MOŻESZ BYĆ KIM TYLKO ZECHCESZ

Transkrypt

MOŻESZ BYĆ KIM TYLKO ZECHCESZ
MOŻESZ BYĆ KIM TYLKO ZECHCESZ
- A ty gdzie się niby wybierasz? - spytała go oburzonym tonem, gdy zauważyła, że wkłada buty, a obok leży
spakowany plecak. W odpowiedzi sięgnął do kieszeni i uniósł do góry złożony na pół kartonik. Podparła ręce
pod boki i zrobiła pochmurną minę.
- Chyba już uzgodniliśmy, że to idiotyczny pomysł - oznajmiła groźnie. Tak właściwie to nie byli nawet parą,
po prostu mieszkali razem, żeby było taniej, ale parę tygodni temu za dużo wypili, obudzili się w jej łóżku i
od tamtego momentu traktowała go jak swoją własność. Jarek zresztą w większości przypadków robił, co
mu kazała, bo i tak brzmiało to jak najlepszy pomysł w danej chwili, ale szczerze mówiąc nie wiedział, czy
podoba mu się ten układ. Czasami trochę się bał Natalii. Tym razem nie zamierzał się bać.
- Ja wcale tak nie uzgodniłem - odparł spokojnie. - Chcę zobaczyć, co to jest.
Znalazł kartonik w skrzynce pocztowej, w kopercie ręcznie zaadresowanej na swoje imię i nazwisko. Był
rozmiaru kartki pocztowej, na jego odwrocie widniał adres w Krakowie wypisany małym drukiem, przód zaś,
wielkimi neonowymi literami na czarnym tle, głosił: „MOŻESZ BYĆ KIM TYLKO ZECHCESZ”. List przyszedł do
niego krótko po tym, jak stracił pracę, więc w tamtej chwili brzmiał jak najpiękniejsza propozycja na świecie.
Jarek pokazał go Natalii i oznajmił:
- Fajnie by było być kimś kompletnie innym.
- Wolne żarty - fuknęła w odpowiedzi. - Ty nawet sobą nie potrafisz porządnie być.
I to był koniec ich pierwszej rozmowy na ten temat. Ich druga rozmowa miała miejsce dzień później, już po
tym, jak bezowocnie próbował dowiedzieć się z internetu czegokolwiek o nadawcach tej kartki. Poza
fejsbukową strona, na której 1523 osoby polubiły bycie kim tylko zechcą, nie znalazł nic.
- Chyba tam pojadę i zobaczę, o co chodzi - oświadczył Natalii wieczorem, gdy razem robili kolację.
- Aha, a w przyszłym tygodniu nie będziesz miał za co jeść - odburknęła. Jak zwykle miała sporo racji. Jego
oszczędności malały w zastraszającym tempie. Ale on był strasznie ciekaw, kto mu wysłał tę kartkę i
dlaczego.
- Coś wymyślę - odparł tylko ze wzruszeniem ramion.
- Ty nigdy nic nie wymyślasz - parsknęła i to był koniec ich drugiej rozmowy. Ale Jarek nie przestawał myśleć
o obietnicy wypisanej na froncie kartonika. Za każdym razem, gdy bez przekonania przeglądał oferty pracy
w okolicy albo z przerażeniem sprawdzał stan oszczędności na koncie, dumał nad tym, jak fajnie byłoby stać
się kim tylko zechce. W końcu postanowił pojechać, nawet jeśli w przyszłym tygodniu nie będzie miał za co
jeść. Spakował w plecak czystą koszulkę, dwie zmiany bielizny, szczoteczkę i pastę do zębów, złożył kartonik
na pół, schował go do kieszeni kurtki i dał się przyłapać dopiero w trakcie wkładania butów.
- Nawet nie licz na to, że będę cię potem karmić - oświadczyła ze złością, gdy zrozumiała, że nie zdoła go
powstrzymać. Szczerze mówiąc właśnie na to liczył, ale i tak miał zamiar zaryzykować. Skończył wiązać
drugiego buta, wstał, nałożył plecak, przytulił się do niej i wyszedł. Trzasnęła za nim drzwiami głośno,
wrzeszcząc „idiota”!
*****
Od lat nie jechał nigdzie koleją, z autentyczną przyjemnością wyglądał więc przez okno na nieśpiesznie
mijane pola, lasy i sporadyczne zabudowania. Na siedzeniu naprzeciw niego młody chłopak zażarcie kłócił
się przez telefon ze swoją dziewczyną o to, kto kogo kocha bardziej. Za jego plecami dwóch kolesi
wspominało, jak genialny był ostatni weekend, od paru minut próbując przy okazji przelicytować się w ilości
wypitego alkoholu. Trzy nastolatki siedzące po przeciwległej stronie wagonu podekscytowane dyskutowały
o tym, czy najnowszy teledysk Katy Perry jest najlepszy na świecie, czy nie. Na drugim końcu przedziału
starszy mężczyzna, ubrany w elegancki garnitur z kamizelką i krawatem, cedził w słuchawkę swojego
smartfona, że jeśli do szesnastej nie opłacą mu tej faktury, to im powyrywa kręgosłupy przez dupę.
Tekst pochodzi ze strony czytelnia.prochera.pl. Przeczytałeś? Podziel się opinią: [email protected]
Jarek zastanawiał się, jak by to było być każdym z nich.
*****
Gdy dotarł do celu, w pierwszej chwili uznał, że ktoś zrobił sobie jego kosztem żart. Adres wskazywał na
zaniedbany stary barak w samym środku niczego. Kompletnie nie wyglądał na miejsce, w którym ktokolwiek
mógłby zostać kim zechce. Przez moment miał ochotę po prostu wrócić do domu, przyznać Natalii rację i
błagać ją o wybaczenie, ale potem przypomniał sobie, że na bilet w obie strony wydał 140 złotych. Wziął się
w garść i zapukał do drzwi. Niemal natychmiast otworzyła mu śliczna młoda dziewczyna i spytała, w czym
może mu pomóc. Przedstawił się jej i pokazał kartonik, czując się niesamowicie głupio.
- Oczywiście, panie Jarosławie - odpowiedziała mu z wyćwiczonym uśmiechem. - Proszę wejść, czekaliśmy
na pana.
W środku barak wydawał się być większy niż na zewnątrz. Był też wyremontowany, świeżo pomalowany i
elegancko wyposażony. Dziewczyna oprowadziła go, wyjaśniła mu jak działają, zapewniła, że absolutnie nic
im nie musi płacić i poinformowała, że szef osobiście wybrał go do udziału w ich przedsięwzięciu. Okazało
się, że wcale nie może być kim tylko zechce, ale jeśli zechciałby być jedną z osób, którą może zostać, oni bez
problemu mogą mu to zapewnić. Długo przeglądał katalog z ich ofertą, w końcu wybrał aktora grającego
jedną z głównych ról w popularnej telenoweli, podpisał bez czytania oświadczenie o tym, że jest świadom
ryzyka, i udał się do wskazanego pomieszczenia. Coś zaczęło głośno syczeć. Zasnął.
*****
Gdy się obudził, śliczna młoda dziewczyna stała naprzeciwko niego ze sporych rozmiarów lustrem w
dłoniach. Przejrzał się w nim. Znał tą twarz z telewizji, znał ten błysk w oku. Uśmiechnął się łobuzersko a
dziewczyna lekko się zarumieniła. Nie miał na sobie żadnych ubrań, ale kompletnie mu to nie przeszkadzało.
Wstał nieśpiesznie, wciąż się uśmiechając. Wciągnął na siebie czekające na krześle obok bokserki, skarpety,
dżinsy, koszulkę polo, sweter i półbuty, podziękował jej i wyszedł. Świat wydawał się dużo prostszym
miejscem, kiedy miało się łobuzerski uśmiech.
Przez parę godzin chodził po prostu po ulicach, napajając się tym, że obcy ludzie podbiegają do niego
porozmawiać, proszą go autograf, chcą sobie robić z nim zdjęcia. Gdy zaczęło się ściemniać, znalazł nocny
klub, który wyglądał na modny, i wszedł do niego bez kolejki. Zamówił sobie drinka, mimo że nie miał przy
sobie ani grosza, i usiadł przy barze, oglądając wijące się na parkiecie dziewczyny. Jedna z nich uchwyciła
jego wzrok, a on nie spuścił oczu. Podeszła do niego wywijając tyłkiem.
- Postaw mi drinka - nakazała. Uniósł brwi.
- Niby dlaczego?
- Bo jestem ładna - oświadczyła tonem, z którego jasno wynikało, że o coś równie oczywistego nie powinien
nawet pytać.
- A po którym? - spytał ją z łobuzerskim uśmiechem, mimo że naprawdę była ładna, a ona roześmiała się
tylko w odpowiedzi. Wypili razem parę drinków, rozmawiając o niczym przyzwoitym, po czym oświadczył
jej, że musiał zapomnieć portfela, a ona zapłaciła za wszystko i zamówiła im taksówkę do siebie. Kochali się
przez pół nocy, a gdy obudził się późnym rankiem, wcale nie potraktowała go jak swoją własność. Zamiast
tego spytała, czy spotkają się jeszcze kiedyś.
- Jasne - odparł natychmiast. Poprosił ją o długopis i kartkę i zapisał na niej numer. Aktorowi z telenoweli
nigdy nie chciało się nauczyć swojego na pamięć, więc Jarek wypisał po prostu pierwsze dziewięć cyfr, które
przyszły mu do głowy. Potem ubrał się, podziękował jej za wszystko i wyszedł. Skoro był aktorem,
postanowił w czymś zagrać. Złapał taksówkę, spytał kierowcę czy wie, jak stąd dojechać do studia, usłyszał,
że to żaden problem i rozwalił się wygodnie na tylnym siedzeniu. Gdy dojechał na miejsce, poprosił portiera
o pożyczenie pięciu dych, wręczył je kierowcy informując, że reszty nie trzeba, i dziarskim krokiem udał się
na plan.
Okazało się, że praca aktora to wcale nie taki prosty kawałek chleba. Dostało mu się za spóźnienie, dostało
Tekst pochodzi ze strony czytelnia.prochera.pl. Przeczytałeś? Podziel się opinią: [email protected]
mu się za to, że nie pamięta swoich kwestii, a po sześciu godzinach powtórek nogi wpijały mu się w tyłek i
miał serdecznie dość uśmiechania się i powtarzania w kółko tych samych banałów. Kolejne dni wcale nie
wyglądały lepiej. Na koniec trzeciego usłyszał, że tak dłużej być nie może, i że ma się wziąć w garść, jeśli nie
chce stracić tej pracy. Wybrał się do klubu z kilkoma innymi aktorami z obsady, wściekły na cały świat. Kiedy
ktoś zaproponował mu wciągnięcie ścieżki czegoś białego, zrobił to bez zastanowienia. Wnętrze jego głowy
eksplodowało. Ocknął się na podłodze toalety, w kałuży czegoś lepkiego i śmierdzącego. Uznał, że ma już
dość bycia aktorem.
*****
Gdy rankiem następnego dnia wrócił do starego baraku i spytał, czy mógłby spróbować być kimś innym,
śliczna młoda dziewczyna oznajmiła radośnie, że to żaden problem.
- Mało komu - tłumaczyła - udaje się zostać tym, kim naprawdę chce być, za pierwszym razem.
Ponownie siadł do katalogu i zaczął przeglądać możliwe opcje. W końcu wybrał rapera z popularnej na
południu Polski kapeli hip-hopowej. Zawsze lubił śpiewać, ale nigdy nie miał do tego głosu, uznał więc, że
lepszej okazji do spróbowania się nikt mu nie da. Gdy się ocknął i, zamiast łobuzersko uśmiechniętej pięknej
buzi, ujrzał w lustrze ogoloną na łyso głowę, dla próby wyrzucił z siebie parę linii ich ostatniego hitowego
kawałka. Brzmiały dokładnie tak jak w radiu.
Tym razem przed wyjściem spytał, czy może dostać jakiś portfel i dokumenty, i śliczna młoda dziewczyna
wydała mu z depozytu przedmioty osobiste popularnego rapera. Udał się na główny peron PKS, kupił bilet
na autobus do Katowic, i po paru godzinach był już u nowego siebie. Przez parę dni wszystko układało się
naprawdę nieźle. Spalił hurtowe ilości trawy, nagrał parę zwrotek, które napisał wcześniej, gdy jeszcze był
nim ktoś inny. Potem powiedział kilka niewłaściwych słów kilku niewłaściwym osobom. Gdy zbierał się do
domu po koncercie, kilka niewłaściwych osób go znalazło i kopało tak długo, aż zaczęły pękać żebra. Skoro
mógł być, kim tylko zechce, absolutnie nie chciał być kimś, kto ma połamane żebra. Wrócił do Krakowa.
*****
- Musi pan bardziej uważać - poinformowała go z troską śliczna młoda dziewczyna. - To, że może pan być
kim zechce, nie oznacza przecież, że jest pan nieśmiertelny. Może chciałby pan spróbować czegoś
spokojniejszego?
Jarek uznał, że to nie jest najgorszy pomysł. Znalazł w katalogu prezesa dużej firmy importującej plotery z
Chin i zdecydował się zostać nim. Nie było to może najbardziej ekscytujące życie, i nikt więcej nie poznawał
go na ulicy, ale przynajmniej dobrze zarabiał, miał piękny dom, nowiutkie audi, atrakcyjną żonę i zdolne
dziecko. Co więcej, niczego tak naprawdę nie musiał robić. Gdy przychodził do biura, podpisywał po prostu
stos czekających na niego papierów, a potem wychodził na lunch, który wcześniej umówiła mu sekretarka,
wymieniał kilka żartów przy lampce wina i obiecywał, że zrobi co w jego mocy. Przez ponad dwa tygodnie
spokojnie i dostatnie żył.
W połowie trzeciego tygodnia zaczęły się telefony w środku nocy. Nie wiedział, czy coś komuś źle obiecał
albo czy podpisał coś, czego podpisywać nie powinien, bo ten ktoś po drugiej stronie zawsze się rozłączał,
gdy tylko Jarek podnosił słuchawkę. Czwartej nocy ktoś spalił mu jego nowiutkie audi.
Uznał, że ma już dość bycia prezesem dużej firmy.
*****
Gdy spytał ślicznej młodej dziewczyny, czy przez jakiś czas mógłby znowu być sobą, pokręciła głową z
zasmuconą miną.
- Przykro mi, panie Jarosławie, ale w tej chwili ktoś inny jest panem.
W pierwszej chwili myślał, że się przesłyszał. Poprosił ją, żeby powtórzyła, a ona powtórzyła mu dokładnie
to samo. Wytłumaczyła, że spoczywa na nich odpowiedzialność za to, żeby tylko jedna osoba naraz była
dowolną osobą, i że Jarek, podpisując oświadczenie, zgodził się na dodanie swojej osoby do katalogu. Ktoś
Tekst pochodzi ze strony czytelnia.prochera.pl. Przeczytałeś? Podziel się opinią: [email protected]
inny aktualnie zdecydował się na bycie nim, więc Jarek będzie musiał poczekać na swoją kolej. Spytała, czy
w międzyczasie chciałby zostać kimś innym. Niechętnie przejrzał katalog i znalazł sobie kogoś, kto miał życie
podobne do jego. Przez tydzień próbował żyć jako Mariusz z Krakowa, ale nie spodobała mu się ani durna
praca Mariusza, ani jego znajomi, ani wiecznie narzekająca na coś narzeczona.
Po tygodniu cierpliwość mu się wyczerpała. Wrócił do starego baraku i spytał, czy teraz może być już sobą.
Śliczna młoda dziewczyna ponownie oświadczyła, że niestety nie, ale że może wziąć od niego numer
telefonu i dać mu znać, jak tylko jego życie się zwolni. Spytała, czy w międzyczasie chciałby spróbować
jakiegoś innego życia, bo właściciel życia Mariusza również o nie pytał. Zgodził się od razu. Wybrał życie
prezentera stacji muzycznej w średnim wieku, licząc na to, że będzie to właściwa mieszanka ekscytacji i
sławy ze spokojem i stabilizacją.
Nienawidził każdą jedną minutę, ale śliczna młoda dziewczyna nie dzwoniła. Cierpiał więc i czekał, aż w
końcu uznał, że ma dość czekania. Swój bilet powrotny porzucił razem z resztą własnego życia, kupił zatem
nowy bilet w jedną stronę i udał się do domu.
*****
Kiedy zadzwonił do drzwi mieszkania, otworzył mu ktoś noszący jego twarz.
- Witam - przywitał się z nim stary Jarek i pokazał mu złożony na pół kartonik, głoszący „MOŻESZ BYĆ KIM
TYLKO ZECHCESZ”. Tamten skinął głową, dając znać, że rozumie. - Używasz już mojego życia dość długo. Czy
mógłbym je dostać z powrotem?
- Nie - odpowiedział mu beznamiętnie Nowy Jarek. Stary Jarek poczuł się, jakby dostał obuchem przez łeb.
- Jak to nie? Przecież jest moje.
Nowy wzruszył tylko ramionami.
- Powiedzieli mi, że mogę być, kim tylko zechcę, i wybrałem sobie ciebie. Przykro mi.
Stary Jarek chciał już odwarknąć, że dopiero będzie mu przykro, jeśli nie odda mu jego życia, gdy ze środka
usłyszał głos Natalii.
- Z kim rozmawiasz? - spytała i, jak zwykle, od razu wyszła do przedpokoju sprawdzić. Miała nową fryzurę, z
długą, opadającą do oczu grzywką, usta wymalowane jasną szminką i oczy delikatnie podkreślone zieloną
kredką. Była ubrana w zwiewną, kolorową sukienkę. Odmłodniała w oczach. Wyglądała ślicznie jak nigdy.
Podeszła do Nowego Jarka i objęła go od tyłu.
- To mój kolega, Paweł. Paweł, Natalia - przedstawił ich sobie Nowy Jarek, zmyślając imię na poczekaniu.
Gdy wyciągnęła do niego prawą rękę na powitanie, zauważył na palcu serdecznym pierścionek z wielkim
białym kamieniem.
- Cześć - przywitała go ciepło, a następnie szepnęła coś do ucha Nowemu Jarkowi i wróciła do środka.
- Za parę godzin mamy samolot do Rzymu, - poinformował go Nowy Jarek - więc będziesz musiał mi
wybaczyć, ale nie mam teraz czasu rozmawiać.
- Ty i Natalia? - zdziwił się.
- Ja i Natalia - potwierdził Nowy tak, jakby nie było w tym kompletnie nic dziwnego.
- Ale jak to? - nic nie rozumiał stary Jarek. Nowy zastanowił się przez chwilę nad odpowiedzią.
- Może nie jest ważne to, kim mógłbyś być - odparł wreszcie - a to, jak dobry jesteś w tym, kim jesteś.
Rozumiesz?
Nie zrozumiał, kompletnie nic nie rozumiał, więc pokręcił tylko głową. Nowy Jarek uśmiechnął się do niego z
troską, a może z politowaniem.
- Może kiedyś zrozumiesz - oznajmił i zatrzasnął drzwi.
Tekst pochodzi ze strony czytelnia.prochera.pl. Przeczytałeś? Podziel się opinią: [email protected]