Studenckanr 4 / marzec 2010
Transkrypt
Studenckanr 4 / marzec 2010
Studencka nr 4 / marzec 2010 02 Studencka nr 4 / marzec 2010 W NUMERZE: REDAKCJA: STUDENCI: 03 - Cała prawda o akademikach 04 - Złodzieje w Niechcicu SPOŁECZEŃSTWO: 05 - Zakochałem sie w prostytutce 06 - Chodź tutaj gdziekolwiek jesteś, bo tylko twój cień widać 08 - Refleksja marketingowa INSTYTUT: 08 - Sprzeciw wobec obowiązku uczestnictwa w ćwiczeniach 09 - Maciej Wierzyński w Opolu 10 - Collegium Civitas gości posłów KULTUTRA / FELIETON: 11 - Wiosna 12 - O patriotyzmie, muzyce, Bogu i o życiu 13 - Muzyka jest moją pasją SPORT: 14 - Sport akademicki ROZRYWKA: 15 - Rozkład imprez 16 - Na tropie Rurka Redaktor naczelny: Małgorzata Kolesińska Zastępca redaktora naczelnego: Weronika Kowal Sekretarz redakcji: Magdalena Laskowska Dział finansowy: Justyna Krzyżanowska Redakcja: Małgorzata Kolesińska Katarzyna Korek Karolina Korzekwa Weronika Kowal Agata Krata Paulina Lechman Patrycja Migoń Anita Pilżys Justyna Krzyżanowska Maryla Fryc Natalia Włodarczyk Julita Matyjak Michał Chudzik Tymek Dominiak Marcin Rol Korekta: Agata Krata Anita Pilżys Skład: Patrycja Migoń pod okiem T.P. E-mail: [email protected], [email protected] Uniwesytet Opolski Pokój nr 8 Collegium Civitas (Instytut Politologii) ul. Katowicka 89 fot. Jerzy Mokrzycki Zdjęcie miesiąca Święto Uniwersytetu Opolskiego- Krzysztof Zanussi otrzymuje tytuł doktora Honoris Causa, z rąk Rektor UO, prof. Krystyny Czaji Studencka nr 4 / marzec 2010 03 Cała prawda o akademikach Akademiki od zawsze przyciągają studentów. Niskie opłaty, położenie w centrum miasta oraz dosłownie kilka kroków do uczelni. Z roku na rok zainteresowanych ofertą mieszkania w domach studenckich jest coraz więcej. Napisała: Anita Pilżys Research: Patrycja Migoń O d lat funkcjonuje stereotyp, że w akademikach trwa jedna wielka impreza, spokój tutaj jest rzadkością, a o nauce nie ma co mówić. Niezupełnie tak jest, a stereotypowe myślenie powoli odchodzi w niepamięć. W czasie sesji akademiki to miejsca, gdzie przelewa się morze kawy, pogubić można się w najrozmaitszych notatkach, a na korytarzach jest cicho jak makiem zasiał. Oczywiście student jak to student - bawić się musi, ale coraz częściej przekonujemy się, że wie również kiedy zastopować. Nawet jeśli nie to w tym celu zostały powołane odpowiednie służby. Akademik to nie klasztor. Studenci lubią się bawić i w miarę możliwości staramy się to akceptować. Kiedy jednak zapominają o podstawowych zasadach i wykraczają poza swoje prawa ochrona ma zadanie interweniować - mówi kierownik D.S. Uniwersytetu Opolskiego, mgr Wojciech Karoński. Ochrona funkcjonuje w uniwersyteckich akademikach siedem dni w tygodniu. Od godziny 21:00 każdy gość chcący przebywać na terenie domu studenckiego jest zobowiązany wylegitymować się dowodem czy tzw. „wejściówką”. Część ochrony spaceruje po piętrach sprawdzając porządek, a reszta kontroluje monitoring, który rejestruje ludzi wchodzących i wychodzących z akademika. Kierownik domów studenckich wyjaśnia: Ochrona funkcjonująca w akademikach Zdjęcie: Domu Studenckiego „Spójnik” jest starannie selekcjonowana. Szef ochrony sprawuje swoje stanowisko przez kilka lat. To on, jako osoba kompetentna i doświadczona dobiera skład grupy. Robi to na podstawie umiejętności psychologicznych i wielu innych, niezbędnych do sprawowania tej funkcji. Niestety studenci postrzegają ochronę zupełnie inaczej: Ochrona w naszym akademiku niejednokrotnie wykracza poza swoje kompetencje. Przywiązuje uwagę do rzeczy błahych jak np. głośniejsza rozmowa, a pomija te istotne - mówi studentka mieszkająca w D.S. Spójnik. Niestety, pomimo tego, że w domach studenckich prężnie działa ochrona, a w Spójniku zainstalowano kamery z zewnątrz budynku, w minionym czasie zdarzały się włamania i kradzieże. Ostatnie włamanie miało miejsce wieczorem, w sobotę 20 marca, w Spójniku. Złodziej dostał się do akademika przez okno na parterze. Kierownik domów studenckich komentuje: Dzięki monitoringowi udało się zarejestrować włamywacza, taśmę oddajemy policji, gdzie będzie toczyło się postępowanie w tej sprawie. Dom każdemu z nas kojarzy się z bezpieczeństwem i spokojem. Czy dom studenta spełnia te wymagania? Czy pozwala się czuć się komfortowo i nie przejmować się tym, że przychodząc do pokoju nie znajdziemy swojej własności? Wyjechałyśmy na przerwę świąteczną, a wracając zastałyśmy wyłamane drzwi!mówią rozgoryczone mieszkanki Spójnika. Kierownik domów studenckich zapewnia, że podjęto działania mające w przyszłości nie dopuścić do tego typu sytuacji. Spójnik jest akademikiem już częściowo przystosowanym do monitoringu wewnętrznego i kiedy tylko uzyskamy odpowiednie środki finansowe chcemy aby był akademikiem pilotażowym, wyposażonym w monitoring wewnętrzny. Stopniowo będziemy starali się wprowadzać ten system w kolejnych akademikach, a kradzieże nie będą już problemem – mówi mgr Karoński. Jakby nie było akademik to miejsce, gdzie kręci się wielu ludzi. Miejsce spotkań, nawiązywania przyjaźni czy rozmów do 3 w nocy. Miejsce wyjątkowe dla każdego studenta, a jednak niebezpieczne. Każdy z nas powinien o tym pamiętać i pilnować siebie samego. Więcej o kradzieżach w Niechcicu piszemy w artykule na nastepnej stronie. 04 Studencka nr 4 / marzec 2010 Złodzieje w Niechcicu W nocy z 6 na 7 marca dwóch mężczyzn okradło śpiące studentki. Mimo, iż znane są nazwiska sprawców i istnieją dowody w postaci nagrań z kamer, policja nie ujęła złodziei. Weronika Kowal D ARP324096 - GRZEGORZ K. AMB377389 - KAMIL CH. Grasowali na trzecim, czwartym i piątym piętrze. Według relacji mieszkańców, wchodzili bez pukania do pokoi. Zapytani o powód najścia wychodzili bez słowa. Po północy weszli do modułu okradzionych studentek. Wyjątkowo tego dnia nie zamknęły drzwi, czekając na koleżankę, która miała nocować z nimi. Gdy się obudziłyśmy, zorientowałyśmy się, że Fot. Weronika Kowal ze stolika zniknęły dwa telefony - mówi współlokatorka okradzionych studentek, pragnąca zachować anonimowość – Mój telefon nie został skradziony, bo był przykryty kocem. Kiedy zrozumiałyśmy, co się stało, od razu powiadomiłyśmy portiernię. Niestety, sprawcy zdążyli już uciec. Kamery, umieszczone przed Niechcicem, zarejestrowały moment, w którym podejrzani wychodzą i przed akademikiem wyjmują karty SIM z telefonów. Kilka osób widziało również mężczyznę zbiegającego po schodach po północy. Mimo, iż policja widziała nagrania oraz znane jej są dane osobowe podejrzanych, nie udało się ująć sprawców ani odzyskać skradzionych rzeczy. Zdarzenie to zakrawa na kradzież doskonałą - mimo licznych dowodów winy, podejrzani nie ponieśli żadnych konsekwencji. Do tej pory nie wiadomo, czy dokumenty, którymi posłużyli się mężczyźni nie zostały skradzione. Śledztwo w tej sprawie nie zostało umorzone. Sytuacja ta skłania do dyskusji na temat bezpieczeństwa w akademikach. Kradzież w Niechcicu nie jest zjawiskiem odosobnio- nym. W tym roku uczestniczce programu Erasmus skradziono laptopa. Oczywiście sprawcy nie ustalono. Kradzieże w akademikach to nie nowość. Odkąd mieszkam w akademiku okradziono mnie już dwukrotnie - przyznaje współlokatorka pokrzywdzonych studentek. Mimo tego, że przed akademikami zainstalowano kamery i została powołana do życia straż studencka, nie udaje się zapobiegać kradzieżom. Odpowiedź na pytanie, jak zapobiec tego typu wydarzeniom, nie jest wcale prosta. Mieszkańcy akademików skarżą się na brak swobody (mam na myśli obowiązek przestrzegania ciszy nocnej czy każdorazowe legitymowanie się przed wejściem do akademika po 21.00) i nadgorliwość straży. Nikt, zwłaszcza student, nie lubi czuć się kontrolowany. Trudno jest określić, jak bardzo trzeba ograniczyć wolność, żeby zapewnić bezpieczeństwo. Wydaje się, że w obliczu tych zdarzeń, najlepszą radą dla mieszkańców kampusu jest zachowanie ostrożności i szczególnej troski o zamknięte drzwi swojego pokoju. Fot. Weronika Kowal o akademika może wejść każdy. Do 21.00 wstęp jest wolny, później wystarczy zostawić w portierni dowód tożsamości i powołać się na dowolny pokój. Tak też zrobili mężczyźni, podejrzani o kradzież dwóch telefonów komórkowych. Pojawili się w Niechcicu około godziny 22.00, wylegitymowali się dowodami osobistymi: Studencka nr 4 / marzec 2010 05 Zakochałem się w prostytutce Sam fakt tego, że kobiety sprzedają się dla pieniędzy jest szokujący, ale co kiedy wykorzystują miłość naiwnych mężczyzn by poczuć się przez chwilę kochane, by doświadczyć namiastki szacunku, którego i tak już same wobec siebie nie mają. Przedstawiam historię dwudziestodwuletniego studenta UO Kamila, który został wplątany w sidła fatalnej miłości. Julita Matyjak B ył wieczór kiedy wybrałem się do jednego z klubów w Gliwicach. Poznałem tam dziewczynę. Miała na imię Asia. Od razu mi się spodobała. Poszliśmy do baru na drinka a potem wymieniliśmy numery telefonów. Przez kilka dni nie odzywaliśmy się do siebie, jednak przypadek sprawił, że któregoś dnia pojawiła się w sklepie, w którym pracuję. Przyszła ze swoim synkiem. Następnego dnia spotkaliśmy się na kawie. Od tamtej pory zaczęliśmy widywać się regularnie. Pierwszy miesiąc był sielanką . Opowiadała mi o sobie, mówiła, że jest instruktorką tańca, prowadziła zajęcia rytmiki dla dzieci. Dowiedziałem się także, że była w trakcie separacji z mężem. Po jakimś czasie zacząłem mieć wątpliwości, co do jej prawdomówności. Mówiła mi jedno, a robiła drugie. Przykładowo była u rodziców, a ktoś z moich znajomych widział ją w tym czasie z koleżankami w klubie. Wydawało mi się to podejrzane. Musiałem z nią o tym porozmawiać, bo jestem osobą, która załatwia niewyjaśnione sprawy od razu. Jednak Asia zawsze unikała odpowiedzi i szczerych rozmów. Z czasem zacząłem nabierać jeszcze większych podejrzeń. Bardzo zaniepokoiłem się kiedy przypadkowo doszły mnie słuchy od kolegów, że widzieli ją albo podobną do niej osobę na imprezach kawalerskich, w niejednoznacznych sytuacjach. Moje zaniepokojenia sięgnęły zenitu, kiedy któregoś wieczora zajrzałem do notesu Asi, w którym były wypisane dziwne liczby. Od razu zorientowałem się, że oznaczają one nie małe kwoty pieniężne. Przeprowadzałem z nią kolejne rozmowy, niestety bezskutecznie. Asia na wszystko miała wytłumaczenie. Przez dłuższy czas nic się nie zmieniało, niczego nowego się od niej nie dowiedziałem, aż do pewnego popołudnia. W Asi coś pękło i przyznała się, że tańczy w jednym z nocnych klubów. Nie uwierzyłem jej. Postanowiłem, to sprawdzić. Namówiłem kolegę, żeby poszedł do klubu, w którym tańczyła Asia. Przypuszczenia okazały się słuszne. Moja dziewczyna nie tylko tańczyła, była prostytutką. Na początku poczułem się rozgoryczony. Czułem taką bezradność, bezsilność, jakby to był koszmar, zły sen, z którego nie potrafię się obudzić. Pewnie każdy normalny, rozsądny facet skończyłby ten związek od razu. Potrzebowałem rozmowy, wyjaśnień. Asia mimo tego, że miałem dowody na to, co robi, wypierała się. Płakała, krzyczała, że to nieprawda, to nie ona tylko ktoś inny. Po krótkim czasie w końcu się przyznała. Chciałem ją z tego wyciągnąć, pomóc jej wyplątać się z tego bagna. Powiedziałem Asi, że chcę z nią być. Zapytałem się, co musiałoby się stać, żeby z tym skończyła. Powiedziała, że musiałaby się zakochać. Wtedy poczułem się jak kompletny frajer. Nie potrafiłem jej zrozumieć, zwłaszcza, że wielokrotnie wyznawała mi miłość. Ostatecznie sama już się pogubiła, w tym, co mówi, powiedziała, że mnie kocha i dlatego kończy z tą pracą. Jednak zawsze tam wracała. Kiedy, namawiałem ją, żeby znalazła jakąś normalną pracę zawsze słyszałem to samo: nie będę pracowała na kasie za tysiąc złotych. Nie zdziwiło mnie to zwłaszcza, że w klubie zarabiała dziesięciokrotnie więcej. Po długich namowach, moich staraniach Asia postanowiła, że skoro tutaj nie znajdzie dobrze płatnej pracy, to wyjeżdża za granicę. Miała zajmować się robieniem wiązanek. Ucieszyłem się, miałem nadzieję, że w końcu się uda, że na zawsze zerwie z przeszłością. Niestety po raz kolejny pomyliłem się. Zdziwiły mnie dziwne pory, w których pracowała, zazwyczaj były noce. Postanowiłem dogłębnie sprawdzić, czy faktycznie Asia mówi prawdę. Odwiedziłem każde biuro z ofertami pracy za granicą w moim mieście, nigdzie nie znalazłem tej, którą rzekomo wykonywała. Szukałem w Internecie - niestety bezskutecznie. Ponie- waż wiedziałem w jakim mieście jest Asia zacząłem szukać wśród ofert towarzyskich. I znalazłem.Asia miała swój profil z wszystkimi danymi, zdjęciami usługami jakie wykonuje. Zadzwoniłem pod podany numer. Gdy usłyszałem jej głos przestraszyłem się i odłożyłem słuchawkę. Wtedy zrozumiałem, że to już na pewno koniec tego toksycznego związku. Asia jeszcze do samego końca zachowywała się perfidnie. W momencie, kiedy powiedziałem jej, że wiem, wykręcała się, przysięgała mi, że to nie ona, ktoś ją wrabia. -Czy żałuję? Nie, bo każde takie doświadczenie, to jakaś lekcja życiowa. Nauczyłem się, że trzeba mieć tzw. ograniczone zaufanie. Zawsze i bez względu na wszystko, jaka by ta miłość nie była, trzeba uważać. Żal mi Asi, chociaż wiem, że dla niej już nie ma szansy. Zawsze pozostanie prostytutką, dopóki tylko zdrowie i uroda jej na to pozwolą . Jej życie jest już skończone, ale ja nie zamierzam się poddawać, wierzę, że mimo wszystko uda mi się odnaleźć dobra drogę. Jeszcze przyjdzie taki moment, w którym znajdę tą swoją wymarzoną miłość, tylko tym razem będzie to ta na zawsze. Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. Na prośbę mojego rozmówcy, dane zostały zmienione. 06 Studencka nr 4 / marzec 2010 Chodź tutaj, gdziekolwiek jesteś, bo tylko Twój cień widać Bo jeśli miałaś choć trochę do czynienia z Aną… to wiesz, że tu nikt nikomu nie może pomóc… Każdy decyduje sam o sobie… Mi się tu podoba… i chcę jak najdłużej tu zostać… Może to jest samobójstwo… Ale to mój wybór!!! Agata Krata P ro-Ana to styl życia, w którym dążenie do chudości jest drogą do ideału. Za pośrednictwem Internetu zrzesza setki dziewczyn, które podążają za anoreksją. Traktują groźną chorobę jako alternatywny sposób na odchudzanie. Jestem Beznadziejna. Taka prawda – nic nie umiem porządnie zrobić. Dlatego muszę udowodnić wszystkim, a przede wszystkim sobie, że umiem schudnąć. (z bloga Beznadziejnej). U podstaw pro-Any leży niska samoocena. Osobom z tego ruchu trudno zaakceptować siebie. Chcą schudnąć, chcą być anorektyczkami. Wszystko dlatego, żeby zwrócić na siebie uwagę, pokazać, że potrafią czegoś dokonać. Dziewiętnastolatka Hikaru w swojej pierwszej notce z 12 marca pisze: (…) Chciałabym powiedzieć najpierw dlaczego zdecydowałam się tu pisać i co mnie do tego skłoniło. Pierwszą rzeczą jest chęć odchudzania się. (…) Dietę bardzo ograniczającą spożywanie posiłków stosuję już około dwóch miesięcy. (…) Nie wszystkim się to podoba, zwłaszcza, że ja nie powinnam stosować takiej diety ze względu na to, że mam problemy zdrowotne (…). Tak czy siak, mimo, że wiem o grożących skutkach takiego odchudzania, robię to nadal i nie mam jak na razie zamiaru przestać. (…) Uwielbiam słyszeć słowa, że baardzo schudłam (…). Chcę podobać się sama sobie. Nie innym. Sama sobie. Dlatego zaczęłam stosować program jakim jest PRO-ANA. Jest mi z tym naprawdę dobrze, czuję się lekka, czuję się doskonale. W kręgu pro-Ana obowiązuje Dekalog Anorektyczki: 1. Jeśli nie jesteś chuda, to znaczy, że nie jesteś atrakcyjna. 2. Bycie chudą jest ważniejsze od bycia zdrową. 3. Będziesz się głodziła i robiła wszystko co w Twojej mocy, aby wyglądać coraz szczuplej. 4. Nie będziesz jadła bez poczucia winy. 5. Nie będziesz jadła niczego bez ukarania siebie za to. 6. Będziesz liczyła każdą kalorię i ograniczała ich ilość. 7. Najważniejsze jest to, co mówi waga. 8. To proste: chudnięcie jest dobre, a przybieranie na wadze – złe. 9. Nigdy nie jesteś „zbyt” szczupła. 10. Bycie chudą i niejedzenie są dowodami prawdziwej siły woli. Podobno pierwszą anorektyczką, która gloryfikowała swoją chorobę w Internecie była dziewczyna z USA. Na swojej stronie WWW przekonywała, że anoreksja jest najcudowniejszą rzeczą, jaka spotkała ją w życiu. Notka Hikaru z 14 marca: (…) Wszyscy mi mówią, że wyglądam okropnie. I że schudłam, a usłyszeć to, to Studencka nr 4 / marzec 2010 07 mną… A gdybym zniszczyła ją teraz, to co by pozostało? NIC… Ja nie istnieję, jestem niczym, nie liczę się… Nie ma mnie. Jest tylko ciało – wstrętne, tłuste, znienawidzone… A wewnątrz?? W środku jest ona… I tylko ona… Bez niej – jest pustka… (z fragmentu artykułu Irene Kostelnik). jest jak balsam dla mojej duszy. Szkoda tylko, że ja nie widzę, że jestem podobno taka chuda jak wszyscy mówią. (…) Najgorzej jest kiedy rozmawiam z mamą. Ona tak się martwi. Dobrze, że na razie tato nic nie wie (pracuje w Irlandii i poprosiłam mamę, żeby mu nic nie mówiła, żeby się nie denerwował). Ale przyjeżdża na Święta, więc pewnie zobaczy, co się dzieje. Zresztą ja się boję tych Świąt. Będą kazali jeść. Ja odmówię i będzie kłótnia. (…) Dziewczyny z ruchu pro-Ana stworzyły subkulturę Motylków. Ich hasłem przewodnim jest zdanie Christophera Marlowe: Quod me nutrit me destruit, czyli To co mnie żywi, niszczy mnie. Za symbol wybrały sobie czerwoną bransoletkę. Razem działają głównie na internetowych forach. Stowarzyszenie Motylków ma za zadanie wspólną walkę z głodem, wzajemne wspieranie się. Raz na jakiś czas organizowane są akcje typu Noc Brzuszków, kiedy to wszystkie Motylki duchowo łączą się wykonując tysiąc brzuszków jednej nocy. 16 marca, z bloga Hikaru: (…) głodówkę jestem w stanie prowadzić jeszcze długo, ale zrobię zgodnie z planem, żeby mnie nikt nie posądził o anoreksję. Jest jedna rzecz, która wczoraj uświadomił mi Paweł. Że brnę w to coraz dalej. I, że jego zdaniem to jest już choroba. Zgadzam się z tym, że idę w to coraz dalej i dalej. Ale nie uważam tego za chorobę, bowiem PRO ANA nie jest chorobą, a stylem życia. I nie jest on zły. (…) Z pro-Aną ściśle wiąże się pojęcie thinspirations. Nastolatki szukają ideału, wzoru do naśladowania wśród zdjęć wychudzonych modelek, aktorek czy piosenkarek. Największą popularnością cieszą się powszechnie znane anorektyczki: przede wszystkim Twiggy, a tuż za nią Mary-Kate Olsen, Nicole Richie i Calista Flockhart. Za najbardziej szokujący thinspirations uznano fotografię kawałka ludzkiego tłuszczu. Dziesięć dni później Hikaru pisze: (…) Źle się czuję, bo jest mi słabo, ale jestem gruba. Boże, Ana mnie tak niszczy, widzę to. Ale to nic, ona chce dla mnie szczęścia i osiągnę je. (…) Ana to nie tylko choroba. Jest przyjaciółką, siostrą, kimś bliskim. Doszłam do wniosku, że tracąc chorobą, straciłabym cząstkę siebie… Ona umrze dopiero ze Co działo się dalej z Hikaru? Pro-Ana wciągnęła ją całkowicie, stała się jej sposobem na życie. Pomogła, gdy z dziewczyną zerwał chłopak i podczas egzaminów maturalnych, które zresztą zdała wyśmienicie. Nie pozwoliło jej to jednak na wypełnienie poczucia pustki i beznadziejności. Lipiec okazał się miesiącem przełomowym. Hikaru zdała sobie sprawę z bagna w jakie wpadła. W sierpniu postanowiła zamknąć bloga, przestrzegała: I nie popełnijcie takiego samego błędu. Bo nawet jak będziecie chcieli z tego wyjść i na ciele Any już widać nie będzie, to już nigdy nie będziecie normalni. Powróciła 9 września. Ma depresję, chodzi do psychologa. O pro-Anie pisze, że to tylko ładna nazwa, by ukryć prawdziwe oblicze anoreksji. Psycholog stwierdził, że Hikaru wyląduje albo na oddziale psychiatrycznym, albo na cmentarzu. Ostatni wpis z 17 września: (…) Właściwie to czasami myślę, że jedyne co mnie czeka to śmierć. Wiem, to straszne, co piszę, ale tak właśnie się czuję. Bo jak inaczej to nazwać, jak zobaczyć coś innego, skoro wszystko do tego dąży? (…). 08 Studencka nr 4 / marzec 2010 Refleksja marketingowa Człowieka trzeba sprowokować do działania. Tymoteusz Dominiak T aki efekt wywołał u mnie artykuł Piotra Zapotocznego na temat Koła Naukowego Radio Sygnały, dla opolskiego wydania Gazety Wyborczej. Wielką kontrowersję wzbudziła akcja promocyjna radia. Każdy student już na pewno zna całą historię, jednak postaram się ją w skrócie przedstawić. RS dostało kupony na darmowe piwo od lokalu Drake, więc postanowili je wykorzystać w akcji promocyjnej. I tu zaczyna się cała zabawa. Dla pana Zapotocznego jest to niesamowita zbrodnia. Żakom nie przystaje spożywanie napojów alkoholowych, a rozdawanie kuponów jest aktem terroru i zepsucia. Ktoś „mądry” ze studenckiego forum BCC mówi: Uważam, że studenckie niezależne media powinny porywać żaków do działania, a sami dziennikarze kształcić swój warsztat, a nie reklamować za darmo klub, chodząc po akademiku i rozdając karnety na piwo. Przecież ta akcja nawet nie angażuje żaków umysłowo (cyt. GW). Po pierwsze, sam mówi o niezależnych studenckich mediach… Są niezależne i robią to, co chcą. Mamy demokrację, wolny wybór, więc niech zweryfikują to sami studenci, bo to właśnie dla nich nadają Radio Sygnały. Gratuluję panu Piotrowi zebrania bezstronnych opinii wśród studentów. Moją uwagę przyciągnęła opinia studenta resocjalizcji. Wyśmiewał całą akcję i nawiązał do popularnej w świecie metody reklamowania poprzez seksualność czy odkrywanie ciała. Tu mnie kolega natchnął. Pomyślałem, że byłoby pięknie, gdyby w roli sponsora wystąpił producent prezerwatyw. Mogłoby to spowodować niewyobrażalne konsekwencje. RS byłoby słuchane w całej Polsce, TVN zrobiłoby materiał, który ukazałby się w Faktach, Gazeta Wyborcza z panem Zapotocznym na czele zawarłaby sztamę z Radiem Maryja i walczyła z Sodomą i Gomorą w Opolskim światku studenckim [sic!]. Mówiąc o alkoholizmie i jego promocji wśród studentów dziennikarz GW mnie irytuje. Ten znany ogólnopolski dziennik wiąże się z jeszcze bardziej znaną personą, jaką jest Adam Michnik. Bardzo szanowany przeze mnie, jak i przez moich rodziców człowiek, kojarzy mi się oprócz walki z komunizmem, ze stworzeniem wolnej prasy i z alkoholem. Stety lub niestety, w naszej słowiańskiej duszy zawsze tkwiło zamiłowanie do trunków alkoholowych. Wielcy rodacy pili, a w czasie upojenia potrafili stworzyć wielkie dzieła. Mówienie, że danie studentowi zaoszczędzenia pięciu złotych na piwo intelektualnie nie rozwija, jest przesadzone. Ja, gdybym był szczęśliwcem i dostałbym kuponik to zaoszczędzone pieniądze być może zasiliłyby budżet i zostałyby przeznaczone na zakup jakiejś książki. Poprzednie akcje promocyjne sygnałowców przeszły bez większego echa, a tu proszę, mamy sukces. Moje pełne jadu wypociny muszą jeszcze zawierać jakąś opinię dotyczącą wizerunku studenta. Powszechnie wiadomo, że student lubi sobie wypić. Często przy piwie porusza się kwestie dosyć ciekawe, o dużej wartości intelektualnej. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć moim koleżankom i kolegom kolejnych tak skutecznych akcji reklamowych. Sprzeciw wobec obowiązku uczestnictwa w ćwiczeniach Arkadiusz Charczuk S tudia w Polsce są ważnym składnikiem edukacyjnym w procesie kształcenia chłonnych wiedzy umysłów młodych ludzi. Chcą oni w ten sposób osiągnąć w życiu sukces, głównie zawodowy. Niestety, nie liczy się zdobyta wiedza (inaczej nasze biblioteki pękałyby w szwach, a księgarnie w promocjach), lecz uczestnictwo w zajęciach. Te często są kompletną stratą czasu. Zwłaszcza dla tych, którzy są na nich jedynie z obowiązku. Uczęszczanie na wykłady jest w pełni zrozumiałe: w końcu większość znakomitej kadry naukowej potrafi w umiejętny sposób streścić kilkuset stronnicowe książki (które i tak obowiązują studentów na egzaminach). Studencka nr 4 / marzec 2010 Tylko są zastrzeżenia co do tego, jakie materiały są warte zapamiętania, a które pominięcia. Ten sam przedmiot, inny wykładowca, inna porcja materiału do przyswojenia. Wykłady nie są obowiązkowe. Ćwiczenia tak. Mają one za zadanie z jednej strony pogłębiać wiedzę zdobytą na wykładach, z drugiej, umożliwić studentom praktyczne jej wykorzystanie. Trudno to osiągnąć. Powodem takiego stanu rzeczy jest prowadzenie wykładów przez osoby, które nie prowadzą ćwiczeń, więc tym samym i wymagania się zmieniają. Zmusza to studentów nie tylko do lawirowania między kserówkami, ale i do przyswojenia podwójnej ilości wiedzy. Organizowanie czasu na ćwiczeniach można podsumować w sposób następujący: do przeczytania tekst, następnie, oma- wianie tegoż krok po kroku. Kto przeczytał, ten i tak go zna, kto nie, nie zrobi tego na ćwiczeniach. Ci pierwsi się nudzą, podobnie jak ci drudzy. Co innego, gdzie omawiane byłyby kwestie drażliwe, dyskusyjne – takowe praktycznie nie występują. Gorzej jest natomiast, gdy prowadzący każe przygotować na każde zajęcia referaty. Nie dość, że notatek nie sposób z tego tworzyć (brak czasu, kiepska organizacja studentów wygłaszających), to i tak do uszeregowania wiedzy trzeba zapoznać się z materiałem, który paradoksalnie miał być streszczony podczas referatu właśnie. Referaty są zlecane dla ludzi je robiących, nie dla osób, które je słuchają. Idealnym rozwiązaniem jest eksternistyczne zaliczanie materiału i zwolnienie z obowiązku uczestnictwa w zajęciach. To 09 kontrowersyjne podejście wynika z faktu, iż student sam najlepiej wie, jak zorganizować sobie czas. Powodowane jest to różnorodnym podejściem do nauki każdego z nas – dla jednych jest to dzień, dla innych, środek nocy. Takie rozwiązanie da nie tylko większą swobodę i elastyczność, ale również poczucie wolności i większą odpowiedzialność za własne decyzje. To z kolei przełoży się na zwiększenie u studentów umiejętności planowania, co na pewno zaprocentuje w przyszłości. Innym rozwiązaniem wydaje się przeznaczenie czasu ćwiczeń na zajęcia praktyczne, które przełożyłyby się na doświadczenie zawodowe. Zarówno na wykładach, jak i na ćwiczeniach, studentów obowiązuje konkretna porcja materiału do przyswojenia. Co zmienia fakt, że są obecni? Maciej Wierzyński w Opolu Na zaproszenie profesor Wiesławy Piątkowskiej–Stepaniak, do Opola przybył wybitny polski dziennikarz – Maciej Wierzyński, by podzielić się z młodymi swoimi spostrzeżeniami na temat zagrożeń dla współczesnego, profesjonalnego dziennikarstwa. A wszystko to w ramach cyklu – Dziennikarskie ABC: zawodowcy o zawodzie. Michał Chudzik N a początku spotkania Kierownik Zakładu Komunikacji Społecznej i Dziennikarstwa, pani prof. W. Piątkowska–Stepaniak serdecznie przywitała gościa i przedstawiła jego rys biograficzny. Następnie głos zabrał redaktor Wierzyński. Zaczął od stwierdzenia, że w Polsce dziennikarze często cytują T. Jeffersona, ojca amerykańskiej demokracji: Gdybym miał wybierać między wolnością dla władzy wykonawczej a wolnością mediów , wybrałbym to drugie, a o wiele rzadziej przytaczają jego słowa: Człowiek, który nic nie czyta, jest bardziej oświecony, niż ten, który czyta jedynie gazety. Redaktor Wierzyński, który za rok obchodził będzie 50-lecie pracy dziennikarskiej stwierdził, że warto przytaczać te drugie zdanie Jeffersona. W czasie wielkiej zmiany ekonomicznej i technologicznej jest to wielkie oskarżenie na to, jak dzisiaj media oddziaływują na społeczeństwo. Dodał również, że dziennikarstwo nie zajmuje się istotnymi sprawami w zakresie poli- Redaktor Maciej Wierzyński tyki, bo tematy te są nudne i trudne. Przyczyną tego jest presja komercyjna, która nakazuje mediom gonić za sensacją, nie informować, tylko zabawiać. Media spełniają funkcję maszynki do robienia pieniędzy. Prowadzący magazyn Horyzont w TVN24 zwrócił uwagę na to, dlaczego dobre dzienni- karstwo jest zagrożone oraz co powinno być kwintesencją i rdzeniem zawodu dziennikarza. Redaktor Maciej Wierzyński ponadto mówił o sposobach walki z procesem tabloidyzacji w Polsce, o tym, komu służą media w Polsce i jak wygląda kondycja mediów komercyjnych. 10 Studencka nr 4 / marzec 2010 Collegium Civitas gości posłów W dniu 22 marca 2010 roku, Collegium Civitas gościło Panią Julię Piterę, sekretarz stanu, pełnomocnika Rządu ds. Opracowania Programu Zapobiegania Nieprawidłowościom w Instytucjach Publicznych oraz Pana Roberta Węgrzyna, posła na sejm VI kadencji, członka Komisji Śledczej ds. nacisku na służby specjalne. Na zdj. Julia Pitera i Robert Węgrzyn Marcin Rol S potkanie rozpoczęło się wykładem pani Pitery na temat patologii życia publicznego i sposobów przeciwdziałania. Pani minister poruszała sprawy, między innymi, zbędnych wydatków, których dokonują posłowie z kieszeni podatników, kupując prezenty często dla samych siebie. Omówiła także problem nieprawidłowości w Polsce, za których źródło uważa zaniechania ludzi będących u władzy w czasach transformacji 1989 roku. Zajęła się także kwestią błęd- nego odczytywania informacji docierających do odbiorców w formie plotek. Z kolei poseł Węgrzyn opowiadał o pracach komisji ds. nacisków, przedstawiając także jej dalsze plany dot. badania podsłuchów dziennikarzy w latach 20062007. Napomknął również o pracach takich organów jak komisja hazardowa czy komisja do sprawy Olewnika. Pytanie tylko, dlaczego komisja nie zajmuje się podsłuchami takich dziennikarzy jak Bogdan Rymanowski czy Cezary Gmyz z roku 2009, a więc za czasów Sejmu VI kadencji. Po wykładach przyszedł czas na za- dawanie pytań przez Studentów. Pytano między innymi o rolę kobiet w życiu politycznym oraz o sprawę posła Grasia w Komisji Etyki Poselskiej. Pani minister zapytana o niedawne zachowanie marszałka Niesiołowskiego w Sejmie i znane już spadaj!, stwierdziła iż standardy polskiej polityki idą w górę, jednak do samej sprawy zachowania marszałka w ogóle się nie odniosła. Z kolei poseł Węgrzyn zapytany o to, czy potrzebne jest przedłużenie czasu pracy komisji hazardowej, stwierdził iż nie ma do tego powodów, gdyż zakres spraw do zbadania jest zdecydowanie mniejszy. Przypomnijmy, że komisja ds. nacisków, w której zasiada, działa już od dwóch lat i wciąż żaden efekt tych prac nie dociera do opinii publicznej. W Sali Audytoryjnej nie zabrakło oczywiście chętnych do uczestniczenia w wykładzie. Zapełnili ją studenci politologii, dziennikarstwa i stosunków międzynarodowych, z różnych roczników. Pojawili się także dziennikarze z Radia Sygnałów, Gazety Wyborczej oraz Nowej Trybuny Opolskiej. Na koniec spotkania Pani minister zaapelowała o gnębienie wybieranych przez siebie posłów: Posłowie i radni powinni się zajmować i dbać o sprawy tych, którzy ich wybrali i powołali na urząd. Studencka nr 4 / marzec 2010 Wiosna wróciła z wakacji 11 Drodzy Czytelnicy, ogłaszam wszem i wobec, że przyszła wiosna. Może jeszcze nie wtargnęła na teren Opola, ale powoli zaczyna witać w naszej świadomości. Korzyści z tego tytułu jest co nie miara. Marcin Rol S tudenci będą mogli w końcu wychodzić w plener i tam urządzać zabawy np. przy grillu czy ognisku, oczywiście nie w czasie wykładów – to się wie. Panie zaczną zakładać krótkie spódniczki, a Panowie je oglądać. Dla każdego coś dobrego. Tak czy inaczej, koniec z ubieraniem się na cebulę i przewracaniem się na chodnikach w eleganckich butach. Tego ostatniego doświadczyłem zeszłej zimy kilka razy i na pewno nie będę za tym tęsknił, moje plecy również. Fakt, że w marcu nie było dotychczas jak w garncu, ale pałam nadzieją, że Matka Natura odpracuje popełnione błędy. Chyba każdy z Nas tęskni za długimi dniami, pomarańczowymi zachodami słońca i ciepłym powiewem wiatru. Zima, która odchodzi któryś raz w tym roku dała nam ewidentnie w kość – dosłownie i w przenośni. Teraz mówimy jej stanowczo: Zimo, wy...jdź!. Nadejście wiosny i marca oznacza, że już wkrótce Święta Wielkanocne, na które wrócimy do domów! Tak, trochę wolnego się przyda, pyszności też z pewnością nikt nam nie poskąpi. A jeżeli jesteśmy już przy takim pysznym temacie, jak święta i jedzenie, przypominam o konieczności wybrania się do kościoła i poświęcenia baranka i innych artykułów spożywczych. Tutaj jednak apel: nałogowym studentom przypominamy, aby nie wkładali do koszyków napojów o wątpliwej zawartości składników, zwłaszcza tych o pojemności do 200 ml, koloru przezroczystego. Pojawiły się już pogłoski o takich dokonaniach w zeszłych latach i dobrze jest iść w związku z tym po rozum do głowy. Liczę się także z faktem, że na wiosnę nie wszystkie bałwany topnieją i nie wszystkie przypadki da się powstrzymać. Powiedzmy, że nadzieja umiera ostatnia. Wraz z wiosną nadchodzi także ochota na spacery i masowe pielgrzymki po Opolu. Osobiście polecam wieczorami brzeg nad Odrą, obok świecącego na niebiesko mostu. To miejsce w sam raz na ciepły wieczór, niekoniecznie we dwoje. Jesli ktoś ma ochotę, może spalić Marzannę i wrzucić ją do Odry, a dla bardziej leniwych zawsze zostaje Marzanna Odrzańska na Naszej-Klasie. Niech słońce się Wam udziela i tłumi przymulone nastawienie po zimie. 12 Studencka nr 4 / marzec 2010 O patriotyzmie, muzyce, Bogu i o życiu. Tak brzmiał tytuł kolejnego spotkania organizowanego przez Duszpasterstwo Akademickie Resurrexit. Tym razem gościem rekolekcji był muzyk rockowy i aktor - Paweł Kukiz. Opolanie mieli okazję porozmawiać z liderem zespołu Piersi 16 marca o godzinie 20.00 w auli seminaryjnej na Wydziale Teologicznym UO. Karolina Korzekwa Z godnie z tytułem spotkania, prowadzący rozmowę ks. dr hab. Marek Lis kolejno pytał gościa o dane wartości. Najwięcej czasu zajęła kwestia patriotyzmu, polityki i Boga. Poglądy Kukiza można było poznać już na samym początku. Wtedy to poruszona została kwestia tekstów jego piosenek, a mianowicie ZCHN zbliża się i 17 września. Muzyk przyznał, że ta pierwsza przedstawiająca księdza w nienajlepszym świetle, spowodowała, że Na zdjęciu ks.dr.hab. Marek Lis (od lewej) i Paweł Kukiz drzwi kościoła zostały przed nim zamknięte. Lecz dzięki temu odnalazł Boga gdzie indziej, jego wiara nie złamała się, a wręcz przeciwnie. Z kolei 17 września opowiada o zbrodni Katyńskiej, o której również dużo mówił. Stwierdził, że nie chce odkupienia win, wystarczyłoby mu po prostu przepraszam ze strony Rosjan. Oprócz sprawy katyńskiej Kukiz poruszał też inne wydarzenia historyczne, mówił o Polsce dawnej i dzisiejszej. Według niego, o wiele prościej Na zdjęciu Paweł Kukiz jest być patriotą, kiedy źle się dzieje w kraju niż na codzień. Podczas wtorkowego spotkania można było też poznać polityczne poglądy gwiazdy. Zdecydowany przeciwnik PiS-u otwarcie przyznał, że popiera PO, określając tę partie jako najmniejsze zło. Dodał również : Nie można być też zbyt PO-wskim, kochając się ze wszystkimi innymi państwami i uważając się za ich braci. Bo oni są od nas więksi i masywniejsi i w każdej chwili mogą z nas zrobić swoje siostry. Tą zabawną metaforą przyprawił salę o falę śmiechu, co też robił wielokrotnie. Z Bogiem jest jak z patriotyzmem – stwierdził muzyk. Mówił o tym, że gdy przeżywamy trudny okres zwracamy się do Boga o pomoc, jednak gdy dobrze nam się powodzi, często o nim zapominamy. Gdy rozmowa doprowadziła do kolejnego przystanku, jakim było życie, rockman przedstawił swój stosunek do aborcji. Każdy, kto popiera aborcję powinien zobaczyć film Niemy krzyk. Po jego obejrzeniu trudno upierać się przy fakcie, że płód nie jest człowiekiem. Po godzinnej rozmowie przyszedł czas na pytania publiczności, która z chęcią z tej możliwości skorzystała. Jedno z ostatnich pytań dotyczyło tego, kiedy lider Piersi zagra w Opolu. Muzyk żartobliwie odpowiedział : Jak mi zapłacą! Na początku mogło się wydawać, że Paweł Kukiz to człowiek, który nie za bardzo pasuje do spotkania o charakterze rekolekcji. Jednak po półtorej godzinie spędzonej w jego towarzystwie nikt nie miał wątpliwości, że wiele cennego można było z tego spotkania wynieść. Studencka nr 4 / marzec 2010 13 Z cyklu dziennikarze.eu „Muzyka jest moją pasją” Jest osobą, która wie jak smakuje sława, sukces i radość, ale doskonale zna też gorycz cierpienia, smutku i łez. Przez jednych lubiany, przez drugich uważany za artystę z końca stawki. Jest człowiekiem o radykalnych poglądach, o których nie boi się mówić i pisać, jak twierdzi zawsze interweniuje w słusznej sprawie i dobrze się z tym czuje. Jest autorem kontrowersyjnej piosenki “Ja was k**** nienawidzę”, w której to nie zostawia suchej nitki na politykach SLD. W 1999 roku na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu swój szlagierowy numer “Zośka” wykonał razem z Shazzą – divą polskiego disco – polo. Paweł Kukiz, bo o nim mowa zgodził się udzielić nam wywiadu podczas swojej wizyty w Opolu. Grzegorz Bargieła, Łukasz Betański Grzegorz Bargieła: Zacznę od pytania, które może wydawać się banalne. Czym jest dla Pana muzyka? ecie z Jankiem Borysewiczem. Która z tych inicjatyw okazała się dla Pana najcenniejsza? Paweł Kukiz: Odpowiem, krótko i myślę, że dosadnie. Muzyka jest dla mnie jedną z podstaw bytu, jest moją pasją, możliwością artykulacji emocji oraz sposobem zarobkowania. Tego się nie stopniuje. Ja przystępuje do takich projektów, które z mojego punktu widzenia mogą okazać się ciekawe. Na współpracę z Jankiem zdecydowałem się ze względu na mój szacunek do jego gry na gitarze. Dla mnie jest to wybitny muzyk i liczę, że uda mu się pokonać swoje problemy. Jeśli chodzi o Yougoton to graliśmy muzykę jugolską, Irena Santor to była Irena Santor. We wszystkim jest coś ciekawego, jest coś nowego, innego. Gdy dochodzi do spotkania to najpierw rozmawiam zawsze o projekcie, a później o pieniądzach, bo jeśli tę kolejność się odwróci to nie ma ani projektu ani pieniędzy (śmiech). Obecnie dostałem propozycję nagrania piosenki „Tanie dranie” z Maćkiem Maleńczukiem, co jest dla mnie ciekawą propozycją i jest szansa, że ten pomysł zostanie zrealizowany. W większości biografii możemy przeczytać, że Paweł Kukiz urodzony 24.06.1963 roku w Paczkowie to kompozytor, wokalista, muzyk i aktor, ale powszechnie znane są również pańskie poglądy polityczne. Kim tak naprawdę jest Paweł Kukiz? Ja mam w życiu wiele ról, Pan ma w życiu wiele ról, ale również otaczający nas ludzie mają w życiu wiele ról. Polityka wywiera ogromny wpływ na nasze życie. To, że jestem osobą medialną zawdzięczam w głównej mierze ciężkiej pracy, uporowi i szczęściu. Taka sytuacja raz ułatwia, a raz utrudnia mi dotarcie ze swoimi przekazami do społeczeństwa, ja chciałbym w jak największym stopniu realizować swoją wolność, ale jednocześnie nie szkodząc tym drugiemu człowiekowi. Jak Polska długa i szeroka wśród społeczności studenckiej, zresztą nie tylko wciąż żywe są takie piosenki jak: „O Hela!”, „Zośka” czy „Maryna”, stąd moje pytanie o receptę na zrobienie takiego hitu. Jaka ona jest? Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, nie podchodzę do instrumentów z postanowieniem „robię hit!”. Powiem więcej, zauważyłem, że im więcej takich założeń jest to wychodzi g****. Dla mnie to jest fajna zabawa, a jeśli dobrze się przy tym bawię, to znaczy, że inni też będą. Brał Pan udział w wielu projektach. Prócz grania w „Piersiach” widać Pana było w Yougutonie i Yougopolisie oraz m.in. w du- Czy obecnie trwają prace nad nową płytą? Kiedy możemy spodziewać się nowego krążka? Chłopcy są obecnie w studio w Wiśle, pracują cały czas bo materiału mamy sporo. Myślę, że płyta z Piersiami powinna się ukazać do końca roku, natomiast wydanie mojej autorskiej, osobnej płyty przewiduję na maj. Nie od dzisiaj wiadomo, że wśród społeczności studenckiej istnieje zamiłowanie do muzyki, tworzy się wiele kapel, które bezskutecznie próbują się wybić. Jakich rad może udzielić im może tak doświadczony rockman jakim jest Paweł Kukiz? Problem polega na rozgłośniach, na mediach, na konsorcjach płytowych i w końcu ze strony muzyków problem polega na tym, że są oni straszliwie wtórni. Pamiętam taką sytuację, gdy byłem w komisji, która przyjmowała zespoły do Jarocina, mianowicie przesłuchiwałem kasetę, na której była grana zawodowa, bardzo dobra muzyka, nagle facet mi zaczyna śpiewać, że przytłaczają go konstrukcje stalowe czy coś w ten deseń. Jak się później okazało pochodził on z miejscowości w województwie podlaskim, gdy przejeżdżaliśmy przez tą mieścinę jadąc na koncert to widzieliśmy jak gościu idzie do wychodka, który ma 100 metrów od domu. Pomyślałem sobie „Boże, dziękuję Ci, że się na tej Opolszczyźnie urodziłem!”. Wtedy już wiedziałem, że nie pozwolę na dopuszczenie tego zespołu, bo kłamał. To było czyste kłamstwo, a to nie na tym polega. Trzeba śpiewać o tym, co nas dotyka, co jest prawdziwe, a jeśli jest się wtórnym to trudno znaleźć akceptację. Autorzy wywiadu zapraszają na swoją stronę internetową http://dziennikarze.eu/ 14 Studencka nr 4 / marzec 2010 Sport Akademicki W marcu nie brakowało atrakcji sportowych dla studentów Uniwersytetu Opolskiego. A wszystko zaczęło się 8, a właściwie 9 marca. KALENDARIUM Michał Chudzik W tedy nasz AZS zorganizował Siatkarskie Miksty o okazji Dnia Kobiet. W turnieju udział wzięło 10 par. Nie zabrakło efektownych akcji i uśmiechów na ustach uczestników – bo przecież najważniejsza była zabawa, a nie zwycięstwo. W każdym turnieju zwycięzców trzeba było wyłonić. Składy 4 najlepszych dwójek: 1.miejsce Anna Stanek – Remigiusz Witos 2. miejsce Małgorzata Kucharczyk – Jacek Kędzierski 3. miejsce Agata Morzaniecka – Mariusz Juranek 4. miejsce Barbara Bielecka - Grzegorz Banaszczyk 11 marca ruszył Turniej piłki koszykowej UNIKOSZ 2010 organizowany przez SWFiS. 16 marca ruszyła Międzywydziałowa Liga Siatkówki, której finał zaplanowano na 18 maja. Na zdjęciu Wojtek Adamowicz w ataku. 20 marca w hali sportowej przy ul. Prószkowskiej odbyły się półfinały AMP w judo. Reprezentanci UO: Tomasz Ozdoba oraz Tomasz Kowalski, dla którego był to pierwszy start po wyleczeniu kontuzji, zdołali awansować do finałów AMP. Z bardzo dobrej strony pokazali się też judocy Politechniki Opolskiej. Wszystkim życzymy powodzenia w walce o medale. Na zdjęciu nasz reprezentant Tomek Ozdoba A na koniec informacja, na którą wszyscy czekali. Na stronie naszego KU AZS są już informacje na temat warunku zgłaszania zespołów do XI Turnieju Piłki Nożnej o Puchar Prorektora ds. kształcenia i studentów Uniwersytetu Opolskiego prof. Stefana Marka Grochalskiego. Turniej rozpocznie się po Świętach Wielkanocnych. Dodatkowo w Międzyuczelnianej Lidze Futsalu organizowanej przez KU AZS PO weźmie udział drużyna złożona ze studentów Uniwersytetu, którą uzupełni zawodnik z Politechniki. Drużyna przyjmie nazwę Bronkersi. 17 i 18 marca nasi siatkarze i 18 marca nasze siatkarki zajęły 2 miejsce w Mistrzostwach Województwa Opolskiego w siatkówce. Mistrzostwa te odbyły się w ramach środowiskowych AMP. 14. kwietnia 2010 o godz. 20:00 w sali gimnastycznej Studium Wychowania Fizycznego i Sportu zostaną rozegrane Mistrzostwa Uniwersytetu Opolskiego Kobiet i Mężczyzn w Tenisie Stołowym. Więcej sportu na: www.azs.uni.opole.pl oraz www.azs.po.opole.pl 15 Studencka nr 4 / marzec 2010 Rozkład imprez Poniedziałek Wtorek Drake Club Start: 20:00 Przygotowała Natalia Włodarczyk Klub u Papy Musioła Senso Party 4 Students Start: 21:00 Studencka Impreza Start: 21:00, piwo 5 zł Studenckie Tany Tany Start: 21:00, lata ’70, ’80, ’90, najnowsze hity, ceny na barze -50% Żak Party Start: 21:00 Środa Czwartek Karaoke Party Start: 20:00 Czarny Czwartek Start: 21:00 Piątek Start 20:00 Wstęp: 8 zł Women’s Freedom Night Start: 21:00 Sobota Weekend w Drake Club Start: 20:00, wstęp 10 zł Hit za hitem Start: 21:00 Niedziela Start: 20:00 16 Studencka nr 4 / marzec 2010 Na tropie Rurka Sława … Niektórzy muszą się nieźle napracować w jacuzzi w programie Big Brother, a na innych spada to jak grom z jasnego nieba. Tak właśnie było w przypadku tajemniczego Rurka, którego życie zmieniło się po paru słowach Durczoka. Po obejrzeniu filmiku na YouTubie, ”Kamil Durczok Fakty TVN - bardzo ale to bardzo brudny stół” (http://www.youtube.com/watch?v=SzTfsyvjBHw), większość ludzi zaczęła się zastanawiać, kim jest Rurek i jaką pełni on rolę w TVN? Na to pytanie pomógł odpowiedziec redaktor Krzysztof Skórzyński. Całe zamieszanie rozpętało się od słów : <Rurku>... To dobrze, że mnie słuchasz. Kto odpowiada za to, jak to wygląda w tym studiu? - zaczyna się nagranie wypuszczone do Internetu (myślę sobie no nic specjalnego, aż tu nagle dystyngowany redaktor zaczyna rzucać mięsem) Nie wkur… (spolszczona łacina) mnie, dobrze? Od dwóch dni jest tak upi... (i znowu wykropkowane słówko) ten stół tutaj, że tylko dlatego, że zlikwidowaliśmy ten pier…(hmmm, no nieźle wypowiedź nadająca się do programu Ojczyzna Polszczyzna) przerywnik, który jedzie z góry, to jeszcze się to k... (wiemy, wiemy, tytuł powinien brzmieć: wykropkowany artykuł) uchowało i ludzie Fot.: /images.google.pl tego nie widzą - mówi dalej Durczok. Po tym bardzo wykropkowanym tekście wiele osób zaczęło się zastanawiać kim jest Rurek. I kto jest winny temu haniebnemu wyczynowi, jakim jest nie wyczyszczenie upi… farbą stołu. Bardzo upi…stół (czyt. nieczysty stół) z TVN 24 Fot. Maryla Fryc Akcja rozegrała się w studiu TVN 24. Będąc tam nie mogłam się powstrzymać od zadania pytania, kim jest Rurek, osoba, która nie musiała robić wokół siebie szumu czy skandalu aby stać się sławną. Krzysztof Skórzyński specjalnie nie zdziwił się pytaniem. Chyba zdawał sobie sprawę, że to właśnie Rurek budzi teraz największe zainteresowanie wśród kadry TVN 24. Od razu zaspokoił moje zaciekawienie Fot. Źródło: http://images.google.pl pokazując, gdzie siedzi Rurek. Krótko skwitował, rozwiązując tajemnicę, iż Rurek, to nie sprzątaczka, czy pan od podawania kawy. Jest on kierownikiem produkcji Faktów i odpowiada przede wszystkim za kadrowanie. Rurek przezy Fot.: /images.google.pl - celebryta TVN 24 nie chce się pokazywać i komentować całej tej sytuacji. Stał się z dnia na dzień sławny i trochę go ta cała sytuacja przerosła, bo tak naprawdę to bardzo spokojny, wrażliwy mężczyzna - zakomunikował rozmówca. Fot.: /images.google.pl Wytropiła: Maryla Fryc