Trzy razy więcej fryzów dzięki pile optymalizującej
Transkrypt
Trzy razy więcej fryzów dzięki pile optymalizującej
Trzy razy więcej fryzów dzięki pile optymalizującej Zanim Rafał Wiśnicki, właściciel Usługowego Zakładu Stolarskiego w miejscowości Charlęż-Kolonia koło Lublina kupił optymalizerkę OWD-1500 firmy Metal-Technika z Przedbórza, sześciu pracowników zajmowało się przygotowaniem tarcicy dębowej i docinaniem listew na fryzy. – Teraz pracuje pięć osób, a wykonują trzy razy więcej produktu – mówi Rafał Wiśnicki. – Maszyna zarabia nie tylko na siebie, ale wzbogaca firmę. Jestem więc bardzo zadowolony z jej zakupu. Gdyby jeszcze mogła pracować dłużej niż na jednej zmianie! Gdy firma powstawała przed dziesięciu laty, wokół były wolne działki. Z każdym rokiem w miejscowości przybywało domków jednorodzinnych. Więc teraz sąsiedzi z niechęcią przyjmują pracę maszyn w tartaku, gdy wracają popołudniami do domów, z dala od dużego miasta, gdzie miało być sielsko i zielono. – Nie chcę nadużywać cierpliwości, więc staram się, żeby maszyny pracowały 8 godzin bez przerwy – tłumaczy właściciel. – Tylko trochę żal, iż potencjał optymalizerki nie jest maksymalnie wykorzystany. Tym bardziej że mamy również nową wielopiłę, a przerób surowca wzrósł do 5 000 m³. Tylko dąb przerabiamy na fryzy, natomiast drewno grabu i brzozy kupuję na drewno kominkowe. Droga do drewna opałowego i fryzów Ponieważ wytwarzanie drewna kominkowego było przed laty atrakcyjnym przedsięwzięciem, właściciel ograniczył wówczas produkcję mebli ogrodowych, stolarki budowlanej oraz innych nietypowych wyrobów drewnianych i wyposażenia wnętrz właśnie na rzecz drewna opałowego. Łatwiej bowiem o surowiec gorszej jakości i o pracowników bez zawodowych kwalifikacji. – W miesiącach zimowych nie było zainteresowania altankami czy drewnianymi huśtawkami, dlatego żeby utrzymać zakład, zacząłem handlować peletem innych producentów – opowiada Rafał Wiśnicki. – Nabywcy peletu często jednak pytali, czy nie mam drewna do kominka. W pierwszym roku kupiłem więc 3 samochody takiego surowca, w następnym roku – 10, a w trzecim roku już 100 samochodów drewna opałowego do kominków. Natomiast pomysł dotyczący produkcji dębowych fryzów zrodził się z… konieczności wykorzystywania krótkich kawałków grubego dębu, który szkoda było rzemieślnikowi łupać na drewno do kominków. Tym bardziej że zdarzało się, iż w dostawie cienkiego surowca kominkowego dowożono w większości grube drewno. – Pomyślałem, że można by wytwarzać surowiec na parkiet i mozaikę, gdyż jest zapotrzebowanie na drewniane materiały podłogowe – opowiada Rafał Wiśnicki. – Przekonałem się, że podobnie postępują niektóre znane mi tartaki, więc kupiłem trak i wielopiłę, żeby ten surowiec efektywniej wykorzystać. Dostałem dotację na dwóch pracowników z urzędu pracy do pracy przy traku, a od niedawna mam nową wielopiłę polskiego producenta i również dotację na następnych dwóch pracowników. Taka dotacja to w rzeczywistości pokrycie kosztów zobowiązań wobec ZUS. Dobre wykorzystanie pracownika przekłada się na ogólny zysk firmy, z którego można realizować kolejne zakupy maszyn. Fryzy również z cienkiego surowca Choć pomysł na produkcję fryzów zrodził się w celu wykorzystania grubych kawałków drewna dębowego, to przy traku dostrzegam także dosyć cienki surowiec bukowy. – Rzeczywiście, producenci fryzów zabiegają zwykle o grube drewno dębowe, które jest wydajniejsze, ale wskutek tego jego cena jest wysoka – tłumaczy przedsiębiorca. – Ja zdecydowałem się, w związku ze zwiększonymi potrzebami surowcowymi, na zakup traka, który efektywnie przeciera kłody o grubości 15 cm, bo i z takiej tarcicy da się wykonać dobrej jakości fryzy. Na przetargach łatwiej jest kupić tańszy surowiec cienki. Nie martwię się, gdy w takiej dostawie trafi się kilka grubych kłód albo kilka cienkich w dostawie grubych. Gdy surowiec jakościowo i wymiarowo nie nadaje się na fryzy, to trafia na stanowisko produkcji drewna kominkowego, i odwrotnie – lepszych „kąsków” nie łupiemy, tylko kierujemy na trak i do wielopiły. To taki mój bufor „bezpieczeństwa”. Wiadomo, że w jednostkach LP trzeba odebrać taki surowiec, jaki dają, a nie taki, jakby się chciało. Dlatego w ostatnich trzech miesiącach mogłem odebrać zaledwie dwa transporty drewna i bazować na zapasach, a statystycznie wynika, że dostaję jeden transport drewna grubego, a dziesięć transportów cienkiego. Wszystko potrafimy efektywnie zagospodarować. Podajnik też z Metal-Techniki Przy optymalizerce dostrzegam kolejny przykład zmysłu organizacyjnego właściciela. Po zakupie maszyny zdecydował się pakować w drewniane skrzynie powstające krótkie kawałki listew, żeby je sprzedawać na opał. Wymyślił więc paleto-skrzynię, wyłożoną tworzywową folią, zbijaną przez jednego pracownika, do której kawałki są bezpośrednio przenoszone przez dodatkowy przenośnik. – Najpierw eksploatowaliśmy przenośnik z rynku wtórnego, ale gdy się zepsuł, zamówiłem nowy przenośnik w Metal-Technice, który jest doskonale dopasowany do stołu odbiorczego optymalizerki – wyjaśnia właściciel. – Pracownik jedynie wymienia zapełnione paleto-skrzynie, natomiast nie ma potrzeby ręcznego załadunku kawałków drewna. Na razie wypełnione palety są składowane na placu, bo największa sprzedaż drewna opałowego jest w lecie. Na bieżąco natomiast odbierane są fryzy, dostarczane producentom podłóg i wyrobów meblowych. Najczęściej listwy są na optymalizerce docinane na długość: 520, 370, 345 i 180 mm, i w standardowym przekroju 30 x 85 mm. Po rozpoczęciu obróbki fryzów na pile optymalizującej, zapotrzebowanie na listwy tak bardzo wzrosło, że pracownicy przy traku i wielopile mają wydłużony czas pracy, żeby zapewnić surowiec optymalizerce. – A poprzednio trak mógł pracować co drugi dzień i starczyło desek do obrzynania – dodaje rozmówca. – Nie ukrywam też, że produkcja fryzów tak szybką piłą optymalizującą jest opłacalna, więc myślę o zakupie drugiej takiej maszyny, jeśli będzie nadzieja na zakup większej ilości surowca, szczególnie w klasie niewymagającej eliminowania wad. Teraz zresztą listwy muszą być w niewielkim stopniu pozbawiane wad, ponieważ najgorsza klasa surowca idzie na mozaikę, gdzie dopuszczane są sęki w odpowiednim wymiarze. Listwy podawane „na styk” Duży przerób dzienny to także rezultat pomysłowości właściciela. Po dwóch tygodniach pracy jednego pracownika przy stole podawczym optymalizerki uznał, że gdy będzie dwóch pracowników podających listwy „na styk”, to wydajność wzrośnie przynajmniej o 50 proc. Każdy z nich musi tylko na początku podawanej listwy zrobić kreskę, żeby cyfrowy system odczytu kresek wykonanych kredką fluorescencyjną mógł je odnotować jako przerwę między listwami i żeby każdą listwę mógł optymalnie przeliczyć i pociąć na wybrane długości. Okazało się, że dwóch podających „kreskarzy” nie przeszkadza sobie, i jest to optymalne rozwiązanie. Wraz z pojawieniem się w zakładzie kilku maszyn zapotrzebowanie na surowiec w firmie wzrosło do 25 m³ dziennie drewna dębowego. – Codziennie przyjeżdża jedna ciężarówka z drewnem do przerobu na fryzy albo na drewno kominkowe – wylicza właściciel. – Wszak od zeszłego roku mamy także piło-łuparkę, która usprawniła pracę i zwiększyła wydajność. Siekierami przygotowuje się tylko surowiec na specjalny wymiar. W obu przypadkach ręcznie układa się szczapy na paletach. Odczuwamy tylko problem ze sprzedażą trocin i zrzyn, których cena znacząco spadła, a coś trzeba zrobić z 10 m³ trocin powstających każdego dnia! Wyjściem z sytuacji wydaje się brykieciarka, jednak na taki wydatek finansowy mały zakład jeszcze nie może sobie pozwolić. Jego park maszynowy jest i tak bardzo okazały i przemyślany.