scenariusz londyński?!
Transkrypt
scenariusz londyński?!
Słowo numeru What’s happening in Wroclaw? English version str 1 inside NR 10/2011 Dwa dodatki deweloperskie Dział prawny w g a z e c i e INDEKS 275611 ISSN 2082-6761 Umowa o pracę na zastępstwo Odszkodowanie za dziurę w drodze - s. 10 9 772082 676107 nr 10/2011 (35) październik 2011 www.slowowroclawian.pl 10 cena 2,50 z³ (w tym 8 % VAT) CZY GROZI NAM str. 4 SCENARIUSZ LONDYŃSKI?! Wywiad z podróżnikiem Bliżej sztuki we Wrocławiu - s. 22 Marsz Równości - za, a nawet przeciw Gaz łupkowy – str. 15 może zmienić Polskę C HWrocławian R O Ñ Gazeta Œ Rlokalna OD Słowo OWISKO. Najtańszy sklep we Wrocławiu Ranking – odsłona V - s. 40 - s. 21 - s. 3 PRZECZYTA£EŒ – P O D Aczwartek, J D24Amarca L E2011 J str 2 Wstępniak Październik Adam T. Witczak Październikowe „mocne wejścia” Złota reguła Alfreda Hitchcocka mówi, że dobry film sensacyjny lub kryminalny zaczyna się trzęsieniem ziemi – a potem napięcie stopniowo rośnie… Czyżby taką ideą kierowali się organizatorzy dwóch „mocnych wejść”, którymi rozpocznie się październik we Wrocławiu? Mam tu na myśli tzw. Marsz Równości w ramach Festiwalu Równych Praw oraz Marsz Wolnych Konopii. Na zamieszanie wokół marszu pederastów standardowo składają się zazwyczaj: sam roztańczony pochód, towarzysząca mu nieodłącznie kontrmanifestacja środowisk narodowych i konserwatywnych - oraz lament lokalnego wydania „Gazety Wyborczej” nad niedostatkiem tolerancji i postępu wśród zacofanych tubylców. Podobnie przebiegają demonstracje rzeczników „legalizacji”. Środowisko „palaczy” w jakimś stopniu pokrywa się ze środowiskiem lesbijsko-gejowsko-feministycznym – w tym sensie, że oba prezentują wyluzowany, „wolny od przesądów i uprzedzeń” model życia, w którym nie ma miejsca na ponure miny „oszołomów” z prawicowej kontry. Podziały nie zawsze jednak przebiegają tak klarownie. Wśród entuzjastów popularnego „zioła” napotkać można zdeklarowanych rastafarian – a ci z „gejami i lesbijkami” często mają na pieńku. Niektórzy gwiazdorzy reggae, nie troszcząc się bynajmniej o wazelinę, atakują homoseksualistów w niewybrednych słowach. Przypomnijmy tu choćby casusy takich artystów jak Bounty Killer, Buju Banton i rodzimy Bas Tajpan… Nie taki rastaman poczciwy, jak mogłoby się wydawać! Przeciwnicy gejowskich pochodów często są określani mianem „faszystów”, których sztywności i agresji przeciwstawia się gejowski spontan i „ciepełko”. Notorycznie utożsamia się więc stereotypowego „pedała” z ubranym w obcisłą, różową koszulkę gościem o cieniutkim głosie i zmanierowanej gestykulacji. A przecież homoseksualiści też mają swoich „faszystowskich klasyków”. Wspomnijmy Ernesta Roehma, dowódcę NSDAP-owskiej bojówki SA. Był to zaiste „chłop na schwał”, mocny jegomość, któremu japoński pisarz Yukio Mishima (inny rzecznik homoerotyzmu, tym razem w wydaniu quasi-samurajskim), poświęcił sztukę pod tytułem „Mój przyjaciel Hitler”. Był też Edmund Heines (nasz ci on – prezydent wrocławskiej policji, co prawda nie z nadania prezydenta Dutkiewicza, ale zawsze…!), którego w czasie Nocy Długich Noży znaleziono ponoć w łóżku z własnym szoferem. A to tylko wierzchołek góry lodowej… Klasycy mieli swoich epigonów. W latach 80-tych działał w Wielkiej Brytanii stary, dobry Nicky Crane – ochroniarz legendarnej neonazistowskiej grupy rockowej Skrewdriver i jednocześnie ochroniarz parad gejowskich. Zmarł na AIDS w więzieniu w roku 1993. Zaiste podwójny męczennik – rasy i orientacji…! Czy w postawie tych panów tkwiła sprzeczność? Niekoniecznie… Nic nie stoi na przeszkodzie, by „prawdziwa, męska miłość” rozkwitała między „twardymi facetami”, którym nie straszne pole bitwy. No, na przeszkodzie mogą stać społeczne konwencje, w ramach których heroiczny samiec winien preferować kobiety – te rozgadane, piskliwe, irytujące baby! Cóż za los nieszczęsny… Pozorne paradoksy nie kończą się jednak na gejach-faszystach. Za „uwolnieniem konopii” opowiada się (prawicowa wszak!) Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego… Pamiętam, jak w latach 90-tych w liście do „Gazety Polskiej” pan Janusz deklarował, że jest za legalizacją – ale wszystkich narkotyków, ponieważ uwolnienie tylko marihuany byłoby stworzeniem czegoś w rodzaju „narkotykowego przedszkola”. W kwestii narkotyków prawica jest więc podzielona – po jednej stronie mamy fanatycznych przeciwników legalizacji palenia, wstrzykiwania i wciągania (picie to oczywiście inna kategoria…!), po drugiej natomiast – tych, którzy najczęściej zarzekają się, że „sami nie biorą”, ale nie widzą powodu, by „zabraniać tego dorosłym ludziom”. Żarty żartami, docinki docinkami, ale „Słowo Wrocławian” całkiem poważnie pyta (patrz: strona 23) dwie strony barykady o zdanie na temat Parady Równości. Czy zadane pytanie jest tendencyjne? Niekoniecznie. Zauważyć można, że przewrażliwienie środowisk homoseksualnych na wszelkie formy krytyki nasila się coraz bardziej. Świat galopuje do przodu, choć niejako, khem, „od tyłu”. Tolerancja okazuje się istnieć, ale tylko dla zaklętego kręgu środowisk wzajemnie się tolerujących. „Nie ma wolności dla wrogów wolności” – takie hasło rzucono już w okresie Rewolucji Francuskiej. Wtedy realizowano to gilotyną… a teraz? Czy przypadkiem nie w aksamitnych rękawiczkach, doszukując się wszędzie „homofobii” i „mowy nienawiści”? Czy nie wytwarza się nam niepostrzeżenie w przestrzeni publicznej duszna atmosfera dark-roomu? Sądzę, że zarówno konflikty opisane powyżej, jak i np. niedawne zamieszki w miastach Francji czy Anglii – to świadectwo klęski pewnego modelu społecznego. Modelu, w którym „każdy ma swoją rację”, a państwo jest „neutralne światopoglądowo” (tak jakby sam tylko zakaz kradzieży nie wymagał uprzednio przyjęcia jakiegoś światopoglądu!). Ostatecznie okazuje się, że zwaśnione grupy wchodzą sobie w drogę. Natury ludzkiej na dłuższą metę nie da się zmienić. I tym optymistycznym akcentem kończę rozważania z zakresu polityki, które pełnią tu rolę szczypty pieprzu w potrawie. Na kolejnych stronach polityki będzie znacznie mniej. Przesadne zainteresowanie tym tematem jest niezdrowe, zwłaszcza gdy wokół nas toczy się „prawdziwe życie, ciężkie jak cegła, jak czerstwy chleb” – ale całkowite oderwanie się od niego również nie jest właściwe i świadczy o nieprzemyślanej beztrosce, a nawet - o marazmie i rezygnacji. Spis treści Wywiad Magdalena Trojanowska – Gaz łupkowy może zmienić Polskę w najbogatsze społeczeństwo Europy - s. 3 Temat numeru Adam T. Witczak – Czy w Polsce może powtórzyć się scenariusz londyński? – s. 4 Rozrywka Wojciech Mach - Cuda codziennie – s. 5 Wojciech Mach - Lutynia – zakątek urokliwy – s. 5 Szkolnictwo, edukacja Adam T. Witczak – Ucząc regułek, uczymy twórczego myślenia – s. 6 Aleksandra Szatkowska – XIV Dolnośląski Festiwal Nauki – s. 6 Aleksandra Szatkowska – Uniwersytet dzieci - s. 7 Biznes Piotr Synowiec – Historia pijanego programisty, boskiego grafika i wszystkowiedzącego kodera - s. 9 Prawo Anna Masny-Surzykiewicz – Dziura w drodze – jak walczyć o odszkodowanie? - s. 10 Sebastian Kryczka – Umowa o pracę na zastępstwo - s. 10 Dodatek turystyczny Z panem Bolesławem Grabowskim rozmawia Adam T. Witczak - s. 15 Ewa Tomaszewska – Turystyczne wyżyny Dolnego Śląska - s. 16 Za a nawet przeciw Marsz równości - opinie - s. 21 Kultura Aleksandra Szatkowska – Bliżej sztuki we Wrocławiu – s. 22 Wacław Romer – Europejski Kongres Kultury - s. 23 Sport Dariusz Parossa – Odbijanie się od dna - s. 23 Publicystyka Ewa Tomaszewska – Słów kilka o tym, jak dobrze skorzystać - s. 25 Praca i finanse Aleksandra Szatkowska – Kredyt Rodzina na swoim – s. 26 Stanisław Tyszka – Mamy najwięcej regulowanych zawodów w Europie - s. 26 Miasto Grzegorz Pietrzak – Deszcze niespokojne - s. 27 Grzegorz Pietrzak – Pechowe dzieje kościoła św. Mikołaja - s. 37 Budżet Adam Łącki – Sprawozdanie finansowe za rok 2010 przyjęte - s. 28 Moda Michał Leopolt-Kuropatwiński – Trencz – ponadczasowy płaszcz na pochmurne dni - s. 29 Aleksandra Szatkowska – Modny brzuszek – s. 29 Styl życia Wojciech Minkiewicz – Siłownia - s. 30 Ewa Tomaszewska – Jesienią bądź fit - s. 31 Adam T. Witczak, – Hobby na każdą kieszeń - s. 32 Kreateria – wszystko o decoupage - s. 33 Marek Pietka - Kuchnie świata - s. 34 Inwestycje Bartłomiej Grabiec – Wrocław się rozwija... Co to oznacza dla niektórych? - s. 36 Marek Natusiewicz – Planistyczne hokus-pokus – z fioletowego na brązowe...- s. 37 Polskie Gniazdo Alicja Natusiewicz, Gerwazy Świderski – VI Doroczny Koncert Patriotyczny Polskiego Gniazda, 4 września 2011r. - s. 38 Zdrowie Alicja Grzesiak – Tajemnica bólu. Czym jest ból? - s. 39 Gdzie najtaniej? Ewa Tomaszewska – Hiperwyścig - s. 40 Będzie się działo Październik 2011 - s. 42 October 2011 - s.44 REKLAMA Wydawca: Magnes Media Sp. z o.o. [email protected] | Prezes Zarządu, redaktor naczelny: Emil Baran Redaktor prowadzący: Adam Witczak [email protected] | Redaktor techniczny: Piotr Ludkowski | Stali współpracownicy: Adam Łącki, Jerzy Ziomek, Adam Maksymowicz, Bogdan Ludkowski, Dariusz Parossa, Robert Winnicki, Ewa Tomaszewska, Robert Traczyk, Piotr Sutowicz | Druk: Polskapresse Redakcja: Karola Miarki 6-10, 50-306 Wrocław, tel. (71) 798 13 76 | Skład: Serafin Numer zamknięto 30 września | Redakcja nie odpowiada za treść publikowanych listów i reklam. Materiałów nie zamówionych nie zwraca, zastrzega sobie prawo do skrótów w nadesłanych tekstach i listach. Gazeta jest bezpłatna dla punktów biorących udział w programie „Wrocławskie Dobre Miejsca”. Punkty partnerskie „Wrocławskich Dobrych Miejsc” nie mają prawa do pobierania opłat za rozdane egzemplarze gazety. Traktowane są one jako bezpłatne. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna październik 2011 str 3 Publicystyka Gaz łupkowy może zmienić Polskę w najbogatsze społeczeństwo Europy Z profesorem Mariuszem Orionem Jędryskiem Rozmawia Magdalena Trojanowska Profesor Mariusz Orion Jędrysek, pracownik Uniwersytetu Wrocławskiego, w latach 2005-2007 Główny Geolog Kraju, 2006-7 Prezydent Rady Międzynarodowej Organizacji Dna Morskiego ONZ, były Dyrektor Wrocławskiego Ośrodka Regionalnej Wspólnoty Wdrożeń Innowacji (C-KIC, EIT Budapeszt) Coraz głośniejsza staje się sprawa koncesji na gaz łupkowy, mało jednak osób wie, że wszystko zaczęło się właśnie od Pana! Dosłownie od studiów w coraz większym stopniu zajmowałem się badaniem metanu tak, że habilitację i częściowo profesurę robiłem z metanu. Gdy zostałem Głównym Geologiem Kraju, od razu zacząłem poszukiwania inwestorów. Polskie firmy nie chciały się zaangażować. Pukano się w głowę i mówiono mi – „myśmy tam wiercili, tam nic nie ma, czasem ledwo ślad gazu...” Natknąłem się wtedy na mojego kolegę, Janka Krasonia z USA, spotkaliśmy się raz, drugi, i on mi powiedział, że znajdzie mi inwestora i jednego znalazł. Według badań Agencji Informacji ds. Energii amerykańskiego Departamentu Energii polskie złoża gazu łupkowego uznano za jedne z największych na świecie (oszacowano je na 5,3 bln metrów sześciennych, co daje jedenaste miejsce na świecie). Czy będziemy bogaci? Mamy nie tylko gaz, ale być może również ropę, o czym mówiłem już kilka lat temu, gdy dawałem koncesje w roku 2006. Niedużo, ale z pewnością jest. Trzeba tylko ją umiejętnie wydobywać. Ale gaz jest wart może czterdzieści lat pracy wszystkich Polaków. To jest gaz, który już zmienił, pozycję geopolityczną Polski. Dla rosyjskich firm eksportujących jest to w tej chwili kluczowa sprawa, aby polski gaz nie był eksportowany. Niestety, muszę to powiedzieć, obecny rząd działa tak jakby im sprzyjał. Wydałem 11 koncesji na poszukiwania po 300-400 tys. zł. Byłem wtedy gotów na zachętę nawet dopłacić do wierceń, ponieważ istniało wielkie ryzyko dla inwestora. Gdy ponad rok temu stało się dla ogółu pewne, że gaz faktycznie jest, to koncesje poszukiwawcze chodziły już na rynku wtórnym już po około 100 mln zł. Dziś sądzę, że są warte nawet miliard każda – na same poszukiwania! Dlaczego są tyle warte? Dlatego, że w polskim prawie górniczym i geologicznym są dwa kluczowe zapisy, które zobowiązują Skarb Państwa do wydania koncesji na eksploatację temu, kto ma koncesję na poszukiwania. Mało tego, ten podmiot może tę koncesję zbyć i to komukolwiek a Państwo tego nie kontroluje. Miał pan plan, jak nad tym zapanować? W 2005 roku chciałem dowiedzieć się czy mamy złoża gazu, przygotować Państwo organizacyjnie i powołać agencję rządową pod nazwą Polska Służba Geologiczna (PSG), która miała opracować strategię wydobycia i zarządzać nią. Równoległy krok to nowa ustawa „Prawo geologiczne i górnicze”, która była już gotowa w 2007 roku. PSG miała być gospodarzem i stróżem naszych zasobów – w 2007 roku ustawa była już po konsultacjach społecznych. Dzisiaj, się mówi, a tak powiedział pan minister skarbu Mikołaj Budzanowski kilka dni temu w TVP1, cytuję z pamięci: PiS pięknie opowiada o planach, ale wyście niczego nie zrobili w zakresie gazu łupkowego. W taki razie czym było m.in. – pomysł na poszukiwania, opracowanie Wspomina Pan w swoich strategii koncesjonowania i wykładach o wysokiej wartości p o s z u k i w a ń p o l e g a j ą c e j wydawanych dzisiaj zezwoleń m . i n . n a r o z r z u c i e p ó l październik 2011 koncesyjnych, dywersyfikacji firm, wstrzymaniu wydawania koncesji, oczekiwaniu na wyniki, przygotowaniu prawnym i organizacyjnym Państwa, wycena wartości koncesji, oczekiwaniu na wyniki, rozwój zaplecza badawczego i dokumentacyjnego (ok. 100 mln zł na 2 przygotowane przeze mnie projekty), ochrona informacji geologicznej, rozwój polskich technologii, samodzielne badania w oparciu o zyski z pierwszych koncesji, itd. To były wielkie przedsięwzięcia - rozmowy z setkami (sic!) najlepszych fachowców, ogrom dokumentów. To jest nic? A dalej poszukiwania inwestorów w Polsce (brak), aktywne szukanie i znalezienie inwestorów w USA (Euroenegry) i Wlk. Bryt., wydanie juz w 2006 roku pierwszych w Europie koncesji na poszukiwania gazu w łupkach, oraz w 2007 wydanie następnych koncesji na poszukiwania (łącznie 11), przygotowanie projektów wspomnianych ustaw. A może niczym było powołanie społecznych organów doradczokontrolnych: Rady Górniczej, Komisji Geoekologii i Metod Analitycznych, bazy eksperckiej Gea, Honorowego Komitetu Głównych Geologów Kraju zespoły najlepszych fachowców. To wszystko jednym pociągnięciem zniweczył rząd Pana Premiera D. Tuska? Oczywiście: w 2008 – rezygnacja z powołania PSG to był fatalny błąd. Przejęcie projektu Pgg bez powołania PSG czyli organu Państwa gospodarującego złożami w interesie i imieniu wszystkich Polaków spowodowało, że nowe „moje” Pgg stało się szkodliwe. Przy tym zmiany jakie dodatkowo wprowadzono w latach 2008- 11, np. stałe stawki eksploatacyjne, sprzeczność z Konstytucją RP, jeszcze ten stan pogorszyły. Odsyłam do moich opinii dla Sejmu i Senatu RP. Jaki cel miało rozwiązanie wspomnianych społecznych organów doradczokontrolnych - po tym było rządowe: hulaj dusza piekła nie ma. W latach 2008– 2011 – wydano 90 koncesji (łącznie 101) bez oglądania się na rynek i weryfikację inwestorów, na strategie jaką ja Profesor Mariusz Orion Jędrysek. Fot. Magdalena Trojanowska przygotowałem. Efekt - zupełna utrata kontroli nad handlem koncesjami, własnością złóż i przyszłą eksploatacją, utrata już do 2010 roku około 5 mld zł na koncesjach na poszukiwania, oraz zwielokrotnienie strat w 2011 w związku ze spadkiem ryzyka inwestorskiego i wzrostem cen koncesji. Czekają nas jeszcze wielokrotnie większe straty na koncesjach na eksploatację. Inne dokonania rządu Premiera D. Tuska to dryft w kierunku uniemożliwienia eksportu gazu drogą morską poprzez: 1) rezygnacja z geologicznych narzędzi blokady Nord Stream, a tym samym zgoda na „zatkanie” portu w Świnoujściu dla eksportu wielkim statkami skroplonego gazu; 2) plany sprzedaży Lotosu jako jedynego podmiotu posiadającego infrastrukturę do eksportu gazu drogą morską; 3) podpisanie umowy o zakupie gazu z Gazpromu bez praw do reeksportu i korzystania z własnych złóż. Nie kupią gazu też od nas sąsiedzi lądowi bo maja podobne zobowiązania do zakupu jak my. Nie mamy żadnego nadzoru specjalistycznego nad eksploatacją, złe ustawy... …albo ich brak. Wolałbym aby te cztery lata były zupełnie stracone - żeby nie robiono nic. Ten okręt zwany gazem łupkowym dryfuje w kierunku spodziewanego zysku na poziomie 20 zamiast 70 % wartości gazu. W 2008 roku w dobrej wierze napisałem sprawozdanie ze swojej działalności – być może jako jedyny członek rządu kiedykolwiek. Gdybym tego nie napisał, być może wiele rzeczy by ocalało. Wróćmy do Rosjan. Premier ostatnio poinformował oficjalnie, że w rękach firm rosyjskich znajduje się obecnie 21% koncesji na poszukiwania gazu. Czy istnieje możliwość, że z tego ogromnego potencjału, który posiadamy nie skorzystamy? W Liście do Premiera..., który jest dostępny na mojej stronie WWW ostrzegałem, że grozi nam utrata kontroli nad złożami. Mówiłem i napisałem o tym, również w różnych publikacjach i wywiadach. Nie wspominałem oczywiście wprost o Gazpromie, ale ostrzegałem, że na przyznawanie koncesji trzeba przygotować Polskę prawnie i organizacyjnie. To, co było przygotowane, zostało zmarnowane lub zaniechane, a przyznawanie koncesji przebiega obecnie na tych samych „zachęcających” zasadach, co na początku. Dobrze, że pierwszy raz nie dopłaciłem do poszukiwań. Do tego Polska zupełnie utraciła kontrolę nad handlem koncesjami - nie wiemy kto komu te koncesje sprzedaje, a będziemy musieli im wydać koncesje na eksploatację. powiedzieć w trzech zdaniach tak jakby, chciał niemal każdy – ja też. Myślimy: „nie mam czasu, to nie moja sprawa i tak nic nie zmienię”. Moja odpowiedź brzmi: „ale mógłbyś trochę... Ten gaz może zmienić Ciebie w obywatela najbogatszego społeczeństwa Europy!” W moim wierszu (nieco sobie pisuję) - mówię: a mogłem zrobić tak wiele, robiąc tak niewiele... Całość można odsłuchać na mojej stronie: www.jedrysek.eu A da się coś jeszcze zrobić? Da się zrobić dużo, ale potrzeba bardzo zdeterminowanego rządu i to nie może być rząd Donalda Tuska. Nie robiłbym nic, gdybym nie wierzył, że się uda. W ostatnich szczególnie trzech latach mogliśmy obserwować, jak narastała nienawiść. Ile trzeba zrobić dobrego aby doznać tyle złego (ups - znowu cytat z wiersza)? Przecież to Polacy zatwierdzili w Sejmie rozbiory. Rejtana szykanowano za to, że był przeciw. Robiono z niego pijaka itd. A raporty szpiegów, pisane do zwierzchników, mówiły o tym, że nigdzie nie ma tak tanich parlamentarzystów jak w Polsce! Oczywiście analogii nie szukam. Ja bym poszukała. Pani może to powiedzieć. No dobrze, ale jeśli nie można Dziękuję za rozmowę wpłynąć na rząd, to może da się jakoś przekonać Polaków? Nie wiem, jak ludzi zainteresować. Nie da się tego Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 4 Temat numeru Czy w Polsce może powtórzyć się scenariusz londyński? Adam T. Witczak Na Brudnie śmierć w nocy i w południe Na Żoliborzu rany po nożu Na Ochocie bomba w samochodzie Na Mokotowie dziura w głowie (Dezerter – „Wschodni Front”) Wrocławską ulicę Kazimierza Wielkiego od dwunastu godzin blokują barykady ze starych mebli, blaszanych beczek i worków z piaskiem... Wizytówka Łodzi, ulica Piotrkowska, trzeci dzień jest polem bitwy rozwydrzonych band młodzieży z bezsilną policją... Marszałkowska w Warszawie płonie, a jej mieszkańcy tracą dorobek całego życia... Centrum Krakowa drugą dobę broni się przed nacierającymi od wschodu dresiarzami z Nowej Huty... W świat idą komunikaty o pierwszych śmiertelnych ofiarach wydarzeń w polskich miastach. Zdesperowani ludzie wyjeżdżają - jeśli tylko mają taką możliwość - z pogrążających się w obłędzie wielkich miast i chronią się u krewnych na prowincji. Rząd centralny jest bezradny wobec eskalacji przemocy i rebelii grup marginesu społecznego, a władze lokalne ostatecznie się skompromitowały, zatem mieszkańcy biorą sprawy w swoje ręce i powołują dzielnicowe komitety samoobrony, punkty pierwszej pomocy medycznej, a nawet zalążki tymczasowych władz... Fikcja, granie na emocjach czytelników i scenariusz apokaliptycznego filmu fantastycznego czy też realistyczna wizja, która może ziścić się w niedalekiej przyszłości? Cóż, prawda jest taka, że na ogół nie myślimy o tego typu wydarzeniach. Przemierzając ulice wielkich metropolii, mijając oszklone wieżowce pełne klimatyzowanych biur, w których mozolnie pracują tysiące konsultantów, menedżerów i analityków, rzadko zastanawiamy się nad tym, jak kruche są podstawy naszego rzekomego bezpieczeństwa. Błyszczące, smukłe wieże World Trade Cen- ter runęły znienacka dziesięć lat temu w Nowym Jorku, co na pewien czas przerwało nerwowy, monotonny trans pracy i zakupów, w którym pogrążeni byli mieszkańcy wielomilionowego mrowiska. A zatem śmierć jest blisko, zaś wszystkie nasze plany mogą zostać w przeciągu ułamka sekundy zdmuchnięte jak płomień świecy przez siłę wyższą. To może być zamach terrorystyczny, ale także zamieszki, postępująca anarchia, chaos na ulicach, społeczny niepokój i bunt wielkomiejskiego lumpenproletariatu. To właśnie zdarzyło się kilka miesięcy temu w Londynie i kilku innych miastach Wielkiej Brytanii. Europa, wielokulturowa, zadowolona z siebie Europa, zbudowana na fundamencie państwa opiekuńczego, kultury dialogu, tolerancji i zrozumienia - zamarła. A przecież raptem kilkanaście dni wcześniej miały miejsce dramatyczne wydarzenia w Norwegii, której socjaldemokratyczny błogostan tak brutalnie przerwał masowy morderca Anders Breivik. Oczywiście oba te wydarzenia miały odmienny charakter, bo przecież akcja Breivika była jednorazowym, precyzyjnie przemyślanym, ideologicznie motywowanym atakiem na określone osoby i punkty, zaś chaos na angielskich ulicach wywołały tysiące młodych ludzi, powodowanych głównie frustracją i chęcią zysku, działających na ogół bez żadnego szczegółowego planu. To jednak, co łączy te sytuacje, to fakt, że obie wiązały się z przemocą - i obie zakłóciły poczucie bezpieczeństwa i spokoju wśród ludzi Zachodu. O tym, że wciąż mamy przesadną tendencję do zakładania różowych okularów i szybkiego powrotu do „normalności”, świadczy reakcja mediów i opinii publicznej na to, co rozgrywało się w Wielkiej Brytanii. „Upadek Zachodu?”, „Koniec państwa dobrobytu?”, „Początek końca Europy?” krzyczały tytuły prasowe, jak gdyby zaistniałe wydarzenia Słowo Wrocławian Gazeta lokalna nie miały swych wcześniejszych odpowiedników. W ciągu sześciu lat zapomniano widocznie o scenach, które rozgrywały się w 2005 roku we Francji - tam również płonęły samochody, a motłoch (bardzo często o ciemnym kolorze skóry) wdzierał się do sklepów i zaczepiał przechodniów. Niespełna 20 lat temu areną tego rodzaju zamieszek stało się Los Angeles, gdzie na ulice wyszli Murzyni, przekonani o tym, że też należy się im „coś od życia”. We wszystkich trzech przypadkach zaczęło się od śmierci, pobicia lub okaleczenia przedstawiciela „gnębionej i dyskryminowanej” grupy etnicznej i zarazem ekonomicznej - przez rządowe siły porządkowe, symbolizujące „białych”, „klasę średnią” i „kapitalizm”. Na Śródmieściu śmierć w podziemnym przejściu Na Kole porachunki nawet w szkole Na Ursynowie kijem po głowie Na Starym Mieście umiera się wcześnie (Dezerter - „Wschodni Front”) Jednorazowe wybryki znudzonej i sfrustrowanej masy, poderwanej do ataku dzięki wyjątkowemu wydarzeniu czy widome znaki rychłego rozpadu Europy, kryzysu świata współczesnego i nadchodzącej apokalipsy? Rasowo-kulturowy konflikt ciemnoskórych emigrantów z białą ludnością miejscową - czy wystąpienie wszystkich biednych przeciw wszystkim bogatym, mające podstawy stricte ekonomiczne? Zorganizowany ruch rewolucyjny o określonej ideologii - czy prostackie, zbójeckie ekscesy marginesu społecznego, napędzanego wyłącznie chciwością i chęcią zaspokojenia potrzeb materialnych? Wydarzenia mogące mieć miejsce „gdzieś tam”, na „zgniłym Zachodzie”, ale nie u nas, w Polsce - czy trująca fala, która za kilka lat dotrze do Wrocławia, Łodzi, Szczecina, Poznania, Warszawy czy Krakowa? To złożone pytania. Trudno na nie odpowiedzieć - choćby dlatego, że nie znamy przyszłości. Nie wiemy więc, czy takie uliczne burdy będą się powtarzać i co będzie dla nich inspiracją. Na pewno przesadą jest doszukiwanie się w konkretnych, odrębnych zamieszkach jakiegoś katastroficznego „końca cywilizacji”, kurz bowiem opadnie po kilku dniach, wstawi się nowe szyby i życie wróci do normy. Ale jeżeli tego typu zamieszki będą się powtarzać, jeśli na ich bazie powstaną jakieś większe ruchy społeczne - wówczas będzie można śmiało powiedzieć, że jest to już ogólny trend. Na pewno faktem są narastające konflikty na tle rasowym i kulturowym pomiędzy emigrantami spoza Europy, a ludnością miejscową. Oczywiście wciąż obowiązującym dogmatem jest wielokulturowość i pokojowe współistnienie w ramach „państwa opiekuńczego”, ale rysy na tym wyidealizowanym obrazie widać gołym okiem – i powoli przyznają to nawet „czynniki oficjalne” oraz media głównego nurtu. Dyskusje dyskusjami, a świat się zmienia i zmienia się Polska. Czy grożą nam podobne wydarzenia? Na razie nie ma u nas jeszcze gett nędzy, zaludnionych przez ciemnoskórych obcokrajowców. Często mówi się o Cyganach (Romach) jako o ludności nieproporcjonalnie mocno dotkniętej społecznymi patologiami - i jest w tym wiele racji, ale z drugiej strony Cyganie jakoś wpisali się w obraz naszego społeczeństwa i awantury pomiędzy nimi a Polakami to raczej przypadki incydentalne, dotyczące tylko niektórych miejscowości i dzielnic. Jest to także społeczność bardzo zamknięta i odrębna, z jednej strony gotowa do obrony swoich interesów („jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”), z drugiej jednak nie bardzo mogąca być motorem jakiegoś ogólnego „buntu mas”, jednoczącego ludność o różnym pochodzeniu. Podobnie rzecz się ma z Czeczeńcami, którzy też tworzą odrębną społeczność i też okazjonalnie wchodzą w lokalne konflikty z Polakami. A zatem - czy takie zamieszki jak londyńskie lub francuskie są możliwe w którymś z polskich miast w najbliższym czasie? Kontekst etniczny na razie raczej odpada - wciąż jesteśmy zasadniczo społeczeństwem monoetnicznym i monokulturowym, mniejszości narodowe i rasowe nie tworzą u nas gett w ścisłym tego słowa znaczeniu, nie są też jakąś lumpenproletariacką „podklasą”, mającą swoje specyficzne roszczenia. Bardziej prawdopodobne są zamieszki z przyczyn ściśle ekonomicznych. Zjawisko takie obserwujemy od dłuższego czasu w Grecji, kilkanaście lat temu masowe demonstracje wstrząsnęły Argentyną i Albanią (co doprowadziło wręcz do obalenia rządów). Przykłady wielu manifestacji Samoobrony czy związków zawodowych, jakie odbywały się u nas przez ostatnich 21 lat, pokazują, że także w Polsce możliwe jest wyprowadzenie tłumów na ulice i podjęcie radykalnych działań. Wspomnijmy też zamieszki kibiców w Słupsku w roku 1998, których przyczyną było skądinąd słuszne oburzenie z powodu zabicia raptem czternastoletniego Przemysława Czai przez policjantów po meczu koszykówki. Wszystkie te uliczne demonstracje rzadko jednak wykraczały poza protest (choćby i bardzo agresywny) skierowany wprost przeciw rządzącym, rzadko kierowały się wprost przeciw przypadkowym ludziom czy majątkowi sąsiadów. Pytamy więc o to, czy możliwe jest, aby pewnego dnia kilka tysięcy Polaków przypuściło szturm na domy, mieszkania i sklepy kilkudziesięciu (kilkuset?) tysięcy innych Polaków - z powodu jakiegoś przykrego wydarzenia, które uruchomiłoby lawinę. Jeśli powiem, że nie jest to wykluczone, wówczas niejeden czytelnik może pomyśleć, że straszę, przesadzam, panikuję – i zażąda przedstawienia konkretnych dowodów lub specjalistycznych analiz. Tego oczywiście nie jestem w stanie zrobić, nie chodzi jednak też o to, że coś po prostu „czuję”. Wychodzę jedynie z założenia, że na wiele rzeczy wypada być gotowym, a otaczająca nas powłoka cywilizacji, ogłady, uprzejmości jest tak naprawdę bardzo cienka. Kombinacja irytacji wywołanej jednym, konkretnym wydarzeniem (np. zabiciem kogoś ze „swoich” przez kogoś „od nich”) z ogólnie odczuwanym niedostatkiem, nudą i frustracją może łatwo tę powłokę zedrzeć. Czy będzie można wtedy liczyć na skuteczność naszych panów i władców w Sejmie, Senacie i Pałacu Prezydenckim? Cytowany już zespół Dezerter udziela pesymistycznej odpowiedzi: Płonie Warszawa, Warszawa się wykrwawia Ucieka w panice skorumpowany rząd Nikt nie panuje już nad sytuacją To dzikie miasto, to jest wschodni front (Dezerter - „Wschodni Front”) październik 2011 str 5 Cuda codzienne Wojciech Mach Człowiek zawsze tęsknił za czymś nadzwyczajnym, chociaż równocześnie się tego bał. W epoce rozwiniętej cywilizacji i nauki cuda z tzw. kategorii popularnej przybrały inną postać niż ongiś. W średniowieczu rozpowszechniane były mrożące krew w żyłach opowieści – na przykład ta o niegrzecznym chłopcu, który ukradł jabłka z sadu księdza proboszcza i za to uschła mu ręka. Ze zgrozą wspominano morderców, którym nagle na karku pojawiała się wrząca smoła. Szeptano o diabłach, zamianie w pająki, ognistych smokach, chodzących kościotrupach. Od tysiącleci niektóre surowe dla mężów małżonki marzyły (i współcześnie tego pragną) aby ich niewiernemu, zdradzającemu je mężowi za karę odpadło to i owo – przynajmniej czasowo… Ponoć tak się zdarzało! Urzędowych cudów oficjalnie dokonywano już w XVI wieku we Francji. Ze względu na ogólne narzekania na fatalną jakość chleba codziennego utworzona została Policja Chlebowa, która surowo kontrolowała piekarzy, ich wypieki i recepturę. Gdy odkryto próbę oszustwa, np. zaniżenie wagi bochenka, nieuczciwego piekarza wsadzano do metalowej klatki z prętami i publicznie podtapiano, pławiąc w rzece. Metoda skutkowała nadzwyczaj cudownie, bez stosowania egzorcyzmów, przynosząc ludowi niezwykłą, gwałtowną poprawę jakości pieczywa! Jak więc z tego wynika, przy prowokowaniu wszelkich cudów należy liczyć się z karą zarówno z zaświatów, jak i ziemską. Najstarsi wrocławianie wspominają, jak przez kilka powojennych lat nocny, spóźniony przechodzień tylko cudem przedostawał się przez ciemne, zrujnowane ulice bez utraty życia, a co najmniej bez straty zegarka, gotówki i ubrania oraz otrzymania kilku bardzo realnych siniaków. Potem, już o świcie, dzięki jakiemuś niezwykłemu zrządzeniu losu, można było owe rzeczy odnaleźć i kupić na słynnym szaber-placu Nankiera. Ubrania bywały z jeszcze świeżymi plamami krwi… Furorę robiło wtedy modne za- Lutynia – zakątek urokliwy Wojciech Mach Kilkanaście km od Wrocławia leży wieś Lutynia licząca ponad 3 tysiące dusz. Ze względu na zdrowy klimat i ekologiczne warunki do odpoczynku, wielu mieszczuchów kupuje lub buduje tam domy i osiedla się na stałe. Terenów spacerowych i szlaków turystycznych jest dużo. Zabytki to przede wszystkim gotycki kościół pw. Św. Józefa z I poł. XIV wieku, odrestaurowany po częściowym zniszczeniu w 1757 roku. Obok mamy cmentarz z roku 1608, a wokół niego kamienne mury obronne z czterema bastejami, strzelnicami kluczowymi oraz bramą z dekoracją agraffitową. Do dziś wyraźnie widoczne są w murze ślady po kuli wystrzelonej przez szturmujących żołnierzy pruskich. Nad wejściem do kościoła wmurowano krzyż pokutny – drugi jest we wschodniej części wsi. Otwarte jest już odremontowane Muzeum Bitwy o Lutynię z czasu Wojny Siedmioletniej 1756-63 r. Wojska pruskie odniosły tu zwycięstwo 5 XII 1757 nad broniącymi się austriackimi. Poległo wówczas ponad 20 tysięcy żołnierzy. Dzisiaj na tym polu jest boisko sportowe, a obok piękny park z muszlą koncertową. 15 grudnia 2007 odbyła się udana rekonstrukcja tej bitwy z udziałem uczestników i widzów także z zagranicy. W ostatnich latach wieś się rozbudowała. Poczyniono sporo in- październik 2011 westycji, powstały nowe drogi i osiedla. Zabłysły na ulicach lampy, a w okresie jesiennym i wiosennym w parku uruchomione zostanie plenerowe solarium z kwarcówkami wśród gałęzi starych drzew… Spacerując - opalimy się! Większość mieszkańców dojeżdża do pracy do Wrocławia, natomiast wszyscy mieszkają w stylowych domkach, położonych wśród bujnej zieleni. Dojazd do Lutyni jest bardzo dogodny – z Dworca Świebodzkiego wyruszają mikrobusy, kursujące przez Leśnicę. W Lutyni są rozległe, ekologiczne sady owocowe, mieszka tam Rober Gawliński, działa Świetlica Wiejska. Można podziwiać replikę samolotu, który jako pierwszy przeleciał nad Kanałem La Manche. O gospodarności Lutyni i Gminy Miękinia świadczy także stan dróg: na granicy powiatu średzkiego i wrocławskiego, jadąc autem do Wrocławia wpadamy w duże turbulencje na wybojach – ale już miejskich… Życie kulturalno-rozrywkowe również kwitnie. Od wiosny do jesieni w parku odbywają się plenerowe imprezy, w których chętnie uczest- Kultura Rozrywka wołanie „kup pan cegłę!” I nadzwyczaj gorliwie je kupowano! Takie sytuacje świetnie opisał 60 lat temu Leopold Tyrmand w swej głośnej powieści „Zły”, zś w 1958 r. oglądaliśmy je w filmie „Ewa chce spać”. W ostatnich latach nasz rynek został gwałtownie zalany wieloma tanimi produktami m.in. gospodarstwa domowego. Równocześnie – zapewne przypadkowo – pojawił się kolejny cud. Oto istniejący 4 lata ZŁOMREX METAL Sp. z o.o. dziwnym zrządzeniem losu zyskał wielu kolejnych kontrahentów czyli dostawców złomu… Nie powinny nas dziwić uliczne cuda ozdrowienia, znane od początku świata. Niejeden żebrak, rozsiadający się na chodniku, codziennie dokonuje magicznego, wielokrotnego przeistaczania się. Otóż po przyjściu na miejsce „urzędowania” zmienia się w ciężko doświadczonego przez zły los, schorowanego kalekę bez ręki i nogi. Po kilkugodzinnym dyżurze i zebraniu przyjemnie dźwięczącej, a nawet szeleszczącej gotówki, w upale nagle uzdrawia go sama myśl o czekającym zimnym piwku z pianką… Zatem siłą woli nagle cudownie zdrowieje, wstaje i zwiewa, nie czekając na komisję lekarską… No cóż, austriacki fizyk Ludwig Boltzman już ponad 100 lat temu stwierdził, że „w otaczającej nas naturze nie ma niczego niemożliwego. Mogą jedynie występować wydarzenia w najwyższym stopniu mało prawdopodobne”. zjechały do Lutyni tłumy gości. Wystąpił folklorystyczny zespół Kulinianie, prezentując ludowe obrzędy, przyśpiewki i tańce. W jego składzie od kilku lat intensywnie gra na bębnach Henryk Polch – współzałożyciel legendarnej Wrocławskiej Kapeli Podwórkowej „Dreptaki”. Niżej podpisany, jako wieloletni wodzirej, prowadził całą imprezę wraz z Wróżkami i własnymi konkursami okolicznościowymi dla dzieci i dorosłych. Była prezentacja wieńców dożynkowych, rzucanie wałkiem w słomianą kukłę, splatanie powrósła, toczenie pniaków na czas i próby wiązania snopków. Omal nie zostałem związany przez rozbawione, hoże dziewczęta z Kulina… Potem, do bardzo późnej nocy do tańców porywał zespół muzyczny Albatros z Lutyni. Nawet telewizja satelitarna nadała mini relację! Dożynki te odbyły się pod medialnym patronatem redakcji Słowa Wrocławian. Mottem Dożynek 2011 w Lutyni było: „dobry kawałek chleba każdemu miły”, do czego sołtys dodał: „kawałek chleba nie spadnie z nieba – pracować nań trzeba”. Równocześnie, niezależnie od zabawy, prezes polskiego, ekologicz- nego Targowiska z ul. Niedźwiedziej we Wrocławiu, przypomniał o Akcji „Nakrętka”. Polega ona na zbieraniu plastikowych nakrętek, które po sprzedaży zasilają fundusz budowy nowej Kliniki Hematologii Dziecięcej „Przylądek Nadziei”. Przyjmowane i składowane są one na wspomnianym placu targowym. Za takim chlebem, taką atmosferą i takimi festynami tęsknić warto i należy. C.K. Norwid pisał: „Do kraju tego, gdzie kruszynkę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów Nieba… Tęskno mi Panie”. niczą nie tylko lutynianie, ale i goście z okolicznych miejscowości, w tym wielu notabli z Wrocławia. Prężnie działa sołtys Daniel Uszyński wraz z małżonką Magdaleną, która jest pedagogiem. Również Rada Sołecka i Towarzystwo Miłośników Lutyni organizują imprezy i oczywiście przyciągają sponsorów. Postawiono na młodzież i w B-klasie gra drużyna piłkarska Piast Lutynia, zaś w zespole szkół istnieje Chór Młodzieżowy. Nad rozwojem miejscowości czuwa REKLAMA także ojcowskie oko wójta Gminy Miękinia – Mariana Grzegorczyka. W Lutyni są odpowiednie warunki do pełnego relaksu i dobrej zabawy. Nawet zła pogoda wyraźnie poprawia się w dniach plenerowych imprez. Tak np. w czasie czerwcowego festynu, przy występach Grupy Teatralnej z Krakowa, pokazach sprawnościowych Ochotniczej Straży Pożarnej, muzyce zespołu BLUART oraz występach wodzireja z Wrocławia i jego współpracowników, aura była wymarzona. Także komary doceniły rangę tej imprezy i nie atakowały! Zdarzyły się zabawne sytuacje: w jednym z konkursów sympatyczna pani Basia, mieszkanka Lutyni, jako nagrodę wygrała dużą, elektryczną wiertarkę. Okazało się, iż niegdyś pracowała jako asystentka dentystyczna, więc pytaliśmy ją, czy teraz założy we wsi własny gabinet stomatologiczny. Sołtys Daniel Uszyński obiecał wygospodarować odpowiednią izbę… Na sierpniowe Dożynki 2011 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 6 Szkolnictwo, edukacja Ucząc regułek, uczymy twórczego myślenia Dariusz Zalewski twórca portalu Edukacja Klasyczna - http://www.edukacja-klasyczna.pl/ Dyżurnym argumentem przeciw „starej” szkole jest twierdzenie, że nastawiona jest ona na “uczenie regułek”. W efekcie – dzieci mają nie radzić sobie z kreatywnym i twórczym myśleniem. Używając takich argumentów zapomina się, że od początku lat dziewięćdziesiątych szkoła ciągle reformuje swoje oblicze, między innymi walcząc z encyklopedyzmem (“uczeniem dużej ilości niepotrzebnych regułek”). Wbrew temu, co się mówi, efekty tych działań są „znakomite”. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że poziom nauczania obniżył się w ostatnich latach. Fakt ten potwierdzają choćby pracownicy naukowi, którzy opowiadają o zatrważających przykładach nieuctwa świeżo upieczonych studentów. Jeżeli wyniki PISA wskazują na coś innego, to parafrazując pewnego filozofa, można powiedzieć, że to tym gorzej dla tych wyników. Ani regułek, ani kreatywności Gdyby nawet jeszcze jakieś programy nauczania nie zostały odpowiednio odchudzone, to i tak te “zapóźnienia” są na bieżąco nadrabiane (vide: odchudzenie kanonu lektur szkolnych w nowej podstawie programowej). Odejściu od solidnej wiedzy sprzyja też cała otoczka wychowawcza funkcjonowania szkoły. Gdy uczeń nie czuje respektu przed nauczycielem (wkłada mu przysłowiowy kosz na głowę), to z całą pewnością ten nauczyciel nie zmusi go do regularnej nauki. Mamy zatem do czynienia z tragikomiczną sytuacją. W praktyce szkoła stopniowa pozbywa się balastu encyklopedyzmu, ale równocześnie w zamian nie pojawiło się… “kreatywne myślenie”. W efekcie ani regułek dzieci nie znają, ani twórcze specjalnie nie są (chyba że w rozrabianiu). Wiedza podstawą kreatywności Błąd tkwi nie tyle w braku konsekwencji w reformach, jak się sugeruje, co w błędnych założeniach już na samym wstę- pie proponowanych zmian. Twórcze myślenie rozumiane jest przez reformatorów zazwyczaj w kategoriach pedagogiki deweyowskiej1, w której akcentuje się działanie, a nie konkretną, solidną wiedzę z danej dziedziny. Jest to oczywiście błąd. Każde działanie powinno być bowiem poprzedzone gruntownym poznaniem rzeczy czy zjawiska. Czy fizyk może dokonać ważnego odkrycia nie mając wiedzy na temat badanego obszaru zagadnień? Kreowanie rzeczywistości bez dostatecznej wiedzy, to podążanie na oślep za instynktami i intuicjami. Dlatego w rezultacie takiej pedagogii młodzież “myśli twór- czo” zazwyczaj w obszarach, w których nauka jest jej niepotrzebna. Na przykład, podążając za prymitywnymi odruchami “twórczo” znęca się nad nauczycielami czy rówieśnikami. Najwyższy czas, żeby reformatorzy i niektórzy publicyści John Dewey (1859 – 1952) – amerykański filozof i pedagog, postulował „uczenie się przez działanie”, tj. preferowanie praktycznego rozwiązywania „konkretnych problemów” ponad zdobywanie wiedzy teoretycznej w klasyczny sposób. Określał się jako zwolennik demokracji i humanizmu. [przyp. ATW] 1 XIV Dolnośląski Festiwal Nauki Aleksandra Szatkowska W czwartek, 15 września, oficjalnie ruszył tegoroczny Dolnośląski Festiwal Nauki we Wrocławiu. Przez cały tydzień w różnych częściach miasta odbywały się wykłady, doświadczenia oraz pokazy naukowe. Chętnych uczestników nie zabrakło. Uroczyste otwarcie festiwalu nastąpiło o godzinie 14:00 w Auli Leopoldina na Uniwersytecie Wrocławskim. W tym roku prym wiodła chemia. Organizatorzy wybrali tę dziedzinę nauki ze względu na obchodzony w 2011 Międzynarodowy Rok Chemii oraz 100 rocznicę otrzymania Nagrody Nobla przez Marię Skłodowską-Curie. Osobiście bardziej niż happeningi młodych chemików zainteresował mnie „Piknik mikroelektroniczny” zorganizowany przez Politechnikę Wrocławską. 17 września wybrałam się więc na ulicę Długą 61. Start zaplanowano na godzinę 10:00 i już od samego początku w budynku M6 panował duży ścisk. Młodzież z Gimnazjum 28 im. Kawalerów Orła Białego we Wrocławiu z uwagą w technice i życiu codziennym”. Samo rozwinięcie skrótu WEMiF (Wydział Elektroniki Mikrosystemów i Fotoniki) zyskało na czas festiwalu nowe znacznie. Stało się bowiem Wydziałem Elementów Magii i Fantazji, co świetnie oddawało klimat imprezy. Drugim zatłoczonym miejscem była sala, w której odbywał się pokaz „Jak zobaczyć coś, czego nie widać”. Mali i duzi, z równą uciechą, zgadywali, co się znajduje w Kinder Niespodziankach prześwietlanych przez rentgen, oglądali budowę zegarka oraz śmiali się ze swoich obrazów na termowizjerze. Dorosłych zainteresowało także, jak wyglądają kolorowe wydruki pod mikroskopem. słuchała wykładów. Na Festiwal Nauki przyjechała nawet grupa uczniów z Liceum Ogólnokształcącego w Kamiennej Górze. Zwiedzających nie zrażał ani tłok, ani kolejki do poszczególnych pokazów, ani nawet drobne problemy techniczne, które miały miejsce. Wprost przeciwnie, próbowali korzystać z okazji, by dowiedzieć się jak najwięcej na temat sprzętów i ich obsługi. REKLAMA Koło naukowe SPENT przygotowało wizualizację pod tytułem „Polowanie na atomy”. Na widzów czekały modele mikroskopów zbudowane z klocków Lego, a na prawdziwym sprzęcie przeprowadzano pomiary próbki złota. Bardzo dużym zainteresowaniem cieszyło się spotkanie naukowe „Sitodruk – technologie mikroelektryczne Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Zwiedzający wychodzili z budynku M6 zadowoleni i roześmiani. Niech to będzie najlepszym podsumowaniem imprezy. Dodajmy tylko, że w ramach XIV Dolnośląskiego Festiwalu Naukowego można brać udział w sesjach do 28 października. Oto kilka wypowiedzi zadowolonych uczestników „Pikniku mikroelektronicznego”: Amelka (4,5 l.) – po wyjściu z pokoju, REKLAMA gdzie bawiła się światłem – Fajnie było. Wyglądało jak dwa zakręcone wiatraczki. Adam (14 l.) – Najbardziej podobało mi się robienie koszulek. Agata (13 l.) – Bardzo było fajnie. Podobał mi się rentgen, i to że można było zobaczyć co w różnych rzeczach jest w środku bez otwierania. uświadomili sobie, że pewne regułki czy reguły trzeba poznać, chcąc dojść do czegoś w życiu. Inaczej po prostu się nie da. str 7 Szkolnictwo, edukacja Uniwersytet Dzieci Aleksandra Szatkowska Uniwersytet dla najmłodszych studentów, już po raz czwarty zainaugurował we Wrocławiu rok akademicki. 17 września rozpoczął go pokaz „Kto w ulu tańczy walca”. Podczas tej krótkiej, 35 minutowej prezentacji dzieci poznały tajniki nauki o pszczołach. cyklu „Inspiracje”. Dzieciom przedstawiane są wiadomości z jak największego zakresu dziedzin wiedzy w oparciu o klasyczny podział nauk i inspirujemy je do poszukiwań własnych pasji. Wykłady mają pomóc zrozumieć kwestię: „Jak to się dzieje?”. W ciągu jednego roku trwania programu „Inspiracji” słuchacze poznają dwadzieścia różnych dyscyplin naukowych, aby móc sprawdzić swoje predyspozycje i odkryć talenty. 10 i 11-latki odpowiadają z kolei na pytanie „Dlaczego?”. Chodzą na wykłady pod tytułem „Tematy”. Zajęcia poruszają bardziej złożone zagadnienia i uczą operacyjnego myślenia. Mali studenci uczą się sposobu myślenia opartego na stawianiu hipotez, dociekliwości i wyciąganiu wniosków. Podejmując konkretne tematy, sami szukają odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Mistrz i Uczeń” skierowany jest do najstarszej grupy słuchaczy (12 i 13 lat). Podczas wykładów zgłębiają oni wiedzę w wybranej dziedzinie i spotykają się z wybitnymi przedstawicielami nauki i życia publicznego. Każdy student sam wybiera sobie specjalizację seminariów Organizatorzy zalecają, by tematyka wybranych zajęć odpowiadała zainteresowaniom dzieci i służyła pogłębieniu wiedzy, a także była szansą na dobre poznanie mniej znanej lecz interesującej dziedziny nauki. Nad wartością merytoryczną programu Uniwersytetu Dzieci czuwa Rada Naukowa. Opracowują oni podstawy programu Uniwersytetu Dzieci, zaprasza wykładowców oraz starannie dobierają kandydatów, biorąc pod uwagę zarówno wartość merytoryczną, jak i formę pod względem atrakcyjności prowadzonych zajęć. Zajęcia planowane są co drugą sobotę miesiąca. Dzielą się na wykłady i warsztaty. Biuro fundacji mieści się przy ul. Pawłowa 1/1, tel. 666-843-146. Informacje na temat kierunków zajęć zaczerpnięte zostały ze strony fundacji: www.uniwersytetdzieci.pl Reklama Uniwersytet Dzieci zaprasza co roku w swoje progi studentów w wieku 6-13 lat. Dzieci uczą się w tych samych salach wykładowych, co ich dużo starsi koledzy. Tak samo jak oni, posiadają również swoje indeksy. Wszystkie zajęcia odbywają się pod patronatem Rektora Uniwersytetu we Wrocławiu. Uniwersytet działa dzięki fundacji o tej samej nazwie. Fundacja nawiązała niedawno współpracę z Państwową Wyższą Szkołą Teatralną i Akademią Sztuk Pięknych. To kolejne wrocławskie uczelnie wyższe - po Uniwersytecie Wrocławskim, Uniwersytecie Ekonomicznym i Politechnice Wrocławskiej - które udostępnią sale i wykładowców małym studentom. Mali słuchacze, w zależności od wieku, mogą wybierać pomiędzy czterema kierunkami. W tym roku są to: Odkrycia, Inspiracje, Tematy oraz Mistrz i Uczeń. „Odkrywanie” kierowane jest do dzieci 6 i 7-letnich. Na zajęciach dzieci odkrywają bogactwo otaczającego świata poprzez zabawę i doświadczenia. Zajęcia pozwalają odpowiedzieć na najczęściej zadawane w tym wieku pytanie: „Co to jest?”. Dla kolejnej grupy wiekowej (8 i 9 lat) prowadzone są zajęcia z na każdy semestr. Dzieci mogą wybierać spomiędzy trzech bloków: - nauk przyrodniczo – medycznych (np.: chemia, genetyka, fizyka) - nauk humanistyczno – społecznych (media współczesne, design, historia) - nauk technicznych (robotyka, grafika komputerowa, wizualizacje komputerowe) Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 8 rek lam a@ slow o wro claw ian. pl REKLAMA Reklama Słowo Wrocławian Gazeta lokalna październik 2011 str 9 Biznes Historia pijanego programisty, boskiego grafika i wszystkowiedzącego kodera Piotr Synowiec twórca agencji justCreate.pl, bloger piotrsynowiec.pl. Dwa lata minęły jak z bicza strzelił. Pamiętam, jak rok temu pisałem tekst na temat pierwszej rocznicy istnienia justCreate. W ciągu tych 13 miesięcy, jak można się domyśleć, dużo się zmieniło. Jeżeli chcesz poznać historię o tym, jak to jest być parędziesiąt tysięcy w plecy ze względu na kilka błędnych decyzji i być z tego tytułu bardzo szczęśliwy, zapraszam do lektury. Zanim założyłem swoją agencję grałem na giełdzie. Zacząłem na szczycie poprzedniej bańki, kiedy WIG 20 dobijał do 4000 punktów i kiedy na Elektrimie dało się zarobić w ciągu dwóch tygodni około 30%. Tak też zacząłem: zyskiem 30 procent po zainwestowaniu w Elektrim. Po takim debiucie czułem się jak młody bóg na giełdzie. Wydawało mi się, że to najlepsze co mogło mnie spotkać. Już liczyłem kilkuset procentowe zyski roczne, kiedy to po roku kryzys mnie wykasował, rozrywając moje finanse na strzępy. Przez półtora roku, wszystko co zarobiłem i zaoszczędziłem wrzucałem na giełdę. Robiłem proste strony internetowe za kilkaset złotych, pracowałem w dużej korporacji i co miesiąc wyciągałem cztery razy więcej pieniędzy niż dzisiaj mam miesiąc w miesiąc we własnym portfelu. Wszystko skończyło się, kiedy wyrzucono mnie pewnego marcowego dnia z pracy. Byłem przerażony, zdruzgotany, rzeczywistość walnęła mi w twarz z prawego sierpowego. Po otrzepaniu kurzu po tym małym upadku doszedłem do wniosku, że chciałbym już nigdy nie zostać wyrzucony z pracy. Co więcej, chciałbym tworzyć miejsca pracy, które pozwolą wspólnie, razem z moją ekipą spełniać moje i ich marzenia. Nie chodziło o pieniądze, chodziło o tworzenie czegoś swojego i rozwijanie tego w październik 2011 Wybrałem pierwszą opcję. Poznałem dwie ciekawe osoby, mojego przyszłęgo wspólnika i mojego przyszłego programistę (z którym tworzymy cuda od tamego czasu aż do teraz, w naszym boskim teamie). Mój przyszły wspólnik bał się wchodzić we współpracę na zasadach czysto partnerskich (fifti-fifti) dlatego założyliśmy sobie, że każdy ma swoją markę (agencję), mamy wspólny zespół, idziemy we wspólnym kierunku i dzielimy się budżetem 75/25 w zależności od tego, kto załatwi przez projekt i się nim zajmie. kierunku wyznaczonym marzenia i wizje. Zacząłem od małej trzyosobowej ekipy. (…) Mój grafik nie wywiązywał się z terminów bo uważał, że jest bogiem, zaś mój koder potrafił w środku projektu wyjechać na miesiąc do Niemiec, nie uprzedzając mnie o tym w ogóle (a po powrocie mówił mi, że moja firma i mój projekt bez inwestora / wkładu własnego w wysokości 50 000 zł nie ma szans się rozwinąć). Mój programista nie odbierał telefonu, a jeśli odbierał, to okazywało się, że pojechał na wycieczkę z uczelni – na tzw. Rajd Fizyka – Alkoholika. Ponieważ miałem zobowiązania wobec klientów, siedziałem z tym pijanym programistą kilka godzin na telefonie i grzebiąc w jego kodzie słuchałem bełkotu, który miał mi pomóc w zakończeniu projektu. Tak, programowałem przez telefon to, co powiedział mi mój pijany programista. Takie były moje początki. Przez wyżej wymieniony zespół straciłem zaufanie u trzech bardzo ciekawych klientów, z którymi przyszła współpraca mogła mi pozwolić na dużo szybszy rozwój. Niestety, jako ekipa daliśmy ciała, a ja w swoje 22 urodziny byłem załamany i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Pewien przyjaciel mojego znajomego po wysłuchaniu moich problemów powiedział krótko i zwięźle: znajdź nową ekipę, zatrudnij się w innej ekipie albo rzuć to wszystko w cholerę i zajmij się czymś innym, skoro to takie trudne. Po podliczeniu rocznym zysków i strat, kiedy zobaczyłem czarno na białym, że utrzymanie 4 pracowników jest w siedemdziesięciu paru procentach finansowane z moich zleceń i ciężkiej pracy, a w dwudziestu paru procentach z jego, doszedłem do wniosku, że wolę pracować sam, bez wspólnika i być odpowiedzialnym w 100 procentach za rozwój firmy, niż łudzić się, ze cokolwiek się zmieni działając cały czas tak samo i narzekając na to, jak jest bez podejmowania krytycznych decyzji. Wtedy pierwszy raz w życiu wyrzuciłem pracownika. Zrobiłem to z dwóch powodów, pierwszy – nie mogłem utrzymywać czterech osób na własną rękę. Drugi – nie mogłem utrzymywać programisty, który dziennie 5h spędzał na youtubie i wykopie, okłamując mnie, że jest w trakcie wykonywania zlecenia, kiedy to zlecenie miało za 2 dni deadline, a z jego strony nic nie było jeszcze rozpoczęte. Wydawało mi się, że skoro ja mam podejście, które polega na tym, że robię wszystko co w mojej mocy, żeby każdy dostawał pensję na czas, żeby każdy miał coraz lepsze stanowisko pracy i cieszył się z tego, co tworzymy i w jakim kierunku idziemy, dostanę w zamian pełne poświęcenie, takie samo, jakie ja gwarantowałem swoim poprzednim pracodawcom. Myliłem się. Nie wszyscy potrafią podchodzić honorowo do pracy i poświęcać się ku wyższej idei. Niektórzy niestety wychodzą z założenia, że wiele im się należy, ale niekoniecznie wiele można od nich wymagać. Po rozstaniu ze wspólnikiem zacząłem na nowo. (…) Wyszedłem z Akademickiego Inkubatora Przedsiębiorczości i założyłem jednoosobową działalność gospodarczą. Zacząłem zdobywać coraz to lepsze zlecenia, tworzyć sobie nadwyżkę finansową i kiedy wszystko zaczęło już wyglądać ekstra, podjąłem kolejne trzy złe decyzje, które doprowadziły do tego, że dwa zlecenia, które tworzyliśmy dla naszych klientów, przeciągnęły się kilkukrotnie, inkasując cały zysk wypracowany w poprzednich miesiącach, zysk który mieliśmy mieć z tych zleceń oraz zysk, który udało mi się dopiero w trakcie wakacji wygenerować innymi zleceniami. W sumie w ciągu dwóch lat na kilku złych decyzjach jestem w plecy kilkadziesiąt tysięcy złotych i dalej uważam, że to najlepsze co mnie spotkało w tym czasie. Dzięki tym wydarzeniom zrozu- miałem, że rolą przedsiębiorcy jest rozwiązywanie problemów. Tych problemów jest wiele. Są to problemy Twoich klientów, za które Ci płacą, są to problemy Twojego teamu, który chcesz, żeby był jak najbardziej zadowolony z miejsca pracy, są to problemy z podatkami, innymi zobowiązaniami plus do tego Twoje własne osobiste problemy, które przytrafiają się każdemu człowiekowi. Pomimo tego, że duża część dni w ostatnim roku wyglądała tak, jakby los się na mnie uwziął, nauczyłem się w pewnym momencie traktować każdy z tych problemów jak wyzwanie, któremu po prostu muszę sprostać. W końcu zatrzymanie się w miejscu, tupanie nóżkami i płacz z powodu, że świat jest taki zły, nie jest w moim stylu. W moim stylu jest rozwiązywanie problemów bez względu na to, jak ciężkie wydawały się być w danej sytuacji. romantykiem, który nie do końca szanuje pieniądze (skoro popełnia błędy które kosztują go tyle kasy), a może ta moja strategia popełniania różnych błędów i przedkładania długoterminowych zysków ponad krótkoterminowe jest właśnie tym, co powoduje, że praca nie jest pracą, tylko przygodą w której każdy, jak bohaterowie w World of Warcraft, ma swoją misję, swoje funkcje i swoje miejsce w ekipie. Jest częścią zespołu, który zdobywając nowe umiejętności podbija coraz to ciekawsze krainy. W zeszłym roku snułem wizje na temat tego, gdzie będę w przyszłym roku. Patrząc na tamten wpis, większość rzeczy udało mi się osiągnąć. W tym roku, po drugich urodzinach agencji moja wizja jest jeszcze bardziej wyraźna, plan jeszcze bardziej szczegółowy, a zespół jeszcze bardziej zorganizowany. Pomimo tego, że na zeszłorocznym rozliczeniu PITa miałem czterokrotnie mniejsze przychody (mowa o finansach osobistych), wiem że warto. (…) Może jestem biznesowym Piotr Synowiec jest twórcą agencji JustCreate.pl. Rozszerzoną wersję tekstu przeczytać można na jego blogu http://piotrsynowiec.pl Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 10 Prawo Dziura w drodze – jak walczyć o odszkodowanie? Adwokat Anna Masny-Surzykiewicz na których spoczywa obowiązek utrzymywania danych dróg Kancelaria Prawna Lebek i Wspólnicy sp.k. w dobrym stanie, czyli m.in. zapewniającym bezpieczeństwo Wrocławskie drogi nie cieszą się dobrą opinią ruchu. I tak drogi krajowe stanowśród kierowców. Dziury w asfalcie, odsłaniawią własność Skarbu Państwa, jące poniemiecką kostkę brukową, to obraa podmiotem reprezentującym jest tu Generalna Dyrekcja Dróg zek tak częsty, że powinien być uwieczniany Krajowych i Autostrad. W dalna widokówkach obok Hali Stulecia, Ratusza szej kolejności odpowiednio czy Panoramy Racławickiej. Nieoznaczone właścicielem drogi wojewódzkiej pojawiają się w ostatniej chwili przed maską jest województwo, powiatowej samochodu. – powiat, a gminnej - gmina. Zadania tych podmiotów w zaSzczególnie zdradliwe w cza- szkodę powstałą po „spotkaniu kresie prawidłowego utrzymania sie deszczu i po zmroku, kiedy z dziurą”? stanu dróg sprawowane są przez są wręcz niewidoczne. Problem, odpowiednie zarządy. rzecz jasna, nie ogranicza się do Chcąc odpowiedzieć na to pytaulic w naszym mieście; dotyczy nie, w pierwszym rzędzie należy Obok dróg publicznych istnieją również szkód powstałych na sięgnąć do obowiązującej ustawy także drogi wewnętrzne, do któdrogach krajowych, wojewódz- z dnia 21 marca 1985 r. o drogach rych zaliczamy parkingi, place kich,powiatowych lub gminnych, publicznych. W przepisach usta- przeznaczone do ruchu pojazdów jak Polska długa i szeroka. Kto wy, poza definicją samej drogi oraz drogi niezlokalizowane w zatem odpowiada za taki stan publicznej, jak i jej podziałem na pasie drogowym dróg publiczrzeczy i na kim spoczywa obo- poszczególne kategorie, tj. krajo- nych. Pieczę nad tymi drogami wiązek zapłaty potencjalnemu we, wojewódzkie, powiatowe i sprawują zarządcy terenu, na któposzkodowanemu za uszkodzony gminne, znajdziemy informację rym są zlokalizowane, a w przyresor, urwany błotnik, czy inną o ich właścicielach, czyli tych, padku braku zarządcy zadania te wykonują bezpośrednio sami ich właściciele, np. wspólnoty mieszkaniowe, spółdzielnie czyinne podmioty (osoby fizycznelub prawne). Zaniechanie lub wadliwe wypełnianie obowiązków związanych z prawidłowym utrzymaniem dróg przez któregokolwiek z w/w zarządców czy też samych właścicieli niejednokrotnie stanowi bezpośrednią przyczynę powstania szkody w samochodzie. W konsekwencji prowadzi to do powstania odpowiedzialności odszkodowawczej po stronie takiego podmiotu, a w sytuacji, jeśli posiada on ubezpieczenie, wobec jego ubezpieczyciela. Odpowiedzialność ta znajduje swoje uregulowanie w kodeksie cywilnym. Jednakże samo stwierdzenie faktu, że winę ponosi zarządca, tu nie wystarcza, gdyż ciężar udo- wodnienia zawinienia po stronie zarządcy spoczywa, zgodnie z kodeksem cywilnym, na poszkodowanym. Poszkodowany musi nie tylko ustalić, do kogo należy dana droga , ale tuż po zdarzeniu powinien jak najdokładniej zebrać wymagane dowody z miejsca zdarzenia, obrazujące nie tylko przyczynę powstania szkody, ale i jej rozmiar. Do „wymaganych dowodów” zaliczamy tu: notatki policyjne, zdjęcia z miejsca zdarzenia (samochodu, wadliwej nawierzchni), oświadczenia świadków zdarzenia i ich dane, rachunki (faktury) za naprawę czy oświadczenia osób zamieszkujących w pobliżu. Poszkodowany może się także posiłkować się opinią rzeczoznawcy, jednakże w przypadku, gdy sprawa trafia bezpośrednio do sądu, poszkodowany winieni tak złożyć stosowny wniosek o powołanie biegłego sądowego. Istnieją przy tym dwa rodzaje strat, za które można dochodzić odszkodowania. Pierwsze to tzw. straty finansowe wynikające z uszkodzenia pojazdu. Poszkodowanymoże żądać zwrotu kosztów poniesionych na naprawę auta, a także np. za holowanie, pojazd zastępczy lub ekspertyzę rzeczoznawcy. Drugi rodzaj poniesionych strat to rekompensata za utracone korzyści (np. w sytuacji, gdy poszkodowany wykorzystuje auto do pracy zarobkowej). Taką stratę jednak znacznie trudniej oszacować. Każdy taki przypadek musi być rozpatrywany indywidualnie. Umowa o pracę na zastępstwo Sebastian Kryczka, prawnik specjalizujący się w problematyce prawa pracy oraz prawa cywilnego [email protected] Nieobecność pracownika w pracy, szczególnie dłuższa, może powodować dla pracodawcy komplikacje natury organizacyjnej. Pracodawca może jednak w okresie usprawiedliwionej nieobecności pracownika zatrudnić nową osobę na czas trwania tej nieobecności. Zaletą takiego rozwiązania jest to, że nie trzeba tworzyć nowego etatu. Kiedy można zawrzeć taką umowę Umowa na zastępstwo została uregulowana w art. 25 § 1 zd. 2 kodeksu pracy. Przepis ten stanowi, że w przypadku ko- nieczność zastępstwa pracownika w czasie jego usprawiedliwionej nieobecności w pracy, pracodawca może w tym celu zatrudnić innego pracownika na podstawie umowy o pracę na czas określony, obejmujący czas tej nieobecności. Przyczyny usprawiedliwiające nieobecność pracownika w pracy znajdują się w rozporządzeniu Ministra Pracy i Polityki Socjalnej z dnia 15 maja 1996 r. w sprawie sposobu usprawiedliwiania nieobecności w pracy oraz udzielania pracownikom zwolnień od pracy (Dz. U. Nr 60, poz. 281 z późn. zm.). Przyczynami tymi są więc pewne zdarzenia i okoliczności określone przepisami prawa pracy, które uniemożliwiają stawienie się pracownika do pracy i jej świadczenie, oraz inne przypadki niemożności świadczenia pracy wykazane przez pracownika i uznane za usprawiedliwione przez pracodawcę. Jako przykła- dy takich sytuacji można wskazać na przebywanie pracownika na zwolnieniu lekarskim z powodu choroby czy wypadku przy pracy, tymczasowe aresztowanie czy odbywanie kary pozbawienia wolności, a także odbywanie służby wojskowej, korzystanie przez pracownika z urlopu. Jak już ustaliliśmy, umowa na zastępstwo będzie miała zastosowanie, tylko w przypadku usprawiedliwionej nieobecności pracownika. Nie będziemy więc mogli zastosować takiej umowy podczas nieobecności nieusprawiedliwionej. Wykluczone będzie to również w sytuacji, gdy zastępowany pracownik będzie w tym czasie w pracy. Należy pamiętać, że w umowie na za- stępstwo powinna być wyraźna informacja, że jest ona zawierana na czas usprawiedliwionej nieobecności pracownika. Osoba zatrudniona na zastępstwo powinna w zasadzie świadczyć pracę w ramach takich samych warunków na jakich wcześniej pracował zastępowany pracownik. Powyższy wymóg dotyczy zwłaszcza rodzaju pracy. Tylko szczególnie okoliczności mogą powodować, że zatrudniony na zastępstwo będzie świadczył pracę w innych warunkach. stron. Aby to uczynić konieczna jest zgodna wola obu stron – pracownika i pracodawcy. Umowa na czas zastępstwa może być również rozwiązana za wypowiedzeniem. Dokonać tego może zarówno pracownik jak i pracodawca z zachowaniem 3-dniowego okresu wypowiedzenia. Wypowiadając umowę zarówno pracownik jak i pracodawca nie ma obowiązku wskazywać przyczyny swojej decyzji. W praktyce najczęstszym i najbardziej naturalnym sposobem rozwiąRozwiązanie zania umowy o pracę na czas umowy na zastępstwo zastępstwa jest jej rozwiązanie Umowę na czas zastępstwa spowodowane powrotem do można rozwiązać analogicznie, pracy osoby zastępowanej. jak w przypadku innych umów o pracę na mocy porozumienia REKLAMA Słowo Wrocławian Gazeta lokalna październik 2011 str 11 Targi REKLAMA październik 2011 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Targi str 12 REKLAMA Słowo Wrocławian Gazeta lokalna październik 2011 Targi REKLAMA str 13 październik 2011 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna REKLAMA str 14 Dodatek turystyczny ow w slo law c ro .pl ian a@ m kla re Osiedle domów w zabudowie szeregowej Wrocław-Osobowice ul. Lipska Domy w stanie surowym zamkniętym z wykończeniem na zewnątrz powierzchnia użytkowa 140m2 cena 4.150 zł/mkw brutto Spółdzielnia Mieszkaniowa LEŚNA ul. Lipska 7 51-003 Wrocław [email protected] www.smlesna.pl tel. 71-327-43-79 tel. 693 970 617 Lokalizacja osiedla z pewnością zagwarantuje państwu spokój i wytchnienie od wielkomiejskiego zgiełku i gwaru, mimo położenia na terenie Wrocławia naturalna bariera leśna pozwala na codzienne obcowanie z przyrodą. Wszyscy ceniący aktywne formy wypoczynku mają idealną okolice do wycieczek rowerowych, spacerów czy wędkowania. Samo osiedle jak również najbliższe otoczenie gdzie takie obiekty jak szkoła, przedszkole, kościół, poczta czy sklepy znajdują się w najbliższym otoczeniu zapewniają optymalne warunki mieszkania. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna październik 2011 str 15 Dodatek turystyczny Wywiad Bolesławem z Grabowskim Rozmawia Adam Tomasz Witczak Bolesław Grabowski jest nauczycielem geografii i podróżnikiem. Zwiedził m.in. Japonię, Australię, Peru i Boliwię, Kanadę i USA, Indie, Egipt, kraje Afryki Środkowej i wiele państw europejskich (m.in. Norwegię, Szwecję, Danię, Hiszpanię, Portugalię, Szwajcarię). Obecnie prowadzi w szkołach prelekcje, podczas których prezentuje slajdy i pamiątki z podróży, opowiada o ludziach, zabytkach i przyrodzie. Najpierw pragnę zapytać, jak się to wszystko zaczęło, to znaczy kiedy pan rozpoczął podróżowanie, w którym okresie życia i dlaczego? Trzeba zacząć chyba od tego, że wychowałem się w pięknym miejscu – w Kotlinie Kłodzkiej. Mieszkałem w Nowej Rudzie, teraz zresztą wróciłem tam, bo mieszkałem w różnych miejscach – Wrocław, Kędzierzyn Koźle. Z mojego domu rodzinnego widać całą panoramę Gór Sowich, to są najstarsze góry w Polsce – sławne sjenity sowiogórskie. A więc w zasadzie od dziecka podróżowałem. Moja pierwsza wyprawa, na którą mama kupiła plecak i namiot, była w Góry Sowie, potem Bardzkie, Złote i na Śnieżnik. Było to po skończeniu ósmej klasy. I wtedy chyba się zaczęło. Mimo tego, że skończyłem technikum elektroniczne w Wałbrzychu, czyli z zawodu jestem elektronikiem, to zawsze pasjonowałem się geografią. Skończyłem studia geomorfologiczne we Wrocławiu, zresztą pracę pisałem u sławnego profesora Jahna. Tak się zaczęła przygoda z geografią. A jaka była pierwsza podróż zagraniczna? Interesuje mnie zwłaszcza pierwsza podróż do kraju, o którym można powiedzieć, że był egzotyczny, pozaeuropejski. Pierwsza w ogóle podróż zagraniczna to były słowackie Tatry. Ale pierwsza podróż egzotyczna jest związana z moją pierwszą pracą. Dostałem ją w małej miejscowości (Przedborowa między Ząbkowicami a Bielawą) i tam uczyłem jako młody nauczyciel w szkole. Do październik 2011 Przedborowej przyjechał wtedy ksiądz misjonarz, ja się z nim zaprzyjaźniłem, dużo rozmawialiśmy. Odprowadzałem go kiedyś na lotnisko, on odlatywał do Afryki. Powiedział, że mnie tam zaprasza. Myślałem, że to takie „gadanie” tylko, kurtuazja. Uczyłem dalej w szkole, aż pewnego dnia – nawet dobrze pamiętam tę lekcję, to była piąta klasa podstawówki – zapukała sprzątaczka, pokazała taki kolorowy list, a to był list właśnie od tego misjonarza. Zacząłem czytać, dzieciakom coś zadałem i w pewnym momencie zacząłem się trochę nienormalnie zachowywać – skakać pod sufit, cieszyć się. Dzieci chyba pierwszy raz widziały mnie w takim stanie. Powiedziałem im: „Słuchajcie, dzieci, to jest dla mnie wielka rzecz, mam zaproszenie do Ruandy, do środkowej Afryki”. I to była pierwsza podróż egzotyczna – Ruanda, środkowa Afryka. Jeszcze przed tą słynną wojną między Hutu a Tutsi. No właśnie – wojny, tego typu wydarzenia. Jeżeli mówimy o Afryce, o niektórych krajach azjatyckich, to tam często się takie rzeczy zdarzają. Czy Pan podczas podróży miewał wrażenie, że może być niebezpiecznie, że dzieją się sytuacje niepokojące, czy była taka atmosfera na ulicach – głód, wojna, niepewność? Ja moża dam taki przykład: kiedyś wróciłem z Indii i żona mówiła, że w Delhi były rozruchy. Czy ja to czułem? Po prostu to atmosfera wielkiego miasta, 10-12 milionów mieszkańców, tego się nie czuje. Spotkałem się z wieloma rzeczami, na przykład były ośrodki, w których widzia- łem ludzi umierających z głodu, takie sytuacje widziałem. Natomiast konflikt, wojnę – nigdy. Poza tym ja się zawsze czułem bardzo bezpiecznie. Jest podstawowa zasada – jeżeli wchodzę w jakieś środowisko, to nie mogę np. w biednej dzielnicy w Delhi być obwieszony zegarkami, biżuterią etc. Bywało nawet tak, że ściągałem obrączkę, żeby nikogo nie prowokować, nie kusić. Przykład: kiedyś w Luxorze widziałem Amerykanki, wychodzące z autobusu, ubrane jak na plażę, może nawet bardziej nieprzyzwoicie. I one potem się dziwią, że jakiś Arab strzela… Nie mówię, że powinny ubierać burki, ale to tak, jak z chodzeniem do kościoła – człowiek nawet jeżeli nie jest wierzący, to przez szacunek stara się dostosować. Ja wchodziłem do różnych świątyń, nigdy nie udawałem, że jestem muzułmaninem, Żydem, jestem katolikiem, ale trzeba umieć się zachować. Inny przykład: kiedyś byliśmy w Indiach, w świątyni. W pewnym momencie Hindus odprawiający ceremonię zaczął rzucać wianki z kwiatów, ja kilka takich wianków wyłapałem i nie bardzo wiedziałem, co z nimi zrobić. I to była sytuacja bardzo niezręczna dla mnie. Wtedy zdałem sobie sprawę, że trzeba jednak często mieć dystans, obserwować z boku, jeżeli się nie wie, jak postąpić, to lepiej nie brać udziału w czymś. Mówił Pan o Afryce, Indiach, czyli o krajach kojarzonych z obszarami ciepłymi – zwrotnikowymi, równikowymi. Czy ma Pan na koncie również podróże do krajów północy albo wręcz polarnych? Mnie w zasadzie obszary polarne nigdy nie interesowały. Ja po prostu bardzo lubię ludzi… Byłem w Norwegii, najdalej na północ to właśnie w północnej Norwegii, ale wydaje mi się, że jakoś mnie to nie ciągnie bardzo. Zapytam o to samo, o co pytałem innego podróżnika, pana Dąbrowskiego. Czy faktycznie można mówić o różnicy w mentalności ze względu na klimat – w krajach północy wszystko toczy się na ulicy, jest gwar, a północ jest bardziej zdyscyplinowana, surowa? Bezwzględnie tak. Ja mogę to na przykładzie Norwegii opisać, w której byłem kiedyś cztery miesiące. Norwegowie nie są tacy spontaniczni. Ja zresztą czuję się wschodniakiem (moja mama urodziła się we Lwowie), a wschodniacy są raczej wylewni… Jak byłem np. w Egipcie czy w Indiach, to ludzie byli tam bezpośredni. Pamiętam, że po dwóch dniach w Delhi ludzie podchodzili do mnie, znali moje nazwisko, wołali po imieniu. Ale to nie zawsze jest taki schemat, bo np. gdy byłem w Japonii, to Japończycy byli bardzo zdystansowani. To może dlatego, że to kraj wyspiarski, który się trochę izoluje, zresztą Japonia jest mało wymieszana, jeśli chodzi o mniejszości narodowe, to kraj hermetyczny. Ameryka Południowa – czy ją też Pan zwiedzał? Tak. Byłem w Peru, Boliwii. Chciałem być na Atakamie, to jest najsuchsza pustynia świata. Potem była tzw. niska selva, puszcza równikowa. Byłem w Puerto Maldonado, gdzie dopłynąłem łodzią przez puszczę. Później Andy, sławne Machu Picchu. Pan podróżuje samotnie czy w grupie? W sposób zorganizowany, mając wszystko zaplanowane czy na zasadzie: przyjeżdżamy i zaczynamy myśleć, gdzie się przejść? Ja mam wszystko zaplanowane, z tym że to nie jest tak, że trzymam się planu kurczowo. Na przykład ostatnio w Australii, gdy lecieliśmy z Alice Springs do Sydney, syn zobaczył przez okna samolotu plażę. Ja planowałem zobaczyć Trzy Siostry (takie skały na północ od Sydney), ale zdecydowałem, pomimo planu, że najpierw wykąpiemy się w morzu. Potem się okazało, że nie ma już czasu na zobaczenie tych skał. Przygotowuję podróż, to trwa dwa, trzy lata – wtedy czytam, zbieram różne informację. Ale szkoda życia. Taki mój ulubiony kraj to Węgry, czuję dużą sympatię do Węgrów. To się wiąże też z moimi pierwszymi podróżami po Europie. Dużo sympatycznych sytuacji było na Węgrzech, ja myślę, że mamy z Węgrami dużo wspólnego. Tam się rzeczywiście dużo zmienia, weźmy np. te ostatnie zmiany z Orbanem… To może nie na ten Czy zdarzyło się Panu przy- wywiad, ale ogromne zmiany padkiem spotykać Polaków się z tym wiążą. gdzieś w świecie – głębia dżungli czy pustyni i tam nagle Końcowe pytanie. Jakie polski misjonarz, emigrant, są najbliższe, konkretne Pana plany podróżnicze, a jakie inny podróżnik? No, podróżnik może nie, cho- są dalsze marzenia, plany w ciaż… Też, ale bardziej byli zarysach? to Polacy tam mieszkający. Pa- Chciałbym pojechać Koleją miętam taką panią w Ruandzie, Transsyberyjską, planuję to, której mąż był ministrem, ona przygotowuję się. Moim zamiego poznała w Pradze czeskiej rzeniem jest dotrzeć nad jezioro na studiach. Mieszkała razem z Bajkał, to znaczy: Moskwa i nim, mieli piękny dom z basen, potem jezioro Bajkał, później z klimatyzacją – na warunki Ułan Bator, pustynia Gobi, afrykańskie to był luksus nieby- stepy, wreszcie Chiny i Tybet. wały. W Peru spotkałem panią Chciałbym pojechać tamtejszą Kralewską, to jest Polka, która koleją. W szkole uczono, że wyszła za mąż za Peruwiańczy- najwyżej położona jest kolej ka (Indianina). Podróżowałem Malinowskiego. To jest oczywirazem z nią, zresztą bardzo ście już historia, bo Chińczycy często pytałem jej męża o różne zbudowali ostatnio najwyższą rzeczy, ten człowiek znał polski, kolej na świecie – w Tybecie. studiował w Polsce. A więc Druga wyprawa, którą planuję, to Ziemia Święta, chciałbym spotkania były. Jeszcze może odnośnie tego, tam pojechać, ale troszkę szez kim podróżuję – tu nie ma rzej – nie tylko Izrael, ale także żadnej zasady. W Japonii by- Syria, Jordania. Często jest też tak, łem z żoną, w Australii z naj- młodszym synem, w Ameryce jak np. z Japonią. W ogóle się Południowej zupełnie sam, w do Japonii nie przymierzałem. Egipcie kiedyś z grupą. Różnie. Na pewnym weselu pani młoda powiedziała, że zaprasza mnie Podsumowując, prosiłbym, do Japonii. Ja odparłem, że nie żeby Pan opisał mniej więcej w przyjmuję tego zaproszenia, że jakich krajach był, na jakich najpierw niech porozmawia z kontynentach i czy w każdym mężem, czy się zgadza. Mąż się z krajów tylko raz, czy może zgodził i pojechałem do Japonii. wracał Pan do niektórych, a Ten mąż pracował w strefie woljeśli tak, to jakie zmiany Pan nocłowej w Wałbrzychu i został wysłany na rok do Japonii. A obserwował? Tak może od końca: ostatnia więc jeśli ktoś mnie zaprasza, moja podróż to była Australia, to inne plany odsuwam na późdwa lata wcześniej Japonia, niej. wcześniej Peru, Kanada, Indie, Egipt, środkowa Afryka. Do Z Bolesławem Grabowskim tego podróże po Europie, byłem można się skontaktować pod w wielu krajach europejskich. adresem e-mail: Czy powracam w te same miej- [email protected] sca? Raczej nie, bo trochę mi to nie jest tak, że mam miejsca w hotelu zarezerwowane etc., to tylko ramowy plan. Wydaje mi się, że zawsze jest problem, bo dużo miejsc jest ciekawych i coś trzeba wybrać. Jeśli nie ma planu, człowiek nie jest przygotowany, to podróż jest chaotyczna. Ja uważam, że jednak trzeba się przygotować. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 16 Dodatek turystyczny Turystyczne wyżyny Dolnego Śląska Ewa Tomaszewska Jak głosi stare polskie przysłowie: „Cudze chwalicie, swego nie znacie”. Trudno się z tymi słowami nie zgodzić; szczególnie, kiedy obserwuje się intensywną fascynację mieszkańców naszego regionu Mazurami, morzem, górami, zwłaszcza zaś zagranicą. Tymczasem rodzime tereny wcale nie poskąpiły nam atrakcji turystycznych i uroków krajobrazu. By się o tym przekonać, wystarczy wziąć do ręki jakikolwiek przewodnik turystyczny po ziemi dolnośląskiej. O tym, że zazwyczaj mamy oczy szeroko zamknięte na piękno bezpośrednio nas otaczającego świata, przekonałam się w momencie, gdy zaczęłam obserwować wzmożone zainteresowanie i coraz większy ruch turystyczny wokół zespołu klasztorno-pałacowego w miejscowości, z której się wywodzę. Sama, choć zawsze bardzo ceniłam możliwość obcowania z historią zamkniętą w murach klasztoru, nie do końca byłam świadoma, przy jakiej perle jest mi dane mieszkać. Kiedy przyjechałam do Wrocławia, postanowiłam, że do nowych terenów podejdę z dużo większą pokorą. A przyznać trzeba, iż Dolny Śląsk jest za co podziwiać. Na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO znajduje się trzynaście obiektów z Polski. Dwa z nich położone są na terenie Dolnego Śląska i z całą odpowiedzialnością mogę polecić je zwiedzającym. Chodzi oczywiście o wrocławską Halę Stulecia oraz o Kościół Pokoju w Świdnicy. Pierwszy z wymienionych obiektów zachwyca nie tylko monumentalnością i pieczołowitością wykonania, które w głównej mierze zawdzięczamy Maxowi Bergowi, ale także niesamowitą historią, jaka kryje się w jego murach (poczynając od wystąpień Adolfa Hitlera na niedawno zakończonym Europejskim Kongresie Kultury kończąc). Jeśli chodzi o drugi dolnośląski obiekt z listy UNESCO, czyli o świdnicki Kościół Pokoju, warto wspomnieć, iż wybudowanie go właściwie graniczyło z cudem. Ewangelicka świątynia powstała za zgodą Ferdynanda III Habs- burga, który jednak nałożył spore obostrzenia dotyczące jej budowy. Świątynia musiała być ulokowana poza murami miasta, tak by była oddalona od nich przynajmniej na odległość strzału armatniego. Kościół ten nie mógł mieć dzwonnicy i musiał być zbudowany z materiałów nietrwałych, czyli np. z drewna, gliny, słomy. Okres jego budowy nie mógł przekroczyć roku. Co najbardziej zaskakujące, wskazujące na niezwykłą determinację i wzbudzające podziw, kościół ten w nienaruszonym stanie stoi do dziś. I jest wprost przepiękny. Kolejnym walorem Dolnego Śląska jest bardzo duża ilość zamków. Pobieżnie licząc, znaleźć ich można niemal sto, a każdy z nich kusi niesamowitą aurą i interesującą historią. Dość wspomnieć tajemniczy i legendarny tunel pomiędzy zamkami w Bolkowie i Świnach, który miał być tajemną ścieżką równie tajemnych kochanków. Nie mniej legendarny jest zamek w Grodnie, a właściwie krążąca po nim Biała Dama. Zjawa ta wiąże się oczywiście z historią nieszczęśliwej miłości, na którą naturalnie należy patrzeć z mocno przymrużonymi oczyma. Ciekawa opowiastka krąży także na temat zamku w Ząbkowicach Śląskich. Miejsce to zwykło się wiązać z potworem Frankensteinem, którego obwiniano o wybuch zarazy w mieście. Na szczęście (czy też nieszczęście) udało się ustalić, iż winnymi pomoru w Ząbkowicach byli grabarze, którzy w truciu okolicznej ludności dostrzegli intratny biznes. Na tym jednak tajemnice zamków Dolnego Śląska się nie kończą. W końcu musi pojawić się odwieczne pytanie o miejsce, w którym znajduje się Bursztynowa Komnata. Podobno istnieje duże prawdopodobieństwo ukrycia jej na terenie któregoś z dolnośląskich zamków. Wszystkich zastanawia, gdzie ta perełka może się podziewać i jaka jest jej prawdziwa historia. Może jednak lepiej, żebyśmy się nigdy nie dowiedzieli. Wszak nie do dziś wiadomo, że „nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go”. A skoro już zawędrowaliśmy w zwierzęce rejony… Niezwykle ciekawym punktem na mapie Dolnego Śląska jest gmina Stronie Śląskie – i to nie tylko ze względu na największe zalesienie w Polsce. W gminie tej znajduje się wioska Kletno, a w niej rezerwat Jaskinia Niedźwiedzia. Wycieczka do wspomnianej jaskini z pewnością stanowiłaby doskona- łą lekcję geografii, z której uczniowie wynieśliby znacznie więcej niż ze szkolnej sali. Dodatkową atrakcją jaskini jest to, iż w ofercie Strońskiego Parku Aktywności (z którym stanowi spółkę) znajdują się: odnowa biologiczna, noclegi, kryta pływalnia oraz hala sportowa. Powyższy tekst opisuje jedynie małą cząstkę niezwykłych atrakcji Dolnego Śląska. Warto więc poświęcić kilka weekendów i poznać tereny, które choć bezpośrednio nas otaczają, często stanowią wielką tajemnicę. REKLAMA REKLAMA Słowo Wrocławian Gazeta lokalna październik 2011 str 17 REKLAMA Reklama PReklama l październik 2011 slo a@ lam rek w la oc r w wo .p ian Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 18 REKLAMA REKLAMA Targi SPRZEDAJEMY i MONTUJEMY: - drzwi węwnątrzlokalowe - drzwi wejściowe - drzwi antywłamaniowe - drzwi przeciwpożarowe - drzwi drewniane - drzwi przesuwne - nowe drzwi na starych ościeżnicach - okna - rolety, roletki Słowo Wrocławian Gazeta lokalna GWARANCJA SATYSFAKCJI! Tylko sprawdzeni polscy producenci: Porta Vasco DRE Pol-Skone Gerda Delta KMT CAL DoorSystem Drutex email: [email protected] www.drzwiOK.pl tel. 0791 940 182, 668 449 721 10% upustu na usługi z numerem Słowa Wrocławian październik 2011 Targi REKLAMA str 19 październik 2011 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Targi str 20 REKLAMA REKLAMA Słowo Wrocławian Gazeta lokalna październik 2011 str 21 a MAR SZ a n wet Z Za a nawet przeciw r zeciw p „Czy postulaty środowisk homoseksualnych (i tych, które z nimi współpracują), prezentowane m.in. na tego rodzaju marszach, są uzasadnione i godne poparcia i czy nie przeradzają się w ograniczanie wolności osób o innych (np. konserwatywnych) poglądach?” Marsze równości to, obok tematu aborcji, chyba największy spór ideowy ostatnich lat. Wciąż jeszcze nie ma u nas zgody na zawieranie związków partnerskich, co jest najważniejszym postulatem tego rodzaju manifestacji. Niestety, wydaje się, na dzień dzisiejszy nie ma możliwości załatwienia tej sprawy w inny sposób i podobne marsze są koniecznością. Brak dialogu społecznego wymusza wręcz takie działanie ludzi postulujących równouprawnienie mniejszości seksualnych. Organizują je nie po to, by epatować swoją odmiennością, ale by zostać wysłuchani. Inaczej nie mogą przebić się do społecznej świadomości. Nie rozumiem zarzutów przeciwników tego rodzaju wydarzeń. Jak mniejszości – bo przecież osoby odmiennej orientacji to zaledwie kilka procent społeczeństwa – są w stanie zagrozić czyjejkolwiek swobodzie? Jeśli mamy żyć w demokracji, to musimy pogodzić się z prawem innych do publicznego wygłaszania własnego zdania. Także takich, które znajdują się na przeciwnym biegunie. Nie ma przecież obowiązku uczestniczenia w marszu. Rozumiem natomiast opór drugiej strony, ale czyż nie było podobnie z ruchem emancypacji kobiet czy zniesieniem segregacji rasowej? Dziś musimy przestać udawać, że problem nie istnieje i zacząć o nim rozmawiać. Tylko w ten sposób możemy rozwiązać ten spór. Krzysztof Mroczko – działacz Młodych Socjalistów, Sekretarz okręgu ds. Organizacyjnych Jako Klub Krytyki Politycznej we Wrocławiu, podobnie zresztą jak całe nasze środowisko, popieramy postulaty organizatorów marszu. Uważamy, że środowisko LGBTQ to w Polsce grupa nie tylko dyskryminowana, ale często będącą obiektem ataków - zarówno werbalnych, jak i fizycznych. Liczni publicyści oraz politycy prawej strony sceny politycznej traktują homoseksualistów, biseksualistów i transseksualistów jako osoby chore, wynaturzone. W publicznym dyskursie homoseksualizm jest zrównywany z pedofilią, a osoby o tej tożsamości traktowane są jak obywatele drugiej kategorii. Nie mają możliwości dziedziczenia po długoletnim często partnerze, a w szpitalu, gdy pragną dowiedzieć się o stan zdrowia chorego bliskiego, traktowane są jako obce osoby. Państwo polskie odmawia im możliwości adopcji dziecka, promując tradycyjny konserwatywny model rodziny, w którym tylko kobieta i mężczyzna mogą tworzyć w pełni wartościowy związek. W sytuacji, gdy podstawą światopoglądu Rzeczypospolitej jest zestaw wartości konserwatywno-liberalnych z wyraźnym komponentem katolickim, możliwość publicznej ekspresji poglądów grupy LGBTQ to przejaw zdrowia demokracji, a nie ograniczanie wolności kogokolwiek. Taki marsz to jedna z niewielu możliwości zamanifestowania w przestrzeni publicznej problemów tego środowiska, dlatego będziemy wspierać tą inicjatywę, jako ważną dla budowania polskiej demokracji. Przemysław Witkowski, ur. 1982, dr nauk politycznych, poeta, redaktor Odry, felietonista Ha!artu; Przemysław Witkowski z Klubu Krytyki Politycznej we Wrocławiu październik 2011 a RÓWNOsCI Jestem członkiem Stowarzyszenia Wolnego Słowa. To zobowiązuje. Jednak środowiska homoseksualne nie domagają się wolności słowa. Wolność słowa mamy przecież dzięki milionom Polaków, którzy komunie pokazali gest uznawany zazwyczaj za obraźliwy. Ja też dołożyłem do obalenia komuny swoją cegiełkę. Można więc dziś korzystać z wolności słowa prawie bez ograniczeń. Mówię prawie, gdyż za rządów Platformy Obywatelskiej istnieje nieformalny zakaz okazywania niechęci do Donalda Tuska. Wielu kibiców przekonało się o tym skandując słowa „Donald ma Tole”. Problemem środowisk homoseksualnych nie jest więc problem z artykułowaniem swoich postulatów. Czy powinni mieć prawo do parad równości? W wolnym i demokratycznym kraju każdy powinien mieć prawo do okazywania swoich poglądów. Ja sam jako związkowiec NSZZ Solidarność często demonstruję przeciwko antyspołecznej polityce obecnego rządu. Demonstruję jednak w szeroko rozumianym społecznym interesie. W czyim interesie demonstrują środowiska homoseksualne? Wyłącznie w swoim. Co prawda na razie nie robią tego w sposób aż tak obsceniczny i niesmaczny jak na Zachodzie (choć porównywanie się do ofiar Oświęcimia jest olbrzymim nadużyciem), ale liczą, że jak za jakiś czas społeczeństwo przywyknie i będą one wtedy wyglądać podobnie jak w Berlinie, gdzie jedna z par homoseksualistów okazywała sobie uczucia w sposób, którego jedynym celem było obrażanie katolików (jeden w stroju papieża, drugi szatana). Nie ma mojej akceptacji dla wulgarności i publicznie okazywanego chamstwa. Środowiska te mają ponadto postulat niebezpieczny. Jest to żądanie prawa do zawierania małżeństw i do adopcji dzieci. Jestem katolikiem, więc mój pogląd na ich oczekiwania jest oczywisty. Ciekawe jest, że o ile coraz częściej pary heteroseksualne żyją na „kocią łapę”, to homoseksualne chcą swój związek „uświęcić” katolickim związkiem małżeńskim. Warto jeszcze zwrócić uwagę, że dzieci też mają swoje prawa. Ich bezwzględnym prawem jest prawo do tradycyjnej rodziny. Robert Pieńkowski, n a u c z y c i e l historii, aktywista NSZZ Solidarność, publicysta społeczno-polityczny, kandydat PiS do Sejmu. Kornel Morawiecki – ur. 1941, fizyk, polityk, działacz opozycji antykomunistycznej w PRL, niezależny kandydat do Senatu Wszelkie pokojowe manifestacje i marsze powinny być legalne. Powinny mieć, po spełnieniu prawem wymaganych warunków, ochronę i gwarancję bezpieczeństwa. Nie utożsamiam się natomiast z hasłami i postulatami środowisk „gejowskich”. Moja zasadnicza niezgoda dotyczy postulatu równości, do którego odwołują się takie zgromadzenia jak Marsz Równości. Oczywiście pod względem godności ludzkiej, tak jak i praw obywatelskich każdy z nas jest równy. Z tym nie ma dyskusji. Ludzie różnią się jednak między sobą majętnością, inteligencją, kulturą, wykształceniem, pozycją społeczną itp. Osoby po szkole podstawowej pod względem wykształcenia nie mogą się równać z nauczycielami w tej szkole. Podobnie ludzie różniący się tzw. orientacją seksualną w tym względzie nie są sobie równi. Heteroseksualny akt płciowy między kobietą a mężczyzną może owocować potomstwem. Tak rodzą się dzieci, nasz wspólny skarb. Natomiast homoseksualne akty między ludźmi tej samej płci nie mogą wydać potomstwa. W tym właśnie sensie homoseksualiści nie mogą się uważać za równych z heteroseksualistami. Są to względy, na które nie ma wpływu ani legislacja, ani światopogląd poszczególnych osób czy grup. Byłoby społecznym nieszczęściem, gdyby orientacja homoseksualna stała się tak powszechna jak orientacja heteroseksualna. Takie społeczeństwo zniszczyłoby samo siebie. Uważam, że propaganda tego rodzaju środowisk (homoseksualnych) idzie zbyt daleko, a postulaty tolerancji zmieniają się w próby ograniczania wolności osób o innych (np. konserwatywnych) poglądach. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 22 Kultura Bliżej sztuki we Wrocławiu Aleksandra Szatkowska Każdy człowiek lubi otaczać się pięknem. Wiadome jest, że to co cieszy oko, najczęściej jest częścią przyrody. Wytwory rąk ludzkich (a zwłaszcza szeroko rozumianą sztukę) można jednak podziwiać tak samo jak krajobrazy. Każdy złakniony obcowania ze sztuką znajdzie we Wrocławiu wiele miejsc wartych odwiedzenia. Największym kompleksem galerii, obowiązkowym punktem na mapie miasta, jest BWA Wrocław – Galerie Sztuki Współczesnej. Zespół ten obejmuje trzy odrębne obiekty, w których znajdują się polskie i europejskie dzieła sztuki współczesnej. Prócz wystaw BWA Wrocław prowadzi aktywność promocyjną, dokumentacyjną i edukacyjną. Największą galerią w BWA Wrocław jest Galeria Awangarda. Mieści się ona w dawnym pałacu Hatzfeldów przy ulicy Wita Stwosza 32. W odremontowanym budynku może być prezentowane nawet kilka ekspozycji jednocześnie. Pozwala to na pokazanie około pięćdziesięciu wystaw w ciągu jednego roku. Prezentowana sztuka współczesna jest aktualna i nie ucieka przed tematami kontrowersyjnymi. Zainteresowani mogą obejrzeć klasyczne dzieła sztuki współczesnej, często zaangażowane społecznie, a także komiks niezależny, sztukę video i fotografię. Ponadto organizowane są wystawy prac dyplomowych absolwentów Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, z którą galeria utrzymuje stałą współpracę. W Galerii Awangarda można nie tylko oglądać wystawy, ale także wziąć udział w wykładach, spotkaniach, grach i warsztatach kierowanych do dzieci i dorosłych. Co środę, w godzinach od 11 do 18, Galeria Awangarda prowadzi Dzień Wolnego Wstępu. Tego dnia wstęp na wystawy jest bezpłatny. Zainteresowani wzornictwem, zarówno projektami wnętrz, jak i grafiką użytkową czy reklamową, mogą udać się Galerii Design, znajdującej się przy ulicy Świdnickiej 2 – 4. W Słowo Wrocławian Gazeta lokalna galerii znajdują się prace wielu pomysłowych projektantów. Ciekawym miejscem jest Galeria Szkła i Ceramiki, mieszcząca się na placu Tadeusza Kościuszki 9/10. Galeria ta jest jedyną w Polsce, gdzie prezentuje się wyłącznie unikatowe szkło artystyczne. Obok niego można tam znaleźć szkło studyjne i użytkowe oraz ceramikę. Wystawy te pokazują pełen wachlarz artystycznych zabiegów, które artystka może wykonać z trudnym materiałem, jakim jest szkło. Kolejnym punktem na mapie Wrocławia godnym polecenia jest Muzeum Współczesne. Tymczasowa siedziba Muzeum mieści się w wyremontowanym naziemnym schronie przeciwlotniczym przy pl. Strzegomskim. Budynek obecnego Muzeum został postawiony w 1942 roku, według projektu Richarda Konwiarza – znanego architekta. Schron ten jest jednym z kilku we Wrocławiu wybudowanych podczas II Wojny Światowej. Dodatkowo jest to największy obiekt tego typu w mieście, ma aż sześć kondygnacji, a grubość ścian dochodzi do 1,1 m. W sumie przeznaczonych pod wystawy jest ponad 3,5 tysiąca metrów powierzchni. Remont, mający na celu dostosowania schronu do potrzeb siedziby Muzeum Współczesnego, zaczął się w 2010 roku. Jak mówiła Dorota Monkiewicz, dyrektorka muzeum - miał on na celu zapewnienie miejsca, obok przestrzeni wystawowych, archiwum i magazynów dla młodych artystów, pracujących na co dzień w przestrzeni miejskiej. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. W cylindrycznych wnętrzach zaszły kompletnie zmiany – usunięte zostały ścianki działowe i część stropu mierzącego. Do ciemnego wnętrza wpuszczono światło. Działalność muzeum zainaugurowana została wystawą prac współczesnego artysty Zbigniewa Gostomskiego. Instalacja przestrzenna nosi tytuł „Zaczyna się we Wrocławiu” i znajdują się w niej dzieła z różnego okresu czasu: od lat 70., 80., 90. ubiegłego wieku, do wykonanych - specjalnie dla Muzeum - w tym roku. W sumie przez kilka lat działania siedziby tymczasowej będzie można obejrzeć ponad 350 egzemplarzy dzieł sztuki współczesnej za zbiorów zgromadzonych przez Dolnośląskie Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych. Dodatkową atrakcją są dwie kawiarnie: jedna panoramiczna, funkcjonująca na dachu budynku wraz z tarasem widokowym, druga - Beautiful Tube - zlokalizowana na parterze. Zarówno taras, jak i dwie kawiarnie zaprojektowali Sabina Lang i Daniel Baumann ze Szwajcarii. Tymczasowa siedziba Muzeum Współczesnego ma funkcjonować do 2016 roku, później schron ma być wykorzystywany jako przestrzeń do alternatywnych działań artystów. Nowy gmach muzeum ma powstać w okolicach Panoramy Racławickiej i Muzeum Architektury. Tych, którzy nie lubią chodzić po muzeach i galeriach, z pewnością zainteresuje BWA Art Tour. Dzięki tej inicjatywie Wrocław staje się z roku na rok coraz bardziej kolorowy. Dzieje się to między innymi dlatego, że w mieście przybywa murali malowanych przez różnych, głównie młodych, artystów. Słowo mural pochodzi z języka hiszpańskiego i oznacza malowidło ścienne, wykonane na dużej płaszczyźnie, najczęściej na zewnętrznych ścianach budynków. Najsłynniejsi twórcy murali wywodzą się z Meksyku, który uważany jest za kolebkę malowideł. Pasjo- naci tematu znają nazwiska takich „mistrzów” jak: Diego Riviera, David Alfaro Siqueiros, Clemente Orozco czy Rufino Tamayo. W latach 20. i 30. XX w. wiele murali powstawało również w Ameryce Łacińskiej. Miały one upamiętniać historię i kulturę kraju. W Polsce tworzenie murali było popularne zwłaszcza w okresie PRL-u. Na ścianach budynków powstawały malowidła propagandowe oraz – głównie – reklamowe. Na blokach można więc było zobaczyć malowidła przedstawiające ciężko pracujących robotników, a także reklamy Pewexu, PKO czy PZU albo Totalizatora Sportowego. Gdzieniegdzie powstawały również wielkoformatowe grafiki lokalnych fabryk i zakładów. Pierwszy wrocławski mural w pokomunistycznej Polsce powstał w 2006 roku dzięki Fundacja Artistik. Zorganizowała ona konkurs dla młodych twórców „Muralia 2006” zainteresowanych tą formą wyrażania siebie. Zwycięski projekt przygotowała studentka ASP Aleksandra Kuźmik. Dzięki władzom Miasta malowidło pokryło ścianę domu na skrzyżowaniu ulicy Sienkiewicza i Wyszyńskiego. Duże zainteresowanie imprezą zdecydowano, że konkurs przybrał charakter wydarzenia cyklicznego. Pomysł z muralami tak się spodobał, że do akcji ozdabiania miasta przyłączyła się Galeria BWA Awangarda. Zaprosiła ona streetarterów (czyli artystów działających w przestrzeni miejskiej) do udziału w projekcie „Artyści zewnętrzni. OUT OF STH”. Wrocław ujrzał wtedy nowe, często intrygujące obrazy na śródmiejskich kamienicach. Cały czas w przestrzeni miejskiej przybywa tych ciekawych, wielkoformatowych grafik. Kilka nich znajduje się w miejscach często odwiedzanych przez mieszkańców – na Wyspie Słodowej, w okolicy pl. Jana Pawła II oraz przy ul. Pomorskiej. Warto jednak wybrać się w inne, rzadziej odwiedzane, miejsca i obejrzeć malowidła powstałe przy Szkole Podstawowej nr 84 (ul. Górnickiego 20), zagłębić się w okolicę Centrum Reanimacji Kultury (ul. Jagiellończyka 10c/d) i na ulicę Żeromskiego (mural znajduje się nad pubem W Starym Kininie) oraz przejść się kawałeczek dalej, do skrzyżowania tej ulicy z Daszyńskiego. Jeden z najnowszych murali pojawił się w pasażu pomiędzy ulicami Ruską 46 a Św. Antoniego 23. Duża ich część powstała w dniach 27-29 maja 2011 roku, podczas imprezy Pink Piknik. Korzystając z pięknej, jesiennej pogody, zaopatrzeni w mapkę murali wydaną przez BWA, możemy ruszyć ulicami Wrocławia i odnaleźć wszystkie oznaczone miejsca. październik 2011 str 23 Europejski Kongres Kultury Wacław Romer Na Europejskim Kongresie Kultury znalazłem się przypadkowo, bowiem w dniu rozpoczęcia znajomy powiadomił mnie o tym, że „są ciekawe koncerty”. Po załatwieniu wejściówek pełen entuzjazmu udałem do Hali Stulecia. Zarówno 8 jak i 9 września muzycznym gwoździem programu był Krzysztof Penderecki ze swoimi utworami „Ofiarom Hiroszimy – Tren”, „Kanon” i „Polymorphia”. Towarzyszyli mu Brytyjczycy: Alan Greenwood, gitarzysta grupy Radiohead - oraz (następnego dnia) Aphex Twin, znany wykonawca muzyki elektronicznej z pogranicza idm i ambient. Wspólne występy wykonawców muzyki „poważnej” i „popularnej” dają arystom obustronną korzyść. Z jednej strony nobilitują tych drugich, z drugiej zaś dają tym pierwszym możliwość dotarcia do młodzieży. I rzeczywiście – młodzi melomani zgromadzili się w Hali przede wszystkim ze względu na wyspiarzy. Mogli się poczuć rozczarowani. Wbrew powszechnym oczekiwaniom Greenwood nie wyciągnął gitary, niektórzy mogli się wręcz zastanawiać, gdzież on się znajduje. Alan Greenwood pojawił się tylko pod koniec, by się ukłonić, orkiestra grała bowiem przygotowane przez niego wcześniej utwory. Aphex Twin zaraz po wejściu za konsoletę poczęstował publikę głośnymi i niebezpiecznymi dla ucha częstotliwościami, zmuszając część widowni do opuszczenia koncertu, choć u wielu wzbudziło to entuzjazm. Osobiście upewniłem się tylko w moim przekonaniu, żeby zawsze przed przyjściem na popisy wykonawców elektroniki zaopatrzyć się w stopery do uszu. Dalsze wspólne granie orkiestry z didżejem było niewątpliwie ciekawym doświadczeniem, jakkolwiek dla fanów Aphexa z pewnością zbyt krótkim. Nie ma wątpliwości, że Krzysztof Penderecki zdominował występ. Jego muzyka z pewnością nie koi ducha, przeciętny meloman nie będzie jej słuchał przy codziennej kolacji, jednak nie można odmówić wykonawcy warsztatu, pomysłu, oryginalności i wreszcie mocy. Innym wydarzeniem, które oglądałem, była instalacja multimedialna „Future Perfect” Briana Eno. Spokojny ambient jako rodzaj wytchnienia, przy którym można spokojnie wypić piwo, z pewnością spełnił swoją rolę. Następnie przyszedł czas na szwedzki skład Slagsmålsklubben, grający mocne electro z wykopem („bitpop”). Muzycy z pewnością „dali radę”, czadowe, 8-bitowe pochodne wziętych melodii (np. „Hit the road Jack” czy „Cantina” z Gwiezdnych Wojen) przeplatali charyzmatycznymi wypowiedziami, sympatycznie „niezręcznymi” jak przystało na Skandynawów. Rozbudzony tłum nie mógł się powstrzymać od tańca. I tu rodzi się pytanie, czy takie koncerty podchodzą jeszcze pod „wydarzenie kulturalne”, czy są już tylko „melanżem”? Śmiem sądzić, że publiczne promowanie biernego odbioru należy się tyl- SPORT Odbijanie się od dna Dariusz Parossa Jesień to pora, w której rozpoczynają się rozgrywki ligowe w sportach halowych. Jeszcze kilkanaście lat temu wrocławskie drużyny dominowały w ligach koszykówki, siatkówki i piłki ręcznej. Ostatnie lata to czas upadku tej dziedziny sportu w naszym mieście. Padały jedna po drugiej zasłużone i utytułowane drużyny. Wrocławski sport halowy sięgnął dna. Teraz – po okresie posuchy – pojawiło się światełko w tunelu i szansa, że to, co udało się tak szybko zepsuć, powoli zacznie październik 2011 się odbudowywać. Reaktywowany został zespół koszykarzy Śląska, który od razu wystąpi w ekstraklasie dzięki wykupieniu dzikiej karty. Ba, powstały wręcz dwa Śląski (o czym pisaliśmy w poprzednim numerze „Słowa Wrocławian”). Trudno określić, o co może walczyć ta drużyna. Jest to całkiem nowy zespół z nowym szkoleniowcem. Wydaje się, że zajęcie miejsca w górnej części tabeli po latach niebytu byłoby dobrym rezultatem. W koszykówce pań dobrą wiadomością jest powrót koszykarek Ślęzy do Wrocławia. Po latach występów jako Ślęza Siechnice władze sekcji koszykarskiej i piłkarskiej postanowiły połączyć siły, ko sztuce wyższej, przez którą rozumiem dzieła z włożonymi w nie wcześniej dziesiątkami lat nauki i pracy artysty, dla przykładu: występ orkiestry. Jeżeli już bierzemy się za propagowanie kultury niższej, „ludowej”, którą prezentowali Szwedzi, powinno być to raczej na zasadzie wzbudzania twórczości. Dobrym wzorem do naśladowania jest SLOT Art Festiwal z masą warsztatów, w których można wziąć udział. Inaczej dojdzie do absurdów jak w Płocku, gdzie wszyscy mieszkańcy niedobrowolnie co roku dorzucają się do „kulturalnego” festiwalu Audioriver, będącego w rzeczywistości wielkim narkotycznym ravem. Dlaczego mają się do niego dokładać entuzjaści muzyki klasycznej, reggae czy heavy metalu? Po koncertach moją uwagę przykuł święcący na biało pawilon z niezgrabnie wymalowaną inskrypcją „THE FORMAT EMERGENCY ROOM WROCŁAW HAS NOT YET FULLFILLED THE FORMAT CONDITIONS”. I chociaż zjawiłem się na Kongresie tylko dla dźwięków, skusiłem się i zajrzeć do środka. Szybko się rozczarowałem, ponieważ wystawa w niczym nie odbiegała od innych wernisaży sztuki współczesnej, przez co najstarszy klub sportowy we Wrocławiu staje się znów wielosekcyjny. Koszykarki Ślęzy sezon rozpoczną w październiku i występować będą w pierwszej lidze regionalnej. Siatkarki Gwardii to zespół, który przez ostatnie lata bronił honoru Wrocławia w halowych grach zespołowych. Klub ten, mimo bardzo mizernego wsparcia ze strony miasta, udanie prezentował się w polskiej lidze, a także w pucharach europejskich. Podobne cele przyświecają tej drużynie przed nowym sezonem, a znając ludzi związanych z tym klubem, możemy być pewni, że za siatkarki wstydzić się nie będziemy. Siatkarze Gwardii po bolesnym spadku z ekstraklasy do II ligi dążą do odbudowania potęgi tego Kultura gdzie nie można stwierdzić, czy autor faktycznie posiada jakikolwiek warsztat. Wydźwięk ekspozycji był mocno polityczny, (konkretniej zaś lewicowy w wydaniu lewicy ugrzecznionej, „burżuazyjno-salonowej” vel „kawiorowej”). Krytykowany był „rząd”, polityka Stanów Zjednoczonych, Aleksander Łukaszenko, homofobia i polska ksenofobia. Polski rasizm potępiono przy pomocy fotografii dokumentującej celtycki krzyż wymalowany na murze. Obok zdjęcia przyklejone było opracowanie nt „nazistowskich symboli”, przygotowane przez stowarzyszenie „Nigdy Więcej” – by nikt nie miał wątpliwości, o co chodzi. Homofobię skwitowano została paczką „tabletek na homoseksualizm” z niezdarnie domalowanym znaczkiem „Pope approved”, agresywnie uderzającym w religijną część Europy. I znowu, aby na pewno każdy zrozumiał, jakie jest przesłanie instalacji, poniżej doczepiono pinezką wydruk zawiadamiający o konferencji dotyczącej leczenia homoseksualizmu na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu. Widocznie jednak autorzy „Pogotowia” mają europejskiego odbiorcę za kompletnego ćwierćinteligenta, ponieważ dodatkowo dorysowali długopisem strzałkę i wielki napis „AGAINST THIS”, tak aby absolutnie nikt nie musiał się kłopotać myśleniem „co autor miał na myśli”. Można się zastanawiać, czy na pewno o to chodziło słudze bożemu Robertowi Schumanowi, kiedy kładł fundamenty pod zjednoczoną Europę. zespołu, ale żeby tak się stało, to najpierw trzeba awansować do I ligi (II poziom rozgrywkowy) i takie zadanie postawił przed sobą i zawodnikami sztab szkoleniowy. Dobre wieści napłynęły też ze świata piłki ręcznej. Znaleźli się ludzie, którzy doprowadzili do reaktywacji drużyny wielokrotnego mistrza Polski w tej dyscyplinie – czyli Śląska Wrocław, który przy biernej postawie osób udających, że robią coś dla sportu we Wrocławiu, został zlikwidowany grając w ekstraklasie. Teraz Śląsk musi zaczynać od drugiej ligi, wierząc że będzie w niej występować tylko przez jeden sezon. Od lat borykające się z problemami szczypiornistki AZS-u Wrocław rok w rok walczyły o utrzymanie w ekstraklasie. Teraz Kultura Jakie refleksje nachodzą mnie po Europejskim Kongresie Kultury? Dwie. Po pierwsze jeżeli chcemy się raczyć porządną, odpolitycznioną sztuką wyższą, to musimy się nauczyć za nią płacić, czy to w filharmonii czy galerii, ewentualnie potrzebujemy mecenasów, którzy będą to robić za nas. Absolutnie nie możemy natomiast liczyć na państwo czy miasto. Drugie z moich przemyśleń dotyczy sztuki niższej tudzież niszowej. Doczekaliśmy się czasów, w których szukamy uwznioślenia słuchając kilku dźwięków midi na krzyż, podczas gdy równie dobrze moglibyśmy je skleić sami. Stajemy się bierni, a przepaść pomiędzy „nami” (nikimi) a nimi („arystami”, proponowanymi nam przez system za nasze pieniądze) staje się coraz większa. Obudźmy w sobie twórczość, bierzmy dłuta, flety, pędzle, grzebienie, pióra, konsolety w dłoń i twórzmy sami, choćby to był największy chłam. Niech kultura ludowa stanie się na powrót ludowa! Jak to powiedział Comte de Lautréamont, geniusz czarnego romantyzmu „poezja musi być tworzona przez wszystkich, nie przez jednego”. powinno być lepiej, gdyż znalazł się sponsor, co powinno dać stabilizację finansową i lepsze wyniki w lidze. Widać zatem, że istnieje szansa na to, że wrocławski sport halowy zacznie odbijać się od dna. Zamierzenia poszczególnych zespołów są bardzo ambitne, a nam pozostaje kibicować w ich realizacji. Nie dajmy tylko się ponieść rozgrywkom polityków, którzy dążąc do własnych celów, starają się podzielić i skłócić kibiców, jak to ma miejsce w męskiej koszykówce. Pamiętajmy, że czy to jest Śląsk, Ślęza, Gwardia czy też AZS, nazwa każdego z tych klubów kończy się słowem Wrocław, a my jesteśmy wrocławianami i każdej z tych drużyn życzymy najlepiej. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 24 REKLAMA Reklama Prenumerata „Słowa Wrocławian” Gorąco zapraszamy do prenumerowania naszego czasopisma. „Słowo Wrocławian” jest gazetą, w której każdy znajdzie interesujące go informacje. Dzięki prenumeracie nie tylko zaoszczędzisz pieniądze, ale będziesz miał pewność, iż „Słowo Wrocławian” priorytetowo wyślemy do Ciebie. Nie ma więc ryzyka, że nie zdążysz przed wykupieniem nakładu. Serdecznie zapraszamy. REKLAMA Prenumeratę można zamówić zarówno telefonicznie pod numerem: (71) 798 13 76, jak drogą mailową. Nasz adres to: [email protected] Koszt rocznej prenumeraty: tylko 29,99 zł Słowo Wrocławian Gazeta lokalna październik 2011 str 25 Publicystyka Słów kilka o tym, jak dobrze skorzystać Ewa Tomaszewska Wsadź kota do worka – i tak mu wyjdą pazury – głosi pewne cygańskie przysłowie i trudno się z tą prawdą nie zgodzić. Fakt zamiecenia czegoś pod dywan nie sprawi bynajmniej, że owo coś zniknie czarodziejskim sposobem. Tak też sprawa wygląda w przypadku przeciągającego się w czasie problemu ludności romskiej zamieszkującej Kowary. O tym, że społeczeństwo romskie chętnie osiedla się w Kowarach wiadomo nie od dziś. Zastanawiające są motywy, jakimi kierują się Romowie. Można przypuszczać, iż w dużej mierze o wyborze akurat tego azylu zdecydowały względy czysto ekonomiczne. Krótko mówiąc: romska diaspora w Kowarach ma jak u Pana Boga za piecem. Wszystko byłoby zupełnie cudowne, gdyby nie fakt, iż: po pierwsze ów nieterytorialny naród oskarżany jest przez kowarzan o działanie na szkodę miasta (głównie ze względu na niezwykłą niechęć wobec płacenia należności), po drugie zaś sprawia wiele problemów natury społecznej (mieszkańcy październik 2011 Kowar niejednokrotnie uskarżali się na uciążliwych sąsiadów). Władze miasta - uznajmy, iż kierowane poczuciem dobra ogółu, niepohamowaną chęcią rozwiązywania trudnych problemów i ogólną nadzieją na lepszą przyszłość, postanowiły zakasać rękawy, wytężyć umysły i pogodzić interesy niepogodzonych stron. Co najciekawsze, prawie im się udało. Pomysł był kontrowersyjny – Cygańska Wyspa. W założeniu miała to być wyspa, która zarazem stanowiłaby interesującą atrakcję turystyczną Kowar oraz, co oczywiste, całkiem nieźle łatałaby budżet miasta. W dodatku, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, rozwiązałby się problem niefrasobliwych Romów. Jakim sposobem? Najprostszym z możliwych. Społeczność romska, która stanowiłaby dobro turystyczne, miałaby tym sposobem odpracowywać długi wobec miasta (w tym głównie kwestie czynszowe). Oczywiście nie można zapominać o fakcie dość znaczących dotacji na założenie takiej wyspy. Fundusze na część projektu romskiego (czyli na Gypsy Island) równe były 900 tys. zł. Nie da się ukryć, że dla takich pieniędzy warto wpaść nawet na najbardziej kuriozalny pomysł. Jak łatwo się domyśleć, projekt Wyspy Cygańskiej wzbudził mieszane uczucia. Jedni silnie wspierali pomysł władz miasta - czy to z uwagi na przekonanie o celowości wspierania barwnej kultury Romów, czy to z powodu „politycznej poprawności” lub ze zwykłej nadziei na zwęszenie niezłego biznesu,. Drudzy natomiast, niesieni całkiem zasadną złością dotyczącą możliwości odpracowywania długów czynszowych przez Romów, uznali projekt za dalece przesadzony, a wręcz pozbawiony głębszego sensu. Łatwo się domyśleć, iż ilość piewców drugiej opcji znacząco przeważała. A co w tym temacie mieli do powiedzenia sami Romowie? Cóż, byli chętni i niechętni jednocześnie. Fakt zwrócenia uwagi na bogactwo kulturowe opisywanej ludności z całą pewnością przemawiał na korzyść władz. Kiedy jednak okazało się, iż wyspa miałby stać się także (a może i przede wszystkim) miejscem niejako odpracowywania długów (nie zaś jedynie okazją do finansowego zysku), Romowie oczywiście od razu się zjeżyli. Zasadniczo argument był jeden: mieszkania oddane im do użytku przez władze są w tak opłakanym stanie, iż nie powinno się za nie płacić nawet złamanego gorsza. Cóż jednak, że Polacy tam zamieszkujący w przeważającej większości ponoszą koszty za wspomniane baraki … Trudno odmówić władzom Kowar dobrej woli. Wszak postanowili dać szansę ludności romskiej na to, by odpracowała swoje długi w sposób ściśle związany z ich kulturą (kiedy wcześniej zostały im zaproponowane prace społeczne na rzecz miasta, większość Romów uznała, iż uwłaczają one ich godności i przekonaniom). Argumentem przemawiającym zarówno na korzyść, jak i na niekorzyść włodarzy Kowar, jest ich niezwykły zmysł biznesowy. Brawo za pomysł i umiejętność pozyskiwania funduszy. Duży jęk zawodu natomiast za sposób realizacji planów. Zamieszkujący Kowary Romowie mogą cieszyć się swoim Dniem Kultury (odbył się on 15.08.2011 i trwał całe… 6 godzin) oraz założoną stroną internetową (www. cyganskawyspa.pl). Pozostaje otwarte pytanie o zdobyte fundusze. Czy problem dotyczący ludności romskiej w Kowarach znikł? Krótko mówiąc: nie wydaje się. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w interesie władz jest nagromadzenie na terenie miasta jak największej ilości ludzi wymagających wsparcia finansowego. Tak więc wsadzony do worka kot i jego wystające pazury, wydają się niezwykle pożądane. Przynajmniej przez niektórych… REKLAMA ZARZĄD CMENTARZY KOMUNALNYCH WE WROCŁAWIU przypomina osobom, których bliscy są pochowani na Cmentarzach Komunalnych OSOBOWICE, GRABISZYN, PAWŁOWICE, JERZMANOWO i LEŚNICA we Wrocławiu O KONIECZNOŚCI WNOSZENIA OPŁAT Z TYTUŁU PRZEDŁUŻENIA WAŻNOŚCI ZACHOWANIA GROBÓW Zgodnie z art.7 ust. 2 i 4 ustawy z dnia 31 stycznia 1959 r. o cmentarzach i chowaniu zmarłych (Dz.U. Nr 23/2000 poz. 295 z późn.zm.) termin ważności utrzymania (zachowania) grobu upływa po dwudziestu latach od chwili pochówku lub po wygaśnięciu przedłużenia ważności grobu. Niewniesienie stosownej opłaty umożliwi likwidację grobu z mocy prawa. Nieopłacony grób zostanie zlikwidowany i użyty do bieżącego pochówku. Opłaty z tytułu ważności zachowania grobu należy wnosić w biurach cmentarzy. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 26 Praca i finanse Kredyt Rodzina na swoim Aleksandra Szatkowska Program “Rodzina na swoim” wszedł w życie na mocy ustawy z 2006 roku. Adresowany był gównie do młodych małżeństw i osób samotnie wychowujących dzieci. Osoby chcące skorzystać z pomocy państwa musiały zaciągnąć kredyt w jednym z banków, które podpisały umowę z Bankiem Gospodarstwa Krajowego. Przez pierwszych 8 lat państwo dopłacało kredytobiorcom połowę wartości odsetek kredytu. Od 31 sierpnia zaczęła obowiązywać nowelizacja ustawy o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania. Mówiąc krótko, zmieniły się warunki przyznawania kredytu „Rodzina na swoim”. Oznacza to liczne utrudnienia dla ewentualnych kredytobiorców, którzy chcieliby skorzystać z takiej pomocy państwa. Głównie zmiana dotyczy limitu cen nieruchomości, co bezpośrednio łączy się z prawie czterokrotnym spadkiem ilości mieszkań spełniających warunki umożliwiające staranie się o budżetową dopłatę. Pierwszą (i jedyną pozytywną) zmianą, jaką przyniosła nowelizacja, jest poszerzenie liczby osób mogących skorzystać z preferencyjnego kredytu. Dotychczas były to małżeństwa i osoby samotnie wychowujące dzieci. Teraz do tej grupy dołączyły bezdzietne osoby samotne, tzw. „single”. Muszą one jednak spełniać jeden warunek – nie mogą wcześniej posiadać żadnej nieruchomości mieszkalnej. Drugą zmianą (dość poważną) jest wprowadzenie limitu wiekowego osób ubiegających się o kredyt preferencyjny. Naj- młodsze z małżonków i osoby samotne nie mogą przekraczać 35 roku życia. Ograniczenie to nie dotyczy tylko osób samotnie wychowujących dzieci. Najpoważniejsza zmiana nastąpiła we współczynnikach służących do obliczania maksymalnej ceny nieruchomości. Współczynniki te zostały obniżone w porównaniu z pierwotną ustawą i obecnie wynoszą: w odniesieniu do nieruchomości rynku pierwotnego 1.0, zaś do nieruchomości rynku wtórnego 0.8. Choć oferta została powiększona o mieszkania z puli rynku wtórnego, to jednak ze względu na niski współczynnik niewiele z nich spełnia ustalone wymagania. We Wrocławiu poprzedni limit wynosił 6 907 zł za metr kwadratowy powierzchni. Nowy obowiązujący limit wynosi 4 934 dla rynku pierwotnego i 3 947 za metr kwadratowy dla mieszkań z rynku wtórnego. Nowelizacja ustawy nie przyniosła znaczących zmian ani co do maksymalnej powierzchni nieruchomości, ani maksymalnej powierzchni, do jakiej są udzielane dopłaty. Dla rodzin wynosi ona 72 m2 w przypadku mieszkania i 140 m2 w przypadku domów jednorodzinnych. Odpowiednio dla singli jest to 50 m2 na mieszkanie. Jeśli chodzi o dopłaty, to rodziny otrzymują je do powierzchni 50 m2 w przypadku mieszkania i do 70 m2 dla domu jednorodzinnego. Osoby samotne zaś otrzymają dopłatę do 30 m2 mieszkania. Nowelizacja określa również dodatkowe przypadki, w których rząd przerwie dofinansowywanie kredytu. Są to: uzyskanie przez docelowego kredytobiorcę w okresie stosowania dopłat prawa własności lub współwłasności innego budynku/lokalu mieszkalnego lub spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu w całości lub w części. Dopłaty byłyby jednak nadal udzielane w przypadku nabycia wyżej wymienionych praw w drodze spadku. Kredytobiorca traci również prawa do dopłat, gdy w okresie przyjmowania dofinansowania zmieni przeznaczenie użytkowanego mieszkania kredytowanego lub domu jedno- rodzinnego z mieszkalnego na inne cele. Rząd stopniowo zamierza wycofać się z całego programu „Rodzina na swoim”. Nowelizacja jest tego pierwszym krokiem. Wnioski o kredyt “Rodzina na swoim będą przyjmowane” jeszcze do 31 grudnia 2012 roku. Mamy najwięcej regulowanych zawodów w Europie Stanisław Tyszka Dyrektor Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej Polska ogranicza dostęp do największej liczby zawodów spośród wszystkich państw europejskich. Zawodów w różny sposób reglamentowanych jest u nas aż 380. Dla porównania Niemcy ograniczają dostęp do 152 zawodów, Francja do 150, Holandia do 134, a Estonia jedynie do 47 zawodów. Tak wielka liczba zawodów reglamentowanych w Polsce przekłada się na rosnące bezrobocie wśród absolwentów, na emigrację zarobkową Polaków, na wysokie koszty usług, na wy- Słowo Wrocławian Gazeta lokalna zysk młodych pracowników, na wysokie koszty funkcjonowania państwa, na inflację prawa, i wreszcie na obniżenie konkurencyjności polskiej gospodarki. Z tych powodów Fundacja Republikańska opracowała raport omawiający wymogi potrzebne do wykonywania poszczególnych zawodów oraz analizujący te przepisy pod kątem zasadności wprowadzania konkretnych ograniczeń z punktu widzenia ochrony interesu publicznego. W raporcie proponujemy zdecydowane obniżenie wymagań lub całkowite zniesienie ograniczeń w przypadku większości zawodów w tej chwili zamkniętych. Wprowadzenie zmian rekomendowanych w raporcie dałoby Polsce 10 miejsce w zestawieniu państw europejskich o najniższym poziomie reglamentacji dostępu do zawodów. Przed kandydatami do omawianych 380 zawodów stawiane są obecnie bariery w postaci odpowiedniego wykształcenia, egzaminów państwowych lub korporacyjnych, konieczności uzyskania wpisu do rejestru po spełnieniu określonych warunków, wymogów doświadczenia i praktyk zawodowych, a także różnych dodatkowych kryteriów, takich jak niekaralność, świadectwa zdrowia, etc. Trudno nie dostrzec związku między olbrzymią liczbą zawodów regulowanych a dynamicznie rosnącym bezrobociem wśród absolwentów. Według Eurostatu udział młodych bez pracy wśród ogółu bezrobotnych w Polsce w pierwszym kwartale 2011 roku sięgnął 25%. Bezrobocie wśród młodych jest u nas wyraźnie powyżej średniej europejskiej (20%). W ciągu ostatnich 3 lat wzrosło ono o około 7%, a Polska wyprzedziła w tym niechlubnym rankingu m.in. Rumunię, Szwecję i Francję. Minister Michał Boni w raporcie „Młodzi 2011” poszukuje rozwiązania problemu bezrobocia wśród absolwentów proponując, między innymi, wprowadzenie doradców zawodowych w gimnazjach. Naszym zdaniem znacznie bardziej skutecznym sposobem byłoby zdecydowane otwarcie dostępu do zamkniętych korporacji zawodowych. Uważamy, że reglamentowanie dostępu do tak wielkiej liczby zawodów oznacza ograniczenie wolności i praw konstytucyjnych. Zgodnie z art. 65 ust. 1 Konstytucji RP każdemu zapewnia się wolność wyboru i wykonywania zawodu oraz wyboru miejsca pracy. Ogra- niczeniem tej wolności może być jedynie ochrona wartości wyższych takich jak zdrowie czy bezpieczeństwo publiczne. Obecny poziom reglamentacji zawodów w większości przypadków nie spełnia kryterium ochrony interesu publicznego. Jest natomiast zabezpieczeniem partykularnych interesów obecnych członków korporacji, ograniczaniem konkurencji i zbędnym utrudnieniem dla kandydatów do zawodów. Jeśli polska gospodarka ma na równi konkurować z gospodarkami pozostałych państw europejskich potrzebne jest zdecydowane ograniczenie liczby zawodów regulowanych. [email protected] Raport wraz z tabelą zawodów regulowanych można pobrać na stronie www.cafr.pl październik 2011 str 27 Miasto Deszcze niespokojne Grzegorz Pietrzak Wrocław jest na tle całej Polski miastem ciepłym i słonecznym, czasem jednak zamienia się w prawdziwą krainę deszczowców. Pierwsze znane przekazy mówią o zalaniu przez Odrę Ostrowa Tumskiego w 1179 r. Roczniki śląskie wspominają o „krwawej fali” z 1270 r., która zatapiała na swojej drodze pola, lasy i wsie. Na przestrzeni tysiąclecia mieszkańcy Wrocławia niejednokrotnie walczyli z kapryśną aurą, zamieniającą leniwe rzeki w szalony żywioł. Uwierzycie jeśli powiem, że powodzie to tylko jeden z rodzajów katastrof powodowanych w mieście przez deszcze? Stare, wrocławskie legendy raz po raz wspominają o zaskakujących zjawiskach atmosferycznych. Najważniejsza z legend mówi o pamiętnych wydarzeniach z 1241 r., kiedy to skośnooka, żądna krwi wataha tatarskich wojowników otoczyła Wrocław. Przeor Czesław wraz ze zgromadzonym ludem padł na kolana i wzniósł ku Bogu nabożną pieśń. Chwilę później niebiosa rozgorzały czerwoną łuną. Przerażeni Tatarzy ujrzeli zmierzający ku nim ognisty deszcz, cudem omijający zgromadzonych na Ostrowie Tumskim Ślązaków. Agresorzy rzucili się do Odry, gdzie dokonali swojego żywota. Fale rzeki zarumieniły się od tatarskiej krwi, Wrocław zaś został oszczędzony. Ów pobożny przeor Czesław był ponoć także wybawicielem klasztoru św. Wojciecha podczas wielkiego pożaru w 1570 r. Przypisywano mu sprowadzenie deszczu (tym razem zupełnie konwencjonalnego) na trawiony płomieniami dach budynku. W 1342 r. pewna zakonnica z kościoła św. Maurycego widziała nad Wrocławiem archanioła z mieczem w ręce, który ciskał w miasto ognistymi węglami, powodując tym samym gwałtowne pożary. Miała być to kara boska za znieważenie biskupa Nankiera przez króla Jana Luksemburskiego. Ponad 200 lat później ognisty deszcz nawiedził Psie Pole - ot tak, bez wyraźnego powodu. Kroniki odnotowały wiadomość, że osmalił on brody odrzańskim rybakom i zniszczył suszące się przy rzece ubrania. W tym samym dniu, 27 czerwca 1551 r., chmury nad Osobowicami przyniosły deszcz spływający kroplami krwi... Wiemy już, czym ciskały w nas archanioły, pora więc na parę słów o diable. Otóż diabeł wedle wielu podań lubił czasem oderwać głaz od Ślęży i rzucić go w stronę Wrocławia. Kierowała nim zazwyczaj złość na widok majestatycznej wieży kościoła św. Elżbiety, nigdy jednak nie zdołał dorzucić głazu do celu. Raz odleciało mu kopyto, raz ksiądz przeszkodził mu głośnym „Amen” wypowiedzianym na mszy. Jeden z takich diabelskich kamieni do 1740 roku spoczywał na Klecinie, niestety rozbito go na kawałki przy pomocy prochu. Więcej tekstów autora znaleźć można na blogu http://www. tajemniczywroclaw.pl/ Pechowe dzieje kościoła św. Mikołaja Grzegorz Pietrzak Czy bylibyście skłonni uwierzyć, że istnieją miejsca przyciągające do siebie nieszczęścia i katastrofy? Wrocław przetrwał niezliczone wojny, raz po raz przechodził pod obce panowanie. Nieomal zniknął z powierzchni ziemi, zakleszczony pomiędzy hitlerowcami, a sowiecką nawałnicą. Większość tragicznych zdarzeń znalazło swój wspólny mianownik w niewinnej wiosce na dzisiejszym Przedmieściu Mikołajskim. Już od najdawniejszych czasów życie w pobliżu zachodnich granic Wrocławia toczyło się wokół kaplicy św. Mikołaja. Spoglądała ona swoją drewnianą bryłą na powiewające płótna tkaczy, na krążące w powietrzu sokoły, tresowane do królewskich polowań. Służyła też za azyl dla rybaków, którymi opiekował się jej patron. Sielskie łąki, okalające tutejsze wsie, za kilkaset lat miały zamienić się w wielkomiejskie centrum. Niestety postępująca urbanizacja, zamiast nieść mieszkańcom przedmieść zdobycze cywilizacji, ściągnęła na nich szereg niewyobrażalnych katastrof. Bliskość miejskich murów, a jednocześnie znajdowanie się poza ich obrębem oznaczało w praktyce oddanie październik 2011 mikołajskich wsi na pastwę wojennych wrogów. Pierwsze zniszczenia nadeszły w 1241 roku, kiedy to Mongołowie zamienili Śląsk w buchające płomieniami pogorzelisko. Drewniane zabudowania, w tym i kapliczka, nie oparły się żywiołowi ognia. Powstawały z gruzów aż do połowy XIII wieku. Na zgliszczach starej świątyni ufundowano wówczas wspaniały, gotycki kościół. Nowa budowla przetrwała ponad dwieście lat. W niespokojnym okresie wojen religijnych jej katolicki charakter stał się solą w oku husytów. Podczas jednego z ich najazdów w 1428 r. kościół św. Mikołaja znów obrócił się w ruinę. Z racji, iż podlegał bezpośrednio biskupowi, jego odbudowa była zapewne kwestią prestiżu wrocławskich katolików, wypieranych z całego Śląska. Kolejne wcielenie świątyni konsekrowano kilkadziesiąt lat później, powoli stawała się ona bastionem kontrreformacji. W 1503 r. miała miejsce ciekawa historia, powtarzana do dziś we wrocławskich legendach (odsyłam tu do książki Krzysztofa Kwaśniewskiego). Otóż pewnego pogodnego poranka nad brzegiem Odry zebrała się grupka gapiów, obserwująca inkwizytorów „pławiących” domniemaną czarownicę. Biedna kobiecina, odziana w hańbiący, czerwony płaszcz, szarpała się i krzyczała - czekała ją bowiem pewna śmierć. Przypomnę, że „pławienie” polegało na wrzuceniu skrępowanej ofiary do wody i obserwowaniu jej zachowania. Jeśli utrzymywała się na powierzchni - uznawano ją za wiedźmę i palono na stosie. Jeśli tonęła (a dodam, że szanse na jej odratowanie były niewielkie) - cofano zarzuty... Miejski kat wypłynął łódką na środek rzeki i wtoczył kobietę w wartki nurt. Jej płaszcz, zamiast skierować się na dno, rozpostarł się szeroko po wodzie. Zgromadzeni wokół ludzie wznieśli zdumione okrzyki „Nie tonie, nie tonie!”. Gdy orszak mieszczan dotarł już przed kościół na Przedmieściu Mikołajskim, fale zaczęły wynosić swój ciężar ku brzegowi, pozostawiając zziębnięte, ale wciąż żywe ciało na piaszczystej mieliźnie. Sędzia uznał to za cud i oczyścił oskarżoną z zarzutów. W łzach radości kobiety nieliczni mogli dostrzec oddalającego się św. Mikołaja... Mikołajski kościół wciąż rósł na znaczeniu. Okalający go cmentarz stał się niezwykle ważną nekropolią z uwagi na fakt, że król Prus zakazał w 1776 roku pochówku w obrębie miejskich murów. Niestety burzliwe dzieje europejskich monarchii przyniosły kolejną wojnę, tym razem z niezwyciężonymi wojskami Napoleona. Co ciekawe, siewcami zniszczeń wokół Wrocławia nie byli tym razem wrogowie. To włodarze miasta nakazali zastosowanie taktyki „spalonej ziemi”, której centralnym punktem stało się wyburzenie niewygodnego z punktu widzenia obrony kościoła św. Mikołaja. Przez wiele lat pozostałości świątyni służyły jako kaplica cmentarna. Kres temu smutnemu okresowi przyniosła decyzja o budowie nowego, neogotyckiego kościoła. W 1883 r. konsekrowano ołtarz budowli, jakiej Wrocław jeszcze nie widział. Strzelista wieża przecinała chmury, tworząc najwyższy punkt miasta. Wokół powstawały wspaniałe ulice i budynki, uznawane przez wiele lat za perłę stolicy Śląska. Raz za razem wzrastały nowe kwar- tały kamienic, a w nich urokliwe sklepy i restauracje. Wydawało się, że zła passa Przedmieścia Mikołajskiego jest już przeszłością... Nic jednak nie trwa wiecznie. Kres dynamicznemu rozwojowi położyła zawierucha II wojny światowej. W 1945 roku radzieckie wojska doszczętnie zniszczyły Wrocław, w tym i kościół św. Mikołaja. Ruiny świątyni dotrwały do lat 50., kiedy to zostały wysadzone pod pretekstem groźby zawalenia. Pozostał jedynie pusty, głuchy plac. Dziś o jego dziejach przypomina już tylko krzyż, osamotniony między posępnymi bryłami z wielkiej płyty. Gdy zatrzyma Cię tam kiedyś zaduma, popatrz na ten skwerek i zobacz oczami wyobraźni strzelistą wieżę i złowieszcze, ceglane wnętrze. A gdy już napełnisz się brzmieniem gotyku zauważ masywne drzewo, rosnące za krzyżem. Skrywa ono ponoć grób zakonnicy, ostatni, zapomniany już punkt mikołajskiego cmentarza... Więcej tekstów autora znaleźć można na blogu http://www. tajemniczywroclaw.pl/ Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 28 Budżet Sprawozdanie finansowe za rok 2010 przyjęte Adam Łącki W 2010 dochody budżetowe Wrocławia wyniosły 3 160 000 000 zł, co oznacza znaczny wzrost w stosunku do lat poprzednich. Deficyt osiągnął wysokość 114 000 000 zł, czyli 30% wobec planowanego 377 000 000 zł. Te wyniki pozwoliły na obniżenie poziomu zadłużenia Wrocławia do 51,3% rocznych dochodów. Dochody ze sprzedaży nieruchomości ukształtowały się na poziomie 236 000 000 zł, czyli mniej niż planowane 350 000 000 zł. Na dochody te złożyły się: sprzedaż 29 nieruchomości pod zabudowę wielorodzinną oraz 124 nieruchomości pod zabudowę jednorodzinną. Sprzedaż lokali mieszkalnych przyniosła dochód w wysokości 45 000 000 zł, a użytkowych 36 000 000 zł. Jeśli chodzi o podatki, to największe dochody odnotowano z udziału w PIT i CIT. Wyniosły one 798 000 000 zł, nieco więcej niż planowano. Osiągnięto jednak mniejsze niż planowano dochody z funduszy unijnych. Tym samym wzrósł udział dochodów własnych w budżecie, który w 2009 stanowił 72,4%, a w 2010 już 73,6%. Największe wydatki pochłonęła oświata i wychowanie (21,5%), transport i łączność (21,3%), gospodarka komunalna (9%) oraz gospodarka mieszkaniowa (8,7%). Największe zaś inwestycje poczyniono na drogi (38,9%), gospodarkę komunalną (16,8%), kulturę fizyczna i sport (16%) oraz gospodarkę mieszkaniową (10%). Opozycja w postaci Klubu Radnych Platformy Obywatelskiej zarzucała, iż budżet w 2010 był kilkukrotnie zmieniany i nie były to zmiany kosmetyczne, ale sięgające kilkudziesięciu milionów złotych i powodujące zmiany priorytetów. Negatywne oceny były również spowodowane niska ściągalnością czynszów za lokale mieszkalne oraz wpływów z komunikacji zbiorowej. Wykonanie budżetu było również krytykowane przez Klub Radnych Prawa i Sprawiedliwości. Wysunięto zarzuty odnośnie złego planowania dochodów, skutkiem czego budżet musiał być kilkukrotnie nowelizowany. Jako przykłady podano wpływy z komunikacji zbiorowej (120 000 000 zł wobec planowanych 140 000 000 zł), wpływy z podatku od osób fizycznych (719 000 000 zł wobec planowanych 735 000 000 zł) oraz wpływów z podatków REKLAMA od osób prawnych (78 000 000 zł wobec planowanych 116 000 000 zł). Ostatecznie sprawozdanie z wykonania budżetu na rok 2010 zostało przyjęte głównie dzięki poparciu Klubu Radnych Rafała Dutkiewicza przy wstrzymujących się glosach Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości. 20 radnych było za, 1 był przeciw, 15 wstrzymało się od głosu. ŚWIATOWY BESTSELLER! DRUGA CZĘŚĆ HISTORII MIĘDZYNARODOWEJ FINANSJERY ZAMÓWIENIA: Wydawnictwo Wektory, ul. Atramentowa 11, 55-040 Bielany Wrocławskie tel. 693 977 999, e-mail: [email protected] www.WydawnictwoWektory.pl Słowo Wrocławian Gazeta lokalna październik 2011 str 29 Trencz – ponadczasowy płaszcz na pochmurne dni Michał Leopolt-Kuropatwiński Ekspert męskiej elegancji i wizerunku, Co łączyło byłą premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher z amerykańskim aktorem wszechczasów Humprey Bogart’em i oficerem Armii Brytyjskiej w okopach I wojny światowej? Język angielski i… trencz – brzmi prawidłowa odpowiedź. Historia trenczu (ang. trench coat), zwanego też w Polsce prochowcem, sięga połowy XIX wieku. W kolejce do stwierdzenia „ojcostwa” stawiły się dwie firmy z Wielkiej Brytanii: Aquascutum i Burberry. Wątpliwość prawdopodobnie nie zostanie rozstrzygnięta. Aquascutum rości pretensję do wynalezienia kroju tego płaszcza i potrafi przedstawić dowody sięgające 1850 roku. Thomas Burberry, za to, jest wynalazcą wodoszczelnej tkaniny – zwanej gabardyną, z której szyte są trencze. W 1901 roku firma Burberry przedstawiła również projekt oficerskiego, przeciwdeszczowego płaszcza dla Armii Brytyjskiej. To właśnie oficerom brytyjskim w okopach I wojny św. przypisuje się największy wkład w rozpowszechnienie tego rodzaju nakrycia. Obecnie sytuacja wygląda następująco: Aquascutum jest oficjalnym dostawcą garderoby, w tym słynnych trenczy, dla rodziny i dworu Jej Królewskiej Mości. Firma Burberry natomiast jest w posiadaniu kontraktu na wyłączność dostaw tych gustownych ubrań wierzchnich dla Armii Zjednoczonego Królestwa. przeznaczone do transportu ręcznych granatów. W tylniej części kołnierza znajduje się patka, którą po przepięciu do przodu ma jeszcze bardziej uszczelnić szyje. Na ramionach płaszcza znajdują się pagony, które przypominają wojskową proweniencję trencza. Długość tradycyjnego trencza sięga okolicy kolan. Tkanina Jak wygląda klasyczny Trencz? Gabardyna (ang. gabardine)– tkanina wełniana lub bawełniana o mocnym, cienkim i Krój Trencz to płaszcz 2-rzędowy z ukośnym splocie. 10 guzikami (po 5 w każdym Materiał został wynaleziony rzędzie). W pasie i na rękawach przez wspomnianego Thomasa ściągany jest charakterystycz- Burberry pod koniec XIX wienymi paskami z metalowymi ku, a jego właściwości przeciwlub plastykowymi sprzączkami. wietrzne i przeciwdeszczowe Przy bocznych kieszeniach znaj- oprócz oficerów Armii Brytyjdują się symboliczne już zaczepy skiej doceniali wielcy podróżmetalowe (w kształcie litery D), nicy , m.in.: Roald Amundsen Moda (pierwszy zdobywca Bieguna Południowego w 1911). Kolor Najbardziej znany i ponadczasowy kolor trenczów to …beżowy lub khaki. Równie gustowny jest trencz w kaszmirowy sweter.” kolorze czarnym. Jestem pewien, że mówiąc płaszcz przeciwdeszczowy miał C z y t r e n c z t o g a r d e r o b a na myśli ….ponadczasowy wierzchnia tylko dla mężczyzn? trencz. Absolutnie nie. Jeszcze jedna rada: Brytyjski understatement zaleca Hubert de Givenchy – słynny zawiązanie paska w trenczu kreator klasycznej mody, któ- na prosty supeł (zamiast zapirego ambasadorkami były Au- nania „po bożemu” używając drey Hepburn, Grace Kelly czy sprzączki). Jacqueline Kennedy powiedział kiedyś: Pamięci Humphrey Bogart’a – „Wszystko co potrzebuje ko- aktora Nr 1 rankingu Aktorów bieta żeby wyglądać z klasą Wszechczasów American Film to: płaszcz przeciwdeszczowy, Institute. dwie garsonki, para spodni i http://businessinstyle.pl/ Modny brzuszek Aleksandra Szatkowska Barwne sukienki, opinające ciało bluzki, wdzięk, elegancja i poczucie siebie. Tak może wyglądać każda przyszła mama. Oczywiście odzież ciążowa przede wszystkim powinna być wygodna, jednak nie przeszkadza to w tym, by była jednocześnie modna i kolorowa. Kobiety spodziewające się dziecka, mogą przebierać w wielu krojach i fasonach. Jednak, żeby nie było zbyt łatwo, czasami potrzeba trochę czasu, by skomponować odpowiednie ubranie do pracy i do domu. Zwykłe ubrania stają się niewygodne koło 3-4 miesiąca ciąży, kiedy brzuszek powoli zaczyna rosnąć i zaokrąglać się. To właśnie wtedy przyszłe mamy zaczynają rozglądać się za ubraniami ciążowymi. Podstawową sprawą jest dobór odpowiedniej bielizny. Najlepiej żeby była bezszwowa, by nigdzie nie uciskała – zwłaszcza na brzuch – i nie sprawiała dyskomfortu. Wraz z powiększającymi się piersiami, należy również zaopatrzyć się w dobrze dobrany biustonosz. Powinien październik 2011 on posiadać szerokie ramiączka, by dobrze podtrzymywać biust oraz odciążać kręgosłup. Jeśli chodzi o kolory, to najlepiej żeby w szafie znalazła się standardowa podstawa: biały, czarny i beżowy. Można je wtedy założyć pod każdy strój. O dobrze dobranej bieliźnie koniecznie trzeba pamiętać, gdyż za ciasna i niewygodna może doprowadzić do otarć oraz spowodować ból. Gdy brzuszek przyszłej mamy powiększa się, zaokrąglają się biodra i poszerzają uda, w pierwszej kolejności za ciasne stają się spodnie. Producenci odzieży prześcigają się więc, by kobiety mogły dobrać sobie to, co najbardziej im odpowiada i w czym będą czuć się wygodnie. Paniom oferowane są więc różne modele spodni. Większość kobiet chętnie wybiera spodnie z elastycznym, bawełnianym ściągaczem, który można wywinąć na brzuch lub biodra. Pozwala on, wedle uznania, eksponować lub zasłonić rosnący brzuch. Taki fason spodni można nosić do końca ciąży, gdyż idealnie dopasowuje się do zmieniających się kształtów kobiety. Ponadto jest odpowiedni na zbliżające się chłodne dni, gdyż dodatkowo grzeje. Inne modele posiadają dodatkowo troczek, którym można regulować szerokość spodni. Dzięki takiemu troczkowi można je nosić także po porodzie. Wiele przyszłych mam nie chce rezygnować w ciąży z noszenia dżinsów. Również i one są szyte z myślą o ciężarnych. Na sklepowych półkach można więc znaleźć dżinsy z pasem podtrzymującym brzuch. Wśród fasonów dostępne są zarówno rurki, dzwony, jak i nieśmiertelne ogrodniczki. Ostatnio bardzo modne stały się tuniki. Kobiety je pokochały ze względu na wygląd i wygodę. Dodatkowo są one uniwersalne, można je założyć zarówno do pracy, na spotkanie ze znajo- mymi, jak i na większe wyjście. Wszystko zależy od dobranego kroju, materiału, koloru i dodatków. Dzięki nim można podkreślić, jak i zamaskować brzuch, co jest kolejną ich zaletą. Gdyż nie wszystkie panie chcą eksponować swoje pełniejsze kształty, pojawiające się w tym czasie. Tuniki przewyższają sukienki tym, że można do nich założyć legginsy ciążowe. Tej jesieni najmodniejsze tuniki mają motywy kwiatowe, które pozwolą choć na moment zatrzymać lato. Wspomniane już sukienki również są bardzo cenione przez ciężarne. Podkreślają kobiecość, pozwalają maskować niedoskonałości i podkreślić atuty. Dostępne są we wszystkich kolorach. W tym sezonie modne są żywe, wesołe i jaskrawe barwy. Jeśli jednak kobieta nie czuje się w nich dobrze, może wybierać stroje w delikatnych pastelach. Zamiast czerni i brązu, projektanci proponują paniom eleganckie kreacje w kolorze fioletowej śliwy. Wśród krojów najczęściej spotykane są sukienki z kopertowym dekoltem i o podwyższonej tali. Nadają one sylwetkom zgrabny i elegancki wygląd. Większość ubrań ciążowych szytych jest z naturalnych materiałów, takich jak bawełna i len, by zapewnić jak największy komfort noszącym je kobietom. Do spodni i spódnic zazwyczaj dodawany jest elastan bądź inne włókna elastyczne, dzięki którym ubrania dobrze się układają i nie uwierają. Choć większość producentów stawia na jak najwyższą jakość tkanin, zawsze należy zwrócić uwagę na skład i jakość kupowanych strojów. Do tak skomponowanej garderoby wystarczy tylko dobrać biżuterię oraz torebkę w modnym kolorze, by czuć się piękną i ponętną w tym wyjątkowym stanie. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Styl życia Trening w siłowni – recepta na wszystko str 30 Wojciech Michniewicz Niestety, lato się skończyło, choć wielu z Was to wcale nie martwi, gdyż dopiero teraz możecie odetchnąć z ulgą. Koniec uwag partnera czy partnerki. Spokojnie można owinąć się w grube ciuchy, zasłaniając przy tym to, co sprawiało tak wiele kłopotu ostatnimi czasy – przede wszystkim zbyt wydatny brzuch. W końcu jesteście szczęśliwi, bo nie musicie odsłaniać tych fragmentów ciała, które spowodowały, że urlop potrafił zamienić się w istny koszmar. Oczywiście pozornie problem nie istniał („uśmiech na twarzy i na plażę”), ale jak było naprawdę? Sami znacie odpowiedź na to pytanie. Na dokładkę dochodzą problemy zdrowotne: bóle kręgosłupa i stawów, wysoki cholesterol. Można wymieniać w nieskończoność. Sytuacja beznadziejna? Nie do końca. Czy jest na to sposób? Oczywiście, że jest! Tym razem to nie żaden cudowny lek za ogromne pieniądze, lecz trening na siłowni. I wcale nie jest to tak skomplikowane, jak powszechnie się wydaje (zwłaszcza znajomym, którzy nigdy nie ćwiczyli). Na dobry początek wystarczy, jeśli regularnie i systematycznie trenujesz pod okiem dobrego, doświadczonego trenera. To on dobierze odpowiednie ćwiczenia dla Ciebie. Przygotuje Cię mentalnie i psychicznie do wysiłku, dzięki czemu każdy trening stanie się nowym, przyjemnym wyzwaniem i przełamaniem dotychczasowych słabości. Ciało i psychika zaczną kształtować się „od nowa”. Niepostrzeżenie zmieni się Twoje spojrzenie na własną osobę oraz otoczenie. Pewność siebie, którą zyskasz, pozwoli na łatwe pokonywanie problemów. Sam trening to nie wszystko. Cały styl życia ulegnie zmianie na lepsze. I tak już po pierwszych treningach poczujesz, że Twoja dieta nie jest odpowiednia – przez co znowu złamiesz kolejną barierę, tym razem zmieniając złe nawyki żywieniowe. Śniadanie składające się z filiżanki kawy zastępujesz zdrowym posiłkiem. Dzięki temu dzień przywitasz w dobrym humorze i pełen energii. Teraz już nawet poranne korki nie będą w stanie wyprowadzić Cię z równowagi. I co dalej? W pracy koleżanki i koledzy wyciągają drożdżówki, zamawiają pizze i inne wspaniałe, smakowite przekąski, po których będą ospali i mniej efektywni od Ciebie. A dlaczego? Ponieważ Ty zjesz posiłek, który dostarczy organizmowi potrzebnych składników, zamiast go zaśmiecać. W ten sposób krok po kroku zmie- Słowo Wrocławian Gazeta lokalna REKLAMA niasz swój schemat żywieniowy, a to – o dziwo! – zacznie sprawiać Ci przyjemność. Wzmacniając organizm treningami na siłowni i odpowiednią dietą sprawiamy, że nagle nie musimy nastawiać budzika, by wstać rano do pracy. Budzisz się w doskonałym nastroju, wychodząc naprzeciw wszelkim problemom z podniesionym czołem. To, co wcześniej było utrapieniem (wieczne zmęczenie, stres, nerwy , podjadanie), odchodzi w przeszłość. Dotąd po powrocie z pracy było w głowie tylko jedno: zjeść, a później… czas na drzemkę. Teraz o drzemce ni e m a mowy. Organizm będzie domagał się solidnego treningu, po którym (dzięki ogromnej ilości endorfin) będzie rozpierać Cię energia. Zamiast wylegiwać się przed telewizorem (podjadając chipsy), spotkasz się z przyjaciółmi, pójdziesz do kina, a wieczór spędzisz z ukochaną osobą (bo siły na pewno Ci nie zabraknie). październik 2011 str 31 Styl życia Jesienią bądź fit Ewa Tomaszewska Niedawno ostatecznie pożegnaliśmy lato i przywitaliśmy jesień. Obyło się raczej bez szumnego topienia letniej panny Marzanny (co swoją drogą mogłoby doskonale zobrazować żal po przeminionych wakacjach). Przyszła szkoła, poranne mgły, coraz chłodniejsze wieczory oraz szybko zapadający zmrok. Najbardziej wyświechtanym (choć trafnym) określeniem takiego stanu rzeczy jest epitet: „długie, jesienne wieczory”. W żadnym wypadku nie należy wobec wspomnianych wieczorów pozostać biernym. Spowoduje to tylko jeszcze większą niechęć do jakichkolwiek, choćby najdrobniejszych działań. Ponadto powinniśmy mieć na względzie minione lato, które mimo częstej niepogody z całą pewnością zostawiło w nas odrobinę radości i sił witalnych. Co zrobić, aby nie zmarnować ani wyrobionej sylwetki, ani dopiero co poprawionej kondycji? Oczywiście niezwykle uszlachetniającą, cenną i pożądaną formą spędzania wolnego czasu jest lektura. Każdemu też intensywnie ją polecam. Niemniej nie da się ukryć, że książka, choć od wieków buduje tężyznę umysłową pokoleń, na tę fizyczną zasadniczo wpływ ma niewielki (pomijając pasjonatów, którzy ambitnie i z uwielbieniem dźwigają ciężarne tomiszcza na swych wątłych ramionach – choć wiadomo, że im zazwyczaj na muskulaturze zależy najmniej). Jakie kroki należy więc poczynić, by jesienne słoty i chłody nie zniszczyły w nas naturalnie nabytej odporności na wirusy i wszelkie skutki depresji? Bez wątpienia u podstaw dobrej kondycji fizycznej leży kultura dobrego odżywiania się. Nie chodzi tutaj tylko o to, by nie przejadać się hamburgerami, dopychać batonami i topić to wszystko w przesłodzonym napoju. Dziś powszechnie wiadomo, że uwagę trzeba zwracać także np. na jajka (nie tylko ze względu na własne zdrowie, ale także z uwagi na humanitarne podejście do zwierząt), warzywa (coraz częściej zalewają nas jarzynki, a i owszem, z Chin), wędliny (w marketach tryumfy święci szynka drobiowa – jakkolwiek wiedza ma może być ograniczona jestem pewna, że drób to nie wieprzowina); przykładów niestety można mnożyć wiele. Bez wątpienia tak zwana eko-żywność jest droższa od tej, do której jeste- wolą formę aktywności związaną z intensywnymi dźwiękami i silnym zmęczeniem propozycje są dość barwne. Do woli można wybierać spośród akademii śmy przyzwyczajeni. Nie można fitnessu, siłowni, aerobiku, mieć jednak wątpliwości, iż na- szkół tańca, basenów, a sze zdrowie jest najlepszą inwe- nawet sal, w któstycją – szczególnie w Polsce. rych ćwiczy się Kiedy nasz organizm stanie się już dostatecznie dobrze odżywiony (zdrową żywnością, nie zaś odżywkami), możemy zacząć się rozglądać nad najbardziej nam odpowiadającą formą aktywności fizycznej. Jak powszechnie wiadomo w zdrowym ciele mieszka równie zdrowy duch, więc wraz z dobrze wybraną opcją ćwiczeń sporty walki. Coraz wzrasta szansa na stabilność bardziej popularny emocjonalną – szczególnie, staje się teraz nordic jeśli zdecydujemy się na zajęcia walking. We wrojogi. Na wspomniany przed mo- cławskich parkach mentem termin reakcje bywają nierzadko można różne, często kpiące. Warto spotkać dziarsko jednak wiedzieć, iż joga to nie podążających pietylko zbiór dziwnych i trudnych churów. Wiąże się w wykonaniu póz. To przede to zarówno z ich inwszystkim filozofia zakładająca dywidualnym zaintedyscyplinę duchową. Joga jest resowaniem spacerawięc doskonałym przykładem mi z kijkami, jak i chęmożliwości oddziaływania za- cią wzięcia udziału w równo na ciało, jak i psychikę. przeprowadzanych przez Dla tych, którzy od wyciszenia instruktorów treningach. Przy wyborze odpowiedniej dla siebie aktywności fizycznej należy mieć na względzie indywidualne upodobania, siły, predyspozycje zdrowotne, w dużej mierze także możliwości finansowe oraz ilość wolnego czasu. Niestety wielu z nas ulega modom, co sprawia, że urodzony pływak gra w tenisa, a starsza pani, która być może najlepiej czułaby się na spokojnej wycieczce rowerowej, pędzi na fitness, bo tak radziły jej koleżanki. A od czego warto zacząć? Być może na początek najlepszym działaniem sportowym będzie wysiadanie przystanek przed miejscem docelowym. Wszak do celu należy dążyć małymi kroczkami. Ten zaś kroczek jest o tyle kuszący, że zupełnie darmowy. REKLAMA październik 2011 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Styl życia Hobby na każdą kieszeń Adam T. Witczak Nudzą się tylko ludzie nudni - można czasem usłyszeć. Coś w tym chyba jest - w końcu trudno o bardziej przygnębiający i deprymujący widok, niż człowieczek o zmęczonej twarzy, którzy leży bezczynnie na kanapie i zawodzi płaczliwie: „Nuuudzi mi się...!”. Jednym ze sposobów na wypełnienie sobie wolnego czasu jest hobby – czyli dość wyraźnie sprecyzowana pasja, którą ustawicznie rozwijamy i pielęgnujemy. Hobby z definicji wymaga pewnej systematyczności, zaangażowania odpowiedniej ilości sił i środków, bo przecież trudno nazwać „hobbystą” kogoś, kto swoją rzekomą pasję uskutecznia rzadko, od niechcenia czy zupełnie nieregularnie. Wskazane jest także, by ten „konik” był dla nas czymś naturalnym, co autentycznie sprawia satysfakcję - a nie zajęciem wymuszonym na zasadzie „znajdę sobie hobby, by... mieć hobby”. Pomysłów na hobby jest całe mnóstwo, nie sposób ich wszystkich zliczyć. Na pewno słowo to często kojarzy się nam z kolekcjonowaniem przedmiotów danego rodzaju. Czasem trudno uwierzyć, jak różne rzeczy potrafią zbierać pasjonaci. Odnosi się wrażenie, że jeśli pomyślimy sobie o pewnym rodzaju przedmiotów, to na pewno gdzieś w świecie istnieje ktoś, kto przechowuje całą ich kolekcję. Zacznijmy od prostych i powszechnie znanych przykładów. Filateliści, jak wiadomo, zbierają tzw. „walory pocztowe”, czyli przede wszystkim znaczki, ale także koperty typu „first day cover” (z naklejonym znaczkiem) i tzw. całostki (druki pocztowe opatrzone znakiem opłaty). Osobnym zagadnieniem jest deltiologia - czyli zbieranie pocztówek (w szczególności starych, np. z początków XX wieku). Zbieranie monet i medali to z kolei numizmatyka. We Wrocławiu znaleźć można bez problemu kilka sklepów, które oferują artykuły zarówno dla filatelistów, jak i miłośników numizmatyki. Można kolekcjonować także pudełka po zapałkach - zajęcie to określa się mianem filumeni- zwierzaki, stare komputerowy ośmiobitowe, naparstki i gumki do ścierania. Niektórzy - ci, których na to stać i którzy mają wystarczająco dużo miejsca - kolekcjonują większe obiekty - np. styki. Warto wspomnieć, że w zabytkowe samochody lub Bystrzycy Kłodzkiej znajduje bryczki i powozy. się jedno z nielicznych w świecie muzeów filumenistycznych, Pojęcie „hobby” nie ogranicza się oczywiście do kolekcjonerotwarte 19 lipca 1964 roku. Birofilistyka poświęcona jest stwa. Istnieje wiele dziedzin akcesoriom związanym z pi- rodzajów aktywności, którymi wem (przede wszystkim ety- można świetnie wypełniać kietom, ale także otwieraczom wolny czas. Nie ma tu właścido butelek, kapslom etc.), z kolei fonokartystyka (zwana też fonotelistyką) to kolekcjonowanie kart telefonicznych z różnymi ciekawymi obrazami i nadrukami. Zjawiskiem specyficznym, w Polsce chyba nieobecnym, jest „velology” (welologia?) - zbieranie stosowanych w Wielkiej Brytanii okrągłych znaczków VED (Vehicle Excise Duty), które nakleja się na samochodach jako dowód uiszczenia wie ograniczeń - ani w kwestii opłaty za możliwość korzysta- tematyki, ani w kwestii sposonia z dróg publicznych. Więcej bów realizowania swojej pasji. o „velology” przeczytać można Przeprowadźmy mały przegląd np. na specjalistycznym portalu ciekawych (a czasami dziwnych) zajęć, którym oddają się http://www.velology.co.uk. Autor tych słów bez fałszywej ludzie na całym świecie. skromności przyzna się na- Lockpicking to nic innego, tomiast do posiadania około jak otwieranie różnego rodzaju stu pięćdziesięciu etykiet po zamków - oczywiście nie za popolskich „tanich winach”... mocą pasującego do nich kluDużo to czy mało? Niektórzy cza, ale przy użyciu rozmaitych posiadają znacznie większe wytrychów i innych urządzeń. kolekcje. Sporo na ten temat Popularna jest fascynacja komożna znaleźć w internecie, leją – i to na różnych płaszchoćby na stronie http://kra- czyznach, począwszy od zaininawinaa.republika.pl, gdzie teresowania szczegółami konznajdują się skany mnóstwa strukcyjnymi lokomotyw i nalepek. Nawiasem mówiąc, wagonów (zarówno archaiczw Szklarskiej Porębie zwiedzać nych, jak i nowoczesnych), aż możemy (bezpłatnie!) Muzeum po szczegółowe rozważania nad rozkładami jazdy. Co cieTaniego Wina. Nawet pobieżna lektura portalu kawe, prócz miłośników kolei, hobbeo.com.pl wystarcza, by są także miłośnicy... komuniprzekonać się, że hobbyści kacji miejskiej. Na przykład zbierają także dodatki z chip- w Łodzi funkcjonuje Klub sów, obrazki dołączane do Miłośników Starych Tramtureckich gum „Turbo”, figur- wajów, który przez wiele lat ki z porcelany i masy solnej, wydawał pisemko „Pantograf”. różnego rodzaju bilety, święte We Wrocławiu ukazywał się z obrazki, zabawki z jajek-nie- kolei biuletyn „Kasownik”, pospodzianek, smycze reklamo- święcony liniom autobusowym we, gumowe kaczki, pluszowe i tramwajowym. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Ciekawym zajęciem z pogranicza sztuki i rzemiosła jest szeroko pojęta papieroplastyka, w tym np. decoupage – technika dekorowania przedmiotów wzorami wyciętymi z papieru. Przedmioty te mogą być wykonane z różnych materiałów (drewno, metal, szkło, porcelana), a do ich zdobienia potrzebny jest przede wszystkim papier (z naniesionymi eleganckimi rysunkami i ornamentami) oraz klej. Przydadzą się także farby akrylowe i lakier. Od kilkunastu lat rośnie tak- Hobby może też wiązać się z muzyką i dźwiękiem. Audiofile ekscytują się najdroższym sprzętem audio, który uchodzi zarazem za sprzęt najwyższej jakości. 15 i 16 października wrocławianie zainteresowani tematem będą mogli wziąć udział w prezentacjach audiofilskich w DH Renoma i porównać cechy różnego sprzętu. Innym „dźwiękowym hobby” jest field recording – czyli nagrywanie brzmień otoczenia, a więc na przykład przyrody, miasta czy przemysłu. Nagrania terenowe bywają często surowcem wielu eksperymentalnych płyt. Odwiecznym i stale popularnym hobby jest wędkowanie. Zajęcie to, dla osób „z zewnątrz” mogące sprawiać wrażenie monotonnego i nudnego, dla wędkarzy jest wspaniałą rozrywką i w zasadzie także sportem. Profesjonalny sprzęt to wydatek rzędu kilku lub nawet kilkunastu tysięcy złotych. Wędkarze organizują własne zawody i wydają specjalistyczne czasopisma („Wędkarz Polski”, „Wiadomości Wędkarskie”, „Wędkarski Świat”, „Wędkarstwo Moje Hobby”). Istnieje nawet fachowe pismo „Karp Max”, poświęcone wędkarstwu karpiowemu. W samym Wrocławiu jest kilkanaście sklepów wędkarskich – w tym m.in. „Ikra” przy ulicy Długiej. Firma ta rozprowadza akcesoria wędkarskie renomowanych producentów. Fachowa obsługa zawsze gotowa jest pomóc przy wyborze odpowiedniego sprzętu. Temat-rzeka to modelarstwo czyli szeroko pojęte odwzorowywanie rzeczywistych obiektów w postaci pomniejszonych modeli. Obiekty te mogą być najróżniejszego rodzaju – wspominaliśmy wcześniej o miniaturowych kolejkach, a przecież konstruuje się także modele statków kosmicznych, rakiet, samolotów, helikopte- że popularność zwiedzania zrujnowanych budynków zwłaszcza przemysłowych. Często spotykana, anglojęzyczna nazwa tego hobby to „urban exploration”. Miłośnicy tej rozrywki organizują wyprawy do opuszczonych fabryk, hal i magazynów, przeszukują także tunele i podziemia. Autor zaprasza Państwa na stronę http:// www.industrialruins.cba.pl, gdzie można znaleźć kolekcję fotografii z kilkudziesięciu takich „postindustrialnych” wypadów. Hobby, a zarazem pracą, może być także pszczelarstwo oraz powiązane z nim bartnictwo czyli chów pszczół w dziuplach drzew. Pszczelarstwo wiąże się z miodem, a zatem z pożywie- REKLAMA niem, pośrednio zaś z alkoholem (miód pitny). Te alkoholowo-kulinarne skojarzenia prowadzą nas do piwowarstwa domowego - samodzielne wytwarzanie piwa na własne potrzeby. Jest to przedsięwzięcie najzupełniej legalne i do tego przynoszące sporo frajdy, acz wymagające pewnej staranności, cierpliwości i dokładności. str 32 rów, łodzi i okrętów, samochodów i budynków. Wydawane są także magazyny „Modelarz” i „Mały Modelarz”. Modele mogą być zupełnie statyczne, ale mogą także poruszać się dzięki napędowi, a nawet być zdalnie sterowane. Szerokim zjawiskiem, choć zupełnie innej natury, jest też survival – sztuka przetrwania, a więc ćwiczenie umiejętności przeżycia w warunkach ekstremalnych, np. bez kontaktu z cywilizacją i techniką. Jest to więc (w pewnym sensie) połączenie sportu, skautingu, treningu wojskowego, sztuki kamuflażu, a także wiedzy z dziedzin medycyny, biologii oraz zoologii (np. na temat tego, jakie rośliny można spożywać, jak reagować na zwierzęta, jak samodzielnie wykonywać opatrunki etc.). Wiele osób fascynuje się także kulturą i historią różnych krajów – mniej lub bardziej egzotycznych. Popularna jest ostatnimi czasy zwłaszcza tematyka chińska. W Uniwersytecie Wrocławskim działa np. Instytut Konfucjusza. Głównym zadaniem sieci tych Instytutów jest działanie na rzecz przybliżenia języka chińskiego, jak również chińskiej kultury i tradycji za pomocą organizacji kursów językowych oraz spotkań z kulturą Państwa Środka pod różnymi postaciami. Od 1 października 2011 ruszy oficjalnie Studium Języka i Kultury Chin - nieodpłatne dla studentów i pracowników Uniwersytetu Wrocławskiego. Hobby to tak naprawdę temat-rzeka – nie sposób zliczyć liczby zajęć, którym ludzie oddają się „po godzinach”. Kolekcjonowanie najróżniejszych (niekiedy bardzo nietypowych i dziwnych) przedmiotów, wyprawy i podróże, oryginalne sporty, a także zajęcia, które właściwie trudno sklasyfikować – to wszystko zawierać może się w pojęciu hobby. A zatem rzeczywiście nudzą się tylko nudni – ciekawi mają co robić… październik 2011 str 33 Styl życia REKLAMA INSTYTUT KONFUCJUSZA W UNIWERSYTECIE WROCŁAWSKIM ZAPRASZA I nstytut Konfucjusza we Wrocławiu zajmuje się nauczaniem języka chińskiego i promocją chińskiej kultury. Nazwa Instytutów powiązana jest z chińskim filozofem i nauczycielem żyjącym na przełomie VI i V wieku przed naszą erą, uważanym za największego mędrca w historii Chin. Głównym zadaniem Instytutów jest działanie na rzecz przybliżenia języka chińskiego, jak również chińskiej kultury i tradycji za pomocą organizacji kursów języka chińskiego oraz spotkań z kulturą Państwa Środka pod różnymi postaciami. W dwa lata po powstaniu Instytutu Konfucjusza, w październiku 2010 roku zatwierdzone zostało uruchomienie Studium Języka i Kultury Chin (SJKCh), które oficjalnie ruszy od 1 października 2011. Zajęcia realizowane w ramach tej oferty edukacyjnej adresowane są do studentów Uniwersytetu Wrocławskiego oraz wszystkich osób nie będących studentami Uniwersytetu Wrocławskiego legitymujących się świadectwem maturalnym i zainteresowanych językiem i kulturą Chin. Proponowane przez Instytut Konfucjusza studium jest nieodpłatne dla studentów i pracowników Uniwersytetu Wrocławskiego, mogą oni również realizować pełny trzyletni program oferty lub realizować tylko wybrane z niej przedmioty. W ramach Studium oprócz intensywnej nauki języka chińskiego zaplanowane zostały wykłady na temat tradycji, filozofii, historii i kultury Chin. D ziałalność Instytutu Konfucjusza w ciągu trzech lat znacznie się rozszerzyła, oprócz odpłatnych popołudniowych kursów komercyjnych na trzech poziomach zaawansowania, poprzez zajęcia ze Studium Języka i Kultury Chin, kursy języka polskiego dla studentów z Chin aż do szerokiej działalności kulturalnej w skład której wchodzą cykliczne wykłady, spotkania z filmem chińskim, warsztaty oraz święta chińskie. Szczegóły na stronie www.ik.uni.wroc.pl lub pod nr. tel. 71 788 92 45 PREZENTACJA Kreateria – wszystko o decoupage Przenieśmy się pamięcią do czasów, kiedy w większości sklepów widzieliśmy na półkach te same artykuły, a inne były stale deficytowe. W naszych mieszkaniach stały podobne meblościanki, bawiliśmy się identycznymi zabawkami. Chodziliśmy w butach jednego rodzaju, a pół miasta nosiło kurtki, chusty i swetry takiego samego typu. Czym jednak można było wyróżnić się spośród szarej rzeczywistości? To już zależało od naszej kreatywności. Pamiętacie własnoręcznie wykonane naszyjniki z makaronowych gwiazdek uprażonych na patelni? Ufarbowaną barwnikiem koszulkę związaną na supeł? Własnoręcznie szyte ubranka dla lalek, samodzielnie wykonane kartki z życzeniami dla babci, wazoniki z butelek okręconych kolorową włóczką? Wzdychamy… Czy to nie było pasjonujące? Czy dziś ktoś pomyśli, żeby zrobić coś oryginalnego dla domu, dla siebie albo dla kogoś w prezencie? październik 2011 Chyba prościej kupić cokolwiek w sklepie… ale czy zdajemy się sprawę, ile takich samych rzeczy jest w innych domach, ile takich samych prezentów powędrowało do obdarowywanych osób? Czy taki podarunek jest od serca? Może spróbować zrobić coś własnoręcznie? Nie wierzysz, że możesz wykonać piękną szkatułkę na drobiazgi, broszkę ufilcowaną z prawdziwej wełny, może pozłoconą ikonę, biżuterię – a może oryginalny album na zdjęcia? Jest takie miejsce we Wrocławiu – Kreateria, sklep z ponad sześcioletnią tradycją. Klimat bajkowy, sklep wypełniony po brzegi artykułami różnej maści – aż pęka w szwach. Dostaniesz tu rzeczy, które nie służą do czegoś konkretnego, ale można je wykorzystać do wielu dekoracji. Stąd właśnie nazwa Kreateria i hasło: bądź kreatywny! Wśród różnych preparatów i farb znajdziecie mnóstwo dekoracyjnych papierów, dziurkacze ozdobne, wycinające na papierze pieski, kotki, kwiatki, motylki, autka – oraz takie, które przytną brzegi kartki we wzory ornamentowe. Znaleźć tu można różnorodne stempelki do dekoracji kartek z życzeniami, do zaprojektowania zaproszeń na własny ślub, na chrzciny, na roczek. Wśród tysiąca drobiazgów znajdują się kolorowe piórka, brokaty, pudry, naklejki ażurowe, filce w arkuszach do wycinania, różnego rodzaju szablony (np. do malowania na ścianie), sznurki do wyplatania kwiatków, kolorowe tasiemki i mnóstwo innych, których nie sposób wymienić. To wszystko przy odrobinie wyobraźni może odmienić nasz dom, a pasja kreatywnego hobby może stać się naszym sposobem na spędzanie wolnego czasu. W poniedziałki cyklicznie odbywają się w Kreaterii darmowe pokazy, przyjść może każdy. Można podejrzeć sam proces tworzenia określonej dekoracji. Odbywają się również warsztaty, na których można nauczyć się w praktyce tworzenia pięknych dekoracji w różnych technikach. Warsztaty są sposobem na bardzo ciekawe spędzenie wolnego czasu. Takie zajęcia czasem fundują swoim pracownikom firmy, jest to alternatywa dla wyjazdów integracyjnych, które już chyba wszystkim spowszedniały, podczas gdy twórcze spędzenie czasu, nauczenie się czegoś lub po prostu odkrycie w sobie zacięcia artystycznego – jest arcyciekawe. Na warsztaty może zgłosić się każdy, kto poczuje w sobie chęć wypróbowania własnych sił, kto chce się nauczyć robić coś szalenie ciekawego i pięknego, kto nie obawia się, że przerodzi się to w pasję, która zawładnie każdą wolną chwilą. Czego można nauczyć się na warsztatach, co może przerodzić się „nałóg”? Czy takie terminy jak decoupage, scrapbooking, embossing, filcowanie mogą cokolwiek wyjaśnić? Chyba tylko nielicznym, którzy „coś, gdzieś” słyszeli lub potrafią sobie przetłumaczyć z języka obcego. Decoupage to wycinanie, ozdabianie przedmiotów codziennego użytku przy pomocy papierów z oryginalnymi motywami, ale również przy pomocy zwykłych serwetek gastronomicznych. Czy wycierając usta serwetką z nadrukiem kwiatów można domyślić się, że te sama serwetka zdobi piękną osłonkę na doniczkę? Czy stary dzbanek zamiast w śmietniku, zostanie w naszej kuchni? Niezwykle ciekawa technika decoupage pozwala na ozdabianie przedmiotów z drewna, szkła, tworzyw sztucznych, itp. ale również tkanin. Scrapbooking to z kolei tworzenie oryginalnych albumów zdjęć rodzinnych, albumów ze ślubu, mini-albumików z różnych uroczystości, wyjazdów i podobnych wydarzeń. To również technika tworzenia oryginalnych przepiśników z zebranych własnych przepisów kulinarnych – zaprojektowane w stylu retro lub artdeco, są oryginalnym zbiorem własnych przepisów lub przemiłym prezentem np. dla osób wprowadzających się do nowego mieszkania. Filcowanie to czary-mary z owczej wełny w postaci barwionego runa. Ugniatając w odpowiedni sposób ułożoną wełnę polewaną ciepła wodą, otrzymamy oryginalną czapkę filcową lub piękną broszkę, ale również torebkę, portmonetkę , etui na okulary lub telefon itp. itd. Nie można wymienić wszystkiego, bo kreatywność nie zna granic. Można jednak (a nawet wypada!) odwiedzić to wyjątkowe miejsce i zaczerpnąć natchnienia, aby móc stworzyć sobie niepowtarzalną ozdobę albo obdarować kogoś bliskiego własnoręcznie wykonanym prezentem – tak z głębi serca i z duszą. www.kreateria.pl – świat artystycznego hobby – wejdź i odkryj swoją pasję… Wrocław, ul. Dobra 12, sklep Kreateria. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 34 Styl życia Kuchnie świata Marek Pietka Nasi słowiańscy przodkowie, zamieszkujący drewniane grody i osady na słabo zaludnionych terenach państwa wczesnych Piastów, nie znali sporej części warzyw, owoców i potraw, które obecnie są dla nas codziennością. Ziemniaki, które dziś są „oczywistą oczywistością” w polskiej kuchni (vide odwieczny „schabowy z ziemniakami i kapustą”), pojawiły się w Polsce za czasów Jana III Sobieskiego, a upowszechniły dopiero sto lat później (zresztą w XIX wieku stały się podstawą pożywienia sporej części populacji i ratowały masę ludzi przed głodem, a przynajmniej zmniejszały jego skutki). Ba, tak zwyczajne dla nas warzywa jak marchew, pietruszka, seler i por sprowadziła do Polski żona króla Zygmunta Starego, królowa Bona (stąd też nazywamy te jarzyny „włoszczyzną”). Kmieć średniowieczny często jadał natomiast groch, kaszę (gryczaną, jęczmienną, jaglaną), bób, rzepę, rzadziej mięso (częściej spotykane na stołach szlacheckich). Znano jabłka, gruszki, borówki, wiśnie. O ananasach, bananach, pomarańczach nikt przez wieki nie słyszał – albo… tylko słyszał. Cóż dopiero o „kebabie”, „sushi”, „tortilli” czy innych „zagramanicznych wynalazkach”! Współcześnie kuchnie świata są w modzie – w prawie każdym większym mieście można znaleźć co najmniej kilka czy kilkanaście (czasem dużo więcej!) restauracji z potrawami greckimi, włoskimi, japońskimi czy francuskimi. Ba, żeby natrafić na lokal turecki, chiński czy wietnamski nie trzeba nawet wybierać się do dużego miasta – tego rodzaju przybytki często znajdziemy nawet na głuchej prowincji. Oczywiście rodzi się pytanie, ile wspólnego z prawdziwą egzotyką mają wyrastające jak grzyby po deszczu „bary tureckie” czy „jadłodajnie chińskie”, niekiedy mało różniące się od ordynarnych fast-foodów – ale to już zupełnie inna kwestia. Modna jest kuchnia japońska, kojarzona głównie z twarogiem sojowym tofu (obecnym także w kuchni chińskiej i koreańskiej) i słynnym sushi. W skład tej drugiej potrawy wchodzi przede wszystkim gotowany ryż (zaprawiony octem ryżowym), który uzupełnia się najróżniejszymi dodatkami – przez Turków i chociaż jarzmo to w końcu zrzucili, to jednak w greckiej kuchni pozostało wiele tureckich wpływów – przykładem mogą tu być gyros i kebab, robiące furorę także w wielu innych krajach (często w fast-foodach). Nie ma chyba zresztą powodu, by się tych wpływów wyrzekać. Dania kuchni włoskiej serwowane są w wielu miejscach, w tym m.in. w Amalfi przy ulicy Więziennej. Nazwa lokalu wprost zaczerpnięta została z nazwy miasteczka Amalfi, położonego niedaleko Neapolu. Restauracja szczyci się oryginalnym, rzemieślniczo wykonanym piecem na drewno, który służy do wypiekania pizzy. W kuchni włoskiej stosuje się wiele warzyw, a także przypraw (pieprz, bazylia, estragon, tymianek, rozmaryn). Popularny są także sery (parmezan, gorgonzola, mozzarella) i oliwa z oliwek. Klasyczne potrawy to spaghetti, risotto, tortellini (małe pierogi z nadzieniem mięsnym) czy zupa warzywna minestrone. Słynne są także desery – tiramisu, zabaglione i kilkanaście innych. Bez problemu natrafimy we Wrocławiu na lokale serwujące potrawy meksykańskie. Kuchnia Meksyku łączy w sobie tradycyjne przepisy indiańskie z wpływami hiszpańskimi, przywiezionymi przez konkwistadorów i europejskich osadników. W dużej mierze kuchnia ta opiera się na wykorzystaniu kukurydzy i różnych gatunków fasoli, dużą rolę odgrywają także ostre przyprawy i papryka chili. W wielu typowych potrawach meksykańskich wykorzystuje się placki tortilla. Mamy kawałkami ryb, owocami morza (czyli morskimi skorupiakami i mięczakami), grzybami, jajkami i warzywami. Istnieje wiele rodzajów sushi, np. nigiri-zushi (ryż formowany w owalne paluszki, na który kładzie się rybę lub owoc morza), maki-zushi (wałek z ryżu owinięty prasowanymi algami morskimi), chirashi-zushi („porozsypywane”). Różne rodzaje sushi oferuje choćby wrocławska restauracja „I love sushi” przy ulicy Strońskiej (za centrum handlowym Ferio Gaj). Podawane są także japońskie alkohole (sake czy wino śliwkowe choya). Wnętrze również utrzymane jest w klasycznej stylistyce Kraju Kwitnącej Wiśni, a zatem obywa się bez zbędnych „fajerwerków”, za to jest schludne i estetyczne. Miłośników chińszczyzny zaprasza do siebie wrocławska filia sieci China Town. Restauracja mieści się w Centrum Handlowym „Magnolia Park”, w ofercie ma m.in. sajgonki, kurczaka gong bao, rozmaite potrawy na bazie ryżu i makaronu, potrawy z wołowiny, wiele rodzajów zup, dania rybne i owoce morza. Menu w większości opiera się o przepisy z kuchni chińskiej. Zdradzimy jeszcze tylko, że we Wrocławiu znajdziemy także parę innych jadłodajni chińskich, a także lokale wietnamskie i koreańskie. REKLAMA Z Dalekiego Wschodu wróćmy do korzeni, czyli do Europy. Nietrudno w stolicy Dolnego Śląska natrafić na restauracje greckie – przykładem niech będzie otwarty niedawno lokal Pita Pan przy ulicy Kiebaśniczej. Właścicielem Pita Pan jest rodowity Grek, z Grecji pochodzą też główne składniki potraw, decydujące o ich iście helleńskiej specyfice. W kuchni greckiej stosuje się dużo warzyw, oliwy i czosnku, a także ryb i baraniny. Popularne dania to np. avgolemono (rozmaite zupy na bazie jajek i cytryny), zupa fasolowa, zapiekanka mięsno-ziemniaczana mousaka. Jak wiemy, Grecy przez dobrych kilka stuleci po ostatecznym upadku Konstantynopola był rządzony Słowo Wrocławian Gazeta lokalna więc nachos (kawałki tortilli polane roztopionym serem), tacos (tortilla kukurydziana z mięsem wołowym i warzywami), burrito (placki pszenicznej tortilli owinięte farszem) i enchiladas (smażona tortilla z sosem i farszem). Prócz tego do potraw meksykańskich zaliczamy ceviche (sałatkę z owocami morza), chili con carne (papryka chili z cebulą, czosnkiem, pomidorami i drobno siekanym mięsem, zazwyczaj wołowym). Temat-rzeka to kuchnia żydowska, specyficzna z powodu ścisłych wymagań dotyczących koszerności (w myśl żydowskiej religii potrawy dzielą się na koszerne, tj. czyste, dozwolone – oraz trefne, czyli nieczyste, godne odrzucenia). Nie znajdziemy tu więc wieprzowiny, krwi, łączenia mięsa z mlekiem, ani skorupiaków czy owadów. Mięso ma pochodzić z uboju rytualnego (który według niektórych jest niehumanitarny). Jedną z potraw jest czulent – rodzaj gulaszu z duszonego mięsa, uzupełnionego cebulą, fasolą i kaszą. Powszechnie spotyka się także bajgle (rodzaj pieczywa), macę (chleb przaśny) i wódka pejsachówka. Dla jednych jedzenie jest tylko przykrą koniecznością, dla innych to cała sztuka. Są i tacy, którzy próbują się od tej konieczności wyzwolić – co jakiś czas słyszymy rewelacje o ludziach, którzy (według samych siebie i swoich entuzjastów) nie jedzą, bo nie muszą. Odżywiać mają się „energią kosmosu”, „energią wszechświata” etc. Funkcjonował kiedyś nawet portal niejedzenie.pl – ale funkcjonować przestał (czyżby redakcja umarła z głodu?). Mamy też niejedzenie.info – tu jednak widnieje tylko stronica surowego, suchego tekstu. Można rzec – nader chudy ten tekst… Ci, których jedzenie bawi i cieszy, zapewne szukają nowych smaków i potraw, nie wahając się przed sięganiem po przepisy z różnych stron świata. To, co omówiliśmy, to tylko wierzchołek góry lodowej, bo przecież każdy naród opracował własne sposoby i przepisy, każdy ma odrębne pojęcie o tym, co nadaje się do jedzenia i co jest smaczne. To, co jednym wydaje się zupełnie naturalne – innych brzydzi. Wszak istnieją kraje, w których normalnym składnikiem diety są owady i robaki, co większości z nas wydaje się dość deprymujące (właściwie – dlaczego?). REKLAMA październik 2011 str 35 REKLAMA Styl życia w o low law c ro .pl ian s @ ma la rek październik 2011 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Inwestycje Wrocław się rozwija... Co to oznacza dla niektórych? czasochłonne do rozbrojenia. Warto także sprawdzić stan naszych drzwi wejściowych. Jeśli nie są one zbyt solidne, należy Stolica Dolnego Śląska buduje się na potęgę. przemyśleć zakup dobrych drzwi Zbliża się Euro 2012, Wrocław wykorzystuantywłamaniowych w firmowym je jak może dofinansowania z UE a do tego salonie lub w autoryzowanym sklepie. Jednocześnie pamiętajprzed nami wizja „Europejskiej Stolicy Kultumy, że zarówno rolety jak i drzwi ry 2016. antywłamaniowe są inwestycjami Jest się z czego cieszyć, skoro ulice są już luźniejsze. Całą tę ra- na przyszłość i będą zapewniać dnia 1 września mogliśmy przeje- dość przesłaniają troski mieszkań- nam bezpieczeństwo jeszcze chać Most Milenijny bez dłuższe- ców Kozanowa, Kosmonautów, długo po Euro 2012 go postoju lub skrócić drogę do Pilczyc, Maślic i Stabłowic. W pracy przez nowo otwartą obwod- cichych i spokojnych dotąd sySky Tower. nicę, która nie pozwala przeoczyć pialniach Wrocławia pojawia się Olbrzymi wieżowiec postawiony widoku budującego się stadionu. problem bezpieczeństwa, szcze- na miejscu legendarnego „PolteJednak polska mentalność, w któ- gólnie wśród mieszkańców na goru” wyrósł na naszych oczach rą wpisane jest narzekanie, także parterze lub właścicieli sklepów. w ciągu ostatnich miesięcy i zmiei w tych przypadkach znajduje Włamania zdarzają się zawsze, nił krajobraz miasta. Góruje nad wielu zwolenników. Każda wiel- lecz bliskość masowej imprezy Wrocławiem i jest widoczny z ka inwestycja i przedsięwzięcie wzmaga lęk mieszkańców przed kilkunastu kilometrów od stolicy zdobywa sobie przeciwników lub niechcianymi gośćmi lub aktami Dolnego Śląska. Obserwujemy ludzi skorych do protestów. Każ- wandalizmu. Masowe imprezy jego budowę i podziwiamy ten da zmiana naszego krajobrazu jest zawsze niosą sobą zwiększone osobliwy dla nas monument. także wyzwaniem dla zwykłych ryzyko występków takich jak Wielu mieszkańców Krzyków mieszkańców. O czym się mówi? wybijanie szyb w oknach lub nie zdaje sobie jednak sprawy, że wywarzanie drzwi. gdy zostanie ukończona budowa, Dla naszego spokoju warto ro- przyjdzie czas na rozświetlenie Euro 2012 Mimo wielu wątpliwości i trosk, zejrzeć się za roletami zewnętrz- wieżowca. Zapalenie świateł prace komunikacyjne idą w przy- nymi, których konstrukcja jest w godzinach wieczornych dla zwoitym tempie. Tylko wyczeki- bardzo dobrą przeszkodą dla mieszkańców będzie zapewne wać otwarcia linii tramwajowej złodzieja. Wielu producentów dość widoczne i kłopotliwe. Dona Kozanów i końca prac przy produkuje dziś rolety zewnętrzne, tychczasowy sen może nie być już krzyżówce Ostatni Grosz/Le- które dzięki swojej konstruk- tak spokojny jak dawniej. gnicka. Stadion rośnie, a pobliskie cji są dla włamywacza bardzo Jeśli nie posiadamy wewnętrznych rolet, bądź żaluzji, to warto przemyśleć ich zakup, gdy światła wieżowca zaburzą nasz dotychczasowy spokój i aż nadto rozjaśnią nasze mieszkania. Ponoć sama budowa Sky Towera odmieniła życie pobliskich osiedli, gdzie tym samym wyjątkowo wzrosła sprzedaż przesłon okiennych. Producenci oferują dziś przeróżne rodzaje rolet. Oprócz koloru materiału, który jest kwestią gustu oraz zależy od wystroju danego wnętrza, należy sprawdzić jego jakość. Koniecznym jest, aby w trakcie zakupu sprawdzić przepuszczalność próbki materiału – najlepiej przykładając materiał do okna. Wielu producentów posiada również tzw. „materiały podgumowane”, które całkowicie nie przepuszczają światła i w odróżnieniu od wielu tanich podróbek są bardzo dobre jakościowo. Gwarancją zadowolenia jest także system prowadnic do rolety zamawianej tylko i wyłącznie pod wymiar. Bartłomiej Grabiec Obwodnica/Most Rędziński Długo oczekiwana ulga dla kierowców – nie tylko dla tych Słowo Wrocławian Gazeta lokalna podróżnych, którzy mijają teraz Wrocław w 15 minut, ale przede wszystkim dla samych mieszkańców. Okazały most, tablice i ekrany to także zmiana krajobrazu dla pobliskich mieszkańców i mnóstwo dodatkowego oświetlenia. Przewidywana jest przeprawa dziesiątek tysięcy aut na dobę. Dniem i nocą autostrada żyje swoim hałaśliwym życiem. Obwodnica, która cieszy większość wrocławian, wielu przysparza jednak trosk. Ci, którzy mieszkają w okolicy boją się, że zastosowane ekrany dźwiękowe nie będą zadowalającą osłoną przed hałasem, a rozświetlona droga rozjaśni także ich mieszkania po zmroku. To, co dla większości wrocławian stało się wybawieniem, dla niektórych może być udręką. Jeśli ciężko nam zrozumieć narzekających na obwodnicę mieszkańców, to zawsze można wybrać się w wyżej wymienione okolice i sprawdzić, czy ich udręka wynika z polskiej skłonności do marudzenia, czy rzeczywiście ich protesty są uzasadnione. Wspomnieliśmy już, jak można zaradzić światłom bijącym wprost w nasze okna. Co więc z hałasem? Na pewno Ci, którzy w najbliższym czasie planują wymienić okna, powinni rozejrzeć się za produktem o bardzo dobrym stopniu wygłuszenia. Informację o tym, jaki stopień wygłuszenia gwarantuje nam dany produkt powinien przedstawić każdy sprzedawca. Na stronach internetowych i w salonach firmowych znajdziemy wiele wiadomości o certyfikowanych producentach „dobrych” okien. Dobre okna to te, które powinny nas zadowolić ze względu na takie parametry jak: przenikliwość ciepła, odporność na włamanie, wodoszczelność, trwałość i właściwości akustyczne. Nie dajmy się nabrać, najtańsze okna PCV, str 36 choćby wielokrotnie zachwalane, nigdy nie będą osiągać wysokich wyników w wyżej wymienionych parametrach. Innymi słowy tanie produkty nie zadowolą nas w tych aspektach, które w praktyce najbardziej interesują klientów decydujących się na wymianę okien. Pamiętajmy, że za okna o bardzo dobrych właściwościach akustycznych musimy zapłacić więcej. Dzisiejsze okna, to inwestycja na kilkadziesiąt lat, a dopłata do bardzo dobrych jakościowo okien nie jest wielka. To, co cieszy jednych, zawsze stanie się obiektem narzekań drugich. Ci drudzy czasem przesadzają lub marudzą z zasady. Są jednak przypadki, że ich troski są uzasadnione. [email protected] REKLAMA październik 2011 str 37 Planistyczne hokus-pokus – z fioletowego na brązowe... Marek Natusiewicz W czasach PRL podróżni dojeżdżający pociągiem do wrocławskiego Dworca Głównego mieli wątpliwą przyjemność zapoznawać się dość dokładnie z panoramą przemysłowego Wrocławia. Co ciekawe, gdy już znaleźli się w mieście, nie zawsze odnajdywali na trasie swoich wędrówek te linie kolejowe, po których dotarli do Wrocławia i o których być może wiedzieli, że składają się na najdłuższą w Polsce sieć kolejowych linii szlakowych. Tylko co jakiś czas nieoczekiwanie spotykali na swojej drodze któryś z wielu wiaduktów kolejowych... Aby zrozumieć ten fenomen, wystarczy spojrzeć na PRLowski projekt planu ogólnego miasta Wrocławia na rok 1985. Plan ten, stworzony w duchu optymizmu co do dalszego rozwoju miasta, zakładał, że niczego nam z dorobku poprzedników nie ubędzie, a wręcz przeciwnie – że co nieco przybędzie. Przybędzie zarówno mieszkańców, jak i miejsc pracy w nowych zakładach. A że byliśmy gospodarką dynamicznie rozwijającą się na potrzeby Imperium, to i rezerw terenowych na poczet tego rozwoju było ponad potrzeby... Nasi poprzednicy zabudowy- wali Wrocław w taki sposób, aby obiekty niemiłe oku (m.in. przemysłowe i magazynowe) ukryć za „parawanem” zabudowy neutralnej. Stworzone w ten sposób zwarte obszary zabudowy przemysłowej (na ilustracji nr 1 zaznaczone kolorem filetowym), oddzielane były od zabudowy mieszkaniowej obiektami usługowymi, handlowymi bądź administracyjnymi. Jednocześnie widać, że tereny te najczęściej sąsiadowały z zielenią, która uformowana w wyraziste kliny miała poprawić warunki życia mieszkańców, a także zapewniać przewietrzanie Wrocławia. Współczesne plany rozwojowe miasta w dość znaczący sposób podważyły te zasady, o czym świadczy jeden z graficznych załączników towarzyszących Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Wrocławia (2010), zatytułowany „Struktura pasmowa Wrocławia” (ilustracja nr 2). prawnymi... „Fiolet” między kanałem żeglownym a linią kolejową na Jelcz z ilustracji nr 2 zmienił się w południowej części pasma przemysłowego (vis-a-vis Bartoszowic) na kolor brązowy, zaś codzienna prasa wrocławska poinformowała nas, że na tym terenie deweloper zamierza wybudować miasteczko Olimpia Port na ok. 10 tys. mieszkańców1. Inny artykuł zawiera informację, że za blisko 75 mln zł spółka Alterco zamierza na początku 2013 roku wystartować z budową hotelu, trzech biurowców oraz kilkunastu budynków mieszkalnych (dla ok. 2 tys. mieszkańców) na Kowalach2, zlokalizowanych na terenie dawnej stoczni, nieopodal skrzyżowania ul. Kwidzińskiej z ul. Bruecknera (na ilustracji nr 33 w kolorze fioletowym.). Zapewne wszystko jest zgodne z prawem (co prawda ściągnięta 14 września 2011 roku ze strony internetowej UM ilustracja nr 4 tego nie potwierdza), jednak nadal pozostaje pytanie o zgodność z prawdą... I przede wszystkim – czy jest zgodne z zasadami harmonijnego rozwoju miasta? Popularne stwierdzenie głosi, że diabeł tkwi w szczegółach. Zatem przyjrzyjmy się szczegółowo fragmentowi Studium (ilustracja nr 3), porównując go z dotychczasowymi infor- Problem w tym, że obie inmacjami i ogólnymi zasadami westycje w znaczący sposób niekorzystnie wpłyną na funkcjonowanie Wielkiej Wyspy, która i tak już dzisiaj nie może sobie poradzić z potokiem samochodów „najeżdżających” ją od strony Strachocina-Wojnowa. Podobne analizy można wykonywać dla wielu innych obszarów miasta, które w dotychczasowych planach zamalowywane były na kolor fioletowy. Niektórym wydaje się, że wystarczy jedynie zmienić kolor, aby stały się one atrakcyjne. Zapewne mieszkańcy byłych gruzowisk, Inwestycje składowisk lub dawnych pól irygacyjnych po latach będą mieli coś do opowiedzenia... Niestety, nie nam, a jedynie swoim lekarzom domowym... I zapewne powody ich złego stanu zdrowia nie zostaną rozpoznane... p.s. Ilustracja nr 1 pochodzi z publikacji Danieli Przyłęckiej pt. „Odbudowa i rozwój Wrocławia w planach zagospodarowania przestrzennego”. Pozostałe ilustracje pochodzą ze stron Urzędu Miejskiego Wrocławia. Ilustracja 3: Kierunki zagospodarowania przestrzennego - struktura funkcjonalno-przestrzenna - Arkusz C2 Ilustracja 1: Plan ogólny zagospodarowania przestrzennego m. Wrocławia – perspektywa, 1985 r. (kopia uproszczonego planu rysunku opracowanego przez zespół Pracowni Urbanistycznej miasta Wrocławia pod kierunkiem K. Bieńkowskiego), 1973 rok. Ilustracja 4: Zrzut ekranu ze strony Urzędu Miejskiego – na planie nr 387 tren ma oznaczenie U, tj. usługi... Brąz zamiast fioletu: odczarować tereny nad Odrą. Rozmowa z Kazimierzem Śródką Źródło: http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,95327,10134989,Braz_zamiast_fioletu__odczarowac_tereny_nad_Odra.html), 2 Konsorcjum deweloperów zbuduje osiedle na Swojczycach Źródło: http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,9278398,Konsorcjum_deweloperow_zbuduje_osiedle_na_Swojczycach.html 3 http://wrosystem.um.wroc.pl/beta_4/webdisk/135391/1467ru05z02m06C2.pdf 1 Ilustracja 2: Struktura pasmowa Wrocławia październik 2011 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 38 Polskie gniazdo VI Doroczny Koncert Patriotyczny Polskiego Gniazda, 4 września 2011r. Alicja Natusiewicz, Gerwazy Świderski Czas ucieka nieubłaganie – musimy odnotowywać mijające dni, aby ocalić od zapomnienia to, co się w nich wydarzyło. Pierwsza niedziela września upłynęła we Wrocławiu przy pięknej, jeszcze letniej pogodzie. Wśród bogatej zieleni Parku Południowego zgromadzeni przy pomniku Fryderyka Chopina mieszkańcy naszego miasta mieli możność odpoczywając „uczyć się i zarazem bawić” – a stało się to za sprawą Fundacji „Polskie Gniazdo”. Skąd tu słowo „gniazdo”? Otóż to zazwyczaj miejsce ustronne, bezpieczne, w którym rodzi się i rozwija ku samodzielności nowe życie. Ma ono już swoje własne plany i dążenia, kształujące się w oparciu o lokalną tradycję, w tym przypadku wiekową historię Polski, jej kulturę i obyczaje. Takie właśnie cele i zadania postawiła sobie za cel w naszym Wrocławiu „Fundacja Polskie Gniazdo”, skupiając swoją uwagę i dokonania na historycznych datach oraz na działaniach ludzi zasłużonych dla naszego narodu. Bieżący rok kalendarzowy polski Parlament ustanowił „Rokiem Kolbiańskim”, poświęcając go pamięci Świętego Maksymiliana Marii Kolbego, dlatego też nasza Fundacja przygotowała multimedialną, plenerową imprezę muzyczno-filmową. Był to szósty Koncert Patriotyczny z cyklu „Prawda – Pamięć – Tożsamość”. Pierwszy, dedykowany Janowi Pawłowi II, odbył się w roku 2005. Druga edycja, która miała miejsce w roku 2006, poświęcona była pamięci Aleksandra Fredry i Fryderyka Chopina, zaś trzecia – pamięci generała Władysława Andersa. Właśnie podczas trzeciej wystąpił m.in. znany aktor Janusz Zakrzeński, który trzy lata później zginął w Smoleńsku. W roku 2008 koncert dedykowano pamięci zmarłego ks. Zdzisława Peszkow- skiego, zaś w roku 2009 imprezę poświęcono Romanowi Dmowskiemu. Koncert w roku 2010 upamiętniał 200-tną rocznicę urodzin F. Chopina i 600-lecie bitwy pod Grunwaldem oraz był dedykowany pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej. Podczas tegorocznej edycji Przewodniczący Rady FPG, pan Jerzy Ziomek, przypomniał przyjaciół Fundacji, którzy zginęli w Smoleńsku – Janusza Zakrzeńskiego i panią dr inż. Teresę Walewską-Przyjałkowską. W czasie występów pięknie wybrzmiały tony znanej muzyki i znanych pieśni w wykonaniu zespołu „Basilica Cantans” pod dyrekcją pani Mirosławy Jury-Żegleń. Były to ulubione przez nas „Legiony” Marszałka Piłsudskiego (wiele zwrotek) oraz „Rota”, odśpiewana na stojąco razem ze zgromadzonymi licznie na koncercie gośćmi. Drugą jego część stanowiła projekcja filmu Krzysztofa Zanussiego, zatytułowanego „Życie za życie”, będącego osobliwą biografią naszego Wielkiego Świętego, Maksymiliana Marii Kolbe. Mały Rajmund pragnął być świętym od wczesnego dzieciństwa – On, założyciel franciszkańskiego Niepokalanowa pod Warszawą i japońskiego w Nagasaki. Flm ten przypomniał okrucieństwo Auschwitz i brutalną napaść hitlerowskich Niemiec na Polskę, wyrażając ostry sprzeciw wobec ustrojów totalitarnych. Dopełniło tego osobiste wspomnienie uczestnika wojny obronnej w roku 1939, ochotnika Korpusu Medycznego „Armii Poznań” pod dowództwem generała Kutrzeby, nestora medycyny wrocławskiej, profesora Gerwazego Świderskiego. Profesor Świderski w Słowo Wrocławian Gazeta lokalna 1945 roku w bitwie pod Krotoszynem uratował 6 tysięcy rannych żołnierzy rosyjskich i niemieckich. Od tegoż 1945 roku jest pracownikiem Akademii Medycznej w Poznaniu i we Wrocławiu. Od roku 1975 jest prezydentem i założycielem Światowej Federacji Chirurgów Kręgosłupa w Genewie przy Światowej Organizacji Zdrowia oraz dziekanem Fakultetu Partnerstwa Narodów UNESCO. Od 1991 roku jest dyrektorem i założycielem pierwszej w świecie Kliniki Chirurgii i Urazów Kręgosłupa. Poniżej prezentujemy treść pierwszej części jego przemówienia, część druga i trzecia (poświęcone II wojnie światowej) zostaną zaprezen- lat dzieciństwa miałem osobliwy towane kolejno w listopadzie kontakt ze św. Maksymilianem Kolbe. Zacznijmy od tego, że nie i grudniu. byłoby Niepokalanowa, gdyby Przemówienie prof. Gerwaze- terenu tego nie wykupił hrabia go Świderskiego wygłoszone Drucki-Lubecki, właściciel mapodczas VI Koncertu „Pamięć jątku Dłonie pod Kobylinem. Pomagał mu mój ojciec Stanisław i Tożsamość”: Świderski, aktywnie działający Witam serdecznie wszystkich na niwie patriotyczno-społecznej Państwa zgromadzonych tu, w południowej Wielkopolsce. przy Pomniku Chopina i dzię- To po pierwsze. Po drugie, kuję szczególnie zespołowi „Ba- śledząc od 1932 roku znakomitą silica Cantans”. Dziękuję także działalność Kolbego, należałem Panu Marianowi Jakubiszyno- do Rycerstwa Niepokalanej i wi, pani Alicji Natusiewicz oraz abonowałem pismo „Rycerz Panu Jerzemu Ziomkowi, którzy Niepokolanej”. Do dziś przereprezentują Fundację „Polskie chowuję egzemplarze tego pisma w mojej bibliotece, traktując Gniazdo”. je jako jedne z najcenniejszych Pierwszy temat, który pragnę publikacji. I teraz to, co chciałem dziś omówić, to niejako synteza szczególnie podkreślić: wielu postaci świętego Maksymiliana mówi, że Maksymilian to wielki Marii Kolbego. Drugi to mijąca święty wśród Polaków. To nie właśnie 71 rocznica wybuchu tak! Maksymilian to największy, drugiej wojny światowej. Temat jeden z najbardziej znaczących pierwszy: otóż w wielu publika- świętych w dziejach Kościoła cjach i przemówieniach podkre- Katolickiego. Można ich pośla się, że Ojciec Maksymilian dzielić na dwie grupy. Pierwsza jest jednym z wielkich Polaków to ci, którzy odeszli z tego świata i świętych. Ja mam nieco od- po wielu latach znaczącego mienne zdanie, a mam prawo do życia, odeszli jednak spokojnie tego, aby się podzielić tą opinią, i zostali pochowani wśród swobowiem już od najwcześniejszych ich najbliższych. Drugą grupę Gerwazy Świderski stanowią Męczennicy – tych znowu można podzielić na tych, którzy zostali pozbawieni życia z wyroku sądowego, rozstrzelani w wyniku akcji takich oddziałów jak SS i NKWD – i tych, bardzo nielicznych, którzy poszli na śmierć zupełnie dobrowolnie, z własnej woli. Do takich należał właśnie Kolbe. Przypomnijmy, jak było. W Auschwitz Ojciec Kolbe przebywał już od pewnego czasu; w dniu tym, tak ważnym dla naszego Kościoła, zbiegło z obozu kilkunastu więźniów. Na placu apelowym zebrano więźniów z tego bloku, przeznaczając co dziesiątego do celi śmierci. Był wśród nich ojciec rodziny, Gajowniczek, który błagał, aby wziąć to pod uwagę i ocalić mu życie. Słysząc to, święty Maksymilian wystąpił z szeregu, mówiąc: „proszę mnie wziąć w jego miejsce”. I tak się stało: zginął ostatecznie po wielu dniach głodówki. Zgon wywołano za pomocą zastrzyku fenolu. Nawet Jan Chrzciciel i kardynał Tomasz More z Londynu zginęli z rozkazu – drugi za sprzeciw wobec kolejnego, bezprawnego małżeństwa króla Henryka VIII. Dlatego też uznaję świętego Maksymiliana Marię Kolbego za jednego z pierwszych świętych w dziejach Kościoła, który spełnił naukę Chrystusa, że „nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13). Za dzień wrześniowego spotkania w pięknym Parku Południowym składamy Panu Bogu wielkie dzięki, chwała zaś profesorowi Świderskiemu i wykonawcom za to, że obecni na koncercie mogli ożywić pamięć pięknej muzyki oraz polskiego września ’39 oraz jego nieugiętych żołnierzy i dowódców, spośród których wielu po zaledwie kilku tygodniach zostało zaliczonych do „wyklętych” przez Niemców (a I takich świętych, którzy szli na potem także przez Sowietów) śmierć dobrowolnie, ofiaro- i w wielkiej liczbie nieludzko wując swoje życie za drugiego pozbawionych życia. człowieka – nie było wielu. październik 2011 str 39 Zdrowie Tajemnica bólu. Czym jest ból? Alicja Grzesiak Nic lepszego człowiek nie może zrobić człowiekowi, niż uwolnić go od bólu, i nic gorszego, niż mu zadać ból. Sławomir Mrożek Według definicji Międzynarodowego Stowarzyszenia Badania Bólu (IASP) ból jest doznaniem zmysłowym (czuciowym), które ma swoją anatomię i fizjologię, jest także przeżyciem emocjonalnym, cierpieniem, psychiczną reakcją na doznany i rozpoznany bodziec. Odczuwanie bólu jest zawsze subiektywne. Ból fizyczny jest najczęściej odczuciem odnoszącym się do jakiejś części ciała. Jest odczuciem przykrym, nieprzyjemnym, dlatego jest również doznaniem emocjonalnym. Na odczuwanie bólu i cierpienia wpływ mają także czynniki behawioralne, rozwojowe, psychologiczne, rodzinne, środowiskowe i kulturowe. Ból dotyka wszystkich. Wcześniej czy później zaboli ząb, złamiemy rękę, oparzymy się wrzątkiem lub pojawi się poważna choroba, czasem konieczność operacji. Część zabiegów medycznych jest z natury bolesna, nawet zwykły zastrzyk u niektórych powoduje omdlenie i silny stres. Tajemnica bólu - tytuł zapożyczyłam z najbardziej znanej publikacji na świecie poświęconej bólowi, jego genezie, sposobom leczenia, zawierającej fakty i wątpliwości, której autorami są Ronald Melzack i Patrick D. Wall. Melzack – profesor psychologii na uniwersytecie w Montrealu, Wall – lekarz, fizjolog bólu, absolwent studiów medycznych w Oksfordzie. Dlaczego wątpliwości? Lekarze i pacjenci wiedzą, że niektóre rodzaje bólu nie poddają się żadnemu leczeniu. Pacjenci cierpią, otrzymują środki farmakologiczne o coraz silniejszym działaniu, poddają się różnym terapiom neurologicznym, a ból trwa. Ból może podążać objazdami, jak w przypadku pacjentów z zawałem, których nie kłuje w sercu, lecz w lewym ramieniu. Jego natura jest tak skomplikowana, że mogą go spowodować nawet... leki przeciwbólowe. Jeśli na własną październik 2011 rękę przez ponad dziesięć dni w miesiącu zażywamy tabletki, pojawia się niekiedy „wywołany lekami ból głowy”. A jeśli ból, niezależnie od formy, utrzymuje się długo, zjawiskami towarzyszącymi stać się mogą lęki i depresje - twierdzi Rolf Detlef Treede, profesor neuropsychologii w Mannheim i przewodniczący Niemieckiego Towarzystwa Badań nad Bólem. Kauzalgia to jeden z tych rodzajów przeszywającego, wyniszczającego bólu, które po jakimś czasie są w stanie doprowadzić pacjenta do samobójstwa. Pacjent po drodze przechodzi depresję i wiele trudnych stanów emocjonalnych – łącznie z kryzysem psychologicznym. Kauzalgia pojawia się w polu zaopatrywanym przez uszkodzony nerw. Co ciekawe, ból zjawia się czasem natychmiast po urazie, a kiedy indziej dopiero po wielu miesiącach, gdy rana jest już zagojona. Trudno wtedy nawet znaleźć związek z wydarzeniem, które go spowodowało. Zdarza się, że i miejsce bólu jest dość odległe od miejsca uszkodzenia ciała. Niekiedy nawet dotyk miękkiej tkaniny wywołuje reakcję bólową - ból fantomowy, o którym już wcześniej wspominałam. Boli część ciała, której nie ma, bo została amputowana. Istniają także bardziej „popularne” neuralgie, migreny, bóle kręgosłupa – które mają nieskończenie wiele odmian. Morfina może pobudzać rozwój nowotworów. Stosowana jako lek przeciwbólowy u pacjentów po operacji lub u chorych na raka, może pobudzać wzrost i przerzuty nowotworu - wynika z badań amerykańskich, o których poinformowano na spotkaniu American Association for Cancer Research w Bostonie. Jest wiele metod medycznych i farmakologicznych uśmierzania bólu. Powstała odrębna dziedzina wiedzy do walki z bólem, cześć lekarzy anestezjo- logów specjalizuje się w tym wąskim obszarze, zgłębiając tajniki skutecznego działania. Jednak nie zawsze odnoszą oni sukces. Co wtedy zaproponować człowiekowi, który nie śpi po nocach, który nie chce żyć z powodu bólu, który jest u kresu wytrzymałości? W pewnych warunkach ból traci swoją ewolucyjną funkcję ostrzegawczą, która zapewnia człowiekowi przeżycie. Towarzyszy mu dzień i noc. Wpisuje się w mózg i kręgosłup tak mocno, że cierpienie pozostaje, mimo że wywołujący je bodziec dawno minął. I wtedy ból sam staje się chorobą. Jeśli chcemy go złagodzić, potrzebujemy więcej tabletek, kropli lub czopków oraz psychoterapeuty. Musimy leczyć pamięć o bólu – zmienić ślady w mózgu i w kręgosłupie, które pozostawiło tam życie z przewlekłą męczarnią. – Nawet jeśli nic nie widać, ból jest realny – mówi Treede. Bólu nie można sobie wmówić. Stres często wzmacnia ból. W amerykańskich ośrodkach leczenia bólu (o czym wspominałam) pracują lekarze i psychoterapeuci. O jakich psychologicznych sposobach leczenia bólu mówi prof. Melzack? RELAKSACJA. Prowadzi ona do zmniejszenia aktywności współczulnego i motorycznego układu nerwowego. Obecny tryb życia sprawia, że jesteśmy napięci i rozdrażnieni. Może to prowadzić w konsekwencji do takiej aktywności neuronów, że zaczynają wysyłać one sygnał bólowy do mózgu. Za pomocą metody relaksacji, która ma nieskończenie wiele odmian, można pomóc pacjentowi lub samemu sobie. HIPNOZA. Jest najstarszą formą terapii bólu. Do tej części możemy włączyć PLACEBO. Podczas badań („Tajemnica bólu”) okazało się, że zioła i różne rośliny stosowane jako środki uśmierzające ból przez setki, a nawet tysiące lat, które były skuteczne – nie zawierają składników czynnych. Zadziałał więc efekt placebo. Pacjenci mieli zaufanie do lekarza, zielarza czy szamana. Wierzyli, że otrzymują odpowiednie medykamenty. To zaufanie sprawiło, że leki były skuteczne. „Wiara czyni cuda”. Obecne badania nad placebo mówią o 50-60% skuteczności. POZNAWCZE SPOSOBY WALKI Z BÓLEM to m.in. metoda wyobrażeniowa osłabienia uwagi, metoda wyobrażeniowa przekształcania bólu, metoda wyobrażeniowa przekształcania kontekstu, skierowanie uwagi na zewnątrz, skierowanie uwagi do wewnątrz, somatyzacja. („Tajemnica bólu” Ronald Melzack) mgr Alicja Grzesiak, specjalista psychologii kryzysu http://www.alicjagrzesiak.pl/ Klinika Powrotu do Zdrowia – http://www.powrotdozdrowia.pl „Procesy psychologiczne stanowią integralną część mechani- REKLAMA zmów bólowych (…) Fakt ten powoduje, że terapia psychologiczna, nie pozostaje już na drugorzędnej pozycji, a to znaczy, że już nie sięga się po nią wyłącznie wtedy, gdy wszystko inne zawodzi. Jest ona częścią wszystkich form leczenia. To sprawia, że terapia psychologiczna, a nawet efekt placebo, są traktowane poważnie” Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 40 Gdzie najtaniej Hiperwyścig Ewa Tomaszewska Ośmiu marketowych potentatów, trzynaście produktów i czterech doświadczonych ankieterów. Tak właśnie wyglądał koniec września w naszej redakcji. Uzbrojeni w siatki, listy zakupowe i – co niektórzy – w samochód ruszyliśmy na podbój wrocławskich marketów. Jak zwykle nie było łatwo, jak zwykle mieliśmy problemy ze znalezieniem niektórych produktów. I jak zwykle w końcu udało nam się skomponować spójne zestawienie. Efekty naszej pracy prezentujemy poniżej. Na początek należy wytłumaczyć, skąd w tym miesiącu tak duża ilość przeliczników. Wiąże się to z faktem, iż bardzo często sklepy proponowały większą gramaturę towaru, który w efekcie po przeliczeniu na standardowe dla nas jednostki okazywał się tańszy (niż kilogram). Dotyczyło to głównie jabłek i Jacobs Kronung. Lokata/ Czerwiec Lipiec Sierpień Wrzesień PaździerW Biedronce i Sklep nik Lidlu produktu I Lidl Lidl Auchan Auchan E.Leclerc tego nie znaleźliII Biedronka Biedronka Biedronka E.Leclerc Auchan śmy na półkach, tak więc również III Carrefour Real Carrefour Biedronka Biedronka musieliśmy poliIV Tesco Kaufland Kaufland Lidl Lidl czyć średnią cenę V E.Leclerc E.Leclerc Real Real Carrefour kawy. Ostatnim VI Real Auchan Tesco Tesco Real towarem, nad którym musieliśmy VII Carrefour E.Leclerc Carrefour Tesco dłużej przysiąść… VIII Tesco Kaufland Kaufland było piwo. Po raz Auchan Lidl drugi Biedronka i i Kaufland w remoncie Lidl postanowiły nie brały udziału nas uraczyć większym litrażem, za co oczywiście pretensji nie raz pierwszy znalazł się gratis. te nie były aż tak rażące, choć mamy. Nowością było to, iż w Podczas zakupów w Centrum naturalnie zastanawiającym jest, październikowym rankingu po Handlowym Auchan zauważy- dlaczego taka sama czekolada w liśmy, że najtańsze 10 jajek jest Carrefourze jest o 0,97 zł niż w niejako poszerzone o pakiet dwu Auchanie. O ile jeszcze można Real Tesco Kaujaj dodatkowych. A teraz kilka zrozumieć, że różnica wynosząfland ca 2,16 zł w przypadku filetów obserwacji natury ogólnej. Miesiąc temu zastanawialiśmy z kurczaka umotywowana może 2,79 2,29 2,69 się nad niesamowitym skokiem, być indywidualnymi prefejakiego dokonał E.Leclerc (z rencjami producenta, jakimś 3,77* 3,79 3,79 końca stawki na drugą lokatę). specjalnym chowem drobiu, W październiku sklep z ulicy czy po prostu pochodzeniem Zakładowej okazał się nie- mięsa, o tyle niemal złotówka 1,69 1,69 5,59 kwestionowanym zwycięzcą. wahań czekolady, która przecież Pokonał dotychczasowego try- zawsze jest taka sama, poważ0,59 0,69 0,69 umfatora (Auchan) o 0,90 zł. nie zastanawia. Warto jeszcze Różnica wprawdzie niewielka, wspomnieć, że październikowa 3,05 3,19 2,95 jednak niezwykle istotna. Ko- różnica pomiędzy najtańszym a lejne miejsce zajęła Biedronka, z najdroższym sklepem wyniosła 11,99 11,99 11,69 pracownikami której niezwykle 6,43 zł. dobrze nam się komunikowało. Podsumowując, trzeba stwier2 1,89 1,89 Dwa ostatnie miejsca należą dzić, że odwiedzane markety do Tesco i Kauflandu (różnica z miesiąca na miesiąc oferują 2,99 2,49 2,32 pomiędzy nimi wynosi 1,83 zł). swoim klientom coraz ciekawKaufland zajął ostatnie miejscu sze rozwiązania i promocje. 14,95 15,34* 15,99 rankingu w głównej mierze Trzeba mieć nadzieję, iż to naza przyczyną najdroższego (naj- prawdę ukłon w stronę nabywdroższego w naszym rankingu, ców, nie zaś jedynie chwyt 0,79 0,79 0,79 a najtańszego na półkach Kau- marketingowy. Na przestrzeni flandu) papieru toaletowego. kilku miesięcy zauważyć daje 3,8 3,31 3,32 Kosztował on aż 5,59 zł, czyli się także, iż różnica cenowa o 3,92 zł więcej od ceny najtań- pomiędzy odwiedzanymi przez 4,39 4,49 3,59 szego papieru. Oczywiście jest nas marketami powoli topnieje. to kwotowo najwyższa różnica Topnieją też moje opory przed 3,32 4,82 3,32 cenowa pomiędzy tym samym robieniem zakupów. produktem zakupionym w róż- nych sklepach. W przypadku 56,12 56,77 58,6 pozostałych produktów różnice ziemniaków. Okazało się, iż aż w czterech sklepach bardziej ekonomicznym było kupienie np. dwu kilogramów owoców niż kilograma. Jeśli chodzi zaś o ziemniaki, w Biedronce nasi ankieterzy musieli kupić opakowanie aż pięciokilogramowe, gdyż po przeliczeniu okazało się, że kilogram kosztuje zaledwie 0,37 zł. Można sobie tylko wyobrazić, jak cięzko było nieść taki balast przez dobrych kilka ulic. Produktem problematycznym był także filet z kurczaka. W dwu sklepach nie udało się nam go nabyć, więc musieliśmy wyciągnąć średnią cenę towaru. Podobna sytuacja wyniknęła w przypadku 250 gramów kawy PRODUKT E.Leclerc Auchan Biedronka Lidl Carrefour Czekolada mleczna Wedel 100g 10 jaj 2,99 2,22 2,29 2,69 3,19 3,19 4,48 3,79 3,79 3,591 Papier toaletowy najtańszy 8 rolek Najtańsza woda niegazowana 1,5l Piwo Żywiec puszka 0,5l Kawa Jacobs Kronung 250g Mleko najtańsze 2% Kilogram jabłek 1,85 1,67 2,29 1,99 1,99 0,99 0,55 0,69 0,69 0,69 2,94 2,94 2,853 2,38 2,49 10,99 11,64 11,66* 11,66* 11,65 1,99 1,71 1,89 1,89 1,89 1,86 1,81 1,984 2,009 2,99 Filet z kurczaka 1kg 13,99 15,98 14,99 15,34* 16,15 Kilogram ziemniaków 0,967 0,68 0,375 0,79 0,69 Cukier biały 1kg 3,65 3,3 3,49 3,49 3,39 Masło ekstra kostka 200g Najtańszy chleb w przeliczeniu na kg 3,65 3,59 3,89 3,89 3,59 3,18 2,5 3,18 3,15 3,1 SUMA 52,17 53,07 53,36 53,67 55,4 10+2 gratis przel. z 2kg 3 przel. z 0,55l 4 przel. z 1,5 kg Lokaty zajmowane przez sklepy w poszczególnych miesiącach przel. z 5kg przel. z 2kg 7 przel. z 2,5kg 8 przel. z butelki 0,65l 1 5 9 2 6 * brak towaru (średnia) ADRESY WYLOSOWANYCH SKLEPÓW: - Hipermarket Tesco w Magnolii (ul. Legnicka 58) - Real. Centrum Handlowe Korona, - Sklep Biedronka, ul. Nowowiejska 48 - Centrum Handlowe E.Leclerc, ul. Zakładowa 2-4, Słowo Wrocławian Gazeta lokalna przel. z 2kg - Hipermarket Auchan, ul. Francuska 6, Bielany Wrocławskie - Hipermarket Carrefour, Aleja Generała Józefa Hallera 52, - Sklep Kaufland, ul. Legnicka 62A, - Lidl: Obornicka 68, październik 2011 REKLAMA str 41 październik 2011 Gdzie najtaniej Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Będzie się działo Opracował: Adam T. Witczak Październik 2011 – Co się dzieje we Wrocławiu? 1 października w BWA Galeria Awangarda (ul. Wita Stwosza 32) odbędzie się występ eksperymentalnego projektu muzycznego Strotter Inst., powołanego do życia w 1998 roku przez Christopha Hessa. Artysta wykorzystuje w swojej twórczości gramofony (często uszkodzone lub przebudowane w odpowiedni sposób), za ich pomocą generuje specyficzne, często hałaśliwe brzmienia.. Podczas występów na żywo, Strotter Inst. generuje gęste dźwiękowe i rytmiczne struktury. Muzyka wędruje przez różne poziomy – łoskot w estetyce lo-fi zmienia się w kliki i skrobotania, po których nastają epickie drony i wielopoziomowe połamane bity, zamieniające się w końcu w podejrzane basowe medytacje. (http://avantart.pl) 1 października w Art Cafe Kalambur przy ulicy Kuźniczej 29a o godzinie 21:00 wystąpi zespół Oranżada, grający psychodelicznego rocka z elementami folkloru słowiańskiego i żydowskiego. Grupa zaprezentuje m.in. utwory z płyt „Samsara” i „Once Upon A Train”, których wydawcą jest znana w polskim podziemiu muzycznym wytwórnia Obuh Records. (…) refleksyjno-transowy styl zespołu z silnym piętnem mazowieckiej melancholii i pogłosową sosjerką nazywać będziemy psychodelią oranżadzką. Tropiciele wpływów z łatwością wyłowią potężne ślady stóp Kraut-rocka, nieśmiertelnych opowieści z planety Gong, czy szaleńcze obroty Spodka Tajemnic (…) (Wojcek Czern – OBUH Records, http://www.oranzada.com) 2 października w klubie Alibi wystąpi raper Tomasz Iwańca aka Grubson. Muzyk współpracował z takimi wykonawcami i grupami muzycznymi jak: East West Rockers Sound System, Junior Stress, Abradab, Natural Dread Killaz, DJ FEEL-X czy DonGURALesko. 3 października w Centrum Kultury Impart (ul. Mazowiecka 17) odbędzie się koncert Macieja Maleńczuka i zespołu Psychodancing. 6 października w klubie Eter przy ul. Kazimierza Wielkiego 20 o godzinie 18:30 zagra zespół rockowy Ocean, który zaprezentuje m.in. materiał z nowego albumu „Wojna Świń”. Będą to zarazem obchody dziesiątej rocznicy powstania grupy. Wystąpią także Flap Jack, Lipali i CLON. 6 października w Firleju (ul. Grabiszyńska 56) rozpocznie się o godzinie 20:00 koncert grup Yellow Spots, Administratorr i Komety. Yellow Spots (Żółte Kropki) to węgierska grupa psychobilly/ska, Administratorr to awangardowy zespół z Warszawy (łączący w swojej twórczości elementy punk rocka i jazzu). Komety reklamują się natomiast jako „jeden z najpopularniejszych i najbardziej rozpoznawalnych zespołów alternatywnych”. 6 października w Madness (ul. Hubska 6) o godzinie 19:00 zagrają zespoły rockowe The Wild Life, The Formacja i Uluru. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna 7 października w Klubie Muzycznym ŁYKEND (ul. Podwale 37/38) wystąpią Świetliki – istniejący od 1992 roku zespół Marcina Świetlickiego, poety i wokalisty. Zespół splata w swojej muzyce elementy rocka, jazzu, reggae i poezji śpiewanej, a całość uzupełniają ekscentryczne teksty, śpiewane i recytowane przez Świetlickiego. Występ rozpocznie się o godzinie 19:00. 8 października w klubie „Kultowa” przy ul. Wita Stwosza 16 o godzinie 19:00 rozpocznie się koncert zespołów Koniec Świata i Akurat. Oba wykonują energetyczną muzykę ska z elementami reggae, punka i folku. 8 października w Klubie Muzycznym ŁYKEND (ul. Podwale 37/38) wystąpi o godzinie 20:00 grupa Carrantuohill – polska legenda muzyki celtyckiej. Nazwa zespołu pochodzi od najwyższego szczytu w Irlandii. Carrantuohill funkcjonuje od roku 1987. Przez ten czas grupa koncertowała zarówno w Polsce, jak i w Czechach, Irlandii, Niemczech, USA czy Rosji. Wydali kilkanaście płyt – m.in. „Inis”, „Irish Dreams”, „Rocky Road To Dublin”. 8 października przy akademikach Politechniki (Wittigowo) wystąpią grupy 2Tm2,3, Bethel i Luxtorpeda. 2Tm2,3 to legenda polskiego rocka chrześcijańskiego z elementami folku, Luxtorpeda to projekt powstały z inicjatywy Roberta „Litzy” Friedricha, zaś Bethel powstał w roku 2006 we Wrocławiu i wykonuje rozmaite odmiany muzyki reggae i ska. Koncert będzie bezpłatny. Śpiewam o życiu, cierpieniu człowieka, jego doświadczeniach, umieraniu, radości i śmierci. (Robert „Litza” Friedrich, założyciel Luxtorpedy – wywiad dla portalu Fronda: http://fronda.pl) 8 października w Centrum Kultury Impart (ul. Mazowiecka 17) wystąpi Zu93 – wspólny projekt włoskiego awangardowego zespołu rockowo-jazzowego Zu i legendarnego kompozytora oraz wokalisty – Davida Tibeta, założyciela grupy Current 93. Koncert odbędzie się o godzinie 20:00 i będzie częścią festiwalu Avant Art. str 42 16 października w klubie Puzzle na Rynku (Przejście Garncarskie) zagra i zaśpiewa Piotr Jan Brzeziński z Wołowa, występujący jako Peter J. Birch. Na koncercie wystąpi także Halla Nordfjord – piosenkarka z Islandii. Oboje wykonują piosenki z pogranicza folku, rocka i poezji śpiewanej przy akompaniamencie gitary akustycznej. Ludzie są przesympatyczni i co ważne – słuchają mojej muzyki, nie rozmawiają w trakcie koncertów. To dla mnie bardzo ważne, gdyż gram i śpiewam bardzo cicho. (Halla Nordfjord o występach w Polsce – wywiad dla portalu Muzyka Islandzka, http://www.muzykaislandzka.pl) 16 października o godzinie 20:00 w Hali Stulecia wystąpi legenda polskiej sceny bluesowej – grupa Dżem. Towarzyszyć będzie jej orkiestra Filharmonii Wrocławskiej. 17 października w klubie Eter (ul. Kazimierza Wielkiego 20) odbędzie się koncert „Lao Czesław Tour” – wspólne przedsięwzięcie grupy Lao Che (znanej m.in. z płyt „Powstanie Warszawskie” i „Gusła”) i piosenkarza Czesława Mozila. Start: godzina 19:00. 18 października o godzinie 18:30 w klubie Puzzle wystąpi Ondrey Smeykal – czeski wirtuoz didgeridoo, tradycyjnego instrumentu dętego australijskich Aborygenów. Didgeridoo ma postać drewnianej rury długości okoła półtora metra. 19 października o godzinie 20:00 w klubie Etera (ul. Kazimierza Wielkiego 20) wystąpi zespół Raz, Dwa, Trzy. Kapela powstała w roku 1990 w Zielonej Górze, w swojej twórczości łączy muzykę rockową z poezją śpiewaną. 22 października w klubie Od Zmierzchu Do Świtu (ul. Krupnicza 15) zagra grupa hard-rockowa 4 Szmery. Zespół powstał w roku 1996 i nawiązuje do brzmienia grup takich jak AC/DC. 23 października w klubie Eter przy ul. Kazimierza Wielkiego 20 wystąpi Tinariwen – grupa muzyczna założona przez Tuaregów z północnej Afryki. Zespół ten wykonuje tradycyjną muzykę berberyjską, często jednak przy użyciu nowoczesnych instrumentów, np. gitary elektrycznej. 9 października o godzinie 20:00 w Niebo Cafe (ul. Ruska 51) wystąpi grupa bluesowa Ścigani, założona dziesięć lat temu w Rudzie Śląskiej. 10 października o godzinie 19:00 w Hali Orbita rozpocznie się występ Chóru Aleksandrowa – słynny rosyjski akademicki chór męski. Zespół ma w repertuarze pieśni ludowe, patriotyczne i religijne, a także utwory z obszaru muzyki rozrywkowej. 12 października w Katedrze Polskokatolickiej św. Marii Magdaleny przy ul. Szewskiej 10 wystąpi słynny norweski saksofonista Jan Garbarek, a towarzyszyć mu będzie zespół The Hilliard Ensemble. 15 października w Firleju (ul. Grabiszyńska 56) wystąpi legenda rocka alternatywnego – grupa Melvins z USA. Zespół zaczął grać na początku lat 80-tych, wpłynął swą twórczością na takie gatunki jak sludge metal i grunge. Esencja stylu Melvins to muliste riffy sunące na masywnych, acz powikłanych rytmicznych konstrukcjach kreowanych przez Dale’a Crovera (w ostatnich latach wspieranego przez drugiego bębniarza – Coady’ego Willisa). To także groźny, ale podszyty nieodzowną nutką groteski nastrój. (Łukasz Iwasiński, onet.pl) Okrzyknięci rewelacją worldmusic ostatnich lat, grali u boku takich gwiazd jak Carlos Santana czy Rolling Stones. Rok temu na Open’erze zebrali pochlebne recenzje. Jesienią znów przybywają do Polski na dwa koncerty. (Kamil Piotrowski, portal Folk 24 – http://www. folk24.pl) 24 października w Sali Koncertowej im. J. Kaczmarka Radia Wrocław (ul. Karkonoska 10) zaśpiewa Stacey Kent – ceniona wokalistka jazzowa, inspirująca się muzyką brazylijską i piosenką francuską. 27 października w Sali Koncertowej im. J. Kaczmarka Radia Wrocław wystąpi kontrabasista jazzowy Charlie Haden wraz z zespołem Charlie Haden’s Quartet West. Twórczość Hadena wywarła wielki wpływ na rozwój free jazzu. Muzyk współpracował od lat 50-tych z wieloma wybitnymi artystami – m.in. z Ornette Colemanem, Keithem Jarretem i Pathem Methenym. 27 października w Hali IASE (ul. Wystawowa 1) zagra zespół Kult. Supportem będzie grupa Wu-hae. 30 października w Bezsenności (ul. Ruska 51) wystąpi Julia Marcell – polska piosenkarka, pianistka, skrzypaczka i kompozytorka zamieszkała w Niemczech. Śpiewa utwory punkowe w aranżacjach akustycznych opartych o fortepian i kwartet smyczkowy. październik 2011 str 43 Będzie się działo 4 i 5 października (codziennie o 19:30) w Centrum Inicjatyw Artystycznych (ul. Sienkiewicza 8a) wystawiana będzie monodrama Romualda Krężela „Ślub”. Spektakl zdobył GRAND PRIX 39. Ogólnopolskiego Festiwalu Teatrów Jednego Aktora 2010 we Wrocławiu. 7 października w Centrum Sztuki Impart przedstawienie „Traktat o Manekinach” (na podstawie prozy Bruno Schulza) zaprezentuje Teatr Wierszalin. Reżyserem spektaklu jest Piotr Tomaszuk. W dniach 4-7 października odbędzie się we Wrocławiu Międzynarodowa Konferencja Naukowa „Uniwersytet Wrocławski w kulturze europejskiej XIX i XX wieku”. Panele i prelekcje będą odbywać się w salach wykładowych Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii, Wydziału Nauk Biologicznych oraz Wydziału Nauk Historycznych i Biologicznych, a także w Auli Leopoldina. 13 i 14 października odbywać się będzie we Wrocławiu konferencja naukowa „Claude Levi Strauss w dyskursie nauki. Inspiracje, recepcja, krytyka”. Organizatorami są Katedra Etnologii i Antropologii Uniwersytetu Wrocławskiego (w której siedzibie przy ul. Szewskiej 50/51 odbędzie się konferencja) oraz Oddział Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego we Wrocławiu. 14 i 15 października w Instytucie Filologii Polskiej odbędzie się I Interdyscyplinarna Konferencja Naukowa z cyklu Literatura i kultura popularna. Tematem tegorocznej edycji będzie Literatura i kultura popularna w kontekście „starych” i „nowych” mediów. 19 i 20 października zaprasza na II Ogólnopolską Konferencję Naukową „Modelowanie Procesów Hydrologicznych”. Tematem będzie modelowanie matematyczne i fizyczne procesów spotykanych w gospodarce wodnej. 20 i 21 października Polskie Zrzeszenie Inżynierów i Techników Sanitarnych (Oddział Dolnośląski) zaprasza na XXII konferencję naukowę z cyklu „Postęp Techniczny w Wodociągach”. Miejscem obrad będzie siedziba NOT przy ulicy J. Piłsudskiego 24. 26 i 27 października odbędzie się we Wrocławiu XI Międzynarodowa Konferencja Naukowa Infrastruktura Podziemna Miast. Organizatorem jest Politechnika Wrocławska. W dniach 26-29 października we Wrocławiu odbędzie się druga edycja międzynarodowej konferencji naukowej ASEPS (Asia Europe Psychics Summit) 2011. Poświęcona będzie ona najnowszym tendencjom i kierunkom badań w fizyce. Miejscem obrad będzie Regionalne Centrum Turystyki Biznesowej przy Hali Stulecia. 10 października o godzinie 16:00 i 20:30 w studiu Grupy ATM (ul. Błękitna 3, Bielany Wrocławskie) Teatr Provisorium z Lublina zaprezentuje sztukę „Bracia Karamazow” na podstawie powieści Fiodora Dostojewskiego. Oglądając lubelskich Braci siedzi się jak na szpilkach. Nie ma chwil znużenia obrazami, zmęczenia dialogami. (…) Przyglądamy się drodze duchowej postaci, jakby to był najszybszy na świecie film akcji. Dylematy i pragnienia bohaterów, ekscytujące napięcia i zakazane spekulacje są tu wyrażone jasno i czysto. (Łukasz Drewniak, „Dziennik – Gazeta Prawna”) 12 i 13 października w Wytwórni Filmów Fabularnych (ul. Wystawowa 1) rumuński teatr Studio Yorick zaprezentuje spektakl „20/20”, dotyczący konfliktu etnicznego w Transylwanii pomiędzy Cyganami a Węgrami. Występy rozpoczynać będą się o godzinie 17:30. 14 i 15 października w Sali Koncertowej Radia Wrocław im. Jana Kaczmarka (ul. Karkonoska 10) zaprezentowany będzie spektakl „Poczekalnia” w reżyserii Krystiana Lupy. Wykonawcami będą aktorzy szwajcarskiego Teatru Vidy-Lausanne. Przedstawienie dotyczy egzystencji ludzi z tzw. marginesu społecznego. 20 października w Hali Orbita (ul. Wejherowska 34) wystąpi o godzinie 19:00 Gruziński Teatr Tańca z Tbilisi (Georgian Dance Show Theatre Legacy). Od 27 do 30 października codziennie o 19:00 na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego będzie można oglądać komediowią sztukę „Okno Na Parlament” Raya Cooneya w reżyserii Wojciecha Pokory. 1 października w Auli Uniwersytetu Przyrodniczego im. Jana Pawła II (pl. Grunwaldzki 24A) fundacja „Potrafię Pomóc” organizuje I Kongres Organizacji Pozarządowych Na Rzecz Dzieci Niepełnosprawnych. 1 października w Domu Handlowym RENOMA będą od godziny 9:00 do 15:00 odbywać się Targi Senioralne. Swoją ofertę skierowaną do osób starszych przedstawią na nich firmy medyczne i farmaceutyczne, a także kluby seniorów, uniwersytety trzeciego wieku, stowarzyszenia sportowe i kulturalne. 3 października od godziny 12:00 do 20:00 na placu Świętojańskim odbywać się będzie Jarmark Jadwiżański – impreza organizowana z okazji święta Jadwigi Śląskiej. Przewidziane są m.in. występy bractw rycerskich, linoskoczków i kuglarzy, a także warsztaty wyrobu papieru czerpanego, tańca dawnego i pisania gęsim piórem. 9 października odbędą się we Wrocławiu obchody XI Dnia Papieskiego. Na Rynku odbędzie się happening pod hasłem „Dzielmy się miłością” - akcja częstowania przechodniów krówkami w ramach symbolicznego podziękowania ofiarodawcom za wsparcie programu stypendialnego Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. O godzinie 18:00 w Kościele Garnizonowym pw. św. Elżbiety odbędzie się Msza Św., po niej natomiast koncert chóru, stworzonego przez członków wszystkich duszpasterstw akademickich Wrocławia i stypendystów Fundacji. Dzień Papieski ma być dla polskiego społeczeństwa etapem dziękczynnym za łaskę życia i działania tak wybitnego Polaka jakim był bł. Jan Paweł II. Jest on obchodzony od 2001 r., zawsze w niedzielę poprzedzającą rocznicę wyboru Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Hasłem tegorocznej edycji jest „Jan Paweł II – Człowiek modlitwy”. 25 października odbędzie się we Wrocławiu konferencja z cyklu „Doradca podatkowy profesjonalnym partnerem biznesowym przedsiębiorcy”. Spotkania z tej serii organizowane są kolejno w 5 miastach w Polsce od 6 do 27 października przez Wydawnictwo Wolter Kluwers Polska i Krajową Izbę Doradców Podatkowych. Na konferencje zaproszeni zostali przedsiębiorcy (właściciele firm, dyrektorzy finansowi, główni księgowi) oraz doradcy podatkowi. Podczas spotkań omówione zostaną zagadnienia związane m.in. z podatkiem VAT, podatkiem od towarów i usług oraz rozliczaniem dotacji unijnych. Prelegentami będą doradcy podatkowi, przedsiębiorcy i pracownicy aparatu skarbowego państwa. Prócz wykładów przewidziane są także panele dyskusyjne. Wydarzenie jest objęte patronatem „Słowa Wrocławian”. 15 i 16 października w Hotelu Wrocław (ul. Powstańców Śląskich 7) odbędą się prezentacje z cyklu „Audiofil”. Uczestnicy imprezy będą mogli porównywać na różnym sprzęcie jakość dźwięku płyty winylowej i sprawdzić, w jakim stopniu zależy ona od kolumn, wzmacniaczy, gramofonów etc. październik 2011 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Będzie się działo str 44 Opracował: Adam T. Witczak On 16 October at Puzzle club (Rynek, Przejscie Garncarskie) Peter John Brzezinski (performing as Peter J. Birch) from Wołów, will play and sing. There will also be a concert of Halla Nordfjord – female singer from Iceland. They both play songs with elements of folk, rock and sung poetry with acoustic guitar accompaniament. October 2011 – What’s happening in Wrocław? On 1 October at the BWA Galeria Awangarda (ul. Wita Stwosza 32) a performance of experimental music project Strotter Inst., founded in 1998 by Christopher Hess, will be held in Wroclaw. The artist uses turntables (often damaged or re-builded in an appropriate way) in his work to generate specific, often noisy sounds. Strotter Inst. is Swiss turntablist, Christoph Hess. The tools of his trade are a conglomeration of specially modified and prepared turntables and woefully distressed vinyl. (http://www.rarefrequency.com/) On 1 October at 10 p.m. at Art Cafe Kalambur (ul. Kuźnicza 29) the band Oranżada will perform, who plays psychedelic rock with slavonic and jewish folk influences. The group will present compositions from albums “Samsara” and “Once Upon A Train” which have been released by the label Obuh Records, well known in Polish underground. (…) Influences of German krautrock, melancholy psychodelia and post punk are clearly perceived both in recordings and live performances of this very interesting band. (http://www.myspace.com/oranzada) On 2 October Polish MC Tomasz “Grubson” Iwańca will perform at Alibi club. He collaborated with artists like East West Rockers Sound System, Abradab, Junior Stress, Natural Dread Killaz, DJ-Feel X, Don Guralesko. On 3 October there will be a concert of Maciej Maleńczuk and his band Psychodancing at Centrum Kultury Impart. On 6 October at 6.30 p.m. at Eter Club (Kazimierza Wielkiego 20) will play Polish rock band Ocean. They will present songs from the newest album “Wojna Świń”. It will be also tenth anniversary of the band. They will play with Flap Jack, Lipali and CLON. On 6 October at 8 p.m. at Firlej (Grabiszyńska 56) will take place a gig of three bands: Yellows Spots (Hungarian psychobilly/ska), Administratorr (avantgarde band from Warsaw which combines punk with jazz) and Komety – one of the best known Polish alternative groups. On 6 October at 7 p.m. at Madness club a concert of rock bands The Wildlife, The Formacja and Uluru will take place. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna On 7 October at Music Club ŁYKEND (ul. Podwale 37/38) Świetliki will perform – existing from 1992 band of poet and vocalist Marcin Świetlicki. The band combines elements of rock, jazz, reggae nad songwriting in their music. All this is completed by eccentric lyrics which are singed and recited by Świetlicki. The performance will start at 7 p.m. On 8 October at 7 p.m. at “Kultowa” (Wita Stwosza 16) two Polish bands will play – Akurat and Koniec Świata. They both play energetic ska with elements of regge, punk and folk. On 8 October at 8 p.m. at Music Club Łykend (Podwale 37/38) will perform Carrantuohill – Polish legend of Celtic Music. The band’s name is taken from name of the highest peak in Ireland. Carrantuohill exists from 1987. By this time they played both in Poland and Czech Republic, Ireland, Germany, USA and Russia. They released over a dozen of albums – for example “Inis”, “Irish Dreams” and “Rocky Road To Dublin”. . On 8 October at Wittigowo (near the dormitories of Wroclaw University of Technology) three Polish bands – 2Tm2,3, Bethel and Luxtorpeda will perform. 2Tm2,3 is a legend of Polish christian rock with folk motives and Luxtorpeda is a project founded by Robert “Litza” Friedrich. Bethel was founded in 2006 in Wroclaw and plays various kinds of reggae and ska. Entrance free. On 8 October at Centrum Kultury Impart (Mazowiecka 17) Zu93 will play. It is a collaboration between Italian avantgarde rock-jazz band Zu and legendary neofolk composer and singer, David Tibet, founder of Current 93. The concert will start at 8 p.m. and it will be a part of Avant Art Festival. On 16 October at 8 p.m. at Hala Stulecia will be a concert of Polish blues-band Dżem. They will play with Symphony Orchestra of Wrocław Philharmonic. On 17 October at club Eter “Lao Czesław Tour” will be held. It is a collaboration between band Lao Che and Czesław Mozil. Start at 7 p.m. On 18 October at 6.30 p.m. Ondrey Smeykal will perform. He is a famous didgeridoo player. Didgeridoo is a traditional instrument from Australia – a kind of wooden pipe. On 19 October at 8 p.m. at club Eter (Kazimierza Wielkiego 20) Polish band Raz, Dwa, Trzy will perform. They play rock music mixed with sung poetry and they have been founded in 1990 at Zielona Góra. On 22 October at Od Zmierzchu Do Świtu (Krupnicza 15) 4 Szmery will perform. It is a Polish hard rock group. Their music is highly inspired by AC/DC. On 23 October at Eter club (Kazimierza Wielkiego 20), Tinariwen will perform. It is a music group founded by Tuaregs from North Africa. This band plays traditional Berber music but they use modern instruments – like electric guitar. On 9 October at 8 p.m. at Niebo Café (Ruska 51) will perform Polish blues-band Ścigani, founded ten years ago in Ruda Śląska. On 10 October at 7 p.m. at Hala Orbita Chór Aleksandrowa (Alexandrov’s Choir) will perform. It is famous Russian choir which sings traditional, martial and religious songs. On 12 October at St. Mary Magdalene Church (Szewska 10) Jan Garbarek will play. He is a well-known saxophonist from Norway. On 15 October at Firlej (Grabiszynska 56) Melvins (the legend of alternative rock from USA) will perform. The band has started to play at the beginning of 80s. Their music highly influenced such genres as sludge metal and grunge. But the band’s mythology aside, Melvins do one thing and they do it well. They create progressive, always-changing, heavy-as-hell music that has remained relevant and interesting (…) (http://potholesinmyblog.com) Tinariwen’s edgy, bluesy sound has earned them fans like Robert Plant and Carlos Santana, whose music inspired Tinariwen’s members when they first picked up guitars. (http://www.eyefortalent.com) On 24 October at Sala Koncertowa Radia Wrocław (Concert Hall of Radio Wroclaw, Karkonoska 10) Stacey Kent will sing. She is well-known jazz female singer. She is inspired by music of Brazil and French songs. On 27 October at Sala Koncertowa Radia Wrocław im. Jana Kaczmarka (Concert Hall of Radio Wroclaw) a famous contrabassist Charlie Haden with his band Charlie Haden’s Quartet will play. His music highly influenced free jazz development. He collaborated with a lot of artists – Pat Metheny, Ornette Coleman, Keith Jarret. On 27 October at Hala IASE (Wystawowa 1) well-known Polish rock band Kult will play. They will be supported by Wu-hae. On 30 October at Bezsenność (Ruska 51) Julia Marcell will perform. She is a Polish female singer, pianist and violinist who plays acoustic arrangements of punk songs. Julia Marcell lives in Germany. październik 2011 str 45 Będzie się działo On 4 and 5 October every day at 7.30 p.m. in Centrum Inicjatyw Artystycznych (Sienkiewicza 8a) the monodrama “Ślub” (“Wedding”) will be shown. This performance has won Grand Prix of 39th All-Polish One Actor’s Festival 2010 in Wroclaw. On 7 October at Centrum Sztuki Impart a performance “Traktat o manekinach” (based on the novel “Treatise on Tailor’s Dummies” by Bruno Schulz and directed by Piotr Tomaszuk) will be presented by Wierszalin Theater. For 4 to 7 October an International Scientific Conference „University of Wroclaw in European culture of XIX and XX century” will be held in Wroclaw. Lectures and discussions will take place at classrooms of Faculty of Law, Administration and Economics, Faculty of Biological Sciences and Faculty of Historical and Pedagogical Sciences and also in Aula Leopoldina. On 10 October at 4 p.m. and 8.30 p.m. in a studio of ATM Group (Błękitna 3, Bielany Wrocławskie) Provisorium theater will present a play “Bracia Karamazow” (“The Brothers Karamazov”) based on a novel by Fyodor Dostoyevsky. On 13 and 14 October a scientific conference “Claude Levi Strauss in science discourse. Inspirations, perception and critics” will be held. It is organised by Cathedral of Ethnology and Anthropology of University of Wroclaw and Polskie Towarzystwo Ludoznawcze (Polish Ethnographic Society, section Wroclaw). The conference will take place at Szewska 50/51. On 14 and 15 October at Institute of Polish Philology I Interdisciplinary Scientific Conference about popular culture and literature will be held. The main theme will be: popular culture and literature in the context of “new” and “old” media. On 19 and 20 October a Center of Modelling of Hydrological Processes invites you on the II All-Polish Scientific Conference „Modelling of Hydrological Processes”. Mathematical and physical modelling of processes in water management will be the main theme of all lectures and discussions. The conference will be held at Institute of Geotechnics and Hydrotechnics of Institute of Technology. On 20 and 21 October Polish Association of Engineers and Sanitary Technicians (Upper Silesia section) invites you on XXII scientific conference “Technical Development in Waterworks”. This conference will take place at NOT (J. Piłsudskiego 24). On 26 and 27 October an XI International Scientific Conference “Underground Infrastructure of Urban Areas” will be held in Wroclaw at A1 Building of Wroclaw University of Technology which is the organiser. From 26 to 29 October a 2nd International Conference Asia-Europe Physics Summit (ASEPS) will be held in Wroclaw. There will be a lot of discussions and lectures about the newest ideas in physics and mathematics. ASEPS promotes synergies between different fields of physics and between physics and other research fields. On 1 October at University Of Enviromental and Life Sciences (pl. Grunwaldzki 24A) “Potrafię Pomóc” foundation invites you on I Congress of Non-Governmental Organisations for the Disabled Children. On 1 October at Dom Handlowy RENOMA Targi Senioralne (Trade Fair for Seniors) will be held. Pharmaceutical and medical companies will show their offer. Also there will be representants of senior clubs and associations. On 3 October from noon to 8 p.m. on Plac Świętojański will be held Jarmark Jadwiżański – an event organised to celebrate The Day of Saint Hedwig. Knights brotherhoods will perform duels, there will also be a lot of fun, acrobats and clowns. Also there will take place workshops of paper production, traditional dances and writing with quill. On 9 October Papal Day in Wroclaw will be held. There will be a happening “Let’s share the love” at Rynek (Market). Students will give to people on streets during this happening. There will also be a Holy Mass at St. Elizabeth Church at 18:00 and a concert of choir. Papal Day is a form of thanksgiving to God for the grace of life and work of John Paul II. It is celebrated from 2001. “John Paul II – A Man of Prayer” is the motto of this edition. On 12 and 13 October at Wytwórnia Filmów Fabularnych (Wystawowa 1) Studio Yorick from Romania will perform a play „20/20” about ethnic conflict between Hungarians and Gypsies in Transilvania. Start: every day at 5.30 p.m. On 14 and 15 October at Jan Kaczmarek Concert Hall of Radio Wroclaw (Karkonoska 10) a play “Poczekalnia” (“Waiting Room”) directed by Krystian Lupa will be presented. It will be performed by actors of Vidy-Lausanne Theater from Switzerland. The play is about people from underclass. On 20 October at Hala Orbita at 7 p.m. (Wejherowska 34) there will be a performance of Georgian Dance Show Theatre Legacy. This ensemble was founded by the Eka and Maka Vacheishvili. It has very big successes in Georgia and in neighbouring countries. From 27 to 30 October everyday at 7 p.m. on the stage of Scena Kameralna of the Polish Theatre, Ray Cooney’s play “Okno na parlament” (“Out of Order”), directed by Wojciech Pokora, will be performed. On 25 October the first conference of the series "Doradca podatkowy profesjonalnym partnerem biznesowym przedsiębiorcy" ("Tax advisor as a professional business partner of businessman" will be held in Wroclaw. This series of conference is organised in 5 Polish cities from 6 October to 27 October by Wolter Kluwers Poland and Krajowa Izba Doradców Podatkowych ("National Chamber of Tax Advisers"). Many businessmen have been invited to join this conference - business owners, chief financial officers, chief accountants and also tax advisors. Some of they key topics that will be discussed are Value Added Tax, The Goods and Services Tax, EU funds. Tax advisors, businessmen and tax office employees will be the main lecturers. There are also provided panel discussions. "Słowo Wrocławian" took a media patronage over this conference. On 15 and 16 October at Hotel Wroclaw (Powstańców Śląskich 7) “Audiophile” presentation will be held. There will be a possibility to compare quality of different hi-fi devices – gramophones, columns and amplifiers. październik 2011 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Reklama str 46 REKLAMA Słowo Wrocławian Gazeta lokalna październik 2011 str 47 Krzysztof Pełech październik 2011 REKLAMA REKLAMA Reklama PReklama Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 48 REKLAMA Reklama Słowo Wrocławian Gazeta lokalna październik 2011