/Skarga - donos studentów I roku biologii UW z 24 marca 1953 roku

Transkrypt

/Skarga - donos studentów I roku biologii UW z 24 marca 1953 roku
/Skarga - donos studentów I roku biologii UW z 24 marca 1953 roku/
Do Ministra Szkół Wyższych
na ręce tow. min. Rapackiego
Jesteśmy studentami I roku biologii przy Uniwersytecie Warszawskim. Dnia 24 marca 1953 na
naszym roku zdarzył się następujący wypadek. Mieliśmy wykład z botaniki, który prowadził ks.
prof. Józef Szuleta. W pewnym momencie ks. profesor podając zakurzoną gałązkę sosny nawiązał
do tego, że więcej kurzu byłoby w Katowicach niż w Warszawie, a potem szybko poprawił z
ironią: „Przepraszam państwa, nie w Katowicach, lecz Stalinogrodzie!” i dalej „ ... dlaczego
Stalinogród, przecież można by było wybrać nazwę bardziej brzmiącą po polsku, np. Stalinowo,
Stalinowice. O, na przykład Bierutowice udało się ...”
Wypowiedź ta wzbudziła u pewnej części studentów śmiech. Lecz myśmy się oburzyli na takie
wystąpienie, słusznie oceniając je za zupełnie wrogie uczuciom milionów pracujących ludzi w Polsce,
którzy dumni są z nazwy Stalinogrodu nadanej ośrodkowi górnictwa polskiego .
Drwiący, ironiczny ton ks. profesora w tej sprawie odczuliśmy jako policzek wymierzony
wszystkim naszym studentom, wszystkim tym, którzy jeszcze tak niedawno głęboko i boleśnie
przeżywali śmierć tow. Stalina, naszego najdroższego Ojca i mądrego Nauczyciela, jak to powiedział
tow. Bierut.
Wypowiedź taka nie jest u ks. prof. przypadkowa. Na wykładach ks. prof. pomija milczeniem
lub drwi z najnowocześniejszych osiągnięć przodującej nauki radzieckiej, chociaż o innych
osiągnięciach i wynalazkach potrafi bardzo ładnie i przystępnie wykładać.
Doceniamy to, że ks. profesor posiada bardzo dużo wiedzy fachowej i potrafi ją dobrze
przekazać, ale protestujemy przeciwko temu, by wykorzystywał swoje stanowisko profesora UW w
celu podstępnego wykpiwania i drwin z polityki naszej władzy ludowej, z uczuć milionów
obywateli Polski Ludowej skupionych w szeregach Frontu Narodowego. Uważamy, że profesor
mający taki stosunek do dzisiejszej rzeczywistości w Polsce Ludowej nie powinien wykładać na UW.
Studenci I roku biologii przy UW
/List-przeproszenie z roku 1956/
Wielce Szanowny Księże Profesorze!
Stoi przed nami bardzo trudne zadanie. Wiemy, że wyrządziliśmy wielką krzywdę Księdzu
Profesorowi, a zdajemy sobie sprawę, że zwykłe przeproszenie nie jest w żadnej mierze
zadośćuczynieniem.
W roku 1953 wysłaliśmy znany list do Ministerstwa. Pod listem tym stały podpisy jednych –
wierzących w jego słuszność, innych – nierozumnie lojalnych wobec organizacji, stało wreszcie
małoduszne milczenie reszty.
W ten sposób wystąpiliśmy przeciwko Księdzu Profesorowi, przeciwko dowodom opieki,
przyjaźni i troski o nasze studia, przeciwko pełnej zaparcia pracy dydaktycznej Księdza.
Wszyscy cały czas szanowaliśmy Księdza Profesora – tym boleśniejsza jest nasza myśl o
tym, co zrobiliśmy. Większość, ogromna większość z nas zdawała sobie sprawę, że dzieje się
niesprawiedliwość, że popełniono czyn niegodny. Ale byliśmy małoduszni, strach paraliżował nas
i nie zdobyliśmy się na jakiś konkretny protest. Tego dzisiaj najbardziej się wstydzimy.
Ogół studentów ówczesnego I roku biologii nie był jednak inicjatorem tego postępku. Jego
inspiratorem była niewielka grupa członków partii – wyrazicieli tendencji wyższych instancji,
ludzi odpowiedzialnych za atmosferę terroru moralnego na naszym roku. Oni to powzięli decyzję,
rozpatrując ją nazbyt jednostronnie, i zorganizowali całe wystąpienie. Dziś, jak się wydaje,
zrozumieli swój błąd i dążą do naprawy wyrządzonych krzywd.
Istniała wreszcie inna grupa – aktyw ZMP-owski, ludzie rozumiejący niegodność tego czynu,
ale poczuwający się do źle pojętej lojalności względem organizacji i ideologii - grupa, która
czynnie poparła organizatorów wbrew własnemu sumieniu i która dziś chyba najbardziej to
przeżywa.
Dzisiaj, w tym liście, chcielibyśmy wszyscy powiedzieć Księdzu Profesorowi, że
zmieniliśmy się o tyle, że niezależnie od sytuacji i koniunktury potrafimy zawsze zachować
zdrowy sąd i niezależność myśli, a to jest chyba najważniejsze dla człowieka, niezależnie od
jego politycznych poglądów. Niech nasze podpisy zaświadczą o tym , jak bardzo jesteśmy
wdzięczni Księdzu Profesorowi za jego pracę dla nas i jak wielki żywimy dla Księdza szacunek
za uczciwość i rzetelność naukową w owych strasznych czasach zakłamania.
Każdy z nas wychodzi już z uczelni i będzie szedł dalej w życie swoją własną drogą.
Głęboko wierzymy, że drogi te będą wolne od kłamstw, bezduszności i małodusznego wygodnictwa.
Warszawa 1956 r.
/List podpisany imiennie/