ludzie - refresh

Transkrypt

ludzie - refresh
18 LUDZIE
GAZETA OLSZTYŃSKA
DZIENNIK ELBLĄSKI
www.gazetaolsztynska.pl
PIĄTEK 25.02.2011
Profesor z pasją i kijem
Związki historyczne
ogromne.
Przodków ma
na Ukrainie,
wychował się
w Kanadzie, skrzydła
rozwinął w USA,
a teraz prowadzi
badania w Olsztynie,
w Instytucie Rozrodu
Zwierząt i Badań
Żywności PAN.
Mateusz Albin
[email protected]
Zanim Leslie Kozak został
profesorem, zawodowo grał
w hokeja. O słowiańskiej tożsamości i karierze naukowej
rozmawiamy z profesorem
i jego żoną dr Barbarą Kozak.
— Zanim podjął pan pracę
w instytucie PAN, często
odwiedzał pan Olsztyn.
Wpłynęło to na pana umiejętności językowe?
— Leslie Kozak: Potrafię
powiedzieć „dzień dobry”,
„proszę”, czyli kilka podstawowych zwrotów. Na stałe
mieszkam tu dopiero od końca grudnia, a większość tego
czasu zajęły mi formalności.
Myślę, że z czasem poznam
więcej polskich zwrotów.
— W jaki sposób znalazł
się pan w Polskiej Akademii Nauk?
— L. K.: To długa historia.
Zaczęło się od wizyty Barbary. PAN współpracuje z Pennington Biomedical Research
Center w USA, gdzie prowadziłem badania. Barbara pojawiła się w instytucie w 2000
roku. Właśnie czytałem jedną
z powieści Sienkiewicza. Zainteresowała mnie jego twórczość, więc zapytałem Basię,
co o nim wie.
— Barbara Kozak: Wymowa
mojego męża była tak fatalna,
że nawet nie przyszło mi do
głowy, że mówi o Sienkiewi-
— Pana rodzice urodzili się
już w Kanadzie. Czy dzisiaj
na Ukrainie żyją pana
krewni?
— L. K.: Tak. Jeszcze się
z nimi nie kontaktowałem,
ale wujek znalazł wioskę,
z której pochodził mój dziadek. W jednym z domów było
jego zdjęcie. Okazało się, że to
nasza rodzina. Niedługo postaram się nawiązać z nimi
kontakt.
czu. Wypowiedział jakieś dziwaczne słowo i pełen emocji
dopytywał się „znasz go?
Powinnaś go znać! ”.
— Skąd ten Sienkiewicz?
— L. K.: Mam ukraińskie
korzenie. Zarówno rodzina
od strony matki, jak i ojca, wyemigrowała do Kanady
w 1910 roku. Byli rolnikami.
Zawsze fascynowała mnie
kultura przodków, a wiedziałem, że historie Polski i Ukrainy są ściśle powiązane. Moja
rodzina pochodzi z Galicji.
Dziadek był oficerem kawalerii w armii Austro-Węgier.
Nie pamiętam, jak odkryłem
Sienkiewicza, ale chyba przeczytałem cały jego dorobek.
— „Ogniem i mieczem“ nie
ukazuje pańskich przodków
w najlepszym świetle.
— L. K.: Tak, ale ja mam do
tego bardzo neutralny stosunek. Interesuje mnie kultura i historia, nie polityka.
Moi przodkowie robili
w przeszłości rzeczy dobre
i złe, podobnie Polacy.
A Sienkiewicz stworzył kilka
bardzo ciekawych, romantycznych postaci.
Leslie Kozak u szczytu zawodniczej kariery hokejowej (21 lat)…
są
— Interesuje się pan
współczesnymi relacjami
między Polską i Ukrainą?
— L. K.: Czytałem książki
Normana Daviesa. Moim zdaniem stosunki między tymi
krajami nie są złe. Polska jest
poniekąd
pośrednikiem
w kontaktach Ukrainy z Zachodem. Planujemy niebawem wybrać się na wschód.
Po upadku komunizmu mój
wujek zabrał swoje dzieci do
Zulencina, wioski, z której
pochodzimy.
— B. K.: Ta część Ukrainy
długo należała do Polski.
— Czy Kanadyjczycy wiedzą, jak wygląda wschodnia Europa? Czy wśród potomków emigrantów nadal
żyje słowiańska tożsamość?
— L. K.: W miejscowości,
w której się wychowałem, na
8 tys. mieszkańców połowę
stanowili ludzie pochodzący
z Ukrainy. W szkołach uczono ukraińskiego, nawet wydawano gazetę w tym języku.
Niestety, moja mama należała do pokolenia, które postanowiło całkowicie zasymilować się z otoczeniem. Nie
nauczono mnie ukraińskiego. Nikogo za to nie winię,
wiem, jak rodzice potrzebowali akceptacji otoczenia.
— Zanim znalazł się pan
w laboratorium, miał pan
okazję grać w NHL.
— L. K.: Dorastałem w bardzo biednym domu. Profesjonalna kariera hokejowa dawała szanse na wybicie się.
Zaczynałem w wieku sześciu
lat, kariera w lidze to było marzenie. Zawsze miałem dobrych nauczycieli. Powiedzieli
ze powinienem wyruszyć do
Toronto, stamtąd wielu dostało się do NHL. Pojechałem
tam w wieku 15 lat i równie
mocno jak hokejem interesowałem się nauką. Byłem hokeistą zakochanym w podręcznikach i łączyłem to. Do
czasu, kiedy podczas meczu
doznałem urazu czaszki. Po
tym zdarzeniu skupiłem się
wyłącznie na nauce. Swoją
drogą ciekawe, że nie używaliśmy wtedy kasków, ale przepisy wymagały ochraniaczy
na krocze. Zapytałem o to
jednego z trenerów. Powiedział, że zawsze można znaleźć kogoś, kto będzie myślał
za ciebie.
— A jak za oceanem znalazła się pani Kozak?
— B. K.: Pobyt w USA to
część mojej kariery. W 2000
roku trafiłam tam na zaproszenie instytutu. Kontynuowałam pracę, którą rozpoczę-
łam w Olsztynie, gdzie pracowałam przez poprzednie 11
lat. Miałam zostać na rok,
później przedłużyłam pobyt
na kolejne 12 miesięcy. W międzyczasie poznałam Leslie’ego.
W 2002 pobraliśmy się. Od
tamtej pory regularnie przyjeżdżaliśmy do Olsztyna. Leslie poznał przez ten czas tutejszych kolegów po fachu.
— L. K.: Poznałem naukowców w PAN i zaimponowały mi ich umiejętności. Pół
roku temu dostali spore dofinansowanie z UE na rozbudowanie instytutu. Chodziło
o badania nad cukrzycą i otyłością. Poprosili mnie o pomoc. Polubiłem Olsztyn, to
piękne miasto, które nie było
dla mnie obcym miejscem.
To już druga przeprowadzka
w moim życiu. Kiedy miałem 20 lat, wyjechałem z Kanady do USA. Przyjazd tutaj
był bardziej decyzją zawodową niż rodzinną, ale też chęcią przeżycia przygody. Z jednej strony jestem dzięki temu
bliżej rodziny Basi, ale z drugiej jest to też poświęcenie.
Zostawiłem dzieci i wnuki
w Ameryce.
— B. K.: Co roku w wakacje
będziemy odwiedzać Stany.
Są tam dzieci Leslie’ego i moja
córka. Teraz utrzymujemy
kontakt głównie przez Skype’a. Mamy świetne łącza i kamery, więc to tak jakby były
w sąsiedztwie. Zresztą rodzina w Stanach nie mieszka
w jednym miejscu. Są rozrzuceni po całym kraju, więc
nawet będąc za oceanem trzeba czasem wsiąść do samolo-
tu i lecieć z wybrzeża na wybrzeże.
— Co pana najbardziej zaskoczyło w Polsce?
— L. K.: Kiedy spędziłem tu
po raz pierwszy święta, w supermarkecie leciały amerykańskie kolędy, których nie
znoszę. Musiały przylecieć za
mną. Bardzo mi się podobają lasy. W Stanach i Kanadzie
dostęp do przyrody jest pozorny. Nie ma szlaków spacerowych, a chociaż jest wiele jezior, to czasem nie ma gdzie
popływać, bo wiele z nich to
własność prywatna. Czasem
łatwiej zostać postrzelonym
przez właściciela niż zamoczyć
stopę.
— Ma pan ręce pełne roboty. O pana badaniach pisał
„New York Times” i „Wall
Street Journal”.
— L. K.: Pracuję nad leczeniem otyłości. Spędziłem lata
używając myszy jako modeli
do badania ludzkich chorób.
Okazuje się, że niemal
wszystkie ludzkie choroby,
cukrzyca, otyłość, alergie,
choroby serca, są identyczne
z przypadłościami myszy.
Gryzonie i ludzie dzielą to
samo jedzenie i przestrzeń.
Od tysięcy lat żyjemy razem.
Dzięki nim próbuję zrozumieć, jak regulowany jest
ciężar ciała. Moją uwagę
zwrócił związek masy ciała
z temperaturą, która ma
ogromny wpływ na tkankę
tłuszczową. Mysz posiada
ciekawy mechanizm, który
pozwala na produkcję ciepła,
…i jako oldboy (67 lat) Fot. Archiwum prywatne

Podobne dokumenty