Niezbędnik spottera nr 2/2010

Transkrypt

Niezbędnik spottera nr 2/2010
Niezbędnik spottera
Nr 3/2010
Kwartalnik dla miłośników lotnictwa i fotografii lotniczej
Niezbędnik spottera
Nr 3/2010
Pierwsza połowa 2010 roku obfitowała
Moje pierwsze CIAF
str. 2
w wydarzenia lotnicze, i te tragiczne
i te pozytywne. Wiele wydarzeń, pokazów,
wystaw odbyło się trochę w cieniu katastrofy
w Smoleńsku, czy światowego paraliżu
lotniczego po wybuchu wulkanu. Jednakże
nieszczęścia te przechodzą powoli do historii,
a przed spotterami kolejne ciekawe i ekscytujące
Plecak fotograficzny
str. 6
krajowe i zagraniczne wyzwania,
w których warto wziąć udział, jak chociażby
IX Samolotowe Mistrzostwa Świata
w klasie Advanced, Balonowe Mistrzostwa Polski,
czy CIAF 2010, i do których warto zawczasu
się przygotować. Szczególnie zachęcamy
do przeczytania relacji z zeszłorocznego CIAF
Jak zostałam pseudo-spotterem
str. 8
w Hradec Králové, aby nie jechać do Czech
w ciemno, oraz rzeczowego opisu jednego
z plecaków fotograficznych.
Zapraszamy także do dalszego,
wirtualnego zwiedzania muzeum lotniczego
w Bodo i przeczytania relacji
z Małopolskiego Pikniku Lotniczego.
Małopolski Piknik Lotniczy
str. 10
Życząc miłej lektury mamy nadzieję spotkać się
pod płotem, czy to w czasie weekendowych
wypadów, czy przy okazji pokazów. Do miłego!
Joanna Rybak
Norwegian Aviation Museum (cz. 2)
str. 12
1
Niezbędnik spottera
Nr 3/2010
Moje pierwsze CIAF
Ten
artykuł
dedykuję
wszystkim
tym,
którzy chcieliby się wybrać na zagraniczne
pokazy lotnicze, ale nie wiedzą jak zacząć.
Z różnych względów (odległość, koszt oraz to,
co można zobaczyć w powietrzu) pokazy u naszych
południowych sąsiadów są najlepszą okazją,
aby zacząć robić zdjęcia pod „obcym niebem”.
Pokaz Słowaków z Očovskí Bačovia
KC 135 z USA
Kilka porad początkującego
CIAF, czyli Czech International Air Fest to chyba najbardziej znane, a zarazem cieszące się największą renomą
i tradycją pokazy lotnicze u naszych południowych sąsiadów. Impreza odbywa się w pierwszy weekend września
(tegoroczna edycja 4–5 września), a po kilku latach
goszczenia w Brnie, w zeszłym roku ponownie wróciła na
lotnisko w Hradec Kralove. To urocze miasteczko znajduje
się niewiele ponad 40 km od przejścia granicznego
w Kudowie-Zdroju, a Czesi nadal posługują się koronami
(1 Kč to około 0,16 zł), w odróżnieniu od znacznie droższej
Słowacji, która przeszła na euro. Jest zatem blisko
i tanio, a patrząc na atrakcje lotnicze zazwyczaj bardziej
bogato niż u nas.
Zanim jednak trafimy na pokazy do Czech, trzeba tam
dojechać. Wraz z przyjacielem dotarliśmy tam pociągiem
– nocny pospieszny o standardzie IC jest w miarę wygodny
i bezpieczny, a przy tym nie najdroższy (w obie strony
nieco ponad 300 zł). Startując około 21:00 z Warszawy
w Pardubicach jesteśmy przed godziną 6:00. Stąd co kilka
minut jeżdżą pociągi podmiejskie do odległego o 20 km
Hradec (bilet kosztuje 50 Kč). Na stacji w Hradec warto
zaopatrzyć się w bilet całodniowy na komunikację miejską
(50 Kč), który pracowicie wypisywany przez urzędniczkę
do złudzenia przypomina rachunek ze sklepu. Koszt pojedynczego przejazdu autobusem to 14 Kč, na pokazy obok
E-3 Awacs
Replika samolotu braci Wright
SM 91 Finist z Węgier
2
Niezbędnik spottera
Nr 3/2010
zwykłej linii miejskiej można też dojechać specjalnym
autobusem oznaczonym jako CIAF (rusza spod dworca
co 15 minut, koszt przejazdu w obie strony to 30 Kč).
Jak widać nawet bez samochodu na pokazy do Czech
dojedziemy stosunkowo szybko i tanio (rzecz jasna wygodniej i taniej jest samochodem).
Breitling Jet Team
Breitling Jet Team
Breitling Jet Team po locie
Na pokazy lotnicze w ogóle, a na zagraniczne w szczególności, warto pojechać przynajmniej na dwa dni (chociaż
najlepiej trafić tam dzień przed pokazami, a wyjechać
dzień po). Z noclegami nie ma problemu, w okolicy
starego miasta w Hradec znajduje się kilka całkiem
przyzwoitych, a przy tym tanich hoteli (szczegóły można
znaleźć w Internecie, osobiście polecam Hotel Stadion
– jak sama nazwa wskazuje w pobliżu stadionu). Jeżeli
chodzi o wyżywienie, z tym też nie ma większych
problemów – w okolicach rynku jest kilka przyzwoitych
restauracji i kawiarni z dwujęzycznym menu (wbrew
pozorom czeski nie zawsze jest łatwy do zrozumienia).
Stołowaliśmy się w chińskiej restauracji (nie mylić
z powszechnymi u nas barami), gdzie w granicach
200-300 Kč można zjeść smaczny i suty obiad. Uprzedzając pytania: trzydniowy pobyt wraz z dojazdem,
noclegami, wyżywieniem i nie żałowaniem sobie
gadżetów na pokazach (a było co kupować) zamknął się
kwotą poniżej 1000 zł. Wybierając opcję „na oszczędnie”
z pewnością może być znacznie taniej. Pora jednak przejść
do atrakcji lotniczych.
CIAF czyli pokazy po czesku
Royal Jordanian Falcons
Rok 2009 był moim debiutem na CIAF. Mimo panującego światowego kryzysu impreza miała dość bogaty
i różnorodny program, w każdym razie pozwoliła zaspokoić głód oglądania i fotografowania maszyn w powietrzu,
zwłaszcza po nieudanych pokazach w Radomiu (pogoda
i katastrofa Su). Jednodniowy bilet wstępu nie jest może
tani (300 Kč), za to dostępny bez specjalnych kolejek
przed wejściem na pokazy. W porównaniu z krajowymi
lotniskami baza w Hradec ma zasadniczy plus: mniej więcej
już od godziny 11:00 (start pokazów) słońce ma się
nad głową i za plecami, zatem stojąc w miejscu przeznaczonym dla publiczności nie ma problemu z robieniem
zdjęć pod słońce (co znamy z krajowego podwórka). Rzecz
jasna na pokazach warto zjawić się znacznie wcześniej
(około godziny 8:00), mamy wtedy możliwość spokojnego
sfotografowania całej statyki i zajęcia sobie miejsca
przy barierce.
Start belgijskiego F-16
3
Niezbędnik spottera
Nr 3/2010
Jeżeli chodzi o same pokazy to CIAF można określić
czymś, co przypomina skrzyżowanie Air Show z Radomia
z Piknikiem Lotniczym z Góraszki. Są samoloty odrzutowe
i zespoły akrobacyjne, kołowanie przed publicznością,
ale także samoloty sportowe i ultralekkie, szybowce oraz…
rząd maszyn stojących między publicznością a drogą
kołowania. W praktyce oznacza to, że aby zrobić niezłe
zdjęcia trzeba zająć sobie miejsce w pobliżu sektora dla
prasy lub (o co już trudniej) w przerwach między parkującymi samolotami. Alternatywą stosowaną przez niektórych
spotterów jest oglądanie pokazów na dziko z drabinek
ustawionych na niewielkiej górce zza płotu po drugiej stronie lotniska. Niezależnie od miejsca przypominam
o zabraniu ze sobą czapki, okularów słonecznych i olejku
do opalania, dodatkowego akumulatora do aparatu
oraz zapasu kart, a także skanera. Ten ostatni
jest bardzo przydatny, bo na pokazach międzynarodowych
komunikacja z samolotami odbywa się po angielsku
(wbrew pozorom często łatwiej zrozumieć to, niż czeski
komentarz). Ponadto już przed pokazem znamy kierunek
przelotu (cześć samolotów startuje z innych baz),
a w przypadku zespołów jesteśmy uprzedzeni o co atrakcyjniejszych momentach pokazu (chociażby rozejścia).
Pewną wisienką na torcie było słuchanie (obok oglądania
rzecz jasna) pokazu naszych Biało-Czerwonych Iskier,
kiedy to w słuchawkach można było usłyszeć po danej
figurze: „…i ładnie wyszło”, czy też „na obroty”
tuż przed startem.
Wracając do tego, co można było oglądać: mimo
zeszłorocznego kryzysu, zarówno na ziemi, jak i w powietrzu było na czym oko zawiesić. Jeżeli chodzi o statykę,
obok licznej reprezentacji samolotów i śmigłowców gospodarzy, można było oglądać między innymi E-3 Awacs,
brytyjskie KC 135 Stratotanker oraz trzy Harriery.
Nie zabrakło też niemieckiego i brytyjskiego Tornada,
węgierskiego Gripena oraz belgijskiego F-16. Obok odrzutowców uwagę zwracały też mniejsze, ale równie ciekawe
konstrukcje: SMG-92 Turbo Finist z Węgier, austryjacki
Pilatus PC-6, a także pracowicie holujący szybowce
Zlin Z-37 Cmelak. Warto też wspomnieć o latającej
replice samolotu braci Wright, czy też ciekawym,
okolicznościowym malowaniu niemieckiego Tornada
oraz czeskiego An-26 i L-39 Albatros.
Pokazy rozpoczęły się od grupowego przelotu
w wykonaniu czeskich sił powietrznych: trzy Gripeny,
trzy L-159 Alca, cztery L-39 Albatros, a także An- 26,
po trzy Mi-171 i Mi-24. Chwilę później tradycyjnie
4
Belgijski F-16
Pozorowany atak pary Mi-24
Czeski W-3 Sokół w wersji SAR
Węgierski Mi-24
Stoisko Belgów
Niezbędnik spottera
Nr 3/2010
nastąpił pozorowany atak na lotnisko
w wykonaniu pary Mi-24, a następnie dwóch
L-159 Alca, z których jeden chwilę później
zaprezentował solowy pokaz. Czesi latali
jeszcze na Gripenie, W-3 Sokół (3 pokazy:
w tym ratownictwa, przeciwpożarowy) oraz
na Mi-24 z pomarańczowymi racami dymnymi. Solowo prezentowały się też węgierski
Gripen, belgijski F-16AM z Solo Display
Team (pokaz z flarami), austryjacki Eurofighter (debiut na pokazach) oraz atrakcyjnie
malowany węgierski Mi- 24 (pokaz z flarami).
Nie mogło zabraknąć zespołów akrobacyjnych:
obok
naszych
Biało-Czerwonych
Iskier
prezentowały się także Royal Jordanian
Falcons na czterech Extra 300L oraz Očovskí
Bačovia na czterech szybowcach Blanik.
Gwoździem programu był występ Breitling
Jet Team – prywatnego zespołu akrobacyjnego latającego na siedmiu samolotach L-39
Albatros (jedyny prywatny zespół akrobacyjny na odrzutowcach w Europie). Oczywiście
w powietrzu nie zabrakło mniejszych maszyn:
sportowe popisy dały Extra 300 i Su-26,
majestatycznie latała replika samolotu braci
Wright, prezentowały się też Pilatus, Fiest,
poczciwe An-2 oraz samoloty ultralekkie.
Warto także wspomnieć o licznych stoiskach handlowych, gdzie obok modeli samolotów i książek o tematyce lotniczej oferowano
liczne naklejki, kubki, breloczki, koszulki
i wszystko to, o czym miłośnik lotnictwa tylko
zamarzy. Swoistą oryginalnością wyróżniało się stoisko Belgów z Solo Display Team,
którzy przy okazji sprzedaży firmowych gadżetów zapraszali publikę do wspólnej zabawy.
Tańce w kółeczku, lotnik ubrany w piankową
reklamę miejscowych telefonów komórkowych
czy wreszcie nauka języka z pomocą kilkuletniej Czeszki – to wszystko na długo zapada
w pamięć. Trzask migawek aparatów oraz liczne salwy śmiechu już z daleka wskazywały
drogę do stoiska wesołych Belgów.
na zwiedzanie miasteczka. Obok starego miasta na uwagę z pewnością zasługuje stuletnia
secesyjna elektrownia wodna (Labská elektrárna), czy też Wielkie Akwarium (Obři akvárium), gdzie podziwiamy duże okazy ryb spacerując akrylowym tunelem. Malownicza jest też
przepływająca przez miasteczko Łaba, po której
można popływać autentycznymi parostatkami
(godzinny rejs to wydatek 80 Kč). W pierwszy
weekend września w miasteczku odbywa się
też dwudniowy festyn rycerski na rynku: obok
walczących rycerzy i pokazów rękodzieła można spróbować na przykład pieczonego prosiaka. Z pobliskich atrakcji warto zobaczyć
Zoo safari w Dvůr Králové, czy też rezerwat
Adršpašsko-Teplické
skály,
czyli
urocze
skalne miasto w Sudetach.
Michał „Boaedon” Kaczorowski
Łebska elektrownia
Nie samym lotnictwem człowiek żyje
Odwiedzając już Dwór Królowych (czyli
Hradec Kralove) warto poświecić trochę czasu
Parostatek na Łebie
5
Niezbędnik spottera
Nr 3/2010
Plecak fotograficzny
Po kupnie sprzętu fotograficznego czeka nas
jeszcze kolejny wydatek typu plecak lub torba
fotograficzna.
Foto. 1
W pierwszej chwili trudno myśleć o kolejnych
wydatkach, gdy wydało się sporą sumę na aparat,
ale taka jest kolej rzeczy. Wychodząc z domu z aparatem
w ręku nie myślimy o plecaku, ale gdy wybieramy się
na pokazy, w coś trzeba zabrać aparat, obiektywy,
karty, akumulatory itp. Do tego jeszcze zwykle w jakiś
przegródkach znajdzie się miejsce na identyfikator,
spotterpack, program, czy puszkę „Red Bulla”.
Producenci toreb/plecaków, wychodząc naprzeciw
potrzebom fotografów, oferują całą gamę asortymentu
– od małych saszetek mieszczących niewiele ponad aparat
kompaktowy, po całkiem spore plecaki, mieszczące
dwa korpusy i kilka dłuższych szkieł.
Szukając konkretnej marki trudno coś narzucać,
bo producentów jest wielu, ale najbardziej chyba znane
marki to Lowepro, Tamrac, czy Hama. Bez względu
na markę standardem stały się już piankowe przegródki
w środku, aby ułożony sprzęt nie dotykał się wzajemnie
i nie uszkadzał się. Piankowe zgrubienia znajdują się także
na pasach do noszenia, a także na tylnej powierzchni
plecaka, aby ciężkie i kanciaste elementy w środku nie były
odczuwalne na plecach noszącego. Większe i bardziej
pojemne plecaki mają już nie jedną, lecz dwie lub trzy komory. Podstawowa część mieści aparat, obiektywy, lampę
błyskową itp., do tego na klapie znajdują się mniejsze
kieszonki do kart, filmów, dodatkowych akumulatorów.
Plecaki nieco większe mają drugą komorę, w której można zapakować na przykład prowiant. Standardem
staje się kieszeń na laptopa, zlokalizowana najczęściej
w tylnej części plecaka.
Foto. 2
Foto. 3
Oczywiście nie wszystko musimy pakować do środka,
dlatego też na zewnątrz plecaka są kolejne miejsca
do wykorzystania, czyli elastyczne kieszenie na butelki PET
czy termosy, kilka miejsc z gotowymi paskami na sprzączFoto. 4
6
Niezbędnik spottera
Nr 3/2010
Foto. 5
Foto. 6
kach o regulowanej długości (foto. 3, 4 i 5) umożliwia przypięcie choćby statywu, kurtki przeciwdeszczowej, karimaty
czy śpiwora. Firma Lowepro opatentowała kilka bardzo
przydatnych innowacji, na przykład osłonę przeciwdeszczową, czyli wbudowany w plecak dodatkowy wyciągany
pokrowiec chroniący przed deszczem, czy śniegiem, ale
też znakomicie spisujący się przy ochronie przed palącym
słońcem i kurzem (plecak oznaczony symbolem AW, co oznacza All Weather Cover - foto. 1 i 2). Piankowe wstawki
w plecaku mogą służyć za coś w rodzaju przenośnej
lodówki. Włożone prosto z lodówki do plecaka puszki
z napojami długo zachowują niską temperaturę i możemy
być mile zaskoczeni, gdy wyciągnięty po kilku godzinach
napój nie zdążył się rozgrzać palącym słońcem. Dbałość
o najdrobniejsze szczegóły widać wielokrotnie podczas
użytkowania, choćby gumowana dolna cześć uchwytu
do przenoszenia (foto. 6). Aby bardziej dopasować plecak
do swoich potrzeb, istnieje możliwość wzbogacenia
plecaka o dodatkowe troki lub dodatkową objętość
w postaci Film Drop AW, opatentowany przez Lowepro,
jako dodatkowy futerał na filmy.
Jacek Waszczuk
Foto.
Foto.
Jako ilustracja tekstu służył plecak Lowepro Flipside AW 400
7
Niezbędnik spottera
Nr 3/2010
Replika Curtis Jenny
Jak zostałam pseudospotterem?
Jeszcze nie tak dawno bardzo nie lubiłam
samolotów.
Wręcz
nienawidziłam.
I
chyba
ze wzajemnością.
Jak-40
Wiązało się to z okropnym strachem przed lataniem
– gdy lecę samolotem, moja dusza nie może dogonić ciała,
a jedno bez drugiego kiepsko funkcjonuje. Los chciał,
że dużo podróżowałam, ale moja lotnicza fobia
zamiast maleć, rosła.
Pewnej wiosny przyjaciel zabrał mnie, używając
łagodnej perswazji, na Piknik Lotniczy w podwarszawskiej
Góraszce. Chcąc mu zrobić przyjemność, uległam myśląc:
pomęczę się kilka godzin, ale pobyt na świeżym powietrzu
(nic bardziej błędnego), w miłym towarzystwie (to akurat
się sprawdziło) dobrze mi zrobi po całym tygodniu pracy.
Choć fotografuję od dziecka (głównie przyrodę) nie wzięłam ze sobą aparatu fotograficznego uznawszy, że cóż ciekawego można zobaczyć na lotnisku. Ani ptaków, ani roślin,
ani interesujących krajobrazów. Och, jakże się myliłam…
Już po pierwszym rzucie oka na lotnisko i samoloty coś
drgnęło w moim sercu. Najpierw szybkie szkolenie:
dowiedziałam się, co to stojanka i statyka, że dopiero
około południa zaczną się właściwe pokazy, i że pytanie
„to w takim razie po co przyszliśmy tutaj o 9 rano” jest niegodne spottera. Aha, i dowiedziałam się co właściwie
znaczy to dziwne słowo „spotter”.
Red Arrows
Biało-Czerwone Iskry
Wielkie przeżycia miały dopiero nadejść wraz z rozpoczęciem pokazów w powietrzu. Jakże wtedy żałowałam, że nie wzięłam aparatu fotograficznego. Oszołomiona patrzyłam z szeroko otwartymi ustami na stalowe
cuda, latające tu i tam nad lotniskiem. Dobił mnie pokaz
Biało-Czerwone Iskry
8
Niezbędnik spottera
Nr 3/2010
akrobacji szybowcowej w wykonaniu Jerzego Makuli.
Po zakończeniu pikniku ledwo dałam się zaciągnąć do domu, po drodze zasypując przyjaciela setką pytań, z których
jedno nurtuje mnie do dziś: „Jak to się dzieje, że szybowiec
leci najpierw nad ziemią, a potem wzbija sie pionowo
do góry? Przecież on nie ma silnika!”.
Mig-29
Airbus A320-212
Airbus A320-212
Spirit of Saint Louis
Tak oto wsiąkłam w pasję, która pochłania setki,
tysiące osób na całym świecie – spotterkę. Powoli poznawałam spotterski żargon, kruczki, triki, uczyłam się
fotografowania samolotów i „śmiglaków” na własnych
błędach i bazując na radach kolegów, zaliczałam kolejne pokazy i pikniki. Uzbrojona w długie „szkło”, statyw
i kamizelkę spottera długie godziny wystawałam w mrozie
i spiekocie pod płotem lotniska na Okęciu. Na zagranicznych lotniskach o drżenie serca i duszy przyprawiały
mnie nieznane w Polsce linie lotnicze i typy samolotów.
Fotografowałam, fotografowałam, fotografowałam, nie miałam dość tysięcy zdjęć, musiałam mieć każdy samolot,
każde malowanie, każdą linię lotniczą.
Gdy minęło pierwsze oszołomienie przyszedł czas
na opamiętanie i naukę. Zalogowałam się na forum lotniczym Spotter.pl, czytałam posty, pytałam, poszerzałam
swą wiedzę. I nagle ktoś wylał kubeł zimnej wody na
moją głowę: jestem pseudo-spotterem. Dla mnie zawsze
najważniejsza była udana fotografia lotnicza, dobre światło,
ciekawy kadr, niespotykane zdarzenie, a tu nagle
okazało się, że prawdziwy spotter powinien znać na pamięć
oznaczenia samolotów, budowę ich silników, po dźwięku
i zapachu benzyny lotniczej odróżnić „benka” od „arbuza”,
zwalniać się z pracy, chyłkiem kryjąc się przed przełożonymi, aby zdążyć na przylot rzadkiej maszyny. A ja, biedny,
niedzielny pseudo-spotter jeżdżę okazjonalnie na pokazy
i nieczęsto pod płot. Ale wiecie co, drodzy Czytelnicy,
nic mnie to nie obchodzi. Lubię fotografować samoloty,
oglądać ciekawe zdjęcia, dyskutować na ciekawe lotnicze
tematy. I Wam także radzę to samo: czerpcie radość
z tego, co robicie i nie przejmujcie się gadaniem innych.
Jedno ta historia zmieniła w moim życiu: polubiłam
samoloty, pod jednym wszak warunkiem – musi być zachowana separacja przestrzenna: one w powietrzu, ja na ziemi.
Joanna Rybak
Me-109
9
Niezbędnik spottera
Nr 3/2010
Małopolski
Piknik Lotniczy
Impreza chyba wszystkim znana,
tegoroczna siódma już edycja niewiele
różniła się od poprzednich.
W kolejnych latach wypracowano formułę imprezy (dość krótki pas startowy ograniczony z jednej strony linią wysokiego napięcia
przebiegającą w poprzek pasa, po drugiej stronie drzewami i dalej domami), która ogranicza
typy samolotów mogące się pokazać. W zasadzie są to wyłącznie samoloty krótkiego startu
i lądowania, dlatego główną atrakcją pikniku
są maszyny akrobacyjne i śmigłowce.
Trudno wyliczać wszystkich uczestników
w alfabetycznym zestawieniu, ponieważ większość maszyn znana była z wcześniejszych
edycji, lecz gdy ktoś zapyta, czy warto znów
wybierać się do Krakowa, będę twierdził,
że oczywiście warto. Jest to jedyne takie lotnisko, gdzie samoloty latają dosłownie na wyciągnięcie ręki. Te niewielkie wymiary strefy,
w której wykonywane są akrobacje, dają szansę na zdjęcia maszyn z bliska. W sytuacjach,
gdy czasem 300 milimetrowy obiektyw
staje się trochę za krótki, podczas tego pikniku
momentami wystarcza, aby podczas akrobacji
zajrzeć pilotowi do kabiny.
An-2 i Su-26
Jurgis Kairys / Su-26
Jak zwykle na krakowskim niebie
zaprezentowali się Żelaźni i Biało Czerwone
Iskry. Wśród występów indywidualnych pięknie zaprezentował się Jurgis Kairys, a także
Uwe Zimmerman na swojej żółtej Extrze.
Polacy pokazali równie interesujące wiązanki.
Marek Szufa na nowym samolocie Christen
Eagle II, Jerzy Makula na szybowcu Solo Fox,
Do-27
10
Niezbędnik spottera
Nr 3/2010
czy indywidualny pokaz „Żelaznego” Tadeusza Kołaszewskiego, mogą być okrasą każdej
imprezy. Atrakcją była także prezentacja
samolotów historycznych.
W czasie, gdy w powietrzu działo się mniej,
na ziemi można było oglądać grupy inscenizacji historycznych w bitewnym boju:
„Walki września 1939 roku” oraz „Nad Łabą
1945 roku”.
Jungmann
Organizacja pikniku na terenie muzeum
pozwala na to, aby przejść się także między
eksponatami. Z roku na rok muzeum zmienia
swój wygląd i kolejne wizyty powodują,
iż możemy spotkać coś nieznanego.
Jacek Waszczuk
Jerzy Makula / Solo Fox
Marek Szufa / Christen Eagle II
Tadeusz Kołaszewski, G.A. „Żelazny” / Zlin Z-50
OV-10 Bronco
Marek Szufa / Christen Eagle II
11
Niezbędnik spottera
Nr 3/2010
Norsk
Luftfartsmuseum
(Norwegian
Aviation Museum)
Ta chwila musiała kiedyś nadejść
- po dwóch latach udało mi się ponownie
zjawić na północy Norwegii i odwiedzić
Norweskie Muzeum Lotnictwa. Chciałbym, aby nie słowa, ale zdjęcia pokazały
piękno tego miejsca.
Przed wejściem do muzeum, tradycyjnie, wita wszystkich zwiedzających jeden
z eksponatów (foto. 1).
Po uiszczeniu opłaty można zaczynać
zwiedzanie. Tym razem wybór padł na część
cywilną. Już od samego wejścia widok jest
wspaniały. Z balkonu rozciąga się panorama
hali i wszystkich zebranych maszyn (foto. 2,
3 i 4). A więc do boju, zapraszam na wycieczkę.
Foto. 1: Hawker Hurricane
Bardzo ciekawą rzeczą, jaką można
zaobserwować w tej placówce, są bardzo
dopracowane aranżacje. Maszyny wyeksponowane zostały w takim otoczeniu, w jakim
zwykło się je w czasach ich świetności spotykać.
Od samego wejścia wita De Havilland Canada
DHC3 Otter (foto. 5).
Nie trzeba długo szukać kolejnej perełki
- Junkers Ju-52 (foto. 6 i 7).
Foto. 2: Junkers Ju-52
W muzeum często prezentowane są
kokpity eksponowanych maszyn. Jako przykład
niech posłuży ponownie Ju-52 (foto. 8 i 9).
Dodatkowo muzeum prezentuje rodzime (skandynawskie) konstrukcje używane
w ubiegłych latach. Jedną z takich maszyn
jest VL-Sääski II (foto. 10) oraz zawieszony nad głowami zwiedzających Norsk
Flyindustri C5 Polar (foto. 11).
12
Foto. 3: LET L-13 Blanik
Niezbędnik spottera
Nr 3/2010
Wydawałoby się, że na tym skończą się
ciekawostki, ale nie. Bardzo ciekawy samolot
- Cessna 337D SkyMaster to samolot dwusilnikowy, który mogą pilotować osoby
mające licencję na samoloty jednosilnikowe (foto. 12).
Ostatnim akcentem zwiedzania części
cywilnej jest maszyna, która w czasach Żelaznej
Kurtyny często przez nią lub nad nią przelatywała (foto. 13 i 14).
Foto. 4: Wejście na drugi poziom muzeum
Na sam koniec zwiedzania, kiedy to już
znużony postanowiłem odwiedzić funkcjonującą kiedyś wieżę, mogłem uchwycić taki oto
widok, którego się nie spodziewałem (foto. 15).
Podsumuję kolejną wizytę słowami
kolegi, z którym miałem przyjemność zwiedzać to muzeum - JA TU JESZCZE WRÓCĘ!
Cezary Zionkowski
Foto. 5: De Havilland Canada DHC3 Otter
Foto. 6: Junkers Ju-52
Foto. 7: Junkers Ju-52
Foto. 8: Kokpit Ju-52
13
Niezbędnik spottera
Nr 3/2010
Foto. 12: Cessna 337D SkyMaster
Foto. 9: Kokpit Ju-52
Foto. 13: Lockheed U-2
Foto. 10: VL-Sääski II
Foto. 14: Lockheed U-2
Foto. 11: Norsk Flyindustri C5 Polar
14
Foto. 15: Lockheed F-16
Niezbędnik spottera
Wydawca:
Stowarzyszenie SPOTTER.PL
Adres redakcji:
Stowarzyszenie SPOTTER.PL
01-651 Warszawa, ul. Gwiaździsta 31/96
mail: [email protected]
Redakcja i korekta:
Joanna Rybak
Skład:
Karolina Wójcik
Autorzy:
Michał Kaczorowski
Joanna Rybak
Jacek Waszczuk
Cezary Zionkowski
Redakcja nie zwraca niezamówionych
materiałów, zastrzega sobie prawo
dokonywania skrótów i zmian w tekstach.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Materiał nie może być w całości lub w części
publikowany bez zgody redakcji.

Podobne dokumenty