RDSG, t. 72, 2012 - Instytut Historii im. Tadeusza Manteuffla PAN

Transkrypt

RDSG, t. 72, 2012 - Instytut Historii im. Tadeusza Manteuffla PAN
ROCZNIKI
DZIEJÓW SPOŁECZNYCH
I GOSPODARCZYCH
THE POZNAŃ SOCIETY FOR THE ADVANCEMENT OF THE ARTS AND SCIENCES
SECTION OF HISTORY AND SOCIAL SCIENCES
IN CO-OPERATION WITH
THE INSTITUTE OF HISTORY POLISH ACADEMY OF SCIENCES
SOCIAL AND ECONOMIC
HISTORY ANNALS
VOL. LXXII – 2012
FEUDALIZM
W EUROPIE ŚREDNIOWIECZNEJ I NOWOŻYTNEJ
Redaktorzy/Editors-in-chief
Halina Manikowska
Jacek Kochanowicz
POZNAŃ–WARSZAWA 2012
PUBLISHING HOUSE OF THE POZNAŃ SOCIETY FOR THE ADVANCEMENT
OF THE ARTS AND SCIENCES
POZNAŃSKIE TOWARZYSTWO PRZYJACIÓŁ NAUK
WYDZIAŁ HISTORII I NAUK SPOŁECZNYCH
INSTYTUT HISTORII POLSKIEJ AKADEMII NAUK
ROCZNIKI
DZIEJÓW SPOŁECZNYCH
I GOSPODARCZYCH
ZAŁOŻONE PRZEZ
FRANCISZKA BUJAKA I JANA RUTKOWSKIEGO
TOM LXXII – ZA ROK 2012
FEUDALIZM CZNEJ I NOWOŻYTNEJ
Redaktorzy/Editors-in-Chief
Włodzimierz Mędrzecki
Jacek Kochanowicz
POZNAŃ–WARSZAWA 2012
WYDAWNICTWO POZNAŃSKIEGO TOWARZYSTWA
PRZYJACIÓŁ NAUK
POZNAŃSKIE TOWARZYSTWO PRZYJACIÓŁ NAUK
THE POZNAŃ SOCIETY FOR THE ADVANCEMENT OF THE ARTS AND SCIENCES
GŁÓWNY REDAKTOR WYDAWNICTW PTPN / DIRECTOR OF THE PUBLISHING HOUSE
Barbara Judkowiak
RADA REDAKCYJNA / EDITORIAL BOARD
Andrzej Chwalba, Jarosław Hrycak, Krzysztof Mikulski, Alexei Miller, Jerzy Strzelczyk,
Philipp Ther, Jan Luiten van Zanden, Janusz Żarnowski
KOMITET REDAKCYJNY / EDITORIAL COMMITTEE
Piotr Guzowski, Jacek Kochanowicz (redaktor), Elżbieta Kościk, Cezary Kuklo,
Krzysztof A. Makowski, Włodzimierz Mędrzecki (redaktor), Krzysztof Mikulski,
Jolanta Rudzińska (sekretarz)
Adres Redakcji/Address of Editor-in-Chief
Instytut Historii PAN
Rynek Starego Miasta 29/31
00–272 Warszawa
tel. (48 22) 831 02 61, fax (48 22) 831 36 42
e-mail: [email protected]; [email protected]; [email protected]
Tłumaczenie
Monika Lipińska
Redakcja artykułów w jęz. angielskim
Anne-Marie Fabianowska
Tłumaczenie i weryfikację tekstów wykonano w ramach programu Index Plus
Redakcja materiałów w jęz. polskim
Jolanta Rudzińska
Konsultacja językowa
Przemysław Kaniecki
Tłumaczenie streszczeń
Aleksandra Rodzińska-Chojnowska
Czasopismo recenzowane
Spis treści i streszczenia znajdują się na stronie internetowej: www.ihpan.edu.pl/rdsg;
ponadto angielskie streszczenia są zamieszczane na stronie “The Central European
Journal of Social Sciences and Humanities” (http://cejsh.icm.edu.pl)
Wydano z pomocą finansową Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego
The issue has been published with a financial grant from the Minister of Science
and Higher Education
Copyright © by PTPN, 2012
Printed in Poland
ISBN 978–83–7654–244–7
ISSN 0080–3634
nakład 270 egz. wydanie I
Poznań–Warszawa 2012
SPIS TREŚCI
(CONTENTS)
Wspomnienie o Profesorze Jakubie Goldbergu (Cezary Kuklo) . . . . . . . . . . . . . . . . .
9
ARTYKUŁY (ARTICLES)
Mikołaj Malinowski, The costs and benefits of microfinance. The market for Dutch
East India Company transportbrieven in 18th-century Amsterdam . . . . . . . . .
15
Rafał Kubicki, Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w. . . . . . . . . . . . . . .
45
(Windmills in the Żuławy Region during the First Half of the Fifteenth Century). . . .
70
Szymon Słomczyński, “There are sick people everywhere – in cities, towns and villages”. The course of the Spanish flu epidemic in Poland . . . . . . . . . . . . . . . . . .
73
Bartosz Ogórek, Płodność populacji II Rzeczypospolitej. Badanie przy użyciu indeksów Princeton European Fertility Project . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
95
(The Fertility of the Population of the Second Republic. Research Applying Princeton
European Fertility Project Indices) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
126
Paweł Grata, Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej. Zarys problematyki . . . . . .
129
(The Tax Policy of the Second Republic. An Outline) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
152
Maciej Tymiński, Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”. Wzrost gospodarczy
Polski na tle Hiszpanii w latach 1950–1975 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 155
(The Centrally Planned “Escape from the Peripheries”. A Comparison of the Economic
Growth of Poland and Spain in the years 1950–1975) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
189
Dariusz Jarosz, Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych lat
1944–1958: sytuacja materialna i strategie przetrwania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 191
(Annuitants and Old Age Pensioners in the Polish Social Insurance System in 1944–
–1958. Material Situation and Survival Strategies) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
225
ARTYKUŁY RECENZYJNE (REVIEW ARTICLES)
Piotr Łozowski, O pożytkach z kwantyfikacji w badaniach nad średniowiecznymi
testamentami. Uwagi o pracy Beaty Możejko, Rozrachunek z życiem doczesnym.
Gdańskie testamenty mieszczańskie z XV i początku XVI wieku . . . . . . . . . . . . . 227
6
Spis treści
RECENZJE (REVIEWS)
Tomáš Sedláček, Ekonomia dobra i zła. W poszukiwaniu istoty ekonomii od Gilgamesza do Wall Street, wstęp V. Havel, tłum. D. Bakalarz, Warszawa 2012 (Olaf
Bergmann) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 237
Aleksander Bołdyrew, Piechota zaciężna w Polsce w pierwszej połowie XVI wieku,
Warszawa 2011 (Karol Łopatecki) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 241
Mateusz Wyżga, Parafia Raciborowice od XVI do końca XVIII wieku. Studium
o społeczności lokalnej, Kraków 2011 (Tomasz Wiślicz) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 247
Nikolaus Olaf Siemaszko, Das oberschlesische Eisenhüttenwesen 1741–1860. Ein
regionaler Wachstumssektor, Stuttgart 2011 (Elżbieta Kościk) . . . . . . . . . . . . . . 255
Denis Sdvižkov, Epoka inteligencji. Historia porównawcza warstwy wykształconej
w Europie, tłum. J. Górny, red. A. Kożuchowski, Warszawa 2012 (Christian
Myschor). . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 258
Adam Walaszek, Życie na pograniczu i „życie pomiędzy”. Polacy w zagłębiu antracytowym w Luzerne County, Pensylwania, z innymi grupami w tle (1753–1902),
Kraków 2011 (Włodzimierz Mędrzecki) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 262
Andrzej Żor, Kronenberg. Dzieje fortuny, Warszawa 2011 (Piotr Koryś) . . . . . . . . .
264
Technology and the Making of the Netherlands. The Age of Contested Modernization, 1890–1970, red. J. Schot, A. Rip, H. Lintsen, Cambridge, Mass. 2010
(Jacek Kochanowicz). . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 270
Philipp Ther, Ciemna strona państw narodowych. Czystki etniczne w nowoczesnej
Europie, tłum. T. Gabiś, Poznań 2012; Timothy Snyder, Skrwawione ziemie.
Europa między Hitlerem a Stalinem, tłum. B. Pietrzyk, Warszawa 2011; Marcin
Zaremba, Wielka trwoga. Polska 1944–1947. Ludowa reakcja na kryzys, Kraków
2012 (Joanna Wawrzyniak) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 274
Dagmara Jajeśniak-Quest, Stahlgiganten in der sozialistischen Transformation.
Nowa Huta in Krakau, EKO in Eisenhüttenstadt und Kunčice in Ostrava, Wiesbaden 2010 (Janusz Żarnowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 279
Maciej Tymiński, Partyjni agencji. Analiza instytucjonalna działalności lokalnych
instancji PZPR w przemyśle (1945–1955), Warszawa 2011 (Elżbieta Kościk) . . 286
Wypoczynek zorganizowany dzieci i młodzieży w Polsce XX wieku, red. D. Jarosz,
Wrocław 2012 (Włodzimierz Mędrzecki) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 288
Dariusz Stola, Kraj bez wyjścia? Migracje z Polski 1949–1989, Warszawa 2010
(Cecylia Leszczyńska) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 290
Mathias Wagner, Die Schmugglergesellschaft. Informelle Ökonomien an der Ostgrenze der Europäischen Union. Eine Etnographie, Bielefeld 2011 (Jerzy Kochanowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 295
SPRAWOZDANIA I KOMUNIKATY (REPORTS AND COMMUNIQUES)
Sprawozdanie z konferencji naukowej „Kultura muzyczna Katowic i jej dzieje” –
Katowice, 6–7 IX 2012 (Beata Nycz) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 299
Spis treści
7
Sprawozdanie z konferencji „Klasztor w gospodarce średniowiecznej i nowożytnej”
– Wrocław, 18–20 X 2012 (Piotr Guzowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 303
Sprawozdanie z międzynarodowej konferencji naukowej „Zdrowie i choroba. Wpływ
jakości życia na kulturę w Europie Środkowej” – Zabrze, 15–16 XI 2012 (Beata
Nycz) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 307
Internetowe bazy danych w badaniach nad historią społeczno-gospodarczą (Piotr
Guzowski, Radosław Poniat) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 311
Współczesne źródła informacji – EUROSTAT (Lucyna Błażejczyk-Majka) . . . . . . .
321
Biblioteka Cyfrowa Centralnej Biblioteki Statystycznej im. Stefana Szulca w Warszawie (Krzysztof A. Makowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 325
WYKAZ SKRÓTÓW (LIST OF ABBREVIATIONS) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
329
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH
Tom LXXII – 2012
WSPOMNIENIE O PROFESORZE JAKUBIE GOLDBERGU
Pod koniec listopada 2011 r. dotarła do mnie smutna wiadomość
o śmierci w Jerozolimie profesora Jakuba Goldberga, wybitnego historyka specjalizującego się w dziejach społecznych i gospodarczych Żydów
w czasach Rzeczypospolitej szlacheckiej. Była to wieść tym bardziej
przygnębiająca, że jeszcze dwa miesiące wcześniej toczyłem interesujące i serdeczne rozmowy z Profesorem podczas Jego pobytu w białostockim szpitalu klinicznym, gdzie znalazł się po nieszczęśliwym upadku
w czasie wakacyjnego wypoczynku w okolicach Supraśla. Wydawało
się wówczas, że powrót do Izraela tylko przyspieszy rekonwalescencję.
Niestety, stało się inaczej.
Jakub Goldberg urodził się 2 lutego 1924 r. w rodzinie łódzkich kupców drzewnych i jeszcze przed wybuchem wojny ukończył w rodzinnym
mieście trzyklasowe gimnazjum. Wkrótce wraz z innymi Żydami został
zamknięty w utworzonym przez Niemców getcie łódzkim, gdzie pracował zarobkowo. Od marca 1944 r. przebywał już poza Łodzią, cały
czas pracując w niemieckich obozach, początkowo na terenie Polski
(Częstochowa, Skarżysko-Kamienna), a następnie na obszarze Niemiec
(w Buchenwaldzie i jego filii w Meuselwitz). W ostatnich dniach wojny
uczestniczył w Marszu Śmierci, z którego został wyzwolony w Sudetach.
Wynędzniały i wygłodzony przez dwa miesiące przebywał w szpitalu.
Do rodzinnego miasta powrócił latem 1945 r. Nie zastał tam, niestety,
nikogo z rodziny. W Łodzi kontynuował naukę w szkole średniej. Jesienią 1947 r. został słuchaczem studiów historycznych powołanego nieco
wcześniej Uniwersytetu Łódzkiego. Już podczas studiów dała o sobie
znać pasja badawcza młodego studenta, która zaowocowała po ich
ukończeniu propozycją asystentury. Wprawdzie Jego pierwsze publikacje nawiązywały do działalności żydowskiej socjalistycznej organizacji
Bund, z młodzieżówką której był związany jeszcze przed wybuchem
Cezary Kuklo
10
wojny, ale dość szybko, bo już od połowy lat pięćdziesiątych, swoje zainteresowania skupił na historii społecznej i gospodarczej. W 1960 r. na
Uniwersytecie Łódzkim obronił pracę doktorską przygotowaną w Katedrze Historii Polski XVI–XVIII w. pod kierunkiem prof. dr. hab. Bohdana Baranowskiego, poświęconą stosunkom rolnym w miastach ziemi
wieluńskiej w drugiej połowie XVII i w XVIII stuleciu1. Rozprawa uderza szeroką, a przy tym gruntownie spożytkowaną bazą źródłową (m.in.
księgi miejskie, lustracje, księgi grodzkie i ziemskie wieluńskie, opisy
pruskie Augusta C. Holschego), do której włączył jako jeden z pierwszych spisy ludności z lat 1790–1792, powstałe na polecenie Komisji
Porządkowych Cywilno-Wojskowych. Ukazując strukturę społeczno-ekonomiczną badanych miast wieluńskich, Jakub Goldberg wydobył
zarazem ich zdecydowanie rolniczy charakter, i to pomimo pewnego
ożywienia gospodarczego widocznego w czasach oświecenia.
Wkrótce wspólnie z Julianem Bartysiem opublikował pod auspicjami Komisji Dydaktycznej Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Historycznego dwie nieduże publikacje źródłowe przeznaczone
dla nauczycieli i młodzieży szkolnej, przedstawiające pozycję społeczną
i prawną chłopów w Rzeczypospolitej szlacheckiej oraz wypisy z literatury oświeceniowej2.
Od końca lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia w kolejnych publikacjach Profesora zaczynają się pojawiać prace znamionujące podjęcie
przez Niego nowej problematyki badawczej, tj. dziejów Żydów w Polsce wczesnonowożytnej. Jednakże antysemicki kurs ówczesnych władz
partyjnych, widoczny także w środowisku naukowym, latem 1967 r.
nie sprzyjał pracy, zwłaszcza na uczelniach z młodzieżą studencką,
Polakom pochodzenia żydowskiego. Jeszcze w tym samym roku doktor
Goldberg podjął dramatyczną decyzję o opuszczeniu wraz z żoną Olgą
Polski i wyjeździe do Izraela. Tam początkowo pracował w Centralnym
Archiwum Dziejów Narodu Żydowskiego, a następnie przez wiele lat
jako wykładowca na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie, na którym uzyskał profesurę w 1989 r. W Izraelu, o czym warto pamiętać,
był nie tylko wykładowcą historii Żydów w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej, ale też cierpliwie objaśniał i tłumaczył młodzieży żydowskiej i wszystkim zainteresowanym dzieje społeczne i kulturalne Polski
J. Goldberg, Stosunki agrarne w miastach ziemi wieluńskiej w drugiej połowie
XVII i w XVIII wieku, Łódź 1960.
2
Polska wieś folwarczno-pańszczyźniana w XVI–XVIII wieku, oprac. J. Bartyś,
J. Goldberg, Warszawa 1960 (Teksty Źródłowe do Nauki Historii w Szkole, 18); Oświecenie, oprac. J. Bartyś, J. Goldberg, Warszawa 1961 (Teksty Źródłowe do Nauki Historii w Szkole, 21).
1
Wspomnienie o Profesorze Jakubie Goldbergu
11
przedrozbiorowej. Przez lata zabiegał o utworzenie na Uniwersytecie
Hebrajskim Ośrodka Badań Dziejów i Kultury Żydów Polskich, już jako
pierwszy dyrektor kierował jego pracami w latach 1988–1992. Przykładał dużą wagę do uczciwości badawczej, opartej przede wszystkim na
rzetelnym spożytkowaniu źródeł. Nic więc dziwnego, że od wielu lat
gromadził różnego rodzaju dokumenty dotyczące społeczności żydowskiej na ziemiach Rzeczypospolitej, które ostatecznie, uzupełnione
w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych (mógł wówczas już
swobodnie przyjeżdżać do kraju, a także do Niemiec), przybrały postać
monumentalnego, a przy tym wzorowo opracowanego pod względem
edytorskim, trzytomowego wydawnictwa źródłowego wydanego przez
Akademię Nauk Izraela3.
Od lat był także zaangażowany w przygotowywanie wspólnie z Adamem Kaźmierczykiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego dokumentacji
źródłowej dotyczącej Sejmu Czterech Ziem – sui generis parlamentarnej reprezentacji ludności żydowskiej w dawnej Rzeczypospolitej.
Tom, który ukazał się już po jego śmierci, obejmuje 255 dokumentów,
z których większość została udostępniona badaczom po raz pierwszy,
w przypadku zaś już wcześniej opublikowanych sumienni wydawcy
poprawili wiele błędów4. Dokumenty – uszeregowane chronologicznie –
zostały podzielone na trzy części. W pierwszej znalazły się dokumenty
władz centralnych Rzeczypospolitej (króla, podskarbich koronnych,
sejmu i trybunału skarbowego) dotyczące głównie żydowskiego podatku
pogłównego, ale które pozwalają – jak zauważają sami wydawcy –
także „na poznanie różnych aspektów funkcjonowania samorządu
żydowskiego”. W drugiej zamieścili oni źródła wytworzone bezpośrednio przez Sejm Czterech Ziem lub jego przedstawicieli, w ostatniej zaś
te, które w sposób pośredni dotyczą przedstawicielstwa Żydów na szczeblu ogólnokrajowym. Oba wymienione wydawnictwa źródłowe stanowią
bezcenną pomoc dla obecnych i przyszłych badaczy dziejów społeczności
żydowskiej w Polsce przedrozbiorowej.
3
Dwa pierwsze tomy zostały wydane w jęz. angielskim: Jewish Privileges in the
Polish Commonwealth. Charters of Rights Granted to Jewish Communities in Poland-Lithuania in the Sixteenth to Eighteenth Centuries. Critical Edition of Original Latin,
Polish and German Documents with English Introductions and Notes, t. 1, Jerusalem
1985, wyd. 2, Jerusalem 2001 (63 przywileje wraz z pomocniczymi dokumentami); t. 2,
Jerusalem 2001 (kolejne 129 przywilejów); natomiast tom 3 wydany w jęz. polskim:
Przywileje gmin żydowskich w dawnej Rzeczypospolitej z XVI–XVIII w., Jerozolima
2001 – zawiera obok wstępów także regesty i przypisy rzeczowe przywilejów opublikowanych w obu tomach wersji anglojęzycznej.
4
Sejm Czterech Ziem. Źródła, do druku przyg. J. Goldberg, A. Kaźmierczyk, Warszawa 2011.
12
Cezary Kuklo
Trudno w krótkim wspomnieniu pokusić się o szczegółową charakterystykę bogatego dorobku badawczego historyka tej miary co zmarły
profesor Jakub Goldberg5, albowiem każde publiczne zabranie przez
niego głosu, czy to w postaci drukowanej pracy, czy też na licznych
konferencjach naukowych, zawsze przykuwało uwagę czytelników i słuchaczy, przede wszystkim z racji Jego szerokich kompetencji. Profesor
nie stronił też od polemik naukowych, niekiedy nawet ostrych. Z racji
moich własnych zainteresowań historią społeczną chciałbym przypomnieć cenną, obszerną rozprawę opublikowaną w tomie czwartym
Społeczeństwa staropolskiego, ukazującą ogromnie trudny społecznie
i kulturalnie problem konwersji, tj. przechodzenia reprezentantów ludności żydowskiej na katolicyzm6. Profesor doszedł do wniosku, że w Polsce przedrozbiorowej proces integracji neofitów przebiegał inaczej niż
w drugiej połowie XIX i w XX w. Ukazał przy tym, że przyjęcie religii
chrześcijańskiej wcale nie było równoznaczne z awansem społecznym,
a w pewnych sytuacjach mogło nawet doprowadzić do degradacji społecznej oraz do obrócenia neofitów w poddanych chłopów.
Wybitne znaczenie naukowe mają także analizy Jakuba Goldberga
przedstawiające po raz pierwszy na taką skalę warunki zawierania
małżeństwa i rozwoju rodziny żydowskiej w Rzeczypospolitej XVIII stulecia7. Studium, obok omówienia opinii współczesnych o małżeństwach
żydowskich i projektów reform, przynosi podstawowe, a do tej pory
słabo rozpoznane dane demograficzne dotyczące blisko 5 tys. Żydów
zamieszkałych w końcu XVIII stulecia w 15 miastach i 212 wsiach
województwa krakowskiego i ziemi wieluńskiej. Badania Profesora
dowiodły, że w małych miasteczkach, w których mieszkała większość
Żydów, a także we wsiach, wbrew obiegowym opiniom, małżeństwa
młodocianych Żydów i Żydówek nie były powszechne, skoro najczęściej
zakładano rodzinę po przekroczeniu przez nowożeńców 20. roku życia,
a u mężczyzn nawet 25., co wynikało m.in. z trudnej sytuacji gospodarczej Żydów polskich. Tylko Kazimierz koło Krakowa, będący jednym
5
Szczegółowy wykaz prac J. Goldberga zawierają publikacje: List of Publications
by Professor Jacob Goldberg, w: Studies in the History of the Jews in Old Poland in
Honor of Jacob Goldberg, red. A. Teller, Jerusalem 1998, s. 322–332; Bibliografia
dorobku naukowego prof. Jakuba Goldberga, oprac. E. Wiatr, A. Sitarek, w: ,,Należę
do polskiej szkoły historycznej”. Studia i szkice ofiarowane prof. Jakubowi Goldbergowi
z okazji odnowienia doktoratu na Uniwersytecie Łódzkim, red. R. Stobiecki, J. Walicki,
Łódź 2010, s. 10–21.
6
J. Goldberg, Żydowscy konwertyci w społeczeństwie staropolskim, w: Społeczeństwo staropolskie, t. 4, red. A. Izydorczyk, A. Wyczański, Warszawa 1986, s. 195–248.
7
Tekst pierwotnie ogłoszony w jęz. angielskim: J. Goldberg, Jewish Marriage in
Eighteenth-Century Poland, „Polin” 10, 1997, s. 3–39.
Wspomnienie o Profesorze Jakubie Goldbergu
13
z największych skupisk żydowskich w Rzeczypospolitej w XVIII w.,
charakteryzował się wczesnymi małżeństwami Żydów. Studium ukazało zarazem częściowo strukturę żydowskich gospodarstw domowych,
odrębną od rodzin polskich mieszczan i chłopów, gdyż z dużym udziałem gospodarstw złożonych, tj. małżeństw żyjących w gospodarstwach
ich rodziców. Wprawdzie u podłoża zauważonej odmienności leżała
instytucja kestu – ojcowskiego stołu, zapewniająca byt młodocianym
małżonkom przez określony czas, zazwyczaj rok–dwa, ale – jak słusznie zauważył Jakub Goldberg – wiele rodzin żydowskich w realiach
ziem polskich pomimo dłuższego stażu małżeńskiego nie tworzyło własnego gospodarstwa, lecz w dalszym ciągu mieszkali u rodziców i byli
przez nich żywieni.
Oba wspomniane studia wraz z dwunastoma innymi znalazły się
w tomie prac wybranych przez samego Profesora, który staraniem m.in.
prof. Jerzego Wyrozumskiego ukazał się nakładem Polskiej Akademii
Umiejętności już po Jego śmierci8. A przecież Jakub Goldberg także
wieloma innymi studiami nad dziejami gospodarczymi i kulturalnymi
Żydów w państwie polsko-litewskim do 1795 r., stojącymi na wysokim
poziomie naukowym (faktograficznie i interpretacyjnie), zdobył uznaną
pozycję w czołówce historyków.
W Polsce po zmianach ustrojowych profesor Jakub Goldberg został
uhonorowany doktoratem honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego
w 1993 r., cztery lat później został członkiem zagranicznym Polskiej
Akademii Umiejętności, a w 2007 r. członkiem zagranicznym Polskiej
Akademii Nauk. W 2005 r. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej odznaczył Go Złotym Krzyżem Zasługi. Na rok przed śmiercią dane Mu było
przeżyć jeszcze jedno ze wzruszeń, a mianowicie odnowienie doktoratu
po 50 latach od promocji na Uniwersytecie Łódzkim.
Moje wspomnienie byłoby niepełne, gdybym nie wskazał na osobowość profesora Jakuba Goldberga. Tylko na pozór wydawał się być
chłodny i zdystansowany do swoich rozmówców, zwłaszcza tych, których poznawał po raz pierwszy czy dużo młodszych od Niego. W rzeczywistości był człowiekiem pełnym wewnętrznego ciepła, a osoby, których
obdarzył zaufaniem, mogły liczyć na jego bezinteresowną życzliwość
i pomoc. Po raz pierwszy spotkałem Profesora ponad ćwierć wieku
temu w mieszkaniu mojego Mistrza, profesora Andrzeja Wyczańskiego.
Potem były kolejne spotkania i długie rozmowy, najczęściej przy okazji różnych konferencji naukowych, np. w Białymstoku, Krakowie,
J. Goldberg, Żydzi w społeczeństwie, gospodarce i kulturze Rzeczypospolitej szlacheckiej, Kraków 2012.
8
14
Cezary Kuklo
Warszawie, Paryżu czy w Louvain w 1990 r., kiedy to z wielką życzliwością kibicował mojemu wystąpieniu w konkursie na najlepszą pracę
doktorską dotyczącą XVI–XVIII stulecia na IX Międzynarodowym Kongresie Historii Gospodarczej. W sposób szczególny zachowuję w pamięci
moje ostatnie spotkanie z Profesorem i długie rozmowy w sali uniwersyteckiego szpitala klinicznego późnym latem 2011 r. Pomimo widocznego cierpienia zachowywał pogodę ducha. Powracał w nich nie tylko
do rodzinnej Łodzi, tragicznych przeżyć wojennych czy życia w Izraelu;
nie brakło w nich także zadumy i autentycznej troski o poziom drukowanych prac, o prawdę w badaniach historycznych, o postawy ludzi,
o aktualną kondycję polskiej nauki historycznej, którą na wskroś był
przesiąknięty...
W życiu prywatnym oparciem dla Niego była żona Olga z domu Mulkiewicz, wybitna znawczyni kultury Żydów polskich, etnolog i etnograf,
także profesor Uniwersytetu Hebrajskiego, która towarzyszyła Mu
w licznych konferencjach naukowych odbywających się na całym świecie i w wakacyjnych wojażach do Polski, w tym na Podlasie. Profesor
zmarł 15 XI 2011 r. w Jerozolimie, a dwa dni później został pochowany
na cmentarzu cywilnym w Ejnat w Izraelu.
Odszedł wybitny historyk o uznanym autorytecie w nauce światowej, który nie tylko dewizę badawczą, ale i własną postawę życiową
zawarł w powiedzeniu: „Nie ma historii Żydów bez historii Polski. Nie
ma historii Polski bez historii Żydów”.
Cezary Kuklo
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH
Tom LXXII – 2012
A
R
T
Y
K
U
Ł
Y
MIKOŁAJ MALINOWSKI
THE COSTS AND BENEFITS OF MICROFINANCE
THE MARKET FOR DUTCH EAST INDIA COMPANY
TRANSPORTBRIEVEN IN 18TH-CENTURY AMSTERDAM*
1
Introduction
Access to credit is widely regarded as a prerequisite for economic
growth and development. It is believed that a lump sum, once raised,
has the capacity to elevate the poor by investing in one’s own business or human capital. This idea is known as a “microfinance promise”. Unfortunately, poor people lack the financial assets required to
put up collateral when applying for a loan, as well as the human capital allowing them to make a credible commitment in the eyes of the
creditors, thereby locking the underprivileged in a so-called “poverty
trap”. Since, at present, the poor can rarely offer any guarantee, modern microfinance institutions need to find alternative solutions to the
problems concerning lack of credibility/collateral. A potential solution
could be to make use of a claim to future remuneration as collateral.
This, however, gives rise to many problems related to unpredictability
about the future and general mistrust. Despite these odds, Amsterdam’s financial market in the 17th and 18th centuries was able to create a sustainable microfinance instrument working as a salary loan,
i.e. a loan against future remuneration, known as a transportbrief. To
explain in further detail, with the use of such document, employees
of the Dutch East India Company (hereinafter VOC) were given the
* This paper is the outcome of a project organized at Utrecht University about
“Cost and Benefits of Microfinance” (2010/2011). The project was a part of the Academie Assistenten program organized by The Royal Dutch Academy of Science. The
author wishes to acknowledge the tremendous input of: Christiaan van Bochove and
Oscar Gelderblom in writing this paper, as well as to thank Declan Aylward for his
invaluable editorial and linguistic support.
16
Mikołaj Malinowski
opportunity to sell their future income before having actually earned
it, i.e. to obtain a salary loan without needing to use physical assets as
collateral. The market created a system of lending using a secondary
market acting as an intermediary; in the majority of cases, the transportbrieven were sold not to the person who would be collecting the
future remuneration, but to an intermediary who, often on the same
day, sold the asset to a professional buyer/creditor.1 Both the development of the salary loans and the creation of a secondary market were
exceptional by early modern standards.2
What makes the case of the transportbrieven even more interesting is the fact of engaging in trade without the use of financial journalism. Amsterdam was one of the cradles of this kind of journalism,
which is crucial for the development of any market as it provides merchants with reliable and accessible information about prices.3 As every
employee differed, for example regarding his occupation, the risks
attached to these instruments differed, which resulted in their being
non fungible. It was thus impossible to create consistent information
relating to their price that would be publishable in a journal. This suggests that traders in the market were able to price the instruments
correctly by themselves.
The transportbrieven were popular instruments that could be
exchanged without the need for physical collateral and financial journalism, as well as developed a secondary market. This paper is intended
to explain this phenomenon by answering the research question: ‘how
was it possible for a system of salary loans obtained by trading in VOC
transportbrieven based on the intermediation of a secondary market to work sustainably?’ In order to address this issue, several problems require investigation. The first sub-question is: ‘how was a primary market for these instruments possible, i.e. how could they create
a credible commitment in the eyes of the buyer of a transportbrief?’
The second sub-question is: ‘how were the asymmetries of information
1
C. van Bochove, T. van Velzen, Loans for Salaried Employees. The Case of the
Dutch East India Company, 1602–1795, Paper presented at EHA Conference, Boston,
2011.
2
M. Easterly, “Your Job is Your Credit. Creating a Market for Loans to Salaried
Employees in New York City 1885–1920”, Enterprise & Society, 10, 2009; P. Dickson,
The Financial Revolution in England. A Study in the Development of Public Credit,
1688–1756, London, 1967; A.L. Murphy, The Origins of English Financial Markets,
Cambridge, 2009.
3
J.J. McCusker, The Beginnings of Commercial and Financial Journalism. The
Commodity Price Currents, Exchange Rate Currents, and Money Currents of Early
Modern Europe, Amsterdam, 1991.
The costs and benefits of microfinance
17
overcome in the secondary market?’ The third sub-question that needs
answering concerns the system’s long-term sustainability: ‘how could
the buyers, given the lack of relevant financial journalism, assess the
risk correctly and purchase the instruments at the right price?’
There are many ideas grouped around contract theory and information economics that provide theoretical insights as to how such a system could have existed. According to Avner Greif, “a possibility of an
ex-ante commitment to being able and willing to fulfil contractual obligations ex-post” is a precondition for any deal to be signed. In his view,
institutional developments can explain changes in the markets. This
is because they have the power to mitigate the risks and allow debtors to make a credible commitment in the eyes of sceptical creditors.4
This paper argues that the instrument (i.e. the transportbrief)
worked despite the problems mentioned because: (1) there were institutions which mitigated the possible asymmetries of information and
risks, thus allowing employees to make a credible commitment, as well
as allowing the traders to exchange the transportbrieven; (2) due to specialisation of the buyers of the transportbrieven and their domination
in the market, the system was sustainable; despite the lack of financial journalism providing them with ready information, large portfolios
allowed the lenders to gain knowledge and assess the risk correctly.
This article is divided into seven parts: Part I presents the transportbrieven and their market; Part II describes the sources used; Part
III discusses contract theory the contract and information economics,
while Parts IV and V deal with the problem of asymmetry of information on the primary market, namely adverse selection and moral
hazard respectively. Part VI addresses the problem of the asymmetry
of information on the secondary market and Part VII deals with the
problem of creating knowledge about the correct pricing of the transportbrieven by specialised buyers, and finally come the summary and
conclusions.
Part I What is a Transportbrief and Who Trades in it?
The VOC, alongside the Navy, was the largest employer in the
Republic of the Seven United Provinces.5 It was created in 1602, when
4
A. Greif, “The Fundamental Problem of Exchange. A Research Agenda in Historical Institutional Analysis”, European Review of Economic History, 4, 2000.
5
J. De Vries, A. van Der Woude, The First Modern Economy. Success, Failure, and
Perseverance of the Dutch Economy, 1500–1815, Cambridge, 1997.
Mikołaj Malinowski
18
competition among numerous independent companies trading with the
East-Indies was so stiff and the profit margin so greatly diminished
that it threatened the very existence of many independent companies.6
Promoting the presence of Dutch merchants in the East-Indies was
politically justified since the young Republic was interested in cutting
the economic bases of its enemies–Portugal and Spain, which were
also engaged in colonial trade in the region.7 To ensure its success, the
States-General gave the company many economic and political privileges.8 The company, subdivided into six chambers located in Amsterdam, Middelburg, Enkhuizen, Delft, Hoorn and Rotterdam, developed
so rapidly that it required an ever-increasing number of employees.
In the 18th century, it was sending between four and seven thousand
people each year to the East-Indies.9 It was forced to find ways of
attracting new people to serve with them, which was difficult due to
the very long duration of such service. Traditionally, the labour force
was accustomed to shorter periods of employment, counted in months
rather than years. Therefore, shipping to the East-Indies put the
employee in a very different position to joining a crew on a traditional
transport or fishing vessel.10
The extended duration of service created novel problems for employees with respect to their cash flow. The sailor’s anticipated prolonged
absence required providing a form of sustainable provision for his family; as an employee of the VOC sailing to the East-Indies, he would
no longer be capable of providing for his family on a regular basis.11
Furthermore, employees from outside the city would need money to
finance their stay in Amsterdam, while awaiting departure on one of
the ships.12 To address these needs, the VOC offered many ways in
which an employee or his family could obtain money. Before commencing employment, upon signing a contract, an employee could receive
A. Carlos, S. Nicholas, “Giants of an Earlier Capitalism. The Chartered Trading
Companies as Modern Multinationals”, Business History Review, 62, 1988, no. 3.
7
F.S. Gaastra, The Dutch East India Company. Expansion and Decline, Walburg,
2003.
8
VOC 1602–2002: 400 Years of Company Law, ed. by E. Gepken-Jager, G. van
Solinge, L. Timmerman, Deventer, 2005.
9
F.S. Gaastra, op. cit.
10
C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit.
11
M. Van Der Heijden, D. Van Den Heuvel, “Sailors’ Families and the Urban Institutional Framework in Early Modern Holland”, The History of the Family, 12, 2007.
12
M. van Alphen, Handel en Wandel van de Transportkoper: Opkopers van VOC
transportbrieven in Enkhuizen (1700–1725), unpublished MA thesis, University of
Amsterdam, 1988.
6
The costs and benefits of microfinance
19
two months’ salary in advance. This was known as handgeld. The second option was a maandbrief; with the use of this instrument, a sailor
could allow a member of his family to collect three months’ salary from
his account each year. Even if an employee did not request such instrument, a wife was able to claim a portion of her husband’s income.13 An
employee could also withdraw six months’ salary each year from his
account, while in the East-Indies. Of course, he could also take out all
the savings he had accumulated on his account upon his return to the
Netherlands, once his employment contract had been fulfilled.
The handgeld was often insufficient to cover all the expenses of
a low-ranking employee in Amsterdam. Furthermore, the maandbrief could only be used for the first time after several months, i.e.
once the first piece of information about the employee’s cash flow had
been received from Batavia.14 Therefore, it did not instantly provide
money for the family. Moreover, due to the high mortality rates on
the VOC ships, there was a substantial risk that the family would be
unable to collect the money at all due to the sailor dying before earning
any money.
All in all, the transportbrief was designed for two main reasons, i.e.
(1) to finance a sailor’s stay in Amsterdam before his departure, and
(2) to provide the sailors’ households with money, before they were able
to make use of the maandbrief.15 In principle, by using such instrument an employee could entitle someone to collect a specific sum of
money from his VOC account. This instrument could be sold by the
employee to someone at a discount, i.e. for a price below its face value
stating the amount of the claim on the sailor’s as yet unearned income.
In a practical sense, the money paid to the sailor for the letter was
a loan, and the discount, i.e. the difference between the face value and
the received money, was the cost of this loan. The transportbrief was,
therefore, a form of salary loan. The holder of this instrument, i.e. the
person who bought the instrument, could collect the money from the
employee’s account directly.16 The holder of a transportbrief could only
collect the claim if there was some money remaining in the account.
Holders of maandbrieven were allowed to collect money before holders
of transportbrieven. In the event of the sailor’s death, the remaining
payment obligation was not inherited by the family.17
M. Van Der Heijden, D. Van Den Heuvel, op. cit.
C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit.
15
Ibid.
16
Ibid.
17
Ibid.
13
14
20
Mikołaj Malinowski
There were numerous problems related to the collection of the claim,
the key one being the strong possibility of the employee’s death while in
service with the company. Figure 1 plots the on-board mortality of VOC
employees. The journey to the East-Indies was the most hazardous part
of the sailors’ employment. A typical voyage between the Netherlands
(Patria) and Asia (Batavia) took between 238 and 257 days.18 Moreover, in the 18th century, more than 10% of employees died after they
had arrived to the East-Indies. As the Patria never knew whether an
employee was still alive, i.e. if he was actually earning money, it only
gave out money from his account after a ship carrying information
about his cash flow had arrived from Batavia.19 A fleet usually sailed
to Amsterdam twice a year.20
Figure 1. On-board mortality of VOC employees, represented as percentages of the
total crew
Source: J.R. Bruijn, F.S. Gaastra, L. Schöffer, Dutch-Asiatic Shipping in the 17th and 18th Centuries,
The Hague, 1987.
Having described the basic principles underlying the transportbrieven, it is worth taking a closer look at the people active in the market, namely the employees, intermediaries and professional buyers,
as well as the scenarios typical for this market. The employees were
a very diversified group. There were 67 possible occupations someone
J.R. Bruijn, F.S. Gaastra, “The Dutch East India Shipping, 1602–1795, in a comparative perspective” in: Ships, sailors and spices. East India Companies and their
Shipping in the Sixteenth, Seventeenth and Eighteenth Centuries, ed by J.R. Bruijn,
F.S. Gaastra, Amsterdam, 1993.
19
C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit.
20
F.S. Gaastra, op. cit.
18
The costs and benefits of microfinance
21
could be assigned to when enlisting with the company.21 All employees of the company were male. The employees’ salaries22 varied greatly
and were strictly related to their occupation.23 The VOC’s demand
for employees throughout the early modern period was so high that
employees increasingly came from abroad. In 1607 only five percent
of those travelling to Asia were foreigners, but the number gradually
increased reaching around 32 percent by 1635. In 1780 nearly half the
employees came from outside the Republic.24 Service with the company
usually lasted approximately five years.25 Figure 2 shows that in the
18th century 60–80% of the Amsterdam Chamber’s employees were
issued a transportbrief, with a decline towards the end of the century.
Figure 2. Share of employees signing a transportbrief in selected years, 18th century
(Amsterdam Chamber)
Sources: VOC Sea Voyagers project database, http://vocopvarenden.nationaalarchief.nl (5 X 2011).
Innkeepers and brokers were the people for whom the original transportbrief was usually drawn. In practice, these two groups served as
intermediaries between the debtors (the employees) and the creditors
(specialised buyers of transportbrieven). For this reason these people
were known as the soul-traders.26 Innkeepers and brokers were in need
of liquidity; they had to pay retailers for goods and were, therefore,
21
VOC Sea Voyagers project database, http://vocopvarenden.nationaalarchief.nl
(5 X 2011).
22
In the early modern period unskilled labour typically received remuneration in
the form of weekly or daily wages. Due to the unique character of the VOC’s operations, the longer duration of employment, the company was forced to pay its employees
with the use of monthly salaries.
23
C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit.
24
J. van Lottum, Across the North Sea. The Impact of the Dutch Republic on International Labour Migration, c. 1550–1850, Amsterdam, 2007.
25
M. Van Der Heijden, D. Van Den Heuvel, op. cit.
26
M. van Alphen, op. cit.
22
Mikołaj Malinowski
always in need of cash.27 As regards the brokers, trading in the securities was one of their many occupations as they lacked sufficient capital
to purchase many instruments which they could hold. They first had
to sell the old instruments before being able to buy new ones. Therefore, both the innkeepers and brokers were likely to sell the instruments to specialised buyers in the secondary market soon after having obtained them.
This last group, defined as specialised buyers, collectors or creditors,
usually bought large amounts of transportbrieven, thus making their
living out of this trade (see part VII). Christiaan van Bochove and Ton
van Velzen present a case of the Carstens family, who acquired knowledge about this trade over many generations and combined collecting
the claims on the future incomes of the sailors with running an inn.28
This group needed, therefore, to activate significant funds in order to
purchase the instruments. Figure 3 presents the inflow of new obligations in selected years. The values oscillated between two hundred
and five hundred thousand guilders. This money usually came from
the financial market rather than the individuals’ personal savings.29
Figure 3. Face value of all new transportbrieven issued in Amsterdam in selected
years (in guilders)
Source: C. van Bochove, T. van Velzen, Loans for Salaried Employees. The Case of the Dutch East India
Company, 1602–1795, Paper Presented at EHA Conference, Boston, 2011.
In his study, Marc van Alphen presented a group of financiers in
Amsterdam who financed the big buyers by using transportbrieven as
collateral for loans. The interest on these loans at the end of the 18th
C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit.
Ibid.
29
M. van Alphen, op. cit.
27
28
The costs and benefits of microfinance
23
century was high, at around six percent, i.e. twice the coupon on Holland’s public debt bonds.30
Moreover, Christiaan van Bochove and Ton van Velzen argue that
it was a very difficult trade. Not only did it require mobilising significant funds to purchase the instruments and then await repayment, it
also required the ability to price the value of all the instruments. If the
specialised buyers purchased them too cheaply they would go bankrupt
but if they were priced too high they would be crushed by stiff competition (see part VII).31
There were several possible scenarios for trading in such security
(see Table 1). The transportbrief could be used as an extension of the
maandbrief. For example, if a husband wanted to allow his wife to take
more money from his account than just three-month’s remuneration, he
could only do so by having a transportbrief drawn and presenting it to
her. In such a situation, the wife could either refrain from selling the
instrument and gradually collect its full face value herself, or she could
keep the instrument in order to sell it later (scenario A).32 She could
also immediately sell the instrument to a broker at a proper discount,
to get part of the money up front and transfer the risk related to her
husband’s death (scenario B). In addition, Christiaan van Bochove and
Ton van Velzen describe situations in which employees sold the transportbrief directly to a specialised buyer to obtain credit (scenario C).33
In both these situations (B and C), we can talk about households
obtaining a salary loan on the primary market.
Table 1. Various scenarios in the market for salary loans using a transportbrief
Scenario
Type
A
B
no loan
primary market
C
primary market
D
E
intermediation
of secondary market
intermediation
of secondary market
Comment on
primary transaction
no cash
no cash
no intermediation, cash/
credit transaction
Intermediary
holder
family
family
none, bought
directly by
a collector
Collector
family
collector
collector
no cash/instrument
as payment
innkeeper
collector
cash/credit transaction
broker
collector
Source: see the text.
Ibid.; O. Gelderblom, J. Jonker, “Public Finance and Economic Growth. The Case
of Holland in the 17th Century”, The Journal of Economic History, 71, 2011, no. 1.
31
C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit.
32
See: VOC scheepssoldijboek, Dutch Nationaal Archief, 1.04.02.5481, folio 91.
33
C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit.
30
Mikołaj Malinowski
24
Instead of giving it to his spouse, the employee could give the document to an intermediary who could then sell it to a specialised buyer.
There were two main scenarios possible. In the first, the employee
could use the document as a means of payment and give it to the
innkeeper with whom he would be staying before commencing his
employment. The innkeeper would “cash” the document by selling it
to a professional creditor (scenario D). The employee could also sell the
document to a broker at a discount, in order to get the money up front.
The broker would then sell the instrument to a professional buyer
(scenario E). Scenarios D and E were the most commonly used ones in
the market (see part VI).
Part II Sources
The study of the market for transportbrieven is based on data
obtained from the VOC ledgers (scheepssoldijboek). Every VOC ship
had its own book, recording the cash flow on the salary accounts of its
crewmen. Two copies of each book were kept, one being used in the
Patria and the second in the East-Indies. Updates were sent to the
Republic each year so that both copies would be identical.34 The books
contained a lot of information, namely: the name of the ship, its origin,
the year of departure, destination, the name of the sailor, his origin, his
occupation, his salary, the existence of a maandbrief or transportbrief,
cause of termination of employment and time of termination of the
employment. This information was gathered by the VOC Sea Voyages
project conducted by the Dutch National Archive. The project resulted
in a database containing approximately 740,000 observations from the
17th and 18th centuries.
Unfortunately, the database does not present any information about
the size of the payment obligation, nor the actual payments made from
individual accounts, which were also recorded. For this reason, additional data was collected for the benchmark years 1700 and 1780. One
large and a few smaller ships were chosen to make the sample representative. Additionally, data on one ship from 1740 were also collected to
gain further insight into the period falling between these observations.
The new database is broader than the original one as it also
includes: the name of the original creditor(s), the possible relationship
of the original creditor(s) to the employee, the size of the debt(s), the
34
Ibid.
The costs and benefits of microfinance
25
name of the collector(s), the possible relationship of the collector to
the employee, the collection dates and size of the instalments. In total,
data was collected regarding 1,313 debt contracts that were successful,
i.e. someone managed to collect money from an account by using the
transportbrief as a claim. There were records concerning 2,594 individual payments collected. This subset of collected data is the core of
the empirical analysis. It should be underlined that debt contracts that
were not successful, i.e. no money was collected with their use, were
not taken into account in the analysis as little trace of them remains
in the sources. Table 2 presents the basic descriptive statistics concerning the collected data. The very low percentage of repaid debts from
the Held Woltemade was due to the fact that two English frigates took
the ship on the 1 July 1781.35
Table 2. Basic descriptive statistics of the collected data
Number
crewmen
Number
transportbrieven
Number
with any
debt
collected
Number
repayment
% repayment
Ship
Year
Amsterdam
1740
285
220
187
72
32.7
Generale Vrede
1700
333
269
254
142
52.8
Groenendaal
1780
359
274
248
92
33.6
Held Woltemade
1780
292
169
157
10
5.9
Herstelder
1780
61
50
50
37
74.0
Kattendijk
1700
211
163
142
82
50.3
Mercuur
1780
206
164
158
91
55.5
Overnes
1700
161
130
117
71
54.6
x
1908
1439
1313
597
x
Total
Source: see the text.
There were numerous problems related to collecting data. First, the
person listed as being the original creditor was not necessarily the person who purchased the transportbrief. Christiaan van Bochove and Ton
van Velzen give an example of a sailor who sold his letter to a professional buyer while his innkeeper was still listed as the creditor.36 Using
the available data, it is impossible to tell how common such a practice was. Therefore, for the purpose of this study, all people listed as
original creditors will be considered as such.
35
Dutch Asiatic Shipping project database, http://www.historici.nl/Onderzoek/
Projecten/DAS (23 X 2011).
36
C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit.
Mikołaj Malinowski
26
Moreover, it was possible for an employee to have requested an
issue of a number of transportbrieven. If there were several collectors,
it could prove hard to find information as to which one was collecting
money using a particular transportbrief. If a few collectors were visible, it was hard to tell whether the instruments had been sold to one
person who later sold it to someone else in the secondary market, or if
there were multiple instruments. Fortunately, there were only 67 cases
of multiple transportbrieven drawn on one individual in the database.
In many cases there was incomplete information about either the date
or the name of the collector with information only about the amount of
money collected from an account. Fortunately, this was marginal and
occurred only 85 times, mostly in 1780 and among soldiers and sailors.
Part III Relevant Theory
The intention of this paper is to address three research questions:
(1) ‘how was a primary market for these instruments possible?’; (2) ‘how
were the asymmetries of information overcome in the secondary market?’; (3) ‘how could the buyers, given the lack of relevant financial
journalism, assess the risk correctly and purchase the instruments at
the right price?’ As has already been mentioned, according to Avner
Greif, a possibility of an ex-ante commitment to being able and willing
to fulfil contractual obligations ex-post’ is a precondition for any deal
to be signed. The lack of any guarantee that this can and will happen
prevents people from engaging in business deals. The author, therefore,
calls this problem the Fundamental Problem of Exchange (hereafter
the FPOE). The idea that information and confidence in the future are
crucial preconditions for any deal to be made is widely used in economics. It is the basis of information economics and contract theory.37
According to the theory of information economics, the key component, i.e. information, can be symmetrical or asymmetrical, perfect or
imperfect. The actors in the market, i.e. the creditors and debtors, are
known in literature as the principals and agents, respectively. The
imperfect/perfect dimension of the information deals with the problem
of the very existence of the information on the market. In a perfect
situation, both sides are aware of all the factors influencing the terms
of the contract. In an imperfect situation, one of the parties may have
no knowledge about a factor that could impact the fulfilment of the
37
A. Greif, op. cit.
The costs and benefits of microfinance
27
contract. The asymmetry of information problem deals with the question of the distribution of information on the market. If the information is symmetrical, both the principal and agent are equally aware
of all the factors that can influence the terms of the exchange. If the
information is asymmetrical, one of the players, usually the agent,
can use this fact to his advantage by concealing some important piece
of information that could have a negative effect on his utility. Conversely, agents who compete among each other for contracts/loans are
interested in making the principal aware of their positive qualities.
Usually, information on the market is asymmetrical. These features
of the markets are connected to two problems known in the literature
as adverse selection and moral hazard. In principle, the adverse selection problem stems from asymmetry of information upon signing a contract, whereby the principal attracts the wrong group of agents. There
are things the agent may know about himself that are unknown to the
principal at the time of signing the contract. To mitigate this risk he
increases the price of his services. By setting the price too high, the
principal risks attracting only those agents who do not intend to hold to
their contractual obligations and, therefore, are indifferent towards the
price.38 Asymmetry of information and adverse selection in particular
are problematic for several reasons. First and foremost, due to a lack
of full trust and complete information about the agent, the principal
has a tendency not to believe that he is going to honour his obligations.
Asymmetry of information decreases the utility of one of the parties,
thereby preventing the principal from assessing the risk correctly and
forcing him to buy the contract for too high a price (thereby decreasing the agent’s utility) or too cheaply (thus decreasing his). The principals do not trust strangers as they lack reliable information about
their financial situation and willingness to honour the commitment.
The second problem related to asymmetry of information involves
moral hazard. Put simply, this concerns the credibility of the agent’s
commitment and his willingness to honour his obligations, after the
principal has honoured his. Once the agent’s needs have been satisfied, he can selfishly choose to rebel and not honour his promise. The
adverse selection problem, however, consists of there being lack of
knowledge about the agent at the time of signing the contract, moral
hazard relates to a lack of control/information over the agent’s future
actions, as well as perfect or imperfect information about the conditions
G.A. Akerlof, “The Market for ‘Lemons’. Quality Uncertainty and the Market
Mechanism”, The Quarterly Journal of Economics, 84, 1970, no. 3.
38
28
Mikołaj Malinowski
that could influence his behaviour after signing the contract. Moral
hazard is problematic in many ways. If the agent’s effort to meet the
contractual obligations is not observable once he has signed the contract, he will exert the effort level that is most beneficial for him, not
the principal. Due to the lack of knowledge and surety, as in the case
of adverse selection, imperfect information and uncertainty results in
bad pricing.
Part IV Overcoming the Problem of Adverse Selection
in the Primary Market
The adverse selection problem in the case of the 18th century primary market for salary loans making use of the transportbrieven could,
potentially, have been a major obstacle. There were numerous things
an employee may have been eager to conceal from the creditor which
would have influenced his evaluation of the risks involved. For example,
in order to increase his utility, the employee could have lied to the principal about his real occupation. An employee’s salary was dependent
on his rank. Therefore, the pace of repayment was a function of the
occupation. Table 3 shows that the mean payment, i.e. the money collected by a collector differed among the various occupations. This was
also crucial since mortality decreased among the higher ranks, i.e. the
higher the rank the greater the chance the employee would survive.
Empirical studies show that the chance of dying among low-ranking
employees, especially sailors and soldiers, was much greater than in
the case of high-ranking personnel.
Table 3. Mean payments by category of occupation, data for 1700 and 1780
Occupation
% of all
employees
Number
of payments
Mean
payment
in fl.
high-rank = entitled to 300 fl. Debt
9.24
173
104
Bosschiter (gunner)
23.8
577
54
29.38
530
73
Matroos (sailor)
Jongmatroos (deck hand)
2.66
37
54
Hooploper (low ranking sailor)
4.97
102
41
Soldaat (soldier)
19.09
508
40
Other
10.39
236
66
Source: see the text.
The costs and benefits of microfinance
29
The second problem was the employee’s family situation. The employee’s closest family was entitled to collect the money before the owner of
the transportbrief through the use of a maandbrief, thereby collecting
money that would otherwise have been collected by the holder of the
transportbrief. In order to study the impact of the maandbrieven on the
dealings of the holders of transportbrieven, several OLS (ordinary least
squares) regressions were made. The results of the empirical analysis
show that the simultaneous issue of a maandbrief decreased the probability of full repayment of the obligation by 36%. This is because, in
the case of people whose families had a maandbrief, an average of
nearly eight guilders (fl.) was deducted from their accounts with each
payment. Given the high mortality rate, the pace of repayment was
crucial. The empirical analysis shows that those of the studied employees who had both a maandbrief and transportbrief issued, as well as
repaid their loan in full, did so on average half a year later. All this
proves that the traders in transportbrieven could have indeed been
reluctant to buy claims on those who were also issued with a maandbrief. Yet another problem was the employee’s other obligations. He
could have potentially issued several transportbrieven, sold them and
let the creditors worry about the order of the claims. Moreover, he could
have taken out a loan far beyond his actual repayment potential. Additionally, a sailor may have been aware of his poor health or even a terminal condition and yet still have asked for a loan.
The institutional arrangements present on the market mitigated the
above-mentioned problems. The clerks of the VOC solved the issues
of uncertain occupation and salary. The company issued the transportbrieven, stipulating the need for specific information about the
employee, including his name, origin, rank, salary and name of the ship
on which he served. Information concerning occupation and salary was,
therefore, clearly specified on the document and certified by the VOC.
The maandbrieven were more complicated since the document did not
inform the principal about the family’s situation or the existence of the
people entitled to collect money using a maandbrief. The information
could be found in the VOC ledgers to which only the clerk of the VOC
had access. The transportbrief, however, provided information about
the employee’s origins. If the employee came from Amsterdam, there
was no problem for someone from his family to collect money from the
VOC’s headquarters, therefore it was more likely that he would request
a maandbrief. However, families living outside Amsterdam may still
have been interested in occasionally collecting three months’ salary.
They could also have hired a specialist, for example a ship’s captain,
Mikołaj Malinowski
30
to collect the money on their behalf.39 In the case of the foreigners, the
transport costs were likely too high for their spouses to travel in order
to claim money, with the possibility of intermediation also being much
smaller. Therefore, the information that was available to the principal
concerning the employee’s origins could be used as an (imperfect) indication of the existence of a maandbrief. This intuition is supported by
the findings presented in Table 4. Employees from outside the Republic were far less likely to allow someone to collect money with the use
of a maandbrief.
Table 4. Prevalence of maandbrieven among the studied sailors coming from the cities,
which appear in the database more than five times
Place of origin
Sardam
Amsterdam
No letter
Letter
% letter
Dutch/foreign
city
3
3
50
Dutch
301
113
27
Dutch
Haarlem
17
6
26
Dutch
Rotterdam
11
3
21
Dutch
Utrecht
13
3
19
Dutch
6
1
14
Foreign
19
3
14
Foreign
Königsberg
Hamburg
Stockholm
13
2
13
Foreign
Leiden
19
2
10
Dutch
Bergen
6
0
0
Berlin
7
0
0
Foreign
Copenhagen
8
0
0
Foreign
Paterboorn
Bremen
Gdańsk
Other
All cities
Foreign
8
0
0
Foreign
10
0
0
Foreign
10
0
0
Foreign
670
55
8
primarily foreign
1121
191
15
Source: see the text.
The third problem was the potential existence of many other creditors and the employee selling more future income than he would be
able to earn. A credit ceiling imposed by the VOC resolved this problem. There were a few levels of restriction. Most employees were not
allowed more than 150 guilders of their future income. High-ranking
39
See: Utrecht’s Archive, U083b027.
The costs and benefits of microfinance
31
employees, however, such as officers, were allowed debt obligations of
up to 300 guilders.40 In addition, the employee could divide the debt,
and sell it to a few people. Since the credit ceiling was a function of
the occupation, known to the principal, he was also aware of the credit
ceiling. Therefore, if the principal decided to buy a transportbrief allowing him to collect an amount of money equal to the credit ceiling, he
could be certain there were no other collectors. This was the case in
the majority of situations.
The last problem was related to the agent’s health. The transportbrief contained information concerning the employee’s occupation,
which translated into health conditions on a ship. In the primary market this problem could have also been solved by a phenomenon known
in the literature as signalling, i.e. conveying credible information. The
principal bought the transportbrief from the agent directly, thus being
able to get his own impression regarding that person’s health.
To sum up, the actors in the market were able to overcome imperfection and asymmetry of information. The principals were able to
design different contracts for different types of buyers and distinguish,
which employee fit into which category. This was possible thanks to the
appropriate design of the transportbrief which stipulated the relevant
information, the VOC placing limits on borrowing as well as personal
contacts between the principal and agent.
Part V Overcoming the Moral Hazard Problem
in the Primary Market
The moral hazard problem might have been relevant to the transportbrieven market for several reasons. Firstly, the employee signed
a contract with the VOC for possibly months before actually commencing employment. He was, however, able to sell a transportbrief immediately after signing the contract. Therefore, since he was already in possession of the money due to having sold the document, he could have
been tempted to not actually start employment, simply fleeing the city,
never to return. The second problem was related to the sailor’s ability to spend money while in service. Since the employee had already
taken the money for his future earnings, why should he have limited
his consumption when in Batavia? In addition, any health expenses or
penalties were also deducted from the sailor’s account.
40
C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit.
Mikołaj Malinowski
32
The VOC created a list of rules to secure the creditors’ interest and
the company’s credibility. The employee could spend his remuneration
on consumption in the East-Indies. In order to protect holders of the
maand- and transportbrieven and ensure some funds would remain to
pay for medical treatment or punishments for disregarding VOC rules,
which the employee had to cover himself, the VOC allowed employees
to take a maximum of six month’s income from his account each year,41
thereby resolving the problem of potential frivolous consumption. Moreover, the employee could not return to Patria if one year’s worth of
remuneration was not saved on his account. This was to ensure that
all claims on his account would be satisfied.42 In general, the sailors’
independent mobility was very restricted.
As already described, the employee could choose to flee Amsterdam
before boarding the ship, but after having obtained the money. According to Marc van Alphen, the innkeepers, known as soul-traders, made
sure their ‘guests’ were unable to escape.43 This was in their best interests, as they were usually the original buyers of the transportbrieven
and were therefore interested in repayment of the loans. They were
also allowed to take handgeld, which they were obliged to return to the
VOC, should the employee run away.44 Christiaan van Bochove and
Ton van Velzen, however, cast some doubt on this traditional belief and
give examples of situations in which the employees could enjoy freedom of movement while still staying with an innkeeper.45 There was
no (known) regulation and control over sailors who came to Amsterdam as they did not stay with the innkeepers. In their case, however,
there may have been a reputation mechanism to discourage them from
breaking their deals with people in Amsterdam.
A study of those sailors who did not board a ship (Figure 4) indicates that the number of people who escaped and were issued a debt
obligation was limited, and was nearly always less than 50. Moreover,
bearing in mind that more than half the employees were signing a debt
obligation, it is important to notice that the number of the people signing the instrument and escaping was minimal compared to those who
did not (660 to 7,088). Clearly, there was a mechanism in place which
prevented people with loans from escaping. In addition, out of the 660
VOC Sea Voyagers project database, http://vocopvarenden.nationaalarchief.nl
(5 X 2011).
42
C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit.
43
M. van Alphen, op. cit.
44
Ibid.
45
C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit.
41
The costs and benefits of microfinance
33
who escaped, 302 (45%) came from Amsterdam and 358 (55%) were
from elsewhere. At the same time, an average of 62% of all employees came from outside Amsterdam, whereas 38% came from the city.
The similarity of the respective shares suggests that both those coming from Amsterdam and newcomers who signed a loan contract were
similarly constrained, thus contradicting the idea that newcomers were
locked up by the innkeepers, whereas people from Amsterdam were
entirely free.
To summarise, alongside the problem of adverse selection, there
was also the problem of moral hazard, consisting of a lack of control
over the future actions of an employee. The VOC partially solved this
problem by imposing various regulations and limits on spending. Illness and punishment were, however, an unresolved problem. In addition, any indebted employees were probably forced to board the ship.
Figure 4. Number of people not boarding a VOC ship, debtors vs. non debtors, by year,
18th century (Chamber Amsterdam)
Sources: VOC Sea Voyagers project database, http://vocopvarenden.nationaalarchief.nl (5 X 2011).
Part VI Overcoming the Asymmetry of Information
on the Secondary Market
Now that it has been proven that a transportbrief was a reliable
security, it is time to address the question: ‘how was a secondary
market for these instruments possible and how were asymmetries of
information overcome?’ The adverse selection and moral hazard problems were non-existent in the secondary market, due to the involvement of different actors. The documents required in this market were
exchanged between two traders, rather than between borrowers and
Mikołaj Malinowski
34
lenders. For this reason, the adverse selection and moral hazard problems had to have already been dealt with in the primary market for
a secondary market to exist. Despite this, the only possible remaining
problem was the asymmetry of information, as it was hypothetically
possible that the seller of the instrument possessed important information which he or she was hiding in order to sell the instrument at
a higher price.
The analysis of the asymmetry of information problem will be subdivided into three phases corresponding to three different situations in
the market. The first deals with an exchange before any information
about the sailors’ earnings and well-being arrived from Batavia, i.e.
before there was any money to collect. The second phase came with the
arrival of the information, thus altering the situation in the market.
The third phase was the actual collection of the money. Due to entirely
different dynamics among the three phases, one should perhaps talk
about a secondary market for the first phase as well as a second secondary market for the second and third phases (during the collection).
In the first phase, the secondary market was used for contacts between
borrowers and lenders, whereas later it was used as an exit strategy
for lenders.46
Once the initial outline has been presented, it is worth analysing
the first phase, i.e. before the information concerning the employee’s
well-being had arrived. At this stage, no one knew which sailors would
survive the trip to Asia and which would not, so it was impossible to
determine which instruments were worthless. The only asymmetric
information was between the document’s original buyer and its second
holder since the original buyer had met the employee in person and
was thus able to better assess the condition of his health. Theoretically, it may have also been possible for the original buyer to have lied
about the employee, as could any holder of the instrument, for example
by claiming he had had a higher rank than was actually the case.
The market overcame this problem. Table 5 shows that nearly all
the documents changed hands following the original transaction. The
material was based on a comparison between the people showing up
to collect the money and the people listed as the original creditors.
As already indicated, it is impossible to tell what happened to the
instrument if no one collected the money. Different names indicating
a change in the document’s ownership on the secondary market, appear
L. Harris, Trading and Exchanges. Market Microstructure for Practitioners,
Oxford, 2003.
46
The costs and benefits of microfinance
35
in 84% of the cases in 1700 to, as high as 100% and 97% in 1740 and
1780 respectively. The same names appear rarely (always less than
5%) and mostly in the case of family members and institutions such
as orphanages, which were practically selling the children to the VOC
(Weeshuijs te Haarlem, Weeshuis te Leiden, Weeshuis van Buijksloot, Amsterdamse Weeshuis), i.e. in those situations in which someone wanted to allow a person to collect the money rather than obtain
credit. There is, however, an interesting case involving a group of specialised buyers which appeared both as the original creditors and the
collectors, which would suggest a segment of the credit market was not
using the intermediation of the secondary market. This phenomenon,
however, seems to have been marginal (only 8% at the beginning of
the century) and that it gradually faded out throughout the century.
Professionals who bypassed the intermediation of secondary markets
in 1700 included: Jacob Croeger/Kroeger (34 instruments); Catharina
van Gogh (3 instruments) and Jan Sijmons (3 instruments). In general, however, it can be concluded that the instrument nearly always
changed hands on the secondary market.
By contrast, as stated before, Christiaan van Bochove and Ton van
Velzen, making use of additional sources, give the example of a sailor
who listed someone as a creditor yet sold the instrument to another
person.47 It is, therefore, impossible to ascertain, using only the VOC
ledgers, which name changes would have been indications of transactions and which not. Moreover, as explained earlier, there are problems with identifying family members in the database. It is highly
likely that many of these holders were people related to the employee’s household.
Table 5. Change in ownership in the secondary market (before collection)
Relation between original
holder and collector
n pairs
different name
same name: family
1700
1740
1780
512
184
612
432 (84.3%)
184 (100%)
592 (96.7%)
15 (2.9%)
0
2 (0.3%)
same name: institution
0
0
7 (1.1%)
same name: specialist
40 (7.8%)
0
2 (0.3%)
same name: other
25 (4.9%)
0
9 (1,5%)
Source: see the text.
47
C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit.
Mikołaj Malinowski
36
Asymmetric information was overcome due to the instrument’s
proper design whereby it stated all the necessary information. Moreover,
it is unlikely that meeting the sailor in person would give the original
holder any significant advantage because, hypothetically, the VOC had
already screened the employee even before any potential trader when
deciding whether or not to employ him. Therefore employment could be
used as a quasi health certificate. Nevertheless, any subsequent transactions was characterised by a perfect symmetry of information – traders
were only aware of what was written on the instrument – as well
as the lack of imperfect information if the employee were still alive.
How was it possible to trade so extensively in such instrument if
there was no way of determining which sailors were alive and which
were dead? Joseph Stiglitz suggests that situations of perfect information and situations of entirely imperfect information give rise to similar
circumstances in the market.48 No one knew which instruments were
going to pay back and which were useless. This created an asymmetry
of information being the same principle that applies to the famous
Schrödinger’s cat theoretical experiment. Should a cat be locked in
a box with poison and there is a 50% chance the poison will kill the
cat within an hour, to the outside observer, after such period of time,
the cat could be both either dead or alive, thus making it impossible
to ascertain its true condition.
Furthermore, the specialized collectors eventually bought all the
instruments. Table 5 shows that very few instruments did not change
hands, often because the instrument was given to a person to hold
(a family member or an orphanage). For this reason, they could be
safely traded as there was no risk. If a person was disinterested in
collecting the money then he or she would end up with a worthless
document. This argument supports Joseph Stiglitz’s thesis that lack of
information can foster the trade in a way similar to perfect information.
Once the symmetry of information has been proven in the first
phase it is time to move to analyse the second phase of the problem.
At this point, information about the employee’s condition arrives in
Amsterdam for the first time. As has been mentioned, the most dangerous part of the employment was the journey to the East-Indies. It
could be compared to a lottery with winning transportbrieven and losing ones being drawn. The question was: ‘how could the market have
reacted to such changes, given the potential asymmetry of informaJ.E. Stiglitz, Economics of Information and the Theory of Economic Development,
NBER Working Papers 1566, National Bureau of Economic Research, Inc. 1986.
48
The costs and benefits of microfinance
37
tion?’ When the current holder of the transportbrief went to the VOC
to check out the information and collect the money he, and only he,
was informed about the employee’s condition. If it transpired the letter was worthless due to the employee’s death, the holder could have
done two things. He could have disposed of the letter, or made use of
the asymmetric information and the fact that only the holder of the
letter could check the account, and thus try selling it to someone pretending that it was a ‘winning ticket’. If the employee were alive, the
holder could have decided to either hold on to the document, in order
to collect more money in the future, or sell the document on the secondary market at a higher price as the risk was lower than in the first
phase, i.e. ‘cash the prize’.
Table 6. Change in the collectors by year, a comparison of the first and last person
collecting the money from the account (the secondary market in the second and third
phases)
Change
1700
1740
1780
Yes
121 (27.5%)
6 (3.3%)
21 (3.5%)
No
319 (72.5%)
174 (96.6%)
581 (96.5%)
N
440
180
602
Source: see the text.
Lying was not an option in the market as the VOC clerks included
all relevant information concerning the employee directly in the letter,
i.e. the size of the claim, the money collected and the employee’s possible termination of employment. Therefore, the institutions created
by the VOC prevented the existence of worthless transportbrieven, or
the sale of an instrument, which had already been used to collect the
money to a naive buyer. In fact, this institutional arrangement solved
all the information problems in the secondary market.
In the collection phase, the collectors could have had new incentives
to sell the instrument, for example: (1) since the instrument’s value
diminished with the collection, the transport costs (for example, travelling to Amsterdam to collect the money) could end up being greater
than the obligation; (2) investors could have been in need of money and
therefore would have needed to liquidate their assets; (3) the employee
due to his poor repayment, may have been indicating that he was a bad
debtor, i.e. there was little money on his account due to the family’s, or
his poor health situation, and therefore, the holder may have decided
to sell the asset.
Mikołaj Malinowski
38
As in the previous cases, the holder could have been willing to sell
a bad instrument, while trying to conceal the circumstances. Table 6
also illustrates the situation in this phase of trading, showing examples
of changes in the instruments’ ownership. It suggests that the problem that could have possibly threatened the exchange was mitigated.
The asymmetry of information problem was overcome by the fact that
the employee’s performance was noted on the transportbrief, i.e. all
the transactions and dates. It was, therefore, impossible to conceal
anything.
Part VII Development of the Specialised Market
Now that it has been proven that the secondary market for the
transportbrieven managed to eliminate the problem of asymmetric
information, it is time to move to the problem of imperfect information.
The main hypothesis here is that the buyers did not need an institution that would price the instruments for them, but were able to do it
correctly by themselves thanks to the specialisation.
As described earlier, the market for the transportbrieven was a competitive one. Christiaan van Bochove and Ton van Velzen argue that
if a buyer was unable to price the risk correctly, he was either forced
out of the market by the competition or went bankrupt.49 Having said
that, it is worth taking a closer look at the possible types of collectors
and conceptualise their behaviour in the market. This theoretical distinction will enable a better understanding of whom the people trading
in the market actually were.
There are three possible classes of investors operating on this market. The first, which can be called amateurs or speculators, could be
characterised by their smaller portfolios and lack of interest in longterm investments. They bought the instruments in order to re-sell
them and were not particularly interested in pricing them appropriately due to the instant transfer of the risk. The second group can be
described as being semi-professionals; they collected many instruments
and viewed the investment from the long perspective, although they
may have lacked full knowledge about all the insights of the trade in
an instrument. Due to their lack of knowledge, they tended to price the
instruments incorrectly and thus left the market. Furthermore, since
they were not fully specialised, they may have sometimes needed to
49
C. van Bochove, T. van Velzen, op. cit.
The costs and benefits of microfinance
39
liquidate their assets in order to meet other commitments. The last
group consisted of the specialised buyers who treated the trade in the
transportbrieven as a profession. They bought many instruments to
hold, and perceived them as a long-term investment. They also had the
knowledge necessary to price the instruments correctly.
The traders could obtain information concerning correct pricing
through experience. This knowledge could be passed from one generation to the next, as in the case of the Carstens family, described by
Christiaan van Bochove and Ton van Velzen. The other way of gaining experience was by collecting extensive portfolios of instruments and
learning what the optimal discount rate should be. The larger the portfolio, the higher the chance of assessing the discount rate correctly, in
line with the central limit theorem. In addition to this, such portfolios
would be an indication of specialisation.
To sum up, the existence of large and specialised portfolios could be
a sign of two things: the first being that the holder was a specialised
buyer who was learning how to price the instruments. If, however, the
collectors on the market purchased only small numbers of instruments,
it could have been an indication that they were not specialised, i.e. that
they were speculating or were semi-specialised and, as a consequence,
obtained either no knowledge or very little about the instrument.
The best way to observe the characteristics of these theoretical investors in the market for the VOC transportbrieven is by identifying how
much money they managed to collect. This variable depends both on
the size of their portfolios and the duration of the investment. If they
collected large amounts of money it shows they had many instruments
and also held on to them. Small amounts indicated they either had few
portfolios and/or were not holding on to them. An empirical analysis
proves that a few specialised buyers gradually dominated the market.
To be more precise, in 1700, the share of the people collecting small
amounts of debt was around 50%. By 1780, this share had dropped
to approximately 20%. In 1700 only three individuals had shares of
as much as 10% of the global collected debt (Lijber Amelonger, Jacob
Croeger, and Jan Bergh); these were followed by a homogenous group
of investors who held around a 5% share of all the debts collected. In
1780, just two people controlled one third of the market (Jan Starink
[20%] and D. Waalwijk [12%]), followed by six individuals who had
more than 5%. Together, these merchants held more than three quarters of the market. A study of this inequality using the Gini coefficient
suggests a similar trend. The coefficient grew from 0.68 in 1700 to 0.80
in 1780, thereby suggesting a growing inequality among collectors, i.e.
40
Mikołaj Malinowski
the dominance of specialised individuals. In the case of the benchmark
year—1740, two thirds of the market consisted of very large portfolios
(Jan Carstens [28%], R. de Wolff [23%] and Abraham Roijen [16%]) and
four-fifths of large buyers in general. Although the results for 1740 support the thesis, they may be overestimated due to the fact that only one
ship was used in the sample. In addition, Table 6 shows that there was
no secondary market in the collection phase in 1740 and 1780, thus
suggesting these specialised buyers were buying to hold.
The question remains whether this specialised group was indeed
more successful at correctly assessing the risk. Some insight can be
provided by a study of the recovery rates, i.e. the size of the debt
reclaimed. It should be stated that low recovery rates do not necessarily have to mean poor pricing of the purchased documents since the
specialists may have possibly taken such a high risk into account when
purchasing the instruments. Table 7 shows that in 1700 and 1740 the
specialised buyers were enjoying higher recovery rates compared to the
total market, Jacob Kroeger being the only exception.
Table 7. Recovery rates of individual big buyers compared to total debt, by year
Buyers
Recovery rate
Total 1700
78.97
Lijbert Amelonger
80.82
Jacob Croeger
64.59
Jan Bergh
81.42
Total 1740
48.09
Jan Carstens
64.39
R. de Wolff
59.53
Abraham Roijen
62.68
Total 1780
1780 without Held Woltemade
59.3
66.09
Jan Starink
50.68
Jan Starink without Held Woltemade
59.65
D. Waalwijk
55.58
D. Waalwijk without Held Woltemade
60.92
Source: see the text.
1780 was an interesting case as the recovery rates of selected specialised buyers were much lower than the already low total recovery
rate. One reason for this could have been the fact that the contracts
The costs and benefits of microfinance
41
dating from 1780 were signed before the outbreak of the fourth AngloDutch war, which began in December 1780 and lasted until 1784. The
traders may have priced the risk incorrectly, as they most probably did
not anticipate these political/military events. For example, they purchased the transportbrieven of crewmen sailing on the Held Woltemade
which, as already mentioned, was taken by two English frigates on
1 July 1781.50 What is interestingly though is that even not taking the
captured Held Woltemade into account, the analysis still yields the
same results, i.e. that the recovery rates of the two specialised buyers
were lower than the total one. This would suggest that the traders
did indeed acquire their expertise by building large portfolios and
gaining experience. Such system would be expected to collapse under
any unprecedented external shocks to the market or any structural
discontinuity.
The fact that the market was dominated by the specialised buyers
had several consequences. As more and more individuals had more significant portfolios, they were able to learn how to correctly price the
instruments. Had the market been dominated by a multitude of individual buyers, it would have been chaotic since no one would have been
able to price the instruments systematically. Another consequence was
the small size of the secondary market. As has been shown in great
detail, there were no problems with selling the instruments, but, since
they were being bought to hold, hardly anyone was doing so. Thanks
to the institutions in the market mitigating the moral hazard problem,
the collectors were certain that sooner or later there would be money on
the account, providing the employee survived. Moreover, as they held
large portfolios, they were not interested whether the transaction costs,
such as travelling to Amsterdam, exceeded the anticipated payment.
Part VIII Summary and Conclusions
In this paper, the system of contacting borrowers and lenders on
a market for the salary loans obtained with the use of the VOC transportbrieven through the intermediation of a secondary market has
been described. It has been investigated how it was possible for such
a system to develop. The hypothetical explanation is two pronged, on
the one hand it is suspected that there were institutional arrangements
Dutch Asiatic Shipping project database, http://www.historici.nl/Onderzoek/
Projecten/DAS (23 X 2011).
50
42
Mikołaj Malinowski
present in the market, which allowed poor people to make a credible
commitment in the eyes of the lenders, as well as mitigating mistrust
on the secondary market. On the other hand, the system is suspected
to have been sustainable, thanks to the development and dominance of
a specialised group of buyers, who were able to price the risk correctly.
It has also been noted that the system was an outcome of historical circumstances. On the one hand some employees needed to support and
insure their families, or finance their stay in Amsterdam, before their
departure, while on the other, there were investors acting in a welldeveloped financial market, with the innkeepers, hosting the employees, as well as the people who were trying to make ends meet working
as brokers in the middle. The self-interests of all three groups were
what fuelled the system.
Three sub-questions were posed in order to investigate the hypothesis. Firstly, it was necessary to understand why the transportbrieven
were an interesting security to purchase, i.e. why people were willing
to pay for them. Secondly, it was asked how were the asymmetries
of information overcome on the secondary market? Asymmetries are
believed to be an impediment to exchange. Lastly, there was also the
question of how the buyers could correctly assess the risk and purchase
the instruments at the right price? For the purpose of this analysis,
contract theory and information economics were used, with special
focus on adverse selection and moral hazard problems. It has been
described how the construction of the document, together with control
over the employees’ actions by the VOC, ensured there would be money
on the employees’ accounts and that the creditors would be able to collect it. Moreover, asymmetry of information did not exist on the secondary market, since all the existing and relevant information was noted
on the document. It has also been shown empirically that the market
was indeed dominated by a group of specialised buyers who possessed
extensive portfolios, thus allowing them to price the transportbrieven
correctly and stay in business.
The system offers a few insights on how to organise a microfinance
institution. Firstly, the system allowed poor employees, who lacked
both physical assets and credibility that could be put forwards as collateral, to obtain a loan on the private credit market, which they could
not have obtained other than by going to a pawnshop or a money
broker. Furthermore, they gained access to long-term credit, which
was exceptional. However, the system entailed significant costs which
the employee had to cover. Apart from the loss of the high discount,
the employee had to face considerable limitation to his freedom. As has
The costs and benefits of microfinance
43
been shown, there are reasons to suspect that once he obtained the
loan he could not leave the city before his departure. In addition, the
VOC limited his spending and freedom in the East-Indies in order to
ensure that he would earn money to put into his account. In summary,
in order for the system to be sustainable, the employees had to suffer
even worse discomfort than they would have had experienced simply
due to the nature of the service. It also seems that the VOC created
this system for its own profits, i.e. to enable the employees to work for
them, rather than for the sake of the poor sailors and soldiers.
Mikołaj Malinowski
The costs and benefits of microfinance. The market for Dutch East India
Company transportbrieven in 18th-century Amsterdam
(Summary)
Contemporary institutions engaged in extending micro-loans do not usually grant such loans to the poor due to the latters’ inability to provide appropriate collateral and their insufficient creditworthiness. In modern times the
Dutch East-India Company created a financial instrument called the “transportbrief” which enabled poor employees of the Company to obtain loans on
the financial market. The loans were secured with the right to future salaries of the Company’s employees. This article answers the question of how the
instrument was able to create a primary and secondary market. The author
also discusses the way in which the people engaged in trading in the instrument were able to value it correctly. To analyze the mass source information
collected for the purpose of the research the author used the game theory
and the information economy theory, as well as many statistical methods.
The transportbrief system worked effectively, but to the cost of significant
limitation of the Company employees’ freedom. The purpose of creating the
instrument was to safeguard the interests of the Company and to guarantee
an inflow of new employees, and not to combat poverty. Despite these flaws
the transportbrief is an interesting structure, which reflects the evolution of
financial markets; it may also be an inspiration for institutions which nowadays engage in extending micro-loans.
Mikołaj Malinowski – Utrecht University; e-mail: [email protected].
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH
Tom LXXII – 2012
RAFAŁ KUBICKI
WIATRAKI NA ŻUŁAWACH W PIERWSZEJ POŁOWIE XV W.
Badania nad warunkami życia ludności wiejskiej i organizacją
gospodarki rolnej w średniowieczu mają już długą tradycję. Niestety,
w ostatnich dziesięcioleciach w polskiej nauce historycznej widoczny
jest w tym zakresie wyraźny regres. W ramach prowadzonych dawniej prac starano się odtworzyć warunki egzystencji ludności wiejskiej
w państwie Zakonu Krzyżackiego w Prusach1. Wśród zagadnień szczegółowych rozpatrywano m.in. problem organizacji gospodarki młyńskiej
na ziemiach polskich i w państwie krzyżackim2. Powstały także opracowania dotyczące tej problematyki na specyficznym terenie, jakim były
– zarówno w okresie krzyżackim, jak i w Rzeczypospolitej – Żuławy3.
W tym artykule przyjrzymy się roli wiatraków w ekonomice krzyżackiej tych terenów w pierwszej połowie XV w.4
1
B. Geremek, Problem siły roboczej w Prusach w pierwszej połowie XV w., PH,
t. 48, 1957, z. 2, s. 195–233; tenże, Ze studiów nad stosunkami gospodarczymi między miastem a wsią w Prusach Krzyżackich w I poł. XV w., PH, t. 47, 1956, z. 1,
s. 48–102.
2
M. Dembińska, Przetwórstwo zbożowe w Polsce średniowiecznej (X–XIV wiek),
Warszawa 1973; B. Baranowski, Polskie młynarstwo, Wrocław 1977; H. Steffen, Die
ländliche Mühlwesen im Deutsche Ordenslande, „Zeitschrift des Westpreußischen
Geschichtsvereins” (dalej: ZWG) 58, 1918, s. 73–92.
3
W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa w komturstwie malborskim w XIII–XV
wieku, „Rocznik Elbląski” 12, 1991, s. 21–62; tenże, Młynarstwo w komturstwie malborskim w XIII–XV w., w: W. Długokęcki, J. Kuczyński, B. Pospieszna, Młyny w Malborku i okolicy od XIII do XIX wieku, Malbork 2004, s. 7–36. Druga praca zawiera
ważne uzupełnienia, dotyczące sieci wiatraków.
4
Ogólne uwagi na temat roli wiatraków w młynarstwie państwa Zakonu Krzyżackiego w Prusach zob. R. Kubicki, Młynarstwo w państwie zakonu krzyżackiego w Prusach w XIII–XV wieku (do 1454 r.), Gdańsk 2012, s. 190–191, 324, 327–328.
46
Rafał Kubicki
W ramach państwa Zakonu Krzyżackiego w XV w. Żuławy podlegały kilku jednostkom administracyjnym5. Północna część Żuław Gdańskich (zwanych w średniowieczu Żuławami Steblewskimi lub Małymi)
wchodziła w skład urzędu leśnego komturstwa gdańskiego, pas między
Wisłą i Motławą tworzył wójtostwo z siedzibą w Grabinach Zameczku
i należał do komturstwa malborskiego, a południowa część podlegała
wójtowi tczewskiemu. Z kolei Żuławy Wielkie należały do komturstwa
malborskiego, a Żuławy Fiszewskie częściowo do komturstwa elbląskiego i dzierzgońskiego6. Odrębność zasad gospodarowania na tych
terenach wynikała przede wszystkim z lokalnych warunków wodnych i potrzeby stałego odwadniania terenów wykorzystywanych rolniczo. Jednym z elementów specyfiki tego terenu była także organizacja młynarstwa, która ze względu na warunki geograficzne nie mogła
opierać się, tak jak działo się na innych terenach, wyłącznie na sieci
młynów wodnych. W ich zastępstwie budowano tu wiatraki, które od
średniowiecza aż po połowę XX w. były charakterystycznym elementem
krajobrazu7.
5
Na temat osadnictwa na tych terenach zob. B. Schmid, Die Bau- und Kunstdenkmäler der Provinz Westpreußen, t. 4: Marienburg (Die Städte Neuteich und Tiegenhof
und die ländlichen Ortschaften), Danzig 1919, s. I–XVI; K. Kasiske, Die Siedlungstätigkeit des Deutschen Ordens im östlichen Preußen bis zum Jahre 1410, Königsberg
1934, s. 41–45; W. Długokęcki, Osadnictwo na Żuławach w XIII i początkach XIV w.,
Malbork 1992; tenże, Osadnictwo północnej części Żuław Wielkich w XIV – I poł.
XV w., w: Żuławy i Mierzeja – moje miejsce na ziemi. Materiały z sesji naukowej odbytej w dniach 6-7 X 2000 r. w Stegnie zorganizowanej przez Starostwo Powiatowe
w Nowym Dworze Gdańskim, Stowarzyszenie Miłośników Nowego Dworu Gdańskiego,
Klub Nowodworski, red. D.A. Dekański, Gdańsk 2001, s. 115–127; tenże, Osadnictwo
na Żuławach Gdańskich w średniowieczu (do 1454 roku), „Zapiski Historyczne” 68,
2003, z. 2–3, s. 45–62.
6
Na temat podziałów terytorialnych Żuław i ich granic zob. W. Długokęcki, Osadnictwo na Żuławach w XIII i początkach XIV w..., s. 29–30, 81–83, 127–128. W prezentowanym tu artykule uwzględniono dodatkowo wiatraki funkcjonujące na prawym
brzegu Wisły Gdańskiej, choć teren ten już w średniowieczu zaliczano do Mierzei,
później Mierzei Gdańskiej.
7
Podstawowe informacje na temat funkcjonowania wiatraków w Europie, ich
rodzajów i rozprzestrzeniania zestawił J.C. Notebaart, Windmühlen der Stand der
Forschung über das Vorkommen und den Ursprung, Den Haag–Paris 1972, s. 13–34
(typy wiatraków), 62–78 (wiatraki w Niemczech), 124–149 (wiatraki w Niderlandach),
155–163 (wiatraki na terenie Polski). Ciekawe dane zawiera też praca na temat obrazu
młynarstwa w kulturze minionych stuleci: J. Mager, G. Meißner, W. Orf, Die Kulturgeschichte der Mühlen, Leipzig 1988. Na temat wiatraków na Żuławach zob. B. Schmid,
dz. cyt., s. LXXXVI–LXXXVIII; tenże, Erhaltung von Windmühlen, w: Die Denkmalpflege in der Provinz Westpreußen in den Jahren 1920 bis 1931, 17. Bericht, Königsberg 1932, s. 25–28.
Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w.
47
1. Regulacje Zakonu Krzyżackiego w zakresie
budowy wiatraków
Pierwsze wzmianki o organizacji młynarstwa na terenie Żuław pojawiają się wraz z intensyfikacją osadnictwa, prowadzoną na tym terenie przez Krzyżaków w XIV w. Ważną okolicznością mającą wpływ
na politykę gospodarczą Zakonu było uznanie prawa do budowy młynów wodnych do wyłącznych uprawnień władzy zwierzchniej, a więc
zarówno Zakonu, jak i biskupów oraz kapituł na kontrolowanych przez
nie terenach. Regale młyńskie, początkowo dotyczące młynów wodnych,
rozciągnięto również na prawo do budowy wiatraków. Oznaczało to
w praktyce, że wznoszenie nowych urządzeń wymagało zgody władcy
terytorialnego8. Dzięki takiemu statusowi prawnemu młynów wodnych
i wiatraków Krzyżacy, organizując strukturę wsi, mogli stosować system rezerwacji miejsc na młyny. W ten sam sposób gwarantowali sobie
również prawo do budowy karczem9. Rezerwacja polegała na umieszczaniu odpowiednich klauzul w przywilejach lokacyjnych wydawanych
przy okazji zakładania nowych osad10. Gwarantowały one, że wyłączne
prawo do ewentualnej budowy młyna w obrębie danej wsi mieć będzie
Zakon. Oczywiście tego typu działania nie dotyczyły tylko Żuław, co
więcej, stosowali je w swych dobrach na mniejszą skalę również biskupi
i kapituły. Dla terenu Żuław tego typu rezerwacje znalazły się w przywilejach dla wsi: Mirowo (1318 r.)11, Nowa Kościelnica (1320 r.)12,
8
Na temat problemu powstania regale młyńskiego w państwie krzyżackim dyskutowali: G. Kisch, Die Mühlenregal im Deutsch-Ordensgebiete, „Zeitschrift der Savigny
-stiftung für Rechtsgeschichte, Germanische Abtheilung” 48, 1928, s. 176–193; inaczej
A. Semrau, Zur Geschichte des Mühlenregals im Deutschordenslande, „Mitteilungen des
Coppernicus-Vereins für Wissenschaft und Kunst zu Thorn” 37, 1929, s. 1–10. Podsumowanie dyskusji: G. Kisch, Das Mühlenrecht im Deutschordensgebiete, w: Studien zur
Rechts- und Sozialgeschichte des Deutschordenslandes, Sigmaringen 1973, s. 87–164.
9
H. Steffen, Das ländliche Krugwesen im Deutschordensstaate. Ein Beitrag zur
Kulturgeschichte Altpreußens, ZWG, t. 56, 1916, s. 219–245.
10
Rezerwacje dla komturstwa malborskiego omówił W. Długokęcki, Z dziejów
młynarstwa..., s. 26. Zestawienie rezerwacji miejsc na młyny dokonywanych przez
różne instytucje na terenie całego państwa krzyżackiego zob. R. Kubicki, dz. cyt.,
s. 88–93.
11
„Uff desem vorbenanten gute neme wir us und behalden unsern brudern
kreczem, moelen, moelstete, molwege und garten, die dorczu togen, ewiclichen czu
nucze”; PrU, t. 2, wyd. M. Hein, E. Maschke, Königsberg 1939, nr 214, s. 144.
12
„Excepimus denique in bonis prenominatis tabernas et molendina et loca ipsis
apta, que nostre domus usui specialiter applicamus”; Codex Diplomaticus Warmiensis
(dalej: CDW), wyd. C.P. Woelky, J.M. Saage, t. 1, Mainz 1860, nr 204, s. 353; regest
dokumentu w PrU, t. 2, nr 299, s. 194.
Rafał Kubicki
48
Marynowy (1321 r.)13, Stara Kościelnica (1323 r.)14 i Żelichowo (1328 r.)15.
W późniejszym czasie zostały zaś zrealizowane w przypadku wsi Marynowy, Stara Kościelnica, Nowa Kościelnica i Żelichowo.
Dokumenty lokacyjne dla wspomnianych wsi zawierały formułę
brzmiącą zazwyczaj następująco: „we wspomnianych dobrach wyłączamy karczmy i młyny i miejsca na nie, drogi, miejsca i budynki
przynależne, które naszemu domowi w szczególności rezerwujemy”.
Dokumenty te wystawiane były przez: wielkiego szpitalnika i komtura
elbląskiego Hermana (Nowa Kościelnica, Żelichowo), komtura elbląskiego, później wielkiego komtura i namiestnika wielkiego mistrza,
Fryderyka z Wildenbergu (Mirowo) oraz wielkiego komtura Wernera
z Orseln (Marynowy, Stare Kościelnica). Zwraca uwagę fakt, że formuły o rezerwacji miejsca na karczmę i młyn dla Zakonu umieszczali
w swych przywilejach kolejni komturowie elbląscy. Dotyczyły one nie
tylko miejscowości, które weszły w skład komturstwa malborskiego,
ale również tych położonych w komturstwie elbląskim. Tam rezerwacje, których później nie wykorzystano, umieścili w swych przywilejach komturowie elbląscy: Henryk z Gery (Pogrodzie 1305 r., Podgórze 1308 r.)16, Fryderyk von Wildenberg (Zalesie 1314 r., Kamionek
Wielki 1315 r.), Herman (Milejewo 1320 r., Krasinek 1323 r., Brzezina
1324 r., Sąpy 1328 r., Stegny 1328 r., Majewo 1331 r.)17. Zrealizowano
natomiast rezerwacje komturów elbląskich dotyczące wsi Łęguty18 –
1301 r. (komtur Konrad von Lichtenhain), Rychliki19 – 1310 r. (komtur Henryk z Gery), Aniołowo20 – 1315 r. (komtur Fryderyk z Wildenbergu), Kamiennik Wielki21 – 1320 r. (komtur Henryk z Iseberg),
„Ander creczschme ane desen und molen und molestete, molwege und garthen,
die dorczu togen, neme wir us und behalden unsern brudern ewiclichin czu nuczen”;
PrU, t. 2, nr 360, s. 268.
14
„Obir das behalde wir unser moelstete und garthen und kreczmestete, die doczu
togen, unsern brudern ewiclichen czu nuczcze”; tamże, nr 407, s. 296.
15
Tamże, nr 616, s. 407.
16
CDW, t. 1, nr 132, s. 232; PrU, t. 1/2, wyd. R. Philippi, C.P. Woelky, Königsberg
1882, nr 897, s. 564.
17
CDW, t. 1, nr 206, s. 354; PrU, t. 2, nr 440, s. 314; nr 480, s. 329; nr 602, s. 396;
nr 613, s. 405; nr 711, s. 473.
18
PrU, t. 1/2, nr 761, s. 473. 1402 r. – wzmianka o młynie; Archiwum Państwowe
w Gdańsku (dalej: APG), Akta miasta Elbląga, Altt Zinsbuch des Hauses Elbing, sygn.
369,1/2102, k. 62v.
19
CDW, t. 1, nr 152, s. 263. 1383 r. – wzmianka o młynie; Das Pfennigsschuldbuch
der Komturei Christburg, wyd. H. Wunder, Köln–Berlin 1969 (dalej: PKCh), s. 190, 201.
20
PrU, t. 2, nr 141, s. 94. 1402 r. – wzmianka o młynie; APG, sygn. 369,1/2102, k. 33v.
21
PrU, t. 2, nr 294, s. 190. 1402 r. – wzmianka o młynie; APG, sygn. 369,1/2102,
k. 48r.
13
Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w.
49
Zastawno22 – 1326 r. (komtur Herman), Marianka23 – 1334 r. i Zajączkowo24 – 1335 r. (komtur Zygfryd von Sitten). Poza komturami elbląskimi tak licznie formułę rezerwującą prawo budowy i posiadania
młynów w nowo zakładanych wsiach stosowali w latach siedemdziesiątych XIV w. komturowie gdańscy Konrad Zollner von Rotenstein
(w przywilejach dla wsi Kębłowo i Ciechocino), a przede wszystkim
Zygfryd Walpot von Bassenheim (Strzelno, Obliwice, Glewitz, Wilkowo,
Wielka Wieś, Prusewo, Bartlin)25. Przytoczone przykłady mogą wskazywać, że umieszczanie w dokumentach formuły mówiącej o rezerwacji nie zawsze musiało być przejawem rzeczywistych planów Zakonu,
a wynikało po prostu z posługiwania się przez kolejnych urzędników,
przede wszystkim komturów elbląskich, stałymi formularzami przywilejów lokacyjnych dla wsi. Skłania to do ostrożnego podchodzenia do
kwestii każdej z rezerwacji, którą należy widzieć w kontekście prowadzonej w tym czasie akcji osadniczej. W przypadku Żuław pierwotne
rezerwacje miejsca na młyn wodny we wsiach Mirowo (1318 r.) i Żelichowo (1328 r.) nie zostały zrealizowane, a w ich miejsce powstały dwa
wiatraki w okolicy Mirowa, położone w Tuji i Nowym Stawie oraz dwa
wiatraki w Żelichowie, zamiast planowanego tam młyna wodnego26.
Wynika z tego, że w kilku przypadkach Zakon z czasem zrezygnował
z pierwotnych zamierzeń co do budowy młynów wodnych, ze względu
na trudne warunki hydrograficzne, zastępując je wiatrakami.
2. Sieć wiatraków w pierwszej połowie XV w.
Niestety, stan zachowania źródeł nie pozwala na odtworzenie chronologii budowy sieci młynów wodnych i wiatraków na Żuławach.
Zapewne powstały one wkrótce po zorganizowaniu wsi, a ich liczba rosła
PrU, t. 2, nr 557, s. 373. 1446 r. – wzmianka o młynie; Visitationen im Deutschen
Orden im Mittelalter, wyd. M. Biskup, I. Janosz-Biskupowa, Marburg 2002 (Quellen
und Studien zur Geschichte des Deutschen Ordens, 50), (dalej: Visitationen), cz. 1:
1236–1449, nr 120, s. 238.
23
PrU, t. 2, nr 830, s. 558. 1407 r. – wzmianka o młynie; APG, sygn. 369,1/2102,
k. 31r.
24
CDW, t. 1 (Regesta), nr 270, s. 158 (nr 422). 1393 r. – wzmianka o młynie; APG,
sygn. 369,1/2102, k. 49v.
25
Wszystkie dokumenty opublikowano, zob. Księga komturstwa gdańskiego, wyd.
K. Ciesielska, I. Janosz-Biskupowa, Warszawa–Poznań 1985 (Fontes, 70), (dalej:
KKG), wg indeksu.
26
Zagadnienie to prezentuje załączona mapa wiatraków na Żuławach w pierwszej
połowie XV w.
22
Rafał Kubicki
50
proporcjonalnie do rozwoju produkcji zbożowej27. Dopiero źródła skarbowe Zakonu z końca XIV w., a pełniej te z początków XV w., notują
istniejące wówczas urządzenia przemiałowe. Funkcjonowało wówczas
na tym terenie ponad trzydzieści wiatraków i trochę mniejsza liczba
młynów wodnych28. Oczywiście te ostatnie były zazwyczaj urządzeniami
większymi, tak jak np. kompleks zbudowany na Młynówce Malborskiej,
obejmujący Młyn Nowy, Młyn Słodowy, Młyn Szewski, Młyn Średni,
Młyn Piekarski i Landmel29. Najstarsza wzmianka o wiatraku działającym na Żuławach pochodzi dopiero z 1391 r. i dotyczy młynarza z wiatraka w Leklowach30. Wiatrak ten istniał zapewne znacznie wcześniej,
a później miał tam powstać także młyn wodny31. W 1396 r. odnotowano
fakt budowy przez Zakon wiatraka we wsi Lipinka32. Z kolei w 1400 r.
w wykazach czynszowych wzmiankowano dwa wiatraki w Żelichowie33,
a w 1402 r. wiatrak w Fiszewie34. Z 1404 r. pochodzi zaś informacja
o istnieniu wiatraka przed dworem zakonnym w Mątowach i wiatraka
w Tuji35. O innych pierwsze informacje pochodzą dopiero z lat trzydziestych (Leśnowo) i czterdziestych XV w. (Lasowice Wielkie, Stara Wisła).
Nie należy jednak wątpić, że istniały one znacznie wcześniej.
Zob. załączony wykaz wiatraków wzmiankowanych na Żuławach w pierwszej
połowie XV w. (zob. tab. 4).
28
Dla terenu komturstwa malborskiego ogólną liczbę 48–50 młynów, w tym:
13 młynów wodnych (ewentualnie 15), 27 wiatraków, 6 młynów zwierzęcych i młyn
pływający, podał W. Długokęcki, Młynarstwo..., s. 30. Wskazał również, że liczby te są
zaniżone, szczególnie w przypadku wiatraków. Przyjmując, że każdy z nich pracował
średnio dla 2 wsi, na Wielkich Żuławach byłoby ich 23. W moim zestawieniu odnotowałem wzmianki wskazujące na istnienie co najmniej 33 wiatraków, zob. tab. 4.
29
Omówienie tego założenia zob. B. Schmid, Der Mühlengraben, w: Die Bau und
Kunstdenkmäler Pomesaniens, 3. Kreis Stuhm, Danzig 1909, s. 293–300; W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa..., s. 31–41.
30
Wzmianki zestawił A. Semrau, Die Siedlungen im Kammeramt Fischau (Komturei Christburg) im Mittelalter, „Mitteilungen des Coppernicus-Vereins für Wissenschaft und Kunst zu Thorn” 44, 1936, s. 91.
31
Zob. W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa..., s. 28–29, który przyjmuje, że najpóźniej w 1407 r. znajdowały się we wsi 2 młyny. W okolicy istniał ponadto młyn
łodziowy, pływający po Starym Nogacie koło wsi Krasnołęka, wzmiankowany w latach
1400–1412; Das Zinsbuch des Hauses Marienburg, wyd. W. Ziesemer, Marienburg
1910 (dalej: ZHM), s. 40; Das Marienburger Konventsbuch der Jahre 1399–1412, wyd.
W. Ziesemer, Danzig 1913 (dalej: MK), s. 226, 274.
32
A. Sielmann, Die Reste des Marienburger Konventsbuches aus den Jahren
1395–1398, ZWG, t. 60, 1920, s. 70.
33
ZHM, s. 31; MK, s. 19.
34
APG, sygn. 369,1/2102, k. 26v.
35
Handelsrechnungen des Deutschen Ordens, wyd. C. Sattler, Leipzig 1887 (dalej:
HRD), s. 46.
27
Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w.
51
Problem z odtworzeniem sieci wiatraków wynika oczywiście z ich
nietrwałości jako obiektów drewnianych. Nie pozostały często żadne
ślady po ich zabudowie, inaczej niż przypadku młynów wodnych,
na których istnienie wskazują zachowane założenia wodne – choćby
stawy młyńskie i sztucznie regulowane młynówki. Wpływ na położenie wiatraków na Żuławach miała też inna okoliczność. Jak zauważył Wolfgang La Baume, warunki naturalne powodowały, że osadnictwo w dolinie Wisły musiało skupiać się tylko na wybranych terenach,
zdatnych do zasiedlenia36. Po dokonaniu melioracji całego obszaru
stały się one naturalnymi wzniesieniami, na których mogły powstawać wiatraki37. Prowadzone w ich obrębie badania archeologiczne
potwierdziły ślady dawnego osadnictwa. Takie wzniesienia, na których
mogły powstać wiatraki, znajdowały się m.in. koło Tragamina, Kraszewa, Gnojewa, Lubieszewa, Lasowic Wielkich, Lipinki, Myszewka,
Janówka i Ostaszewa38. Istnienie wiatraków w tych lokalizacjach,
wyjąwszy Ostaszewo i Myszewko, potwierdzają już źródła pochodzące
z początku XV w. Budując zaś nowe wiatraki, stawiane w miejsce
już wyeksploatowanych, wybierano zazwyczaj dotychczasową lokalizację, podobnie jak w przypadku młynów wodnych. Przy rozważaniu
budowy wiatraków drugim ważnym czynnikiem, obok warunków terenowych uniemożliwiających wzniesienie młyna wodnego, była kwestia spodziewanych kosztów budowy i użytkowania. Budowa młyna
wodnego i opłacalność jego późniejszej eksploatacji mogła okazywać
się mniejsza niż wiatraka, szczególnie gdy poziom lokalnej produkcji zbożowej nie wymagał zastosowania urządzeń o dużych możliwościach przemiałowych. Dla przykładu, w 1396 r. konwent malborski
wydatkował 19 grzywien na budowę wiatraka w Lipince i 36 grzywien
na zakup pary kamieni młyńskich, co byłoby sumą bardzo dużą (być
może był to błędny zapis w rachunkach)39. Podobnie w 1412 r. prokuratorowi w Mątowach wypłacono z kasy konwentu malborskiego
24 grzywny na budowę młyna w Starej Kościelnicy i zakup kamieni
36
W. La Baume, Die Besiedlung des Weichsel-Nogat-Deltas in vor- und frühgeschichtlicher Zeit, w: Das Weichsel-Nogat-Delta, Danzig 1924 (Quellen und Darstellungen zur Geschichte Westpreußens, 11), s. 66; R. Kubicki, dz. cyt., s. 129–130.
37
Oczywiście czasem do tego celu sypano też, dużym nakładem kosztów, sztuczne
wzniesienia.
38
W. La Baume, dz. cyt., s. 67, 71, 82, 85, 91, 102.
39
A. Sielmann, dz. cyt., s. 70. System monetarny w Prusach przedstawiał się następująco: 1 grzywna pruska = 4 wiardunki = 24 skojce = 45 półskojcy = 60 szelągów = 180
kwartników = 720 denarów; zob. W. Odyniec, Chełmiński system miar i chełmińska
stopa mennica w rozwoju historycznym, w: Księga pamiątkowa 750-lecia prawa chełmińskiego, red. Z. Zdrójkowski, t. 1, Toruń 1990, s. 406.
52
Rafał Kubicki
młyńskich40. Niewielki koszt jego budowy wskazuje, że był to najpewniej
wiatrak. Dla porównania ogólne koszty budowy młyna wodnego w Działdowie w 1407 r., według rachunku komtura ostródzkiego, wyniosły aż
750 grzywien41, a wiatraka miejskiego, który wzniesiono w Chełmnie w 1443 r., ogółem 222,5 grzywny42. W tym kontekście ważna jest
również informacja o zakupie w 1406 r. wiatraka w Leklowach przez
młynarza Mikołaja. Miał on za niego zapłacić komturowi dzierzgońskiemu łącznie 110 grzywien w ratach. W 1406 r. wypłacił więc sumę
15 grzywien, podobnie jak w kolejnych latach, by na koniec przekazać
20 grzywien. W latach 1406–1409 wpłacił razem sumę 60 grzywien43.
Ta stosunkowo wysoka cena wiatraka zapewne oznaczała nabycie wraz
z urządzeniem również dziedzicznego prawa do jego posiadania.
Oczywiście niższe koszty funkcjonowania wiatraków wiązały się
również z ich mniejszą wydajnością, a więc i potencjalnymi zyskami,
jakie mogły wygenerować. W przypadku interesujących nas tu wiatraków działających na Żuławach pewne wzmianki na temat ich ekonomiki przynoszą źródła skarbowe i rachunkowe urzędników krzyżackich.
Wskazują one na współudział finansowy Zakonu w organizacji produkcji, polegający na kredytowaniu kosztów nowych inwestycji44. W 1407 r.
młynarz z wiatraka w Krzyżanowie był winny za wańczos do młyna.
Zakon udzielał też pożyczek na zakup kamieni młyńskich młynarzowi
w Mątowach45. Z 1412 r. pochodzi notatka, zawarta w księdze konwentu malborskiego, informująca o wypłacie wójtowi w Laskach z kasy
konwentu aż 100 grzywien na zakup kamieni do wiatraków46. Za sumę
tę można było nabyć wówczas kilka kompletów kamieni do wiatraków,
co może wskazywać na fakt, że Zakon uczestniczył finansowo w utrzymaniu wiatraków prowadzonych przez młynarzy dzierżawców47.
40
MK, s. 295. Na temat zasad zakupu kamieni młyńskich na terenie państwa
krzyżackiego zob. R. Kubicki, dz. cyt., s. 155–163.
41
„[...] item die mole czu Soldaw czu buwen haben wir usgegeben 750 m”; Das
grosse Ämterbuch des Deutschen Ordens, wyd. W. Ziesemer, Danzig 1921, s. 324.
42
Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz Berlin Dahlem (dalej: GStA
PK), XX. HA, Ordensfoliant 83 (dalej: OF), Privilegien der Stadt Kulm, s. 96.
43
„Niclus der wintmolner t. 110 m. vor die wintmoel und sal do von beczalen 15 m in
desem selbin iare uff Sente Iocops tag, dornach sal her alle ior gegeben 15 m uff den selben
tag und czum leczten iare sal her gegeben 20 m bis das her beczalt; item dt. 15 m anno VI;
(item dt. 15 m anno VII; item dt. 15 m anno VIII; item dt. 15 m anno IX)”; PKCh, s. 92.
44
Dla komturstwa malborskiego przykłady zebrał W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa..., s. 56.
45
HRD, s. 46.
46
MK, s. 296; R. Kubicki, dz. cyt., s. 76.
47
Za taką interpretacją opowiedział się W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa...,
s. 56; zob. też R. Kubicki, dz. cyt., s. 76.
Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w.
53
3. Wiatraki na Żuławach w ekonomice krzyżackiej
w pierwszej połowie XV w.
Na znaczenie wiatraków dla gospodarki poszczególnych urzędów
krzyżackich na Żuławach pośrednio wskazują sumaryczne zestawienia
dochodów wójtostw i prokuratorii zakonnych uzyskiwanych z młynów
od końca XIV do początków XV w. (zob. tab. 1).
Tabela 1. Czynsz z młynów w poszczególnych jednostkach administracyjnych komturstwa malborskiego484950
Lp.
1.
2.
3.
Jednostka
administracji
wójtostwo
w Laskach
okręg rybicki
w Szkarpawie
prokuratoria
w Mątowach
4.
prokuratoria
w Lasowicach
5.
wójtostwo
w Grabinach
Lata
Dochód z młynów (wg czynszu planowanego)
1404, 1407
2250 korców żyta i 90 pszenicy, 1150 korców słodu
1413
1800 korców maki, 920 korców słodu
1415
1800 korców mąki, 900 korców słodu49
1444
1562 korce mąki żytniej, 76 korców mąki pszennej,
810 korców słodu
1387, 1392,
1395, 1404, 585 korców żyta
1409
1414
52 grzywny minus 1 wiardunek
1419,
1422
60 grzywien i 7 wiardunków
1381
480 korców ziarna, 22 korce pszenicy, 28 korców
słodu, 600 korców żyta, 300 korców jęczmienia, 1500
korców owsa
1387
480 korców żyta, 22 korce pszenicy, 28 korców słodu
1387
281 korców jęczmienia, 200 korców żyta, 1225 korców owsa, 110 korców pszenicy
1409
990 korców żyta, 200 korców słodu, 16 grzywien
1410
420 korców żyta na strychu i 450 korców z wiatraków50
1417
525,5 korców żyta, 165 korców słodu
Źródło: Das Marienburger Ämterbuch, wyd. W. Ziesemer, Danzig 1916, s. 28–32, 43–45, 47, 52, 54–55,
57–58, 73–75, 83, 86.
48
System miar zbożowych w państwie krzyżackim wyglądał następująco: 1 łaszt
(3300 l) = 60 korców (1 korzec = 55 l) = 960 miarek (mac, 1 miarka, maca = 3,4 l); zob.
W. Odyniec, dz. cyt., s. 404.
49
W drugim wykazie z 1415 r. było 1796 korców mąki i 930 korców słodu; Das
Marienburger Ämterbuch, wyd. W. Ziesemer, Danzig 1916 (dalej: MA), s. 47.
50
Wskazuje to, że poza młynem wodnym w dworze w Grabiach wszystkie pozostałe
urządzenia były wiatrakami. Tezę tę wysunął w oparciu o przytoczony zapis W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa..., s. 25.
Rafał Kubicki
54
Odnotowana w powyższej tabeli zmiana w formie pobierania czynszu
w przypadku wójta w Laskach wskazuje, że pomiędzy 1408 a 1412 r.
dokonano reformy. W miejsce ziarna zaczęto pobierać mąkę. Musiało
się to zapewne wiązać z zawarciem nowych kontraktów z dzierżawcami. Prawdopodobnie miało to związek z koniecznością odbudowy gospodarczej Żuław, po zniszczeniach dokonanych przez zagony
tatarskie i litewskie, które przybyły pod Malbork jako wsparcie dla
wojsk króla Jagiełły. Pojawienie się ich na tych terenach wywołało
powszechną panikę, a gdy Tatarzy przekroczyli Nogat, chłopi rozpoczęli masowe ucieczki. Tatarzy dotarli również nad Zalew Wiślany
i przekroczyli Wisłę, tu jednak w obronie Żuław Steblewskich straż na
rzece trzymali Gdańszczanie, którzy zadali agresorom znaczne straty.
Najeźdźcy w służbie królewskiej dokonywali wielu grabieży i zniszczeń, tak że sam król musiał posłać swych ludzi do Grabin i Szkarpawy, aby oswobodzili miejscową ludność z ich rąk51. Ze skutkami tych
wypadków należy najpewniej łączyć fakt wielkich inwestycji, odbudowy
po zniszczeniach wojennych, co poświadcza wspomniane już wypłacenie w 1412 r. wójtowi w Laskach 100 grzywien na zakup kamieni
do wiatraków, a prokuratorowi w Mątowach 24 grzywny na budowę
młyna w Starej Kościelnicy i zakup kamieni młyńskich52. Może to
oznaczać, że wszystkie wiatraki w prokuratorii w Mątowach i wójtostwie w Laskach zostały w 1410 r. zniszczone przez Tatarów. Straty te
obejmowały najpewniej i inne części Żuław. Podobnie jak w wójtostwie
w Laskach, również w prokuratorii w Szkarpawie przed 1413 r. dokonano zamiany czynszu pobieranego dotychczas w zbożu na czynsz w pieniądzu. Zapewne objęto tą regulacją wszystkie istniejące tam wówczas
wiatraki, aby nie różnicować pozycji ekonomicznej ich użytkowników.
Nowy wymiar czynszu w obu jednostkach administracyjnych wskazuje na kompleksową reformę gospodarki młyńskiej na tym terenie.
Zmierzała ona zapewne najpierw do odbudowy gospodarki młyńskiej,
a potem także zwiększenia dochodów urzędników krzyżackich, choć jej
efekty mogłyby okazać się przeciwne do planowanych. Dla przykładu
rybicki (niem. Fischmeister) w Szkarpawie do 1409 r. pobierał czynsz
w wysokości 585 korców żyta, co przy jego cenie z 1411 r. (54 fenigi za
korzec) dawałoby zysk w wysokości około 43 grzywien i 3 wiardunków53.
Na temat tych wydarzeń zapiski kronikarskie zob. Johanns von Posilges,
Officials von Pomesanien Chronik des Landes Preussen, wyd. E. Strehlke, w: Scriptores rerum Prussicarum, t. 3, Leipzig 1870, s. 320.
52
MK, s. 295–296.
53
Ceny żyta podano w oparciu o zestawienia L. Webera, Preussen vor 500 Jahren,
culturhistorischer, statistischer und militarischer Beziehung nebst Special-Geographie,
51
Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w.
55
W cenach żyta z 1414 r. (69 fenigów za korzec) dałoby to dochód w wysokości około 56 grzywien i 2 wiardunki. Zanotowany w 1414 r. czynsz
z młynów rybickiego, wynoszący 52 grzywien bez 1 wiardunku, wskazuje, że cenę korca żyta przeliczono po 63,7 feniga, a więc po średnim
kursie z kilku poprzednich lat. W późniejszym czasie cena żyta jednak wyraźnie wzrosła i w 1421 r. wynosiła 126 fenigów za korzec, co
według dawnego wymiaru w zbożu dałoby rybickiemu zysk w wysokości ponad 103 grzywien. Tymczasem jego dochody z kontraktów młyńskich w 1422 r. wyniosły tylko 60 grzywien i 7 wiardunków. W następnych latach sytuacja wyglądała podobnie. W 1428 r. cena żyta doszła
do 216 fenigów za korzec, by w latach 1431 i 1436 spaść do 72 fenigów. W innych latach zawsze przekraczała jednak pułap 100 fenigów.
Okazało się, że zamiana czynszu zbożowego na pieniężny w tym okresie była niekorzystna dla urzędników zakonnych. Być może zdawano
sobie z tego sprawę – wskazywałoby to na pewną przymusowość decyzji o reformie dokonanej na Szkarpawie lub też zawarcie nowych kontraktów, płatnych w pieniądzu, przenosiło na użytkowników młynów
obowiązek samodzielnego zaopatrywania się w kamienie młyńskie,
co równoważyłoby mniejsze zyski z kontraktów dla rybickiego. Niestety, źródło nie określa, jaką część urządzeń przemiałowych stanowiły
w poszczególnych prokuratoriach wiatraki. Dopiero wykaz czynszowy
pochodzący sprzed 1413 r. przynosi pewne informacje na ten temat.
Według tego zestawienia mistrz rybicki w Szkarpawie otrzymywał
z 5 wiatraków czynsz roczny w wysokości 60 grzywien i 7 wiardunków,
natomiast prokurator w Lasowicach z trzech wiatraków – 600 korców
żyta54 (zob. tab. 2).
Z danych zawartych w powyższej tabeli wynika, że dochody wyłącznie z wiatraków pobierali prokurator w Lasowicach i rybicki w Szkarpawie. W tych jednostkach administracji zakonnej istniało wówczas
łącznie osiem wiatraków. Z późniejszych wzmianek wiadomo, że czynsz
prokuratorowi w Szkarpawie płaciły wiatraki w Leśnowie i Mikoszewie55, a w Lasowicach dwa wiatraki położone przed Lasowicami Wielkimi56. Ponadto do Szkarpawy najpewniej czynsz płaciły także dwa
Danzig 1878, s. 168. Autor ten zaczerpnął je z cytowanej tu księgi czynszowej komtura
domowego w Malborku (Das Zinsbuch des Hauses Marienburg). Notują one ceny zboża
w komturstwie malborskim, a więc także z terenu Żuław, i zapewne odpowiadają
sumom płaconym chłopom żuławskim.
54
Das grosse Zinsbuch des Deutschen Ritterordens 1414–1438, wyd. P.G. Thielen,
Marburg 1958 (dalej: GZB), s. 12.
55
GStA PK, XX. HA, OF 97, k. 92v (Leśnowo); OF 97, k. 50v (Mikoszewo).
56
GStA PK, XX. HA, OF 97, k. 73v.
Rafał Kubicki
56
Tabela 2. Czynsz z młynów w poszczególnych jednostkach administracyjnych komturstwa malborskiego sprzed 1413 r.
Lp.
Jednostka
administracji
Dochód z młynów
Dochód
z wiatraków
1976 korców żyta,
mąki i pszenicy,
950 korców słodu
Inne dochody
1.
wójtostwo
w Laskach
2.
okręg rybicki
w Szkarpawie
3.
prokuratoria
w Mątowach
420 korców żyta,
14 korców pszenicy,
38 korców słodu
50 grzywien
4.
wójtostwo
w Sztumie
1150 korców mąki
44,5 grzywny
5.
prokuratoria
w Lasowicach
6.
wójtostwo
w Grabinach
387 grzywien
60 grzywien
i 7 wiardunków
600 korców żyta
1350 korców ziarna,
255 korców słodu
152 grzywny minus
1 wiardunek z karczem i od zagrodników
Źródło: Das grosse Zinsbuch des Deutschen Ritterordens 1414–1438, wyd. P.G. Thielen, Marburg 1958,
s. 12–13.
wiatraki w Żelichowie57. Z kolei w 1444 r. czynsz z młynów pobierany
przez wójta w Laskach wynosił, według zawartych kontraktów, 1562
korców mąki żytniej, 76 korców mąki pszennej i 810 korców słodu.
W okresie od 25 XII 1443 do 29 VI 1444 r. wpłynęło ogółem 57,5 korca
mąki pszennej, 960 korców żytniej i 427 korców słodu58. Z przytoczonych zestawień sumarycznych, dochodów poszczególnych prokuratorii,
wynika pośrednio model zarządzania młynami i wiatrakami. Zazwyczaj
były one dzierżawione młynarzom za czynsz, wyrażony w pieniądzu lub
odpowiedniej ilości zboża, który należało uiszczać corocznie. Płacili go
oni z części dochodów młyna, które pochodziły z opłaty przemiałowej
wnoszonej przez chłopów mielących zboże59. Nabycie prawa do gospodaZHM, s. 31.
MA, s. 52.
59
Zgodnie z ordynacją młyńską wydaną około lat 1335–1341, którą ogłosił wielki
mistrz Zakonu Krzyżackiego Dytrych von Altenburg, od każdego zmielonego korca
(mensura, Scheffel = korzec) należało wnieść opłatę, tzw. miarę (niem. mecze = maca).
Wynosiła ona 1/16 korca (1 korzec = ok. 55 l, to jest około 3,4 l). Ustalono także, że
w przypadku przemiału przy pomocy czeladników młyńskich za zmielenie 2 korców
zboża i ześrutowanie 6 korców słodu miano płacić dodatkowo 1 denar (fenig). Jednocześnie nie wolno było jednak zmuszać nikogo, kto chciał mielić samodzielnie, do
korzystania z czeladników młyńskich; PrU, t. 3, wyd. M. Hein, Königsberg 1944,
nr 416, s. 285.
57
58
Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w.
57
rowania młynem mogło opierać się także na przywileju młyńskim, dotyczącym nadania młyna z prawem jego dziedziczenia, jak było to najpewniej w przypadku młynarza w Dąbrówce60. Podobnie młynarz w Lipince
płacił czynsz wieczysty od łana ziemi, w wysokości 4 grzywien61.
Uzyskane ze źródeł dane pozwalają na pewne szacunki dotyczące
możliwości przemiałowych wiatraków62. Jak pamiętamy, przed 1413 r.
prokurator w Lasowicach z trzech wiatraków uzyskał 600 korców
żyta63. Aby opłacić przeciętny czynsz w wysokości 200 korców rocznie
z wiatraka trzeba było zmielić 3200 korców żyta (opłata za przemiał
wynosiła 1/16 korca). Oczywiście wiatrak mielił więcej, tak aby jego
dzierżawca mógł uzyskać zadowalający zysk, w przypadku młynów
wodnych zazwyczaj wynoszący 1/5–1/4 całkowitych przychodów rocznych64. Jeśli dochód dzierżawcy miałby wynosić 1/5 pobranego zboża,
to wiatrak w prokuratorii lasowickiej musiałby mielić rocznie 4000 korców żyta (około 66 i 2/3 łaszta = 219 978 l). Przyjmując, że 100 l zboża
to 80 kg65, wiatrak mieliłby rocznie 176 t (1760 kwintali)66. Wydaje się,
„Niclus molner dedit 1 m. ewiges czins”; MK, s. 130.
ZHM, s. 32.
62
Ogólne szacunki na temat przeciętnej zdolności przemiałowej wiatraków zob.
R. Kubicki, dz. cyt., s. 190–191.
63
GZB, s. 12.
64
Na dużą skalę zjawiska dzierżawy młynów za 1/4 lub 1/5 całkowitych przychodów może wskazywać fakt, że gdy w 1419 r. rozpatrywano w państwie krzyżackim
sprawę podatku od ludności na spłacenie zobowiązań wojennych młynarze mieli płacić
od każdego koła taki podatek jak od łanu ziemi, natomiast ci trzymający młyny za 1/4
lub 1/5 mieli płacić piątą część. „Item die molner, iclicher von eynem rade gleich eyner
huben, sunder welche molner die do sitczen uff das fumfte adir vierde, sullen geben ir
fumfte teil erem herren czu hulfe”; Acten der Ständetage Preussens unter der Herrschaft des Deutschen Ordens, wyd. M. Toeppen, t. 1, Leipzig 1878, nr 277, s. 338.
65
Obecnie szacuje się, że 1000 l pszenicy waży średnio 0,72–0,88 t, żyta 0,66–0,80 t,
jęczmienia 0,65–0,75 t, a owsa 0,40–0,60 t. Współczynnik 0,8 przyjęła M. Dembińska,
Przetwórstwo zbożowe w Polsce średniowiecznej..., s. 185. Odrębną kwestią jest wzajemny stosunek łaszta do korca i problem dokładności pomiarowej stosowanych wzorników. Na ten temat zob. uwagi W. Kuli, Problemy i metody historii gospodarczej,
Warszawa 1963, s. 602–605.
66
Uzyskane wyniki dość znacznie odbiegają od obliczeń M. Dembińskiej, która
szacowała średni przerób jednego młyna wodnego (zapewne średnio wyższy niż wiatraka) na 750 kwintali (75 t) w XIII–XIV w. i 875 kwintali (87,5 t) w XV w., przy
założeniu pracy przez 125 dni w roku; zob. M. Dembińska, Przetwórstwo zbożowe
w Polsce średniowiecznej..., s. 191. Inaczej Z. Podwińska, która dla młynów wodnych
w Małopolsce w XV w. szacowała ich wydajność na 2000–2500 kwintali i to przy pracy
100 dni rocznie; zob. Z. Podwińska, Rozmieszczenie wodnych młynów zbożowych
w Małopolsce w XV wieku, KHKM, t. 18, 1970, nr 3, s. 391. Nie wchodząc w szczegółowe rozważania, należy wspomnieć, że dla państwa krzyżackiego dysponujemy szczegółowymi rachunkami dochodów urzędów młyńskich, które potwierdzają, że młyny
60
61
58
Rafał Kubicki
że jednostkowy wymiar czynszu zbożowego z innych wiatraków również
wynosił szacunkowo pomiędzy 100 a 200 korców rocznie. W 1410 r.
zanotowano, że wójt w Grabinach uzyskał z wiatraków 7,5 łaszta
(450 korców), jeśli było ich wówczas sześć, o czym poniżej, to średni
czynsz wynosiłby 75 korców67. Na wysokość czynszu płaconego przez
inne wiatraki wskazuje także ich zadłużenie odnotowywane w księdze
konwentu malborskiego. Wynosiło ono: w 1401 r. w Widowie Żuławskim 200 korców, w Kończewicach w 1402 r. 600 korców, w Bronowie
w 1404 r. 100 korców, a w 1405 r. 200 korców68, w Kmiecinie w 1406 r.
200 korców, a w kolejnym roku już 300 korców69. Był to więc zapewne
zaległy czynsz z jednego lub kilku lat.
Niestety, źródła nie opisują szczegółowo sieci młynów wodnych i wiatraków w poszczególnych wójtostwach i prokuratoriach komturstwa
malborskiego, a jedynie łączne zestawienia dochodów tych jednostek
administracyjnych z młynów wodnych i wiatraków. Również inne istniejące przekazy dalekie są od kompletności. Świadczy o tym najlepiej
fakt, że w pochodzącym z początków XV w. (sporządzonym zapewne po
1410 r.) wykazie szosu (podatku) dla Żuław Steblewskich odnotowano
wiatraki w Steblewie, Cedrach Wielkich, Koźlinach, Kiezmarku, Wocławach i Leszkowach70. Za wyjątkiem wiatraków w Kiezmarku i Steblewie w przypadku pozostałych jest to jedyna wzmianka źródłowa71.
Zakładając, że wraz z młynem wodnym w Grabinach Zameczku wskazane wiatraki stanowiły pełną sieć istniejących tam urządzeń przemiawodne pracowały przez cały rok, z krótką przerwą przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą. W ten sposób liczba dni pracy wzrastała do ponad 300. W tym kontekście
wysokość przemiału wiatraków w prokuratorii lasowickiej można uzgodnić z innymi
szacunkami, również zwiększając odpowiednio liczbę dni ich pracy.
67
MA, s. 29.
68
MK, s. 55, 94, 146, 163.
69
MK, s. 179, 193. Przypadek Kmiecina jest szczególnie zastanawiający, gdyż była
to wieś należąca do terytorium miejskiego Elbląga i jako taka podlegała władzom
miejskim, a nie urzędnikowi krzyżackiemu.
70
GStA PK, XX. HA, Ordensbriefarchiv (dalej: OBA), nr 28107; W. Długokęcki,
Młynarstwo..., s. 11. Wprawdzie w przywołanym wykazie młynarze z Kiezmarka
i Wocławów nie zostali, tak jak inni, wprost określeni jako młynarze wiatraków (wintmolner), biorąc jednak pod uwagę lokalne warunki wodne, można stwierdzić, że
zapewne istniały tam także wiatraki.
71
Informacje z tego wykazu podatkowego mogą potwierdzać, że występujące
w księdze rachunkowej konwentu malborskiego osoby z określeniem „molner” były
rzeczywiście młynarzami. Z terenu Żuław wymieniono je, oprócz Steblewa, także we
wsiach: Palczewo, Kończewice, Widowo Żuławskie, Szawałd, Dąbrowa, Bronowo i Pręgowo Żuławskie. Przypuszczenie na temat istnienia tam wiatraków wysunął wcześniej
W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa..., s. 28; tenże, Młynarstwo..., s. 15.
Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w.
59
łowych, możemy porównać ją z poziomem produkcji rolniczej w tamtejszych wsiach (zob. tab. 3)72.
Tabela 3. Powierzchnia wsi i sieć młynów na Żuławach Steblewskich
Lp.
Nazwa wsi
Lata
Powierzchnia
wsi (w łanach)
folwark zakonny
(Młyn wodny/wiatrak) –
uwagi
młyn wodny w folwarku zakonnym
1.
Grabiny Zameczek
2.
Błotnik
1402–1409
40
w 1429 wsi obniżono czynsz
3.
Bogatka
1547
48
w 1429 wsi obniżono czynsz
4.
Bystra
1402–1409
30
5.
Cedry Małe
1402–1409
40
6.
Cedry Wielkie
1402–1409
79
7.
Długie Pole
1402–1409
29
8.
Freiwald
1402–1409
55
9.
Guettland
1402–1409
25
10.
Kiezmark
1349
63
11.
Koszwały
1334
50
12.
Koźliny
1402–1409
32
wiatrak
później wieś połączona z Krzywym Kołem
wiatrak
wiatrak
13.
Krzywe Koło
1402–1409
15
14.
Leszkowy
1402–1409
58
15.
Miłocin
1402–1409
54
16.
Osice
1402–1409
45,5
17.
Ostrowite
1402–1409
30
18.
Steblewo
1402–1409
59
19.
Suchy Dąb
1350
40
20.
Trutnowy
1402–1409
41
21.
Trzcinisko
1354
17
22.
Wiślina
1402–1409
34
23.
Wiślinka
1402–1409
34
w 1441 wsi obniżono czynsz
24.
Wocławy
1384
60
wiatrak
25.
Wróblewo
Razem
wiatrak
wiatrak
b.d.
978,5 łana
1 młyn wodny i 6 wiatraków
Źródło: M. Grzegorz, Osady Pomorza Gdańskiego w latach 1309–1454, Warszawa–Łódź 1990, s. 116–119.
72
W stosunku do prezentowanego zestawienia w pierwszej połowie XV w. dokonały
się pewne zmiany. Wyludniła się wieś Trzcinisko, obniżono zaś czynsz ze wsi Błotnik,
Bogatka, Wiślinka. Ostatnie dwie być może całkowicie się wyludniły; zob. W. Długokęcki, Osadnictwo na Żuławach Gdańskich..., s. 55.
60
Rafał Kubicki
Na terenie wójtostwa w Grabinach młyny obsługiwały wsie o ogólnej powierzchni około 980 łanów (16 464 ha)73. Pamiętamy, że czynsz
pobierany przez władze z młynów wynosił w 1404 r. 2250 korców
żyta, 90 pszenicy i 1150 korców słodu. Zakładając, że opłata przemiałowa – „maca” – wynosiła 1/16 z każdego korca zmielonego zboża
i słodu, w 6 wiatrakach i młynie wodnym zmielono wówczas 36 000
korców żyta, 1140 korców pszenicy i 18 400 korców słodu, co daje
w sumie 55 540 korców zboża, a więc 3 054 700 l. Przy założeniu, że
pod produkcję rolną oddawano 1/3 powierzchni wsi (326,6 łanu), łącznie z 1 łanu (16,8 ha) do przemiału w młynach oddawano 9353 l zboża,
to jest 7482,4 kg, a więc z hektara 445,4 kg (4,45 kwintala), a z łanu
748 kg (74,8 kwintala), przyjmując, że 100 l zboża to 80 kg. Wyniki te
należy zestawić jeszcze z szacunkami na temat wielkości produkcji zbożowej. Według wyliczeń Stefana Chmielewskiego produkcja pszenicy,
żyta i jęczmienia z 1 łanu wynosiła przy plonie 4 ziaren 38 kwintali,
a przy plonie 5 ziaren 47 kwintali. Odejmując 10–12 kwintali potrzebnych na zasiew, do przemiału pozostawałoby 28–35 kwintali z łana74.
Dla terenu Żuław otrzymaliśmy wynik 74,8 kwintala mielonego z łanu.
Szacunki te mogą być zbliżone do stanu rzeczywistego, jeżeli weźmiemy
pod uwagę, że wydajność rolnicza tych terenów była znacznie wyższa
od przeciętnej, a miejscowy chłopi, określani jako die werderer, płacili
według ordynacji podatkowej z 1433 r. sumę o sto procent wyższą od
pozostałych w państwie krzyżackim75.
73
Dla porównania wzmiankowany poniżej wiatrak w Mikoszewie pracował
w 1437 r. dla 3 wsi o łącznej powierzchni 140 łanów: Mikoszewa – 42 łany, Przemysław
– 62 łany i Jantar – 36 łanów; dane na podstawie: M. Grzegorz, Osady Pomorza Gdańskiego w latach 1309–1454, Warszawa–Łódź 1990, s. 143.
74
S. Chmielewski, Gospodarka rolna i hodowlana Polski w XIV i XV w. (Technika
i rozmiary produkcji), „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego” 5, 1962, z. 2,
s. 115–117; Z. Podwińska, dz. cyt., s. 390. Niższe szacunki plonów, wynoszących
3 ziarna, dające 27 kwintali z hektara, przyjęła M. Dembińska, Próba obliczenia wysokości plonów w królewskich dobrach allodialnych w XIV wieku, „Studia z Dziejów
Gospodarstwa Wiejskiego” 4, 1961, z. 1, s. 7–18. Z kolei dla okresu nowożytnego szacunki mówiące o średnim wskaźniku plonów żyta wynoszącym 3,2 ziarna dla ekonomii
malborskiej przeprowadził L. Żytkowicz, Ze studiów nad wysokością plonów w Polsce
od XVI do XVIII wieku, KHKM, t. 14, 1966, nr 3, s. 468.
75
Acten der Ständetage Preussens..., t. 1, nr 442, s. 587; W. Długokęcki, Społeczeństwo wiejskie, w: Państwo zakonu krzyżackiego w Prusach. Władza i społeczeństwo, red. M. Biskup, R. Czaja, Warszawa 2008, s. 485. Jednocześnie należy jednak
podkreślić, że w przypadku gdyby pod produkcję zbożową przeznaczano więcej niż
1/3 ogólnej powierzchni wsi, odpowiednio mniejszy byłby też przemiał liczony z łana.
Również współczynnik wagi zboża 0,8, jaki tu przyjęto, mógł mieć w innych latach
niższą wartość.
Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w.
61
Obok systemu dzierżawy wiatraków, w którym Zakon ponosił część
nakładów i pobierał odpowiedni czynsz wyrażany w zbożu lub pieniądzu, istniały także wiatraki nadawane dziedzicznie w oparciu o przywileje, podobnie jak działo się to w przypadku młynów wodnych. Dla
terenu Żuław znamy cztery dokumenty, dotyczące łącznie sześciu tego
typu urządzeń. Wystawiono je dla nowych użytkowników wiatraka
w Mikoszewie, dwóch położonych przed miastem Nowy Staw, dwóch
przed dworem w Lasowicach Wielkich i jednego wiatraka znajdującego się w Leśnowie. W przywileju z 29 VIII 1437 r. wielki mistrz
Paweł von Russdorf nadał wiatrak76 położony w Mikoszewie młynarzowi Gerke77. Miał on pracować dla rybickiego w Szkarpawie za roczny
czynsz w wysokości 10 grzywien, choć wcześniej wynosił on 13 grzywien, płatnych w dwóch ratach na św. Jakuba i Boże Narodzenie78.
Nadano mu 3 morgi ziemi koło wiatraka oraz prawo do darmowego
pozyskiwania drewna do budowy i naprawy młyna z lasów rybickiego
szkarpawskiego oraz drewno opałowe. Przy remontach drewno to miało
być wykorzystywane do budowy wału do przenoszenia napędu, koła
palecznego i prętów79. Młynarz sam musiał się natomiast zaopatrywać
w kamienie młyńskie80. Co ciekawe, ustalono, że w tym młynie przemiału mieli dokonywać chłopi z trzech wsi: Mikoszewo, Przemysław
i Jantar81. Jest to jedyny znany przykład zastosowania przymusu mlewnego na opisywanym terenie. Być może tym należy tłumaczyć fakt, że
czynsz, który z pustego wiatraka w 1431 r. wynosił 5 grzywien, podniesiono później do 13 i obniżono do 10 grzywien82. Wiatrak ten nie działał
jednak zbyt długo, gdyż już w 1443 r. odnotowano, że był opuszczony83.
W dokumencie mowa o młynie (mole). Istniał tam jednak wiatrak wzmiankowany około 1400 r.; ZHM, s. 39. W 1431 r. wiatrak był pusty; GStA PK, OBA, nr 5893.
77
GStA PK, OF 97, k. 50v, dokument częściowo nieczytelny. Treść zachowana
w transumpcie z 27 II 1586 r.; APG, Akta miasta Gdańska, Dokumenty i listy, sygn.
300,D/79, nr 27, s. 2–6. Treść dokumentu w oparciu o ten transumpt omówił W. Długokęcki, Z dziejów młynarstwa..., s. 55.
78
We wszystkich wcześniejszych wykazach mowa jednak o czynszu wynoszącym
5 grzywien (ok. 1400 r.); ZHM, s. 39. Podobnie było w latach 1401–1403; MK, s. 50,
79–80, 110, 112.
79
„[...] czu widder bewungen ader besserungen der berurten mole an wellen, rutten, kamphalcz und sust an anderen bawholcze”; GStA PK, OF 97, k. 50v.
80
„[...] sullen die steyne tzu der mole selbist schicken”; tamże.
81
Powierzchnia tych 3 wsi wynosiła w 1400 r. łącznie 140 łanów; M. Grzegorz,
dz. cyt., s. 143.
82
GStA PK, OBA, nr 5893.
83
GStA PK, OBA, nr 8388, druk: J. Sarnowsky, Das Treßleramt des Deutschen
Ordens in Preußen in der Zeit Ulrichs von Eisenhofen (1441–1446). Einige Dokumente
zu seiner Amtsführung, „Beiträge zur Geschichte Westpreußens” 10, 1987, s. 205–209.
76
Rafał Kubicki
62
Z kolei w 1440 r. wielki mistrz Paweł von Russdorf zatwierdził transakcje sprzedaży przez prokuratora w Lasowicach dwóch wiatraków
położonych przed tamtejszym folwarkiem zakonnym. Kupił je młynarz
Jorge za niewielką sumę 5 grzywien, które miał spłacać przez następne
5 lat, po jednej grzywnie na św. Marcina. Ponadto miał on rocznie płacić czynsz dla folwarku w Lasowicach w wysokości 6 łasztów (360 korców) słodu, płatnych kwartalnie, w równych częściach. Do wiatraków
przynależało 12 mórg ziemi. Młynarz otrzymał także prawo do pobierania darmowego drzewa opałowego w lasach koło folwarku w Kościeleczkach, na tych samych zasadach jak mieszkańcy i zagrodnicy z wsi
Tragamin. Młynarz sam miał się natomiast zaopatrywać w kamienie
młyńskie. Ze szczególnej łaski przyznano mu też drewno budowlane
z Boru Sztumskiego lub Lasu Montowskiego84. Z kolei w dokumencie
z 14 IV 1440 r., dotyczącym nadania dwóch innych wiatraków położonych przed miastem Nowy Staw, ustalono, że nowy właściciel miał
otrzymać łan ziemi we wsi Trepnowy, wolny od służby, dziedzicznie
na prawie chełmińskim. Ponadto przyznano mu prawo do darmowego
drewna budowlanego i użytkowego, ale tylko na potrzeby wiatraków
(frey buwholcz und schirholcz alleyne tzu den benampten czwen wintmolen). W zamian miał płacić czynsz w wysokości 3 łasztów (180 korców) mąki żytniej, 60 korców mąki pszennej, 500 korców słodu w terminie na św. Grzegorza papieża i jednej grzywny dla dworu w Laskach
w terminie na św. Marcina85. W przywileju na wiatrak w Leśnowie
z 7 X 1441 r. zapisano natomiast, że wielki mistrz Konrad von Erlichshausen nadał go Mikołajowi dziedzicznie na prawie chełmińskim.
Nowy właściciel miał sam pozyskiwać kamienie młyńskie i wszystkie
inne potrzebne elementy. Zakon gwarantował mu darmowe drewno
budowlane i użytkowe. Młynarz musiał powiadomić Zakon i uzyskać
„[...] sol her auch unserm hoffe Lesewitz vorbenampt alle ior ierlihen sechs leste
meelcz czinsen von alle quatempore 1½ lest van em in den selben hoff andwerten. Her
sal ouch czu dorselben molen haben 12 morgen ackers, wo man em die wirt beweisn
und frey holczunge im Warnwschen Walde czu seyne feuwer in gleicher weyse, als die
gertner und inwoner des dorffes Trageheym haben, ummb den willen das her die
vorbenammpte molen selbst und alleyne mit molesteynen sal besorgen dorczu wir em
nichts pflichtig sullen seyn czu helfen, von sunderlicher gnade sal her ouch haben frey
buweholcz us der Stumeschenheyde adir us dem Montauschen walde”; GStA PK, OF
97, k. 73v; R. Kubicki, dz. cyt., s. 106.
85
„[...] davor sol her und seyne nachkomelingen drey leste rockenmeel, eyne last
weisenmeel und vunff hundert scheffel malczes uff sente Gregorn des heiligen Baptes
und eyne mrg gewonlicher preuwscher montcze unsir hofe Leszke alle ior ierlich uff
sente Merten des heiligen bischoffs tag tzu tczinsen seyn vorpflichtig”; GStA PK, OF
97, k. 76r.
84
Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w.
63
jego zgodę w razie sprzedaży lub zamiany. Ustalono, że miał on płacić
czynsz w wysokości 8 grzywien rocznie dla dworu w Szkarpawie, płatnych na Wielkanoc i Boże Narodzenie86.
We wszystkich czterech przytoczonych dokumentach dotyczących
sprzedaży lub nadania wiatraków uprzednio należących do Zakonu
występuje kilka wspólnych elementów. Zakon, nadając wiatraki, przenosił na ich właścicieli obowiązek zaopatrywania się w kamienie młyńskie i inne potrzebne narzędzia do jego pracy, gwarantując tylko darmowe drewno budowlane i opałowe. W dwóch przypadkach ustalono
czynsz w naturaliach, a w dwóch dość wysoki w pieniądzu. Nowi właściciele mieli go uiszczać na rzecz urzędników zakonnych w Szkarpawie, Laskach i Lasowicach. Widoczna w tych działaniach zbieżność
czasowa i zastosowanie podobnych regulacji wskazują na realizację
szerszego planu, być może obejmującego większą liczbę wiatraków,
wcześniej zarządzanych bezpośrednio przez Zakon lub też porzuconych
przez dotychczasowych dzierżawców na skutek ogólnego kryzysu gospodarczego wsi na tych terenach87. Działania te podejmowano zapewne
w celu reorganizacji gospodarki młyńskiej poszczególnych jednostek
administracyjnych. Zmierzały one do wyzbycia się urządzeń przemiałowych na rzecz dziedzicznych właścicieli, którzy zobowiązani byli do
płacenia ustalonego z góry czynszu. Zwalniało to Zakon z kłopotliwego
utrzymywania urządzeń, gwarantując jednocześnie stałe dochody dla
poszczególnych urzędników. Przypomnijmy, że przed 1414 r. prokurator w Lasowicach uzyskiwał z wiatraków 600 korców żyta, a w 1440 r.
z 2 wiatraków – 360 korców słodu. Rybicki w Szkarpawie przed 1414 r.
otrzymywał czynsz z młynów 60 grzywien i 7 wiardunków z 5 wiatraków, w 1437 r. gwarantował sobie z wiatraka w Mikoszewie 10 grzywien, a w 1440 r. z wiatraka w Leśnowie kolejne 8. Natomiast wójt
„[...] molensteynen und allerley andere notdorft und zubehorungen haben und
besorgen, und wir und unser orden mit sulcher bewungen umbekein syn und bleyben
sullen. Dorczu wir em in unsern welden, wo em das gelegen wirt syn, frey bawholcz
und legerholcz czu notdorff synes feuers geben und goennen. Und wenn der benumpten Niclos syne elichen erben oder rechten nachkomelingen semliche wyndmole vorkoufft adir vorwechseln welde, das sullen sie ane unsir wisse und willen keyne macht
haben. Umb sulcher begnedigung willen sullen der egenanten Niclos syne elichen
erben und rechten nachkomelingen uns und unserm orden und nemlichen unseren
hoffen zcur Schaffawe 8 mrk gewonlicher preussischer moncze vyre uff pfingsten und
vyre uff wynachten alle ior ierlich vnuorzygen pflichtig syn zcu czinsen”; GStA PK, OF
97, k. 92v. Treść dokumentu zachowała się też w transumpcie z 1586 r.; APG, Akta
miasta Gdańska, Dokumenty i listy, sygn. 300,D/79, nr 27, s. 7–10.
87
Na temat kryzysu gospodarczego wsi w północnej części Żuław Wielkich po
1410 r. zob. W. Długokęcki, Osadnictwo północnej części Żuław..., s. 124–125.
86
64
Rafał Kubicki
w Laskach w 1413 r. uzyskał z młynów 1800 korców mąki, 920 korców słodu, a w 1440 r. z 2 wiatraków 1 grzywnę oraz 180 korców mąki
żytniej, 60 korców mąki pszennej i 500 korców słodu. W ten sposób
urzędnicy utrzymywali swe dochody, nie zajmując się ani administracją, ani dostarczaniem do młynów kamieni młyńskich, jak robili to
wcześniej (np. wspomniany wójt w Laskach, kupując kamienie młyńskie w 1412 r.). Charakterystyczne, że utrzymano także samą formę
czynszu: w okręgu rybickiego szkarpawskiego płatnego w pieniądzu,
a w pozostałych – w zbożu, mące i słodzie. Wysokość płaconego czynszu
wskazuje na pewne zróżnicowanie pomiędzy poszczególnymi wiatrakami położonymi na Żuławach. Najwyższe czynsze płacono z wiatraków
pracujących dla folwarków zakonnych, jak w Leśnowie – 8 grzywien czy
nawet 10 grzywien w Mikoszewie. Ten drugi posiadał jednak przymus
mlewny z trzech okolicznych wsi. Dla porównania wiatrak w Żelichowie płacił 4 grzywny, a w Drewnicy – od 4 do 5 grzywien, ale razem
z wsią. Różnice między czynszem z poszczególnych młynów wynikały
zapewne z wielkości prowadzonego przemiału i dochodowości poszczególnych urządzeń. Przed 1413 r. łączne dochody z 8 wiatraków, pracujących w prokuratoriach w Lasowicach i Szkarpawie, wyniosły 60
grzywien, 7 wiardunków i 600 korców żyta. Dochody z młynów w pozostałych prokuratoriach i wójtostwach komturstwa malborskiego (Laski,
Grabiny, Mątowy i Sztum) obejmowały natomiast 3760 korców żyta
i pszenicy, 1150 korców mąki oraz 1243 korce słodu. Niestety, nie wiadomo, jaką ich część przynosiły wiatraki, a jaką młyny wodne. Z przytoczonych danych wynika jednak wyraźnie, że wiatraki były podstawą
młynarstwa w okręgu szkarpawskim oraz że odgrywały ważną rolę
na Żuławach Steblewskich, gdzie jedyny młyn wodny Zakon posiadał
w Grabinach Zameczku. Wydaje się, że miały one istotne znaczenie
także w wójtostwie leskim oraz prokuratorii lasowickiej i mątowskiej.
Pomocnicze funkcje spełniały natomiast w wójtostwie sztumskim.
Podsumowując niniejsze rozważania, można stwierdzić, że wiatraki
w okresie średniowiecza, zapewne już w pierwszej połowie XIV w., stały
się ważnym elementem gospodarki młyńskiej na Żuławach, pełniąc tę
rolę przez kolejne stulecia88. Oczywiście w późniejszym czasie działały
one nie tylko jako młyny zbożowe, związane z produkcją rolną, ale także
wiatraki obsługujące system odwadniający tereny rolnicze narażone na
zalewanie. Funkcje te pełniły jeszcze w początkach XX w., a proces
88
W 1818 r. na Żuławach Wielkich było 30 wiatraków zbożowych, a w 1930 r. – 32.
Natomiast na Żuławach Małych (Fiszewskich) odpowiednio 5 i 11; zob. B. Schmid,
Erhaltung von Windmühlen..., s. 26.
Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w.
65
ich destrukcji i znikania z krajobrazu przyspieszyło przede wszystkim zniszczenie wałów dokonane pod koniec wojny przez uciekających
Niemców, a potem głębokie przemiany, jakie dokonały się we wszystkich sferach organizacji życia społecznego na tych terenach po II wojnie
światowej89. Ze względu na specyfikę lokalnych warunków terenowych
budowano je zazwyczaj w tych samych miejscach, które wyznaczono
już w średniowieczu, zmieniała się jedynie ich konstrukcja (nowością
w okresie nowożytnym był wiatrak holenderski). W późniejszym czasie szersze zastosowanie znalazły obok wiatraków przemiałowych również wiatraki odwadniające. Niestety, do dziś zachowały się tylko dwa
wiatrak przemiałowe: w Drewnicy (koźlak) i Palczewie (holender).
Pozostają one skromnym świadectwem bogactwa tutejszej kultury
materialnej i organizacji gospodarki wiejskiej w minionych wiekach.
w
zk
2.
Bronowo92
malborskie,
prok. Szkar- w
pawa
zk
dług 100–
200 korców
Pierwsza
wzmianka
malborskie,
wój. Laski
Typ informacji
źródłowej
Boręty91
Wysokość czynszu
Własność
1.
Lp.
Przynależności
wiatraka
Typ osady
Przynależność
administracyjna w okresie
krzyżackim
Nazwa
miejscowości
Tabela 4. Wykaz wiatraków wzmiankowanych na Żuławach w pierwszej połowie XV w.90
Uwagi
wzm. 1453
wiatrak (?)
wzm. 1404
wiatrak (?)
Rozmieszczenie wiatraków przemiałowych i odwadniających na przełomie XVIII
i XIX w. prezentuje mapa L. von Schroettera, Karte von Ost-Preussen nebst Preussisch Litthauen und West-Preussen nebst dem Netzdistrict [...] 1796–1806, Sect. IX
i X. Stan ich zachowania dla połowy lat pięćdziesiątych XX w. przedstawił J. Stankiewicz, Zabytki budownictwa i architektury na Żuławach, „Rocznik Gdański” 15/16,
1956/1957, s. 512, 526. Istniały wówczas jeszcze wiatraki w: Drewnicy, Kępniewie,
Lichnowach, Lubiszewie, Marynowach, Mikoszewie, Nowym Stawie, Palczewie, Stogach (pow. Nowy Dwór), Wikrowie Małym i Żuławce.
90
Dane zebrane w tabeli zostały już raz opublikowane, w innej formie, w ramach
ogólnego wykazu młynów i wiatraków w państwie krzyżackim, w pracy: R. Kubicki,
dz. cyt., s. 357–540. Ich ponowna prezentacja ma na celu łatwiejsze dotarcie do wszystkich informacji dotyczących wyłącznie wiatraków zlokalizowanych na Żuławach.
W tabeli zastosowano następujące skróty: c – wykaz czynszowy lub podatkowy, f –
folwark, komor. – komornictwo, m – miasto, p – przywilej, prok. – prokuratoria, w –
wieś, wój. – wójtostwo, wzm. – wzmianka, zk – Zakon Krzyżacki.
91
5 VI 1453 r. – wzmianka (GStA PK, Pergament Urkunden, Schublade XVII, nr 26).
92
1404 r. – wzmianka (MK, s. 146); 1405 r. – wzmianka (MK, s. 163).
89
Typ informacji
źródłowej
3.
Cedry Wielkie93
malborskie,
wój. Grabiny
w
zk
4.
Dąbrowa94
malborskie,
wój. Laski
w
zk
1 grzywna,
czynsz
wzm. 1404
wieczysty
5.
Drewnica95
malborskie,
wój. Grabiny
w
zk
3–5 grzywien
c
1400
6.
Fiszewo96
elbląskie,
komor.
fiszewskie
w
zk
4 grzywny
c
1402,
1451
7.
Kiezmark98
malborskie,
wój. Grabiny
w
zk
c
1427
wiatrak (?)
8.
Kmiecin99
elbląskie,
komor.
Pomen
w
zk
wzm. 1406
wiatrak (?),
wieś miasta Elbląga
Lp.
c
1 morga
ziemi
czynsz 1
wiardunek97
dług 200–
300 korców
Pierwsza
wzmianka
Własność
Wysokość czynszu
Typ osady
Przynależność
administracyjna w okresie
krzyżackim
Nazwa
miejscowości
Przynależności
wiatraka
Rafał Kubicki
66
Uwagi
po
1410
wiatrak (?)
XV w. – wzmianka (GStA PK, OBA, nr 28107).
1404 r. – wzmianka (MK, s. 130).
95
Przywilej ok. 1400 r. – wzmianka o czynszu (ZHM, s. 39); 29 IX 1400 r. –
wzmianka o czynszu (MK, s. 22); 1401 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 45, 50); 1402 r.
– wzmianka o czynszu (MK, s. 74, 79); 1403 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 110, 111);
1404 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 130, 137); 1412 r. – wzmianka o czynszu (MK,
s. 274), 1443 r. – wzmianka o pustym wiatraku (GStA PK, OBA, nr 8388).
96
Przywilej 1402 r. – wzmianka o czynszu (APG, sygn. 369,1/2102, k. 26v); 29 IX
1426 r. – wzmianka o czynszu (GStA PK, OF 166n, s. 131); 1445 r. – wzmianka o czynszu (APG, sygn. 369,1/2103 k. 1r); 1 V 1446 r. – wzmianka o czynszu (GStA PK, OF
200b, t. 2, k. 146r); 13 IX 1446 r. – wzmianka o czynszu (Visitationen, t. 1, nr 120,
s. 237); 1 V 1447 r. – wzmianka o czynszu (GStA PK, OF 200b, t. 2, k. 353v); 1 V
1449 r. – wzmianka o czynszu (GStA PK, OF 200b, t. 2, k. 226v, 229r–v, 241v, 271v);
połowa XV w. – wzmianka o czynszu (APG, sygn. 369,1/2104a, s. 1); 1 V 1450 r. –
wzmianka o czynszu (GStA PK, OF 200b, t. 2, k. 21r); 25 XI 1451 r. – wzmianka
o czynszu (Visitationen im Deutschen Orden im Mittelalter, wyd. M. Biskup, I. Janosz-Biskupowa, Marburg 2002 (Quellen und Studien zur Geschichte des Deutschen
Ordens, 50), cz. 2: 1450–1519, t. 2, nr 176, s. 139).
97
A. Semrau, Die Siedlungen im Kammeramt..., s. 59.
98
17 IX 1427 r. – wzmianka o czynszu (MA, s. 36); XV w. – wzmianka o czynszu
(GStA PK, OBA, nr 28107).
99
1406 r. – wzmianka o młynarzu (MK, s. 179); 1407 r. – wzmianka (MK, s. 193).
93
94
Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w.
67
Kończewice100
malborskie, prok.
Mątowy?
w
zk
10.
Koźliny101
malborskie,
wój. Grabiny
w
zk
wzm.
11.
Krzyżanowo102
dzierzgońskie, komor.
fiszewskie
w
zk
wzm. 1407
12.
Lasowice
Wielkie103
malborskie,
prok. lasowickie
w
13.
Leklowy104
dzierzgońskie, komor.
fiszewskie
14.
Leszkowy105
malborskie,
wój. Grabiny
9.
dług 600
korców
wzm. 1402
wiatrak (?)
po
1410
zk
12 mórg
ziemi
6 łasztów
słodu
wzm. 1407
p
1440
2 wiatraki
czynsz dla
prokuratora w Lasowicach
w
zk
½ łana
ziemi
(?)
4 łaszty
ziarna
i 10 korców słodu
wzm. 1391
wiatrak
i młyn
wodny
w
zk
15.
Leśnowo106
malborskie,
wój. Laski
w
zk
16.
Lipinka107
malborskie,
wój. Laski?
w
zk
17.
Mątowy109
malborskie,
prok. w Mątowach
f
zk
c
8 grzywien p
łan
ziemi108
300 korców ziarna
(1407 r.)
po
1410
1441
wiatrak,
czynsz dla
dworu krzyżackiego w
Szkarpawie
wzm. 1396
wiatrak
wzm. 1404
wiatrak
przed dworem
1402 r. – wzmianka o młynarzu (MK, s. 94).
XV w. – wzmianka (GStA PK, OBA, nr 28107).
102
1407 r. – wzmianka (PKCh, s. 91); 1409 r. – wzmianka (PKCh, s. 91).
103
1407 r. – wzmianka (MA, s. 86); początek XV w. – wzmianka o czynszu z trzech
wiatraków (GZB, s. 13); przywilej 1440 r. – wzmianka o 2 wiatrakach (GStA PK, OF
97, k. 73v).
104
1391 r. – wzmianka o młynarzu (ZHM, s. 51–52); ok. 1400 r. – wzmianka o czynszu (ZHM, s. 51–52); 1405 r. – wzmianka (PKCh, s. 92); 1406 r. – wzmianka o młynarzu (PKCh, s. 92); 1407 r. – wzmianka o młynarzu (PKCh, s. 92), 1410 r. – wzmianka
o młynarzu (PKCh, s. 92).
105
XV w. wzm. (GStA PK, OBA, nr 28107).
106
7 X 1441 r. – przywilej na wiatrak (GStA PK, OF 97, k. 92v).
107
1396 r. – wzmianka o wydatkach na budowę wiatraka (A. Sielmann, dz. cyt.,
s. 70); ok. 1400 r. – wzmianka (ZHM, s. 32; MK, s. 18); 1407 r. – wzmianka o młynarzu
(MA, s. 86).
108
Czynsz wieczysty w wysokości 4 grzywien (ZHM, s. 32).
109
1404 r. – wzmianka (HRD, s. 46); 1417 r. – wzmianka (HRD, s. 93); XV w. –
wzmianka o czynszu (GZB, s. 12).
100
101
18.
Mikoszewo110
malborskie,
wój. Grabiny
w
zk
19.
Nowa
Kościelnica111
malborskie,
prok. Szkar- w
pawa
zk
łan
ziemi
w Trępnowach
1 grzywna
+ 3 łaszty
maki żytniej, 1
łaszt mąki
pszennej,
500 korców słodu
Uwagi
1400
1437
czynsz dla
rybickiego
w Szkarpawie,
także młyn
łodziowy
wzm. 1417
wiatrak (?)
wzm. 1402
p
1440
2 wiatraki,
1 grzywna
dla dworu
krzyżackiego
w Laskach
5 grzywien
c
i 6 kur, 10
p
grzywien
łan
ziemi
Pierwsza
wzmianka
Typ informacji
źródłowej
Wysokość czynszu
Przynależności
wiatraka
Typ osady
Przynależność
administracyjna w okresie
krzyżackim
Nazwa
miejscowości
Lp.
Własność
Rafał Kubicki
68
20.
Nowy
Staw112
malborskie,
wój. Laski
(?)
21.
Palczewo113
malborskie,
wój. Laski
w
zk
wzm. 1399
wiatrak (?)
22.
Pręgowo
Żuławskie114
malborskie,
wój. Laski
w
zk
2 grzywny
i 14 szylin- wzm. 1408
gów
wiatrak (?)
23.
Stara
Kościelnica115
malborskie,
prok. w Mątowach
w
zk
wzm. 1396
wiatrak (?)
m
zk
W 1402 r. czynsz 5 grzywien, w 1431 r. czynsz 5 grzywien, wiatrak pusty.
W dokumencie z 1437 r. mowa o obniżeniu czynszu z 13 do 10 grzywien, w 1443 r.
wiatrak ponownie pusty. Około 1400 r. – wzmianka o czynszu (ZHM, s. 39); 1401 r. –
wzmianka o czynszu (MK, s. 50); 1402 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 79–80); 1403 r.
– wzmianka o czynszu (MK, s. 110, 112); 1431 r. – wzmianka o czynszu i pustym
wiatraku (GStA PK, OBA, nr 5893); 29 VIII 1437 r. – przywilej (GStA PK, OF 97,
k. 50v; transumpt z 1586 r. – APG, sygn. 300,D/79, nr 27); XV w. – wzmianka o młynie
pływającym i młynie olejarni (KKG, nr 226, s. 201); 1443 r. – wzmianka o pustym
wiatraku (GStA PK, OBA, nr 8388).
111
1320 r. – wzmianka o rezerwacji (CDW, t. 1, nr 204, s. 353); przed 1417 r. –
wzmianka o dawnym młynie krzyżackim (APG, sygn. 358, nr 116).
112
1402 r. – wzmianka o młynarzu (MK, s. 80); 1409 r. – wzmianka (MK, s. 232–
–233); 14 IV 1440 r. – przywilej na dwa wiatraki koło miasta (GStA PK, OF 97, k. 76r).
113
1399 r. – wzmianka o młynarzu (MK, s. 4).
114
1408 r. – wzmianka o młynarzu (MK, s. 212); 1472 r. – wzmianka (W. Długokęcki, Młynarstwo..., s. 15).
115
25 V 1323 r. – wzmianka o rezerwacji Zakonu (PrU, t. 2, nr 407, s. 296); 1 V 1396 r.
– wzmianka (MA, s. 74); 29 III 1412 r. – wzmianka o budowie młyna (MK, s. 295).
110
Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w.
69
24.
Stara
Wisła116
malborskie,
prok. Lasowice (?)
w
zk
25.
Steblewo117
malborskie,
wój. Grabiny
w
zk
2 grzywny
26.
Szawałd118
malborskie,
prok. Lasowice
w
zk
9 wiardunwzm. 1401
ków
27.
Tuja119
malborskie,
wój. Laski
w
zk
wzm. 1404
28.
Widowo
Żuławskie120
malborskie,
prok. Lasowice
w
zk
29.
Wocławy121
malborskie,
wój. Grabiny
w
zk
Żelichowo122
malborskie,
wój. Laski
(?), elbląski,
komor.
Pomen (?)
w
zk
30.
wzm. 1450
dług 200
korców
4 grzywny
c
1400
wzm. 1401
c
po
1410
c
1400
wiatrak (?)
wiatrak (?)
2 wiatraki
116
1450 r. – wzmianka o młynarzu z wiatraka (Regesta Historico-Diplomatica
Ordinis S. Mariae Theutonicorum, cz. 1, t. 1, oprac. E. Joachim, wyd. W. Hubatsch,
Göttingen 1948, nr 10514); 4 VI 1453 r. – wzmianka (GStA PK, OBA, nr 12084); 9 VI
1453 r. – wzmianka o młynie (GStA PK, Pergament Urkunden, Schublade XVII,
nr 29).
117
1400 r. – wzmianka o młynarzu (MK, s. 23); XV w. – wzmianka (GStA PK, OBA,
nr 28107).
118
1401 r. – wzmianka o młynarzu (MK, s. 77).
119
1404 r. – wzmianka (HRD, s. 46).
120
1401 r. – wzmianka o młynarzu (MK, s. 55).
121
XV w. – wzmianka (GStA PK, OBA, nr 28107).
122
Około 1400 r. istniały tam dwa wiatraki, każdy płacił czynsz po 2 grzywny
w dwóch terminach. Jeden z wiatraków był wówczas opuszczony. 21 V 1328 r. –
wzmianka o rezerwacji Zakonu (PrU, t. 2, nr 616, s. 407); ok. 1400 r. – wzmianka
o czynszu z 2 wiatraków (ZHM, s. 31); 1400 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 19);
1401 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 39); 26 III 1402 r. – wzmianka o czynszu (MK,
s. 75); 1403 r. – wzmianka o czynszu (MK, s. 105, 111); 1404 r. – wzmianka (HRD,
s. 46); 1407 r. – wzmianka o czynszu z wiatraka (MK, s. 196); 1408 r. – wzmianka
o czynszu (MK, s. 209); 1417 r. – wzmianka (HRD, s. 94); 1443 r. – wzmianka o pustym
wiatraku (GStA PK, OBA, nr 8388, druk: J. Sarnowsky, dz. cyt.).
70
Rafał Kubicki
Rafał Kubicki
Windmills in the Żuławy Region during the First Half
of the Fifteenth Century
(Summary)
Studies on the living conditions of the rural population and the organisation of agriculture in the Middle Ages have a long tradition. Some of the issues
examined include mills in the State of the Teutonic Order. Other publications
consider the specific nature of the Żuławy region under the Teutonic Order
and the Polish-Lithuanian Commonwealth. This article focuses on reconstructing the significance of windmills for the mill economy in this area. The
mills within the Teutonic State were supervised by a number of administrative units. The northern part of Gdańsk Żuławy (known in the Middle Ages
as Stüblau (in Pol. Steblewskie or Żuławy Małe) was administered by the
forestry office of the Danzig (Gdańsk) commandry, the strip of land between
the Vistula and the River Mottlau (Motława) was governed by a Vogt whose
seat was in Herrengrebin (Grabiny Zameczek) itself under the commandry of
Marienburg (Malbork), while the southern part was supervised by the Vogt of
Dirschau (Tczew). Gross Werder (Great Żuławy) was administered by the commandry of Marienburg, and Fischauer Werder (Fiszewskie Żuławy) – by the
Komtur (commander) of Elbing (Elbląg) and Christburg (Dzierzgoń). The different principles of administering these regions resulted predominantly from
the local water conditions and the need for the farmland’s constant drainage.
One of the elements of the region’s specificity was the organisation of flourmilling, which owing to geographical conditions could not be based on a network of water mills, as was the case elsewhere. Water mills were therefore
replaced by windmills, which became a prominent element of Żuławy’s milling
industry in the Middle Ages, perhaps even in the first half of the fourteenth
century, and continued to play this role in successive centuries.
The data quoted clearly show that windmills were the foundation of the
milling industry in the Scharpau (now: Szkarpawa) region and played a significant role in Stüblau, where the Order owned one water mill in Herrengrebin. It would seem that they were also of fundamental significance in the
Vogtei of Leske (Laski) and the area under the Pfleger of Lassowitz (Lasowice)
and Montau (Mątowy). In the territory under the Vogt of Stuhm (Sztum) the
mills fulfilled auxiliary functions. The mills in question subsequently functioned not only as flour mills, associated with farm production, but also helped
drain farmland threatened by flooding. They continued to fulfil this role until
the early 1900s, and their subsequent destruction and ensuing absence in the
landscape were accelerated by the destruction of mounds by the fleeing Germans at the end of the war, as well as the profound transformations which
affected all domains of social life in this area following World War II. Owing
to the specific local conditions, mills were usually erected on the same sites
as they had been in the Middle Ages; only the method of their construction
Wiatraki na Żuławach w pierwszej połowie XV w.
71
changed (early modern novelties included the Dutch mills). In subsequent
years, mills for land drainage were used on a larger scale alongside grist mills.
Unfortunately, only two such mills have survived: a post mill in Schönbaum
(Drewnica) and a Dutch mill in Palschau (Palczewo), which are testimony of
the great diversity of the local material culture and organisation of the rural
economy in past centuries.
Rafał Kubicki – Instytut Historii Uniwersytetu Gdańskiego;
e-mail: [email protected]
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH
Tom LXXII – 2012
SZYMON SŁOMCZYŃSKI
“THERE ARE SICK PEOPLE EVERYWHERE – IN CITIES,
TOWNS AND VILLAGES”. THE COURSE OF THE SPANISH
FLU EPIDEMIC IN POLAND
Introduction
When Wiktor Ruben, the protagonist of Jarosław Iwaszkiewicz’s
“Panny z Wilka” [The Maids of Wilko], learns from his aunt of the demise
of Fela, one of the sisters living on the estate, “the one who would have
been the prettiest today”, and asks what she died of, he is told “Spanish flu”.1 “Spanish flu” was the name given to the influenza epidemic
which was rampant in 1918–1920, causing the early death of many millions of people throughout the world, including young women like Fela.2
In recent years, concern over a possible cataclysm, in the form of
another influenza pandemic, has once again generated an interest in
Spanish flu among many researchers worldwide both in the field of
natural and social sciences. The purpose of this paper is to show the
probable course of the Spanish flu epidemic in Poland.
As noted by Morens and Fauci,3 the epidemiology of Spanish flu
remains a mystery. In particular, contrary to all preceding and consecutive pandemics, the Spanish flu epidemic spread throughout the world
in at least three subsequent waves, at about nine-month intervals. Not
all the preceding pandemics had been of such a recurrent nature, and if
they were, the intervals were shorter, as in the 1889–18934 pandemic.
It is unclear why the Spanish flu pandemic took such a course, or even
whether the individual waves were caused by an identical type of virus.5
See J. Iwaszkiewicz, “Panny z Wilka”, in: id., Opowiadania, Warsaw, 1995, p. 23.
Hereinafter “Spanish flu” is intentionally written without quotation marks.
3
See D.M. Morens, A. Fauci, “The 1918 Influenza Pandemic: Insights for the 21st
Century”, Journal of Infectious Diseases, 195, 2007, pp. 1018–1028.
4
See ibid., p. 1023.
5
See ibid., p. 1024.
1
2
Szymon Słomczyński
74
The first wave (which occurred in the spring/summer of 1918) was
relatively mild with a low mortality rate; however, it covered most
continents excepting sub-Saharan Africa.6 During the second wave
(in late summer/autumn of 1918), which started at the French port of
Brest, spreading throughout the world at lightning speed,7 the number
of dead was very high, especially in places which the first wave had
bypassed.8 The third wave (occurring in the winter of 1919) was characterized by lower mortality due to the population having been partially immunized during the first two waves, while those people most
vulnerable to flu had already been killed. In some areas, however, such
as Japan,9 the morbidity and mortality rates remained extremely high.
Some researchers have also isolated a fourth wave of the pandemic (in
the winter of 1920),10 which mainly, but not only, encompassed geographically isolated or rural areas which had previously had little contact with the virus. This wave-like course of the pandemic occurred in
many places around the world, as was already noted in the first pieces
of research conducted.
Taking into consideration the scale and importance of the Spanish
flu epidemic in Poland, it is rather surprising that Polish historiographers have remained almost silent on the subject. Even the authors
of recently published works which concern the fight against contagious
diseases in Poland during World War I and immediately after have
never mentioned the Spanish flu.11 The epidemic was and, of course,
still is being mentioned in monographs of a general nature; however,
to date, it has not been the topic of a separate publication in Poland
nor a topic of research in Polish historiography, even though, as I have
shown below, the epidemic did not bypass Poland.
See K.D. Patterson, G.F. Pyle, “The Geography and Mortality of the 1918 Influenza Pandemic”, Bulletin of the History of Medicine, 65, 1991, pp. 5–8.
7
See ibid., pp. 8–13.
8
See S. Mamelund, “Spanish Influenza Mortality of Ethnic Minorities in Norway
1918–1919”, European Journal of Population, 19, 2003, p. 85.
9
S. Richard et al., “A Comparative Study of the 1918–1920 Influenza Pandemic in
Japan, USA and UK. Mortality Impact and Implications for Pandemic Planning”,
Epidemiology and Infection, 139, 2009, pp. 1062–1072.
10
See S. Ansart et al., “Mortality Burden of the 1918–1919 Influenza Pandemic in
Europe”, Influenza and Other Respiratory Viruses, 3, 2009, p. 102.
11
See, e.g., W. Berner, “Sytuacja epidemiologiczna chorób zakaźnych we Lwowie
i Krakowie w okresie I wojny światowej i po jej zakończeniu (do 1922 r.)”, Przegląd
Epidemiologiczny, 63, 2009, pp. 149–155; E. Więckowska, Walka z ostrymi chorobami
zakaźnymi w Polsce w latach 1918–1924, Wrocław, 1999.
6
There are sick people everywhere
75
Around the Polish Lands
Twenty years ago, David Patterson and Gerard Pyle12 presented
the precise geographical scope of the first three waves of the pandemic
both globally and in Europe (Fig. 1), although their determinations
contained some inaccuracies, even errors, particularly with regard to
Eastern Europe.
The latest results of research conducted on the course of the pandemic in 14 European countries in which accurate demographic statistics are kept, using indirect statistical methods (i.e. comparing
the actual and expected mortality rates) were presented by Sevérine
Ansart and others in 2009. The latter unequivocally determined that
a fourth wave of the pandemic, which occurred in the spring of 1920
should be isolated.13 Again, this monograph contributed very little in
terms of research on the course of the epidemic on Polish territories,
and to the east and south of them. Paradoxically, it seems that far
more is known about the spread of Spanish flu in the Pacific Isles than
in the heart of Europe. Literature published on the subject to date
(excepting Germany) has devoted little space to the very interesting
– from the perspective of this study – data from countries which had
occupied Polish territory and the surrounding areas before 1918. The
political conditions in the area during the pandemic is evidently one of
the principal reasons for this: World War I and the local conflicts which
erupted soon after the war ended, the process of forming new states as
well as the Bolshevik revolution. It is no accident that Patterson and
Pyle list Germany, the Austro-Hungarian Empire and Russia as being
the countries where the war had the largest impact on hampering the
maintenance of demographic statistics.14
The number of actual deaths resulting from the Spanish flu pandemic is still under discussion today and the data which can be found
in the literature on the subject are only imprecise estimations. Only
some regions of the world can provide reliable demographic data which
would allow the number of victims of the H1N1 virus in 1918–1920 to
be precisely determined. In many countries, these calculations were
based on other, indirect, sources such as press releases, reports by the
local authorities or articles in medical magazines printed at the time.
We owe the first systematic attempts at determining the global numSee K.D. Patterson, G.F. Pyle, op. cit., p. 4.
They noted a fourth wave of the pandemic in Spain, Denmark, Finland, Germany
and Switzerland, see S. Ansart et al., op. cit., p. 102.
14
See K.D. Patterson, G.F. Pyle, op. cit., p. 13.
12
13
Fig. 1. The first two waves of the Spanish flu epidemic in Europe according to Patterson and Pyle; K.D. Patterson, G.F. Pyle, “The
Geography and Mortality of the 1918 Influenza Pandemic”, Bulletin of the History of Medicine, 65, 1991, pp. 7, 9.
76
Szymon Słomczyński
There are sick people everywhere
77
ber of Spanish flu mortalities to David Patterson and Gerard Pyle who,
in 1991, estimated the upper and lower bounds for the number of victims of the pandemic as between 24.7 million and 39.3 million people,15
and subsequently to Niall Johnson and Jürgen Mueller who, in their
study dating from 2002, considered these numbers to be grossly underestimated.16 From their calculations, it follows that in the two years
in which the epidemic raged, the death toll could be put at at least 50
million people, but without eliminating the option of its being as high
as 100 million. Recent calculations which were made by a team led
by Christopher Murray of Harvard University, based on indirect statistical methods, seem to be the most accurate.17 The team compared
the actual number of deaths in 1918–1920 with the expected number
obtained on the basis of data for 1915–1917 and 1921–1923, but only
for countries whose demographic statistics could be considered at least
80% complete. These calculations tended to be similar to those proposed by Johnson and Mueller.
Irrespective of the detailed determinations concerning the number
of deaths, there is no doubt that the number of sudden deaths occurring throughout those two years, above all in the autumn months of
1918, was very high indeed. Less people died in both World Wars which
lasted for a total of ten years! Also, fewer people have died of AIDS in
the past thirty years. The Spanish flu epidemic was, therefore, by far
one of the largest catastrophes in the history of mankind.
Research to establish the details of the 1918–1920 flu epidemic has
now been conducted for many years, however usually on a local level.
In the context of this article, the results of research carried out in
Europe, and specifically Central Europe, are evidently the most interesting. By carrying out a detailed analysis of the number of victims
in Europe, again based on indirect statistical methods, as in Murray’s work (i.e. comparing the actual total deaths in 1918–1922 with
the expected number obtained on the basis of data for 1906–1917) has
enabled French researchers to estimate the numbers very precisely in
14 European countries inhabited by three-quarters of the continent’s
Ibid.
N.P.A.S. Johnson, J. Mueller, “Updating the Accounts. Global Mortality of the
1918–1920 »Spanish« Influenza Pandemic”, Bulletin of the History of Medicine, 76,
2002, pp. 105–115.
17
C. Murray et al., “Estimation of Potential Global Pandemic Influenza Mortality
on the Basis of Vital Registry Data from the 1918–1920 Pandemic: a Quantitative
Analysis”, Lancet, 368, 2007, pp. 2211–2218.
15
16
Szymon Słomczyński
78
population and to extrapolate it to the whole of Europe.18 The number
of deaths in Europe caused by the Spanish flu pandemic was estimated
at 1,980,950 in the 14 countries covered by the research, compared
with 2,300,000 in Patterson’s and Pyle’s, and Johnson’s and Mueller’s
studies (estimate for the whole of Europe) and 2,005,569 (for 13 countries) in Murray et al.’s study.19
In respect of countries whose lands became part of the Republic of
Poland after 1918, the above-named authors provided some very specific data (for Russia: 450,000 – Patterson and Pyle;20 for Germany:
250,000–300,000 – Patterson and Pyle, 225,330, and an additional
236,662 for Prussia, Johnson and Mueller, 426,574 – Ansart et al.; for
Austria and Hungary: ca. 125,000 in total – Patterson and Pyle, but it
is not always clear whether they were referring to the countries within
their pre-1918 boundaries or later. Moreover, as far as Russia and
Hungary were concerned, the researchers themselves admitted they
were referring to a very approximate estimate. Murray et al. assessed
the additional number of deaths caused by Spanish flu per 100 inhabitants at 1.61 for Austria and 0.76 for Germany, without stating precisely which territories they were referring to.
The extensive report on the course of the global flu pandemic (which
came to Great Britain in 1918 and 1919) published in London in 1920
provides further information which, however, only gives fragmentary
data for Central Europe.21 For example, it mentions three waves of the
pandemic in Vienna (the first half of June 1918, September and October 1918, early 1919), the closing of schools, the illness of the emperor
Charles and his family, the high morbidity in Prague and 3,368 flu
victims in Budapest at the end of 1918, with morbidity and mortality peaking in the Hungarian capital in mid November. The data for
Soviet Russia is less accurate. The authors noted very high morbidity
in Odessa in mid October (where the Polish composer, Karol Szymanowski, also suffered from a slight bout of Spanish flu),22 mentioning
that they called the disease “Chinese flu”, thereby concluding that due
See S. Ansart et al., op. cit.
See ibid., p. 102.
20
Patterson and Pyle called the attempt at estimating the number of fatalities in
Russia “a shot in the dark”. See K.D. Patterson, G.F. Pyle, op. cit., p. 16.
21
See Reports on Public Health and Medical Subjects, no. 4 Report on the Pandemic
of Influenza, 1918–1919, London, 1920, pp. 261–274.
22
In October 1918, in his letters to Maryanna Dawidowa and Stefana Spiess, Szymanowski wrote of his experience with the “damned Spanish flu”. See Karol Szymanowski. Korespondencja. Pełna edycja zachowanych listów od i do kompozytora, vol. 1:
1903–1919, ed. by T. Chylińska, Warsaw, 1982, pp. 556, 558.
18
19
There are sick people everywhere
79
to their extreme backwardness and poor sanitary conditions, the percentage of deaths in Russia must have been particularly high. With
regards to Germany, the archival sources mention a theory which suggested that, contrary to popular opinion, the pandemic came to the
Reich from the east, first breaking out on the Eastern Front, although
they did consider this theory controversial. According to the authors of
the British report, the epidemic came in three waves, in July and October 1918 and February 1919, i.e. a month after breaking out in Austria. The peak of morbidity everywhere was late October, with Wrocław
being the city that suffered most.
Invaluable information on the course of the Spanish flu epidemic in
Russia can be found in a recently published series of articles by the
Russian epidemiologist, Mikhail W. Supotnitskij.23 Both these articles
as well as studies by his fellow countrymen dating from 1919, which
he quotes therein, were written in Russian which probably explains
why they are never referred to in English language literature on the
subject, but it is a reason why it would be worth discussing them in
more depth. According to the author, the first wave of the pandemic in
Russia was rather mild and passed largely unnoticed. In August and
September 1918, information on the new disease began filtering in to
the Ludowy Komisariat Zdrowia (People’s Health Committee) from all
parts of the country, which was engulfed in civil war and revolutionary chaos. In Russia, the flu first appeared on 13 August in Mstsislaw,
spreading in the same month to Ryazan, Kursk, Smolensk, Petersburg
and Perm. In September the epidemic broke out in Vitebsk, Volodymyr,
Viatka, Voronezh, Kaluga, Mogilev, Novgorod, Penza, Pskov and Tver,
later appearing in Kazan, Moscow, Nizhny Novgorod and Saratov in
October, and then the Crimea at the end of the month. This shows that
the epidemic spread from the south-west to the north-east of Russia.
Supotnickij also added – without quoting any sources – that there were
700,000 people sick in Kiev at that time, which means that almost
all the inhabitants of the Ukraine’s capital city had succumbed to the
disease, while mortality was at 1.5%.24
23
M.W. Supotnickij, “Pandemija »Ispanki« 1918–1920 gg. w kontekste drugix grippoznyx pandemij i »ptič‘ego grippa«”, Medicinskaja kartoteka, 2006, no. 11, pp. 31–34;
no. 12, pp. 15–25 and 28–30; 2007, no. 1, pp. 16–22. The articles were also published on
Supotnickij’s home page: see http://www.supotnitskiy.ru/stat/stat51.htm#gl2 (access:
31 May 2012).
24
In Kiev, which was then ruled by Hetman Pavlo Skoropadskij, the Polish writer
and author of memoirs Maria Dunin-Kozicka, fell sick with the flu; describing her
uncomfortable journey by train from Monasterzyska to Kiev in early October 1918,
80
Szymon Słomczyński
Supotnickij gives the exact number of sick people in particular provinces quoting Pieuranskij,25 who indicated that morbidity was highest
in the Volodymir, Pskov and Smolensk provinces and lowest in the
Moscow province.26 He also emphasized that in Russia, Spanish fever
was only a minor episode against the backdrop of other catastrophic
epidemics which ravaged a country torn by wars and revolutionary terror in the early years after the war, claiming hundreds of thousands of
victims. These included: the plague (Astrakhan 1918, Far East 1921–
–1922); cholera (Central Asia, Caucasus and Siberia, 1921); typhus (the
whole territory of Russia, 1918–1922), and malaria (the whole territory
of Soviet Russia, 1921).
The early appearance of the second wave of the epidemic in Russia
is rather surprising given the situation in other European countries
as it seems to contrast starkly with the descriptions of this phase of
the pandemic found in global literature. In the light of data from this
source, it would seem that Patterson and Pyle’s suggestions that the
second wave of the epidemic did not arrive in Russia before October
or November (see Fig. 1) are incorrect. Also given the status of current
research, it is unclear how the second wave of Spanish flu could have
reached Russia as early as in August if it was only present in France
at that time.
We cannot, therefore, dismiss the possibility that the second wave of
the epidemic entered Poland simultaneously from three directions (in
August from Russia,27 in September from Austro-Hungary and in October from Germany), and that the three waves of Spanish flu which came
into Poland from the partitioning states met at the River Vistula.28
she mentioned that “the journey in the company of robbers and thieves, in a dirty and
not very airy carriage (…) left its mark in the form of the unbearable Spanish flu
which troubled me in Kiev for a long time.” Quoted after: M. Dunin-Kozicka, Burza od
Wschodu, Warsaw, 1990, p. 110.
25
See A. Pieruanskij, “Ob »ispanskoj« bolezni”, Izwiestija narodnogo komissariata
zdrawooxranenija, 1919, nos. 7–8, pp. 32–33. Quoted after: M.W. Supotnickij, op. cit.
26
George Kohn indicated, quoting the book by V.M. Zhdanov; V.D. Solov and
F.G. Epshtein, translated from the Russian in the 1950s: The Study of Influenza.
A Translation of Ucheniye o Grippe (published in Moscow in 1958), that mortality in
the largest Russian cities – Moscow and St. Petersburg – was rather low; however, we
do not know how reliable the data is. See G.C. Kohn, Encyclopedia of Plague and
Pestilence: from Ancient Times to the Present, New York, 2008, p. 313.
27
Spanish flu was also known in Poland as “the Bolshevik disease”, which
unequivocally indicates the direction from which the epidemic spread. See R. Collier, The
Plague of the Spanish Lady. The Influenza Pandemic of 1918–1919, London, 1996, p. 82.
28
In his memoirs, Ryszard Teofil Michalczyk wrote: “After disarming the Germans
I found myself with my group of students in the Academic Legion (later 36th Infantry
There are sick people everywhere
81
Time of plague
The Polish press, like the global press, gave information about the
epidemic raging in faraway Spain as early as in late May/early June
of 1918.29 Although the nature of the “very rapidly” spreading epidemic
had not yet been discovered, it was claimed that one-third of the Spanish population had succumbed to the disease however stating that “the
sickness is not serious”30 is over in a few days, after which the patients
“recover completely”.31
Over the following weeks, the pandemic gradually spread throughout Europe, reaching the German Reich at the end of June. By reading the newspapers which quoted the opinions of German doctors it
could be learned that “the disease seems to be influenza” but “there is
no cause for concern as it is taking a normal course”.32 As it later transpired, this was the first, far milder than the next, wave of one of the
deadliest epidemics in the history of mankind and but a prelude to its
most deadly phase. It very quickly stopped being just a piece of faraway
news for Polish readers, instead becoming part of their everyday lives.
In the course of my research to date, I have tried to determine as
precisely as possible when exactly the Spanish flu epidemic broke out
in Poland. The hypothesis that the epidemic in Poland, as in the rest
of Europe, came in several distinctive waves seems natural, and – as I
shall prove below – this is the course of events reflected in the source
documents.
In the first days of July 1918, flu morbidity in Pomerania and
Wielkopolska hit epidemic proportions. In Jarocin one-fifth of the
population was sick and a disturbingly high morbidity rate was also
noted in Ostrów Wielkopolski, Gdańsk and Toruń.33 The first descriptions of influenza began appearing in the daily papers; the illness was
believed to be the same one that had raged in Europe in the 1880s,
and the symptoms were listed. From the very outset, the extreme suddenness with which it attacked humans was strongly emphasized:
Regiment). With our company we departed for Lwów. At that time, Poland was
engulfed by flu called the Spanish flu or the Ukrainian flu, because the wave coming
from the West and from the Ukraine met in the territory of Poland”. Quoted after:
R.T. Michalczyk, Z Włocławka do Wrocławia, Wrocław, 1976, p. 28.
29
See Czas, 3 June 1918.
30
See Dziennik Poznański, 29 May 1918.
31
See Dziennik Wileński, 2 June 1918.
32
Kurier Poznański, 2 July 1918.
33
See Kurier Poznański, 3 July 1918 and 5 July 1918.
Szymon Słomczyński
82
“a person may feel well in the morning but develops a high fever by
the afternoon”.34 It was also stated that the best way of counteracting
Spanish flu symptoms was to immediately go to bed, as any hesitation
to do so could lead to serious complications for the sick person, particularly with regard to the respiratory system. It was also emphasized
(probably so as to prevent panic) that “nobody has yet died of the illness” but “everybody should be aware they could be hit by the Spanish
flu epidemic some fine morning or afternoon”.35
The reports on the summer wave of Spanish flu by journalists from
the local magazine “Czas”, in Kraków, describe rather well the extraordinary speed at which the influenza spread among the local population. On 14 July they reported that “Although Spanish flu has come to
Kraków, only a few sporadic cases have been noted, and with very mild
symptoms”,36 but by 17 July so many employees of just one enterprise
– the Krakowska Spółka Tramwajowa company – had fallen ill that
the directors were forced to significantly reduce the number of tram
runs.37 They also reported that several rowers were unable to participate in the rowing competition held on the River Vistula alongside the
Wawel castle because they had caught the flu.38
The Spanish flu epidemic raged in Warsaw more or less concurrently;
the Prime Minister of the Regency Council, Jan Steczkowski, fell ill,
a fact that was widely commented on in the daily press.39 In mid-July
the flu epidemic also “significantly impacted” the inhabitants of Poznań
and although its course was usually mild, some patients died of pneumonia40 which was the most frequent as well as dangerous complication.
A careful study of the obituaries published in “Kurier Poznański” enables
us to name, with a high degree of certainty, some of the first victims of
the first wave of the Spanish flu in Poland: 13-year-old Leokadia Hain
died as early as on 10 July, and her older sister, Stanisława, a day later.
Within two days, after a similarly short bout of illness, sixteen-year-old
Leon Kasprzak and his eighteen-year-old sister Czesława also died.41
It is, therefore, evident that the first summer wave of the Spanish
flu epidemic certainly did not bypass Poland. Furthermore, as in other
Kurier Poznański, 5 July 1918.
See Kurier Poznański, 3 July 1918.
36
Czas, 14 July 1918.
37
See Czas, 18 July 1918.
38
Czas, 15 July 1918.
39
See Czas, 20 July 1918; Kurier Poznański, 20 July 1918.
40
See Kurier Poznański, 16 July 1918.
41
See Dziennik Poznański, 17 July 1918.
34
35
There are sick people everywhere
83
European regions, it seems to have been characterized by extremely
high morbidity and relatively low mortality. We can assume that the
first phase of the epidemic was extinguished as suddenly as it emerged,
fully withdrawing by the end of July – in August the press makes no
mention of flu. It is rather extraordinary that Szczęsny Bronowski,
the author of the only study on the Spanish flu in Poland published
in 1922, did not mention this first wave of the epidemic. When writing about the summer wave of the epidemic which raged throughout
Europe, he noted that “in May 1918 Spain was alarmed by a mysterious disease. By June the disease had spread to France and the whole of
Germany”, but he totally omitted a description of the summer epidemic
in Poland, immediately passing to the autumn wave: “In Lwów and in
Kraków the flu appeared towards mid-September, while in October it
raged, in the form of an epidemic, throughout the whole Dąbrowskie
Basin. In Warsaw isolated cases of flu were noted in September and by
October the Spanish flu epidemic was widely acknowledged”.42
This oversight may be explained by the fact that since it was the second bout of the epidemic which proved so fatal for such a large number of
people, only then did it begin to be perceived as an important social problem and an enormous challenge both for the administration and medical
practice. Although the Spanish flu had been closely observed in the first
wave of the epidemic, it had been treated more like an initially unknown
illness that came from abroad, but which turned out to be flu (as was correctly diagnosed by some doctors, such as the celebrated Lwów clinicist,
Roman Rencki, as early as in July).43 The Spanish flu epidemic of July
did not arouse the interest of the sanitary services and, based on the
archival data collected, it is hard to assume people were more afraid of it
than for example dysentery, typhus or cholera, which were (quite rightly)
considered extremely dangerous diseases. That was soon to change.
The Spanish flu returned to the territory of Poland in mid September, a fact people were informed about retrospectively, because a huge
increase in Journalist’s interest in the influenza epidemic can only be
noted in late September, early October. In the ensuing weeks, the press
described the second bout of the Spanish flu epidemic many times over.
The press releases largely relate to various aspects of the epidemic
outside Poland, mainly in European capital cities, although many also
referred to its manifestations in the territory which was soon to become
42
S. Bronowski, Epidemia grypy w latach 1918–1920 (jej istota, objawy, zapobieganie i leczenie): odczyt kliniczny, Warsaw, 1922, p. 4.
43
See R. Rencki, “O obrazie klinicznym grypy hiszpańskiej”, Przegląd Lekarski, 42,
1918, p. 284.
Szymon Słomczyński
84
the Second Polish Republic and as they vary so much, it is possible to
draw a quite accurate picture of its course in Poland. Due to the specific nature of the source documentation analyzed, i.e. press releases
published by only a few newspapers (albeit from different parts of the
country) it is obviously not possible to create a reliable picture of the
morbidity and mortality resulting from the Spanish flu epidemic. However, by reading the press, the period when the second wave of the epidemic passed through Polish territory can be defined rather precisely.
The Miejski Urząd Zdrowia (City Healthcare Office) in Kraków
gave information about “frequent cases of the Spanish sickness” in
the press as early as on 20 September, but they only noted one fatal
case.44 Several days later, in the nearby city of Tarnów, the epidemic
caused so many people to become ill that the local healthcare office
decided to close all schools.45 Due to very few pupils attending classes
and the threat of the situation deteriorating even further, classes were
also suspended in Dębica (where the director of the local State Secondary School, Józef Szydłowski46 unexpectedly fell ill with the flu) as
well as in Lublin.47 When four-year-old Edward Włach suddenly died
of Spanish flu in Lwów, the epidemic was described as “dangerous”.48
It assumed “formidable proportions” in the schools in Lwów where
“a great number of children” fell ill and many classes were depleted due
to the epidemic.49 In Rzeszów, the course of the Spanish flu epidemic
was “often very serious, sometimes even fatal”.50 In the second half of
September more than one hundred people in Kraków died of the flu,
although the mortality rate among the sick was estimated at a City
Sanitary Council meeting at no more than 1%.51 In the early days of
October, the city’s chief doctor, Tomasz Janiszewski, stated that over
20,000 of Kraków’s inhabitants had already had Spanish flu.52
In early October, the epidemic in Wielkopolska intensified considerably. The press warned that “the current symptoms are far worse
than before, as whole families suddenly succumb to Spanish flu and are
See Czas, 20 September 1918.
See Czas, 26 September 1918.
46
See Sprawozdanie Dyrekcji Gimnazjum Państwowego w Dębicy za rok szkolny
1918/1919, Dębica, 1919, p. 7.
47
See Sprawozdanie Dyrekcji Państwowego Seminarium Nauczycielskiego Żeńskiego w Lublinie za rok szkolny 1918/1919, Lublin, 1919, p. 12.
48
See Kurier Lwowski, 27 September 1918.
49
See Czas, 27 September 1918.
50
Głos Rzeszowski, 29 September 1918.
51
See Czas, 28 September 1918.
52
See Nowa Reforma, 4 October 1918.
44
45
There are sick people everywhere
85
unable to care for one another”.53 The flu also raged in Gdańsk, where
on 8 October the mayor of the city, Henryk Schultz, a man in the prime
of his life, died leaving behind his wife and son, who had been born the
day before.54 In October of that year, many families were to experience
similar tragedies as Schultz’s wife. Both the press and medical magazines noted that it was often very young people who were the victims
of the epidemic. The age structure of the deaths caused by Spanish
flu was characteristic of its course throughout the world, Poland being
no exception. Here the Spanish flu “killed mainly young people”,55 and
even though the war had been going on for four years, it was difficult
for society to come to terms with the extremely high number of deaths,
as can be seen from the press releases. For example, when a thirty-one
year old pianist, Eugenia Kmieć née Reszka, died of the flu in Rzeszów
on 16 October, the local press emphasized “the strong impression the
young woman’s sudden and unexpected death had made”.56
October and November 1918 were the worst months in which the
number of cases of Spanish flu in Poland reached its peak. Descriptions
dating from that time indicate that the epidemic was of such horrendous proportions that it was beginning to hamper people’s day to day
lives. In Lwów, in mid October, there were even problems when trying
to bury the dead; the press stated that “the municipal funeral house is
unable to provide enough coffins and personnel to conduct the burials.
There are times when the deceased cannot be buried because of these
shortages, even three days after their death”.57
The epidemic also caused considerable problems among press circles. On 24 October the editorial offices of all the major papers in
Kraków issued a joint statement in which they apologized to readers
for any delays they experience in receiving their subscribed papers as
“a large portion of the paper boys” had fallen ill with Spanish flu.58 For
these same reasons, the size of “Dziennik Bydgoski”59 was significantly
reduced at the end of October.
Kurier Poznański, 9 October 1918.
See Kurier Poznański, 12 October 1918.
55
Kurier Lwowski, 21 October 1918.
56
Głos Rzeszowski, 20 October 1918.
57
Kurier Lwowski, 21 October 1918.
58
See Czas, 24 October 1918. The declaration was signed by the administrations of
Czas, Nowa Reforma, Głos Narodu, Goniec, Ilustrowany Kurier Codzienny.
59
“Spanish flu is spreading throughout our city. Due to a large number of our
personnel falling sick, we are unable to complete editorial work. We ask for your
understanding”, Dziennik Bydgoski, October 1918, quoted after: K. Błażejewski,
“Hiszpańska zaraza w mieście naszem”, Nowości, 22 May 2009.
53
54
Szymon Słomczyński
86
Although at this stage of the research, the rate of morbidity cannot
be accurately determined, it must have been very high since the information that repeatedly appeared claiming that “there is not a house
in which someone has not been ill with the Spanish flu”60 is not an
exaggeration. This is confirmed by press releases from other parts of
Poland. A note in “Kurier Warszawski” claimed that in the Kingdom
of Poland “people in the cities, towns and villages are sick with Spanish flu”, as well as mentioning the difference between the light summer bout and serious autumn bout of the epidemic.61 In Kielce it was
claimed that one quarter of the inhabitants were sick with Spanish
flu at the same time,62 and in Ostrów, “Kurier Poznański” stated that
in the third week of October, “[Spanish flu – Sz.S.] is spreading more
and more. There is not a home in which several people are not sick.
Deaths are multiplying, especially among poorer people. In the previous week every day 3 or 4 people killed by the epidemic were buried
near the Catholic Church”.63
Although the number of fatalities caused by the second wave of the
epidemic in Poland cannot be determined in a statistically reasonable
manner based on the source data I have collected, the numerical data
for particular locations which I have quoted below illustrate the possible scenarios for its development. Less hypothetical data on the number of deaths caused by the flu epidemic could only be provided were
a statistically material number of parish records to be reviewed since
no statistics relating to the morbidity or mortality resulting from the
Spanish flu were maintained in Poland at that time. However, despite
the difficulties in determining the actual quantifiable size of the epidemic throughout the country, I believe it is possible to look at it on
a smaller scale, and also worthwhile.
There is official data on the mortality resulting from the epidemic
in particular weeks for Kraków, Lwów and Poznań because they were
published in the press. The Kraków data seems to be the most complete
and reliable. In the first half of September there were only three flu
victims, but from 15 to 28 September it killed 94 people. In the three
following weeks the number of people dying from flu was on a similar level: 98 people from 29 September to 5 October, 87 people from
6 to 12 October and 88 people from 13 to 19 October. After that the
Czas, 19 October 1918.
“In the summer people had mild symptoms, now they are more serious”, Kurier
Warszawski, October 1918, quoted after: Czas, 28 October 1918.
62
See ibid.
63
Kurier Poznański, 23 October 1918.
60
61
There are sick people everywhere
87
number of deaths fell, so it can be deduced its intensity also dropped.
The epidemic claimed 66 victims from 20 to 26 October and 49 from
27 October to 2 November. Later, data was no longer being published.
At first only the deaths of people who had been diagnosed with the flu
were noted in Lwów, omitting those who died as a result of complications, mainly pneumonia. The incomplete data from Lwów, Kraków
and Poznań shown below (Fig. 2) does, however, enable us to better
understand the course of the most violent wave of the influenza epidemic and, despite the long distances between the various locations, to
establish that it reached its peak in mid October.64
120
100
80
60
40
20
0
Kraków
Lwów
Poznań
8-14 September
3
15-21 September 22-28 September
49
55
29 September
5 October
98
23
26
6-12 October
87
26
68
13-19 October
20-26 October
88
87
97
66
46
49
27 October
2 November
49
28
Fig. 2. Victims of Spanish flu in Kraków, Poznań and Lwów in the autumn of 1918
(2nd wave); based on information in: Czas, Dziennik Poznański, Gazeta Lwowska,
Kurier Lwowski, Kurier Poznański, autumn 1918.
Data developed on the basis of parish records relating to Spanish flu
mortality in four selected parishes in the Tarnów district (Figs. 3 and 4)
enables us to look at the period of the epidemic from a wider perspective.
In December an epidemic of typhus erupted in Kraków; the municipal authorities concentrated on that epidemic. In some homes both illnesses occurred simultaneously – the Polish writer, Stefan Żeromski, who had spent winter 1918/9 in Kraków,
fell ill with the flu, and his daughter Monika with typhus. See J. Bieniarzówna,
J.M. Małecki, J. Mitkowski, Dzieje Krakowa, vol. 4: Kraków w latach 1918–1939,
Kraków, 1997, p. 14; J. Paszek, Żeromski, Wrocław, 2001, p. 156.
64
88
Szymon Słomczyński
20
18
16
14
12
10
8
6
4
2
0
Sep-18 Oct-18 Nov-18 Dec-18 Jan-19 Feb-19 Mar -19 Apr-19 May-19 Jun-19 Jul-19 Aug-19 Sep-19 Oct-19 Nov-19 Dec-19 Jan-20 Feb-20
Ciężkowice (parish)
Jastrzębia (village)
Rzepiennik Strzyżewski (village)
Zborowice (parish)
Sep-18
Oct - 18
Nov-18
Dec-18
5
3
6
5
18
9
3
5
7
7
6
2
11
2
Jan -19
Feb-19
Mar-19
Apr -19
May -19
Jun-19
Jul-19
Aug -19
Sep-19
Oct -19
Nov-19
Dec-19
Jan-20
Feb-20
5
5
3
4
Fig. 3. Deaths caused by the Spanish flu in selected parishes and particular villages
in the Tarnów district, based on the records of deaths in Roman Catholic parishes in
Ciężkowice, Jastrzębia, Rzepiennik Strzyżewski and Zborowice.
90
80
Deceased (Spanish flu)
Deceased (other)
70
60
Annual average = 33.8
50
40
30
20
10
0
Fig 4. Deaths in Jastrzębia, a village in the Tarnów district, in 1914–1945; based on
the records of deaths in Roman Catholic parish in Jastrzębia.
There are sick people everywhere
89
Such a small sample does not allow us to exclude the hypothesis
that Spanish flu may also have taken its toll on people in the territory
of Poland in other periods, such as the spring of 1919. The schedule
presented (Fig. 3) confirms the existence of at least two waves of the
epidemic: late autumn/early winter of 1918, which may have lasted
until January, and the winter wave in 1920. Moreover, data collected
from parish records shows that, similarly to the village of Jastrzębia
(Fig. 4), the epidemic may have grown to proportions which had a significant impact on the annual mortality rate in a given location.
Conclusion
Below I have attempted to summarize the picture of the Spanish flu
pandemic on the territory of Poland: it did not come to Poland before
late June/early July of 1918. The first wave of the epidemic was characterized by high morbidity and a relatively low mortality rate, reaching its peak in mid July, following which it gradually phased out over
the next few weeks.
The second, most serious wave of the epidemic, lasted from mid September 1918 to mid February 1919, peaking in October and November. It most probably reached Polish territory simultaneously from the
West and East, and spread very quickly, reaching pandemic proportions throughout Poland in late September/early October. Morbidity
during the second wave was extremely high, it is even possible that
most inhabitants fell ill with Spanish flu. It is difficult to accurately
determine the mortality rate based on the data collected.
The third wave of Spanish flu, noted in many European countries
in the spring of 1919, bypassed the German Reich, the same probably
happening in Poland. The source data collected shows that the epidemic
had subsided by late February only to reappear the following year.
The subsequent wave, by some researchers called “the fourth wave
of Spanish flu”,65 would therefore have been the third wave in Poland.
It appeared in the winter of 1920 and the course of the epidemic
seemed less severe than during the second wave, but more severe than
the first wave, as it again led to deaths. It also caused concerns among
the central authorities, the Ministry of Health even issued a decree
requiring that, in compliance with the law, all cases of flu with pneumonia be reported as a contagious disease.66
65
66
See S. Ansart et al., op. cit., pp. 99–106.
See Dziennik Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej, item 19, no. 103, 1920.
Szymon Słomczyński
90
It should be remembered that the most serious, second wave of the
epidemic, was concurrent with the huge supply problems related to the
depletion of the economic systems of the partitioning countries caused by
a long war, the often insufficient level of medical care, the co-existence
of many serious epidemics (in particular dysentery and typhus), as
well as the backwardness of certain areas of Poland vis-à-vis Western European countries. These factors could have resulted in the relatively high mortality rate in Poland during the epidemic because, as
has been shown globally in much of the foreign research, this is usually
strongly related to a given economy’s level of wealth. However, based
on the data collected, it is not possible to determine, or even estimate,
the number of people who died in Poland during the three waves of
the epidemic.
The Spanish flu epidemic of 1918–1920 is often called “the forgotten epidemic”. As Patricia Marsh rightly pointed out in her article
about the coverage given by the Irish press to the course of the Spanish flu epidemic, the characteristic amnesia about the epidemic, which
claimed millions of human lives worldwide, derives from the fact that it
was concurrent with the ending of World War I which in itself resulted
in many transformations of a social, political and cultural nature.67
It is very probable that the political changes which were then taking place in Ireland were the main reason why the great flu epidemic
was nearly forgotten. This was also accompanied by insufficient mention of the flu epidemic being made in source documents because Irish
journalists at the time were far more interested in current political
events. It is easy to see that the situation was very similar to the one
in Poland. The myriad events of such significance to Polish political
history, including the country’s revival – as the Second Polish Republic – following years of being partitioned, undoubtedly resulted in the
Spanish flu epidemic – which caused so much suffering for so many –
being omitted both in the press and journals, as well as almost totally
in studies by historians.
The only Polish war cemetery in North America, located in Niagara-on-the-Lake, Ontario, Canada, was for soldiers of General Józef
Haller’s Blue Army who died of Spanish flu, a fact which must arouse
the curiosity of people interested in Polish history from the political
and military perspective. During the influenza epidemic in autumn
1918 several dozen of the volunteers in Haller’s army, who were being
See P. Marsh, “»Mysterious Malady Spreading«. Press coverage of the 1918–1919
influenza in Ireland”, Quest 4, 2008, p. 176.
67
There are sick people everywhere
Fig. 5. Cemetery in Niagara-on-the-Lake, the burial place of Polish soldiers who died of the Spanish flu in autumn 1918; http://pl.wikipedia.org/w/
index.php?title=Plik:Niagara-on-the-Lake_Polish_Military_Cemetery_2.jpg
(access: 31 May 2012).
Fig. 6. Cemetery of Spanish flu victims in Chocznia near Wadowice; photograph by Szymon Słomczyński
91
92
Szymon Słomczyński
trained there, died. They did not live long enough to be transferred to
Europe, so instead of fighting for their lives in the trenches, they died
of one of the most effective killers of all times, the Spanish flu virus.
Twenty five of them are buried in a common grave, renovated in 2000
by the Polish community in Canada.
Another cemetery with Spanish flu victims is located near Kraków,
in a place called Boża Męka (Divine Suffering), alongside the old, disused Sobieski’s route running between Chocznia and Wadowice. The
row of crosses surrounded by a beech grove is located near a bend in
a dirt road; the local inhabitants never seem to visit the place. The
cemetery is one of the very few examples of an old custom whereby
people dying in an epidemic had to be buried outside the town or village boundaries. When visiting the cemetery you wonder about the
deadliness of the Spanish flu pandemic, and above all the victims, often
very young people, who died unexpectedly from an illness which is
usually just a passing, seasonal disruption.
Szymon Słomczyński
“There are sick people everywhere – in cities, towns and villages”
The course of the Spanish flu epidemic in Poland
(Summary)
The 1918–20 epidemic of Spanish flu killed 50 to 100 million people
throughout the world. As observed during its course, as well as later research,
the pandemic came in waves and in several stages. The most lethal was the
wave which struck in the autumn of 1918, coinciding with the end of World
War I. The pandemic was concurrent with several changes of fundamental
importance for both Europe and the world’s political, social and cultural history, which undoubtedly had an impact on the fact that one of the most severe
pandemics in the history of mankind is often called “the forgotten epidemic”.
In recent years, however, the Spanish flu pandemic has become the subject of
multiple analyses, in the fields of both natural and social sciences.
Until now, little was known about the course of the epidemic in Poland.
This article is an attempt to fill the gap – at least to some extent. The source
data collected has made it possible to more or less accurately determine
exactly when the epidemic raged through Poland. Similarly to the neighbouring countries, the epidemic began in the summer and peaked in the autumn of
1918 with the last registered instances of Spanish flu being noted in the winter of 1920. By confronting the knowledge gleaned from Western literature on
the subject with the results of research conducted by Russian scientists (which
seem to be unknown in the West) as well as my own findings, it was possible
There are sick people everywhere
93
to ascertain the course of the epidemic in Poland in a pan-European context.
As demonstrated by the example of Jastrzębia, a village in the Tarnów district, Spanish flu may have had a significant impact on the annual mortality
rate. It also disrupted, at least temporarily, the normal course of social life.
This article is a contribution to further research on this topic.
Szymon Słomczyński – Institute of History, Jagiellonian University; e-mail:
[email protected]
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH
Tom LXXII – 2012
BARTOSZ OGÓREK
PŁODNOŚĆ POPULACJI II RZECZYPOSPOLITEJ
BADANIE PRZY UŻYCIU INDEKSÓW PRINCETON
EUROPEAN FERTILITY PROJECT*
Teoria przejścia demograficznego (demographic transition theory),
której początki sięgają lat trzydziestych XX w., jest jednym z najbardziej dyskutowanych modeli teoretycznych w naukach społecznych
ostatnich kilku dekad. Pomimo wielu zastrzeżeń i wątpliwości dotyczących jej implikacji praktycznych, dla wielu badaczy teoria przejścia
demograficznego pozostaje centralną, zarówno dla nowoczesnej demografii, jak i demografii historycznej1. W dużym uproszczeniu można
stwierdzić, że teoria ta próbuje wyjaśnić i ująć w model mechanizmy
przejścia populacji od demograficznego ancien régime, charakteryzującego się porównywalnie wysokimi i niestabilnymi stopami urodzeń
i zgonów, do współczesnego wzorca zachowań demograficznych, gdzie
jednostajnie niskie wartości płodności i umieralności równoważą się2.
* Za cenne uwagi i sugestie, które pozwoliły przekształcić wersję roboczą artykułu
w niniejszą publikację, dziękuję dr. Mikołajowi Szołtyskowi (Max Planck Institute for
Demographic Research, Rostock, Niemcy) oraz dwóm anonimowym recenzentom oceniającym artykuł w ramach procedury przygotowania do publikacji w „Rocznikach
Dziejów Społecznych i Gospodarczych”.
1
P. Demeny, Early Fertility Decline in Austria-Hungary. A Lesson in Demographic
Transition, w: Population and Social Change, red. D.V. Glass, R. Revelle, London
1972, s. 153–172.
2
Teoria ta i różne jej aspekty mają ogromną literaturę. Za publikację po raz pierwszy formułującą teorię przejścia demograficznego zwykło się przyjmować: F.W. Notestein, Population – the Long View, w: Food for the World, red. T.W. Schultz, Chicago
1945, s. 37–57. Najważniejsze publikacje syntetyzujące różne warianty teorii: D. Friedlander, B. Okun, S. Segal, The Demographic Transition then and now. Processes,
Perspectives, and Analyses, „Journal of Family History” 24, 1999, s. 493–533; D. Kirk,
Demographic Transition Theory, „Population Studies. A Journal of Demography” 50,
2003, s. 361–387; J. Vallin, Europe’s Demographic Transition, 1740–1940, w: Demography Analysis and Synthesis, red. G. Caselli, J. Vallin, G. Wunsch, t. 2, Amsterdam–
96
Bartosz Ogórek
Teoria ta, choć z całą pewnością stanowi punkt odniesienia dla demografii, ekonomii czy socjologii, nie zawsze wzbudzała odpowiednią uwagę
badaczy przeszłości społeczeństw dziewiętnasto- i dwudziestowiecznej
Europy. Tymczasem poznanie i zrozumienie dzisiejszej rzeczywistości społecznej bez pogłębionych badań nad procesami ludnościowymi
zachodzącymi na Starym Kontynencie od połowy XIX w. wydaje się niemożliwe3. Pytanie, na ile kształtująca dzisiejsze oblicze demograficzne
Europy tzw. druga transformacja demograficzna (second demographic
trasition) jest kontynuacją procesów historycznych, a na ile dzieckiem
naszych czasów, pozostaje otwarte4. W przypadku ludności ziem polskich zakres dociekań dotyczących pierwszej transformacji demograficznej jest dość ograniczony, choć oczywiście trudności spowodowane
ówczesnymi okolicznościami geopolitycznymi mogą usprawiedliwiać
mniejsze niż na Zachodzie zainteresowanie badaczy tym ważkim problemem. Zarówno odmienne w trzech państwach zaborczych charakterystyki bieżącej rejestracji zdarzeń ruchu naturalnego ludności, jak
również różnice w jakości i częstotliwości przeprowadzanych spisów
powszechnych, nie sprzyjają badaniom nad płodnością ludności ziem
polskich aż do początków XX w.5 Sytuacja ta zmieniła się wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości i powstaniem II Rzeczypospolitej.
–Tokyo 2006, s. 41–67; J.C. Caldwell, The Theory of Fertility Decline, London 1982;
S. Szreter, The Idea of Demographic Transition and the Study of Fertility Change.
A Critical Intellectual History, „Population and Development Review” 19, 1993, nr 4,
s. 659–701. W jęz. pol. zob. Teoria przejścia demograficznego, red. M. Okólski, Warszawa 1990.
3
„To date, the fertility revolution is not one of those subjects like World War I or
the Great Depression that is regarded as integral to the explanation of how Europe
came to be what it is today”; The European Experience of Declining Fertility, 1850–
–1970. The Quiet Revolution, red. J.R. Gillis, L.A. Tilly, D. Levine, Cambridge 1992,
s. 7.
4
Zob. R. Lesthaeghe, K. Neels, From the First to the Second Demographic Transition – an Interpretation of the Spatial Continuity of Demographic Innovation in France,
Belgium and Switzerland, „European Journal of Population” 18(4), 2002, s. 325–360.
5
Mimo wspomnianych trudności istnieje kilka podstawowych prac dotyczących
zagadnienia transformacji demograficznej ziem polskich; zob. K. Zamorski, Transformacja demograficzna w Galicji na tle przemian ludnościowych innych obszarów
Europy Środkowej w drugiej połowie XIX i na początku XX w., Kraków 1991; tenże,
Początki przejścia demograficznego w Polsce, „Studia Demograficzne” 2003, nr 2(112);
S. Borowski, Rozwój demograficzny i problem maltuzjański na ziemiach polskich pod
panowaniem niemieckim, „Przeszłość Demograficzna Polski” 3, 1969; T. Ładogórski,
Periodyzacja rozwoju demograficznego ludności polskich ziem zachodnich i północnych
w latach 1816–1914, „Przeszłość Demograficzna Polski” 5, 1972. Ostatnio: E. Stańczyk, Rodność i umieralność na ziemiach polskich w kontekście teorii przejścia demograficznego, „Wiadomości Statystyczne” 2009, nr 9, s. 16–32.
Płodność populacji II Rzeczypospolitej
97
Dzięki wynikom dwóch przeprowadzonych przez młode państwo
powszechnych spisów ludności jesteśmy w stanie uchwycić nie tylko
poziomy płodności badanej populacji, ale także kierunek i tempo zmian
na przestrzeni dziesięciolecia. Artykuł ten, opierając się na wytworzonych przez Główny Urząd Statystyczny źródłach i wykorzystując
metodologię European Fertility Project (EFP), usiłuje odpowiedzieć
na pytanie: czy, a jeśli tak, to w jakim stopniu społeczeństwo II Rzeczypospolitej świadomie regulowało swoją płodność? Wobec płynącego
z dotychczasowych badań wniosku o umiejscowieniu początków transformacyjnego spadku płodności na ostatnie pięciolecie XIX w., tudzież
na przełom wieków, wartością niniejszego badania jest próba obserwacji i analizy kontynuacji tego procesu w II Rzeczypospolitej pod względem głębokości i tempa zmian.
Metodologia European Fertility Project
Pośród zjawisk zachodzących w społeczeństwach dziewiętnastowiecznej Europy można określić wiele przyczyn obniżania płodności, nie
ma jednak wśród badaczy zgodności co do czynnika dominującego, choć
za wiodące bodźce przyjęło się uznawać adaptację do zmniejszającej
się umieralności niemowląt i dzieci, modernizację w sferze gospodarki,
światopoglądu i kultury oraz rosnącą skuteczność metod antykoncepcyjnych6. Kulturowa różnorodność populacji oraz skala chronologiczna
i geograficzna procesów ludnościowych określanych wspólnym mianem
przejścia demograficznego skutecznie uniemożliwia jak dotąd pełną
unifikację tejże teorii7. Nie oznacza to oczywiście, że tego typu próby
nie były podejmowane8. Pośród nich na baczną uwagę zasługuje projekt
realizowany w latach 1963–1986 przez Office of Population Research
C. Hirschman, Why Fertility Changes?, „Annual Review of Sociology” 20, 1994,
s. 203–233.
7
Osobnym problemem jest „kryzys epistemologiczny” demografii i demografii
historycznej, z punktu widzenia metodologii badań naukowych doskonale opisany
w: M. Szołtysek, Dowody i refutacje: wczoraj i dziś w historyczno-demograficznych
studiach nad transformacją postaw prokreacyjnych, „Studia Demograficzne” 2006,
nr 1(149), s. 3–27.
8
O potrzebie reformulacji teorii w obliczu nowych ustaleń badawczych zob.
T. Bengtsson, Lessons from the Past. The Demographic Transition Revised, „AMBIO”
21, 1992, nr 1, s. 24–25. Warto również zaznaczyć, że niektórzy uznani badacze w ogóle
odrzucają teorię przejścia demograficznego jako generalizację niemożliwą do udowodnienia; zob. D. Coleman, R. Schofield, Introduction, w: The State of Population Theory.
Forward from Malthus, Oxford 1986.
6
98
Bartosz Ogórek
na uniwersytecie w Princeton9. Wyróżnia się on nie tylko niezwykle
ambitnym założeniem przebadania spadku płodności w ponad sześciuset regionach Europy na przestrzeni niemal stu lat, ale również aparatem metodologicznym umożliwiającym oznaczanie momentu spadku
płodności i jego dynamiki w każdym z badanych regionów przy zachowaniu pełnej porównywalności wyników. Nie sposób jednak w pełni
zrozumieć założeń przyjętych przez Ansleya Coale’a i jego współpracowników bez odniesienia się do konceptu płodności naturalnej (natural fertility), sformułowanego przez francuskiego demografa Louisa
Henry’ego na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Zdaniem
Henry’ego społeczeństwa przed przejściem demograficznym charakteryzowały się bardzo wysoką płodnością, gdyż nie modyfikowały swego
zachowania prokreacyjnego po osiągnięciu zamierzonej ilości potomstwa10. Oczywiście sama kwestia, czy rodziny w tradycyjnych społecznościach planowały w jakiś sposób konkretną liczbę dzieci wydaje się
dziś wątpliwa. Podobnie uznanie za celową regulację poczęć jedynie tej,
która ogranicza płodność po osiągnięciu pewnego jej poziomu powoduje,
że za płodność naturalną należałoby uznać wszelkie praktyki zmierzające do wydłużenia odstępów intergenetycznych, a co za tym idzie,
w ogólnym rozrachunku, również redukcji całkowitej liczby potomstwa11. Takie postawienie sprawy bardzo ogranicza wachlarz zachowań,
które możemy uznać za celowe ograniczanie płodności12. Ansley Coale
jedynie nieznacznie zmodyfikował definicję płodności naturalnej, która
obejmowała, jego zdaniem, wszystkie społeczności nieróżnicujące swych
9
Główne rezultaty projektu oraz ich dyskusja zostały przedstawione w publikacji:
The Decline of Fertility in Europe, red. A. Coale, S.C. Watkins, Princeton 1986. Jednocześnie opublikowano szereg monografii dotyczących poszczególnych regionów badania:
A. Coale, B. Anderson, E. Harm, Human Fertility in Russia since the 19th Century, Princeton 1979; J.E. Knodel, The Decline of Fertility in Germany, 1871–1939, Princeton 1974;
R.J. Lesthaeghe, The Decline of Belgian Fertility, 1800–1970, Princeton 1977; M. Livi
Bacci, A Century of Portuguese Fertility, Princeton 1971; tenże, A History of Italian
Fertility during the Last Two Centuries, Princeton 1977; M.S. Teitelbaum, The British
Fertility Decline. Demographic Transition in the Crucible of the Industrial Revolution,
Princeton 1984; E. Van der Walle, The Female Population of France in the Nineteenth
Century. A Reconstruction of 82 Départements, Princeton 1974. W jęz. pol. zob. K. Iglicka,
Terytorialne przemiany płodności w Polsce w latach 1931–1988: praca doktorska, Warszawa 1994 (Monografie i Opracowania – Szkoła Główna Handlowa, 384), rozdz. 3.
10
L. Henry, Some Data on Natural Fertility, „The Eugenics Review” 53, 1961, nr 1,
s. 81–91.
11
C. Wilson, J. Oeppen, M. Pardoe, What is Natural Fertility? The Modeling of
a Concept, „Population Index” 54, 1988, nr 1, s. 4–20.
12
Streszczoną dyskusję na temat istoty płodności naturalnej można znaleźć
w: M. Szołtysek, dz. cyt., s. 10–14.
Płodność populacji II Rzeczypospolitej
99
zachowań prokreacyjnych ze względu na kolejność urodzeń (non-parity
specific control). Tak więc wszelkie praktyki mające na celu zmniejszenie prawdopodobieństwa poczęcia dziecka w związku z ich dotychczasową (ale niekoniecznie ostateczną) liczbą są, zdaniem Coale’a,
przejawem celowej regulacji płodności (deliberate fertility control)13.
Pomijając różnicę w kwestiach definicji, obaj badacze zgodnie i jednoznacznie wskazywali przykład społeczności cechującej się płodnością
naturalną – Hutterytów. Ta grupa wyznaniowa, osiadła na pograniczu
USA i Kanady, a wywodząca się z Europy Środkowej, cechuje się nie
tylko uniwersalnym wzorcem zawierania małżeństw, lecz również bardzo restrykcyjnie odrzuca wszelkie formy wpływu człowieka na swoją
płodność14. Fakt ten, w połączeniu z niezwykle skrupulatnym odnotowywaniem małżeństw i urodzeń, jak i wysokim poziomem warunków
zdrowotnych sprawia, że płodność Hutterytów przyjęło się uznawać za
najwyższą zarejestrowaną płodność gatunku homo sapiens. Całkowity
współczynnik płodności (total fertility rate) ukazujący, ile dzieci średnio
rodzi kobieta w badanej populacji w okresie zdolności do reprodukcji
(zwykle 15–49 lat), o ile dożywa końca tego okresu, wynosi tu ponad 14.
Tabela 1. Dane i miary ukazujące płodność grupy Hutterytów północnoamerykańskich
w latach 1921–1931
Liczba
mężatek
(1921–1930)
Liczba
urodzeń
Płodność
rzeczywista
Hutterytów
Płodność
standardowa
EFP (Hi)
Lp.
Klasa wieku
1.
15–19
53
33
0,623
0,300
2.
20–24
637
350
0,549
0,550
3.
25–29
807
405
0,502
0,502
4.
30–34
824
368
0,447
0,447
5.
35–39
793
322
0,406
0,406
6.
40–44
563
133
0,236
0,222
7.
45–49
237
15
0,063
0,061
3914
1626
14,13
12,44
Suma (w przypadku
płodności całkowity
współczynnik płodności TFR)
Źródło: C. Wetherell, Another Look at Coale’s Indices of Fertility, If and Ig, „Social Science History” 25,
2001, nr 4, s. 589–608.
A. Coale, The Voluntary Control of Human Fertility, „Proceedings of the American Philosophical Society” 111, 1967, nr 3, s. 164–169. Najnowsze badania na tym
polu w ogóle kwestionują istnienie oraz potrzebę i sens definiowania płodności naturalnej; zob. T. Bengtsson, M. Dribe, Deliberate Control in a Natural Fertility Population: Southern Sweden 1766–1865, „Demography” 43, 2006, nr 4, s. 727–746.
14
Zob. Encyklopedia katolicka, t. 1, Lublin 1973, hasło: Anabaptyści.
13
100
Bartosz Ogórek
Poniższa tabela prezentuje zarówno surowe dane dotyczące liczby mężatek w poszczególnych grupach wiekowych oraz urodzonych przez nie
dzieci, jak i obliczone na ich podstawie cząstkowe współczynniki płodności – rzeczywisty i zmodyfikowany przez Coale’a na potrzeby EFP.
Drobne różnice pomiędzy tymi miarami w 2., 6. i 7. grupie wiekowej
są wynikiem pomyłek Henry’ego, natomiast wymiar płodności pierwszej grupy wiekowej został arbitralnie obniżony przez Coale’a15. Prezentowane wartości miały posłużyć w metodzie badania płodności EFP
jako grupa referencyjna, cechująca się płodnością naturalną16. Zakładając, że Hutteryci osiągnęli najwyższy dobrze udokumentowany poziom
rozrodczości, EFP miał zmierzyć oddalanie się społeczności poszczególnych prowincji europejskich od tego maksimum za pomocą czterech
indeksów płodności. Wzajemną relację tychże indeksów możemy wyrazić za pomocą wzoru (postać ogólna modelu płodności EFP):
I f  I m  I g  (1  I m )  I h
gdzie If to indeks płodności ogólnej, Ig – indeks płodności małżeńskiej, Ih – indeks płodności pozamałżeńskiej, Im zaś jest indeksem
małżeńskości. Jak widzimy, każdy z indeksów może zostać obliczony
za pomocą trzech pozostałych, gdyż każdy z nich stanowi parametr
modelu płodności Coale’a. Ta rozbudowana forma modelu w praktyce
badawczej EFP była często redukowana do postaci:
I f  Im  I g
Wiąże się to z założeniem, że płodność pozamałżeńska jest zjawiskiem w ogólnym rozrachunku marginalnym, a co za tym idzie pominięcie tego komponentu modelu nie wpływa znacząco na pozostałe
indeksy. W związku z dyskutowanym poniżej problemem źródłowym,
a mianowicie brakiem informacji odnośnie do urodzeń pozamałżeńskich
w 1921 r., wyniki niniejszego badania prezentowane są właśnie za
pomocą uproszczonej formy modelu z pominięciem tzw. urodzeń niepraC. Wetherell, Another Look at Coale’s Indices of Fertility, If and Ig, „Social
Science History” 25, 2001, nr 4, s. 589–608.
16
Warto zwrócić uwagę na fakt, że pomysł zbadania płodności grupy wyznaniowej,
która dąży do maksymalnej możliwej liczby potomstwa, i wykorzystania jej jako
punktu odniesienia dla badań nad innymi populacjami nie był niczym nowym, choćby
w kontekście badań polskich demografów okresu międzywojennego: S. Szulc, S. Fogelson, Badania nad rozrodczością w Polsce. Część 1: Metoda badań, ewangelickie kolonje
rolnicze na Wołyniu, domy robotnicze i urzędnicze w Warszawie, Warszawa 1933
(http://statlibr.stat.gov.pl, 17 III 2012).
15
Płodność populacji II Rzeczypospolitej
101
wych. Ewentualny wpływ tego zabiegu na poziomy i dynamikę zmian
indeksów zostanie pokrótce omówiony przy dyskusji rezultatów badania.
Badający płodność demografowie są w dużym stopniu uzależnieni
od dostępności źródeł potrzebnych do prowadzenia wnikliwej analizy
poziomów tego zjawiska. Tym bardziej problem ten dotyczy badaczy
zajmujących się populacjami historycznymi, odnośnie do których źródła statystyczne prezentują bardzo zróżnicowaną jakość i porównywalność. Stąd w badaniach zakrojonych na tak wielką skalę geograficzną
i chronologiczną jak EFP zachodzi konieczność wykorzystania danych
jak najprostszych, a jednocześnie potrzeba ich standaryzacji17. Warto
przyjrzeć się każdemu z indeksów EFP z osobna, aby dobrze zrozumieć
istotę danych surowych, na których operują, jak i samą procedurę standaryzacji. Indeks płodności ogólnej If przyjmuje postać:
If 
U
i Ki H i
gdzie U to całkowita liczba urodzeń w danym okresie w badanej populacji, Ki to liczba kobiet w i-tej klasie wieku w badanej populacji18,
a Hi to cząstkowy współczynnik płodności kobiet hutteryckich w i-tej
klasie wieku19. Jak łatwo zauważyć, wykonanie działań zawartych
w mianowniku, tj. przemnożenie liczby kobiet w badanej populacji
w każdej z klas wieku przez standardowe współczynniki płodności,
a następnie zsumowanie wyników, pozwoli uzyskać rezultat, który
będzie nas informował, ile dzieci urodziłoby się w danym okresie,
gdyby kobiety w badanej populacji realizowały płodność hutterycką
(maksymalną osiąganą przez człowieka). Zatem wynik dzielenia faktycznej liczby urodzeń przez liczbę teoretycznie maksymalną pokaże,
jaki ułamek maksymalnej płodności kobiet badanej populacji stanowi
ich płodność rzeczywista. W analogiczny sposób zostały skonstruowane indeksy płodności małżeńskiej (Ig) i pozamałżeńskiej (Ih), przy
czym w tym przypadku podstawiamy do wzoru jedynie odpowiednio
urodzenia małżeńskie (Um) lub pozamałżeńskie (U-Um), a w mianowniku liczbę kobiet zamężnych (Kim) i w stanie wolnym (Ki-Kim) w i-tej
17
Oryginalna prezentacja konstrukcji indeksów, ich wad, zalet i możliwości interpretacji zob. A.J. Coale, R. Treadway, A Summary of the Changing Distribution of
Overall Fertility, Marital Fertility, and the Proportion Married in the Provinces of
Europe, w: The Decline of Fertility in Europe..., s. 31–181, zwł. Appendix B, s. 153–162.
18
EFP przejęło standardową stratyfikację wieku płodnego, a więc 15–19, 20–24,
25–29, 30–34, 35–39, 40–44, 45–49.
19
Zob. tab. 1 (Hi).
102
Bartosz Ogórek
klasie wieku. Rozkład standardowy pozostaje taki sam jak przy indeksie płodności ogólnej.
If 
Um
i K im H i
Ih 
U Um
i Ki  K im H i


Ponownie więc wynik poinformuje nas, jaką część swej teoretycznej, maksymalnej płodności realizowały odpowiednio kobiety zamężne
i w stanie wolnym w badanej populacji. Nieco inny charakter ma
czwarty parametr modelu, czyli indeks małżeńskości (Im), który nie
mierzy płodności w badanej populacji, a występującą w niej powszechność małżeństwa.
Im 
i K im H i
i K i H i
Jest to w zasadzie wskaźnik struktury kobiet zamężnych w ogólnej
populacji kobiet, mierzony w każdej z klas wieku standardowym rozkładem płodności. Indeks ten można również rozumieć jako stosunek
teoretycznie maksymalnej liczby urodzeń wśród małżeństw do teoretycznie maksymalnej liczby w całej populacji.
Omówiona powyżej konstrukcja indeksów EFP pozwala zorientować się w ich najważniejszych własnościach i wymogach źródłowych. Widzimy więc, że poszczególne wskaźniki są nie tylko parametrami modelu, ale poprzez standaryzację względem rozkładu płodności
hutteryckiej uzyskują możliwość dowolnej porównywalności w czasie
i przestrzeni, niezależnie od różnic w strukturze wieku i stanu cywilnego badanych populacji. Każdy z indeksów może przyjmować wyniki
z zakresu 0–1 i tak wynik If=1 wskazywałby, że nie tylko wszystkie kobiety w badanej populacji są mężatkami, ale również realizują
maksymalną możliwą płodność, równą tej hutteryckiej. Natomiast im
wynik indeksów jest mniejszy od jedności, tym badana zbiorowość mocniej ogranicza swoją płodność, bądź przez zmniejszanie powszechności
małżeństwa (niskie wyniki Im), bądź przez regulację poczęć w małżeństwach (niskie wyniki Ig). Przykładowo uzyskanie rezultatu Ig=0.620
oznacza, że w badanej populacji mężatki w wieku płodnym realizowały
62% swej teoretycznie maksymalnej płodności. Dzięki takiej konstrukcji modelu i jego poszczególnych parametrów metodologia EFP jest nie
tylko niezmiernie prosta w aplikacji, ale – co nie mniej ważne – daje
możliwość dość łatwego interpretowania wyników badania.
Podstawowym postulatem interpretacyjnym EFP było uznanie
pierwszego, w stosunku do stabilnego poziomu tradycyjnego, dziesięcio-
Płodność populacji II Rzeczypospolitej
103
procentowego spadku wartości indeksu płodności małżeńskiej (Ig) za
początek transformacyjnego obniżania płodności przez badaną społeczność20. Przekonaniu temu towarzyszy myśl, że o ile tradycyjne zbiorowości regulowały ogólny poziom płodności niemal wyłącznie przez
opóźnianie małżeństw czy ograniczanie ich powszechności, to społeczeństwa wchodzące w proces przejścia demograficznego potrafią i chcą
świadomie regulować płodność małżeńską, czego symptomem jest ów
dziesięcioprocentowy spadek wartości Ig21. Inną propozycją interpretacyjną wskaźnika Ig było oznaczenie pięciu przedziałów jego wartości:
1–0.740 – poziom bardzo wysoki, 0.739–0.600 – poziom wysoki, 0.599–
–0.469 – poziom średni, 0.459–0.320 – poziom niski i wreszcie poniżej
0.320 – poziom bardzo niski22. Badacze na różnym poziomie wyznaczają
granicę, która niepodważalnie świadczy o świadomej regulacji poczęć
i urodzeń w badanej społeczności, jednak można założyć, że Ig mniejsze
niż 0.600 wyraźnie sugeruje, iż takie praktyki były stosowane przynajmniej przez znaczną część populacji23. Natomiast Ig spadające poniżej
poziomu 0.500 uznamy tu za niezbity dowód świadomego i celowego
ograniczania płodności.
W parze z prostotą stosowania indeksów EFP idą ograniczone wymagania źródłowe wskaźników. Naukowcy z Princeton, decydując się na
badanie ogromnej liczby regionów europejskich od początków XIX w.,
doskonale zdawali sobie sprawę, że na złożone i szczegółowe dane dotyczące płodności kobiet nie ma co liczyć. Podstawowym problemem był
tu brak wyczerpujących i porównywalnych informacji na temat urodzeń według wieku matki, która to dana jest obecnie najczęściej wykorzystywaną w badaniach nad zachowaniami reprodukcyjnymi ludności. Zastosowanie procedury odniesienia całkowitej liczby urodzeń do
standardowego rozkładu płodności w połączeniu z wykorzystaniem
danych odnośnie do struktury populacji według płci, wieku i stanu
cywilnego pozwoliło przezwyciężyć milczenie i braki źródeł. Widzimy
więc, że do efektywnego wykorzystania w praktyce badawczej indeksów
EFP potrzebujemy jedynie dwóch rodzajów informacji: liczby urodzeń
z podziałem na małżeńskie i pozamałżeńskie, co jest w zasadzie jedną
z podstawowych treści każdej bieżącej rejestracji ruchu naturalnego
ludności, oraz struktury ludności według płci, wieku i stanu cywilnego,
A.J. Coale, R. Treadway, dz. cyt., s. 153–162.
Por. M. Livi-Bacci, A Concise History of World Population, wyd. 4, Malden 2007,
s. 113.
22
A.J. Coale, R. Treadway, dz. cyt., s. 153–162.
23
Por. C. Wetherell, dz. cyt., s. 590; M. Livi-Bacci, A Concise History…, s. 111.
20
21
104
Bartosz Ogórek
która to informacja jest zwykle zasadniczym rezultatem powszechnych
spisów ludności.
Pomimo wskazanych tu zalet indeksy EFP zostały poddane znaczącej krytyce, zarówno ze względu na pewne ułomności statystyczne, jak
i nadużycia interpretacyjne. Pośród głównych zarzutów pojawiają się
wątpliwości odnośnie do przyjęcia płodności Hutterytów jako standardowej, arbitralne zaniżenie współczynnika płodności najmłodszej klasy
wieku, co dyskryminuje w badaniu społeczności o niskiej średniej wieku
zawierania pierwszego małżeństwa (m.in. z USA, Europy Środkowej
i Wschodniej), a wreszcie nieuwzględnienie ogromnej różnorodności
poziomów płodności tradycyjnej (przed przejściem demograficznym)24.
Baza źródłowa
Znając już zasady obliczania indeksów EFP oraz wymogi źródłowe
ich stosowania, warto przyjrzeć się źródłom, które zostały wykorzystane
w niniejszym artykule. Dane odnośnie do liczby urodzeń w 1931 r.
w poszczególnych województwach II RP pochodzą z publikacji GUS pt.
Małżeństwa, urodzenia i zgony, wydanej w 1939 r.25 Są to oficjalne statystyki, co do których jakości trudno mieć większe zastrzeżenia, aczkolwiek niedoskonałość rejestracji urodzeń, a szczególnie opóźnianie ich
zgłaszania, głównie przez ludność żydowską na obszarach województw
wschodnich i centralnych, mogły w pewien ograniczony sposób wpłynąć na użyte wielkości26.
Znacznie gorzej przedstawia się sytuacja źródłowa odnośnie do liczby
urodzeń w 1921 r. Pełną informację w tym zakresie GUS publikował
jedynie dla grupy województw zachodnich (poznańskie, pomorskie i śląskie) oraz południowych (krakowskie, lwowskie, stanisławowskie i tarnopolskie)27. Natomiast szczegółowe dane dotyczące pozostałych województw pojawiały się sukcesywnie w „Wiadomościach Statystycznych”
i „Roczniku Statystycznym” dopiero dla 1926 r., a od 1927 r. we wspomnianym wydawnictwie cyklicznym o tytule Małżeństwa, urodzenia
C. Wetherell, dz. cyt.; J.C. Brown, T.W. Guinnane, Regions and Time in the
European Fertility Transition. Problems in the Princeton Project’s Statistical Methodology, „The Economic History Review” 60, 2007, nr 3, s. 574–595.
25
Małżeństwa, urodzenia i zgony, Statystyka Polski, Główny Urząd Statystyczny,
Seria C, t. 102, Warszawa 1939.
26
S. Szulc, Dokładność rejestracji urodzeń i zgonów, w: Zagadnienia demograficzne
Polski, Statystyka Polski, Główny Urząd Statystyczny, Seria C, Warszawa 1936,
s. 133–157; Z. Zaremba, Fałszywe zgłaszanie dat urodzeń w Polsce, w: tamże, s. 159–172.
27
„Rocznik Statystyki Rzeczypospolitej Polskiej” 5, 1927, s. 90.
24
Płodność populacji II Rzeczypospolitej
105
i zgony28. Jednocześnie dla lat 1921–1931 dysponujemy liczbą urodzeń
łącznie dla grup województw29. W związku z tym zastosowano następującą procedurę mającą na celu proporcjonowanie ogólnych liczb dotyczących grup województw wschodnich i centralnych pomiędzy ich poszczególne województwa. Dla lat 1926–1929 obliczono faktyczny, procentowy
udział każdego z województw w ogólnej liczbie urodzeń dla grupy województw, a następnie ustalono takiż udział średnioroczny przy zastosowaniu średniej arytmetycznej. Ogólną liczbę urodzeń w 1921 r. we
wschodniej i centralnej grupie województw pomnożono przez odpowiednie średnie udziały poszczególnych województw przynależnych
do każdej z grup. W ten sposób oszacowano liczby urodzeń w 1921 r.
w województwach: nowogródzkim, poleskim, wołyńskim, białostockim,
kieleckim, lubelskim, łódzkim, warszawskim i w mieście stołecznym
Warszawie. Testowe zastosowanie identycznej procedury dla grup województw zachodnich i południowych, co do których posiadamy oryginalne dane z 1921 r., wykazało, że błąd szacowania może wahać się od
blisko 9% przeszacowania (woj. krakowskie) do niemal 10% niedoszacowania (woj. tarnopolskie) liczby urodzeń. Co pocieszające, w przypadku
pozostałych województw procedura daje dobre rezultaty, o nieistotnej
statystycznie różnicy między wartościami rzeczywistymi a projektowanymi (jak np. woj. poznańskie – 0,69%, woj. stanisławowskie – 0,22%).
Sygnalizowany już brak danych liczbowych odnośnie do udziału urodzeń nieślubnych w większości województw w 1921 r. spowodował, że
przyjęto założenie, iż wszystkie urodzenia w 1921 i 1931 r. miały miejsce w małżeństwach30. Potencjalne konsekwencje przyjęcia tej przesłanki zostaną szerzej omówione w dyskusji wyników badania.
Struktura ludności według płci, wieku i stanu cywilnego została
zaczerpnięta z wydawanych przez GUS wyników powszechnych spisów
ludności z lat 1921 i 193131. Analizując dane spisowe, należy pamiętać
„Rocznik Statystyki Rzeczypospolitej Polskiej” 6, 1928, s. 61–63; „Wiadomości
Statystyczne” 1–6, red. S. Szulc, Warszawa 1924–1928 (http://statlibr.stat.gov.pl,
11 III 2012); Małżeństwa, urodzenia i zgony, Statystyka Polski, Główny Urząd Statystyczny, Seria A, t. 27 oraz Seria C, t. 45 i 102, Warszawa 1935–1939.
29
„Rocznik Statystyki Rzeczypospolitej Polskiej” 8, 1930, s. 16.
30
Dostępne są dane odnośnie do urodzeń tzw. nieprawych w 1921 r. w woj. poznańskim i pomorskim, a dla 1931 r. dysponujemy pełną statystyką tychże urodzeń.
31
Pierwszy Powszechny Spis Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 30 września 1921
roku. Mieszkania, ludność, stosunki zawodowe: poszczególne województwa, Główny
Urząd Statystyczny, Warszawa 1926–1928, http://statlibr.stat.gov.pl (1 III 2012);
Drugi Powszechny Spis Ludności z dn. 9.XII.1931 r. Mieszkania i gospodarstwa
domowe, ludność, stosunki zawodowe: poszczególne województwa, Główny Urząd
Statystyczny, Warszawa 1936–1938, http://statlibr.stat.gov.pl (1 III 2012).
28
106
Bartosz Ogórek
nie tylko o diametralnie różnej sytuacji społeczno-politycznej w momencie przeprowadzania tych dwóch spisów, co zostanie jeszcze poruszone
przy rozpatrywaniu wyników niniejszego badania, ale także o odmiennej metodologii ich realizacji32. Podsumowując, trzeba przyznać, że bazę
źródłową badania i jej jakość trudno uznać za w pełni zadowalające,
co z jednej strony wzbudzać może uzasadnione wątpliwości, z drugiej
jednak sprawia, iż niniejsze dociekania można śmiało zaliczyć do dziedziny demografii historycznej, zgodnie z definicją jednego z jej twórców
– Louisa Henry’ego33.
Stan badań
Płodność społeczeństwa II Rzeczypospolitej była już przedmiotem
kilku analiz demograficznych. Z pewnością warto wymienić tu pionierskie badania Stefana Szulca i Stefana Fogelsona, prowadzone
w latach trzydziestych w ramach działalności Polskiego Instytutu
Badania Zagadnień Ludnościowych34. Na podkreślenie zasługuje fakt,
że były to badania na mikrodanych zebranych za pomocą zaprojektowanych przez badaczy ankiet. Mimo niezwykłej innowacyjności i dużego
zaawansowania statystycznego analizy jej wyników nie można w żaden
sposób rozciągnąć na całe społeczeństwo II Rzeczypospolitej. Nie sposób też pominąć doskonałej rozprawy Krystyny Iglickiej, która przeprowadziła analizę płodności w Polsce w latach 1931–1988 właśnie za
pomocą metodologii EFP35. To niezwykle wyczerpujące badanie bierze jednak pod uwagę jedynie Drugi Powszechny Spis Ludności RP,
zresztą prawdopodobnie ze względu na opisane powyżej trudności źródłowe. Ponadto autorka, chcąc uzyskać spójną perspektywę chronoloJako główną różnicę należy tu wymienić fakt, że spis z 1921 r. operował na tzw.
ludności obecnej, a spis z 1931 r. na ludności zamieszkałej; zob. R. Buławski, Organizacja i technika opracowania pierwszego polskiego spisu powszechnego z 30 września
1921 r., „Kwartalnik Statystyczny” 1930, z. 2; L. Krzywicki, Rozbiór krytyczny wyników spisu, w: Spis ludności i zwierząt gospodarskich z dnia 30 września 1921 roku;
wyniki tymczasowe, Warszawa 1923; J. Holzer, Demografia, Warszawa 2003, s. 41.
Wpływ tej zasadniczej różnicy na wyniki niniejszego badania płodności wydaje się
niemożliwy do określenia.
33
„Au sens large, la Démographie historique est celle de toutes les populations du
passé, proche ou lointain, sur lesquelles on n’a aucune information statistique ou une
information insuffisante”; L. Henry, Manuel de demographie historique, Geneve–
–Paris, 1970, s. IX.
34
S. Szulc, S. Fogelson, dz. cyt.
35
K. Iglicka, dz. cyt.
32
Płodność populacji II Rzeczypospolitej
107
giczno-geograficzną, zmuszona była zrezygnować z tych terenów II Rzeczypospolitej, które nie weszły w skład Polski po II wojnie światowej.
Stąd Iglicka przeprowadza analizę na poziomie powiatu, dzięki czemu
pokryła swymi badaniami około 68% powierzchni II RP. W związku
z przesunięciem chronologicznego środka ciężkości w niniejszym badaniu na okres pomiędzy 1921 a 1931 r. ma ono niewielki jedynie punkt
styczny z monografią Iglickiej. Z tego powodu trudno się pokusić o konstruktywne porównania wyników obu prac. Nieco odmienny charakter
ma publikowany niedawno artykuł Elżbiety Stańczyk36. Wprawdzie
horyzont chronologiczny jej badania jest nieco szerszy niż tylko lata
istnienia II Rzeczypospolitej, jednak autorka bardzo konsekwentnie
przygląda się procesom związanym z przejściem demograficznym właśnie w tym okresie. Odnosząc się do dotychczasowych badań Szulca,
Borowskiego, Ładogórskiego i Zamorskiego37, za pomocą analizy statystycznej stara się umiejscowić w czasie początek właściwej transformacji demograficznej na ziemiach polskich oraz wyznaczyć daty wchodzenia ludności tych ziem w poszczególne fazy przejścia. W kontekście
przedmiotu niniejszego artykułu najważniejszymi ustaleniami Stańczyk są, z jednej strony, potwierdzenie istniejącej w literaturze opinii, że faza obniżania płodności przez ludność ziem polskich na całym
późniejszym terytorium II Rzeczypospolitej nastąpiła przed końcem
pierwszej dekady XX w. (najpóźniej, bo około 1907 r., na terytoriach
wschodnich38), z drugiej zaś wyodrębnienie bardzo wyraźnych trendów
płodności w II Rzeczypospolitej – rosnącego do 1923 r. i malejącego po
tej dacie39. Bardzo ciekawie przedstawia się również analiza zbieżności
wahań płodności w populacji II RP z falowaniem koniunktury gospodarczej. Należy jednak zwrócić uwagę, że ustalenia Stańczyk bazują na
surowych współczynnikach urodzeń, natomiast prezentowane poniżej
badanie wykorzystuje nieco bardziej precyzyjne miary, przez co zestawienie wyników obu prac może być interesujące.
E. Stańczyk, dz. cyt., s. 16–32.
Zob. przyp. 5.
38
Elżbieta Stańczyk uzyskała daty wejścia ludności poszczególnych ziem w kolejne
fazy transformacji demograficznej, dopasowując dane empiryczne do funkcji antylogistycznej. Moment znacznego obniżania się płodności (tożsamy z III fazą przejścia
demograficznego w modelu czterofazowym) wyznaczyła odpowiednio: dla ziem zachodnich – 1893 r., południowych – 1901 r., centralnych – 1902 r. i wschodnich – 1907 r.;
taż, dz. cyt., wykres 5, s. 25.
39
Tamże, wykres 3, s. 20.
36
37
108
Bartosz Ogórek
Wyniki badania
Wyniki modelu EFP przyjęło się prezentować w formie graficznej,
która umożliwia jednoczesne ukazanie jego wszystkich trzech parametrów (If, Ih, Im). Zamieszczone poniżej wykresy obrazujące poziom
trzech indeksów EFP w tych województwach II RP, które zostały
objęte oboma spisami (1921 i 1931), są w istocie wykresami punktowymi, gdzie na osi x odłożono wartości indeksu płodności małżeńskiej
(Ig), a na osi y wartości indeksu małżeńskości (Im). Pozycja znacznika
danego województwa jest więc determinowana przez wielkość tych
dwóch wskaźników i jednocześnie pokazuje poziom trzeciego parametru – indeksu płodności ogólnej (If), którego przedziały ilustrują przerywane izolinie.
Wykres 1. Poziomy indeksów EFP w 15 województwach II RP w 1921 r.
Źródło: Obliczenia własne na podstawie źródeł omówionych w przyp. 24, 25 i 27.
Już pierwszy rzut oka na wykres prezentujący wyniki badania dla
1921 r. pozwala stwierdzić, że mamy do czynienia ze społecznościami
o umiarkowanej płodności ogólnej, wahającej się, w większości przypadków, pomiędzy 30 a 40% teoretycznego maksimum. Wyjątkowe pod
tym względem są dwa województwa: miasto stołeczne Warszawa realizujące płodność maksymalną tylko w 15,4% oraz województwo poleskie
Płodność populacji II Rzeczypospolitej
109
o wysokim, bo wynoszącym aż 0.446 wskaźniku płodności ogólnej. Dużo
większe zróżnicowanie wykazują badane województwa pod względem
indeksu płodności małżeńskiej: od rekordowego wyniku osiągniętego
przez województwo pomorskie (Ig=0.826) po nadzwyczaj niskie 0.336
w przypadku Warszawy. Jako że województwo stołeczne jest przypadkiem dość specyficznym warto zwrócić uwagę, iż kolejnymi „zwyczajnymi” województwami o najniższych wartościach wskaźnika płodności
małżeńskiej były województwa łódzkie (Ig=0.565), lubelskie (Ig=0.597)
i wołyńskie (Ig=0.559). Pozostałe obszary mieszczą się w przedziale
realizacji od 60 do 80% maksymalnej teoretycznej płodności małżeńskiej. Ciekawie przedstawia się relacja pomiędzy wartościami wskaźników płodności małżeńskiej i małżeńskości. Pomijając ekstremalne przypadki województw stołecznego i poleskiego możemy tu zaobserwować
dość silną, ujemną zależność liniową, tj. im większe Ig, tym niższe Im.
Wykres 2. Poziom indeksów EFP w 15 województwach II RP w 1931 r.
Źródło: Obliczenia własne na podstawie źródeł omówionych w przyp. 24, 25 i 27.
Zgoła inaczej przedstawia się sytuacja w 1931 r. Poziom płodności ogólnej województw zawiera się w zasadzie pomiędzy wartościami
0.250 i 0.350 (nie licząc miasta stołecznego Warszawy). Ogólnie rzecz
ujmując, wielkości wskaźnika Ig wykazują tym razem większe skupienie pomiędzy wartością maksymalną 0.655 (pomorskie) a minimalną
110
Bartosz Ogórek
(bez Warszawy) 0.408 (tarnopolskie). Również liniowa współzależność
Ig i Im uległa złagodzeniu, a poziom indeksu powszechności małżeństw
generalnie się podniósł.
Tabela 2. Rozkład liczby województw II Rzeczypospolitej względem klas poziomów indeksu płodności małżeńskiej w 1921 i 1931 r.
Poziom Ig
1–0.6
Liczba województw II RP
1921
1931
11
2
0.6–0.4
3
12
0.4 i mniej
1
1
Źródło: Obliczenia własne na podstawie źródeł omówionych
w przyp. 24, 25 i 27.
Powyższa tabela informuje nas o liczbie województw w poszczególnych przedziałach wartości indeksu Ig. O ile w 1921 r. aż 11 województw zalicza się do grupy o wysokiej, tradycyjnej płodności, a jedynie
4 do klas niższych, o tyle już w 1931 r. tylko 2 województwa pozostają
w przedziale o najwyższej płodności. W związku z tym mamy do czynienia z sytuacją, w której aż 12 województw cechowało się w 1931 r.
płodnością mieszaną, wykazującą już symptomy świadomej i skutecznej kontroli urodzeń. Przypomnijmy, że zgodnie z postulatami interpretacyjnymi EFP granica Ig=0.5 ma niepodważalnie świadczyć o rozmyślnym kontrolowaniu płodności w małżeństwach. W 1931 r. przekroczyły
ją następujące województwa: tarnopolskie, wołyńskie, łódzkie i miasto
stołeczne Warszawa.
Przechodząc do prezentacji dynamiki indeksów EFP, warto zauważyć, że na wykresie dla 1931 r. znaczniki wszystkich województw (za
wyjątkiem m.st. Warszawy) przemieściły się w kierunku lewego górnego rogu diagramu. Oznacza to, że poziom płodności ogólnej spadł
w rezultacie mocnego ograniczenia płodności małżeńskiej, ale spadek
ten został częściowo zamortyzowany przez zwiększenie się powszechności małżeństw. Tabele 3 i 4 prezentują wartości odpowiednio Ig i Im,
ale równocześnie dają wgląd w dynamikę procesu obniżania płodności
małżeńskiej i zwiększania się małżeńskości.
Wszystkie badane województwa odnotowały w ciągu dekady ponad
dziesięcioprocentowy spadek wartości indeksu płodności małżeńskiej.
Nie oznacza to oczywiście braku zróżnicowania tempa tego procesu.
Maksymalny spadek dotyczył województwa tarnopolskiego (35,89%),
podczas gdy populacja województwa wołyńskiego doświadczyła
Płodność populacji II Rzeczypospolitej
111
Tabela 3. Wartości i przyrosty indeksu płodności małżeńskiej (Ig) w 15 województwach
II RP w latach 1921 i 1931 (uporządkowane rosnąco według przyrostu względnego)
1921
1931
Przyrost
absolutny
Przyrost
względny
tarnopolskie
0.636
0.408
–0.228
–35.89%
lwowskie
0.713
0.517
–0.195
–27.39%
Województwo
białostockie
0.752
0.554
–0.198
–26.34%
poznańskie
0.761
0.563
–0.198
–26.06%
poleskie
0.748
0.572
–0.175
–23.45%
stanisławowskie
0.682
0.529
–0.153
–22.43%
pomorskie
0.826
0.655
–0.171
–20.71%
warszawskie
0.682
0.548
–0.134
–19.70%
nowogródzkie
0.715
0.582
–0.133
–18.63%
krakowskie
0.729
0.610
–0.119
–16.29%
lubelskie
0.597
0.510
–0.087
–14.55%
miasto st. Warszawa
0.336
0.289
–0.047
–14.09%
łódzkie
0.565
0.490
–0.075
–13.28%
kieleckie
0.609
0.528
–0.081
–13.27%
wołyńskie
0.559
0.485
–0.074
–13.26%
Źródło: Obliczenia własne na podstawie źródeł omówionych w przyp. 24, 25 i 27.
Tabela 4. Wartości i przyrosty indeksu małżeńskości (Im) w 15 województwach II RP
w latach 1921 i 1931 (uporządkowane rosnąco według przyrostu względnego)
Województwo
1921
1931
Przyrost
absolutny
Przyrost
względny
–4.64%
miasto st. Warszawa
0.459
0.438
–0.021
poznańskie
0.408
0.424
0.016
3.99%
pomorskie
0.435
0.463
0.027
6.26%
wołyńskie
0.594
0.639
0.045
7.51%
poleskie
0.596
0.641
0.045
7.53%
łódzkie
0.504
0.546
0.042
8.26%
kieleckie
0.533
0.581
0.048
8.96%
lubelskie
0.544
0.603
0.059
10.87%
lwowskie
0.468
0.521
0.053
11.33%
stanisławowskie
0.540
0.613
0.073
13.46%
tarnopolskie
0.545
0.621
0.076
13.95%
warszawskie
0.513
0.596
0.083
16.13%
nowogródzkie
0.499
0.582
0.083
16.62%
krakowskie
0.424
0.496
0.072
17.12%
białostockie
0.489
0.580
0.090
18.48%
Źródło: Obliczenia własne na podstawie źródeł omówionych w przyp. 24, 25 i 27.
112
Bartosz Ogórek
zmniejszenia płodności małżeńskiej prawie trzykrotnie niższego
(13,26%). Podobny rozdźwięk występował w przypadku wskaźnika
małżeńskości. Jedynie miasto stołeczne Warszawa zanotowało spadek
tego indeksu. Na wszystkich pozostałych obszarach odnośny wskaźnik
wzrósł, w rekordowym województwie białostockim aż o 18,48%. Dynamika zmian obu prezentowanych w tabelach indeksów była nie tylko
bardzo głęboka, ale i mocno zróżnicowana.
Trudno na podstawie przytoczonych danych wyodrębnić spójne
wzorce geograficzne przemian płodności. Wydaje się jednak, że możemy
tu zauważyć dwie odmienne tendencje zobrazowane na poniższym
wykresie. Województwa Polski centralnej i wschodniej dążyły do ujednolicenia wewnątrz grup pod względem poziomów płodności małżeńskiej na przestrzeni badanego dziesięciolecia. Tymczasem grupa południowa i zachodnia wykazywały tendencję odwrotną.
Wykres 3. Poziom indeksu płodności małżeńskiej (Ig) w 15 województwach II RP
w latach 1921 i 1931 według grup województw
Źródło: Obliczenia własne na podstawie źródeł omówionych w przyp. 24, 25 i 27.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że pokazane tu wyniki dla 1931 r.,
uzyskane na podstawie badania z wykorzystaniem metodologii EFP,
odbiegają od rezultatów uzyskanych zarówno przez samych badaczy
EFP, jak i przez Krystynę Iglicką. W pierwszym przypadku różnica jest
dość znaczna i wynika z odmiennego podejścia do danych odnośnie do
liczby urodzeń pozamałżeńskich. W badaniu prowadzonym przez zespół
Ansleya Coale’a dla tychże urodzeń oddzielnie policzono wskaźnik Ih,
co sprawia, że indeks płodności małżeńskiej (Ig) jest w niektórych
Płodność populacji II Rzeczypospolitej
113
przypadkach znacznie niższy. Odejście od tej reguły w niniejszym badaniu zostało spowodowane koniecznością włączenia urodzeń pozamałżeńskich z 1931 r. do tzw. urodzeń prawych, aby zachować porównywalność z indeksami dla 1921 r. Różnice w stosunku do badań Iglickiej
są minimalne i wynikają zapewne z przyjęcia różnej struktury wieku
i stanu cywilnego lub różnej liczby urodzeń.
Dyskusja wyników badania
Przedstawione powyżej wyniki pozwalają jednoznacznie odpowiedzieć na postawione na wstępie pytania badawcze. Przede wszystkim na podstawie wartości indeksu płodności małżeńskiej w 1931 r.
możemy z całą pewnością stwierdzić, że na prawie całym terytorium
II Rzeczypospolitej populacja świadomie i skutecznie regulowała swoją
płodność. Bardzo duże zmiany procentowe wartości wskaźników utwierdzają nas w przekonaniu, iż tak szybkie i znaczące obniżenie płodności
ogólnej i małżeńskiej w większości województw II RP nie byłoby możliwe bez świadomego ograniczania liczby poczęć i urodzeń. Co więcej,
przyrost względny Ig oscylujący wokół –20% sugeruje, że proces ten
nie był związany wyłącznie z naturalnymi metodami regulacji płodności. Dlatego na drugie pytanie badawcze: w jakim stopniu społeczeństwo II RP ingerowało w swoją płodność? – należałoby odpowiedzieć,
że w stopniu wysokim, zdecydowanie wykraczającym poza tradycyjne
ograniczanie rozmiarów rodziny. Warto jednak baczniej prześledzić
sam proces obniżania płodności w badanym okresie. Sytuacja z 1921 r.,
kiedy to można zaobserwować wspomnianą powyżej zależność liniową
między Ig a Im, oznaczać może ciekawą prawidłowość. Otóż województwa charakteryzujące się najwyższym wskaźnikiem płodności małżeńskiej, a jednocześnie niskim poziomem powszechności małżeństwa, to
obszary, które zdaniem badaczy najwcześniej weszły w II fazę obniżania płodności, a więc zachodnie (poznańskie i pomorskie) i część południowych (krakowskie i lwowskie). Natomiast taką konfigurację wartości indeksów Ig i Im przypisuje się zazwyczaj populacjom realizującym
maltuzjański wzorzec ograniczania płodności, tj. głównie poprzez opóźnianie wieku zawierania małżeństw40. Może to oznaczać, że pierwszy
etap ograniczania płodności, który było widoczny w tych wojewódz40
Zob. porównanie indeksów dla Rosji, Francji i Irlandii na początku XX w.
w: J. Vallin, dz. cyt., s. 53. Właśnie Irlandia adaptowała podobny model ograniczania
płodności, o czym świadczy wysokie Ig i niskie Im.
114
Bartosz Ogórek
twach już od przełomu wieków, miał właśnie taki charakter, głównie
zresztą z powodu braku dostępu do innych metod regulacji wielkości
rodziny. O pionierstwie obszarów zachodnich i części południowych
w procesie obniżania płodności, jak i o skuteczności opóźniania wieku
zawierania małżeństw w skali makro świadczy fakt, iż wspomniane
województwa notowały w 1921 r. jedne z niższych poziomów płodności
ogólnej (If). W tym samym czasie bardziej „zapóźnione” demograficznie województwa znajdują się na przeciwległym krańcu wspomnianej
zależności liniowej. Charakteryzują się niższą, ale wciąż wysoką wartością płodności małżeńskiej przy jednoczesnej wysokiej powszechności
małżeństw. Możliwe, że obszary te, wchodzące znacznie później w fazę
obniżania płodności, w dużo mniejszym stopniu realizują schemat maltuzjański również dlatego, że bazować będą głównie na coraz lepiej
znanych i dostępnych środkach regulacji poczęć w małżeństwach. Taki
przebieg wypadków zdaje się potwierdzać dynamika indeksu małżeńskości. Dość powiedzieć, że znaczące obniżenie płodności małżeńskiej
przy wzroście powszechności zawierania związków, a z takim procesem
mamy do czynienia pomiędzy 1921 i 1931 r., jest charakterystyczne dla
społeczeństw uniezależniających fakt zawarcia małżeństwa od konieczności natychmiastowego poczęcia potomstwa, a więc potrafiących stosować świadomą regulację płodności w małżeństwie. Taką sytuację
możemy zaobserwować w 1931 r. na większości terytorium II Rzeczypospolitej – pomimo znacznego wzrostu wskaźnika małżeńskości płodność ogólna obniżyła się właśnie dzięki mocnemu ograniczeniu płodności małżeńskiej. Znów odbiegają od większości województwa zachodnie,
które tylko w umiarkowanym stopniu zwiększają swoją małżeńskość
(poznańskie o niespełna 4%, pomorskie o nieco ponad 6%). Wydaje się,
że ta część populacji II RP pozostawała w tym okresie w dużej mierze
przy tradycyjnej formie ograniczania płodności. Trochę inaczej rzecz
wyglądała w przypadku województw lwowskiego i krakowskiego, których ograniczanie płodności zmieniło w badanym okresie swój charakter z czysto maltuzjańskiego na zbliżony do nowoczesnego. Indeks
małżeńskości, zarówno województwa lwowskiego, jak i krakowskiego,
wydatnie wzrósł (odpowiednio o 11,33% i aż 17,12%), natomiast płodność małżeńska uległa znacznemu zmniejszeniu (odpowiednio o 27,39%
i 16,29%). Zbliża to oba te obszary do poziomów województwa łódzkiego, które to spośród województw centralnych wydaje się najbardziej
zaawansowane w procesie przejścia demograficznego. Pewną różnicę
w przebiegu procesów obniżania płodności pomiędzy zachodnią i południową grupą województw a regionami centralnymi i wschodnimi stanowi również zaobserwowana na wykresie 3 odmienna tendencja zmian
Płodność populacji II Rzeczypospolitej
115
w czasie. To, że województwa południowe i zachodnie wewnątrz swych
grup oddalają się od siebie pod względem poziomów płodności małżeńskiej może być wynikiem późniejszego stadium obniżania płodności niż
ma to miejsce w przypadku grupy województw centralnych i wschodnich. W miarę upływu czasu i zaawansowania procesu transformacji
demograficznej coraz większą rolę mogą odgrywać specyficzne czynniki modernizacji, których natężenie decyduje o dynamice adaptowania nowych wzorców płodności przez daną populację. Natomiast województwa centralne i wschodnie bądź znajdowały się jeszcze na tyle
blisko punktu wyzwalającego transformację, że w podobnym stopniu
regulowały swoją płodność, bądź były bardziej jednolite pod względem
czynników modernizacji. W wymiarze całego państwa możemy jednak mówić o ujednolicaniu się poziomów płodności małżeńskiej z biegiem czasu – współczynnik zmienności wskaźnika Ig wyniósł bowiem
w 1931 r. 16,58% wobec 17,95% dziesięć lat wcześniej. Pomimo tego,
sąsiadujące ze sobą województwa przyjmowały nieraz bardzo różne
wartości indeksów EFP, zarówno pod względem poziomu, jak i dynamiki (może za wyjątkiem województw zachodnich), co nie pozwala na
jednoznaczne stwierdzenie przejrzystego wzorca geograficznego spadku
rozrodczości. Dogłębne zbadanie kontekstu terytorialnego i społecznego
zasygnalizowanych tu przemian płodności musi stać się przedmiotem
odrębnej i wyczerpującej analizy uwzględniającej takie zmienne jak:
poziom urbanizacji i alfabetyzacji czy struktura wyznaniowa i zawodowa poszczególnych województw. Podobnie rzecz się ma z analizą płodności z podziałem na wieś i miasto. Na podstawie ogromnego dystansu
dzielącego poziomy płodności jednolicie miejskiego województwa stołecznego i pozostałych województw można spodziewać się dużych dysproporcji w czasie i skali adaptacji nowych wzorców płodności pomiędzy
organizmami miejskimi i wsiami II Rzeczypospolitej. Jest to również
potencjalnie bardzo ciekawy kierunek badań nad rozrodczością ludności ziem polskich w tym okresie.
Uzyskane w wyniku zastosowania metod EFP rezultaty mogą również rzucić nowe światło na dotychczasowe ustalenia badaczy na temat
terminów wejścia populacji ziem polskich w poszczególne fazy przejścia
demograficznego, a także ich przebiegu. Jak pokazano powyżej, tempo
zmian płodności w trzecim dziesięcioleciu XX w. było bardzo szybkie,
warto jednak spojrzeć na nie z szerszej perspektywy. Wykres 4 ilustruje
poziomy wskaźnika płodności małżeńskiej od 1867 do 1931 r. na wybranych obszarach ziem polskich. Analizując przebieg wykresu, należy
pamiętać, że ma on, z kilku względów, charakter orientacyjny. Po pierwsze, przedwojenne jednostki administracyjne (Prowincja Poznańska,
116
Bartosz Ogórek
Królestwo Polskie i Galicja) nie są jednoznaczne terytorialnie z regionami ukazanymi po 1918 r. (odpowiednio: województwo poznańskie,
grupa województw centralnych, grupa województw południowych). Po
drugie, dane sprzed 1921 r. pochodzą ze zbiorczej publikacji wyników
EFP i zostały przekształcone tak, aby wszystkie urodzenia (w tym
tzw. nieprawe) traktowane były jak mające miejsce w małżeństwach41.
Ponadto pewne punkty danych obrazowane są jedynie przez geometryczne znaczniki, łączące je linie nie odzwierciedlają zaś faktycznego
przebiegu zmian płodności małżeńskiej w czasie.
Wykres 4. Zmiany indeksu płodności małżeńskiej (Ig) w wybranych regionach ziem
polskich w okresie 1867–1931
Źródło: tab. 3; The Decline of Fertility in Europe, red. A. Coale, S.C. Watkins, Princeton 1986, s. 120–
–134; obliczenia własne.
Szersze ujęcie chronologicznie znacznie lepiej oddaje wyjątkowość
okresu międzywojennego pod względem tempa transformacyjnego
obniżania płodności małżeńskiej. Konfrontując ten obraz z wynikami
uzyskanymi przez Elżbietę Stańczyk na podstawie analizy surowych
współczynników urodzeń, trzeba stwierdzić, że trudno byłoby przesunąć
Wskaźnik Ig nie jest więc równy wskaźnikowi publikowanemu w: The Decline of
Fertility in Europe..., s. 120–134, ale został obliczony w oparciu o publikowane tam
41
indeksy Im i If według wzoru I g 
If .
Im
Płodność populacji II Rzeczypospolitej
117
w czasie proponowaną przez nią datę wejścia województw południowych w III fazę przejścia demograficznego (1901 r.)42. Należy więc podtrzymać tezę, że region ten rozpoczął konsekwentne obniżanie płodności na samym początku XX w. Trochę inaczej przedstawia się sytuacja
z Prowincją Poznańską, w której płodność małżeńska aż do 1900 r.
utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie, stąd propozycja, by za
początek III fazy przejścia w tym regionie uznać 1893 r. wydaje się
wątpliwa. Dopiero w 1905 r. możemy zaobserwować pewien spadek,
ale wciąż Ig jest wyższe niż w 1890 r. Dzieje się tak pomimo zauważonego przez Stańczyk znacznego obniżania się surowego współczynnika urodzeń, co utwierdza nas w wyrażonym powyżej przekonaniu, że
początkowo redukcja płodności była wynikiem ograniczania małżeńskości. Dlatego też, w świetle metodologii EFP, należałoby przesunąć datę
podjęcia przez populację Poznańskiego świadomej i skutecznej regulacji poczęć i urodzeń na pierwszą dekadę XX w. Jako że dla Polski centralnej dane są niewystarczające (brak informacji o płodności małżeńskiej pomiędzy 1897 i 1921 r.), a dla województw wschodnich w ogóle
nie mamy informacji o poziomie płodności małżeńskiej przed 1921 r.,
trudno pokusić się o jakiekolwiek wnioski odnośnie do daty wejścia tych
dwóch regionów w fazę świadomej regulacji rodności w małżeństwach.
Niemniej jednak niektóre z województw wschodnich i centralnych już
w 1921 r. cechowały relatywnie niskie wartości Ig (np. wołyńskie, łódzkie czy lubelskie), co świadczy o pewnym zaawansowaniu tych obszarów w procesie świadomej regulacji liczby potomstwa w rodzinie. Ideę
oddzielnego badania płodności małżeńskiej proponowanej przez badaczy EFP możemy docenić, porównując wykresy 4 i 7. To zestawienie
wyraźnie uzmysławia nam, że o ile płodność ogólna reprezentowana
przez surowy współczynnik urodzeń (wykres 7) spadała na ziemiach
polskich w dość stałym tempie już od końca XIX w., to zjawisko kontroli liczby poczęć w małżeństwach pojawiło się dopiero w pierwszej
dekadzie XX w., a tempa nabrało w latach istnienia II Rzeczypospolitej.
Można więc powiedzieć, że dopiero w tym okresie nastąpiła w badanej
populacji istotna zmiana w podejściu do fenomenu płodności.
Analiza poziomów płodności z okresu przed powstaniem niepodległego państwa polskiego jest ponadto o tyle istotna, że procesy zachodzące w II Rzeczypospolitej są prostą kontynuacją wcześniejszych
zjawisk. Dzięki temu widać np. że pomimo różnych poziomów przed
I wojną światową, w skali całego kraju płodność małżeńska poszczególnych regionów ulegała wyraźnej unifikacji. Porównanie z okresem
42
E. Stańczyk, dz. cyt., s. 25.
118
Bartosz Ogórek
przedwojennym pozwala również dostrzec, jak bezprecedensowe było
tempo obniżania płodności w II RP. Oczywiście powojenne przyspieszenie może być efektem zarówno zaburzeń naturalnego biegu rozrodczości
i umieralności związanych z I wojną światową, jak również głębokich
przemian społecznych i ekonomicznych spowodowanych formowaniem
się niepodległego państwa43. Gwałtowność tego procesu jest zapewne
związana ze zjawiskiem „nadganiania” przez kraje „zapóźnione” demograficznie dystansu dzielącego je od krajów Europy Zachodniej, który
zresztą, jak wykazała Iglicka, będzie kontynuowany jeszcze w drugiej
połowie XX w.44 W związku z tym warto choć skrótowo prześledzić obniżanie płodności przez społeczeństwo II RP w kontekście przebiegu tego
zjawiska w krajach Europy Zachodniej.
W praktyce przy porównywaniu poziomów i dynamiki indeksów w bardzo licznych nieraz prowincjach stosuje się elipsoidalne figury na oznaczenie obszarów płodności zajmowanych przez badane regiony w danym
czasie. Warto przyjrzeć się zestawieniu takiego wykresu dla szesnastu
państw europejskich w latach 1870–1960, z graficznym przedstawieniem wyników naszego badania dla województw II RP w 1921 i 1931 r.
Wykres 5. Poziom indeksów EFP w 16 wybranych krajach europejskich w latach
1870–1960 i w 15 województwach II RP w latach 1921 i 1931
Źródło: M. Livi-Bacci, A Concise History of World Population, wyd. 4, Malden 2007, s. 111; obliczenia
własne na podstawie źródeł omówionych w przyp. 24, 25 i 27 (obszary elips odpowiadają rozpiętości
indeksów EFP w podanym obok nich roku w 16 państwach Europy; romby i krzyżyki oznaczają poziom
indeksów w województwach II RP).
43
Zob. J.C. Caldwell, Social Upheaval and Fertility Decline, „Journal of Family
History” 29, 2004, nr 4, s. 382–406; J.W. Leasure, The Historical Decline of Fertility in
Eastern Europe, „European Journal of Population”, 1992, nr 8, s. 47–75.
44
K. Iglicka, dz. cyt., s. 146–149.
Płodność populacji II Rzeczypospolitej
119
Wykres w bardzo klarowny sposób ukazuje dystans dzielący II Rzeczpospolitą i kraje Europy Zachodniej pod względem momentu przejścia
demograficznego. Z drugiej jednak strony widzimy wyraźną tendencję
do zmniejszania tej odległości. O ile w 1921 r. płodność większości polskich województw plasowała się na pograniczu wzorca dla lat 1870–
–1900, to już w 1931 r. wszystkie badane województwa reprezentowały
poziomy płodności charakterystyczne co najmniej dla 1900 r. Zwraca
również uwagę znacząco wyższy poziom powszechności małżeństwa
w społeczeństwie II RP, co jest cechą charakterystyczną dla krajów
Europy Środkowej i Wschodniej45. Zresztą ziemie polskie stanowią pod
tym względem swego rodzaju pomost między wschodnimi a zachodnimi
wzorcami zawierania małżeństw, co łatwo możemy zaobserwować na
poniższym wykresie.
Wykres 6. Relacja pomiędzy średnim wiekiem zawarcia pierwszego małżeństwa kobiet
(oś y) i proporcją kobiet kiedykolwiek zamężnych pod koniec wieku płodnego (oś x)
w wybranych państwach. Generacje urodzone pod koniec XIX w. (w przypadku grup
województw II RP dane za 1931 r.)
Źródło: P. Festy, La fécondité des pays occidentaux de 1870 a 1970, Paris 1979, s. 29; obliczenia własne
na podstawie: Małżeństwa, urodzenia i zgony, Statystyka Polski, Główny Urząd Statystyczny, Seria C,
t. 102, Warszawa 1939.
Por. J. Hajnal, European Marriage Patterns in Perspective, w: Populations in History. Essays in Historical Demography, red. D.V. Glass, D.E.C. Eversley, London 1965.
45
120
Bartosz Ogórek
O ile grupa województw zachodnich realizowała pod tym względem
scenariusz właściwy Niemcom i państwom śródziemnomorskim, o tyle
grupa województw wschodnich musi być zaliczona w poczet regionów
o wczesnym i uniwersalnym zawieraniu małżeństw, takich jak Stany
Zjednoczone, Węgry czy Bułgaria. Sytuacja ta musiała w jakimś stopniu potęgować omawiane powyżej różnice regionalne w II Rzeczypospolitej. Średni wiek zawierania pierwszego małżeństwa wespół
z powszechnością zawierania związków sakramentalnych (reprezentowaną przez odsetek kiedykolwiek zamężnych) decydują w dużej mierze
o obowiązującym w danej populacji modelu rodziny. Fakt, że najbardziej odległymi od siebie punktami na wykresie 1, obrazującym wyniki
modelu EFP dla 1921 r., są te reprezentujące województwo wołyńskie
(bardzo wysokie Im i relatywnie niskie Ig) i pomorskie (bardzo wysokie Ig i bardzo niskie Im) pokazuje, jak odmienne modele rodziny
mogą wpływać na scenariusz transformacyjnego obniżania płodności.
Dystans ten, wyznaczający rozpiętość wzorców formowania rodziny
w II Rzeczypospolitej, nieco zmniejsza się w 1931 r. Pomiędzy wzorcami
przeciwstawnymi znajdują się województwa z dość podobnych do siebie pod względem powszechności i wieku zawierania małżeństw grup
centralnej i południowej.
Analizując wyniki badania, trudno zlekceważyć pewnych nasuwających się wątpliwości co do ich miarodajności. Na pierwszy plan, wśród
czynników potencjalnie zaburzających przedstawione powyżej wyniki,
wysuwa się wyjątkowa sytuacja, jaka miała miejsce na obszarze RP
podczas spisu w 1921 r. Z jednej strony możemy mieć tu do czynienia
z niezakończonymi jeszcze przemieszczeniami ludności związanymi
z I wojną światową oraz wojną polsko-bolszewicką, z drugiej zaś wydaje
się, że pod względem ruchu naturalnego ludności jest to już okres powojennej fazy kompensacyjnej. Pierwszy czynnik powodowałby więc zaniżenie liczby ludności spisowej (przynajmniej na niektórych terenach),
tym bardziej, że spis z 1921 r. opierał się na ludności obecnej. Drugi
fakt skutkował z całą pewnością zwiększoną liczbą małżeństw, wcześniej odkładanych na czasy powojenne, ale już przełożenie tego zjawiska na natężenie urodzeń nie jest takie oczywiste46.
Wprawdzie w każdej z grup województw możemy wyraźnie zaobserwować powojenną rekuperację natężenia urodzeń, ale po raz kolejny grupy
46
O ile surowy współczynnik małżeństw wyniósł w Polsce w 1901 r. 7,3 na tysiąc
mieszkańców, to w 1919 r. wzrósł do 12,7 i utrzymywał się powyżej granicy 10 ślubów
na tysiąc mieszkańców aż do 1923 r.; zob. Zagadnienia demograficzne Polski..., tab. 17,
s. 19.
Płodność populacji II Rzeczypospolitej
121
Wykres 7. Surowy współczynnik urodzeń (na tys. mieszkańców) według grup województw w latach
1895–1931
Źródło: Zagadnienia demograficzne Polski, Statystyka Polski, Główny Urząd Statystyczny, Seria C,
Warszawa 1936, tab. 31, s. 30.
te dość znacznie różnią się od siebie pod względem tempa i głębokości zjawiska. O ile szczyt tego procesu przypadał w przypadku regionu
zachodniego na lata 1921–1922, to na wschodzie i południu następował
on z niemal dwuletnim opóźnieniem. Zupełnie inaczej sprawa ma się
z województwami centralnymi, gdzie powojenne wahania współczynnika były najmniej wyakcentowane, a w interesującym nas szczególnie
1921 r. zanotował on nawet spory spadek. Wśród przyczyn tych różnic można upatrywać odmiennych doświadczeń wojennych poszczególnych dzielnic, zarówno tych wywołanych I wojną światową, jak i konfliktem polsko-bolszewickim. Dla nas istotniejszym zagadnieniem jest
pytanie, na ile te różne scenariusze powojennej kompensacji urodzeń
mogą wpływać na wyniki niniejszego badania. Wydaje się oczywiste, że
w województwach południowych i zachodnich poziomy indeksów płodności ogólnej i małżeńskiej w 1921 r. zostały dość mocno zawyżone.
Symulacja wykazuje, że gdyby surowy współczynnik urodzeń spadał
w województwach poznańskim i pomorskim w podobnym tempie jak
w latach 1895–1913 (średnio o 0,62 urodzenia na 1000 mieszkańców
rocznie), to w 1921 r. wyniósłby nie 34,20, a 29,42. Aplikując do modelu
EFP obliczoną na tej podstawie liczbę urodzeń, uzyskalibyśmy wskaźniki If (0,293 zamiast 0,334) i Ig (0,702 zamiast 0,801) niższe o ponad
122
Bartosz Ogórek
12% niż to miało miejsce w rzeczywistości. Należy jednak podkreślić, że
różnica ta nie jest na tyle istotna, aby podważyć przedstawione powyżej ustalenia. Również indeks małżeńskości z całą pewnością został
zaburzony przez zachwianą strukturę wieku i stanu cywilnego ludności, będącą efektem mobilizacji i wysokich strat wojennych wśród młodych mężczyzn47. Sytuacja nienaturalnie przetrzebionych roczników
w wieku płodnym sztucznie obniżała miarę powszechności małżeństwa
w 1921 r. Pewne obawy można by też żywić w stosunku do wpływu
kryzysu ekonomicznego lat trzydziestych na liczbę urodzeń w 1931 r.
W świetle badań Elżbiety Stańczyk wątpliwość ta wydaje się jednak
Wykres 8. Procentowy udział urodzeń pozamałżeńskich w całkowitej liczbie urodzeń
w 15 województwach II RP w latach 1927–1931
Źródło: Małżeństwa, urodzenia i zgony, Statystyka Polski, Główny Urząd Statystyczny, Seria A, t. 27
oraz Seria C, t. 45 i 102, Warszawa 1935–1939; obliczenia własne.
47
Jak rozległe były to zaburzenia, może świadczyć współczynnik maskulinizacji
w Polsce w 1921 r., policzony dla wybranych klas wieku: dla 20-latków wynosił on
69,61, dla 21-latków – 96,09, dla osób w wieku 22–24 lata – 86,22, 25–29 – 91,42
i wreszcie w grupie 30–39-latków – 85,44. Warto pamiętać, że w tych klasach wieku
w populacji normalnej zazwyczaj obserwujemy przewagę mężczyzn nad kobietami.
Obliczenia własne na podstawie: Pierwszy Powszechny Spis Rzeczypospolitej Polskiej
z dnia 30 września 1921 roku. Mieszkania, ludność, stosunki zawodowe: tablice państwowe, Warszawa 1928, http://statlibr.stat.gov.pl (17 III 2012).
Płodność populacji II Rzeczypospolitej
123
nieuzasadniona48. Pewne ustalenia możemy poczynić także odnośnie
do wrażliwości indeksów na nieuwzględnienie podziału na urodzenia
ślubne i nieślubne.
Jak możemy zaobserwować na poniższym wykresie, spadek płodności małżeńskiej w województwie poznańskim przy odrębnym uwzględnieniu urodzeń nieślubnych wynosił 37,24%, natomiast bez podziału
urodzeń – 35,25%. W przypadku województwa pomorskiego wartości
te wynosiły odpowiednio: 28,4% i 26,12%. Widzimy więc, że rezultaty
są zbliżone – w zasadzie równoległe, a wykorzystanie danych odnośnie
do urodzeń nieprawych w 1921 r. (gdyby takowe okazały się dostępne
dla wszystkich województw) mogłoby w niektórych przypadkach jeszcze
powiększyć dynamikę spadku indeksu płodności małżeńskiej. Badania
nad transformacyjnym obniżaniem płodności pozamałżeńskiej wskazują
jednoznacznie, iż w zasadzie proces ten był proporcjonalny pod względem rytmu i głębokości zmian do obniżania płodności małżeńskiej49.
Wykres 9. Porównanie poziomów indeksu płodności małżeńskiej liczonego z uwzględnieniem podziału urodzeń na ślubne i nieślubne oraz bez uwzględniania tego podziału:
województwo poznańskie i pomorskie, 1921 i 1931 r.
Źródło: „Rocznik Statystyki Rzeczypospolitej Polskiej” 5, 1927, s. 90; Małżeństwa, urodzenia i zgony, Statystyka Polski, Główny Urząd Statystyczny, Seria A, t. 27 oraz Seria C, t. 45 i 102, Warszawa 1935–
–1939; obliczenia własne.
48
E. Stańczyk, dz. cyt., s. 20. Z pracy tej wynika, że efekty kryzysu w natężeniu
urodzeń można zaobserwować dopiero po 1932 r.
49
E. Shorter, J. Knodel, E. Van De Walle, The Decline of Non-Marital Fertility in
Europe, 1880–1940, „Population Studies” 25, 1971, nr 3, s. 375–393.
124
Bartosz Ogórek
Niestety, dostępne dane nie pozwalają na pełną i precyzyjną odpowiedź, na ile ukazany w wynikach badania gwałtowny i głęboki spadek płodności pomiędzy 1921 a 1931 r. został spotęgowany przez sytuację społeczno-ekonomiczną czy problemy źródłowe. Jednakże w świetle
przedstawionych tu dowodów możemy stwierdzić, że pomimo ewentualnych zaburzeń poziomów i dynamiki indeksów EFP, spowodowanych
omawianymi czynnikami, dość dokładnie obrazują one rzeczywisty
przebieg procesu obniżania płodności, stąd nie sposób podważyć uzyskanych na podstawie tego badania wyników.
Zakończenie
Podsumowując przedstawione w artykule rezultaty, można śmiało
potwierdzić tezę o świadomej regulacji płodności małżeńskiej w populacji II Rzeczypospolitej. Oznacza to jednocześnie, że mimo różnych
poziomów zjawisk świadczących o modernizacji, takich jak: urbanizacja, piśmienność czy struktura zatrudnienia w poszczególnych województwach, zaszły wśród ich mieszkańców trzy bardzo istotne warunki,
konieczne zdaniem Ansleya Coale’a, do spadku płodności małżeńskiej50:
– płodność była wynikiem świadomych decyzji;
– zmniejszona płodność była postrzegana jako zaleta;
– efektywne techniki regulacji płodności musiały być dostępne.
Oznacza to, że znaczna część społeczeństwa II RP dysponowała wiedzą na temat regulacji płodności i stosowała ją w praktyce. Rzecz jasna
mogły to być zarówno metody tradycyjne: jak stosunek przerywany,
wydłużanie okresu karmienia piersią, wstrzemięźliwość seksualna oraz
przerywanie ciąży, a w ekstremalnych przypadkach również dzieciobójstwo51, jak i nowocześniejsze formy antykoncepcji: środki mechaniczne
takie jak prezerwatywy czy przyrządy do irygacji kobiecych narządów
rodnych. W latach trzydziestych coraz większą popularnością miała się
również cieszyć propagowana przez Kościół katolicki „metoda rytmu”52.
Cytowany już Stanisław Borowski zaliczał dwudziestolecie międzywojenne do okresu pierwotnej regulacji urodzeń przy pomocy „prymitywnych środków i procedur”, co mając na uwadze ogromne przyspieszenie transformacyjnego obniżania płodności w tym okresie, należy podać
A.J. Coale, The Demographic Transition, w: Proceedings of the International
Population Conference, t. 1, Liège 1973, s. 65.
51
Por. S. Borowski, Funkcje prokreacyjne rodziny polskiej, w: Demografia społeczna, Warszawa 1974, s. 84–155.
52
K. Iglicka, dz. cyt., s. 48.
50
Płodność populacji II Rzeczypospolitej
125
w wątpliwość53. Być może wyczerpujące badanie źródeł jakościowych
rzuciłoby więcej światła na sposoby obniżania płodności w II Rzeczypospolitej. Już nawet bardzo fragmentaryczna analiza postaw i motywów
ówczesnych ludzi zdaje się potwierdzać wyniki badań kwantytatywnych. Przytoczone poniżej fragmenty pochodzą z ankiet przeprowadzanych w 1933 r. wśród mieszkańców osiedla im. Wawelbergów i Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej54:
„Z powodu braku odpowiednich warunków materialnych, dających
gwarancję odpowiedniego wychowania większej ilości dzieci, nieuregulowanej w kraju sprawy mieszkaniowej oraz braku pomocy ze strony
rządu lub społeczeństwa, zmierzającej do stworzenia warunków, umożliwiających celowe wychowanie większej ilości dzieci, – wszelkiemi
godziwemi sposobami bronimy się przed »klęską« przyrostu potomstwa,
któremu nie bylibyśmy w możności zabezpieczyć szczęśliwego, beztroskiego dzieciństwa, a przez właściwe wykształcenie możliwy dobrobyt
w przyszłości”.
„Małżeństwo bez dzieci zwykle kończy się rozwodem, separacją,
względnie złem pożyciem, dzieci zaś mieć w obecnej dobie przy niestałej pracy i niestałych zarobkach jest formalną zbrodnią, gdyż każdy
człowiek dorosły może sobie dużo bardzo odmówić, ale dziecku odmówić
lub uszczuplić jedzenia, to inaczej nazwać nie mogę”.
„Przez dzieci i dla dzieci uszlachetnia się stosunek małżeński… lecz
ze względu na przykre warunki i niemożność należytego wychowania,
żeby nie zwiększać ogólnej nędzy w całym świecie musimy ograniczyć
liczbę urodzin dzieci”.
„Ograniczone środki materialne nie pozwalają na powiększenie
rodziny. Urodzenie dziecka spowodowałoby obniżenie się poziomu
naszej stopy życiowej…”
„Jesteśmy szczęśliwi, że dziecko przyszło na świat wtedy, gdyśmy
go gorąco chcieli – a nie było wynikiem »przypadku« – jak to się często
zdarza. Pragnęlibyśmy oboje mieć jeszcze jedno dziecko (oczywiście nie
więcej). Warunki jednak obecne – aczkolwiek oboje pracujemy – na ten
»luksus« nie pozwalają”.
Możemy wyróżnić tu co najmniej dwa wzorce postaw wobec posiadania potomstwa. Pierwszy wzorzec wiąże się z obawą o możliwość
zapewnienia dużej liczbie dzieci odpowiednich warunków egzystencji
i rozwoju. Natomiast drugi koncentruje się na chęci utrzymania dotychczasowego poziomu życia przez rodziców i traktuje dziecko jako swego
53
54
S. Borowski, Funkcje prokreacyjne rodziny…, s. 86, 103.
S. Szulc, S. Fogelson, dz. cyt.
126
Bartosz Ogórek
rodzaju dobro luksusowe. Z przytoczonych wypowiedzi przebija również
przekonanie o możliwości, a nawet konieczności regulowania płodności
małżeńskiej, co pozwala lepiej zrozumieć, w jaki sposób wykazane na
podstawie badania ilościowego zjawiska demograficzne funkcjonowały
w wymiarze życia jednostki. Płynący z niniejszego artykułu wniosek, że
w okresie 1921–1931 w II Rzeczypospolitej nastąpiło upowszechnienie
wśród małżeństw świadomej regulacji płodności, jest niezwykle ważki
nie tylko dla demografów, ale i dla badaczy rzeczywistości społecznej.
Należy bowiem podkreślić, iż dostrzeżenie i zaakceptowanie możliwości skutecznego wpływania na rozmiar rodziny stanowi bardzo istotną
przemianę cywilizacyjną, kluczową dla ukształtowania się nowoczesnych społeczeństw. Innowacja ta zaszła na ziemiach polskich później
niż w Europie Zachodniej, niemniej jednak badana dekada była okresem intensywnego „doganiania” tej części świata pod względem obniżania płodności. W tym samym czasie możemy obserwować tendencję
do ujednolicania się wzorców płodności w skali całego kraju, pomimo
obecnych wciąż poważnych różnic pomiędzy poszczególnymi województwami. Warto zdać sobie sprawę z faktu, iż badane dziesięciolecie
w kontekście długofalowych procesów ludnościowych, a takim z całą
pewnością jest transformacja demograficzna, jest wycinkiem niezwykle
krótkim. Stąd konieczność zachowania dużej ostrożności w formułowaniu na tej podstawie kategorycznych wniosków odnośnie do przebiegu
tego zjawiska na ziemiach polskich. Z drugiej jednak strony trzeba
podkreślić, że wbrew opinii wielu demografów wydarzenia z zakresu
historii politycznej czy społecznej niejednokrotnie mają bezpośrednie
przełożenie na tempo i strukturę procesów demograficznych. Dlatego
podejmowanie badań nad płodnością społeczeństwa II Rzeczypospolitej w duchu demografii historycznej jest zadaniem niezwykle istotnym.
Bartosz Ogórek
The Fertility of the Population of the Second Polish Republic. Research
using the Princeton European Fertility Project Indices
(Summary)
An analysis carried out of the fertility of Polish society in the interwar
period uses the methodology of the European Fertility Project (EFP), which is
based on data relating to the number of births and the population structure
in a given period, thus making it possible to assess the disparity between fertility in the society under examination and the theoretical maximum fertility. From the studies presented, it can be concluded unambiguously that in
Płodność populacji II Rzeczypospolitej
127
1931 there were symptoms of a conscious reduction in marital fertility in the
population, and therefore that the inhabitants of a major part of the country
perceived limiting the number of its offspring as being beneficial and had at
its disposal the means to effectively achieve this goal.
Bartosz Ogórek – Wydział Historyczny Uniwersytetu Jagiellońskiego;
e-mail: [email protected]
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH
Tom LXXII – 2012
PAWEŁ GRATA
POLITYKA PODATKOWA II RZECZYPOSPOLITEJ
ZARYS PROBLEMATYKI
Uwagi wstępne
Polityka podatkowa odrodzonej po ponadwiekowej niewoli Rzeczypospolitej od początku obarczona była wieloma trudnymi do usunięcia
problemami, a zadania przed nią stojące wykraczały daleko poza tradycyjne rozumienie tego pojęcia. Potrzeba unifikacji obowiązujących
wcześniej na ziemiach polskich systemów podatkowych, konieczność
pozyskiwania – nawet w warunkach toczącej się wojny, braku granic
i niedorozwoju własnej administracji skarbowej – odpowiednich dla
potrzeb państwa wpływów budżetowych oraz dążenie do stworzenia
najbardziej adekwatnego do możliwości społeczeństwa i gospodarki
systemu podatkowego to tylko najważniejsze z wyzwań stających przez
autorami polskiej polityki podatkowej1.
Szybko pojawiały się zresztą następne. Problemy walutowe nie
pozwalały przez kolejne lata na ustabilizowanie systemu i polityki
podatkowej, a przeprowadzona z takim trudem i wspólnym wysiłkiem
całego bez mała społeczeństwa sanacja Skarbu Państwa, autorstwa
Definicje podatku i polityki podatkowej zob. np.: S. Głąbiński, Nauka skarbowości
z dodatkiem o skarbowości Austryi i Galicyi, Lwów 1911, s. 307; R. Knapowski,
Podatki, w: Encyklopedia nauk politycznych (zagadnienia społeczne, polityczne i gospodarcze), t. 4, red. E.J. Reyman, Warszawa 1939, s. 318–327; H. Radziszewski, Nauka
skarbowości, Warszawa 1919, s. 172–178; R. Rybarski, Nauka skarbowości, Warszawa
1935, s. 179; wśród bardziej współczesnych wymienić można np.: P.M. Gaudemet,
J. Molinier, Finanse publiczne, red. i tłum. E. Bogacka-Kisiel, tłum. W. Kisiel, Warszawa 2000, s. 407; A. Komar, Finanse publiczne, Warszawa 1995, s. 105; Z. Nowak,
Polityka podatkowa, w: Polityka ekonomiczna, red. A. Fajferek, Kraków 1999, s. 122–
–125; M. Pietrewicz, Polityka fiskalna, wyd. 4, Warszawa 1998, s. 9–14.
1
130
Paweł Grata
premiera Władysława Grabskiego, przyniosła nie tyle pełne uporządkowanie spraw podatkowych, ile nacechowanie ustroju danin publicznych wyraźnie widocznym i silnie odczuwanym fiskalizmem. Generalnie jednak przyjąć można, że połowa lat dwudziestych stanowiła cezurę
zamykającą pierwszy, konstytutywny okres polskiej polityki podatkowej, w ramach którego udało się zrealizować przynajmniej część ze stawianych przed nią celów, czyli zunifikować i ustabilizować obowiązujące w Rzeczypospolitej prawo podatkowe, a także zbliżyć się do stanu,
w którym wpływy do budżetu pokrywać miały zakładane w nim wydatki.
Drugi z zasadniczych okresów w polskiej polityce podatkowej obejmował lata 1926–1939, gdy podstawowym celem działań w jej ramach
stała się już nie unifikacja i budowa własnego systemu fiskalnego, ale
jego reforma, której konieczność w połowie lat dwudziestych powszechnie dostrzegano. Z drugiej jednak strony na okres ten przypada również czas Wielkiego Kryzysu, gdy mimo wciąż przypominanej potrzeby
reformy, celem zdecydowanie najważniejszym stało się, znowu naznaczone fiskalizmem, dążenie do utrzymania odpowiednich wpływów do
budżetu. Po względnym ustabilizowaniu sytuacji skarbowej w połowie
lat trzydziestych nastąpił wprawdzie powrót do tendencji reformistycznych, jednak ich realizacja w całym omawianym okresie pozostawiała
wiele do życzenia, zwłaszcza jeśli brać pod uwagę formułowane przez
kilkanaście lat ambitne zamierzenia2.
Ograniczone ramy niniejszego tekstu nie pozwalają, rzecz jasna, na
szczegółowe omówienie wszystkich istotnych aspektów polityki podatkowej Rzeczypospolitej. Warto jednak przyjrzeć się szerzej założeniom,
realizacji i efektom działań podejmowanych w zdecydowanie najważniejszych sferach polityki kształtowania świadczeń publicznych, czyli
w zakresie unifikacji podatkowej ziem dawnych zaborów, budowy własnego systemu podatkowego oraz prób jego reformowania, podejmowanych w okresie względnie ustabilizowanych stosunków walutowych
i skarbowych państwa (nieodłącznym, choć traktowanym nieco marginalnie, elementem poszczególnych części analizy musi również pozostawać skuteczność fiskalna wprowadzanych rozwiązań).
Nie można zapomnieć w tym miejscu o znaczeniu czynnika ludzkiego. Polityka podatkowa państwa zawsze przecież kształtowana jest
Szerzej nt. periodyzacji polityki podatkowej II Rzeczypospolitej zob. np.: P. Grata,
Monopole skarbowe w polityce podatkowej Drugiej Rzeczypospolitej, Rzeszów 2009,
s. 41–42; J. Lubowicki, Polityka podatkowa Polski, Poznań 1927, s. 9–15; K. Ostrowski, Polityka finansowa Polski przedwrześniowej, Warszawa 1958, passim; E. Taylor,
Skarbowość, w: Bilans gospodarczy dziesięciolecia Polski Odrodzonej, t. 2, red.
S.L. Zaleski, Poznań 1929, s. 276–279.
2
Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej
131
przez konkretnych ludzi, którymi są z reguły osoby odpowiedzialne za
politykę budżetową oraz ich najbliżsi współpracownicy. W warunkach
II Rzeczypospolitej obowiązek projektowania i realizacji polityki podatkowej spoczywał na kolejnych szefach resortu skarbu i to ich należy,
w mniejszym lub większym stopniu, uznawać za kreatorów tej części
polityki gospodarczej państwa. Ostateczny kształt konkretnym rozwiązaniom prawnym nadawały wprawdzie decyzje parlamentu, jednak
w większości przypadków były one jedynie odpowiedzią na propozycje
zgłaszane przez poszczególne gabinety i ich ministrów skarbu, niekiedy
zaś, zwłaszcza w latach trzydziestych, ograniczały się do akceptacji
wydawanych na wniosek rządu rozporządzeń prezydenckich.
Do ministrów skarbu, którzy w całym okresie międzywojennym
wywarli największy wpływ na politykę finansową i system podatkowy
państwa, zaliczyć należy przede wszystkim sprawującego tę funkcję
kilkukrotnie Władysława Grabskiego, ministra w latach 1926–1929
Gabriela Czechowicza, późniejszego kierownika resortu Ignacego Matuszewskiego (1929–1931), Władysława Zawadzkiego (1932–1935) oraz
jego następcę Eugeniusza Kwiatkowskiego (1935–1939). Warto wspomnieć w tym miejscu również kilku polityków, którzy swe stanowisko sprawowali znacznie krócej, ale również odcisnęli ślad na polityce
podatkowej. Należeli do nich przede wszystkim nieskutecznie walczący
o reformę skarbową w latach 1921–1922 Jerzy Michalski, stabilizujący
stosunki skarbowe pierwszej połowy 1926 r. Jerzy Zdziechowski czy
też wyznaczający politykę podatkową powstającego państwa w 1919 r.
Józef Englich, Stanisław Karpiński oraz Leon Biliński3.
Wpływ każdego z wymienionych na polską politykę podatkową był
oczywiście zróżnicowany, podobnie jak sprawy, którymi chcieli bądź
też musieli się zajmować. Niektórzy koncentrowali się głównie na
dostarczaniu środków do budżetu, inni starali się poprawić stosunki
Por. M.M. Drozdowski, Polityka gospodarcza rządu polskiego 1936–1939, Warszawa 1963, s. 233–239; P. Grata, Kierunki polityki podatkowej państwa polskiego
w roku 1919, „Polityka i Społeczeństwo” 7, 2010, s. 49–56; tenże, Polityka podatkowa
ministra skarbu Władysława Grabskiego w okresie od grudnia 1919 r. do listopada
1920 r., „Limes. Studia i Materiały z Dziejów Europy Środkowo-Wschodniej” 2009,
nr 2, s. 156–175; Z. Landau, Zapomniani ministrowie skarbu Drugiej Rzeczypospolitej,
Warszawa 2005, passim; M. Łapa, Modernizacja państwa. Polska polityka gospodarcza 1926–1929, Łódź 2002, s. 179–187; W. Morawski, Polityka gospodarcza rządu
Aleksandra Skrzyńskiego, Warszawa 1990, passim; J. Szpunar, Polityka podatkowa
Polski w okresie kryzysu w latach 1929–1933, RDSG, t. 20, 1958, s. 225–270; A. Włodarczyk, Polityka skarbowo-budżetowa Ignacego Matuszewskiego jako Kierownika
Ministerstwa Skarbu (1929–1931), w: Studia z historii społeczno-gospodarczej XIX
i XX w., t. 1, red. W. Puś, Łódź 2003, s. 231–251.
3
132
Paweł Grata
skarbowo-walutowe bądź też stworzyć podstawy ustabilizowanego
i zgodnego z obowiązującymi zasadami ekonomii własnego systemu
podatkowego, kolejni zaś podejmowali się, choć często tylko werbalnie,
starań na rzecz reformy zbudowanego z takim trudem w pierwszych
latach niepodległości systemu. Suma i efekty ich działań stanowić zaś
mogą podstawę zarysu syntezy polityki podatkowej państwa polskiego
w okresie dwudziestolecia międzywojennego, zarówno w kontekście jej
zamierzeń, realizacji wyznaczanych celów, jak i ewentualnych osiągnięć
czy też mniej lub bardziej uzasadnionych porażek.
Unifikacja podatkowa ziem polskich
Kwestia unifikacji systemu świadczeń publicznych stanowiła jeden
z podstawowych problemów polskiej polityki podatkowej aż do połowy
lat dwudziestych. Było to także de facto pierwsze – poza dostarczaniem dochodów do budżetu i budową własnej administracji skarbowej – z fundamentalnych zadań stojących przed zawiadującymi polską polityką fiskalną. Skala trudności przedsięwzięcia należała zaś do
najwyższych spośród wszystkich podejmowanych wysiłków unifikacyjnych. Wynikało to przede wszystkim z wielości stosowanych na ziemiach polskich rozwiązań fiskalnych. Po zakończeniu wojny wyraźne
różnice pod tym względem dzieliły nie tylko trzy dawne zabory, ale
również w obrębie samych tych terytoriów dochodziło do znaczących
odstępstw od obowiązujących powszechnie zasad. Przypadkiem szczególnym stało się zaś okupowane przez państwa centralne Królestwo
Polskie, gdzie na dotychczasowe przepisy rosyjskie nałożyły się liczne
rozwiązania fiskalne wprowadzane zarówno przez władze niemieckie,
jak i austriackie4.
W ten sposób liczba obowiązujących na ziemiach polskich „systemów” podatkowych sięgnęła co najmniej pięciu, biorąc zaś pod uwagę
lokalne rozwiązania obecne na później włączanych obszarach, można
się doliczyć ich nawet dziewięciu. W sytuacji, gdy każde najmniejsze
nawet zróżnicowanie terytorialne rodzajów i poziomu obciążeń fiskalnych w ramach jednego państwa oznaczać musi nierównomierne trakS. Kauzik, Gospodarka finansowa Rosji, Niemiec i Austro-Węgier na ziemiach
polskich w czasie Wielkiej Wojny, w: Polska w czasie Wielkiej Wojny, red. M. Handelsman, t. 4: Finanse, Warszawa 1939, s. 54–84, 297–331; J. Rutkowski, Historia gospodarcza Polski, t. 2: Czasy porozbiorowe, Poznań 1950, s. 436–442; nt. dzielnicowych
różnic w obrębie poszczególnych podatków zob. E. Taylor, Prawo skarbowe Rzeczypospolitej Polskiej, cz. 1, Poznań 1920, s. 24–127.
4
Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej
133
towanie obywateli przez prawo, odziedziczony stan rzeczy musiał być
bezwzględnie usunięty. Nie było to jednak łatwe w warunkach wciąż
toczących się walk o granice i wspomnianej już konieczności bieżącego wykonywania zadań budżetowych. Akcja ujednolicania podatków
była zaś sama w sobie problematyczna, nie tylko ze względów czysto
technicznych. Niejednokrotnie oznaczać musiała podniesienie obciążeń
fiskalnych części ludności kraju bądź też objęcie niektórych dzielnic nieznanymi wcześniej świadczeniami (co było równoznaczne ze wzrostem
świadczeń na rzecz budżetu państwa czy też samorządów)5.
Kolejnym ważkim zagadnieniem związanym z unifikacją systemu
podatkowego była kwestia wyboru metod podejmowanych działań,
a więc rozstrzygnięcie dylematu, czy przyjmować w ramach ujednolicania świadczeń fiskalnych rozwiązania zaborcze (i które z nich ewentualnie wybierać), czy też opierać system podatkowy na koncepcjach
własnych, wypływających z wielu różnorodnych, niekoniecznie rosyjskich, prusko-niemieckich czy austriackich wzorców. Uzależnione od
tych rozstrzygnięć tempo unifikacji ustroju podatkowego przekładało
się na ocenę skuteczności polityki skarbowej. Długo utrzymujący się
stan tymczasowości w sprawach granic państwa skutkował przyjmowaniem w kwestiach podatkowych rozwiązań doraźnych, ograniczonych terytorialnie czy też nawet odwołujących się wprost do
podziałów zaborczych. Wymienione wyżej uwarunkowania ewidentnie określiły przebieg procesów ujednolicania systemu podatkowego
państwa polskiego.
Wszystkie ograniczenia budowy własnego systemu podatkowego najbardziej widoczne były w pierwszym roku niepodległości. Trudna sytuacja fiskalna państwa, częste zmiany na stanowisku ministra skarbu,
a także niewielkie możliwości oddziaływania na rzeczywistość przez
budowany dopiero aparat skarbowy oznaczały brak realnych warunków do podjęcia aktywniejszych działań w ramach szeroko rozumianej
polityki fiskalnej. Stąd też z reguły ograniczała się ona do wykonywania zadań budżetowych, których podstawą były odziedziczone po zaborcach rozwiązania. Już 12 XI 1918 r. ówczesny kierownik resortu skarbu
Franciszek Jossé potwierdził moc obowiązującą dotychczasowych przepisów podatkowych, a jedyne zaproponowane w 1919 r. nowe rozwiąSprawozdania stenograficzne z posiedzeń Sejmu Ustawodawczego (dalej: SS SU),
pos. 86, 3 X 1919, Exposé ministra skarbu Leona Bilińskiego, łamy 20–22; Z. Landau,
Skarbowość Drugiej Rzeczypospolitej (1918–1939), „Finanse” 1978, nr 12, s. 53–54;
P. Michalski, System podatkowy w okresie dziesięcioletnim i jego wydajność, w: Przemysł i handel 1918–1928, cz. 1, Warszawa 1928, s. 47; E. Taylor, Polityka skarbowa
i system podatkowy Rzeczypospolitej Polskiej, Poznań 1929, s. 7–8.
5
134
Paweł Grata
zania dotyczyły wprowadzenia kilku nadzwyczajnych w swej istocie
instrumentów fiskalnych6.
Działania na rzecz unifikacji systemu podatkowego pozostawały
w tym okresie w sferze prac koncepcyjnych, jednak ich podjęcie w połowie 1919 r. przez ministra Stanisława Karpińskiego było pierwszym
krokiem ku fiskalnemu zjednoczeniu ziem polskich. Jeszcze latem do
Sejmu trafił projekt ustawy o podatku spadkowym, w opracowaniu zaś
znajdowały się kolejne, dotyczące własnych przepisów z zakresu podatków: dochodowego, gruntowego, przemysłowego, hipotecznego, mieszkaniowego oraz dochodowego od kapitałów pieniężnych. Prac tych nie
zahamowało odejście z resortu Karpińskiego, a ich osobiste wsparcie
przez jego następcę, Leona Bilińskiego, pozwoliło na przygotowanie
gruntu pod działania, które w 1920 r. na rzecz unifikacji podatkowej
ziem polskich podjąć miał minister skarbu Władysław Grabski (stanowisko objął 13 XII 1919 r.)7.
Ujednolicenie systemu podatkowego oraz „przeprowadzenie zasady
wyrównania różnicy ciężaru podatkowego różnych zaborów” stało się
jednym z zasadniczych celów programu finansowego nowego ministra, przedstawionego oficjalnie w Sejmie 27 II 1920 r. Wyrazem sformułowanych jeszcze w końcu poprzedniego roku zamierzeń stały się
zarówno przeprowadzona z początkiem 1920 r. unifikacja walutowa
byłej Galicji, jak i kierowane do Sejmu kolejne projekty ustaw, które
w połowie roku przyjęły postać nowych, mających obowiązywać często
na całym terytorium kraju aktów prawnych. Ujednolicenia doczekały
się w ten sposób po niespełna dwóch latach niepodległości przepisy
regulujące większość z funkcjonujących na ziemiach polskich podatków bezpośrednich8.
Zdecydowanie najważniejsze były przepisy ustawy o podatku dochodowym i uzupełniającym majątkowym z 16 VII 1920 r., ale istotne
z punktu widzenia unifikacji podatkowej kraju stały się również ustawy
6
SS SU, pos. 3, 20 II 1919, Exposé ministra skarbu Józefa Englicha, łam 78;
„Monitor Polski” 1918, nr 205, s. 1–2; Z. Landau, Skarbowość polska w latach 1918–
–1920, „Finanse” 1966, nr 2, s. 22; W.E. Zieliński, Nasi ministrowie skarbu i błędy ich
polityki w oświetleniu danych urzędowych (1918–1925 r.), Warszawa b.d.w., s. 12–16.
7
L. Biliński, Wspomnienia i dokumenty 1846–1922, t. 2: 1915–1922, Warszawa
1925, s. 271; S. Karpiński, Pamiętnik dziesięciolecia 1915–1924, Warszawa 1931,
s. 218; P. Grata, Kierunki polityki podatkowej..., s. 51–52.
8
SS SU, pos. 124, 27 II 1920, Exposé ministra skarbu Władysława Grabskiego,
łamy 14–15, 22–23; Program ministra skarbu na tle mowy ministra skarbu Wł. Grabskiego, wygłoszonej na posiedzeniu Sejmu Ustawodawczego dnia 27-go lutego 1920-go
roku, Warszawa 1920, s. 12; Przyszła polityka skarbowa, „Gazeta Warszawska” 1919,
nr 349, s. 3.
Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej
135
o podatku od spadków i darowizn (przyjęta 29 V 1920 r.), o podatku od
skrzynek depozytowych (8 czerwca) oraz od kapitałów i rent (16 lipca).
Uzupełnieniem działań porządkujących i częściowo chociaż unifikujących system podatkowy było przyjęcie przez Sejm ustaw o podatku
gruntowym w byłym zaborze austriackim i byłym Królestwie Polskim
(obie datowane na 14 lipca) oraz o ujednoliceniu przepisów o podatku
przemysłowym w byłej dzielnicy rosyjskiej z 6 VII 1920 r. Szczególnie
istotny był zwłaszcza ostatni z wymienionych aktów prawnych, gdyż
oparte na rosyjskich przepisach zasady podatku przemysłowego stały
się kilkanaście miesięcy później podstawą pełnej unifikacji terytorialnej
w tym zakresie. Ustawą z 17 XII 1921 r. Sejm rozciągnął bowiem ich
obowiązywanie na terytorium całej Rzeczypospolitej, zamykając w ten
sposób okres dzielnicowego charakteru opodatkowania pozarolniczej
działalności gospodarczej9.
Podjęte przez ministra Grabskiego działania w zakresie podatków
bezpośrednich oparte zostały wprawdzie w dużej mierze na dotychczas
obowiązujących rozwiązaniach państw zaborczych, stanowiły jednak
ważny punkt wyjścia do stworzenia własnego systemu danin publicznych. Mniej wyraźne były natomiast w tym czasie tendencje unifikacyjne w zakresie podatków pośrednich. Nie tylko nie doszło bowiem
w praktyce do żadnych konkretnych działań w tym kierunku, ale nawet
można było zauważyć, że kolejne posunięcia zmierzały raczej do utrwalenia dzielnicowych regulacji zaborczych.
W zakresie podatków akcyzowych tendencje te wyrażały się utrzymywaniem dawnych przepisów, natomiast w przypadku stanowiących
specyficzną formę opodatkowania od spożycia monopoli skarbowych
sytuacja kształtowała się nieco inaczej. Z jednej strony bowiem polskie
władze skarbowe utrzymywały wszystkie tego typu uprawnienia państwa, włącznie z czysto aprowizacyjnymi i wprowadzonymi w czasie
okupacji byłego Królestwa Polskiego monopolami sacharyny i cukru,
z drugiej zaś ewentualne działania czy też projekty szły w kierunku
rozszerzania terytorialnego przywilejów fiskalnych państwa. Przykładem skutecznej unifikacji tego typu stała się przyjęta 26 III 1920 r.
ustawa o monopolu loteryjnym, porządkująca stan prawny w tej mierze
9
AAN, Protokoły Posiedzeń Rady Ministrów 1918–1937, t. 9, Posiedzenie Rady
Ministrów z 20 marca 1920 r., k. 499–500; tamże, t. 10, Posiedzenie Rady Ministrów
z 22 kwietnia 1920 r., k. 115–116; Dz. U. 1920, nr 49, poz. 299; nr 50, poz. 305;
nr 61, poz. 389; nr 66, poz. 437; nr 71, poz. 477; nr 76, poz. 517; nr 82, poz. 550;
1922, nr 2, poz. 7; A. Franz, Podatek przemysłowy i jego ujednostajnienie na całe państwo, „Sprawy Podatkowe” 1921/1922, z. 8, s. 20–22; P. Grata, Polityka podatkowa
ministra..., s. 165.
136
Paweł Grata
na terytorium całego państwa (przed wojną monopol loterii obowiązywał we wszystkich zaborach)10.
Mimo że utrzymywanie dzielnicowego charakteru uprawnień monopolowych było z gruntu sprzeczne z ich ideą, pozostałe z podejmowanych wówczas działań w tej dziedzinie były już znacznie bardziej kontrowersyjne. Jeszcze bowiem w 1919 r. skierowano do parlamentu
projekt ustawy o obejmującym całe państwo monopolu spirytusowym,
natomiast w 1920 r. resort skarbu pod kierownictwem ministra Grabskiego przygotował projekty ustaw o monopolu tytoniowym oraz cukrowym. W ten sposób unifikacja miała się odbywać na podstawie nieco
tylko zmodyfikowanych dzielnicowych rozwiązań zaborczych, przed
czym aktywnie protestowała znaczna część opinii publicznej oraz sfery
gospodarcze. Ostatecznie żaden z wymienionych projektów nie uzyskał
w tym czasie akceptacji parlamentu, a praktyka w tej materii poszła
w stronę rezygnacji z części już istniejących przepisów monopolowych.
Oznaczało to jednak dalsze odłożenie unifikacji w ramach tego segmentu systemu fiskalnego, gdyż w miejsce likwidowanych monopoli
przywracano przepisy akcyzowe obowiązujące wcześniej w poszczególnych zaborach11.
Przełomem w dziele ujednolicania podatków pośrednich stała się
przyjęta na wniosek ministra skarbu Jana Kantego Steczkowskiego
ustawa ramowa z 10 V 1921 r. o regulowaniu podatków od spożycia,
zużycia, względnie produkcji na obszarze Rzeczypospolitej. Wraz z jej
wejściem w życie rząd uzyskał bowiem prawo do zrównania stawek
podatkowych obowiązujących w kraju, znoszenia dotychczasowych
dzielnicowych przepisów czy też rozciągania części z nich na całe terytorium państwa12.
Skutkiem stosowania ustawy stało się nie tylko zawieszenie monopoli cukrowego i spirytusowego (odpowiednio 26 IX i 14 X 1921 r.), ale
również oparta na rozwiązaniach państw zaborczych i przeprowadzona
w końcu 1921 r. unifikacja przepisów w zakresie opodatkowania wina
i wina musującego (przepisy niemieckie), zapałek i drożdży (przepisy
rosyjskie) oraz olejów mineralnych (przepisy austriackie). Nieco inaczej,
bo na podstawie odrębnej, ale jednoczesnej modyfikacji dotychczasowych
10
Dz. U. 1920, nr 31, poz. 180; W. Roszkowski, Kształtowanie się podstaw polskiej
gospodarki państwowej w przemyśle i bankowości w latach 1918–1924, Warszawa
1982, s. 218–219; E. Taylor, Polityka skarbowa..., s. 32–33.
11
AAN, Protokoły Posiedzeń Rady Ministrów 1918–1937, t. 15, Posiedzenie Rady
Ministrów z 26 września 1921 r., k. 620; tamże, t. 16, Posiedzenie Rady Ministrów
z 14 października 1921 r., k. 94, 128–129; P. Grata, Monopole skarbowe..., s. 135–140.
12
Dz. U. 1921, nr 41, poz. 248; J. Lubowicki, Polityka podatkowa..., s. 43.
Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej
137
przepisów dzielnicowych, dokonana została w tym czasie regulacja
opodatkowania piwa. Kolejne działania przyszły jesienią 1922 r., gdy
na teren całego państwa rozciągnięto pruskie przepisy o opodatkowaniu kwasu octowego oraz rosyjskie przepisy o patentach akcyzowych,
a zasady opodatkowania piwa zebrano w wydanym 11 października
nowym rozporządzeniu ministerialnym. Zakończeniem tej części unifikacji przepisów w zakresie podatków pośrednich było wprowadzenie
od 1 XI 1922 r., wraz z przyłączeniem do Polski części Górnego Śląska,
podatku od węgla13.
Ważnym etapem prac na rzecz ujednolicenia systemu podatkowego
Rzeczypospolitej stała się próba reformy skarbowo-walutowej podjęta
przez Władysława Grabskiego z początkiem 1923 r. Przedstawiony
w marcu w Sejmie program sanacji przyniósł kilka inicjatyw ustawodawczych, z których najważniejsze z punktu widzenia dalszej unifikacji fiskalnej były projekty ustaw o podatku przemysłowym oraz
o podatku gruntowym. Przyjęta 14 V 1923 r. ustawa o podatku przemysłowym oznaczała wprowadzenie po blisko pięciu latach niepodległości własnych przepisów w tym względzie na całym terytorium państwa.
Z drugiej jednak strony nie udało się zakończyć podobnego procesu
w zakresie opodatkowania gruntów. Ustawa o podatku gruntowym
z 15 czerwca tego roku przyniosła wprawdzie próbę unifikacji stawek
płaconego świadczenia, wciąż jednak jego wymiar opierał się na zróżnicowanych dzielnicowo zasadach i, jak się miało okazać, stan taki utrzymał się aż do końca okresu międzywojennego. Podjęte bowiem dopiero
w połowie lat trzydziestych prace nad klasyfikacją gruntów (ustawa
z 26 III 1935 r.), mające doprowadzić do ujednolicenia zasad wymiaru
podatku gruntowego, nie zostały zakończone przed wybuchem wojny.
Sprawę tego podatku uznać należy za największą porażkę działań na
rzecz unifikacji polskiego systemu podatkowego14.
Dz. U. 1921, nr 50, poz. 304, 307; nr 83, poz. 584; nr 85, poz. 610–612; nr 86, poz.
628; nr 95, poz. 700; nr 97, poz. 709; nr 100, poz. 717; nr 105, poz. 764; 1922, nr 92, poz.
851; E. Strasburger, Ustrój skarbowy Rzeczypospolitej Polskiej, Warszawa 1922,
s. 323–325; E. Taylor, Polityka skarbowa..., s. 32–33. Wraz z unifikacją systemu
podatków pośrednich następowało sukcesywne usuwanie części dawnych obciążeń
obecnych w niektórych tylko dzielnicach i uznanych za zbędne z punktu widzenia
celów polityki skarbowej państwa, w związku z czym zniknęły z polskiego systemu
fiskalnego pruskie podatki od środków oświetlenia, a także od gilz i bibułek papierosowych, rosyjski od miodu do picia oraz austriacki liniowy podatek konsumpcyjny
i podatek od mięsa; zob. Dz. U. 1921, nr 66, poz. 428; nr 69, poz. 455; nr 84, poz. 596;
nr 108, poz. 787, 788.
14
Dz. U.1923, nr 58, poz. 412; nr 65, poz. 505; 1935, nr 27, poz. 203; Druki Sejmowe,
Okres I, druk nr 153, Uzasadnienie projektu ustawy podatku przemysłowego, s. 27–30;
13
138
Paweł Grata
Pomijając już kwestię podatku gruntowego – jednak rzeczywiście
skomplikowaną – uznać należy, że praktyczne zakończenie dzieła unifikacji w zakresie podatków bezpośrednich nastąpiło w 1923 r. W przypadku podatków pośrednich procesy unifikacyjne zakończyły się nieco
później, co wynikało zarówno z tego, że dopiero w okresie reform skarbowo-walutowych rządu Władysława Grabskiego nastąpiły ostateczne
rozstrzygnięcia w zakresie struktury tego typu opodatkowania (akcyza
czy monopol), jak i z faktu, że wstępna część działań integracyjnych
nastąpiła w oparciu o przepisy zaborcze już w latach 1921–1922.
Kolejnym jej etapem było opracowanie i wprowadzenie w życie własnych uregulowań prawnych. Pierwsza taka kodyfikacja objęła opodatkowanie piwa (ustawa z 12 VI 1924 r.), a rok później przyjęta została
ustawa o opodatkowaniu wina (1 VII 1925 r.). Dosyć długo trwało natomiast uregulowanie kwestii opodatkowania cukru, które aż do 1927 r.
opierało się na dzielnicowych przepisach zaborczych i dopiero rozporządzenie Prezydenta RP z 13 IX 1927 r. zmieniło ten stan rzeczy.
Zakończeniem procesu unifikacji i własnej kodyfikacji opodatkowania
spożycia stało się zaś wydanie 7 III 1928 r. rozporządzenia Prezydenta
o podatku od olejów mineralnych, zastępującego dawne, choć obowiązujące na terenie całego kraju przepisy austriackie i dostosowującego
konstrukcję podatku do pozostałych tego typu świadczeń w Polsce15.
Ważnym elementem procesów unifikacyjnych stała się przeprowadzona w latach 1924–1925 rozbudowa systemu monopoli skarbowych.
Do uchwalonego w 1920 r. monopolu loteryjnego oraz przyjętej przez
Sejm w czerwcu 1922 r. ustawy o monopolu tytoniowym doszły bowiem
w tym czasie kolejne działania mające na celu rozbudowę uprawnień
monopolowych państwa. Część z nich polegała na terytorialnym rozszerzeniu zasięgu funkcjonowania monopoli już istniejących (rozciągnięcie
St.K., Podatek gruntowy, „Przegląd Skarbowy” 1929, z. 5, s. 129–135; I. Natanson,
Nowa ustawa o podatku przemysłowym, „Sprawy Podatkowe” 1923, z. 10–11, s. 10–26;
J. Lubowicki, Dwudziestolecie podatków bezpośrednich, „Polska Gospodarcza” 1938,
z. 46, s. 1637. Pewne rozbieżności przy wymiarze utrzymywały się również w przypadku podatku spadkowego, ale zakres obowiązku podatkowego był w całym kraju
ujednolicony; zob. I. Weinfeld, Skarbowość polska, t. 2: Daniny. Podatki, opłaty, cła
i akcyzy, wyd. 5, Warszawa 1937, s. 156.
15
AAN, Protokoły Posiedzeń Rady Ministrów 1918–1937, t. 39, Posiedzenie Rady
Ministrów z 29 sierpnia 1927 r., k. 21, 134; Dz. U. 1924, nr 65, poz. 635; 1925, nr 75,
poz. 525; 1927, nr 81, poz. 700; 1928, nr 27, poz. 252; W. Grabowski, Podatki pośrednie,
w: Odrodzona skarbowość polska. Zarys historyczny, Warszawa 1931, s. 87–94;
P. Grata, Polityka podatkowa rządu Władysława Grabskiego w latach 1923–1925,
„Polityka i Społeczeństwo” 5, 2008, s. 50–51; B. Markowski, O systemie danin publicznych w Polsce, „Sprawy Podatkowe” 1925, z. 10, s. 433–434.
Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej
139
na obszar byłej dzielnicy pruskiej przepisów o monopolu solnym i tytoniowym), inne oznaczały wprowadzenie nowych, obejmujących całe państwo, przywilejów fiskalnych Skarbu. Ustawą z 31 VII 1924 r. Sejm
przychylił się do wniosku rządu w sprawie monopolu spirytusowego,
15 VII 1925 r. uchwalił zaś ustawę o monopolu zapałczanym (zakończeniem procesu porządkowania spraw monopolowych stało się rozporządzenie Prezydenta z 7 X 1927 r. likwidujące monopol sacharyny)16.
Podsumowując zagadnienie procesu unifikacji systemu podatkowego ziem polskich, można zatem uznać, że zakończył się on sukcesem. Większość z obowiązujących w Polsce świadczeń podatkowych
została ujednolicona w ciągu pierwszych kilku lat niepodległości, co
w kontekście przeszkód z tym związanych świadczyło o dużej skuteczności podejmowanych działań organizacyjno-prawnych. Pewnym cieniem na tak zarysowanym obrazie kładą się wprawdzie losy podatku
gruntowego, jednak o tym, jak skomplikowaną stanowiły materię najlepiej świadczy fakt, że realne prace nad jego pełnym ujednoliceniem
podjęto dopiero w połowie następnej dekady. Zakończenie zasadniczej
części działań unifikacyjnych nastąpiło wraz z ostatnimi regulacjami
opodatkowania spożycia w latach 1927–1928, ważne zaś uzupełnienie
tego procesu stanowiły wydane w połowie 1926 r.: ustawa karna skarbowa oraz jednolita dla całego państwa i zastępująca wiele dawnych,
zaborczych i często dziewiętnastowiecznych jeszcze aktów prawnych –
ustawa o opłatach stemplowych17.
Budowa własnego systemu podatkowego
Unifikacja systemu podatkowego była istotnym, ale na pewno nie
najważniejszym celem polityki podatkowej Rzeczypospolitej. Niemniej
zasadnicza stawała się również z upływem czasu planowa budowa własnego, oryginalnego systemu podatkowego, który z jednej strony miał
wypływać z warunków stawianych przez obowiązującą doktrynę, z drugiej zaś odpowiadać musiał specyfice społeczno-gospodarczej państwa,
a przede wszystkim dostarczać odpowiednich dochodów do budżetu.
Podstawowym problemem w procesie planowania i budowy własnego
ustroju podatkowego były liczne paradoksy, na jakie w swych działaniach natrafiali twórcy polskiej polityki fiskalnej. Wynikały one
16
Dz. U. 1924, nr 78, poz. 256; 1925, nr 83, poz. 561; 1927, nr 89, poz. 797; P. Grata,
Miejsce monopoli skarbowych w reformie stabilizacyjnej Władysława Grabskiego
(1923–1925), Rzeszów 2008, s. 54–73.
17
Dz. U. 1926, nr 98, poz. 570; nr 105, poz. 609.
140
Paweł Grata
zarówno z fundamentalnych nieraz różnic między systemami odziedziczonymi po zaborcach, jak i głębokiego rozdźwięku między teoretycznymi zasadami ekonomii wyznaczającymi stawiane przed ustrojem
fiskalnym cele a możliwościami dostosowania tak rozumianego modelu
do specyfiki polskich uwarunkowań. Obie kwestie zresztą częściowo się
zazębiały, gdyż analiza rozwiązań zaborczych z założenia łączyła się
z oceną ich zgodności z doktryną, ale również i przydatności do stosowania w warunkach funkcjonowania młodego państwa.
Tak więc za zdecydowanie najbardziej rozwinięty i najnowocześniejszy spośród ustrojów podatkowych dawnych zaborców uznawano oparty
w dużej mierze na podatkach bezpośrednich, z dominacją wśród nich
podatku dochodowego, system pruski. Z drugiej strony najbardziej zacofany system rosyjski, w którym podatku dochodowego de facto w ogóle
nie znano, a dochody opierały się na tradycyjnych podatkach przychodowych, obejmował największą część ziem i ludności II Rzeczypospolitej. Rozwiązania austriackie z kolei stanowiły mieszankę propozycji
nowoczesnych (np. zbliżony do pruskiego podatek osobisto-dochodowy)
z tymi uznawanymi za zdecydowanie nieprzystające do powojennej rzeczywistości (podatek od mięsa czy też wypływające z merkantylistycznych jeszcze tradycji monopole fiskalne). Tymczasem to właśnie z Galicji pochodziła większość wyższych urzędników skarbowych pierwszych
lat niepodległości i często to właśnie tamtejsze rozwiązania były przez
nich popierane18.
Całość zagadnienia uzupełniały wspomniane wcześniej uwarunkowania doktrynalne. Ekonomia klasyczna niezmiennie promowała idee
opodatkowania dochodu i na nim właśnie oparcia systemu podatkowego. Paradoksalnie, silne wsparcie dla rozwiązań klasycznych w kwestiach podatkowych niosły również zachodzące przemiany światopoglądowe, gdyż koncepcje rozbudowy podatków bezpośrednich, czyli
opodatkowania dochodu i majątków przy ograniczaniu z zasady uderzającego w warstwy uboższe opodatkowania spożycia, znajdowały
poparcie liczących się w życiu politycznym i społecznym ugrupowań
L. Caro, Problemy skarbowe państwa polskiego, Kraków 1919, s. 49, 61–62;
F. Hilchen, Monopolizowanie handlu i przemysłu w rękach handlu, „Tygodnik Handlowy” 1921, nr 2, s. 18–19; W. Morawski, Od marki do złotego. Historia finansów
Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 2008, s. 22–27; E. Strasburger, Nauka skarbowości (część ogólna), Warszawa 1924, s. 252–257; E. Taylor, Polityka skarbowa..., s. 1–10;
nt. austriackich pozostałości w polskim systemie podatkowym zob. P. Grata, Austriackie tradycje fiskalne w systemie podatkowym II Rzeczypospolitej, w: Wierny swemu
dziedzictwu. Księga jubileuszowa dedykowana Profesorowi Józefowi Półćwiartkowi,
red. S. Nabywaniec, B. Lorens, S. Zabraniak, Rzeszów 2010, s. 140–154.
18
Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej
141
lewicowych. W ten sposób dążenie do przestrzegania zasad ekonomii
klasycznej okazywało się zbieżne z działaniami na rzecz bardziej „sprawiedliwego”, czyli w większym stopniu obciążającego klasy posiadające
systemu podatkowego19.
Podobnie jak w przypadku unifikacji przepisów, również kształt polskiego systemu podatkowego rozstrzygał się w pierwszych latach niepodległości, gdy wraz ze stopniowym ujednolicaniem praw podatkowych
następowała budowa własnego modelu obciążeń publicznych. Był to
proces nie tylko skomplikowany, ale również, przynajmniej w warstwie
koncepcyjnej, bardzo dynamiczny, czego potwierdzeniem fakt, że cały
trwający do połowy lat dwudziestych pierwszy etap kształtowania polskiej polityki podatkowej już współcześni podzielili na aż cztery odrębne
podokresy, wyszczególnione właśnie w oparciu o kryterium systemowe.
Pierwszy z nich obejmował cały pierwszy rok niepodległości. Działania polityki podatkowej ograniczały się w tym czasie jedynie do praktyki budżetowej, a fakt, że w okresie tym ministerstwem skarbu zawiadywało aż pięciu polityków (Franciszek Jossé i Władysław Byrka jako
kierownicy resortu oraz ministrowie Józef Englich, Stanisław Karpiński i Leon Biliński) w sposób oczywisty uniemożliwiał wręcz prowadzenie działań bardziej długofalowych. Pojawiające się natomiast
w wypowiedziach ówczesnych ministrów skarbu poglądy na temat systemu podatkowego Rzeczypospolitej zawierały wyraźne odniesienia do
doktryny klasycznej. Zarówno Józef Englich, jak i później Leon Biliński opowiadali się za oparciem jego kształtu na zasadach i wzorcach
wywodzących się z Europy Zachodniej, za podstawę zaś tak określonego systemu uznawali daniny bezpośrednie, z podatkiem dochodowym na czele20.
Objęcie w końcu 1919 r. teki ministerialnej przez Władysława Grabskiego zapoczątkowało kolejny podokres w rozwoju polskiego systemu
podatkowego, a jednym z jego głównych rysów, obok wspomnianych już
dążeń unifikacyjnych oraz próby równoważenia budżetu, były zabiegi na
rzecz ukształtowania zgodnego z wytycznymi doktryny modelu ustroju
podatkowego. Była to nie tylko pierwsza, ale i najważniejsza z podejmowanych w całym okresie międzywojennym próba oparcia polskiego
systemu podatkowego na uznawanych powszechnie za najbardziej
Por. np. S. Głąbiński, Nauka skarbowości, wyd. 3, Warszawa–Lwów 1925,
s. 384–387; A. Krzyżanowski, Nauka skarbowości, Poznań 1923, s. 128–130; E. Strasburger, Ustrój skarbowy..., s. 174–183.
20
SS SU, pos. 3, 20 II 1919, Exposé ministra skarbu Józefa Englicha, łam 80;
SS SU, pos. 86, 3 X 1919, Exposé ministra skarbu Leona Bilińskiego, łam 22; S. Karpiński, dz. cyt., s. 219; P. Grata, Kierunki polityki podatkowej..., s. 50–51.
19
142
Paweł Grata
racjonalne z ekonomicznego punktu widzenia zasadach. Fundamentem
takiego podejścia stać się miała wspomniana wyżej i wzorowana na
nowoczesnych rozwiązaniach pruskich ustawa o podatku dochodowym.
Miał on stanowić w bliskiej przyszłości najważniejsze źródło wpływów
budżetowych, plan zaś oparcia dochodów fiskalnych przede wszystkim
na podatkach bezpośrednich wypływał również z wyraźnie akcentowanych przesłanek socjalnych i szeroko rozumianej sprawiedliwości
systemu fiskalnego. 27 II 1920 r. minister Grabski mówił w Sejmie
wprost o zadaniach społecznych polityki podatkowej, deklarując nawet,
że podatki nie tylko mają za zadanie dostarczać środki do budżetu, ale
powinny też równoważyć nierówności społeczne21.
Praktyka polityki fiskalnej, prowadzonej w warunkach wojny polsko-bolszewickiej i rosnących deficytów budżetowych, szybko wymusiła
jednak konieczność rezygnacji z ambitnych celów, a nawet ich przewartościowania. Okazało się bowiem, że podatek dochodowy oraz inne
daniny bezpośrednie miały zbyt wąską podstawę społeczną, by stanowić o rozmiarach wpływów budżetowych państwa, a stosunkowo ubogie społeczeństwo Rzeczypospolitej najłatwiej było poddać obowiązkowi
podatkowemu przy pomocy z natury rzeczy bardziej dotykających osoby
mniej zamożne danin pośrednich (dominowały one zresztą na ziemiach
polskich już w okresie zaborów). Skutkiem tak rozumianego pogodzenia się z rzeczywistością stało się przejście Grabskiego do rozbudowy
pośrednich form opodatkowania, wśród których znaczącą rolę odgrywać
miały powszechnie uznawane za przestarzałą formę obciążenia fiskalnego monopole skarbowe22.
Wciąż utrzymujące się w gospodarce finansowej państwa deficyty budżetowe spowodowały podjęcie jesienią 1921 r. przez ministra Jerzego Michalskiego kolejnej próby reformy skarbowej. Jej część
dochodowa oparta została na przeforsowanej przez ministra w Sejmie
nadzwyczajnej daninie majątkowej. Wraz z nią w polityce podatkowej
nastąpił również wyraźny zwrot w kierunku fiskalizmu, któremu podporządkowano wszystkie praktycznie działania resortu. Trwałość dokoSS SU, pos. 124, 27 II 1920, Exposé ministra skarbu Władysława Grabskiego,
łamy 20–22; Program ministra skarbu..., s. 10–11; P. Grata, Polityka podatkowa ministra..., s. 160–161.
22
Projekt programu polityki ekonomicznej i finansowej Polski po wojnie (Warszawa
1920) ułożył w listopadzie 1920 r. minister skarbu Władysław Grabski (s. 28–30);
P. Grata, Polityka podatkowa ministra..., s. 166–169. Niewiele w kontekście struktury
wpływów skarbowych zmieniła czasowa rezygnacja z rozbudowy monopoli skarbowych, do której doszło jesienią 1921 r. – we wpływach zwyczajnych nadal dominowały
dochody z opodatkowania spożycia, które od 1920 r. regularnie oscylowały w granicach
45–50% wszystkich wpłat do budżetu; zob. „Rocznik Ministerstwa Skarbu” 1924, s. 178.
21
Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej
143
nanej wcześniej reorientacji ku opodatkowaniu spożycia potwierdziło
zaś przeprowadzenie w Sejmie na przełomie maja i czerwca 1922 r.
kontrowersyjnej i niosącej ze sobą spory ładunek konfliktu politycznego
ustawy o monopolu tytoniowym. Generalnie oparta na fiskalizmie polityka ministra Michalskiego nie przyniosła wprawdzie trwałych i stabilizujących sytuację budżetową efektów, jednak w kontekście kształtowania systemu obciążeń podatkowych oznaczała zarówno potwierdzenie
znaczenia podatków spożywczych, jak i dalsze zmniejszanie udziału
podatku dochodowego w strukturze wpływów skarbowych23.
Niepowodzenie działań podejmowanych na rzecz uzdrowienia sytuacji skarbowej państwa spowodowało, że na początku 1923 r. zwołana
została przez prezydenta Stanisława Wojciechowskiego narada wszystkich dotychczasowych ministrów skarbu w celu opracowania programu
naprawczego, którego ważnym elementem miały być też zmiany w systemie podatkowym. Skutkiem konferencji stało się ponowne objęcie
teki ministra skarbu przez Władysława Grabskiego, który – bogatszy
o doświadczenia 1920 r. – podjął się dzieła naprawy skarbu. W ten sposób rozpoczął się najdłuższy z etapów pierwszego okresu polityki podatkowej II Rzeczypospolitej, upływający pod znakiem wyraźnie artykułowanych dążeń do ostatecznego ukształtowania i urealnienia polskiego
systemu podatkowego. Priorytety polityki podatkowej tego okresu
wskazał program ministra Grabskiego z 3 III 1923 r. Miały nimi być
z jednej strony rozbudowa systemu podatków pośrednich, połączona
z poszerzeniem zakresu działania systemu monopolowego, z drugiej zaś
dalsza unifikacja i stopniowe zwiększanie wpływów z podatków bezpośrednich. Całość miał uzupełniać nadzwyczajny w swej istocie i przewidziany na trzy lata podatek majątkowy, zasadniczym zaś celem podjętych działań stało się osiągnięcie co najmniej przedwojennego poziomu
dochodów fiskalnych z ziem polskich24.
Grabski swego programu wprawdzie nie zrealizował, ale jego poszczególne składniki były stopniowo w 1923 r. przez Sejm przyjmowane,
23
J. Michalski, Exposé Ministra Skarbu dra Jerzego Michalskiego wygłoszone
w dniu 28 marca r. 1922 w Sejmie Ustawodawczym Rzeczypospolitej Polskiej, Warszawa 1922, s. 30–32; Z. Landau, Zapomniani ministrowie..., s. 74–82; Program Dra
Michalskiego, „Czas” 1921, nr 228, s. 1; R-s, Danina państwowa, „Przemysł i Handel”
1922, z. 2, s. 1–2.
24
SS Sejmu, Okres I, pos. 19, 3 III 1923, Exposé ministra skarbu Władysława
Grabskiego, łamy 11–41; W. Grabski, Dwa lata pracy u podstaw państwowości naszej
(1923–1925), Warszawa 1927, s. 12–16; O naprawę finansów Rzeczypospolitej (Sprawozdanie z obrad konferencji b. ministrów skarbu d. 9–16 stycznia 1923 r.), „Kurier
Warszawski” 1923, nr 16, s. 9–10; C.P., Naprawa Skarbu, „Przemysł i Handel” 1923,
z. 10, s. 1–2.
144
Paweł Grata
stając się później elementem reformy skarbowo-walutowej przeprowadzanej w latach 1924–1925. Obok nowych ustaw o podatku przemysłowym oraz gruntowym, w sierpniu Sejm przyjął ustawę o podatku
majątkowym, w grudniu zaś o waloryzacji stawek podatkowych, która
od początku uznawana była za warunek konieczny do uchronienia systemu podatkowego od skutków inflacji. Mimo że rok 1923 upłynął pod
znakiem narastającej inflacji i hiperinflacji, można go, dzięki prowadzonym wtedy pracom koncepcyjnym i ustawodawczym, zaliczyć do jednego, wspólnego etapu w polityce podatkowej, którego kulminację przyniosła niosąca ze sobą trwałą naprawę Skarbu, oparta w dużej mierze
na programie z marca 1923 r., reforma skarbowo-walutowa25.
Polityka podatkowa powołanego w grudniu 1923 r. pozaparlamentarnego gabinetu Władysława Grabskiego stała na gruncie bardzo
wyraźnie zarysowanego fiskalizmu, a jej myślą przewodnią był wzrost
dochodów skarbowych, co z jednej strony przynieść miało oczekiwaną od
początków niepodległości równowagę budżetu, z drugiej zaś uprawdopodobniało stawianie przez krytyków zarzutów o bezplanowość podejmowanych w kontekście podatków działań (przesłaniający wszystko fiskalizm miał być jedynym planem). Generalnie można jednak zauważyć,
że podstawowym założeniem polityki podatkowej stało się, zadeklarowane już w programie z marca 1923 r., przywrócenie przedwojennych
rozmiarów wpływów, co w praktyce oznaczać musiało trwałe ich oparcie
na podatkach pośrednich (przynosiły około połowy dochodów w zaborach rosyjskim i austriackim oraz 1/3 w pruskim)26.
Stąd też dużo uwagi gabinet Grabskiego przykładał właśnie do
opodatkowania spożycia, a podejmowane w tym kierunku działania przyniosły, obok podnoszenia stawek podatkowych, zarówno
unifikację opartego na akcyzie opodatkowania piwa oraz wina, jak
i wspomnianą już rozbudowę systemu monopoli skarbowych, mających w perspektywie kilku lat zastąpić wpływy z podatku majątkowego. W sferze podatków bezpośrednich okres ten zaowocował przede
wszystkim znaczącymi podwyżkami stawek poszczególnych świadczeń, kolejną całościową kodyfikacją podatku przemysłowego (ustawa
z 15 VII 1925 r.), nowelizacją podatku dochodowego (18 III 1925 r.), jak
i wprowadzeniem w 1924 r. nowego podatku od nieruchomości, który
Dz. U. 1923, nr 58, poz. 412; nr 63, poz. 505; nr 94, poz. 746; nr 127, poz. 1044;
Z. Landau, J. Tomaszewski, Gospodarka Polski międzywojennej 1918–1939, t. 1:
W dobie inflacji 1918–1923, Warszawa 1969, s. 270–271.
26
W. Morawski, Władysław Grabski. Polityk, mąż stanu i reformator, Warszawa
2004, s. 17; J. Tomaszewski, Stabilizacja waluty w Polsce, Warszawa 1961, s. 49–53.
25
Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej
145
podobnie jak wszystkie pozostałe daniny miał wspierać równoważenie
budżetu27.
Podsumowując tę część rozważań, warto skonstatować, że zakończony w praktyce w połowie 1926 r. pierwszy okres ewolucji polityki
podatkowej II Rzeczypospolitej przyniósł realizację podstawowych,
stawianych u progu niepodległości celów. System podatkowy został
w większości przypadków zunifikowany, wpływy podatkowe stały się
podstawą dochodów zrównoważonego budżetu, a politykę podatkową
dostosowano do struktury gospodarczej państwa, opierając się w dużej
mierze na najbardziej przydatnym w istniejących warunkach pośrednim opodatkowaniu spożycia (monopole i akcyzy przyniosły łącznie
w 1925 r. blisko 40% wpływów skarbowych, podczas gdy podatki bezpośrednie tylko niespełna 30%). Zbudowanemu z takim trudem systemowi wielu krytyków odmawiało tego miana, jednak nawet zewnętrzni
obserwatorzy polskich stosunków gospodarczych przyznawali, że jego
kształt, mimo że w wielu aspektach niedoskonały i odbiegający od
zasad doktryny klasycznej, był ewidentnie dostosowany do lokalnych
uwarunkowań, co potwierdzały zarówno systematyczny wzrost wpływów podatkowych, jak i widoczna zbieżność ich struktury ze strukturą
notowaną na ziemiach polskich przed wojną (Hilton Young, badający
polskie finanse jeszcze w końcu 1923 r., napisał wprost, że „podatki
pośrednie powinny być jednym z głównych źródeł dochodów w Polsce”
i że „prawdzie tej trzeba się poddać”)28.
Ewolucja polityki podatkowej w latach 1926–1939
Mniej dynamiczny, chociaż znacznie bardziej urozmaicony w wymiarze efektów fiskalnych, był drugi z zasadniczych okresów polityki podatkowej II RP. Z założenia miał on przynieść gruntowną reformę systemu
podatkowego, który dość zgodnie uznawano w połowie dekady za niespójny, nadmiernie fiskalny, a zarazem niesprawiedliwy w podziale
obciążeń między poszczególne grupy społeczne i zawodowe. Także oparcie wpływów na przewadze dochodów z podatków pośrednich traktowane
27
Dz. U. 1924, nr 51, poz. 523; 1925, nr 36, poz. 242; nr 79, poz. 550; P. Grata,
Polityka podatkowa rządu..., s. 49–51; R. Langrod, Nowa ustawa o podatku przemysłowym, „Sprawy Podatkowe” 1925, z. 7, s. 305–309; K. Ostrowski, dz. cyt., s. 125–132;
Cz.Sz., Podatek dochodowy, „Przegląd Gospodarczy” 1925, nr 5, s. 236–239.
28
O położeniu finansowym Polski. Sprawozdanie złożone Prezesowi Rady Ministrów przez JWP. E. Hiltona Younga dnia 10 lutego 1924, Lwów–Warszawa 1924,
s. 73; „Rocznik Ministerstwa Skarbu” 1924–1927, s. 49.
146
Paweł Grata
było jako przejściowe jedynie zło konieczne, a wciąż aktualne pozostawało dążenie, przynajmniej na poziomie deklaracji, do zwiększenia zarówno roli, jak i podstawy społecznej podatków bezpośrednich,
z dochodowym na czele (tego typu poglądy głosili praktycznie wszyscy
liczący się znawcy tematu)29.
Paradoksalnie jednak, mimo konsekwentnie deklarowanej potrzeby
reformy, polityka podatkowa tego okresu aż do drugiej połowy lat
trzydziestych opierała się na działaniach raczej doraźnych niż systemowych, z wyraźnie powracającym, zwłaszcza w okresie Wielkiego
Kryzysu, piętnem fiskalizmu. Co więcej, nie tylko trudno było mówić
o zasadniczej reformie, ale nawet zauważalne stawało się z upływem
czasu dalsze komplikowanie systemu poprzez wprowadzanie kolejnych
nowych obciążeń bądź też z założenia nadzwyczajnych, a bardzo trwałych, dodatków do już istniejących świadczeń (zwłaszcza bezpośrednich).
Początki zaś tej tendencji sięgały jeszcze 1926 r., gdy w ramach dążeń
do zrównoważenia budżetu minister Jerzy Zdziechowski zaproponował nadzwyczajny 10% dodatek do danin publicznych (ustawa z 1 VII
1926 r.), który – mimo że miał być instrumentem doraźnym – pozostawał w polskim systemie fiskalnym przez bez mała kolejną dekadę30.
O ile w okresie Wielkiego Kryzysu brak działań systemowych można
było tłumaczyć trudną sytuacją skarbową i jej konsekwencjami dla
polityki fiskalnej, o tyle jednak okres koniunktury w drugiej połowie
lat dwudziestych, połączonej ze znacznymi nadwyżkami budżetowymi,
należy uznać za stracony dla reform. Minister skarbu Gabriel Czechowicz, który jeszcze w połowie dekady, jako publicysta, nawoływał
publicznie do reformy podatkowej, ograniczył się bowiem do powoływania kolejnych komisji i zespołów mających reformę przygotować. Praktyka zaś była niezmiernie skromna – zaledwie kilka drugorzędnych
projektów, z których żaden nie znalazł akceptacji skłóconego z sanacją
Na temat wad ukształtowanego w pierwszej połowie lat dwudziestych systemu
podatkowego i potrzeby jego reformy zob. np. Sprawozdania oraz zalecenia Komisji
Doradców Finansowych pod przewodnictwem prof. E. W. Kemmerera, t. 1: Budżet,
rachunkowość państwowa, podatki, Kraków 1926, s. 84–93; B. Markowski, Krótki
przegląd stanu i potrzeb ustawodawstwa skarbowego (z wyłączeniem dziedziny walutowej i kredytowej) w połowie 1926 r., „Czasopismo Skarbowe” 1926, nr 1, s. 2–9;
Wskazówki misji profesora Kemmerera w sprawie ustroju dochodów skarbowych Państwa Polskiego, „Czasopismo Skarbowe” 1926, nr 5, s. 28–32; P. Michalski, Reforma
podatkowa, „Ekonomista” 4, 1927, s. 104–129.
30
Dz. U. 1926, nr 63, poz. 376; W. Morawski, Polityka gospodarcza rządu..., s. 103;
Pobieranie 10% dodatku do podatków bezpośrednich, „Przemysł i Handel” 1926, z. 29,
s. 873; Przedłużenie poboru 10% nadzwyczajnego dodatku do niektórych podatków
i opłat stemplowych, „Polska Gospodarcza” 1930, z. 16, s. 721–722; T. Zaremba,
Dodatki do podatków, „Polska Gospodarcza” 1934, z. 45, s. 1393–1395.
29
Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej
147
Sejmu II kadencji, a cały dorobek ustawodawczy tego okresu stanowiła
ostateczna unifikacja – przeprowadzona za pomocą rozporządzeń prezydenckich – opodatkowania cukru oraz olejów mineralnych. Co więcej,
minister Czechowicz, przez trzy lata zapowiadający reformę, zdążył jeszcze przed odejściem ze stanowiska ogłosić w 1929 r. brak możliwości jej
dokonania ze względu na pogarszającą się sytuację budżetową państwa31.
W kolejnych latach polityka podatkowa ukierunkowana była przede
wszystkim na ratowanie spadających dochodów skarbowych. Służyć
temu miały zarówno sukcesywnie wprowadzane nowe daniny (podatek od energii elektrycznej, nadzwyczajny podatek dochodowy od niektórych zajęć zawodowych, stały podatek majątkowy, podatek od uboju,
spożywcze podatki od tłuszczów, kwasu węglowego i cukru skrobiowego
oraz specjalny podatek od wynagrodzeń z funduszów publicznych),
wspomniane już nadzwyczajne dziesięcio-, później piętnastoprocentowe dodatki do podatków już obowiązujących oraz realny, a w niektórych wypadkach nawet nominalny wzrost obciążeń fiskalnych. Stawki
podatkowe z reguły bowiem pozostawały w najlepszym wypadku niezmienne, a to w warunkach deflacji oznaczało realne podniesienie
poziomu opodatkowania. W przypadku zaś części obciążeń nastąpiły
w okresie kryzysu podwyżki obowiązujących podatków, zwłaszcza
pośrednich (wzrost stawek podatków od piwa i wina w 1931 r.) oraz
pobieranych przez monopole (podwyżki cen soli, zapałek i wyrobów spirytusowych na początku dekady). Skutkiem tak ukierunkowanej fiskalnie polityki podatkowej stało się wyraźne zwiększenie obciążeń podatkowych społeczeństwa (w latach kryzysu obciążenia te sięgnęły blisko
30% dochodu, podczas gdy w okresie dobrej koniunktury nie przekraczały 20%) oraz realny wzrost wpływów fiskalnych państwa w latach
trzydziestych – w oparciu o wskaźnik cen hurtowych można uznać, że
już w 1933/1934 r. przekroczyły one poziom z 1929/1930 r., później zaś
były od niego wyższe o 20–30%32.
31
SS Sejmu, Okres II, pos. 48, 8 II 1929, Minister skarbu Gabriel Czechowicz
w debacie nad preliminarzem budżetowym Ministerstwa Skarbu, łamy 42–44;
J. Jakubowski, Przed reformą podatkową, „Tygodnik Handlowy” 1927, nr 45, s. 11;
M. Łapa, dz. cyt., s. 179–187; W. Morawski, Od marki do złotego..., s. 136–137; Zapowiedź reformy podatkowej przez ministra skarbu p. Czechowicza, „Dziennik Poznański” 1927, nr 188, s. 6.
32
Debata nad sytuacją finansową Państwa w komisji budżetowej Sejmu, „Gazeta
Polska” 1932, nr 28, s. 5; Z. Knakiewicz, Deflacja polska 1930–1935, Warszawa 1967,
s. 201–222; W.R., Śruba podatkowa czy inne przyczyny, „Dziennik Poznański” 1933,
nr 20, s. 8; J. Szpunar, dz. cyt., s. 239–268; W. Zawadzki, Przedłożenia podatkowe
rządu, „Polska Gospodarcza” 1931, z. 43, s. 1473–1475; obliczenia własne; nt. polityki
cen monopolowych w okresie kryzysu zob. P. Grata, Monopole skarbowe..., s. 283–289.
148
Paweł Grata
Mimo generalnie fiskalnej orientacji polityki podatkowej pierwszej połowy lat trzydziestych pojawiły się w niej w tym czasie również
pewne działania bardziej ukierunkowane na osiąganie celów ogólnogospodarczych. Zaliczyć do nich można ustawę o ulgach w państwowym podatku przemysłowym z 11 XII 1931 r., ograniczenie zakresu
podatku od kapitałów i rent w 1930 r. oraz wprowadzenie ulg inwestycyjnych w 1933 r., a także zainicjowaną w 1932 r. obniżkę niektórych
cen monopolowych. Do działań przygotowujących zasadnicze zmiany
w polityce podatkowej zaliczyć należy częściowo również regulacje
wprowadzone z inicjatywy ministra Władysława Zawadzkiego, który
podejmując w 1935 r. kolejną już próbę zrównoważenia budżetu, postawił na zwiększenie dochodów podatkowych za pomocą podwyżki wpływów z podatku dochodowego, zwiększenie poziomu dodatku nadzwyczajnego do podatków bezpośrednich oraz wprowadzenie kilku nowych
obciążeń, ze specjalnym podatkiem od wynagrodzeń z funduszy publicznych na czele (dekret z 15 XI 1935 r.)33.
Trwałe odwrócenie dotychczasowych tendencji w polityce fiskalnej
przyniósł jednak dopiero przełom lat 1935 i 1936, gdy nowy minister
skarbu Eugeniusz Kwiatkowski przystąpił, wraz ze stopniową poprawą
koniunktury, do działań na rzecz uproszczenia oraz częściowej reformy
systemu podatkowego. Do pierwszych zaliczyć należy przede wszystkim
przeprowadzone w oparciu o uprawnienia dekretowe prezydenta scalenie większości podatków bezpośrednich (dochodowy, przemysłowy, od
nieruchomości, od kapitałów i rent) z obowiązującymi wcześniej nadzwyczajnymi dodatkami do nich. Podobne znaczenie miała likwidacja
części z pobieranych wcześniej opłat stemplowych, które włączono do
podatku przemysłowego, analogicznie stało się z daniną majątkową,
która również została wliczona do podatku przemysłowego oraz budynkowego i jako odrębne obciążenie dotyczyła już tylko podległych jej
gruntów. Dalsze działania na rzecz upraszczania sytemu przyniosły
likwidację nadzwyczajnego podatku od niektórych zajęć zarobkowych
oraz dekret Prezydenta z 4 XII 1936 r. o zmianie przepisów o podatku
Dz. U. 1930, nr 10, poz. 67; 1931, nr 112, poz. 881; 1935, nr 81, poz. 501; nr 82,
poz. 503; nr 85, poz. 518; W.M. Zawadzki, Polityka finansowa Polski w okresie 1931–
–1935, oprac. Z. Landau, J. Tomaszewski, KH, 1965, nr 1, s. 144–149; Budżet przyszłoroczny jest realny. Dyskusja nad gospodarką Min. Skarbu w komisji budżetowej,
„Dziennik Poznański” 1934, nr 25, s. 2; S. Głąbiński, Zarys nowszego ustawodawstwa
skarbowego w Polsce, Lwów 1933, s. 17–18; S. Wartalski, Przebudowa systemu podatku
obrotowego, „Tygodnik Handlowy” 1932, nr 1, s. 19–21. Znaczącym osiągnięciem
okresu urzędowania ministra Zawadzkiego stała się uchwalona 15 III 1934 r. ordynacja podatkowa; por. Dz. U. 1934, nr 39, poz. 346; B.O., Wejście w życie ordynacji podatkowej, „Przegląd Gospodarczy” 1934, nr 23, s. 824–826.
33
Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej
149
gruntowym, który zunifikował pobór tego podatku w całym kraju (wciąż
zróżnicowane pozostawały, ze względu na niedokończony proces klasyfikacji gruntów, stawki podatku)34.
Przeprowadzenie działań porządkujących system fiskalny oraz dalsza poprawa sytuacji skarbowej pozwoliły Kwiatkowskiemu na przejście
do realizacji tzw. małej reformy podatkowej. Jej założenia, przedstawione w Sejmie 1 XII 1937 r., opierały się zarówno na ściśle związanym
z programem inwestycyjnym rządu wzmocnieniu zakresu ulg inwestycyjnych w opodatkowaniu działalności gospodarczej, jak i na ważnych
zmianach w samym systemie podatkowym. Najważniejszą zmianą stać
się miało oczekiwane od kilkunastu lat ujednolicenie poboru podatku
przemysłowego, który do tej pory składał się z dwóch praktycznie odrębnych świadczeń (obowiązku wykupu świadectwa przemysłowego oraz
podatku od obrotu). Poza tym plan Kwiatkowskiego zakładał zryczałtowanie podatku dochodowego dla drobnych płatników, obniżenie specjalnego podatku od uposażeń z funduszy publicznych oraz przyznanie
ministrowi skarbu prawa do obniżania stawek podatków pośrednich35.
Dwie zasadnicze ustawy z pakietu Sejm przyjął wiosną 1938 r., gdy
9 kwietnia uchwalono ustawę o ulgach inwestycyjnych, 4 maja zaś
o podatku obrotowym. Pierwsza przyznawała ulgi i zwolnienia w zakresie podatków od nieruchomości, dochodowego, specjalnego od wynagrodzeń publicznych, lokalowego oraz niektórych opłat stemplowych, przynosząc nie tylko zachętę dla inwestorów, ale obniżając generalnie ciężar
obciążenia podatkowego. Ustawa o podatku obrotowym znosiła ostatecznie świadectwa przemysłowe, wprowadzając jednolity podatek od
obrotu dla przedsiębiorstw przemysłowych i handlowych, upoważniła
również ministra skarbu do wprowadzania scalonego podatku obrotowego dla poszczególnych grup produktów. Odpowiednie rozporządzenia
w tej materii ukazały się na początku 1939 r., a nowym sposobem opodatkowania objęto cement, cukier, artykuły monopolowe, wódki gatunkowe, piwo, wino, ocet, kwas octowy i drożdże. Również na początku
1939 r. wprowadzono możliwość ryczałtowego opłacania podatku dochoDz. U. 1935, nr 56, poz. 363; 1936, nr 3, poz. 14–15; nr 85, poz. 593; Bilans
działalności dekretowej rządu, „Dziennik Poznański” 1936, nr 13, s. 1; Dr W.H., Klasyfikacja gruntów dla celów podatkowych, „Czasopismo Skarbowe” 1935, z. 11,
s. 689–692; K.S., Komisja Podatkowa, „Polska Gospodarcza” 1936, z. 3, s. 101–102;
B.Sk., Dekretowe ustawodawstwo podatkowe, „Przegląd Gospodarczy” 1935, nr 24,
s. 809–812.
35
SS Sejmu, Okres IV, poz. 60, 1–2 XII 1937, Exposé ministra skarbu Eugeniusza
Kwiatkowskiego, łamy 47–48; A. Grajewski, Reforma podatku przemysłowego, „Czasopismo Skarbowe” 1938, z. 1, s. 20–24; S. Kowalik, Nowelizacja podatku dochodowego,
„Polska Gospodarcza” 1938, z. 5, s. 171–172.
34
150
Paweł Grata
dowego przez część jego płatników, a drugim posunięciem zmniejszającym wysokość obciążeń dochodu stało się obniżenie wymiaru podatku
specjalnego od wynagrodzeń z funduszy publicznych (został on ostatecznie zniesiony i włączony do podatku dochodowego już po agresji
niemieckiej, na początku września 1939 r.)36.
Mała reforma podatkowa i korespondujące z nią działania nie przyniosły wprawdzie rewolucji w polskim systemie fiskalnym, stały się
jednak pierwszą realną próbą jego przebudowy podjętą w całym okresie 1926–1939. Został on uproszczony, wprowadzono najbardziej oczekiwaną przez sfery gospodarcze reformę podatku przemysłowego,
nastąpiło też pewne zmniejszenie obciążeń fiskalnych. Mimo że nadal
aktualne pozostawały postulaty dalszej reformy (konieczność zwiększenia liczby płatników podatku dochodowego, ostateczna unifikacja podatku gruntowego, zrównanie obciążeń grup osiągających takie
same dochody, upowszechnienie scalonego podatku obrotowego, obniżenie stawek podatków pośrednich oraz dalsze uproszczenie systemu
opłat skarbowych), politykę podatkową drugiej połowy lat trzydziestych
można uznać za wreszcie kreatywną, a nie tylko poddającą się aktualnym uwarunkowaniom i wpływom koniunktury. Poza tym jej cele
stawały się w coraz większym stopniu wielopłaszczyznowe (ogólnogospodarcze), nie zaś ukierunkowane, jak wielokrotnie wcześniej, na kliniczny wręcz fiskalizm37.
Co istotne, skutkiem stopniowo zachodzących w latach trzydziestych
zmian w systemie podatkowym stały się w drugiej połowie dekady
ważne i symptomatyczne przesunięcia w strukturze wpływów budżetowych z danin publicznych. O ile jeszcze w latach kryzysu dochody
z monopoli i podatków pośrednich sięgały łącznie ponad 50%, przy
wpływach z podatków bezpośrednich niewiele przekraczających poziom
30%, o tyle w ostatnim roku przed wybuchem wojny podatki bezpośrednie osiągnęły już 39% udziału w dochodach z danin i mono36
Dz. U. 1938, nr 26, poz. 224; nr 34, poz. 292; H. Fisch, Reforma podatku obrotowego, „Gazeta Bankowa” 1939, nr 4, s. 66–68; Gr., Ustawa o podatku obrotowym,
„Polska Gospodarcza” 1938, z. 20, s. 791–793; Z. Landau, J. Tomaszewski, Gospodarka
Polski międzywojennej 1918–1939, t. 4: Lata interwencjonizmu państwowego (1936–
–1939), Warszawa 1989, s. 372–373; Jeszcze o ryczałcie podatku obrotowego i dochodowego, „Przegląd Handlowy” 1939, nr 4, s. 21–22; Wojenny budżet i zarządzenia finansowe, „Codzienna Gazeta Handlowa” 1939, nr 201, s. 1.
37
Katalog postulatów stawianych tuż przed wojną przed dalszą reformą systemu
podatkowego; por. Druki Sejmowe, Okres V, druk nr 100, cz. 8, Sprawozdanie Komisji
Budżetowej o preliminarzu budżetowym Ministerstwa Skarbu na 1939/1940 r., s. 1–3;
Budżet Ministerstwa Skarbu w obradach Komisji Budżetowej Sejmu, „Codzienna
Gazeta Handlowa” 1939, nr 30, s. 3.
Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej
151
poli, a wliczając w to dochody z traktowanego jako nadzwyczajny, ale
stricte dochodowego podatku od wynagrodzeń z funduszy państwowych,
uzyskały partycypację na poziomie 44%, czyli zrównały się pod tym
względem z obejmującym akcyzę i monopole opodatkowaniem spożycia
(ponad 40% wpływów z podatków bezpośrednich przynosił już w tym
czasie podatek dochodowy)38.
Uwagi końcowe
Całokształt polityki podatkowej II Rzeczypospolitej wymyka się jednoznacznej ocenie. Po dwudziestu latach niepodległości nadal stała ona
bowiem przed kolejnymi wyzwaniami systemowymi, których ewentualną realizację przerwał wybuch II wojny światowej. Przy wszystkich,
w większości niekorzystnych, uwarunkowaniach historycznych, gospodarczych, społecznych oraz politycznych, za najważniejsze jej osiągnięcie uznać należy budowę własnego zunifikowanego systemu podatkowego, pozwalającego na generowanie odpowiednich z punktu widzenia
budżetu wpływów skarbowych (z wyraźnym wyjątkiem w okresie Wielkiego Kryzysu).
Z drugiej jednak strony był to system dosyć skomplikowany, niekoniecznie sprawiedliwy i oparty w dużej mierze na opodatkowaniu spożycia, a więc drenażu, zwłaszcza w okresie kryzysu, uboższych warstw
społeczeństwa. Polityka podatkowa państwa dążyła wprawdzie do
zmian w tym względzie, ale odbywało się to głównie w warstwie deklaracji, faktyczne zaś reformy rozpoczęto dopiero tuż przed wojną. Także
wtedy pojawił się tak oczekiwany wzrost znaczenia podatków bezpośrednich w strukturze wpływów budżetowych, wynikający nie tylko
ze wzrostu obciążeń, ale również z podejmowanych w tym czasie prób
racjonalizacji systemu podatkowego. Przykładem tego były zmiany
w podatku przemysłowym, likwidacja wielu nadzwyczajnych dodatków
do podatków bezpośrednich czy też wprowadzenie systemu ulg podatkowych, ukierunkowanych na osiąganie za pomocą polityki podatkowej
celów nie tylko fiskalnych.
W kontekście wskazanych niepowodzeń polskiej polityki podatkowej
pamiętać należy o tym, że często podnoszona nieskuteczność w dążeniu do budowy nowoczesnego systemu podatkowego była w dużej mierze skutkiem struktury społeczno-gospodarczej II Rzeczypospolitej,
Szerzej nt. ewolucji struktury wpływów podatkowych zob. P. Grata, Monopole
skarbowe..., s. 87–100.
38
152
Paweł Grata
a formułowane na ten temat w całym niemal okresie międzywojennym krytyczne opinie stanowiły raczej wyraz ambitnych aspiracji
niż wynikały z przekonania o zasadniczych błędach prowadzonych
w określonych warunkach działań. Co więcej, wbrew popularnym również w historiografii twierdzeniom, można nawet zaryzykować tezę,
że zaniechanie w drugiej połowie lat dwudziestych reformy podatkowej, której jednym z ważnych filarów miało być zmniejszenie obciążeń
fiskalnych, pozwoliło na zminimalizowanie rozmiarów deficytów budżetowych w okresie załamania kryzysowego.
Reforma została zapoczątkowana dopiero dekadę później, a kierunek
dokonujących się w polityce podatkowej zmian wciąż u schyłku okresu
międzywojennego pozostawał otwarty. Działania podjęte przez wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego stanowić miały jedynie wstęp
do zasadniczej reformy systemu podatkowego, jednak wybuch wojny
nadzieje na nią przekreślił. Z drugiej strony utrzymujący się priorytet
zasady równowagi budżetowej wyraźnie ograniczał możliwości głębszych zmian w ustroju podatkowym, zwłaszcza takich, które mogłyby
znacząco zmniejszyć wpływy do budżetu. Zatem mimo że postępy
w dążeniu do budowy przejrzystego, sprawiedliwszego i nowoczesnego
systemu podatkowego były coraz bardziej widoczne, za najistotniejszą cechę charakterystyczną polskiej polityki podatkowej ostatnich lat
przed wybuchem wojny uznać należy daleko posuniętą ostrożność. Sam
zaś system podatkowy państwa traktować trzeba z punktu widzenia
analizy jego polityki podatkowej jako byt nigdy niedokończony.
Paweł Grata
The Tax Policy of the Second Republic. An Outline
(Summary)
From the very outset, the Second Polish Republic’s tax policy was fraught
with many problems, the elimination of which gave rise to a great number of
difficulties, while the resultant tasks went far beyond the traditional understanding of the term. The need to unify the previously existing tax systems
in pre-war Polish lands, the need to obtain adequate revenues for the State
budget, and endeavouring to create a tax system that would provide sufficient
funds allowing Polish society and the economy to fulfil its potential, were only
some of the most important challenges facing the authors of the Polish fiscal policy.
From the point of view of its goals and activities, this policy can be divided
into two main periods. The first, which lasted until the mid-1920s, included
Polityka podatkowa II Rzeczypospolitej
153
the unification of the existing fiscal solutions and the construction of a framework for the tax system. In the second period, despite the reform that had
already been announced at the very outset, the tax policy was focused primarily on achieving short-term objectives, and openly neglected any systemic
changes. It was only in the last three years, just before the outbreak of World
War II, that the so-called small tax reform was brought in, which was to
become the first step towards major changes in the system.
In this way, after twenty years of independence, the Second Polish Republic was still facing new challenges whose eventual realisation was interrupted
by German aggression. The assessment of the actions carried out under this
policy has to be ambivalent, because apart from any real success, the policy in
question also had evident failures and by the end of the 1930s, the tax system
which the Poles had worked so hard to build was still incomplete.
Paweł Grata – Katedra Politologii/Instytut Historii Uniwersytetu Rzeszowskiego; e-mail: [email protected].
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH
Tom LXXII – 2012
MACIEJ TYMIŃSKI
CENTRALNIE PLANOWANA „UCIECZKA Z PERYFERII”
WZROST GOSPODARCZY POLSKI NA TLE HISZPANII
W LATACH 1950–1975
W okresie rewolucji przemysłowej, a według niektórych badaczy
już w czasach nowożytnych, doszło do rozejścia się gospodarek Europy
Zachodniej (Anglii, Holandii) z gospodarkami pozostałych regionów
na świecie. Dokonała się – jak to ujął Kenneth Pomeranz – Wielka
Dywergencja1, wyłoniło się centrum, w którym prym wiodła pierwsza gospodarka przemysłowa Wielkiej Brytanii, oraz peryferie – kraje,
których potencjał ekonomiczny znacznie ustępował tym zaliczanym do
grupy wysokorozwiniętych. W efekcie kraje zapóźnione stanęły przed
wyzwaniem dogonienia wysokorozwiniętych gospodarek z centrum,
czyli ucieczki z gospodarczych peryferii.
Problem ten był wielokrotnie poruszany zarówno przez ekonomistów2, jak i historyków gospodarczych3. Jedną z głośniejszych jest hipoteza postawiona przez Kevina O’Rourke’a i Jeffreya Williamsona, głosząca, że w warunkach szybkiego rozwoju gospodarczego pod koniec
XIX w. (globalizacji) następowała konwergencja pomiędzy niektórymi
K. Pomeranz, The Great Divergence. China, Europe, and the Making of the Modern World Economy, Princeton 2000; na szybki wzrost gospodarki Europy Zachodniej
(Holandii i Anglii) i powstanie Małej Dywergencji już w czasach nowożytnych wskazuje Jan Luiten van Zanden, The Long Road to the Industrial Revolution. The European Economy in a Global Perspective, 1000–1800, Leiden 2009.
2
Zob. np. W.W. Rostow, The Stages of Economic Growth: a Non-Communist Manifesto, Cambridge 1960.
3
Zob. np. A. Gerschenkron, Economic Backwardness in Historical Perspective.
A Book of Essays, Cambridge, Mass. 1962; P. Bairoch, The Economic Development of
the Third World Since 1900, London 1975; krajami Europy Środkowo-Wschodniej
w okresie komunistycznym i kwestią zapóźnienia zajmował się I.T. Berend, Central
and Eastern Europe 1944–1993. Detour from the Periphery to the Periphery, Cambridge
1996.
1
156
Maciej Tymiński
krajami europejskich peryferii a krajami wysokorozwiniętymi4. Do
podobnych wniosków doszedł David Good, badający monarchię Habsburgów5. O’Rourke i Williamson wskazują jednocześnie, że nie wszystkim krajom europejskim udała się pogoń za krajami centrum, o takim
niepowodzeniu można mówić m.in. w przypadku krajów Europy Środkowo-Wschodniej i Południowej. Potwierdzają to badania Ivána Berenda
i György Ránkiego, którzy nie znaleźli dowodów na zbliżanie się zacofanej gospodarki wschodnioeuropejskiej do wysokorozwiniętych krajów
Europy Zachodniej6. Podobne zdanie prezentuje Andrew Janos, wskazując raczej na dywergencję niż konwergencję7.
Lata po II wojnie światowej – podobnie jak schyłek XIX w. – były
okresem globalizacji i szybkiego rozwoju gospodarki światowej. Jeśli
zatem przyjąć hipotezę Williamsona i O’Rourke’a, był to czas korzystny
dla nadrabiania różnic dzielących peryferia od wysokorozwiniętego centrum. Po 1945 r. wiele zacofanych krajów podjęło taką próbę, przy czym
charakterystyczna dla tego okresu była silna pozycja państwa jako
kluczowego gracza w procesach modernizacyjnych8. Ważnym elementem polityki nadrabiania zapóźnienia gospodarczego był również silny
nacisk na industrializację. System gospodarki centralnie planowanej,
który po II wojnie światowej zainstalowano w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, można w jakimś sensie traktować jako specyficzny
projekt modernizacyjny.
Badacze historii gospodarczej krajów bloku wschodniego wyróżniają
w okresie kilkudziesięciu lat istnienia gospodarek nakazowych dwie
fazy ich rozwoju. Pierwszy etap charakteryzował się szybką industrializacją i wzrostem potencjału tych krajów, drugi stagnacją i rosnącą luką
technologiczną w porównaniu z krajami wysokorozwiniętymi. W tym
4
K.H. O’Rourke, J.G. Williamson. Globalization and History. The Evolution of
a Nineteenth-Century Atlantic Economy, Cambridge 2000.
5
D. Good, Rethinking Economic Performance in Central and Eastern Europe,
1870–1989. Old Narratives and New Evidence, w: Liberalization and its Consequences.
A Comparatove Perspective on Latin America and Eastern Europe, red. W. Baer,
J.L. Love, Cheltenham 2000.
6
I.T. Berend, G. Ránki, The European Periphery and Industralization 1780–1914,
Cambridge 1990.
7
A.C. Janos, The Politics of Backwardness in Hungary, 1825–1945, Princeton
1982; tenże, East Central Europe in the Modern World. The Politics of the Borderlands
from Pre- to Postcommunism, Stanford 2000.
8
Por. np. C. Johnson, MITI and the Japanese Miracle. The Growth of Industrial
Policy. 1925–1975, Stanford 1982; The Developmental State, red. M. Woo-Cumings,
Ithaca 1999; A. Kohli, State-directed Development. Political Power and Industrialization in the Global Periphery, Cambridge 2004.
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
157
kontekście część autorów wskazuje, że do połowy lat siedemdziesiątych
system centralnego planowania można uważać za efektywny w stymulowaniu szybkiego rozwoju, przejawiającego się w wysokim wzroście
gospodarczym. Jedną z ostatnich interpretacji mieszczących się w tym
nurcie jest praca Roberta Allena, który sugeruje, że dzięki uruchomieniu nadwyżek siły roboczej i bardzo wysokiej akumulacji Rosja sowiecka
przeszła proces szybkiej modernizacji kraju9. W odniesieniu do Polski
Jacek Kochanowicz podkreśla, że choć nie można w okresie PRL mówić
o konwergencji, to do połowy lat siedemdziesiątych, dzięki procesowi
industrializacji i wysokim wzrostom system gospodarczy PRL okazał
się skuteczny w promowaniu rozwoju kraju10. Odmienną interpretację niż Allen, i w pewnym stopniu Kochanowicz, prezentuje w swoich
studiach porównawczych Witold Orłowski. Wskazuje on, że w całym
okresie powojennym gospodarka komunistyczna „zdecydowanie zawiodła zarówno w wymiarze makroekonomicznym jak i mikroekonomicznym”, a „obietnica […] industrialnego skoku – okazała się fikcją”11.
Nie da się zanegować, że po II wojnie światowej zakres programów industrializacyjnych był ogromny nie tylko w ZSRR, ale również
w pozostałych krajach bloku sowieckiego. Niemniej jednak wydaje się
uzasadnione sprawdzenie, czy istotnie można mówić o sukcesie gospodarki planowej w krajach Europy Wschodniej do połowy lat siedemdziesiątych XX w. Jeśli wzrost krajów tego regionu w omawianym okresie
ma być traktowany jako sukces, to powinny one rozwijać się w szybszym, a przynajmniej w podobnym tempie jak zapóźnione gospodarczo państwa Południa Europy (Hiszpania, Grecja, Portugalia), które
w okresie międzywojennym znajdowały się na poziomie rozwoju zbliżonym do regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Byłby to dowód, że
przyjęty w krajach Europy Środkowo-Wschodniej model unowocześnienia gospodarki był bardziej efektywny niż rozwiązania zastosowane do
poprawy sytuacji gospodarczej w krajach śródziemnomorskich.
9
R.C. Allen, Farm to Factory. A Reinterpretation of the Soviet Industrial Revolution, Princeton–Oxford 2003.
10
J. Kochanowicz, Polska w epoce nowoczesnego wzrostu gospodarczego, w: Modernizacja Polski. Struktury, agencje, reżimy instytucjonalne, red. W. Morawski, Warszawa 2009, s. 153–180.
11
W.M. Orłowski, W pogoni za straconym czasem. Wzrost gospodarczy w Europie
Środkowo-Wschodniej 1950–2030, Warszawa 2010, s. 123. Podobną opinię w swoich
opracowaniach nt. rozwoju gospodarki PRL prezentuje również Grzegorz Wojtowicz
(Trendy i ewolucja. Dzieje gospodarcze ziem polskich, Warszawa 2006); zob. również
pracę poświęconą różnym aspektom rozwoju gospodarki PRL: Modernizacja czy pozorna
modernizacja. Społeczno-ekonomiczny bilans PRL, red. J. Chumiński, Wrocław 2010.
158
Maciej Tymiński
W celu rozstrzygnięcia tej kwestii zostanie przeprowadzone porównanie gospodarek Polski i Hiszpanii, ponieważ kraje te dysponowały
podobnymi potencjałem ludnościowym i wielkością terytorium. Analiza
będzie polegała na zestawieniu poziomów produktów krajowych brutto
oraz wzrostów gospodarczych per capita w latach 1950–1975 i sprawdzeniu, który z badanych krajów miał wyższe stopy wzrostu w tym
okresie oraz jakie były przyczyny ewentualnych różnic. Wykorzystam
w tym celu dane opracowane w The Groningen Growth and Development Centre (GGDC), które jako jedyne przedstawiają szacunki PKB
dla obydwu krajów w całym badanym okresie (zob. część 1).
Praca została podzielona na pięć części. W pierwszej zostaną przedstawione metody szacowania PKB, ich słabości i zalety oraz użyteczność dostępnych baz danych dla niniejszego badania. W drugiej zajmę
się problemem wzrostu gospodarczego, kwestią zapóźnienia i próbami
doganiania przez kraje peryferyjne gospodarek wysokorozwiniętych.
W trzeciej ukażę proces rozwoju krajów komunistycznych, scharakteryzuję zarówno fazę wzrostu do połowy lat siedemdziesiątych, jak i późniejszy okres stagnacji. W czwartej zostanie przeprowadzona analiza
porównawcza produktów krajowych i wzrostów gospodarczych Polski
i Hiszpanii z próbą wskazania na potencjalne przyczyny występujących różnic. Wreszcie w ostatniej części dokonane zostanie rozszerzenie wcześniejszych rozważań poprzez zestawienie wielkości gospodarek
środkowo-wschodniej i południowej Europy. Pozwoli to ostatecznie rozstrzygnąć, czy istotnie można mówić o względnej skuteczności systemu
nakazowego do połowy lat siedemdziesiątych XX w.
1. Szacowanie PKB i jego porównywalność
Porównanie tempa rozwoju różnych gospodarek narodowych wymaga
dobrania odpowiedniego instrumentu pozwalającego względnie obiektywnie ocenić różnice pomiędzy badanymi krajami. Najczęściej używanym narzędziem pozwalającym na takie porównanie jest PKB per
capita oraz stopa wzrostu gospodarczego, również na głowę mieszkańca.
Niemniej trzeba zaznaczyć, że rozwój – czy węziej: wzrost gospodarczy – są zjawiskami niezmiernie złożonymi i takie miary jak PKB per
capita czy stopa wzrostu gospodarczego nie dają pełnego obrazu stanu
gospodarek, a jedynie jego niedoskonałe przybliżenie. Jak podkreślał
Richard Nelson, wspomniane mierniki ukazują tylko niewielką część
„empirycznej wiedzy, jaką na ten temat mają ekonomiści”12. Pomimo
12
R.N. Nelson, The Sources of Economic Gowth, Cambridge, Mass. 1996, s. 6.
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
159
swoich słabości mierniki PKB i wzrostu gospodarczego pozwalają na
zbadanie podstawowych tendencji w gospodarce. Możliwe stało się to
za sprawą udoskonalenia metod badania produktu krajowego.
Zainteresowanie informacjami dotyczącymi rozmiarów potencjału
produkcyjnego, wielkości przemysłu czy siły roboczej wzrosło w czasie
II wojny światowej. Duże postępy w tej dziedzinie miały przede wszystkim biura badawcze w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Po
wojnie prace nad szacunkami wielkości gospodarek jeszcze się nasiliły, m.in. ze względu na potrzebę określenia potencjału poszczególnych krajów uczestniczących w planie Marshalla. Efektem było wprowadzenie przez Organizację Europejskiej Współpracy Gospodarczej
(OEEC), poprzedniczkę Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), metody obliczania PKB opracowanej przez Richarda
Stone’a13 – System of National Accounts (SNA), która następnie zaczęła
być stosowana przez ONZ oraz większość krajów wysokorozwiniętych.
SNA jest nadal powszechnie stosowanym sposobem kalkulowania produktu poszczególnych państw czy całych regionów.
PKB liczony według tej metody stanowi sumę wartości rynkowej dóbr i usług finalnych wytworzonych w ciągu roku. Przy wszystkich swoich zaletach sposób szacowania PKB zaproponowany przez
Stone’a, a później poprawiany przez jego następców, jest obarczony pewnymi słabościami. Przede wszystkim nie bierze on pod uwagę różnic
wynikających z odmiennej siły nabywczej wynagrodzeń otrzymywanych
w poszczególnych krajach (innej wysokości cen tych samych towarów
i usług na różnych rynkach lokalnych). W konsekwencji szacunki dochodów wyliczane według tej metody zaniżają poziom życia w regionach
zapóźnionych w porównaniu do krajów na wyższym poziomie rozwoju.
Problem nieadekwatności wyliczeń PKB przy porównywaniu potencjału różnych krajów zredukowało zastosowanie parytetu siły nabywczej (purchasing power parity – PPP). Pionierem tej metody był Milton
Gilbert, który w latach pięćdziesiątych XX w., wspólnie m.in. z Irvingiem Kravisem, estymował PKB metodą parytetu siły nabywczej w celu
porównania rzeczywistego poziomu wydatków w USA i siedmiu krajach
europejskich14. Od 1968 r. Irving Kravis, Alan Heston i Robert Summers
13
R. Stone, pracujący wcześniej wspólnie z J.E. Meadem, po raz pierwszy zaprezentował swój system obliczeń w 1947 r. w publikacji Definition and Measurement of
National Income and Related Totals, Appendix to Measurement of National Income
and Construction of Social Accounts, Geneva 1947.
14
Zob. M. Gilbert, I.B. Kravis, An International Comparison of National Products
and Purchasing Power of Currencies, Paris 1954; M. Gilbert i in., Comparative
National Products and Price Levels, Paris 1958.
160
Maciej Tymiński
w ramach projektu ICP (International Comparison Project) kontynuowali prace nad metodą PPP. Ich dziełem jest zbiór danych estymowanych przy pomocy PPP odnośnie do m.in. poziomu PKB. Wyniki tych
prac są na bieżąco aktualizowane i obejmują obecnie niemal 190 krajów na świecie. Publikacją tych danych zajmuje się założony w 1990 r.
The Center for International Comparisons at the University of Pennsylvania (CICUP), którym kierują Alan Heston i Robert Summers15.
Zastosowanie parytetu siły nabywczej, opierającego się na wyliczeniu dla poszczególnych krajów wartości wspólnego koszyka dóbr
i usług, ma jednak również swoje ułomności. Przede wszystkim istotne
jest, jakie elementy i w jakich proporcjach znajdą się w badanym
koszyku oraz czy są one tak samo reprezentatywne dla wszystkich
krajów. Znaczącym problemem jest również kompozycja koszyka ze
względu na zmiany zachodzące w czasie – pewne produkty, które były
ważne w przeszłości, obecnie nie są już tak poszukiwane, a jednocześnie pojawiły się nowe towary, których w przeszłości w ogóle nie było.
Przy wszystkich swoich wadach przedstawione metody mierzenia
wielkości gospodarek i porównywania rozwoju różnych krajów dają
szansę nie tylko na uchwycenie współczesnych trendów, ale również
otwierają możliwości dla badań nad przeszłością. Podkreślał to m.in.
Simon Kuznets, który poświęcił znaczną część swojej uwagi analizom
okresu rewolucji przemysłowej i badaniu danych dotyczących XIX w.
Badacze zajmujący się historią gospodarczą starają się wykorzystywać
metody szacowania rozmiarów produkcji dla określenia wielkości podstawowych mierników wzrostu gospodarek w XIX i XX w., a także dla
wcześniejszych okresów16. Wśród osób szczególnie zasłużonych dla kalkulacji historycznych miar produktu krajowego należy wymienić dwóch
badaczy – Paula Bairocha i Angusa Maddisona.
Pierwszy z nich w swoich badaniach koncentrował się przede wszystkim na kwestiach związanych z rozwojem krajów zacofanych, udowadniając m.in., że eksploatacja kolonii nie była niezbędna dla rozkwitu
gospodarki przemysłowej w metropoliach17. W połowie lat siedemdzieA. Heston, R. Summers, B. Aten, Penn World Table Version 7.0, Center for International Comparisons of Production, Income and Prices at the University of Pennsylvania, http://pwt.econ.upenn.edu, V 2011.
16
W ostatnich latach powstało wiele publikacji, w których szacowane są wielkości
mierników dla często bardzo odległych czasów, zob. np. B.R. Mitchell, International
Historical Statistics: Europe, 1750–1988, New York 1992; tenże, International Historical Statistics: The Americas, 1750–1988, New York 1993; tenże, International
Historical Statistics: Africa, Asia and Oceania, 1750–1988, New York 1995.
17
P. Bairoch, Economics and World History: Myths and Paradoxes, Chicago 1993,
s. 97; zob. również: tenże, The Economic Development...
15
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
161
siątych ubiegłego wieku Bairoch opracował zestawienie wielkości produktów krajowych brutto dla Europy dla lat 1800–197518. Jego praca
jest nadal jednym z punktów odniesienia przy badaniach nad rozwojem
gospodarczym Europy w XIX i XX w., choć od tego czasu wielu badaczy
podjęło się estymacji historycznych produktów krajowych, udoskonalając metody ich szacowania.
Maddison i kierowany przez niego ośrodek The Groningen Growth
and Development Centre odegrali szczególną rolę w dziele tworzenia
historycznych danych dla różnych krajów i regionów19. W swoich szacunkach Maddison, jego współpracownicy i następcy wychodzą od produktów krajowych brutto dla 1990 r., obliczonych według parytetu
siły nabywczej w dolarach umownych20, by następnie odtworzyć PKB
z wcześniejszych lat, korzystając z indeksów skonstruowanych z wykorzystaniem danych statystycznych z poszczególnych państw. Metoda
wprowadzona przez Maddisona do szacowania danych statystycznych
jest nieustająco udoskonalana, a wyniki kalkulacji są na bieżąco korygowane i publikowane na stronach Conference Board21.
W opinii wielu badaczy dziejów gospodarczych szacunki sporządzone
przez Maddisona i jego następców charakteryzują się bardzo wysoką
jakością. Jak pisze Leandro Prados de la Escosura: „najlepszymi szacunkami są te autorstwa Maddisona, który w swoich ostatnich pracach przeprowadził rygorystyczne badanie najlepszych miar PKB dla
56 krajów, uwzględniając różne dostosowania ze względu na raporty
rachunków narodowych i zmiany granic”22. Należy przy tym zaznaczyć, że tablice przygotowane przez zespół Maddisona sięgają niezwykle daleko wstecz, aż do początków naszej ery. Można mieć wątpliwości
co do rzeczywistej wartości szacunków przygotowanych dla najdawniejszych epok, te problemy wskazuje cytowany Prados de la Escosura,
Tenże, European Gross National Product 1800–1975, „Journal of European Economic History” 5, 1976, s. 273–340.
19
Pełne zestawienie szacunków przeprowadzonych przez Maddisona i jego zespół
zostało wydane w 2001 r.: A. Maddison, The World Economy. A Millennial Perspective,
Paris 2001; aktualne wersje szacunków są dostępne na stronie The Conference Board
(http://www.conference-board.org).
20
Są to tzw. Geary-Khamis Dollars, których nazwa pochodzi od nazwisk twórców
tej metody obliczeń.
21
Od 2007 r. stale uzupełnianą bazą danych dotyczących PKB i wielkości z nim
związanych zajmuje się pozarządowa organizacja The Conference Board (http://www.
conference-board.org), współpracująca z GGDC.
22
L. Prados de la Escosura, International Comparisons of Real Product, 1820–1990.
An Alternative Data Set, „Explorations in Economic History” 37, 2000, nr 1, s. 2,
przyp. 2.
18
162
Maciej Tymiński
zauważając, że ze względu na fakt, iż rok bazowy (1990) jest stosunkowo nieodległy od czasów współczesnych, a szacunki sięgają daleko
wstecz, można mieć wątpliwości co do ich wiarygodności23. Podobne
zastrzeżenia do tego typu zestawień statystycznych – szczególnie dla
epok przedindustrialnych – wyraża David Landes24.
Takie ułomności nie występują w badaniach prowadzonych na bieżąco, np. w Penn World Table przygotowywanej w ośrodku przy Uniwersytecie Pensylwania, szacujących PKB przy przyjęciu parytetu siły
nabywczej. Wyniki tych prac obejmują jednak tylko ostatnich kilkadziesiąt lat (np. w przypadku Polski kalkulacje zaczynają się od 1970 r.).
Próby rozszerzenia badań przy pomocy PPP na wcześniejsze epoki
i sporządzenia tablic dla XIX i XX w. podjął się Prados de la Escosura,
jednak przedstawione przez niego tablice są jeszcze niekompletne i nie
obejmują wszystkich regionów świata (m.in. nie ma pełnych danych dla
Polski i innych krajów Europy Wschodniej)25.
Dobór danych dla porównania krajów podporządkowanych ZSRR
z krajami kapitalistycznymi jest utrudniony ze względu na różne
metody szacowania wielkości produkcji. Urzędy statystyczne w krajach
komunistycznych stosowały system sfery produkcji materialnej (Material Product System, MPS). Główną kategorią szacowaną w ramach tej
metody jest dochód narodowy, a nie PKB, w jego ramach zaś pomija
się wartość znaczącej części usług, biorąc pod uwagę, oprócz produkcji
materialnej, jedynie transport i handel. Kolejną rozbieżnością są stosowane w krajach komunistycznych ceny administracyjne, które w przeciwieństwie do cen rynkowych nie odzwierciedlały rzeczywistej wartości towarów i usług.
Istotnym problemem w przypadku szacunków dochodu narodowego prowadzonych metodą MPS była również wiarygodność gromadzonych danych statystycznych. Badacze wskazują na manipulacje przy przekazywaniu informacji o wykonaniu planów produkcji
na niemal wszystkich szczeblach administracji, poczynając od przedsiębiorstw, a na ministerstwach kończąc26. Proceder ten nie ustawał
Tamże, s. 4.
D.S. Landes. Bogactwo i nędza narodów. Dlaczego jedni są tak bogaci, a inni tak
ubodzy, tłum. H. Jankowska, Warszawa 2000, s. 226–227. W Polsce podobną opinię do
Davida Landesa miał na ten temat Witold Kula (zob. Problemy i metody historii gospodarczej, Warszawa 1963).
25
L. Prados de la Escosura, dz. cyt., s. 1–41.
26
Zjawisko to było widoczne we wszystkich okresach istnienia gospodarki centralnie planowanej, również w ZSRR w okresie rządów Stalina (zob. np.: P.R. Gregory,
Political Economy of Stalinism. Evidence from the Soviet Secret Archives, Cambridge
2004, s. 126–152; E. Belova, Economic Crime and Punishment, w: Behind the Facade
23
24
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
163
przez cały okres istnienia gospodarek nakazowych w krajach bloku
komunistycznego. Zawyżanie danych było często podyktowane względami propagandowymi, co miało pokazać szybki rozwój pod rządami
partii komunistycznych27. Na problem z wiarygodnością statystyk
podawanych przez ZSRR zwrócił uwagę już w latach czterdziestych
Gerschenkron, udowadniając, że w wyniku manipulacji statystykami
władze sowieckie pokazywały wyniki różnych segmentów gospodarki
o kilka do kilkunastu punktów procentowych wyższe od rzeczywistych (tzw. efekt Gerschenkrona)28. W konsekwencji poziom gospodarki sowieckiej jest trudny do ustalenia, z czym – według Alaina
Besançona – miały problem same władze ZSRR, korzystając w tym zakresie
z szacunków CIA29.
W efekcie dane gromadzone i przetwarzane przez urzędy na Wschodzie i Zachodzie Europy według odmiennych metod (SNA i MPS) są
trudne do porównania. Jednocześnie większość tablic statystycznych
prezentujących szacunki PKB dla drugiej połowy XX w. nie obejmuje
całego badanego okresu w przypadku państw komunistycznych. Zestawienie przygotowane przez Bairocha kończy się na latach siedemdziesiątych, a World Penn Tables przedstawiają dane dla Polski dopiero od
1970 r., podobnie jest z zestawieniami autorstwa Pradosa de la Escosura. W tej sytuacji najodpowiedniejsze wydają się dane zgromadzone
przez Maddisona i jego następców, którzy sporządzili szacunki PKB dla
całego badanego okresu (1950–1975), także dla krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Oszacowali oni również produkt krajowy dla wielu
państw europejskich w okresie międzywojennym i w czasie II wojny
światowej, jednak te dane nie są tak kompletne i np. dla Polski są
dostępne jedynie dla okresu 1929–1938. Należy zarazem zaznaczyć, że
Maddison, zdając sobie sprawę ze słabości informacji źródłowych pochodzących z terenów dawnego bloku krajów komunistycznych, traktował
je bardzo krytycznie i z niezwykłą ostrożnością30.
of Stalin’s Command Economy. Evidence from the Soviet State and Party Archives,
red. P.R. Gregory, Stanford 2001, s. 131–158).
27
Zob. P. Marer i in., Historically Planned Economies. A Guide to the Data, Washington, DC 1992; L. Zienkowski, Co to jest PKB? Jego rola w analizach ekonomicznych
i prognozowaniu, Warszawa 2000, s. 193–206.
28
Gerschenkron w latach czterdziestych wydał serię publikacji, w których weryfikował rzeczywiste rozmiary produkcji sowieckiej: tenże, The Soviet Indices of Industrial Production, „Review of Economics and Statistics” 34, 1947, s. 217–226.
29
A. Besançon, Anatomia widma. Ekonomia polityczna realnego socjalizmu, tłum.
W. Dłuski, Warszawa 1991.
30
A. Maddison, Contours of The World Economy 1–2030 AD. Essays in Macro-Economic History, Oxford 2010, s. 295.
164
Maciej Tymiński
Dane zgromadzone przez GGDC, przy wszystkich swoich słabościach, pozwalają na przeprowadzenie porównania rozwoju gospodarczego w różnych krajach europejskich po II wojnie światowej. Trzeba
jednak pamiętać, że mają one charakter przybliżony (zespół cały czas
dokonuje korekt) i informacje dotyczące lat wcześniejszych są mniej
dokładne niż dane dotyczące np. lat osiemdziesiątych XX w. Poza tym,
jak zauważa Jacek Kochanowicz, co szczególnie ważne dla przedmiotu
niniejszej pracy, „nie odzwierciedlają one specyficznej rzeczywistości
socjalizmu państwowego (braki w zaopatrzeniu, kolejki, niska jakość
dóbr konsumpcyjnych i relatywne przeinwestowanie przemysłu ciężkiego), co sprawia, że poziom i warunki życia przy danej wysokości PKB
na głowę były odmienne od tego, co przy takiej samej jego wysokości
występowało w kraju o gospodarce rynkowej”31.
2. Wzrost gospodarczy, zapóźnienie i modernizacja
Kwestia wzrostu gospodarczego jako wskaźnika rozwoju regionów
i państw jest obecnie jednym z ważniejszych problemów badawczych
głównego nurtu ekonomii neoklasycznej. Kluczowym pytaniem, które
starają się rozstrzygnąć ekonomiści zajmujący się tą tematyką, jest
kwestia różnic w poziomie rozwoju gospodarek i pytanie o możliwe
skracanie dystansu pomiędzy liderami i krajami zapóźnionymi. Jednym z pierwszych, który podjął się badania wielkości gospodarek,
ich wzrostu i czynników wpływających na niego, był wspominany już
Simon Kuznets. Jak podkreślał Angus Maddison, Kuznets zrobił więcej
niż ktokolwiek inny dla rozkwitu analiz ilościowych, wspierając prace
nad historycznymi bazami danych oraz interpretując czynniki wpływające na wzrost gospodarczy32. W swoich badaniach nad rozwojem gospodarczym w XIX i XX w. zaproponował pojęcie „nowoczesnego wzrostu
gospodarczego” (modern economic growth), czyli wzrostu będącego konsekwencją zastosowania w gospodarce wiedzy naukowej. Początki tego
wzrostu należy według Kuznetsa datować na 1820 r., wraz z początkiem przyspieszenia rewolucji przemysłowej w Europie33.
Rozwój badań nad wzrostem gospodarczym w ramach ekonomii neoklasycznej zintensyfikował się w latach pięćdziesiątych XX w. wraz
z pracami Roberta E. Solowa i Trevora Swana. Pierwszy spójny model
J. Kochanowicz, dz. cyt.
A. Maddison, Contours of The World Economy..., s. 301
33
S. Kuznets, Modern Economic Growth: Rate, Structure, and Spread, New
Haven–London 1966.
31
32
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
165
wzrostu, zaproponowany niezależnie od siebie przez tych badaczy,
pokazuje zależność pomiędzy wielkością produkcji a poziomem kapitału, wielkością siły roboczej oraz wydajnością pracy34. Poziom wzrostu w tym ujęciu jest uzależniony od przyrostu kapitału i siły roboczej, przy czym postęp techniczny ma charakter egzogeniczny. Jednym
z wniosków wynikających z powyższego modelu, opisującego tzw. gospodarkę zamkniętą, była hipoteza konwergencji. Wskazywała ona, że
w przypadku krajów zapóźnionych gospodarczo (przy takiej samej stopie oszczędności, takim samym wzroście siły roboczej oraz innowacji
jak w krajach rozwiniętych) ich gospodarki powinny skracać dystans
dzielący je od państw wysokorozwiniętych. Proces ten miał być spowodowany wyższą krańcową produktywnością kapitału w krajach zapóźnionych. W przypadku gospodarek otwartych doganianie powinno być
jeszcze szybsze. Powinno tak się dziać ze względu na wyższy poziom
inwestycji, związany z transferem kapitału z zagranicy, który przenosiłby się do krajów uboższych, przyciągany wyższą efektywnością jego
wykorzystania. Na skracanie dystansu wpływ miałby również przepływ
technologii przychodzących z krajów zamożniejszych. Hipoteza konwergencji sugerowała także, że wraz z zanikiem luki rozwojowej pomiędzy
krajem zapóźnionym a rozwiniętymi krańcowa produktywność kapitału
będzie spadać, różnice zaś w wykorzystywanej technologii – zanikać.
Będzie to prowadziło do wygaszania dynamiki wzrostu w kraju goniącym wyżej rozwinięte gospodarki.
Propozycje Roberta Solowa i Trevora Swana stały się punktem wyjścia dla innych badaczy zajmujących się wzrostem gospodarczym, którzy rozwijali i udoskonalali model bądź proponowali własne rozwiązania. W kolejnych propozycjach uwzględniano szereg czynników, które
w podejściu Solowa-Swana zostały pominięte lub niedostatecznie uwypuklone. W nowszych ujęciach zwracano przede wszystkim uwagę na
znaczenie innowacji i postępu technicznego oraz poziom wykształcenia siły roboczej, wprowadzając te czynniki jako endogeniczne uwarunkowania modelu35. Badacze podnoszą tutaj znaczenie edukacji jako
czynnika wpływającego na innowacyjność i wzrost gospodarczy. Jest
to w jakimś sensie nawiązanie do teorii Josepha Schumpetera, który
34
Bardziej rozpowszechniona jest – przedstawiona pokrótce powyżej – wersja
modelu wzrostu Roberta Solowa (R.M. Solow, A Contribution to the Theory of Economic Growth, „Quarterly Journal of Economics” 70, 1956, s. 65–94; zob. też T. Swan,
Economic Growth and Capital Accumulation, „Economic Record” 32, 1956, s. 334–61).
35
Szczegółowe omówienie różnych modeli wzrostu gospodarczego por. np. D. Acemoglu, Introduction to Modern Economic Growth, Princton–Oxford 2009; R.J. Barro,
X. Sala-i-Martin, Economic Growth, New York 1995.
166
Maciej Tymiński
jeszcze na początku XX w. argumentował, że decydujące znaczenie dla
wzrostu gospodarki mają innowacje (tzw. Schumpeterian growth)36.
Znaczenie kapitału ludzkiego i innowacji dla wzrostu zostało również zauważone przez historyków gospodarczych. W pracach badających długookresowe trendy w rozwoju gospodarki światowej badacze
podnoszą znaczenie kwalifikacji i jakości szeroko rozumianego kapitału ludzkiego. Jan Luiten van Zenden – w jednej ze swoich ostatnich
prac – wykorzystał skill premium jako jedną z kategorii pozwalających
ukazać tzw. Małą Dywergencję pomiędzy Zachodem a resztą świata
w czasach nowożytnych37, Joel Mokyr zaś wyróżnił wiedzę teoretyczną
i stosowaną, wskazując ich wpływ na wzrost gospodarczy38.
Ważnym nurtem w dzisiejszej ekonomii neoklasycznej, podnoszącym
kwestie wzrostu gospodarczego i jego uwarunkowań, jest nowa ekonomia instytucjonalna. Kładzie ona nacisk na jakość instytucji jako jednego z podstawowych czynników warunkujących pojawienie się nowoczesnego wzrostu gospodarczego. Kluczową kategorią w tym podejściu
są koszty transakcyjne ponoszone przez kontrahentów – koszty poszukiwania i promowania produktu, koszty negocjacji, koszty sporządzenia
umów itd. Instytucje – rozumiane jako reguły gry na rynku – powodują
redukcję lub wzrost tych kosztów, a co za tym idzie większą lub mniejszą efektywność systemu gospodarczego39. Optymalne ekonomicznie
uwarunkowania instytucjonalne oddziałują na szybszy rozwój gospodarki i stymulują powstanie nowoczesnego wzrostu gospodarczego.
Według historyków gospodarczych związanych z nową ekonomią instytucjonalną to właśnie pojawienie się efektywnego otoczenia instytucjonalnego spowodowało powstanie nowoczesnej gospodarki kapitalistycznej i pojawienie się szybkiego wzrostu gospodarczego.
Przy wszystkich, często dość znaczących różnicach, to co łączy podejścia zaliczane do nurtu ekonomii neoklasycznej, to hipoteza konwergencji, przekonanie o „zbliżaniu się gospodarek o różnym poziomie niezależnie od tego, czy mają one bardziej otwarty czy też bardziej zamknięty
charakter”40. Zanikanie różnicy wiąże się jednak ze spełnieniem przez
J.A. Schumpeter, Theorie der wirtschaftlichen Entwicklung, Leipzig 1911 (wyd.
pol.: Teoria rozwoju gospodarczego, tłum. J. Grzywicka, wstęp J. Górski, Warszawa
1960).
37
J.L. van Zanden, dz. cyt.
38
J. Mokyr, The Gifts of Athena. Historical Origins of the Knowledge Society, Princeton 2002.
39
D.C. North, Institutions, „Journal of Economic Perspectives” 5, 1991, nr 1, s. 97;
tenże, Institutions, Institutional Change and Economic Performance, Cambridge 1990,
s. 4.
40
J. Kochanowicz, dz. cyt.
36
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
167
kraje goniące kryteriów charakteryzujących gospodarki rozwinięte –
poziomu oszczędności i kapitału, a także przyswajania innowacji i podnoszenia jakości siły roboczej. Istotne jest również stworzenie efektywnego otoczenia instytucjonalnego wspomagającego pojawienie się
szybkiego wzrostu gospodarczego.
Problem nadrabiania dystansu przez kraje zapóźnione gospodarczo był jednym z ważnych przedmiotów badań po II wojnie światowej,
przede wszystkim ze względu na powstające w procesie dekolonizacji
głęboko zacofane gospodarczo kraje tzw. Trzeciego Świata. Kwestie te
interesowały zarówno ekonomistów, jak i historyków gospodarczych
zajmujących się regionami peryferyjnymi. Jedną z najgłośniejszych
i najbardziej wpływowych koncepcji modernizacji gospodarek krajów
zacofanych jest propozycja Walta Rostowa. Podzielił on rozwój społeczeństw na pięć stadiów, z których ostatnim jest społeczeństwo „wysokiej masowej konsumpcji”. W ramach jego propozycji kraje zacofane
mogą wejść na ścieżkę szybkiego wzrostu, dokonując nagłego i znacznego podniesienia stopy inwestycji41. W wyniku tych działań gospodarka powinna przejść szybki proces niwelowania różnic poprzez naśladowanie ścieżki rozwoju krajów wysokorozwiniętych.
Alexander Gerschenkron, który analizował m.in. gospodarki zacofanych krajów europejskich w drugiej połowie XIX w., wskazywał, że
możliwy jest gwałtowny zryw, szybkie przyspieszenie rozwoju pozwalające na odrobienie zapóźnienia. Kraje te jednak nie kopiowały angielskiego wzorca, ale raczej go modyfikowały, dopasowując do miejscowych
uwarunkowań. Jak zauważa Gerschenkron, w krajach wchodzących
na drogę szybkiego rozwoju z opóźnieniem silniej zaznacza się dążenie do industrializacji poprzez budowę wysokospecjalistycznego i kapitałochłonnego przemysłu, produkującego dobra kapitałowe, kosztem
branż produkujących dobra konsumpcyjne42. Zarazem im większy stopień zapóźnienia, tym większa rola państwa jako promotora polityki modernizacyjnej i większa stopa początkowego wzrostu. Jak podkreślają Kyoji Fukao i Osamu Saito, proces modernizacji w Japonii
w epoce Meiji jest klasycznym przykładem państwa odgrywającego
rolę promotora udanej industrializacji43. Również w koncepcji Paula
Bairocha państwo odgrywa istotną rolę w przyspieszeniu rozwoju
W.W. Rostow, dz. cyt.
A. Gerschenkron. Economic Backwardness..., s. 26.
43
K. Fukao, O. Saito, Japan’s Alternating Phases of Growth and Outlook for the
Future, Hi-Stat DP Series, No. 196, The Institute of Economic Research, Hitotsubashi
University, December 2006, s. 2, http://www.uq.edu.au/economics/cepa/docs/seminar/
papers-nov2006/Fukao+Saito-Paper.pdf (6 VII 2012).
41
42
168
Maciej Tymiński
krajów zacofanych. Według Bairocha rząd powinien się angażować
w gospodarkę, m.in. wspomagając proces powstawania nowych przedsiębiorstw przemysłowych czy chroniąc rozwijające się branże przed
konkurencją z zagranicy44.
Omówione podejścia – szczególnie najbardziej znaną propozycję
Rostowa – można zaliczyć do szeroko rozumianej teorii modernizacji45,
która stara się opisać i wyjaśnić drogę przejścia od społeczeństwa tradycyjnego do nowoczesnego. Jedną z głównych tez tego podejścia jest
możliwość stopniowej konwergencji pomiędzy krajami zacofanymi i rozwiniętymi, rozumianej jako udana imitacja rozwiązań zastosowanych
w krajach zachodnich. Wiąże się to z założeniem o ewolucyjności i uniwersalności zachodzących zmian oraz o możliwości przenoszenia rozwiązań sprawdzonych w krajach Zachodu do społeczeństw o odmiennej
tradycji kulturowej.
Krytyczne wobec tego podejścia są dwie teorie starające się m.in.
wyjaśnić przyczyny zacofania gospodarczego – teoria zależności46 i teoria systemu światowego47. Nieco wcześniejsza teoria zależności sugeruje trwałe uzależnienie krajów zapóźnionych od gospodarczego centrum w warunkach swobodnej wymiany gospodarczej. Dependyści
uważają, że kraje peryferyjne są powiązane z państwami wysokorozwiniętymi zależnościami quasi-kolonialnymi oraz że swoboda relacji
gospodarczych w rzeczywistości oznacza dominację bogatego centrum
nad ubogimi peryferiami. Ten niszczący dla krajów zapóźnionych związek powinien być – w opinii przedstawicieli tego podejścia – zerwany,
a następnie należy wprowadzić program modernizacji inicjowany
i zarządzany przez państwo.
Teoria systemu światowego – powstała w latach siedemdziesiątych
XX w. – czerpie wiele inspiracji z podejścia dependystycznego, jednak
odwołuje się również do dorobku szkoły Annales. W odróżnieniu od swoP. Bairoch, The Economic Development..., s. 206–207.
Omówienie teorii modernizacji zobacz np. w: P. Sztompka, Socjologia zmian
społecznych, Kraków 2005, s. 130–141.
46
Prekursorami teorii zależności byli Hans Singer (tenże, The Distribution of
Gains between Investing and Borrowing Countries, „American Economic Review”,
Papers & Proceedings, 40, 1950, nr 2, s. 473–485) oraz Raúl Prebisch (tenże, The
Economic Development of Latin America and its Principal Problems, New York 1950).
47
Głównym przedstawicielem teorii systemu światowego jest amerykański badacz
Immanuel Wallerstein, jest on autorem najbardziej reprezentatywnej publikacji dla
tego podejścia: The Modern World System, t. 1: Capitalist Agriculture and the Origins
of the European World-Economy in the 16th Century, New York 1974; t. 2: Mercantilism and the Consolidation of the European World-Economy, 1600–1750, New York
1980.
44
45
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
169
jej poprzedniczki, za główny obiekt zainteresowania uznaje nie państwa, lecz systemy światowe. Poza tym obok obszarów centrum i peryferii wyróżnia terytoria semiperyferyjne. Podobnie jak u dependystów,
relacje pomiędzy centrum a peryferiami oparte są na podziale pracy,
w którym obszary centrum produkują towary zaawansowane technologicznie, a peryferie zajmują się eksploatacją surowców i wytwarzaniem produktów nisko przetworzonych. W efekcie w ramach światowego systemu kraje centrum zajmują hegemonistyczną pozycję wobec
peryferii, co skutkuje m.in. wolniejszym rozwojem gospodarczym tych
drugich. Półperyferie różnią się od obszarów peryferyjnych bardziej
zaawansowaną gospodarką, która przeszła częściową modernizację,
jednak w przeciwieństwie do centrum nie odgrywają dominującej roli
w gospodarce światowej i podobnie jak kraje peryferyjne są poddane
hegemonii krajów znajdujących się w centrum. W odróżnieniu od podejścia dependystycznego teoria systemu światowego przyjmuje, że kraje
znajdujące się w centrum mogą na przestrzeni dziejów przejść do roli
obszarów peryferyjnych, regiony peryferyjne mogą zaś zająć miejsce
w centrum nowego systemu, jednak jest to proces długotrwały i łączy
się z rekonfiguracją całego systemu.
Problem zacofania gospodarczego obszarów peryferyjnych był jedną
z istotniejszych kwestii badanych przez najwybitniejszych polskich
historyków gospodarczych zajmujących się okresem nowożytnym –
Witolda Kulę, Mariana Małowista, Jerzego Topolskiego i Andrzeja
Wyczańskiego48. Kula i Małowist, blisko związani ze szkołą Annales,
postrzegali zacofanie Polski jako efekt szerszych procesów w gospodarce
światowej, w ramach której następuje uzależnienie regionów peryferyjnych od gospodarczego centrum. Małowist poświęcił wiele uwagi wpływowi relacji handlowych na rozwój zależności gospodarczych49, podczas
gdy Kula skoncentrował swoje zainteresowanie na badaniu gospodarki
folwarcznej50. W tym sensie ich wizja kwestii zacofania Polski jest bliska nurtowi dependystycznemu i teorii systemu światowego. W nieco
odmienny sposób zapóźnienie Polski tłumaczyli Wyczański i Topolski.
Szczególnie istotna wydaje się interpretacja Topolskiego, który tłumaczy zacofanie Rzeczypospolitej nie jako konsekwencję uzależnienia od
krajów ekonomicznego centrum czy mające swoje źródło w gospodarce
Na temat poglądów polskich historyków gospodarczych odnośnie do przyczyn
zacofania Polski zob. A. Sosnowska, Zrozumieć zacofanie. Spory historyków o Europę
Wschodnią (1947–1994), Warszawa 2004.
49
M. Małowist, Wschód a Zachód Europy w XIII–XVI wieku. Konfrontacja struktur
społeczno-gospodarczych, Warszawa 2006 [1973].
50
W. Kula, Teoria ekonomiczna ustroju feudalnego, Warszawa 1983 [1962].
48
170
Maciej Tymiński
folwarczno-pańszczyźnianej, ale poprzez szczególny zbieg historycznych
okoliczności i uwarunkowań51.
Teoria zależności i w nieco mniejszym stopniu również teoria systemu światowego – zakładające względną stabilność relacji pomiędzy
centrum a peryferiami – stoją w sprzeczności z wynikami badań nad
gospodarkami krajów peryferyjnych prowadzonymi m.in. przez przywoływanych wyżej Alexandra Gerschenkrona i Paula Bairocha. Pierwszy – m.in. na przykładzie niektórych krajów peryferyjnych Europy
w XIX w. – pokazał, że możliwe jest nadgonienie różnic w rozwoju,
drugi zaś udowodnił, że kraje kolonialne nie były niezbędne swoim
metropoliom w szybkiej industrializacji i budowaniu pozycji w gospodarce światowej. Wydaje się, że relacje gospodarcze pomiędzy krajami (regionami) mają o wiele bardziej złożony charakter niż schemat
przedstawiony przez teorię systemu światowego, a z pewnością są bardziej subtelne niż prosta zależność centrum–peryferia, zaproponowana
przez podejście dependystyczne. Zmiany pozycji Japonii, małych krajów
europejskich i wschodnioazjatyckich, czy wreszcie Chin, dokonujące się
w ostatnich dwóch stuleciach, pokazują, że przeobrażenia gospodarki
światowej i roli, jaką w niej odgrywają poszczególne kraje, są zdecydowanie bardziej dynamiczne niż sugerują to obie omawiane teorie.
3. Gospodarka nakazowa: od wzrostu do stagnacji
Kraje Europy Wschodniej, które znalazły się po II wojnie światowej pod dominacją ZSRR, w okresie międzywojennym należały do
grupy państw zapóźnionych, ich gospodarki w przeliczeniu na jednego
mieszkańca stanowiły około połowy potencjału krajów najlepiej rozwiniętych. Pod koniec lat trzydziestych XX w. gospodarki takich państw
jak Polska czy Węgry w przeliczeniu na głowę mieszkańca były mniej
więcej na poziomie krajów południowej Europy – Grecji, Hiszpanii czy
Portugalii – i stanowiły razem z nimi peryferia ekonomiczne Starego
Kontynentu.
Wprowadzenie systemu sowieckiego w Europie Środkowo-Wschodniej, poza dramatycznymi zmianami politycznymi i społecznymi, wiązało się z ustanowieniem modelu gospodarki, który opierał się na niemal pełnej etatyzacji wytwórczości, centralnym planowaniu i odgórnym
rozdzielnictwie czynników produkcji. Ten nowy system, zwany centralJ. Topolski, Narodziny kapitalizmu w Europie XIV–XVII wieku, Poznań 2003
[1965].
51
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
171
nie planowanym bądź gospodarką nakazowo-rozdzielczą, poza celami
ideologicznymi miał umożliwić głęboką modernizację gospodarki oraz
dogonienie i prześcignięcie najwyżej rozwiniętych krajów kapitalistycznych. W tym sensie można go traktować jako projekt modernizacji,
który – podobnie jak polityki realizowane w niekomunistycznych krajach zapóźnionych – miał doprowadzić do „ucieczki z peryferii” i doścignięcia liderów ówczesnego świata.
Charakterystycznym rysem gospodarek nakazowych był rozwój ekstensywny, polegający na imitowaniu rozwiązań technicznych i organizacyjnych wypracowanych w wielkich przedsiębiorstwach przemysłowych przełomu XIX i XX w. (tzw. model fordowski). Polegało to na
umasowieniu produkcji stosunkowo prostych towarów, przy wykorzystaniu znacznych zasobów niskokwalifikowanej siły roboczej i zastosowaniu importowanej (a zatem z reguły już przestarzałej) technologii,
przy czym główny nacisk położono na rozbudowę przemysłu ciężkiego52.
Ten typ polityki gospodarczej łączy w jakimś stopniu działania prowadzone w krajach komunistycznych z przedsięwzięciami wprowadzanymi w krajach Trzeciego Świata53. Gospodarka centralnie planowana
miała charakter zamknięty, kraje bloku sowieckiego ograniczyły handel
z krajami kapitalistycznymi, ograniczono też (szczególnie na początku)
przepływy kapitałowe z Zachodu, finansując projekty industrializacyjne
ze środków wewnętrznych.
W pierwszym okresie, trwającym do pierwszej połowy lat siedemdziesiątych, w krajach komunistycznych występował stosunkowo wysoki
wzrost, bazujący na ekstensywnym rozwoju gospodarki. Kluczową rolę
dla szybkiego rozwoju w tym okresie odegrała mobilizacja znacznego
potencjału siły roboczej z terenów wiejskich, dotyczyło to przed wszystkim ZSRR, ale również Polski czy krajów bałkańskich54. Robert Allen
stawia nawet tezę, że wprowadzenie przy okazji kolektywizacji w Rosji
Dobrym przykładem tego typu projektu modernizacyjnego jest uruchomienie
kombinatu metalurgicznego w Magnitogorsku, wybudowanego według zachodnich
projektów, pod nadzorem zachodnich inżynierów; S. Kotkin, Magnetic Mountain,
Stalinism as a Civilization, Berkeley 1995.
53
Zob. np. A. Amsden, Asia’s Next Giant. South Korea and Late Industrialization,
New York 1989; C. Johnson., dz. cyt.
54
Nieco odmienna sytuacja była na Węgrzech, gdzie migracja ze wsi ze względu na
późniejszą kolektywizację nastąpiła dopiero w latach sześćdziesiątych; dodatkową siłą
roboczą w pierwszym okresie na terenie Węgier były przede wszystkim niepracujące
wcześniej kobiety; T. Vonyó, Socialist Industrialisation or Post-War Reconstruction?
Understanding Hungarian Economic Growth, 1947–1967, „Journal of European Economic History” 39, 2010, nr 2, s. 253–300. W Polsce migracja ze wsi dokonała się bez
wpływu kolektywizacji, ze względu na znaczne przeludnienie agrarne.
52
172
Maciej Tymiński
sowieckiej mechanizacji rolnictwa przyśpieszyło industrializację kraju
– dzięki transferowi nadwyżki siły roboczej ze wsi do miast55.
Za stosunkowo szybkim wzrostem gospodarek centralnie planowanych w tzw. okresie stalinowskim stała wysoka zdolność mobilizacyjna.
Jej podstawą były zmiany instytucjonalne wprowadzone w pierwszym
okresie istnienia ZSRR, a następnie przeniesione do krajów zależnych od Moskwy. W mobilizacji do wykonywania wyznaczanych zadań
pierwszorzędną rolę odgrywał aparat partyjno-państwowy zarządzający
gospodarką oraz instytucje przymusu nadzorujące zarówno gospodarkę,
jak i aparat administracyjny. Kluczową rolę mobilizacyjną odgrywały
również dwie podstawowe instytucje okresu stalinowskiego – rozpowszechniony terror, dotykający również funkcjonariuszy systemu, oraz
masowa propaganda obecna we wszystkich sferach życia społecznego.
Wszystkie te czynniki – w opinii wielu badaczy – pozwalały gospodarkom Europy Wschodniej uzyskiwać w pierwszym okresie (do połowy
lat siedemdziesiątych XX w.) znaczący wzrost, „pomijając w tym miejscu koszty (masowy terror), system ten był na krótką metę skuteczny
i doprowadził do przebudowy gospodarek rolniczych na przemysłowo
rolnicze, charakteryzował się też – w okresie industrializacji – wysokimi przyrostami dochodu narodowego”56. Można by stąd wyciągnąć
wniosek, że krótkookresowo system nakazowy okazał się dobrym
instrumentem modernizacji gospodarki, narzędziem, które sprawdziło
się w stymulowaniu wzrostu gospodarczego i „ucieczki z peryferii”.
Odmienną interpretację szybkich powojennych wzrostów gospodarki
centralnie sterowanej zaprezentował ostatnio Tamas Vonyó57, który
rozwinął wcześniejszą koncepcję Ferenca Jánossy’ego58. Odnosząc się
do przypadku Węgier, Vonyó argumentuje, że szybki rozwój po wojnie
nie jest, jak sugeruje większość badaczy, efektem projektu socjalistycznej intensywnej industrializacji. Według tego badacza ówczesny wzrost
jest raczej powojenną odbudową, wprowadzającą gospodarkę węgierską
ponownie na jej długookresową ścieżkę rozwoju, wyznaczoną rozmiarami kapitału ludzkiego, czyli innymi słowy umiejętnościami posiadanymi przez węgierskie społeczeństwo. Podobnie, również odwołując się
do Jánossy’ego, szybką odbudowę ZSRR po wojnie interpretuje Mark
Harrison. Badacz ten zaznacza, że gdyby przyjąć nieco dłuższą perspektywę, to ZSRR po 1945 r. odbudowywał swój potencjał po pięciu
R.C. Allen. dz. cyt., s. 110.
J. Kochanowicz, dz. cyt.
57
T. Vonyó, dz. cyt., s. 253–300.
58
F. Jánossy, The End of Economic Miracle. Appearance and Reality in Economic
Development, White Plains, NY 1971, s. 233–234, za: T. Vonyó, dz. cyt., s. 260.
55
56
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
173
dotkliwych kryzysach – I wojnie światowej, wojnie domowej, kolektywizacji, wielkim terrorze i II wojnie światowej. Przy takim podejściu
uśredniony wzrost gospodarczy w ZSRR za okres 1913–1973 trzeba by
według Harrisona szacować na 1,3%, podczas gdy średni wzrost w okresie pierwszych 15 lat po II wojnie światowej wynosił 3,8%59. W tym ujęciu i przy takim poziomie wzrostu skuteczność systemu nakazowego
w ZSRR w doganianiu krajów rozwiniętych byłaby wątpliwa.
Jeśli przyjąć opinie Vonyó i Harrisona, to można założyć, że analogiczna rekonstrukcja miała miejsce w Polsce i innych krajach Europy
Środkowo-Wschodniej, dotkniętych zniszczeniami w trakcie działań
wojennych. Do podobnego procesu – tyle że zakrojonego na zdecydowanie większą skalę – doszło w Niemczech Zachodnich. W świetle ostatnich
badań niemiecki cud gospodarczy jest przez część badaczy interpretowany
nie tyle jako efekt polityki gospodarczej Ludwiga Erharda i koncepcji
ordoliberalizmu, ale przede wszystkim jako odbudowa zniszczeń wojennych, przywracająca gospodarkę RFN na jej długookresową trajektorię60.
Po okresie względnie szybkiego wzrostu, w połowie lat siedemdziesiątych XX w. nastąpiło spowolnienie i stagnacja w całym bloku państw
komunistycznych w Europie, nie wyłączając ZSRR. Spowolnienie często tłumaczy się wyczerpywaniem się ekstensywnych rezerw wzrostu – spadkiem rezerw wolnej siły roboczej i brakiem możliwości akumulacji wystarczającej ilości kapitału, niezbędnego do sfinansowania
(dokończenia rozpoczętych) inwestycji. Na możliwość takiego scenariusza chyba jako pierwszy zwrócił uwagę Michał Kalecki jeszcze w latach
sześćdziesiątych XX w.61
W odniesieniu do gospodarki sowieckiej Robert Allen argumentuje,
że na spadek wzrostu złożyły się zarówno przyczyny zewnętrzne, jak
wewnętrzne. „Przyczyną zewnętrzną była zimna wojna, która przesunęła zasoby wiedzy i innowacyjności z sektora cywilnego do militarnego
i zredukowała stopę wzrostu produkcyjności. Wewnętrzne przyczyny to
koniec nadwyżki wolnej siły roboczej w gospodarce: bezrobocie w rolnictwie zostało wyeliminowane, a dostępne naturalne zasoby kraju wyeksM. Harrison, The Soviet Union after 1945. Economic Recovery and Political
Repression, „Past & Present” 2011, 210 (suppl. 6), s. 110.
60
Zob. np. B. Eichengreen, A.O. Ritschl, Understanding West German Economic
Growth in the 1950s, „Cliometrica” 3, 2009, nr 3, s. 191–219; K. Borchardt, Perspective
on Modern German History and Policy, Cambridge 1991.
61
M. Kalecki, Zarys teorii wzrostu gospodarki socjalistycznej, Warszawa 1963;
w podobny sposób tłumaczą niektórzy badacze spowolnienie gospodarki w krajach
rozwiniętych w latach siedemdziesiątych XX w.; zob. B. Eichengreen, The European
Economy since 1945. Coordinated Capitalism and Beyond, Princeton 2007, s. 6,
199–204.
59
174
Maciej Tymiński
ploatowane”62. Podobny punkt widzenia prezentują Vladimir Mau
i Irina Starodubrovskaya, którzy podkreślają, że podstawowe problemy
sowieckiej gospodarki, zaistniałe w latach siedemdziesiątych XX w.,
miały swoje źródło w systemie nastawionym na ekstensywny wzrost
gospodarczy oparty na wykorzystaniu surowców i taniej siły roboczej.
Tak skonstruowany system nie był w stanie sprostać wyścigowi technologicznemu63. Od lat siedemdziesiątych XX w. można zauważyć powolne
powiększanie się różnicy pomiędzy Zachodem i Wschodem, wynikające
ze skoku technologicznego w krajach wysokorozwiniętych, którego nie
potrafiły zaadaptować gospodarki nakazowe64.
W podobny sposób wyjaśnia wyhamowanie gospodarek centralnie
planowanych Janos Kornai, zwracając uwagę, że w warunkach gospodarki niedoborów i miękkiego budżetowania przedsiębiorstwa były zainteresowane możliwie największą ekspansją inwestycyjną przy wykorzystaniu możliwie jak największych zasobów kapitałowych. Przy czym
nie miała znaczenia kwestia rentowności prowadzonych projektów65.
W konsekwencji produkcja w systemie nakazowym była niezwykle
kapitałochłonna, co prowadziło do spadającej produktywności kapitału.
Ta argumentacja jest zgodna ze sposobem rozumowania prezentowanym w ramach klasycznego modelu wzrostu Solowa-Swana, w którym podkreśla się, że wraz ze zmieniającym się stosunkiem pomiędzy
wykorzystaniem kapitału i pracy (wzrastającą kapitałochłonnością) –
przy braku zmian technologicznych – nastąpi stopniowy spadek dynamiki wzrostu gospodarki, w wyniku spadku produktywności kapitału66.
W tym sensie inwestycje w gospodarkach centralnie planowanych,
wraz z zanikającym dopływem siły roboczej oraz przy braku zmiany
technologicznej, przynosiły coraz niższe stopy zwrotu.
Nieco odmienną interpretację spowolnienia gospodarek nakazowych
na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych proponuje Tamas
Vonyó. Badacz ten, odwołując się do nowych teorii wzrostu, traktujących kapitał ludzki jako jeden z czynników endogenicznych, wskazuje,
że stagnacja była spowodowana „nadmierną akumulacją kapitału,
R.C. Allen, dz. cyt., s. 211.
V. Mau, I. Starodubrovskaya, The Challenge of Revolution. Contemporary
Russia in Historical Perspective, Oxford 2001, s. 73–79, za: P. Hanson, The Rise and
Fall of the Soviet Economy. An Economic History of the USSR from 1945, London
2003, s. 251.
64
Zob. M. Castells, End of Millennium, Oxford 1998.
65
J. Kornai, The Socialist System. The Political Economy of Communism, Princeton
1992.
66
R.M. Solow, dz. cyt., s. 72–73.
62
63
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
175
która skutkowała jego zmniejszoną produktywnością w warunkach niedostatecznych rezerw odpowiednio wykształconej siły roboczej”. Pisząc
o sytuacji Węgier na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych,
zauważa, iż „prawdziwą tragedią było, że centralni planiści i reformatorzy nie rozpoznali przesunięcia w dynamice podstawowych czynników
wzrostu gospodarczego, mianowicie że po fazie powojennej rekonstrukcji rozmiar i struktura wykształcenia siły roboczej narzucała twarde
ograniczenia na akumulację kapitału”67. Na podobną prawidłowość
zwraca uwagę Witold Orłowski, wskazując na niedostateczną jakość
wykształcenia siły roboczej w krajach komunistycznych (czy też niedopasowanie kwalifikacji do potrzeb nowoczesnej gospodarki). Orłowski
podkreśla wszakże zasadnicze znaczenie słabszego technicznego uzbrojenia pracy, a co za tym idzie – niższą ogólną produktywność czynników produkcji (total factor productivity, TFP) we wszystkich krajach
realnego socjalizmu68.
Spowolnienie wzrostu w krajach Europy Wschodniej mogło być również spowodowane czynnikami instytucjonalnymi – zmianą uwarunkowań regulujących działanie gospodarki nakazowej po śmierci Stalina.
Mark Harrison wskazuje, że szybka rekonstrukcja gospodarki sowieckiej po II wojnie światowej była związana z bardziej efektywnym stosowaniem terroru przez Stalina. „Wojna w znaczącym stopniu zwiększyła
informacje posiadane przez Stalina o rozkładzie lojalności w społeczeństwie sowieckim. To tłumaczy, w jaki sposób Stalin był w stanie kontrolować swoich wrogów bez ponoszenia kosztów masowego terroru,
a w efekcie mógł sprawować rządy dyktatorskie efektywniej niż przed
wojną”69. Innymi słowy, dyktator, dzięki większej wiedzy o społeczeństwie, mógł stosować przemoc efektywniej, kierując środki na pacyfikację najniebezpieczniejszych – z jego punktu widzenia – jednostek
i grup społecznych.
Po śmierci Stalina rezygnacja z masowego terroru i częściowe osłabienie propagandy doprowadziły do zmiany uwarunkowań instytucjonalnych i niższej efektywności władzy centralnej. W konsekwencji
nastąpił spadek dyscypliny w systemie planowania i osłabienie kontroli
nad gospodarką. „Reżimy poststalinowskie – pisał Philip Hanson – nie
mogły się oprzeć na represjach, by zachować porządek. Obawiając się
[…] społecznych niepokojów kierownictwo z Breżniewem na czele nie
było w stanie zwiększać udziału inwestycji w produkcie narodowym”70.
T. Vonyó, dz. cyt., s. 279–280.
W.M. Orłowski, dz. cyt., s. 90, 98–99.
69
M. Harrison, The Soviet Union after 1945..., s. 117.
70
P. Hanson, dz. cyt., s. 252.
67
68
Maciej Tymiński
176
W jeszcze większym stopniu było to widoczne w działaniach aparatu
administracyjnego zarządzającego przedsiębiorstwami. Po śmierci Stalina nasiliły się zjawiska, które Mark Harrison opisuje jako grę pomiędzy dyktatorem a jego agentami. Stalin w relacjach z podwładnymi, by
uzyskać zadowalające efekty, wykorzystywał system kar i nagród71. Pod
rządami jego następców instrumenty przymusu odgrywały coraz mniejszą rolę, a w konsekwencji rosła autonomia administracji gospodarczej
i dyrektorów przedsiębiorstw. Doprowadziło to do pojawienia się – jak
ją określił Mancur Olson – tzw. dojrzałej gospodarki sowieckiej72, w której dominującą rolę zaczęły odgrywać branżowe i terytorialne grupy
interesu, walczące o możliwie największe przydziały zasobów w ramach
centralnego planowania. W konsekwencji władze centralne, posiadające w okresie stalinowskim względnie dużą kontrolę nad gospodarką,
z czasem traciły ją na rzecz nomenklaturowo-biurokratycznych grup
wpływów73. W efekcie można z dużym prawdopodobieństwem domniemywać, że utrata znaczenia przemocy jako instrumentu nacisku na
przedsiębiorstwa i administrację doprowadziła do spadku dynamiki
wzrostu gospodarczego.
4. Komunistyczne i kapitalistyczne peryferia w okresie
„złotej trzydziestki”: przypadek Polski i Hiszpanii
Porównanie rozwoju gospodarki Polski i innych gospodarek centralnie planowanych z krajami wysokorozwiniętymi w okresie od zakończenia wojny do upadku komunizmu wskazuje, że próba „ucieczki
z peryferii” krajów Europy Wschodniej zakończyła się niepowodzeniem.
Jak pokazał Jacek Kochanowicz, zestawiając Polskę i Niemcy Zachodnie, PKB per capita Polski pod koniec lat osiemdziesiątych stanowił
podobny procent do niemieckiego PKB w 1929 r.74 Nie można zatem
mówić o konwergencji, a raczej o utrzymywaniu się różnic pomiędzy
Zachodem a wschodnioeuropejskimi peryferiami.
M. Harrison, Coercion, Compliance, and the Collapse of the Soviet Command
Economy, „Economic History Review” 55, 2002, nr 3, s. 397–433.
72
M. Olson, Power and Prosperity. Outgrowing Communist and Capitalist Dictatorships, New York 2000, s. 135–154.
73
Na temat nieformalnych relacji w gospodarce sowieckiej zob. np.: A.V. Ledeneva.
Russia’s Economy of Favours. Blat, Networking and Informal Change, Cambridge
1998; P.R. Gregory, Restructuring The Soviet Economic Bureaucracy, Cambridge
1990.
74
J. Kochanowicz, dz. cyt.
71
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
177
Badacze gospodarek centralnie planowanych w Europie Środkowo-Wschodniej wskazują jednak na stosunkowo szybki wzrost w początkowym okresie, zakończonym w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych. Od tego mniej więcej momentu kraje bloku sowieckiego wpadły
w długotrwałą stagnację, która zakończyła się ostatecznym upadkiem
imperium sowieckiego i samego ZSRR. Być może zatem w tym pierwszym okresie nastąpiło znaczące przyspieszenie wzrostu, którego owoce
zaprzepaszczono w następnych latach.
Logicznym sposobem sprawdzenia skuteczności wprowadzonych
rozwiązań jest porównanie wysiłków wschodnioeuropejskich peryferii
z krajami zapóźnionymi Południa Europy w okresie szybkiego wzrostu
gospodarek komunistycznych pomiędzy początkiem lat pięćdziesiątych
(wprowadzenie modelu gospodarki sowieckiej i programów intensywnej industrializacji) a połową lat siedemdziesiątych, kiedy to nastąpiła
stagnacja w gospodarkach centralnie sterowanych. Lata te odpowiadają zarazem złotemu okresowi w gospodarce europejskiej, a zatem są
również korzystnym czasem dla regionu Południa Europy. Jeżeli rozwiązania przyjęte w pierwszym okresie (1950–1975) w krajach komunistycznych były efektywne, to ich rozwój powinien być szybszy, a przynajmniej tak dobry jak zapóźnionych krajów Europy Południowej.
Przypadkami, które posłużą do rozstrzygnięcia tych kwestii, będą
gospodarki Polski i Hiszpanii, krajów o zbliżonych rozmiarach i potencjale ludnościowym. W okresie międzywojennym obydwa kraje należały do państw o mniej więcej podobnym poziomie rozwoju. Dla 1938 r.
PKB per capita dla Polski jest szacowany na 2182 dolary z 1990 r., dla
Hiszpanii zaś na 1790 dolarów. Niski poziom wskaźnika tej ostatniej
wynika ze zniszczeń wojennych. Dla 1935 r., ostatniego roku przed
wojną domową, wskaźnik hiszpański wynosi 2583 dolary. PKB dla Polski jest nieco niższy od hiszpańskiego, co można wiązać z koniecznością
scalenia w trakcie dwudziestolecia międzywojennego kilku odrębnych
dzielnic porozbiorowych oraz niezwykle głębokim kryzysem lat trzydziestych, głębszym niż w pozostałych państwach europejskich peryferii.
Zarówno Polska, jak i Hiszpania były obszarem działań wojennych.
Hiszpania, która w trakcie II wojny światowej pozostała neutralna,
przeszła w drugiej połowie lat trzydziestych XX w. niezwykle krwawą
i niszczącą wojnę domową. Polska, poza tym, że toczyły się na jej terenie walki, była poddana eksploatacji władz okupacyjnych hitlerowskich
Niemiec i ZSRR. Obydwa kraje przez wiele powojennych lat były rządzone przez rządy dyktatorskie, choć opierające swą władzę na zupełnie
innych podstawach ideologicznych. Główną różnicą jest charakter systemu ekonomicznego – w Polsce wprowadzono po II wojnie światowej
178
Maciej Tymiński
reguły gospodarki nakazowej, podczas gdy rząd hiszpański nie zmieniał
zasad systemu rynkowego.
Poziom PKB per capita w dolarach Geary-Khamis
Wykres 1. PKB per capita w Polsce i Hiszpanii w latach 1950–1975
9 000
8 000
7 000
6 000
5 000
4 000
Polska
Hiszpania
3 000
2 000
1 000
1968
1970
1972
1974
1958
1960
1962
1964
1966
1950
1952
1954
1956
0
Lata
Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych The Conference Board, maj 2012 r.
Na początku badanego okresu – w 1950 r. – szacowany poziom PKB
wynosił dla Polski 2447 dolarów, na nieco niższym poziomie został
oszacowany PKB dla Hiszpanii – 2189. Wykres 1 ukazuje zmiany bezwzględne PKB per capita w badanych krajach. W ciągu 25 lat, startując mniej więcej z podobnego poziomu, Hiszpania powiększyła wielkość swojego PKB per capita niemal czterokrotnie, do 8346 dolarów.
W tym samym czasie Polska powiększyła swoje PKB na głowę zaledwie
ponad dwukrotnie, do 5808. Powyższe wskaźniki, nawet jeśli uznać, że
szacunki dla początkowych lat są nieco niedokładne, wskazują o wiele
szybszy wzrost gospodarki hiszpańskiej.
Szybszy rozwój gospodarki hiszpańskiej jest jeszcze wyraźniej
widoczny przy porównaniu zmiany relacji pomiędzy PKB per capita
(wykres 2) oraz wielkości wzrostu gospodarczego per capita (wykres 3).
Relacja PKB pomiędzy Polską a Hiszpanią spada przez cały badany
okres od mniej więcej 1,15 do 0,7, tę zdecydowaną tendencję spadkową
oddaje zaznaczona na wykresie linia trendu. Szczególnie szybko postępują zmiany w latach sześćdziesiątych XX w., gdy gospodarka Hiszpa-
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
179
1,1
1
0,9
Polska
Hiszpania
0,8
0,7
0,6
0,5
1950
1951
1952
1953
1954
1955
1956
1957
1958
1959
1960
1961
1962
1963
1964
1965
1966
1967
1968
1969
1970
1971
1972
1973
1974
1975
Poziom PKB per capita Polski do PKB per capita Hiszpanii
Wykres 2. Stosunek PKB per capita Polski do PKB per capita Hiszpanii w latach
1950–1975
1,2
Lata
Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych The Conference Board, maj 2012 r.
nii wyraźnie „ucieka” polskiej. Szybszy rozwój gospodarki hiszpańskiej
odzwierciedla również porównanie rocznych stóp wzrostów gospodarczych. W latach pięćdziesiątych zmiany są niejednoznaczne, a ich średnia pokazuje niewielkie różnice w tempie rozwoju obydwu gospodarek – średnia stopa wzrostu w pierwszej badanej dekadzie wynosi dla
Hiszpanii niewiele ponad 3,5%, a dla Polski niespełna 2,8%. W latach
sześćdziesiątych roczne wzrosty gospodarcze w Hiszpanii są już zdecydowanie wyższe i wynoszą średnio do 1970 r. ponad 7,5% rocznie.
W tym samym okresie gospodarka Polski rośnie w tempie niespełna
3,3% rocznie. Z kolei w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych różnice
w poziomie stopy wzrostu są prawie niezauważalne, a obie gospodarki
rozwijają się niemal w tym samym tempie – hiszpańska notuje średni
wzrost na poziomie ponad 5,7%, a polska niespełna 5,6%. W całym
badanym okresie średnia roczna stopa wzrostu wynosi odpowiednio dla
Hiszpanii ponad 5,5%, a dla Polski ponad 3,5%.
180
Maciej Tymiński
Lata
Wykres 3. Wzrost gospodarczy per capita w Polsce i Hiszpanii w latach 1950–1975
1975
1974
1973
1972
1971
1970
1969
1968
1967
1966
1965
1964
1963
1962
1961
1960
1959
1958
1957
1956
1955
1954
1953
1952
1951
Polska
Hiszpania
-4
-2
0
2
4
6
9
10
12
Stopy wzrostu gospodarczego per capita w %
Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych The Conference Board, maj 2012 r.
Przedstawione zestawienia pozwalają wyciągnąć kilka wniosków
odnośnie do charakteru i specyfiki rozwoju PRL na tle wyników Hiszpanii. Przede wszystkim „rozejście się” gospodarek polskiej i hiszpańskiej nastąpiło w latach sześćdziesiątych XX w., a więc w okresie szybkiego wzrostu gospodarczego w Polsce, tyle że znacznie wolniejszego niż
w Hiszpanii. Okres wcześniejszy, choć również korzystniejszy dla Hiszpanii, charakteryzował się niewielkimi różnicami w dynamice rozwoju,
pierwsza połowa lat siedemdziesiątych zaś to niemal identyczne tempo
wzrostu. Przyczyn takiego przebiegu wydarzeń można szukać zarówno
po stronie specyfiki rozwoju komunistycznej Polski, jak i charakteru
zmian gospodarczych we frankistowskiej Hiszpanii.
Szybki wzrost gospodarczy w Hiszpanii wiązał się ze znaczącymi
przyrostami innych wskaźników ekonomicznych, które wskazują
na podstawy sukcesu gospodarczego. Według Francesco Caselliego
i Silvany Tenreyro, w okresie piętnastolecia poprzedzającego wczesne
lata siedemdziesiąte produktywność pracy w Hiszpanii wzrosła w rela-
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
181
cji do francuskiej z 65 do 90%75. Z kolei Antonio Cubel i M. Teresa
Sanchis zauważają, że stopa inwestycji wzrosła w tym czasie w Hiszpanii o ponad 9% (średnio w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej – 4,5%), wyodrębniona osobno stopa inwestycji w maszyny
i sprzęt wzrosła o 4,42% (średnio w badanej grupie – 1,76%). Hiszpania osiągnęła w ten sposób poziom bliski przeciętnemu dla europejskich państw wysokorozwiniętych76. Zdaniem Caselliego i Tenreyro
kluczowe znaczenie dla udanego doganiania krajów wysokorozwiniętych miała redukcja zatrudnienia w rolnictwie i przejście siły roboczej
do sektorów gospodarki rozwijających produkcję o wyższej wartości
dodanej77.
Jednak głównym źródłem szybkiego rozwoju Hiszpanii była zasadnicza zmiana w polityce gospodarczej w latach pięćdziesiątych XX w.
Według szacunków sporządzonych przez Leandro Pradosa de la Escosura, Joan R. Rosés i Isabel Sanz Villarroya, gdyby nie wprowadzono
tych zmian, PKB per capita Hiszpanii w 1975 r. wynosiłoby niespełna
5500 dolarów, a nie ponad 830078, co oznacza, że byłoby niższe niż PKB
szacowane dla Polski dla tego roku. W latach pięćdziesiątych Hiszpania przeszła bardzo głębokie przemiany, polegające na deregulacji
i liberalizacji gospodarki. Oznaczały one rezygnację z daleko posuniętego interwencjonizmu państwowego dominującego w latach czterdziestych. Jednocześnie Hiszpania zaczęła korzystać ze współpracy ze
Stanami Zjednoczonymi, otrzymując pomoc finansową i przyciągając
zagraniczne inwestycje. Pod koniec dekady, w 1959 r., został przyjęty
plan stabilizacji i liberalizacji, który stał się podstawą szybkiego rozwoju gospodarki w latach sześćdziesiątych. Hiszpania stała się w tym
czasie członkiem międzynarodowych organizacji gospodarczych, które
wymuszały dyscyplinę ekonomiczną w kraju. W efekcie wprowadzanych reform nastąpiły zmiany w otoczeniu instytucjonalnym, polegające na ustanowieniu zestawu regulacji promujących wzrost, a zarazem
eliminujących zjawiska hamujące rozwój gospodarki, jak rozpowszechnione w latach czterdziestych szara i czarna strefa79.
F. Caselli, S. Tenreyro, Is Poland The Next Spain, NBER Working Paper
No. 11045, I 2005, s. 29.
76
A. Cubel, M.T. Sanchis, Investment and Growth in Europe during the Golden
Age, „European Review of Economic History” 13, 2009, nr 2, s. 219–249.
77
F. Caselli, S. Tenreyro, dz. cyt., s. 29.
78
L. Prados de la Escosura, J.R. Rosés, I. Sanz Villarroya, Economic Reforms and
Growth In Franco’s Spain, „Revista de Historia Economica/Journal of Iberian and
Latin American Economic History” 30, 2011, nr 1, s. 73.
79
Tamże.
75
182
Maciej Tymiński
Czy zatem rosnąca różnica w potencjale gospodarczym Hiszpanii
i Polski jest przede wszystkim efektem skutecznej reformy polityki
gospodarczej i zmian instytucjonalnych przeprowadzonych przez rząd
generała Franco oraz korzystnej koniunktury międzynarodowej w okresie tzw. złotej trzydziestki? Czy też może jest to również skutek uwarunkowań oddziałujących na gospodarkę Polski?
Gospodarka Polski po II wojnie światowej przeszła gruntowne przeobrażenia mające charakter instytucjonalnego szoku. W drugiej połowie lat czterdziestych i na początku pięćdziesiątych nastąpiło niemal
całkowite usunięcie pozostałości gospodarki rynkowej, nacjonalizacja
przemysłu, banków, handlu oraz próba (nieudana) kolektywizacji rolnictwa. Wprowadzono również program intensywnej industrializacji,
nastawionej – podobnie jak w ZSRR – na rozbudowę przemysłu wytwarzającego środki produkcji, a zatem przede wszystkim przemysłu ciężkiego. W tym okresie powstały Nowa Huta w Krakowie i FSO w Warszawie, jako dwie sztandarowe inwestycje pierwszych lat PRL. Rozwój
wielkiego przemysłu opierał się na masowej migracji ze wsi do pracy
w mieście (około 1 miliona migrantów), wykorzystaniu technologii przekazanych przez ZSRR oraz finansowaniu z wewnętrznej akumulacji,
dzięki możliwości kontroli cen i płac, centralnego ograniczenia wydatków na konsumpcję oraz sprawowaniu pełnej kontroli nad systemem
finansowym (np. przejęcie części oszczędności społeczeństwa poprzez
wymianę pieniędzy w 1950 r.).
W połowie lat pięćdziesiątych – pod wpływem ostrych protestów społecznych – doszło do prób nieznacznego zliberalizowania systemu kierowania gospodarką, jednak pozostawiono niezmienione podstawowe
instytucje: centralne planowanie i rozdzielnictwo, niemal pełną etatyzację oraz hierarchiczny system zarządzania. Najistotniejsze zmiany
wiązały się z ograniczaniem stosowania przemocy (np. zmniejszeniem
nadzoru policji politycznej nad przedsiębiorstwami) i nadzoru politycznego. Konsekwencją tych zmian była nieco większa swoboda administracji gospodarczej i stopniowy wzrost znaczenia branżowych i terytorialnych grup interesu. Proces ten wiązał się z przejściem od modelu
gospodarki, w którym – według interpretacji Mancura Olsona – autorytarna władza odgrywała rolę „osiadłego bandyty”, do dojrzałej gospodarki typu sowieckiego, w której pozycja centrum jest słabsza, a coraz
większą rolę zaczynają odgrywać różnego rodzaju grupy nacisku.
Modyfikacje, które przeprowadzono wewnątrz systemu zarządzania,
nie wpłynęły zasadniczo na zmianę kierunków rozwoju gospodarki,
do końca omawianego okresu dominowały inwestycje w szeroko rozumiany przemysł ciężki (hutnictwo, górnictwo, przemysł maszynowy,
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
183
ciężka chemia itp.). Wyczerpujące się wewnętrzne rezerwy kapitału
uzupełniono w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych finansowaniem
zewnętrznym, wykorzystując kredyty z Zachodu. Pozwoliły one również
na zakup licencji i dopływ technologii z krajów wysokorozwiniętych.
Istotne dla utrzymania wzrostu w drugiej połowie omawianego okresu
musiało być również wejście na rynek roczników z powojennego wyżu
demograficznego, które uzupełniły wyczerpujące się zasoby imigrantów ze wsi. To wszystko pozwoliło utrzymać stosunkowo wysoką stopę
wzrostu w okresie lat sześćdziesiątych, a w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych – za sprawą znacznych dopływów kapitału i technologii
z zewnątrz – nawet ją powiększyć do mniej więcej poziomu hiszpańskiego.
Stosunkowo szybki rozwój gospodarczy w Polsce – zgodnie z dominującą wśród badaczy gospodarek komunistycznych interpretacją – miał
charakter ekstensywny i polegał na wykorzystaniu prostych rezerw
tkwiących w gospodarce. „Możliwość wymuszania akumulacji dawała
socjalizmowi państwowemu względną przewagę nad inaczej zorganizowanymi gospodarkami o podobnym poziomie rozwoju. W przeciwnym
kierunku działała natomiast niska efektywność wykorzystania czynników produkcji, właściwa nakazowemu systemowi koordynacji”80. Zwiększanie produkcji dokonywało się w znacznej mierze dzięki wykorzystaniu siły roboczej migrującej ze wsi do miast, na co wskazywał m.in.
Michał Kalecki81. Przypływ technologii miał zaś ograniczone rozmiary
i w znacznej części dotyczył rozwiązań od dawna stosowanych w krajach wysokorozwiniętych. W efekcie po okresie największych wzrostów gospodarka Polski – w przeciwieństwie do hiszpańskiej – w dalszym ciągu stanowiła podobny procent gospodarek wysokorozwiniętych.
Można to interpretować, jak czynią to Vonyó i Harris w odniesieniu do
Węgier i ZSRR, jako powrót na ścieżkę rozwoju, na której Polska znajdowała się przed zniszczeniami wojennymi i okupacją.
Porównanie gospodarek hiszpańskiej i polskiej pozwala wszakże na
postawienie pytań o przyczyny tak dużej różnicy pomiędzy tempem
rozwoju obydwu krajów. Hiszpańskie przyśpieszenie w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych miało wiele podobnych cech do rozwoju ekstensywnego w PRL. Zarówno w Hiszpanii, jak i w Polsce wzrost tempa
rozwoju gospodarki opierał się na wykorzystaniu wolnych zasobów siły
roboczej ze wsi, w obydwu przypadkach importowano technologie od
dawna wykorzystywane w krajach wysokorozwiniętych. Wprawdzie
Hiszpania miała łatwiejszy dostęp do nowych rozwiązań, ale w latach
80
81
J. Kochanowicz, dz. cyt.
M. Kalecki, dz. cyt.
184
Maciej Tymiński
pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, jeszcze przed rewolucją technologiczną, różnice te nie mogły być aż tak duże. Inne były źródła kapitału
niezbędnego do prowadzenia inwestycji, jednak możliwość wymuszenia
wysokiej akumulacji w przypadku Polski w jakimś stopniu rekompensowała szerszy dostęp do finansowania gospodarki, który miały rząd
i firmy w Hiszpanii.
Zasadnicza odmienność w sytuacji obydwu krajów wiąże się z uwarunkowaniami instytucjonalnymi. Zmiany wprowadzone w Hiszpanii spowodowały takie uformowanie się otoczenia instytucjonalnego,
które stymulowało bardzo wysokie przyrosty gospodarcze, szczególnie
w latach sześćdziesiątych, gdy skutki wprowadzonych zmian stały się
w pełni odczuwalne. W Polsce wprowadzenie nowych rozwiązań w drugiej połowie lat czterdziestych i na początku pięćdziesiątych (zainstalowanie sowieckiego modelu gospodarczego) stworzyło zupełnie nowe
otocznie instytucjonalne, umożliwiające stosunkowo szybkie uruchomienie prostych rezerw i podobne do hiszpańskich poziomy wzrostu
gospodarki. Zmiana instytucjonalna, wywołana śmiercią Stalina (rezygnacja z terroru) oraz rebelią w 1956 r., doprowadziła do naruszenia
dotychczasowej równowagi i ewolucji w kierunku nowego, zmodyfikowanego zestawu instytucji82.
Nowa równowaga instytucjonalna, „korzystna dla głównych aktorów
dojrzałej gospodarki centralnie planowanej, prowadziła do nieskuteczności systemu na poziomie makro, jeszcze większych niedoborów, dominacji monopolistycznych wytwórców, braku innowacyjności i wadliwej
alokacji inwestycji, a co za tym idzie spowolnienia wzrostu gospodarczego” w długim okresie83. Podobnie interpretuje źródła spowolnienia
w gospodarkach komunistycznych Witold Orłowski, który zauważa, że
„powolny wzrost gospodarczy w krajach komunistycznych w znacznej
mierze wynikał z niskiego – i spadającego z czasem – poziomu oszczędności i inwestycji, związanego z systematycznym słabnięciem władzy
reżimów komunistycznych”84. W latach sześćdziesiątych konsekwencją
tego była niższa dynamika wzrostów PKB niż w Hiszpanii (i innych
krajach południowych peryferii Europy).
82
Proces ten przebiegał wedle reguł przypominających schemat zaproponowany
przez Douglasa C. Northa, według którego ścieżka dostosowań tworzyła spiralne continuum: instytucje → prowadzona polityka → postrzegana rzeczywistość → wierzenia
→ zmienione instytucje itd., itd.; D.C. North, Understanding the Process of Economic
Change, Princeton–Oxford 2005, s. 4.
83
M. Tymiński, Partyjni agenci. Analiza instytucjonalna działalności lokalnych
instancji PZPR w przemyśle (1949–1955), Warszawa 2011, s. 421.
84
W.M. Orłowski, dz. cyt., s. 121.
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
185
5. Peryferie peryferii
Porównanie gospodarek Polski i Hiszpanii w latach 1950–1975 wskazuje na rozejście się ich potencjału w okresie tzw. złotej trzydziestki.
Pomimo stosunkowo wysokich wzrostów produkt PRL zmniejszył się
relatywnie w badanym okresie o kilkadziesiąt procent w porównaniu
do gospodarki z Półwyspu Iberyjskiego. Powyższa zależność nie jest
ewenementem, podobnie szybko jak Hiszpania rosły pozostałe gospodarki południowej Europy – Grecja i Portugalia, z kolei komunistyczne
kraje Europy Środkowo-Wschodniej – Czechosłowacja i Węgry – podobnie jak Polska, miały stosunkowo wysoki, ale zdecydowanie niższy od
krajów Południa, wzrost gospodarczy. Jakie były przyczyny tak dużych
różnic w szybkości rozwoju Południa Europy, reprezentowanego przez
Hiszpanię, i krajów Europy Środkowo-Wschodniej, reprezentowanych
przez Polskę?
W omawianym okresie krajom Południa udało się skrócić dystans
dzielący je od gospodarek wysokorozwiniętych. Przykładowo potencjał
Hiszpanii w 1950 r. wynosił 0,42 PKB per capita dwunastu wysokorozwiniętych krajów Europy Zachodniej, podczas gdy w 1975 r. podobna
relacja wynosiła już 0,68. W tym samym czasie gospodarki krajów
Europy Środkowo-Wschodniej nie zmieniły swojego potencjału w porównaniu do krajów Europy Zachodniej, a w Czechosłowacji nastąpił nawet
jego wyraźny spadek (z 0,70 do 0,61). W przypadku Polski i Węgier
wskaźniki dla lat 1950 i 1975 były bardzo zbliżone – dla Polski spadł on
z 0,49 do 0,48, a dla Węgier z 0,50 do 0,48 (zob. dane zawarte w tab. 1).
Jednym z możliwych wyjaśnień tak znacznej różnicy w tempie rozwoju gospodarczego jest postawiona w poprzedniej części hipoteza
o istotnym znaczeniu zmiany instytucjonalnej, która zaszła w Polsce
(a także w innych krajach komunistycznych) po śmierci Stalina. Powstanie nowej równowagi instytucjonalnej prowadziłoby do wzmocnienia
pozycji branżowych i regionalnych grup interesu kosztem władz centralnych, a w efekcie ograniczałoby możliwości sterowania gospodarką
przez te władze i wpływało na ograniczone możliwości mobilizacji siły
roboczej i akumulacji kapitału85. W podobny sposób tłumaczy problemy
ze wzrostem w krajach komunistycznych przywoływany wyżej Witold
Orłowski, pisząc, że władze musiały ograniczyć inwestycje ze względu
Problem zmian w relacjach między władzami centralnymi a aparatem partyjno-państwowym w kontekście działalności gospodarki w skali mikro w pierwszej połowie
lat pięćdziesiątych XX w. analizuję w pracy Partyjni agenci...; nt. funkcjonowania
przedsiębiorstw w okresie rządów Gomułki zob. M. Tymiński, PZPR i przedsiębiorstwo. Nadzór partyjny nad zakładami przemysłowymi (1956–1970), Warszawa 2001.
85
186
Maciej Tymiński
na konieczność przeznaczenia większej ilości środków na zapewnienie
spokoju społecznego przy braku możliwości zastosowania przymusu86.
Z kolei korzystne i przeprowadzone z sukcesem reformy w Hiszpanii i będące ich konsekwencją bardziej efektywne instytucje przyczyniały się do zdecydowanie szybszego rozwoju gospodarki hiszpańskiej.
Drugie wyjaśnienie jest związane z obserwacjami Tamasa Vonyó,
Marka Harrisona czy Barry’ego Eichengreena odnośnie do natury
powojennego wzrostu gospodarczego w Europie. W tym ujęciu szybki
wzrost gospodarki europejskiej po II wojnie światowej byłby powrotem
zniszczonych wojną krajów na ścieżkę długookresowego trendu, a nie
niemieckim, greckim czy hiszpańskim cudem gospodarczym. W odniesieniu do badanych przypadków potwierdzeniem tego przypuszczenia są w jakimś stopniu dane zamieszczone w poniższej tabeli. Jeśli
za punkt odniesienia weźmiemy 1929 r. (ostatni rok przed Wielkim
Kryzysem), to gospodarka hiszpańska powraca w połowie lat siedemdziesiątych do swojego normalnego poziomu, czyli ponad 0,6 potencjału europejskich krajów wysokorozwiniętych. Niską wartość hiszpańskiego PKB w 1950 r. można tłumaczyć stratami wojennymi z lat
trzydziestych, represjami po wojnie domowej i fatalną polityką gospodarczą w latach czterdziestych XX w. Do takiej interpretacji przychyla
się Leandro Prados de la Escosura, który stwierdza, że wysoki wzrost
z lat 1960–1975 pozwolił Hiszpanii odzyskać międzynarodową pozycję,
jaką zajmowała na początku XX w.87
Tabela 1. Produkt PKB per capita w krajach Europy Środkowo-Wschodniej i Południowej jako odsetek PKB per capita w 12 wysokorozwiniętych krajach Europy Zachodniej
1929
1950
1975
Grecja
Nazwa państwa
0,53
0,38
0,63
Portugalia
0,37
0,44
0,53
Hiszpania
0,62
0,42
0,68
Polska
0,48
0,49
0,48
Czechosłowacja
0,69
0,70
0,61
Węgry
0,56
0,50
0,48
Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych The Conference Board, maj 2012 r.
Obie koncepcje wyjaśnienia różnic w tempie rozwoju Polski i Hiszpanii, czy szerzej – wschodnich i południowych peryferii w Europie, nie
W.M. Orłowski, dz. cyt., s. 122.
L. Prados de la Escosura, Growth and Structural Change in Spain, 1850–2000,
Working Papers in Economic History wp06-05, Universidad Carlos III, IX 2006, s. 13.
86
87
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
187
stoją przy tym ze sobą w sprzeczności. Można powiedzieć, że rozwiązania instytucjonalne wprowadzone w krajach Południa zdecydowanie
lepiej sprawdzały się w wykorzystywaniu ekstensywnych czynników
wzrostu do odbudowy potencjału gospodarczego po kryzysie i zniszczeniach wojennych. Dane zaprezentowane w tabeli 1 pokazują, że kraje
Południa w ciągu 25 lat objętych badaniem nie tylko powróciły na swoją
ścieżkę długookresowego rozwoju, ale częściowo odrobiły zapóźnienie
wobec regionów wysokorozwiniętych z lat wcześniejszych, tyle że nie
są to tak imponujące wzrosty jak w 1950 r. Długookresowo większą
zmianę widać w przypadku Grecji (w porównaniu do 1929 r. zmiana
z 0,53 do 0,63) i Portugalii (zmiana z 0,37 do 0,53), mniejszą w przypadku Hiszpanii, której PKB per capita w odniesieniu do europejskich
krajów wysokorozwiniętych powiększył się między 1929 a 1975 r. o 6%
(zmiana z 0,62 na 0,68)88. Warto przy tym nadmienić, że Portugalia nie
zaznała zniszczeń wojennych i nie widać w jej przypadku znaczącego
obniżenia tempa rozwoju w okresie II wojny światowej. Z kolei w przypadku krajów Europy Środkowo-Wschodniej można zauważyć spadek,
przy czym najbardziej wyraźny ma Czechosłowacja (z 0,69 do 0,61).
Wyjątkiem jest Polska, która nie zmienia poziomu PKB per capita
w relacji do krajów Europy Zachodniej.
Podsumowanie
Czy zatem w świetle zebranych danych i przeprowadzonej analizy
można uznać system gospodarczy Polski i pozostałych krajów Europy
Środkowo-Wschodniej za skuteczny w latach 1950–1975, jak chce tego
Jacek Kochanowicz? W moim przekonaniu jest to wniosek zbyt daleko
idący. Wprawdzie państwa komunistyczne potrafiły przekształcić swoje
gospodarki z rolniczych w przemysłowo-rolnicze (nie dotyczy to Czechosłowacji, która takie przekształcenie przeszła znacznie wcześniej), ale
tempo tych zmian w porównaniu do krajów reprezentujących podobny
poziom rozwoju w okresie międzywojennym było dużo niższe. W efekcie region Europy Środkowo-Wschodniej nie tylko nie gonił krajów
wysokorozwiniętych, ale wręcz zwiększał się jego do nich dystans,
Nieco inne wyniki otrzymali w swoich obliczeniach Michał Kalecki i Ludwik
Landau, którzy pod koniec lat trzydziestych XX w. szacowali wielkość produkcji rolniczej, górniczej i przemysłowej dla różnych regionów i krajów świata. Zgodnie z tymi
szacunkami produkcja na głowę w Polsce stanowiła 0,35 produkcji europejskich krajów wysokorozwiniętych, Węgier – 0,47, Hiszpanii – 0,43, a Portugalii – 0,26; L. Landau, Wybór pism, Warszawa 1957, s. 414–415.
88
188
Maciej Tymiński
w odróżnieniu do peryferii południowych, które w okresie „złotej trzydziestki” przechodziły realny proces konwergencji (choć nie tak szybki
jak sugerowałyby wskaźniki wzrostu z okresu 1950–1975).
Przeprowadzona analiza dotyczyła jedynie wielkości PKB per capita
i nie pozwala na postawienie jednoznacznych i w pełni udokumentowanych wniosków odnośnie do przyczyn rozejścia się gospodarek południowo- i wschodnioeuropejskich. Jednak dokonane porównanie umożliwia postawienie kilku dość prawdopodobnych hipotez odnośnie do
powodów wolniejszego rozwoju krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
Wydaje się, że podstawowe znaczenie miały uwarunkowania instytucjonalne – zmiany w sposobie funkcjonowania systemu komunistycznego
prowadzące do osłabienia pozycji władz centralnych w ich relacjach
z aparatem biurokratycznym. Spowodowało to ograniczenie możliwości akumulacji kapitału przez centrum i zmniejszenie wydatków przeznaczanych na inwestycje. To z kolei przełożyło się na znacznie niższe
w porównaniu z krajami o gospodarkach rynkowych uzbrojenie techniczne pracy i spadek ogólnej produktywności czynników produkcji,
a w konsekwencji na spowolnienie wzrostu gospodarczego (na co zwracał uwagę Witold Orłowski). Odwrotnie w przypadku krajów śródziemnomorskich polityka deregulacyjna – taka jak reformy hiszpańskie
z 1959 r. – spowodowała wyłonienie się otoczenia instytucjonalnego,
które stymulowało szybki rozwój i wysokie wzrosty gospodarki.
Zaprezentowane hipotezy, próbujące objaśnić wolniejszy rozwój
krajów komunistycznych w porównaniu z państwami południowych
peryferii Europy, wymagają wszakże potwierdzenia w dalszych badaniach porównujących nie tylko wielkości PKB, ale również inne wskaźniki gospodarcze (ciekawą propozycją jest wielokrotnie przywoływana
analiza przeprowadzona przez Witolda Orłowskiego). Niemniej, żeby
nie popaść w nadmierne uproszczenia, konieczne jest również ustalenie głębszych źródeł tak znaczących różnic, co wymaga pogłębionych
badań źródłowych nad charakterem systemu politycznego i gospodarczego krajów komunistycznych oraz wpływu tych czynników na zmiany
gospodarcze, zarówno w skali mikro, jak i makro.
Centralnie planowana „ucieczka z peryferii”
189
Maciej Tymiński
The Centrally Planned “Escape from the Peripheries”. A Comparison
of the Economic Growth of Poland and Spain in the years 1950–1975
(Summary)
This aim of this article is to verify the opinion that by the mid-1970s the
economic system of the People’s Republic of Poland (and other Central European countries) proved to be an effective tool for building economic growth. In
order to do so the author carried out an analysis of both Poland and Spain’s
economic growth in the period 1950–1975 in terms of the effectiveness of the
modernisation policies. Comparing the GDP and levels of economic growth
per capita made it possible to shows the divergence between the Polish and
Spanish economies in the said period and the much faster development of the
Iberian economy. This tendency applies not only to Poland and Spain but also
entire regions in east-central and southern Europe. The author claims that
a possible reason for the ineffectiveness of the solutions adopted in Poland and
other communist countries lies in the institutional transformations occurring
from the mid-1950s in countries in the USSR and the resultant emergence of
the so-called mature version of the Soviet economy.
Maciej Tymiński – Wydział Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego; e-mail: [email protected]
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH
Tom LXXII – 2012
DARIUSZ JAROSZ
EMERYCI I RENCIŚCI W POLSKIM SYSTEMIE
UBEZPIECZEŃ SPOŁECZNYCH LAT 1944–1958:
SYTUACJA MATERIALNA I STRATEGIE PRZETRWANIA
Starość, w tym związane z nią kwestie ubezpieczeń społecznych,
w najnowszych dziejach Polski nie stały się jak dotąd tematem źródłowych, kompleksowych analiz. Tymczasem waga problemu, współcześnie coraz bardziej znaczącego, skłania do poszukiwania czynników
mających wpływ na jego obecną postać.
W przedstawionym szkicu dokonana została analiza głównych czynników kształtujących sytuację materialną emerytów i rencistów1 od
początków Polski Ludowej aż do 1958 r., tj. do momentu, w którym
W związku z tym wyjaśnienia wymaga stosowanie określeń: renta i emerytura
(oraz – co za tym idzie – rencista i emeryt). Jak twierdzi Wacław Szubert, już w latach
tużpowojennych różnicowanie nazw „renta” i „emerytura” uległo pozornemu zatarciu.
Pod względem zasad wymiaru renty starcze zostały zrównane całkowicie z rentami
dla inwalidów, którzy stali się przedwcześnie niezdolnymi do zarobkowania. Jednakowy w obu przypadkach był też okres wyczekiwania i warunek ciągłości pracy, uzasadniający prawo do renty. Nie określano nawet świadczeń dla starców osobną nazwą;
obie przewidziane kategorie nosiły (od przedwojnia) nazwę ustawową rent inwalidzkich. Starość była więc uznawana za domniemane inwalidztwo, choć zasada ta nie
zawsze była konsekwentnie stosowana w polskim systemie ubezpieczeniowym; zob.
W. Szubert, Niektóre zagadnienia rent starczych w świetle badań z 1948 r., „Przegląd
Ubezpieczeń Społecznych” 1950, nr 4, s. 36–37. W języku powojennych aktów prawnych renty starcze po raz pierwszy zostały nazwane emeryturami w ustawie z 1968 r.
Mając tego świadomość, ze względu na obowiązujący obecnie zwyczaj językowy, używam w tym tekście określenia emerytura zamiennie z pojęciem renta starcza; tam,
gdzie pojawia się określenie renta, dotyczy ono nie tylko emerytur, ale również innych
rodzajów rent (inwalidzkie, rodzinne, wypadkowe). Ponadto, z braku miejsca nie zajmuję się szczegółowymi kwestiami (choć czasami je wzmiankuję), dotyczącymi niektórych grup pobierających specyficzne typy świadczeń (renty zagraniczne, specjalne, dla
żołnierzy wojska, funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa, milicjantów, pracowników
więziennictwa itp.).
1
192
Dariusz Jarosz
przeprowadzono ważną reformę systemu emerytalno-rentowego, będącą
mało dotychczas znanym efektem procesów destalinizacyjnych. Według
kryteriów przyjętych przez część specjalistów od systemów ubezpieczeń
społecznych ten przedział czasowy obejmuje w całości okres ich odbudowy (1944–1949) oraz w części okres dominacji tendencji do centralizacji i koncentracji finansów ubezpieczeń w rękach państwa (1950–
–1968). W tym drugim (o czym szerzej piszę dalej) zniesiono istniejącą jeszcze do 1949 r. autonomię funduszów ubezpieczeniowych i włączono dochody i wydatki ubezpieczeń społecznych w pełnych kwotach
do budżetu państwa2.
Dotychczas autorami opracowań naukowych na omawiany temat
byli głównie specjaliści w zakresie polityki społecznej i socjolodzy. Ich
badania grupy emerytów i rencistów rozpoczęły się jeszcze w latach
czterdziestych3, ale przerwał je stalinizm. Powrócili do nich w latach
sześćdziesiątych.
Dzięki ustaleniom poczynionym przez historyków gospodarczych
dysponujemy zarysem dziejów instytucji i systemu ubezpieczeń społecznych w Polsce, obejmującym również okres PRL4. Inni autorzy zajmowali się analizą powszechnego ubezpieczenia emerytalnego w zakresie
ekonomicznym, finansowym i prawnym5. Brakuje jednak nadal prac
zarówno na temat przesłanek i przemian polityki państwa w zakresie
ubezpieczeń społecznych, jak też analizujących realia życia emerytów
i rencistów. W tej sytuacji poczynione poniżej uwagi są wstępną próbą
zarysowania tej problematyki, opartą głównie na kwerendach archiwalnych. Wynika z nich, że kwestie rentowo-emerytalne były przedmiotem
zainteresowania ówczesnych władz zwłaszcza przy okazji kolejnych
prób reformy systemu ubezpieczeń społecznych. Wtedy też wzrastała
2
Ten okres nazywany jest niekiedy okresem dominacji koncepcji zabezpieczenia
społecznego, kiedy to fundusze ubezpieczeniowe, pozbawione jakiejkolwiek autonomii,
stały się częścią budżetu państwa. Takie stanowisko zob. C. Jackowiak, Kierunki rozwoju ubezpieczeń społecznych, w: Rozwój ubezpieczeń społecznych w Polsce, Warszawa
1991, s. 213. Jednak teza o zanikaniu ubezpieczenia społecznego i przekształcaniu się
go w zabezpieczenie społeczne miała licznych oponentów i nie została w pełni zaakceptowana; zob. L. Mackiewicz-Golnik, Powszechne ubezpieczenie emerytalne. Aspekty
ekonomiczne i problemy finansowania, Warszawa 1983, s. 100–101.
3
W. Szubert, Badania nad społeczną rolą rent ubezpieczeniowych, „Studia i Materiały z Historii Ubezpieczeń Społecznych w Polsce” 1985, z. 3, s. 67–115; tenże, Niektóre zagadnienia rent starczych..., s. 36–40.
4
Rozwój ubezpieczeń...
5
M.in. W. Muszalski, Zatrudnienie a ubezpieczenie społeczne, Warszawa 1992;
L. Mackiewicz-Golnik, dz. cyt.; I. Jędrasik-Jankowska, Świadczenia z ubezpieczenia
społecznego (chorobowe, rentowe i emerytalne), Warszawa 1989; taż, Ubezpieczenia
społeczne (chorobowe, rentowe i emerytalne). Zarys części ogólnej, Warszawa 1987.
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
193
ilość dokumentacji na ten temat. Dzięki temu odpowiednie informacje
można odnaleźć w przechowywanych w Archiwum Akt Nowych aktach
KC PZPR, ministerstw (zwłaszcza zajmujących się pracą, opieką społeczną i sprawami socjalnymi), Rady Państwa, Urzędu Rady Ministrów
i związków emeryckich. Wiele niezwykle interesujących dokumentów
zachowanych zostało w aktach Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, przekazanych do AAN. Ciekawym źródłem dla tych badań stały się również
biuletyny listów, wysyłanych przez emerytów i rencistów do warszawskiego centrum władzy. Ponadto owocna okazała się kwerenda prasowa, zwłaszcza dotycząca publicystyki z początków Polski Ludowej
i z okresu odwilży politycznej lat 1953–1958.
Kontekst demograficzny
Wstępem do określenia głównych czynników kształtujących sytuację
emerytów i rencistów w przyjętych cezurach czasowych musi być jednak opis uwarunkowań społeczno-demograficznych, wpływających na
wielkość tej zbiorowości oraz systemu instytucjonalnego ubezpieczeń
społecznych, w którym się znaleźli.
Sytuacja demograficzna Polski w tych latach była przede wszystkim
skutkiem wojny i procesów przez nią wywołanych. W jej wyniku ludność
Polski zmniejszyła się z ponad 35 mln (w 1939 r.) do niespełna 24 mln
w 1946 r. Nastąpiło pogłębienie nierównowagi płci. O ile w II Rzeczypospolitej proporcja mężczyzn do kobiet wynosiła (według szacunku dla
1939 r.) 48,8:51,2, to w 1946 r. – 45,8:54,26. Ponadto ofiarą wojny padły
przede wszystkim młode roczniki. W interesującym nas kontekście oznaczało to m.in., że o ile w okresie przedwojennym ubezpieczeni w wieku
23–32 lat stanowili 37,8% ich ogółu, to w 1946 r. – 22,7%. Spuścizną
wojny była również milionowa armia wdów i sierot oraz inwalidów7.
Kobiety samotne, matki wychowujące dzieci w niepełnych rodzinach8,
6
K. Latuch, Straty demograficzne Polski w latach 1939–1945 (z prac nad weryfikacją oficjalnych szacunków), w: Polska 1939–1945. Straty osobowe i ofiary represji pod
dwiema okupacjami, red. W. Materski, T. Szarota, Warszawa 2009, s. 40–41, tab. 1.
7
M. Piątkowski, Społeczne ubezpieczenia rentowe w pierwszym dziesięcioleciu
Polski Ludowej, „Studia i Materiały z Historii Ubezpieczeń Społecznych w Polsce”
1985, z. 3, s. 63.
8
Co ważne, tych dzieci było stosunkowo dużo. II wojna światowa bowiem co prawda
spowodowała spadek wskaźnika liczby urodzeń, ale – w porównaniu chociażby
z I wojną światową – ta destrukcyjna faza rozwoju demograficznego przebiegała
w sposób dużo bardziej łagodny; zob. H. Jędruszczak, Zatrudnienie a przemiany społeczne w Polsce w latach 1944–1960, Wrocław 1972, s. 108–109.
23930
24160
25035
25507
25999
26511
27012
27550
28080
28540
29000
1946a
1948
1950
1951
1952
1953
1954
1955
1956
1957
1958
w tys.
2221
2128
2064
1997
1929
1886
1832
1790
1760
1636
2106b
% ogółu ludności
7,7
7,5
7,3
7,2
7,1
7,1
7,0
7,0
7,0
6,8
8,8b
w tys.
625
615
599
583
569
561
542
530
519
501
–
% ogółu ludności
w wieku poprodukcyjnym
28,1
29,0
29,0
29,2
29,5
29,7
29,6
29,6
29,5
30,6
–
w tys.
1596
1513
1465
1414
1360
1325
1290
1260
1241
1135
–
% ogółu ludności
w wieku poprodukcyjnym
71,9
71,0
71,0
70,8
70,5
70,3
70,4
70,4
70,5
69,4
–
–
–
–
859,1
–
–
–
–
631,1
–
682b
w tys.
W mieście razem
–
–
–
43,0
–
–
–
–
35,9
–
–
% ogółu ludności
w wieku poprodukcyjnym
Kobiety
Mężczyźni
–
–
–
234,0
–
–
–
–
169,1
–
–
w tys.
Mężczyźni
–
–
–
27,2
–
–
–
–
26,8
–
–
% ogółu ludności
miast w wieku
poprodukcyjnym
Kobiety
–
–
–
625,1
–
–
–
–
462,0
–
–
–
–
–
72,8
–
–
–
–
73,2
–
–
b
a
według sumarycznego spisu ludności z 14 II 1946 r.
kobiety i mężczyźni w wieku 60 lat i więcej
Źródło: obliczenia własne na podstawie: Rocznik demograficzny 1967–1968, Warszawa 1969, s. 74–75, tabl. 15; Rocznik statystyczny 1957, Warszawa 1957,
s. 20, tabl. 12; Rocznik demograficzny 1945–1968, Warszawa, 1968, s. 54–55, tabl. 14–15; Rocznik statystyczny 1950, Warszawa 1951, s. 17, tabl. 7; Rocznik
statystyczny 1947, Warszawa 1947, s. 19, tabl. 6 i 7.
Ogółem
ludność
Polski
w tys.
Lata
Razem
w tys.
W tym w wieku poprodukcyjnym
% ogółu ludności
miast w wieku
poprodukcyjnym
Tabela 1. Ludność w wieku poprodukcyjnym w Polsce 1946–1958
194
Dariusz Jarosz
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
195
szukały pracy9. W miarę upływu czasu ta nierównowaga płci zaczęła
się zmniejszać (1950 – 47,7:53,3; 1960 – 48,4:51,6)10.
Jak pokazują szacunki zawarte w tabeli 1, wskaźnik procentowy
ludności w wieku poprodukcyjnym (dla mężczyzn od 65., dla kobiet –
od 60. roku życia) stopniowo się zwiększał. Ponadto widać wyraźnie,
że dysproporcja między płciami na korzyść kobiet wzrastała w sposób
istotny w wieku poprodukcyjnym. Problem starości w Polsce, w tym –
szczególnie w przypadku miast – systemu ubezpieczeń i opieki społecznej, to przede wszystkim problem starych kobiet w mieście.
Zakończenie wojny rozpoczęło kompensacyjny cykl demograficzny,
trwający mniej więcej do 1952 r. Charakteryzuje się on z jednej strony
boomem małżeńskim, z drugiej – towarzyszącym mu boomem dziecięcym. W warunkach polskich oznaczało to, że – według szacunków
demografów – w Polsce zawierano w latach 1945–1947 przypuszczalnie
14–15 małżeństw na 1000 osób, w latach następnych ten trend stopniowo wygasał i w latach 1954–1955 wskaźnik ów oscylował w okolicach 9,8–9,5‰, a w 1965 r. wynosił 7,3‰. Dla porównania najwyższa wartość tego wskaźnika w II Rzeczypospolitej wyniosła 12,7‰
(w 1919 r.)11.
Podobna prawidłowość została zaobserwowana w przypadku urodzeń
żywych: ich szczyt przypadł na 1952 r. (30,2 na 1000 osób), a następnie spadł do poziomu poniżej 20‰ od 1962 r. Oznaczało to, że Polska
w okresie apogeum boomu dziecięcego miała – obok prawdopodobnie
Albanii – najwyższą stopę rodności w Europie12. Porównawcze badania tzw. obciążenia dziećmi (liczba dzieci w wieku 0–14 lat przypadająca na 100 osób dorosłych, tj. w wieku 15–64 lat) pokazały, że wskaźniki polskie, oscylujące wokół 46 (1950) i 59 (1960), były najwyższymi
wśród europejskich państw bloku wschodniego i jednymi z najwyższych
w porównaniu do krajów Europy Zachodniej (a w 1960 r. były wręcz
najwyższe)13.
Ten kontekst pozwala na precyzyjniejsze określenie bez wątpienia
postępującego – w świetle dokonanych ustaleń – procesu starzenia
się ludności. Okazuje się bowiem, że tzw. obciążenie starcami, czyli
wskaźnik liczby osób w wieku poprodukcyjnym (od 60 lat w przypadku
Zob. m.in. D. Jarosz, Polacy a stalinizm 1948–1956, Warszawa 2000, s. 120–123.
Rocznik demograficzny 1945–1966, Warszawa 1968, s. 49, tabl. 13.
11
E. Rosset, Oblicze demograficzne Polski Ludowej, Warszawa 1965, s. 14–15,
244–246.
12
Tamże, s. 15, 298.
13
Tenże, Proporcja ludności nieprodukcyjnej jako problem ekonomiczny i społeczny,
„Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego” 1960, seria 1, z. 18, s. 65–71.
9
10
196
Dariusz Jarosz
kobiet i od 65 w przypadku mężczyzn) przypadających na 100 osób
w wieku produkcyjnym (15–64 lata mężczyźni, 15–59 lat kobiety),
wynosił w Polsce w 1955 r. – 11,8, a w 1960 r. – 13,4. Odpowiednie
wskaźniki w Europie Zachodniej kształtowały się w latach 1951–1961
na poziomie od ponad 20 (Austria, Wielka Brytania, Francja, Irlandia)
do 14–15 (Grecja, Portugalia). Wśród krajów europejskich pozostających w sowieckiej strefie wpływów podobny wskaźnik uzyskiwała Bułgaria, a państwem o największej na świecie proporcji starców w stosunku do ludności w wieku produkcyjnym była NRD14. Ludność Polski
w latach 1945–1958 starzała się więc, ale było to starzenie się w państwie demograficznie nadzwyczaj młodym.
Powojenny system ubezpieczeń społecznych
System ubezpieczeń społecznych po II wojnie światowej odradzał
się w formach organizacyjnych charakterystycznych dla okresu przedwojennego.
Badacze tej problematyki podkreślają, że w 1944 r. pod względem
prawnym cechował się on brakiem powszechności ubezpieczenia, różnicami w uprawnieniach poszczególnych grup pracowniczych, istnieniem
wielu odrębnych systemów rentowych, niskim poziomem rent, niezapewniającym minimum utrzymania.
W Manifeście PKWN zapowiadano, że: „Natychmiast rozpocznie się
odbudowa i rozbudowa instytucji Ubezpieczeń Społecznych na wypadek
choroby i inwalidztwa, bezrobocia oraz ubezpieczenia na starość. Instytucje Ubezpieczeń Społecznych oparte będą na zasadach demokratycznego samorządu”15. Aby te zapowiedzi wypełnić, konieczna była rekonstrukcja systemu tych instytucji. Nie było to zadanie łatwe. Straty
majątku ubezpieczeń społecznych, który przed wojną szacowano na
1,5 mld zł, wynosiły około 0,9 mld, czyli około 60%. W chwili wyzwolenia spod okupacji niemieckiej na terenach byłego Generalnego Gubernatorstwa funkcjonował tylko ZUS i 17 ubezpieczalni, a na obszarach
włączonych do Rzeszy aparat ten uległ całkowitej likwidacji.
Dekretem z 7 IX 1944 r. ustanowiono tymczasowe rady, tymczasowe
zarządy i tymczasowe komisje rewizyjne ubezpieczalni społecznych jako
organy samorządu. Powołano je z pewną zwłoką. W 1946 r. obradował pierwszy zjazd prezydiów tymczasowych zarządów ubezpieczalni
i odbyło się pierwsze posiedzenie tymczasowej rady ZUS. Samorząd
14
15
Tamże, s. 63–83.
Manifest PKWN, Warszawa 1974, s. 22–23.
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
197
systemu ubezpieczeń nigdy potem (w okresie do 1989 r.) nie zyskał
tak daleko idących kompetencji jak wówczas. Wprowadzono również
sądownictwo w sprawach ubezpieczeniowych: okręgowe sądy ubezpieczeń społecznych i Trybunał Ubezpieczeń Społecznych16.
Zadanie odbudowy aparatu ubezpieczeniowego powierzono sieci
wysyłanych w teren pełnomocników. W efekcie tych działań już w maju
1945 r. funkcjonowały wszystkie dawne ubezpieczalnie społeczne, a pod
koniec tego roku zaczęto budowę polskiego aparatu ubezpieczeniowego
na tzw. Ziemiach Odzyskanych (w 1947 r. stworzono tam nowe ubezpieczalnie17). Nastąpiło usunięcie przepisów niemieckiej ordynacji ubezpieczeniowej w zakresie ubezpieczenia emerytalnego i chorobowego na
Górnym Śląsku oraz ubezpieczenia emerytalnego pracowników rolnych w województwach poznańskim i pomorskim. Konsekwencją tych
działań było powierzenie ZUS wykonywania tych ubezpieczeń, które
dotychczas były sprawowane przez Zakład Ubezpieczeń na Wypadek
Inwalidztwa w Chorzowie. W ten sposób osiągnięto jednolite ustawodawstwo w zakresie ubezpieczeń rentowych.
W tym pierwszym okresie istniała samodzielność finansowa systemu ubezpieczeń społecznych. Zachowana została odrębność składki
akumulującej pięciu samodzielnych funduszów ubezpieczeniowych:
1) ubezpieczenia emerytalnego robotników, 2) ubezpieczenia emerytalnego pracowników umysłowych, 3) ubezpieczenia od wypadków i chorób zawodowych, 4) ogólnego funduszu na wypadek choroby i macierzyństwa, 5) wprowadzonego od 1948 r. ubezpieczenia rodzinnego18.
Rozporządzeniem ministra pracy i opieki społecznej z 13 VI 1946 r.
(Dz. U., nr 26, poz. 172) ustalono stawki kwotowe rent, dla pracowników umysłowych na poziomie nieco wyższym niż dla fizycznych.
W nowym systemie pracownicy zostali zwolnieni od ponoszenia kosztów
ubezpieczenia przez przerzucenie obowiązku uiszczenia całości składki
na pracodawcę (dokonał tego już dekret z 29 IX 1945 r. o uiszczaniu
przez pracodawców całości składek na ubezpieczenia społeczne i na
fundusz pracy, Dz. U., nr 43, poz. 240)19.
C. Jackowiak, dz. cyt., s. 215–216.
Tamże, s. 215–216; M. Piątkowski, dz. cyt., s. 214; W. Cieślak, J. Krasoń, Kształtowanie się systemu ubezpieczenia społecznego na Pomorzu Zachodnim 1945–1946,
„Studia i Materiały z Historii Ubezpieczeń Społecznych w Polsce” 1989, t. 7, s. 83–92;
W. Bujarski, Organizacja ubezpieczeń społecznych na Ziemiach Odzyskanych, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1948, z. 7 (cały zeszyt poświęcony został różnym
aspektom ubezpieczeń na tym obszarze).
18
C. Jackowiak, dz. cyt., s. 220.
19
Tamże.
16
17
198
Dariusz Jarosz
Ponadto w okresie tużpowojennym nastąpiło znaczne złagodzenie
warunków wymaganych do uzyskania prawa do świadczeń w stosunku
do osób, u których zapotrzebowanie na świadczenia powstało w następstwie wojny (skrócenie czasu wyczekiwania w przypadkach, gdy inwalidztwo nastąpiło na skutek działań wojennych, uwzględnienie wszystkich przerw w ubezpieczeniu, które zaistniały w czasie trwania działań
wojennych, uznanie za równorzędne z okresami ubezpieczenia okresów
pracy przymusowej w Niemczech oraz wypadków zaistniałych w czasie
tej pracy na równi z wypadkami w zatrudnieniu).
Najważniejszym osiągnięciem powojennego systemu ubezpieczeń
społecznych, podkreślanym w tekstach programowych na ten temat,
miało być to, że stanowiły tylko jedno z wielu narządzi (obok akcji
socjalnej, mieszkaniowej itp.), które miały zapewnić „klasie pracowniczej, poza jej zarobkami, poważne świadczenia, zaspokajające jej materialne potrzeby i wpływające na poprawę warunków jej bytu”. Ta przewaga powojennych rozwiązań miała polegać na rozszerzeniu zasięgu
osobowego i rzeczowego ubezpieczeń oraz udzielaniu ich według tych
samych zasad wymiaru dla wszystkich pracowników i ich rodzin, bez
względu na charakter ich zajęcia20. „Ubezpieczeniowy podział klasy pracowniczej” na pracowników umysłowych i robotników miał być „jawnym
i typowym przykładem wykorzystywania ubezpieczeń przez państwa
kapitalistyczne dla rozbijania jedności robotniczej”. Zgodnie ze stalinowską wykładnią, należało doprowadzić do zlikwidowania „białych
plam na mapie ubezpieczeniowej”21.
Dla realizacji tych zasad już 8 I 1946 r. wydany został dekret o objęciu rencistów bezpłatną pomocą leczniczą (szczegółowe zasady ustaliło
Ministerstwo Zdrowia w marcu 1947 r.)22. Od 1 III 1947 r. objęto ubezpieczeniem na wypadek choroby pracowników rolnych zatrudnionych
w gospodarstwach powyżej 30 ha, a od 1 III 1948 r. – pozostałych pracowników rolnych, zapewniając im ochronę leczniczą. Powołano do życia
ubezpieczenie rodzinne (dekret z 28 X 1947 r., Dz. U., nr 66, poz. 414).
Stopniowo wzrastała liczba osób pobierających renty. W 1945 r. było
ich 174 tys., a na koniec 1948 r. – 590 tys. W drugiej połowie 1948 r.
rent wypłacano już więcej niż przed wojną. W czerwcu 1948 r. liczba
tzw. rent płynnych długoterminowych wyniosła 499,7 tys., w tym od
R. Garlicki, Ubezpieczenia społeczne jako czynnik poprawy bytu mas pracujących,
„Praca i Opieka Społeczna” 1951, nr 2, s. 30; Osiągnięcia powojenne klasy robotniczej,
tamże, s. 41–42.
21
R.G., Budowa jednolitego ubezpieczenia społecznego powiązanego z socjalistycznym stosunkiem pracy, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1952, nr 7, s. 201.
22
H. Pławucka, Świadczenia emerytalne i rentowe, w: Rozwój ubezpieczeń..., s. 371.
20
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
199
wypadków – 82,1 tys., emerytalnych robotników – 375 tys., pracowników umysłowych – 42,6 tys.23
W kwietniu 1947 r. podwyższono uposażenia emerytalne o 100%,
aczkolwiek nie zmieniono zasad ich wypłacania. Zachowano zasadę
rent jednolitych, bez względu na staż pracy i wysokość zarobku ubezpieczonego. Utrzymano ją do początku 1949 r., kiedy wprowadzono
nowe zasady ustalania wysokości renty (rozporządzenie Rady Ministrów z 8 III 1949 r., Dz. U., nr 18, poz. 120). Renciści, którzy pracowali
po wyzwoleniu spod okupacji hitlerowskiej co najmniej 18 miesięcy,
nabyli prawo do obliczenia renty na podstawie osiąganych w ciągu
ostatnich sześciu miesięcy zatrudnienia zarobków. Wysokość takiej
renty była równa dla pracowników fizycznych i umysłowych, i uzależniona od wysokości osiąganego uposażenia24.
Ustawa z 1 III 1949 r. dokonała zrównania uprawnień wdów po pracownikach fizycznych i umysłowych (prawo do renty nabywały wdowy
niezdolne do zarobkowania, które ukończyły 55. rok życia lub wychowywały małoletnie dzieci). Rozszerzono również prawo do dodatku
z tytułu bezradności na wszystkich rencistów oraz stworzono jednolite
dla wszystkich rodzajów ubezpieczeń rentowych zasady przyznawania
zasiłków pogrzebowych.
Tymczasowa Rada ZUS uchwałą z 18 XII 1947 r. stworzyła tzw.
świadczenia wyjątkowe, które mogły być przyznawane uznaniowo
pracownikom niespełniającym ustawowych warunków do przyznania
renty, jeżeli odmowa renty byłaby „społecznie niesłuszna”.
Etatyzacja życia organizacyjnego w okresie stalinizmu nie ominęła
systemu ubezpieczeń, które zostały włączone w ramy planu państwowego od 1949 r. Ustawą z 1 III 1949 r. oraz rozporządzeniem Rady
Ministrów z 8 III 1949 r. zniesiono odrębność poszczególnych funduszy
ubezpieczeń, tworząc jeden. Wysokość składki uzależniona została od
sektora, w którym pracował ubezpieczony25.
Ustawą z 1 VII 1949 r. (Dz. U., nr 42, poz. 304) ustalono nowe
zasady zaopatrzeń emerytalnych funkcjonariuszy państwowych i zawodowych wojskowych oraz pozostałych po nich wdów, szeregując m.in.
do grup uposażenia obowiązujących od 1 I 1949 r. emerytów, którzy
nabyli prawo do zaopatrzenia emerytalnego z tytułu służby pełnionej
wcześniej. Ustalono również nową wysokość świadczeń emerytalnych.
W. Szubert, Badania..., s. 72.
H. Pławucka, dz. cyt., s. 374. Jak twierdzi cytowana autorka, to wówczas nastąpił pierwszy po wojnie podział rencistów na dwa „portfele”.
25
C. Jackowiak, dz. cyt., s. 221–222; Uposażenia emerytalne rencistów, „Głos Emeryta i Rencisty” (Łódź) 1949, nr 1.
23
24
200
Dariusz Jarosz
Od 1950 r. możemy mówić o dominacji koncepcji zabezpieczenia
społecznego w polskim systemie ubezpieczeń społecznych, trwającej
do 1968 r. Rozpoczęło ją przyjęcie 20 VII 1950 r. ustawy o ZUS. Zniesiona została odrębność funduszu ubezpieczeniowego, a budżet ubezpieczeń został włączony do budżetu państwa; ZUS stał się jego wykonawcą. Spod jego kompetencji wyłączono lecznictwo, które tą ustawą
powierzono Zakładowi Lecznictwa Pracowniczego (ZLP, zniesiony 1 I
1952 r.). Zlikwidowane zostały również ubezpieczalnie społeczne. Struktura ZUS składała się odtąd z trzech szczebli: oddziałów wojewódzkich
i obwodowych oraz centrali26.
W ramach ujednolicania systemu i niwelacji różnic, mających długą
tradycję, sięgającą nawet okresu sprzed I wojny światowej, w 1950 r.
ZUS przejął m.in. wypłatę emerytur byłych izb przemysłowo-handlowych, prowizji byłych robotników żup solnych, rent wypłacanych przez
banki i instytucje kredytowe, dla robotników przemysłu cukrowniczego,
byłych pracowników Państwowego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych,
zaopatrzeń emerytalnych pracowników byłych monopoli: spirytusowego
i tytoniowego oraz świadczeń dodatkowego ubezpieczenia bratniego
górników (zlikwidowano Spółkę Bracką w Tarnowskich Górach i Kasę
Bratnią Górników w Sosnowcu27).
Ustawą z 29 XII 1951 r. włączono również do ZUS Państwowy Zakład
Emerytalny, który wypłacał zaopatrzenia etatowym funkcjonariuszom
państwowym i wojskowym zawodowym, a także byłym skazańcom politycznym, uczestnikom walk o niepodległość, a od 14 VIII 1951 r. – również zaopatrzenia emerytalne pracownikom byłego Związku Samorządu
Terytorialnego.
Zgodnie z okólnikiem ZUS nr 101 z 12 V 1951 r. podstawą przyznania świadczeń stał się udowodniony okres zatrudnienia bez względu
na to, czy pracownik był zgłoszony do ubezpieczenia i czy opłacono za
niego składki. Nastąpiło całkowite uniezależnienie od siebie prawa do
świadczenia i obowiązku uiszczenia składek, co nadawało świadczeniom rentowym charakter uprawnień związanych ze stosunkiem pracy.
Podstawą wymiaru stał się globalny fundusz płac, a nie indywidualne
zarobki pracowników. Składki stały się więc instrumentem nieróżniącym się niczym od podatków.
Zasadę, że wysokość świadczeń nie jest uzależniona od stażu pracy
ani od rodzaju wykonywanego zatrudnienia uchylano tylko wyjątkowo
26
E. Borowczyk, Organizacja ubezpieczeń społecznych, w: Rozwój ubezpieczeń...,
s. 240–242.
27
C. Jackowiak, dz. cyt., s. 221; L. Mackiewicz-Golnik, dz. cyt., s. 52–101.
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
201
wówczas, gdy wymagały tego ważne względy państwowe. Stało się tak
w przypadku górników. Na mocy uchwał: Rady Ministrów z 30 XI 1949 r.
(Karta górnika)28 i 3 III 1950 r.29 oraz Prezydium Rządu z 10 I 195130
i 8 XII 1951 r.31 otrzymywali oni (zarówno ci pracujących w kopalniach
węgla kamiennego, jak i w kopalniach innych surowców) świadczenia
zróżnicowane w zależności od zajmowanego stanowiska oraz znacznie
wyższe od przeciętnych. W ideologicznych uzasadnieniach tych decyzji
wskazywano, że polskie ubezpieczenie rentowe niedostatecznie uzależniało wysokość rent od ilości i jakości pracy. System świadczeń rzeczowych na podstawie Karty górnika miał to zmienić. „W ten sposób –
pisano – zapoczątkowana została także niezbędna przebudowa systemu
świadczeń rentowych dla ogółu robotników i pracowników, przebudowa, która u podstaw wymiaru renty położyć musi zasadę wartościowania pracy rencisty”32. Państwowy system zaopatrzeń emerytalnych
miał zapewniać wyższe świadczenia „nie tym spośród ubezpieczonych,
którzy formalnie przynależą do jakiejś uprzywilejowanej grupy, lecz
tym, których praca jest szczególnie ciężka i szczególnie cenna dla rozwoju gospodarki i kultury narodowej”33. Karta górnika, podobnie jak
uchwała Prezydium Rządu z 1 XII 1951 r. (tzw. Karta stoczniowca)
były traktowane jako realizacja zapisanej w Konstytucji PRL zasady
„każdemu według jego pracy”34.
Zgodnie z ideologią i polityką państwa stalinowskiego w 1953 r.
nastąpiło objęcie ubezpieczeniem emerytalnym robotników rolnych na
obszarze całego państwa.
28
Uchwała Rady Ministrów z dnia 30 XI 1949 r. w sprawie szczególnych przywilejów dla górników w górnictwie węglowych, „Monitor Polski”, nr A–100, poz. 1175.
29
Uchwała Rady Ministrów w sprawie przywilejów dla górników w górnictwie rud,
kruszców i kopalń glinki ogniotrwałej, „Monitor Polski”, nr A–29, poz. 336.
30
Uchwała nr 15 Prezydium Rządu z 10 I 1951 r. w sprawie świadczeń emerytalnych dla górników, zatrudnionych pod ziemią, „Monitor Polski” nr 5, poz. 64.
31
Uchwała nr 834 Prezydium Rządu z 8 XII 1951 r. w sprawie przywilejów dla
górników zatrudnionych w podziemnych kopalniach soli kamiennej, „Monitor Polski”,
nr A–102, poz. 1484.
32
F. Woźniczka, Przywileje rentowe za wysoki wkład pracy. Rozwój ubezpieczenia
emerytalnego górników w Polsce Ludowej, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1954,
nr 7–8, s. 199.
33
J. Piotrowski, Realizacja zapowiedzi wielkiego Manifestu, „Przegląd Ubezpieczeń
Społecznych” 1954, nr 7–8, s. 185.
34
Zob. Uchwała nr 826 Prezydium Rządu z 1 XII 1951 r. w sprawie środków zmierzających do zapewnienia rozwoju przemysłu okrętowego (A. Kochański, Polska
1944–1989. Informator historyczny, t. 1, Warszawa 1996, s. 413); L. Frąckiewicz,
Karta praw człowieka starego, Warszawa 1985, s. 10–16; Karta Stoczniowca, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1952, nr 2, s. 41
202
Dariusz Jarosz
Podwyżka świadczeń rentowych z ubezpieczenia powszechnego,
związana z podwyżką cen dokonaną w styczniu 1953 r., nie wpłynęła
w istotny sposób na zmianę położenia materialnego emerytów. Nadal
wysokość świadczeń nie była uzależniona od stażu pracy ani od rodzaju
wykonywanego zatrudnienia35.
Obowiązujący w stalinizmie system świadczeń charakteryzował
się tym, że co prawda objęta nim była coraz liczniejsza grupa ludności (w 1938 r. – 2357 tys. osób, tj. 6,8% populacji, a w 1952 r. – odpowiednio 5581 tys. i 22,1%), ale wysokość najważniejszych z nich – rent
(w tym emerytur) oscylowała wokół minimum egzystencji, co stawiało
pobierających przed koniecznością obrania strategii przeżycia w tych
trudnych warunkach36. Dochody z rent nie mogły bowiem stanowić
źródła utrzymania37. Nie udało się odnaleźć jednoznacznych przekazów, które odpowiadałyby na pytanie, na ile była to polityka świadoma, wynikająca z przeświadczenia, że emeryci to ludzie nieproduktywni, nieprzyczyniający się do realizacji planów gospodarczych i z tego
powodu nie należy podwyższać im świadczeń38.
To dostosowywanie systemu ubezpieczeń do aktualnej linii polityczno-ideologicznej oraz celów ekonomicznych partii/państwa widać
Zob. m.in. Wysokość rent i zaopatrzeń z ubezpieczenia powszechnego. Rozporządzenie Rady Ministrów z 17 stycznia 1953 (Dz.U. nr 8, poz. 20), „Przegląd Ubezpieczeń
Społecznych” 1953, nr 2, s. 39–40.
36
M. Piątkowski, dz. cyt., s. 49–60.
37
M. Winiewski, Rozwój zaopatrzenia emerytalnego w Polsce, „Praca i Zabezpieczenie Społeczne” 1968, nr 4, s. 1.
38
Pewną poszlaką świadczącą o stosunku najwyższych władz do kwestii emerytur
jest następujący fragment z dziennika Jana Józefa Lipskiego, który pod datą 28 XII
1956 r., komentując spotkanie przedwyborcze z udziałem Leona Chajna, pisał, że ten
ostatni był świadkiem dyskusji najwyższych władz partyjnych w sprawie podwyższenia rent i emerytur. Bierut miał się temu sprzeciwiać, „motywując to tym, że emeryci
są to ludzie nieproduktywni, niebiorący udziału w realizacji Planu 6-letniego, wiec nie
jest wskazane podwyższenie emerytur”; zob. J.J. Lipski, Dzienniki 1954–1957, przedm.
A. Friszke, oprac. i przyp. Ł. Garbal, Warszawa 2010, s. 209–210. Inna ważna poszlaka,
dotycząca polityki niskich uposażeń, pochodzi z akt Sekcji Ubezpieczeń Wydziału
Ekonomicznego KC PPR. Jej przewodniczący we wrześniu 1948 r. w trakcie obrad tego
gremium twierdził, że „to było czynione pod kątem widzenia produktywizacji możliwe
jak największych mas społecznych, wciągania ludzi do pracy produkcyjnej”. Jednocześnie miał świadomość, że „nikła wysokość rent właściwie burzy cały system ubezpieczeń i cały sens, dla którego to ubezpieczenie istnieje. Przede wszystkiem jeżeli renta
jest bardzo niska, jest niemożliwe wyciągniecie z warsztatów pracy ludzi niedołężnych,
bo ich się skazuje na głód. Z drugiej strony czyim są ciężarem? Tej samej klasy pracującej. To są krewni tych samych pracujących robotników, którzy z konieczności ze
swoich zarobków muszą ich utrzymywać”; zob. Archiwum Akt Nowych (dalej: AAN),
O reformie ubezpieczeń społecznych. Referat wygłoszony 30 IX 1948 r. na posiedzeniu
Sekcji Ubezpieczeń Wydziału Ekonomicznego KC PPR, k. 28.
35
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
203
w wielu rozwiązaniach szczegółowych. Warto wskazać na przynajmniej
niektóre z nich.
Jako wyraz troski o tych, którzy zasłużyli się w tworzeniu zrębów
nowego ustroju, interpretowano wprowadzenie 13 XI 1945 r. dekretu
o zasiłkach i pomocy dla wdów i sierot po ofiarach wrogów demokratycznego ustroju państwa (Dz. U., nr 51, poz. 294). Zapewniał on tej
kategorii osób stałe zasiłki wysokości od 40 do 60% uposażenia urzędnika państwowego X klasy uposażenia oraz bezpłatną pomoc lekarską,
uprawnienia w zakresie przyjmowania do pracy, otrzymywaniu kartek żywnościowych, przydziałów mieszkaniowych i w osadnictwie na
tzw. Ziemiach Odzyskanych39.
Podobne uprawnienia zapewniała ustawa z 23 VII 1945 r. o zasiłkach i pomocy dla osób pozostałych po uczestnikach ruchu podziemnego
i partyzanckiego, poległych w walce o wyzwolenie Polski spod najazdu
hitlerowskiego (Dz. U., nr 30, poz. 180). O ich przyznaniu decydowały
specjalne komisje kwalifikacyjne40.
Wreszcie, specjalne akty normatywne, wydawane od 1946 r., regulowały zaopatrzenie emerytalne dla tych, którzy stali na straży systemu władzy: funkcjonariuszy bezpieczeństwa publicznego, Milicji
Obywatelskiej, Straży Więziennej, żołnierzy Wojska Polskiego i Wojsk
Wewnętrznych41. Ich świadczenia emerytalno-rentowe były oparte
39
Wydatki na ten cel wynosiły: 1946 r. – 3 953 222 zł, w 1947 – 28 630 238 zł, 1948
– 65 070 954 zł, a liczba pobierających zasiłki: 31 XII 1946 – 516 osób, 31 XII 1947 –
1935, 31 XII 1948 – 3368 osób; zob. AAN, Kancelaria Cywilna Prezydenta RP i Kancelaria Rady Państwa (dalej: KCP), sygn. 75, Wydatki na zasiłkobiorców ofiar wrogów
ustroju demokratycznego wypłacone od 1946 do 30 IX 1949 r., k. nlb.; AAN, Komitet
Centralny PZPR (dalej: KC PZPR), sygn. 237/XIV-374, mkf B-58689, Notatka dotycząca zaopatrzeń ofiar wrogów demokratycznego ustroju Polski, k. 48. Na początku
1957 r. tym zaopatrzeniem było objętych około 30 inwalidów i 4000 rodzin. Ta mała
liczba świadczeniobiorców wynikała z faktu, że większość osób, którym przysługiwało
to świadczenie, otrzymywała zaopatrzenie z powszechnego systemu zaopatrzeniowego
z tytułu zatrudnienia lub osiągało w rozumieniu dekretu wystarczające środki egzystencji, co powodowało zawieszenie jego wypłaty; zob. J. Boczek, Zaopatrzenie ofiar
wrogów demokratycznego ustroju Polski, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1957,
nr 3, s. 86–87.
40
Wydatki na realizacje tej ustawy wyniosły w 1946 r. – 32 801 439 zł, w 1947 –
363 874 316 zł, a w 1948 – 699 839 933 zł, natomiast liczba osób pobierających zasiłki:
31 XII 1946 – 4546, 31 XII 1947 – 19 964, 31 XII 1948 – 34 168 osób; zob. AAN, KCP,
sygn. 75, Wydatki na pozostałych po uczestnikach ruchu podziemnego i partyzanckiego wypłacone przez PZE od 1946 do 30 IX 1949 r., k. nlb.
41
Zob. m.in. instrukcja tymczasowa ministra bezpieczeństwa publicznego z 17 XII
1946 r. o warunkach i trybie przyznawania uposażenia emerytalnego i odszkodowań
dla funkcjonariuszy bezpieczeństwa publicznego, milicji Obywatelskiej, Straży Więziennej oraz ich rodzin; zarządzenie ministra bezpieczeństwa publicznego nr 15
204
Dariusz Jarosz
nie na składkach, ale miały charakter odszkodowawczy i zaopatrzeniowy42.
Z drugiej strony system ubezpieczeń miał „karać” tych, którzy
z punktu widzenia władz państwa byli uznawani za jego wrogów czy
chociażby „element niepożądany”. Z tego powodu w okresie stalinowskim składki ubezpieczeniowe stały się elementem pokazującym zróżnicowanie stosunku władz do różnych podmiotów gospodarczych ze
względu na typ własności. Zaprzestano bowiem wówczas nie tylko – jak
wzmiankowałem – obliczania składki od indywidualnych wynagrodzeń
poszczególnych pracowników i przyjęto zasadę naliczania jej od funduszu płac, ale również zdecydowano, że w zakładach uspołecznionych
będzie ona wynosić 15,5%, a w sektorze prywatnym (od 1 I 1949 r.)
30% od faktycznie wypłacanych zarobków, bez prawa potrącenia jakiejkolwiek części składki od zarobku pracownika43. Podwyżki składek dla
przedsiębiorstw prywatnych były zresztą stosowane już wcześniej44.
Najwyższa Izba Kontroli ustaliła, że stosunek procentowy zaległości
do ogólnej sumy przypisu sektora prywatnego w okresie styczeń–maj
1950 r. wynosił 46% (2 792 860 876 zł)45.
Dyskryminacyjny charakter miały przepisy ubezpieczeniowe dotyczące osób, które na podstawie dekretu z 13 IX 1946 r. o wyłączeniu
ze społeczeństwa polskiego osób narodowości niemieckiej zostały pozbaz 8 marca 1950 r. – Instrukcja o trybie postępowania władz i urzędów bezpieczeństwa
publicznego w sprawach odszkodowań i emerytur; zarządzenie nr 061 ministra bezpieczeństwa publicznego z 23 X 1951 r. dotyczące trybu postępowania w sprawach
o zaopatrzenie emerytalne funkcjonariuszy bezpieczeństwa publicznego; dekret
z 27 VII 1955 r. o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa publicznego oraz ich rodzin (Dz. U., nr 31, poz. 184; zmieniony 28 III 1958,
uchylony 31 I 1959); dekret z 9 XI 1955 r. o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Służby Więziennej oraz ich rodzin (Dz. U., nr 43, poz. 273;
zmieniony 28 III 1958, uchylony 31 I 1959); dekret z 18 IX 1954 r. o zaopatrzeniu
emerytalnym generałów (admirałów), oficerów zawodowych i podoficerów nadterminowych oraz ich rodzin (Dz. U., nr 41, poz. 181; uchylony 13 XII 1957); zarządzenie
ministrów bezpieczeństwa publicznego oraz pracy i opieki społecznej w sprawie ustalania i wypłaty zaopatrzeń emerytalnych generałów, oficerów zawodowych i podoficerów nadterminowych Wojsk Wewnętrznych oraz ich Rodzin („Monitor Polski”, nr 115,
poz. 1645); A. Kochański, dz. cyt., s. 178, 317, 408, 579, 592, 543, 550.
42
Z. Radzimowski, System finansowy ubezpieczeń społecznych, w: Rozwój ubezpieczeń..., s. 264.
43
L. Mackiewicz-Golnik, dz. cyt., s. 100–101.
44
AAN, Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej (dalej: MPiOS), sygn. 171, Minister
Pracy i Opieki Społecznej do ob. Prezesa NIK, Warszawa, 16 IX 1950 r., k. 64 i n.
45
AAN, MPiOS, sygn. 171, NIK do Ministra Pracy i Opieki Społecznej, Warszawa,
5 VIII 1950 r., k. 23; zob. też AAN, Zakład Ubezpieczeń Społecznych (dalej: ZUS),
sygn. 3/81, Sprawozdanie z działalności Wydziału Kontroli ZUS za rok 1950, k. nlb.
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
205
wione obywatelstwa polskiego. Niezależnie od pozostawania w Polsce
i ewentualnego wykonywania pracy, skutkującego obowiązkiem ubezpieczenia – nie mieli oni prawa do żadnych świadczeń z tytułu ubezpieczeń
społecznych. Ustanie prawa do świadczeń ubezpieczeniowych następowało z dniem uprawomocnienia się decyzji władz administracyjnych,
a w przypadku skorzystania z odwołania do sądu – z dniem zapadnięcia
postanowienia sądu, zatwierdzającego zaskarżoną decyzję46.
Zgodnie z postanowieniem dekretu z 22 X 1947 r. o dopuszczalności rehabilitacji osób, które były zatrudnione w policji państwowej (tzw.
granatowej) i straży więziennej w czasie okupacji niemieckiej (Dz. U.,
nr 65, poz. 385), osoby te mogły zachować prawo do pobierania zaopatrzenia z funduszów państwowych tylko wtedy, jeżeli poddały się postępowaniu rehabilitacyjnemu przed komisją rehabilitacyjną, powołaną
przez prezesa Rady Ministrów i zostały zrehabilitowane47.
Kolejną grupą dyskryminowaną w zakresie ubezpieczeń społecznych
byli Niemcy. Okólnik ZUS z 23 V 1947 r. stanowił, że osoby narodowości niemieckiej z chwilą zatrudnienia w Polsce podlegały obowiązkowi
ubezpieczeń w pełnym zakresie. Tym z nich, którzy mieli tzw. zielone
zaświadczenia (Niemcy – fachowcy), udzielano w razie wypadku losowego wszystkich świadczeń przewidzianych w ubezpieczeniu dla ludności polskiej. Ci, którzy tych zaświadczeń nie posiadali, korzystali tylko
z ograniczonego zestawu ubezpieczeń. Przy ocenie obowiązku ubezpieczenia, względnie prawa do świadczeń, nie brano pod uwagę okresów
ubezpieczenia w niemieckich instytucjach ubezpieczeniowych, jak również nie wypłacano rent przyznanych przez te instytucje48.
Zdecydowaną zmianę w tym zakresie przyniosło zarządzenie ministra pracy i opieki społecznej z 21 II 1950 r. o stosowaniu przepisów
prawodawstwa społecznego do osób narodowości niemieckiej zamieszkałych w Polsce. Zgodnie z nim wobec pracowników tej narodowości
należało odtąd „stosować w całej rozciągłości przepisy polskiego prawa
o ubezpieczeniu społecznym, w szczególności w zakresie obowiązku
ubezpieczenia oraz świadczeń ubezpieczeniowych”49.
AAN, MPiOS, sygn. 187, ZUS do PUR Zarząd Centralny Łódź, 30 VI 1949 r.,
k. 290.
47
Komunikat, „Emeryt” 1947, nr 24.
48
Okólnik z 23 maja 1947 ZUS w sprawie ubezpieczenia osób narodowości niemieckiej, w: Niemcy w Polsce 1945–1950. Wybór dokumentów, red. W. Borodziej, H. Lemberg, t. 1, Warszawa 2000, s. 284–285.
49
AAN, MPiOS, sygn. 202, Zarządzenie Ministra Pracy i Opieki Społecznej z 21 II
1950 r. o stosowaniu przepisów prawodawstwa społecznego do osób narodowości niemieckiej, zamieszkałych w Polsce, k. 276.
46
206
Dariusz Jarosz
Wreszcie przejawem stalinizacji w systemie ubezpieczeń społecznych było powołanie w lipcu 1949 r. działającej do marca 1954 r. Komisji Weryfikacyjnej zajmującej się weryfikacją zaopatrzenia osób, które
przed 1 IX 1939 r. „uprawiały lub popierały działalność antydemokratyczną lub działalność przyczyniającą się do faszyzacji życia w Polsce”50.
Tak samo należy ocenić zmianę wspomnianej ustawy z 23 VII 1945 r.
o zasiłkach i pomocy dla osób pozostałych po uczestnikach ruchu podziemnego i partyzanckiego, poległych w walce o wyzwolenie Polski spod
najazdu hitlerowskiego, dokonaną dekretem z 26 X 1949 r. W 1950 r.
na jego podstawie dokonano weryfikacji wcześniej przyznanych już
zasiłków, ograniczając je do osób „pozostających po uczestnikach demokratycznego ruchu podziemnego lub partyzanckiego, którzy ponieśli
śmierć w związku z walką o wyzwolenie Polski i zabezpieczenie w niej
władzy ludowej”. Faktycznie oznaczało to ograniczenie grupy uprawnionych do ścisłego kręgu ugrupowań i oddziałów komunistycznych51.
System ubezpieczeń społecznych został poddany krytyce na II Zjeździe PZPR w lutym 1954 r. Paradoksalnie, jako remedium na jego
niedogodności, próbowano stosować (ze znacznym opóźnieniem) wzory
sowieckie. Przede wszystkim nastąpiła likwidacja ZUS na podstawie
dekretu z 2 II 1955 r. i rozbicie organizacji ubezpieczeń społecznych na
dwa piony: związkowy i państwowy. Związkom zawodowym przekazano
ubezpieczenia społeczne z wyjątkiem spraw dotyczących rent i emerytów. W pionie związkowym powołano Generalny Zarząd Ubezpieczeń
Społecznych przy Centralnej Radzie Związków Zawodowych oraz działające w pierwszej instancji wojewódzkie zarządy ubezpieczeń społecznych przy Wojewódzkich Komisjach Związków Zawodowych. Instancjami odwoławczymi uczyniono branżowe zarządy okręgowe związków
zawodowych. Wyłączono w tych sprawach drogę postępowania przed
sądami ubezpieczeń społecznych. W każdym województwie działało
więc kilkanaście nieskoordynowanych instancji odwoławczych.
W pionie państwowym kompetencje ZUS przekazano organom
administracji ogólnej i w pierwszej instancji właściwe były wydziały
rent Prezydiów Wojewódzkich Rad Narodowych. Ich decyzje podlegały
zaskarżeniu do okręgowych sądów ubezpieczeń społecznych i Trybunału Ubezpieczeń Społecznych. Ten system organizacyjny przetrwał do
1960 r., kiedy powrócono do ZUS jako agencji rządowej52.
A. Kochański, dz. cyt., s. 106.
AAN, KC PZPR, sygn. 237/XXVII-36, MPiOS, Zarząd Rent do KC PZPR Wydział
Historii Partii, Warszawa, 27 II 1957 r., k. 24.
52
C. Jackowiak, dz. cyt., s. 224; E. Borowczyk, dz. cyt., s. 250–251; T. Inglot,
Welfare States in East Central Europe, New York 2008, s. 94.
50
51
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
207
Istotne przemiany w zakresie wysokości i sposobu naliczania świadczeń emerytalno-rentowych rozpoczęły się z chwilą wydania dekretu
z 25 VI 1954 r. (Dz. U., nr 30, poz. 116). Od 1 lipca tego roku zniesione
zostały m.in. odrębne systemy zaopatrzenia emerytalnego i wypadkowego dla pracowników fizycznych i umysłowych oraz odrębne zaopatrzenia dla pracowników publiczno-prawnych; mimo to nadal na początku
1957 r. istniało jedenaście różnych systemów emerytalnych.
Dekret z 1954 r. przewidywał trzy rodzaje rent: starcze, inwalidzkie (podzielone na trzy grupy, o przynależności do których decydowały
komisje inwalidztwa i zatrudnienia)53 i rodzinne oraz dla pracowników. Wydzielono dwie kategorie pracowników. Do pierwszej zaliczono
zatrudnionych pod ziemią i w warunkach szkodliwych dla zdrowia,
którym przyznano korzystniejsze uprawnienia rentowe, do drugiej –
wszystkich pozostałych54. Ujemną stroną dekretu był podział rencistów na dwa portfele: rencistów dawnych i nowych55. Prawo do nowych
rent przysługiwało tylko tym spośród nich, którzy zgłosili odpowiedni
wniosek po 1 VII 1954 r.56 Ówczesne władze tłumaczyły zastosowanie
53
O ich działalności zob. AAN, KC PZPR, 237/XIV-211, mkf B-58526, Informacja
ZUS dotycząca działalności pionu orzecznictwa inwalidzkiego, Warszawa, luty 1962 r.,
k. 57.
54
Pierwsza kategoria została znacznie poszerzona w nowelizacji dekretu z 1958 r.
Objęto nią nauczycieli, pracowników zatrudnionych na statkach morskich w żegludze
międzynarodowej i żegludze powietrznej.
55
Pierwszy podział na stary i nowy portfel świadczeń został zastosowany w 1949 r.,
kiedy to zróżnicowano ryczałtowe renty w zależności od tego, czy uprawniony do nich
przepracował co najmniej 18 miesięcy w powojennej Polsce; zob. H. Pławucka, dz. cyt.,
s. 384–387.
56
Przeciwko takiemu rozwiązaniu protestowały związki emeryckie; zob. m.in.
AAN, KC PZPR, sygn. 237/XXVII-36, Komisja Porozumiewawcza Zarządów Głównych
Związków Emerytów, Inwalidów i Rencistów do KC PZPR, Warszawa, 11 VIII 1958 r.,
k. 29–29v; AAN, KC PZPR, sygn. 237/XXVII-30, Memoriał opracowany przez Prezydium Centralnej Rady Związków Emerytów Inwalidów i Rencistów w sprawie
uwzględnienia przy uchwalaniu budżetu na rok 1958 najniezbędniejszych postulatów
milionowej masy osób pobierających renty, k. 4–14. Świadomość tego niezadowolenia
i jego zasadności miały struktury władzy, o czym świadczy zachowana w aktach KC
PZPR notatka z 24 III 1956 r., analizująca „luki i wątpliwości” dotyczące dekretu
z czerwca 1954 r. Wynika z niej, że oprócz stworzenia starego i nowego portfela rent za
wątpliwe uznano rozwiązanie, które dotyczyło uzyskania renty starczej przed
65. rokiem życia przez osoby z dużym stażem pracy. Możliwość taka została stworzona
w przypadku, gdy osoby ubiegające miały 25-letni staż pracy (kobiety – 20-letni) i jednocześnie osiągnęły wiek 65 lat (kobiety – 60). W praktyce oznaczało to, że prawo do
renty starczej uzyskiwały w jednakowym czasie (po osiągnieciu 65 lat) zarówno osoby
z 25-letnim, jak i 45-letnim stażem pracy; zob. AAN, KC PZPR, sygn. 237/XXVII-26,
Notatka w sprawie zaopatrzeń emerytalnych, 24 III 1956 r., k. 44 i n.
208
Dariusz Jarosz
takiego rozwiązania zbyt dużym kosztem „przeniesienia dawnego portfela na nowy” – starych rencistów było w 1954 r. około 900 tys. Dla
złagodzenia tej słabości systemu Rada Ministrów dokonała podwyżek
świadczeń: od 1 VII 1954 r. przez podwyższenie rent pracowniczych
o 20 zł i rent wdowich o 10 zł oraz od 1 VII 1956 r. przez podwyższenie dodatków dla rencistów niepracujących i nieposiadających dochodów z innych źródeł – do kwoty 260 zł.
1 VII 1956 r. wprowadzono nowelizację dekretu. Zniosła ona m.in.
górną granicę podstawy wymiaru renty (1200 zł), dała pracownikowi
względnie jego rodzinie prawa wyboru okresów, z których zarobki
mogły być brane za podstawę jej wymiaru. Nastąpiło podwyższenie
renty rodzinnej w przypadku, gdy członek rodziny był inwalidą bezradnym lub sierotą zupełną oraz wypłata dodatków w wysokości 50%
renty dla rencistów niepracujących i nieposiadających innych dochodów. Ponadto nowela przewidywała zaliczenie rencistom – pracownikom publiczno-prawnym i zawodowym wojskowym – lat pracy w okresie okupacji, okresów niewoli i pobytu w obozach pracy przymusowej
oraz w obozach koncentracyjnych, przywrócenie prawa do zaopatrzenia emerytalnego utraconego na podstawie przepisów o weryfikacji lub
rehabilitacji po 1949 r. oraz przyznanie renty z dekretu pracownikom,
którzy pobierali renty na podstawie dawnych przepisów, a byli ociemniali lub przepracowali po wyzwoleniu co najmniej 10 lat i w okresie pobierania renty nie pracowali. Według informacji przedstawionej
sejmowej Komisji Pracy i Opieki Społecznej 15 III 1957 r. przeciętna
wysokość rent ze starego portfela na 1 VII 1954 r. wynosiła 178,43 zł,
1 VII 1956 r. – 192,69 zł, 1 II 1957 r. – 239,03 zł, podczas gdy przeciętna wysokość renty górniczej inwalidy (starca) wynosiła na początku
1957 r. 774 zł57.
Do 1 VII 1954 r. w zakresie rent dla inwalidów wojennych i wojskowych obowiązywała ustawa z 1932 r., a renty przeciętne wynosiły
75 zł miesięcznie dla inwalidów, około 40 zł dla wdów, 18 zł miesięcznie
dla rodziców. W myśl nowej ustawy z 1956 r. nastąpiło podwyższenie
wymiaru do 500 zł, a dla inwalidów I grupy – do 1200 zł.
Zmianom uległa również sytuacja osób otrzymujących renty zagraniczne; ich liczba wynosiła w 1956 r. ponad 16 tys. osób. 11 II 1957 r.
Narodowy Bank Polski wprowadził nowy, korzystniejszy przelicznik
dla tych rent. Na przykład renta francuska, która do tego czasu była
57
AAN, Kancelaria Sejmu (dalej: KS), sygn. 146, Informacja dla Sejmowej Komisji
Pracy i Opieki Społecznej przedstawiona na posiedzeniu Komisji w dniu 15 III 1957 r.,
k. 46.
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
209
wypłacana w wysokości 561,05 zł miesięcznie, od lutego 1957 r. wynosiła 959,28 zł58.
Jako symptom politycznej odwilży i uregulowania zaszłości z okresu
stalinizmu należy potraktować instrukcję ministra pracy i opieki społecznej z 4 IX 1954 r. w sprawie weryfikacji praw emerytalnych, naruszonych wspomnianą ustawą, powołującą do życia Komisje Weryfikacyjne59 oraz dwa rozporządzenia Rady Ministrów z 1 XII 1956 r.:
w sprawie świadczeń rentowych dla osób niesłusznie pozbawionych wolności (Dz. U., nr 59, poz. 279), które stanowiło wykonanie zapisu art.
100 dekretu z 25 VI 1954 r.60, oraz w sprawie zasad i trybu przywracania praw emerytalnych utraconych na podstawie przepisów o weryfikacji lub rehabilitacji (Dz. U., nr 59, poz. 278). Ustawą z 15 XI 1956 r.
(Dz. U., nr 56, poz. 255) podwyższono i przywrócono zaopatrzenia dla
osób pozostałych po poległych w walce uczestnikach ruchu podziemnego
i partyzanckiego o wyzwolenie Polski spod najazdu hitlerowskiego.
Żądania zmian w zasadach systemu rentowo-emerytalnego ukształtowanego w okresie stalinizmu były jednymi z postulatów robotniczych pojawiających się w trakcie strajków robotniczych w początkowym okresie rządów Władysława Gomułki. Postulat przyznawania
emerytury po ukończeniu 50. roku życia wysunęli górnicy kopalni soli
w Wieliczce w sierpniu 1957 r.61 Strajkujący w Zakładach Przemysłu
Spirytusowego w Warszawie żądali m.in. przyznania emerytom deputatu wódczanego i węglowego62. Postulaty rozszerzenia uprawnień
emerytalno-rentowych wysuwały również środowiska kombatanckie63
i emeryckie.
Niezadowolenie społeczne wywołane systemem ubezpieczeń próbowała osłabić ustawa z 28 III 1958 r. o zmianie przepisów o rentach
i zaopatrzeniach (Dz. U., nr 21, poz. 93). Przede wszystkim usiłowano
złagodzić podział na stary i nowy portfel, ale nie zdołano usunąć wszystkich różnic. Podstawa wymiaru rent dawnych została jedynie częściowo zrewaloryzowana. Wtedy jednak, ze względu na pojawiające się
Tamże, k. 41–52; C. Jackowiak, dz. cyt., s. 225–226.
A. Kochański, dz. cyt., s. 542.
60
Świadczenia rentowe dla osób niesłusznie pozbawionych wolności, „Przegląd
Ubezpieczeń Społecznych” 1957, nr 2, s. 53.
61
Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych,
sygn. II/1078 (121/13), [Informacje o sytuacji strajkowej, woj. Kraków 1957], k. nlb.
62
Tamże, sygn. II/1080, Informacja dotycząca strajku na terenie Warszawskich
Zakładów Przemysłu Spirytusowego w Warszawie przy ul. Ząbkowskiej 27/29/31
w dniu 11 IX 1958 r., k. nlb.
63
Zob. m.in. AAN, KC PZPR, sygn. 237/XXVII-36, ZBoWiD Oddział Katowice do
tow. Ochaba Sekretarza KC PZPR, Katowice, 12 IV 1957 r., k. 10.
58
59
210
Dariusz Jarosz
lokalnie bezrobocie, po raz pierwszy wprowadzono ograniczenie łączenia pracy z emeryturą, wykluczając kontynuowanie pracy na pełnym
etacie pod groźbą zawieszenia prawa do świadczeń. Zasadę tę utrzymywały kolejno ukazujące się przepisy w sprawie łączenia pracy z emeryturą. Dla emerytów zatrudnionych w niepełnym wymiarze czasu lub
dorywczo wprowadzono barierę dopuszczalnej wysokości wynagrodzeń
miesięcznych. Jej przekroczenie powodowało zmniejszenie lub zawieszenie emerytury.
Przyjęte rozwiązania utraciły szybko jednolity charakter, zaczęto
wprowadzać wyjątki od tych reguł, obejmujące kolejne kategorie pracowników, na które istniało szczególne zapotrzebowanie. I tak m.in.
19 I 1957 r. przyjęto dekret określający specjalne uprawnienia dla kolejarzy i ich rodzin (Dz. U., nr 8, poz. 27; zmieniony 29 V 1957 i 2 VII
1958 r.), potwierdzający specjalne uprawnienia zawarte w rozporządzeniu Rady Ministrów z 25 VII 1946 r. 28 V 1957 r. przyjęto ustawową
regulację w sprawie uprawnień rentowych górników (Dz. U., nr 32,
poz. 139), wcześniej zapisanych w 1951 r. w tzw. Karcie górnika. Tzw.
Karta nauczyciela została ustanowiona ustawą z 27 IV 1956 r. (Dz. U.,
nr 12, poz. 63; zmieniona 28 III 1958 r.).
Innym sposobem różnicowania wysokości świadczeń był występujący w ustawach z 1954 i 1958 r. system dodatków do rent i emerytur,
przede wszystkim z tytułu uhonorowania takimi orderami jak: Budowniczy Polski Ludowej64, Krzyż Grunwaldu, Virtuti Militari, Odrodzenia
Polski, Sztandar Pracy (25% jej miesięcznego wymiaru), jak i niektórymi tytułami honorowymi. Dodatek 50% do renty dla pracowników
naukowych wprowadzono w 1954 r. W ten sposób komplikowano system ubezpieczeń i podporządkowywano go zmieniającym się, bieżącym
celom politycznym władz partyjnych i państwowych.
Sytuacja materialna emerytów i rencistów
Jak zmiany powojenne w systemie ubezpieczeń wpływały na poziom
życia emerytów? Podstawowe informacje dotyczące dynamiki liczby
i wysokości rent i emerytur w latach 1945–1958 zostały zebrane w tabeli 2.
Do 1956 r. orderami Budowniczych Polski Ludowej uhonorowano 27 osób. Jego
pierwszymi kawalerami (w 1949 r.) byli: Franciszek Aprias, Ksawery Dunikowski,
Franciszek Fiedler, Wanda Gościmińska, Stanisław Mazur, Wincenty Pstrowski
(pośmiertnie) i Karol Świerczewski (pośmiertnie). Do końca 1977 r. uhonorowano nim
223 osoby; zob. AAN, KC PZPR, sygn. XIA/831, Wykaz osób odznaczonych orderem
Budowniczych Polski Ludowej.
64
529
–
840
–
–
–
–
–
–
–
–
1946
410
1945
845
1948
–
–
–
2145
–
–
–
2515
194,185 241,735
691b
1947
–
–
–
–
–
948
1949
17,4
558
–
97
–
987
1950
16,6
604
–
100
–
1049
1951
16,4
653
–
107
–
1111
1952
17,6
918
–
162
–
1152
1953
1955
18,1
976
–
177
–
18,9
1020
277
193
–
1097,4 1209c
1954
20,0
1130
–
226
–
1231d
1956
24,0
1306
–
314
–
1242e
1957
31,8
1392
–
443
–
1224
1958
a
przeciętna liczba rent (emerytur) jest większa niż liczba osób je pobierających gdyż jedna osoba mogła pobierać więcej niż jedno świadczenie; liczba pobierających renty w 1945 r. miała wynosić 187,7 tys., 1946 – 308,9 tys., 1947 – 452,1 tys., 1948 – 564,6 tys., 1949 – 616,5 tys., 1950 – 668,6 tys., 1951 – 705,7 tys.,
1952 – 738,1 tys., 1954 – 780,8 tys., 1954 – 807,2 tys.
b
wg innych danych osoby pobierające renty i zaopatrzenia w 1947 r. to przeciętnie 375,9 tys., w tym w ubezpieczeniu emerytalnym robotników – 276,5 tys.,
pracowników umysłowych – 33,1 tys., od wypadków – 66,3 tys.
c
wg innych danych – 1105 tys., w tym z Karty górnika 26 614
d
wg innych danych – 117 tys., w tym stary portfel (renty z dawnych ustaw) – 781,7 tys., z Karty górnika – 29,5 tys.
e
wg innych danych 1122,3 tys., w tym stary portfel (renty z dawnych ustaw) – 711,3 tys., z Karty górnika – 33,5 tys.
Źródło: Rocznik statystyczny 1969, Warszawa 1970, s. 536, tabl. 4(840), s. 544, tabl. 7(854); Rocznik statystyczny ubezpieczeń społecznych 1946–1985, Warszawa 1987, s. 34–35, tabl. 2(35); Rocznik statystyczny 1948, Warszawa 1949, s. 193, tabl. 6; Rocznik statystyczny 1957, Warszawa 1957, s. 285, tabl. 16(309);
Rocznik statystyczny 1949, Warszawa 1950, s. 143–144, tabl. 17, s. 147, tabl. 26; W. Szubert, Badania nad społeczną rolą rent ubezpieczeniowych, „Studia
i Materiały z Historii Ubezpieczeń Społecznych w Polsce” 1985, z. 3, s. 72; L. Mackiewicz-Golnik, Powszechne ubezpieczenie emerytalne. Aspekty ekonomiczne
i problemy finansowania, Warszawa 1983, s. 27–31; Rocznik statystyczny pracy 1945–1968, Warszawa 1970, s. 412–413, tabl. 5(147), s. 485, tabl. 6(197),
s. 487, tabl. 7(198); T. Gortat, Linia rozwojowa świadczeń rentowych 1955–1965, „Praca i Zabezpieczenie Społeczne” 1966, nr 12, s. 8–9; Statystyka z zakresu
ubezpieczeń społecznych, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1948, nr 1–2, s. 47; Ubezpieczenie społeczne w latach 1944–1954 w liczbach, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1954, nr 7–8, s. 190–195.
Przeciętna liczba
rent i emerytur
w tys.a
W tym emerytury
(renty starcze)
Przeciętna miesięczna wysokość
renty i emerytury
bieżącej w zł
Przeciętna wysokość
emerytury
Przeciętna
płaca w gospodarce
uspołecznionej netto
Stosunek przeciętnej
płacy do przeciętnej
renty i emerytury
Wyszczególnienie
Tabela 2. Renty i emerytury w latach 1945–1958
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
211
212
Dariusz Jarosz
Uwagę zwraca gwałtowny, bo blisko trzykrotny (w latach 1946–1958)
przyrost liczby rent oraz ponad czterokrotny (w latach 1945–1954)
liczby osób je pobierających. Uposażenia rentowe wypłacane w latach
czterdziestych miały charakter symboliczny, o czym świadczy przede
wszystkim ich porównanie z przeciętną płacą netto. Jeżeli uznać, że
minimum kosztów egzystencji ustalone pod koniec 1946 r. przez Mieszaną Komisję Płac (organ utworzony uchwałą Komisji Centralnej
Związków Zawodowych i Rady Ministrów) wynosiło 6 tys. zł miesięcznie, to okaże się, że przeciętna renta i emerytura wynosiły 14% tej
wielkości. Trudno uznać za pocieszającą konstatację, że owego minimum nie osiągało również 73,7% ze zbadanych wówczas rodzin robotniczych65. Niekompletne dane, jakie udało się zebrać wskazują, że
w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych świadczenia emerytalno-rentowe utrzymywały się na niezwykle niskim poziomie, wynosząc od
17,4 (1950) do 18,9% przeciętnej płacy netto w gospodarce uspołecznionej. Znacząca poprawa tego wskaźnika (do 31,8%) nastąpiła dopiero
w związku z reformą emerytalną w 1958 r.66
Bardziej szczegółowe badanie emerytur i rent, pozwalające na ich
głębszą analizę również pod względem społecznym, zostało dokonane
przez GUS w 1956 r., a więc po wydaniu omówionego wcześniej dekretu
z 1954 r. o zaopatrzeniu emerytalnym pracowników i ich rodzin, który
wszedł w życie 1 lipca tego roku. Średnia wysokość renty starego portfela wynosiła w okresie prowadzenia badania 212,50 zł, z tego renty
z ubezpieczenia emerytalnego powszechnego – 191 zł, wypadkowego –
141,5 zł, państwowego (cywilne i wojskowe, samorządu terytorialnego,
monopoli, lasów państwowych, poczty) – 245,70 zł, brackiego – 285 zł.
Renty do 160 zł stanowiły 41,2% rent z pracy, w tym 50% rent emerytalnych powszechnych, 66% wypadkowych, 33,7% państwowych i 17%
brackich. Średnia wysokość renty wdowiej to 134,40 zł; renty najniższe
w tej grupie, do 110 zł, pobierało 60,2% wdów. Tylko 11,4% rencistów
z tytułu własnej pracy i 0,3% wdów otrzymywało renty w wysokości
ponad 300 zł, co przy stanie rencistów na 30 VI 1956 r. z tytułu własnej pracy – 463 tys. i wdów – 270 tys., stanowiło 191 tys. inwalidów
pobierających 160 zł i 163 tys. wdów otrzymujących 110 zł.
W nowym portfelu renty z tytułu pracy własnej w wysokości do
160 zł pobierało około 9% rencistów (inwalidów i starców). Minimalna
J. Chumiński, Ruch zawodowy w Polsce w warunkach kształtującego się systemu
totalitarnego 1944–1956, Wrocław 1999, s. 133.
66
Według ustaleń Tomasza Inglota (dz. cyt., s. 150, tabl. 3.3.) wydatki na renty
stanowiły w latach 1947–1947 od 2,5% (1951) do 4,6% (1957) funduszu płac, podczas
gdy w 1937 r. – 4,9%.
65
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
213
renta rodzinna dla jednej osoby wynosiła 120 zł i rent takich było 6,5%.
Rent w grupie najwyższej, powyżej 300 zł (nowy portfel), było z tytułu
własnej pracy 57,6%, rodzinnych – 33,7%. Podczas gdy przeciętna wysokość rent w starym portfelu z tytułu własnej pracy wynosiła 212,50 zł,
a wdowiej – 134,40 zł, to w nowym portfelu analogicznie: 343 i 248 zł.
Mimo że rent zapewniających minimum egzystencji, szacowane
wówczas na około 500 zł, było w tym portfelu więcej niż w starym
(z tytułu własnej pracy – 1,4%, wdowich – 0), to i tak było ich bardzo
mało, bo tylko 5,6% i to jedynie z tytułu własnej pracy. Ponadto duży
odsetek tych ostatnich (inwalidzkie III grupy) nie osiągał minimalnej
wysokości renty emerytalnej starego portfela.
Ze względu na brak rezerw finansowych podwyżkami rent objęto
w starym portfelu zasadniczo tylko osoby niepracujące i niemające
innych źródeł utrzymania (o dochodzie przekraczającym 500 zł), ustalając minimum renty z tytułu własnej pracy na 260 zł, a renty wdowiej, względnie kwoty wspólnej sierot zupełnych, na 180 zł. W nowym
portfelu podwyższono ogólnie minimalną podstawę wymiaru świadczeń
z 400 do 500 zł, przyznano dodatek do renty od zarobków przekraczających 1200 zł (15–20%), zmieniono wysokość dodatków związanych
z podwyżką renty lub zmianą podstawy wymiaru renty (podwyżka
dodatków dla pracowników nauki, za odznaczenie orderem, za wypadek przy pracy w rentach rodzinnych) i złagodzono cały szereg przepisów dotyczących prawa do świadczeń.
Cytowane badanie objęło 694 175 rencistów starego portfela na ich
ogólną liczbę na 30 IX 1956 r. wynoszącą 768 190. Dla 425 476 z ogólnej liczby zbadanych, tj. 61,3%, renta stanowiła jedyne źródło dochodu.
Z ogólnej liczby rencistów nowego portfela, wynoszącej 31 XII 1956 r.
179 812, poddano badaniu 139 835, tj. 77,8%. W ich przypadku jedynie z renty utrzymywało się 47,9%. Odsetek rencistów nowego portfela
w wieku ponad 64 lat wyniósł 29,2%, starszych – 49,8%. Średni wiek
rencistów nowego portfela to 58,3 lata, starego – 64,467.
W 1955 r. średnia renta (193 zł miesięcznie) równała się 39% wielkości średniego spożycia przypadającego na głowę ludności (500 zł miesięcznie). W 1960 r. wskaźnik ten wzrósł do 78%. Jeśli uwzględnić, że
według badań GUS z jednej renty utrzymywało się 1,4 osoby, to okaże
się, że na osobę w rodzinie rencisty przypadało w 1955 r. 28% średniego
spożycia na głowę ludności, w 1960 r. – 55%68.
Struktura rent w 1956, Warszawa 1958, s. 5–15.
AAN, KC PZPR, sygn. 1737, mkf 2896, M. Winiewski, Stan i perspektywy zaopatrzenia emerytalnego w Polsce. Studium, poufne, Warszawa 1967, k. 322 i n.
67
68
214
Dariusz Jarosz
Mimo korzystnych zmian w wysokości uposażeń rentowo-emerytalnych, w latach 1945–1958 fakt bycia emerytem lub rencistą zwykle oznaczał ogromną degradację materialną. Samodzielne przeżycie
w oparciu wyłącznie o emeryturę (rentę) dla ogromnej większości ją
pobierających było bardzo trudne, a często wręcz niemożliwe.
Świadectwem tego procesu pauperyzacji w okresie tużpowojennym
są przede wszystkim wyniki unikatowych badań przeprowadzonych na
zlecenie Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej przez Polski Instytut
Służby Społecznej w Łodzi, przy czynnym współudziale Katedry Polityki Społecznej i Ustawodawstwa Społecznego Uniwersytetu Łódzkiego,
w 1948 r. w Warszawie (Ochota – 457 wywiadów) i Łodzi (Chojny –
530 wywiadów). Objęły zarówno rencistów, jak i osoby pobierające od
przedwojnia tzw. zaopatrzenia (dalej dla uniknięcia komplikacji nazywam obie kategorie rencistami).
Stwierdzono w nich, że szczególnie trudna, wręcz „dramatyczna”,
była sytuacja żyjących samotnie. „Poziom ich bytowania odpowiada
nędznej wegetacji, odżywanie jest nad wyraz skromne, najkonieczniejsze potrzeby pozostają bez zaspokojenia. […] Do grupy szczególnie
upośledzonej należą również osoby złożone ciężką chorobą, ułomne lub
dotknięte kalectwem zmuszającym do korzystania ze stałej pomocy lub
opieki. Otrzymany przez nie niekiedy tzw. dodatek dla bezradnych nie
stoi w żadnej proporcji do zwiększonych potrzeb”69.
W Warszawie na 128 zbadanych mieszkań rencistów 94 były lokalami jednoizbowymi o zaludnieniu na izbę wynoszącym średnio 2,7
osoby, co dawało 5,2 m2 na osobę. W Łodzi na 321 zbadanych mieszkań
było 250 jednoizbowych; odpowiednie wskaźniki osób na izbę wynosiły
średnio 2,1, a powierzchni – 7,8 m2 na osobę70.
O skali trudności, z jakimi musieli się borykać w swej codziennej egzystencji świadczą również listy emerytów do władz państwowych i radia. Ciekawe informacje na ten temat można odnaleźć także
w publicystyce prasowej, szczególnie z lat 1945–1949 i z okresu odwilży
politycznej 1955–1957.
I tak np. w kwietniu 1947 r. w periodyku „Emeryt”, wydawanym
przez Okręgowy Związek Emerytów Państwowych w Poznaniu, pisano,
jak trudno było utrzymać się rodzinom pobierającym nawet podwyższone wówczas (do 2 tys. zł) uposażenia. Posłużono się w tym celu listem
wysłanym do redakcji z Gdyni, zawierającym informacje o kosztach
W. Szubert, Badania..., s. 106.
Tenże, Renciści ubezpieczenia emerytalnego robotników w świetle badan z roku
1948, „Studia i Materiały z Historii Ubezpieczeń Społecznych w Polsce” 1987, nr 5,
s. 129.
69
70
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
215
utrzymania dwóch osób, tj. emeryta z żoną. Wyliczenie zawierało następujące pozycje: komorne (1 pokój z używalnością kuchni) – 200 zł,
świadczenia lokatora (woda, gaz, stróż, kominiarz itp.) – 200 zł, opał
– 250 zł, światło – 100 zł; wyżywienie („życie”): chleb – 480 zł, zupa
kartoflowa (30 x 2) – 1800 zł, namiastka herbaty – 200 zł, cukier 2 kg
– 360 zł, pranie – 500 zł, mydło – 100 zł, nici, bawełna, igły – 100 zł,
lekarstwa – 200 zł, zapałki – 90 zł, fryzjer i inne drobne wydatki –
75 zł. Razem – 4555 zł. „Redakcja – podsumowano to wyliczenie –
przeprasza Szan[ownego] Autora, że skreśliła z Jego rachunku pozycje
wydatków na papierosy i na gazetę, uważa bowiem, że emeryt nie musi
ani palić ani czytać gazet”71.
Ten charakterystyczny sposób przedstawiania swych racji, polegający na szczegółowym wyliczaniu własnych budżetów, mający przekonać adresatów tych listów do racji nadawców był stosowany powszechnie zarówno wtedy, jak i potem.
W okresie stalinowskim z przyczyn oczywistych prasa nie przedstawiała głosów krytycznych na temat materialnych warunków życia emerytów. Wątek ten obecny był jednak w listach pisanych do centralnych
instytucji państwowych72. W 1954 r. najliczniejsza grupa skarg (ponad
60% wszystkich!) kierowanych do rządu dotyczyła dekretu o powszechnym zaopatrzeniu emerytalnym z tego roku. Piszący podawali, że cofnięto im uposażenie emerytalne, pobierane od kilku lat, bo nie odpowiadają oni warunkom przewidzianym w dekrecie uprawniającym do
zachowania praw emerytalnych (brak wymaganego wieku, trwała niezdolność do pracy, zbyt krótki okres pracy). Skarżono się również na
wstrzymanie wypłaty emerytur do czasu wydania orzeczenia inwalidzkiej komisji lekarskiej, która działała opieszale73.
Nurt krytyki systemu emerytalnego wyraźnie nasilił się po październiku 1956 r. Jej przedmiotem były nie tylko materialne warunki życia
emerytów, ale również sposób przeprowadzenia reformy emerytalnej
w 1958 r. Oprócz ustalenia limitu dochodów z pracy (o czym w dalej)
niezadowolenie wzbudzało utrwalenie powstałego jeszcze w 1949 r.
i rozszerzonego w 1954 r. (i wówczas już krytykowanego)74 podziału na
emerytury i renty nowego i starego portfela. Jak pisali autorzy listów
Listy z kraju. Gdynia, „Emeryt” 1947, nr 8.
Archiwum Dokumentacji Aktowej Telewizji Polskiej SA (dalej: ADA), Komitet
ds. Radiofonii Polskie Radio (dalej: KdsR), sygn.1050/9, Biuletyn nr 3, Biuro Listów,
14 I 1954 r., k. nlb.
73
AAN, KS, sygn. 12, Protokoły Komisji Administracji i Wymiaru Sprawiedliwości,
k. 23 i n.
74
ADA, KdsR, sygn. 1050/20, Biuletyn nr 23 z 6 IV 1957 r., k. nlb.
71
72
216
Dariusz Jarosz
zgromadzonych w tajnym biuletynie przeznaczonym dla ludzi władzy:
„Traktowanie rencistów jako uciążliwych petentów, którym Państwo
wypłaca rentę nie jako należne wynagrodzenie, zdobyte ciężką i długoletnią pracą, a raczej w formie zasiłku, nota bene niewystarczającego na zaspokojenie elementarnych podstaw życia (360–500 zł), stworzyło w tym środowisku pojęcie »bezużytecznych ludzi wegetujących,
materialnie niezabezpieczonych«. Zróżnicowanie uprawnień do rent
(tzw. »stary« i »nowy portfel«), odebranie zdobytych uprzednio przywilejów (zniżki kolejowe), oraz nie objęcie »prawem emerytalnym« pewnych grup pracowniczych […] potęguje bolesne rozgoryczenie wśród
większości rencistów”. Tylko w III kwartale 1958 r. na temat rent wpłynęło do Biura Listów Polskiego Radia 1637 skarg, co stanowiło 5,4%
ogółu listów. Najbardziej drastycznym i nierozwiązanym przez nową
ustawę problemem, który wywoływał wiele skarg i protestów, szczególnie wśród tych rencistów, którzy – jak pisali – „mieli nieszczęście”
przejść na rentę w 1953 r., był podział na stary i nowy portfel75.
Przeciwko tej sytuacji protestowały związki emeryckie. „Memoriał opracowany przez Prezydium Centralnej Rady Związków Emerytów Inwalidów i Rencistów w sprawie uwzględnienia przy uchwalaniu
budżetu na rok 1958 najniezbędniejszych postulatów milionowej masy
osób pobierających renty”76 opisywał ich nastroje w sposób następujący: „wśród emerytów panuje skrajna nędza, masy cierpią głód, który
jest złym doradcą i rodzi złe nastroje. Najbardziej zainteresowani tym
zagadnieniem są emeryci a w szczególności starego portfelu. Wielu
z nich mówi, że skrzywdziła ich Partia, Rząd i Sejm. Mówią, że odebrano im nabyte pracą całego życia i wywalczone od sanacji prawa emerytalne. Pogarszano te prawa przez 11 lat po odzyskaniu niepodległości.
Płynie przez Polskę głos rozpaczy i wołania, że marnowano pieniądze
na różne imprezy, festiwale, stacje zagłuszające, bibułę propagandową,
wyjazdy zagranicę, kupowanie zbędnych maszyn, dawanie pośrednikom przy handlu zagranicznym, tworzenie zbędnych ministerstw, zbędnych urzędów, centralnych zarządów, i wiele wiele innych. […] Wielu
zacina się i milczy. Inni mówią o zagadnieniu i podają go w indywidualnym naświetleniu i wskazują, że odpowiedzialność za ten stan, za
ich nędze ponosi Partia. Wielu szuka ratunku w pracy lecz pracować
nie może – więc żebrze. Emeryci z Warszawy i Piotrkowa Tryb[unalskiego] podjęli inicjatywę odwołania się do towarzystw dobroczynnych
w Ameryce o zbieranie datków na głodnych emerytów w Polsce. Ze
75
ADA, KdsR, sygn. 1050/33, Notatka dotycząca uwag rencistów na temat ustawy
emerytalnej z 1 VII 1958 r., k. nlb.
76
AAN, KC PZPR, sygn. 237/XXVII-30, k. 4–14.
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
217
Śląska i Poznańskiego dochodziły głosy, że ci, którzy służyli w wojsku
niemieckim, winni starać się o zwolnienie z obywatelstwa polskiego
i winni wyjechać do Niemiec, bo tu są głodni” (pisownia i interpunkcja
oryginalne). Krytykowano nie tylko istniejący system degresji i podział
na stary i nowy portfel, ale również rażącą różnicę między emeryturami
wojskowych, funkcjonariuszy milicji, aparatu bezpieczeństwa, służby
więziennej, wynoszącymi 85% zarobków, a tymi powszechnymi, które
w wielu przypadkach rent z nowego portfela mogły wynosić jedynie
30% osiąganych zarobków. Jako patologię systemu wskazywano również sytuację, w której przeciętna renta starcza z nowego portfela po
wysłużeniu 45 lat wynosiła 444 zł 47 gr, natomiast przeciętna renta
inwalidzka po wysłużeniu 5 lat – 412 zł 86 gr., „co zabija u pracownika
dążność dosługiwania się rent starczych”.
Jak więc w tych zmieniających się, ale trudnych materialnie warunkach radzili sobie emeryci i renciści? Jakie były ich strategie przetrwania?
Emeryckie strategie przetrwania
O najważniejszej z nich informuje list MJ, wysłany do Polskiego
Radia z Nowej Huty w 1956 r. Autor pisał: „Emerytura powinna być
zaszczytem i dumą wysłużonego za jego pracę ciągłą i uczciwą, powinna
zapewniać względnie spokojne ostatnie lata życia. Tymczasem każdy
pracownik jak ognia boi się tego słowa, jak śmierci, jak powolnego
konania. Starym to spędza sen z powiek i spokój w pracy. W dobie rozkwitu Polski Ludowej to starcy są ciemną plamą, którzy jak wyrzuty
sumienia błądzą po urzędach i pośrednictwach zatrudnienia, wyciągając rękę po jakąkolwiek pracę, by móc żyć – byle jak żyć”77. Jak widać,
dla części przynajmniej starych ludzi praca mimo osiągnięcia wieku
emerytalnego była najważniejszym sposobem na złagodzenie drastycznej obniżki standardu życia, nierzadko poniżej minimum egzystencji.
Świadczą o tym m.in. wyniki cytowanych już badań przeprowadzonych w 1948 r. w Warszawie i Łodzi. Ustalono wówczas, że udział pracujących w całej populacji badanych rencistów wynosił w Warszawie
51%, a w Łodzi 39%, z tego wśród pobierających renty starcze – odpowiednio 56,5 i 55,1%, a spośród inwalidów – 47 i 11%. Wśród zawodów, które wykonywali renciści starcy w Warszawie, szczególnie często
występowali dozorcy (zwłaszcza wtedy, gdy stan zdrowia nie pozwalał
na wykonywanie innych zajęć) i pracownice domowe, w Łodzi – tkacze
77
ADA, KdsR, sygn. 1050/15, Biuletyn nr 25, 19 IV 1956 r., k. nlb.
218
Dariusz Jarosz
i prządki. Warunki pracy pracownic domowych – jak stwierdzali uczestnicy badań – z reguły były bardzo złe, wręcz upokarzające. Zdarzały się
przypadki podejmowania pracy ewidentnie niewskazanej (gruźlik jako
kelner, niedowidzący jako szofer!). Oprócz tego dość częste były przypadki pracy nieregularnej, dorywczej (prowadzenie kiosku z papierosami, handel cukierkami w parku itp.)78. Podsumowując wyniki badań,
Wacław Szubert pisał: „Dążenie do utrzymania się w pracy występuje
u wszystkich rencistów, którzy jeszcze czują się do niej na siłach –
nawet przy złym stanie zdrowia i obiektywnie stwierdzonym inwalidztwie. Nie mogąc pracować regularnie, chwytają się zarobków dorywczych, aby tylko uzupełnić dochody do poziomu niezbędnego minimum.
[…] Znaczenie renty jest dla nich istotne, ale pomocnicze. Łagodzi ona
trudności życiowe, ale nie zwalnia od dalszego wysiłku dla zabezpieczenia podstaw egzystencji. Przy obecnym wymiarze rent trudno oczekiwać, aby renciści mogli powstrzymywać się od pracy”79.
Ten motyw pracy – jako jednej z niewielu dostępnych strategii przetrwania – potwierdzają listy emerytów do Polskiego Radia80.
Problem łączenia pobieranych świadczeń rentowo-emerytalnych
z pracą wystąpił również w omawianych wcześniej badaniach GUS
z 1956 r. Wśród rencistów pobierających różne renty ze starego portfela pracowało 29,9%, a w przypadku nowego portfela – 46,3%, co wynikało z tego, że byli młodsi i łatwiej było im znaleźć pracę. Podczas gdy
wśród osób pobierających rentę starczą z nowego portfela było prawie
82% pracujących zarobkowo, to wśród pobierających renty inwalidzkie – 42,2% (III grupa inwalidzka81). W konkluzji wyników tych badań
stwierdzano: „Renciści starego portfelu […] zarabiają mało i przejście
na rentę […] nie pociąga ich wcale bo renta nie zapewnia im spokojnej starości. Renciści nowego portfelu uważają renty za dodatek do
niskich zarobków i nie łatwo zrezygnują z zatrudnienia na rzecz nie
wystarczającej renty. W rezultacie około 35%, tj. 345 000 rencistów starego i nowego portfelu pracuje”82. Ponadto dodawano, że wobec bardzo
niewielkiej wysokości rent starego portfela renciści pobierający takie
świadczenia nie pracowali tylko wtedy, gdy nie mogli83.
W. Szubert, Renciści..., s. 104–116.
Tenże, Badania..., s. 106.
80
Zob. m.in. ADA, KdsR, 1050/17, Biuletyn nr 54, 8 IX 1956 r., k. nlb.
81
Zgodnie z przepisami dekretu z 1954 r. zaliczano do tej grupy inwalidów, którzy
byli zdolni do pracy dorywczej przy skróconym dniu pracy lub w innym niż wykonywany wcześniej zawodzie – „ze znacznym obniżeniem kwalifikacji”.
82
Struktura rent..., s. 6–23 (pisownia i interpunkcja oryginalne).
83
Tamże, s. 6.
78
79
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
219
Wobec braku materiałów porównawczych trudno zweryfikować ten
szacunek. Dużo wcześniej, bo w lipcu 1949 r., wskaźnik pracujących
inwalidów miał wynosić 60–70% i – jak stwierdzono w odpowiednim
dokumencie – „każdą ich liczbę może wchłonąć rynek pracy” po odpowiednim przeszkoleniu84. Wiadomo, że w 1954 r. ZUS określał wskaźnik pracujących emerytów i rencistów na 30%85. Zatrudnienie pracowników w wieku 60 lat i więcej (poza rolnictwem) miało wówczas wynieść
210 tys. osób, tj. 3,7% ogółu zatrudnionych86. Leon Chajn, podsekretarz
stanu w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej, na posiedzeniu sejmowej Komisji Pracy i Zdrowia w marcu 1955 r. twierdził, że ministerstwo
przeprowadziło badania zatrudnienia rencistów w Siemianowicach,
Pabianicach i Siedlcach. Wynikało z nich, że tylko 22,4% utrzymywało
się wyłącznie z renty, a 5% było dorywczo zatrudnionych. Zdecydowana
większość pracowała dodatkowo87.
Co warto podkreślić, fakt pracy wielu emerytów budził zastrzeżenia i sprzeciw w środowiskach pracowniczych, zagrożonych lokalnym
bezrobociem w okresie destalinizacji. To wówczas pojawiły się próby
zapewniania miejsc pracy dla poszukujących jej czynnych zawodowo
mężczyzn kosztem zwalniania kobiet i emerytów. Świadczy o tym chociażby informacja na temat działalności rad robotniczych w hutnictwie
z marca 1957 r. Zapisano w niej m.in., że w hucie „Kościuszko” podejmowane były próby zwolnienia wszystkich emerytów w wieku ponad
70 lat, a kobietom, których mężowie pracują, „wydano kartki ażeby
przyniosły poświadczenie zarobków swych mężów”. Rada wydała nawet
polecenie przewodniczącemu Rady Zakładowej, aby przeprowadzał rozmowy z tymi emerytami, na co jednak ten nie wyraził zgody i opuścił
posiedzenie rady robotniczej88.
Wiadomo, że w 1958 r., według wyników badań Wojciecha Muszalskiego, pracowało 40,5% emerytów i rencistów, z tego w przedziale
wiekowym 65–69 lat – 47,6%, 70–74 – 34,7%, a 75–79 – 19,2%89.
30 IX 1957 r., jak ustaliło Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, na
969 500 rent wypłacanych przez służby mu podległe 332 835 pobierali
AAN, ZUS, sygn. 23, Notatka, 18 VII 1949 r., k. 41.
AAN, ZUS, sygn. 23, ZUS W[ydział] Statystyki do PKPG, Warszawa, 9 VII
1954 r., k. 1.
86
J. Staręga, Ludzie starzy a praca zawodowa, Warszawa 1976, s. 31–32.
87
AAN, KS, sygn. 22, Protokół nr 4 z posiedzenia Komisji Pracy i Zdrowia z 22 III
1955 r., k. 68–69.
88
Archiwum Ruchu Zawodowego, Centralna Rada Związków Zawodowych, sygn.
tymczasowa 189/10, Informacja z działalności Rad Robotniczych ZG Związku Zawodowego Hutników, Katowice, 14 III 1957 r., k. nlb.
89
W. Muszalski, dz. cyt., s. 158.
84
85
220
Dariusz Jarosz
pracujący (34%); w przypadku rent kolejowych wskaźnik ten wynosił
33%90. Łączenie pracy zawodowej z rentą stawało się szczególnie częste w niektórych zawodach (przykładem mogą być górnicy) i związane
było z relatywnie dużymi zarobkami (ok. 1800–2000 zł w przypadku
górników dołowych badanych w 1957 r.)91.
Powszechna praktyka łączenia renty inwalidzkiej (zwłaszcza tzw.
III grupy) z pracą zawodową na takim samym stanowisku co przed
przyznaniem owego świadczenia została uznana za patologię systemu
ubezpieczeń społecznych w trakcie dyskusji, jaka toczyła się przede
wszystkim na łamach czasopism fachowych po październiku 1956 r.
Julian Łukasiewicz po analizie tego zagadnienia na przykładzie województwa katowickiego pisał: „Słuszniejsze wydaje się odsunięcie od
produkcji pracownika niepełnowartościowego, zabezpieczając mu znośnie warunki egzystencji, niż utrzymywać obecną paradoksalną sytuację: pracownik niepełnowartościowy nadal pracuje z wynagrodzeniem
podwyższonym o 30–40 proc., zaś zdrowi i pełnowartościowi pracownicy nie mogą znaleźć pracy w ogóle”92. Pojawiały się również głosy, że
renta inwalidzka III grupy jest wydatkiem niecelowym93.
Na zatrudnienie emerytów i rencistów od końca lat pięćdziesiątych
istotny wpływ miały zmiany prawne. W sytuacji, gdy w gospodarce
Polski Ludowej pojawiły się trudności z realizacją zasady pełnego
zatrudnienia, pracujący w wieku emerytalnym stanowili grupę, którą
chciano zmarginalizować. To była najważniejsza przesłanka rozwiązań
przyjętych w 1958 r. w ustawie z 28 marca o zmianie przepisów o rentach i zaopatrzeniach (Dz. U., nr 21, poz. 98). Wprowadzono ograniczenie łączenia pracy z emeryturą, wykluczając kontynuowanie pracy
na pełnym etacie pod groźbą zawieszenia prawa do świadczeń. Renty
nie zawieszano, jeżeli rencista osiągał dochody na podstawie umowy
o pracę do 500 zł miesięcznie (wtedy równowartość minimalnej płacy);
w przypadku niektórych prac (szczegółowo określonych w rozporządzeniu Rady Ministrów z 6 V 1958 r., Dz. U., nr 26, poz. 111) ta granica
zarobków została przesunięta do 750 zł miesięcznie. Niektóre zawody
pod tym względem były dodatkowo uprzywilejowane (m.in. nauczyciele mogli bez utraty prawa do pobierania renty osiągać zarobki do
AAN, KC PZPR, sygn. 237/XXVII–32, stan rent w dniu 30 IX 1957 r., k. 62.
F. Woźniczka, Z badań nad sytuacją zarobkową rencistów górniczych, „Przegląd
Ubezpieczeń Społecznych” 1957, nr 10, s. 275–277.
92
J. Łukasiewicz, Rozdroża polskiego systemu emerytalnego, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1957, nr 6, s. 166.
93
H. Balicka-Kozłowska, W sprawie rent dla pracujących. Czy inwalidztwo jest
uprzywilejowaniem, „Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1957, nr 8–9, s. 239–240.
90
91
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
221
1000 zł miesięcznie; pracownicy zakładów społecznych służby zdrowia,
zatrudnieni na pełnym etacie, mogli zarabiać bez ograniczeń, z tym
że w tym czasie otrzymywali renty odpowiednio zmniejszone)94. Jak
twierdzi Muszalski, w wyniku zapoczątkowanej wówczas akcji zwalniania osób, które osiągnęły wiek emerytalny, z pracy odeszło 199 tys.
emerytów i rencistów oraz innych osób, które „zmuszono przy pomocy
różnych środków do wystąpienia o przyznanie świadczeń rentowych”.
Wprowadzone zawieszenie emerytur i rent spowodowało utratę prawa
do świadczeń jeszcze w 1958 r. przez około 160 tys. osób, „wśród których musieli się znaleźć przede wszystkim ci, którzy mieli dochody
z innych źródeł niż zatrudnienie, ponieważ z pracownikami w większości rozwiązano już stosunek pracy”95.
Wprowadzenie górnej granicy dochodów w wysokości 500 zł dozwolonych zarobków bez zawieszania prawa do renty starczej, pozostawionej na niezmienionym poziomie do 1968 r., przy wzroście płacy minimalnej powodowało, że zarobkowanie emerytów i rencistów stawało się
dla nich coraz mniej opłacalne.
Rozwiązania zastosowane w 1958 r. wpłynęły na ograniczenie liczby
pracujących emerytów i rencistów. Według danych Narodowego Spisu
Powszechnego w 1960 r. pracowało 9,8% z nich96.
Wydaje się jednak, że oficjalne dane o zatrudnieniu tylko w części obrazują problem ich pracy. Niemożliwe jest bowiem oszacowanie
„ciemnej liczby” osób, które w różny, nieoficjalny, najpewniej nielegalny
czy półlegalny sposób „dorabiały” sobie do niedostatecznych uposażeń.
W tym trudnym położeniu materialnym często dodatkowe, a czasami jedyne wsparcie stanowiły dzieci i ich rodziny. Już w cytowanych
badaniach z 1948 r. stwierdzono, że renta mogła stanowić wówczas
jedynie uzupełniające i pomocnicze źródło utrzymania. „Głównym źródłem pozostaje dla większości mężczyzn praca, ci zaś, którzy nie pracują, opierają się prawie zawsze materialnie o rodzinę. Niewielką rolę
odgrywają inne formy dochodów w rodzaju własności, opłat od sublokatorów czy pomocy społecznej. Kobiety utrzymują się natomiast
K. Kolasiński, Pojęcie i charakter prawny zawieszenia prawa do emerytury,
Toruń 1971, s. 57–69.
95
B. Urbaniak, Praca zawodowa po przejściu na emeryturę. Społeczno-ekonomiczne
przesłanki powrotu emerytów do aktywnego życia zawodowego, Łódź 1998, s. 188–191;
W. Muszalski, dz. cyt., s. 160. Inne dane zob. L. Mackiewicz-Golnik, Funkcje funduszu
ubezpieczenia społecznego, Warszawa 1969, s. 103 (autorka podaje, że w 1958 r. jednorazowo odeszło z czynnego rynku pracy ponad 100 tys. pracowników uprawnionych do
emerytury, a w latach 1959–1960 „dalsze kilkadziesiąt tysięcy”).
96
L. Frąckiewicz, dz. cyt., s. 32–34.
94
222
Dariusz Jarosz
przeważnie dzięki zarobkom członków rodziny, nabywając moralne
prawo do uczestniczenia w tym dochodzie przez pracę domową dokoła
dzieci lub gospodarstwa. Spada na nie z tego tytułu wiele uciążliwych
zajęć, pomimo że pozornie uchodzą za »niepracujące«. Renta dołączana
jest zwykle do ogólnego budżetu rodziny, wzmacniając pozycję rencistki. Rzadko kiedy stanowi dochód, którym może swobodnie dysponować”97. W tych warunkach w najtrudniejszej sytuacji pozostawali młodzi inwalidzi, mający na utrzymaniu dzieci i żony.
Z 209 zbadanych, którzy nie pracowali zarobkowo, 88 zajmowało
się prowadzeniem gospodarstwa domowego, 35 pomagało w prowadzeniu gospodarstwa domowego, 14 sprawowało opiekę nad dziećmi
(w tych trzech kategoriach dominowały kobiety), 11 prowadziło ogródek, 9 wykonywało inne zajęcia, 1 osoba żebrała, 50 nie miało określonych zajęć (ponadto 1 przypadek – brak danych). Jako najcięższe
prace traktowali wychowywanie wnucząt, prowadzenie gospodarstwa
pracującym dzieciom (sprzątanie, gotowanie, dokonywanie zakupów).
Renciści niepracujący najczęściej zajmowali się pracą w ogródku. Tym,
którzy nie pracowali zawodowo i nie angażowali się w pomoc dzieciom,
dzień upływał na wysiadywaniu na podwórku, chodzeniu do kościoła,
„po kominkach” i spaniu. Było to „życie smutne i monotonne, ubogie”98.
Konieczność zdania się na dzieci z powodu ubóstwa podkreślali również autorzy listów napływających do Polskiego Radia. „Ludzie pytają
się – pisał korespondent „Twardy” w 1956 r. – gdzie jest sumienie
Rządu i Partii? Dlaczego się naród oszukuje i starców, którzy przepracowali dla Państwa po 35 lat, skazuje się na śmierć głodową, lub co
gorsza, każe się ich żywić biednym robotnikom i urzędnikom – synom
tych emerytów, a pieniądze idą na wspieranie zagranicy, jak Korei,
Chin i tym podobne”99. O dyskomforcie psychicznym wywołanym taką
sytuacją pisała „Emerytka” w liście z 1954 r.: „Piszę ten list w dniu
wigilijnym. Mąż mój jest obecnie emerytem w Polsce Ludowej, w której mówi się, że jest troska o człowieka, ale troska jest tylko o dzieci
i młodzież. A czy starzy nie byli młodymi i czy nie mają prawa, żeby
resztę swych lat przeżyli w minimum egzystencji? Dziś jest wigilia.
Panowie Ministrowie, którzy opracowali tak krzywdzące wynagrodzenie dla emerytów, mają dobrze stół zastawiony i cieszą się swoją
rodziną. Są syci i nie myślą o tym, czy emeryt z żoną może się utrzymać za 300 zł, lub emerytka za 140 zł. Gdybyśmy nie mieli dzieci,
W. Szubert, Niektóre zagadnienia rent starczych..., s. 38–39.
Tenże, Renciści..., s. 117.
99
ADA, KdsR, sygn. 1050/17, Biuletyn nr 54, 8 IX 1956 r.; zob. też tamże list słuchaczki z powiatu inowrocławskiego.
97
98
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
223
zgłosilibyśmy się do domu starców. Ale kochamy nad życie swoje dzieci
i nie możemy się z nimi rozstać. A jednocześnie jesteśmy im ciężarem,
bo oboje jesteśmy tak już wyczerpani codziennym niedożywieniem, że
osłabieni nie możemy pomagać im w pracy domowej. Dzieci wyjechały
na święta, a my w Polsce wyzwolonej głodzimy się, bo co dzieci zostawiły nam z prowiantu na święta, to my zostawiamy, gdyż jak wrócą
nie będą miały co jeść, a wiemy, że pieniądze na pewno już wydali.
Mąż mój przed wojną otrzymywał 200 zł miesięcznie i za to można było
się utrzymać z rodziną. Obecnie emerytura jest powolnym konaniem,
to jest wstyd i hańba Polski Ludowej”100. W 1951 r. „Emerytka Zofia
z Łodzi” apelowała: „Falo 49 powiedz coś o doli biednych emerytów. […]
Gdyż dola nasza jest tragiczna, jeśli ktoś ma dzieci, to może się jeszcze
do nich przytulić, ale samotnym jest naprawdę strasznie”101.
Praca i pomoc rodzinie oraz wsparcie z jej strony to najważniejsze
strategie przeżycia emerytów i rencistów w tym okresie. Na zupełnym
marginesie mieściło się uzyskiwanie pomocy z innej strony w trudnościach codziennego „wiązania końca z końcem”.
W okresie tużpowojennym taka pomoc polegała m.in. na rozdawnictwie darów zagranicznych, zapewnieniu zniżek komunikacyjnych przez
władze niektórych miast, sprzedaży niezbędnych artykułów (węgiel,
żywność, szkło okienne itp.) po zniżkowych cenach itp. Aktywność
na tym polu przejawiały szczególnie emeryckie związki pracowników
państwowych102. Od listopada 1946 r. z inicjatywy premiera Edwarda
Osóbki-Morawskiego i dzięki rządowej dotacji związki emeryckie podjęły
próbę utworzenia spółdzielni oszczędnościowo-pożyczkowej „Emera”,
która miała się z kolei zająć rozdzielnictwem kredytów na organizację emeryckich spółdzielni pracy103. Akcja ta poniosła fiasko, gdyż –
jak pisano w prasie emeryckiej – zdecydowana większość tych, którzy
mogli pracować, już do tego momentu znalazła dla siebie zajęcia104.
ADA, KdsR, sygn. 1050/9, Biuletyn nr 3, Biuro Listów, 14 I 1954 r., k. nlb.
ADA, KdsR, sygn. 1050/1, Biuletyn nr 14 Działu Listów i Korespondentów Polskiego Radia, 3 VII 1951 r., k. nlb.
102
Zob. m.in. AAN, Związek Emerytów Państwowych (dalej: ZEP), sygn. 1/7, Protokół nr 35 z posiedzenia Zarządu Związku Emerytów Państwowych z 19 IX 1945 r.
w lokalu przy ul. Targowej 61 m. 20, k. 60; tamże, Protokół nr 50 z posiedzenia ZG
ZEP 2 I 1946 r., k. 94; tamże, Protokół z posiedzenia ZG ZEP 18 V 1946 r., k. 132;
Sprawozdanie z ogólnego zebrania członków poznańskiego Związku Emerytów Państwowych, Wdów i Sierot, odbytego 22 II 1948 w Sali Akademii Handlowej w Poznaniu,
„Emeryt” 1948, nr 5.
103
Protokół posiedzenia członków Stałej Delegacji Polskich Zrzeszeń Emerytalnych
odbytego w Poznaniu 9 i 10 stycznia 1947 r., „Emeryt” 1947, nr 2.
104
Nasza ankieta, „Emeryt” 1948, nr 4.
100
101
224
Dariusz Jarosz
W okresie stalinowskim zwyciężyła koncepcja podporządkowania
związków emerytów i rencistów – związkom zawodowym105. To stamtąd otrzymywali oni incydentalnie pomoc materialną. Zarówno wtedy,
jak i po 1956 r., kiedy odrodził się organizacyjny ruch emerycki, pomoc
związkowa była niewielka.
Innym wyjściem z trudnej sytuacji, zwłaszcza dla tych najsłabszych,
żyjących samotnie, była pomoc ze strony instytucji opieki społecznej.
Domy rencisty jednak nie tylko były nieliczne w stosunku do potrzeb
(w 1955 r. było ich 30 o łącznej liczbie miejsc 2520106, w 1957 r. – 32
z 3104 miejscami107), ale również sposób funkcjonowania wielu z nich
powodował, że traktowano je jako wyjście ostateczne. Jak pisał po
wizycie w jednym z nich publicysta „Tygodnika Zachodniego”, pobyt
w wieloosobowych pokojach, który był regułą, powodował, że: „Starcza
gderliwość, różnica poziomu intelektualnego i materialnego […] powodują, że otwarcie okna, przesunięcie krzesła może stać się przyczyną
śmiertelnej kłótni”108. Nie znaczy to jednak, że nic się nie zmieniało;
wiele nadziei wiązano z tworzonymi od połowy lat pięćdziesiątych
domami dla rencistów z poszczególnych grup zawodowych109. Jednak
ich ilość i pojemność daleko odbiegały od wzrastających potrzeb.
Konkluzje
Przedstawione uwagi mogą stanowić – zgodnie z tytułem artykułu
– jedynie szkic do portretu emerytów i rencistów w latach 1945–1958.
Wynika z nich kilka podstawowych wniosków:
1. Emeryci i renciści stanowili grupę społeczną, której liczebność
stopniowo wzrastała, jednak mimo to społeczeństwo polskie należało
do jednego z najmłodszych w Europie. Zdecydowaną większość osób
w wieku poprodukcyjnym (około 70%) stanowiły kobiety.
2. System ubezpieczeń społecznych stopniowo był pozbawiany autonomii, centralizowany i podporządkowywany realizacji zmieniających
się celów partii i państwa. Oznaczało to z jednej strony rozbudowę
105
Emeryci wstępują do Związków Zawodowych, „Głos Emeryta i Rencisty” 1949,
nr 9–10.
106
M. Majewska, Państwowe Domy Rencistów, ,,Przegląd Ubezpieczeń Społecznych” 1956, nr 2, s. 38–39.
107
AAN, KC PZPR, sygn. 237/XXVII-33, Rozwój zakładów pomocy społecznej, k. 60.
W 1957 r. istniało ponadto 165 domów opieki z 12 108 miejscami.
108
R. Danecki, Bezimienne domy Matysiaków, „Tygodnik Zachodni” 1958, nr 23.
109
W.T., Aktualne problemy opieki społecznej, „Trybuna Ludu” 1958, nr 184.
Emeryci i renciści w polskim systemie ubezpieczeń społecznych
225
i upowszechnienie wielu rodzajów ubezpieczeń (zdrowotne, rodzinne)
oraz zrównywanie świadczeń robotniczych i pracowników umysłowych,
z drugiej – wypłacanie większości rent i emerytur w wysokości, która
nie zapewniała zaspokojenia minimum potrzeb. System ten stworzył
nowe grupy uprzywilejowanych i degradowanych ze względu na dostępność i jakość świadczeń, selekcjonowane według kryteriów ideologiczno-politycznych i aktualnych potrzeb gospodarczych.
3. W tej sytuacji, gdy większość rencistów i emerytów nie mogła
utrzymać się z wypłacanych świadczeń, najczęściej stosowanymi strategiami przeżycia były praca zawodowa i współzamieszkiwanie z rodziną,
połączone zwykle również z wykonywaniem różnych zajęć domowych.
4. To przede wszystkim ciężkie położenie materialne przesądzało
o emeryckiej czarnej wizji otaczającej rzeczywistości, obecnej w listach
i skargach pisanych do centralnych instytucji partyjnych i państwowych. Gorycz, poczucie krzywdy czy wręcz rozpacz mieszały się w tych
listach z krytyką władzy, obarczanej – nierzadko w mocnych słowach
– odpowiedzialnością za nędzę ich własnego położenia.
Dariusz Jarosz
Annuitants and Old Age Pensioners in the Polish Social Insurance
System 1944–1958. Material Situation and Survival Strategies
(Summary)
Annuitants and old age pensioners comprised a social group whose numbers steadily increased in post-war Poland (from almost 187,000 people in
1945 to more than 800,000 in 1954), although Polish society was one of the
most recent in Europe. The vast majority of people of retirement age consisted
of women (ca. 70%).
The resurgence of the social insurance system in the post-war period,
within its pre-war institutional forms, was gradually deprived of its autonomy,
becoming centralised and subjected to the implementation of the Party and
the State’s changing objectives. Many types of insurance policies (i.e. health,
family) were expanded and became more universal, as did bringing insurance for blue-collar workers into line with that for white-collar workers. The
employer was now burdened with paying the obligatory insurance dues. The
financial independence of the social insurance system was abolished. 1950
ushered in the dominating concept of social insurance in the Polish social
security system, which remained in force until 1968, its point of departure
being the Law on the Social Insurance Institution (ZUS) passed on 20 July
1950. The law abolished the separate insurance fund by including the insurance budget within the state budget, with ZUS becoming its executor. Health
226
care was excluded and was now entrusted to the Employees Health Care Fund
Board. Social insurance offices were also closed down. The Law of 29 December 1951 also included in ZUS the National Pension Fund Office, which made
payments predominantly to full-time state functionaries and the professional
military. This system created new groups of privileged and the degraded,
depending on the availability and quality of the services, and selected according to ideological and political criteria and current economic needs. Although
the characteristic features of the benefits system binding in the Stalinist
period encompassed an increasingly large number of the PRL’s population,
it did not guarantee the majority of old-age pensioners and annuitants funds
which were necessary for maintaining at least a minimum subsistence. The
high salary and wage increases in 1954 and 1958 were still not high enough
to allow the majority of pensioners and annuitants to meet their basic needs.
In this situation, the most frequently used survival strategies involved professional work and sharing accommodation with family members, as a rule combined with the performance of various household chores. This difficult material situation was the prevailing reason for the pessimistic vision of reality
reflected in the letters and complaints addressed by old-age pensioners to the
central Party and state institutions. Bitterness, a feeling of resentment and,
at times, outright despair, was accompanied with criticism of the government
which was often accused, in harsh terms, of being responsible for the misery
of their daily existence.
Dariusz Jarosz – Instytut Historii PAN; e-mail: [email protected]
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH
Tom LXXII – 2012
A R T Y K U Ł Y
R E C E N Z Y J N E
PIOTR ŁOZOWSKI
O POŻYTKACH Z KWANTYFIKACJI W BADANIACH
NAD ŚREDNIOWIECZNYMI TESTAMENTAMI
Uwagi o książce Beaty Możejko, Rozrachunek z życiem doczesnym.
Gdańskie testamenty mieszczańskie z XV i początku XVI wieku, Gdańsk–
–Sopot 2010, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, s. 209
Praca Beaty Możejko składa się z trzech rozdziałów, suplementu,
wstępu, zakończenia, obszernej bibliografii, indeksu osobowego oraz
dziewięciu tabel i dwóch wykresów. We wstępie autorka dokonuje przeglądu literatury polsko- i obcojęzycznej podejmującej temat testamentów. Następnie prezentuje prace bezpośrednio wykorzystujące testamenty gdańskie. Podstawę źródłową stanowią zachowane w Archiwum
Państwowym w Gdańsku księgi ławnicze z lat 1466–1476, 1499–1504
i 1525–1530, ponadto kwerendą zostały objęte księgi radzieckie, gruntowe, missiva, listy i dokumenty, przy czym autorka nie podaje dla
tych źródeł cezury chronologicznej. Ramy czasowe zostały w znacznym
stopniu narzucone przez dostępność materiału testamentowego, który
stwarza szersze możliwości analizy dopiero od połowy XV w. Wyznaczenie cezury końcowej na początku XVI w. autorka uzasadnia zmieniającą się sytuacją społeczno-gospodarczą Gdańska, która wpływała
na charakter zapisów testamentowych. Ponadto zaznacza, że analiza
odnosi się głównie do mieszczan zamieszkujących obszar Głównego
Miasta Gdańska, pozostawiając jednocześnie na marginesie rozważań
Stare i Młode Miasto.
Pierwszy rozdział (Ogólna charakterystyka) omawianej pracy ma
charakter teoretyczny i wprowadzający. Zostało w nim podjęte zagadnienie początków testamentów w Gdańsku, podstawy prawnej zapisów
(w tym przypadku prawa chełmińskiego) oraz ich ogólnego charakteru (przyczyn spisania aktu ostatniej woli, odbiorców tychże ustaleń, a także kilku informacji o formularzu zapisu). Rozdział drugi
(Gdańskie zapisy testamentowe o charakterze dewocyjnym i z myślą
o ubogich) obejmuje testamenty zawierające w sobie zapisy na cele
228
Piotr Łozowski
dewocyjne. Autorka zwięźle informuje, że legaty dotyczyły trzech rodzajów instytucji kościelnych – parafii, klasztorów i szpitali. Następnie
w porządku chronologicznym prezentowane są krótkie streszczenia
informacji zawartych w analizowanych testamentach. Ostatni, trzeci,
rozdział (Testamenty małżonków) dotyczy aktów ostatniej woli zawierających postanowienia względem rodziny i bliskich, takie jak: zapisy
pomiędzy małżonkami, fragmenty wyszczególniające przedmiot dziedziczenia (ruchomości, nieruchomości i pieniądze) czy też informacje
o spłacie długów, wyliczeniu gerady, a także wykraczające swoim zasięgiem poza parę małżeńską i obejmujące dzieci oraz dalszych krewnych.
Podobnie jak w przypadku rozdziału drugiego, ostatnia część pracy
także ma układ chronologicznego streszczania analizowanych zapisów.
Autorka oddzielnie potraktowała treść trzech wybranych testamentów,
które – jak sama pisze – „wyróżniają się na tle pozostałych zakresem
ilościowych jak i jakościowych donacji ruchomości i nieruchomości, co
w dużej mierze było spowodowane stopniem zamożności testatorów”
(s. 144).
Średniowieczne księgi sądowe otwierają przed historykiem z jednej strony ogromne i wielostronne możliwości badawcze, z drugiej jednak wymagają odeń poważnego wkładu pracy i szerokiego spojrzenia.
I za ten wkład pracy należą się szczere słowa uznania, choć lista wątpliwości związanych z prawidłowym odczytaniem przez autorkę źródła może być duża i została już opisana w innym miejscu1. Co istotne
z punktu widzenia badań społeczno-gospodarczych, materiał zawarty
w księgach sądowych umożliwia kwantyfikację informacji źródłowych.
Stworzenie odpowiednio skatalogowanej bazy, opartej na przemyślanym kwestionariuszu, sprawia, że uzyskanym danym jesteśmy w stanie zadać wiele pytań badawczych i spojrzeć nań z różnych stron. Beata
Możejko daje temu wyraz w zawartych w pracy dziewięciu tabelach
i dwóch wykresach. Umożliwiają one spojrzenie na tekst w sposób bardziej syntetyczny. Rozdziały drugi i trzeci pracy, nasycone szczegółami
zarówno biograficznymi, jak i liczbowymi, stają się znacznie czytelniejsze. Niestety, autorka nie pokusiła się o przeprowadzenie nawet podstawowych analiz statystycznych zaprezentowanego materiału. Dlatego
warto spróbować wykorzystać w tym miejscu dane zawarte w tabelach
zestawionych przez autorkę recenzowanej pracy. Katalog korzyści płynących z kwantyfikacji jest duży, dają one szersze możliwości interpretacyjne, a liczby czasem lepiej niż słowa pokazują proporcje zachodzące
W. Długokęcki, W sprawie późnośredniowiecznych testamentów gdańskich, „Zapiski Historyczne” 76, 2011, s. 115–139.
1
O pożytkach z kwantyfikacji
229
pomiędzy wybranymi zjawiskami. Poniższe ustalenia nie roszczą sobie
prawa do wyczerpania tematu, a kwestionariusz pytań nadal pozostaje
otwarty.
W tym miejscu chciałbym się skupić na tabelach II i III (s. 84–96),
stanowiących uzupełnienie do rozdziału drugiego, przedstawiającego
zapisy testamentowe o charakterze dewocyjnym. Autorka skonstruowała tabele zawierające w sobie legacje pochodzące z notatek w księgach ławniczych z lat 1466–1476 (tab. II) i 1499–1503 (tab. III). Zastosowano następujący klucz: nazwa instytucji, rok-data, zapis, testator.
Mimo że obok każdej donowanej instytucji kościelnej znalazło się wyliczenie kwot i ruchomości w porządku chronologicznym, Beata Możejko
nie zsumowała nawet wartości pieniężnych. Ponadto brakuje prostego
zestawienia obrazującego liczbę donacji względem każdej instytucji.
Dlatego przekształcając tabele autorki, liczące odpowiednio 4 (tab. II)
i 8,5 strony (tab. III), w bardziej syntetyczne, można uzyskać ciekawe
wyniki (zob. tab. 1 i 2)
Tabela 1. Legacje na rzecz instytucji kościelnych w testamentach mieszkańców Głównego Miasta Gdańska w latach 1466–1476
Nazwa instytucji
Liczba
donacji
Suma
(w grzywnach)
Ruchomości
kościół NMP i tamtejsze
ołtarze
9
777
srebrny relikwiarz, para ubrań,
czerwony damski płaszcz,
beczka piwa, 6 srebrnych łyżek
i ubrania
szpital św. Gertrudy
8
314
ornat, srebrne i pozłacane
ampułki oraz puszka na komunikanty, 2 beczki piwa
szpital Wszystkich Bożych
Aniołów
7
14
2 beczki piwa
franciszkanie
6
14
sakwa oblamowana na srebrno,
2 beczki piwa stołowego
szpital św. Barbary
5
11
2 beczki piwa
brygidki
4
14
2 beczki piwa
cystersi oliwscy
3
38
–
kaplica św. Bartłomieja
3
–
–
kościół św. Jakuba
3
21
–
szpital św. Elżbiety
3
17
–
norbertanki w Żukowie
2
4
–
kościół św. Bartłomieja
2
4
–
kościół św. Katarzyny
2
15
ornat z jedwabiu, złoty krzyż
kościół św. Piotra i Pawła
2
62
–
szpital Bożego Ciała
2
5
–
230
Piotr Łozowski
Nazwa instytucji
Liczba
donacji
Suma
(w grzywnach)
Ruchomości
dominikanie
1
–
karmelici
1
–
–
kartuzi
1
10
–
szpital św. Jakuba
Razem
kielich, beczka mięsa
1
–
–
65
1320
–
Źródło: B. Możejko, Rozrachunek z życiem doczesnym. Gdańskie testamenty mieszczańskie z XV i początku
XVI wieku, Gdańsk–Sopot 2010, tabela II (w powyższym zestawieniu został pominięty przypadek donacji
Nicolasa Stuffinga, który zapisał 100 grzywien do podziału na pięć instytucji kościelnych, lecz bez podania dokładnych kwot przypadających na każdy z obdarowanych podmiotów. Oprócz tego z zestawienia
wyłączono legację Detmersa Reynecke na rzecz kościołów w Hamburgu – po 10 grzywien dla św. Katarzyny, św. Jana i św. Marii Magdaleny).
Tabela 2. Legacje na rzecz instytucji kościelnych w testamentach mieszkańców Głównego Miasta Gdańska w latach 1499–1503
Nazwa instytucji
Liczba
donacji
Suma
(w grzywnach)
Ruchomości
kościół NMP, tamtejsze
kaplice i bractwa
14
425
100 sztuk sukna, mszał,
srebrny kielich
franciszkanie
12
168
2 płaszcze
kościół św. Piotra i Pawła
i tamtejsze ołtarze
10
162
–
kościół św. Bartłomieja
8
106
–
szpital św. Ducha
8
144
–
cystersi
8
320
łaszt jęczmienia i owsa, konie,
5000 cegieł
dominikanie
8
103
–
szpital św. Gertrudy
8
69
–
szpital Wszystkich Bożych
Aniołów
7
49
–
kościół św. Barbary
6
85
–
kościół św. Jana i tamtejsze
bractwa
6
575
–
kościół św. Katarzyny
6
41
–
szpital św. Elżbiety
6
38
–
szpital Bożego Ciała
6
29
–
szpital św. Barbary
5
53
–
kościół św. Wojciecha i tamtejsze ołtarze
4
24
–
brygidki
4
zakonnice z Chełmna
4
101,5
25
–
–
kartuzi
4
136
–
O pożytkach z kwantyfikacji
kościół św. Jakuba
3
30
–
szpital św. Jakuba
3
25
–
klasztor w Żarnowcu
3
115
klasztor w Lęborku
3
36
–
klasztor w Żukowie
3
20
–
kościół św. Jerzego
1
5
–
klasztor benedyktynek
w Toruniu
1
10
–
sukno czarne i białe
kartuzi ze Świdnina
1
20
–
kościół św. Marii Magdaleny
1
5
–
kościół św. Anny i tamtejsze
bractwo
1
700
–
3619,5
–
Razem
154
231
Źródło: B. Możejko, Rozrachunek z życiem doczesnym. Gdańskie testamenty mieszczańskie z XV i początku
XVI wieku, Gdańsk–Sopot 2010, tabela III.
W krótkim podsumowaniu (s. 97 i n.) nie znalazła się szczegółowa
analiza wyraźnych różnic dostrzegalnych pomiędzy okresami 1466–
–1476 i 1499–1503. W kwestii donacji pieniężnych autorka stwierdza jedynie „wzrost hojności mieszczan gdańskich” (s. 98), nie podając jednocześnie ich proporcji. Na podstawie zestawionych w niniejszej
recenzji tabel możemy stwierdzić, że był to wzrost niemalże trzykrotny w kwestii sumy zapisów, a ponad dwukrotny w przypadku ich
liczby. Ponadto, w latach 1466–1476 dostrzegamy spore dysproporcje
w ilości gotówki zapisanej na kościół NMP i szpital św. Gertrudy i na
pozostałe instytucje objęte donacjami. Różnica ta jest dostrzegalna
także w następnym okresie, lecz ewidentnie zaczyna maleć – wzrasta
suma donacji dla pozostałych instytucji. Kościół NMP pozostaje liderem w kwestii ilości donacji w obydwu okresach, jednakże w latach
1499–1503 traci czołową pozycję w przypadku sumy zapisów. Tabela 2
pokazuje, że niekiedy jeden znaczący zapis (np. na kościół św. Anny)
może radykalnie zmienić sytuację obdarzonego nim podmiotu. Widać
też ogólną zmianę tendencji czy też preferencji testatorów w postaci
awansu w hierarchii liczby donacji konwentów, które stopniowo wybijają się ponad chętniej obdarzane zapisami w poprzednim okresie szpitale. Pomiędzy tabelami 1 i 2 dostrzegamy jeszcze jedną istotną różnicę.
Przejawia się ona w zmniejszeniu ilości legacji w postaci ruchomości.
W latach 1466–1476 zapisywano mniejsze sumy, ale chętnie uzupełniano je dewocjonaliami (złoty krzyż, ornaty, kielich, relikwiarz), artykułami spożywczymi (beczki piwa, mięsa) czy też codziennego użytku
(ubrania – zapewne do spieniężenia, łyżeczki). W następnym okresie
tylko 4 (wcześniej 8) instytucji zostało obdarzonych zapisem ruchomo-
232
Piotr Łozowski
ści. Były to najczęściej tkaniny, a także dewocjonalia (mszał, kielich)
i zapewne związane z budową/rozbudową/odbudową konwentu cystersów materiały budowlane. Kwestią otwartą i niemożliwą do wyjaśnienia na podstawie powyższego zestawienia pozostaje hierarchia preferencji testatorów. Autorka w zakończeniu stawia jedynie tezę, że
czołowa pozycja parafii NMP w liczbie zapisów wynika przede wszystkim z charakteru testamentów, które dotyczyły mieszkańców Głównego
Miasta (s. 151).
Po szczegółowych zestawieniach zawartych w tabelach 1 i 2 pora na
bardziej ogólne spojrzenie. Tabele 3 i 4 obrazują różnice i poziom donacji z podziałem na typ instytucji kościelnej.
Tabela 3. Legacje na rzecz instytucji kościelnych w testamentach mieszkańców Głównego Miasta Gdańska w latach 1466–1476
Nazwa
instytucji
Liczba
instytucji
Liczba
donacji
Procent
wszystkich donacji
Suma
(w grzywnach)
Procent
całości
sumy
Średnia
kościoły
6
21
32
879
67
176
szpitale
6
26
40
361
27
72
konwenty
Razem
7
18
28
80
6
16
19
65
100
1320
100
–
Źródło: zob. tab. 1.
Tabela 4. Legacje na rzecz instytucji kościelnych w testamentach mieszkańców Głównego Miasta Gdańska w latach 1499–1503
Nazwa
instytucji
Liczba
instytucji
kościoły
11
konwenty
Liczba
donacji
60
Procent
wszystkich donacji
Suma
(w grzywnach)
39
2158
Procent
całości
sumy
60
Średnia
196
11
51
33
1054,5
29
96
szpitale
7
43
28
407
11
58
Razem
29
154
100
3619,5
100
–
Źródło: zob. tab. 2.
Ogólny wzrost jest widoczny w trzech kategoriach: liczby instytucji,
ilości donacji i ich sumie. Liczba obdarowanych parafii oraz konwentów
uległa niemalże podwojeniu. Do listy szpitali dołączył jedynie szpital
św. Ducha. Ten niewielki wzrost pośrednio obrazuje dynamikę rozwoju
instytucji kościelnych w Gdańsku. Podwojeniu uległa ogólna liczba
O pożytkach z kwantyfikacji
233
donacji, ale także zwiększył się procentowy udział zapisów dla parafii – o 7% (z 32 do 39%), czyniąc tym samym kościoły podmiotem najchętniej obdarzanym legatami. Niewielki, ale dostrzegalny wzrost objął
konwenty – o 5% (z 28 do 33%), największy zaś spadek zanotowały szpitale – aż o 12% (z 40 do 28%). Z łatwością możemy zatem dostrzec, że
dokonała się znacząca zmiana w hierarchii instytucji kościelnych obdarzanych zapisami – konwenty zajęły dotychczasowe miejsce szpitali,
które – najwidoczniej – z jakiegoś powodu straciły swoją dawną pozycję w oczach patrycjatu. Liczby pokazują niezwykle interesujące zjawisko, które należałoby wyjaśnić w dalszych badaniach. Być może odpowiedzi na pytanie o przyczyny ewolucji w praktykach legowania trzeba
szukać w zmianie mentalności i religijności mieszczan. Autorka jako
powód wzrostu liczby i sumy zapisów podaje – jak najbardziej słusznie
– ogólny wzrost zamożności mieszczan i fakt obchodów roku jubileuszowego w Kościele (s. 98). Niemalże potrojeniu uległa całkowita suma
donacji na rzecz instytucji kościelnych, przy czym parafie – względem
poprzedniego okresu – w tej kategorii zachowały pozycję lidera. Ponownie – i tym razem jeszcze wyraźniej – obserwujemy, z jednej strony,
znaczący awans konwentów (suma donacji wzrosła trzynastokrotnie!,
osiągając tym samym poziom 30% ogólnej sumy legacji), a z drugiej
stagnację szpitali, których dochody z legacji wzrosły jedynie o 46 grzywien, stanowiąc zaledwie 11% ogólnej sumy legacji (wcześniej 27%). Ta
zaskakująca sytuacja znajduje swoje odbicie także w zmianach poziomu
średnich wartości donacji. Parafie notują wzrost o 20 grzywien, konwenty o 80 (sześciokrotnie!), a szpitale o 14. Jak widać, proporcjonalnie najwięcej w zakresie uposażenia materialnego w drugiej połowie
XV w. zyskały konwenty.
Dzięki podaniu przez autorkę dokładnego spisu testatorów z imienia i nazwiska, możliwe jest spojrzenie na zagadnienie donacji, dokonując rozróżnienia na płeć osób spisujących akty ostatniej woli. Obrazują to tabele 5 i 6.
Tabela 5. Płeć testatorów w legacjach na rzecz instytucji kościelnych Głównego Miasta Gdańska w latach 1466–1476
Płeć testatora
mężczyźni
Liczba
donacji
47
Procent
wszystkich
donacji
72
Suma
(w grzywnach)
1171
Procent
całości
sumy
Średnia
89
38
kobiety
18
28
149
11
11
Razem
65
100
1320
100
–
Źródło: zob. tab. 1.
Piotr Łozowski
234
Tabela 6. Płeć testatorów w legacjach na rzecz instytucji kościelnych Głównego Miasta Gdańska w latach 1499–1503
Płeć
testatora
mężczyźni
Liczba
donacji
Procent
wszystkich
donacji
Suma
(w grzywnach)
Procent
całości
sumy
Średnia
110
80
2686,5
78
25
kobiety
28
20
770
22
30
Razem
138
100
3456,5
100
–
Źródło: zob. tab. 2 (z powyższego zestawienia wyłączono przypadek zapisu, w którym jako testator występuje Cleysz Oloffson wraz z żoną Anną. Dotyczy to legacji na rzecz 16 instytucji).
W obydwu obserwowanych okresach najwięcej i najczęściej donowali
mężczyźni, co oczywiście nie stanowi zaskoczenia w świetle realiów
epoki. Niemniej także w legatach na rzecz instytucji kościelnych
widoczny jest wzrost poziomu aktywności gospodarczej kobiet2. Oprócz
zwiększenia liczby donacji, najistotniejszym wskaźnikiem obrazującym
to zjawisko jest ponad pięciokrotny wzrost wartości wszystkich legacji
dokonanych przez kobiety (z 11 do 22%). W przypadku mężczyzn jest
on jedynie dwukrotny. Wydaje się, że ewolucja znaczenia aktywności
gospodarczej kobiet w środowisku miejskim zasługuje na szczególne
potraktowanie w obecnym od pewnego czasu w polskiej historiografii
nurcie badań pozycji kobiet w dobie staropolskiej.
Warto też wspomnieć o jeszcze kilku innych bardzo znaczących,
z punktu widzenia historii społeczno-gospodarczej, wątkach podjętych
w książce o testamentach gdańskich. W rozdziale trzecim autorka
zawarła niewielki podrozdział dotyczący zapisów obejmujących dzieci.
Niestety, zabrakło w nim krótkiego podsumowania ogólnej liczby dzieci
przypadających na jedną rodzinę. Testamenty są wykorzystywane
w badaniach demograficznych do różnego typu analiz3 i nawet proste zestawienie dla mieszczan gdańskich byłoby dobrym nawiązaniem
do postulatów badawczych postawionych przed wieloma laty przez
Henryka Samsonowicza, dotyczących liczebności rodziny gdańskiej4.
Na udział kobiet w życiu gospodarczym (operacjach kredytowych, dyspozycjach
majątkowych itd.) późnośredniowiecznych miast polskich zwracało już uwagę wielu
badaczy. Obraz uzyskany poprzez kwerendę w księgach miejskich przedstawił
M. Sędek, Czy uprawnienia majątkowe kobiet w Starej Warszawie odpowiadały zasadom
prawa chełmińskiego, w: Warszawa średniowieczna, z. 1, Warszawa 1972, s. 135–147.
3
Znakomitym przykładem zastosowania testamentów do badań demograficznych
jest art.: G. Clark, G. Hamilton, Survival of the Richest. The Malthusian Mechanism
in Pre-industrial England, „The Journal of Economic History” 66, 2006, s. 707–736.
4
H. Samsonowicz, Zagadnienia demografii historycznej regionu Hanzy w XIV–XV
wieku, „Zapiski Historyczne” 28, 1963, z. 4, s. 523–555.
2
O pożytkach z kwantyfikacji
235
W prowadzonych na początku lat sześćdziesiątych XX w. badaniach
autor ten obliczał średnią wielkość rodziny gdańskiej na podstawie
kilku wybranych genealogii przedstawicieli patrycjatu i pospólstwa.
Tymczasem testamenty przedstawiłyby liczbę aktualnie żyjących
dzieci, zapisane zaś w nich sumy wraz z ruchomościami i nieruchomościami pozwoliłyby orientacyjnie określić położenie wybranej rodziny
w hierarchii społecznej i ekonomicznej5. Beata Możejko stwierdza
jedynie, że „część z gdańskich testamentów pokazuje rodzinę mieszczańską jako złożoną na ogół z dwóch pokoleń – rodziców i dzieci,
rzadziej trójpokoleniowo” (s. 153). Kolejna uwaga dotyczy modelu legacji. Autorka podsumowuje w tabelach IV i V liczbę i wysokość legatów, konstruując jednocześnie modele donacji (liczba zapisów dla każdej instytucji) z wyszczególnieniem dla każdego testatora. Mając już
gotowe zestawienie, nie zdecydowała się, niestety, na jego głębszą
analizę. W krótkim podsumowaniu znalazło się jedynie kilka wybranych przykładów, bez procentowego ujęcia proporcji (s. 98). Natomiast w tabeli VI znalazło się bardzo interesujące zestawienie przedmiotów codziennego użytku występujących w badanym materiale.
Autorka uszeregowała spis według przeznaczenia opisywanych ruchomości. W skromnym podsumowaniu (s. 153) ponownie zabrakło ujęcia procentowego czy chociażby najprostszego zestawienia liczbowego.
Taki zabieg pozwoliłby na dokładne określenie przedmiotów najczęściej i najrzadziej występujących w testamentach, będąc jednocześnie odbiciem pewnych prawidłowości występujących w sferze dziedziczenia. Dodatkowym uzupełnieniem tego obrazu mogłaby być próba
ustalenia korelacji przedmiotu dziedziczenia z płcią lub ze stopniem
pokrewieństwa występującym między testatorem a odbiorcą zapisu6.
Po lekturze książki Beaty Możejko pozostaje wrażenie niedosytu.
W pracy podejmującej niezwykle ciekawy i ważny ze społeczno-gospodarczego punktu widzenia temat brakuje szczegółowej analizy uzyskanych ze źródeł informacji. Autorka skupia się głównie na przedstawieniu treści badanych testamentów, nie podejmując się, niestety,
spojrzenia nań od strony kwantytatywnej. Posługiwanie się egzemplifikacją jako jedynym sposobem prezentowania wyników nie powinno
zwalniać z zastosowania nawet najprostszych metod statystycznych,
dających wiele korzyści badawczych. Warto w tym kontekście przytoczyć wygłoszony trzy dekady temu, ale wciąż jeszcze aktualny apel
5
Podobne dane zostały wykorzystane w postulowany sposób w: A. Karpiński,
Kobieta w mieście polskim w drugiej połowie XVI i XVII wieku, Warszawa 1995,
tab. X–XII.
6
Wszechstronne przedstawienie i spojrzenie na legacje tamże, tab. XIII–XVII.
236
Piotr Łozowski
Andrzeja Wyczańskiego, który głosił „że każda liczba, nawet najbardziej dyskusyjna, jest postępem i uściśleniem w stosunku do używanych określeń typu »duże« i »małe«, »szybko« czy »wolno«, »wysoko«
czy »nisko« itp., które to określenia są przecież określeniami ilościowymi, ale niewymiernymi i nie dającymi się skontrolować. Wynikają
one całkowicie z subiektywnych wrażeń o ilości czy wielkości zjawiska samego wypowiadającego się. Określenia takie, jeżeli nie zostaną
uzupełnione i sprecyzowane liczbowo, mogą grać rolę jedynie określeń
literackich a nie naukowych i z tego względu winny być eliminowane
z języka naukowego. Niestety jednak w praktyce historycznej takich
pozanaukowych określeń, nie tylko w pracach popularno-naukowych,
mamy wciąż zbyt wiele”7.
A. Wyczański, Historyk wobec liczby, w: Metody i wyniki. Z warsztatu historyka
dziejów społeczeństwa polskiego, red. S. Kalabiński, Warszawa 1980, s. 16.
7
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH
Tom LXXII – 2012
R
E
C
E
N
Z
J
E
Tomáš Sedláček, Ekonomia dobra i zła. W poszukiwaniu istoty ekonomii
od Gilgamesza do Wall Street, wstęp V. Havel, tłum. D. Bakalarz, Wydawnictwo Studio EMKA, Warszawa 2012, s. 357.
Niewiele można spotkać książek, w których na zagadnienia szeroko pojmowanej ekonomii potrafiono spojrzeć z wielu perspektyw, w tym również
historycznych. Do chlubnych wyjątków należy wydana w 2012 r. (przez warszawskie Wydawnictwo Studio Emka) Ekonomia dobra i zła. W poszukiwaniu istoty ekonomii od Gilgamesza do Wall Street Tomáša Sedláčka. Na ile
jest to książka niezwykła, świadczy fakt, że po ukazaniu się w 2009 r. w Czechach rozeszła się w nakładzie aż 50 tys. egzemplarzy, a następnie w 2011 r.
została wydana w języku angielskim przez prestiżowe Oxford University
Press. W formie teatralnej sztuki trafiła też na deski praskiego Teatru Narodowego oraz londyńskiego Soho Theatre. Nie bez znaczenia jest także fakt,
że napisaniem wstępu zaszczycił autora Václav Havel, nie tylko polityk, ale
również wybitny dramaturg. Sam Tomáš Sedláček, który już w wieku zaledwie dwudziestu kilku lat został „gwiazdą” nie tylko czeskiej ekonomii1, zadziwia prawie na każdej stronie swego dzieła, z wyjątkową swobodą poruszając
się w kilku obszarach wiedzy, teoretycznie od siebie odległych – prócz tytułowej ekonomii, przede wszystkim historii, dziejach literatury, filozofii i etyce.
Tym bardziej w polskiej edycji książki uznanie należy się tłumaczowi. Dariusz
Bakalarz wyśmienicie poradził sobie z niełatwym tekstem, zawierającym wiele
terminologicznych niuansów języka ekonomii i filozofii.
Recenzowana publikacja składa się z dwóch części. W pierwszej (Ekonomia
starożytna i późniejsza) Sedláček omawia historię myśli ekonomicznej i interpretuje funkcje ekonomii oraz rządzące nią prawa w różnych okresach dziejów. Informacji na te tematy poszukuje on przede wszystkim w literackich
zabytkach światowej kultury, od sumeryjskiego Eposu o Gilgameszu, Starego
Testamentu Hebrajczyków i greckiej mitologii, literatury oraz filozofii, poprzez
piśmiennictwo chrześcijańskie (głównie w Nowym Testamencie oraz dziełach
św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu) i prace Kartezjusza, po dwóch już
1
Już jako 24-latek Sedláček został szefem doradców ekonomicznych prezydenta
Czech Václava Havla, był stypendystą uniwersytetu w Yale, a w ramach Yale Economic Review został uznany za „jeden z pięciu najgorętszych umysłów współczesnej
ekonomii”.
238
Recenzje
osiemnastowiecznych myślicieli: Bernarda Mandeville’a i Adama Smitha. Niekiedy inspiracje do swoich wywodów potrafi czerpać również ze współczesnych
nam tekstów kultury popularnej, zarówno literackiej (np. Władca pierścieni
czy Harry Potter), jak i filmowej (np. Matrix). Autor z erudycją i swobodą
odnajduje w tym przeogromnym materiale źródłowym oraz analizuje zaskakująco dużo mało znanych (lub w ogóle zapomnianych) wątków ekonomicznych koncepcji – nieraz sprzed wielu stuleci. W drugiej części – przewrotnie
określonej w tytule jako Bluźniercze myśli – Sedláček na podstawie równie
różnorodnych źródeł bezpardonowo i z niezwykłą inteligencją rozprawia się
z licznymi mitami, stereotypami czy też powszechnie obowiązującymi poglądami dotyczącymi ekonomii w przeszłości oraz w czasach nam współczesnych.
W pismach sprzed stuleci autor poszukuje głównie etycznych podstaw ekonomii oraz przykładów pojmowania i oceniania owego „dobra” i „zła”, które odnaleźć można także w gospodarczej aktywności człowieka. Jednocześnie Sedláček
polemizuje z kilkoma ekonomicznymi niemal aksjomatami, odnoszącymi się
do tak szerokich pojęć jak „chciwość”, „postęp”, „etyka”, „niewidzialna ręka
rynku”, „zwierzęce instynkty”. W dwóch ostatnich rozdziałach Bluźnierczych
myśli odważnie neguje sens „wiary” w matematykę jako naukę mogącą wyjaśniać nam wszystkie gospodarcze zawiłości oraz znów w różnorodnych kontekstach przedstawia rolę w analizach ekonomicznych „nauki, mitów i wiary”.
Z tym układem pracy ściśle związane są tezy książki. Nie jest jednak łatwo
w rozprawie Sedláčka wskazać je czy określić. Autor nie formułuje ich wprost,
nikomu ich nie narzuca, a w toku całego wykładu stara się raczej w bardzo
sugestywny oraz logiczny sposób przemawiać do inteligencji czytelników. To
oni muszą owe tezy odnaleźć, nie tyle „między wierszami”, co raczej w poszczególnych rozdziałach książki. Sprowadzają się one do kilkunastu zasadniczych
kwestii, którym została ona poświęcona.
Dla Sedláčka zawiła droga historii myśli ekonomicznej wiedzie od poezji do
współczesnej nauki, przy tym posiada ona przede wszystkim wymiar ludzki
i etyczny. Niemożliwe jest oddzielenie ekonomii od moralności i sprowadzenie
jej (jako nauki czy praktycznego działania) wyłącznie do zarabiania pieniędzy czy oczekiwanych wzrostów konsumpcji oraz „mitycznego” PKB. Czeski
ekonomista i filozof powątpiewa w ekonomię jako naukę „ścisłą”, za jaką niemal powszechnie jest uznawana. Jego zdaniem, za nieuzasadnione w takim
stopniu i skali jak czynione to jest obecnie należy uznać stosowanie przez jej
adeptów swoistego kultu matematyki i wszelkich „wyliczalnych” jej metodami
wskaźników. Według Sedláčka ta dehumanizacja ekonomii jest źródłem nie
tylko wielu mitów, ale może być również istotną przyczyną gospodarczych
kryzysów, z obecnym wyłącznie. Proponuje on stosowanie w działaniach ekonomicznych może mniej racjonalnych, ale równie istotnych elementów wpływających na ludzkie czyny i kształtujących naszą rzeczywistość. Wskazuje na
tkwiące w ludzkiej podświadomości, często irracjonalne, instynkty, odczucia,
pragnienia, marzenia czy nawet religijną wiarę. Tak postrzegana ekonomia
ukazuje czytelnikom inną i dla przeciętnego człowieka ciekawszą, bardziej
ludzką „twarz” czy też „istotę”. Autor ma z pewnością rację, gdy podkreśla,
Recenzje
239
że owa nauka to nie tylko cyfry, wykresy i tabele wzrostów lub spadków. Nie
ma on także złudzeń co do możliwości przewidywania gospodarczej przyszłości
jednostek lub społecznych grup, poszczególnych państw lub całego świata, za
pomocą metod stosowanych obecnie przez ekonomistów. Do tez książki można
również zaliczyć jeszcze dwie jego opinie. Po pierwsze, ekonomia w proponowanym przez niego ujęciu może być nauką niezwykle interesującą, a po drugie,
do wyników wszelkich badań naukowych – nie tylko dotyczących ekonomii –
należy podchodzić sceptycznie i ... zdroworozsądkowo.
Nieraz poznanie prezentowanych przez czeskiego ekonomistę i filozofa
(a także bez wątpienia zdolnego historyka) pojawiających się przez 3000 lat
interpretacji działań człowieka, zmieniającego swoje otoczenie i codzienne
życie, może zaskoczyć nawet czytelników dobrze orientujących się w zawiłościach nauk ekonomicznych i historycznych. Przykładem tego rodzaju rozważań może być dostrzeżenie przez Sedláčka jakże odmiennego pojmowania
wielorakiej, kulturowo-cywilizacyjnej roli i funkcji miast w Eposie o Gilgameszu i w Starym Testamencie. Dla Sumeryjczyków pierwsze historyczne osady
o charakterze miejskim były synonimem postępu, budowy i rozwoju cywilizacji, życia osiadłego, bezpieczeństwa. Natomiast dla wędrujących do Ziemi
Obiecanej żydowskich pasterzy „życie miejskie” kojarzyło się i było odbierane
jako zupełnie coś innego: koniec „starych dobrych czasów”, degradacja, degeneracja, liczne niebezpieczeństwa i potępiane przez Jahwe „pokusy grzechów”.
Dla piszącego te słowa historyka XX w. równie zaskakujące okazało się to, że
Ksenofont, głównie znany jako dziejopis i autor Anabasis, był również wytrawnym lub wręcz genialnym ekonomistą, który na ponad 2000 lat przed narodzinami kapitalizmu i publikacjami jego pierwszego wielkiego analityka Adama
Smitha potrafił dostrzec liczne, do dziś rządzące gospodarką prawidłowości.
Lista zalet książki Sedláčka jest bardzo długa. Jako czytelnik muszę również podkreślić lekkość pióra tego autora oraz wyjątkowo jasny tok wykładu,
dzięki któremu nawet najbardziej skomplikowane zagadnienia stają się oczywiste i przystępne dla nawet średnio wyrobionych „konsumentów” omawianej
lektury. W tej wyjątkowo szerokiej (praktycznie najobszerniejszej z możliwych)
panoramie ukazującej ewolucję poglądów poszczególnych autorów i obowiązujących doktryn ekonomicznych zaprezentowano wcale nie tak prosty i bynajmniej nieliniowy ich charakter, przybierający raczej formę sinusoidy, wijącej
się przez dzieje na przestrzeni ponad 40 stuleci.
Autorowi, rozważającemu niewątpliwie skomplikowane kwestie z pogranicza kilku dziedzin naukowych, nie brakuje też błyskotliwego poczucia humoru,
gdy rozprawia się bezlitośnie z wieloma funkcjonującymi w ekonomii stereotypami i mitami. Wydaje się, że ten młody uczony staje się mimochodem godnym
kontynuatorem nieprzeciętnych w tym względzie tradycji czeskiej literatury,
tworzonej przez takich gigantów jak Hašek, Hrabal czy Kundera.
Ekonomia dobra i zła ma jednak niewątpliwie charakter publikacji naukowej. Pomijając udokumentowanie poszczególnych jej tez licznymi przypisami,
brak w niej jakże ostatnio popularnego „bełkotu” (np. o „trzeciej drodze”) i analizowania „dobra” lub „zła” ekonomicznych działań z perspektywy bardziej
240
Recenzje
politycznych niż gospodarczych doktryn. Zachowując obiektywizm, autor niezbyt chętnie zdradza czytelnikom swoje sympatie i antypatie, częściej stara
się w swoich ocenach i diagnozach być niezależnym arbitrem. Chwała mu za
to, ale skądinąd nieprzeciętny intelektualista chyba jednak czasami powinien
się pokusić o wyrażenie opinii wprost – co jego zdaniem jest „dobre”, a co „złe”.
Lektura omawianej książki niewątpliwie mobilizuje do refleksji. Warto
tu przytoczyć przynajmniej jeden przykład: analizując podejście do dóbr
doczesnych epikurejczyków i stoików, Sedláček najwyraźniej i wbrew niemal
powszechnie panującym w zamożnych społeczeństwach trendom opowiada się
za ideami tych drugich. W epoce, „w której ludzi i tak są bogatsi niż kiedykolwiek w przeszłości”, proponuje on zaniechanie nieustannego zwiększania konsumpcji na rzecz rozsądnego zmniejszania indywidualnego popytu na wszelakie dobra (przeważnie i tak zbędne), a jednocześnie zachęca do ograniczania
obecnie już bardzo niebezpiecznego „życia na kredyt”.
Dzieło Tomáša Sedláčka pozostawia niewiele niedomówień. Może zbyt
mało uwagi poświecił on wyjaśnieniu kwestii wpływu doktryn religijnych na
rozwój i pojmowanie nowożytnej ekonomii (np. poglądów Webera, Sombarta,
Tawneya). Zagadnienie to, o kapitalnym znaczeniu, szczególnie dla powstania i rozwoju kapitalizmu od XVI do XVIII w., zostało wprawdzie przez niego
dostrzeżone, ale potraktowane i omówione zbyt pobieżnie. W tych przedindustrialnych, stosunkowo mało „postępowych” i jeszcze niezlaicyzowanych stuleciach, religie i Kościoły posiadały przecież nieporównywalnie większy niż
obecnie wpływ na wszelkie dziedziny życia i pracy europejskich (i nie tylko)
społeczeństw.
Pewien niedosyt budzi to, że autor jedynie w niewielkim stopniu dokonał
szerszej analizy „dobra” i „zła” ekonomii w czasach nam już znacznie bardziej
współczesnych. Przy wielokrotnym przypominaniu o obecnym kryzysie, nie
odnajdujemy w książce Sedláčka zbyt wielu informacji na temat dwudziestowiecznych sporów o zasadniczym – również dla jego rozważań – znaczeniu. Niejako mimochodem wspomina on o najważniejszej linii podziału, która
w olbrzymim uproszczeniu przebiegała (i przebiega nadal) pomiędzy zwolennikami z jednej strony Keynesa, a z drugiej m.in. Friedmana i Hayeka. Nie
potrafi raczej dostrzec ścisłej zależności pomiędzy „manipulowaniem” gospodarkami lub też obecnie jedną, światową gospodarką, traktowaną jako pewna
zintegrowana całość, a jej problemami, które przecież – w mniejszym bądź
większym stopniu – dotyczą każdego z nas. Słusznie jednak zauważa, że niedocenianie etyki w działalności gospodarczej lub wręcz jej brak, a także przecenianie ściśle „matematycznego” podejścia do ekonomii mogą być przyczynami
kryzysu gospodarki światowej i poszczególnych gospodarek „narodowych”.
Z pewnością jednak nie jedynymi, gdyż do dość długiej w tym przypadku listy
można też dodać chociażby negatywne skutki globalizacji, brak przejrzystości
co do rzeczywistej własności kapitału inwestowanego w finansach, produkcji
czy usługach, jego kontrolę i zarządzanie już nie w rękach konkretnych właścicieli, lecz anonimowych menedżerów oraz niespotykaną nigdy wcześniej ingerencję świata polityki i samych polityków w gospodarkę, pełną za trudnych
Recenzje
241
dla nich niuansów i pułapek. To przecież nie nadmiar liberalizmu (w klasycznym i jednocześnie etycznym ujęciu Adama Smitha) leży u podstaw kryzysu
końca pierwszej dekady XXI stulecia, lecz jego niedobór.
Dla historyków zajmujących się dziejami społeczno-ekonomicznymi recenzowana książka powinna być lekturą obowiązkową – i to bez względu na
epokę, którą się zajmują. Akurat dla nich jest to jednocześnie lektura krzepiąca, wskazuje bowiem jak wiele wyjaśnień zasadniczych zagadnień dla
naszego postindustrialnego i postmodernistycznego świata (i w nim codziennego życia zwykłych ludzi) możemy odnaleźć w dogłębnym poznawaniu przeszłości. Po jej przeczytaniu łatwiej można uwierzyć, że „historia magistra
vitae est”. Niestety, dla ogółu czytelników wnioski są raczej pesymistyczne.
Sedláček słusznie zauważa, że w polityce ekonomicznej państw i społeczeństw
oraz w działaniach producentów i konsumentów nie widać symptomów zmiany
podejścia do coraz bardziej zagrożonych, niemal już wirtualnych gospodarek,
co stanowi realne zagrożenie dla kolejnych pokoleń, wprawdzie sytego, ale
mało etycznego zachodniego świata.
Olaf Bergmann
Aleksander Bołdyrew, Piechota zaciężna w Polsce w pierwszej połowie XVI
wieku, Warszawa 2011, Wydawnictwo Neriton, s. 419.
W 2011 r. wydawnictwo Neriton opublikowało książkę zatytułowaną Piechota zaciężna w Polsce w pierwszej połowie XVI wieku. Jej autor, Aleksander Bołdyrew, podjął problematykę dotyczącą oddziałów pieszych służących
w Koronie, co stanowi kontynuację badań zapoczątkowanych przez Konstantego Górskiego, później zaś prowadzonych przez Jana Gerlacha, Jana
Wimmera i Tadeusza Grabarczyka1. Kwestia wojsk pieszych z uwagi na niedużą rolę, jaką odegrała piechota przy kształtowaniu się staropolskiej sztuki
wojennej, stanowiła margines dotychczasowych badań. Lukę tę niewątpliwie
wypełnia recenzowana pozycja, w szczególności w zakresie badań nad pochodzeniem terytorialnym i społecznym żołnierzy oraz uzbrojeniem stosowanym
w piechocie.
Na wstępie bardzo wysoko należy ocenić trud badawczy podjęty przez
autora. Podstawą źródłową dla zasadniczej części książki stanowi 119 rejestrów popisowych rot pieszych zachowanych z lat 1522–1547, co odpowiada
11 993 spisanych żołnierzy (na 15 040 stawek żołdu), a zawarte w nich informacje uzupełnione zostały 144 listami przypowiednimi wystawionymi dla rotmistrzów piechoty zaciężnej w latach 1501–1548 (s. 8–9, 19–30). Możliwości
1
K. Górski, Historia piechoty polskiej, Kraków 1893; J. Gerlach, Chłopi w obronie
Rzeczypospolitej. Studium o piechocie wybranieckiej, Lwów 1939; J. Wimmer, Historia
piechoty polskiej do roku 1864, Warszawa 1978; T. Grabarczyk, Piechota zaciężna
Królestwa Polskiego w XV wieku, Łódź 2000.
242
Recenzje
związane z wykorzystaniem tego typu źródeł ukazał już Marek Plewczyński i Tadeusz Grabarczyk2. Dzięki zastosowaniu metody statystycznej możliwe było zbadanie pochodzenia społecznego i terytorialnego żołnierzy oraz
ustalenie wysokości realnych zarobków rotmistrzów i innych osób służących
w armii. Rejestry popisowe umożliwiły również ustalenie typowej armatury
wśród piechoty.
Autor postanowił ograniczyć się przy analizie materiału do pierwszej połowy
XVI stulecia, a właściwie do 1548 r., podając dwie przyczyny takiej decyzji:
po pierwsze, zmianę na tronie polskim („Objęcie tronu przez Zygmunta II
Augusta wprowadziło Królestwo Polskie w okres innych zainteresowań politycznych, a co za tym idzie militarnych”, s. 8), po drugie, zwarta grupa zachowanego materiału lustracyjnego piechoty kończy się właśnie w tym okresie.
Oczywiście motywacja autora co do wyboru zakresu chronologicznego budzi
zrozumienie, choć zapewne jednak z korzyścią dla pracy badawczej byłoby
przesunięcie daty końcowej na 1569 lub 1572 r., gdyż panowanie Zygmunta II
Augusta nie stanowiło istotnej cezury w rozwoju wojsk pieszych. Z pierwszej
połowy wieku XVI zachowało się niewiele źródeł normatywnych, traktatów
teoretycznych oraz korespondencji, które uzupełniłyby ustalenia sformułowane na podstawie źródeł o naturze finansowej. Zresztą sam autor przekracza
wyznaczone przez siebie granice, korzystając z dorobku Jana Tarnowskiego
(Consilium rationis belicae wydane w Tarnowie w 1557 r.), Marcina Bielskiego
(Sprawa rycerska opublikowana w Krakowie w 1569 r.). Oczywiście, książki
te przygotowywane były wcześniej, odwoływały się również do tradycji i rozwoju wojskowości polskiej, przy takich jednak założeniach powinno się również skorzystać z pracy Stanisława Sarnickiego czy Albrechta Hohenzollerna.
Szkoda, że autor, widząc brak źródeł, które pozwoliłyby lepiej naświetlić
analizowane zjawiska, nie wykorzystał metody porównawczej, w szczególności
wobec zagadnień historycznoprawnych3. Zaskakująco dobre rezultaty przyniosło to m.in. w pracy Gediminasa Lesmaitisa, który podjął analizę podobnych
problemów dla armii litewskiej w XV i XVI stuleciu4. Powyższe dwie uwagi
nie są zarzutem wobec książki, raczej wynikiem chęci likwidacji białych plam
w polskiej historiografii, przyjęcie obu założeń znacznie poszerzyłoby i tak
obszernie potraktowane ramy badawcze.
Publikacja składa się z czterech rozdziałów, całość rozpoczyna się od kwestii organizacyjno-prawnych oraz skarbowych. Autor charakteryzuje wojska
zaciężne i akcentuje różnice pomiędzy takim typem oddziałów a najemniM. Plewczyński, W służbie polskiego króla. Z zagadnień struktury narodowościowej armii koronnej w latach 1500–1574, Siedlce 1995; tenże, Wojny i wojskowość polska XVI wieku, Zabrze 2011; tenże, Żołnierz jazdy obrony potocznej za czasów Zygmunta Augusta. Studia nad zawodem wojskowym w XVI w., Warszawa 1985; T. Grabarczyk, dz. cyt.
3
Por. J. Bardach, Metoda porównawcza w zastosowaniu do powszechnej historii
państwa i prawa, CPH, t. 14, 1982, nr 2, s. 9–61.
4
Zob. G. Lesmaitis, LDK samdomoji kariuomenė XV a.pabaigoje – XVI a.antrojoje
pusėje, Vilnius 2010.
2
Recenzje
243
kami. Następnie bliżej opisuje akty normatywne i dokumentację powstałą
w wyniku funkcjonowania wojsk pieszych (listy przypowiednie, rejestry popisowe, regulaminy, listy wypowiednie, damna itp.). Szczegółowo przedstawiono
również strukturę dowodzenia, traktując to zagadnienie szeroko, nie ograniczając się jedynie do wojsk pieszych. Opisano urzędy hetmanów: wielkiego,
polnego, okresowego, zaciężnego polskiego i cudzoziemskiego oraz pisarza
polnego, strażnika i oboźnego. Następnie autor dokonuje charakterystyki żołnierzy pieszych pod względem pełnionych funkcji. Dzięki zachowanym listom
przypowiednim, rejestrom popisowym oraz kwitom wypłat wynagrodzenia
i zaszkodnego autorowi udało się odtworzyć nazwiska aż 135 rotmistrzów
dowodzących oddziałami piechoty w pierwszej połowie XVI w. (s. 58–64). Do
kolejnej grupy zaliczono proporników i muzyków wojskowych, którzy nie byli
oficerami, ale odpowiadali za przekazywanie rozkazów. Propornicy stanowili
2,31% wszystkich żołnierzy piechoty, dobosze natomiast 0,79%. Warto podkreślić, że na przestrzeni wieków liczba proporników ulegała zmniejszeniu, natomiast muzyków wojskowych było zdecydowanie więcej, w latach 1776–1778
w piechocie Wielkiego Księstwa Litewskiego było de facto aż 5,67% muzyków
(nominalnie 6,05%). Po przeszło dwóch i pół wiekach nastąpił przyrost o 717%.
Częściowo związane było to z coraz większą rolą muzyków na polach bitew,
po drugie jednak wskaźnik osiemnastowieczny był zawyżony o orkiestry wojskowe, które wchodziły w skład etatu piechoty5. Następna grupa określona
została jako dziesiętnicy-towarzysze, w latach 1522–1547 udało się zidentyfikować 1417 osób, prawie zawsze (97,74%) byli to kopijnicy, incydentalnie zdarzali się strzelcy, propornicy czy pawężnicy. Interesujące są ustalenia wskazujące, że przeciętnie dziesiętnik dowodził 8 żołnierzami, grupa ta stanowiło
bowiem 11,81% wszystkich żołnierzy pieszych. Niestety, autorowi nie udało się
ustalić relacji pomiędzy „towarzyszami” a pocztem. Pośrednio autor utożsamia
zależność dziesiętnik – drab jako podległość służbową, o czym świadczą obliczenia dotyczące zarobków kopijników, pawężników, proporników, muzyków i żołnierzy pocztowych (s. 189–194). Należy przy tym pamiętać, że pomiędzy towarzyszem jazdy w autoramencie narodowym a pocztowymi była relacja dużo
dalej posunięta, przykładowo to towarzysz otrzymywał żołd na swój poczet
i to on decydował o utrzymaniu swoich podopiecznych. Analogiczna sytuacja miała miejsce w szlacheckich oddziałach pieszych. Kwestia, jak te relacje wyglądały w pierwszej połowie XVI stulecia, pozostaje nadal postulatem
badawczym6. Ostatnią grupą opisaną przez Bołdyrewa byli pocztowi; w latach
1522–1547 ponad 85% z nich było uzbrojonych w broń strzelecką, wśród
nich autor wymienia „164 pachołków, którzy obsługiwali 303 konie” (s. 68).
K. Łopatecki, Muzycy wojskowi w Rzeczypospolitej – zarys problematyki, w: Nad
społeczeństwem staropolskim, t. 2: Polityka i ekonomia – społeczeństwo i wojsko – religia i kultura w XVI–XVIII wieku, red. D. Wereda, Siedlce 2009, s. 231–246. Według
stanu etatowego muzyków w Wielkim Księstwie Litewskim w latach 1776–1778 było
64 doboszy, 3 trębaczy, 30 fajfrów oraz 32 kapelistów.
6
Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu, sygn. 12, s. 79–83.
5
244
Recenzje
Autor dużo miejsca poświęcił liczebności rot, w tabeli (na s. 69–83) zestawił stan etatowy oddziałów pieszych z lat 1501–1548, uzupełniając to w miarę
możliwości danymi dotyczącymi stanu faktycznego. Największy oddział z tego
okresu miał 621 stawek żołdu, najmniejszy – 20. Średnia etatowa wielkość roty
wynosiło około 142 żołnierzy, natomiast średnia faktyczna w latach 1522–1547
wynosiła nieco powyżej 100 osób. Przy zestawieniu znanych danych etatowych
z faktycznymi okazuje się, że realnie oddział miał więcej niż 20% pustych
porcji (jak chciał tego Jan Tarnowski7), a ich ilość dochodziła czasem do 40%.
Aleksander Bołdyrew łagodzi nieco te wyniki, oceniając, „że przeciętnie z każde
roty w omawianym okresie ubywało ok. 20–25% stanu etatowego” (s. 87).
Rozdział pierwszy kończy problematyka finansowania wojsk, potraktowana
w sposób bardzo kompetentny i rzetelny. Autor zwrócił uwagę, że część żołdu
wypłacano w towarach, przede wszystkim w suknie, wskazał również na przeciętny zarobek rotmistrza pieszego, który wynosił 25 florenów kwartalnie, przy
czym średnio w ciągu roku służono dwa kwartały, dochód roczny rotmistrza
można ocenić więc na około 50–60 florenów (s. 102). Warto dodać, iż obliczenia autora ukazują, jakie obciążenia z tytułu zaciągniętych oddziałów pieszych ponosił skarb państwa. Przykładowo w latach 1519–1521 aż 40% całych
wydatków na armię koronną pochłonął żołd przeznaczony dla drabów (s. 111).
Drugi, bardzo istotny rozdział monografii Aleksandra Bołdyrewa zawiera
analizę pochodzenia terytorialnego i społecznego żołnierzy (na podstawie
popisów z lat 1522–1547). Dzięki informacjom podanym podczas popisu (imię
i miejsce pochodzenia), „udało się związać z konkretnym miejscem pochodzenia
lub zamieszkania, a miejscowość tę przypisać do określonego kraju, prowincji i – w przypadku Korony – województwa” (s. 115). Spośród 11 993 żołnierzy udało się zidentyfikować 8030 osób, które podały miejscowość wchodzącą
w skład Korony, co stanowi prawie 69% osób zwerbowanych. Autor przyporządkował żołnierzy do poszczególnych prowincji (Prusy Królewskie – Kujawy
– Wielkopolska – Mazowsze – ziemie ruskie), następnie zaś porównał z liczbą
ludności zamieszkującą te tereny. Wyniki okazały się bardzo interesujące (zob.
tab. 21 na s. 124), najczęściej do piechoty zaciągali się mieszkańcy Małopolski (38,72 osoby na 10 tys. mieszkańców) oraz ziem ruskich (22,30), werbunek
z pozostałych obszarów Królestwa Polskiego był minimalny (Wielkopolska –
10,94, Mazowsze – 6,77, Prusy Królewskie – 4,31, Kujawy – 3,68). Autor zidentyfikował również 1230 żołnierzy-obcokrajowców, największą grupę stanowili
mieszkańcy Śląska, Czech i Wielkiego Księstwa Litewskiego (odpowiednio
447, 340, 261 osób). Interesujące, że marginalnie w skład polskich rot pieszych
wchodzili Niemcy (zaledwie 31 osób). Dane te wskazują, iż wojska koronne
nie były cenionym rynkiem dla osób chcących zawodowo wiązać się z rzemiosłem wojennym. Ukształtowanie takich wyników mogło mieć również związek
z zastosowaniem pewnych założeń werbunkowych. Przykładowo z artykułów
rotmistrzowskich z 1567 r. wiemy, że przy zaciągu rot koronnych nakazano:
J. Tarnowski, Consilium rationis bellicae, wstęp J. Sikorski, do druku przyg.,
notą wyd., koment. i słownikiem opatrzył T.M. Nowak, Warszawa 1987, s. 51.
7
Recenzje
245
„Aby żaden rotmistrz nie miał żadnego towarzysza z Księstwa Lithewskiego
takież też żaden towarzysz służebników nie przyjmował z Litwy których król
Jeo Mcz na insze pieniadze będzie potrzebowal”8. Dla pierwszej połowy XVI
stulecia analogicznych normatywów brak.
Wyniki badania pochodzenia społecznego nie zaskakują, ale potwierdzają
istniejące w literaturze sądy. Zaledwie 1% żołnierzy pieszych wywodziło się
ze szlachty, 26% zaś było chłopami, 12% popisanych osób nie udało się przyporządkować do żadnych z grup społecznych. Ogromna większość wywodziła
się z miast (61%).
W rozdziale trzecim autor opisuje i dokonuje obliczeń statystycznych dotyczących rozpowszechnienia poszczególnych elementów uzbrojenia w wojskach
pieszych. Szczegółowo przedstawione zostały miecze, granaty, kopie, piki,
oszczepy, sulice, halabardy oraz broń obuchowa i palna. Zgodnie z oczekiwaniami okazało się, iż najczęściej stosowaną bronią białą był miecz, przy czym
w poszczególnych latach występowały znaczne różnice w uzbrojeniu (najniższa wartość dotyczy 1532 r. i wynosiła 65%, a najwyższa to 95%, która została
odnotowana w 1547 r.). Bardzo interesujące są wyniki dotyczące „regularności stosowania rusznic w piechocie z lat 1522–1547” – aż 64,6% żołnierzy
było wyposażonych w ten rodzaj broni. Widoczna jest jednak tendencja spadkowa, w latach 1522–1536 około 70% używało rusznic, natomiast w kolejnych latach odsetek ten zmalał do 60%. Było to spowodowane zjawiskiem
powolnego wypierania rusznic przez arkebuzy, począwszy od 1536 r. (s. 205,
230–241). Podsumowując, aż 70% żołnierzy było wyposażonych w broń palną.
Podobne badania przeprowadzono w odniesieniu do uzbrojenia ochronnego.
Podsumowanie badań opisanych w trzecim rozdziale przedstawione zostało
w podrozdziale „armatury”, gdzie autor starał się odtworzyć modelowe uzbrojenie żołnierzy kopijników, pawężników, strzelców, proporników (s. 266–279),
co stanowi znaczne osiągnięcie w modelowaniu typowego żołnierza pieszego
z pierwszej połowy XVI stulecia.
Rozdział czwarty, zatytułowany Wojna, ukazuje rolę oddziałów pieszych
podczas kampanii wojennych. Autor przyjął schemat, według którego najpierw
analizował kwestie werbunku, następnie przybliżył działania wojenne, poruszył również problematykę „znaczenia piechoty w skali strategicznej” (s. 333–
–336). W tej części książki znalazły się bardzo interesujące uwagi dotyczące
średniego marszu piechoty podczas kampanii, możliwości wykorzystania piechoty podczas działań wojennych (autor zaprezentował cztery szyki wojsk pieszych, s. 338–3419). Pewnym minusem tej części rozważań jest natomiast stosunkowo skromna baza źródłowa wykorzystywana przy podjętej analizie, nie
zawsze też wykorzystana literatura przedmiotu. Przykładowo przy charakteРоссийский Государственный Архив Древних Актов, Москва, f. 12, nr 8, k. 9.
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na okładkę książki, w której ukazano fragment
obrazu Bitwa pod Orszą, gdzie wyraźnie zaznaczony został szyk oddziału pieszego:
w pierwszym rzędzie znajduje się kopijnik, następnie pawężnik oraz trzy szeregi strzelców (według szyku zaprezentowanego przez Bołdyrewa było tych rzędów 4, 5 lub 6).
8
9
246
Recenzje
rystyce udziału sił polskich w wojnie litewsko-rosyjskiej w latach 1534–1537
nie wykorzystano podstawowych opracowań i źródeł. Brakuje m.in. jedynej
monografii poświęconej tej kampanii autorstwa Michaiła Markowicza Kroma10
oraz wydawnictwa źródłowego poświęconego działaniom wojennym w latach
trzydziestych XVI w.11 Braki te są tym bardziej widoczne, że w materiale źródłowym znajdują się unikalne informacje o piechocie zaciężnej zwerbowanej
na potrzeby wojny 1534 r. Oddziały piesze, które przybywały pod Mińsk, były
„вси у барве черленой и возы мають по чтыри кони, чисте справеныи,
для заточенья обозов. Сами теж пахолцы уродивыи, а многий межи ними
суть старый служебный, который служивали у войскох у многих панов
хрестьянских, и ку заточенью обозов, в закопываныо дел, и в подкопыванью
под замки, и в припущаныо ку штурмом веями достидцыи и мистерныи”12.
Pomimo bardzo wysokich ogólnych walorów naukowych książki zdarza się
autorowi wyrażanie kontrowersyjnych, w świetle znanych nam badań, opinii. Przykładowo trudno zgodzić się ze zdaniem autora, że brak sędziego wojskowego w strukturze armii polskiej „z pewnością przyczyniło się do uniknięcia nadmiernego rozbudowania aparatu administracyjnego (sztabowego)
wojsk zaciężnych, co z kolei pozytywnie wpływało na skuteczność dowodzenia”
(s. 49). Bezrefleksyjne wykorzystanie literatury przedmiotu doprowadziło do
powstania tak oryginalnych koncepcji jak ta umieszczona na s. 49: „W 1581 r.
generalne koło rycerskie wymogło wręcz na Stefanie Batorym obiór nowego
hetmana (został nim Jan Zamoyski)”13. W rzeczywistości koło wojskowe uczestniczyło wówczas jedynie w zatwierdzaniu artykułów wojskowych14.
Warto również dodać, że Aleksander Bołdyrew nie zauważył, iż w opisywanym w książce okresie ogłaszano odrębne artykuły wojskowe dla jazdy
i oddziałów pieszych15. Większość charakteryzowanych przez autora aktów
normatywnych dotyczyła pospolitego ruszenia oraz jazdy zaciężnej i w bardzo
10
М.М. Кром, Стародубская война. 1534–1537. Из истории русско-литовских
отношений, Мockвa 2008.
11
Памятники истории Восточной Европы. Источники XV–XVII вв., t. 6:
Радзивилловские акты из собрания Российской национальной библиотеки,
первая половина XVI в., wyd. М.М. Кром, Мockвa–Варшава 2002.
12
Tamże, s. 101.
13
Autor odwołał się do pracy Jana Kamińskiego (Historia sądownictwa wojskowego
w dawnej Polsce, Warszawa 1928, s. 6), a przy bardzo krytycznych recenzjach tej pracy
(przykładowo uwagi J. Rundsteina, które zostały opublikowane w „Wojskowym Przeglądzie Prawniczym” 1, 1928, 8–10, s. 120 i n.) powinien wykorzystywać znajdujące się
tam informacje bardzo ostrożnie.
14
Więcej zob. J. Urwanowicz, Wojskowe „sejmiki”. Koła w wojsku Rzeczypospolitej
XVI–XVIII wieku, Białystok 1996, s. 40 i n.
15
Bardzo szeroko nad tym zagadnieniem rozpisuje się Albrecht Hohenzollern
w księdze specjalnie przygotowanej na prośbę Zygmunta II Augusta. A. Hohenzollern,
Die Kriegsordnung des Markgrafen zu Brandenburg Ansbach und Herzogs zu Preussen Albrecht des Älteren – Königsberg 1555, wyd. H.J. Bömelburg, B. Chiari, M. Thomae, Braunschweig 2006, s. 223–236 (Porządek a regiment wielkiego wojska żołnirzów
pieszych z żołdami a płaty i z artykułami wypisanemi wszech postępków a spraw ich).
Recenzje
247
ograniczonym stopniu mogła być stosowana w oddziałach pieszych. Tymczasem z ziem Rzeczypospolitej w XVI stuleciu zachowały się lub wiemy o istnieniu artykułów przeznaczonych dla piechoty z lat 1538, 1555, 1570, 1580, 1581,
1587 i 160016; nie ulega również wątpliwości, że także wcześniej musiały obowiązywać analogiczne rozwiązania17. Charakterystyczne, że utrzymujące ścisłe
związki z Koroną, położone tuż przy granicy miasto Bardejów (Bardiów), dla
załogi pieszej już około 1440 r. wydało specjalne artykuły wojskowe18. Dodać
należy, iż główne źródło popisowe, które autor wykorzystuje w sposób bezpośredni, nawiązuje do artykułów wojskowych dla wojsk pieszych. O ile bowiem
dla jazdy przepisy nie nakazywały przy popisie podawania miejsca urodzenia,
o tyle w artykułach dla wojsk pieszych taki przepis stanowił ich nieodłączny element, stąd nota bene autor mógł odtworzyć pochodzenie terytorialne żołnierzy19.
Powyższe uwagi nie są bezpośrednio związane z meritum pracy i tylko nieznacznie wpływają na odbiór i ocenę książki Aleksandra Bołdyrewa. Całość
zgromadzonego przez autora materiału oraz jego wykorzystanie, a w konsekwencji ustalenia w znaczny sposób powiększają naszą wiedzę o początkach
wojskowości polskiej epoki nowożytnej o ustalenia w znacznej mierze odkrywcze i wartościowe.
Karol Łopatecki
Mateusz Wyżga, Parafia Raciborowice od XVI do końca XVIII wieku. Studium o społeczności lokalnej, Kraków 2011, Księgarnia Akademicka, s. 476,
[1], ilustr., mapa.
Historyczne monografie wsi w polskiej historiografii można podzielić na
trzy fale. Najstarsza, z pierwszej połowy XX w., niewątpliwie związana była
z pojawieniem się pierwszego pokolenia badaczy pochodzenia chłopskiego, a jej
K. Łopatecki, „Disciplina militaris” w wojskach Rzeczypospolitej do połowy XVII
wieku, Białystok 2012, s. 462–542.
17
Warto podkreślić, że nie znamy również artykułów hetmańskich ogłaszanych dla
jazdy przez Jana Tarnowskiego, wiemy jednakże, iż wielokrotnie przed śmiercią
(1561 r.) takowe wygłaszał; K. Łopatecki, Czy Jan Tarnowski jest twórcą prawa wojskowego na terenie Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego?, w: Kultura społeczna
i religijna Małopolski od XIII do XVI wieku, red. W. Szymborski, J. Kozioł, Tarnów
2011, s. 13–21; por. Z. Spieralski, Instrukcje i artykuły hetmańskie Jana Tarnowskiego,
„Studia i Materiały do Historii Wojskowości” 34, 1991, s. 271–308.
18
Štátny archív v Prešove, pobočka Bardejov, Magistrát mesta Bardejova, č. 1987,
s. 1. Przepisy omówił: V. Segeš, Mestá v uhorskom vojenstve na konci stredoveku,
w: Armáda, mesto, spoločnost od 15. storočia do roku 1918 (Vojenské, politické, hospodárske aspekty a súvislosti), Bratislava 2002, s. 25–26.
19
Przykładowo dla oddziałów pieszych w Rydze w 1600 r. norma prawna brzmiała:
„Soll sich in der Musterung ein Jeder mit seinem rechten und zu nahmen, Auch die
Stadt, darinnen ader darbej er nechst geboren ist, nehmen und einschreiben lassen”;
Latvijas Valsts vēstures arhīvs, Rīga, f. 673, op. 1, nr 1182, k. 3.
16
248
Recenzje
metodologicznym punktem odniesienia było studium pt. Żmiąca. Wieś powiatu
limanowskiego. Stosunki gospodarcze i społeczne Franciszka Bujaka (Kraków
1903). Druga fala nadeszła w czasach PRL i związana była z ideologicznym
zapotrzebowaniem na badania dotyczące „ludu pracującego wsi”, pozostające
w marksistowskim paradygmacie. Wszelako i w tym przypadku nie bez znaczenia była kolejna fala awansu społecznego ludzi pochodzenia chłopskiego.
W końcu trzecia fala rozpoczęła się na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i odbija w znacznej mierze ruch budowania tożsamości lokalnych
i poszukiwania historycznych korzeni, zarówno przez jednostki, jak i społeczności. Nie można również zapominać, że w ostatnich latach samorządy lokalne
zaczęły odgrywać rolę mecenasa badań nad przeszłością regionalną. W tej
trzeciej fali wzorzec metodologiczny został zastąpiony estetycznym, a licznie
powstające monografie wsi mają za cel zaspokoić raczej gusta ich mieszkańców niż wymogi pracy naukowej.
Recenzowana praca jest jednym z chlubnych wyjątków, mimo że jej autor,
Mateusz Wyżga, również opublikował kilka popularyzatorskich opracowań
z zakresu dziejów swojej „małej ojczyzny”, z których najważniejsze to W tej
pięknej ziemi. Gmina Zielonki od średniowiecza do czasów współczesnych
(Zielonki 2009). Jednocześnie jest jednak uzdolnionym historykiem o dużej
wrażliwości metodologicznej i świadomym swego warsztatu badawczego. Ma
na swoim koncie kilka wartościowych artykułów, publikowanych w takich
periodykach jak „Przeszłość Demograficzna Polski”, „Społeczeństwo Staropolskie. Seria nowa” czy „Rocznik Lubelskiego Towarzystwa Genealogicznego”;
jest również współautorem dwóch haseł w Polskim słowniku biograficznym
i redaktorem zbioru studiów poświęconych zagadnieniom źródłoznawczym
w kontekście historii lokalnej1. Obszerne studium, będące przedmiotem poniższej recenzji, stanowi rozwiniętą wersję rozprawy doktorskiej autora, napisanej pod kierunkiem Zdzisława Nogi i obronionej w Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie w 2010 r. Jej tematem była społeczność parafii Raciborowice
w czasach nowożytnych (Raciborowice to wieś leżąca tuż za północną granicą
współczesnego Krakowa. W okresie przedrozbiorowym była siedzibą parafii
obejmującej 12 wsi, z których 11 należało do rozmaitych instytucji kościelnych,
a tylko jedna stanowiła własność szlachecką).
Opracowanie Mateusza Wyżgi składa się ze wstępu, pięciu rozdziałów,
poświęconych kolejno: krajobrazowi naturalnemu (rozdz. 1), parafii (rozdz. 2),
ludności (rozdz. 3), własności i administracji (rozdz. 4) oraz gospodarce (rozdz. 5).
Dalej następuje krótkie zakończenie oraz obszerne: bibliografia i aneksy.
We wstępie autor przedstawia przedmiot, zakres i cel pracy, podstawę
źródłową, charakteryzuje dotychczasowe opracowania i przedstawia metodę
pracy. Określa swoje opracowanie jako „studium demograficzne o ludności
parafii Raciborowice w okresie nowożytnym”, obejmujące „także problematykę
1
Księgi metrykalne i inne źródła do historii lokalnej, ochrony i promocji lokalnego
dziedzictwa kulturowego oraz tożsamości historycznej mieszkańców, red. M. Wyżga,
Kraków–Raciborowice 2011.
Recenzje
249
społeczno-gospodarczą”, a za jej cel uważa „prezentację zbiorowości parafii
Raciborowice przez pryzmat wydarzeń demograficznych” (s. 13). Za podstawę
źródłową autor przyjął nieopracowany dotychczas zespół akt metrykalnych
parafii, prowadzonych od 1604 (księgi chrztów), 1637 (księgi ślubów) i około
1685 r. (księgi zmarłych). Pomimo kilkunastoletniej przerwy w ich prowadzeniu po 1655 r. zespół dziesięciu ksiąg metrykalnych parafii Raciborowice
sprzed 1800 r. jest – na tle innych parafii w Polsce – dość obszerny i w miarę
kompletny, zwłaszcza dla XVIII w.
Autor wykorzystał ponadto spis ludności z 1791 r. oraz ponad 200 różnego
typu inwentarzy i rewizji dóbr, akta wizytacji kościelnych, plany katastralne
z połowy XIX w., dwie zachowane księgi brackie. Niestety, autorowi nie udało
się odnaleźć księgi sądowej wsi Mistrzejowice (która należała do parafii Raciborowice), o której istnieniu w archiwum kapituły krakowskiej wspominał
onegdaj Józef Rafacz – można ją zatem chyba już ostatecznie uznać za zaginioną. Trzy wsie parafii należały natomiast do dóbr cystersów mogilskich,
zatem autor przeprowadził kwerendę w księdze sądowej Mogiły. Dodatkowo
wykorzystał publikacje źródłowe: rejestry poborowe województwa krakowskiego i księgi przyjęć do prawa miejskiego w Krakowie.
Rozdział pierwszy, zatytułowany Krajobraz naturalny, poświęcił autor opisaniu warunków naturalnych terenu parafii na podstawie dostępnych opracowań. Zatem omawia się w nim ukształtowanie terenu, klimat, faunę i florę,
gleby, surowce mineralne, sieć wodną oraz przebieg traktów drogowych. Warto
zauważyć, że informacje zaczerpnięte z opracowań autor uzupełnia wzmiankami wyciągniętymi ze źródeł – chodzi tu przede wszystkim o wzmianki zupełnie marginalne z perspektywy ich zakresu i tematyki, ale pozwalające na
pewne „uhistoryzowanie” danych geograficznych.
Rozdział drugi nosi tytuł Parafia i szczegółowo omawia dzieje i strukturę parafii Raciborowice. Autor ustala przede wszystkim skład osobowy
duchowieństwa, tworząc listę proboszczów, komendarzy i wikarych parafii od
początku XVI do końca XVIII w., stara się zgromadzić na ich temat informacje biograficzne, a zarazem charakteryzuje ich działalność w ramach parafii. Oczywiście, ze względu na szczupłość danych, nie można mówić o żadnym „słowniku biograficznym duchowieństwa parafii Raciborowice” – tylko
niektórych duchownych można poznać bliżej. Jednak wśród plebanów raciborowickich bywały i postaci tak wybitne jak Jan Fox (1566–1636), kanonista i sekretarz królewski, czy Hanibal Orgas (zm. 1629 r. w Raciborowicach),
urodzony w Italii kapelmistrz kapeli katedralnej na Wawelu. Nieodległe
od miasta i dość zamożne Raciborowice często wchodziły w skład uposażenia jakieś duchownego związanego z funkcjonowaniem katedry krakowskiej. Ciekawym wskaźnikiem realnej pracy duszpasterskiej proboszczów
jest w tej sytuacji zestawienie przez autora udziału poszczególnych duchownych w udzielaniu sakramentów chrztu i małżeństwa w zarządzanej przez
siebie parafii. Niektórzy plebani w ogóle się tym nie zajmowali (co pewnie świadczy o ich nierezydencji w parafii), pozostawiając pracę wikariuszom. Równie znacząca jest różnica między najbardziej pracowitym plebanem
250
Recenzje
(średnio 52 sakramenty rocznie) a wikariuszem (średnio 212 sakramentów
rocznie).
Dalej autor omawia uposażenie parafii, budynek kościoła (ufundowany
przez Pawła z Zatora, a ukończony przez Jana Długosza), jego wyposażenie,
gospodarstwo plebańskie, szpital, bractwa religijne i szkołę. Podobnie jak
w przypadku duchownych, Wyżga ustala listę parafialnego personelu pomocniczego: rektorów szkoły, kantorów, organistów. Przy okazji, pisząc o szkole,
autor omawia możliwości awansu społecznego chłopów z parafii Raciborowice: wprawdzie tylko pojedynczy synowie chłopscy zostawali duchownymi
lub studentami Uniwersytetu Krakowskiego, ale liczni Raciborowianie uczyli
się zawodu w cechach krakowskich, a niektórzy z nich kończyli jako obywatele krakowscy.
Kluczowy dla opracowania jest rozdział trzeci, zatytułowany Ludność
i liczący ponad 150 stron. To w nim autor przestawia wynik swoich analiz demograficznych, przeprowadzonych za pomocą przede wszystkim metody rekonstrukcji rodzin. Autor dokonał takiej rekonstrukcji dla kohorty 1741–1760,
czyli w sumie dla 248 rodzin, z których 119 stanowiły małżeństwa pierwsze.
Jednak na wstępie rozdziału autor próbuje oszacować ogólną liczbę ludności w parafii. Z dużą rezerwą podchodzi do możliwości ustalania zaludnienia
na podstawie rejestrów poborowych z XVI i XVII w. Dopiero spisy ludności
z lat 1787 i 1791 pozwoliły mu na określenie liczby ludności parafii (na 1948
osób w 1791). Spis ludności z 1791 r. stał się również podstawą dla przedstawienia struktury ludności według płci, wieku i stanu cywilnego. Należy podkreślić, że autor jest w pełni świadom, iż ustalone przez niego liczby odnoszą
się do zawartości źródła, a nie do rzeczywistości, którą źródło to ma opisywać,
stąd jego uwagi na temat nierównowagi płci, a dokładniej – niedoboru mężczyzn w przedziale 15–24 lata czy interesująca analiza wieku deklarowanego
z wykazaniem skupień w okolicach dziesiątek lat.
Dużą uwagę autor przywiązuje do kwestii wielkości rodziny, cyklu życia
jednostki i analizy typu gospodarstw rodzinnych. Pod tym względem kontynuuje tradycję badawczą ukształtowaną przez Petera Lasletta i jego współpracowników, którzy w latach sześćdziesiątych XX w. zrewolucjonizowali historię społeczną dzięki wprowadzeniu zaawansowanych badań demograficznych.
Wyniki badań Wyżgi nie wnoszą tu nowych ustaleń, a raczej potwierdzają tezy
przyjęte w polskiej historiografii od kilkunastu lat (przede wszystkim dzięki
badaniom Edmunda Piaseckiego, Cezarego Kukli i Michała Kopczyńskiego).
Wciąż jednak tego typu analiz jest dla obszarów polskich niewiele i dlatego
ważne są one dla procesu, który można nazwać w uproszczeniu „przesuwaniem linii Hajnala na wschód”. Jednak wśród zasług Wyżgi trzeba wymienić
także umiejętność trafnego konstruowania zestawień liczbowych, które same
w sobie można uznać za nienarracyjne opisy struktur społecznych i jako takie
pełnią nie tylko rolę dokumentacyjną, ale i wyjaśniającą.
W drugiej części rozdziału poświęconego ludności autor omawia „ruch naturalny”, czyli dokonuje liczbowej analizy trzech podstawowych wydarzeń z życia
ludzkiego, odnotowywanych w metrykach parafialnych, a więc: małżeństw,
Recenzje
251
urodzeń i zgonów. Rozważaniom towarzyszą liczne i niekiedy obszerne tabele,
zestawienia i wykresy. Autor dokonuje standardowych analiz, na które pozwalają przedrozbiorowe dane demograficzne: ustala np. sezonowość ślubów,
poczęć czy zgonów, liczbę urodzeń pozamałżeńskich, statystykę imion chrzestnych (wraz z określeniem przemian ich popularności w czasie), umieralność
niemowląt i dzieci, odstępy między zgonem a pogrzebem.
Metryki pozwalają mu również na badania mniej standardowe – np. na
analizę przyczyn śmierci (tak jak były one ówcześnie rozumiane i zapisywane
w dokumentach parafialnych), ustalanie okresów klęsk elementarnych, takich
jak zarazy, nieurodzaje, głody, zniszczenia wojenne.
Autor bardzo szczegółowo omawia zasięg geograficzny małżeństw. Ustala,
że – zgodnie z przewidywaniami – ponad trzy czwarte ślubów zawierano
w obrębie parafii Nie zadowala się jednak stwierdzeniem zasadniczej endogamiczności wsi i poddaje szczegółowym badaniom napływ nowożeńców spoza
parafii. Wyniki tej analizy są bardzo interesujące. Z jednej strony, potwierdzenie znajduje domysł, że zdecydowana większość „obcych” nupturientów pochodziła z sąsiednich parafii (średnia odległość ich miejsca pochodzenia od Raciborowic wynosiła zaledwie 5,27 km, zob. s. 161), zwłaszcza jeśli ich rodzinna
wieś należała do tego samego właściciela co któraś ze wsi w parafii Raciborowice. Z drugiej strony, w napływie nowożeńców widać pewien trend, wskazujący na demograficzne „przyciąganie” Krakowa.
Podobnie szczegółowe są rozważania na temat urodzeń pozamałżeńskich.
Suche liczby (4,79% urodzeń w całej parafii) rozbiera autor na czynniki pierwsze w poszukiwaniu życiowych uwarunkowań, które doprowadziły do owego
złamania normy. Ustala zatem sytuację zawodową i rodzinną samotnych
matek, analizuje informacje na temat ojców, ukazuje sposób traktowania
bękartów przez duchownych (wpisy w metrykach „do góry nogami”, ale brak
śladów stygmatyzacji rzadkim imieniem, skazującym na śmieszność). Ciekawe
informacje przynosi również analiza ojców chrzestnych dzieci pozamałżeńskich
– na jej podstawie autor sugeruje, że nierzadko jako ojciec chrzestny mógł
występować ojciec biologiczny dziecka. Wskazuje na to niepodawanie ojców
biologicznych w przypadkach, gdy chrzestnymi byli np. żołnierze, zarządcy
majątków czy skrybowie.
Wartościowe są w końcu również ustalenia autora w sprawie nazwisk
chłopskich. Autor analizuje ich trwałość, oboczności, rozłożenie geograficzne
(w poszczególnych wsiach parafii) i społeczne (w zależności od uwarstwienia
chłopów).
Zawarte w aktach metrykalnych informacje na temat pogrzebów we wnętrzu kościoła pozwoliły autorowi także na sporządzenie schematu (ryc. 11)
lokalizacji pochówków z podziałem na przynależność społeczną zmarłych
(autorowi udało się ją ustalić dla 60 spośród 62 osób pochowanych w kościele).
Okazało się, że w kościele funkcjonowały trzy główne obszary grzebalne: pod
głównym ołtarzem chowano wyłącznie księży, pod ołtarzem Najświętszej Marii
Panny – szlachtę, pod ołtarzem św. Małgorzaty zaś – elitę chłopską (zob.
s. 265). Chłopów było wśród pochowanych w kościele ponad 20%. Większość
252
Recenzje
wśród nich stanowili kmiecie i młynarze, ale w kościele spoczęła również – dla
niewiadomych zasług – zagrodniczka folwarczna.
W sumie trzeci rozdział książki udowadnia dużą sprawność posługiwania
się przez autora aktami metrykalnymi, zarówno przy dokonywaniu badań
masowych typu demograficznego, jak i w ich wymiarze kulturowym, prezentującym indywidualne losy i różnego typu związki między mieszkańcami parafii. W części tej budzi wątpliwości tylko tytuł podrozdziału 3.2.1.7: Rodzina
zrekonstruowana. Wbrew pozorom nie chodzi tu o taką rodzinę, która została
odbudowana w wyniku nowego związku małżeńskiego osoby osamotnionej,
lecz o podsumowanie wyników zastosowania metody badawczej rekonstrukcji rodzin.
Krótki rozdział czwarty Własność i administracja omawia stosunki własnościowe w parafii Raciborowice i na dobrą sprawę powinien się znaleźć w nieco
skróconej wersji wcześniej, może zaraz po rozdziale pierwszym, dotyczącym
krajobrazu naturalnego, a przed rozdziałem drugim, opisującym organizację
parafii. Mamy w nim bowiem do czynienia z ustalaniem swego rodzaju „krajobrazu administracyjnego” badanego rejonu. Autor musiał wprawdzie w tym
celu przeprowadzić szczegółowe badania źródłowe, jednak pod względem konstrukcyjnym powinien być to rozdział wstępny przed analizą zagadnień ludnościowych parafii, które stanowią główny przedmiot badań.
W rozdziale tym autor na podstawie ponad 200 zachowanych rewizji
i inwentarzy omawia stan własności w parafii Raciborowice, zestawia listę
posesorów poszczególnych wsi kapitulnych (znaleźli się wśród nich np. biskupi
Marcin Kromer, Marcin Szyszkowski i Jan Aleksander Lipski, a także nie
mniej słynni kanonicy Hieronim Powodowski i Hugo Kołłątaj) oraz świeckich
dzierżawców. Tu również omawia zapiski dotyczące szlachty w metrykach
kościoła raciborowskiego, przedstawia zmiany własności szlacheckiej wsi Kończyce, w końcu omawia również samorząd wiejski oraz organizację gromady
chłopskiej w stopniu, na który pozwala mu bardzo ograniczona podstawa źródłowa (praktyczny brak ksiąg sądowych wiejskich z rejonu parafii).
Piąty rozdział pracy nosi tytuł Gospodarka i stanowi swego rodzaju podsumowanie wzmianek na ten temat, odnalezionych w przebadanych przez
autora materiałach źródłowych. Mamy tu zatem szczegółowe i nieproporcjonalnie obszerne opisy stanu materialnego folwarków, sporządzone na podstawie inwentarzy. Na tym tle blado wypada podrozdział o gospodarce rolnej
w parafii, który gromadzi informacje w dużej mierze przypadkowe i nieskładające się na spójną całość: nazwy pól, wysiewy zbóż z lat 1737–1792, stan
upraw warzyw w dobrach Dziekanowice w 1621 r., kierunki sprzedaży zboża
z targu kleparskiego czy zwyczajowe imiona hodowanych krów. Bliżej omówione zostało natomiast młynarstwo, choć również – jak w przypadku folwarków – autor koncentruje się na stanie materialnym młynów, na co pozwalają
zachowane inwentarze. W tym przypadku informacje zdobyte przez autora są
jednak bardziej zróżnicowane, pozwalają zatem na śledzenie zmian własności
młynów, ich funkcjonowania i sporów, jakie ono wywoływało, zakresu inwestycji młynarskich, składu osobowego pracowników i listy nazwisk młynarzy.
Recenzje
253
W podobny sposób i równie dokładnie autor opisuje karczmy. Inne rzemiosła
omawia natomiast dość pobieżnie, głównie przez pryzmat kontaktów wsi parafii Raciborowice z Krakowem. Problem zasadniczy dla gospodarki wiejskiej,
czyli gospodarstwo chłopskie, znalazło swoje odbicie tylko w krótkim rozdziale
poświęconym obciążeniom feudalnym. Wszelako udało się autorowi na tej podstawie ustalić, że stosunki ekonomiczne między wsią a dworem polegały raczej
na kooperacji niż konflikcie.
W sumie jednak cały rozdział piąty można uznać za zbędny. Jego przedmiotem nie jest wcale gospodarka parafii, lecz tylko społeczne uwarunkowania niektórych jej działów, nieproporcjonalnie zaś dużo miejsca poświęcił autor
opisom zabudowań folwarcznych i młynów, co zapewne wynika z atrakcyjności źródeł typu inwentarzowego. Wydaje się zresztą, że autor zdawał sobie
z tego sprawę, gdyż w kilkustronicowym zakończeniu, podsumowującym
treść książki, poświęcił na omówienie tego rozdziału zaledwie jeden akapit.
Zakończenie zawiera również sugestię, że warto byłoby przebadać archiwa
innych parafii podkrakowskich, w których mogą się znajdować akta metrykalne, co umożliwiłoby „szersze badania nad społeczeństwem wsi małopolskiej,
a zwłaszcza [pozwoliłoby] uchwycić dynamikę ruchliwości przestrzennej w czasach Rzeczypospolitej przedrozbiorowej” (s. 375). W istocie, ustalenie związków
rodzinnych i towarzyskich oraz krótkodystansowej migracji chłopów na obszarze okolic Krakowa (wraz z jego aglomeracją) byłoby interesującym i wartościowym przedsięwzięciem. Jednak nie obiecywałbym sobie wiele po analizie
demograficznej metryk kolejnej, sąsiedniej parafii podkrakowskiej. Otrzymalibyśmy zapewne obraz bardzo zbliżony do Raciborowic – może lepiej byłoby
zatem wysiłek badawczy skierować na przykładową parafię, leżącą w zupełnie innym środowisku geograficznym i społecznym. W tej sferze jest jeszcze
wiele do zrobienia.
Książkę uzupełnia aneks, w którym pomieszczono edycje dokumentów
dotyczących Raciborowic, takich jak zapis przesłuchania złodziei, którzy obrabowali kościół parafialny w 1651 r., spisy antroponimów chłopskich, listy
kmieci, zagrodników, chałupników i komorników poszczególnych wsi w przekrojach chronologicznych, wykresy ruchu naturalnego, karty rekonstrukcji
sześciu przykładowych rodzin, tabele genealogiczne chłopskich rodów: Bąków
z Zastowa i Nawarów z Raciborowic. Na kolorowej wkładce znajdziemy również reprodukcję mapy katastralnej wsi parafialnej z 1848 r.
W sumie otrzymaliśmy zatem specyficzną hybrydę opracowania demograficznego o charakterze monografii społeczno-gospodarczej z historią lokalną
o mikrohistorycznym zabarwieniu. W obu tych polach badawczych autor ma
wiele do powiedzenia. Skrupulatna analiza źródeł masowych, znajomość materiału porównawczego, celne odwołania do teorii uogólniających i głównych nurtów dyskusji metodologicznych spełniają rygory opracowania z zakresu historii społecznej. Autor zresztą konsekwentnie posługuje się poetyką tego nurtu
w organizowaniu materiału i układu treści w swoim opracowaniu. Jednocześnie, zasób i różnorodność zgromadzonych danych pozwala na pogłębienie analizy w duchu mikrohistorii społecznej, a czasem nawet „antropologizującej”.
254
Recenzje
Jednak mikrohistoryczny temperament autora2 ogranicza się do krótkich,
rozrzuconych w tekście etiud, które można traktować jako rozwiniętą egzemplifikację dla podstawowej narracji społeczno-gospodarczej. Etiudy te są rezultatem intelektualnej ciekawości autora, jego zdolności do zadawania oryginalnych pytań, a zarazem świetnej, wielopłaszczyznowej znajomości badanego
materiału, która pozwala na odnajdowanie nieoczywistych związków i skomplikowanych zależności3. Jednakże z punktu widzenia podstawowej osi narracji można je uznać za marginalne albo wręcz – przy odrobinie złej woli –
za zakłócające konstrukcję pracy. Owa warstwa mikronarracyjna nie tworzy
bowiem żadnej spójnej całości. Plastyczny obraz wiejskiej społeczności podkrakowskiej wsi, jaki się z niej wyłania, jest mocno chaotyczny. Być może taki
musi być, gdyż już na poziomie metodologii badań mikrohistoria rezygnuje
z przejrzystości, suponowanego obiektywizmu i syntetycznej elegancji metod
liczbowych, stosowanych w historiografii społecznej. W książce Wyżgi zderzenie tych dwóch sposobów narracji historycznej jednoznacznie oddaje zwycięstwo historii kwantytatywnej. Niemniej jednak, warstwa mikrohistoryczna
pracy pozostaje jej niewątpliwym atutem. Pozwala ona na intensywny, niemal
sensualny kontakt z przedmiotem badań autora, którym jest wszak lokalna
społeczność, a więc po prostu – ludzie żyjący onegdaj w pewnej parafii pod
Krakowem. Ta warstwa pracy wymaga jednak od czytelnika dokonania aktu
własnej lektury, swoistego czytania w poprzek lub obok głównej narracji i spajania wątków porozrzucanych przez autora wśród tabel, wykresów i zestawień.
Wartość książki Mateusza Wyżgi można rozpatrywać na trzech poziomach.
Pierwszy z nich jest czysto informacyjny: opracowanie jest kopalnią szczegółów
do dziejów lokalnych, wyczerpującym układem odniesienia zarówno dla profesjonalnych historyków, którzy będą potrzebowali informacji na temat parafii Raciborowice w XVI–XVIII w., jak i dla amatorów, poszukujących swych
korzeni i budujących lokalną tożsamość. Z tego punktu widzenia chwali się
autorowi zamieszczenie wielu danych o charakterze właściwie warsztatowym,
podlegających zresztą dalszej obróbce i syntetyzacji na stronach książki. Praktyczne są tu również aneksy, a przede wszystkim indeks osobowy, zestawiony
pomimo opisywanej w pracy płynności nazwisk chłopskich w badanym okresie. Na drugim poziomie – porównawczym – opracowanie Wyżgi wpisuje się
we wciąż słabo rozwinięty w Polsce nurt badań demograficznych i zapewnia
wartościową egzemplifikację dla kolejnego regionu kraju. Zarazem jego ustalenia zapewne będą chętnie wykorzystywane przez badaczy dziejów społecznych wsi polskiej jako swego rodzaju model, gdyż dla większości wsi po prostu
nie da się przeprowadzić tego typu analizy z powodu braku odpowiednich źródeł. W tym przypadku model społeczności lokalnej parafii Raciborowice może
Mateusz Wyżga otwarcie przyznaje się do fascynacji „historią od dołu”, zob.
wywiad z nim, opublikowany w Internecie, http://rozmowy-z-sensem.blogspot.
com/2011/08/rozmowa-z-dr-mateuszem-wyzga.html (20 III 2012).
3
Przykładem może być tutaj ciekawa analiza topograficzno-społeczna pochówków
na cmentarzu przykościelnym w latach 1782–1795 (s. 268–271).
2
Recenzje
255
być punktem wyjścia dla badań społecznych o innym charakterze i inaczej
zakreślonych celach. W końcu, na trzecim poziomie, jako monografia lokalna,
książka Wyżgi może stanowić pewną inspirację dla autorów kolejnych monografii wsi, zwłaszcza pod względem katalogu pytań badawczych i zastosowanych metod. Autor dowiódł bowiem, że lokalny patriotyzm można skutecznie
połączyć z krytyczną perspektywą badawczą, wysokim poziomem naukowym
i wrażliwością metodologiczną.
Tomasz Wiślicz
Nikolaus Olaf Siemaszko, Das oberschlesische Eisenhüttenwesen 1741–
–1860. Ein regionaler Wachstumssektor, Stuttgart 2011, Franz Steiner Verlag, s. 410.
W ramach serii Regionale Industrialisierung, redagowanej przez Toniego
Pierenkempera, ukazał się w 2011 r. tom 6, na który składa się praca autorstwa Nikolausa Olafa Siemaszki pt. Das oberschlesische Eisenhüttenwesen
1741–1860. Ein regionaler Wachstumssektor.
Prezentowana publikacja jest wynikiem pracy badawczej Nikolausa Olafa
Siemaszki poświęconej rozwojowi górnośląskiego hutnictwa w latach 1741–
–1860. Autor prowadził badania w niemieckich i polskich archiwach, a także
wykorzystał dotychczasowy dorobek historyków zajmujących się dziejami
przemysłu górnośląskiego. Ze szczególnym uznaniem odnosi się do dorobku
historyków polskich, a wśród nich zwłaszcza Zbigniewa Kwaśnego i Wacława
Długoborskiego.
Uwagę swą Siemaszko koncentruje przede wszystkim na kwestiach związanych z powstaniem i rozwojem nowoczesnego hutnictwa na Górnym Śląsku.
Główne spojrzenie kieruje jednak na przeobrażenia techniczne i postęp dokonujący się w badanym okresie. Szczególnym zainteresowaniem obejmuje hutnictwo znajdujące się w rękach prywatnych, które dotąd rzadziej było przedmiotem zainteresowania badaczy w obu krajach. Nie oznacza to jednak, że
zakłady hutnicze znajdujące się w posiadaniu państwa nie są przedmiotem
uwagi Siemaszki. To właśnie w nich rozpoczęły się bowiem procesy modernizacyjne i stanowić będą skalę odniesienia dla oceny osiągnięć obserwowanych
w przedsiębiorstwach prywatnych. Pominięte zostały w publikacji kwestie
pracownicze. Niekiedy tylko autor zwraca uwagę na pochodzenie społeczne
właścicieli hut czy braki wykwalifikowanej siły roboczej do pracy w modernizowanych zakładach hutniczych.
Górny Śląsk to jeden z trzech ważnych regionów przemysłowych najpierw
Prus, a potem Niemiec. Jego szczególna rola gospodarcza przypadła na okres
wczesnego uprzemysłowienia, kiedy pod względem rozwoju górował nawet nad
Zagłębiami Saary i Ruhry. Pierwszeństwo swe utracił dopiero w drugiej połowie XIX w. na rzecz Zagłębia Ruhry, choć aż do początku XX w. utrzymywał
taką samą pozycję jak Zagłębie Saary.
256
Recenzje
Siemaszko omawia niemieckie uprzemysłowienie nie tylko z perspektywy
regionalnej. Stara się je widzieć szerzej, na tle ważnych ośrodków hutniczych
Wielkiej Brytanii, Francji i Belgii. Hutnictwo miało bowiem pierwszorzędny
wkład w rozwój całego przemysłu, a stopień jego zaawansowania wywierał
wpływ na potęgę i dobrobyt państwa oraz jego obywateli.
W rozdziale drugim autor przedstawia najważniejsze etapy rozwoju hutnictwa górnośląskiego w latach 1741–1860. Rozdział ten ma prezentować podstawowy zestaw informacji niezbędnych do zrozumienia przemian technicznych,
jakie dokonywały się w hutnictwie górnośląskim. Istota tej analizy opiera się
na pokazaniu różnic między tradycyjną hutniczą przedsiębiorczością, która
w tym regionie rozwijała się jeszcze przed włączeniem Górnego Śląska do
granic Prus, a nowoczesnym przemysłem hutniczym, który na tym obszarze
zaczął się rozwijać w latach 1796–1832.
Hutnicza wytwórczość rzemieślnicza dominowała na obszarze Górnego Śląska do XIX w. Jeszcze w pierwszej połowie XIX stulecia istniała równolegle
z produkcją przemysłową. Wytwórczość rzemieślnicza rozwijała się głównie
w dobrach ziemskich. Właściciele posiadali w swych dobrach lasy, z których
pozyskiwali drewno i bardzo często wydobywali również rudę żelaza ze złóż
znajdujących się na obszarze tych posiadłości. Przedsiębiorstwa te charakteryzował słaby postęp techniczny.
Nowoczesne hutnictwo zaczęło się rozwijać po 1830 r. Przewagę sektora
prywatnego nad hutnictwem tradycyjnym zauważać zaczniemy dopiero około
1850 r. Charakterystyczną cechą tej przedsiębiorczości była kooperacja i koncentracja kapitału. Coraz większą rolę zaczęły odgrywać towarzystwa akcyjne.
Produkcja nowoczesnych hut nastawiona była na określone potrzeby rynku,
np. zaczęto produkować szyny kolejowe. Inwestowano w technikę, głównie
w nowe maszyny parowe. Równocześnie zmieniła się lokalizacja zakładów
hutniczych, które dotąd były rozproszone w lasach i nad rzekami północnej
Opolszczyzny. Odtąd koncentracja hut występować będzie głównie w powiecie
bytomskim, koło Gliwic, w pobliżu kopalni węgla kamiennego. W ten sposób
skróciły się drogi transportowe, którymi dostarczano surowiec i węgiel do hut.
Cechą charakterystyczną górnośląskiego przemysłu, w tym hutnictwa,
było to, że większość właścicieli wielkich przedsiębiorstw pochodziła z górnośląskiej szlachty. W dobrach właścicieli ziemskich znajdowały się duże kompleksy lasów, pokłady rudy żelaza i węgla, a więc panowały wyjątkowo dobre
warunki do powstania tam wielkich zakładów przemysłowych. Autor powołuje się w tym miejscu na ustalenia Zbigniewa Kwaśnego dotyczące 1822 r.
Istotne zmiany zachodzące w grupie zakładów państwowych obserwujemy
dopiero po przejęciu części hut przez Wyższy Urząd Górniczy w 1780 r. Szczególną rolę w tym względzie odegrał hr. Wilhelm von Reden, mający wizję
nowoczesnego górnośląskiego hutnictwa żelaza. Produkcja hut została nakierunkowana na potrzeby rynku. Za sprawą von Redena modernizacją górnośląskiego hutnictwa zajął się Szkot John Baildon, który nie tylko zaprojektował
nowoczesne piece koksownicze, ale również zainwestował własne pieniądze
w rozwój hut.
Recenzje
257
W latach 1832–1860 coraz większą rolę w rozwoju hutnictwa zaczęły odgrywać banki i towarzystwa akcyjne. Zmieniać się zaczęła także produkcja. Huty
specjalizowały się odtąd w produkcji odpowiadającej ściśle zapotrzebowaniu
rynku, np. Huta Laura, produkując szyny kolejowe, przyczyniła się znacznie
do rozwoju sieci kolejowej. W okresie tym dokonał się proces modernizacji technicznego wyposażenia hut. O ile przed 1831 r. postęp taki odnosił się do hutnictwa państwowego, to w latach 1832–1860 obejmował on przede wszystkim
te przedsiębiorstwa, które znajdowały się w prywatnych rękach. Hutnictwo
państwowe w owym czasie unowocześniało się w opieszałym tempie.
Modernizacja hutnictwa polegała na wprowadzaniu maszyn parowych
i technologii produkcji opartych na węglu. Produkcja zakładów hutniczych
przed 1831 r. oparta była na wykorzystywaniu drewna jako materiału opałowego i rzek, które stanowiły siłę napędową. Warunki te sprawiły, że huty
były rozmieszczone na znacznym obszarze, głównie na terenach Opolszczyzny.
Praca tych zakładów była mało efektywna. Utrudnienie stanowiły długie drogi
transportowe i konieczność przywożenia surowców do hut z daleka. Nowoczesne technologie produkcji żelaza oparte były na wykorzystywaniu węgla
kamiennego i maszyn parowych. Umożliwiały koncentrację produkcji i powstawanie centrów hutniczych zwłaszcza w powiatach gliwickim i bytomskim, czyli
tam, gdzie istniały kopalnie węgla. Na znaczeniu straciły powiaty: strzelecki,
pszczyński, rybnicki, lubliniecki, gdzie wcześniej znajdowały się zakłady hutnicze, których produkcja wspierała się na wykorzystaniu drewna i siły wody.
Trzeci rozdział poświęcono wprowadzeniu i zastosowaniu w hutnictwie prywatnym pieców koksowniczych w latach 1805–1860.
Technikę opalania wielkich pieców hutniczych węglem kamiennym zastosowano na przełomie XVIII i XIX w. Najpierw pojawiła się w sektorze państwowym, a następnie prywatnym. Wielkie piece koksownicze wprowadzono
dopiero około 1850 r.
Większość prywatnych przedsiębiorców korzystała ze starych, tradycyjnych technologii. Nowoczesne techniki dla wielu okazywały się zbyt drogie,
wymagały bowiem zakupu nowych urządzeń i maszyn parowych. Na przeszkodzie w szybkim upowszechnieniu się nowych technologii stały także względy
kadrowe. Obsługa maszyn wymagała zatrudnienia wykwalifikowanych robotników. Poza tym produkcja żelaza oparta o węgiel drzewny była od lat sprawdzona, a jakości wyrobów niewiele można było zarzucić.
Przełom dokonał się około 1860 r. Dla nowoczesnych hut zakłady oparte
na starych technologiach przestały być konkurencją.
W rozdziale czwartym śledzimy wraz z autorem rozwój prywatnych zakładów pudlarskich i walcowni na Górnym Śląsku w latach 1832–1856. Działalność tych zakładów miała związek z drugim etapem produkcji żelaza – żelazem sztabowym. W technice produkcji wykorzystywany był koks i węgiel
kamienny. Nie we wszystkich zakładach pudlarskich sprawdziła się oparta na
nich technologia. Część zakładów stosowała opalanie pieców węglem drzewnym. Inną przyczyną słabego rozwoju zakładów pudlarskich i walcowni na
Górnym Śląsku było jego zacofanie gospodarcze w stosunku do zachodnich
258
Recenzje
regionów Niemiec. Decydowała o tym także cena maszyn i technologii, które
trzeba było sprowadzać spoza Górnego Śląska.
Dopiero po 1850 r. nastąpił przełom. Większość zakładów podjęła wówczas produkcję żelaza drobnoziarnistego stosowanego do wyrobu szyn kolejowych. Górnośląskie huty podjęły wówczas skuteczną konkurencję z wyrobami
angielskimi.
Ostatni, piąty rozdział traktuje o rozwoju państwowych hut na Górnym
Śląsku do 1850 r.
Przejęcie w 1780 r. pierwszych państwowych zakładów hutniczych przez
Wyższy Urząd Górniczy we Wrocławiu i następnie utworzenie w 1802 r. Królewskiej Huty spowodowało powstanie systemu współpracujących ze sobą hut.
Dołączyły do niego następne huty oraz kopalnie węgla kamiennego. System
ten przetrwał ponad 40 lat. O jego sukcesie decydowały niskie koszty produkcji
i korzystne położenie względem kopalni węgla i rynku zbytu produkcji hutniczej.
Sukces ten okazał się jednak nietrwały, pierwszoplanową bowiem rolę
zaczęło około 1850 r. odgrywać hutnictwo prywatne.
Elżbieta Kościk
Denis Sdvižkov, Epoka inteligencji. Historia porównawcza warstwy
wykształconej w Europie, tłum. J. Górny, red. A. Kożuchowski, Warszawa
2012, Wydawnictwo Neriton, DHI, Klio w Niemczech 17, s. 311.
Bez wątpienia wyodrębnienie się inteligencji jest jednym ze zjawisk historycznych najbardziej kojarzonym z europejskim długim wiekiem XIX. Nie jest
to myślenie pozbawione podstaw, nigdy wcześniej bowiem „wykształceni” nie
mieli okazji wywierać tak przemożnego wpływu na szerokie warstwy ludności. Chociaż dziś już nie mówimy o absolutnej kulturowej i gospodarczej supremacji, kojarzonych z „inteligencją” warstw średnich, to spoglądając na dzieje
tego wieku w Europie, nie sposób nie rozpoznać „inteligenckiego” charakteru
pisma, jakim zostały napisane.
Denis Sdvižkov podjął się zadania trudnego, albowiem pisanie historii
europejskiej inteligencji jest w zasadzie przedsięwzięciem skazanym na niepowodzenie. Już samo wprowadzenie, zawierające dyskusję pojęcia „inteligencja”, służące określeniu obiektu badań, zapełniłoby strony całkiem pokaźnego
tomu. Autor uniknął tego dylematu. Zamiast tego, swoją książkę widzi raczej
jako „kompendium” wiedzy na temat europejskiej inteligencji, a dyskusje,
czy w warunkach takiej różnorodności nie powinno się raczej mówić o „inteligencjach”, pozostawia otwartą. Podtytuł, mówiący expressis verbis o historii
porównawczej, jest mylący. Kładąc nacisk na wiek XIX, autor nie ogranicza
się do jego ram czasowych. Tam, gdzie służy to klarowności wykładu, korzysta ze swobody poruszania się na osi czasowej.
Część merytoryczną otwiera rozdział poświęcony Francji. Tu autor sięga
w opisie XVIII w., aby podkreślić korzenie tamtejszej inteligencji, tkwiące
Recenzje
259
w środowiskach pisarzy i literatów. Poza wyjątkami nie należeli oni do śmietanki społecznej. Obracali się raczej we własnych kręgach, gwarancją ich przeżycia była jednak ich niesamowita produktywność, której sprzyjał dość dobrze
rozwinięty rynek czytelniczy w kraju. Nie sposób nie dostrzec znaczenia oświecenia, które z jednej strony tworzyło rynek zbytu dla literatów, a z drugiej –
samo było napędzane ich twórczością. Ostra konkurencja na rynku wydawniczym zapobiegała przy tym stabilizacji tej grupy oraz wytworzeniu własnej
tożsamości. Dzięki niskiemu statusowi społecznemu nie mieli oni szans na
nawiązanie bliższych stosunków z zasobniejszym mieszczaństwem. Od czasów
rewolucji po nastanie Trzeciej Republiki inteligencja francuska pozostawała
w rozdarciu. Alternatywą dla chcącego kształtować otoczenie autonomicznego
człowieka, często ubogiego philosophe, było wstąpienie do służby państwowej.
Jednak napoleońskie reformy szkolnictwa wyższego nie sprzyjały wytworzeniu się samoświadomej inteligencji osadzonej na uczelniach. Grandes école
opuszczali ludzie całkowicie oddani państwu, a uniwersytety służyły głównie
kształceniu specjalistów, a nie „wszechstronnych ludzi ducha”. Zmiana nastąpiła dopiero po doświadczeniu wojny lat 1870–1871. Przebudowa państwa,
w tym szczególnie szkolnictwa, dała inteligencji nowe możliwości. Rola inteligenta jako przedstawiciela nauki, rozumianej jako „nowa religia”, wzrosła
ogromnie, i to nie tylko w dużych ośrodkach. Na prowincji prym wiedli nauczyciele, uważający się za „żołnierzy rewolucji”. Na rozwój francuskiej inteligencji przemożny wpływ miał konflikt rozdzierający kraj. Naprzeciw monarchistyczno-katolickiej prowincji stanęły laickie ośrodki miejskie. Symbolem tego
konfliktu była burza, jaka rozpętała się wokół afery Dreyfusa. Chociaż obydwu obozom przewodzili „intelektualiści”, określenie to zaczęto stosować tylko
w stosunku do „lewicy”. Jednocześnie intelektualista stawał się coraz bardziej
członkiem elitarnej awangardy, w coraz większym stopniu aktywnej społecznie. Upadek „republiki profesorów” i kompromitacja prawicy w rządach Vichy
dawały szansę ponownego zaistnienia lewego skrzydła inteligencji. Paradoksalnie, zobowiązana do przestrzegania tradycji ideałów lumière w rzeczywistości przerodziła się w elitarną i zamkniętą w sobie „intelokrację”.
Opisując Niemcy, autor sięga do podobnego paradygmatu. Za punkt wyjściowy służą jednak protestantyzm oraz zwrócenie ku światu wewnętrznemu.
Nie bez powodu za jedną z kolebek niemieckich warstw wykształconych uznaje
się protestanckie probostwo. W odróżnieniu od Francji potencjał niemieckich
warstw oświeconych dążących do zmiany świata kształtować się miał jednak, według Sdvižkova, inaczej. Nacisk kładziono na wykształcenie (humanistyczne), przez co człowiek sam miał stawać się lepszym, a tym samym tworzyć lepsze otoczenie. W porównaniu z Francją autor postrzega niemiecką
inteligencję jako „solidniejszą” i dlatego uważa za możliwie zarysowanie jej
portretu zbiorowego. Niewątpliwie sprzyjało temu silnie powiązanie uniwersytetów z państwem. Prestiż, jakim cieszyli się profesorowie, których autor
podaje jako przykład, pozwalał im na stabilizację gospodarczą i zawodową.
Po 1848 r. autor dopatruje się również powolnej zapaści tej warstwy. Miało to
uwidoczniać się najpierw w odejściu od liberalizmu, skłanianiu się ku państwu
260
Recenzje
siły, a następnie wyłonieniu się napiętnowanej już przez Fryderyka Nietzschego postawy „filistyńskiej”. Podsumowując, autor zgadza się z Fritzem
Ringerem, dla którego historia niemieckiej inteligencji do połowy XX w. to
w zasadzie dzieje monumentalnej porażki, w której rozwój najpierw wymknął
się swym twórcom spod kontroli, a następnie całkowicie ich obezwładnił.
Polska stanowi swoisty przypadek. W dobie przedrozbiorowej związki
inteligencji w Polsce ze sferą miejską miały być wyjątkowo słabe. Następnie
jedynie Księstwo Warszawskie oraz Królestwo Polskie przez kilkanaście lat
stwarzały stosunkowo dogodne warunki dla jej rozwoju, podobnie jak Galicja
w dobie autonomii. Dla autora polska inteligencja przez długi czas pozostawała „państwem w państwie”, żywiąc się elementem szlacheckim i jego pojęciem obywatelstwa, podczas gdy „mieszczańskość” – z powodu braku środków ekonomicznych – pozostawała na uboczu, a w obliczu braku dostępu do
wykształcenia maturę czy dyplom uniwersytecki zastępowała funkcja praktyczna. Za tym szło również silne zaangażowanie społeczne, traktowane jako
posłannictwo. W epoce popozytywistycznej do tego dojść miało również odejście od wartości mieszczańskich, etosu pracy dla dobrobytu. Bo skoro mieszczaństwo w Polsce było głównie obcego pochodzenia lub utrzymywało bliskie
stosunki z państwem zaborczym, to „antymieszczańskość” stała się elementem postawy patriotycznej. Dopiero II Rzeczpospolita stała się państwem „projektu inteligenckiego”, jednak poniesiona przez nią klęska zaważyła na ocenie
przyszłych pokoleń, które nieobecną w takiej formie na Zachodzie inteligencję
postrzegać zaczęły jako polską anomalię.
Podobnie w Rosji inteligencję ukształtowało państwo zarazem przez swoją
obecność, jak i nieobecność w wielu sferach życia. Związana była ona niewątpliwie z nieustannym spojrzeniem „na Zachód”. Następcy Piotra Wielkiego
dokładali wszelkich starań, aby ukształtować własną inteligencję, co jednak
napotykało na ignorancję, a nawet i opór sporych części tradycyjnych elit. Aż
po początek XX w. poza enklawami dużych miast wiedza i wykształcenie nie
miały wysokiego statusu społecznego. Nic więc dziwnego, że państwo swych
inteligentów zaczęło pozyskiwać z Niemiec lub Holandii. W ostateczności
pierwsze formy rosyjskiej inteligencji ukształtowały się w środowisku armii,
która wojny napoleońskie wykorzystała także jako swoistą „podróż po wiedzę”.
Dopiero reformy Aleksandra II doprowadziły do uformowania się archetypu
rosyjskiego inteligenta. W przeciwieństwie do swych zachodnich pobratymców
charakteryzował się on jawnym odwróceniem się od państwa. Nie profesor na
katedrze, ale kontestujący porządek, obdarty „wieczny student” stał się wzorcem, który w starciu ideału z rzeczywistością nieustannie się radykalizował.
Opisywana książka nie jest monografią, lecz syntetycznym podsumowaniem badań na temat inteligencji europejskiej, toteż krytyka autora zawsze
będzie również krytyką wykorzystanej literatury oraz całokształtu dotychczasowych badań. Niewątpliwie spięcie klamrą tak obszernego tematu jest
trudnym zadaniem, toteż nie dziwi, że autor starał się tego raczej unikać.
Na ujęcie ogólne pozwolił sobie w dość swobodnych refleksjach w zakończeniu. Ten autorski monolog jest bardzo pouczający i unaocznia dość wysoki
Recenzje
261
poziom erudycji autora. Nie do końca zgodzić się można jednak ze sformułowaną koncepcją obiektu badań, który autor widzi głównie funkcjonalnie. Nie
jest to zasadniczo założenie błędne, powoduje jednak, że obiekt badań nieco
się rozmywa, tym bardziej że Sdvižkov, idąc w przeciwnym kierunku, w wielu
przypadkach inteligencję mierzy miarką liberalnych środowisk wykształconych na Zachodzie. Tymczasem wiedza i patent nie trzymały się kurczowo
stanu mieszczańskiego. Zresztą w przypadku Polski często mamy do czynienia
z odwołaniem się do „szlacheckich” protoplastów. Poprzez zastosowaną optykę
„funkcjonalną” wszystkie inteligenckie grupy zawodowe, poza duchowieństwem protestanckim, profesorami oraz literatami, a wiec grupami kształtującymi dyskurs kulturowy swej przestrzeni „zawodowo”, stają się w narracji
niemal niewidocznie.
Biorąc pod uwagę tę miarodajną rolę liberalnych środowisk wykształconych Zachodu, brak uwzględnienia Wielkiej Brytanii w zestawieniu książki
wręcz zaskakuje. Autor ma oczywiście rację, mówiąc, że nie sposób jest ogarnąć całej Europy. Niemniej uwzględnienie Wysp Brytyjskich mogło się odbyć
chociażby właśnie kosztem Polski. Ten rozdział jest bowiem najsłabszą częścią
książki. Autor w zasadzie nie uwzględnił odrębnych warunków, jakie panowały w poszczególnych zaborach. Polska inteligencja w Poznańskiem była
stosunkowo nieliczna, nie oznacza to jednak, że można poświecić jej zaledwie
półtora akapitu. Warto byłoby tu również zawrzeć opis niesłychanie unikatowego zjawiska kształtowania się tej grupy w interakcji z władzą państwową.
Za poważny błąd należy uznać niemal całkowite pominięcie Galicji, która
w dobie autonomii odgrywała niesłychanie ważną rolę. Rozdział dotyczący
Polski napisany został z perspektywy warszawocentrycznej, przez co nieobeznanemu w tematyce czytelnikowi ukazuje niesłychanie wypaczony obraz. Te
gorzkie słowa recenzent kieruje nie tylko pod adresem autora, ale i polskich
naukowców, z którymi konsultował on swą koncepcję książki podczas pobytu
badawczego w Warszawie.
Książka Sdvižkova jest przykładem zwrotu historii społecznej ku historii
kultury. Nie odnajdujemy tu danych odnośnie wielkości badanych grup, ich
dochodów czy wydatków. Nie trzeba być zapalonym zwolennikiem kliometrii,
aby odczuć to jako mankament. Chociażby w przypadku Niemiec te kwestie
są dość dobrze zbadane i pozwoliłyby przedstawić bardziej złożony obraz tamtejszego inteligenta, zmagającego się ze stałą groźbą deklasacji społecznej, niż
pozwala na to występujący u Sdvižkova pruski ordinarius w swej willi w wówczas podberlińskim Grunewaldzie.
Christian Myschor
262
Recenzje
Adam Walaszek, Życie na pograniczu i „życie pomiędzy”. Polacy w zagłębiu antracytowym w Luzerne County, Pensylwania, z innymi grupami w tle
(1753–1902), Kraków 2011, Prace Amerykanistyczne Uniwersytetu Jagiellońskiego, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, s. 160.
Adam Walaszek, relacjonując dzieje społeczne należącego do stanu Pensylwania hrabstwa Luzerne od drugiej połowy XVIII do początków XX stulecia, postawił przed sobą cel niezwykle ambitny. Pozostawiając w centrum
opowieści społeczność polskich emigrantów, postanowił przeanalizować procesy kształtowania się relacji między różnymi kategoriami mieszkańców tego
regionu od początku osadnictwa ludności pochodzącej z Europy. Jest to opowieść o niemal nieustannych konfliktach między tymi, którzy przybyli wcześniej, osiągnęli pewien poziom stabilizacji społecznej i materialnej, a kolejnymi
falami nowych mieszkańców, skazanych na podejmowanie pracy najcięższej
i mniej płatnej oraz zajmowanie najniższych miejsc w hierarchii społecznej.
Przez dziesięciolecia pozycja pariasa była „zarezerwowana” dla Irlandczyków,
od połowy XIX w. stała się zaś udziałem imigrantów z obszarów Rosji i Austro-Węgier oraz z Włoch. Sytuację tej grupy przybyszów pogarszała dodatkowo
nieznajomość języka angielskiego, a także rywalizacja wewnętrzna – nie tylko
na tle narodowym (między Polakami a Litwinami), ale też w łonie poszczególnych etnosów (choćby miedzy Polakami pochodzącymi z rożnych zaborów).
Partie książki omawiające ten aspekt historii społecznej Stanów Zjednoczonych w okresie od drugiej połowy XVIII do początków XX w. z perspektywy
polskiego czytelnika wydają się szczególnie cenne. Adam Walaszek odchodzi
bowiem od funkcjonującego powszechnie, zmitologizowanego przekazu, zgodnie z którym społeczeństwo amerykańskie w XIX w. ukazywane jest jako środowisko jednoznacznie przyjazne dla imigrantów, tworzące dla nich łatwą
drogę adaptacji, awansu społecznego i materialnego. W zamian pokazuje
realną rywalizację rozmaitych grup interesów i często bardzo bezwzględny
wyzysk słabszych, nie tylko przez wielki kapitał i przedsiębiorców, ale też
przez ustabilizowanych, wykwalifikowanych górników wynajmujących za grosze nieznających języka angielskiego nowych imigrantów.
Jednocześnie autor wskazuje na szereg czynników, które stymulują procesy integracyjne wśród mieszkańców Pensylwanii. Przede wszystkim zwraca
uwagę na rolę wspólnej pracy w coraz bardziej nowoczesnej gospodarce (przede
wszystkim górnictwie). W miarę upływu czasu narastała świadomość wspólnoty interesów różnych kategorii zatrudnionych w górnictwie, co znalazło
wyraz w zwiększeniu udziału robotników słowiańskich w związkach zawodowych po strajku w 1902 r. Inny wymiar integracji społecznej to powoli, ale
systematycznie wzrastająca grupa Polaków aspirujących do amerykańskiej
klasy średniej. Trzecim czynnikiem, który w istotny sposób wzmacniał procesy integracyjne, było wzrastające poczucie „bycia u siebie”. Wyrazem tego
było rozbudowywanie sieci rozmaitych organizacji społecznych, które nie
tylko wzbogacały i stabilizowały życie danej społeczności, ale także tworzyły
nowe możliwości prezentacji własnego stanowiska i obrony swoich interesów
Recenzje
263
na forum publicznym. Co więcej, wiele z tych instytucji deklarowało się jednocześnie jako „etniczne” – irlandzkie czy polskie, ale także „amerykańskie”.
Dobitnym tego symbolem były, dokonywane przez wiele organizacji społeczności imigracyjnych, zakupy amerykańskich sztandarów i ich eksponowanie
przy okazji uroczystości publicznych.
Zaprezentowane przez Adama Walaszka materiały w pełni uzasadniają jego
podstawowe tezy dotyczące charakteru i przebiegu procesów kształtowania się
nowej – amerykańskiej, ponadetnicznej tożsamości mieszkańców jednego z ważnych, przemysłowych ośrodków USA. Jak stwierdza w podsumowaniu wywodów: „Dokonało się to jednak na długiej i meandrycznej drodze. W niektórych
sferach życia tożsamość narodowa stawała się coraz silniejsza i ważna, w innych
okazała się mało istotna, słaba, wypierała ją raczej klasowa, co oznaczać mogło
także aspirację do amerykańskiej. Już wówczas też, przed Wielką Wojną, pojawiła się tożsamość transnarodowa, gdyż zarówno polska, jak proletariacka
oraz amerykańska tożsamość nie były ze sobą skonfliktowane” (s. 142–143).
Jeżeli można po lekturze tej cennej monografii dodać coś od siebie, to warto
zwrócić uwagę na dwa elementy, które miały moim zdaniem istotny wpływ na
przebieg opisanych procesów, a nie zostały wyeksponowane w toku wywodów
autora. Pierwszy to znaczenie państwa amerykańskiego jako instytucji posiadającej wpływ na kształtowanie postaw imigrantów. Autor bardzo mocno podkreśla rolę wydarzeń 1902 r. dla kształtowania się ponadetnicznej, amerykańskiej tożsamości wśród emigrantów. Eksponuje znaczenie działań związków
zawodowych i Johna Mitchella. Tymczasem wydaje się, że z punktu widzenia
milionów imigrantów znacznie większe znaczenie miało to, że w rozwiązanie
konfliktu (w opinii ludowej po stronie robotników) bezpośrednio zaangażował
się prezydent Theodore Roosevelt i kierowana przezeń administracja. Mit wolnej i sprawiedliwej Ameryki uzyskał tym samym niezwykle mocne podstawy.
Innym świadectwem zmitologizowanego stosunku do państwa amerykańskiego w środowiskach imigracyjnych był sposób, w jaki imigranci traktowali
instytucję obywatelstwa.
Drugi czynnik, który wydaje się, że w ogromnym stopniu wpływał na
kształtowanie postaw imigrantów, a wydaje się wart mocniejszego podkreślenia, to kwestia poziomu zarobków. Z danych przytoczonych w książce wynika
jednoznacznie, że nawet osoby najmniej zarabiające, o ile tylko posiadały
w miarę stałe zatrudnienie, osiągały dochody pozwalające zaspokoić nie tylko
elementarne potrzeby egzystencjalne. Zarabiały więc zdecydowanie więcej niż
mogłyby w „starym kraju”. Jednocześnie wydaje się, że traktowanie wielu grup
pracowników najemnych w Europie tamtej doby nie było bynajmniej bardziej
humanitarne niż w realiach amerykańskich. W sumie oznaczało to, że nawet
pozycja pariasa w realiach amerykańskich mogła być postrzegana jako bardziej atrakcyjna niż ta, którą można było osiągnąć w „starym kraju”. Do tego
w realiach Pensylwanii szanse na poprawę położenia były zdecydowanie większe niż w Królestwie Polskim czy w Galicji.
Włodzimierz Mędrzecki
264
Recenzje
Andrzej Żor, Kronenberg. Dzieje fortuny, Warszawa 2011, PWN, s. 422.
Andrzej Żor napisał już czwartą książkę o nieromantycznych bohaterach
dziewiętnastowiecznej historii Polski. Wcześniejsze były o Janie Gottliebie Blochu, Janie Kantym Steczkowskim i Aleksandrze Wielopolskim. Teraz przyszła
pora na Leopolda Kronenberga i dzieje jego fortuny. Historyczne biografie
napisane niekoniecznie dla specjalistów są na całym świecie chętnie czytanym
gatunkiem literatury popularno-historycznej. Biografie wybitnych przedsiębiorców – ludzi, którzy zbudowali trudne do wyobrażenia fortuny i wielkie przedsiębiorstwa, a także historie wielkich firm, cieszą się dużą popularnością – wspomnieć można choćby książki Rona Chernowa o Morganach (tych od Morgan
Stanley), Warburgach czy Rockefellerze, Davida Landesa o „wzlotach i upadkach największych firm rodzinnych”, liczne biografie Andrew Carnegie’ego
czy dzieło Niala Fergusona o Rotshildach. Książki te, napisane w oparciu
o bogatą kwerendę materiałową i źródłową, często nie tylko opowiadają
o losach bohaterów i dziejach ich fortuny, ale są też próbą zinterpretowania
na nowo i zrozumienia ich działań, decyzji i poglądów.
W Polsce o pionierach kapitalizmu, o przemysłowcach, bankierach i inwestorach nie pisało się, zwłaszcza po 1945 r., zbyt często. Nie pasowało to
do pisanej na nowo historii gospodarczej Polski – opowiadanej przez pryzmat wielkich procesów historycznych i teleologicznej koncepcji Marksa,
nie pasowało do komunistycznej propagandy, ale także niezbyt zgadzało
się z powszechnie akceptowaną, romantyczną wizją polskiej historii. Co
pewien czas zdarzały się próby zmiany tej sytuacji – w Łodzi od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku prowadzono badania nad dziejami tamtejszej
przedsiębiorczości, powstało kilka książek o burżuazji warszawskiej, wiele
czasu nad badaniami polskich przedsiębiorców spędził Ryszard Kołodziejczyk. Popularyzować nieromantycznych bohaterów próbował też m.in. Stefan
Bratkowski.
Transformacja systemowa nie zmieniła tej sytuacji i nie przyniosła zainteresowania historią kapitalizmu w Polsce. O rynkowej gospodarce Królestwa
Polskiego czy II Rzeczypospolitej oraz o wybitnych przedsiębiorcach pisano
mało albo prawie wcale. Szczególnie w popularnej, skierowanej do mniej
wyrobionego czytelnika, formie. Ale od kilku lat, być może dzięki znakomitym
książkom Normana Daviesa, wraca zainteresowanie popularnie napisanymi
książkami historycznymi, w tym historią Polski. Jednocześnie firmy prywatne
zaczęły wspierać badania nad „nieromantyczną” przeszłością Polski – Fundacja BRE Banku dofinansowuje m.in. działanie Fundacji im. Jana Blocha, przy
BGK działa Fundacja im. Jana Kantego Steczkowskiego, Spółdzielczy Instytut Naukowy związany ze SKOK próbuje badać historię polskiej spółdzielczości, a przy Citibanku Handlowym działa Fundacja im. Leopolda Kronenberga.
Fundacja im. Blocha i Fundacja im. Steczkowskiego wspólnie wspierają serię
Wydawnictwa Adam Marszałek, w której ukazały się do tej pory trzy wspomniane wyżej książki Andrzeja Żora. Fundacja im. Leopolda Kronenberga
dofinansowała wydanie omawianej biografii swojego patrona.
Recenzje
265
Dobrze, że takie książki zaczęto wydawać, jeszcze lepiej, że są adresowane do relatywnie szerokiego kręgu odbiorców. Cieszyć się należy również,
że spotykają się z dość szerokim oddźwiękiem – entuzjastyczne recenzje biografii Kronenberg. Dzieje fortuny ukazały się m.in. w historycznym dodatku
do „Gazety Wyborczej”, w „Rzeczpospolitej”, w „Mówią Wieki” oraz na kilku
portalach internetowych. Dziwić może tylko liczba pochwał – moim zdaniem
nadmierna, o czym dalej.
Biografia Żora przybliża historię życia i biznesowej kariery Kronenberga,
próbuje również pokazać źródła jego fortuny i losy kolejnych pokoleń rodu.
Konstrukcja książki nie jest chronologiczna. Autor nie opowiada dziejów fortuny Kronenbergów, ale w kolejnych rozdziałach książki przedstawia głównego bohatera w różnych rolach życiowych i biznesowych. Jak argumentuje:
„skala biznesowych oraz politycznych i społecznych zainteresowań i poczynań
Kronenberga była tak ogromna, że nie sposób jej przedstawić metodą »rok po
roku«. Chaos spowodowany wyborem takiej formy prezentacji uniemożliwiłby
Czytelnikom przyswojenie jego życiorysu i dokonań” (s. 3–4). Wyjątkiem jest
rozdział pierwszy, mający na celu sportretowanie Leopolda Kronenberga, oraz
drugi – przedstawiający przodków głównego bohatera – dzieje rodziny i fortuny przed początkiem jego kariery. Sam Kronenberg został opisany w pięciu
rozdziałach o dość pretensjonalnie pomyślanych tytułach. „Zażyj tabaki” dotyczy monopolu tabacznego, który stał się, używając określenia Szymona Askenazego, podwaliną jego fortuny (s. 122). Kolejny rozdział – „Dyskretny urok
burżuazji” – jest o Kronenbergu-przemysłowcu. Inwestycje kolejowe bohatera
zostały omówione w rozdziale „Jedzie pociąg z daleka”, a rozdział „Moralność
bankiera” opowiada o przygodzie Kronenberga z bankami, w szczególności
o powstaniu Banku Handlowego. Ostatnie dwa rozdziały, poświęcone samej
osobie Kronenberga, dotyczą aktywności politycznej i społecznej, a zatytułowane są „Boże, coś Polskę…” i „Wojna żydowska”. Książkę kończy rozdział
„Spuścizna”. Jest to, rozczarowująca, w mojej opinii – próba opisania dziejów
kolejnych pokoleń Kronenbergów. Dzieje rodu po śmierci Leopolda Kronenberga jego biograf zechciał spisać w oparciu o jeden artykuł z prasy codziennej...
Choć dzieje fortuny są przedstawione w sposób poprawny, książka rozczarowuje i to na wielu poziomach. Po pierwsze, liczne dygresje mają na celu
przedstawienie szerszego kontekstu – czasów i miejsca, w których Kronenberg
odniósł sukces. Można zatem poczytać o karierze Piotra Steinkellera, o obozach ideowych czasów Królestwa Polskiego, o warszawskiej haskali, o monopolu tytoniowym w Polsce, rozwoju kolei w Królestwie, o braciach Łubieńskich
i wielu innych sprawach. Owych dygresji jest na tyle dużo, są tak obszerne
i tak odległe od głównych wątków narracji, że zaczynają przeszkadzać zamiast
pomagać w czytaniu,
Po drugie, mimo wszystkich tych wtrętów, zabrakło mi osadzenia losów
jednego z najzamożniejszych Polaków w kontekście formowania się kapitalizmu w XIX w. W kontekście zarówno regionalnym (procesy formowania się
burżuazji przemysłowej w Niemczech, Austro-Węgrzech czy Rosji mogłyby tu
być punktem odniesienia), jak i europejskim (tu z kolei warto by popatrzeć
266
Recenzje
na kariery biznesowe w innych europejskich krajach peryferyjnych); uwzględniając czynniki etniczne (polonizacja i europeizacja najzamożniejszych rodzin
żydowskich ma przecież liczne odpowiedniki) i narodowościowe (rola burżuazji w formowaniu się państw narodowych w Europie w XIX w. była dość
powszechna). Wreszcie, patrząc na branże, w których odnosił sukces bohater
książki – koleje, banki, monopole były w tym czasie źródłem sukcesów przedsiębiorców jak Europa i Zachód długie i szerokie. Czy na tym tle losy i fortuna Kronenberga są wyjątkowe? Czy ścieżka jego kariery była podobna, czy
odmienna w porównaniu do jego rówieśników? Ile zawdzięczał swoim talentom, a ile układom? Odpowiedzi na te pytania trudno w książce znaleźć.
W dodatku również opis gospodarki Królestwa Kongresowego, za który
książka jest chwalona w recenzjach, nie jest wolny od luk i pominięć. Gdy
autor pisze o ułomnościach polskiego kapitalizmu (s. 128), pośród rozmaitych
wskazuje na dwie. Pierwsza to „ograniczona liczba gałęzi i branż w ramach
podejmowanej działalności przemysłowej”. Trudno się temu dziwić – wszak
rynek się dopiero kształtował, bodaj nigdzie na świecie w pierwszych dekadach
uprzemysłowienia nie rozwijało się jednocześnie wiele branż. To bardziej po
prostu stadium rozwoju niż ułomność. Druga „to niewielka liczba tych, którzy
podejmowali aktywność finansową, przemysłową i transportową”. Tu rozważania autora budzą więcej zastrzeżeń. Przedsiębiorczość w Królestwie w opisie Żora ogranicza się do Warszawy i warszawskich rodów wielkiej burżuazji,
w większości pochodzenia żydowskiego. Nie wspomina o inwestycjach cudzoziemców (poza fabryką braci Evansów), których rola w industrializacji Królestwa była ogromna i którzy, w przeciwieństwie do wielu rodzin warszawskiej
burżuazji, nie byli finansistami i inwestorami, a prawdziwymi przemysłowcami. W książce nie pojawiają się nazwiska Geyera, Scheiblera i Poznańskiego, Schloesserów, Koepischa, Dietlów, Lamprechtów i wielu innych, a też
i nielicznych Polaków odnoszących sukcesy, jak działającego w Warszawie
Rudzkiego. Gdyby Żor pisał tylko o Kronenbergu, można by to wybaczyć, ale
przecież sam podjął się obszernych rozważań o industrializacji Królestwa.
A większość z wymienionych powyżej przedsiębiorców działała wszak w latach
1820–1870, w tym samym czasie (i miejscu) co Kronenberg.
Po trzecie, wspomniana wyżej konstrukcja w moim przekonaniu się nie
sprawdziła. Wolałbym bardziej liniową narrację zamiast kolejnych historii
z życia Leopolda Kronenberga. Wszak jego kariera finansisty, inwestora czy
przedsiębiorcy przeplatała się z doświadczeniami politycznymi i wiele tu było
zależności przyczynowo-skutkowych. Skoro daje się zbudować porządną linearną
narrację choćby o Rockefellerze czy Rotshildach, to czemu nie o Kronenbergu?
Po czwarte, rozczarowuje dobór materiałów do tak obszernej analizy.
Książka została napisana w oparciu o nieco ponad 150 pozycji literatury,
kwerendę w 8 czasopismach (przede wszystkim z roku śmierci Kronenberga)
oraz pewną – nieszczególnie wielką i dość rzadko wykorzystywaną – bazę
źródeł archiwalnych. Wśród literatury zaledwie nieliczne publikacje pochodzą
z okresu po 2000 r. (nieco powyżej 15% publikacji, dodatkowo 5–6% z dekady
1990–2000, uwzględniając kolejne wydania i reprinty), właściwie cała litera-
Recenzje
267
tura jest polskojęzyczna (trudno się zatem dziwić, że właściwie nie ma międzynarodowych odniesień). Autor w bardzo ograniczonym stopniu posługuje
się danymi ilościowymi, których trochę o dziewiętnastowiecznym Królestwie
da się przecież znaleźć. Słabo dokumentowany jest nawet, a może przede
wszystkim, rozwój przedsięwzięć samego głównego bohatera. Nie wiadomo
nawet, czy Bank Handlowy był dużym, czy małym bankiem – w skali lokalnej, regionalnej i europejskiej, czy sukces finansowy Kronenberga był wyjątkowy w Królestwie itp., itd.
Po piąte, co związane jest zapewne m.in. z wykorzystaną, dość wiekową
w dużym stopniu, literaturą, dyskusyjna jest warstwa interpretacyjna. Autor
dość swobodnie posługuje się kategoriami takimi jak np. feudalizm, akumulacja pierwotna. Znakomity przykład takiego podejścia jest na s. 58: „Społeczeństwo tego okresu lokowało się między feudalnym społeczeństwem przedakumulacyjnym, a kapitalistycznym społeczeństwem przemysłowym, jednak
przejście od feudalizmu do kapitalizmu nie było następstwem obumarcia jednej i narodzin innej formacji ustrojowej”.
Kategorie feudalizmu i kapitalizmu są tu używane w tradycji marksowskiej, co przeczy delikatnym odżegnywaniom się autora od tego paradygmatu.
Zwłaszcza szermowanie odniesieniami do feudalizmu budzi wątpliwości –
w każdym innym niż marksowski paradygmacie należy uznać, że kategoria ta
słabo nadaje się do opisu społeczeństwa polskiego tamtej epoki. Sam fakt niewolnej pracy chłopów i ich prawnej zależności od właścicieli ziemskich, podobnie jak transformacja społeczeństwa agrarnego w przemysłowe, nie wystarcza,
by nazwać ustrój społeczno-gospodarczy i polityczny feudalnym. A powtórzenie za Kołodziejczykiem i Gradowskim, że konstytucja Księstwa Warszawskiego, potraktowana jako „pierwsza artykulacja idei zmian ustrojowych”
– była „tworem burżuazyjnym narzuconym krajowi o strukturze feudalnej”,
dodając, że wtedy „w grze […] sprzecznych sił zwycięzcą okazał się […] feudalizm” (s. 127) dziwi. Wszak jeszcze w XVIII w. rozpoczęły się reformy, których
symbolem stała się może nie burżuazyjna, ale całkiem nowoczesna Konstytucja 3 Maja, wprowadzająca elementy cenzusu majątkowego oraz zmieniająca
sytuację powstającej właśnie burżuazji poprzez nowe prawo o miastach. Można
też przypomnieć, że niewolnictwo w USA również ostatecznie zniesiono kilkadziesiąt lat później.
Podobnie zapożyczona od Artura Eisenbacha konstatacja o nieodzowności
pierwotnej akumulacji burżuazji żydowskiej, nie dość że jest dyskusyjna, to
także nieco przeterminowana. To prawda oczywiście, że część formującej się
burżuazji z wielką korzyścią dla siebie (a mniejszą dla ogółu) współpracowała
z instytucjami państwowymi, ale czemu miałoby być to pierwotną akumulacją?
Czy dlatego, że jak sądzi autor „interwencjonizm państwa nie był wynikiem
woluntarystycznego wyboru polityki gospodarczej, lecz koniecznością wynikającą z określonego etapu rozwoju” (s. 59)? Czy dlatego, że dzięki eksploatacji
państwa powstały wielkie fortuny – takie jak Ludwika Geyera, czy opisywanego w książce Maurycego Koniara, albo samego Kronenberga, czy jest jakiś
inny powód takiego osądu? Autor twierdzi, że „bez zasilania środkami pań-
268
Recenzje
stwa nie byłoby możliwe – wobec słabości sektora prywatnego – rozpoczęcie
inwestycji dających początek industrializacji oraz tworzenie infrastruktury
umożliwiającej przewrót kapitalistyczny”. I dodaje, że „nawet, jeśli inwestycje publiczne lub publiczno-prywatne okazały się efektywnościowo chybione,
to jednak pozwoliły one na nagromadzenie kapitałów prywatnych, a więc na
wyjście z etapu akumulacji pierwotnej” (s. 82) i w innym miejscu: „musiało
nastąpić zjawisko gromadzenia kapitału przez sektor prywatny przy współudziale, gwarancjach, a nawet kosztem środków publicznych” (s. 233).
A wszystko przez specyfikę „wczesnego etapu kształtowania kapitalistycznej
formacji ustrojowej”…
Zatem interwencjonizm i etatyzm miał Polsce zagwarantować impuls rozwojowy i umożliwić akumulację środków prywatnych przez grabienie państwa. Patrząc na losy Królestwa, a zwłaszcza stagnację, która nastąpiła po
ekspansji fiskalnej Druckiego-Lubeckiego, trudno się z taką interpretacją
zgodzić, może z tym wyjątkiem, że wąska grupa obrotnych przedsiębiorców
zbudowała fortuny na współpracy z państwem. Na marginesie można dodać,
że w polskiej historii akurat taka strategia budowania fortuny, choć niezbyt
zdrowa, jest często i aż do dziś stosowana. Trzeba podkreślić, że oczywiście rolą
nowoczesnego państwa jest dostarczanie (budowanie, zarządzanie, odtwarzanie) infrastruktury – zarówno prawnej oraz instytucjonalnej, jak i materialnej, a zwłaszcza komunikacyjnej, ale raczej nie budowanie fabryk. Te zresztą
powstawały w miarę potrzeb i zupełnie prywatnie, bez bezpośredniego zaangażowania państwa, w Łodzi, Warszawie, Żyrardowie, Zagłębiu...
Wtedy przede wszystkim za mało było inwestycji państwa w infrastrukturę
komunikacyjną (drogi, koleje, kanały), a za dużo w zbędną ówcześnie i niedomyślaną rozbudowę nieefektywnego sektora przemysłowego, który pozostając w rękach państwa, długo jeszcze stanowił dla niego obciążenie. Głównym
efektem tej rozbudowy był rzeczywiście transfer majątku publicznego do rąk
prywatnych, ale nie oceniałbym tego tak pozytywnie jak Żor. Prawdziwy rozwój wolnego rynku i eksplozja przedsiębiorczości nastąpiły przecież dopiero
w drugiej połowie XIX w., a rola w tym państwowego kapitału i tego, co Żor
nazywa pierwotną akumulacją, była niewielka.
Dziwi także opinia o korupcji i jej prorozwojowej roli. „Korupcja była i pozostała nieodłączną cecha okresu akumulacji pierwotnej” – przekonuje Żor i dalej
argumentuje: „Gospodarka – mimo tych negatywnych zjawisk [chodzi o korupcję – P.K.] – rozwijała się, choć zwolennicy teorii »czystych rąk« załamywali
ręce. Czy była alternatywa dla takich poczynań? Z pewnością nie był nią zastój
czytaj: regres gospodarki” (s. 66). Dalej autor argumentuje, że kiedy owa akumulacja już się dokonała, a pierwszy milion został zarobiony, nowo uformowane klasy społeczne – w tym wypadku burżuazja – „zaczęły [...] lansować
reguły rzetelnego biznesu”. Stwierdzenia te nie dość, że jako żywo przypominają dyskusję o postkomunistycznej akumulacji w początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, to zaskakują. Przede wszystkim dlatego, że właśnie
okres tu opisywany (lata 1830–1850) to czas stagnacji i eksploatacji funduszy publicznych przez grupę zaradnych przedsiębiorców. Prawda, że powstały
Recenzje
269
w ten sposób fortuny, ale ani z pierwotną akumulacją, ani z dalszym rozwojem
gospodarczym ziem polskich nie miało to wiele wspólnego. Ponadto, niełatwo
znaleźć rzeczywiste argumenty na rzecz zalet korupcji. Jej koszty w Królestwie opisał dość starannie Andrzej Chwalba, a choć w XIX w. była na Zachodzie zdecydowanie bardziej powszechna niż dziś, już wtedy lepiej rozwijał się
rynek i sprawniej działała administracja publiczna tam, gdzie było jej mniej.
I po szóste, zwłaszcza jeśli przyjąć, że książka ma również po części popularny charakter, przynajmniej miejscami zastrzeżenia budzi język. Niekiedy
męczy archaizowaniem, innym razem sam autor gubi się w zawiłościach swoich rozważań, jak tu np.: „Symptomatyczne były dane dotyczące dynamiki produkcji przemysłowej. W latach 1865–1871 przyrastała ona średnio 3% rocznie,
w ciągu następnego pięciolecia wzrosła do około 7%, w latach 1876–1886 osiągnęła 10%” (s. 160). Często w ogóle przestaje z kolejnych stwierdzeń cokolwiek
wynikać: „Oceny tamtych lat dokonuje się na ogół z punktu widzenia tego
stanu świadomości zbiorowej, który znacznie później – tuż przed, a zwłaszcza
po powstaniu styczniowym – zawładnął umysłami Polaków, a po odzyskaniu
niepodległości stał się obowiązującym kryterium wartościowania ich postaw
i zachowań, już z odmiennego punktu siedzenia i widzenia” (s. 101) albo: „Co
natomiast warto zauważyć i co ma znaczenie dla charakterystyki postaw
i zachowań burżuazji »między feudalizmem a kapitalizmem« – wzrost znaczenia Królestwa jako odrębnego podmiotu, działającego wprawdzie w ramach
większej struktury państwowej, ale na tyle silnego, że mógłby z powodzeniem walczyć o umocnienie swojej pozycji i wymuszać korzystne rozwiązania,
wymagał działania nie na zewnątrz, nie w opozycji wobec struktury politycznie
dominującej, lecz prowadzenia gry ‘wewnątrz’, w której wygrywający (a o to
przecież chodzi) uzyskuje więcej atutów niż partnerzy” (s. 101). Wreszcie autor
popada wręcz w marksizujący język feudalizmów, pierwotnej akumulacji itp.
Pewnie część winy ponoszą tu redaktorzy i edytorzy książki, co rozczarowuje
tym bardziej, że wydawcą jest PWN.
Raz jeszcze podkreślę – dobrze że biografia Kronenberga została wydana,
zwłaszcza w tak eleganckiej szacie edytorskiej. Ale Andrzej Żor, w mojej opinii, w ogromnej mierze zmarnował okazję, by w pełni sportretować jednego
z najwybitniejszych polskich bankowców i przedsiębiorców w XIX w. Zamiast
wielowymiarowego portretu powstał niedopracowany i niezbyt starannie
napisany, pochwalny pean o rycerzu, nieromantycznym może, ale właściwie
pozbawionym wad. A z takiego portretu trudno dowiedzieć się wiele i o nim,
i o jego czasach. Uważam, że niewiele albo i nic nie wniosła książka Żora do
naszej wiedzy o Kronenbergu i epoce, nie proponuje też szczególnie oryginalnej
interpretacji biografii bohatera. Porządkuje tylko istniejącą wiedzę o losach
jednego z najbardziej przedsiębiorczych i skutecznych polskich biznesmenów,
ale porządkowałaby ją znacznie skuteczniej, gdyby autor ograniczył swą skłonność do dygresji.
Biografie wybitnych Polaków często są pisane albo w tonie skrajnej krytyki,
albo jednowymiarowego pochlebstwa. Wielowymiarowych, wywarzonych i krytycznych analiz jest niewiele, niestety omawiana tu biografia Kronenberga też
270
Recenzje
się do nich nie zalicza. Może dlatego nie zawsze potrafimy dobrze zrozumieć
swoją przeszłość i roztropnie patrzeć na dzień dzisiejszy...
Piotr Koryś
Technology and the Making of the Netherlands. The Age of Contested
Modernization, 1890–1970, red. J. Schot, A. Rip, H. Lintsen, Cambridge,
Mass. 2010, Warburg Pers, MIT Press, s. 635.
Recenzowana książka omawia historię dwudziestowiecznej Holandii w perspektywie wyznaczonej rozwojem techniki i technologii. Lokuje się na pograniczu kilku dyscyplin: historii techniki i technologii, historii społecznej i historii gospodarczej. Syntetyzuje wyniki wielu lat pracy dużego, liczącego blisko
osiemdziesięciu uczestników zespołu badawczego. Przygotował on siedmiotomową Techniek in Nederland in de Twintitigste Euw, opublikowaną między
1998 a 2003 r. przez holenderską Fundację Historii Techniki. Książka tu omawiana to przekład na język angielski siódmego, podsumowującego tomu owej
publikacji. Uzupełnieniem wywodu są liczne, dobrze dobrane i skomentowane
ilustracje. Dodać należy, że cały projekt badawczy jest kontynuacją analogicznego przedsięwzięcia odnoszącego się do XIX stulecia.
Z metodologicznego punktu widzenia najważniejsze wydaje się wspomniane
interdyscyplinarne podejście, przejawiające się w ujmowaniu techniki i technologii w kontekście społecznym i kulturalnym, determinującym wybór kierunków rozwoju technicznego i gospodarczego. Główną kategorią analityczną jest
pojęcie „modernizacji kwestionowanej” (contested modernization). Termin ten
przekazuje kluczową tezę autorów, wedle których od końca XIX w. społeczeństwo holenderskie chciało modernizacji, jaką umożliwiał nasilony od połowy
owego stulecia postęp technologiczny, zarazem jednak konkretny kształt owej
modernizacji i pożądana droga rozwoju były przedmiotem sporów, określających następnie dokonywane wybory technologiczne. W poszczególnych rozdziałach autorzy identyfikują uczestników owych debat i społecznych aktorów
dokonujących się przemian – inżynierów, menadżerów, księgowych, ekspertów
od przemysłu i od gospodarstwa domowego, architektów, artystów i innych.
Książka składa się z dziesięciu obszernych rozdziałów, z których pierwszy
(autorzy – Johan Schot i Arie Rip) zarysowuje i zarazem podsumowuje całość
przedsięwzięcia, proponuje też cezury periodyzacyjne. Tak więc lata 1890–
–1914 to czas „wynalezienia projektu nowoczesności”. Już nie wspomnienie
„złotego wieku” dziejów Niderlandów, ale optymizm spojrzenia w przyszłość,
wzmacnianego wiarą w nieograniczone możliwości nauki i techniki, wyznacza
postawy elit i społeczeństwa. Zarazem już wówczas pojawiają się obawy związane z negatywnymi skutkami industrializacji zarówno dla życia społecznego,
jak i środowiska naturalnego. I wojna światowa nadaje impet interwencji państwa, która będzie odgrywać w następnych dziesięcioleciach niemałą rolę, najpierw z racji znaczenia dla Holandii projektów infrastrukturalnych (poldery!),
a po II wojnie światowej także ze względu na wyzwania stawiane przez
Recenzje
271
konieczność odbudowy kraju. Okres międzywojenny to „modernizacja kontrolowana”, znaczna część społeczeństwa żyje już w dobrobycie, ale pojawiają się
też obawy związane z wyłanianiem się masowego społeczeństwa. Czasy po
II wojnie światowej aż po lata siedemdziesiąte to „najlepsze lata modernizacji”,
charakteryzujące się postępem technicznym, wiarą w ekspertów i planowanie, szybkim rozwojem gospodarczym i ostatecznym ukształtowaniem się społeczeństwa wysokiej masowej konsumpcji. Ale już lata sześćdziesiąte zaczną
zapowiadać schyłek tego modelu i narastanie krytyki różnych jego aspektów.
Kolejne rozdziały mają charakter problemowy i za każdym razem obejmują
cały omawiany okres. Erik van der Vleuten (rozdział drugi) omawia infrastrukturę, mającą szczególny charakter w niewielkim, bardzo gęsto zaludnionym kraju, gdzie trzeba się liczyć z wszechobecnością wody. Rozwijanie infrastruktury w ogromnym stopniu było dziełem władz, stawiających sobie za cel
nie tylko zintegrowanie kraju, ale i stworzenie „niderlandzkiej przestrzeni
narodowej”. Kopano kanały, tworzono poldery, budowano koleje, drogi, mosty,
porty i lotniska. Nawet naturę zmieniano w infrastrukturę poprzez integrację
parków narodowych w jeden wielki system. Projekty te nie były jednak jednoznacznie przyjmowane, zarówno poszczególne partie, jak i różne szczeble administracji publicznej spierały się o konkretne rozwiązania. Od lat siedemdziesiątych XX w. coraz większe też było zaangażowanie w te debaty obywateli.
Ograniczona przestrzeń, konieczność współwystępowania rozmaitych funkcji, jak i równoległego realizowania różnych przedsięwzięć infrastrukturalnych
w tym samym miejscu skłaniała do innowacji „specyficznych dla miejsca”. Omawia je w rozdziale trzecim Adrienne van den Bogard na przykładzie kuchni,
biur, lotnisk i miast. Zwraca uwagę na rysującą się od lat dwudziestych ogromną
rolę bardzo szczegółowego planowania, wiążącego się z narzucaniem odgórnych
rozwiązań, od czego poczęto odchodzić dopiero w latach siedemdziesiątych.
Rozdział czwarty (Rienk Vermij) poświęcony jest efektom skali. Wedle
autora, niderlandzki biznes często wybierał inne niż dążenie do uzyskania
efektów skali rozwiązania, szukając alternatyw w kooperacji. Najbardziej charakterystyczne było to do II wojny światowej w rolnictwie, gdzie niewielkie
gospodarstwa organizowały zaopatrzenie i zbyt poprzez organizacje spółdzielcze. Ale i w odniesieniu do przemysłu w okresie międzywojennym debatowano,
czy nacisk na skalę nie stoi w sprzeczności z elastycznością, akcentowano
natomiast raczej racjonalizację i sprawne zarządzanie. Po II wojnie światowej,
m.in. ze względu na konkurencję z USA, dążenie do uzyskiwania korzyści skali
traktowano jako najlepszą drogę rozwoju. Było tak aż po lata siedemdziesiąte,
po szok naftowy i kolejny zwrot, polegający tym razem na poszukiwaniu korzyści poprzez standaryzację, certyfikację i kooperację sieciową.
W ramach rozdziału piątego Peter Baggen, Jasper Faber i Ernst Homburg
zajmują się kształtowaniem się społeczeństwa wiedzy – rozwojem wykształcenia technicznego, powstawaniem ośrodków badawczych i formułowaniem
przez państwo polityki technologicznej. Zwracają uwagę na spory dotyczące
tego, czy w kształceniu przeważać winno podejście nastawione na praktykę,
czy też na podstawy teoretyczne i przygotowanie w zakresie matematyki. Stop-
272
Recenzje
niowo przewagę uzyskiwało drugie z tych podejść, nie tylko w odniesieniu do
kształcenia, ale i działania ośrodków badawczych. To ostatnie stało się elementem strategii większych przedsiębiorstw już od lat dwudziestych. Także i rząd
niderlandzki angażował się we wspieranie działalności badawczej. Nabrało to
przyspieszenia po II wojnie światowej i przejawiało się w intensywnym finansowaniu badań podstawowych. Dążenie do rozwijania wiedzy odnosiło się również do holenderskich kolonii, czym w rozdziale szóstym zajmuje się Harro
Maat. Prowadzone były w koloniach w szczególności badania w zakresie botaniki i chemii, a silne od początku XX w. przeświadczenie o „misji cywilizacyjnej” sprzyjało rozpowszechnianiu wiedzy wśród ludności miejscowej i angażowaniu jej przedstawicieli w procesy modernizacyjne.
W procesach modernizacyjnych wielką rolę, zdaniem autorów, odegrali
rozmaici eksperci, przeświadczeni, że posiadana wiedza daje im mandat do
tego, by reszcie społeczeństwa, a także władzom publicznym, przedstawiać
właściwe rozwiązania nie tylko w odniesieniu do spraw czysto technicznych,
ale i w kwestii, jak w ogóle społeczeństwo powinno być urządzone. Znaczna
rola państwowej interwencji w gospodarce sprzyjała ekspertom, działającym
poprzez organizacje profesjonalne i starającym się uzyskać wpływ na władze
publiczne. Szczególną rolę odegrali tu inżynierowie, którym rozdział siódmy
poświęcają Dick van Lente i Johan Schot. Ideałem tych środowisk od lat dziewięćdziesiątych XIX w. była swoista technokracja, pojmowana jako autonomia
środowisk eksperckich w realizacji polityki państwa. Tworzenie i zagospodarowywanie polderów było polem szczególnie intensywnej aktywności różnych
grup ekspertów – hydrologów, specjalistów od rolnictwa, architektów i innych
– tworzących rozmaite, często sprzeczne wizje najwłaściwszego ich zdaniem
sposobu urządzenia życia na wydartych morzu obszarach. Innym takim polem
było po II wojnie światowej budownictwo mieszkaniowe, w które intensywnie
zaangażowało się państwo w latach powojennej rekonstrukcji. Aż po lata sześćdziesiąte społeczeństwo niderlandzkie zdawało się godzić z ową szczególną,
a niezbyt zgodną z ideą demokracji rolą ekspertów. Potem nastawienie owo
zaczęło się zmieniać, po części wskutek pojawienia się nowej, po II wojnie urodzonej i lepiej wykształconej generacji, oczekującej bardziej partycypacyjnego
charakteru podejmowania istotnych dla życia społecznego decyzji.
Rozdział ósmy (Jan Pieter Smits) zajmuje się relacjami między wzrostem
gospodarczym, industrializacją i konsumpcją. Autor zwraca uwagę, że Wielki
Kryzys nie oznaczał załamania tendencji rozwojowych, a wytwórczość modernizowano w tym czasie m.in. poprzez wprowadzanie na szeroką skalę – także
w rolnictwie – silników elektrycznych. Racjonalizowano produkcję, ale rozwijały się gałęzie pracochłonne, w tym przemysł tekstylny. Po II wojnie światowej, także dzięki odkryciu złóż gazu, państwo prowadziło politykę taniej
energii, co sprzyjało gałęziom energochłonnym (chemia). Kryzys naftowy lat
siedemdziesiątych, spadek konkurencyjności gałęzi pracochłonnych, wspomniane już wyczerpywanie się korzyści skali przyczyniać się zaczęły do narastania problemów w ramach ukształtowanego wcześniej, zwłaszcza w dekadach powojennych, wzorca rozwojowego.
Recenzje
273
Johan Schot i Dick van Lente zajmują się w rozdziale dziewiątym technologią, industrializacją i procesem modernizacji w szerszej perspektywie, omawiając całościowo rozwój przemysłu, modernizację gospodarki rolno-żywnościowej
i wyłanianie się społeczeństwa masowej konsumpcji. Nacisk kładą na rozmaitość dróg modernizacji. W rolnictwie np. aż po lata pięćdziesiąte starano się
zwiększać efektywność drobnych farm drogą wspomagania przez spółdzielczość
i badania finansowane przez państwo. Później nacisk kładziono coraz bardziej
na mechanizację, specjalizację i zwiększanie skali działania przedsiębiorstw,
badania zaś nastawione były na to, by jak najtaniej produkować na masowy
rynek. Podobnie w przemyśle, skala i masowość produkcji przestały być kwestionowane dopiero po II wojnie światowej. Konsumpcja masowa rozpoczęła
się w Niderlandach już w okresie międzywojennym, rywalizowały ze sobą
poglądy, czy powinna być ona realizowana przede wszystkim w ramach gospodarstwa domowego, czy też w formach bardziej kolektywnych. Górę wzięło
pierwsze z tych stanowisk, popieranie życia rodzinnego uznawano bowiem
za najlepszy sposób łagodzenia negatywnych skutków masowej konsumpcji.
Ostatni, dziesiąty rozdział, pióra Irene Cieraad, poświęcony jest analizie
krytyki skutków masowej konsumpcji i masowej rozrywki (filmu, radia, telewizji). Niepokoje związane z funkcjonowaniem powołanego do życia przez
industrializację społeczeństwa masowego przekształciły się w krytykę komercjalizacji kultury i obawy związane z zagrożeniem środowiska. Owa krytyka
skutki negatywne w jakiejś mierze równoważyła i przyczyniała się do utrwalenia w społeczeństwie niderlandzkim stosunku do konsumpcji, który autorzy
określają mianem „kontrolowanego hedonizmu”.
Dwudziestowieczna Holandia ma swe cechy szczególne: dziedzictwo wspaniałej przeszłości gospodarczej i kolonialnego imperium, uzależnienie od wody,
gęstość zaludnienia i stopień urbanizacji, ogromną jak na wysoko rozwinięty
kraj rolę rolnictwa, dualizm przemysłu polegający na współistnieniu już
w okresie międzywojennym sześciu wielkich firm o ponadnarodowym zasięgu
i licznych drobnych przedsiębiorstw. Zarazem, jej trajektoria rozwoju od handlu i rolnictwa poprzez uprzemysłowienie do stadium postprzemysłowego,
czemu towarzyszyło wyłanianie się społeczeństwa wysokiej masowej konsumpcji, przypomina trajektorie innych wysoko rozwiniętych krajów. Omawiana
książka klarownie syntetyzuje ogromną ilość systematycznie prowadzonych
badań nad związkami techniki i technologii w procesie wzrostu gospodarczego
i przemian społecznych, dostarczając zarówno wiedzy o konkretnym przypadku, jak i materiału do porównań. Wieloaspektowość ujęcia, niemożliwego
do zrealizowania przez pojedynczego badacza, dzięki zachowaniu w poszczególnych rozdziałach spójności pojęciowej i periodyzacyjnej świadczy o sukcesie
zespołowego przedsięwzięcia. Historykom polityki, życia społecznego i kultury
pokazuje ogromne w XX w. znaczenie techniki. Ekonomistom i historykom
gospodarki pozwala „rozpakować” pojęcie postępu technicznego oraz dostrzec
jego społeczne i kulturowe uwarunkowania.
Jacek Kochanowicz
274
Recenzje
Philipp Ther, Ciemna strona państw narodowych. Czystki etniczne w nowoczesnej Europie, tłum. T. Gabiś, Poznań 2012, Wydawnictwo Poznańskie,
s. 488 (tytuł oryg.: Die dunkle Seite der Nationalstaaten. „Etnische Säuberungen” im modern Europa, Göttingen 2011, Vandenhoeck & Ruprecht
GmbH & Co. KG); Timothy Snyder, Skrwawione ziemie. Europa między
Hitlerem a Stalinem, tłum. B. Pietrzyk, Warszawa 2011, Świat Książki,
s. 544 (tytuł oryg.: Bloodlands. Europe between Hitler and Stalin, New
York 2010, Basic Books); Marcin Zaremba, Wielka trwoga. Polska 1944–
–1947. Ludowa reakcja na kryzys, Kraków 2012, Znak, ISP PAN, s. 694.
Ukazały się ostatnio trzy książki, które przyczyniają się do zmian kanonów interpretacji europejskiej historii XX w. Każda z nich doczekała się wielu
recenzji szczegółowych. Celem tego omówienia, poza krótkim streszczeniem
głównych tez tych pozycji, jest skomentowanie ich miejsca w historiografii
i pamięci zbiorowej o Europie Wschodniej. Mowa o Ciemnej stronie państw
narodowych Philippa Thera, Skrwawionych ziemiach Timothy’go D. Snydera
oraz Wielkiej trwodze Marcina Zaremby.
Najszersze ramy chronologiczne, geograficzne i teoretyczne ma książka
Thera, która opowiada o przyczynach ludnościowych „czystek” w dwudziestowiecznej Europie, czyli masowych ucieczek, wypędzeń i wysiedleń ze względów
narodowościowych lub etnicznych. Zasadnicza teza autora dotyczy roli nowoczesnego państwa narodowego jako ich inicjatora. Ther robi empiryczny użytek ze słynnej metafory „państwa jako ogrodnika” Zygmunta Baumana – idzie
jednak dalej, twierdząc, że czystki nie tylko odpowiadały interesom poszczególnych państw europejskich, ale państwa te miały też znaczący wpływ na
kształtowanie norm międzynarodowych, które zalegitymizowały przesiedlenia i wytwarzanie homogenicznych społeczeństw narodowych w XX w. Międzynarodowe traktaty nie usuwały problemu, chroniąc ludność przed prześladowaniami etnicznymi, lecz wręcz doprowadziły do ich eskalacji. Ther uważa
bowiem, że przesiedlenia ludności rzadko skutkują stabilizacją polityczną.
Rozciąga swoją opowieść na cały wiek XX, proponując następującą periodyzację: okres 1912–1925 – od pierwszej wojny bałkańskiej do traktatów z Neuilly
i Lozanny, kiedy przesiedlenia stały się akceptowanym ma płaszczyźnie międzynarodowej środkiem politycznym; lata 1938–1944 – rozpoczynające się układem monachijskim – dla których podstawowym wyróżnikiem jest nazistowska
dominacja w Europie i odpowiadająca jej władza sowiecka; czas tużpowojenny
(1944–1950), kiedy czystki etniczne, zdaniem Thera, były efektem stworzonego
przez aliantów ładu powojennego. (Ther wzmacnia argumentację, dodając do
europejskich przykładów kazusy wysiedleń Palestyńczyków z powstającego
państwa żydowskiego oraz historię czystek etnicznych w Indiach i Pakistanie po podziale Indii Brytyjskich na dwa państwa). Książkę zamykają lata
1991–1999 – od upadku Jugosławii do konfliktów w Kosowie i na Kaukazie.
Ther odróżnia czystki etniczne od ludobójstwa – tą odsłoną historii „czarnego kontynentu”1 zajął się Timothy Snyder. Punktem wyjścia jego książki jest
1
M. Mazower, Dark Continent. Europe’s Twentieth Century, London 1997.
Recenzje
275
konstatacja, że większość zbrodni narodowego socjalizmu i stalinizmu miała
miejsce w Europie Wschodniej, a dokładniej na terytorium Polski, Ukrainy,
Białorusi, zachodniej Rosji i krajów bałtyckich: „Skrwawione ziemie – pisze
Snyder – nie stanowiły realnego ani wyimaginowanego terytorium politycznego – był to po prostu obszar, gdzie najbardziej zbrodnicze reżimy Europy
dokonały swoich najbardziej morderczych czynów” (s. 19). Snyder zajął się
dynamiką uśmiercenia 14 mln cywilów i jeńców wojennych – unicestwionych
na tych obszarach w latach 1933–1945 – i zwrócił uwagę na kumulujące się
w czasie polityczne przyczyny masowych mordów, w których największą –
jego zdaniem – rolę odegrały odgórna modernizacja Związku Radzieckiego
podczas kolonizacji wewnętrznej (w tym kolektywizacji rolnictwa) oraz demodernizacyjna polityka III Rzeszy wobec pobitych ziem Związku Radzieckiego
i Polski. Wiązały się one z masowymi sposobami zabijania: Snyder pokazuje,
że połowa ofiar Stalina i Hitlera zmarła, bo zamorzono ją głodem – ponad
3 mln Ukraińców w latach Hołodomoru 1932–1933 oraz ponad 4 mln Rosjan,
Białorusinów i Ukraińców zagłodzonych przez Niemców w latach 1941–1944,
druga połowa zmarła rozstrzelana lub zagazowana: 5,4 mln zagazowanych
lub rozstrzelanych Żydów, 300 tys. obywateli sowieckich (głównie Polaków
i Ukraińców) zastrzelonych na zachodnich ziemiach ZSRR podczas wielkiego
terroru (1937–1938), 200 tys. Polaków, przeważnie inteligencji, rozstrzelanych
przez Niemców i Sowietów w latach 1939–1941, około 700 tys. białoruskich
i polskich cywilów rozstrzelanych przez Niemców w akcjach odwetowych. Siła
książki polega nie tyle na odkrywaniu nowych faktów, ile na ich umiejętnym
zestawianiu, polemicznym wobec esencjonalizujących przedstawień II wojny
światowej, jak w konstatacji, że pod koniec 1941 r. na terenach okupowanej
Polski największą grupą ofiar masowego ludobójstwa nie byli (jeszcze) Żydzi
ani Polacy, ale sowieccy jeńcy wojenni zagłodzeni na śmierć przez nazistów.
Wielka trwoga Marcina Zaremby, inaczej niż omawiane wyżej pozycje, dotyczy wyłącznie historii Polski w jej powojennych granicach. Stanowi ona przejmujące studium psychospołecznych konsekwencji procesów opisanych przez
Thera i Snydera, zachodzących w samym sercu skrwawionych ziem. Jest to
pierwszy panoramiczny obraz społeczeństwa polskiego okresu tużpowojennego, który do tej pory badano albo z perspektywy historii politycznej, albo
w szeregu wycinkowych studiów przypadków. Jest to także chyba pierwsza
książka historyka polskiego czasów najnowszych tak śmiało sięgająca do kategorii zbiorowych emocji. Zaremba przenosi kategorie psychologiczne – lęku,
traumy, paniki – na poziom społeczny, pokazując zarazem źródła powojennego
strachu, jak i sposoby reagowania na niego. Ludzie bali się upiorów z przeszłości, niepewności jutra i rodzącego się systemu terroru nowej władzy, ale także
bezpośredniej fizycznej przemocy: kradzieży, gwałtu, śmierci – zagrażających
im ze strony czerwonoarmistów, bezrobotnych ludzi zbędnych, zdemobilizowanych żołnierzy i partyzantów, przeciwników politycznych, przedstawicieli
innej grupy etnicznej czy zwykłych przestępców. Społeczne reakcje na strach
były zróżnicowane – bywały to manifestacyjna lojalność wobec nowych władz
i zbiorowe modły, organizowanie samoobrony lokalnej i gorączkowe wykupy-
276
Recenzje
wanie towarów, plotki, samosądy i akcje odwetowe – często eskalujące zbiorową psychozę. Książka Zaremby jest zarazem studium demoralizacji społecznej wywołanej wojną, kontynuującym kierunek wskazany dawno temu przez
Kazimierza Wykę w słynnym eseju Gospodarka wyłączona2. Zarysowuje fenomeny społeczne takie jak szaber, spekulacja, bandytyzm – pokazuje je jednak w szerszym kontekście powojennej destabilizacji i tworzenia się nowego
systemu politycznego, który – wbrew nadziejom Wyki – raczej wzmacniał niż
osłabiał tendencje demoralizacyjne. Zaremba bez ogródek opisuje zachowania
antysemickie, ale równocześnie zajmuje się porachunkami pomiędzy różnymi
grupami ludności (Polakami, Niemcami, Białorusinami, Ukraińcami). W tym
sensie książka stanowi daleko idące uzupełnienie i kontekstualizację słynnego
Strachu Jana T. Grossa3.
Omawiane prace są „dziećmi swoich czasów”, choć książki Thera i Snydera z nieco innych powodów niż Wielka trwoga Zaremby. Dwie pierwsze
pozycje wydają się symptomatyczne dla klimatu intelektualnego panującego
w międzynarodowych środowiskach akademickich po rozpoczęciu transformacji w Europie Wschodniej i przyłączeniu nowych państw członkowskich do
Unii Europejskiej – stymulującego przepisywanie historii Europy w taki sposób, aby nowa o niej opowieść ujęła doświadczenie wschodniej części kontynentu. Pewną karierę zrobił termin „zbiorowej pamięci europejskiej”, której
„przepracowanie” miałoby polegać na takim zagospodarowaniu historycznej
wyobraźni Europejczyków, by zmieścić w nim zarówno wrażliwość zachodniego świata na los ludności cywilnej (z paradygmatycznym przedstawieniem Holokaustu), jak i doświadczenia innych grup etnicznych w Europie
Wschodniej, o których pamięć jest dominująca w regionie4. Tego typu projekty – w gruncie rzeczy polityczne – nie są jednak możliwe bez poszerzania elementarnej wiedzy o przeszłości. Traktowane serio, muszą się opierać
na rzetelnych badaniach naukowych. Najważniejszą zaletą warsztatu Thera
i Snydera pod tym względem jest nie tyle odkrywanie nowych źródeł historycznych, ile znajomość wielu narodowych historiografii i umiejętność zestawiania prowadzonych w ich ramach badań, co pozwoliło obu tym autorom
zaproponować nowe interpretacje przeszłych wydarzeń. Tymczasem książka
Zaremby, w dużej mierze powstała dzięki olbrzymiej kwerendzie źródłowej,
pisana była w Polsce, przez którą w czasie jej tworzenia przetoczyły się debaty
publiczne odczarowujące okres wojenny i powojenny. Znaczone były nie tylko
sporami wywołanymi przez książki Jana T. Grossa, ale także dyskusjami na
temat stosunków polsko-niemieckich czy polsko-ukraińskich. Obraz przeszłości – również ten kształtowany przez historyków – zależy od świadomej lub
K. Wyka, Gospodarka wyłączona, w: Życie na niby. Pamiętnik po klęsce, Kraków
1984, s. 138–175.
3
J.T. Gross, Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści, Kraków 2008.
4
C. Leggewie, A.-K. Lang (współpr.), Der Kampf um die europäische Erinnerung.
Ein Schlachtfeld wird besichtigt, Monachium 2011.
2
Recenzje
277
nieświadomej struktury przekonań i wartości. Wszystkie omawiane książki
pisane są z podobnym humanistycznym przesłaniem moralnym, demitologizującym opisy wojny w narodowych historiografiach; są zarazem symptomem
wrażliwości moralnej w pewien sposób negocjowanej – ukształtowanej przez
„zachodni” dyskurs praw człowieka, jednocześnie czyniącej miejsce dla wschodnioeuropejskich historii.
Symptomatyczna dla fenomenu tych książek jest także ich recepcja, daleko
wychodząca poza dyskusje ściśle akademickie, choć spotkały się one z nierównym zainteresowaniem – to Timothy D. Snyder jest swoistym rekordzistą
w przykuwaniu międzynarodowej uwagi (książka Thera, napisana oryginalnie po niemiecku, nie ma jeszcze wydania angielskiego, a Zaremby została
dopiero w tym roku wydana w języku polskim): Skrwawione ziemie zostały
przetłumaczone na 23 języki, a ich omówienia ukazały się w dziennikach
i czasopismach popularnych wielu krajów5. Lawinowo rośnie liczba recenzji
naukowych, a także dyskusji, warsztatów i konferencji rozpoczynających się
od nawiązań do tej książki. Krytycy zarzucają Snyderowi przede wszystkim
arbitralność w wyznaczeniu ram chronologicznych pracy, granic skrwawionych
ziem oraz liczby 14 mln ofiar, umniejszanie znaczenia Holokaustu poprzez
omawianie go łącznie z innymi przykładami ludobójstwa, nieuwzględnienie
sprawczości lokalnych społeczności w masowym zabijaniu (w tym propolskość
całego wywodu), budowanie wiarygodności opisu poprzez swobodę narracyjną,
a nie przekonującą argumentację. Opinie entuzjastów są właściwie odwrócone
– książkę docenia się za metodologiczny pomysł na śledzenie geografii i dynamiki masowego mordu, wprowadzenie „nowych” grup ofiar do szerokiego dyskursu historycznego, co możliwe było dzięki wartkiej narracji, sprawnemu
łączeniu statystyk i fragmentów osobistych relacji oraz za sympatię i uważność dla interpretacji funkcjonujących w narodowych historiografiach krajów
wchodzących w skład skrwawionych ziem6. Zarzuty wobec książki Thera dotyczą zbyt jednostronnego opisu, koncentracji na obwinianiu aktorów politycznych za czystki etniczne, co czyni niewidocznym emocje i zachowania ludności
lokalnej, podczas gdy docenia się jego umiejętność syntezy7. W przypadku obu
Por. informacje na odsłonie internetowej: http://www.yale.edu/history/faculty/
snyder.html (3 XI 2012).
6
Np. Bloodlands – eine Debatte über die Massenmorde der stalinistischen Sowjetunion und NS-Deutschlands (wypowiedzi Manfreda Hildermeiera, Dariusza Stoli, Dietricha Beyraua, Sybille Steinbacher, Dana Michmana, Johannesa Hürtera), „Journal
of Modern History” 10, 2012, nr 3 i nr 4, s. 289–314, s. 433-451; Review forum: Timothy
Snyder, Bloodlans. Europe between Hitler and Stalin (wypowedzi Johna Connelly’ego,
Marka Rosemana, Andryiy Portnova, Michaela Davida-Foxa, Timothy’ego Snydera),
„Journal of Genocide Research” 13, 2011, nr 3, s. 313–352, rec. Omera Bartova w „Slavic Review” 70, 2011, nr 2, s. 424–428. Zob. także blok recenzji w języku polskim
w nowym czasopiśmie internetowym „Studia Litteraria et Historica” 2012, nr 1.
7
Zob. np. N. Naimark, rec.: Ph. Ther, Die dunkle Seite der Nationalstaaten. »Ethnische Säuberungen« im modernen Europa, Göttingen 2011, „H-Soz-u-Kult”, 28 IX 2012,
http://hsozkult.geschichte.hu-berlin.de/rezensionen/2012-3-196 (3 XI 2012).
5
278
Recenzje
książek recenzenci podkreślają, że analityczne dystynkcje pomiędzy wysiedleniem a ludobójstwem przydają się do budowania logiki wywodu, ale zbytnio
upraszczają historyczne realia.
W recepcji książki Zaremby – jej plon do tej pory dostępny jest głównie
w polskiej prasie ze względu na stosunkowo niedawny czas wydania Wielkiej
trwogi – podkreśla się z jednej strony znakomity warsztat i dokonanie ważnego
kroku w kierunku demitologizacji najnowszej historii Polski, z drugiej – zbyt
małą uwagę przywiązywaną do specyfiki zachowań antysemickich, ale także
zbyt czarny obraz powojennych lat, namalowany na podstawie źródeł, które
pasowały do tez autora i zbyt niejednoznaczne posługiwanie się kategoriami
psychologicznymi, pod które podciągnąć można wszystkie powojenne okropności8. Krytyczna czy pochlebna opinia wobec wszystkich tych pozycji w pewnym
stopniu zależy także od tożsamości naukowej i politycznej recenzentów – np.
książka Snydera spotkała się z dużą krytyką wśród badaczy Holokaustu, z cieplejszym przyjęciem wśród historyków zajmujących się Polską czy Ukrainą.
Miejsce i kontekstualizacja zachowań antysemickich jest także powodem
zarówno krytyki, jak i pochwał Wielkiej trwogi. Sukces tych książek, daleko
wykraczający poza pole nauki, pokazuje, jak bardzo tego rodzaju przedsięwzięcia badawcze funkcjonują na przecięciu pamięci zbiorowej i historiografii. Nie
jest to w żadnym wypadku zarzut w stosunku do tych pozycji, raczej próba
osadzenia ich fenomenu w kontekście czasów, w których powstały.
Niemiecka badaczka pamięci kulturowej, Aleida Assmann, podkreślała
w jednym ze swoich tekstów, iż „do niedawna istniało szeroko podzielane
przekonanie, że podczas gdy ludzie zmieniają się w czasie, przeszłość pozostaje niezmienna. [...] W ciągu ostatnich dwudziestu lat obserwujemy, jak ta
zdroworozsądkowa prawda jest kwestionowana... Przeszłość nie wydaje się
już wykuta w granicie, ale pisana na wodzie; nowe jej konstrukcje pojawiają
się periodycznie i zmieniają bieg polityki i historii”9. Zapewne żaden z przywołanych tu autorów nie podpisałby się łatwo pod tym cytatem – wszyscy są
zwolennikami historii wyjaśniającej – woleliby raczej powiedzieć, że zmienili interpretację niż samą przeszłość. Myśl Assmann w świetle jej dalszych
wywodów na temat związków historiografii i pamięci zbiorowej można jednak przeczytać jako docenienie wartości tej pierwszej – dzięki warsztatowi
badawczemu wykorzystującemu świadectwa (evidence) historiografia ma swój
potencjał krytyczny i intelektualną siłę kształtowania pewnych trwałych (choć
nie wiecznych) trendów interpretacyjnych wykraczających poza świat zawoZob. J. Jedlicki, Strachy polskie, „Polityka”, 8 IX 2012; P. Skwieciński, Krwawa
jatka i tramwaj, „Rzeczpospolita”, 7 VII 2012; W. Czuchnowski, Polska jak lej po bombie
(rozmowa z Marcinem Zarembą), „Gazeta Wyborcza” Magazyn Świąteczny, 18 V 2012;
„Kultura Liberalna” – wypowiedzi Mateusza Fałkowskiego, Joanny Tokarskiej-Bakir,
Macina Kuli, Łukasza Krzyżanowskiego, Piotra Pazińskiego, Marcina Zaremby,
http://kulturaliberalna.pl/2012/09/18/zaremba-tokarska-bakir-krzyzanowski-ciszapo-wielkiej-trwodze (3 XI 2012).
9
A. Assmann, Transformation between History and Memory, „Social Research”
75, 2008, nr 1, s. 57.
8
Recenzje
279
dowych historyków. To z pewnością największa zaleta omawianych książek.
Obok innych pozycji, jak Powojnie Judta10, stymulują one do transnarodowego
spojrzenia na Europę (Ther i Snyder), jak i do rekonstruowania postaw lokalnych społeczności (Zaremba). Znajdą się one w wielu podstawowych spisach
lektur na studiach, ustalając sposoby wrażliwości i kształtowania narracji
historycznej. Narodowe historie heroiczno-tragiczne zostały zastąpione historiami procesów, których wynikiem jest hekatomba ludności. Historycy mogą
się spierać o przyczynowość tych procesów, nie ulega jednak wątpliwości, że
ich dyskusje nie pozostaną już dłużej zamknięte w dyskursie dotyczącym tylko
jednej grupy narodowej.
Joanna Wawrzyniak
Dagmara Jajeśniak-Quest, Stahlgiganten in der sozialistischen Transformation. Nowa Huta in Krakau, EKO in Eisenhüttenstadt und Kunčice in
Ostrava, Wiesbaden 2010, Studien zur Sozial- und Wirtschaftsgeschichte
Ostmitteleuropas, 20, Harrasowitz Verlag, s. 349.
Położone w stosunkowo niewielkiej od siebie odległości trzy obiekty przemysłu stalowego, niegdyś sztandarowe przedsięwzięcie socjalistycznej industrializacji w trzech krajach: Polsce, NRD i Czechosłowacji, stanowią dziś,
o ironio, własność tego samego koncernu Arcelor-Mittal. W stosunku do tego
kapitalistycznego olbrzyma, którego roczny zysk przekracza 100 mld dolarów,
tytułowe „giganty stalowe” wyglądają raczej jak liliputy. Zresztą ich produkcja w porównaniu z latami socjalistycznej świetności mocno się skurczyła. Prezentowana książka omawia powstanie i funkcjonowanie „gigantów stalowych”
oraz ich rolę w gospodarce trzech krajów w epoce komunizmu.
Pochodząca z Krakowa autorka studiowała i doktoryzowała się u prof.
Helgi Schultz na Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Jest nadal
związana z tym uniwersytetem oraz z uniwersytetem w Erfurcie, zajmuje się
głównie problematyką polską i polsko-niemiecką w ramach szerszej problematyki Europy Środkowo-Wschodniej.
Autorka nie pisze po prostu historii trzech kombinatów metalurgicznych,
ogólny zakres jej tematu określony został w samym tytule. Chodzi więc o ich
rolę w socjalistycznej/komunistycznej transformacji społeczno-gospodarczej
trzech krajów. Tytuły głównych części pracy wskazują na wybór, jakiego
dokonała autorka. Są to więc główne założenia ówczesnej transformacji, przy
uwzględnieniu specyficznych warunków krajowych i lokalnych, dalej kwestia
siły roboczej, mobilizacja społeczna organizowana przez partię wokół sztandarowych projektów przemysłowych i na ich terenie, konflikty wewnętrzne, koszty
inwestycji, relacje kombinatów ze światem zewnętrznym, w tym źródła techT. Judt, Powojnie. Historia Europy od roku 1945, tłum. R. Bartołd, Poznań 2008
(tyt. oryg.: Postwar. A History of Europe Since 1945, Penguin Press 2005).
10
280
Recenzje
nologii, a także rola kombinatów w gospodarce całego obozu socjalistycznego.
Bardzo ważnym założeniem tej pracy jest ustawiczne porównywanie wszelkich
problemów i wskaźników trzech kombinatów, często w formie tabelarycznej.
Praca ta dotyczy czasów całkiem niedawnych, jednak i w tym wypadku
pojawiły się trudności z dostępem do materiałów źródłowych. Charakterystyczne, że najłatwiej było dotrzeć do źródeł niemieckich, trudniej do polskich, a najtrudniej do czeskich (s. 9–11). Skądinąd autorka wyznaje (s. 15),
co zresztą widać na pierwszy rzut oka, że trzonem jej pracy jest zestawienie
Nowej Huty z EKO (Eisenhüttenkombinat Ost), czeskie Kunčice pełnią natomiast rolę pomocniczą. Autorka wykorzystuje stosunkowo niewiele czeskiej
literatury, a i to zwłaszcza w języku angielskim czy niemieckim. Zresztą relatywna rola kombinatu czeskiego była jednak mniejsza niż pozostałych dwóch.
Wstęp do pracy zawiera tradycyjne w tym miejscu rozważania terminologiczne, w tym związane z pojęciem „transformacja”, które używane jest obecnie na ogół w odniesieniu do odwrotnego procesu – przejścia od gospodarki
komunistycznej do kapitalistycznej/wolnorynkowej, ale w omawianej książce
odgrywa kluczową rolę w połączeniu z przymiotnikiem „socjalistyczna”. Drugim tradycyjnym elementem wstępu są rozważania dotyczące źródeł, których
ilość jest rzeczywiście olbrzymia, a wachlarz rodzajów bardzo szeroki. Do
wykorzystania są archiwalia wewnętrzne zakładów (które zresztą w okresie
współczesnym kilkakrotnie zmieniły formę własności, formę prawną, organizację, nazwę, a nawet charakter techniczny), ale do dyspozycji mniej lub
bardziej swobodnej są także dokumenty państwowe i partyjne, nieprzebrane
zasoby prasy i wydawnictw, a nawet literatura piękna, teksty muzyczne,
wokalne i instrumentalne, filmy fabularne (np. Człowiek z marmuru Andrzeja
Wajdy) i inne materiały filmowe itd., itp. W tym stanie rzeczy nie dziwi, że –
jak stwierdza autorka – obecny tekst jest skróconą, ale i przerobioną wersją
pracy doktorskiej.
Jak wspomniano, pierwsza część książki zawiera omówienie założeń industrializacji typu sowieckiego. Pomijam tu znane powszechnie informacje, które
autorka referuje, zwrócę jednak uwagę, że w całej pracy i w całej materii industrializacji i genezy „stalowych gigantów” stwierdzamy z jednej strony tożsamość założeń, z drugiej zaś odmienność sytuacji i wyników działań. Zatem
już na początku rozważań o sowieckim modelu industrializacji okazuje się, że
te same cele industrializacyjne były czymś innym w industrialnych krajach
takich jak wschodnie Niemcy/NRD i Czechy, a czymś innym w Polsce z jej
przewagą prymitywnego rolnictwa i niedorozwojem – jak powszechnie uważano już przed wojną – sektora przemysłowego (s. 43). W Polsce industrializacja „socjalistyczna” stanowiła w ten czy w inny sposób realizację industrializacji w ogóle, zapoczątkowanej jeszcze w XIX w.
Projekty industrializacyjne miały mocno zaznaczoną stronę społeczną
w duchu transformacji socjalistycznej. Modelowym rozwiązaniem lokalizacyjnym było więc posadowienie kombinatu na dziewiczym gruncie. Ale tu już
uwidoczniły się różnice: Nowa Huta i EKO powstają po prostu w polu, natomiast Kunčice w ośrodku przemysłowym, na miejscu uprzednio istniejącego
Recenzje
281
zakładu. Można było pewno z mniejszym kosztem umieścić nowy kombinat
polski na Śląsku, ale ze względów społeczno-politycznych wyznaczono mu
miejsce tuż obok Krakowa. Polski kombinat projektowano w wielkiej mierze
w ZSRR (s. 45), toteż i wpływ technologii używanej w ZSRR był tu największy,
gdyż Czechosłowacja, a częściowo i NRD posiadały własną technologię i większe doświadczenie w tej dziedzinie.
Autorka przedstawia budowę kombinatów na szerszym tle strategii bloku
sowieckiego w Europie Środkowo-Wschodniej, także w innych krajach socjalistycznych, jak Węgry. Rumunia, Bułgaria, Jugosławia i Albania (s. 46–71).
Przede wszystkim trzeba zauważyć zmiany i deformacje w pierwotnych planach, zachodzące pod wpływem zaostrzenia się sytuacji międzynarodowej
i wybuchu wojny koreańskiej. Z tą chwilą na plan pierwszy wysunęły się
potrzeby wojskowe, z uszczerbkiem dla całokształtu gospodarki. Po zakończeniu wojny koreańskiej zagrożenie wojenne też oddziaływało na inwestycje, tym bardziej że wprowadzone przez USA i ich sojuszników embargo na
technologię i produkty choćby potencjalnie strategiczne zmuszało do przyjęcia założeń autarkicznych przez gospodarki krajów socjalistycznych. W późniejszym czasie powstawały też nowe przedsiębiorstwa metalurgiczne (np.
w Polsce Huta Częstochowa [Bieruta] – tu rozbudowano istniejący zakład,
czy Huta Katowice), ale większość inwestycji w tej dziedzinie pojawiła się
lub była później lokalizowana w kombinatach, które wystartowały w latach
pięćdziesiątych.
W pierwszym dziesięcioleciu wytężonej „industrializacji socjalistycznej”
nastąpił wielki przyrost produkcji surowej stali w poszczególnych krajach
obozu, w Polsce wyniósł on w latach 1950–1959 prawie 175%, w innych krajach był mniejszy, z wyjątkiem NRD, gdzie zbudowany od podstaw kombinat, wyposażony w nowoczesne urządzenia, umożliwił zwiększenie produkcji
bez mała pięciokrotne, a także Bułgarii, gdzie dotąd prawie nie było takiego
przemysłu, więc produkcja w tym czasie wzrosła 50-krotnie (s. 70). Jednak
już po śmierci Stalina impet industrializacji musiał osłabnąć w obliczu oporu
społeczeństw przeciw narzucanym wyrzeczeniom i obawy rządzących, by nie
przeciągnąć struny. W stosunku do pierwotnych założeń nie zrealizowano
wielu projektów, w późniejszych latach pojawiły się jednak nowe. Produkcja
stali rosła nadal, np. w Polsce w 1980 r. była trzy razy większa niż w 1960 r.,
kiedy to była ona już i tak 3–4 razy wyższa niż w 1950 r.1 Tymczasem jednak nastąpiły zmiany w gospodarce światowej, ignorowane przez przywódców
obozu komunistycznego, i sama tradycyjna industrializacja stała się zjawiskiem typowym dla mijającej epoki. Niezależnie od ograniczonych możliwości
podporządkowania całej gospodarki rozwojowi przemysłu ciężkiego, w odniesieniu do przemysłu stalowego pojawił się problem surowcowy, udostępnianie
nowych zasobów węgla i rud było bardzo kosztowne i nie w pełni się udawało,
a ZSRR nie mógł zaspokoić całego zapotrzebowania regionu, tym bardziej że
sam bezustannie zwiększał produkcję, tak stali, jak i surowców kopalnych.
1
„Rocznik Statystyczny” 2005, s. 50.
282
Recenzje
Wspomniane już różnice w ogólnym charakterze gospodarki trzech krajów
– przedstawione tu na tle porównawczym całego regionu – odbiły się także
na ostatecznym rezultacie inwestycji. W Polsce stworzenie giganta stalowego
sprzyjało całkowitemu przekształceniu proporcji gospodarczych między przemysłem a rolnictwem, także w dziedzinie zatrudnienia. Natomiast w NRD
i Czechosłowacji nastąpiła raczej modyfikacja w kierunku wzmocnienia
udziału przemysłu ciężkiego w już rozwiniętym tam sektorze industrialnym.
Autorka wskazuje, że uproszczone poglądy na genezę trzech gigantów stalowych sprowadzają ją do rozkazu Stalina i poleceń z ZSRR. W istocie rzeczy znaczną rolę odegrały także wewnętrzne potrzeby poszczególnych krajów,
w tym konieczność stworzenia w Polsce dziesiątków tysięcy miejsc pracy dla
wychodźców z przeludnionej wsi małopolskiej oraz w NRD dla przesiedleńców ze Wschodu. Autorka szczegółowo analizuje te potrzeby i rozważania
(s. 73–101). Jeśli chodzi o Polskę, to już od 1947 r., a więc przed zadeklarowaniem socjalistycznej przebudowy, poszukiwano miejsca na nową inwestycję hutniczą. Zamówiono też w USA urządzenia, które zostały potem zablokowane wskutek embarga (1948). W tej sytuacji postanowiono, wraz z rosyjskimi
przedstawicielami gospodarczymi, zbudować nowy zakład nie koło Gliwic, ale
bardziej na wschód, pod Krakowem. Inżynierowie mieli się też obawiać, że
w razie zwycięstwa USA w „trzeciej wojnie” Niemcy odzyskają swe dawne
ziemie, więc po co tam budować hutę. W Czechosłowacji największą inwestycję metalurgiczną zlokalizowano w Kunčicach, w których pewne prace budowlane rozpoczęto jeszcze w 1942 r., a więc w czasie wojny. Natomiast niemiecki
kombinat ulokowano koło ówczesnego miasta Fürstenberg w wyniku zbiegu
różnych motywów: ekonomicznego – bliskość surowców i sieć komunikacyjna,
pewne inwestycje poczynione w pobliżu w czasie wojny, społecznego – konieczność industrializacji północnej części NRD oraz stworzenia ośrodka zatrudniającego przesiedleńców (oczywiście nie tylko ich).
W następnej części pracy autorka omawia problem siły roboczej i kwestie
zatrudnienia (s. 102–142). Pod tym względem warunki panujące w Polsce
i w pozostałych dwóch rozpatrywanych krajach były zupełnie inne. W Polsce istniały wielkie zasoby potencjalnej, choć niewykwalifikowanej siły roboczej w postaci przeludnienia agrarnego, czego nie było w pozostałych, już bardziej zindustrializowanych krajach. W Kunčicach sięgnięto do siły roboczej
z agrarnych terenów Słowacji. W NRD rolnictwo cierpiało na niedostatek siły
roboczej, nie mogło więc zasilić kombinatu. Ten ostatni był więc skazany na
zatrudnianie przesiedleńców ze wschodu, w tym tzw. późnych przesiedleńców z Polski – Spätaussiedler, siły roboczej z innych krajów socjalistycznych
(np. z Bułgarii), zatrudnianie kobiet, pracowników mniej ważnych gospodarczo i likwidowanych w tym celu przedsiębiorstw w okolicy, nawet więźniów
i powołanych do wojska, a zwłaszcza na stosowanie technologii pracooszczędnych, a więc bardziej nowoczesnych. Jednak przez cały czas występowały trudności z obsadzeniem stanowisk pracy, a przede wszystkim z wykwalifikowanymi kadrami. W polskim kombinacie wyrażało się to w nadmiernej liczbie
zatrudnionych przy poszczególnych procesach wytwórczych, przewyższającej
Recenzje
283
nawet sowieckie standardy z wzorcowej dla Nowej Huty ukraińsko-sowieckiej
Huty Zaporożec.
We wszystkich trzech kombinatach znaczną część zatrudnionych stanowili
migranci z innych części kraju. We wszystkich też istniał problem nadmiernej fluktuacji kadr i zatrudnienia, który w Eisenhüttenstadt dodatkowo związany był z ucieczkami i opuszczaniem wschodnich Niemiec przez osoby przechodzące do stref zachodnich, a potem do Bundesrepubliki – pamiętajmy, że
mowa tu głównie o okresie przed zbudowaniem muru berlińskiego w 1961 r.
Nowa Huta zatrudniała przede wszystkim pracowników pochodzących z najbliższych okolic i województw, z Małopolski, Śląska i Kielecczyzny. Niemiecki
kombinat także wywołał znaczne ruchy migracyjne, starano się jednak w obliczu wspomnianego braku siły roboczej nie ogołocić z niej innych terenów
i zakładów. Poziom wykształcenia i kwalifikacji zawodowych był w EKO wyższy niż w Nowej Hucie i Kunčicach, przede wszystkim większy był odsetek
pracowników z wyższym wykształceniem i absolwentów średnich szkół zawodowych (Fachschule). We wszystkich trzech kombinatach starano się także
wypełnić luki kadrowe przez aktywizację zawodową kobiet, która zresztą
w szerszej perspektywie miała stać się jednym z elementów przebudowy społecznej i transformacji socjalistycznej. W danym wypadku mniej przejmowano
się społecznym aspektem tej kwestii, a na czoło – zwłaszcza w Nowej Hucie –
wysuwała się konieczność doraźnego uzupełnienia siły roboczej.
Sprawy te wiązały się także z kolejnym omawianym przez autorkę tematem – masową mobilizacją. Miała ona różne aspekty – ogólnopolityczny
i wewnątrzzakładowy. Autorka poświęciła uwagę przede wszystkim wewnętrznej mobilizacji, której formy zasadzały się na ruchu typu „stachanowskiego”,
a więc promowaniu „przodowników pracy”, ruchu aktywistów (EKO). Odrębny
typ stanowiła mobilizacja młodzieży, w Polsce realizowana przez Służbę
Pracy (SP), w Czechosłowacji przez młodzieżowe brygady organizowane przez
oficjalny związek młodzieży, a w EKO przez FDJ (Freie Deutsche Jugend)
w ramach różnych przedsięwzięć, jak Jugendweihe (świecka konfirmacja,
zresztą o socjaldemokratycznym pochodzeniu, konkurująca z protestanckim
obrzędem), różne warty stalinowskie (oczywiście póki nie podano w wątpliwość wielkości Wielkiego Wodza wkrótce po jego śmierci) itd., itp. Charakterystyczne, że o ile w EKO większość form tej mobilizacji przetrwała aż do końca
socjalizmu, to w Nowej Hucie i w ogóle w Polsce po 1956 r. niemal znika „wyścig
pracy”, „socjalistyczne współzawodnictwo” i inne rodzaje stachanowizmu.
Kolejna część pracy (s. 173–209) przedstawia zjawiska mieszczące się
między akceptacją i sprzeciwem wobec… właśnie, wobec czego? Rozdział
ten mieści w jednym tytule najrozmaitsze konflikty dotyczące bezpośrednich
warunków bytowania i pracy, a dochodzące, w przypadku niemieckim, aż do
powstania, co prawda w Berlinie, o niewielkim oddźwięku w „Stalinstadt”2.
2
„Auch in Stalinstadt gab es am 17. Juni Unruhen, obwohl sich die meisten Hüttenarbeiter an dem Streik nicht beteiligten und an diesem Tag Produktionsplan
erfüllten!” (s. 194).
284
Recenzje
Jeśli chodzi o wewnątrzzakładowe konflikty, autorka dostrzega je zwłaszcza
w różnicach generacyjnych, konflikty wokół norm i ich podnoszenia były także
wspólne wszystkim trzem zakładom. Największymi zaburzeniami były starcia w Nowej Hucie w związku z zakazem budowy kościoła, które miały miejsce w 1960 r. i dopiero po latach (1977) doszło do realizacji tego przedsięwzięcia. Ten konflikt pozostawał jednak poza bramami zakładu w Nowej Hucie
i dotyczył bardziej „socjalistycznego miasta” niż huty. Autorka notuje, że przez
wszystkie lata socjalizmu nie doszło nigdy w żadnym ze „stalowych gigantów”
do przerwy w funkcjonowaniu wielkich pieców i w ogóle do zakłócenia produkcji. Nic dziwnego, że w innym miejscu pisze o wymuszonym konsensusie załóg
robotniczych i państwa kierowanego przez partię.
Kolejna część książki, poświęcona „inwestycjom i kosztom”, jest dość nużąca
w lekturze. Autorka szczegółowo rozpatruje zasady finansowania omawianych projektów industrialnych, choć – zwłaszcza w latach pięćdziesiątych
– strona finansowa ustępowała miejsca zadaniom rzeczowym, a finansowanie było podporządkowane ustalonym centralnie planom. Wyznaczone przez
partię obiekty musiały być zrealizowane niezależnie od będących do dyspozycji realnych środków. W późniejszych latach ograniczono zasięg inwestycji
w EKO i w Kunčicach. Natomiast w Polsce realizowano nowe obiekty podobnego charakteru, choć o mniejszym zasięgu, ale Nowa Huta pozostała sztandarową inwestycją i była pod szczególną ochroną. W gruncie rzeczy autorka
nie przedstawia końcowego bilansu nakładów i rezultatów, wątpliwe zresztą,
czy taki bilans w wyrażeniu kosztowym i finansowym byłby w ogóle możliwy
do naszkicowania, z jej pracy wynika jednak, że rozbieżność między planowanymi a rzeczywistymi kosztami (i zapewne nakładami finansowymi i rzeczowymi) była szczególnie duża w Nowej Hucie. Natomiast enerdowski kombinat
w latach 1956–1973 utrzymywał się w planowanych kosztach i wykazywał
nawet nakłady nieco mniejsze niż planowano (s. 225). Wskazuje to na charakterystyczne różnice między uprzemysłowionymi już krajami (NRD, ČSR),
w których przyzwyczajono się do rachunku ekonomicznego, a na wpół agrarną
Polską, która czerpała środki na inwestycje z drenażu rolnictwa i konsumpcji,
a wydawała je w sposób mało zdyscyplinowany.
Autorka omawia przy tym także regionalne i lokalne koszty budowy kombinatów, którym towarzyszyło tworzenie nowych socjalistycznych miast. Wspomina o wywłaszczeniach nieruchomości, przesiedleniach, nieuchronnych zjawiskach towarzyszących, w postaci rozprzężenia społecznego, alkoholizmu,
przestępczości itd. Z konieczności i ze względów politycznych budownictwo
mieszkaniowe, administracyjne i usługowe w dużej mierze obciążało środki
inwestycyjne kombinatów, przyczyniając się do ogromnego obciążenia ich
bilansu inwestycyjnego.
Ostatnia część pracy poświęcona została związkom między kombinatami
a całokształtem gospodarki w krajach socjalistycznych, w tym kolejno kooperacji, technologii i problemom surowcowym (s. 261–311). Autorka wskazuje,
że wbrew przyjętym opiniom w ramach RWPG szczegółowo i fachowo analizowano zmiany technologiczne i rynkowe, próbowano także reagować na te
Recenzje
285
zmiany (s. 265). W latach siedemdziesiątych do głosu doszła młodsza generacja
działaczy i fachowców, a zarazem zaczęła się współpraca z Zachodem, zwłaszcza w wypadku Polski (i Rumunii, ale to wykracza poza ramy tej pracy). Spowodowały one osłabienie zainteresowania integracją w ramach obozu socjalistycznego. Rozwijała się też, i to stosunkowo silniej, kooperacja bilateralna, nad
którą ciążyła jednak do 1956 r. jednostronna dominacja ZSRR i wyzysk krajów
zależnych, zwłaszcza Polski, przez nierównoprawne układy. Współpraca bilateralna samych kombinatów miała miejsce przez cały czas i dotyczyła często
doraźnych problemów surowcowych (np. walka z zamarzaniem transportowanej rudy w zimie), wymiany półproduktów itp. Tu trzeba wymienić organizację współpracy Intermetall, stworzoną w 1964 r. w ramach RWPG początkowo
przez omawianych tu partnerów z udziałem Węgier i z siedzibą w Budapeszcie, a potem rozszerzoną na inne kraje. Miała ona skutecznie zaradzić odczuwanemu w bloku sowieckim deficytowi zwłaszcza stali walcowanej. Autorka
przytacza informację o urządzeniach do ciągłego walcowania stali w połowie
lat pięćdziesiątych – w krajach RWPG było ich 18, a w USA 178! (s. 273).
Co do technologii, wspominano już o różnicy między całkowicie opartą
na sowieckiej technologii Nową Hutą a pozostałymi kombinatami. Wpływy
sowieckie pojawiły się w pozostałych kombinatach później, ale z konieczności sowiecka technologia musiała być tam stosowana, choćby ze względu na
embargo Zachodu. Autorka przedstawia liczne konflikty, które występowały
między sowieckimi projektantami a miejscowymi realizatorami, i niekiedy
przybierały dość ostry charakter, nawet w wypadku enerdowskich działaczy
przemysłowych (s. 285). Od połowy lat sześćdziesiątych zaczęły się dostawy do
Nowej Huty urządzeń z Austrii, Japonii i USA. W nawiązaniu tych kontaktów
odegrał już od początku wielką rolę inż. Tadeusz Sendzimir, jego syn Michał
i stworzona przez nich w Waterbury (USA) Sendzimir Company. Technologia
dostarczana przez tę firmę musiała przezwyciężyć także zastrzeżenia władz
amerykańskich, niechętnych wzmocnieniu gospodarczemu i technicznemu
przemysłu krajów socjalistycznych. Podobną nieco rolę dla EKO spełniały
firmy austriackie (czynne także w ZSRR i Polsce). Niemałe znaczenie miał
specyficzny status NRD jako kraju należącego do obszaru uprzywilejowanego
z tytułu przynależności Bundesrepubliki do europejskich i w ogóle zachodnich
struktur integracyjnych (RFN występowała tam jako przedstawiciel obszaru
przedwojennej Rzeszy Niemieckiej, za zgodą mocarstw zachodnich, do czasu
zawarcia mitycznego traktatu pokojowego).
Wreszcie dodać trzeba, że ilość i jakość niezbędnych dla kombinatów dostaw
rudy i koksu stanowiła zawsze jeden z najważniejszych problemów. Większość
rudy pochodziła oczywiście z ZSRR (dla Polski było to 80% importu). Inaczej
przedstawiała się kwestia koksu, gdzie Polska i Czechosłowacja były eksporterami, a NRD importerem. Uruchomienie nowych obiektów w Polsce stanowiło
dodatkowy problem dla dostaw koksu, podobnie jak budowa nowych urządzeń
hutniczych w ZSRR zacieśniała możliwości eksportowe tego kraju w zakresie
rudy żelaza. Nie tyle względy handlowe, ile słabość i niesprawność całego systemu były odpowiedzialne za trudności surowcowe i dotyczące dostaw paliwa.
286
Recenzje
Europa przechodziła na dostawy tańszej rudy z krajów zamorskich, z kolei
Polska musiała w zamian za rudę dostarczać koks. Poważną rolę odegrały tu
tendencje autarkiczne całego obozu sowieckiego, zależnego od dostaw z Krzywego Rogu.
Zakończenie pracy autorka zbudowała częściowo na zasadzie zestawień
tabelarycznych, co ułatwia porównanie trzech „gigantów stalowych”, ich cech,
podobieństw i odrębności. Zestawienia te nie wnoszą nowych ustaleń do już
zawartych w tekście pracy i zanotowanych w niniejszej recenzji. Prezentowana
książka wydaje się recenzentowi pożytecznym opracowaniem, choć nie przyczyni się do zasadniczej zmiany naszych opinii na temat industrializacji socjalistycznej. Nie znajdujemy tam jakichś tez budzących sprzeciw lub nieoczekiwanych. Tytuł obiecuje szersze i głębsze uwzględnienie roli trzech kombinatów
w gospodarce i rzeczywistości trzech krajów, niż to, co znajdujemy na kartach
tej książki, nie mówiąc już o ich znaczeniu w przekroju całego „obozu socjalistycznego”. Zaletą pracy jest natomiast szerokie wykorzystanie materiałów
źródłowych różnej proweniencji i widoczny wysiłek, by zachować obiektywizm
i nie formułować sądów o charakterze propagandowym, do czego nas przyzwyczaiły niektóre opracowania paranaukowe. Te co prawda rzadko odnoszą
się do problematyki gospodarczej, trudnej w badaniu i lekturze, a także niewdzięcznej dla amatorów łatwych uogólnień odnoszących się do epoki 1945–
–1989. Trzeba przyznać, że na ogół solidne opracowanie przez autorkę podjętej
problematyki wymaga pilnego i niekiedy nużącego wysiłku przy lekturze, ale
i wprowadza czytelnika w rzeczywiste, głównie codzienne życie socjalistycznych kombinatów.
Janusz Żarnowski
Maciej Tymiński, Partyjni agenci. Analiza instytucjonalna działalności lokalnych instancji PZPR w przemyśle (1945–1955), Warszawa 2011,
Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, s. 451.
W 2011 r. ukazała się interesująca książka historyka młodego pokolenia,
Macieja Tymińskiego. Jest to praca habilitacyjna tego znanego już w polskiej historii gospodarczej badacza. W obszernej monografii autor przedmiotem swych rozważań uczynił wpływ aparatu partyjnego na funkcjonowanie polskiego przemysłu w latach 1945–1955. Dokonał gruntownej analizy
zakreślonej problematyki. Przede wszystkim uwagę zwraca solidna podstawa
źródłowa, na którą składają się nie tylko zasoby Archiwum Akt Nowych
i Archiwum Państwowego m.st. Warszawy, ale również materiały przechowywane w Instytucie Pamięci Narodowej. Szczególnie cenne okazało się szerokie wykorzystanie w omawianej publikacji dokumentów wytworzonych przez
aparat bezpieczeństwa. Dziś już nie ma wątpliwości, jak cennym źródłem są
one dla poznania społecznych postaw oraz obserwowanych w PRL procesów
gospodarczych. Trzeba jeszcze podkreślić, że monografia Macieja Tymińskiego
Recenzje
287
wyróżnia się w polskiej historiografii odnoszącej się do problematyki gospodarczej PRL także i tym, że autor z jednej strony rozważa badany problem
od strony teorii ekonomii, z drugiej zaś, uważnie mu się przygląda od strony
faktograficznej.
Autor popisał się nie tylko doskonałą znajomością źródeł. To samo można
powiedzieć o jego znakomitej orientacji w literaturze, nie tylko w języku
polskim. Szeroko uwzględnione zostały w publikacji prace autorów zagranicznych. Dzięki znajomości dorobku ekonomistów, historyków, socjologów,
psychologów społecznych i politologów autor mógł wybraną problematykę
przestudiować w sposób gwarantujący rozległe spojrzenie interdyscyplinarne.
Opisywana monografia składa się z dziesięciu rozdziałów. Pierwsze trzy
mają charakter wprowadzenia do badanej problematyki. Autor opiera się
w nich zwłaszcza na wykorzystanej literaturze, szczególnie proponującej ujęcia modelowe, prezentującej i rozwijającej teorie funkcjonujące w ekonomii.
Bardzo interesujące w tej części pracy są refleksje Tymińskiego dotyczące
stosowania w badaniach politologicznego modelu totalitaryzmu. Rozważania
historyków, psychologów społecznych czy socjologów dowiodły już jednak, że
model ów jest nieprawdziwy. Badania prowadzone przez Macieja Tymińskiego,
poparte bogatym materiałem źródłowym, doprowadziły go do takiego samego
wniosku. Jednakowoż, skoro system komunistyczny był systemem totalitarnym, nie odrzuca on definitywnie modelu totalitaryzmu, lecz postuluje uzupełnienie go o odwołania do teorii grup interesu. Ten punkt widzenia stanowi
niewątpliwie istotne osiągnięcie autora.
Pozostałe rozdziały wsparte zostały głównie na źródłach. Maciej Tymiński skupia w nich uwagę zwłaszcza na funkcjonowaniu aparatu partyjnego
w przemyśle PRL w latach 1945–1955.
W rozdziale czwartym autor dokonuje charakterystyki warszawskich struktur partyjnych, podejmuje próbę określenia liczebności stołecznego aparatu
partyjnego, jego struktury wiekowej, wykształcenia, pochodzenia społecznego
osób pracujących w Komitecie Warszawskim i komitetach dzielnicowych. Rozdział ten kończą uwagi odnoszące się do zadań i obowiązków spoczywających
na partyjnych agentach. Kolejny rozdział, piąty, poświęcony został sprawom
wpływu, jaki miały struktury partyjne na politykę kadrową. W rozdziale szóstym autor skupia swą uwagę na kontroli i nadzorze, jakim podlegała administracja przedsiębiorstw. W tej części pracy podkreślono również rolę kontrolną
bezpieki w zakresie prowadzonego przez partię nadzoru nad przedsiębiorstwami. Rozdział siódmy traktuje o relacjach między aparatem partyjnym
a Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego w zakresie walki z nadużyciami na
terenie przedsiębiorstw. Następny, ósmy rozdział poświęcono zaangażowaniu
aktywu partyjnego w sprawy gospodarcze i polityczne przedsiębiorstw. Rozdziały dziewiąty i dziesiąty informują o relacjach między aparatem partyjnym
a administracją przedsiębiorstw, funkcjonariuszami związków zawodowych
oraz aparatu bezpieczeństwa. Znajdujemy tu też próbę określenia kosztów
funkcjonowania agencji. Pracę kończy obszerne podsumowanie prezentujące
zasadnicze wnioski będące wynikiem przeprowadzonych badań.
288
Recenzje
Reasumując, Maciej Tymiński zbadał problem słabości gospodarki socjalistycznej i jej przyczyny, wykorzystując teorie ekonomiczne i solidnie przeprowadzone własne badania źródłowe, mające oparcie w gruntownej kwerendzie
archiwalnej. Przedstawiona publikacja jest więc ważnym osiągnięciem naukowym, które nie będzie mogło pozostać niezauważone i niewykorzystane przez
innych badaczy podejmujących problematykę rozwoju gospodarki i społeczeństwa PRL.
Elżbieta Kościk
Wypoczynek zorganizowany dzieci i młodzieży w Polsce XX wieku, red.
D. Jarosz, Wrocław 2012, Wydawnictwo GAJT, s. 270.
Na zawartość publikacji składają się teksty: Elżbiety Mazur W Drugiej Rzeczypospolitej: wspólnymi siłami społeczników, prywatnych darczyńców i państwa; Aleksandra Juźwika Lata 1945–1947: pod znakiem ratownictwa społecznego i pluralizmu organizacyjno-programowego; Dariusza Jarosza Wstęp; Lata
1948–1956: centralizacja, indoktrynacja i kontrola; Lata siedemdziesiąte: pod
znakiem masowości i propagandy sukcesu oraz Zakończenie; Wandy Królikowskiej Lata 1957–1970: między obowiązkiem i dyscypliną a swobodą i rekreacją;
Grzegorza Miernika Lata osiemdziesiąte: wypoczynek zorganizowany w kryzysie; Marii Pasztor i Wandy Królikowskiej Kolonie dla dzieci polonijnych
w latach 1947–1989 oraz Anety Nisiobęckiej Na froncie walki z Kościołem
katolickim i … Żydami. Wypoczynek letni dzieci i młodzieży w latach 1948–
–1989 w świetle materiałów źródłowych z zasobu aktowego IPN.
Już sama lektura spisu treści wskazuje, że ambicją zespołu autorskiego było
możliwie systematyczne ukazanie ważnego aspektu polityki społecznej, a jednocześnie historii społecznej Polski XX stulecia. Ten godny najwyższego uznania zamiar zrealizowany został z jedną jedynie, acz istotną niekonsekwencją.
Brak mianowicie choćby akapitu poświęconego okresowi II wojny światowej.
Tymczasem czytelnik może się spodziewać przynajmniej podstawowej informacji o kontynuacji przynajmniej niektórych przedwojennych inicjatyw wakacyjnych na rzecz dzieci i młodzieży (prowadzonych choćby przez Radę Główną
Opiekuńczą czy instytucje żydowskie w gettach) lub też ich całkowitym zaprzestaniu. Zapewne i okupanci organizowali pewne formy wypoczynku letniego dla
nowych obywateli na obszarach wcielonych do III Rzeszy czy też na terenach
przyłączonych do białoruskiej, litewskiej i ukraińskiej republik radzieckich.
Wielką zasługą redaktora omawianego wydawnictwa jest przekonanie
zespołu autorskiego do podporządkowania badań i narracji temu samemu
katalogowi pytań badawczych, dzięki czemu publikacja prezentująca materiały
przygotowane przez wielu autorów nie jest zbiorem nieprzystających do siebie studiów, lecz ma cechy „rasowej” monografii naukowej. Jądrem kolejnych
rozdziałów chronologicznych są zestawienia statystyczne obrazujące różne
aspekty zorganizowanego wypoczynku dzieci i młodzieży w Polsce między 1922
Recenzje
289
a 1989 r. Zawarte w nich dane w pełni potwierdzają tezę o dynamicznym rozwoju tego aspektu polityki społecznej. W początkach okresu międzywojennego
obejmowała ona około 40 tys. dzieci, by pod koniec lat trzydziestych przekroczyć poziom 400 tys. W latach 1946–1947 różne formy wypoczynku letniego
objęły ponad 700 tys. dzieci. Akcja osiągnęła swe apogeum w latach siedemdziesiątych, kiedy to korzystało z niej nawet 7,6 mln dzieci (1975). Potem jej
zasięg zaczął spadać, co wynikało z narastających problemów gospodarczych,
ale także zmniejszającego się zainteresowania społecznego – wzrastała liczba
osób, które wolały spędzać wolny czas z rodziną lub w grupie przyjacielskiej.
W dalszej kolejności zostały opisane zasady organizacji i finansowania wypoczynku dzieci i młodzieży. Okazują się one znacznie bardziej skomplikowane
niż mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Poza krótkim okresem stalinizmu, kiedy to niemal wszystko spoczywało na barkach administracji państwowej, ważną rolę jako organizatorzy i mecenasi odgrywały zakłady pracy. Niektóre z nich dysponowały dużą gotówką i własnym zapleczem socjalnym, inne
liczyły każdy grosz i wynajmowały miejsca w internatach, szkołach, a niekiedy
w kwaterach prywatnych. Oczywiście przez cały okres powojenny – w warunkach gospodarki niedoboru, a jednocześnie skrajnej etatyzacji – organizacja
wypoczynku zbiorowego dla dzieci i młodzieży stanowiła zadanie bardzo skomplikowane, wymagające przemyślanej strategii działania. Jednak mimo wielu
przeciwności losu i systemu radzono sobie nadzwyczaj dobrze. Świadczy o tym
zaskakująco mała liczba wypadków śmiertelnych, zbiorowych zatruć i afer
finansowych związanych z tą ogromną akcją.
Już w okresie międzywojennym kolonie, obozy czy zorganizowany sposób spędzania czasu wolnego w miejscu zamieszkania były postrzegane jako
szansa na realizowanie rozmaitych działań wychowawczych i programów ideowych. Aż do lat siedemdziesiątych XX w. kolonie i obozy były miejscami,
w których wiele dzieci po raz pierwszy stykało się z zasadami nowoczesnej higieny, zdobywało podstawowe kompetencje w zakresie współdziałania
w grupie, poznawało osiągnięcia nowoczesnej techniki i cywilizacji. Jednocześnie dzieci poddawane były oddziaływaniu rozmaitych programów ideowych.
W okresie międzywojennym było to często wychowanie państwowe, ale też
zasady światopoglądu socjalistycznego lub syjonistycznego. Po II wojnie światowej miała miejsce swoista rywalizacja między państwem, dążącym do kształtowania wzorowego uczestnika społeczeństwa socjalistycznego, a instytucjami
związanymi z Kościołem katolickim (np. ruchem oazowym). Oczywiście zasięg
oddziaływania państwa były nieporównanie większy i stąd uzasadnione jest
koncentrowanie na nim uwagi autorów. Zwłaszcza w odniesieniu do lat 1945–
–1989 problem ten zajmuje istotną rolę w narracji autorów. Szeroko opisują
oni polityczną obudowę organizacji wypoczynku dzieci i młodzieży. Z lektury
można wynieść wrażenie, że uczestniczące w koloniach i obozach dzieci poddane były bardzo silnej presji ideowej i politycznej, przynajmniej do końca lat
siedemdziesiątych XX w. Nie formułując w tej kwestii kategorycznej opinii,
chciałbym zasugerować, że zawarta w książce projekcja rzeczywistości jest
raczej wynikiem zbyt daleko idącego poddania się wydźwiękowi źródeł, a nie
290
Recenzje
oddaniem rzeczywistego stanu rzeczy. Podstawą bazy źródłowej wykorzystywanej w badaniach jest zasób aktowy rozmaitych instytucji państwowych
zaangażowanych w organizację akcji letniej, poczynając od różnego szczebla
instancji PZPR, rządu, poszczególnych ministerstw, Najwyższej Izby Kontroli,
administracji państwowej (zwłaszcza oświatowej), organizacji społecznych etc.
Ważnym elementem aktywności tego przesiąkniętego ideologią, a jednocześnie
biurokratycznego świata było przygotowywanie najrozmaitszych programów
i wytycznych pracy ideowo-wychowawczych, wykazów świąt i rocznic, jakie
należało celebrować oraz tworzenie list miejsc i osób, które koloniści powinni
poznać. Wiele uwagi poświęcano też zagrożonemu, za sprawą bezwzględnej,
wrogiej roboty kleru, świeckiemu charakterowi wypoczynku dzieci. Jednak jednocześnie lektura fragmentów pracy poświęconych tym kwestiom, a zwłaszcza
artykułu Anety Nisiobęckiej, prowadzi do wniosku, że ambitne plany władz
dotyczące kształtowania postaw i poglądów dzieci i młodzieży, jak też kontroli tego, co działo się w czasie kolonii i obozów (nie mówiąc już o formach
wypoczynku w miejscach zamieszkania), były realizowane w znikomej części.
Jeżeli można mówić o realnym wpływie władzy na sytuację, to dotyczył on
kadry kierowniczej i (w znacznie już mniejszym) wychowawców. Wydaje się
możliwa odpowiedź na pytanie: na ile źródła proweniencji urzędowej tworzą
własny, autonomiczny świat luźno związany z rzeczywistością, a w jakim stopniu oddają realną sytuację społeczną? Warunkiem pogłębionej odpowiedzi na
to istotne pytanie jest znaczne poszerzenie bazy źródłowej, zwłaszcza poprzez
sięgnięcie do różnego rodzaju materiałów autobiograficznych, w tym także
źródeł wywołanych. Pozwoliłoby to określić, jaką rolę w kolonijno-obozowym
doświadczeniu młodych ludzi odegrały kwestie ideologiczne i polityczne. Jest –
moim zdaniem bardzo – prawdopodobne, że poziom ideologizacji wypoczynku
zorganizowanego był zbliżony, a może mniejszy, do tego, z jakim młodzi ludzie
mieli do czynienia na co dzień, w szkole. Tym samym był czynnikiem neutralnym, którego brak należałoby uznać za zaburzenie normy.
Sformułowane w recenzji uwagi w żadnym razie nie mają na celu podważania bardzo wysokiej wartości analizowanej monografii. Służą raczej uzasadnieniu smutnej refleksji, że poziom naszej wiedzy i rozumienia świata, w którym wielu z nas żyło (i jeździło na kolonie i obozy) pozostaje zaskakująco niski.
Włodzimierz Mędrzecki
Dariusz Stola, Kraj bez wyjścia? Migracje z Polski 1949–1989, Warszawa
2010, Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko
Narodowi Polskiemu, Instytut Studiów Politycznych PAN, s. 535.
Zjawisko zagranicznych migracji Polaków stało się w ostatnich latach
przedmiotem szerokiego zainteresowania badaczy, przede wszystkim za
sprawą olbrzymiej fali wyjazdów „za pracą”, jaka miała miejsce po wejściu
Polski do Unii Europejskiej i otwarciu rynków pracy przez państwa „starej
Recenzje
291
Unii”. Skala tego zjawiska może być porównywalna z „historycznymi” wyjazdami z końca XIX i początków XX w. Polska była bowiem niemal zawsze krajem emigracyjnym, a nie imigracyjnym, gdzie siły wypychające miały większą
wagę od przyciągających. W tych okolicznościach skala emigracji była wynikiem przede wszystkim polityki państw przyjmujących. Na przykład w okresie międzywojennym fala wychodźstwa uległa znacznemu zmniejszeniu właśnie z powodu ograniczeń wprowadzonych przez państwa imigracyjne. Z tego
punktu widzenia w historii polskich emigracji okres PRL można uznać za
specyficzny. Cechowały go bowiem dwa zasadniczo odmienne – od historycznych, ale też współczesnych – aspekty: antyemigracyjna polityki państwa oraz
będące pośrednio jej skutkiem łączenie emigracji zarobkowej z różnymi formami wyjazdów za granicę. W sytuacji państwa zamkniętego, czy częściowo
zamkniętego, istotnym stał się też wzrost znaczenia pozaekonomicznych przesłanek określających decyzje wyjazdowe.
Znakomitą analizę emigracji w dobie PRL znajdujemy w książce Dariusza
Stoli. Wychodzi ona poza tradycyjne ujęcie tego problemu, dotyczy bowiem
wszelkich form zagranicznej ruchliwości Polaków, a więc zarówno wyjazdów
na stałe oraz czasowych, jak też tego co nazywamy turystyką handlową. Autor
przedstawił także wyjazdy ludności niemieckiej, akcję łączenia rodzin oraz
emigrację pomarcową, a więc zjawiska niezaliczane do „normalnych” migracji. W pracy znajdziemy genezę i przesłanki polityczno-ekonomiczne wszystkich wskazanych wyżej form wyjazdów z Polski, ich kierunki, cechy populacji
migrantów, a także znaczenie dla indywidualnych i zbiorowych losów Polaków. Obraz ów uzupełnia kontekst formalnoprawny w postaci polityki paszportowej i działalności instytucji paszportowych. Praca stanowi więc szeroką
panoramę przemieszczeń z Polski za granicę: dobrowolnych, przymusowych
bądź półprzymusowych, legalnych oraz nielegalnych, osiedleńczych i czasowych, zarobkowych i politycznych.
Tak szeroka definicja zjawiska emigracji może nastręczać pewne wątpliwości, tradycyjnie zwykliśmy bowiem kojarzyć ją z wyjazdami na stałe (osiedleńczymi) oraz krótkookresowym wychodźstwem, głównie o charakterze zarobkowym. Sztywne definicje narzucane przede wszystkim przez wymogi statystyki
starającej się uchwycić skalę i cechy obu zjawisk nie nadążały jednak, jak
pisze Dariusz Stola, za narastającą ich złożonością i różnorodnością. Założenie,
że emigracja krótkookresowa obejmuje okres od 3 do 12 miesięcy, oznaczałoby
pominięcie wyjazdów na okresy krótsze niż 3 miesiące. W przeszłości ten typ
przemieszczeń odnosił się głównie do migracji przygranicznej, w okresie Polski Ludowej objął również ludność „interioru”. Dodajmy, że jego skala i specyfika determinowane były cechami gospodarki niedoboru, w tym ograniczoną
dostępnością dóbr i różnicami cen towarów, na nie zaś wpływ miało istnienie
rynku równoległego („czarnego”) oraz różnic między oficjalnym i „czarnorynkowym” kursem dolara. W tych warunkach wyjazdy o charakterze zarobkowym
zawierały w sobie cele handlowe i vice versa, normalna zaś turystyka stawała
się turystyką handlowo-zarobkową. Jak słusznie zauważył Dariusz Stola, ich
pominięcie zubożałoby obraz procesów emigracyjnych w PRL.
292
Recenzje
Innych problemów nastręcza odróżnienie emigracji legalnych od półlegalnych (czy nielegalnych), a więc ich aspekt prawny. W świecie otwartych
granic kryterium legalności rozpatrywane jest z punktu widzenia kraju imigracyjnego, w świecie zamkniętych granic kryterium to staje się trudne do
zastosowania, a w pewnym stopniu także nieadekwatne, zakłada bowiem
swobodę wyjazdów i konieczność zdobycia zgody na osiedlenie (pracę) w kraju
docelowym. Dariusz Stola zastosował kryterium legalności z punktu widzenia przepisów PRL, a więc kraju wyjazdowego. Przyjmując w sposób ostry
owo kryterium, należałoby uznać, że istotna część emigracji z PRL miała charakter nielegalny (bądź mówiąc łagodniej, nieformalny), gdzie rzeczywisty cel
wyjazdu różnił się od deklarowanego, przy czym ten pierwszy nie mógł być
formalnie określony przed wyjazdem, wyjeżdżający nie uzyskałby bowiem
nań zgody. Specyfiką ustroju Polski Ludowej było zamknięcie granic – pisze
Dariusz Stola – i zniesienie swobody przemieszczania się między państwami,
zarówno na pobyt stały, jak i czasowy. Jednocześnie – dodaje – z PRL wyemigrowało na stałe ponad 2 mln osób, a liczba podróżujących przekroczyła wartości historyczne (s. 9–10). Polska była bowiem krajem zamkniętym w niemal dosłownym tego słowa znaczeniu do połowy lat pięćdziesiątych, następne
lata przyniosły stopniowe otwieranie „furtek”, a w końcu lat osiemdziesiątych
wyjazdy za granicę w różnych postaciach miały już charakter masowy. W tym
kontekście kwestia legalności ulegała dodatkowej komplikacji.
Recenzowana praca wypełnia lukę w obrazie emigracji w okresie PRL
w kilku aspektach. Istnieje co prawda dość pokaźna liczba opracowań jej
dotyczących, tyle że koncentrujących się bądź na wybranych kierunkach,
bądź wybranych problemach, bądź pewnych podokresach (szeroki przegląd
prac znajdziemy we wstępie recenzowanej książki). Opracowanie Dariusza
Stoli z jednej strony syntetyzuje istniejący stan badań, z drugiej zaś wzbogaca go o ważne elementy analityczne. Dotyczą one przede wszystkim polityki paszportowej oraz działalności pionów paszportowych, których usytuowanie w administracji państwowej ulegało zmianom oddającym poniekąd
ewolucję opresyjności systemu: od MBP do MSW. Dzięki analizie zawartości
archiwów aparatu bezpieczeństwa, aparatu partyjnego oraz centralnej administracji państwowej Dariusz Stola odtworzył politykę państwa i jej przesłanki,
pracę instytucji „obsługujących” emigrację, ale także cechy osób starających
się o uzyskanie paszportu i zgody na wyjazd. W wypełnianych drukach potencjalni emigranci podawali bowiem nie tylko dane osobowe, ale też charakteryzowali sytuację rodzinno-bytową oraz wskazywali motywy wyjazdu. Zachowała się również korespondencja osób chcących wyjechać, kierowana do władz
różnego szczebla. Ów interesujący obraz emigrantów został wzbogacony o ich
relacje pochodzące z miejsc osiedlenia (wyjazdów). Jako osoba zajmująca się
statystyką historyczną pragnę też podkreślić wagę zestawień ilościowych.
Pokazują one poniekąd dwa obrazy emigracji: ten oficjalnie podawany, opierający się na statystykach GUS oraz ten nieoficjalny, który kryły statystyki
Biura Paszportów oraz MSW. Dane GUS bazowały na informacjach meldunkowych, dane Biura Paszportów – na statystyce paszportowej. Mamy ponadto
Recenzje
293
dane straży granicznej dotyczące przekroczeń granicy, zbiegów oraz wyjazdów
czasowych różnych typów.
Przy wszystkich wskazanych wyżej walorach recenzowanej pracy mam
kilka uwag krytycznych. Odnoszą się one przede wszystkim do struktury
pracy. Jej treść uporządkowana jest według kryterium mieszanego, zasadniczo
chronologiczno-rzeczowego, aczkolwiek niekonsekwentnie i – co ważniejsze –
w sposób dla czytelnika nie do końca jasny. I tak, rozdział pierwszy „Zamknięcie Polski” pokazuje politykę emigracyjną władz Polski Ludowej w końcu lat
czterdziestych i na początku pięćdziesiątych, rozdział drugi „Opcja Izrael”
dotyczy emigracji polskich Żydów w tymże okresie. Rozdział trzeci „Przesiedlenia do Niemiec 1950–1954” odnosi się – jak wskazuje tytuł – do drugiej w stosunku do okresu bezpośrednio powojennego fali przesiedleń ludności narodowości niemieckiej. Można by więc przyjąć – choć nie zostało to w spisie treści
wyraźnie wskazane – że powyższe trzy rozdziały dotyczą okresu „zamknięcia”
Polski, kiedy wyjazdy na większą skalę wiązały się z realizacją umów państwowych dotyczących wymienionych grup narodowościowych.
Kolejna grupa rozdziałów dotyczy początków epoki gomułkowskiej. Rozdział czwarty „Odwilż, otwarcie granic, odrodzenie emigracji 1955–1958”
przedstawia „nową” politykę emigracyjną (w tym paszportową), charakterystykę cech emigracji, tj. dominację przesiedleń do obu państw niemieckich
i Izraela (stanowiły ponad 90% wszystkich wyjazdów na pobyt stały) oraz
aspekty związane z kanałami informacyjnymi i siecią powiązań rodzinnych.
Szczegółowy obraz przesiedleń do NRD i RFN zawiera rozdział piąty „Łączenie rodzin: przesiedlenia do RFN i NRD 1956–1958”, a do Izraela – rozdział
szósty „Alija Gomułki”.
Następne rozdziały dotyczą okresu 1960–1980, acz niekonsekwentnie,
bowiem np. rozdział siódmy „System paszportowy PRL” odnosi się także do
drugiej połowy lat pięćdziesiątych oraz początku lat osiemdziesiątych. Rozdział ósmy „Emigracja osiedleńcza 1960–1980” traktuje na temat wyjazdów
na pobyt stały w okresie wskazanym w tytule, w tym także do RFN oraz
Izraela. Pokazano także wyjazdy nielegalne. Rozdział dziewiąty „Emigracja
pomarcowa” przedstawia wyjazdy po 1968 r. Rozdział dziesiąty „Ludzie za
ziemię, ludzie za pieniądze” poświęcony został wyjazdom (przesiedleniom) do
Niemiec w latach siedemdziesiątych, realizowanym na bazie umów dwustronnych, w kontekście odprężenia w stosunkach polsko-niemieckich oraz starań
Polski o kredyty (stąd tytuł rozdziału). Rozdział jedenasty „Migracje czasowe
1960–1980” pokazuje różne formy wyjazdów krótkookresowych, ich kierunki,
cechy i natężenie.
Ostatni rozdział, dwunasty, „Ostatnia dekada” traktuje na temat wszystkich typów wyjazdów w latach osiemdziesiątych, zawiera także opis polityki
paszportowej w tym okresie.
Wydaje się, że właściwsze byłoby wydzielenie kilku części pracy obejmujących wskazane grupy rozdziałów albo przyjęcie struktury rzeczowo-problemowej. Pozwoliłaby ona ukazać w sposób bardziej przejrzysty i przystępny dla
czytelnika ewolucję (tam gdzie miała ona miejsce) zjawisk i procesów emigra-
294
Recenzje
cyjnych oraz specyficzne ich cechy. W ten sposób mielibyśmy np. odrębny rozdział pokazujący politykę emigracyjną władz PRL, w tym będący jej zewnętrznym wyrazem system paszportowy. Obecnie na ten temat traktują: rozdział
pierwszy „Zamknięcie Polski” (w punkcie „Kształtowanie systemu paszportowego”), rozdział czwarty „Odwilż, otwarcie granic, odrodzenie emigracji
1955–1958” (w punkcie „Zmiany w polityce paszportowej”), w całości rozdział
siódmy „System paszportowy PRL” oraz jeden z punktów rozdziału dziesiątego noszący tytuł „Polityka paszportowa i wyjazdy czasowe po 1983 roku:
niespójna liberalizacja”. Dzięki ujęciu problemowemu czytelnik mógłby lepiej
uchwycić oraz poznać kontekstowość polityki emigracyjno-paszportowej od
momentu „zamknięcia” państwa w 1949 r., poprzez „luzowanie” od połowy lat
pięćdziesiątych, aż po niemal pełne poluzowanie w końcu lat osiemdziesiątych.
W jednym rozdziale wyodrębniłabym także przesiedlenia do Niemiec. Znajdowały się one poniekąd poza polityką paszportową, realizowane były bowiem
na drodze międzypaństwowych porozumień i nie do końca mieściły się w „normalnych” emigracjach. Wraz z upływem czasu, zwłaszcza od późnych lat siedemdziesiątych, problem „narodowości niemieckiej” jako cechy identyfikującej
starających się o wyjazd stawał cię coraz bardziej problematyczny i chociaż
zaczął się mieścić w ogólnej polityce paszportowej, to ciągle był traktowany
w sposób odmienny w stosunku do wniosków wyjazdowych osób wskazujących
narodowość polską. Przy obecnej strukturze o przesiedleniach-wyjazdach do
Niemiec pisze się w rozdziale trzecim „Przesiedlenia do Niemiec 1950–1954”,
piątym „Łączenie rodzin: przesiedlenia do RFN i NRD 1956–1958”, w jednym
z punktów rozdziału ósmego „Emigracja osiedleńcza 1960–1980”, w rozdziale
dziesiątym „Ludzie za ziemię, ludzie za pieniądze” oraz fragmentarycznie
w rozdziale dwunastym „Ostatnia dekada”. Zestawienie całej wyżej wymienionej problematyki w jednym rozdziale pokazywałoby zmianę polityki władz
Polski Ludowej, jej kontekst polityczno-ekonomiczny, postawy wyjeżdżających oraz ich cechy jako pewnej zbiorowości. W podobny sposób potraktowałabym dobrowolną i wymuszoną emigrację obywateli polskich narodowości
żydowskiej. Mam świadomość pewnych ograniczeń, jakie wiążą się z zaproponowaną wyżej strukturą, niemniej ma ona uzasadnienie w odmienności okoliczności determinujących wymienione strumienie wyjazdów w stosunku do
„normalnych” emigracji, przede wszystkim w postaci kontekstu międzynarodowego oraz dominacji czynnika polityczno-ideologicznego. W „normalnych”
emigracjach – przy całej wadze przesłanek politycznych – o masowości decyzji
wyjazdowych przesądzały aspekty ekonomiczne. Wyodrębnienie wymienionych
wyżej specyficznych strumieni i fal wyjazdów z Polski oznaczałoby umieszczenie w pozostałych rozdziałach różnych form emigracji o charakterze zarobkowym, osiedleńczym, turystyki handlowo-zarobkowej itd., wraz z całą analizą
ilościową i jakościową.
Powyższe uwagi nie zmieniają faktu, że książka Dariusza Stoli jest jedną
z najcenniejszych pozycji w zakresie historii społecznej PRL, jakie ukazały się
w ostatnich latach. Szacunek i uznanie czytelnika wzbudza bogactwo źródeł,
szerokość ujęcia analizowanej problematyki, poprawność i staranność w zakre-
Recenzje
295
sie krytycznej analizy źródeł, ich interpretacji i wnioskowania. Momentami
nasycenie szczegółami może być trudne w odbiorze, ale jest ono wynikiem
dążenia autora do pokazania wszelkich aspektów opisywanego zagadnienia.
Recenzowana praca ma duże walory naukowe, przynosi też wiele nowych ustaleń. Z pewnością wzbudzi zainteresowanie i oddźwięk nie tylko w środowisku
profesjonalistów zajmujących się historią Polski Ludowej.
Cecylia Leszczyńska
Mathias Wagner, Die Schmugglergesellschaft. Informelle Ökonomien an
der Ostgrenze der Europäischen Union. Eine Etnographie, Bielefeld 2011,
[transcript] Verlag für Kommunikation, Kultur und soziale Praxis, s. 374.
Dwa sąsiadujące społeczeństwa zawsze zachowują się jak naczynia połączone i w przypadku jakichkolwiek różnic (zwłaszcza zaopatrzenia i cen!),
wystarczy szczelina w granicy, by rozpoczął się między nimi transfer, często
nieoficjalny. Przemytnicza ekonomia polskich pograniczy długo interesowała
przede wszystkim celników i policjantów, dopiero przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku umożliwił zajęcie się nią również
przez socjologów, antropologów czy historyków. Początkowo zwrócili (m.in.
Małgorzata Irek, Ursula Weber) uwagę na granicę zachodnią, gdzie różnica
poziomów – w tym skala przepływu ludzi i towarów – były największe. Zainteresowanie wschodnią zwiększyło się po 2004 r., kiedy stała się rubieżą
Unii Europejskiej, z wszystkimi konsekwencjami politycznymi, społecznymi
i gospodarczymi.
W latach 2005–2008 nieoficjalną ekonomię na granicy z Federacją Rosyjską
(Okręgiem Kaliningradzkim) badała w ramach finansowanego przez Fundację
Volkswagena projektu „Grenze als Ressource: Kleinhandel in der Armutsökonomie an der neuen EU-Außengrenze zwischen Nordostpolen und dem Bezirk
Kaliningrad” grupa polskich i niemieckich naukowców. Etnograf z Bielefeld,
Mathias Wagner, zainteresował się pogranicznym Sępopolem, przeprowadzając tam w latach 2005–2006 badania terenowe. Trzeba przyznać, że dokonał
dobrego wyboru – z jednej strony skromne rozmiary miasta i gminy ułatwiały
analizę, z drugiej wysoka, nawet jak na „ścianę wschodnią”, stopa bezrobocia
(37% w 2002 r.) skłaniała jego mieszkańców do podejmowania – na masową
skalę – przemytniczego ryzyka.
Badania terenowe, obserwacja uczestnicząca, wywiady są metodami często
subiektywnymi. Z drugiej strony, przy zastosowaniu odpowiedniego instrumentarium, są skuteczne, pozwalają zrozumieć analizowane mechanizmy
i procesy. Choć brzmi to nieco paradoksalnie, „obcość” autora była w tym
przypadku zaletą. Jako człowiek z zewnątrz z jednej strony zachował ostrość
spojrzenia, dostrzegając szczegóły umykające nieraz rodzimym obserwatorom.
Z drugiej zaś był dla miejscowych „neutralny”, niekonkurencyjny, niegroźny.
Było to o tyle istotne, że przemyt, choć akceptowany przez miejscową społecz-
296
Recenzje
ność (w rozmowach negatywnie postrzegany „przemyt” powszechnie zastępowano neutralnym „handlem”), pozostaje jednak ewidentnym łamaniem prawa.
Niemiecki etnograf potrafił zdobyć zaufanie w takim stopniu, że towarzyszył
mieszkańcom również podczas wypraw za granicę!
Autor idzie śladem Goffmanowskiego Człowieka w teatrze życia codziennego. Przed przystąpieniem do opisu głównych aktorów, scen i kulis prezentuje szerokie tło, na jakim „teatrowi” przyszło działać. Przeprowadza społeczną
i gospodarczą analizę Sępopola, wydatków i dochodów mieszkańców, konsumpcji i strategii przeżycia. W miasteczku, które z pewnością nie jest beneficjentem transformacji, ich paleta jest ograniczona i temu, kto nie był/jest na tyle
mobilny i kreatywny, aby wyjechać, pozostaje mało popłatna praca „na czarno”
lub nieco bardziej opłacalny – drobny handel i przemyt.
Aktorami w prezentowanym przez Wagnera szmuglerskim teatrze są
zarówno przemytnicy, jak celnicy. Drugich zauważa, koncentruje się jednak
na pierwszych, starając się zrozumieć (i skatalogować) motywacje i uwarunkowania zajęcia się przemytem. Należy bowiem podkreślić, że uczestnictwo
w tym procederze nieraz oznacza utratę dotychczasowego statusu i zejście na
niższą pozycję społeczną. Wagner wyróżnia pięć typów partycypacji: 1. aktorów
„samodzielnych”, dysponujących własnymi samochodami, 2. „wolnych strzelców”, działających na własną rękę, ale korzystających z transportu zbiorowego,
3. zamknięte „kolektywy”, wspólnie „czarterujące” np. autobus, 4. „przedsiębiorców” posiadających nawet kilka samochodów osobowych lub busów i działających na dużą skalę. Ten ostatni typ wymaga niemałej, piątej grupy „robotników dniówkowych”, wynajmowanych na potrzeby danego przedsięwzięcia.
Autor daje fascynujący wykład nielegalnej mikroekonomii, unikając pójścia łatwą przy takich tematach drogą taniej sensacji. Poświęca sporo miejsca
omówieniu zarówno asortymentu (zresztą dość skromnego – papierosy, alkohol, paliwo, cukier), metod przemytu (ukrywanie, przewóz etc.), towarzyszącym mu zjawiskom korupcyjnym, konkurencji, skali zysków. Rozróżnia zresztą
kilka grup beneficjentów – od ludzi traktujących przemyt zawodowo, przez
uczestników okazjonalnych, po korzystających z niego pośrednio, np. władze
przymykające nań oczy, gdyż zdejmuje część obowiązków z opieki społecznej,
czy miejscowi kupcy czerpiący zyski z większej siły nabywczej mieszkańców.
O ile też Wagner koncentruje się na polskim „społeczeństwie przemytniczym”, pomija jego lustrzane odbicie po drugiej stronie granicy, bez którego
nie mogłoby istnieć. Trochę szkoda, zwłaszcza że nie wymagałoby to zapewne
przeprowadzania badań o podobnej skali, a wystarczyłoby sięgnięcie do źródeł urzędowych, prasy lub skorzystanie (wzorem historyków lub socjologów)
z analogii. Rosyjski odcinek granicy nie jest bowiem jedynym, który wzbudził zainteresowania badaczy. Od kilku lat jest intensywnie eksplorowana
z „przemytniczej” pespektywy granica z Ukrainą. Pisali na ten temat m.in.
Abel Polese, a zwłaszcza polsko-ukraiński zespół Magdaleny Zowczak z Uniwersytetu Warszawskiego. Istotne byłyby dla autora zwłaszcza wyniki tego
ostatniego, opublikowane już w 2010 r. (Na pograniczu „nowej Europy”. Pol-
Recenzje
297
sko-ukraińskie sąsiedztwo, red. M. Zowczak, Warszawa). O ile więc historycy
powinni bezsprzecznie więcej pytać, etnografów można zachęcić do czytania!
Książka Wagnera jest interesująca nie tylko dla etnografów, ale bezsprzecznie również dla socjologów czy historyków. Także dlatego, że ma już
praktycznie wartość źródłową – rok po wyjeździe Wagnera z Sępopola Polska
przystąpiła do układu z Schengen, co miało fundamentalny wpływ na zmiany
w przemytniczym teatrze. Pewne jest więc, że materiału do badań wystarczy
na długo.
Jerzy Kochanowski
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH
Tom LXXII – 2012
SPRAWOZDANIA
I
KOMUNIKATY
SPRAWOZDANIE Z KONFERENCJI NAUKOWEJ
„KULTURA MUZYCZNA KATOWIC I JEJ DZIEJE” –
KATOWICE, 6–7 IX 2012
Już po raz dwunasty reprezentanci różnych dziedzin nauki dyskutowali o problemach z dziejów Katowic. Katowickie konferencje – organizowane rokrocznie przez Urząd Miasta Katowice, Muzeum Historii
Katowic, PAN Oddział w Katowicach i PTH Oddział w Katowicach
– na trwałe wpisały się w działania zmierzające do poszerzenia wiedzy o przeszłości Górnego Śląska. Mają one pojemną formułę i podejmują tematykę związaną z przemianami społecznymi i gospodarczymi,
a także z działaniami człowieka, które należą do sfery szeroko pojmowanej kultury. Na tegorocznej, interdyscyplinarnej konferencji spotkali
się historycy, muzycy i muzykolodzy oraz historycy sztuki i architektury, którzy mówili o przestrzeniach muzycznych Śląska.
Obrady tradycyjnie już poprzedziła dyskusja panelowa zainicjowana
wystąpieniami Ewy Chojeckiej (Przestrzeń dźwięków – przestrzeń architektury. Katowicki gmach Akademii Muzycznej – dwugłos symbolicznej przestrzeni) i Mariana Oslislo (Śląskie granie. Współczesna kultura
muzyczna na Śląsku). Prelegenci mówili o dialogu między muzyką
a architekturą i sztukami plastycznymi, będącym wyrazem poszukiwania nowych przestrzeni dla sztuki. Panel dyskusyjny z udziałem
naukowców i animatorów życia muzycznego: Ireneusza Dudka, Eugeniusza Knapika, Jadwigi Lipońskiej-Sajdak, Tomasza Miczki, Krystyny
Siejnej, Joanny Wnuk-Nazarowej oraz Jerzego Wyrozumskiego na
temat Rola muzyki w kreowaniu współczesnego modelu kultury poprowadziła Ewa Chojecka. Podjęli oni problem fenomenu Katowic, które
mogą, ich zdaniem, pretendować do miana centrum kultury muzycznej.
W ciągu dwóch dni konferencji przedstawiono dziewiętnaście referatów podzielonych na trzy grupy tematyczne. Pierwsza, Tradycje
muzyczne Katowic, zawierała wystąpienia dotyczące historii i rozwoju
300
Sprawozdanie
kultury muzycznej na Śląsku. Jolanta Szulakowska-Kulawik (Muzyka
w środowisku katowickim – tradycja i innowacyjność w kontekście kultury europejskiej) ukazała, jak muzyka śląska, czerpiąc inspiracje ze
źródeł rodzimych, adaptowała w sposób twórczy nurty europejskie.
Rolę muzyki w życiu społeczeństwa w czasach stalinizmu nakreślił Zygmunt Woźniczka (Katowickie środowisko muzyczne – enklawa wolności
w stalinizmie?), a opis inicjatyw społecznych tworzących obraz kultury
muzycznej miasta przedstawił Andrzej Wójcik (Społeczny nurt muzycznych dziejów miasta nad Rawą).
Kilka referatów dotyczyło instytucji i przedsięwzięć stanowiących
wizytówki muzyczne Katowic. Elżbieta Grodzka-Łopuszańska (Śląska
szkoła wokalna. Z dziejów wokalistyki w katowickiej Szkole Muzycznej
i Akademii Muzycznej) omówiła sukcesy profesorów i wychowanków
katowickiej Szkoły Muzycznej świadczące o ciągłości zapoczątkowanej
przed wojną śląskiej szkoły wokalnej. Bogdan Widera (Historia sukcesu – Zespół Śpiewaków Miasta Katowice Camerata Silesia) przedstawił rolę chóru Camerata Silesia w promowaniu muzyki polskiej, a sylwetkę twórcy Orkiestry Rozrywkowej Polskiego Radia w Katowicach
Jerzego Miliana zaprezentował Jan Malicki (Fenomen orkiestry Jerzego
Miliana). Oryginalny styl, nowatorstwo rozwiązań formalnych i niezwykła popularność to cechy twórczości Wojciecha Kilara, na które zwrócił uwagę Leon Markiewicz (O fenomenie twórczości Wojciecha Kilara).
Kolejni referenci przedstawili ważne miejsca na mapie kulturalnej
Katowic. Za takie uznać należy Szkołę Muzyczną im. M. Karłowicza,
której wystąpienie poświęciła Aneta Borowik (Budynek Szkoły Muzycznej im. Mieczysława Karłowicza przy ul. Teatralnej w Katowicach na
tle architektury lat 60. XX w.), a także pomnik Stanisława Moniuszki,
którego historię omówiła Małgorzata Witowska (Pomnik Stanisława
Moniuszki w Katowicach. Śpiewacy śląscy w hołdzie kompozytorowi).
Znaczące miejsce w dziejach kultury muzycznej Katowic odegrała
muzyka kościelna i znajdujące się na tym terenie organy przedstawione
przez Juliana Gembalskiego (Instrumentarium organowe Katowic –
historia i dzień dzisiejszy). Związki między muzyką i plastyką, a także
rola artysty plastyka łączącego w swej twórczości różne dziedziny
sztuki stały się tematem prezentacji Irmy Koziny (Wątki muzyczne
w twórczości katowickich plastyków).
Drugą grupę referatów, zatytułowaną Katowiccy twórcy, stanowiły
wystąpienia poświęcone artystom tworzącym w przestrzeni muzyki lub
wykorzystującym motywy muzyczne. Dokonania profesora Państwowej
Wyższej Szkoły Muzycznej w Katowicach oraz animatora kultury na
Śląsku, Franciszka Rylinga, zaprezentowała Krystyna Turek (Franci-
Sprawozdanie
301
szek Ryling – pedagog, kompozytor, dyrygent. Wspomnienie w 110. rocznicę jego urodzin). Z kolei Piotr Chlebowski (Cisza, skupienie, asceza.
Henryka Mikołaja Góreckiego „Miserere”) poddał analizie dźwiękową
formę mocno zakorzenionego w tradycji Miserere Henryka Mikołaja
Góreckiego. Zagadnienie korespondencji sztuk i motywów muzycznych
w twórczości Jerzego Dudy-Gracza omówiła Natalia Kruszyna (Chopinowi – Duda-Gracz. Cykl chopinowski Jerzego Dudy-Gracza jako przykład współczesnego romantyzmu i niezwykłej korespondencji sztuk). Tę
grupę tematyczną zakończyła próba podzielenia się przez Jacka Kurka
(Ars et scientia. Eseje na głos i kontrabas Tadeusza Sławka i Bogdana
Mizerskiego) kilkoma myślami o efektach artystycznej współpracy
Tadeusza Sławka i Bogdana Mizerskiego, których koncert Katowice/
Lalka – esej na głos i kontrabas stanowił jeden z punktów programu
konferencji.
Wreszcie trzecia grupa referatów, Śląskie motywy w twórczości
muzycznej, skupiała wystąpienia dotyczące szeroko rozumianej tematyki śląskiej w twórczości muzycznej. I tak ks. Antoni Reginek (Górnośląskie zbiory katolickich pieśni kościelnych z nutami wydane w Katowicach w wieku XX i u początku XXI wieku) omówił tradycję wydawania
śpiewników będących świadectwem kultury muzycznej Śląska. Motywy
śląskie w twórczości czeskiego barda Jaromira Nohavicy prześledził
Bogusław Czechowicz („V neděli zajdeš do Slezského muzea podívat
se na vitrínu kterou tam pro tebe už mají”. O górnośląskich motywach
w twórczości pieśniarskiej Jaromira Nohavicy), a Jan Pacholski (Śląski Duch Gór między Orfeuszem a Nibelungami – kilka uwag o operze
„Der Berggeist” Louisa Spohra) ukazał, jak dzięki romantycznej operze
Louisa Spohra został wprowadzony do literatury karkonoski Duch Gór.
Na koniec Barbara Szczypka-Gwiazda (Pomniki Stanisława Moniuszki
na Śląsku i ich rola w propagowaniu tradycji regionu) przedstawiła
pomniki autora Śpiewników domowych na Śląsku.
Zaprezentowane podczas dwudniowej konferencji referaty są dowodem bogactwa i różnorodności podjętej tematyki, co podkreślił w podsumowaniu Antoni Barciak. Istotne znaczenie miały dyskusje, które
koncentrowały się wokół specyfiki modelu kultury muzycznej Śląska
i Katowic. Ożywione polemiki pokazały, że wiele problemów mogło być,
ze względu na ograniczone ramy czasowe, zaledwie zasygnalizowanych
i wymaga osobnego opracowania. Trwałym efektem katowickich obrad
będzie, jak co roku, publikacja książkowa materiałów pokonferencyjnych.
Beata Nycz
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH
Tom LXXII – 2012
SPRAWOZDANIE Z KONFERENCJI „KLASZTOR
W GOSPODARCE ŚREDNIOWIECZNEJ I NOWOŻYTNEJ”
– WROCŁAW, 18–20 X 2012
Wrocław, głównie za sprawą działalności naukowej i organizacyjnej
profesora Marka Derwicha, stał się najważniejszym polskim ośrodkiem
badawczym skupiającym uwagę na życiu monastycznym średniowiecznej i wczesnonowożytnej Europy. W ramach projektu „Dziedzictwo kulturowe po klasztorach skasowanych na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej oraz na Śląsku w XVIII i XIX w.: losy, znaczenie, inwentaryzacja” do
historyków z Wrocławia i Opola dołączyło grono specjalistów z całego
kraju, kontynuując m.in. długą już tradycję cyklicznych konferencji
dotykających różnych aspektów działalności klasztornej w przeszłości1.
Tegoroczne spotkanie poświęcone zostało problemowi znaczenia instytucji klasztornych w życiu gospodarczym, a więc tematyce dosyć odległej od głównych przedmiotów zainteresowania badaczy zajmujących
się zazwyczaj duchowością lub różnymi aspektami kultury monastycznej. Mimo to referaty zaprezentowało aż 70 badaczy z kraju i zagranicy, co należy uznać za wyjątkową sytuację, zważywszy na widoczny
kryzys historiografii gospodarczej. Minusem tak licznego zgromadzenia
historyków była konieczność podzielenia wystąpień na równoległe sesje:
idee, źródła, budżet klasztorny, rzemiosło (górnictwo – budownictwo –
młynarstwo – drukarstwo – winiarstwo – ogrodnictwo), legaty – książki
– relikwie, znaczenie gospodarcze w państwie i regionie, gospodarowanie, uposażenie i gospodarka kościelna w dobie kasat, co uniemożliwiało wysłuchanie wszystkich przygotowanych prezentacji. Organizatorzy konferencji zadbali o sprawne przeprowadzenie obrad, których sesja
1
Konferencje zwykle udokumentowane są tomami z materiałami jak np. Klasztor
w Kościele średniowiecznym i nowożytnym, red. M. Derwich, A. Pobóg-Lenartowicz,
Wrocław–Opole 2010.
304
Sprawozdanie
plenarna odbyła się w budynku Starej Giełdy na placu Solnym, a sekcje
tematyczne korzystały w dobrodziejstwa i sal Instytutu Historycznego
Uniwersytetu Wrocławskiego. Na zakończenie niezwykle udanego spotkania odbyła się wieczorna wycieczka po zabytkach klasztornych stolicy Dolnego Śląska, a także całodniowy objazd naukowy do mniej lub
bardziej znanych ośrodków monastycznych regionu.
Z punktu widzenia historyka gospodarczego bez wątpienia najbardziej interesującym aspektem zarówno całej konferencji, jak i poszczególnych referatów, były prezentacje o charakterze źródłoznawczym,
opisujące zachowane źródła rachunkowe lub inwentarzowe (np. Olgi
Przybyłowicz o rachunkach klasztorów żeńskich). Okazuje się, że mimo
nieraz tragicznej, naznaczonej wojnami i zniszczeniami, historii Europy
Środkowej i Wschodniej oraz niesprzyjającego przetrwaniu dokumentacji procesu kasat w XVIII i XIX w. do dyspozycji historyków pozostaje
całkiem spory i bardzo interesujący zestaw źródeł, rzadko dotąd wykorzystywanych, umożliwiających dosyć wszechstronne badanie budżetów
klasztornych (np. referaty Patrycji Gąsiorowskiej, Rafała Simińskiego,
Dominiki Burdzy, Anny Szylar, o. Tomasza Gałuszki).
Istotnym mankamentem prezentowanych podczas wrocławskiej konferencji referatów był widoczny wśród uczestników brak doświadczenia
w badaniach nad historią gospodarczą. Najczęściej stosowaną praktyką było posługiwanie się egzemplifikacją, podczas gdy zarówno charakter źródeł, jak i warsztat historyka wymagały zastosowania metod
analizy statystycznej. Być może dystans do metod kwantytatywnych
wynika z faktu, że zagadnienia gospodarcze zostały przez uczestników konferencji podjęte przy okazji badań nad zupełnie inną tematyką. Dlatego też zapewne autorzy wystąpień, zupełnie niepotrzebnie, często starali się wykazać pełne poświęcenie mnichów i mniszek
życiu duchowemu, marginalizując ich zaangażowanie w działalność
gospodarczą, tak znakomicie poświadczoną przez prezentowane źródła. Niektórzy z referentów nie zawsze skutecznie starali się w dwudziestominutowych wystąpieniach zarysować syntetyczny, zrobiony bez
szczegółowych i systematycznych badań, a przez to z wieloma lukami,
czy wręcz fałszywy, obraz aktywności ekonomicznej klasztorów w ciągu
setek lat, zamiast wskazać możliwości badawcze, jakie dają źródła
związane z poszczególnymi ośrodkami monastycznymi. Wydaje się
też, że bolączką spotkania było rozpatrywanie działalności gospodarczej przede wszystkim jako jednego z elementów dziejów konkretnego
zgromadzenia, a nie życia gospodarczego regionu, stąd bardziej adekwatny do treści zaprezentowanych referatów byłby tytuł przyszłego
Sprawozdanie
305
tomu materiałów pokonferencyjnych – życie gospodarcze klasztorów,
a nie klasztory w gospodarce.
Mimo wskazanych wyżej wątpliwości bez wątpienia wrocławskie
spotkanie należy uznać za udane, każdy z zaprezentowanych referatów przyniósł interesujące wskazówki źródłoznawcze, mające duże
znaczenie dla ewentualnych przyszłych badań nad dziejami gospodarczymi. Wśród wystąpień wyróżniały się świetne analizy dochodowości
dóbr klasztornych (np. Macieja Zdanka), które wskazywały, że połączenie wiedzy dotyczącej historii poszczególnych ośrodków z metodologią
badań gospodarczych może przynieść znakomite efekty. Poziom biurokracji klasztornej, znacznie wyższy niż np. w dobrach szlacheckich czy
nawet królewskich, gwarantuje możliwości badawcze, z których należałoby skorzystać. Niestety, dostęp do archiwów kościelnych, a więc także
klasztornych, działających w Polsce na zasadzie archiwów prywatnych,
pozostawia wiele do życzenia.
Piotr Guzowski
Instytut Historii i Nauk Politycznych
Uniwersytetu w Białymstoku
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH
Tom LXXII – 2012
SPRAWOZDANIE Z MIĘDZYNARODOWEJ KONFERENCJI
NAUKOWEJ „ZDROWIE I CHOROBA. WPŁYW JAKOŚCI ŻYCIA
NA KULTURĘ W EUROPIE ŚRODKOWEJ” – ZABRZE,
15–16 XI 2012
Szesnasta międzynarodowa konferencja z cyklu „Kultura Europy
Środkowej” zgromadziła, jak co roku, znakomite grono badaczy reprezentujących różne dziedziny wiedzy. Mający długą tradycję cykl poświęcony jest historii Śląska i jego kulturze w perspektywie europejskiej.
Kultura, jak każde ludzkie działanie, ma charakter społeczny. Kształtuje człowieka, gdyż żyje on w określonym środowisku społecznym. Tegoroczna konferencja po raz kolejny potwierdziła rolę Śląska jako regionu
o wyraźnej specyfice, co podkreślił we wprowadzeniu Antoni Barciak.
Istotną cechą organizowanych przez Urząd Miejski w Zabrzu, PAN
Oddział w Katowicach i PTH Oddział w Katowicach interdyscyplinarnych konferencji jest różnorodność form przekazu. W czasie dwóch
dni zaprezentowano 26 referatów, film oraz panel dyskusyjny. Poprzedziło go wystąpienie Jana Drabiny (Zagadnienie chorób w niektórych
średniowiecznych rękopisach związanych ze Śląskiem) dowodzące, że
śląscy autorzy posiadali wiedzę medyczną oraz propagowali zapobieganie chorobom i ziołolecznictwo. W ten sposób zainicjowana została
dyskusja panelowa z udziałem naukowców i lekarzy: Ewy Chojeckiej,
Henryki Langauer-Lewowickiej, Doroty Simonides, Leszka Jodlińskiego, Mariana Oslislo, Henryka Samsonowicza, Janusza Skalskiego
i Mariana Zembali zatytułowana Ból i cierpienie, radość i nadzieja –
rola medycyny na przestrzeni dziejów. Paneliści zagadnienie to rozpatrywali z historycznego i medycznego punktu widzenia. Dynamika i wielowątkowość dyskursu wywoływały żywe reakcje słuchaczy, zwłaszcza
licznie zgromadzonej młodzieży. Tę część konferencji zakończyła projekcja filmu Haliny Szymury Profesor od serca – Zbigniew Religa.
Zakres zaprezentowanych w dalszej części obrad referatów był szeroki i obejmował problem chorób oraz dzieje medycyny w Europie od
308
Sprawozdanie
średniowiecza do XXI w. Zostały one podzielone na dwie grupy tematyczne. Pierwsza, Postrzeganie chorób na przestrzeni wieków, zawierała wystąpienia dotyczące chorób i zabiegów medycznych. Marek
Cetwiński (Komes Wojsław i inni: rany choroby lekarze w polskich kronikach średniowiecznych) omówił pomyślnie przeprowadzoną trepanację czaszki, która w czasach średniowiecza nie była zabiegiem wyjątkowym. Choroby piętnastowiecznych książąt i władców Polski i Litwy
przedstawiła Ruta Čapaitė (Choroby w listach Witolda i jego korespondentów), a Marie Bláhová (Kronikářské zprávy o nemocech panovniků
ve středovéku) zaprezentowała informacje o dolegliwościach czeskich
władców średniowiecznych. Nie tylko choroby elit były przedmiotem
rozważań. Agata Bryłka („W Koziorożcu, krew puszczać źle, purgacia
brać”, czyli rzecz o zabiegach medycznych, które należy czynić. Obraz
profilaktyki zdrowotnej w świetle śląskich wydawnictw kalendarzowych
do połowy XVIII wieku) przedstawiła wydawnictwa kalendarzowe jako
środki przekazu wiedzy medycznej. Waldemar Kowalski i Olga Domińska (Pińczów w latach pomorów: 1650–1655, 1695–1715) poddali analizie wzrost liczby zgonów w czasach zarazy, zagadnienie epidemii jako
wydarzenia przekraczającego granice państw ukazał zaś Martin Faber
(Indie – Rosja – Polska – Prusy. Epidemia cholery z 1831/1832 jako
wydarzenie międzynarodowe).
Druga grupa tematyczna, Dzieje medycyny i zapobieganie chorobom,
skupiała referaty dotyczące historii medycyny. Beata Wojciechowska
(Poród i troska o małe dziecko w Europie średniowiecznej) przedstawiła rady anonimowych autorów dotyczące porodu i opieki nad dzieckiem, a Jolanta M. Marszalska (Troska o zdrowie w świetle zachowanych zespołów starych druków medycznych, wybranych księgozbiorów
zakonnych w Polsce) omówiła wskazania lekarskie zawarte w szesnasto- i siedemnastowiecznych księgach. Na potrzebę intensyfikacji
badań nad dziejami medycyny średniowiecznej i wczesnonowożytnej
na Śląsku wskazał Wojciech Iwańczak (Medycyna średniowieczna na
Śląsku w obrazie powojennej historiografii). Troska o siebie przyjaciół,
Macieja Kazimierza Sarbiewskiego i Stanisława Łubieńskiego, stała
się przedmiotem rozważań ks. Waldemara Graczyka (Zdrowie i choroba w korespondencji XVII-wiecznych uczonych: jezuity Macieja Kazimierza Sarbiewskiego i biskupa Stanisława Łubieńskiego), a duchowy
wymiar niesienia pomocy cierpiącym w kontekście posługi duchownych
ukazał ks. Kazimierz Dola (Pomoc duchowa niesiona chorym przez
Kościół katolicki).
W kilku wystąpieniach poruszony został temat służby zdrowia.
Dokonania czeskich lekarzy w XIX i XX w. omówił Ivan Hlaváček (Čeští
Sprawozdanie
309
lékaři a jejich nelékařské horizonty v 19. a 20. století). Tomasz Kałuski
(Formy zinstytucjonalizowanej opieki nad chorymi w okresie wczesnonowożytnym. Szpitale na północnym Śląsku do XIX w.) zarysował sposób funkcjonowania szpitali w okresie wczesnonowożytnym, a ich uwarunkowania prawne w XIX w. przedstawił Piotr Franaszek (Publiczna
ochrona zdrowia w Galicji w dobie autonomii). Bożena Płonka-Syroka
(Kultura uzdrowiskowa w Polsce w latach 1918–2012. Społeczno-kulturowe uwarunkowania zmiany jej modelu) scharakteryzowała modele
opieki uzdrowiskowej, a roli przekazu kartograficznego w propagowaniu
lecznictwa uzdrowiskowego poświęcony był referat Bogusława Czechowicza (Dawna kartografia w służbie medycyny na obszarze Korony
Królestwa Czech, ze szczególnym uwzględnieniem Śląska). Stefan
Ciara (Lwowskie korzenie Śląskiej Akademii Lekarskiej) ukazał rolę
medycyny lwowskiej w tworzeniu śląskiej kadry naukowej, a odkrycia i metody badań Marii Skłodowskiej-Curie zaprezentował Rajmund Michalski (Maria Skłodowska-Curie – znaczenie jej odkryć dla
zdrowia ludzkości).
Ostatnią grupę stanowiły referaty zebrane pod tytułem Varia. Krystyna Konstancja Kossakowska-Jarosz (Zdrowie i choroba w kulturze
robotniczej XIX wieku. Spojrzenie krytyków górnośląskiej codzienności)
omówiła wpływ pracy i mieszkania na terenach uprzemysłowionych na
zdrowie ludzi, a Jacek Kurek („Trupy leżą kupami”. Echa górniczych
katastrof na Górnym Śląsku w prasie galicyjskiej przełomu XIX i XX
wieku) przedstawił problem masowych katastrof w śląskich kopalniach.
Zygmunt Woźniczka (Problemy zdrowotne więźniów obozów pracy przymusowej na Górnym Śląsku po 1945 roku) scharakteryzował warunki
życia w łagrach na Śląsku, a Grzegorz Miernik (Wokół ustawy aborcyjnej z 1956) zreferował problem podziemia aborcyjnego po wojnie.
Medycynie akademickiej poświęcone zostały referaty Bogdana Roka
(Osiemnastowieczne kalendarze medyków krakowskich i zamojskich)
i Romana Stelmacha (Studenci z Górnego Śląska na wydziale medycznym Uniwersytetu Wrocławskiego: do 1945 roku), a literaturze pięknej
– Jana Pacholskiego (Pobyty w uzdrowiskach w literaturze – w poszukiwaniu śląskiej „Czarodziejskiej góry”) i Beaty Giblak (Kalectwo i choroba Maxa Hermanna-Neiβe jako aspekt duchowości poety).
Zaprezentowane podczas obrad wystąpienia wskazują na szerokie
potraktowanie podjętej problematyki. Mimo trudności metodologicznych prowadzone badania nad historią medycyny na Śląsku i w Europie Środkowej przyniosły wymierne efekty, na co zwrócił uwagę w podsumowaniu Wojciech Iwańczak. Skłaniały także do pytań i dyskusji
nad sposobami ich kontynuowania. Przebieg konferencji dowodzi ist-
310
Sprawozdanie
nienia w Zabrzu atmosfery sprzyjającej wymianie informacji, wyników
badań naukowych i poglądów. Potwierdzeniem tego będzie kolejna
publikacja materiałów pokonferencyjnych.
Beata Nycz
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH
Tom LXXII – 2012
INTERNETOWE BAZY DANYCH W BADANIACH
NAD HISTORIĄ SPOŁECZNO-GOSPODARCZĄ
Wedle najprostszej definicji baza danych to zorganizowana i uporządkowana kolekcja informacji1. Do najpopularniejszych internetowych baz danych związanych z badaniem historii należą bazy czasopism naukowych (typu Jstore, czy Project MUSE), które od niedawna
umożliwiają też dostęp do publikacji książkowych. Drugą kategorię
stanowią rozmaite bazy magazynujące w różnej formie materiał źródłowy. Nie ma wśród nich jednego obowiązującego modelu prezentacji
i opracowania źródeł, wszystkie jednak mają wspólny cel: udostępnienie informacji źródłowych zarówno zawodowym badaczom dziejów, jak
i amatorom historii. Niewątpliwie prymat w zakresie internetowego
upowszechniania źródeł dzierżą od początku historii sieci Amerykanie
ze swoimi sztandarowymi projektami związanymi z opublikowaniem
zasobów Biblioteki Kongresu (American Memory) oraz archiwów państwowych (National Archives). Obok takich olbrzymich i kosztownych
projektów spontanicznie wyrastają mniejsze, których inicjatorami są
historycy udostępniający innym badaczom zebrane przez siebie dane
źródłowe, często już przetworzone w toku dotychczasowych studiów.
W przypadku analiz dawnego społeczeństwa i gospodarki, zwłaszcza przeprowadzanych metodami statystycznymi, są one szczególnie
przydatne, pozwalając postawić nowe pytania badawcze źródłom, bez
konieczności odwiedzania bibliotek czy archiwów (zazwyczaj zagranicznych), ale przede wszystkim umożliwiając przeprowadzenie porównań
różnych regionów i okresów. Celem niniejszego szkicu jest prezentacja
sposobów budowania i wykorzystywania baz danych na czterech przykładach z dziedziny historii społeczno-gospodarczej.
1
S. Cameron, S. Richardson, Using Computers in History, New York 2005, s. 72.
312
Komunikat
Three centuries of English crop yelds 1211–1491
Twórcą projektu jest jeden z największych autorytetów w dziedzinie
preindustrialnej gospodarki rolnej – Bruce Cambell, autor m.in. fundamentalnej pracy o gospodarstwie dworskim w późnośredniowiecznej
Anglii2. Uzupełniając swoją prywatną bazę danych, zgromadzoną na
potrzeby własnych studiów, o dane zaczerpnięte ze starszej literatury
(Jana Titowa i Davida Farmera), zapoczątkował budowanie zbioru
przetworzonych informacji źródłowych pochodzących z dokumentacji
wytworzonej zazwyczaj w dużych kompleksach dóbr, głównie klasztornych i biskupich. Dziś na stronie internetowej projektu3 znaleźć można
dane z około 30 tys. pojedynczych późnośredniowiecznych wzmianek
źródłowych dotyczących wysokości plonów lub umożliwiających ich obliczenie. Dane z oryginalnych materiałów rachunkowych zostały wpisane
w odpowiednie tabele arkusza kalkulacyjnego, włącznie z podaniem
autora informacji. Baza może być przeszukiwana na różne sposoby.
Korzystający z niej mogą wybrać konkretny region, z którego pochodzą informacje, wskazać nazwę gospodarstwa, dowolnie określić zakres
chronologiczny, a także sprecyzować rodzaj upraw będących w kręgu
zainteresowań. Te ostatnie zostały podzielonych na trzy główne kategorie: ozime, jare i rośliny strączkowe, choć oczywiście możliwe jest też
przeszukiwanie według poszczególnych gatunków roślin. Posortowane
według uznania dane można zobaczyć nie tylko w internecie, ale również pobrać w formie plików na swój komputer. Korzystanie z bazy jest
bezpłatne, choć dostęp do niej wymaga uprzedniej rejestracji.
U polskiego badacza zakres chronologiczny i rzeczowy dostępnych,
dzięki temu projektowi, informacji wzbudza pewną zazdrość, ale nie
tylko z tego powodu, że Anglicy już od średniowiecza dysponują wyjątkową w skali światowej bardzo bogatą spuścizną źródłową. Polska historiografia w zakresie badań nad plonami w epoce preindustrialnej ma
niemałe osiągnięcia, zwłaszcza jeśli chodzi o początki epoki nowożytnej i możemy żałować, że efekty prac szeregu badaczy, na czele z Aliną
Wawrzyńczykową i Leonidem Żytkowiczem4, dziś są rzadko wykorzyB. Cambell, English Seigniorial Agriculture 1250–1450, Cambridge 2006.
http://www.cropyields.ac.uk.
4
A. Czapiuk, O plonach zbóż w Polsce i w Wielkim Księstwie Litewskim w XVI
i XVII wieku, w: Między polityką a kulturą, red. C. Kuklo, Białystok 1999, s. 233–247;
M. Dembińska, Wysokość plonów w alodiach królewskich w XIV w., „Studia z Dziejów
Gospodarstwa Wiejskiego” 4, 1961, z. 1; A. Wawrzyńczykowa, Problem wysokości plonów w królewszczyznach mazowieckich w poł. XVI i pierwszej ćwierci XVII w., tamże;
taż, Próba ustalenia wysokości plonu w królewszczyznach woj. sandomierskiego w dru2
3
Komunikat
313
stywane i uzupełniane. Projekt Bruce’a Cambella zapewnia nam nie
tylko dane umożliwiające porównanie plonów polskich z angielskimi,
ale przede wszystkim dostarcza przykładowej platformy, którą można
zaadaptować do zgromadzenia informacji gospodarczych z polskich
źródeł o charakterze masowym. Niekoniecznie muszą to być od razu
dane zaczerpnięte z materiałów rękopiśmiennych, ale na początek
warto, wzorując się na angielskim projekcie, zdigitalizować w formie
baz danych opublikowaną w całości pierwszą lustrację z lat 1564–1565.
Global Price and Income History Group
Ten amerykański projekt stworzony w Davies na Uniwersytecie Kalifornijskim ma na celu gromadzenie danych umożliwiających
porównanie standardu życia w różnych rejonach świata przed 1950 r.
Dostęp do zgromadzonych informacji jest swobodny, a struktura stron
internetowych maksymalnie uproszczona. Dane w postaci plików arkusza kalkulacyjnego, zawierające ceny z różnych części świata i różnych
okresów, są gotowe do pobrania na komputer użytkownika bez żadnych
ograniczeń. Podstawą selekcji cen są koszyki produktów, na podstawie
których określa się standard życia. Ich konstrukcja różni się w zależności od regionu, ale można je również pobrać ze strony internetowej
projektu. Podobnie jak angielska baza gromadząca informacje o plonach, również ta jest ciągle rozbudowywana. W celu łatwiejszej nawigacji pliki z danymi pogrupowane są regionalnie według kontynentów. Oczywiście najstarsze i najlepiej opracowane są ceny europejskie,
których najwcześniejsze zestawienia pochodzą z trzynastowiecznych
źródeł włoskich i angielskich. Nieco młodszą, zwykle wczesnonowożytną, metrykę mają dane z innych regionów Europy. Wszystkie służą
do porównywania standardu życia według modelu zaprezentowanego
przez współautorów omawianego projektu5.
Prezentowana w tym miejscu baza danych ma szczególne znaczenie dla studiów nad historią gospodarczą Polski. W ramach projektu
giej połowie XVI i początkach XVII w., „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego” 1,
1957; taż, Studia nad wydajnością produkcji rolnej dóbr królewskich w drugiej połowie
XVI wieku, Wrocław 1974; S. Śreniowski, W kwestii plonów w ustroju folwarczno-pańszczyźnianym Polski XVI–XVIII w., RDSG, 14, 1952; A. Wyczański, Plony zbóż
w folwarkach województwa lubelskiego 1564 r., „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego” 4, 1961, z. 1; L. Żytkowicz, Studia nad wydajnością gospodarstwa wiejskiego na
Mazowszu w XVII wieku, „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego” 11, 1969, z. 1.
5
Ph.T. Hoffman, D.S. Jacks, P.A. Levin, P.H. Lindert, Real Inequality in Europe
since 1500, „Journal of Economic History” 62, 2000, s. 322–355.
314
Komunikat
znakomity specjalista w dziedzinie badań nad standardem życia –
Robert Allen6 – udostępnił bazy płac, a inni badacze (David Jacks,
Peter Lindert) bazy cen z miast Królestwa Polskiego: Warszawy, Krakowa, Lwowa, a także wczesnonowożytne ceny wrocławskie. Podstawą
utworzenia zbioru były polskie przedwojenne publikacje serii cen miejskich przygotowane przez Juliana Pelca, Stanisława Hoszowskiego7,
Władysława Adamczyka i Stanisława Siegela oraz zestawienia sporządzone przez Mariana Wolańskiego8. Wydaje się, że taki najprostszy model prezentacji i udostępniania danych jest godny naśladowania
i należałoby oczekiwać, że także nowe polskie syntetyczne opracowania historycznych danych gospodarczych, przygotowywane w Głównym
Urzędzie Statystycznym, będą dostępne nie tylko w wersji papierowej9,
ale również elektronicznej.
Old Bailey Proceedings
Baza danych Old Bailey na pierwszy rzut oka nie różni się od istniejących także w Polsce elektronicznych wydań źródeł. Jej autorzy rozpoczęli bowiem swoją pracę od tego, co czyni się także u nas – umieścili
w internecie10 skany pochodzące z tzw. Old Bailey Proceedings. Wydawane od końca XVII w., stanowiły drukowane sprawozdania z rozpraw,
których rozwój w XVIII w. wynikał z rywalizacji ich wydawców z ukazującymi się wówczas gazetami. Sprawozdania ze spraw kryminalnych
cieszyły się wówczas dużym zainteresowaniem londyńczyków i przynosiły wydawcom poważne zyski. Aby zachować prawo do publikowania
tych sensacji, drukarze zobowiązani byli do upublicznienia wszystkich
6
R.C. Allen, The Great Divergence in European Wages and Prices from the Middle
Ages to the First World War, „Explorations in Economic History” 38, 2001, s. 411–447;
tenże, Poverty and Progress in Early Modern Europe, ,,Economic History Review” 56,
2003, s. 403–443; tenże, Real Wages in Europe and Asia. A First Look at the Long-Term Patterns’, w: Living Standards in the Past. New Perspectives on Well-Being in
Asia and Europe, red. R.C. Allen i in., Oxford 2005, s. 111–131.
7
J. Pelc, Ceny w Krakowie w latach 1369–1600, Lwów 1935; S. Hoszowski, Ceny we
Lwowie w XVI i XVII w., Lwów 1928; tenże, Ceny we Lwowie w latach 1701–1914,
Lwów 1934; W. Adamczyk, Ceny w Warszawie w XVI i XVII wieku, Lwów–Warszawa
1938; S. Siegel, Ceny w Warszawie w latach 1701–1815, Lwów 1936.
8
M. Wolański, Ceny we Wrocławiu w latach 1506-1618, „Acta Universitatis Wratislaviensis.
Historia” 126, 1996; tenże, Ceny zboża i jego przetworów oraz owoców i warzyw we Wrocławiu w latach 1506–1618, „Acta Universitatis Wratislaviensis. Historia” 115, 1993.
9
Historia Polski w liczbach, t. 1: Państwo, społeczeństwo, t. 2: Gospodarka, red.
A. Jezierski, A. Wyczański, Warszawa 2003–2006.
10
Zob. http://www.oldbaileyonline.org.
Komunikat
315
spraw, nie tylko tych najciekawszych. Rozwiązanie takie pozwalało
sądowi zaoszczędzić na prowadzeniu własnych zapisów spraw i od drugiej połowy XVIII w. Old Bailey Proceedings zaczęto traktować jako oficjalną dokumentację sądową. Gdy publikacje dotyczące przestępczości
zaczęły przegrywać z bardziej wszechstronnymi gazetami, które miały
zresztą własne rubryki kryminalne, Proceedings przekształciły się
w niemal urzędowe wydawnictwo, choć wciąż przygotowywane przez
osoby prywatne i korzystające jedynie z publicznego subsydium. Postępująca profesjonalizacja sprawozdań oraz ich urzędowy charakter oznaczały wymóg kompletności i jak największej szczegółowości, a odbiorcami publikacji stali się prawnicy i urzędnicy11.
Już samo udostępnienie takiego zbioru, liczącego prawie 200 tys.
spraw12, należy uznać oczywiście za cenną inicjatywę, ale nie w tym
tkwi doniosłość przedsięwzięcia. Po pierwsze, zgromadzony materiał
udostępniany jest czytelnikom w postaci plików tekstowych, a nie
samych zdjęć. Dzięki temu wszystkie dokumenty można łatwo przeszukiwać, odnajdować w nich konkretne sformułowania, nazwiska, nazwy
ulic itp. Bardziej zaawansowani użytkownicy mogą też wykorzystywać zgromadzone dane do komputerowo wspomaganej analizy treści,
począwszy od badania popularności wyrazów, a na złożonych modelach semantycznych skończywszy. Działań takich nie można prowadzić
na samych skanach, tak często udostępnianych w polskich wydaniach
źródeł archiwalnych. Równocześnie jednak czytelnik Old Bailey Proceedings w każdej chwili może odnaleźć na stronie odnośnik do zdjęć
konkretnych stron wydawnictwa i upewnić się, czy zostały one dobrze
przekonwertowane na plik tekstowy.
Przekształcenie wydawnictwa w formę elektroniczną pozwoliło także
na poddawanie zachowanych danych analizie statystycznej. Działania
takie uwzględnili sami autorzy opracowania, którzy umieścili na swej
stronie internetowej moduł statystyczny. Dzięki niemu w sposób bardzo
łatwy i szybki można obserwować zmiany zachodzące w liczbie oskarżonych, strukturze przestępstw i ferowanych wyroków. Uzyskane wyniki
przedstawiane są w postaci tabel i wykresów.
11
S. Devereaux, The City and the Sessions Paper. Public Justice in London, 1770–
–1800, „Journal of British Studies” 35, 1996, z. 4, s. 466–503; tenże, The Fall of the
Sessions Paper. Criminal Trial and the Popular Press in Late Eighteenth-Century
London, „Criminal Justice History” 18, 2002, z. 1, s. 57–88.
12
Zbiór liczy około 197 tys. spraw sądowych zarejestrowanych w Old Bailey Proceedings z lat 1674–1913 oraz 2,5 tys. żywotów osób skazanych na śmierć w latach
1676–1772, zawarte w podobnym wydawnictwie noszącym nazwę Ordinary of Newgate’s Accounts.
316
Komunikat
Co warte podkreślenia, tak powstała baza pozwala na gruntowną
analizę życia londyńczyków w latach 1674–1913. Zdigitalizowane
i w pełni przygotowane do przeszukiwania materiały umożliwiły prowadzenie nie tylko klasycznych badań nad przestępczością i funkcjonowaniem marginesu społecznego, ale pozwoliły też na analizę zjawisk, które
wydawały się dotąd niedostępne dociekaniom współczesnych historyków. Za przykład mogą tu służyć badania Hansa-Joachima Votha nad
przemianami czasu pracy w okresie rewolucji przemysłowej13.
Polski historyk, poza wykorzystaniem bazy do celów komparatystyki, odnaleźć też w niej może rodaków oskarżonych o popełnienie
przestępstw w Londynie lub padających ich ofiarą. Wystarczy tu choćby
wskazać np. niejakiego Seweryna Kłoskowskiego, sądzonego w 1903 r.
i skazanego na karę śmierci. Przy tej okazji zeznania składało zresztą
kilku przedstawicieli londyńskiej Polonii.
North Atlantic Population Project
Bazy danych stworzone i utrzymywana na serwerach University of
Minnesota są dobrze znane wśród demografów. Choć większość z nich
dotyczy okresu po II wojnie światowej14, można wśród nich znaleźć
co najmniej jeden zbiór, który powinien zainteresować historyków.
W ramach North Atlantic Population Project15 zgromadzono bowiem
dane pochodzące z dziewiętnastowiecznych spisów ludności przeprowadzanych w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Szwecji i Norwegii, Wielkiej Brytanii oraz Islandii. Co od razu należy podkreślić, nie chodzi tu
wcale o wyniki spisów pochodzące z dobrze historykom znanych opracować popisowych – w tym wypadku badaczom udostępniono dane zawarte
na kartach spisowych. W ten sposób możemy dysponować podstawowym źródłem wytworzonym podczas przeprowadzania spisu, a nie tylko
późniejszymi sumarycznymi opracowaniami. Oznacza to jakościową
różnicę, zarówno w ilości dostępnych danych, jak i w możliwościach ich
zestawiania, przekształcania oraz analizowania. Korzystanie z serwisu
jest całkowicie bezpłatne, choć wymaga przeprowadzenia rejestracji,
podczas której, poza standardowym podaniem danych kontaktowych,
H.-J. Voth, Time and Work in England 1750–1830, Oxford 2000.
Są to choćby bazy gromadzące dane z ponad 200 spisów ludności przeprowadzonych w wielu państwach świata po 1960 r. oraz wyniki prowadzonych od kilkudziesięciu lat badań nad stanem zdrowia Amerykanów. Dostęp do nich można utrzymać
poprzez stronę internetową ipums.org.
15
Strona projektu zob. http://www.nappdata.org.
13
14
Komunikat
317
należy wskazać przewidywany zakres wykorzystania danych, zobowiązać się do poprawnego cytowania ich źródła oraz przesłania administratorom tytułów publikacji opartych na wykorzystanym zbiorze.
Samo przypomnienie podstawowych zagadnień, o które pytano
w dziewiętnastowiecznych spisach, unaocznić może bogactwo i potencjalną użyteczność tego typu źródeł. Obok oczywistych kwestii demograficznych, jak wiek, płeć czy stan cywilny, spisywani odpowiadali także
na pytania dotyczące ich pochodzenia terytorialnego, religii, umiejętności pisania, wykonywanej pracy, niepełnosprawności16. Ponieważ spisy
przeprowadzano w poszczególnych gospodarstwach domowych, zachowane karty pozwalają też na odtworzenie ich struktury, badanie zagadnień takich jak homogamia małżeńska, dziedziczenie pozycji społecznej,
zatrudnianie pracowników domowych, wiek opuszczania przez dzieci
rodzinnych gospodarstw. Pełna lista możliwych pytań badawczych jest
oczywiście znacznie dłuższa i ograniczona bardziej wyobraźnią użytkowników niż zawartością źródła. Jedynym wyraźnym ograniczeniem
dostępnych baz jest fakt, że nie zawierają one nazwisk, co wyklucza
ich wykorzystanie do badań genealogicznych. Jest to jednak wynik
świadomej decyzji administratorów NAPP, którzy wyraźnie informują,
że ich zbiór ma służyć analizom z zakresu demografii i historii społeczno-gospodarczej, a nie genealogii. Do tego ostatniego celu bez trudu
można zresztą wykorzystać inne serwisy, zazwyczaj jednak płatne.
Udostępnione na stronie NAPP spisy stanowią ogromny zbiór
danych. Dość zauważyć, że spisem ludność Stanów Zjednoczonych
w 1880 r. objęto ponad 50 mln mieszkańców, a rok później spisano
prawie 30 mln Brytyjczyków i ponad 4 mln Kanadyjczyków. Nawet
jeśli w części przypadków zamieszczone w internecie bazy nie obejmują całej ujętej w spisie ludności i administratorzy serwisu oferują
w to miejsce jedynie próby obejmujące 10 bądź 1% populacji, to wciąż
oznacza to miliony jednostek. Widać to dobrze na przykładzie „zaledwie” pięcioprocentowej próby spisu ludności USA z 1900 r. Powstała
w ten sposób baza zawiera dane dotyczące prawie 4 mln ludzi. Co
ważne, administratorzy serwisu wiele wysiłku włożyli w zharmonizowanie udostępnianych spisów, powiązanie zmiennych występujących
w bazach, przetłumaczenie nazw zawodów. Zadbano także o dokładne
wyjaśnienie znaczenia poszczególnych kategorii spisowych i opisanie
sposobu, w jaki gromadzono dane.
16
Szczegółowy opis zawartości podobnych spisów przeprowadzanych w dziewiętnastowiecznej Galicji odnaleźć można w: L.A. Zyblikiewicz, Kobieta w Krakowie w 1880 r.
w świetle ankiet powszechnego spisu ludności. Studium demograficzne, Kraków 1999.
318
Komunikat
Z udostępnionych w ten sposób informacji korzystać można na dwa
sposoby. Pierwszy z nich polega po prostu na wykorzystaniu umieszczonego na stronie internetowej modułu pozwalającego na tworzenie
zestawień oddających rozkład odpowiedzi na poszczególne pytania spisowe lub tabel krzyżowych oddających relacje między dwiema zmiennymi. W module tym dostępna jest też opcja umożliwiająca prezentację
otrzymanych wyników w postaci prostych wykresów. Korzystanie z opisanego tu modułu jest bardzo proste i bez trudu podoła temu użytkownik nieobeznany z programami do statystycznej analizy danych. Z kolei
sposób drugi wymaga już pewnego zaawansowania w wykorzystaniu
metod kwantytatywnych. Zainteresowani badacze mogą bowiem ściągać
całe bazy spisowe lub ich fragmenty (dotyczące wybranych regionów,
grup społecznych lub kohort demograficznych) na własne komputery,
a następnie poddawać je dowolnym przekształceniom i przeprowadzać własne analizy statystyczne. Działania takie wymagają oczywiście zaznajomienia z odpowiednimi programami statystycznymi17, ale
wysiłek związany z ich wykorzystaniem może się okazać naprawdę
opłacalny, skoro własne analizy pozwalają na wyjście w prowadzonych badaniach daleko poza standardowy zestaw pytań badawczych18.
Z punktu widzenia badacza historii Polski udostępnione bazy wydają
się być potencjalnie użytecznymi na co najmniej dwa sposoby. Po pierwsze, stanowić one mogą łatwo dostępny zbiór danych potrzebnych
do porównywania sytuacji panującej w kraju ze Skandynawią, Stanami Zjednoczonymi lub Wielką Brytanią. Po drugie, wśród spisanych
w poszczególnych państwach pojawiają się też osoby wskazujące na ziemie polskie jako miejsce swego pochodzenia. Wystarczy tu wskazać na
spis ludności Stanów Zjednoczonych z 1880 r., gdzie zadeklarowało to
aż 65 372 badanych. W takiej sytuacji zachowany spis stanowić może
bardzo ciekawe źródło do analizy migracji.
Z punktu widzenia badacza przyzwyczajonego do polskich warunków,
za szczególnie interesujący uznać należy fakt, że twórcy omawianych
17
Z doświadczeń piszących te słowa wynika, że powszechnie wykorzystywany
przez historyków Excel lub podobne do niego arkusze kalkulacyjne niezbyt przydają
się do takich analiz. Znacznie lepiej sprawdzają się przy niej produkty bardziej
zaawansowane, jak na przykład SPSS, Stata lub darmowy R. Dotyczy to zwłaszcza
sytuacji, gdy wykorzystywana baza danych okazuje się być dużą i ma np. 1 GB.
18
Za przykład mogą tu służyć choćby dwa artkuły z 2011 r.: J. Gilliland, S. Olson,
D. Gauvreau, Did Segregation Increase as the City Expanded? The Case of Montréal,
1881–1901, „Social Science History” 35, 2011, z. 4, s. 465–503; H. Jastad, The Effect of
Ethnicity and Economy upon Intergenerational Coresidence. Northern Norway during
the Last Part of the Nineteenth Century, „Journal of Family History” 36, 2011, z. 3,
s. 263–285.
Komunikat
319
tu baz danych, miast bronić do nich dostępu lub choćby rezerwować
do swoich potrzeb ich najciekawsze fragmenty, zachęcają do ich jak
najszerszego wykorzystania. Jedynymi stawianymi przez nich wymogami są tylko: wyraźne cytowanie źródła informacji oraz informowanie
ich o powstałych na tej podstawie publikacjach. Stan taki wynika być
może w jakimś stopniu z oczekiwań formułowanych przez instytucje
udzielające sporych często przecież grantów na digitalizację, ale niebagatelną rolę musi tu też odgrywać świadomość, że tylko szeroki dostęp
do informacji, w tym i źródeł archiwalnych, gwarantuje postęp wiedzy
i publikowanie nowatorskich badań.
Piotr Guzowski
Radosław Poniat
Instytut Historii i Nauk Politycznych
Uniwersytetu w Białymstoku
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH
Tom LXXII – 2012
WSPÓŁCZESNE ŹRÓDŁA INFORMACJI – EUROSTAT
Demokratyczne społeczeństwa nie mogą współcześnie poprawnie
funkcjonować bez wiarygodnych i obiektywnych danych makroekonomicznych. Współczesne badania naukowe z obszaru życia społecznego
i gospodarczego wymagają regularnego korzystania z baz danych. Roczniki statystyczne, dostępne w tradycyjnej formie książkowej stają się
coraz mniej popularne, na rzecz baz danych dostępnych on-line, publikowanych przez agendy statystyczne. Dane tego typu pozwalają z jednej strony na przeprowadzanie w szerokim zakresie porównań pomiędzy krajami, regionami itd. Z drugiej strony dostępność ujednoliconych
metodologicznie wieloletnich szeregów czasowych pozwala odnieść się
do zmian w obszarze interesujących nas zagadnień socjoekonomicznych
w ujęciu dynamicznym. Duże znaczenie ma także bezpośredni i szybki
dostęp do najnowszych uaktualnień tego typu informacji.
W przygotowanym opracowaniu zostanie zaprezentowana baza
danych udostępniania przez Eurostat, agendę statystyczną funkcjonującą w ramach Unii Europejskiej. Szczególny nacisk zostanie położony na charakterystykę zasobów publikowanych w ramach tej agendy
i dostępnych on-line.
Zarys historyczny
Agencja Eurostat została powołana w 1953 r. Funkcjonuje ona
zatem w ramach Wspólnot Europejskich od początku ich istnienia.
Główną przesłanką do jej powołania było przygotowywanie wiarygodnych opracowań statystycznych niezbędnych do poprawnego funkcjonowania i oceny efektów działań instytucji europejskich. W rezulta-
322
Komunikat
cie agenda ta dysponuje danymi dotyczącymi społeczeństwa i szeroko
rozumianego życia społecznego, funkcjonowania państwa, gospodarki,
sektora edukacji czy ochrony zdrowia. W obszarze zainteresowań Eurostatu są wymienione zagadnienia dotyczące poszczególnych państw
członkowskich UE, bezpośrednio z nią sąsiadujących bądź ubiegających
się o status członka UE. W wielu zestawieniach uwzględnione zostały
także wielkości dotyczące USA. Z tego względu długość szeregów czasowych dostępnych dla poszczególnych krajów jest różna i uzależniona
od okresu jego funkcjonowania w ramach Unii Europejskiej, ale co najważniejsze dla potencjalnego użytkownika tych danych – są one ujednolicone metodologicznie.
Zadania i znaczenie Eurostatu dla samych instytucji europejskich
zmieniają się. Dziś misją tej agendy jest bycie liderem w dostarczaniu
wysokiej jakości danych statystycznych dotyczących Europy. Wydaje
się, że w obecnej sytuacji gospodarczej Unii Europejskiej zadania związane z dostarczeniem wiarygodnych i aktualnych danych statystycznych dotyczących Europejskiego Systemu Walutowego i państw członkowskich stają się jednym z najważniejszych zadań Eurostatu.
Oferta
Strona internetowa Eurostatu jest dostępna w języku angielskim,
niemieckim i francuskim. Ma w swej strukturze pięć podstawowych
zakładek: strona domowa (Home), statystyki (Statistics), publikacje
(Publikations), o Eurostacie (About Eurostat) oraz pomoc dla użytkownika (User support).
Na stronie domowej Eurostatu można znaleźć bezpośrednie linki do
najświeższych i najbardziej użytecznych informacji. Znajduje się na niej
również bezpośrednie połączenie z bazą statystyczną (Statistics Database).
Zakładka Statistics umożliwia użytkownikowi dostęp do danych,
których poszukiwanie ułatwia przejrzysta struktura danych. Główne
katalogi w tej strukturze to wskaźniki opisujące politykę UE (EU Policy
Indicators) oraz dane pogrupowane wg kategorii (Statistics by theme).
Główne kategorie danych to: statystyki ogólne i regionalne, ekonomia
i finanse, populacja i warunki socjalne, przemysł, handel i usługi, rolnictwo i rybołówstwo, handel międzynarodowy, handel, środowisko
i energia oraz nauka i technologia. Wśród wskaźników polityki UE
można natomiast znaleźć dane i ich charakterystykę w obszarze polityki zrównoważonego rozwoju, polityki zatrudnienia i polityki socjalnej, strategii Europa 2020, wskaźniki opisujące proces globalizacji.
Komunikat
323
Wiele przydatnych informacji znajdziemy także w zakładkach
umieszczonych w lewej kolumnie tej strony. Można tu wymienić m.in.
przejście do bazy danych (Browse/Search Database, Statistics by
theme, Statistics A-Z), dostęp do mikrodanych (Access to miccrodata)
czy zakładka umożliwiająca skorzystanie z map (GISCO: Geographical
Information and maps). Duże możliwości daje także zakładka Metadata, gdzie znaleźć można definicje, klasyfikacje, glosariusze metodologie itp.
Bardzo bogaty zasób przydatnych informacji można znaleźć
w zakładce Publications. Zostały tam umieszczone wszystkie publikacje Eurostatu ułożone według tematów. Bogaty zasób roczników
statystycznych i opracowań statystycznych można bezpłatnie pobrać
bezpośrednio ze strony lub skorzystać z usługi przesłania na skrzynkę
pocztową. Istnieje także możliwość zamówienia tych pozycji w formie
wydrukowanej w księgarni (EU Bookshop).
W kolejnej zakładce About Eurostat można znaleźć podstawowe
informacje o pracy Eurostatu jako organizacji i jej aktywności: grantach, projektach czy organizowanych konferencjach. Można tam znaleźć
informacje o Europejskim Systemie Statystycznym oraz współpracy
międzynarodowej tej organizacji.
Serwis on-line Eurostatu można uznać za jeden z lepiej przystosowanych do potrzeb potencjalnych użytkowników. W zakładce User support oprócz standardowej możliwości skorzystania z wglądu do katalogu najczęściej zadawanych pytań można znaleźć na stronie domowej
opcję demonstracyjnego korzystania z bazy danych. Natomiast po zalogowaniu można dostać się na stronę Europejskiego Centrum Statystycznego pomocy użytkownikom, gdzie w języku narodowym można
zadawać pytania dotyczące korzystania z narzędzi pobierania danych,
dostępności danych i publikacji, dotyczące samych danych i metodologii, problemów technicznych lub innych spraw.
Tryb postępowania
Bezpośredni link do bazy danych (Statistics Database) znajdziemy
zarówno na stronie domowej, jak i w zakładce Statistics. Zanim jednak
do niej sięgniemy może warto zapoznać się z linkami umożliwiającymi
dostęp do najbardziej popularnych danych zestawionych w tabelach,
wybranych statystyk czy statystyk ostatnio dodanych (Most popular
database tables, Selected Statistics, Latest news releases). Wszystkie
te odnośniki znajdziemy na stronie domowej.
324
Komunikat
Pełna baza danych została skonstruowana w formie złożonego
drzewka, zawierającego bazę danych według tematów (Database by
themes). W ten sam sposób ustrukturyzowano gotowe tabele według
tematów (Tables by themes). Baza zawiera także tabele dotyczące
polityki Unii Europejskiej (Tables on EU policy). Wyszukanie danych
można zatem przeprowadzić w dwojaki sposób: korzystając z gotowych
zestawień w poszczególnych tematach albo tworząc takie zestawienie
poprzez dobór poszczególnych kategorii szczegółowych. W pierwszym
przypadku istnieje możliwość odczytu danych w formie tabeli i przedstawienia ich na mapie lub wykresie, a także ich zapisu w formie pliku
typu XLS, HTML, XML lub TSV. Dane można także spakować i wysłać
bezpośrednio na skrzynkę mailową. W przypadku tworzenia zestawień
poprzez dobór poszczególnych kategorii szczegółowych użytkownik ma
dodatkowo możliwość doboru dostępnych kryteriów opisujących dane
(wiek, płeć, rok, region…), a na etapie odczytu danych może wskazać,
które kryteria mają być przedstawione w wierszach, a które w kolumnach tworzonej przez niego tabeli danych. Na każdym etapie pracy
istnieje możliwość zapoznania się z opisem metodologicznym danych.
Bardzo ważną kwestią dla użytkownika jest również fakt, że korzystanie z danych jest bezpłatne. Sytuacja ta ma miejsce od 2003 r., kiedy
upubliczniono pewne nieprawidłowości finansowe związane z funkcjonowaniem Agendy Eurostat (patrz np. Q and A: Eurostat scandal, „BBC
News”, 27 III 2003). Adres strony: http://epp.eurostat.ec.europa.eu.
Lucyna Błażejczyk-Majka
Zakład Historii Gospodarczej Instytutu Historii
Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu
ROCZNIKI DZIEJÓW SPOŁECZNYCH I GOSPODARCZYCH
Tom LXXII – 2012
BIBLIOTEKA CYFROWA CENTRALNEJ BIBLIOTEKI
STATYSTYCZNEJ IM. STEFANA SZULCA W WARSZAWIE
Dzisiejsza Centralna Biblioteka Statystyczna im. Stefana Szulca istnieje już od 1918 r. Powstała jako niezbędne zaplecze organizowanego
wówczas w Warszawie Głównego Urzędu Statystycznego. Jego pierwszy dyrektor, znany ekonomista, statystyk i polityk galicyjski, Józef
Buzek, sprowadził ze Lwowa bogatą spuściznę statystyczną po tamtejszym Wydziale Krajowym, która wraz z pozostałymi w Warszawie zbiorami Warszawskiego Komitetu Statystycznego stanowiła najstarszy
księgozbiór GUS. W 1939 r. liczył on już 60 tys. woluminów. W 1968 r.
biblioteka GUS uzyskała samodzielność, została bowiem przekształcona w Centralną Bibliotekę Statystyczną (CBS), która stała się główną
placówką w kraju gromadzącą zbiory z zakresu teorii i praktyki statystycznej, demografii, statystyki matematycznej, techniki statystycznej
i dyscyplin pokrewnych1.
Geneza Biblioteki Cyfrowej CBS sięga 2004 r., kiedy to podjęto decyzję o jej budowie i nakreślono plan działań na przyszłość. Wkrótce,
głównie dzięki dotacji programu PHARE 2003 i Ministerstwa Nauki
i Szkolnictwa Wyższego, rozpoczęto digitalizację zbiorów. Za priorytetowe uznano skanowanie druków stanowiących tzw. Narodowy Zasób
Biblioteczny. Zgodnie z tą dyrektywą zaczęto digitalizację najcenniejszych zbiorów z XIX i początku XX w., z zakresu statystyki i demografii. Wśród nich znalazły się m.in. wielotomowe statystyczne serie
wydawnicze państw zaborczych, wśród których na uwagę zasługują
zwłaszcza spisy ludności oraz dziewiętnastowieczne prace pierwszych
polskich statystyków i demografów, np. Stanisława Staszica, Fryderyka
Zob. stronę internetową Centralnej Biblioteki Statystycznej im. Stefana Szulca
w Warszawie: http://statlibr.stat.gov.pl/docs/misja.pdf (2 VII 2012).
1
326
Komunikat
Skarbka czy Wawrzyńca Surowieckiego. Na nowsze nośniki (płyty CD
lub DVD) postanowiono też wtedy przenieść zbiór przechowywanych
na mikrofilmach ponad 160 cymeliów. W tamtych latach, głównie ze
względu na wymogi bezpieczeństwa sieci GUS oraz wysokie koszty,
problemem pozostawało wszakże zewnętrzne udostępnienie zdigitalizowanych materiałów2.
Trudności te nie powstrzymały bynajmniej akcji skanowania zbiorów. Od 2006 r. udało się zdigitalizować m.in. wszystkie przedwojenne
roczniki statystyczne z lat 1921–1939. Istotną rolę odegrało tu wprowadzenie do biblioteki w 2007 r. modułu Aleph w wersji 16.0, przeznaczonego do obsługi plików multimedialnych. Odtąd skanowanie najcenniejszych zbiorów stało się jednym z pierwszoplanowych zadań placówki.
Na początku 2008 r. implementowano w bibliotece wersję 18.2 systemu
Aleph 500 z modułem ADAM, co umożliwiło rozpoczęcie prac nad uruchomieniem biblioteki cyfrowej w Internecie i udostępnienie całego repozytorium cyfrowego on-line. Ostatecznie prace te zostały zakończone
w styczniu 2009 r. I właśnie tę datę uznać należy za początek Biblioteki
Cyfrowej CBS. W momencie uruchomienia składało się nań 200 pozycji. Dziś, dzięki sukcesywnej digitalizacji zbiorów, liczba udostępnionych on-line tytułów przekroczyła 500 (na 24 IX 2012 r. dokładnie 515).
Do Biblioteki Cyfrowej można wejść ze strony głównej CBS http://
statlibr.stat.gov.pl, poprzez kliknięcie zakładki „Katalogi” (po jej otwarciu znajduje się na pierwszej pozycji). Zdigitalizowane druki są ułożone
chronologicznie według daty wydania (od najnowszych do najstarszych),
co – moim zdaniem – szczególnie fortunne nie jest. Można je jednak
sortować zarówno według autorów, jak i tytułów. Oprócz podstawowych
danych o każdej pozycji podane jest też miejsce przechowywania oryginału. Zwartość bazy można przewijać do przodu i do tyłu – jednocześnie
widocznych jest na stronie 10 rekordów. Dostępna jest też opcja „Skocz
do numeru”, ale najpierw musielibyśmy znać numer porządkowy poszukiwanej pozycji. Niestety, wraz z dodawaniem nowych tytułów numeracja ta ciągle się zmienia. Na szczęście na razie baza jest na tyle mała,
że w stosunkowo krótkim czasie możną ja przejrzeć całą.
Z Biblioteki Cyfrowej można też skorzystać „okrężną” drogą poprzez
katalog komputerowy CBS. Jeśli bowiem poszukiwana pozycja jest już
Informacje na ten temat zaczerpnąłem z referatu autorstwa dyrektorki Centralnej
Biblioteki Statystycznej, Bożeny Łazowskiej, wygłoszonego na zorganizowanej przez
Centralną Bibliotekę Wojskową w Warszawie we wrześniu 2011 r. ogólnopolskiej
konferencji pt. „Ochrona narodowego zbioru bibliotecznego: Digitalizacja i co dalej?”
Wkrótce ma się on ukazać drukiem w materiałach pokonferencyjnych. Autorce chciałbym w tym miejscu bardzo serdecznie podziękować za udostępnienie tekstu referatu.
2
Komunikat
327
dostępna w formie cyfrowej, to w tymże katalogu, po prawej stronie,
w rubryce „Media”, znajduje się odpowiedni odsyłacz. Dzięki temu bezpośrednio z katalogu możemy przeczytać daną pozycję on-line.
Pod względem chronologicznym w Bibliotece Cyfrowej CBS dominują
publikacje z epoki rozbiorów (234). Najstarszą pozycją jest, dostępne
też w innych bazach, a także w formie e-booka, niewielkie dziełko Stanisława Staszica z 1809 r. O statystyce Polski. Niewiele mniej, bo 217
publikacji, pochodzi z okresu międzywojennego. Jeden tytuł został
wydany w czasie okupacji niemieckiej, a 63 po II wojnie światowej.
Pod względem merytorycznym – zgodnie z wspomnianymi wyżej
wstępnymi założeniami digitalizacji – w Bibliotece Cyfrowej znajdziemy przede wszystkim różnego rodzaju źródła statystyczne oraz
publikacje teoretyczne polskich statystyków i demografów. Wśród tych
ostatnich – oprócz wspomnianej już pracy Stanisława Staszica – do
najstarszych należy książka Fryderyka Skarbka Gospodarstwo narodowe zastósowane, czyli nauka administracyi (Warszawa 1821) oraz
wydana drukiem praca magisterska Kazimierza Krzywickiego, obroniona w 1844 r. na uniwersytecie w Dorpacie o zadaniach statystyki3.
Z późniejszych publikacji można wymienić rozprawę Józefa Kleczyńskiego o spisach ludności w I Rzeczypospolitej4.
Wśród źródeł statystycznych najstarsza jest wydana w Wilnie
w 1820 r. przez Wawrzyńca Marczyńskiego statystyka guberni podolskiej5. W bazie znajduje się też dwutomowy spis miast, wsi i osad Królestwa Polskiego (Warszawa 1827) oraz trzytomowe dzieło Michała
Balińskiego i Tymoteusza Lipińskiego Starożytna Polska pod względem
historycznym, jeograficznym i statystycznym (Warszawa 1843–1846).
Sporą grupę stanowią ponadto różnego rodzaju opisy statystyczne,
geograficzne i historyczne Kongresówki, m.in. autorstwa Wojciecha Szymanowskiego z 18596 i Stanisława Miłkowskiego z 1861 r.7 Na wymienienie zasługuje również grubo ponad sto woluminów obzorów poszczególnych guberni Królestwa Polskiego pochodzących z lat 1870–1913.
Zdecydowana większość dziewiętnastowiecznych źródeł pochodzi
z zaboru rosyjskiego, znacznie mniej z pozostałych dwóch dzielnic,
głównie jednak z Galicji. Wśród tych ostatnich można wymienić sześć
K. Krzywicki, Die Aufgabe der Statistik, Dorpat 1844.
J. Kleczyński, Spisy ludności w Rzeczypospolitej Polskiej, Kraków 1892.
5
W. Marczyński, Statystyka gubernii podolskiey, t. 1, Wilno 1820.
6
W. Szymanowski, Królestwo Polskie czyli najdokładniejszy obraz tego kraju pod
względem statystycznym, jeograficznym i historycznych wspomnień, Warszawa 1859.
7
S. Miłkowski, Opis Królestwa Polskiego pod względem geografii, statystyki i historyi, Warszawa 1861.
3
4
328
Komunikat
tomów Wiadomości statystycznych o mieście Lwowie z lat 1876–1895,
kilka zeszytów z lat osiemdziesiątych Roczników statystyki przemysłu
i handlu krajowego pod redakcją Tadeusza Rutowskiego i 12 tomów
Roczników statystyki Galicyi z lat 1886–1897.
Jeśli chodzi o źródła z okresu międzywojennego, to przede wszystkim wymienić należy wspomniane już wyżej roczniki statystyczne,
począwszy od pierwszego za lata 1920/1921 (Warszawa 1921) oraz po
kilkadziesiąt woluminów zawierających szczegółowe wyniki pierwszego
powszechnego spisu ludności z 1921 r. i drugiego – z 1931 r. Cenne jest
również wielotomowe wydawnictwo opracowane na podstawie pierwszego ze wspomnianych spisów pt. Skorowidz miejscowości Rzeczypospolitej Polskiej. Poza tym w bazie znajdziemy wydawane w okresie
międzywojennym przez GUS periodyki.
Źródła z okresu po II wojnie światowej to przede wszystkim blisko
30 wydanych w formie maszynopisu powielanego zeszytów prezentujących wyniki spisu powszechnego z 1950 r. oraz roczniki statystyczne
z pierwszych lat powojennych.
W bazie znajdziemy także dość liczne kalendarze oraz mapy, głównie z okresu międzywojennego.
Publikacje dostępne są w formacie PDF (jedynie mapy w formacie
DjVu). Większość z nich została zapisana w kilku, a nawet kilkunastu plikach, co z całą pewnością nie ułatwia korzystania. Początkowo
myślałem, że sensowniejsze byłoby więc ich scalenie, ale gdy przekonałem się, jak są duże, a co za tym idzie, jak długo trwa ich wczytywanie
(choć przeważnie zawierają ledwie kilkadziesiąt stron druku), zrozumiałem, że nie jest to dobry pomysł. Ponadto, gdy ustawimy kursor na
ikonie danego pliku, wyświetlana jest informacja, które strony zdigitalizowanego dzieła on zawiera. Stanowi to duże ułatwienie przy szukaniu konkretnych fragmentów. Również gdy klikniemy wybrane dzieło
z listy, otworzy nam się „Pełny widok rekordu”, gdzie oprócz szczegółowego opisu bibliograficznego oraz widoku karty tytułowej znajduje się
szczegółowy opis zawartości każdego z plików.
W następnych latach digitalizacja ma objąć w pierwszej kolejności
wszystkie opracowane dotychczas w CBS Bibliografie wydawnictw GUS
za lata 1918–2010 oraz wybrane bibliografie podmiotowo-przedmiotowe,
w tym prac wybitnych profesorów. W Bibliotece Cyfrowej mają też być
zamieszczane internetowe wersje organizowanych w CBS wystaw.
Krzysztof A. Makowski
Instytut Historii
Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
WYKAZ SKRÓTÓW
Wydawnictwa źródłowe
AGZ
KDMaz.
– Akta grodzkie i ziemskie
– Kodeks dyplomatyczny Księstwa Mazowieckiego, wyd.
J.T. Lubomirski
– Kodeks dyplomatyczny Małopolski
– Kodeks dyplomatyczny Polski
– Kodeks dyplomatyczny Śląska
– Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski, t. 1–5, wyd.
I. Zakrzewski, F. Piekosiński, od t. 6, wyd. A. Gąsiorowski [i in.]
– Monumenta Poloniae historica
– Monumenta Poloniae historica, series nova
– Matricularum Regni Poloniae summaria
– Pommerellisches Urkundenbuch
– Preussisches Urkundenbuch
– Volumina legum
KDMłp.
KDP
KDŚl.
KDW
MPH
MPH s.n.
MRPS
PU
PrU
VL
Czasopisma i wydawnictwa seryjne
„Annales. E.S.C.”
CPH
Dz. U.
KH
KHKM
PH
PSB
RAU hf
RDSG
SPPP
St. Źródł.
–
–
–
–
–
–
–
–
„Annales. Économies, Sociétés, Civilisations”
„Czasopismo Prawno-Historyczne”
Dziennik Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej
„Kwartalnik Historyczny”
„Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”
„Przegląd Historyczny”
Polski słownik biograficzny
Rozprawy Polskiej Akademii Umiejętności. Wydział
Historyczno-Filozoficzny
– „Roczniki Dziejów Społecznych i Gospodarczych”
– Starodawne Prawa Polskiego Pomniki
– „Studia Źródłoznawcze”
330
Wykaz skrótów
Archiwa i biblioteki
AAN
AGAD
AP
BJ
BN
BUW
–
–
–
–
–
–
Archiwum Akt Nowych
Archiwum Główne Akt Dawnych
Archiwum Państwowe
Biblioteka Jagiellońska
Biblioteka Narodowa
Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie
ZAPROSZENIE
Redakcja RDSG zawiadamia, że 6–7 lipca 2013 r. w Warszawie odbędą
się warsztaty z zakresu historii gospodarczej, zatytułowane „Understanding
Economic Development of Eastern Europe”, a poświęcone nowym tendencjom
i metodom badawczym. Gorąco zapraszamy do udziału w nich, czy to poprzez
zgłoszenie wystąpienia, czy przez uczestnictwo w dyskusji.
Warsztaty organizowane są wspólnie przez Muzeum Historii Polski, sieć
FRESH (Frontiers of Research in Economic and Social History), Centre of
Global Economic History, University of Utrecht, Instytut Historii Uniwersytetu Warszawskiego oraz Wydział Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Podczas tego spotkania wykłady wygłoszą profesorowie Jan Luiten van
Zanden (University of Utrecht), badacz wzrostu gospodarczego w epoce przedprzemysłowej, oraz Max Schulze (London School of Economics), specjalizujący
się w kwantytatywnych badaniach historii gospodarczej XIX i XX w. Pozostały
czas wykorzystany zostanie na prezentację i dyskusję badań w toku, zaproszenie do udziału przedstawia załączony Call for Papers.
Mamy nadzieję, że warsztaty zainteresują polskich badaczy przeszłości
gospodarczej, zarazem zaś będą stanowić okazję do nawiązywania i umacniania kontaktów z kolegami z innych krajów.
Jacek Kochanowicz
Uniwersytet Warszawski
Michał Kopczyński
Uniwersytet Warszawski
Mikołaj Malinowski
University of Utrecht
CALL FOR PAPERS
Warsaw Frontier Research in Economic and Social History (FRESH)
Meeting ‘Understanding the Economic Development of Eastern
Europe’
Date: July 6–7, 2013
Hosting Institutions: Polish History Museum, Eastern European Economic
History Hub, Centre for Global Economic History, Institute of History and
Department of Economics, Warsaw University
Keynote Speakers: Jan Luiten van Zanden and Max Schulze
Local Organizers: Jacek Kochanowicz, Michał Kopczyński and Mikołaj Malinowski
FRESH Organizers: Paul Sharp, Jacob Weisdorf and Rowena Gray
In the past few years, regional studies in economic and social history
have gained significant momentum. Historiographies on the development of
Africa, South-East Asia and Latin America are developing rapidly thanks to
the grass-root initiatives of regional scholars willing to bring their collective
research up to speed with that of the North-Atlantic frontier. This is being
accomplished by the close cooperation of researchers interested in various
aspects of the development of a given region. This synergy thrives on the
implementation of common methodologies and the existence of well-integrated
networks of scholars. Furthermore, understanding development is a twopronged process; it requires quantifying economic growth and disentangling
the impact of a whole spectrum of institutional and geographical factors. This
effort contributes to our expertise in evaluating past and present growth processes. The meeting focuses on a reconstruction of the accounts of Eastern
European growth as well as its socio-economic context.
The purpose of this FRESH meeting is to facilitate the debate on the economic development of Eastern Europe by pursuing novel methodological
advancements, and connecting peers from the ‘East’ and ‘West’ of Europe.
We welcome proposals dealing with these and closely-related topics. Accepted
papers will receive 45 minutes each (20 minutes for presentation and 25
for discussion). There will be an opportunity for additional participation in
a panel discussion on ‘Institutions, Geography and Eastern European Growth
Trajectories.’
The participation fee is 20€. If this represents a hurdle to participation,
please send an email to Mikołaj Malinowski ([email protected]). Additionally, there will be some support available for travel and accommodation. This
is intended to encourage participation of scholars from Eastern Europe in particular. The payment instructions will follow.
Prospective speakers should submit a one-page abstract and a short CV to
Mikołaj Malinowski ([email protected]) no later than March 31st, 2013.
Please indicate if you intend to submit a working paper or, in cases of research
at a very early stage, just wish to give a presentation. The organisers encourage applications with prospective working papers. Notification of acceptance
will be given by the end of March, 2013. The deadline for submitting your
working papers is June 23rd, 2013.
For more information about the Eastern European Economic History Hub
please visit http://www.cgeh.nl/eastern-european-economic-history-hub.

Podobne dokumenty