Studenckanr 4 / marzec 2010

Transkrypt

Studenckanr 4 / marzec 2010
Studencka nr 4 / marzec 2010
02
Studencka nr 4 / marzec 2010
W NUMERZE: REDAKCJA:
STUDENCI:
03 - Cała prawda o akademikach
04 - Złodzieje w Niechcicu
SPOŁECZEŃSTWO:
05 - Zakochałem sie w prostytutce
06 - Chodź tutaj gdziekolwiek jesteś, bo tylko twój cień widać
08 - Refleksja marketingowa
INSTYTUT:
08 - Sprzeciw wobec obowiązku
uczestnictwa w ćwiczeniach
09 - Maciej Wierzyński w Opolu
10 - Collegium Civitas gości posłów
KULTUTRA / FELIETON:
11 - Wiosna
12 - O patriotyzmie, muzyce,
Bogu i o życiu
13 - Muzyka jest moją pasją
SPORT:
14 - Sport akademicki
ROZRYWKA:
15 - Rozkład imprez
16 - Na tropie Rurka
Redaktor naczelny:
Małgorzata Kolesińska
Zastępca redaktora naczelnego:
Weronika Kowal
Sekretarz redakcji:
Magdalena Laskowska
Dział finansowy:
Justyna Krzyżanowska
Redakcja:
Małgorzata Kolesińska
Katarzyna Korek
Karolina Korzekwa
Weronika Kowal
Agata Krata
Paulina Lechman
Patrycja Migoń
Anita Pilżys
Justyna Krzyżanowska
Maryla Fryc
Natalia Włodarczyk
Julita Matyjak
Michał Chudzik
Tymek Dominiak
Marcin Rol
Korekta:
Agata Krata
Anita Pilżys
Skład:
Patrycja Migoń
pod okiem T.P.
E-mail: [email protected],
[email protected]
Uniwesytet Opolski
Pokój nr 8 Collegium Civitas
(Instytut Politologii) ul. Katowicka 89
fot. Jerzy Mokrzycki
Zdjęcie miesiąca
Święto Uniwersytetu Opolskiego- Krzysztof Zanussi otrzymuje tytuł doktora Honoris Causa,
z rąk Rektor UO, prof. Krystyny Czaji
Studencka nr 4 / marzec 2010
03
Cała prawda o akademikach
Akademiki od zawsze przyciągają studentów. Niskie opłaty, położenie w centrum miasta oraz dosłownie kilka kroków do uczelni. Z roku na rok zainteresowanych ofertą mieszkania w domach studenckich jest coraz więcej.
Napisała: Anita Pilżys
Research: Patrycja Migoń
O
d lat funkcjonuje stereotyp,
że w akademikach trwa jedna wielka impreza, spokój
tutaj jest rzadkością, a o nauce nie
ma co mówić. Niezupełnie tak jest,
a stereotypowe myślenie powoli
odchodzi w niepamięć. W czasie
sesji akademiki to miejsca, gdzie
przelewa się morze kawy, pogubić można się w najrozmaitszych
notatkach, a na korytarzach jest
cicho jak makiem zasiał. Oczywiście student jak to student - bawić
się musi, ale coraz częściej przekonujemy się, że wie również kiedy
zastopować. Nawet jeśli nie to w
tym celu zostały powołane odpowiednie służby. Akademik to nie
klasztor. Studenci lubią się bawić i
w miarę możliwości staramy się to
akceptować. Kiedy jednak zapominają o podstawowych zasadach i
wykraczają poza swoje prawa ochrona ma
zadanie interweniować - mówi kierownik
D.S. Uniwersytetu Opolskiego, mgr Wojciech Karoński.
Ochrona funkcjonuje w uniwersyteckich
akademikach siedem dni w tygodniu.
Od godziny 21:00 każdy gość chcący przebywać na terenie domu studenckiego jest
zobowiązany wylegitymować się dowodem czy tzw. „wejściówką”. Część ochrony
spaceruje po piętrach sprawdzając porządek, a reszta kontroluje monitoring, który
rejestruje ludzi wchodzących i wychodzących z akademika.
Kierownik domów studenckich wyjaśnia:
Ochrona funkcjonująca w akademikach
Zdjęcie: Domu Studenckiego „Spójnik”
jest starannie selekcjonowana. Szef ochrony sprawuje swoje stanowisko przez kilka
lat. To on, jako osoba kompetentna i doświadczona dobiera skład grupy. Robi to
na podstawie umiejętności psychologicznych i wielu innych, niezbędnych do sprawowania tej funkcji.
Niestety studenci postrzegają ochronę
zupełnie inaczej: Ochrona w naszym akademiku niejednokrotnie wykracza poza
swoje kompetencje. Przywiązuje uwagę
do rzeczy błahych jak np. głośniejsza rozmowa, a pomija te istotne - mówi studentka mieszkająca w D.S. Spójnik.
Niestety, pomimo tego, że w domach studenckich prężnie działa ochrona, a w Spójniku zainstalowano kamery z zewnątrz
budynku, w minionym czasie zdarzały się włamania i kradzieże. Ostatnie
włamanie miało miejsce wieczorem,
w sobotę 20 marca, w Spójniku. Złodziej dostał się do akademika przez
okno na parterze. Kierownik domów
studenckich komentuje: Dzięki monitoringowi udało się zarejestrować
włamywacza, taśmę oddajemy policji, gdzie będzie toczyło się postępowanie w tej sprawie.
Dom każdemu z nas kojarzy się z bezpieczeństwem i spokojem. Czy dom
studenta spełnia te wymagania? Czy
pozwala się czuć się komfortowo i nie
przejmować się tym, że przychodząc do
pokoju nie znajdziemy swojej własności?
Wyjechałyśmy na przerwę świąteczną, a
wracając zastałyśmy wyłamane drzwi!mówią rozgoryczone mieszkanki Spójnika.
Kierownik domów studenckich zapewnia,
że podjęto działania mające w przyszłości
nie dopuścić do tego typu sytuacji.
Spójnik jest akademikiem już częściowo
przystosowanym do monitoringu wewnętrznego i kiedy tylko uzyskamy odpowiednie środki finansowe chcemy aby
był akademikiem pilotażowym, wyposażonym w monitoring wewnętrzny. Stopniowo będziemy starali się wprowadzać
ten system w kolejnych akademikach, a
kradzieże nie będą już problemem – mówi
mgr Karoński.
Jakby nie było akademik to miejsce, gdzie
kręci się wielu ludzi. Miejsce spotkań, nawiązywania przyjaźni czy rozmów do 3 w nocy.
Miejsce wyjątkowe dla każdego studenta,
a jednak niebezpieczne. Każdy z nas powinien o tym pamiętać i pilnować siebie
samego.
Więcej o kradzieżach w Niechcicu piszemy
w artykule na nastepnej stronie.
04
Studencka nr 4 / marzec 2010
Złodzieje w Niechcicu
W nocy z 6 na 7 marca
dwóch mężczyzn okradło śpiące studentki.
Mimo, iż znane są nazwiska sprawców i istnieją dowody w postaci
nagrań z kamer, policja
nie ujęła złodziei.
Weronika Kowal
D
ARP324096 - GRZEGORZ K.
AMB377389 - KAMIL CH.
Grasowali na trzecim, czwartym i piątym
piętrze. Według relacji mieszkańców,
wchodzili bez pukania do pokoi. Zapytani
o powód najścia wychodzili bez słowa.
Po północy weszli do modułu okradzionych studentek. Wyjątkowo tego dnia
nie zamknęły drzwi, czekając na koleżankę, która miała nocować z nimi. Gdy
się obudziłyśmy, zorientowałyśmy się, że
Fot. Weronika Kowal
ze stolika zniknęły dwa telefony - mówi
współlokatorka okradzionych studentek,
pragnąca zachować anonimowość – Mój
telefon nie został skradziony, bo był przykryty kocem. Kiedy zrozumiałyśmy, co się
stało, od razu powiadomiłyśmy portiernię.
Niestety, sprawcy zdążyli już uciec. Kamery, umieszczone przed Niechcicem, zarejestrowały moment, w którym podejrzani
wychodzą i przed akademikiem wyjmują
karty SIM z telefonów. Kilka osób widziało również mężczyznę zbiegającego po
schodach po północy. Mimo, iż policja widziała nagrania oraz znane jej są dane osobowe
podejrzanych, nie udało
się ująć sprawców ani
odzyskać skradzionych
rzeczy.
Zdarzenie to zakrawa
na kradzież doskonałą
- mimo licznych dowodów winy, podejrzani nie
ponieśli żadnych konsekwencji. Do tej pory nie
wiadomo, czy dokumenty, którymi posłużyli się
mężczyźni nie zostały
skradzione. Śledztwo w
tej sprawie nie zostało
umorzone.
Sytuacja ta skłania do
dyskusji na temat bezpieczeństwa w akademikach. Kradzież w
Niechcicu nie jest zjawiskiem
odosobnio-
nym. W tym roku uczestniczce programu
Erasmus skradziono laptopa. Oczywiście
sprawcy nie ustalono. Kradzieże w akademikach to nie nowość. Odkąd mieszkam w akademiku okradziono mnie już
dwukrotnie - przyznaje współlokatorka
pokrzywdzonych studentek. Mimo tego,
że przed akademikami zainstalowano
kamery i została powołana do życia straż
studencka, nie udaje się zapobiegać
kradzieżom.
Odpowiedź na pytanie, jak zapobiec tego
typu wydarzeniom, nie jest wcale prosta.
Mieszkańcy akademików skarżą się na
brak swobody (mam na myśli obowiązek
przestrzegania ciszy nocnej czy każdorazowe legitymowanie się przed wejściem
do akademika po 21.00) i nadgorliwość
straży. Nikt, zwłaszcza student, nie lubi
czuć się kontrolowany. Trudno jest określić, jak bardzo trzeba ograniczyć wolność,
żeby zapewnić bezpieczeństwo. Wydaje
się, że w obliczu tych zdarzeń, najlepszą
radą dla mieszkańców kampusu jest zachowanie ostrożności i szczególnej troski
o zamknięte drzwi swojego pokoju.
Fot. Weronika Kowal
o akademika może wejść każdy.
Do 21.00 wstęp jest wolny, później
wystarczy zostawić w portierni
dowód tożsamości i powołać się na dowolny pokój. Tak też zrobili mężczyźni,
podejrzani o kradzież dwóch telefonów
komórkowych. Pojawili się w Niechcicu
około godziny 22.00, wylegitymowali się
dowodami osobistymi:
Studencka nr 4 / marzec 2010
05
Zakochałem się w prostytutce
Sam fakt tego, że kobiety sprzedają się dla pieniędzy jest szokujący, ale co
kiedy wykorzystują miłość naiwnych mężczyzn by poczuć się przez chwilę
kochane, by doświadczyć namiastki szacunku, którego i tak już same wobec
siebie nie mają. Przedstawiam historię dwudziestodwuletniego studenta UO
Kamila, który został wplątany w sidła fatalnej miłości.
Julita Matyjak
B
ył wieczór kiedy wybrałem się do jednego z klubów w Gliwicach. Poznałem tam dziewczynę. Miała na imię
Asia. Od razu mi się spodobała. Poszliśmy
do baru na drinka a potem wymieniliśmy
numery telefonów. Przez kilka dni nie odzywaliśmy się do siebie, jednak przypadek
sprawił, że któregoś dnia pojawiła się w
sklepie, w którym pracuję. Przyszła ze swoim synkiem.
Następnego dnia spotkaliśmy się na kawie.
Od tamtej pory zaczęliśmy widywać się
regularnie. Pierwszy miesiąc był sielanką
. Opowiadała mi o sobie, mówiła, że jest
instruktorką tańca, prowadziła zajęcia rytmiki dla dzieci. Dowiedziałem się także, że
była w trakcie separacji z mężem.
Po jakimś czasie zacząłem mieć wątpliwości, co do jej prawdomówności. Mówiła mi
jedno, a robiła drugie. Przykładowo była u
rodziców, a ktoś z moich znajomych widział
ją w tym czasie z koleżankami w klubie. Wydawało mi się to podejrzane. Musiałem z
nią o tym porozmawiać, bo jestem osobą,
która załatwia niewyjaśnione sprawy od
razu. Jednak Asia zawsze unikała odpowiedzi i szczerych rozmów. Z czasem zacząłem
nabierać jeszcze większych podejrzeń. Bardzo zaniepokoiłem się kiedy przypadkowo
doszły mnie słuchy od kolegów, że widzieli
ją albo podobną do niej osobę na imprezach kawalerskich, w niejednoznacznych
sytuacjach. Moje zaniepokojenia sięgnęły
zenitu, kiedy któregoś wieczora zajrzałem
do notesu Asi, w którym były wypisane
dziwne liczby. Od razu zorientowałem się,
że oznaczają one nie małe kwoty pieniężne. Przeprowadzałem z nią kolejne rozmowy, niestety bezskutecznie. Asia na wszystko miała wytłumaczenie. Przez dłuższy czas
nic się nie zmieniało, niczego nowego się
od niej nie dowiedziałem, aż do pewnego
popołudnia. W Asi coś pękło i przyznała się,
że tańczy w jednym z nocnych klubów.
Nie uwierzyłem jej. Postanowiłem, to sprawdzić. Namówiłem kolegę, żeby poszedł do
klubu, w którym tańczyła Asia. Przypuszczenia okazały się słuszne. Moja dziewczyna nie tylko tańczyła, była prostytutką.
Na początku poczułem się rozgoryczony.
Czułem taką bezradność, bezsilność, jakby
to był koszmar, zły sen, z którego nie potrafię się obudzić. Pewnie każdy normalny,
rozsądny facet skończyłby ten związek od
razu. Potrzebowałem rozmowy, wyjaśnień.
Asia mimo tego, że miałem dowody na to,
co robi, wypierała się. Płakała, krzyczała, że
to nieprawda, to nie ona tylko ktoś inny.
Po krótkim czasie w końcu się przyznała.
Chciałem ją z tego wyciągnąć, pomóc jej
wyplątać się z tego bagna. Powiedziałem
Asi, że chcę z nią być. Zapytałem się, co
musiałoby się stać, żeby z tym skończyła.
Powiedziała, że musiałaby się zakochać.
Wtedy poczułem się jak kompletny frajer.
Nie potrafiłem jej zrozumieć, zwłaszcza, że
wielokrotnie wyznawała mi miłość. Ostatecznie sama już się pogubiła, w tym, co
mówi, powiedziała, że mnie kocha i dlatego kończy z tą pracą. Jednak zawsze tam
wracała. Kiedy, namawiałem ją, żeby znalazła jakąś normalną pracę zawsze słyszałem
to samo: nie będę pracowała na kasie za
tysiąc złotych. Nie zdziwiło mnie to zwłaszcza, że w klubie zarabiała dziesięciokrotnie
więcej. Po długich namowach, moich staraniach Asia postanowiła, że skoro tutaj nie
znajdzie dobrze płatnej pracy, to wyjeżdża
za granicę. Miała zajmować się robieniem
wiązanek. Ucieszyłem się, miałem nadzieję,
że w końcu się uda, że na zawsze zerwie z
przeszłością. Niestety po raz kolejny pomyliłem się. Zdziwiły mnie dziwne pory, w których pracowała,
zazwyczaj były
noce. Postanowiłem dogłębnie
sprawdzić, czy
faktycznie Asia
mówi prawdę.
Odwiedziłem
każde biuro z
ofertami pracy za
granicą w moim
mieście, nigdzie
nie
znalazłem
tej, którą rzekomo wykonywała. Szukałem w
Internecie - niestety
bezskutecznie. Ponie-
waż wiedziałem w jakim mieście jest Asia
zacząłem szukać wśród ofert towarzyskich.
I znalazłem.Asia miała swój profil z wszystkimi danymi, zdjęciami usługami jakie wykonuje. Zadzwoniłem pod podany numer.
Gdy usłyszałem jej głos przestraszyłem się i
odłożyłem słuchawkę. Wtedy zrozumiałem,
że to już na pewno koniec tego toksycznego związku. Asia jeszcze do samego końca
zachowywała się perfidnie. W momencie,
kiedy powiedziałem jej, że wiem, wykręcała się, przysięgała mi, że to nie ona, ktoś ją
wrabia.
-Czy żałuję? Nie, bo każde takie doświadczenie, to jakaś lekcja życiowa. Nauczyłem
się, że trzeba mieć tzw. ograniczone zaufanie. Zawsze i bez względu na wszystko,
jaka by ta miłość nie była, trzeba uważać.
Żal mi Asi, chociaż wiem, że dla niej już nie
ma szansy. Zawsze pozostanie prostytutką, dopóki tylko zdrowie i uroda jej na to
pozwolą . Jej życie jest już skończone, ale
ja nie zamierzam się poddawać, wierzę, że
mimo wszystko uda mi się odnaleźć dobra
drogę. Jeszcze przyjdzie taki moment, w
którym znajdę tą swoją wymarzoną miłość,
tylko tym razem będzie to ta na zawsze.
Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać.
Na prośbę mojego rozmówcy, dane zostały
zmienione.
06
Studencka nr 4 / marzec 2010
Chodź tutaj, gdziekolwiek
jesteś, bo tylko Twój cień
widać
Bo jeśli miałaś choć trochę do czynienia z Aną…
to wiesz, że tu nikt nikomu nie może pomóc…
Każdy decyduje sam o sobie…
Mi się tu podoba…
i chcę jak najdłużej tu zostać…
Może to jest samobójstwo…
Ale to mój wybór!!!
Agata Krata
P
ro-Ana to styl życia, w którym dążenie do chudości jest drogą do ideału. Za pośrednictwem Internetu
zrzesza setki dziewczyn, które podążają za
anoreksją. Traktują groźną chorobę jako
alternatywny sposób na odchudzanie.
Jestem Beznadziejna. Taka prawda –
nic nie umiem porządnie zrobić. Dlatego muszę udowodnić wszystkim,
a przede wszystkim sobie, że umiem
schudnąć. (z bloga Beznadziejnej).
U podstaw pro-Any leży niska samoocena. Osobom z tego ruchu trudno
zaakceptować siebie. Chcą schudnąć,
chcą być anorektyczkami. Wszystko dlatego, żeby zwrócić na siebie uwagę,
pokazać, że potrafią czegoś dokonać.
Dziewiętnastolatka Hikaru
w swojej pierwszej notce z 12 marca pisze:
(…)
Chciałabym
powiedzieć
najpierw dlaczego zdecydowałam się
tu pisać i co mnie do tego skłoniło.
Pierwszą rzeczą jest chęć odchudzania się.
(…) Dietę bardzo ograniczającą spożywanie posiłków stosuję już około dwóch
miesięcy. (…) Nie wszystkim się to podoba,
zwłaszcza, że ja nie powinnam stosować
takiej diety ze względu na to, że mam problemy zdrowotne (…). Tak czy siak, mimo,
że wiem o grożących skutkach takiego odchudzania, robię to nadal i nie mam jak na
razie zamiaru przestać. (…) Uwielbiam słyszeć słowa, że baardzo schudłam (…). Chcę
podobać się sama sobie. Nie innym. Sama
sobie. Dlatego zaczęłam stosować program
jakim jest PRO-ANA. Jest mi z tym naprawdę
dobrze, czuję się lekka, czuję się doskonale.
W kręgu pro-Ana obowiązuje Dekalog
Anorektyczki:
1. Jeśli nie jesteś chuda, to znaczy, że nie
jesteś atrakcyjna.
2. Bycie chudą jest ważniejsze od bycia
zdrową.
3. Będziesz się głodziła i robiła wszystko
co w Twojej mocy, aby wyglądać coraz
szczuplej.
4. Nie będziesz jadła bez poczucia winy.
5. Nie będziesz jadła niczego bez ukarania
siebie za to.
6. Będziesz liczyła każdą kalorię i ograniczała ich ilość.
7. Najważniejsze jest to, co mówi waga.
8. To proste: chudnięcie jest dobre, a przybieranie na wadze – złe.
9. Nigdy nie jesteś „zbyt” szczupła.
10. Bycie chudą i niejedzenie są dowodami
prawdziwej siły woli.
Podobno pierwszą anorektyczką, która gloryfikowała swoją chorobę w Internecie była
dziewczyna z USA. Na swojej stronie WWW
przekonywała, że anoreksja jest najcudowniejszą rzeczą, jaka spotkała ją w życiu.
Notka Hikaru z 14 marca:
(…) Wszyscy mi mówią, że wyglądam
okropnie. I że schudłam, a usłyszeć to, to
Studencka nr 4 / marzec 2010
07
mną… A gdybym zniszczyła ją teraz, to
co by pozostało? NIC… Ja nie istnieję, jestem niczym, nie liczę się… Nie ma mnie.
Jest tylko ciało – wstrętne, tłuste, znienawidzone… A wewnątrz?? W środku jest
ona… I tylko ona… Bez niej – jest pustka…
(z fragmentu artykułu Irene Kostelnik).
jest jak balsam dla mojej duszy. Szkoda
tylko, że ja nie widzę, że jestem podobno
taka chuda jak wszyscy mówią. (…) Najgorzej jest kiedy rozmawiam z mamą. Ona
tak się martwi. Dobrze, że na razie tato
nic nie wie (pracuje w Irlandii i poprosiłam mamę, żeby mu nic nie mówiła, żeby
się nie denerwował). Ale przyjeżdża na
Święta, więc pewnie zobaczy, co się dzieje. Zresztą ja się boję tych Świąt. Będą kazali jeść. Ja odmówię i będzie kłótnia. (…)
Dziewczyny z ruchu pro-Ana stworzyły
subkulturę Motylków. Ich hasłem przewodnim jest zdanie Christophera Marlowe:
Quod me nutrit me destruit, czyli To co
mnie żywi, niszczy mnie. Za symbol wybrały sobie czerwoną bransoletkę. Razem
działają głównie na internetowych forach.
Stowarzyszenie Motylków ma za zadanie wspólną walkę z głodem, wzajemne
wspieranie się. Raz na jakiś czas organizowane są akcje typu Noc Brzuszków, kiedy
to wszystkie Motylki duchowo łączą się
wykonując tysiąc brzuszków jednej nocy.
16 marca, z bloga Hikaru:
(…) głodówkę jestem w stanie prowadzić jeszcze długo, ale zrobię zgodnie z
planem, żeby mnie nikt nie posądził o
anoreksję. Jest jedna rzecz, która wczoraj
uświadomił mi Paweł. Że brnę w to coraz
dalej. I, że jego zdaniem to jest już choroba. Zgadzam się z tym, że idę w to coraz dalej i dalej. Ale nie uważam tego za
chorobę, bowiem PRO ANA nie jest chorobą, a stylem życia. I nie jest on zły. (…)
Z pro-Aną ściśle wiąże się pojęcie thinspirations. Nastolatki szukają ideału, wzoru
do naśladowania wśród zdjęć wychudzonych modelek, aktorek czy piosenkarek.
Największą popularnością cieszą się powszechnie znane anorektyczki: przede
wszystkim Twiggy, a tuż za nią Mary-Kate
Olsen, Nicole Richie i Calista Flockhart. Za
najbardziej szokujący thinspirations uznano fotografię kawałka ludzkiego tłuszczu.
Dziesięć dni później Hikaru pisze:
(…) Źle się czuję, bo jest mi słabo, ale
jestem gruba. Boże, Ana mnie tak niszczy, widzę to. Ale to nic, ona chce
dla mnie szczęścia i osiągnę je. (…)
Ana to nie tylko choroba. Jest przyjaciółką, siostrą, kimś bliskim. Doszłam do
wniosku, że tracąc chorobą, straciłabym
cząstkę siebie… Ona umrze dopiero ze
Co działo się dalej z Hikaru?
Pro-Ana wciągnęła ją całkowicie, stała się jej
sposobem na życie. Pomogła, gdy z dziewczyną zerwał chłopak i podczas egzaminów
maturalnych, które zresztą zdała wyśmienicie. Nie pozwoliło jej to jednak na wypełnienie poczucia pustki i beznadziejności. Lipiec
okazał się miesiącem przełomowym. Hikaru
zdała sobie sprawę z bagna w jakie wpadła.
W sierpniu postanowiła zamknąć bloga,
przestrzegała: I nie popełnijcie takiego samego błędu. Bo nawet jak będziecie chcieli z tego wyjść i na ciele Any już widać nie
będzie, to już nigdy nie będziecie normalni.
Powróciła 9 września. Ma depresję, chodzi do psychologa. O pro-Anie pisze, że
to tylko ładna nazwa, by ukryć prawdziwe oblicze anoreksji. Psycholog stwierdził, że Hikaru wyląduje albo na oddziale psychiatrycznym, albo na cmentarzu.
Ostatni wpis z 17 września:
(…) Właściwie to czasami myślę, że jedyne
co mnie czeka to śmierć. Wiem, to straszne, co piszę, ale tak właśnie się czuję. Bo
jak inaczej to nazwać, jak zobaczyć coś innego, skoro wszystko do tego dąży? (…).
08
Studencka nr 4 / marzec 2010
Refleksja marketingowa
Człowieka trzeba sprowokować do działania.
Tymoteusz Dominiak
T
aki efekt wywołał u mnie artykuł
Piotra Zapotocznego na temat Koła
Naukowego Radio Sygnały, dla opolskiego wydania Gazety Wyborczej. Wielką
kontrowersję wzbudziła akcja promocyjna
radia. Każdy student już na pewno zna całą
historię, jednak postaram się ją w skrócie
przedstawić. RS dostało kupony na darmowe piwo od lokalu Drake, więc postanowili
je wykorzystać w akcji promocyjnej. I tu
zaczyna się cała zabawa. Dla pana Zapotocznego jest to niesamowita zbrodnia.
Żakom nie przystaje spożywanie napojów
alkoholowych, a rozdawanie kuponów jest
aktem terroru i zepsucia. Ktoś „mądry” ze
studenckiego forum BCC mówi: Uważam,
że studenckie niezależne media powinny
porywać żaków do działania, a sami dziennikarze kształcić swój warsztat, a nie reklamować za darmo klub, chodząc po akademiku i rozdając karnety na piwo. Przecież ta
akcja nawet nie angażuje żaków umysłowo
(cyt. GW). Po pierwsze, sam mówi o niezależnych studenckich mediach…
Są niezależne i robią to, co chcą. Mamy
demokrację, wolny wybór, więc niech zweryfikują to sami studenci, bo to właśnie dla
nich nadają Radio Sygnały. Gratuluję panu
Piotrowi zebrania bezstronnych opinii
wśród studentów. Moją uwagę przyciągnęła opinia studenta resocjalizcji. Wyśmiewał
całą akcję i nawiązał do popularnej w świecie metody reklamowania poprzez seksualność
czy odkrywanie ciała. Tu mnie
kolega natchnął. Pomyślałem,
że byłoby pięknie, gdyby w roli
sponsora wystąpił producent
prezerwatyw. Mogłoby to spowodować
niewyobrażalne konsekwencje. RS byłoby słuchane w całej
Polsce, TVN zrobiłoby
materiał, który ukazałby się w Faktach, Gazeta Wyborcza z panem Zapotocznym na
czele zawarłaby sztamę z Radiem Maryja i
walczyła z Sodomą i Gomorą w Opolskim
światku studenckim [sic!].
Mówiąc o alkoholizmie i jego promocji
wśród studentów dziennikarz GW mnie
irytuje. Ten znany ogólnopolski dziennik
wiąże się z jeszcze bardziej znaną personą,
jaką jest Adam Michnik. Bardzo szanowany
przeze mnie, jak i przez moich rodziców
człowiek, kojarzy mi się oprócz walki z komunizmem, ze stworzeniem wolnej prasy i
z alkoholem. Stety lub niestety, w naszej słowiańskiej duszy zawsze tkwiło zamiłowanie
do trunków alkoholowych. Wielcy rodacy
pili, a w czasie upojenia potrafili stworzyć
wielkie
dzieła.
Mówienie, że danie studentowi
zaoszczędzenia
pięciu złotych na
piwo intelektualnie nie rozwija,
jest przesadzone. Ja, gdybym był szczęśliwcem i dostałbym kuponik to zaoszczędzone pieniądze być może zasiliłyby budżet i
zostałyby przeznaczone na zakup jakiejś
książki.
Poprzednie akcje promocyjne sygnałowców przeszły bez większego echa, a tu
proszę, mamy sukces. Moje pełne jadu wypociny muszą jeszcze zawierać jakąś opinię
dotyczącą wizerunku studenta. Powszechnie wiadomo, że student lubi sobie wypić.
Często przy piwie porusza się kwestie dosyć
ciekawe, o dużej wartości intelektualnej.
Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć
moim koleżankom i kolegom kolejnych tak
skutecznych akcji reklamowych.
Sprzeciw wobec obowiązku
uczestnictwa w ćwiczeniach
Arkadiusz Charczuk
S
tudia w Polsce są ważnym składnikiem
edukacyjnym w procesie kształcenia
chłonnych wiedzy umysłów młodych ludzi.
Chcą oni w ten sposób osiągnąć w życiu
sukces, głównie zawodowy. Niestety, nie
liczy się zdobyta wiedza (inaczej nasze biblioteki pękałyby w szwach, a księgarnie
w promocjach), lecz uczestnictwo w zajęciach. Te często są kompletną stratą czasu.
Zwłaszcza dla tych, którzy są na nich jedynie z obowiązku.
Uczęszczanie na wykłady jest w pełni zrozumiałe: w końcu większość znakomitej kadry naukowej potrafi w umiejętny sposób
streścić kilkuset stronnicowe książki (które i
tak obowiązują studentów na egzaminach).
Studencka nr 4 / marzec 2010
Tylko są zastrzeżenia co do tego, jakie materiały są warte zapamiętania, a które pominięcia. Ten sam przedmiot, inny wykładowca, inna porcja materiału do przyswojenia.
Wykłady nie są obowiązkowe. Ćwiczenia
tak. Mają one za zadanie z jednej strony
pogłębiać wiedzę zdobytą na wykładach,
z drugiej, umożliwić studentom praktyczne jej wykorzystanie. Trudno to osiągnąć.
Powodem takiego stanu rzeczy jest prowadzenie wykładów przez osoby, które nie
prowadzą ćwiczeń, więc tym samym i wymagania się zmieniają. Zmusza to studentów nie tylko do lawirowania między kserówkami, ale i do przyswojenia podwójnej
ilości wiedzy.
Organizowanie czasu na ćwiczeniach
można podsumować w sposób następujący: do przeczytania tekst, następnie, oma-
wianie tegoż krok po kroku. Kto przeczytał,
ten i tak go zna, kto nie, nie zrobi tego na
ćwiczeniach. Ci pierwsi się nudzą, podobnie jak ci drudzy. Co innego, gdzie omawiane byłyby kwestie drażliwe, dyskusyjne
– takowe praktycznie nie występują. Gorzej jest natomiast, gdy prowadzący każe
przygotować na każde zajęcia referaty. Nie
dość, że notatek nie sposób z tego tworzyć
(brak czasu, kiepska organizacja studentów
wygłaszających), to i tak do uszeregowania
wiedzy trzeba zapoznać się z materiałem,
który paradoksalnie miał być streszczony
podczas referatu właśnie.
Referaty są zlecane dla ludzi je robiących,
nie dla osób, które je słuchają.
Idealnym rozwiązaniem jest eksternistyczne zaliczanie materiału i zwolnienie
z obowiązku uczestnictwa w zajęciach. To
09
kontrowersyjne podejście wynika z faktu, iż
student sam najlepiej wie, jak zorganizować
sobie czas. Powodowane jest to różnorodnym podejściem do nauki każdego z nas –
dla jednych jest to dzień, dla innych, środek
nocy. Takie rozwiązanie da nie tylko większą
swobodę i elastyczność, ale również poczucie wolności i większą odpowiedzialność
za własne decyzje. To z kolei przełoży się
na zwiększenie u studentów umiejętności
planowania, co na pewno zaprocentuje w
przyszłości. Innym rozwiązaniem wydaje
się przeznaczenie czasu ćwiczeń na zajęcia
praktyczne, które przełożyłyby się na doświadczenie zawodowe.
Zarówno na wykładach, jak i na ćwiczeniach, studentów obowiązuje konkretna
porcja materiału do przyswojenia. Co zmienia fakt, że są obecni?
Maciej Wierzyński w Opolu
Na zaproszenie profesor Wiesławy
Piątkowskiej–Stepaniak, do Opola przybył wybitny polski dziennikarz – Maciej
Wierzyński, by podzielić się
z młodymi swoimi spostrzeżeniami na temat zagrożeń
dla współczesnego, profesjonalnego dziennikarstwa. A
wszystko to w ramach cyklu
– Dziennikarskie ABC: zawodowcy o zawodzie.
Michał Chudzik
N
a początku spotkania Kierownik
Zakładu Komunikacji Społecznej i
Dziennikarstwa, pani prof. W. Piątkowska–Stepaniak serdecznie przywitała gościa i
przedstawiła jego rys biograficzny.
Następnie głos zabrał redaktor Wierzyński.
Zaczął od stwierdzenia, że w Polsce dziennikarze często cytują T. Jeffersona, ojca amerykańskiej demokracji: Gdybym miał wybierać
między wolnością dla władzy wykonawczej
a wolnością mediów , wybrałbym to drugie, a
o wiele rzadziej przytaczają jego słowa: Człowiek, który nic nie czyta, jest bardziej oświecony, niż ten, który czyta jedynie gazety. Redaktor Wierzyński, który za rok obchodził będzie
50-lecie pracy dziennikarskiej stwierdził, że
warto przytaczać te drugie zdanie Jeffersona.
W czasie wielkiej zmiany ekonomicznej i technologicznej jest to wielkie oskarżenie na to,
jak dzisiaj media oddziaływują na społeczeństwo.
Dodał również, że dziennikarstwo nie zajmuje się istotnymi sprawami w zakresie poli-
Redaktor Maciej Wierzyński
tyki, bo tematy te są nudne i trudne.
Przyczyną tego jest presja komercyjna, która nakazuje mediom gonić za sensacją, nie
informować, tylko zabawiać. Media spełniają
funkcję maszynki do robienia pieniędzy.
Prowadzący magazyn Horyzont w TVN24
zwrócił uwagę na to, dlaczego dobre dzienni-
karstwo jest zagrożone oraz co powinno być
kwintesencją i rdzeniem zawodu dziennikarza.
Redaktor Maciej Wierzyński ponadto mówił
o sposobach walki z procesem tabloidyzacji w
Polsce, o tym, komu służą media w Polsce i jak
wygląda kondycja mediów komercyjnych.
10
Studencka nr 4 / marzec 2010
Collegium Civitas gości
posłów
W dniu 22 marca 2010 roku,
Collegium Civitas gościło
Panią Julię Piterę, sekretarz stanu, pełnomocnika
Rządu ds. Opracowania
Programu Zapobiegania
Nieprawidłowościom w
Instytucjach Publicznych
oraz Pana Roberta Węgrzyna, posła na sejm VI
kadencji, członka Komisji Śledczej ds. nacisku na
służby specjalne.
Na zdj. Julia Pitera i Robert Węgrzyn
Marcin Rol
S
potkanie rozpoczęło się wykładem
pani Pitery na temat patologii życia
publicznego i sposobów przeciwdziałania. Pani minister poruszała sprawy, między innymi, zbędnych wydatków,
których dokonują posłowie z kieszeni
podatników, kupując prezenty często dla
samych siebie. Omówiła także problem
nieprawidłowości w Polsce, za których
źródło uważa zaniechania ludzi będących u władzy w czasach transformacji
1989 roku. Zajęła się także kwestią błęd-
nego odczytywania informacji docierających do odbiorców w formie plotek.
Z kolei poseł Węgrzyn opowiadał o
pracach komisji ds. nacisków, przedstawiając także jej dalsze plany dot. badania
podsłuchów dziennikarzy w latach 20062007. Napomknął również o pracach takich organów jak komisja hazardowa
czy komisja do sprawy Olewnika. Pytanie tylko, dlaczego komisja nie zajmuje
się podsłuchami takich dziennikarzy jak
Bogdan Rymanowski czy Cezary Gmyz
z roku 2009, a więc za czasów Sejmu VI
kadencji.
Po wykładach przyszedł czas na za-
dawanie pytań przez Studentów. Pytano między innymi o rolę kobiet w życiu
politycznym oraz o sprawę posła Grasia
w Komisji Etyki Poselskiej. Pani minister
zapytana o niedawne zachowanie marszałka Niesiołowskiego w Sejmie i znane
już spadaj!, stwierdziła iż standardy polskiej polityki idą w górę, jednak do samej
sprawy zachowania marszałka w ogóle
się nie odniosła. Z kolei poseł Węgrzyn
zapytany o to, czy potrzebne jest przedłużenie czasu pracy komisji hazardowej, stwierdził iż nie ma do tego powodów, gdyż zakres spraw do zbadania jest
zdecydowanie mniejszy. Przypomnijmy, że komisja ds. nacisków,
w której zasiada, działa już od
dwóch lat i wciąż żaden efekt
tych prac nie dociera do opinii
publicznej.
W Sali Audytoryjnej nie zabrakło oczywiście chętnych
do uczestniczenia w wykładzie. Zapełnili ją studenci politologii, dziennikarstwa i stosunków międzynarodowych,
z różnych roczników. Pojawili
się także dziennikarze z Radia
Sygnałów, Gazety Wyborczej
oraz Nowej Trybuny Opolskiej.
Na koniec spotkania Pani minister zaapelowała o gnębienie
wybieranych przez siebie posłów: Posłowie i radni powinni
się zajmować i dbać o sprawy
tych, którzy ich wybrali i powołali na urząd.
Studencka nr 4 / marzec 2010
Wiosna wróciła
z wakacji
11
Drodzy Czytelnicy, ogłaszam wszem i
wobec, że przyszła wiosna. Może jeszcze nie wtargnęła na teren Opola, ale
powoli zaczyna witać w naszej świadomości. Korzyści z tego tytułu jest co
nie miara.
Marcin Rol
S
tudenci będą mogli
w końcu wychodzić
w plener i tam urządzać
zabawy np. przy grillu czy
ognisku, oczywiście nie w
czasie wykładów – to się
wie. Panie zaczną zakładać krótkie spódniczki, a
Panowie je oglądać. Dla
każdego coś dobrego.
Tak czy inaczej, koniec z
ubieraniem się na cebulę i przewracaniem się na
chodnikach w eleganckich
butach. Tego ostatniego
doświadczyłem
zeszłej
zimy kilka razy i na pewno
nie będę za tym tęsknił,
moje plecy również. Fakt, że
w marcu nie było dotychczas jak w garncu, ale pałam nadzieją, że Matka Natura
odpracuje
popełnione błędy.
Chyba każdy z Nas
tęskni za
długimi
dniami,
pomarańczowymi
zachodami
słońca i ciepłym powiewem wiatru. Zima,
która odchodzi któryś raz w tym roku
dała nam ewidentnie w kość – dosłownie
i w przenośni. Teraz mówimy jej stanowczo: Zimo, wy...jdź!.
Nadejście wiosny i marca oznacza, że
już wkrótce Święta Wielkanocne, na które
wrócimy do domów! Tak, trochę wolnego się przyda, pyszności też z pewnością
nikt nam nie poskąpi. A jeżeli jesteśmy już
przy takim pysznym temacie, jak święta i
jedzenie, przypominam o konieczności
wybrania się do kościoła i poświęcenia
baranka i innych artykułów spożywczych.
Tutaj jednak apel: nałogowym studentom przypominamy, aby nie wkładali do
koszyków napojów o wątpliwej zawartości składników, zwłaszcza tych o pojemności do 200 ml, koloru przezroczystego.
Pojawiły się już pogłoski o takich dokonaniach w zeszłych latach i dobrze jest
iść w związku z tym po rozum do głowy.
Liczę się także z faktem, że na wiosnę nie
wszystkie bałwany topnieją i nie wszystkie przypadki da się powstrzymać. Powiedzmy, że nadzieja umiera ostatnia.
Wraz z wiosną nadchodzi także ochota na spacery i masowe pielgrzymki po
Opolu. Osobiście polecam wieczorami brzeg nad Odrą, obok świecącego
na niebiesko mostu. To miejsce w sam
raz na ciepły wieczór, niekoniecznie we
dwoje. Jesli ktoś ma ochotę, może spalić
Marzannę i wrzucić ją do Odry, a dla bardziej leniwych zawsze zostaje Marzanna
Odrzańska na Naszej-Klasie. Niech słońce
się Wam udziela i tłumi przymulone nastawienie po zimie.
12
Studencka nr 4 / marzec 2010
O patriotyzmie, muzyce,
Bogu i o życiu.
Tak brzmiał tytuł kolejnego spotkania organizowanego przez Duszpasterstwo Akademickie
Resurrexit. Tym razem gościem rekolekcji był muzyk rockowy i aktor - Paweł Kukiz. Opolanie mieli
okazję porozmawiać z liderem zespołu Piersi 16
marca o godzinie 20.00 w auli seminaryjnej na Wydziale Teologicznym UO.
Karolina Korzekwa
Z
godnie z tytułem spotkania, prowadzący rozmowę ks. dr hab. Marek Lis
kolejno pytał gościa o dane wartości.
Najwięcej czasu zajęła kwestia patriotyzmu, polityki i Boga. Poglądy Kukiza można było poznać już na samym początku.
Wtedy to poruszona została kwestia tekstów jego piosenek, a mianowicie ZCHN
zbliża się i 17 września. Muzyk przyznał,
że ta pierwsza przedstawiająca księdza w
nienajlepszym świetle, spowodowała, że
Na zdjęciu ks.dr.hab. Marek Lis (od lewej) i Paweł Kukiz
drzwi kościoła zostały przed nim zamknięte. Lecz dzięki temu odnalazł Boga gdzie
indziej, jego wiara nie złamała się, a wręcz
przeciwnie. Z kolei 17 września opowiada
o zbrodni Katyńskiej, o której również dużo
mówił. Stwierdził, że nie chce odkupienia
win, wystarczyłoby mu po prostu przepraszam ze strony Rosjan. Oprócz sprawy
katyńskiej Kukiz poruszał też inne wydarzenia historyczne, mówił o Polsce dawnej
i dzisiejszej. Według niego, o wiele prościej
Na zdjęciu Paweł Kukiz
jest być patriotą, kiedy źle się dzieje w kraju
niż na codzień. Podczas wtorkowego spotkania można było też poznać polityczne
poglądy gwiazdy. Zdecydowany przeciwnik PiS-u otwarcie przyznał, że popiera PO,
określając tę partie jako najmniejsze zło.
Dodał również : Nie można być też zbyt
PO-wskim, kochając się ze wszystkimi innymi państwami i uważając się za ich braci.
Bo oni są od nas więksi i masywniejsi i w
każdej chwili mogą z nas zrobić swoje siostry. Tą zabawną metaforą przyprawił salę
o falę śmiechu, co też robił wielokrotnie. Z
Bogiem jest jak z patriotyzmem – stwierdził
muzyk. Mówił o tym, że gdy przeżywamy
trudny okres zwracamy się do Boga o pomoc, jednak gdy dobrze nam się powodzi,
często o nim zapominamy. Gdy rozmowa
doprowadziła do kolejnego przystanku, jakim było życie, rockman przedstawił swój
stosunek do aborcji. Każdy, kto popiera
aborcję powinien zobaczyć film Niemy
krzyk. Po jego obejrzeniu trudno upierać
się przy fakcie, że płód nie jest człowiekiem.
Po godzinnej rozmowie przyszedł czas na
pytania publiczności, która z chęcią z tej
możliwości skorzystała. Jedno z ostatnich
pytań dotyczyło tego, kiedy lider Piersi zagra w Opolu. Muzyk żartobliwie odpowiedział : Jak mi zapłacą! Na początku mogło
się wydawać, że Paweł Kukiz to człowiek,
który nie za bardzo pasuje do spotkania o
charakterze rekolekcji. Jednak po półtorej
godzinie spędzonej w jego towarzystwie
nikt nie miał wątpliwości, że wiele cennego
można było z tego spotkania wynieść.
Studencka nr 4 / marzec 2010
13
Z cyklu dziennikarze.eu
„Muzyka jest moją pasją”
Jest osobą, która wie jak smakuje sława, sukces i radość, ale doskonale zna też gorycz cierpienia, smutku i łez. Przez jednych lubiany, przez drugich uważany za artystę z końca stawki. Jest człowiekiem o radykalnych poglądach, o których nie boi
się mówić i pisać, jak twierdzi zawsze interweniuje w słusznej sprawie i dobrze się
z tym czuje. Jest autorem kontrowersyjnej piosenki “Ja was k**** nienawidzę”, w
której to nie zostawia suchej nitki na politykach SLD. W 1999 roku na Festiwalu
Piosenki Polskiej w Opolu swój szlagierowy numer “Zośka” wykonał razem z Shazzą – divą polskiego disco – polo. Paweł Kukiz, bo o nim mowa zgodził się udzielić
nam wywiadu podczas swojej wizyty w Opolu.
Grzegorz Bargieła, Łukasz Betański
Grzegorz Bargieła: Zacznę od pytania, które
może wydawać się banalne. Czym jest dla
Pana muzyka?
ecie z Jankiem Borysewiczem. Która z tych
inicjatyw okazała się dla Pana najcenniejsza?
Paweł Kukiz: Odpowiem, krótko i myślę, że dosadnie. Muzyka jest dla mnie jedną z podstaw
bytu, jest moją pasją, możliwością artykulacji
emocji oraz sposobem zarobkowania.
Tego się nie stopniuje. Ja przystępuje do takich projektów, które z mojego punktu widzenia mogą okazać się ciekawe. Na współpracę
z Jankiem zdecydowałem się ze względu
na mój szacunek do jego gry na gitarze. Dla
mnie jest to wybitny muzyk i liczę, że uda mu
się pokonać swoje problemy. Jeśli chodzi o
Yougoton to graliśmy muzykę jugolską, Irena
Santor to była Irena Santor. We wszystkim jest
coś ciekawego, jest coś nowego, innego. Gdy
dochodzi do spotkania to najpierw rozmawiam zawsze o projekcie, a później o pieniądzach, bo jeśli tę kolejność się odwróci to nie
ma ani projektu ani pieniędzy (śmiech). Obecnie dostałem propozycję nagrania piosenki
„Tanie dranie” z Maćkiem Maleńczukiem, co
jest dla mnie ciekawą propozycją i jest szansa,
że ten pomysł zostanie zrealizowany.
W większości biografii możemy przeczytać,
że Paweł Kukiz urodzony 24.06.1963 roku w
Paczkowie to kompozytor, wokalista, muzyk i aktor, ale powszechnie znane są również pańskie poglądy polityczne. Kim tak
naprawdę jest Paweł Kukiz?
Ja mam w życiu wiele ról, Pan ma w życiu wiele ról, ale również otaczający nas ludzie mają
w życiu wiele ról. Polityka wywiera ogromny
wpływ na nasze życie. To, że jestem osobą
medialną zawdzięczam w głównej mierze
ciężkiej pracy, uporowi i szczęściu. Taka sytuacja raz ułatwia, a raz utrudnia mi dotarcie
ze swoimi przekazami do społeczeństwa, ja
chciałbym w jak największym stopniu realizować swoją wolność, ale jednocześnie nie
szkodząc tym drugiemu człowiekowi.
Jak Polska długa i szeroka wśród społeczności studenckiej, zresztą nie tylko wciąż żywe
są takie piosenki jak: „O Hela!”, „Zośka” czy
„Maryna”, stąd moje pytanie o receptę na
zrobienie takiego hitu. Jaka ona jest?
Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, nie
podchodzę do instrumentów z postanowieniem „robię hit!”. Powiem więcej, zauważyłem, że im więcej takich założeń jest to wychodzi g****. Dla mnie to jest fajna zabawa, a
jeśli dobrze się przy tym bawię, to znaczy, że
inni też będą.
Brał Pan udział w wielu projektach. Prócz
grania w „Piersiach” widać Pana było w
Yougutonie i Yougopolisie oraz m.in. w du-
Czy obecnie trwają prace nad nową płytą?
Kiedy możemy spodziewać się nowego
krążka?
Chłopcy są obecnie w studio w Wiśle, pracują
cały czas bo materiału mamy sporo. Myślę, że
płyta z Piersiami powinna się ukazać do
końca roku, natomiast
wydanie mojej autorskiej, osobnej płyty
przewiduję na maj.
Nie od dzisiaj wiadomo, że wśród społeczności studenckiej
istnieje zamiłowanie
do muzyki, tworzy
się wiele kapel, które
bezskutecznie próbują się wybić. Jakich
rad może udzielić im może tak doświadczony rockman jakim jest Paweł Kukiz?
Problem polega na rozgłośniach, na mediach,
na konsorcjach płytowych i w końcu ze strony
muzyków problem polega na tym, że są oni
straszliwie wtórni. Pamiętam taką sytuację,
gdy byłem w komisji, która przyjmowała zespoły do Jarocina, mianowicie przesłuchiwałem kasetę, na której była grana zawodowa,
bardzo dobra muzyka, nagle facet mi zaczyna śpiewać, że przytłaczają go konstrukcje
stalowe czy coś w ten deseń. Jak się później
okazało pochodził on z miejscowości w województwie podlaskim, gdy przejeżdżaliśmy
przez tą mieścinę jadąc na koncert to widzieliśmy jak gościu idzie do wychodka, który
ma 100 metrów od domu. Pomyślałem sobie
„Boże, dziękuję Ci, że się na tej Opolszczyźnie
urodziłem!”. Wtedy już wiedziałem, że nie pozwolę na dopuszczenie tego zespołu, bo kłamał. To było czyste kłamstwo, a to nie na tym
polega. Trzeba śpiewać o tym, co nas dotyka,
co jest prawdziwe, a jeśli jest się wtórnym to
trudno znaleźć akceptację.
Autorzy wywiadu zapraszają na swoją stronę
internetową http://dziennikarze.eu/
14
Studencka nr 4 / marzec 2010
Sport Akademicki
W marcu nie brakowało atrakcji sportowych dla studentów Uniwersytetu
Opolskiego. A wszystko zaczęło się 8, a właściwie 9 marca.
KALENDARIUM
Michał Chudzik
W
tedy nasz AZS zorganizował Siatkarskie Miksty o okazji Dnia Kobiet. W turnieju
udział wzięło 10 par. Nie zabrakło efektownych akcji i uśmiechów na ustach uczestników – bo przecież najważniejsza była zabawa, a nie zwycięstwo. W każdym turnieju
zwycięzców trzeba było wyłonić. Składy 4 najlepszych dwójek:
1.miejsce Anna Stanek – Remigiusz Witos
2. miejsce Małgorzata Kucharczyk – Jacek Kędzierski
3. miejsce Agata Morzaniecka – Mariusz Juranek
4. miejsce Barbara Bielecka - Grzegorz Banaszczyk
11 marca ruszył Turniej
piłki koszykowej UNIKOSZ 2010 organizowany przez SWFiS.
16 marca ruszyła Międzywydziałowa Liga Siatkówki, której finał zaplanowano na 18 maja.
Na zdjęciu Wojtek Adamowicz w ataku.
20 marca w hali sportowej przy ul. Prószkowskiej odbyły się półfinały AMP w judo. Reprezentanci UO: Tomasz Ozdoba oraz Tomasz Kowalski, dla którego był to pierwszy start
po wyleczeniu kontuzji,
zdołali awansować do finałów AMP. Z bardzo dobrej strony pokazali się też
judocy Politechniki Opolskiej. Wszystkim życzymy
powodzenia w walce o
medale.
Na zdjęciu nasz
reprezentant Tomek
Ozdoba
A na koniec informacja, na którą wszyscy
czekali. Na stronie naszego KU AZS są już
informacje na temat warunku zgłaszania
zespołów do XI Turnieju Piłki Nożnej o
Puchar Prorektora ds. kształcenia i studentów Uniwersytetu Opolskiego prof.
Stefana Marka Grochalskiego. Turniej rozpocznie się po Świętach Wielkanocnych.
Dodatkowo w Międzyuczelnianej Lidze
Futsalu organizowanej przez KU AZS PO
weźmie udział drużyna złożona ze studentów Uniwersytetu, którą uzupełni
zawodnik z Politechniki. Drużyna przyjmie nazwę Bronkersi.
17 i 18 marca nasi siatkarze i 18 marca nasze
siatkarki zajęły 2 miejsce
w Mistrzostwach Województwa Opolskiego w
siatkówce. Mistrzostwa
te odbyły się w ramach
środowiskowych AMP.
14. kwietnia 2010 o
godz. 20:00 w sali gimnastycznej Studium Wychowania Fizycznego i
Sportu zostaną rozegrane Mistrzostwa Uniwersytetu Opolskiego Kobiet
i Mężczyzn w Tenisie
Stołowym.
Więcej sportu na:
www.azs.uni.opole.pl
oraz www.azs.po.opole.pl
15
Studencka nr 4 / marzec 2010
Rozkład imprez
Poniedziałek
Wtorek
Drake Club
Start: 20:00
Przygotowała Natalia Włodarczyk
Klub u Papy Musioła
Senso
Party 4 Students
Start: 21:00
Studencka Impreza
Start: 21:00, piwo 5 zł
Studenckie Tany Tany
Start: 21:00, lata ’70, ’80,
’90, najnowsze hity,
ceny na barze -50%
Żak Party
Start: 21:00
Środa
Czwartek
Karaoke Party
Start: 20:00
Czarny Czwartek
Start: 21:00
Piątek
Start 20:00
Wstęp: 8 zł
Women’s Freedom Night
Start: 21:00
Sobota
Weekend w Drake Club
Start: 20:00, wstęp 10 zł
Hit za hitem
Start: 21:00
Niedziela
Start: 20:00
16
Studencka nr 4 / marzec 2010
Na tropie Rurka
Sława … Niektórzy muszą się nieźle napracować w jacuzzi w programie Big Brother, a na innych spada to jak grom z jasnego nieba. Tak właśnie było w przypadku tajemniczego Rurka, którego
życie zmieniło się po paru słowach Durczoka. Po obejrzeniu filmiku
na YouTubie, ”Kamil Durczok Fakty TVN - bardzo ale to bardzo brudny
stół” (http://www.youtube.com/watch?v=SzTfsyvjBHw), większość ludzi
zaczęła się zastanawiać, kim jest Rurek i jaką pełni on rolę w TVN? Na to pytanie
pomógł odpowiedziec redaktor Krzysztof Skórzyński.
Całe zamieszanie rozpętało się od słów : <Rurku>... To dobrze, że mnie słuchasz. Kto odpowiada
za to, jak to wygląda w tym studiu? - zaczyna się nagranie wypuszczone do Internetu (myślę sobie no nic specjalnego, aż tu nagle dystyngowany redaktor zaczyna
rzucać mięsem) Nie wkur… (spolszczona łacina) mnie, dobrze? Od dwóch dni
jest tak upi... (i znowu wykropkowane słówko) ten stół tutaj, że tylko dlatego, że
zlikwidowaliśmy ten pier…(hmmm, no nieźle wypowiedź nadająca się do programu Ojczyzna Polszczyzna) przerywnik, który jedzie z góry, to jeszcze się to k...
(wiemy, wiemy, tytuł powinien brzmieć: wykropkowany artykuł) uchowało i ludzie
Fot.: /images.google.pl
tego nie widzą - mówi dalej Durczok. Po tym bardzo wykropkowanym tekście wiele
osób zaczęło się zastanawiać kim jest Rurek. I
kto jest winny temu haniebnemu wyczynowi,
jakim jest nie wyczyszczenie upi… farbą stołu.
Bardzo upi…stół (czyt. nieczysty stół) z
TVN 24
Fot. Maryla Fryc
Akcja rozegrała się w studiu TVN 24. Będąc tam nie mogłam się powstrzymać od
zadania pytania, kim jest Rurek, osoba, która nie musiała robić wokół siebie szumu
czy skandalu aby stać się sławną. Krzysztof Skórzyński specjalnie nie zdziwił się
pytaniem. Chyba zdawał sobie sprawę, że to właśnie Rurek budzi teraz największe
zainteresowanie wśród kadry TVN 24. Od razu zaspokoił moje zaciekawienie Fot. Źródło: http://images.google.pl
pokazując, gdzie siedzi Rurek. Krótko skwitował, rozwiązując tajemnicę, iż Rurek, to nie sprzątaczka, czy
pan od podawania kawy. Jest on kierownikiem produkcji Faktów i odpowiada przede wszystkim za kadrowanie.
Rurek
przezy
Fot.: /images.google.pl
- celebryta TVN 24
nie chce się pokazywać i
komentować całej tej sytuacji. Stał
się z dnia na dzień sławny i trochę
go ta cała sytuacja przerosła, bo tak
naprawdę to bardzo spokojny, wrażliwy mężczyzna - zakomunikował
rozmówca.
Fot.: /images.google.pl
Wytropiła: Maryla Fryc

Podobne dokumenty