Świat Ciszy

Transkrypt

Świat Ciszy
iszy
III/2014
ISSN 1509-5436
czasopismo niesłyszących i nie tylko...
Jak rozumieć sztukę niesłyszących? (4)
Galeria Faras (16)
Otwarcie spółdzielni FADO (22)
Powstanie Warszawskie 1944 r.
(30)
wystawa GAG, fot. O.Koczorowski
GŁUSI W KULTURZE
KULTURA OTWARTA NA GŁUCHYCH
NASZE SPRAWY
KĄCIK DLA RODZICÓW I DZIECI
Kajetana Maciejska-Roczan
prezes ZG PZG
Drodzy Czytelnicy!
Z
przyjemnością oddajemy w Państwa ręce kolejny numer naszego kwartalnika dofinansowanego ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach Programu Promocja Literatury i Czytelnictwa Priorytetu – Czasopisma.
Cieszymy się, że nowa formuła czasopisma tak bardzo się Państwu podoba, a tłumaczenia artykułów
w języku migowym na naszej stronie www.swiatciszy.pl zyskują coraz więcej odbiorców.
Aktualny, trzeci w tym roku numer „Świata Ciszy” poświęciliśmy sztuce, którą traktujemy i dosłownie
i metaforycznie. Tematem numeru jest GAG czyli Grupa Artystów Głuchych, ludzi których łączy przyjaźń
i pasja tworzenia tak głęboka, że odnoszą sukcesy wszędzie, gdzie prezentują swoje prace – i w Polsce
i poza jej granicami. Wspólnie z nimi zastanowimy się jak rozumieć sztukę niesłyszących.
W numerze nie zabraknie też informacji o trochę starszych polskich artystach wywodzących się ze środowiska niesłyszących czyli Nikiforze Krynickim i Kazimierzu Wiszniewskim. Promować będziemy
sztukę plastycznego opowiadania o przeszłości: tym razem publikujemy wspomnienia dwunastoletniego
Śmiecińskiego z Powstania Warszawskiego. Zapowiemy otwarcie Galerii Faras w Muzeum Narodowym
w Warszawie, będziemy świętować okrągłą rocznicę zorganizowanej turystyki w PZG i otwarcie spółdzielni socjalnej w Łodzi. To nie wszystko co przygotowała dla Państwa redakcja w tym numerze. Na naszych
czytelników czeka wiele innych niespodzianek na stronach „Świata Ciszy”.
Życzymy udanej lektury!
iszy
Wydawca:
Polski Związek Głuchych Zarząd Główny
ul. Białostocka 4, 03-741 Warszawa
www.swiatciszy.pl, www.pzg.org.pl
Redaktor Naczelna:
Kajetana Maciejska-Roczan
Redaktorki prowadzące:
Agnieszka Grabowska,
Benita Świerżewska
Kwartalnik Świat Ciszy w 2014 r. jest dofinansowany ze środków Ministerstwa
Kultury i Dziedzictwa Narodowego
2
iszy
I/2014
Zespół Redakcji:
pracownicy, stażyści, wolontariusze PZG
Grafika i DTP:
Efekt s.j.
Materiałów redakcyjnych wydawnictwo
nie wysyła do autoryzacji. Redakcja nie
zwraca materiałów niezamówionych
oraz zastrzega sobie prawo do skracania i adjustacji tekstów, a także zmiany
tytułów. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Przedruk materiałów lub ich części tylko za pisemną zgodną redakcji. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności
za treść reklam i ogłoszeń. Artykuły te
nie muszą odzwierciedlać poglądów
wydawnictwa.
Numer poświęcony sztuce
SPIS TREŚCI
GŁUSI W KULTURZE:
Jak rozumieć sztukę niesłyszących?
4
GAG czyli Grupa Artystów Głuchych
11 Wybitny artysta grafik i głuchoniemy
malarz z Krynicy
13 Galeria KREDENS
14 Współczesna Madonna z dzieciątkiem
KULTURA OTWARTA NA GŁUCHYCH
16 Galeria Faras w Muzeum Narodowym
w Warszawie – zapowiedź
17 Jeszcze kilka słów o MMM
Jak rozumieć sztukę
niesłyszących
18 Polskie „Happy” – wywiad z Beatą
Strzelczyk
4
NASZE SPRAWY
22 Otwarcie spółdzielni FADO
23 Droga do samodzielności – projekt
w Bielsku-Białej
24 60 lat zorganizowanej turystyki w PZG
KĄCIK RODZICÓW I DZIECI
27
28
Elementarz w języku migowym
Powstanie Warszawskie 1944 r.
oczami dwunastoletniego
niesłyszącego chłopca
Powstanie
Warszawskie
28
Galeria
Faras
16
Otwarcie
spółdzielni Fado
22
I/2014
iszy
3
Agnieszka Kołodziejczak
Jak rozumieć
sztukę niesłyszących?
Wielu ludzi próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie „Kim tak właściwie jestem?”
poprzez ukierunkowanie światopoglądowe, cechy psychofizyczne i określenie własnej przynależności do określonej grupy społecznej, w ramach której
członkowie grupy są związani ze sobą kulturowo i społecznie. Tożsamość nasza
kształtuje się także poprzez porównywanie się z innymi ludźmi. Dostrzeżenie
wspólnych właściwości z innymi osobami z grupy, w której żyjemy, np. rodziny,
oraz odrębności tych grup stanowi podstawę tożsamości społecznej.
R
odzajem tożsamości społecznej jest deaf-art. czyli sztuka osób niesłyszących albo głuchych. Od kilkunastu
lat co roku odbywają się plenery malarskie dla osób niesłyszących w całej Polsce a nawet za granicą. Od około 3
lat odbywają się jedynie plenery prywatne, tzw. prywatne
inicjatywy artystów głuchych. Silna tradycja wyjazdów
plenerowych pozwoliła na rozwój artystyczny i wyłonienie
się grupy najbardziej znaczących artystów niesłyszących
w Polsce1.
Stylistyka i kierunki twórczości każdego z tych artystów
są różnorodne. Co ciekawe, nie ma w tej grupie artystów silnego podziału na profesjonalistów i amatorów.
Zarówno w grupie profesjonalistów jak i w grupie amatorów można dostrzec bardzo ciekawe indywidualności
i osobowości artystyczne, mające swój niepowtarzalny
styl, rozpoznawalny na pierwszy rzut oka. Przykładami
pierwszymi z brzegu w kręgu profesjonalistów są takie
osobowości jak Sylwia Stankiewicz, Marek Lasecki, Jacek Gałczyński, Michał Justycki, Justyna Kieruzalska,
Katarzyna Szafran, Tomasz Grabowski, Karolina Jakóbczak a w grupie amatorów Alfred Polok, Renata Rosiek,
Danuta Giergun, Jadwiga Starczyńska, Kazimierz Witek,
Mirosław Śledź.
1 Marek Lasecki w swym wykładzie na sierpniowej konferencji „Głusi
mają głos 2” w roku 2009 w Warszawie podkreślał, że w stosunku do
innych krajów polscy artyści stanowią bardzo silną grupę artystyczną w liczbie ok. 119 osób (jest to liczba obejmująca tylko samych
malarzy).
4
iszy
I/2014
W związku z tym pojawił się problem nazewnictwa, rozumienia i wartościowania sztuki osób niesłyszących.
W Polsce przeważnie używa się terminu sztuka osób niesłyszących, bo jest to nazwa jednoznacznie informująca
o tym, jakie osoby tworzą daną sztukę.
Klasyfikacje i nazewnictwo w historii sztuki z reguły się
opierają na historycznym i geograficznym rozróżnieniu
sztuki, a nie z punktu widzenia określonej grupy społecznej. Oficjalnie uznane nazwy to np. sztuka Meksyku, sztuka
AmerykiPołudniowej, sztuka Chin, sztuka renesansu itp.
Z reguły w mediach mówi się o sztuce osób niepełnosprawnych, czyli osób z wadą słuchu, niepełnosprawnych umysłowo, ruchowo i ociemniałych.
Definicja ta jest używana raczej w kontekście określonej
grupy ludzi połączonych podobnym problemem, aniżeli
w kontekście wspólnej stylistyki bądź charakterystycznej
regionalizacji.
Kim tak właściwie jestem?
Za definicją idzie przekonanie, że osoby mimo swej „niepełnosprawności” tworzą wartościową sztukę. Definicja
sztuka osób niesłyszących jest zawężoną częścią rozumienia sztuki osób niepełnosprawnych. Trzeba pamiętać,
że środowisko niesłyszących nie jest jeszcze oficjalnie
uznaną mniejszością językowo – kulturową. Jedynie ustawa
o języku migowym sprawiła, że PJM jako język środowiska
został oficjalnie dostrzeżony na niwie prawnej i urzędowej.
Od paru lat w środowisku niesłyszących toczy się ożywiona
Wystawa GAG Warszawa 2012 – obrazy od lewej: M. Justycki, M.Lasecki, K.Hołda, J.Kieruzalska; fot. O. Koczorowski
dyskusja na temat Kultury Głuchych, tożsamości osób niesłyszących w kontekście obrony Polskiego Języka Migowego i ustawy o PJM. Plenery malarskie budują tożsamość
niesłyszącego artysty i wzmacniają jego poczucie wspólnoty ze środowiskiem artystów niesłyszących. Zarazem
pojawia się problem samej sztuki osób niesłyszących i rozumienia jej definicji w kontekście tematyki oraz odwołań
się do popularnych w ostatnim czasie symboli tj. motyl,
logo ucha, symbol aparatu słuchowego, dwie ręce migające
lub jedna migająca alfabet PJM.
W wyniku wieloletnich własnych obserwacji życia artystycznego niesłyszących, mogę powiedzieć,
że nie ma na pierwszy rzut oka specyficznych stylistycznych bądź tematycznych oznak, pozwalających się domyślać, że dany obraz namalowała osoba głucha.
Rodzajem tożsamości społecznej jest
deaf-art. czyli sztuka osób niesłyszących
albo głuchych.
W ciągu kilkunastu lat plenerów artystycznych widziałam
tylko jedną kompleksową wystawę twórczości, która sugeruje w sposób jednoznaczny głuchotę artysty. Była to mała
wystawa twórczości Przemysława Sławika. Prace jego sprzed
kilku lat zostały pokazane na wystawie poplenerowej w siedzibie Mazowieckiego Oddziału PZG i oscylowały wokół
tematu głuchoty a ściślej ujmując, motywu ludzkiego ucha.
Prace Sławika można by określić lub przypisać do modnego
już za granicą kierunku o nazwie deafart2. Deafart charakteryzuje się tym, że przede wszystkim wykorzystywane
są symbole odnoszące się do pojęcia głuchoty i sytuacji
osób niesłyszących w społeczeństwie. Można wiele takich
prac zobaczyć w innych krajach, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. W USA jest silnie wykształcona grupa artystów
tworzących deaf-art: Chuck Baird, Nancy Rourke, Susan
Dupor, Betty Miller, która zarazem próbuje analizować naturę deaf-artu. Deaf View/Image Art. – jest to nazwa ruchu artystów niesłyszących w Stanach właściwie do lat 70
tych, od pierwszej wystawy Betty Miller. W 1989 roku podczas czterodniowego warsztatu Festiwalu Sztuki Głuchych
w Gallaudecie, Betty Miller and Paul Johnston (prowadzący ten warsztat) sformułowali manifest definiujący Deaf
Culture Art, De’Via manifesto. Deaf- art. w ujęciu De’Via
opiera się na doświadczeniach bycia głuchym, wyrażaniu
tożsamości artysty głuchego, pokazywaniu metafor pokazujących świat głuchych. De’Via silnie podkreśla genezę
sztuki wypływającą z doświadczenia głuchego artysty przebywającego wśród głuchych i silnie manifestującego dumę
głuchoty. Co ciekawe De’Via z tego punktu widzenia włącza do tego ruchu artystycznego artystów będących CODA.
Jeżeli chodzi o technikę prac to artyści preferują kontrastowe kolory, intensywne gamy kolorów, kontrastowe faktury,
przesadzoną gestykulację twarzy, rąk, Lata temu na Dniach
2 O tym wspominał także Marek Lasecki na GMG 2. Można również
znaleźć sporo źródeł w Internecie na temat deafartu. Przykładowymi
modelowymi artystami deaf-artu są Chuck Baird, Betty Miller, Susan
Dupor, Nancy Rourke.
I/2014
iszy
5
GŁUSI W KULTURZE
A. Kolodziejczak
Ego blues, 2012
6
iszy
D. Gierun Drzewo życia,
technika mieszana
Prace O. Koczorowskiego na wystawie
Silence is not strange as you think,Warszawa 2014,
fot. O. Koczorowski
D. Kotowski, fotografia z serii Kobieta Mężczyzna 2013
Portret Marka Laseckiego autorstwa M. Justyckiego
a w tle obrazy T. Grabowskiego, Warszawa 2012, fot. K. Hołda
K. Kicke Dialog
Plener malarski w Dobrzeniu Wielkim 2009,
M. K. Lasecki Portret Renaty Rosiek, fot. O.Koczorowski
I/2014
GŁUSI W KULTURZE
Kultury Głuchych w Kolonii w Niemczech mogłam zobaczyć prezentację twórczości niemieckich artystów eksponujących temat alfabetu języka migowego. Obrazy alfabetu
języka migowego zostały wykonane w sposób tradycyjny,
jeżeli chodzi o układ dłoni i kompozycję na obrazie. Różniły się jedynie techniką malowania (fakturalne ujęcie, rysunek, grafika, malarstwo).
Kilka lat temu po raz pierwszy został zorganizowany przez
Instytut Polskiego Języka Migowego konkurs malarski i fotograficzny na temat języka migowego i Kultury Głuchych.
Prace zostały pokazane podczas Pierwszego Festiwalu Kultury Głuchych przy Instytucie Głuchoniemych w Warszawie na placu trzech Krzyży.
W przypadku fotografii konkursowych dominantą tematyczną były migające ręce, sylwetki osób migających.
W przypadku prac malarskich można było zaobserwować
podobną tematykę, ale dłonie pojawiały się jako symbol
w stosunku do koloru i faktury obrazów oraz ich tła, także
pojawiał się symbol ucha wypełnionego różnymi hałasami
ciszy i emocjami osoby Głuchej, lub grupa ludzi idących
w kierunku słońca, którym okazuje się być wielki żółty motyl (popularny symbol Głuchoty przez duże G).
W związku z ostatnimi trendami i modą na wszelkie obrazy związane z deafart, pojawił się problem wartościowania
sztuki deafart i sztuki osób niesłyszących nie zawierającej
wyraźnych symboli Głuchoty oraz wyraźnych odniesień
do sytuacji osób Głuchych w społeczeństwie.
W języku angielskim łatwiej utworzyć nazwę, gdyż deafart
niesie ze sobą konkretne przesłanie o sztuce niesłyszących.
Z kolei w języku polskim rodzi się problem rozumienia
znaczenia wyrażenia (dosłowne tłumaczenie deafart): głucha sztuka. Ta translacja jest niefortunna, gdyż sugeruje,
że sztuka jest zamknięta („głucha”) na życie. Lepsze tłumaczenie jest: sztuka Głuchych. I tu też powstaje problem,
czy pisać dużą literą czy małą. Gdyż Głusi pisani przez duże
G to Głusi kulturowo i mający tożsamość osoby Głuchej.
A do głuchych przez małe g zaliczamy wszystkie pozostałe osoby, które przeważnie znajdują się pomiędzy dwoma
światami, wychowani byli w rodzinach słyszących i ich językiem jest język foniczny.
Wyrażenie „sztuka osób niesłyszących” jest najbardziej neutralne, pokazujące, że dana sztukę tworzą osoby niesłyszące.
Deafart charakteryzuje się tym, że
przede wszystkim wykorzystywane
są symbole odnoszące się do pojęcia
głuchoty i sytuacji osób niesłyszących
w społeczeństwie.
Pojawiają się czasami głosy, że tak naprawdę sztuki Głuchych
nie ma z powodu braku namacalnych symboli i odniesień.
Trudno tutaj się wypowiedzieć, ze względu na to, że obszar
deafartu w Polsce jest jeszcze zbyt mały by móc prowadzić
jakiekolwiek dokładniejsze badania. Na dzień dzisiejszy
wskutek wieloletniej obserwacji mogę powiedzieć, że pod
względem stylistyki i tematyki sztuka w Polsce jest bardzo
różnorodna i nie można mówić jeszcze o silnej tendencji deafartu pod względem formalnym i treściowym.
Zarzut, że nie ma sztuki Głuchych, jest częściowo słuszny,
ze względu na brak jednoznacznych odniesień zwłaszcza
pod względem treściowym.
Dotychczasowa tematyka obrazów osób niesłyszących właściwie nie różni się niczym od tematyki innych obrazów. Głusi mają podobne emocje, podobne zmartwienia, różnorakie
doświadczenia życiowe i trudno by tutaj mówić o jakiejkolwiek specyfice tematycznej bądź formalnej charakterystycznej tylko i wyłącznie dla grupy artystów niesłyszących.
Patrząc na obraz odbieramy go w sposób estetyczny, czyli
kierujemy się na ogół upodobaniami estetycznymi. Dopiero informacja o tym, że twórca jest niesłyszący, przyczynia
się lub nie do innego spojrzenia na obraz. Wtedy możemy
zacząć obraz interpretować z punktu widzenia osoby niesłyszącej, próbować sobie wyobrazić jej emocje, jej poczucie izolacji ze społeczeństwa, itp.
Głusi mają podobne emocje, podobne
zmartwienia, różnorakie doświadczenia życiowe i trudno by tutaj mówić
o jakiejkolwiek specyfice tematycznej
bądź formalnej charakterystycznej
tylko i wyłącznie dla grupy artystów
niesłyszących.
Z pewnością tematyką, która by jednoznacznie wskazywała
na głuchotę artysty, jest tematyka figuralna i tematyka symboliczna związana z obszarem głuchoty.
W miarę upływu czasu możliwości eksploracji zestawu
motywów wydają się być nieco ograniczone i zaprzeczające
przyjmowanej z reguły tezie, że sztuka jest wolna.
W przypadku sztuki polskich artystów niesłyszących brak
takich symboli być może wiąże się z tym, że większość artystów ma problemy z własną tożsamością i przynależnością
do Kultury Głuchych. A grupa polskich artystów jest zbyt
mała, by robić jakiekolwiek ograniczenia i separować się
od osób nie będących Głuchymi kulturowo. Porównując sytuację w Polsce z sytuacją w USA, można zauważyć, jak silnie
jest związany problem deaf-art z aktualną sytuacją prawną
i społeczną osób niesłyszących
Być może jest inna przyczyna, a mianowicie to, że obszar wizualnych symboli nie należy do obszarów eksploracji twórczej danego artysty. Artysta nie jest bowiem zainteresowany
pokazywaniem tego świata, albo i też nie ma świadomości,
i też nie czuje takiej potrzeby by uzewnętrzniać swoje emocje
i swoją głuchotę. Nie należy pochopnie osądzać, ze ma jakieś
kompleksy lub zahamowania. Być może on czuje, że chce
pokazać coś innego a nie tylko symbole głuchoty.
Obraz malarski nie oddaje w pełni specyfiki głuchoty
i świata osoby niesłyszącej. Moim zdaniem może to pokazać jedynie film. Film może uchwycić specyfikę życia
I/2014
iszy
7
GŁUSI W KULTURZE
Także ostatnio pojawiła się wystawa
prezentowana w galerii Kredens w Łodzi podczas tegorocznej Nocy Muzeów – wystawa Justyny Kieruzalskiej pt:
Nie rozumiem, co mówisz, proszę, napisz
na kartce. Tytuł wystawy jest nawiązaniem do życia osób głuchych i problemów, z jakimi muszą się zmagać w tzw.
zwyczajnych sytuacjach w bankach,
klinikach, urzędach, czy sądach. Sprawy z pozoru banalne i łatwe do załatwienia, dla osób z wadą słuchu stają się
prawdziwą przeszkodą. Prace pokazują
rzeczywistość społeczności, dla której
głównym problemem jest bariera komunikacyjna, starając się żeby osoby słyszące postawiły się na miejscu głuchych.
Pierwsza zagraniczna wystawa GAG Polska usłyszana duszą, Petersburg 2013, fot. O.Koczorowski Byłabym skłonna do wyodrębnienia
trzeciej grupy, która nie ma ambicji
osoby niesłyszącej, przestrzeń jej języka migowego. Język
uczestniczenia
w
mainstreamie
sztuki współczesnej ani też
migowy może być najpełniej pokazany w ruchu z podkrenie
tworzy
sztuki
deaf-art
pod
względem
treściowym. Co cieśleniem ciszy dźwięków. Obraz fotograficzny chwyta jedykawe,
ta
grupa
jest
świadoma
tego,
że
nie
zaistnieje w mainie chwilę, zatrzymany kadr, podobnie jak obraz malarski.
nstreamie
i
że
nawet
nie
próbuje
tego
robić.
Pod względem
Obserwując artystyczne wydarzenia w świecie niesłyszątreściowym
lubią
malować
to,
co
widzą
i
to,
co
im się podoba.
cych, można od razu dostrzec, że tematyka deaf-art pojaNie
czują
potrzeby
wyrażania
swej
głuchoty
i
jej
problemów
wia się okazjonalnie przy okazji organizacji tematycznych
w
malarstwie
czy
sztukach
wizualnych.
imprez i konkursów artystycznych (malarskich i fotograficznych) na temat związany z Kulturą Głuchych.
Nie jest jednak to tematyka dominująca w twórczości polskich artystów.
Najpełniej swoją tożsamość osoby niesłyszącej wyraża poprzez przynależność do grupy artystów niesłyszących, do ludzi z podobnym problemem i doświadczeniem życiowym.
Sztuka niesłyszących ma swoje znaczenie niekoniecznie
tylko i wyłącznie w obszarze symboliki ale i także w obszarze ekspresji i wyrażania emocji na obrazie. Interesujące jest to, że wielu artystów, którzy nie słyszą od urodzenia,
nie czują większej potrzeby manifestacji swej głuchoty.
Dr B. Miller podkreśla, że właściwie istnieją dwie grupy
artystów niesłyszących – grupa artystów, próbujących się
włączyć w mainstream sztuki współczesnej w świecie słyszących i grupa artystów z pełną świadomością tworzącą deafart pod względem treściowymi silnie związana ze światem
niesłyszących. W USA to Susan Dupor, i Nancy Rourke,
która otrzymała stypendium na realizację cyklu prac ekspresjonistycznych związanych z historią Głuchych w USA.
W Polsce tego typu cykl zaczął realizować Marek Krzysztof
Lasecki – pierwsze obrazy zostały zaprezentowane w roku
2010 w galerii Stara Prochoffnia w Warszawie i towarzyszyły Festiwalowi Integracja ty i ja w Koszalinie (ekspozycje
na Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie i podczas Festiwalu w Koszalinie w Bibliotece Koszalińskiej). Obrazy
Marka Krzysztofa Laseckiego prezentują portrety znanych
postaci osób niesłyszących, przyjaciół artysty, znajomych.
W przypadku 1 grupy o tyle trudno jest jej się przebić,
ponieważ sztuka osób niesłyszących nie jest zauważana
w świecie sztuki współczesnej, kuratorzy nie maja nawet
pojęcia o tym, ze istnieje coś takiego jak deaf-art.
8
iszy
I/2014
Siła sztuki niesłyszących w Polsce
polega na grupie silnych indywidualności, z których każda ma swój rozpoznawalny styl twórczości i najczęściej
przez to pokazuje swoje emocje i pozytywne lub negatywne poczucie bycia w świecie ciszy.
Bardzo możliwe, że nie czują takiej potrzeby z różnych powodów tj. braku świadomości Kultury Głuchych, rozumienia głuchoty jako przykrego doświadczenia determinującego
ich życie codzienne, braku dumy z bycia głuchym itp. Takich
powodów można jedynie się domyślać.
Uważam, że. Ciszę też można pokazać na różne sposoby. Dodam, że pierwszym krokiem w kierunku deaf-art w Polsce był
zorganizowany konkurs fotograficzny na temat ciszy podczas
1 festiwalu EFSON w Łodzi.
Nie należy zapominać o tym, że interpretacja odbiorcy
nie będzie się z reguły pokrywała z intencjami artysty. Artysta
ma swoją wrażliwość i nie powinien być ograniczony przez
nakaz malowania tylko i wyłącznie w sumie wąskiego zestawu symboli głuchoty, by móc pokazać swój stan emocjonalny.
Sztuka nie byłaby intrygująca i tak interesująca, gdyby
wszyscy malowali w podobny sposób i posługiwali się
tymi samymi symbolami ze świata ciszy.
GŁUSI W KULTURZE
Pierwsza wystawa inaugurująca powstanie GAG odbyła
się w dniu 15 września 2012 r. w Bibliotece Ordynacji Krasińskich w Warszawie dzięki uprzejmości Stowarzyszenia
Mieszkańców Ulicy Smolnej (organizacji pozarządowej
mającej na celu promowanie lokalnych młodych talentów,
polskiej kultury i sztuki) oraz pomysłowi współzałożycieli
GAG – Marka Krzysztofa Laseckiego i Tomasza Grabowskiego. Było to jednodniowe kilkugodzinne wydarzenie
inaugurujące powstanie pierwszej takiej grupy artystów
niesłyszących w Polsce. W wystawie wzięło udział 20 artystów z całej Polski. Na ścianach Biblioteki Krasińskich
zawisło ponad sto prac osobowości artystycznych środowiska niesłyszących w Polsce. Zwiedzający mogli podziwiać prace graficzne, prace fotograficzne, prace malarskie
20 osobowości artystycznych w przeróżnych stylach artystycznych i różnorodnych sposobach wyrażania emocji
na różnych materiałach i za pomocą przeróżnych środków
plastycznych. „Sztuka Głuchych” pokazała swój potencjał
artystyczny nagromadzony przez lata wyjazdów plenerowych i zadzierzgniętych więzi przyjacielskich i niezwykle efektywnej wymiany doświadczeń artystycznych.
Druga wystawa GAG „Widzę, nie słyszę, tworzę” odbyła
się w dniu 9 marca 2013 r. w Centrum Kultury ZAMEK
w Poznaniu. Wystawa stała się kolejną prezentacją prac
artystycznych członków GAG wraz z artystami z Ukrainy. Kolejne wydarzenie było znaczącym wydarzeniem,
ponieważ wystawa „Silence is not strange as you think”
towarzyszyła ważnemu międzynarodowemu wydarzeniu
kulturalnemu w Łodzi, czyli Fotofestiwalowi w roku 2013.
Wystawa odbyła się w dniu 10 czerwca 2013 w Domu Literatury w Łodzi. Tematem przewodnim Fotofestiwalu był
„Inny punkt widzenia”. Temat polegał na prezentacji ciszy
z punktu widzenia głuchych i niedosłyszących fotografów.
Każda z tych serii zdjęć jest interesująca i przedstawia osobny punkt widzenia artystów. To ma też na celu zwrócenie
uwagi na Świat Ciszy w którym Ci fotografowie na co dzień
żyją oraz uświadomienie słyszącym widzom, że obok nich
istnieje świat, w którym nie ma dźwięku.
Kolejna wystawa „Tworzę więc jestem” została zorganizowana w Wyższej Szkole Technicznej w Zabrzu.
I czas wspomnieć o wystawach zagranicznych w Petersburgu: „Polska usłyszana duszą” połączona z pobytem
grupy artystów GAG w Petersburgu na zaproszenie Petersburskiego Związku Artystów Plastyków i rosyjskiego
Stowarzyszenia „Przyjazne środowisko dla osób niepełnosprawnych”. Także później w Petersburgu została zorganizowana Międzynarodowa Wystawa Artystów Głuchych,
w której brało udział 4 artystów z GAG pt.: „Świat usłyszany duszą”. Także w Budapeszcie została zorganizowana
wystawa artystów węgierskich i polskich. Była to kolejna
Miniplener malarski w Łodzi, A. Kokodziejczak, źródło archiwum GAG
Plener malarski PZG w Jarkowicach 2004, źródło archiwum GAG
GAG
W tym momencie należy wspomnieć o powstaniu polskiej
grupy GAG. GAG to inaczej Grupa Artystów Głuchych.
Łączy członków grupy GAG miłość do sztuki, każdy z nich
uprawia inny jej rodzaj. Malarstwo, rysunek, rzeźba, fotografia, grafika komputerowa, grafika warsztatowa, sztuka
medialna i inne.
Korzeni GAG należy szukać w wieloletnich plenerach dla
artystów głuchych organizowanych od roku 1995 w Polsce
(organizowanych przez Polski Związek Głuchych). Na bazie zawartych przyjaźni, znajomości i silnej integracji artystów głuchych, po latach w roku 2012 powstała Grupa
Artystów Głuchych. Członkami są artyści głusi, słabosłyszący, których łączy wspólna pasja i życie w Świecie Ciszy.
Grupa została założona na Facebooku w 2012 roku,
ale nieoficjalne wydarzenia GAG miały miejsce dużo
wcześniej. Między innymi do nich należą prywatne plenery organizowane w Łodzi, Opolu, Suwałkach, Ciężkowicach, Raciborzu. Szczególnie w roku 2012 miały miejsce
dwie wystawy poprzedzające powstanie GAG – wystawa
poplenerowa w Suwałkach, wystawa sześciu artystów niesłyszących w Stacji Nowa Gdynia w Zgierzu oraz wystawa
w Bibliotece Ordynacji Krasińskich w Warszawie oficjalnie
inaugurująca powstanie GAG. Grupa jest zamknięta i zorientowana na organizację profesjonalnych wystaw, plenerów i wydarzeń kulturalnych z udziałem GAG. Członkami
jest ok. 25 osób – można określić większość z nich, jako
absolutną elitę artystyczną środowiska głuchych w Polsce.
Jest obecnie rok 2014 a dorobek GAG liczy już kilka wystaw w całej Polsce i za granicą.
GAG to inaczej Grupa Artystów Głuchych.
I/2014
iszy
9
GŁUSI W KULTURZE
Wystawa GAG Silence is not strange as you think, Łódź 2013, fot. O. Koczorowski
Wystawa Polska usłyszana duszą, Petersburg 2013, fot. K. Hołda
Plener malarski PZG w Orońsku 2009, fot. M. Lasecki
prezentacja GAG w ramach promocji głuchych twórców
polskich tym razem przy współpracy z artystami z Węgier
W dniu 27 marca 2014 roku w Galerii DAP 3, w Domu
Artysty Plastyka w Warszawie odbył się wernisaż wystawy „Silence is not so strange as you think”. To jest fotograficzna prezentacja ciszy z punktu widzenia Głuchych
i Niedosłyszących artystów, która ma na celu zwrócenie
uwagi osób słyszących na istnienie świata pozbawionego
dźwięku. Podczas wernisażu zostały zaprezentowane także
animacje autorstwa Tomasza Grabowskiego pod tytułem:
„Inny” i „Magiczne rękawiczki” mówiące o ważności komunikacji w języku migowym jako wyznacznika tożsamości i osobowości osób głuchych.
Widzę, nie słyszę, tworzę.
Ten rok to czas na kolejne wystawy, kolejne wydarzenia
łączące grupę GAG i także kolejne ważne kroki zmierzające do współpracy z instytucjami kulturalnymi w Polsce.
Cenną i niepowtarzalną inicjatywą GAG jest tworzenie
10
iszy
I/2014
leksykonu terminów sztuk pięknych w języku migowym przy współpracy z Galerią Narodową Zachęta wraz
z tłumaczeniem definicji pojęć artystycznych na język
migowy.
Minęło 19 miesięcy od momentu oficjalnej inauguracji
GAG i w związku z tym nasuwa się parę refleksji osobistych. Te kilkanaście miesięcy pokazało wiele. Pokazało
przede wszystkim, jak dużo jest do zrobienia w samym
środowisku niesłyszących artystów. Prawdziwym celem GAG jest rozwój artystyczny i otwarcie się na świat
sztuki wystawienniczej w Polsce i za granicą. Coraz bardziej widać, że myślenie tego typu, że: coś tam pomaluję i już jestem artystą głuchym, jest kompletnie błędne.
Bycie artystą to rozwijanie konsekwentnego artystycznego przekazu wraz z rozwojem warsztatu artystycznego i środków artystycznych tego przekazu. Trzeba mieć
coś do powiedzenia sensownego, żeby na rynku zaistnieć
przy udziale odrobiny szczęścia. Samo postawienie plamy na płótnie, albo stempla połówki jabłka nic nie przesądza. Trzeba jeszcze konsekwentnie i profesjonalnie
się wystawiać i promować i przede wszystkim tworzyć
z roku na rok coraz to dojrzalsze prace artystyczne. Samo
istnienie grupy GAG to dopiero początek. Najważniejsza
w utrzymaniu takiej grupy jest współpraca i podział zadań,
aktywność osób działających. Niestety z biegiem czasu
można zaobserwować grupę osób biernych, które czekają
wyłącznie na to, że ktoś zorganizuje dla nich wystawę.
W miarę upływu czasu okazuje się, że szkoda tracić energię na tego typu osoby. Tworzenie i utrzymanie grupy artystycznej ma sens przy ograniczonej ilości członków tej
grupy. Muszą to być ludzie, którzy naprawdę tego chcą
i zależy im na wspólnym działaniu i wspólnej pracy nierzadko przeplatanej żywymi dyskusjami i wspólnym szukaniem efektywnych rozwiązań zaistniałych problemów.
Warto dodać, że obecni członkowie GAG pochodzą z różnych stron Polski i łączy ich wiele więzi przyjacielskich
i pomimo odległości potrafią się ze sobą porozumieć
i wypracować wspólne działania. I z biegiem czasu coraz bardziej widać, że potrzebna jest znajomość języków
obcych – zwłaszcza języka angielskiego – (nie tylko języka międzynarodowego migowego – International Sign
Language – ISL) – tego wymaga otwarcie się na kontakty międzynarodowe, a także znajomość realiów pracy
w organizacjach kulturalnych i pozarządowych – bo z reguły te organizacje zajmują się kulturą i upowszechnianiem sztuki oraz zdobywaniem środków finansowych
na te działania.
Samo postawienie plamy na płótnie,
albo stempla połówki jabłka nic nie
przesądza.
A przede wszystkim potrzebna jest pasja realizowania celów i wspólnej owocnej pracy.
GŁUSI W KULTURZE
Kazimierz Wiszniewski
k
fi
a
r
g
a
t
s
y
t
r
a
y
c
i
Wybitny
n
y
r
K
z
z
r
a
l
ma
i głuchoniemy
Świat Głuchych nr 4/1961, Świat Głuchych nr 2/1960
Kazimierz Wiszniewski – twórca o oryginalnym obliczu i samorodnym talencie, swym
bogatym dorobkiem artystycznym zdobył uznanie nie tylko w kraju lecz i za granicą.
Jego wierność sztuce zasługuje na tym większe uznanie, że od pierwszych dni swego
życia był głuchoniemy. Mimo to z niezłomnym uporem i godna podziwu wytrwałością szedł ku jasno wytkniętemu celowi życia – którym było służenie sztuce.
K
azimierz Winszewski urodził się
17 czerwca 1894 roku w Warszawie. Ojciec jego zajmował wybitne stanowisko w sądownictwie wojskowym.
Jako kilkuletnie dziecko stracił oboje
rodziców. Od dziesiątego roku życia
przebywał w Instytucie Głuchoniemych w Warszawie, gdzie przejawiał
niezwykły u dziecka pociąg do sztuki,
można powiedzieć że nie rozstawał się
nigdy z ołówkiem, kredkami i pędzlem. Po ukończeniu Instytutu chłopiec
został skierowany do warszawskiej
Szkoły Sztuk Pięknych, gdzie kształcił
się pod kierunkiem wybitnych profesorów. Następnie uczęszczał do szkoły
zdobniczej w Warszawie, którą kończy
w 1921 roku. Szkoła ta wywarła największy wpływ na jego wiedzę fachową z dziedziny plastyki, w czym
największą zasługę mają profesorowie:
M. Kotarbiński (malarstwo, rysunek),
E. Trojanowska (sztuka dekoracyjna,
zdobnictwo) i W. Skoczylas (grafika).
Pod wpływem tego ostatniego w świadomości artystycznej Wiszniewskiego
dokonał się zasadniczy zwrot od malarstwa ku grafice, a zwłaszcza jego dorobek w dziedzinie drzeworytu.
Spuścizna artystyczna Kazimierz Wiszniewskiego obejmuje przeszło 100
drzeworytów i linorytów, kilkaset rysunków (ołówkiem, węglem, piórkiem,
kredkami), 200 akwarel i kilkadziesiąt
obrazów olejnych. Ogromny dorobek
artysty we wskazanych technikach (przy
dominującej przewadze drzeworytów)
jest bardzo różnorodny w swoim charakterze i tematyce. Obejmuje nie tylko
wolną grafikę, ale także grafikę użytkową. W tej dziedzinie zwrócił uwagę
głównie na znak książkowy (ex libris)
oraz pokrewny znak na muzykalia (ex
musicis). Exlibrisów Wiszniewski wykonał przeszło 400. Artysta przyczynił
się także do wzbogacenia tak mało u nas
uprawianych rodzajów grafiki jakimi
są: artystyczny bilet wizytowy i nalepka
do zaklejania listów. Na tych odcinkach
działalność artystyczna Kazimierza
Wiszniewskiego miała charakter poniekąd pionierski. Artysta zajmował się
także ilustrowaniem tekstów literackich.
Drzeworyty Wiszniewskiego z zakresu
grafiki wolnej obejmują architekturę,
pejzaż, kwiaty, portrety, kompozycje religijne i sceny rodzajowe.
Artysta szczególnie umiłował architekturę zabytkową i do tych motywów powracał wielokrotnie w swej twórczości.
Np. Lublinowi poświęcił kilka cyklów,
a także upamiętnił zabytki ze starych
polskich miasteczek takich jak Puławy,
Kazimierz nad Wisłą itd. Również szeroko uwzględnił Wiszniewski w swych
drzeworytach krajobraz, ujmując
go różnorodnie w często zawężonym
wycinku przestrzennym. Bardzo ciekawy jest drzeworyt artysty odtwarzający legendarny dom z Zagnańska pod
Kielcami, który liczy 1200 lat. Ciekawą
dziedziną twórczości Wiszniewskiego są kompozycje religijne tworzone
w duchu ludowym. Nikt z grafików polskich nie dorównał Wiszniewskiemu
w tej dziedzinie twórczości, kompozycje są dziełami o wyjątkowych walorach
artystycznych. Najlepszym dowodem
uznania dla tych prac jest umieszczenie wybranych drzeworytów Wiszniewskiego w znanym angielskim
podręczniku technik graficznych Klary
Leighton.
W twórczości swojej Wiszniewski
jest realistą czasem w swej sztuce nawet zbyt dosadnym. Ale właśnie w tych
rysach oblicza artystycznego Wiszniewskiego kryje się swoisty urok jego
sztuki, sztuki bezwzględnie i dogłębnie
szczerej, pełnej wigoru i naturalnej tężyzny pozbawionej czułostkowości i przesłodzeń. Artysta potrafi umiejętnie
kontrastować biel z czernią. Na tę umiejętność Wiszniewskiego zwróciła uwagę
I/2014
iszy
11
GŁUSI W KULTURZE
NIKIFOR
wspomniana Klara Leighton w swoim
podręczniku, a krytyk francuski, pisząc
o naszym artyście w jednym z popularnych tygodników zaliczył Kazimierza
Wiszniewskiego do pierwszych „rytowników chwili bieżącej osiągających
w drzeworytach nadzwyczajne efekty
bieli i czerni”
Kazimierz Wiszniewski w swojej wieloletniej działalności artystycznej brał
udział w wielu wystawach kraju i za granicą, zdobywając szereg nagród i odznaczeń. Był długoletnim członkiem
Związku Polskich Artystów Plastyków
a w latach okupacji aktywnym członkiem Koła Miłośników Exlibrist i Grafiki w Warszawie, które propagowało
upowszechnienie sztuki w najbardziej
krytycznym dla kultury polskiej okresie
ucisku. Wśród nagród które otrzymał
artysta trzeba wymienić m.in. uzyskanie nagrody w roku 1930 w Zachęcie
warszawskiej za drzeworyt „Kazimierz
na Wisłą”. W roku 1957 Kazimierz
Wiszniewski otrzymał II nagrodę
na ogólnopolskiej wystawie prac artystów głuchych w Warszawie oraz I nagrodę na międzynarodowej wystawie
prac artystów głuchych w Rzymie.
Kazimierz Wiszniewski był wieloletnim działaczem społecznym Polskiego
Związku Głuchych, a za swój dorobek
artystyczny i pracę społeczną został
odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.
W listopadzie 1960 roku Polski Związek Głuchych i sztuka polska poniosły
wielką stratę. Po ciężkiej, krótkotrwałej chorobie zmarł w Krakowie Kazimierz Wiszniewski, w osobie którego
nasz Związek stracił ofiarnego działacza i szlachetnego przyjaciela. Pamięć
o nim pozostanie wśród nas na zawsze, a jego życie i praca stanowić będą
wzór i zachętę dla głuchej młodzieży
do zdobywania wykształcenia i osiągnięć w pracy artystycznej.
12
iszy
I/2014
Jedną z najbardziej charakterystycznych postaci, jakie można spotkać
na ulicach Krynicy jest bez wątpienia
Nikifor, głuchoniemymalarz – amator, uprawiający ten zawód z zamiłowaniem i z niesłychanym zapałem
od wczesnej młodości. Ze skąpych
wiadomości jakie posiadamy o jego
życiu wiadomo, że jest on synem
głuchoniemej żebraczki niewiadomego nazwiska. On sam nazywał siebie Matejką – identyfikując zapewne
to nazwisko z zawodem malarza artysty. W dzieciństwie był przez pewien
krótki okres uczniem fryzjerskim.
Zawód ten nie pociągał go jednak
i wkrótce go porzucił poświęcając
się odtąd swojemu ulubionemu zajęciu tj. malarstwu. Oczywiście zajęcie
to nie mogło stanowić jedynego
źródła jego utrzymania, wiec
poza tym trudnił się żebraniem.
Żebranie Nikifora traktować
trzeba jako przyzwyczajenie,
a nie konieczność życiową, gdyż
jego twórczość artystyczna cieszy się wielkim uznaniem. PZG
otaczało go stałą opieką choć
nie było łatwo opiekować się
Nikiforem. Nie znosił żadnego
przymusu i wymykał się z pod
każdej opieki. Nikifor był tak całkowicie pochłonięty swoją sztuką,
że wszystkie inne problemy życiowe
odsuwał na dalszy plan. Kwestia ubrania, mieszkania czy jedzenie nie odgrywała dla niego żadnej roli. Ten jego
stosunek do spraw codziennych znajdował swój wyraz w jego trybie życia
i wyglądzie. Mieszkał w prymitywnych
warunkach, chodził brudny i obdarty,
ale za to malował od świtu do zmroku i to przeważnie na murku pod gołym niebem, zapominając często przy
tym zajęciu nawet o zjedzeniu obiadu
i ograniczając swój całodzienny posiłek do dwóch suchych bułek.
Mimo niepozornego wyglądu, swej
niezaradności życiowej i trudności
w porozumiewaniu się z nim – człowiek ten wzbudzał ogromne zainteresowanie swoją osobą nie tylko
w kraju lecz również za granicą. Przyczyną tego zainteresowania był jego
artyzm. Nikifor tworzył bowiem prawdziwe arcydzieła pełne swoistego uroku i poezji. Twórczość jego jest wysoce
oryginalna, odznacza się niezwykłą
wrażliwością na barwy i interesującą kompozycją. Ulubionym tematem
jego obrazów są pejzaże okolic Krynicy i widoki miast o fantastycznej
architekturze.
Nikifor najlepiej czuł się w Krynicy.
Opuszczał ją bardzo rzadko i zawsze
na krótko. Kiedy w wyniku zawieruchy wojennej znalazł się na wybrzeżu
wrócił stamtąd na piechotę do swojej
ukochanej Krynicy.
Miernikiem uznania dla twórczości Nikifora może być powodzenie,
jakim cieszą się jego wystawy, które
organizowane są również poza granicami Polski. Duże uznanie zdobyły
jego obrazy wystawione w Londynie
i w Paryżu a na wystawie artystów
plastyków Głuchych zorganizowanych przez światową federację głuchych w Rzymie w 1957
roku otrzymał srebrny medal
z następująca motywacją: „Najlepszemu malarzowi w zakresie
plastyki amatorskiej za sztukę
pełną delikatnej poezji”.
Nikifor zmarł 10 października
1968 roku w Foluszu.
GŁUSI W KULTURZE
Polski Związek Głuchych Oddział Łódzki
Galeria Kredens
Dawno temu kredens oznaczał pomieszczenie między kuchnią a jadalnią, w którym
przechowywano obrusy, zastawy, sztućce, naczynia, a także niektóre produkty
spożywcze. W tych dworach, w których nie było takiego pomieszczenia, funkcję
kredensu spełniał duży mebel. Do niedawna jeszcze był to niezbędny mebel w każdej
kuchni, w którego dolnej części zwykle znajdowały się zastawy i talerze, w szufladach
sztućce, a w górnej części, za szybką, filiżanki.
N
asz Kredens na ul. Piotrkowskiej 17 to właśnie takie
miejsce, w którym można znaleźć swego rodzaju surowość artystyczną, która jeszcze nie weszła na salony, ale
już opuściła kuchnię, czyli zacisze warsztatu artysty. Taki
Kredens kryje często wiele ciekawostek, różnych przedmiotów dziwnego przeznaczenia, często bardzo urokliwych.
Kredens to galeria, którą w wynajętym w doskonałej lokalizacji miejscu Łodzi uruchomił Polski Związek Głuchych
Oddział Łódzki. Galeria mieści się w zadbanej bramie przy
ul. Piotrkowskiej 17 (składa się z dwóch pomieszczeń wystawienniczych). W lutym 2010 roku galeria Kredens została otwarta dla artystów i odwiedzających. To miejsce
dla każdego miłośnika sztuki i rzemiosła artystycznego. Tu
każdy, kto tworzy, ma szansę pokazania swego dorobku.
Chcemy w Kredensie ustawiać rzeczy znanych i nieznanych
autorów. Przedmioty piękne i ciekawe, które można kupić,
sprzedać, zamienić. Miejsce otwarte i przyjazne wszystkim,
dla których sztuka jest ważna. Niemniej Kredens jest miejscem rozmaitości, różnorodności, otwartym na ciekawostki. Ma być też miejscem styku sztuki głuchych i słyszących,
ma zintegrować te dwie aktywności i znieść różnice w ich
postrzeganiu. Gościliśmy prace min. Agnieszki Kołodziejczak, Karoliny Jakubczak, Justyny Kieruzalskiej, Ewy Oliwkowskiej, Edyty Tomasik i wielu innych. Jeśli tworzysz i
chciałabyś/ chciałbyś podjąć z nami współpracę nie wahaj
się! Kontaktować się z nami możecie poprzez maila: [email protected] – zapraszamy wszystkich artystów, twórców, rzemieślników do współpracy!
Przez S – wykłady z historii sztuki
Polski Związek Głuchych Oddział Łódzki, dzięki wsparciu
urzędu Miasta Łodzi, realizuje
działanie mające na celu zaznajomienie osób głuchych
i słabosłyszących z historią
sztuki. Podczas wykładów
uzupełnionych w prezentacje multimedialne uczestnicy
dowiadują się o minionych
epokach oraz cechach dla
nich
charakterystycznych.
Spotkania odbywają się raz w
tygodniu w galerii Kredens.
Każdy z uczestników otrzymuje komplet materiałów z zagadnieni mi poruszanymi na spotkaniu. Nasze spotkania dobiegają końca. Pozostały nam jeszcze
dwie wycieczki do Muzeum Sztuki oraz Muzeum Sztuki MS2 w
Łodzi, by utrwalić zdobytą wiedzę. Mamy nadzieję, że uczestnicy spotkań będą bogatsi o nową wiedzę, która skłoni ich do
samodzielnego zgłębiania języka sztuk plastycznych.
Polski Związek Głuchych Oddział Łódzki
Galeria Kredens
ul. Piotrkowska 17 (w podwórzu) klatka D, II piętro, Łódź
godz. otwarcia
Poniedziałek 10-18
Piątek 10-18
www.kredens.pzg.lodz.pl
https://www.facebook.com/Galeria.Kredens
I/2014
iszy
13
GŁUSI W KULTURZE
Bogdan Nowak
Współczesna
Madonna
z dzieciątkiem
Józefa Grześkowiak z Polic została laureatką Regionalnego Konkursu Malarstwa
i Fotografii Osób z Wadami Słuchu pod nazwą „Renesans dwóch światów”. Jej obraz
„Współczesna Madonna z dzieciątkiem” zdobył szczególne uznanie jurorów.
K
ierownik Oddziału Zachodniopomorskiego Polskiego
Związku Głuchych Elwira Rewcio podkreśla: – Nie był
to łatwy konkurs, trzeba było w swoich obrazach ująć
zasady sztuki renesansu w odniesieniu do dzisiejszych
czasów i pamiętać o powiązaniu tego wszystkiego z naszym regionem. W związku z powyższym osoby głuche
musiały zaznajomić się z historią malarstwa w tamtym
okresie, by artystycznie połączyć wartości sztuki sprzed
wieków z otaczającą ich współczesnością. To wszystko
udało się pani Józefie, biorącej udział w zajęciach malarskich w Domu Dziennego Pobytu Niesłyszących naszego
Związku w Szczecinie.
Policką artystkę spotykam wraz z innymi pasjonatami
sztuki malarskiej w pracowni w czasie tworzenia pod artystyczną opieką Doroty Obukowicz-Szafrańskiej. Pani
Józefa na chwilę odrywa swój wzrok od kolejnego obrazu,
by opowiedzieć o sobie:
– Jestem od lat niesłyszącą. Miałam operację wszczepienia implantu ślimakowego. W rok po śmierci męża zajęłam się malowaniem obrazów, które we mnie drzemało
znacznie wcześniej. Byliśmy małżeństwem prawie 30 lat.
Cieszę się opieką dorosłych córek. Członkiem Polskiego
Związku Głuchych zostałam trzy lata temu. Najwięcej
maluję w domu, zaczynając od pejzaży i kwiatów. Zawsze
lubiłam zwiedzać zabytki i uważnie przyglądać się starym obrazom, choćby na Wawelu. Dzieci zafundowały
14
iszy
I/2014
mi podróż zagranicę i tam też mogłam fascynować się
widokiem malarskich dzieł. Będąc w rzymskokatolickim
kościele w Pasewalku w Niemczech zainteresowałam się
starym portretem, próbując go skopiować. Do takiego
malarskiego trudu zdopingowała mnie nasza instruktorka. Kilkumiesięczny wysiłek specjalizacji w malowaniu postaci ludzkich, zwłaszcza twarzy, nie poszedł
na marne. Efektem jej jest konkursowa „Współczesna
Madonna z dzieciątkiem”, która nawet była prezentowana na wystawie w Teatrze Współczesnym w Szczecinie.
To wszystko mobilizuje do jeszcze większego poświęcenia się malowaniu, które jest dla mnie wszystkim.
Mój obraz przedstawia współczesną
kobietę – młodą matkę z makijażem,
tatuażem, trzymającą na ręku swoje dziecko. Chciałam w ten sposób
utrwalić na płótnie dzisiejsze macierzyństwo, dość często samotne.
– Obraz ten nie ma wymiaru religijnego, jak sugerowałby
tytuł?
GŁUSI W KULTURZE
Józefa Grześkowiak ze swoim nagrodzonym obrazem, fot. B.Nowak
– Rzeczywiście, na tym obrazie nie ma Matki Boskiej, jak
to przeważnie malowano w okresie Odrodzenia. Mój obraz
przedstawia współczesną kobietę – młodą matkę z makijażem, tatuażem, trzymającą na ręku swoje dziecko. Chciałam
w ten sposób utrwalić na płótnie dzisiejsze macierzyństwo,
dość często samotne. Tym samym oddać należny szacunek kobietom, broniącym swej godności matki w okresie,
gdy coraz mniej rodzi się dzieci. Zamek Książąt Pomorskich namalowany w tle ma być dowodem, że ta Madonna
z dzieciątkiem pochodzi ze Szczecina. Docenienie treści
tego obrazu przez jurorów – zawodowych artystów Grodu
Gryfa jest dowodem na to, że oddaje on społeczną potrzebę
otaczania należną troską wszystkich młodych matek, które z takim nieraz bohaterstwem pochylają się nad swoimi
dziećmi, by zagwarantować im właściwy byt w ubożejącym
społeczeństwie.
Pani Grześkowiak miała ciężkie życie, imając się rozmaitych
prac. Jako żona długo opiekując się ciężko chorym mężem
i jako matka bacząca o właściwe wychowanie córek. Te własne doświadczenia pozwoliły jej wybrać taki temat obrazu,
malując go z wielką miłością, uwydatniając w nim godność
kobiety, tak bardzo nieraz deprecjonowaną przez rozmaite
media i liberalne prądy dzisiejszej masowej kultury.
Pani Józefa pokazuje mi też inne swoje obrazy, w których
eksponowane są kobiety. Zawsze widoczne jest w nich nieskazitelne piękno, wrodzony wdzięk i czysta uroda.
Z ich twarzy emanuje skromny uśmiech i nadzieja pragnienia lepszego, bezpiecznego i szczęśliwego życia, zgodnego
z własnymi ukrytymi w sercu, oczekiwaniami.
Józefę urzeka kobiece piękno,
dlatego przenosi je na płótno, fot. B. Nowak
Pani Elwira Rewcio ma świadomość, że te systematyczne spotkania przy sztalugach zakochanych w rozwijaniu tworzenia
przy pomocy pędzli i barwnych farb w Oddziale Zachodniopomorskim Polskiego Związku Głuchych w Szczecinie to dla
niesłyszących przede wszystkim bardzo cenna rehabilitacja
społeczna. Ona pozwala im zapomnieć o swojej niesprawności. Najwięcej tworzą w swoich mieszkaniach, ale tutaj,
na piętrze w zabytkowym Domu Głuchych, jest okazja podzielić się swoim artyzmem z innymi twórcami pędzla oraz
czerpać porady od artystki Doroty Obukowicz-Szafrańskiej.
Największym moim marzeniem
jest zawsze być zdrową, bo tylko
wtedy, moim zdaniem, osiąga się
szczęście.
– Marzę, by moje obrazy przemawiały do współczesnego
widza, bo są wołaniem o uszanowanie naszej kobiecości,
a przede wszystkim macierzyństwa oraz piękna przyrody
zachodniopomorskiej – snuje plany na przyszłość Józefa
Grześkowiak, nie ukrywając łez wzruszenia – Malowanie wymaga też środków pieniężnych, bo płótna, farby
i pędzle kosztują, a utrzymuję się tylko z renty. Jednak
największym moim marzeniem jest zawsze być zdrową,
bo tylko wtedy, moim zdaniem, osiąga się szczęście.
I/2014
iszy
15
KULTURA OTWARTA NA GŁUCHYCH
Galeria Faras
J
uż 18 października 2014
w Muzeum Narodowym
w Warszawie nastąpi uroczyste otwarcie Galerii Faras.
Jest ona największą w Europie
ekspozycją zabytków kultury i sztuki nubijskiej z okresu
chrześcijańskiego. Do zbiorów
Muzeum Narodowego trafiły
one dzięki polskim archeologom uczestniczącym w objętej patronatem UNESCO
wielkiej
międzynarodowej
akcji ratowania pozostałości
dawnych kultur Doliny Nilu
Odkrycie malowidła przedstawiającego archanioła
Odkrycie przedstawienia Bożego Narodzenia
rozwijających się na południe
Michała na ścianie katedry obok południowego
w katedrze w Faras, fot. IKOS PAN
od I katarakty. Dzięki pracom
wejścia do świątyni.
badawczym prowadzonym na
terenie starożytnego ośrodka
miejskiego Faras w pobliżu granicy sudańsko-egipskiej od- miesiąc Galeria Faras zostanie udostępniona zwiedzającym
kryto dobrze zachowane ruiny kościoła katedralnego z VIII w nowej, zmienionej aranżacji. W części sali imitującej
wieku. Jego ściany były pokryte wspaniałymi malowidła- wnętrze kościoła znajdą się malowidła rozmieszczone pomi o tematyce religijnej pochodzącymi z VIII–XIV wieku. dobnie jak w faraskiej świątyni. Oglądając je, będzie można
Ponad 60 przedstawień malarskich, a także wiele innych posłuchać oryginalnych koptyjskich śpiewów liturgiczdzieł faraskich znajdujących się w MNW, stanowi dziś naj- nych. Dzięki multimediom, dla których przeznaczona zowiększy i najcenniejszy zespół zabytków archeologicznych stanie specjalna przestrzeń, widz, także niepełnosprawny,
pochodzących z wykopalisk prowadzonych za granicą, jaki zapozna się z dziejami Nubii chrześcijańskiej, architekturą,
udało się pozyskać do polskich zbiorów muzealnych. Już za malowidłami katedry, z ich ciekawą ikonografią. Obejrzy
zrekonstruowane w 3D wnętrze kościoła ze wszystkimi
malowidłami, również tymi, które obecnie znajdują się
w muzeum w Chartumie. Ekspozycję wzbogacą pokazy filmów archeologicznych i fotografii archiwalnych. Otwarcie
Galerii Faras zostało objęte honorowym patronatem
UNESCO.
źródło: http://www.mnw.art.pl/kolekcje/galer/galeria-faras/
W kolejnym numerze Świata Ciszy zamieścimy
obszerny materiał na temat Galerii Faras
w nowej odsłonie.
Serdecznie dziękujemy Muzeum Narodowemu
w Warszawie za udostępnienie materiałów
zdjęciowych i informacji na temat Galerii Faras.
Św. Anna, Faras, Sudan, VIII-IX w.,
źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
16
iszy
I/2014
Zdjęcia czarno-białe zostały udostępnione dziękiu uprzejmości Archiwum Instytutu Kultur Śródziemnomorskich
i Orientalnych Polskiej Akademii Nauk (IKŚiO PAN).
KULTURA OTWARTA NA GŁUCHYCH
Jeszcze kilka słów o MMM
W numerze II/2014 zamieściliśmy artykuł na temat grupy MMM czyli Młodzi Migają
Muzykę. Tytułem dopełnienia, poniżej zamieszczamy opinie internautów na temat
dokonań grupy.
Co o ich pracach myślą ludzie przed
monitorami?? Czy teledyski są oglądane na Youtube??? Tak, oglądają
ich zarówno niesłyszący jak i słyszący. Sztuka nie zna ograniczeń, znosi
wszystkie bariery i dobrze…
You Tube to jeden z internetowych
śmietników, w którym odnalezienie
rzeczy wartościowych, oryginalnych,
graniczy z cudem. Ale szukać warto, bo nielicznym przyszłoby do głowy, że można odnaleźć w tym miejscu
młodych ludzi, którzy muzyczne hity
przekładają na język zrozumiały dla
niesłyszących. Takim niestandardowym
projektem może pochwalić się grupa:
Młodzi Migają Muzykę z Ośrodka przy
ul. Łuckiej w Warszawie. Na You Tube
opublikowali już 28 filmów. Na PJM
przełożyli takie przeboje jak Sen o Warszawie Czesława Niemena, Bałkanicę
zespołu Piersi, czy Dobrze, że jesteś zespołu Video. Po pierwszych nagraniach
– tych sprzed roku – widać, że łatwo
nie było. Praca z kamerą do łatwych
nie należy, a towarzyszący tej mozolnej
pracy stres, widać na wielu ujęciach.
Gdy teraz Młodzi nagrywają Impossible
Jamesa Arthura – zamiast nerwów –
widać na ich twarzach coraz częstszy
uśmiech. Kamera ich lubi, oni też polubili kamerę. A, że lista hitów do przetłumaczenia jest niewyczerpana, pozostaje
MMM życzyć, by równie niewyczerpany był ich zapał do tworzenia kolejnych
teledysków. Równie dobrych teledysków. Krzysztof Olszewski z-ca redaktora naczelnego Dziennika Metro
Głusi mogą wyrażać swoje emocje,
uczucia, piosenkę w swoim naturalnym języku migowym (przez niektórych nazywanych językiem motyli)
– nie przejmują się fizyczną barierą,
której nie mogą przeskoczyć. Myślę,
że oglądający mają korzyści i dobrze się
bawią, teledyski takie jak ten powyżej
są pozytywnie odbierane, ładują akumulatory – tak jak wy to czujecie, gdy
słuchacie muzyki. Ja popieram taką
inicjatywę, gdyż młodzi wzięli sprawy
w swoje ręce i zbudowali Dream Team,
a teraz z pasją i dobrą zabawą przedzierają muzyczne szlaki – tworzą prawdziwą muzyczną poezję niczym czarodziej
rąk. Ewidentnie widać, że samo tworzenie miganych teledysków to prawdziwa radość dla grupy MMM, a ogląda
je sporo osób – dowodem są tysiące
lajków na fanpage Młodzi Migają Muzykę. Grupa Młodzi Migają Muzykę
to w zasadzie pionierzy, którzy w Polsce
pierwsi przecierają szlaki i tworzą nowy
muzyczny rozdział dla nas – teledysków
miganych nie ma dużo, jest ich raptem
parę sztuk (zapewne przygotowanie
jednego teledysku zajmuje im sporo
czasu). Maciej Węgrzynowski
MMM jest grupą, która pokazuje światu, że niemożliwe, staje się możliwe.
Przełamują bariery, tworząc i pokazując światu teledyski do największych
przebojów przedstawione w języku
migowym. Przygoda z nimi na planie
„Dobrze, że jesteś”, była czymś niesamowitym. Nieczęsto spotyka się ludzi
tak wesołych i potrafiących robić tyle
pięknych rzeczy. Ukłony w ich stronę
za pracę, jaką wykonują i za to, że pokazują, iż człowiek może wnieść się ponad
szczyty. Serdeczne gratulacje! Bartłomiej Fila
O mój Boże jesteście świetni!
Nie wiem czy ktoś to przeczyta, ale chcę
wam tylko powiedzieć, że uważam,
mmm Joanna Berdzińska, fot. archiwum MMM
mmm Magda Kozłowska, fot. archiwum MMM
iż robicie kawał dobrej roboty, no jesteście po prostu niesamowici. Nie mogę
uwierzyć jak piękne jest to co robicie
z muzyką i językiem migowym! Jestem
osoba słyszącą i kocham muzykę! Bardzo mnie ciekawi jak Wy ją odczuwacie i postrzegacie. Od pewnego czasu
zaczęłam się interesować PJM i bardzo
chciała bym się jego nauczyć aby kiedyś móc komunikować się z głuchymi
ludźmi, poznać ich wizje świata, podejście do świata i codzienne życie:) […]
Życzę wam wszystkiego najlepszego aby
wszystkie wasze ambicje się spełniały,
abyście tworzyli jak najdłużej i jak najlepiej, abyście żyli w takiej przyjaźni i abyście byli dobrze odbierani przez ludzi
(a nawet jeśli nie to żebyście zawsze wierzyli w siebie i nie poddawali się.) Gratuluję uporu, wytrwałości, talentu i chęci.
Mam nadzieję, że nic z tego co napisałam w żaden sposób was nie uraziło. Pozdrawiam czekająca na więcej Karolina
I/2014
iszy
17
KULTURA OTWARTA NA GŁUCHYCH
rozmawiał Dominik Fedyk
Polskie”
„Happy
wywiad z
Beatą
Strzelczyk
Kim jesteś?
Dobre pytanie, często je sobie zadaję (śmiech). Jestem
słabosłysząca. Noszę dwa aparaty słuchowe, na które
zdecydowałam się dwa lata temu. Wcześniej usiłowałam funkcjonować bez aparatów, proponowano mi też
implant. Po wielu latach wahania zdecydowałam się
na aparaty.
Od kilku miesięcy jestem wolontariuszką Polskiej Fundacji Osób Słabosłyszących. To w ramach wolontariatu dla
PFOS powstało „Happy” z udziałem głuchych, głuchoniewidomych i słabosłyszących. Fundację założyli nieprzeciętni ludzie, którzy zarazili mnie ideą dostępności.
To od nich dowiedziałam się, po co mi cewka indukcyjna
w aparatach słuchowych i że na świecie pętle indukcyjne
to znane rozwiązanie. W Japonii są standardem, w Wielkiej Brytanii montuje się je w taksówkach, na dworcach
i wielu innych miejscach publicznych. Uświadomiłam
sobie, jak mało w Polsce jest napisów w telewizji i internecie – BBC np. serwuje swoim widzom 100% napisów, Kanada właśnie wprowadza obowiązek dodawania
napisów do reklam. Polska rzeczywistość? Znasz ją dobrze – aparaty kosztują fortunę, dofinansowanie pokrywa malutką część kosztów zakupu. A to tylko proteza,
która nie przywraca słuchu i nie w każdym miejscu się
18
iszy
I/2014
B. Strzelczyk, źródło archiwum B. Strzelczyk
sprawdza. Dostępność przestrzeni publicznej dla osób
z ubytkiem słuchu jest u nas bardzo ograniczona, a sytuacja ta wynika przede wszystkim z niewiedzy. Sami
słabosłyszący nie zdają sobie sprawy, że można i trzeba
starać się o pętle indukcyjne, napisy i inne wsparcie dla
osób z ubytkiem słuchu. Takie wsparcie jest nam potrzebne w szkołach, urzędach, na uczelniach wyższych,
w kościołach, dworcach, teatrach, bankach – wszędzie,
gdzie hałas i pogłos przeszkadzają w odbiorze dźwięków
przez aparaty słuchowe czy implanty. Powinno być one
standardem, tak jak standardem są podjazdy dla wózków inwalidzkich.
Pracujesz?
Tak, pracuję w agencji reklamowej Arip Next. Jestem copywriterem i proofreaderem, mówiąc po polsku – tworzę
reklamy i pilnuję, by je bezbłędnie wyprodukowano. Należę do tych niepełnosprawnych szczęściarzy w, którzy mimo
swoich ograniczeń pracują, i w dodatku robią to, co daje im
satysfakcję i dużo radości. Pierwsze spotkanie, od którego
„Happy” się zaczęło, odbyło się w… mojej agencji. Zapytałam prezesa, czy mogę zająć agencyjną salę konferencyjną
KULTURA OTWARTA NA GŁUCHYCH
na spotkanie i zaangażować innych w pewien wolontariat. Zgodził się, nie zadając żadnych pytań. Moja szefowa
przymykała oko na to, że czasem musiałam wybiec z pracy
na zdjęcia, a wszyscy w naszej firmowej kuchni cierpliwie
słuchali opowieści o tym, jak ma się cała akcja.
Skąd pomysł, by nakręcić takie
właśnie „Happy”?
Hm, to baaardzo długa i bardzo osobista historia. Altruizm to najsubtelniejsza forma egoizmu – napisał kiedyś
Stefan Pacek. To prawda, bo „Happy” jest… happy endem moich poszukiwań innych słabosłyszących. Życie
z niedosłuchem, a z głuchotą pewnie jeszcze w większym
stopniu, nie jest łatwe, kiedy obracamy się wyłącznie
wśród słyszących. Pierwszy audiogram zrobiłam sobie
w wieku dwudziestu kilku lat. Wcześniej nie miałam
świadomości, że coś nie tak z moim słuchem. Mówiono mi, że nie skupiam się na tym, co się do mnie mówi,
nie słucham…
Kiedy zamieszkałam w akademiku, przyjaciółki, przeglądając moje notatki z wykładów, zauważyły, że bardzo kreatywnie zapisuję nowe terminy i… wysłały mnie
na badanie słuchu. W końcu trafiłam do Centrum Słuchu
i Mowy w Kajetanach. Kiedy audiolog zobaczył wyniki
moich badań, powiedział: Musi pani być bardzo ciężko
z takim niedosłuchem. Wyszłam z gabinetu i płakałam
jak bóbr. To była pierwsza osoba, która uświadomiła mi,
że nie ma co dalej się oszukiwać. Tak, było mi ciężko
i zupełnie nie wiedziałam, co z tym zrobić.
Po długim czasie dojrzałam do tego, by włożyć aparaty.
I to był moment przełomowy. Zaczęłam szukać takich
jak ja, czytałam zagraniczne portale dla niedosłyszących, bo na polskich stronach nie znalazłam zbyt wielu
użytecznych informacji. W Polsce osobie słabosłyszącej
proponuje się aparaty i… tyle. A skąd mamy dowiedzieć
się, jak sobie radzić na co dzień?
Zbierałam materiały, żeby założyć własną stronę dla słabosłyszących. Wędrując po sieci, poznałam Maćka Kasperkowiaka i Grzegorza Kozłowskiego, głuchoniewidomego
mentora Polskiej Fundacji Osób Słabosłyszących, założyciela i przewodniczącego Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym, obecnie także przewodniczącego Polskiego
Forum Osób Niepełnosprawnych.
Ten niesamowity człowiek zupełnie mnie oczarował.
Ma niewyczerpaną energię, z pasją opowiada o swojej pracy, dostępności cyberprzestrzeni i przestrzeni publicznej
dla osób niepełnosprawnych. On cały jest ulepiony z działania, z wiary, że pomaganie innym ma głęboki sens. Kiedy go poznałam, zaczęłam rozumieć, jak śmieszna i mała
jestem z tym rozczulaniem się nad swoim niedosłuchem.
Grześ razem z Maćkiem wciągnęli mnie w temat dostępności i zamiast pocieszać, uświadomili, ile jest jeszcze do zrobienia dla słabosłyszących w Polsce.
W tym czasie w Internecie rodził się fenomen Happy. Kiedy zobaczyłam pierwsze polskie realizacje, pomyślałam
– jest w nich luka – gdzie są niepełnosprawni? Wysłałam
Grzesiowi SMS z pomysłem na Happy, które by tę lukę
uzupełniło. On bez wahania poparł pomysł. Kiedy opowiedziałam o tym w pracy przy jakiejś kawie, pomysł także się
spodobał. Do realizacji zachęcał mnie gorąco dyrektor kreatywny, Sebastian Zyśk. To jego kolega, Dariusz Małkiński
z Concepcao, zmontował nam po przyjacielsku cały klip.
Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że to wszystko będzie możliwe – nie znałam słabosłyszących, nie mieliśmy żadnych
pieniędzy – fundacja jest młodą organizacją, jej działania
dopiero nabierają rozmachu. Na szczęście ważna pomoc
przyszła z Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym. Kasia
Gromadzka pożyczyła nam sprzęt. Ona także przygotowała
zdjęcia z głuchoniewidomymi, którzy bardzo entuzjastycznie przyjęli zaproszenie do filmu, a potem – zainspirowani
– nakręcili jeszcze własną
wersję „Happy”.
Jak Ci się udało
znaleźć tylu
tancerzy?
Na planie Happy, fot. Johny Memoric
Najczęściej
tak
jak
Ciebie. Przez Facebooka. Ważnym momentem było zaproszenie
na imprezę integracyjną głuchych i słabosłyszących, którą razem
z Anią Balcer organizował mój obecny przyjaciel, Tomek Mazurek.
I/2014
iszy
19
KULTURA OTWARTA NA GŁUCHYCH
Długo przygotowywałaś się do
zdjęć?
Na pomysł wpadłam
jeszcze zimą. Kiedy zaczynałam o nim poważnie myśleć – bardzo
motywowana
przez
przyjaciół i znajomych
– w sieci pojawiało się
coraz więcej realizacji
z udziałem niepełnosprawnych. „Happy” coraz częściej pojawiało
się także w reklamie.
Na planie Happy, fot. Johny Memoric
Z racjonalnego punktu
widzenia nie było sensu
To cudowni, bardzo pozytywni ludzie. O imprezie dojuż
kręcić
tego
klipu,
bo
przebój
został wyeksploatowawiedziałam się od Klaudii Wereniewicz, implantowanej
ny
na
wszystkie
możliwe
sposoby.
Ale maszyna ruszyła,
blogerki, którą również „wyhaczyłam” w sieci. Na tej
co
prawda
powoli
i
ospale…
Widząc
radość,
jaką cała ta akwłaśnie imprezie spotkałyśmy się po raz pierwszy. Klaucja
budzi
w
ludziach,
nie
chciałam
już
się
wycofać. Żeby
dia w rozmowie powiedziała mi coś, czego nigdy
trochę
reanimować
pomysł,
zaproponowałam,
by film był
nie zapomnę: – Teraz widzisz, że nie jesteś sama… Ropowitaniem
Pharrella,
który
miał
koncertować
z
Warszawie.
zejrzałam się po Lolku – bo tam była impreza integracyjna – i zobaczyłam kilkadziesiąt osób, które przyjechały Artysta odwołał koncert, ale film powstał i moim zdaniem
z daleka, z różnych miejsc w Polsce, żeby tu razem pobyć odniósł duży sukces. Mimo braku jakiejkolwiek promocji
– migających, z aparatami, implantami, czytających z w ciągu pierwszych dwóch tygodni obejrzano go 2000
ust… Takich jak ja. Tego właśnie szukałam od bardzo razy, a na stronę www.happyears.pl, którą zrobiliśmy do
długiego czasu. Przestałam się wreszcie czuć jak przy- filmu, weszło blisko pół tysiąca unikalnych użytkowników.
bysz z innej planety. Tu nikt nie reagował dziwnie, kie- Chciałam, żeby to była nie tylko zabawa, ale też szczypta
dy zgubiłam się w rozmowie, nie musiałam tłumaczyć, edukacji, krótka historia o życiu ludzi z ubytkiem słuchu.
żeby mówić do mnie, nie zakrywając ust. Niesamowite Zdjęcia z Tobą były pierwszymi zdjęciami, które zrobiliśmy, a były robione w… kwietniu. Szukanie ludzi, którzy
przeżycie.
To na tej imprezie powstały pierwsze zdjęcia grupowe. zatańczą, też było czasochłonne, zwłaszcza że nie mogli być
A ponieważ ja całe życie chowam się za czyimiś plecami, to zwykli tancerze, a ludzie, którzy słabo słyszą lub nie słya tu nagle miałam stanąć przed zupełnie obcymi ludźmi szą. Na początku chętnych liczyłam na palcach. Po imprei powiedzieć im „tańczcie, kochani”, sparaliżował mnie zie integracyjnej wszystko się rozkręciło, ochotników było
strach. I znów przyszła pomoc – na imprezę zgodził się coraz więcej. Niestety, nie wszyscy mieli odwagę, żeby saprzyjść dyrektor kreatywny z mojej agencji, Sebastian memu zrobić zdjęcia, a my nie mogliśmy jechać z kamerą
do Łodzi czy Białegostoku… Ale i tak zebraliśmy kilka goi to on „rozkręcił” pierwsze zdjęcia.
A potem wszystko kręciło się już samo – do pomysłu do- dzin materiału.
łączali nowi ludzie – każdy coś fajnego wniósł do tego Siedziałam kilka wieczorów, robiąc „premontaż” i nie byłam
filmu. Na przykład mój ulubiony taniec na rolkach w stanie prawie niczego wyciąć, bo po prostu zakochałam
na Starówce był pomysłem słabosłyszących, cudownych się w tych wszystkich ludziach. Gdybym to ja montowała
dziewczyn – Beata, Oli i Ewy. Ciepła, radosna atmosfera ten film, trwałby pewnie ze dwie godziny. W końcu za bezna planie zdjęć z MMM czy dziećmi ze szkoły im. Ot- litosne cięcie wziął się Michał, mój mąż, kiedy zobaczył,
tona Lipkowskiego to wspaniałe doświadczenie. Pani że ja sobie z tym nie zupełnie nie radzę (śmiech).
Ania Stopińska czy Iwonka Piastowska to cudowne, od- Również skompletowanie ekipy filmowej zajęło trochę czasu.
dane swoje pracy kobiety, dla których praca z głuchymi Większość zdjęć zrobił właśnie Michał – to on przygotował
czy słabosłyszącymi to pasja.
nam też stronę WWW, na której można przeczytać o caTen film generował mnóstwo dobrej energii – czuję się łej akcji. Wspierała nas Zosia – poznałeś ją na zdjęciach –
wybranką losu, że mogłam tych ludzi poznać i to wszyst- to nasza ośmioletnia córeczka. Zosia użyczyła nam różowego
ko przeżyć. Niektórzy tancerze zgłaszali się sami, odtwarzacza CD, małej różowej parasolki do tańca w deszbo wieść o „Happy” szybko rozeszła się po sieci, innych czu, a podczas zdjęć na mieście pilnowała naszych kurtek.
zapraszałam oficjalnie – w imieniu Fundacji.
Zosia w tym czasie nauczyła się „lormować” swoje imię
20
iszy
I/2014
KULTURA OTWARTA NA GŁUCHYCH
na dłoni i opanowała daktylografię. Gdzieś po domu błąkały się ulotki z TPG, które wpadły jej w oko… Zafascynował
ją świat głuchoniewidomych. Chodziła po domu z zamkniętymi oczami i zastanawiała się: jak to jest, kiedy się nie widzi?
To była dla mnie bardzo cenna obserwacja. Myślę, że skupiając się na rozwoju naszych dzieci, zapominamy o czymś bardzo ważnym. Wysyłamy je na mnóstwo zajęć dodatkowych,
chcemy, by znały kilka języków obcych. A potem owszem,
dogadają się z Brytyjczykiem czy Niemcem, a nie będą wiedzieć, jak mówić do Polaka, który jest głuchy, głuchoniewidomy czy słabosłyszący… O tym, czym jest alfabet Lorma,
dlaczego głusi tak bardzo bronią polskiego języka migowego, czym jest daktylografia itd. powinniśmy uczyć dzieci
w pierwszej klasie. Gdzieś po drodze zakopujemy w nich
naturalną chęć poznawania drugiego człowieka razem z jego
niedoskonałościami i różnorodnymi potrzebami.
Czy ten teledysk ma na celu integrację
z głuchymi. Dlaczego?
Tak, zdecydowanie tak. I z głuchoniewidomymi oczywiście
również. Głusi w „Happy” pojawili się zupełnie naturalnie.
Są już na pierwszych zdjęciach z imprezy. Na imprezie organizowanej przez Tomka Mazurka i Anię Balcer zobaczyłam, że środowisko głuchych i słabosłyszących naturalnie
się przenika, dużo nas ze sobą łączy, mimo że jesteśmy inni.
Szukając tancerzy w sieci, odkryłam MMM i pomyślałam
sobie – bez nich nie może być tego klipu! Zaraz potem Tomek Mazurek pisze do mnie: A MMM zaprosiłaś? To pytanie słyszałam jeszcze kilka razy od innych ludzi i byłam z
siebie dumna, gdy mogłam odpowiedzieć: tak, i w dodatku
przyjęli zaproszenie! Chciałam ich udziałem podkreślić, jak
ważny jest polski język migowy w środowisku osób z dysfunkcją słuchu. Wielu słabosłyszących się nim wspiera. To,
robi MMM – teledyski z polskim językiem migowym –
to coś cennego dla języka i społeczności głuchych.
Moja Fundacja nie zajmuje się tłumaczeniami na PJM,
bo ma inny profil działalności. Jest organizacją, która powstała w odpowiedzi na zapotrzebowanie sporej grupy słabosłyszących – do tej pory, mam wrażenie, zapomnianej.
Promujemy dostępność ukierunkowaną na tych, których
pierwszym językiem jest język foniczny, ale podkreślamy
np., że napisy nie zastępują tłumaczenia na polski język migowy. Choć na pewno napisy są głuchym bardzo pomocne
i potrzebne. Pętle z kolei mogą być pomocne tym głuchym,
którzy zdecydowali się na implant słuchowy.
Pierwszy raz z polskim językiem migowym zetknęłam się
na studiach polonistycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Moja praca magisterska traktowała o problemach
z nabywaniem polskiego języka fonicznego przez osoby
głuche. Byłam z niej bardzo dumna, bo to była pierwsza praca na Wydziale Polonistyki UW, która poruszała
ten problem i wysoko ją oceniono. Na studiach przez rok
uczyłam się migać, dziś już z tego nic nie pamiętam... Jeszcze wtedy nie miałam pojęcia, że niedosłuch tak zaważy
B. Strzelczyk i D. Fedyk, źródło archiwum B. Strzelczyk
na moim życiu. Kiedy podczas „Happy” znów zaczęłam
spotykać głuchych i migających, poczułam się zawstydzona, że nie przypomniałam sobie nawet kilku znaków.
Ale wszyscy przyjęli mnie bardzo dobrze.
Bardzo, ale to bardzo zależało mi, żeby pokazać jak najwięcej osób z różnym rodzajem ubytku słuchu: dzieci, ludzi
dojrzałych, młodych, głuchych, głuchoniewidomych, z implantami. Jest nas ponad milion w tym kraju, nieoficjalne dane mówią, że ze słuchem ma problemy co 6. osoba!
Czasem możemy zrobić coś razem. I po „Happy” widać,
że to możliwe.
Nasze „Happy” jest dostępne dla wszystkich, by nikt nie czuł
się wykluczony. Ma napisy dla niesłyszących (zamiganie
piosenki w całości było karkołomnym zadaniem) i audiodespkrypcję dla głuchoniewidomych, a na prapremierze
w Fundacji zadbaliśmy o pętlę indukcyjną, Symultaniczny
Przekaz Tekstowy oraz tłumacza PJM. Tu chcę gorąco podziękować pani Izabeli Künstler, która przygotowała nam
i napisy, i audio deskrypcję. Kolejna osoba, która poświęciła bezinteresownie kilka wieczorów, żeby ten film powstał.
Mam cichą nadzieję, że dzięki temu wyjątkowemu „Happy”
może choć garstka ludzi dowie się, co to znaczy „dostępność”, po co komu napisy i audiodeskrypcja, alfabet Lorma,
PJM… To już byłby prawdziwy happy end, nie tylko ten
mój. A wszystkim głuchym, słabosłyszącym i głuchoniewidomym na do widzenia powiem to, co mawia do mnie
Grzegorz Kozłowski: Uszy do góry! Happy ears!
Dziękuję za rozmowę
I/2014
iszy
21
NASZE SPRAWY
Justyna Ozimek
Otwarcie Spółdzielni Socjalnej
FADO
W
dniu 28 czerwca 2014 roku
odbyła się impreza pod nazwą „Międzypokoleniowe Spotkanie Głuchych”, zorganizowana przez
nowopowstałą spółdzielnię socjalną
FADO, sfinansowana ze środków
Województwa Łódzkiego. Zanim
opiszę to wspaniałe i udane spotkanie, chcę napisać troszkę o samej
spółdzielni.
Spółdzielnia socjalna o nazwie
FADO powstała w styczniu bieżącego roku z inicjatywy Polskiego
Związku Głuchych Oddziału Łódzkiego i Fundacji Subsidium, celem
spółdzielni jest zapewnienie dostępności informacji i usług dla osób
niepełnosprawnych w instytucjach
publicznych, prywatnych i innych.
Dostępności
architektonicznej,
elektronicznej, a także informacyjnej. Staramy się łamać bariery napotykane w przestrzeni publicznej
przez osoby niesłyszące, niewidome,
osoby z dysfunkcją narządu ruchu
i głuchoniewidome.
Imprezę otworzyli i przywitali gości prezesi: Stanisław Mizerski, prezes Polskiego Związku Głuchych
Oddziału Łódzkiego i Maciej Kowalski, prezes spółdzielni socjalnej FADO. Gościliśmy aż 300 osób
niesłyszących, słyszących i zgodnie
z założeniem imprezy byli to zarówno seniorzy, jak i młodzież i dzieci.
W ramach imprezy zorganizowano
konkursy z nagrodami. Uczestnicy
konkursu nr 1 mieli za zadanie opowiedzieć, jak w czasach ich młodości
umawiano się na spotkania, randki
czy wyjścia do kina. Najstarsza uczestniczka konkursu miała 90 lat. Zgodnie stwierdzono, że najczęstszą formą
było umawianie się osobiście, co było
22
iszy
I/2014
Otwarcie spółdzielni, fot. Edyta Tomasik
ryzykowne – można było nie zastać
rezydenta w domu. Troszkę mniej
popularną formą było wysyłanie
telegramów.
W kolejnym konkursie uczestnicy
opowiadali historie o tym, jak się poznali i w jaki sposób się w sobie zakochali. Było przy tym niemało śmiechu
i wzruszeń. Każdy był ciekaw, jak
owa Pani K. i ów Pan K. się w sobie
zakochali.
Kolejnym zadaniem konkursowym
było wymienienie cech charakteru, zachowania, myślenia charakterystycznych dla społeczności osób
głuchych. Wymieniano różne cechy,
te pozytywne, a także negatywne.
We wszystkich konkursach zasiadało
bezstronne i obiektywne jury. Wygrywało najciekawsze opowiadanie.
Ostatni konkurs skierowany był
do dzieci, które miały działać
we współpracy z osobami starszymi.
Dzieci miały trudne zadanie, by dowiedzieć się, jakie znaki migowe były
w dawnych czasach powszechnie
używane, a które dziś są zapomniane
i niemigane. Dowiedzieliśmy się, jak
kiedyś migano mama i tata, inaczej
migano autobus.
Cały czas towarzyszył nam smakowity
zapach grillowanej kiełbaski i kaszanki. Kolejki do grillowego stoiska były
ogromne, żartowano nawet, że czas się
zatrzymał i przypomina ona kolejkę
do sklepu w czasach PRL-u.
W połowie imprezy zaskoczył nas
przelotny deszcz i wygonił wszystkich
do budynku. A tam zorganizowaliśmy pokaz pantomimy. Występowało
słynne łódzkie małżeństwo – państwo
Smoczyńscy. Pokaz był przekomiczny,
śmialiśmy się wszyscy, i starzy, i młodzi, śmiały się też dzieci. Każdy był
pokazem zachwycony.
Cieszymy się, że mogliśmy zrobić
takie duże spotkanie. A miłe słowa
od wychodzących gości dały nam motywację do zorganizowania kolejnego.
Dziękujemy także wszystkim wolontariuszom, którzy nam bardzo pomagali – bez Was nie dalibyśmy rady.
NASZE SPRAWY
Brygida Kotyniewicz
Droga do samodzielności
pecjalistyczny Ośrodek Diagnozy i Rehabilitacji Dzieci i Młodzieży z Wadą Słuchu w Bielsku-Białej rozpoczął w lipcu br.
realizację projektu „Droga do samodzielności – kompleksowa rehabilitacja dzieci
z wadami słuchu i mowy” finansowanego
ze środków Fundacji PZU, dotacja pozyskana została w ramach programu „Młodzi niepełnosprawni – sprawni z PZU” – edycja
2014r. Celem projektu jest prowadzenie indywidualnej rehabilitacji słuchu i mowy dla
20 dzieci w wieku od 3 do 8 lat w oparciu
o terapię integracji sensorycznej, z udziałem
rehabilitacji logopedycznej, pedagogicznej
i psychologicznej. Dla każdego uczestnika
stworzony zostanie indywidualny plan rehabilitacji, co pozwoli na kompleksowość działań
i wszechstronne wzmocnienie dziecka. Celem
projektu jest również udzielanie rodzicom
pomocy w formie instruktażu i porad oraz
prowadzenia konsultacji z rodzicami w zakresie pracy z niepełnosprawnym dzieckiem.
W ramach projektu zakupiony zostanie specjalistyczny sprzęt do terapii SI. Projekt realizowany jest od 01.07.2014 – 31.12.2014.
Projekt ten jest już drugim projektem dofinansowanym przez Fundację PZU. Poprzedni pn.
„Muzyka jako forma terapii dzieci niesłyszących i słabosłyszących” realizowany był
przez nasz ośrodek od lipca do grudnia 2013r.
W ramach projektu prowadziliśmy specjalistyczne zajęcia grupowe z logorytmiki dla
dzieci, zajęcia grupowe ogólnorozwojowe dla
dzieci i zajęcia warsztatowe dla rodziców. Pomocą objętych zostało 25 dzieci.
Celem programu „Młodzi niepełnosprawni
– sprawni z PZU” jest wsparcie zorganizowanych form opieki nad niepełnosprawnymi
dziećmi i młodzieżą. Fundacja wspiera działania zwiększające samodzielność i aktywność
społeczną dzieci i młodzieży, umożliwiając
jednocześnie ich rodzicom i rodzeństwu rozwój własnej aktywności życiowej.
S
Ucestnicy zajęć, źródło archiwum PZG Bielsko- Biała
I/2014
iszy
23
NASZE SPRAWY
Antoni Morawski
60 lat
zorganizowanej
turystyki w PZG
Po 10 latach znowu turyści głusi z Warszawy, Krakowa, Radomia, Katowic,
Łodzi, Bydgoszczy, Bydgoszczy, Przemyśla, Opola, Krosna i Budapesztu (Węgry) – uczestnicy Ogólnopolskiego Zlotu Turystów Głuchych, zgromadzili się
na szlaku życia i pracy twórczości głuchoniemego Franciszka Ksawerego Preka
dla uczczenia Jego 150 rocznicy śmierci. Również świętowali jubileusz 60 lat
ruchu turystycznego w Polskim Związku Głuchych począwszy od roku 1954
w Przemyślu, gdzie zostało założone pierwsze koło PTTK nr.17 „TARZAN”
przy Polskim Związku Głuchych.
O
rganizatorami powyższej imprezy były koła PTTK nr.87 „WATRA” w Krakowie i nr. „BARTEK”
w Radomiu w dniach 13-14 czerwca
br., z zakończeniem w Krakowie. Był
to inny rodzaj imprezy, zorganizowany we własnym zakresie finansowym
dzięki zebranym wpisowym od zgłoszonych uczestników oraz pomocy
darczyńców.
Zlot rozpoczął się w Sędziszowie Małopolskim, gdzie na tamtejszym cmentarzu został złożony wieniec na grobie
naszego prekursora turystyki i krajoznastwa głuchych w Polsce, Franciszka Ksawerego Preka (1801-1863)
z oddaniem Mu hołdu od zgromadzonych uczestników Zlotu. Z nami
była obecna Pani Elżbieta Motyka
– Orzech nauczycielka i opiekunka
grobu Preka. Następnie zwiedzono
teren Dworku w Sielcu około 6 km
od Sędziszowa Młp., w którym przez
ostatnie 20 lat żył i pracował do dnia
ustania bicia Jego serca. Obecnie
jest tam szkoła podstawowa pod imię
byłego właściciela Dworku, mająca
kącik historycznej pamięci swego Patrona. Z ogromnym zainteresowaniem
24
iszy
I/2014
przeglądaliśmy w Sali szkoły liczne
eksponaty o życiu i twórczości Patrona i albumy pamiątkowe związane z licznymi uroczystościami
szkoły przygotowane przez opiekunkę szkolnego kącika pamięci p. E.
Motyki – Orzech. Zrobiono wspólne
pamiątkowe zdjęcia i z ogromnymi
wrażeniami odjechaliśmy do Rzeszowa na cmentarz gdzie została złożona
wiązanka na grobowcu rodzinnym
P. Bronisława Cmeli – znanego i zasłużonego działacza PTTK, wielkiego przyjaciela turystów głuchych
i współinicjatora wielu przedsięwzięć
na rzecz turystyki głuchych w latach
60, 70, 80. Po przerwie obiadowej,
z Dynowa wyruszano do Nozdrzca,
Pałacu, w którym nasz upamiętniający Franciszka Ksawerego Preka wniesiony, w parku dworskim 30 lat temu
zachował się nie zmieniony. Został
tylko przesunięty na inne miejsce,
po lewej stronie, bez ogrodzenia zabezpieczających łańcuchów. Na tym
cokole został złożony wieniec z szarfą
„Drogiemu Frankowi od uczestników
ogólnopolskiego zlotu turystów głuchych – 2014”. Następnie kol. Antoni
Morawski – wicekomandor Zlotu,
ogłosił w obecności uczestników Zlotu odczyt autora Władysława Chracy – znanego i zasłużonego działacza
PZG i PTTK z Krakowa o postaci
Franciszka Ksawerego Preka. Natomiast kol. Alina Szarzyńska – sekretarz Komitetu Org. Zlotu tłumaczyła
do grupy z Węgier w języku migowym po węgiersku. (Artykuł odczytu
w załączeniu do odrębnego wydrukowania.) Po obejrzeniu w wysokiej
niekoszonej trawie parku dworskiego,
dookoła Pałacu i kaplicy Matki Bożej
Miłosiernej oraz po sfotografowaniu
licznych zdjęć, podziwiając niespotkaną historię rodziny Preka, opuszczono
Nozdrzec udając do Sędziszowa Młp.
Odtąd drugim autokarem wróciliśmy
do Krakowa. Przeprowadzono konkurs edukacyjno – historyczny pod
nazwą „Zgaduj – Zgadula” z 4 tematami. Była to część pierwszego dnia
Zlotu. W przed dzień rozpoczęcia
Zlotu w Warszawie członkowie Koła
PTTK „Nike” przy PZG, w obecności wdowy Ewy Krokiewicz złożyli
hołd zmarłemu Antoniemu Krokiewiczowi z wiązanką na Jego grobie
NASZE SPRAWY
na cmentarzy Powązki. Był on znanym
działaczem PTTK i PZG, pomysłodawcą pierwszego Ogólnopolskiego
Rajdu Turystycznego Głuchych, długoletnim Prezesem i założycielem pierwszego Koła PTTK przy PZG w Polsce.
Uzyskał w roku 1956, jako pierwszy
wśród kwalifikowanych turystów głuchych stopień kwalifikacji wyczynowej
w randze Przodownika Górskiej Odznaki Turystycznej (GOT). Przez swoje
życie poprowadził wiele, wiele grup turystów na polskich szlakach górskich.
Również w Krakowie, przy częściowo
przybyłych uczestnikach Zlotu oraz
aktywistami Koła PTTK „WATRA”
przy PZG na cmentarzu rakowieckim
złożono wiązankę na grobie Władysława Chracy – znanego, oddanego
i zasłużonego działacza PZG i PTTK
z hołdem Jego pamięci.
W drugim dniu Zlotu uczestnicy mieli trzy miejsca do zwiedzenia. Jedna
grupa rano udała się do Wieliczki, aby
obejrzeć kopalnię soli, druga grupa
pojechała do muzealnej fabryki Schindlera na obszarze getta w Krakowie.
Po przerwie obiadowej uczestnicy
w dwóch grupach z przewodnikami
i tłumaczami języka migowego zwiedzili muzeum „Podziemia Rynku”.
Wszystkie zwiedzenia dla nich było
bardzo atrakcyjne i ciekawe.
Punktualnie o godzinie 17-tej w auli
Domu Kultury PZG im. Władysława
Chracy, rozpoczęło się jubileuszowe
spotkanie z bankietem, ku uczczenia
60 lecia ruchu turystycznego głuchych
w Polsce wraz z zakończeniem Ogólnopolskiego Zlotu Turystów Głuchych.
Przywitano Prezes ZG PZG p. Kajetanę
Maciejską – Roczan, Prezesa Oddziału
Małopolskiego PZG p. Adama Stromidło, Kierowniczkę Domu Kultury
PZG w Krakowie Małgorzatę Wożniakowską i weteranów turystyki kol.
kol Ryszarda Ciesielskiego, Tadeusza
Raczka, Wacława Morawskiego – Honorowych Członków PZG oraz wiele
osób zasłużonych aktywistów głuchych
posiadających Złotych Odznak PTTK,
wdowę Ewę Krokiewicz oraz uczestników Zlotu w tym turystów z Węgier.
Aula była przepełniona aż do ostatniego krzesła.
Komandor Zlotu kol. Ryszard Szarzyński podsumował dwudniowy zlot
Przed dworkiem Preka w Sielcu, fot. W. Morawski
Przy colole Preka w Nozdrzcu, fot. W. Morawski
i ogłosił wynik konkursów z rozdaniem
nagród. Wszystkie drużyny otrzymały
piękne statuetki, proporczyki za udział
w Zlocie i książki o turystyce głuchych
w latach 1954-1984 wydane przez ZG
PZG w r.1993. Każdy uczestnik otrzymał również odznakę i pamiątkowy
dyplom uczestnictwa z opisaniem
krótkiej historyjki miejsc zwiedzonych
wzdłuż szlaku Preka oraz 2 długopisy
z wybitymi logami Koła PTTK Nr.87
„Watra” i Zlotu. Zostały również wręczone przepiękne szklane wazony podarowane przez Hutę Szkła w Krośnie,
dla najmłodszej uczestniczki Zlotu Izabeli Morawskiej z Radomia i najstarszej
uczestniczki Istvanny Szebeli z Budapesztu oraz dla najmłodszego uczestnika Zlotu Mateusza Morawskiego
z Warszawy i najstarszego uczestnika
Mieczysława łyżwy z Skarzyska-Kam.
Wicekomandor Zlotu kol. Antoni Morawski wygłosił referat okolicznościowy o całokształcie działania turystki
i krajoznastwa w środowisku głuchych
w latach 1954-2014.
Następnie rozdano nagrody w postaci pucharów najlepszym uczestnikom
I/2014
iszy
25
NASZE SPRAWY
głównego konkursu Zlotu „Zgaduj
– Zgadula” o Franciszku Ksawerym
Preku i ruchu turystycznym głuchych
przez ostatnie 60 lat.
Otrzymały następujące osoby:
Bronisław Stasiak z Łodzi I miejsce
Puchar ZG PZG,
Izabela Przybyło-Morawska z Radomia II miejsce – Puchar Zarządu Oddziału Małopolskiego PZG,
Wacław Morawski z Przemyśla
III miejsce – Puchar Antoniego Morawskiego – Honorowego Członka
PZG, zasłużonego działacza PTTK,
Mariusz Siwiec z Warszawy IV miejsce – Puchar Koła PTTK Nr.87 „WATRA” w Krakowie,
Stanisław Perliński z Katowic V miejsce – Puchar Koła PTTK Nr.5 „BARTEK” w Radomiu,
Ryszard Bujak z Opola VI miejsce – Puchar Oddziału Miejskiego PTTK im. ks. J. Wiśniewskiego
w Radomiu.
Statuetki Komitetu Organizacyjnego Zlotu dla najlepszych kobiet
i mężczyzn w ogólnej klasyfikacji
konkursów z łącznymi 4 tematami,
otrzymały wyróżnione osoby:
Wśród Kobiet:
I miejsce – Zofia Perlińska z Katowic
uzyskując 80 punktów,
II miejsce – Małgorzata Zaziębiło
z Bydgoszczy uzyskując 75 punktów,
III miejsce – Izabela Przybyło-Morawska z Radomia uzyskując 73 punkty.
Wśród mężczyzn:
I miejsce – Stanisław Perliński z Katowic uzyskując 91 punktów,
II miejsce – Piotr Wrona z Krakowa
uzyskując 81 punktów,
Złożenie wieńca przy grobie A. Chracy w Krakowie, fot. W. Morawski
III miejsce – Bronisław Stasiak z Łodzi uzyskując 74 punkty.
Prezes ZG PZG p. Kajetana Maciejska-Roczan w imieniu Zarządu Głównego przekazała wszystkim obecnym
na spotkaniu serdeczne pozdrowienia, życząc wiele pomyślności w dalszych latach na niwie popularyzacji
turystyki wśród osób niesłyszących.
Podziękowała organizatorom Zlotu
za profesjonalne przygotowanie przyjęcia turystów z całej Polski i gości
z Węgier. Nie mogła zgodzić się jednak z wygłoszonym referatem, że ilość
imprez turystyczno-krajoznawczych
u nas w ostatnich latach stopniowo
maleje, wyjaśniając według rocznych
sprawozdań statutowych Związku,
że nadal utrzymuje proporcjonalną
ilość w miarę możliwości jednostek
Związku w kraju. Po tym wniesiono
Obchody uroczystości, fot. W. Morawski
26
iszy
I/2014
na stojąco toasty szampanem, życząc,
aby turystyka głuchych nadal utrzymywała i rozwijała przez następne
10 lat.
W imieniu Komitetu org. Zlotu Prezes
Koła PTTK „Watra” kol. R. Szarzyński, podarował statuetki z podziękowaniem za wspomaganie finansowe
na org. Obecnego Zlotu darczyńcom,
rodakom, byłym aktywistom PTTK
w latach 60., 70., 80. p.v p. Ryszardowi
Piekutowi z USA, Andrzejowi Złowodzkiemu i Jerzemu Włostowskiemu
(Oboje z Szwecji), Jerzemu Gawlasowi i Janinie Rybackiej-Villarrodona
(oboje z Francji) oraz biznesmenowi
z Krakowa Marianowi Darmasowi.
Również za wsparcie w organizacji
Zlotu: Zarządowi Oddziału Małopolskiego PZG w Krakowie i Kierownicze
Domu Kultury Głuchych w Krakowie
p. Małgorzacie Woźniakowskiej oraz
członkom pięcioosobowego Komitetu
org. Zlotu.
Jednocześnie z całego serca dziękujemy drukarni cyfrowej i wielkoformatowej „AM DRU” w Wawrze koło
Warszawy za pomoc w pilnym trybie w drukowaniu kilku materiałów
na potrzeby org. Zlotu w niższej cenie.
Dzięki temu udało się nam zrealizować niezbędne zadania w założonej
kwocie preliminarzu na organizacją
tę jubileuszowej imprezy.
KĄCIK DLA RODZICÓW I DZIECI
Elementarz w języku migowym
Polski Związek Głuchych z przyjemnością zawiadamia, że realizowany jest
kolejny z naszych postulatów, w którym domagamy się dostosowania edukacji
niesłyszących dzieci do ich możliwości komunikacyjnych.
W
e wrześniu uczniowie I klasy otrzymają bezpłatny
podręcznik do nauki – elementarz. Również uczniowie niesłyszący go otrzymają ze specjalnym dodatkiem multimedialnym- nagraniem w Polskim Języku Migowym.
Darmowy podręcznik dla uczniów pierwszych klas
szkół podstawowych, przygotowany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, ma też wersje przygotowane
z myślą o uczniach z różnymi niepełnosprawnościami.
I tak, pierwsza z nich została przygotowana z myślą o dzieciach niewidomych. Elementarz został zapisany w systemie
Braille’a. Kolejną adaptację, w druku powiększonym, przygotowano dla uczniów słabowidzących. Jest także wersja dla
uczniów niepełnosprawnych mających trudności w uczeniu
się lub komunikowaniu, w tym niesłyszących i słabosłyszących, z upośledzeniem umysłowym, autyzmem i afazją. W tej
adaptacji zmodyfikowano teksty i ilustracje, w taki sposób,
aby uwzględnić potrzeby tej grupy uczniów. Treści podręcznika w książce zostały wzbogacone o piktogramy systemu
PCS (Picture Communication Symbols). Dodano także karty komunikacyjne oraz słowniczek wszystkich wykorzystanych symboli. Uczniowie niesłyszący i słabosłyszący mogą
także korzystać z elektronicznej wersji elementarza zawierającej nagrania w polskim języku migowym. Została ona
nagrana na płycie DVD, a także udostępniona do pobrania
ze strony internetowej w formatach wideo odtwarzanych
na komputerach, tabletach i smartfonach. Wersja ta zawiera wszystkie teksty z „Naszego elementarza” nagrane
w polskim języku migowym, jak również dodatkowe informacje dotyczące sytuacji głuchego ucznia oraz społeczności głuchych. Do końca roku 2014 wykonana zostanie także
książka pomocnicza wprowadzająca podstawowe elementy
wiedzy o języku polskim. Będzie ona ułatwiała uczniowi
ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi przyswojenie
podstaw systemu językowego polszczyzny. W atrakcyjny
i przystępny sposób przedstawione zostaną kluczowe zagadnienia dotyczące polskiej gramatyki i leksyki. Książka
pomocnicza będzie wykonana w formie elektronicznej
i udostępniona do nieodpłatnego pobrania.
W imieniu środowiska dziękujemy serdecznie Ministerstwu Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwu Edukacji Narodowej za realizację naszego postulatu.
źródło: www.pzg.org.pl; http://www.mpips.gov.pl/aktualnosci
-wszystkie/inne/art,
6874,nasz-elementarz-rowniez-w-wersjach-dla-niepelnosprawnych.html
I/2014
iszy
27
KĄCIK DLA RODZICÓW I DZIECI
tekst – wspomnienia oraz zdjęcia rodzinne –W. Śmieciński / niesł./
oprac. Barbara Jędryszczak /niesł./
Powstanie Warszawskie 1944 r.
oczami dwunastoletniego niesłyszącego chłopca
W czasie okupacji niemieckiej (1939- 1944) Włodzimierz Śmieciński uczęszczał
do Instytutu Głuchoniemych przy Placu Trzech Krzyży. 1 sierpnia 1944r wybuchło Powstanie Warszawskie o godz.17:00 (Godzina „W”) na rozkaz dowódcy AK
gen. Tadeusza Bora Komorowskiego. Powstanie trwało 63 dni. Reichsfuhrer SS
(Dowódca Narodowy SS) Henrich Himmler powołując się na dyspozycje Hitlera
wydał rozkaz zniszczenia miasta i wyniszczenia ludności cywilnej – Warszawa ma
być zrównana z ziemią 82-letni Włodzimierz Śmieciński wspomina:
Mając 12 lat przeżyłem powstanie przez 63 dni w warszawskiej dzielnicy Śródmieście Południowe. Mieszkałem z rodzicami w kamienicy przy ul. Marszałkowskiej 74 róg ul. Hożej.
W trzeciej dekadzie lipca Niemców ogarnęła panika w Warszawie. Dochodziły również wieści o powodzeniu wojsk radzieckich i panicznym odwrocie armii niemieckiej znad rzeki
Bug. Widziałem jak ulicami Warszawy ciągnęły w nieła-
We wtorek 1 sierpnia 1944 r od rana od czasu
do czasu padał deszcz.
dzie oddziały żołnierzy niemieckich. Pamiętam jak 27 lipca
na ulicach rozlepiono obwieszczenie niemieckiego gubernatora dystryktu warszawskiego Ludwiga Fischera. Rozkazywał on aby następnego dnia 100 tysięcy polskich mężczyzn
i kobiet w wieku od 17 do 65 lat stawiło się do pracy przy
budowie umocnień nad Wisłą (do obrony przed zbliżającą
się armią radziecką). Dowództwo Armii Krajowej obawiało
się, że będzie to pobór do obozów pracy. Zarządzenie gubernatora zostało całkowicie zlekceważone przez warszawiaków
co nie spowodowało represji okupanta.
We wtorek 1 sierpnia 1944 r od rana od czasu do czasu padał deszcz, byłem w sklepie mojej matki przy ul. Złotej. Ulice
były pustawe, do sklepu nie przychodzili klienci, więc przed
godziną 17 matka zamknęła sklep i wyruszyliśmy do domu.
Na ulicy Marszałkowskiej widzimy patrole niemieckie z karabinami przygotowanymi do strzału. Tramwaje nie kursują.
Zaczęły się pierwsze strzały biegniemy na ulicę Chmielną
29 do sklepu mojego wujka. Stojąc w bramie widziałem
dziewczęta 16-18 letnie w furażerkach z białymi orłami
i opaskami biało-czerwonymi na rękach. Strzały zmusiły
nas do nocowania w mieszkaniu znajomego wujka. Na drugi
dzień postanowiliśmy udać się do naszego domu i szczęśliwie
28
iszy
I/2014
przeszliśmy Aleje Jerozolimskie, które były zabarykadowane
płytami chodnikowymi i przewróconymi tramwajami, tak
trafiliśmy do naszego domu przy ulicy Marszałkowskiej 74.
W domu zastaliśmy ojca który nie mógł dotrzeć do punktu
zbiórki swojej jednostki Schroniska na ul. Chłodną 20. Wstąpił do Śródmiejskiego Batalionu Ostoja kompanii Iwo, którym dowodził por. Stanisław Pawełczak „Kazik. Mój ojciec
cały czas walczył w oddziale bojowym. Przy naszej kamienicy na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Hożej stanęły dwa
tramwaje. W godzinie wybuchu powstania cały czas służyły
jako barykady. Do naszej kamienicy przybyli nowi ludzie,
którzy nie dotarli do swoich rodzin i bliskich. Gdy wybuchło
powstanie każda rodzina miała zapasy żywnościowe takie
jak mąka i kasze. Brakowało warzyw i mięsa. W późniejszym czasie z jedzeniem było ciężko, robiło się zupy z kaszy
i mąki zwane plujkami. Piekło się chleb, który dzieliliśmy się
z wszystkimi sąsiadami i powstańcami mając duże zapasy
mąki i marmolady zarekwirowane z niemieckiego sklepu
J. Meindla. W czasie bombardowań z samolotów i ostrzału najcięższej artylerii oraz granatników zwanych Krowami
nocowaliśmy w piwnicy na gołej ziemi zmieszanej z miałem
W czasie bombardowań z samolotów
i ostrzału najcięższej artylerii oraz granatników zwanych Krowami nocowaliśmy w piwnicy na gołej ziemi zmieszanej
z miałem węglowym.
węglowym. W piwnicach tworzyło się cały system korytarzy,
pomieszczeń i przeniosło tu się życie wszystkich sąsiadów
kamienicy, a także tłoczyli się inni ludzie próbujący zdobyć
żywność, dyskutujących oraz modlących się.
KĄCIK DLA RODZICÓW I DZIECI
Później znów zabrakło wody i musieliśmy chodzić na ulicę
Skorupki 12 gdzie była studnia w podwórku i tam pobieraliśmy w kubełki wodę. Codziennie stały kolejki po wodę.
W sobotę 16 września 1944 r. od rana jest silny ostrzał najcięższej artylerii i granatników co powoduje całkowite zawalenie się szeregu kamienic w rejonie ulic Marszałkowskiej,
Hożej i Skorupki. Są liczne ofiary w ludziach. W późniejszym czasie samoloty niemieckie zrzuciły bomby, które trafiły w budynek kina Hollywood przy ulicy Hożej 29, w którym
Był głód, brak wody i prądu, ludzie żyli
w półkoczowniczych warunkach bytowania w piwnicach i zniszczonych domach.
był obóz dla jeńców niemieckich z Wehrmachtu, ginie około
100 Niemców i część polskiej załogi. 18 września widziałem
z okna naszego pokoju, który znajdował się na 5 piętrze jak
na niebie leciało sporo samolotów amerykańskich na znacznej wysokości z pomocą dla powstańców. Niemiecka artyleria
silnie ostrzeliwała te samoloty, które dokonały dużego zrzutu
zaopatrzenia, broni i amunicji na barwnych spadochronach.
Niestety większość tych zrzutów wiatr zniósł na stronę niemiecką. W dalszych dniach ogień artylerii, miotaczy min i granatników powoduje duże zniszczenia i pożary w okolicach naszej
kamienicy. Był głód, brak wody i prądu, ludzie żyli w półkoczowniczych warunkach bytowania w piwnicach i zniszczonych domach. Dowództwo AK i Delegatura Rządu widząc
beznadziejną sytuacje ludności cywilnej w dniu 30 września
postanawia zawiesić działania wojenne i podejmuje rokowania z Niemcami w sprawie ewakuacji ludności cywilnej.
Dowództwo niemieckie żąda kapitulacji powstańców.1 października Niemcy podejmują gwałtowny obstrzał
artyleryjski powodując duże zniszczenia w Śródmieściu.
W dniu 2 października po wielogodzinnych pertraktacjach
wieczorem zostaje podpisana kapitulacja zaprzestania działań wojennych w Warszawie od godziny 20.00. 3 października (wtorek) od rana zaczyna się usuwanie krańcowych
barykad leżących najbliżej linii niemieckich. Powstańcy
przygotowują się do wyjścia do niewoli. Ojciec mój też postanawia pójść do niewoli. Z domu zabrał ciepłą odzież, kurtkę
i plecak oraz karabin maszynowy. Pożegnał się z nami i razem
z kompanią w zwartym szyku przeszedł ul. Marszałkowską,
Placem Zbawiciela, ulicą 6 sierpnia (dziś Nowowiejska) przy
gmachu Politechniki. To było ostatnie pożegnanie, ja z matką mu towarzyszyliśmy. Po oddaniu broni wszedł na pozycje
niemieckie. Po powrocie do domu musieliśmy się pakować
i wziąć najpotrzebniejsze rzeczy. Nazajutrz rano trzeba było
opuścić mieszkanie, gdyż za pozostanie w Warszawie groziła
kara śmierci – tak jak postanowił okupant niemiecki. Z licznymi ludźmi musieliśmy iść na dworzec Warszawy Zachodniej. W kolejce czekaliśmy parę godzin na pociąg, który miał
nas zawieść w nieznane. W międzyczasie na polu znaleźliśmy
W kolejce czekaliśmy parę godzin na
pociąg, który miał nas zawieść w nieznane.
kartofle. Rozpaliliśmy ognisko i je upiekliśmy bardzo nam
smakowały. Nadeszła nasza kolej i znaleźliśmy się w wagonie
towarowym. Przed wieczorem pociąg ruszył, w nocy pociąg
zatrzymał się w polu. Na szczęście drzwi wagonu nie były
zamknięte – wyskakiwaliśmy z wagonu, gdy tylko światło reflektora obróciło się na inną stronę. Leżeliśmy na polu wśród
kartofli, Niemcy zaczęli strzelać i pociąg ruszył. Po odjechaniu pociągu wstaliśmy i ruszyliśmy w kierunku palącego się
światła. Trafiliśmy do domu gospodarza, który nas ukrył
w stodole na słomę i powiedział, że rano musimy opuścić
wieś bo Niemcy szukają zbiegów z Warszawy. Byliśmy blisko
I/2014
iszy
29
KĄCIK DLA RODZICÓW I DZIECI
30
iszy
I/2014
KĄCIK DLA RODZICÓW I DZIECI
Dziś kiedy znamy tragiczny przebieg i finał
powstania, trudno mi zrozumieć tę niepojętą radość jaką wówczas przeżywaliśmy.
O powstańcach wiemy już wszystko, ale co z cywilami?
Nie wiadomo dokładnie ile ich zginęło może 200 tysięcy. Cywile nie mają swojego pomnika w Warszawie. A powinni mieć.
Dla ludności cywilnej powstanie warszawskie było piekłem
i tragedią.
Skierniewic. Rano wsiedliśmy do pociągu i szczęśliwie dojechaliśmy do rodziny, która mieszkała w Pruszkowie. Zakwaterowaliśmy się tutaj do 16 stycznia 1945 roku Dziś kiedy
znamy tragiczny przebieg i finał powstania, trudno mi zrozumieć tę niepojętą radość jaką wówczas przeżywaliśmy. Wyrosła ona z męki okupacji niemieckiej, którą przeżywaliśmy
przez pięć lat.
Byliśmy przygotowani na wszystko. Przez lata okupacji zobojętnieliśmy na niebezpieczeństwa, które groziło na każdym
kroku. Ale krzepiła nas wiara, że polski ruch oporu przyśpieszy moment wkroczenia wojsk radzieckich do Warszawy
i zmusi Niemców do natychmiastowego opuszczenia miasta.
O powstańcach wiemy już wszystko, ale co
z cywilami? Cywile nie mają swojego
pomnika w Warszawie. A powinni mieć.
Przyznano Włodzimierzowi Śmiecińskiemu Odznakę Honorową im. Krystyny Krahelskiej za ocalenie od zapomnienia bohaterstwa żołnierzy i ludności cywilnej w Powstaniu
Warszawskim „44’ przez Zarząd Główny Towarzystwa
Przyjaciół Warszawy w 2011r.
Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego
I/2014
iszy
31
Polecamy: http://centrumcyfrowe.pl/czytelnia/przewodnik-po-otwartosci-dla-organizacji-pozarzadowych/
Centrum Cyfrowe Projekt: Polska / Creative Commons Polska

Podobne dokumenty