Quo vadis polska szkoło?
Transkrypt
Quo vadis polska szkoło?
Quo vadis polska szkoło? Wojciech Książek O ustroju szkolnictwa ponadpodstawowego Spojrzenie na szkołę przez pryzmat aspiracji uczniów (no, i ich rodziców) jest ważne tym bardziej w czasach otwartych granic. Niejako dopełnieniem gimnazjum w systemie edukacji miały być odpowiednio zreformowane szkoły pogimnazjalne, o wyborze których miał decydować znacznie lepiej przygotowany do takiej decyzji absolwent gimnazjum – nie piętnasto- a szesnastolatek. Te jego wybory były ważne, bo w tym momencie decydował o swej dorosłej drodze życiowej. Spojrzenie na szkołę przez pryzmat aspiracji uczniów (no, i ich rodziców) jest ważne tym bardziej w czasach otwartych granic. Trzeba szukać i proponować rozwiązania jak najbardziej uniwersalne, które pozwolą na znajdowanie się ludzi w różnych sytuacjach i miejscach (także uwzględniając migracje ludności). W przypadku uczniów osiągających dobre wyniki, rodzice, szkoła, komisje edukacji w gminach i powiatach, wizytatorzy kuratoryjni muszą zrobić wszystko, żeby ci młodzi ludzie wybrali szkołę kończącą się maturą, dającą perspektywę dalszego kształcenia w szkole wyższej. To najlepszy sposób dania młodemu człowiekowi dobrego wykształcenia, przygotowania go do znalezienia się na rynku pracy. Tak wiele – i to nie tylko w gimnazjum – zależy od odpowiedzialności i zaangażowania ludzi, a także od rozumnej troski i wsparcia ze strony państwa. Ta myśl nie oznacza odejścia do kształcenia zawodowego, co stało się jednym z zarzutów wobec tzw. reformy Handkego. Mylnym. Pozostawała bowiem w systemie ścieżka szkoły zawodowej (dwu i trzyletniej, w zależności od złożoności danych kwalifikacji zawodowych). Propozycje profili liceów uwzględniały także te techniczne, rolnicze, ekonomiczno-usługowe. Planowaliśmy cały system szkół technicznych-policealnych. To tam – lub na studiach – młody człowiek miał zdobywać konkretne kwalifikacje (także w systemie edukacji ustawicznej, wieczorowej). 1/3 Quo vadis polska szkoło? Następcy zmienili ten projekt. Gimnazjum zawisło w próżni. Otwarcie (bezterminowe) przez koalicję SLD-PSL prawnej możliwości łączenia szkół podstawowych i gimnazjów w zespoły stworzyło model dziewięciolatki (6 + 3). Komentarzem do tej sytuacji niech będzie fragment tekstu, który przygotował prof. Mirosław Handke, były rektor AG-H (czyli osoba znająca styk oświaty ze szkolnictwem wyższym, stan przygotowania absolwentów liceów i techników), Minister Edukacji Narodowej w latach 1997-2000. To też znak czasu, że tekst ten nie został opublikowany (chociażby fragmenty w dziale listów) w „Uważam Rze”, mimo że jest odpowiedzią na drukowany tam artykuł „Elegia dla Liceów” autorstwa Andrzeja Mikosza. To nie są dobre praktyki. To pismo, którego jestem stałym czytelnikiem, powinno umożliwiać polemikę, oddawanie głosu różnym stronom sporu. Ale zanim oddam głos memu byłemu szefowi (którego szanuję także za akcent na formacyjny, wychowawczo-patriotyczny wymiar polskiej szkoły) jeszcze jedna uwaga do ustroju szkolnego. Pisałem niedawno, że gimnazjum stało się taką „przelotówką”. Niestety, dotyczy to także liceów, w których efektywna nauka to około dwa i pół roku (ostatnie pół, to już czas ostatnich przygotowań i zdawania egzaminu maturalnego). Marzy mi się, żeby można było dodać rok do liceów. Żeby młodzież miała w nim szanse na większe zakorzenienie się, poznanie siebie, stworzenie wspólnoty (problem ważny tym bardziej, gdy nie funkcjonuje zespół gimnazjum + liceum). Akcentuję ten wątek, gdyż zmiany programowe wprowadzone w ostatnim czasie, bardzo szybki wybór specjalizacji w LO (teoretycznie po, ale praktycznie przed pierwszą klasą) ten wspólnotowy, formacyjny wymiar szkoły ponadgimnazjalnej jeszcze bardziej narusza. A teraz głos ma minister Mirosław Handke: „Reforma (ustroju szkolnego – red.) wprowadzona od roku 1999 objęła 6 – letnią szkołę podstawową oraz 3 – letnie obowiązkowe gimnazja. Niestety reforma szkół ponadgimnazjalnych, po upadku koalicji AWS-UW, została wstrzymana, pozostał tylko jej projekt (tzw. niebieska książeczka). Pan A. Mikosz, nie związany bliżej z edukacją, chyba o tym zapomniał i przypisał mi także reformę szkół ponadgimnazjalnych. Żałuję bardzo, że nie danym mi było wprowadzenie naszego projektu. Gimnazja wydłużały o rok obowiązek szkolny, a zakaz ich łączenia ze szkołą podstawową, miał je zorientować na licea. Oczekiwaliśmy, że silne gimnazjum na tzw. prowincji będzie miało ambicje otwierania klas licealnych a skrócone szkoły licealne zostaną niejako zmuszone do otwierania pozarejonowych gimnazjów. Niestety to się zupełnie nie udało. Ekipa min. K. Łybackiej zniosła zakaz łączenia gimnazjum ze szkołą podstawową a samorządy chętnie tworzyły zespoły szkół: szkoła podstawowa – gimnazjum, nasza idea gimnazjum zawisła jakby w próżni, między zreformowaną szkołą podstawową a właściwie nie zreformowanym 2/3 Quo vadis polska szkoło? szkolnictwem ponadgimnazjalnym. Sporym zaskoczeniem dla mnie była niechęć szkół średnich, szczególnie liceów, to tworzenia zespołu szkół z gimnazjum. Szkoły, które zdecydowały się na połączenie gimnazjum z liceum (np. Liceum im S. Batorego w Warszawie, III LO w Gdyni czy Gimnazjum Akademickie Toruniu), mają jak najbardziej pozytywne doświadczenia. Zdawaliśmy sobie sprawę, że gimnazja będą trudnym ogniwem systemu edukacyjnego ale uznaliśmy, że wychowawczo znacznie korzystniejsze jest oddzielenie młodzieży od dzieci. Co by nie mówić, gimnazja skupiają uczniów, którzy czasami ciężko znoszą przejście od wieku dziecięcego w czas młodzieńczy i problemy ujawniające się szczególnie ostro w skomplikowanym czasie dojrzewania. (…) Jesteśmy przekonani, że to nie gimnazja stwarzają obecnie problemy, ale błędne decyzje oraz zaniechania które, doprowadziły do regresu oraz negatywnego odbioru tych niezwykle ważnych szkół. Kolejni ministrowie (sześciu !) i stojące za nimi partie polityczne miały nieodpartą ochotę reformować reformę rządu J. Buzka. W konsekwencji mamy system edukacji mało spójny, szczególnie programowo, ale nie można tak nieodpowiedzialnie stwierdzić, jak czyni to autor artykułu, że polska edukacja sięgnęła dna. Jak w takim razie interpretować wyniki międzynarodowego testu PISA (Programe for International Student Assessment), gdzie wyniki polskiej młodzieży w sposób niebywały po roku 2000 uległy poprawie. W Polsce wybrzydzamy na reformę, tymczasem w innych krajach zainteresowanie polską reformą nie słabnie, w ostatnim roku miałem cztery wizyty dziennikarzy z USA, Portugalii, Austrii i Niemiec. Problemem polskiej szkoły nie jest ustrój szkolny, według mnie najważniejszym jest w polskiej szkole dobrze przygotowany i silnie umotywowany nauczyciel, który nie tylko naucza ale i wychowuje. Polskiej szkole – nie tylko gimnazjom – potrzeba troski i takiego klimatu wychowawczego, który zapewni podmiotowe relacje między uczniami a nauczycielami, a także między szkołą a jej różnymi partnerami, w tym środowiskiem rodziców. Potrzeba działań władz, które nie będą wynikały z kalkulacji wyborczo-partyjnych, które nakazują odwracać decyzje poprzedników. Potrzeba polityki MEN, która będzie realizować spójny program w sposób systematyczny, szanujący wielki wysiłek i oddolne inicjatywy samorządów, społeczności lokalnych, rodziców i nauczycieli”. 3/3