Tabu. Pomiędzy sacrum i profanum.

Transkrypt

Tabu. Pomiędzy sacrum i profanum.
Nastrój panował raczej sanatoryjny i zwiedziona na pokuszenie wyobraźnia mogła odpocząć.
1
Katarzyna Włoch Hyla
Tabu. Pomiędzy sacrum i profanum.
Tabu żyje w świadomości zbiorowej. Towarzyszą mu niezmiennie cenzura i autocenzura. Trójca
ma się całkiem dobrze, zwarzywszy na fakt, że o wielu kwestiach nie wypada czy nie wolno
mówić. Konsekwencją tej stałej-niezmiennej jest ograniczona niemal do minimum zdolność
osobistego i psychologicznego zrozumienia tabu. Zakaz to zakaz. Zwykle jazda „pod prąd” bywa
surowo karana. Tabu karmi się tymi obostrzeniami i czasem urasta do niebotycznych rozmiarów.
Wzmaga to dodatkowo potępianie u innych/obcych/ tego, co podlega ostrej osobistej ocenie i
kontroli, uprzedzenia światopoglądowe, bądź jeszcze bardziej to, co jest indywidualnie
nieświadome.
W
Myślach
nieuczesanych
Stanisław Jerzy Lec, zapisał
ciekawą i niepokojącą nieco myśl:
mądre tabu udaje, że nic go nie
może dotknąć2
Czy tabu może reprezentować
żywy twór, organizm, który
podatny jest na dotyk słowa?
Rzeczywiście, wydaje się, że tabu
żyje własnym życiem a właściwie
żyć tabu są miliony, jakby
policzyć każdego człowieka i jego
cień. Każdy go ma, lecz nie każdy
rozpoznaje.
Zakaz jest pojemny, zawiera w sobie wszytko to, co święte, boską iluminację, nadzwyczajność,
zachwyt, takie obrazy, w które można jedynie nieśmiało i z zawstydzeniem patrzeć, upajając się
niespełnioną tęsknotą wobec czegoś nieosiągalnego. Zawiera w sobie pragnienie, pierwotną
potrzebę, która nie może zostać zrealizowana, gdyż objęta jest świętym nie, którego
przekroczenie stanowić może o grzechu. Niewybaczalnym, jak wymówione głośno imię
bezimiennego.
Zakaz jest pojemny, zawiera w sobie wszystko to, co mroczne, jakiś rodzaj ohydy, niechęć
pobudzającą odrazę i wstręt. „Tego lepiej nie dotykać”, nie sprawdzać, nie nazywać. Zaraza
1
Stasiuk A, Jadąc do Babadag, s.63
2
Lec S, Myśli Nieuczesane, s. 123
powodująca infekcję. Jak w micie o Midasie. Czego dotknął, stawało się złotem. Do pewnego
momentu jest to nawet zabawne, ale po pewnym czasie staje się przekleństwem. Król jest
przeklęty. Tabu to ów stan przedmiotów, czynności i osób odosobnionych i zakazanych na skutek
niebezpieczeństwa wynikającego z kontaktu z nimi. Na ogół jest lub staje się tabu przedmiot,
czynność lub osoba, które mają w sobie jakąś siłę(…) albo nabywają jej w wyniku jakiegoś
przełamania płaszczyzny ontologicznej3
Sacrum i profanum to antagoniści. I dobrze. Skrajności nie są przecież po to, żeby je człowiek w
poczuciu omnipotencji próbował godzić i łączyć, lecz raczej, by je poznawał.
Tabu odgranicza od przedmiotu pożądania, niezależnie czy pokusa jest po stronie sacrum czy
profanum. "I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego". Fragment modlitwy zawiera
prośbę, a raczej błaganie, które wyraża obawę przed tak zwanym "złym" wyborem, który mógłby
przerosnąć wiarę, chęci czy siłę konieczną do powstrzymania się przed złamaniem zakazu.
Jaka zatem pokusa jest tak ogromna, że trzeba zawracać się o boskie wstawiennictwo by pokusie
nie ulec? Być może wypowiedziane słowa modlitwy miałyby wdzięk reprezentacji jakiegoś
odszczepionego lub nieznanego (a już ocenionego) składnika osobowości. Przekraczanie tabu
osobistego prowadziłoby w mroczną stronę, którą reprezentuje archetyp Cienia, wpisaną nam od
urodzenia strukturalną skłonność do rzeczy przyzimnych i ciemnych4
Ostracyzm i ocena a także separowanie się od
grzesznej demoniczności, (choć nie wiadomo,
czym ona jest) zubaża ludzi o jakiś rodzaj
ewentualnego wglądu i sprawia, że stają się
bezbronni. Jak dzieci, które mogą jedynie
słuchać strasznych baśni, a potem chowają się
głęboko pod kołdrą, by drżeć ze strachu.
Tylko tam, gdzie wiara i dogmat skostniały w
pustej formie, co w większym stopniu dotyka
wysoko cywilizowanego, stechnicyzowanego i
owładniętego racjonalizmem zachodniego świata, archetyp stracił swoją magiczną moc i
pozostawił ludzi chwiejnych i bezradnych, wydając ich na rozmaite krzywdy z zewnątrz i
wewnątrz5
A może modlitewna prośba ochrony przed pokusą zastępowałaby bezpośrednie doświadczenie
lęku przed poznaniem w sobie tego, co jest sacrum (cokolwiek miałoby ono znaczyć).
O ile profanum wzbudza raczej niechęć o tyle stosunek wobec sacrum jest bardziej
ambiwalentny. Sacrum przyciąga i odstrasza jednocześnie. Ta sprzeczność jest natury nie tylko
3
4
5
Eliade M, Traktat o historii religii, str. 32-33
Jacobi J, Psychologia C.G. Junga, s. 151
Tamże, s. 73
psychologicznej, ale także aksjologicznej, co może jeszcze bardziej utrudnić jego rozpoznawanie.
Naruszenie zakazu miało sprowadzać nieodwracalną karę ze strony sił wyższych. Cytowany
wyżej fragment modlitwy byłby jak najbardziej uzasadniony, gdyby interpretować słowa w
kontekście prośby o pomoc starotestamentowego Boga (miłującego i karzącego jednocześnie).
Lepiej żeby ochronił przed pokusą niż za pokusę karał. Tabu pozostaje nienaruszone. Strzeże go
lęk przed karą.
Czy tabu może być pomiędzy? Czy mogłoby stanowić, paradoksalnie, rodzaj pomostu między
sacrum a profanum? I nie chodziłoby tu o przekraczane, czy niszczenie tabu (mostu) a raczej
wejście w nie i rozpoznanie. Zróżnicowanie, co nim jest, a co nie.
Tabu jest przynależne świętemu i świeckiemu. Jedno i drugie przyodziewa się w nie. Taki
łącznik-cenzor. Zakazuje zabrania, nakazuje, ogranicza do chwili, aż ktoś (analizant), zacznie się
nim żywo interesować i idąc za Stanisławem Lecem, dotkać go.
Wtedy, ten, kto ma tabu, albo raczej, kogo ma tabu, odkrywa, że lubi ono wzbogacać się
pytaniem "czy mogę?"
W analizie odkrywa się tabu, nazywa je, nadaje mu imię, dzięki któremu może rozpocząć się
transformacja. Terapia (…) będzie procesem, który można określić mianem indywiduacji –
pacjent stanie się tym, kim naprawdę jest6 I paradoksalnie ten rodzaj odkrywania znaczenia może
być twórczy, choć początkowo, obleczony w obawy. Lęk jest ubraniem tabu.
Nadanie, czy wypowiadanie imion to czynność magiczna, wymagająca wysiłku i pewnej
owartości, ale i cierpliwości wobec tego, co imię zmieni. A zmienia sporo. Przecież Bóg nie
posiada imienia, albo raczej ilu Bogów, tyle imion?
O magii imienia obszernie pisze Frazer, nawiązując między innymi do słów wypowiedzianych
przez Izis: czyż nie mogłabym za pomocą potężnego imienia Ra stać się boginią i rządzić
podobnie jak on ziemia i niebem? 7i dalej: człowiek, który posiądzie prawdziwe imię, posiada
samego boga czy człowieka, który je nosi (…). Sztuka czarowników polegała na nakłanianiu
bogów do ujawniania swoich prawdziwych imion8
W filmie Rytuał, Anthony Hopkins, jako Ojciec Lucas Trevant zostaje opętany przez demona.
Podczas egzorcyzmów jedną z podstawowych czynności jest zmuszenie ducha, by poprzez usta
ofiary, w której zamieszkał wypowiedział swoje imię. Tylko to pozwoli na jego poznanie.
Podobnie Le Guin, pisząca w Ziemiomorzu o bezimiennych czarownikach. Poznanie ich imion
jest zaszczytem równoznacznym ze zdobyciem pełnej wiedzy na ich temat.
Być może ten, kto rozpoznaje osobiste tabu - nazywając je, przestaje mieścić się w standardach
teorii psychologicznych a raczej wpada w nurt czegoś, co jest zacznie bardziej pojemne niż sama
tylko teoria. Gdzie zaś logika dobiega kresu, tam kończy się nauka, lecz nie natura. Natura
kwitnie nawet na obszarach nietkniętych żadną teorią9
Trzeba wejść, żeby wyjść. Wejść do lasu i spotkać to, co się w nim kryje, jak główna bohaterka
filmu Osada. Mieszkańcy tworzą wizję zamieszkujących las potworów, wzmacniając zakaz
przekraczania linii drzew. Nie można iść do lasu, nie można wejść i wrócić. Tabu jest
wzmacniane nie tylko lękiem, ale także kontrolowaniem jego poziomu. Mit zbiorowy i
wyobrażenie utrzymają status quo na nieustannie esencjonalnym poziomie. Ivy mimo sprzeciwu
wchodzi do lasu, spotyka „potwora” i wraca. Przekracza tabu i nic nie jest już takie samo
zarówno dla niej, jak i dla reszty osadników.
Wydaje się, że u podstaw zakazów stoi teoria o tym, że są konieczne. Zakaz stanowi o życiu lub
śmierci, nawet, jeżeli brak temu uzasadnienia. Tabu go nie potrzebuje. Tabu wystarczy lęk. Jest
tradycją, którą należy kultywować niezależnie od tego, czy jest słuszna. Istnieje zatem
wewnętrzna pewność, przekonanie, że pogwałcenie zakazu sprowadzi nieszczęście.
I co ciekawe, nie rozpatruje się tego w kategoriach rozpoznania, a właśnie pogwałcenia, rodzaju
nadużycia wobec niepodważalności dogmatu.
Ryzyko związane z przekroczeniem zakazu zwyczajnie się nie opłaca. Lepiej patrzeć i nie
wiedzieć, słuchać i nie słyszeć, obserwować swoje pragnienia w dokonaniach innych. Niestety
taka pozycja separowania się od potrzeb nie pozostanie bez narastającego wewnętrznego
6
7
8
9
Jung, Praktyka psychoterapii, s. 19
Frazer, Złota gałąź, s. 229
Tamże, s. 231
Jung, Praktyka psychoterapii, s. 341
konfliktu: im większa restrykcja, tym silniejsze pożądanie!
Freud zwrócił na tą kwestię szczególną uwagę, pisząc, że podstawą tabu jest czynność
zabroniona, do której istnieje silna skłonność w nieświadomości10
Zakaz byłby jak zacięty hamulec ograniczający dostęp do ludzkich pragnień, a posłuszeństwo
wobec niego niejednokrotnie silniejsze niż samo pragnienie. I tak rodzi się ambiwalencja wobec
tego, czego tabu dotyczy. Pragnienia nie znikają nawet wtedy, gdy decydujemy, że o nich
zapominamy. To jak kreacja wyobrażeń wokół zakazanego, która dzięki nieustannej pielęgnacji,
nawarstwia się, rozrasta, plącze. I wtedy coś zostaje zagubione i rozszczepione. Urasta do rangi
demona, a Nieświadomość nie jest demonicznym potworem, lecz istotą naturalną (…).
Niebezpieczna staje się dopiero wtedy, gdy nasze świadome nastawienie wobec niej jest
beznadziejnie błędne. Im silniej wypieramy treści nieświadome, tym bardziej wzrasta
niebezpieczeństwo grożące nam ze strony nieświadomości, (…) gdy pacjent zaczyna asymilować
treści nieświadome, niebezpieczeństwo to maleje (…) ustaje zjawisko rozszczepienia osobowości,
wywołujące stany lękowe rozdzielenie dziennej i nocnej strony psyche11
I te rozpaczliwe niejednokrotnie słowa, tych, którzy szukają: Chcę to zrobić, bardzo pragnę, ale
nie mogę, chcę o tym zapomnieć, ale też nie mogę…wskazują wyraźnie na powyższe rozdzielenie
czegoś od czegoś, kogoś od kogoś czy kogoś od czegoś. Czy zatem nazwanie tabu nie byłoby
obowiązkiem wobec samego siebie, wyrazem troski raczej niż inwazji, by nieświadome mogło
się opowiedzieć, wyrazić i zrealizować. Nie jest to łatwe zadanie, prawda, którą uzyskujemy z
nieświadomości często jest gorzka. Przełykamy ja niczym gorzką pigułkę, bo zawiera oczywisty
krytycyzm naszych postaw, a to jest zawsze trudnym doświadczeniem12 Doświadczeniem, które
ma niewiele wspólnego z ofertą rozwojową ukierunkowaną tylko na sukces, osiągnięcia, czy tzw.
pozytywne myślenie. To raczej przeciwbiegun – gorzka i cyniczna empiria radości.
Pomiędzy tabu.
Pomiędzy idzie Ewa. Zrywa jabłko i dzieli się nim z Adamem. Staje się personifikacją
przekroczenia tabu pomiędzy sacrum i profanum. Ale wie Bóg, że któregokolwiek dnia z niego
jeść będziecie otworzą się oczy wasze a będziecie, jako bogowie, znający dobre i złe. Widząc tedy
niewiasta, iż dobre było drzewo ku jedzeniu; a iż było wdzięczne na wejrzeniu, a pożądliwe
drzewo dla nabycia umiejętności (…) 13 . Ewa kosztuje nowego smaku, poznaje dobre i złe,
poznaje Boga w sobie, bo tylko On wie, że dobre i złe są nierozłączne. Różne i nierozłączne.
Tacy kochający się przeciwnicy. Ewa pożąda umiejętności, pewnie również wiedzy i rozumienia,
bo jest to przynależne ludziom. Tak jak przynależne ludziom jest badanie przyczyn zakazów i
światów, które są za nimi.
10
11
12
13
Freud, Tabu i totem, str. 41
Jung, Praktyka psychoterapii, str. 196
Von Franz, Psychologia i alchemia. Wprowadzenie do symboliki i psychologii, s. 129
1 Mojżeszowa 3,1
Pomiędzy idzie Inanna. Ta, która nie chce celebracji i zamiast
bogato zdobionych szat bosa zstępuje do grobowca wieszając na
haku swoje ciało.
Pomiędzy idzie Hypatia, ta, która kocha liczby i rozmyślania. I nie
dokonuje rozdzielnia pomiędzy tymi, którzy na wiedzę zasługują i
tymi, którym dostęp do niej „powinien” zostać odebrany. (Gdyby
spróbować historię Hypatii zrozumieć bardziej indywidualnie,
pojawiłoby się pytanie, ile razy wewnątrz nas dokonuje się
kamienowanie czegoś, co nie miało szansy nawet wzrosnąć).
Pomiędzy idzie Inanna. Ta, która nie chce celebracji i zamiast
bogato zdobionych szat bosa zstępuje do grobowca wieszając na haku swoje ciało.
Pomiędzy idzie Hypatia, ta, która kocha liczby i
rozmyślania. I nie dokonuje rozdzielnia pomiędzy tymi,
którzy na wiedzę zasługują i tymi, którym dostęp do niej
„powinien” zostać odebrany. (Gdyby spróbować historię
Hypatii zrozumieć bardziej indywidualnie, pojawiłoby się
pytanie, ile razy wewnątrz nas dokonuje się kamienowanie
czegoś, co nie miało szansy nawet wzrosnąć).
Ciekawość prowadzi do tego punktu wewnątrz i
ciekawość wodzi na pokuszenie, by sprawdzić, co jest za
tabu. Dziwne może wydawać się to nowe miejsce, z którego
wszystko wygląda inaczej i nic nie jest tak oczywistym jak
się początkowo wydawało.
Pomiędzy idzie święta Kummernis, pozostająca na długo w myśli. Kobieta z brodą przybita do
krzyża. One nazywają, rozpoznają i przekraczają zakaz. Zwiedzają sacrum i profanum, kosztują
smaków ze wszystkimi konsekwencjami tego dokonania.
Tabu pobudza ciekawość. Może być rodzajem pomostu między rozszczepieniami a jego
poznawanie opowiadaniem o budowaniu własnej tożsamości. Trochę tak jak w Złotym kompasie,
Ziemomorzu czy Mrocznej wieży. Bohater musi najpierw skonfrontować się z osobistym mitem,
chcąc, nie chcąc - poznać go i co najtrudniejsze, opowiedzieć się w nim. Potem nazwać, to, co
bez imienia i iść. Podróż jest wymagająca a wybór zawsze należy do głównego bohatera.
Każdy przecież początek
To tylko ciąg dalszy,
A księga zdarzeń
Zawsze otwarta w połowie14
14
Szymborska W, Miłość od pierwszego wejrzenia