Świat Ciszy
Transkrypt
Świat Ciszy
iszy III/2014 ISSN 1509-5436 czasopismo niesłyszących i nie tylko... Jak rozumieć sztukę niesłyszących? (4) Galeria Faras (16) Otwarcie spółdzielni FADO (22) Powstanie Warszawskie 1944 r. (30) wystawa GAG, fot. O.Koczorowski GŁUSI W KULTURZE KULTURA OTWARTA NA GŁUCHYCH NASZE SPRAWY KĄCIK DLA RODZICÓW I DZIECI Kajetana Maciejska-Roczan prezes ZG PZG Drodzy Czytelnicy! Z przyjemnością oddajemy w Państwa ręce kolejny numer naszego kwartalnika dofinansowanego ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach Programu Promocja Literatury i Czytelnictwa Priorytetu – Czasopisma. Cieszymy się, że nowa formuła czasopisma tak bardzo się Państwu podoba, a tłumaczenia artykułów w języku migowym na naszej stronie www.swiatciszy.pl zyskują coraz więcej odbiorców. Aktualny, trzeci w tym roku numer „Świata Ciszy” poświęciliśmy sztuce, którą traktujemy i dosłownie i metaforycznie. Tematem numeru jest GAG czyli Grupa Artystów Głuchych, ludzi których łączy przyjaźń i pasja tworzenia tak głęboka, że odnoszą sukcesy wszędzie, gdzie prezentują swoje prace – i w Polsce i poza jej granicami. Wspólnie z nimi zastanowimy się jak rozumieć sztukę niesłyszących. W numerze nie zabraknie też informacji o trochę starszych polskich artystach wywodzących się ze środowiska niesłyszących czyli Nikiforze Krynickim i Kazimierzu Wiszniewskim. Promować będziemy sztukę plastycznego opowiadania o przeszłości: tym razem publikujemy wspomnienia dwunastoletniego Śmiecińskiego z Powstania Warszawskiego. Zapowiemy otwarcie Galerii Faras w Muzeum Narodowym w Warszawie, będziemy świętować okrągłą rocznicę zorganizowanej turystyki w PZG i otwarcie spółdzielni socjalnej w Łodzi. To nie wszystko co przygotowała dla Państwa redakcja w tym numerze. Na naszych czytelników czeka wiele innych niespodzianek na stronach „Świata Ciszy”. Życzymy udanej lektury! iszy Wydawca: Polski Związek Głuchych Zarząd Główny ul. Białostocka 4, 03-741 Warszawa www.swiatciszy.pl, www.pzg.org.pl Redaktor Naczelna: Kajetana Maciejska-Roczan Redaktorki prowadzące: Agnieszka Grabowska, Benita Świerżewska Kwartalnik Świat Ciszy w 2014 r. jest dofinansowany ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego 2 iszy I/2014 Zespół Redakcji: pracownicy, stażyści, wolontariusze PZG Grafika i DTP: Efekt s.j. Materiałów redakcyjnych wydawnictwo nie wysyła do autoryzacji. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do skracania i adjustacji tekstów, a także zmiany tytułów. Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk materiałów lub ich części tylko za pisemną zgodną redakcji. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ogłoszeń. Artykuły te nie muszą odzwierciedlać poglądów wydawnictwa. Numer poświęcony sztuce SPIS TREŚCI GŁUSI W KULTURZE: Jak rozumieć sztukę niesłyszących? 4 GAG czyli Grupa Artystów Głuchych 11 Wybitny artysta grafik i głuchoniemy malarz z Krynicy 13 Galeria KREDENS 14 Współczesna Madonna z dzieciątkiem KULTURA OTWARTA NA GŁUCHYCH 16 Galeria Faras w Muzeum Narodowym w Warszawie – zapowiedź 17 Jeszcze kilka słów o MMM Jak rozumieć sztukę niesłyszących 18 Polskie „Happy” – wywiad z Beatą Strzelczyk 4 NASZE SPRAWY 22 Otwarcie spółdzielni FADO 23 Droga do samodzielności – projekt w Bielsku-Białej 24 60 lat zorganizowanej turystyki w PZG KĄCIK RODZICÓW I DZIECI 27 28 Elementarz w języku migowym Powstanie Warszawskie 1944 r. oczami dwunastoletniego niesłyszącego chłopca Powstanie Warszawskie 28 Galeria Faras 16 Otwarcie spółdzielni Fado 22 I/2014 iszy 3 Agnieszka Kołodziejczak Jak rozumieć sztukę niesłyszących? Wielu ludzi próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie „Kim tak właściwie jestem?” poprzez ukierunkowanie światopoglądowe, cechy psychofizyczne i określenie własnej przynależności do określonej grupy społecznej, w ramach której członkowie grupy są związani ze sobą kulturowo i społecznie. Tożsamość nasza kształtuje się także poprzez porównywanie się z innymi ludźmi. Dostrzeżenie wspólnych właściwości z innymi osobami z grupy, w której żyjemy, np. rodziny, oraz odrębności tych grup stanowi podstawę tożsamości społecznej. R odzajem tożsamości społecznej jest deaf-art. czyli sztuka osób niesłyszących albo głuchych. Od kilkunastu lat co roku odbywają się plenery malarskie dla osób niesłyszących w całej Polsce a nawet za granicą. Od około 3 lat odbywają się jedynie plenery prywatne, tzw. prywatne inicjatywy artystów głuchych. Silna tradycja wyjazdów plenerowych pozwoliła na rozwój artystyczny i wyłonienie się grupy najbardziej znaczących artystów niesłyszących w Polsce1. Stylistyka i kierunki twórczości każdego z tych artystów są różnorodne. Co ciekawe, nie ma w tej grupie artystów silnego podziału na profesjonalistów i amatorów. Zarówno w grupie profesjonalistów jak i w grupie amatorów można dostrzec bardzo ciekawe indywidualności i osobowości artystyczne, mające swój niepowtarzalny styl, rozpoznawalny na pierwszy rzut oka. Przykładami pierwszymi z brzegu w kręgu profesjonalistów są takie osobowości jak Sylwia Stankiewicz, Marek Lasecki, Jacek Gałczyński, Michał Justycki, Justyna Kieruzalska, Katarzyna Szafran, Tomasz Grabowski, Karolina Jakóbczak a w grupie amatorów Alfred Polok, Renata Rosiek, Danuta Giergun, Jadwiga Starczyńska, Kazimierz Witek, Mirosław Śledź. 1 Marek Lasecki w swym wykładzie na sierpniowej konferencji „Głusi mają głos 2” w roku 2009 w Warszawie podkreślał, że w stosunku do innych krajów polscy artyści stanowią bardzo silną grupę artystyczną w liczbie ok. 119 osób (jest to liczba obejmująca tylko samych malarzy). 4 iszy I/2014 W związku z tym pojawił się problem nazewnictwa, rozumienia i wartościowania sztuki osób niesłyszących. W Polsce przeważnie używa się terminu sztuka osób niesłyszących, bo jest to nazwa jednoznacznie informująca o tym, jakie osoby tworzą daną sztukę. Klasyfikacje i nazewnictwo w historii sztuki z reguły się opierają na historycznym i geograficznym rozróżnieniu sztuki, a nie z punktu widzenia określonej grupy społecznej. Oficjalnie uznane nazwy to np. sztuka Meksyku, sztuka AmerykiPołudniowej, sztuka Chin, sztuka renesansu itp. Z reguły w mediach mówi się o sztuce osób niepełnosprawnych, czyli osób z wadą słuchu, niepełnosprawnych umysłowo, ruchowo i ociemniałych. Definicja ta jest używana raczej w kontekście określonej grupy ludzi połączonych podobnym problemem, aniżeli w kontekście wspólnej stylistyki bądź charakterystycznej regionalizacji. Kim tak właściwie jestem? Za definicją idzie przekonanie, że osoby mimo swej „niepełnosprawności” tworzą wartościową sztukę. Definicja sztuka osób niesłyszących jest zawężoną częścią rozumienia sztuki osób niepełnosprawnych. Trzeba pamiętać, że środowisko niesłyszących nie jest jeszcze oficjalnie uznaną mniejszością językowo – kulturową. Jedynie ustawa o języku migowym sprawiła, że PJM jako język środowiska został oficjalnie dostrzeżony na niwie prawnej i urzędowej. Od paru lat w środowisku niesłyszących toczy się ożywiona Wystawa GAG Warszawa 2012 – obrazy od lewej: M. Justycki, M.Lasecki, K.Hołda, J.Kieruzalska; fot. O. Koczorowski dyskusja na temat Kultury Głuchych, tożsamości osób niesłyszących w kontekście obrony Polskiego Języka Migowego i ustawy o PJM. Plenery malarskie budują tożsamość niesłyszącego artysty i wzmacniają jego poczucie wspólnoty ze środowiskiem artystów niesłyszących. Zarazem pojawia się problem samej sztuki osób niesłyszących i rozumienia jej definicji w kontekście tematyki oraz odwołań się do popularnych w ostatnim czasie symboli tj. motyl, logo ucha, symbol aparatu słuchowego, dwie ręce migające lub jedna migająca alfabet PJM. W wyniku wieloletnich własnych obserwacji życia artystycznego niesłyszących, mogę powiedzieć, że nie ma na pierwszy rzut oka specyficznych stylistycznych bądź tematycznych oznak, pozwalających się domyślać, że dany obraz namalowała osoba głucha. Rodzajem tożsamości społecznej jest deaf-art. czyli sztuka osób niesłyszących albo głuchych. W ciągu kilkunastu lat plenerów artystycznych widziałam tylko jedną kompleksową wystawę twórczości, która sugeruje w sposób jednoznaczny głuchotę artysty. Była to mała wystawa twórczości Przemysława Sławika. Prace jego sprzed kilku lat zostały pokazane na wystawie poplenerowej w siedzibie Mazowieckiego Oddziału PZG i oscylowały wokół tematu głuchoty a ściślej ujmując, motywu ludzkiego ucha. Prace Sławika można by określić lub przypisać do modnego już za granicą kierunku o nazwie deafart2. Deafart charakteryzuje się tym, że przede wszystkim wykorzystywane są symbole odnoszące się do pojęcia głuchoty i sytuacji osób niesłyszących w społeczeństwie. Można wiele takich prac zobaczyć w innych krajach, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. W USA jest silnie wykształcona grupa artystów tworzących deaf-art: Chuck Baird, Nancy Rourke, Susan Dupor, Betty Miller, która zarazem próbuje analizować naturę deaf-artu. Deaf View/Image Art. – jest to nazwa ruchu artystów niesłyszących w Stanach właściwie do lat 70 tych, od pierwszej wystawy Betty Miller. W 1989 roku podczas czterodniowego warsztatu Festiwalu Sztuki Głuchych w Gallaudecie, Betty Miller and Paul Johnston (prowadzący ten warsztat) sformułowali manifest definiujący Deaf Culture Art, De’Via manifesto. Deaf- art. w ujęciu De’Via opiera się na doświadczeniach bycia głuchym, wyrażaniu tożsamości artysty głuchego, pokazywaniu metafor pokazujących świat głuchych. De’Via silnie podkreśla genezę sztuki wypływającą z doświadczenia głuchego artysty przebywającego wśród głuchych i silnie manifestującego dumę głuchoty. Co ciekawe De’Via z tego punktu widzenia włącza do tego ruchu artystycznego artystów będących CODA. Jeżeli chodzi o technikę prac to artyści preferują kontrastowe kolory, intensywne gamy kolorów, kontrastowe faktury, przesadzoną gestykulację twarzy, rąk, Lata temu na Dniach 2 O tym wspominał także Marek Lasecki na GMG 2. Można również znaleźć sporo źródeł w Internecie na temat deafartu. Przykładowymi modelowymi artystami deaf-artu są Chuck Baird, Betty Miller, Susan Dupor, Nancy Rourke. I/2014 iszy 5 GŁUSI W KULTURZE A. Kolodziejczak Ego blues, 2012 6 iszy D. Gierun Drzewo życia, technika mieszana Prace O. Koczorowskiego na wystawie Silence is not strange as you think,Warszawa 2014, fot. O. Koczorowski D. Kotowski, fotografia z serii Kobieta Mężczyzna 2013 Portret Marka Laseckiego autorstwa M. Justyckiego a w tle obrazy T. Grabowskiego, Warszawa 2012, fot. K. Hołda K. Kicke Dialog Plener malarski w Dobrzeniu Wielkim 2009, M. K. Lasecki Portret Renaty Rosiek, fot. O.Koczorowski I/2014 GŁUSI W KULTURZE Kultury Głuchych w Kolonii w Niemczech mogłam zobaczyć prezentację twórczości niemieckich artystów eksponujących temat alfabetu języka migowego. Obrazy alfabetu języka migowego zostały wykonane w sposób tradycyjny, jeżeli chodzi o układ dłoni i kompozycję na obrazie. Różniły się jedynie techniką malowania (fakturalne ujęcie, rysunek, grafika, malarstwo). Kilka lat temu po raz pierwszy został zorganizowany przez Instytut Polskiego Języka Migowego konkurs malarski i fotograficzny na temat języka migowego i Kultury Głuchych. Prace zostały pokazane podczas Pierwszego Festiwalu Kultury Głuchych przy Instytucie Głuchoniemych w Warszawie na placu trzech Krzyży. W przypadku fotografii konkursowych dominantą tematyczną były migające ręce, sylwetki osób migających. W przypadku prac malarskich można było zaobserwować podobną tematykę, ale dłonie pojawiały się jako symbol w stosunku do koloru i faktury obrazów oraz ich tła, także pojawiał się symbol ucha wypełnionego różnymi hałasami ciszy i emocjami osoby Głuchej, lub grupa ludzi idących w kierunku słońca, którym okazuje się być wielki żółty motyl (popularny symbol Głuchoty przez duże G). W związku z ostatnimi trendami i modą na wszelkie obrazy związane z deafart, pojawił się problem wartościowania sztuki deafart i sztuki osób niesłyszących nie zawierającej wyraźnych symboli Głuchoty oraz wyraźnych odniesień do sytuacji osób Głuchych w społeczeństwie. W języku angielskim łatwiej utworzyć nazwę, gdyż deafart niesie ze sobą konkretne przesłanie o sztuce niesłyszących. Z kolei w języku polskim rodzi się problem rozumienia znaczenia wyrażenia (dosłowne tłumaczenie deafart): głucha sztuka. Ta translacja jest niefortunna, gdyż sugeruje, że sztuka jest zamknięta („głucha”) na życie. Lepsze tłumaczenie jest: sztuka Głuchych. I tu też powstaje problem, czy pisać dużą literą czy małą. Gdyż Głusi pisani przez duże G to Głusi kulturowo i mający tożsamość osoby Głuchej. A do głuchych przez małe g zaliczamy wszystkie pozostałe osoby, które przeważnie znajdują się pomiędzy dwoma światami, wychowani byli w rodzinach słyszących i ich językiem jest język foniczny. Wyrażenie „sztuka osób niesłyszących” jest najbardziej neutralne, pokazujące, że dana sztukę tworzą osoby niesłyszące. Deafart charakteryzuje się tym, że przede wszystkim wykorzystywane są symbole odnoszące się do pojęcia głuchoty i sytuacji osób niesłyszących w społeczeństwie. Pojawiają się czasami głosy, że tak naprawdę sztuki Głuchych nie ma z powodu braku namacalnych symboli i odniesień. Trudno tutaj się wypowiedzieć, ze względu na to, że obszar deafartu w Polsce jest jeszcze zbyt mały by móc prowadzić jakiekolwiek dokładniejsze badania. Na dzień dzisiejszy wskutek wieloletniej obserwacji mogę powiedzieć, że pod względem stylistyki i tematyki sztuka w Polsce jest bardzo różnorodna i nie można mówić jeszcze o silnej tendencji deafartu pod względem formalnym i treściowym. Zarzut, że nie ma sztuki Głuchych, jest częściowo słuszny, ze względu na brak jednoznacznych odniesień zwłaszcza pod względem treściowym. Dotychczasowa tematyka obrazów osób niesłyszących właściwie nie różni się niczym od tematyki innych obrazów. Głusi mają podobne emocje, podobne zmartwienia, różnorakie doświadczenia życiowe i trudno by tutaj mówić o jakiejkolwiek specyfice tematycznej bądź formalnej charakterystycznej tylko i wyłącznie dla grupy artystów niesłyszących. Patrząc na obraz odbieramy go w sposób estetyczny, czyli kierujemy się na ogół upodobaniami estetycznymi. Dopiero informacja o tym, że twórca jest niesłyszący, przyczynia się lub nie do innego spojrzenia na obraz. Wtedy możemy zacząć obraz interpretować z punktu widzenia osoby niesłyszącej, próbować sobie wyobrazić jej emocje, jej poczucie izolacji ze społeczeństwa, itp. Głusi mają podobne emocje, podobne zmartwienia, różnorakie doświadczenia życiowe i trudno by tutaj mówić o jakiejkolwiek specyfice tematycznej bądź formalnej charakterystycznej tylko i wyłącznie dla grupy artystów niesłyszących. Z pewnością tematyką, która by jednoznacznie wskazywała na głuchotę artysty, jest tematyka figuralna i tematyka symboliczna związana z obszarem głuchoty. W miarę upływu czasu możliwości eksploracji zestawu motywów wydają się być nieco ograniczone i zaprzeczające przyjmowanej z reguły tezie, że sztuka jest wolna. W przypadku sztuki polskich artystów niesłyszących brak takich symboli być może wiąże się z tym, że większość artystów ma problemy z własną tożsamością i przynależnością do Kultury Głuchych. A grupa polskich artystów jest zbyt mała, by robić jakiekolwiek ograniczenia i separować się od osób nie będących Głuchymi kulturowo. Porównując sytuację w Polsce z sytuacją w USA, można zauważyć, jak silnie jest związany problem deaf-art z aktualną sytuacją prawną i społeczną osób niesłyszących Być może jest inna przyczyna, a mianowicie to, że obszar wizualnych symboli nie należy do obszarów eksploracji twórczej danego artysty. Artysta nie jest bowiem zainteresowany pokazywaniem tego świata, albo i też nie ma świadomości, i też nie czuje takiej potrzeby by uzewnętrzniać swoje emocje i swoją głuchotę. Nie należy pochopnie osądzać, ze ma jakieś kompleksy lub zahamowania. Być może on czuje, że chce pokazać coś innego a nie tylko symbole głuchoty. Obraz malarski nie oddaje w pełni specyfiki głuchoty i świata osoby niesłyszącej. Moim zdaniem może to pokazać jedynie film. Film może uchwycić specyfikę życia I/2014 iszy 7 GŁUSI W KULTURZE Także ostatnio pojawiła się wystawa prezentowana w galerii Kredens w Łodzi podczas tegorocznej Nocy Muzeów – wystawa Justyny Kieruzalskiej pt: Nie rozumiem, co mówisz, proszę, napisz na kartce. Tytuł wystawy jest nawiązaniem do życia osób głuchych i problemów, z jakimi muszą się zmagać w tzw. zwyczajnych sytuacjach w bankach, klinikach, urzędach, czy sądach. Sprawy z pozoru banalne i łatwe do załatwienia, dla osób z wadą słuchu stają się prawdziwą przeszkodą. Prace pokazują rzeczywistość społeczności, dla której głównym problemem jest bariera komunikacyjna, starając się żeby osoby słyszące postawiły się na miejscu głuchych. Pierwsza zagraniczna wystawa GAG Polska usłyszana duszą, Petersburg 2013, fot. O.Koczorowski Byłabym skłonna do wyodrębnienia trzeciej grupy, która nie ma ambicji osoby niesłyszącej, przestrzeń jej języka migowego. Język uczestniczenia w mainstreamie sztuki współczesnej ani też migowy może być najpełniej pokazany w ruchu z podkrenie tworzy sztuki deaf-art pod względem treściowym. Co cieśleniem ciszy dźwięków. Obraz fotograficzny chwyta jedykawe, ta grupa jest świadoma tego, że nie zaistnieje w mainie chwilę, zatrzymany kadr, podobnie jak obraz malarski. nstreamie i że nawet nie próbuje tego robić. Pod względem Obserwując artystyczne wydarzenia w świecie niesłyszątreściowym lubią malować to, co widzą i to, co im się podoba. cych, można od razu dostrzec, że tematyka deaf-art pojaNie czują potrzeby wyrażania swej głuchoty i jej problemów wia się okazjonalnie przy okazji organizacji tematycznych w malarstwie czy sztukach wizualnych. imprez i konkursów artystycznych (malarskich i fotograficznych) na temat związany z Kulturą Głuchych. Nie jest jednak to tematyka dominująca w twórczości polskich artystów. Najpełniej swoją tożsamość osoby niesłyszącej wyraża poprzez przynależność do grupy artystów niesłyszących, do ludzi z podobnym problemem i doświadczeniem życiowym. Sztuka niesłyszących ma swoje znaczenie niekoniecznie tylko i wyłącznie w obszarze symboliki ale i także w obszarze ekspresji i wyrażania emocji na obrazie. Interesujące jest to, że wielu artystów, którzy nie słyszą od urodzenia, nie czują większej potrzeby manifestacji swej głuchoty. Dr B. Miller podkreśla, że właściwie istnieją dwie grupy artystów niesłyszących – grupa artystów, próbujących się włączyć w mainstream sztuki współczesnej w świecie słyszących i grupa artystów z pełną świadomością tworzącą deafart pod względem treściowymi silnie związana ze światem niesłyszących. W USA to Susan Dupor, i Nancy Rourke, która otrzymała stypendium na realizację cyklu prac ekspresjonistycznych związanych z historią Głuchych w USA. W Polsce tego typu cykl zaczął realizować Marek Krzysztof Lasecki – pierwsze obrazy zostały zaprezentowane w roku 2010 w galerii Stara Prochoffnia w Warszawie i towarzyszyły Festiwalowi Integracja ty i ja w Koszalinie (ekspozycje na Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie i podczas Festiwalu w Koszalinie w Bibliotece Koszalińskiej). Obrazy Marka Krzysztofa Laseckiego prezentują portrety znanych postaci osób niesłyszących, przyjaciół artysty, znajomych. W przypadku 1 grupy o tyle trudno jest jej się przebić, ponieważ sztuka osób niesłyszących nie jest zauważana w świecie sztuki współczesnej, kuratorzy nie maja nawet pojęcia o tym, ze istnieje coś takiego jak deaf-art. 8 iszy I/2014 Siła sztuki niesłyszących w Polsce polega na grupie silnych indywidualności, z których każda ma swój rozpoznawalny styl twórczości i najczęściej przez to pokazuje swoje emocje i pozytywne lub negatywne poczucie bycia w świecie ciszy. Bardzo możliwe, że nie czują takiej potrzeby z różnych powodów tj. braku świadomości Kultury Głuchych, rozumienia głuchoty jako przykrego doświadczenia determinującego ich życie codzienne, braku dumy z bycia głuchym itp. Takich powodów można jedynie się domyślać. Uważam, że. Ciszę też można pokazać na różne sposoby. Dodam, że pierwszym krokiem w kierunku deaf-art w Polsce był zorganizowany konkurs fotograficzny na temat ciszy podczas 1 festiwalu EFSON w Łodzi. Nie należy zapominać o tym, że interpretacja odbiorcy nie będzie się z reguły pokrywała z intencjami artysty. Artysta ma swoją wrażliwość i nie powinien być ograniczony przez nakaz malowania tylko i wyłącznie w sumie wąskiego zestawu symboli głuchoty, by móc pokazać swój stan emocjonalny. Sztuka nie byłaby intrygująca i tak interesująca, gdyby wszyscy malowali w podobny sposób i posługiwali się tymi samymi symbolami ze świata ciszy. GŁUSI W KULTURZE Pierwsza wystawa inaugurująca powstanie GAG odbyła się w dniu 15 września 2012 r. w Bibliotece Ordynacji Krasińskich w Warszawie dzięki uprzejmości Stowarzyszenia Mieszkańców Ulicy Smolnej (organizacji pozarządowej mającej na celu promowanie lokalnych młodych talentów, polskiej kultury i sztuki) oraz pomysłowi współzałożycieli GAG – Marka Krzysztofa Laseckiego i Tomasza Grabowskiego. Było to jednodniowe kilkugodzinne wydarzenie inaugurujące powstanie pierwszej takiej grupy artystów niesłyszących w Polsce. W wystawie wzięło udział 20 artystów z całej Polski. Na ścianach Biblioteki Krasińskich zawisło ponad sto prac osobowości artystycznych środowiska niesłyszących w Polsce. Zwiedzający mogli podziwiać prace graficzne, prace fotograficzne, prace malarskie 20 osobowości artystycznych w przeróżnych stylach artystycznych i różnorodnych sposobach wyrażania emocji na różnych materiałach i za pomocą przeróżnych środków plastycznych. „Sztuka Głuchych” pokazała swój potencjał artystyczny nagromadzony przez lata wyjazdów plenerowych i zadzierzgniętych więzi przyjacielskich i niezwykle efektywnej wymiany doświadczeń artystycznych. Druga wystawa GAG „Widzę, nie słyszę, tworzę” odbyła się w dniu 9 marca 2013 r. w Centrum Kultury ZAMEK w Poznaniu. Wystawa stała się kolejną prezentacją prac artystycznych członków GAG wraz z artystami z Ukrainy. Kolejne wydarzenie było znaczącym wydarzeniem, ponieważ wystawa „Silence is not strange as you think” towarzyszyła ważnemu międzynarodowemu wydarzeniu kulturalnemu w Łodzi, czyli Fotofestiwalowi w roku 2013. Wystawa odbyła się w dniu 10 czerwca 2013 w Domu Literatury w Łodzi. Tematem przewodnim Fotofestiwalu był „Inny punkt widzenia”. Temat polegał na prezentacji ciszy z punktu widzenia głuchych i niedosłyszących fotografów. Każda z tych serii zdjęć jest interesująca i przedstawia osobny punkt widzenia artystów. To ma też na celu zwrócenie uwagi na Świat Ciszy w którym Ci fotografowie na co dzień żyją oraz uświadomienie słyszącym widzom, że obok nich istnieje świat, w którym nie ma dźwięku. Kolejna wystawa „Tworzę więc jestem” została zorganizowana w Wyższej Szkole Technicznej w Zabrzu. I czas wspomnieć o wystawach zagranicznych w Petersburgu: „Polska usłyszana duszą” połączona z pobytem grupy artystów GAG w Petersburgu na zaproszenie Petersburskiego Związku Artystów Plastyków i rosyjskiego Stowarzyszenia „Przyjazne środowisko dla osób niepełnosprawnych”. Także później w Petersburgu została zorganizowana Międzynarodowa Wystawa Artystów Głuchych, w której brało udział 4 artystów z GAG pt.: „Świat usłyszany duszą”. Także w Budapeszcie została zorganizowana wystawa artystów węgierskich i polskich. Była to kolejna Miniplener malarski w Łodzi, A. Kokodziejczak, źródło archiwum GAG Plener malarski PZG w Jarkowicach 2004, źródło archiwum GAG GAG W tym momencie należy wspomnieć o powstaniu polskiej grupy GAG. GAG to inaczej Grupa Artystów Głuchych. Łączy członków grupy GAG miłość do sztuki, każdy z nich uprawia inny jej rodzaj. Malarstwo, rysunek, rzeźba, fotografia, grafika komputerowa, grafika warsztatowa, sztuka medialna i inne. Korzeni GAG należy szukać w wieloletnich plenerach dla artystów głuchych organizowanych od roku 1995 w Polsce (organizowanych przez Polski Związek Głuchych). Na bazie zawartych przyjaźni, znajomości i silnej integracji artystów głuchych, po latach w roku 2012 powstała Grupa Artystów Głuchych. Członkami są artyści głusi, słabosłyszący, których łączy wspólna pasja i życie w Świecie Ciszy. Grupa została założona na Facebooku w 2012 roku, ale nieoficjalne wydarzenia GAG miały miejsce dużo wcześniej. Między innymi do nich należą prywatne plenery organizowane w Łodzi, Opolu, Suwałkach, Ciężkowicach, Raciborzu. Szczególnie w roku 2012 miały miejsce dwie wystawy poprzedzające powstanie GAG – wystawa poplenerowa w Suwałkach, wystawa sześciu artystów niesłyszących w Stacji Nowa Gdynia w Zgierzu oraz wystawa w Bibliotece Ordynacji Krasińskich w Warszawie oficjalnie inaugurująca powstanie GAG. Grupa jest zamknięta i zorientowana na organizację profesjonalnych wystaw, plenerów i wydarzeń kulturalnych z udziałem GAG. Członkami jest ok. 25 osób – można określić większość z nich, jako absolutną elitę artystyczną środowiska głuchych w Polsce. Jest obecnie rok 2014 a dorobek GAG liczy już kilka wystaw w całej Polsce i za granicą. GAG to inaczej Grupa Artystów Głuchych. I/2014 iszy 9 GŁUSI W KULTURZE Wystawa GAG Silence is not strange as you think, Łódź 2013, fot. O. Koczorowski Wystawa Polska usłyszana duszą, Petersburg 2013, fot. K. Hołda Plener malarski PZG w Orońsku 2009, fot. M. Lasecki prezentacja GAG w ramach promocji głuchych twórców polskich tym razem przy współpracy z artystami z Węgier W dniu 27 marca 2014 roku w Galerii DAP 3, w Domu Artysty Plastyka w Warszawie odbył się wernisaż wystawy „Silence is not so strange as you think”. To jest fotograficzna prezentacja ciszy z punktu widzenia Głuchych i Niedosłyszących artystów, która ma na celu zwrócenie uwagi osób słyszących na istnienie świata pozbawionego dźwięku. Podczas wernisażu zostały zaprezentowane także animacje autorstwa Tomasza Grabowskiego pod tytułem: „Inny” i „Magiczne rękawiczki” mówiące o ważności komunikacji w języku migowym jako wyznacznika tożsamości i osobowości osób głuchych. Widzę, nie słyszę, tworzę. Ten rok to czas na kolejne wystawy, kolejne wydarzenia łączące grupę GAG i także kolejne ważne kroki zmierzające do współpracy z instytucjami kulturalnymi w Polsce. Cenną i niepowtarzalną inicjatywą GAG jest tworzenie 10 iszy I/2014 leksykonu terminów sztuk pięknych w języku migowym przy współpracy z Galerią Narodową Zachęta wraz z tłumaczeniem definicji pojęć artystycznych na język migowy. Minęło 19 miesięcy od momentu oficjalnej inauguracji GAG i w związku z tym nasuwa się parę refleksji osobistych. Te kilkanaście miesięcy pokazało wiele. Pokazało przede wszystkim, jak dużo jest do zrobienia w samym środowisku niesłyszących artystów. Prawdziwym celem GAG jest rozwój artystyczny i otwarcie się na świat sztuki wystawienniczej w Polsce i za granicą. Coraz bardziej widać, że myślenie tego typu, że: coś tam pomaluję i już jestem artystą głuchym, jest kompletnie błędne. Bycie artystą to rozwijanie konsekwentnego artystycznego przekazu wraz z rozwojem warsztatu artystycznego i środków artystycznych tego przekazu. Trzeba mieć coś do powiedzenia sensownego, żeby na rynku zaistnieć przy udziale odrobiny szczęścia. Samo postawienie plamy na płótnie, albo stempla połówki jabłka nic nie przesądza. Trzeba jeszcze konsekwentnie i profesjonalnie się wystawiać i promować i przede wszystkim tworzyć z roku na rok coraz to dojrzalsze prace artystyczne. Samo istnienie grupy GAG to dopiero początek. Najważniejsza w utrzymaniu takiej grupy jest współpraca i podział zadań, aktywność osób działających. Niestety z biegiem czasu można zaobserwować grupę osób biernych, które czekają wyłącznie na to, że ktoś zorganizuje dla nich wystawę. W miarę upływu czasu okazuje się, że szkoda tracić energię na tego typu osoby. Tworzenie i utrzymanie grupy artystycznej ma sens przy ograniczonej ilości członków tej grupy. Muszą to być ludzie, którzy naprawdę tego chcą i zależy im na wspólnym działaniu i wspólnej pracy nierzadko przeplatanej żywymi dyskusjami i wspólnym szukaniem efektywnych rozwiązań zaistniałych problemów. Warto dodać, że obecni członkowie GAG pochodzą z różnych stron Polski i łączy ich wiele więzi przyjacielskich i pomimo odległości potrafią się ze sobą porozumieć i wypracować wspólne działania. I z biegiem czasu coraz bardziej widać, że potrzebna jest znajomość języków obcych – zwłaszcza języka angielskiego – (nie tylko języka międzynarodowego migowego – International Sign Language – ISL) – tego wymaga otwarcie się na kontakty międzynarodowe, a także znajomość realiów pracy w organizacjach kulturalnych i pozarządowych – bo z reguły te organizacje zajmują się kulturą i upowszechnianiem sztuki oraz zdobywaniem środków finansowych na te działania. Samo postawienie plamy na płótnie, albo stempla połówki jabłka nic nie przesądza. A przede wszystkim potrzebna jest pasja realizowania celów i wspólnej owocnej pracy. GŁUSI W KULTURZE Kazimierz Wiszniewski k fi a r g a t s y t r a y c i Wybitny n y r K z z r a l ma i głuchoniemy Świat Głuchych nr 4/1961, Świat Głuchych nr 2/1960 Kazimierz Wiszniewski – twórca o oryginalnym obliczu i samorodnym talencie, swym bogatym dorobkiem artystycznym zdobył uznanie nie tylko w kraju lecz i za granicą. Jego wierność sztuce zasługuje na tym większe uznanie, że od pierwszych dni swego życia był głuchoniemy. Mimo to z niezłomnym uporem i godna podziwu wytrwałością szedł ku jasno wytkniętemu celowi życia – którym było służenie sztuce. K azimierz Winszewski urodził się 17 czerwca 1894 roku w Warszawie. Ojciec jego zajmował wybitne stanowisko w sądownictwie wojskowym. Jako kilkuletnie dziecko stracił oboje rodziców. Od dziesiątego roku życia przebywał w Instytucie Głuchoniemych w Warszawie, gdzie przejawiał niezwykły u dziecka pociąg do sztuki, można powiedzieć że nie rozstawał się nigdy z ołówkiem, kredkami i pędzlem. Po ukończeniu Instytutu chłopiec został skierowany do warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych, gdzie kształcił się pod kierunkiem wybitnych profesorów. Następnie uczęszczał do szkoły zdobniczej w Warszawie, którą kończy w 1921 roku. Szkoła ta wywarła największy wpływ na jego wiedzę fachową z dziedziny plastyki, w czym największą zasługę mają profesorowie: M. Kotarbiński (malarstwo, rysunek), E. Trojanowska (sztuka dekoracyjna, zdobnictwo) i W. Skoczylas (grafika). Pod wpływem tego ostatniego w świadomości artystycznej Wiszniewskiego dokonał się zasadniczy zwrot od malarstwa ku grafice, a zwłaszcza jego dorobek w dziedzinie drzeworytu. Spuścizna artystyczna Kazimierz Wiszniewskiego obejmuje przeszło 100 drzeworytów i linorytów, kilkaset rysunków (ołówkiem, węglem, piórkiem, kredkami), 200 akwarel i kilkadziesiąt obrazów olejnych. Ogromny dorobek artysty we wskazanych technikach (przy dominującej przewadze drzeworytów) jest bardzo różnorodny w swoim charakterze i tematyce. Obejmuje nie tylko wolną grafikę, ale także grafikę użytkową. W tej dziedzinie zwrócił uwagę głównie na znak książkowy (ex libris) oraz pokrewny znak na muzykalia (ex musicis). Exlibrisów Wiszniewski wykonał przeszło 400. Artysta przyczynił się także do wzbogacenia tak mało u nas uprawianych rodzajów grafiki jakimi są: artystyczny bilet wizytowy i nalepka do zaklejania listów. Na tych odcinkach działalność artystyczna Kazimierza Wiszniewskiego miała charakter poniekąd pionierski. Artysta zajmował się także ilustrowaniem tekstów literackich. Drzeworyty Wiszniewskiego z zakresu grafiki wolnej obejmują architekturę, pejzaż, kwiaty, portrety, kompozycje religijne i sceny rodzajowe. Artysta szczególnie umiłował architekturę zabytkową i do tych motywów powracał wielokrotnie w swej twórczości. Np. Lublinowi poświęcił kilka cyklów, a także upamiętnił zabytki ze starych polskich miasteczek takich jak Puławy, Kazimierz nad Wisłą itd. Również szeroko uwzględnił Wiszniewski w swych drzeworytach krajobraz, ujmując go różnorodnie w często zawężonym wycinku przestrzennym. Bardzo ciekawy jest drzeworyt artysty odtwarzający legendarny dom z Zagnańska pod Kielcami, który liczy 1200 lat. Ciekawą dziedziną twórczości Wiszniewskiego są kompozycje religijne tworzone w duchu ludowym. Nikt z grafików polskich nie dorównał Wiszniewskiemu w tej dziedzinie twórczości, kompozycje są dziełami o wyjątkowych walorach artystycznych. Najlepszym dowodem uznania dla tych prac jest umieszczenie wybranych drzeworytów Wiszniewskiego w znanym angielskim podręczniku technik graficznych Klary Leighton. W twórczości swojej Wiszniewski jest realistą czasem w swej sztuce nawet zbyt dosadnym. Ale właśnie w tych rysach oblicza artystycznego Wiszniewskiego kryje się swoisty urok jego sztuki, sztuki bezwzględnie i dogłębnie szczerej, pełnej wigoru i naturalnej tężyzny pozbawionej czułostkowości i przesłodzeń. Artysta potrafi umiejętnie kontrastować biel z czernią. Na tę umiejętność Wiszniewskiego zwróciła uwagę I/2014 iszy 11 GŁUSI W KULTURZE NIKIFOR wspomniana Klara Leighton w swoim podręczniku, a krytyk francuski, pisząc o naszym artyście w jednym z popularnych tygodników zaliczył Kazimierza Wiszniewskiego do pierwszych „rytowników chwili bieżącej osiągających w drzeworytach nadzwyczajne efekty bieli i czerni” Kazimierz Wiszniewski w swojej wieloletniej działalności artystycznej brał udział w wielu wystawach kraju i za granicą, zdobywając szereg nagród i odznaczeń. Był długoletnim członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków a w latach okupacji aktywnym członkiem Koła Miłośników Exlibrist i Grafiki w Warszawie, które propagowało upowszechnienie sztuki w najbardziej krytycznym dla kultury polskiej okresie ucisku. Wśród nagród które otrzymał artysta trzeba wymienić m.in. uzyskanie nagrody w roku 1930 w Zachęcie warszawskiej za drzeworyt „Kazimierz na Wisłą”. W roku 1957 Kazimierz Wiszniewski otrzymał II nagrodę na ogólnopolskiej wystawie prac artystów głuchych w Warszawie oraz I nagrodę na międzynarodowej wystawie prac artystów głuchych w Rzymie. Kazimierz Wiszniewski był wieloletnim działaczem społecznym Polskiego Związku Głuchych, a za swój dorobek artystyczny i pracę społeczną został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. W listopadzie 1960 roku Polski Związek Głuchych i sztuka polska poniosły wielką stratę. Po ciężkiej, krótkotrwałej chorobie zmarł w Krakowie Kazimierz Wiszniewski, w osobie którego nasz Związek stracił ofiarnego działacza i szlachetnego przyjaciela. Pamięć o nim pozostanie wśród nas na zawsze, a jego życie i praca stanowić będą wzór i zachętę dla głuchej młodzieży do zdobywania wykształcenia i osiągnięć w pracy artystycznej. 12 iszy I/2014 Jedną z najbardziej charakterystycznych postaci, jakie można spotkać na ulicach Krynicy jest bez wątpienia Nikifor, głuchoniemymalarz – amator, uprawiający ten zawód z zamiłowaniem i z niesłychanym zapałem od wczesnej młodości. Ze skąpych wiadomości jakie posiadamy o jego życiu wiadomo, że jest on synem głuchoniemej żebraczki niewiadomego nazwiska. On sam nazywał siebie Matejką – identyfikując zapewne to nazwisko z zawodem malarza artysty. W dzieciństwie był przez pewien krótki okres uczniem fryzjerskim. Zawód ten nie pociągał go jednak i wkrótce go porzucił poświęcając się odtąd swojemu ulubionemu zajęciu tj. malarstwu. Oczywiście zajęcie to nie mogło stanowić jedynego źródła jego utrzymania, wiec poza tym trudnił się żebraniem. Żebranie Nikifora traktować trzeba jako przyzwyczajenie, a nie konieczność życiową, gdyż jego twórczość artystyczna cieszy się wielkim uznaniem. PZG otaczało go stałą opieką choć nie było łatwo opiekować się Nikiforem. Nie znosił żadnego przymusu i wymykał się z pod każdej opieki. Nikifor był tak całkowicie pochłonięty swoją sztuką, że wszystkie inne problemy życiowe odsuwał na dalszy plan. Kwestia ubrania, mieszkania czy jedzenie nie odgrywała dla niego żadnej roli. Ten jego stosunek do spraw codziennych znajdował swój wyraz w jego trybie życia i wyglądzie. Mieszkał w prymitywnych warunkach, chodził brudny i obdarty, ale za to malował od świtu do zmroku i to przeważnie na murku pod gołym niebem, zapominając często przy tym zajęciu nawet o zjedzeniu obiadu i ograniczając swój całodzienny posiłek do dwóch suchych bułek. Mimo niepozornego wyglądu, swej niezaradności życiowej i trudności w porozumiewaniu się z nim – człowiek ten wzbudzał ogromne zainteresowanie swoją osobą nie tylko w kraju lecz również za granicą. Przyczyną tego zainteresowania był jego artyzm. Nikifor tworzył bowiem prawdziwe arcydzieła pełne swoistego uroku i poezji. Twórczość jego jest wysoce oryginalna, odznacza się niezwykłą wrażliwością na barwy i interesującą kompozycją. Ulubionym tematem jego obrazów są pejzaże okolic Krynicy i widoki miast o fantastycznej architekturze. Nikifor najlepiej czuł się w Krynicy. Opuszczał ją bardzo rzadko i zawsze na krótko. Kiedy w wyniku zawieruchy wojennej znalazł się na wybrzeżu wrócił stamtąd na piechotę do swojej ukochanej Krynicy. Miernikiem uznania dla twórczości Nikifora może być powodzenie, jakim cieszą się jego wystawy, które organizowane są również poza granicami Polski. Duże uznanie zdobyły jego obrazy wystawione w Londynie i w Paryżu a na wystawie artystów plastyków Głuchych zorganizowanych przez światową federację głuchych w Rzymie w 1957 roku otrzymał srebrny medal z następująca motywacją: „Najlepszemu malarzowi w zakresie plastyki amatorskiej za sztukę pełną delikatnej poezji”. Nikifor zmarł 10 października 1968 roku w Foluszu. GŁUSI W KULTURZE Polski Związek Głuchych Oddział Łódzki Galeria Kredens Dawno temu kredens oznaczał pomieszczenie między kuchnią a jadalnią, w którym przechowywano obrusy, zastawy, sztućce, naczynia, a także niektóre produkty spożywcze. W tych dworach, w których nie było takiego pomieszczenia, funkcję kredensu spełniał duży mebel. Do niedawna jeszcze był to niezbędny mebel w każdej kuchni, w którego dolnej części zwykle znajdowały się zastawy i talerze, w szufladach sztućce, a w górnej części, za szybką, filiżanki. N asz Kredens na ul. Piotrkowskiej 17 to właśnie takie miejsce, w którym można znaleźć swego rodzaju surowość artystyczną, która jeszcze nie weszła na salony, ale już opuściła kuchnię, czyli zacisze warsztatu artysty. Taki Kredens kryje często wiele ciekawostek, różnych przedmiotów dziwnego przeznaczenia, często bardzo urokliwych. Kredens to galeria, którą w wynajętym w doskonałej lokalizacji miejscu Łodzi uruchomił Polski Związek Głuchych Oddział Łódzki. Galeria mieści się w zadbanej bramie przy ul. Piotrkowskiej 17 (składa się z dwóch pomieszczeń wystawienniczych). W lutym 2010 roku galeria Kredens została otwarta dla artystów i odwiedzających. To miejsce dla każdego miłośnika sztuki i rzemiosła artystycznego. Tu każdy, kto tworzy, ma szansę pokazania swego dorobku. Chcemy w Kredensie ustawiać rzeczy znanych i nieznanych autorów. Przedmioty piękne i ciekawe, które można kupić, sprzedać, zamienić. Miejsce otwarte i przyjazne wszystkim, dla których sztuka jest ważna. Niemniej Kredens jest miejscem rozmaitości, różnorodności, otwartym na ciekawostki. Ma być też miejscem styku sztuki głuchych i słyszących, ma zintegrować te dwie aktywności i znieść różnice w ich postrzeganiu. Gościliśmy prace min. Agnieszki Kołodziejczak, Karoliny Jakubczak, Justyny Kieruzalskiej, Ewy Oliwkowskiej, Edyty Tomasik i wielu innych. Jeśli tworzysz i chciałabyś/ chciałbyś podjąć z nami współpracę nie wahaj się! Kontaktować się z nami możecie poprzez maila: [email protected] – zapraszamy wszystkich artystów, twórców, rzemieślników do współpracy! Przez S – wykłady z historii sztuki Polski Związek Głuchych Oddział Łódzki, dzięki wsparciu urzędu Miasta Łodzi, realizuje działanie mające na celu zaznajomienie osób głuchych i słabosłyszących z historią sztuki. Podczas wykładów uzupełnionych w prezentacje multimedialne uczestnicy dowiadują się o minionych epokach oraz cechach dla nich charakterystycznych. Spotkania odbywają się raz w tygodniu w galerii Kredens. Każdy z uczestników otrzymuje komplet materiałów z zagadnieni mi poruszanymi na spotkaniu. Nasze spotkania dobiegają końca. Pozostały nam jeszcze dwie wycieczki do Muzeum Sztuki oraz Muzeum Sztuki MS2 w Łodzi, by utrwalić zdobytą wiedzę. Mamy nadzieję, że uczestnicy spotkań będą bogatsi o nową wiedzę, która skłoni ich do samodzielnego zgłębiania języka sztuk plastycznych. Polski Związek Głuchych Oddział Łódzki Galeria Kredens ul. Piotrkowska 17 (w podwórzu) klatka D, II piętro, Łódź godz. otwarcia Poniedziałek 10-18 Piątek 10-18 www.kredens.pzg.lodz.pl https://www.facebook.com/Galeria.Kredens I/2014 iszy 13 GŁUSI W KULTURZE Bogdan Nowak Współczesna Madonna z dzieciątkiem Józefa Grześkowiak z Polic została laureatką Regionalnego Konkursu Malarstwa i Fotografii Osób z Wadami Słuchu pod nazwą „Renesans dwóch światów”. Jej obraz „Współczesna Madonna z dzieciątkiem” zdobył szczególne uznanie jurorów. K ierownik Oddziału Zachodniopomorskiego Polskiego Związku Głuchych Elwira Rewcio podkreśla: – Nie był to łatwy konkurs, trzeba było w swoich obrazach ująć zasady sztuki renesansu w odniesieniu do dzisiejszych czasów i pamiętać o powiązaniu tego wszystkiego z naszym regionem. W związku z powyższym osoby głuche musiały zaznajomić się z historią malarstwa w tamtym okresie, by artystycznie połączyć wartości sztuki sprzed wieków z otaczającą ich współczesnością. To wszystko udało się pani Józefie, biorącej udział w zajęciach malarskich w Domu Dziennego Pobytu Niesłyszących naszego Związku w Szczecinie. Policką artystkę spotykam wraz z innymi pasjonatami sztuki malarskiej w pracowni w czasie tworzenia pod artystyczną opieką Doroty Obukowicz-Szafrańskiej. Pani Józefa na chwilę odrywa swój wzrok od kolejnego obrazu, by opowiedzieć o sobie: – Jestem od lat niesłyszącą. Miałam operację wszczepienia implantu ślimakowego. W rok po śmierci męża zajęłam się malowaniem obrazów, które we mnie drzemało znacznie wcześniej. Byliśmy małżeństwem prawie 30 lat. Cieszę się opieką dorosłych córek. Członkiem Polskiego Związku Głuchych zostałam trzy lata temu. Najwięcej maluję w domu, zaczynając od pejzaży i kwiatów. Zawsze lubiłam zwiedzać zabytki i uważnie przyglądać się starym obrazom, choćby na Wawelu. Dzieci zafundowały 14 iszy I/2014 mi podróż zagranicę i tam też mogłam fascynować się widokiem malarskich dzieł. Będąc w rzymskokatolickim kościele w Pasewalku w Niemczech zainteresowałam się starym portretem, próbując go skopiować. Do takiego malarskiego trudu zdopingowała mnie nasza instruktorka. Kilkumiesięczny wysiłek specjalizacji w malowaniu postaci ludzkich, zwłaszcza twarzy, nie poszedł na marne. Efektem jej jest konkursowa „Współczesna Madonna z dzieciątkiem”, która nawet była prezentowana na wystawie w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. To wszystko mobilizuje do jeszcze większego poświęcenia się malowaniu, które jest dla mnie wszystkim. Mój obraz przedstawia współczesną kobietę – młodą matkę z makijażem, tatuażem, trzymającą na ręku swoje dziecko. Chciałam w ten sposób utrwalić na płótnie dzisiejsze macierzyństwo, dość często samotne. – Obraz ten nie ma wymiaru religijnego, jak sugerowałby tytuł? GŁUSI W KULTURZE Józefa Grześkowiak ze swoim nagrodzonym obrazem, fot. B.Nowak – Rzeczywiście, na tym obrazie nie ma Matki Boskiej, jak to przeważnie malowano w okresie Odrodzenia. Mój obraz przedstawia współczesną kobietę – młodą matkę z makijażem, tatuażem, trzymającą na ręku swoje dziecko. Chciałam w ten sposób utrwalić na płótnie dzisiejsze macierzyństwo, dość często samotne. Tym samym oddać należny szacunek kobietom, broniącym swej godności matki w okresie, gdy coraz mniej rodzi się dzieci. Zamek Książąt Pomorskich namalowany w tle ma być dowodem, że ta Madonna z dzieciątkiem pochodzi ze Szczecina. Docenienie treści tego obrazu przez jurorów – zawodowych artystów Grodu Gryfa jest dowodem na to, że oddaje on społeczną potrzebę otaczania należną troską wszystkich młodych matek, które z takim nieraz bohaterstwem pochylają się nad swoimi dziećmi, by zagwarantować im właściwy byt w ubożejącym społeczeństwie. Pani Grześkowiak miała ciężkie życie, imając się rozmaitych prac. Jako żona długo opiekując się ciężko chorym mężem i jako matka bacząca o właściwe wychowanie córek. Te własne doświadczenia pozwoliły jej wybrać taki temat obrazu, malując go z wielką miłością, uwydatniając w nim godność kobiety, tak bardzo nieraz deprecjonowaną przez rozmaite media i liberalne prądy dzisiejszej masowej kultury. Pani Józefa pokazuje mi też inne swoje obrazy, w których eksponowane są kobiety. Zawsze widoczne jest w nich nieskazitelne piękno, wrodzony wdzięk i czysta uroda. Z ich twarzy emanuje skromny uśmiech i nadzieja pragnienia lepszego, bezpiecznego i szczęśliwego życia, zgodnego z własnymi ukrytymi w sercu, oczekiwaniami. Józefę urzeka kobiece piękno, dlatego przenosi je na płótno, fot. B. Nowak Pani Elwira Rewcio ma świadomość, że te systematyczne spotkania przy sztalugach zakochanych w rozwijaniu tworzenia przy pomocy pędzli i barwnych farb w Oddziale Zachodniopomorskim Polskiego Związku Głuchych w Szczecinie to dla niesłyszących przede wszystkim bardzo cenna rehabilitacja społeczna. Ona pozwala im zapomnieć o swojej niesprawności. Najwięcej tworzą w swoich mieszkaniach, ale tutaj, na piętrze w zabytkowym Domu Głuchych, jest okazja podzielić się swoim artyzmem z innymi twórcami pędzla oraz czerpać porady od artystki Doroty Obukowicz-Szafrańskiej. Największym moim marzeniem jest zawsze być zdrową, bo tylko wtedy, moim zdaniem, osiąga się szczęście. – Marzę, by moje obrazy przemawiały do współczesnego widza, bo są wołaniem o uszanowanie naszej kobiecości, a przede wszystkim macierzyństwa oraz piękna przyrody zachodniopomorskiej – snuje plany na przyszłość Józefa Grześkowiak, nie ukrywając łez wzruszenia – Malowanie wymaga też środków pieniężnych, bo płótna, farby i pędzle kosztują, a utrzymuję się tylko z renty. Jednak największym moim marzeniem jest zawsze być zdrową, bo tylko wtedy, moim zdaniem, osiąga się szczęście. I/2014 iszy 15 KULTURA OTWARTA NA GŁUCHYCH Galeria Faras J uż 18 października 2014 w Muzeum Narodowym w Warszawie nastąpi uroczyste otwarcie Galerii Faras. Jest ona największą w Europie ekspozycją zabytków kultury i sztuki nubijskiej z okresu chrześcijańskiego. Do zbiorów Muzeum Narodowego trafiły one dzięki polskim archeologom uczestniczącym w objętej patronatem UNESCO wielkiej międzynarodowej akcji ratowania pozostałości dawnych kultur Doliny Nilu Odkrycie malowidła przedstawiającego archanioła Odkrycie przedstawienia Bożego Narodzenia rozwijających się na południe Michała na ścianie katedry obok południowego w katedrze w Faras, fot. IKOS PAN od I katarakty. Dzięki pracom wejścia do świątyni. badawczym prowadzonym na terenie starożytnego ośrodka miejskiego Faras w pobliżu granicy sudańsko-egipskiej od- miesiąc Galeria Faras zostanie udostępniona zwiedzającym kryto dobrze zachowane ruiny kościoła katedralnego z VIII w nowej, zmienionej aranżacji. W części sali imitującej wieku. Jego ściany były pokryte wspaniałymi malowidła- wnętrze kościoła znajdą się malowidła rozmieszczone pomi o tematyce religijnej pochodzącymi z VIII–XIV wieku. dobnie jak w faraskiej świątyni. Oglądając je, będzie można Ponad 60 przedstawień malarskich, a także wiele innych posłuchać oryginalnych koptyjskich śpiewów liturgiczdzieł faraskich znajdujących się w MNW, stanowi dziś naj- nych. Dzięki multimediom, dla których przeznaczona zowiększy i najcenniejszy zespół zabytków archeologicznych stanie specjalna przestrzeń, widz, także niepełnosprawny, pochodzących z wykopalisk prowadzonych za granicą, jaki zapozna się z dziejami Nubii chrześcijańskiej, architekturą, udało się pozyskać do polskich zbiorów muzealnych. Już za malowidłami katedry, z ich ciekawą ikonografią. Obejrzy zrekonstruowane w 3D wnętrze kościoła ze wszystkimi malowidłami, również tymi, które obecnie znajdują się w muzeum w Chartumie. Ekspozycję wzbogacą pokazy filmów archeologicznych i fotografii archiwalnych. Otwarcie Galerii Faras zostało objęte honorowym patronatem UNESCO. źródło: http://www.mnw.art.pl/kolekcje/galer/galeria-faras/ W kolejnym numerze Świata Ciszy zamieścimy obszerny materiał na temat Galerii Faras w nowej odsłonie. Serdecznie dziękujemy Muzeum Narodowemu w Warszawie za udostępnienie materiałów zdjęciowych i informacji na temat Galerii Faras. Św. Anna, Faras, Sudan, VIII-IX w., źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie 16 iszy I/2014 Zdjęcia czarno-białe zostały udostępnione dziękiu uprzejmości Archiwum Instytutu Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych Polskiej Akademii Nauk (IKŚiO PAN). KULTURA OTWARTA NA GŁUCHYCH Jeszcze kilka słów o MMM W numerze II/2014 zamieściliśmy artykuł na temat grupy MMM czyli Młodzi Migają Muzykę. Tytułem dopełnienia, poniżej zamieszczamy opinie internautów na temat dokonań grupy. Co o ich pracach myślą ludzie przed monitorami?? Czy teledyski są oglądane na Youtube??? Tak, oglądają ich zarówno niesłyszący jak i słyszący. Sztuka nie zna ograniczeń, znosi wszystkie bariery i dobrze… You Tube to jeden z internetowych śmietników, w którym odnalezienie rzeczy wartościowych, oryginalnych, graniczy z cudem. Ale szukać warto, bo nielicznym przyszłoby do głowy, że można odnaleźć w tym miejscu młodych ludzi, którzy muzyczne hity przekładają na język zrozumiały dla niesłyszących. Takim niestandardowym projektem może pochwalić się grupa: Młodzi Migają Muzykę z Ośrodka przy ul. Łuckiej w Warszawie. Na You Tube opublikowali już 28 filmów. Na PJM przełożyli takie przeboje jak Sen o Warszawie Czesława Niemena, Bałkanicę zespołu Piersi, czy Dobrze, że jesteś zespołu Video. Po pierwszych nagraniach – tych sprzed roku – widać, że łatwo nie było. Praca z kamerą do łatwych nie należy, a towarzyszący tej mozolnej pracy stres, widać na wielu ujęciach. Gdy teraz Młodzi nagrywają Impossible Jamesa Arthura – zamiast nerwów – widać na ich twarzach coraz częstszy uśmiech. Kamera ich lubi, oni też polubili kamerę. A, że lista hitów do przetłumaczenia jest niewyczerpana, pozostaje MMM życzyć, by równie niewyczerpany był ich zapał do tworzenia kolejnych teledysków. Równie dobrych teledysków. Krzysztof Olszewski z-ca redaktora naczelnego Dziennika Metro Głusi mogą wyrażać swoje emocje, uczucia, piosenkę w swoim naturalnym języku migowym (przez niektórych nazywanych językiem motyli) – nie przejmują się fizyczną barierą, której nie mogą przeskoczyć. Myślę, że oglądający mają korzyści i dobrze się bawią, teledyski takie jak ten powyżej są pozytywnie odbierane, ładują akumulatory – tak jak wy to czujecie, gdy słuchacie muzyki. Ja popieram taką inicjatywę, gdyż młodzi wzięli sprawy w swoje ręce i zbudowali Dream Team, a teraz z pasją i dobrą zabawą przedzierają muzyczne szlaki – tworzą prawdziwą muzyczną poezję niczym czarodziej rąk. Ewidentnie widać, że samo tworzenie miganych teledysków to prawdziwa radość dla grupy MMM, a ogląda je sporo osób – dowodem są tysiące lajków na fanpage Młodzi Migają Muzykę. Grupa Młodzi Migają Muzykę to w zasadzie pionierzy, którzy w Polsce pierwsi przecierają szlaki i tworzą nowy muzyczny rozdział dla nas – teledysków miganych nie ma dużo, jest ich raptem parę sztuk (zapewne przygotowanie jednego teledysku zajmuje im sporo czasu). Maciej Węgrzynowski MMM jest grupą, która pokazuje światu, że niemożliwe, staje się możliwe. Przełamują bariery, tworząc i pokazując światu teledyski do największych przebojów przedstawione w języku migowym. Przygoda z nimi na planie „Dobrze, że jesteś”, była czymś niesamowitym. Nieczęsto spotyka się ludzi tak wesołych i potrafiących robić tyle pięknych rzeczy. Ukłony w ich stronę za pracę, jaką wykonują i za to, że pokazują, iż człowiek może wnieść się ponad szczyty. Serdeczne gratulacje! Bartłomiej Fila O mój Boże jesteście świetni! Nie wiem czy ktoś to przeczyta, ale chcę wam tylko powiedzieć, że uważam, mmm Joanna Berdzińska, fot. archiwum MMM mmm Magda Kozłowska, fot. archiwum MMM iż robicie kawał dobrej roboty, no jesteście po prostu niesamowici. Nie mogę uwierzyć jak piękne jest to co robicie z muzyką i językiem migowym! Jestem osoba słyszącą i kocham muzykę! Bardzo mnie ciekawi jak Wy ją odczuwacie i postrzegacie. Od pewnego czasu zaczęłam się interesować PJM i bardzo chciała bym się jego nauczyć aby kiedyś móc komunikować się z głuchymi ludźmi, poznać ich wizje świata, podejście do świata i codzienne życie:) […] Życzę wam wszystkiego najlepszego aby wszystkie wasze ambicje się spełniały, abyście tworzyli jak najdłużej i jak najlepiej, abyście żyli w takiej przyjaźni i abyście byli dobrze odbierani przez ludzi (a nawet jeśli nie to żebyście zawsze wierzyli w siebie i nie poddawali się.) Gratuluję uporu, wytrwałości, talentu i chęci. Mam nadzieję, że nic z tego co napisałam w żaden sposób was nie uraziło. Pozdrawiam czekająca na więcej Karolina I/2014 iszy 17 KULTURA OTWARTA NA GŁUCHYCH rozmawiał Dominik Fedyk Polskie” „Happy wywiad z Beatą Strzelczyk Kim jesteś? Dobre pytanie, często je sobie zadaję (śmiech). Jestem słabosłysząca. Noszę dwa aparaty słuchowe, na które zdecydowałam się dwa lata temu. Wcześniej usiłowałam funkcjonować bez aparatów, proponowano mi też implant. Po wielu latach wahania zdecydowałam się na aparaty. Od kilku miesięcy jestem wolontariuszką Polskiej Fundacji Osób Słabosłyszących. To w ramach wolontariatu dla PFOS powstało „Happy” z udziałem głuchych, głuchoniewidomych i słabosłyszących. Fundację założyli nieprzeciętni ludzie, którzy zarazili mnie ideą dostępności. To od nich dowiedziałam się, po co mi cewka indukcyjna w aparatach słuchowych i że na świecie pętle indukcyjne to znane rozwiązanie. W Japonii są standardem, w Wielkiej Brytanii montuje się je w taksówkach, na dworcach i wielu innych miejscach publicznych. Uświadomiłam sobie, jak mało w Polsce jest napisów w telewizji i internecie – BBC np. serwuje swoim widzom 100% napisów, Kanada właśnie wprowadza obowiązek dodawania napisów do reklam. Polska rzeczywistość? Znasz ją dobrze – aparaty kosztują fortunę, dofinansowanie pokrywa malutką część kosztów zakupu. A to tylko proteza, która nie przywraca słuchu i nie w każdym miejscu się 18 iszy I/2014 B. Strzelczyk, źródło archiwum B. Strzelczyk sprawdza. Dostępność przestrzeni publicznej dla osób z ubytkiem słuchu jest u nas bardzo ograniczona, a sytuacja ta wynika przede wszystkim z niewiedzy. Sami słabosłyszący nie zdają sobie sprawy, że można i trzeba starać się o pętle indukcyjne, napisy i inne wsparcie dla osób z ubytkiem słuchu. Takie wsparcie jest nam potrzebne w szkołach, urzędach, na uczelniach wyższych, w kościołach, dworcach, teatrach, bankach – wszędzie, gdzie hałas i pogłos przeszkadzają w odbiorze dźwięków przez aparaty słuchowe czy implanty. Powinno być one standardem, tak jak standardem są podjazdy dla wózków inwalidzkich. Pracujesz? Tak, pracuję w agencji reklamowej Arip Next. Jestem copywriterem i proofreaderem, mówiąc po polsku – tworzę reklamy i pilnuję, by je bezbłędnie wyprodukowano. Należę do tych niepełnosprawnych szczęściarzy w, którzy mimo swoich ograniczeń pracują, i w dodatku robią to, co daje im satysfakcję i dużo radości. Pierwsze spotkanie, od którego „Happy” się zaczęło, odbyło się w… mojej agencji. Zapytałam prezesa, czy mogę zająć agencyjną salę konferencyjną KULTURA OTWARTA NA GŁUCHYCH na spotkanie i zaangażować innych w pewien wolontariat. Zgodził się, nie zadając żadnych pytań. Moja szefowa przymykała oko na to, że czasem musiałam wybiec z pracy na zdjęcia, a wszyscy w naszej firmowej kuchni cierpliwie słuchali opowieści o tym, jak ma się cała akcja. Skąd pomysł, by nakręcić takie właśnie „Happy”? Hm, to baaardzo długa i bardzo osobista historia. Altruizm to najsubtelniejsza forma egoizmu – napisał kiedyś Stefan Pacek. To prawda, bo „Happy” jest… happy endem moich poszukiwań innych słabosłyszących. Życie z niedosłuchem, a z głuchotą pewnie jeszcze w większym stopniu, nie jest łatwe, kiedy obracamy się wyłącznie wśród słyszących. Pierwszy audiogram zrobiłam sobie w wieku dwudziestu kilku lat. Wcześniej nie miałam świadomości, że coś nie tak z moim słuchem. Mówiono mi, że nie skupiam się na tym, co się do mnie mówi, nie słucham… Kiedy zamieszkałam w akademiku, przyjaciółki, przeglądając moje notatki z wykładów, zauważyły, że bardzo kreatywnie zapisuję nowe terminy i… wysłały mnie na badanie słuchu. W końcu trafiłam do Centrum Słuchu i Mowy w Kajetanach. Kiedy audiolog zobaczył wyniki moich badań, powiedział: Musi pani być bardzo ciężko z takim niedosłuchem. Wyszłam z gabinetu i płakałam jak bóbr. To była pierwsza osoba, która uświadomiła mi, że nie ma co dalej się oszukiwać. Tak, było mi ciężko i zupełnie nie wiedziałam, co z tym zrobić. Po długim czasie dojrzałam do tego, by włożyć aparaty. I to był moment przełomowy. Zaczęłam szukać takich jak ja, czytałam zagraniczne portale dla niedosłyszących, bo na polskich stronach nie znalazłam zbyt wielu użytecznych informacji. W Polsce osobie słabosłyszącej proponuje się aparaty i… tyle. A skąd mamy dowiedzieć się, jak sobie radzić na co dzień? Zbierałam materiały, żeby założyć własną stronę dla słabosłyszących. Wędrując po sieci, poznałam Maćka Kasperkowiaka i Grzegorza Kozłowskiego, głuchoniewidomego mentora Polskiej Fundacji Osób Słabosłyszących, założyciela i przewodniczącego Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym, obecnie także przewodniczącego Polskiego Forum Osób Niepełnosprawnych. Ten niesamowity człowiek zupełnie mnie oczarował. Ma niewyczerpaną energię, z pasją opowiada o swojej pracy, dostępności cyberprzestrzeni i przestrzeni publicznej dla osób niepełnosprawnych. On cały jest ulepiony z działania, z wiary, że pomaganie innym ma głęboki sens. Kiedy go poznałam, zaczęłam rozumieć, jak śmieszna i mała jestem z tym rozczulaniem się nad swoim niedosłuchem. Grześ razem z Maćkiem wciągnęli mnie w temat dostępności i zamiast pocieszać, uświadomili, ile jest jeszcze do zrobienia dla słabosłyszących w Polsce. W tym czasie w Internecie rodził się fenomen Happy. Kiedy zobaczyłam pierwsze polskie realizacje, pomyślałam – jest w nich luka – gdzie są niepełnosprawni? Wysłałam Grzesiowi SMS z pomysłem na Happy, które by tę lukę uzupełniło. On bez wahania poparł pomysł. Kiedy opowiedziałam o tym w pracy przy jakiejś kawie, pomysł także się spodobał. Do realizacji zachęcał mnie gorąco dyrektor kreatywny, Sebastian Zyśk. To jego kolega, Dariusz Małkiński z Concepcao, zmontował nam po przyjacielsku cały klip. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że to wszystko będzie możliwe – nie znałam słabosłyszących, nie mieliśmy żadnych pieniędzy – fundacja jest młodą organizacją, jej działania dopiero nabierają rozmachu. Na szczęście ważna pomoc przyszła z Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym. Kasia Gromadzka pożyczyła nam sprzęt. Ona także przygotowała zdjęcia z głuchoniewidomymi, którzy bardzo entuzjastycznie przyjęli zaproszenie do filmu, a potem – zainspirowani – nakręcili jeszcze własną wersję „Happy”. Jak Ci się udało znaleźć tylu tancerzy? Na planie Happy, fot. Johny Memoric Najczęściej tak jak Ciebie. Przez Facebooka. Ważnym momentem było zaproszenie na imprezę integracyjną głuchych i słabosłyszących, którą razem z Anią Balcer organizował mój obecny przyjaciel, Tomek Mazurek. I/2014 iszy 19 KULTURA OTWARTA NA GŁUCHYCH Długo przygotowywałaś się do zdjęć? Na pomysł wpadłam jeszcze zimą. Kiedy zaczynałam o nim poważnie myśleć – bardzo motywowana przez przyjaciół i znajomych – w sieci pojawiało się coraz więcej realizacji z udziałem niepełnosprawnych. „Happy” coraz częściej pojawiało się także w reklamie. Na planie Happy, fot. Johny Memoric Z racjonalnego punktu widzenia nie było sensu To cudowni, bardzo pozytywni ludzie. O imprezie dojuż kręcić tego klipu, bo przebój został wyeksploatowawiedziałam się od Klaudii Wereniewicz, implantowanej ny na wszystkie możliwe sposoby. Ale maszyna ruszyła, blogerki, którą również „wyhaczyłam” w sieci. Na tej co prawda powoli i ospale… Widząc radość, jaką cała ta akwłaśnie imprezie spotkałyśmy się po raz pierwszy. Klaucja budzi w ludziach, nie chciałam już się wycofać. Żeby dia w rozmowie powiedziała mi coś, czego nigdy trochę reanimować pomysł, zaproponowałam, by film był nie zapomnę: – Teraz widzisz, że nie jesteś sama… Ropowitaniem Pharrella, który miał koncertować z Warszawie. zejrzałam się po Lolku – bo tam była impreza integracyjna – i zobaczyłam kilkadziesiąt osób, które przyjechały Artysta odwołał koncert, ale film powstał i moim zdaniem z daleka, z różnych miejsc w Polsce, żeby tu razem pobyć odniósł duży sukces. Mimo braku jakiejkolwiek promocji – migających, z aparatami, implantami, czytających z w ciągu pierwszych dwóch tygodni obejrzano go 2000 ust… Takich jak ja. Tego właśnie szukałam od bardzo razy, a na stronę www.happyears.pl, którą zrobiliśmy do długiego czasu. Przestałam się wreszcie czuć jak przy- filmu, weszło blisko pół tysiąca unikalnych użytkowników. bysz z innej planety. Tu nikt nie reagował dziwnie, kie- Chciałam, żeby to była nie tylko zabawa, ale też szczypta dy zgubiłam się w rozmowie, nie musiałam tłumaczyć, edukacji, krótka historia o życiu ludzi z ubytkiem słuchu. żeby mówić do mnie, nie zakrywając ust. Niesamowite Zdjęcia z Tobą były pierwszymi zdjęciami, które zrobiliśmy, a były robione w… kwietniu. Szukanie ludzi, którzy przeżycie. To na tej imprezie powstały pierwsze zdjęcia grupowe. zatańczą, też było czasochłonne, zwłaszcza że nie mogli być A ponieważ ja całe życie chowam się za czyimiś plecami, to zwykli tancerze, a ludzie, którzy słabo słyszą lub nie słya tu nagle miałam stanąć przed zupełnie obcymi ludźmi szą. Na początku chętnych liczyłam na palcach. Po imprei powiedzieć im „tańczcie, kochani”, sparaliżował mnie zie integracyjnej wszystko się rozkręciło, ochotników było strach. I znów przyszła pomoc – na imprezę zgodził się coraz więcej. Niestety, nie wszyscy mieli odwagę, żeby saprzyjść dyrektor kreatywny z mojej agencji, Sebastian memu zrobić zdjęcia, a my nie mogliśmy jechać z kamerą do Łodzi czy Białegostoku… Ale i tak zebraliśmy kilka goi to on „rozkręcił” pierwsze zdjęcia. A potem wszystko kręciło się już samo – do pomysłu do- dzin materiału. łączali nowi ludzie – każdy coś fajnego wniósł do tego Siedziałam kilka wieczorów, robiąc „premontaż” i nie byłam filmu. Na przykład mój ulubiony taniec na rolkach w stanie prawie niczego wyciąć, bo po prostu zakochałam na Starówce był pomysłem słabosłyszących, cudownych się w tych wszystkich ludziach. Gdybym to ja montowała dziewczyn – Beata, Oli i Ewy. Ciepła, radosna atmosfera ten film, trwałby pewnie ze dwie godziny. W końcu za bezna planie zdjęć z MMM czy dziećmi ze szkoły im. Ot- litosne cięcie wziął się Michał, mój mąż, kiedy zobaczył, tona Lipkowskiego to wspaniałe doświadczenie. Pani że ja sobie z tym nie zupełnie nie radzę (śmiech). Ania Stopińska czy Iwonka Piastowska to cudowne, od- Również skompletowanie ekipy filmowej zajęło trochę czasu. dane swoje pracy kobiety, dla których praca z głuchymi Większość zdjęć zrobił właśnie Michał – to on przygotował czy słabosłyszącymi to pasja. nam też stronę WWW, na której można przeczytać o caTen film generował mnóstwo dobrej energii – czuję się łej akcji. Wspierała nas Zosia – poznałeś ją na zdjęciach – wybranką losu, że mogłam tych ludzi poznać i to wszyst- to nasza ośmioletnia córeczka. Zosia użyczyła nam różowego ko przeżyć. Niektórzy tancerze zgłaszali się sami, odtwarzacza CD, małej różowej parasolki do tańca w deszbo wieść o „Happy” szybko rozeszła się po sieci, innych czu, a podczas zdjęć na mieście pilnowała naszych kurtek. zapraszałam oficjalnie – w imieniu Fundacji. Zosia w tym czasie nauczyła się „lormować” swoje imię 20 iszy I/2014 KULTURA OTWARTA NA GŁUCHYCH na dłoni i opanowała daktylografię. Gdzieś po domu błąkały się ulotki z TPG, które wpadły jej w oko… Zafascynował ją świat głuchoniewidomych. Chodziła po domu z zamkniętymi oczami i zastanawiała się: jak to jest, kiedy się nie widzi? To była dla mnie bardzo cenna obserwacja. Myślę, że skupiając się na rozwoju naszych dzieci, zapominamy o czymś bardzo ważnym. Wysyłamy je na mnóstwo zajęć dodatkowych, chcemy, by znały kilka języków obcych. A potem owszem, dogadają się z Brytyjczykiem czy Niemcem, a nie będą wiedzieć, jak mówić do Polaka, który jest głuchy, głuchoniewidomy czy słabosłyszący… O tym, czym jest alfabet Lorma, dlaczego głusi tak bardzo bronią polskiego języka migowego, czym jest daktylografia itd. powinniśmy uczyć dzieci w pierwszej klasie. Gdzieś po drodze zakopujemy w nich naturalną chęć poznawania drugiego człowieka razem z jego niedoskonałościami i różnorodnymi potrzebami. Czy ten teledysk ma na celu integrację z głuchymi. Dlaczego? Tak, zdecydowanie tak. I z głuchoniewidomymi oczywiście również. Głusi w „Happy” pojawili się zupełnie naturalnie. Są już na pierwszych zdjęciach z imprezy. Na imprezie organizowanej przez Tomka Mazurka i Anię Balcer zobaczyłam, że środowisko głuchych i słabosłyszących naturalnie się przenika, dużo nas ze sobą łączy, mimo że jesteśmy inni. Szukając tancerzy w sieci, odkryłam MMM i pomyślałam sobie – bez nich nie może być tego klipu! Zaraz potem Tomek Mazurek pisze do mnie: A MMM zaprosiłaś? To pytanie słyszałam jeszcze kilka razy od innych ludzi i byłam z siebie dumna, gdy mogłam odpowiedzieć: tak, i w dodatku przyjęli zaproszenie! Chciałam ich udziałem podkreślić, jak ważny jest polski język migowy w środowisku osób z dysfunkcją słuchu. Wielu słabosłyszących się nim wspiera. To, robi MMM – teledyski z polskim językiem migowym – to coś cennego dla języka i społeczności głuchych. Moja Fundacja nie zajmuje się tłumaczeniami na PJM, bo ma inny profil działalności. Jest organizacją, która powstała w odpowiedzi na zapotrzebowanie sporej grupy słabosłyszących – do tej pory, mam wrażenie, zapomnianej. Promujemy dostępność ukierunkowaną na tych, których pierwszym językiem jest język foniczny, ale podkreślamy np., że napisy nie zastępują tłumaczenia na polski język migowy. Choć na pewno napisy są głuchym bardzo pomocne i potrzebne. Pętle z kolei mogą być pomocne tym głuchym, którzy zdecydowali się na implant słuchowy. Pierwszy raz z polskim językiem migowym zetknęłam się na studiach polonistycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Moja praca magisterska traktowała o problemach z nabywaniem polskiego języka fonicznego przez osoby głuche. Byłam z niej bardzo dumna, bo to była pierwsza praca na Wydziale Polonistyki UW, która poruszała ten problem i wysoko ją oceniono. Na studiach przez rok uczyłam się migać, dziś już z tego nic nie pamiętam... Jeszcze wtedy nie miałam pojęcia, że niedosłuch tak zaważy B. Strzelczyk i D. Fedyk, źródło archiwum B. Strzelczyk na moim życiu. Kiedy podczas „Happy” znów zaczęłam spotykać głuchych i migających, poczułam się zawstydzona, że nie przypomniałam sobie nawet kilku znaków. Ale wszyscy przyjęli mnie bardzo dobrze. Bardzo, ale to bardzo zależało mi, żeby pokazać jak najwięcej osób z różnym rodzajem ubytku słuchu: dzieci, ludzi dojrzałych, młodych, głuchych, głuchoniewidomych, z implantami. Jest nas ponad milion w tym kraju, nieoficjalne dane mówią, że ze słuchem ma problemy co 6. osoba! Czasem możemy zrobić coś razem. I po „Happy” widać, że to możliwe. Nasze „Happy” jest dostępne dla wszystkich, by nikt nie czuł się wykluczony. Ma napisy dla niesłyszących (zamiganie piosenki w całości było karkołomnym zadaniem) i audiodespkrypcję dla głuchoniewidomych, a na prapremierze w Fundacji zadbaliśmy o pętlę indukcyjną, Symultaniczny Przekaz Tekstowy oraz tłumacza PJM. Tu chcę gorąco podziękować pani Izabeli Künstler, która przygotowała nam i napisy, i audio deskrypcję. Kolejna osoba, która poświęciła bezinteresownie kilka wieczorów, żeby ten film powstał. Mam cichą nadzieję, że dzięki temu wyjątkowemu „Happy” może choć garstka ludzi dowie się, co to znaczy „dostępność”, po co komu napisy i audiodeskrypcja, alfabet Lorma, PJM… To już byłby prawdziwy happy end, nie tylko ten mój. A wszystkim głuchym, słabosłyszącym i głuchoniewidomym na do widzenia powiem to, co mawia do mnie Grzegorz Kozłowski: Uszy do góry! Happy ears! Dziękuję za rozmowę I/2014 iszy 21 NASZE SPRAWY Justyna Ozimek Otwarcie Spółdzielni Socjalnej FADO W dniu 28 czerwca 2014 roku odbyła się impreza pod nazwą „Międzypokoleniowe Spotkanie Głuchych”, zorganizowana przez nowopowstałą spółdzielnię socjalną FADO, sfinansowana ze środków Województwa Łódzkiego. Zanim opiszę to wspaniałe i udane spotkanie, chcę napisać troszkę o samej spółdzielni. Spółdzielnia socjalna o nazwie FADO powstała w styczniu bieżącego roku z inicjatywy Polskiego Związku Głuchych Oddziału Łódzkiego i Fundacji Subsidium, celem spółdzielni jest zapewnienie dostępności informacji i usług dla osób niepełnosprawnych w instytucjach publicznych, prywatnych i innych. Dostępności architektonicznej, elektronicznej, a także informacyjnej. Staramy się łamać bariery napotykane w przestrzeni publicznej przez osoby niesłyszące, niewidome, osoby z dysfunkcją narządu ruchu i głuchoniewidome. Imprezę otworzyli i przywitali gości prezesi: Stanisław Mizerski, prezes Polskiego Związku Głuchych Oddziału Łódzkiego i Maciej Kowalski, prezes spółdzielni socjalnej FADO. Gościliśmy aż 300 osób niesłyszących, słyszących i zgodnie z założeniem imprezy byli to zarówno seniorzy, jak i młodzież i dzieci. W ramach imprezy zorganizowano konkursy z nagrodami. Uczestnicy konkursu nr 1 mieli za zadanie opowiedzieć, jak w czasach ich młodości umawiano się na spotkania, randki czy wyjścia do kina. Najstarsza uczestniczka konkursu miała 90 lat. Zgodnie stwierdzono, że najczęstszą formą było umawianie się osobiście, co było 22 iszy I/2014 Otwarcie spółdzielni, fot. Edyta Tomasik ryzykowne – można było nie zastać rezydenta w domu. Troszkę mniej popularną formą było wysyłanie telegramów. W kolejnym konkursie uczestnicy opowiadali historie o tym, jak się poznali i w jaki sposób się w sobie zakochali. Było przy tym niemało śmiechu i wzruszeń. Każdy był ciekaw, jak owa Pani K. i ów Pan K. się w sobie zakochali. Kolejnym zadaniem konkursowym było wymienienie cech charakteru, zachowania, myślenia charakterystycznych dla społeczności osób głuchych. Wymieniano różne cechy, te pozytywne, a także negatywne. We wszystkich konkursach zasiadało bezstronne i obiektywne jury. Wygrywało najciekawsze opowiadanie. Ostatni konkurs skierowany był do dzieci, które miały działać we współpracy z osobami starszymi. Dzieci miały trudne zadanie, by dowiedzieć się, jakie znaki migowe były w dawnych czasach powszechnie używane, a które dziś są zapomniane i niemigane. Dowiedzieliśmy się, jak kiedyś migano mama i tata, inaczej migano autobus. Cały czas towarzyszył nam smakowity zapach grillowanej kiełbaski i kaszanki. Kolejki do grillowego stoiska były ogromne, żartowano nawet, że czas się zatrzymał i przypomina ona kolejkę do sklepu w czasach PRL-u. W połowie imprezy zaskoczył nas przelotny deszcz i wygonił wszystkich do budynku. A tam zorganizowaliśmy pokaz pantomimy. Występowało słynne łódzkie małżeństwo – państwo Smoczyńscy. Pokaz był przekomiczny, śmialiśmy się wszyscy, i starzy, i młodzi, śmiały się też dzieci. Każdy był pokazem zachwycony. Cieszymy się, że mogliśmy zrobić takie duże spotkanie. A miłe słowa od wychodzących gości dały nam motywację do zorganizowania kolejnego. Dziękujemy także wszystkim wolontariuszom, którzy nam bardzo pomagali – bez Was nie dalibyśmy rady. NASZE SPRAWY Brygida Kotyniewicz Droga do samodzielności pecjalistyczny Ośrodek Diagnozy i Rehabilitacji Dzieci i Młodzieży z Wadą Słuchu w Bielsku-Białej rozpoczął w lipcu br. realizację projektu „Droga do samodzielności – kompleksowa rehabilitacja dzieci z wadami słuchu i mowy” finansowanego ze środków Fundacji PZU, dotacja pozyskana została w ramach programu „Młodzi niepełnosprawni – sprawni z PZU” – edycja 2014r. Celem projektu jest prowadzenie indywidualnej rehabilitacji słuchu i mowy dla 20 dzieci w wieku od 3 do 8 lat w oparciu o terapię integracji sensorycznej, z udziałem rehabilitacji logopedycznej, pedagogicznej i psychologicznej. Dla każdego uczestnika stworzony zostanie indywidualny plan rehabilitacji, co pozwoli na kompleksowość działań i wszechstronne wzmocnienie dziecka. Celem projektu jest również udzielanie rodzicom pomocy w formie instruktażu i porad oraz prowadzenia konsultacji z rodzicami w zakresie pracy z niepełnosprawnym dzieckiem. W ramach projektu zakupiony zostanie specjalistyczny sprzęt do terapii SI. Projekt realizowany jest od 01.07.2014 – 31.12.2014. Projekt ten jest już drugim projektem dofinansowanym przez Fundację PZU. Poprzedni pn. „Muzyka jako forma terapii dzieci niesłyszących i słabosłyszących” realizowany był przez nasz ośrodek od lipca do grudnia 2013r. W ramach projektu prowadziliśmy specjalistyczne zajęcia grupowe z logorytmiki dla dzieci, zajęcia grupowe ogólnorozwojowe dla dzieci i zajęcia warsztatowe dla rodziców. Pomocą objętych zostało 25 dzieci. Celem programu „Młodzi niepełnosprawni – sprawni z PZU” jest wsparcie zorganizowanych form opieki nad niepełnosprawnymi dziećmi i młodzieżą. Fundacja wspiera działania zwiększające samodzielność i aktywność społeczną dzieci i młodzieży, umożliwiając jednocześnie ich rodzicom i rodzeństwu rozwój własnej aktywności życiowej. S Ucestnicy zajęć, źródło archiwum PZG Bielsko- Biała I/2014 iszy 23 NASZE SPRAWY Antoni Morawski 60 lat zorganizowanej turystyki w PZG Po 10 latach znowu turyści głusi z Warszawy, Krakowa, Radomia, Katowic, Łodzi, Bydgoszczy, Bydgoszczy, Przemyśla, Opola, Krosna i Budapesztu (Węgry) – uczestnicy Ogólnopolskiego Zlotu Turystów Głuchych, zgromadzili się na szlaku życia i pracy twórczości głuchoniemego Franciszka Ksawerego Preka dla uczczenia Jego 150 rocznicy śmierci. Również świętowali jubileusz 60 lat ruchu turystycznego w Polskim Związku Głuchych począwszy od roku 1954 w Przemyślu, gdzie zostało założone pierwsze koło PTTK nr.17 „TARZAN” przy Polskim Związku Głuchych. O rganizatorami powyższej imprezy były koła PTTK nr.87 „WATRA” w Krakowie i nr. „BARTEK” w Radomiu w dniach 13-14 czerwca br., z zakończeniem w Krakowie. Był to inny rodzaj imprezy, zorganizowany we własnym zakresie finansowym dzięki zebranym wpisowym od zgłoszonych uczestników oraz pomocy darczyńców. Zlot rozpoczął się w Sędziszowie Małopolskim, gdzie na tamtejszym cmentarzu został złożony wieniec na grobie naszego prekursora turystyki i krajoznastwa głuchych w Polsce, Franciszka Ksawerego Preka (1801-1863) z oddaniem Mu hołdu od zgromadzonych uczestników Zlotu. Z nami była obecna Pani Elżbieta Motyka – Orzech nauczycielka i opiekunka grobu Preka. Następnie zwiedzono teren Dworku w Sielcu około 6 km od Sędziszowa Młp., w którym przez ostatnie 20 lat żył i pracował do dnia ustania bicia Jego serca. Obecnie jest tam szkoła podstawowa pod imię byłego właściciela Dworku, mająca kącik historycznej pamięci swego Patrona. Z ogromnym zainteresowaniem 24 iszy I/2014 przeglądaliśmy w Sali szkoły liczne eksponaty o życiu i twórczości Patrona i albumy pamiątkowe związane z licznymi uroczystościami szkoły przygotowane przez opiekunkę szkolnego kącika pamięci p. E. Motyki – Orzech. Zrobiono wspólne pamiątkowe zdjęcia i z ogromnymi wrażeniami odjechaliśmy do Rzeszowa na cmentarz gdzie została złożona wiązanka na grobowcu rodzinnym P. Bronisława Cmeli – znanego i zasłużonego działacza PTTK, wielkiego przyjaciela turystów głuchych i współinicjatora wielu przedsięwzięć na rzecz turystyki głuchych w latach 60, 70, 80. Po przerwie obiadowej, z Dynowa wyruszano do Nozdrzca, Pałacu, w którym nasz upamiętniający Franciszka Ksawerego Preka wniesiony, w parku dworskim 30 lat temu zachował się nie zmieniony. Został tylko przesunięty na inne miejsce, po lewej stronie, bez ogrodzenia zabezpieczających łańcuchów. Na tym cokole został złożony wieniec z szarfą „Drogiemu Frankowi od uczestników ogólnopolskiego zlotu turystów głuchych – 2014”. Następnie kol. Antoni Morawski – wicekomandor Zlotu, ogłosił w obecności uczestników Zlotu odczyt autora Władysława Chracy – znanego i zasłużonego działacza PZG i PTTK z Krakowa o postaci Franciszka Ksawerego Preka. Natomiast kol. Alina Szarzyńska – sekretarz Komitetu Org. Zlotu tłumaczyła do grupy z Węgier w języku migowym po węgiersku. (Artykuł odczytu w załączeniu do odrębnego wydrukowania.) Po obejrzeniu w wysokiej niekoszonej trawie parku dworskiego, dookoła Pałacu i kaplicy Matki Bożej Miłosiernej oraz po sfotografowaniu licznych zdjęć, podziwiając niespotkaną historię rodziny Preka, opuszczono Nozdrzec udając do Sędziszowa Młp. Odtąd drugim autokarem wróciliśmy do Krakowa. Przeprowadzono konkurs edukacyjno – historyczny pod nazwą „Zgaduj – Zgadula” z 4 tematami. Była to część pierwszego dnia Zlotu. W przed dzień rozpoczęcia Zlotu w Warszawie członkowie Koła PTTK „Nike” przy PZG, w obecności wdowy Ewy Krokiewicz złożyli hołd zmarłemu Antoniemu Krokiewiczowi z wiązanką na Jego grobie NASZE SPRAWY na cmentarzy Powązki. Był on znanym działaczem PTTK i PZG, pomysłodawcą pierwszego Ogólnopolskiego Rajdu Turystycznego Głuchych, długoletnim Prezesem i założycielem pierwszego Koła PTTK przy PZG w Polsce. Uzyskał w roku 1956, jako pierwszy wśród kwalifikowanych turystów głuchych stopień kwalifikacji wyczynowej w randze Przodownika Górskiej Odznaki Turystycznej (GOT). Przez swoje życie poprowadził wiele, wiele grup turystów na polskich szlakach górskich. Również w Krakowie, przy częściowo przybyłych uczestnikach Zlotu oraz aktywistami Koła PTTK „WATRA” przy PZG na cmentarzu rakowieckim złożono wiązankę na grobie Władysława Chracy – znanego, oddanego i zasłużonego działacza PZG i PTTK z hołdem Jego pamięci. W drugim dniu Zlotu uczestnicy mieli trzy miejsca do zwiedzenia. Jedna grupa rano udała się do Wieliczki, aby obejrzeć kopalnię soli, druga grupa pojechała do muzealnej fabryki Schindlera na obszarze getta w Krakowie. Po przerwie obiadowej uczestnicy w dwóch grupach z przewodnikami i tłumaczami języka migowego zwiedzili muzeum „Podziemia Rynku”. Wszystkie zwiedzenia dla nich było bardzo atrakcyjne i ciekawe. Punktualnie o godzinie 17-tej w auli Domu Kultury PZG im. Władysława Chracy, rozpoczęło się jubileuszowe spotkanie z bankietem, ku uczczenia 60 lecia ruchu turystycznego głuchych w Polsce wraz z zakończeniem Ogólnopolskiego Zlotu Turystów Głuchych. Przywitano Prezes ZG PZG p. Kajetanę Maciejską – Roczan, Prezesa Oddziału Małopolskiego PZG p. Adama Stromidło, Kierowniczkę Domu Kultury PZG w Krakowie Małgorzatę Wożniakowską i weteranów turystyki kol. kol Ryszarda Ciesielskiego, Tadeusza Raczka, Wacława Morawskiego – Honorowych Członków PZG oraz wiele osób zasłużonych aktywistów głuchych posiadających Złotych Odznak PTTK, wdowę Ewę Krokiewicz oraz uczestników Zlotu w tym turystów z Węgier. Aula była przepełniona aż do ostatniego krzesła. Komandor Zlotu kol. Ryszard Szarzyński podsumował dwudniowy zlot Przed dworkiem Preka w Sielcu, fot. W. Morawski Przy colole Preka w Nozdrzcu, fot. W. Morawski i ogłosił wynik konkursów z rozdaniem nagród. Wszystkie drużyny otrzymały piękne statuetki, proporczyki za udział w Zlocie i książki o turystyce głuchych w latach 1954-1984 wydane przez ZG PZG w r.1993. Każdy uczestnik otrzymał również odznakę i pamiątkowy dyplom uczestnictwa z opisaniem krótkiej historyjki miejsc zwiedzonych wzdłuż szlaku Preka oraz 2 długopisy z wybitymi logami Koła PTTK Nr.87 „Watra” i Zlotu. Zostały również wręczone przepiękne szklane wazony podarowane przez Hutę Szkła w Krośnie, dla najmłodszej uczestniczki Zlotu Izabeli Morawskiej z Radomia i najstarszej uczestniczki Istvanny Szebeli z Budapesztu oraz dla najmłodszego uczestnika Zlotu Mateusza Morawskiego z Warszawy i najstarszego uczestnika Mieczysława łyżwy z Skarzyska-Kam. Wicekomandor Zlotu kol. Antoni Morawski wygłosił referat okolicznościowy o całokształcie działania turystki i krajoznastwa w środowisku głuchych w latach 1954-2014. Następnie rozdano nagrody w postaci pucharów najlepszym uczestnikom I/2014 iszy 25 NASZE SPRAWY głównego konkursu Zlotu „Zgaduj – Zgadula” o Franciszku Ksawerym Preku i ruchu turystycznym głuchych przez ostatnie 60 lat. Otrzymały następujące osoby: Bronisław Stasiak z Łodzi I miejsce Puchar ZG PZG, Izabela Przybyło-Morawska z Radomia II miejsce – Puchar Zarządu Oddziału Małopolskiego PZG, Wacław Morawski z Przemyśla III miejsce – Puchar Antoniego Morawskiego – Honorowego Członka PZG, zasłużonego działacza PTTK, Mariusz Siwiec z Warszawy IV miejsce – Puchar Koła PTTK Nr.87 „WATRA” w Krakowie, Stanisław Perliński z Katowic V miejsce – Puchar Koła PTTK Nr.5 „BARTEK” w Radomiu, Ryszard Bujak z Opola VI miejsce – Puchar Oddziału Miejskiego PTTK im. ks. J. Wiśniewskiego w Radomiu. Statuetki Komitetu Organizacyjnego Zlotu dla najlepszych kobiet i mężczyzn w ogólnej klasyfikacji konkursów z łącznymi 4 tematami, otrzymały wyróżnione osoby: Wśród Kobiet: I miejsce – Zofia Perlińska z Katowic uzyskując 80 punktów, II miejsce – Małgorzata Zaziębiło z Bydgoszczy uzyskując 75 punktów, III miejsce – Izabela Przybyło-Morawska z Radomia uzyskując 73 punkty. Wśród mężczyzn: I miejsce – Stanisław Perliński z Katowic uzyskując 91 punktów, II miejsce – Piotr Wrona z Krakowa uzyskując 81 punktów, Złożenie wieńca przy grobie A. Chracy w Krakowie, fot. W. Morawski III miejsce – Bronisław Stasiak z Łodzi uzyskując 74 punkty. Prezes ZG PZG p. Kajetana Maciejska-Roczan w imieniu Zarządu Głównego przekazała wszystkim obecnym na spotkaniu serdeczne pozdrowienia, życząc wiele pomyślności w dalszych latach na niwie popularyzacji turystyki wśród osób niesłyszących. Podziękowała organizatorom Zlotu za profesjonalne przygotowanie przyjęcia turystów z całej Polski i gości z Węgier. Nie mogła zgodzić się jednak z wygłoszonym referatem, że ilość imprez turystyczno-krajoznawczych u nas w ostatnich latach stopniowo maleje, wyjaśniając według rocznych sprawozdań statutowych Związku, że nadal utrzymuje proporcjonalną ilość w miarę możliwości jednostek Związku w kraju. Po tym wniesiono Obchody uroczystości, fot. W. Morawski 26 iszy I/2014 na stojąco toasty szampanem, życząc, aby turystyka głuchych nadal utrzymywała i rozwijała przez następne 10 lat. W imieniu Komitetu org. Zlotu Prezes Koła PTTK „Watra” kol. R. Szarzyński, podarował statuetki z podziękowaniem za wspomaganie finansowe na org. Obecnego Zlotu darczyńcom, rodakom, byłym aktywistom PTTK w latach 60., 70., 80. p.v p. Ryszardowi Piekutowi z USA, Andrzejowi Złowodzkiemu i Jerzemu Włostowskiemu (Oboje z Szwecji), Jerzemu Gawlasowi i Janinie Rybackiej-Villarrodona (oboje z Francji) oraz biznesmenowi z Krakowa Marianowi Darmasowi. Również za wsparcie w organizacji Zlotu: Zarządowi Oddziału Małopolskiego PZG w Krakowie i Kierownicze Domu Kultury Głuchych w Krakowie p. Małgorzacie Woźniakowskiej oraz członkom pięcioosobowego Komitetu org. Zlotu. Jednocześnie z całego serca dziękujemy drukarni cyfrowej i wielkoformatowej „AM DRU” w Wawrze koło Warszawy za pomoc w pilnym trybie w drukowaniu kilku materiałów na potrzeby org. Zlotu w niższej cenie. Dzięki temu udało się nam zrealizować niezbędne zadania w założonej kwocie preliminarzu na organizacją tę jubileuszowej imprezy. KĄCIK DLA RODZICÓW I DZIECI Elementarz w języku migowym Polski Związek Głuchych z przyjemnością zawiadamia, że realizowany jest kolejny z naszych postulatów, w którym domagamy się dostosowania edukacji niesłyszących dzieci do ich możliwości komunikacyjnych. W e wrześniu uczniowie I klasy otrzymają bezpłatny podręcznik do nauki – elementarz. Również uczniowie niesłyszący go otrzymają ze specjalnym dodatkiem multimedialnym- nagraniem w Polskim Języku Migowym. Darmowy podręcznik dla uczniów pierwszych klas szkół podstawowych, przygotowany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, ma też wersje przygotowane z myślą o uczniach z różnymi niepełnosprawnościami. I tak, pierwsza z nich została przygotowana z myślą o dzieciach niewidomych. Elementarz został zapisany w systemie Braille’a. Kolejną adaptację, w druku powiększonym, przygotowano dla uczniów słabowidzących. Jest także wersja dla uczniów niepełnosprawnych mających trudności w uczeniu się lub komunikowaniu, w tym niesłyszących i słabosłyszących, z upośledzeniem umysłowym, autyzmem i afazją. W tej adaptacji zmodyfikowano teksty i ilustracje, w taki sposób, aby uwzględnić potrzeby tej grupy uczniów. Treści podręcznika w książce zostały wzbogacone o piktogramy systemu PCS (Picture Communication Symbols). Dodano także karty komunikacyjne oraz słowniczek wszystkich wykorzystanych symboli. Uczniowie niesłyszący i słabosłyszący mogą także korzystać z elektronicznej wersji elementarza zawierającej nagrania w polskim języku migowym. Została ona nagrana na płycie DVD, a także udostępniona do pobrania ze strony internetowej w formatach wideo odtwarzanych na komputerach, tabletach i smartfonach. Wersja ta zawiera wszystkie teksty z „Naszego elementarza” nagrane w polskim języku migowym, jak również dodatkowe informacje dotyczące sytuacji głuchego ucznia oraz społeczności głuchych. Do końca roku 2014 wykonana zostanie także książka pomocnicza wprowadzająca podstawowe elementy wiedzy o języku polskim. Będzie ona ułatwiała uczniowi ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi przyswojenie podstaw systemu językowego polszczyzny. W atrakcyjny i przystępny sposób przedstawione zostaną kluczowe zagadnienia dotyczące polskiej gramatyki i leksyki. Książka pomocnicza będzie wykonana w formie elektronicznej i udostępniona do nieodpłatnego pobrania. W imieniu środowiska dziękujemy serdecznie Ministerstwu Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwu Edukacji Narodowej za realizację naszego postulatu. źródło: www.pzg.org.pl; http://www.mpips.gov.pl/aktualnosci -wszystkie/inne/art, 6874,nasz-elementarz-rowniez-w-wersjach-dla-niepelnosprawnych.html I/2014 iszy 27 KĄCIK DLA RODZICÓW I DZIECI tekst – wspomnienia oraz zdjęcia rodzinne –W. Śmieciński / niesł./ oprac. Barbara Jędryszczak /niesł./ Powstanie Warszawskie 1944 r. oczami dwunastoletniego niesłyszącego chłopca W czasie okupacji niemieckiej (1939- 1944) Włodzimierz Śmieciński uczęszczał do Instytutu Głuchoniemych przy Placu Trzech Krzyży. 1 sierpnia 1944r wybuchło Powstanie Warszawskie o godz.17:00 (Godzina „W”) na rozkaz dowódcy AK gen. Tadeusza Bora Komorowskiego. Powstanie trwało 63 dni. Reichsfuhrer SS (Dowódca Narodowy SS) Henrich Himmler powołując się na dyspozycje Hitlera wydał rozkaz zniszczenia miasta i wyniszczenia ludności cywilnej – Warszawa ma być zrównana z ziemią 82-letni Włodzimierz Śmieciński wspomina: Mając 12 lat przeżyłem powstanie przez 63 dni w warszawskiej dzielnicy Śródmieście Południowe. Mieszkałem z rodzicami w kamienicy przy ul. Marszałkowskiej 74 róg ul. Hożej. W trzeciej dekadzie lipca Niemców ogarnęła panika w Warszawie. Dochodziły również wieści o powodzeniu wojsk radzieckich i panicznym odwrocie armii niemieckiej znad rzeki Bug. Widziałem jak ulicami Warszawy ciągnęły w nieła- We wtorek 1 sierpnia 1944 r od rana od czasu do czasu padał deszcz. dzie oddziały żołnierzy niemieckich. Pamiętam jak 27 lipca na ulicach rozlepiono obwieszczenie niemieckiego gubernatora dystryktu warszawskiego Ludwiga Fischera. Rozkazywał on aby następnego dnia 100 tysięcy polskich mężczyzn i kobiet w wieku od 17 do 65 lat stawiło się do pracy przy budowie umocnień nad Wisłą (do obrony przed zbliżającą się armią radziecką). Dowództwo Armii Krajowej obawiało się, że będzie to pobór do obozów pracy. Zarządzenie gubernatora zostało całkowicie zlekceważone przez warszawiaków co nie spowodowało represji okupanta. We wtorek 1 sierpnia 1944 r od rana od czasu do czasu padał deszcz, byłem w sklepie mojej matki przy ul. Złotej. Ulice były pustawe, do sklepu nie przychodzili klienci, więc przed godziną 17 matka zamknęła sklep i wyruszyliśmy do domu. Na ulicy Marszałkowskiej widzimy patrole niemieckie z karabinami przygotowanymi do strzału. Tramwaje nie kursują. Zaczęły się pierwsze strzały biegniemy na ulicę Chmielną 29 do sklepu mojego wujka. Stojąc w bramie widziałem dziewczęta 16-18 letnie w furażerkach z białymi orłami i opaskami biało-czerwonymi na rękach. Strzały zmusiły nas do nocowania w mieszkaniu znajomego wujka. Na drugi dzień postanowiliśmy udać się do naszego domu i szczęśliwie 28 iszy I/2014 przeszliśmy Aleje Jerozolimskie, które były zabarykadowane płytami chodnikowymi i przewróconymi tramwajami, tak trafiliśmy do naszego domu przy ulicy Marszałkowskiej 74. W domu zastaliśmy ojca który nie mógł dotrzeć do punktu zbiórki swojej jednostki Schroniska na ul. Chłodną 20. Wstąpił do Śródmiejskiego Batalionu Ostoja kompanii Iwo, którym dowodził por. Stanisław Pawełczak „Kazik. Mój ojciec cały czas walczył w oddziale bojowym. Przy naszej kamienicy na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Hożej stanęły dwa tramwaje. W godzinie wybuchu powstania cały czas służyły jako barykady. Do naszej kamienicy przybyli nowi ludzie, którzy nie dotarli do swoich rodzin i bliskich. Gdy wybuchło powstanie każda rodzina miała zapasy żywnościowe takie jak mąka i kasze. Brakowało warzyw i mięsa. W późniejszym czasie z jedzeniem było ciężko, robiło się zupy z kaszy i mąki zwane plujkami. Piekło się chleb, który dzieliliśmy się z wszystkimi sąsiadami i powstańcami mając duże zapasy mąki i marmolady zarekwirowane z niemieckiego sklepu J. Meindla. W czasie bombardowań z samolotów i ostrzału najcięższej artylerii oraz granatników zwanych Krowami nocowaliśmy w piwnicy na gołej ziemi zmieszanej z miałem W czasie bombardowań z samolotów i ostrzału najcięższej artylerii oraz granatników zwanych Krowami nocowaliśmy w piwnicy na gołej ziemi zmieszanej z miałem węglowym. węglowym. W piwnicach tworzyło się cały system korytarzy, pomieszczeń i przeniosło tu się życie wszystkich sąsiadów kamienicy, a także tłoczyli się inni ludzie próbujący zdobyć żywność, dyskutujących oraz modlących się. KĄCIK DLA RODZICÓW I DZIECI Później znów zabrakło wody i musieliśmy chodzić na ulicę Skorupki 12 gdzie była studnia w podwórku i tam pobieraliśmy w kubełki wodę. Codziennie stały kolejki po wodę. W sobotę 16 września 1944 r. od rana jest silny ostrzał najcięższej artylerii i granatników co powoduje całkowite zawalenie się szeregu kamienic w rejonie ulic Marszałkowskiej, Hożej i Skorupki. Są liczne ofiary w ludziach. W późniejszym czasie samoloty niemieckie zrzuciły bomby, które trafiły w budynek kina Hollywood przy ulicy Hożej 29, w którym Był głód, brak wody i prądu, ludzie żyli w półkoczowniczych warunkach bytowania w piwnicach i zniszczonych domach. był obóz dla jeńców niemieckich z Wehrmachtu, ginie około 100 Niemców i część polskiej załogi. 18 września widziałem z okna naszego pokoju, który znajdował się na 5 piętrze jak na niebie leciało sporo samolotów amerykańskich na znacznej wysokości z pomocą dla powstańców. Niemiecka artyleria silnie ostrzeliwała te samoloty, które dokonały dużego zrzutu zaopatrzenia, broni i amunicji na barwnych spadochronach. Niestety większość tych zrzutów wiatr zniósł na stronę niemiecką. W dalszych dniach ogień artylerii, miotaczy min i granatników powoduje duże zniszczenia i pożary w okolicach naszej kamienicy. Był głód, brak wody i prądu, ludzie żyli w półkoczowniczych warunkach bytowania w piwnicach i zniszczonych domach. Dowództwo AK i Delegatura Rządu widząc beznadziejną sytuacje ludności cywilnej w dniu 30 września postanawia zawiesić działania wojenne i podejmuje rokowania z Niemcami w sprawie ewakuacji ludności cywilnej. Dowództwo niemieckie żąda kapitulacji powstańców.1 października Niemcy podejmują gwałtowny obstrzał artyleryjski powodując duże zniszczenia w Śródmieściu. W dniu 2 października po wielogodzinnych pertraktacjach wieczorem zostaje podpisana kapitulacja zaprzestania działań wojennych w Warszawie od godziny 20.00. 3 października (wtorek) od rana zaczyna się usuwanie krańcowych barykad leżących najbliżej linii niemieckich. Powstańcy przygotowują się do wyjścia do niewoli. Ojciec mój też postanawia pójść do niewoli. Z domu zabrał ciepłą odzież, kurtkę i plecak oraz karabin maszynowy. Pożegnał się z nami i razem z kompanią w zwartym szyku przeszedł ul. Marszałkowską, Placem Zbawiciela, ulicą 6 sierpnia (dziś Nowowiejska) przy gmachu Politechniki. To było ostatnie pożegnanie, ja z matką mu towarzyszyliśmy. Po oddaniu broni wszedł na pozycje niemieckie. Po powrocie do domu musieliśmy się pakować i wziąć najpotrzebniejsze rzeczy. Nazajutrz rano trzeba było opuścić mieszkanie, gdyż za pozostanie w Warszawie groziła kara śmierci – tak jak postanowił okupant niemiecki. Z licznymi ludźmi musieliśmy iść na dworzec Warszawy Zachodniej. W kolejce czekaliśmy parę godzin na pociąg, który miał nas zawieść w nieznane. W międzyczasie na polu znaleźliśmy W kolejce czekaliśmy parę godzin na pociąg, który miał nas zawieść w nieznane. kartofle. Rozpaliliśmy ognisko i je upiekliśmy bardzo nam smakowały. Nadeszła nasza kolej i znaleźliśmy się w wagonie towarowym. Przed wieczorem pociąg ruszył, w nocy pociąg zatrzymał się w polu. Na szczęście drzwi wagonu nie były zamknięte – wyskakiwaliśmy z wagonu, gdy tylko światło reflektora obróciło się na inną stronę. Leżeliśmy na polu wśród kartofli, Niemcy zaczęli strzelać i pociąg ruszył. Po odjechaniu pociągu wstaliśmy i ruszyliśmy w kierunku palącego się światła. Trafiliśmy do domu gospodarza, który nas ukrył w stodole na słomę i powiedział, że rano musimy opuścić wieś bo Niemcy szukają zbiegów z Warszawy. Byliśmy blisko I/2014 iszy 29 KĄCIK DLA RODZICÓW I DZIECI 30 iszy I/2014 KĄCIK DLA RODZICÓW I DZIECI Dziś kiedy znamy tragiczny przebieg i finał powstania, trudno mi zrozumieć tę niepojętą radość jaką wówczas przeżywaliśmy. O powstańcach wiemy już wszystko, ale co z cywilami? Nie wiadomo dokładnie ile ich zginęło może 200 tysięcy. Cywile nie mają swojego pomnika w Warszawie. A powinni mieć. Dla ludności cywilnej powstanie warszawskie było piekłem i tragedią. Skierniewic. Rano wsiedliśmy do pociągu i szczęśliwie dojechaliśmy do rodziny, która mieszkała w Pruszkowie. Zakwaterowaliśmy się tutaj do 16 stycznia 1945 roku Dziś kiedy znamy tragiczny przebieg i finał powstania, trudno mi zrozumieć tę niepojętą radość jaką wówczas przeżywaliśmy. Wyrosła ona z męki okupacji niemieckiej, którą przeżywaliśmy przez pięć lat. Byliśmy przygotowani na wszystko. Przez lata okupacji zobojętnieliśmy na niebezpieczeństwa, które groziło na każdym kroku. Ale krzepiła nas wiara, że polski ruch oporu przyśpieszy moment wkroczenia wojsk radzieckich do Warszawy i zmusi Niemców do natychmiastowego opuszczenia miasta. O powstańcach wiemy już wszystko, ale co z cywilami? Cywile nie mają swojego pomnika w Warszawie. A powinni mieć. Przyznano Włodzimierzowi Śmiecińskiemu Odznakę Honorową im. Krystyny Krahelskiej za ocalenie od zapomnienia bohaterstwa żołnierzy i ludności cywilnej w Powstaniu Warszawskim „44’ przez Zarząd Główny Towarzystwa Przyjaciół Warszawy w 2011r. Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego I/2014 iszy 31 Polecamy: http://centrumcyfrowe.pl/czytelnia/przewodnik-po-otwartosci-dla-organizacji-pozarzadowych/ Centrum Cyfrowe Projekt: Polska / Creative Commons Polska