49. złaz „Młody las” na wzgórzach Walii
Transkrypt
49. złaz „Młody las” na wzgórzach Walii
KURIER WILEŃSKI Piątek • 27 maja 2011 r. Czuwaj! 49. złaz „Młody las” na wzgórzach Walii Numer 96 12 GAZETA HARCERSKA W dniach 15-23 kwietnia troje druhów z 44WDH „Flamma” wyruszyło w dość nietypową i być może w pewnym sensie egzotyczną podróż. O tóż w tym czasie w kolebce skautingu, ojczyźnie sir Roberta Baden-Powell’a z Gilwell, miejscu, w którym o godzinie piątej po południu pustoszeją ulice, a ludzie, zdaje się, rywalizują w mówieniu „excuse me”, „please” i „thank you” odbył, się złaz wędrowników „Młody Las 49”. Zorganizowany był przez Związek Harcerstwa Polskiego Poza Granicami Kraju (ZHPPGK). Dh Paweł Seniut, dh Rafał Chwojnicki i niżej podpisany, wyruszyli na granicę Anglii i Walii, do stanicy hufca „Szczecin” położonej w okolicach niezwykle malowniczej, a także bardzo bogatej historycznie miejscowości — St. Briavel’s. Złaz „Młody Las” obył się już po raz 49. Polegał on na tym, że 2-3 - osobowe patrole wyruszają na wędrówkę, aby zdobyć najpierw pagon wędrowniczy, potem kolejno brązową, srebrną i złotą szyszkę. Szyszka w Wielkiej Brytanii to oznaka stopnia wędrowniczego. Jest to ni Słowem: katorga, ale za to jaka satysfakcja po zdobyciu szczytu! mniej, ni więcej niż suwak do chusty w postaci szyszki. Srebrna i złota szyszka, to są naszywki na pagon wędrowniczy. Cała komenda złazu ma złote szyszki — w swoim czasie, oni także byli uczestnikami złazu. Trzeba powiedzieć, że niektórzy mają prawie 50 lat! Nasz patrol zdobywał pa- W powietrzu unosiła się woń wszelakiej maści kwiatów. Naszym pierwszym punktem docelowym były wodospady Cled- śmy dopiero wieczorem następnego dnia. Każdy skrawek ziemi w Wielkiej Brytanii do kogoś należy, nie ma ziemi niczyjej, dlatego harcerzom zostaje tylko nocować przy szosie albo prosić o pozwolenie na rozbicie namiotu. Zanocowaliśmy u miłego starszego małżeństwa. Starszy pan, kiedy usłyszał, że jesteśmy Polakami, przywitał nas czysto po polsku: „Żjendobli!”. Byliśmy pod wrażeniem angielskiej gościnności, dzięki takim ludziom chce się wracać do takich miejsc za rok albo nawet i wcześniej. Po raz drugi pojechałbym tam z chęcią już jutro. Drugiego dnia zaliczyliśmy Podczas wędrówki zdobyliśmy niejeden szczyt gon, bo żeby otrzymać brązową szyszkę, trzeba być już wędrownikiem, a żaden z nas nie mógł się wtedy pochwalić przynależnością do takowej grupy. No i wyruszyliśmy na naszą wędrówkę. Trzeba było widzieć tamte krajobrazy! Piękna walijskich wzgórz nie da się opisać słowami. Gdy tylko wyszliśmy za terytorium stanicy, zaparło nam dech w piersiach. Cały dzień chodziliśmy z otwartymi buziami i robiliśmy zdjęcia wszystkiemu. Tamtejsza roślinność różni się znacząco od naszej ojczystej. Fot. autor don Falls. A propos po drodze do nich zauważyliśmy, że nawet owady tam są nietypowe. Oblepiały nas roje much z nogami dwa razy większymi od ich ciał... Właściwie, droga cały czas prowadziła przez wzgórza, z których rozciągał się fantastyczny widok i zawsze można było dotknąć, powąchać, zobaczyć, usłyszeć coś nowego — prawdziwa uczta dla zmysłów. W Wielkiej Brytanii od dawien dawna istnieje prawo, które zobowiązuje do dania komuś wody, jeśli o to prosi. Tak więc wody mieliśmy pod dostatkiem. Wrócić do stanicy mieli- jeszcze zamek w Chepstow, jaskinię giganta i wdrapaliśmy się na Eagle’s Nest – wzgórze, do którego trzeba było się wspinać po 325 stopniach. Wyglądało na to, że zostały specjalnie ustawione tak, aby jak najwięcej osób połamało sobie na nich nogi. Słowem: katorga, ale za to jaka satysfakcja po zdobyciu szczytu! Wreszcie wróciliśmy do stanicy. Czekało nas jeszcze ognisko, na którym skierowani twarzą w kierunku Warszawy odnowiliśmy nasze Przyrzeczenie. Ten złaz był jedną z największych przygód mojego życia. Gdyby ktoś chciał wypróbować Walię na własnej skórze, co roku czekają tam wszystkich z otwartymi ramionami. Polecam. dh Karol Kleczkowski 44WDH „Flamma” GAZETA HARCERSKA 13 KURIER WILEŃSKI Piątek • 27 maja 2011 r. Obchody Jubileuszu Stulecia Harcerstwa — powrót do źródeł — Było to w styczniu 1911 roku. Gęsta zadymka śnieżna przysłoniła ulice Lwowa. Chodniki i jezdnie były pokryte grubą warstwą śniegu. W sali „Zarzewia” przy ulicy Mikołaja było ciepło i rojno. Właśnie skończył się fascynujący odczyt o skautingu angielskim. [...] Nagle z ostatniego rzędu krzeseł podniósł się młody człowiek, wspaniały okaz młodości i siły. [...] „Proszę o głos – nazywam się Małkowski” – tak wspomina Olga Małkowska narodziny harcerstwa przed stu laty we Lwowie – mieście niezwykle nam bliskim i tak polskim. W mieście, które wielokrotnie zapisało się chlubnie na kartach historii Rzeczypospolitej. 26 lutego zostaje podjęta decyzja o stworzeniu skautingu na ziemiach polskich. Mówiąc o roku 1911, niezwykle przydatny okazuje się liczebnik „pierwszy”: zostaje przeprowadzony pierwszy kurs instruktorski, powstają pierwsze drużyny, ukazuje się pierwszy numer czasopisma „Skaut”... Choć minęło sto lat od tamtych wydarzeń, harcerstwo istnieje i mimo zakrętów na swej drodze rozwija się, realizując ideały przyświecające jego twórcom. Taki jubileusz skłania nie tylko do radosnego świętowania „urodzin”. Dziś możemy odwrócić się i spojrzeć ze stuletniej perspektywy na harcerską ścieżkę. Czas na podsumowania, na zadumę. Na rozważenie w sercu, czy na kompasie swojego życia obraliśmy właściwy kierunek. Aby to sobie uświadomić, trzeba dokonać duchowej pielgrzymki do początków harcerstwa, „wrócić do źródeł”. Pod takim też hasłem odbyła się Instruktorska Wyprawa do Lwowa, zorganizowana przez ZHR, w której mieliśmy okazję uczestniczyć. Myślę, że uczestnikom Wnuczka założycieli harcerstwa, Olgi i Andrzeja Małkowskich, podczas rozmowy z naszymi druhami na długo zostanie w pamięci Orląt Lwowskich, głębokie cerstwa Polskiego na Ukranie tylko „zabawa w pocztę” wzruszenie przy rozmowie z inie – wszystko to uświadamia podczas podróży „Pociągiem wnuczką Olgi Małkowskiej, nam, że harcerstwo jest dla nas Stulecia”, nie tylko miłe roz- dumny przemarsz przez Sta- czymś więcej niż tylko spomowy z organizatorami wy- rówkę, aby złożyć kwiaty przy sobem na ciekawe spędzanie prawy, emocje towarzyszące pomniku Adama Mickiewicza czasu. Jest ono zakorzenione przygotowywaniu scenki oko- i budynku organizacji „So- w sercach, a słowa przyrzelicznościowej, przejście gra- kół”, związanej z początka- czenia harcerskiego o służbie niczne w Przemyślu czy pięk- mi harcerstwa, wspomnienia Bogu, Ojczyźnie i Bliźnim głęna architektura Lwowa... druhów sprzed wojny, drżenie boko wpisane w nasze życie. Ale nie to było najważ- głosu przy śpiewaniu dawnych Czasem nawet nie zdajemy soniejsze. Łzy napływające do piosenek harcerskich, zadu- bie sprawy jak bardzo... oczu przy odczytywaniu na- ma przy ognisku i zasłuchanie Mimo że mundur każdego zwisk poległych za Ojczyznę w słowa gawędy opowiadanej z nas jest inny, mimo że nalew czasie apelu na Cmentarzu przez przewodniczącego Har- żymy do różnych organizacji, że dzielą nas granice państwowe, jesteśmy połączeni dzięki temu, co się przed stu laty we Lwowie narodziło – dzięki Harcerstwu i jego Twórcom. Na zakończenie chciałabym w imieniu uczestników Wyprawy z ZHPnL złożyć wiązankę podziękowań naszemu bratniemu Związkowi Harcerstwa Rzeczypospolitej – Organizatorom, którzy postarali się o to, aby podczas obchodów tak wielkiego i nobliwego jubileuszu nie zabrakło też nas, wileńskich harcerzy. pwd. Elżbieta Nadtoczy „Różowy Promyk” Fot. Waldemar Dowejko Cała ekipa reprezentująca ZHPnL, brakuje tylko fotografa... Stronę ZHPnL redagują: Sabina Maksimowicz pion. ,dh. Wiktoria Karmaza, dh. Joanna Leonowicz . Nasze kontakty: [email protected]