Dziecko czy kariera?
Transkrypt
Dziecko czy kariera?
Dziecko czy kariera? Przed takim pytaniem staje dziś prawie każda kobieta. Zwłaszcza, gdy długo pracowała na to, żeby zbudować w swojej firmie silną pozycję zawodową. Urlop związany z ciążą i wychowaniem dziecka może przecież zaprzepaścić szansę na awans. Może, ale nie musi! Mamy - aktorki udowadniają, że macierzyństwo i pracę da się pogodzić. Kosztem czego? Autor: Ewa Anna Baryłkiewicz Monika Mrozowska, Aktorka znana z serialu „Rodzina zastępcza”. Mama 8-letniej Karoliny i rocznej Jagody Pierwszą córkę, Karolinę, urodziła, mając niespełna 20 lat - wtedy dopiero stawiała pierwsze kroki w polskim showbiznesie. Ale 8 lat później, gdy zaszła w drugą ciążę, miała już „ciepłą posadkę” w jednej z najbardziej popularnych telenowel, czyli w „Rodzinie zastępczej”. Mimo to, drugie dziecko było od dawna planowane i bardzo wyczekiwane przez całą jej rodzinę. - Wiem, że aktorki często mają dylemat: dziecko czy kariera? Ja nie miałam go nigdy - mówi serialowa Majka Kwiatkowska. - Dla mnie dzieci są największą wartością w życiu. A kariera? To nie jest tak, że tych propozycji zawodowych dostaję jakąś zatrważającą ilość. Dlatego bez problemu godzę je z rodziną, domem – zapewnia z uśmiechem. Monika zauważyła jednak coś ciekawego na przestrzeni tych lat: że najprzyjemniejsze rzeczy, które ją spotkały także w jej pracy zawodowej - wydarzyły się dopiero po urodzeniu Karoliny. - Idąc tym tropem - teraz z Jagodą może być jeszcze lepiej – przekonuje. I na dowód przedstawia kilka faktów. Niedługo po tym, jak odkryła, że znów będzie mamą, dostała z mężem propozycję gotowania w „Dzień Dobry TVN”. Bardzo ją to uradowało, bo gotowanie to jej wielka pasja - o czym możemy się przekonać, sięgając po którąś z jej dwóch książek kucharskich. Mało tego - w 9-tym miesiącu zagrała w serialu, właśnie dlatego, że... producenci poszukiwali aktorki w ciąży. - Fakt, mogli wziąć jakąkolwiek i „dorobić” jej brzuch, ale mój był naturalny, więc miałam pierwszeństwo – śmieje się Monika. Dziś ma dwie śliczne córeczki i na brak fajnych propozycji nie narzeka. Ewa Gawryluk, Aktorka znana m.in. z filmów „Operacja koza”. Mama 10-letniej Marysi Czy można być jednocześnie dobrą matką i aktorką? - Jak najbardziej! Ale nie można mówić „robię karierę i wychowuję dziecko”. Tych dwóch rzeczy nie da się pogodzić – w tej kwestii znana z serialu „Na wspólnej” Ewa Gawryluk nie ma żadnych wątpliwości. - Kariera polega przecież na tym, by chwytać wiele srok za ogon. Aktorka oprócz grania w filmach i serialach, spędzania wielu godzin na planie zdjęciowym, ma jeszcze teatr. Wywiady, festiwale, bankiety też są częścią jej pracy. Nie może więc mówić, że wychowuje dziecko, bo nie jest to prawdą: albo pomaga jej niania, albo rodzice czy teściowie. Dziecko, owszem, jest wychowywane, ale nie przez nią – zauważa aktorka. Od razu zaznacza, że nie wyobrażała sobie ani przez chwilę, że jej życie może być podporządkowane pracy: że wieczorami będzie grała w teatrze, w ciągu dnia skakała na scenie w czasie prób do nowych spektakli, a jakaś pani w tym czasie wykąpie jej maleńką córeczkę, przewinie, nakarmi ją jej mlekiem z butelki i utuli do snu. A co dopiero usłyszy pierwsze słowo Marysi, czy będzie świadkiem jej pierwszych nieudolnych kroczków! - Nie po to przecież urodziłam córkę, żeby ktoś inny się nią zajmował, uczył - podkreśla. Gdy tylko urodziła córkę, złożyła wymówienie w teatrze Ateneum, w którym pracowała na etacie. Skupiła się tylko i wyłącznie na pracy filmowej. A jak zyskała dodatkowy czas dla dziecka? - Po prostu oboje z mężem nie robiliśmy kariery, przestaliśmy bywać, udzielać się w mediach. Poza tym, tak ustalaliśmy z Waldkiem grafik w pracy, żeby zawsze ktoś był w domu. Bywało trudno, ale daliśmy sobie jakoś radę – mówi aktorka. Jest spełniona i szczęśliwa? Jeszcze jak! Ilona Wrońska, Aktorka znana z serialu „Na wspólnej”. Mama 4-letniej Nataszy i 2-letniego Kajetana - Nie zastanawiam się ani przez chwilę, czy to jest odpowiedni moment na urodzenie dziecka i jaki to będzie miało wpływ na tak zwaną karierę. Dla mnie najważniejsza była, jest i będzie rodzina – wyznała Ilona Wrońska niedługo po tym, jak pierwszy raz została mamą. - Gdybym jednak miała odpowiedzieć, jaki wpływ wywarło macierzyństwo na moją sytuację zawodową, bez zastanowienia przyznałabym, że teraz dopiero czuję się w pełni kobietą. I aktorką z głową pełną pomysłów – dodała po chwili. Ta wielka chęć do pracy i duża kreatywność z pewnością ułatwiła jej pracę na planie zdjęciowym „Na Wspólnej”, ale i rzuciła przy okazji wyzwanie jej scenarzystom. Nie po raz pierwszy zresztą! Najpierw nie spodziewali się , że serialowa Kinga Brzozowska zakocha się w koledze z planu - Leszku Lichocie. W takim, którego w serialu nie mogła kochać... Potem, że wyjdzie za niego za mąż, i że tak szybko zdecyduje się na dziecko. Rosnący brzuszek aktorski wymusił zmianę w scenariuszu - w efekcie jej serialowa bohaterka też zaszła w ciążę. Niestety, poroniła. Ale chociaż pani Ilona w życiu prywatnym była bardzo szczęśliwa, brawurowo zagrała rolę kobiety nieszczęśliwiej po stracie dziecka. Kiedy urodziła Nataszkę, zabierała ją czasami na plan albo zostawiała w domu, pod opieką taty, który – tylko dzięki temu, że nie grają pary i nie mają wspólnych scen – nigdy nie miał zdjęć w tym samym dniu, co ona. - Dobry grafik zawodowy to podstawa sukcesu - mówią zgodnie. Dzięki niemu aktorka może dziś chodzić na castingi. Choć... gdy po raz drugi miała zostać mamą, wyznała: „Zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że to najważniejsza rola, jaką dostałam od losu”.