej powieœci Lorenca-Zalìskiego: Zalìski (tj.
Lorenc, Jakub), W putach wosuda. Powedanèko ze serbskeje hole, dodatek do „Serbske Nowiny”, 24.12.1936, nr 300; ten¿e, W putach wosuda (wujimk z romana), „Rozhlad”, 1954,
nr 7, s. 204-208; ten¿e, W putach wosuda. Powedanèko ze serbskeje hole (1. kapitl), „Rozhlad”,
1956, nr 4, s. 107-110; ten¿e, W putach wosuda, in: J. Lorenc-Zalìski, Serbscy rjekowje.
Zberka wubranych spisow, pod red. J. M³ynka, Berlin 1957, s. 241-315; A. Majkowskiego:
Pomorzanie: powieœæ…
O sytuacji w tym zakresie w literaturze serbo³u¿yckiej por. podrozdzia³: Serbo³u¿yckich narracji wysokich cztery gesty semantyczne w mej pracy Kategoria „przestrzeñ w dziele narracyjnym“: elementy, morfologia, systematyka wraz z zarysem problematyki spacjalnej i narratologicznej w serbo³u¿yckiej twórczoœci narracyjnej, Warszawa 2007, s. 110-114.
Por. chocia¿by J. Borzyszkowski, Aleksander Majkowski..., s. 697.
190
11-01-19, 01:22
O TYPOLOGICZNYCH PODOBIEÑSTWACH NAJWIÊKSZYCH UTWORÓW...
191
W Panu Czorliñscim H. Derdowskiego protagonista planuje udaæ siê z Chmielna
do Pucka „po sece”. Niestety, wskutek fatalnych okolicznoœci prosta w gruncie
rzeczy wyprawa naszego bohatera przeradza siê w swoist¹, by parafrazowaæ tu
Jaroslava Haška, anabasis – Czorliñsci wêdruje bowiem przez Kartuzy, Lêbork
a¿ na ziemiê S³owiñców, do S³upska, S³awna, D¹browy, G³ówczyc, sk¹d przez
Charbrowo, Osiek, Wierzchucino, ¯arnowiec, Krokowê, Starzyno i Po³czyno dociera wreszcie do Pucka. W Ostrowie zapomnianych J. Lorenca-Zalìskiego, w¹tpi¹cy w sens istnienia narodu i poszukuj¹cy mo¿liwoœci z nim integracji ja-narrator, bez dwóch zdañ alter ego pisarza, wêdruje przez wyspê zapomnianych. Jego
droga prowadzi przez kolejne znacz¹ce, symboliczne stacje, takie jak: „kraj bjez
sæina” („kraj bez cienia”), „do³ žadosæow” („dolina pragnieñ”), „sydlišæa bjeznadŸijnych” („siedliska niewierz¹cych”), „stolica spóznaæa a rozsuda” („stolica wiedzy i decyzji”). W czasie wêdrówki odnajduje opowiadacz swoje miejsce zarówno
jako jednostka w spo³eczeñstwie (opowiadacz-indywiduum integruje siê do kolektywu) oraz jako cz³onek diaspory w milieu serbo³u¿yckim (narrator przyjmuje
rolê przewodnika, wieszcza, proroka). Remusowe wêdrówki trudno nawet streœciæ; rzeknijmy tedy jedynie, i¿ zdaniem biografów Majkowskiego oraz znawców
ziemi i literatury Kaszubów ksi¹¿ka ta stanowi swoisty przewodnik po Kaszubach drugiej po³owy XIX wieku. W Krabacie J. Brìzana tytu³owa postaæ (wraz z
towarzyszem podró¿y) peregrynuje poprzez przestrzeñ i czas, przystanki, robi¹c
w okreœlonych – relewantnych zarówno dla przebiegu fabularnego oraz historii
Serbo³u¿yczan – miejscach i czasach.
Jak zatem dostrzegamy, wspólnym dla czterech17 najwiêkszych utworów
prozatorskich Kaszubów i Serbo³u¿yczan staje siê motyw peregrynacji g³ównego
bohatera. W rozpatrywanych utworach realizowany jest on zasadniczo jako podró¿ przez przestrzeñ geograficzn¹ (jak¹ – o tym za chwilê), jedynie w Krabacie
J. Brìzana podró¿ odbywa siê nie tylko przez obszary geograficzne, lecz równie¿
przez czas. Naturalnie motyw peregrynacji, podró¿y, wêdrówki, „wanogi” z kaszubska czy te¿ „puæowanja” z górno³u¿ycka znany jest w literaturze, stanowi
wrêcz jeden z najwa¿niejszych motywów/toposów fikcjonalnej literatury euro-
17
acta_2010.p65
Mo¿emy wymieniæ i dalsze utwory w obu literaturach, w których peregrynacja stanowi oœrodek
fabu³y. W prozie kaszubskiej jest to chocia¿by wspomniany Smêtk, bohaterowie Derdowskiego,
Jasiek (z kniei) i Szymek (z Wiela) wêdruj¹ odpowiednio do Gdañska i Ameryki. Do najwa¿niejszych serbo³u¿yckich realizacji motywu podró¿y zaliczyæ przyjdzie powieœæ K. Krjeñca,
Jan. Roman pytaceho è³owjeka (Budyšin 1955; powieœæ socrealistyczna, bêd¹ca swoist¹ odpowiedzi¹ literatury serbo³u¿yckiej po roku 1945 na zbyt „formalistyczn¹” Kupê zabytych).
W Bosæiju Serbinie (Budyšin 1963, Budyšin 1964, Budyšin 1967) autorstwa Marji Kubašec,
trylogii i pierwszej ukoñczonej powieœci historycznej w literaturze serbo³u¿yckiej, wyjazd do
czeskiej Pragi staje siê katharsis g³ównego bohatera – w „z³otym mieœcie” podejmuje on
nie³atw¹ decyzjê o wyrzekniêciu siê mi³oœci do córki bogatego gospodarza oraz poœwiêceniu
siê niedochodowej pracy wiejskiego nauczyciela.
191
11-01-19, 01:22
TOMASZ DERLATKA (LIPSK)
192
pejskiej (o utworach faktualnych w konwencji peregrynackiej nawet nie wspominaj¹c)18.
To, ¿e nasi autorzy wyzyskuj¹ jeden z najlepszych wzorów prozy (literatury)
europejskiej, a mo¿e nawet œwiatowej, nie mo¿e byæ powodem do stawiania im
zarzutów o nieoryginalnoœæ. Zaakcentujê bowiem, i¿ nie naœladuj¹ oni wyzyskiwanego wzorca beznamiêtnie, wrêcz przeciwnie: jestem zdania, ¿e twórczo go
rozwijaj¹. Dwa zw³aszcza elementy nakazuj¹ wyró¿niæ trzy literackie arcydzie³a
mniejszoœci narodowych z ca³oœci fikcjonalnej literatury w konwencji peregrynackiej. Po pierwsze, bohaterowie utworów Derdowskiego, Majkowskiego, Brìzana (Ostrów zapomnianych, jako ¿e podró¿ odbywa siê bowiem w podœwiadomoœci narratora, stoi w tym aspekcie nieco z boku) podró¿uj¹ bezwarunkowo po
przestrzeni skonkretyzowanej, jest ni¹, zarówno pod wzglêdem geograficznym
i „narodowym”, przestrzeñ „w³asna”, odpowiednio serbo³u¿ycka i kaszubska. Drugi
element ró¿nicuj¹cy stanowi z kolei cel wprowadzenia przez autorów wêdrówki
bohatera/ów po przestrzeni „w³asnej” jako œrodka organizuj¹cego przebieg fabularny utworu.
Poprzez organizacjê fabu³y utworu w postaci wêdrówki protagonisty wy³¹cznie przez strony ojczyste zrealizowana bowiem zostaje w trzech rozpatrywanych
tu utworach (Pan Czorliñsci, Remus, Krabat) tzw. spacjalna (tj. przestrzenna)
sytuacja dydaktyczna19. Podró¿e przez przestrzeñ narodow¹, z przystankami
w okreœlonych – znacz¹cych i symbolicznych – stacjach/locusach fabularnych
umo¿liwiaj¹ bowiem przedstawienie szerokiej panoramy kultury narodowej.
Podró¿ bohatera przez przestrzeñ w³asn¹ oraz czas (jak w Krabacie) pozwala
zaprezentowaæ wiele aspektów przestrzeni „narodowej”: geografiê, historiê oraz
charakter narodu, jego cechy znamienne, zwyczaje, podania miejscowe (np.
o stolemowych g³azach w Remusie, o wzgórzu z morowym s³upem i szubienic¹
w Krabacie), wierzenia, mitologiê, demonologiê (Reissenberg, Smêtek), regionalne
zró¿nicowanie dialektalne, odmiennoœci pod wzglêdem strojów itp. Dodatkowo,
w myœl ujêcia Anny Martuszewskiej20, ruch postaci w przestrzeni umo¿liwia
autorom przedstawienie spo³eczeñstwa kaszubskiego/serbo³u¿yckiego, czy te¿ jego
ró¿nych warstw, w przekroju synchronicznym. Utwory, w których przebieg fabu18
19
20
acta_2010.p65
Przekonywaj¹ o tym najpe³niej postaci literackie Odyseusza, Eneasza, ¯yda Wiecznego Tu³acza,
arcydzie³a takie jak Boska komedia Dantego, Don Kichote, z obszaru s³owiañskojêzycznego,
niedokoñczony, acz jeden z najznakomitszych przyk³adów konwencji peregrynacji, tj. Pelegrin
Mavro Vetranoviæa (1872) i wiele innych, np. romantycznych, przyk³adów.
Przetwarzam tu okreœlenie „sytuacja dydaktyczna”, stosowane przez J. S³awiñskiego w artykule Oœwieceniowe pocz¹tki polskiej powieœci („Sprawozdania PAN”, 1960, nr 5, s. 85-86),
spopularyzowane nieco póŸniej przez H. Michalskiego (ten¿e, Przestrzeñ przedstawiona: szkice
z poetyki mimesis w powieœci XIX-wiecznej, Warszawa 1999, s. 10).
Por. A. Martuszewska, Czy marynistyka mo¿e staæ siê kategori¹ teoretycznoliterack¹?, [w:]
Problemy polskiej literatury marynistycznej, praca zbiorowa pod red. E. Kotarskiego, Gdañsk,
s. 25.
192
11-01-19, 01:22
O TYPOLOGICZNYCH PODOBIEÑSTWACH NAJWIÊKSZYCH UTWORÓW...
193
larny zorganizowany zosta³ w postaæ spacjalnej sytuacji dydaktycznej, staj¹ siê
przez to nies³ychanie wa¿nymi literackimi „zwierciad³ami” w³aœnie, zwierciad³ami dla samych mniejszoœci, czytelników, badaczy. Staj¹ siê lustrami, za pomoc¹
których przekazane zosta³y czytelnikom przez autorów wybrane sekwencje kodu
kulturowego danej spo³ecznoœci.
A jednym z najwa¿niejszych determinantów kodu kulturowego mniejszoœci
narodowych jest bez w¹tpienia zwi¹zek diaspory z przestrzeni¹ „w³asn¹” lub inaczej rzecz ujmuj¹c – topofilia (w ujêciu Ronalda Barthesa). Zwi¹zek ten najlepiej
poœwiadcza obok malarstwa w³aœnie literatura, a w jej obrêbie deskryptywna
z natury rzeczy proza. Doœæ powiedzieæ, i¿ spoœród kilku setek znanych mi opowiadañ serbo³u¿yckich akcja tylko dwóch z nich rozgrywa siê poza geograficznym
regionem £u¿yc, aczkolwiek i tu zwi¹zek z w³asn¹ przestrzeni¹ kulturow¹ zrealizowany zosta³ poprzez pryncypia metonimii: bohaterowie obu utworów s¹ bowiem
Serbo³u¿yczanami. I dalej, spoœród oko³o czterdziestu serbo³u¿yckich powieœci,
akcja jedynie jednej z nich (Jurij Meræink, Hdyž èerty æìkaja, Budyšin 1961)
rozgrywa siê poza terenem £u¿yc. Bardzo podobnie kszta³tuj¹ siê wspomniane
proporcje zarówno w prozie £emków, jak i w obrêbie prozy kaszubskiej.
Topofilia jest jednym z najbardziej nacechowanych wyznaczników tematycznych prozy mniejszoœci narodowych. Nawiasem mówi¹c, dla wyznania mi³oœci
do przestrzeni w³asnej odnaleziono w obrêbie utworów prozatorskich i epickich
idealn¹ pozycjê strukturaln¹, któr¹ stanowi inwokacja. W³odzimierz Pawluczuk
trafnie dostrzeg³ 21, i¿ trzy wielkie poematy epickie w literaturach s³owiañskich
(Pan Tadeusz Adama Mickiewicza, Nowaja ziamla Jakuba Ko³asa oraz nienazwany przez autora artyku³u poemat Tarasa Szewczenki) potwierdzaj¹ w swej
strukturze inwokacjê odnosz¹c¹ siê do spatium, podobnie postêpuj¹ i autorzy dwu
z rozpatrywanych przeze mnie utworów. Doœæ zapoznaæ siê z pocz¹tkami Remusa
(akapit o bohaterze) i Krabata (obraz-metafora siedmiu wiosek nad Satkul¹ i znaczenia tej rzeczki dla kultury œwiatowej morza), tedy utworami-powieœciami funkcjonuj¹cymi na prawach eposów narodowych Kaszubów i Serbo³u¿yczan, aby
dostrzec, ¿e realizacje Majkowskiego oraz Brìzana stanowi¹ przyk³ady inwokacji
o zabarwieniu spacjalnym, nie gorsze od wspomnianych.
Peregrynacja jako centrum organizacji fabu³y, powi¹zana z ni¹ kreacja spacjalnej sytuacji dydaktycznej – oba zjawiska implikuj¹ specyficzn¹ konstrukcjê
bohatera w uwzglêdnianych tu utworach. Czorliñsci, Jakub Zalìski, Remus, Krabat
to znakomite przyk³ady wyeksponowanego protagonisty, przedstawianego w procesie wêdrówki, o centralnym znaczeniu dla wymowy utworów oraz równoczeœnie
kreacje maj¹ce znakomite tradycje w literaturze europejskiej.
W niej zaœ mianem dwu najwa¿niejszych archetypów peregrynatów okreœliæ
przyjdzie postaci Odysa oraz Eneasza. O ile jednak peregrynacja Odysa zasadza³a
21
acta_2010.p65
W. Pawluczuk, Dom jako tekst, „Zdanie”, 2002, nr 1/2, s. 69.
193
11-01-19, 01:22
TOMASZ DERLATKA (LIPSK)
194
siê na powrocie do domu (do Itaki), o tyle wêdrówka Eneasza stanowi³a przyk³ad
poszukiwania domu. Przychylam siê ku tezie, i¿ trzy spoœród czterech rozpatrywanych tu utworów, tj. Ostrów zapomnianych, Remus oraz Krabat, realizuj¹ typ
wêdrówki Eneaszowej, wêdrówki poszukuj¹cej (choæ niedok³adnie samego domu
w sensie geograficznym); archetyp Odysa realizuje w moim przekonaniu jedynie
Pan Czorliñsci, który nie tylko z tego powodu znajduje siê – jak wspominano –
nieco na marginesie naszych rozwa¿añ. Bohater Kupy zabytych, podzielony na
fizyczne ja oraz dwa cia³a astralne: Ducha i Duszê (znacz¹cy wp³yw niemieckiej
filozofii!) wêdruje przez wyspê zapomnianych, by odnaleŸæ swoje miejsce w spo³eczeñstwie serbo³u¿yckim. Remus, przemierzaj¹c geograficzne Kaszuby, stara
siê odnaleŸæ „zapad³i zomk” (alegoria narodu kaszubskiego) oraz „zaklêt¹ krolevjonkê”, duszê tedy narodu kaszubskiego. Krabat z kolei, w procesie nieustaj¹cej
peregrynacji przez czas i przestrzeñ poszukuje dwóch rzeczy: sensu istnienia narodu serbo³u¿yckiego w historii œwiata oraz jego znaczenia dla historii ludzkoœci,
jak równie¿ Kraju Zbožownecy, tzn. Kraju Szczêœliwoœci22.
Kreacja bohatera w interesuj¹cych nas utworach staje siê równie¿ kreacj¹
bohatera-herosa, zmagaj¹cego siê z potê¿nym przeciwnikiem. Spoœród czterech
analizowanych tu pozycji szczególnie wa¿kie bêd¹ w tym aspekcie dylogia o Krabacie oraz Remus. Obaj herosi zmuszeni s¹, jak wspomniano powy¿ej, do poszukiwañ „zapad³ego zamku”, „zaklêtej królewny” czy te¿, w pierwszym tomie Krabata, „Kraju Szczêœliwoœci”. Taka w³aœnie konstrukcja bohatera podyktowana
by³a niew¹tpliwie – lub bardziej asekuracyjnie: przynajmniej po czêœci – sytuacj¹
zagro¿enia, w jakiej znajdowa³y siê spo³eczeñstwa kaszubskie i serbo³u¿yckie,
poœrednio zatem i autorzy powieœci. Przypomnê jedynie, i¿ proces tworzenia
Remusa przypada³ na okres wzmo¿onej germanizacji Kaszubów, z kolei Krabat
powstawa³ w czasie, w którym opad³y ju¿ wszelkie z³udzenia Serbo³u¿yczan co
do rzeczywistych planów socjalizmu wzglêdem tej mniejszoœci23.
W obrêbie kategorii narracyjnej „bohater” rejestrujemy wreszcie i dalsze
podobieñstwa pomiêdzy Remusem a Krabatem. Po pierwsze, nieznane jest pochodzenie obu protagonistów; po drugie, obu herosom towarzysz¹ tak¿e specyficzni towarzysze: Remusowi – Tr¹ba, Krabatowi – Jakub Kušk, a po trzecie, co
22
23
acta_2010.p65
Motyw Kraju Zbožownecy w pierwszej czêœci o Krabacie z roku 1976 rozumieæ nale¿y obok
wymiaru uniwersalnego, tj. miejsca szczêœliwego dla ca³ej ludzkoœci, jako symbol idealnego
pañstwa socjalistycznego, w którym mniejszoœæ serbo³u¿ycka nie by³aby wiêcej zagro¿ona.
Dodajmy, i¿ Krabat miejsca tego nie odnalaz³. W Krabacie. Druha kniha (1994) symbol ten
odgrywa minimaln¹ rolê, wystêpuje tylko dwukrotnie (s. 17 i 23), w dodatku w b³êdnej formie
jêzykowej jako Kraj Zbožownjecy (forma ta sprzeciwia siê zasadom tworzenia nazw miejscowych w jêzyku górno³u¿yckim).
Pracê nad Krabatem rozpocz¹³ Brìzan nied³ugo po odgórnie zarz¹dzonej likwidacji na Górnych £u¿ycach tzw. klas szkolnych typu B, tj. klas z jêzykiem górno³u¿yckim jako jêzykiem
wyk³adowym niektórych przedmiotów.
194
11-01-19, 01:22
O TYPOLOGICZNYCH PODOBIEÑSTWACH NAJWIÊKSZYCH UTWORÓW...
195
jeszcze dziwniejsze i frasuj¹ce zarazem, zarówno Tr¹ba, jak i Kušk s¹ trêbaczami.
Tr¹ba i Kušk, towarzysze herosów prezentuj¹ siê w obu utworach niew¹tpliwie
jako swoiste repliki Sancho Pansy; wp³yw utworu M. Cervantesa, wielokrotnie
zreszt¹ w badaniach nad tymi utworami wykazywany, stanowiæ bêdzie zatem kolejny z elementów spajaj¹cych oba arcydzie³a.
Jak zasygnalizowano powy¿ej, i Remus, i Krabat podejmuj¹ walkê z potê¿nymi
przeciwnikami, Remus walczy przeciwko Arymanowi, Krabat przeciw Wjelkowi
(Wilkowi) Reissenbergowi. Herosi s¹ w obu powieœciach fizycznymi reprezentantami Dobra, Remus: Ormuzda – Bia³ego Boga wszelkiego dobra, Krabat –
nienazwanego z imienia Dobra24. Fizycznymi przeciwnikami herosów Remusa
i Krabata s¹ wys³annicy Z³a, w Remusie jest to Smêtek, który reprezentuje Arymana, zaœ w Krabacie – Wilk Reissenberg. Zmagania herosów z nieprzyjacielem
maj¹ niew¹tpliwie pod³o¿e filozoficzne, utwory te stanowi¹ znakomit¹ pod wzglêdem literackim realizacjê motywu odwiecznej walki Dobra ze Z³em, motyw ten
stanowiæ bêdzie kolejn¹ z analogii zachodz¹cych pomiêdzy najlepszymi utworami Kaszubów i Serbo³u¿yczan.
Obaj pisarze udzielaj¹ równie¿, ponownie zbie¿nej, odpowiedzi na mo¿liwy
wynik walki Dobra ze Z³em: zwyciêstwo lub pora¿ka jednej z Mocy jest niemo¿liwe, Dobro i Z³o s¹ bowiem nieroz³¹czne. Tym, co ró¿nicuje obie powieœci, jest
literackie zrealizowanie tej prawdy. W powieœci Majkowskiego Dobro-Remus traci
¿ycie w ostatecznym starciu z wrogiem, lecz traci ¿ycie równie¿ samo Z³o, tj.
Smêtek-Aryman. W pierwszej powieœci Brìzana o Krabacie Dobro-Krabat i Z³o-Reissenberg spotykaj¹ siê pewnego dnia poœrodku bagna, przez które przebiega
tylko jedna w¹ska œcie¿ka. Nie mog¹c siê wymin¹æ, obaj wpadliby przy tym niechybnie do bagna i utonêli, zmuszeni s¹ do ukorzenia siê przed sob¹ nawzajem:
w akrobatycznej pozycji przechodz¹ jeden nad drugim, konflikt pozostaje w ten
sposób nierozwi¹zany. W Krabacie. Druha kniha znajdujemy ekstensyfikacjê tego
w¹tku. Krabat i Reissenberg ponownie spotykaj¹ siê na bagnie, obaj przypominaj¹ sobie sytuacjê sprzed lat. Nie przechodz¹ jednak, jak poprzednio, jeden nad
drugim, siadaj¹ teraz jeden obok drugiego, ich cienie zlewaj¹ siê zaœ w jednoœæ.
W ten sposób Dobro i Z³o staj¹ siê nieroz³¹czne, staj¹ siê jednoœci¹, wiêcej jeszcze: aby uchroniæ œwiat przed katastrof¹ ekologiczn¹, Krabat i Wilk Reissenberg
zmuszeni s¹ dzia³aæ wspólnie.
24
acta_2010.p65
Chcia³bym zwróciæ uwagê na kolejn¹ ciekaw¹ konwergencjê. Zauwa¿my, i¿ Bia³y oraz Czarny
Bóg, jako naczelne bóstwa S³owian, pojawiaj¹ siê ju¿ u Helmolda, niemieckiego kronikarza
œredniowiecznego, który sw¹ praktyczn¹ wiedzê czerpa³ z wypraw Franków przeciwko plemionom po³absko-serbo³u¿yckim. Podobne informacje podaje równie¿ Wilhelm Bogus³awski
w swych Dziejach S³owiañszczyzny pó³nocno-zachodniej. Dodam jeszcze, i¿ do dziœ na serbo³u¿yckich £u¿ycach wznosz¹ siê dwie góry: Èornoboh i Bì³oboh, znane miejsca kultu pogañskich S³owian.
195
11-01-19, 01:22
TOMASZ DERLATKA (LIPSK)
196
* * *
W artykule stara³em siê przedstawiæ najwa¿niejsze analogie zachodz¹ce pomiêdzy najlepszymi – nie tylko moim zdaniem – utworami prozatorskimi w literaturach Kaszubów i Serbo³u¿yczan. Naturalnie, nie wszystkie ze zbie¿noœci, jakie wystêpuj¹ miêdzy tymi utworami, zosta³y tu (z uwagi na wolumen artyku³u)
wymienione, jest ich znacznie wiêcej. Kilka, np. wyzyskanie motywów biblijnych,
ludowych, filozoficznych, zas³uguje na osobne opracowania.
Uwa¿am, ¿e podobieñstwa pomiêdzy tymi utworami nie s¹ przypadkowe.
Stanowi¹ one kolejny z argumentów na rzecz tezy, ku której przychylam siê ju¿
od jakiegoœ czasu, i¿ sposób istnienia literatur „ma³ych”, np. literatur mniejszoœci
narodowych, rz¹dzi siê w³asnymi prawami, odmiennymi od tych, które znamienne
s¹ dla literatur „du¿ych”. Sporz¹dzenie „gramatyki” literatur „ma³ych”, tj. regu³,
wedle których literatury te funkcjonuj¹, jest zaœ zadaniem jak najbardziej wykonalnym oraz niezwykle potrzebnym. Dla samych literatur „ma³ych”, poniewa¿
w ten sposób uwolni siê je spod przemo¿nego wp³ywu tezy (g³oszonej przede
wszystkim przez tych, którzy literatur tych nie znaj¹), jakoby literatury „ma³e”
by³y równie¿ s³abe pod wzglêdem poziomu literackiego, dalej dla teorii literatury,
poniewa¿ sposób funkcjonowania, system genologiczny, zadania literatur „ma³ych”
znacz¹co rozszerzaj¹ jej dotychczasowe za³o¿enia, niekiedy wrêcz je neguj¹c.
Czy zadanie to uda siê zrealizowaæ – czas poka¿e.
Mam nadziejê, i¿ wykazane podobieñstwa miêdzy najciekawszymi utworami
proz¹ Kaszubów i Serbo³u¿yczan s¹ przekonuj¹ce. Jeœli nie, to na koniec pozwolê
sobie zwróciæ uwagê na jeszcze jedn¹ interesuj¹c¹ kwestiê. Oto, jak ju¿ wspomina³em, w obu literaturach „ma³ych”, tj. w serbo³u¿yckiej oraz w kaszubskiej,
w zakresie hierarchii rodzajów literackich zasadniczo dominuje liryka. G³osy uznanych autorytetów naukowych brzmi¹ w tej kwestii autorytatywnie, na korzyœæ tej
tezy przemawiaj¹ wreszcie i same utwory. W literaturze Serbo³u¿yczan to twórczoœæ Jakuba Barta-Æišinskiego, Jurija Chìžki, Kita Lorenca, w kaszubskiej poezja m³odokaszubów, zrzeszeñców – zasadniczo twórczoœæ poetycka w³aœnie,
wynios³a obie literatury na wy¿szy ani¿eli folklorystyczny tylko poziom artystyczny. Zauwa¿my jednak, i¿ najbardziej g³oœnymi utworami literackimi Kaszubów
i Serbo³u¿yczan, utworami znanymi znacznie dalej ani¿eli w granicach samych
Kaszub i £u¿yc, sta³y siê w³aœnie utwory prozatorskie. Co wiêcej, s¹ to powieœci,
tedy, jak wspomniano, gatunek literacki „obcy” genotypowi genologicznemu literatur „ma³ych” (plus równie obcy poemat wierszem Pan Czorliñsci H. Derdowskiego). Dlaczego tak w³aœnie siê sta³o, dlaczego to w³aœnie proza, a w jej obrêbie
powieœæ, dost¹pi³y tego zaszczytu, na to pytanie nie znajdujê na dzieñ dzisiejszy
jednoznacznej odpowiedzi.
acta_2010.p65
196
11-01-19, 01:22
O TYPOLOGICZNYCH PODOBIEÑSTWACH NAJWIÊKSZYCH UTWORÓW...
197
Tomasz Derlatka
Über typologische Ähnlichkeiten wichtigster Prosawerken
von Kaschuben und Sorben
ZUSAMMENFASSUNG
Der vorliegende Artikel befasst sich mit interessantesten typologischen Ähnlichkeiten zwischen den wichtigsten Prosawerken von Kaschuben und Sorben. Die festgestellten
Konvergenzen wurden im Bezug auf die Ontologie des literarischen Werkes in außen- und
innentextuelle Merkmale geteilt. Zu den wichtigsten außentextuellen Analogien rechnet
man u.a.: 1) Die Lebens- und Tätigkeitszeit von J. Lorenc-Zaleski (sorbische Literatur)
und A. Majkowski (kaschubische Literatur); 2) Ähnlichkeit der außenliterarischen Faktoren, die die literarische Tätigkeit beider Autoren beeinflussten; 3) Die Entstehungszeit
ihrer Werke; 4) Die Tatsache, dass beide Werke („Remus“ und „Kupa zabytych“) als erste
Romane in den beiden Literaturen entstanden; 5) Das Schicksal der Untertitel in beiden
Werken. Als relevanteste innentextuelle Ähnlichkeiten werden dann folgende Analogien
genannt: 1) Der Topos der Wanderschaft; 2) Räumliche didaktische Situation; 3) Topophilia (enge emotionale Verbindung zwischen einer Person und einem Ort); 4) Invokation
(Hineinrufung); 5) ähnliche Struktur der Hauptfigur als Helden („Remus“ von A. Majkowski und „Krabat“ von J. Brezan); 6) Spezifische Nebenfiguren als Begleiter des Helden;
7) philosophische Übermittlung kaschubischer und sorbischer Romanwerke. Letztendlich
muss man feststellen, dass eine wichtige Konvergenz zwischen den wichtigsten Prosawerken der Kaschuben und der Sorben in der Lausitz bildet die prosaische Gattung, denn
sowohl „Remus“, als auch „Kupa zabytych“ und „Krabat“ entstanden als Romane. Prosa
wird jedoch trotz Erwartungen in beiden Literaturen dem dominierenden Genre der Lyrik
untergeordnet.
acta_2010.p65
197
11-01-19, 01:22
TOMASZ DERLATKA (LIPSK)
198
Tomasz Derlatka
(Lipsk)
Sorabistyka na Uniwersytecie Lipskim
Dzisiejsze niemieckie miasto Leipzig, nazwê sw¹ zawdziêczaj¹ce prastarej
s³owiañskiej osadzie Lipsk (nazwa derywowana od nazwy drzewa – „lipy”, niem.
„Linde”), od dawien dawna stanowi³o obszar przenikania siê kultury germañskiej
(niemieckiej) i s³owiañskiej. Szczególny przypadek koegzystencji obu wielkich
krêgów kulturowych stanowi dziedzictwo s³owiañskiej mniejszoœci narodowej
w Niemczech, tj. Serbo³u¿yczan b¹dŸ Serbów £u¿yckich. Wzajemne influencje
wspomnianych powy¿ej krêgów kulturowych dostrzec mo¿na przy tym w ró¿norakich aspektach, np. na polu historii miasta, jego polityki i kultury, przyk³ad zaœ
najœwietniejszy stanowi w tym zakresie historia Uniwersytetu Lipskiego (Universität Leipzig).
Za³o¿enie Alma Mater Lipsiensis wi¹¿e siê nieroz³¹cznie z histori¹ Uniwersytetu Karola (Univerzita Karlova, za³. w roku 1348) w stolicy Czech, Pradze (de
facto pierwszej uczelni w niemieckojêzycznym krêgu kulturowym). S¹siedztwo
geograficzne, zw³aszcza Górnych £u¿yc, spowodowa³o, i¿ wielu z ich ówczesnych mieszkañców podejmowa³o studia w „z³otym mieœcie”; niektórzy z nich
dost¹pili przy tym zaszczytu pe³nienia najwy¿szych funkcji uniwersyteckich: zostali
profesorami i dziekanami1. Prawdopodobieñstwo, ¿e miêdzy nimi znajdowali siê
tak¿e przedstawiciele serbo³u¿yckiej diaspory, jest znaczne. Wiêcej jeszcze: w³aœciwoœci morfologiczne nazwisk wielu z nich wskazuj¹ na serbo³u¿yckie pochodzenie ich w³aœcicieli w sposób jednoznaczny. Na wiosnê roku 1409, wskutek
konfliktu, wielu niemieckich profesorów opuœci³o praski uniwersytet; rozlali siê
oni po ca³ej niemal Europie, niektórzy z nich wzmocnili kadrê uniwersytetu
w Krakowie, inni z kolei wziêli udzia³ w³aœnie w za³o¿eniu w grudniu roku 1409
Uniwersytetu Lipskiego2. Nie mo¿na zatem wykluczyæ, i¿ wœród za³o¿ycieli uni1
2
acta_2010.p65
Por. M. Støihavka, Lužièané na Karlovì Universitì v Praze do poèátku XV. stol., „Lìtopis“
B (1955), s. 206-220.
Por. A. Frinta, Lužiètí Srbové a jejich písemnictví, Praha 1955, s. 21.
198
11-01-19, 01:22
SORABISTYKA NA UNIWERSYTECIE LIPSKIM
199
wersytetu w Lipsku znajdowali siê tak¿e Serbo³u¿yczanie. Symbioza Uniwersytetu Lipskiego i mniejszoœci serbo³u¿yckiej, która trwa niemal nieprzerwanie do
dnia dzisiejszego, datuje siê zatem od samego pocz¹tku istnienia uczelni3.
Studenci serbo³u¿yccy na Uniwersytecie Lipskim
Tradycje nauczania w jêzykach serbo³u¿yckich na Uniwersytecie Lipskim siêgaj¹ pierwszej po³owy XVIII wieku. Dnia 10 grudnia 1716 r. za³o¿one zosta³o przez
szeœciu serbo³u¿yckich studentów teologii towarzystwo „Societas Lusatorum Sorabica“4. G³ównym celem postawionym przed nim sta³o siê „jêzykowe i merytoryczne“ przygotowanie do „späteren seelsorgerischen Dienst in einem sorbischen
Dorf der Lausitz“5. Inicjatywa ta znalaz³a zrozumienie i poparcie w najwy¿szych
krêgach uniwersytetu, m.in. w³adz Wydzia³u Teologicznego oraz Rektora6, rych³o sta³a siê znana równie¿ w ca³ym mieœcie7. Ówczesne w³adze uniwersytetu
odnios³y siê do nowo za³o¿onego stowarzyszenia ¿yczliwie, zezwoli³y nawet
ówczesnym studentom serbo³u¿yckim „samstags zwischen 13 und 14 Uhr in der
Uni-Kirche auf sorbisch zu predigen“8. W ten oto sposób za³o¿enie oraz dzia³alnoœæ „Societas Lusatorum Sorabica“ stanowi pierwsz¹ udokumentowan¹ inicjatywê serbo³u¿yckich ¿aków studiuj¹cych na Uniwersytecie Lipskim.
W latach 1723–1727 rejestrujemy powa¿ne os³abienie aktywnoœci towarzystwa, wznowienie jego dzia³alnoœci nastêpuje w roku 1728, od dnia 6 paŸdziernika
3
4
5
6
7
8
acta_2010.p65
Sporz¹dzona przez Bena Budara na podstawie Nowego biografiskiego s³ownika statystyka
wykazuje, i¿ do po³owy lat 80. ubieg³ego wieku uczelnia w Lipsku zajmowa³a drugie miejsce
za Prag¹ pod wzglêdem ogó³u studiuj¹cych tu Serbo³u¿yczan (Budar podaje liczbê 110 studentów). Z perspektywy odleg³ej o ponad dwadzieœcia lat wzglêdem powstania statystyki
Budara stwierdziæ mo¿na bez ryzyka pomy³ki, i¿ to w³aœnie Lipsk sta³ siê najpopularniejszym
miejscem studiów dla studentów pochodzenia serbo³u¿yckiego. Por. B. Budar, Alma mater
Lipsiensis a Serbja, „Rozhlad“, 35 (1985), nr 2, s. 34; Nowy biografiski s³ownik, pod red.
Jana Šo³ty, Budyšin 1984.
W artyku³ach dotycz¹cych historii przedmiotowego towarzystwa napotykamy tak¿e na inne
jego nazwy, m.in. „Serbske prìdarske towarstwo“, „Serbski predarski kolegij“, „Wendisches
Predigerkollegium“, jak i „Wendische Prediger-Collegium“.
Por. H. Schuster-Šewc, 275 Jahre „Sorabica“. Zur sorbisch (wendisch)-deutschen Traditionsgeschichte an der Leipziger Universität, in: Universität Leipzig. Mitteilungen und Berichte für die Angehörigen und Freunde der Universität Leipzig, 1991, Ausgabe 3, s. 24.
Por. K.A. Jenè, Prìdaàske towaàstwo w Lipsku wot lìta 1716–1866, „Èasopis towaàstwa Maæicy
Serbskeje“ (1867), Prìni zešiwk, s. 467.
Rok póŸniej tak bowiem pisa³ o towarzystwie lipski kronikarz, Christoph Ernst Sicul: „Das
wendische Predigerkollegium ist als was Neues hier nicht zu vergessen, da dergleichen vorher niemals allhier bekannt gewesen“. Por. J. Hiecke, Beitrag zur Geschichte der Sorabija
(Lausitzer Predigergesellschaft) zu Leipzig, Leipzig 1929, s. 11.
Por. H. Schuster-Šewc, 275 Jahre „Sorabica“…
199
11-01-19, 01:22
TOMASZ DERLATKA (LIPSK)
200
1728 r. ponownie odbywaj¹ siê w lipskim koœciele uniwersyteckim msze œwiête
w jêzyku górno³u¿yckim9.
W po³owie XVIII stulecia nastêpuje zmiana profilu towarzystwa, który to
fakt z dzisiejszej perspektywy oceniæ nale¿y jako jeden z najwa¿niejszych punktów
rozwojowych w jego historii. W tym bowiem czasie podjêta zosta³a próba przekszta³cenia dzia³alnoœci organizacji, które do tego czasu s³u¿y³o tylko i wy³¹cznie
przygotowaniu studentów do piastowania stanowiska kaznodziei, w towarzystwo
o charakterze bardziej naukowym z jednej strony, i bardziej powszechnym z drugiej. Cz³onkowie stowarzyszenia mieli siê odt¹d w wiêkszym ni¿ dotychczas zakresie poœwiêcaæ badaniom nad jêzykiem serbo³u¿yckim (jêzykami serbo³u¿yckimi)
oraz histori¹ Serbo³u¿yczan10. Wa¿n¹ rolê odegrali przy tym studenci niemieccy,
z których najwa¿niejsz¹ osob¹ by³ Georg Körner (1717–1772), student teologii,
od roku 1739 cz³onek towarzystwa. Znaczenie „Societas Lusatorum Sorabica“
wzmocni³a przede wszystkim Körnera dzia³alnoœæ naukowa. Z okazji 50 rocznicy
za³o¿enia towarzystwa11 wyda³ on pracê pt. Philologisch-kritische Abhandlung
von der wendischen Sprache und ihrem Nutzen in den Wissenschaften, któr¹ – nie
bez racji – okreœli³ wspó³czesny niemiecki historyk i slawista, Wilhelm Zeil jako
„erste größere Apologie des Sorbischen und eine der ältesten gedruckten Apologien einer westslawischen Sprache“12.
W roku 1766 dwóch serbo³u¿yckich studentów w Lipsku zaczê³o redagowaæ
pierwsz¹ rêkopiœmienn¹ gazetê serbo³u¿yck¹ „Lipske nowizny a wšitkizny“13.
Pierwszy numer, wydany prawdopodobnie z okazji 50-lecia istnienia towarzystwa,
ukaza³ siê pod koniec tego w³aœnie roku, kolejny, ostatni – nied³ugo potem14. Aby
m³ody Serbo³u¿yczanin móg³ wpierw „in magistrum promovieren, sich habilitieren“, by potem „seinen Landsleuten sodann als Universitätslehrer (…) an die Hand
gehen“, zaproponowa³ profesor uniwersytecki, Christian August Crusius, zbiórkê
pieniêdzy na rzecz akademickiego kszta³cenia m³odzie¿y z terenu £u¿yc15. Jak
9
10
11
12
13
14
15
acta_2010.p65
Por. K.A. Jenè, Serbske prìdaàske towaàstwo…, s. 468-469.
Por. H. Schuster-Šewc, 275 Jahre „Sorabica“…
Z tej okazji powsta³y tak¿e inne inicjatywy. J. Mjeñ, w roku 1767, dokona³ przek³adu fragmentu
Messiasa (1748), niemieckiego autora Friedricha Gottlieba Klopstocka. Prawdopodobnie
w tym samym roku (por. F. Šìn, Jubilejne lìto abo Hdy nasta Rìèerski kìrliš? K 200. posmjertninam Jurja Mjenja, „Rozhlad”, 35, 1985, nr 9, s. 266-271) na czeœæ za³o¿enia towarzystwa
napisa³ Mjeñ tak¿e w³asny utwór pt. Serskeje rìèe zamóženje a chwalba, abo Rìèerski kìrluš.
Por. W. Zeil, Sorabistik in Deutschland. Eine wissenschaftsgeschichtliche Bilanz aus fünf
Jahrhunderten, Bautzen 1996, s. 44.
O tym arcyciekawym wydarzeniu por. K.A. Jenè, Serbske prìdaàske towaàstwo..., s. 474;
B. Budar, Alma mater Lipsiensis...; H. Schuster-Šewc, 275 Jahre „Sorabica”...; M. Völkel,
Serbske nowiny a èasopisy w zaš³osæi a pøitomnosæi, Budyšin 1984, s. 8 i n.
Por. P. Nedo, Ze stawiznow Sorabije, in: „Rozhlad”, 7, 1957, nr 3, s. 73.
Por. K.A. Jenè, Serbske prìdaàske towaàstwo..., s. 479-480; H. Schuster-Šewc, Entwicklung
200
11-01-19, 01:22
SORABISTYKA NA UNIWERSYTECIE LIPSKIM
201
siê zdaje, starania te nie przynios³y wymiernych efektów, bowiem w roku 1774,
przede wszystkim wskutek s³abej kondycji finansowej, dosz³o do rozwi¹zania
towarzystwa. Kolejnym z powodów, którego pomin¹æ niepodobna, by³a zbyt niska liczba studentów serbo³u¿yckich w Lipsku, która nie gwarantowa³a nieprzerwanego istnienia stowarzyszenia. Niezale¿nie jednak od krótkotrwa³ej przerwy
w dzia³alnoœci towarzystwa – sinusoidalny w swej istocie przebieg jego historii,
tj. zawieszanie i wznawianie dzia³alnoœci, jest jego cech¹ znamienn¹ – cztery lata
póŸniej, w roku 1778, dochodzi do rewitalizacji „Societas”16.
Od pocz¹tku XIX stulecia do towarzystwa mogli przystêpowaæ równie¿ niemieccy studenci pochodz¹cy z terenu geograficznych £u¿yc (Górnych). Z tego
te¿ m.in. wzglêdu w okresie tym dochodzi do zmiany nazwy organizacji, pocz¹tkowo (1806) na „Lausitzer Predigerkollegium“, nieco póŸniej (1810) na „Lausitzer Predigergesellschaft“. Jego przewodnicz¹cym zosta³ w tym czasie, pochodz¹cy
z Budziszyna, profesor lipskiej filozofii, Friedrich August Carus (1770–1807)17,
towarzystwo otrzyma³o tak¿e nowy statut18. W tym czasie zmieniona zosta³a równie¿ struktura stowarzyszenia, utworzono bowiem dodatkowe jednostki („Homileticum“, „Catecheticum“, „Historicum“), które w krótkim okresie czasu jê³y odgrywaæ w dzia³alnoœci towarzystwa rolê dominuj¹c¹. Niezale¿nie jednak od tego,
„Sorabicum” zajmowa³o w dalszym ci¹gu jedn¹ z najwa¿niejszych pozycji w hierarchii zainteresowañ naukowych zrzeszenia.
Szczególnie prê¿nie rozwija³a siê „Lausitzer Predigergesellschaft“ w okresie
ju¿ po wojnach napoleoñskich. Zas³ug¹ Handrija Lubjenskiego (1790–1840) oraz
Bjedricha Adolfa Klina (1792–1855) w obrêbie struktury towarzystwa powo³ano
do ¿ycia specjaln¹ jednostkê naukow¹ o nazwie „Sorabia”, która to w roku 1863
zosta³a oficjalnie uznana przez w³adze uniwersyteckie19.
Kolejny etap rozwoju stowarzyszenia zdominowany zosta³ przez aktywnoœæ
m³odych studentów serbo³u¿yckiego pochodzenia, dla których znamiennym by³
niezwykle wysoki stopieñ œwiadomoœci narodowej oraz przebogata dzia³alnoœæ
literacka i kulturowa. W latach 1825–1829 studiowa³ na Alma Mater Lipsiensis
teologiê jeden z najbardziej znanych górno³u¿yckich literatów, Handrij Zejler
(1804–1872). Wspólnie z przyjacielem, Hendrichem Awgustem Krygarem (1804–
–1858), w przeci¹gu kilku lat ten klasyk literatury górno³u¿yckiej wyda³ szeœædziesi¹t numerów rêkopiœmiennej gazety w jêzyku górno³u¿yckim „Serbska nowina“.
16
17
18
19
acta_2010.p65
der Sorabistik, in: WZ KMU Gesellschafts- und sprachwissenschaftliche Reihe (1974), nr 5,
s. 442, przypis 4.
Dok³adniejsze informacje na temat liczby cz³onków, przewodnicz¹cych oraz cz³onków honorowych towarzystwa podaje w swym opracowaniu Siegmund Musiat, por. ten¿e Sorbische/
wendische Vereine 1716–1937. Ein Handbuch, Bautzen 2001, s. 19 i n.
Por. K.A. Jenè, Serbske prìdaàske towaàstwo..., s. 495.
Por. P. Nedo, Ze stawiznow Sorabije..., s. 74.
Por. K.A. Jenè, op. cit., s. 498; B. Budar, Alma mater Lipsiensis..., s. 34.
201
11-01-19, 01:22
TOMASZ DERLATKA (LIPSK)
202
£amy gazety stworzy³y cz³onkom „Sorabicum”, jak równie¿ i innym studentom
serbo³u¿yckim w Lipsku, mo¿liwoœæ publikowania w³asnych utworów literackich,
translacji, zamieszczania zgromadzonych przez siebie zbiorów pieœni ludowych,
przys³ów itp. Te w³aœnie zbiory stanowi¹ po dziœ dzieñ fundament badañ sorabistycznych.
W nieco póŸniejszym czasie kszta³ci³a siê w Lipsku grupa m³odych Serbo³u¿yczan, którzy w drugiej po³owie XIX wieku stali siê wiod¹cymi postaciami ¿ycia
serbo³u¿yckiego. Nale¿eli do niej m.in. Jaromìr Hendrich Imiš (w latach 1840–
–1845), Køesæan Bohuwìr Pful (1843–1847), Korla Awgust Jenè (1848–1851).
Reforma szkolnictwa wy¿szego z roku 1928 umo¿liwi³a podjêcie studiów
w Lipsku przez wy¿sz¹ ani¿eli do tej pory liczbê studentów serbo³u¿yckich20,
wskutek czego dosz³o tak¿e do o¿ywienia inicjatyw sorabistycznych w Lipsku.
Jedn¹ z takowych by³o za³o¿enie dnia 1 grudnia 1928 r. kolejnego stowarzyszenia
o orientacji sorabistycznej, „Verein wendischer Akademiker Leipzig”, pod przewodem organizacyjnym zas³u¿onego sorabisty, Arnošta Muki (1854–1932)21. Na
potrzeby dzia³alnoœci nowej organizacji przekaza³ ówczesny jego dyrektor pomieszczenia uniwersyteckiego Instytutu Slawistycznego22. W nastêpstwie stale
pogarszaj¹cej siê sytuacji politycznej, w ówczesnych Niemczech funkcjonowanie
towarzystwa sta³o siê niemal niemo¿liwe; oficjalnie zakoñczy³o ono ¿ywot w roku
1937.
Studia sorabistyczne w obrêbie lipskiej slawistyki
Pojawienie siê nowych czynników, które umo¿liwi³y rozwój nauki o Serbo³u¿yczanach w Lipsku, przypada na lata czterdzieste XIX wieku, wtedy to bowiem prê¿nie problemami sorabistyki zainteresowali siê lipscy slawiœci. Nie by³o
tedy przypadkiem, i¿ w roku 1842 (do 1848) jako lektor jêzyków s³owiañskich
oraz wyk³adowca literatur narodów s³owiañskich powo³any zosta³ Serb £u¿ycki,
Jan Pìtr Jordan (1818–1891), który siê w Lipsku tak¿e doktoryzowa³23.
W roku 1870 na Uniwersytecie Lipskim utworzono Extraordinariat für Slawische Sprachen. Pocz¹tkowo przypisana mu by³a tzw. profesura pozaplanowa
(„außerplanmäßige Professur”), która w roku 1876 przekszta³cona zosta³a w pro20
21
22
23
acta_2010.p65
Por. A. Bresan, Pawo³ Nedo 1908–1984. Ein biographischer Beitrag zur sorbischen Geschichte, Bautzen 2002, s. 37.
Por. S. Musiat, Sorbische/wendische Vereine…, s. 456 i n.
Por. A. Bresan, op. cit., s. 39.
O dzia³alnoœci J.P. Jordana w Lipsku w latach 1843–1848 por. m.in. B. Budar, Alma mater
Lipsiensis…, 34 i n; W. Zeil, Die Pflege der Sorabistik am Leipziger Lehrstuhl für slawische
Philologie (1870–1945). Ein Beitrag zur Geschichte der Slawistik in Deutschland und der
deutsch-slawischen Wissenschaftsbeziehungen, „Lìtopis“ A 24, 1977, nr 2, s. 202.
202
11-01-19, 01:22
SORABISTYKA NA UNIWERSYTECIE LIPSKIM
203
fesurê planow¹ („planmäßige Professur”). Dyrektorem ekstraordynariatu zosta³
Johann Heinrich August Leskien (1840–1916). Jest rzecz¹ interesuj¹c¹, i¿ obok
kandydatur Leskiena i jego g³ównego kontrkandydata, Franza Miklosicha (Franjo
Miklošiè, 1813–1891) do nominacji profesorskiej zg³oszony zosta³ równie¿ rodzony Serbo³u¿yczanin, Køesæan Bohuwìr Pful (1825–1889).
Od powo³ania J.H.A. Leskiena na stanowisko profesora (w Lipsku od 1870
do 1916 r.) datujemy wzmo¿one zainteresowanie problemami sorabistyki wœród
lipskich slawistów24. Sam Leskien opanowa³ jêzyk górno³u¿ycki w stopniu co
najmniej dobrym, naukowym zagadnieniom wokó³ tego jêzyka poœwiêci³ tak¿e
czêœæ swoich wyk³adów: w semestrze zimowym 1870/71 wyk³ada³ gramatykê jêzyka górno³u¿yckiego (odczyty te powtórzy³ w semestrze letnim 1872), w semestrze zimowym 1878/79 – gramatykê porównawcz¹ jêzyków górno- i dolno³u¿yckiego. Niek³amane zainteresowanie badawcze sprawami jêzykoznawstwa sorabistycznego odnajdziemy w licznych artyku³ach naukowych i publicystycznych tego
badacza. Studentem Leskiena by³ wreszcie Arnošt Muka (w Lipsku w latach 1877–
–1879), najwa¿niejsza postaæ sorabistyki prze³omu wieków oraz – prawdopodobnie – tak¿e Ota Wiæaz (1895–99), pierwszy literaturoznawca serbo³u¿ycki z prawdziwego zdarzenia.
Tak¿e nastêpcy Leskiena w Instytucie Slawistycznym wykazywali ¿ywe zainteresowanie sprawami sorabistyki. S³oweniec Matija Murko (1861–1951, 1920
nominacja profesorska w Pradze) ju¿ w swym odczycie inauguruj¹cym postulowa³
o „zwiêkszon¹ uwagê” sprawami „Slawen Deutschlands”. Na czystych deklaracjach uczony nie poprzesta³, Murko by³ bowiem m.in. promotorem dwu dysertacji serbo³u¿yckich studentów (Bena Šo³ty i Korli Rìzbarka), Ministerstwu Kultury
proponowa³ stworzenie na uniwersytecie w Lipsku lektoratu jêzyków serbo³u¿yckich, jednakowo¿ który „nur mit einem philologisch gebildeten Kandidaten zu
besetzen wäre“25. Jego wreszcie zas³ug¹ by³ fakt, i¿ w roku 1933 Josef Páta (1886–
–1942), Czech i jedna z najwiêkszych postaci sorabistyki w ogóle, powo³any zosta³
na stanowisko ao. [=außerordentliche] profesora serbo³u¿yckich jêzyków i literatury na Uniwersytecie Karola w Pradze. Murko chcia³ tak¿e wprowadziæ jêzyk
serbo³u¿ycki „als Prüfungsfach mit voller Facultas (…), was natürlich auch verstärkten Unterricht in den höheren Schulen zur Bedingung hat“26.
24
25
26
acta_2010.p65
W petycji/proœbie do ówczesnego Ministerstwa Kultury w roku 1869 wzywa³ „Vorsitzende
der Conferenz der wendischen Prediger“ Jaromìr Hendrich Imiš, w mieœcie Lipsku „einen
Lehrstuhl für slawische Sprachvergleichung mit besonderer Berücksichtigung des Wendischen
(…) zu errichten“, cyt. za H. Rösel, Beiträge zur Geschichte der Slawistik an den Universitäten Halle und Leipzig im 18. und 19. Jahrhundert, Heidelberg 1964, s. 197; por. tak¿e W. Zeil,
Slawistik in Deutschland…, s. 205 oraz ten¿e, Pflege der Sorabistik…, s. 203, przypis 4.
List M. Murka do A. Muki z dnia 15.06.1919, cyt. za W. Zeil, Der Briefwechsel zwischen
Korla Arnošt Muka und Matija Murko (1918–1931). Ein Beitrag zur Geschichte der Slawistik, „Lìtopis“, A 16, 1969, nr 2, s. 223.
List M. Murka do A. Muki z dnia 24.06.1919, ebd., s. 235.
203
11-01-19, 01:22
TOMASZ DERLATKA (LIPSK)
204
Nie mniej uwagi poœwiêca³ sorabistyce lipski klasyczny filolog oraz indoeuropeista, Karl Heinrich Meyer (1890–1945)27. Od semestru zimowego 1920/21
do semestru letniego 1927 prowadzi³ on jako docent filologii s³owiañskiej odczyty
z zakresu gramatyki historycznej jêzyków serbo³u¿yckich, seminaria z interpretacji
starych serbo³u¿yckich tekstów, pieœni ludowych, jak równie¿ prowadzi³ lektorat
jêzyka górno³u¿yckiego.
Kierownictwo lipskiej slawistyki w okresie lat 1921–1925 obj¹³ po Matiji
Murko znany badacz, Max Vasmer (1886–1962), któremu w latach dwudziestych
(ale i trzydziestych) minionego stulecia, uda³o siê doprowadziæ do opublikowania
kilku prac naukowych z zakresu sorabistyki, których zreszt¹ by³ pomys³odawc¹
resp. promotorem28.
Równie¿ kolejny z profesorów lipskiej slawistyki, Reinhold Trautmann (1926–
–1948) nie skrywa³ zarówno swej sympatii do Serbo³u¿yczan29, jak i naukowych
zainteresowañ sorabistycznych, czego dowód stanowi¹ jego liczne wyk³ady.
W semestrze zimowym 1930/31 prowadzi³ zajêcia z historii jêzyków serbo³u¿yckich. Zdumiewaj¹ca, w œwietle wspomnianej powy¿ej ciê¿kiej dla Serbo³u¿yczan
(i sorabistyki30) sytuacji po roku 1933, to rzecz, ale jeszcze w semestrze zimowym
1935/36 powtórzy³ te zajêcia, tym razem jako „Wprowadzenie do historii jêzyków
serbo³u¿yckich”. Wedle wiarygodnych badañ W. Zeila, seminarium to by³o „ostatnim do roku 1945 wyk³adem z zakresu sorabistyki na uniwersytecie w Lipsku”31.
Uczniami Trautmana by³o dwóch uzdolnionych studentów serbo³u¿yckich, Pawo³
Wirth (w Lipsku 1927–1930) oraz Pawo³ Nedo (1928–1931), z których ten drugi
(Wirth zgin¹³ z czasie drugiej wojny œwiatowej) sta³ siê po roku 1945 wybitnym
folkloryst¹ nie tylko w skali sorabistycznej, ale i slawistycznej.
Powstanie Instytutu Sorabistycznego
Lata 1946–1949 przynios³y sorabistyce decyduj¹ce zmiany. W styczniu 1946 r.
powo³ano do ¿ycia na £u¿ycach, w Radworju, Kolegium Nauczycielskie (Wuèerski
wustaw). Pi¹tego lutego tego samego roku ponownie otworzono bramy lipskiego
uniwersytetu. W marcu 1948 r. uchwalono tzw. Sorbengesetz („Gesetz zur Wah27
28
29
30
31
acta_2010.p65
Przegl¹d sorabistycznych publikacji Meyera podaje W. Zeil, por. ten¿e: Die Pflege der Sorabistyk…, s. 214 i n.
M.in. J. Jacs³awk, Wendische (sorbische) Bibliographie, Leipzig 1929; E. Schneeweis, Feste
und Volksbräuche der Lausitzer Wenden, Leipzig 1931; H.H. Bielfeld, Die deutschen
Lehnwörter im Obersorbischen, Leipzig 1933. Ponadto serbo³u¿ycki uczeñ M. Vasmera und
R. Trautmanna, slawista Pawo³ Wirth, opublikowa³ w latach 1933 i 1936 szereg materia³ów na
potrzeby atlasu jêzyków serbo³u¿yckich, por. W. Zeil, Die Pflege der Sorabistik…, s. 220 i n.
Por. F. Mìtšk, Dopisy Pawo³a Neda Fridej Mìtškej 1951–1983, „Lìtopis“, D 4, 1989, s. 22.
Por. H. Schuster-Šewc, Entwicklung der Sorabistik…, s. 441.
Por. W. Zeil, Die Pflege der Sorabistik…, s. 222.
204
11-01-19, 01:22
SORABISTYKA NA UNIWERSYTECIE LIPSKIM
205
rung der Rechte der sorbischen Bevölkerung“). Wreszcie artyku³ nr 11 konstytucji NRD z dnia 7 paŸdziernika 1949 r. stanowi³, ¿e „Die fremdsprachigen Volksteile der Republik sind durch Gesetzgebung und Verwaltung in ihrer freien
volkstümlichen Entwicklung zu fördern; sie dürfen insbesondere am Gebrauch
ihrer Muttersprache im Unterricht (…) nicht gehindert werden.“
W tym kontekœcie nale¿y zauwa¿yæ, ¿e Serbo³u¿yczanie ju¿ od dawna domagali siê umo¿liwienia „kszta³cenia na kierunku sorabistyka na jednej z saksoñskich wy¿szych uczelni”, w roku 1929 sformu³owano ten postulat nawet w formie
oficjalnej32. Po roku 1949, kiedy konstelacja polityczno-socjalna na terenie ówczesnych Niemiec zmieni³a siê w sposób radykalny, oczekiwania diaspory serbo³u¿yckiej zosta³y sprecyzowane. Dietrich Šo³ta podkreœla fakt, i¿ w kwestii miejsca, w którym mia³ zostaæ utworzony przysz³y akademicki instytut sorabistyczny,
nie by³o pocz¹tkowo w krêgach serbo³u¿yckich jednoœci. Oprócz Lipska brana
pod uwagê by³a równie¿ Jena, ostatecznie jednak gremium serbo³u¿yckie zdecydowa³o siê na miasto, w którym by³o (i jest nadal) wiele lip33.
W roku 1949 Reinhold Olesch (1910–1990), ordynariusz dla Filologii S³owiañskiej oraz dyrektor Instytutu Slawistycznego lipskiego uniwersytetu, uruchamia
lektorat jêzyka górno³u¿yckiego. Przyby³ych jesieni¹ tego samego roku 15 studentów serbo³u¿yckich34 naucza, pocz¹tkowo na jednym kursie dla pocz¹tkuj¹cych i jednym dla zaawansowanych, znany serbo³u¿ycki pisarz i dzia³acz kulturalny – Micha³ Nawka (1885–1968)35.
12 grudnia tego¿ roku za³o¿ona zostaje organizacja studentów serbo³u¿yckich,
która istnieje po dziœ dzieñ. Chocia¿ jej nazwa „Sorabija” nawi¹zuje do dawnej
„Wendischen Predigergesellschaft” oraz „Sorabii” w sposób bezpoœredni, nie mia³a
ona w³aœciwie nic wspólnego, zw³aszcza w zakresie programowym, z obu wymienionymi starszymi towarzystwami.
W semestrze letnim 1951 oferta dydaktyczna z zakresu rodz¹cej siê sorabistyki zostaje znacz¹co poszerzona: zajêcia z morfologii jêzyka górno³u¿yckiego dostêpne by³y dla studentów wszystkich wydzia³ów, podobnie jak i dwa inne
seminaria – z zakresu historii literatury Serbo³u¿yczan oraz sk³adni jêzyka górno³u¿yckiego36.
W myœl Ustawy o szkolnictwie wy¿szym NRD (Hochschulgesetz der DDR)
sorabistyka (=nauka o jêzyku, kulturze, literaturze obu grup serbo³u¿yckich) od
32
33
34
35
36
acta_2010.p65
Por. A. Bresan, Pawo³ Nedo…, s. 253, przypis 72.
Por. D. Šo³ta, Institucionalizowanje sorabistiki po druhej swìtowej wójnje, „Rozhlad”, 47,
1997, nr 7/8, s. 268.
Por. M. Nawka, Naši studenci w Lipsku, „Serbska šula”, 3, 1950, nr 7/8, s. 150.
B. Budar, Alma mater Lipsiensis..., s. 35; P. Nowotny, Spoèatki prìnjeje slìdŸerskeje institucije Serbow, „Rozhlad”, 51, 2001, nr 5, s. 164-167.
Por. Studium serbšæiny w lìtnim semestrje 1951 na uniwersiæe w Lipsku, „Rozhlad”, 1, 1950,
nr 1/2, s. 131 i n.
205
11-01-19, 01:22
TOMASZ DERLATKA (LIPSK)
206
semestru zimowego 1951/52 mia³a staæ siê jednym z tzw. g³ównych (Hauptfach)
kierunków studiów. Aby zadanie to sta³o siê techniczne wykonalne, 6 wrzeœnia
1951 r. powo³ano do ¿ycia, pocz¹tkowo pod nazw¹ Serbski institut, dzisiejszy
Institut za sorabistiku (=Institut für Sorabistik, Instytut Sorabistyczny). Lipski
instytut by³ pierwsz¹ jednostk¹ naukowo-dydaktyczn¹ o charakterze akademickim
dla dyscypliny sorabistyka oraz pierwsz¹ tego typu jednostk¹ w historii Serbów
£u¿yckich w ogóle. W tym te¿ czasie powa¿nie rozwa¿ano mo¿liwoœæ utworzenia profesury dla sorabistyki37, która mia³a byæ obsadzona – na wniosek wydzia³u
i rektoratu – przez Micha³a Nawkê, a który to koncept forsowa³ zw³aszcza wybitny
lipski sinolog, Eduard Erkes (w tym czasie prodziekan Wydzia³u Filologicznego);
inicjatywa ta nie znalaz³a jednak przychylnoœci w odpowiednich krêgach. Dnia
1 sierpnia 1953 r. jako komisaryczny dyrektor Instytutu powo³any zosta³ znany
sorabista, Pawo³ Nowotny38.
Przed nowo utworzonym Institutem za sorabistiku postawiono trzy zasadnicze
zadania39: (1) kszta³cenie m³odej serbo³u¿yckiej inteligencji w zakresie sorabistyki, przede wszystkim nauczycieli, ale i naukowego narybku; (2) systematyczne
badania w zakresie wszystkich sorabistycznych poddyscyplin; (3) kszta³cenie tych
Serbo³u¿yczan, którzy – choæ nie sorabistykê – studiowali w Lipsku. Ówczesna
struktura Instytutu prezentowa³a siê jak nastêpuje: dwie podstawowe poddyscypliny sorabistyczne, tj. jêzykoznawstwo i literaturoznawstwo, podporz¹dkowano
Instytutowi Slawistycznemu (dyrektorem by³ wówczas R. Olesch), natomiast historia Serbo³u¿yczan znalaz³a siê w ramach Instytutu Historycznego (pod kierownictwem Heinricha Sproemberga do roku 1958). Lektorem jêzyka serbo³u¿yckiego
(jêzyków serbo³u¿yckich) pozosta³ do roku 1955 M. Nawka, z zakresu wiedzy
o narodzie naucza³ Pawo³ Nedo (1908–1984), Frido Mìtšk (1916–1990) – z historii
literatury serbo³u¿yckiej. W roku 1951 podjê³o studia sorabistyczne siedmiu studentów serbo³u¿yckich40.
Znacz¹cym problemem nowo za³o¿onego instytutu sta³ siê brak wykwalifikowanej kadry naukowo-pedagogicznej41. Niektóre ze stanowisk musia³y byæ
obsadzone komisarycznie, niektóre z zajêæ przejêli pracownicy naukowi z Budziszyna. Ta negatywna sytuacja zmieni³a siê w latach 1953–1955, kiedy to kadrê
37
38
39
40
41
acta_2010.p65
Por. H. Zwahr, Meine Landsleute. Die Sorben und die Lausitz im Zeugnis deutscher Zeitgenossen. Von Spener und Lessing bis Pieck, Bautzen 1984, s. 472, 578. Por. tak¿e Zeil, Sorabistik in Deutschland…, s. 148.
Por. A. Bresan, Pawo³ Nedo…, s. 244.
H. Šewc, Jónkróæna kub³arnja a slìdŸernja. Institut za sorabistiku pri KMU 30 lìt, „Rozhlad“,
31, 1981, nr 12, s. 442.
Por. J. M³ynk, Serbski institut Lipsèanskeje uniwersity, „Rozhlad“, 2, 1952, nr 1/2, s. 29 i n.
Jedyny akademicko wykszta³cony slawista serbo³u¿ycki, wspomniany ju¿ Pawo³ Wirth, zagin¹³ w czasie drugiej wojny œwiatowej, por. H. Šewc, Jónkróæna kub³arnja...
206
11-01-19, 01:22
SORABISTYKA NA UNIWERSYTECIE LIPSKIM
207
naukow¹ lipskiego Instytutu Sorabistycznego wzmocnili m³odzi naukowcy serbo³u¿yccy, wykszta³ceni na wy¿szych uczelniach w Niemczech lub za granic¹
(zw³aszcza w czeskiej Pradze)42. Mimo to sytuacja kadrowa instytutu prezentowa³a siê w tym okresie nadal mizernie, posiada³ on bowiem w dalszym ci¹gu
jedynie czterech etatowych wyk³adowców, dwóch wspó³pracowników oraz czternastu studentów43. W roku akademickim 1953/54 znacz¹co rozszerzony zosta³
równie¿ program studiów. Dnia 8 grudnia 1955 r., na wniosek P. Nowotnego, na
stanowisko komisarycznego dyrektora instytutu powo³any zosta³ przez Ministerstwo Oœwiaty Pawo³ Nedo44.
W latach nastêpnych rozwój dzisiejszego Instytutu Sorabistycznego na uniwersytecie w Lipsku przebiega³ harmonijnie. Od 1 wrzeœnia 1959 r. P. Nedo powo³any zosta³ na miejsce profesorskie, dotychczasowy model struktury instytutu
(jêzyk, literatura, historia) zosta³ zmieniony, sam instytut z kolei, przy zachowaniu czêœciowej niezale¿noœci, wcielono w ramy lipskiej slawistyki. Rzeczona
reforma (i jej skutki) wesz³a jednak w ¿ycie dopiero z pocz¹tkiem roku akademickiego 1960/61, kiedy to Nedo obj¹³ oficjalnie profesurê45. Jak s³usznie podkreœla
Ch. Piniekowa, po raz pierwszy w swej historii Instytut Sorabistyczny znalaz³ siê
pod kierownictwem jednej osoby46.
Po przenosinach Neda do Berlina utworzono w roku 1964 katedrê dla sorabistyki. Jego posiadacz, Heinz Schuster-Šewc zosta³ równoczeœnie dyrektorem
(w latach 1965–1990)47, nieco póŸniej równie¿ jednym z prodziekanów Wydzia³u
Filologicznego. W roku 1968 utworzono docenturê dla literaturoznawstwa (Lucija
Hajnec), a rok póŸniej – docenturê w zakresie historii (Jan Brankaèk, 1930–1990).
Wraz z rozszerzeniem kadry naukowo-dydaktycznej instytutu o wspó³pracownika
w zakresie „Metodyka prowadzenia zajêæ w jêzykach serbo³u¿yckich”, w roku
1971 profil nauczania po raz kolejny ulega rozszerzeniu48.
W wyniku trzeciej reformy szkolnictwa wy¿szego w 1968 r. Instytut Sorabistyczny, podobnie jak i Instytut Slawistyczny, traci po czêœci niezale¿noœæ.
Wyjaœniæ nale¿y, i¿ w wyniku tej w³aœnie reformy, czynnik filologiczny, dotych42
43
44
45
46
47
48
acta_2010.p65
Por. H. Schuster-Šewc, Entwicklung der Sorabistik…, s. 442.
Por. Akten der Philosophischen Fakultät zu Leipzig betr. Sorbisches Institut, UAL (=Universitätsarchiv Leipzig), Phil. Fak., B1/1484 (Film-Nr. 1214).
Ebd.
Por. A. Bresan, Pawo³ Nedo…, s. 258.
Por. Ch. Piniekowa, Sorabistika na Lipsèan uniwersiæe: pøinošk k najm³ódšim stawiznam,
„Práce z dìjin slavistiky”, 20, 1998, s. 26.
Kolejni dyrektorzy instytutu w porz¹dku chronologicznym: Jan Brankaèk (1990–1991), Heinz
Schuster-Šewc (1991–1992), Wolfgang Sperber (1992–1993), Ronald Lötzsch (1993–1995),
Wolfgang F. Schwarz (1995–1997), Gerhild Zybatow (1997–1998), Tadeusz Lewaszkiewicz
(1998–2001).
Por. H. Schuster-Šewc, Entwicklung der Sorabistik…, s. 444.
207
11-01-19, 01:22
TOMASZ DERLATKA (LIPSK)
208
czas zasadniczy faktor decyduj¹cy o strukturze Wydzia³u Filologicznego, zosta³
zniesiony, w wyniku czego wszystkie instytuty uniwersyteckie zosta³y rozwi¹zane
oraz po³¹czone w sekcje. Literatury s³owiañskie wcielono do germanistyki (sic!),
jêzykoznawstwo slawistyczne zosta³o przyporz¹dkowane „Sekcji teoretycznego i stosowanego jêzykoznawstwa” („Sektion für Theoretische und angewandte Sprachwissenschaft“). Instytutowi Sorabistycznemu, choæ formalnie by³ on jednostk¹
Sekcji (oficjalny status: Wissenschaftsbereich), uda³o siê utrzymaæ wzglêdnie homogeniczny charakter, w jego obrêbie pozosta³y wszystkie najistotniejsze dyscypliny sorabistyczne (jêzykoznawstwo, literaturoznawstwo, historia). W wyniku
reformy zmieni³ siê jednak profil studiów; kierunku slawistyka-sorabistyka, jak
podaje Ch. Piniekowa49, w praktyce nie mo¿na by³o studiowaæ, studia pedagogiczne zredukowano z piêciu na cztery lata. Od tego czasu kszta³ci³ Instytut przede
wszystkim nauczycieli serbo³u¿yckich oraz dyplomowanych slawistów i historyków.
Dopiero od roku 1981 wprowadzono kombinacjê przedmiotów kulturoznawstwo/
sorabistyka jako specjalny kierunek studiów, jednak immatrykulacja nastêpowa³a
w cyklu dwuletnim50. Wedle oceny Ch. Piniekowej, wieloletniej pracownicy Instytutu, w tym czasie nast¹pi³a równie¿ zmiana nazwy instytutu, od tej pory nosi³ on
sw¹ dzisiejsz¹ nazwê Institut za sorabistiku / Institut für Sorabistik51.
Dalsze zmiany strukturalne dotycz¹ce instytutu implikowa³a sytuacja polityczna po roku 1989/1990. W wyniku nieuchronnej reformy lipskiego uniwersytetu w latach po prze³omie Instytut Sorabistyczny otrzyma³ sw¹ dzisiejsz¹ – dodajmy: znacznie zredukowan¹ w porównaniu do okresu przed przewrotem – postaæ. Pracownicy instytutu poddaæ siê musieli trzystopniowemu procesowi
ewaluacji, m.in. pod k¹tem wspó³pracy ze s³u¿bami specjalnymi (Stasi). W roku
1997 dyrektorowi Serbskiego Institutu w Budziszynie, dr. sc. Dietrichowi Scholzemu
przyznano, tzw. honorow¹ profesurê (Honorarprofessur). Po kilku komisarycznych
dyrektorach (m.in. wspomniani slawiœci G. Zybatow, W.F. Schwarz, T. Lewaszkiewicz), w roku 2003 fotel dyrektora i jednoczeœnie jedyn¹ sorabistyczn¹ profesurê uniwersyteck¹ na œwiecie obj¹³ dr hab. Eduard Werner (Edward Wornar).
W roku 2007 utworzono dla literaturoznawstwa sorabistycznego tzw. Juniorprofessur (jednoczeœnie funkcja i stopieñ naukowy), stanowisko to obj¹³ dr Tomasz
Derlatka.
49
50
51
acta_2010.p65
Por. Ch. Piniekowa, Serbska sorabistika jako sorabistika w ZRN, „Rozhlad”, 43, 1993, nr 5,
s. 201; ta¿, Sorabistika na Lipsèan uniwersiæe..., s. 27.
Por. H. Schuster-Šewc, 30 Jahre Institut für Sorabistik an der Karl-Marx-Universität, in: WZ
der KMU. Gesellschafts- und sprachwissenschaftliche Reihe (1982), nr 6, s. 559–565; A.
Bresan, Pawo³ Nedo…, s. 253.
Por. Ch. Piniekowa, Sorabistika na Lipsèan uniwersiæe..., s. 26.
208
11-01-19, 01:22
SORABISTYKA NA UNIWERSYTECIE LIPSKIM
209
Naukowo-dydaktyczna dzia³alnoœæ Instytutu Sorabistycznego
Dzia³alnoœæ naukowo-dydaktyczn¹ za³o¿onego w roku 1951 Instytutu Sorabistycznego, pomimo zdecydowanie niewystarczaj¹cych mo¿liwoœci personalnych
i materialnych, nale¿y okreœliæ jako zaskakuj¹co bogat¹.
Na podkreœlenie zas³uguje przede wszystkim rozmiar i efekty dzia³alnoœci
dydaktycznej. Ju¿ w latach 1953–1959 kszta³ci³, zadanie to wype³nia zreszt¹ po
dziœ dzieñ, lipski instytut tak¿e studentów serbo³u¿yckich z innych wydzia³ów
uniwersytetu. Od roku 1967 do 1982 lipscy sorabiœci, pod kierownictwem H. Schustera-Šewca, prowadzili letnie kursy kultury i jêzyka Serbów £u¿yckich w Budziszynie (liczba kursów zamknê³a siê w liczbie siedem). Kursy te w roku 1992 przej¹³
tamtejszy Instytut Serbo³u¿ycki (Serbski instytut)52.
W latach 1961 i 1965 Instytut Sorabistyczny, we wspó³pracy z Instytutem za
serbski ludospyt (dawna nazwa dzisiejszego Instytutu Serbo³u¿yckiego w Budziszynie) i Instytutem Slawistycznym Niemieckiej Akademii Nauk w Berlinie, zorganizowa³ dwie miêdzynarodowe konferencje naukowe, które programowo ukierunkowa³y badania sorabistyczne w szeœædziesi¹tych i siedemdziesi¹tych latach
52
acta_2010.p65
Instytut Sorabistyczny Uniwersytetu Lipskiego zapewnia kadry, niezbêdne do przeprowadzenie tych kursów, do dnia dzisiejszego. Rozpatruj¹c znaczenie obu „rodzimych” oœrodków
sorabistycznych, tj. Lipska oraz Budziszyna, dla badañ sorabistycznych w dniu dzisiejszym
odnieœæ mo¿na wra¿enie, ¿e ten pierwszy, zw³aszcza w perspektywie zagranicznej, niemal
w ca³oœci siê pomija. A wyraŸnie nale¿y podkreœliæ, i¿, po pierwsze, lipski Institut za sorabistiku
jako jednostka naukowa jest tylko o cztery miesi¹ce m³odszy od Instytutu w Budziszynie, po
drugie, sw¹ dzisiejsz¹ nazwê („Serbski institut”) dosta³ budziszyñski instytut „w spadku” po
pierwszej nazwie jednostki w Lipsku, po trzecie wreszcie, zaakcentowaæ nale¿y fakt znacz¹cej
dysproporcji w zakresie mo¿liwoœci finansowych obu instytutów, wynikaj¹cej w pierwszym
rzêdzie z odmiennego modelu finansowania obu jednostek. Instytut w Budziszynie dotowany
jest bowiem z – niema³ych – œrodków Za³ožby za serbski lud, które otrzymuje ona od rz¹du
Saksonii i federalnego, instytut lipski, jako jednostka akademicka, finansowany jest jedynie
poprzez bud¿et macierzystej uczelni. Dwusemestralny bud¿et na wszystkie wydatki (po odliczeniu wynagrodzeñ pracowników instytutu, honorariów dla wyk³adowców-goœci), czyli tzw.
Sachmittel, Instytutu Sorabistycznego w Lipsku w roku akademickim 2009/2010 wyniós³ nieca³e 1.000 Euro (sic!). W swym raporcie o kondycji organizacji serbo³u¿yckich okreœla M.T.
Vogt ca³kowity, tj. bez odliczenia wynagrodzeñ pracowników – roczny bud¿et Instytutu Serbo³u¿yckiego w Budziszynie w roku 2007 na ponad 1,8 miliona Euro, przez co „Rein vom
Budget her betrachtet, ist mit 1.871,94 TEUR (2007) und 27,5 Stellen das Sorbische Institut
das größte unter den außeruniversitären geisteswissenschaftlichen Instituten auf dem Gebiet
des Freistaates Sachsen“ (por. Matthias Theodor Vogt, Gesamtkonzept zur Förderung der
sorbischen Sprache und Kultur. Teil I: Ist-Analyse der von der Stiftung für das sorbische Volk
geförderten Einrichtungen, Juni 2009, s. 27). Dysproporcja w mo¿liwoœciach finansowych
obu sorabistycznych centrów naukowych przek³ada siê niew¹tpliwie na wartoœæ marketingow¹ obu instytucji, jednak o znaczeniu lipskiego, mniejszego z sorabistycznych instytutów
nie powinno siê zapominaæ.
209
11-01-19, 01:22
TOMASZ DERLATKA (LIPSK)
210
ubieg³ego wieku53. W roku 1972 wraz z pozosta³ymi instytutami „Sekcji teoretycznego i stosowanego jêzykoznawstwa” sympozjum na temat stanu historycznych i etymologicznych badañ nad s³owotwórstwem jêzyków s³owiañskich. Dwa
lata póŸniej (1974), z okazji rocznicy 120 urodzin znanego sorabisty, Arnošta
Muki, instytut przeprowadzi³ konferencjê naukow¹. Rok 1976 to rok, w którym
odby³o siê naukowe kolokwium dotycz¹ce powieœci Jurija Brìzana Krabat, które
jednoczeœnie po³¹czone by³o z obchodami dwudziestej pi¹tej rocznicy za³o¿enia
instytutu. W roku 1978 ówczesny dyrektor instytutu, H. Schuster-Šewc, by³ honorowym goœciem na posiedzeniu Miêdzynarodowej Komisji Tekstologii w ramach
Miêdzynarodowego Komitetu Slawistów.
Pracownicy Instytutu za sorabistiku sporz¹dzili ponad dwieœcie prac naukowych, wœród nich wiele monografii, szkiców naukowych, publikowanych w wiod¹cych czasopismach artyku³ów naukowych, recenzji, jak równie¿ przygotowali
do druku szereg wa¿nych edycji. Do najwa¿niejszych osi¹gniêæ autorsko-publikatorskich nale¿y zaliczyæ m.in. badania nad serbo³u¿yck¹ literatur¹ ludow¹ (P. Nedo),
pierwsz¹ w jêzyku górno³u¿yckim Gramatiku hornjoserbskeje rìèe (H. Schuster-Šewc 1968, 1977), badania nad dialektami serbo³u¿yckimi w latach piêædziesi¹tych ubieg³ego wieku, wydanie dzie³ zebranych klasyka literatury w jêzyku górno³u¿yckim, Handrija Zejlera (L. Hajnec, 1972–1990), badania nad dialektem
œlepiañskim (H. Rychtaà). Spod pióra pracowników instytutu wysz³y ponadto pierwszy dolno³u¿ycko-niemiecki s³ownik (1985) oraz pierwszy podrêcznik akademicki
dolno³u¿ycczyzny (M. Starosta, 1993).
Zarówno w Bibliotece Uniwersyteckiej (Universitätsbibliothek), jak i w Niemieckiej Bibliotece Narodowej (Deutsche Nationalbibliothek) w Lipsku znajduj¹
siê obszerne zbiory sorabiców, beletrystyki, gazet, czasopism i wydawnictw fachowych.
Studencka grupa „Sorabija”, do której nale¿¹ studiuj¹cy w Lipsku studenci
pochodzenia serbo³u¿yckiego, organizowa³a oraz organizuje w dalszym ci¹gu
w „serbo³u¿yckim” internacie im. Handrija Zejlera liczne prelekcje, dyskusje, obchody tradycyjnych œwi¹t serbo³u¿yckich, umo¿liwiaj¹c w ten sposób zainteresowanym osobom poznanie jêzyka i kultury obu grup serbo³u¿yckich.
Znaczenie Instytutu Sorabistycznego
Utworzenie Instytutu Sorabistycznego na Uniwersytecie Lipskim w roku 1951
oznacza³o, i¿ po raz pierwszy w swej d³ugiej historii naród serbo³u¿ycki otrzyma³
uniwersyteck¹ jednostkê naukowo-pedagogiczn¹. To z kolei umo¿liwi³o z jednej
strony systematyczne badania nad jêzykami, literaturami, histori¹ obu grup serbo53
acta_2010.p65
Por. H. Schuster-Šewc, 275 Jahre „Sorabica“…, s. 446.
210
11-01-19, 01:22
SORABISTYKA NA UNIWERSYTECIE LIPSKIM
211
³u¿yckich, ze strony drugiej – kszta³cenie serbo³u¿yckich nauczycieli (dla przedszkoli, szkó³ podstawowych, gimnazjalnych), jêzykoznawców, literaturoznawców,
kulturoznawców oraz dziennikarzy.
G³ównym zadaniem postawionym pocz¹tkowo przed instytutem by³o kszta³cenie nauczycieli i kadr, które zapewniæ mia³y bezproblemowe funkcjonowanie
g³ównych instytucji serbo³u¿yckich. Wskutek wzrostu znaczenia mniejszoœci narodowych i ma³ych narodów w Europie paleta mo¿liwych specjalizacji, w których
aktywnie uczestniczyæ mog¹ absolwenci instytutu, w dniu dzisiejszym znacznie
siê rozszerzy³a.
Zajêcia w Instytucie Sorabistycznym prowadzone s¹ dla studentów górnoi dolno³u¿yckich wy³¹cznie w ich jêzykach macierzystych. W jêzyku niemieckim
odbywaj¹ siê zajêcia dla studentów-niesorabistów, którzy zainteresowani s¹ jêzykiem, kultur¹ i literatur¹ diaspory.
Sorabistyka jako dyscyplina naukowa powi¹zana jest z jednej strony z niemieck¹ i zagraniczn¹ slawistyk¹, zaœ z drugiej strony z badaniami nad mniejszoœciami narodowymi. Niedawno (marzec 2010) podpisana umowa o wspó³pracy
z Instytutem Kaszubskim w Gdañsku, podobnie jak plany utworzenia z Uniwersytetem Gdañskim tzw. Master-Duo, tj. programu studiów magisterskich o profilu
„kaszubistyka-sorabistyka” (listy intencyjne w tej sprawie podpisane zosta³y przez
dziekanów obu Wydzia³ów Filologicznych w maju 2010), pozwala s¹dziæ, i¿
w profilu instytutu aktywniej zaznacz¹ siê elementy kaszubistyczne.
Od pocz¹tku swego istnienia Institut za sorabistiku jako jednostka naukowo-dydaktyczna utrzymuje aktywne kontakty ze slawistycznymi instytucjami naukowymi Europy Œrodkowej i Wschodniej, wœród których szczególne miejsce przypada Warszawie i Pradze. Œcis³a wspó³praca z gremiami i organizacjami serbo³u¿yckimi na terenie (Dolnych i Górnych) £u¿yc, przede wszystkim z Instytutem
Serbo³u¿yckim w Budziszynie i jego fili¹ w Chociebu¿u, jest z uwagi na profil
lipskiego instytutu oczywista.
Instytut Sorabistyczny jest jedyn¹ na œwiecie jednostk¹ uniwersyteck¹, która
w takiej formie i w takiej mierze zajmuje siê jêzykiem, literatur¹ i kultur¹ obu
grup serbo³u¿yckich. Przez ponad piêædziesi¹t lat swej dzia³alnoœci instytut wykszta³ci³ ca³e generacje wyposa¿onych w niezbêdn¹ wiedzê specjalistów z zakresu
jêzykoznawstwa, literaturoznawstwa, kulturoznawstwa i historii, którzy – w chwili
obecnej czynni zawodowo jako dziennikarze, nauczyciele, politycy i naukowcy –
przygotowani s¹ do szerzenia wiedzy o diasporze serbo³u¿yckiej w Europie,
a nawet w œwiecie. Wydaje siê, i¿ zw³aszcza ten ostatni ze wspomnianych w niniejszym artykule aspektów funkcjonowania i znaczenia lipskiego Instytutu Sorabistycznego stanowi o wielkim jego znaczeniu dla sorabistyki, nauki, œwiatowej
kultury.
acta_2010.p65
211
11-01-19, 01:22
TOMASZ DERLATKA (LIPSK)
212
Tomasz Derlatka
Sorabistik an der Leipziger Universität
ZUSAMMENFASSUNG
Die vorliegende Ausarbeitung beschäftigt sich mit der Gründungsgeschichte des Studienfaches Sorabistik an der Universität Leipzig. Die Beziehungen der sorbischen Minderheit in der Lausitz zur Alma Mater Lipsiensis gehen höchstwahrscheinlich bereits auf
die Gründungszeit der Universität Leipzig zurück (1409). Die erste dokumentierte Initiative der sorbischen Studenten war die Tätigkeit von Societas Lusatorum Sorabica (zuerst
das „Wendische Predigercollegium“ seit 10.12.1716). Ein wichtiges Element bei der
Entwicklung der sorbischen Ethnologie bildete das sorabistische Studium innerhalb der
Slawistik. Eine relevante Wandlung für die Leipziger Sorabistik brachte das Ende des
Zweiten Weltkriegs. Am 6.09.1952 wurde das heutige Institut za sorabistiku (= Institut
für Sorabistik, Instytut Sorabistyczny) ins Leben gerufen – die erste didaktisch-wissenschaftliche Institution für Sorabistik und auch die erste akademische Institution in der
Geschichte der Sorben in der Lausitz überhaupt. Wichtige strukturelle Veränderungen implizierte dann die neue politische Situation Deutschlands nach dem Mauerfall 1989/1990.
Heutzutage – trotz unzureichenden personellen und materiellen Ressourcen des Instituts –
kann man seine wissenschaftliche und didaktische Tätigkeit als erstaunlich stark und blühend
bezeichnen. In den 50. Jahren seines Bestehens wurden hier Generationen von Fachspezialisten in der Sprachwissenschaft, Literatur, Kultur und Geschichte der Sorben in der
Ober- und Niederlausitz ausgebildet.
acta_2010.p65
212
11-01-19, 01:22
BISKUPI KASZUBI W „NOWYM ŒWIECIE” ORAZ SUKCESJA APOSTOLSKA... 213
Krzysztof R. Prokop
(Gliwice)
Biskupi Kaszubi w „Nowym Œwiecie”
oraz sukcesja apostolska ich i pozosta³ych
katolickich biskupów z Kaszub
Na ³amach „Acta Cassubiana” by³a niegdyœ mowa o œwie¿ej daty publikacji
ksi¹¿kowej, poœwiêconej biskupom z ziemi kaszubskiej i bêd¹cej leksykonem biograficznym tych¿e1. Poœród uwzglêdnionych w niej postaci nie zabrak³o P a w ³ a
P i o t r a R h o d e (Rode, Roda), który – w odró¿nieniu od pozosta³ych hierarchów,
w tamtej ksi¹¿ce zaprezentowanych – nie by³ czynny na terenie Kaszub lub te¿
innych spoœród ziem, w ró¿nych okresach historycznych zwi¹zanych z polsk¹
pañstwowoœci¹, lecz przysz³o mu stan¹æ na czele jednej z diecezji Koœcio³a katolickiego w Stanach Zjednoczonych Ameryki Pó³nocnej (USA). Urodzony 16 IX
1870 r. (w opracowaniach bywa podawana tak¿e data 24 IX tr. oraz 18 IX 1871 r.[!],
jakkolwiek jego chrzest mia³ odbyæ siê 25 IX 1870 r.) w Wejherowie, rodzinne
strony opuœci³ w wieku niespe³na dziesiêciu lat (w roku 1879 lub 1880, w którym
to momencie zamieszkiwa³ w Po³chowie ko³o Pucka), udaj¹c siê wraz z matk¹ do
„Nowego Œwiata”, a konkretnie do „polonijnego” Chicago, gdzie oboje mieli
mo¿noœæ zamieszkaæ na terenie polskiej parafii œw. Stanis³awa. Po ukoñczeniu
nauk szkolnych (St. Mary’s College, Marion County, Kentucky; St. Ignatius College,
Chicago, Illinois) i podjêciu decyzji o wst¹pieniu do stanu duchownego, P.P. Rhode
odby³ przygotowuj¹c¹ do kap³añstwa formacjê w St. Francis Seminary w Milwaukee (Wisconsin), na zakoñczenie której otrzyma³ w niedzielê 17 VI 1894 r. –
tam¿e w Milwaukee – œwiêcenia prezbiteratu z r¹k miejscowego arcybiskupa-metropolity Fredericka Francisa Katzera (1844–1903). Hierarcha ów, rodem z Ebensee
w Austrii, do grona episkopatu nale¿a³ w tamtym momencie ósmy rok, bêd¹c
poprzednio – w latach 1886–1891 – ordynariuszem Green Bay. Z imieniem tej
w³aœnie diecezji mia³o byæ w przysz³oœci zwi¹zane nazwisko urodzonego w Wejherowie biskupa, który na jej czele sta³ od roku 1915 a¿ po rok 1945, bêd¹c tam
1
acta_2010.p65
Z.M. Joskowski, Biskupi z Ziemi Kaszubskiej. S³ownik biograficzny, Banino 2008 (rec.
w: „Acta Cassubiana”, 2008, t. 10, s. 229-241).
213
11-01-19, 01:22
KRZYSZTOF R. PROKOP (GLIWICE)
214
trzecim z kolei nastêpc¹ swego niegdysiejszego szafarza œwiêceñ kap³añskich.
Nim jednak zosta³ ordynariuszem Green Bay, Pawe³ Piotr Rhode – po czternastoletnim okresie pracy duszpasterskiej na ró¿norakich funkcjach w archidiecezji
chicagowskiej – by³ przez siedem lat biskupem pomocniczym tam¿e w Chicago,
ustanowionym do pomocy miejscowemu metropolicie, arcybiskupowi Jamesowi
Edwardowi Quigley’owi (1854–1915). Z jego te¿ r¹k otrzyma³ w œrodê 29 VII
1908 r. (a nie – jak podaje Z.M. Joskowski – 29 VI tr.) sakrê, prekonizowany 22 V tr.
przez papie¿a œw. Piusa X biskupem tytularnym Barki (Barca). Tamten podnios³y
akt mia³ miejsce w chicagowskiej archikatedrze metropolitalnej p.w. Najœwiêtszego Imienia Jezus (Holy Name), a jako wspó³konsekratorzy wyst¹pili podczas
niego dwaj inni biskupi pomocniczy: Peter James Mulodoon (1863–1927) z Chicago,
tytulariusz Tamasus (w XVIII stuleciu to samo biskupstwo tytularne nadane zosta³o
w r. 1774 litewskiemu dominikaninowi Walentemu Wo³czackiemu), oraz Joseph
Maria Koudelka (1852–1921) z Cleveland, tytulariusz Germanicopolis, rodem
z Czech (wtenczas znajduj¹cych siê w granicach monarchii austro-wêgierskiej).
Miesi¹c lipiec 1915 r. przyniós³ zarówno œmieræ metropolity J.E. Quigley’a
(10 VII), u boku którego P.P. Rhode pe³ni³ dotychczas pos³ugê biskupi¹, jak
i wczeœniejsz¹ o zaledwie piêæ dni nominacjê tego ostatniego na urz¹d pasterski
w diecezji Green Bay (5 VII). Wakowa³a ona od kilku miesiêcy po rezygnacji
z rz¹dów w niej poprzedniego ordynariusza loci Josepha Johna Foxa (1855–1915),
który zreszt¹ zaledwie 14 III tr. zmar³. W tych to okolicznoœciach Pawe³ Piotr
Rhode zosta³ w wieku 45 lat szóstym w dziejach pasterzem biskupstwa Green
Bay w stanie Wisconsin, erygowanego 3 III 1866 r. przez b³. Piusa IX i nale¿¹cego
pocz¹tkowo do metropolii Saint Louis, a od roku 1875 do metropolii Milwaukee
(na marginesie warto w tym miejscu nadmieniæ, ¿e stolicê tytularn¹ Barca otrzyma³ po nim – dopiero wszak¿e w roku 1918 – biskup pomocniczy z P³ocka Adolf
Piotr Szel¹¿ek, póŸniejszy ordynariusz ³ucki, zmar³y w roku 1950 – jako wygnaniec – na zamku w Bierzg³owie w diecezji che³miñskiej i pochowany w koœciele
œw. Jakuba Aposto³a w Toruniu – dziœ kandydat do chwa³y o³tarzy). Na jej czele
staæ mia³ przez ca³e trzy dekady, zaraz w roku 1920 przeprowadzaj¹c synod diecezjalny. W dniu 7 VII 1933 r. doczeka³ siê on ze strony „polskiego” papie¿a Piusa
XI wyró¿nienia godnoœci¹ asystenta tronu papieskiego, gdy z kolei dziesiêæ lat
wczeœniej, w roku 1923, w³adze II Rzeczypospolitej uhonorowa³y go Krzy¿em
Komandorskim z Gwiazd¹ Orderu Odrodzenia Polski (Polonia Restituta). Jak
zauwa¿a W. Szulist, biskup Rhode „by³ dumny ze swego kaszubskiego pochodzenia, [a równoczeœnie] da³ o sobie znaæ jako moralny przywódca wiêkszoœci pó³nocnoamerykañskiej Polonii”. Zaanga¿owany w dzia³alnoœæ rozmaitych organizacji polonijnych w USA (m.in. wspó³za³o¿yciel i honorowy prezes Zjednoczenia
Kap³anów Polskich w Ameryce Pó³nocnej, podobnie przez krótko prezes Komitetu Obrony Narodowej i Polskiego Centralnego Komitetu Ratunkowego), wniós³
trudny do zlekcewa¿enia wk³ad w odbudowê struktur polskiej pañstwowoœci po
okresie 123-letniej niewoli narodowej. Zmar³ 3 III 1945 r. w Green Bay i tam te¿
acta_2010.p65
214
11-01-19, 01:22
BISKUPI KASZUBI W „NOWYM ŒWIECIE” ORAZ SUKCESJA APOSTOLSKA... 215
zosta³ pochowany (wed³ug jednych autorów w katedrze p.w. œw. Franciszka Ksawerego, wed³ug innych na miejscowym cmentarzu Allouez)2.
W ksi¹¿ce Z.M. Joskowskiego Biskupi z Ziemi Kaszubskiej zainteresowany
czytelnik nie znajdzie natomiast ¿yciorysu m³odszego o æwieræ wieku od P.P. Rhodego innego hierarchy rodem z szeroko pojêtych Kaszub, a œciœlej z Kociewia, tak
samo jak tamten pochodz¹cego z diecezji che³miñskiej i jako cz³onek episkopatu
czynnego w „Nowym Œwiecie” – tyle, ¿e nie na kontynencie pó³nocnoamerykañskim, lecz w Oceanii (wraz z Australi¹). Mowa u urodzonym 4 IV 1896 r. w Starogardzie L e o n i e I z y d o r z e S c h a r m a c h u (Szarmachu), synu Wincentego
i Franciszki z Goduñskich (po ojcu Kociewiak, po matce Kaszuba), który w wieku
czternastu lat podj¹³ naukê w Collegium Marianum w Pelplinie, ju¿ wtenczas
przemyœliwuj¹c o poœwiêceniu siê w doros³ym ¿yciu s³u¿bie Bo¿ej. Ostatecznie
jednak nie na rodzinnym Pomorzu Nadwiœlañskim, w szeregach kleru macierzystej diecezji che³miñskiej, mia³o zrealizowaæ siê jego powo³anie kap³añskie, lecz
w za³o¿onym w roku 1854, a zatwierdzonym przez w³adze koœcielne w piêtnaœcie
lat póŸniej (1869), zgromadzeniu Misjonarzy Najœwiêtszego Serca Jezusowego
(Missionarii Sacratissimi Cordis Jesu), w którego seminarium duchownym w Oeventrup w Westfalii odby³ przygotowuj¹c¹ do dalszej dzia³alnoœci formacjê. Niefortunnie zosta³a ona przerwana w roku 1915 trzyletni¹ s³u¿b¹ wojskow¹ (w charakterze sanitariusza) w armii niemieckiej podczas I wojny œwiatowej (m.in. uczestniczy³ w bitwach pod Verdun i nad Somm¹), po której móg³ powróciæ w mury
seminaryjne i dokoñczyæ przygotowania do kap³añstwa. Dopiero te¿ w dniu 25 VII
2
acta_2010.p65
J.B. Code, Dictionary of the American Hierarchy, New York – Toronto 1940, s. 299; ten¿e,
Dictionary of the American Hierarchy (1786–1964), New York 1964, s. 250; W. Szulist,
Kaszuba Pawe³ Piotr Rhode – biskup i dzia³acz polonijny w Stanach Zjednoczonych (1870–
–1945), „Studia Pelpliñskie” 8 (1984), s. 183-194; R. Nir, Rhode Pawe³ Piotr (1871–1945),
biskup w Green Bay, Wisconsin, katolicki dzia³acz polonijny w USA, [w:] Polski s³ownik
biograficzny, t. 31, Wroc³aw – Warszawa – Kraków – Gdañsk – £ódŸ 1988, s. 264-265;
C.N. Bransom, Ordinations of U.S. Catholic Bishops 1790–1989. A Chronological List,
Washington 1990, s. 62 nr 281; S³ownik biograficzny Pomorza Nadwiœlañskiego, t. 4, pod
red. Z. Nowaka, Gdañsk 1997, s. 65-66 (W. Szulist); Hierarchia Catholica medii et recentioris aevi, t. 9 – (1903–1922), cur. Z. Piêta, Patavii 2002, s. 79, 344; Encyklopedia polskiej
emigracji Polonii, t. 4, pod red. K. Dopiera³y, Toruñ 2005, s. 250-251 (R. Nir); Z.M. Joskowski,
Biskupi z Ziemi Kaszubskiej…, s. 48-51; Z.A. Judycki, Polscy duchowni w œwiecie. S³ownik
biograficzny, t. 1, Kielce 2008, s. 334-335. Nadto zob.: Hierarchia Catholica…, t. 8 – (1846–
–1903), cur. R. Ritzler & P. Sefrin, Patavii 1978, s. 520; E.C. Stibili, Green Bay, Sinus Viridis,
diocèse dans le Wisconsin aux Étas-Unis, [w:] Dictionnaire d’histoire et de géographie ecclesiastiques, t. 21, Paris 1985–1986, kol. 1377-1378; Encyklopedia katolicka, t. 6, Lublin 1993,
kol. 129 (M. Wójcik). Warto w tym miejscu dodaæ, ¿e wiêkszoœæ spoœród dotychczasowych
nastêpców P.P. Rhodego na stolicy biskupiej w Green Bay by³a pochodzenia polskiego, mianowicie (w nawiasach podano lata rz¹dów): Stanislaus Vincent Bona (1945–1967), Aloysius
John Wycislo (1968–1983), Adam Joseph Maida (1984–1990, nastêpnie arcybiskup metropolita Detroit i kardyna³) oraz David Allen Zubik (2003–2007, nastêpnie biskup ordynariusz
Pittsburgha).
215
11-01-19, 01:22
KRZYSZTOF R. PROKOP (GLIWICE)
216
1924 r. przyj¹³ œwiêcenia prezbiteratu, pó³ roku wczeœniej, 19 II tr., z³o¿ywszy
uroczyste œluby w obranym przezeñ zgromadzeniu. W roku nastêpnym odwiedzi³
rodzinne Pomorze Nadwiœlañskie, w tym Kaszuby i Starogard, przy tej sposobnoœci
zrzekaj¹c siê obywatelstwa niemieckiego na korzyœæ polskiego.
Tak oto z paszportem Rzeczypospolitej Polskiej wyruszy³ do pracy misyjnej
na terenie dzisiejszej Papui–Nowej Gwinei, gdzie obszarem jego aktywnoœci by³y
wyspy Nowa Brytania (New Britain), Nowa Irlandia (New Ireland) oraz Manus,
wchodz¹ce w sk³ad erygowanego 14 XI 1922 r. wikariatu apostolskiego Rabaul,
od pocz¹tku jego istnienia powierzonego w³aœnie Misjonarzom Najœwiêtszego
Serca Jezusowego. Z polecenia pierwszego tamtejszego wikariusza apostolskiego,
Holendra Gerharda Vestersa (1876–1954), biskupa tytularnego Diocletianopolis,
L.I. Scharmach obj¹³ kierownictwo centrum misyjnego w Vunapope pod Rabaulem, obejmuj¹cego wówczas 57 stacji. W ci¹gu kolejnych lat naby³ znajomoœæ
miejscowych jêzyków i dialektów, nawi¹zuj¹c przy tym dobre kontakty ze spo³ecznoœciami tubylczymi, co wszystko w ³¹cznym ujêciu niejako predystynowa³o
go do przyjêcia na swe barki jeszcze bardziej odpowiedzialnych funkcji w strukturach wikariatu apostolskiego. Kiedy zatem w roku 1939 wspomniany biskup
G. Vesters z³o¿y³ rezygnacjê z piastowanej dotychczas godnoœci, jego nastêpc¹ na
urzêdzie wikariusza apostolskiego zosta³ w³aœnie ów pochodz¹cy ze Starogardu
kap³an, wtenczas licz¹cy sobie 43 lata. Prekonizowany 13 VI 1939 r. przez nowo
obranego papie¿a Piusa XII biskupem tytularnym Mostene (in Lidia), œwiêcenia
biskupie otrzyma³ w szczególnym momencie dziejowym, bowiem we wtorek 3 X tr.,
kiedy w zaatakowanej przez hitlerowskie Niemcy oraz bolszewick¹ Rosjê Polsce
dobiega³y koñca ostatnie walki kampanii wrzeœniowej (dzieñ wczeœniej, 2 X 1939 r.,
skapitulowa³ Hel, natomiast w dniach 2-5 X tr. stoczona zosta³a ostatnia z bitew
tamtej wojny obronnej – pod Kockiem). Owe tragiczne wydarzenia wielkiej historii odbi³y siê i na osobistych losach L.I. Scharmacha, gdy¿ wkrótce po swej
konsekracji (odby³a siê ona w œwi¹tyni p.w. Najœwiêtszego Serca Jezusowego we
wspomnianym ju¿ centrum misyjnym Vunapope, a dope³ni³ jej poprzednik na
urzêdzie wikariusza apostolskiego Riabaul Gerhard Vesters wespó³ z dwoma innymi wikariuszami apostolskimi z tego regionu: biskupem tytularnym Barbalissus
Thomasem Wadem z Wysp Salomona oraz biskupem tytularnym Medeli Josephem
Lörhsem z centralnej Nowej Gwinei) otrzyma³ on ze strony ambasady III Rzeszy
w Tokio „propozycjê” przyjêcia na powrót obywatelstwa niemieckiego, do której
wszak¿e odniós³ siê z dezaprobat¹. Podobnie nie skorzysta³ z mo¿liwoœci ewakuowania siê w roku 1941, po przyst¹pieniu do dzia³añ wojennych Japonii, na
kontynent australijski, w konsekwencji dziel¹c od stycznia 1942 r. z powierzonymi
jego trosce wiernymi niedogodnoœci i nieszczêœcia japoñskiej okupacji. Ostatecznie
internowany przez Japoñczyków i osadzony w obozie w Ramale, na wyzwolenie
musia³ czekaæ a¿ do 12 X 1945 r. (w Europie wojna dobieg³a koñca kilka miesiêcy
wczeœniej), po czym na powrót przyby³ do wikariatu apostolskiego, na którego
acta_2010.p65
216
11-01-19, 01:22
BISKUPI KASZUBI W „NOWYM ŒWIECIE” ORAZ SUKCESJA APOSTOLSKA... 217
czele zosta³ niegdyœ postawiony z woli nastêpcy œw. Piotra, przystêpuj¹c na miejscu do odbudowy tamtejszych struktur koœcielnych po zniszczeniach wojennych.
Czynny w tym charakterze a¿ do pocz¹tku lat szeœædziesi¹tych, wzi¹³ równie¿
udzia³ w przygotowaniach Soboru Watykañskiego II – do momentu, kiedy w maju
1962 r. dozna³ parali¿u prawego oka, co wywo³a³o dalsze komplikacje zdrowotne.
W tych okolicznoœciach uzna³ siê zmuszonym z³o¿yæ rezygnacjê z piastowanego
urzêdu i w dniu 1 III 1963 r. ustanowiony zosta³ przez papie¿a b³. Jana XXIII
nowy wikariusz apostolski Riabaul w osobie Niemca Johannesa Höhne (1910–
–1978), wspó³brata ze zgromadzenia Misjonarzy Najœwiêtszego Serca Jezusowego, który sakrê otrzyma³ 11 V tr. i w tym te¿ miesi¹cu przej¹³ z r¹k poprzednika
obowi¹zki.
Uwolniony od dotychczasowych powinnoœci, w czerwcu 1963 r. Leon Izydor
Scharmach przeniós³ siê na sta³e do Australii i zamieszka³ na przedmieœciach
Melbourne (Balwyn). Zreszt¹ i w poprzednich latach udziela³ siê on poœród australijskiej Polonii, przy czym – jak notuje L. Paszkowski – „podczas Kongresu
Eucharystycznego w Sydney, na uroczystej Mszy œw. polskiej w dniu 18 IV 1953 r.
w koœciele w Ashfield, wyg³osi³ kazanie dla Polaków w gwarze kociewiacko-pomorskiej” (czyli tak¿e kaszubskiej). Nie dane mu natomiast by³o uzyskaæ
w okresie powojennym wizy dla odwiedzenia Polski (by³ ju¿ wówczas obywatelem australijskim), co niew¹tpliwie stanowi³o dlañ bolesne doœwiadczenie. Do¿y³
jeszcze srebrnego jubileuszu sakry biskupiej (kilka miesiêcy wczeœniej, w lutym
1964 r., otrzyma³ honorow¹ godnoœæ asystenta tronu papieskiego), lecz w niespe³na
dwa miesi¹ce póŸniej jego ¿ycie dobieg³o kresu – 27 XI 1964 r. w prowadzonym
przez siostry zakonne zak³adzie Mary’s Mount (Melbourne), gdzie zamieszkiwa³.
Cia³o biskupa L.I. Scharmacha – zgodnie z wol¹ zmar³ego – zosta³o przewiezione
do Rabaul na wyspie Nowej Brytanii i tam pochowane (1 XII tr.). W dwa lata
póŸniej dotychczasowy wikariat apostolski, na czele którego ów kaszubski hierarcha sta³ w latach 1939–1963, podniesiony zosta³ 15 XI 1966 r. do rangi archidiecezji i oœrodka nowej prowincji koœcielnej (z wy¿ej wspomnianym J. Höhnem,
jako pierwszym arcybiskupem metropolit¹), natomiast w roku 1975 Papua–Nowa
Gwinea sta³a siê niepodleg³ym pañstwem3.
3
acta_2010.p65
L. Paszkowski, Scharmach Izydor Leon (1896–1964), misjonarz, doktor teologii, biskup
i wikariusz apostolski w diecezji Rabaul na wyspie Nowa Brytania, [w:] Polski s³ownik
biograficzny, t. 35, Warszawa – Kraków 1994, s. 405-407; Encyklopedia polskiej emigracji
i Polonii, t. 4, s. 347-348 (L. Paszkowski); Z.A. Judycki, Polscy duchowni w œwiecie…, t. 1,
s. 350; L. Paszkowski, Polacy w Australii i Oceanii 1790–1940, Toruñ 20082, s. 321-328,
368. Zob. tak¿e: Guida delle missioni cattoliche 1989, Roma 1989, s. 1115; Atlante universale
di storia della Chiesa. Le Chiese cristiane ieri e oggi, ed. J. Martin, Casale Monferrato – Città
del Vaticano 1991, s. 144; Atlas hierarchicus. Descriptio geographica et statistica insuper
notae historicae Ecclesiae Catholicae, ed. Z. Stê¿ycki, Mödling bei Wien 1992, tabl. 30-31
(mapa).
217
11-01-19, 01:22
KRZYSZTOF R. PROKOP (GLIWICE)
218
* * *
O ile biografie eksponowanych postaci z grona hierarchii koœcielnej cieszy³y
siê zainteresowaniem historyków (nie tylko Koœcio³a) niejako „od zawsze”, o tyle
poszukiwania badawcze w zakresie sukcesji apostolskiej stanowi¹ – przynajmniej
na gruncie rodzimym – pewne novum. Dla niejednego spoœród czytelników zapewne te¿ nie do koñca jawi siê klarownym, do czego konkretnie owo pojêcie siê
odnosi, st¹d – nim powrócimy do postaci biskupów rodem z Kaszub – wpierw
pewien zasób nieodzownych wyjaœnieñ w podniesionej materii, niestanowi¹cy
bynajmniej jakiejœ tylko luŸno powi¹zanej z reszt¹ wywodu dygresji.
„W Koœciele Chrystusowym biskup Rzymu, jako nastêpca œw. Piotra, cieszy
siê z ustanowienia Bo¿ego najwy¿sz¹ i powszechn¹ w³adz¹ dla opieki nad duszami.
Dbaj¹c o dobro wspólne ca³ego Koœcio³a Powszechnego i o dobro poszczególnych Koœcio³ów partykularnych, zajmuje on naczelne stanowisko w zwyczajnej
w³adzy nad nimi wszystkimi. Biskupi zaœ, tak samo postawieni przez Ducha Œwiêtego, zajmuj¹ miejsce Aposto³ów jako pasterze dusz i otrzymali pos³annictwo, by
³¹cznie z biskupem Rzymu i pod jego zwierzchnictwem nadawali trwa³oœæ dzie³u
Chrystusa, wiecznego Pasterza. Dziel¹c troskê o wszystkie Koœcio³y, sprawuj¹
oni swoje biskupie zadanie, otrzymane przez konsekracjê biskupi¹, w ³¹cznoœci
i pod przewodnictwem papie¿a, wszyscy z³¹czeni w jedno kolegium”4. Przytoczone s³owa zawarte zosta³y przez ojców Soboru Watykañskiego II w Dekrecie
o pasterskich zadaniach biskupów w Koœciele „Christus Dominus”, na który
powo³uje siê równie¿ Katechizm Koœcio³a katolickiego w miejscu, gdzie czytamy,
i¿ „przez Koœció³ partykularny, jakim w pierwszej kolejnoœci jest diecezja, rozumie siê wspólnotê wiernych chrzeœcijan w jednoœci wiary i sakramentów z ich
biskupem wyœwiêconym w sukcesji apostolskiej (cum episcopo in successione
apostolica ordinato)”. W innym miejscu tego kompendium wiary chrzeœcijañskiej stwierdzone zosta³o (w artykule Sakrament œwiêceñ), ¿e „poniewa¿ sakrament œwiêceñ jest sakramentem pos³ugi apostolskiej, przekazywanie owego »daru
duchowego« (donum spirituale), »nasienia apostolskiego« (semen apostolicum),
nale¿y do nastêpców Aposto³ów, a wiêc do biskupów wa¿nie wyœwiêconych, to
znaczy w³¹czonych w sukcesjê apostolsk¹”5.
Wedle zwiêz³ej definicji (pióra ks. prof. Tadeusza Gogolewskiego), zawartej
w dziele Katolicyzm A-Z, pod pojêciem sukcesji apostolskiej rozumiemy „ci¹g³oœæ
w przekazywaniu w³adzy, jak¹ Koœció³ otrzyma³ od Jezusa Chrystusa. Stanowi
ona gwarancjê apostolskoœci Koœcio³a zarówno w sprawach doktrynalnych, jak
i w ca³ym ¿yciu, strzeg¹c jego to¿samoœci w rzeczach istotnych z Koœcio³em Chrystusa. Rozró¿nia siê sukcesjê indywidualn¹ i zbiorow¹, z których pierwsza spro4
5
acta_2010.p65
Sobór Watykañski Drugi. Konstytucje, dekrety, deklaracje. Tekst ³aciñsko-polski, Paris 1967,
s. 230-231.
Katechizm Koœcio³a katolickiego, Poznañ 1994, s. 209 (§ 833), 374 (§ 1576).
218
11-01-19, 01:22
BISKUPI KASZUBI W „NOWYM ŒWIECIE” ORAZ SUKCESJA APOSTOLSKA... 219
wadza siê do ci¹g³oœci listy biskupów na okreœlonej stolicy, jak to ma miejsce
w odniesieniu do diecezji rzymskiej (papie¿ jest nastêpc¹ konkretnego Aposto³a –
œw. Piotra). Drugi rodzaj sukcesji polega na przynale¿noœci do Kolegium Biskupów,
jako dalszego ci¹gu Kolegium Aposto³ów, co wed³ug Soboru Watykañskiego II
dokonuje siê na mocy sakramentalnej konsekracji biskupiej i hierarchicznej wspólnoty z g³ow¹ Koœcio³a (papie¿em) oraz jego cz³onkami. Biskupi nie s¹ nastêpcami poszczególnych Aposto³ów, chocia¿by nawet sprawowali rz¹dy w Koœcio³ach
partykularnych bezpoœrednio przez tamtych za³o¿onych, natomiast papie¿ uczestniczy w specjalnym apostolskim charyzmacie w³adzy, spe³nianym w Kolegium
Aposto³ów przez œw. Piotra. Dlatego dla zachowania sukcesji apostolskiej konieczna jest zarówno indywidualna sukcesja na Stolicy Piotrowej, jak i zbiorowa
ca³ego episkopatu”6.
W soborowej Konstytucji dogmatycznej o Koœciele „Lumen gentium” czytamy, ¿e „Boskie pos³annictwo, powierzone przez Chrystusa Aposto³om, trwaæ bêdzie do koñca wieków, poniewa¿ Ewangelia, któr¹ maj¹ przekazywaæ, jest dla
Koœcio³a po wszystkie czasy Ÿród³em ca³ego jego ¿ycia. Dlatego w tej hierarchicznie zorganizowanej spo³ecznoœci Aposto³owie zatroszczyli siê o to, by ustanowiæ swych nastêpców. Nie tylko bowiem mieli w sprawowaniu swego urzêdu
rozmaitych pomocników, lecz równie¿ – aby powierzona im misja by³a kontynuowana po ich œmierci – bezpoœrednim swoim wspó³pracownikom przekazali zadanie prowadzenia dalej i umacniania rozpoczêtego przez siebie dzie³a. Zarz¹dzili
tak¿e, aby po tamtych, gdy z kolei oni umr¹, ich duchowne pos³ugiwanie przejêli
inni doœwiadczeni mê¿owie. St¹d poœród rozmaitych pos³ug, od najdawniejszych
czasów sprawowanych w Koœciele, pierwsze miejsce – jak œwiadczy Tradycja –
zajmuje urz¹d tych, którzy ustanowieni biskupami, dziêki sukcesji siêgaj¹cej pocz¹tków, rozporz¹dzaj¹ latoroœlami wyros³ymi z »nasienia apostolskiego«. W ten
sposób poprzez tych, którzy przez Aposto³ów zostali ustanowieni biskupami, oraz
przez ich nastêpców, a¿ do nas samych, na ca³ym œwiecie jest zachowana i podtrzymywana tradycja apostolska”7.
Ów pierwszy spoœród wskazanych we wczeœniej przytoczonej definicji wymiarów sukcesji apostolskiej jest dla czytelnika oczywisty. Chodzi o nastêpowanie kolejno po sobie biskupów, sprawuj¹cych rz¹dy pasterskie w danym Koœciele
partykularnym. Odwo³uj¹c siê dla ilustracji do konkretnego przyk³adu Gdañska,
bêd¹cego od roku 1925 siedzib¹ diecezji (w roku 1992 podniesionej do rangi
archidiecezji), pierwszym pasterzem tego biskupstwa by³ Edward O’Rourke (1926–
–1938), natomiast po nim nastêpnymi obdarzonymi sakr¹ przewodnikami owej
wspólnoty ludu Bo¿ego zostawali – kolejno – Karol Maria Splett (1938–1964),
6
7
acta_2010.p65
T. Gogolewski, Sukcesja apostolska, [w:] Katolicyzm od A do Z, pod red. Z. Pawlaka, £ódŸ
1989, s. 354-355. Zob. równie¿: J. Morawa, Sukcesja apostolska, [w:] Leksykon teologii fundamentalnej, pod red. M. Ruseckiego, Lublin – Kraków 2002, s. 1141-1147 (zw³. s. 1145-1146).
Sobór Watykañski Drugi. Konstytucje…, s. 104-105.
219
11-01-19, 01:22
KRZYSZTOF R. PROKOP (GLIWICE)
220
Edmund Nowicki (1964–1971), Lech Kaczmarek (1971–1984), Tadeusz Goc³owski
(1984–2008) i S³awoj Leszek G³ódŸ (od r. 2008)8. Inaczej rzecz przedstawia siê
w odniesieniu do drugiego z zasygnalizowanych wymiarów tytu³owego zagadnienia, czyli sukcesji œwiêceñ biskupich. Dopiero od stosunkowo niedawnych czasów mamy do czynienia z sytuacj¹, kiedy poszczególni cz³onkowie episkopatu,
osi¹gaj¹c tzw. wiek kanoniczny (75 lat), sk³adaj¹ rezygnacjê z urzêdu i – po jej
przyjêciu przez aktualnego nastêpcê œw. Piotra – w³adza w diecezji przechodzi
w czyjeœ inne rêce. W takim przypadku jest zatem mo¿liwe, ¿e równie¿ œwiêcenia
biskupie nastêpca (o ile tylko nie nale¿a³ ju¿ wczeœniej do grona episkopatu) przyjmie z r¹k swego poprzednika, co wczeœniej nale¿a³o do rzadkoœci, skoro nowy
ordynariusz z zasady nastawa³ dopiero po œmierci wczeœniejszego (choæ zdarza³y
siê wyj¹tki, podobnie jak bywali ustanawiani za ¿ycia poprzednich ordynariuszy
koadiutorzy z prawem nastêpstwa). Czêsto wszak¿e bywa tak, ¿e nowym ordynariuszem zostaje dotychczasowy biskup pomocniczy z innej diecezji, ju¿ posiadaj¹cy sakrê, albo te¿ na konsekratora nowo ustanowionego cz³onka episkopatu zapraszany jest hierarcha spoza diecezji czy nawet metropolii. W tym kontekœcie ujawnia siê zatem szczególna donios³oœæ owego drugiego z zasygnalizowanych wymiarów sukcesji apostolskiej, mianowicie sukcesji œwiêceñ biskupich. Analogicznie
te¿, jak ka¿dy z czytelników obecnego tekstu mo¿e pokusiæ siê o próbê odtworzenia w³asnej genealogii rodzinnej i zrekonstruowania wywodu swych przodków,
tak samo badane s¹ przez historyków Koœcio³a „genealogie biskupie”. Analogie
w rzeczonej materii siêgaj¹ zreszt¹ dalej, bowiem jak ka¿dy z nas mo¿e mówiæ
o w³asnym krêgu rodzinnym, tak samo rozró¿niane s¹ przez badaczy „rodziny”
biskupów, o przynale¿eniu do których rozstrzyga w³aœnie sukcesja œwiêceñ biskupich. Jej porz¹dek uwarunkowany jest osob¹ g³ównego konsekratora, przez którego pos³ugê zostaje „zrodzony” do biskupstwa nowy cz³onek episkopatu. Ka¿dy
spoœród wa¿nie wyœwiêconych nastêpców Aposto³ów ma zatem swojego „ojca
w biskupstwie”, którym jest jego biskup-konsekrator, tak samo posiadaj¹cy „ojca”
w porz¹dku sukcesji (i tak z „pokolenia” na „pokolenie”).
W tym miejscu nasuwa siê na myœl pytanie, czy s¹ zatem znane nieprzerwane
wywody sukcesji œwiêceñ biskupich, prowadz¹ce od grona Dwunastu Aposto³ów
a¿ po hierarchów dziœ sprawuj¹cych rz¹dy pasterskie w Koœciele? Znów odwo³uj¹c siê do zapewne bli¿szych wiêkszoœci analogii rodzinnych, mo¿na postawiæ
podobnego charakteru zapytanie, czy próbuj¹c rekonstruowaæ interesuj¹ce nas
rodowody, zdo³amy dojœæ do staro¿ytnoœci lub chocia¿by œredniowiecza? Niestety
nie, gdy¿ jesteœmy w stanie siêgn¹æ w nich tylko tak daleko, jak na to pozwalaj¹
8
acta_2010.p65
K.R. Prokop, Sukcesja apostolska pasterzy Koœcio³a gdañskiego w XX stuleciu, „Rocznik
Gdañski”, 55, 2005, z. 1-2, s. 5-19. Zob. tak¿e: Das Bistum Danzig in Lebensbildern. Ordinarien, Weihbischöfe, Generalvikare, Apostolische Visitatoren 1922/25 bis 2000, hrsg. von
S. Samerski, Münster – Hamburg – London 2003 (omówienie w: „Acta Cassubiana”, 2006,
t. 8, s. 315-322).
220
11-01-19, 01:22
BISKUPI KASZUBI W „NOWYM ŒWIECIE” ORAZ SUKCESJA APOSTOLSKA... 221
zachowane Ÿród³a pisane. W praktyce nie cofniemy siê dalej, jak poza epokê nowo¿ytn¹, gdy¿ w œredniowieczu nie prowadzono ksi¹g metrykalnych (nakaza³ to
dopiero Sobór Trydencki) i jedynie narodziny cz³onków rodów panuj¹cych bywa³y
wtedy odnotowywane w rocznikach czy te¿ dzie³ach kronikarskich, natomiast pozosta³ych przedstawicieli ówczesnej populacji ju¿ nie. Podobnie poniek¹d rzecz
ma siê w przypadku œwiêceñ biskupich reprezentantów katolickiego episkopatu.
Zaprowadzenie urzêdowej ewidencji wszystkich sakr – w formie nadsy³anych do
Kurii Rzymskiej oficjalnych dokumentów, poœwiadczaj¹cych dope³nienie aktu
konsekracji – to tak¿e rezultat potrydenckiej reformy i œciœlejszej centralizacji
w Koœciele katolickim w dobie zmagañ z rozprzestrzenianiem siê protestantyzmu.
Natomiast z wczeœniejszego okresu œwiadectw dotycz¹cych poszczególnych œwiêceñ biskupich zachowa³o siê stosunkowo niewiele i nie daj¹ one sposobnoœci dla
rekonstruowania „rodowodów” sukcesji o nieprzerwanej ci¹g³oœci. Pozostaje Tradycja Koœcio³a, która potwierdza nieprzerwany charakter tego wymiaru sukcesji
apostolskiej, siêgaj¹cej pierwszych gmin chrzeœcijañskich i Kolegium Dwunastu
Aposto³ów, podczas gdy w oparciu o zachowany materia³ Ÿród³owy rekonstrukcje
linii sukcesji œwiêceñ biskupich dzisiejszych hierarchów da siê doprowadziæ (id¹c
wstecz od naszych czasów) jedynie do XVI, lub co najwy¿ej XV stulecia.
Sk¹din¹d zreszt¹ owych „rodzin”, czy te¿ linii sukcesji œwiêceñ katolickiego
episkopatu, nie ma wiele. Poœród nich w sposób zgo³a przyt³aczaj¹cy, gdy chodzi
o liczebnoœæ jej cz³onków, dominuje jedna, do której da siê przypisaæ oko³o 95 proc.
wspó³czesnych biskupów Koœcio³a katolickiego. Nosi ona miano linii rzymskiej
lub te¿ „rodziny Rebiby” – od nazwiska XVI-wiecznego w³oskiego kardyna³a
Scipione Rebiby (zmar³ w r. 1577), przez znaczn¹ czêœæ ¿ycia zwi¹zanego z Kuri¹
Rzymsk¹. Nie mamy pewnoœci, kto by³ jego konsekratorem (jedynie przypuszcza
siê, ¿e móg³ to byæ kardyna³ Gian Pietro Caraffa – póŸniejszy papie¿ Pius IV),
natomiast poœród hierarchów, których wywód sukcesji prowadzi do tego w³aœnie
purpurata, znajduje siê wiêkszoœæ spoœród nastêpców œw. Piotra z trzech ostatnich
stuleci – w³¹cznie z Janem Paw³em II i Benedyktem XVI. Dziêki te¿ sakrom udzielanym przez owych kolejnych papie¿y z wieków XVIII, XIX i XX, linia ta wydatnie „rozrodzi³a siê” i dziœ – jak zaznaczono – obejmuje niemal ca³y episkopat
katolicki.
Przez d³ugi czas funkcjonowa³o tak¿e pojêcie linii polskiej, okreœlanej równie¿ mianem „rodziny Uchañskiego”. Wedle – jak siê póŸniej okaza³o – b³êdnych
przypuszczeñ, mia³a ona prowadziæ do XVI-wiecznego prymasa Polski Jakuba
Uchañskiego (zmar³ w 1581 r.), którego konsekratora tak¿e jak dot¹d nie uda³o
siê w sposób jednoznaczny ustaliæ (prawdopodobnie by³ nim prymas Miko³aj
Dzierzgowski). Na gruncie rodzimym linia ta przez d³ugi czas posiada³a w dobie
przedrozbiorowej znacz¹c¹ przewagê liczebn¹ w stosunku do wy¿ej wspomnianej
linii rzymskiej oraz pozosta³ych, jakie tu w ró¿nych momentach dziejowych zaistnia³y, wszak¿e okres zaborów przetrwa³a wy³¹cznie w zaborze rosyjskim,
acta_2010.p65
221
11-01-19, 01:22
KRZYSZTOF R. PROKOP (GLIWICE)
222
a jej odrodzenie i ponowny rozkwit nast¹pi³ w XX wieku – g³ównie za spraw¹
kardyna³ów: Aleksandra Kakowskiego, Augusta Hlonda, Stefana Wyszyñskiego
i Józefa Glempa. Udzielili oni licznych sakr, przy czym pierwszy z wyliczonych
purpuratów by³ równie¿ g³ównym konsekratorem nuncjusza Achille Rattiego –
przysz³ego papie¿a Piusa XI, dziêki któremu owa „rodzina” sukcesji zyska³a nastêpnie przedstawicieli w wielu krajach œwiata (tak¿e w Azji, Afryce i Ameryce
Po³udniowej). Zintensyfikowane w ostatnich latach (równie¿ na gruncie polskim)
badania nad problematyk¹ sukcesji œwiêceñ biskupich zaowocowa³y wszak¿e prze³omem w dotychczasowym stanie wiedzy na ten temat. Okaza³o siê bowiem, ¿e
owa linia nie prowadzi bynajmniej do wspomnianego wczeœniej Jakuba Uchañskiego, lecz do pe³ni¹cego misjê dyplomatyczn¹ w Rzeczypospolitej Obojga Narodów na prze³omie XVI i XVII w. nuncjusza Claudio Rangoniego, bêd¹cego
przedstawicielem znanej nam ju¿ „rodziny Rebiby”. Obecnie zatem nie ma
w Koœciele katolickim w Polsce innych linii („rodzin”) sukcesji œwiêceñ biskupich, poza w³aœnie rzymsk¹, gdy¿ równie¿ czynni w naszym kraju hierarchowie
grecko-katoliccy j¹ w³aœnie reprezentuj¹9.
Tak samo te¿ do owej w³aœnie „rodziny Rebiby” (jakkolwiek do ró¿nych jej
odnóg) przynale¿eli obaj czynni w „Nowym Œwiecie” hierarchowie rodem z Ka9
acta_2010.p65
Do rzeczonej problematyki odnosz¹ siê nastêpuj¹ce publikacje, zwi¹zane z osob¹ autora niniejszego przyczynku: „Genealogia biskupia” papie¿a Jana Paw³a II, wyd. [K.R. Prokop],
„Przegl¹d Kalwaryjski”, 5, 1998, s. 58-62; K.R. Prokop, Linie sukcesji apostolskiej biskupów
Pomorza Zachodniego w okresie po drugiej wojnie œwiatowej (1945–2000), „Przegl¹d Zachodniopomorski”, 16/45/, 2001, z. 3, s. 139-148; ten¿e, Sakry biskupów Koœcio³a poznañskiego w XIX i XX stuleciu, „Forum Naukowe. Prace Historyczno-Politologiczne”, 2002, z. 2,
s. 241-254; ten¿e, Sakry metropolitów gnieŸnieñskich w XVIII i XIX stuleciu (1681/1688–
–1915), „Studia Gnesnensia”, 18 (2004), s. 87-120; ten¿e, Sukcesja apostolska pasterzy Koœcio³a katolickiego na Pomorzu Zachodnim w latach 1821(1811)–1945, „Przegl¹d Zachodniopomorski”, 19/48/ (2004), z. 4, s. 35-43; ten¿e, Sukcesja apostolska pasterzy Koœcio³a
opolskiego (na tle sukcesji œwiêceñ biskupich episkopatu Polski), „Studia Teologiczno-Historyczne Œl¹ska Opolskiego”, 24 (2004), s. 339-355; ten¿e, Sukcesja apostolska pasterzy Koœcio³a przemyskiego w XIX i XX stuleciu, „Premislia Christiana” 11 (2004–2005), s. 189-219;
ten¿e, Konsekracje i sukcesja apostolska ordynariuszy oraz sufraganów p³ockich w XIX i XX
stuleciu (1805–1999), „Studia P³ockie”, 33 (2005), s. 173-210; ten¿e, Krakowska konsekracja
biskupa Jana Maurycego Strachwitza w 1761 r. O przedstawicielach polskiej linii sukcesji
apostolskiej w gronie episkopatu wroc³awskiego II po³owy XVIII i I po³owy XIX w., „Studia
Teologiczno-Historyczne Œl¹ska Opolskiego”, 25 (2005), s. 151-165; ten¿e, Sukcesja apostolska biskupów i arcybiskupów wileñskich oraz bia³ostockich w XIX i XX stuleciu, „Rocznik
Teologii Katolickiej”, 4 (2005), s. 165-210; ten¿e, Sukcesja apostolska biskupów Koœcio³a
rzymsko-katolickiego na Dolnym Œl¹sku po roku 1945 (archidiecezja wroc³awska i diecezja
legnicka), [w:] Ludzie wroc³awskiego Koœcio³a po II wojnie œwiatowej – w 30-lecie œmierci
kardyna³a Boles³awa Kominka, pod red. I. Deca, K. Matwijowskiego i J. Patera, Wroc³aw
2005, s. 15-28; ten¿e, Sukcesja apostolska pasterzy Koœcio³a gdañskiego w XX stuleciu, „Rocznik Gdañski”, 65 (2005), z. 1-2, s. 5-18; ten¿e, Sakry i sukcesja apostolska gnieŸnieñskich
biskupów pomocniczych w XVIII i XIX oraz pierwszych dekadach XX stulecia (do roku 1939),
„Studia Gnesnensia”, 19 (2005), s. 247-282; ten¿e, Sukcesja œwiêceñ biskupich pasterzy
222
11-01-19, 01:22
BISKUPI KASZUBI W „NOWYM ŒWIECIE” ORAZ SUKCESJA APOSTOLSKA... 223
szub, o których by³a wczeœniej mowa. Wspólny wywód sukcesji œwiêceñ biskupów Paw³a Piotra Rhode i Leona Izydora Scharmacha ukazano na poni¿szym
schemacie graficznym, doprowadzonym a¿ po pierwszego zbie¿nego dla nich
ogniwa.
Koœcio³a krakowskiego w latach 1804–2005, „Analecta Cracoviensia”, 37 (2005), s. 413-448; ten¿e, Sukcesja apostolska polskich biskupów franciszkañskich z trzech ostatnich stuleci
(XVIII–XX w.), „Studia Franciszkañskie”, 16 (2006), s. 245-267; ten¿e, Sukcesja œwiêceñ
biskupich pasterzy Koœcio³a katowickiego (1925/1926–2005/2006), „Œl¹skie Studia Historyczno-Teologiczne”, 39 (2006) z. 2, s. 392-412; ten¿e, Sakry i sukcesja œwiêceñ biskupich
pasterzy diecezji p³ockiej w XVIII wieku, „Studia P³ockie”, 34 (2006), s. 15-54; ten¿e, Sakry
ordynariuszy i sufraganów poznañskich w XVIII stuleciu, „Ecclesia. Studia z Dziejów Wielkopolski”, 2 (2006), s. 119-150; ten¿e, Sakry i sukcesja œwiêceñ biskupich pasterzy Koœcio³a
wileñskiego z drugiej oraz trzeciej tercji XVIII stulecia, „Rocznik Teologii Katolickiej”,
5 (2006), s. 211-246; ten¿e, Sukcesja œwiêceñ biskupich pasterzy Koœcio³a krakowskiego
w XVIII stuleciu, „Analecta Cracoviensia”, 38-39 (2006–2007), s. 513-555; ten¿e, Sakry pasterzy Koœcio³a przemyskiego w XVIII stuleciu, „Premislia Christiana”, 12 (2006/2007),
s. 131-192; ten¿e, Sukcesja œwiêceñ biskupich pasterzy Koœcio³a legnickiego, „Szkice Legnickie”, 28 (2007), s. 317-328; ten¿e, Sakry i sukcesja œwiêceñ biskupich pasterzy Koœcio³a
kieleckiego (1805/1882–2007), „Kieleckie Studia Teologiczne”, 7 (2008), s. 247-276; ten¿e,
Sukcesja œwiêceñ biskupich pasterzy Koœcio³a tarnowskiego, „Tarnowskie Studia Teologiczne”
27 (2008), nr 2, s. 97-122; ten¿e, Konsekracje i sukcesja œwiêceñ biskupich pasterzy Koœcio³a
lubelskiego (1805–2007), „Roczniki Teologiczne”, 55 (2008), z. 4, s. 49-76; ten¿e, Sakry
i sukcesja œwiêceñ biskupich pasterzy diecezji che³miñskiej w dwóch ostatnich wiekach jej
istnienia (1785–1992), „Studia Pelpliñskie”, 41 (2009), s. 113-142; ten¿e, Sakry i sukcesja
œwiêceñ biskupich pasterzy diecezji miñskiej, piñskiej i drohiczyñskiej, „Studia Teologiczne.
Bia³ystok – Drohiczyn – £om¿a”, 27 (2009), s. 361-395; ten¿e, Stan badañ nad problematyk¹
sakr biskupich XVI- i XVII-wiecznych metropolitów gnieŸnieñskich (od Fryderyka Jagielloñczyka do Micha³a Stefana Radziejowskiego), „Studia Gnesnensia”, 23 (2009), s. 277-339;
ten¿e, Sukcesja œwiêceñ biskupich pasterzy Koœcio³a warszawskiego, „Prawo Kanoniczne”,
53 (2010), nr 1-2, s. 315-366; ten¿e, Sakry i sukcesja œwiêceñ biskupich pasterzy diecezji
wigierskiej, sejneñskiej (augustowskiej) oraz ³om¿yñskiej, „Studia Teologiczne. Bia³ystok –
Drohiczyn – £om¿a” 28 (2010), s. 305-342; ten¿e, Sakry i sukcesja œwiêceñ biskupich pasterzy diecezji che³miñskiej w XVIII stuleciu, „Studia Pelpliñskie” 43 (2010), s. 107-134.
Z publikacji innych autorów zob.: K. Dola, Sukcesja apostolska w diecezji opolskiej, „Studia
Teologiczno-Historyczne Œl¹ska Opolskiego”, 5 (1975), s. 5-9; B. Kumor, Z sukcesji œwiêceñ
biskupich papie¿a Jana Paw³a II, „Zeszyty Naukowe KUL”, 22 (1979), nr 1-3, s. 147-150;
H.J. Kaczmarski, Sukcesja apostolska Zbigniewa Józefa Kraszewskiego i jego zwi¹zki z sukcesj¹ œwiêceñ biskupich papie¿a Jana Paw³a II, [w:] Maria vincit. Dwudziestopiêciolecie
pos³ugi pasterskiej ksiêdza biskupa Zbigniewa Józefa Kraszewskiego, Warszawa 1995, s. 75-80; H.J. Kaczmarski, Sukcesja apostolska papie¿y od XVI wieku do czasów najnowszych,
„Saeculum Christianum” 6 (1999), nr 1, s. 229-244; R.T. Prinke, Drzewa dziedzictwa. Od
archaicznej metafory do struktury informacyjnej (na marginesie zainteresowañ badawczych
prof. Jerzego Wis³ockiego), „Pamiêtnik Biblioteki Kórnickiej”, 25 (2001), s. 39-49; M. Ró¿añski, Sukcesja apostolska biskupów ³ódzkich, „£ódzkie Studia Teologiczne”, 11-12 (2002–
–2003), s. 169-175; K. Dola, Linia sukcesji apostolskiej ksiêdza biskupa Paw³a Stobrawy,
„Wiadomoœci Urzêdowe Diecezji Opolskiej”, 58 (2003), nr 6, s. 255-258; H. Olszar, Apostolska sukcesja arcybiskupa Damiana Zimonia, [w:] Z tej ziemi. Œl¹ski kalendarz katolicki na
rok 2005 (80 lat Koœcio³a katowickiego), pod red. M. Jakimowicza i K. Kukowki, Katowice
2004, s. 69-71.
acta_2010.p65
223
11-01-19, 01:22
KRZYSZTOF R. PROKOP (GLIWICE)
224
* * *
Skoro zdecydowaliœmy siê poruszyæ w ramach obecnego przyczynku z³o¿on¹ problematykê sukcesji œwiêceñ biskupich, czyni¹c to w kontekœcie hierarchów o kaszubskim rodowodzie, wydaje siê rzecz¹ zarówno celow¹, jak i po¿yteczn¹, poci¹gn¹æ ów w¹tek tak¿e w odniesieniu do pozosta³ych biskupów z Kaszub, na których wskaza³ w swej publikacji Zbigniew M. Joskowski. Na plus
owemu autorowi nale¿y zapisaæ, ¿e w przywo³anym tu opracowaniu stara³ siê on
acta_2010.p65
224
11-01-19, 01:22
BISKUPI KASZUBI W „NOWYM ŒWIECIE” ORAZ SUKCESJA APOSTOLSKA... 225
w ka¿dym jednym z ¿yciorysów wskazywaæ, gdzie i kiedy oraz z czyich r¹k otrzyma³ sakrê dany cz³onek episkopatu. Poza tedy wy³¹cznie Joachimem Henrykiem
(vel Janem Joachimem) Przebendowskim, urodzonym w Janiszewie w powiecie
tczewskim ordynariuszu ³uckim z lat 1716–1721, o którego konsekracji aktualnie
nie posiadamy wiadomoœci10, w przypadku wszystkich pozosta³ych hierarchów,
uwzglêdnionych przez Z.M. Joskowskiego, potrafimy zrekonstruowaæ wywody
ich sukcesji œwiêceñ. Z wyj¹tkiem te¿ jedynie Karola Marii Spletta, bêd¹cego
w owym wzglêdzie przedstawicielem linii („rodziny”) Bodmana (chodzi o sufragana konstancjañskiego z lat 1686–1691, biskupa tytularnego Dardanus, po którym
notabene ow¹ tytularn¹ stolicê otrzyma³ w roku 1710 sufragan warmiñski Stefan
Wierzbowski)11, wszyscy oni (przypomnijmy zaœ, ¿e owo wyró¿nione przez wy¿ej
wspomnianego autora grono obejmuje – wyliczaj¹c w porz¹dku chronologicznym,
wedle daty w³¹czenia do grona episkopatu – Micha³a Stanis³awa Piechowskiego,
Micha³a Remigiusza £aszewskiego, Feliksa £ukasza Lewiñskiego, Józefa Marcelina Dziêcielskiego, Franciszka Paw³owskiego, Franciszka Ignacego Lewiñskiego,
Józefa Joachima Goldtmanna, Jerzego Jeschke (Jeszke), Jana Nepomucena Marwitza, Konstantyna Dominika, Henryka Józefa Muszyñskiego, Andrzeja Œliwiñskiego, Jana Bernarda Szlagê, Józefa Szamockiego, Wies³awa Alojzego Meringa
oraz Ryszarda Kasynê) nale¿¹ do „rodziny Rebiby” (vel rebibiañskiej), przy czym
tylko trzech z nich (J.N. Marwitz, W.A. Mering i R. Kasyna) nie reprezentuje
owej mylnie okreœlanej niegdyœ mianem „rodziny Uchañskiego” jej polskiej odnogi. Widniej¹ce dalej dwa komplementarne schematy graficzne, si³¹ rzeczy bardziej rozbudowane ani¿eli poprzedni (z racji wiêkszej liczby wymagaj¹cych
uwzglêdnienia postaci), ukazuj¹ wspólny dla tych piêtnastu cz³onków episkopatu
wywód, doprowadzony do owego pierwszego spoœród ustalonych w œwietle dotychczasowych poszukiwañ ogniw.
* * *
Nastêpne lata i dekady przynios¹ zapewne dalsze nominacje na stolice biskupie duchownych z szeroko pojêtej Kaszubszczyzny – zarówno tych o rdzennie
kaszubskim rodowodzie, jak i zwi¹zanych z rzeczonymi ziemiami od niewielu
generacji. Mo¿na ¿ywiæ nadziejê, ¿e w œlad za tym powstan¹ te¿ kolejne leksykony biograficzne, prezentuj¹ce ich losy i dokonania. Warto, aby uwadze autorów
tych¿e opracowañ nie usz³a równie¿ problematyka sukcesji œwiêceñ biskupich
(sukcesji apostolskiej) owych hierarchów, wpisanych wszak w dzieje nie tylko
Kaszub, ale równie¿ – czy mo¿e przede wszystkim – Koœcio³a Powszechnego.
10
11
acta_2010.p65
Najœwie¿szej daty biogram J.H. Przebendowskiego zob. w opracowaniu B. Przybyszewskiego,
Katalog kanoników krakowskiej kapitu³y katedralnej w XVIII wieku, Kraków 2009, s. 177.
Por. K.R. Prokop, Sukcesja apostolska pasterzy Koœcio³a gdañskiego w XX stuleciu…, s. 17-18.
225
11-01-19, 01:22
KRZYSZTOF R. PROKOP (GLIWICE)
226
acta_2010.p65
226
11-01-19, 01:22
BISKUPI KASZUBI W „NOWYM ŒWIECIE” ORAZ SUKCESJA APOSTOLSKA... 227
acta_2010.p65
227
11-01-19, 01:22
KRZYSZTOF R. PROKOP (GLIWICE)
228
acta_2010.p65
228
11-01-19, 01:22
BISKUPI KASZUBI W „NOWYM ŒWIECIE” ORAZ SUKCESJA APOSTOLSKA... 229
acta_2010.p65
229
11-01-19, 01:23
KRZYSZTOF R. PROKOP (GLIWICE)
230
Krzysztof R. Prokop
Katholische Bischöfe kaschubischer Herkunft
in der „Neuen Welt“ und ihre apostolische Nachfolge
ZUSAMMENFASSUNG
Die vorliegende Ausarbeitung besteht aus zwei diversen Kapiteln. Im ersten Teil wird
in einer Übersicht das Lebensschicksal einiger römisch-katholischer Bischöfe kaschubischer Herkunft dargestellt, die im 20. Jahrhundert in der „Neuen Welt“ tätig waren, nämlich
Piotr Pawe³ Rhode (alias Rode) (1870–1945) und Leon Izydor Scharmach (alias Szarmach) (1896–1964). Bischof P.P. Rhode, angesiedelt in den Vereinigten Staaten, war zuerst
als Hilfsbischof in der Erzdiözese Chicago (1908–1915) und dann als Diözesanbischof in
der Diözese Green Bay (1915–1945) tätig. Bischof L.I. Scharmach war dagegen mit dem
apostolischen Missionswerk in Rabaul (Papua – Neuguinea) verbunden, welches er in den
Jahren 1939–1963 als Titelbischof Mostene in Lidia vertrat. Beide, Rhode und Scharmach, verließen Kaschubei als junge Menschen – trotzdem blieben sie bis zum Lebensende
tief emotionell mit ihrer kaschubischen Heimat verbunden, was sie auch häufiger zum
Ausdruck brachten.
Im zweiten Kapitel wurde auf eine umfassende Weise die Frage der apostolischen
Nachfolge der Bischofswürde unter den Mitgliedern des katholischen Episkopats kaschubischer Abstammung in den letzten 300 Jahren (außer Rhode und Scharmach wurden folgende Würdeträger berücksichtigt: Micha³ Stanis³aw Piechowski, Micha³ Remigiusz
£aszewski, Feliks £ukasz Lewiñski, Józef Marcelin Dziêcielski, Franciszek Paw³owski,
Franciszek Ignacy Lewiñski, Józef Joachim Goldtmann, Jerzy Jeschke [Jeszke], Jan Nepomucen Marwitz, Konstantyn Dominik, Henryk Józef Muszyñski, Andrzej Œliwiñski, Jan
Bernard Szlaga, Józef Szamocki, Wies³aw Alojzy Mering und Ryszard Kasyna).
Die wichtigste Methode der Ausarbeitung bildete in diesem Fall die Rekonstruktion
von den so genannten bischöflichen Genealogien. Sie gruppieren auserkorene Gruppen
von Mitgliedern des Episkopats in die so genannten „Nachfolgerfamilien“ und präsentieren eine bestehende Innenordnung der Sukzession in einem gewissen Zeitraum (wobei die
Zugehörigkeit zu einer „Familie“ oder „Nachfolgelinie“ wird jedenfalls durch die Hauptperson des Weihbischofs bestimmt). Die Argumentationslinie der Ausarbeitung wurde durch
graphische Schemen – nach dem Muster von traditionellen Stammbäumen – ergänzt und
verbildlicht.
acta_2010.p65
230
11-01-19, 01:23
BISKUPI KASZUBI W „NOWYM ŒWIECIE” ORAZ SUKCESJA APOSTOLSKA... 231
Czêœæ II
Pomorskie syntezy
i refleksje uczonych
acta_2010.p65
231
11-01-19, 01:23
232
acta_2010.p65
232
11-01-19, 01:23
abp Henryk J. Muszyñski
(Gniezno)
Moje kaszubskie korzenie
Mówi¹, ¿e na staroœæ cz³owiek chêtnie wraca do swoich korzeni. Tak siê
dzieje równie¿ w moim ¿yciu. Dopóki pe³ni³em czynn¹, pe³n¹ pos³ugê najpierw
biskupa, potem arcybiskupa, a w koñcu nawet Prymasa, niewiele pozostawa³o mi
czasu na zastanowienie siê nad w³asnymi korzeniami i nie tylko. Urwa³y siê prawie
ca³kowicie bliskie wiêzy, nawet z najbli¿sz¹ Rodzin¹. Po prostu nie mia³em osobistego ¿ycia; ca³y mój czas i wysi³ek s³u¿y³ pos³udze pasterskiej. Je¿eli coœ zbywa³o, trzeba by³o przynajmniej od czasu do czasu napisaæ coœ tytu³em dawanych
powi¹zañ naukowych, najczêœciej do jakiegoœ Festschriftu lub z jakiejœ znaczniejszej okazji lub uroczystoœci.
Teraz, po osi¹gniêciu statusu seniora (bo w Koœciele nie ma emerytury!),
mam jakby wiêcej czasu. St¹d gdy prof. Józef Borzyszkowski zwróci³ siê do mnie
z proœb¹, by napisaæ coœ o swoich zwi¹zkach z Kaszubami, chêtnie przyj¹³em tê
propozycjê. By³bym wewnêtrznie niespokojny, gdybym tego nie uczyni³.
Nigdy nie ukrywa³em, ¿e jestem i czujê siê Kaszub¹. Chocia¿ wobec Kaszubów nie chwali³em siê tym, bo nie mówiê po kaszubsku, ale wobec innych z dum¹
powtarza³em niektóre kaszubskie porzekad³a, a nawet gdy mi siê w jakiœ stronach
podoba, zwyk³em mówiæ: prawie tak piêknie jak na Kaszubach!
U nas w domu mówi³o siê po polsku, st¹d moja znajomoœæ kaszubskiego jest
bardzo ograniczona. Znam tyle, ile nauczy³em siê ze s³uchu. Na dodatek nigdy nie
wiem, czy jest to poprawne. Moje wczesne dzieciñstwo przerwa³a okupacja. Ju¿
31 sierpnia 1939 roku ewakuowano nasz¹ rodzinê przed frontem niemieckim do
Warszawy, Lublina, Che³ma Lubelskiego nad sam Bug. Szczêœliwie ca³a rodzina
prze¿y³a czas ucieczki. Kiedy wróciliœmy do Koœcierzyny, mieszkanie by³o ju¿
zajête przez Niemców. Przez ca³y okres wojny mieszkaliœmy w rodzinnej miejscowoœci mojej matki w Wysinie, w pobli¿u Koœcierzyny. Ojciec nie wróci³ jednak
z nami. Kiedy po przybyciu na Pomorze dowiedzia³ siê, ¿e prawie wszyscy z jego
otoczenia zostali rozstrzelani lub wywiezieni, ukrywa³ siê a¿ do czasu zakoñczenia
acta_2010.p65
233
11-01-19, 01:23
234
ABP
HENRYK J. MUSZYÑSKI (GNIEZNO)
Sonderaktion, czyli czystki etnicznej, obejmuj¹cej ca³¹ inteligencjê pomorsk¹,
trudn¹ do zgermanizowania.
Tereny Pomorza Gdañskiego zosta³y wcielone do Rzeszy, a ludnoœæ, któr¹ na
nich pozostawiono, poddano ostrym rygorom germanizacji. Wraz z Matk¹ nale¿eliœmy tak¿e do tej kategorii. Istnia³ oficjalny zakaz u¿ywania jêzyka polskiego
w miejscach publicznych. Po wprowadzeniu obowi¹zku szkolnego dla polskich
dzieci, bardziej s³u¿y³ on germanizacji ni¿ nauce. W domu – jak wspomnia³em –
mówi³o siê po polsku, w szkole nale¿a³o mówiæ po niemiecku, nawet jak ktoœ nie
umia³, a w wiosce mówi³o siê po prostu po naszemu. By³ to oczywiœcie jêzyk
polski z najró¿norodniejszymi nalecia³oœciami: germañskimi, gwarowymi i kaszubskimi. W czasie uroczystoœci weselnej – zapewne podobnie jak w innych
regionach – w odpowiedzi na pierwszy czu³y i serdeczny poca³unek nowo¿eñców,
bardziej doœwiadczeni zwykli mówiæ: Nie gorszta siê, to im stoi zu, co oznacza³o,
proszê siê nie gorszyæ, jako ma³¿onkowie maj¹ do tego pe³ne prawo. Ciekaw
jestem, co jêzykoznawcy powiedzieliby na taki jêzyk?
Ca³y mój œwiat, jaki pozna³em podówczas (nie licz¹c wojennej ewakuacji),
rozci¹ga³ siê pomiêdzy Koœcierzyn¹, Wysinem, Gdañskiem, który raz mia³em
okazjê ogl¹daæ w czasie okupacji. By³ on dla mnie znakiem wielkiego, nieznanego
œwiata.
Trudno siê dziwiæ, ¿e po zakoñczeniu wojny mia³em powa¿ne trudnoœci
z to¿samoœci¹ jêzykow¹. By³em bardzo zdziwiony, ¿e gdzie indziej ludzie nie
wiedzieli, co to jest bo¿amêka (figura przydro¿na), nie znali takich wyra¿eñ, jak:
gbur (gospodarz), dzwierze (drzwi) czy bulwy (ziemniaki) wraz z pochodnym od
niego bulewiskiem (pole ziemniaczane); znali byæ mo¿e kierunek: wprzód, ale
i nazad, i wiele innych. By³em przekonany, ¿e œwiête feretrony ,noszone w czasie
procesji i na pielgrzymce, wszêdzie „k³aniaj¹ siê i ko³ysz¹” i to w rytmie tego
samego hejna³u jak w Koœcierzynie. Wydawa³o mi siê, ¿e to jest zwyczaj nie tylko
polski i kaszubski, ale tak¿e katolicki i koœcielny. Kiedy w szkole œredniej polonistka skreœla³a mi w zeszycie niektóre wyrazy, pytaj¹c, sk¹d je wzi¹³em?, by³em
przekonany, ¿e to ona siê myli. Dziwi³em siê, ¿e nie zna tak prostych i zwyczajnych s³ów, które s¹ przecie¿ znane na ca³ym (czytaj: moim!) œwiecie.
Lata szko³y œredniej 1947–1951 prawie zbieg³y siê ze z³otym wiekiem stalinizmu. Jêzyk i kultura kaszubska by³y zaledwie tolerowane w ramach folkloru
regionalnego. Nie mo¿na by³o oczywiœcie ca³kowicie pomin¹æ dziejów ma³ej
Ojczyzny i wymazaæ z pamiêci zbiorowej takich postaci, jak Florian Ceynowa
czy znanych na Kaszubach postaci i utworów Hieronima Derdowskiego: O Panu
Czorliñœczim, co do Pucka po sece jacho³ lub Aleksandra Majkowskiego ¯ëcé
i przigodë Remusa. Wszystko to by³o jednak traktowane jako folklor minionych
czasów, a je¿eli wskazywano na walor kulturalny, to raczej w kontekœcie walki
z Niemcami i Prusakami.
Czuwano jednak uwa¿nie, aby jakiekolwiek zjawiska i próby organizacyjne
nie wymknê³y siê spod kontroli. W zbytniej oddolnej aktywnoœci w³adze by³y
acta_2010.p65
234
11-01-19, 01:23
MOJE KASZUBSKIE KORZENIE
235
sk³onne upatrywaæ objawy rewizjonizmu. ¯ycie publiczne musia³o byæ reglamentowane w najdrobniejszych szczegó³ach i to zarówno w szkole, jak i poza ni¹.
Z wdziêcznoœci¹ wspominam jednak swój udzia³ w zespole kaszubskim w Koœcierzynie, kierowanym przez prof. Lubomira Szopiñskiego. Owszem, œpiewaliœmy tutaj pieœni kaszubskie, jak Gdze je nasz tatk? Prof. Szopiñski potrafi³ mnie
uwra¿liwiæ na precyzjê, dok³adnoœæ i umi³owanie piêkna muzyki, za co jestem
mu niezmiernie wdziêczny.
Odpowiednie „czynniki” czuwa³y równie¿ nad tym, by do folkloru nie wnika³o zbyt wiele elementów religijnych czy patriotycznych. Uwa¿ano je bowiem
za niebezpieczne dla internacjonalizmu proletariackiego, który zapowiada³ now¹,
szczêœliw¹ epokê spo³eczeñstwa bezklasowego bez Boga. Chyba ka¿dy w m³odym wieku stawa³ w tym czasie wobec koniecznoœci wyboru pomiêdzy dawn¹
Ewangeli¹ Jezusa Chrystusa, rzekomo przestarza³¹ i niegodn¹ cz³owieka wykszta³conego, a now¹ ewangeli¹ przysz³oœci, któr¹ g³osi³ marksizm.
Na szczêœcie ¿ycie bieg³o w du¿ym stopniu nadal niezale¿nym torem. Znajdowa³o – Bogu dziêki – swoje dope³nienie w koœciele, gdzie wci¹¿ œpiewano: Bo¿e
coœ Polskê przez tak liczne wieki otacza³ blaskiem potêgi i chwa³y – s³owa budz¹ce
nadziejê i otuchê; czy nawet Nie rzucim ziemi, sk¹d nasz ród, pieœñ stanowi¹c¹
wyraz ju¿ prawie czynnej opozycji wobec nowej rzeczywistoœci.
Je¿eli folklor by³ œciœle kontrolowany, to sposoby modlitwy wyros³e z polskiej i kaszubskiej duszy by³y pielêgnowane spontanicznie. Nikogo nie trzeba
by³o do nich namawiaæ, ani o nich przypominaæ, przeciwnie, im bardziej by³y
zwalczane, tym g³oœniej by³y œpiewane i ¿arliwiej wyznawane.
¯yciu codziennemu towarzyszy³y tak¿e liczne kaszubskie pozdrowienia
i porzekad³a. Dopiero gdy ktoœ nie umia³ odpowiedzieæ na s³owa: Bo¿e prze¿egnaj albo Bo¿e pomagaj, uœwiadamialiœmy sobie, ¿e pozdrowienie to ma charakter lokalnie ograniczony. Pewnie nikt z nas nie umia³ te¿ powiedzieæ, czy to jest
polskie, czy kaszubskie. Te dwie rzeczywistoœci by³y identyczne, nak³ada³y siê na
siebie. Wiêcej, „kaszubskie” na pewno znaczy³o dla wiêkszoœci z nas „prawdziwe”
i niekomunistyczne.
Kiedy dziœ, z perspektywy przesz³o 50 lat, myœlê o tej rzeczywistoœci, dostrzegam, ¿e moje m³odzieñcze prze¿ycia stanowi¹ jak gdyby t³o, które pozwala
mi siê obecnie szczerze cieszyæ ze wszystkich objawów dynamicznego rozwoju
kultury, dzia³alnoœci i twórczoœci kaszubskiej. Ruch m³odokaszubski nabra³ ogromnego dynamizmu, Kaszubi w Polsce i za granic¹ s¹ dumni ze swojego pochodzenia
i dziedzictwa. Mog³em siê o tym przekonaæ, bawi¹c jako biskup na Kaszubach
w Kanadzie.
Dopiero w seminarium w Pelplinie dowiedzia³em siê, ku mojemu zdziwieniu, ¿e Diecezja Che³miñska obejmuje nie tylko Kaszuby z Puckiem, Kartuzami
i Koœcierzyn¹, ale te¿ dalekie Pomorze z Toruniem, Ziemiê Lubawsk¹ i siêga a¿
po Dzia³dowo. Tutaj po raz pierwszy zetkn¹³em siê z prawdziwymi Kaszubami,
którzy nie tylko przyznawali siê, ale i mówili pomiêdzy sob¹ po kaszubsku.
acta_2010.p65
235
11-01-19, 01:23
236
ABP
HENRYK J. MUSZYÑSKI (GNIEZNO)
Poœród kleryków grupa kaszubska by³a nie tylko znacz¹c¹, lecz czêsto wiod¹c¹
w ¿yciu seminaryjnym.
Szczególnie dwa momenty, tym razem ju¿ nie tylko folkloru, ale prawdziwej
kultury kaszubskiej, utkwi³y mi w pamiêci. Pierwszy to obrzêd wyboru i namaszczenia króla kaszubskiego. By³ to zwyczaj, który odziedziczyliœmy od naszych
poprzedników, choæ nikt nie umia³ dok³adnie powiedzieæ, od kiedy on obowi¹zywa³. Mówi³o siê powszechnie, ¿e od niepamiêtnych czasów. Trudno zaprzeczyæ,
¿e w konkretnym kontekœcie historycznym okresu stalinowskiego by³a to pewna
forma manifestacji niezale¿noœci i samodzielnoœci. Jednak¿e dla nas, kleryków
by³ to bardziej rodzaj zabawy, ni¿ wyraz œwiadomej manifestacji. Król by³ co
prawda namaszczany tak, jak nakazywa³ niepamiêtny, biblijny zwyczaj, tyle ¿e nie
olejem z prawdziwych oliwek, który ma piêkn¹ tradycjê siêgaj¹c¹ czasów Moj¿esza, a zwyk³ym tranem rybnym, pochodz¹cym prawdopodobnie z Gdañska.
Drugi moment, który mocno utrwali³ siê w mojej pamiêci, to zwyczaj praktykowany przez ks. prof. Bernarda Sychtê. Wyk³ada³ on w tym czasie teologiê pastoraln¹. Dzieli³ siê z nami swymi bogatymi doœwiadczeniami jako d³ugoletni
kapelan zak³adu psychiatrycznego, ale równoczeœnie zbiera³ materia³ do s³ownika
jêzyka kaszubskiego. Obok podrêcznika zwi¹zanego z treœci¹ wyk³adu przynosi³
ze sob¹ ma³e kartki, na których wypisane by³y mniej lub bardziej zrozumia³e dla
nas s³owa i pyta³: jakich nazw u¿ywaj¹ w ró¿nych okolicach na okreœlenie poszczególnych, wypisanych na jego kartkach terminów. Czyni³ to zawsze z wielkim zainteresowaniem i cieszy³ siê szczególnie, gdy ktoœ wniós³ coœ nowego
i oryginalnego. Ze strony kleryków nie spotyka³ siê ze zbytnim uznaniem dla swoich
wysi³ków; byliœmy raczej sk³onni uznaæ to za rodzaj swoistego dziwactwa. Dopiero
z perspektywy czasu okaza³o siê, ¿e zbiera³ materia³ do swojego wielkiego, siedmiotomowego S³ownika gwar kaszubskich na tle kultury ludowej.
Dziœ znany jest jako jeden z najwybitniejszych kaszubskich jêzykoznawców.
Wspomniany wy¿ej s³ownik to wielkie dzie³o jego ¿ycia. Pracowa³ nad nim przez
lata z iœcie benedyktyñsk¹ cierpliwoœci¹ i dok³adnoœci¹. Jest to pewnie ostatni
zbiór tego rodzaju jako dzie³o jednego cz³owieka. W póŸniejszym okresie, gdy
obok wyk³adów w Pelplinie razem z ks. prof. Januszem Pasierbem otrzyma³em
dodatkowe stanowisko przy Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, mia³em
radoœæ byæ sublokatorem w³aœnie u ks. Bernarda Sychty. Da³o mi to okazjê do
bli¿szego poznania go nie tylko jako uczonego i duszpasterza, ale tak¿e jako wspania³ego kap³ana i cz³owieka. Urzeka³ mnie nie tylko za m³odu, ale tak¿e i wtedy
swoj¹ ogromn¹ erudycj¹, m¹droœci¹, skromnoœci¹ i pokor¹. Nie waham siê powiedzieæ, ¿e by³ jednym z wielkich i jednoczeœnie wspania³ych uczonych naszych
czasów.
Mój ¿ywot biskupi rozpocz¹³em jako niegodny nastêpca w urzêdzie wielkiego
Syna Ziemi Kaszubskiej, dziœ s³ugi Bo¿ego Konstantyna Dominika. Odczytujê to
jako wielki znak Boga, ¿e œwiêcenia biskupie przyj¹³em dnia 25 marca 1985 roku
w tej samej katedrze pelpliñskiej, w której 57 lat wczeœniej, dnia 25 marca 1928
acta_2010.p65
236
11-01-19, 01:23
MOJE KASZUBSKIE KORZENIE
237
roku, konsekrowany by³ œp. biskup Dominik. Pomimo up³ywu czasu cieszy siê on
nies³abn¹cym kultem, czego wyrazem jest jego grób znajduj¹cy siê na cmentarzu
w Pelplinie. Dla mnie jest on ojcem i orêdownikiem na drodze mojego ¿ycia
i biskupiego pos³ugiwania. Modlê siê ustawicznie o jego wyniesienie do chwa³y
o³tarzy. Jestem przekonany, ¿e w Jego Osobie mam nie tylko potê¿nego Orêdownika w niebie, ale tak¿e niedoœcigniony wzór i przyk³ad dla mojej biskupiej
pos³ugi.
By³o moj¹ wielk¹ radoœci¹, ¿e na œwiêcenia biskupie stawili siê licznie moi
kaszubscy ziomkowie z ró¿nych stron Kaszub. Nie ukrywam, ¿e cieszy³em siê
z ich przyznania siê do mnie, poniewa¿ zawsze czu³em siê i czujê nadal Kaszub¹.
Jednak¿e kiedy w roku 1986 zosta³ wyniesiony do godnoœci biskupiej mój serdeczny Przyjaciel, ks. bp Andrzej Œliwiñski, urodzony w Werblini ko³o Pucka
i mówi¹cy biegle po kaszubsku, wyznali: Terô momë wreszce richtig Kaszëba.
Jako biskup pomocniczy che³miñski rozpocz¹³em swoje pasterzowanie pod
okiem dziœ œp. ks. abp. Mariana Przykuckiego. Obok nominacji na stanowisko
wikariusza generalnego nieistniej¹cej ju¿ dziœ Diecezji Che³miñskiej otrzyma³em
prawie dok³adnie w tym samym czasie nominacjê na Wikariusza Biskupiego
Wybrze¿a Che³miñskiego, z siedzib¹ przy parafii Najœwiêtszego Serca Pana Jezusa w Gdyni. Poniewa¿ nie godzi³o siê, aby wikariusz biskupi pozostawa³ pod w³adz¹
proboszcza, otrzyma³em dodatkowo nominacjê na proboszcza tej¿e parafii, po
znanym powszechnie proboszczu i dzia³aczu spo³ecznym ks. pra³acie Hilarym
Jastaku.
Byliœmy podwójnymi ziomkami, o tych samych kaszubskich i koœcierskich
korzeniach. Wielki Syn Kaszub by³ nie tylko gor¹cym patriot¹ polskim, ale i kaszubskim. Tu¿ przy wejœciu do jego rezydencji wisia³o znane wszystkim Kaszubom „rysowane abecad³o kaszubskie”, które trzeba by³o nie tylko odczytaæ, ale
i wyœpiewaæ:
To je krótczi, to je d³ud¿i
To cesarza stolëca…
Nie ukrywam, ¿e pocz¹tkowo sz³o mi bardzo trudno, ale ks. pra³at Jastak nie
poprzestawa³ w swoich wysi³kach, dopóki nie nauczy³ mnie œpiewaæ tego piêknego
abecad³a do koñca. Przyznajê, ¿e polubi³em je i niekiedy nucê je samemu sobie,
ca³kiem prywatnie. Nie bez racji zwyk³em nazywaæ ks. pra³ata Jastaka Arcykaszub¹. W moim rozumieniu jest to okreœlenie bardzo zaszczytne, bo Arcykaszuba
to nie tylko ktoœ wiêcej ni¿ pospolity Kaszuba, to Kaszuba wyj¹tkowy, œwiat³y,
m¹dry i na domiar wszystkiego tak¿e pobo¿ny. Na ile bowiem mogê oceniæ, pobo¿noœæ jest równie¿ jedn¹ z bardzo wa¿nych cech Kaszubów. Jest moj¹ wielk¹
radoœci¹, ¿e w³aœnie po ks. pra³acie Jastaku i jeszcze przed obecnym bp. Janem
Bernardem Szlag¹ – Biskupem Pelpliñskim zosta³em zaliczony do grona Honorowych Obywateli miasta Koœcierzyny. W ten sposób zosta³ utrwalony ten szczególny zwi¹zek, który z³¹czy³ dwóch synów Ziemi Koœcierskiej i Kaszubskiej nie
tylko wspólnym powo³aniem, pos³ug¹ kap³añsk¹, proboszczowaniem w jednej
acta_2010.p65
237
11-01-19, 01:23
238
ABP
HENRYK J. MUSZYÑSKI (GNIEZNO)
i tej samej parafii, ale tak¿e tym samym obywatelstwem honorowym Koœcierzyny.
W moim przypadku do pe³ni pozostaje jedynie dopisanie daty œmierci.
PóŸniejsza moja pos³uga biskupia up³ywa³a ju¿ dalej od Ma³ej Kaszubskiej
Ojczyzny, najpierw we wschodnich Kujawach – we W³oc³awku, nastêpnie na zachodnich – w Inowroc³awiu, a tak¿e na Pomorzu w Bydgoszczy. I tak by³em najpierw od urodzenia Pomorzaninem, nastêpnie „adoptowanym” Kujawiakiem, i wreszcie po przesz³o 23 latach pobytu w GnieŸnie najpierw adoptowanym, a potem
tak¿e rzeczywistym Wielkopolaninem.
Szczycê siê tym, ¿e nie tylko Koœcierzyna, ale tak¿e wszystkie pozosta³e kolejne miasta – W³oc³awek, Gniezno i Bydgoszcz, gdzie mia³em okazjê pe³niæ swoj¹
duszpastersk¹ pos³ugê, zaszczyci³y mnie honorowym obywatelstwem.
Na zakoñczenie mojego d³ugoletniego pasterzowania, na krótki czas po Kardynale Prymasie Józefie Glempie, mia³em okazjê pe³niæ tak¿e urz¹d Prymasa
Polski. Jest to dzisiaj wprawdzie godnoœæ jedynie honorowa, mog³em siê niejednokrotnie przekonaæ, ¿e nie tylko moi byli i obecni diecezjanie, ale tak¿e Kaszubi
cieszyli siê z tego faktu. Czêsto otrzymywa³em ¿yczenia, które dawa³y temu wyraz,
¿e Syn Ziemi Kaszubskiej zosta³ Prymasem. Doœwiadczy³em tego wielokrotnie
nie tylko w GnieŸnie, ale tak¿e w Koœcierzynie, Pelplinie, Bydgoszczy i gdzie
indziej. Szczególnie uroczyste powitanie przygotowali nowemu Prymasowi w rodzinnej Koœcierzynie oraz w Pelplinie. W miejscu mojego chrztu œwiêtego, gdzie
siê wszystko zaczê³o, ks. pra³at Marian Szczepiñski – miejscowy proboszcz, wraz
z parafianami ufundowa³ nawet osobn¹ tablicê pami¹tkow¹.
Muszê przyznaæ, ¿e Kaszubi od samego pocz¹tku towarzyszyli mi i towarzysz¹ we wszystkich wa¿niejszych uroczystoœciach, jak 50-lecie mojego kap³añstwa, 25-lecie pos³ugi biskupiej czy przy objêciu prymasostwa. Zdarzy³o mi siê
równie¿ s³yszeæ zastrze¿enia: dlaczego tak krótko? Zwyk³em odpowiadaæ: Pan
Bóg ma w³aœciwe miary dla wszystkich i na ka¿d¹ okazjê. W Koœciele nie ma co
prawda emerytury we w³aœciwym tego s³owa znaczeniu, ale „sêdziwy wiek” – jak
piêknie zwyk³ mawiaæ Jan Pawe³ II – ma tak¿e swoje prawa. Po ukoñczeniu
77 roku ¿ycia, z ³aski i ¿yczliwoœci Pana, przyby³ mi jeszcze jeden wymowny
tytu³: Senior, na który trzeba by³o pracowaæ i czekaæ przez ca³e ¿ycie.
Z okresu mojej gnieŸnieñskiej pos³ugi ze szczególn¹ wdziêcznoœci¹ wspominam osobê œp. prof. Gerarda Labudê. Pomimo, ¿e ca³e jego dojrza³e ¿ycie zwi¹zane
by³o z Uniwersytetem Adama Mickiewicza w Poznaniu, do œmierci – jak zwyk³
mawiaæ – pozosta³ prawdziwym Kaszub¹ w Poznaniu i nie tylko mówi³, ale tak¿e
œni³ i myœla³ po kaszubsku. Z prof. Labud¹ nawi¹za³em bardzo serdeczn¹ przyjaŸñ.
By³ bez w¹tpienia nie tylko najlepszym znawc¹ ¿ycia i dziejów œw. Wojciecha,
ale tak¿e gor¹cym obroñc¹ sto³ecznoœci Gniezna. Wielokrotnie, szczególnie z okazji
organizowania Zjazdów GnieŸnieñskich, korzysta³em z jego ¿yczliwej i kompetentnej pomocy zw³aszcza w sprawach naukowych. Dziêki prof. Labudzie zosta³em obdarzony wielkim zaszczytem, by wrêczyæ Janowi Paw³owi II dwie jego
acta_2010.p65
238
11-01-19, 01:23
MOJE KASZUBSKIE KORZENIE
239
monografie: o œw. Wojciechu i o œw. Stanis³awie. Przy tej okazji mog³em siê przekonaæ, jak wielkim szacunkiem darzy³ Pana Profesora.
Poczytujê sobie to za wielki honor, ¿e mia³em okazjê ¿egnaæ go i wypowiedzieæ nad jego trumn¹ w rodzinnym Luzinie na Kaszubach s³owa serdecznej
wdziêcznoœci i uznania.
Wyrazi³em ju¿ wy¿ej moje uznanie z powodu dynamicznego rozwoju kultury
i jêzyka kaszubskiego w najnowszym okresie naszej historii. Wi¹¿e siê to w du¿ym stopniu z dzia³alnoœci¹ Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego i innych ¿ywotnych œrodowisk i organizacji kaszubskich. Ukoronowaniem tej dzia³alnoœci jest
wydanie drukiem ca³ego Pisma œw. Nowego Testamentu, który w jêzyku kaszubskim brzmi: Swieté Pismiona Nowégo Testameñtu, w t³umaczeniu Eugeniusza
Go³¹bka, staraniem tego¿ w³aœnie Zrzeszenia. Jest dla mnie wielkim zaszczytem,
¿e moje nazwisko figuruje obok prof. Edwarda Brezy, prof. Jerzego Tredera
i Jana Trepczyka, wœród opiniodawców przek³adu. Przy tej okazji pragnê jednak
wyjaœniæ, ¿e swoj¹ pozytywn¹ opiniê wyda³em nie bez pewnego wahania i w¹tpliwoœci. Dzisiaj bowiem nowe t³umaczenia zwyk³o siê dokonywaæ z jêzyków
oryginalnych. Tymczasem badaj¹c sk³adniê, s³ownictwo i uk³ad tekstu, mog³em
stwierdziæ wyraŸn¹ zale¿noœæ od Biblii Tysi¹clecia. St¹d trudno mi by³o wydaæ
jednoznacznie pozytywn¹ opiniê w sprawie nowego t³umaczenia kaszubskiego.
Cieszê siê, ¿e mój znakomity kolega, biskup Jan Bernard Szlaga znalaz³ bardzo szczêœliwe i oryginalne rozwi¹zanie w formule: na podstawie Biblii Tysi¹clecia skaszëbi³. Jak mi ustnie wyt³umaczy³, skaszëbi³ znaczy tak¿e przet³umaczy³.
T³umacz zaœ, pan Eugeniusz Go³¹bek mówi: Moja adaptacëjo Nowégo Testameñtu
na kaszëbsczié (str. 11). Ze swej strony gratulujê szczêœliwego pomys³u i mogê
jedynie wyraziæ ubolewanie, ¿e sam nie odkry³em wczeœniej tej mo¿liwoœci.
Przedstawione wy¿ej krótkie osobiste wspomnienie niech bêdzie wyrazem
mojej serdecznej wdziêcznoœci wobec moich kaszubskich Ziomków i zarazem
wyjaœnieniem, a poniek¹d nawet usprawiedliwieniem moich stosunkowo rzadkich kontaktów z Kaszubami, co wi¹za³o siê z moj¹ dotychczasow¹ pos³ug¹. Ufam,
jeœli Bóg pozwoli, ¿e bêdê mia³ okazjê jeszcze nieco nadrobiæ dotychczasowe
zaniedbania.
acta_2010.p65
239
11-01-19, 01:23
ULRICH DRECHSEL (GRYFIA)
240
Ulrich Drechsel
(Gryfia)
Moja droga do Polski
– migawki z piêciu dziesiêcioleci
Wracaj¹c myœlami wstecz do lat dzieciêcych, jako rodowity Saksoñczyk muszê
przyznaæ, ¿e pierwotnie z Polsk¹ w zasadzie nie ³¹czy³o mnie nic – ¿adnych korzeni
polskich przecie¿ nie mam, by³ to wiêc dla mnie kraj nieró¿ni¹cy siê wcale od pozosta³ej zagranicy. Trochê bli¿sza by³a mi ówczesna Czechos³owacja. Najmniejsza
odleg³oœæ miêdzy moim miastem rodzinnym a granic¹ czesk¹ wynios³a bowiem
zaledwie 10 km. Rzecz jasna, ¿e po latach dyktatury brunatnej i II wojnie œwiatowej na pierwotny mój obraz o Czechach wp³ynê³y opowiadania, plotki i przes¹dy
ludzi – przewa¿nie z mojego dalszego otoczenia, które dla Czechów by³y raczej
niezbyt pochlebne. Krytyczne uwagi dotyczy³y jednak przede wszystkim faktu,
¿e na pograniczu po stronie czeskiej prawie nikt ju¿ nie mieszka³. Ze strony niemieckiej widaæ by³o opuszczone i zaniedbane miejscowoœci, z czego wówczas
wyci¹gano pewne wnioski co do charakteru Czechów. Nie zrobi³o to jednak na
mnie specjalnego wra¿enia i ju¿ w wieku ok. 17 lat nawi¹za³em kontakty z czesk¹
dziewczyn¹ z Usti nad £ab¹. Wspólnymi naszymi jêzykami korespondencyjnymi
by³y angielski i rosyjski. Wp³ynê³o to bardzo korzystnie na moje ju¿ wówczas
istniej¹ce zainteresowanie jêzykami obcymi i chêæ podjêcia odpowiednich studiów, które pocz¹tkowo zamierza³em odbyæ w Lipsku. Ale moje informacje by³y
nieprawdziwe – zabrak³o miejsc i tamtejszy Uniwersytet skierowa³ moje dokumenty dalej do Greifswaldu, aby mi – jak napisali – umo¿liwiæ podjêcie studiów
jeszcze w tym, tj. 1961 roku. Co prawda by³y to studia o innym nieco, niezupe³nie
zbie¿nym z moimi ¿yczeniami charakterze, bo nauczycielskie, i w dodatku nie
czysto obcojêzyczne, a mianowicie – jak to w NRD by³o regu³¹ – dwuprzedmiotowe: rusycystyczne i germanistyczne. Poza tym pierwotnie w przysz³ej pracy
zawodowej chcia³em uczyæ doros³ych, a nie uczniów od klasy 5 do 10. Ale ostatecznie zgodzi³em siê na te studia w Greifswaldzie i 17 sierpnia 1961 r., wiêc w 4 dni
po budowie muru berliñskiego, ruszy³em. W Berlinie mia³em przesiadkê i musia³em
czekaæ na poci¹g do Greifswaldu, wiêc poszed³em sobie na spacerek, z ciekawoœci
oczywiœcie w stronê tego muru. Pamiêtam, ¿e sta³y czo³gi po obu jego stronach
i mia³em bardzo niedobre przeczucia. Ale to jest inny temat.
acta_2010.p65
240
11-01-19, 01:23
MOJA DROGA DO POLSKI – MIGAWKI Z PIÊCIU DZIESIÊCIOLECI
241
Studenci wówczas przed w³aœciwymi studiami musieli odbyæ szeœciotygodniow¹, chyba bezp³atn¹ „praktykê” jako pomocnicy w rolnictwie. Kiedy po tej
praktyce nadszed³ pierwszy dzieñ studiów, razem z koleg¹ dowiedzieliœmy siê
¿e w Greifswaldzie m.in. jest tak¿e czysto obcojêzyczny, trójprzedmiotowy kierunek studiów, tak zwanych dyplomowych, obejmuj¹cy filologie: rosyjsk¹, polsk¹
i czesk¹. Natychmiast poszliœmy do dyrektora ówczesnego Instytutu Slawistyki,
którym by³ – co w NRD z pewnoœci¹ by³o czymœ szczególnym – Austriak, prof.
Ferdinand Liewehr. Chcieliœmy bowiem od razu zmieniæ kierunek studiów i podj¹æ te studia dyplomowe. Okaza³o siê jednak, ¿e nie by³o ju¿ wolnych miejsc,
wobec czego prof. Liewehr radzi³ nam siê zdecydowaæ tymczasowo na fakultatywne, dodatkowe studia drugiego obok rosyjskiego jêzyka s³owiañskiego wed³ug naszego wyboru. Wówczas tylko przez przypadek zdecydowaliœmy siê na
jêzyk polski na niekorzyœæ czeskiego. Przypadek ten polega³ na tym, ¿e o naszym
wyborze zdecydowa³ plan zajêæ. By³o bowiem tak, ¿e w³aœnie w tym pierwszym
semestrze zajêcia polonistyczne odby³y siê bez wyj¹tku akurat w czasie wolnym
od innych zajêæ, do których musieliœmy uczêszczaæ bezwzglêdnie obligatoryjnie.
Profesor nam jeszcze powiedzia³, ¿e o studia dyplomowe mo¿emy siê ubiegaæ
ponownie w rok póŸniej, ale tylko w razie dobrych wyników tak¿e z polonistyki.
Wyniki by³y, ale nie by³o ju¿ nowej rekrutacji, bo rocznik z 1961 r. by³ ostatnim
swego rodzaju. Zastanawialiœmy siê, co robiæ dalej, i zdecydowaliœmy siê kontynuowaæ studia polonistyczne w ramach naszych mo¿liwoœci, to znaczy, o ile na to
pozwoli³ plan zajêæ, co oczywiœcie ju¿ nie gra³o tak jak w pierwszym semestrze.
W czasie naszych wspólnych studiów polonistycznych w Greifswaldzie przez ca³y
czas zajêcia prowadzili renomowani poloniœci warszawscy, a wiêc prof. Bronis³aw
Wieczorkiewicz, doc. Barbara Bartnicka-D¹bkowska, doc. Roxana Sienielnikoff
i doc. Halina Rybicka-Nowacka (s¹ to ówczesne naukowe tytu³y).
Po trzecim roku studiów, ju¿ po ostatnich egzaminach, niespodziewanie przyjecha³ rowerem do mnie mój kolega. Mieszka³em wówczas ju¿ nie w akademiku,
ale prywatnie w wiosce, która dzisiaj nale¿y do Greifswaldu. Kolega mi powiedzia³, ¿e z Instytutu dzwonili do niego i proponuj¹ nam roczne studia polonistyczne
w Polsce, z perspektyw¹ podjêcia pracy na polonistyce. Natychmiast pojechaliœmy
do Instytutu, gdzie czeka³ na nas ju¿ opiekun grupy i w imieniu Dyrekcji wznowi³
propozycjê. Mieliœmy wszystko jeszcze przemyœleæ i za tydzieñ poinformowaæ
o naszej decyzji. Powiedzieliœmy, ¿e ju¿ jesteœmy zdecydowani i od razu przyjmujemy ofertê. Nie wiedzieliœmy jedynie, czy ju¿ czwarty rok studiów mamy
spêdziæ w Polsce lub wyjechaæ póŸniej, po egzaminie pañstwowym z germanistyki
i rusycystyki. Dyrekcja nastêpnie podjê³a s³uszn¹ decyzjê, abyœmy wyjechali dopiero po czwartym roku. Kiedy przygotowywaliœmy siê do ostatnich egzaminów,
w Instytucie zaczê³a siê zarysowywaæ koniecznoœæ znalezienia dodatkowego lektora
jêzyka rosyjskiego. Wybór pad³ na mojego kolegê, który wskutek tego zamiast do
Polski, mia³ wyjechaæ na pó³ roku do ówczesnego Leningradu. Przyj¹³ tê propozycjê, ale po powrocie w Greifswaldzie pracowa³ tylko przez krótki czas, bo
acta_2010.p65
241
2013-02-06, 14:28
242
ULRICH DRECHSEL (GRYFIA)
zatrudni³ go Uniwersytet im. Humboldta w Berlinie, gdzie prof. Wolfgang Gladrow, od paru lat dr h. c. Uniwersytetu im. £omonosowa w Moskwie, pracowa³ do
przejœcia na emeryturê.
Ja natomiast na ca³y rok wyjecha³em do Polski, gdzie pocz¹tkowo j¹ka³em
siê po polsku z tak silnym akcentem rosyjskim, ¿e Polacy mieli mnie za Rosjanina.
Moja polszczyzna wówczas nie by³a bowiem najlepsza, tym bardziej, ¿e znajoma
z Usti nad £ab¹ zapyta³a mnie pewnego dnia, dlaczego do niej w³aœciwie ci¹gle
piszê albo po rosyjsku, albo po angielsku, a nie po czesku. Wówczas by³em studentem III roku i pod wp³ywem jej pytania, jako samouk, z impetem zabra³em siê
do czeskiego i w krótkim czasie potem zacz¹³em pisywaæ do niej wy³¹cznie po
czesku, co przez jakiœ czas oczywiœcie wp³ynê³o niekorzystnie na moje ambicje
polonistyczne. By³ to wówczas jêzyk czeski doœæ b³êdny, ale pewnie troszeczkê
lepszy ni¿ moja polszczyzna, bo mia³em konkretn¹ motywacjê konwersacji pisemnej i póŸniej – w czasie wzajemnych wizyt – tak¿e ustnej. Niestety, te kontakty
w jesieni 1968 r. nagle i raz na zawsze usta³y, bo moja znajoma by³a zwolennikiem Dubczeka i musia³a wyemigrowaæ do Anglii.
Pierwsze kroki w Polsce zrobi³em w £odzi na Studium Jêzyka Polskiego dla
Cudzoziemców na Kopczyñskiego, a to przez b³¹d instytucji, z której póŸniej
wysz³o Ministerstwo Szkolnictwa Wy¿szego NRD. Do Uniwersytetu £ódzkiego
nie by³o dla mnie skierowania i mia³em koniecznie – do dziœ nie wiem, dlaczego
– odbyæ swoje studia uzupe³niaj¹ce w Warszawie. Tam natomiast zabrak³o miejsca
w jednym z akademików. Do wyjaœnienia sytuacji w tym Studium pozwolili mi
jednak uczêszczaæ na polskojêzyczne zajêcia z fizyki, chemii, matematyki itd.
I tak by³o przez ponad 3 miesi¹ce. W tym czasie by³em a¿ 6 razy w Warszawie
i stara³em siê o osi¹gniêcie w³aœciwego celu mojego wyjazdu do Polski. Obok pani
doc. Sinielnikoff, która mia³a by³¹ studentkê w polskim Ministerstwie Szkolnictwa
Wy¿szego, pomog³a mi w tym Ambasada NRD. Nareszcie 30 listopada 1965 r.
mog³em siê przenieœæ do Warszawy i uzgodniæ z nauczycielami akademickimi
coœ w rodzaju indywidualnego planu zajêæ. By³o to potrzebne z dwóch przyczyn:
po pierwsze, mia³em tylko rok czasu, z którego minê³a ju¿ spora czêœæ, po drugie
dlatego, ¿e wówczas w stosunkach miêdzy NRD a PRL obowi¹za³a tzw. Umowa
kulturalna („Kulturabkommen”), która przewidywa³a m.in. wzajemne uznanie
egzaminów zdanych ka¿dorazowo w drugim kraju. Ale zabrak³o mi kilku egzaminów, a poza tym musia³em napisaæ polonistyczn¹ pracê magistersk¹. Temat tej
pracy, któr¹ napisa³em pod kierunkiem prof. A. Wieczorkiewicza, dosta³em dopiero – m.in. z powodu choroby – pod koniec stycznia. Napisa³em j¹ o zapo¿yczeniach z jêzyka niemieckiego, wystêpuj¹cych w wybranych dzie³ach Boles³awa
Prusa. Zebranie przyk³adów zacz¹³em od Wyboru kronik i po prawie pó³rocznym
pobycie w Polsce by³em w lutym na takim poziomie, ¿e w ci¹gu szeœciogodzinnej
lektury, w czasie której do ka¿dego nieznanego wyrazu w s³owniku szuka³em
skrupulatnie niemieckiego odpowiednika, przeczyta³em ok. 20 niezbyt du¿ych
stron i wypisa³em odpowiednie przyk³ady. By³a to metoda czasoch³onna, ale bar-
acta_2010.p65
242
2013-02-06, 14:28
MOJA DROGA DO POLSKI – MIGAWKI Z PIÊCIU DZIESIÊCIOLECI
243
dzo dla mnie po¿yteczna, bo w marcu w tym samym czasie, ju¿ siedz¹c nad Lalk¹,
przerobi³em 50 stron. Pracê z³o¿y³em w czerwcu lub lipcu, ale musia³em jeszcze
zdaæ egzaminy z Historii jêzyka polskiego i z Literatury. Objêtoœæ list lektur obowi¹zkowych by³a chyba nie tylko dla mnie przera¿aj¹ca. Czyta³em, ile mog³em,
w tym czasie przeciêtnie ju¿ ponad 300 stron dziennie, w sumie ponad 10.000
stron, ale to by³o tyle, co nic. Jakoœ jednak mnie przepuœcili. Zajêcia z Historii
jêzyka polskiego odby³em na kursie prowadzonym przez pani¹ doc. Sinielnikoff
dla studentów zaocznych w lecie, bo dosta³em przed³u¿enie i dopiero 22 wrzeœnia
wróci³em do domu, gdzie po kilkudniowym zaledwie wypoczynku 26 wrzeœnia
mia³em prowadziæ ju¿ pierwsze zajêcia polonistyczne jako asystent. Zastana sytuacja by³a dla mnie trudna i dziwna. By³em bowiem od pierwszego dnia pracy
swoim w³asnym szefem – ¿adnego kolegi-polonisty ju¿ nie by³o, i poza tym mia³em jedn¹, jedyn¹ studentkê, która za zgod¹ w³adz uniwersyteckich ze wzglêdów
zdrowotnych mog³a zmieniæ kierunek studiów z kombinacji przedmiotów: Filologia Rosyjska/Wychowanie fizyczne na slawistyczne studia dyplomowe, które oficjalnie ju¿ nie figurowa³y na Uniwersytecie. W latach nastêpnych by³o jeszcze parê
takich przypadków. W tym okresie by³em trzykrotnie uczestnikiem kursów letnich
zorganizowanych przez Uniwersytet Warszawski i poza tym mia³em za sob¹ pierwsze pobyty w Warszawie zwi¹zane z przygotowaniem doktoratu i póŸniej dalsze,
zwi¹zane z habilitacj¹.
Od 1973 do 1977 r. ze strony polonistycznej powierzono mi udzia³ w kszta³ceniu jednego rocznika t³umaczy. W zasadzie ¿adnymi szczególnymi warunkami
nie mo¿na by³o siê pochwaliæ, ¿adnej tradycji, jak np. w Lipsku, ¿adnych doœwiadczeñ, ¿adnych materia³ów, ale dwukrotnie, choæ przez rok, pojawia³ siê lektor goœcinny z Polski. Pierwszy raz by³em odpowiedzialny za kompletne wykszta³cenie polonistyczne ca³ej grupy, sk³adaj¹cej siê pocz¹tkowo z 10 studentów i na
koñcu z 7 absolwentów. Jedn¹ z moich by³ych studentek z tej grupy ok. 12 lat
póŸniej widzia³em przypadkowo w telewizji niemieckiej, t³umacz¹c¹ rozmowê
miêdzy Gizel¹ May a Maryl¹ Rodowicz. Pomimo olbrzymich trudnoœci zwi¹zanych z kszta³ceniem t³umaczy bardzo ¿a³owa³em, ¿e zapad³a decyzja, i¿ w Greifswaldzie nie bêdzie nowego rocznika, poniewa¿ takich t³umaczy kszta³ci siê ju¿
w Lipsku, a tak¿e w Berlinie. Zamiast tego wprowadzono w Greifswaldzie kszta³cenie nauczycieli jêzyka polskiego. Ta decyzja obowi¹zywa³a do 1990 r.
Oczywiœcie od samego pocz¹tku pracy jako polonista od czasu do czasu musia³em sam t³umaczyæ przy ró¿nych okazjach. Pamiêtam m.in. zabawny epizod
z 1975 r., kiedy jako t³umacz mia³em towarzyszyæ ówczesnemu mojemu Rektorowi
do Gdañska, gdzie otrzyma³ on zaproszenie z okazji 25-lecia istnienia Akademii
Medycznej. Kierowa³em siê wówczas obowi¹zuj¹c¹ dla mnie na zajêciach instrukcj¹ i powiedzia³em tak¿e w zdaniach niemieckich „in Gdañsk” zamiast „in Danzig”, podczas gdy gospodarze mówili nawet w zdaniach polskich „w Danzigu”.
Pocz¹tek lat osiemdziesi¹tych by³ dla mnie nowym wyzwaniem o tyle, ¿e
ludzie wiedzieli, ¿e coœ siê dzieje w Polsce, ale nikt nic nie wiedzia³ dok³adnie.
acta_2010.p65
243
2013-02-06, 14:28
244
ULRICH DRECHSEL (GRYFIA)
W mediach NRD-owskich dopiero po paru dniach by³a informacja o „przerwach
w pracy”. Œwiadomie nie pos³ugiwano siê wyrazem „strajk”. Ale interesowano
siê sytuacj¹ w Polsce i by³a potrzeba, aby dowiedzieæ siê wiêcej ode mnie. Oprócz
„Trybuny Ludu”, która zazwyczaj z co najmniej dwudniowym opóŸnieniem dociera³a do Instytutu, ¿adnych innych Ÿróde³ informacji te¿ nie mia³em. Telewizji
zachodniej u nas nie by³o, bo mieszkaliœmy, jak wówczas mówiono, „im Tal der
Ahnungslosen” („w dolinie niewiedz¹cych”). Ale pewnego dnia w radiu z³apa³em
w porannej audycji „Aus Ostberliner Zeitungen” („Z gazet wschodnioberliñskich”)
stacji „Deutschlandfunk” komentarz na temat polityki informacyjnej NRD co do
wydarzeñ w Polsce, i oczywiœcie dowiedzia³em siê w ten sposób tak¿e o tym, jak
siê na Zachodzie ocenia wydarzenia w Polsce. Od tego czasu stara³em siê regularnie zbieraæ wiadomoœci z Deutschlandfunk.
W marcu 1981 r. mia³em kolejny kilkutygodniowy pobyt naukowy w Polsce.
Tym razem przed wyjazdem prze¿ywa³em coœ w rodzaju tremy. Przecie¿ w NRD
nie by³em przyzwyczajony do takiej sytuacji, jaka wówczas panowa³a w Polsce.
Wiedzia³em ju¿, ¿e trudno nawet o jedzenie, zapakowa³em wiêc zapasy, ile siê
da³o i ruszy³em. Po przybyciu do Warszawy widzia³em naklejone na murach domów ulotki, z których jedna da³a mi wiele do myœlenia. Ze zdziwieniem bowiem
czyta³em na niej: „Nasi najwiêksi wrogowie siedz¹ w Moskwie, Berlinie Wschodnim i Pradze”. Nie bardzo wówczas zrozumia³em, dlaczego, bo nie pasowa³o to
do mojego dotychczasowego obrazu o Polsce i stosunkach PRL-NRD. Chcia³em
wierzyæ w przyjaŸñ naszych narodów i przyczyniæ siê do jej budowy. Przecie¿
w tej tak zwanej „przyjaŸni nakazanej” („verordnete Freundschaft”), jak to siê u nas
okreœla dzisiaj, nie widzia³em nic z³ego, bo uwa¿a³em, ¿e stukrotnie lepsze to, ni¿
propagowanie wrogoœci. Oczywiœcie najlepiej jest, jeœli przyjaŸni nie trzeba nakazywaæ, bo rozwija siê sama przez siê na podstawie wzajemnego szacunku oraz
wzajemnej szczeroœci, tolerancji, akceptacji pewnej innoœci, krótko mówi¹c na
podstawie obustronnych wysi³ków o dobry, wzajemny stosunek. Tym zawsze siê
kierowa³em i ani przez chwilê nie ¿a³owa³em.
Inne prze¿ycie z tego czasu, które utkwi³o mi w pamiêci, zdarzy³o siê w listopadzie 1981 r. By³em wtedy najpierw na konferencji w Poznaniu, zorganizowanej
przez Dwustronn¹ Polsko-NRDowsk¹ Komisjê Germanistyczn¹ i nie mog³em
zostaæ do koñca, bo nastêpnego dnia mia³em byæ na konferencji Dwustronnej
Polsko-NRDowskiej Komisji Polonistycznej, która siê odby³a w Warszawie. By³
to czas strajków na uniwersytetach zarówno w Poznaniu, jak i w Warszawie. Do
Warszawy dojecha³em z opóŸnieniem, poniewa¿ po drodze stan¹³ poci¹g – nagle
nie by³o pr¹du. Przed nowym wtedy Dworcem Centralnym z³apa³em sobie taksówkê, podjecha³em pod Uniwersytet i zorientowa³em siê, ¿e dostêp bêdzie tylko
za okazaniem przepustki, której oczywiœcie nie posiada³em. W pierwszej chwili
by³em zrozpaczony, bo przecie¿ pamiêta³em o „wrogach” z NRD, o których czyta³em w marcu. Poza tym na innej konferencji w Polsce zauwa¿y³em poprzednio,
¿e czêœæ Polaków patrzy³a na NRD trochê inaczej ni¿ przedtem. Zastanowi³em siê
acta_2010.p65
244
2013-02-06, 14:28
MOJA DROGA DO POLSKI – MIGAWKI Z PIÊCIU DZIESIÊCIOLECI
245
i wiedz¹c, ¿e w tej sytuacji nie mogê siê przyznaæ jako obywatel NRD, zdecydowa³em siê postawiæ wszystko na jedn¹ kartê, udaj¹c po prostu Polaka zaproszonego
na konferencjê. Najlepsz¹ polszczyzn¹, jak tylko mog³em, przedstawi³em wiêc
sytuacjê zgodnie z prawd¹, unikaj¹c jedynie problemu narodowoœci. I uda³o siê.
Od organizatorów konferencji dosta³em potem przepustkê i nastêpnego dnia tego
problemu ju¿ nie mia³em. Wracaj¹c po konferencji do domu, przemyci³em przez
granicê ulotkê Solidarnoœci. Dzisiaj wydaje siê to œmieszne, ale wówczas przez to
narazi³em siê na spore niebezpieczeñstwo, poniewa¿ nie wiem, co by siê sta³o,
gdyby w razie kontroli znaleŸli j¹ celnicy NRD-owscy.
Po upadku komuny na wschodzie Niemiec dla wielu pracowników uniwersyteckich, przede wszystkim dla takich, którzy przedtem uzyskali pewn¹ pozycjê,
nasta³y trudne czasy, równie¿ dla mnie. Ale by³em chyba na ca³ym Wydziale Filologicznym ostatnim profesorem, który straci³ miejsce pracy, a to przez likwidacjê
etatu w 1996 r., bo innego sposobu nie by³o.
Ju¿ przedtem jednak skorzysta³em z nowych mo¿liwoœci powsta³ych po upadku
komuny. Wiosn¹ 1992 r. uczestniczy³em w podró¿y kszta³c¹cej po Polsce pó³nocnej. W autokarze by³em jedynym Niemcem wschodnim i jedynym p³ac¹cym.
W I³awie mieszkaliœmy w ma³ym hotelu, i w czasie obiadu ktoœ przy stole mnie
zapyta³, czy mogê poleciæ napój typowo polski. Zaproponowa³em jarzêbiaka.
Zamówili po kieliszku do sto³u, potem poszli do bufetu i kupili po butelce. Inni
to zauwa¿yli, spytali, co to jest i czy to dobre, i te¿ poszli do bufetu. Wykupili
wszystko, a jarzêbiaka nie starczy³o dla wszystkich chêtnych.
Jesieni¹ 1992 r. zaproponowano mi udzia³ w przeszkoleniu polskich nauczycieli jêzyka rosyjskiego na nauczycieli jêzyka niemieckiego w Szczecinie. Przyj¹³em
ofertê i w ten sposób zrobi³em pierwsze kroki w pracy jako germanista. Nie by³o
to dla mnie wielkim problemem, poniewa¿ w polonistycznych badaniach jêzykoznawczych pracowa³em przede wszystkim kontrastywnie, porównuj¹c pewne zjawiska jêzykowe w jêzykach polskim i niemieckim. W marcu 1994 r. dodatkowo
do pracy wykonanej jeszcze jako polonista w Greifswaldzie podj¹³em pracê na
podstawie umowy-zlecenia w Instytucie Filologii Germañskiej Uniwersytetu Szczeciñskiego. Praca z polskimi studentami by³a dla mnie bardzo zaszczytna i stanowi³a nowe wezwanie. Zosta³em przyjêty w tym Instytucie, a tak¿e przez w³adze
Uniwersytetu i Wydzia³u bardzo przyjaŸnie. Klimat pracy by³ zupe³nie inny, bo
o wiele lepszy ni¿ wówczas w Greifswaldzie. Dziêki cz³onkostwu w nowo za³o¿onym Polsko-Niemieckim Towarzystwie „Europa Regionum” szybko te¿ pozna³em siê z profesorami z innych instytutów, przede wszystkim z Instytutu Historii
i z Instytutu Socjologii. Z prof. W³odzimierzem Stêpiñskim w tym czasie ³¹czy³y
mnie ju¿ wczeœniej wiêzy przyjaŸni, które sta³y siê jeszcze intensywniejsze w czasie wspólnej pracy na uniwersytecie greifswaldzkim w latach 1995/96. Natomiast
z prof. Ludwikiem Janiszewskim zapozna³em siê dopiero przez wspó³pracê
w „Europa Regionum”. By³ on cz³owiekiem bezwzglêdnie godnym podziwu jako
cz³owiek i jako naukowiec, który nie zwa¿aj¹c na ciê¿ki ju¿ wówczas stan zdrowia,
acta_2010.p65
245
2013-02-06, 14:28
246
ULRICH DRECHSEL (GRYFIA)
pracowa³ dos³ownie do ostatniej chwili. Do dziœ jestem dumny z tego, ¿e mia³em
wielki zaszczyt zaliczyæ siê do grona jego przyjació³ ju¿ po bardzo krótkim okresie wspólnej pracy w Towarzystwie. Pamiêtam, ¿e jeszcze w czerwcu 1998 r.,
w parê tygodni przed jego œmierci¹, w sobotê wieczorem po zajêciach w drodze
powrotnej do Greifswaldu zdecydowa³em siê pojechaæ do niego do domu, mimo
¿e nie byliœmy umówieni. Chcia³em mu bowiem przekazaæ gotowe terminowe
t³umaczenia dla kolejnego tomu wydanego przez Towarzystwo. Wiedz¹c, ¿e czêsto
bywa³ w szpitalu, mia³em po prostu nadziejê zastaæ Profesora w domu. Spotkaliœmy siê i przyj¹³ mnie wyj¹tkowo goœcinnie i serdecznie. Do mojej ¿ony przed
wyjazdem powiedzia³em, ¿e mo¿e mnie oczekiwaæ ko³o godziny 22. Bêd¹c u Profesora, nagle sobie uœwiadomi³em, ¿e zbli¿a siê ju¿ uzgodniony z ¿on¹ czas przyjazdu. Przeprosi³em wiêc Profesora, bo chcia³em zadzwoniæ do domu, aby z powodu mojego opóŸnienia ¿ona siê nie zmartwi³a. By³o to moje ostatnie spotkanie
z Profesorem Janiszewskim. Prawie dok³adnie w miesi¹c póŸniej wyjecha³em do
Szczecinie specjalnie, aby siê po¿egnaæ z Profesorem na zawsze. Na jego pogrzebie obecnych by³o wyj¹tkowo wielu ludzi. Wœród nich by³ ks. Jan Marcin Mazur,
z którym po zapoznaniu siê porozmawia³em. W parê tygodni póŸniej przypadkowo
spotkaliœmy sie ponownie, tym razem w Dobrej Szczeciñskiej, na konferencji
poœwiêconej polsko-niemieckim stosunkom. W przerwie po powitaniu ksi¹dz zwróci³ siê do mnie, mówi¹c z uœmiechem: „Wie Pan, przez ca³y czas zadajê sobie
pytanie, sk¹d Pan tak dobrze mówi po niemiecku!” By³ to tak niezwykle mi³y dla
mnie komplement, ¿e o tym nigdy nie zapomnê. W krótki czas potem zaczyna³ siê
nowy rok akademicki i gdy zostawi³em samochód na parkingu strze¿onym, stró¿
do mnie powiedzia³: „Wie Pan, widzia³em pana profesora w telewizji!” T³em tego
by³o, ¿e w trakcie jakiejœ przerwy, w czasie wymienionej konferencji pewna stacja telewizyjna poprosi³a mnie o wywiad, zaraz potem Radio Szczecin, a nastêpnie jeszcze jedna stacja, a to zapewne dlatego, ¿e by³em na tej konferencji jedynym uczestnikiem niemieckim.
W 1998 r. podj¹³em w Greifswaldzie pracê w samodzielnym zawodzie jako
t³umacz przysiêg³y jêzyka polskiego. Co prawda zdecydowanie przewa¿aj¹ t³umaczenia ustne i pisemne dla s¹dów, prokuratury i policji, ale s¹ tak¿e inni zleceniodawcy. Jeœli chodzi o t³umaczenia drukowane, to najchêtniej pamiêtam ksi¹¿kê
pt. Szkice szczeciñskie autorstwa Ma³gorzaty Jankowskiej (obecnie Gwiazdowskiej), Miejskiego Konserwatora Zabytków w Szczecinie od 1996 r., która ukaza³a siê w szczeciñskim wydawnictwie Lega w 2003 r.
Równie¿ w 1998 r. roku Uniwersytet Szczeciñski zawar³ ze mn¹ pierwsz¹
regularn¹ umowê o pracê. Pocz¹tkowo by³y to umowy roczne, a w 2003 r. dosta³em
umowê piêcioletni¹, która zosta³a wznowiona w 2008 r., na krótko po zakoñczeniu mojej trzyletniej, równoleg³ej pracy na PWSZ w Wa³czu. Gdyby dane mi by³o
przepracowaæ jeszcze okres do 2013 r., to bêdê móg³ powiedzieæ, ¿e z Uniwersytetem Szczeciñskim jestem zwi¹zany od prawie 20 lat.
acta_2010.p65
246
2013-02-06, 14:28
MOJA DROGA DO POLSKI – MIGAWKI Z PIÊCIU DZIESIÊCIOLECI
247
Mog³em w tym artykule przytoczyæ tylko niektóre epizody dotycz¹ce g³ównego zagadnienia, gdy¿ nie chcia³em tu prezentowaæ samego ¿yciorysu faktograficznego. Wybór przeze mnie dokonany nie jest jednak zupe³nie dowolny. Mia³
on bowiem uwidoczniæ z jednej strony, ¿e dziêki temu, i¿ plan zajêæ w pierwszym
semestrze moich studiów zadecydowa³ o podjêciu fakultatywnych studiów polonistycznych zamiast bohemistycznych, w latach dziewiêædziesi¹tych mog³em budowaæ sobie now¹ egzystencjê jako t³umacz, co w Greifswaldzie by³oby wykluczone, gdybym zosta³ bohemist¹. Z drugiej strony dopiero po upokarzaj¹cych doœwiadczeniach w ostatniej fazie mojej pracy jako polonista w Greifswaldzie
mog³em doceniaæ, ¿e szczêœliwym trafem, wbrew nieco innym ówczesnym zainteresowaniom, pogodzi³em siê ongiœ ze studiami germanistycznymi. I chocia¿ jeszcze dziœ mnie boli, i¿ nie dane mi by³o kontynuowaæ pracy jako polonista, mogê
sobie szczerze powiedzieæ: „Nie ma tego z³ego, co by na dobre nie wysz³o”, poniewa¿ przez pracê w Polsce moje ¿ycie sta³o siê o wiele bogatsze. Jest w tym
nieoceniona zas³uga samych Polaków, którzy po zmianach politycznych przyjêli
mnie jako swojego i traktowali nieporównywalnie lepiej od ówczesnych nowych
decydentów na uniwersytecie greifswaldzkim. To Polacy nadali mojej pracy zawodowej nowy sens. Za to jestem im niezmiernie wdziêczny. Poza tym odczuwam wielk¹ satysfakcjê, ¿e mimo przeszkód stawianych mi ze strony niemieckiej
wszystko, czego dokona³em w pracy zawodowej, a tak¿e spo³ecznej, jak np.
w Niemiecko-Polskim Towarzystwie, jakoœ wi¹¿e siê z Polsk¹.
Mam nadziejê, i¿ uda³o mi siê ukazaæ, jak moje wiêzy z Polsk¹ z biegiem
czasu siê zacieœni³y. Przyczyni³a siê do tego niezliczona iloœæ prze¿yæ, o których
z wdziêcznoœci¹ pamiêtam i bez przesady mogê dziœ powiedzieæ, ¿e jestem bogaty – mam bowiem dwie ojczyzny, z których jedn¹ jest Polska.
acta_2010.p65
247
2013-02-06, 14:28
248
acta_2010.p65
JÓZEF BORZYSZKOWSKI
248
2013-02-06, 14:28
O DRAMATACH KASZUBSKICH JANA ROMPSKIEGO
Czêœæ III
Materia³y Ÿród³owe
acta_2010.p65
249
2013-02-06, 14:28
249
250
acta_2010.p65
250
2013-02-06, 14:28
Józef Borzyszkowski
(Gdañsk)
Dokumenty dotycz¹ce postawy narodowej
Kaszubów w okresie II wojny œwiatowej
i programu ruchu kaszubsko-pomorskiego
w pocz¹tkach dzia³alnoœci Zrzeszenia
Kaszubskiego w latach 1956–1960
W 2005 roku, w ramach kampanii poprzedzaj¹cej wybory prezydenckie, skierowanej przez PiS przeciwko kandydaturze gdañskiego Kaszuby Donalda Tuska
z PO, Jacek Kurski zarzuci³ Tuskowi, i¿ jego dziadek s³u¿y³ w Wehrmachcie. By³
to w pe³ni fa³szywy i haniebny zarzut, ale spowodowa³ on miêdzy innymi to, ¿e na
³amy prasy i do innych mediów powróci³a dyskusja o losach i postawach obywateli ziem zachodnich Polski i Wolnego Miasta Gdañska, wcielonych do III Rzeszy. Wziê³a w niej udzia³ Barbara Szczepu³a, publikuj¹c na ³amach „Dziennika
Ba³tyckiego” seriê artyku³ów – reporta¿y dotycz¹cych prawdziwych wojennych
losów nie tylko rodziny Tusków – dziadka Donalda Józefa, ale generalnie Kaszubów i Pomorzan, zebranych w ksi¹¿ce Dziadek w Wehrmachcie, Gdañsk 2007.
W tym¿e kontekœcie – zaanga¿owania w ow¹ polemikê dziennikarzy, a niedoceniania – mo¿e niedocierania do obywateli – publikacji ludzi nauki, powróci³a
do mnie myœl opublikowania referatu – „ekspertyzy” dr. Alfreda Schöninga z Gdañska z pocz¹tku 1942 roku.
Praca A. Schöninga nosi tytu³ Die Kaschuben; obejmuje 14 stron maszynopisu,
do których do³¹czone s¹ dwa rêkopiœmienne listy autora z lat 1942 i 1944, skierowane do nieznanego z imienia i nazwiska profesora. W Uwagach wstêpnych
A. Schöning, zamieszka³y w Gdañsku, przy ul. Ogarnej 18, przywo³uje artyku³y
z „Lauenburger Heimatkalender” i „Lauenburger Zeitung” z 1940 roku, zawieraj¹ce opiniê o Kaszubach, jako spokrewnionych z Polakami nie wiêcej ni¿ inne
ludy s³owiañskie, a jednoczeœnie przez Polaków szczególnie znienawidzonych,
poniewa¿ przyznaj¹ siê do niemczyzny. A. Schöning stwierdza, ¿e takie widzenie
Kaszubów jest wœród Niemców bardzo mocno rozpowszechnione i prowadzi do
fa³szywego siê do nich ustosunkowania. W rzeczywistoœci Kaszubi s¹ z przekonania Polakami, co pokazuje jego opracowanie.
acta_2010.p65
251
2013-02-06, 14:28
252
JÓZEF BORZYSZKOWSKI (GDAÑSK)
Ca³oœæ tego dokumentu, napisanego nie dla korzyœci finansowych, lecz
z mi³oœci do narodu, jak wspomina w liœcie przewodnim z 19 stycznia 1942 roku,
adresowanym do profesora – autora ksi¹¿ki o Wschodzie, w której znajduje siê
stwierdzenie, i¿ Kaszubi s¹ przyjació³mi niemczyzny, zas³uguje, jak s¹dzê, na
przypomnienie i upowszechnienie.
Autor odwo³uje siê w nim do w³asnych i innych Niemców doœwiadczeñ
i obserwacji w kontaktach z Kaszubami. Swoj¹ opiniê sformu³owa³ w trzech czêœciach – rozdzia³ach. W pierwszym – Kaszubi w II Rzeszy, czyli w okresie zaborów, prusko-niemieckiego panowania – swoje wywody puentuje stwierdzeniem,
¿e s³owiañska dusza kaszubskich ludzi sk³ania ich ku Polsce, a przeciw Niemcom.
W drugim rozdziale, pt. Kaszubi w pañstwie polskim, gdzie przywo³uje m.in.
ks. Bernarda £osiñskiego z Sierakowic jako ksiêcia Kaszubów niezadowolonych
z dominacji obcych urzêdników, pochodz¹cych z b. Królestwa Kongresowego;
zwraca uwagê na pewne zró¿nicowanie postaw, ale te¿ jednoœæ – powszechnoœæ
wiary w to, ¿e po klêsce wrzeœniowej Polska z popio³ów znowu powstanie.
W rozdziale III, pt. Kaszubi w Wielkoniemieckiej Rzeszy, zauwa¿a, ¿e nale¿¹cy do mniejszoœci – radykalnej grupy – w nowej rzeczywistoœci staraj¹ siê o przyjêcie listy narodowoœciowej niemieckiej ze wzglêdów materialnych, albo i z myœl¹
o pracy dla Polski w ramach frontu niemieckiego. Wiêkszoœæ jednak swoj¹ polskoœæ mocno podkreœla, równie¿ przed Niemcami. – I tu podaje przyk³ady zachowañ, sprowadzaj¹ce siê do zasady czynienia szkód Niemcom na ka¿dym kroku.
Jednoczeœnie jest przekonany o istnieniu tajnej organizacji, wzmacniaj¹cej ich
poczucie polskoœci. Szczególnie interesuj¹ce s¹ jego opisy prezentuj¹ce postawy
Kaszubów w kontekœcie problemu volkslisty. („Pocz¹tkowo trzeba by³o siê o ni¹
staraæ, teraz – po Stalingradzie – przychodzicie ju¿ prosiæ”).
Nie mniej interesuj¹ce s¹ opinie dotycz¹ce u¿ywania niemieckiego, przy pozostawaniu polskiego i kaszubskiego jako g³ównej mowy dnia codziennego, szczególnie m³odzie¿y manifestuj¹cej wrêcz nieznajomoœæ jêzyka okupanta. Zauwa¿y³,
¿e nadzieja Kaszubów na odrodzenie Polski wzros³a po wybuchu wojny z ZSSR,
a ju¿ wczeœniej przewidywali oni wojnê niemiecko-amerykañsk¹, sprzyjaj¹c¹ sprawie polskiej. Zaznacza te¿ wielk¹ pobo¿noœæ Kaszubów i znaczenie przynale¿noœci do Koœcio³a katolickiego; uto¿samienie polskoœci z katolicyzmem i to, ¿e Matka
Bo¿a jest „Królow¹ Korony Polskiej”. Ponadto podkreœla bezczelnoœæ wielu Kaszubów wobec Niemców, wiêksz¹ ni¿ przed wojn¹; manifestowanie polskoœci.
Zauwa¿a, ¿e Niemcy s¹ znienawidzeni nie tylko przez zewnêtrznych wrogów,
równie¿ wewn¹trz nich ¿yj¹ ludzie oczekuj¹cy ca³¹ dusz¹ ich klêski. Kaszubi s¹
wiêc równie¿ Polakami; nie z urodzenia, lecz w pe³ni z przekonania. Podkreœla, i¿
tylko nieliczni rzeczywiœcie chc¹ byæ Niemcami…
Dr A. Schöning 24 IV 1944 roku w liœcie do Profesora przywo³uje miêdzy
innymi fakt istnienia bunkrów partyzantów kaszubskich w lasach kartuskich i przyk³ad znanego mu osobiœcie fanatyzmu polskiego Kaszubów. Chodzi o rodzinê
stolarza, która woli iœæ do obozu, ni¿ przyj¹æ Eindeutschung. Mimo to zosta³a
acta_2010.p65
252
2013-02-06, 14:28
DOKUMENTY DOTYCZ¥CE POSTAWY NARODOWEJ KASZUBÓW...
253
wpisana na niemieck¹ list¹ narodowoœciow¹, co w opinii Doktora nie wzmacnia
niemczyzny. – „My chcemy przecie¿ niemieckokrwisty okrêg wschodni zbudowaæ” – koñczy swoje wyznania w kwietniu 1944 roku, kiedy klêska Niemców jest
bliska.
Opracowanie – referat A. Schöninga znajduje siê w archiwum Instytutu Zachodniego w Poznaniu (sygn. Dok. I – 786). O jego istnieniu i generalnym przes³aniu wiemy w pierwszym rzêdzie z dzie³a Czes³awa Madajczyka, Polityka III
Rzeszy w okupowanej Polsce, Pañstwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa
1970, t. I, s. 398, w którym pisze:
„Z pocz¹tkiem 1942 r. jeden z m³odych naukowców Alfred von Schöning opracowa³ memoria³ »Die Kaschuben«, w którym gwa³townie atakuje polskoœæ Kaszubów, przestrzega przed ich nadziejami na odzyskanie niepodleg³oœci. Zdaniem
Schöninga, Kaszubi stali siê bezczelniejsi wobec Niemców ani¿eli byli przed wojn¹.
(IZ, Dok. I-786)”.
Przywo³uje go tak¿e za Cz. Madajczykiem Tadeusz Bolduan w Nowym bedekerze kaszubskim w haœle „Niemiecka lista narodowa” (Gdañsk 2002, s. 308-311).
Korzysta³ zeñ Leszek Ja¿d¿ewski, przygotowuj¹c pod moim kierownictwem rozprawê doktorsk¹ „Kaszubi w Wehrmachcie” (niestety niedopracowan¹ i nieopublikowan¹). Wzmiankuje jego istnienie jako memoria³u (?) równie¿ w swoim artykule pt. Kszta³towanie nowych stosunków narodowoœciowych (w duchu tekstu
T. Bolduana), opublikowanym w pracy zbiorowej Koœcierzyna i powiat koœcierski w latach II wojny œwiatowej 1939–1945, pod red. Andrzeja G¹siorowskiego,
Koœcierzyna 2009, s. 170.
Poszukiwania dalszych œladów korzystania z tego¿ referatu przez innych autorów prac o okupacji hitlerowskiej na Pomorzu, a tym samym informacji o jego
autorze – Alfredzie von Schöningu – tak w Polsce, jak w Niemczech, nie przynios³y dot¹d pozytywnego rezultatu. Mo¿e niniejsza publikacja spowoduje zmianê
tej sytuacji.
Opublikowany referat A. Schöninga, przy wykorzystaniu maszynopisu przechowywanego w Instytucie Zachodnim, ma tutaj oryginaln¹ postaæ dziêki ¿yczliwoœci prof. Andrzeja Saksona i technice skanowania. Mam te¿ nadziejê, ¿e z czasem zostanie on przet³umaczony na jêzyk polski i uka¿e siê w tomie pt. „Niemcy
o Kaszubach w XX wieku”. W zbiorach tylko polskich, choæby Instytutu Zachodniego, jest bowiem wiêcej podobnych dokumentów, zawieraj¹cych informacje
o postawie narodowej Kaszubów w czasie wojny, a w nich wiele informacji o manifestacjach polskoœci u wcielonych do Wehrmachtu…
Zawarty w referacie A. Schöninga obraz Kaszubów, œwiadectwo ich narodowej to¿samoœci jako Polaków, postaw konkretnych ludzi – w tym odwa¿nych kobiet, jest mo¿e a¿ nadto piêkny, bohaterski i romantyczny. Nie mamy jednak najmniejszego powodu, by w¹tpiæ w prawdziwoœæ obserwacji i opinii, sformu³owanych przez A. Schöninga.
acta_2010.p65
253
2013-02-06, 14:28
254
JÓZEF BORZYSZKOWSKI (GDAÑSK)
W 2006 roku minê³o pó³wiecze istnienia Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego,
powo³anego do ¿ycia jako Zrzeszenie Kaszubskie w 1956 roku. W 2010 roku ZK-P
zorganizowa³o kilka seminariów – imprez, przygotowuj¹cych zapowiedziany
III Kongres Kaszubski. W spo³ecznoœci zrzeszonej odezwa³y siê wówczas nieliczne g³osy, œwiadcz¹ce o odczuwaniu z³ych skutków nieobecnoœci Instytutu Kaszubskiego w tych¿e dyskusjach, wobec których czuliœmy potrzebê zachowania
dystansu, by swoim uczestnictwem nie afirmowaæ ich nazbyt „oryginalnych” i ró¿norodnych treœci.
Rok 2009 by³ og³oszony Rokiem Lecha B¹dkowskiego, w którym z naszym
udzia³em odby³a siê niejedna konferencja, tak¿e w 2010 roku, co traktowaliœmy
równie¿ jako rzeczywisty udzia³ w dyskusji przedkongresowej. W tym¿e kontekœcie bez w¹tpienia szczególnie donios³e znaczenie maj¹ te¿ opinie – refleksje prof.
Cezarego Obracht-Prondzyñskiego, zamykaj¹ce jego monografiê pt. Zjednoczeni
w idei. Piêædziesi¹t lat dzia³alnoœci Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego 1956–
–2006, Gdañsk 2006, które to dzie³o, chocia¿ wydane przez Zarz¹d G³ówny ZK-P,
nie wzbudzi³o wœród liderów organizacji ani dyskusji, ani tym bardziej g³êbszej
refleksji... St¹d te¿ na ³amach „Acta Cassubiana” publikujemy kolejne dokumenty Ÿród³owe z dziejów – pocz¹tków ZK-P. Tym razem s¹ to w pierwszym rzêdzie
trzy teksty opracowane przez Lecha B¹dkowskiego, którego przedstawiæ chyba tu
nie trzeba. Ich kopie maszynowe zachowa³y siê m.in. w moich zbiorach oraz zapewne w spuœciŸnie L. B¹dkowskiego, przechowywanej w Dziale Rêkopisów
Biblioteki Gdañskiej PAN. Publikujemy je tutaj równie¿ w oryginalnej postaci
przy zastosowaniu techniki skanowania.
Pierwszy dokument, nazwany przez L. B¹dkowskiego „Program”, datowany
Gdañsk, 6 V 1956 r., pochodzi z okresu przygotowañ do powo³ania nowej organizacji – reprezentacji Kaszubów, która przyjê³a nazwê Zrzeszenie Kaszubskie,
a w 1964 roku Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie. Drugi dokument to Lecha B¹dkowskiego „Informacja o dzia³alnoœci prezydium Komitetu Za³o¿ycielskiego Zrzeszenia Kaszubskiego, w jego imieniu z³o¿ona na I Walnym ZjeŸdzie w Gdañsku
2 grudnia 1956 roku”. Publikowany tu egzemplarz stanowi odpis sporz¹dzony
przez Tadeusza Bolduana 30 IV 1975 r. Tekst tego¿ dokumentu ukaza³ siê ponad
30 lat temu na ³amach dodatku do powielanego biuletynu Zarz¹du ZK-P Oddzia³
Gdañsk – jego Komunikatów pt. „Przednik”, w „Zeszycie •ród³owym” nr 1, datowanym „PaŸdziernik 1979”. (Tam¿e znajdziemy tak¿e teksty – Haliny Zieniewskiej
pt. Rzut oka na 15 lat ¿ycia Pomoranii i Eugeniusza Go³¹bka pt. Nowô kaszëbskô
lëteratura). Nie mniej wa¿ny, a mo¿e najwa¿niejszy, jest trzeci dokument, bez tytu³u,
autorstwa Lecha B¹dkowskiego z czerwca 1960 roku, zawieraj¹cy jego refleksje
dotycz¹ce niejako „sprawy kaszubskiej” – odrêbnego miejsca Kaszubów we wspólnocie polskiej i przynale¿nych im praw, szczególnie w zakresie rozwoju w³asnej
kultury i swobody „kszta³towania swego oblicza spo³eczno-kulturowego”...
Tekst ten – g³os L. B¹dkowskiego, jak i kolejny dokument – wypowiedŸ Józefa
Osowickiego z Chojnic z 27 I 1957 r., zachowany w spuœciŸnie Albina Makow-
acta_2010.p65
254
2013-02-06, 14:28
DOKUMENTY DOTYCZ¥CE POSTAWY NARODOWEJ KASZUBÓW...
255
skiego w Muzeum w Chojnicach, wpisuj¹ siê, jak s¹dzê, we wspomnian¹ dyskusjê
przedkongresow¹. Oba zawieraj¹ wiele wa¿nych refleksji i aktualnych stwierdzeñ.
Oba stanowi¹ dokumenty prezentuj¹ce korzenie – Ÿród³a programu i ideologii –
wspó³czesnego ruchu kaszubsko-pomorskiego, wzbogacone i potwierdzone w principiach przez niemal wszystkie dotychczasowe Walne Zjazdy Delegatów ZK-P
i II Kongres Kaszubski oraz Kongres Pomorski, których uchwa³y s¹ wci¹¿ aktualne, a ich realizacja mniej lub wiêcej in statu nascendii.
Studiuj¹c te dokumenty, winniœmy pamiêtaæ o realiach spo³eczno-politycznych,
w jakich one powsta³y, jak i o roli i pozycji w spo³ecznoœci zrzeszonej ich autorów.
Lech B¹dkowski, bêd¹c jednym z g³ównych twórców i liderów ZK-P, jak mo¿na
s¹dziæ po obchodzonym Roku… A.D. 2009, nie tylko zachowa³, ale i umocni³
swoj¹ pozycjê wa¿nego ideologa. Z kolei J. Osowicki, bêd¹c liderem w Oddziale
Chojnickim Zrzeszenia, nale¿¹cy do najbardziej aktywnych i twórczych dzia³aczy,
jak mo¿na wywnioskowaæ z lektury wspomnianej monografii C. Obracht-Prondzyñskiego oraz podobnej Kazimierza Ostrowskiego pt. Kaszubskim jesteœmy ludem. Pó³ wieku Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Chojnicach, Chojnice 2006,
by³ najbli¿szym uczniem i przyjacielem œp. Stefana Bieszka, uchodz¹cego za przywódcê zrzeszeñców – skrajnej grupy dzia³aczy spo³ecznoœci zrzeszonej.
Przywo³uj¹c postaæ i pogl¹dy S. Bieszka, a tak¿e m³odszych, nie mniej gorliwych i nielicznych zrzeszeñców, ich pogl¹dy w „sprawie kaszubskiej”, oceniane
jako radykalne, pomijamy zwykle – eksponuj¹c kaszubskoœæ – ich, a zw³aszcza
Bieszka, gor¹cy patriotyzm polski. W tym kontekœcie warto i trzeba studiowaæ
pisma i utwory nie tylko J. Osowickiego czy S. Bieszka, ale te¿ np. dramaty
i pisma Jana Rompskiego. Zawsze te¿ warto wróciæ do lektury fundamentalnego
dzie³a C. Obracht-Prondzyñskiego pt. Kaszubi – miêdzy dyskryminacj¹ a regionaln¹ podmiotowoœci¹, Gdañsk 2002, które w najpe³niejszym wymiarze u³atwia
zrozumienie zaprezentowanych tu dokumentów.
Niew¹tpliwie ka¿dy z nich mo¿e i winien byæ przedmiotem osobnej analizy
i szerszego komentarza, opracowania. Nie sadzê jednak, by w niniejszym wydaniu
by³o to konieczne. Przywo³ane i inne opracowania, uwzglêdnione w monografiach C. Obracht-Prondzyñskiego, w razie potrzeby u³atwi¹ ich zrozumienie zainteresowanym czytelnikom.
Powszechne jest od lat przekonanie, ¿e – jak przypomnia³ w/w K. Ostrowski
– poœrednie wœród ró¿nych podmiotów regionalizmu stanowisko centrum zajmuje
nurt zwany kaszubsko-pomorskim, zak³adaj¹cy, i¿ „konsekwentnie pielêgnowane
i wzbogacane wartoœci kulturalno-spo³eczne kaszubszczyzny stanowi¹ dziedzictwo
bezcenne; nie mog¹ jednak przes³oniæ problematyki ogólnopomorskiej. Bêd¹c
podstaw¹ i g³ównym rdzeniem pomorskoœci, ruch kaszubski powinien siê rozszerzaæ na ca³¹ dzielnicê, która jest integraln¹ czêœci¹ narodu i pañstwa polskiego.
Tak sformu³owany i poszerzony o problematykê ogólnopomorsk¹ program by³
du¿ym osi¹gniêciem ruchu kaszubskiego w dwudziestoleciu miêdzywojennym.
W g³ównym zarysie wyznaczy³ kierunek regionalizmu kaszubsko-pomorskiego
acta_2010.p65
255
2013-02-06, 14:28
256
ALFRED SCHÖNING
w dzisiejszym kszta³cie. Najwybitniejszym wyrazicielem tego ruchu by³ Jan Karnowski...”.
Rok 2010 by³ Rokiem Jana Karnowskiego… Przywo³anie i zaprezentowanie
tu dokumentów autorstwa L. B¹dkowskiego i J. Osowickiego, którzy byli kontynuatorami jego myœli i dzie³a, niech bêdzie skromnym znakiem pamiêci o tym,
któremu przypisano rolê mózgu i sumienia m³odokaszubów oraz regionalizmu
kaszubsko-pomorskiego.
acta_2010.p65
256
2013-02-06, 14:28
DIE KASCHUBEN (1942)
acta_2010.p65
257
257
2013-02-06, 14:28
258
acta_2010.p65
ALFRED SCHÖNING
258
2013-02-06, 14:28
DIE KASCHUBEN (1942)
acta_2010.p65
259
259
2013-02-06, 14:28
260
acta_2010.p65
ALFRED SCHÖNING
260
2013-02-06, 14:28
DIE KASCHUBEN (1942)
acta_2010.p65
261
261
2013-02-06, 14:28
262
acta_2010.p65
ALFRED SCHÖNING
262
2013-02-06, 14:28
DIE KASCHUBEN (1942)
acta_2010.p65
263
263
2013-02-06, 14:28
264
acta_2010.p65
ALFRED SCHÖNING
264
2013-02-06, 14:28
DIE KASCHUBEN (1942)
acta_2010.p65
265
265
2013-02-06, 14:28
266
acta_2010.p65
ALFRED SCHÖNING
266
2013-02-06, 14:28
DIE KASCHUBEN (1942)
acta_2010.p65
267
267
2013-02-06, 14:28
268
acta_2010.p65
ALFRED SCHÖNING
268
2013-02-06, 14:28
DIE KASCHUBEN (1942)
acta_2010.p65
269
269
2013-02-06, 14:28
270
acta_2010.p65
ALFRED SCHÖNING
270
2013-02-06, 14:28
DIE KASCHUBEN (1942)
acta_2010.p65
271
271
2013-02-06, 14:28
272
acta_2010.p65
ALFRED SCHÖNING
272
2013-02-06, 14:28
DIE KASCHUBEN (1942)
acta_2010.p65
273
273
2013-02-06, 14:28
274
acta_2010.p65
LECH B¥DKOWSKI
274
2013-02-06, 14:28
INFORMACJE O DZIA£ALNOŒCI PREZYDIUM KOMITETU
ZA£O¯YCIELSKIEGO ZRZESZENIA KASZUBSKIEGO (1956)
acta_2010.p65
275
2013-02-06, 14:28
275
276
acta_2010.p65
LECH B¥DKOWSKI
276
2013-02-06, 14:28
INFORMACJE O DZIA£ALNOŒCI PREZYDIUM KOMITETU
ZA£O¯YCIELSKIEGO ZRZESZENIA KASZUBSKIEGO (1956)
acta_2010.p65
277
2013-02-06, 14:28
277
278
acta_2010.p65
LECH B¥DKOWSKI
278
2013-02-06, 14:28
INFORMACJE O DZIA£ALNOŒCI PREZYDIUM KOMITETU
ZA£O¯YCIELSKIEGO ZRZESZENIA KASZUBSKIEGO (1956)
acta_2010.p65
279
2013-02-06, 14:28
279
280
acta_2010.p65
LECH B¥DKOWSKI
280
2013-02-06, 14:28
INFORMACJE O DZIA£ALNOŒCI PREZYDIUM KOMITETU
ZA£O¯YCIELSKIEGO ZRZESZENIA KASZUBSKIEGO (1956)
acta_2010.p65
281
2013-02-06, 14:28
281
282
acta_2010.p65
LECH B¥DKOWSKI
282
2013-02-06, 14:28
INFORMACJE O DZIA£ALNOŒCI PREZYDIUM KOMITETU
ZA£O¯YCIELSKIEGO ZRZESZENIA KASZUBSKIEGO (1956)
acta_2010.p65
283
2013-02-06, 14:28
283
284
acta_2010.p65
JÓZEF OSOWICKI
284
2013-02-06, 14:28
W POSZUKIWANIU W£AŒCIWEJ DROGI
DLA ZRZESZENIA KASZUBSKIEGO (1957)
acta_2010.p65
285
2013-02-06, 14:28
285
acta_2010.p65
286
2013-02-06, 14:28
acta_2010.p65
287
2013-02-06, 14:28
acta_2010.p65
288
2013-02-06, 14:28
acta_2010.p65
289
2013-02-06, 14:28
acta_2010.p65
290
2013-02-06, 14:28
acta_2010.p65
291
2013-02-06, 14:28
acta_2010.p65
292
2013-02-06, 14:28
acta_2010.p65
293
2013-02-06, 14:28
294
acta_2010.p65
JÓZEF OSOWICKI
294
2013-02-06, 14:28
W POSZUKIWANIU W£AŒCIWEJ DROGI
DLA ZRZESZENIA KASZUBSKIEGO (1957)
Czêœæ IV
Recenzje i omówienia
acta_2010.p65
295
2013-02-06, 14:28
295
296
acta_2010.p65
296
2013-02-06, 14:28
Józef W³odarski
Olsztyn 1353–2003, praca zbiorowa
pod redakcj¹ Stanis³awa Achremczyka
i W³adys³awa Ogrodziñskiego,
Oœrodek Badañ Naukowych i towarzystwo Naukowe im. Wojciecha
Kêtrzyñskiego w Olsztynie, Olsztyn 2003, ss. 651 i nlb.
W piêkn¹ tradycjê polskich badañ nad przesz³oœci¹ Olsztyna realizowanych
po 1945 r. ju¿ przez trzy pokolenia historyków, – którzy jak pisze w s³owie wstêpnym do recenzowanej ksi¹¿ki Prezydent Olsztyna Jerzy Czes³aw Ma³kowski „kompetencje zawodowe zdobywali w budowanych przez siebie od podstaw olsztyñskich instytucjach naukowych” – wpisuje siê dzie³o, bêd¹ce nietypow¹ monografi¹ historyczn¹ wydan¹ z okazji jubileuszu 650-lecia miasta. Trudu wydania podjê³y
siê dwie instytucje: Oœrodek Badañ Naukowych i Towarzystwo Naukowe im.
Wojciecha Kêtrzyñskiego w Olsztynie, wielce zas³u¿one w badaniach przesz³oœci
Warmii i Mazur. Redakcji monografii bêd¹cej prac¹ zbiorow¹ podjêli siê Stanis³aw Achremczyk i W³adys³aw Ogrodziñski – tandem, w którym profesjonalizm
i doœwiadczenie pozwoli³o na stworzenie nowej wizji kolejnej ksi¹¿ki o Olsztynie,
wizji, która realnie mia³a odpowiedzieæ na spo³eczne zapotrzebowanie u progu
XXI wieku. Dodajmy, ¿e wspomniani redaktorzy naukowi maj¹ ju¿ swoje wielkie
zas³ugi i dokonania w badaniach naukowych, edycji wielu prac historycznych,
tworzeniu œwiadomoœci historycznej i co wa¿ne – popularyzacji historii regionu
w ró¿nych œrodowiskach. Wspó³autorami tej monografii s¹ historycy znani nie
tylko w regionie, ale i w szeroko rozumianym œrodowisku naukowym w kraju i za
granic¹, reprezentuj¹cy zarówno OBN im. W. Kêtrzyñskiego jak i m³ody, ale prê¿nie siê rozwijaj¹cy Uniwersytet Warmiñsko-Mazurski w Olsztynie.
Dotychczasowi recenzenci podkreœlali, ¿e wysi³kiem wielu autorów przygotowano: „wspania³e dzie³o – nietypow¹ monografiê historyczn¹, bogato ilustrowan¹, popularnonaukow¹, bez aparatu naukowego, ale rzetelnie udokumentowan¹.
Szerok¹ i gruntown¹ bazê tego dzie³a bez trudu poznajemy w trakcie lektury jego
kolejnych czêœci, a sprecyzowaæ mo¿emy, korzystaj¹c z obszernej bibliografii,
obejmuj¹cej Ÿród³a archiwalne (rêkopiœmienne) i drukowane (pamiêtniki, wspo-
acta_2010.p65
297
2013-02-06, 14:28
298
JÓZEF W£ODARSKI
mnienia, dzienniki urzêdowe, prasa i opracowania naukowe) – w jêzyku polskim
i niemieckim1.
Mimo „jubileuszowego charakteru” ksi¹¿ka zawiera obok wspomnianej wy¿ej
bibliografii (s. 614-625) tak¿e wykaz Ÿróde³ ilustracji (s. 626-627) oraz indeks
osób (s. 628-649).
Józef Borzyszkowski wskazuje w swojej recenzji na „nowatorstwo edytorskie dzie³a”, w którym ilustracje stanowi¹ 1/3 objêtoœci i stanowi¹ o walorach
poznawczych dzie³a2. Zdaniem recenzenta ilustracje sprawiaj¹, ¿e dzie³o-synteza
wybitnie historyczne i w pe³ni naukowe staje siê czytelne i interesuj¹ce tak¿e dla
mniej przygotowanego czytelnika. Ksi¹¿ka prezentuje dwa nurty narracji autorskiej – niejako równoleg³ej – s³own¹ i w postaci ilustracji. Oczywiœcie wypada
siê jak najbardziej zgodziæ, ale nale¿y dodaæ, ¿e ilustracja (jak wspomniano bogata
i w ró¿norodnej postaci) znakomicie u³atwia percepcjê treœci s³ownej. Rzecz ma
g³êbszy chyba podtekst, o czym sygnalizowa³em na pocz¹tku mojej wypowiedzi,
pisz¹c o nowej wizji monografii Olsztyna, która ma odpowiedzieæ na realne zapotrzebowanie spo³eczne u progu XXI wieku. Transformacji bowiem ulega cywilizacja i kultura s³owa drukowanego na rzecz cywilizacji i kultury obrazu zwi¹zanej z m³odym pokoleniem, które ¿yje w dobie „szumu informacyjnego”, spowodowanego przez elektroniczne noœniki informacji, co zmusza wobec ogromnych
iloœci informacji do jej zsyntetyzowania, uporz¹dkowania i oczywiœcie odpowiedniego skojarzenia najczêœciej w³aœnie z obrazem. Myœlê, ¿e fenomen (nie waham
siê u¿yæ tego okreœlenia) omawianej ksi¹¿ki polega na tym, i¿ zarówno redaktorzy
naukowi, jak i autorzy wziêli pod uwagê powy¿sze tendencje i stworzyli dzie³o na
miarê wyzwañ XXI stulecia.
Autor wstêpu Stanis³aw Achremczyk o tym przemyœlanym g³êboko zamierzeniu pisze tak: „Ilustracje, których w ksi¹¿ce jest sporo, nie tylko obrazuj¹
i odzwierciedlaj¹ tekst, ale go uzupe³niaj¹. Jest to ksi¹¿ka pod tym wzglêdem
nowatorska”. W sumie redaktorzy i autorzy ca³ym swoim dzie³em przekonuj¹ do
tego rozwi¹zania, a ksiêgarze twierdz¹, ¿e ksi¹¿ka cieszy siê du¿ym zainteresowaniem kupuj¹cych j¹ potencjalnych czytelników.
We wstêpie Stanis³aw Achremczyk omówi³ rzetelnie stan badañ nad przesz³oœci¹ Olsztyna, zwracaj¹c uwagê, ¿e ksi¹¿ka w uk³adzie chronologicznym
i problemowym ukazuje dzieje miasta od pradziejów po rok 2003 (s. 8). Redaktorzy
uszanowali styl pisarski ka¿dego z autorów, ujêcie dziejów, autonomiê tekstów
i chyba post¹pili jak najbardziej s³usznie, bo czytelnik rzeczywiœcie otrzymuje
tekst zró¿nicowany pod wzglêdem narracyjnym z roz³o¿onymi akcentami na ró¿ne
problemy i wydarzenia – zaœ ocena nale¿y do czytelników i recenzentów. Brak
recenzenta wydawniczego przy tak znamienitym zespole autorskim i redakcyj1
2
acta_2010.p65
Por. recenzjê J. Borzyszkowskiego zamieszczon¹ w: Echa przesz³oœci, t. V, Uniwersytet Warmiñsko-Mazurski w Olsztynie 2006, s. 465.
Tam¿e, s. 468.
298
2013-02-06, 14:28
OLSZTYN 1353–2003, PRACA ZBIOROWA...
299
nym mo¿e siê wydaæ usprawiedliwiony – jednak¿e uwzglêdnienie go doda³oby
ksi¹¿ce splendoru.
Uk³ad pracy przedstawia spis treœci – poszczególne czêœci tej najnowszej
syntezy – monografii Olsztyna maj¹ okreœlony ciê¿ar gatunkowy i objêtoœæ przypisan¹ do poszczególnych autorów. Dzieje miasta zosta³y przedstawione bowiem
„tradycyjnie” w uk³adzie chronologiczno-rzeczowym (problemowym) i jak wspomniano wy¿ej, ka¿da z czêœci ma swoj¹ historyczno-autorsk¹ specyfikê. Ksi¹¿kê
otwieraj¹ Pradzieje Olsztyna opracowane przez Hannê i Adama Mackiewiczów
(s. 10-27), z uwzglêdnieniem wyników badañ archeologicznych. Autorzy obejmuj¹ swoimi dociekaniami zarówno wyniki badañ archeologicznych na Starym
Mieœcie (wskazuj¹c na prze³omowe momenty w powojennych dziejach archeologii
Olsztyna), jak w szerszej okolicy – opisuj¹c znaleziska g³ównie z okresu œredniowiecza. Z opisem narracyjnym dobrze koreluj¹ liczne czarno-bia³e i kolorowe
fotografie u³atwiaj¹c percepcjê treœci.
Kolejny rozdzia³ Olsztyn œredniowieczny do 1466 r. (s. 28-73) przedstawia
Jerzy Sikorski, zwracaj¹c uwagê na sytuacjê polityczn¹ Prus przed za³o¿eniem
Olsztyna, w tym na utworzenie diecezji warmiñskiej i kolonizacjê biskupiej Warmii, oraz na przywilej lokacyjny, który by³ potwierdzeniem istniej¹cej rzeczywistoœci. Zarówno publikacja przywileju lokacyjnego Olsztyna z 31 X 1353 w jêzyku polskim, jak i obszerny wysoce kompetentny komentarz objaœniaj¹cy s¹ zabiegiem jak najbardziej korzystnym zarówno dla toku narracyjnego, jak i dla
„wyrobienia” historycznego czytelnika. Powy¿sze uwagi nale¿y odnieœæ tak¿e do
prezentowanego w ró¿nych wersjach herbu miasta (s. 54-55), przy czym charakterystyczne by³o nie tylko dla Olsztyna, ale i dla tych miast warmiñskich, które
by³y oœrodkami w³adzy kapitulnej czy biskupiej, ¿e samorz¹dy miejskie by³y niemal ca³kowicie podporz¹dkowane panom zwierzchnim. Na s. 57-67 zaprezentowane zosta³y walory obronne œredniowiecznego Olsztyna – dodatni¹ stron¹ tego
podrozdzia³u, obok tekstu prezentuj¹cego aktualny stan badañ, jest starannie dobrana ikonografia.
Kolejna czêœæ pracy (przyjêto dla ksi¹¿ki oryginaln¹ konwencjê polegaj¹c¹
na nienumerowaniu kolejnych rozdzia³ów – czêœci pracy) poœwiêcona dziejom
Olsztyna w latach 1466–1772 zosta³a opracowana przez Stanis³awa Archemczyka.
Czytelnik mo¿e przeœledziæ losy miasta w czasach wojen polsko-krzy¿ackich,
a po prawie stuletniej przerwie ju¿ w XVII wieku wojen polsko-szwedzkich, nastêpnie w XVIII wieku okupacji szwedzkich i rosyjskich oraz szereg perturbacji,
jakie przechodzi³a Warmia w burzliwym okresie nowo¿ytnym, a wraz z ni¹ Olsztyn.
W tej czêœci pracy nale¿a³oby zwróciæ uwagê na drobne nieœcis³oœci i b³êdy drukarskie, np. s. 80 rozejm w Sztumskiej Wsi z 1635 r. zosta³ zawarty na 26,5 roku
i koñczy³ siê w 1661 r.; s. 82 bitwa pod Warszaw¹ mia³a miejsce 28-30 lipca 1656 r.
By³ to okres arcyciekawy w wydarzenia; zakoñczony zajêciem Warmii w 1772 r.
przez Prusy Fryderyka II Hohenzollerna. W recenzji autorstwa Józefa Borzyszkowskiego zosta³o zadane pytanie: „czy s³usznie do Warmii zosta³ zaliczony Elbl¹g
acta_2010.p65
299
2013-02-06, 14:28
300
JÓZEF W£ODARSKI
i Malbork?” OdpowiedŸ zawarta jest w tekœcie (s. 83): „Pod koniec czerwca (1704 r.
J.T.W.) armia szwedzka opuœci³a Warmiê, pozostawiaj¹c garnizony w Elbl¹gu
i Malborku. Garnizon elbl¹ski licz¹cy oko³o dwóch tysiêcy ¿o³nierzy mia³ œci¹gaæ
kontrybucje z Warmii”. Stanis³aw Achremczyk w swoim wywodzie narracyjnym,
notabene bardzo ¿ywym i plastycznym, opartym na solidnej bazie Ÿród³owej, nie
„zalicza” Elbl¹ga i Malborka do Warmii – wskazuje jedynie na fakt, i¿ garnizony
szwedzkie stacjonuj¹ce w wy¿ej wymienionych miastach œci¹ga³y z Warmii kontrybucje pieniê¿ne i w naturaliach. Niek³amany podziw budz¹ fragmenty poœwiêcone
funkcjonowaniu samorz¹du miejskiego w Olsztynie, elitom miejskim i wa¿niejszym urzêdnikom (s. 86-105). W tok narracji umiejêtnie zosta³y wkomponowane
dokonania biskupów i kanoników warmiñskich, które mia³y wp³yw na administrowanie miastem i na jego rozwój gospodarczy. Równie kompetentnie i barwnie
zosta³o przedstawione ¿ycie codzienne kapitulnego Olsztyna (s. 105-134), nad
którym dominowa³ po³o¿ony nad £yn¹ zamek bêd¹cy siedzib¹ kanonika administratora komornictwa olsztyñskiego. Plastyczna narracja, wsparta dobr¹ znajomoœci¹ Ÿróde³, znakomicie uzupe³nia dotychczasowe ustalenia Andrzeja Wakara,
którego drugie, poprawione i poszerzone wydanie tomu pierwszego trzytomowej
monografii zbiorowej Olsztyna ukaza³o siê w 1997 r.
Autorzy wydanych w latach dziewiêædziesi¹tych XX wieku monografii miast
Warmii i Mazur, szczególnie tych, gdzie etnos polski i polskie wp³ywy jêzykowe
by³y widoczne (np. w miastach po³udniowej Warmii), czasami starali siê t¹ tematykê pomijaæ lub traktowaæ marginalnie, by nie naraziæ siê na zarzuty o treœci
nacjonalistycznej czy metodologicznej, wi¹¿¹ce siê z tzw. pisarstwem historycznym w stylu „minionej epoki”. Autor czêœci nowo¿ytnej dziejów Olsztyna nie
unika dyskusji na ten temat, wskazuj¹c, ¿e w miastach warmiñskich w okresie
œredniowiecza i nowo¿ytnym tak¿e obowi¹zywa³y prawa zabraniaj¹ce dopuszczania tych, którzy mówili po prusku czy po polsku do prawa miejskiego, które
stanowi³o podstawê dla samorealizacji ¿yciowej, prowadzenia dzia³alnoœci rzemieœlniczo-handlowej, udzia³u we w³adzach miejskich. Zasady te zosta³y mocno
nadwerê¿one w okresie po ostatniej wojnie polsko-krzy¿ackiej (1519–1525), gdy
wskutek zniszczeñ i depopulacji na Warmiê przybyli osadnicy z pobliskiego Mazowsza i innych dzielnic Polski. Ju¿ w drugiej po³owie XVI wieku jêzyk polski
obok jêzyka niemieckiego sta³ siê jêzykiem urzêdowym i koœcielnym. W recenzowanej ksi¹¿ce znajdziemy liczne tego stanu rzeczy przyk³ady – zarówno historiografia niemiecka, jak i polska uwa¿aj¹, ¿e polonizacja po³udniowej Warmii do
po³owy XVII stulecia siêgnê³a linii Dobrego Miasta – szczególn¹ rolê w tym procesie odgrywa³ Olsztyn (s. 110-112).
Mieszczanie olsztyñscy utrzymywali siê w przewa¿aj¹cej czêœci z pracy na
roli, zaledwie trzecia ich czêœæ z rzemios³a i handlu, st¹d wa¿nym czynnikiem
reguluj¹cym ¿ycie codzienne by³ czas pracy, przy czym nale¿a³o œciœle przestrzegaæ
postanowienia wilkierza, by „dzieñ œwiêty œwiêciæ”. Wbrew temu, co siê pisa³o
nt. rozruchów czeladniczych i buntów, by tak¿e poniedzia³ek by³ dniem wolnym
acta_2010.p65
300
2013-02-06, 14:28
OLSZTYN 1353–2003, PRACA ZBIOROWA...
301
od pracy (tzw. blaue Montag), to dowiadujemy siê z narracji tekstu, ¿e na Warmii
do 1642 r. œwiêtowano w ci¹gu roku a¿ oko³o 100 dni (s. 113). Dopiero w po³owie
XVII wieku liczbê dni œwi¹tecznych znacznie zmniejszono, inna sprawa to czas
pracy (latem 12–14, zim¹ 10–12 godzin). Olsztynianie tak¿e lubili siê bawiæ
i ¿ycie miejskie mimo surowoœci zarz¹dzeñ kierowa³o siê w³asnymi prawami,
a wizytatorzy koœcielni i administracyjni czêsto wskazywali w swoich protoko³ach, ¿e bractwa zarówno koœcielne, jak i korporacje œwieckie „bardziej s¹ znane
w mieœcie z picia piwa ni¿ pobo¿noœci” (s. 114).
Strony poœwiêcone ¿yciu codziennemu Olsztyna dotykaj¹ wielu jego aspektów, wsparte solidn¹ baz¹ Ÿród³ow¹ przetransponowan¹ na znakomit¹ polszczyznê,
komunikuj¹ czytelnika z przesz³oœci¹ (t¹ mniej znan¹!) i koresponduj¹ miêdzy
sob¹, dziêki temu zabiegowi mamy przedstawiony dynamiczny „¿ywy obraz” historii miasta.
Na biskupiej Warmii do 1772 r. szczególn¹ rolê odgrywa³ Koœció³ katolicki,
który opar³ siê pr¹dom reformacyjnym, a w ¿yciu spo³ecznoœci miejskiej zawsze
pe³ni³ w tym okresie wa¿n¹ rolê poprzez parafie, szko³y, fundacje, bractwa religijne i inne instytucje (np. szpitale). Mieszczanie olsztyñscy dziêki fundacjom byli
obecni nie tylko wœród studentów braniewskiego Kolegium, ale w innych wiod¹cych oœrodkach akademickich Rzeczypospolitej (s. 141-145).
Najobszerniejszy rozdzia³ Olsztyn w latach 1772–1918 (s. 146-291) jest dzie³em zespo³u autorskiego, w którym polityczne dzieje Olsztyna, jego ustrój i samorz¹d w XIX wieku przedstawi³ Janusz Jasiñski. Autor – znawca dziejów XIX-wiecznej Warmii swoje wysoce kompetentne rozwa¿ania koñczy podrozdzia³em:
Od Olsztyna polsko-niemieckiego do niemiecko-polskiego (s. 197-224), ukazuj¹c
skomplikowane relacje miêdzy dwoma etnosami polskim i niemieckim, ze szczególnym uwzglêdnieniem swoiœcie rozumianego „patriotyzmu warmiñskiego”, którego kwintesencja wyra¿ona w programie „Gazety Olsztyñskiej” nakazywa³a etnosowi polskiemu „uznanie Polski za najwy¿sze dobro” (s. 224).
Kolejne czêœci omawianego rozdzia³u poœwiêcone ruchowi polskiemu, ludnoœci ¿ydowskiej oraz kulturze i gospodarce Olsztyna przed 1914 r. opracowa³
Jan Ch³osta. Rozwój oœwiaty szkolnej, opiekê medyczn¹, szpitalnictwo i ¿ycie
koœcielno-religijne katolików olsztyñskich przedstawi³ Andrzej Kopiczko. Z kolei
Grzegorz Jasiñski zaprezentowa³ Koœció³ ewangelicki w XIX-wiecznym Olsztynie
i losy miasta w okresie I wojny œwiatowej (1914–1918). Ka¿da z przedstawionych
czêœci wnosi swój niepowtarzalny wk³ad w nowe spojrzenie na szeroko rozumiane
dzieje miasta w XIX wieku, kiedy to Olsztyn stopniowo przekszta³ca³ siê z prowincjonalnego, warmiñskiego miasteczka w du¿y, nowoczesny oœrodek miejski
stanowi¹cy swoiste centrum gospodarcze i kulturalne po³udniowej Warmii. Równie
wa¿ne s¹ ponadczasowe przes³ania, szczególnie te dotycz¹ce organizacji ¿ycia
spo³ecznego, religijnego i kultury, które mog¹ byæ wspó³czeœnie ciekawym materia³em do przemyœleñ dla samorz¹du i organizacji lokalnych. Wywa¿one proporcje
w prezentacji problematyki religijnej i narodowoœciowej w dziejach miasta,
acta_2010.p65
301
2013-02-06, 14:28
302
JÓZEF W£ODARSKI
w tym relacji miêdzy Koœcio³ami katolickim i ewangelickim oraz wzajemnych
relacji polsko-niemieckich w okresie aktywnego rozwoju ró¿nych form germanizacyjnej polityki w³adz prusko-niemieckiego pañstwa na Warmii – stanowi o nieprzemijaj¹cych walorach tego dzie³a.
Kolejny du¿y fragment monografii Olsztyn w latach 1918–1945 (s. 292-401)
zosta³ opracowany przez Wojciecha Wrzesiñskiego. Na uwagê zas³uguje w szerokim zakresie ujêta problematyka „olsztyñskiej rewolucji niemieckiej 1918 r.”.
Rady ¯o³niersko-Robotnicze zlikwidowano w czerwcu 1919 r. na podstawie decyzji w³adz komunalnych. Zagro¿enie ze strony polskiej zwi¹zane z decyzjami
plebiscytowymi cementowa³o jednoœæ si³ niemieckich dot¹d podzielonych ideowo i politycznie. Dlatego te¿ autor stosunkowo du¿o miejsca poœwiêca akcji
plebiscytowej w Olsztynie, na Warmii i Mazurach, wskazuj¹c na przyczyny niepowodzeñ i klêski w g³osowaniu 11 lipca 1920 r. (s. 300-323). Równie kompetentnie zosta³y przedstawione dzieje miasta w Republice Weimarskiej i po 1933 r.
pod rz¹dami narodowych socjalistów. Na szczególn¹ uwagê zas³uguj¹ opisy heroicznej walki olsztyñskich Polaków z hitleryzmem, za co wielu z nich zap³aci³o
najwy¿sz¹ cenê. Syntetycznie ujêty zosta³ okres II wojny œwiatowej (s. 390-401).
Przed bodaj¿e najtrudniejszymi wyzwaniami stanêli autorzy dwóch ostatnich
rozdzia³ów, omawiaj¹cych dzieje Olsztyna w okresie Polski Ludowej i III Rzeczypospolitej. Ogólnonarodowa dyskusja nad ocen¹ tych dwóch okresów historycznych trwa nadal i jest przedmiotem rozlicznych kontrowersji, stanowi punkt
odniesienia tak¿e w niedawno og³oszonej IV Rzeczypospolitej. W prezentowanej
monografii Bohdan £ukaszewicz przedstawia rozdzia³ Olsztyn w Polsce Ludowej
1945–1989 (s. 402-511). Punktem wyjœciowym jest rok 1945 i ofensywa zimowa
(styczniowa) Armii Czerwonej, w wyniku której 22 stycznia krasnoarmiejcy zdobyli Olsztyn, a fakt ten uczczono w Moskwie, oddaj¹c 20 salw artyleryjskich z 24
dzia³. Niestety, kataklizm dotkn¹³ Olsztyn po zajêciu miasta przez wojska rosyjskie, dotkn¹³ podobnie jak to wkrótce sta³o siê z innymi miastami na tym terenie
zgodnie z zasad¹ szto eto za woina kogda Giermanja nie gorejet. Zniszczono 1040
budynków, tj. 30 proc. zabudowy miejskiej, zabito wielu ludzi, czêœæ z tych, co
prze¿yli, wywieziono w g³¹b ZSRR. Z ¿o³nierskimi „pohulankami” z trudem
radzi³y sobie sowieckie wojska wewnêtrzne (NKWD). Warto pamiêtaæ o tym
swoistym bilansie otwarcia, kiedy dziœ niektóre organizacje tzw. wypêdzonych
w RFN mówi¹ o „eksploatacji niemieckiej infrastruktury mieszkaniowej i przemys³owej przez Polaków (przez okres bez ma³a pó³ wieku)”.
Bohdan £ukaszewicz interesuj¹co prezentuje lata zmagañ o kszta³t nowego
ustroju, kolejno przedstawia lata stalinizmu, okres popaŸdziernikowej „odnowy”
i nadziei z ni¹ zwi¹zanych, ma³¹ stabilizacjê i rozczarowania epok¹ gierkowsk¹ a¿
po szesnaœcie miesiêcy „Solidarnoœci”. Bardzo trudnym wyzwaniem by³ dla autora
okres stanu wojennego i lata powolnego upadku ustroju socjalistycznego do 1989 r.
Wielu wspó³czeœnie ¿yj¹cych olsztynian ró¿nie ocenia ten okres, który by³
czasem dzieciñstwa, m³odoœci lub ¿ycia doros³ego. Poszczególne pokolenia war-
acta_2010.p65
302
2013-02-06, 14:28
OLSZTYN 1353–2003, PRACA ZBIOROWA...
303
toœciuj¹ i oceniaj¹ ostatnie dwie dekady ustroju socjalistycznego w zale¿noœci od
wieku, ówczesnej sytuacji materialnej i pogl¹dów politycznych. Autor nie mia³ tu
rzeczywiœcie ³atwego zadania, ale nale¿y podkreœliæ, ¿e stara³ siê zachowaæ dystans do opisywanych wydarzeñ, bezstronnoœæ i obiektywizm jak na historyka-profesjonalistê przysta³o.
Na ile uda³o mu siê zbli¿yæ do idea³u obiektywnego obrazu dziejów miasta –
trudno powiedzieæ. Odpowiedz¹ na to pytanie jego koledzy specjaliœci z historii
najnowszej i sami mieszkañcy Olsztyna. Podobno idea³u nie sposób osi¹gn¹æ albo
posi¹œæ, jedynie mo¿na siê do niego zbli¿yæ, mam nadziejê i¿ sami olsztynianie
tak zró¿nicowani w swoich postawach, pogl¹dach i ocenach (nie mniej ni¿… sami
historycy) pozytywnie oceni¹ t¹ wyj¹tkowo trudn¹ próbê zbli¿enia siê do idea³u
obiektywnej prezentacji stosunkowo nieodleg³ej przesz³oœci.
Kolejny rozdzia³ opracowany przez Witolda Gieszczyñskiego zosta³ zatytu³owany Olsztyn w III Rzeczypospolitej (s. 512-531) i z racji sposobu przedstawiania wspó³czesnoœci mo¿e wzbudzaæ kontrowersje wœród olsztynian. W jego sk³ad
wchodz¹ podrozdzia³y: Przemiany polityczne 1989 roku; Pobyt Ojca Œwiêtego
Jana Paw³a II w stolicy Warmii; ¯ycie polityczne oraz dzieñ powszedni olsztynian; Honorowi obywatele miasta Olsztyna; Uniwersytet Warmiñsko-Mazurski;
Nauka, kultura, sport; Jubileusz 650-lecia Olsztyna.
Rozdzia³ ten odbiega od dotychczas prezentowanych czêœci charakteryzuj¹cych siê pog³êbion¹ syntez¹ – analiz¹ przesz³oœci, na rzecz pozbawienia go (co
zrozumia³e) elementu dystansu historycznego. Czytelnik mo¿e odczuæ pewien
niedosyt, gdy chodzi o oceny b¹dŸ wartoœciowanie, w zamian ma do czynienia
z nadmiarem œladów oddzia³ywania emocji, poczuciem niezwyk³oœci zdarzeñ, specyfik¹ sukcesu transformacji ustrojowej i gospodarczej – mimo wskazywania na
pora¿ki, problemy, konflikty stosunkowo du¿ej aglomeracji miejskiej funkcjonuj¹cej w prze³omowym okresie. Swoisty wydŸwiêk „promocyjno-dziêkczynny” maj¹
zamieszczone w tym rozdziale ilustracje przedstawiaj¹ce prezydentów, honorowych obywateli Olsztyna, urzêdników miasta i radnych – nie mog³o zabrakn¹æ
olsztynian pozuj¹cych do „rodzinnej” fotografii. Byæ mo¿e niezale¿nie od woli
redaktorów w doborze tego materia³u sporo do powiedzenia mia³a aktualna rzeczywistoœæ i mentalnoœæ „ojców miasta”, sk³onnych do prezentacji siebie i swoich dokonañ, tym samym potraktowania monografii jako okazji do „uwiecznienia” swoich
„ikon”. Fakt jest jednak¿e oczywisty jeden, ¿e reforma samorz¹dowa w trzeciej RP
by³a jedn¹ z najbardziej udanych. Zapewne ten rozdzia³ zgodnie z niepisan¹ tradycj¹ musia³ przybraæ taki kronikarsko-promocyjno-jubileuszowy charakter, byæ
mo¿e wielu mieszkañców miasta, którzy prze¿ywaj¹ ró¿nego rodzaju trudnoœci
na co dzieñ bêdzie rozczarowanych tym obrazem szczêœliwej uniwersyteckiej
warmiñsko-mazurskiej metropolii, dlatego te¿ potrzeba dystansu, by kolejne prace
historyków i socjologów zweryfikowa³y opinie i s¹dy W. Gieszczyñskiego.
Jubileuszowy obraz Olsztyna zwieñczaj¹ w recenzowanej pracy dwa ostatnie
rozdzia³y ró¿ni¹ce siê charakterem przekazywanych treœci. Pierwszy to cenne
acta_2010.p65
303
2013-02-06, 14:28
304
JÓZEF W£ODARSKI
i starannie opracowanie Jerzego Sikorskiego: Rozwój przestrzenny miasta (s. 534-599), ukazuj¹ce na tle historycznym zmiany w zabudowie miasta i przedmieœæ.
Drugi – ostatni rozdzia³ to Olsztyñskie nekropolie (s. 600-613) Janusza Jasiñskiego
– równie wa¿ny, cenny i ciekawy, przedstawiaj¹cy dzieje oko³o 20 nekropolii, które
funkcjonowa³y b¹dŸ funkcjonuj¹ nadal i pe³ni¹ wa¿n¹ rolê w kszta³towaniu to¿samoœci mieszkañców miasta. Autor pisze, ¿e „dzisiejsi mieszkañcy Olsztyna s¹
œwiadomi, ¿e w ich mieœcie, znajduje siê kilka cmentarzy, wœród nich dawne ju¿
historyczne. Natomiast zapewne niewielu potrafi wymieniæ wszystkie niegdyœ
istniej¹ce, które zanik³y z jednej strony w sposób naturalny, ale tak¿e w wyniku
nadawania wiêkszej rangi potrzebom komunalnym, b¹dŸ wskutek z³ej woli w³adz
i spo³eczeñstwa” (s. 600). Obok cmentarzy komunalnych i katolickich zosta³y
opisane cmentarze ewangelickie, ¿ydowskie, wojskowe, przyszpitalne, zad¿umionych, o których pamiêæ sprzyja umacnianiu uniwersalnych wartoœci œwiata chrzeœcijañskiej Europy.
Ksi¹¿kê zamyka bogata bibliografia wykorzystanych przez autorów Ÿróde³
archiwalnych rêkopiœmiennych, drukowanych, pamiêtników i wspomnieñ, druków urzêdowych i prasy oraz opracowañ (s. 612-625). Osobno zamieszczono wykaz
Ÿróde³ ilustracji (s. 626-627), co jest wa¿ne w pozycji, gdzie ilustracje zajmuj¹
ponad 1/3 objêtoœci, a wiele z nich jest publikowanych po raz pierwszy. Jak przysta³o na profesjonalne wydanie „poruszanie” siê po nim u³atwia indeks osób, co
umo¿liwia wykorzystanie monografii dla potrzeb naukowych i dydaktycznych
przez studentów i m³odzie¿ szkoln¹.
Jubileuszowa monografia Olsztyn 1353–2003 jest niew¹tpliwie dzie³em wzorcowym, odpowiadaj¹cym wymogom wspó³czesnoœci, na którym zapewne bêd¹
siê wzorowaæ autorzy przysz³ych monografii miast nie tylko Warmii i Mazur.
Mamy zatem do czynienia z ksi¹¿k¹ udan¹, mimo ¿e jako praca zbiorowa nios³a
ze sob¹ ryzyko dominacji indywidualnych znamion autorskich w poszczególnych
fragmentach. Wielk¹ zas³ug¹ redaktorów jest dokonanie tego, i¿ mimo skupienia
wielkich indywidualnoœci autorskich ksi¹¿ka wyró¿nia siê jednolitym charakterem
narracji i formy. Jak podkreœlono ju¿ wczeœniej, mocn¹ stron¹ jubileuszowego dzie³a
jest strona edytorska, w tym szata ilustracyjno-graficzna. Ka¿dy fragment omawianej ksi¹¿ki ma swój w³asny, oryginalny uk³ad wewnêtrzny i merytoryczny, a ilustracje i fotografie stanowi¹ integraln¹ czêœæ narracji autorów omawianego dzie³a.
Recenzowana monografia ma tak¿e swoje nieliczne s³aboœci, niektóre delikatnie podkreœla³em, jednak¿e nie sposób zaprzeczyæ, ¿e stanowi ona wyj¹tkowo
udane dzie³o jubileuszowe. Jest to tak¿e w du¿ej mierze zas³uga najwiêkszego
na Pomorzu Wschodnim Oœrodka Badañ Naukowych i Towarzystwa Naukowego
im. Wojciecha Kêtrzyñskiego, wspieranego przez centralê oraz samorz¹dy Olsztyna
i Warmii i Mazur. Najnowsza monografia Olsztyna piêknie siê wpisuje w dotychczasowe dokonania olsztyñskiego œrodowiska historycznego i jego przyjació³
w kraju zajmuj¹cych siê dziejami Warmii i Mazur, zaœ sama publikacja odpowiada
europejskim standardom w zakresie edytorstwa.
acta_2010.p65
304
2013-02-06, 14:28
OLSZTYN 1353–2003, PRACA ZBIOROWA...
305
Józef Borzyszkowski
Tomasz Œlepowroñski, Polska i wschodnioniemiecka historiografia Pomorza Zachodniego
(1945–1970). Instytucje – koncepcje – badania,
wyd. ZAPOL, Szczecin 2008, ss. 555,
ISBN 978-83-751811-1-1
Wielka synteza dziejów Pomorza – Historia Pomorza, realizowana wed³ug
koncepcji prof. Gerarda Labudy – jest nadal dzie³em in statu nascendii. Dotychczas
ukaza³y siê cztery tomy, z których trzy pierwsze zredagowa³ G. Labuda, a czwarty
prof. Stanis³aw Salmonowicz. Od lat w przygotowaniu s¹ kolejne tomy, poœwiêcone najnowszym dziejom naszego europejskiego regionu. To niby wolne tempo
powstania kolejnych tomów, w których z regu³y na pocz¹tku znajdujemy prezentacjê stanu badañ, wynika miêdzy innymi z faktu, i¿ podjête przed pó³wieczem
dzie³o syntezy wymaga zwykle, obok szerokich poszukiwañ bibliograficznych,
jednoczesnych badañ monograficznych. Te pierwsze w odniesieniu do trzeciej
æwierci XX wieku u³atwia prezentowana tu monografia.
Ksi¹¿ka T. Œlepowroñskiego stanowi pewne nowum w dziejopisarstwie pomorskim. Po raz pierwszy w tak szerokim zakresie i tak konsekwentnie zanalizowano jednoczeœnie dziejopisarstwo polskie i niemieckie, dotycz¹ce zachodniej
czêœci Wielkiego Pomorza, jego cz¹stki funkcjonuj¹cej przez wieki jako samodzielny organizm pañstwowy, a potem do 1945 roku w ramach pañstwa niemieckiego jako jego prowincja Pommern. Po 1945 roku znalaz³a siê ona w granicach
dwóch pañstw – Polski i NRD, przy czym po stronie polskiej znalaz³ siê sto³eczny
Szczecin, a po niemieckiej uniwersytecka Gryfia (Greifswald).
Autor omawianego dzie³a w rozbudowanym Wstêpie jego cele prezentuje
s³owami:
„Ogólnym celem pracy jest przedstawienie (od)budowy œrodowiska i rozwoju
nauki historycznej na ca³ym historycznym Pomorzu Zachodnim. (W granicach
by³ej Prowinz Pommern). Przedmiotem badañ bêdzie [a mo¿e jest, by³a? – J.B.]
nauka historyczna w Szczecinie, S³upsku, Gryfii (Greifswaldzie) i Stralsundzie
(Strza³owie), rozumiana jako dzieje instytucji i œrodowisk oraz tworz¹cych je
i dzia³aj¹cych w nich ludzi, powsta³e koncepcje badawcze zarówno na poziomie
acta_2010.p65
305
2013-02-06, 14:28
306
JÓZEF BORZYSZKOWSKI
centralnym, jak i na p³aszczyŸnie regionalnej oraz wytworzony przez nie dorobek
naukowy (wytwory dzia³alnoœci historyków, produkcja dziejopisarstwa) i popularnonaukowy, ukazywanych na szerokiej panoramie ich powi¹zañ z ideologi¹
i obowi¹zuj¹cymi pr¹dami naukowymi, aktualnie panuj¹c¹ politykê naukow¹,
polityk¹ niemieck¹ pañstwa polskiego i polsk¹ polityk¹ NRD. Przedmiot badañ
– nauka historyczna w Szczecinie, S³upsku, Gryfii i Strza³owie – ukazany zosta³a
w ujêciu dynamicznym, na tle ewolucji polityki naukowej PRL i NRD. Poza analiz¹ samej historiografii, instytucji badawczych i zespo³ów ludzkich oraz podejmowanych przez nich procesów decyzyjnych, odnosi siê to tak¿e do wspomnianej
polityki naukowej obu krajów, któr¹ autor analizowa³, zwracaj¹c uwagê zarówno
na ró¿nice, jak i podobieñstwa w niej wystêpuj¹ce. Na wstêpie nale¿y zauwa¿yæ,
¿e jedn¹ z najistotniejszych cech odró¿niaj¹cych od samego pocz¹tku niemieckich i polskich pomorzoznawców by³ Uniwersytet, który pozosta³ po stronie niemieckiej. Podobieñstwa polega³y jednak na znacznym wp³ywie œrodowisk muzealno-archiwalnych na kszta³t ¿ycia naukowego, choæ wydaje siê, ¿e z racji braku
uniwersytetu, nieporównywalnie wa¿niejszy by³ on po polskiej stronie Pomorza”
(s. 20-21).
Ten przyd³ugi mo¿e cytat sygnalizuje nie tylko cele badañ autora – zawartoœæ
jego cennego dzie³a, a i styl dziejopisarstwa m³odego historyka, ucznia prof. W³odzimierza Stêpiñskiego. Prezentowana publikacja powsta³a bowiem jako rozprawa
doktorska na jego seminarium. Jej nieco barokowy jêzyk daleki jest od prostoty,
ale nieraz i klarownoœci, jakiej oczekujemy w dzie³ach nie tylko m³odych badaczy –
adeptów historii. Autor mo¿e nazbyt szeroko i nadto wszechstronnie we Wstêpie
próbowa³ przedstawiæ swoje badania, uzasadniæ przekonuj¹co cezury chronologiczne dzie³a, jego chronologiczno-rzeczowy uk³ad – konstrukcjê ksi¹¿ki z³o¿onej z czterech rozdzia³ów. Ich tytu³y zdradzaj¹ zawartoœæ dzie³a: Roz. I: Miejsce
zachodniopomorskiej historiografii w badaniach naukowych Niemców i Polaków
przed 1945 r.; Roz. II: Polskie i niemieckie pomorzoznastwo oraz zachodniopomorska historiografia w okresie konceptualizacji badañ (1945–1955/56); Roz. III:
Powstanie, przemiany i rozwój historiografii i czasopiœmiennictwa miêdzy Gryfi¹, Szczecinem a S³upskiem (1955–1970); Roz. IV: Nawi¹zanie i rozwój wspó³pracy miêdzy pomorzoznawcami Polski Ludowej i Niemieckiej Republiki Demokratycznej.
Generalna refleksja, nasuwaj¹ca siê po przestudiowaniu dzie³a, zawiera w sobie uznanie dla autora, tak za podjêcie, jak i realizacjê wa¿nego problemu badawczo-historycznego. Lektura tej rozprawy pozwala stwierdziæ, i¿ autor zrealizowa³
swoje cele badawcze, wzbogaci³ nasz¹ wiedzê o warunkach rozwoju i dorobku
naukowym pomorzoznawców nie tylko z Pomorza Zachodniego i Przedniego.
Podsumowanie owoców jego badañ znajdujemy w Zakoñczeniu, obok którego
nie mniej wa¿ne s¹ Zusammenfassung i Bibliografia.
W przywo³anym Wstêpie autor, po szerokim omówieniu kolejnych rozdzia³ów,
króciutko prezentuje podstawê Ÿród³ow¹ pracy. Przywo³uje najwa¿niejsze Ÿród³a
acta_2010.p65
306
2013-02-06, 14:28
TOMASZ ŒLEPOWROÑSKI, POLSKA I WSCHODNIONIEMIECKA HISTORIOGRAFIA...
307
archiwalne i drukowane, polskie i niemieckie. Pomija tu same dzie³a – badania
i ich wyniki, bêd¹ce dlañ równie¿ materia³em Ÿród³owym, odnosz¹cym siê nie
tylko do ostatniej czêœci podtytu³u jego rozprawy, który brzmi: Instytucje – koncepcje – badania. Na samym koñcu Wstêpu dziêkuje m.in. prof. Lutzowi Oberdörferowi z Gryfii, który u³atwi³ mu kwerendy w tamtejszych archiwach i bibliotekach.
Mo¿na wiêc stwierdziæ, ¿e dzie³o T. Œlepowroñskiego jest po czêœci tak¿e owocem wspó³pracy polsko-niemieckiej, bez której trudno sobie wyobraziæ wspó³czesne pomorzoznastwo.
Szukaj¹c – wskazuj¹c korzenie wspó³czesnego pomorzoznastwa, T. Œlepowroñski przybli¿y³ czytelnikowi w roz. I Landesgeschichte na Pomorzu Przednim
oraz miejsce Pomorza Zachodniego w polskich badaniach zachodnich na prze³omie XIX i XX wieku, a tak¿e w II Rzeczypospolitej, kiedy to dzia³a³a poznañska
Wszechnica Pomorska i niezmiernie twórczy Instytut Ba³tycki z siedzib¹ w Toruniu, uprawiaj¹ce na polu nauki polsk¹ myœl zachodni¹, polemizuj¹ce z Ostforschung. Przypomina te¿ hitlerowsk¹ politykê niszczenia nauki polskiej, stanowisko œrodowiska naszej myœli zachodniej wobec Ostforschung w latach II wojny
œwiatowej i miejsce nauki [Pomorza raczej – J.B.] w koncepcjach terytorialnych
Polskiego Pañstwa Podziemnego.
W odniesieniu do ostatniego zagadnienia przedstawia znaczenie myœli i dzia³añ m³odych ludzi zwi¹zanych z organizacj¹ „Ojczyzna”, powo³an¹ w 1939 r.
w krêgach endeckich Wielkopolski, nawi¹zuj¹c¹ do idei objêcia przez Polskê
w duchu Zygmunta Wojciechowskiego wszystkich ziem macierzystych, a wiêc
i Pomorza Zachodniego. Patronowa³ jej ks. Józef Pr¹dzyñski, przedstawiciel jednego z najstarszych rodów kaszubsko-pomorskich. Mia³a ona spory wp³yw na
ówczesne badania historyczne, zogniskowane z czasem w powo³anym w 1941
roku przez Z. Wojciechowskiego Studium Zachodnim, jak i w odrodzonym
w 1943 roku Instytucie Ba³tyckim... Œrodowiska te postulowa³y i dokumentowa³y
celowoϾ granicy polsko-niemieckiej na Odrze i Nysie.
Autor zauwa¿y³ miêdzy innymi, i¿ wizja historii Pomorza Z. Wojciechowskiego, jego kszta³t przestrzenny od ujœcia Odry po ujœcie Wis³y, zgodna jest
z wizj¹ Wielkiego Pomorza, pielêgnowan¹ od pocz¹tku XX wieku w œrodowisku
m³odokaszubskim pod przywództwem A. Majkowskiego (s. 79). Nie zauwa¿a natomiast, i¿ w okresie II wojny œwiatowej rozwin¹³ j¹ w Wielkiej Brytanii Lech
B¹dkowski, przywódca tamtejszego Ruchu Pomorskiego. Byæ mo¿e nieznana jest
mu publikacja B¹dkowskiego Pomorska myœl polityczna, Londyn 1945, w której
wielkie i wieloetniczne Pomorze siêga od Strza³owa po Elbl¹g oraz obejmuje
Rugiê. S¹dzê, i¿ warto by by³o skonfrontowaæ wizjê Pomorza i historii tego kraju
w ujêciu nie tylko polityków i historyków, ale tak¿e ludzi kultury, twórców literatury i sztuki. Tu bowiem zachodzi ciekawe zjawisko wzajemnych wp³ywów miêdzy
wy¿ej przywo³anymi œrodowiskami. Mo¿na je stwierdziæ choæby na podstawie
analizy literatury piêknej, nie tylko kaszubskiej, powsta³ej w 20-leciu miêdzywojennym. Najbardziej znamienny jest dramat ks. Bernarda Sychty Spi¹cé wòjskò,
acta_2010.p65
307
2013-02-06, 14:28
308
JÓZEF BORZYSZKOWSKI
wydany w 1939 roku, w którym znajduj¹ siê prorocze s³owa dotycz¹ce powrotu
Szczecina do Polski. Byæ mo¿e ten problem – powi¹zañ pomorzoznastwa historycznego i literatury piêknej, przybli¿aj¹cej czytelnikom wielkoœæ i przesz³oœæ
Pomorza, to sprawa godna osobnych badañ i innej monografii. Tym niemniej warto,
by problem ten nie uchodzi³ uwadze historyków.
W rozprawie T. Œlepowroñskiego znajdujemy obraz dokonañ niemieckich
i polskich instytucji, i ludzi zajmuj¹cych siê pomorzoznastwem, wœród których na
gruncie polskim g³ównym inspiratorem i kreatorem najwa¿niejszych dokonañ po
1945 r. by³ prof. G. Labuda, jako kierownik Zak³adu Historii Pomorza Instytutu
Historii PAN. Dziêki niemu i historykom z jego otoczenia rozwin¹³ siê m.in. szczeciñski oœrodek badañ pomorzoznawczych, gdzie szczególn¹ rolê odegra³ œp. prof.
Henryk Lesiñski – kierownik Pracowni Historii Pomorza Zachodniego IH PAN
w Szczecinie, dyrektor tamtejszego Archiwum Pañstwowego (d³ugo g³ównego
centrum badañ historycznych), a z czasem szef uczelnianych instytutów historii –
szkó³ wy¿szych Szczecina, na bazie których powsta³ Uniwersytet Szczeciñski.
Przywo³uj¹c za T. Œlepowroñskim postaæ i dokonania H. Lesiñskiego, jednego
z kilku ojców za³o¿ycieli instytucjonalnego pomorzoznastwa w Szczecinie, pragnê
zasygnalizowaæ jednoczeœnie ukazanie siê dwa lata po wydaniu omawianej tu
rozprawy, poœwiêconej mu ksi¹¿ki. Chodzi o publikacjê firmowan¹ autorsko przez
Rados³awa Gaziñskiego i W³odzimierza Stêpiñskiego pt. Ziemiom Odzyskanym
umys³ i serce. Henryk Lesiñski – uczonego ¿ycie i dzie³o, Szczecin 2010, wydan¹
równie¿ przez PP-H ZAPOL..., ale z Copyright Uniwersytetu Szczeciñskiego, Archiwum Pañstwowego w Szczecinie i autorów, a raczej redaktorów tomu. Ksi¹¿ka
ta wspaniale przybli¿a nie tylko postaæ i dokonania bohatera tekstów wielu autorów (owocu poœwiêconej mu konferencji), ale te¿ potwierdza i uzupe³nia obraz
zawarty w dziele T. Œlepowroñskiego.
Dla czytelnika omawianej tu rozprawy szczególnie interesuj¹ce, na równi
z dziejami polskiego pomorzoznastwa, a mo¿e jeszcze bardziej oryginalne, s¹
ustalenia autora dotycz¹ce rozwoju badañ historycznych na Pomorzu Przednim,
z dominuj¹c¹ rol¹ œrodowiska historyków uniwersyteckich i Gryfii. Pomorzoznastwo niemieckie w znacznie wiêkszym stopniu ni¿ polskie, w okresie bêd¹cym
przedmiotem badañ autora, uzale¿nione by³o od polityki i sytuacji miêdzynarodowej. Przesz³o nie³atw¹ drogê od denazyfikacji do socjalistycznej stabilizacji, przy
zachowaniu jedynie skromnych enklaw tradycjonalistycznej historiografii w Gryfii
i Strza³owie, ale te¿ niema³ych kontaktów z historykami w RFN. W ostatnim etapie badanego okresu dosz³o równie¿ do zbli¿enia i instytucjonalnej wspó³pracy
historyków Polski i NRD, zajmuj¹cych siê problematyk¹ pomorzoznawcz¹.
Monografia T. Œlepowroñskiego stanowi dopracowany obraz powojennego
pomorzoznastwa Polski i NRD do 1970 roku, zaprezentowany wraz z g³êbokim
t³em – uwarunkowaniami siêgaj¹cymi XIX wieku i ograniczeniami polityki pañstw,
w granicach których po 1945 r. znalaz³o siê Pomorze Zachodnie. Autor, zajmuj¹c
siê pomorzoznastwem dotycz¹cym Pomorza Zachodniego, si³¹ rzeczy bardzo czêsto
acta_2010.p65
308
2013-02-06, 14:28
TOMASZ ŒLEPOWROÑSKI, POLSKA I WSCHODNIONIEMIECKA HISTORIOGRAFIA...
309
przywo³uje instytucje, programy i badania z innych regionów Polski, najczêœciej
Pomorza Wschodniego – Gdañskiego, Nadwiœlañskiego. Podjête i zrealizowane
przezeñ badania uzasadniaj¹ poœrednio koncepcjê Wielkiego Pomorza, sformu³owan¹ przez G. Labudê. Przywo³uj¹c opinie krytyków tej koncepcji, zauwa¿a, ¿e
nie sformu³owali oni ¿adnej alternatywy. Studiuj¹c dzie³o T. Œlepowroñskiego
odczuwamy potrzebê kontynuacji jego badañ, a jednoczeœnie objêcia nimi ca³ego
pomorzoznastwa, bez podzia³u na Pomorze Zachodnie i Wschodnie. Niestety,
podzia³ ten za przyczyn¹ jego monografii w odniesieniu do lat 1945–1970 sta³ siê
faktem. St¹d najpierw potrzeba uzupe³niania badañ dotycz¹cych Pomorza Wschodniego w tym¿e okresie.
Bogactwo problematyki objêtej badaniami T. Œlepowroñskiego i ewentualnej
ich kontynuacji, to temat na osobny artyku³. Sygnalizuj¹c tu jedynie zawartoœæ
jego dzie³a, obejmuj¹cego przekszta³cenia starych i budowê nowych oœrodków
pomorzoznawczych w NRD i Polsce, nie tylko na Pomorzu, nie tylko o charakterze akademickim, pragnê podkreœliæ wartoœæ tej publikacji i potrzebê kontynuacji
zapocz¹tkowanych badañ. Ich szczególnym plusem jest wielostronnoœæ ujêcia
i wywa¿ony stosunek autora do uwzglêdnionych przezeñ uwarunkowañ politycznych i doktrynalnych.
Autor w zakoñczeniu stwierdza miêdzy innymi: „Zjawiskiem wspólnym dla
historiografii Pomorza Zachodniego obu krajów, które w pewnym stopniu zaci¹¿y³o na ich rozwoju, by³a podjêta w drugiej po³owie lat piêædziesi¹tych wspó³praca Szczecina i Gryfii…”. S¹dzê, i¿ – mimo wszelkich uwarunkowañ i ograniczeñ,
wspó³praca ta, kontynuowana dziœ mo¿e w nadto skromnym zakresie, jeœli ju¿
zaci¹¿y³a, a tak by³o na pewno, to by³o to oddzia³ywanie ze wszech miar i w wielu
dziedzinach pozytywne. Wspó³praca ta i zmiany, jakie zasz³y w ostatnim æwieræwieczu XX stulecia, otworzy³y przed pomorzoznastwem nowe szanse i nowe ograniczenia. Z drugimi musimy sobie radziæ, a pierwszych nie wolno zmarnowaæ –
mo¿na by dopowiedzieæ, jak s¹dzê, tak¿e w imieniu autora zaprezentowanej ksi¹¿ki.
Jak ka¿de dzie³o, tak i monografia T. Œlepowroñskiego, piêknie wydana
w twardej oprawie, pozbawiona ilustracji, nie jest jednak wolna od mniejszych
lub wiêkszych usterek, na które równie¿ warto zwróciæ uwagê, szczególnie z myœl¹
o jakoœci wspó³czesnego edytorstwa, maj¹cego ogromny wp³yw na jakoœæ owoców pracy nie tylko m³odych historyków – pomorzoznawców.
Na konto ju¿ sygnalizowanych plusów autora i edytora zaliczy³bym konsekwencjê w prawid³owym u¿ywaniu nazw polskich i niemieckich w rodzaju Gryfia
w jêzyku polskim i Greifswald w jêzyku niemieckim. Konto minusów obci¹¿a
edytorska strona ksi¹¿ki. Ju¿ strona tytu³owa budzi w¹tpliwoœci, gdy¿ obok tytu³u
w jêzyku polskim umieszczono tam jego wersjê niemieckojêzyczn¹, co mo¿e sugerowaæ jakoby ca³oœæ ksi¹¿ki zosta³a opublikowana w dwóch jêzykach. Oczywistoœci¹ i zalet¹ jest tak¿e obecnoœæ Zusammenfassung na koñcu, bêd¹cym niemieck¹
wersj¹ Zakoñczenia, tak¿e Inhatlsverzeichnis na pocz¹tku dzie³a – w takiej jak tu
postaci. Na stronie redakcyjnej odnotowano nazwiska recenzenta naukowego (prof.
acta_2010.p65
309
2013-02-06, 14:28
310
JÓZEF BORZYSZKOWSKI
Czes³aw Osêkowski) – dot¹d nazywanego wydawniczym, oraz autorów projektu
ok³adki, opracowania technicznego i ³amania, a tak¿e korekty. Zabrak³o mi i dzie³u
pracy redaktora wydawniczego, który ograniczy³by zapewne spotykane tu o ówdzie usterki jêzykowe, tak¿e pisowni i interpunkcji, a i warsztatowe, np. w bibliografii obecnoœæ równie¿ Ÿróde³ w dziale „II Opracowania”. Dotyczy to nie tylko
Dzikowego skarbu K. Bunscha, czy przemówieñ E. Honeckera, jak i wspania³ej
ksiêgi reporta¿u J. Kisielewskiego Ziemia gromadzi prochy, a tak¿e niejednolitoœci
czy niekonsekwencji formy stosowanych przypisów oraz pewnych powtórek…
Przy tego rodzaju publikacji naukowej szczególnie dokuczliwy mo¿e byæ brak
indeksów osobowego i miejscowoœci. Uwzglêdniaj¹c informacjê: „Wydanie publikacji zrealizowano przy udziale œrodków finansowych z bud¿etu Województwa
Zachodniopomorskiego i Uniwersytetu Szczeciñskiego”, podejrzewam, ¿e Wydawnictwo US jest ma³o wydolne, a figuruj¹cy jako wydawca „ZAPOL”, (na
stronie redakcyjnej ksi¹¿ki poœwiêconej H. Lesiñskiemu przedstawiany bli¿ej jako
„Przedsiêbiorstwo Produkcyjno-Handlowe ZAPOL Dmochowski, Sobczyk Spó³ka Jawna”), nastawiony jest nie tyle na pracê edytorsk¹, ile produkcjê i handel,
które w oderwaniu od pierwszej nie s³u¿¹ jakoœci wydawanych ksi¹¿ek i dobru
nauki. Pomijaj¹c te s³aboœci rozprawy i brak pracy ze strony wydawcy, zaprezentowana ksi¹¿ka zajmie bez w¹tpienia wa¿n¹ pozycjê nie tylko w dorobku naukowym autora, ale równie¿ w historiografii pomorskiej, cenionej po obu stronach
granicy na Odrze i Nysie £u¿yckiej.
acta_2010.p65
310
2013-02-06, 14:28
TOMASZ ŒLEPOWROÑSKI, POLSKA I WSCHODNIONIEMIECKA HISTORIOGRAFIA...
311
Tomasz Rembalski
Dzieje gminy Sierakowice,
oprac. zbiorowe pod red. A. Grotha,
wyd. „Marpress”, Gdañsk 2008, ss. 478
Do licznego ju¿ na Pomorzu grona gmin, które mog¹ siê poszczyciæ posiadaniem w³asnej monografii historycznej1, w 2008 roku do³¹czy³a gmina Sierakowice
– jedna z najprê¿niejszych jednostek samorz¹du terytorialnego na Kaszubach.
Ksi¹¿ka ukaza³a siê nak³adem gdañskiego wydawnictwa „Marpress”, ale, jak nietrudno siê domyœliæ, dziêki wsparciu Urzêdu Gminy Sierakowice. Wszyscy autorzy
monografii wywodz¹ siê z gdañskiego oœrodka akademickiego. Redaktorem naukowym opracowania oraz autorem Wstêpu i III rozdzia³u jest Andrzej Groth. Dzieje
gminy Sierakowice sk³adaj¹ siê z Przedmowy wójta Tadeusza Kobieli, wspomnianego Wstêpu, z siedmiu rozdzia³ów, bibliografii, wykazu skrótów, spisu tabel
i ilustracji oraz streszczenia w jêzyku niemieckim w t³umaczeniu Henryka Kleinzellera.
We Wstêpie redaktor napisa³, i¿ ksi¹¿ka powsta³a z inicjatywy wójta gminy,
nastêpnie podkreœli³, ¿e jest „pierwsz¹ w historiografii monografi¹ Sierakowic i okolicy, obejmuj¹c¹ ich dzieje od wczesnego œredniowiecza po 1989 rok”. Zaznaczy³
jednak, ¿e dzieje gminy sierakowickiej znalaz³y ju¿ swe czêœciowe odbicie w nielicznych opracowaniach poœwiêconych historii regionu, po czym przyst¹pi³ do
ich krótkiego omówienia.
Rozdzia³ I pt. Warunki naturalne gminy Sierakowice, autorstwa Jerzego Szukalskiego, omawia po³o¿enie gminy, jej obszar, granice, ukszta³towanie powierzchni,
przesz³oœæ geologiczn¹, rzeŸbê terenu, klimat, warunki hydrologiczne, glebowe
1
acta_2010.p65
Tytu³em przyk³adu zob.: Lipusz – Dziemiany. Monografia, pod red. J. Borzyszkowskiego,
Gdañsk 1994; Dzieje Krokowej i okolic, pod red. A. Grotha, Gdañsk 2002; Dzieje ¯ukowa,
pod red. B. Œliwiñskiego, ¯ukowo 2003; J. Borzyszkowski, Mòdrô Kraina. Dzieje i wspó³czesnoœæ gminy Parchowo, Gdañsk-Parchowo 2005; Historia Brus i okolicy, pod red. J. Borzyszkowskiego, Gdañsk-Brusy 2006; Historia Redy, pod red. J. Tredera, Wejherowo 2006;
Historia Pruszcza Gdañskiego do 1989 roku, pod red. B. Œliwiñskiego, Pruszcz Gdañski
2008; Dzieje Lêborka, pod red. J. Borzyszkowskiego, Lêbork-Gdañsk 2009.
311
2013-02-06, 14:28
312
TOMASZ REMBALSKI
oraz zalesienie. W sk³ad gminy wchodz¹ 22 so³ectwa, w których mieszka prawie
17 tys. osób. Gmina Sierakowice posiada typowo rolniczy charakter, ale ze wzglêdu
na walory krajobrazowe pe³ni ona równie¿ funkcje rekreacyjne. Na jej terenie
funkcjonuje 1570 ró¿nej wielkoœci gospodarstw. Wieœ Sierakowice, jako siedziba
w³adz gminnych, pe³ni rolê centrum gospodarczo-spo³ecznego i us³ugowego najbli¿szej okolicy, co widaæ w jej miejskich cechach zabudowy.
Autorem II rozdzia³u, zatytu³owanego Obszar dzisiejszej gminy Sierakowice
w œredniowieczu (do 1454 r.) jest Klemens Bruski. W czterech podrozdzia³ach
omawia kolejno przynale¿noœæ administracyjn¹ regionu, œredniowieczne dzieje
wsi Sierakowice i nastêpnie wsie czynszowe zakonu krzy¿ackiego oraz maj¹tki
rycerskie. W pierwszym podrozdziale autor w zwiêz³y sposób omawia historiê
polityczn¹ Pomorza od XII do po³owy XV wieku, przybli¿a skomplikowan¹ dla
wspó³czesnego czytelnika strukturê administracyjn¹. Objaœnia sposób przejmowania w³adzy i tworzenia nowego systemu administracyjnego przez Krzy¿aków
po 1308 r. Na koniec przedstawia dzieje przynale¿noœci koœcielnej okolic Sierakowic, przez które przebiega³a (na linii rzeki £eba) granica miêdzy biskupstwami
w Kamieniu na Pomorzu Zachodnim oraz we W³oc³awku na Kujawach. Jak wykaza³y badania, zmiany w przynale¿noœci pañstwowej omawianej ziemi mia³y
równie¿ wp³yw na zmiany w przebiegu granicy obu diecezji, a w póŸniejszym
czasie postaw lokalnego duchowieñstwa. Przyk³adem jest fakt, ¿e jeszcze w latach
1582–1584 pleban w Sierakowicach nie chcia³ wpuœciæ na swój teren wizytatorów biskupa w³oc³awskiego, uwa¿aj¹c, ¿e parafia sierakowicka podlega diecezji
kamieñskiej. W drugim podrozdziale autor osobno zaj¹³ siê dziejami wsi Sierakowice, ale nie sama sto³ecznoœæ zadecydowa³a tu o takim jej potraktowaniu. Mimo
doœæ póŸnej, tzw. pierwszej wzmianki o wsi (1382 r.), Sierakowice mog¹ siê poszczyciæ bardzo ciekaw¹ histori¹, któr¹, niekiedy z bardzo lakonicznych informacji, doskonale wy³uska³ K. Bruski. W 1382 r. w Malborku wielki mistrz krzy¿acki
nada³ Sierakowice rycerzowi Piotrowi z Lewina, wzglêdem którego autor ma
przypuszczenia, i¿ wywodzi³ siê z pomorskiej elity rycerskiej sprzed 1309 r.
W póŸniejszym czasie Sierakowice zosta³y podzielone na dwa dzia³y rycerskie,
ale jeszcze przed 1438 rokiem ca³a wieœ przesz³a we w³adanie Zakonu. K. Bruski
zwraca uwagê na to, ¿e ju¿ w œredniowieczu Sierakowice uzyska³y dominuj¹c¹
pozycjê w najbli¿szym regionie. Przypuszcza, ¿e jak¹œ rolê mog³o tu odegraæ po³o¿enie komunikacyjne, potwierdzone istnieniem karczmy lub nieco lepszej ni¿
w okolicy gleby. Nie wszystko jednak uda³o siê Krzy¿akom zrealizowaæ. Przepad³y
choæby „…nadzieje na zorganizowanie du¿ego skupiska osadniczego…”. W za³o¿eniu, które odczytaæ mo¿na w przywileju z 1382 r., Sierakowice mia³y byæ
du¿¹, jak na kaszubskie warunki, wsi¹ obejmuj¹c¹ 50 ³anów ziemi. Pó³ wieku
póŸniej doliczono siê we wsi jedynie 42 ³anów, wœród których by³ spory odsetek
pustek. Autor t³umaczy to mo¿liwoœci¹ wyja³owienia gruntów, które szczególnie
widoczne by³o na obszarach œwie¿o wykarczowanych, a sierakowickie ³any w du¿ej mierze pochodzi³y z karczunku, jak przypuszcza K. Bruski.
acta_2010.p65
312
2013-02-06, 14:28
DZIEJE GMINY SIERAKOWICE, OPRAC. ZBIOROWE POD RED. A. GROTHA...
313
W trzecim podrozdziale autor omawia wsie czynszowe zakonu krzy¿ackiego,
do których zalicza³y siê nastêpuj¹ce wioski z obecnej gminy sierakowickiej: Kamienica Królewska, Kamienica M³yn, Za³akowo, Gowidlino i £yœniewo Sierakowickie. W wiêkszoœci by³y to wsie rz¹dz¹ce siê prawem polskim, których grunty
pomierzone by³y w rad³ach. Najwczeœniejsze wzmianki Ÿród³owe o nich pochodz¹
dopiero z oko³o 1400 r. Na pocz¹tku drugiej dekady XV w. prawo che³miñskie
otrzyma³o Za³akowo, natomiast Gowidlino lokacjê na tym samym prawie przesz³o w 1424 r. Ostatni, czwarty podrozdzia³ poœwiêcony jest maj¹tkom rycerskim,
których by³o w sumie cztery: Tuchlino, Puzdrowo, Pa³ubice (Ma³e Za³akowo)
i Paczewo. W przeciwieñstwie do wsi czynszowych, dwa pierwsze maj¹tki rycerskie posiadaj¹ wczeœniejsze poœwiadczenia Ÿród³owe. Tuchlino, w wyniku zamiany z Zakonem, w 1354 r. przesz³o w rêce Jana, syna Wernika z Linii. Z kolei
Puzdrowo w 1375 r. zosta³o nadane przez wielkiego mistrza krzy¿ackiego wp³ywowemu rycerzowi pomorskiemu Jaœkowi Pirchowi. Autor, znawca problematyki
rycerskiej na Pomorzu2, pokrótce omawia pochodzenie i karierê owego rycerza.
Jednak¿e nastêpcy Jaœka Pircha wyzbyli siê tej wsi, przypuszczalnie drog¹ sprzeda¿y, i przesz³a ona we w³adanie kilku drobnych rycerzy. Trzeci maj¹tek rycerski,
Pa³ubice, wczeœniej nazywane Ma³ym Za³akowem w Ÿród³ach pisanych pojawi³o
siê dopiero w 1400 r. W tym przypadku Bruski w przejrzysty i ciekawy sposób
wyjaœnia, w jaki sposób dosz³o do zmiany nazwy miejscowoœci. Podkreœla, i¿ ju¿
w czasach krzy¿ackich Pa³ubice posiada³y przynajmniej kilku dziedziców. Na koniec omawia maj¹tek rycerski Paczewo, o którym zachowa³o siê najmniej wiadomoœci ze œredniowiecza. Natomiast w czasach nowo¿ytnych by³a tu ju¿ osada
królewska z hut¹ szk³a, a dopiero póŸniej zasiedlona rolnikami. Przypuszcza
w zwi¹zku z tym, i¿ miejscowoœæ ta opustosza³a z niewyjaœnionych przyczyn na
pocz¹tku XV w., po czym zosta³a ponownie zasiedlona w XVII w. Nale¿y podkreœliæ, i¿ przy omawianiu wspomnianych osad, czy to czynszowych, czy te¿ rycerskich, K. Bruski za ka¿dym razem szczegó³owo i jasno omawia powinnoœci spoczywaj¹ce na ka¿dej z nich, wyjaœniaj¹c zarazem ró¿nice w nak³adanych na mieszkañców ciê¿arach i ich genezê.
Czasy Rzeczypospolitej Szlacheckiej to tytu³ III rozdzia³u, który wyszed³ spod
pióra redaktora monografii Andrzeja Grotha. Autor przyj¹³ podobn¹ konstrukcjê
rozdzia³u jak K. Bruski. Wprowadzeniem do epoki jest podrozdzia³ W wirze wielkiej polityki, chronologicznie rozpoczynaj¹cy siê od pokoju toruñskiego z 1466 r.,
koñcz¹cym rz¹dy krzy¿ackie na Pomorzu Nadwiœlañskim. A. Groth kolejno omawia podzia³y i strukturê administracyjn¹ Prus Królewskich. Przybli¿a czytelnikowi,
czym by³y i jak¹ rolê spe³nia³y starostwa i tenuty. Pokrótce omawia reformacjê
w XVI w. oraz wojny ze Szwecj¹ i ich fatalne skutki dla gospodarki pomorskiej
2
acta_2010.p65
Zob. K. Bruski, Lokalne elity rycerstwa na Pomorzu Gdañskim w okresie panowania zakonu
krzy¿ackiego, Gdañsk 2002.
313
2013-02-06, 14:28
314
TOMASZ REMBALSKI
w XVII i na pocz¹tku XVIII w. W kolejnych podrozdzia³ach autor przechodzi do
omawiania dziejów poszczególnych osad w okresie nowo¿ytnym. W odró¿nieniu
od œredniowiecza, miejscowoœci tych by³o znacznie wiêcej, gdy¿ w drugiej po³owie XVII w. nast¹pi³ znaczny wzrost osadnictwa (g³ównie przemys³owego).
W drugim podrozdziale A. Groth przedstawia 17 osad królewskich: Sierakowice, Gowidlino, Lemany, Kamionkê, Za³akowo, Kamienicê Królewsk¹, £yœniewo,
Kowale, B¹ck¹ Hutê, Mojusz, Mojuszewsk¹ Hutê, Smolniki, Paczewo, Kamieñski M³yn, Szopy, Folwark w Skrzeszewie i Star¹ Hutê. Podobnie jak w poprzednim rozdziale K. Bruski równie¿ A. Groth poœwiêca Sierakowicom wiele uwagi.
Sprzyja temu spora baza Ÿród³owa, która zachowa³a siê dla tej wsi. Prócz literatury
oraz powszechnie znanych i opublikowanych ju¿ lustracji dóbr królewskich3 autor
wykorzysta³ nieznane dot¹d Ÿród³a rêkopiœmienne, znajduj¹ce siê w Archiwum
Pañstwowym w Gdañsku. Opracowuj¹c natomiast historiê koœcio³a sierakowickiego, wykorzysta³ rêkopiœmienne protoko³y wizytacyjne z XVIII w., przechowywane w Archiwum Diecezjalnym w Pelplinie. W œredniowieczu Sierakowice z w³asnoœci rycerskiej przeistoczy³y siê we w³asnoœæ krzy¿ack¹. Natomiast na pocz¹tku
epoki nowo¿ytnej Sierakowice by³y wsi¹ królewsk¹, ale od XVII w. sta³y siê na
powrót w³asnoœci¹ szlacheck¹ rodziny £aszewskich. W stosunku do pozosta³ych
osad autor stosuje tê sam¹ metodê badawcz¹, wykorzystuj¹c wszelkie dostêpne
Ÿród³a. Du¿¹ wartoœæ poznawcz¹ nios¹ ze sob¹ za³¹czone w formie tabel, informacje z katastru kontrybucyjnego z 1772 r., które s¹ przechowywane w archiwum
w Berlinie4. Mo¿na stwierdziæ, i¿ autor wyspecjalizowa³ siê ju¿ w zamieszczaniu
w kolejnych swoich publikacjach tego trudno dostêpnego i bardzo wa¿nego dla
dziejów Pomorza Ÿród³a5. W podobny sposób A. Groth omawia w trzecim podrozdziale osady szlacheckie: Puzdrowo, Tuchlino, Pa³ubice, Borowy Las i D³ugi
Kierz. Jest to niewielki podrozdzia³, za czym stoi prawdopodobnie uboga baza
Ÿród³owa. Niemniej widaæ, ¿e autor prowadzi³ kwerendê w archiwach, ale widocznie bez oczekiwanego skutku.
Autorem rozdzia³u IV pt. Gmina Sierakowice w dobie przemian spo³eczno-gospodarczych XIX oraz pocz¹tku XX w. jest Andrzej Romanow, który podzieli³
3
4
5
acta_2010.p65
Zob. przyk³adowo: Lustracja województwa pomorskiego 1565, wyd. S. Hoszowski, Gdañsk
1961; Lustracja województw Prus Królewskich 1624 z fragmentami lustracji 1615 roku, wyd.
S. Hoszowski, Gdañsk 1967; Opis królewszczyzn w województwach che³miñskim, pomorskim
i malborskim w roku 1664, wyd. J. Paczkowski, „Fontes Towarzystwa Naukowego w Toruniu”, t. 32, 1938; Lustracja województw Prus Królewskich 1765, t. I. Województwo pomorskie, cz. 1. Powiaty pucki i mirachowski, wyd. J. Dygda³a, Toruñ 2000.
Geheimes Staatsarchiv Preussischer Kulturbesitz Berlin-Dahlem.
Jedna z pierwszych prac, w której autor zamieœci³ wypisy z katastru kontrybucyjnego, to Zarys
dziejów Rumi, pod red. J. Banacha, Toruñ 1994. Temu zagadnieniu poœwiêci³ te¿ przynajmniej jedn¹ osobn¹ publikacjê: A. Groth, Cz³uchów w latach 1772–1815. Z problematyki
ma³ego miasta pomorskiego, Cz³uchów 2006. Zob. równie¿ przyp. 1.
314
2013-02-06, 14:28
DZIEJE GMINY SIERAKOWICE, OPRAC. ZBIOROWE POD RED. A. GROTHA...
315
opracowan¹ przez siebie czêœæ ksi¹¿ki na cztery podrozdzia³y. W pierwszym zaj¹³
siê zagadnieniami administracyjnymi, gdzie przedstawi³ ustrój i sytuacjê w³asnoœciow¹ Sierakowic oraz s¹siednich wsi. Pokrótce przedstawi³ obowi¹zuj¹ce prawo
i jego reformy, od którego uzale¿niony by³ status poszczególnych wsi, a wiêc
przede wszystkim ich podzia³ na obszary dworskie (Gutsbezirk) i gminy wiejskie
(Landgemeinde). Wymienia w³aœcicieli wiosek oraz mieszkaj¹cych w nich najwa¿niejszych gospodarzy. Na podstawie akt Urzêdu Katastralnego w Kartuzach
omawia pokrótce przebieg reform rolnych (uw³aszczenia i regulacji) w I po³owie
XIX w. Szkoda, i¿ w tym miejscu nie wykorzysta³ akt Komisji Generalnej, przechowywanych w Archiwum Pañstwowym w Bydgoszczy. Wielkie znaczenie dla
Sierakowic mia³o wprowadzenie Ordynacji Powiatowej z 1872 r., kiedy sta³y siê
one siedzib¹ obwodu-wójtostwa (Amtsbezirk), a nastêpnie parcelacja tutejszego
maj¹tku ziemskiego w latach 1880–1881, w wyniku którego powsta³y 143 nowe
gospodarstwa i parcele. A. Romanow pisze, i¿ „Prócz oœrodków administracji
pañstwowej i samorz¹dowej na dzisiejszym terytorium gminy Sierakowice funkcjonowa³y jako jednostki oddzielne – gminy (obwody) szkolne, gminy koœcielne
(katolickie i ewangelickie), rewiry policyjne oraz V Obwodowy Urz¹d Stanu Cywilnego w Sierakowicach i IV Obwodowy USC w Gowidlinie”. Podrozdzia³ koñczy opisem funkcjonowania urzêdów stanu cywilnego, rewirów policyjnych oraz
przedstawieniem kilku sylwetek sierakowickich urzêdników.
W podrozdziale Obszar i zabudowa, na podstawie pruskich danych urzêdowych, autor przybli¿a czytelnikowi wielkoœæ omawianego terytorium i stan jego
zabudowy w latach 1820–1910, do³¹czaj¹c dwie tabele. W kolejnym podrozdziale
o stosunkach demograficznych, równie¿ na podstawie ówczesnych danych statystycznych z lat 1820–1910, analizuje liczbê ludnoœci, jej przyrost, strukturê wed³ug p³ci i porównuje uzyskane wartoœci z danymi z s¹siednich gmin. Nastêpnie
A. Romanow przechodzi do przedstawienia podzia³ów narodowoœciowych i wyznaniowych, opieraj¹c siê na danych z lat 1793–1910.
Czwarty podrozdzia³ poœwiêcony jest wybranym problemom ¿ycia spo³ecznego, który autor opar³ na literaturze tematu, ale te¿ w du¿ej mierze na w³asnych
badaniach zawartoœci pelpliñskiego „Pielgrzyma”6. Czytelnik znajdzie tu informacje o rytmie ¿ycia codziennego na kaszubskiej wsi, funkcjonowaniu niezbêdnych dla mieszkañców wsi warsztatów rzemieœlniczych, chorobach i epidemiach
trapi¹cych mieszkañców, istniej¹cej wokó³ Sierakowic sieci komunikacyjnej, aktywnoœci mieszkañców na niwie gospodarczej i spo³ecznej. Autor podkreœla, i¿:
„W 1914 r., w przededniu wybuchu pierwszej wojny œwiatowej, Sierakowice
z niewielkiej, dominialnej wioski przekszta³ci³y siê w znacz¹cy w powiecie oœrodek
¿ycia spo³eczno-organizacyjnego oraz centrum produkcyjno-handlowe, centrum
6
acta_2010.p65
W tym miejscu wypada poleciæ pracê A. Romanowa, „Pielgrzym” pelpliñski w latach 1869–
–1920, Gdañsk-Pelplin 2007.
315
2013-02-06, 14:28
316
TOMASZ REMBALSKI
warunkuj¹ce poprzez funkcjonuj¹ce tu instytucje i przedsiêwziêcia, rozwój gospodarczy s¹siednich miejscowoœci”. Dosyæ obszernie zostaje zaprezentowana problematyka zwi¹zana ze szkolnictwem, co, jak sam podkreœli³, u³atwi³y autorowi
istniej¹ce ju¿ na ten temat publikacje. Podobnie rzecz ma siê ze stosunkami koœcielnymi, które wczeœniej opracowa³ ks. J. Sikora. Niemniej autor siêgn¹³ równie¿ do nieznanych dot¹d materia³ów archiwalnych. Najmniej miejsca poœwiêci³
dziejom parafii ewangelickiej, co mog³o byæ spowodowane szczup³oœci¹ Ÿróde³.
Swój rozdzia³ A. Romanow koñczy obszernym omówieniem polskiego ruchu narodowego, na czele, którego stali duchowni katoliccy i „»budziciele ludu kaszubskiego« wywodz¹cy siê spoœród miejscowej spo³ecznoœci”.
Rozdzia³ V Gmina Sierakowice w czasach II Rzeczypospolitej (1920–1939)
jest dzie³em Józefa Borzyszkowskiego, gdañskiego historyka, spod którego pióra
wysz³a chyba najwiêksza jak dot¹d liczba monografii miejscowoœci pomorskich,
napisanych zarówno samodzielnie, jak i zespo³owo7. Tekst J. Borzyszkowskiego
– najobszerniejszy, licz¹cy 150 stron, czyli oko³o 31 proc. objêtoœci ksi¹¿ki – podzielony zosta³ na dwa podrozdzia³y, które z kolei dziel¹ siê na 22 punkty zagadnieniowe. Pierwszy podrozdzia³, zatytu³owany Administracja, ludnoœæ, gospodarka
Sierakowic i okolicy, autor rozpoczyna od naœwietlenia okolicznoœci powrotu Pomorza i Sierakowic do Polski w 1920 r. Omawia te¿ problem wytyczenia granicy
polsko-niemieckiej, jak równie¿ akcjê optacji ludnoœci na rzecz Niemiec lub Polski.
W nastêpnym punkcie przechodzi do zaprezentowania problematyki stricte administracyjnej, okreœlaj¹c miejsce Sierakowic w jej strukturze. Przybli¿a te¿ sylwetki przedstawicieli lokalnych w³adz. Skupia siê na zagadnieniach ludnoœciowych
(strukturze wyznaniowej i narodowoœciowej) oraz finansowych i gospodarczych
gminy. Nastêpnie szeroko omawia warunki ¿ycia na pograniczu, gdzie niebagatelne znaczenie posiada³y posterunki Stra¿y Granicznej i Urzêdu Celnego. Ciekawe
by³y relacje pracowników tych placówek z miejscowymi Kaszubami, niekiedy
tak bliskie, ¿e dochodzi³o do kojarzenia ma³¿eñstw nie¿onatych stra¿ników i urzêdników z Kaszubkami. Pierwszy podrozdzia³ J. Borzyszkowski koñczy omówieniem ¿ycia codziennego w I po³owie XX w., skupiaj¹c siê na lokalnym budownictwie i architekturze. W bardzo ciekawy sposób autor opisuje trudy ¿ycia codziennego miejscowych Kaszubów. Przywo³uje ludowe przys³owia i pieœni. Omawia
problemy higieny i zdrowia, a czêœciej ich braku, co podpiera ciekawym cytatem
z Memoria³u dr. Leona Karasiñskiego.
Drugi podrozdzia³ nosi tytu³ Parafia – szko³a – polityka. J. Borzyszkowski
pisze, ¿e „Oddzia³ywanie rz¹dców i parafialnych instytucji zwykle przerasta³o
swoj¹ si³¹ wp³ywy innych podmiotów, tak¿e samorz¹dów gminy. W przypadku
7
acta_2010.p65
Tytu³em przyk³adu: J. Borzyszkowski, Tam gdze Kaszëb kuñc. Monografia wsi Karsin, Gdañsk
1973; ten¿e, Nadole. Przesz³oœæ wsi w pamiêci jej mieszkañców, Gdañsk 1977; ten¿e, Wielewskie Góry. Dzieje Wiela i jego kalwarii, Gdañsk 1986; ten¿e, Tam gdze Kaszëb pocz¹tk. Dzieje
i wspó³czesnoœæ wsi gminy Karsin, Gdañsk 2001. Zob. równie¿ przyp. 1.
316
2013-02-06, 14:28
DZIEJE GMINY SIERAKOWICE, OPRAC. ZBIOROWE POD RED. A. GROTHA...
317
gminy Sierakowice bardzo wa¿n¹ okolicznoœci¹ w tym kontekœcie by³ fakt obecnoœci od schy³ku epoki zaborów na stanowisku proboszcza parafii sierakowickiej
œw. Marcina zas³u¿onego, ciesz¹cego siê autorytetem dobrego duszpasterza, gospodarza i polityka, ks. B. £osiñskiego”. Przechodz¹c do opisu dziejów parafii
w Sierakowicach i Gowidlinie, autor stwierdza, i¿ „O stanie maj¹tkowym i funkcjonowaniu Koœcio³a katolickiego w Polsce w dwudziestoleciu miêdzywojennym
na Pomorzu decydowa³y nadal g³ównie normy prawne ustanowione przez Watykan
i pañstwo pruskie, zmodyfikowane nieco przez w³adze odrodzonej Rzeczypospolitej”. Dok³adnie opisuje granice parafii, liczbê wiernych, stan budynków koœcielnych (ich remonty i budowy), dochody proboszcza i parafii, szpitale oraz bractwa
religijne. Osobny punkt poœwiêca sylwetkom ks. Bernarda £osiñskiego i jego
wspó³pracowników. Nastêpnie przechodzi do omówienia szkolnictwa, poœwiêcaj¹c wiele miejsca nauczycielom i ich roli w ¿yciu spo³eczno-kulturalnym wsi.
Wspomina o wybitnych absolwentach lokalnych szkó³ powszechnych i ich dalszych losach, m.in. Leonie M³yñskim, ksiê¿ach Bernardzie Sychcie i Franciszku
Gruczy. Kolejny punkt to ¯ycie spo³eczno-polityczne w gminie i powiecie, w którym przedstawia dzia³aj¹ce na omawianym terenie partie polityczne i wyniki wyborów parlamentarnych. Opisuje zmaganie siê endecji i sanacji w ramach organizacji spo³ecznych.
Boles³aw Hajduk opracowa³ VI rozdzia³ ksi¹¿ki pod tytu³em Gmina Sierakowice w latach drugiej wojny œwiatowej (1939–1945), który rozpoczyna krótkim
opisem potyczek militarnych na terenie gminy we wrzeœniu 1939 r. Charakteryzuje sposób przeprowadzenia zmian w administracji, tj. likwidacjê polskich struktur
i zastêpowanie ich niemieckimi, natychmiastowej germanizacji nazw miejscowoœci
oraz szybki rozwój komórek partyjnych NSDAP. Autor przybli¿a funkcjonowanie
okupacyjnego (niemieckiego) po¿arnictwa, poczty, s³u¿by zdrowia, po uprzedniej
likwidacji ich polskich odpowiedników. Po tym wprowadzeniu, w pierwszym
podrozdziale, autor przystêpuje do przedstawienia sytuacji ludnoœci w czasie wojny,
zw³aszcza przybli¿a formy eksterminacji lokalnej elity. Pisze, i¿: „Od wrzeœnia
1939 r. równolegle z eksterminacj¹ bezpoœredni¹ rozwijano na terenie powiatu
dzia³ania zmierzaj¹ce do wysiedlenia rodzin „niezdolnych” zdaniem w³adz okupacyjnych do zniemczenia”. W formie tabelarycznej autor przedstawia straty ludnoœciowe gminy w czasie trwania ca³ej wojny, które oszacowa³ na oko³o 70 osób
zmar³ych i zabitych oraz oko³o 250 wysiedlonych. Wraz z wysiedlaniem ludnoœci
polskiej nastêpowa³o równie¿ przew³aszczanie ich maj¹tków. B. Hajduk wyjaœnia równie¿ pojêcie niemieckiej listy narodowoœciowej i opisuje jej tragiczne
skutki dla miejscowej ludnoœci. W drugim podrozdziale scharakteryzowano antyniemieck¹ konspiracjê na badanym terenie. Autor ju¿ na wstêpie podkreœla, i¿ ze
wzglêdu na „du¿e nasycenie niemieck¹ ludnoœci¹” i specyfikê zalesienia, Sierakowice i okolice nie by³y dobrym terenem do tworzenia du¿ych oddzia³ów partyzanckich. Niemniej wylicza grupy zbrojne podziemia, które tu dzia³a³y oraz najwa¿niejszych cz³onków tych¿e grup. Trzeci podrozdzia³ poœwiêcony jest zmianom
acta_2010.p65
317
2013-02-06, 14:28
318
TOMASZ REMBALSKI
w gospodarce, do których B. Hajduk zalicza: likwidacjê polskiej waluty, urzêdów
skarbowych, instytucji bankowo-kredytowych, firm handlowych i gastronomicznych. Wszystkie one zosta³y stosunkowo dok³adnie opisane. W kolejnym, czwartym podrozdziale w podobny sposób przedstawia losy polskiej wytwórczoœci, czyli
„ró¿nego rodzaju produkcyjno-us³ugowych warsztatów rzemieœlniczych”, na które
ujemny wp³yw mia³y „wojenne ograniczenia w zakresie przydzia³u surowców
oraz narzucania zadañ produkcyjnych”. Podobnie jak w poprzednim podrozdziale
równie¿ i tu Hajduk przedstawia najwa¿niejszych przedstawicieli sierakowickiego
rzemios³a. Ostatni, pi¹ty podrozdzia³ dotyczy oœwiaty i ¿ycia duchowego mieszkañców. Scharakteryzowano w tym miejscu problemy w³adz z pozyskaniem odpowiedniej liczby niemieckich nauczycieli do pracy w szko³ach – do niedawna
polskich, które pewnym nak³adem œrodków pieniê¿nych nale¿a³o przekszta³ciæ
w typowo niemieckie (germanizacyjne) oœrodki nauczania. Na koniec autor opisuje tragiczny los pomorskich duchownych i politykê w³adz wobec Koœcio³a katolickiego, której powolnym wykonawc¹ sta³ siê biskup gdañski Carl M. Splett –
nies³awny administrator diecezji che³miñskiej. Pozytywny wp³yw na tragiczn¹
sytuacjê parafii sierakowickiej i gowidliñskiej po œmierci jej duchownych mia³o
obsadzenie tu na stanowisku administratora ks. Waltera Reiche z Lêborka, „który
da³ siê poznaæ jako pobo¿ny kap³an, wspieraj¹cy biednych, ¿yczliwie ustosunkowany do parafian, za co w paŸdzierniku 1999 r. Rada Gminy Sierakowice nada³a
mu tytu³ »Honorowego Obywatela Gminy«”. B. Hajduk opisuje te¿ rodzaje szykan, jakie w³adze stosowa³y wzglêdem Koœcio³a i wiernych, m.in. likwidacjê bractw
religijnych, przydro¿nych kapliczek i niektórych obrz¹dków i œwi¹t koœcielnych.
Ostatni, VII rozdzia³ pt. Gmina Sierakowice w Polsce Ludowej napisa³ Eugeniusz Koko i sk³ada siê on z czterech podrozdzia³ów. W pierwszym przedstawiono sytuacjê gminy w chwili wkroczenia na jej teren wojsk radzieckich w 1945 r.,
tzn. jej strukturê i miejsce w ramach powiatu kartuskiego oraz sk³ad osobowy
pierwszych polskich w³adz. Nastêpnie autor opisuje zmiany w administracji terenu, do jakich dochodzi³o w okresie powojennym. Sporo miejsca poœwiêci³ E. Koko
funkcjonowaniu w gminie Sierakowice NSZZ RI „Solidarnoœæ” na pocz¹tku lat
osiemdziesi¹tych XX w. Drugi podrozdzia³ poœwiêcony jest zagadnieniom ludnoœciowym i mieszkaniowym oraz gospodarce komunalnej i s³u¿bie zdrowia. Autor
pisze o wysiedlaniu Niemców, rehabilitacji osób posiadaj¹cych jedn¹ z trzech
grup DVL oraz osiedlaniu przybyszów z innych regionów Polski (równie¿ z terenów zaburzañskich) na gospodarstwach poniemieckich. Analizuje trudnoœci zwi¹zane z budownictwem mieszkaniowym, zaopatrzenia w wodê, ale i sukcesy gospodarcze gminy w latach siedemdziesi¹tych XX w. Pokrótce przedstawia funkcjonowanie urzêdów pocztowych, jednostek Ochotniczej Stra¿y Po¿arnej i oœrodka
zdrowia. W trzecim podrozdziale autor zaj¹³ siê przemys³em, rzemios³em, handlem i rolnictwem. Pocz¹tki przemys³u by³y bardzo skromne ze wzglêdu na du¿e
zniszczenia z czasów wojny. Szybciej odrodzi³y siê warsztaty rzemieœlnicze, których
w latach siedemdziesi¹tych XX w. by³o blisko sto. Du¿e znaczenie w gospodarce
acta_2010.p65
318
2013-02-06, 14:28
DZIEJE GMINY SIERAKOWICE, OPRAC. ZBIOROWE POD RED. A. GROTHA...
319
gminy w latach PRL mia³o funkcjonowanie Gminnej Spó³dzielni „Samopomoc
Ch³opska”. Ostatni podrozdzia³ poœwiêcony jest sprawom religii, oœwiaty, kultury,
sportu i turystyce. E. Koko pokrótce przedstawi³ powojenne losy sierakowickiej
parafii, wyliczaj¹c duchownych, którzy pracowali tu w tym czasie. Pisze m.in.
o problemach z katechizacj¹ dzieci i m³odzie¿y oraz konfiskacie koœcielnej ziemi,
ale i te¿ o tworzeniu nowych parafii, wydzielonych ze starej du¿ej parafii p.w. œw.
Marcina w Sierakowicach. Sporym osi¹gniêciem gminy w okresie powojennym
by³o wybudowanie kilku nowych budynków szkolnych na jej terenie oraz wzrost
zatrudnienia wykszta³conej kadry nauczycielskiej.
Monografia w zwiêz³y sposób opisuje nieznane dot¹d dzieje gminy. W wiêkszej czêœci zosta³a napisana jêzykiem przystêpnym, który nie powinien sprawiæ
k³opotów ze zrozumieniem treœci „przeciêtnemu” czytelnikowi. Wyj¹tkiem mog¹
byæ tu jedynie zwroty typu: „Inceptorami dzia³alnoœci patriotyczno-narodowej…”
(s. 146) lub „Kontaminowana ponadinstutucjonaln¹ wiêzi¹…” (s. 147), które
mo¿na by³o zast¹piæ innymi, prostszymi zdaniami, gdy¿ ksi¹¿ka kierowana jest
z za³o¿enia przede wszystkim do mieszkañców gminy, a nie do œrodowiska akademickiego. Praca zosta³a starannie przygotowana do druku i nie posiada ra¿¹cej
liczby b³êdów. Wyj¹tkiem jest zdanie na s. 142, gdzie wyliczono w³¹czone do
parafii gowidliñskiej miejscowoœci z czterech s¹siaduj¹cych ze sob¹ powiatów
(bytowskiego, kartuskiego, lêborskiego i s³upskiego), pisz¹c b³êdnie o „trzech”.
Za niedopatrzenie redaktorskie mo¿na uznaæ te¿ problem z imieniem Pepliñskiego
– mieszkañca gminy sierakowickiej, który pod koniec I wojny œwiatowej zajmowa³ siê werbunkiem ochotników na wojnê bolszewick¹. Na s. 159 jest to „Józef
Pepliñski”, natomiast na s. 171 „Jan Pepliñski”. Tê nieœcis³oœæ nale¿a³o wyjaœniæ.
Ksi¹¿ka zosta³a wzbogacona licznymi tabelami i ilustracjami, w tym wielobarwnymi, oraz mapami. Posiada szczegó³ow¹ bibliografiê, która bêdzie w przysz³oœci kierowaæ przysz³ych badaczy na w³aœciwe tory poszukiwañ. Du¿ym atutem monografii jest zamieszczony indeks nazwisk, który znakomicie u³atwia jej
lekturê. We wstêpie Dziejów gminy Sierakowice wyra¿ono nadziejê, i¿ publikacja
ta „poszerzy […] wiedzê o przesz³oœci gminy Sierakowice oraz pog³êbi œwiadomoœæ historyczn¹ jej dzisiejszych mieszkañców, zbli¿aj¹c ich do jak¿e bogatych
tradycji tej ziemi”. Lektura ksi¹¿ki pozwala zapewniæ autorów, ¿e ich „nadzieje”
z pewnoœci¹ zostan¹ spe³nione.
acta_2010.p65
319
2013-02-06, 14:28
320
TOMASZ DERLATKA
Tomasz Derlatka
Adela Kuik-Kalinowska, Daniel Kalinowski,
Od Smêtka do Stolema. Wokó³ literatury
Kaszub,
wyd. Instytut Kaszubski, Akademia Pomorska w S³upsku,
Gdañsk-S³upsk 2009, ss. 226
Praca autorstwa s³upskich literaturoznawców Adeli Kuik-Kalinowskiej i Daniela Kalinowskiego pt. Od Smêtka do Stolema. Wokó³ literatury Kaszub ukaza³a
siê w 2009 r. i jako taka stanowi jedn¹ z najnowszych pozycji traktuj¹cych o literaturze – jak chc¹ autorzy – Kaszub. Na ciekawie zilustrowan¹ pozycjê sk³ada siê
wstêp do ksi¹¿ki oraz dziesiêæ rozpraw, z których cztery s¹ autorstwa A. Kuik-Kalinowskiej, piêæ – D. Kalinowskiego, jedna jest z kolei owocem ich wspólnej
pracy. Aczkolwiek mowa jest, jak wspomniano, o nowej publikacji literaturoznawczej dotycz¹cej literatury Kaszubów (których nigdy za wiele), jednak ju¿ na
wstêpie recenzji zaznaczyæ nale¿y, i¿ nie mamy w przypadku zamieszczonych
w niej artyku³ów do czynienia z pozycjami ca³kiem nowymi. WSZYSTKIE bowiem
teksty stanowi¹ „zmienione”, „przekomponowane”, „przekszta³cone”, „rozwiniête”
wzglêdnie „rozszerzone” wersje prac ju¿ istniej¹cych i opublikowanych.
Pierwszy z artyku³ów (Od regionalizmu do „ma³ej ojczyzny”. O literaturze
kaszubskiej w ujêciu Andrzeja Bukowskiego i Zbigniewa Zielonki) ma charakter
syntetyczny. Wy³o¿one oraz na nowo zinterpretowane zosta³y w nim dwa rozumienia terminu oraz zjawiska literatury kaszubskiej, Andrzeja Bukowskiego oraz
Zbigniewa Zielonki, z których starsza koncepcja tego pierwszego opiera³a siê na
idei regionalizmu, zaœ Zielonki na przes³aniu istnienia „ma³ej ojczyzny” Kaszubów.
S³upscy literaturoznawcy kontrastywnie zestawili niektóre z parametrów wchodz¹cych w ca³oœæ obu koncepcji, przez co ukazane zosta³y ró¿nice (œwiatopogl¹dowe,
metodologiczne, interpretacyjne) pomiêdzy obydwoma badaczami. Obie idee stanowi¹ w ujêciu Kalinowskich „prace-znaki”, które przydatne bêd¹ do „stworzenia
pe³nej, aktualnej i otwartej na przysz³oœæ historii literatury pomorskiej” (s. 27)1.
1
acta_2010.p65
Potrzebê oraz zamiar tego przedsiêwziêcia zasygnalizowano równie¿ explicite w innym zbiorze
artyku³ów Wielkie Pomorze. Mit i literatura, pod red. A. Kuik-Kalinowskiej, S³upsk 2009,
320
2013-02-06, 14:28

Podobne dokumenty