Prof. zw. dr hab. Piotr Kardas Kierownik Zakładu Prawa Karnego

Transkrypt

Prof. zw. dr hab. Piotr Kardas Kierownik Zakładu Prawa Karnego
Prof. zw. dr hab. Piotr Kardas
Kierownik Zakładu Prawa Karnego Porównawczego
Uniwersytetu Jagiellońskiego
Członek Naczelnej Rady Adwokackiej
Przewodniczący Komisji Legislacyjnej NRA
Inkwizycyjno-kontradyktoryjny model postępowania jurysdykcyjnego, czyli ustawowy
powrót do przeszłości.
Polska procedura karna po raz kolejny staje się przedmiotem prac legislacyjnych. Tym
razem po to, by zasadniczo zmienić niektóre regulacje wprowadzone w dniu 1 lipca 2015 r.
By znaleźć właściwą optykę oceny przedstawionych w dniu 8 stycznia 2016 r. propozycji
zmian kodeksu postępowania karnego, trzeba spojrzeć na nie z szerzej perspektywy. W
szczególności zaś wziąć pod uwagę to, co stanowiło zasadnicze i najgłębsze podstawy i
przesłanki wprowadzenia do polskiej procedury karnej zasady limitowanej (ograniczonej)
kontradyktoryjności. Konieczne jest także zrekonstruowanie rzeczywistego, nie zaś jedynie
postulowanego kształtu obowiązujących od 1 lipca 2015 r. rozwiązań, oraz ich znaczenia.
Dopiero na tym tle, można sensownie i racjonalnie analizować przedstawione propozycje.
Podstawy wprowadzonych i obowiązujących od 1 lipca 2015 r. zmian wynikały z
potrzeby sanacji wskazywanych zgodnie od co najmniej kilku lat przez teoretyków i
praktyków dysfunkcji polskiego procesu karnego, których w żaden sposób nie udawało się
usunąć ani poprzez korygującą praktykę wykładnię, ani poprzez kolejne zmiany regulacji
proceduralnej przy zachowaniu tzw. mieszanego modelu procesu karnego. Niekończąca się
przewlekłość postępowania, karykaturalne pomieszanie ról sędziego - pełniącego
jednocześnie funkcję oskarżyciela, obrońcy i wreszcie rozstrzygającego spór, rozbudowany
formalizm, niespełnienie standardów gwarancyjnych, to najpoważniejsze mankamenty
polskiego wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych w okresie poprzedzającym 1 lipca
2015 r. Przygotowywana i uchwalana na przestrzeni prawie dwóch lat nowelizacja procedury
karnej miała w założeniu projektodawców stworzyć podstawy do sanacji najpoważniejszych
mankamentów polskiego procesu. Kontradyktoryjność postępowania dowodowego w stadium
rozpoznawczym, flagowy fragment nowelizacji, była tylko jedną ze zmian służących
realizacji zasadniczego celu reformy – tj. zasadniczej zmiany obrazu wymiaru
sprawiedliwości w sprawach karnych. Ze społecznego punktu widzenia kontradyktoryjność
była nośnym hasłem, syntetycznie oddającym jedno z istotniejszych założeń nowelizacji –
uzyskanie stanu, w którym sąd w procesie karnym będzie postrzegany przez strony
postępowania oraz ogół jako bezstronny, niezaangażowany po żadnej ze stron arbiter,
rozstrzygający spór tyczący odpowiedzialności karnej zainicjowany przez akt oskarżenia. W
tym zakresie chodziło przede wszystkim o uzyskanie stanu, w którym pozycja sądu
gwarantować będzie jego dystans równy do oskarżyciela i obrońcy, symbolizujący będącą
istotą procesu karnego bezstronność. Sędzia miał być arbitrem – rozstrzygającym spór między
reprezentowanym przez prokuratora państwem a oskarżonym oraz spór między oskarżonym i
pokrzywdzonym (ofiarą). Oczywiście nowelizacja zmierzała do realizacji także szeregu
innych celów, jednak ustawowe usytuowanie sądu w pozycji arbitra, zagwarantowanie
poprzez odpowiednie regulacje bezstronności, zwolnienie sądu od obowiązku poszukiwania i
przeprowadzania dowodów na rzecz oskarżenia, a tym samym „wymuszenie” większej
aktywności prokuratorów na salach rozpraw, pełniących z zaangażowaniem i
profesjonalizmem ustawowo przypisaną im rolę, można uznać za najistotniejsze ze
społecznego punktu widzenia.
Choć twórcy reformy sami wskazywali na szczególne znaczenie kontradyktoryjności,
sygnując cała nowelizację hasłem „w kierunku kontradyktoryjności”, to na żadnym etapie
koncepcja sanacji polskiego procesu karnego nie opierała się na założeniu wprowadzenia do
sądu „czystej kontradyktoryjności” na wzór anglo-amerykański. W istocie przygotowująca
zmiany Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego przyjmowała stanowisko zachowawcze,
proponując nie tyle zastąpienie inkwizycyjności kontradyktoryjnością, co zmianę proporcji
między tymi metodami prowadzenia czynności dowodowych przed sądem przy zachowaniu
mieszanego modelu procesu. Mimo, iż nowelizacja która weszła w życie w dniu 1 lipca 2015
r. była prezentowana publicznie jako zmiana modelowa, której sens sprowadzał się do
zastąpienia inkwizycyjności kontradyktoryjnością, to prawda o tej – skądinąd kontrowersyjnej
nowelizacji – jest o wiele bardzie złożona, a po części wręcz banalna. Przed i po zmianach,
które weszły w życie 1 lipca 2015 r., polski proces był, jest i najprawdopodobniej pozostanie
w przyszłości, po kolejnych projektowanych aktualnie zmianach, procesem mieszanym.
Mieszanym to znaczy takim, w którym także w stadium jurysdykcyjnym przeplatają się
elementy kontradyktoryjności i inkwizycyjności. Różnica między procesem karnym przed i
po 1 lipca 2015 r. tkwi jedynie i aż w proporcjach. Do tych proporcji sprowadzają się także
spory o kształt i znaczenie aktualnie proponowanej nowelizacji polskiej procedury karnej.
Taki sposób ukształtowania nowelizacji, niefortunnie określanej jako zmiana
przekształcająca polski proces z inkwizycyjnego w kontradyktoryjny, miał swoje zalety i
wady. Zaletą mogło być to, że w istocie modyfikacje wprowadzone w dniu 1 lipca 2015 r. nie
miały charakteru „rewolucyjnego”, a zdecydowanie ewolucyjny. Wadą to, że zmiany miały
ewolucyjny, a nie rewolucyjny charakter.
Podstawowym błędem projektodawców było to, że zamiast przedstawiać w debacie
publicznej projektowane zmiany w sposób adekwatny do ich treści, a więc mówić o zmianie
proporcji między inkwizycyjnością a kontradyktoryjnością, zdecydowali się na w istocie
propagandowy zabieg przedstawienia projektowanych zmian jako zmian „rewolucyjnych”,
zmieniających polski proces z inkwizycyjnego w kontradyktoryjny. Takie podejście,
prezentowane konsekwentnie od chwili przedstawienia pierwszej wersji projektu aż do
momentu uchwalenia nowelizacji, spowodowało lęk i opór zdecydowanej części środowiska
prawniczego, w szczególności prokuratorskiego. Lęk wynikający z naturalnego
konserwatyzmu oraz obaw o konsekwencje zmiany rozkładu ciężaru dowodu i przeniesienia
na prokuratorów jako oskarżycieli odpowiedzialności za wynik procesu. Z drugiej strony
wprowadzone w dniu 1 lipca 2015 r. zmiany przenosiły odpowiedzialność za wynik procesu
na obrońców. Rozkład obciążeń, a w konsekwencji rozkład związanego z nowelizacją ryzyka
dla stron procesu – oskarżycieli i obrońców – był niej więcej proporcjonalny.
Początkowo przychylne i aprobujące zmiany środowisko adwokatów z biegiem czasu
dostrzegło zagrożenia wynikające z braku ustawowego uregulowania kwestii związanych z
wyszukiwaniem, gromadzeniem i utrwalaniem dowodów przez obrońców. A więc brak
dostatecznie precyzyjnej regulacji dotyczącej tzw. dowodów prywatnych, jądra zwiększonej
kontradyktoryjności po stronie obrońców.
Także środowisko sędziowskie nie w pełni aprobowało wprowadzone zmiany. W
każdym ze wskazanych przypadków obawy wynikały w znacznej części z niezrozumienia.
Niezrozumienie zaś z błędu, objawiającego się przedstawianiem zmiany korekcyjnej jako
zmiany modelowej. W ten sposób w debacie publicznej kontradyktoryjność stała się
synonimem zagrożenia dla wszystkich. Wystarczyło dodać, że kontradyktoryjność osłabia
funkcję państwa w sprawowaniu publicznego ius puniendi, by stworzyć społecznie
przychylny klimat po stronie części co najmniej przedstawicieli środowiska prawniczego, w
szczególności, choć nie wyłącznie prokuratorów, dla działań w kierunku „odwrócenia”
wprowadzonych w dniu 1 lipca 2015 r. zmian.
W konsekwencji na bazie tych nieporozumień i partykularnego podejścia
przedstawicieli środowisk prawniczych, w tym w szczególności konsekwentnej krytyki zmian
ze strony środowiska prokuratorskiego, przedstawiono w dniu 8 stycznia 2016 r. projekt
nowelizacji kodeksu postępowania karnego zmierzający zasadniczo do odstąpienia od
wprowadzonych w dniu 1 lipca 2015 r. zasad prowadzenia przed sądem postępowania
dowodowego i zastąpienia ich rozwiązaniami obowiązującymi przed 1 lipca 2015 r.
Jak wskazuje się w uzasadnieniu przyjęte w nim rozwiązania służyć mają:
Przyjęte przez rząd zmiany mają na celu odwrócenie niekorzystnych skutków nowelizacji
Kodeksu postępowania karnego, które weszły w życie w lipcu 2015 r. Projekt zakłada zatem
m.in.:
• przywrócenie priorytetu zasady prawdy materialnej,
• przywrócenie pełnej inicjatywy dowodowej sądu,
• usunięcie zakazu dowodowego dotyczącego tzw. owoców zatrutego drzewa.
Najważniejszą zmianą przewidzianą w nowelizacji jest przywrócenie bardziej aktywnej roli
sądu w procesie oraz pierwszeństwo zasady prawdy materialnej. Pełna kontradyktoryjność
wprowadzona poprzednią nowelizacją może prowadzić do sytuacji, w których sąd decyduje
tylko na podstawie dowodów przedstawionych przez strony, a nie dąży do ustalenia
prawdziwego stanu rzeczy. Dlatego przywrócono zasadę, zgodnie z którą należy przede
wszystkim dążyć do wyjaśnienia wszystkich istotnych okoliczności sprawy, a dopiero w
przypadku niemożności usunięcia wątpliwości – rozstrzygnąć je na korzyść oskarżonego."
Poszukując odpowiedzi na pytanie, czy tak zaprojektowane zmiany są zasadne, nie można
stracić z pola widzenia tego, że z uwagi na bardzo krótki okres obowiązywania
znowelizowanych przepisów nie sposób sensownie oceniać ich skutków w praktyce
stosowania prawa. Tych bowiem jeszcze nie ma. Nie ma bowiem procesów
przeprowadzonych na podstawie znowelizowanych przepisów. Niewiele mówią również dane
statystyczne związane z ilością wnoszonych do sądów aktów oskarżenia. W istocie w
kwartale bezpośrednio po wejściu w życie nowelizacji liczba aktów oskarżenia wnoszonych
przez prokuratorów do sądów spadła w porównaniu do analogicznego okresu roku
poprzedniego. W kolejnym kwartale jednak istotnie wzrosła, co można odczytywać jako
tendencję porządkującą sposób funkcjonowania znowelizowanych przepisów. Niezależnie od
wskazanej tendencji nie można stracić z pola widzenia, że bezpośrednio przed wejściem w
życie nowelizacji prokuratorzy podejmowali nadzwyczajne starania o skierowanie do sądów
maksymalnie dużej liczby aktów oskarżenia przed 1 lipca 2015 r., by zachować wynikającą z
przepisów intertemporalnych możliwość przeprowadzenia procesu na zasadach
obowiązujących do 30 czerwca 2015 r. To spowodowało, że szereg aktów oskarżenia
składano z “wyprzedzeniem”, po przyspieszonym postępowaniu przygotowawczym. Gdyby
nie nowelizacja część z aktów oskarżenia wniesionych przed 1 lipca 2015 r. trafiłoby do
sądów na przestrzeni kolejnych kilku miesięcy. A więc w pierwszym kwartale po wejściu w
życie nowelizacji. Warto o tym pamiętać, bowiem “przyspieszenie” przed 1 lipca, skutkujące
wysłaniem do sądów wszystkich aktów oskarżenia jakie tylko można było przygotować,
miało swój wpływ na zmniejszenie ilości aktów oskarżenia składanych tuż po wejściu w
życie nowelizacji. Statystyka wskazuje zatem pewne prawidłowości, wymaga jednak
poważnej interpretacji. Ta zaś istotnie zmienia perspektywę.
Póki co w sferze procesowej niewiele można powiedzieć o skutkach nowelizacji, w tym z
oczywistych powodów także o skutkach niekorzystnych. Z tego punktu widzenia kolejną
nowelizację przywracającą stare zasady postępowania dowodowego przed sądem trudno
racjonalnie uzasadnić.
Wątpliwości wywoływać może także uzasadnienie odwołujące się do potrzeby
“przywrócenia” priorytetu zasady prawdy materialnej. Tego priorytetu nigdy nie podważono.
Choć trzeba uczciwie przyznać takie postulaty były formułowane przez przedstawicieli
doktryny. Wskazana wyżej zachowawczość projektodawców noweli, która weszła w życie 1
lipca 2015 r. spowodowała jednak, że w kodeksie postępowania karnego pozostawiono
niezmieniony przepis art. 2 § 2 k.p.k., statuujący tzw. zasadę prawdy materialnej. Z
perspektywy ustawowej także po nowelizacji zasada prawdy materialnej zachowała status
zasady podstawowej, swoistej metazasady procesu karnego, której – jak ujmuje się to czasami
w piśmiennictwie – podporządkowane są wszystkie pozostałe naczelne zasady procesu.
Zaproponowane w projekcie z 8 stycznia 2016 r. zmiany tej zasady nie dotyczą, nie ma
bowiem potrzeby zmieniania przepisu, który funkcjonuje bez jakichkolwiek modyfikacji od
lat w polskim systemie prawa. Z tego punktu widzenia można stwierdzić, że nowelizacja nie
tyle zmierza do “przywrócenia priorytetu zasady prawdy materialnej”, ten bowiem także
aktualnie jest zachowany, co do modyfikacji sposobów realizacji tej zasady w postępowaniu
przed sądem. I tu tkwi istota problem.
Projektodawcy dążą bowiem do odrzucenia wynikających z obowiązujących od 1 lipca 2016
r. proporcji między kontradyktoryjnością a inkwizycyjnością w postępowaniu przed sądem.
Obowiązujące jeszcze przepisy nie opierają się – co starano się już powyżej zaznaczyć – na
zasadzie czystej kontradyktoryjności postępowania dowodowego przed sądem, która
wyklucza jakąkolwiek aktywność dowodową sądu; lecz na dominacji zasady
kontradyktoryjności, uzupełnianej w niezbędnym z punktu widzenia realizacji zasady prawdy
materialnej zakresie, zasadą inkwizycyjności. Stanowiący przedmiot kontrowersji oraz
przedmiot zasadniczej zmiany postulowanej w projekcie nowelizacji z 8 stycznia 2016 r. art.
167 § 1 in fine stwarza przecież także aktualnie możliwość przeprowadzenia przez sąd,
pełniący co do zasady funkcję arbitra, z urzędu, a więc bez inicjatywy, a także wbrew woli
stron, dowodów. Tak konstrukcja opiera się na zasadzie inkwizycyjności postępowania
dowodowego, realizowanego przez sąd właśnie. Godzi w charakterystyczną dla metody
kontradyktoryjnej funkcję arbitra, jaką powinien pełnić sąd. Widać z tego w sposób niezbity,
że obowiązujące przepisy nie są oparte wyłącznie na zasadzie kontradyktoryjności, lecz także
na zasadzie inkwizycyjności. Tyle tylko, że kontradyktoryjność ma charakter dominujący.
Inkwizycyjność zaś uzupełniający. Trzeba raz jeszcze podkreślić, pozostawienie
inkwizycyjności, krytykowane przez zwolenników czystego kontradyktoryjnego podejścia, w
tym także przeze mnie, uzasadniane było koniecznością zagwarantowania możliwości
realizacji zasady prawdy materialnej przez sąd. Wynikało to z prostego założenia. Zasadniczo
dowody miały być przeprowadzane przez strony – oskarżenie i obronę – i na ich podstawie,
jeśli zostały przeprowadzone w sposób właściwy i kompleksowo, sąd pozostający w pozycji
arbitra, miał możliwość poczynienia ustaleń odpowiadających prawdzie. W razie braku
dostatecznej aktywności dowodowej oskarżyciela lub obrońcy, albo ich obu, i potrzeby
uzupełnienia dowodów w kierunku ustalenia prawdziwych ustaleń faktycznych, sąd mógł
przeprowadzić dowody w sposób inkwizycyjny. Ponieważ obowiązujące od 1 lipca 2015 r.
przepisy nie zostały jeszcze poddane testowi praktycznemu, nie wiadomo, w jaki sposób sądy
korzystałyby z tego inkwizycyjnego uprawnienia. Nie ma zatem w tym zakresie żadnych
danych, i żadnych skutków. Ani pozytywnych, ani negatywnych.
Projektodawcy rozwiązań z 8 stycznia 2016 r. zdają się pozostawać w przeświadczeniu, że
realizacja zasady prawdy materialnej możliwa jest jedynie przy obciążeniu sądu obowiązkiem
prowadzenia wszystkich dowodów. Z czego wynika to przeświadczenie trudno powiedzieć.
Można natomiast stwierdzić, że z teoretycznego, logicznego wynikającego z analizy praktyki
sądowej oraz z życiowego doświadczenia wynika, iż w modelu, w którym zasadnicza część
aktywności dowodowej przeniesiona jest na strony procesu, zaś aktywność dowodowa sądu
ma charakter uzupełniający, ustalenie prawdy materialnej wydaje się co najmniej w takim
samym stopniu możliwe, jak w modelu, w którym sąd wykonuje wszystkie czynności
dowodowe, przy zasadniczej bierności stron. Co więcej ustalenie prawdy w tym podejściu
wydaje się być łatwiejsze. Oskarżenie i obrona pozostają bowiem w zasadniczym sporze co
do przebiegu zdarzenia, stanowiącego podstawę aktu oskarżenia. Mają zatem zupełnie
podstawowy interes, by przeprowadzić przed sądem dowody w taki sposób, aby uzyskać
potwierdzenie prezentowanej przez każdą ze stron wersji. Cóż bardziej przydatnego dla
ustalenia obiektywnej prawdy, jak walka przeciwstawnych profesjonalistów. W razie
wątpliwości sąd zawsze może działać z urzędu, a więc inkwizycyjnie. Nie wydaje się zatem,
by akurat ta zmiana ,z takim jak przedstawiono uzasadnieniem, była przekonywająca.
Niezależnie od powyższego powrót do zasad prowadzenia dowodów przez sąd spowoduje
zakonserwowanie praktyki, która była przedmiotem powszechnej krytyki. W szczególności
zaś bierności oskarżyciela przed sądem i działania sądu za wszystkich: za oskarżyciela, za
obrońcę, za oskarżonego, za pokrzywdzonego i jego pełnomocnika. Taki stan rzeczy musi
powodować, że dla każdego zewnętrznego obserwatora sąd będzie postrzegany jako stronnik,
wspierający oskarżenie. Tak było przecież przed wprowadzeniem zmian. To zaś godzi w
podstawową funkcję sądu oraz społeczny odbiór. Stwarza zagrożenie dla realizacji przez
władzę sądowniczą wymiaru sprawiedliwości. Godzi w zasadę równości broni. Stanowi
zagrożenie dla realizacji prawa do obrony. Zagrożenia można by wymieniać bez mała bez
końca.
W zamian nie otrzymujemy nic, bowiem wracamy do system, który dla nikogo, ani sądu, ani
oskarżycieli, ani obrońców, nie był satysfakcjonujący. Był za to niewydolny, przewlekły, i
społecznie źle odbierany. Osobiście jestem przekonany, że nie jest to dobry sposób realizacji
koncepcji, wedle której w sferze prawa karnego zasadnicze obowiązki ciążą na państwie,
chodzi bowiem o realizację publicznego ius puniendi. W procesie o dominacji elementów
kontradyktoryjnych obowiązek potwierdzenia zasadności oskarżenia właśnie ciąży na
państwie – reprezentowanym przez prokuratora. W ten sposób, państwo realizuje swoje
powinności w zakresie publicznego ius puniendi. Sąd pozostaje zaś arbitrem w sporze między
obywatelem a państwem. Tak jest w każdym racjonalnie ukształtowanym systemie.
Nie przekonują także argumenty przedstawione w odniesieniu do zmiany kształtu zasady in
dubio pro reo. Nadany w dniu 1 lipca 2015 r. kształt przepisu art. 5 § 2 k.p.k., zgodnie z
którym “wątpliwości, których nie usunięto w postępowaniu dowodowym, rozstrzyga się na
korzyść oskarżonego”, osobiście uważam za prawidłowy. Przy czym kształt zasady in dubio,
tylko w części łączy się z proporcjami między kontradyktoryjnością a inkwizycyjnością w
postępowaniu przed sądem. W istocie nowe brzmienie art. 5 § 2 k.p.k. obowiązujące od 1
lipca zdejmowało z sądu wynikający ze starego ujęcia zasady in dubio obowiązek
przeprowadzania z urzędu, bez inicjatywy i wbrew woli stron, dowodów, mających na celu
wyjaśnienie ujawniających się wątpliwości. Możliwość przeprowadzenia dowodów przez sąd
wynika z art. 167 § 1 in fine w brzmieniu obowiązującym, zaś na gruncie propozycji z 8
stycznia 2016 r. z treści art. 167, który opiera się na zasadzie, że wszystkie dowody prowadzi
sąd. W żadnym z ujęć nie jest potrzebna dodatkowa podstawa obowiązku wykonywania
czynności
dowodowych przez sąd. Jej ponowne wprowadzenie po raz kolejny ożywi
wszystkie wątpliwości I spory dotyczące zasady in dubio, a także ryzyko przeniesienia
nieprawidłowości, z jakim mieliśmy do czynienia na gruncie przepisów sprzed nowelizacji.
W zamian w zasadzie nie otrzymujemy nic. Nowe brzmienie zasady in dubio stwarza szansę
na wypracowanie racjonalnego sposobu korzystania z tego instrument przez sąd. Określa
także przesłanki kontroli poprawności działania tej instytucji. Warto dodać, że rozwiązanie
zasady in dubio w kształcie obowiązującym od 1 lipca 2015 r. pozytywnie i z bardzo dobrze
skonstruowaną argumentacją oceniał także Pan dr M. Warchoł. Aktualnie jeden z
promotorów projektu z 8 stycznia 2016 r.
Całkowicie zaskakująca jest także decyzja o skreśleniu art. 168a k.p.k., statuującego od 1
lipca 2015 r. nowy zakaz dowodowy, wykazujący pewne podobieństwo, lecz nie będący
odpowiednikiem tzw. zakazu wykorzystywania owoców z zatrutego drzewa. Rozwiązanie
zawarte w art. 168a k.p.k., podobnie jak szereg innych regulacji przygotowanych przez
Komisję Kodyfikacyjną Prawa Karnego, dalekie jest od doskonałości. Szereg rozwiązań
zawartych w przepisach obowiązujących od 1 lipca można było ująć lepiej. Można żałować,
że przedstawiane w trakcie trwających konsultacji propozycje poprawy konkretnych
przepisów nie spotkały się z żadnym odzewem ze strony podmiotów zajmujących się
instytucjonalnie przygotowaniem zmian normatywnych, które weszły w życie w dniu 1 lipca
2015 r. Doświadczenia w tym zakresie warto wziąć pod uwagę przygotowując kolejne
zmiany normatywne. Rozważenie przedstawianych ocen i propozycji zmian co do zasady
służy udoskonaleniu projektu, ich odrzucanie a limine, szansy tej pozbawia.
Jednak to co odnosi się do niedostatków – konstrukcji i sposobu przygotowania zmian
obowiązujących od 1 lipca – nie uzasadnia odrzucenia dominacji zasady kontradyktoryjności
w postępowaniu przed sądem, zmienionego ujęcia zasady in dubio oraz nałożenia na sąd
obowiązku prowadzenia postępowania dowodowego. O znowelizowanych przepisach
kodeksu postępowania karnego warto rozmawiać. Warto poszukiwać rozwiązań mających na
celu usunięcie podstawowych wad konstrukcyjnych. Tyle tylko, że nie tkwią one ani w treści
art. 5 § 2 k.p.k., ani w treści art. 167 k.p.k., ani wreszcie w brzmieniu art. 168a k.p.k. Te
przepisy są z pewnością lepsze niż ich odpowiedniki obowiązujące przed 1 lipca. Zaś sam
fakt istnienia art. 168 a k.p.k. zdecydowanie lepszy niż brak tego typu konstrukcji w ustawie
procesowej.

Podobne dokumenty