k wiecień-maj 2010 przegląd strzelecki arsenał

Transkrypt

k wiecień-maj 2010 przegląd strzelecki arsenał
przegląd strzelecki arsenał
kwiecień-maj 2010
OD REDAKTORA
Szanowni Państwo,
ostatnie dni skłaniają do refleksji i głębokiego zastanowienia. Gry, a czasami szamotaniny polityczne
potoczą się tak, jak toczyły się zawsze. Po wzbudzeniu, bez względu na wysiłki entuzjastów chaosu, zawsze
następuje wyciszenie. Może mieć ono różną intensywność i różnie przebiegać w czasie, ale efekt ostatecznej
stabilizacji jest przewidywalny. Czasami tylko chwiejnej stabilizacji...
Ostatnie dni jednak w sposób szczególny zwracają uwagę na kilka spraw. Są to problemy określenia
i egzekwowania precyzyjnych procedur, stosunku do tych procedur, sposobu ich realizacji. Są to również
zagadnienia występujące w sytuacji kryzysowej i tzw. planów ciągłości działania, realizowanych w takich
sytuacjach.
Jest to także problem, w moim rozumieniu podstawowy – problem odpowiedzialności.
Odpowiedzialności, z której nie zwalnia nikogo nawet odpowiedzialność przypisana innym...
Zapraszam do lektury ARSENAŁU.
kwiecień-maj 2010
Michał Maryniak
0
SPIS TREŚCI
s. 06
Sergiusz mitin
W tym roku Międzynarodowe Targi
Broni IWA (International Waffen
Ausstellung) w Norymberdze jeszcze
bardziej urosły, goszcząc w swoich
halach wystawowych ponad 1200
wystawców.
s. 10
Piotr Szewczyk
Od wieków Bałkany znane są jako
terytorium nieustannych walk
na tle religijnym
i etniczno-niepodległościowym.
Zbigniew Szkudlarek
s. 18
Kiedy pokazano mi piąty z kolei
egzemplarz SIG 220 z takim samym
uszkodzeniem, zacząłem zbierać
informacje na ten temat wśród
kolegów z branży…
Piotr Stempski
s. 24
Fot. Marcin Jędrzejczak
W szeroko rozumianym treningu
taktyki i techniki strzeleckiej bardzo
ważne są systematyczne
ćwiczenia. Chodzi tutaj nie tylko
o samo strzelanie, ale również
o tzw. trening na sucho, w którym
nie oddaje się prawdziwych
strzałów. Choć treningi takie są
czasami nużące, to ze względu na
korzyści, jakie przynoszą, nie można
ich nie doceniać.
0
kwiecień-maj 2010
Paweł Kalisz
s. 26
Aleksander Rawski
W latach dwudziestych
i trzydziestych ubiegłego wieku
w Stanach Zjednoczonych nastąpił
gwałtowny wzrost przestępczości.
Przestępcy przemieszczali się
samochodami zbudowanymi z blach
znacznie grubszych niż obecnie.
Marek Antonowicz
s. 30
Do 28 lipca 2010 roku do prawa
krajowego mają być wdrożone
przepisy dyrektywy Parlamentu
Europejskiego i Rady 2008/51/WE
z 21 maja 2008 r. zmieniającej
dyrektywę Rady 91/477/EWG
w sprawie kontroli nabywania
i posiadania broni.
s. 42
– To, że karabin należy czyścić
po każdym strzelaniu, wykraczało
poza ich postrzeganie żołnierskiego
rzemiosła. Wielu Afgańczyków
uważało, że broń czyści się sama,
gdy się z niej strzela. Nie ma więc
sensu smarowania lufy czy łożyska...
– zauważa Jacek Matuszak, specjalista zespołu odbudowy prowincji IV,
V i VI zmiany Polskiego Kontyngentu
Wojskowego w Afganistanie.
Rafał Krauz
s. 64
Jedna z najdłużej oczekiwanych
wiatrówek ostatnimi czasy. Nowe
dziecko inżynierów z Birmingham
podbiło serca internautów, zanim tak
naprawdę pojawiło się w Polsce.
Jaka jest ta wiatrówka? Na to i inne
pytania próbowaliśmy odpowiedzieć.
s. 52
Wysoka zdolność do sterowania
procesami percepcyjnymi,
intelektualnymi i emocjonalnymi
jest niezbędna w walce sportowej.
s. 34
Paweł Kalisz
Łukasz Urbański
W lutym 2010 r. pojawiła się kolejna
wersja resortowego projektu zmiany
Ustawy o broni i amunicji1.
Grzegorz Okoński
s. 54
Wraz z chwilą zakończenia II wojny
światowej i rozpoczęcia tzw. zimnej
wojny, karabiny Mosina zostały
obrócone przeciwko Stanom
Zjednoczonym.
s. 60
INDIA
Marcin Jędrzejczak
Radosław Rozum
s. 72
s. 38
Wąskim, zatłoczonym korytarzem
porusza się osoba ochraniana
w asyście operatora ochrony
osobistej. Nagle z głębi korytarza
pada strzał. Jedna z osób poruszająca się równolegle z osobą ochranianą pada na ziemię...
kwiecień-maj 2010
s. 68
Co roku jest to samo. Najpierw zima
trzyma, skuwa wszystko lodem.
Potem następuje odwilż. Przychodzą
ciepłe dni, powoli rodzi się nowe
życie. Z niewiadomych powodów
w tym roku podobnie jest w branży
związanej z naszym hobby, jakim
jest strzelectwo pneumatyczne.
Na ziemiach naszego kraju przeszło
wiele wojen, rozegrało wiele bitew,
kampanii i powstań. Polskie lasy,
pola, drogi, wsie i miasta
wielokrotnie przemierzali najeźdźcy,
wyzwoliciele czy obrońcy.
Sezon ogórkowy, czyli zima
w strzelectwie terenowym, minął
i pora rozpocząć kolejny sezon
strzelecki.
0
Spis TREŚci
Marek Czerwiński
IWA 2010
W tym roku Międzynarodowe Targi Broni IWA (International Waffen Ausstellung) w Norymberdze jeszcze bardziej urosły, goszcząc w swoich halach wystawowych ponad 1200
wystawców.
Nieco ryzykując powtórzenie się,
muszę jednak po raz kolejny odnotować wyjątkowo ciepłą, przyjazną
atmosferę panującą na targach, co
jest niewątpliwie największą zasługą
ich organizatorów. Doskonała organizacja i całkowicie płynne, precyzyjne, a jednocześnie jakby odbywające
się w tle, nierzucające się w oczy
działanie wszystkich bez wyjątku
służb, które zapewniały sprawne
funkcjonowanie tej imprezy. Niewątpliwie składa się to w dużej mierze
na towarzyską jej atmosferę z jednej
strony, z drugiej zaś zasługuje na
uwagę jako niemalże podręcznikowy
wzorzec skuteczności i sprawności
działania, gdyż zapanowanie nad
każdym najdrobniejszym szczegółem
tak olbrzymiego przedsięwzięcia
wcale nie jest łatwe i może służyć za
przykład organizatorom podobnych
imprez na całym świecie.
Nadal trwa przebudowa środkowej,
skierowanej ku stacji metra, części
kompleksu wystawowego, która
powoli nabiera swoich ostatecznych kształtów i nie wykluczone, że
w przyszłym roku powita gości IWA
2011 już w całej swej okazałości.
Chociaż zauważyłem, że poprawiając
to, co i tak dobrze działa, dość łatwo
jest wpaść w przesadę i wprowadzić
do wyglądu kompleksu elementy
wywołujące skojarzenie z przepychem. Jest to dość nietypowe dla
Niemców, którzy cały swój powojenny dobrobyt, wysoką stopę życiową
i niezachwianą stabilność gospodarki zawdzięczają przede wszystkim
właśnie rozsądnym, rozważnym i co
za tym idzie, maksymalnie skutecznym sposobom gospodarowania i
inwestowania.
Tak samo w ekspozycjach poszczególnych wystawców coraz częściej
można zaobserwować tendencję
do znacznego zwiększania kosztów
reprezentacyjnych. Jest to w jakimś
0
W architekturze przebudowywanej części centrum wystawowego zaczyna uwidaczniać się przepych
dawniej niecharakterystyczny dla rozsądnych, wielokrotnie rozważających skuteczność
zainwestowania każdego grosza Niemców. Ot, chociażby ten pokaźny dach, w znacznej części
już wybudowany, który niczego nie osłania i ma służyć jedynie okazałemu wyglądowi.
Sterowany drogą radiową sterowiec reklamowy austriackiej firmy Swarovsky przez całe cztery dni
trwania targów unosił się w powietrzu wielopiętrowego centrum serwisowego Ost. Trudno
ocenić, ile kosztował ten popis, na ile zwiększył obroty firmy z jednej strony i jak odbił się na cenie
końcowej wyrobów z drugiej. Zastanawia z kolei, dlaczego od dawna znana na rynku i renomowana
z racji niepodważalnej jakości swoich wyrobów firma zdecydowała się sięgać do takich chwytów
marketingowych.
stopniu zrozumiałe w przypadku
nowo powstających firm, którym
niełatwo zwrócić na siebie uwagę
w czasach dzisiejszej podaży, wielo-
krotnie górującej nad zapotrzebowaniem. Zadziwia natomiast uciekanie
się do takich działań producentów
znanych i szanowanych, cieszących
kwiecień-maj 2010
IWA 2010
Przyjazna, towarzyska atmosfera targów
czasami skłania zwiedzających do zupełnie
nietypowych stylizacji i strojów. Szkoci
w kraciastych spódniczkach i ze sztyletami
za grubą skarpetą wśród zwiedzających już
dawno nikogo nie dziwią. W tym roku redaktor
Włodzimierz Łuczyński ubrał się na wzór trapera
z czasów kolonizacji amerykańskich puszcz.
Strój robił wrażenie, mimo braku długaśnego
skałkowego karabinu myśliwskiego i nieco
niestylowych mokasynów.
się renomą, zdobytą jakością swoich
wyrobów, nie zaś krzykliwymi chwytami marketingowymi.
Do skojarzeń z przepychem skłania
też wielkość i ekskluzywny wygląd
stoisk potentatów branży zbrojeniowej, dla których skierowana na
rynek cywilny oferta stanowi jedynie marginalny ułamek całokształtu
produkcji. Zwłaszcza w zestawieniu
z niekoniecznie rewelacyjnym asortymentem wystawionych na owych
stoiskach artykułów. Porównując
efektywność wykorzystania nader
kosztownych powierzchni wystawowych przez potentatów i przez małe
firmy, którym rzeczywiście zależy na
zyskownej sprzedaży, nasuwa się
nieodparte wrażenie, że potentatom
akurat na tym nie zależy wcale.
Zwrócić uwagę nie na towar, lecz
na markę – takie motto przyświeca
dzisiejszemu marketingowi.
Z przyjemnością odnotowałem
obecność na targach nowego polskiego stoiska, mianowicie wrocławskiej firmy MacTronic, oferującej
duży asortyment latarek do przeróżnych zastosowań, od turystycznych
i gospodarczych po sprzęt na użytek
policji i służb specjalnych. Mimo
całkiem nowoczesnego, trzymające-
kwiecień-maj 2010
W dziedzinie broni krótkiej do samoobrony Smith&Wesson zaproponował pistolet na tworzywowym
szkielecie (A) kaliber .380 Auto (9 mm Short) i rewolwer (C) na szkielecie ze stopów metali lekkich
kaliber .38 Special serii Bodyguard, wyposażone w miniaturowe wbudowane laserowe wskaźniki
celu. Właściwie to wystawiony na targach pistolet był wyposażony w gniazdo do umieszczenia
owego wskaźnika, natomiast samego wskaźnika brakowało (B). Jak mi wyjaśniono na stoisku, ze
względu na obowiązujące w Niemczech przepisy prawne. Dziwne, ale rewolwer najwyraźniej tym
samym przepisom nie podlegał (D).
Myśliwym – amatorom broni kombinowanej być może przypadnie do gustu nowy wyrób Hybrid
niemieckiej firmy INNOGUN. Górna lufa, gładka lub gwintowana, w zależności od wybranej
konfiguracji broni, ładuje się pojedynczym nabojem typowo dla broni myśliwskiej łamanej. Dolna
zaś tworzy repetier przeładowywany wzorem broni typu „pump-action”, czyli wzdłużnym
przesunięciem czółenka, pobierając naboje z magazynka pudełkowego. Dzięki modułowej
budowie dolna lufa może być wymieniana, można ją również używać z innym modelem Impuls,
czyli jednolufowym sztucerem w układzie „pump-action”.
go ogólny poziom targów wyglądu
krajowych stoisk, rodzą się obawy,
czy wyjdzie im na dobre przymus
zmierzenia się pod względem ekskluzywności ekspozycji z mocno stojącymi na nogach konkurentami.
Wiadomo przecież, że koszty reprezentacyjne składają się na końcową cenę towarów, tak samo jak i
koszty produkcji. Czy wykraczający
poza wszelkie granice zdrowego
rozsądku wyścig marketingowy
nie wyświadczy złej przysługi usiłującym wejść na rynki światowe
firmom krajowym? Czy nie zmusi
je do pewnego wyjałowienia jakości
i pozbawienia walorów użytkowych
oferowanych wyrobów, skoro ich
cena musi pozostać konkurencyjnie
niska? 0
IWA 2010
Minęły czasy, kiedy polowano dla zdobycia pożywienia. Dziś polowanie to hobby, zawierające
pewne elementy obnoszenia się, jak zresztą każde hobby. Broń myśliwską dziś nie wystarczy włożyć
do skromnego skórzanego lub – broń Boże! – brezentowego pokrowca, by osłonić ją przed kurzem,
wilgocią i ewentualnością mechanicznego uszkodzenia. Kufer, czy jak to czasami się mówi kejs, do
przenoszenia broni musi być nie mniej reprezentacyjny niż sama broń, bo przy okazji niejako mówi
o pozycji posiadacza w społeczeństwie w ogóle i wśród braci łowieckiej szczególnie. Oferta kufrów
do przechowania i przenoszenia broni myśliwskiej na targach była nie mniej rozmaita niż samej
broni.
Z pewnym zaciekawieniem przekonałem się,
że wykonawcami misteryjnych grawerunków na
broni myśliwskiej najczęściej są kobiety. W zasadzie, jeśli dobrze pomyśleć, można byłoby tego
się spodziewać, gdyż praca ta nie jest
szczególnie skomplikowana pod względem
wykorzystywanej techniki i wymaga bardziej
cierpliwości, niż umiejętności posługiwania
się skomplikowanym sprzętem. Przy równych
zdolnościach artystycznych, kobiety akurat
zazwyczaj cechują się bez porównania większą
cierpliwością.
W warunkach miejskich z kolei bardzo przydatna
może okazać się nowa latarka formatu
breloczkowego Spotlight, oferowana przez
amerykańską firmę Nite Ize. Firma ta w ubiegłym
roku przejęła produkującą latarki LED, w tym
taktyczne, firmę INOVA. W odróżnieniu
od absolutnej większości latarek breloczkowych,
Spotlight ma kształt półprzezroczystej kulki,
generującej światło rozproszone, łagodnie
i naturalnie oświetlające najbliższe otoczenie.
Światło zapala się po ściśnięciu palcami ważącej
zaledwie 17 g kulki, powtórne ściśnięcie przełącza
latarkę w reżim światła migającego. Dwie litowe
baterie typu 2016 zapewniają stałą gotowość
latarki do użytku w ciągu kilkuletniego okresu oraz
do 20 godzin ciągłego świecenia. Dostępne są
latarki świecące białym, niebieskim, zielonym
i czerwonym światłem oraz wersja migająca na
przemian wszystkimi tymi kolorami.
Strzelcom sportowym, stawiającym pierwsze
kroki w konkurencjach w strzelaniu z broni
pneumatycznej, można polecić nowy rosyjski
(Bajkał) pistolet MP 651 na dwutlenek węgla.
Względnie niedroga broń dla początkujących
dysponuje praktycznie wszystkimi akcesoriami
dorosłej broni sportowej.
Amerykańska firma TIMBERLINE zleciła
produkcję swego noża Wallstreet Tactical, wedle
projektu Tima Hermana, chińskim kooperantom.
Wzornictwo, materiały i jakość wykonania są bez
najmniejszego zarzutu. Szczególnie elegancko
nóż wygląda w pudełku – całkiem dobry prezent.
0
Turystom, speleologom czy amatorom
wspinaczki górskiej może przydać się nowa
latarka-czołówka firmy Fenix. Zasilana
z czterech baterii AA (lub odpowiednich akumulatorków) latarka zapewnia cztery stopnie
wydajności świetlnej: 225, 120, 50 i 7 lumenów.
Czas pracy przy zupełnie wystarczającym
dla większości zastosowań turystycznych
strumieniu świetlnym 50 lumenów wynosi
22 godziny. Elektroniczny regulator napięcia
zapewnia stały poziom świecenia przy każdym
ustawieniu aż do całkowitego rozładowania
baterii. Latarka jest odporna na ulewny deszcz
czy krótkie zanurzenie w wodzie na głębokość
do 1 metra.
kwiecień-maj 2010
IWA 2010
Amatorów chodzenia po lodzie, w tym wędkarzy
zimowych, z pewnością zainteresują nakładki,
łatwo zakładane na dowolne buty i wyposażone w zapobiegające ślizganiu się niewielkie
metalowe kolce.
Zrobili psa w jelenia – takie skojarzenie przyszło mi do głowy, kiedy ten wyżeł całkiem poważnie
miał ochotę rzucić się na wypchanego jelenia, zdobiącego jedno ze stoisk. No, cóż – uznanie dla
kunsztu taksydermistów, którzy wykonali tego wypchańca...
Oryginalną metodę prezentacji nowej ochronnej powłoki na swojej optyce obrała firma Carl Zeiss.
Każdy, kto ma do czynienia z urządzeniami optycznymi czy chociażby nosi okulary, doceni działanie
powłoki, zapobiegającej zawilgotnieniu i zaparowaniu soczewek oraz ułatwiającej ich czyszczenie.
Tyle że takie powłoki to żadna nowość, co najwyżej można mówić o nieco zmienionym składzie i
nowej, zastrzeżonej nazwie handlowej.
Debiutująca w tym roku na targach
wrocławska firma MacTronic prezentowała się
bardzo przyzwoicie i wyraźnie trzymała poziom
targów, zarówno pod względem wyglądu
stoiska, jak i eksponowanych na nim wyrobów.
kwiecień-maj 2010
Wystawcy czasami potrafią zaskakiwać, podając za swoje osiągnięcie i epokowe odkrycie rzeczy od
dawna i dobrze znane. Na przykład to, że spodnie damskie powinny być uszyte inaczej niż męskie, z
uwzględnieniem naturalnej różnicy w budowie ciała...
0
Zastawa Arms
Piotr Szewczyk
Od wieków Bałkany znane są jako terytorium nieustannych
walk na tle religijnym i etniczno-niepodległościowym.
Nawet jeśli przez długi czas narody tam zamieszkałe żyły obok
siebie we względnej zgodzie, to prawie zawsze pojawiały się
mniej lub bardziej znaczące powody, by rozpocząć przeciwko
sobie zaciętą walkę na śmierć i życie, przy okazji wciągając
w to inne państwa. Dlatego też region ten nazwany
został kotłem bałkańskim.
Oprócz wewnętrznych sporów drugą destrukcyjną siłą, która zbierała w tym rejonie krwawe
żniwo były wszelkiego rodzaju najazdy, zabory
i okupacje. Powody te oraz chęć obrony własnych interesów państwowo-narodowych skłoniły
rządzących odrodzonego w XIX wieku Księstwa
Serbii do budowy, pozwalającego na utrzymanie
w miarę stabilnej sytuacji militarno-politycznej,
przemysłu zbrojeniowego. Pierwsza dotycząca
postanowiono o umieszczeniu w centrum
Serbii, w miejscowości Kragujevac, centralnego magazynu wojskowego.
tego zagadnienia konferencja odbyła się w latach
30. XIX wieku. W czasie kilkunastu dni jej trwania
postanowiono o umieszczeniu w centrum Serbii,
w miejscowości Kragujevac, centralnego magazynu wojskowego. O decyzji zadecydował fakt,
że górzyście ukształtowane tereny były naturalną
linią obrony przed ewentualnym najeźdźcą oraz
doskonale kamuflowały fabryczne warsztaty i ludzi
w nich pracujących. Nie bez znaczenia również
10
było to, że przepływająca tamtędy rzeka Lepenica stanowiła naturalne źródło wody i energii.
Dodatkowo działało tam kilka naprawiających
i produkujących dla wojska broń palną warsztatów
rusznikarskich, co pozwalało na sprawną rozbudowę i rozwój przyszłej fabryki.
W pierwszej połowie lat 50. XIX wieku do Kragujevaca przetransportowano z innych rejonów Serbii
dodatkowe maszyny, proch oraz półprodukty do
produkcji broni. Od tego właśnie momentu datuje
się oficjalną działalność firmy Zastava. Z biegiem
lat fabryka rozwijała się. Systematycznie wdrażano
nowe pomysły i technologie, również zapożyczane
od innych producentów broni, co pozwoliło jej utrzymać się na powierzchni przez dziesięciolecia.
W długiej historii zakładów skonstruowano też
kilka bardzo ciekawych jednostek broni palnej, jak
chociażby prototypy pistoletów: M 1931 systemu
Jovanovica kaliber .380 ACP oraz pochodzący
z 1947 roku pistolet konstrukcji Borislava Maksimovica. Bardzo istotne, że zakłady koncentrowały się nie tylko na produkcji broni artyleryjskiej
i strzeleckiej dla wojska, która była sukcesywnie
modernizowana, ale również broni na rynek cywilny.
I tak pozostało do dzisiaj.
kwiecień-maj 2010
Zastawa Arms
Fabryka kieruje swoją ofertę nie tylko do jednej
grupy klientów, jakim są służby mundurowe, ale
wychodzi również naprzeciw użytkownikom cywilnym w Europie i w Stanach Zjednoczonych, gdzie
prowadzi dystrybucję.
Aktualna oferta długiej wojskowej broni strzeleckiej produkowanej przez firmę Zastava Arms oparta
jest na karabinku Kałasznikowa, który doczekał się
wielu lokalnych wzorów i odmian. Są nimi modele
M 92, M 70 B1, M 70 AB2, M 72 B1, które przystosowane zostały do strzelania radziecką amunicją
pośrednią kaliber 7,62 x 39, modele z serii M 21
dostosowane do amerykańskiej amunicji pośredniej
5,56 x 45 oraz strzelające amunicją karabinową
7,62 x 51 karabiny M 77 i M 77 B1.
Dwa ostatnie z wymienionych warte są opisania
z racji użytego naboju oraz stosowanego przez
zakłady Zastava specyficznego oznaczania broni.
Modele M 77 M 77 B1 to broń przystosowana do
strzelania zachodnią amunicją karabinową 7,62 x 51
NATO. Pomimo użycia tak silnego naboju, charakteryzują się one umiarkowanym odrzutem, co wywiera
korzystny wpływ na celność broni. Waga karabinów
wynosi 4,8 kg, długość 990 mm, długość lufy 550
mm. Broń strzela zarówno ogniem pojedynczym,
jak i ciągłym. Szybkostrzelność praktyczna wynosi
600 strzałów na minutę, zasięg skuteczny 600 m.
Prędkość początkowa pocisku osiąga 840 m/s. Do
karabinów może być dołączany bagnet oraz zamon-
towany celownik optyczny i podwieszany granatnik
w kalibrze 40 mm. Karabiny z serii M 77 mają
specjalny celownik do granatów, a także specjalną
nasadkę lufy do ich wystrzeliwania. Celowniki do
granatnika mogą być stałe lub odłączane. Model
M 77 to rkm-owa wersja wzoru M 77 B1. Warto
zaznaczyć, że kilka lat temu oznaczenie M 77 B1
było stosowane tylko wobec rkm-ów kaliber 7,62
x 51 NATO zamiast oznaczenia M 77. Długość rkm-u
Fabryka kieruje swoją ofertę nie tylko do
jednej grupy klientów, jakim są służby
mundurowe, ale wychodzi również naprzeciw użytkownikom cywilnym w Europie i w
Stanach Zjednoczonych, gdzie prowadzi
dystrybucję.
M 77 wynosi 1025 mm, długość lufy 535 mm. Broń
ma ułatwiający przenoszenie chwyt transportowy
oraz odłączany dwójnóg, co pozwala strzelać z niej
przez otwory strzelnicze. Broń ta ma w komplecie
4 zapasowe magazynki oraz nakładkę do strzelania
ślepą amunicją i granatami nasadowymi.
Zakłady nadal produkują długą samopowtarzalną
broń snajperską opartą także na strzelającym amu-
nicją mauserowską 7,92 x 57 mm karabinie M 76.
Karabin M 76 dostosowany jest do amunicji 7,92
x 57 Mausera. Jego długość całkowita wynosi 1135
mm, długość lufy 550 mm. Na karabinie mogą być
montowane celowniki optyczne lub do strzelania
nocnego. Prędkość początkowa pocisku wynosi 730
m/s. Zasięg skuteczny wystrzelonego z M 76 pocisku
wynosi 1000 m. Karabin zasilany jest z magazynków
wymiennych o pojemności 10 naboi.
Obecnie produkowany wzór dostosowany został do radzieckiej amunicji karabinowej kaliber
kwiecień-maj 2010
11
Zastawa Arms
7,62 x 54R i nosi oznaczenie M 91. Od modelu
M 76 różni się on nieco większą długością broni,
która wynosi 1195 mm i lufy o długości 620 mm.
Prędkość początkowa pocisku osiąga 790 m/s.
Zasięg skuteczny to 1000 m. W karabinie M 91
zastosowano wzorowaną na radzieckim karabinie
SWD kolbę drewnianą z wycięciem.
Wszystkie serbskie Kałasznikowy działają na zasadzie
odprowadzania gazów prochowych przez otwór w lufie,
które nadają zespołowi tłoka,
tłoczyska i suwadła niezbędną
do pracy broni energię kinetyczną. Dwuryglowy zamek unieruchamiany jest przez obrót. Mechanizm
spustowy, oprócz samopowtarzalnych
modeli myśliwsko sportowych umożliwia
strzelanie zarówno ogniem pojedynczym, jak
i ciągłym. Dźwignia przełącznika ognia pełni
również funkcję bezpiecznika przed przypadkowym wystrzałem. W karabinach z rodziny M 21
przełącznik ten został zamontowany po obydwu
stronach, tak by mogli go swobodnie obsługiwać
zarówno strzelcy prawo-, jak i leworęczni. Broń
zasilana jest z wymiennych magazynków pudełkowych o pojemności 30 naboi lub montowanych
w rkm-ach magazynków bębnowych o pojemności
75 sztuk. Zarówno modele strzelające amunicja
pośrednią 7,62 jak i amerykańską 5,56 mają
możliwość montowania na nich podwieszanych
granatników w kalibrze 40 mm.
Do oferty wojskowej i policyjnej broni długiej
dołączyły również snajperskie karabiny powtarzalne M 93 i M 07. M 93 to wielkokalibrowa,
strzelająca potężną amunicją .50 Browning (12,7
x 99 mm) lub 12,7 x 108 mm broń pozwalająca na
skuteczne niszczenie na duże odległości zarówno
celu żywego, jak i lekko opancerzonych pojazdów
mechanicznych. Tego typu broń snajperska znajduje również zastosowanie w unieszkodliwianiu
ładunków wybuchowych. Karabin zasilany jest
z magazynka wymiennego o pojemności 5 nabojów. Ma on obrotowy zamek czterotaktowy typu
mauzerowskiego.
M 93 sprzedawana jest również na cywilnym
rynku amerykańskim jako karabin wyczynowo myśliwski na grubego zwierza o nazwie Black Arrow.
12
kwiecień-maj 2010
Zastawa Arms
Ma on integralny dwójnóg i możliwość bardzo
szybkiego zainstalowania celownika optycznego,
co znacząco wpływa na celność. Umieszczony na
końcu lufy hamulec wylotowy sprawia, że odrzut
strzelającego tak potężną amunicją karabinu jest
zmniejszany aż o 62%.
Najnowszy Karabin M 07 jest kontynuacją karabinu snajperskiego, który miał identyczne oznaczenie jak wielkokalibrowy karabin Black Arrow
czyli M 93. Do produkcji modelu 07 używane są
najwyższej jakości komponenty, co ma ogromny
wpływ na wytrzymałość i celność broni. Najlepsze
rezultaty pocisk wystrzelony z tego karabinu osiąga na odległość 800 m. Broń ta jest stosunkowo
łatwa w obsłudze i ergonomiczna. Można na niej
z łatwością montować różne rodzaje celowników
optycznych oraz instalować tłumik dźwięku. Broń
ta jest oparta, tak jak jej poprzednik M 93, na
niemieckim karabinie Mauser 98A. Karabin ma geometrycznie ukształtowaną kolbę i łoże, co pozwala
na dostosowanie ich do wymiarów strzelającego.
Do karabinu może być montowany dwójnóg.
Nieprzerwanie od lat 80. XIX wieku do dnia
dzisiejszego zakłady Zastava zajmują się produkcją karabinów powtarzalnych systemu Mausera,
Nieprzerwanie od lat 80. XIX wieku do dnia
dzisiejszego zakłady Zastava zajmują się
produkcją karabinów powtarzalnych systemu
Mausera
a dokładnie jego rodzimej wersji M 48/63 wraz
z wprowadzanymi do niej systematycznie przez
dziesięciolecia ulepszeniami. W obecnej ofercie
dostępna jest przede wszystkim (aż w 24 kalibrach)
broń myśliwska i przeznaczona na rynek cywilny
broń sportowa.
Podstawowymi wzorami broni długiej są karabiny LK M 70 oraz LK M 85, na których oparte
są również nowsze modele, takie jak LK M 70
Stainless Steel, LK M 70 Battue, LK M 70 Man-
kwiecień-maj 2010
nlicher, LK M 70 LUX, LK M 70 Exclusive i LK
M 70 Lefthand produkowany z myślą o myśliwych
leworęcznych.
Karabin LK M 85 Standard stał się konstrukcją
wyjściową dla modeli LK M 85 Mannlicher, LK
M 85 Lefthand, LK M 85 Hornet, LK M 85 LUX,
a także pokrytego grawerowanymi ozdobnymi
wzorami LK M 85 Exclusive oraz CZ 99 Precision
oraz najnowszego, zasilanego z 5-nabojowego
magazynka wymiennego karabinu, LK M 808
Standard. W zależności od modelu i potrzeb
klienta, oferowane są w karabinach powtarzalnych
M 70 trzy rodzaje mechanizmów spustowych: ze
spustem standardowym, podwójnym regulowanym
lub całkowicie regulowanym oraz trzy rodzaje
łoży z kolbami. Na większości karabinów mogą
być montowane celowniki optyczne. Długość luf
w modelach LK M 70 wynosi w zależności od jego
wzoru od 510 mm do 600 mm, waga 3500 lub
3600 g. Długość całkowita wzoru podstawowego
LK M 70 Standard to 1145 mm, jego pochodnych
1055 mm. Pojemność magazynków w LK M 70
zależy od amunicji, którą strzela dany karabin
i wynosi 3, 4 lub 5 naboi. Długość luf modeli LK M
85 Mannlicher wynosi od 460 mm od 510 do 560
mm w LK M 85 Standard. Długość całkowita LK
M 85 zależy od wzoru i znajduje się w przedziale
13
Zastawa Arms
od 1005 mm do1055 mm dla LK M 85 Standard
i 955 mm dla LK M 85 Mannlicher. Waga broni
od 2760 g do 2960 g. Standardowa pojemność
magazynków dla LK M 85 to 5 naboi.
Karabin CZ 99, w odróżnieniu od innych modeli,
przystosowany został do amunicji .17 HMR, .22
LR i .22 WMRF. Jest to broń idealnie nadająca
się do strzelania sportowego, a także do polowań
sprzedawane na rynku cywilnym nieco zubożone
wersje snajperskich M 76 i M 91, które mogą
być również zasilane z magazynków 20-nabojowych. Bardzo ciekawie prezentuje się karabinek
LKP PAP. Zamiast drewnianej, ma wykonaną
z tworzywa sztucznego kolbę, z otworem ułatwiającym ułożenie kciuka. Na górnej części pokrywy
komory zamkowej znajduje się, pozwalająca na
to właśnie w Jugosławii (obecnie w Serbii) udało się skutecznie przebudować standardowy
pistolet Tokariewa do amunicji 9 mm Parabellum i co najważniejsze, wdrożyć go do seryjnej
produkcji.
na małe zwierzęta. Jej długość całkowita wynosi
dla amunicji .17 HMR 1040 mm, a dla kalibru
.22 LR i .22 WMRF 1050 mm. Lufa ma długość
560 mm. Karabiny zasilane są z magazynków
stałych o pojemności pięciu naboi. Waga broni
to 2800 g.
Lufy sztucerów produkowane są ze stali chromowo wanadowej metodą kucia na zimno, co
znacznie zwiększa ich żywotność i wytrzymałość
w trakcie używania. Modele broni myśliwskiej mają
różne długości luf, wagę oraz materiał, z którego
wykonano kolbę wraz z łożem. W przypadku
najnowszego karabinu LK 808 długość całkowita
wynosi 1194 mm, długość lufy 650 mm. W gwincie
lufy jest 6 bruzd o skoku 254 mm.
Oprócz powtarzalnej broni myśliwskiej i sportowej przedsiębiorstwo oferuje użytkownikom
cywilnym kilka modeli karabinów sportowych,
będących przystosowanymi do strzelenia ogniem
pojedynczym karabinkami Kałasznikowa. Są to
modele: LKP M 90 SA, LKP M 77 SA, LKP M 76,
LKP PAP. Od wersji wojskowej różnią się one
brakiem możliwości prowadzenia ognia
seryjnego oraz tym, że zasilanie
odbywa się z magazynków o
pojemności 10 naboi. LKP
M 90 SA i LKP M 76
to nic innego, jak
montowanie celowników laserowych i taktycznych,
szyna picatinny.
Zastava Arms ma w swojej ofercie również broń
krótką. Obecnie produkuje się pistolety typu M
57, M 70 A, M 70, P 25, M 88 i M 88 A, będące
ulepszonymi wersjami radzieckiego pistoletu TT
wzór 33 oraz bardzo nowoczesne pistolety CZ 99,
999, 999 Scorpion, EZ, EZ Compact.
Serbskie tt-ki różnią się między sobą kształtem,
wymiarami oraz zastosowanym nabojem.
Zasada działania modeli M 57 i M 70A
polega na wykorzystaniu krótkiego odrzutu lufy, która ma
dwa pierścieniowe
rygle wchodzące w wewnętrzne opory zamka.
Mechanizm spustowy, tak jak w radzieckim
pierwowzorze pozbawiony jest samonapinania, a mechanizm uderzeniowy jest typu
kurkowego. W celu zabezpieczenia broni
ustawia się kurek na zębie bezpieczeństwa.
Wyjątek stanowią tu modele M 70, M 88 i M 88
A, czyli skrócona wersja pistoletu M 70 A, które
mają bezpieczniki skrzydełkowe umożliwiające
bezpieczne noszenie broni z nabojem w lufie. Zostały one w modelach M 88 i M 88 A umieszczone
na zamkach, a w M 70 na szkieletach broni.
Model M 57 przystosowany został do strzelania amunicją 7,63 x 25 Tokariewa. Zasilany jest
z jednorzędowego magazynka o pojemności
9 nabojów, czyli o jeden nabój więcej niż w pistolecie radzieckim. Od oryginału różni się on także
14
kwiecień-maj 2010
nabojów. Pistolet ten ma dwie skrócona wersje:
M 88 i najnowszą M 88 A. Różnią się one od M
70 A mniejszą, 175-mm długością, krótszą 96-mm
lufą i innym typem okładzin chwytu oraz sposo-
miała w swojej ofercie pistolety TT strzelające
amunicją 10 mm AUTO oraz .45 ACP
bem zabezpieczenia. W wersji M 88 powszechnie
montowane są okładziny orzechowe. Najnowsza
wersja M 88 A ma okładziny wykonane z tworzywa
sztucznego. Pistolet ten waży 775 g czyli o 5 g
mniej niż M 88. Kolejną innowacją wprowadzoną
w modelu M 88 A jest magazynek posiadający
przedłużenie, czyli tak zwane kopytko. Rozwiązanie
to jest znane w Polsce dzięki zastosowaniu go
Zastawa Arms
długością całkowitą – model radziecki 196 mm,
wersja serbska – 200 mm. Broń ta, jak wszystkie
pochodzące od niej wzory serbskich TT, ma stałe
przyrządy celownicze. Kolejne wzory M 70 A, M 88,
M 88 A i M 70 dostosowane zostały do amunicji
9 mm Parabellum oraz 7,65 Browning.
Warto tutaj nadmienić, że to właśnie w Jugosławii
(obecnie w Serbii) udało się skutecznie przebudować standardowy pistolet Tokariewa do amunicji
9 mm Parabellum i co najważniejsze, wdrożyć
go do seryjnej produkcji. Ma on nazwę M 70 A.
Poza nieco mniejszą masą nie różni się niczym od
M 57. Tak jak on ma tą samą długość całkowitą
200 mm, wysokość 130 mm oraz długość lufy 116 mm, a także mechanizm spustowo-uderzeniowy.
Również jego pojemność
magazynka wynosi 9
typowo kompaktowa wymiarami, nieco większa od
pistoletu kieszonkowego. Jej długość całkowita
to 165 mm, a wysokość 115 mm. Długość
lufy wynosi 94 mm czyli o 2 mm mniej
niż w pistoletach serii M 88 i M
88 A. M 70 przeznaczony
został jako broń
zapasowa dla oficerów wojska oraz policjantów,
a także jako cywilny pistolet do samoobrony. W
odróżnieniu od klasycznego M 57 pistolet ten działa
na zasadzie odrzutu zamka swobodnego, w którym
w przeciwieństwie do innych działających na tej
zasadzie konstrukcji, przy demontażu broni lufa jest
wyjmowana. Model ten zasilany jest z magazynka
o pojemności 8 nabojów. Jego długość całkowita
wynosi 165 mm. Broń ta jak wszystkie pełnowymiarowe pistolety Zastavy systemu Tokariewa jest
wykonana całkowicie ze stali, dlatego waży 725
g, co przy pistolecie o tak małych gabarytach ma
niewątpliwie wpływ na zwiększenie jego celności
i zmniejszenie odrzutu.
Fabryka Zastava Arms oferuje również dostosowany do amunicji 6,35 x 15,5 Browning pistolet kieszonkowy P 25. Broń ta działa na zasadzie odrzutu
zamka swobodnego, ma mechanizm spustowy bez
samonapinania i mechanizm uderzeniowy typu
kurkowego. Szczątkowe przyrządy celownicze są
stałe. Jest to pistolet o bardzo niewielkich wymiarach, bowiem jego długość całkowita wynosi tylko
115 mm, natomiast długość lufy 56 mm. Dzięki
zastosowaniu w nim elementów z utwardzanego
stopu aluminium jest to broń bardzo lekka o masie
320 g. Okładziny chwytu w pistolecie wykonane
są z drzewa orzechowego.
Wszystkie serbskie TT-ki mogą być oksydowane
lub zostać pokryte ochronną warstwą chromu,
a także mieć białoczarne wykończenie. Oprócz wersji
W pierwszej połowie lat 50. XIX wieku do Kragujevaca przetransportowano z innych rejonów
Serbii dodatkowe maszyny, proch oraz półprodukty do produkcji broni. Od tego właśnie
momentu datuje się oficjalną działalność firmy Zastava.
w rodzimych pistoletach P 64. Umożliwia ono lepszy uchwyt broni, jak również pozwala na szybszą
wymianę magazynków i prawidłowe umieszczenie
ich w chwycie. Pistolet ten jest produkowany na
rynek amerykański, również w wersji strzelającej
amunicją .40 S&W. Dla tego naboju broń zasilana jest z magazynków o pojemności 6 naboi.
Strzelająca amunicją 7,65 x 17 SR M 70 to broń
kwiecień-maj 2010
użytkowych pistolety te produkowane są jako bardzo
pięknie grawerowana broń kolekcjonerska (o nazwie
LUX) zaopatrzona w ozdobne okładziny chwytu, która
z powodzeniem może stać się prawdziwą ozdobą
wielu kolekcji, jak również drogim prezentem wręczanym na przykład głowom państw.
Kilka lat temu, kiedy fabryka po zniszczeniach
dokonanych przez lotnictwo NATO powróciła na
15
Zastawa Arms
rynek broni palnej, miała w swojej ofercie pistolety
TT strzelające amunicją 10 mm AUTO oraz .45 ACP.
Miało to być rozwinięcie i pokazanie wszystkich
możliwości tulskiej tokariewki, a także wyznaczenie
dla tego pistoletu zupełnie nowej drogi. Niestety
broń ta od jakiegoś czasu nie jest już produkowana,
a szkoda, bo był to dość dobrze przemyślany sposób jej dalszego rozwoju, podobny do tego, który
stosują z dużym powodzeniem u siebie Amerykanie
wobec starego dobrego Colta M 1911 A1.
W latach 90. firma skonstruowała oparty na
niemiecko-szwajcarskich pistoletach SIG SAUER
pistolet CZ 99. Tak naprawdę jest to ich rozwinięcie.
Broń ta wyposażona jest w mechanizm spustowy
czarnym lub utwardzaną warstwą chromu. Pistolety
są również produkowane jako grawerowana wersja
kolekcjonerska zaopatrzona w pokryte kolorowymi
wzorami drewniane okładziny chwytu.
Model CZ 99 jest przepisową bronią armii i policji
serbskiej. Na jego bazie firma produkuje pistolety z
serii 999. Zasada działania i sposób zaryglowania
jest identyczny jak w CZ 99. Również dźwignię
zwalniacza kurka umieszczono po obydwu stronach, znacznie zwiększając jej manewrowość. CZ
999 jest o 8 mm dłuższy niż CZ 99, ale za to ma
lufę jak w CZ 99, czyli 108 mm. Modele CZ 99 i CZ
999 charakteryzują się doskonałą ergonomią. Lufy
w nich montowane wykonywane są metodą kucia
M 93 sprzedawana jest również na cywilnym rynku amerykańskim jako karabin wyczynowo
myśliwski na grubego zwierza o nazwie Black Arrow.
podwójnego działania, umożliwiający strzelanie
zarówno z opuszczonego, jaki i z napiętego
kurka. Pistolet nie ma żadnych bezpieczników
zewnętrznych, chociaż taka wersja CZ 99 była
kiedyś produkowana. Do zabezpieczenia broni
służy wewnętrzna blokada iglicy, która pozwala na
bezpieczne noszenie pistoletu z nabojem w lufie
i dzięki temu na szybkie jego użycie. Do opuszczenia napiętego kurka służy specjalna dźwignia,
spełniająca jednocześnie funkcję zatrzasku zatrzymującego zamek po ostatnim wystrzale. Dźwignia
ta, jak i zatrzask magazynka, zostały zamontowane
po obydwu stronach pistoletu, co pozwala na swo-
na zimno oraz dodatkowo pokrywane wewnątrz
warstwą chromu, co zwiększa ich odporność na
zużycie i niszczące działanie gazów prochowych
oraz korozji. Łatwość obsługi pistoletów zapewnia
dodatkowo wskaźnik obecności naboju w komorze
nabojowej oraz wskaźnik trzech ostatnich naboi
w magazynku.
Kilka lat temu produkowana była sportowa wersja pistoletu CZ 999 o nazwie Zastava TOP 20.
Broń ta nie miała mechanizmu samonapinania,
a spust w niej regulowano tak, by siłę jego nacisku
dostosować do wymagań strzelca. Magazynki do
pistoletu TOP 20 były uniwersalne zarówno do
Oprócz powtarzalnej broni myśliwskiej i sportowej przedsiębiorstwo oferuje użytkownikom
cywilnym kilka modeli karabinów sportowych, będących przystosowanymi do strzelenia
ogniem pojedynczym karabinkami Kałasznikowa.
bodną jego obsługę, zarówno strzelcom prawo-,
jak i leworęcznym. Zasada działania modelu CZ
99 opiera się na wykorzystaniu energii krótkiego
odrzutu lufy, która ryglowana jest poprzez jej
ruch w pionie. Lufa nie ma, tak jak w przypadku
wcześniej opisanego modelu M 57, pierścieniowych rygli, lecz specjalnie ukształtowaną komorę
nabojową, która wchodzi w opory ryglowe okna
wyrzutowego łusek.
Broń produkowana jest w dwóch wersjach dostosowanych do strzelania amunicją 9 mm x 19 Parabellum oraz .40 S&W. W wersji 9 mm Parabellum
pistolet zasilany jest z magazynka o pojemności
15 nabojów, a w wersji 40 S&W magazynki mają
pojemność 10 nabojów. Długość całkowita broni
wynosi 190 mm, długość lufy 108 mm i wysokość
140 mm. Przyrządy celownicze w pistoletach są
stałe. Dzięki szkieletowi wykonanemu ze stopu
utwardzanego aluminium udało się zmniejszyć
wagę całkowitą broni, która wynosi 960 g. Broń
może być pokryta antykorozyjną powłoką w kolorze
16
amunicji 9 mm Parabellum, jak i 40 S&W, a ich
pojemność wynosiła dla broni 9 mm Parabellum
16 sztuk, dla broni w kalibrze 40 S&W 12 sztuk.
Stosowane były również magazynki o zwiększonej
pojemności – dla amunicji 9 mm Parabellum – 18
naboi, dla 40 S&W – 14 naboi. Wydłużona 125
mm lufa umożliwiała montowanie kompensatora
podrzutu, co bardzo korzystnie wpływało na komfort strzelania. Duża, sięgająca 1040 g waga broni
i długa lufa sprawiały, że pistolet był bardzo celny
i doskonale nadawał się do strzelania sportowego
typu IPSC. Długość całkowita broni wynosiła 218
mm. Szkielet pistoletu posiadał integralną szynę
picatinny, co umożliwiało montaż latarek taktycznych i celowników laserowych. Specjalne okładziny
chwytu i spust typu combat sprawiały, że broń
doskonale nadawała się do strzelania oburącz.
Najnowsze wzory z serii 999 to 999 Scorpion,
EZ 9/40 oraz model EZ Compact. Od pierwowzoru różnią się one przede wszystkim wagą, która
w przypadku CZ 999 Scorpion wynosi 935 g, mo-
kwiecień-maj 2010
szynę picatinny. Przyrządy celownicze są regulowane lub stałe i jak w innych CZ 99 i 999 mają
ułatwiające celowanie po zmroku punkty trytowe.
Na celność pistoletów EZ i komfort strzelania
korzystnie wpływa montowanie w nich lekkich
półokrągłych kurków szkieletowych. Lekki szkielet
zmniejsza wagę całkowitą i sprawia, że broń jest
wygodna w noszeniu. Pistolety EZ noszące oznaczenie Compact są skrócone w porównaniu z pistoletami pełnowymiarowymi. Ich długość całkowita
wynosi 188 mm, długość lufy 98 mm. Tak jak one
kwiecień-maj 2010
Zastawa Arms
deli EZ 9 i EZ 40 – 950 g i ich wersji kompaktowej
912 g. Zasilane są one również z magazynków
o pojemności 15 nabojów w wersji 9 mm Parabellum i 10 nabojów dla wersji strzelającej amerykańską amunicją 40 S&W. Pistolety EZ 9 i EZ
40 mają dodatkowo umożliwiającą montowanie na
nich latarek taktycznych i celowników laserowych
posiadają na szkielecie integralną szynę picatinny.
Różnią się one nieco innym znacznie ułatwiającym
celowanie typem celownika stałego.
Zastava Arms wsławiła się również jako producent dobrej jakości rewolwerów M 83, inaczej
nazywanych R 357, które przez wiele lat znajdowały się w jej ofercie. Broń ta strzelała amunicją
.357 Magnum (9 x 33R) i słabszą .38 Special
(9 x 29R). Rewolwery te miały szkielety typu
średniego, porównywalne ze szkieletami typu K
firmy Smith&Wesson. Mechanizm spustowy był podwójnego działania, pojemność bębenka wynosiła
6 naboi. Broń ta produkowana była z trzema długościami luf, a w zależności od ich długości, ważyła
900 g dla lufy 2,5 cala, 1000 g dla lufy o długości
4 cale i 1180 g z lufą 6-calową. W późniejszym
okresie, oprócz rewolwerów M 83, produkowane
były również modele sportowe przystosowane do
amunicji .22 LR oraz modele myśliwsko-wyczynowe
w kalibrze .44 Magnum (11,2 x 2R).
Fot. mat.Zastava Arms
17
polemika
Kiedy pokazano mi piąty z kolei egzemplarz SIG 220 z takim samym
uszkodzeniem, zacząłem zbierać informacje na ten temat wśród kolegów
z branży…
Zbigniew Szkudlarek
02:%',‚$342:%,%#+)!23%.!
€
Na początek wypada zadać sobie
pytanie, po co nam ta broń?
Jeżeli odpowiedz brzmi, że jest to
broń pomocnicza służb mundurowych
(czyli broń, która spędza więcej czasu
w kaburze niż na strzelnicy) lub jest
przeznaczona do rekreacyjnego użycia
przez cywilnego użytkownika – wybór
trafiony. Jeżeli oczekujemy od pistoletów SIG Sauer serii 220 wytrzymałości
broni używanej przez wyczynowców
(50 000, a nawet do 200 000 strzałów
rocznie) – będą kłopoty. Poza tym za
pęknięty szkielet w przypadku służby
mundurowej płacą podatnicy. Cywilny
użytkownik musi nadwerężać własny
MARZECNRCENAZ
6!4
problemem jest użycie stopu aluminium jako materiału konstrukcyjnego szkieletu w modelach
broni krótkiej, opartej na systemie
krótkiego odrzutu lufy
18
-!2:%#
portfel. Efektem końcowym tego stanu
rzeczy jest to, ze pistolety SIG Sauer
serii 220 na rynku amerykańskim nie
mają takiej renomy jak w Polsce.
W Kanadzie zaś można je spotkać
na wyprzedaży po 750 dol. kanadyjskich.
W polskich wydawnictwach od kilkunastu lat wypisuje się peany na cześć tych
pistoletów; nawet określa się je jako RollsRoyce’y wśród pistoletów. Samochody
firmy R-R to przede wszystkim symbol
trwałości. Tego nie można powiedzieć
o żadnym modelu SIG Sauer serii 220,
a już szczególnie o wcześniejszej jego
wersji z aluminiowym szkieletem. Za
wspomnianego Rolls-Royce’a wśród
pistoletów można z pewnością uważać
wcześniejszy model SIG 210, używany
Okladka.indd 1
swego czasu przez armię szwajcarską.
Ten wykonany całkowicie ze stali pistolet,
oprócz dobrej celności i trwałości, miał
też odpowiednią cenę: na rynku amerykańskim na początku lat 70. kosztował
ponad 1500 dol. Dla przykładu: pistolet
Colt Government Mk 4 serii 70 (zmo-
2010-04-27 14:16:32
dyfikowany model 1911 A1) kosztował
wówczas prawie sześć razy mniej.
Większość opisów pistoletów SIG Sauer seria 220 ogranicza się do kopiowania
fabrycznych reklamówek bądź opinii użytkownika opartej często na teście kilkuset
strzałów. Na tej podstawie wypisuje się
kwiecień-maj 2010
polemika
Glock nowszej konstrukcji - zwracają uwagę dwa kołki mocujące blok ryglowy
też rewelacyjne, a niezgodne z prawdą
opinie dotyczące tego pistoletu.
SIG Sauer 220, będący następcą
modelu 210, ukazał się na rynku około 1975 roku. Konstrukcyjnie oba te
z poprzednikiem. Jako nowość w tym
modelu zastosowano zmodyfikowany
system ryglowania Browninga, nazwany
od nazwiska konstruktora systemem
Petersa (pojedynczy występ ryglujący na
Pęknięcia rożnych elementów broni krótkiej w trakcie intensywnego
używania zdarzają się w prawie wszystkich modelach pistoletów.
modele znacznie się różniły. Zgodnie
z obowiązującą tendencją SIG 220 był
pistoletem z mechanizmem spustowym
SA/DA. Ciężar broni miał być mniejszy,
a koszty produkcji niższe w porównaniu
lufie). Ryglowanie w rozwiązaniu Petersa
upraszczało produkcję lufy i zamka oraz
zwiększało odporność broni na zacięcia
w razie zapiaszczenia.
Rowki prowadnic zamka wykonano
Glock 17 wczesnej produkcji - pojedynczy kołek mocujący blok ryglowy
kwiecień-maj 2010
19
polemika
na zewnętrznej powierzchni szkieletu,
na całej jego długości (dla magazynków jednorzędowych). Podobnie jak
w ówczesnej nowości – pistolecie H&K
P9 S – zamek SIG Sauer serii 200
składa się z dwóch głównych części.
Osobne wykonanie bloku mieszczącego wyciąg i iglicę upraszczało i potaniało produkcję. Analogicznie, w celu
obniżenia ceny produkcji, wewnątrz
oryginalnego aluminiowego szkieletu
zastosowano oddzielny stalowy blok
ryglowy osadzony na osi zaczepu do
rozbierania broni. I tu zaczęły się kłopoty. Sam blok nie był problemem, był
i jest nim do dziś sposób osadzenia
tej części. Przy bardziej intensywnym
strzelaniu aluminiowy szkielet pękał
w rejonie otworu na oś zaczepu.
Szczelina pęknięcia rozprzestrzenia
się od obrzeża tego otworu przez prowadnice zamka do górnej powierzchni
szkieletu (patrz: foto).
Szkielet 1911 A 1 - zwraca uwagę proporcjonalnie niżej niż w SIG serii 220 umieszczony otwór na osi
zaczepu zamka
sywny przekrój poprzeczny szkieletu
w płaszczyźnie otworu na oś zaczepu
zamka. Biorąc dodatkowo pod uwagę
Użycie sprężynowego zderzaka zamka faktycznie zmniejsza energię
jego uderzenia w blok ryglowy przy ruchu wstecznym, ale też zwiększa
prędkość jego powrotu, co z kolei powoduje zwiększone obciążenie
krytycznego węzła podczas ryglowania.
Przyczyną pęknięć były dynamiczne
obciążenia bocznych powierzchni otworu
na oś zaczepu, powstające w wyniku
uderzeń zamka i lufy w blok ryglowy (zaś
za jego pośrednictwem w oś zaczepu)
w trakcie strzelania. Przekrój poprzeczny
szkieletu pistoletów serii 220 w płaszczyźnie tej osi charakteryzuje się niedostateczną grubością bocznych ścianek.
Użycie stopu aluminiowego jako materiału konstrukcyjnego pogarszało sytuację.
Zatem, nazywając rzecz po imieniu, był
to ewidentny błąd konstrukcyjny.
większą wytrzymałość stali w porównaniu z aluminium, w CZ 75 ten typ
pęknięć nie występuje.
Miałem okazję zetknąć się z paroma
wczesnymi egzemplarzami SIG Sauer
serii 220 z pękniętymi w tym miejscu
szkieletami (kalibry 9 x 19 PARA oraz
0.45 ACP). Kiedy pokazano mi piąty
z kolei egzemplarz SIG 220 z takim samym uszkodzeniem, zacząłem zbierać
informacje na ten temat wśród kolegów
z branży (rzecz działa się na początku
lat 80. XX wieku w Kanadzie)
Potwierdzono, że w SIG 220 taki
typ uszkodzenia nie jest rzadkością.
Późniejsza utrata kontraktu na dostawę
315 930 pistoletów kal 9 x 19 PARA dla
US Army przez firmę SIG Sauer była
spowodowana głównie pęknięciami
szkieletów, o czym jakoś zapomina
się we wszystkich znanych mi polskich
opracowaniach.
O pękaniu szkieletów oczywiście
wiedzieli producenci, gdyż wnoszono reklamacje. Są to fakty znane
niektórym użytkownikom i rusznika-
pistolety o aluminiowych szkieletach na kontynencie amerykańskim zyskały opinię broni, którą
można dużo nosić, ale znacznie
mniej używać
Dla lepszej ilustracji problemu można
porównać prawidłowo pod względem
wytrzymałościowym skonstruowany
analogiczny węzeł, na przykład w
pistolecie CZ 75, tj. wyjątkowo ma-
20
1911 A 1 - znacznie grubsza ścianka szkieletu na wysokości osi zaczepu zamka
kwiecień-maj 2010
polemika
rzom. Oczywiście firma SIG Sauer
nie informuje o takich detalach. Próbowano ratować sytuację. Program
PIP (Product Improvement Program)
obowiązuje także w zakładach SIG.
Główny problem szkieletów serii SIG
O pękaniu szkieletów oczywiście
wiedzieli producenci, gdyż wnoszono reklamacje. Są to fakty
znane niektórym użytkownikom i
rusznikarzom.
220 wynika z tego, że producent trzyma się pomysłu oddzielnego bloku
ryglowego – upraszcza to technologię
wykonania szkieletu. Problem pękającego szkieletu uratować mogła tylko
terapia wstrząsowa, w tym wypadku
zmiana konstrukcji szkieletu. Na to się
jednak SIG nie zdobył.
W późniejszym modelu SIG 226 użyto stali jako materiału konstrukcyjnego.
Zwiększyło to nieco wytrzymałość
krytycznego przekroju. Dużo później dla zabezpieczenia szkieletu od
kwiecień-maj 2010
1911 A 1 - neoprenowy zderzak zamka widoczny na żerdzi sprężyny powrotnej
wspomnianych pęknięć zastosowano
dodatkowe zabezpieczenie. Jest to
sprężynowy zderzak zamka umieszczony na żerdzi sprężyny powrotnej,
a użyty na przykład w modelu 226
X-FIVE. Przypomina to nieco wcześniejsze rozwiązanie znane z modelu
H&K USP oraz H&K 23. Rozwiązania
H&K oraz SIG różnią się tym, że
w modelach H&K tylna cześć prowadnicy sprężyny powrotnej spełnia
dodatkowo funkcję bloku ryglowego.
Użycie sprężynowego zderzaka
zamka faktycznie zmniejsza energię
jego uderzenia w blok ryglowy przy
ruchu wstecznym, ale też zwiększa
21
polemika
prędkość jego powrotu, co z kolei
powoduje zwiększone obciążenie
krytycznego węzła podczas ryglowania. X-FIVE jest zbyt krótko w użyciu,
żeby ocenić zalety wspomnianego
rozwiązania. Mogę się tu powołać na
skutki użycia podobnego rozwiązania
w niektórych pistoletach 1911 A1.
Sztywna sprężyna zderzaka zamka
umieszczona jest tam wewnątrz
żerdzi sprężyny powrotnej i za pośrednictwem popychacza oddziałuje
na umieszczoną w zamku wkładkę
Sam blok nie był problemem, był i
jest nim do dziś sposób osadzenia
tej części.
sprężyny powrotnej. Porównując
przekroje poprzeczne szkieletów obu
pistoletów we wspomnianych krytycznych przekrojach, widać znacznie
grubszą ściankę w przypadku 1911
A1. Poza tym sam otwór na wspomnianą oś jest bardziej odsunięty od
górnej krawędzi szkieletu. Pęknięcia
szkieletu 1911 A1 w płaszczyźnie osi
zaczepu nigdy nie występują, pękały
za to prowadnice zamka w szkieletach
pistoletów potraktowanych wspomnianym zderzakiem. Dłuższe prowadnice
zamka w szkielecie SIG będą tu na
pewno zaletą w porównaniu z 1911
A1. Wymieniony zderzak zamka nigdy
nie był adaptowany przez firmę Colt,
ani innych producentów klonów 1911
A1. Była to prywatna produkcja, która
jeszcze szybciej zniknęła z rynku, niż
się pokazała.
Oddzielny blok ryglowy zastosowano
także w pistoletach Glock. Rozwiązanie to się sprawdzało do momentu
drastycznego zwiększenia prędkości
odrzutu zamka w modelu 20 (silny
nabój 10 mm). Blok ryglowy zaczął
w przyspieszony sposób wyrabiać
Miejsce pękania szkieletu w pistoletach SIG Sauer serii 220
W celu usunięcia problemu, zastosowano dla wszystkich modeli Glocka
dwa kołki ustalające blok ryglowy.
Zasadniczą różnicą między Glockiem
a SIG SAUER serii 220 jest tu materiał
szkieletu. Polimer użyty w Glocku jest
podatny, aluminium i stal stopowa
użyta w SIG nie.
Pęknięcia rożnych elementów broni
krótkiej w trakcie intensywnego używania zdarzają się w prawie wszystkich
modelach pistoletów.
Pękają opory sprężyn powrotnych w
pistoletach Mauser C 96.
Powiększa się odległość zaporowa
pistoletów P 08 na skutek wyrobienia
przegubów zamka.
niej części, o ile nie jest używany polimerowy zderzak zamka (montowany
na żerdź sprężyny powrotnej).
Pęka dolna krawędź okna wylotowego zamka CZ 75.
Zamki P 38 i Beretty 92 pękają pionowo na wysokości wycięć na rygle
(autor niniejszego opracowania zaliczył
Ryglowanie w rozwiązaniu Petersa upraszczało produkcję lufy i zamka
oraz zwiększało odporność broni na zacięcia w razie zapiaszczenia
swoje osadzenie wewnątrz szkieletu.
W efekcie wystąpił niewielki ruch
kątowy dookoła kołka, na którym był
osadzony, aż do momentu wystąpienia
niesprawności broni (patrz: foto Glock
17 wczesnej produkcji z pojedynczym
kółkiem).
22
Przednia cześć rowków prowadnic
zamka w szkielecie nieśmiertelnego
1911 A1 ma tendencję do wzdłużnych
pęknięć. Pęka tam także mostek nad
otworem dla zaczepu zamka. Po
dłuższym użyciu może także wystąpić
poprzeczne pękniecie zamka w przed-
SIG 210
kwiecień-maj 2010
Dla lepszej ilustracji problemu
można porównać prawidłowo
pod względem wytrzymałościowym skonstruowany analogiczny
CZ 75 - zwraca uwagę masywna obudowa osi zaczepu zamka
takie uszkodzenie w P 38). Dorzucić
można, że urwana tylna część pękniętego zamka starszej wersji modelu
92 raziły strzelca w twarz w momencie
odpalenia. Warto tu wspomnieć chociażby o dochodzeniu w armii Stanów
Zjednoczonych na ten temat. W modelu 92 „All Steel” wspomniany krytyczny
przekrój zamka został wzmocniony
przez podniesienie jego ścianek.
W glockach pękają wzdłużnie komory nabojowe oraz wkładki prowadzące
zamków.
• nie jest zalecane używanie amunicji o podwyższonych ciśnieniach,
tj. +P (ta informacja znajduje się
w instrukcjach prawie wszystkich
modeli z krótkim odrzutem lufy,
a mających aluminiowe szkielety);
• tzw. sprasowywanie zamka (regulacja pionowego i poziomego luzu
prowadnic zamka dla zwiększenia
celności broni) ze względu na
trwałość przeróbki praktykowane
jest tylko w modelach o stalowych
szkieletach. W odniesieniu do alu-
Potwierdzono, że w SIG 220 taki typ uszkodzenia nie jest rzadkością.
Późniejsza utrata kontraktu na dostawę 315 930 pistoletów kal 9 x 19
PARA dla US Army przez firmę SIG Sauer była spowodowana głównie
pęknięciami szkieletów, o czym jakoś zapomina się we wszystkich
znanych mi polskich opracowaniach.
Wszystkie wymienione uszkodzenia
są wynikiem niewłaściwej konstrukcji
elementów poddanych dynamicznym
obciążeniom w trakcie odpaleń.
Użycie stopu aluminiowego do
konstrukcji szkieletów na przykładzie
wczesnych modeli SIG 220 i innych
Dodatkowym problemem jest użycie
stopu aluminium jako materiału konstrukcyjnego szkieletu w modelach broni
krótkiej, opartej na systemie krótkiego
odrzutu lufy. Wspomnianego aluminiowego szkieletu powinno się bezwzględnie
unikać z następujących powodów:
• w modelach z aluminiowymi szkieletami będzie występowało szybsze
wyrobienie prowadnic zamka;
kwiecień-maj 2010
miniowego szkieletu jest to tylko
strata czasu.
Z wymienionych powodów pistolety
o aluminiowych szkieletach na kontynencie amerykańskim zyskały opinię
broni, którą można dużo nosić, ale
znacznie mniej używać (czyli coś
dla służb mundurowych). Aluminiowy
szkielet to nie tylko problem wczesnych pistoletów SIG Sauer serii 220.
Można dla przykładu wymienić pistolety
Walther P 1 oraz Colt Commander.
Pierwszy to powojenna wersja słynnego
Walther P 38, drugi to skrócony model
1911 A1. Oba dla zmniejszenia ciężaru zostały wyposażone w aluminiowe
szkielety. Przy bardziej intensywnym
węzeł, na przykład w pistolecie
CZ 75, tj. wyjątkowo masywny
przekrój poprzeczny szkieletu w
płaszczyźnie otworu na oś zaczepu zamka.
amerykański) wykonano odpowiedniki
tych modeli ze stalowymi szkieletami:
pierwszy jako Walther P 38 Classic,
drugi jako Colt Combat Commander.
Jako ciekawostkę można dodać, że
Colt Commander miał w zamyśle producenta już w latach 50. zastąpić model
1911 A1, będący wtedy w wyposażeniu
sił zbrojnych USA. Popyt na tę broń nie
był duży. Następne konstrukcje Colta
oparte na modelu 1911 A1 miały już
tylko stalowe szkielety.
Prawdziwą porażką, jeśli idzie o wytrzymałość szkieletu, był produkowany
w drugiej połowie lat 70. hiszpański
Star PD kal. 0.45 ACP. Pęknięcia
z przodu rowków prowadnic szkieletu
w tej zmodyfikowanej, lekkiej wersji
modelu 1911 A1 mogły wystąpić jeszcze przed 2000 strzałów.
Użycie stali jako materiału konstrukcyjnego szkieletu SIG 226 należy
uznać za krok w dobrym kierunku, ale
jest to tylko rozwiązanie połowiczne.
Drastyczne pogrubienie ścianek szkieletu w przekroju krytycznym, całkowita
rezygnacja z koncepcji oddzielnego
bloku ryglowego lub inny sposób jego
osadzenia, może uczynić z pistoletów
SIG Sauer serii 220 pistolety o dobrej
trwałości.
Fot ze zbiorów Autora
23
polemika
używaniu pistoletów od razu ujawniła
się zmniejszona trwałość prowadnic
zamka. Colt Commander kal. 0.45 ACP
miał też nieprzyjemny odrzut. Szkielety
Colt Commander opatrzone były numerami seryjnymi rozpoczynającymi
się od CLW (Colt Light Weigth). Dla
poprawienia trwałości broni (tudzież
zwiększenia popytu – chodzi o rynek
Glock
Piotr Stempski
W szeroko rozumianym treningu taktyki i techniki strzeleckiej bardzo ważne są systematyczne
ćwiczenia. Chodzi tutaj nie tylko o samo strzelanie, ale również o tzw. trening na sucho, w którym
nie oddaje się prawdziwych strzałów. Choć treningi takie są czasami nużące, to ze względu na
korzyści, jakie przynoszą, nie można ich nie doceniać.
Porównanie luf do Glocka 17, prawdziwej i treningowej
Wyrobienie odpowiednich nawyków
i prawidłowych odruchów podczas
posługiwania się bronią palną wymaga wielokrotnego wykonywania
określonych czynności. Powtarza się je
w zależności od poziomu wyszkolenia i metody treningowej, na przykład dzieląc na fazy albo wykonując
w cyklu ciągłym, przechodząc od
powolnych ruchów do wykonywanych
z maksymalną prędkością. Następnie
łączy się jedno ćwiczenie z innymi
i tak powstaje cały scenariusz rozbudowanego treningu w bezpiecznym,
szybkim i skutecznym posługiwaniu
się bronią.
W celu ułatwienia treningów bezstrzałowych powstają różnorakie
akcesoria, od amunicji szkolnej, aż
po broń przeznaczoną wyłącznie
do ćwiczeń. Na przykład są glocki
z czerwonymi szkieletami i dodatkowym oznaczeniem literą P. Zachowują
one zgodność obsługi z pistoletami
bojowymi, ale mimo działania mechanizmu spustowego, nie mają możliwości
oddania strzału. Zupełnie inną grupę
akcesoriów stanowią mniej lub bardziej
zaawansowane trenażery strzeleckie.
24
Bardzo prostym sposobem na przeprowadzenie bezpiecznego treningu
na sucho jest możliwość zastąpienia
lufy bojowej jej treningowym odpowiednikiem. Nie wymaga to dużych
nakładów finansowych, jak w przypadku całego pistoletu typu P i pozwala
na ćwiczenie wszystkich czynności
obsługowych na własnej broni.
Lufa treningowa do pistoletu Glock
17 firmy 5.11 wykonano z tworzywa
sztucznego. Komora nabojowa nie ma
lewej ścianki, a otwór wlotowy kształtem przybliżony jest do prostokąta.
W środku komory znajduje się poprzeczna, pionowa przegroda dzieląca
ją na pół. U góry przy wlocie do ko-
mory, podobnie jak w lufie prawdziwej,
ukształtowany jest występ współpracujący z czółkiem zamka, a pod
komorą usytuowane są dwa występy.
Jeden odpowiada za przekoszenie lufy,
utrzymanie urządzenia powrotnego
i współdziałanie z zatrzaskiem demontażowym broni. Drugi w trakcie powrotu
zamka unosi komorę, ale w odróżnieniu od występu przy prawdziwej lufie,
nie ma wślizgu nabojowego. Główna
część lufy w przekroju poprzecznym
przybiera kształt krzyża i tylko w dwóch
miejscach ma okrągłe wzmocnienia.
Zabezpieczenie przed wprowadzeniem
naboju do komory uzyskano poprzez
zastosowanie prostokątnego otworu
kwiecień-maj 2010
o krzyżowym kształcie, a okienko
wyrzutowe wypełnia prostopadłościan
komory nabojowej. Cały element
jest żółty, więc wyraźnie kontrastuje
z czernią pistoletu.
Broń z zamontowaną lufą treningową, podczas czynności obsługowych, funkcjonuje w typowy sposób.
W trakcie odciągania zamka lufa porusza się wraz z nim, a następnie zostaje
liwości przypadkowego wprowadzenia
naboju, więc z tak przygotowanym pistoletem można w bezpieczny sposób
ćwiczyć na przykład posługiwanie się
bronią krótką w ochronie osób, odpieranie ataku na konwój, walkę w bezpośrednim kontakcie z przeciwnikiem
uzbrojonym w nóż lub inne narzędzie.
Można również przeprowadzać treningi
grupowe, wchodzenia do pomiesz-
Glock 17 z lufą treningową widoczną
w okienku wyrzutowym i z przodu zamka
wstawić opisywany tu plastikowy element. Składanie broni dzięki występowi
pod lufą treningową, o który zaczepia
się żerdź sprężyny powrotnej, przeprowadza się w identyczny sposób jak
z lufą bojową. Po złożeniu od przodu
z zamka na około 1 cm wystaje część
przekoszona i zatrzymana. Z kolei
powracający zamek przesuwa lufę
w przednie położenie. Podczas tego
ruchu następuje uniesienie komory
nabojowej i zaryglowanie. Jeżeli zamek
był odciągany z pustym magazynkiem
w chwycie, to zostanie on zablokowany
na zatrzasku, a przez okienko wyrzutowe będzie widoczny prostokątny wlot
do komory nabojowej.
Dzięki elementowi zastępującemu
lufę można doskonalić różne czynności
obsługowe. Dobywać broń, przeładowywać, wymieniać magazynki, symulować usuwanie zacięć, przyjmować
określone postawy strzeleckie. Jak
wspomniano, do komory nie ma moż-
czeń, wzajemnego ubezpieczania się
osób wykonujących konkretne zadania
itd. Z tak przystosowaną bronią można
z powodzeniem prowadzić szkolenia,
nie tylko na strzelnicach, ale również
w terenie otwartym, w salach gimnastycznych, a także innych pomieszczeniach, w których zwykle nie prowadzi
się tego typu zajęć. Dzięki żółtemu
kolorowi lufy treningowej osoby współćwiczące i instruktor prowadzący
zajęcia z daleka widzą, że broń jest
bezpieczna. Dodatkowa korzyść ze
stosowania plastikowego elementu jest
ochrona prawdziwej lufy i czółka zamka
przed ewentualnym zbijaniem podczas
setek przeładowań, które wykonuje się
w trakcie treningów na sucho. Po zajęciach można szybko rozłożyć pistolet,
wymienić lufy i znowu mieć w pełni
sprawną broń bojową.
Jeśli chodzi o glocki, to firma 5.11
oferuje lufy treningowe do modeli:
17/22/31, 19/23/32, 26/27, 20/21.
Fot. Autor
Zamek, lufa treningowa i urządzenie powrotne Glocka 17 w widoku od dołu
kwiecień-maj 2010
25
glock
wlotowego o wysokości mniejszej od
średnicy pocisku, pionowej przegrody
wewnętrznej oraz eliminację wślizgu
nabojowego. W przypadku próby
przeładowania broni z amunicją, wysuwający się z magazynka nabój uderza
w występ pod komorą i unieruchamia
zamek w tylnym położeniu.
Przed ćwiczeniami z bronią należy
ją rozłożyć i zamiast prawdziwej lufy,
amunicja magnum
W latach dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych nastąpił gwałtowny wzrost
przestępczości. Przestępcy przemieszczali się samochodami zbudowanymi z blach znacznie grubszych niż obecnie. Już samo przestrzelenie drzwi pojazdu było trudne, a przecież często zachodziła konieczność strzaskania
bloku silnika. Sytuacji tej nie mógł sprostać popularny nabój 38 Special. „trzydziestka ósemka” była amunicją
celną, ale za słabą energetycznie, by skutecznie zatrzymywać pojazdy czy penetrować nawet prymitywne początkowo kamizelki kuloodporne.
Marek Czerwiński
W 1934 roku za pomocą przedłużenia łuski i zwiększenia ładunku
prochowego w 38 Special opracowano
nabój kal. 357 Magnum, Dokładnie 8
kwietnia 1935 roku rewolwer i nowy
nabój (po specjalnym pokazie) zostały
zaakceptowane przez szefa FBI J. Edgara Hoovera. Przez dwie dekady (aż
do wprowadzenia w 1955 roku kalibru
44 Magnum) 357 Mag. był najsilniejszym nabojem rewolwerowym świata.
Początkowo policjanci i agenci FBI
bali się tego mocnego naboju, głównie z powodu nadmiernej penetracji
i znacznego odrzutu broni. Kolejnym
powodem niechęci była konieczność
noszenia ciężkiego rewolweru, bowiem
357 Mag. wymagał mocnej, odpornej
26
na wysokie ciśnienia broni. Także huk
wystrzału był nieprzyjemny, zwłaszcza
z luf trzycalowych i krótszych.
Na światową sławę 357 Mag. musiał
poczekać do lat pięćdziesiątych, kiedy
to opracowano lepiej ekspandujące
pociski i znacznie lżejszą broń, początkowo na średnim, a potem nawet
lekkim (ale wzmocnionym) szkielecie.
Z długich luf rewolwerów (powyżej 165
mm) pocisk o masie 10,25 g osiągał
nawet do 1100 J energii kinetycznej,
czyli trzy razy więcej niż stary 38
Special.
Także dla myśliwych nabój kal. 357
Magnum był cennym darem – wszak
w USA dość powszechnie poluje się z
bronią krótką. Można go używać tak-
że w broni długiej, zwłaszcza lekkich
sztucerach systemu „lever action”.
Średni nabój kal. 357 Magnum,
z lufy sztucerowej długości 508–610
mm może uzyskać energię około
1200–1550 J, na 100 m spada ona
jednak do około 700–1020 J. Kształt
pocisku jest najczęściej zaokrąglony lub ścięty (z wyjątkiem nowych
pocisków Hornady typu FlexTip), co
oczywiście nie służy balistyce, ale
sprzyja przekazaniu energii w tuszy.
Penetracja 9-milimetrowych pocisków
nie jest nadmierna: na 100 m blok
żelatynowy, będący odpowiednikiem
tkanki zwierzęcej, jest przebijany na
głębokość 33–48 cm (w zależności
od masy i typu pocisków).
kwiecień-maj 2010
Typ pocisku, masa (g)
Prędkość początkowa
(m/s)
1.05.1950
Energia kinetyczna
Eo (J)
E 50
Długość lufy
(mm)
LAPUA
FMJ CEPP SUPER 9,7
370
327
664
527
140
LAPUA
SJFN 9,7
385
342
719
569
140
GECO
FMJ 10,2
445
395
1010
796
210
GECO
SP 10,2
445
390
1010
780
210
HIRTENBERGER
SP 10,2
460
430
1079
943
210
FMJ i SP po 10,2
425
380
926
739
150
SP 10,2
425
390
920
740
150
SAKO
TCJ 10,2
400
348
819
620
150
MAGTECH
SP 10,52
376
–
724
–
102
WINCHESTER
PG 11,66
360
332
755
641
127
WINCHESTER
JHP 10,24
376
336
725
580
127
SELLIER & BELLOT
IMI
Policjanci w USA twierdzą, że skuteczniejsza od 357 Magnum jest tylko
bomba atomowa. Wiele w tym prawdy.
Posługując się współczynnikiem rażenia, obalającego TKO (Taylor knock
out) uzyskujemy dla ciężkiego pocisku
tego kalibru wielkość 12,0. Jak na nabój do broni krótkiej to dużo, bowiem
9 mm Para osiąga tylko 6,7 w skali
Taylora, a mocny 45 ACP dochodzi
do 11,85.
Obecnie służby policyjne i specjalne przechodzą coraz częściej na
pistoletowy nabój 40 S & W, który
charakteryzuje się łuską krótszą od 357
Magnum i kryzą z wtokiem. Pozwala
to na lepsze wykorzystanie go w broni
samopowtarzalnej. Mniej popularnym,
pistoletowym odpowiednikiem 357
kwiecień-maj 2010
Mag. jest 357 SIG. W niczym nie
umniejsza to roli dobrego, rewolwerowego kaliber 357 Magnum.
Reasumując, 357 Magnum, mimo
upływu ponad 75 lat od jego opraco-
stosuje się go z powodzeniem do
polowań z bliska na mniejsze gatunki
jeleni, a w Afryce nawet na impale.
Kaliber 44 Remington Magnum
powstał w 1955 roku, przez wydłu-
W 1934 roku za pomocą przedłużenia łuski i zwiększenia ładunku prochowego w 38 Special opracowano nabój kal. 357 Magnum, Dokładnie
8 kwietnia 1935 roku rewolwer i nowy nabój (po specjalnym pokazie)
zostały zaakceptowane przez szefa FBI J. Edgara Hoovera.
wania, nadal cieszy się sporym szacunkiem na całym świecie. Uważany
jest za najlepszy nabój rewolwerowy
XX wieku i sprawdza się też w broni
długiej. W Stanach Zjednoczonych
żenie łuski naboju rewolwerowego
44 Special i znacznego zwiększenia
ładunku prochu. W jego opracowaniu
uczestniczyły firmy Smith & Wesson
i Remington. Największą sławę mocnej
27
amunicja magnum
Firma
amunicja magnum
Producent
Masa, typ pocisku
(g)
Vo (m/s) dla lufy
rewolwerowej 152 – 165 mm
Eo (J) -pomiar przy długości
lufy 152 – 165 mm
Eo (J)
przy lufie 508 mm
FIOCCHI
12,96 FMJ
460
1371
2056
FIOCCHI
15,55 SP
445
1539
2308
MAGTECH
15,55 SP
360
1010
1600
IMI
15,55 SP
390
1280
1920
SELLIER & BELLOT
15,55 SP
360
1008
1590 *
„czterdziestce czwórce” przydały filmy
z Clintem Eastwoodem w roli „Brudnego
Harrego”. Kreowany przez Eastwooda
inspektor Callaghan wszystkie problemy rozstrzygał za pomocą groźnego
Smith & Wessona Model 29. Wylot lufy
potężnego rewolweru (kal. 10,97 mm)
robił wrażenie na przestępcach. Także
torii toru lotu stosunkowo wolnych
pocisków tego kalibru absolutnie nie
sprzyja dalekim strzałom, niezależnie
od indywidualnych doświadczeń strzelców z USA.
Historia potężnego naboju rewolwerowego 454 Casull jest związana
z Dickiem Casullem oraz Jackiem
zwłaszcza w przypadku tego ostatniego mamy do czynienia z pewnym
nadużyciem, bo broń tego kalibru
przed strzałem należałoby wkręcić
w imadło.
Maksymalna długość łuski 454
Casull wynosi 35,179 mm, naboju
44,831 mm.
Masa pocisku (g)
Typ pocisku
Długość lufy (mm)
Proch, typ i masa (g)
Prędkość początkowa (m/s)
E o (J)
15,5
JHP
190,5
H110; 2,52
637
3145
19,44
JHP
190,5
H110 2,05
542
2860
Robert de Niro w kultowym filmie „Taksówkarz” posługiwał się długolufowym
rewolwerem kal. 44 Magnum, zresztą
tej samej firmy. Niewielu strzelców
umie prowadzić realny trening z broni
krótkiej tego kalibru, chyba że z użyciem słabszej amunicji sportowej typu
Firma
Typ pocisku
Fulmerem. Pochodzili oni z Salt Lake
City w stanie Utah. Przez wiele lat
eksperymentowali z amunicją 45 Colt,
stosując naważki prochu dochodzące
do granicznych krotności elaboracji
podstawowej. Nie udało się im jednak
z krótkiej lufy bezpiecznie przekroczyć
Masa (g)
Vo (m/s) lufa 6 ½ cala
Łuskę od Colta przedłużono w naboju kal. 454 także po to, by uniknąć
tragedii związanych z omyłkowym
załadowaniem naboju 454 Casull do
bębna rewolweru 45 Colt. Gdyby taka
możliwość istniała, mogłoby dochodzić
do rozerwania broni i niebezpiecznych
Eo (J) lufa 6 1/2 cala
Eo (lufa 508 mm)
MAGTECH
SP
16,85
548
2540
3450
WINCHESTER
SP
19,44
495
2386
3510
WINCHESTER
PARTITION GOLD
16,85
549
2539
3480
Semiwadcutter lub zamiennych nabojów 44 Special. W broni długiej, nawet
w lekkim sztucerze o masie około 2,7
kg, nabój pokornieje, a odrzut wydaje się porównywalny lub minimalnie
mocniejszy niż przy strzelaniu z broni
kaliber 243 Winchester.
Bardzo dużo dla opracowania oraz
popularyzacji kalibru zrobił znakomity
Kaliber
Masa pocisku
(g)
Eo = 1400 J, czyli poruszali się w
granicach wyznaczonych przez 44
Remington Magnum. Dopiero minimalne zwiększenie długości łuski i
pogrubienie jej ścian doprowadziło
konstruktorów do efektu finalnego:
przekształcenia starego naboju 45 Colt
w potężny 454 Casull. Stało się to w
1950 roku, lecz na popularność nabój
Prędkość początkowa pocisku wystrzelonego
z lufy 10-calowej (254 mm) (m/s)
TKO
357 Magnum
10,25
457
12
44 Magnum
15,5
427
21
16,8 19,44 22,0
548 518 550
30 33 41
454 Casull
45–70
26,2
403
35
30 –06
10,85
790
19,5
strzelec i publicysta Elmer Keith, który
z rewolwerami 44 Magnum skutecznie
i z dalekich dystansów polował na
jeleniowate. Amerykańskie przepisy
dotyczące odległości strzelań nie mają
jednak żadnej korelacji z naszymi.
I słusznie, bowiem obniżenie trajek-
28
musiał poczekać jeszcze kilkanaście
lat. Po dziś dzień 454 Casull ma opinię jednego z najmocniejszych seryjnych nabojów rewolwerowych świata.
I choć pojawiły się monstrualne naboje
w rodzaju 460 czy 500 Smith &
Wesson, to jednak wydaje się, że
zranień strzelca.
Początkowo 454 Casull określany
był jako 454 Magnum, ale ponieważ
był prawie dwukrotnie mocniejszy
Przez dwie dekady (aż do wprowadzenia w 1955 roku kalibru 44
Magnum) 357 Mag. był najsilniejszym nabojem rewolwerowym
świata.
od 44 Remington Magnum, nazwę
zmieniono, upamiętniając nazwisko
pierwszego z konstruktorów. 44 Magnum, mimo wszystkich zalet, miał
pewien niedobór energii kinetycznej,
odczuwalny przy strzelaniu zwierzyny
grubej. Jako potężny nabój do broni
krótkiej był zupełnie wystarczający,
jednak w sztucerze często się nie
sprawdzał. Zwłaszcza gdy chodziło
o polowanie na gruboskórną, odporną
na strzał zwierzynę Pocisk 454 Casull o
kwiecień-maj 2010
amunicja magnum
masie około 16 g z lufy rewolweru o długości 165 mm (6 ½ cala) osiągał prędkość wylotową około 526 m/s. Energia
dochodziła do 2350 J. To mniej więcej
tyle, ile może osiągnąć indywidualnie
elaborowany pocisk kal. 44 Magnum,
ale ... wystrzelony z długiej lufy sztucera
typu „lever action”. Z kolei 454 Casull
skich dystansach strzału są dwukrotnie
skuteczniejsze od mocnych przecież
30 – 06 czy 308 Winchester. Najwyższym współczynnikiem TKO dysponuje
nabój z pociskiem 22-gramowym.
Z dłuższej lufy sztucera pocisk
osiąga energię kinetyczną około
3300–3850 J, w zależności od typu
Początkowo policjanci i agenci FBI bali się tego mocnego naboju,
głównie z powodu nadmiernej penetracji i znacznego odrzutu broni.
Kolejnym powodem niechęci była konieczność noszenia ciężkiego
rewolweru, bowiem 357 Mag. wymagał mocnej, odpornej na wysokie
ciśnienia broni. Także huk wystrzału był nieprzyjemny, zwłaszcza z luf
trzycalowych i krótszych.
odpalony z broni długiej o zbliżonej lufie
dysponuje energią przekraczającą 3600
J. Przy tak obiecujących parametrach
energetycznych nie trzeba było długo
czekać, by 454 zaczął służyć myśliwym
polującym nie tylko z rewolwerów, ale
i z broni długiej.
Mocny 454 Casull dysponuje pewną
przewagą nad stoperami w rodzaju 444
Marlin czy 45 – 70 Goverment – ma
bowiem znacznie krótszą łuskę. Jest
i masy pocisku oraz wielkości ładunku prochowego. Przybliża to nabój
454 Casull do świetnej (zwłaszcza na
pędzenia) amunicji 444 Marlin, przy
czym krótszy 454 Casull pozwala na
załadowanie do magazynu rurowego
większej ilości nabojów. 454 Casull,
wraz z szybkostrzelną bronią przeładowywaną dźwignią wahliwą, wydaje
się ciekawą propozycją właśnie na
polowania zbiorowe.
Na światową sławę 357 Mag. musiał poczekać do lat pięćdziesiątych,
kiedy to opracowano lepiej ekspandujące pociski i znacznie lżejszą
broń, początkowo na średnim, a potem nawet lekkim (ale wzmocnionym) szkielecie.
to czynnik istotny, gdyż przyspiesza
przeładowanie. Zastanówmy się nad
ważnym (zwłaszcza dla polujących
w Afryce) współczynnikiem TKO.
Choć w Europie klasyfikacja kalibrów
według tego współczynnika nie jest
zbyt popularna, wysoka wartość TKO
zapewnia znacznie większe prawdopodobieństwo położenia grubego zwierza
pierwszym strzałem.
Uśrednione wielkości współczynnika
dla nabojów 454 Casull wynoszą 30–42
(w zależności od masy pocisków i Vo
czyli praktycznie wielkości ładunku
prochowego). Warto wiedzieć, że dla
44 Magnum parametr ten zawiera się
w granicach 21, a dla pocisku kal. 308
Win. tylko 18,9. Można więc (z pewnym uproszczeniem) wysnuć wniosek,
że najcięższe pociski 454 Casull pod
względem rażenia obalającego na bli-
kwiecień-maj 2010
Indywidualne, wzmocnione elaboracje mogą dać wyjątkowe parametry
amunicji, nawet przy dość krótkiej lufie.
Pokazuje to poniższa tabela. Wykorzystano pociski firmy Freedom Arms.
Z długich luf rewolwerów (powyżej
165 mm) pocisk o masie 10,25 g
osiągał nawet do 1100 J
Strzelając tak elaborowaną amunicją
ze sztucera, uzyskamy dla pocisku lżejszego Eo = 4400 J i około 4010 J dla
JHP 19,44 g. Reasumując, 454 Casull
jest bardzo skutecznym stoperem. Na
bliskich dystansach może powalić
niedźwiedzia. W Afryce bywa używany
przy polowaniach na „wielką piątkę”
jako tzw. broń wsparcia. Rywalizuje
w tej roli z kalibrem 444 Marlin.
29
prawo
Marek Antonowicz
Do 28 lipca 2010 roku do prawa krajowego mają być wdrożone przepisy dyrektywy Parlamentu Europejskiego
i Rady 2008/51/WE z 21 maja 2008 r. zmieniającej dyrektywę Rady 91/477/EWG w sprawie kontroli nabywania
i posiadania broni. Rząd planuje to wdrożenie przez zmianę dwóch ustaw. W poprzednim numerze szczegółowo
omówiłem propozycje zmian w pierwszej z nich, tj. w ustawie o broni i amunicji. Obecnie przedstawię propozycje
rozwiązań zaproponowane w drugiej regulacji prawnej, tj. w ustawie o wykonywaniu działalności gospodarczej
w zakresie wytwarzania i obrotu materiałami wybuchowymi, bronią, amunicja oraz wyrobami i technologią o
przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym, zwanej dalej ustawą.
Na wstępie należy zaznaczyć, że
ustawa ta ma zastosowanie wyłącznie
do profesjonalistów wytwarzających
m.in. broń palną lub zajmujących się jej
obrotem. Osoby te stanowią grupę tzw.
przedsiębiorców koncesjonowanych, tj.
przedsiębiorców wykonujących działalność gospodarczą w zakresie wytwarzania materiałów wybuchowych, broni,
amunicji oraz wyrobów o przeznaczeniu
wojskowym lub policyjnym oraz obrotu
nimi. Oznacza to, że zmiany przepisów
zaproponowane w odniesieniu do tej
regulacji nie będą dotyczyły zwykłych
posiadaczy broni palnej, a więc takich,
którzy nie są związani z handlem bronią
palną, jak myśliwi czy sportowcy.
Pośrednictwo
Dyrektywa 2008/51 wymaga wprowadzenia do prawa krajowego wielu
definicji m.in. pośrednika i sprzedawcy.
Mając na uwadze, że obecnie ustawa
nie posługuje się tymi pojęciami wprost,
ale odwołuje się do zakresu działań wykonywanych przez pośrednika
i sprzedawcę zaproponowano zmianę
definicji „obrotu”, zgodnie z którą obrót to „działalność handlowa dotycząca materiałów wybuchowych, broni,
amunicji oraz wyrobów i technologii
o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym, w tym pośrednictwo polegające na
negocjowaniu, doradztwie handlowym,
pomocy w zawieraniu umów oraz organizowaniu przemieszczania materiałów
wybuchowych, broni, amunicji oraz
wyrobów i technologii o przeznaczeniu
wojskowym lub policyjnym, z wyłączeniem spedytorów, wykonywana na
30
terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”.
Jest to rozszerzenie wobec obecnie
funkcjonującego zakresu koncesjonowania, ponieważ zostaną nim objęci
pośrednicy, których działalność polega
na doradztwie lub kojarzeniu partnerów
handlowych.
Definicja pośrednictwa zawarta
w dyrektywie 2008/51 obejmuje również
spedytora. Ze względu na to, że kwestie
dotyczące spedytorów określono już
w ustawie z 29 listopada 2000 r. o obrocie z zagranicą towarami, technologiam
spełniona jest zasada określona
w dyrektywie 2008/51, że można
odtworzyć historię każdej jednostki broni od wytworzenia do
końcowego użytkownika.
i i usługami o znaczeniu strategicznym
dla bezpieczeństwa państwa, a także dla
utrzymania międzynarodowego pokoju
i bezpieczeństwa, uznano za zbędne
rozszerzanie koncesjonowania w obrocie krajowym na działalność wykonywaną przez tę grupę przedsiębiorców.
Pozbawianie cech użytkowych
Obecnie obowiązujący art. 6 ust. 2
ustawy reguluje przypadki, w których
nie jest wymagane posiadanie koncesji.
Wyłączenie to ma charakter bardzo wąski i dotyczy jedynie obrotu niektórymi
wyrobami pirotechnicznymi. W projekcie
zaproponowano rozszerzenie tego katalogu wyłączeń o obrót dwiema nowymi
kategoriami wyrobów:
1)bronią palną pozbawioną cech użytkowych;
2)uzbrojeniem pozbawionym cech użytkowych (bojowych).
W przypadku pierwszej kategorii
wyrobów należy zauważyć, że zasady
pozbawiania broni cech użytkowych
określa szczegółowo ustawa z 21 maja
1999 r. o broni i amunicji. Regulacja ta
zwalnia osoby posiadające taką broń z
obowiązku uzyskania pozwolenia na nią
(art. 11 pkt 9). W zawiązku z tym w projekcie uznano za właściwe odejście od
dalszego koncesjonowania tego rodzaju
wyrobów. Broń palna pozbawiona cech
użytkowych podlega ewidencjonowaniu
przez jednostkę potwierdzającą to pozbawienie. Tak więc spełniona jest zasada
określona w dyrektywie 2008/51, że można odtworzyć historię każdej jednostki
broni od wytworzenia do końcowego
użytkownika.
Jeżeli chodzi o drugą kategorię wyrobów, ustawa, poza bronią palną zdefiniowaną w dyrektywie 2008/51, obejmuje
również uzbrojenie, tzn. broń wojskową
(wojenną) oraz wyroby o przeznaczeniu
wojskowym lub policyjnym. W celu zachowania spójności rozwiązań ustawowych, w odniesieniu do wszystkich grup
towarów objętych koncesjonowaniem,
zaproponowano drugą grupę wyłączeń
spod koncesjonowania obrotu – wyroby
takie, jak działa (haubice, armaty, moździerze, haubicoarmaty), czołgi i inne
pojazdy wojskowe lub wojenne, jednostki
pływające oraz statki powietrzne pozbawione cech użytkowych (bojowych).
Uzbrojenie to nie podlega co prawda
przepisom dyrektywy, jednak zasadne
kwiecień-maj 2010
Nazwa instytucji
Zakres opiniowania
1.
Instytut Przemysłu Organicznego w
Warszawie
Wytwarzanie i obrót materiałami wybuchowymi, amunicją oraz wyrobami
o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym, zawierającymi materiały wybuchowe
oraz środkami toksycznymi i ich prekursorami, a także związaną z tym technologią
2.
Instytut Mechaniki Precyzyjnej
w Warszawie
Wytwarzanie i obrót bronią, amunicją oraz wyrobami i technologią o przeznaczeniu
wojskowym lub policyjnym
3.
Wojskowy Instytut Techniczny
Uzbrojenia w Zielonce
Wytwarzanie i obrót materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją oraz wyrobami
i technologią o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym
4.
Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych w Warszawie
Wytwarzanie i obrót bronią, amunicją oraz wyrobami i technologią o przeznaczeniu
wojskowym lub policyjnym
5.
Wojskowy Instytut Techniki Pancernej
i Samochodowej w Sulejówku
Wytwarzanie oraz obrót wyrobami i technologią o przeznaczeniu wojskowym
lub policyjnym w zakresie techniki pancernej i samochodowej
6.
Wojskowy Instytut Łączności
w Zegrzu
Wytwarzanie i obrót wyrobami i technologią o przeznaczeniu wojskowym
lub policyjnym w zakresie techniki i sprzętu elektronicznego
7.
Wojskowy Instytut Chemii
i Radiometrii w Warszawie
Wytwarzanie i obrót wyrobami i technologią o przeznaczeniu wojskowym
lub policyjnym w zakresie środków toksycznych i ich prekursorów, środków
radioaktywnych, indywidualnych i zbiorowych środków ochrony przed skażeniami,
środków zapalających oraz środków do maskowania aerodyspersyjnego
8.
Wojskowy Instytut Techniki
Inżynieryjnej we Wrocławiu
Wytwarzanie i obrót materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją oraz wyrobami
i technologią o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym
9.
Agencja Bezpieczeństwa
Wewnętrznego
Wytwarzanie oraz obrót wyrobami i technologią o przeznaczeniu wojskowym
lub policyjnym w zakresie ochrony informacji niejawnych
10.
Służba Kontrwywiadu
Wojskowego
Wytwarzanie oraz obrót wyrobami i technologią o przeznaczeniu wojskowym
lub policyjnym w zakresie ochrony informacji niejawnych
jest dopuszczenie możliwości obrotu
uzbrojeniem i zakupu uzbrojenia, które
trwale utraciło atrybuty bojowe, a więc
przeznaczenie wojskowe lub policyjne.
Uzbrojenie to cieszy się rosnącym zainteresowaniem kolekcjonerów, a także
miłośników oręża, którzy w ten sposób
zdobywają wiedzę historyczną o okolicznościach jego wytworzenia i użycia.
Zgodnie z nowo projektowanym art.
19a działa (haubice, armaty, moździerze,
haubicoarmaty), czołgi i inne pojazdy
wojskowe, wojenne jednostki pływające
oraz statki powietrzne będą mogły być
pozbawione w sposób trwały cech użytkowych, stanowiących o ich przeznaczeniu, przez uprawnionego przedsiębiorcę,
zgodnie ze specyfikacją techniczną, która
określa szczegółowo sposób pozbawiania cech użytkowych danego rodzaju,
typu i modelu broni i wyrobu, wydaną
przez jednostkę uprawnioną i zatwierdzoną przez jednostkę uprawnioną do
potwierdzania pozbawienia uzbrojenia
cech użytkowych. Przez pozbawienie
broni oraz wyrobów o przeznaczeniu
wojskowym lub policyjnym w sposób
trwały i nieodwracalny cech użytkowych
projekt ustawy rozumie działanie, mające
na celu eliminację cech użytkowych,
przesądzających o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym. Zakłada się, że
do pozbawiania cech użytkowych uprawniony będzie przedsiębiorca wykonujący
działalność gospodarczą w zakresie
wytwarzania danego rodzaju broni lub
wyrobu o przeznaczeniu wojskowym lub
kwiecień-maj 2010
policyjnym. Jednostkami uprawnionymi
do potwierdzenia pozbawienia cech
użytkowych oraz wydania specyfikacji
technicznej byłyby instytucje określone w
rozporządzeniu Ministra Gospodarki z 21
lutego 2002 r. w sprawie instytucji wydających opinie o możliwości spełnienia warunków technicznych i organizacyjnych
podczas wytwarzania i obrotu materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją oraz
wyrobami i technologią o przeznaczeniu
wojskowym lub policyjnym, stosownie do
poniżej wskazanych kompetencji.
Pozbawianie cech użytkowych broni i
wyrobów o przeznaczeniu wojskowym
lub policyjnym podlegałoby ewidencjonowaniu.
Projekt ustawy przewiduje ponadto
delegację do wydania przez Ministra
Obrony Narodowej rozporządzenia w
sprawie określenia m.in. trybu potwierdzania pozbawienia cech użytkowych
oraz sposobu znakowania broni i wyrobów pozbawionych cech użytkowych, a
także zakresu informacji umieszczanych
w ewidencji, a także jednostek uprawnionych do wydawania specyfikacji technicznych oraz pozbawienia cech użytkowych
i zatwierdzania specyfikacji technicznej.
Ponadto takie rozporządzenie miałoby
określać sposób postępowania z bronią
i wyrobami przekazanymi do pozbawienia cech użytkowych, opracowania
specyfikacji technicznej oraz potwierdzenia pozbawienia cech użytkowych,
a także stawki odpłatności za wydanie
specyfikacji technicznej i dokonanie
oceny zgodności pozbawienia broni oraz
wyrobów o przeznaczeniu wojskowym
lub policyjnym cech użytkowych z odpowiednią specyfikacją techniczną.
Wymogi dla osób
ubiegających się o koncesję
W kwestii zmian wymogów dla osób
ubiegających się o wydanie koncesji
zaproponowano wprowadzenie dwóch
zmian.
Po pierwsze w art. 8 ust. 1 pkt 1
projektu ustawy wprowadzono z pozoru
nieistotną zmianę techniczną, polegająca
na rozdzieleniu treści przepisu oznaczonego literą g (określa jeden z wymogów
przewidzianych dla osób fizycznych
ubiegających się o wydanie koncesji) na
dwie jednostki redakcyjne, tj. literę g i h.
Projektowany punkt oznaczony literą g
stanowi, że koncesji udziela się osobie
fizycznej, która nie była skazana prawomocnym orzeczeniem za umyślne przestępstwo lub przestępstwo/wykroczenie
skarbowe, natomiast zapis pod literą h
– że przeciwko takiej osobie nie toczy
się postępowanie w sprawach o takie
przestępstwo lub wykroczenie. Wprowadzenie tego podziału ma znaczenie
dla przesłanek cofnięcia koncesji przez
organ koncesyjny, określonych w art. 17
ust. 2 pkt 2 lit. a. Zgodnie z zaproponowanym brzmieniem organ koncesyjny
cofnie koncesję albo zmieni jej zakres,
jeśli przedsiębiorca przestanie spełniać
warunek niekaralności za umyślne przestępstwo lub przestępstwo/wykroczenie
31
prawo
Lp.
prawo
skarbowe. Nie zostanie jej pozbawiony,
jeśli byłoby przeciwko niemu wszczęte
postępowanie w sprawach o takie przestępstwo lub wykroczenie.
Należy bowiem zauważyć, że cofnięcie
koncesji w razie wszczęcia postępowania
w sprawie o umyślne przestępstwo lub
wykroczenie ma charakter niezwykle
restrykcyjny i może doprowadzić do likwidacji prowadzonego przedsiębiorstwa.
Wszczęte postępowanie może zakończyć
się uniewinnieniem, jednak wieloletnie
procedury sądowe w połączeniu z dotychczasowym przepisem, nakazującym
obligatoryjne cofnięcie koncesji, stają
się zbyt wielką dolegliwością dla obrotu
gospodarczego. Z praktyki stosowania
tego przepisu wynika, że postępowania
takie są prowadzone w znacznej części
w związku z ustawą prawo zamówień
publicznych, również wtedy, gdy nieza-
przepisu przewiduje złagodzenie tej
sankcji przez wprowadzenie jednego
istotnego wyjątku. Mianowicie odmowa
udzielenia koncesji nie nastąpiłaby w
przypadku, gdyby przedsiębiorca nie
podjął, w terminie 6 miesięcy od dnia
udzielenia koncesji lub od planowanej
daty rozpoczęcia wykonywania działalności gospodarczej, działalności objętej koncesją, mimo wezwania organu
koncesyjnego, lub trwale zaprzestał
wykonywania działalności gospodarczej
objętej koncesją.
Zawieszenie działalności gospodarczej
oraz udzielanie promesy
Obecnie obowiązujący art. 17a ustawy
przewiduje, iż do kontroli działalności
koncesjonowanej - w zakresie nieuregulowanym - mają zastosowanie przepisy
ustawy z dnia 2 lipca 2004 r o swobodzie działalności gospodarczej. Należy
Zaproponowane rozwiązanie ma zatem charakter bardziej restrykcyjny
niż propozycje zawarte w projekcie ustawy o broni i amunicji, w którym
nie wymaga się podpisu elektronicznego.
dowolony z wyniku przetargu konkurent
podejmuje działania, mające na celu
zdyskredytowanie przedsiębiorcy, który
wygrał postępowanie.
Po drugie projekt przewiduje także
doprecyzowanie art. 8 ust. 2 ustawy,
dotyczącego przesłanek udzielania
koncesji przedsiębiorcy. Doprecyzowanie
to jest związane z propozycją objęcia
koncesjonowaniem pośredników, którzy z racji wykonywanego zawodu nie
mają bezpośredniej styczności z bronią
palną, w tym z jej magazynowaniem.
Zgodnie z zaproponowanym brzmieniem pośrednicy nieposiadający prawa
magazynowania broni palnej nie byliby
zobowiązani do dostarczenia opinii
o lokalu, jego konstrukcji, bezpieczeństwie procesów technologicznych i ich
wpływie na środowisko. Opinie takie
w dalszym ciągu byłyby wymagane
przy ubieganiu się przez przedsiębiorcę
o koncesję na wytwarzanie broni palnej lub
obrót nią wraz z jej magazynowaniem.
Złagodzenie warunków
odmowy udzielenia koncesji
Obecnie obowiązujący art. 16 ust. 1 pkt
3 ustawy przewiduje obowiązek odmowy
udzielenia koncesji, jeśli przedsiębiorcy
cofnięto ją w ciągu ostatnich 10 lat.
Przygotowana propozycja zmiany tego
32
zauważyć, iż tak zredagowane odesłanie
do ustawy o swobodzie działalności gospodarczej jest niewystarczające. Poza jej
uregulowaniami pozostają bowiem kwestie związane z zawieszeniem działalności
gospodarczej oraz udzielaniem promesy.
Instytucja zawieszenia działalności gospodarczej zawarta w art. 14a ustawy
o swobodzie działalności gospodarczej
została wprowadzona w wyniku dodania art. 1 pkt 6 ustawy z dnia 10 lipca
2008 r. o zmianie ustawy o swobodzie
działalności gospodarczej oraz zmianie
niektórych innych ustaw.
Ponadto należy zauważyć, że zarówno
promesa koncesji, jak i zawieszenie działalności mają również pośredni związek
z wprowadzonym dyrektywą nowym
zakresem pojęcia „obrotu”, który obejmie
pośredników. Przedsiębiorcy prowadzący
działalność w tym zakresie powinni mieć
możliwość wystąpienia o promesę, aby
należycie przygotować się do działalności
koncesjonowanej, mieć możliwość i czas
na zgromadzenie niezbędnych środków
i narzędzi do podjęcia działalności po
uzyskaniu koncesji, a także - po podjęciu
tej działalności, w określonych prawem
warunkach - do jej zawieszenia.
W związku z powyższym nowoprojektowany art. 17a przewiduje wprowadzenie reguły iż „w sprawach nieuregulowa-
nych stosuje się przepisy ustawy z dnia
2 lipca 2004 r. o swobodzie działalności
gospodarczej”.
Rozszerzone uprawnienia
organu koncesyjnego
Konsekwencją określonej w dyrektywie
kontroli historii broni jest proponowane
wprowadzenie art. 17b, zgodnie z którym
organ koncesyjny uzyskałby uprawnienie
do określenia obowiązków przedsiębiorcy w razie wszczęcia postępowania
w sprawie cofnięcia koncesji, takich jak
możliwość wyznaczania:
1)terminów zbycia posiadanych przez
przedsiębiorcę materiałów wybuchowych, broni, amunicji, wyrobów o
przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym, dokumentacji technologii, oraz
2)sposobu zabezpieczenia dokumentacji dotyczącej wytwarzania i obrotu
ww. wyrobami.
Należy zauważyć, iż ustawa w dotychczasowym kształcie nie reguluje
sposobu zabezpieczenia i zbycia towarów będących w posiadaniu przedsiębiorcy, któremu cofnięto koncesję.
Zachowaniu kontroli nad przepływem
broni ma służyć uprawnienie dla organu
koncesyjnego, który, mając na uwadze
skalę prowadzonego przedsiębiorstwa,
może indywidualnie określić sposób
zabezpieczenia broni, termin jej zbycia
lub zdeponowania w razie niemożności
zbycia w określonym terminie.
Znakowanie broni palnej
oraz amunicji
W celu efektywnego śledzenia historii
broni palnej dyrektywa 2008/51 przewidziała wiele regulacji, dotyczących znakowania broni palnej, a także opakowań
amunicji. Jako punkt odniesienia dla
systemu znakowania w całej Unii Europejskiej dyrektywa uznała Konwencję z
dnia 1 lipca 1969 r. o wzajemnym uznawaniu oznakowania broni strzeleckiej,
której stroną nie jest Polska.
Obecnie sposób oznakowywania
broni palnej jest uregulowany w art. 18
i 27 ustawy. Pierwszy z tych przepisów
dotyczy oznakowywania broni palnej i jej
istotnych części wytwarzanych w kraju.
Drugi – oznakowywania broni palnej
importowanej.
Projekt zmiany ustawy zakłada wprowadzenie nowych uregulowań zarówno
jeśli chodzi o broń palną wytwarzaną
w kraju, jak i importowaną. Zgodnie
z nowo projektowanym art. 18 i 27
kwiecień-maj 2010
Ewidencja broni palnej
Jednym z wymogów przewidzianych
przez dyrektywę 2008/51 w kwestii
efektywnego śledzenia broni palnej jest
stworzenie i prowadzenie we wszystkich państwach członkowskich UE
ewidencji broni palnej. Co do zasady,
przepisy krajowe w tej materii są zgodne
z uregulowaniami europejskimi. Niemniej
jednak konieczne stało się uregulowanie
w ustawie dwóch kwestii:
1)przekazania przez przedsiębiorcę, po
zakończeniu działalności gospodarczej, ewidencji dotyczącej wytwarzania
i obrotu właściwemu organowi administracji państwowej, oraz przechowywania przez ten organ dokumentacji
przez okres nie krótszy niż 20 lat;
projekt przewiduje także wydanie
rozporządzenia określającego tryb
i szczegółowe warunki przekazywania
dokumentacji;
kwiecień-maj 2010
2)ewidencjonowania broni palnej pochodzącej z zapasów rządowych.
Jednocześnie projekt przewiduje
wprowadzenie delegacji ustawowej dla
ministra gospodarki do wydania rozporządzenia w sprawie ewidencjonowania
wytworzonych materiałów wybuchowych,
broni, amunicji i wyrobów o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym.
Transakcje handlowe
przez internet
Projekt przewiduje wprowadzenie
udogodnień w zawieraniu transakcji handlowych przez internet przez
przedsiębiorców koncesjonowanych,
Jako punkt odniesienia dla systemu znakowania w całej Unii
Europejskiej dyrektywa uznała
Konwencję z dnia 1 lipca 1969 r.
o wzajemnym uznawaniu oznakowania broni strzeleckiej, której
stroną nie jest Polska.
w sposób podobny do zmian zaproponowanych w części nowelizującej
ustawę o broni amunicji. Zmieniany art.
30 ustawy przewiduje, że strony, które
wybrały tę formę zawierania transakcji
byłyby zobowiązane do opatrywania
dokumentów dotyczących obrotu bronią
i amunicją bezpiecznym podpisem elektronicznym, weryfikowanym za pomocą
ważnego kwalifikowanego certyfikatu.
Zaproponowane rozwiązanie ma zatem charakter bardziej restrykcyjny niż
propozycje zawarte w projekcie ustawy
o broni i amunicji, w którym nie wymaga
się podpisu elektronicznego.
Przewiduje się także w tym wypadku
wydanie przepisów wykonawczych,
określających warunki sprzedaży, dotyczące obrotu materiałami wybuchowymi,
bronią, amunicją oraz wyrobami i technologią o przeznaczeniu wojskowym lub
policyjnym oraz dotyczące obrotu bronią
i amunicją za pośrednictwem internetu.
Zmiana organu poświadczającego
zgody przewozowe
Obecnie obowiązująca ustawa
w rozdziale 5a – Przemieszczanie przez
przedsiębiorców broni palnej przewiduje,
że w wypadku wewnątrzwspólnotowego
przemieszczania broni palnej, organami
uprawnionymi do poświadczania zgód
przewozowych i uprzednich zgód przewozowych są organ koncesyjny, tj. minister
spraw wewnętrznych i administracji oraz
właściwy terytorialnie komendant wojewódzki policji. Projekt zakłada odejście
od alternatywnego systemu poświadczania obu wymienionych dokumentów
i powierzenie tego zadania wyłącznie
komendantowi wojewódzkiemu policji.
W związku z tym proponuje się wykreślenie
organu koncesyjnego jako uprawnionego
do poświadczania zgód przewozowych
i uprzednich zgód przewozowych. Zaproponowane rozwiązanie wynika ze znikomej liczby przedsiębiorców występujących
do organu koncesyjnego o uzyskanie
poświadczeń wymienionych dokumentów.
Obecnie organ koncesyjny poświadcza je
praktycznie dwóm przedsiębiorcom. Nie
ma zatem uzasadnienia pozostawianie
tego uprawnienia w kompetencji obu
organów, a co za tym idzie – rozproszenie
dokumentacji dotyczącej przemieszczania
broni palnej lub amunicji.
Sankcje karne
Dyrektywa 2008/51 nałożyła na państwa członkowskie Unii Europejskiej
obowiązek wprowadzenia przez państwa
członkowskie UE systemu sankcji za
nieprzestrzeganie przepisów krajowych
przyjętych zgodnie z dyrektywą 2008/51
oraz obowiązek podjęcia wszelkich
niezbędnych środków w celu stosowania tych sankcji. Mając na uwadze,
że sankcje takie są, co do zasady,
już przewidziane w prawie polskim,
w ustawie zaproponowano wprowadzenie jedynie niewielkich zmian. W
związku z tym w projekcie znalazły się
propozycje przepisów dotyczących niedopełnienia obowiązku znakowania broni
oraz nieprzekazywania dokumentacji
przez przedsiębiorców po zakończeniu
działalności gospodarczej. W pierwszym
przypadku przewiduje się sankcję karną
w postaci pozbawienia wolości od roku
do lat 10. W razie działania nieumyślnego, sprawca podlegałby karze pozbawienia wolności do lat 3. Ponadto, w razie
skazania za wymienione przestępstwo,
orzekany byłby obligatoryjnie przepadek
amunicji oraz innych przedmiotów, które
służyły lub były przeznaczone do popełnienia przestępstwa. Za niedopełnienie
obowiązku przekazania dokumentacji
przewiduje się karę grzywny, karę ograniczenia wolności albo pozbawienia
wolności do lat 2.
33
prawo
oznakowanie broni wytwarzanej w kraju
i broni importowanej powinno obejmować:
kraj producenta, nazwę wytwórcy, numer
seryjny i rok wytworzenia, jeżeli nie został
zawarty w numerze seryjnym. Oznakowanie mogłoby także alternatywnie zawierać
niepowtarzalny i łatwy do identyfikacji kod
cyfrowy lub alfanumeryczny z numerem
seryjnym broni palnej. Takie oznakowanie
należałoby umieszczać na każdej istotnej
części broni palnej. Nowym rozwiązaniem,
przyjętym w projekcie w ślad za dyrektywą
2008/51, jest także wymóg znakowania
broni palnej przekazywanej z zapasów
rządowych.
Projekt przewiduje również delegację
do wydania przez ministra gospodarki
rozporządzenia określającego wzór
oznakowania broni palnej, zawierający
kod cyfrowy lub alfanumeryczny.
Podobnie jak w przepisach obecnie
obowiązujących, oznakowanie broni
należałoby do producenta. Co do
broni importowanej – jeżeli nie byłaby
ona właściwie oznakowana, mógłby ją
oznakować przedsiębiorca, posiadający
koncesję na wytwarzanie broni, w sposób
umożliwiający identyfikację kraju importera oraz przedsiębiorcę importującego
(art. 27 ust. 4).
Kolejną nową propozycją przewidzianą
w projekcie w ślad za dyrektywą 2008/51
jest wymóg oznaczania pojedynczych
podstawowych opakowań amunicji.
Oznakowanie takie powinno obejmować
nazwę wytwórcy, numer identyfikacyjny
partii, kaliber i typ amunicji (art. 18a).
prawo - polemika
Łukasz Urbański
W lutym 2010 r. pojawiła się kolejna
wersja resortowego projektu zmiany
Ustawy o broni i amunicji1. W artykule
Marka Antonowicza, koordynatora Zespołu Prawa Europejskiego i Umów
Międzynarodowych Biura Prawnego
Komendy Głównej Policji Zmiany
Bandyta zawsze będzie mieć broń.
Uczciwy obywatel niekoniecznie.
w przepisach dotyczących broni, opublikowanym w Arsenale nr 3 (72) z
marca 2010 r., autor recenzuje ów projekt. Artykuł ten pomija jednak fakt, że
w Komisji Sejmowej Przyjazne Państwo,
wypracowano inny projekt (na bazie
projektu autorstwa posła Andrzeja
Czumy, zwany dalej projektem społecznym), który jest przedstawiany przez
autorów jako odpowiedź na wieloletnie
utrudnianie dostępu do broni palnej.
Chodzi o utrudnianie potwierdzone
bogatym orzecznictwem sądownictwa
administracyjnego, wskazującym, na
notoryczne naruszanie prawa material-
nego przez wypaczenie sensu zarówno
Ustawy o broni i amunicji z 1999 r., jak
i przepisów okołoustawowych2. Publikacja wywołała poruszenie i jest szeroko
komentowana, bowiem w środowisku
strzeleckim projekt resortowy wywołuje
negatywne emocje. Czy słusznie?
Aby odpowiedzieć na pytanie, czy
resort spraw wewnętrznych w porozumieniu z KGP przygotowują regulację
racjonalną, czy zaostrzającą przepisy
tam, gdzie nie wymaga tego dorobek prawny Unii Europejskiej3, warto
przeanalizować nie tylko wspomniany
artykuł, ale również sam projekt zmian
przepisów prawa, dostępny na stronach internetowych KGP, jak i wypowiedzi medialne funkcjonariuszy.
Paraliż?
Wydaje się, że stanowisko policji jest
w kwestii dostępu do broni jednolite.
Zarzuca się projektowi społecznemu, że
rzekomo za bardzo liberalizuje prawo
i wprowadza brak kontroli na przykład nad ilością wydawanej broni, co
w praktyce ma skutkować powstaniem
swoistych prywatnych arsenałów4. Zarzut ten nie jest niczym nowym i stanowi
przedłużenie aktualnej filozofii dostępu
(a raczej jego braku) do broni palnej
– szczególnie sportowej, której w Polsce, inaczej niż w krajach sąsiednich,
jest najmniej5.
Obecnie, aby rozszerzyć o kolejne
jednostki broni decyzję o posiadaniu
pozwolenia na broń palną do celów
sportowych, Wydziały Postępowań Administracyjnych Komend Wojewódzkich Policji żądają od sportowców legitymowania
się odpowiednią ilością tzw. osobo-startów w poszczególnych konkurencjach.
Tymczasem Polski Związek Strzelectwa
Sportowego w uchwale nr 62 z 2005 r.,
rozstrzygnął, że zawodnik czynnie uprawiający sport6 powinien rocznie wykazać
się minimum sześcioma startami łącznie
w różnych konkurencjach. Bardzo często
zdarza się, że organy administracyjne
policji, odmawiając wydania pozwoleń
na broń sportową, zaskakują sportowców
swoją (sprzeczną z zasadą wyrażoną
w art. 6 kpa7), wykładnią i wymagają,
aby dla każdej wnioskowanej jednostki
1. Zob. Biuletyn Informacji Publicznej Komendy Głównej Policji, treść projektu dostępna pod adresem:
http://bip.kgp.policja.gov.pl/portal/kgp/7/7835/Projekt_ustawy_o_zmianie_ustawy_o_broni_i_amunicji_oraz_ustawy_o_wykonywaniu_dzi.html
2. Art. 29 ust. 1 Ustawy o sporcie kwalifikowanym z 29 lipca 2005 r., na podstawie którego zawodnicy mają przyznawane przez właściwy
związek strzelecki licencje uprawniające do uczestnictwa w rywalizacji w sporcie kwalifikowanym, a także art. 53b Ustawy o kulturze
fizycznej, z 18 stycznia 1996 r., określający, jakie wymogi powinna spełniać osoba ubiegająca się o wydanie pozwolenia na broń do
celów sportowych na podstawie przepisów Ustawy o broni i amunicji, Kodeks postępowania administracyjnego m. in. w zakresie
ustanowionej w nim zasady państwa prawa wyrażonej w art. 6 i stanowiącej, że organy administracji publicznej (tu wydziały
postępowań administracyjnych policji) działają na podstawie przepisów prawa.
3. Dyrektywa Rady nr 91/477/EWG z 18 czerwca 1991 r. W sprawie kontroli nabywania i posiadania broni (Dz. Urz. WE L 256
z 13.09.1991) zmieniona dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady nr 2008/51/WE z 21 maja 2008 r. zmieniająca dyrektywę
Rady 91/477/EWG W sprawie kontroli nabywania i posiadania broni (Dz. Urz. UE L 179/5 z 08.07.2008 r.).
4. Zob. Wywiad z nadinsp. Waldemarem Jarczewskim zastępcą komendanta głównego policji, „Policja 997”, 2010, nr 61/04.
5. Opracowanie Marcina Mroza, Posiadanie broni strzeleckiej przez osoby fizyczne: prawo, polityka, praktyka, Analizy Biura Analiz
Sejmowych, nr 7 (15) 19 marca 2009, s. 4, wskazuje, że liczba pozwoleń dla osób fizycznych według stanu na koniec roku 2007
(w tysiącach sztuk) wynosiła dla broni do celów: łowieckich 121, ochrony osobistej 20, sportowych 15 (sic!). Z danych statystycznych publikowanych na stronie internetowej KGP, http://www.statystyka.policja.pl/portal.php?serwis=st&dzial=930&id=50841&search=20031 wynika, że na dzień 12 grudnia 2009 r., liczba pozwoleń dla osób fizycznych wynosiła dla broni do celów: łowieckich
123 186, ochrony osobistej 18 349, sportowych 14 131. Powyższe dane obrazują tendencję wzrostową jedynie w przypadku broni do
celów łowieckich. Liczba pozwoleń sportowych i do ochrony osobistej sukcesywnie spada. Jest to efekt restrykcyjnej polityki
wydawania i cofania pozwoleń. Aktualnie według danych Komisji Sejmowej Przyjazne Państwo (luty 2010 r.) Liczba wydanych
pozwoleń na broń na 1000 mieszkańców wynosi w Polsce 3,5. Dla przykładu w Czechach 30, Niemczech i Słowacji po 40, zaś
w Finlandii 308, Szwajcarii 200. Uzasadniona jest więc teza, że Polska w swoim regionie jest krajem o najsłabszym poziomie
wyszkolenia strzeleckiego i najbardziej restrykcyjnym modelu prawnym regulującym dostęp do broni palnej.
6. Prawo do posiadania broni nie jest nagrodą za wybitne osiągnięcia sportowe. Istotne jest tzw. czynne uprawianie sportu
realizujące się między innymi w udziale w dostępnych zawodach. Wyrok WSA w Warszawie z 16.10.2007 r., VI SA/ Wa 1570/07,
34
kwiecień-maj 2010
palnej sensu largo, powinna rozpocząć
się od proponowanych zmian w zakresie
dostępu do broni czarnoprochowej, tym
bardziej że przez ponad 6 lat wolnego
dostępu do tej kategorii pozwoleń jej
posiadacze udowodnili, że nie są zagrożeniem dla bezpieczeństwa i porządku
publicznego13.
We wspomnianym na wstępie artykule, autor podnosi istotną kwestię
definicji repliki broni palnej czarnoprochowej, a zatem problem nieuregulowany dotychczas w sposób przejrzysty
ustawowo. Jednakże zachwalanie
w tym względzie projektu resortowego
zdaje się być na wyrost. Jeśli przyjąć, że zgodnie z art. 7 ust. 1b pkt 3
przyjmuje się, że w rozumieniu ustawy
repliką broni palnej czarnoprochowej
jest urządzenie, którego budowa pod
względem zastosowanych do jego
wytworzenia rodzajów materiałów
odwzorowuje konkretny model broni
palnej, to można zadać sobie pytanie,
czy przepis ten nie stanowi sposobu
na delegalizację posiadanych replik
broni, które nie zostały wyprodukowane z zastosowaniem wymienionego
wymogu materiałowego. Spełnienie
takiego wymogu mogłoby się okazać
w praktyce w ogóle niewykonalne lub
nieopłacalne w dzisiejszej, innej przecież technologii produkcji broni14.
Wydaje się, że powyższe resortowe
rozwiązanie nie tylko nie rozstrzyga
problemu, lecz stwarza ryzyko powstania kolejnych komplikacji. A przecież
w przedmiotowej kwestii warto zacytować stanowisko posła Bronisława
Komorowskiego, który podczas prac
sejmowych nad nowelizacją aktualnie
obowiązującej ustawy stwierdził w dniu
18 grudnia 2002 r., że: sprawa dotyczy broni historycznej i jej replik. W
absolutnej większości krajów UE broń
wyprodukowana przed rokiem 1850 nie
podlega przepisom dotyczącym broni
palnej. De facto dopiero w roku 1870
rozpoczęto na masową skalę produkcję
broni odtylcowej. W większości krajów
broń historyczna, która nie ma naboju
scalonego, jest wyłączona spod reguł
związanych z bronią palną. Dotyczy to
także replik, które na ogół są solidniej
wykonane i pewniejsze w użyciu przy
strzelaniu hobbystycznym. Broń historyczna może uszkodzić przede wszystkim strzelca. Moja poprawka zmierza do
tego, aby w pełnej zgodzie z Dyrektywą
Rady Europy i regułami obowiązującymi
w większości krajów europejskich wyłączyć broń historyczną, używaną tylko
przez hobbystów, a jest ich w Polsce
coraz więcej, spod działania reguł uzyskiwania pozwolenia na broń palną. To
nie są groźne urządzenia, żadni bandyci
z takiej broni nie strzelają, używają jej
wyłącznie hobbiści15.
Cóż z tego, jeśli błędne rozumienie
przepisów przez organ administracyjny doprowadziło do sytuacji, w której
stawiano zarzuty karne osobom, które
w dobrej wierze zakupiły na przykład
czarny proch16. Również w dobrej wierze setki strzelców kupowało i wciąż
kupuje rewolwer Colt Navy 1851. Co
prawda rewolwer ten został przyjęty na
uzbrojenie armii Stanów Zjednoczonych
w 1851 r., jednakże źródła historyczne podają, że faktyczne wytworzenie
(a zatem wydaje się, iż właściwa
i zgodna z obecnie obowiązującą ustawą
podstawa do klasyfikacji tej broni jako
niewymagającej pozwolenia) nastąpiło
w 1847 r.17 Niewątpliwie wzór 1851
świadczy o dacie przyjęcia broni do
uzbrojenia, lecz nie powinien on być
utożsamiany z datą skonstruowania czy
rozpoczęcia produkcji18. Ta wątpliwość,
sprzecznie z zasadą in dubio pro reo,
7.
8.
Ustawa z 14 czerwca 1960 r., Kodeks postępowania administracyjnego, z późniejszymi zmianami.
Odpowiedź inicjatywy klubów i organizacji sportowych „Tak – dla pozwoleń na broń sportową” z 24 sierpnia 2009 r., na pismo z-cy
dyrektora Biura Prawnego KGP z 26 maja 2009 r., skierowane do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, http://www.mm.pl/~pimos/
090824KGP_RPO.pdf
9. Por. Czy Policja łamie prawo?, „Arsenał” 2010, nr 3 (72), s. 22 [artykuł o problemach strzelectwa historycznego].
10. Tekst jedn. Dz. U. 2004, Nr 52, poz. 525 ze zm.
11. Biuletyn Sejmowy nr 1338/IV, z 18 grudnia 2002 r., wypowiedzi posłów.
12. Uchwała Sądu Najwyższego z dnia 24 lutego 2010 r. (sygn. akt I KZP 29/09).
13. Należy zauważyć, że broń czarnoprochowa, z uwagi na brak scalonego naboju i ładowanie odprzodowe odbiega znacząco
sprawnością bojową od współczesnych rodzajów broni palnej.
14. Produkcja ta pozwala na stworzenie bezpieczniejszego od oryginału egzemplarza broni przez zastosowanie nowoczesnych,
lepszych i wytrzymalszych materiałów.
15. „Biuletyn Sejmowy” nr 1338/IV, op. cit.
16. Uchwała Sądu Najwyższego z 24 lutego 2010 r., sygn. I KZP 29/09 jednoznacznie stanowi, że na czarny proch pozwolenia
nie wymaga się, zatem powinien on być w wolnej sprzedaży.
17. Problem rewolweru czarnoprochowego Colt Navy 1851 budzi duże emocje. Nowelizacja Ustawy o broni i amunicji z 2004
r., w art. 11 pkt 1 stanowi, że pozwolenia na broń nie wymaga się w przypadku posiadania broni palnej wytworzonej przed
rokiem 1850 lub replikę tej broni.
kwiecień-maj 2010
35
prawo - polemika
broni dokumentować ww. ilość startów
w każdej konkurencji. W latach 2006–
2009 skrajnie restrykcyjne podejście do
kwestii wydawania pozwoleń na broń
wraz z nieprawnymi żądaniami legitymowania się wybitnymi wynikami w sporcie
sparaliżowało rozwój strzelectwa w sportowej grupie powszechnej, którą tworzy
kilkanaście tysięcy strzelców8.
Również strzelców czarnoprochowych,
uczestniczących we współzawodnictwie sportowym czy rekonstrukcjach
historycznych z użyciem broni palnej
wytworzonej przed 1850 r., spotyka administracyjne hamowanie rozwoju pasji9.
Mimo iż obowiązująca Ustawa o broni
i amunicji10 w art. 11 ust. 1 stanowi, że
pozwolenia na broń nie wymaga się
w przypadku posiadania broni palnej
wytworzonej przed rokiem 1850 lub
repliki tej broni (a zatem intencją ustawodawcy był nieskrępowany dostęp do tej
broni11), obecnie sparaliżowano dostęp
do czarnego prochu dla osób, które
legalnie posiadają broń wymienionych
kategorii. Jednoznacznie w tej kwestii
wypowiedział się Sąd Najwyższy, stojąc
na stanowisku, że nie jest wymagane pozwolenie na posiadanie czarnego prochu,
mogącego być także częścią amunicji do
broni palnej wytworzonej przed 1850 r.,
w odniesieniu do której, stosownie do
art. 11 pkt 1 ustawy z dnia 21 maja 1999
r. o broni i amunicji, nie jest wymagane
pozwolenie na posiadanie w rozumieniu
art. 9 tejże ustawy12.
Wydaje się, że analiza intencji twórców
resortowego projektu Ustawy o zmianie
ustawy o broni i amunicji oraz ustawy
o wykonywaniu działalności gospodarczej w zakresie wytwarzania i obrotu
materiałami wybuchowymi, bronią,
amunicją oraz wyrobami i technologią
o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym, w sprawie dostępu do broni
prawo - polemika
jest przyjmowana za podstawę wszczynania postępowań karnych przeciwko
posiadaczom Colta Navy.
Dobrodziejstwo?
Niewątpliwie słusznym kierunkiem
projektu resortowego jest rozwiązanie
problemu Europejskiej Karty Broni
Palnej, który wielokrotnie i zasadnie
wskazywały władze związków sportowych. Jednak nie jest tak, jak pisze
autor, że naprawa kardynalnego błędu
aktualnych przepisów, które wprowadzały
dla wydania EKBP wymóg wklejenia
w formularz zdjęcia wnioskodawcy (jak
zrobić zdjęcie instytucji, np. klubowi?),
ma rozwiązać problem tzw. sportowej
grupy powszechnej. Dotychczas policja odmawiając im pozwoleń na broń
sportową uporczywie wmawiała, że nie
muszą mieć broni własnej, aby uprawiać
sport. Takie rozwiązanie jest przecież
racjonalne jedynie w przypadku wąskiej
grupy zawodników wyczynowych, na
przykład reprezentantów kraju, którzy
otrzymują stypendia, broń i amunicję
klubową do treningów. Państwa, klubów
i związków sportowych nie stać na zakup
wyczynowego sprzętu szerszej grupie
zawodników. A już zapewne nie tym
z licznej grupy powszechnej. To dobrze,
że planuje się wyczynowcom oraz klubom
i związkom ułatwić życie. Niemniej między
wierszami czytać można, że filozofię dostępu do broni na wzór EKBP próbuje się
rozciągnąć na resztę kilkunastotysięcznej
rzeszy zawodników grupy powszechnej.
Jaki jest skutek błędnego postrzegania
problemu widać od lat – grupa strzelców
sportowych maleje z wiadomym skutkiem
dla wyników kadry. Przecież im sport
powszechniejszy, tym większa szansa na
wyłonienie nowych talentów.
Właściwym kierunkiem projektu
resortowego jest niewątpliwie rezygnacja z obowiązku zatrudniania przez
klub osoby fizycznej dopuszczonej
do posiadania broni. Jednakże tzw.
dopuszczenie do posiadania broni,
w szczególności w przypadku zawodników grupy powszechnej nie może
być alternatywą dla indywidualnego
posiadania pozwolenia na broń palną
(tu sportową).
Pozostałe kwestie poruszane przez
autora wspomnianego artykułu, takie jak
sprzedaż przez internet, depozyt, zgoda
przewozowa, nie stanowią najistotniej-
wierne odzwierciedlenie definicji części
broni palnej z uwagi na fakt, iż w dalszej części ustawa o broni i amunicji
nie posługuje się tym pojęciem, ani
nie wydaje się celowym, aby się nim
posługiwała. Istotne znaczenie ma natomiast pojęcie istotnych części broni
palnej (art. 5 ust. 1 ustawy o broni i
amunicji), które uważa się za broń19,
czy resort spraw wewnętrznych w porozumieniu z KGP przygotowują
regulację racjonalną, czy zaostrzającą przepisy tam, gdzie nie wymaga
tego dorobek prawny Unii Europejskiej
szych bolączek polskiego sportowca,
zatem polemika w tym zakresie wydaje
się być zbędna, gdyż zaciemniałaby
rzeczywisty obraz projektu.
Wnioski
Wydaje się słuszne twierdzenie, że
projekt resortowy wprowadza dalsze
utrudnienia w dostępie do broni palnej
w Polsce. Zaostrza bowiem kryteria
w sferach, których zaostrzenia nie wymaga Dyrektywa Parlamentu Europejskiego
i Rady 2008/51/WE z 21 maja 2008 r.,
zmieniająca dyrektywę Rady 91/477/
EWG w sprawie kontroli nabywania
i posiadania broni.
Przykładowo art. 1 ust.1a stanowi,
że do celów dyrektywy „część” oznacza jakikolwiek element lub część
zamienną, zaprojektowane specjalnie
do broni palnej i zasadnicze dla jej
funkcjonowania, w tym lufę, szkielet lub
komorę zamkową, suwadło lub bębenek, trzon lub zatrzask zamkowy oraz
jakiekolwiek urządzenie przeznaczone
bądź przystosowane do tłumienia
hałasu spowodowanego wystrzałem.
W obecnie obowiązującej Ustawie o
broni i amunicji w art. 5 ust 1. stwierdza
się, że gotowe lub obrobione istotne
części broni lub amunicji uważa się
za broń lub amunicję. Stanowisko
resortowe: Nie znajduje uzasadnienia
zdaje się być kontrowersyjne. Skoro
ustawa nie posługuje się wymienionym
pojęciem, nie powinny być wprowadzone opisane zaostrzenia. Raczej
powinno to skłaniać do zastanowienia
nad możliwością przeredagowania
aktualnie obowiązującej ustawy. Tego
w projekcie z oczywistych przyczyn
nie postuluje się.
Idąc dalej, dyrektywa w pkt. 1b.
stanowi, że „istotny element” oznacza
mechanizm zamkowy, komorę oraz
bębenek broni palnej, które będąc
osobnymi przedmiotami, włączone
są do kategorii broni palnej, w której
są lub mają być osadzone. Jest to
o wiele korzystniejsze dla strzelców
rozwiązanie niż istniejące w aktualnej
ustawie. Jeśli więc intencją projektodawcy byłoby właściwe zrozumienie
problemów miłośników strzelectwa,
należałoby polską ustawę zaprojektować tak, aby nie zaostrzała w tym
względzie standardu unijnego. Faktem
jest, jak pisze się, w uzasadnieniu
projektu resortowego, że art. 5 ust.
2 ustawy o broni i amunicji obejmuje
definicją „istotnych elementów” wszystkie elementy określone w art. 1 ust.
1 b dyrektywy. A także, iż dyrektywa
określając minimalne wymagania nie
stoi na przeszkodzie, aby w polskiej
definicji „istotnych części broni palnej”
18. Por. K. Szymczak, Czy Policja łamie prawo?, „Przegląd Strzelecki Arsenał” 2010 nr 3 (72), s. 22. Niezależnie od przekonania o
słuszności stanowiska środowiska strzeleckiego, wydaje się, że w związku z okólnikiem rozesłanym przez policję do sklepów z bronią
(wskazującym potrzebę posiadania pozwolenia na ten model Colta), właściwe jest wstrzymanie się od zakupu takiej broni do czasu
wyjaśnienia sprawy. Okólnik może przywodzić zarzut powielaczowego trybu jego wprowadzenia, schematem przypominający
sporządzenie kontrowersyjnej tzw. czarnej listy modeli broni zakazanych do rejestracji dla osób fizycznych, posiadających pozwolenie
na broń – zob. Ł. Urbański, Zabronić, zabrać, zezłomować, „Przegląd Strzelecki Arsenał” 2009, nr 7(64), s. 20–24.
19. Zob. „Biuletyn Informacji Publicznej Komendy Głównej Policji”, op. cit.
20. Ibid.
21. R. Wójcik, Lochy Pasłęka, wyd. CB Agencja Wydawnicza 2000 r., s. 209
22. Do rozważań w tym względzie skłania analiza spraw: mjr. Waldemara Nowakowskiego, powstańca warszawskiego
oraz Janusza D. U obu osób ujawniono broń palną związaną z walką o niepodległość Polski. Wadliwe przepisy prawa,
w praktyce uniemożliwiły im zalegalizowanie broni. Zob. Ł. Urbański, Ars boni, Przegląd Strzelecki Arsenał, nr 1 (70) styczeń
2010 r., s. 30-33
36
kwiecień-maj 2010
prawo - polemika
dodatkowo wprowadzić szkielet broni,
baskilę i lufę20.
Niewątpliwie rozwiązanie takie nie
jest sprzeczne z art. 3 dyrektywy,
który stanowi, że państwa – członkowie Unii Europejskiej mogą uchwalać
przepisy bardziej restrykcyjne, niż
przewidziane w dyrektywie. Niemniej
trudno oprzeć się wrażeniu, że resort
wszędzie tam, gdzie się da dokłada
starań, aby maksymalnie rozszerzyć
obszar penalizowania posiadania bez
zezwolenia poszczególnych części
broni palnej. Części, które same
w sobie nie stanowią zagrożenia.
Przykładowo w obecnym stanie prawnym, nie jest możliwe bez pozwolenia
kolekcjonowanie będących niekiedy
dziełami sztuki grawerskiej baskili broni
śrutowej. Zmian w tym względzie nie
należy też szukać w projekcie resortowym, który w polskiej definicji „istotnych
części broni palnej” utrzymuje pojęcia,
takie jak szkielet broni, baskila i lufa.
Inne podejście w tej kwestii wydaje
się historycznie niemożliwe do przyjęcia przez resort. A przecież na takie
dobrodziejstwo ustawy czekają nie
tylko sportowcy i posiadacze broni na
przykład do celów łowieckich, ale rów-
decyzję pozytywną, zatem elementu
najistotniejszego. A przecież nowelizując
przepisy, należy pozostawić jak najmniejszą swobodę decyzyjną organom
administracji. W innym wypadku organy
te będą narażone na pokusy naginania
prawa, tj. przy uzasadnianiu decyzji odmownych, w szczególności przekraczania granicy swobodnej oceny materiału
dowodowego, wyrażonej w art. 80 kpa.
Zbyt dalekie odejście od legalistycznego
modelu systemu prawa dostępu do
broni palnej, a zatem wprowadzenia czytelnych i enumeratywnie wymienionych
przesłanek dla wydania, jak i cofania
pozwoleń na broń, w prostej drodze
może spowodować zarzut tworzenia
systemu, jeśli nie korupcjogennego, to
zapewne irracjonalnie wypaczonego.
Bandyta zawsze będzie mieć broń.
Uczciwy obywatel niekoniecznie.
Podsumowując wydaje się, iż projekt
resortowy wychodzi naprzeciw jedynie
oczekiwaniom związków sportowych,
rozwiązując ich główne postulaty. Nie
można jednak zapominać, że to kluby
tworzą związki sportowe. Kluby zaś
nie mają racji bytu bez ich członków
– strzelców sportowych grupy powszechnej. Ci ostatni nie mają zapewne
skrajnie restrykcyjne podejście do kwestii wydawania pozwoleń na broń
wraz z nieprawnymi żądaniami legitymowania się wybitnymi wynikami
w sporcie sparaliżowało rozwój strzelectwa
nież rzesze kolekcjonerów-miłośników
historii materialnej.
O problemach kolekcjonerów militariów pisze Ryszard Wójcik w książce
Lochy Pasłęka: Znane mi sprawy
to ukartowane zamachy policjantów
łakomych kolekcjonerskiej zdobyczy,
spragnionych awansu jako nagrody
za wykrycie groźnego „terrorysty”[...]21.
Jeśli teza autora książki wydanej 10
lat temu jest i dziś prawdziwa22, to
wspomniany problem miłośników strzelectwa, również w kontekście dostosowania polskiego prawa do dyrektyw
unijnych, wiele tłumaczy.
Znamienne, że autor w swoim komentarzu do projektu ustawy nie poświęca
w istotnym stopniu uwagi potrzebie
wprowadzenia jasnych kryteriów wydawania pozwoleń na broń. Być może
wynika to stąd, że brak w projekcie resortowym próby wprowadzenia ostrych
pojęć określających, kiedy wydać
kwiecień-maj 2010
nic przeciwko prawu życzliwemu mniejszości – tj. zawodnikom wyczynowym.
Z jednym wszakże warunkiem, że stanowione prawo nie będzie hamować
legalnego i indywidualnego dostępu
do broni palnej sportowej. Odpowiedź
na pytanie czy polski sport strzelecki
czeka ustawowy paraliż lub dobrodziejstwo, znajdzie niebawem epilog
na ulicy Wiejskiej. Jednakże trudno
oprzeć się wrażeniu, że jeśli projekt
resortowy miałby stanowić podstawę
przyszłej ustawy, może on nie tylko
spetryfikować aktualnie wypaczony
przez organy administracyjne policji,
model dostępu do broni palnej sportowej, a nawet sparaliżować działalność
strzeleckiej grupy powszechnej. Warto
aby reprezentanci narodu dla przyszłej
ustawy wybrali co najlepsze zarówno
z projektu społecznego - wypracowanego w Komisji Sejmowej Przyjazne
Państwo, jak i projektu resortowego.
37
szkolenia
Marcin Jędrzejczak
Wąskim, zatłoczonym korytarzem porusza się osoba ochraniana w asyście operatora ochrony osobistej. Nagle
z głębi korytarza pada strzał. Jedna z osób poruszająca się równolegle z osobą ochranianą pada na ziemię,
operator dostrzega w odległości kilku metrów z przodu mężczyznę z wycelowaną bronią. Następuje natychmiastowa reakcja. Lewą ręką chwyta za bark i skręca osobę ochranianą, robiąc sobie miejsce na prawą rękę
z bronią. Oddaje jeden strzał w środek ciała napastnika, puszcza osobę ochranianą, wyprzedza ją, stając na
linii strzału i strzela dublet do zataczającego się napastnika. Oceniając sytuację jako względnie bezpieczną,
natychmiast przystępuje do ewakuacji w kierunku przeciwnym do zagrożenia, cały czas kontrolując bronią
zagrożony sektor.
W Polsce rynek prywatnej ochrony
osobistej w praktyce ogranicza się
do pracy 1 na 1, czasem 2 na 1.
Sytuacje 3 na 1 lub więcej to sporadyczne przypadki. Na co dzień te
trudne i niewdzięczne zajęcie, jakim
jest zapewnianie bezpieczeństwa osobie, wykonywane jest w minimalnym
wariancie 1 na 1.
Jest to rozwiązanie dalekie od ideału,
ale cóż, życie.
Nie znaczy to, że nie należy wiedzieć,
jak organizować, realizować i co za tym
idzie, ćwiczyć rozbudowane warianty
eskorty pieszej.
W ostatnią sobotę lutego firma Training Squad zorganizowała warsztaty
strzeleckie dla operatorów ochrony
osobistej.
Uczestnicy szkolenia to osoby na
co dzień pracujące w sektorze szeroko pojętego bezpieczeństwa. Są tu
przedstawiciele prywatnego sektora
ochrony, a także byli i czynni funkcjonariusze pododdziałów antyterrorystycznych, przedstawiciele sektora
bezpieczeństwa lotniczego, jak i tzw.
wolni strzelcy pracujący okazjonalnie
z VIP-em na krótkotrwałych zleceniach.
Są to osoby z dużym doświadczeniem
w zakresie taktyki specjalnej, ochrony
VIP-a i pracy z bronią palną.
Program szkolenia został przygotowany tak, aby odzwierciedlał jak
najbardziej realnie sytuacje, w jakich
może znaleźć się pracownik ochrony
osobistej w kraju, jak i zagranicą.
Główny temat szkolenia to natychmiastowa reakcja na zagrożenie z wykorzystaniem broni palnej – pierwszy
kontakt, praca z bronią w środowisku
38
kwiecień-maj 2010
szkolenia
ciasnych pomieszczeń. Po przybyciu
wszystkich uczestników nastąpiła rejestracja, następnie omówienie tematów szkolenia. Proponowany materiał
szkolenia przewidywał wystrzelenie
około czterystu sztuk amunicji w ciągu
dziewięciu godzin.
Bez zbędnych dyskusji bezzwłocznie
przystąpiono do pracy.
Przygotowanie do pracy
w zespole ochronnym
z bronią długą i krótką,
i walki na krótkich dystansach
w pomieszczeniach
Na początek uczestnicy szkolenia zapoznali się z techniką pracy
z dwiema jednostkami broni. Ćwiczono
obsługę broni krótkiej i karabinu AK.
kwiecień-maj 2010
Wszystkie ćwiczenia były dostosowane
do potrzeb realizacji zadań związanych
z ochroną VIP-a. Właściwa praca na
broni krótkiej czy długiej jest bardzo
ważnym elementem składniowym
taktyki ochrony. Użycie broni palnej
to ostateczność, ideałem byłoby tak
wszystko przewidzieć i zaplanować,
aby nie istniała konieczność jej używania. Jednak jeśli pojawi się zagrożenie, to trzeba być perfekcjonistą
w jej użyciu. Praca z bronią w zespole
ochronnym wymaga intensywnego
i ciągłego treningu.
Po opanowaniu poszczególnych
elementów techniki nastąpiły strzelania z wykorzystaniem dwóch jednostek, w parach, w ruchu do przodu
i do tyłu, praca na zasłonach. Niezwykle ważnym elementem tej części
treningu było jak najszybsze nawiązanie kontaktu ogniowego z napast-
nikiem i przejęcie inicjatywy. Ważnym
elementem jest również umiejętna
praca na bezpieczniku broni długiej.
Środowisko pracy operatorów ochrony osobistej to bardzo trudne miejsce
działania, gdzie występuje wiele osób
postronnych i trzeba umieć korzystać
z karabinu w takich sytuacjach. Jak
to podsumował jeden z uczestników
szkolenia, będący dodatkowo ratownikiem medycznym: „Bezpośredniego
trafienia z karabinu, najczęściej się
nie leczy”.
Procedury udzielania pomocy
medycznej osobom
poszkodowanym
i elementy samoratownictwa
Na początek zaprezentowano nowoczesne opatrunki uciskowe OLAES, staz taktycznych CAT i SOFTT,
następnie przystąpiono do nauki za-
39
szkolenia
kładania staz osobie poszkodowanej
oraz sobie samemu w pozycji leżącej
i klęczącej.
Aby trening był jak najbardziej realny,
podczas zakładania staz uczestnicy
szkolenia wykonywali zadania strzeleckie. Na początku bardzo proste:
podjęcie kontaktu, strzelanie dubletami, usuwanie zacięć, komunikacja w
zespole, aż po bardziej złożone: praca
w zespole, naprzemienne pokrycie sektorów ostrzału, korzystanie z magazynków innego członka zespołu. W tych
złożonych elementach ćwiczeń bardzo
często jeden z uczestników ćwiczenia
znajdował się na przedpolu. Zadania
nie ułatwiał prowadzący ćwiczenie
instruktor, dysponując karabinem AK
załadowanym ślepą amunicją.
Okazało się, że czynności, które
bardzo sprawnie i łatwo wykonujemy
statycznie, podczas strzelania i pozorowania realnych działań sprawiają
sporo kłopotu.
Kolejny etap to ewakuacja pod
ostrzałem z miejsca niebezpiecznego,
gdzie nie ma możliwości udzielania
pomocy i działania te ograniczają się
zazwyczaj, w dużym uproszczeniu, do
uciśnięcia rany. Należy ewakuować
się do strefy względnie bezpiecznej,
gdzie możemy przystąpić do udzielania
pomocy poszkodowanemu dostępnymi
i najczęściej bardzo ograniczonymi środkami. Błyskawiczna ewakuacja z tzw. strefy śmierci decyduje
o życiu poszkodowanego. Uczestnicy
szkolenia zapoznali się z kilkoma
technikami ewakuacji, między innymi
takimi jak chwyty ewakuacyjne i za
pomocą płachty ewakuacyjnej, będącej w wyposażeniu dużych zestawów
medycznych w samochodach.
Podczas tych ćwiczeń uczestnicy
zrozumieli, jak ważna jest siła, zgranie
i komunikacja zespołu.
Ćwiczenia opracowano zgodnie
z wytycznymi TCCC (Tactical Combat
Casualty Care)
Elementy czarnej taktyki,
wejścia do pomieszczeń
według wariantów High Risc
Arresti Hostage Rescue Team
Taktyka i technika zdobywania pomieszczeń nie należy do zadań operatorów ochrony osobistej, ale ewakuacja do bezpiecznego pomieszczenia
po ataku, lub odwrotnie – ewakuacja
z niebezpiecznego pomieszczenia
40
na zewnątrz obiektu, wymaga użycia
taktyki specjalnej, jaką jest zdobywanie
pomieszczeń, pokonywanie korytarzy
i klatek schodowych.
Środowisko pracy ochrony osobistej
to głównie teren zabudowany, miejski.
Konieczność umiejętności poruszania
się i walki w tym środowisku jest poza
wszelką dyskusją. Na początek są
działania w zespołach trzyosobowych,
wejście typu zatrzymanie wysokiego
ryzyka – pracuje się wtedy z bronią
krótką. Każdy uczestnik szkolenia
występuje na wszystkich pozycjach
w zespole i tak aż do właściwego
opanowania techniki.
Wejście zakładnicze realizowane
było przy użyciu środków pozorowania
pola walki z wykorzystaniem granatów
hukowych.
Na zakończenie uczestnicy szkolenia
realizowali szturm na pomieszczenie
w zespole sześcioosobowym. Założeniem ćwiczenia było załamanie się
szturmu jeszcze przed wejściem do
pomieszczenia na skutek wybuchu
granatu bojowego, który odbił się
od framugi przy próbie wrzucenia do
wnętrza pomieszczenia i upadł pod
nogi zespołu szturmującego. Trenowano też zachowanie w sytuacji, kiedy
w pomieszczeniu nastąpił wybuch
IED (Improvised Explosive Devices),
który dotkliwie ranił jednego członka
zespołu. Ćwiczący musieli na bieżąco
w warunkach stresu wybierać odpowiednie warianty działania i stosować
nabytą wcześniej wiedzę.
Na strzelnicy do dyspozycji ćwiczących znajdował się rozkładany
kwiecień-maj 2010
szkolenia
„Killing House”, dzięki któremu realizm ćwiczeń był bardzo wysoki.
Kontakt ogniowy podczas
szyku pieszego.
Na zakończenie szkolenia uczestnicy odbyli serię strzelań w eskorcie z
osobą ochranianą w dwóch etapach:
statycznie i w ruchu. Ćwiczenia polegały na wykonywaniu strzelań, zbijając
lub zasłaniając VIP-a, strzelając zza
pleców z jednej lub z dwóch rąk, na
ewakuacji kończąc. W działaniach
ochronnych prawdopodobieństwo
użycia jednej ręki podczas strzelania jest ogromne i trzeba to stale
ćwiczyć.
Ostatni etap strzelań polegał na
użyciu pistoletu w dystansie 1,5 m,
przeciwko atakowi z przodu, tyłu i
kwiecień-maj 2010
boku. Ćwiczono zejście z linii ataku
z błyskawicznym kontaktem ogniowym
w staniu i w klęku. Jak się okazuje,
można to zrobić bardzo szybko, ale w
tym fachu należy brać odpowiedzialność za każdy wystrzelony pocisk.
Koniec zajęć. Sprawdzenie sprzętu, sprzątanie. To pierwszy moment
rozluźnienia od kilku godzin. Ze
względów bezpieczeństwa, jak i metodyki szkolenia poziom adrenaliny
i koncentracji u uczestników szkolenia
przez cały okres takich zajęć (ćwiczenia z wykorzystaniem broni palnej
są bardzo wymagające) jest zawsze
utrzymywany przez prowadzących na
bardzo wysokim poziomie. Instruktorzy i przedstawiciele Training Squad
podsumowali cały dzień szkolenia.
Materiał przerobiony podczas szkolenia został wysoko oceniony przez
uczestników szkolenia. Powstało wiele
wątków dyskusyjnych dotyczących
założeń taktycznych, jak i samych elementów technicznych, co niewątpliwie
korzystnie podwyższyło poziom szkolenia. Wspólne omawianie problemów,
dyskusja i wymiana doświadczeń to
ważny element każdego szkolenia,
który umożliwia wypracowanie nowych
technik i procedur. Efektem końcowym
jest wyznaczenie kolejnego terminu
warsztatów w lecie tego roku.
Podziękowania dla sekcji strzeleckiej
MLKS Nadnarwianka za udostępnienie
strzelnicy.
41
szkolenia
Aleksander Rawski
– To, że karabin należy czyścić po każdym strzelaniu, wykraczało poza ich postrzeganie
żołnierskiego rzemiosła. Wielu Afgańczyków uważało, że broń czyści się sama, gdy się
z niej strzela. Nie ma więc sensu smarowania lufy czy łożyska... – zauważa Jacek Matuszak, specjalista zespołu odbudowy prowincji IV, V i VI zmiany Polskiego Kontyngentu
Wojskowego w Afganistanie.
– Tych żołnierzy niczego nie uczymy.
Oni już dobrze znają swoje rzemiosło.
Natomiast staramy się przekazać im
wiedzę, którą zdobyliśmy w Afganistanie podczas służby w Operacyjnych
Zespołach Doradczo-Łącznikowych
ds. Policji. Mam nadzieję, że pomoże im to przeżyć, wykonać zadania
i cało wrócić do swojego kraju – mówi
sierżant Grzegorz Danko, instruktor
U.S. Army.
Na misji międzynarodowych sił ISAF
(International Security Assistance Force) przebywał dwanaście miesięcy,
głównie w bazach amerykańskich na
granicy z Pakistanem oraz w prowincji
Ghazni. Afgańscy terroryści niejednokrotnie ostrzeliwali konwoje, w których
się znajdował. Sierżant miał szczęście,
bo tylko raz był ranny. Na początku
2010 roku, wraz z siedmioma innymi
amerykańskim instruktorami, przyjechał
do Polski, aby pomóc przygotować
42
naszych żołnierzy do działania w Operacyjnych Zespołach Doradczo-Łącznikowych ds. Policji VII Zmiany Polskiego
Kontyngentu w Afganistanie.
Wybuchowa pułapka
Droga w pobliżu placu ćwiczeń
Oddziału Specjalnego Żandarmerii
Wojskowej w Mińsku Mazowieckim.
Zza zakrętu wolno wyjechało kilka
pojazdów. Na czele konwoju znajdował
się land rover. Za nim – dwa lekko
opancerzone wozy Dzik II. Niespodziewanie, pod prowadzącym pojazdem,
wybuchła mina. Z pobliskich zarośli
padły strzały z broni maszynowej.
Tam też pojawiło się dwóch mężczyzn
w tradycyjnych ubraniach afgańskich
z gotowymi do strzału ręcznymi granatnikami przeciwpancernymi RPG 7. W
wyniku ostrzału żołnierz w land roverze
został ranny. Koledzy przenieśli go do
innego pojazdu...
– To tylko symulacja sytuacji, z którą nasi żołnierze mogą się spotkać
w Afganistanie. Wybuch miny pozorowała petarda i świeca dymna. Dziki
zastąpiły kołowe transportery opancerzone Rosomak, a land rovery pojazdy
MRAP, na których przyjdzie żandarmom
działać podczas misji. Istota działania
patrolu jest taka sama, bez względu na
jakim pojeździe byłby on prowadzony.
W terrorystów wcielili się wojskowi
żandarmi z Mińska Mazowieckiego...
– tłumaczy mjr Grzegorz Pardo, który
kwiecień-maj 2010
szkolenia
w VII zmianie PKW
w Afganistanie będzie dowodził Operacyjnym Zespołem
Doradczo-Łącznikowym ds. Policji
(Police Operational
Mentor Liaison Team
– POMLT).
Oddział Specjalny Żandarmerii Wojskowej z Mińska Mazowieckiego
przygotowuje cztery takie zespoły
(łącznie 88 osób).
– Nie mamy dużych doświadczeń
własnych, jeżeli chodzi o misję
w Afganistanie, gdzie polska żandarmeria wejdzie do działań bojowych tak znacznymi siłami właśnie
w 2010 roku. Na poligonie w Bemowie Piskim w grudniu ubiegłego roku
i niedawno – w lutym żandarmi solidnie
przygotowywali się do misji. Było to
kwiecień-maj 2010
podsumowanie wcześniejszego
wielomiesięcznego szkolenia w
garnizonie – informuje płk Dariusz Bogacki, komendant Oddziału Specjalnego Żandarmerii
Wojskowej w Mińsku Mazowieckim.
Zadaniem POMLT-ów jest doradzanie afgańskiej policji (Afghan National
Police – ANP) w zakresie prowadzenia bieżących działań policyjnych na
obszarze swojej odpowiedzialności,
pomoc w planowaniu operacji bezpieczeństwa sił ISAF i w prowadzeniu
gospodarki materiałowej. POMLT-y
zajmą się też szkoleniem afgańskich
policjantów. Polscy specjaliści poprowadzą również szkolenia strzeleckie, naukę podstawowych technik
interwencyjnych, walki wręcz, a także
będą uczyć wykonywania zadań na
punkcie kontrolnym. W Polskim Kontyngencie Wojskowym w Afganistanie
żołnierze Żandarmerii Wojskowej służą
od pierwszej zmiany. Do końca 2009
r. w kraju tym przebywało ponad
dwustu żandarmów, którzy swoje
zadania wykonywali w trzech strukturach: Wydziale ŻW, Operacyjnych
Zespołach Doradczo-Łącznikowych ds.
Policji oraz w plutonie ochrony Zespołu
43
szkolenia
Obudowy Prowincji Ghazni (IV zmiana
Odział Specjalny ŻW w Warszawie).
W V zmianie dwóch żołnierzy z sekcji
przewodników OSŻW w Warszawie
służyło na Międzynarodowym Lotnisku
Portu Lotniczego w Kabulu (KAIA).
Z pistoletem w kaburze
W Afganistanie tworzenie OMLT-ów
nie jest nowością. Pierwszy polski
wojskowy zespół doradczy rozpoczął
swoją działalność w lutym 2007 r.
w ramach zadań I zmiany Polskiego
Kontyngentu Wojskowego. Działał
w prowincji Paktia. Był przydzielony do
batalionu (afg. kandak) 3. brygady, który
44
stanowił odwód 203 Korpusu Narodowej
Armii Afgańskiej (Afgan National Army
– ANA). Liczebność kompanii nie była
jednolita, a w składzie batalionu znajdowało się trzystu oficerów i żołnierzy.
Kompania wsparcia dysponowała ciężkimi granatnikami przeciwpancernymi
SPG 9. Najczęściej sprzęt pochodził z
lat 70. i 80. Zdarzało się także uzbrojenie pamiętające początek XX wieku.
Podstawowym środkiem transportu są
nieopancerzone pojazdy typu pick-up z
zamontowanymi na trójnogach karabinami maszynowymi PK lub DSzK.
– Taki zespół doradczy liczył czterdziestu żołnierzy. Ich większość pocho-
dziła z 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii
Pancernej. Wyjątek stanowili: lekarz
(z Korpusu Północny Wschód ze
Szczecina), oficer naprowadzania
lotnictwa (z 25 Brygady Kawalerii
Powietrznej) i ratownik medyczny
(1 Brygada Saperów) – wylicza Jacek
Matuszak, z sekcji informacyjno-prasowej I zmiany PKW w Afganistanie,
specjalista zespołu odbudowy prowincji do spraw kontaktu z mediami IV, V
i VI zmiany polskich sił zbrojnych.
W całym zespole nie wydzielono
sztabu. Przyczyną był nieliczny stan
osobowy. Strukturę OMLT dostosowano do struktury afgańskiego batalionu
kwiecień-maj 2010
kwiecień-maj 2010
nie okolicznych dróg, eskortowanie
pojazdów i kolumn, prowadzenie
operacji typu cordon and search
w okolicznych wioskach (Polacy nie
brali w nich aktywnego udziału, nadzorując jedynie sposób stosowania procedur oraz zachowania), wyjazdy do
strefy nadgranicznej (polski zespół chociaż nie brał udziału w wymianie ognia
i znajdował się poza bezpośrednią
strefą działań, ale przebywał w rejonie
przez cały okres starcia). Problemem
były kwestie logistyczne. Ze względu
na małą liczbę pojazdów będących w
wyposażeniu batalionu, nie były łatwe
do rozwiązania. Polski OMLT nie miał
pojazdów, które mógłby udostępnić
afgańskiej stronie. Dlatego w przypadku konieczności przewiezienia większej
ilości sprzętu lub żywności do wysuniętej bazy (FOB Zormat) korzystano
z pomocy Amerykanów. Podobnie było
w sytuacji, gdy brakowało namiotów,
sprzętu biwakowego i innych przedmiotów przydatnych do prowadzenia
kilku lub kilkunastodniowych działań
w terenie.
Z czasem okazało się, że dużo większego wsparcia potrzebują afgańskie
siły bezpieczeństwa. OMLT-y zajęły
45
szkolenia
ANA: dowódca, pluton ochrony, zespół
medyczny (lekarz, ratownik medyczny
i kierowca-sanitariusz), zespoły doradcze 1., 2. i 3. kompanii piechoty, zespół
doradczy kompanii wsparcia, zespół
doradczy kompanii dowodzenia.
Działalność OMLT-ów miała wszechstronny charakter. Pierwszym etapem
było nawiązanie dobrych stosunków
z dowódcą i kadrą kandaku. Nie
było to trudne, ponieważ koszary
ANA znajdowały się obok bazy,
w której stacjonowali polscy żołnierze.
Kolejny etap to wspólne wykonywanie
zadań: wyjazdy w celu kontroli stałych
punktów obserwacyjnych, patrolowa-
szkolenia
się więc szkoleniem tutejszej policji.
Jednak okazało się, że specyfika
szkolenia policjantów jest inna niż
wojska. Stąd pojawiła się koncepcja,
aby tym zajęli się żandarmi. Pierwsze
takie próby działania, jeszcze nie
sformalizowanych POMLT-ów, spoczęły
m.in. na zespole ochrony polskiego
zespołu odbudowy prowincji (Provincial Reconstruction Team – PRT),
które stały się istotnym elementem
w strukturze ISAF. PRT potraktował to
jako dodatkowe zajęcie. Nawał pracy
związanej z ochroną polskich specjalistów spowodował, że nie dało się tego
zrealizować właśnie w takiej formie.
Po doświadczeniach kolejnych zmian
kontyngentów ISAF zdecydowało się
na utworzenie policyjnych zespołów
doradczo-łącznikowych. W każdym
regionalnym dowództwie powstało
kilka takich zespołów.
Polskie dwa POMLT-y zaczęły funkcjonować dopiero w VI zmianie PKW
(od października 2009 r. były dwa
po 22 żołnierzy). Zasięgiem objęły
prowincję Ghazni. Są przymiarki, aby
jeden przenieść do Gardes (prowincja Paktia), gdzie kiedyś stacjonował
pierwszy polski wojskowy zespół
operacyjno-łącznikowy (OMLT). Takie
zespoły policyjne wystawiają także
kontyngenty m.in.: amerykański, brytyjski, niemiecki i francuski. Pomysł jest
taki, żeby wszystkich afgańskich policjantów szkolić według takich samych
zasad i regulaminów bez względu na
to, który kontyngent prowadzi to szko-
46
lenie. Po zakończeniu edukacji powinni
mieć ten sam zakres wiedzy i te same
umiejętności. Zapewne ciekawostką
jest to, że pod Kabulem utworzono
afgańską akademię policyjną. Zajęcia
prowadzą instruktorzy z francuskiego
POMLT-u.
Szturm ograniczony
Jacek Matuszak przyznaje, że dla instruktorów wojskowych OMLT najważniejsze było zdobycie zaufania Afgańczyków.
Trudno im zaimponować tym, że nasi żołnierze zdobyli doświadczenie na dwóch,
a nawet trzech wojskowych misjach
w Afganistanie czy Iraku. Oni bowiem
mają za sobą kilkadziesiąt lat wojny.
Wojaczka nie jest więc im obca. Istotne
było też przekonanie Afgańczyków, że
nie tylko działamy atakując.
– Każdą akcję trzeba zaplanować, przygotować logistycznie, zadbać o środki
transportu, dostawę wyżywienia...
Dla Afgańczyków nie było to takie
oczywiste! Jeszcze ciągle działają na
zasadzie „biegniemy do przodu i jakoś
to będzie, kiedy zakończymy strzelanie” – przyznaje Matuszak.
Tymczasem OMLT działał w rejonie
górzystym (powyżej 2300 m n.p.m.)
kwiecień-maj 2010
szkolenia
i poruszał się po bezdrożach. W tych
warunkach szczególne znaczenie
miało właściwe przygotowanie działań, zwłaszcza zabranie odpowiedniej
ilości żywności i wody. Kolejnym problemem było wprowadzanie procedur
działania, niestosowanych w tych
kwiecień-maj 2010
47
szkolenia
siłach zbrojnych. Afgańska armia ma
własne regulaminy wojskowe, które
niezbyt przystają do współczesnych
czasów i są słabo znane żołnierzom,
a szczególnie młodej kadrze. Każdą
więc zmianę, sugerowaną przez zespoły doradcze, należało uzgadniać
z przełożonymi na różnych stanowiskach dowodzenia.
Współdziałanie z afgańską armią
utrudniało nieprzestrzeganie dyscypliny przez większość żołnierzy.
– W początkowym okresie funkcjonowania zespołów doradczych,
kiedy szkolono afgańskie bataliony,
zdarzało się, że w kompanii procent
samowolnych oddaleń przekraczał
nawet 50 procent. Sytuacja stawała się szczególnie trudna, kiedy
w trybie pilnym trzeba było wysłać
kompanię lub dwie do jakieś akcji
w terenie. Wtedy okazywało się
że w koszarach z 350-osobowego
batalionu pozostało zaledwie 90 żołnierzy – informuje Matuszak.
48
kwiecień-maj 2010
kwiecień-maj 2010
do własnej rodziny lub lokalnej grupy
przestępczej. Kiedy Afgańczyk otrzymywał
żołd, samowolnie opuszczał jednostkę i
jechał do swojej rodziny, aby jej przekazać
zarobione pieniądze. Powrót do koszar
następował po dwóch, trzech dniach, a
nawet zdarzało się, że po tygodniu.
Nerwy jak postronki
Żołnierze afgańscy nie są nauczeni
dbania o powierzone im mienie wojskowe, zwłaszcza o broń znajdującą
się w wyposażeniu batalionu, m.in.:
kbk AK kaliber 7,62 mm, karabiny
maszynowe PK kaliber 7,62 mm, DSzK
49
szkolenia
Dlaczego dochodziło do takich przypadków? Przyczyna wydawała się prosta.
Żołnierze, którzy służą w batalionach nie
pochodzą z regionu, w którym stacjonuje jednostka. To przemyślany zabieg.
Chodzi o uniknięcie powiązań klanowych
i tzw. podwójnej lojalności w stosunku
szkolenia
kaliber 12,7 mm czy 7,62 mm karabiny
wyborowe SWD.
– To, że karabin należy czyścić po
każdym strzelaniu, wykraczało poza
ich postrzeganie żołnierskiego rze-
50
miosła. Wielu żołnierzy uważało, że
broń czyści się sama, gdy się z niej
strzela. Nie ma więc sensu smarowania
lufy czy łożyska karabinu – zauważa
Matuszak.
Z czasem udało się ich przekonać o słuszności takich czynności
i pokazać, jak należy prawidłowo
dokonywać takiej obsługi. Jacek Matuszak wspomina też inną sytuację.
Kiedyś przysłuchiwał się rozmowie
amerykańskiego sierżanta z zespołu
doradczego z pułkownikiem, dowódcą
batalionu afgańskiej armii. Miała ona
burzliwy charakter. Mocno zirytowany
sierżant krzyczał na oficera. W ten
sposób przekazywał mu polecenie
i narzucał konkretne rozwiązania. Naturalne dla Afgańczyka poczucie dumy
i własnej wartości nie pozwalało się
podporządkować. Następnego dnia
Afgańczyk już nie życzył sobie spotkań
z nerwowym Amerykaninem. Polski
sposób porozumiewania się opierał się
na dialogu i przedstawianiu wzajemnie
różnych koncepcji. Wtedy rozmowa
na temat zasadności podjętej decyzji
wydłużała cały proces, ale zapewniała
akceptację przyjętych rozwiązań przez
obie strony.
– Pierwszego dnia wysłuchiwaliśmy,
co Afgańczycy mają do powiedzenia
na temat planowanej operacji bojowej.
Drugiego dnia słuchaliśmy, jak oni
chcą ją przeprowadzić. Dopiero na
trzeci dzień tłumaczyliśmy, że ich pomysł jest dobry, ale może tym razem
lepiej to zrobić po naszemu. W ten
sposób nie ucierpi ich duma i poczucie wartości ich wojskowej wiedzy
– opowiada Matuszak.
W przekazywaniu wiedzy dochodziła
jeszcze dodatkowa trudność – wśród
szeregowych żołnierzy i funkcjonariuszy bezpieczeństwa jest dużo
analfabetów. Niewielu oficerów potrafi
porozumieć się w języku angielskim.
Niektórzy, zwłaszcza starsi, posługiwali
się językiem rosyjskim, ale czynili to
niechętnie. Warto zaznaczyć, że OMLT
I zmiany PKW mógł korzystać tylko z
lokalnych tłumaczy, gdyż w zespole
nie było ani jednego tłumacza zatrudnionego przez Centralne Wojskowe
Misje Pokojowe – przypomina Jacek
Matuszak.
kwiecień-maj 2010
W Islamskim Państwie Afganistanu
struktury policyjne są czymś nowym.
Nawet w Kabulu, na szczeblu centralnym, zastanawiano się, co policjanci
powinni umieć po wstępnym szkoleniu.
Jest też problem z wyposażeniem
i uzbrojeniem funkcjonariuszy, a także
z ich sprawnością fizyczną. Polski
POMLT z afgańskimi funkcjonariuszami wykonywał zadania patrolowe
(m.in. głównej drogi zaopatrzenia) oraz
uczestniczył we wspólnych akcjach.
Oznaczało to konieczność regularnego
opuszczania bazy i ponoszenia takiego
jak Afgańczycy ryzyka, związanego
z ewentualnymi atakami rebeliantów.
Zdarzało się, że odpalona zdalnie
mina uszkodziła afgański lub koalicyjny
pojazd.
W operacjach przeszukiwania wiosek także udział brali miejscowi policjanci, którzy jako pierwsi wchodzili
pomiędzy zabudowania. Natomiast
żołnierze POMLT-u utrzymywali tzw.
strefę zewnętrzną. Były przypadki, że
planowaną operację szybko trzeba
było odwołać, ponieważ nienauczony
dyscypliny pododdział policji afgańskiej, po prostu nie stawił się na miejsce zbiórki. Niejednokrotnie zdarzało
się, że kiedy działania przedłużały się
do kilku godzin, to afgańscy policjanci
zniechęcali się i wcześniej wracali do
koszar. O tym nie informowali strony
kwiecień-maj 2010
szkolenia
W domowych pieleszach
sojuszniczej. To naszych żołnierzy
wystawiało na dodatkowe ryzyko.
Jacek Matuszak uważa, że w Afganistanie tylko częściowo można było
wykorzystać polskie doświadczenia
z działalności zespołów MiTT (Mentoring Training Team), które w Iraku
zajmowały się szkoleniem irackiej
armii. Chociażby dlatego, że praca
z armią iracką była zupełnie inna niż
z armią czy policją afgańską.
51
trening sportowy
Wysoka zdolność do sterowania procesami percepcyjnymi, intelektualnymi i emocjonalnymi
jest niezbędna w walce sportowej.
Rafał Krauz
Bardzo często słyszę od wielu zawodników, zarówno wyczynowych, jak
i strzelających w grupie powszechnej, że podczas treningu mogą bić
rekordy i sięgają wyżyn mistrzostwa
sportowego, jednak podczas startu
wynik jest znacznie niższy. Technika
dopracowana podczas wielu godzin
treningów w klubie, sprzęt i akcesoria
przygotowane niemal do perfekcji,
amunicja przystrzelana do lufy, świetne
warunki atmosferyczne, więc w czym
tkwi problem?
Aby nasze działanie było sprawne
i skuteczne, niezbędny jest odpowiedni
poziom pobudzenia, motywacji oraz
umiejętności. Na naszą działalność
wpływ wywiera również otoczenie i powstające w nim sytuacje. Jednak nawet
wysoka motywacja bez umiejętności nie
zapewni dobrych wyników i odwrotnie
– wysokie umiejętności bez motywacji
nie przyniosą sukcesów.
Naukowcy opisujący emocje startowe
określili trzy poziomy aktywacji zawodników. Nadmierne i obniżone pobudzenie
wpływają negatywnie na efektywność
działania sportowca. Najlepsze wyniki
uzyskuje się przy optymalnym poziomie
napięcia emocjonalnego.
Wpływ pobudzenia i motywacji na
działalność człowieka badali R.M. Yerkes
i M.D. Dodson, którzy sformułowali dwa
prawa.
Pierwsze określa wzrost pobudzenia
równocześnie ze wzrostem efektywności i sprawności działania do momentu
uzyskania pewnego optymalnego
poziomu. W przypadku, gdy poziom
aktywacji przekroczy wartość optymalną, skuteczność walki sportowej
stopniowo pogarsza się.
Drugie prawo Yerkesa-Dodsona
mówi o tym, że im trudniejsze jest
zadanie, przed którym stoimy, tym
niższy jest poziom optymalnego pobudzenia. Zadania łatwe są dobrze
wykonane nawet wtedy, gdy poziom
52
pobudzenia emocjonalnego należy do
bardzo wysokich.
Zatem wysoki poziom pobudzenia
i nadmierna motywacja wydają się
działać niekorzystnie na skuteczność
i efektywność w grupie strzelań
precyzyjnych, ponieważ opanowane
nawyki czuciowo-ruchowe i umiejętności
są trudne, skomplikowane i potrzeba
szczególnej dokładności wykonania
oraz dostrzegania bodźców zewnętrznych. Występujące tu ruchy wymagają
niezwykle dokładnego dawkowania
siły, szybkości i różnicowania rytmu. W
zmieniających się i nieprzewidzianych
sytuacjach (strzelanie przy zmiennych
warunkach atmosferycznych, np. silny,
zmienny wiatr) niezbędna jest natychmiastowa decyzja o wyborze działania. Dodatnie oddziaływanie wysokiego
poziomu pobudzenia wyraźnie występuje w grupie strzelań dynamicznych,
gdzie potrzebne są przejawy szybkości,
zwłaszcza prostych odpowiedzi czuciowo-ruchowych.
Psychologowie sportu uważają, że
trening psychologiczny powinien obejmować sposoby radzenia sobie ze
stresem, budowanie pewności siebie,
wzmocnienie koncentracji lub umiejętności skupienia uwagi, wizualizację oraz
ukierunkowanie na cel.
Typową reakcją w sytuacjach stresujących jest lęk – stan złego samopoczucia wywołany zagrożeniem, wobec
którego człowiek czuje się bezbronny.
Wpływa on na sferę emocjonalną i zaburza procesy myślowe. Lęk powoduje
pobudzenie układu nerwowego i objawia
się wzrostem częstości skurczów serca
i ciśnienia krwi, powiększeniem źrenic
oczu, przyspieszonym oddechem, wyschniętymi ustami itp.
W literaturze spotykamy się z licznymi
metodami, które pomagają sportowcom
w radzeniu sobie z napięciem emocjonalnym. Jednym z nich jest celowa zmiana
kierunku myśli, którą osiąga się przez
wykonywanie czynności niemających
związku ze startem, a nawet działalnością
sportową, np. czytanie książki, słuchanie
muzyki, itp.
Nie chcąc rezygnować z treningu
strzeleckiego, na kilka dni przed startem
można skoncentrować się na technice
oddania strzału. W takiej sytuacji nie
strzelamy na wynik czy na skupienie, ale
celowo przenosimy myśli na poprawne
wykonanie poszczególnych elementów
cyklu złożenia do strzału (zgrywanie
przyrządów celowniczych, praca palca na
spuście, wytrzymanie po strzale itp.).
Kolejnym sposobem zmiany napięcia
emocjonalnego jest zorganizowanie
i przeprowadzenie odpowiedniej rozgrzewki. Jeżeli zawodnik przeżywa
nadmierny stres, zaleca się ćwiczenia
z mniejszą intensywnością, natomiast
gdy poziom pobudzenia jest zbyt niski,
rozgrzewka powinna być krótsza, ale
bardziej intensywna.
Innym sposobem regulacji stanu pobudzenia może być masaż. W zależności
od sposobu wykonywania działa on
pobudzająco lub uspokajająco.
Mocne i intensywne oświetlenie na
strzelnicy, hałas czy odgłosy strzałów
rozgrywanej konkurencji również stają się
czynnikami stymulującymi, więc celowe
wydaje się izolowanie zawodników wysoko pobudzonych. Natomiast przebywanie
w takim otoczeniu będzie sprzyjające
dla osób, którym potrzebny jest wyższy
poziom pobudzenia.
Bardzo często w strzelectwie stosuje
się wiele ćwiczeń oddechowych, mających na celu lepsze utlenienie organizmu.
Stosuje się je kilka dni przed startem
i skierowane są one na powstrzymywanie
oddechu. Ćwiczenia te wykonuje się w
różnych pozycjach i często stosuje się je
ze zmianami napięcia mięśniowego.
Określając efektywne sposoby
redukcji napięcia sportowca nie
możemy zapominać o treningu relaksacyjnym. Regularnie stosowany,
kwiecień-maj 2010
kwiecień-maj 2010
za pomocą pracy z wyobraźnią jest w
zasadzie relaksacją, to rozluźnianie
napięć mentalnych stanowi przejście
do kolejnej fazy – od relaksacji do
medytacji.
Przykładem tego typu relaksacji
mentalnej jest medytacja uważności.
Są to te techniki medytacji, które nie
polegają na pracy z koncentracją, ale
na samym skupianiu się na stanie
wewnętrznej przytomności i obecności.
Kiedy na przykład przez jakiś czas
koncentrujemy się na jakimś punkcie,
a potem pozostawiamy stan skupienia,
ale już bez żadnego konkretnego
punktu, na którym by się ono osadzało,
to jest to właśnie relaksacja mentalna
lub inaczej – medytacja uważności.
Należy ten stan utrzymywać przez
jakiś czas, na przykład początkowo
przez kilka minut. Z czasem staje się
to coraz łatwiejsze.
Zazwyczaj trening relaksacyjny
zaczyna się od rozluźnianiu układu
mięśniowego. Niemiecki lekarz i terapeuta J.H. Schultz opracował na
podstawie techniki jogi tzw. trening
autogenny. Polega on na skupianiu się
na swoich ramionach, a następnie na
monotonnym, stosunkowo długim, powtarzaniu sobie następującej myśli:
„rozluźniam swoje ramiona, rozluźniam swoje ramiona, rozluźniam swoje
ramiona...;
moje ramiona rozluźniają się, rozluźniają się,
stają się ciężkie, coraz cięższe, coraz
cięższe...;
moje ramiona są ciężkie, są bardzo
ciężkie...,
moje ramiona są w pełni rozluźnione
siłą mego umysłu”.
Powinniśmy powtarzać sobie tego
typu sugestię (lub podobną) przez parę
minut (w myśli, szeptem lub słuchając
jej z kasety), a następnie zaprzestać
mówienia (na głos i w myśli) czegokolwiek, a jedynie przez moment
wczuwać się w odczucia płynące
z tego rejonu ciała. Tę samą procedurę
można powtarzać z innymi częściami
ciała – za każdym razem koncentrując
swoją uwagę na danej części ciała.
Następnie powtarzamy sugestię, po
czym wczuwamy się bezstronnie
w daną okolicę ciała, pozwalamy
działać naszej intuicji i wchodzimy w
stan obserwacji.
Inną, bardzo popularną metodą
relaksacyjną, jest tzw. trening Jacob-
sona". Polega on na naprzemiennym
napinaniu i rozluźnianiu poszczególnych partii ciała. Zazwyczaj zaczyna
się od napinania prawej, a potem
lewej nogi, następnie prawej, potem
lewej ręki, następnie mięśni brzucha,
mięśni pleców, ramion i szyi i na
końcu twarzy.
Każdy rejon ciała najczęściej napina się 2–3 razy. Po każdym napięciu
(około 5 sekund) należy całkowicie
rozluźnić ten obszar ciała i wczuwać
się w stan rozluźnienia. Ćwiczący powinien odczuć różnicę, jaka pojawia
się we wrażeniach płynących z ciała,
gdy mięśnie były napięte oraz gdy są
rozluźnione. Powoduje to nauczenie
się pewnych reakcji naszego układu
autonomicznego oraz większą świadomość stanu napięcia mięśni.
Często w nauczaniu relaksu stosowane są urządzenia, które stanowią
bardzo pomocny element wzmacniania i przekazywania informacji
o reakcjach płynących z naszego
organizmu. Jest to tzw. biofeedback,
czyli biologiczna informacja zwrotna.
Szczególną formą takiej informacji
jest sygnał z aparatu rejestrującego
w danym momencie którąś z funkcji
fizjologicznych organizmu, na przykład
tętno, oddech, ciśnienie krwi, napięcie
mięśni czy oporność elektryczną skóry
(reakcję skórno-galwaniczną – RSG).
Aparat taki, dzięki zastosowaniu odpowiednich czujników (czujnik oddechu), elektrod (EKG, badanie tętna,
RSG) przekazuje potencjał aktywności
(wzmacniając go) i przemienia ten
sygnał organizmu w audiowizualne
informacje zwrotne (biofeedback
displays). Zewnętrzna informacja
ukazuje osobie, jaki jest wewnętrzny
stan danej części organizmu i czy jej
funkcja wymaga korekty (odpowiednio – zwiększenia lub zmniejszenia
napięcia danego mięśnia).
Istnieje wiele sposobów i metod
wzmacniania odporności psychicznej
zawodnika. Powinny być stosowane
profilaktycznie w całym procesie
szkoleniowym. Wysoka zdolność do
sterowania procesami percepcyjnymi,
intelektualnymi i emocjonalnymi jest
niezbędna w walce sportowej.
Czołowi zawodnicy coraz częściej
przekraczają granice możliwości psychofizycznych, dlatego coraz częściej
w klubach sportowych spotykamy się
z psychologiem sportu.
53
trening sportowy
powoduje zmniejszenie nerwowości,
redukuje stres, poprawia samopoczucie fizyczne i psychiczne, zmniejsza
nadciśnienie i poprawia pracę serca,
układu trawiennego i wegetatywnego,
rozwija wyobraźnię i procesy myślowe,
wzmacnia zaufanie do siebie oraz
poczucie bezpieczeństwa.
Najbardziej podstawowa i wstępna to
relaksacja układu mięśniowego, kiedy
to odczuwamy, że nasze mięśnie są ciężkie. Poczucie ciężaru mięśni odpowiada
stanowi rozluźnienia.
Dalszym krokiem może być relaksacja
układu wegetatywnego (np. narządów
trawiennych), kiedy odczuwamy fizyczne
ciepło w różnych częściach ciała. O ile
odczucie ciężaru było wyrazem rozluźnienia układu motorycznego (relaksacja
mięśni), to odczucie ciepła wiąże się
z rozluźnieniem układu wegetatywnego
(relaksacja psychofizyczna) – mięśni
poszczególnych organów wewnętrznych,
które nie są bezpośrednio zarządzane
świadomą wolą.
Kolejnym stopniem jest relaksacja
emocjonalna, kiedy osiągamy łatwość
w wywoływaniu w wyobraźni przyjemnych wyobrażeń i obrazów. Po rozluźnieniu mięśni, uspokojeniu oddechu, odczuciu ogólnej ciepłoty w ciele (lub lokalnie
w wybranych partiach), zazwyczaj łatwo
przychodzi nam rozluźnianie się (uwalnianie od napięć) dzięki wyobrażeniu sobie
jakichś przyjemnych obrazów z natury.
Możemy na przykład wyobrażać sobie,
że leżymy na plaży i słyszymy szum fal,
wygrzewamy się na słońcu, dotykamy
całym ciałem przyjemnego, ciepłego piasku itd. Możemy wyobrażać sobie piękno
lasu, śpiew leśnych ptaków itp.
Istotne jest to, że obrazy w naszej wyobraźni mogą pogłębiać poziom naszego
rozluźnienia. Wewnętrzne obrazy bardzo
silnie wpływają na nasze emocje i tego
typu rozluźnianie się podczas wyobrażania
sobie przyjemnych scenerii mają silne działanie terapeutyczne. Dlatego relaksacja
emocjonalna jest znacznie łatwiejsza
dzięki zastosowaniu gry wyobraźni.
Następnie możemy osiągnąć relaksację mentalną i rozluźnienia napięć ego
– kiedy czujemy się w pełni jednością
– z innymi ludźmi, życiem i całym kosmosem. W zasadzie relaksacja mentalna
to już właściwa medytacja. O ile zatem
rozluźnianie mięśni przez odczuwanie
ich ciężaru, rozluźnianie napięć wegetatywnych dzięki odczuwaniu ciepła
w ciele, czy rozluźnianie emocjonalne
historia
Grzegorz Okoński
Wraz z chwilą zakończenia II wojny światowej i rozpoczęcia tzw. zimnej wojny, karabiny Mosina, oprócz pistoletów maszynowych PPSz i PPS, podstawowy oręż rosyjskich żołnierzy, zostały obrócone przeciwko Stanom
Zjednoczonym. Nie wszyscy jednak wiedzą, że właśnie te karabiny konstrukcji Siergieja Iwanowicza Mosina
wcześniej były produkowane dla Rosjan m.in. w... amerykańskich zakładach zbrojeniowych!
Historia karabinów Mosina nie jest
ściśle związana z Rosją. Choć popularnie zwane po prostu mosinami kojarzą
się z Tułą, Iżewskiem i Siestrorieckiem,
to pierwsze z nich produkowane były
we Francji, w zakładach Manufacture
Nationale d'Armes de Chatellerault.
Rosjanie zamówili produkcję
karabinów wzór 1891, bagnetów
do nich i amunicji w dwóch zakładach: Remington Arms – Union
Metallic Cartridge Co. i New England Westinghouse.
Francuzi wytwarzali tę nowoczesną
wówczas broń dla cara, dopóki Rosja
nie zakupiła odpowiednich maszyn
i nie uruchomiła masowej produkcji
we własnych fabrykach. Gdy jednak
Rosja przystąpiła do wojny światowej i zaczęła ponosić straty, szybko
okazało się, że własna produkcja jest
niewystarczająca.
Już w 1915 roku – gdy straty w broni
sięgnęły aż 240 000 sztuk na miesiąc
(!) – wyszło na jaw, że możliwości
pozyskiwania uzupełnień broni zniszczonej, zużytej czy utraconej w boju
z własnych zakładów są niewystar-
dla nich uzbrojenie. Z dwóch ostatnich
rodzajów, a także z artylerii, oddziałów inżynieryjnych i pomocniczych
wycofywano mosiny, przekazując je
pierwszoliniowym jednostkom, ale
i tam nie dla wszystkich ich starczyło.
W związku z tym żołnierzy wyposażano
nawet w przestarzałe karabiny Berdana
II, wprowadzone w 1870 roku. Z tymi
czarnoprochowymi jeszcze karabinami
kalibru 10,67 mm zetkną się w boju
pod Jezupolem polscy legioniści,
o czym napiszą we wspomnieniach:
Amerykanie podjęli się wytwarzania rosyjskich karabinów Mosina,
odebrali dokumentację oraz wzorcowe egzemplarze i w zakładach
Remingtona odkryli różnice między nimi.
czające. Ratowano się podobnie jak
Niemcy, ogołacający jednostki szkolne
i drugoliniowe z karabinów wz. 98, zastępowanych starymi Gew. 88: podzielono armię rosyjską na jednostki trzech
kategorii – pierwszoliniowe, tyłowe
i wewnętrzne, klasyfikując odpowiednio
54
„…nasi jeńcy to młodziki, dwudziestoparoletni chłopcy, ostatnie powołanie.
I rzecz dziwna. Znajdujemy u nich
same tylko berdanki, jednostrzałowe
karabiny”. Co ciekawe, berdany, których wyprodukowano ponad 3 miliony
sztuk dla rosyjskiej armii, a które były
już przestarzałe w końcu XIX wieku,
sporadycznie używano ich jeszcze
w czasie II wojny światowej, zaś
z magazynów armii fińskiej wycofano
je w połowie XX wieku...
Takie łatanie dziur nie było jednak
rozwiązaniem wystarczającym i kwatermistrzostwo armijne stanęło przed
podjęciem decyzji – w jaki sposób
szybko uzupełniać braki w uzbrojeniu, by dać żołnierzowi broń jemu już
znaną i objętą opieką własnych służb
zaopatrzeniowych. Zakupy zagraniczne
(karabiny Arisaka i Winchester, w sumie
2 461 000 sztuk z importu z Japonii,
Wielkiej Brytanii i USA) oraz wprowadzanie zdobycznych manlicherów
i mauserów (około 700 000 karabinów)
były rozwiązaniem doraźnym, powodowały ponadto konieczność zapewnienia
amunicji, części zamiennych oraz
konieczność doszkalania żołnierzy.
Optymalnym rozwiązaniem byłoby rozszerzenie produkcji karabinów Mosina
na zakłady zagraniczne i zamówienie
w nich dużej partii dla carskiej armii.
Francja już raczej nie wchodziła w grę,
kwiecień-maj 2010
historia
Rosjanie zamówili produkcję karabinów wzór 1891, bagnetów do nich
zamówionych mosinów wykonano
około 2,5 miliona sztuk. Oprócz tego,
jeszcze w listopadzie 1914 roku,
strona rosyjska podpisała umowę
z Winchester Repeating Arms Co.,
dotyczącą dostawy 293 816 karabinów
Winchester wz. 95 (w terminologii rosyjskiej – wz. 1915), przerobionych na
i amunicji w dwóch zakładach: Remington Arms – Union Metallic Cartridge Co. i New England Westinghouse.
Pierwszy z nich otrzymał zamówienie
na 1,5 miliona karabinów z bagnetami
i 100 milionów sztuk nabojów, a drugi
– 1,8 miliona karabinów z bagnetami.
Ocenia się dziś, że z tych 3,3 miliona
standardowy rosyjski nabój 7,62 x 54,
bagnetów do nich i amunicji.
Amerykanie podjęli się wytwarzania
rosyjskich karabinów Mosina, odebrali
dokumentację oraz wzorcowe egzemplarze i w zakładach Remingtona
odkryli różnice między nimi. W efekcie
inżynierowie ponownie przygotowali
gdyż jej zbrojeniówka pracowała pełną
parą na potrzeby własnej armii. Rosjanie zlecili więc, jeszcze w 1915 roku,
produkcję broni Amerykanom...
Dla cara
kwiecień-maj 2010
55
historia
bankructwa. By ich przed tym ratować,
w styczniu 1918 roku rząd amerykański
zgodził się kupić będące w zapasach
Westinghouse’a karabiny, a ponadto
partię dalszych 200 000, która była już
w produkcji, lub w planach, trzeba było
zrealizować z powodu zaangażowania
Wobec utraty odbiorcy obaj producenci, którzy zainwestowali
przecież w maszyny i produkcję,
stanęli u progu bankructwa.
rysunki, wprowadzając przy okazji
pewne udogodnienia.
W latach 1915–17 linie produkcyjne
Remingtona opuściło 840 310 karabinów, a Westinghouse’a – dalszych
770 000. W styczniu 1917 roku wysłano do Rosji odpowiednio 131 400
Remington produkował w najlepszym momencie 5000 sztuk kara-
ostatecznie dalszych zakupów, zadowalając się dostarczonymi w styczniu
partiami. Wobec wielkiego kryzysu
gospodarczego, rosnącej inflacji
i kartek na chleb, Rosjanie nie mogli
sobie pozwolić na zakup karabinów
– po prostu nie mieli pieniędzy. Uzasadnili jednak rezygnację z dostaw
rzekomo niską jakością amerykańskich
karabinów. Wydaje się, że ten pretekst
nie miał praktycznego uzasadnienia.
surowców. Podobnie rząd kupił od Remingtona blisko 79 000 niezapłaconych
karabinów plus dodatkowych 600 000.
Cenę jednego karabinu ustalono na
30 dolarów. Remington uratowany od
upadku przez wiele lat jednak czekał na
uregulowanie rachunku. Straty szacował na 300 000 dolarów i tak niewielkie
dzięki interwencji rządowej.
Ex-rosyjskie formalnie, a teraz amerykańskie mosiny trafiły do rąk gwardii narodowych – m.in. Colorado
i Alaski, zmilitaryzowanych organizacji
i częściowo – ponad 208 000 sztuk
dostarczonych w czasie wojny lub
binów dziennie, a Westinghouse
zgłaszał, że miesięcznie wytwarza
blisko 160 000 sztuk.
i 225 260 sztuk od tych producentów.
Według Terence’a Lapina Remington
produkował w najlepszym momencie 5000 sztuk karabinów dziennie,
a Westinghouse zgłaszał, że miesięcznie wytwarza blisko 160 000 sztuk.
Pozostałe jeszcze wówczas u producentów karabiny próbowano skierować
do uzbrojenia armii amerykańskiej
– w tej sprawie kierownictwo Westinghouse’a monitowało już na początku
1916 roku (10 lutego w piśmie informowało, że produkuje rosyjskie wojskowe
karabiny, które po niewielkich modyfikacjach mogą być przystosowane do
amunicji amerykańskiej), aczkolwiek
bez efektów. Dopiero po wydarzeniach
rewolucji lutowej 1917 roku, w wyniku
której obalono monarchię, Amerykanie
zostali zmuszeni do podjęcia decyzji
o przyszłości magazynowanych karabinów. Okazało się bowiem, że rosyjski rząd mimo pierwszych deklaracji
o utrzymaniu dostaw broni, odmówił
56
Według współczesnych źródeł broń
z zakładów Remingtona i Westinghouse’a nie odbiegała jakością od
rosyjskich pierwowzorów, co więcej
– była od nich staranniej wykonana.
Sami Rosjanie wcześniej także chwalili
poziom wykonawstwa i sygnalizowali,
że będą dalej zainteresowani przyjęciem dalszych dostaw.
Interweniuje rząd
Wobec utraty odbiorcy obaj producenci, którzy zainwestowali przecież
w maszyny i produkcję, stanęli u progu
krótko po niej – także do regularnych
jednostek wojskowych, jednak wyłącznie do szkolenia. Nazywane rosyjskimi
karabinami, mosiny otrzymały oficjalną nazwę, będącą zresztą wiernym
tłumaczeniem rosyjskiej „trzyliniówki”
– „Russian Three-line Rifle, Caliber 7,62
mm (.3 inch)”.
Przy okazji stworzono ciekawą,
choć zapewne niezbyt wartościową
pod względem walorów bojowych
wersję – tzw. karabinki kadetów, czyli
skrócone karabiny Mosina, ścięte tak,
by długością przypominały karabiny
kwiecień-maj 2010
historia
1903 Springfielda. Wykorzystywano je
w szkolnictwie wojskowym, aby pozyskać ze szkół regulaminowe karabiny,
przekazywane następnie jednostkom
liniowym.
Wreszcie niektóre karabiny, pozostawione w USA, zostały razem
ze springfieldami wykorzystane do
prac nad karabinem automatycznym, prowadzonych przez Remingtona. Według Terence’a Lapina jeden
z takich przerabianych egzemplarzy
mógł dotrwać w którejś z kolekcji do
naszych czasów.
Karabiny na eksport
Nowe, dobre jakościowo i wartościowe jako sprzęt bojowy mosiny nie
zyskały większego zainteresowania
w Stanach Zjednoczonych. Oprócz
Inne amerykańskie mosiny również
skierowano do Rosji w 1918 roku
na pokładach statków wiozących
żołnierzy, którzy mieli interweniować
mosiny otrzymały oficjalną nazwę, będącą zresztą wiernym tłumaczeniem rosyjskiej „trzyliniówki” – „Russian Three-line Rifle, Caliber 7,62
mm (.3 inch)”.
sporadycznego wykorzystywania we
własnych jednostkach, Amerykanie
sprzedawali je do Meksyku, a 77 000
w wojnie domowej, wysłanych dla
osłony ewakuowanego Legionu Czeskiego lub mających stanowić część
karabinów podarowali młodemu państwu – Czechosłowacji, wysyłając je
w grudniu 1918 roku przez Vancouver
w Kanadzie do Władywostoku (spotyka
się też informację, że dla Czechów
przeznaczono 30 000 tych karabinów).
Stamtąd część tej broni faktycznie
trafiła do rąk Czechów, byłych jeńców
armii austro-węgierskiej, walczących
w barwach Legionu Czeskiego z bolszewikami, ale część uległa zniszczeniu i rozgrabieniu. Okazało się nawet,
że później skradzionymi partiami broni
handlowali w Chinach Japończycy.
załogi portu w Archangielsku. Dodajmy, że wobec fatalnego rozpoznania
wywiadowczego, nieuwzględniającego
prymitywnych realiów tamtejszych
działań wojennych, Amerykanie podjęli
taką decyzję, spodziewając się łatwiejszego zaopatrzenia własnych wojsk
w zdobyczną, pasującą do tej broni
amunicję. Trafiły również tą drogą do
rąk żołnierzy z interwencyjnych jednostek brytyjskich i francuskich.
Do dziś zachowały się relacje
i fotografie walczących na lądzie oddziałów piechoty morskiej i marynarzy
kwiecień-maj 2010
4(:).#/23!3PZOO
0,7ARSZAWAUL-ARCONICH
TEL
FAX
EMAILINCORSA INCORSAPL
57
historia
z USS Olimpia, uzbrojonych właśnie
w mosiny. Trzeba jednak przyznać, że
Amerykanie preferowali rodzime karabiny wz 1903 Springfielda lub Enfieldy
1917, których część również posiadali
w czasie interwencji.
Znaczna część karabinów produkcji
Remingtona i Westinghouse’a już nie
wróciła do Stanów Zjednoczonych
wraz z opuszczającymi Rosję oddziałami i pozostawiona na pastwę zwycięskich wojsk bolszewickich.
Okazja za trzy dolary
Amerykanie skierowali też magazynowane dotąd mosiny na rynek
cywilny, sprzedając je po niskiej cenie,
zaledwie 3 dolarów, obywatelom do
celów sportowych i polowań, gdzie
używane były jeszcze w latach 30.
Jednocześnie przystosowywano je do
popularnej amunicji .30-06 Springfield.
Prawdę mówiąc, nie było to rozwiązanie bezpieczne, szczególnie w świetle
dziś uznawanych przepisów – stąd
spotykane jeszcze w obrocie w USA
takie karabiny są traktowane bardziej
jako eksponaty kolekcjonerskie, niż
jako używana do strzelania broń.
Wiele cywilnych mosinów było również przerabianych przez handlujące
bronią firmy, zwłaszcza duże wyspecjalizowane domy handlowe, pod kątem wygody cywilnych użytkowników,
szczególnie strzelców sportowych.
Wymieniano w nich przyrządy celownicze i kolbę – tę ostatnią przykładowo
zastępowano kolbą skróconą i zaopatrzoną w chwyt pistoletowy.
podczas gdy amerykańskie mosiny
zachowały alfabet łaciński.
Mosiny produkcji zakładów Westinghouse występują w dwóch
wariantach oznakowania: napis New
England mają umieszczony bądź
w formie łuku nad dwugłowym orłem,
na samej górze napisu (jest to wersja
wcześniejsza), bądź w linii prostej,
pod orłem (serie późniejsze). Wszystkie egzemplarze z oznaczeniem
której pozioma kreseczka wychodzi na
zewnątrz w prawo w formie strzałki.
Remington z kolei datował swoje
egzemplarze zgodnie z latami wyprodukowania, a części sygnował literą R
w kółku. Nazwa producenta na lufie
we wcześniejszych egzemplarzach ma
litery z końcówkami linii wychodzącymi
poza literę, a w późniejszych – każda
litera jest w wykreślona jedną ciągłą
linią, bez zdobień na końcówkach.
Westinghouse są datowane rokiem
zamówienia – 1915, a nie produkcji,
niezależnie od tego, czy powstały
w 1915, 1917, czy nawet w 1918
roku. Ponadto za „1915” umieszczono
stylizowaną literkę „r”, odpowiednik
rosyjskiego „g” – od wyrazu „god”
– „rok”. Wytwórca znakował też części
symbolem wyglądającym jak litera H,
Kolby wykonywano z ciemnego drewna orzecha włoskiego. Na części z nich
– tych wykonywanych przez Westinghouse’a – umieszczano po lewej stronie
mały napis cyrylicą – „Angljski zakaz”
– czyli angielskie zamówienie, angielski
kontrakt. Oznaczało to, że produkowano je na maszynach w Chicopee Falls,
Massachusetts, należących formalnie
Rosyjskie karabiny znakowane
były cyrylicą, podobnie francuskie,
podczas gdy amerykańskie mosiny zachowały alfabet łaciński.
Według źródeł amerykańskich zapasy broni wysprzedawane przez
National Rifle Association skończyły
się w roku 1929.
Rozpoznajemy producentów
Producenci karabinów Mosina produkowanych dla cara są łatwo rozpoznawalni, po sygnaturach umieszczanych
na tylnej części lufy, za komorą zamkową. Rosyjskie karabiny znakowane
były cyrylicą, podobnie francuskie,
58
kwiecień-maj 2010
historia
do rządu brytyjskiego, który był także
gwarantem zapłaty za wyprodukowany
pierwszy milion karabinów.
Karabiny reprezentowały typ tzw. długiego karabinu piechoty, a więc pierwszego podstawowego modelu, jednak
różniły się już od pierwszych wersji
z XIX i pierwszych lat XX wieku. Miały
już nowszy typ celownika – Konowałowa, nakładkę na lufę zapobiegającą
poparzeniu ręki strzelca przy intensywnym prowadzeniu ognia, a pas nośny
troczono im do kolby – przeprowadzając przez otwory w drewnie, wzmocnione blaszanymi oczkami, a nie, jak
pierwsze serie karabinów, mocując
do uszek pod przednim bączkiem
i w przedniej części pudełka magazynka. Ich bączki były także inne – bez
uszka i ze śrubą schowaną bardziej
w bączku, a nie wyeksponowaną.
Amerykańsko-rosyjskie
z Finlandii
Dziś w prywatnych i muzealnych
kolekcjach, podobnie jak w obrocie
handlowym w państwach, które prowadzą rozsądną i logiczną politykę
związaną z bronią historyczną, można spotkać amerykańskie mosiny.
Są to przeważnie karabiny produkcji
Westinghouse’a późniejszych serii
i Remingtona. Spotykane w Europie,
mają często cechy wskazujące na
ich pochodzenie z magazynów armii
fińskiej – np. punce SA. Ocalały one
dzięki temu, że wpadły w ręce Finów
w 1919 roku, zostały zdobyte na
Rosjanach w czasie wojny rosyjskofińskiej lub przekazane przez Niemców, z łupów po I wojnie światowej,
lub nawet jeszcze po początkowych
sukcesach kampanii 1941 roku. Finowie jeszcze przez wiele lat trzymali je
w magazynach, wprowadzając na rynek kolekcjonerski dopiero w ostatnich
dziesięcioleciach.
Źródła:
Terence W. Lapin,
The Mosin-Nagant Rifle
[brak daty i miejsca wydania].
Grzegorz Okoński, Mosiny
z carskim orłem, „Militaria” 2008,
nr 2(23).
http://www.mosinnagant.com
http://7.62x54r.net
http://www.texastradingpost.com
Fot. Ze zbiorów autora
oraz historyczne http://www.texastradingpost.com
4(:).#/23!3PZOO
0,7ARSZAWAUL-ARCONICH
TEL
FAX
EMAILINCORSA INCORSAPL
kwiecień-maj 2010
59
historia
Na ziemiach naszego kraju przeszło wiele wojen, rozegrało wiele bitew, kampanii i powstań. Polskie lasy, pola,
drogi, wsie i miasta wielokrotnie przemierzali najeźdźcy, wyzwoliciele czy obrońcy. Arena wydarzeń jest tak
wielka, jak wielki jest nasz kraj. W każdym zakątku, sięgając nieco poniżej poziomu gruntu, leżą namacalne
ślady jego historii. Tej najdawniejszej i tej całkiem nieodległej. Pomimo opowiadań poszukiwaczy skarbów
o coraz bardziej przetrzebionych lasach, o coraz bardziej pustych polach i zdecydowanie zbyt wielkiej liczbie
miłośników tego hobby są jeszcze tereny, gdzie czas zatrzymał się w miejscu, a ziemia potrafi przemówić.
Gdzie las po kawałku odsłania swoją tajemnicę, a rzeka zdaje się przekazywać swoim szumem świadectwo
zapomnianych wydarzeń ostatnich dni stycznia 1945 roku.
India
Operacja wschodniopruska i namacalne ślady jej pozostałości będą
kanwą tego tekstu. Jak wiadomo
z historii, przeprowadzona w styczniu
i lutym 1945 roku siłami 2 i 3 Frontu
Białoruskiego operacja miała za zadanie odciąć i zlikwidować siły niemieckie
w Prusach Wschodnich. Niemal trzykrotnie większe formacje radzieckie (14 armii
ogólnowojskowych, armia pancerna,
8 korpusów zmechanizowanych, 2 armie
lotnicze i inne) – w sumie liczyły około
1 700 000 żołnierzy. Stanęły do walki z
broniącymi się związkami taktycznymi
wojsk niemieckiej Armii „Mitte” (2. i 4.
Armia, 3. Armia Pancerna, w odwodzie
Korpus Pancerny „Gross Deutschland”
i inni), czyli siłami liczącymi około
600 000 żołnierzy. Przewaga pancerna radzieckiej strony była druzgocąca – niemal
pięciokrotna. 3500 czołgów przeciwko
ledwie 750 pojazdom obrońców. I chociaż wydaje się, że Niemcy wspomagani
dodatkowo przez Volksstrum na własnym
terenie, usianym całym pasem fortyfikacji
stałych i polowych oraz twierdz, mający
sprzyjające do obrony ukształtowanie
terenu (lasy, jeziora, rzeki, kanały, obszar
pofałdowany), mimo tak nikłych sił, mogli
mieć szansę na osiągnięcie przewagi
taktycznej i skuteczne opóźnienie marszu
Rosjan – to czynniki ogólnie panującego chaosu przekreśliły ich nadzieje na
Od wczesnych lat 80. ziemie,
przez które przetoczyła się opisywana operacja, są przedmiotem
zainteresowania poszukiwaczy.
obronę. A co za tym idzie, pozwoliły
Armii Radzieckiej na bardzo szybkie
przełamanie ich linii oraz zamknięcie
w kotłach i przyparcie odciętych wojsk
do morza oraz Zalewu Wiślanego.
Od wczesnych lat 80. ziemie, przez
które przetoczyła się opisywana ope-
60
kwiecień-maj 2010
historia
racja, są przedmiotem zainteresowania
poszukiwaczy. Nie sposób wymienić
choć jeden wzór karabinu, którego tu
nie wyjęto. Trudno wymienić wieś z wymienionego obszaru, wokół której nic się
nie działo. Niełatwo też znaleźć miejsce,
które z pełnym przekonaniem można
uznać za nienaruszone przez wojnę.
Tu rozgrywały się małe i duże dramaty.
Stąd uciekano na zbawienną mierzeję.
Stąd płynęły pierwsze niepokojące wieści o działaniach wojsk tyłowych armii
radzieckiej. I tu – w Prusach Wschodnich
dotykały one nie tylko ludność niemiecką,
ale też mazurską. Tragedia mieszała się
z radością zwycięstwa.
Pierwsza wyprawa
Dziś obok siebie mieszkają tam Polacy i niewielu Niemców. Dzięki tym naj-
starszym mieszkańcom można poznać,
a czasem uczestniczyć w wielkim spektaklu wspomnień. Dlatego też prędzej
czy później każdy poszukiwacz skarbów musi zawitać w ten rejon. Po to,
by na własne oczy zobaczyć, dotknąć
bądź poznać wydarzenia opowiedziane
ustami obserwatorów. Często, a może
niestety ostatnim świadkiem zostaje
tylko las, pole lub rzeka. Rzeka, nad
którą w tym wypadku pojechał jeden
z moich znajomych.
To miał być rekreacyjny wyjazd. Taki,
ot — wiosenny. W dodatku z rodziną.
Odpoczynek po niekochanej specjalnie
przez poszukiwaczy zimie. Bez nastawienia na kopanie czy poszukiwania,
a tym bardziej na skarby. Jednak jak
to zwykle na takich rodzinnych wyjazdach bywa, już pod paru dniach
4(:).#/23!3PZOO
0,7ARSZAWAUL-ARCONICH
TEL
FAX
EMAILINCORSA INCORSAPL
kwiecień-maj 2010
61
historia
wytrawnemu poszukiwaczowi czegoś
brakuje. Broń Boże! Nie luzu i zdjęcia
rodzinnych kajdan. Jemu brakuje historii, lasu, smaku słonej ziemi, zapachu
rdzy, dotyku chłodnego, chropowatego
metalu… Słowem tego, co czasem
trudno ogarnąć umysłem osobie
niemającej możliwości uczestniczenia
w podobnych odczuciach. I zwykle na
takich rodzinno-rekreacyjnych wyjazdach zawsze musi przyjść ten jakże
znany poszukiwaczom moment. Czas
do lasu...
Zimno wiosennego ranka nie zrażało
Tomka. Przemierzał znajomy las, by
po godzinie z niesmakiem wsiąść do
ciepłego auta i z przekleństwem na
ustach ruszyć. Pustka krzyczała gołymi, bezlistnymi drzewami. A i ziemia
nie chciała ujawnić tajemnicy. Ale, ale.
Rzucił okiem na okolice. Niemożliwe.
Tyle lat, a jednak tego lasu nie znał.
Za oknem majaczył całkiem nieznany
pas brunatnoczarnych koron drzew.
Czy tu może coś być? Przecież w każdej z okolicznych wsi jest co najmniej
po kilkunastu posiadaczy magicznej
maszynki o nazwie detektor. Cudem
by było, gdyby nikt tu nie zawitał.
A może? Coś, gdzieś… podpowiedziało… A może jednak? Nie znał relacji
z tego kawałka ziemi, nie dysponował
opisami walk z tego lasu. Ba! Wręcz
w tym miejscu znalazł się niemal
przypadkiem. Jednak prześwitująca
słońcem przestrzeń wołała. Korony
drzew chyliły się pod siłą wiatru. Magia miejsca zagrała, aż tak bardzo,
że wcisnął hamulec. Po to, by minuty
później rozkładać wykrywacz i ruszyć
w las. Las, w którym nie było nawet
fragmentu okopu. Las, w którym nie
było śladów po jakiejkolwiek walce.
Ot, taki dziwny las. My, poszukiwacze
62
nazywamy takie miejsca – magnetycznymi. Krzyczącymi. Lasami, które
chcą zdradzić tajemnicę i podzielić się
swoim kawałkiem historii.
Pierwszy sygnał wręcz poraził.
Wielki. Niespodziewany, a jednak
podświadomie oczekiwany. Parę ru-
Dzięki tym najstarszym mieszkańcom można poznać, a czasem
uczestniczyć w wielkim spektaklu
wspomnień.
chów saperką i wyłoniła się łuska.
Nie byle jaka. 88 mm. Skorodowana
jak sto nieszczęść. Częściowy tulipan
(tak poszukiwacze nazywają łuskę
rozerwaną w górnej części, z której
tworzy się wzór tulipana).
Kolejne sygnały doprowadziły do
wijącej się w lesie rzeczki. Malowniczo
podmyta skarpa zapraszała do zejścia
w wodę. Sonda popularnego „smętka”,
poprowadzona nad wodą, zagrała.
Głośno i wyraźnie. Taki sygnał nie
mógł czekać. Tomek na szczęście był
z grubsza przygotowany na kopanie
w wodzie, gdyż miał ze sobą kalosze.
Niewiele to na pierwsze podejście,
ale zawsze coś. Potwierdził sygnał
i zbytnio nie wysilając się, zwyczajnie, bez szukania, niemal z wierzchu
rzecznego piasku wyjął pierwszego
mausera. Jakież było zaskoczenie.
Polak. Prawdziwy polak w środku niemieckiego kotła. Kolba celowo odłamana. Reszta drewna nadal trzyma lufę.
Zamek wyjęty. Na komorze zamkowej
wybite mocno i wyraźnie: PFK Warszawa 1928. W tym stanie znalezisko
musiało wywołać euforię. Nieczęsto
zdarzają się dziś takie rarytasy. Nawet
w miejscach odwrotu wojsk nie ma
nigdy gwarancji, że pod łopatą zagra
akurat nasz rodzimy sprzęt. W jakich
okolicznościach tu się znalazł? Właśnie
w tej rzece? W miejscu, dokąd chyba
nie dotarł żaden inny poszukiwacz?
Nie było czasu na myślenie i rozwiewanie wątpliwości. Znalezisko trafiło
z powrotem do wody. Drewno wymagało szybkiego zabezpieczenia, a przynajmniej niepozbawiania go warunków,
w jakich przeleżało ponad 60 lat.
Rzeka wołała. Detektor sygnalizował
kolejne ciekawe miejsce. Ledwie 3 metry dalej. O dziwo, oprócz sygnału, po
wnikliwym przyjrzeniu się można było
wypatrzeć wystającą lufę. Kolejny! Tym
razem 98k. Niemiec. Również z ułamaną
kolbą, bez zamka. I ponownie trafia do
kwiecień-maj 2010
kwiecień-maj 2010
historia
wody. Następne sygnały to cztery zamki.
Luzem. Te niestety wymagały większego
zaangażowania w ich wydobycie. Stan
zachowania rekompensował wszystko.
A szczęśliwy znalazca już wiedział, że
miejsce jest nad wyraz ciekawe. Rzeka
miała swoja tajemnicę, którą należało
odkryć do końca. Nie minęło 10 minut,
gdy głośnik poinformował o następnym
dużym znalezisku. Dla odmiany mauser
czeski. Super. Każdy inny. To dopiero początek –kopania w wodzie, jak
i zaskoczenia z powodu wyjmowanej
broni. Tuż obok jest bowiem już czwarta
sztuka. Jugosłowiański mauser. Jak
poprzednie bez zamka, ze zniszczoną
kolbą. Jaka historia zdarzyła się w tym
miejscu? Skąd taki przekrój broni? W dodatku celowo unieruchomionej? Tomek
jeszcze tego nie wiedział. Pchnięty chęcią działania ruszył 50 metrów w górę
rzeki. Niestety. Sygnały się skończyły.
Ledwie maska przeciwgazowa i trochę
drobiazgów. Zmiana kierunku. Dół rzeki
i kolejne 50 metrów też okazały się
puste. Wiadomo już, że skrywana przez
strumień historia rozegrała się na 20
metrach położonych najbliżej skarpy. Na
tym też odcinku skupił się znalazca tak
różnorodnego arsenału. I nie trzeba było
długo czekać. Woda przemawiała. Tym
razem zazdrośnie chroniła znaleziska.
Chwila grzebania w żwirku i mule, by
drugi czech ujrzał światło wiosennego
słońca. Efekt poszukiwań przypominał
koncert życzeń. Dla miłośnika karabinów
systemu Mauser to miejsce i ta woda
były istnym El Dorado. Trzy godziny
szczęścia. O jakim nawet nie marzył
bohater tej historii. Przy tej piątej sztuce
lekko mu przemknęło przez myśl, że
owszem fajnie, ale byłby szczęśliwszy,
gdyby jednak woda wypluła drugiego
polaka. I jakież było zdziwienie, kiedy
marzenie stało się realne. Rzeka sypała
darami. Jest! Radomiak był następny.
Dla odmiany zaczęły się pojawiać elementy wskazujące na być może coś
większego i niemieckiego. Najpierw
w wodzie zaszemrał tylec od MG 15, by
chwilę potem dno odsłoniło podwójny,
bębnowy magazynek. Czyżby koniec
mauserów? A może wreszcie? Ileż
można to samo łowić? Dwa, trzy nawet,
ale sześć? Robi się nudno. MG jednak
na razie nie było. Znów parę zamków.
I kolejna iskierka nadziei. Skrzynka
na magazynki do MG 13, do tego 4
sztuki magazynków. I znów przerywnik.
W postaci pierwszego bagnetu
S 84/98/34. Bagnet jest w świetnym
stanie. Bez trudności daje się wyjąć
z pochwy. Widać, że był mało używany,
bowiem na głowni brak charakterystycznego śladu wytarcia od częstego
wkładania do pochwy. Tuz obok niego
mocny dźwięk. Co tym razem? Drob-
A może? Coś, gdzieś… podpowiedziało… A może jednak? Nie
znał relacji z tego kawałka ziemi,
nie dysponował opisami walk
z tego lasu.
nica? Czy wreszcie jakiś „emgolec”?
Chwila grzebania w piachu. I prawdziwa
odmiana. Pistolet MP 35. Ba! Naraz dwie
sztuki. Tradycyjnie bez zamków. Kolby
ułamane. To się nazywa fart!
Pistolet maszynowy MP 35 jest
rozwinięciem konstrukcji MP 34
(Bergmanna). Ciekawa konstrukcja.
Z ryglowanym zamkiem. Wymóg takiej
budowy wymuszony był warunkami
dopuszczenia broni dla jednostek
policji niemieckiej. Ówcześnie broń
ze swobodnym zamkiem nie mogła
być w jej wyposażeniu. Oprócz policji broń ta trafiła też do wyposażenia
jednostek SS. I to właśnie znalezisko
pozwoli w przyszłości, w jakimś stopniu
zrobić zarys historii rzeki w północnej
Polsce.
Tego dnia Tomek zakończył szukanie. Wyłowione znaleziska czekały
w wodzie. Trzeba było szybko je zabezpieczyć tak, by uratować kolby.
Rzeka, niewątpliwie na tym przekopanym skrawku ziemi znana
w środowisku poszukiwaczy z Operacji
Wschodniopruskiej, okazała się swoistą niespodzianką. Odkryje jeszcze
wiele skarbów, ale o tym w następnym
numerze.
Fot. ze zbiorów Autorki
63
broń pneumatyczna
Jedna z najdłużej oczekiwanych wiatrówek ostatnimi czasy. Nowe dziecko inżynierów
z Birmingham podbiło serca internautów, zanim tak naprawdę pojawiło się w Polsce.
Jaka jest ta wiatrówka? Na to i inne pytania próbowaliśmy odpowiedzieć.
Paweł Kalisz
Na forach internetowych w zeszłym
roku często przewijało się pytanie
o nowy produkt BSA. Nie bez powodu.
Wiatrówki tej firmy mają liczne grono
miłośników, których liczba co prawda
nie przekracza (przynajmniej w Polsce)
liczby użytkowników takich karabinków,
jak AirArms S 400 czy różnych modeli
Daystate, jednak wiatrówki BSA są chwalone. Za wzornictwo, za niezawodność,
za rozwiązania techniczne.
Osobiście pierwszy raz zetknąłem się
z tą wiatrówką na tegorocznych targach
IWA. Przyznam, że nie była to miłość
od pierwszego wejrzenia. Jednak czym
innym jest zobaczyć karabin na stoisku,
a czym innym wziąć do ręki i postrzelać
z niego. Dlatego, kiedy więc wreszcie
dotarł testowy egzemplarz R 10 do redakcji, z wielką ochotą zabrałem się do
dokładniejszych oględzin.
Obietnica
Karabin dotarł do mnie w wielkim pudle. W środku było drugie, kartonowe,
w które fabrycznie pakowane są wiatrówki. Podobnie jak w przypadku produktów
Daystate, w środku znajdowała się płyta
CD z instrukcją obsługi. To chyba nowy
standard wytyczany przez brytyjskich
producentów. W wytłoczkach z kartonu
unieruchomiona była wiatrówka i zestaw
64
kluczy oraz końcówki do ładowania.
Całość sprawia, że mamy karabin całkiem dobrze zabezpieczony na czas
transportu, jednak następnym zakupem,
zaraz po karabinku i śrucie, powinien być
jakiś futerał lub kufer na broń.
Co dostajemy w zestawie dodatkowych
akcesoriów? Przede wszystkim kilka kluczy imbusowych w różnych rozmiarach,
niezbędnych do regulacji wiatrówki.
A regulować można całkiem sporo,
więc klucze z pewnością się przydadzą.
gdybym dziś stał przed koniecznością zakupu wiatrówki PCP,
niewątpliwie rozważałbym kupno
właśnie BSA R 10
Dodatkowo są dwie różne końcówki do
ładowania – pierwsza dla posiadaczy
zestawu do ładowania z wężykiem, czyli
tych, którym nie chce się przy każdym
ładowaniu odkręcać kartusza. Druga
końcówka jest dla oszczędnych, pozwala
ładować butlę bezpośrednio wkręconą
w butlę ze sprężonym powietrzem,
z pominięciem wężyków. Podobne rozwiązanie spotkać można w przypadku
wiatrówek Weihrauch HW 100 i muszę
powiedzieć, że bardzo mi się podoba
takie podejście do klienta.
Karabin. Jak już można się domyślić,
ma wykręcaną butlę z powietrzem.
Nie jest może ona tak olbrzymia jak
w Daystate Airwolf, ale i tak robi wrażenie.
Tym bardziej, że całość sprawia wrażenie
wiatrówki lekkiej i małej. Zresztą, de facto,
jest lekka i mała. Karabin ma zaledwie
940 mm długości, a całość bez lunety
waży niewiele ponad 3 kg.
Lufa jest krótka, dodatkowo na całej
długości przykryta płaszczem. Innymi
słowy mamy do czynienia z modną
ostatnimi czasy imitacją sztucera varmintowego. Zewnętrzny płaszcz, oprócz
funkcji ozdobnej, odgrywa też rolę
tłumika. Niezbyt skutecznie co prawda,
jednak trzeba przyznać, że strzał jest
trochę wytłumiony.
Osadę – bardzo ładną, składną,
doskonale wyważoną – wykonano
z drewna orzechowego z wstawkami
z palisandru. Ryflowania na chwycie
są takie, jak powinny być, wykonane
estetycznie i elegancko. Z tyłu mamy
regulowaną stopkę. Ergonomii nie
mogę nic zarzucić. Jest bliska doskonałości jak na karabin bez regulacji
baki. Nie jest zresztą właściwie potrzebna, przy zastosowaniu standardowego montażu, policzek sam się
kwiecień-maj 2010
Przygotowanie
broń pneumatyczna
układa na bace tak, że oko znajduje
się dokładnie w osi optycznej lunety.
W osadę dodatkowo wkręcone są
bączki do pasa. Biorąc pod uwagę
pierwotne przeznaczenie tej wiatrówki
jako karabinu do polowania na drobne
szkodniki, możliwość założenia pasa
nośnego bez ponoszenia dodatkowych
wydatków na bączki bardzo cieszy.
Mniej zadowoleni będą esteci, którzy
oprócz walorów użytkowych zwracają
uwagę na wygląd broni i wykończenie.
Mnie nie podobają się dwie rzeczy. Po
pierwsze spust, w dużej części plastikowy, wygląda jakby był z zupełnie
innej bajki. Nawet mojej oceny nie
poprawi to, że spust jest regulowany
w kilku płaszczyznach. Żółta kartka za
wygląd należy się także wykończeniu
systemu. Zupełnie nie rozumiem, jak
można było wypuścić z fabryki taką
chropowatą, nierówną oksydę.
Przyznam się też, że zupełnie nie rozumiem przeznaczenia czegoś na kształt
szyny między lufą a kartuszem. Zamontować na tym niczego się nie da, bo za
ciasno, wygląd ma nieszczególny. Czy
to tylko taka sztuka dla sztuki, czy może
jednak „szyna” ma jakieś przeznaczenie?
Cóż, ja nie wiem...
Na koniec części o wyglądzie pochwalę jeszcze elegancko wykonaną
dźwignię ładowania i końcówkę osłony
lufy. Nakrętka z dziurami nie jest oczywiście żadnym separatorem, to atrapa
w czystej postaci, jednak wygląda bardzo
dobrze. Zaś po jej odkręceniu odsłania
się gwint, który można wykorzystać na
inne potrzeby, chociażby na dokręcenie
tłumika lub prawdziwego separatora.
Całość sprawia dobre wrażenie i zdaje się obiecywać, że wiatrówka równie
dobrze strzela, jak dobra jest jej ogólna
prezencja.
Żeby zacząć strzelać, trzeba najpierw
wykonać kilka czynności. Ja zacząłem
od regulacji spustu.
Regulować można zarówno położenie
języka spustowego, jak i siłę i długość
pierwszej, i drugiej drogi. Od razu nadmienię, że nie jest to spust matchowy,
równie dobry jak w karabinkach FWB,
Anschuts czy Steyr i należy się liczyć
z tym, że nawet godzina kręcenia śrubokrętem w tę czy tamtą stronę nie da
nam w efekcie spustu, który wystarczy
musnąć palcem żeby oddać strzał.
Nie, BSA zawsze robił sprzęt bardziej
myśliwski niż sportowy i tej tradycji
pozostał wierny.
Przy regulacji położenia języka spustowego trzeba pamiętać o dwóch rzeczach.
Po pierwsze, języka nie można opuścić
zbyt nisko, bo będzie ocierał o kabłąk
osłaniający spust. Po drugie, po ustawieniu, trzeba bardzo uważnie dokręcać
śruby. Nie można za mocno, bo plastik
pęknie, nie można jednak za słabo, bo
plastik ma dziwną tendencję do ślizgania
się i w efekcie po kilkunastu strzałach
język spustowy zaczyna tańczyć we
wszystkie strony.
Regulacja siły nacisku i długości
pierwszej drogi wymaga odkręcenia
i zdjęcia osady. Po odłożeniu drewna
widzimy, jak działa spust. Regulować
można długo i w końcu jakoś doszedłem
z tym spustem do porozumienia. Jednak
jedna rzecz mi się bardzo nie spodobała.
W pewnym momencie doszedłem do
etapu, gdy wszystko było niemal bliskie
doskonałości, lekko wcisnąłem spust,
który doszedł do końca pierwszej drogi.
A kiedy go puściłem bez oddania strzału,
on nie wrócił na swoją pozycję wyjściową tylko pozostał na wpół przyciśnięty.
Wydaje mi się, że odpowiada za to sama
Kartusz robi wrażenie. Oprócz tego daje możliwość strzelenia prawie dwieście razy z karabinka. Tylko
czemu ma służyć to żebrowanie miedzy lufą a osadą?
kwiecień-maj 2010
65
broń pneumatyczna
Strzelanie
Spust jest regulowany, jednak w przypadku tego modelu rozwiązanie mechaniczne dalekie jest od doskonałości
konstrukcja urządzenia spustowego. Jak
widać na zdjęciu, jeden element ma
możliwość blokowania się w gnieździe.
Można to oczywiście przesmarować, co
zresztą uczyniłem, ale wystarczy kilka
ziaren piasku, żeby znów zaczęło się
blokować. Chyba ktoś nie do końca
przemyślał konstrukcję...
Kiedy już skończyłem prace nad
spustem, przystąpiłem do ładowania kartusza. I znów natrafiłem na utrudnienia.
Niezależnie od tego, czy próbowałem
ładować kartusz wykręcony, czy też
z wykorzystaniem wężyka – gdzieś była
jakaś nieszczelność i część powietrza
uciekała bokiem. Być może ten problem
dotyczył tylko testowego egzemplarza,
przyznam, że nie spotkałem się z innymi
głosami krytycznymi w tej kwestii, jednak
niesmak pozostał. Na szczęście jakoś
udawało się nabić butlę, choć nie do
maksymalnego ciśnienia, więc ostatnią
czynnością konieczną do rozpoczęcia
strzelania było napełnienie magazynka.
Jednak najpierw należy go wyjąć. W tym
celu trzeba przesunąć do przodu suwak
umieszczony na końcu systemu, zaraz
przy lufie. Blokada magazynka zostaje
zdjęta, ale wyjąć się go nie da. Trzeba
jeszcze naciągnąć dźwignię ładowania.
Bez sensu, tak jakby dźwignia z przodu
nie wystarczyła jako skuteczna blokada.
Pół biedy, jeśli robimy to co dziesięć
strzałów. Jednak na zawodach po każdym strzale należy wyjąć magazynek,
przynajmniej tak to powinno wyglądać
w świetle regulaminów FT czy HFT.
Mocowanie się z dźwignią co chwila
jest niepotrzebnym traceniem czasu
i nerwów.
Natomiast sam magazynek jest bardzo dobry. Klasyka gatunku, jeśli chodzi
66
o magazynki BSA – metalowy, samoindeksujący, z wewnętrzną sprężynką. Z
jednej strony wsadza się śrut i jeśli jest
to śrut dobry, to jakoś nie wypada. Z
drugiej strony wylatuje, jeśli zdecydowaliśmy się oddać strzał. Nic dodać,
nic ująć. Magazynek mieści dziesięć
Całość sprawia dobre wrażenie
i zdaje się obiecywać, że wiatrówka równie dobrze strzela, jak
dobra jest jej ogólna prezencja.
śrucin typu diabolo, przy czym jest
na tyle szeroki, że mieszczą się nawet
dość długie pociski.
BSA R 10 to, jak sama nazwa wskazuje, wiatrówka dziesięciostrzałowa. A
co oznacza literka R? Nie mniej, nie
więcej, tylko regulator.
Kiedy już udało mi się zwalczyć wszystkie przeciwności losu i mogłem spokojnie
udać się na strzelnicę, ucieszyłem się.
Oto miałem w ręku bardzo dobrą, ładną
i składną wiatrówkę. Obiekt pożądania
wielu znajomych z forum internetowego.
Nie pozostało mi nic innego, jak cieszyć
się chwilą i strzelać.
Trzeba przyznać, że w przypadku
BSA ta czynność jest bardzo przyjemna.
Zamek czterotaktowy chodzi gładko,
bez zacięć, tak jak chodzić powinien.
Szybko nauczyłem się też jeszcze jednej
rzeczy – jeśli nie domknie się blokady
magazynka z przodu, to śrut wchodzi do
lufy z oporem, prawdopodobnie nawet
lekko się przy tym deformując, gdyż na
tarczy widać od razu niepokojące odskoki. Kiedy jednak dopełni się wszystkich
powinności, karabin strzela świetnie.
Celność? Rzecz dyskusyjna. Owszem,
jest celny, ale bez jakiś szczególnych
rewelacji. Ot, zwykły karabin klasy PCP.
Problemem mogło być jednak niedobranie odpowiedniego śrutu. Pomny tego, że
lufy BSA są wybredne i nie lubą Exacta
4,50, wziąłem też kilka innych kalibrów,
jak również śrut Field Target Trophy H&N.
Ten ostatni zresztą latał najcelniej. Niestety, nie miałem możliwości sprawdzić,
jak sprawuje się śrut Crosman Premier,
a z moich poprzednich doświadczeń
z BSA S 10 pamiętam, że ten latał najcelniej. W czasie testu R 10 pozostałem
zatem przy FTT.
Najlepsze skupienie, jakie udało
mi się uzyskać na 50 m, to dziura
o średnicy mniej więcej 13 mm. Można
powiedzieć z całą stanowczością, że nie
jest to wyborny wynik. Jednak R 10 nie
Po lewej stronie systemu umieszczono prosty, ale skuteczny w działaniu bezpiecznik
kwiecień-maj 2010
Podsumowanie
Wiatrówka nie jest doskonała. Nigdy zresztą takiej jeszcze nie widziałem, każda ma jakieś wady. Oprócz
wad, być może występujących jedynie
w testowanym egzemplarzu (nieszczelności podczas ładowania kartusza) przez
ogólne niedoróbki (fatalne wykończenie
systemu z brzydką oksydą), szybko
dochodzimy do niewątpliwych zalet tego
karabinka.
Po pierwsze regulator – działa, naprawdę działa i robi to skutecznie.
W tej klasie sprzętu, za tę kwotę trudno
o konkurencyjny model, który będzie miał
broń pneumatyczna
projektowano jako karabinek tarczowy
tylko wiatrówkę do zwalczania szkodników. Przy takim założeniu R 10 jest
wystarczająco celna. Polować można by
bardzo długo, bowiem kartusz zaczyna
świecić pustkami dopiero w okolicach
150 strzałów. A pamiętajmy, że kartusz
nie był napełniony całkowicie. To świetny wynik. Tym bardziej, że strzały za
sprawą regulatora są bardzo stabilne.
Na ważonym śrucie (wybrane pociski
o tolerancji masy 0,006 grama) różnica
w prędkości wylotowej nigdy nie była
większa niż 2 m/s. To wystarczy, by nie
martwić się o różnicę w opadzie między
poszczególnymi strzałami na odległość
40, a nawet 50 m.
Tym samym można też karabin polecić
wszystkim miłośnikom strzelectwa pneumatycznego, którzy próbują swoich sił
w zawodach HFT. Z tą tylko uwagą, że
albo zamówią gdzieś wkładkę jednostrzałową, albo będą się na zawodach mocować po każdym strzale z magazynkiem.
To właściwie jedyna niedogodność.
równie sprawnie działający regulator. Po
drugie – łatwość i przyjemność obsługi
karabinka. Wszystko jest tam, gdzie
powinno być i działa tak, jak należy.
Zakres regulacji spustu czy regulacja
stopki pozwalają każdemu strzelcowi
dobrać optymalne dla siebie ustawienia
lub przynajmniej bliskie optymalnym.
Lekkim zgrzytem jest tu konstrukcja
mechanizmu spustowego, ale jeśli się
dba o karabin i nie rzuca nim w piach,
to żadne nieszczęście nie powinno się
zdarzyć.
Wiatrówka jest dostatecznie celna,
by móc z nią startować na zawodach,
a jednocześnie dzięki magazynkowi
świetnie się sprawdzi podczas rekreacyjnego strzelania na łące czy na działce.
Do fabrycznych bączków można
zamontować nie tylko pas, ale i bipod
i doskonalić swoje umiejętności strzeleckie.
Wiatrówka może się podobać, powiem
więcej – nie spotkałem jeszcze osoby,
która by jednoznacznie powiedziała, że
karabin jest brzydki. Nawet jeśli ktoś nie
lubi wielkich kartuszy pod lufą, to zwracał uwagę, jaka ładna jest osada. A ta
rzeczywiście może się podobać.
Mówiąc krótko i całkiem szczerze
– gdybym dziś stał przed koniecznością zakupu wiatrówki PCP, niewątpliwie
rozważałbym kupno właśnie BSA R 10.
To dobry karabin za całkiem rozsądną
cenę.
Dziękuję firmie Militaria za użyczenie
karabinu BSA R 10 do testów
oraz firmie Incorsa za udostępnienie
na potrzeby testu śrutów JSB i H&N.
Zdjęcia: Paweł Kalisz
R jak Regulator, 10 jak dziesięciostrzałowy.
kwiecień-maj 2010
67
broń pneumatyczna
Paweł Kalisz
Co roku jest to samo.
Najpierw zima trzyma, skuwa wszystko
lodem. Potem następuje odwilż. Przychodzą
ciepłe dni, powoli rodzi się nowe życie.
Z niewiadomych powodów w tym roku podobnie jest
w branży związanej z naszym hobby, jakim jest strzelectwo
pneumatyczne.
68
kwiecień-maj 2010
broń pneumatyczna
kwiecień-maj 2010
69
broń pneumatyczna
Ten rok zapowiada się nader ciekawie. Spodziewać się można kilku
wiatrówek, nad którymi pracowano
w zeszłym roku, a ujrzały one światło
dzienne na targach IWA. Do sprzedaży płyną też szerokim strumieniem
modele dotąd raczej niedostępne,
a jeśli już, to w formie nielicznych,
raczej wystawowych egzemplarzy. Ot,
choćby BSA R 10, o której piszemy w
tym numerze Arsenału.
Jak jednak wiadomo, wiatrówki to nie
wszystko. Niezależnie od tego, czy to
karabin PCP, czy pistolet na CO2, jedno
jest pewne. Żeby strzelać, trzeba mieć
śrut. Żeby strzelać celnie, trzeba mieć
dobry śrut. A co to znaczy dobry? To
taki, jeśli każdy pocisk wygląda tak samo
jak reszta jego kolegów w pudełku.
Taki, który nie różni się ani masą, ani
kształtem od wszystkich pozostałych
pocisków z całej serii.
Taka amunicja kosztuje, często niemało, ale kosztować musi. Zawodnik
nie włoży do lufy śrutu, który będzie się
charakteryzował niską powtarzalnością
produkcji. Uzna, że szkoda nerwów na
amunicję latającą, jak chce i dokąd chce.
Co najlepsze – będzie miał rację.
Prawda ta dotyczy zresztą nie tylko
zawodników. Każdy z nas, strzelających
z wiatrówki, cieszy się, gdy trafi dokładnie w punkt, w który celował. Umiejętności strzeleckie to jedno, ale ważny jest
także celny karabin lub pistolet i dobór
właściwego śrutu. A oferta rynkowa jest
bardzo bogata. Co więcej – właśnie
pojawiło się kilka nowości.
JSB Exact Jumbo Monster
Kaliber 5,5, a masa 1,645 g. Rzeczywiście, jakiś monster. Taki śrut
nie tylko szczura zabije na miejscu,
ale i większej zwierzynie dałby radę.
W moje ręce trafiło opakowanie,
w którym zmieszczono 200 sztuk tej
amunicji.
Przede wszystkim widać, że w JSB
rozpoczęto prace nad unifikacją szaty
graficznej naklejek. Czarne, z szarymi napisami z nazwą śrutu, białe
litery dobrze widoczne na czarnym tle
z oznaczeniem masy, ilości i kalibru wy-
70
glądają elegancko, a przede wszystkim
są bardziej czytelne niż naklejki starego
wzoru. Dodatkowo na wieczku jest
obrazek przedstawiający zarys kształtu
śrutu, który można znaleźć w puszce. W
przypadku Exact Jumbo Monster jest to
pocisk przypominający klepsydrę. Krótki
kielich, po środku walec, od góry całość
zakończona jest półokrągłą główką,
w kształcie przypominającą znaną nam
główkę z JSB Exact. Śrut jest wykonany
poprawnie, choć można się przyczepić
do lekko nierównych krawędzi na brzegu
kielicha. Nie wpływają jednak one jakoś
rażąco na balistykę pocisku, bo śrut
jest celny. Leci tam, gdzie się chce,
a nawet silniejszy poryw wiatru jest mu
niestraszny. Żeby strzelać z JSB Exact
Jumbo Monster, trzeba wszelako spełnić jeden warunek – należy posiadać
mocną wiatrówkę, a biorąc pod uwagę
kaliber, nie ma się co silić na strzelanie
z Monstera w karabinka pozostającego
w limicie 17 J. To śrut przeznaczony
do polowań i strzelania na większe
odległości z wiatrówek FAC.
JSB Match Diabolo
Monster Hunter
serii osiągnąć na 50 m, skupienie na
tarczy na poziomie 2 x 1,8 cm, o tyle
w przypadku Monster Hunter skupienie wyniosło około 2,3 x 2,1 cm. Dla
porządku dodam, że wszystkie testy
śrutu w kalibrze 5,5 mm wykonywałem
karabinkiem FX Monsoon.
Exact King
Występuje w puszkach po 150 i po
350 sztuk. Wygląda jak Exact, lata jak
Exact i właściwie na tym można by zakończyć opis, gdyby nie jeden szczegół.
Masa tego pocisku jest identyczna jak
poprzednich, natomiast kaliber wynosi...
6,35 mm. Tak, właściciele wiatrówek FAC
o kalibrze większym niż 5,5 mm wreszcie
doczekali się jakiejś dobrej amunicji.
Owszem, wcześniej był dostępny śrut
Haendler Natermanna 6,35 mm, jednak
Exact lata jakoś lepiej, celniej. Inna rzecz,
że do testów wziąłem karabin Norica,
który z definicji nie jest wiatrówką do bicia
rekordów powtarzalności, jednak nawet
w ten sposób można stwierdzić, że lufa
Norica bardziej lubi śrut JSB.
Exact Jumbo RS
Ufff... Bardzo długa nazwa. Żeby
mi redaktor naczelny nie zarzucił, że
specjalnie używam takiej długiej, by
tekst miał więcej znaków i poważniej
wyglądał, skrócę tę nazwę godną wpisu do metryki hiszpańskiego następcy
tronu do krótszego Monster Hunter.
Tym bardziej, że właściwie wciąż nie
wiadomo, czy ta nazwa jest prawidłowa. Śrut został przywieziony wprost
z targów IWA jeszcze w opakowaniu
zastępczym, więc właściwie wszystko
jest możliwe. Monster Hunter bardzo
przypomina poprzednio wymieniony
JSB Exact Jumbo Monster. Ta sama
masa, tyle samo sztuk w pudełku.
Są jednak dwie różnice. Pierwsza to
kształt główki – zamiast łagodnie zaokrąglonej, mamy szpic z delikatnym
spłaszczeniem na samym końcu.
Druga różnica to niestety celność. Do
30 m lata tak samo, niestety później
celność spadła. O ile z JSB Exact Jumbo Monster udało mi się w najlepszej
Chyba czas zacząć myśleć o zakupie wiatrówki kaliber 5,5 mm. Takiego
wysypu amunicji dla jednego kalibru
nie widziałem od dawna, przy czym co
jeden pocisk to lepszy, choć o innym
przeznaczeniu. RS pochodzi z nowej
rodziny śrutów ultralekkich. Trudno
mówić o tym w przypadku pocisku
o masie 0,870 g, jednak w kalibrze
5,5 mm niewiele jest lżejszych. Kształt
śrutu ma identyczne proporcje jak RS
w kalibrze 4,5 mm – kielich długości
mniej więcej połowy wysokości pocisku, mocne taliowanie po środku
i główka, właściwie niemal identyczna
jak w reszcie rodziny śrutów Exact.
Kolokwialnie mówiąc, Jumbo RS jest
niegłupi. Pocisk jest na tyle ciężki, że
kwiecień-maj 2010
Exact RS
Kaliber 4,5 mm, śrut jest bardzo
lekki. Kształt pocisku identyczny jak
w większym bracie. Pakowany w puszki po 500 sztuk.
Śrut jest niesamowity. Kiedy pierwszy
raz wziąłem go do ręki i wsadziłem
do lufy, robiłem to bez przekonania.
Okazało się jednak, że strzelając
z karabinku Steyr LP 110 HP, uzyskałem skupienie o wiele lepsze niż wcześniej na dobranym do tej konkretnej
lufy śrucie JSB Exact 4,52. Na 50 m
w dziesięciostrzałowej serii udało mi
się zrobić jedną dziurę o średnicy
około 8 mm. Dodam, że śrut nie był
w żaden sposób czarowany, bez ważenia, mycia czy smarowania – prosto
z puszki wędrował do lufy.
Niestety, nie ma nic darmo. Wspomniany test wykonałem w hali. Przy
zerowym wietrze. Jednak już na dworze
przy lekkich podmuchach skupienie było
wyraźnie gorsze. Przy silnym wietrze
widać było w lunecie, jak śrut kilka razy
na przestrzeni 50 m zmieniał kierunek
kwiecień-maj 2010
lotu. Właściwie mogę stwierdzić, że na
wietrze nie sposób go używać. Jednak,
podkreślę to wyraźnie – podczas bezwietrznej pogody nie ma sobie równych.
Z pewnością znajdzie liczne grono
miłośników, zarówno strzelających
z wiatrówek około limitu 17 J, jak i wśród
strzelców HFT 3/4 z wiatrówkami w których energia nie przekracza 7–8 J.
JSB Match Diabolo
Extra Selected
Top Quality Airgun Pellets
Śrut pakowany jest w wielkie puszki
(takie same jak na przykład Jumbo RS
z dobrym zamknięciem). Jednak w środku
jest tylko 300 sztuk. Jak to możliwe? Otóż
ktoś poszedł za ciosem i postanowił za
wszelką cenę zabezpieczyć owoc pracy
selekcjonerki. W środku puszka wyłożona
jest gąbką. Z każdej strony. Można tym
rzucać, a śrut nie jest ani przez moment
narażony na uszkodzenie. Wrażenia
ekskluzywności dopełnia czarne etui
zapinane na suwak z logo JSB. Jak dla
mnie bomba. Podobno cena ma być zbliżona do paczki zwykłego JSB Exact 500
w puszce 500 sztuk. Zobaczymy...
Nowe szaty króla
Tak. Jeśli ktoś myślał, że nazwa JSB
Match Diabolo Monster Hunter jest długa,
to co pomyśli teraz? Na szczęście nie
warto sobie zawracać głowy tymi wszystkimi oznaczeniami. W skrócie – ten śrut to
zwykły Exact, ale jednocześnie niezwykły.
Swego czasu w żartach nazwałem ten
śrut super hiper extra selected i ta nazwa
w zasadzie oddaje wszystko.
Produkowany jest na nowych matrycach. Od kierownictwa JSB uzyskałem informację, że matryce służą
do produkcji tego śrutu maksymalnie
3 miesiące, po czym dalej robiony jest
na nich „zwykły exact”. Co dalej? Po
prostu, siedzi sobie miła pani w kantorku i ogląda każdy śrut przez lupę,
czy aby nie ma żadnych zadziorów lub
niedoskonałości kształtu. To wszystko?
Bynajmniej. Ta sama pani, albo inna
(tej informacji już nie uzyskałem) waży
każdy pocisk. Zakładana tolerancja
wynosi 0,002 różnicy dla wszystkich
300 sztuk śrucin w pudełku. Kiedy
sam ważyłem śrut ,wydawało mi się,
że tolerancja 0,006 grama będzie
wystarczająca. Zarzuciłem ważenie.
Jestem na to za leniwy, ale przyznam,
że chętnie zapłacę miłej Czeszce za
to, żeby zrobiła to za mnie.
Może trochę przesadziłem, może nie
króla. Trochę zmyliła mnie ta wieża,
jaką Haendler Natermann ma w swoim
logo. Tak bajkowo się zrobiło.
Czy H&N wypuścił nowy śrut?
Tak, przynajmniej jeden, nazywa się
Econ i jest śrutem z przeznaczeniem
dla strzelectwa tarczowego na małe
odległości, średnio precyzyjnego,
o masie 0,48 g, z zastosowaniem do
karabinków 7,5 J.
Skąd to wszystko wiem? Z naklejki na
pudełko. H&N wprowadził nowy wzór
naklejek. Moim zdaniem dużo czytelniejszy od starych. Kiedyś poznawało
się amunicję po kolorze, zielony glat
albo żółta barracuda – to już historia.
Dziś mamy barracudę i sport, a każdy
rodzaj pocisku ma naklejkę z wielką
ilością informacji. Począwszy od kalibru,
masy i ilości w puszce, przez kształt
i przeznaczenie, skończywszy na ocenie precyzji strzału. Wszystko podane
w czytelnej formie piktogramów i cyfrowych oznaczeń. Można dyskutować
nad urodą nowej szaty graficznej, która
dla jednych będzie elegancka, a dla
drugich ponura. Jednak moim zdaniem
eksperyment się udał i nowe naklejki
powinny znaleźć naśladowców wśród
innych producentów śrutu.
Dziękuję firmia Incorsa
za udostępnienie śrutów do testów
Zdjęcia: Paweł Kalisz
71
broń pneumatyczna
drobne porywy wiatru nie robią na
nim żadnego wrażenia. Stabilnie leci
do celu, nawet jeśli po drodze trafi
w jakąś trawkę, to po prostu ją ścina
i uderza w punkt celowania. Jednocześnie jest na tyle lekki, że można
z niego strzelać nawet z wiatrówek
5,5 mm w limicie 17 J, oczywiście nie
wspominając o mocniejszych wiatrówkach FAC. Jumbo RS jest bardzo celny,
w najlepszej serii na 50 m uzyskałem
skupienie 1,7 x 1,9 mm. Pakowany jest
w puszki po 500 sztuk. Warto przy tym
na chwilę wspomnieć o samej puszce.
Nie wiem jak innych, ale mnie bardzo
denerwują puszki, w których jedynym
zabezpieczeniem przed otwarciem
jest taśma samoprzylepna, spinająca
krawędzie. Jest to niezwykle niepraktyczne rozwiązanie, wygodne może
dla producenta, ale z pewnością nie
dla użytkownika. Duże puszki JSB, to
zupełnie nowa jakość. Puszki mają na
rancie przetłoczenia, które skutecznie
zabezpieczają przed niepożądanym
otwarciem. Nic dodać, nic ująć...
zawody
Radosław Rozum
Sezon ogórkowy, czyli zima w strzelectwie terenowym, minął i pora rozpocząć kolejny
sezon strzelecki.
Sezon pucharowy 2010 r. zapowiada
się ciekawie, aczkolwiek kalendarz zawodów nie jest zbyt fortunny z powodu
natężenia terminów w pierwszych kilku
tygodniach, w trakcie których wykonujemy 60–70% zaplanowanych imprez krajowych. To zdecydowanie zbyt intensywnie,
zarówno czasowo, jak i ze względów ekonomicznych. Wiele osób łączy wyjazdy
z innymi, w ten sposób redukując koszty,
ale jest wiele takich osób, które podróżują
wraz z rodzinami, a więc koszty wyjazdu,
pobytu czy chociażby startowego są co
najmniej podwójne. To żadne wyjście.
Z takiego niezbyt fortunnego kalendarium
korzyści nie czerpią ani organizatorzy
z powodu małej frekwencji, ani sami
zawodnicy, którzy zwyczajnie będą mieć
mniej startów. Cóż. Takie doświadczenie
prawdopodobnie spowoduje bardziej
przemyślane tworzenie kalendarza na
rok 2011. Jak będzie rzeczywiście, przekonamy się wkrótce.
Tegoroczny kalendarz wygląda następująco:
28.03.2010
WKFT, inauguracja Pucharu PFTA;
10.04.2010 – 11.04.2010
Gdynia (pierwszy dzień liczony
do Pucharu);
23-24.04.2010
Morsko (pierwszy dzień liczony
do Pucharu);
1-3.05.2010
Trzebież (pierwszy dzień liczony
do Pucharu);.
15.05.2010
Mistrzostwa Polski FT/HFT Borków,
16.05.2010
Mistrzostwa Polski FT/HFT Borków,
20.06.2010
Piekary, VII Mistrzostwa Łodzi
i okolic;
31.07.2010
Siepraw-Łyczanka, KSPST, VI Memoriał
Adama „Frasa” Frasińskiego;
15.08.2010
Poznań-Chemiczna, III Puchar
Wielkopolski Memoriał Wisełki;
5.09.2010
Bujaków, PucharHunterów,
zakończenie Pucharu PFTA.
72
Do Pucharu będzie liczonych 5 najlepszych startów w FT i HFT, a do zdobycia
jest maksymalnie 500 punktów.
Punkty liczone są tak jak do tej pory
bywało, czyli zwycięzca zawodów otrzymuje 100 pkt., a kolejni dokładnie tyle,
ile wynosi procent ich skuteczności w
stosunku do najlepszego wyniku. Jest
to sprawdzony system i najbardziej sprawiedliwy albo inaczej mówiąc, najmniej
niesprawiedliwy.
W tym roku, tak samo jak w ubiegłym, inauguracja sezonu przypadła
warszawskiemu klubowi WKFT. Miejsce
zawodów – Chrcynno (lasy starego poligonu rakietowego), termin – niedziela
28.03.2010 r.
Pogoda była jedyną niewiadomą.
Zima dość długo u nas gościła i do
niemal ostatniej chwili nie było wiadomo,
czy zawody obędą się w wiosennych
warunkach, czy jeszcze zimowych.
Jeszcze tydzień wcześniej sypał śnieg
i strzelać w takich warunkach oczywiście
się da, ale gdzie tu przyjemność, gdy
w butach mokro albo być może figurka
przymarzła.
Przygotowania
Na szczęście wiosna zimę wypłoszyła
i na niedzielę, na czas zawodów, prognozy zapowiadały pogodę dość przyzwoitą. Na sobotę klub WKFT zaplanował
przygotowania i ustawianie toru według
regulaminu na rok 2010. Standardowe 40 celów, w tym 8 wymuszonych
z uwzględnieniem granicznych odległości. Po wykonanej pracy obowiązkowa
kiełbaska z ogniska, ciastka, herbata
i rozjechaliśmy się do domów.
Dzień zawodów
Wczesna pobudka, szybkie śniadanie
i wyjeżdżamy. Pogoda dobra, lekki wiatr,
przesuwające się chmury po niebie, ale
nie pada.
Dojeżdżamy na miejsce około 8. Jest
jeszcze dość pusto, lecz od razu przystępujemy do pracy. Cześć osób ustawia
Zero Range, a więc strzelnicę techniczną
– treningową. Inni sprawdzają tor, by
usunąć ewentualne nieprawidłowości.
Jeszcze inni (m.in. nasze urocze klubowiczki) zajęły się stroną formalną, czyli
rejestracją zawodników. Było co robić
– blisko 130 zawodników spragnionych
po długiej zimie strzelania zawitało na
pierwsze pucharowe zawody sezonu.
Dwoje uczestników przyjechało aż z Węgier. W sumie z osobami towarzyszącymi
obecnych było ponad 160 osób.
Odprawa przeprowadzona przez Pabla
około godziny 10.45, ustalenie grup,
rozdanie kart startowych oraz stoperów
i zawody czas zacząć. Rozpoczęły się o
godzinie 11. Tor rozstawiony był w formie
kółka, a więc start i meta znajdowały
się mniej więcej w tym samym miejscu.
Figurki rozstawiono dość różnorodnie,
były strzały poziome, strzały kątowe,
dominowały cele na dystansach 30–40
m. Dla wymogów konkurencji FT do-
kwiecień-maj 2010
kwiecień-maj 2010
bo jednemu zawiało, a innym nie? Co
wtedy, gdy reszta celów jest łatwa do
tego stopnia, że w zasadzie z góry
można sobie wpisać trafienia i nie ma
gdzie gonić bądź uciekać, nie mówiąc
o braku frajdy? Właśnie o to chodzi.
Niech każdy cel będzie wyzwaniem.
Niech coś się dzieje przez całe zawody.
Zawody to 40 strzałów, a nie 1 lub 2.
WKFT starało się o uatrakcyjnienie toru
dla strzelców obu konkurencji. Sądzę, że
w dużej mierze się to udało. FT miało
swoje dalekie strzały, a HFT utrudnione
cele i konieczna była gimnastyka, aby
znaleźć czysty strzał. Może jedynie figurki, do których należało strzelać z pozycji
wymuszonych mogłyby stać nieco dalej,
ale i tak znajdowały się na granicznych
regulaminowych dystansach.
Jedna z figurek odmówiła posłuszeństwa. Na szczęście awaria została szybko
zauważona i figurkę wymieniono.
Zawody przebiegły dość sprawnie,
a pogoda była łaskawa dla większości
grup. Dla mojej niestety nie – ostatnie
pół godziny strzelaliśmy w rzęsistym
deszczu, a momentami... Składam się do
strzału i słyszę stukanie. Jakież było moje
zdziwienie, gdy zobaczyłem spadające
kulki lodu. Grad. Cóż, w zeszłym sezonie
deszcz był niemalże tradycją – na co
drugich zawodach padało i większość
ludzi przywykła.
Zawody (część strzelecka) zakończyły się około 16.30. Właściciele terenu
poczęstowali zawodników ciepłym posiłkiem. W czasie zawodów roznoszono
też kanapki. Kiedyś, gdy zawody trwały
2–3 godziny, głód nie stanowił problemu.
Obecnie, gdy jest tak wielu uczestników,
a zawody trwają 5–6, a czasami nawet
więcej godzin, zjedzenie posiłku w czasie
ich trwania jest istotne.
Rozpoczęło się zliczanie wyników,
niezbędne okazały się dogrywki zarówno
w FT, jak i w HFT.
Podczas gdy część osób sprzątała
tor, odbyło się wręczenie pucharów oraz
tradycyjne losowanie upominków wśród
wszystkich obecnych uczestników.
Firma Incorsa jest związana z naszym
środowiskiem strzeleckim od dawna.
Również tym razem stanęła na wysokości
zadania i poza pucharami ufundowała
mnóstwo upominków w postaci śrutu,
smarów, olejków, futerałów i innych
gadżetów. Firma Ostrowski Arms wraz
ze Stanisławem Żyłą również ofiarowała
kilka upominków.
Fot. Paweł Kalisz
broń pneumatyczna
datkowe figurki ustawiono pomiędzy 40
a 50 metrem. Nie zabrakło też paru celów
z KZ 15 mm.
W tym roku obowiązuje nieco zmieniony regulamin, który po burzliwych
dyskusjach został ostatecznie zatwierdzony. Główne różnice, w porównaniu
z poprzednim, polegają na tym, że cele
ze strefą trafień 40 mm (tak zwana kill
zone w skrócie KZ) powinny się znajdować powyżej 30 metra. Inną nowinką
jest obligatoryjne 8 celów, na których
obowiązuje pozycja wymuszona, a więc
stojąca bądź klęcząca. Do tej pory bywało z tym różnie. Zdarzało się, że były
tylko 4 bądź 6 takich strzałów. Czasami
cele wielkości stodoły znajdowały się
tak blisko, że nie stanowiły zupełnie
żadnego wyzwania. Jak coś się nazywa zawody, to niech ma odpowiedni
poziom, strzelecki również. Kiedyś, gdy
tory ustawiano „spontanicznie”, było
ciekawiej, ale z czasem stawały się
albo coraz łatwiejsze, albo umiejętności
strzelców wzrastały. Myślę, że zarówno
jedno, jak i drugie. Tak czy inaczej,
najrozsądniej było to skonkretyzować
w regulaminie. Było to o tyle trudne, że
kontrargumenty oponentów były takie,
iż na Wyspach strzela się do dużych
celów i taki jest sens strzelania terenowego. Zgadzam się z tym, ale... tam
zawsze wieje wiatr, ponadto ostatnimi
czasy można zaobserwować tendencję,
że KZ są coraz mniejsze. Kiedyś takie
cele stanowiły rzadkość, dziś się je
coraz częściej stosuje, zarówno w FT
jak i HFT. Dlaczego? Z kilku powodów.
Używany sprzęt jest coraz lepszy, rosną umiejętności strzelców i są długie
dogrywki, które potrafią trwać nawet
godzinę. Anglię, którą często bierzemy
jako przykład, nie koniecznie bierzmy
za wzór. Tam i u nas są różne uwarunkowania. W Polsce strzelców jest
już sporo, ale to ciągle tylko procent
w porównaniu z Anglią.
W Polsce tory są wspólne dla strzelców
FT i HFT. W takim przypadku poszkodowana jest jedna albo druga konkurencja,
ponieważ tor jest zbyt łatwy dla jednych,
a zbyt trudny dla innych. Stąd pomysł,
by były dalsze figurki przeznaczone dla
FT i aby tor był nieco trudniejszy. Według
mnie jest to właściwa droga. Strzelamy
coraz lepiej, więc dbajmy o to, żeby i
tory nadal były wyzwaniem. Argument,
że „komplet nie pada”, to żaden argument. Co zrobić, gdy o wyniku decyduje
przypadek na jednym czy drugim celu,
EP
73
lista dystrybutorów
„Przegląd Strzelecki ARSENAŁ” do nabycia w salonikach prasowych:
RUCH, Kolporter, HDS, EMPiK oraz w wybranych sklepach branżowych:
Białystok
Gdynia
„Hubertus”
ul. Saturna 41
tel.(0-85) 653 22 25
TM Militaria
ul. Świętojańska 84
tel. (058) 620 14 63
Katowice
TM Militaria
pl. Miarki 2
tel. (032) 202-51-90
Bydgoszcz
TM Militaria
ul. Gdańska 74
tel. (052) 322 76 46
Kielce
Bytom
„F.H.U. „JARD-B”
ul. Moniuszki 5
tel. (0-32) 787 46 23
55
5:
55
5:
55
5:
55
5:
55
ŁÓDŹ
TM Militaria
ul. Piotrkowska 25
tel. (42) 632-53-89
Częstochowa
„Kolter”
– Salon Broni
ul. Kopernika 2
tel. (0-34) 368 04 44
Księgarnia Wojskowa
im. gen. Grota-Roweckiego
ul. Tuwima 34
Dziemiany
Zakład Rusznikarski,
Obrót Bronią i Amunicją
Piotr Skawiński
ul. Partyzantów 5A
tel. (059) 822 72 93
Poznań
Gdańsk
Rzeszów
„TEMAR”
pl. Wolności 2
tel.(0-17) 852 49 36
„BUOS”
ul. Korkowa 167
tel. (0-22) 812 40 35
„THZ Incorsa” sp. z o.o.
ul. Marconich 3
– Hurtownia broni
tel. (0-22) 858 20 36
– Sklep z bronią
tel. (0-22) 885 28 00
PHU Squad Quad
ul. Puławska 99
tel. (0-22) 353 86 54
TM Militaria
ul. Tamka 49
tel. (022) 829-41-05
„Arsenał”
ul. Kolejowa 6A
tel. (0-67) 262 02 42
Wydawca:
DVC sp. z o.o.
ul. Marconich 3
02-954 Warszawa
Prezes Zarządu:
Dariusz Dąbrowski
Adres redakcji:
ul. Marconich 3, 02-954 Warszawa
www. arsenal.dvc.pl
e-mail: [email protected]
tel. (022) 858 20 40,
fax (022) 858 28 98
Redaktor naczelny:
Michał Maryniak
tel. 0 694 423 748
e-mail: [email protected]
Sekretarz redakcji:
Monika Dąbrowska
e-mail: [email protected]
tel. 0 694 423 750
Redaktorzy:
Jerzy Bielecki
e-mail: [email protected]
Włodzimierz Łuczyński
e-mail: [email protected]
Wrocław
„ASSA” – Salon broni
ul. Bogusławskiego 55
tel. (0-71) 332 61 25
TM Militaria
ul. Oławska 16
tel. (071) 344-17-15
Zamość
sprzedaż prowadzą również:
@),@=7G
1@)5F=
„Artemix” – Sklep z bronią
ul. Wolność 5
tel. (0-22) 862 14 51
WĄGROWIEC
„Magnum”
– Klub Strzelecki
ul. Witosa 45
tel. (0-61) 848 78 96
FHU „Czapla”
ul. Matejki 6
tel. (0-58) 347 02 40
RABINKI PNEUMATYCZNE
55
5:
„Absolutus”
– Sklep z bronią
ul. Seminaryjska 6
tel. (0-41) 368 75 58
Warszawa
przegląd strzelecki
„Salon Myśliwski Hubertus”
ul. Nowy Rynek 20
tel.(0-84) 639 23 37
KARABINKI PNEUMATYCZNE
Piotr Kocyan
e-mail: [email protected]
Paweł Kalisz
e-mail: [email protected]
Korekta:
Dorota Rembiszewska
Dział reklamy i marketingu:
Monika Dąbrowska
tel. (0-22) 858 28 98 w. 1
(0-22) 858 20 40 w. 1
e-mail: [email protected]
w !
*(#!("$$'
*(!($# 2#" !21''
*"((!!$%% *1%0/(#%$#'
!&(
C3)41*-94<*55
C,E</7LK+)E37=1;)
55
C89J,37LK87+@I;37=)
5:
C-6-9/1)87+1:3<8761H-2
C=)/)3/
*"#,$)'3
*$(%)!$(
*!$%'2('" $"#%'
*( ($##'('
*1%0/(#%$#'
Kolportaż i prenumerata
tel. (0-22) 858 20 40 w. 1
(0-22) 858 28 98 w. 1
&&&(
Koncepcja edytorska:
m3studio
e-mail: [email protected]
w *"#,$)'3
*!$% !('!(3'%(
% (
*% "
*1%0/(#%$#'
&&(
C3)41*-955
C,E</7LK+)E37=1;)
55
C89J,37LK87+@I;37=)
5:
C-6-9/1)87+1:3<8761H-2
C=)/)3/
*%'#!(', !%,1
*( ($##'('
*!$% !('!(3'%(
("'"#0%#,%.%
#!&(
Wydawca i redakcja
nie odpowiadają za treść reklam.
w %"
Redakcja nie zwraca materiałów
&&(
C3)41*-94<*55
C,E</7LK+)E37=1;)
55
C89J,37LK87+@I;37=)
5:
C-6-9/1)87+1:3<8761H-2
C=)/)3/
*",' (3#$3'
*" $"#$
*( !+%33
(%3
*("' "$,3!$!$&
* !(,%-"(#$!
*('"#!(,%'
*!$% !('!(3'%(
("'"#0%#,%.%
*!$%'2('" $"#%'
*( ($##'('
&&(
/)0*# ! #
"*$)4-
&!&(
#%"
&%(),%,.
­niezamówionych i zastrzega sobie prawo
do redagowania nadesłanych tekstów.
Wszystkie prawa do tekstów i fotografii
zastrzeżone. Korzystanie z nich lub ich
fragmentów możliwe tylko za pisemnym
zezwoleniem.
&&(
w *( ($'" $"#%'
*!$%'" $"#
*( !+%33
(%3
&&(
C3)41*-94<*55
C,E</7LK+)E37=1;)55
C89J,37LK87+@I;37=)
5:
C-6-9/1)87+1:3<8761H-2
C=)/)3/
*"'"#" !21''(%
*#,$% *!$%"# *,1!(%
&&(
/"*$).
=<;:9;8'7:86;75;8=84;5:32104
*" $"#!$%'#' $
*( ($##'('
*(!($# 2#" !21''
*!$% !('!(3'%(
74
*"#,$)('3
"&&(
$7373)@)E:1J89@-E757=?,4)01:;7911,E</1+0=1);9F=-3(;-,?;7=E)L61-=6/411A95)%$78)
;-6;7=)E):?:;-5:89JH?6?/)@7=-2(# (# ;7:@+@-461-@)5361J;?@-:8FE;E737=7+?416,97=?@)
:;J8<2I+?@=?3EI,9<+1)6I:89JH?6J%89JH?6)/)@7=)@)8-=61)=?:73I;9=)E7LK73
:;9@)EF=79)@
61-@51-66I-6-9/1J=?47;7=IL9<;<%@-973)/)5)57,-417,@=1-9+1-,4);9),?+2J51:;9@7=:31-/79J+@6-/7
=?376)=:;=));)3H-67=7+@-:6-89-+?@?26-5-;7,?897,<3+?26-@7E7=-57,-4-;-2A95?;7+%"*) %$
6)@,2J+1<$#$'*('" # $)%'
& #97,<37=)6-:I76-==1-4<=-9:2)+0
=?37G+@-61),9-=6)57+?13)41*9<
w Zabroniona jest bezumowna sprzedaż
czasopisma po cenie niższej od ceny
detalicznej ustalonej przez wydawcę.
Sprzedaż numerów aktualnych
i archiwalnych po innej cenie
jest nielegalna i grozi
odpowiedzialnością karną.
Warszawa 2010
kwiecień-maj 2010

Podobne dokumenty