Dla swoich dzieci
Transkrypt
Dla swoich dzieci
6 Czego nie wiemy o Barbarze Smektale Dla swoich dzieci MIĘDZY NAMI Kilka wsi w gminie postanowiło zrobić niespodziankę najmłodszym mieszkańcom. Sołtysi i rady sołeckie, a także koła gospodyń wiejskich zorganizowały im Dzień Dziecka. Pomysł finansowo wsparł Urząd Gminy, a organizatorzy znaleźli jeszcze dziesiątki sponsorów. Nie obeszło się bowiem bez nagród, słodkich pyszności i najróżniejszych prezentów. Było naprawdę wesoło i rodzinnie. A że pogoda dopisała, imprezy trwały do wieczora. Wszystkie odbyły się w niedzielę, 10 czerwca, a ich uczestników odwiedzali wójt gminy Andrzej Pietrula i radna Józefa Adamska. Obydwoje gratulowali pomysłu i dziękowali dorosłym za włożony wysiłek. A co zobaczyli, uwiecznili na zdjęciach. Lat 46, wykształcenie wyższe, pielęgniarka, mieszkanka Garzyna, żona, mama dwójki dorosłych dzieci, zodiakalna Waga. - Jak trafiła pani do Górzna? - Pochodzę z Wałbrzycha, chociaż rodzice przenieśli się tam spod Gostynia. Niedaleko Górzna miałam więc rodzinę. I to tutaj przyjeżdżałam co roku na wakacje. A potem, po maturze, pojechałam do Śremu, by tam ukończyć Studium Pielęgniarskie. - I spotkać przyszłego męża? - To prawda. Wyszłam za mąż, przeprowadziłam się do Garzyna, podjęłam pracę w sanatorium w Górznie. I zostałam tu, już 25 lat. - Tutaj doczeka pani emerytury? - Bardzo bym chciała. W tym zakładzie podnosiłam kwalifikacje, poszerzałam wiedzę, awansowałam. Dziś jestem przełożoną pielęgniarek i świeżo upieczoną absolwentką studiów licencjackich z pielęgniarstwa. Zamierzam też zrobić drugi stopień magisterski tej specjalizacji. I tę wiedzę chciałabym wykorzystywać właśnie tu, w Górznie. - Lubi pani swoją pracę? - Ogromnie. Czuję się naprawdę zawodowo spełniona. Lubię kontakt z ludźmi, lubię dzieci, cieszę się, kiedy mogę im pomóc. A one odwzajemniają się swoją radością, uśmiechem, zdrowiem. - A co w tej pracy jest najtrudniejsze? - Na pewno nie wysiłek fizyczny, którego tutaj nie da się uniknąć. Trudna jest opieka nad ciężko chorymi dziećmi, które, niestety, nie wyzdrowieją. To są mądre, piękne dzieci, którym ciało odmawia posłuszeństwa. A nam żal rozpiera serce. Nie da się zobojętnieć na taką niesprawiedliwość losu. - Ponoć jest pani podróżnikiem? - Na początku, jeszcze w sanatorium, przywoziliśmy dzieci z różnych stron Polski, a po turnusie odwoziliśmy je do domów. Przemierzałam z nimi cały kraj. Jeździłam też na szkolenia, kursy, studiowałam w Zielonej Górze, w Pile, teraz wybieram się do Wrocławia. Ciągle jestem gdzieś w drodze. - Co na to rodzina? - Przyzwyczaili się. A jeśli chodzi o studia, to wręcz mnie namawiali. W tym roku razem z magisterką syna robiłam licencjat, a za dwa lata z córką bronić będziemy dyplomu wyższych studiów. Czuję się z tym młodziej. - Pani marzenie? - Dom z ogródkiem, bez warzywniaka. Jestem pewna, że zamieszkam w nim z mężem na emeryturze. - Co robi pani w czasie wolnym? - Kupuję i czytam książki. A jak czas i pieniądze pozwalają, jeżdżę do kina, teatru, opery. - Jakich ludzi pani lubi? - Szczerych, otwartych, z poczuciem humoru. Takich, którzy lubią pomagać innym. W Hersztupowie Dzień Dziecka odbywał się po raz pierwszy. Nowy sołtys Mirosław Długi i Rada Sołecka w ten sposób rozpoczęli kadencję. Imprezę zorganizowali w Sali Wiejskiej i na terenie wokół niej. Zaprosili wszystkie dzieci i ich rodziców oraz dziadków. Przybyło ponad 80 dzieci i oczywiście dziesiątki dorosłych. Nauczycielka Elżbieta Walczewska przygotowała z uczniami zerówki i klasy I program artystyczny. Anna Jabłońska prowadziła konkursy dla dzieci, a Dominik Ludian z kolegą przygrywali do tańca. Byli strażacy, dmuchany kangur i bryczka z koniem. A wszyscy mogli posilić się kiełbaskami, kawą, ciastem, cukierkami. Dla dzieci były też nagrody. Panie ze wsi za darmo upiekły ciasta i przygotowały salę, a panowie dołączyli do poszukiwania sponsorów. Dzień Dziecka wsparli: panowie Grześkowiak i Dolczewski, rodzina Cwojdzińskich, Sylwia Lasik i Firma HASIM. Bez nich organizacja Dnia Dziecka byłaby niemożliwa. W Oporowie Koło Gospodyń Wiejskich liczy 16 pań. I to właśnie one zorganizowały imprezę dla dzieci. Głównym punktem zabawy były rozgrywki sportowe dla najmłodszych. Prowadziły je Bogumiła Rosa i Urszula Pabisiak. Dzieci otrzymały nagrody, między innymi: piłki, skakanki, książki, obrazy i wiele innych. Mogły też bawić się w dmuchanym zamku, a także wsiąść na motocykl policyjny i motor żużlowy. Tym ostatnim przyjechał Łukasz Loman, natomiast bryczką dotarli panowie Koszyczanek z Luboni i Jańczak z Rokosowa. Dzieci przez kilka godzin przebierały więc w najróżniejszych atrakcjach. Na koniec uczestniczyły w zabawie tanecznej, do której za darmo przygrywał zespół Progres. A bawili się wszyscy - i dzieci, i dorośli. W czasie imprezy serwowano im truskawki, ciasto, kawę. A imprezę finansowo bądź rzeczowo wsparli: Piekarnia pana Skrobały, Mleczarnia Gostyń, Tomasz Dudkiewicz, Jan Szkudlarczyk, sołtys Kazimierz Kaczmarek, a także ksiądz z Oporowa. Przewodnicząca KGW Wioletta Giera obiecuje, że nie było to ostatnie spotkanie mieszkańców wsi. Przewodnicząca KGW w Oporówku Małgorzata Kowalczyk bez trudu namówiła do współpracy sołtysa Radosława Sobeckiego. Razem wymyślili punkty programu dla dzieciaków. Na imprezę zaprosili policjanta na motorze i strażaków ze swoim wozem. Wspólnie też ustalili konkurencje zawodów sportowo-sprawnościowych. A prowadziła je nauczycielka Bożena Budzińska. Dzieci dostały nagrody i mogły z panem Jakubiakiem przejechać się bryczką, a dorośli kupowali po promocyjnych cenach ciasto, kiełbaski, kawę. Ciasto za darmo upiekły panie z KGW, natomiast kiełbasy po tańszej cenie przekazał Marek Bartkowiak. Napoje pochodziły z firmy HASIM, a część nagród przekazała radna Józefa Adamska. Wszyscy wspaniale bawili się przy muzyce i grillu. Lubonia także przeżyła swój wiejski Dzień Dziecka. Przygotowali go wspólnie: KGW, sołtys i Rada Sołecka. Z ramienia Koła Gospodyń Wiejskich przede wszystkim pracowały: Sylwia Hałas, Sławomira Biernat, Justyna Kaźmierczak, Wioletta Koszyczarek, Justyna Skrzypczak. Paniom pomagali ich mężowie, a konkursy dla dzieci prowadził Roman Woźny. Bo konkursów było naprawdę dużo, a dzieci za udział w nich dostawały soki, lizaki, batoniki, ciasto, jogurty. Każdy mógł więc skosztować tych pyszności. A po konkursach były przejazdy bryczkami zaproponowane przez sołtysa Hieronima Koszyczarka, oglądanie wozu strażackiego oraz kiełbaski przy ognisku. Sołtys postarał się, by prezenty dla dzieci przekazali sponsorzy z Poznania oraz hurtownia Kama, hurtownia zabawek Polter, PPHU, sklepy w Luboni oraz HASIM. Starczyło ich dla wszystkich.