Sobota, 13 luty 2010 r. - Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej

Transkrypt

Sobota, 13 luty 2010 r. - Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej
10
Sobota–niedziela 13-14 lutego 2010 Gazeta Wyborcza www.wyborcza.pl
+
+
Leczyć po ludzku
WSPÓŁORGANIZATOR
AKCJI
Listy do „Gazety”
Piszcie: [email protected]
Sfrustrowani pacjenci
i oblężona twierdza lekarzy
Pacjenci: chorzy, nieinformowani, co im jest i jak będą leczeni,
więc przestraszeni. Ciągle w kolejkach. Lekarze: cudów nie ma,
potrzebne są pieniądze
Chcę się tylko
dowiedzieć, co mi jest
Agata
Nigdy nie żaliłam się publicznie,
ale dziś poczułam się odarta z godności. Człowiek, którego pensja pochodzi z moich podatków, instytucja, którą finansuję z mojej niewielkiej wypłaty, pokazali mi, że mają
mnie gdzieś. Najlepiej, żebym nie zawracała im głowy.
Mieszkam w prowincjonalnym
mieście i mam nieszczęście chorować na „coś” z żyłami. Na co konkretnie, nie wiem, ponieważ nikt mi
nie wytłumaczył, co mi dolega. Z rozmów lekarza z pielęgniarkami i z tego, co uda mi się podejrzeć w karcie,
wnioskuję, że mam zapalenie żył.
Dobrotliwa i przejmująca się pani
doktor z poradni POZ wyprawiła
mnie do specjalisty.
Udzielny książę chirurgii rezydujący za warowną fosą poradni łaskawie obejrzał łydkę, pomacał, pomierzył i nie mówiąc słowa, podał receptę. Zastrzyki. Takie same jak te, które
dostałam od pani doktor, tylko wwielkiej dawce. Usłyszałam jeszcze od pielęgniarki, żeby wziąć wszystkie i się
pojawić. Znów sforsowałam zasieki
rejestracji, umówiłam się na kolejny
termin. Jednak w czasie kuracji poczułam się bardzo źle. Moja dobro-
tliwa pani doktor zmniejszyła dawkę
leku, a gdy to nic nie pomogło, zarządziła jego odstawienie.
Gdy powtórnie zjawiłam się u specjalisty, książę medycyny nie raczył
mnie nawet obejrzeć, gdy dowiedział
się o mojej rezygnacji z leku. Skrzyczał i wyprosił z gabinetu. Nie wstał
nawet z krzesła.
Nie znam się na medycynie. Jestem
przestraszoną, obolałą kobietą, która
musi już wrócić do pracy. Bo nikt nie
lubi pracownika, który siedzi na zwolnieniu ponad trzy tygodnie.
Wróciłam do domu z płaczem. Małżonek planuje akcję odwetową. A ja
sobie umyśliłam, że jeśli zapłacę lekarzowi na prywatnej wizycie, to może
nie będzie na mnie krzyczał i wysłucha mnie do końca, i może, o naiwności, powie mi w końcu, co mi jest i czy
nie da się tego inaczej wyleczyć. Chcecie mieć Amerykę
za 120 zł miesięcznie?
Maciej
Polskie media, w tym „Gazeta”, prowadzą nagonkę na służbę zdrowia. Może zamiast nieustannego opisywania
głupoty urzędników i bezduszności
oraz niekompetencji lekarzy zapoczątkowalibyście ogólnokrajową akcję edukacji społeczeństwa?
Myślę, że pora już wytłumaczyć ludziom, jak się poruszać wsłużbie zdrowia. Pora wyjaśnić, ile kosztuje każde badanie, operacja, lekarstwa. Pora wytłumaczyć, że prywatne ubezpieczenia są
nieodzowne, aprywatyzacji części szpitali i przychodni nie uda się uniknąć.
Od ponad 15 lat pracuję w warszawskim szpitalu na ostrych dyżurach. Nigdy nie było łatwo, ale w związku z medialną nagonką tracimy ochotę na pracę w państwowych szpitalach.
Kilka razy dziennie słyszę to samo:
„Płacę składki i mi się należy!”. To ulubiony frazes pacjentów: należy się im
wszystko o każdej porze dnia i nocy.
Na ostatnim nocnym dyżurze przyjąłem 89 pacjentów, z czego pilnej pomocy potrzebowało najwyżej 20 proc.
Reszta przyszła, bo „im się należy”. Kilku pijaków, jakiś katar od tygodnia, pobolewanie nogi. Kobieta wezwała pogotowie i kazała się przywieźć do szpitala o czwartej rano, bo jej drzazga weszła w palec. Płaci składki. Jak mnie nie
przyjmiecie, to dzwonię do TVN!
Właśnie, składki! Policzmy razem.
Przeciętny Polak płaci 9 proc. wynagrodzenia, czyli średnio ponad 300 zł
miesięcznie. Doliczmy do tego dzieci
i młodzież, które składek nie płacą, następnie bezrobotnych, rolników (słynny KRUS), a okaże się, że NFZ ma miesięcznie ok. 120 zł od Polaka.
Iza te 120zł chcielibyśmy mieć służbę zdrowia na poziomie amerykańskim,
ROZMOWA Z
prof. Krzysztofem
Tomaszem Niemcem*
GRAŻYNA JAWORSKA
laureatem Nagrody św. Kamila
DOROTA FRONTCZAK: Dostał pan Nagrodę św. Kamila za wyjątkową troskę o chorych.
PROF. KRZYSZTOF TOMASZ NIEMIEC: To
wielka satysfakcja. Opieka nad matką
i dzieckiem to moja pasja.
Kapituła doceniła pana wkład we wdrażanie standardów opieki nad rodzącymi pacjentkami z wirusem HIV.
– Zainteresowałem się tym w latach
80., kiedy pojawił się problem HIV.
Dość szybko okazało się, że przy zachowaniu właściwych procedur zakażona matka może urodzić zdrowe
dziecko. Będąc na stypendium w USA,
poznałem ich standardy opieki nad
zakażonymi kobietami i po powrocie
zacząłem je wdrażać w Polsce. Byliśmy jednym z pierwszych krajów w Europie, które je wprowadziły. Dziś zakażone kobiety mogą bezpiecznie rodzić w każdym szpitalu w Polsce – nie
tworzymy dla nich getta.
Pacjent widmo
Alina
Mówi się, że na zdrowiu nie wolno
oszczędzać, że ludzkie życie nie ma ceny. A przecież prawda jest taka, że ma
cenę. Jak wszystko. Szpitalom brakuje pieniędzy, więc kombinują, jak NFZ
– czyli pośrednio nas wszystkich płacących składki – wykołować. Przykład?
zakażeń. A ponad 40 proc. zakażonych
to młode kobiety.
Kobiety będą rodzić po ludzku
W Światowym Dniu Chorego lekarzy, instytucje i organizacje będące
wzorem w opiece nad matką i dzieckiem uhonorowano wręczeniem
Nagród św. Kamila, patrona chorych
i pracowników służby zdrowia.
gdzie za ubezpieczenie trzeba zapłacić
nie mniej niż 350 dol. miesięcznie. Oczekujemy refundacji leków, pomocy lekarza rodzinnego, szpitali, specjalistów,
badań, operacji, sanatorium, rehabilitacji... Wszystkiego za 120 zł miesięcznie? Kto wreszcie wytłumaczy polskim
pacjentom, że cudów nie ma!
Jedna prywatna wizyta u lekarza
kosztuje tyle samo lub więcej, niż wynosi miesięczna składka zdrowotna
statystycznego Polaka!
Urzędnicy NFZ miotają się niczym
wieloryb na agrafce, żeby starczyło
przynajmniej na sprawy najpilniejsze,
problem w tym, że dla każdego najpilniejsza jest jego choroba.
Wiadomo, pacjent ma zawsze rację, wszystko mu się należy, urzędnicy są bez serca, lekarze głupi i skorumpowani.
Na szczęście, za kilka miesięcy wyjeżdżam do Niemiec i obejmuję prywatną praktykę pod Hamburgiem. Doceniono też pana wkład w powstanie standardu porodu fizjologicznego.
Gorzej, jeśli kobieta nie wie, że jest nosicielką.
– To się nie mieści w głowie, że dotąd takiego standardu nie było! Każdy
szpital robił, co chciał. Od początku
chcieliśmy, by ten standard podkreślał prawa pacjenta – dawał rodzącej
możliwość wyboru i czynił ją podmiotem. I tak się stało – w standardzie
znalazło się wszystko, o co walczy „Gazeta” w akcji „Rodzić po ludzku”.
A jeśli kobieta odmówi?
Czy to oznacza, że kobieta w pierwszym okresie porodu będzie mogła pić,
jeść i chodzić? A w drugim wybrać dogodną dla siebie pozycję? I będzie mogła po porodzie przytulić dziecko, zanim zostanie umyte i zważone?
– Aż 30 proc. nosicielek może o tym
nie wiedzieć. Rekomendacje Ministerstwa Zdrowia i Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, którego do
2009 r. byłem wiceprezesem, nakładają na ginekologa obowiązek skierowania pacjentki w ciąży na test.
– Lekarz musi to odnotować w dokumentacji medycznej. Jeśli tego nie
zrobi, uchybienie to może zostać potraktowane jako błąd wsztuce. Wytyczne
te ukazały się niedawno, jesienią ub.r.
Jeśli kobieta nie wykona testu podczas
ciąży, szpital, który ją przyjmie do porodu, może zaproponować jej test na
izbie przyjęć. Nowoczesne testy dają
wynik już w ciągu kilkunastu minut.
Wbrew pozorom problem HIV nie
jest w Polsce marginalny. Mamy jeden
z największych wskaźników nowych
– Oczywiście. Standard przewiduje
też, że na dwa miesiące przed porodem położna omówi z pacjentką plan
porodu. Kobieta opowie, jak chciałaby, żeby wyglądał, a personel spróbuje
się do jej wyobrażeń dostosować. Chodzi o to, by rodząca przychodziła na
porodówkę jak do znajomych. Takie
1LECZYĆ
%
przekazany na Fundację Agory
wspiera akcję społeczną
PO LUDZKU
i inne akcje społeczne „Gazety Wyborczej”
KRS 0000210120
www.fundacjaagory.pl
28875106
www.wyborcza.pl/leczyc
Mąż dostał skierowanie do szpitala
w Warszawie. Przyszliśmy w środę rano, ale formalności trwały do popołudnia, więc jeden dzień „pobytu” przeleciał. Drugiego dnia pobrano mężowi
krew i zrobiono tomografię. Trwało to
pięć minut. I był to główny punkt programu jego trzydniowego pobytu wklinice. Przecież można to było zrobić ambulatoryjnie, bez leżenia w szpitalu.
Tym bardziej że te trzy dni to był prawdziwy koszmar. Mąż jest niesprawny,
pielęgniarki nie można było się doprosić, dwa razy spadł z łóżka i się potłukł.
We wszystkich niemal pokojach
stały puste łóżka, które formalnie były zajęte. Nagminną praktyką jest bowiem przyjmowanie pacjentów, a następnie zwalnianie ich „na przepustkę” do domu. Łóżko czeka, a pacjent
nie zużywa wody, prądu, jedzenia. Po
paru dniach przychodzi, przebiera się
w piżamę, robią mu badanie albo zastrzyk, ubiera się i znów idzie na przepustkę. Diagnozy z internetu
i pisemek
Barbara, lekarz rodzinny
Nie sztuka wysłuchiwać tylko jednej
strony. Paradoksalnie niedostępność
wsłużbie zdrowia wPolsce wynika zdużej do niej dostępności. Proszę wskazać
drugi kraj, w którym do lekarza pierwszego kontaktu można przychodzić dwa-trzy razy wtygodniu, ana wizytę do domu wzywać według własnych „kryteriów”, też nierzadko kilka razy w miesiącu. Jest to tylko kwestia „operatywności” pacjenta lub jego rodziny.
Nieporozumieniem jest też to, że
do lekarza rodzinnego idziemy nie po
leczenie, tylko od progu oznajmiamy,
że przyszliśmy po skierowanie do specjalisty, a nierzadko dwóch-trzech. Bo
przecież mamy już gotowe rozpoznanie – jedni z internetu, inni z pism kobiecych.
Zbyt rzadko zdarza się, że ktoś
powie: „Proszę mnie wyleczyć i nigdzie nie odsyłać, bo jestem bardzo
chory”. standardy obowiązują już w naszym
szpitalu. Cieszę się, że Nagrodą św.
Kamila uhonorowano w tym roku także Annę Otffinowską, prezes fundacji Rodzić po Ludzku. Fundacja dostarczyła wielu merytorycznych argumentów, dlaczego standard powinien wyglądać tak a nie inaczej.
Standard będzie miał formę prawną rozporządzenia ministra zdrowia.
W chwili obecnej poddawany jest pod
konsultacje społeczne.
W rankingu lekarzy w internecie dostał pan maksymalną liczbę punktów
za uprzejmość wobec pacjentów. Nasi czytelnicy skarżą się, że o życzliwego lekarza trudno…
– O, proszę! Nie wiedziałem o tym
rankingu. Po prostu lubię swoją pracę.
Jak komuś nie pasuje zawód, który wybrał, może go zmienić. Całkiem niedawno sam byłem pacjentem ipowiem
pani, że postawienie się po tej drugiej
stronie zmienia perspektywę lekarza,
uwrażliwia... Zaczynamy doceniać, ile
znaczą słowa pielęgniarki czy lekarza
w chwili zmagania się z chorobą. *PROF. KRZYSZTOF TOMASZ NIEMIEC
jest dyrektorem Kliniki Położnictwa
i Kliniki Zdrowia Kobiety w szpitalu
Medicover w Warszawie
Pozostali
zdobywcy nagród
Instytucje i stowarzyszenia: fundacja Rodzić po Ludzku
Media: Katarzyna Pinkosz, „Mamo To Ja”
Nagroda specjalna: Fundacja TVN
„Nie Jesteś Sam”, fundacja Porozumienie bez Barier, Danuta Postolska,
„Teleexpress”
1